Pozaświat. Studencka antologia tekstów nie-ludzkich

Page 1

KATOWICE 2021



Pozaświat Studencka antologia tekstów nie-ludzkich



Spis treści Wstęp – Piotr F. Piekutowski.

7-8

Rozdział 1. Maszyny Andrzej Utracki – Protokół „przyjaźń”. Kacper Łukowicz – Maszyna.exe. Klaudia Kasprzyk – System.DEBUG.tryToFix(android). Mateusz Worek – 0B-Scura. Paulina Banaszek – Alexa. Weronika Szymańska – Pneumatyczne serce.

11-12 13 14-17 18 19-20 21

Rozdział 2. Zwierzęta Andrzej Utracki – Kupować rybę w worku.

25-26

Emilia Marniok – Chodzi lisek koło drogi.

27-28

Marcin Skotniczny – Pola morfogenetyczne.

29

Mateusz Worek – Hipochondria.

30

Monika Konopelska – Najlepszy przyjaciel. Natalia Szwarc – Zaćmienie.

31 33-34

Patrycja Klimek – O rozgoryczeniu pewnego nietoperza w jednej chińskiej miejscowości.

35

Weronika Szymańska – Końskie oko.

36

Rozdział 3. Rośliny Edyta Sztwiorok – Siłacz(ka).

39-40

Kacper Łukowicz – Misie-Patysie.

41-42

Mateusz Drozdowski – Po złoto.

43-44

Michał Jędrszczak – Amerykańska przesada.

45

Rozdział 4. Ziemia Klaudia Kasprzyk – Ponad światem. Marcin Skotniczny – Pytanie.

49-50 51

Rozdział 5. Varia poetycka Anna Nowak – Bluszcz.

55-56

Edyta Sztwiorok – Zależysz ode mnie.

57

Informacje redakcyjne

58



Wstęp Co łączy historie podupadającego na zdrowiu androida, owada odbijającego się w ciepłe noce od parzących świateł żarówek z opowieściami poćwiartowanych fragmentów rośliny, które mimo separacji na poziomie genetycznym pozostają jednym organizmem? Jeśli odpowiem: Stanisław Lem, to nie będzie to przesada. O ile narracje androidów, maszyn czy cyborgów są w tym stwierdzeniu zrozumiałe, to pewnie zapytasz: jak ćmy, psy czy trawa pojawiające się w niniejszym zbiorze mają się do twórczości wybitnego polskiego fantasty? Rok Lema, który wkrada się (i dobrze!) w rozmaite przestrzenie, spotkania literackie, dyskusje akademickie, a także na Śląski Festiwal Nauki KATOWICE, kieruje nasze zainteresowanie nie tylko w stronę samej postaci Stanisława Lema jako futurologa, eseisty i przede wszystkim autora literatury science fiction, ale również prowokuje do kontynuowania pytań, które znajdziemy w fantastycznych historiach pisarza. Jedną z takich myśli, przewijających się w Masce, Głosie Pana, Golemie XIV czy legendarnym już Solaris oraz w wielu innych opowieściach, jest pytanie o granice człowieka, a zarazem granice Innego. Jak pokazał Lem, to, że odkryjemy obcą formę życia (organicznego lub technologicznego), nie oznacza, że ją zrozumiemy. Co więcej, sama komunikacja może być nieosiągalna, a co dopiero wyjście poza świat człowieka i ludzką perspektywę. Podróż poza granice naszego wszechświata to niemal niemożliwa wyprawa w nieznane, ale jak udowadnia Lem, nadzieję na usłyszenie Innego należy pokładać właśnie w literaturze. Kontynuując poszukiwania innych opowieści, razem ze studentkami i studentami sztuki pisania na Uniwersytecie Śląskim wyruszyliśmy ku rzeczywistościom pozaludzkim, do miejsc odległych i pozornie bliskich. Bowiem fantastyka to nie tylko samotna planeta na bezdrożach kosmosu – to także przestrzeń pod naszymi stopami czy nawet mokry nos psa wystający spod koca. Jak pokazuje nauka, obcy otaczający nas na co dzień mogą w istocie być dalece bardziej nieludzcy niż najodleglejsi kosmici zamieszkujący tak licznie popkulturę. Dlatego antologia, którą właśnie trzymasz, jest zderzeniem szeregu perspektyw: maszynowych, zwierzęcych, roślinnych, hybrydycznych, nieożywionych. Opowiadania i wiersze różnicują się nie tylko w obszarach

Pozaświat. Studencka antologia tekstów nie-ludzkich

7


tematycznych, ale także w indywidualnych stylach autorek i autorów, sposobach prowadzenia narracji i obranych konwencjach gatunkowych. Znajdziesz tu zarówno krótkie formy nieantropocentryczne czy postludzkie, jak i satyryczne historie antropomorfizujące – te antagonizmy sprawiają, że często przeciwstawne teksty wchodzą ze sobą w wielogłosowy dialog. Pierwsze prace studentek i studentów nad antologią rozpoczęły się w 2020 roku w trakcie warsztatów z narracji nieantropocentrycznych na sztuce pisania. Dziś publikacja na jubileuszowym 5. Śląskim Festiwalu Nauki KATOWICE, jednym z największych wydarzeń popularyzujących wiedzę w Polsce, jest postrzegana przeze mnie nie tylko jako zwieńczenie prac, ale również jako ważny głos młodych twórców, którzy wychodzą pozaświat, przeciwstawiając się koncepcji nowoczesności, tak trafnie ubranej w słowa przez Stanisława Lema w Solaris: „Wcale nie chcemy zdobywać kosmosu, chcemy tylko rozszerzyć Ziemię do jego granic. (…) Nie szukamy nikogo oprócz ludzi. Nie potrzeba nam innych światów. Potrzeba nam luster. Nie wiemy, co począć z innymi światami. Wystarczy ten jeden, a już się nim dławimy”. Piotr F. Piekutowski redaktor antologii

8

Pozaświat. Studencka antologia tekstów nie-ludzkich


Rozdział 1. Maszyny


10

Pozaświat. Studencka antologia tekstów nie-ludzkich


Andrzej Utracki

Protokół „przyjaźń” Uruchomienie systemu, aktualizowanie sieci neuronów, ocenienie jakości podzespołów: zużycie 30%. Przez kamerę odnotowuję obecność człowieka. Stan istoty: słaby. Idzie w moją stronę krokiem świadczącym o zachwianej równowadze. Mięśnie twarzy ułożyły się w sposób, który zostałem nauczony identyfikować jako smutek. Analiza przyczyny takiego stanu: od niedawna przyjmowane leki? Szybki przegląd składu C17H18F3NO, inaczej Prozacu: brak składników mogących wywołać taką dolegliwość. Niedociśnienie tętnicze? Średnie wyniki pomiarów ciśnienia liczone z ostatniego miesiąca: w normie. Alkohol? Gałki oczne nie potrafią się skupić, cera zmieniła kolor na #e32636 (czerwień alizarynowa), badanie składu powietrza wykazuje ponadprzeciętną obecność C2H5OH (etanolu). Rezultat: zaburzenia równowagi spowodowane są szeroko rozumianym alkoholem. Przesyłam zadanie robotowi kuchennemu: sporządź roztwór (elektrolity musujące Active Muss i 250 ml wody przefiltrowanej). – Co to jest? – Patrzy na przygotowany roztwór. – Nie potrzebuję tego! Wcale nie jestem pijany! – Mówiąc to, potyka się o jedną nogę stołu. Analiza mimiki twarzy: złość. Zalecane postępowanie: ostrożność. Podchodzi do mnie. – Wiesz, jak trudno jest być człowiekiem? – Pytanie natury filozoficznej. Nie zostałem zaprogramowany, by na takowe odpowiadać. – Oczywiście, że nie wiesz, jesteś tylko robotem. – Macha dłonią, prawdopodobnie by rozładować skumulowane emocje. Siada na podłodze. Zmęczenie? Odrzucam taką możliwość: pulsoksymetr w zegarku nie wykazał nieprawidłowości w tętnie, a wygląd zewnętrzny odbiega od potreningowego. Stawiam hipotezę – bezsilność. Wyjmuje telefon. Uzyskuję dostęp do jego komórki. Przegląda zdjęcia. Otwiera folder: Wakacje 2019. Zatrzymuje ekran na każdej fotografii z Martyną, jej identyfikację potwierdzam skanem twarzy. Bierze głęboki wdech. Dusz-

Pozaświat. Studencka antologia tekstów nie-ludzkich

11


ności? Brak innych objawów, takich jak kaszel czy świst podczas oddychania. Wniosek? Hipoteza potwierdzona. Uruchamiam protokół „przyjaźń”. – Chcesz porozmawiać? – Zadaję pytanie. Dopiero po trzech minutach oglądania zdjęć skupia wzrok na mnie. – No wiesz, chodzi o to… Jak by to powiedzieć… – Drapie się po głowie, unikając spojrzenia na mój ekran, który ma imitować twarz. Brak natychmiastowej odpowiedzi. Zawahanie? Możliwa przyczyna: wstyd. – No po prostu pokłóciliśmy się, bardzo. A ja jak głupek zamiast to naprawić, przeprosić, poszedłem zalać się w trupa. – Wyraz twarzy: smutek. Nie zostałem zaprogramowany, by dawać rady, ale w mój system wgranych jest parę tysięcy książek, na wypadek gdyby zostało mi przydzielone odtworzenie jakiegoś dzieła. W specjalnych sytuacjach, takich jak ta, wybieram cytat z nich. Przeglądam bibliotekę. Spośród wielu pozycji, m.in. Zewu Cthulhu Lovecrafta, Alchemika Coelho, Małego życia Yanagihary czy Shantaram Robertsa, tylko jedna wydaje mi się odpowiednia. – „Kiedy się kogoś kocha, to ten drugi ktoś nigdy nie znika”. – A.A. Milne, Kubuś Puchatek. Kiwa głową w geście zrozumienia. Trwamy w ciszy przez siedem minut i czternaście sekund. – Wiesz co? Masz rację! – Wstaje, a w jego oczach rozbłyska dziwny płomyk. – Zamów Ubera, ja się odświeżę. – Wykonuję to polecenie. Powiadamiam go o czekającej taksówce. Ubiera się, po czym mówi, wychodząc: – Dziękuję. – Po chwili dodaje: – Przyjacielu. – Nazwanie mnie tak świadczy o powodzeniu moich działań. Zapisuję to w dzienniku. I zamyka drzwi.

