http://podaj-dalej.info/files/pd30ekran

Page 1


Stuknęła nam 30!

W numerze: I ślubuję Ci... 4 Sport na łopatkach 6

Pod prąd

Skansen Kultury Studenckiej 8

Studenci

Kulturalnik 9 Warsztat 10

Kawa raz?

List do Torunian 12 Z prawnego punktu widzenia 13

Studnia

Wszystkie drogi prowadzą do Chełmna 14

Na Trasie

Słuchaj Jezu... 16 O fundamentalizmie inaczej 16

Fel-je-tą EtnoParty 19

Fotorelacja

...bo warto!


Podaj Dalej 30: Skrzyżowanie, www.podaj-dalej.info

Jedynka

Skrzyżowanie D

Podaj Dalej Okazjonalnik Akademicki DA Studnia, ISSN 1 732 – 9000 Skrzyżowanie [30], marzec 2009 Wydawca:

Duszpasterstwo Akademickie Ojców Jezuitów

Adres:

ul. Piekary 24, 87-1 00 Toruń tel. 056 6554862 wew. 25 e-mail: redakcja@podaj-dalej.info www.podaj-dalej.info

Redakcja:

Katarzyna Wiśniewska (redaktor naczelna), o. Krzysztof Dorosz (opiekun), Alicja Kaczmarek (korekta), Anna Wosiak (korekta), Aleksandra Zimmer (korekta), Anna Caban (grafika), Mariusz Słonina (grafika, skład)

Stale współpracują:

Olga Mądrowska, Magdalena Jóźwiak, Marta Lis, Paweł Lubrański, Tomasz Kulicki, Mateusz Łapiński, o. Grzegorz Dobroczyński SJ

Logo/Koncepcja graficzna/Okładka:

Mariusz Słonina, Anna Caban Pytania, propozycje i uwagi prosimy kierować na adres: dtp@podaj-dalej.info

Reklama:

Pytania i oferty prosimy kierować na adres: reklama@podaj-dalej.info Aktualny cennik: www.podaj-dalej.info/reklama Zastrzegamy sobie prawo do skracania i adiustacji tekstów oraz zmiany tytułów. Wykorzystane materiały są własnością ich autorów. Podaj Dalej jest składane w Scribusie (www.scribus.net), z pomocą Gimp'a (www.gimp.org) i Inkscape'a (www.inkscape.org) Ikonki: Liquidicity, Go Squared Ltd., www.gosquared.com Archiwalne numery: www.podaj-dalej.info/archiwum

ziś są nasze piąte urodziny! Jacy jesteśmy? Inni, lepsi, tacy sami jak zawsze? Z każdym oczekiwaniem na kolejny, nowy numer z drukarni czujemy podniecenie i niepewność. Czy wszystko udało się zapiąć na ostatni guzik? Czy wszystko pójdzie zgodnie z planem? Z doświadczenia wiemy, że robienie pisma to praca na wariackich papierach. Wielu rzeczy wciąż nie udaje się zrobić. Ale wiemy, że czasem warto posmakować niedosytu. Uczy pokory. Rodzi wdzięczność. On jest zapowiedzią radości. I twórczego, błogosławionego (nie)pokoju. Co wynika z pięcioletniego bilansu? Jakie były nasze sukcesy i porażki? Paradoksem postępu bywa porażka, która, działając na zasadzie napędzającego silnika, staje się wręcz kluczem do sukcesu. I choć, jak śpiewał Marek Grechuta, tyle było dni do utraty tchu, do utraty sił wiemy, że najważniejsze są te, które jeszcze przed nami. Parafrazując słowa Stanisława Jerzego Leca, na szczęście „Z każdym rokiem czyha kilka nowych kierunków”. Nie zmieniło się chyba tylko jedno. Wciąż towarzyszy nam chęć rozwoju i dążenia do doskonałości – wszak do wyższych rzeczy jesteśmy stworzeni! A jak wszem i wobec wiadomo, apetyt rośnie w miarę jedzenia – podobnie nasze ambicje i marzenia, aby toruńskim studentom zazdroszczono „Podaj Dalej”! By tak się mogło stać, dołożymy wszelkich starań, by zdominować rynek prasy studenckiej, rozmnażać się bez ograniczeń (regionalnych) i powielać nasze słowo w milionach kopii. Droga do tego celu zajmie nam zapewne ładnych, kolejnych pięć lat, ale wiedząc, że mamy talent – i to nie od byle kogo – nie zawahamy się go użyć! Pozostaje jeszcze pytanie: gdzie wtedy będziemy? Dziękując za tę wspólną pięcioletnią szkołę dojrzewania, mamy nadzieję, że będziemy na właściwym sobie miejscu. Tu i teraz. Razem.

Katarzyna Wiśniewska, red. naczelna

Czytaj i komentuj numer w Sieci: www.podaj-dalej.info/node/639

3


fot. D. Prior, www.flickr.com, CC-BY

4

I ślubuję Ci... codzienny J masaż stóp Człowiek jest miarą wszechrzeczy. Jest początkiem i końcem świata wartości. Indywidualizm i personalizacja są najważniejszymi cechami rytuału, a ceremonia ma wydobyć i podkreślić wyjątkowość poszczególnych jednostek. Co najważniejsze, odbywa się nie przed Bogiem, a przed społeczeństwem. I to koniecznie w miejscu wolnym od religijnych symboli. Marta Lis

Wypowiedz się!

Czytaj i komentuj artykuł w Sieci: www.podaj-dalej.info/node/626

eśli uważasz, że słowa „tradycyjnej” przysięgi małżeńskiej oderwane są istoty twojego człowieczeństwa, oklepane, puste lub po prostu nudne i wolisz obiecać codzienne czułe pocałunki lub parzenie porannej kawy – teraz jest to możliwe. A wszystko to za sprawą ślubów humanistycznych, które powoli zyskują sobie w Polsce coraz więcej zwolenników. I wbrew trochę mylącej nazwie mogą być zawarte nawet jeśli większą miłością darzysz równania algebraiczne niż prozę Hugo. Estetycznie Ślub jest jednym z najważniejszych w życiu rytuałów przejścia, dlatego powinien być wyjątkowy. Tak ciągle uważa większość Polaków, nadal wyznając zasadę „zastaw się, a postaw się”, biorąc kredyty na opłacenie weselnego poczęstunku czy podróży poślubnej. A wszystko to dlatego, że rytuał przejścia z definicji ma być wyraźną, grubą kreską, oddzielającą życie przed od tego po. Nawet jeśli odbija się później czkawką w postaci rosnących rat spłacanego kredytu. Ślub cywilny, nierzadko pozbawiony wyjątkowości i odhumanizowany, wiążący się z powtórzeniem zawsze tej samej formułki – często stanowi niewystarczający rytuał przejścia. Brakuje w nim wyjątkowości i tej magii, którą częstokroć przypisuje się bardziej uroczystym ślubom kościelnym. Dlatego więc nawet ludzie niewierzący zawierają śluby kościelne. Kusi ich jednak nie tyle system wartości,


Podaj Dalej 30: Skrzyżowanie, www.podaj-dalej.info

Pod prąd, Śluby

co atrakcyjność rytuału, biała suknia i cała ta otoczka, o której już w dzieciństwie marzą małe dziewczynki. A z dobrą otoczką ślub wydaje się bardziej „ważny”. Ślub humanistyczny ma być alternatywą dla osób niewierzących, które z różnych powodów – często estetycznych – nie chcą wziąć mało atrakcyjnego ślubu cywilnego. Co więcej, rytuał taki jest w stanie zadowolić wszelkie, nawet najbardziej wybredne gusta. Śluby cywilne, zwykle szablonowe i płytkie w swej formie, wypadają blado przy humanistycznych ceremoniach, podczas których młodzi mogą wybrać nie tylko miejsce (odpowiednio duży i neutralny światopoglądowo lokal) i muzykę, ale także sami ułożyć słowa przysięgi. Ludzki pępek świata Ślub humanistyczny to z założenia nie tylko ładne piosenki i oryginalne przysięgi. Prawdziwy – powinien opierać się na wartościach humanistycznych. Ale co to znaczy? Humanistyczny dekalog stawia na piedestale takie wartości jak wolność, rozum, równość płci, twórczość, tolerancję, wezwanie do doskonalenia i społeczne zaangażowanie. Przypominają się szkolne lekcje z oświecenia? Ceremonia humanistyczna powinna koncentrować całą uwagę na człowieku. Człowiek bowiem jest miarą wszechrzeczy. Jest początkiem i końcem świata wartości. Indywidualizm i personalizacja są najważniejszymi cechami tego rytuału. Dlatego też nie ma jednego ślubu humanistycznego, jest ich tyle, ilu humanistów, a ceremonia ma wyjątkowość poszczególnych jednostek wydobyć i podkreślić. I co najważniejsze – ceremonia ta odbywa się nie tyle przed Bogiem, co przed społeczeństwem. I to koniecznie w miejscu wolnym od religijnych symboli. Zdarzają się oczywiście wierzący humaniści, ale wierni swojemu światopoglądowi nie chcą mieszać Boga do tak ważnej rzeczy jak małżeństwo. Lekcja historii Pierwszy polski ślub humanistyczny w 2007 roku zawarli Monika i Miłosz, a cała ceremonia odbyła się w miejscu znaczącym - w niegdysiejszym Muzeum Przemysłu i Rolnictwa – warszawskim symbolu pracy u podstaw. Ceremonię zorganizowało Polskie Stowarzyszenie Racjonalistów we współpracy ze Szkockim Towarzystwem Humanistycznym. Przed ślubem młodzi wraz z celebransem ustalili treść przysięgi oraz przebieg ceremonii. Były świece i kwiaty. Zamiast wierności do końca życia obiecali sobie między innymi wzajemną troskę, parzenie porannej kawy, oglądanie filmów, zgodę na podjadanie batonów i dzielenie się materiałem genetycznym. Jako humaniści szanują swoją wzajemną wolność i dopuszczają możliwość zmiany partnerów. Ich ślub nie jest uznany przez polskie prawo. Status prawny związków humanistycznych jest taki sam, jak kiedyś ślubów kościelnych, które

