Magazyn Day&Night |#104| Na okładce Basia Olearka

Page 1

1




NR

104

moda basi olearki

08

FOTO MIESIĄCA 6

festiwal im. freda zinemanna w rzeszowie

14

modna wiklina

LIFESTYLE 16

10

indie ekspress

MOTORYZACJA 28

GOŚĆ WYDANIA 8

Skazana na sukces. Basia Olearka

Tomasz Gulak. „Kobieto - wyjdź przed szereg” Syndrom pourlopowy. Jak z nim walczyć? 10 aplikacji na telefon

MODA 10

COOLTURALNIE 20

SPORT 30

PO RZESZOWSKU 12

PODRÓŻE 22

RECENZJA 32

Rzeszowscy sprawiedliwi Festiwal im. Freda Zinnemanna w Rzeszowie

ZDROWIE&URODA 24

GRATISY 34

Modna wiklina i plecionki

4

Festiwal Źródła pamięci. Szajna-Grotowski-Kantor 2018

Indie Express

Naturalne piękno w kosmetykach

Najem długoterminowy czy leasing operacyjny?

Letnie transfery

Płyta

22


Redaktor naczelna mariola szopińska-SĄDEK

Początek jesieni, w tym wrzesień, to zawsze gorący okres w świecie mody. Udzielił nam się zdecydowanie ten nastrój, a gościem #104 okładki Day&Night jest projektantka Basia Olerka. Pokazy mody pod jej szyldem wyróżniają się pomysłowością i dbałością o detale. W tym roku udowodniła, że jest skazana na sukces. Na swoim koncie ma m.in. udział w prestiżowym Zakopane Fashion Day, prezentując swoje prace obok takich kreatorów mody jak np. Paprocki&Brzozowski. W modzie działa od lat i nie zamierza zwalniać tempa. W rozmowie z Day&Night opowiada o branży fashion, procesie powstawania nowych kolekcji, klientkach jej marki i swoich inspiracjach (str. 8). W stolicy Podkarpacia dzieje się również kulturalnie. Niedawno świętowaliśmy podczas Festiwalu im. Freda Zinnemana, zachwycając się przy okazji kolejnym okazałym muralem w Rzeszowie (str. 14), a cykliczny Festiwal Źródła Pamięci. Szajna-Grotowski-Kantor, poświęcony trzem wybitnym osobowościom a zarazem wielkim reformatorom teatru z rodowodem z Rzeszowa i Podkarpacia – przed nami (str. 20). Za nami także spotkanie w ramach projektu „Kobieto - Wyjdź przed szereg”, z którego pomysłodawcą i twórcą – Tomkiem Gulakiem – rozmawiamy na temat kobiet i nie tylko (str. 16). Kolejne wydarzenie już we wrześniu, a inicjatywą zdecydowanie warto się zainteresować. Uspokajamy także wszystkich wczasowiczów, którzy wrócili z urlopów – wiemy jak walczyć z syndromem pourlopowym (str. 18), dodatkowo zabieramy Was w ostatnią podróż tego lata i to nie byle jaką, bo do Indii (str. 22), podpowiadamy z jakich aplikacji warto korzystać (str. 19) i jakich kosmetyków naturalnych warto używać (str. Dla fanów sportu mamy podsumowanie letnich transferów (str. 24). Jednocześnie z nostalgią żegnamy lato.

NA OKŁADCE: BASIA OLEARKA FOT. PAWEŁ OLEARKA KONCEPT GRAFICZNY: EVE CHABER EDYCJA: MARIUSZ UCHMAN

Aplikacja Day&Night

Snapchat: twitter.com/ youtube.com/ dayandnight_pl dayandnight_pl DayAndNightMagazyn www.dayandnight.pl facebook.com/ Issuu.com/ Instagram: DayAndNightMagazyn dayandnight dayandnight_pl

REDAKCJA

ZESPÓŁ REDAKCYJNY

FOTOGRAFIE

WYDAWCA

al. Kopisto 1, 35-315 Rzeszów Millenium Hall, II p., tel. 17 770 07 15 redakcja@dayandnight.pl www.dayandnight.pl www.facebook.com/DayAndNightMagazyn www.aplikacja.dayandnight.pl

Bartłomiej Skubisz Katarzyna Micał Kaja Kustra Jakub Pawłowski Magdalena Sączawa

Paweł Dubiel

Media Show al. Kopisto 1 35-315 Rzeszów

REDAKTOR NACZELNA

WSPÓŁPRACA

Agata Bujara

Anna Tomczyk

Mariola Szopińska-Sądek

BIURO MARKETINGU I REKLAMY marketing@dayandnight.pl tel. 661 852 710

SKŁAD Daniel Porada

KOREKTA

DRUK Drukarnia Wydruk J. i B. BARAN Sp. j. ul. T. Boya-Żeleńskiego 108 40-750 Katowice MAGAZYN BEZPŁATNY NR 100 ISSN 1689 - 6610 www.dayandnight.pl

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść ogłoszeń i reklam. Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych i zastrzega sobie prawo adiustacji i skracania tekstów. Wydawca zastrzega sobie prawo odmowy zamieszczenia reklamy lub ogłoszenia, jeżeli ich treść lub forma będzie sprzeczna z linią programową i interesem pisma (art. 36 pkt. 4 prawa prasowego). Wszelkie prawa zastrzeżone.

5


DZIAŁO SIĘ

Międzynarodowy Festiwal Sztuk TRANS/MISJE 25-31 SIERPNIA

Festiwal „W samo południe”. Fred Zinnemann wraca do Rzeszowa” 15-19 sierpnia

Inauguracyjny koncert premierowego festiwalu TRANS/MISJE odbył się w Filharmonii Podkarpackiej. Wydarzenie było prawdziwym kulturalnym świętem, łączącym w sobie muzykę, recytację i śpiew. Festiwal został zainaugurowany przez dyrektorów wszystkich teatrów-założycieli, czyli poza rzeszowskim teatrem im. Wandy Siemaszkowej, „Trans/Misje” tworzą: Państwowy Teatr w Koszycach, Narodowy Teatr Morawsko-Śląski w Ostrawie, Teatr im. Mihála Csokonaiego w Debreczynie, Narodowy Ukraiński Teatr Dramatyczny im. Marii Zańkowieckiej we Lwowie, Teatr Królewski w Trokach. Premierowy festiwal TRANS/MISJE trwał w Rzeszowie do 31 sierpnia, łącząc w sobie różne dziedziny sztuki, w tym teatr, taniec, performans, muzykę, malarstwo, fotografię, film i nowe media.

Przez pięć dni w stolicy Podkarpacia mogliśmy oglądać filmy, które weszły już do kanonu światowej kinematografii. Fred Zinnemann urodził się w Rzeszowie w 1907 roku, w okresie I wojny światowej jego rodzina opuściła nasze miasto i przeniosła się do Wiednia. Podczas festiwalu, a jednocześnie w 111. rocznicę urodzin wybitnego reżysera, można było zobaczyć takie filmy Freda Zinnemanna jak: „Historia zakonnicy”, „Oto jest głowa zdrajcy”, „Akt przemocy”, „Pokłosie wojny”,„Dzień szakala”,„Stąd do wieczności”, „W samo południe”, „Siódmy krzyż”, „Po wielkiej burzy”. Gościem specjalnym festiwalu był syn Freda– Tim, którego dokument „Tak ja to widzę” („As I See It”) można było zobaczyć w ostatni dzień festiwalu o 12:00, czyli w samo południe.

fot. Maciej Rałowski


Koncert Sławomira 29 sierpnia Wiele radości i pozytywnych muzycznych emocji dostarczył rzeszowskiej publiczności Sławomir podczas koncertu. Gwiazda rock polo wystąpiła na skwerze Millenium Hall, wykonując wszystkim dobrze znane utwory, m.in. niekwestionowany hit z rekordową liczbą wyświetleń na YouTube, utwór „Miłość w Zakopanem”. Sławomir był także gościem wydania i okładki #103 wydania Day&Night. fot. agnieszka koterba

9. edycja Cieszanów Rock Festiwal 16-19 sierpnia W ciągu 4 dni na festiwalu pojawiło się kilkanaście tysięcy fanów muzyki. Na dwóch scenach Cieszanów Rock Festiwal wystąpili m.

in. Gogol Bordello, Frontside, The Analogs, Booze & Glory, Cała Góra Barwinków, Krzysztof Zalewski, The Rumjacks, Nocny Kochanek, Radioslam, The Toasters, Dr Misio, Decapitated, Łąki Łan, Hunter, Shantel & Bucovina Club Orkestar, Romantycy Lekkich Obyczajów, Proletaryat, Ania Rusowicz, Dżem, Łydka Grubasa, Zenek.

Ceremonia startu 27. Rajdu Rzeszowskiego 9-11 sierpnia

Oficjalna ceremonia startu tegorocznej edycji Rajdu Rzeszowskiego miała miejsce na skwerze Millenium Hall. Niekwestionowanym zwycięzcą został startujący z łotewską licencją Rosjanin Nikołaj Griazin. Drugie miejsce zajął rzeszowianin Grzegorz Grzyb, trzecie wywalczył Jakub Brzeziński. Tegoroczna edycja Rajdu Rzeszowskiego stanowiła jednocześnie czwartą rundę cyklu FIA ERT.


MODA

da Fot. Paweł Olearka

mO

BASIA OLEARKA W MODZIE DZIAŁA OD LAT. POKAZY MODY POD JEJ SZYLDEM TO PRZEMYŚLANE PRZEDSIĘWZIĘCIA, A JEJ KOLEKCJE WYRÓŻNIAJĄ SIĘ KOBIECYM, DRAPIEŻNYM CHARAKTEREM. W ROZMOWIE Z DAY&NIGHT PROJEKTANTKA OPOWIADA O MODZIE OD KULIS, ORGANIZACJI POKAZÓW, KLIENTKACH JEJ MARKI I SWOICH INSPIRACJACH. Pokazy mody pod szyldem Basi Olearki to spore przedsięwzięcia. Ostatni, na jakim byłam, miał miejsce w salonie Harleya i był bardzo dobrze przemyślany. Kto jest odpowiedzialny za tego typu przedsięwzięcia, jak wygląda ich organizacja od kulis? Tak naprawdę, wbrew pozorom, bardzo niewiele osób. Główną osobą odpowiedzialną za całokształt jest moja współpracownica, chrześnica, przyjaciółka i prawa ręka – Marta Lebioda, która sama pierwsze kroki stawiała jako modelka, ale stwierdziła, że to nie dla niej i dużo lepiej odnajduje się w organizacji różnego rodzaju przedsięwzięć i eventów. Choć jest bardzo młoda, ma dopiero 24 lata, ma spore doświadczenie sceniczne, bo przez wiele lat tańczyła show dance i uważam, że to też w pewnym stopniu jej pomaga. Wcześniej są oczywiście rozmowy, poszukiwanie idealnego miejsca, bo jak wiadomo, moda coraz bardziej wychodzi do ludzi, z pokazów coraz częściej tworzy się przedstawienia sceniczne. Oczywiście pokazy mody w galeriach handlowych też mogą wypaść świetnie, tak jednak najczęściej pokazują się marki, które mają swoje sklepy w danym centrum, a my jednak organizujemy swoje wydarzenia w antytezie do takich pokazów. Marka Basia Olearka została również w tym roku zaprezentowana podczas Fashion Day Zakopane wśród topowych polskich projektantów… Przyznam, że było to dla mnie wielkie wydarzenie. Dodatkową zaletą był fakt, że nie wymagało ode mnie tak wielu aktywności jak moje autorskie pokazy, które organizujemy od podstaw. Czułam się jak gość honorowy. Tutaj wielkie podziękowania dla Hotelu Nosalowy Dwór. Wszystko było doskonale przygotowane: oświetlenie, choreografia, widownia, to wszystko doskonale zagrało. Moją rolą było zaprezentowanie kolekcji odpowiedniej jakości i mam nadzieję, że to mi się udało. Bardzo się cieszę, że mogłam zaprezentować swoje prace na jednym wybiegu np. z duetem Paprocki&Brzozowski wraz z kolekcją, którą stworzyli na 17 urodziny ich marki. Wielkie wydarzenie, które zostało dodatkowo uwiecznione przez TVN, prowadzone przez Olivera Janiaka. Myślę, że warto podkreślić także wkład pracy pana Roberta Wróbla w organizację pokazu w Zakopanem. Bardzo mi pomógł na miejscu i był dobrym duchem wydarzenia. Dla mnie to miało nieocenioną wartość. Ubrania, które projektujesz, są odważne. Przezroczystości i odkrywanie części ciała to często ich domena. Czy dress code może być modny?

8

Myślę, że tak. Ja też tworzę stroje bardziej konwencjonalne. Na zamówienia firm, banków, hoteli, dla personelu pracującego w danej instytucji. Mam świadomość, że istnieją instytucje, w których obowiązuje ścisły dress code i nigdy z tym nie walczę, ale na pewno staram się przemycić trochę własnych rozwiązań. Lubię też projektować ubrania męskie i cieszy mnie, że jest coraz więcej panów, którym zależy na strojach mniej konwencjonalnych niż te, które można spotkać w sieciówkach. Jak wygląda tworzenie nowych kolekcji? Co jest inspiracją, motywem przewodnim? Nie ma tutaj jednej odpowiedzi, mając już trochę kolekcji na swoim koncie, nie mogę powiedzieć, że zawsze wygląda to tak samo. Inspiracją są ludzie, których spotykam, przedmioty, które mnie zachwycą, interesujące rozwiązania architektoniczne, które gdzieś zauważę, nigdy nie ma gotowego szablonu na stworzenie kolekcji. Oczywiście zawsze mam w głowie pewne ramy, w których umieszczona jest dana kolekcja, ale jej ostateczny wydźwięk jest widoczny dopiero na końcu. Proszę opisać kobietę-klientkę marki Basia Olearka. Komu dedykowana jest moda z metką Basi Olearki? Basi Olearce (śmiech). Przyznaję, że tworząc kolekcje autorskie, głównie myślę o sobie, o tym, co sama chciałabym założyć. Na przestrzeni lat zdarzyło mi się już popełnić kilka gaf, co upewniło mnie, że przy tworzeniu kolekcji najlepiej sprawdza się to, co jest prawdziwe i zgodne z moją estetyką. Oczywiście nie da się robić jednej rzeczy dla wszystkich. W gronie moich klientek są panie z różnymi rozmiarami, zawsze szukam takich rozwiązań, by tworząc rzeczy w niezależnie jakim rozmiarze, myśl przewodnia wciąż była bardzo moja. Ogólnie rzecz biorąc, kobieta marki Basi Olearki jest drapieżna, kobieca i to mi się bardzo podoba. Rachel Zoe powiedziała kiedyś, że moda i styl to sposób by powiedzieć kim jesteś, zanim jeszcze się odezwiesz. Zgodzisz się z tymi słowami? Zgadzam się w 100%. Dla mnie moda jest czymś, co naprawdę ubogaca moje życie na bardzo różnych płaszczyznach. Niesamowitą wartością dodaną jest fakt, że spotykam bardzo wiele interesujących, ciekawych osób. Gdyby nie to co robię, my także nie spotkałybyśmy się dzisiaj, nie rozmawiałybyśmy o modzie. Uważam, że warto więc podążać za ideałami, również w modzie i stylu. Mnie osobiście bardzo wiele mówi o człowieku jego strój. Jak oceniasz styl Rzeszowian? Super. Oczywiście o gustach się nie dyskutuje, nie da się go też nikomu narzucić. Oczywiście jest też spora grupa osób, które dobrze czują się w ramach proponowanych przez sieciówki, czego ja nie neguję, bliżej mi jednak do tych, którzy próbują zaznaczyć swoją indywidualność w sferze ubrań. Ulica rzeszowska jest bardzo kolorowa, co bardzo mnie cieszy. A jakie masz obserwacje odnośnie mody w Polsce?


