Wypieki

Page 1

[16]

PROBLEMY SPOŁECZNE

PANORAMA LESZCZYŃSKA www.panorama.media.pl 7 XI 2013

TRADYCYJNE WYPIEKI

Dwie kościanianki uratowały 23-latka, który usiłował powiesić się na parkowej ławce

Ich niezwykłą postawę docenił komendant kościańskiej policji Leszek Majchrzak. W miniony poniedziałek zaprosił je do swojego gabinetu, gdzie wręczył im specjalne podziękowanie i drobne upominki. – Życie ludzkie jest najcenniejsze i każdemu, kto z poświęceniem je ratuje należy się uznanie i szacunek – mówił komendant. – Zachowały się panie tak, jak w takiej sytuacji każdy obywatel powinien się zachować. Doskonale wiemy, że nie każdy zdobyłby się na taki gest. – Cieszę się z informacji, że ten chłopak żyje i ma się dobrze, bo zostawiając go w rękach lekarzy nie byłyśmy tego pewne – zaznaczyła Teresa Rachwalska. – Teraz będę mogła spać spokojnie. Kościanianka wyznała, że obraz młodego mężczyzny z parkowej ławki nawiedzał ją zarówno w snach, jak i w ciągu dnia. Spokoju nie dawała jej niepewność, co się z nim dzieje i czy wyszedł z tej desperackiej próby bez szwanku?

była wówczas sama w parku, to wiedziałaby, co należy zrobić. – Serce biło mi jak szalone. Byłam przerażona. Biegłam za Teresą i robiłam wszystko, co mi kazała. Gdybym była tam sama, nie dałabym rady. Nie wiedziałabym, czy najpierw go odcinać czy też dzwonić po pogotowie. Obawiam się, że spanikowałabym... – przyznała K. Rosadzińska. – Uratowałyśmy go razem – stwierdza kategorycznie pani Teresa. – Kinga

szybko i sprawnie wykonywała moje polecenia. Sama nie dałabym rady jednocześnie odciągać pętlę i szukać kluczyków w torebce. On żyje dzięki nam obu.

się o niego. Boję się, że będzie próbował jeszcze raz w podobny sposób rozwiązać swoje problemy. Niestety, wiem, że wiele osób, które chciały popełnić samobójstwo, na jednej próbie nie kończą – zwierzyła się T. RachwalMarzenie o poznaniu ska. – Bardzo chciałabym poznać go O niedoszłym samobójcy policja nie osobiście. Jeśli będzie mu zależało, mówi zbyt wiele, jedynie tyle, że jest na pewno mnie znajdzie, a ja go sermieszkańcem powiatu kościańskiego. decznie powitam. – Ta historia w jakiś sposób nas poPani Teresa, gdy widzi człowiełączyła. Często o nim myślę. Martwię ka potrzebującego pomocy, od razu

Komendant Leszek Majchrzak (z lewej) wręczył specjalne podziękowania Teresie Rachwalskiej i Kindze Rosadzińskiej

chwyta za telefon i dzwoni po odpowiednie służby. Jak jednak przyznaje, nie zawsze spotyka się ze zrozumieniem z ich strony. – Latem tego roku na ławce przy fontannie na Placu Wolności siedziało dwóch pijanych mężczyzn. Jeden z nich spadł z niej i uderzył głową o krawężnik. Nie miał siły podnieść się. Pomogłam mu i zadzwoniłam po pogotowie. Przyjechali, ale miło nie było. Kierowca powiedział mi, że do pijanych wzywa się policję – oburzyła się T. Rachwalska. – Wyzywał mnie przy tłumie gapiów. Zapytałam go więc, czy uważa, że miałam tam stać jak inni i patrzeć, aż ten człowiek się wykrwawi? Pijany nie jest człowiekiem, nie zasługuje na pomoc!? Innym razem szła na zakupy do Tesco. Przy przejściu dla pieszych stał starszy pan, który kurczowo trzymał się płotu i trząsł się. – Ludzie przechodzili obok niego obojętnie, nikt się nie zatrzymał, a przecież to mógł być atak padaczki. Zawsze mówię sobie, że trzeba działać, bo jesteśmy na tym świecie zależni od siebie. Nigdy nie wiadomo, kiedy nam przyjdzie liczyć na innych, także zupełnie obcych ludzi – dodała pani Teresa. – Gdy gra idzie o życie ludzkie, szybka i zdecydowana reakcja jest najważniejsza – przyznał jej rację Artur Ustasiak, rzecznik prasowy KPP w Kościanie. – Jeśli sami nie możemy lub nie potrafimy pomóc, to chociaż wezwijmy odpowiednie służby, czyli – w zależności od sytuacji – pogotowie, straż pożarną lub policję. ANNA MACHOWSKA

Rodzice cieszą się na pierwszą rozmowę z 5-letnią córeczką

Czy Julka będzie rozmawiać oczami?

