TF # 42, October 2010

Page 1

CENA: 13zł w tym 7%VAT

NR 42/10/2010 PAŹDZIERNIK

ISSN 1897-3655

INDEKS 233021





56

46 8

28

22

64

32 6 8 18 22 28 32 40 46 52 56 58 64 70

58

Wywiad miesiąca - Paweł z „Trzeciego Oka” Relacja z konwentu w Kassel Tony Mancia W czeskiej Opavie Kowhey w nietypowym wywiadzie Art Tattoo Night Street art - Egon Fietke Sake - tatuaż po grecku Street Team - Siwy George Mavridis Kudi chick - Jessica Ciekawe/Nadesłane

RA

CO

WA N

IE RE GR DA AF Rad KC IC J o ZN Kry sław A: ś, B Bła E: szc am As Bam zyń ia , M ski iętu s REDA K Aleksa TOR NAC ZE ndra S koczyla LNA: s

WYDAWCA: FHU Koalicja, ul. Szpitalna 20-22/s4, 31-024 Kraków

st.eu attoofe www.t t@gmail.com s tattoofe

ISSN 1897-3655

Max : Intro .com.pl DRUK ax ntrom www.i A: AM KL I RE NG ska m ETI zyń l.co i l), t), a RK szc m g t.p e MA Bła @ a t Y: ar k.n Ann oofes IC a. a : o N al sz y t tatt h fo W 3f ja A r ap O k ( w. g C D K oto A re w R Da k (w Ł A Ph O KK n ŁP i, a Ó sk asz O SP ow J ki W arw asz ws k o LI A id K Łu rąk ST aw a, K D ag wid R a D

OP

Newsy

polgsakziyn

ma i dla lucdyzch ją ocha

k

tatuże

Redak nieza cja nie zw r m a redag ówionych, ca materiałó owania zastrz w eg in n a ie a s d o o e d zamie powiada z słanych tek bie prawo a s stów z c z o nych r treść eklam .

40

18

52


polski magazyn dla ludzi kochających tatuaże

N

ad październikowym numerem pracowaliśmy w nieco okrojonym składzie, bo przez ponad trzy tygodnie redaktor Bam wraz z Radkiem włóczył się po Europie. Liczymy, że ich wojaże oprócz osobistych wrażeń przyniosą jakieś korzyści, odwiedzone przez nich konwenty zaowocowały nowymi znajomościami i pozwoliły zebrać sporo materiału do kolejnych numerów TF. Teraz jednak skupmy się na tym, co znajdziecie w magazynie trzymanym w rękach. Przede wszystkim chciałabym zwrócić uwagę na nowy dział o nazwie „Street Team”, w którym chcemy prezentować ludzi niezwiązanych na co dzień z branżą tatuatorską, a pasjonujących się tatuażem i bywających na takowych imprezach. Na pierwszy ogień poszedł Siwy, bo po prostu nie mogło być inaczej. Tego człowieka spotykamy na wszystkich krajowych imprezach, a także zagranicznych, które szczególnie warte są odwiedzenia. Już nawet nie pamiętam kiedy i jak się poznaliśmy. Bohater tego materiału z każdego konwentu przywozi nową pamiątkę i zawsze widzimy go w świetnym nastroju nie da się ukryć, że po prostu to kocha! W tym dziale może znaleźć się właściwie każdy z Was, więc jeśli chcecie opowiedzieć o swojej pasji, piszcie do nas. W 42 numerze TF znajdziecie materiał o polskim artyście, Pawle Wyrębiaku z grudziądzkiego studia „3rd Eye”, który opowiedział nam o zmianach jakie zaszły u niego na przestrzeni ostatnich lat i udostępnił swoje najnowsze prace. Relacjonujemy dwie imprezy (niestety niespecjalnie udane), które odwiedziłam wspólnie z Olą. Pierwsza z nich odbyła się w niemieckim Kassel, druga bardzo blisko naszej granicy, bo w czeskiej Opavie. Po raz kolejny mamy zaszczyt zaprezentować dokonania jednego z tatuatorów studia „All or Nothing”, tym razem jest to zaledwie 23-letni Tony Mancia, za którego pomysłami i planami ciężko nadążyć. Znajomość z Tonym Ola zawarła podczas ostatniej edycji Tattoo Jamu, także tam poznała dwóch kolejnych tatuatorów, którzy znaleźli się w tym numerze, czyli Sake’a i Georga Mavridisa. Panowie mają ze sobą sporo wspólnego, bo pochodzą z Grecji, zaczynali od malowania graffiti i chętnie wykonują kolorowe portrety. Kontakt z nimi pozwolił nam nieco poznać tamtejszą scenę tatuażu, która do tej pory pozostawała totalną tajemnicą. Serwujemy Wam także dość nietypowy wywiad z artystą o imieniu Kowhey. Jego prace bardzo spodobały się Bamowi, jednak z powodu nienajlepszych umiejętności posługiwania się językiem angielskim, nie udało nam się przeprowadzić z nim „tradycyjnego” wywiadu. Mimo wszystko myślę, że całość wyszła całkiem nieźle. W październikowym numerze przedstawiamy także relację ze spotkania „Art Tattoo Night”, jakie zostało zorganizowane w jednym z warszawskich klubów z udziałem „Azazela”, „Juniorink” oraz „Art Force”. Poza tym stałe działy, czyli „Street art”, w którym zaprezentuje się Egon Fietke wraz ze swoim zoo… W roli Kudi znalazła się Niemka o imieniu Jessica, a w dziale Ciekawe/Nadesłane myślę, że udało nam się zgromadzić prace na naprawdę wysokim poziomie. Tegoroczny październik to miesiąc, w którym w krótkim odstępie czasu czekają nas imprezy w Poznaniu i Wrocławiu, w związku z tym na pewno z wieloma z Was spotkam się osobiście, gdyż na obydwu tych wydarzeniach będę obecna. Do zobaczenia! Krysia

TATTOOFEST 6

T

he Quakes to absolutna czołówka światowej sceny psychobilly. Udowodniły to dwa koncerty zagrane w Polsce w 2007 roku. Ich występów nie cechują fajerwerki w stylu Mad Sin, ani groteskowe przebieranki jak w przypadku Demented Are Go! lub Klingonz, w zamian za to otrzymujemy solidnie zagranego, ostrego rock’n’rolla. Dla zespołu The Quakes najważniejsza jest muzyka i każdy koncert traktują jak święto. Ich pierwsza wizyta w naszym kraju pozostawiła świetne wspomnienia zarówno po stronie publiczności, jak i po stronie muzyków. The Quakes to pierwszy w USA zespół grający ten gatunek muzyki. Zaczynali w 1986 roku jako kapela grające ostre, punkowe psychobilly, by w późniejszym okresie ukształtować swój styl jako mieszankę psychobilly, rockabilly z domieszką new wave z lat 80. Jak twierdzą sami muzycy, chcieli grać jak Stray Cats, ale stworzyli własny, niepowtarzalny styl. Zespół ma na swoim koncie 8 płyt, z których jedna została wydana przez Sony Japan. Podczas tras koncertowych zjeździli cały świat. Obecnie w skład zespołu wchodzą: Paul Roman - wokal i gitara, Chris Van Cleve - perkusja, Kenny Hill - kontrabas. Koncerty, które odbędą się w październiku we Wrocławiu i Warszawie, będą częścią trasy koncertowej promującej ich najnowszy album „Negative charge”. Wrocław, klub „Wagon” Data: 17.10.2010 Start: 20:00 Warszawa, klub „Punkt Radio Luxembourg” Data: 18.10.2010 Start: 20:00 Patroni medialni i współpraca: www.psychobilly.boo.pl www.tattoofest.pl www.granda.pl Zapraszamy również do odwiedzenia stron zespołu: www.thequakes.com www.myspace.com/thequakes

O

la i Krysia będą reprezentować redakcję TF podczas pierwszej edycji konwencji tatuażu w Brukseli, która odbędzie się 13-14 listopada. Na imprezie pojawi się Andrzej Leńczuk z wałbrzyskiego „Aliena”, Paweł Wyrębiak bohater wywiadu miesiąca tego numeru oraz AgRypa reprezentująca studio „Kult”, a także tatuatorzy polskiego pochodzenia, jak Robert Hernandez, Kamil Mocet czy Thomas Kynst. Organizatorom udało się zaprosić wyjątkowo dobrych artystów z całego świata, dzięki czemu impreza zapowiada się wyśmienicie. Na plakacie promującym to wydarzenie znalazła się jedna z naszych „okładkowych” dziewczyn - Lexi Hell, która będzie także prowadzącą brukselskiego show. Pragniemy także poinformować, że redaktor naczelna TF, na prośbę organizatorów zasiądzie w jury oceniającym prace wystawiane w konkursach. Wygląda na to, że w Belgii dziewczyny spędzą bardzo udany weekend w otoczeniu wielu znajomych twarzy!


Prenumerata

Tattoo Fest!! 1.

Prenumerata: • Koszt jednego magazynu to 13 zł • Za 78 zł dostajesz 6 numerów + 1 w prezencie • Istnieje możliwość zakupu archiwalnych numerów • Po wpłacie na konto przesyłka na terenie kraju gratis • Przy przesyłce pobraniowej i zagranicznej doliczamy jej koszty • Bez awizo w Twojej skrzynce pocztowej!! Zamówienia: 12 429 14 52, 502 045 009 tattoofest@gmail.com Wpłata: Przekazem pocztowym na adres: FHU Koalicja ul. Szpitalna 20-22/s4, 31-024 Kraków Przelewem na konto: Radosław Błaszczyński 02 1540 1115 2064 6060 0446 0001 • Dopisz od którego numeru zamawiasz prenumeratę. Jeśli chcesz otrzymać fakturę, koniecznie poinformuj nas o tym w trakcie zamówienia.