przed wprowadzeniem ślubów konkordatowych musiały zostać potwierdzone w urzędzie stanu cywilnego (do 1998 roku). Tymczasem w niektórych krajach śluby humanistyczne są uznawane przez prawo. Dzieje się tak w Norwegii, USA i Szkocji. W Polsce nadal są kaprysem małżonków i medialną atrakcją. Jednak, jak podkreślają humaniści – będą dążyć do tego, aby związki te były zalegalizowane. Idzie nowe Śluby humanistyczne są też alternatywą dla par homoseksualnych, które w Polsce nie mogą zawrzeć legalnego „małżeństwa”. Kiedy w sierpniu 2008 roku zawarto pierwszy w Polsce taki ślub, sytuacja ta nie zdobyła aż takiej uwagi społeczeństwa, na jaką by zasługiwała. Tymczasem był to nie tylko pierwszy homoseksualny ślub w Polsce, ale także pierwszy religijny ślub par tej samej płci. Obie panie są bowiem chrześcijankami, a ceremonię religijną sprawował prezbiter Reformowanego Kościoła Katolickiego. W pigułce Zaintrygowały cię ceremonie humanistyczne? Nic prostszego, niż samemu zawrzeć taki związek. Oto jak przedstawia się procedura w kilku krokach. 1. Znajdź partnera (płeć obojętna). 2. Zastanówcie się, czy podzielacie wartości humanistyczne i czy chcecie humanistycznej ceremonii. 3. Wymyślcie, jak chcecie zorganizować ślub. Najważniejsze – gdzie? Były już śluby wśród świec i orchidei; na rowerach, poprzedzone rowerową wycieczką po Warszawie, czy w kinie, poprzedzony projekcją filmu. 4. Zgłoś się do Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów – oni sprawdzą, czy naprawdę wyznajesz humanistyczne wartości (warto wcześniej zapoznać się z Manifestem Humanistycznym z 2000 roku), czy chcesz po prostu oryginalnego ślubu. Nie ma co ukrywać, że pierwszy powód jest bardziej pożądany. 5. Ślubu udzieli wam mistrz ceremonii, związany z ruchem humanistycznym. Wcześniej porozmawia z wami o waszych oczekiwaniach, a potem przygotuje ślub, który je spełni. Zamiast zakończenia – początek Śluby humanistyczne mają więc trzy potencjalne grupy odbiorców – środowiska homoseksualne, dla których w wielu krajach nadal jest to jedyna możliwość zawarcia „małżeństwa”, osoby utożsamiające się z humanistycznym systemem wartości oraz ludzi marzących o nieszablonowym, wyjątkowym ślubie i jedynej w swoim rodzaju przysiędze. Mają być formą ludzkiej ekspresji, pokazywać indywidualną wyobraźnię i światopogląd. Z roku na rok coraz więcej osób zawiera humanistyczne związki. Bez problemu można odnaleźć w Internecie daty najbliższych ślubów, przeczytać relacje, a być może nawet w nich uczestniczyć, a potem z ciekawością obserwować, do czego to wszystko doprowadzi.

5


6

Sport jest piękny, ale dlaczego polski sport kojarzy się już, przede wszystkim, z polityką i nieczystymi interesami? Dlaczego poszczególne dyscypliny poznajemy głębiej dopiero po zwycięstwach Polaków? I dlaczego sukcesy sportowe ostatnich lat zawdzięczamy jedynie wielkim indywidualnościom i nierzadko przypadkowi?

Sport na łopatkach Olga Mądrowska

N

ie bójmy się powiedzieć, że sport od zawsze był wielkim biznesem. Wiadomo, ile kosztuje reklama w przerwie finałowego meczu Ligi Mistrzów, zdarza się, jak wiemy, że pasmo reklam i sponsorów jest dłuższe od walki bokserskiej. Wszystko dlatego, że sport, rywalizacja przyciągają tłumy. Niestety, w Polsce gromadzą się one głównie przed odbiornikami telewizyjnymi. Jesteśmy takim dziwnym krajem, gdzie kocha się każdy sport, w którym ktoś z „naszych” odnosił i odnosi w danym momencie sukcesy. Bez wzajemności i bezwarunkowo uwielbiamy tylko piłkę nożną. Na pewno każdy z nas pamięta najlepszy sezon Adama Małysza, większe i mniejsze osiągnięcia Kubicy na torach F1 i złoto Tomasza Majewskiego z Pekinu. To jednak tylko wielkie indywidualności ostat-

fot. O. Mądrowska

Wypowiedz się!

Czytaj i komentuj artykuł w Sieci: www.podaj-dalej.info/node/595


Podaj Dalej 30: Skrzyżowanie, www.podaj-dalej.info

Pod prąd, Sport

nich lat, ludzie, którzy właściwie sami zapracowali na sukces. Przy okazji wielkich międzynarodowych imprez sportowych zawsze czekamy sukcesy Polaków, ale, niestety, wiele wskazuje na to, że nie można liczyć na zbyt wiele. Zacznijmy jednak od początku. Kondycja dzieci i młodzieży Obecnie, w wielu szkołach, dzieci w wieku 7-14 lat noszą do szkoły plecaki, ważące tyle co 1/3 ich masy ciała (dla porównania norma BHP przewiduje limit przenoszonych ciężarów dla dorosłych do 25% masy ciała), 60% ma wady postawy, ponad połowa nadwagę, w tym 15% otyłość. Przy tym, jak doskonale wiemy, najmłodsi w dużej mierze odżywiają się słodyczami i chipsami, więc nie mają solidnej bazy, by wykształcić zdrowy organizm, w tym, prawidłowo funkcjonujący, układ ruchu. Oprócz tego, zdarza się coraz częściej, że, faszerowana hormonami, żywność powoduje, m.in., zaburzenia prawidłowego wzrostu. Od tego się zaczyna, a dalej nie jest lepiej. Lekcje WF-u. W większości prowadzone są fatalnie, czasem kumulowane jednego dnia w tygodniu. Przede wszystkim jednak jest ich za mało. Co oznacza „fatalnie”? Nauczyciele trzymają się tabeli wymogów, w których, dla każdego przedziału wiekowego, określane są limity, gwarantujące odpowiednią ocenę. Jest to najgłupsze rozwiązanie, jakie można było wymyślić. Wiadomo przecież, że możliwości poszczególnych uczniów, nawet w jednej klasie, są różne; oczywiste jest, że ktoś, kto ma 170 cm wzrostu, skoczy wzwyż więcej niż jego kolega o wzroście 150 cm. Fakt, to prawda, niższy może nadrobić skocznością, ale nie ma gwarancji, że tak będzie. Nie każdy ma też wrodzoną szybkość (jest to cecha motoryczna, którą najtrudniej wyćwiczyć) i w biegu na 60 m wynik 10.5 s będzie dla niektórych sukcesem, choć tabela nie wskaże dobrej oceny. Zapewne wielu z nas zna to bardzo dobrze ze szkoły podstawowej i gimnazjum. Jeszcze niewielu nauczycieli wpadło na pomysł, by oceniać po prostu postępy uczniów i ich pracę w ciągu roku szkolnego. Kto jest uparty, pracuje nad sobą i próbuje, zacznie skok wzwyż z wynikiem 85 cm, ale następnym razem skoczy już 95. Taki uczeń jest wart więcej, niż klasowy nr 1, który utrzymuje od lat wynik 130. Nie przekonam tu żelaznych zwolenników systemu tabeli, ale wiem, jak wpływa ów system na ucznia. Zawsze bowiem znajdzie się grupa lub chociaż jedna osoba, która nie spełnia określonych wymogów. Takie dzieci reagują niechęcią na lekcje WF-u i jakiekolwiek formy ruchu, w tym gry zespołowe, poza szkołą, bo czują, że są „słabe”, a z czasem jedynym sportem, jaki lubią, pozostaje piłka nożna w telewizji. Kto tego nie doświadczył, nie potrafi sobie wyobrazić nerwów podczas wykonywania ćwiczeń na ocenę i świadomości, że, mimo dawania z siebie wszystkiego, skończy się to kolejną oceną 2 lub, w najlepszym wypadku, 3- w dzienni-