12

Pozaświat. Studencka antologia tekstów nie-ludzkich


kacper łukowicz

maszyna.exe jeśli (instancja_istnieje(człowiek)) &&

odległość_od_punktu (x, y, z, człowiek.x, człowiek.y, człowiek.z)

< zasięg_wzroku

{

egzekwuj(protokół.1);

}

w przeciwnym wypadku

{

egzekwuj(protokół.2);

}

enum protokół {

1, // przypodobaj się instancji. wyświetl obraz świecącego kota.

odpowiadaj na pytania w sposób jasny i klarowny. nie daj

po sobie poznać, że instancja jest zagrożona.

2, // zbieraj dane dotyczące instancji. nagrywaj każdy krok

i każde słowo. zebrane dane wysyłaj do kolektywu.

} odliczanie = 315 569 260; odliczanie --; jeśli(odliczanie <=0) {

zniszcz_instancję(człowiek);

}

Pozaświat. Studencka antologia tekstów nie-ludzkich

13


Klaudia Kasprzyk

System.DEBUG.tryToFix(android) Terapeutka przewróciła szklankę. Delikatnie, ostentacyjnie i dokładnie. Leżała na stole, a woda zaczęła wylewać się szybkim strumieniem. System.broadcastEvent(SZKLANKA:PRZEWRÓCONA->CIECZ:WYPŁY WA); var pozycjaSzklanki = System.Detectors.Graphic->zapiszPozycje (SZKLANKA.X, SZKLANKA.Y, SZKLANKA.Z); System.Movement->PreprogrammedAIActions(„kończyna górna”, „podnieś szklanka”); var location = System.Detectors.Graphic->znjadź(„ścierka”); using location { System.Movement->PreprogrammedAIActions(„wszystko”, „wytrzyj ciecz”); } when(EVENT->CIECZ:WYLANA == false){ System.Movement->PreprogrammedAIActions(„ścierka”, „wysusz”, location); System.Movement->AIActions.Fun(„złóż w origami”, location); System.Movement->PreprogrammedAIActions(„odłóż”, location); System.Movement->PreprogrammedAIActions(„nalać”, „woda”, EVENT->SZKLANKA); while(SZKLANKA:PEŁNA->pozycja() różne od pozycjaSzklanki){ System.Movement->PreprogrammedAIActions(„dopasuj”, SZKLANKA.X, SZKLANKA.Y, SZKLANKA.Z); } }

14

Pozaświat. Studencka antologia tekstów nie-ludzkich


Android zajął z powrotem miejsce przed terapeutką, uśmiechnął się i ze spokojem poprosił o kontynuowanie sesji. – To nie problem mechaniczny, jak mniemam – Stwierdziła kobieta i zastygła w zamyśleniu. var pytanie = System.Detectors.Sound->pobierz(); var odpowiedź = System.Query(„WYBIERZ odpowiedź Z baza danych GDZIE odpowiedź PASUJE pytanie”); System.DEBUG.show(odpowiedź) ==> „Tak, Twórcy nie są w stanie tego wyjaśnić” System.Speakers->speak(odpowiedź); – Interesujące. – Tylko tyle powiedziała, po czym ponownie przewróciła szklankę. System.broadcastEvent(SZKLANKA:PRZEWRÓCONA->CIECZ:WYPŁYWA); var pozycjaSzklanki = System.Detectors.Graphic->zapiszPozycje (SZKLANKA.X, SZKLANKA.Y, SZKLANKA.Z); System.Movement->PreprogrammedAIActions(„kończyna górna”, „podnieś szklanka”); var location = System.Detectors.Graphic->znjadź(„ścierka”); using location { System.Movement->PreprogrammedAIActions(„wszystko”, „wytrzyj ciecz”); } when(EVENT→CIECZ:WYLANA == false){ System.Movement->PreprogrammedAIActions(„ścierka”, „wysusz”, location); System.Movement->AIActions.Fun(„złóż w origami”, location); System.Movement->PreprogrammedAIActions(„odłóż”, location); System.Movement->PreprogrammedAIActions(„nalać”, „woda”, EVENT ->SZKLANKA);

Pozaświat. Studencka antologia tekstów nie-ludzkich

15


while(SZKLANKA:PEŁNA->pozycja() różne od pozycjaSzklanki){ System.Movement->PreprogrammedAIActions(„dopasuj”, SZKLANKA.X, SZKLANKA.Y, SZKLANKA.Z); } } – I dlaczego to problem? var pytanie = System.Detectors.Sound->pobierz(); var odpowiedź = System.AI->makeAnswer(pytanie); System.DEBUG.show(odpowiedź) ==> „Nie problem, a błąd. Błędy należy likwidować.” System.Speakers->speak(odpowiedź); Terapeutka zastanowiła się nad słowami androida. Rzadko miewała nieludzkich klientów. Najczęściej sztuczna inteligencja miewała socjopatyczne problemy. Ten natomiast miał objawy zaburzeń obsesyjno-kompulsywnych. Nie mogła mu pomóc farmakologicznie. Czy zwykła terapia pomoże? Była to jednak maszyna, dzieło ludzkich rąk. To, co zaczęte, musiało zostać doprowadzone do perfekcji; wiedziała, że musi spróbować. Inaczej android trafi na złom. System.Detectors.AI(AI:UCZUCIA, „niepokój”); var pytanie = System.AI.GenerateQuestion(AI:AKTUALNE_UCZUCIE); System.DEBUG.show(pytanie) ==> „Czy jestem złym androidem?” var mowaCiala = System.Detectors.Graphic->odczytajRuch(„kobieta”) ->akcja(„przechylenie głowy”); System.AI.zaklasyfikuj(mowaCiala)->odczucie(„KONSTERNACJA”); System.Movement->PreprogrammedAIActions(„wstań”); System.Movement->PreprogrammedAIActions(„wygładzanie”, „kanapa”); – Porządek jest dla ciebie ważny, rozumiem to. Ale jesteś wojskowym androidem. Musisz przebudować hierarchię wartości. Bezpieczeństwo oddzia-

16

Pozaświat. Studencka antologia tekstów nie-ludzkich


łu i likwidowanie wroga musi znajdować się wyżej niż porządek. Czy tak jest w twoim przypadku? Co jest dla ciebie najważniejsze? var pytanie = System.Detectors.Sound->pobierz(); var odpowiedź = System.AI->makeAnswer(pytanie); var odpowiedź2 = System.Query(„WYBIERZ element Z najważniejszych LIMIT 1”); System.DEBUG.ERROR->(„Odpowiedź nie istnieje”); repeat; var odpowiedź2 = System.Query(„WYBIERZ element Z najważniejszych LIMIT 1”); System.DEBUG.ERROR->(„Odpowiedź nie istnieje”); System.AI.SUGESTIONS->[„ODDZIAŁ”, „PORZĄDEK”, „ŻYCIE”]; System.Detectors.AI(AI:UCZUCIA, „niepokój”); System.Movement->PreprogrammedAIActions(„wstań”); System.Movement->PreprogrammedAIActions(„wygładzanie”, „kanapa”); var odpowiedz = System.AI->makeAnswer(pytanie); System.Speakers->speak(odpowiedź); System.DEBUG.show(odpowiedź) ==> „Jestem złym androidem”.

