Gazeta Aleksandrowska nr 61 (2012)

Page 12

ALEKSANDROWSKA I 12 I GAZETA nr 61, kwiecień 2012

www.kujawy.media.pl

Historia

Woda, sól i ropa naftowa w Aleksandrowie Kujawskim Solankę ma nie tylko Ciechocinek. Wykonane ponad sto lat temu odwierty w Aleksandrowie przyniosły pozytywne rezultaty. Pomiary przeprowadzone w 1954 roku wykazały, że bez względu na temperaturę powietrza, ciepłota solanki w Aleksandrowie Kujawskim pozostawała niezmienna i wynosiła 21,4°C. O tych i innych sprawach pisze Piotr MIERNIK. Posiadając niemal za miedzą tak sławnego sąsiada jakim jest Ciechocinek, trudno aby Aleksandrów aspirował do miana znanego uzdrowiska. Ma jednak do tego predyspozycje, gdyż pod miastem znajdują się pokłady solanki, a warunki klimatyczne, używając słów lekarza E. Zboromirskiego, wypowiedzianych w 1938 roku: ... są prawie te same, a nawet skłonny jestem uważać za lepsze od warunków klimatycznych Ciechocinka wobec tego, że jego wzniesienie nad poziomem morza jest wyższe, miejscowość piaszczysta, przepuszczalność gruntu jest bardzo dobra. Wiatry tu przeważają zachodnie i południowo-zachodnie, a więc umiarkowane w zimie i ciepłe latem, rzadko silne. Ilość dni pogodnych jest tu większa, niż w innych dzielnicach kraju.

Historia poszukiwań soli Wielu mieszkańców Aleksandrowa Kujawskiego i Stawek z pewnością zna miejsce zwane powszechnie „solankami”. Leży ono w sąsiedztwie willi „Maria” i nasypu kolejowego, a nazwę swą zawdzięcza niewielkiemu „źródełku”, z którego wypływała bulgocząca solanka. Źródełko to powstało 109 lat temu przy czynnym udziale ludzi, którzy starali się zlokalizować w sąsiedztwie Aleksandrowa pogranicznego pokłady soli lub wysokoprocentowej solanki. Historia poszukiwań soli kamiennej na Kujawach Wschodnich posiada dawną metrykę. Już w drugim dziesięcioleciu XIX wieku zaczęto wiercenia w Ciechocinku. W latach 1874-1876 przeprowadzono odwierty pod okiem inż. Romanowskiego w Broniewie, Kobielicach i Konecku, nie znajdując złóż nadających się do eksploatacji. W mniej więcej tym samym okresie stwierdzono obecność solanek w Przybranowie, jednak z polecenia władz zostały one zasypane, a próby ich zlokalizowania w początku XX wieku zakończyły się fiaskiem. W 1893 roku inż. Aleksander Rychłowski wyszedł z inicjatywą przeprowadzenia kolejnych badań na Kujawach. Jako miejsca wierceń obrał Brzezie, Nieszawę i Aleksandrów pograniczny. W dwóch pierwszych miejscowościach badania nie stwierdziły obecności solanek, lecz odwiert pod Aleksandrowem przyniósł pozytywny rezultat.

Badania podjęte przez inż. Aleksandra Rychłowskiego miały na celu znalezienie odpowiedzi na pytania dotyczące pochodzenia solanek w tej części Kujaw. Punkty wierceń wytypowano pomiędzy Inowrocławiem i Ciechocinkiem, miejscowościami, w których zarejestrowano występowanie soli lub solanek. Mając na uwadze możliwość eksploatacji ewentualnych nowych pokładów soli przyjęto, że poszukiwania muszą odbywać się w miejscu położonym w niewielkiej odległości od linii kolejowej oraz w sąsiedztwie osiedla miejskiego (lub wsi), które dostarczyłyby robotników do eksploatacji ewentualnych kopalin. W odkryciu nowych pokładów soli dopatrywano się znacznej szansy dla zwiększenia miejscowej produkcji, gdyż dotąd warzeniem soli w Królestwie Polskim zajmowano się wyłącznie w Ciechocinku. Poważnie podchodzono do możliwości znalezienia pod Aleksandrowem pogranicznym soli potasowych, które były niezwykle poszukiwanym komponentem nawozów sztucznych, a które do Cesarstwa Rosyjskiego musiano sprowadzać w dużej ilości z zagranicy. W związku z tym folwark Stawki pod Aleksandrowem przykuł uwagę przedstawicieli nauki polskiej. jako potencjalne miejsce rozwoju rodzimego przemysłu chemicznego. Jako miejsce wierceń obrano sąsiadujący z Aleksandrowem folwark Stawki, a właściwie majątek Bonary (nazwa majątku pochodzi zapewne od nazwiska wymarłego rodu szlacheckiego - Bonarów), należący w tym czasie do Wł. Karszo-Siedlewskiego. Badania rozpoczęto w 1902 roku, a wierceniami zajęło się „Biuro Hydro-Techniczne Inż. Rychłowski, Wehr i S-ka” - firma warszawska, prowadząca swą działalność od 1894 roku. Wiercenie otworów nadzorował Aleksander Rychłowski, współwłaściciel firmy. W trakcie badań, zakończonych w 1904 roku, osiągnięto głę-