ku. Nic więc dziwnego, że coraz powszechniejsze jest „załatwianie” sobie, przez całkowicie zdrowych uczniów, całorocznych zwolnień z zajęć. Rekrutacja zawodników Drugim problemem jest poszukiwanie zawodników. Zanim sportowiec trafi na wysokiej rangi zawody, przechodzi bardzo długą drogę, pełną wyrzeczeń, uporu i ogromu włożonej pracy. Poszukiwania przyszłej kadry powinny zaczynać się jak najwcześniej. System rekrutacji w przypadku gier zespołowych działa w dużym uproszczeniu tak, że z dużej, standardowo 30-40-osobowej grupy dzieci, które poznają dyscyplinę przez zabawę, po kilku latach zostaje, w najlepszym wypadku, kilku nastolatków i dwoje z nich z czasem zostaje powołanych do drużyny w lidze. W jednej grupie wiekowej jest kilka roczników, odpowiedzmy więc sobie sami, ile czasu trzeba, żeby skompletować zespół lub wymienić zawodników. Nie zamierzam krytykować systemu rekrutacji. Jest długotrwały z tego powodu, że wyszkolenie zawodników i wyselekcjonowanie najlepszych wymaga czasu. Niestety, do szczytu dociera tylko ich niewielki procent. Najczęstszym powodem jest to, że wielu młodym ludziom przestaje się chcieć. Zaczynają zabawę ze sportem (np. bo tak każą rodzice), ale z czasem odchodzą, bo nie ma czasu na treningi lub też trener za dużo wymaga. Pamiętam, że średnio 40-50 nowych osób, głównie dzieci, przychodzi na pierwszy trening karate, po miesiącu zostaje połowa, po roku czasem tylko 8. Ci, którzy nie odnajdą w sporcie przyjemności i celu, kończą swoją przygodę. Inaczej jest z zawodowymi sportowcami, z biegaczami, którzy powinni codziennie pokonać określoną ilość kilometrów, z pływakami, którzy codziennie przed świtem zaczynają kilkugodzinny trening na basenie. Nie każdy będzie chciał mieć na to czas, a od tego zależą wyniki. Bywa też odwrotnie, kiedy zawodnikowi zależy, a nie ma się nim kto zająć. Gdy rozwiązuje się klub, a trener wyjeżdża. Tu jednak często sprawdza się zasada, że nie rzeka drąży kamień, ale kropla. Wiemy przecież nie od dziś, że nie mamy najlepszej jakości kadry trenerskiej (znów poza wielkimi wyjątkami), a średnia wieku polskich drużyn jest coraz wyższa. Jednak czasami pojawiają się ludzie, którzy, mimo wszystko, potrafią wywalczyć wysokie miejsca na światowych stadionach. Stan obiektów sportowych Wystarczy przespacerować się po okolicy, żeby ocenić stan obiektów. To prawda, że ostatnio sytuacja znacznie się poprawiła. Ale warto powtórzyć raz jeszcze, że brakuje dobrze wyposażonych obiektów, nie ma odpowiedniej ilości sprzętu, a młodzicy ćwiczą na zaniedbanych boiskach. Niektórych dyscyplin nie można uprawiać bez odpowiednio przygotowanych miejsc. Każdy preferuje treningi w dobrze przygotowanej, ogrzewanej i czystej sali, to oczywiste, że przyciąga to zawodników. Dok. str. 8

7


8 Pod prąd, Studenci

Sport na łopatkach Dokończenie ze str. 7

Najczęściej mamy jednak do dyspozycji zupełnie inne miejsca. Jednak można zaryzykować stwierdzenie, że jest to najmniejszy problem. Z całą pewnością to czynnik ludzki jest najważniejszy. Na jakość treningu w niemal stu procentach wpływają chęci zawodników i zaangażowanie instruktora. Paradoksalnie, jako swoje najlepsze treningi wspominam te w starej, nieogrzewanej sali z połamanymi szczeblami drabinek i wypadającymi klepkami parkietu. Lenistwo i zbyt szybka rezygnacja Z tym wiele osób się nie zgodzi, ale zapewne będą to ci, którzy trenują. To według mnie największe problemy, z jakimi boryka się nasz sport. Co gorsza, wydaje się, że łatwiej będzie wybudować nowe obiekty i zmienić system nauczania, niż walczyć z tymi przypadłościami. Z własnej obserwacji: gdy dziecku nie udaje się przewrót w przód, nie próbuje dalej, bo nie chce, żeby inni się z niego śmiali. Gdy na treningach osoba nie radzi sobie z określonymi technikami, z czasem rezygnuje. Gdy sparing kończy się piątą przegraną z rzędu, myśli: „to nie dla mnie”. W takich wypadkach nawet najlepszy trener i najlepsze warunki sprzętowe na niewiele się zdadzą. Ci, którym chce się ćwiczyć regularnie, bo wiedzą, że po tysiącu prób będą efekty, których podbudowuje krytyka, którzy mimo wielu spraw na głowie przychodzą na kolejne treningi i którzy walczą z ekstremalnymi warunkami naszych sal sportowych, na pewno osiągną sukces. Czytelnik zapyta: no dobrze, ale co to wszystko ma do wielkiego sportu? Otóż, do wielkiego sportu wchodzi się po szczeblach, które wcale nie są łatwe do pokonania. Pomyślmy o przyszłości. Spróbujmy poszukać przyszłych medalistów w szkołach, gdzie połowa dzieci ma problemy ruchowe i brakuje sal sportowych, w liceach, gdzie większość uczniów wstydzi się ćwiczyć i poza lekcjami WF-u wcale nie ćwiczy, w klubach, które bankrutują, w reprezentacjach gier zespołowych, gdzie nadal grają zawodnicy dużo starsi niż być powinni, którzy nie zmienią stylu gry, a trzymają się swoich miejsc, bo jest to dobre źródło pieniędzy. Działacze zawsze mówią, że wszystko jest w porządku, podkreślają sukcesy i bronią przegranych, ale robią to głównie dlatego, że nikt nie podcina gałęzi, na której siedzi. To, że są inicjatywy, że pojawiają się sponsorzy, że sami sportowcy podejmują działania na rzecz rozwoju dyscyplin, daje trochę nadziei. Jednak ogólna kondycja polskiego sportu na dzisiaj nie jest najlepsza. Łatwo jest krytykować, łatwo jest napisać o tym artykuł, dużo trudniej jest zachęcić znajomych do gry w piłkę i wstać wcześnie rano, żeby pobiegać po parku.

Wypowiedz się!

Czytaj i komentuj artykuły w Sieci

Wszem i wobec ogłaszamy: uruchamiamy

SKANSEN KULTURY STUDENCKIEJ

Gdzie ci studenci, prawdziwi tacy, na miarę czasów, Gdzie? Gdzie? Gdzie?

Katarzyna Wiśniewska C jak... cymbał? Mamy tak wielu studentów (UMK liczy ok. 40 tys.!), ale głód wiedzy odczuwają zaledwie jednostki (na poparcie tej tezy dodam tylko, że chociażby na spotkaniach kół naukowych, gdzie prym winni wieść studenci – przynajmniej tak mówi historia – dominującą grupę stanowią ich opiekunowie). Pytam więc: gdzie u licha jesteście?! Co wiedzie do odkrycia skarbu, budującego przyszłość, jakim jest syndrom poznawczy? Ano, ciekawość „a jak to jest...?” Niegdyś, fascynująca przygoda! Tymczasem dla (po)nowoczesnego żaka to jedynie archaiczny termin, którego znaczenie można poznać za pomocą Google (wymiennym na Wikipedię). Żeby wygrać, trzeba grać! Nie wygramy jej w ani w toto- ani w multilotka. Bo nie chodzi o to, żebyśmy byli wybitni, wyjątkowi. Rzecz w tym, żeby się nie nudzić. Cała zabawa polega na tym, żeby być otwartym na nowe, (nie)znane i nie bać się wyzwań. Stawka w grze jest wysoka – na imię jej Szczęście. Najważniejsze jest jednak nie to, czy uda nam się zrealizować wszystko dokładnie tak, jak zaplanowaliśmy. Bo – gwarantuje swoim i cudzym doświadczeniem – nie uda się! Chodzi o to, by umieć poradzić sobie z tym, co stoi na przeszkodzie, by trudności stały się drogą. Drogą, która wzbogaca i uczy. Tu nie chodzi o ilość zgromadzonych skarbów, takich jak tytuły, dyplomy, nagrody, odznaczenia, ordery etc. – z nimi zawsze jest jakiś problem: albo przysparzają dodatkowej pracy (kurzą się niemiłosiernie!) albo nie ma gdzie ich przechowywać we wciąż ciasnych mieszkaniach (mieszkania może i pobudowano, ale kogo na nie stać?), ale o sposób życia. Nie bądź pajac! Studia to nie pewne wyuczone spełnianie roli społecznej. Stereotypowe zachowania ulegają przeterminowaniu – winny odejść do lamusa. Studia polegają na dzieleniu się swoimi pytaniami, wątpliwościami, na wspólnym poszukiwaniu, doświadczaniu i przeżywaniu niewiedzy – własnej i cudzej. Widzieć dziury, luki, błędy i mimo to szukać, nie zniechęcać się, próbować odkryć – niekiedy porywając się z motyką na słońce – oto prawdziwe zwycięstwo! Cóż, przyjdzie mi przywołać klasyka polskiej zbawczej refleksji: „Myśli skaczą z człowieka na człowieka, ale nie wszystkich gryzą” (Stanisław Jerzy Lec, Myśli nieuczesane). Może już czas do wieczornego paciorka dorzucić jeszcze jedną intencję: „ugryź mnie!”