Ulubione kolory Basi Olearki to? Oczywiście czerń, aczkolwiek ostatnią kolekcję stworzyłam praktycznie bez czerni, co spotkało się z pozytywnym odbiorem również wśród moich klientów, którzy jednak są przyzwyczajeni, że zazwyczaj ubieram ich w czerń lub łączenie czegoś z czernią. Człowiek nie rodzi się i nie umiera taki sam. Myślę, że to jakie lubimy kolory też ewoluuje. Uwielbiam robić też rzeczy ze skóry naturalnej. Chciałam jednak zaznaczyć, że nie robię futer naturalnych. Kolory w skórze wyglądają jednak tandetnie. Co innego czerń. Który projektant jest dla Ciebie inspiracją? Osobiście wydaje mi się, że bliższy estetyce marki Basi Olearki byłby np. przepych Versace niż klasyka Chanel, ale może się mylę? Chyba nie mam jednej takiej osoby, której twórczością jestem zafascynowana od A do Z. Inspiruje mnie bardzo wielu twórców zarówno na rynku polskim jak i zagranicznym. Nie żyję w próżni, wszystko do mnie dociera zarówno z telewizji jak i mediów. Podziwiam wiele osób, zwłaszcza tych, które zrobiły tak wielkie, doniosłe i ważne rzeczy, że mówimy o nich ciągle, są rozpoznawani na całym świecie. Must have w szafie Basi Olearki i przeciwnie, element, którego nigdy byś nie założyła? Must have to czarna sukienka, których mam sporo. Moimi must have są często stroje niekonwencjonalne. Dla mnie życie zaczyna się wieczorem. Wszystko, co robię w dzień są po to, by przyjemnie spędzić czas wieczorem. Wtedy właśnie spotykam się z ludźmi, zakładam koktajlowe stroje, które uwielbiam. Nie wiem natomiast czy jest taka rzecz, której nigdy bym nie założyła. Pomyślałam o jeansowej mini, ale jednak mam taką w szafie i bardzo ją lubię. Lubię ubierać się w dziwne rzeczy, przypuszczam, że nawet taka najdziwniejsza byłaby dla mnie wyzwaniem, żeby ją odpowiednio wystylizować.

ci często są gośćmi w naszej pracowni. Faktycznie masz więc rację, nigdy o tym nie pomyślałam, ale to co robimy, jest rodzinnym przedsięwzięciem. Rozmawiamy o ubraniach, a co z dodatkami. Czy one faktycznie mają moc, pełnią istotną funkcję w marce Basia Olearka? I tak i nie. Ja sama, dopiero zaczynam się bawić w dodatki. Trochę wyprzedzasz pytaniem to, co się u nas dzieje (śmiech). Jeszcze o tym nie mówiliśmy, ale przygotowujemy się do prezentowania dodatków. Dziś mam nawet na sobie nasze logo ze złotej blaszki. Współpracuję też z firmami, które tworzą dodatki i których dodatki spójnie uzupełniają nasze kolekcje. Lubię też korzystać z pomocy stylistów, ponieważ zawsze, gdy wchodzi ktoś z „zewnątrz”, wnosi odrobinę świeżości i widzi rzeczy, a które ja, już opatrzona z danymi elementami, które widzę kilkadziesiąt razy, nie zwracam uwagi. Takie opatrzenie często skutkuje wątpliwościami, czy to faktycznie jest dobre, dlatego ktoś, co widzi coś po raz pierwszy, ma obiektywny pogląd. Uważam też, że najlepszym dodatkiem są buty, którymi można albo wszystko uratować, albo wszystko zepsuć. To akurat ciekawe spostrzeżenie i muszę zapytać, jakie w takim razie buty powinna mieć w swojej szafie każda kobieta? Szpilki (śmiech). Ja osobiście uwielbiam na wybiegach bardzo wysokie modelki, które ubieram w jeszcze wyższe buty, długich nóg nigdy dość (śmiech). Oczywiście często nosząc szpilki przypomina mi się, że nie są to najwygodniejsze z butów, aczkolwiek uważam, że każda kobieta powinna niekiedy zadać sobie trochę trudu i je zakładać, a przede wszystkim nauczyć się w nich chodzić. A które to te, które mogą wszystko zepsuć? To kwestia połączenia. Ostatnio przy sesji zdjęciowej do mojego wieczorowego looku zostały dopasowane sportowe buty. Nigdy bym nie przypuszczała, ale wyglądało to genialnie. Dlatego to kwestia całej stylizacji, bo nawet szpilki nie będą pasować do wszystkiego. Na koniec zapytam o zawodowe plany na najbliższą przyszłość. Tworząc swoje kolekcję doszłam do wniosku, że są one poniekąd oderwane od pór roku. Myślę więc, że w grudniowej kolekcji, której prezentację już planujemy, znajdą się propozycje bez względu na upływ czasu. Wszelkie nowości widać na naszym FB i stronie www. Rozmawiała MARIOLA SZOPIŃSKA-SĄDEK

Kiedy możemy spodziewać się pokazu mody Basi Olearki? Niebawem zaprezentuję swoje kolekcje w G2A Arena. Zupełnie nową kolekcję chciałbym zaprezentować w okolicy grudnia. Chciałbym zmierzyć się z zupełnie innymi kolorami, nowymi formami i połączyć to z pasją mojego męża, który jest fotografem. W mojej głowie wygląda to „wow”, a jak wyjdzie, zobaczymy. Słuchając Twoich wypowiedzi nasuwa mi się wniosek, że Basia Olearka to poniekąd firma rodzinna. Tak, faktycznie tak to wygląda (śmiech). Z tworzeniem ubrań mam styczność od zawsze. Zawsze chciałam być tą jedną jedyną, ubraną odrębnie niż reszta znajomych. Pewnego dnia przy obiedzie z rodziną, doszliśmy do wniosku, że w naszej rodzinie mamy wszystko, co jest potrzebne do zbudowania marki. Marta, o której wspominałam wcześniej jest modelką, do tego organizatorką, mąż jest fotografem, a ja projektuję. Wszyscy kochamy to, co robimy i ciągle jest w tym energia. Wzajemnie się nią doładowujemy. Pomaga mi także pozostała część rodziny, w tym moje dzieci. Przy ostatnim pokazie skorzystałam z pomysłu mojej 9-letniej córki, byłam szczerze zachwycona tym, że sama na to wpadła. W naszym domu główną zabawą są pokazy mody, dla lalek, koników pony, petshopów. Moje dzie-

9

MODA

Bardzo mnie cieszy fakt, że coraz większą popularnością cieszą się twórcy, którzy tak jak ja, mają swoje manufaktury. Cieszę się, że wykształcił się rodzaj pozytywnego snobizmu, chęci posiadania mody wyprodukowanej w Polsce, przez ludzi pracujących w Polsce. To jest bardzo budujące.


punk

Kolekcja PUNK by Basia Olearka Photos: Paweł Olearka Post production: Eve Chaber Mua: Edyta Ostafińska Style: Bartek Ligęza Hair: Rafał Winiarski Jewellery: GIORRE Models: Marta Lebioda, Wiktoria Golba, William Lehmann 10


k

11


12


13


habanie Kolekcja Tribute to Black by Basia Olearka Photos: Paweł Olearka Post production: Eve Chaber Mua: Anna Alicja Okuniewska Hair and Style: Bartek Ligęza Wooden bags: Krzysztof Paluch Jewellery: GIORRE Models: Marta Lebioda, Wiktoria Sutyła 14


15

lack


16


17


18


19


20


Kolekcja WEST by Basia Olearka Photos: Paweł Olearka Post production: Eve Chaber Mua: Justyna Kusz ARTDECO Style: Bartek Ligęza Hair: Maniewski Rzeszów Bags: GAWOR Collection Jewellery: GIORRE 21


22


23


M O D N A

WIKLINA

MANGO, 119,90 zł

I ZARA, 159,90 zł

P L K N E C I O

POWIEW LAT 70.

Jane Birkin już w latach 70. udowodniła, że wiklinowy koszyk noszony do codziennych stylizacji może wyglądać modnie, stylowo i nonszalancko. Taki dodatek może być też bardzo praktyczny. Jane Birkin zabierała go na targ, gdzie przydawał się do przenoszenia owoców, na lotnisku sprawdzał się przy transporcie książek i gazet. Wiklinowy koszyk służył Jane Birkin także w macierzyństwie – z powodzeniem pomieścił dziecięce pieluchy. Serge Gainsbourg i wiklinowy koszyk – to najczęstsi towarzysze Jane Birkin tamtych czasów. Ówczesny trendsetter i francuska ikona stylu nie mogą się mylić, a ulubiony dodatek słynnej Brytyjki znów jest modowym hitem. Dodatek, który do niedawna kojarzył się raczej z Wielkanocą lub akcesorium piknikowym, powrócił do łask w wielkim stylu i szturmując kolekcje największych domów mody, sieciówek, a nawet branży handmade.

CULT GAIA, 626 zł

NOŚ Z…

Po latach wiklina i plecionki wracają jako symbole niewymuszonej elegancji i nonszalanckiego szyku, idealnie dopełniając letnie stylizacje. Na wybiegach i sklepowych witrynach królują w różnych kształtach, wielkościach i kolorach. Klasa połączona z funkcjonalnością, a w przypadku niektórych modeli - ekologicznym podejściem do życia dodają charakteru i podkreślają osobowość, a już na pewno

24

ZARA, 199 zł

MARIOLA SZOPIŃSKA-SĄDEK

ASOS, 149 zł

MODA

TEN SEZON NALEŻY DO PLECIONEK. WIKLINOWE KOSZE, TOREBKI-KOSZYKI W WERSJI SMALL I XL OPANOWAŁY ULICE. MODA PO RAZ KOLEJNY ZATOCZYŁA KOŁO, PRZYWRACAJĄC DO ŁASK DODATEK, UWIELBIANY PRZEZ JANE BIRKIN. SPRAWDŹ, JAK GO NOSIĆ.

PULL&BEAR, 79,90 zł

I H&M, 49 zł

– sprawiają, że look zyskuje na oryginalności. Worki, kosze, mini kuferki - wybór jest spory, a każdy z modeli urozmaici letnie stylizacje. Jedno jest pewne: wiklina kocha boho z wzajemnością, dlatego modny koszyk idealnie sprawdzi się w zestawieniu ze zwiewną sukienką w kwiaty w stylu boho. Mini kuferek na dłuższym pasku uzupełni oversizeowy sweter, a retro koszyczek sprawdzi się w zestawieniu z elegancką spódnicą i szpilkami. Jeśli mowa o plecionkach, nie można pominąć też jeansu, zwłaszcza, że tworzą całkiem zgrany duet. Denimowe szorty, a dla odważnych – jeansowa ogrodniczka w zestawieniu z białym topem, brązowym koszykiem i wygodnymi mokasynami lub tenisówkami idealnie sprawdzą się podczas ciepłych dni. Plecionki nie muszą być w wersji monokolorystycznej. Decydując się na total look w jednym kolorze, dobierz do niego koszyk z wielobarwnej plecionki. Wersja trzykolorowa w neutralnych kolorach (np. czerni, bieli i beżu) świetnie sprawdzi się do miejskich stylizacji. Plecionka w wersji imprezowej? Czarny minikuferek na dłuższym sznurku w towarzystwie topu, cygaretek i szpilek w tym samym kolorze, a w wersji na dzień - biel od stóp do głów i koszyk w odcieniach karmelu. Plecionki i wiklina mają swój niezaprzeczalny urok, którym warto podkreślać stylizacje, zwłaszcza, że zapowiada się jeszcze trochę słonecznych dni aż do nadchodzącej jesieni, czyli najgorętszego czasu w modzie i obowiązujących trendach.



yM

PR Ż

rzeszów

bi or

FELIETON

WIELONARODOWOŚCIOWY

t. z Fo

Anna tomczyk Karima przyjechała z Maroka. Jest piękną, młodą dziewczyną o ciemniejszej karnacji i ciemnych włosach. Wyróżnia się na tle Polek z o wiele jaśniejszą cerą. Linda przyleciała do Polski z Meksyku. Rzeszów stał się jej wakacyjnym przystankiem na 6 tygodni. Jest pogodną, roześmianą wolontariuszką i pracuje w przedszkolu. Jenny pochodzi z Korei. Pokonała wiele tysięcy kilometrow, by być w Rzeszowie. Deniz słoneczną Turcję z fantastycznym morskim wybrzeżem zamieniła na wakacje na południu Polski. Wszystkie uwielbiają pracę społeczną. Wyłożyły własne pieniądze, by kupić bilety lotnicze i znaleźć się w Polsce – w centrum Europy i pomagać innym ludziom. Przybyły tu w ramach projektu „Understand”, realizowanego przez młodzieżową organizację AIESEC w Rzeszowie. W czasie całych wakacji aż 36 osób z całego świata zdecydowało się na taki wolontariat w stolicy Podkarpacia i okolicznych miastach. Pracowali społecznie w domach dziecka, przedszkolach, domach opieki społecznej, warsztatach terapii zajęciowej, wszędzie tam, gdzie ktoś potrzebował pomocy, wsparcia, albo też zabawy, radości, uśmiechu. Ale też w Stowarzyszeniu „Siemacha”. W różnych miejscach Rzeszowa i regionu można też było spotkać młodych Australijczyków, Amerykanów, Serbów, Francuzów, Niemców, Anglików – tych, których łączy otwarte spojrzenie na otaczający świat. Wiele lat temu Organizacja Narodów Zjednoczonych wytyczyła sobie cele. Wśród nich jeden to „mniej nierównośći”. Młodzi podchwycili temat organizując wymianę wolontariuszy na całym niemal świecie. I tak oto młodzież z różnych kontynentów, o różnych kolorach skóry, odmiennej kulturze, zainteresowaniach, ale mówiąca po angielsku wyjeżdża na przeciwległe krańce Ziemi, by uczyć tolerancji do swojej odmienności, zachowania, wyglądu, języka, sposobu bycia, ubierania się czy zjadanych posiłków. Młodym wychodzi to najlepiej. Za niewielkie sumy potrafią podróżować, optymizmem zarażają innych ludzi, mają ochotę na spotkania z równieśnikami, mówią po angielsku nie pesząc się z powodu potknięć gramatycznych. Przyjaźń? Miłość? – To dla nich żaden problem. Pomoc? – To mają we krwi. Słowem: wielonarodowościowy Rzeszów. Aż miło popatrzeć!

