Nieść chętną pomoc bliźnim - Harcerska służba na rzecz Ukrainy - RAPORT ZHP

Page 1

na rzecz Ukrainy

REDAKCJA: phm. Marta Jeżak pwd. Anna Botor

KOREKTA: phm. Olga Junkuszew

FOTOGRAFIE AUTORSTWA: phm. Kamil Jasiński, phm. Agnieszka Madetko-Kurczab, pwd. Konrad Kmieć, HO Julia Jurek

OPRACOWANIE GRAFICZNIE: phm. Katarzyna Stanek

ISBN 978-83-65255-40-2 © 2022 Związek Harcerstwa Polskiego – Główna Kwatera ul. M. Konopnickiej 6, 00-491 Warszawa

Wydruk sfinansowano ze środków UNICEF - ECARO/PCA20225620 being funded by UNICEF

Warszawa, listopad 2022

PAPIER Z ODPOWIEDZIALNYCH ŹRÓDEŁ

Nieść chętną pomoc bliźnim HARCERSKA SŁUŻBA

na rzecz Ukrainy

Ktoś mnie zapytał kiedyś, jak to się stało, że tyle harcerek i harce rzy ruszyło pełnić służbę i jak to się stało, że tak naprawdę byli oni pierwsi – pierwsi na granicy, pierwsi się zorganizowali, pierwsi ruszyli do pomocy. Po chwili namysłu odpowiedziałam, że to dzięki temu, jak na co dzień, tak naprawdę od zuchów, pracujemy z dziećmi i młodzieżą w Związku Harcerstwa Polskiego. Dla nas ta służba była rzeczą naturalną — choć niejednokrotnie niezwykle trudną psychicz nie i fizycznie. Gdy widzimy, że ktoś potrzebuje naszej pomocy, po prostu jej udzielamy.

W tej krótkiej publikacji zebraliśmy historie naszej harcerskiej służby na rzecz Ukrainy, która trwa nieprzerwanie od lutego.

Chciałabym w tym miejscu podziękować wszystkim, którzy zaan gażowali się w pomoc naszym wschodnim sąsiadom. Zarówno harcerkom i harcerzom, jak i naszym partnerom, dzięki którym mogli śmy jeszcze lepiej ją wykonywać.

Nasza służba trwa, ale mam nadzieję, że już niedługo nie będzie potrzebna.

Czuwaj!

5

POMOC NA GRANICY

Na początku był wielki zryw – wszyscy ruszyli, aby pomóc. Część osób zdecydowała się pojechać na granicę. Pomimo wszelkich przeciwności losu pełnili służbę — momentami trudną i wymagającą zarówno psychicznie, jak i fizycznie. Ale to „Дякую тобі” (dziękuję) i niejednokrotnie łzy w oczach dodawały siły, aby dalej być na posterunku.

W pierwszych dniach po rozpoczęciu wojny włączyliśmy się do akcji zbierania wyposażenia apteczek prowadzonej przez piotrkowską Fundację Cor Ignis.

Głównie jednak pamiętam moje działanie przy granicy. Zgłosiłam się na VIII oraz XV zmianę Zastępu „Granica”. Na VIII zmianie, pierwszej nocy pomagałam na sali matek z dziećmi na dworcu w Przemyślu. Kolejne noce działałam w Medyce w magazynie z darami. Na XV zmianie poma gałam w centrum humanitarnym, utworzonym w budynku po sklepie Tesco. Tam na sali sypialnej dbałam o czystość łóżek, zapisywałam ilość zaję tych i wolnych miejsc oraz służyłam pomocą na sali dla matek, gdzie głównie wspierałam je rozmową i pomagałam przy zajmowaniu się dziećmi. Matki chętnie oddawały mi zmęczone dzieci na ręce, aby same mogły w tym czasie przygotować im jedzenie, przebrać kolejne dziecko albo pójść do łazienki. Pomagałam również przy procesie reje stracji, szukając połączeń busów i pociągów oraz przekierowując rodziny do tymczasowych nowych domów.

Rodziny odczuwały wielką potrzebę rozmowy. Młodsze osoby, które znały angielski, opowiadały mi o sobie, o swojej rodzinie i miejscu, z którego pochodzą.

Zastęp „Granica” pokazał mi realność problemów obecnego świata, dał nowe spojrzenie na służbę i poczucie, że ja, jako jednostka, mogę mieć wpływ na zmianę otaczającej nas rzeczywistości. „Granica” to mieszanka ciężkich emocji, nadziei i wielu wolon tariuszy o wspaniałych sercach, która zostanie mi w głowie na zawsze.

phm. Ewa Małecka Hufiec ZHP Puławy Chorągiew Lubelska ZHP

6

Gdy rozpoczęła się wojna, od razu skontaktowa łem się z remizą OSP, w której mam harcówkę, aby wspólnie zaplanować działania. Razem zorganizo waliśmy zbiórkę darów i już po niecałym tygodniu wysłaliśmy dwa tiry do Przemyśla. Później poja wiła się inicjatywa Zastępu „Granica”. Mój hufiec wysłał dwóch wędrowników na swoisty „zwiad”, brali oni udział w I zmianie. Ja wraz z bratem oraz koleżanką wyjechaliśmy na II zmianę. Było to niesamowite przeżycie, od samego przyjazdu na dworzec w Przemyślu aż do wejścia na pierwszą nocną zmianę towarzyszyły mi potężne emocje, które trudno opisać. W końcu nastała godzina wyjazdu do Medyki, zmieściliśmy się całą zmianą do dwóch, może trzech samochodów i udaliśmy się na przejście graniczne. Dopiero tam na miejscu zdałem sobie sprawę z tragiczności sytuacji, telewi zja nie pokazywała wszystkiego. Przydzielono mnie na stanowisko gastronomiczne, robiłem herbatę, kawę i „kakao”, czyli dwie łyżki napoju kakaowego instant zalane gorącą wodą, a nie mlekiem, gdyż go nie było – ale uchodźcom smakowało. Jednej nocy wydawaliśmy około tysiąca kubków tej mikstury. Najbardziej uderzyły mnie dwie sytuacje: jedną było spotkanie starszej pani, która zaczęła płakać ze strachu przed syreną głoszącą zmianę straży granicznej. Jak się okazało, uciekła z Mariupola. Drugą zaś sytuacją było poznanie małżeństwa, które uciekało do swojej córki w Polsce. Jako że busy przyjeżdżały rzadko, spędziliśmy razem około półtorej godziny na rozmowie, mówili, że chcą jak najszybciej wrócić do domu. Następnego dnia przeczytałem na telegramie, że ich miasto przestało praktycznie istnieć. W ciągu tych trzech nocy służby wydarzyło się jeszcze wiele rzeczy. Po powrocie potrzebowałem tygodnia na odreagowanie, zanim wróciłem do normalnego życia.

HO Kamil Przybyła Hufiec ZHP Ziemi Wodzisławskiej Chorągiew Śląska ZHP

7

Pełniliśmy służbę w centrum humanitarnym „Tesco” pod Przemyślem. Byliśmy pierwszą zmianą Zastępu „Granica”, która dostała pod opiekę to miejsce, co oznaczało, że zdecydowaną większość działań musieliśmy zaplanować sami. Stworzyliśmy system, który gwarantował bezpieczne i w miarę szybkie organizowanie transportu dla konkretnych rodzin, grup i osób, które przyjeżdżały busami prosto z Medyki. Zbieraliśmy dane z systemu rejestracji kierowców i szukaliśmy osób chętnych na trans port. Miało to zapobiegać nadużyciom i sytuacjom, w których kierowcy zabierali osoby, a następnie oddalali się w nieznanym kierunku. Biegaliśmy po całej hali, szukając transportu nie raz dla paru grup na raz. Zbieraliśmy i prowadziliśmy też grupy do autobusów podstawianych przez straż pożarną.

Był to dla mnie jeden z najbardziej poruszających wyjazdów w życiu, jeżeli nie najbardziej. Ilość pomocy, jaka została zaoferowana, przeszła moje najśmielsze oczekiwania. Poziom zmęczenia fizycz nego i psychicznego z nawiązką wynagradzała świadomość, ilu ludzi znalazło transport i zakwate rowanie dzięki nam.

pwd. Tomasz Sokołowski Hufiec ZHP Kraków-Podgórze Chorągiew Krakowska ZHP

Częścią mojej służby był wyjazd na granicę jako część zespołu z Chorągwi Kujawsko-Pomorskiej ZHP. Spędziłem w Przemyślu 4 dni, każdej nocy koordynując działanie harcerzy w Centrum Pomocy Humanitarnej tzw. „Tesco”.

Była to służba wymagająca i trudna. Przede wszystkim przytłaczała ilość osób i problemów, jakie się piętrzyły. Od braku dokumentów, przez nieznajomość języka do braku miejsc w pociągach i autobusach. Wszystko to nie udałoby się, gdyby nie harcerze i instruktorzy, którzy pełnili tam ze mną służbę.