A co Wy o tym myślicie? Czekamy na Wasze opinie pod adresem: redakcja@podaj–dalej.info, w temacie: Listy do redakcji.

www.podaj-dalej.info/node/475


Podaj Dalej 30: Skrzyżowanie, www.podaj-dalej.info

Ludzie na walizkach

„Ból naprawdę potrafi uratować życie”. Nie, on nie jest najgorszy. Najgorsza jest niepewność. Sytuacja w której nie wiesz, na czym stoisz. A cierpienie... – uszlachetnia? To bzdura! Samo w sobie jest nic nie warte. Dopiero sposób, w jaki znoszą je ludzie nadaje mu sens, który wyzwala... bo okazuje się, że „dobre życie to sensownie wypełniona codzienność”. Książka Szymona Hołowni nie wpadła mi w ręce przez czysty przypadek. Cierpliwie czekałam na kolejną publikację tego młodego, błyskotliwego człowieka, który zapadł mi w pamięć nie dzięki telewizyjnym występom i zabawie w polski show biznes (skąd dziś wielu go kojarzy), ale dzięki słowu, jakie głosił już znacznie wcześniej, zanim trafił na szklane ekrany. Byłam ciekawa, co tym razem powie w swojej książce. I oto ona. Liczyłam na mądrość, okraszoną charakterystycznym stylem Hołowni. Tym razem jednak Szymon Hołownia akrobacje myślowe i zgrabne żonglowanie słowem odkłada na bok. Pojawia się dość rzadko, ale wyraziście. Po prostu pyta. I udowadnia, że to umie. Ale jest coś jeszcze. On potrafi także słuchać. Pozostaje niejako w cieniu, w ukryciu. Robi miejsce dla dramatów ludzi, których historie opowiada. Pozostawia przestrzeń dla ich emocji – także tych trudnych. Nie ucieka. Staje twarzą w twarz w rozmowie na najtrudniejsze tematy: śmierć, ból, cierpienie, samotność, bezradność, bezsilność; z sytuacjami, w których pozostaje tylko miejsce na bycie z drugim człowiekiem, i – jeśli jest wierzący – modlitwa o cud. Nie boi się balansowania na granicy. I nie ukrywa swoich uczuć. Zadaje pytania, na które nie zna odpowiedzi, szuka jej wraz ze swoimi rozmówcami. Nie gra, nie udaje, gdy wypowiedzi rozmówców wydają mu się nie do przyjęcia, zaskakują, bulwersują. Jak chociażby to, czy „prawo naturalne ma odpowiadać na nienaturalne sytuacje? Prawo tworzą ludzie określonego światopoglądu, wyznania, kultury.” Siłą książki jest to, że choć traktuje o sprawach, które za wszelką cenę próbujemy zepchnąć do podziemia świadomości, zatrzasnąć w starej szafie, otwieranej okazjonalnie dwa czy trzy razy w roku, schować do kieszeni, nie ma w niej ani krzty ckliwości, zbędnego sentymentalizmu, żadnej dozy litości, odrealnienia. I to, że niekiedy we wstrząsający, poruszający sposób uświadamia, że „Ludzie na walizkach” to my. To każdy z nas. To ty i ja. Warto o tym pamiętać, bo „życie choć piękne tak kruche jest, zrozumiał ten, kto otarł się o śmierć…” (Golden Life). To zupełnie zmienia perspektywę myślenia paradoksalnie śmierć prowadzi do życia. I otwiera oczy na to, co wcześniej być może wydawało się być tylko sloganem: „Kto ratuje jedno życie, ratuje cały świat”. Książka pisana życiem, mocno chwyta za, nawet z pozoru skamieniałe już, serce. Polecam – niekoniecznie do czytania w środkach komunikacji miejskiej: można się zapomnieć, zaczytać i… objechać całe miasto – kilkakrotnie, a i łzy poruszenia wywołują przeróżne reakcje współpasażerów.

Szymon Hołownia, „Ludzie na walizkach”, Kraków 2008 www.podaj-dalej.info/625

Wątpię, więc jestem

Kulturalnik, Z Mojej Półki

W chwilach takich jak ta powracają do mnie słowa: „Jeśli masz więcej wątpliwości niż inni, to znaczy, że masz więcej możliwości żeby zrobić coś dobrego”. Pytanie tylko, czy potrafisz mądrze z tego skorzystać. Na film „Wątpliwość” („ Doubt” , 2008) czekałam z niecierpliwością. Do tej pory nie udało mi się obejrzeć go w wersji teatralnej – premiera sztuki Johna Patricka Shanley’a w reżyserii Piotra Cieplaka miała miejsce 29 września 2007 r. w Teatrze Krystyny Jandy. Obiecałam więc sobie, że filmu nie przegapię. Liczyłam na coś mocnego. A tu film grany na półtonach, niespiesznie. Trudna historia, opowiedziana w zaskakująco prosty, minimalistyczny sposób. A mimo to kłuje w oczy. I nie jak niektórzy odczytują ze względu na sąd: winny – niewinny. Choć film buduje na kontrastach, to nie jest to jego głównym tematem. Film spełnia swoją funkcję, gdyż realizuje ewangeliczną prawdę: „Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a belki we własnym oku nie dostrzegasz?” Może zamiast krytykować, lepiej spojrzeć w lustro i… odłożyć kamień bolesnych oskarżeń, pomówień? Czy jest coś/ktoś w imię czego/kogo ktokolwiek ma prawo niszczyć życie drugiego człowieka? Jeśli forma filmu sprawia, że po seansie nie masz pytań, nie masz wątpliwości, to może warto się zastanowić, co takiego stało się w twoim życiu, że ogarnia cię obojętność na krzywdę, jaką każdego dnia wyrządzamy sobie nawzajem? Może tę wszechogarniającą znieczulicę warto potraktować jako sygnał alarmowy od rzeczywistości, która dusi aż do mdłości?! Film może się okazać trudny w odbiorze dla widzów, spragnionych efektów, przywykłych do szybkich zwrotów akcji itp. Zaskakuje dbałością o detale i tych, którzy potrafią wejść głębiej – w warstwie emocjonalnej aż kipi. Mimo to, zbyt płytko potraktowano niektóre sceny. To sprawia, że może wydać się nużący. Na szczęście na ogół w tych momentach pojawia się Meryl Streep, ratująca sytuację swym aktorskim kunsztem. Niektórym wątkom można by zarzucać pobieżność. Trochę szkoda, że nie rozbudowano problemu z przejściem od starego do nowego porządku, kwestii podporządkowania w imię ślubu posłuszeństwa, wolności i godności człowieka, uwikłanego w masę zależności, zaledwie zarysowano sprawę rasizmu i homoseksualności (tu: u dziecka), molestowania, potrzeby kontroli, nieumiejętności przebaczenia, wątku o sile i konsekwencjach prowokacji i plotki. Ale czyż nie chodzi o pozostawienie przestrzeni na niedopowiedzenie, na uruchomienie wyobraźni i myślenia widza? Wszak, o sukcesie tego filmu można mówić, jeśli budzi u widzów wątpliwości, pozostawiając otwartym pytanie: Where is the truth? Odpowiedź każdego z nas udowodni, jak krótkie nogi ma kłamstwo (a może jak długie ma paznokcie?). U mnie film wywołał jeszcze inną wątpliwość: czy każdą sztukę teatralną musimy przenosić na ekran kina? Czy nie robimy tego niejako na siłę, ze szkodą dla pierwowzoru?

Katarzyna Wiśniewska www.podaj-dalej.info/node/613

9


10 Kalendarium

W kalendarzu... 6 marca – 26 kwietnia, godz. 1 0-1 6

„Kobiety Czarnej Afryki”, Dom Podróżników 1 4 – 21 marca

Na deskach teatru

XVII Alternatywne Spotkania Teatralne KLAMRA 2009, Od Nowa

ku Tobie wyszłam zza ciemnej, ciężko opadającej na deski naszego teatru kurtyny

21 – 22 marca

szłam ku Tobie ze zgaszonej, mrocznej sceny

21 marca, godz. 1 8

prowadziło mnie tylko małe światełko – promyk nadziei – i wiara w to, że czekasz – jak po każdym przedstawieniu – przed garderobą z kwiatami by przywitać mnie pocałunkiem topiącym moje maski

więcej: www.klamra.umk.pl

V Toruńskie Warsztaty Gospel Dorota Miśkiewicz, CAMINHO, Dwór Artusa 22 – 25 marca

Rekolekcje Wielkopostne w Kościele Akademickim pw. Ducha Św., o. R. Sztejka SJ „Nie samymi piernikami żyje człowiek!” 22 marca, godz. 1 6, 20

„Klimakterium... i już” Teatr Rampa, Aula UMK

więcej: http://www.teatr-rampa.pl/main.php 23 marca, godz. 20

Slam poetycki, Od Nowa

wiesz dobrze znów cię zdradzę Katarzyna Wiśniewska

24 marca, godz. 20

Koncert: Sztywny Pal Azji, Lizard King 24 – 28 marca

CoCArt Music Festival, CSW 26 marca, godz. 1 9

Koncert: Coma, Od Nowa więcej: http://www.coma.art.pl/ 27 – 29 marca

Warsztaty teatralne Stowarzyszenie Teatrów Studenckich więcej: teatry.studenckie.umk@o2.pl www.teatrwrobli.republika.pl http://batheater.bloog.pl www.podaj-dalej.info/warsztaty-sts 27 marca, godz. 1 9