J

FOT. LILA GABRYELÓW

ulka ma pięć lat. Mieszka w Gostyniu. Na urodziny dostała od taty żółwia. Może teraz wodzić za nim wzrokiem od świtu do zmroku. Podobnie jak za czterema rybkami, które tato kupował jej z okazji poprzednich urodzin. Julka czeka teraz na kolejny prezent. Dzięki niemu będzie mogła porozmawiać z rodzicami. Po raz pierwszy w życiu.

W zależności od pogody mama z córką udają się na krótszy lub dłuższy spacer

na kolejne podgrupy. Jest więc o ludziach, o księżniczkach, o zwierzętach domowych i leśnych. Normalnie, jak to u pięciolatki. Działy są po to, by dziewczynka jak najprędzej mogła wybrać bajkę, której chce posłuchać. – Julka oczami bardzo szybko daje znak na co ma ochotę – mówi uśmiechnięta mama Weronika Mikołajczak. – Problem w tym, że może sygnalizować tylko dwa komunikaWszystkie kolory szczęścia ty: tak albo nie. Trzeba tak formuPokój Julki wygląda jak kraina łować pytania, aby mogła odpowiebajek. Pełno tu zabawek, książeczek, dzieć w prosty sposób. rysunków. Są też dwa zestawione z sobą łóżka o podwyższonych nogach. Dziecko rodzi się zdrowe... Żeby mamie było wygodniej ją pieWeronika Mikołajczak urodziła lęgnować. Za kolorową zasłoną kryje dziecko w gostyńskim szpitalu rok się wanna. Żeby było wygodnie Jul- po skończeniu studiów ekonomiczkę kąpać. Dziewczynka leży i ogląda nych. Szczęśliwa matka z córeczką wróciły do domu. Julka była zdrowa. Bolka i Lolka. Obok łóżka stoją dwa aparaty. Jednak gdy malutka miała miesiąc, Respirator pomaga w oddychaniu i mamę zaczęło coś niepokoić. jest podłączony przez otwór wprost – Gdy włączyłam sztuczne dodo tchawicy dziecka. Drugie urządze- karmianie zauważyłam, że coś się nie pokazuje tętno i puls. Praktycznie dzieje z jej brzuszkiem – wspomina cały czas trzeba Julkę obserwować. stroskana mama. – Był jakiś powiękI pilnie nasłuchiwać. Żeby wychwy- szony. Mijały kolejne dni. Julka nie cić moment, kiedy trzeba odessać podnosiła główki. Zaczęły się wizyty nadmiar śliny. Bo Julka nie potrafi u lekarzy. Początkowo zapewniano przełykać. Nie pamięta już, że kiedyś mnie, że wszystko jest w porządku. samodzielnie trzymała w rączce kred- Nie było. kę. Teraz jej kończyny są niewładne. Julka trafiła do szpitala w PoDziewczynka wszystko jednak widzi, znaniu. Przeprowadzono tam wiesłyszy i rozumie. le badań. W końcu padła diagnoza: Witam się z Julką i zadaję kilka choroba Werdinga-Hoffmanna (SMA), pytań. Dziewczynka pozornie jest typ pierwszy. Najcięższy. SMA zwany zainteresowana bajką i nie patrzy jest też rdzeniowym zanikiem mięśni. na mnie. Ale babcia, czujnie spoglą– Jest to wada genetyczna – tłumadająca w oczy wnuczki, tłumaczy: czy pani Weronika. – W organizmie Julki brakuje białka odpowiedzial– Powiedziała kilka razy „tak”. Oglądamy biblioteczkę. Książeczki nego za komunikację mózgu z mięśpodzielone są na działy, a te działy niami. W efekcie córeczka, jak każdy,

wydaje komunikat swojemu ciału. Tylko że ono jej nie słucha. A właściwie słucha coraz mniej. Bo początkowo Julka miała mięśnie w miarę sprawne. Potem było coraz gorzej. Na tę chorobę zapadają ludzie w różnym wieku. Nawet dorośli. Nie ma na nią lekarstwa, ale można mieć na nią wpływ. Można spowolnić zmiany zanikowe.