26

CHASID UMOT HA-OLAM – TAK BRZMI HEBRAJSKOJĘZYCZNA WERSJA TYTUŁU ODZNACZENIA SPRAWIEDLIWY WŚRÓD NARODÓW ŚWIATA, KTÓRY WYGRAWEROWANY JEST NA MEDALU ZWYCZAJOWO NADAWANYM (WRAZ Z DYPLOMEM) PRZEZ INSTYTUT YAD VASHEM W JEROZOLIMIE. TYTUŁ TEN SKIEROWANY JEST DO OSÓB, KTÓRE CZĘSTO NAWET Z POŚWIĘCENIEM ŻYCIA, NIOSŁY POMOC PRZEDSTAWICIELOM SPOŁECZNOŚCI ŻYDOWSKIEJ PODLEGAJĄCEJ PODCZAS II WOJNY ŚWIATOWEJ SUROWYM REPRESJOM.

rzeszowscy

sprawiedliwi Tytuł Sprawiedliwy wśród Narodów Świata jest wyróżnieniem cywilnym, najwyższym, jakie nadaje państwo Izrael. Żydzi, którzy przeżyli Holokaust, postanowili oddać hołd „nie-Żydom”, którzy okazali człowieczeństwo w nieludzkich czasach. Od lat 60. minionego stulecia Żydzi rozdali już przeszło 25 tysięcy medali. Zasadzono tysiące drzew oliwnych w sadzie przylegającym do Yad Vashem – miejsca pamięci Sprawiedliwych. Okazuje się, że Polska jest rekordzistą w posiadaniu tego najwyższego izraelskiego wyróżnienia. Prawie 7 tysięcy już je otrzymało, a wśród nich są również mieszkańcy Rzeszowa.

NAUCZYCIELKA I POWSTANKA

Anna Płonka była mieszkanką Rzeszowa i wykonywała zawód nauczycielki. Specjalizowała się w geografii i przyrodzie. Uczyła prywatnie, ale też i w szkołach powszechnych. Podczas okupacji niemieckiej zdecydowała się wejść do konspiracji i walczyć w Armii Krajowej. Jej zadaniem był kontakt z mieszkańcami getta, które w Rzeszowie funkcjonowało od 1940 r. Jej informatorem wewnątrz getta był młody Żyd, Roman Heinberg. Płonka donosiła żywność, medykamenty i zbierała informacje w jakiej kondycji są mieszkańcy zamkniętej dzielnicy. Szczególnie trudny był okres w latach 1942-1943, kiedy to rozpoczęła się likwidacja tego miejsca, a mieszkańcy podlegali automatycznej likwidacji lub byli wywożeni do obozu zagłady w Bełżcu na Zamojszczyźnie. Anna wyciągnęła na zewnątrz Romana organizując mu przy tym polskie dokumenty na nazwisko Bronisław Krupa, które umożliwiły mu wyjazd na przymusowe roboty do Niemiec. Dzięki temu uratował życie i po wojnie wrócił do Polski. Anna Płonka za ten czyn w 2015 r. otrzymała pośmiertnie tytuł Sprawiedliwej wśród Narodów Świata. Inna historia dotyczy również kobiety; Jadwigi Boczar - prawniczki, która podczas okupacji niemieckiej również zaangażowana była w pomoc społeczności żydowskiej. Reagowała na tragiczny los Żydów już od samego początku. Ukrywała w mieszkaniu kilka osób, jednakże doszło do wpadki i Gestapo zaaresztowało jednego z ukrywających się u niej Żydów. Ten, brutalnie przesłuchiwany wyznał, że Boczar pomaga Żydom. Zastrzelono męża Jadwigi oraz jej teściową. Ona sama mając kontakty w konspiracji, została na czas ostrzeżona. Zdążyła uciec z Rzeszowa do Warszawy w 1941 r., gdzie w dalszym ciągu kontynuowała pomoc Żydom. Tym razem pomagała rodzeństwu, siostrze i bratu, mieszkańcom warszawskiego getta. 1 sierpnia 1944 r. zdecydowała się walczyć w ogarniającym miasto powstaniu, które ostatecznie przeżyła. Dzięki niej też przeżyło żydowskie rodzeństwo, które po wojnie wyemigrowało do Izraela. Jadwiga Boczar otrzymała medal Sprawiedliwej wśród Narodów Świata w 1983 r.


Tadeusz Wiatr

FOTOGRAF I KLAWISZ

Tadeusz Wiatr, który w Rzeszowie trudnił się fotografowaniem, pewnego dnia podczas przejażdżki rowerem spotkał na drodze Żydówkę, Rozalię Langsman. Dziewczyna była mieszkanką Głogowa Małopolskiego. Tadeusz zaproponował podwózkę do Rzeszowa i w trakcie jazdy zaznajamiając się z historią Rozalii powiedział jej: „nadchodzą trudne czasy dla Żydów. Jeśli będziesz mnie potrzebowała, nie wahaj się przyjść do mnie”. Podał jej nazwisko oraz adres. Później Rozalia trafiła do rzeszowskiego getta wraz z całą rodziną. W 1942 r. rozpoczęła się masowa likwidacja getta. Jej mieszkańcy ginęli w jego granicach, bądź wywożeni byli w inne miejsca kaźni. Z getta uciekła Rozalia wraz z siostrą Gienią. Mając adres Tadeusza bez wahania poszła do niego prosząc o pomoc. Wiatr zrobił tak, jak powiedział przy pierwszym spotkaniu. Przygarnął dziewczyny do domu by, mogły odczekać najgorszy czas i wrócić do getta. Tak też się stało, Rozalia z Gienią trafiły znowu do getta. Niestety Gienia jakiś czas później została złapana i trafiła do obozu w Auschwitz, gdzie zginęła. Rozalia ponownie poprosiła o pomoc Tadeusza Wiatra, a tam zastała swych braci Bernarda i Naftaliego, którym pomagał Polak. Rodzeństwo Langsman przeżyło wojnę. Później organizując swoje życie na nowo wyjechali z Rzeszowa do Krakowa, a następnie do Izraela. Tadeusz Wiatr został wyróżniony tytułem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata w 1966 r. Franciszek Dziedzic, kolejny bohater naszych historii, w latach 1938-1942 był strażnikiem w rzeszowskim więzieniu. Podczas okupacji niemieckiej był pośrednikiem w przekazywaniu informacji pomiędzy osadzonymi a ich rodzinami. Trudnił się również w przekazywaniu nielegalnej korespondencji, żywności i innych przedmiotów. Z pomocy Franciszka Dziedzica korzystali również więźniowie pochodzenia żydowskiego. Franciszek proponował nawet ukrycie jednego z nich - nazwiskiem Druckner, lecz ten uznał, że będzie próbował sam sobie poradzić korzystając z pieniędzy, które zgromadził. Niestety, nie przeżył okupacji. Dziedzic dwukrotnie został aresztowany przez Niemców, którzy próbowali udowodnić mu pomoc Żydom. Nie udało się im, a sam zrezygnował z pełnienia funkcji strażnika więziennego ukrywając się w Lasach Janowskich, gdzie doczekał końca okupacji. Nigdy nie został uhonorowany tytułem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata.

Fot. Zbiory MPRŻ

Franciszek Dziedzic

SPRAWIEDLIWY W NIELUDZKICH CZASACH

Ci, którzy decydowali się pomagać Żydom, ryzykowali wiele. Życie własne, swoich bliskich, sąsiadów, jak i tych, którym pomagali. W Polsce okupowanej przez Niemców, w zasadzie jedynym państwie Europy, za pomoc okazaną Żydom przewidywana była kara śmierci. Mimo tych obostrzeń w Polsce znalazło się najwięcej Sprawiedliwych. Sprawiedliwym wśród Narodów Świata pozostawał i pozostaje nadal każdy; bez wyjątku na pochodzenie, wyznanie religijne, przekonania polityczne, płeć, zawód, majętność czy miejsce zamieszkania. Ważne, że był człowiekiem wtedy, kiedy trzeba. Szczególnie w tak nieludzkich czasach, jak II wojna światowa.

kaja kustra

Ania mogła zostać fotografem, uwielbiała uwieczniać w kadrze wspomnienia i zatrzymywać je na czarno – białych fotografiach. Nieśmiało marzyła o własnym zakładzie fotograficznym, takim ze złotym szyldem na drzwiach, przeszkloną witryną, czerwonymi tapetami na ścianach i dzbankiem zimnej lemoniady dla klientów. Krzysiek mógł być pisarzem. Kochał czytać, fascynował go świat poezji. Opowiadania i wiersze pisał wprawdzie do szuflady, ale coraz śmielej myślał o pokazaniu swojej twórczości innym. Janek mógł zdać maturę i pójść na wymarzoną medycynę. Obawiał się czy poradzi sobie na tak wymagającym kierunku, jednak rodzice przekonywali go, że niepotrzebnie się zamartwia. W końcu uczył się najlepiej z całej klasy! Michał mógł zostać najlepszym kucharzem w mieście, Hania aktorką, Alek nauczycielem a Adam tłumaczem. Byli tacy jak my. Każde z nich miało plany, marzenia, obawy i ambicje, czegoś się bali, do czegoś tęsknili. Chcieli się bawić, kochać, podróżować, wzruszać, realizować pasje, dokonywać nieroztropnych wyborów i popełniać młodzieńcze błędy. Plany pokrzyżowała wojna, która przewróciła do góry nogami ich życie. Każde z nich musiało stawić czoła nowej rzeczywistości, wszyscy za poświęcenie zapłacili najwyższą cenę. 1 sierpnia obchodziliśmy 74. rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego - wydarzenia, o którym nie można i nie sposób zapomnieć. Poświęcenie Powstańców i seria tych tragicznych wydarzeń z przeszłości umożliwiła nam przecież to, że dzisiaj możemy mówić to co myślimy i robić to co chcemy zrobić. Możemy studiować medycynę, podróżować po świecie, pisać książki, realizować pasje i spełniać marzenia. Być pisarzem, nauczycielem lub najlepszym kucharzem w mieście. Założyć kawiarnię, biuro tłumaczeń albo zakład fotograficzny ze złotym szyldem na drzwiach, przeszkloną witryną i czerwonymi tapetami. Możemy się nie bać i z odwagą patrzeć w przyszłość. Przeraża fakt, że z roku na rok wspomnienia tych okropnych zdarzeń bledną, a wśród kolejnych pokoleń zanika świadomość ich znaczenia. Zasmuca, że z biegiem lat jest wśród nas coraz mniej bohaterów, będących namacalnym świadectwem tych wydarzeń. Pamiętajmy. I nie pozwólmy zapomnieć innym.

JAKUB PAWŁOWSKI

27

FELIETON

Yad Vashem Fot. zbiory

44’


FELIETON

PATRONI przez duże „P” JA TEŻ

jakub pawłowski

Mimo intensywnego okresu w moim życiu, zarówno w sferze prywatnej, jak i zawodowej, chciałbym odnieść się do tematu wystawy, którą wraz z kolegami z pracy udało mi się napisać, wyprodukować i otworzyć w znakomitej lokalizacji, jaką jest płyta rzeszowskiego Rynku, a w dodatku w okresie bardzo gęstym od różnego rodzaju wydarzeń i inicjatyw, na które m.in. składała się wspomniana wystawa. Planszówka, bo taki ma charakter, opowiada szesnaście historii podkarpackich Żydów, którzy zrobili w kraju, a przede wszystkim za jego granicami, oszałamiającą karierę i to w wielu dziedzinach. Mamy na tej liście filmowców, naukowców, sportowców, dyplomatów, społeczników i artystów. Wszystkich łączy wiele, ale każdy z nich miał inną historię życia. O tym jednak nie teraz. Mam na uwadze rzecz następującą: pośród tych osób o znamienitych życiowych osiągnięciach, niemal każdy odnalazłby się w charakterze patrona jakichś mniejszych, bądź większych przedsięwzięć lokalnych. Dajmy na to, gdyby w regionie stworzyć jakiś przegląd filmów, idealnym byłby jarosławianin z urodzenia, Sam Spiegel, trzykrotny laureat Oscara. Wtórować mógłby mu Fred Zinnemann, lecz tutaj sprawa jest jasna, gdyż w Rzeszowie zakończył się właśnie festiwal jemu poświęcony. Dobrym pomysłem byłoby stworzenie inicjatywy pokroju sportowego, a szczególnie tę odnoszącą się do tenisa stołowego. Okazuje się, że w Komańczy w Bieszczadach urodził się Alojzy „Alex” Ehrlich, światowej sławy triumfator wielu imprez krajowych i zagranicznych. A gdyby ktoś wpadł na pomysł zainicjowania, w którymś z podkarpackich miast imprezy na miarę kongresu o tematyce psychoanalitycznej, to ma gotowych aż dwóch patronów – Abrahama Brilla z Kańczugu i Helenę Deutsch z Przemyśla, którzy byli bezpośrednimi współpracownikami twórcy tej dziedziny - Sigmunda Freuda. Podobnie rzecz dotyczy nauk fizycznych, bo tutaj patroni są wręcz idealni: jedyny podkarpacki noblista Izydor I. Rabi z Rymanowa oraz współpracownik Alberta Einsteina, Jan Jakub Laub z Rzeszowa. Więc drogi mi mieszkańcu Podkarpacia, regionu mojego, pomyśl, jakich pięknych patronów masz do różnych inicjatyw! Słowa te szczególnie powinny obić się o uszy lokalnych działaczy, a zwłaszcza tych, których wymienione tutaj osoby mogą być ascendentami, przynajmniej jeśli idzie, o miejsce pochodzenia.

28

„W SAMO POŁUDNIE. FRED ZINNEMANN WRACA DO RZESZOWA” POD TAKIM HASŁEM W RZESZOWIE ROZEGRAŁA SIĘ SZEROKO ZAKROJONA AKCJA, POD KTÓRĄ KRYŁO SIĘ WIELE INICJATYW REALIZOWANYCH W DNIACH 15-19 SIERPNIA BR. PIERWSZA I NAJWAŻNIEJSZA ZARAZEM, TO UCZCZENIE 111. ROCZNICY URODZIN FRED ZINNEMANNA, HOLLYWOODZKIEGO FILMOWCA, KILKUKROTNEGO ZDOBYWCY OSCARA, WYWODZĄCEGO SIĘ Z… RZESZOWA.

festiwal im. freda

ZINNEmanna Wygląda na to, że miasto Rzeszów ma następnego mieszkańca, który stać się może, o ile już nie jest, jego symbolem. Fred (wł. Alfred) Zinnemann przyszedł na świat w rodzinie żydowskiej w jednej z kamienic rzeszowskiego rynku. Co ciekawe, nawet swojej rodzinie nigdy nie przyznał się, że rodem jest z galicyjskiego Rzeszowa, a wszystkim wmawiał o Wiedniu, jako miejscu urodzenia. Nie wdając się w szczegóły decyzji hollywoodzkiego reżysera, powiedzieć trzeba, że osiągnął niebywały wręcz sukces za oceanem, a w jego filmach, które nota bene przeszły do

Fot. Grzegorz Bukała

historii nie tyle amerykańskiego, co w ogóle światowego kina, chcieli i grali najwięksi. Wystarczy tylko wspomnieć o Garym Cooperze, Audrey Hepburn, Franku Sinatrze, Grace Kelly czy Burt’cie Lancasterze. Jako twórca filmowy otrzymał łącznie cztery Oscary, a „zrobił” takie obrazy, jak: „W samo południe”, Stąd do

w Rzeszowie

wieczności”, „Oto głowa zdrajcy” czy „Dzień szakala”. Fred Zinnemann wpisał się do historii światowego kina największymi zgłoskami. Postać Zinnemanna dała asumpt Fundacji im. Rodziny Ulmów SOAR, Podkarpackiej Komisji Filmowej oraz Radiu Rzeszów, by powołać do życia festiwal oscylujący wokół jego twórczości, ale jak się okazuje, nie tylko.

