Skra - pismiono ò kùlturze 2/2014 (2)

Page 1

PISMIONO Ò KÙLTURZE

16. SWIÃTOJAŃSCZÉGÒ 2014

Z Baskã ò Katalońsce - wëwiôd Piwò w Pòmòrsce Frizbi a kronum

wespółrobòta


---------------------------------------- - - - - - - - - - - - - - - - Ò D A Ù TO R A - - - - - - - - - - - - - - - -

PISMIONO Ò KÙLTURZE

ADRESA e-mail: skra.redakcejo@gmail.com AÙTORZË Macéj Bańdur Gracjana Pòtrëkùs Dôwid Miklosz Adóm Hébel Pioter Szatkòwsczi

Mòjn mòjn! Witómë sã z Wamë wtóri rôz, w përzinkã jiny jistnoscy. We wszelejaknëch pismionach w wieldżich bólach dërch rodzą sã artikle ò tôklach z mlodą generacëją. Że dzywnô, nie takô, że nie wié czegò chce ë ni mô pòjmieniô co robi. Że zagùbionô. Zamiast sã sztridowac, sôdómë so wigódno z bekrã dobrégò bërszu ë usmiéchómë sã miloserno. Kò lepié dożdac jaż grôd nietrafionëch argùmentów ë jignorancëje zlecy, stajeje ë splënie do rënsztoka - tam, chdze je jegò môl. Kò lepié dożdac jaż przińdze chto przërëchtowóny do dialogù. Nichto taczi, co wié, że jesmë dwùma jinszima swiatoma, w chtërnëch rzidzą jiné regle. A timczasã milé zajimómë sã cekawszimë sprawamë. Rôczimë do gôdczi ò ùtwórstwie, pòmòrsczim piwie ë spòrce. Pòmale dopijóme bërsz. Nóm, mlodi generacëji, sã nie pòspiéwô. Czas niese nowé.

GRAFICZNY PROJECHT Gracjana Pòtrëkùs

Macéj Bańdur

Publikacje objęte są prawem autorskim.

-------------------------------------jistnosc – rzeczywistość, bërsz – piwo, regle –reguły, utwórstwò – sztuka

fot. Gracjana Pòtrëkùs


- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - SPIS - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - Òd re d a c hto ra - - - - - - - - - - ------------------------------------ 2 FELIETONË Dzień Po m o rza - D ô w id M i k l o s z ----------------------------- 4 Tu bę d zie k a szubsk i t y t u ł - Ja n Ja b l o n s c z i ------------------ 6 Bërsz, te j piw ò w Pò m ò rs ce - D ô w i d M i k l o s z ----------------- 8 ÙCZBA Kaszë bsc zi nié d o pò c zã t n i kó w n r 2 ------------------------ 12 SPÒRT Frizbi - - - - - - - - - - - - - - - - - ------------------------------------ 14 Kron um - - - - - - - - - - - - - - - ------------------------------------ 16 TÉMA NUMRA Z Bask ã ò K a t alo ńsce - wëw i ô d z I ñ ig o C a l o ng e M a r tico re n ą --- - 2 2 RECENZËJE

Wieczny Grunwald Szczepana Twardocha -------------------- 27 Miecz Kagenowy Bolesława Mrówczyńskiego ------------------ 28 ÙTWÓRSTWÒ Wiérztë - Môrcën, Meyer, Pòtrëkùs, Miklosz, Szatkòwsczi, Jablonsczi - - - 33 Galerëjô - Klaudia Więcko ----------------------------------- 37 Nowé czasë (dzél 2) - Mateùsz Titës Meyer --------------------- 42


4 - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - F ELIETONË - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Dzień Pomorza

Dôwid Miklosz – Pomorzanin

Mojn, Pomorzanie! W naszym kalendarzu świąt na Pomorzu jedną z ciekawszych dat jest z pewnością Dzéń Jednotë Kaszëbów obchodzony 19. marca na pamiątkę pierwszej wzmianki z roku 1238 o szczecińskim „księciu Kaszub” w osobie Bogisława I. Nie jest to jednak jedyna tego typu data, którą z pewnością warto upamiętnić. 24. czerwca 1046 roku, wedle relacji „Roczników altajskich”, wezwał był król niemiecki HenrykIII przed swe oblicze trzech skłóconych władców zachodniosłowiańskich. Podług Rocznika byli nimi: Bratizlao dux Boemorum, Kazmir Bolaniorum, Zemuzil Bomeraniorum - czyli książęta Brzetysław czeski, Kazimierz polski, Zemuzil pomorski. Kim był ów „Zemuzil” i dlaczego wzmianka o nim jest tak wyjątkowa? Według E. Rymara był Zemuzil „pierwszym pewnym znanym ogólnoplemiennym księciem Pomorza”, chociaż terenów, jakie obejmowało jego pomorskie władztwo nie sposób sprecyzować. Co jednak jest sprawą najistotniejszą, to fakt, że wzmianka o owym spotkaniu 24. czerwca 1046 roku jest pierwszym, jakie znamy historycznym użyciem nazwy „Pomorze” w dziejach! Spotkałem się z pewną formą dystansowania się przez pomorskich autochtonów (w tym przypadku konkretnie Kaszubów) do określenia Pomorzanin/Pomorze jako do nazwy historycznie zewnętrznej, nadanej przez tych, dla których to my bytowaliśmy aż „po morze”. Ciekawe jednak, że książętom pomorskim – ani wschodnim, ani zachodnim – rzekoma obcość tej nazwy nie przeszkadzała. Podobnie jak ludom północy nie przeszkadzała i do dziś nie przeszkadza nadane im określenie Normanów, czego bezpośrednim dowodem Normandia i Norwegia (od nord vegen – droga na północ), a i kulturowa nordyckość jako zjawisko kojarzy się pozytywnie. [Warto też zaznaczyć, że rzekomej obcości słowa „Pomorze” nie potwierdza zebrany przez Friedricha Lorentza materiał językowy. Otóż „pòmòrzé” w mowie Słowińców to apelatyw, wyraz pospolity, który po polsku oznacza każde „pobrzeże”. „Pòmòrzczi” zaś znaczy „leżący nad morzem”. Natomiast Provinz Pommern, kraj, w którym Słowińcy żyli, nazywali „Pòmòrskô”, a więc podobnie jak inne, np. „Pòlskô” albo „Enielskô”. Słowniki języka polskiego nie notują podobnego słownictw ,co może przemawiać na korzyść tezy o rodzimym pochodzeniu nazwy „Pomorze” - przyp. red. naczelny.]


----- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - 5

Sam Zemuzil był najpewniej chrześcijaninem, czego możemy domyślać się po równym traktowaniu obok Brzetysława I i Kazimierza Odnowiciela. W czasie najazdu Brzetysława na Śląsk i Wielkopolskę, a także później, już po królewskich mediacjach, dochodziło do najazdów Pomorzan na ziemie polskie. Wnioskując z obecności Zemuzila jako strony konfliktu, założyć można, że udział Pomorzan nie był wyłącznie barbarzyńskim łupieniem przeprowadzonym przez dzikie hordy znad brzegów Bałtyku (jak zwykło się je przedstawiać w historii), ale zorganizowaną i politycznie przemyślaną akcją. Zemuzil był stronnikiem mazowieckiego buntownika Miecława oraz, jak wynika z bilansu zysków i strat, sprzyjał Brzetysławowi, być może współpracował z nim. Był więc ten najdawniejszy władca Pomorza, którego historycznie możemy zidentyfikować, dobrze zorientowany w sytuacji ościennych krajów, zawierał sojusze, potrafił wykorzystać słabość Polski w najodpowiedniejszym momencie, a w oczach króla Henryka III był władcą równym Brzetysławowi i Kazimierzowi. Jego imię rekonstruowano różnorako, jako Ziemomysł, Wszemysł lub Siemysł. Ostatecznie najczęściej w opracowaniach można spotkać się z formą Siemomysł (również Siemomysł pomorski), żadna jednak rekonstrukcja nie jest do końca pewna. Bazując na rekonstrukcjach próbowano wysnuwać teorie o jego rzekomym pokrewieństwie z Piastami, jednak żadna z tych teorii nie opiera się na istotnych argumentach. Zastanawiająca jest przy tej okazji nieufność względem skryby, który na dworze niemieckiego władcy notował imiona i nazwy krajów, z których pochodzili książęta. Ani Brzetysław, ani Kazimierz nie są imionami prostymi do zapisu, zwłaszcza dla kogoś spoza słowiańskiego kręgu językowego, a jednak skryba poradził sobie z tym zadaniem nadspodziewanie dobrze (choć nie można wykluczać, że sam był Słowianinem lub mowę słowiańską znał). Może zatem zagadka imienia Zemuzila nie powinna być tak skomplikowana jaką się wydaje? Wróćmy jednak do meritum! Zbliża się 24 czerwca, a w roku 2014 będzie to oznaczało 968. rocznicę pierwszej wzmianki o Pomorzu. Pora abyśmy jako Pomorzanie przypomnieli sobie o tym dniu, wzięli za niego odpowiedzialność i uświadomili sobie, że w ten letni dzień mamy okazję przypomnieć nie tylko nam, ale i innym o naszej historii osobnej i pokazać dumę z naszej pomorskości. Niechaj będzie to data radosna i wszystkim na Pomorzu znana. My, jako Związek Pomorzan, na pewno wesoło będziemy świętować, wznosząc w karczmach, pubach i ogródkach kufle pełne piwa. I do tego gorąco wszystkich Was zachęcamy!