2. Magazyn można także kupić

w formie elektronicznej na naszej stronie www.tattoofest.eu/sklep • Koszt jednego wydania to 10 zł • Do wyboru masz kilka opcji płatności • Do przeglądania stron potrzebny jest Acrobat Reader • PDF’y magazynu nie nadają się do druku Tę opcję szczególnie polecamy osobom przebywającym za granicą

TATTOOFEST 7


ze studia „3rd Eye“ jest z pewnością jednym z najbardziej znanych poza granicami naszego kraju tatuatorem. Co jakiś czas spotykamy go podczas wyjazdów na zagraniczne konwenty, na których wielokrotnie bywał nagradzany. Paweł najbardziej kojarzony jest z dużymi, kolorowymi pracami w stylu orientalnym, co także wyróżnia go spośród pozostałych polskich artystów. Jest także organizatorem konwentu tatuażu w Grudziądzu, którego trzecią edycję mogliśmy odwiedzić w tym roku. Szczerze wierzę, że postać Pawła jest świetnie znana także naszym czytelnikom, więc mogę odpuścić sobie dalsze przedstawianie go. Poprosiłam tatuatora „Trzeciego Oka”, aby opowiedział, co zmieniło się w jego życiu i twórczości od czasu ostatniej publikacji w TF. TATTOOFEST 8


Krysia: Poprzedni materiał o tobie ukazał się prawie 3 lata temu. Mówiłeś wtedy o początkach swojej pracy i fascynacjach. Na pewno sporo rzeczy wydarzyło się od tamtej pory. Jakie zdarzenia uważasz za najistotniejsze w tym okresie? Paweł: Do najważniejszych zaliczam przede wszystkim duże zmiany w życiu osobistym, osiągnięcie istotnych dla mnie celów, co nie udałoby się bez mojego uporu, ciężkiej pracy i oczywiście przyjaciół, tych bliższych i dalszych. Nie są to jakieś pojedyncze zdarzenia, raczej cykl wielu ważnych dla mnie spraw i działań. W ciągu ostatnich 3 lat było ich sporo, pomimo mnóstwa pracy w studiu i licznych wyjazdów, udało mi się osiągnąć bardzo dużo na innych polach. Jeśli natomiast mówimy o pracy tatuażysty, na pewno bardzo ważne (jak zresztą od początku mojej przygody z tatuażem) są dla mnie wyjazdy na konwencje. W ciągu ostatnich lat wziąłem udział w wielu różnych, w tym także najbardziej prestiżowych, co uważam za duży krok do przodu.

TATTOOFEST 9


paweł, tattoo 3rd eye

WWW.TATTOO3RDEYE.COM

paweł, tattoo 3rd eye

WWW.TATTOO3RDEYE.COM Krysia: Rok temu byłeś uczestnikiem londyńskiej konwencji, w bieżącym odwiedziłeś Mediolan - opowiedz o swoich wrażeniach i spostrzeżeniach. Paweł: To duże konwencje przygotowane bardzo starannie i z wielkim rozmachem, organizacja nieporównywalna do jakichkolwiek innych, w których miałem przyjemność brać udział. Mnóstwo świetnych artystów, prac, odczuwalna na każdym kroku moc! Na pewno warto być uczestnikiem, lub przynajmniej odwiedzić takie imprezy. Jeżeli jest się dobrym obserwatorem, można bardzo dużo doświadczyć, zarówno tych pozytywnych jak i negatywnych wibracji. No cóż, zaliczam te wyjazdy do udanych, pracowitych i spędzonych w doborowym towarzystwie.

WWW.TATTOO3RDEYE.COM TATTOOFEST 10

Krysia: Jakie są twoje odczucia odnośnie tegorocznej konwencji w Grudziądzu? Planujecie kolejne edycje?


paweł, tattoo 3rd eye

WWW.TATTOO3RDEYE.COM Paweł: Oczywiście plany są, dużo różnych planów… Jednakże w związku z bardzo ważnymi aktualnymi wydarzeniami, wiem już na pewno, że w 2011 roku nie uda mi się zrealizować kolejnej edycji, myślę, że najprawdopodobniej w 2012, jednak to też stoi pod dużym znakiem zapytania. Co do odczuć, to są jak zawsze mieszane. Zorganizować konwencję tatuażu w Polsce, w mieście niebędącym metropolią, graniczy z cudem. Nie zrzucam oczywiście pretensji na barki miasta, na polskie drogi czy inne pierdoły, bardziej na fakt, że naszym polskim „artystom“ po prostu nie chce się ruszać dupy. Wiadomo, często jest wiele istotnych spraw, które komplikują nam plany, jednak z drugiej strony, patrząc na moje liczne wyjazdy, kiedy deklarowałem chęć udziału w imprezie, nie było sytuacji, kiedy nie dojechałem na konwencję, a bywało różnie... odwołany lot, czy auto zepsute w przeddzień imprezy. Słowo jest słowem, a u większości Polaków nic nie znaczy, ot kolejna choroba narodowa obok polskiej żółci czy NK. Jeśli chodzi

o pozytywne odczucia, uważam, że było całkiem sympatycznie i ciekawie, choć kameralnie. Oczywiście zawsze znajduje się jakieś niedociągnięcia, no cóż… Odpowiedź na to pytanie nadaje się zdecydowanie na treść obszernego elaboratu. W każdym razie, jeszcze raz dziękuję wszystkim przybyłym, oby do zobaczenia. Krysia: Kojarzony jesteś z tatuażem kolorowym japońskim, czy nadal jest twoją największą inspiracją? Jakie motywy aktualnie najchętniej tatuujesz? Paweł: Tak, cały czas jest to temat przewodni moich prac, nic nie zmieniło się w tej kwestii, kolorowe tatuaże orientalne lubię najbardziej. Nie znaczy to, że zamykam się na inne motywy, czy prace w szarościach, nawet kilka ciekawych mam w swojej ostatniej galerii. Najchętniej jednak tatuuję ryby koi! He, He, to jest chyba na topie w „Miami Ink“, oczywiście żartuję. Nie mam jakichś ulubionych czy najchętniej

TATTOOFEST 11


paweł, tattoo 3rd eye

WWW.TATTOO3RDEYE.COM tatuowanych motywów, po prostu realizuję życzenia klientów. Ciekawiej dla mnie, im bardziej są przemyślane, istotne dla nich, wyraziste, a najlepiej duże i kolorowe! A, nadal nie znoszę ludzkiej ignorancji i głupoty w kwestii tatuaży. Jestem kreatorem i imperatorem w moim studiu. Wiem, co będzie wyglądało dobrze, a co niekoniecznie, a kopia pracy innego artysty czy obrazek z devianta to nie jest trafiony pomysł. Krysia: Co zmieniło się przez ostatnie 3 lata w twoich pracach, zarówno pod względem technicznym jak i kompozycji? Paweł: Hmmm, myślę, że zdecydowanie wszystko idzie ku lepszemu. Wykonywane przeze mnie tatuaże uważam za bardziej przemyślane i dopracowane, zarówno te powstające wcześniej na kalce jak i te „spontany“ rysowane na skórze. Tak jak zresztą w większości profesji, człowiek uczy się całe

TATTOOFEST 12

życie, ćwiczy kunszt, na pewno w mojej pracy jest podobnie, trzeba mieć dużo zapału, determinacji i pracować, pracować, pracować. Krysia: Ostatni okres to dużo zmian w twoim życiu osobistym, czy w związku z tym zwolnisz trochę tempo pracy? Paweł: Przede mną nowe obowiązki, co niestety skutkować będzie nie zwolnieniem tempa, ale jego zwiększeniem, co już teraz daje mi się we znaki. Ostatni czas to mniej istotnych dla mnie konwencji, no ale cóż, są rzeczy ważne i ważniejsze. Od listopada wyruszam na kolejne wojaże, rok 2011 zapowiada się intensywnie. Mam nadzieję, że podołam nowym i starym obowiązkom, czas pokaże.


paweł, tattoo 3rd eye

WWW.TATTOO3RDEYE.COM Krysia: Jakie masz plany zawodowe na najbliższy czas? Paweł: Tak jak wspomniałem, czeka mnie pracowity rok, wiążący się z wieloma wyjazdami na konwencje, niebawem rusza również mój pierwszy sklep z rzeczami mojego projektu.

Krysia: Marzysz o podróży do Japonii? Paweł: W zasadzie miałem tam jechać w listopadzie, ale jak już wspomniałem, są rzeczy ważne i ważniejsze, także przełożyłem to na przyszły rok.

Krysia: Nie myślałeś nigdy o zmianie lokalizacji studia, tzn. innym mieście, kraju? Paweł: Myślę o tym sporo i często, nie w skali mikro, a makro. Moim marzeniem było zawsze wyprowadzenie się do Nowej Zelandii. Mam nadzieję, że w ciągu 10 lat zrealizuję ten pomysł.

Krysia: Czego powinniśmy ci teraz życzyć? Paweł: Spokoju i wyciszenia.

Krysia: Kiedy ostatni raz i u kogo się tatuowałeś? Paweł: 2 lata temu kończyłem rękę u Juniora, ostatecznie nie skończyliśmy, ale co się odwlecze to nie uciecze. Mam oczywiście ciągle nowe pomysły, no ale wciąż brakuje czasu.

www.tattoo3rdeye.com www.myspace.com/tattoo3rdeye TATTOOFEST 13


paweł, tattoo 3rd eye

WWW.TATTOO3RDEYE.COM

TATTOOFEST 14

TATTOO 3RD EYE


paweł, tattoo 3rd eye

WWW.TATTOO3RDEYE.COM

TATTOO 3RD EYE

TATTOOFEST 15




Geisha Show

O

Mr. Methan zaprezentował się w bardzo nietypowym występie Człowiek - Jaszczur w natarciu

TATTOOFEST 18

ile ostatnio kilkakrotnie pozwoliłam sobie napomknąć na temat mojego uwielbienia dla sąsiadów zza zachodniej granicy, tak po tym wyjeździe moje uczucia do nich nieco się ochłodziły. Konwencja w Kassel to nasza pierwsza (Olowa i moja) niemiecka impreza, która nie była jak to zwykle bywa, trzydniowa. Trasę do Kassel, miasta położonego w samym środku Niemiec, pokonałyśmy w piątek. Widok wielkich wiatraków, które witają nas za każdym razem po przekroczeniu granicy nie wywołuje już właściwie żadnych emocji, autostrady już nie są takie szerokie, a odległości między miastami jakby się zmniejszyły. No cóż, to była nasza czwarta niemiecka konwencja w przeciągu kilku ostatnich miesięcy. Piątkowy wieczór wykorzystałyśmy na zwiedzanie miasta. Miałyśmy wrażenie, że życie wymarło. Ulice były praktycznie puste (co wydało mi się jeszcze dziwniejsze, gdy wyczytałam, że miasto liczy prawie 200 tysięcy mieszkańców), znalezienie jakiegokolwiek pubu graniczyło z cudem, a na kolacje do (ekstra) „chińczyka” dotarłyśmy wyłącznie dzięki naszemu towarzyszowi, który bardzo cierpi, gdy jego nogi są w ruchu dłużej niż 15 minut i w końcu postanowił podpytać o drogę napotkane osoby. Messehallen, czyli nasz cel, znajdował się na obrzeżach miasta, niedaleko wyjazdu na autostradę. Tradycją stało się już nasze błądzenie i szukanie wjazdu na teren, na którym znajdują się hale, w tym przypadku wszystkiemu winna była jedna „krzywa” strzałka… Zaraz po zaparkowaniu samochodu wpadłyśmy na „znajomych”. Sąsiadami naszego Dorian Gray Orchestra