MURAL

Na niemal dwa tygodnie przed oficjalnym otwarciem imprezy zaprezentowany został

Fot. Kamil Kopera

specjalnie stworzony na potrzeby Festiwalu, mural autorstwa Kamila Kuzko z krakowskiej ASP. Mural zlokalizowany został na jednej z kamienic na skrzyżowaniu ulic Jagiellońskiej i Lisa Kuli, tuż obok komendy policji. Lokalizacja, poza rzecz jasna doskonałą widocznością, ma symboliczny wymiar, gdyż nawiązuje do


CZASOWA WYSTAWA

W ramach Festiwalu im. Freda Zinnemanna, podczas którego na powrót symbolicznie witano hollywoodzkiego reżysera w Rzeszowie, na płycie Rynku miejskiego stanęła czasowa wystawa pt. „Na Twojej ziemi przyszło mi śpiewać pieśń Twojego kraju”. To planszowe prezentacje nawiązujące tematycznie do żydowskiego Podkarpacia, ale w sposób szczególny, bo przedstawiono za tym pośrednictwem szesnaście postaci, które wiązały dwie wspólne cechy. Po pierwsze pochodzenia, czyli przyjście na świat na Podkarpaciu lub posiadanie korzeni podkarpackich w żydowskiej kulturze. Po drugie wreszcie sława wynikająca z osiągnięć w różnych dziedzinach począwszy od filmu, poprzez naukę, sport, dyplomację, na sztuce skończywszy. Okazuje się, że region podkarpacki może się naprawdę poszczycić niebywale interesującymi postaciami. Oprócz Freda Zinnemanna związanego ze światem filmu, podkarpackie korzenia mają inni związani z tą dziedziną: Eli Wallach znany z wielu klasyków kina, czy wreszcie pisarz, dramaturg, scenarzysta, a prywatnie i mąż ikony kobiecego piękna, Marlyn Monroe. Chodzi o Arthura Millera, którego rodzice pochodzili z okolic Mielca. Z Podkarpacia bezpośrednio pochodzą współpracownicy Sigmunda Freuda (Abraham Brill, Helena Deutsch), a także Alberta Einsteina (Jakób Laub). W Rymanowie przyszedł na świat jedyny podkarpacki noblista – fizyk Izydor Izaak Rabi, który znał się z Einsteinem,

Fot. Anna Stróż-Pawłowska

Bohrem i innymi tuzami świata nauki. Opisywana tutaj wystawa prezentuje dokonania wielu innych osób. Wystawę przygotował zespół pracowników Muzeum Polaków Ratujących Żydów podczas II wojny światowej im. Rodziny Ulmów w Markowej, jako swoistą odskocznię od codziennych tematów

okupacyjnych i Polaków niosących pomoc przedstawicielom społeczeństwa żydowskiego. Muzeum z Markowej popularyzuje dzieje relacji polsko-żydowskich również w regionalnym ujęciu.

muzyka

a PATRIOTYZM

NIEMAL MARATON FILMOWY

Naturalnie, jak na prawdziwy festiwal przystało, organizatorzy zadbali o coś w rodzaju maratonu filmowego, który oscylował wokół twórczości Freda Zinnemanna. Nie trzeba dodawać, że filmy emitowane w różnych lokalizacjach miasta, okazały się produkcjami najwyższych lotów. Trzeba jednak dodać, że sporo spośród nich okazało się być filmami oscarowymi. Punktem kulminacyjnym była znakomita projekcja filmu-motywu głównego Festiwalu, a więc „W samo południe” z 1952 r., obrazu za który Zinnemann otrzymał Oscara, a całość projektu stała się niemal sztandarem dla wszystkich twórców westernów.

KONCERTY, TEMATYCZNE SPACERY MIEJSKIE, PANELE DYSKUSYJNE, WYKŁADY, WARSZTATY FOTOGRAFICZNE

Twórcy Festiwalu na tym nie poprzestali. Impreza i jej żydowskiego pochodzenia bohater - Fred Zinnemann to niewątpliwa okazja do pochwalenia się historią polsko-żydowskiego Rzeszowa. Świata, który niestety już nie istnieje, został bowiem zniszczony przez II wojnę światową, a był zupełną normalnością w grodzie nad Wisłokiem. Właściwie do wybuchu wojny Rzeszów był i polski i żydowski, z kolei na przełomie XIX i XX w. określany mianem „Mojrzeszów” lub „Jerozolimą Północy”. Spacery miejskie odbywały się śladami Freda Zinnemanna i żydowskiej społeczności. Koncerty również obrały cechy nawiązujące do kultury żydowskiej. Wykłady oraz panele dyskusyjne z kolei nawiązywały tematycznie do dziejów relacji polsko-żydowskiej nie tyle Rzeszowa, co i podkarpackiego regionu. Dyskusje prowadzone były też w kon-

Fot. Kamil Kopera

tekście twórczości filmowej Zinnemanna. Wydarzyły się też warsztaty starej fotografii, tzw. techniką cyjanotypii. Wszyscy liczymy na to, że Festiwal będzie miał swoją kontynuację. To co, widzimy się w przyszłym roku?

daniel kowalczyk

Łamigłówka wyborcza nareszcie została rozwiązana. Zanim jednak przejdę do meritum, pozwolę sobie w tym miejscu na kilka pozornie niepowiązanych ze sobą dygresji. Co skonstatowałem z nieukrywanym entuzjazmem, nasza polska rzeczywistość, ciągle potrafi mnie zaskakiwać. Już sam ten fakt sprawia, że myśl o emigracji nie zagościła jeszcze w mojej głowie ani na ułamek sekundy. Kluczem jest odpowiednie nastawienie radarów, co pozwala na wychwytywanie smaczków oraz niuansów, nadających życiu jakże pożądanego kolorytu. Niekiedy są to pozornie suche informacje podane do publicznej wiadomości. I jednej z takich informacji przyjrzymy się w niniejszym felietonie. Otóż całkiem niedawno Centrum Badania Opinii Społecznej opublikowało badania dotyczące preferencji muzycznych Polaków. Badania przeprowadzono na przełomie czerwca i lipca, a jednym z pytań jakie zadano respondentom, było jakiej muzyki najczęściej słuchają na co dzień. Aż 63% pytanych rodaków odpowiedziało, że najczęściej sięgają po disco-polo. Z tej grupy badanych 80% to mieszkańcy wsi oraz małych miasteczek (sam pochodzę ze wsi przyp. autora). Abstrahując od gatunkowej wagi tej liczby oraz implikacji jakie wnosi to do naszego życia społecznego (innymi słowy, jakie dźwięki najczęściej muszą dobiegać zza opuszczonych samochodowych szyb, z balkonów i przydomowych ogródków), bardziej interesująca była druga część badania, z której można się było dowiedzieć, że osoby deklarujące słuchanie disco-polo, bardziej niż fani innych gatunków odczuwają dumę z bycia Polakami. Czyli - wypisz wymaluj - aksjologicznie mieszczą się oni w grupie statystycznych wyborców partii aktualnie rządzącej. To ważny komunikat w kontekście kolejnych wyborów prezydenckich a zarazem swoista wskazówka. Jako że łaska wyborców na pstrym koniu jeździ, może warto, aby obóz rządzący rozważył wystawienie w kolejnych wyborach prezydenckich kolejnego kandydata rodem z Krakowa, a mianowicie Sławomira. Byłoby to bezprecedensowe oraz nowatorskie wykorzystanie waloru ludycznego w polityce. Nie ukrywam, że jako autor tego genialnego w swej prostocie pomysłu, z nieukrywaną dumą mógłbym zostać spin doctorem Sławomira w kampanii wyborczej.

JAKUB PAWŁOWSKI

29

FELIETON

oscarowego filmu Zinnemanna – „W samo południe” i przedstawia już ikoniczną postać szeryfa Willa Kane’a, w którą wcielił się Gary Cooper. Szeryf obok rzeszowskich stróżów prawa? Czemu nie! Przy tej okazji miasto zyskało kolejny i prawdopodobnie największy mural. Kompozycja przedstawia plan filmowy, moment wyjścia filmowego szeryfa z kadru, a nawet ze scenografii. Obok klasyczne krzesło reżyserskie, a na nim napis: FRED ZINNEMANN. Mural jest bezpośrednio poświęcony reżyserowi.


LIFESTYLE

ROZMOWA Z TOMASZEM GULAKIEM, BLOGEREM, MOTYWATOREM, TRENEREM, SPORTOWCEM, HROWCEM, A PRZEDE WSZYSTKIM – POMYSŁODAWCĄ I REALIZATOREM INICJATYWY „KOBIETO-WYJDŹ PRZED SZEREG”, KTÓRA W RZESZOWIE CIESZY SIĘ CORAZ WIĘKSZYM ZAINTERESOWANIEM, A JUŻ WKRÓTCE WKROCZY W INNE POLSKIE MIASTA.

Praca, pasja, biznes – czym jest dla Ciebie przedsięwzięcie „Kobieto – Wyjdź przed szereg”? W tym momencie pasją i nie sądzę, żeby kiedykolwiek był to biznes. To wydarzenie pozwala mi dotrzeć do większej ilości osób. Wręcz zależy mi na tym, żeby było wolne od biznesu oraz żeby była rodzinna atmosfera, a nie tzw. sprzedaż ze sceny. Zależy mi również na tym, żeby na „Kobieto - Wyjdź przed szereg” przychodziły fajne, otwarte i wartościowe kobiety, które mogą się ze sobą poznać, spędzić czas, a dodatkowo – zainspirować się. I to jest ten priorytet, zwłaszcza, że cała kwota ze sprzedaży biletów przekazywana jest na cel charytatywny. Dlatego pasja. Wydarzenie jak mówisz, ma na celu zrzeszenie kobiet, które mogą się wzajemnie inspirować. A czy Ciebie jako mężczyznę inspirują bohaterki tych wydarzeń? Tak, wręcz jestem pozytywnie zaskoczony jak bardzo. Przede wszystkim, wydarzenie „Kobieto – Wyjdź przed szereg” jest następstwem pierwowzoru „Wyjdź przed szereg Rzeszów”, na którym uczestniczkami były właśnie głównie kobiety. Również moje działania na fanpejdżu w większości obserwują i udzielają się kobiety. Mając pomysł na zorganizowanie „Kobieto – Wyjdź przed szereg”, nie sądziłem, że ono tak szybko rozwinie się do tego poziomu, aczkolwiek to ciągle jest tylko kropla w morzu tego, co chcę zrobić. Chcę i planuję zorganizować ten event w różnych miejscach w Polsce. A wracając do pytania – zauważyłem, że każda kobieta ma inspirującą historię, każ-

30

tomaszu gulaku

„Wyjdź przed szereg” funkcjonuje w języku polskim i często ludzie słysząc to, podświadomie łączą go ze mną. Nie chcę być definiowany jako coach, pomimo że ukończyłem studia coachingowe – to jest tylko coś, co pozwala mi poszerzać swoje horyzonty. Motywator – to też brzmi dość górnolotnie, ja po prostu robię, co lubię i dzielę się tym z innymi. A HRowiec – tak. Prowadzę m.in. rekrutację w branży informatycznej, a wcześniej była to branża turystyczna i finansowa.

wyjdź przed szereg

Robisz więc sporo rzeczy. Co z Twoim czasem wolnym? Jak go spędzasz? Wszystko jest kwestią organizacji. Udaje mi się znaleźć czas, żeby dwa-trzy razy w tygodniu wyjść ze znajomymi zagrać w piłkę, trzy razy w tygodniu pójść na siłownię, spotkać się z bliskimi. Jasne, że tak. Najważniejsze to zachować zdrowy balans. Nauczyłem się w życiu pokory i nie lansuję siebie na gwiazdę. Po prostu robię to, co lubię, a moje życie nabiera rozpędu.

Fot. Joanna Krzanicka

da. Niektóre mają bardziej wzruszające, inne mniej. Jedne bardziej radosne, inne skłaniające do refleksji. Poznałem wiele chorób kobiecych, o których nie miałem pojęcia, zobaczyłem też skalę tych chorób. Wcześniej, jako facet, tego nie dostrzegałem. Uświadomiłem sobie, że przy tych historiach nie trzeba żadnych modelek, aktorek, czy też osób z pierwszych stron gazet, żeby inspirowały inne kobiety. Dla mnie podstawą jest, by zaangażować w to przedsięwzięcie lokalne kobiety, które robią rzeczy niestandardowe i są dowodem na to, że można. Wtedy inspirują się zarówno uczestniczki, jak i ja. Dodatkowo, tak naprawdę dopiero uczę się obcować z kobietami na taką skalę. Śmiało mogę też stwierdzić, że w przeciwieństwie do mężczyzn, nie mają problemu, żeby przyznać się do braku motywacji. Dzisiaj uważam, że trochę lepiej udaje mi się zrozumieć kobiety, aczkolwiek żaden mężczyzna nie jest w stanie w pełni ich zrozumieć (śmiech). Na twitterze masz w opisie: „blogger, motywator, trener, sportowiec, HRowiec” – nie próżnujesz… Kiedy ktoś mnie pyta, co robię, najczęściej mówię, że „Wyjdź przed szereg”. Jakoś to do mnie przylgnęło, z czego jestem zadowolony. Zwrot

„Nie ważne ile razy upadniesz, ważne żebyś wstał o tej jeden raz więcej!” – takie hasło znalazłam w przewodniku Twojej oficjalnej strony. Możesz rozwinąć myśl? Każdemu zawsze powtarzam, że w życiu nie brakuje ciężkich momentów, bo życie to nie jest sielanka i nawet, gdy jesteś na tej fali wznoszącej, ona kiedyś się skończy. I warto mieć tego świadomość, bo to pozwala funkcjonować w tych gorszych momentach. Gdy jest dobrze, warto cieszyć się maksymalnie z tego co jest i co nam się przytrafia. Uważam, że życie to sinusoida i cały czas zaliczamy wzloty i upadki… Patrząc na porażki, jakie przydarzyły mi się w życiu, teraz uważam, że po części tak właśnie miało być i nie zmieniłbym swojego życia w przeszłości. W życiu trzeba walczyć o swoje marzenia i pomimo że upadamy, trzeba wstać i iść, czołgać się, a nawet turlać gdy trzeba, ale realizować swoje cele, marzenia. Nie za wszelką cenę – w zgodzie ze swoimi wartościami, systematycznie krok po kroku. Nauczyłem się jeść małą łyżką, bo już wiem, że jedząc dużą, można się zachłysnąć. Dlatego pokornie, małymi łyżkami, ale konsekwentnie. Na jakiej zasadzie dokonujesz wyboru odnośnie prelegentek? Wiesz co, tak jak wybieram fundację, na rzecz której trafia dochód ze sprzedaży biletów: pytając społeczność na FB. Gdy napisałem: „Jeśli myślisz kobieta sukcesu z Rzeszowa, to kto przychodzi Ci do głowy?”, to dużo osób oznaczyło konkretne osoby. Bazuję na opiniach. Pytam w różnych miejscach. Zestawiam prelegentki na zasadzie różnic i to są dwa wystąpienia. Pierwsze ma być tzw. inspirującą historią, czyli czymś, co spowoduje, że wzbudzą się w tobie emocje. Zarówno szczęście, uśmiech, wiara w to, że będzie w życiu lepiej jak, i wzruszenie. Ważne, by pobudzić do działania. Druga prelegentka ma dać konkretne narzędzia. Tu chcę, żeby był to trener, coach, ktoś, kto pokaże odpowiednie ćwiczenia, odpowie na pytania, np. jak budować pewność siebie, jak radzić sobie z kompleksami itd. Chodzi o to, żeby uniknąć sytuacji, gdy ktoś wyjdzie z warsztatów zainspirowany, ale nie będzie wiedział co, dalej z tym zrobić.