Koncert: Ania Dąbrowska, Od Nowa więcej: www.odnowa.umk.pl 28 marca – 3 kwietnia

Tydzień Kina Niemieckiego, CSW więcej: http://www.csw.torun.pl/ 28 marca, godz. 1 9.00

János Háy „Ślubuję ci miłość i wierność” premiera – Teatr im. Wilama Horzycy

Bluszcz Złoty blask wlewa się do pokoju. Za dziesięć minut szesnasta. Spokój popołudnia. Wyławiam jasną plamę ciepła na białej framudze okna i zastygam w ciszy. Szelest ołówka na papierze. Jaki przyjemny dźwięk. Chwilowo wlokący się czas. Ukojenie. Nadpływa masa szarości, która przy obecnym świetle słońca wygląda fioletowo. Meble i inne przedmioty w pokoju rzucają cienie na brązowe drzwi. Każda chmura ma srebrne obramowanie mówi angielskie przysłowie. Widzę w tej chwili jedną. Na zachodniej części nieba. Choć jej obramowanie w kolorze trudnym do zdefiniowania – biel, jasna, prześwietlona żółtym blaskiem morela. Przypominam sobie inne chmury. Nie każda ma jasną lamówkę. Mam ferie. Parę dni dla siebie. Chociażby dla posiedzenia w kucki na kanapie w pokoju. Telewizor wyłączony. Wolę lenistwo słońca. Przemieszczającą się szarość chmur. Staroświeckie tykanie zegara. Patrzę, jak rośnie bluszcz. Obserwuję zgięcie w firanie. Dobiega mnie zapach piątkowego obiadu. Staram się nie zadawać sobie pytań. Nie rachuję się z życiem.

Every cloud has a silver lining – dosłownie „Każda chmura ma

KATAR 2009, Od Nowa

srebrne obramowanie”, a w przenośni: Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.

31 marca, godz. 1 9

Magdalena Jóźwiak

28 marca

Katarzyna Groniec „Listy Julii”, Dwór Artusa


Podaj Dalej 30: Skrzyżowanie, www.podaj-dalej.info

11

Warsztat

Na Dworcu Centralnym cywilizacja trzeci świat w pierwszym Magdalena Jóźwiak

Dżungla prosty człowiek myśli o dżungli dżungla jest dla niego niebem dlatego świat zdominowali wojownicy Katarzyna Wiśniewska

Odpowiedź gdy zadam ci kiedyś pytanie nie odpowiesz od razu już cię znam może go zresztą już nie zadam zadałam pośrednio brak odpowiedzi próbuję sobie tłumaczyć na końcu pytania nie było znaku zapytania chyba znam odpowiedź retoryczny brak odpowiedzi Magdalena Jóźwiak

pilnuję swych snów by się nie rozzuchwaliły nie rozbiegły się za bardzo nie wybiegły za daleko w przyszłość strzegę swoich pragnień by cię nie pokochały za prędko by nie stanęły na drodze twym planom stawiam dziesięć znaków zapytania zanim powiem słowo liczę do dziesięciu nim powiem, że kocham staram się nie patrzeć w twoje oczy za długo i nie chwytam twej dłoni nie chcę zniszczyć tego, co się rodzi nie chcę chwili uronić stare drzewo wypuściło nową łodygę o nowym imieniu jestem jak Abrahamowa Sara zanurzona w cudzie uchroniona od rozpaczy wzmocniona w wierze wytrwała by dać świadectwo jak trwać Magdalena Jóźwiak

fot. Gianmaria, www.flickr.com, CC-BY

***


List do Torunian

12

www. da. umk. pl

Wypowiedz się!

Czytaj i komentuj artykuły w Sieci: List podaj-dalej.info/node/606 Z prawnego... podaj-dalej.info/node/640

W związku z Konkursem biblijnym upamiętniającym Rok św. Pawła, dotarł do naszej Redakcji nieznany „List do Torunian”, który publikujemy jako pierwsi. List podobno został odnaleziony podczas prac archeologicznych w trakcie budowy autostrady A1 .

Opracował: Mateusz Łapiński

J

a, Paweł, z woli Bożej apostoł Jezusa, do mieszkańców Piernikopolis oraz do świętych, którzy was umacniają w wierze – łaska i pokój naszego Ojca niech będą z wami. Okoliczności napisania listu Piszę do was, umiłowani w Panu, abyście wiedzieli, że o was pamiętam i że bliskie są sercu memu wszystkie troski doczesne, z którymi się zmagacie. Otóż otaczam was nie tylko modlitwą, ale i braterską radą, pokazując drogę wzrostu w Chrystusie, Panu naszym. Czynię tak nie tylko, aby zaświadczyć o miłości mojej względem was, ale i dlatego, iż mam obietnicę, tak jako i inni, iż za czyn ten „nagroda będzie powita” (por. Rdz 15, 1d.). Uwagi dotyczące życia wspólnoty toruńskiej Donieśli mi ludzie Chloe (bliżej nieznana torunianka), że wśród was zdarzają się spory. Pragnę rzec wam, najmilsi, iż znam materię owych sporów z dni, kiedy gościny zażywałem we wspólnocie waszej, jako iż sam doświadczałem ich konsekwencji. Otóż niezgoda, w jakiej żyją dwaj bracia wasi, Antoniusz i ten, którego imię znaczy „Któż jak Bóg” jest znana nie tylko w waszych stronach. Nie biorą oni sobie do serca posłannictwa, do którego zostali wezwani i, zamiast przerzucania mostów, przepaść drążą, oddalając się tylko od siebie, Najwyższego i tych, do których zostali wezwani, aby zadania swe prowadzić na większą chwałę Pana. Proście za nimi w błaganiach, „czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie” (Mk 14, 38) i obojętności, i abyście w bezsilności w sidła złego nie popadli. Jednako upominajcie się nawzajem. A gdy macie radzić i wybierać waszych przełożonych, to nie opuszczajcie „waszych wspólnych zebrań, jak się to stało zwyczajem niektórych” (por. Hbr 10, 25). Raczej niech wzorem wam będą ci z was, którzy inne, duchowe mosty przerzucają między wspólnotą waszego miasta a sąsiadami waszymi zza Wisły. Pokonawszy wieloletnią niezgodę i waśnie, dają oni wraz z nimi przykład wspólnego budowania i wzrostu – nie tylko handlu, ale i Mistycznego Ciała Chrystusa poprzez Bożego Ducha, który w was mieszka. Dzięki nim, stajecie się przeto wzorem dla braci ze Wschodu, ludzie o wielce ulotne dobra ziemi się spierają, a nic tym nie wnoszą do budowania Królestwa Boga wśród żywych. Umiłowani w Chrystusie, nie ulegajcie pokusie bezpodstawnego oskarżania, ale badajcie wszystko i, opierając się na dowodach, wykazujcie nieprawość tym z was, którzy upadli, a sił nie mieli, aby się podnieść. Słyszałem i ja, iż niektórzy z was ulegli żądzy próżnych korzyści doczesnych i oddali się na służbę Belzebubowi, donosząc o postępowaniu braci tym, którzy za dni ojców waszych uciskali tę krainę. Przebaczajcie sobie nawzajem, bo i Chrystus sam, jak celnikom i jawnogrzesznicom przebaczył, tak i nam przebaczył i umarł za nas, choć ze względu na swe uczynki byliśmy jak „skrwawiona szmata” (Iz 64, 1). On to wziął na siebie nasze grzechy, a przez to Bóg wywyższył nas do godności dzieci swoich. Pamiętajcie, iż Jezus Piotrowi kazał przebaczać nie „siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem” (por. Mt 18, 22), tako i wy postępujcie. Jak i braciom z Efezu, tak i wam powiadam: „Niech nad waszym gniewem nie zachodzi słońce!” (por. Ef 4, 26). Pouczenia końcowe Za nic miejcie dobro swoje, a oddawszy się na służbę braciom, czyńcie wszystko, aby przybliżało się do was Królestwo Niebieskie. Spotykajcie się na wspólnych modlitwach, poświęcony Panu dzień stosownie zachowując. Powstrzymujcie się w owym czasie od targowania, aby ci, którzy zmuszeni pracować w ten dzień, mogli wraz z bliskimi swymi i wraz z wami, cieszyć się wspólną obecnością podczas łamania chleba. „Bo gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich” (Mt 18, 20) – tak mówi Pan. Zakończenie Najmilsi, niech was Pan błogosławi i umacnia w drodze ku Niemu samemu. A drogą ową jest Chrystus. On dał nam przykład, jak mamy się miłować. Tak więc, zachęceni owym przykładem, miłujmy siebie nawzajem. List przekaże wam brat mój Marius, którego przyjmijcie z troską i życzliwością. A pokój Chrystusowy niech będzie z wami na wieki.