Służba dla Ukrainy to była służba w prawdzi wym tego słowa znaczeniu. Mimo wielu rzeczy, które były trudne, uważam, że było to potrzebne i wartościowe działanie. Moje uczucia i emocje to wachlarz od niepewności i stresu, przez energię do działania i poczucie bycia częścią czegoś niesamo witego, po zmęczenie i satysfakcję po wyjeździe z Przemyśla.

hm. Piotr Brzyski

Hufiec ZHP Płock

Chorągiew Mazowiecka ZHP

8

Miałam okazję pomagać na przejściu granicznym w Medyce i w Przemy ślu, na dworcu kolejowym oraz w starym budynku Tesco przekształconym w noclegownię. Każdorazowo decydowałam się na nocne zmiany. W Medyce pełniliśmy przede wszystkim służbę polegająca na zaspokojeniu bieżących potrzeb, tj. wydawaliśmy ciepłe napoje, szybkie przekąski oraz artykuły higie niczne. „Tesco” (wśród wolontariuszy tą nazwą opisywano noclegownię), było miejscem, w którym uchodźcy mogli zaczerpnąć informacji na temat transportu w głąb Europy oraz odpocząć przed dalszą podróżą. Do moich obowiązków należało potwierdzanie przyjazdów autobusów, informowanie o nich uchodźców oraz zbieranie informacji o zapotrzebowaniu na łóżka. Do Tesco przyjeżdżali również ludzie lub organizacje oferujące swoją pomoc, np. osoby prywatne oferujące zamieszkanie czy organizacje zapewniające godny start w innych państwach.

Na dworcu w Przemyślu zadaniem harcerzy była pomoc w odnajdywaniu peronów, dźwiganiu bagaży oraz służba w pokoju matek z dziećmi. Ów pokój był zaopatrzony w produkty higieniczne i spożywcze dla niemowląt oraz zabawki. Zadaniem wolontariusza było przydzielanie łóżek, zmiana jednora zowej pościeli, a także pilnowanie godzin odjazdów i ewentualne budzenie osób. Głównym zadaniem harcerzy na dworcu była pomoc w noszeniu bagaży i właśnie to zadanie wykonywałam przez większość czasu. Nie ukrywam, że dużym zaskoczeniem była dla mnie pewna różnica kulturowa — część osób z Ukrainy, nie chciała, aby w noszeniu bagaży pomagała im dziewczyna. Pomimo dobrych chęci i tego, że mam sporo siły, często słysza łam „Ne! Malczyk”.

Służba, choć wynikająca z dramatycznych wydarzeń, przyniosła mi spełnie nie. Często da się usłyszeć głosy, że służba na granicy była dla kogoś bardzo obciążająca psychicznie lub fizycznie. Nie podważam tych słów, każdy ma prawo do własnych odczuć. Mi ta służba dała poczucie spełnienia. Pozwoliła odkryć drogę, którą chcę podążać w życiu.

Karolina Wyleżoł Hufiec ZHP Żory Chorągiew Śląska ZHP

9
sam.

Na granicy w Przemyślu spędziłam niecały miesiąc. Moja pierwsza służba odbywała się w „Tesco”. Stałam na punkcie, gdzie sczytywaliśmy kody kreskowe uchodźców i przyporządkowywaliśmy ich do zare jestrowanych w systemie kierowców. Chcieliśmy wiedzieć, dokąd jadą. Dzięki systemowi po kierowcach i obywatelach Ukrainy pozostawał ślad i wiedzieli śmy, gdzie ewentualnie można ich szukać. Najlepiej zorganizowany był transport do Niemiec — wszy scy byli wcześniej zapisani na listę, potem kolejno wypuszczaliśmy ich do autobusu. Niestety nie każdy transport szedł tak gładko. Czasem kierowcy czekali na ludzi, którzy będą zainteresowani ich ofertą, nawet 12 godzin, tylko po to, żeby choć trochę pomóc. Spoty kaliśmy wiele zagubionych ludzi, którzy nie wiedzieli, co dalej. Chcieli jechać do Niemiec, ale nie mieli tam żadnej rodziny, znajomych. Najbardziej zapadła mi w pamięć ostatnia rodzina, której udało mi się znaleźć kierowcę. Dzieci przypominały mi mnie i mojego brata. Rodzeństwo podróżowało ze zmęczoną mamą już od wielu dni. Zeskanowaliśmy kod kierowcy, kody dzieci i matki, dobraliśmy odpowiednie foteliki i patrzy liśmy, jak wyruszają w świat. Rodzina ta wyjątkowo mnie poruszyła, ponieważ wyobraziłam sobie, że taką dziewczynką mogłabym być ja, a chłopcem mój

brat. Urodziliśmy się jednak w innym miejscu i możemy spać spokojnie, te dzieci nie mają takich przywilejów. Takich historii było tam miliony. W „Tesco” można było spotkać ludzi ze wszystkich stron świata — wolontariu szy z Kanady, Irlandii, Włoch, Niemiec, Norwegii, dużo można by wymieniać,

Służbę pełniłam również na dworcu w Przemyślu. Dbałam o pokój matek z dziećmi. Pracy było wiele, ale nic nigdy nie sprawiło mi takiej satysfakcji. Często sala była przepełniona, a matki, choć chwilę mogły się przespać. Widać było, jak bardzo tego potrzebowały. Pewnej nocy dwutygodniowe dziecko już od jakiegoś czasu płakało, budząc inne. Mamy nie było widać, więc postanowiłam wziąć maluszka na ręce. Dziecko zasnęło. Później okazało się, że mama spała tuż obok dziecka — nie obudziła się, była wykończona podróżą. Służba pokazała mi, do czego tak naprawdę dążymy w harcerstwie, jak dobrze funkcjonuje system małych grup. Otworzyła mi oczy, uświadomiła, że chcę swoim działaniem tworzyć lepszy świat, chcę zostać psycholo giem, żeby w przyszłości móc pomóc dzieciom, które doświadczyły koszmaru, jakim jest wojna.

10
phm. Zofia Stroińska Hufiec ZHP Poznań Nowe Miasto Chorągiew Wielkopolska ZHP

Już w pierwszych dniach po wybuchu wojny w Ukrainie prowadziliśmy działania na terenie dworca w Przemyślu, polegające na opiece nad matkami z dziećmi przebywającymi w zorganizo wanej tam tymczasowej noclegowni. Z biegiem czasu zaczęliśmy również pełnić służbę w punktach wydawania żywności oraz na peronie stacji kolejo wej. W kolejnych dniach wzorowo pełniona służba zaowocowała powierzeniem nam przez władze miasta zadań polegających na pełnieniu dyżurów w noclegowniach utworzonych w przemyskich szkołach oraz w kilku miejskich magazynach. Równocześnie rozpoczęliśmy służbę na terenie przejścia granicznego w Medyce. Nasze działania polegały na całodobowym dyżurze w punkcie wydawania żywności. Po utworzeniu Centrum Pomocy Humanitarnej w Przemyślu również tam podjęliśmy naszą aktywność, która polegała na reje stracji uchodźców, sprzątaniu, logistyce związanej z transportem w głąb Polski lub do innych krajów europejskich, a także udzielaniu informacji przy byłym. W szczytowym momencie prowadzonych przez nas działań, w trakcie 12-godzinnej zmiany, pełniło służbę przeszło 90 harcerek i harcerzy z całej Polski. Na przestrzeni ponad trzech miesięcy, tj. od 24 lutego do końca maja, w służbę na terenie Przemyśla oraz przejścia granicznego w Medyce zaangażowanych było blisko 1700 harcerek i harce rzy z całej Polski.

Po raz pierwszy wróciłem do domu, do rodziny po ponad trzech tygodniach od rozpoczęcia konfliktu. Przez cały ten czas wraz z innymi zaangażowa nymi instruktorami spałem po kilka godzin na dobę w biurze hufca na karimacie w śpiworze.

Właśnie w takich chwilach to, w co wierzymy, a więc służba, pomoc bliźniemu, braterstwo, bezin teresowna pomoc nabiera realnego znaczenia. Nie są to tylko słowa wypowiadane podczas gawędy przy ognisku, ale rzeczywiste działania, które pomogły uratować wiele istnień ludzkich. Zdaliśmy egzamin z wierności naszym ideałom.

phm Remigiusz Łuc Hufiec ZHP Ziemi Przemyskiej Chorągiew Podkarpacka ZHP

11

Moja służba polegała na wpisywaniu danych z dokumentów oraz rozdawaniu opasek na ręce. Byłam też odpowiedzialna za sprzątanie w salach, w których przebywali goście. Czasem też poma gałam przy organizacji transportu oraz wyjazdu uchodźców w podróż w głąb kraju.

W czasie pobytu w centrum humanitarnym „Tesco” byłam w trybie służby. Wiedziałam, że jestem tu by pomagać. Dopiero gdy wróciłam do domu, usiadłam i wypłakałam się. Potem pomagałam już u siebie, w moim mieście lub pełniłam służbę na Dworcu Centralnym. Cały czas, jeżeli tylko mogę, staram się pomagać i pełnić służbę.

hm. Izabela Stach

Hufiec ZHP Milanówek

Chorągiew Stołeczna ZHP

12

„Mnóstwo emocji, wspaniali ludzie” – to zdanie idealnie opisuje czas, który spędziłam w Przemyślu. Ilość bodźców w postaci emocji wszystkich ludzi, z którymi mieliśmy styczność, często bardzo skrajnych, od przeszywającego smutku i zagubienia po szczęście i niesamowitą wdzięczność. W tym wszystkim również my i nasze emocje. Na każdym kroku wspaniali ludzie gotowi poświecić pieniądze, jedzenie, wiedzę, umiejętności oraz to, co najważniejsze – swój czas, aby pomóc drugiemu człowiekowi.