6 - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - F ELIETONË - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Jan Jablonsczi

„Tu będzie Kaszubski tytuł” Część pierwsza - grzeszki i grzechy Podlałem kaktusa. Manierka z grawerowanym gryfem powędrowała na biurko, kluczyki wziąłem w dłoń i wyruszyłem ratować ojczyznę. Kaszuby są zagrożone, powtarzałem sobie, nie ma kaszubskiego dubstepu, tradycyjne świetlicowe stroje są obleśne, a po kaszubsku gadają tylko starzy ludzie. Młodzi Kaszubi? Jest nas garstka, zacisnąłem dłoń na kierownicy. I potrzebujemy superbohaterów. Pojechałem do Gdańska, żeby spotkać się z klubem Pomorania. Elementy kaszubskie tworzą moją postać, jestem z nich zbudowany. Grając w FIFĘ zawsze tworzę zespół „GKS Cassubia” i ściągam Tima Trochowskiego z reprezentacji Niemiec. Pochodzi z Tczewa. Czy spotkam podobnie myślących ludzi? Studenci z Trójmiejskich uczelni starający się stworzyć kulturę właśnie dla młodych. Wszedłem do budynku Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego, tam mają spotkania. Kawa i ciasto na stole, marker do tablicy w dłoni, zaczynamy debatę. Mamy do przygotowania dyktando kaszubskie, odzywa się po polsku urodziwa prezes klubu. I konkurs wiedzy o Pomorzu, dodaje równie piękna koleżanka. Spodobało mi się. Siedzimy i gadamy. A może by tak stoisko o Kaszubach na polibudzie, a o Kociewiu też. Kociewie? W mojej nordocentrycznej bani się to nie mieści. Ktoś w ogóle jest z Kociewia? Ja jestem Kociewiakiem, odezwał się, dumnym członkiem pomorskiej społeczności. Bo Pomorze to nie tylko Kaszubi, ale też Kociewiacy, Polacy, Ukraińcy, wszyscy jesteśmy Pomorzanami. Wróciłem do domu i podlałem kaktusa. Pomorze rozciąga się od Gdańska na południe i zachód, aż po Szczecin i jeszcze dalej. Kiedyś rządzili tu książęta pomorscy, mianujący się tytułami „dux Slavorum et Cassubie”. Teraz mieszkają tu Polacy i inne społeczności, Kaszubów jest może z dziesięć procent. Potrzebuję czegoś mocniejszego, mówiłem, nalewając do manierki z gryfem. Jedynym warunkiem przetrwania kaszubskiej kultury, czymkolwiek do cholery nie jest, będzie odrębność. Jeśli nie będziemy mówić po kaszubsku i podkreślać swojej inności wobec innych kultur, zginiemy. Pomorania jest ogólnopomorska, mówi się tam po polsku. Robią bardzo ciekawe rzeczy, ale dla mnie to za mało, ojczyzna wciąż jest zagrożona. Spojrzał na mnie z politowaniem. Bo za bardzo się spinasz, powiedział. Działacze Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego zawsze są wyluzowani. Nieprawda, odpieram, na serio tu potrzeba jakiejś supernovej. A kim Ty w ogóle jesteś, zapytał, poprawiając okulary. Słuchaj, pracuję na rzecz Kaszub od lat, robiłem programy telewizyjne, teraz działam w jednym z partów Zrzeszenia. Wpadnij do nas na uroczystości to pogadamy. Kim jestem? Zostawił mnie z tym pytaniem. Muszę to odkryć. Na uroczystości byli obecni ważni ludzie w garniturach, nauczyciele kaszubskiego, panie w strojach świetlicowych, akordeonista. Odśpiewano hymn. Tam gdzie Wisła od Krakowa, uniosłem brwi, w polskie morze płynie, uniosłem rękę, polska wiara, polska mowa, podrapałem się po głowie, nigdy nie zaginie. Dalej się już nie rymowało. Podlewając kaktusa, myślałem o tym, że wszystko jest w porządku. Dzięki ZKP kaszubski nauczany jest w szkołach. W miastach i na wsiach powstają pomniki zasłużonych postaci. W ponad sześćdziesięciu oddziałach po kilka osób organizuje przeróżne uroczystości, pielgrzymki


----- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - 7

czy spotkania. Wszyscy uśmiechają się do siebie i jednogłośnie wybierają prezesa, który był jedynym kandydatem. A w Warszawie i w Brukseli organizowane są Dni Kaszubskie. I chleb ze smalcem tam jest. Nie dążą do zmian, bo nie potrafią sobie ich nawet wyobrazić, krzyknął ktoś za plecami. Wydawało mi się, że jestem sam pod pomnikiem Abrahama w Gdyni, a tu niespodzianka. Zgadzam się z tobą, powiedziałem, ale co to zmienia? Dwie największe organizacje nie rozmawiają ze sobą, nie ma przepływu myśli między jedną i drugą. Używacie maczet czy kamieni, zapytałem rozważnie. Na wojnie ideologicznej musi być broń, a tam gdzie broń, tam nie ma dla mnie miejsca. Jestem ponad to! To dlaczego nie trzymasz narracji i skaczesz z miejsca w miejsce, zapytał. Fakt. Wojna zmienia każdego. Wsiadłem z nim do Knégòbùsa, czyli mobilnej biblioteki na kołach. Objedziemy całe Kaszuby z książkami, zachęcając ludzi do nauki języka i podtrzymywania tradycji, tłumaczył mi. Uważam podobnie jak ty, mówił, jadąc przez Wejherowo. Zrzeszenie jest propolskie, a Kaszëbskô Jednota... sam sobie doczytaj nazwę. Stowarzyszenie Osób Narodowości Kaszubskiej. Złapałem Damrokę za nogi, myślałem, podlewając kaktusa. W końcu kaszubocentrycy. Ludzie dumni ze swojej kaszubskości aż za bardzo. Z gryfem wyszytym na torbie, prawdziwie zaangażowani. Po czwartym spotkaniu z nimi zacząłem zauważać, że przechodnie dziwnie się na mnie patrzą. Jakbym był naznaczony idealizmem tak bardzo, że zaczęli uważać mnie za świra. Zmieniłem zapach? Muszę usiąść i pomyśleć, przeanalizować wszystko dokładnie. Zbyt jestem zajęty byciem wolnym, żeby należeć do jakiejś organizacji. Po drugie, bardzo chcę działać w kulturze kaszubskiej, poszerzać ludziom horyzonty. Dlaczego nie ma kaszubskiego rapu, dlaczego wszyscy zapomnieli o słownictwie erotycznym z Kaszub? Chcę komunikować się w języku kaszubskim, organizować imprezy z ciekawymi ludźmi i cały czas dbać o własny rozwój. Mogę współpracować z klubem Pomorania, bo dobrzy z nich ludzie, choć różnimy się poglądami. To samo mogę powiedzieć o Zrzeszeniu Kaszubsko-Pomorskim, choć idąc do nich, muszę się przygotować na walkę z postkomunistycznym myśleniem. Kaszëbskô Jednota jest najmłodszą, najdalej patrzącą organizacją, ale ja nie dam rady cały czas być idealistą, czasem muszę zamknąć się w sobie i popijać z manierki. Chyba najbardziej jest tak, że każdą organizację można dostosować do siebie. Od Ciebie zależy jaka będzie, skoro ty w niej będziesz. Tak samo jest z kulturą Kaszub w ogóle, można ją tworzyć pod siebie, co mnie najbardziej jara. Kiedy jakieś organizacje kłócą się między sobą, stoję z boku i śmieję się. Ale z drugiej strony wiem, że są potrzebne, bo grupują ludzi podobnie myślących i pchają ich do działania. Więc działam, czasem sam, czasem z organizacjami. Być ciągle w ruchu, jako dwudziestolatek mam to wyszyte podskórnie. Tylko co ja teraz zrobię z kaktusem? - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -


8 - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - F ELIETONË - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Bërsz, tej piwò

w Pòmòrsce Dôwid Miklosz - piwiôrz

Piwò òb calé wieczi bëlo w Pòmòrsce jednym òd nôslawùtniészich nôpitków, nié le przez mòżnosc ùpicô sã nim, le, wedlą praslowiańsczégò pòchôdaniô slowa „piwò”, jakò cos do picô, pòwszeden nôpój. W prawach pòmòréńsczich ksążãt ò ògrańczenim paradnëch wiesól stoji, co „chbùrzëzna, szôltësowie, mlinôrze, széprowie w naszim kraju mają na wiesola swòjã nôblëższô krewnosc, jednak nié wicé jak trzë stolë, ù kòżdégò pò 10 òsób, (...) wòlac a rôczëc (...), pòd sztrôfą jednégò gùldena za kòżdã nôslédną òsobã (...), téżô przëstoji le dwa môltëcha z trzech zwëczajnëch strôw zrëchtowac, a nôwicé w grëpie 6 béczk piwa wëpic (...).” Kòwale ë gòspòdarze mòglë 15 òsób rôczëc, le dac jim ju le 2 béczczi piwa. Na krzcënach „je mòżno le jeden môltëch, co sã sklôdô z trzech lëchich a zwëczajnëch strôw dac, a nie wicé czim jednã béczka bërszu wëpic.” Téż na òplaczënach òbrzészôl limit blós jedny béczczi. Ò drëdżich nôpitkach w nëch prawach nie stoji nick, z czegò jidze wërozmiôc, co nie pòkazowalë sã na stolach za czãsto. Gwës nié w wieloscy, chtërnã bë bëlo wôrt zanotérowac. Bòdżislawów X ë Anë Jagelónczi wieselé bëlo òpisóné jakò òsoblëwie paradné. Znajemë tak richtich wieloscë - mierzoné w béczkach, achtlach, wòzach bądz kòpach - madżarsczich ë jitalsczich win, môlowégò wina, malwazëje, masla, jôj; znajemë wieloscë ùrznionëch wòlów, òwc, celãt, gãsy, swiń ë dzëwich swiń... le ò piwie wiémë le to, eż tam bëlë gò „sétmëgromòwé wieloscë” - jak jidze z tegò wërozmiôc, nié do pòrechòwaniô. Ale nié blós ò wieloscy sã slëchô gadac, bò téż czej gôdka je ò kwalitece, Pòmòrskô mô swòje do rzeczeniô. Strzód slawùtnëch piw są prze wszëtkò dwa, ò jaczich mùszi nadczidnąc. Jopejsczé z Gdóńska a Zaczinôj z Lipión. To pierszé, slôwné Jopenbier, brëwarzoné pewno òd pòlowicë XV wiekù, to bél òsoblëwie esencjonalny, gãsti nôpój. Wielosc malcowégò ekstraktu w nim to bëlo bòdôj 45-55° Blg (dlô pòrównaniô, dzysdniowi tzw. eùrolager, to je zwëczajné swiatlé piwò kòżdégò kòncernu, mô kòle 12°). Jopejsczé bëlo znóné z tegò, że mia dobri cësk na zdrowòsc. Przed wòjną w Gdóńskù smë mielë szosé Jopengasse, na chwalã negò dokazu mésterstwa gdóńsczich brëwôrzi (dzys sz. Piwnô). A czej gôdka je ò brëwarzach, to mést nôlepszé jopejsczé piwò pòchôdalo z Janów Hewelków brëwarëje. To dalo wiele prób òżëwieniô tradicëje jopejsczégò bërszu we wszelejaknëch eùropejsczich brëwarëjach - nyderlancczich, belgijsczich abò niemiecczich (np. Stralsunder/Störtebeker - wicé ó tim niżé) - le niżódna próba nie dokònala dosc kònsumentów.


----- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - 9

Ò piwie Zaczinôj wiémë niewiele wicé jak to, że pòchôdalo z Lipión, bëlo slôwné, nôlôtwié cemné, mòcné ë że przez sztridë w miésczi radzëznie zapisalo sã w dzejach. Kòżden brëwôrz miôl bò òbrzészk dajac zbón piwa òd kòżdi warczi rôdzczim, co òni sã zgôdalë, ażlë bërsz móże bëc przedajóny abò nié. Zbón so pòdôwalë òd nôwôżniészégò do nômié wôżnégò nôleżnika radzëznë. To przëszlo pôrã razy, że pòslédnémù òd nich, Piotromù Wadephùlowi, òstalë ju le samë nedżi na dnie zbana. A tej pòskargwil sã, w gromadze z drëdżimë mlodszimë rôdzczimë, panomù Nowi Marchije, Waldemarowi. Ten wëdôl slawùtné prawò, chtërno przekôzôl w prostëch slowach „Qui bibit ex negas, ex frischibus incipit ille” - chto do nedżi wëpije, ten swiéżé pòczinô do picô. Òdnąd kòżden radzczi, chtërnémù przëszlo nedżi pic, dôwôl so nalôc w zbón friszné piwò ë dlôte bëlë „Lippehnum iuresue lege bibiculie famosum” (Lipianë przez swòje prawò ë òrdnyngã picô slôwné”). Czësto niedôwnie, bò rokù 2013, brëwôrze z pòmòréńsczégò òddzélu PSPD (Pòlsczi Ferejn Domôcëch Brëwôrzi) przërëchtowalë z leżnoscë lipiańsczich brëwarijnëch warkòwni piwò Zaczinôj, dlô òdswiéżeniégò piwnëch tradicyj rejonu. Bërsz bél brëwarzony nié le masowò. W XIII wiekù kaszëbskô chbùrzëzna bëla òbrzészonô do pòdatkù, jaczi bél placony pszczelëzną ë samòrobòtnym piwã. A jeżlë òno trafialo na ksążëczi dwór, móżemë sã domëszlec, co na tamtë czasë bëlo no piwò nié nôlëchszégò kwalitetu. Z pózdnëch przekôzów wiémë, co Slowińcë brëwarzëlë z ówsnégò slodu (a nié, jak colemalo, jicznégò), co gwësnie robilo piwò gãstniészim a dôwalo aksamińtną szmakã, chtërnã jesz bògatnilë przez przëdanié chmielu, chtëren sami téż sadzëlë. Mést nôslawniészô Pòmòrzónka, Sydoniô òd Bòrków, téż brëwarzëla, a ji piwò bëlo znóné dlô swi szmaczi. Rôd przëjéżdżalë pò nie co wôżniészi mieszkańcë z òkòlëcë Marianowa (niem. Marienfließ). Sydoniô mia ju tedë swòje lata, nalazla sã bò w marianowsczim òstrzódkù dlô pòmòrsczich panëszk czej bëla 59 lat stôrô. Jeżlë przeńdzemë na jãzëkòwé témë, wôrt nadczidnąc ò òsoblëwim kaszëbsczim slowie, chtërno òznôczô piwò - bërsz. To pòchôdô z niżnoniemiecczégò (sasczégò) baiersch (niem. bayerisch/bairisch, por. miono znóny przed wòjną szczecyńsczi brëwarëje J. Bohrisch – Bairische Bier-Brauerai), to je „bawarsczi”. Bawarsczé piwò to bél pòpùlarny w Pòmòrsce ôrt negò nôpitkù - tak pòpùlarny, co jegò miono òstalo rozcygnioné na piwò w caloscy. Ò pòpùlarnoscy „zlocanégò nôpòju” strzód Pòmòrzón nôj swiôdczi téż fakt, co glówczëcczi lëtersczi ksãzowie glosno wadzëlë na swòjich slowińsczich wiérnëch, co zamiast na mszi bëc, mili w karczmach piją piwò. Razu na pieniãżné sztrôfë mielë namklé ny „profanatores sabatti”. Wejle, pòmòrskô przekòra...


10-----------------------------------------------------------

Appendix: Dzysôdnia nôcekawié z pòmòrsczimë brëwarsczimë tradicëjamë sã parlãczą minibrëwarëjô Kaszëbskô Kòruna, chtërnã jidze nalezc w Ceńtrze Edukacëje ë Promòcëje Rejonu w Szimbarkù, abò cygnącô do 2009 rokù brëwarëjô Grudziądz, chtërna mia strzód swòjich bédënków taczé bërsze jak: Kaszëbsczé Łagòdzëwé, Kaszëbsczi Specjał bądz Kartësczi Zôkònik. Browar Amber z Biélkówka bédëje m. dr. piwò Johannes (jaczé sã parlãczi z òsobą Hewelczi) ë Remùs, chtërno swé miono dostalo pò pòstacëji z kaszëbsczi epòpeje Aleksandra Majkòwsczégò. Wôrt je gwës dac baczenié na jeden òd cekawszich bédënków niemiecczi brëwarëje Stralsunder z ji projechtã Störtebeker. Na brëwarëjô próbòwa ònegdë òżëwic tradicëją brëwarzeniô jopejsczégò piwa, chtërnégò dzys ju ni ma w òferce. Wôrt je jednak òszmakac bëlny rżano-pszény bërsz Roggen-Weizen abò barzo przëjemny Atlantic-Ale. Chcemë le so wëpic!