Co daje uczestniczkom udział w takim wydarzeniu? Tu już trzeba by indywidualnie zapytać (śmiech). Ale mogę powiedzieć, jakie są moje odczucia na ten temat. Samo wyjście z domu to już jest pierwszy duży bodziec. Spotkanie, nowe kontakty, różne historie, budowanie świadomości na temat samych siebie, masa emocji. Nie chodzi o to, by to wydarzenie miało na celu zmienić świat, ale może ktoś jednak usłyszy tam choćby jedno zdanie, na podstawie którego będzie mógł zmienić swoje życie. Być może dostanie też “kopa” do działania, zrozumie, że świat nie kończy się na rozstaniu, chorobie, czy innych przeciwnościach losu. Możliwości więc jest wiele. Każde spotkanie to również dochód dla organizacji charytatywnych. W jaki sposób są one wybierane? Co zainspirowało Cię do niesienia tego typu pomocy? Już wcześniej chciałem pomagać, zauważyłem też, że ludzie również chcą to robić, ale nie do końca wiedzą, jak się za to zabrać. Oczywiście istnieją świetne organizacje, które z powodzeniem to robią, np. Szlachetna Paczka czy WOŚP. Osobiście uczestniczyłem w wielu wydarzeniach komercyjnych i uznałem, że chcę zorganizować coś o charakterze charytatywnym. Tak samo, jak w przypadku prelegentek, nie chcę żadnej organizacji faworyzować. Jest wiele takich, które chciałbym wesprzeć. Wiadomo, że nie uda mi się pomóc wszystkim, ale staram się na tyle, na ile mogę. Dodatkowo, chcę wspomnieć o sile kobiet, które są pełne empatii i gotowości do wspierania organizacji charytatywnych. Czy Rzeszów jest gotowy na kolejną dawkę „Kobieto – Wyjdź przed szereg”? Nie zastanawiałem się nad tym i być może to sporo mi ułatwiło. Wydarzeń dla kobiet jest masa, ale uważam, że nie mam konkurencji, bo ja, jako ja, tak samo jak ty i każda inna osoba –

jesteśmy wyjątkowi. Zacząłem robić swoje, bez zastanawiania się. Postanowiłem sprawdzić co z tego wyjdzie i tak zrobiłem. Pierwsze organizowane przeze mnie wydarzenie, czyli „Wyjdź przed szereg Rzeszów” spotkało się z bardzo dobrym odbiorem, później kolejne wydarzenie w marcu, potem w maju i ostatnie w lipcu. Wydarzenia odbywają się co dwa miesiące i na każdym kolejnym jest więcej osób. Chcę utrzymać ten trend. Spotkania odbywają się we wtorek, czyli mało inwazyjny dzień, wystarczy zarezerwować trzy godzinki. Jestem perfekcjonalistą i za każdym razem wydaje mi się, że można było zrobić coś lepiej i tak też podchodzę do wydarzeń. Za każdym razem podnoszę sobie poprzeczkę. Czy wyobrażasz sobie męski odpowiednik tej imprezy? Tej konkretnie nie, ale wyobrażam sobie warsztaty dla mężczyzn. Ten plan jest w trak-

-„W życiu trzeba walczyć o swoje marzenia i pomimo że upadamy, trzeba wstać i iść, czołgać się, a nawet turlać gdy trzeba, ale realizować swoje cele, marzenia. Nie za wszelką cenę – w zgodzie ze swoimi wartościami, systematycznie krok po kroku”.

cie realizacji. Sam byłem kiedyś na takich warsztatach, gdzie byliśmy odcięci od prądu, internetu i wszelkich bodźców i to była odpowiednia płaszczyzna do działania dla mężczyzn. Istnieje pewien stereotyp odnośnie mężczyzn, że powinien to być mało uczuciowy macho, który idzie po swoje, ale prawda jest trochę inna. Mężczyzna powinien umieć radzić sobie z uczuciami, a empatia jest potrzebna nie tylko kobietom. Na koniec powróćmy jeszcze na moment do początku, czy planujesz rozszerzyć działalność na inne miasta? Tak, w tym roku myślę o Warszawie, Poznaniu i Krakowie. Ten sam schemat: lokalne kobiety inspirujące lokalną społeczność, a cała kwota zebrana z biletów, zostanie przekazana na lokalną fundację charytatywną wspierającą dzieci i matki z dziećmi. Mam już prelegentki i wszystko jest w toku. Uważam, że wszędzie są wyjątkowe kobiety i takie, które potrzebują te historie usłyszeć. Jakie masz plany na przyszłość? To bardzo ogólne pytanie. Na pewno wydarzenie „Kobieto – Wyjdź przed Szereg” w największych miastach w Polsce i współpracę pod tym kątem z zagraniczną polonią. Dodatkowo jeszcze w tym roku chcę założyć fundację oraz wydać pierwszą książkę. Nie chcę jednak póki co wchodzić w szczegóły. Poza tym planuję również wydarzenia komercyjne, warsztaty oraz cykliczne spotkania motywacyjno-biznesowe. Planów jest sporo, a czas jest ograniczony, dlatego wybieram z tej listy priorytety i na nich się skupiam. Poszerzam również swoje działania poprzez kanały social media – Facebook, Instagram, Youtube czy Linkedin. Pozwala mi to systematycznie dociarać do większego grona odbiorców, a to mnie bardzo cieszy. Zapraszam również już teraz na wydarzenie "Kobieto - Wyjdź przed szereg #4, które odbędzie się 18 września, tradycyjnie we wtorek, w godzinach 17:15-20:30 w Podkarpackim Parku Naukowo-Technologicznym Aeropolis w Jasionce. Bilety będą dostępne wyłącznie drogą elektroniczną i znaleźć je będzie można na facebooku „Tomasz Gulak - Wyjdź przed szereg”. Dziękuję za rozmowę i do zobaczenia w Internecie, bądź „na mieście” (śmiech). Rozmawiała MARIOLA SZOPIŃSKA-SĄDEK

FELIETON

Czy jest ktoś, kogo szczególnie chciałbyś gościć w roli prelegentki? Nie, uważam że jest wiele naprawdę świetnych kobiet i nie chciałbym nikogo wyróżniać. Na pewno Martyna Wojciechowska jest świetnym przykładem niezwykle inspirującej kobiety, ale mi bardziej o to chodzi, żeby pokazywać lokalne kobiety szeroko pojętego sukcesu. Chodzi mi o wykorzystanie potencjału ludzi, którzy są tutaj, bo uważam, że jest on nieograniczony.


Większość z nas jest po urlopie lub korzysta z ostatnich chwil wypoczynku, inni zaczynają już odliczać dni do kolejnych wakacji. Co zrobić, żeby zatrzymać lato na trochę dłużej? Jak najefektywniej wykorzystać urlop, gdzie pojechać we wrześniu i wreszcie jak wypoczywać, żeby rzeczywiście wypocząć? Przedstawiamy kilka sposobów na zwalczenie syndromu pourlopowego i przedłużenie lata.

POWAKACYJNY LAST MINUTE

Końcówka gorącego, wakacyjnego sezonu to czas, w którym na zazwyczaj obleganych przez tłumy plażach, zatłoczonych starówkach i zakorkowanych szlakach górskich jest znacznie mniej turystów. Wrzesień to dobry moment na upolowanie biletów lotniczych w atrakcyjnych cenach, warto więc śledzić oferty biur podróży w poszukiwaniu okazji. Szybki powakacyjny last minute to dobra opcja dla

Fot. Archiwum Day&Night

LIFESTYLE

SYNDROM POURLOPOWY JAK przedłużyć lato? tych, którzy chcą złapać ostatnie promienie słońca i odpocząć przed powrotem do regularnego rytmu pracy. Jeśli ograniczają nas nadszarpnięte na wakacjach fundusze lub nie mamy możliwości wzięcia kolejnych dni urlopu – nic straconego. Nawet krótka wycieczka do pobliskiego lasu lub weekendowy wypad w góry pozwoli na chwilowe oderwanie się od codziennej rutyny i naładowanie energii na nadchodzące jesienne miesiące.

ZAMKNIJ LATO W SŁOIKACH

Śliwkowe powidło, malinowy dżem, gruszki w zalewie, sok winogronowy… Wrzesień to doskonały moment na zrobienie domowych przetworów. Są one lepsze, zdrowsze i smaczniejsze od kupnych konfitur i syropów, a satysfakcja ze zrobienia ich samodzielnie z nawiązką zrekompensuje czas i trud włożony w ich przyrządzenie. Odpowiednio zamarynowane i przechowywane przetwory z sezonowych owoców pozwolą nie tylko odrobinę przedłużyć lato, ale i cieszyć się jego smakiem (i to dosłownie!) jeszcze długo po wakacjach.

NAUCZ SIĘ ODPOCZYWAĆ

Odpoczynek to wbrew pozorom czynność, której trzeba się… nauczyć. Często bywa tak, że wybierając się na urlop z jednej strony cieszymy się, że w końcu wypoczniemy, z drugiej czujemy stres i wewnętrzną presję, by jak najlepiej wykorzystać wolne od pracy dni. Jak więc skutecznie odpocząć? Znajdź czas zarówno na aktywny wypoczynek, jak i beztroskie nicnierobienie. Wyłącz telefon, zamknij laptopa i korzystaj z możliwości przejścia na chwilę w tryb offline. Nie myśl o tym, ile wiadomości będzie na Ciebie czekało na służbowej skrzynce po powrocie z wakacji, nie odliczaj dni do końca urlopu, nie rozmyślaj o tym, co będziesz robił, jak już się skończy. Korzystaj z ostatnich promieni słońca i pogody, zwiedzaj, spaceruj, odkrywaj nowe miejsca, chłoń wrażenia i zatrzymuj wspomnienia na zdjęciach. Wywołane fotografie z wakacyjnych podróży będą świetną pamiątką przypominającą o letnich wyprawach i beztrosko spędzonym czasie.

ODPOCZYNEK… PO ODPOCZYNKU

Jak sprawić, by powrót do pracy po urlopie był mniej bolesny? Po przyjeździe z wakacji zaplanuj sobie jeden lub dwa dodatkowe dni na powrót do rzeczywistości i codziennego rytmu. Wypakuj bagaże, wyśpij się i zregeneruj siły. Powrót do pracy będzie znacznie łatwiejszy, jeśli odpowiednio się do niego nastawimy i przygotujemy – zarówno psychicznie, jak i fizycznie.

WYJDŹ Z DOMU

Dopada Cię chandra, bo na kolejny dłuższy urlop trzeba czekać aż rok? Niepotrzebnie! To, że lato dobiega końca nie oznacza przecież, że jedyne co nam pozostało to siedzenie w domu, wspominanie minionych wakacji i odliczanie dni do kolejnego urlopu. Pogoda za oknem wciąż sprzyja długim spacerom, leśnym biwakom, wycieczkom rowerowym, organizowaniu pikników czy górskim wędrówkom. Korzystajmy więc z pogody i ładujmy wewnętrzne akumulatory na nadchodzącą jesień. KAJA KUSTRA


Aplikacja doskonale znana mieszkańcom naszego miasta. Stale informuje o nowych ciekawych lokalizacjach i różnych możliwościach spędzania wolnego czasu w Rzeszowie i okolicach, a także oferuje szereg atrakcyjnych gratisów z zakresu rozrywki, gastronomii, pielęgnacji i nie tylko. Ponadto za pomocą aplikacji możemy mieć dostęp do najciekawszych artykułów drukowanej wersji magazynu Day&Night.

LinkedIn Aplikacja przydatna nie tylko dla osób poszukujących pracy. Umożliwia rozwijanie sieci kontaktów, budowanie zawodowej marki, uczestnictwo w dyskusjach i udostępnianie publikacji. Dzięki aplikacji możemy obserwować nowe trendy na rynku pracy i śledzić wiadomości ze świata biznesu, dodatkowo na podstawie naszego profilu LinkedIn wysyła do nas powia ,domienia o ofertach pracy, które pojawiły się na portalu.

przydatnych aplikacji na telefon

ay &

Ni gh t

JAK ZA POMOCĄ TELEFONU UŁATWIĆ SOBIE ŻYCIE? WSZYSCY ZNAMY ENDOMONDO I MESSENGERA, ALE DO DYSPOZYCJI MAMY ZNACZNIE WIĘCEJ. PRZEDSTAWIAMY 10 POMOCNYCH APLIKACJI MOBILNYCH, UŁATWIAJĄCYCH ZARZĄDZANIE CZASEM I FINANSAMI. rchi Fot. A

Pillow Jak polepszyć jakość nocnego wypoczynku? Istnieje wiele aplikacji na telefon (np. Pzizz, Sleepytime, Pillow), które mają za zadanie kontrolować nasz sen - jego cykl i fazy. Większość z nich działa na podobnej zasadzie, a więc analizuje dźwięki i monitoruje ruchy śpiącego. Obserwacje te pozwalają na wybudzenie użytkownika w najkorzystniejszej dla niego fazie.

Nauka języków obcych Chcesz odświeżyć znajomość języka obcego, utrwalić gramatykę albo przypomnieć znaczenie zapomnianych słówek? Dzięki telefonowi możesz uczyć się podczas jazdy autobusem, czekając w kolejce lub stojąc na przystanku. Przykładowe aplikacje ułatwiające naukę języków obcych to Duolingo, Memrise i WordBit.

