Wizyta we Francji, LLP Comenius

Page 1

Wizyta we Francji w ramach projektu LLP Comenius „Un aller simple pour la vie active” 10-15.11.2013


Naszą podróż rozpoczęłyśmy 10 listopada o godz.5.43 z dworca PKP w Żaganiu. Szynobusem pojechaliśmy do Legnicy gdzie przesiadłyśmy się w pociąg do Wrocławia. Następnie czekała nas przejażdżka autobusem z dworca na lotnisko. Gdy weszliśmy do środka nasza odprawa już się rozpoczęła. Po 2 godzinnym locie znaleźliśmy się w Paryżu. Następnie kolejny autobus na dworzec (Gare de Lyon) i stamtąd podróż TGV do Beaune, gdzie powitały nas nasze francuskie rodziny. Razem z Matthieu przyjechała po mnie jego mama i siostra.



Matthieu mieszkał 20km od Beaune więc jeszcze czekała mnie 15 min podróż samochodem. Miałam już wszystkiego dosyć mimo że cieszyłam się z wizyty. Gdy byliśmy na miejscu Matt pokazał mi dom i pokój, w którym będę mieszkać. Miło z jego strony że oddał mi swój pokój a sam spał na kanapie. Po prysznicu i gdy już w miarę się rozpakowałam zeszliśmy na kolację i wtedy poznałam tatę Matthieu, który wrócił z pracy.


Już pierwszy posiłek był inny niż w Polsce. Ale było całkiem smaczne. Rozmawiałam tylko z Matthieu i z jego tatą bo tylko oni mówili po angielsku. Jego mamę dopiero zaczynaliśmy uczyć a siostra – Justine chyba się wstydziła. Pytali jak podróż, o moją rodzinę, o pogodę w Polsce i na pytanie czy jestem zmęczona odpowiadałam stanowcze NIE, chodź tak nie było.


Po skończonym posiłku przyszedł czas na sery. Szczerze? Pasuje mi jedzenie serów na zakończenie np. kolacji. Ale francuskich! Gdy zaczęliśmy wstawać od stołu zaczęłam pomagać w sprzątaniu po jedzeniu. I trochę się speszyłam bo tam wszystko robi Mama ,więc domownicy popatrzeli na mnie ze zdziwieniem. Ale wydaje mi się że Pani Sylvie chyba trochę się ucieszyła, że jej pomogłam. Wyszliśmy jeszcze na chwilę na dwór i przyszedł czas na spanie!


Następnego dnia mogłam się wyspać ponieważ mieliśmy wolne od szkoły. Wstaliśmy ok. godziny 10 i zaraz po śniadaniu , po którym dalej byłam głodna ponieważ zjadłam ciastko i wypiłam szklankę mleka ,pojechaliśmy do Beaune do reszty dziewczyn z Polski. Chłopcy pokazali nam miasto i zabrali nas na festyn gdzie było pełno wszystkiego: karuzele,muzyka,słodycze i przede wszystkim tłumy.


Na godz. 13 mama Robina zaprosiła nas wszystkich na obiad. Było fajnie poznać rodzinę, u której mieszkała Edyta. Pierwszy raz w życiu jadłam krem z dyni! I mimo że nie bardzo mi smakowało, nie chcąc urazić pani Pascale powiedziałam , że mi smakuje. I na koniec standardowo sery! Mniam!


Po skończonym obiedzie podziękowaliśmy mamie Robina i wyszliśmy dalej się bawić. Wyciągnęłyśmy z Edytą i Olą chłopaków na karuzele ale zgodziła się tylko 3, reszta się bała. Gdy po skończonej przejażdżce chciałyśmy iść jeszcze raz, to z przerażeniem stwierdzili że Polki są szalone. ;)) Pod wieczór przyszli kolejni Francuzi , którzy gościli u siebie Włoszki.


W końcu ok 20 wróciliśmy do domu. Zmarzłam trochę cały dzień chodząc po mieście cienko ubrana. Ale nie wiedziałam jak mam się ubrać, bo nikt nam nie powiedział że BĘDZIEMY CAŁY DZIEN MARZNAC.! I podobnie jak wczoraj prysznic, kolacja i spać.


We wtorek musiałam wstać o 5.30 ze względu na to ze rano myję włosy. Tym razem już nie schodziłam nawet na śniadanie bo nie chciałam robić sobie tylko apetytu. Ok 6.45wyszliśmy z domu na przystanek. Strasznie krępujące było to, że gdy doszliśmy na przystanek stało tam kilka osób i gdy Matt mnie przedstawiał wyciągałam rękę przestawiałam się po czym oni dawali mi buziaczki nie podając swojego imienia. W autobusie czułam się jakbym była w zoo xd, ludzie zachowywali się jak zwierzęta. Gdyby u nas uczniowie zachowywaliby się tak w autobusie zostaliby wyrzuceni xd