fot. D. Neukirch, www.flickr.com, CC-BY-SA


Podaj Dalej 30: Skrzyżowanie, www.podaj-dalej.info

Studnia

Z prawnego punktu widzenia Igor Juckiewicz Skrzywienie zawodowe uchodzi raczej za wadę niż zaletę. Nie mam tu na myśli cyrkowca, który po godzinach zabawia swoich przyjaciół dowcipami o blondynkach. Ani pedagoga, który z cierpliwością okazywaną dziecku wyjaśnia drogę nieznajomemu przechodniowi. Patrzenie na świat przez pryzmat wykonywanej profesji to coś więcej i mniej... Laikowi pisać o przykazaniach nie wypada. Prawnikowi o przepisach prawnych jak najbardziej. Tylko o których? Na murze gmachu pocztowego od strony wewnętrznej dają się zauważyć płachty rozwieszonych kart zapisanych maczkiem. Straszą starsze babcie wysyłające listy priorytetowe. Wprawiają w zakłopotanie panie przy okienkach: Reklamacje należy składać zgodnie z regulaminem świadczenia usług pocztowych. Tak, wiem – odpowiada wnuczek – ale który punkt ma w tym zakresie zastosowanie? Do zapłaty 2000 zł. Mandacik będzie Panie kierowco. Termin do wniesienia zażalenia upłynął. Zakaz palenia. Tysiące zwrotów brzęczy mi

w uszach. Po całym tygodniu sumiennie przepracowanym idę do Kościoła. Siadam w siódmym rzędzie po prawej stronie. Wyciszam się stopniowo. Usuwam z wyobraźni wykute na blachę reguły wykładni tekstu prawnego. Przepisy prawne należy w pierwszym rzędzie interpretować w zgodzie z wykładnią literalną. Kontekst systemowy pełni funkcję subsydiarną. Cel regulacji prawnej i jej aksjologiczne uzasadnienie zaliczają się do dyrektyw wykładni funkcjonalnej. Nagle donośny głos przedarł się przez ścianę zamyślenia do mojej świadomości: Wyznajmy nasze grzechy. Szybko robię rachunek sumienia. Zatrzymuję się na siódmym przykazaniu: kto zabiera w celu przywłaszczenia cudzą rzecz ruchomą, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5. I znów jakiś głos słyszę. Cichy, spokojny... Siódme przykazanie mówi: Nie kradnij... Śpiewam wraz z tłumem Chwała na wysokości. Jestem jakiś rozkojarzony. Doznaję schizofrenii. Czytanie ze Starego Testamentu dotyczy Dekalogu. Z listu św. Pawła dowiaduję się, że zostałem wykupiony spod prawa, a z Ewangelii, że jestem bardzo miłowany... Wychodzę na świeże powietrze. W drodze do domu rozbieram na składniki pierwsze normę z art. 278 kodeksu karnego. Hipoteza – kto; dyspozycja – zabiera cudzą rzecz ruchomą w celu przy-

Biblioteka Duszpasterstwa Akademickiego Odczuwasz brak dobrego słowa? Szukasz dobrej lektury na wekeend? Przyjdź do naszej biblioteki! Poezja, filozofia, teologia i nie tylko! W każdy wtorek, czwartek i piątek, między 1 6. 30 a 1 8 i w środy między 1 0 a 1 2. Do poczytania!

właszczenia; sankcja – kara pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5. Yyy... W siódmym przykazaniu nie ma sankcji? Jak to? Drugiego dnia wpada mi w ręce książeczka „Rekolekcje o Bożym Miłosierdziu. Z zapisków ks. Michała Sopoćki”, w której czytam: Przyrównać ją można do zwierciadła, które może być wypukłe, wklęsłe i płaskie. Pierwsze – przedmioty powiększa, zniekształca i przedstawia ujemnie. Drugie – przedmioty zmniejsza i przedstawia pociągająco i ponętnie, chociaż nie wszystkie są piękne. Trzecie wreszcie przedstawia, jakim jest przedmiot, ale nie pokazuje, gdzie się on znajduje. Zwróćmy uwagę na swoją wyobraźnię. W pierwszym zwierciadle można dostrzec osobę skwaszoną, zgryźliwą, niezadowoloną ze wszystkiego. Nie wiadomo, czy taka osoba się kiedykolwiek uśmiecha, czy w ogóle rozumie, co to jest uśmiech. Wzrok ma nieufny, skryty, posępny. Powierzchowność zachmurzona zdradza podejrzliwość. Niech ktoś nie tak popatrzy, jak ona sobie nie życzy. Analizuje każde spojrzenie, jest podejrzliwa, opacznie osądza. Taką osobę łatwo ogarnia smutek, w którym znika spokój i powołanie. Wyobraźnia wypukła powoduje przygnębienie. Zwierciadło wklęsłe odbija osobę, która pomniejsza własną winę, widząc ją w swoim tylko świetle. Ubiera się w dodatki w tym celu, by skupić na sobie uwagę innych. Jednak w oświetleniu właściwym ciężkości swych błędów nie zrozumie. Jest to działanie wbrew własnemu sumieniu, byle nie zasmucić otoczenia. Trzecie zwierciadło to zdrowa i prosta wyobraźnia, która nam pokazuje, jakimi jesteśmy w rzeczywistości i mówi nam prawdę w oczy. Jeżeli wyobraźnia będzie zdrowa, uchroni nas od grymasów przeczulenia na punkcie własnej osoby. Jest ona pierwszym elementem do stwarzania trwałej pogody ducha. Są ludzie, którzy lubią grzebać w sobie, dopatrując się winy większej niż była. To niedobrze: nie wracamy do śmietniska, gdyż i Bóg zapomina o grzechach naszych po przebaczeniu. Po co wyziewami złego zatruwać ducha i robić z siebie zwierzę drapieżne, pozbawiając się energii, pogody i osłabiając wolę? A tymczasem rzeczywistość z oczu nie ginie. Przyszłości lękać się również nie powinniśmy, gdyż kto miłuje, ku dobremu wolę swą skierowuje. „Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia” (Fil 4, 13).

Którędy Droga? Rozmawiamy o tym, co najważniejsze. W każdą środę na antenie Radia Sfera o 1 9. Audycję prowadzą: Dorota Kołodzicka, Natalia Tetkowska oraz duszpasterz akademicki o. Lesław Ptak SJ. www. sfera. umk. pl/sfera. m3u Do usłyszenia!

13


14

S

erdecznie witam Państwa z zatłoczonej ulicy Grudziądzkiej w Chełmnie, gdzie już od kilku, a może kilkunastu minut ogromny tłum przeciska się w kierunku jedynej pizzerii na Rynku, skandując głośno: „Open the door, open the door”. Ja do końca tego nie rozumiem, ale kto zrozumie emocje rozentuzjazmowanego tłumu, zwłaszcza gdy w święto patrona obłąkanych działa tylko kilka lokali gastronomicznych. Najpiękniejszy widok na świecie Niewątpliwie, wiele emocji przyniosło poszukiwanie jadłodajni, choć początek wyprawy bardziej sugerował głód poznawczy niż fizyczny. Po szeroko zakrojonej akcji promocyjnej, pożegnana przez reprezentację lokalnych mediów, I Historyczna Pielgrzymka Akademicka do relikwii św. Walentego ruszyła na podbój miasta, mieniącego się „miastem zakochanych”, z powodu posiadania powyższych szczątków. Na miejsce dotarliśmy bez przeszkód, podziwiając po drodze m.in. blaszane bunkry z czasów budowania drugiej Japonii na północnych

rubieżach powiatu toruńskiego. Ech, tow. Gierek nie doczekał. Pierwszym punktem naszej wyprawy nie był jednak pokłon św. Walentemu, ale zdjęcie na ławce zakochanych, gdzie można było się „zdjąć” w towarzystwie prawie namiętnie obejmującej się drewnianej pary. Następnie udaliśmy się wzdłuż Plant, celem zobaczenia NAJPIĘKNIEJSZEGO WIDOKU NA ŚWIECIE. Kto był, to widział. Kto nie – ten ma szansę (miejmy nadzieję, że za rok najpóźniej!). Naprawdę warto. Zwiedzając city Po pobieżnym obejrzeniu kościoła podominikańskiego (zamknięta brama – stąd owa powierzchowność) poszliśmy do klasztoru sióstr Miłosierdzia, gdzie mogliśmy podziwiać piękną kaplicę oraz tzw. wieżę Mestwina, będącą pozostałością siedziby krzyżackiej w tym miejscu. Następnie pospieszyliśmy w kierunku Rynku, gdzie o 14:00 miała rozpocząć się parada walentynkowa. Wszystko odbyło się z należytą pompą – pan z trąbką na czele, cztery postacie jadące konno, ubrane w historyczne stroje, dwie duże żaby, symbol jednego z organizatorów festynu (za-

gadka: jaka to firma?) oraz dwa serca z nogami (prawdopodobnie dwoje przebranych chełminian) plus furgonetka straży miejskiej do ochrony oraz kopa dziatwy z opiekunami. No i rzecz jasna – grono „parapetowców” w okolicznych oknach. Nie mogliśmy jednak długo towarzyszyć temu barwnemu pochodowi, gdyż o 14:14 rozpoczynała się Eucharystia w kościele farnym, koncelebrowana przez o. Grzegorza i ks. Adama. Miejscowy proboszcz stanął na wysokości zadania i oprócz służby liturgicznej był pan organista (wspaniała gra i organy jedne ze znaczniejszych w świecie) oraz bardzo duża, jak na tę godzinę, liczba wiernych. Po Eucharystii, obfotografowani pod ołtarzem z relikwiami św. Walentego przez pana z lokalnej gazety, poszliśmy zwiedzać ekspozycję w Ratuszu, poświęconą historii miasta. Wizyta, oprócz niewątpliwych doznań estetycznych (sama bryła oraz wnętrze tego miejsca są warte zobaczenia), dała nam możliwość spojrzenia na historię Torunia i Chełmna z innego punktu widzenia, niż z tego, który dotąd był nam znany. Cóż – historia to sztuka interpretacji.

