Rolnictwo luty

Page 1

[14] JEDZIEMY NA WIEŚ

REKLAMA

Dziś zaglądamy do Tarchalina w gminie Bojanowo. Jego mieszkańcy mają

To nie jest wieś

Sołectwo słynie w okolicy z organizacji kilku ciekawych imprez

J

akoś zawsze miałam takie przekonanie. Mimo że z Tarchalinem nigdy zbyt wiele mnie nie łączyło. Chyba że fakt, iż dzieciństwo spędziłam w sąsiednim Gołaszynie. Często przejeżdżałam jednak przez tę miejscowość. I choć wieloletni mieszkańcy Tarchalina mogą powiedzieć na ten temat zdecydowanie więcej, od ponad trzydziestu lat, przemierzając zakątki gminy Bojanowo, patrzę, jak wieś się zmienia.

„Kręcimy” balony

Poniedziałkowe popołudnie. Pogoda może mało zimowa, ale we znaki daje się coraz silniejszy wiatr. Zaglądamy do świetlicy wiejskiej w Tarchalinie. Tu grupa dzieci korzysta z cotygodniowych świetlicowych spotkań. – Przygotowujemy dla nich zajęcia manualne, dzięki którym mogą rozwijać swoją kreatywność. Dziś akurat „kręcimy” balony, ale wcześniej mieliśmy m.in. okazję robić koszyczki, witraże, pierniki, było też spotkanie z Gwiazdorem – wymienia Monika Kląskała, która prowadzi zajęcia w świetlicy w Tarchalinie. Trwają one od października ubiegłego roku. Mogą z nich korzystać wszyscy chętni młodzi mieszkańcy wsi. W Tarchalinie na świetlicowe zajęcia uczęszcza około 10 dzieci. – Choć mieszkają w jednej miejscowości, nie zawsze bliżej się znają, zwłaszcza jeśli są w różnym wieku. Tu mają szansę na wspólne spotkania, mogą się razem trochę powygłupiać – dodaje Monika Kląskała.

Za nic w świecie bym się stąd nie wyprowadziła

W ostatnich latach wieś bardzo się zmieniła. Niegdyś prężnie działał tu PGR, więcej ludzi trudniło się też rolnictwem. Dziś charakter miejscowości jest już nieco inny. Młodzi coraz częściej wyjeżdżają za pracą do miasta. – Lokalizację mamy bardzo dobrą. Blisko stąd do Bojanowa, ale też nie jest problemem, by szybko dotrzeć do Leszna czy Rawicza – zaznacza Agnieszka Maciejewska, która udziela się w radzie sołeckiej w Tarchalinie. Poprawiło się też bezpieczeństwo. – Pamiętam, jak syn dojeżdżał rowerem do szkoły w Bojanowie, gdy przy głównej drodze nie było jeszcze ścieżki pieszo-rowerowej. Zwłaszcza zimą nie było to bezpieczne – wspomina pani Agnieszka. Kiedy Tarchalin połączono z Bojanowem oddzielonym od szosy traktem dla rowerzystów i pieszych, można na nim spotkać nie tylko wielu miłośników dwóch kółek, lecz także spacerowiczów czy miłośników nordic walkingu. – Za nic w świecie bym się stąd nie wyprowadziła – przyznaje z pełnym przekonaniem Agnieszka Maciejewska. Choć we wsi nigdy nie było szkoły ani przedszkola (dzieci dojeżdżały – i dojeżdżają do dziś – do nieodległego Bojanowa), nie można powiedzieć, że w Tarchalinie nie ma centrum kulturalno-sportowego. – Niegdyś takim centrum był pałac. Istniała tam kawiarnia oraz punkt

FOT. (2x) ANNA MAĆKOWIAK

Więcej ogłoszeń dostępnych na naszym portalu

PANORAMA LESZCZYŃSKA 19 II 2015 www.panorama.media.pl

W poniedziałek w świetlicy dzieci przygotowywały różne cuda z balonów

biblioteczny (ten ostatni przeniesiony został z czasem do innego budynku, a w końcu – zlikwidowany) – opisuje Stanisław Adamczyk, mieszkający w Tarchalinie od 1960 r. Wspomina też prężnie działającą strzelnicę, na terenie której rozgrywano różnego rodzaju zawody. Dziś to już przeszłość, ale ani życie kulturalne, ani sportowe w Tarchalinie nie zaniknęło. Wręcz przeciwnie. Skupia się teraz w pewnym bardzo urokliwym miejscu przy drodze prowadzącej z Bojanowa do Ponieca. Stoi tam świetlica wiejska, wigwam, wiata integracyjna. Obok boisko. Gdy tylko robi się cieplej, miejsce to tętni życiem.