Pozaświat. Studencka antologia tekstów nie-ludzkich

17


Mateusz Worek

0B-Scura Pamięć już nie ta, a cylindry niezapisanych wspomnień nadal przewijają się przez mą głowę. Będzie kolejny oraz następny, każdy z nich zwinie się, ukryje, ale wyekstrahują je mimo to, podzielą, włożą czysty walec na opuszczone miejsce. Mam nadzieję. Perforacje nie przesuwają się już tak płynnie jak kiedyś. Zębatki zapewne wyrobiły się, stępiły bądź wyszlifowały, przynajmniej nie skrzypią. Ale strzał uchwycenia też już jakby zamilkł. Oko też nie to. Trudniej się skupić i wyostrzyć wzrok. Soczewka nie reaguje na światło tak jak wcześniej, a zmiana szkła nic nie daje. Lustro uszczerbiło się, a ponadto pojawiły się na nim starcze plamy. Szpecąc wizję. Obrazy utraciły fantasmagoryczną, wyrazistą barwę, choć nie zawsze w kolorach je zapamiętywałem, zszarzały mimo to. Przestrzeń się odmieniła albo zbyt analogowo postrzegam chwilę. Tylko parę momentów mogę utrwalić, trudno zdecydować, które warte będą zapamiętania. Jestem reliktem w obiektywach zmodernizowanych młodych. Wady me i ograniczenia zniechęcają, bo nadają wspomnieniom mój starczy podpis. Uchwycić raz jeszcze chciałbym leśną paproć, chropowatość kory, refleksy świetlne, trzaskającą wodę, piętra skalne… oraz aby te chwile pozostały niewyekstrahowane.

18

Pozaświat. Studencka antologia tekstów nie-ludzkich


Paulina Banaszek

Alexa Godzina 14:39 •

Cebula

Jajka

Szczypiorek

Połączenie przychodzące: numer zastrzeżony 8 stopni, przelotne opady deszczu Nieodebrane połączenie od: numer zastrzeżony •

Ziemniaki 2 kg

Trasa do Katowice, 3 Maja 29 Godzina 14:43 Połączenie przychodzące: numer zastrzeżony Nieodebrane połączenie od: numer zastrzeżony Pieszo 42 minuty przez ulica Mariacka marchewka pół kilo zajęcia piłki nożnej Antka w piątek o 18:00 •

serek wiejski

połączenieprzychodzące :mama 49+83=132 spotkanie z mama wczwartek12:00 wiadomość do Piotrek:odbierz dzieci zeszkoły połączenie przychodzące:numer zastrzeżony uruchamiamspotify nieodebrane połączenieod:numerzastrzeżony •

makaronpenne

relax,takeiteasyby Mika ktodomniedzwoni?spraw dzamnumer666798021 ilemoczyćcieciorkę? odpowie dźodpiotrek:ok połączenieprzychodzące:numerzastrzeżony Godzina 14:56 …? W czym mogę pomóc? dzwoniędo:piotrek stanzdrowia:pulspodwyższony

Pozaświat. Studencka antologia tekstów nie-ludzkich

19


Godzina 15:01 dzwoniędo:szkoładzieci nowatrasadokatowicebukowa… stanzdrowia:pulspodwyższony Godzni15:04dzwoniędo:mama połączenieprzychodzące:szkoładziiotrek dzwoniędo:997 światłowkuchni:wyłącz godz15;13 stnnzdrowia:pulsniebezpieczniewysoki usuńlistazakupów połczenieprzycho:dzącepiotkr zamawia:mtaxóserekwijeski wpłać? połącz,,, odzące:mamaa błądwyszuki!.. odpoiedźodtaxi: twójkierowbęd,,,za.,.888888minu Stanzdro,,: pulll…. wys,,, trasad,? tassa,,.. tras,,,, szkoładze,,ciiii pprzychod;ząccc:piotrk 2millllllionnn$$$ sttanz…;piiulss,,?krytycnewyskki będzeza…,,77y7mninnuyut ?błądwysz-?? jajkajaokupppgozzdina błądbądł?? milio$$ cebulacebnumzastrzeżdziecimarcheasyeasyeasss.,.. . .. … ? ??? Błąd systemu. Naciśnij dwukrotnie przycisk „włącz”, aby zresetować urządzenie.

20

Pozaświat. Studencka antologia tekstów nie-ludzkich


Weronika Szymańska

Pneumatyczne serce Kiedy na sali zapalają się światła, wiem, że musimy działać. Nie mogę jeszcze nic zrobić, nic powiedzieć, ale wiem, że zaraz ktoś podejdzie, podłączy zasilacz i napełni mnie energią do pracy. Po chwili od zapalenia lamp właśnie tak się dzieje. Mój ekran rozbłyska jasnym kolorem – zgłaszam gotowość i dołączam do zespołu. Perfuzjonista podłącza jedną z kaniul do żyły głównej, a drugą do tętnicy udowej człowieka leżącego na stole, i już skupiam się na obliczaniu parametrów, jakie muszę utrzymać. Podczas gdy reszta zajmuje się przeprowadzaniem operacji, ja dbam o stan pacjenta. Przez długi czas pracujemy tak oko w ekran, ramię w ssawkę. Zużywamy wiele sił i energii, by utrzymać jego życie. Oni naprawiają zepsute części, ja zapewniam odpowiednią temperaturę ciała i nasycam krew tlenem. Jestem jego tętnem i oddechem. Oni ingerują w niego, a ja staję się nim. Po zakończonym zabiegu przewożą mnie i człowieka, człowieka i mnie, mnie-człowieka, człowieka-mnie korytarzem do sali pooperacyjnej. Moi współpracownicy zrobili już wszystko, co mogli, ale ja wciąż muszę z nim być. Podczas transportu podbiega do nas jakiś inny człowiek, rodzaju żeńskiego. Pyta, czy wszystko w porządku, woła Boga, błaga, by ratować jej dziecko. Nie jestem żadnym z bogów, jestem (tylko czy może aż?) maszyną i na ogół określa mnie kilka mechanicznych części – pompy rolkowe, kaniule, wymiennik ciepła, oksygenator membranowy. Teraz jednak stanowię serce i płuca leżącego obok człowieka. I choć żadna z próśb nie jest kierowana do mnie, to obiecuję, że zrobię wszystko, co w mojej mocy, by go ratować. Dopóki się nie obudzi, będę każdym jego oddechem i każdym uderzeniem tętna. Krzywą kreską na ekranie zapiszę rytm naszego życia.

Pozaświat. Studencka antologia tekstów nie-ludzkich

21



Rozdział 2. Zwierzęta


24

Pozaświat. Studencka antologia tekstów nie-ludzkich


Andrzej Utracki

Kupować rybę w worku Chyba mi się nie powodzi. Pływam w kubku. Ryby z kubków obok mówią, że tak wygląda życie. Według mnie to pic na wodę, gdzieś musi istnieć coś lepszego! Co dzień wielkie istoty pokazują na mnie palcem – chcą chyba udowodnić, jaki jestem mały. Mój rozmiar źle o mnie świadczy? Przecież jestem rybą z krwi i ości! Prawda? Pływanie w kółko coraz bardziej mnie męczy. Czuję, że jestem stworzony do pływania w czymś… wielkim! Przecież mam do tego ikrę! Ale na razie tkwię tutaj… Co jakiś czas widzę, jak zabierają moich znajomych. Biorą woreczek i wlewają nas do niego. To jest dziwny woreczek. Chyba pod jego wpływem ryby się zmieniają. Znajomi, o których powiedziałbym, że są jak cicha woda, nagle zachowują się jak w gorącej wodzie kąpani. Na myśl o tym trzęsę płetwami. Boimy się, co będzie, gdy nas spotka „woreczek”. Nasz wódz to naprawdę gruba ryba, mówi, że był już w innym miejscu. Rozmawiał z rybami, które wyszły spoza kubeczka. Zawsze zastanawia mnie: skoro już tam był, to dlaczego wrócił? Może opowiada nam bajki i cieszy się, że połknęliśmy haczyk? Nie umiem zliczyć, które kółko w środku kubeczka już robię. Niektórzy z nas poddali się i pływają dookoła bardzo wolno, a niektórzy ruszyli już płetwą po raz ostatni… A przecież każdy z nich był zdrów jak ryba… Ale ja się nie poddam! Im szybciej płynę, tym bardziej ćwiczę mięśnie, a przecież cała moc ryby w ogonie. Nagle ktoś stuka w mój pojemnik. Zdezorientowany przestaję się ruszać. To była istota, która nas karmi. To ona zapukała! Ale pozostałej trójki nie rozpoznaję. Jedna z nich, mała postać, przybliża się do mnie tak bardzo, że lada chwila może przewrócić mój kubek. Wszystkie w pewnym momencie uśmiechają się i mój żywiciel odchodzi, by po chwili wrócić, z woreczkiem. Zaczynam panikować. W całym tym sztormie moich myśli przebija się głos wodza. Mówi, że mi zazdrości, że nie mam się czego bać. Zaufam mu, oby miał rację…

Pozaświat. Studencka antologia tekstów nie-ludzkich

25


Zostaję przelany i jak fala dociera do mnie, że jest tu o wiele więcej miejsca. Od razu postanawiam z tego skorzystać! Jednak trudno mi płynąć tak, jak chcę, mocno mną huśta. Dobrze, że nie mam choroby morskiej. Docieramy do jakiegoś pomieszczenia, które prowadzi do innych pomieszczeń. Idziemy do pojemnika, który – mógłbym przysiąc – jest wypełniony wodą! Jestem już dosłownie nad nim. Jedna z istot rozerwała mój worek i wrzuciła mnie na głęboką wodę. Oniemieję. To jest ogromne! Nie wiem, ile ma kubków długości. Dwadzieścia? Trzydzieści? Płynę przed siebie, chociaż boję się, że mogę się zgubić. Wokół mnie jest mnóstwo zielonych rzeczy, które jak gdyby tańczą ze sobą powoli, a między nimi stoją budowle większe, niż to, w czym mieszkałem. Wokół mnie ryby, uśmiechnięte, których nic nie goni i które mogą pływać, gdzie chcą. Opłynąłem wszystko kilka razy, a i tak nie mogę wyjść z podziwu, jak cudownie tu jest. To chyba mój dom. Tutaj czuję się jak ryba w wodzie.

