Zycie Regionu 3 (20)

Page 11

PRAWDĘ MÓWIĄC

Nr 3(20), PIĄTEK, 18 stycznia 2013

www.zycieregionu.pl

11

Ola i Marysia: uratowane dzięki WOŚP Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy „pod batutą” Jurka Owsiaka zagrała po raz 21. Zebrane od życzliwych ludzi pieniądze zostaną przekazane na zakup specjalistycznego sprzętu medycznego ratującego zdrowie i życie ludzkie. Jednym z wielu przykładów jest historia dwóch dziewczynek, które żyją miedzy innymi dlatego, że w trudnych dla nich chwilach mogły skorzystać z aparatury, jaka została zakupiona przez Fundację Owsiaka. O przeżyciach swoich córek i całej rodziny zdecydował się opowiedzieć ojciec - Mariusz Gołębiowski.

Marysia i Ola to pięcioletnie bliźniacze siostry, które dzisiaj z radością korzystają z uroków beztroskiego dzieciństwa. Aż trudno w to uwierzyć, że mogłoby ich po prostu nie być. - Początkowo ciąża żony przebiegała prawidłowo, jednak niepokojący stał się fakt, iż po

wielu badaniach dziewczynki nie przybierały na wadze. Jedna z nich, Ola, była dużo mniejsza. Lekarz w Iławie nie do końca potrafił określić jaka jest to ciąża. Chcieliśmy wiedzieć co się dzieje, dlatego zdecydowaliśmy się na konsultację w olsztyńskim szpitalu. To tam dowiedzieliśmy się o występujących komplikacjach. Okazało się, że łożysko jest niewydolne, co w konsekwencji mogło doprowadzić do dziecięcego porażenia mózgowego. U bliźniaków czasami jest tak, że każdy ma swój niezależny system odżywiania: występują dwa łożyska. W przypadku naszych córek źródło pożywienia było jedno. W pewnym momencie łożysko stawało się niewydolne. Marysia była w „lepszej” sytuacji. Kiedy dochodzi do takich komplikacji, lekarze stawiają na bliźniaka silniejszego, który przeżywa, drugi niestety nie. Również my dostaliśmy taką propozycję, żeby ratować silniejszą dziewczynkę. To były ciężkie dla nas chwile. W głowie ciągła walka, jednak ani przez chwilę z żoną nie pomyśleliśmy, że zostawimy jedną z nich - wspomina ojciec dziewczynek. Marysia i Ola urodziły się w 32 tygodniu ciąży. Rozwiązanie odbyło się poprzez cesarskie cięcie. Po narodzinach od razu trafiły do inkubatorów. Starsza o minutę Marysia ważyła 1200 g, natomiast Ola zaledwie 860 g. Po narodzinach zdiagnozowano u nich skrajne wcześniactwo

oraz zamartwicę. Dla rodziców, którzy z radością oczekiwali ich narodzin, w jednej chwili świat się zawalił. Dowiadując się o realnym zagrożeniu utraty życia, przeżyli traumę. Patrząc na swoje pociechy umieszczone w inkubatorach, zadawali sobie pytanie: dlaczego nas to spotkało? Czy jest nadzieja na to, aby dziewczynki przeżyły i normalnie rozwijały się razem ze swoimi rówieśnikami? Nie mieli jeszcze wtedy pojęcia, co to jest za sprzęt medyczny i skąd pochodzi. Wiedzieli tylko, że może przyczynić się do ocalenia ich córek. Wierzyli w to bardzo mocno. Lekarze

wraz z personelem medycznym robili co mogli, aby tak się stało. Marysia w inkubatorze spędziła 1 miesiąc i 2 tygodnie. Po tym czasie została przewieziona na salę do swojej mamy. Na siostrę Olę musiała poczekać jeszcze około tygodnia. Po opuszczeniu inkubatorów dziewczynki były na tak zwanym monitorze oddechu podłączone pod pulsoksymetr. - Skorzystaliśmy również z pomocy znajomej, która z zawodu jest fizjoterapeutą. Przyjechała do nas koleżanka, która na co dzień pracuje w Ameryce w Dziecięcym Wojewódzkim Szpitalu Rehabilitacyjnym. Pokazała nam podstawy pielęgnacji. W tym przypadku pielęgnacja wcześniaka polega na odpowiednim karmieniu, przewijaniu, trzymaniu, itp.