--------------------------------------------Malinczi piwny slowôrz kaszëbiznë: piwo - piwò, bërsz, bejrsz piwo bawarskie dolnej fermentacji (popularne na Pomorzu) - bejrsz jasne piwo - swiatłé piwò, jasné piwò ciemne piwo - cemné piwò piwo butelkowe - sklónkòwé piwò piwosz - piwiôrz, piwka piwowar - browôrz, brëwôrz piwowarowie (jako grupa, cech) - browarstwò, brëwarstwò browar - browarniô, browarëjô, brëwarëja, browarnictwo - browarstwò, brëwarstwò dostawca piwa - piwnik, piwarz

czeladnik w browarze - browarczik, brëwarczik, browarzëk, brëwarzëk chmiel - chmiél słód - słód, malc warzyć piwo/uprawiać zawód browarnika - browarzëc, brëwarzëc kolejka piwa - laga piwa, laga bërszu puszka - biksa butelka - sklónka, bùdla butelkować - capòwac kufel, kubek – beczer, becher toast – zdrowica na zdrowie! - próst!, chcemë le so wëpic!

---------------------------------------------


- - - -------------------------------

-----------------------------11


1 2 - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - Ù C Z BA / n a u k a - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

KAS Z ËBSC Z I NI É DO PÒC Z ÃTNIKÓW KAS Z UBSKI NIE DLA POC Z Ą TKU J Ą CYC H nr 2

Macéj Bańdur Tekst nr 1: Robôkòwò, wejrowsczi kréz / Robakowo, powiat wejherowski Uwaga! Litera „ě” nie występuje w standaryzowanym alfabecie kaszubskim. W poniższym tekście pojawia się wyjątkowo, by zaprezentować specyfikę gwary wejherowsko-luzińskiej. Obecnie zresztą przejście „o” do „ě” jest w zaniku. Jeden chòdzył pò swiece, a tě òn gôdôł, cě òn bił klôsztěrnym ksãdzã. A tě òn przëszed dě jednëch lëdzy, a tě òn bił tam ù nich ò pôrã niedzel, a tě òn jima wzął córkã. Na pòrénk òni wstalë, té córki nie bëło, a ksãdza téż. Tak òjc dôł na wszëtkiëch pòcztach telegrafòwac, tak kòle grajncë òni ùchwôcëlë, a córkã cěpnąlë nazôd dě děmù, a jegò wzãlë we festunk. Òd tewò czasu nic nie bëło ò niewò dě słëchania, a òni mùszelë za nią òpasěwac, òna jima chca ùcec. Dwa dwadzesce lat òna bëła stôrô. Wicy nic nie bëło. ò pôrã niedzel - przez kilka tygodni na pòrénk - rano, rankiem dac telegrafòwac - kazać telegrafować tewò - tego (czyt. teò)

nie bëło ò kògò do słëchaniô - nie było o kimś słychać òpasowac za kògùm/kim - uważać na kogoś, doglądać kogoś dwa dwadzesce - dwadzieścia dwa

Tekst nr 2: Òsowô Góra, kartësczi kréz / Osowa Góra, powiat kartuski Stari Fric szed rôd szpacyrą i czëł,co ti lëdze gôdelë. Rôz òn sã òblók jak żôłnérz ji szed w karczmã, tam gdze ti żôłnérze wiedno chòdzëlë. Tam òn trafił jednégò żôłnérza, ten sedzôł wedle stołu i pił. Ten stari Fric sôd do niegò. Té òn gò pitôł sã: „Brace, jak të dostôł tële pieniãdzy, co të mòżesz tak wiele pic?” Ten żôłnérz òdpòwiedzôł: „To jô cë pòwiém. Zdrzë le, jô przedôł mòjã szablã a zrobił sã z drewna, té jô dostôł pieniãdze”. Na drëdżi dzéń ten żôłnérz mùszëł do króla przińc a jegò général bëł téż tam. Té mówił ten król: „Twój général pòwiedzôł mie, że të jes taczi dobri żôłnérz. Jô chcã widzec, że to prôwda je. Wëcygni swòjã szablã i ùtni généralowi głowã!” Ten żôłnérz mówił: „Czé jô móm temù généralowi z tą mòją szablą tã głowã zetnąc, té jô bë chcôł, że bë jô miôł taką drewnianą szablã!” Jak òn wëcygnął tã szablã, té òn miôł taką drewnianą szablã. Té ten stari Fric sã smiôł ji mówił: „Të to rozmiôł sobie pòmòc, té të nie bãdzesz òbsztrôfòwany. Ale nie zrób taczé znôù, té cë pùdze lëchò!” jic szpacyrą - spacerować, iść spacerem trafic kògò - spotkać kogoś z szablą - szablą, za pomocą szabli zetnąc - ściąć

rozmiôc sobie pòmòc - umieć sobie poradzić òbsztrôfòwóny - ukarany pùdze cë lëchò - źle będzie z tobą


-----------------------------------------------------------13

Tekst nr 3: Pòkrziwno, chònicczi kréz / Pokrzywno, powiat chojnicki W jedny wsi të gbùrë kòpali sobie nową studnią. Jak ta studniô fertich bëła, szli wszëstczi do karczimë i pchili i weselili sã, że òni mnieli nową studnią. Jak òni dodóm szli, tedë szed jeden do ti studni. Tedë òn patrzôł tam w tã studnią i widzôł tam òd mniesiãdza tã cénią we wòdzie. Tedë òn mëślôł, że ten mniesiądz w tã studnią wpôd i wrzeszczôł: „Retujta! Retujta! Mniesiądz wpôd w tã studnią i ùtonie!” Tedë przëszli wszëstczi gbùrë do kùpë i chcieli ten mniesiądz retować. Ale ta studnia bëła za głãbòkô i ni mògli tã wòdã dosągnąć. Tedë mówił ten szôłtis: „Jô sã złapchiã za krôj, tedë jeden òd wôs zlezie pò mnie i złapchie mnie za nodżi i tak dali i ten òstatny chwëcy ten mniesiądz”. Tak òni to zrobili, ale tedë to bëło temù szôłtisowi za ciãżkò i òn wrzeszczôł: „Trzimôjta sã dobrze mòcno, jô sã naplujã w rãce, że jô mògã lepchi trzimać”. Ale jak òn pùśćëł, wszëstczi ùpadli we wòdã. Tedë jak wszëstczi wëleźli, tedë bëł ten mniesiądz już zaszłi i òni nie widzieli gò już we wòdzie. Tedë òni mëśleli, że òni ten mniesiądz zabili, jak òni na nien ùpadli i szli barzo smùtnie do dóm. fertich - gotowy, skończony miesąc, miesądz, miesydz - 1. księżyc, 2. miesiąc céniô - 1. cień, 2. odbicie w wodzie

krôj - 1. kraj, 2. brzeg (jeziora, stołu itd.), 3. ląd jeden òd was - jeden z was na nien - na niego (o rzeczownikach nieżywotnych)

Objaśnienia: Warto zwrócić uwagę na występującą w języku kaszubskim, niestety nieco już zapomnianą formę zaimka jen, która wyróżnia nieżywotne rzeczowniki rodzaju męskiego. Używana jest jedynie w bierniku i odpowiada formom jego, go dla rzeczowników żywotnych. Występuje zarówno na południu, jak i na północy Kaszub. Przykłady: Widzysz të ten miech? Wetkni w nien swòje zachë. „Widzisz ten worek? Włóż do niego swoje rzeczy.”; Dzéwczã wzãło kam ë szmërgnãło jen précz. „Dziewczyna wzięła kamień i rzuciła nim.”; Pioter zabéł, co na zemi leżi jegò kłobùk a przipôdkã na nien stąpił. „Piotr zapomniał, że na ziemi leży jego kapelusz i przypadkiem na niego nadepnął.” ALE: Pioter nie merkôł, co kòle jegò nodżi chòdzył robôk ë stąpił na niegò. „Piotr nie zauważył, że koło jego nogi chodził robak i nadepnął na niego.”