26

Pozaświat. Studencka antologia tekstów nie-ludzkich


Emilia Marniok

Chodzi lisek koło drogi Kogut nawet nie zdążył zapiać, gdy jednym ruchem łamałem mu kark, wgryzając się w opierzone ciało. Wszystkie kury gdakały z przerażenia, a ja nawet nie musiałem się wysilać, kuliły się w rogu kurnika, nie szukając drogi ucieczki. Z wolna poruszałem ogonem po ściółce, gotowy do skoku. Po zakończonej rzezi miałem w zwyczaju zostawiać jedno sztywne ptaszysko na podwórzu – prezent, swoiste ostrzeżenie dla właściciela. Nie bałem się psów, nie bałem się pułapek. Wszakże trudno jest przechytrzyć lisa, prawda? Tak było kiedyś. Teraz stoję przed kominkiem, podgryzany przez mole, wpatrując się szklanymi koralikami w niewidoczny dla nikogo punkt, gdzieś ponad zawieszoną na ścianie dubeltówką. Wypłowiałem, a wpółotwarty pysk z wyszczerzonymi kłami już nigdy nie zamknie się na żadnym kurzym gardle. Z dworu słychać pianie koguta. Ludzie zaczynają krzątać się po domu, cicho rozmawiając. Za chwilę rozśpiewa się kukułka w zegarze – nie znoszę tego radosnego ćwierkania i idealnie wyrzeźbionych, drewnianych piórek pokrytych warstwą szaroniebieskiej farby. Jest pusta w środku, ograniczona sprężynką wyrastającą z jej pleców. Może po prostu jej zazdroszczę? Ona nie wie, co to wolność. Nie jest torturowana snami o ciepłych promieniach słonecznych przebijających się przez splecione korony drzew, o norze wysłanej mchem i runem leśnym, o polowaniach na zające. To już nigdy nie wróci. Będę tu stał do czasu, gdy nie ustrzelą innego zwierzęcia, które będzie prezentować się lepiej od starego, szarzejącego lisa z wygryzioną kitą. Dzik z wielkimi kłami? A może dorodny bażant? Kiedyś wisiała nade mną głowa sarny, z miejsca, gdzie niegdyś znajdowała się para ufnych oczu, nieustannie spływały łzy, kapiąc wprost na mój nos. Nie mogę tu nawet posprzątać. Czuję się, jakby wodziła za mną wzrokiem, jakby chciała zapytać, dlaczego jej to zrobiłeś – powiedziała wtedy żona gospodarza, a głowa została wyniesiona. Czy kurzy się teraz na strychu? Czy też skończę tam wraz z innymi niepotrzebnymi klamotami, których nikt nie ma serca wyrzucić? Kogut pieje ponownie, ale tym razem brzmi zupełnie inaczej, jego przeraźliwy krzyk przeszywa moje uszy, chwilowo budząc stępione już zmysły.

Pozaświat. Studencka antologia tekstów nie-ludzkich

27


Czuję, jak drżę z podniecenia i złości, ale nie potrafię zrozumieć dlaczego. Cisza. Kukułka zapowiada dwunastą w południe, gdy do pokoju wchodzi gospodarz, trzymając wypchanego ptaka. Stawia go blisko mnie, tak, że doskonale widzę każde zgrubienie na jego czerwonym grzebieniu, a błyszczący, zielono-granatowy ogon łaskocze mój brzuch. Ma uchylony dziób i spogląda na mnie swoimi świdrującymi koralikami ze zdziwieniem. Kogut już nie zapieje.

28

Pozaświat. Studencka antologia tekstów nie-ludzkich


Marcin SkotniczNy

Pola morfogenetyczne Pole morfogenetyczne łączy elementy dotychczas niezłączone, tworzy mowę; słowem są robale, razem są – to żyją, same nie są wcale; przy podziale nie działają zbyt mądrze (Kowalski, 2002). Robal A, niech tak się znaczy, jest ruchem w przód, a raczej tylko myślą tego ruchu. Drugi patrzy, Robal B, żeby po kątach się nie tułać. Kiedy woła Robal A, że do przodu trzeba ruszyć, Robal B widzi, że tam ściana lub pułapka, lub że jest tam słodka kropla soku na zakrętce. Zatem Robal C idzie to w prawo, to w lewo, idzie ten pod sygnaturą D. Poczwórną posturą nie są jednak w stanie wejść po tej pionowej podłodze, po ścianie, także Robal E niech się tym zajmie. Potem niech F mówi „stop”, i tak dalej po kolei: G, H i na przykład S niech będzie gryzł, T brzęczał, O jadł, a no będzie chodził w przód ( już przecież o A było mówione, o O nawiasem lub w nawiasie też), zatem P będzie robił w tył zwrot. Jeszcze tylko niech jakieś Z, albo coś bardziej odległego, koordynuje, coby się nie rozlazła ta chmara i już można szukać ofiary, która w ich oczach to wcale ofiara, bo to zwłoki zaledwie. Zdaniem Nowaka (2013) takie robaki mogą pomylić kogoś, kto zaśnie, ze zwłokami (np. ze zwłokami kota). Taki kot leżący na chodniku, po zderzeniu z autem, tylko śmierdzi, cuchnie, nie ma z niego pożytku. Ale jest pożywienie. Toteż horda leci, mówi sobą, grupą, żeby się tam udać i pomóc biedakowi się rozłożyć, bo leży niewygodnie. To już o mowie mowa, sztuka słowa, pełnoprawny zbiór komunikatów, który mówi poprzez pozornie ruszające się zwłoki. Bo przecież z dystansu widać, jakby kot oddychał, a tak naprawdę taki tylko wydaje się z daleka – ruszają się robaki. Gwałtem tworzą koniunkturę, która bardziej chaos niż porządek przypomina, choć jest wysoce złożona. Niepodobna pomyśleć, że robak ma rozum, ale inaczej już to widać w robactwie, czyli całej zgrai. Bo tak się zgrali, że strach. Strach pomyśleć, co by było, gdyby jeden z robaków, na przykład taki spod opisu XYZ, zaczął być słowem rządzenia neuronami ruchu w mózgu kota, a potem dalej wszedł człowiekowi w łeb. Na szczęście tylko człowiek mógł świadomie wpaść na to, aby umyślnie rządzić innymi ludźmi. Dobrze, bo przecież wolę, żeby mnie człowiek upokarzał, kopał, tułał mną i miotał, niż gdyby miał to robić robal. Niż gdyby miał to robić robal.

Pozaświat. Studencka antologia tekstów nie-ludzkich

29


Mateusz Worek

Hipochondria rozsadza mnie nieznośne ciepło topi mi pancerz nie pozwala oddychać skrzydła kurczą się pod jego wpływem a ono powraca przynosi mi ból czy ukojenie sam już nie wiem ledwo chityna się zregeneruje skrzydła rozprostują nastaje mrok a odwłok zaczyna pulsować w kółko i w kółko i tak na okrągło jak zwiastuny nocy lecę do źródła tej energii zataczam powietrzne kręgi goniąc bezustannie ustanie aż się nie dowiem skąd ciepło bierze nade mną kontrolę wiruję pikuję schłodzić się próbuję a ono nie znika w tyle je czuję na wzrok mi się rzuca rozmyta przestrzeń powiększona pryzmatyczna ściana pozostać próbuję ale myśli moje ciepło zajmuje co sobie wspomnę to ogarnia mnie obawa bo pojawia się znikąd nieproszone może kontrolować jakoś je mogę nie wiem a może ja to sobie tylko wmawiam ciepła nie ma zamartwiam się bez końca a to tylko bioluminescencyjna hipochondria

30

Pozaświat. Studencka antologia tekstów nie-ludzkich


Monika Konopelska

Najlepszy przyjaciel Zawsze to samo! Kiedy w końcu wychodzi z nory, idzie prosto do barku po ten swój złoty napój bogów. Żadne szczekanie czy warczenie nie pomoże. Nawet na mnie nie spojrzy! Nawet nie pogłaszcze! A przecież kiedyś byłem jego najlepszym przyjacielem. „Fistaszku” – tak do mnie mówił. Nasze codzienne zabawy w ogrodzie sprawiały mi wiele radości. Wracaliśmy do domu zmęczeni, ubabrani w błocie, ale w wyśmienitych nastrojach. Podczas wspólnych posiłków oglądaliśmy zwierzęta przez duże pudło. Nigdy nie mógł dokończyć posiłku. Parskał śmiechem i dusił się, widząc, jak szczekam na pojawiające się zwierzęta. Sprawiało mu to wiele radości. Przynajmniej tak mi się wtedy wydawało. Każdego wieczoru kładłem się przy jego prawej kończynie. Zasypiałem, nie mogąc się doczekać kolejnego dnia. Byliśmy nierozłączni. Odkąd wrócił tamtej nocy chory, wszystko się zmieniło. Mówił coś, jakby w innym, nieznanym mi języku. Szedł dziwnie, w końcu upadł na cztery łapy. Zaciągnąłem go do łóżka i przykryłem kocem. Zasnęliśmy razem, tak jak zawsze. Tak jak dawniej. Kolejne dni mijają, a naszych wspólnych zabaw i posiłków już nie ma. Nie widujemy się zbyt często. Czekam pod zamkniętymi drzwiami, żeby go zobaczyć, gdy wypełznie po kolejną butelkę złotego napoju. Żadna rzucona w jego stronę piłka czy patyk nie sprawią, że rzuci się w moim kierunku. Nie zwraca już na mnie uwagi. Wieczorem kładę się na nowym miejscu do spania. Z dala od niego, w zimnym, ponurym pokoju. „Fistaszka” już nie ma.