7 weeks - Habit & Goal Tracker Chcesz rzucić palenie, zacząć zdrowiej jeść lub regularnie ćwiczyć? Aby określone zachowania zmieniły się w nawyki, potrzebny jest czas i samodyscyplina. Jak działa 7 weeks? Każdego dnia, przez 7 tygodni zaznaczamy cele, które udało się nam osiągnąć. Aplikacja wysyła przypomnienia, pozwala na bieżące śledzenie postępów i ułatwia wypracowanie dobrych przyzwyczajeń.

Aplikacje fitness Czy telefon może pomóc nam schudnąć i poprawić kondycję? Zdecydowanie tak! Aplikacje fitness zawierające gotowe plany ćwiczeń pomogą w trzymaniu się ustalonego planu treningu, wytłumaczą technikę wykonania ćwiczeń i przypomną liczbę ich powtórzeń. Niektóre z nich posiadają dodatkową funkcjonalność, która pozwala na monitorowanie parametrów organizmu podczas wysiłku.

Moja woda O nawodnieniu organizmu powinniśmy pamiętać nie tylko latem. Aplikacja oblicza zalecane dzienne spożycie płynów, pozwala na monitorowanie stopnia nawodnienia i przypomina o regularnym piciu odpowiedniej ilości wody. Oferuje prowadzenie statystyk, wysyła do nas powiadomienia i przyznaje nagrody motywujące.

Aplikacje kulinarne Szukasz przepisu na ciasto? A może nie masz pomysłu na obiad? Istnieje wiele aplikacji oferujących dostęp do różnorodnych przepisów kulinarnych. Ciekawe receptury znajdą dla siebie zarówno zwolennicy kuchni włoskiej lub meksykańskiej, jak i wegetarianie czy miłośnicy deserów albo osoby dbające o linię. Przykładowe aplikacje to Przepisy.pl, Yummly i Smaker.

m wu

D

Evernote Któż z nas nie zna sytuacji, w której chce coś szybko zapisać, i nie ma pod ręką notesu? Evernote pomaga gromadzić notatki – tekstowe, graficzne i dźwiękowe. Służyć do przechowywania zdjęć paragonów, sporządzania listy zakupów lub notowania przepisów kulinarnych i zasłyszanych cytatów.

Aplikacje bankowości mobilnej Aplikacje bankowości mobilnej to narzędzia usprawniające zarządzanie budżetem. Umożliwiają dostęp do pieniędzy i pozwalają na bieżące kontrolowanie finansów. Za ich pomocą możemy także dokonać płatności w sklepie, kupić bilety autobusowe czy przechowywać paragony.

KAJA KUSTRA

LIFESTYLE

Day&Night


COOLTURALNIE

Kultura w Rzeszowie: VIII edycja festiwalu „Źródła Pamięci.

SZAJNA GROTOWSKI KANTOR 2018".

Trzy wybitne osobowości: Józef Szajna, Jerzy Grotowski i Tadeusz Kantor, wielcy reformatorzy teatru z rodowodem z Rzeszowa i Podkarpacia, imieniu których poświęcona została ósma już edycja festiwalu „Źródła Pamięci. Szajna-Grotowski-Kantor 2018” w Rzeszowie. Teatralne święto odbędzie się w dniach 26-30 września.

KONTEKSTY ROMANTYCZNE I MIT FAUSTA W twórczości Szajny, Grotowskiego i Kantora nie brakuje kontekstów romantycznych i to właśnie one będą myślą przewodnią festiwalu. W programie znalazły się spektakle takie jak: „Anhelli. Wołanie” Teatru ZAR, „Matka Makryna” w wykonaniu Ireny Jun (według tekstu Juliusza Słowackiego i książki Jacka Dehnela) czy „Faust” Teatru Przedmieście. Z uwagi na często pomijany czy też zapominany fakt, że Aleksander Fredro także był twórcą romantyzmu, który pisał w opozycji do głównego paradygmatu obowiązującego w nurcie epoki, w której tworzył, odrębną propozycją będzie prezentacja spektaklu „Zemsta” Teatru Maska. Kolejnym obok kontekstów romantycznych tematem przewodnim będzie Mit Fausta, człowieka, który pragnie poznać tajemnicę wszechrzeczy i nieśmiertelności. Odwołaniem Jerzego Grotowskiego wprost do tej idei były „Tragiczne dzieje Doktora Fausta” wg Christophera Marlowe’a z 1963 roku oraz w przypadku Józefa Szajny, który sięgnął po „Fausta” Joanna Wolfganga Goethego w 1971 roku. Ciekawym wydarzeniem będzie także Walny Teatr z najnowszą produkcją „Gould”, Teatr „Barakah” ze spektaklem „ Requiem” i Teatr A3 z „ Planem lekcji”. Zespoły artystyczne przedstawiające te propozycje są dowodem na to, że twórczość i dorobek patronów Festiwalu są ciągle żywe i inspirujące.

WYDARZENIA TOWARZYSZĄCE I FINAŁ Tradycyjnie wydarzenia towarzyszące ubogacą artystyczną stronę Festiwalu. 29 września odbędzie się promocja najnowszej książki prof. Dariusza Kosińskiego „Farsy-misteria. Przedstawienia Jerzego Grotowskiego w Teatrze 13 Rzędów (1959–1960)". Publikacja została poświęcona próbom rekonstrukcji i reinterpretacji czterech pierwszych przedstawień, zrealizowanych przez Jerzego Grotowskiego w Teatrze 13 Rzędów w Opolu, którym kierował od połowy 1959 roku wraz z Ludwikiem Flaszenem. 27 września w sali senatu Uniwersytetu Rzeszowskiego odbędzie się panel dyskusyjny pt. „Zbigniew Osiński - źródła, inspiracje, konteksty” z udziałem znawców i badaczy teatru. Wydarzenie po części zadedykowane jest zmarłemu 1 stycznia 2018 roku Zbigniewowi Osińskiemu – wybitnemu polskiemu teatrologowi i znawcy sztuk Jerzego Grotowskiego, który był związany z Festiwalem „Źródła Pamięci. Szajna-Grotowski.Kantor” od jego premierowej edycji. Dzień później, 28 września w Muzeum Okręgowym odbędzie się panel dyskusyjny, zatytułowany „Szajna, Grotowski, Kantor wobec Romantyzmu”, a w Dagart Galerie otwarcie wystawy „15 wystawa” - Małopolskiej Fundacji Muzeum Sztuki Współczesnej. Zwieńczeniem Festiwalu będzie spektakl „Dom widzących ducha” w teatrze Maska, a także spotkanie z twórcami spektaklu. Festiwal Źródła Pamięci. Szajna-Grotowski-Kantor 2018 dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury.

MARIOLA SZOPIŃSKA-SĄDEK

34


35 PODRÓŻE


PODRÓŻE

TYTUŁ NINIEJSZEGO ARTYKUŁU NIE JEST KOPIĄ ZNANEGO REALITY SHOW EMITOWANEGO W NIEMNIEJ ZNANEJ STACJI TELEWIZYJNEJ, ALE RACZEJ JEGO PARAFRAZĄ, BOWIEM SYTUACJA, KTÓRĄ CHCEMY TU OPISAĆ, MIAŁA DOKŁADNIE TAKI SAM WYDŹWIĘK. OTÓŻ PISZĄCY TE SŁOWA MIAŁ SPOSOBNOŚĆ BY ODWIEDZIĆ MAŁY, BA! MIKROSKOPIJNY FRAGMENT INDII W NIEPEŁNE TRZY DNI.

Kalkuta, Zachodni Bengal, bezpośrednie sąsiedztwo z Bangladeszem, grubo ponad 7500 km odległości od Polski, środek grudnia. Wyjazd służbowy, więc to już powinno dawać do myślenia, że wizyta była naprawdę krótka. Zwykle jak się decyduje na destynację w postaci Indii, pobyt organizuje się na przynajmniej miesięczną eskapadę, która bogata jest w odwiedziny licznych miejsc, lokalizacji, które często są nie do zdobycia dzięki popularnym środkom lokomocji. O samych Indiach i ich walorach krajobrazowych, kulturowych, historycznych i turystycznych nie ma co się rozpisywać, bo to rzecz oczywista. Warto jednak zwrócić uwagę na sprawy, które w jakiś sposób mogą się okazać przydatne, jeśli ktoś zdecyduje się na zwiedzanie Indii lub któregoś z mikroregionów tego ogromnego kraju.

ż W tym przypadku podróż rozpoczęta została z Rzeszowa, a dalej już z Warszawy, bo stamtąd zarezerwowany był wylot. Z Warszawy z kolei najwcześniejszym samolotem do Monachium. Niestety organizatorzy lotu nie przewidzieli, że przecież z Rzeszowa można bardzo szybko (niecałe 2 godziny lotu) dostać się bezpośrednio do stolicy Bawarii. Z Monachium wylot przewidziany był do New Delhi, stolicy Indii, aby stamtąd przedostać się do oddalonej 1400 km Kalkuty, głównego miasta słynnego Bengalu Zachodniego. Łącznie podróż potrwała… uwaga 26 godzin. Dlaczego? Ano dlatego, że w New Delhi autorowi niniejszych słów nie było dane wejść na pokład samolotu. To z pewnością wynik perturbacji logistycznych, jakie zdarzają się dość często w Indiach, bo popyt na loty w tym kraju jest przeogromny, a liczba samolotów niewystarczająca. Naturalnie powrót miał miejsce w analogiczny sposób, z tą różnicą, że trwał o 4 godziny krócej.

ż

Fot. Jakub Pawłowski

36

Kalkuta lub poprawniej Kolkata przywitała absolutną ścianą klimatyczną. Żar z rozgrzanego nieba lał się niemiłosiernie. Termometry na lotnisku wskazywały 35 stopni Celsjusza, ale w rzeczywistości mogło być 10 stopni więcej. Kolejny stopień zdumienia, choć to słowo chyba w nieodpowiedni sposób oddaje reakcję, był przejazd taksówką do hotelu. Dystans do pokonania to


20 km przez samo centrum miasta, które wedle ostatnich wyliczeń, ma grubo ponad 5 100 000 mieszkańców! Udało się wsiąść, tj. być wciśniętym niemal na siłę przez naganiacza, który pobrał gotówkę już na wstępie nim dojechało się do miejsca docelowego, do osławionej żółtej taksówki pamiętającej rok produkcji - coś około pierwszej połowy lat 50. minionego stulecia. Przy tym jazda taką taryfą, to nie tylko atrakcja sama w sobie, ale absolutny szok kulturowy w najszerszym tego słowa znaczeniu. Klakson jest absolutnie wszystkim, nie funkcjonują reguły drogowe, jeździ się pod prąd, a jak trzeba, to spycha się inne auto, rikszę, albo tuk-tuk, a w najgorszym przypadku ludzi idących poboczem! Do tego co rusz mijający nas środkiem drogi

ż Po dotarciu z opóźnieniem do hotelu, który okazał się być absolutnym azylem, gdzie pojęcie „klimatyzacja” nabrała wręcz mistycznego znaczenia, a obsługa hotelowa w najwyższym standardzie światowym zaproponowała drobny poczęstunek lodowatą wodą i zaniosła bagaż do świeżo przygotowanego pokoju. W tymże pokoju piszący te słowa padł na przy-

słowiowy pysk i obudził się tuż przed umówionym spotkaniem w celach służbowych – jakże bardzo to pojęcie umknęło wówczas po takiej dawce przeżyć w taryfie. Później był czas, by wreszcie wyjść „na miasto”. Przesympatyczny przewodnik, który zjawił się w recepcji i dzielnie czekał na przybysza z Polski, oznajmił, że jedziemy do najbardziej znanego miejsca w Kalkucie – świątyni bogini Kali. Zabrzmiało niezwykle interesująco! Mówiąc od razu bez ogródek, w momencie wejścia na teren świątyni zabroniono nam używać aparatów… Nie udało się uchwycić rytualnego zabicia, potem ciągnięcia za racice, a następnie odrąbania zwłok czarnego koziołka, któremu odrąbano głowę tuż przy nas. Wszystko ku czci bogini Kali. Nie udało się uchwycić niemal histerycznie reagujących bosych wyznawców hinduizmu, na nasze pojawienie się w butach na terenie przy świątyni.Nie udało się, co jest oczywiste, uchwycić rynsztoka, który cuchnął tak, że gdyby nie powszechnie okadzane miejsca, to tubylcy i my, umarlibyśmy w epidemicznym stanie chorobowym. Nie ma "na kliszy" kotłów z ryżem i gotującym się mięsem rytualnie zabitych zwierząt - kurczaków, baranków, kozłów i ryb. Udało się jednak wejść do restauracji, niestety hotelowej, gdzie wręcz w teatralny sposób kucharze serwowali nam lokalne frykasy: kurczaki w różnych odsłonach, grillowane i nie tylko warzywa i co najważniejsze, najprawdziwszy kebab, najlepszy jaki piszący te słowa miał okazję zjeść!

JAKUB PAWŁOWSKI

PODRÓŻE

przechodnie, krowy i psy. Psy leżą też wprost na jezdni, na samy jej środku, by odrobinę odpocząć od gorąca. Taksówkarz gestykulował, przeklinał po bengalsku lub w hindi, co jakiś czas zwracając się, nie patrząc przy tym za kierownicę, łamaną angielszczyzną, z której dało się wychwycić poszczególne tylko słowa lub półsłówka, w znaczeniu, że: "Tu jest to normalne!" W pewnym momencie ogromny i kolorowy, wypełniony po dach ludźmi autobus, zaczął nas spychać na pobocze. Niepotrzebnie wzburzony taksówkarz wcisnął pedał gazu, wyminął autobus i jednym raptownym ruchem kierownicy zagrodził mu drogę i zmusił do zatrzymania się z piskiem jego ogromnych opon! Nagle wyszedł z auta i rozpoczął niezwykle zajadłą kłótnię o przebieg całej sytuacji. Po kilku minutach… powtórzyć należy: kilku minutach, wsiadł do auta, uśmiechnął się do pasażera z Polski i pojechał dalej, ku hotelowi. Po drodze taksówka utknęła w korku, a kątem oka udało się wychwycić stojący na sygnale ambulans z chorym z tyłu. Nikt nie zareagował na tę sytuację. Karetka pogotowia musiała odczekać swoje w samochodowej, rikszowej i rowerowej kolejce.


NATURALNE KOSMETYKI DIY

Fot. Archiwum Day&Night

ZDROWIE&URODA

nającymi się od gotowych, kuszących produktów, ale czasami warto zaufać naturze. Składy gotowych kosmetyków bardzo często pozostawiają po sobie nieprzyjemne wspomnienie w postaci pojawiających się niedoskonałości. Naturalny olejek do twarzy pomoże uporać się z cerą problematyczną, nie wysuszy skóry, złagodzi podrażnienia i nie zostawi efektu ściągnięcia twarzy. Dodatkowo rozpuści zgromadzony na niej brud i resztki makijażu. Do własnoręcznego przygotowania olejku myjącego świetnie sprawdzi się mieszanka lekkiego i ekologicznego oleju z pestek winogron z witaminą E (ok. 90 ml), glyceryl cocoate, który jako emulgator doprowadzi do wymieszania wody z olejem (ok. 10 ml), mała buteleczka i opcjonalnie kilka kropel olejku eterycznego, dobranego pod potrzeby skóry – np. olejku z zielonej herbaty dla skóry trądzikowej lub olejku różanego, który świetnie sprawdzi się w przypadku cery wrażliwej.