Źródła Lorentz F., Teksty pomorskie Nitsch K., Studya kaszubskie: Gwara luzińska


1 4 - - - - - - - - - - - - - - - - - - - SPÒRT - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Frisbee / frizbi Adóm Hébel Jak jô béł w Bùdzyszënie na Łużëcach, tej w darënkù òd gòspòdarzów më dostelë pôrã rzeczów sparłãczonëch z jich kùlturą i nié leno: mòzdrëch jaczi tam je robiony, tidórk do móbilczi z jich symbòlama ë pôrã jinëch drobnotów. Wszëtkò to bëło pòdóné na plastikòwi, żôłti, òbkrągłi tacce z nôdpisã „Płomjo” pòd spódkã. Wëszło na to, że pòzwa dzecny sorbsczi gazétë bëła nié na tacce, le na môłim diskù frizbi. Tedë jô bë nie pòmëszlôł, że czedës to scygnã z pòlëcë, cobë bawic sã tim dërch a wkół. Frizbi to wedle wiele lëdzy szpôs dlô tëch z psama, eweńtualno dlô krzikającëch jak miewë dzôtków na sztrądze òb lato. Za czim lubiéńc spòrtów w karnie, jaczé òddôwają pòbitwã midzë dwùma armiama, mô sã czerowac za sztëczkã plastikù?- pòmëszlôł jem jaczis czas nazôd. Wszëtkò sã zmieniło, czej jô czëtającë wiadła ò amerikańsczim fùtbòlu widzôł, że w paùze meczu mdze

pòkôzk ultimate frisbee. Co mòże w taczim pòkôzkù bëc? Akrobacje sztërënożnëch jistwów, jaczé w swój pësk chwôtają tackã zadowòlnioné z tegò szpôsu ze swòjim panã? Jak to mòże wëzdrzec? Wëszło na to, że pòkôzk sã tikôł czësto jinégò spòrtu, jaczi jô zarô chcôł òbezdrzec w jinternéce. Dwie grëpë pò sédmë sztëk lëdzy stôwają naprocëm, jedny cëskają disk w stronã drëdżich i tej òni so gò pòdôwają tak, cobë gò doprowadzëc do kùńca bòjiszcza- pąktzonë, z jaczi procëmnik zaczinôł. Doprowadzenié diskù nie je prosté- ni mòżesz zrobic ani krokù, czej môsz gò w rãkach, za to czej gò ni môsz, wëmôgô sã òd Cebie rëszaniégò wélech i z chùtczima zmianama zwrócënków ë czerënkù- jinaczi òbróńcowie ejnfach gò wezną. Miónkarze skôczą, rzucają sã na zemiã, wëcygają rãce, cobë kùnôszkama pôlców chwacëc disk. Jigra je widzałô, żëwô, dinamicznô, wëmôgô dobri techniczi. Na pòlu widzysz biôtkã, nimò że

kòżdé dotkniãcé òpòneńta je fôùlã. W ùprocëmnienim do lakrosa, frizbi ni mô dłudżi historie, jegò zôczątk mòżemë nalezc w XIX stalatim w Americe. Zdrzódłã je firma Frisbie Company, jakô... robiła kùchë. Przedôwała je na metalowëch òbkrągłëch tackach, midzë jinyma sztudéróm. Jich kreatiwnosc zmieniła fąkcjã tëch tacków na lôtającé disczi. W 1948 rokù Fred Morrison ë Warren Francioni ùzdrzelë pòtencjal tëch prostëch zabôwków ë zaczãlë wërabiac plastikòwé disczi miast metalowëch. W 1955 przedelë swòjã ùdbã firmie Wham-O Manufacturing z Kalifòrnie. Młodzëzna traktowa to jakno filutkã z psama, ùdbã na feriowi czas. Frizbi w karnie sã ùrodzëło w 1968 rokù w Colombia High School.Joel Silver - sztudéra z ny ùczebnie - miôł zadanié stwòrzeniégò reglów jigrë ë rozegraniô meczu. Wëzwëskôł disk ë regle do amerikańsczégò fùtbòlu. Dopiérze pózni nen spòrt sã wëapartnił i nie béł leno jiną wersją nôbarżi znóny amerikańsczi spòrtowi discyplinë. Dëcht jak lakros mô znaczënk dlô aùtochtonicznëch Amerikanérów w bùdowanim jich nôrodny swiądë ë bùchë, frizbi


- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - 1 5

fot. Mateùsz Titës Meyer

téż mô swòje pòczestné zadanié. Ta jigra, dze kòżdi kòńtakt z procëmnikã to je fôùl, mô ùczëc ùtcëwi jigrë- fair play. Temù nawetka w midzënôrodnëch rozgriwkach to nie dô sãdzów- wszëtczé spiérczi są rozrzesziwóné przez miónkarzów, w przëtrôfkù niezgòdë je pòwtórka akcje. Ni mòże zrobic ani jednégò krokù z diskã, chòc, je wiedzec, drãgò je sã natëchstopach zatrzëmac pò biegù abò daleczim sajdniãcym. Pò jednémù ùtcëwòsc kôże nie sztrôfòwac taczich zagraniów, pò drëdżémù nen, co zrobił za wiele kroków ùtcëwie sã copie na plac, dze „wëlądowôł”. Nimò reglów, jaczé nie pòzwòliwają na rozpichanié, kòżdi mecz je pòbitwą ò kòżdëchny disk, skôkanim pòd samò niebò, rzucanim sã i wëcyganim remionów do greńców mòżlëwòtów. Disk lecy pòmalni jak bala, temù nawetka czej sã je dalek slôdë, wôrt biegnąc do niegò i zdzywic procëmników ë òbzérników chwacenim gò w pąktzonie. Żebë òdkrëc pòézjã tegò spòrtu je nót pòznac jegò zasadë. Disk lôtô òd rãków do rãków, nicht ni mòże ani jic, ani biegac czedë gò trzimie. Graje sédmë miónkarzów pò jedny stronie, zmianë mògą

bëc robioné w kòżdim sztërkù. Pąkt je dobëti, czej karno złapie disk w pąktzonie- pòlu na kùńcu bòjiszcza. Pòle jigrë mô 100 na 37 métrów. 18 métrów na jednym i drëdżim kùńcu to pąktzonë. Z ti pąktzonë wërzucywô sã disk jak nôdali, ale żebë òstôł w pòlu, cobë procëmnik ni miôł krótczi drodżi do przeńscô. Pò kòżdim pąkce je zmiana stronów- dzãka temù, czej wiater dmùchô w jednã stronã, rozgriwka nie je nierównô. Zabranié diskù je tedë, czej procëmnicë złapią disk, òn spadnie na zemiã abò òbróńcowie gò na zemiã zbiją- disk tedë przechôdô w rãce òbrónë, bò nie je wôżné, chto jakno òstatny przed spadniãcym gò dotknął, le chto slédny gò cëskôł. Mô nen spòrt szansã sã stac barżi znóny? Zôczątk graniégò w Pòlsczim Państwie to 1998 rok, òd 2004 rokù to dô amatorsczé grëpë, tej sej sã widiwô lëdzy nëkającëch za tim diskã, le to je dërch mało. Òkróm tegò rzma lëdztwa traktëje szpôs z tacką jakno cos dlô dzecy, do zôbawë ze zwierzãtama abò mało chłopską rozriwkã. Czemù? Nie znają tegò spòrtu. Nie wiedzą, że nié blós bala mòże bëc òbiektã, ò jaczi warô cwiardô biôtka. Frizbi kòsztô malinkò- za

disk przińdze kòle 50 zł, a do jigrë je nót leno sztëczka pòla- bez brómków, séców, kòszów, nie je téż nót òznacziwac kòżdégò partu bòjiszcza. Grac w to mòże na trôwie, piôskù, wszãdze. Rozwijô cało, bò wëmôgô wëtrzëmałoscë ë zriwnégò bieganiô, ë dëcha, bò ùczi, że rozgriwka je wôrt tedë, czej je ùtcëwô i grajemë wedle reglów nié temù, żebë nie dostac sztrôfë òd sãdzégò, le żebë pòkazac sebie jakno bëlnégò miónkarza. Terô to dô wiele leżnosców do wińscô bùten- czej jô piszã ne słowa słunuszkò tak swiécy, że ledwie widzã tekst na mònitorze. Òno do mie gôdô- pòj bùten! Jô wama bédëjã, Tczëwôrtny Czëtińcowie, spróbòwac sã pòbawic z diskã. Jô wiém, że to mòże waju nie zachãcywac, jistno jak mòjëch drëchów, czej jem jima klarowôł, co to je za spòrt. Jak ju sã niechãtno zgòdzëlë na sztót òdstawic balã i zagrac krótczi mecz- terô ni ma ani jednégò, chtëren bë tegò spòrtu nie lëdôł. Cëskóm disk na Twòjã pòłowã- łapi i grôj!