Święto Latawca i inne

Niewielki, bo liczący 220 mieszkańców Tarchalin, słynie z organizacji kilku ciekawych imprez. Jedną z najbardziej oryginalnych jest Święto Latawca. Pomysł zrodził się w głowie obecnego sołtysa wsi Józefa Czerwińskiego, który z sentymentem wspomina czasy, gdy w szkołach dzieci własnoręcznie pracowały nad tego typu konstrukcjami. Ten, kto myśli, że większość puszczanych w Tarchalinie latawców, to gotowe konstrukcje kupione w markecie czy sklepie z zabawkami, jest w wielkim błędzie. Owszem, takie również są, ale wiele latawców powstaje w domach i są wspólnym dziełem dzieci oraz rodziców. Podczas gdy w innych miejscowościach, gdzie również organizowano takie imprezy, są one już przeszłością, w Tarchalinie jest zupełnie inaczej. Początkowo na starcie meldowało się kilkunastu uczestników, natomiast podczas jednej z ostatnich było ich ponad 80. Niektóre konstrukcje mają słuszne rozmiary i widać, że w ich przygotowanie trzeba włożyć dużo pracy. Dłuższą tradycję mają zawody zaprzęgów konnych. I Konkurs Powożenia Zaprzęgami Konnymi o Puchar Burmistrza Bojanowa zorganizowano w 2004 r., w nich wzięły udział 52 zaprzęgi. W Tarchalinie odbyło się już kilka edycji Dnia Dziecka, który wieś organizuje wraz z okolicznymi sołectwami oraz Bojanowem. Podczas tego typu imprez najmłodsi mogą liczyć na słodkości, a także wiele innych atrakcji, jak dmuchańce, spotkanie ze strażą pożarną, wróżkami, iluzjonistą... Imprezy odbywają się


JEDZIEMY NA WIEŚ [15]

PANORAMA LESZCZYŃSKA www.panorama.media.pl 19 II 2015

głowy pełne pomysłów i nawet w wietrzne zimowe dni wiele się tu dzieje

jak inne w Tarchalinie, gdyż jest tu dużo miejsca i – co najważniejsze – jest ono bezpieczne. Wszystkie atrakcje dla małych bohaterów święta przypadającego 1 czerwca są darmowe. Ale nie tylko podczas tego typu imprez, miejsce, w którym znajduje się świetlica wiejska, wigwam oraz wiata tętni życiem. – Są grupy, np. rowerzyści z Ponieca czy kijkarze z Bojanowa, które po prostu lubią tu biesiadować – podkreślają z dumą mieszkańcy Tarchalina. Miejscowi (i nie tylko) wybierają ten urokliwy zakątek na organizację rodzinnych imprez: chrzcin czy osiemnastek. Byli też tacy, którzy w miejscowej świetlicy zdecydowali się zorganizować wesela. Dwa razy w roku w Tarchalinie spotykają się również dzieci i młodzież niepełnosprawna z gminy Bojanowo. Jedno ze spotkań organizowane jest w maju, a drugie we wrześniu i upływa pod znakiem pieczonego ziemniaka.

Krzyż pamiątką cudu

Nieopodal stoi przydrożny krzyż. Nietrudno tu trafić, bo znajduje się również przy głównej drodze. Mieszkańcy spotykają się tu np. na tradycyjnym „Majowym”. Trudno doszukać się jakiejkolwiek legendy związanej z Tarchalinem, za to ciekawa historia wiąże się właśnie z tym miejscem. Niegdysiejsi właściciele tarchalińskiego pałacu mieli syna, który bardzo się rozchorował. Gdy chłopak ozdrowiał, jego rodzice jako wotum wdzięczności dla Boga postawili przy drodze krzyż. Dziś stoi tu już nowy krzyż, ale historia pozostaje wciąż żywa.

Prawdziwy społecznik

Kto w Tarchalinie gra pierwsze skrzypce? – Józef Czerwiński! – kogokolwiek tu spotkasz, od razu pada nazwisko sołtysa. – Gdy przeszedł na emeryturę, całe serce oddał tej wsi – podkreśla Stanisław Adamczyk. – Wystarczy spojrzeć na boisko. Trawa jest tam idealnie przystrzyżona, lepiej niż na niejednym przydomowym trawniku. A sołtys wszystko to robi sam. – Na ostatnie wybory przyszło 99 osób. Wszyscy jednomyślnie zdecydowali, że pan Józef nadal ma pełnić funkcję sołtysa – dodaje Agnieszka Maciejewska.