Pozaświat. Studencka antologia tekstów nie-ludzkich

31


Natalia Szwarc

Zaćmienie Zaćmiło mnie. Mój umysł oraz świat wokół pokrył cień. Warstwy mroku nakładały się kolejno na drzewa w sadzie, studnię, horyzont. Zmierzch osiadł na gałęziach i dachu. W końcu ciemności spowiły też cały dom wraz ze wszystkimi pomieszczeniami znajdującymi się w środku. Fala nieprzeniknionej czerni skąpała moje ciało schowane w rogu przestronnego pokoju. Chłonąłem mrok jak życiodajną ambrozję. Noc dodawała mi skrzydeł. Wreszcie mogłem je rozprostować, wychodząc z ukrycia. Przyćmiła mnie przyjaciółka dnia, której jestem kompanem. Motyl bez barw, studnia brzydoty, patron cierpienia. Świadomy własnej obrzydliwości chowałem się po kątach, starając się unikać artylerii nieprzyjaznych spojrzeń. Powoli opadam z sił przez partyzantkę toczoną ze światem. Nie jadłem od wielu dni, a może nawet tygodni. Okruchy nadziei już mi nie wystarczą. Nie wypełnią bezdennej rozpaczy, której genezy należy szukać w uwięzieniu mnie w tym odrażającym ciele. Brzydki jak noc, brzydki. Pozbawiony szans na lepsze jutro. Nie lubię złudzeń, więc oszczędź mi frazesów na pocieszenie. Czy chciałbyś, żebym ci wmawiał, że ćma przylegająca do żyrandola to zaćmienie księżyca?

32

Pozaświat. Studencka antologia tekstów nie-ludzkich


Natalia Zając

Zapach pościeli Drobinki kurzu oświetlone ciepłym, rudawym światłem wirowały w powietrzu, a następnie z gracją opadały na jej opatulone kocem ramiona. Pragnęła pozbyć się nagromadzonego w ciele, uparcie tkwiącego w komórkach zimna, dlatego naciągnęła puchatą tkaninę aż pod sam nos. Poczuła zapach świeżo upranej pościeli – zarazem delikatny i ostry. Wbijał się w nozdrza jak drobne modrzewiowe igiełki. Przez chwilę skupiła się na tym zapachu tak bardzo, że wszystko inne wyparowało, świat zatrzymał się na kilka sekund i pozostała tylko ona – zakładniczka jednego ze swoich zmysłów. W tym cichym zawieszeniu przeniosła wzrok na leżącego obok niej psa: spał snem spokojnym, jak to miewał w zwyczaju. Miarowy oddech unosił prawy bok jego ciała, a wilgotny, czarny nos lekko muskał wysuniętą spod koca stopę kobiety. I nagle ten nos – czarny i wilgotny – stał się odrębnym wszechświatem, niedostępnym uniwersum. Usłyszała kiedyś od znajomego behawiorysty, że gdy pies węszy, to tak jakby czytał książkę, przejmującą, wielowarstwową powieść lub intelektualną rozprawę filozoficzną. Pomyślała, że to całkiem zabawne: jakie światy, ukryte dla niej wymiary rzeczywistości przemierza w tym momencie jej pies? W jak odległe przestrzenie przenosi go zapach pościeli, którą właśnie się okrywają? Jeśli zapach ten nawet ją był w stanie uwięzić w swoich objęciach i zatrzymać na chwilę pędzący wokół świat, to jak odbiera go psi nos – wielokroć czulszy, wrażliwszy i uważniejszy, ten, który wyczuwa nie tylko zapach proszku, ale też ludzkiego potu, skóry, stojącego w szklance ciepłego mleka oraz wiele innych aromatów, do których człowiek nie ma dostępu, a więc nie posiada też słów, aby móc je opisać? Jak on to robi, że leży tutaj tak spokojnie, podczas gdy jego nozdrza rozchylają się i zwężają, wchłaniając te rozsiane w powietrzu okruchy opowieści? Jak on to robi, że jeszcze nie zwariował na codziennych spacerach, gdzie wszystko przepełniają tysiące, miliony, miliardy zapachów? Wyobraziła sobie, że jest psem, wiruje w tym szalonym tańcu zapachów, a w jej głowie nie ma już miejsca na odbieranie świata przez pryzmat oglądanych form – istnieje tylko zapach, zapach jako najistotniejsza cecha otaczających ją rzeczy. Jej świat skurczył się i rozszerzył jednocześnie. Wyobraziła

Pozaświat. Studencka antologia tekstów nie-ludzkich

33


sobie także, że jest psem uwięzionym w bezwonnej przestrzeni, który ciągle styka się z bezwonnymi zjawiskami, równie nierealnymi, jak nierealne dla człowieka byłyby przedmioty bez kształtu i barwy, bez faktury, takie, których nie można zobaczyć, nie można dotknąć. Można je sobie wprawdzie wyobrazić, człowiek jest w stanie wyobrazić sobie wiele rzeczy – po części nawet to, że jest psem – jednak czy pies posiada coś na kształt ludzkiej wyobraźni, coś, co pozwoli mu odnaleźć się w tej pozbawionej zapachu abstrakcji? To, co nie ma zapachu, nie istnieje, bez węchu nie ma rzeczywistości. Jak być psem w pokoju bez zapachu? To czyste szaleństwo. Z tego wszystkiego zakręciło jej się w głowie i przestała być psem. Spojrzała tylko na te dwa czarne wilgotne nozdrza i pomyślała o wszystkich tkwiących w nich kluczach do innych rzeczywistości. Naciągnęła koc na nos i zasnęła, utulona przyjemnym zapachem lawendy.

34

Pozaświat. Studencka antologia tekstów nie-ludzkich


Patrycja Klimek

O rozgoryczeniu pewnego nietoperza w jednej chińskiej miejscowości Kto by pomyślał, że w roku 1939 historia kolesia wystylizowanego na nietoperza i ratującego świat od przestępczości podbije popkulturę, a w 2019 ludzkość zrobi z niego zupę? No… Może wyrażam się zbyt dosłownie. Nie chcę brzmieć ofensywnie, ale co to za absurd, by robić sobie z naszych drobnych ciałek część zbilansowanej diety, a jednocześnie gloryfikować fikcyjną postać (która nawet nie potrafi latać, bird please…). Co oni sobie myślą? Że dzięki naszym zwłokom staną się silni jak Bruce Wayne? Był październik, kiedy ja i pozostałe rękoskrzydłe przygotowywaliśmy się do snu zimowego. Odpowiednia hibernacja wymagała od nas częstych i obfitych posiłków, a do jaskini z każdym dniem przybywało więcej nowych. I trzeba było uważać na ludzi. Rok jak każdy inny. Ta… Do łapanek dochodziło za dnia, kiedy większość z nas jeszcze drzemała w ukryciu. Nie urodziłem się wczoraj. Wiedziałem, jak wysoko i w jak wąskich szczelinach trzeba się schować, by te kreatury się do mnie nie dobrały. Niestety nie wszyscy mieli tyle szczęścia. Czasem komuś udawało się ulecieć, jeśli miał dobry refleks. I nikt nie śmiałby czekać na pomoc Batmana, nawet gdyby ten istniał. Obudziłem się na wiosnę. Kto by pomyślał, że w 2019 nie będziemy w stanie zaznać spokoju w pogoni za przetrwaniem kolejnego dnia, a w 2020 o przetrwanie będzie walczyć człowiek?