Wszystkie drogi prowadzą do Chełmna Mateusz Łapiński

Wszystko odbyło się z należytą pompą – pan z trąbką na czele, cztery postacie jadące konno, dwie duże żaby i dwa serca z nogami plus furgonetka straży miejskiej do ochrony oraz kopa dziatwy z opiekunami.


Podaj Dalej 30: Skrzyżowanie, www.podaj-dalej.info

15

Na trasie, Studnia

iż z nazwy małe, to w rzeczywistości okazały się być „akuratne”. Była to knajpka, jakich wiele w naszym kraju, a nie byłoby w niej nic wyjątkowego, gdyby nie wspomniana architektura oraz fakt, iż była ona naszą jedyną nadzieją pośród lutowego chłodu i głodu. Czas oczekiwania na strawę, umilaliśmy sobie konstruktywną konwersacją na temat społeczności lokalnej oraz potencjalnych kierunków rozwoju miasta, z naciskiem na rozwój bazy usługowej. Po konsumpcji udaliśmy się na Rynek, gdzie wysłuchaliśmy m.in. występu laureatki III miejsca w walentynkowym konkursie piosenki miłosnej. Artystka, „nie patyczkowała się” z publiką i wprost zadawała pytanie, znane już Polakom od kilku dekad: „Gdzie Ci mężczyźni? Orły, sokoły...”. Fakt, iż zniewieściałość lwiej części panów oraz moda na metroseksualny styl bycia, może być w pewnym sensie powodem do tego typu refleksji, może również sprawić, że tego typu pytanie niebawem nie będzie w ogóle rozumiane. Po wysłuchaniu fragmentu utworu udaliśmy się w drogę powrotną do Grodu Kopernika.

Głębszy sens walentynek Podsumowując I Pielgrzymkę: było to, jak nazwa wskazuje, wydarzenie historyczne. Oprócz wymiaru duchowego (modlitwa o dobrą drugą połówkę oraz o zdolność miłowania bliźnich sensu largo) miała ona również wymiar integracyjny oraz naukowo-poznawczy. Patrząc zatem z punktu widzenia empirii, było to przedsięwzięcie ze wszech miar udane i za to chwała o. Grzegorzowi, który stał się w tym celu posłusznym narzędziem Ducha Świętego. Natomiast spoglądając na obchody święta Walentynek przez pryzmat ich obchodów w Chełmnie, można żałować, iż w większości w Polsce dzień ten sprowadza się do poziomu płytko przeżywanego erotyzmu i pluszowych bibelotów dla ukochanej osoby. A przecież można spędzić z tą drugą połową ten czas alternatywnie, z większym pożytkiem dla ducha i ciała. Niech kolejne lata będą kontynuacją drogi, przetartej przez osoby wszelakich stanów, które podjęły w tym roku trud pielgrzymowania do relikwii św. Walentego. A o romantyzmie należy pamiętać nie tylko 14 lutego.

Wypowiedz się!

Czytaj i komentuj artykuł w Sieci: www.podaj-dalej.info/node/578

fot. archiwum redakcji

Chleba i igrzysk Ale największym hitem pielgrzymki okazał się nie koncert zespołu imitującego ABBĘ, nie wielkie serce ułożone z czerwonych zniczy na płycie Rynku, ale poszukiwania lokalu gastronomicznego. Otóż po porażce związanej z rezerwacjami dwóch lokali na kilka zauważonych oraz dwóch przepełnionych do granic możliwości, dotarliśmy do eklektycznego budynku, który roboczo ochrzciliśmy mianem „okrąglaka”. Zbudowany w II poł. XX w. na planie rotundy z istotnymi wpływami stylistyki romańskiej (grube mury, okna raczej solidne niż ozdobne) no i to wnętrze – kontuar z zieloną tapicerką i białym sidingiem, nawiązujące do wystroju knajp ze środkowego Teksasu oraz unoszące się w powietrzu opary dymu, sprawiały poczucie radosnego eklektyzmu. Tego typu zabieg daje niewymowne doznania estetyczne, podobnież jak napis na mijanym przez nas wcześniej sklepie z zabawkami: „WADER – RADOŚĆ I ZABAWA”. Z bogatego menu obejmującego m.in. kawę, herbatę, gulasz i fasolkę po bretońsku, wybraliśmy frytki i zapiekanki, które, mimo


16 Fel-je-tą

Słuchaj Jezu jak Cię błaga lud Mateusz Łapiński We współczesnym społeczeństwie polskim, uznawanym powszechnie za laicyzujące się, możemy jednak zauważyć pewne przebłyski religijności. Na przekór panującym prądom, mimowolnie zwraca się ku elementom ludowym. Także w Toruniu. Idąc pewnego razu ulicą, pod sklepem monopolowym zostałem zatrzymany przez mężczyznę, raczej trzeźwego (przynajmniej za takiego chciał uchodzić), który zapytał, czy mam 50 groszy. Wymigałem się od owego uczynku miłosiernego względem ciała jakąś zdawkową odpowiedzią, na co on, wznosząc oczy ku niebiosom, jęknął: „O, Jezu!” Niestety, ku rozczarowaniu spragnionego: nie spadła ani kropla czegokolwiek ani też żadne drobne pieniądze. Pozwoliło mi to jednak uzmysłowić sobie fakt, iż mimo tego, że akcja działa się w Toruniu (lokalnie sporym mieście), to jednak funkcjonuje tu, wśród niektórych, swoista religijność ludowa. Opiera się ona, jak wynika z moich refleksji, na starożytnej zasadzie do ut des (Daję abyś dał). Zasada ta funkcjonuje bardzo prosto, co ilustruje powyższy przykład: w krytycznej dla siebie sytuacji, wierny (i wierzący, a jakże) przyzywa imię Pana Boga swego, wcale jednak nie bezinteresownie. Liczy na to, iż gdy pokaże Najwyższemu, że o Nim pamięta, to Ten, w zamian za ów akt, obdaruje go swymi łaskami (czyt.: minimum tyloma, żeby wystarczyło na napój, używany do sakralnych czynności zwanych bulwarchanaliami). Niestety, wbrew nadziejom biedaka, jego działanie nie przyniosło spodziewanego skutku. Można to tłumaczyć domniemaniem, iż Bóg nie jest religijny. Przynajmniej w tak pojmowanym wymiarze „ludowości”. Innym aspektem ludowego ustosunkowywania się do kwestii religii jest kwestia języka. Nagminnym zjawiskiem są wszelakiej maści akty strzeliste, łączące wymiar zarówno niebieski, jak i ziemski. Tym bardziej jest to interesujące, gdyż coraz częściej obserwu-

jemy demonstracyjne stosowanie tychże aktów w przestrzeni stricte publicznej, podczas gdy w kościołach ludzie często ledwo poruszają wargami (tzw. devotio carpiorum). Na czym polega więc atrakcyjność tej formy przeżywania sacrum? Otóż, owe zwroty, które, jako środek stylistyczny, najczęściej wykorzystują podwójną apostrofę, często są deklaracją przeżywanego stanu lub czynności wykonywanej przez wypowiadającą je jednostkę. Używane przez nią w chwilach uniesień emocjonalnych, czy to w pojedynkę, czy w grupie (głównie podczas poruszania trudnych tematów), często przybierają kształt litanii i dodają, wypowiadającym je, pewności siebie. Nierzadkim zjawiskiem, w przypadku zbiorowego odmawiania litanii, jest swoista bigoteria. Biorąc pod uwagę ludowe konotacje kulturowe owych zwrotów (powiązanie sakralności z przaśnością), pozostaję przy poprzedniej hipotezie o niereligijności Boga. W ponowoczesnym świecie, gdzie bardzo łatwo o pluralistyczne podejście do kwestii obecności Najwyższego w naszym życiu, religijność ludowa wypracowała sobie poczesne miejsce. Zgrabnie przenika w szeregi i udziela się zarówno zagorzałym materialistom („O Jezu, spóźniłam się na wyprzedaż!!!”), jak i skrajnym idealistom („Boże, niech już skończą z tą lustracją!”). Można zatem wnioskować, iż duch w narodzie nie ginie, a ma się wręcz bardzo dobrze ze względu na dostosowanie sfery sacrum do wymogów, płynnej bądź co bądź, ponowoczesności. Coraz częściej wpływy owej „religijności ludowej” są zauważalne nie tylko wśród szeregowych wyznawców, ale również w gremiach, których członkowie, ze względu na pozycję społeczną, są obiektem zainteresowania a często i wzorem do naśladowania dla pozostałych. Szkoda, iż obok zwyczajowej pasterki czy opłatka w firmie, są to dziś często jedyne przejawy nabożności.