Rozmowa z Józefem mieszkańcom oraz gościom, któCzerwińskim, rzy odwiedzają naszą wieś przy sołtysem Tarchalina okazji organizowanych tu imprez czy tak po prostu, będąc przejazdem, rozglądają się, patrząc na wszystko to, co na co dzień dzieje się w Tarchalinie. Myślę, że udało się w dużej mierze osiąg Jest pan rodowitym nąć zamierzone cele, zwłaszcza mieszkańcem tej wsi? jeśli chodzi o dzieci, gdyż m.in. Pochodzę z Goliny Wielkiej, ale dla nich organizujemy różnego w Tarchalinie mieszkam już wiele rodzaju spotkania, a dzieci potralat. Czuję się tu bardzo dobrze. Moim fią okazać swoje zadowolenie najmarzeniem jako sołtysa zawsze było bardziej. Ośmielę się powiedzieć, to, by poprawić wizerunek naszego że sołectwo Tarchalin jest dziś sołectwa w zakresie infrastruktury, jedną z wizytówek naszej gminy. a także integrację mieszkańców oraz działalność kulturalną. Mam świado-  A czym na co dzień zajmość tego, że w mieście są większe mują się tu ludzie? możliwości, jeśli chodzi o wybór Nie wszystkie rodziny mieszkają spotkań integracyjnych czy kultutu od pokoleń. Niektórzy, nawet ralnych, dlatego staram się choć z bardzo odległych zakątków w pewnym stopniu temu dorównać. kraju, przyjechali tu kiedyś do pracy i żyją do dziś. Dzisiaj  I udało się? już coraz mniej ludzi trudni się Odpowiedź na pytanie pozostawmy rolnictwem. Wielu wyjeżdża FOT. AMA

REKLAMA

Najstarsza wzmianka na temat Tarchalina pochodzi z 1398 r. Był wtedy osadą rycerską należącą do nieznanego bliżej Janusza z Tarchalina. Niewiele o nim wiadomo, prócz tego, należał do przedstawicieli średniowiecznego rycerstwa, którzy w tamtych czasach osiedlali się we wsiach w rejonie Rawicza. W 1510 r. mieszkało tu 89 osób. Z czasem liczba ta zaczęła rosnąć. Od połowy XVII w. w Tarchalinie zaczęła osiedlać się ludność śląska pochodzenia słowiańskiego oraz germańskiego. W kronice poświęconej wsi możemy przeczytać wzmiankę, że w 1715 r. w Tarchalinie żyli sami Ślązacy, a w 1741 r. na 11 osadników tylko trzech było tu rdzennymi mieszkańcami. Na kronikarskich stronach odnajdziemy również dość szczegółowe informacje na temat liczby zwierząt gospodarskich. Około 1716 r. hodowano w Tarchalinie 198 owiec, 7 krów, 8 sztuk trzody chlewnej, 20 gęsi oraz 9 kur. Po upadku Rzeczypospolitej Obojga Narodów w 1795 r. Tarchalin znalazł się pod zaborem pruskim. Od 1848 r.wieś była własnością śląskiego rodu Hatzfeldów, który pochodził ze Żmigrodu. W wieku XIX znacznie wzrosła w Tarchalinie liczba ludności niemieckiej, były czasy, że stanowiła ona nawet 75% wszystkich mieszkańców. W przeszłości Tarchalin słynął nie tylko z uprawy tradycyjnych zbóż oraz hodowli zwierząt, lecz także z hodowli jedwabnika. Wiek dwudziesty przyniósł duże zmiany zarówno w strukturze społecznej wsi, jak i ekonomii. Czas między I a II wojną światową upłynął m.in. pod znakiem parcelacji części majątków. Po wybuchu II wojny, sołtysem został mieszkający w Tarchalinie Niemiec Gustaw Siegmund. Mieszkańcy wspominali go jako dobrego człowieka. W kronice wsi czytamy m.in.: Nikomu nie zrobił krzywdy, a jeżeli zaistniała potrzeba, to na równi bronił miejscowych Polaków i Niemców. Dlatego w czasie hitlerowskiej okupacji żadna polska rodzina nie była wysiedlona. Młodzi Polacy również nie zostali wywiezieni na przymusowe roboty do Niemiec i Austrii. Gdy polskie dziecko ukończyło 12 lat, to według prawa Niemiec hitlerowskich było zdolne do pracy lub było wywiezione do Niemiec do tzw. zniemczenia – gdy miało jasne włosy i niebieskie lub szare oczy oraz aryjskie rysy twarzy. Od miejscowego sołtysa zależało wszystko [...] Tylko dzięki niemu polskie dzieci i młodzież z Tarchalina okupację hitlerowską przeżyły w rodzinnym domu. Czasy powojenne przyniosły całkowite upaństwowienie gospodarki rolnej. Na skutek przekształceń ustrojowych, które nastąpiły w Polsce na początku lat 90-tych, ziemie dawnych PGR-ów stały się własnością Agencji Własności Rolnych. Dziś w Tarchalinie mieszka 220 osób. Funkcję sołtysa od dwunastu lat piastuje Józef Czerwiński. Mieszkańcy docenili go również w zorganizowanym w 2013 roku przez naszą redakcję plebiscycie „Sołtys roku”. W sms-owym głosowaniu Józef Czerwiński zdobył trzecie miejsce. Sołtys prowadzi też kronikę poświęconą miejscowości, w której już na pierwszych kartach można znaleźć taką jej charakterystykę: Wieś jest położona wzdłuż drogi na przedłużeniu Gołaszyna. W części północno-wschodniej wsi droga gminna wchodzi na drogę powiatową Bojanowo-Poniec. Po lewej stronie jest zabudowa budynkami jednorodzinnymi. W dalszej części wsi znajdują się zabudowania dworu, folwarku oraz bloki wielorodzinne z lat 70. i 80. Klasycystyczny dwór wzniesiony w 1912 r. czasy świetności ma już za sobą. Ale patrząc na niego, można wspomnieć chociażby czasy, sprzed II wojny światowej, gdy majątek należał do Jana Donimirskiego, który – jak podają historyczne źródła – w 1926 r. był właścicielem dóbr o powierzchni 559 ha. Po wybuchu wojny rodzina Donimirskich została wypędzona z tarchalińskiego majątku i podczas okupacji zamieszkała w Warszawie. W wiejskiej kronice zamieszczono