boksu byli, tak jak ostatnio, starsi państwo handlujący figurkami psów… tak więc czułyśmy się prawie jak w domu. Impreza była znakomicie rozreklamowana, jej plakaty zaobserwowałam już w marcu we Frankfurcie, obecne były też na każdej następnej konwencji, na której się pojawiałyśmy. Pierwszy raz w życiu widziałam billboardy informujące o tatuatorskiej imprezie rozsiane na terenie miasta. W Messenhallen ustawiono blisko sto tatuatorskich boksów, w których zasiadali głównie rodzimi artyści. Panująca atmosfera była wyjątkowo luźna, między zabudową radośnie przechadzały się samotne psy, a nieliczni zapominali o obowiązującym zakazie palenia. Tatuatorzy większość czasu pracowali, bo jak już wiemy, Niemcy chętnie tatuują się na konwentach. Jak zwykle wiele do życzenia pozostawiała jakość prac i wybierane wzory, jak możecie się domyślać, prace prezentowane w konkursach również nie powaliły. Z naszego (jak się okazało) gigantycznego boksu miałyśmy nienajgorszy widok na scenę i to co się na niej odbywało. I tak zarówno w sobotę, jak i niedzielę zwiedzający mogli zobaczyć występy kilku zespołów, fireshow, pokaz burlesque, tańczącą gejszę oraz pierdzącego (tak, pierdzącego) pana w stroju zielonego superbohatera. Ach, zapomniałabym o panu Jaszczurze, który hmmm, skakał, tańczył, skakał tańcząc? Nie zabrakło także pana/pani będącego sobowtórem Lady Gagi (ach te buty!) i freaków obecnych zawsze i wszędzie. Naprzeciwko sceny znajdował się ring, na którym odbywały się pokazy walki… albo sesje zdjęciowe. Prace zostały ocenione w kategoriach Black & Grey mały i duży, kolor mały i duży, crazy, najlepszy tatuaż soboty i niedzieli oraz Best


Tom, Evil Fantasies, Niemcy

Jo, Body Art, Niemcy

TATTOOFEST 19

Marco, Vollgetintet, Niemcy

Randy, Heaven of Colours, Niemcy

Michel, Bleeding Roses, Niemcy

Ole, Red Corner Tattoo, Niemcy


Nils, SW-Design, Niemcy

Ben Webb, Tattoo`s Rolf, Niemcy – I Small

TATTOOFEST 20 Sebastian, Streetcore Tattoo, Niemcy

Sven, Colorpoint, Niemcy

Peter, Signs and Wonders, Niemcy

Sven, SW-Design, Niemcy


Patrick Mcfarlan, On the Road – II Small

Jessica Mach, AKA, Niemcy

Ole, Red Corner Tattoo, Niemcy

Kucki, El Dolorado Tattoo, Niemcy

Peter Casper Tattoo, On the Road – I miejsce Color

of Show. Z ciekawostek napomknę o tym, że na niemieckich konwencjach w kategoriach konkursowych (oprócz tego, że oczywiście w Best of Day) w większości prezentowane są tatuaże wykonane w danym dniu. Oczywiście zdarza się pokazywanie prac wygojonych, ale ma to raczej miejsce w przypadku kategorii, gdzie pojawiają się duże kompozycje. Na sobotni wieczór zaplanowano afterparty w klubie CUBA, który zupełnie przypadkiem znajdował się w sąsiedztwie naszego hotelu. Przewinęło się tam sporo osób, większość zostawała na jedno piwo i oddalała się w swoją stronę. My również znakomicie wpisałyśmy się w ten schemat. Drugi dzień był bardzo podobny do poprzedniego, ale jeszcze przed planowanym zakończeniem imprezy sporo boksów opustoszało, nagle w hali pojawił się wielki tir i panowie, którzy w 2 minuty poskładali i spakowali scenę. My nie śpieszyłyśmy się tak bardzo jak wyżej wspomniani, bo w Kassel miałyśmy spędzić jeszcze jedną noc gromadząc siły na powrót. W tym momencie powinnam chyba napisać kilka słów podsumowania. Hmmm. Na pewno na pochwałę zasługuje promocja imprezy, na poziom tatuaży mamy już wypracowane swoje określenie, był po prostu „niemiecki”. Oczekuję każdego wyjazdu i liczę na niezapomniane wydarzenie, ale nie rozpaczałam, że konwent w Kassel zaplanowano tylko na 2 dni. Krysia

TATTOOFEST 21


Tonego Mancię

poznałam podczas tegorocznej edycji Tattoo Jam w Doncaster, gdzie pojawił się wraz z Brandonem Bondem reprezentując studio "All or Nothing". Ten 23-latek swoją skromnością wywarł na mnie bardzo duże wrażenie. Później zostało ono spotęgowane jego zaangażowanym podejściem do pracy, ogromnym entuzjazmem i wielkim oddaniem dla tatuażu i sztuki. W ustach tego młodzieńca, chęć parcia do przodu i niepoprzestawanie na tym co osiągnął, brzmi jak realizowana już obietnica. TATTOOFEST 22


Ola: Tony, proszę przedstaw się naszym czytelnikom. Tony: Nazywam się Tony Mancia. Dorastałem w Kingston w Pensylwani. Zacząłem interesować się sztuką w wieku 14 lat i od tamtej pory pochłania mnie bez reszty! Zawsze fascynowały mnie też tatuaże i wieku 15 lat zrobiłem sobie pierwszy na górnej części moich nóg. Chociaż praca była okropna, nadal chciałem się tatuować. Zaraz po przekroczeniu 18-stki i ukończeniu szkoły średniej, zacząłem staż w studiu. Równocześnie uczęszczałem do Akademii Sztuk Pięknych i Malarstwa. Bardzo ciężko było mi dzielić czas na obydwa te zajęcia, sypiałem po dwie godziny na dobę, co szybko zaczęło dawać się we znaki. Bardziej istotne było dla mnie rozwijanie kariery tatuatorskiej… dlatego teraz jestem tu, gdzie jestem. Ola: Jak zmieniło się twoje życie odkąd zacząłeś tatuować? Tony: Obsesyjnie pochłonęła mnie chęć bycia lepszym w tym, co robię. Miałem kilka ciężkich nocy, ponieważ nie dawała mi zasnąć potrzeba rysowania czy malowania, musiałem wstać i po prostu się za to zabrać! Ale to było bardzo pozytywne. To takie uczucie, które nieustannie motywuje mnie, by rozwijać moją sztukę i nie poprzestawać w byciu kreatywnym. Ola: Jak zaczęła się twoja przygoda z „All or Nothing”? Tony: Musiałem zmienić studio, w którym pracowałem, bo czułem, że stoję w miejscu, a dookoła nie było nikogo, kto pomógłby mi się rozwijać. Pewnego dnia dostałem maila od Brandona Bonda, w którym zaproponował mi guest spota w swoim studiu! To było czyste szaleństwo, nie znałem osobiście nikogo z „All Or Nothing”, nawet nigdy z nikim nie rozmawiałem… To miejsce i artyści z nim związani zawsze byli dla mnie dużą inspiracją. Byłem podenerwowany i podekscytowany możliwością nauczenia się nowych rzeczy. Nigdy nie zapomnę co czułem, gdy znalazłem się w studiu z tyloma znakomitymi ludźmi, którzy mają tak pozytywne nastawienie do swojej pracy. Dzień przed wyjazdem rozmawiałem z Davem Tedderem, który zaproponował mi pracę. Zgodziłem się z radością. Wróciłem do domu na sześć miesięcy, by dokończyć rozpoczęte prace i w marcu 2009 roku przeniosłem się do „All or Nothing”. Ola: Pamiętasz pierwszy dzień w „AoN”? Tony: Tak, było wspaniale. Kiedy wszedłem, wszyscy mnie powitali. Po rozłożeniu mojego sprzętu nadszedł czas na pracę. Zrobiłem dużo małych tatuaży i nagle

Ola: Jakie największe zalety ma praca tam? Tony: Jest bardzo wiele zalet pracy w „AoN”. Z biznesowego punktu widzenia, to maszyna, której tryby są dobrze naoliwione i pracują bez zarzutu. Opiera się to głównie na promocji jaką ma samo studio, ale i wszyscy tatuatorzy, którzy tam pracują. Wszystko jest perfekcyjnie zorganizowane, by ułatwiać nam pracę. Abstrahując od części promocyjno-biznesowej, tworzymy rodzinę. Każdy z tatuatorów jest wspaniałym i pomocnym artystą. Inspirujemy się nawzajem i zdrowo, po przyjacielsku rywalizujemy. Czymś, co bardzo cenię, jest brak problemu z moimi częstymi podróżami. Zdarza się, że nie ma mnie w studiu przez dwa miesiące, a po powrocie jestem witany z otwartymi ramionami. Ola: Podczas Tattoo Jamu wykonaliście kolaborację z Paulem Boothem, Brandonem Bondem, Davem Tedderm i Darrinem Whitem, z której dochody zostały przekazane na cel charytatywny. Czy była to dla ciebie nowość, czy przywykłeś do wspólnego tatuowania? Tony: To była pierwsza tego typu współpraca, w jakiej uczestniczyłem. Mam doświadczenie w pracy z innymi tatuatorami, ale na pewno nie na takim poziomie, jak miało to miejsce na Tattoo Jam. Kiedy rozmawialiśmy z Brandonem o tym co zrobić podczas kolaboracji, pokazałem mu kilka szkiców, które wykonałem przed konwencją. Zdecydowaliśmy wykorzystać jeden z nich, w którym szkielet płodu płynnie przechodził w różę. Kiedy planowaliśmy projekt, okazało się, że Paul Booth i Darrin White będą pracować z nami. To automatycznie dodało do pracy zupełnie nowe elementy, których się nie spodziewaliśmy. Ale właśnie o to chodzi! Kiedy zaczęliśmy tatuować, widać było, że każdy z nas stara się pracować podobnie, a tak nie powinno być. Po jakimś czasie wszystko zaczęło nabierać kształtów i weszło na właściwe tory. Projekt rozrósł się znacznie, a style wszystkich zaczęły się przenikać i tworzyć spójną całość. Podsumowując, nie spodziewałem się lepszego doświadczenia! Ola: Musisz opowiedzieć nam o swoich europejskich podróżach. Interesują nas twoje wrażenia, inspiracje, obserwacje ludzi i poszczególnych krajów. Tony: W ciągu ostatnich dwóch lat odwiedziłem wiele miejsc w Europie. Szczerze mówiąc, pokochałem je wszystkie. Nawet biorąc pod uwagę tylko walory wizualne, urzekły mnie swoim pięknem. Uwielbiam architekturę i możliwość zobaczenia na żywo niektórych katedr czy budynków, była po prostu niesamowitym przeżyciem. Doświadczenia związane z pobytem w innym kraju i obserwacją innej kultury są bezcenne. Z jednej