Chorągiew Dolnośląska ZHP

13

Tuż po wybuchu wojny dwóch instruktorów z mojej chorągwi było już w Przemyślu i zapytali, czy jest ktoś jeszcze, kto mógłby pojechać i pomóc. Tego samego dnia się spakowałam. Zajęło mi to chyba 2 godziny, ponieważ trzęsły mi się ze stresu ręce. Nie wiedziałam, co będę tam robić i nikogo nie znałam, ale jednocześnie czułam, że chcę pojechać i pomóc.

Pierwsze co zobaczyłam, to dworzec pełen ludzi – nigdy nie widziałam nic podobnego. W hufcu spotkałam świetnych instruktorów, którzy wszystko cudownie ogarniali. Robiłam wtedy tak naprawdę wszystko. Pomagałam na dworcu PKP, na samym przejściu w Medyce, w „Tesco”, w szkołach zaadaptowanych na noclegownie, robiłam kanapki, pracowałam w magazynach – chyba nie było rzeczy, której bym nie robiła. Przyjechałam całkiem sama i codziennie działałam z innym patrolem, dzięki czemu poznałam mnóstwo harcerzy z całej Polski.

Jeszcze nigdy nie dostałam takiego powera jak wtedy. Mogłam nie spać przez całą dobę, a i tak miałam energię i nie czułam zmęczenia. Cały czas towarzyszyło nam mnóstwo emocji, pozy tywnych i negatywnych jednocześnie. Chyba nigdy nie miałam tak, że nie zmarzłam przez całą noc stania na dworze, tylko dlatego, że tak bardzo byłam wkręcona, w to, co robię. Zapewne nigdy nie widziałam tak dużo pozytywnej energii, nie słyszałam tylu ciężkich historii. Nawet jak była chwila wolnego, to i tak myśleliśmy, co jeszcze moglibyśmy tutaj zrobić, np. jak staliśmy w Medyce na przejściu granicznym, to zaczęliśmy rozdawać osobom, które dopiero co przyszły słodycze, tak na powitanie, żeby chociaż trochę lepiej się poczuły. Pierwszy raz się wzruszyłam daniem komuś ciastka. To był jeden z najbardziej niezwykłych tygodni. Byłam przerażona, jak jechałam, ale jestem pewna, że było warto. Wyjeżdżałam z myślą, że na pewno wrócę. Potem przyjechałam jeszcze raz już w ramach Zastępu „Granica”. Było warto.

pwd. Maja Florczak Hufiec ZHP Opole Chorągiew Opolska ZHP

ZBIÓRKI DARÓW

Po chwili jako organizacja zrozumieliśmy, że to nie sprint a maraton i że musimy przebiec go razem. Służba przybie rała różne formy – coraz bardziej zorganizowane. Jedną z nich były zbiórki darów, które odbywały się niemal w całej Polsce.

Mazowieccy harcerze jako jedni z pierwszych włączyli się w przygotowywanie indywidualnych apteczek dla Ukrainy i artykułów niezbędnych do udzielania pierwszej pomocy. Uruchomili specjalną akcję „Apteczka od ZHP”, w ramach której przygotowano tysiąc apteczek. Jedna z lokalnych firm uszyła etui, następnie przeprowadzano zbiórkę mate riałów opatrunkowych i innych artykułów niezbędnych do udzielania pierwszej pomocy, które posłużyły do skom pletowania pełnowartościowych apteczek dla ukraińskich żołnierzy.

Zbiórki materiałów przeprowadzono na całym Mazowszu. Instruktorzy wykorzystali tę akcję w swoich środowiskach jako działanie szkoleniowo-programowe. W zamian za zebrane środki opatrunkowe hufce oferowały wiedzę, jak ich używać, np. organizowano warsztaty pierwszej pomocy. Całość przebiegała pod hasłem „Dobrem za dobro”.

Sytuacja na Ukrainie poruszyła wszystkich. Każdy chciał poczuć się potrzebny i mieć możliwość pomocy, dlatego dodatkowo zrodził się pomysł służby dla najmłodszych. Kiedy wędrownicy i instruktorzy szykowali apteczki, zuchy – przygotowywały do nich ręcznie wykonane kartki z pozdrowieniami i słowami otuchy, które zostały umiesz czone w apteczkach pierwszej pomocy.

phm. Anna Wasilewska Chorągiew Mazowiecka ZHP

Od 26 lutego 2022 r. do dziś prowadzone są hufcowe działania w ramach akcji „Pomoc dla Ukra iny”. Przez cały ten czas w lokalu komendy hufca funkcjonuje punkt zbierania i wydawania darów dla uchodźców przebywających na naszym tere nie. Głównie są to samotne matki z dziećmi. Dwa razy w tygodniu mogą one pobierać potrzebne produkty. W początkowym okresie, od marca do czerwca, w udostępnionej przez sponsora hali fabrycznej „Weltom” przyjmowaliśmy transporty z Anglii i Niemiec. Tam segregowaliśmy dary i przygotowywaliśmy transporty humanitarne na Ukrainę. Udało nam się wysłać w sumie 13 trans portów do miejscowości takich jak: Kijów, Jagodin, Maniewicze, Lwów, Chersoń, Tarnopol, Kowel, Dnipro. Przygotowaliśmy także pomoc dla żołnie rzy walczących na froncie donieckim (kamizelki kuloodporne i taktyczne, buty strażackie, maski przeciwgazowe, akumulatory do dronów, bieliznę termiczną, śpiwory i karimaty). Udaliśmy się również do m. Hinwil w Szwajcarii, gdzie zbierano dary. Ściśle współpracowaliśmy też z podobną grupą działającą we Wrocławiu.

Organizowaliśmy przejazdy z punktów recep cyjnych przejść granicznych prywatnymi samochodami, wyszukiwaliśmy mieszkań i poma galiśmy uchodźcom się w nich zakwaterować. Pomagaliśmy także w kontaktach z urzędami czy ośrodkami pomocy, pośrednicząc w znalezieniu pracy. Osobnym działaniem był dwukrotny udział patroli harcerskich z naszego Hufca w służbie na granicy. Pomogliśmy także poprzez znalezienie i opłacenie przejazdu w opuszczeniu bombardowa nego wówczas Kijowa, pani profesor Uniwersytetu w Kijowie.

Służba ta była przede wszystkim potrzebą niesienia pomocy innym. Bliskie związki biznesowe z Ukrainą spowodowały, że exodus uchodźczy odbierałem bardzo osobiście. Wyzwoliło to we mnie koniecz ność wszechstronnej pomocy. Pomimo upływu kolejnych miesięcy działania te ciągle prowadzimy. Służba.

hm. Bogdan Smolarek Hufiec ZHP Tomaszów Mazowiecki Chorągiew Łódzka ZHP

16

Od pierwszych dni konfliktu instruktorzy i harcerze Hufca Zamość zajęli się początkowo zbiórką maskotek i ubrań, a następnie żywności, kosmetyków, materiałów opatrunko wych, koców czy śpiworów. W siedzibie hufca utworzyliśmy magazyn, z którego zebrane dary przekazywaliśmy m.in. do punktu recepcyjnego lub bezpośrednio na granicę (PAH, organizacje wydające posiłki). Organizowaliśmy także trans porty darów na Ukrainę.

Instruktorzy i wędrownicy pełnili służby w punkcie recepcyj nym. Harcerze w noclegowniach zajmowali się młodszymi dziećmi. Ponieważ przybywało uchodźców w Zamościu, magazyn przekształciliśmy w punkt wydawania zgroma dzonych artykułów. Punkt w siedzibie hufca działał do końca maja. W kwietniu otworzyliśmy drugi punkt pomocy w Zamościu, przy ul. Błonie 4. Punkt funkcjonuje do dzisiaj. Tygodniowo jest w nim udzielana pomoc średnio 150

rodzinom. Aby to było możliwe, stale poszukujemy sponsorów, darczyńców. Prowadzimy ciągłą zbiórkę żywności w markecie Kaufland. Utrzymujemy stały kontakt z kilkoma rodzinami ukraińskimi. Wspólnie zorganizowaliśmy warsztaty kulinarne, pozwalające naszym harcerzom poznać ukraińskie specjały. Współ pracujemy z fundacjami wspierającymi uchodźców.

Na początku był chaos, wielka potrzeba działania i strach przed niewiadomym. Z czasem nastąpiła stabilizacja, rozpoczęła się konkretna, systematyczna służba, przy nosząca wymierne efekty.