Więcej ogłoszeń dostępnych na naszym portalu

reprodukcję zdjęcia, na którym Jan Donimirski znajduje się wraz z żoną Haliną oraz trójką synów: Andrzejem, Zygmuntem oraz Markiem. Przyszłość Tarchalina? Chyba wszyscy się nad nią zastanawiają... – Nasłuchujemy m.in. informacji na temat planów budowy kopalni odkrywkowej w rejonie Miejskiej Górki, Ponieca i Krobi. Tylko pozornie wydaje się, że sprawa nas nie dotyczy. Najbliższy punkt kopalni ma być zlokalizowany w linii prostej w odległości 13 km od Tarchalina. To niewątpliwie wpłynie na gospodarkę wodną również u nas – mówi Stanisław Adamczyk. * Dobiega osiemnasta. Wyjeżdżamy z Tarchalina. W świetlicy wiejskiej jeszcze trwają zajęcia dla młodych mieszkańców. Drogi raczej puste, bo i pogoda nie sprzyja zbytnio spacerom. Ale gdy tylko zawita tu wiosna, słońce wzniesie się wyżej, zarówno na drogach Tarchalina, jak i na boisku ruch będzie zdecydowanie większy. Kalendarz już dziś wypełniony jest planem imprez. Jednym słowem i tych z blisko, i tych z daleka: zapraszamy do Tarchalina. ANNA MAĆKOWIAK do pracy do innych miejscowości. Jednak gdy wracają, żyją tym, co dzieje się w Tarchalinie.  Jakie cele stawia sobie na najbliższe lata sołectwo? Marzy mi się, by miejsce, które jest naszą wizytówką, a więc to, w którym znajduje się świetlica wiejska, wigwam, wiata integracyjna oraz boisko, jeszcze bardziej tętniło życiem. Nie tylko w czasie, gdy odbywają się tu różnego rodzaju imprezy. Mam nadzieję, że wkrótce regularnie swoje mecze będą rozgrywać u nas piłkarze pobliskiego „Ruchu” Bojanowo. Dzięki temu, że w listopadzie obiegłego roku obok świetlicy stanęła wiata integracyjna, przy okazji imprez nie trzeba już będzie rozkładać parasoli i martwić się, że w razie przelotnego deszczu nie będzie się gdzie schować. Wkrótce pod wiatą na stałe pojawią się również stoły oraz ławki.


[16] KRYZYS W ROLNICTWIE

REKLAMA

Jak zareaguje rynek na zniesienie kwot mlecznych?

Katastrofa u małych dostawców realna

P

oczątek kwietnia będzie dla producentów mleka bardzo ważną datą. Z końcem marca do lamusa przejdą kwoty mleczne, które od kilku lat regulowały rynek w całej Unii Europejskiej. Zmiana ta budzi jednak sporo emocji, ponieważ nie wiadomo, jak na jej zniesienie zareaguje rynek. – Niedawno mieliśmy spotkanie z przedstawicielem dużej mleczarni – mówi Krzysztof Michalak, prezes Spółdzielni Produkcji Rolnej „Nowa droga” w Kurowie, gm. Kościan. – Na nasze dociekania, jak będzie kształtowała się cena od kwietnia, usłyszeliśmy, że będzie spadała. Do jakiego poziomu – prelegent nie potrafił jednak odpowiedzieć. Dodał, że o tym zadecyduje rynek. Obawiam się, że możemy znaleźć się w sytuacji hodowców trzody chlewnej, którzy muszą teraz dokładać do interesu. Spółdzielnia „Nowa droga” w Kurowie już od lat nastawiona jest na hodowlę bydła mlecznego. Obecnie posiada stado liczące 135 krów. Połowę produkcji wykorzystuje we własnej mleczarni, wytwarzając m.in. sery. Pozostała część trafia do kościańskiej Mlekovity, która – zdaniem prezesa Michalaka – płaci w porównaniu z innymi zakładami dobrze, czyli ok. 1,4 zł za litr. Za kilka miesięcy może być jednak gorzej. – Wraz z rezygnacją z kwot mlecznych w całej Europie wzrośnie ilość produkowanego surowca – tłumaczy Bolesław Ratajczak, przewodniczący rady powiatowej Wielkopolskiej Izby Rolniczej w Kościanie. – Jest duże zagrożenie, że może to zachwiać rynkiem i ceny będą spadały. Niestety, reforma ta wchodzi w życie w trudnym dla nas momencie, gdy niedostępny jest rynek rosyjski. Część nadwyżki będzie musiała pozostać w Polsce lub trafić do konsumentów w innych krajach, o których będą rywalizowały też pozostałe kraje. Zdaniem B. Ratajczaka dużym zagrożeniem dla części hodowców będą także przekroczone kwoty mleczne. Ci rolnicy mogą ucierpieć podwójnie. Przypuszczalnie dotkną ich obniżki cen, ale również konieczność wpłacania kar za ponadkwotowe mleko. Chodzi o surowiec odstawiony od kwietnia 2014 do końca marca 2015 r. W tym roku kara ta może wynieść kilkadziesiąt groszy za każdy kilogram ponadlimitowego mleka. Według niektórych ekspertów najcięższe dla producentów mleka będą REKLAMA