Bardzo podobało mi się w Szwajcarii i Niemczech. Wielka Brytania była w porządku, ale niespecjalnie przypadło mi do gustu miejsce, w którym byliśmy. Podczas konwencji wszyscy byli bardziej niż mili i niezwykle przyjacielscy, ale już poza nią, łatwo było trafić na nieuprzejmych ludzi. Ola: Jakie są twoje uwagi odnośnie europejskiej sceny tatuażu, artystów, których miałeś okazję tu spotkać? Czy zaobserwowałeś jakieś istotne różnice między Starym Kontynentem a Stanami? Tony: Jest bardzo wiele różnic. Większość europejskich tatuatorów, których poznałem, pracuje w szarościach i bardziej skupia się na realizmie i surrealistycznych obrazach. Powiedziałbym, że prace jakie wykonują, mają swój styl i znacznie łatwiej rozpoznawalny charakter. Skupiają się oni przede wszystkim na obrazie jako całości i rzetelnie wkomponowują w tatuaże wiele detali, podczas gdy amerykańscy tatuatorzy, nawet do tych samych obrazów mają po prostu inne podejście. Przeważnie ich prace to kompozycje, w których łatwo rozróżnić poszczególne elementy, które są widoczne z drugiego końca pokoju. Ola: Jakiego typu doświadczenia wyniosłeś z Azji? Tony: Pobyt tam był niezwykle interesujący, choć trochę upokarzające było znalezienie się w niekomfortowej sytuacji, wynikającej z bariery językowej. Na szczęście byłem tam z kilkorgiem przyjaciół, dzięki którym łatwiej było poradzić sobie w niektórych sytuacjach. Podczas podróży miałem okazję zakosztować różnorodności kulturowej. Przebywaliśmy w wielkich, ruchliwych metropoliach, od których oddalone o 10 minut drogi, znajdowały się przepiękne świątynie otoczone nieziemską przyrodą. Możliwość tatuowania tam, odwiedzenia wielu studiów i poznania znakomitych artystów, była też niezwykłym przeżyciem. Mógłbym długo o tym opowiadać, zwłaszcza o Tajwanie, do którego z pewnością jeszcze się wybiorę. Ola: Co miało największy wpływ na twoje prace? Tony: Jest wiele takich rzeczy, chociażby sam naturalny rozwój artystyczny ma tu duże znaczenie. Muszę powiedzieć, że podróżowanie było doświadczeniem, które otworzyło mi oczy na wiele nowych aspektów tatuażu oraz umożliwiło spotkanie inspirujących artystów. Ostatnio miałem też trochę więcej czasu na malowanie. Dzięki temu zajęciu, w bardziej klarowny sposób mogę określić kierunek w jakim chcę się rozwijać. Ola: Idealny tatuaż powinien zawierać…

TATTOOFEST 23


TATTOOFEST 24

Każdemu projektowi poświęcam wiele czasu. Sam proces myślowy i wstępne szkice są dla mnie bardzo ważnym etapem pracy.

Tony Mancia


TATTOOFEST 25


tatuaż musi ujmować interesującym tematem i być miły dla oka. Odpowiednia kompozycja i dopasowanie do ciała są bardzo ważne. Musi być czytelny, ale z drugiej strony pozostawiać osobie, która go ogląda, pewną dozę niedomówienia i w ten sposób dawać do myślenia. Odpowiedź na to pytanie powinna też zawierać wzmiankę o samym posiadaczu tatuażu, który musi wykazać się zaangażowaniem i współpracować. Powinien też mieć odpowiednie, entuzjastyczne nastawienie i otwarty umysł, by powstała dobra praca. Ola: Wolisz prace cieniowane czy kolorowe? Jakie efekty chcesz osiągnąć dobierając barwy? Tony: Póki co, stawiam na czarno-szare, są dla mnie bardziej „tatuażowe”. W pracach cieniowanych wyznaczam kilka głównych punktów, o które się potem opieram. Jeśli chodzi o cele, to są te same w obu rodzajach tatuaży. W pracach cieniowanych skupiam się na formach pozbawionych ostrości, przypominających zdjęcie wykonane z wolnym czasem naświetlania. Z kolorem jest podobnie, choć staram się upraszczać paletę barw i bardziej przykładam wagę do monochromatycznych tatuaży. Ola: Jak wygląda proces powstawania projektu? Tony: Poświęcam wiele czasu każdemu projektowi. Dla mnie sam proces myślowy i wstępne szkice są bardzo ważnym etapem pracy. Niejednokrotnie wracam do moich rysunków po jakimś czasie, analizuje je,

TATTOOFEST 26


poprawiam i zmieniam. Kiedy wiem, że projekt jest ukończony, mogę przygotowywać odbitkę. Staram się także rozrysowywać część wzoru na ciele, by idealnie współgrał z jego kształtem.

której anatomią i strukturą jestem zafascynowany. Zazwyczaj skupiam się na pokazaniu ruchu. Moje malarstwo zmieniło się ostatnio w znaczny sposób i bardziej zwracam się ku sztuce konceptualnej.

Ola: Po jakie materiały sięgasz najczęściej tworząc swoje obrazy? Jak długo pracujesz nad konkretną pracą i kiedy znajdujesz na to czas? Tony: Zazwyczaj maluję olejami. Dużo też eksperymentuję z różnymi treksturami i wykorzystuję różne media, jak np. wosk rozprowadzony na płótnie. Ostatnio robię ramy, które będą najbardziej pasować do danego obrazu. Wszystkie te elementy wpływają na czas, jaki muszę poświęcić jednej pracy. Zdarza się, że zajmuję się kilkoma obrazami w tym samym czasie i domalowuję poszczególne elementy. Pracuję 6 dni w tygodniu, po czym przez jeden dzień rysuję projekty, więc zazwyczaj maluję nocami. Mam nadzieję, że w przyszłości będę mógł mieć na malowanie całe 2 dni w tygodniu. To byłoby dla mnie idealne!

Ola: Posiadasz dość ciekawą kolekcję tatuaży, opowiedz o nich. Tony: Jestem szczęściarzem, który posiada tatuaże wykonane przez przyjaciół oraz artystów, których prace stanowiły dla mnie dużą inspirację. Tommy Lee jest odpowiedzialny za mój prawy rękaw, Tim Kern zajął się żebrami i coverowaniem pleców, Short wykonał tatuaż na krtani i karku, Chris Birdsong, Darrin White, Brian Reynolds i Rhi the Red także pozostawili na moim ciele swoje prace. Mimo tego, mam też sporo koszmarnych tatuaży, które zacząłem „kolekcjonować” za młodu. Niedługo będę usuwał je laserowo. Nie mam już zbyt wiele miejsca i chciałbym zostawić coś dla artystów, na których teraz patrzę z podziwem.

Ola: Ludzie stanowią dużą inspirację w twoim malarstwie. Jakie ich cechy starasz się podkreślać najbardziej? Tony: W rzeczy samej! Podczas studiów dużo uwagi poświęcałem postaciom, bo nie ma nic bardziej interesującego niż ludzka sylwetka. To piękna organiczna maszyna,

Ola: Jakie masz w tym momencie priorytety? Tony: Cały czas się rozwijać. Próbuję odnaleźć kierunek, w którym będzie zmierzać moja sztuka. Rzecz, z którą zmagam się najbardziej, to znalezienie czasu na wszystko, co mnie interesuje. Dlatego na liście rzeczy do zrobienia, mam budowę wehikułu czasu…

www.manciatattoos.com www.myspace.com/tonymancia www.allornothingtattoo.com

TATTOOFEST 27


Krysia dzielnie i z uśmiechem przyrządza śniadanie

Ostatnio miałam już okazję por usz temat różnorodności imprez, na ać których się pojawiamy. Mój kal endarz od jakiegoś czasu przypomina planszę do gry, a próba organizacji cza su stała się rozgry wką logiczno – strateg iczną. Wśród odwiedzanych konwencji pojawiają się te największe, ale i takie rodzynki jak Tattoo Session Sile sia. Niewielka odległość do czeskiej Op uwielbienie dla smažený’ego sýr avy, a z tatarską omacką, ostatnio wy ćwiczona umiejętność spakowania się w 5 minut i kontakt z organizatorem - Ma rtinem z „Bekus Art Style”, którego doś ć spotykamy na europejskich imp często rez branżowych spowodował, że pon ach na jeden weekend stałyśmy się ownie z Thelmą i Louise przemierzającymKrysią polskie i zagraniczne drogi nas i zym nieco wysłużonym krążownikiem .

TATTOOFEST 28

Jak Naczelna wytatuuje grejpfruta… :)

Konferansjerski duet

Śnieg we wrześniu to nie żarty!


Petr Dvorak, Maxim Tattoo, Czechy Peter, Deep Art Tattoo, Słowacja - II Freehand - Individual

Zmetek, PlanetTattoo, Czechy - III Colour

Ivan Koribanič, Overdose Art Tattoo & Piercing Studio, Słowacja

TATTOOFEST 29

Psycho, Psycho Tattoo, Słowacja

Tereza, Tribo Tattoo, Czechy - I Freehand - Individual oraz I Best of Day (sobota)

