Heavy Metal Pages_No. 51

Page 24

woju Tank. Gdy wróciliśmy z trasy z Metallicą, nasz album nie był już promowany, żadnych nowych dat, jeśli chodzi o występy… tak naprawdę znaleźliśmy się w punkcie wyjścia. Oczywiście Metallica zabrała się za większe przedsięwzięcia. Mają świetny management.

Jak Feniks z popiołów! Z Cliffen Evansem, gitarzystą zespołu Tank miałam okazję spotkać się podczas ich ostatniego warszawskiego koncertu. Typ wyluzowany, o wysokiej kulturze osobistej, bardzo otwarty i wyrozumiały. W pierwszych pięciu minutach rozmowy siadł mi dyktafon, Cliff zgodził się na przeprowadzenie wywiadu po koncercie, dzięki czemu miałam możliwość zweryfikowania tego, co Tank pokazał w Spodku, w sierpniu zeszłego roku. Najprościej mówiąc - klasa. Świetny set, doskonałe brzmienie, ruchy sceniczne, gra świateł - to wszystko sprawiło, że Tank tylko podkreślił swoją wartość jako zespół głęboko zakorzeniony w gruncie, jakim jest szeroko pojęty Heavy Metal. Widać, że chłopaki doskonale wiedzą, dokąd zmierzają, a swoim ostatnimi dokonaniami tylko utwierdzili nas w tym, że Tank, tak jak Feniks - symbol życia i transformacji - odrodził się na nowo i swoją muzyką bezkompromisowo uderza z jeszcze większą siłą rażenia. O wielkim sukcesie w latach 80-tych przerwanym niestabilnością ówczesnego wokalisty Algy'ego Ward'a, kilku nieudanych próbach reaktywacji oraz dobrej passie, która obecnie towarzyszy zespołowi, opowiada frontman Tank - Cliff Evans. HMP: Pierwszy raz mieliśmy okazję zobaczyć Tank w Polsce w sierpniu zeszłego roku, supportowaliście wtedy Judas Priest. Jak oceniacie reakcję publiczności na nowy line-up? Cliff Evans: To był nasz pierwszy występ przed polską publicznością i nie wiedzieliśmy jak nas przywitają. Byliśmy zaskoczeni reakcją tłumu. Śpiewali z nami wszystkie kawałki, nawet te z nowego wówczas albumu - "War Machine". To było wspaniałe uczucie zostać przyjętym w tak entuzjastyczny sposób podczas pierwszej wizyty. Słyszałam, że Rob Halford i pozostali członkowie Judas zażyczyli sobie pełnej separacji od reszty kapel oraz ekipy pracującej przy koncercie… Czy to praw da? Przed koncertem bujałem się z nowym gitarzystą Priest - Richie Faulkner'em. Znamy się od lat, to świetny facet i bardzo utalentowany gitarzysta. Zrobiliśmy zdjęcia naszych Gibsonów i wypiliśmy kilka piw. Rob i reszta zostali w swoich garderobach, z których wyszli dopiero na scenę. Zawsze byłem wielkim fanem Judas Priest, więc supportowanie ich podczas tak znakomitego wydarzenia, było nie lada zaszczytem. Myślę, że Richie jest pewnego rodzaju zastrzykiem nowej energii dla zespołu, dzięki temu są znowu prawdopodobnie najlepszą metalową kapelą na świcie.

24

TANK

Rok 1984 był swego rodzaju "boomem" na zespół Tank. Byliście po wydaniu krążka "Honour and Blood", kawałek "The War Drags Ever On" opisywano mianem "nuklearnej eksplozji", a Metallica podziękowała Wam we wkładce do "Master Of Puppets". Powiedz, jakie emocje targały tobą w tamtym czasie? To był bardzo ekscytujący czas. Nagraliśmy świetny album, z którego byliśmy bardzo dumni, rozpoczynaliśmy współpracę z nową wytwórnią, daty koncertów były zaklepane. Zespół brzmiał świetnie, a my czerpaliśmy przyjemność z bycia ludźmi zawalonymi robotą. Chłopaki z Metalliki sami poprosili, aby Tank supportował ich podczas trasy, byli naszymi wielkimi fanami. Mieliśmy okazję jammować wspólnie podczas prób dźwięku, żałuję, że nie mam nagrań z tamtego okresu. Czemu więc nie poszliście za ciosem? To był wasz moment! Czemu fani musieli czekać aż trzy lata na kolejny krążek? Niektórzy mówią, że było już za późno, aby pociągnąć sukces sprzed kilku lat… Czuliśmy wielką frustrację w tamtym momencie. Robiliśmy dobrą muzykę, graliśmy świetne koncerty, budowaliśmy swoją markę. Ciężko pracowaliśmy na tą pozycję, niestety management dał dupy. Nie zrobili dosłownie niczego, by wypromować zespół, żadnych planów, co do roz-