bokość 1163 metrów (3838 stóp angielskich), rejestrując występowanie 6,5-procentowej solanki. Podczas pomiarów zdawano sobie sprawę, że przy ujściu solanki mieszają się z występującą wyżej wodą słodką. Założono więc, że aleksandrowskie solanki zawierają około 8 procent soli i temperaturę w granicach 35°C.

Gazeta o ogromnych pokładach Podczas prac w Aleksandrowie prasa zaczęła donosić o rzekomych rewelacyjnych odkryciach. Opinia publiczna była informowana o ogromnych pokładach soli odkrytych pod Aleksandrowem pogranicznym. Publikacje takiej treści drukowała m.in. „Gazeta Toruńska” w wydaniu ze stycznia 1903 roku. W związku z takim obrotem spraw, Warszawska Sekcja Techniczna przy Towarzystwie Naukowym Warszawskim wzywała inż. Aleksandra Rychłowskiego do zjawienia się na jednym z najbliższych posiedzeń, celem potwierdzenia lub zdementowania owych doniesień. W tym czasie otwór wiertniczy pod Aleksandrowem był najgłębszym, jaki został wykonany przez firmę braci Rychłowskich i w ogóle w Królestwie Polskim. Imponujący sondaż miał być prowadzony do większej głębokości, jednak w trakcie prac natrafiono na pewne trudności. Otóż po osiągnięciu znacznej głębokości, z otworu zaczęły się wydobywać gazy. Najprawdopodobniej w trakcie zakładania rur doszło do ich zapalenia. W pożarze zniszczona została wieża, aparatura wiertnicza oraz „lokomobila” poruszająca świdrem. W związku z tym zdarzeniem oraz brakiem środków finansowych postanowiono wstrzymać dalsze badania, choć najpewniej nadal szukano wsparcia w różnych instytucjach. Wyniki badań przedłożono w Departamencie Górnictwa Królestwa Polskiego przy Ministerstwie

Wiercenie w Bonarach Rychłowscy wykorzystywali do celów reklamowych. Jeszcze w 1912 roku, anonsując się podkreślali, że był to najgłębszy odwiert w historii ich firmy

Rolnictwa i Dóbr Państwowych, który przekazał je do zaopiniowania Towarzystwu Geologicznemu w Sankt Petersburgu. Opinia geologa Bogdanowicza, ogłoszona w 1905 roku, przyniosła kres dalszym poszukiwaniom soli pod Aleksandrowem pogranicznym. Podkreślano, że istnieje tu możliwość wygodnego wydobywania solanek, jednak eksploatacja ewentualnych pokładów soli kamiennej z głębokości powyżej 1000 metrów jest nieopłacalna. Wytykano Rychłowskim nienaukowe podejście do poszukiwań i zlekceważenie wyników wcześniejszych badań, czego skutkiem miało być podjęcie wierceń w tej części Kujaw. Taki rozwój wypadków zniweczył marzenia niejednego aleksandrowianina, w tym również miejscowego lekarza weterynarii Konstantego Krynickiego. W jednej z jego publikacji można znaleźć informacje o wierceniach i nadziejach jakie w nich pokładano. Krynickiemu marzyło się stworzenie nowych miejsc pracy związanych z przyszłą warzelnią soli i ewentualnym zakładem wodoleczniczym w Aleksandrowie pogranicznym.