Berserker Tattoo, Słowacja


Fishero, Freihand Tattoo, Czechy

S

łowa, które jako pierwsze cisną mi się na usta wspominając tą imprezę to… skromna i wyludniona. Była to szósta edycja festiwalu, choć raczej właściwszym słowem będzie „spotkania”, które gromadzi przeważnie tatuatorów z Czech i Słowacji. Pierwsza edycja opiewała na około 20 boksów, w tym roku było ich nieznacznie więcej, choć w hali sportowej, w jakiej zostały ulokowane w zupełności ich wystarczyło. Pomimo pojawienia się na liście wystawców studiów dobrych i znanych: „Bloody Blue” i „Tribo”, na imprezę nie zawitali najbardziej rozpoznawalni tatuatorzy jak Zhivko czy Peter Bobek. (Za to po raz kolejny mogłam podpatrzeć przy pracy Musę z „Tribo”.) Najbardziej jednak szkoda, że zabrakło zwiedzających, z jednej strony klientów dla tatuatorów, z drugiej nawet tych ciekawskich gapiów zaglądających przez ramię. O ile w sobotę, w godzinach szczytu można było powiedzieć, że atrakcje na scenie, takie jak pokaz mody z ukochanym przez publiczność modelem-seniorem prezentującym punkowe ciuchy „Bekus Art Style”, występ bębniarskiej międzypokoleniowej ekipy, czy rockowej kapeli, wzbudziły zainteresowanie kilkudziesięciu osób, to reszta dnia jak i cała niedziela to pustki świecące między boksami i w samych boksach. Zarówno zwiedzający jak i część wystawców odpuścili sobie przyjazd w niedzielę, czy choćby pozostanie w boksach do końca wydarzenia. W sobotę największym powodzeniem cieszyły się zawody odbywające się w skate parku usytuowanym przed halą. Ten wrześniowy weekend to także widok pierwszego w tym roku śniegu (!), Czesi w swym spontanie, i może odrobinie zdrowego szaleństwa, urządzili zawody snowboardowe na niewielkiej rampie, która od sobotniego poranka zasypywana była przywiezionym specjalnie na tą okazję śniegiem. Impreza na zewnątrz hali z pewnością zgromadziła znacznie więcej ludzi, a atmosfera była zdecydowanie swobodniejsza, nawet żałowałam, iż nie mogę tam zostać dłużej… do hali wzywały reporterskie obowiązki i konkursy tatuażu. Te odbyły się głównie w sobotę: tatuaż czarno-biały, kolor, „Azja”, individual, best of show (ta kategoria również była zaplanowana na niedzielę). Jedynie studia, które miały swoje stanowiska, mogły prezentować prace w konkursach, w tym także studio organizatora. Przegląd prac można podsumować słowem „zróżnicowane”, było kilka dobrych tatuaży, było też kilka zupełnie przeciętnych. Choć jak na tak małą imprezę, w każdej kategorii (z wyjątkiem „Azji’ z jednym uczestnikiem konkursu) pojawiło się relatywnie dużo modeli. Dla mnie osobiście najprzyjemniejszym wydarzeniem wyjazdu była możliwość wytatuowania grejpfruta i spróbowania „pracy” z piekielną maszyną. Zarażam teraz entuzjazmem do tatuowania owoców: „Banana Ink” strzeżcie się! Nadchodzimy z cytrusami! Ola

TATTOOFEST 30

Petr, NR Tattoo, Słowacja - I Black & white

Jirka Hatala, JH Tattoo Opava, Czechy

Ivan Koribanič, Overdose Art Tattoo & Piercing Studio, Słowacja - I Best of Show (niedziela)


Choze, Prague Tattoo, Czechy

Igoryoshi, D3XS, Gliwice

Dan, Alien Tattoo, Czechy

Musa, Tribo Tattoo, Czechy

Jirka, Origin Tattoo, Czechy - II Colour

Marko, Bloody Blue, Czechy - III Freehand - Individual Bekus Art Style fashion show

TATTOOFEST 31


Dzień dobry! Zapoznam Was z sylwetką tatuatora o dźwięcznym imieniu

Kowhey.

Nie zdarza się to zby t często, jednak odpowiedzi otrz ymane od owego dżentelmena urzekł y mnie na tyle, iż postanowiłem dać sobie spokój z tłumaczeniem i parafrazowaniem tekstu. Uznałem go bowiem za idea lny w swej pier wotnej formie, pomimo gramat yczno leksyka lno - składniowych niedocią gnięć. Kowhey wykonuje bardzo ciekawe prace, trudne do zaszufladkowania, a których styl istyka oscyluje wokół oldschool’u, stylu orientalnego i cartoon. Chcecie się dowiedzieć co go inspiruje, która ze spręży n w maszynie powinna być cieńsza i jak i wpł yw na dorosłe życie ma bycie hipisem za młodu?

Zaprasza m!

Something comes when the sky is looked at TATTOOFEST 32


Kowhey: hi Bammmm, the START!! (sorryy my crazyyy english) ( Witamy się i przepraszamy za „szalony” angielski) Bam: Helou. Jak masz na imię, skąd jesteś, od jak dawna tatuujesz i gdzie to robisz? Kowhey: Kowhey from Japan 6-7 year of tattoo artist My studio is Miyazaki-city in Kyushu, Japan It is very the country town!!! It sometimes works also in Osaka in the hometown. (6-7 lat w branży. Mieszka i pracuje w bardzo małym mieście, czasem gościnnie można go spotkać w Osace)

Bam: Czym zajmowałeś się zanim zacząłeś tatuować, szkoła, praca…etc? Kowhey: After it had graduated from the art university, I was crazy about surfing. Because Miyazaki City was able to surf, it migrated from Osaka City. I in those days do not work so much. It was like the hippie. However, it doesn’t surf now. (Jest tu mowa o zajmowaniu się surfingiem po skończeniu wyższej szkoły plastycznej, braku chęci do pracy i ogólnie byciu hipisem za młodu)

TATTOOFEST 33


Bam: Twoje kontury są bliskie absolutnej perfekcji! Jakim sposobem udaje ci się to osiągnąć? Kowhey: It might be concentration. It and thick front spring - back spring that is a little thinner than it & The thing to love customer.

Bam: Twoje prace są niezwykle oryginalne, pomimo iż są technicznie utrzymane w stylu traditional, na pierwszy rzut oka widać mnóstwo orientalnych inspiracji. Nie da się tego ( Nastąpiło pochwalenie pomylić z niczym innym, różnica pomiędzy twoimi pracami, mojego zrozumienia a europejskim oldschoolem jest ogromna. Opowiedz o swoich tematu, podkreślenie wagi inspiracjach i o tym jakie prace wykonujesz najchętniej. oldschoolu i skonfrontowanie Kowhey: Thank you tego faktu ze swobodą i You understand!!! kreatywnością przy jednoczesnym My tattoo is a technique of an old school. zachowaniu prostoty) However, the conception is Freewheeling thinking ( Z drugiego fragmentu It is a very simple technology. zrozumiałem niewiele, poza I like psychedelic art, and the selection adoracją sztuki psychodelicznej, of my color comes there. od której to ma Baby’s mysterious movement is loved. pochodzić dobór Something comes when the sky is looked at. kolorów stosowany I like crazy&funny order left to me. w pracach ) TATTOOFEST 34


( Powyższy fragment traktuje o koncentracji, konieczności posiadania w maszynie grubszej przedniej sprężyny w porównaniu do tylnej… i oczywiście o miłości do klienta :) )

TATTOOFEST 35


Bam: Jakie według ciebie są Bam: Jednym z motywów bardzo największe zalety tatuaży popularnych w sztuce japońskiej utrzymanych w stylu są sylwetki mężczyzny i kobiety „traditional” w porównaniu z twarzami zmienionymi w… narządy z innymi stylami w tatuażu? płciowe. Skąd wziął się ten pomysł? Kowhey: Is your question a merit Kowhey: Yes. of traditional tattoos? The idea is Ukiyoe of Clean line and brite color makes Kunisada Utagawa the customer happy. Man and woman who (“Równe linie i solidne, jasne changes genitals Bam: Jakiego typu prace kolory sprawiają, że klient jest into face! podobają ci się najbardziej?? szczęśliwy” , to powinno być (Wszystko Kowhey: liner is tytułem poniższego materiału) powinno Dan dringenberg być jasne) magnums is Swash drive (Tu z kolei całkowicie odwrotnie)

TATTOOFEST 36


Bam: Gdybyś miał okazje pracować i żyć w wybranym miejscu na ziemi, gdzie wybrał byś swój drugi dom i dlaczego? Kowhey: Europe!!! Beautiful building and scenery Customer who requests tattoo funny Is Poland an interesting country? (Czysta prawda, tylko co odpowiedzieć?)

Bam: Co robisz w wolnym czasie? Kowhey: It has played for two hours with the daughter & wife of me who turns one years old every morning. The picture is drawn in the sketchbook or the tattoo machine is taken apart at the free time. Hahaha ( Jest tu mowa o dziwnym fakcie bardzo szybkiego dorastania jego latorośli, pogratulować! W wolnym czasie poza zajmowaniem się żoną i dzieckiem rysuje i kombinuje z maszynkami)

Bam: Dzięki! Chcesz coś dodać? Kowhey: Thank you. ARIGATOU I want to meet the tattoo mania in Poland some time. ZIZIZIZIZI~~~~~ ( ZIZIZIZIZI :) )… KOWHEY TATTOOFEST 37




Pomysł na zorganizownie imprezy klubowej poświęconej tatuażowi artystycznemu zrodził się nieoczekiwanie i przypadkiem. Propozycja wyszła ze strony Marty Stoczewskiej, menadżera klubu „Platinium”, w której to głowie, podczas tatuowania w milanowskim studiu „Azazel”, zrodził się

TATTOOFEST 40

spontaniczny, aczkolwiek całkiem konkretny plan. Ekipa studia szybko podchwyciła temat. Udział w tym wydarzeniu zaproponowała zaprzyjaźnionemu tatuatorowi, którego nikomu nie trzeba przedstawiać, czyli Juniorowi, oraz młodemu, warszawskiemu studiu „Art Force”.

Mimo początkowych wątpliwości dotyczących łączenia niszowej, artystycznej branży z klubowym, komercyjnym miejscem, po spotkaniu z menadżerami klubu i ustaleniu szczegółów, przygotowania ruszyły pełną parą. „Juniorink” wraz z zaprzyjaźnioną, nowo powołaną grupą artystyczną


„Bellatutta Trio” (Ines, Lolo i Mirek) zorganizowali sesję zdjęciową ukazującą prace tatuatorów biorących udział w imprezie. Zdjęcia można było podziwiać w formie porozwieszanych w klubie wydruków oraz wyświetlanych na telebimach slajdów. Art Tattoo Night poprowadził Piotr Kędzierski „Kędzior”, fanom tatuażu znany z konferansjerki podczas zeszłorocznej konwencji tatuażu, która odbyła się w warszawskim „Koneserze”. Główną atrakcją imprezy była fuzja artystyczna wykonana na żywo przez Juniora i Batoona, polegająca na jednoczesnym tatuowaniu pleców modelki. Każdy z tatuatorów wykonał połowę wzoru pokrywającego trzy czwarte powierzchni jej pleców. Zabieg odbywał się na scenie ustawionej pośrodku klubu, więc zainteresowani mogli z bardzo bliska

podpatrywać proces powstawania tatuażu. Ci którzy woleli pozostać przy barze, mogli śledzić przebieg sesji na telebimach. W drugiej części programu Magda i Luk z „Art Force” tatuowali kolejno DJ Maca z „Wielkiego Joł” i Barona z zespołu „Afromental”. Ponadto w trakcie trwania imprezy rozlosowane zostały nagrody w postaci kuponów na darmowe tatuaże i piercing w studiu „Art Force” oraz koszulki studia „Juniorink”. Do wygrania były też płyty zespołu „Tube”. O stronę muzyczną zadbała DJ Praktyczna Pani. Mimo niewielkiego wsparcia medialnego, całe przedsięwzięcie trzeba uznać za sukces. Zabawa zakończyła się o trzeciej nad ranem, przez klub przewinęło się ponad 900 osób. Cieszy fakt, że duża część odwiedzających

nie była związana ze środowiskiem branżowym, a wśród gości można było rozpoznać twarze znanych aktorów, muzyków i dziennikarzy. Warto wspomnieć, że impreza cieszyła się również wyjątkowym zainteresowaniem środowiska reklamy i produkcji telewizyjnej. Na zakończenie kilka słów ze strony Dominika ze studia „Azazel”. „Liczę, że po tym wydarzeniu uda mi się namówić Juniora i ludzi z jego studia do wspólnej organizacji przyszłorocznej edycji warszawskiego festiwalu tatuażu. Junior, wielkie dzięki, bez Ciebie i Twojej ekipy nie dalibyśmy rady. Dziękujemy również Marcie Stoczewskiej, menadżer kluby „Platinium”, wszystkim osobom, które poparły naszą inicjatywę, oraz Patrycji i Pawłowi z warszawskiego „Faster Doga” za odpicowanie modeli do sesji ;)”