Od początku wojny w Ukrainie byłam odpowiedzialna za zbiórkę darów na rzecz uchodźców. To zadanie powierzone mi z racji w funkcji pełnomocnika ds. zbiórek publicznych w Chorągwi Gdańskiej ZHP starałam się wypełniać jak najrzetelniej. Ogrom potrzeb i ogromny odzew z całego województwa, wymógł na mnie zaangażowanie dużej ilości kadry do obsługi magazynów zarówno w Gdańsku, jak i ośrodkach powiatowych województwa pomorskiego. Ta sytuacja pokazała, jak ogromną moc mają harcerze i jakim zaufaniem jesteśmy obdarzani. We wszystkich punktach do segregacji i rozdawania pakietów zgłosili się członkowie ZHP i wolontariusze spoza organizacji. To pokazało, jak wielką mamy moc, działając wspólnie! Nie potrafię zliczyć liczby wydanych pakietów, wiem jednak, że dzięki pracy wolonta riuszy praca nad zaopiekowaniem się przybywającymi była wyjątkowo zorganizowana. Poza rozdawaniem pakietów współpracowaliśmy z kilkunastoma ośrodkami gastrono micznymi, by zapewnić ciepły posiłek każdej trafiającej do nas osobie, a ponadto zaopatrywaliśmy naszych gości w pakiety prowiantu na drogę. To była wielka sztafeta dobra, która pokazała, jaką jesteśmy społecznością. Przykładem jest jedna z wolontariuszek, która mimo bycia maturzystką, była z nami przez cały czas. Dzielnie wplatała naukę do matury

pomiędzy działania wykonywane w ramach służby. To, kim jesteśmy, nie miało znaczenia, połączyła nas potrzeba pomocy, służba!

Chciałabym, żeby służba ta nigdy nie była potrzebna, ale paradoksalnie, cieszy mnie, fakt, że Chorągiew Gdańska cieszy się tak wielkim zaufaniem, że nasza służba była działaniem naturalnie wspieranym przez tysiące osób i instytucji — dla mnie to oznacza, że dobrze wypeł niamy naszą misję.

Ta służba wcale się nie skończyła. Wciąż jeszcze dzia łamy na rzecz tych, którzy z ufnością zostali z nami. Oczywiście szczególną troską objęliśmy tych, którzy w naszych ośrodkach znaleźli się pod naszymi skrzy dłami na dłużej. Pomagaliśmy i pomagamy im znaleźć pracę, uczyć się języka, opiekować się dziećmi. To się nie skończyło — służba trwa i wciąż działamy, chociaż musieliśmy wrócić do codziennych obowiązków, które nie chciały na nas zaczekać.

hm. Ewa Deręgowska Hufiec ZHP Gdańsk-Wrzeszcz-Oliwa Chorągiew Gdańska ZHP

17
hm. Sława Bilska Hufiec ZHP Zamość Chorągiew Lubelska ZHP

Wędrownicy z 14 Drużyny Wędrowniczej „Inie mamocni” od chwili wybuchu wojny w Ukrainie zaangażowali się w służbę na rzecz uchodźców. Braliśmy udział w licznych akcjach załadunku i rozładunku asortymentu, segregacji odzieży i żywności, a także pomagaliśmy w przygotowy waniu paczek dla rodzin. Ta służba była dla nas sporym wyzwaniem, ponieważ musieliśmy nauczyć się godzić codzienne obowiązki z zaangażowaniem w służbę, która wymagała poświęcenia czasu. Cała akcja przyniosła nam wiele satysfakcji i radości ze wspólnego działania na rzecz potrzebujących.

Wszyscy byliśmy bardzo zdeterminowani, aby jak najczęściej brać udział w akcjach pomocy. Każdy z nas miał poczucie, że jego ręce gotowe do pracy są realnie potrzebne. Byliśmy szczęśliwi, że możemy pomóc. Czuliśmy, że jesteśmy w odpo wiednim miejscu.

hm. Roksana Jankowska Hufiec ZHP Inowrocław Chorągiew Kujawsko-Pomorska ZHP

Prowadziliśmy w jednym z naszych pomieszczeń zbiórkę żywności oraz niezbędnych produktów (jak np. środki higieniczne, pampersy itd.). Ludzie mogli się zgłaszać do nas, podczas codziennych dyżurów przychodząc do punktu zbiórki i zostawiając rzeczy, które potem sortowaliśmy i przygotowywaliśmy do wysyłki. Uważam, że dzięki służbie mogłem, choć w jakiś mały sposób okazać solidarność z naszymi wschodnimi sąsiadami. Czułem smutek, współ czucie, ale wiedziałem, że dzięki naszym drobnym gestom możemy wiele zdziałać.

Po wybuchu wojny kadra oraz chętni członko wie naszego hufca rozpoczęli zbiórkę żywności, odzieży i niezbędnych artykułów dla uchodźców oraz żołnierzy walczących za granicą.

Nasza służba nie ograniczała się tylko do tego. Poza zbiórkami darów prowadziliśmy także cykliczne zajęcia z języka polskiego dla dzieci z rodzicami z Ukrainy – amatorskie korepetycje, które pozwo liłyby im na podstawową komunikację w obcym języku. Zaczęliśmy od rozwieszania ogłoszeń, informowania w mediach społecznościowych, przez prowadzenie zajęć oraz gier i zabaw.

Pomaganie innym jest czymś, czego słowami nie da się opisać, podobnie jak reakcji ludzi, którzy pomoc otrzymują. Od tego jesteśmy – aby szerzyć w świe cie takie zachowania i przyczynić się do czyjegoś szczęścia.

sam. Marika Tomasiak Hufiec ZHP Goleniów Chorągiew Zachodniopomorska ZHP

18
pwd. Dawid Tarkowski Hufiec ZHP Goleniów Chorągiew Zachodniopomorska ZHP

W działania pomocowe dla Ukrainy zaangażowała się ośmioletnia Michasia (I klasa) z 3 Gromady Zuchowej w Młodzieszynie. Michasia jest dziew czynką niezwykle wrażliwą i chętnie poświęca swój czas innym. Kiedy tylko rozpoczęła się wojna w Ukrainie, zmartwiona Michasia bardzo chciała włączyć się w pomoc. Okazją do tego była służba przy koszykach podczas zbiórki żywności w lokalnych marketach, do których zbierano dary dla Ukrainy. Przez blisko dwie godziny Michasia pilnowała koszyków, nie spuszczając ich z oczu.

Odbierała produkty, układała i z wypiekami na twarzy sprawdzała, jak dużo przybywa. Za swoje zaangażowanie Michasia otrzymała od kierownika sklepu czekoladę, ale nie zabrała jej ze sobą do domu. Nie zastanawiając się ani chwili postanowiła podzielić się nią z innymi. Ta czekolada również trafiła do koszyka przeznaczonego na wsparcie dla obywateli Ukrainy.

phm. Anna Wasilewska Hufiec ZHP Sochaczew Chorągiew Mazowiecka ZHP

19

POMOC W AKLIMATYZACJI

Z Ukrainy uciekało wiele matek z dziećmi, które potrzebowały znaleźć swoje miejsce w grupie rówieśniczej. Ale uciekający szukali także kąta — czasami na jedną noc, czasami na tydzień, a czasami sami nie wiedzieli na jak długo. Tutaj też z pomocą przychodzili harcerki i harcerze z ZHP, którzy pomagali w aklimatyzacji.

Gdy Ukraińcy przyjeżdżali do Gdańska, byli zagu bieni, nie mieli, gdzie mieszkać, często nie posiadali żadnego bagażu, jedzenia, pieniędzy. W punktach informacyjnych m.in. na dworcu głównym, gdzie pełniłam służbę, dowiadywali się, gdzie szukać pomocy.

Drugim punktem informacyjnym, w którym byłam codziennie przez ponad miesiąc, był Dom Harcerza. Tam Ukraińcy rejestrowali się u straży granicznej, zdobywali miejsce zamieszkania, mieli możliwość otrzymania niezbędnych kosmety ków, ubrań czy jedzenia. W najcięższym tygodniu dziennie przez Dom Harcerza przewijało się ponad 100 rodzin — aby uniknąć wielkich, kolejek Ukra ińcy czekali w sali kinowej na swój numerek, a my, wolontariusze, wywoływaliśmy ich. Często tak wyglądał cały dzień, z krótkofalówką w ręku, pilno waliśmy, żeby wszystko szło jak najsprawniej. Służba w Domu Harcerza była bardzo różnorodna. Robili śmy wszystko od zabawy z dziećmi, robienie kawy i herbaty, sprzątanie magazynu, przygotowywanie

kanapek, odkurzanie sali kinowej, do pilnowania kolejki w rejestracji. Wolontariuszy było bardzo dużo, szybko każdy odnalazł swoje pole służby.

Ciężko było patrzeć na nieszczęście ludzi, star szych, młodszych, moich rówieśników. Ludzie tacy sami jak my, a pozbawieni podstawowych warunków do życia przez okrucieństwo wojny. Służba dla Ukrainy dla mnie jest definicją gotowości do działania — hasła „Czuwaj”. Mimo braku czasu, codziennych lekcji i przygotowań do matury, mi i wielu innym wolontariuszom udawało się znaleźć chwilę, by przyjść i pomóc.