Pod szkołą czekały już na nas znajomi. Zrobiły się grupy i każdy relacjonował swój wieczór i poranek. Gdy zadzwonił dzwonek na lekcje, poszliśmy na stołówkę gdzie nauczyciele nas powitali. Następnie podzielono nas na grupy, dostaliśmy tablet i graliśmy w podchody. Całą drogę nie dawał mi spokoju Bułgar, którego imienia do tej pory nie pamiętam. MÓWIŁ ZAAWANSOWANĄ ANGIELSZCZYZNĄ co nie pokrywało się z moją znajomością języka


Gdy dotarliśmy na miejsce, ostatniego zadanie polegało na jeździe czterokołowym , dwuosobowym rowerem skonstruowanym w szkole. Myślałam że tego nie przeżyję. Ale całe szczęście to nie ja musiałam prowadzić. W sumie miłe doświadczenie ale ciężkie w obsłudze ;)


Francuzi pokazywali nam swoje wynalazki i pracownie. Największe wrażenie na wszystkich zrobiła gra Ettienne. W którą graliśmy w parach. Po wszystkim Polki poszły z Francuzami na obiad. We Francji jest obiadowa przerwa. Od 12 do 13. 30 Panowie zaprosili nas na Tako! Pierwszy raz w życiu jadłam Tako! Byłoby całkiem dobre gdyby nie 2 rodzaje mięsa..


od godz. 17 mieliśmy czas wolny, który postanowiliśmy spędzić wspólnie. Późnym wieczorem wróciliśmy do domu. Po kąpieli i wspólnej kolacji poszłam spać. W środę przedstawiliśmy to, co udało nam się zrobić w ramach projektu. E-portfolio, słownik i symulacje rozmów kwalifikacyjnych. Słownik Fracuzów był „ŁAŁ” wyglądał jakby zrobili go profesjonaliści. Nasza grupa przedstawiła zgodnie z kierunkiem naszej edukacji wirtualny „Hotel 59” Mam nadzieje ,że się spodobało ;)



Następnie poszliśmy z nauczycielami zwiedzać francuskie winiarnie które miały ok. 5 km długości i mieściło się tam 3 mln butelek z winem. Najstarsze z 1904r. I coś co zrobiło na mnie największe wrażenie , to Hospis de Beaune. Z zewnątrz wyglądało jak zwykły kościół ale gdy weszliśmy do środka to uczucie było niesamowite.


Wieczorem spotkaliśmy się u jednego z Francuzów. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się, słuchaliśmy muzyki, śpiewaliśmy i tańczyliśmy. Wtedy chyba najbardziej się do siebie zbliżyliśmy. Już tego wieczoru trudno nam było się rozejść.


Kolejny dzień spędziliśmy na zwiedzaniu Dijon. Po drodze odwiedziliśmy także produkcje sera. Miasto zwiedzaliśmy pod przewodnictwem 2 uczennic turystyki i sówek wyznaczających drogę. ;) Dziewczyny pokazały nam wiele ciekawych miejsc ,w tym nawet targowisko. Największą atrakcją była sówka która spełnia życzenia oraz sklep gdzie panie przedstawiły nam etapy powstawania piernika, który mogliśmy skosztować. Zwiedzania nie popsuła nam nawet deszczowa pogoda. Po wszystkim przyszedł czas na ZAKUPY.!


Gdy wróciliśmy do domu czas na pakowanie. Szczerze, nie wiedziałam czy chcę wracać. Z jednej strony zżyłam się z niektórymi ludźmi, a z drugiej tęskniłam za polskim jedzeniem i rodziną.


Po szybkim prysznicu i kolacji pan tata zawiózł nas na kręgle. Zrobiliśmy sobie wiele wspólnych zdjęć i wszyscy ubolewali jak to będą za sobą tęsknić. Niestety szybko musieliśmy wrócić do domu, bo rodzice Matthieu musieli wcześnie wstać. Rano pożegnałam się z rodziną mojego francuskiego kolegi i przyszło mi to z wielkim bólem. Ledwo powstrzymywałam łzy ,ale się udało. Koledzy z autobusu też byli smutni że wyjeżdżam. I mi też było smutno.


W szkole żegnałyśmy się ze wszystkimi po 10 razy Nie mogąc się rozstać. Nie obyło się również bez łez. Dzięki wizycie we Francji poznałam tryb życia prawdziwych Francuzów, poznałam zwyczaje, spróbowałam narodowych potraw. Przede wszystkim podszkoliłam angielski i francuski i zwiedziłam wiele ciekawych miejsc. A tego nikt nam nie zabierze, bo zostaną cudowne wspomnienia. Wszystkim polecam udział w projekcie Comenius ponieważ daje szanse na niezapomniane spotkania i przeżycia. Jest to okazja do poznania wielu niesamowitych osób, poznania innych kultur co powinno uczyć tolerancji bo inny nie znaczy przecież gorszy.


Wracając do domu zwiedziłyśmy jeszcze Lion i muzeum kina. Bardzo piękne miasto, ale ludzie w barach nie potrafią robić kebabów. Sandra Seńków Zespół Szkół Tekstylno – Handlowych w Żaganiu


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.