Fot. www.bellatutta.pl (Ines, Lolo, Mirek)

Fotki sytuacyjne Jimi

TATTOOFEST 41


TATTOOFEST 42


TATTOOFEST 43




E

GON FIETKE to pseudonim artystyczny, bodaj najstarszego aktywnego twórcy sztuki ulicznej w Polsce. Wycinanie szablonów zaczynaliśmy w tym samym czasie, w zeszłym stuleciu, w epoce komunizmu. Znaliśmy swoje prace, gdyż można je było zobaczyć na murach wielu miast, jednak osobiście poznaliśmy się dopiero w 2002 roku na łódzkiej edycji międzynarodowego festiwalu graffiti „Meeting of Styles”. Egon odbijał wówczas szablonowe zwierzaki wpisane w swego rodzaju znaki drogowe. Następna okazja do wspólnego malowania nadarzyła się w Bielsku-Białej, gdzie pod hasłem „Nie śmieć w lesie, ani w ogóle/Kwiaty zamiast śmieci” wsparliśmy akcję społeczną Fundacji Ekologicznej Arka. W tym roku braliśmy udział w wystawie „The Wall” w Liptowskim Mikulaszu, w której uczestniczyli twórcy nie tylko z Polski, także z Czech i Słowacji. Coś mi podpowiada, że nie minie dużo czasu i znowu spotkamy się z Egonem przy jakiejś ścianie. Jeśli będziecie w Łodzi, to może na którymś z zapomnianych podwórek i Wam uda się spotkać sympatycznego jegomościa, który na szarych ścianach maluje swoje kolorowe zwierzęta. Dariusz Paczkowski, www.3fala.art.pl

Moja energia życiowa w sferze tzw. sztuki, przejawia się w różnorakich dyscyplinach, a skoro Dariusz poprosił bym napisał coś o sferze streetowej – zatem poniższy tekst odnosić się będzie do mojej aktywności na ulicy. Uliczny chrzest przeszedłem w happeningach Galerii Działań Maniakalnych - łódzkiej frakcji Pomarańczowej Alternatywy w szalonym końcu lat 80. Brałem udział w wydarzeniach, w których kilkoro happenerów i ludzki tłum były w stanie zablokować ruch na ulicy Piotrkowskiej. Potem przyszedł czas na uliczne akcje Wspólnoty Leeeżeć, pt. „Zamknonć Mandele”, czy „Na Psa Urok”. Wówczas też pojawia się szablon, czyli „najbardziej rdzenna technika uliczna” i zaczynają się wyprawy w miasto. Moje pierwsze szablony to nowe wersje polskich plakatów socrealistycznych z lat 50. „Uwięzić Politycznych” czy zatknięta na bagnecie flaga układająca

TATTOOFEST 46

się w datę 1917 z dodanym tekstem „rower + polucja = rewolucja” oraz inne hity tamtego czasu, np. „Onanizm leczy”, „Hortex walczy”, czy „Tylko świnie siedzą w kinie”. Najciekawsze odbicie z tamtych lat to „Szczaj kolorowo”, wykonane na wewnętrznych drzwiach od celi nieistniejącego już dziś komisariatu Milicji Obywatelskiej Łódź Śródmieście, gdzie trafiłem wraz z kolegami z jednej z nocnych eskapad. I tak to ulica stała się naturalnym środowiskiem mojej ekspresji, a grzechot kulek i zapach farby towarzyszą mi do dziś. Pierwsze duże zwierzęta malowane z ręki to początek lat 90. W miarę upływu czasu i godzin wycinania, w szablonach pojawia się figuracja będąca zaczynem wyrafinowanego, łatwo rozpoznawalnego stylu. Szablonowy cykl ewoluuje w Zwierzyniec Egona, by w końcu stać się Projektem Przyrody

Dla Nowych Planet Przyjmujących Życie. W wielkim uproszczeniu zawiera on rysunki techniczne i kadry z symulacji działania nowych form biologicznych zamieszkujących planety, które w swej zdolności metamorfozy osiągnęły poziom zezwalający na powstanie i podtrzymanie życia. Projekt ów tworzy fundamenty nowej materialnej tożsamości, w której może zamanifestować się dzieło stworzenia. W kontekście tego ostatniego, szablonowe odbitki jak i murale „z ręki” jawią się jako wzór nadchodzącego nieuchronnie ekosystemu. W sferze miejskiej postacie ze Zwierzyńca ujawniają się także jako nadruki na odzieży, nalepki, tatuaże, szablony na pojazdach i sprzęcie sportowym oraz logotypy.

www.spaceunity.net wl.art.pl


TATTOOFEST 47


TATTOOFEST 48


TATTOOFEST 49




W

iększości z nas, słowo „sake” kojarzyć będzie się z japońskim napojem alkoholowym produkowanym z ryżu. Jak wiemy, Japonia i tatuaż mają ze sobą sporo wspólnego, w tym materiale skupimy się jednak na pracach, które nie kojarzą się z Dalekim Wschodem. Naszym bohaterem będzie Sake z greckiego „Sake Tattoo Studio”, ale muszę wspomnieć, że pozostali członkowie studia także realizują ciekawe pomysły. W przypadku całej piątki, fascynacja sztuką zaczęła się od graffiti, co cały czas jest widoczne w ich pracach. Grecka scena tatuażu nie jest nam dobrze znana, tym bardziej cieszę się, że udało nam się wpaść na trop Sake.

TATTOOFEST 52


Cześć, mam na imię Sake, jestem właścicielem „Sake Tattoo Studio”, które znajduje się w Atenach.

maszynką. To było jak miłość od pierwszego wejrzenia. Zacząłem w 2001 roku i od tamtej pory nie mogę przestać!

Ola: Jak rozwijała się twoja artystyczna pasja? Sake: Zaczynałem w połowie lat 90. Moja twórcza aktywność opierała się przede wszystkim na graffiti. To w nim odnalazłem moją pasję związaną z fotorealizmem, która rozwinęła się potem w innych formach sztuki.

Ola: Na kogo w tych pierwszych latach spoglądałeś z podziwem? Sake: Zaczynałem od wykonywania prac czarno-szarych i chyba nie będę oryginalny… Jak każdego, fascynowały mnie tatuaże Paula Bootha, Liorcifera, Boba Tyrrella. Podglądałem też dokonania Borisa z Węgier i Nicka Baxtera.

Sake: Od realistycznych, cieniowanych prac w klimacie fantasy, przeszedłem do kolorowych portretów. Nadal zajmuję się graffiti. W pewien sposób, mój dobry przyjaciel Mike The Athens, „zmusił” mnie do otwarcia oczu i połączenia tych dwóch form sztuki. Najtrudniejsze było w tym zaakceptowanie swego rodzaju „zabrudzenia” czystego, super realistycznego portretu, ciężkimi elementami graficznymi. Ale myślę, że mam to już za sobą :).

Ola: Kiedy i jak odnalazłeś swoją tatuatorską drogę? Co spowodowało, że chciałeś nią podążać? Sake: Można powiedzieć, że zadecydował o tym przypadek. Kiedy miałem 21 lat, chciałem zarobić pieniądze na wakacyjny wyjazd i zacząłem pracować w studiu tatuażu. Przygotowywałem tam rysunki i projekty dla tatuatorów. Nigdy nie przeszło mi przez myśl, że to mogłoby stać się moją pracą na pełen etat. Szef studia, podczas jednego z naprawdę pracowitych dni, po prostu dał mi do zrozumienia, że muszę spróbować pracy

Ola: Jakie są obecnie najważniejsze wpływy w twojej twórczości? Sake: Na pewno są one bardzo rozległe. Na scenie graffiti od Belina, Maclaima, Bruska, Korema, przez Hydro, Dana23 i Byroglyphics, aż po urban graphic design. W tatuażu są to mistrzowie koloru jak: Mike DeVries, Nikko Hurtado i Alex De Pase… wciąż także uwielbiam prace Nicka Baxtera.

Ola: Czy posiadasz swoją bibliotekę z albumami, książkami, które wykorzystujesz w swoich pracach? Sake: Posiadam dużą kolekcję książek i magazynów związanych stricte z graffiti. Poza tym mam sporo realistycznych ilustracji, prac Royo czy Soroyamy i zbiory poświęcone urban graphic. Ale muszę zaznaczyć, że przede wszystkim najchętniej przeszukuję internet.

Ola: Jak określiłbyś proces ewolucji twojego stylu? Co było dla ciebie najtrudniejsze?

Ola: Jedną z największych zalet twoich prac jest pomysłowe tło, co często stanowi problem w realistycznych TATTOOFEST 53


pracach. Jak przygotowujesz taki projekt? Jak rodzi się pomysł? Sake: Pracuję bardziej jak na ścianie, niż na skórze. Nie usiłuję dostosować się do kształtów ciała, po prostu pracuję jak z graffiti, dlatego pojawia się dużo zacieków czy pikseli, które wdzierają się w realistyczną część pracy. Dzięki temu tatuaż opiera się na unikalnym pomyśle. Ola: Pracujesz w jakimś określonym porządku? Sake: Zaczynam od czarnego koloru, tatuuję od góry do dołu, potem kładę kolor. Ola: Jak wybierasz paletę barw? Sake: Lubię jaskrawe kolory i kontrasty. Ola: Jakie twoim zdaniem są 3 najważniejsze elementy dobrego tatuażu? Sake: Wspaniały i wyjątkowy pomysł, perfekcja pod względem techniki i na końcu… świetne zdjęcie. Ola: Proszę opowiedz o swojej ekipie i studio. Wasze spojrzenie na tatuaż jest podobne, ale wciąż nadajecie pracom wiele z osobistego charakteru. Jaki wpływ wywieracie na siebie nawzajem?