Co się takiego stało, że Algy Ward odmówił współpracy przy trasie po realizacji "This Means War" w 1983 roku? Algy bardzo często podejmował dziwne decyzje w związku z zespołem. Album "This Means War" osiągnął wielki sukces i gdybyśmy zaraz po jego wydaniu pojechali w trasę, Tank wskoczyłby na kolejny level. Algy ma zwyczaj znikania na długie okresy, nie kontaktując się z zespołem. Pewnie miał swoje powody, jednak było to kosztem sukcesu, na który Tank sobie zasłużył. To zawsze stanowiło problem. Co działo się z zespołem po wydaniu albumu "Tank"? To był rok 87', a już w 89' zawiesiliście działalność… gdzie tkwił problem? Algy i Mick często kłócili się podczas nagrywania materiału na "Tank". Nie pamiętam nawet meritum tych kłótni, ale zawsze kończyły się tym samym - odchodzeniem Micka z zespołu. Cały proces powstawania "Tank" owiany był negatywną aurą i pomimo tego, że znalazło się tam klika świetnych kawałków, nie należy on do moich ulubionych wydawnictw Tank. Nie pamiętam nawet kiedy ostatnio go słuchałem. Może włączę sobie później. To nie była zbyt udana płyta. Jeśli chodzi o sam zespół, to tak naprawdę nie zawiesiliśmy działalności. Algy po prostu chował się przez kilka lat, co pewnie sprawiło, że ludzie myśleli, że Tank jest skończony. Wskrzesiłeś zespół dziewięć lat później, w 97' roku, w tzw. międzyczasie byłeś zaangażowany w wiele projektów, co skłoniło cię do tego, aby zacząć wszys tko od nowa? Pracowałem wtedy z byłym wokalistą Iron Maiden Paulem DiAnno, mieliśmy zespół Killers. Podpisaliśmy kontrakt z przodującą wytwórnią i wydaliśmy dwa studyjne albumy - "Murder One" i "Menace to Society". Koncertowaliśmy dookoła świata przez kilka lat. Podczas tras z Killers byłem notorycznie pytany przez fanów, co stało się z Tankiem i czy jeszcze kiedykolwiek coś nagramy, czy wyruszymy w trasę. Mieszkałem wtedy w Nowym Jorku i od dłuższego czasu nie gadałem ani z Algy'm ani z Mickiem, tak więc nie wiedziałem nawet, co się z nimi wówczas działo. Po powrocie do Londynu skontaktowałem się z chłopakami i dogadaliśmy się. We współpracy z małą europejską wytwórnią zalicencjonowaliśmy kilka live'ów, które posiadaliśmy i z zarobionych na tym pieniędzy weszliśmy do studia, aby nagrać kilka nowych kawałków. Pojawiły się one potem na płycie "Still At War" oraz jako bonusy do live-albumu. Wieści, że znów działamy szybko rozeszły się po świecie, nowe propozycje występów zaczęły napływać, a razem z nimi nowy kontrakt dla albumu Foto: Metal Mind

Jak porównałbyś supportowanie Judas Priest do trasy z Metallicą w 1984r., po wydaniu albumu "Ride The Lightning"? To była moja pierwsza europejska trasa, tak więc zawsze będę ją wspominał w szczególny sposób. Tak naprawdę niewiele wtedy wiedziałem o zespole Metallica i o ich muzyce. Pierwsze show na trasie miało miejsce we Francji. Przyjechaliśmy w momencie, gdy Metallica miała próbę dźwięku. Od razu dało się wychwycić ich świetne, unikalne brzmienie. Nigdy wcześniej nie słyszałem tak brzmiących gitar. Chłopaki byli dopiero co po podpisaniu kontraktu płytowego, kupili nowy backline na trasę, każdego wieczoru dawali świetny występ - oczywistym było, że w bardzo niedługim czasie staną się wielkim zespołem. Nasze wspólne imprezy zawsze kończyły się totalną najebką, aż w końcu ich menago powiedział -

"basta"! To była zajebista trasa, zaskarbiliśmy sobie wierną publikę i nawiązaliśmy wiele przyjaźni, które przetrwały do dziś.

Czytałam gdzieś, że nie uznajecie muzyki Tank za część nurtu NWOBHM, podczas gdy większość odbiorców za taki właśnie zespól was postrzega… czy te opinie są powodem irytacji? Nigdy nie podobały nam się takie porównania. To tak jakbyśmy zostali w tyle, we wczesnych latach 80-tych. My sami widzimy siebie jako brytyjski zespół rockowo/metalowy. Rozwijaliśmy się przez te wszystkie lata, by znaleźć się w obecnym punkcie, z nowym albumem "War Nation". Nie polegamy na przeszłości. Będziemy dalej nagrywać nową muzykę i pchać zespół do przodu. Nikt nie odnosi już określenia NWOBHM do zespołu Iron Maiden, pomimo, że zaczynali jako część tego nurtu.


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.