Tego typu rzeczy potrafią zdziałać naprawdę bardzo wiele. Początkowo na rehabilitację jeździliśmy raz w tygodniu. Metoda Vojty dla rodzica jest czymś bardzo przykrym, ponieważ dziecko płacze, ale jest bardzo skuteczna. Następnym aniołem, jakiego spotkaliśmy, jest Ania Dzierzbicka, specjalistka z zakresu rehabilitacji dziecięcej, pracująca metodami Bobath, SI, PNF, wspaniała osoba, której dziewczynki zawdzięczają swoją sprawność. - opowiada Mariusz. Oprócz rehabilitacji ruchowej Marysia i Ola do 2 roku życia jeździły raz w miesiącu do Olsztyna. Były

to: poradnia neonatologiczna, endokrynologiczna, pod której kontrolą są w dalszym ciągu, poradnia okulistyczna, ortopedyczna. Teraz dziewczynki olsztyński szpital odwiedzają średnio raz na pół roku. Pięciolatki korzystają również z turnusów rehabilitacyjnych. Na chwilę obecną są uśmiechniętymi przedszkolakami, które bardzo łatwo nawiązują kontakt z innymi dziećmi. Sprawnością fizyczną nie odbiegają od swoich rówieśników. Jednak, jak przyznaje ojciec dziewczynek, wcześniakiem po prostu się jest. - Córki są filigranowe. 9 czerwca tego roku skończą 5 lat, a dwa lata temu ważyły około 10 kg. Dzięki osobie Jurka Owsiaka, który 21 lat temu wpadł na pomysł,

aby raz w roku zmobilizować społeczeństwo do wsparcia najbardziej potrzebujących dzieci, Marysia i Ola dzisiaj mogą cieszyć się życiem. Nie tylko doświadczone przez los dzieci, ale również ich rodzice dostrzegają ten szlachetny i słuszny cel. Każda wrzucona złotówka do puszki WOŚP rokrocznie przyczynia się do ratowania zdrowia i życia kolejnych małych istot. Przez te wszystkie lata grania Orkiestry już 650 polskich szpitali i placówek medycznych zostało wyposażonych m. in. w sprzęt do ratowania życia wcześniaków i noworodków, pompy insulinowe, s p r z ę t w ys o ko specjalistyczny do ratowania dzieci z chorobami onkologicznymi, czy wczesnego wykrywania nowotworów, sprzęt dla dzieci ze schorzeniami kardiologicznymi, laryngologicznymi, neonatologii i pediatrii na łączną kwotę prawie pół miliarda złotych. Wspomina Mariusz Gołębiowski: Na początku nie zwracałem uwagi na to, iż sprzęt na oddziale jest sygnowany serduszkami WOŚP. Rzucało się to bardzo w oczy, ponieważ było tego mnóstwo. W takiej sytuacji człowiek nie myśli o niczym innym, tylko o dobru swoich dzieci. Czerwone serduszka nie znajdowały się tylko na inkubatorach, ale również na pompach insulinowych, respiratorach czy sprzęcie do badania słuchu. Nie wiem, co by było, gdyby tego medycznych urządzeń nie było, kiedy moje córki tego potrzebowały. Czy byłby inny? Trudno powiedzieć. W każdym razie jestem wdzięczny temu, że jest taka fundacja, która robi to, co robi. Dzięki temu

między innymi nasze dziewczyny są z nami. Od momentu kiedy się pojawiły w naszym życiu, dla nas granie Orkiestrowe jest zupełnie inne. To, co się wydarzyło niespełna pięć lat temu, było koszmarem dla całej rodziny. Dzisiaj obie dziewczynki cieszą się życiem. Wspomnienia jednak pozostają i nawet teraz, kiedy rodzice wspominają te trudne dla nich wydarzenie, głos się im załamuje, a przeżycia powracają. Zrozumieli też, jak ważna jest to sprawa, zapoczątkowana przez Jurka Owsiaka. Od wielu lat sami czynnie uczestniczą co roku w graniu Wielkiej Orkiestry. Dokładają swoją cegiełkę, wierząc głęboko, że choć w małym stopniu komuś może ona pomóc. Tekst Iwona Lewkiewicz, fot. archiwum prywatne


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.