TATTOOFEST 54

Sake: W studio pracuje poza mną czterech artystów: Orge, Kiriakos, Igres i Dask. Orge pracuje w stylu neotraditional i czerpie inspiracje z kultury buddyjskiej. Kiriakos zajmuje się „prostymi”, graficznymi formami. Igres jest zafascynowany fantasy i realizmem, pociąga go też newschool i amerykański traditional. Wszyscy artyści mają swoje korzenie w graffiti lub designie, i każdy z nich ma fioła na punkcie ulicznych i miejskich klimatów, które wykorzystują w swoich pracach. Każdy z nas dużo rysuje, więc codziennie rano, małe współzawodnictwo na płaszczyźnie naszych sketchbooków, pozwala nam na nieustanne przenikanie się wpływów i dostarcza inspiracji. Ola: Czy mógłbyś opisać pokrótce grecką scenę tatuażu. Jak postrzegasz greckich tatuatorów w kontekście tych pracujących w innych krajach? Sake: W ciągu ostatnich kilku lat scena rozwija się dynamicznie. Na pewno wpływ na to miał konwent w Atenach oraz… internet. Udział naszego studia, a także innych greckich tatuatorów w międzynarodowych imprezach przynosi swoje rezultaty, dzięki temu pojawiają

się świeże pomysły. Widzę świetlaną przyszłość! Ola: Czy masz w zanadrzu jakieś projekty niezwiązane z tatuażem? Sake: Ja i wszyscy artyści studia, poświęcamy się różnym rodzajom sztuki. Każdej niedzieli malujemy graffiti, w chłodniejsze dni spędzam czas przy sztaludze używając farb olejnych i akrylowych. Zajmujemy się także kolumną poświęconą tatuażowi w jednym z ateńskich magazynów lifestylowych. Ola: Jakie są twoje plany na najbliższą przyszłość? Sake: Na wiosnę następnego roku, duże greckie wydawnictwo wypuści pierwszą książkę, która będzie opisywać tatuaż w Grecji. Będzie ona ukazywać styl załogi „Sake Tattoo”. Pracuję także nad dwoma dużymi, komercyjnymi przedsięwzięciami i programem telewizyjnym. Mam nadzieję znaleźć czas na wyjazd do Stanów i podróż po Europie. Jeśli chcecie wiedzieć więcej o tych projektach, obserwujcie naszą stronę. Dziękuję!

www.myspace.com/saketattoo www.saketattoo.com


TATTOOFEST 55


TATTOOFEST 56

Akcja pupa Plebania na Klimeckiego

Imię nazwisko: Michał Przybyła, szerzej znany jako „Siwy” Rocznik: 1982 Życie zawodowe: prowadzę działalność gospodarczą, handluję ciuchami Motto życiowe: życie ma się jedno, więc trzeba je w pełni wykorzystać… Twoja najlepsza cecha/strona: bezinteresowność Twoja najgorsza wada: egoizm Z czego jesteś dumny: ze swojego życia Bez czego nie wychodzisz z domu: bez żelu nie wychodzę Rzeczy, które cię interesują: szybkie auta, tatuaże Czego najbardziej nie lubisz: marnowania czasu Muzyka: hard rock, black metal, hip hop Filmy: „Avatar” Programy telewizyjne: Wojewódzki, Majewski Kawałek na chandrę: System Of Down „Pictures” Imprezy domowe czy klubowe: obojętne, byle w dobrym towarzystwie… 5 rzeczy bez, których nie możesz żyć: konwencje, tatuaże, szybkie śmiganie autem, adrenalina, Playstation3 Uprawiany sport: koszykówka Oglądany sport: MMA Większość wolnego czas spędzasz na: graniu na Playstation! Wakacje życia to: mam nadzieję, że wakacje na które jadę w styczniu będą odjechane, wybieram się z Tofim do Argentyny na konwent i zarazem na urlop Czyj pojedynek chciałbyś zobaczyć (żywi i umarli): Adamek vs Klitchko Najlepsze jedzenie: kebab z barana Najdziwniejszy alkohol jaki piłeś: poczęstowała mnie nim koleżanka na konwencji w Gdańsku, nazwy nie pamiętam, ale był mega mocny, z tego co mówiła to jamajski bimber… Miał moc! TATUAŻE Wymień i opisz swoje tatuaże: pierwsze motywy robiłem u podwórkowego tatuatora (pozdro Gruby), później koleżka pokazał mi studio w Opolu, nazwy wymieniać chyba nie muszę ;) i tak zaczęła się współpraca z Jaworem. Oddałem mu plecy i powiedziałem, że chcę mieć coś mrocznego, najlepiej gościa z sześcioma rękami i żeby trzymał głowy oderwane od reszty ciała. Następnie tatuowałem prawą rękę, za którą też odpowiedzialny jest Jawor… to było jakieś 5 lat temu. Zapytałem kiedyś Jawora, jakiego tatuatora by mi polecił? Usłyszałem, że Tofiego. Od razu do niego zadzwoniłem i nasza współpraca trwa do dziś, czyli około 3 lata. Tomek zrobił kilka prac na moim ciele, za co mu serdecznie dziękuję, bo dzięki niemu spełniłem swoje marzenie, a było to odbieranie nagród na konwencjach. Następnym tatuatorem, który mnie dziarał był Leńu, bardzo miło wspominam czas spędzony w Wałbrzychu z Gosią i Andrzejem. Następnie Zhivko robił mi lewą stopę, no i aktualnie dziaram się u Sławka Myśkowa, z którym bardzo się zaprzyjaźniłem i on właśnie zrobił mi lewy rękaw. Jakie masz plany związane z kolejnymi tatuażami: na konwencie w Paryżu tatuuje mnie Tofi, tydzień później w Londynie Alex De Passe, w październiku ciąg dalszy pleców u Jawora, następnie wizyta w „Nautilusie” i lewa łydka od Myśkowa i tatuaż od Woyta, no i długo oczekiwana klata, czyli 15 grudzień z Andrzejem Leńczukiem. Artysta wszechczasów: trudno mi wybrać jednego, jest wielu, np. Paul Booth, Robert Hernandez, Bob Tyrrell Ostatnia zajawka/ostatnio znaleziony artysta: Alex De Passe Czy twój szef i najbliższa rodzina wie o twoich tatuażach? szefa nie mam, bo sam jestem dla siebie szefem, a rodzina się już przyzwyczaiła do folii noszonej podczas każdego pobytu w Polsce. Na początku nie podobały im się moje tatuaże, teraz po upływie czasu mama ma dziarę na plecach, a ojciec kończy właśnie rękaw w „Nautilusie”. Doświadczenia konwentowe: mam ich bardzo wiele, uwielbiam bywać na konwencjach, bardzo dobrze się tam czuję, prawie jak na wielkim zlocie rodzinnym, każda impreza ma coś w sobie, każda jest wspaniała i dużo się na nich dzieje, jednak konwencje, na których bywam z ekipą Jawor Art są najbardziej odjechane!

Nie ma konwentu bez tatuowania!


Zabawa trwa! Z Daveee’m…

… i Dareckim

Tattoofest 2010

Nagrodzeni - z Tofim i Frankiem Weberem, organizatorem berlińskiej konwencji

Tofi, Ink-Ognito, Rybnik

Zhivko, Bloody Blue, Praga

Jawor, Jawor Art, Opole

Zawsze w objęciach kobiet, z Dido

TATTOOFEST 57


Szczęściarz Grecja - wakacje, słońce, wypoczynek, wyspy i starożytne zabytki. Takie są moje pierwsze skojarzenia… tym bardziej w momencie, kiedy rozpoczęła się kalendarzowa jesień. Zupełnym przypadkiem, w tym numerze TF znalazło się dwóch artystów, którzy pochodzą z tej pięknej krainy. Kolejnym po Sake,

George Mavridis

, który odnalazł się greckim akcentem jest w stylu określanym kolorowym realizmem. Grecy nie są narodem bardzo wytatuowanym, wspomina o tym sam bohater wywiadu, ale może dzięki takim ludziom jak Sake i George, sytuacja ta z biegiem czasu ulegnie zmianie.

TATTOOFEST 58


TATTOOFEST 59


Krysia: Tytułem wstępu... George: Mam 32 lata i sam uczyłem się tatuować. Dorastałem w bardzo ubogiej rodzinie i uważam się za prawdziwego szczęściarza, że dzięki tatuowaniu mogę wieść dostatnie życie. Nigdy jednak nie zapominam skąd pochodzę. Zanim zacząłem tatuować, byłem związany ze sceną graffiti, która dopiero rozwijała się w Grecji. Później ćwiczyłem na skórze znajomych po domach, maszynami własnej produkcji, aż do momentu kiedy kupiłem profesjonalny sprzęt. Krysia: Opisz miejsce, z którego pochodzisz. George: Thessaloniki to drugie co do wielkości miasto Grecji. Jest miejscem sztuki ulicznej, które dopiero teraz pozwala na ujawnienie się artystom różnych dziedzin.To miasto, które przypomina mi Barcelonę, posiada silną sceną muzyczną i sporo fanów sportów ekstremalnych.

Krysia: Widziałam dużo zdjęć z twoich podróży. Czy jest jakieś miejsce, które lubisz najbardziej? George: Kocham podróże, stały się one częścią mojego życia. Najpiękniejsze miejsca, które widziałem w życiu, to Barcelona, Miami i Bali. Krysia: Lubisz uczestniczyć w konwencjach? Jaka jest największa zaleta takich imprez? George: Bardzo je lubię. Myślę o każdej z nich, jako o miejscu spotkania, przepływu ciekawych pomysłów, szansę na spotkanie interesujących osób i zobaczenie nowych miejsc. Ostatnio byłem w Paryżu i na pewno wrócę tam za rok.

Krysia: W twoich pracach często pojawiają się postacie z filmów. Jesteś kinomanem, czy to raczej pomysły klientów? George: Jestem wielkim fanem kina! Lubię tatuować postacie z dobrych filmów, mam wtedy motywacje aby zrobić to jak najlepiej. Krysia: Jak na tatuatora, nie masz zbyt wielu tatuaży. Czym jest to podyktowane? Masz w tej kwestii jakieś plany? George: Jako tatuator nie mam ich dużo, ale jak na przeciętnego Greka, to całkiem sporo. Uważam, że obrazy muszą mieć coś wspólnego z duszą, jest to ważniejsze niż ich wpływ na wygląd zewnętrzny. Tak, mam kilka pomysłów. Może zrealizuję jakieś w przyszłości. Póki co, na mojej prawej ręce kolekcjonuję podpisy tatuatorów, których lubię!

