Stan rezonansu 1979-2009 Galeria Autorska Jana Kaji i Jacka Solińskiego

Page 119

Ciągle idziemy. Znowu przerwa na oddech. Ta przełęcz odpowie nam na wiele pytań. Musimy się na nią tylko wdrapać. Tak jesteśmy wykończeni, że w ogóle nie rozmawiamy. Moje nizinne serce i płuca wariują. Nie ma się czemu dziwić, jesteśmy na wysokości 5500 m n.p.m. Jestem wykończony. Wczołgaliśmy się na ową przełęcz. Łapałem oddech jak ryba wyciągnięta sitkiem z akwarium. W końcu zobaczyliśmy cel naszej wyprawy: wulkan Chachani (ponad 6000 m n.p.m.)!!! Jednak był zbyt daleko, żeby ten widok nas rozweselił. Udaliśmy się wzdłuż stromego zbocza. Zatrzymały nas potężne skały. Zachód słońca. Nie mieliśmy innego wyjścia jak

tylko zacząć schodzić stromym, kamienistym i sypkim zboczem w dolinę. Kiedy zaczynaliśmy zjeżdżać z porcją kamieni w dół, używaliśmy czekanów jak hamulców. Robiło się coraz ciemniej. Uda dostały lekcję pokory. W ciemnościach nocy dotarliśmy do doliny cali brudni i zasapani. W świetle czołówek zaczęliśmy szukać miejsca na nocleg. W końcu znaleźliśmy niewielki teren, który nie był usiany ostrymi i małymi kamieniami. Kręciło mi się w głowie i trudno było mi się skupić na rozstawianiu namiotu. Teraz siedzimy w naszym domku. Trochę zimno. Namiot już zaczyna zamarzać. Przebraliśmy się w suche rzeczy. Zaraz uczta po całym dniu

męczarni. Trzy kawałki chleba z serem. Jedna parówka. I parę łyków zimnej wody. Po chwili usłyszałem pochrapywanie Piotra. A ja nie mogłem zasnąć... i nie mogłem oddychać. Czułem się tak, jakbym wciągał powietrze przez słomkę, do tego taki ból głowy, oczu, uszu, zatok, szczęki, że popłynęły mi łzy. Dobrze, że nikt tego nie widział. Byłby wstyd. Serce waliło jak oszalałe. Poczułem ból w klatce piersiowej. Wpadłem w panikę i miałem wrażenie, że się zaraz uduszę. Zamek już zamarzł na dobre, więc trochę się namęczyłem zanim otworzyłem tylny właz. Wychyliłem się na zewnątrz i zacząłem chwytać nerwowo przeraźliwie zimne powietrze. Lodo-

waty chłód nie robił na mnie żadnego wrażenia. Najważniejsze było aby oddychać. Nie wiem jak długo to trwało. Zamknąłem właz i położyłem się. Było coraz gorzej. Ból. Gorąco. Niemoc oddychania. Ogarnął mnie strach. Pomyślałem, że zaraz będzie koniec. Skupiłem się tylko na tym, aby się uspokoić. W końcu zacząłem odmawiać różaniec.. Obudziłem się rano. Zwinęliśmy namiot i udaliśmy się w kierunku wulkanu. Gracjan Kaja Peru, wulkan Chachani, z dziennika wspólnej podróży z Piotrem Nowackim, 2005

PIOTR  NOWACKI 1

2

3

fot. Gracjan Kaja

Piotr Nowacki, ur. 1981 w Bydgoszczy, gdzie ukończył V LO. Absolwent Wydziału Matematyki, Fizyki i Informatyki Uniwersytetu Gdańskiego. Obecnie pracownik tegoż uniwersytetu. Podróżnik. Zajmuje się głównie fotografią reportażową z wypraw po krajach Ameryki Łacińskiej (Argentyna, Boliwia, Brazylia, Chile, Peru, Wenezuela). Współautor, z Gracjanem Kają, kilku wystaw.

4

5

6

1 – Dolina Księżycowa (Valle de la Luna), Pustynia Atakama, Chile, fotografia, 2005 2 – San Pedro de Atakama, Pustynia Atakama, Chile, fotografia, 2005 3 – Pustynia solna – Salar de Uyuni, Boliwia, fotografia, 2005 4-5 – Szlak „W”, Rezerwat Torres del Paine, Patagonia, Chile, fotografia, 2005 6 – Widok na szczyt Fitz Roy, okolice El Chalten, Patagonia, Argentyna, 2005

115


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.