20
pwd. Zuzanna Lewandowska Hufiec ZHP Warmiński Chorągiew Warmińsko-Mazurska ZHP

Wojna wybuchła w czwartek, w piątek jesz cze byłem w pracy, a w sobotę rano jechałem spóźniony na pierwszy turnus kursu podharc mistrzowskiego w Łodzi. Już po południu kwatermistrz zauważył, że potrzebne jest miejsce do zbiórki, na szybko skrzyknął ludzi i przygoto wał parter budynku hufca, w niedzielę ruszyła zbiórka. Takiego zrywu wśród naszych harcerzy dawno nie widziałem. Dodatkowo we wszystkim pomagali mieszkańcy pobliskich bloków. W między czasie na kursie pomiędzy telefonami z zarządzania kryzysowego złapałem kontakt do osób z Łodzi organizujących pomoc. Skontaktowaliśmy się z jednym z domów dziecka, który szykował się na przyjęcie co najmniej 30 dzieci z Ukrainy. We wtorek jechał już tam bus wyładowany darami. Chęć pomocy była ogromna, pracowaliśmy z osobami prywatnymi, a także firmami, które gotowe były jechać na granicę. Zawsze potrzebowali tylko wiedzieć, gdzie dostać rzeczy. Kolejne dni spędzałem, siedząc w hufcu, zagania jąc wolontariuszy do odpoczynku przy herbacie lub kawie, kontaktując się z punktami na granicy w celu poznania zapotrzebowania. Bus, który jechał na granicę z darami, wracał z uchodźcami i w ten sposób pierwsze osoby potrzebujące pomocy pojawiły się u nas w powiecie. Razem z urzędem gminy organizowaliśmy paczki dla takich rodzin. Czasem przyjeżdżali oni do naszego hufca, żeby poszukać wśród ubrań czegoś dla siebie. Wkrótce pomagaliśmy w przygotowaniu miejsc w hotelach. Harcerze pomagali roznosić pościele do pokoi, wypożyczyliśmy także łóżka polowe. Dodatkowo ponad 80 materacy wypożyczono Państwowej Straży Pożarnej, która przygotowywała noclegi wspólnie z ochotnikami na ich świetlicach.

Czułem się szczęśliwy, mogąc pomóc. Odczu wałem także wielką dumę z tego, jak duże zaangażowanie przejawiali moi harcerze. Spotkałem wielu wspaniałych ludzi. Pozwoliło też to pokazać naszym lokalnym partnerom, że jesteśmy organiza cją odpowiedzialną i wartą uwagi.

phm. Jacek Suder Hufiec ZHP Końskie Chorągiew Kielecka ZHP

21

Już pierwszego dnia wojny jako Hufiec ZHP Lublin wysłaliśmy maila do Urzędu Miasta Lublin, infor mującego, jakie mamy zasoby ludzkie i sprzętowe. Kolejnego dnia rano odebrałam telefon z Miasta z prośbą o udostępnienie sprzętu, który wyko rzystujemy podczas obozów. Wybiegłam z pracy i w ciągu kilku godzin, wraz z innymi harcerzami, zorganizowaliśmy grupę harcerzy i instruktorów, która załadowała i rozwiozła wraz ze służbami miejskimi ok. 250 zestawów do utworzenia miejsc noclegowych (kanadyjka, dwa koce i materac). To w lokalizacjach, gdzie zostały rozłożone przez nas łóżka polowe, pojawiały się pierwsze grupy uchodź ców i uchodźczyń. Z godziny na godzinę i z dnia na dzień telefony z Wydziału Zażądania Kryzysowego dzwoniły coraz częściej, bez względu na porę dnia a my jako harcerze stawaliśmy na wysokości zada nia.

Aby usprawnić nasze działania, zawiązaliśmy w hufcu sztab kryzysowy złożony z dwunastu osób i podzieliliśmy się obszarami. Dołączyliśmy także do Lubelskiego Społecznego Komitetu Pomocy Ukrainie i podjęliśmy się roli koordynatorów wolontariuszy w miejscach noclegowych i na

dworcu PKS. Ostatecznie koordynowaliśmy jeden z punktów przez 44 dni i codziennie sprzątali śmy, zmienialiśmy pościel, wydawaliśmy jedzenie i podejmowaliśmy wszelkiego rodzaju działania, aby jego mieszkańcom żyło się tam lepiej.

Jako świadomi wychowawcy staraliśmy się też organizować służbę dla zuchów i harcerzy, którzy mieli w sobie ogromną chęć pomagania. Zorga nizowaliśmy wiele zbiórek w naszych drużynach i przygotowywaliśmy paczki, które trafiały do dzieci uciekających z Ukrainy. Zwieńczeniem naszej służby była organizacja przyjęcia z okazji świąt wielkanocnych. Zorganizowaliśmy zbiórkę koszyczków i ozdób, gotowaliśmy i piekliśmy trady cyjne potrawy wielkanocne. A to wszystko po to, aby nowi mieszkańcy naszego miasta mogli spotkać się przy wspólnym stole i poczuć namiastkę rodzin nych świąt. Tak minęło społeczności naszego hufca blisko 10 tygodni służby.

Służbę na dworcu zacząłem 28 marca 2022 roku. Spotkałem przez cały okres służby wiele osób w różnym stanie — od osób zdrowych do prze rażonych, z problemami, które stworzyła w ich głowach wojna z Rosją. Nie było mowy o tym, że komukolwiek odmówimy pomocy, ponieważ nie takie było nasze zadanie. Wraz z Urzędem Wojewódzkim, innymi harcerzami, Strażą Miejską, Strażą Ochrony Kolei i Policją robiliśmy co w naszej mocy, żeby zapewnić tym ludziom wszystko, czego potrzebowali. Zajmowaliśmy się wydawa niem przedmiotów pierwszej potrzeby takich jak rzeczy higieniczne, jedzenie czy opatrunki. Poma galiśmy dostać się Ukraińcom do odpowiednich pociągów, które otwierały im drogę do osiedlenia się w Polsce. Sprawdzaliśmy też, czy w wagonach nie ma zagubionych oraz wystraszonych nową sytuacją uchodźców. Pomagaliśmy im również pakując ich bagaże do pojazdów Straży Miejskiej,

która rozwoziła ich po ośrodkach w Białymstoku oraz jego obrębie.

Najbardziej zależało nam na ich komforcie fizycznym i psychicznym. Często staraliśmy się rozmawiać z nimi. Sam często robiłem za tłumacza z języka angielskiego. Niektórzy harcerze mówili po rosyjsku, albo posługiwali się po prostu tłumaczem internetowym lub wsparciem tłumacza-wolonta riusza.

Niezależnie od wyglądu, koloru skóry, wyznania czy zachowania (a czasem było nerwowo) chcieliśmy pomóc każdemu. Jeśli tylko się dało, robiliśmy to. W końcu od tego tam byliśmy — od służby na rzecz społeczeństwa ukraińskiego, pomocy im oraz daniu im tego, czego najbardziej potrzebowali i potrze bują — azylu i bezpiecznego miejsca.

Maciej Knaś Hufiec ZHP Białystok Chorągiew Białostocka ZHP

22
phm. Angelika Karczmarz Hufiec ZHP Lublin Chorągiew Lubelska ZHP

Od drugiego dnia wojny rozpocząłem służbę na Dworcu Wschodnim na Pradze Północ. Obok dworca widziałem pierwszego dnia tłumy ludzi zagubionych, przestraszonych, szukających informacji. Wspólnie z innymi prażanami z grupy facebookowej zaczęliśmy zbierać pomoc, coś ciepłego do zjedzenia, koce i śpiwory, by można było nocą poczekać na dalszą drogę. W ciągu dnia pracowałem w szkole, następnie łapałem dwie, trzy godziny snu i szedłem na dworzec, gdzie spędzałem noc — rozmawiając, informując, tłumacząc, pomagając zdobyć bilet czy namiar na nocleg.

Wkrótce koordynację nad Dworcem objął Urząd Dzielnicy Praga Południe, z którymi utworzyliśmy pełen wolontariat, ruszyła strona dla wolontariuszy, gdzie każdy mógł się zapisać. Pospolite ruszenie zaczęło przypo minać zorganizowaną służbę. Koordynowałem wiele zmian wolontariuszy jako lider — prowadząc często dyżur w godzinach nocnych, trzy lub cztery razy w tygodniu. Kiedy moi uczniowie i rodzice zobaczyli, jaka pomoc jest potrzebna, zaoferowali pomoc — dzieci rozpoczęły w szkole i okolicach zbiórkę darów dla zwierzaków. Przez cztery miesiące zebraliśmy ponad 1.5 t rzeczy dla zwierząt (karma, smycze, podkłady, woda, kontenery, akcesoria do opieki i leki). Rodzice reagowali na każdą prośbę.