- - - - - - - - - - - - - - -


1 6 - - - - - - - - - - - - - - - - - - - SPÒRT - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Kronum – lôtającô swinia abò hibrida przińdzotë? Pioter Szatkòwsczi Wiele lëdzy gwës mëszli, że w dzysdniowëch czasach ju wszëtczé karnowé discyplinë są stwòrzoné ë nicht nie je w sztãdze przińc na cos, co zadzywi swiat abò chòcle jegò môłi dzél. Faktë gôdają nama co jinszégòw slédnëch latach trzôsk zrobiło pôrã spòrtów. Do taczich je nót zarechòwac dzeckò Billa Gibsona z Filadelfie, chtërno je 6 lat stôré ë zaczinô swòjã fùl wëzwaniów szkòłã żëcégò. Nen ju drëmny knôpiszk mionã kronum mô chãc òstac spòrtowim rewòlucjonëstą, dlôte wcyg pòwtôrzô slogan ”Dołączë do Rewòlucje”. Są to szpòrtë ze spòrtu abò nié?

Prezentacjô Na zaczątk chcemë lë cos rzec ò ùdbie. Je to ùsestimatizowónô mieszónka nôbarżé achtnionëch w swiece karnowëch spòrtów: fùsbalu, basketbalu i rãczny balë, a nawetka rugby. Grający mają rozmajité mòżnotë w grze. Twórca miôł snicé, bë spòrtowcë mòglë wecygnąc z jinszëch spòrtów wszëtkò, co je nôlepszé i parłãczëc to ze sobą na efektiwny i efektowny ôrt. Rzecz, chtërna nie je do widzeniô w drëdżich spòrtach to sztôłt bòjiszcza. Skłôdô sã òno z 4 brómków na kùńcach

òkrãgù (nôlepi ò strzednicë kòl 40 métrów). Kòżda brómka mô swój wiertel. Pùńktë rechòwóné są w zależnoscë òd môla, z chtërnégò grający próbòwôł strzélnąc. Òd brómczi jedna pò drëdżi to dô taczé zonë: goal zone (za 1 pùńkt), wedge zone i flex zone (2 pkt), cross zone (4), a òkrąg westrzódkã bòjiszcza je nazwóny prime ring. Są dwie mòżnotë trafieniô - w brómkã abò w 1 òd 5 òbrãczów na brómce. Jeżlë sã trafi bez taką òbrãcz, dodôwô sã do wënikù dëbeltną lëczbã pùńktów za nen strzél (przikłôd: strzél bez òbrãcz z zonë za 2 pùńktë je wôrt 4 pùńktë). Mecz warô 3 tercje pò 20 minutów, a jedna gromada dobiwô colemało òd 60 do 120 pùńktów. W kronum szpelają dwie gromadë, z chtërnëch pò 10 grającëch je na bòjiszczu całi czas. 4 òd nich nazéwają wedgebacks. W òbronie stoją òni w brómce, a w atakù szpelają jak wszëtcë jinszi


- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - 1 7

fot. ùdostãpnioné przez Kronum L.L.C.

w pòlu, zwiãksza w wedge i goal zone. 4 jinszëch to rangers - szpelają nôczãszczé we flex zone, dobiwają nôwicé pùńktów. Ta pòzycjô wëmôgô nôlepszi kòndicje. Westrzódkã grają crossers, chtërny są òdpòwiedzalny za rozprowôdzanié balë, ale téż czãsto dobiwają nôlepié pùńktowónë brómczi (4 abò 8). Pòzycjô ta wëmôgô dobri òrientacje ë stanowitoscë. Jigra zaczinô sã, czedë sãdza we strzodkòwim kòle òdbijô balã òd zemie wësok w lëft (prime rush). Pò dwùch òd kòżdi gromadë mô w ti akcëji swój dzél - célã je schwacenié balë i rozpoczãcé akcje swòjégò karna. Wszëtcë mògą brëkòwac wszëtczich dzélów cała - le nié w wedge zone, gdze nie je mòżno brëkòwac rãków w atakù. W òbronie je mòżno òdbic abò blokòwac balã, le nie je wòlno jã złapic. Kòzłowanié balë je dozwòloné w grze, ale, tak jak w kòszowi bali, bez kòzłowaniô

je mòżnie zrobic blós dwa kroczi. W czasu akcje jedno karno broni, a drëdżé atakùje wszëtczé 4 brómczi. Czedë dobiwô sã pùńktë, chtos z broniącëch mùszi rzëcëc balã z bramkòwi zonë do drëcha w strzodkòwim kòle. Tedë na gromada zapòczinô swòjã akcjã w atakù. Wôrtnosc gòla zalégô òd zonë, z chtërny bëło strzéloné. Z pierszi zonë dostôwô sã blós 1 pùńkt, z pòstãpnëch dwùch - 2, a z nôdalszi jaż 4. Pùńktë są dëbelt, czedë je strzéloné do òbrãczë. Strzél z cross zone do òbrãczë wôrt je 8 pùńktów – i taczi strzél nazywô sã kronum. Jeżlë mecz kùńczi sã remisã, arbiter zarządzywô seriã sztrôfòwëch rzutów. Reakcje swiata i mòja Mògło sã zdawac, że kronum to bëło cos friszné dlô spòrtowégò swiatka. Gra wëzdrzała dinamiczno, nié do

przewidzeniégò, angażowała wszëtczé sprôwnoscë a za jednégò kòżdi móg przëniesc z jinszëch grów cos, co dobrze pasëje i tuwò. Òsoblëwie na nordze na zaczątku pòjôwiało sã dërch wicy amatorsczich karnów ë miónków (Rec Adult League, Rec College League, Rec High School League), dlôte po jaczims czasu przëszła ùdba, cobë zòrganizowac profesjonalną ligã. Bez sztërë sezonë grało w nich 7-8 karnów. Rewòlucjô mia nié blós zmienic to, jak sã ùprôwiô spòrt, ale téż ògòlno miec cësk na zrozmienié relacjów midzë grającyma a òbzérającyma, dlôte to dało akcje w jinternéce, np. na pòrtalach taczich jak Facebook abò Twitter bëło fùl sugestiów òd grającëch i fanów. Dlôte bòjiszcze stało sã mniészé, cross zone sã ògreńcziło do strzodkòwégò kòła, a gòl z flex zone wôrt béł ju nié 3 blós 2 pùńktë. Nôwicé trzôskù ò nym spòrce bëło


1 8 - - - - - - - - - - - - - - - - - - - SPÒRT - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

w latach 2010 i 2011. Media zaczekawiłë sã kronum w USA, co pòcwierdzają midzë jinyma artikle w Wired, New York Times abò material w programie ESPN SportNation. Téż w Eùropie pisało sã ò tim w Le Monde ë La Stampa. W telewizji szpańsczi, jitalsczi i anielsczi téż bëło czëc ò kronum. We Francji a Jitalii kronum przëcygnãło dosc tëlé lëdzy, ale pòza amatorsczima pòtkaniama nick sã z tegò nie òbrało. Dzys òsobë dzejającé przë kronum w USA przëznają, że ni miałë starë dosc mòcno ò wspiarcé dlô eùropejsczich karnów ë że to je ùtraconô szansa na chùtczé wëekspòrtowanié discyplinë za òcéan.

Pò 2011 rokù zacekawienié kronum zaczãło gasnąc – téż w Americe. Nie dałë wiele nawetka bezpòstrzédné transmisje na Youtube. Dlôte pò sezonie 2013 òrganizatorowie rzeklë, że profesjonalnô liga zôs wëstartëje za 2 lata. W tim czasu je nót na nowò pòmëslec nad spòsobama przecyganiô fanów. W programach ò kronum, chtërne są dostãpné w sécy, aktiwiscë ùznalë, że za przëmùsz je trzébno przińc nazôd do amatorsczich miónków i propagòwaniô spòrtu. Dzejôrze zabëlë ò tim ë dalë baczenié le na profesjonalną ligã, ale jesz nie bëło dosc lëdzy zajinteresowónëch spòrtã, dlôte zrobił sã z tégò kùńszt dlô kùńsztu.