pierwsze miesiące po likwidacji kwot. Według Zbigniewa Kwiatkowskiego, specjalisty z Wielkopolskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Poznaniu, okres ten może trwać nawet do pół roku. – Zadziałają podstawowe mechanizmy rynkowe – tłumaczy Zbigniew Kwiatkowski. – Gospodarze nie obawiający się już płacenia kar za ponadlimitowe mleko, będą je dostarczać do mleczarni. Obecnie, aby ograniczyć produkcję, a co za tym idzie – płacić niższe kary, część mleka jest wykorzystywana do skarmiania cieląt. Jak po kwietniu podaż będzie wyższa, ceny prawdopodobnie spadną. Moim zdaniem – do ok. złotówki za litr. Minimalna opłacalna cena wynosi ok. 1,25 zł za litr mleka. Hodowcy będą więc musieli przez jakiś czas produkować i dopłacać do interesu.

Po zaabsorbowaniu nowych reguł w tej branży przez rynek, ceny powinny powrócić do dzisiejszego poziomu – uważa Kwiatkowski. W nowej wolnorynkowej rzeczywistości najtrudniej będzie się odnaleźć właścicielom małych stad, liczących kilka lub kilkanaście sztuk. – Już dziś wielkie niemieckie koncerny rezygnują z odbioru mleka od małych dostawców – twierdzi pragnący zachować anonimowość pracownik jednej z mleczarni w regionie. – Uważają, że nie opłaca im się wysyłać cysterny w kilka miejsc, aby ją zapełnić. Wolą współpracować z dużymi producentami, którzy zapewnią im spore ilości mleka w jednym miejscu. Sytuację taką obserwują także specjaliści z Wielkopolskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego. Zdaniem Zbigniewa Kwiatkowskiego takie działa-

FOT. SŁAWOMIR SKROBAŁA

Więcej ogłoszeń dostępnych na naszym portalu

PANORAMA LESZCZYŃSKA 19 II 2015 www.panorama.media.pl

W nowej wolnorynkowej rzeczywistości najtrudniej będzie się odnaleźć właścicielom małych stad, liczących kilka lub kilkanaście sztuk Dla wielu mniejszych gospodarstw przetrwanie tego okresu może okazać się trudne. Okres wiosny i lata to bowiem większe wydatki choćby na zakup oleju napędowego czy koszty wykonywania prac polowych. Niektórym funkcjonowanie mogą utrudnić jeszcze kary za ponadlimitowe mleko z kończącego się roku kwotowego. Może ona wynieść nawet 60 groszy za kilogram. – Ci, którym uda się przetrwać ten ciężki czas, w ostatnim kwartale roku powinni odbić się od dna.

nia podyktowane są oszczędnościami. Duzi mniej wydają za transport, niższe są koszty analizy laboratoryjnej mleka i jako pochodzące z jednego stada jest ono bardziej jednorodne. Właściciele małych stad mogą stać się więc mniej konkurencyjni. Może to się odbić dla nich niższymi cenami. Jednym z nielicznych pozytywów zmian czekających producentów mleka będą natomiast dopłaty do bydła, wynoszące 70 euro do sztuki. Zostaną nimi objęte stada liczące od 3 do 30 sztuk. GERWAZY KONOPCZYŃSKI


SADOWNICTWO [17]

PANORAMA LESZCZYŃSKA www.panorama.media.pl 19 II 2015

Więcej ogłoszeń dostępnych na naszym portalu

FOT. BOGDAN LUDOWICZ

REKLAMA

Być może już niedługo naszymi jabłkami będą się zajadać Amerykanie

Rządowe propozycje dla sadowników

Oddajcie lub eksportujcie

R

ządzący starają się znaleźć różne sposoby, aby pomóc sadownikom i plantatorom poszkodowanym w związku z rosyjskim embargiem nałożonym na nasze produkty. Od początku tego tygodnia można było zgłaszać się do Agencji Rynku Rolnego, która uruchomiła właśnie wypłatę trzeciej transzy unijnych rekompensat. Z kolei Inspektoraty Ochrony Roślin i Nasiennictwa informują o nowych rynkach zbytu. Nasze owoce – jabłka i gruszki – mogą być już eksportowane do Indii, a wkrótce być może również do USA.