Moja służba na dworcu trwała przez ponad cztery miesiące. W tym czasie liderowałem wolontariuszom, prze żyłem przenosiny ze szklanego centrum dworcowego do namiotu prowadzonego przez Miasto st. Warszawa, a później NRC. Po dołączeniu służb zmieniła się jakość udzielanej pomocy. Każdego dnia towarzyszyło mi wielkie wzruszenie i duma. Duma z Polaków, z Prażan, ich ofiarności i dzielności. Wsparcia i otwartości. Duma z faktu, że moi podopieczni włączyli się w pomoc i dzisiaj są świetnymi sąsiadami — kolegami. Radość — bo widok munduru harcerskiego znów budził uśmiech, zaufanie na ulicy, na dworcu.

phm. Radosław J. Potrac Główna Kwatera ZHP

Dyżurowaliśmy w punkcie medycznym PCK oraz na terenie dworca kolejowego. Po kilku weekendach współ pracy wraz z ratownikami z HKR Tarnowskie Góry obejmowaliśmy samodzielne dyżury już nie tylko w weekendy, odciążając tym samym ratowników PCK.

Towarzyszyło nam poczucie bezsilności połączone z ogromem energii i chęci do działania. Setki ludzkich tragedii przeplatanych historiami uchodźców i osób niosących pomoc. Wiele momentów zwątpienia, które zamazywały się z każdym kolejnym choćby najmniejszym uśmiechem osób, którym pomogliśmy. To wszystko okraszone poczuciem wspólnoty, dzięki harcerzom, którzy działali ramię w ramię z wolontariuszami z różnych organizacji (ZHR, PCK, Pomoc Maltańska) i osobami niezrzeszonymi.

Marek Laszczyk Hufiec ZHP Ziemi Tarnogórskiej Chorągiew Śląska ZHP

Akcja „Ale jazda” zaczęła się zupełnie przypad kowo. W budynku, w którym prowadziliśmy sklep społeczny, przebywało pełno dzieci. Jeden z nich – Artem był szczególnie pomocny przy noszeniu ubrań i ciągle dopytywał, czy udałoby się zorgani zować dla niego jakiś rower. Wrzuciłam zapytanie na jedną z grup pomocowych i zaraz miałam kilka wiadomości, że ktoś ma do oddania rowerki, że leżą od dawna w garażu. Odebrałam te rowery i próbowałam je naprawić, niestety poziom serwisu mnie przerósł i wtedy trafiłam na Piotra. Od maja Piotr i pracownicy jego warsztatu mechanicznego zebrali i naprawili około 200 rowerów, które trafiły do uchodźców. Tak zaczęła się nasza współpraca.

ludzkich historii, które kryją się za wdzięcznością za własny rower, który daje wolność, niezależność i sprawia masę radości. Poznając historie tych ludzi, staramy się pomagać w wielu innych aspek tach – poszukiwaniu pracy, zapraszaniu na wydarzenia rowerowe, dzięki Gosi z „she&bike”, która z nami współpracuje. Do dziś pozostajemy w kontakcie z wieloma osobami, które przypro wadzają nam kolejne osoby czekające na rower.

Radość na twarzach dzieciaków, ale i dorosłych jest nie do opisania. Rower daje niezależność i wolność, poza tym to jedna z niewielu rzeczy, które posiadają te dzieciaki na stałe. Skoro na śmietnikach i w gara żach wala się dużo niepotrzebnych rowerów, dajmy tym dzieciakom uczucie wolności!

Od początku września samodzielnie udało mi się pozyskać ponad 30 rowerów. Jestem zagorzałą rowerzystką, tym bardziej była mi bliska ta dzia łalność. Do dziś pamiętam uśmiech na twarzy malutkiej, 2-letniej Marty, która dostała swój pierwszy rowerek biegowy. Oczywiście Artem, od którego wszystko się zaczęło też śmiga na rowe rze, podobnie jak pozostałe kilkadziesiąt innych dzieciaków, ale i dorosłych. Akcja trwa nadal, wciąż zbieramy rowery, naprawiamy je po pracy, a później wieziemy do nowego właściciela. Część z rowerów, które dostajemy, jest zniszczonych, starych i mocno zepsutych, ale to nie szkodzi! Jeśli nie nadają się do naprawy, mogą zostać rozebrane na części, które uratują inne rowery. „Ale jazda” to nie tylko akcja przekazywania rowerów, ale to dziesiątki

24
hm. Dorota Limontas Hufiec ZHP Warmiński Chorągiew Warmińsko- Mazurska ZHP

Pomoc, którą zajmowałam się najdłużej, zaczęła się przez przypa dek. Początkowo uczestniczyłam w takich akcjach jak odbieranie gości z Ukrainy z dworca w Łodzi i kierowanie ich do miejsc nocle gowych, pomoc w wyszukiwaniu kolejnych pociągów, pomoc przy segregowaniu rzeczy czy organizowanie zbiórki artykułów medycznych . Właśnie przy okazji jednej z takich zbiórek artyku łów medycznych poznałam kobietę pochodzenia ukraińskiego, która już od kilku lat mieszka w Polsce. Była bardzo zmartwiona, ponieważ po wybuchu wojny przyjechała do niej przyjaciółka, wraz ze swoją starszą mamą. Mama choruje na stwardnienie rozsiane, na stałe przyjmuje leki, które mają łagodzić objawy i spowolnić postęp choroby. Podczas rozmowy powiedzia łam, że znam sytuację związaną ze stwardnieniem rozsianym z własnego otoczenia, ale i naukowo zajmuję się tym tema tem od kilku lat. Od razu zaczęłam myśleć, jak można pomóc.

Zaczęłam więc dzwonić po znajomych lekarzach neurologach, którzy specjalizują się w tej tematyce. Okazało się, że jest trud niej, niż myślałam, ale się udało! Stworzyłam listę lekarzy, którzy byli chętni, by przetłumaczyć dokumenty medyczne. Wszystko na zasadzie kuli śnieżnej, od jednej osoby uzyskałam kontakt do kolejnej. W ten sposób powstała sieć kontaktów między kilkoma dobrymi duszami, które mogły wnieść do naszych działań coś od siebie. Początkowo moim zadaniem było „odbieranie” informacji o osobie potrzebującej, szukanie kogoś, kto może pójść z taką osobą i ze mną do lekarza (musiała to być osoba mówiąca w obu językach), umawianie wizyt z lekarzami, oraz szukanie osób, które przetłumaczą dokumentację medyczną.

Działania były bardzo angażujące czasowo, ale przede wszyst kim emocjonalnie. Czułam się odpowiedzialna za każdą z osób, której zaczęłam pomagać. To było bardzo stresujące, szczegól nie że dochodziła bariera językowa, a chodziło o specjalistyczne, medyczne nazewnictwo. Jednak, gdy udało się pozytywnie zała twić sprawę, czułam dużą radość i satysfakcję. Za każdym razem był stres, czy dana osoba mnie dobrze zrozumie, czy w jakikol wiek sposób jej nie urażę, nie wywołam wtórnej traumy. Służba towarzyszy mi na co dzień zarówno w ZHP, jak i poza organizacją, jednak znalezienie się w tak nowej, obcej i strasznej sytuacji, jaką jest wojna, sprawiła że czułam się zagubiona.

25
v
hm. Kamila Smyczek Hufiec ZHP Łódź-Widzew Chorągiew Łódzka ZHP

Trzy pierwsze dni od wybuchu konfliktu na Ukrainie były bardzo trudne. W tym czasie zajmo wałam się odbieraniem telefonów od ludzi, którzy oferowali swoją pomoc i od tych, którzy tej pomocy bardzo potrzebowali. Staraliśmy się obstawić najważniejsze punkty w mieście, czyli dworzec i przejście graniczne w Medyce. Już po pierwszych dniach widzieliśmy, że jest nas, lokalnych harcerzy, zbyt mało. Wtedy przy szła pomoc w postaci harcerzy z całej Polski.

Na początku nie czułam tej służby i tego wszyst kiego, bo przecież tylko siedziałam w hufcu i odbierałam telefony, a inni harcerze byli fizycznie wszędzie tam, gdzie pomoc była potrzebna. Kiedy zaczęłam koordynować pracę harcerzy i zapew niać im warunki do pełnienia wydajnej służby, dbałam o to, by mieli co jeść, gdzie spać, zrozu miałam, że to, co robię, jest ważne. Rozmawiałam

z nimi i wtedy poczułam, że to wszystko ma sens. Uświadomiło mi to, jakie znaczenie miały te trzy początkowe dni, kiedy odbierałam telefon za tele fonem, co sprawiło, że harcerze byli wszędzie tam, gdzie byli potrzebni.

Marta Kałafut Hufiec ZHP Ziemi Przemyskiej Chorągiew Podkarpacka ZHP

W hufcu koordynowałam działania naszych harcerzy w poszczególnych punktach w mieście oraz sama w nich pomagałam. W Zielonej Górze pełniliśmy służbę w trzech miejscach — na dworcu PKP, w miejskim magazynie darów oraz w drugim magazynie darów. Na dworcu pomagaliśmy pracownikom Urzędu Marszałkowskiego w punk cie informacyjnym, rozdawaliśmy napoje i prowiant oraz niezbędne przybory. Pomagaliśmy w organiza cji dalszej podróży czy zajmowaliśmy się dziećmi, kiedy rodzice załatwiali formalności związane z zakwaterowaniem w mieście. W obu magazy nach sortowaliśmy dary — w jednym pakowaliśmy je do wysyłki do Ukrainy, a w drugim sortowaliśmy i przygotowywaliśmy do odbioru przez uchodź ców. Zorganizowaliśmy w hufcu jedną dużą zbiórkę darów, które przekazaliśmy do magazynu. Sama prawie codziennie pełniłam służbę na dworcu PKP, w międzyczasie tworząc grafik wolontariu szy z hufca i utrzymując stały kontakt z osobami z miasta, które informowały nas, gdzie rozdys ponować wolontariuszy do pomocy. Podczas prawosławnej Wielkanocy wraz z harcerzami poma galiśmy przy wydawaniu posiłków i animowaliśmy dzieci podczas wydarzenia organizowanego przez jedną z parafii w mieście. W maju współorganizowa łam wraz z innymi NGO z miasta piknik integracyjny z okazji Dnia Dziecka, podczas którego moi harce rze zorganizowali punkt animacyjny dla dzieci.