Żôl mie je kąsk tégò, bò mie sã nen spòrt uwidzôł ju dôwno ë jô bë rôd gò ùzdrzôł na Pòmòrzim, a wôrt napisac, że bëło bliskò do pòwstaniô karna a bòjiszcza w Szczecënie (sic!). Òbzérôł jem mecze zeza Atlantikù ë widzôł wiôldżi pòtencjal dlô midzënôrodnëch miónków – kraje ze Skandinawie gwësno bë brëkòwałë fùl elemeńtów z handbalë, Pôłniowô Eùropa a Pôłniowô Amerika z fùsbalë, USA z kòsza... Co bãdze z kronum, jesz nie wiémë, ale zatrzëmanié szpelaniô w to to je abò nôlepszô abò nôlëchszô stegna, w kòżdim przipôdkù - nôradikalniészô. -------------------------


- --- - - -- - - - - --------------

---------------------19


20 -- - - - - - ------------ -

--------------------------


- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - 2 1


22 - - - - - - - - - - - - - - -

T É MA

NUMRA - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Z Baskã ò Katalońsce wëwiôd z Iñigo Calonge Marticoreną gô d ô l ë t l o ma czi l z en i elsc zégò M acé j Bańdur

fot. Macéj Bańdur


- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - 23

Barcelóna- wieldżi gard, fùl lëdzy wszelejakny nôrodnoscë ë religije, gôdającëch w wiele jãzëkach. Le miasto zdôwô sã miec za jednégò barzo mòcné katalońsczé pòczëcé. Sygnie le sã przëzdrzec nó të wszëtczi fanë... skòpicą lëdzy je wëwieszô w òknach abò na balkònach. Lëdze są barzo z tegò bùszny. W kraju taczim jak Szpanijô mómë wiele różnëch kùltur. Je doch Galicëjô, gdze lëdze téż mają swój wlôsny jãzëk. Mómë Krôj Basków, gdze gôdómë pò baskijskù. Ë Kataloniją. Mómë to pòczëcé, że nie jesmë Szpanijczikamë ë jesmë barzo bùszny, że mómë swój jãzëk ë swòjã kùlturã. Je téż mentalnô różnica mizë Katalończikamë ë Szpanijczikamë abò to je le jãzëkòwô sprawa? Jãzëkòwô ë kùlturowô... ale mentalnô? Mëszlã, że w Eùropie mentalnosc je dosc pòdobnô. Nôwikszô różnica je pòmizë nordowim ë pôlniowim dzélã Szpanije. Jaczi je status katalońsczégò jãzëka? Jô widzôl, co wszëtczi wegwizrë tuwò są pò katalońskù. Czej tôfle są dëbeltjãzëkòwé, katalońsczi je wiedno tim pierszim ë wôżniészim. Czej pòjawią sã trzë jãzëczi, nôprzód je katalońsczi, a tej enielsczi, a tej na kóńc szpańsczi. Katalońsczi je w pòlowicy pòdobny do szpańsczégò. Lëdze, chtërny znają szpańsczi, mògą rozmiôc co stoji na wegwizrach. Mëszlã, że to téż temù tak to wëzdrzi. Nôprzód temù, co lëdze są barzo bùszny ze swòjégò jãzëka, a pò drëdżémù temù, że to są szlachùjącé za sobą jãzëczi. Szpanijczicë rozmieją katalońsczi w gôdce? W gôdce? Nié barzo. Jô tu wëcygnął w 2006 rokù, jô ni miôl mióné kòntaktu z katalońsczim, ale òb trzë miesące jô sã wëùczil tëlé, że jô zacząn rozmiôc lëdzy gôdającëch pò katalońskù. Lëdzóm, jaczi znają szpańsczi, je dosc ejnfach sã naùczëc negò jãzëka. Chòc zôpis je dosc różny. Dzecë w szkòlach téż sã ùczą katalońsczégò? Je to dlô nich pierszi jãzëk? Jo, państwòwô edukacëjô je prowadzonô pò katalońskù, szpańsczégò sã ùczą jak cëzégò jãzëka. Tedë to je pierszi jãzëk, chtëren je do czëcô w Katalońsce? Normalno lëdze nôprzód zaczną do Ce gadac tu pò katalońskù. Jeżlë widzą, że rozmiejesz, to ni ma sprawë. Ale jeżlë rzekniesz pò szpańskù, „wëbaczë mie, ale cã nie rozmiejã”, to letkò zmienią gôdkã na szpańską. Jãzëk to nie je tu niżóden klopòt. Të jes ùrodzony w Kraju Basków. Żëje tu w Kataloniji jakô baskijskô miészëzna? Tu dô dosc tëlé Basków. Drëszimë sã z Katalończikamë z ùwôdżi na naszą historëją. Ùwôżajã, że jeżlë jes Baskã ë przëjedzesz do Katalonije, pòczëjesz sã jak doma. Czedë tu rzidzyl dichtatór Franco, nie dôwôl wòlé gadac lëdzóm ani pò baskijskù, ani pò katalońskù. Mómë z Katalończikamë pòdobné przeżëca ë to téż twòrzi lączbã mizë namë.


24 - - - - - - - - - - - - - - - -

T É MA

NUMRA

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

òd lewi: Môrcën, Macéj, Iñigo, fot. Nieznajemi Lubiéńc Karczmë

Baskijczicë dalë so radã zwëskac szeroką aùtonomiją? Wieldżim klopòtã w Kraju Basków bëla ETA ë terrorizm, le terô to ju sã skóńczëlo. Terôzczi jiwer je taczi, że pòliticë sedzą w Madrice ë tam stanowią ò nas. Jesmë zależny òd nich. Prze wszëtkò Katalonijô. Jinszô sprawa, że Eùropejskô Ùnijô rzekla, co jeżlë Katalońskô bdze samòstójnô, nie bdze mògla bëc ji nôleżnikã. Tedë móże bëc përznã cãżkò, bò Katalońskô nie mdze w Szpaniji, nie mdze w Ùniji. Bądze mùszil zmienic wiele, walutã, grańce. Nie jem gwës, czë wszëtcë lëdze mają to pòczëcé, z czim to sã wszëtkò parlãczi. Mëslisz, że lëdze mdą welowac za samòstójnoscą w nôslédnym referendum? Jo, ale pòliticë w Madrice nie dadzą nó to wòlé, co Katalońskô bë bëla samòbëtnô. Rzeką, że to je dzëwé referendum. Móże to prowadzëc do pòwôżnëch sztridów mizë Madritã ë Barceloną? Sztridë są tak pò prôwdze kòżdi dzéń. Katalonijô ë Szpanijô nigdë nie mëslalë sã rozdac w pòkòju? Jak Czechë ë Slowackô? Nôwikszi klopòt je ekonomiczny, bò równo Baskonijô ë Katalońskô to barzo bògaté kraje. Nie wiém, czë Madrit bë móg wëbëc bez tëch zém. Krôj Basków mô swòje prawa, le wszëtczi drëdżé rejonë Szpanije są zależné ekònomiczno òd Madritu. Jeżlë placysz pòdatczi, òne jidą derekt do stolëcë ë tam òni stanowią co z tëmë dëtkamë robic. Wedlą mie to nie je fair. Czej robisz na państwòwim môlu, na prziklôd w szkòli, dostôwôsz jistné mito w kòżdim rejonie. Robòta


- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - 25

Katalońskô - nowé państwò w Eùropie , fot. Macéj Bańdur

je takô sama, le mùszisz dac baczenié, że doch żëcé np. w Barcelonie je wiele drogszé jak w niechtërnëch rejonach. Pòdatczi w Katalońsce to są jedne òd nôwikszich w państwie. Tej më placymë za wszëtkò, placymë wicé jak drëdzy, a Madrit bierze nasze pieniãdze ë gôdô: dómë je Andaluzëji, bò je biédniészô. Jem dbë, że to nie je ùtcëwé. Jes rzek, że Krôj Basków mô swòje wlôsné prawa. Ceż to tak richtich òznôczô? Ekònomiczno nie jesmë zależny òd Madritu. Téż placymë pòdatczi, ale të pieniãdze òstôwają w kraju. Dopiérze tam stanowimë jak wiele jich pùdze do stolëcë. To je barzo stôré prawò zapisóné w kònstitucëji ë Madrit mùszi je ùważac. Je baskijczi wikszoscowim jãzëkã w Kraju Basków? Je òn ùczony w szkòli? Jo, le nie je jaż tak pòpùlarny jak katalońsczi. Nie je pòdobny do szpańsczégò, je czësto jiny. Je cãżkò sã gò wëùczëc. Jeżlë nie chòwiesz sã w baskijsczi atmòsferze, letkò je zagùbic ten jãzëk. Na prziklôd mòja edukacëjô bëla pól pò baskijskù, pól pò szpańskù. Jô so dôl radã ùchòwac mòwã, bò calô mòja familijô ë mòji drëszë gôdają w tim jãzëkù. Ale znajã lëdzy, chtërny biwają le w môlach, gdze gôdô sã blós pò szpańskù ë dzél z nich chùtkò stracyl sprôwnosc w gôdanim pò baskijskù. Krôj Basków je tak pò prôwdze pòdzelony mizë dwa państwa, Szpaniją ë Francëską. Francëjô nie wspiérô miészëznowëch jãzëków na swòjim terenie. Jakô je situacëjô pò tamti starnie? Je cãżkò, bò to barzo môli rum. Ale mëszlã, że lëdze tam są wiele bùszniészi ze swòji baskijskòscë. Téż temù, że mają tam wikszé trudnoscë z bëcym Baskã. Bò mùszisz bëc cwiardi. Kòl naju to je taczé zwëczajné, codniowé.