Dzień się budzi

Schorzenie, które dotyka Julkę, należy do tak zwanych chorób sierocych, czyli rzadko występujących. Z tą postacią SMA rodzi się około tysiąca dzieci w roku na całym świecie. Do niedawna nie miały one szans na życie. W ostatnich kilku latach postęp medycyny wiele zmienił. Można im pomóc w oddychaniu, karmić pozajelitowo, rehabilitować, a przede wszystkim dbać o wszechstronny rozwój psychiczny. Bo ta okrutna choroba pastwi się tylko nad ciałem. Psychika kształtuje się normalnie. Mało tego, dzieci z SMA rozwijają się psychicznie nawet szybciej od swoich zdrowych rówieśników. Julka jest pod opieką mamy praktycznie przez całą dobę. Dzień zaczyna się ok. godz. 7.00, gdy Julka się budzi. Odsysanie śliny, karmienie, ubieranie. Potem 3-4 godziny rehabilitacji. Wszystkie czynności są przeplatane. Co półtorej godziny dziewczynka powinna otrzymać jedzenie lub picie. Musi być płynne, aby mogło być wprowadzone za pomocą sondy przez nos wprost do żołądka. W zależności od pogody mama z córką udają się na krótszy lub dłuższy spacer.

Od września Julka chodzi do przedszkola. – Jedziemy dwa razy w tygodniu na półtorej godziny – opowiada mama. – Julka uczestniczy w zajęciach razem z innymi dziećmi. Słucha, odpowiedzi udziela przez mrugnięcie oczami. Julka ma potrzebę zabawy, jak każde inne dziecko w jej wieku. Kiedyś jeszcze ruszała rączkami i mogła na przykład uderzać w bębenek. Teraz jej aktywność ogranicza się do decydowania, czego chce. Jeśli coś jej nie odpowiada, buntuje się. – Potrafi w sposób fizyczny dać nam znać, że coś jest nie tak. W ciągu jednej sekundy podnosi jej się tętno i dzwoni pulsoksymetr. Dziewczynka jest ciekawa świata, chce się z nim komunikować. Ale nie może robić tego, jak my wszyscy, słowami. Jednak nowoczesna technika może Julce pomóc. Wymyślono urządzenie, które daje się sterować za pomocą gałek ocznych i jest wyposażone w syntezator mowy. – To będzie rewolucja. Julka będzie mogła mówić, obsługiwać komputer, a nawet pisać – cieszy się mama. Urządzenie jest drogie. Kosztuje 70 tys. zł. Możemy pomóc Julce wpłacając pieniądze na konto: Stowarzyszenia DZIECKO (Bojanowskiego 14a, 63-800 Gostyń), nr 87 2030 0045 1110 0000 0270 9010 z dopiskiem „Głosem serca”. Impreza charytatywna dla Julki odbędzie się 17 listopada w GOK „Hutnik”. LILA GABRYELÓW

Pyszna szarlotka J

FOT. SŁAWOMIR SKROBAŁA

Bohaterska akcja rozegrała się niemal miesiąc temu. Był słoneczny piątek, 11 października. Dochodziła godzina jedenasta. Obie panie robiły właśnie zakupy. Wyszły z warzywniaka przy Wałach Żegockiego w Kościanie i zamierzały pójść po chleb. Młodsza z nich, 26-letnia Kinga Rosadzińska, zdążyła już nawet zrobić kilka kroków w stronę piekarni, ale 52-letnia pani Teresa odwróciła się jeszcze w przeciwnym kierunku. Dlaczego? Sama nie wie... Wówczas go zauważyła. – Był na ławce w dole, zaraz przy rzece i wiązał sobie coś wokół szyi, a później upadał. Od razu się zorientowałam, że coś jest nie tak, że ten człowiek chce sobie coś złego zrobić – wspominała Teresa Rachwalska. – Biegłam w jego stronę i jednocześnie dzwoniłam po pomoc na pogotowie. Gdy znalazłam się przy nim, był już siny, zaczął dostawać drgawek, więc chwyciłam te rajstopy, którymi się obwiązał i z całej siły zaczęłam odciągać je od jego szyi. Potem krzyczałam do Kingi, aby podała mi z torebki kluczyki. To była jedyna rzecz, którą mogłam w tamtej chwili przeciąć te przeklęte rajstopy. Pani Teresa wyznała, że na jej racjonalnej ocenie sytuacji i błyskawicznej reakcji zaważyły z pewnością lata, które przepracowała w kościańskim szpitalu. Była tam sanitariuszką, najpierw w pogotowiu, a później na oddziale opiekuńczym. Obecnie ze względu na problemy zdrowotne jest na rencie. Z kolei jej młodsza koleżanka uczciwie przyznała, że nie wie, czy gdyby

FOT. BOGDAN LUDOWICZ

Gratulacje komendanta

Z warzywniaka na ratunek

[17]

Jesienne owoce w wypiekach

Na zakupach zostały bohaterkami O dwaga i błyskawiczna reakcja dwóch kościanianek – Teresy Rachwalskiej i Kingi Rosadzińskiej – uratowały niedoszłego samobójcę. Kobiety nie były bierne, jak wiele innych przechodzących obok osób, ale od razu ruszyły na pomoc. Tylko dzięki nim 23-letni mężczyzna, który usiłował powiesić się na parkowej ławce w Kościanie, dziś żyje.