Służba dla Ukrainy była dla mnie niezwykle ważna, ale też oczywista. Wiedziałam, że jestem tam, gdzie potrzebna jest pomoc. Najwięcej emocji wzbudziła we mnie służba na dworcu PKP. Mam poczucie, że to, że tam byłam i pomagałam, było ważne dla uchodźców, żeby poczuli się objęci opieką w nowym miejscu.

26
phm. Joanna Gołucka Hufiec ZHP Zielona Góra Chorągiew Ziemi Lubuskiej ZHP

Pomoc, którą zajmowałam się najdłużej, zaczęła się przez przypadek. Początkowo uczestniczyłam w takich akcjach jak odbieranie gości z Ukrainy z dworca w Łodzi i kierowanie ich do miejsc noclegowych, pomoc w wyszukiwaniu kolej nych pociągów, pomoc przy segregowaniu rzeczy czy organizowanie zbiórki artykułów medycznych dla osób. Właśnie przy okazji jednej z takich zbiórek artykułów medycznych poznałam kobietę pochodzenia ukraińskiego, która już od kilku lat mieszka w Polsce. Była bardzo zmartwiona, ponieważ po wybuchu wojny przyjechała do niej przyjaciółka, wraz ze swoją starszą mamą. Mama choruje na stwardnienie rozsiane, na stałe przyjmuje leki, które mają łagodzić objawy i spowolnić postęp choroby. Podczas rozmowy powiedziałam, że znam sytuację związaną ze stwardnieniem rozsianym z własnego otoczenia, ale i naukowo zajmuję się tym tematem od kilku lat. Od razu zaczęłam myśleć, jak można pomóc.

Zaczęłam więc dzwonić po znajomych lekarzach neurologach, którzy specjalizują się w tej tematyce. Okazało się, że jest trudniej, niż myślałam, ale się udało! Stworzyłam listę lekarzy, którzy byli chętni, by przetłumaczyć dokumenty medyczne. Wszystko na zasadzie kuli śnieżnej, od jednej osoby uzyskałam kontakt do kolejnej. W ten sposób powstała sieć kontaktów między kilkoma dobrymi duszami, które mogły wnieść do naszych działań coś od siebie. Początkowo moim zadaniem było „odbieranie” informacji o osobie potrzebującej, szukanie kogoś, kto może pójść z taką osobą i ze mną do lekarza (musiała to być osoba mówiąca w obu językach), umawianie wizyt z lekarzami, oraz szukanie osób, które przetłumaczą dokumentację medyczną.

Działania były bardzo angażujące czasowo, ale przede wszystkim emocjonalnie. Czułam się odpowiedzialna za każdą z osób, której zaczęłam pomagać. To było bardzo stresujące, szczególnie że dochodziła bariera językowa, a chodziło o specjalistyczne, medyczne nazewnictwo. Jednak, gdy udało się pozytywnie załatwić sprawę, czułam dużą radość i satysfakcję. Za każdym razem był stres, czy dana osoba mnie dobrze zrozumie, czy w jakikolwiek sposób jej nie urażę, nie wywołam wtórnej traumy. Służba towarzyszy mi na co dzień zarówno w ZHP, jak i poza organizacją, jednak znalezienie się w tak nowej, obcej i strasznej sytuacji, jaką jest wojna, sprawiła że czułam się zagubiona.

W kilka pierwszych godzin od wybuchu wojny w Ukrainie zaczęliśmy organizować pomoc na wszystkie możliwe sposoby. W pierwszych dniach nie docierało do nas wielu uchodźców, dopiero po około tygodniu ruch na granicy przyspieszył i w końcu ludzie, którzy stali w kolejce do polskiej granicy przez 3-4 doby, zaczęli docierać do Krakowa. Zaangażowanie w służbę było dla mnie oczywiste — jako ukrainoznawczyni znam biegle język ukraiński. Już w pierw szych godzinach pojawiło się zapotrzebowanie na tłumaczenia, kontakt z ukraińskimi organizacjami, konsultacje potrzebnych działań. Wiedzieliśmy, że nasi instruktorzy pełniący służbę na dworcach i w punktach pomocy będą chcieli znać, choć kilka słów w języku ukraińskim. Przygotowałam więc scenariusz lekcji języka ukraińskiego z ukraińską skautką Anasta zją Rafalską, która wraz z mamą uciekła prosto ze schronu w Kijowie do Krakowa. Nagrałyśmy filmiki z wymową i pisownią podstawowych zwrotów, a materiał był publikowany na Facebooku i może być nadal wykorzystywany także na zbiórkach.

Tłumaczyłam i robiłam redakcję tekstów do systemu „Scouts 4 Scouts”, konsultowałam merytorycznie konspekty zbiórek o Ukrainie dla wszystkich pionów, współtworzyłam bazę inspiracji i materiałów, byłam w kontakcie z kierownictwem Association of Ukrainian Guides, nagrywałam lekcję języka ukraińskiego i przygotowałam do nich scenariusz, robiłam bieżące tłumaczenia rzeczy różnych (np. ogłoszenia o harcerskich wakacjach/obozach) i przygotowałam oficjalne tłumaczenie nazwy i skrótu ZHP na język ukraiński.

Jestem bardzo wdzięczna wszystkim tym, którzy wytrwale pełnią tę służbę już tyle miesięcy — swoimi działaniami pokazujecie, że jesteście wrażliwi na potrzeby osób w kryzysie, okazujecie ogromną solidarność z ofiarami wojny i uchodźcami. Do swojego domu przyjęłam na cztery miesiące matkę z czwórką dzieci i wiem, że wszystkie organizowane zajęcia, zbierane dary, każdy piknik dla dzieci, uśmiech i dobre słowo osoby z punktu pomocy jest dla potrzebujących na wagę złota.

phm. Aniela Radecka Hufiec ZHP Kraków-Podgórze Chorągiew Krakowska ZHP

27
hm. Kamila Smyczek Hufiec ZHP Łódź-Widzew Chorągiew Łódzka ZHP

Jako Harcerski Klub Ratowniczy z Tarnowskich Gór na zaproszenie PCK Kraków działaliśmy na terenie starego dworca w Krakowie oraz jego okolicach poprzez dyżurowanie w punkcie medycznym głównie w systemie całodobowym w weekendy. Wraz z personelem medycznym udzielaliśmy kwalifikowanej pierwszej pomocy, pomagaliśmy przy transportach do placówek leczniczych, zaopatrywaliśmy drobne rany, udzielaliśmy wsparcia psychicznego uchodźcom.

Nasi ratownicy wraz z harcerzami z hufca we współpracy MOPS Tarnskie Góry stworzyli magazyny najpotrzebniejszych produktów, segregowali paczki, pomagali przy wydawaniu produktów oraz tworzeniu paczek wysyła nych w konwojach humanitarnych. Ratownicy podczas pobytu uchodźców w miejscach tymczasowych oferowali pomoc medyczną oraz testowali nowoprzybyłych na COVID-19. Do maja zajmowaliśmy się także segregacją leków, które cyklicznie przychodziły zza granicy i były wysyłane na granicę.

Uważamy, że był to intensywny czas, który we wszystkich nas wzbudził ogromne poczucie mobilizacji, empatii oraz pokory. Jesteśmy wdzięczni, że mogliśmy być częścią tej małej iskierki niosącej pomoc.

Michał Trybus

Hufiec ZHP Ziemi Tarnogórskiej Chorągiew Śląska ZHP

Chorągiew Kujawsko-Pomorska ZHP prowadziła dzia łania pomocowe dla narodu ukraińskiego niemal na wszystkich płaszczyznach, począwszy od bieżącej współpracy z samorządem i służbami, poprzez zbiórki darów, służbę na granicy, aż po działania progra mowe. Już w pierwszych dniach po wybuchu wojny utworzyliśmy magazyn darów, zbierając, sortując i pakując wszystkie niezbędne do życia produkty. Zorga nizowaliśmy kilka transportów na Ukrainę do Lwowa i nieco dalej do ukraińskich punktów zbiórek darów.

Harcerze działali też w lokalnych punktach pomocy, punktach informacyjnych, pełnili służbę na dworcach. Współpracowaliśmy ściśle z Wydziałem Zarządzania Kryzy sowego oraz urzędem wojewódzkim. Udostępniliśmy bazy sprzętowe dla uchodźców, a nasze chorągwiane ośrodki zostały wciągnięte na listę miejsc noclegowych. W naszych ośrodkach gościliśmy ewakuowane osoby niepełno sprawne, matki z dziećmi oraz rodziny romskie z Ukrainy.