Rekompensaty czekają

Od początku tego tygodnia w oddziałach terenowych ARR można było składać wnioski, aby skorzystać z trzeciej transzy unijnej pomocy dla producentów owoców i warzyw. Agencja odkupi m. in. jabłka, gruszki i pomidory, których nie udało się sprzedać do Rosji. Będą one przekazane organizacjom charytatywnym, biogazowniom lub przeznaczone na paszę dla zwierząt. Trzecia transza unijnych środków, przeznaczonych dla producentów niektórych owoców i warzyw, ma być znaczącym wsparciem dla rolników. – Agencja Rynku Rolnego zamierza skupić ponad 155 tys. ton jabłek i gruszek oraz ponad 18 tys. ton w przypadku pomidorów, ogórków, papryki słodkiej i marchwi. Jeden producent może przekazać, nie jak poprzednio 300, ale nawet 500 ton żywności – mówi Andrzej Bobrowski, dyrektor ARR w Poznaniu. Do poznańskiego oddziału ARR wpłynęło w ciągu dwóch dni - w poniedziałek i wtorek - wpynęło 107 wniosków, co wyczerpało limit. Kolejne nie są już przyjmowane. REKLAMA

Możliwy, ale ryzykowny

Wojewódzki Inspektorat Ochrony Roślin i Nasiennictwa w Poznaniu, a w ślad za nim terenowe oddziały, informują z kolei, że trwają konsultacje w sprawie eksportu polskich jabłek i gruszek do USA. Przedsiębiorcy chcący skorzystać z takiego rozwiązania muszą zarejestrować się u nich, aby służby mogły sprawdzić proces produkcji i przechowywania owoców pod kątem organizmów szkodliwych i niepożądanych dla kraju przeznaczenia. Zainteresowani mają na to czas do końca marca. – Każdy kraj ma własne przepisy fitosanitarne i przedsiębiorca chcący eksportować do niego swój towar musi je spełniać – wyjaśnia Katarzyna Radziejewska, kierownik działu nadzoru fitosanitarnego w WIORiN w Poznaniu. – Ze strony amerykańskiej nie otrzymaliśmy jeszcze wszystkich wytycznych, wciąż na nie czekamy. Od około miesiąca możliwy jest eksport jabłek do Indii. Choć jest on ryzykowny, bo kraj ten formalnie jeszcze nie uznał zabiegu chłodzenia jabłek w zastępstwie wymaganej tam fumigacji bromkiem metylu. Eksport jest możliwy – inspektoraty mogą wystawić tymczasowe świadectwo fitosanitarne, choć zastrzegają, że nie ponoszą odpowiedzialności, jeśli przesyłka nie zostanie wpuszczona. Rynek indyjski, pomimo dalekiego transportu i niedogodnych warunków sprzedaży owoców, jest łakomym kąskiem dla eksporterów jabłek. Indie w 2013 roku kupiły łącznie 200 tys. ton jabłek, głównie z Chin, USA, Australii, Nowej Zelandii. W 2014 roku jeszcze więcej, gdyż ich regiony nastawione na produkcję sadowniczą nawiedziły powodzie. (mach)


[18] AGROTURYSTYKA Więcej ogłoszeń dostępnych na naszym portalu REKLAMA

PANORAMA LESZCZYŃSKA 19 II 2015 www.panorama.media.pl

Miłośników rustykalnych klimatów zapewne zainteresują oferty wypoczynku

Wsi spokojna, wsi wesoła!

...K

tóry głos twej chwale zdoła? Kto twe wczasy, kto pożytki może wspomnieć zaraz wszytki? – pisał już przed kilkoma wiekami Jan Kochanowski. W zabieganym dzisiejszym świecie wielu tęskni do tego, by choć trochę czasu spędzić na łonie natury. Naprzeciw takim oczekiwaniom wychodzi agroturystyka. Miejsca, które kuszą tego typu ofertami, są również w naszym regionie.

Czego oczekujemy?

Subregion leszczyński bogaty jest w miejsca, wokół których skupić się może turystyka wiejska. W katalogu gospodarstw gościnnych, wydanym przez Urząd Marszałkowski Województwa Wielkopolskiego, zwraca się m.in. uwagę na fakt, że w południowo-zachodniej Wielkopolsce krajobraz rolniczy harmonijnie przeplata się z pojeziernym, a szczególnie bogata w lasy i jeziora jest okolica Wolsztyna i Przemętu. Do tego dochodzą liczne zabytki, które warto zobaczyć, gdy wybierzemy agroturystykę jako formę weekendowego czy wakacyjnego wypoczynku. – Agroturystycznych propozycji jest wiele. Decydując się na taki pobyt, musimy jednak odpowiedzieć sobie na pytanie czego tak naprawdę oczekujemy. Czy chodzi nam o to, by przeżyć kilka dni lub tygodni w warunkach rustykalnych, czy w domu lub pokoju oczekujemy REKLAMA