NATURA DOSTARCZA NAM TEGO, CO NAJLEPSZE. RÓWNIEŻ DLA SKÓRY. OCZYSZCZANIE (NAJLEPIEJ PODWÓJNE, ZACZERPNIĘTE Z KOREAŃSKIEGO RYTUAŁU PIELĘGNACYJNEGO) ODŻYWIANIE, NAWILŻANIE – WŁAŚNIE TEGO POTRZEBUJE KAŻDA CERA I WŁAŚNIE TO SĄ W STANIE ZAPEWNIĆ JEJ KOSMETYKI Z PROSTYM, NATURALNYM SKŁADEM, A TAKŻE TE, KTÓRE WYKONASZ SAMA, KORZYSTAJĄC Z DOBRODZIEJSTW NATURY I… KUCHNI. BEZ SLS, ALKOHOLU I PARABENÓW.

Nawilżające olejki

Dzięki tajnikom koreańskiej pielęgnacji wiemy, że olejek wykorzystywany do demakijażu ma niezwykłą moc. W końcu odpowiednio oczyszczona twarz to podstawa pięknego makijażu, a olejki nie tylko ją domyją, ale także nawilżą i ujędrnią. Sklepowe witryny często kuszą półkami ugi-

to siła - czerp ją

z natury Oczyszczające peelingi

Jedwabiście miękka skóra to efekt dobrego peelingu, którego zadaniem jest odpowiednio złuszczony naskórek. Domowe peelingi nie są trudne do wykonania, a składy napędzane naturą pomogą osiągnąć efekt wygładzonej skóry. W celu oczyszczenia, rozjaśnienia i zwężenia porów skóry świetnie sprawdzi się cytryna. A konkretniej, mieszanka soku z cytryny z solą Epsom, startą skórką z cytryny i kilkoma łyżkami oliwy z oliwek. Tak przygotowana mieszanka nie straci swoich właściwości odżywczych jeśli będzie przechowywana np. we własnoręcznie ozdobionym, szczelnie zamkniętym słoiczku.

Ziołowe toniki

Pomijanie toniku w codziennej pielęgnacji to jeden z największych urodowych grzechów, które na przestrzeni lat staną się coraz trudniejsze do odkupienia. Tonik nie tylko odżywia, ale także oczyszcza, koi, wyrównuje pH skóry, a odpowiednio dobrany – rozjaśnia przebarwienia i doskonale przygotowuje cerę do kolejnych etapów pielęgnacyjnych. Świetny wpływ na skórę zmęczoną może zapewnić ziołowy tonik, który przygotujesz sama wykorzystując łagodny rumianek, odżywczą miętę i spowalniającą procesy starzenia (dzięki zawartości polifenoli) zieloną herbatę, a także zwężający pory sok z cytryny używany regularnie pozwoli cieszyć się sprężystą i promienną cerę. By uzyskać odpowiednie proporcje, należy zalać zioła (łyżeczkę suszonego rumianku, łyżeczkę suszonej mięty) 200 ml gorącej wody i poczekać, aż napar zaparzy się i ostygnie. Kolejno dodać sok z cytryny i odczekać kilka dni, przechowując tonik w lodówce.

Kojące maski

O zbawiennym, odżywczym i nawilżającym wpływie kojących masek nie trzeba nikogo przekonywać. Na fali popularności masek w płachcie, warto wypróbować także alternatywę w postaci maski DIY. Wykorzystując dobrodziejstwa natury, czerpiemy z niej to co najlepsze. W tym sezonie idealnie sprawdzą się jabłka. Obrane i starte na tarce z dodatkiem miodu, jogurtu naturalnego i płatków owsianych pomogą dogłębnie oczyścić skórę, usunąć martwy naskórek, rozjaśnić przebarwienia i złagodzić stany zapalne. Kluczem do sukcesu jest systematyczność, za którą podziękuje Ci cera, odwdzięczając się wyglądem pełnym blasku.

MARIOLA SZOPIŃSKA-SĄDEK


39


alternatywa kawy:

yerba mate POPULARNY NAPÓJ NAZYWANY TEŻ HERBATĄ PARAGWAJSKĄ, HERBATĄ JEZUITÓW LUB PO PROSTU MATE . PIERWSZE NAPARY Z YERBA MATE PILI LUDZIE Z PLEMIENIA GUARANI. NAPAR TWORZONO Z WYSUSZONYCH, ZMIELONYCH LIŚCI, NIEKIEDY RÓWNIEŻ Z DODATKIEM GAŁĄZEK. NAZWA YERBA MATE POCHODZI OD PRZEKSZTAŁCONEGO ŁACIŃSKIEGO SŁOWA HERBA – ZIOŁO I MATI. MATI W JĘZYKU KECZUA OZNACZA TYKWĘ – NACZYNIE DO PARZENIA ZIÓŁ.

dostępne w lokalu:

MAGISTRAT KAWY ul. 3 maja 13, Rzeszów

dostępne w lokalu:

LOVEBAR al. Kopisto 1, Rzeszów

Zdrowotne właściwości Yerba mate stymuluje umysł. Jest więc często stosowana dla poprawy pamięci i koncentracji oraz używana jako tonik pobudzający, znoszący zmęczenie psychiczne i fizyczne. Efekt pobudzający zawdzięcza obecności kofeiny, teobrominy i teofiliny. Parzona przez 45 minut może zawierać ok. 125 mg kofeiny na 500 ml. To mniej niż w kawie, jednak kofeina zawarta w yerba mate uwalnia się stopniowo. Dzięki temu ożywcze działanie mate jest odczuwane dłużej, niż po wypiciu kawy. Ponadto, ten południowoamerykański napój zawiera mnóstwo witamin i minerałów, m.in. witaminy A, B1, B2, C, E oraz minerały takie jak: magnez, mangan, potas. Naukowcy potwierdzili, że yerba mate ma właściwości przeciwutleniające, przeciwzapalne, przeciwnowotworowe, ochronnie na serce, pobudzające, przeciwgrzybicze. Obniża poziom złego cholesterolu (LDL), chroni przed otyłością i pomaga w walce z nadwagą, wspomaga trawienie (pobudza wydzielanie żółci) i może być pomocą w unikaniu powikłań przy cukrzycy.

Sposób przygotowania Yerba mate to napój, który może zastąpić kawę lub herbatę, przy czym jej parzenie jest dużo prostsze. Yerba ma wiele właściwości korzystnych dla zdrowia. Miłośnicy tego trunku mają do wyboru wiele jego rodzajów. Początkujący powinni zacząć od tych łagodniejszych, z mniejszą zawartością kofeiny. Tradycyjnie yerba mate parzy się w naczyniach zrobionych z owoców tykwy, nazywanych calebasami. Napar pije się z nich przez bambusowe rurki, czyli bombille, zakończone sitkiem. W sklepach łatwiej jednak dostać ceramiczne calebasy i metalowe bombille, które są znacznie łatwiejsze w utrzymaniu.

poyerbani.pl, 9,99 zł

Gdzie w Rzeszowie? Tradycyjnie przygotowanej mate w Rzeszowie napijesz się m.in. w Magistracie Kawy (ul. 3 Maja 13), który w swojej ofercie ma energetyzujący napar z ostrokrzewu Paragwajskiego - Yerba Mate, podawany w tradycyjnym naczyniu matero, zarówno w wersji klasycznej, jak też smakowej, np. z owocami czy guaraną. Na miejscu dostępne są także zestawy zawierające akcesoria niezbędne do cieszenia się smakiem tego trunku w domu oraz w kawiarni Love Bar (ul. Kopisto 1), która zaprasza na yerbę w odsłonie tradycyjnej i cytrynowej lub z dodatkiem żeń-szenia czy też guarany, oferując jednocześnie możliwość zakupu produktu na wynos, do samodzielnego przygotowania w domu. A dla tych, którzy chcą rozpocząć swoją przygodę z tym niestandardowym trunkiem, zagłębiając się w tajniki jego zaparzania na własną rękę, odpowiednim miejscem będzie sklep poyerbani.pl, który oferuje szeroką gamę akcesoriów do yerba mate.


spotkanie w habanie

spotkania biznesowe, integracyjne imprezy firmowe, spotkania okolicznoล ciowe: urodziny, imieniny, rocznice. restauracja BBQ PUB CUKIERNIA KAWIARNIA 3 maja 7, Rzeszรณw, Rezerwacje: 881 501 100


TRUDNO JEDNOZNACZNIE ODPOWIEDZIEĆ NA PYTANIE, CZY LEPIEJ WYBRAĆ NAJEM DŁUGOTERMINOWY CZY LEASING OPERACYJNY. KAŻDY PRZEDSIĘBIORCA MA INNE POTRZEBY, DO SPRAWY TRZEBA PODEJŚĆ INDYWIDUALNIE. TO, CO BĘDZIE BARDZIEJ OPŁACALNE DLA NAS, OKAŻE SIĘ PODCZAS DŁUŻSZEGO UŻYTKOWANIA. CZYM RÓŻNI SIĘ LEASING OD WYNAJMU?

Konstrukcja jest bardzo podobna. W leasingu operacyjnym nie ma potrzeby wykupu przedmiotu, jeżeli nie ma takiego zapisu w umowie. Dodatkową opcją w wynajmie może być zawarcie wraz z użytkowaniem samochodu umowy serwisowej, która będzie obejmować obsługę wymiany rzeczy eksploatacyjnych, jak również przedłużoną gwarancję po jej okresie, a niektóre firmy przerzucają nawet koszty ubezpieczenia i opon na siebie. Niewątpliwie jest to forma wymagająca najmniej zaangażowania i na pewno jest najwygodniejsza. Wysokość raty w wypadku wynajmu zależy od ilości pokonywanych kilometrów, a nie okresu użytkowania. Wpłata początkowa nie ma dużego wpływu na całokształt i czy wpłacimy ją na początku, czy zaczniemy użytkowanie bez wpłaty, również jest bez większego znaczenia, gdyż suma, którą zapłacimy na końcu, będzie praktycznie taka sama. Przy leasingu operacyjnym natomiast wpływającą na całkowity koszt, jest opłata wstępna i długość trwania leasingu. Zarówno jedna, jak i druga forma zazwyczaj jest zawierana na minimum 24 miesiące (nie chodzi o najmy krótkoterminowe, bo w tym specjalizują się wypożyczalnie) i właściwie nie ma możliwości zakończenia umowy przed tym okresem. Jedyną opcją jest cesja lub poniesienie nieadekwatnie wysokich kosztów.

Dla kogo więc wynajem a dla kogo leasing? Leasing skierowany jest do osób, które chcą użytkować swój samochód dłużej niż 2-3 lata i mają zamiar po okresie leasingu go wykupić. Możemy tu dokonać nawet 45% wpłaty, więc ktoś kto będzie potrzebował stworzyć sobie szybko wysoką wartość tarczy podatkowej, na

Fot. Archiwum Day&Night

MOTORYZACJA

najem długoTERMNOWY czy leasing OPERACYJNY

pewno zdecyduje się na to rozwiązanie. Przy wynajmie maksymalne wpłaty sięgają rzędu 20-30%, a zazwyczaj są na poziomie 0-10%. Przy maksymalnej opłacie rata spada do naprawdę niskiej wartości, więc i miesięcznie będziemy sobie odliczać mniej. Wynajem będzie więc wygodnym rozwiązaniem dla osób, które nie lubią się wiązać z samochodem, mają problemy ze sprzedażą swoich aut lub nie lubią tego robić. Podobnie będzie wśród grup zawodowych, które nie są VAT-owcami, co znacznie utrudnia później sprzedaż pojazdu o wysokiej wartości następnej osobie, gdyż zmniejsza nam potencjalną grupę klientów o przedsiębiorców, którym przecież na tej fakturze najbardziej zależy. Procedura przyznania leasingu, jak i wynajmu jest bardzo podobna i może się różnić w zależności od opłaty wstępnej, to ona ma zazwyczaj znaczenie, czy procedura będzie uproszczona, czy pełna. Przy procedurze uproszczonej zazwyczaj wystarczy wypełnienie prostego wniosku, który może za nas zrobić biuro księgowe. Najważniejsze, by przy wynajmie dokładnie przestudiować książkę z dopuszczalnymi śladami użytkowania, które są akceptowalne przy zdaniu samochodu, bo tutaj możemy zostać zaskoczeni pewnymi niezgodnościami i po prostu dostać fakturę za nad-przebieg lub niezgodny stan auta ze stanem, jaki powinno mieć na dzień zwrotu. W tym wypadku każda firma podchodzi do tego inaczej i nie ma tu złotego środka, warto na pewno przed oddaniem auta skonsultować jego stan ze specjalistą. Przed dokonaniem wyboru należy więc szerzej spojrzeć na obie formy finansowania i spróbować odnieść je do własnych potrzeb i wymagań. Specjalista d/s pośredniej sprzedaży samochodów osobowych


LETNIE

wykupił z Atletico Madryt Jotę (jednego z architektów awansu do Premier League). Nie próżnował też inny zespół, występujący rok temu o klasę niżej, czyli Fulham, który łącznie wydał aż 109 milionów euro, sprowadzając m.in. reprezentanta Niemiec - Schürrle, bramkarza Sevilli - Rico czy pożądanego przez Barcelonę Seriego. Bardzo słabo wygląda natomiast okienko w wykonaniu Tottenhamu, który nie zakontraktował nikogo, Manchesteru United, w którym Mourinho nie doprosił się o transfer stopera i w Bournemouth oraz Brighton, które mogą mieć problem z utrzymaniem się w piłkarskiej elicie. Podobny los czekać też może trzeciego z beniaminków, Cardiff, które ściągnęło zaledwie czterech piłkarzy - wszystkich z niższych poziomów rozgrywek. Sezon zapowiada się wyśmienicie, pytanie brzmi: czy ktoś będzie w stanie podjąć mistrzowskie wyzwanie rzucone przez Manchester City?