W HOW Smerzyn do dzisiaj mieszkają uchodźcy, a część z nich znalazła tam nawet zatrudnienie. Staraliśmy się także wspierać uchodźców programowo. Prowadziliśmy zajęcia dla najmłodszych, spotkania integracyjne i edukacyjne, wspieraliśmy ich aklimatyzację w szkołach, zapraszaliśmy na zbiórki, organizowaliśmy spotkania. Przeprowadziliśmy akcję „Pudełko Radości”, zbierając pudełka po butach z określoną zawartością podstawowych rzeczy dla dzieci (przytulanka, coś słodkiego, soczek, gra, notes i kredki, plus parę jeszcze dziecięcych drobiazgów). Opracowaliśmy także karty do gry „Pogadajki” z podstawowymi zwrotami i pytaniami do tzw. pierwszego kontaktu. Gościliśmy ukraińskie dzieci na naszych zbiórkach, a potem obozach w czasie tegorocznej akcji letniej. Zorganizowaliśmy biwak dla 40 dzieci z Ukrainy, czyli polsko-ukraińskie lato skautowe. Z kolei dla naszych zuchów, harcerzy i instruktorów przygotowaliśmy regulamin zdobywania odznaki zuch-harcerz-instruktor dla Ukrainy.

hm. Dorota Sucharska Hufiec ZHP Bydgoszcz-Miasto

28

WSPÓŁPRACA Z UNICEF

Z biegiem czasu nasza służba była coraz to lepiej zorganizowana. Jednym z takich przykładów jest współpraca ZHP z UNICEF. Projekt, który realizujemy, obejmuje 9 krajów — w Polsce jest on największy i obejmuje najwięcej działań.

PROJEKT TEN PODZIELONY JEST NA 3 OBSZARY:

• Wsparcie krótkoterminowe — Blue Dots.

• Wsparcie średnioterminowe – wsparcie jednostek harcerskich w organizacji obozów dla dzieci uchodźców wojennych i związane z tym szkolenia.

• Wsparcie długoterminowe – wsparcie trwałej integracji w jednostkach harcerskich (wsparcie psychologiczne, szkolenia kadry, wsparcie progra mowe, zaangażowanie w wydarzenia ZHP, promocja programów WOSM).

29

BLUE DOTS

Centra wsparcia ochrony dzieci i rodziny „Blue Dots” zapewniają minimalny zestaw kluczowych usług w zakresie ochrony dzieci i opieki społecznej. Centra „Blue Dots” funkcjonują we współpracy z UNICEF oraz innymi partnerami, np. samorządami. Blue Dots pełnią również kluczową funkcję polegającą na udostępnianiu uchodźcom wiarygodnych, aktu alnych i dokładnych informacji, m.in. dotyczących usług, dokumentacji i łączenia rodzin. Informacje są przekazywane za pośrednictwem wielu kanałów, w formatach przystępnych i przyjaznych dzieciom, w różnych językach oraz w formie online/cyfrowej.

Blue Dots to miejsca, w których zawodowi, przszko leni pracownicy socjalni, psycholodzy, doradcy oraz radcy prawni są dostępni, aby wspierać identyfi kację pilnych potrzeb w zakresie usług socjalnych i ochrony dzieci i młodzieży, oraz zapewniać zaspo kojenie tych potrzeb. Takie usługi mogą również zapewniać wsparcie innym osobom o szczególnych potrzebach, m.in. ofiarom przemocy ze względu na płeć oraz osobom z niepełnosprawnościami.

Blue Dots działają już w Medyce, Przemyślu i Krako wie. W planach jest otwarcie kolejnych punktów m.in. w Warszawie i Chełmie.

Każdy dzień w Blue Dot jest inny, każda osoba przy chodzi z inną sprawą. Przychodzą mamy z dziećmi, osoby starsze. Załatwiają sprawy administracyjne, szukają porad prawnych. Cały zatrudniony zespół to dziewczyny z Ukrainy, które same musiały uciekać ze swojej ojczyzny - poziom ich empatii i zrozumienia jest więc bardzo wysoki, widać zaangażowanie i chęć niesienia pomocy. W bardziej złożonych sprawach przychodzą do mnie lub Dominiki (drugiej koordy natorki) i razem szukamy rozwiązania. Na początku było zamieszanie — nikt nie był przygotowany na taką sytuację. Dużo spraw trzeba było załatwiać szybko,

30

na poczekaniu, czasem szukać prowizorycznych rozwiązań. Nie brakowało osób potrzebujących pomocy, wolontariuszy ani darczyńców. Z czasem udało się to poukładać i skoordynować. Dzieci w punkcie mogą w spokoju pobawić się, pokoloro wać. Każda odwiedzająca nas osoba ma swoją własną historię, większość dotyczy poszukiwania bezpiecz nego miejsca.

Punkt UNICEF-u jest najczęściej tylko przystankiem. Często nie możemy pomóc więcej niż informacją albo aż informacją, która w obecnej sytuacji może okazać się bezcenna. Gdzie bezpiecznie przeno cować, gdzie zjeść ciepły posiłek, kiedy odjeżdża pociąg do wybranego miasta. Błahe rzeczy w obli czu toczącej się wojny w Ukrainie nabierają zupełnie innego znaczenia. Radość przynosi odnaleziony stelaż do bandury zostawiony w pośpiechu na

poprzedniej stacji, odprawa na lot do Dublina, przy wieziona karta SIM z Ukrainy, zorganizowany nocleg w hotelu i dwa spokojne dni. Poczucie satysfakcji przychodzi, kiedy opadną emocje (a bez nich tutaj trudno) po każdym sumiennie spełnionym zadaniu.

phm. Krzysztof Mitka

Hufiec ZHP Krzeszowice

Chorągiew Krakowska ZHP

DOFINANSOWANIA OBOZÓW I ZIMOWIK

Bardzo ważnym elementem projektu jest wsparcie finansowe organizacji obozów i zimowisk, w których udział biorą dzieci i młodzież z Ukrainy. Dzięki projektowi w obozach wzięło udział około 6000 dzieci z Ukrainy, w planach na okres ferii zimowych jest zaproszenie 3000 młodych uchodźców i osób wewnętrznie przesiedlonych do udziału w integracyj nych, polsko-ukraińskich zimowiskach.

Obozowy czas to okazja do nauki tolerancji, integracji z rówieśnikami i edukacji w duchu otwartości i przy jaźni międzykulturowej, a także możliwość oderwania się od trudnych przeżyć minionych tygodni i miesięcy.

31

SZKOLENIA

W ramach projektu UAct prowadzone są szkolenia wspierające dla instruktorów i wolontariuszy naszej organizacji. Służą one wsparciu trwałej integracji w jednostkach harcerskich.

Podczas tegorocznego harcerskiego lata zorgani zowaliśmy szkolenia, które były prowadzone we współpracy z UNICEF Polska i WOSM. Szkolenia dotyczyły udzielania pierwszej pomocy psycho logicznej, polityki przeciwdziałania przemocy wobec dzieci i młodzieży Safe from Harm oraz narzędzia Ureport. Na warsztatach uczestnicy zdobyli wiedzę o tym, jak działać w trudnych sytu acjach na obozach czy w czasie pracy śródrocznej drużyn oraz jak wspierać dzieci z Ukrainy, które wiele przeżyły w ostatnich miesiącach. Ureport to narzędzie komunikacyjne przeznaczone dla młodych ludzi, które wspiera działania społeczno ściowe. Narzędzie dostępne jest w komunikatorach WhatsApp i Telegram. Ureport to kluczowy komu nikator do dzielenia się informacjami, podnoszenia świadomości i zbierania wymiernych danych na temat obszarów mających wpływ na dzieci, w tym tych w trudnej sytuacji. W Europie narzędzie stało

się szczególnie przydatne ze względu na wojnę w Ukrainie. Osoby uchodźcze z łatwością mogą otrzymać informacje o aktualnej sytuacji w kraju, w którym przebywają, czy uzyskać wskazówki w zrozumiałym dla nich języku. Rolą przeszkolonej kadry instruktorskiej jest promowanie tego narzę dzia wśród znajomych i podopiecznych, żeby dotarło do jak największej liczby potrzebujących go osób. W trakcie roku harcerskiego prowadzimy cykl szkoleń dotyczących integracji dzieci z Ukrainy w drużynach i gromadach. Chcemy, żeby te szkole nia były prowadzone przez praktyków, osoby, które już teraz pracują w swoich jednostkach w między narodowym składzie.

Z końcem listopada rozpoczęliśmy kolejny cykl szkoleń - tym razem skierowany do kadry integra cyjnych, polsko-ukraińskich zimowisk. Do końca stycznia chcemy przeszkolić łącznie ponad 500 instruktorów i instruktorek, którzy w pracy drużyn i gromad mają bezpośredni kontakt z dziećmi i młodzieżą ukraińską.

32
hm. Agata Królak
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.