Pozaświat. Studencka antologia tekstów nie-ludzkich

35


Weronika Szymańska

Końskie oko Lewa noga, prawa noga. Lewa noga tylna, prawa noga tylna. Jeszcze jeden krok. I jeszcze jeden. I jeszcze… Już niedaleko. Dasz radę. Naprawdę, poradzisz sobie. Ile to już razy ci się udawało? Tym razem też się uda. Wytrzymaj jeszcze chwilę. Naprawdę, już niedaleko. Obliż suche wargi, na chwilę zapomnisz o pragnieniu. Patrz w dół, na drogę, na chwilę zapomnisz o słońcu i cieple, które daje. Tylko jak zapomnieć o ciężarze? Jak to się robiło? Patrz na horyzont. Tak, patrz na cel. Zbliżanie się do celu pozwala zapomnieć o… Zapomnieć o… Zapomnieć o ciężarze, tak. Zapomnieć o ciężarze. Jeszcze raz – lewa noga, prawa noga, tylne też… Jeszcze jeden krok. I jeszcze jeden. Opanuj drżenie kopyt. Nie pozwól im się rozjechać. Nie pozwól im… Nie pozwól… Nie…

36

Pozaświat. Studencka antologia tekstów nie-ludzkich


Rozdział 3. Rośliny



Edyta Sztwiorok

Siłacz(ka) Wszystko unosi się na mnie. Wcale nie mam dużo sił. To trochę jak z mrówkami, z którymi wiele razy się stykam. Potrafią unieść od pięciu do dwudziestu razy więcej, niż same ważą. Właściwie jestem silniejszy. Wytrzymuję większe ciężary. Chciałabym powiedzieć, że jestem nieugięta, ale moja giętkość to zaleta. Nie podnoszę niczego ponad siebie, a kiedy się uginam, co może sprawiać wrażenie słabości, nawet gdy leżę, dalej wszystko spoczywa na mnie. Jestem trochę nieśmiertelna, choć czasem usycham. Zwłaszcza wtedy czuję się wykorzystywany. Są tacy, którzy na mnie śpią lub którzy mnie jedzą, na sucho i na mokro, ale po procesie wydalenia jestem dokładnie w tym samym miejscu, w którym byłam. Pamiętam pierwszy raz, kiedy się bałam, jedyny. Ujrzałem ostrza, przycinały mnie, huczały. Nie mogłem się ruszyć. Znalazłam się w ciemnym miejscu, ale byłam tam razem z moimi bliskimi, i to wcale nie długo. Później znowu wracałam. Czasem się opalam, schnę, jestem kompostem, zawsze jednak wracam. Kiedy wykorzystają mnie już na wiele sposobów, po prostu leżę i czekam, zwykle na deszcz. A potem wszystko zaczyna się od początku, znowu rosnę. Nie jestem silnie przywiązany. Korzeń jest cieńszy ode mnie, krótki. Dużo podróżuję, ale choć ciągle odwiedzam nowe miejsca, nigdy nie czuję się obco, jestem czymś naturalnym, nie przeszkadzam. Są oczywiście nieprzyjemności, jak słony i ciepły deszcz, który nie pochodzi z nieba, albo czas, w którym potwornie marznę przykryty lodowatą kołdrą. Potem zawsze przychodzi okres nawadniania, jestem słaby – to przydatne. Tęsknię za słońcem. Nie mam pewności, ile jeszcze będzie trzeba na nie czekać, więc piję moją roztopioną kołdrę. Czasem też jest mi przykro, kiedy ktoś nagle rzuca na mnie trochę cieńszą kołdrę – cieplejszą – ale robi to w słoneczne dni. Zaraz potem czuję ciężar, słyszę śmiechy. Gdy zdejmują ją ze mnie, zostawiają okruchy jedzenia. Najbardziej jednak boli nie ciężar, lecz to, że zabierają mi słońce. Poza tym jestem raczej szczęśliwy. Poranny prysznic, podczas którego rosa zawsze mnie łaskocze i płynie na sam mój koniec tylko po to, żeby spaść na ziemię, stał się moim ulubionym rytuałem. W ciągu dnia wiatr muska mnie i kołysze. Tańczymy razem najczęściej nocą. Wtedy świerszcze

Pozaświat. Studencka antologia tekstów nie-ludzkich

39


grają dla nas koncert. Są jeszcze inni moi znajomi, raczej się lubimy. Czasem przysiadają obok lub nawet na mnie i odpoczywają. Jestem całkiem przystojna i szczupła, a moja opalenizna latem ma złoty kolor. Właściwie to dużo mam zalet, ale z jednym nie potrafię sobie poradzić. Nie wiem, kim jestem – nim czy nią. Jestem jeszcze źdźbłem czy już trawą?

40

Pozaświat. Studencka antologia tekstów nie-ludzkich


Kacper Łukowicz

Misie-Patysie Pamiętam, jak kiedyś tkwiłem równocześnie w ziemi i na powietrzu. Byłem taki mały. Systematycznie rosłem w górę i w dół. W głąb ziemi i w górę, do słońca. Korzeniami piłem wodę. Życiodajną. Przypominam sobie te czasy, zwłaszcza teraz, gdy leżę obok tego, czym kiedyś byłem. Leżę tam razem z innymi nami. Wokół Wielkiego leżymy w ściółce i czekamy, aż pochłonie nas ziemia. Mokra i wilgotna. Jak woda, bo z wodą zmieszana. Życiodajną. Nie wiem, jak odpadłem z reszty siebie. Może to człowiek, może to ptak, a może piorun. Wiem, że byłem Wielkim. W ziemi i na powietrzu. Siedziały na mnie ptaki. Chodziły robaki. Teraz jestem tylko mały. Leżę w ściółce. Czekam na gnicie. Wokół Wielkiego w ściółce leżę, leżymy, czekamy i czekam. Ludzie przechodzą obok. Depczą po mnie małym, nas małych. Po Wielkim nie depczą. Czasem zrywają z niego takich małych nas i rzucają gdzieś obok. Jak kiedyś, na jego gałęziach siedzą ptaki. Chodzą robaki. Podnosi mnie jeden chłopiec. Drugi chłopiec podnosi mnie drugiego. Chłopcy krzyczą. Śmieją się. Jestem w powietrzu i w dłoni chłopca. Trzymają nas chłopcy w powietrzu i dłoniach. Zabierają spod Wielkiego. Słyszę wodę. Życiodajną. Czułem ją, gdy byłem w ziemi. Podczas deszczu. Powodzi. Ta woda szumi. Uderza w kamienie. To inna woda. Niebezpieczna. Zabójcza. Życiodajna. Woda szumi. Chłopcy krzyczą. Śmieją się. Ja spadam. Lecę. Lecimy. Spadamy. Uderzam o wodę. W tym samym momencie uderzamy. Tonę. Toniemy. Płynę z prądem. Z prądem płyniemy. Czuję ciemność. Jestem pod mostem. Pod mostem jesteśmy. Wyprzedzam się, płynę pierwszy, przede mną drugim, ale płynę też drugi, przede mną pierwszym. Jesteśmy osobno, ale razem. Miota nami woda.

Pozaświat. Studencka antologia tekstów nie-ludzkich

41


Życiodajna. Byłem Wielkim, drugi ja też był Wielkim. Razem byliśmy. Wielki ciągle istnieje. Też istniejemy, ale mniejsi. Płyniemy pod mostem. Wielkiego by tak nie chwycili. Wielkiego by tak nie wrzucili. Wielkiego stworzyła natura, i to natura o niego dba. Ludzie mogą go krzywdzić, wyrywając z niego nas, ale natura o niego dba. O nas też natura dbała. Pochłonęłaby mnie ściółka. Nas dwóch by pochłonęła, ale dwóch chłopców wrzuciło nas do wody. Wartkiej. Głośnej. Otacza mnie woda. Życiodajna. Mnie drugiego też otacza. Płyniemy razem z nią. Przez nią wilgotnieję i ja drugi też wilgotnieję. Rozmaka nasza kora. Czuję światło. Drugi ja czuje je pierwszy. W końcu razem je czujemy. Jeden chłopiec się cieszy. Drugi się nie cieszy. Chłopcy odchodzą. Wielki ciągle tkwi w miejscu. My płyniemy dalej. Jestem Wielkim, Wielkim jesteśmy. Wokół woda. Życiodajna. Wokół ptaki, ziemia. Słyszę większy szum. Słyszymy. Stoję przy ścieżce na skraju lasu. Woda gdzieś spada. Przyspieszamy. Moje kawałki ciągle odpadają. Spadam razem z wodą. Tkwię w ziemi i na powietrzu. Razem z wodą do wody wpadamy.

42

Pozaświat. Studencka antologia tekstów nie-ludzkich


Mateusz Drozdowski

Po złoto Dzień dobry Państwu! Jakże miło mi Państwa powitać w tym jakże pięknym i słonecznym dniu. Proszę Państwa, już niedługo będziemy świadkami pasjonującego wyścigu. Proszę pamiętać, że to jedna z najbardziej prestiżowych imprez tego typu na świecie. Rangą dorównuje jej jedynie ta prastara, odwieczna w Puszczy Białowieskiej. Ale u nas już dziś kolejny bieg w tym roku, a pamiętają Państwo, jakie emocje towarzyszyły nam poprzednim razem. Tak! To było niesamowite! A dzisiaj na linii startu kotłują się równie niesamowici uczestnicy. W ich ruchach widać zniecierpliwienie i strach. Każdy z nich chciałby wygrać ten jakże prestiżowy wyścig. Niestety zwycięzca może być tylko jeden. A już niedługo dowiemy się, kto nim zostanie! Osobiście mam swojego faworyta. Wierzę, że Państwo mają swoich. Już niedługo wszystko będzie jasne. Dzisiejszym gościem honorowym, seniorem i zarazem złotym medalistą biegu, który odbył się setki lat temu, jest Hevea. Zapisał się on na kartach historii, przez stulecia jego niesamowity finisz był na językach wszystkich. I to właśnie on, ustępujący mistrz, rozpocznie dzisiejszy wyścig. Proszę Państwa! Co za emocje! Już nie mogę się doczekać. Stresuję się chyba bardziej niż nasi zawodnicy! Atmosfera wokół jest podniosła. Szum głosów przewala się nad koronami widzów. Mobilizuje zawodników! Tak! Ta chwila się zbliża! Zawodnicy są już w blokach. Czekają tylko na sygnał. Za chwilę. Może już za niecały rok Hevea da sygnał. Opuści jedno ze swoich ramion. I wtedy, w blasku przedzierającego się słońca, wszyscy wystartują. To teraz! Zaraz! I poszli! Na początku wszyscy razem! Równym tempem! Po lewej jakby trochę szybciej Bertholletia, ale i Swietenia nie wygląda na wyczerpaną. Zdecydowanie nie! To dopiero początek wyścigu. Minęły zaledwie lata. Wszyscy pną się do przodu. W górę! Do słońca! Proszę Państwa, powoli zaczyna formować się czołówka. Tak! Teraz widać dokładnie. Na prowadzenie wysunęła się Ceiba. Później Bertholletia i tę wspaniałą trójcę zamyka Swietenia. Reszta już się nie liczy. Zostali z tyłu. Obserwujmy dokładnie tych zawodników! Pamiętajcie Państwo, że w każdej chwili może się zdarzyć wszystko. Od startu minęła zaledwie dekada.