PAWEŁ PACZOCHA

Największym wygranym letniego okienka wydaje się Liverpool, który uzupełnił wszystkie dziury widoczne w składzie w zeszłym sezonie. Za rekordowe (wówczas) 62,5 mln euro sztab techniczny wykupił z Romy bramkarza, Alissona, wzmocnił środek pola Keitą i Fabinho, znalazł rezerwowego dla graczy ofensywnych w postaci Shaqiriego i ekipa znad Mersey wydaje się być najmocniejszym kandydatem do rzucenia rękawicy aktualnemu mistrzowi. Ten natomiast ma tak mocną i wyrównaną kadrę, że Guardiola postanowił jedynie dopiąć transfer, o który starał się jeszcze zimą i postarał się o zakup niedawnego mistrza Anglii, Riyada Mahreza, który ma dodać jeszcze więcej nieprzewidywalności atakom jego drużyny. Poza tym Obywatele zakupili najmłodszego gracza mundialu, Arzaniego, który jednak zapewne od razu uda się na wypożyczenie. Mądrymi transferami popisał się także Emery, wzmacniając najsłabszą stronę Arsenalu, czyli defensywę, wykupując bramkarza Bayeru, Leno, świetnego urugwajskiego pomocnika - Torreirę, obrońcę Borussii - Sokratisa i młodziutkiego Guendouziego, który od razu podbił serce hiszpańskiego szkoleniowca. Ciekawi natomiast, że Leno nie jest póki co w stanie wygrać rywalizacji z leciwym Cechem. Na zakupy do Barcelony wybrał się Everton, zabierając Katalończykom utalentowanego lewego obrońcę, Digne'a, który po braku powołania, na wygrany przez jego Francję mundial, zdecydowałsię na zmianę otoczenia w poszukiwaniu minut. W ostatnich godzinach okienka klub z Liverpoolu pozyskał też pogromcę Polaków, Minę i wypożyczył niechcianego w Barcelonie Gomesa. Poza tym wzmocnili się Richarlisonem, który już w pierwszej kolejce dwukrotnie wpisał się na listę strzelców, a także zakontraktowali Bernarda i wypożyczyli z Chelsea stopera, Zoumę. Bardzo ciekawie zapowiada się też sezon w wykonaniu West Hamu, u którego sterów znalazł się ex-trener Realu Madryt i Manchesteru City (z którym sięgnął po mistrzostwo Anglii), Pellegrini. Do Londynu trafili Felipe Anderson, Diop, Yarmolenko, Carlos Sanchez, Lucas Perez, Wilshere i Fabiański - byle nie skończyło się to podobnie, jak rok temu z Evertonem, który przez pewien czas zamiast bić się o europejskie puchary, walczył o utrzymanie. Bardzo ciekawie zapowiada się też "portugalska kolonia" z Wolverhampton. Beniaminek zakontraktował m.in. wychowanka Barcelony, Traore, reprezentanta Portugalii - Moutinho i

Da

um rc hiw

podsumowanie letniego okienka transferowego w Anglii

y&N ight

SZALEŃSTWO PREMIER LEAGUE t. A Fo

KAJA KUSTRA

43

SPORT

POD KILKOMA WZGLĘDAMI BYŁO TO WYJĄTKOWE OKIENKO. PO PIERWSZE, KLUBY MOGŁY KUPOWAĆ NOWYCH GRACZY ZALEDWIE DO 9 SIERPNIA, A NIE, JAK BYŁO WCZEŚNIEJ AŻ DO 31. PO DRUGIE, POZNALIŚMY DWÓCH NAJDROŻSZYCH W HISTORII BRAMKARZY. PO TRZECIE W CAŁEJ HISTORII PREMIER LEAGUE NIE BYŁO DWÓCH TAK MOCNYCH BENIAMINKÓW, NA JAKIE WYGLĄDAJĄ EKIPY FULHAM I WOLVERHAMPTON.


PROMOCJA

NA BÓLE NAPIĘCIOWE GŁOWYMASAŻ MIĘŚNI TWARZY I SZYI NA PYTANIA ODPOWIADA ANNA TUTAK-WALAS, FIZJOTERAPEUTKA, ABSOLWENTKA UNIWERSYTETU RZESZOWSKIEGO WYDZIAŁU MEDYCZNEGO. Jak staw skroniowo–żuchwowy wpływa na nasz organizm? Jest to staw parzysty, zblokowany, który łączy żuchwę z kością skroniową w czaszce. Bierze udział we wszystkich najważniejszych czynnościach życiowych, tj. jedzeniu, oddychaniu, piciu, mowie czy śpiewie - wyjaśnia mgr fizjoterapii Anna Tutak-Walas. Jaki jest zakres leczenia fizjoterapeutycznego zaburzeń w obrębie stawu skroniowo-żuchwowego w Ośrodku Rehabilitacji Ruchowej Tutmed? Wszystko jest zależne od tego, z jakimi objawami Pacjent do nas trafia. Po diagnostyce bólu ustno–twarzowego i odpowiednim zakwalifikowaniu do terapii możemy dobrać odpowiednie leczenie fizjoterapeutyczne. Można zastosować terapię mięśniowo-powięziową wewnątrz ust, na mięśniach żucia oraz w obrębie szyi i obręczy barkowej. Można dodatkowo zastosować techniki mobilizacji stawów skroniowo–żuchwowych oraz szyjnego odcinka kręgosłupa. Na czym polega terapia manualna stawów skroniowo-żuchwowych? Najprościej mówiąc polega ona na normalizacji napięcia w mięśniach żucia oraz przywróceniu fizjologicznej ruchomości w stawach skroniowo-żuchwowych. Dlaczego rozluźnienie mięśni twarzy jest tak ważne? I jakie są objawy napięcia tych mięsni? Spięte mięśnie twarzy, mięśnie żucia jak i obręczy barkowej będą dawać szereg objawów. Jest ich tak wiele, że Pacjenci nie skojarzą nawet że z tymi objawami należy udać się do fizjoterapeuty, który na co dzień zajmuje się fizjoterapią stawu skroniowo–żuchwowego. Do najczęstszych z nich możemy zaliczyć: trzaski i przeskakiwanie w stawach s-ż. kojarzone pod postacią klikania w ssż, nadmierne i objawowe bóle: głowy, twarzy, szyi; ból podczas żucia, ziewania, blokada lub ograniczenie otwierania ust, ścieranie zębów, szumy lub piski w uszach, pogorszone widzenie, bóle oka i towarzyszące tym objawom zgrzytanie zębami. A co jest przyczyną wyżej wymienionych objawów? Jedną z wielu przyczyn można wymienić stres. Nieświadome, częste zaciskanie zębów będzie powodowało nadmierne napięcia na mięśniach żucia i skroni. Dodatkowo ból nasilają: nie leczone wady zgryzu, braki zębowe, wady postawy, urazy, żucie gumy, obgryzanie paznokci czy rozgryzanie słonecznika. Czy problem w stawie skroniowo – żuchwowym może spotkać każdego z nas? Tak. Przekrój wiekowy jest ogromny. Na terapię zgłaszają się już 13-latkowie często z napięciowymi bólami głowy po licznych konsultacjach neurologicznych. Ludzie młodzi, starsi oraz niejednokrotnie emeryci ze zmianami zwyrodnieniowymi ssż. 44

NA ZDJĘCIU ANNA TUTAK-WALAS, FOT. ACHIWUM TUTMED

Czy terapia daje pożądane efekty u każdego? Tak, zdecydowanie tak. Praktycznie wszyscy dobrze zdiagnozowani pacjenci, którzy zakończyli terapię stawu skroniowo– żuchwowego w gabinecie Tutmed, nie mają objawów z którymi zgłosili się na terapię. Oczywiście, każdy dostaje zalecenia, których ma przestrzegać oraz autoterapię. Warto wspomnieć, że praca na twarzoczaszce jest terapią wskazaną dla Pacjentów po urazach lub po porażeniu nerwu twarzowego lub trójdzielnego prowadzona przez lekarzy neurologów. Jak długo trwa terapia? Liczba terapii manualnych na twarzoczaszce jest zależna od stopnia zaawansowania dysfunkcji. Od tego jak są spięte mięśnie, jak silnie trzeba rozluźnić mięśnie w okolicy żuchwy, czaszki, odcinka szyjnego, a czasem piersiowego. Średnio prowadzimy od 10 do 15 sesji, po których Pacjent dostaje raport terapii.

Ośrodek Rehabilitacji Ruchowej Tutmed Anna Tutak – Walas Rzeszów, ul. Architektów 11 Tel. 783 784 123 www.tutmed.pl like us on FB



RECENZJA

płyta cZYLI

dirty computer

8.09

SOBOTA

Fontanna Multimedialna w Rzeszowie VII Narodowe Czytanie organizowane z inicjatywy i pod patronatem pary prezydenckie. Stefan Żeromski "Przedwiośnie". Początek godz. 16:00.

Bulwary nad Wisłokiem w Rzeszowie XIII edycja rywalizacji o statuetkę Nalepy. Nieodłącznym elementem festiwalu Rockowa Noc jest koncert gwiazdy. Początek godz. 16:00.

Janelle Monae Bad Boy Records, 2018

9.09 Debiut amerykańskiej wokalistki, album The ArchAndroid z 2010 roku, zawierał brawurowo skompilowany w obrębie jednej płyty konglomerat stylów; od klasycznego R&B, poprzez funk, elektronikę, folk i rock, aż po elementy wodewilu oraz muzyki filmowej. Pomimo rozrzutu stylistycznego płyta zachwycała spójnością, a przede wszystkim broniła się znakomicie skomponowanymi piosenkami, w których 25-letnia wówczas Janelle Monae pokazała nie tylko doskonały warsztat wokalny, ale także niezwykłą wrażliwość oraz dojrzałość interpretacyjną. Jak zatem na tle olśniewającego debiutu wypada jej trzecia płyta Dirty Computer? No cóż, od razu trzeba powiedzieć, że takie albumy, jak epicki ale ani trochę pretensjonalny debiut, nagrywa się tylko raz w karierze (chociaż chętnie odszczekam tak postawioną tezę). Dirty Computer przynosi bowiem porcję muzyki emocjonalnie lżejszej i nie o tak szerokim spektrum stylistycznym, jak The ArchAndroid. Co nie znaczy, że Janelle oraz jej współpracownikom wyczerpała się inwencja. Co to, to nie. Dirty Computer zawiera po prostu muzykę inaczej wymyśloną i osadzoną w zupełnie innym klimacie. Ociekający seksem Make Me Feel brzmi zupełnie tak, jakby pochodził z muzycznego archiwum samego Prince’a. Przy czym generalnie na Dirty Computer tego seksu jest całkiem sporo, ale podanego tak wykwintnie i z poczuciem humoru, że palce lizać (zresztą, nie tylko palce…). Najlepszym tego przykładem PYNK, albo I Got Tje Juice z gościnnym udziałem Pharella Williamsa. Jednak to co najlepsze na Dirty Computer, dzieje się zaraz na samym początku. Po krótkim tytułowym wprowadzeniu, pojawia się Crazy, Classic, Life, czyli R&B zanurzony w popowym sosie i okraszony rapowanym fragmentem na końcu. Następne w zestawie Take A Bite idzie za ciosem, łącząc funkowe bujanie z niemiłosiernie chwytliwym popowym sznytem. W końcu ekstatycznie roztańczony Screwed, łączący soulowy feeling z futurystycznymi ornamentami. Wytchnienie od tych parkietowych petard przynosi prześliczny, bogato zaaranżowany Don’t Judge Me. Zresztą generalnie Dirty Computer to aranżacyjny oraz producencki majstersztyk. Janelle Monae pokazuje, że także i w wybitnie imprezowej konwencji czuje się znakomicie. Ja nie dałem się przekonywać długo.

NIEDZIELA

Rynek Rzeszowski Musical Mamma Mia! – Europejskie Dni Dziedzictwa Rzeszów. Spektakl szkolny „Mamma Mia!” przeznaczony jest dla widzów od 12 roku życia. przygotowany przez aktorów w wieku 13 +. Start godz. 19:30.

14.09

PIĄTEK

Hotel Bristol Tradition&Luxury Czarny pies na Rzeszów Breakout Days. Każdy koncert to wyjątkowe i jednorazowe spotkanie z wirtuozami. W składzie: Jan Gałach - skrzypek, multiinstrumentalista, Michał Kielak – harmonijka, Jerzy Piotrowski - legendarny perkusista super grupy SBB, Mirosław Rzepa - gitarzysta, multiinstrumentalista, Krzysztof Ścierański - od wielu lat najlepszy gitarzysta basowy w Polsce, Leszek Winder - gitarzysta, kompozytor, lider legendarnej grupy Krzak. I inni. Start godz. 22:00.

15.09

Rzeszowski Inkubator Kultury – RIK Wystawa malarstwa „Vincent w Rzeszowie”. Początek godz. 18:00.

29.09

SOBOTA

Kula Bowling&Club Dzień Chłopaka. Start 21:00. Wstęp FREE.

NIEDZIELA

Ul. 3 Maja w Rzeszowie Gitarzyści zagrają wspólnie utwór "Kiedy byłem małym chłopcem" przy pomniku legendarnego muzyka, Tadeusza Nalepy na ul. 3 Maja w Rzeszowie. Początek godz. 16:00.

11.10

CZWARTEK

Filharmonia Podkarpacka Zalewski śpiewa Niemena. Początek godz. 20:00. Projekt „Zalewski śpiewa Niemena” powstał w ramach Motywu Niemen ubiegłorocznego festiwalu w Jarocinie i był jego wielkim sukcesem. Start godz. 20:00

22.09

SOBOTA Kula Bowling&Club 6. urodziny klubu Kula Bowling&Club. Laser show, pokazy uczestniczek programu „Mam Talent”, urodzinowy tort. Start 21:00. Wstęp FREE.

20.10

SOBOTA

LUKR Pomarańczowa Trasa Kult 2018. Bilety w cenie 89 zł dostępne na stronie www.lukr.club/rezerwacja/wydarzenia/kult-w-lukr.html

DANIEL KOWALCZYK

46


47


gratisy 1

ZALOGUJ SIĘ w aplikacji mobilnej Day&Night

2

AKCEPTUJ

wybrany gratis, który pojawi się w dziale „KUPONY”, o określonej dacie i godzinie

3

PRZEJDŹ DO

działu „TWOJE KUPONY” i wybierz opcję „POKAŻ KUPON”

4

NA ADRES

redakcja@dayandnight.pl prześlij kod kuponu wraz z nazwą gratisu oraz swoim imieniem i nazwiskiem

UWAGA! SPOŚRÓD NADESŁANYCH KUPONÓW WYLOSUJEMY ZWYCIĘZCÓW. KOD KUPONU NALEŻY PRZESŁAĆ NAJPÓŹNIEJ DO GODZINY 16:00 W DNIU KONKURSU. W PRZYPADKU NIE PRZESŁANIA NAM KODU KUPONU DO WYZNACZONEJ GODZINY - OSOBA NIE BIERZE UDZIAŁU W LOSOWANIU. SKONTAKTUJEMY SIĘ TYLKO ZE ZWYCIĘZCAMI.

Dla 6 osób zaproszenia na degustację Yerba Mate o smaku guarany. Pobierz kupon z aplikacji 24 września o 12:00. Sprawdź instrukcję.

Dla 5 osób vouchery na godzinę gry w kręgle oraz dla 5 osób vouchery na godzinę gry w bilard. Pobierz kupon z aplikacji mobilnej Day&Night 24 września o 12:00.. Sprawdź instrukcję.

Dla 4 osób pojedyncze zaproszenia na dowolny seans. Pobierz kupon z aplikacji mobilnej Day&Night 25 września o 12:00. Sprawdź instrukcję.

Dla 3 osób pierogi ruskie. Pobierz kupon z aplikacji mobilnej Day&Night 25 września o 12:00. Sprawdź instrukcję.

Dla 2 osób podwójne zaproszenia do kina Helios ul. Powstańców Warszawy oraz dla 2 osób podwójne zaproszenia do kina Helios w Galerii Rzeszów. Pobierz kupon z aplikacji mobilnej Day&Night 25 września o 12:00. Sprawdź instrukcję.




Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.