Uważam, że tatuaże muszą mieć coś wspólnego z duszą, jest to ważniejsze niż ich wpływ na wygląd zewnętrzny.

TATTOOFEST 60

George Mavridis

Krysia: Czy od początku wiedziałeś, że realizm to styl, w którym chcesz się rozwijać? Jak odnalazłeś swoją artystyczną drogę? George: Początki były bardzo trudne. Sam uczyłem się tatuować, więc tatuowałem wszystko żeby tylko zadowolić każdą osobę, która wchodziła do mojego studia. Kilka lat później udało mi się uzyskać grupę wiernych klientów, przez to mogłem wybrać styl, który moim zdaniem odpowiada mi najbardziej.


Krysia: Co powiedziałbyś o greckiej scenie tatuażu? George: Moim zdaniem jest bardzo dobra, biorąc pod uwagę ilość mieszkańców, potencjał… Mamy kilku naprawdę pomysłowych i niezwykłych artystów.

Krysia: Jakie gatunki sztuki pobudzają twoją kreatywność i motywują cię? George: Muzyka, rzeźba, fotografia. Jeśli chodzi o malarstwo, najbardziej pociąga mnie surrealizm.

Krysia: Dobry tatuaż to: George: Ruch, ekspresja, emocje.

Krysia: Proszę, powiedz nam coś o Tattooligans… George: Tattooligans to 8 osób, jesteśmy gangiem, rodziną, swojego rodzaju drużyną. Co do footballu - na boisku spotykasz ludzi pochodzących z różnych grup, których jednoczy miłość do tego sportu. Tak wygląda to mniej więcej u nas, tylko że nam chodzi o miłość do tatuażu. Maskotką „drużyny” jest mój pies, który ma na imię Molotov.

Krysia: W twoich pracach brakuje dużych, skończonych kompozycji. Czy jest jakiś powód tego? Pracujesz nad czymś konkretnym? George: Mam kilka prac, które nie są jeszcze skończone i dlatego nie były nigdzie prezentowane. Mam nadzieje, że będę mógł skończyć je jak najszybciej.

www.myspace.com/tattooligans

TATTOOFEST 61




Kolejnym obok konwencji w Kassel (i wzbudzającym podobne uczucia), niemieckim akcentem numeru jest Jessica, którą poznałam pod pseudonimem Trash Barbie. Mamy ze sobą kontakt od wielu miesięcy i niejednokrotnie temat zaprezentowania się jej jako „Kudi Chick” pojawiał się w naszych rozmowach. Wszelkie zaistniałe okoliczności jednak zupełnie temu nie sprzyjały. Jessica dzięki wrodzonemu uporowi osiągnęła w końcu swój cel. W ramach tego, że we wszystkim staram się znajdować jakieś plusy, dogrzebałam się takowych także tu. Przez kilka miesięcy odwlekania publikacji zdjęć Jessici, jej ciało wzbogaciło się o następne tatuaże.

TATTOOFEST 64

fot. Michael Barg

fot. www.phottos.de

Jessica Trash Barbie


fot. www.phottos.de

Krysia: Jak opisałabyś siebie? Jessica: Jestem otwarta i pełna życia. Jeżeli tylko podchodzisz do mnie z szacunkiem, możesz być pewien, że odwdzięczę się tym samym. Dużo gadam i czasem jestem bezczelna. Mówię prosto w twarz co myślę, albo to uszanujesz, albo nie! Jestem ciężko pracującą osobą i staram się osiągać wyznaczone cele. Z drugiej strony, potrafię być bardzo niezorganizowana i zdarza się, że pewne rzeczy mnie przerastają. Rodzina i przyjaciele są dla mnie bardzo ważni i staram się sprostać ich oczekiwaniom. Jestem osobą pewną siebie i znam swoje możliwości. Nie jestem egoistką, jeżeli ktoś potrzebuje mojej pomocy, udzielam jej. Staram się oceniać kto jest dla mnie ważny i na tych osobach skupiać uwagę. Wielu ludzi kocham i tak samo wielu nienawidzę.

fot. Soulmining Photography

fot. Michael Barg

Krysia: Masz dużo tatuaży? Jessica: To zależy. Z perspektywy kogoś kto pracuje w branży, nie jestem bardzo wytatuowana. Ktoś, kto pochodzi z niewielkiej miejscowości, może postrzegać mnie jako osobę niespełna rozumu i ucieleśnienie wszelkich patologii. Aktualnie jestem zadowolona z ilości moich tatuaży. Z pewnością w przyszłości będę miała ich jeszcze więcej. Ostatnio wykonaną pracą, jaką na sobie noszę, jest sowa oznaczająca wiedzę. Całe życie ciężko pracowałam, aby otrzymać dobrą edukację. Jestem dumna, że pomimo wychowania w rodzinie pochodzącej z klasy robotniczej, jestem na studiach. Uwielbiam czytać, zdobywać wszelkie informacje. Chcę żeby mój nowy tatuaż to wyrażał.

TATTOOFEST 65


Krysia: Kiedy zaczęłaś interesować się tym sposobem ozdabiania ciała? Jessica: Wszystko zaczęło się od słońca wokół pępka. Miałam wtedy 15 lat i ze względu na mój wiek, nie było łatwo znaleźć miejsce gdzie mogłam się tatuować. Pamiętam, że rozważałam wtedy jeszcze zrobienie sobie symbolu anarchii na ramieniu, ale cieszę się, że jednak zdecydowałam się na słońce :). Dwa lata później zrobiłam tribala na prawej łopatce. W tym czasie uważałam, że tribale są ponadczasowe. Bałam się chyba wybrać cokolwiek o większym znaczeniu. Dziś wiem już więcej. Kolejnymi tatuażami były motywy po wewnętrznej stronie prawej ręki, serce z napisem „Bitter Sweet Love”, kokardki na udach, bo po prostu ładnie wyglądają…

fot. OKn - Photography

fot. Lorryson Art.

fot. Soulmining Photography

Krysia: Na zdjęciach zaobserwowałam, że na twoim lewym ramieniu widniał kiedyś inny wzór. Dlaczego został przykryty? Jessica: Właściwie sam motyw nie był taki zły: motyle, czaszki i pajęczyny. Problemem było wykonanie. W studio, w którym się tatuuję, pracował niegdyś tatuator o imieniu Chris. Znaliśmy się krótko, ale moi znajomi mieli o nim przychylne zdanie. Miałam pecha, Chris miał wyjątkowo zły okres w życiu i to co mi wytatuował było okropne! Okazało się, że miał problemy z alkoholem i depresję, co spowodowało, że nie przykładał się do swojej pracy. Rozmawiałam później z szefem studia, który przyznał mi rację, że tatuaż wygląda po prostu źle i zafundował mi laserowe usuwanie go i przykrycie nowym. Praca jeszcze nie jest skończona ale wiem, że efekt będzie bardzo dobry. Cóż… „shit happens”.

TATTOOFEST 66


Krysia: Śledzisz dokonania różnych tatuatorów? U kogo wyjątkowego chciałabyś się wytatuować? Jessica: Oczywiście, interesuję się sceną tatuażu, dużo czytam na ten temat, ale mimo to nie mam ulubionego artysty. Któregoś dnia chciałabym zrobić portret u Andy’ego Engela. Podobają mi się też prace Sebo z „Misery Touch” z Gleisdorf. Krysia: Jessica jako modelka? Jessica: Pewnego dnia na basenie zaczepił mnie gość podający się za fotografa i spytał czy zechcę dla niego pozować. Zgodziłam się i od tego czasu co jakiś czas biorę udział w sesjach zdjęciowych. Intensywnie jako modelka pracuję od 2 lat, jednak nie uważam tego za swój zawód. Robię to z pasji. Uwielbiam zdjęcia, całe moje życie jest na nich udokumentowane, lubię też wcielać się w różne role, poza tym bądźmy szczerzy, która dziewczyna nie lubi mieć zdjęć, na których wygląda oszałamiająco? Krysia: Wyczytałam, że lubimy te same rzeczy: czekoladę, zwierzęta i punk rocka… Jessica: Poza rzeczami, które wymieniłaś, uwielbiam też jeść, gotować i poimprezować w weekend ze znajomymi. Lubię sport, w szczególności wspinaczkę. Jeśli chodzi o kolory, to preferuję czerwony, różowy i czarny. Krysia: Czym się zajmujesz? Jessica: Studiuję pedagogikę socjalną i od jakiegoś czasu pracuję już w zawodzie. fot. Michael Barg

Krysia: Gdzie można bawić się w twoim mieście? Jessica: Miejsce, w którym mieszkam nie oferuje zbyt wielu atrakcji. Najczęściej imprezuję tam gdzie pracuję, czyli w młodzieżowym centrum kultury, gdzie często organizowane są punkowe koncerty. Krysia: Mieszkasz w sąsiedztwie Belgii, Francji i Luxemburga, dużo podróżujesz? Jessica: Tak, uwielbiam podróże, jednak nieczęsto mogę sobie na nie pozwolić ze względów finansowych. Belgia czy Francja nie interesują mnie za bardzo. W Luxemburgu miałam już kilka sesji zdjęciowych, co tydzień zaopatruję się tam w papierosy, benzynę, kawę i alkohol, bo jest tam dużo taniej i wyprawa jest tego warta. Dużo jeżdżę po Niemczech i czasem odwiedzam przyjaciół w Londynie.

fot. Soulmining Photog

raphy fot. Sandra Schmidbau r

www.myspace.com/trashbarbieforlife

TATTOOFEST 67




Bartosz Pan

as, Gulestu

TATTOOFEST 70

s, Warszaw

a

, Gulestus,

as Bartosz Pan

Warszawa


Jan Macie

j Bojko, N

iuans, Toru

nyk, Miniol,

Dominik Bas

ń

Sieradz

ans, Toruń

Jan Maciej Bojko, Niu

TATTOOFEST 71


David Rudziński,

Gulestus, Warsz

Dominik Basnyk, Miniol,

awa

ski, Gulestus,

David Rudziń

Sieradz

ttoo, Szczecin

Anabi, Anabi - Ta

TATTOOFEST 72

Warszawa

Bartosz Pana

s, Gulestus, W arszawa


adz

yk, Miniol, Sier

Dominik Basn

Anabi, Anabi - Tattoo, Szczecin

a rce, Warszaw

Luk, Art Fo

TATTOOFEST 73





Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.