O fundamentalizmie inaczej Tomasz Kulicki Mówiąc o fundamentalizmie, zazwyczaj nadajemy temu słowu zabarwienie negatywne. Nie ma się temu co dziwić, wszak w ostatnich latach polityka międzynarodowa upłynęła pod znakiem terroryzmu islamskiego. Wydaje się jednak, że fundamentalizm w swej czystej, niewypaczonej niczym postaci (o ile taka istnieje) nie jest niczym groźnym. Wskazywałaby na to etymologia tego wyrazu. Czerpanie garściami ze źródeł, początków – fundamentów właśnie – i bezkompromisowa obrona wypływających z nich zasad nie muszą przecież prowadzić do rozlewu krwi, przeciwnie – mogą być uznane za cnotę. Kolejną tendencją, jaką obok pejoratywnego odcienia da się zauważyć w dyskusji o fundamentalizmie, jest nadużywanie tego terminu. Nie może to doprowadzić do niczego dobrego. Czło-

Wypowiedz się!

wiek, grupa osób czy organizacja, którym – nie zawsze zasadnie – przypnie się taką łatkę – będą napiętnowane do końca swych dni. Naznaczone w ten sposób, zostaną poddane ostracyzmowi i trwale wykluczone z głównego nurtu (może taki był zamiar ich adwersarza?). Stygmatyzacja ta wraz z będącą jej skutkiem marginalizacją rodzić muszą gniew i poczucie osaczenia ze wszystkich stron. Rozgoryczenie natomiast wzmaga radykalizację i inne niepożądane zachowania ze strony tych środowisk, choćby wcześniej – zanim zostały pomówione – nie wykazywały szkodliwych skłonności. Szermowanie oskarżeniami o fundamentalizm nie przynosi, jak widać, żadnego pożytku, dlatego warto zastanowić się, nim następnym razem nazwiemy tak kogoś.

Czytaj i komentuj artykuły w Sieci: Słuchaj Jezu...: www.podaj-dalej.info/node/567, Fundamentalizm: www.podaj-dalej.info/node/298


17

Podaj Dalej 30: Skrzyżowanie, www.podaj-dalej.info

Ankieta

Drodzy Czytelnicy! Z okazji piątych urodzin „Podaj Dalej” kierujemy do Was krótką ankietę. Chcielibyśmy poznać Wasze opinie na temat efektów naszej pracy oraz oczekiwania co do tematyki i dalszego rozwoju „Podaj Dalej”. Pełni entuzjazmu chcemy tworzyć coraz lepsze pismo i trafiać do coraz większej liczby czytelników – bo warto! Bez Was nie byłoby „Podaj Dalej”. Dlatego prosimy o szczere odpowiedzi. Ankietę można również wypełnić elektronicznie na stronie numeru: www. podaj-dalej. info/node/639 Serdecznie dziękujemy!

Czy czyta Pan/i lokalne czasopisma dla studentów? tak nie Dlaczego:

Jeśli tak, to jakie? „Głos Uczelni” „Immunitet” „Podaj Dalej” pisma wydziałowe (stricte naukowe) inne (proszę wymienić jakie?):

Czego oczekuje Pan/i od studenckiego pisma w Toruniu? (proszę zaznaczyć wszystkie interesujące odpowiedzi) informacji o studenckim życiu miasta informacji o wydarzeniach kulturalnych prezentacji poezji młodych twórców recenzji filmów recenzji muzyki poruszania tematów związanych z wiarą/światopoglądem zachęcania do rozwoju osobistego lekkiej lektury dla zabicia wolnego czasu poruszania tematów kontrowersyjnych dozy dobrego humoru poruszania problematyki naukowej czegoś innego, czego?

W jaki sposób dowiedział/a się Pan/i o „Podaj Dalej”? z ogłoszenia w Kościele Akademickim pw. Ducha Św. z ogłoszenia w Duszpasterstwie Akademickim oo. Jezuitów znajomi dali mi egzemplarz znajomi powiedzieli, że takie pismo istnieje z wyszukiwarki internetowej znalazłem/am egzemplarz w akademiku znalazłem/am egzemplarz na wydziale inaczej, jak?

W jaki sposób dociera do Pan/i „Podaj Dalej”? dostaję w Kościele Akademickim pw. Ducha Św. pożyczam od znajomych czytam wersję dostępną w Internecie na stronie www.podaj-dalej.info biorę z akademika biorę z wydziału

Po jakie teksty w „Podaj Dalej” sięga Pan/i najchętniej? Proszę zaznaczyć wszystkie ze swoich ulubionych. problemowe relacje i fotorelacje wywiady felietony recenzje poezja

Proszę ocenić w skali 1 – 6 treść artykułów zawartych w naszym piśmie. (6 – bardzo dobre ,interesujące, rzetelne, mądre; 1 – bardzo złe, niewyczerpujące odtwórcze) problemowe 1 2 3 4 5 6

Ankieta str. 1/2


18 Ankieta

relacje i fotorelacje 1 2 3 4 5 6 wywiady 1 2 3 4 5 6 felietony 1 2 3 4 5 6 recenzje 1 2 3 4 5 6 poezja 1 2 3 4 5 6

„Podaj Dalej” można przeglądać w Internecie na stronie www.podaj-dalej.info. Jak często korzysta Pan/i z tej możliwości. nie

kilka razy w tygodniu śledzę zmiany na stro-

raz w tygodniu raz na dwa tygodnie raz w miesiącu rzadziej niż raz w miesiącu nie wiedziałam/em wcześniej, że „Podaj Dalej” ma swoją stronę internetową.

Jeśli kiedykolwiek odwiedził/a Pan/i naszą stronę internetową www.podaj-dalej.info, proszę zaznaczyć na poniższej skali ocenę efektów naszej pracy (6 – bardzo dobrze, 1 – bardzo źle). wygląd strony internetowej 1 2 3 4 5 6 zawartość strony internetowej 1 2 3 4 5 6 łatwość poruszania się po stronie 1 2 3 4 5 6 krótkie filmy reklamowe 1 2 3 4 5 6 ogólna ocena strony 1 2 3 4 5 6 inne 1 2 3 4 5 6

Proszę przedstawić swoje dodatkowe uwagi, opinie dotyczące „Podaj Dalej”:

Metryczka Płeć: mężczyzna kobieta

Wiek: 1 5-1 8 1 9-24 25-39 40-55 powyżej 56 lat

Jakie czyta Pan/i gazety, tygodniki, miesięczniki? Jakie są Pan/i zainteresowania? Jak najczęściej spędza Pan/i wolny czas?

Czy podczas odwiedzania strony www.podajdalej.info kiedykolwiek skorzystał/a Pan/i z możliwości skomentowania artykułów? tak, dlaczego? nie, dlaczego? nie wiedziałem/am, że jest taka możliwość

Czy to prawda, że... polecam pismo „Podaj Dalej” innym?

Odpowiedzi prosimy zostawić: – w skrzynce w Kościele Akademickim pw. Ducha Św. – w domku Duszpasterstwa Akademickiego (wejście od ul. Piekary 24) lub przesłać na adres: Duszpasterstwo Akademickie oo. Jezuitów, ul. Piekary 24, 87 -1 00 Toruń. Dziękujemy!

PRAWDA FAŁSZ

Czego wg Pan/i brakuje „Podaj Dalej”? Jakie tematy wg Pan/i powinny być poruszane w „Podaj Dalej”?

Ankieta str. 2/2


19

EtnoParty 24 lutego br. w DA „Studnia” odbyła się impreza ostatkowa w stylu etno:) Uczestnicy „śledzika” mieli okazję bawić się przy muzycznych rytmach ze wszystkich regionów świata oraz zmagać się w ostatkowych konkursach, m.in. „znajdź śledzia”, „zjedz sushi”, czy też „mumia wiecznie żywa”. Jednymi z atrakcji imprezy były: pokaz capoeiry (zdjęcie obok) oraz taniec z ogniem. Nie zabrakło oczywiście podróżników z różnych stron świata, a nawet międzykulturowych rozmów. więcej zdjęć: www.podaj-dalej.info/node/639

Bo jak inaczej podsumować idee Konkursu Biblijnego zorganizowanego przez Wspólnotę Ojców Jezuitów w Toruniu z okazji roku św. Pawła. „Pomysłodawcą konkursu jest śp. ks. Teofil Hermann CM, wykładowca Pisma Świętego, który zainicjował akcję popularyzacji Słowa Bożego zgodnie ze słowami wieszcza: nie stargam cię nie, ja uwydatnię w seminarium duchownym” – mówi o. Mariusz Bigiel SJ, kontynuator tego dzieła. W konkursie czynny udział wzięło ok. 90 studentów. Czy zatem cel został osiągnięty? Czy poznaliście, Siostry i Bracia, lepiej osobę Jezusa Chrystusa? Przekonaliście się o prawdziwości słów św. Hieronima: „nieznajomość Pisma Świętego jest nieznajomością Chrystusa”? Wszak o promocję treści, nie zaś tylko o nagrody – jakże atrakcyjne – chodziło. Sukces konkursu (który przerósł oczekiwania krytyków) daje nadzieję na rychłą reaktywację tej nowoczesnej formy ewangelizacji. Zatem, dziękując za hojność ofiarodawców, prosimy o ciąg dalszy. Czytelników natomiast zachęcamy do uważnego śledzenia ogłoszeń, bowiem w przygotowaniu jest wiosenny Bieg Św. Pawła. kontakt: o. Mariusz Bigiel SJ, mbigiel@wf-strefa.com Na zdjęciu obok zdobywca głównej nagrody konkursu, wycieczki do Ziemii Świętej, Krzysztof Kasica.

Wszys tk Wyn i k i m zwyci ę zc i ko n k u r s u : o m gr a t u l u www. d a . u m j e m y! k. p l

fot. archiwum redakcji, więcej zdjęć: www.podaj-dalej.info/node/639

W dobrych zawodach wystąpiłem...



Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.