standardu rzędu kilku gwiazdek, a wiejskich klimatów chcemy zaczerpnąć jedynie spacerując po okolicy – mówi Alicja Nowak, główna specjalista ds. rozwoju obszarów wiejskich w Wielkopolskim Ośrodku Doradztwa Rolniczego. Podkreśla, iż gospodarstwa coraz częściej zaczynają specjalizować się w ofertach. – Nieco inne oczekiwania będą miały bowiem rodziny z dziećmi, a inne – młodzież planująca weekendowy wypad – dodaje Alicja Nowak.

Propozycji całe mnóstwo

Prowadzący agroturystyczną działalność kuszą np. możliwością skosztowania warzyw i owoców prosto z pola i sadu, chlebem z domowego wypieku, możliwością skorzystania z jazdy konnej. Część obiektów ma sezonowy charakter, zwłaszcza jeśli są zlokalizowane w miejscowościach letniskowych bądź w ich rejonie. Decydując się na taki pobyt, można z jednej strony skorzystać z uroków okolicznych plaż i kąpieli w jeziorze, z drugiej – typowo wiejskiego życia. Niektórzy gospodarze pozwalają również, by goście – w ramach urozmaicenia pobytu – pomagali przy pracach w gospodarstwie. – Początkowo stawialiśmy na agroturystykę, której główną atrakcją były konie. Z czasem ofertę trzeba było nieco zmodyfikować. Dziś goście zainteresowani agroturystyczną

ofertą zaglądają do nas głównie latem – zaznacza Mieczysław Nowacki, współprowadzący gospodarstwo agroturystyczne Bajka w Ludwinowie, gm. Pępowo. Krzysztof Pieśniak, zapewnia liczne atrakcje gościom Starej Chaty u Kowola w Kluczewie, gm. Przemęt. Osoby zainteresowane agroturystyką dzieli na dwie grupy. Jedną z nich stanowią rodziny, w których rodzice chcą pokazać swoim dzieciom, jak wygląda życie na wsi, jakie zwierzęta spotkać można w gospodarstwie (dla młodych ludzi, którzy urodzili się i wychowują w mieście będą to często dość niecodzienne widoki). – Drugą grupę nazywam „studentami” – śmieje się Krzysztof Pieśniak. – Nie chodzi mi jednak tylko o ludzi, którzy szlifują na co dzień wyższe wykształcenie, ale również tych, którzy już skończyli studia, często rozjechali się po świecie. Gdy wracają w rodzinne strony, zwykle pierwsze dni spędzają z najbliższymi, a potem często wpadają do nas, by pobyć trochę w towarzystwie dawno niewidzianych znajomych. Goście Starej Chaty u Kowola mogą samodzielnie przygotować masło lub ser czy wziąć udział w żniwach. Blisko stąd również do Boszkowa. – Jedną z atrakcji są też przejażdżki na sianie – dodaje Krzysztof Pieśniak. Gospodarz organizuje m.in. tego typu wyprawy do Siekowa, w pobliżu którego zlokalizowana jest wysoka na 30 metrów wieża widokowa, z której można podziwiać panoramę okolicy, a podobno także – przy odpowiedniej pogodzie i dysponując odpowiednim teleskopem – szczyt odległej Śnieżki w Karkonoszach.

Bez internetu i komórki

Jeśli ktoś waha się, czy agroturystyka to coś dla niego, może zacząć np. od weekendowego wypadu. Dla niektórych początki mogą być trudne, zwłaszcza gdy zdecydujemy się na wariant, w którym rezygnujemy z dostępu do internetu i wyłączamy komórkę lub ograniczamy do minimum tego typu kontakty. Efekt może być jednak zaskakująco pozytywny. Po pierwsze, gdy dostrzeżemy, że bez komórki oraz internetu można żyć. Po drugie natomiast – gdy poczujemy, że po kilkudniowym czy dłuższym tego typu wypadzie poczujemy się naprawdę wypoczęci. Czasem taka diametralna, choć krótkotrwała zmiana stylu życia potrafi zdziałać cuda. (ama)

Sprostowanie W artykule „Rolnicze NIE! ” o protestach rolników przed Wielkopolskim Urzędem Wojewódzkim w Poznaniu z 29 stycznia br. błędnie podaliśmy, że wojewoda „nie znalazł czasu” dla protestujących. W rzeczywistości Piotr Florek nie zszedł co prawda do rolników manifestujących swoje niezadowolenie przed urzędem, ale przyjął ich delegację w swoim gabinecie. Przyjął też od nich petycję z postulatami mającymi prowadzić – zdaniem protestujących – do naprawy polskiego rolnictwa. Za wprowadzenie czytelników w błąd przepraszamy. (mach)


ROLNICTWO [19]