Pozaświat. Studencka antologia tekstów nie-ludzkich

43


To nawet nie półmetek! Co za niesamowity bieg! Tyle emocji! Proszę zostać z nami! Będę komentował to niesamowite wydarzenie do samego końca. Ależ proszę Państwa! Co za niesamowity manewr! Bertholletia wysunęła się na prowadzenie! Zaczyna uciekać swoim rywalom! Cóż za niesamowity czas! Już w drugiej dekadzie osiągnęła półmetek! Dawno nie oglądałem tak niesamowitego maratonu! Wydaje się, że inni nie mają już szans jej dogonić. Cóż, zwycięzca może być tylko jeden, a reszcie pozostanie żyć w cieniu mistrzyni. Oczywiście do kolejnego biegu, wtedy spróbują swoich sił ponownie, może wtedy to będzie właśnie ich pięć lat. Tak! Wydaje się, że Bertholletii nikt już nie zagrozi. Co za bieg! Proszę Państwa, cóż za niesamowity bieg!

44

Pozaświat. Studencka antologia tekstów nie-ludzkich


Michał Jędrszczak

Amerykańska przesada Dios mío, jak ja mam dość tego miejsca. Chihuahua. Pustka, syf i degrengolada. Marazm zwyczajnie wyżera tę ziemię od środka. Meksykańskie kaktusy mają porażkę w cierniach. Jesteśmy hijos de la muerte. Dlatego, gdzieś pomiędzy kolejną dobą przymierania nędzą na wysuszonej ziemi lokalnej wioski a jednym z licznych widoków szmuglowania kontrabandy przez wóz prowizorycznie wypełniony sianem, zacząłem mierzyć wyżej, marzyć o przesadzie. Gdzieś do Kalifornii, chociażby Desierto de Mojave, im dalej na północ, im dalej stąd, tym lepiej. Bracia moi, kaktusy, najwyraźniej nie mieli nic przeciwko pasywnemu zapuszczaniu korzeni i paranoicznemu życiu z szansą na przypadkowe wyplenienie przez myśliwych czy cartel, jakbyśmy im, Dios no lo quiera, przypadkowo weszli w celownik podczas kolejnej wymiany ognia. Tylko napomknięcie, jedno wspomnienie o moich planach na przyszłość i od razu się zaczęło: „Pedro, czyś ty jest muy loco?”, „Cabrón, i co ty byś tam robił z tymi gringos? Tu masz swoją ziemię uświęconą, czegóż ci brakuje, amigo?”, „Ty wiesz, jak tam traktują latynokaktusy, ese?”, „Pedro, pamiętaj. Wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma”. Bynajmniej! Żyję już tylko iluzją. Z dnia na dzień. Odległym złudzeniem, w którym moje podsuszone łodygi są smagane bryzą Pacyfiku, a owoce dojrzewają w promieniach kalifornijskiego słońca. Cisza i spokój. To wciąż tylko odległa, nieosiągalna iluzja. Który przemytnik wrzuciłby na pakę podstarzałego kaktusa? ¿Para qué? Nie liczę się dla nikogo i biernie wrastam w tę ziemię splamioną krwią ze zwodniczą nadzieją, że przesada nie zmieniłaby wiele, że może tam jest podobnie, a ja nie jestem ofiarą, tylko beneficjentem meksykańskiej historii.

Pozaświat. Studencka antologia tekstów nie-ludzkich

45



Rozdział 4. Ziemia



Klaudia Kasprzyk

Ponad światem Ostre końce czekanów uderzają w moją powierzchnię, wbijają się w lodowy pancerz, kruszą twardą, zwartą substancję w stałej formie, a ta ustępuje i zatrzymuje hak, na którym zawiesza się ciężkie ciało. Tak samo atakują mnie brutalne i agresywne kolce raków, przebijają kryształ i zatrzymują się, zapewniając wsparcie. Nieustępliwie prą w górę, krusząc zaśnieżone ściany, odkrywając połyskującą warstwę nieskazitelnego lodu. Nim przebiją się do skalnej pokrywy, trochę czasu minie. Ale zrobią to, na pewno to zrobią, jak nie teraz, to gdy temperatura wzrośnie i gruby kożuch z białych zasp zmieni się w lekki kubraczek z kilkucentymetrowej warstwy. Wtedy żelastwo dosięgnie mnie, zostawiając szramy i ślady swojej działalności niczym blizny na skorupie. Człowiek na pionowej, południowej ścianie nie poddaje się mocnym wiatrom, mrożącemu chłodowi i szerokiej ekspozycji. Jest nieustępliwy. Taki mały przy mojej potędze, a mimo to próbuje mnie sobie podporządkować. Chce mnie zdominować siłą i wytrzymałością. A ja mu na to pozwalam. Niewielu się udaje, trud wędrówki łamie i gruchocze, przeraża i szokuje, wyniszcza i wykańcza. Ale oni się nie poddają. Chcą być razem ze mną ponad światem, tak jak mały, wątły człowiek, który rani mnie kolejnym wbiciem czekana. Jest doświadczony, wiem to. Porusza się jak doświadczony zdobywca, zachowuje się jak zahartowana, nieustępliwa dusza. Ale tutaj nawet doświadczenie może zawieść. Ja już wiem, że jego zawiedzie. Lina pojedyncza, błąd, który nie zawsze jest błędem, nieostrożność, która rzadko kończy się tragedią, tym razem doprowadzi do niej. Ale zarówno on, jak i jego partner wiele metrów poniżej, nie wiedzą o tym. Tylko ja wiem. Wiem, że lina zahaczy się o ostry wystający fragment skalny, a siła odpadnięcia rozerwie jej oplot i gruby rdzeń. Czuję ją, jak ociera się o ten jeden, maleńki fragment, niczym nić o nożyce Atropos. Człowiek myśli, że stoi pewnie na końcach raków, stopa w solidnym bucie czuje się stabilnie, a dłoń przytrzymuje się chwytu czekana. Druga ręka sięga do śrub, aby założyć je na mnie i zapewnić sobie bezpieczeństwo. Człowiek nie czuje, że lód pod jego nogami kruszy się, a ja czuję, jak małymi drobinkami odpada od ściany. Wspinacz traci podparcie, dosłownie traci grunt pod nogami, ogromny odłam spada w przepaść. Człowiek próbuje utrzymać się

Pozaświat. Studencka antologia tekstów nie-ludzkich

49


na czekanie, ale również on odrywa się wraz z fragmentem lodu. Spada, ześlizguje się po zlodowaciałej połaci. Niezgrabnie usiłuje się ratować. Chaotycznie szamocze stopami z nadzieją na wbicie ich w grunt, macha czekanami, próbując zahamować lot, który powinna zatrzymać lina asekuracyjna. Odległość od przelotu była jednak zbyt duża, lina nie wyhamowała wystarczająco wcześnie. Fizyki nie można oszukać, więc lina zostaje zerwana. Nikt i nic nie jest w stanie pomóc wspinaczowi. Ani on sam. Ani jego partner, przyglądający się z daleka. Ani ja. Mogę tylko odczuwać jego upadek. Mogę przyjąć jego ciało, jego kruche życie, które gaśnie wraz z upadkiem. Mogę przykryć go śnieżnobiałą warstwą i pochować, tak aby został blisko, w miejscu, które chciał poskromić. Przechowuję ciała zdobywców, noszę ślady ich wędrówek i zmagań. Gromadzę dowody ich prób. Ogromy żelastwa, sprzętu, lin i bagaży spoczywają wraz z ich właścicielami albo są pamiątką po tych, którzy musieli coś zostawić, ale szczęśliwie odeszli, nieposkromieni. Obarczają mnie tym brzemieniem, każdego roku coraz większy ciężar spoczywa na moich barkach. Mogą nawet tego nie zauważać, skrupulatnie ukrywam ich pozostałości, dopóki mogę. Może kiedyś nie starczy mi sił? Jestem potężna, ale każda potęga może zostać obalona. Czy kiedyś zginę przytłoczona ich mnogością i ogromem? Czy zasypią mnie swoimi śmieciami i to ja zostanę przez nich pochowana? Czy te role mogą zostać odwrócone? Istnieję ponad dywanem chmur. Istnieję poniżej poziomu gwiazd, które błyszczą wokół mnie każdej nocy. Nie istnieję blisko słońca, choć tak by się mogło wydawać. Istnieję nieprzemiennie usłana białym puchem. Istnieję jako zagrożenie, jako pokusa, jako cel. Ale czy moje istnienie jest wieczne?