PANORAMA LESZCZYŃSKA 7 XI 2013

www.panorama.media.pl

Grzegorz Jesiak zdradza tajemnicę wypieków

P

Pierniki lubią poleżeć

ierniki powinny leżakować, jak wino. Im dłużej, tym lepiej. Ale wiadomo, żyjemy szybko, więc ... – W naszej ciastkarni pierniki czekają przez kilka dni – zdradza tajemnicę wypieku tych ciast Grzegorz Jesiak z ciastkarni w Krobi. – Zaczynamy zaraz po świętym Marcinie. W czasach naszych babć zarabianie ciasta zaczynało się zaraz po sezonie piernikowym. Potem czekało aż do następnego sezonu. W produkcji pierników bardzo ważna jest mąka. Najlepiej użyć żytniej typu 580 lub 720. – Mąka żytnia ma mniej glutenu – tłumaczy G. Jesiak. – Dlatego używa się jej właśnie do pierników i do ciast kruchych, żeby wypieki nie były twarde. Nie ma pierników bez miodu. Można wziąć dowolny, na przykład wielokwiatowy lub rzepakowy, najlepiej płynny. Nie mniej istotny jest karmel. Robi się go z cukru. Jest to trudna sztuka i wymaga wprawy. – Nie wolno przypalić – uśmiecha się pan Jesiak. – Cukier najpierw się ogrzewa, a gdy się odpowiednio zrumieni, dolewa się wody i zagotowuje. Kolejny składnik pierników to żółtka. W cukierni Jesiaków

dodaje się tylko część żółtek, resztę zaś całych jaj. Ważnym składnikiem jest też tłuszcz. Grzegorz Jesiak łączy tłuszcz cukierniczy ze smalcem i z olejem. – Olej nadaje ciastu wilgotności – tłumaczy. – Trzeba jednak uważać, żeby nie było go za dużo, bo zmienia smak wypieku. Wyrastanie ciasta jest możliwe dzięki dodatkowi amoniaku. Amoniak jest lepszy niż proszek do pieczenia, gdyż nie pozostawia gorzkawego posmaku. – Mąkę łączy się z przyprawami, dodaje stopiony i ostudzony tłuszcz, żółtka, cukier i karmel. Na koniec rozpuszcza się amoniak w wodzie i dodaje do ciasta. Żeby składniki mogły się połączyć, konieczny jest dodatek wody. Tak przygotowane ciasto pozostawia się do leżakowania. Powinno się REKLAMA • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • ono odbywać w chłodnym miejscu przez kilka dni lub nawet kilka tygodni. Ciasto zmienia wówczas konsystencję z luźnej i lepkiej na zwięzłą i twardawą. Pierniki piecze się w temperaturze 180-190 st. C. Po ostudzeniu należy polukrować je pomadą. Pierniki można przechowywać kilka tygodni, ale najlepiej bez lukru. (l)

Na 11 listopada w świętego Marcina

Z białym makiem R

ogal świętomarciński został wpisany do rejestru chronionych nazw w Unii Europejskiej. Tradycja wywodzi się z czasów pogańskich. Wtedy to podczas jesiennego święta składano bogom ofiary z wołów. A jeśli nie ze zwierząt, to choć z ciasta zwijanego w wole rogi. Kościół przejął ten obyczaj. Połączono go ze świętym Marcinem. Ale co z wołowymi rogami? Spokojnie rogal może przecież także kojarzyć się z podkową. Czyją? Konia świętego Marcina oczywiście! Jego rumak podobno zgubił podkowę, kształtem nawiązującą do rogala. W końcu XIX wieku wskrzeszono w Poznaniu tę tradycję. Proboszcz parafii św. Marcina – ks. Jan Lewicki – zaapelował do wiernych, aby wzorem patrona zrobili coś dla wiernych. Bogaci poznaniacy kupowali rogale, a biedni otrzymywali je za darmo. – Aby można dziś używać nazwy rogale świętomarcińskie, trzeba uzyskać specjalny certyfikat – mówi Paweł Ciążyński, właściciel piekarni w Gostyniu. – Ciasto jest