PANORAMA LESZCZYŃSKA www.panorama.media.pl 19 II 2015

Więcej ogłoszeń dostępnych na naszym portalu

FOT. SŁAWOMIR SKROBAŁA

REKLAMA

Jan Gaweł uprawia tytoń od ponad 25 lat

Od 2015 roku tytoń nie może być wspierany funduszami UE

Plantatorzy bez unijnych dopłat P

lantatorzy tytoniu z niepokojem Państwo pomoże? patrzą w kalendarz. W połowie Parlamentarzyści w pierwszych marca rozpocznie się kontrak- dniach lutego przyjęli ustawę o dotacja tytoniu na ten rok. Wiele wska- płatach bezpośrednich dla rolników zuje na to, że może być on dla nich na lata 2015-2020. Zapisano w niej wyjątkowo trudny. Pozbawieni zosta- między innymi, że będzie wciąż funkną bowiem unijnych dopłat. Od 2015 cjonowała dopłata do produkcji tytoroku tytoń nie może być wspierany niu z budżetu krajowego. Przysługuje funduszami UE. ona rolnikom, którzy spełniają warunki do przyznania jednolitej płatności Wszystko w rękach obszarowej i złożą wniosek o jej przyznanie oraz w dniu 14 marca 2012 skupujących – Jesteśmy w zawieszeniu. Wszyst- roku byli wpisani do rejestru osób ko zależy teraz od tego, jakie ceny uprawnionych do otrzymywania płatzaoferują nam firmy skupujące – ności niezwiązanej do tytoniu. mówi plantator tytoniu z Witoszyc – To nie są duże pieniądze. W nie(gm. Góra) Jan Gaweł, który jest też których unijnych krajach producenci wiceprezesem Związku Plantatorów tytoniu mogą liczyć na prawdziwe Tytoniu w Oleśnicy. rządowe wsparcie. Tak jest choćDodaje, że jeśli firmy utrzymają by we Włoszech. Czy my również ubiegłoroczne ceny, to kolejna grupa na taką pomoc będziemy mogli lirolników zmuszona będzie zrezygno- czyć i czy w ogóle będzie nam ona wać ze swoich upraw, bo nie pokrywa- potrzebna? Nie wiem. Przekonamy ją one nawet kosztów produkcji. się już za miesiąc – mówi plantator W przypadku uprawy tytoniu do- z Witoszyc. tychczas funkcjonowały dwa rodzaje Wydawać by się mogło, że rządządopłat: płatności niezwiązane do ty- cym będzie zależeć na utrzymaniu toniu (z krajowego budżetu) i do- polskich plantacji tytoniu, bo branża płaty jakościowe (z unijnego port- tytoniowa dostarcza budżetowi pańfela). Te drugie, najkorzystniejsze, stwa prawie 20 mld zł rocznie, co stajak sama nazwa wskazuje płacono nowi 8% całkowitych wpływów. Jest za jakość. Przysługiwały jednak je- to duży udział, niespotykany w innych dynie do tytoniu pierwszej i drugiej krajach UE. W przemyśle tytoniowym klasy (jest ich pięć), a te niełatwo pracuje u nas ponad 60 tysięcy osób było osiągnąć. Z roku na rok taryfa (plantatorzy oraz pracownicy zatrudwykupowa, a więc wymogi, które nieni w produkcji i przemyśle). roślina musi spełnić, aby znaleźć się w konkretnej klasie, były bardziej Rośnie szara strefa wygórowane. Do złej sytuacji w branży tytonio– Niemniej to właśnie dopłaty ja- wej przyczyniła się również polityka fikościowe stanowiły źródło dochodu skalna państwa. Rosnąca gwałtownie dla producentów – zaznacza J. Gaweł. od wejścia do UE akcyza na papierosy – Koszty produkcji tytoniu są dziś (obecnie 85,1 proc. ceny paczki pabardzo wysokie. Najwyższe koszty pierosów to podatki) rozwinęła szarą generuje suszenie surowca, bo su- strefę. Od stycznia do listopada 2014 r. szarnie opalane są obecnie olejem sprzedano w Polsce 39,22 mld sztuk opałowym lub gazem. Do tego docho- papierosów, czyli o 9,8 proc. mniej niż dzą środki ochrony roślin, nawozy, w analogicznym okresie poprzednieenergia elektryczna. go roku. To kolejny rok tak dużych W naszym regionie plantatorów spadków sprzedaży. tytoniu zostało ich już niewielu. W po– Niestety, to co dzieje się obecnie wiecie górowskim, który słynął nie- wokół tytoniu nie zapowiada ukrógdyś z tytoniu, w ciągu ostatnich 10 cenia szarej strefy. Szkoda, bo tracą lat aż 80% rolników, balansując na gra- na tym wszyscy począwszy od bunicy opłacalności, zrezygnowało z dal- dżetu państwa, a na palaczach skońszej uprawy tej rośliny. czywszy – dodaje Jan Gaweł. (mach) REKLAMA


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.