Zalążki wodociągów Firma braci Rychłowskich wykonała w Aleksandrowie pogranicznym jeszcze dwa wiercenia, znacznie płytsze. Miały one na celu stworzenie ujęć wody pitnej. Obydwa odwierty wykonano na terenach kolejowych. Pierwszy z nich dostarczał wodę dla stacji kolejowej, drugi dla domów kolejowych oraz budynków w kompleksie komory celnej. W ten sposób, choć w skromnym zakresie, Aleksandrów doczekał się zalążka wodociągów, zasilanych przez dwie studnie artezyjskie. Do chwili wierceń głębinowych Aleksandrów zaopatrywał się w wodę poprzez tradycyjne studnie oraz wodociąg przepompowujący wodę do stacji bezpośrednio z Tążyny. Po zarzuceniu wierceń przez firmę braci Rychłowskich temat wypływu solanki pod Aleksandrowem zszedł na dalszy plan. Warto zaznaczyć, że Rychłowscy przez długi czas wykorzystywali wiercenie w Bonarach do celów reklamowych. Jeszcze w 1912 roku anonsując się podkreślali, że był to najgłębszy odwiert w historii ich firmy. W okresie międzywojennym nie podejmowano żadnych czynności związanych z aleksandrowskimi solankami termalnymi. Ich obecność pod Aleksandrowem przywoływano jako zachętę do przeprowadzenia podobnych wierceń w Ciechocinku, w którym podobną jakościowo i termicznie solankę uzyskano dopiero w latach 1928-1932. Poszukiwania solanek i pokładów soli potasowych prowadzono w tym czasie również w innych rejonach Kujaw, m.in. w okolicach Brześcia Kujawskiego, Dobrego i Inowrocławia.

W związku z rozpoczęciem działalności sanatorium w Aleksandrowie Kujawskim, przypomniano sobie o źródełku solankowym dopiero w 1938 roku. E. Zboromirski - czasowy kierownik sanatorium, wskazywał na możliwości jakie niesie z sobą źródełko solankowe dla rozwoju placówki uzdrowiskowej. Na podstawie własnych obserwacji wskazywał, że stężenie soli jest wyższe niż w solankach ciechocińskich. Mniemanie to oparł na własnych obserwacjach (solanka szczypała w ręce) oraz wywiadzie wśród mieszkańców, z których część twierdziła, że jej stężenie wynosi 12 procent. Kierownik sanatorium wskazywał, że w obecnej formie marnotrawione jest dobro narodowe i należałoby wykorzystać solankę, która wypływa w odległości zaledwie 2 km od zakładu leczniczego. Zboromirski proponował, aby teren, na którym znajduje się źródło odkupić lub ewentualnie wydzierżawić od właściciela prywatnego. Po spełnieniu tego warunku przewidywał możliwość poprawy ujęcia oraz budowy rurociągu, pompującego solankę do wieży ciśnień, która miałaby stanąć w sąsiedztwie zakładu leczniczego przy ulicy Narutowicza. Niezrealizowany plan dr Zboromirskiego byłby dla zakładu bardzo korzystny, gdyż w wachlarzu usług jakie proponowało aleksandrowskie sanatorium znajdowały się kąpiele solankowe. Szlam i ług potrzebne do ich sporządzenia, z braku infrastruktury do pobierania solanki na miejscu, sprowadzano jednak z sąsiedniego Ciechocinka.

Karta wodna dla bezrobotnych W samym Aleksandrowie skupiano się w okresie międzywojennym na poprawie jakości ujęć wody słodkiej, przeznaczonej do codziennego użytku. Aleksandrowianie korzystali w większości ze studzien miejskich, rozmieszczonych w kilku częściach miasta oraz studzien przydomowych. Pobierający wodę z miejskich źródeł musieli posiadać tzw. „kartę wodną”, którą mogli nabyć w magistracie. W przypadku jej braku musieli płacić za wodę stojącym przy pompach inkasentom. Bezpłatna „karta wodna” przysługiwała tylko bezrobotnym i najbiedniejszym obywatelom. W dogodniejszej sytuacji byli mieszkańcy domów kolejowych przy ulicy Wilsona (Wojska Polskiego), którzy korzystali z wody dostarczanej ze studzien wykonanych jeszcze przez inż. Rychłowskiego. W komfortowej zaś sytuacji znajdowali się kuracjusze, korzystający z zabiegów w Zakładzie Przyrodoleczniczym, prowadzonym przez Stowarzyszenie „Rodzina Kolejowa” (obecne sanatorium kolejowe). DOKOŃCZENIE NA STR 13


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.