esień to czas zbioru jabłek. War- Szarlotka to je wykorzystać do wypieków. na półkruchym spodzie – Jabłka zawsze były tanie – mówi Jolanta Sawicka z Borku. Ciasto: 4 szklanki mąki pszennej, 1 kostka – Jabłonie rosły w przydomo- margaryny, 4 żółtka, 4 łyżki kwaśnej śmietany wych sadach. Stąd tak popular- 12 lub 18 %, 1 szklanka cukru, 2 cukry wanilione były zawsze jabłeczniki, czyli we, 2 płaskie łyżeczki proszku do pieczenia. szarlotki. Ulubionym ciastem pani Jolan- Przecier jabłkowy: 1,5 kg jabłek, 1 szklanka cukru, 3 łyżeczki cynamonu, 3 łyżki kaszy manny. ty jest placek jabłkowy na półkruchym spodzie. Wykonanie: szybko zagnieść ciasto. Poło– Najlepsze jabłka do tego celu wę przełożyć na blaszkę wyłożoną papierem to spady – wyjaśnia pani Jolanta. woskowanym, na to rozgotowane jabłka, na – Są one dojrzałe, dobrze wybar- wierzch resztę ciasta. Piec ok. 1 h, w połowie wione, a jeśli zdarzy się robaczek, można nałożyć na ciasto ubite z cukrem białto można tę część odkroić. Jabłka ka na bezę. obieramy ze skórki, oczyszczamy i kroimy na kawałki. Wrzucamy – Ponieważ do jabłecznika używa do rondla z grubym dnem, podlewa- się żółtek, pozostają białka – dodamy wodą i rozgotowujemy. Na końcu je Jolanta Sawicka. – Ja je ubijam dodajemy cukier, bo gdybyśmy zro- z cukrem i wykładam na placek bili to wcześniej, przecier mógłby wysunięty z piekarnika po półsię przypalić. godzinnym pieczeniu. Wsuwam Żeby przecier jeszcze „uatrakcyj- z powrotem na kolejne pół godzinić”, warto dodać 10 minut przed ny. Na wierzchu powstaje piękna końcem gotowania surowe jabłko beza. Można też do białek dodać pokrojone w kostkę. kisielu truskawkowego, wtedy beza – Jeżeli mus mimo wszystko ciągle będzie kolorowa. jest zbyt rzadki, można go zagęścić Smaczne jesienne jabłka w postapoprzez dodatek 3 łyżek kaszy man- ci przecieru można pasteryzować ny – radzi pani Jolanta. – Jabłecznik w słoikach. Zimą i wiosną będą jak wymaga cynamonu. Najlepiej kupić znalazł do jabłeczników. Pani Jokorę cynamonowca i utrzeć w domu lanta robi z jabłek także smaczne na świeżo. Taki jest najbardziej aro- marmolady. W tym celu obiera owoce, matyczny. Jednak nie wszyscy lu- kroi na kawałki, zasypuje cukrem bią cynamon lub mogą być na niego i zalewa octem. uczuleni. W takiej sytuacji można Następnego dnia odparowuje dodać olejek pomarańczowy lub bez przykrycia przez kilka godzin. cytrynowy. Na drugi dzień podobnie, na trzeci Ciasto półkruche powinno się za- – jeszcze raz. Marmolada zrobi się gniatać szybko, nie wolno go wyra- przezroczysta. Zamiast jabłek można biać. W przeciwnym przypadku ciasto użyć dyni. Doskonały jest też dżem będzie twarde. Aby składniki dobrze z rabarbaru z bananem. Wszystkie się połączyły, można dodać kilka łyżek te przetwory można używać do wykwaśnej śmietany. pieków. (l)

półfrancuskie, a nadzienie z białego maku. My robimy rogale o nazwie „rogale z białego maku”. Do nadzienia można dodawać takie produkty jak: cukier, okruchy ciasta biszkoptowego, masa jajowa, margaryna, orzechy, rodzynki, owoce w syropie lub kandyzowane oraz aromat migdałowy. Na ciasto nakłada się masę makową, a następnie zwija w kształt podkowy. Możemy piec rogale w domu. Lepiej jednak wtedy zrobić ciasto nie półfrancuskie, a półkruche lub drożdżowe. (l)

Rogal świętomarciński to rogal z nadzieniem z białego maku tradycyjnie przygotowywany w Poznaniu oraz większości powiatów województwa wielkopolskiego z okazji dnia św. Marcina 11 listopada


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.