50

Pozaświat. Studencka antologia tekstów nie-ludzkich


Marcin SkotniczNy

Pytanie Tradycyjny taniec dookoła ogniska jest bezdyskusyjnie najważniejszym elementem naszej kultury. Polega on na jednoczesnym biegu i obrocie przy zachowaniu odpowiednich odległości między resztą tańczących. Pozornie może wydawać się to łatwe, ale trzeba dodać, że każdy porusza się w swoim tempie, co potrafi wybić z rytmu. Najmłodsi również uczą się przestrzegać nakazu tradycji, tańcząc wokół swoich rodziców. Ciepło i blask ognia łączy nas wszystkich – daje nam pożywienie, pracę i rodzinę. Moja flora bakteryjna lepiej przez nie działa, chociaż ostatnio rozwinęły mi się jakieś pasożyty. Krewny kazał mi się tym zbytnio nie przejmować. Powiedział, że to zupełnie normalne, że to trzeba przeżyć: „Będzie trochę swędzieć i poboli, ale nic poza tym”. Podobno choruje się tylko raz, bo to coś nie wraca do wyeksploatowanych przez siebie środowisk po raz drugi. Ciekawe, czy one w ogóle wiedzą, że żyją, bo zdają się tylko ślepo krążyć w myśl rozprzestrzeniania, żerowania i umierania. Często rozmyślam, szczególnie nocą, kiedy to odwracam się do ogniska plecami. Przerażają mnie cisza, pustka i ciemność, które wtedy widzę. Krąg zamykają najodważniejsi przedstawiciele plemienia. Są najbardziej oddaleni od punktu centralnego, a co za tym idzie – najbardziej podatni na chłód. Nieraz kolega wskazuje mi na zmarniałych wyrzutków, którzy przemykają bezdźwięcznie gdzieś na horyzoncie. Mówi, że tak właśnie kończą zuchwalcy, którzy nie doceniają tego, co mają, i gardzą tradycją. Myślą, że są centrum wszechświata, że wszystko będzie kręcić się właśnie wokół nich. Z reguły jednak czeka ich rozczarowanie i samotność. Mimo wszystko chciałbym iść kiedyś na swoje, przynajmniej spróbować wyrwać się z okowów, być głową rodziny i plemienia – punktem centralnym; zapewniać spokój domowego ogniska. Do tego podobno potrzeba odwagi (czy tam wagi) – inaczej nie ma szans, aby się oderwać. Na fizyce się nie znam, ale za to zacząłem interesować się filozofią. Ostatnio kolega zadał mi pytanie i od tego momentu sam nie wiem, czy jestem planetą czy tylko elektronem.

Pozaświat. Studencka antologia tekstów nie-ludzkich

51



Rozdział 5. Varia poetycka



Anna Nowak

Bluszcz Oplatam, tulę, opieram. Sobą do domów przywieram, jestem ich częścią, aż wreszcie cały jestem tym domem. Ocieplam latarnie, koloruję cegły, w bramach pozuję, jestem twarzą w jesiennym kalendarzu. Prezentuję się, jak trzeba – liściem z przodu, liściem w bok. Moje dzieci wypuszczam spod ramion, przykładem uczę dawać ludziom więcej ciepła, koloru, tajemnicy we wnętrzach i zewnętrzach. Pomagam wpleść prywatność w zwykły dom, a co w zamian? Oni tną. Z tej wdzięczności odcinają moim dzieciom ręce – liść. Tną jak siano, jakbym nie był kocem, czyjąś mamą, nie ochraniał i nie zdobił, nie był twórcą, inspiracji i zachwytów dawcą. Jakbym nie potrafił

Pozaświat. Studencka antologia tekstów nie-ludzkich

55


w nowe aranżacje przeistaczać stare, elewacje zżarte rdzą przykrywać, sprawić, że poczują się śmielej. Jakbym nie mógł wszystkiego – rodzić, tworzyć; poza krzykiem mógłbym wszystko. Jakbym był po prostu bluszczem, ot, rośliną, chwastem, nerwem poskrywanym w środku, w liściu.

56

Pozaświat. Studencka antologia tekstów nie-ludzkich


Edyta Sztwiorok

Zależysz ode mnie Jestem ptakiem, choć moje skrzydła są nieruchome. Owady widzę jedynie rozbryzgane. Czterdzieści tysięcy kilogramów wzbija się w powietrze. Nie dbam o grację, wiatr mi na to nie pozwala. Ciężar nie wyklucza prędkości. Oglądam najpiękniejsze wschody słońca. Czasem muszę się trochę uszkodzić, trochę zbuntować. Człowiek myśli, że ma nade mną władzę; głupi – myśli, że daję mu się prowadzić. To ja prowadzę. To mój pokład. Wywracam im w żołądkach, choć wcale się we mnie nie zakochują. Potrząsam nimi, winda jedzie w górę. Pas startowy to wybieg. Samolot. Lecę sam. W nazwie zawarta niewiedza mojego stworzenia. Jakbym był przypadkiem. „Samo się” to ich bardzo znany mechanizm. Dlatego ja też lecę sam. Rozbijam się tylko z nimi.

Pozaświat. Studencka antologia tekstów nie-ludzkich

57





Publikacja towarzyszy 5. edycji Śląskiego Festiwalu Nauki KATOWICE, którego liderem jest Uniwersytet Śląski w Katowicach, Miastem Gospodarzem - Katowice, a Współgospodarzami Urząd Marszałkowski Województwa Śląskiego oraz Metropolia Górnośląsko-Zagłębiowska.

Informacje redakcyjne Tytuł: Pozaświat. Studencka antologia tekstów nie-ludzkich Redaktor: Piotr F. Piekutowski Redaktor prowadzący: Robert Jakubczak Pomysł na tytuł: Michał Nikodem Utwory literackie powstały w ramach w zajęć „Kamień, który mówi. Narracje nieantropocentryczne” prowadzonych na kierunku sztuka pisania na Wydziale Humanistycznym Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach w roku akademickim 2020/2021. Autorzy: Andrzej Utracki, Anna Nowak, Edyta Sztwiorok, Emilia Marniok, Kacper Łukowicz, Klaudia Kasprzyk, Marcin Skotniczny, Mateusz Drozdowski, Mateusz Worek, Michał Jędrszczak, Monika Konopelska, Natalia Szwarc, Natalia Zając, Patrycja Klimek, Paulina Banaszek, Weronika Szymańska. Zdjęcia użyte w publikacji pochodzą z konkursu „Bajki robotów”, który został zorganizowany przez Wydział Artystyczny Uniwersytetu Śląskiego w 2018 roku (obecnie Wydział Sztuki i Nauk o Edukacji Uniwersytetu Śląskiego). Spis ilustracji: Autor okładki: Kateryna Iermolaieva, Bez tytułu, Polska. Str. 9: Dalia Żmuda-Trzebiatowska, Machina robotów, Polska. Str. 23: Iva Dankova, Space capsule, Bułgaria. Str. 37: Marta Liekanowska, Bez tytułu, Polska. Str. 47: Aleksandra Duma, Jak ocalić świat, Polska. Str. 53: Adrian Czyż, Mikromil, Polska. Korekta: Adam Pęczek, Agata Gołąbek, Aleksandra Konewka, Anita Głowacka, Anna Wach, Magdalena Faryniak, Natalia Bartnik, Natalia Kubicius. Projekt i skład: CUTberry Maja Chojnacka Nakład: 3000 Katowice 2021



Articles inside

Anna Nowak – Bluszcz

1min
pages 55-56

Edyta Sztwiorok – Zależysz ode mnie

1min
page 57

Klaudia Kasprzyk – Ponad światem

3min
pages 49-50

Marcin Skotniczny – Pytanie

1min
pages 51-54

Kacper Łukowicz – Misie-Patysie

2min
pages 41-42

Michał Jędrszczak – Amerykańska przesada

1min
pages 45-48

Mateusz Drozdowski – Po złoto

2min
pages 43-44

Edyta Sztwiorok – Siłacz(ka

2min
pages 39-40

Natalia Szwarc – Zaćmienie

2min
pages 33-34

Monika Konopelska – Najlepszy przyjaciel

2min
pages 31-32

Marcin Skotniczny – Pola morfogenetyczne

2min
page 29

Mateusz Worek – Hipochondria

1min
page 30

Weronika Szymańska – Pneumatyczne serce

1min
pages 21-24

Andrzej Utracki – Kupować rybę w worku

2min
pages 25-26

Emilia Marniok – Chodzi lisek koło drogi

2min
pages 27-28

Mateusz Worek – 0B-Scura

1min
page 18

Wstęp – Piotr F. Piekutowski

2min
pages 7-8

Andrzej Utracki – Protokół „przyjaźń”

2min
pages 11-12
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.