2 6 - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Tak pò prôwdze Baskòwie mają wikszą aùtonomiją jak Katalończicë? Pòliticzno jo. Ale w jinëch sprawach Katalońskô je mòcniészô jak më. Wiele sã tu dzejô. Ale czasã zdôwô mie sã, że Katalończicë jesz nie wiedzą, co na kóńc z tim wszëtczim zrobią. Mëslisz, że dobëcé przez Kataloniją samòstójnoscë zachãcy drëdżé rejonë do sygniãcô pò to samò? Tak móże bëc. Pewno bądze to Krôj Basków, ale są téż jinszé miészëznë. Ale np. Galicëjô je barzo môlô, tam ni ma tak wiele lëdzy, chtërny do te zgrôwają. Niechtërny mëszlą, że Galicjanie są czidli, bò chcą stanowic ò sobie. Móm czëté, że w Walencëji lëdze gôdają tim samim jãzëkã co Katalończicë, ale nie przëznôwają sã do te. Jeżlë bądzesz w Walencëji, nie gadôj, że to je ta jistnô mòwa, bò jesz nie przińdzesz tamstąd nazôd. (smiéch) Òni gôdają, że to je walencczi, ale... (szepce) to je ten sóm jãzëk. (smiéch)

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - Iñigo Calonge Marticorena - Bask, òd 2006 r. mieszkô ë robi w Katalońsce. Zajimô sã zapisowanim tekstów alfabétã Braille’a. - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

-


- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - RECEN Z Ë J E

„Smierc je dopiérze zôczątkã.” - recenzjô „Wiecznégò Grunwôłda” Mateùsz Titës Meyer

„Wieczny Grunwald” to roman Szczepana Twardocha, Szlązôka z nôrodnoscë, ò chtërnym jaczis czas nazôd to dało trzôsk w mediach, czej Nôwëższi Sąd RP òdrzucył registracjã Stowôrë Lëdzy Szląsczi Nôrodnoscë (SONŚ), na co miôł rzeknąc: „Pierdol się, Polsko!”. Taczi téż je jãzëk romana cwiardi, kònkretny, chłopsczi. Czej nalôz jem ksążkã z jegò nôzwëskã na pòlëcë jednégò z krómów, zarô jô miôł wizjã swiata midzëgranicznégò rëmù ë jiwrów juwernotë, pòczëcô swòji nôrodnoscë. Przëbôczëłë mie sã tej słowa Anë Kòljaczkòwi z „Die Blechtrommel”: Die Kaschuben müssen immer den Kopf hinhalten, damit andere draufhauen können, nur halb Polen, nur halb Deutsch, eben nichts Richtiges seien die Kaschuben. Le miast Kaszëbów miôł to bëc swiat Szlązôków. Bëło to tak?

„I tak przez całe moje istne światowanie - uciekałem od Polaków ku Niemcom, od Niemców ku Polakom, a nikt mnie nie chciał, nigdzie nie byłem chciany.” Ksążka pierszi rôz òsta wëdrëkòwónô jesz w 2010 rokù bez Nôrodny Westrzódk Kùlturë z lëżnotë, jak nie je drãgò zmerkac, òbkrągłi roczëznë biôtczi kòl Grunwôłda. Biôtczi, jakô bëła zôczątkã - pierszô smierc przédnégò herojë, Paszka, jegò wszëtczé pòstãpné niekùńczącé sã smiercë, a, jak zôs nie drãgò zmerkac - wszëtczé prôwdzëwé, alternatiwné ë nieswiądné zwadë Pòlôchów ë Miemców pò kòżdi z mòżëbnëch starnów. Smierc Paszka, bãksa Kazmiérza Wiôldżégò ë córczi Floriana z Norembergù, krakòwsczégò hańdlôrza, (co cekawé, pò kaszëbskù bãks to téż król! „Òna mdze mia króla.”, pòdôwô Zëchta.) je dopiérze zôczątkã wszëtczich pòstãpnëch smierców. A tegò slôdnégò je tuwò skòpicą smierc przëchôdô ze staroscą abò chòroscą, z nożã, mieczã, gewérą, panzergranatã, atomòwą bómbą ë z wëniszczenim swiata, z gazã w lagrach, z wòjnowim głodã, z pòwrozã. Smierc je pòkôzónô bez niżódny cenzurë, człowiek ë jegò pragniączczi zmieszóné z błotã, w chtërnym sã rodzy, rosce, zgrze, òddôwô ë sã graje - jaż do smiercë. „Albowiem zdychają z głodu pisklęta sroki, której łepek odstrzeliła wiatrówka chłopczyka strzegącego swoich kurcząt. Albowiem berlińskich chłopców trzy- i czterolatków topiono w zalanych kanałach metra, a w Polsce marszałek Piłsudski pił piwo i grał w karty z Wandeczką, bo też co miał robić?”

-----------------27 Mët z òbrôzã mrocznëch dzélów lëdzkòscë, na spòdlim niekùńczącëch sã biôtków Miemców z Pòlôchama, pòznôwómë pierszé prôwdzëwé żëcé - swiatowanié - Paszka ë dzéle jegò żëcégò pò smiercë jakno Wszechpaszka, aantropa w miliardach jistwów ë czasów - klątwë czôrnëch bògów, lëchégò wszechbòżka, schizofrenie pò czasów kùńc. Ë pòznôwómë swiat òd nowa - swiat, w jaczim nick nie je wôżniészé jak wiecznô biôtka w miono Matczi Pòlsczi cknący Rozkôzã przë melodie fortepianu Fridrika Szopena ë w miono Germanie, Krwie ë Zemie, przë melodie piesniów Franca Szuberta. Ë Paszkò - Miemc z Krakòwa, Pòlôch z Norembergù - stôwô na pòlach wszëtczich biôtk swiata, pòd Grunwôłdã ë pòd Tannenbergã, w kòżdi biôtce I ë II Swiatowi Wòjnë. W biôtkach, jaczich swiat nie widzôł - pòlskô diwizjô Waffen SS „Wenedia” procëm sowietóm na Kaùkazu („pakt Ribbentrop-Beck”!). We fligrach z atomòwą barnią ë na Wòjnie Swiatów. Stôwô, cobë biôtkòwac ze wszëtczima. Stôwô sóm procëm swiatu. „A ja idę i umieram (...). Schubert miesza mi się z Szopenem. Szubert z Chopinem. Nic już nie jest jasne.” Czë ë jak skùńczi sã biôtka ze wszëtczima? Jak skùńczi sã jiwer dzecka dwùch tatczëznów, pół-Pòlôcha ë pół-Miemca ë wszëtczé jiwrë Wiecznégò Grunwôłda? Cëż je widzec na niebie nad Grunwôłdã 15. miodownika 1410 rokù? Je wôrt to sprôwdzëc! - - - - - - - - - - - - -


2 8 - - - - - - - - - - - - - - - - - RECEN Z Ë J E

Miecz Kagenowy Dôwid Miklosz

To krótkie omówienie powieści Bolesława Mrówczyńskiego, które będzie jednocześnie dobrą okazją do kilku historycznych dygresji i ciekawostek, wypadnie zacząć od przedstawienia nieco skomplikowanej sprawy tytułu. Mamy bowiem do czynienia z dylogią. Jej tytuł, którego jednak nie znajdziemy na okładkach, brzmi: Miecz Kagenowy. Opowieść o Kryście, nie koronowanej królowej Zachodniego Pomorza. Na tę dylogię składają się dwa tomy: Armia milcząca. Opowieść pomorska. oraz Dni chwały. Opowieść słowiańska. W tekście będę posługiwał się tytułem całej dylogii, a Wy, drodzy czytelnicy, na półkach antykwariatów i bibliotek powinniście wypatrywać tytułów obu tomów. A wypatrywać zaprawdę warto! Bolesław Mrówczyński (1910 – 1982) nie był pisarzem, który dziś byłby znany szerokiej

rzeszy czytelniczej. Znacząca część jego powieści to lektura historyczna lub podróżniczo-przygodowa, ale można znaleźć też takie ciekawostki, jak książka napisana z okazji dziesięciolecia spółdzielczości inwalidzkiej w PRL... Miecz Kagenowy został wydany w roku 1968, mimo upływu lat język powieści nie zestarzał się specjalnie; Mrówczyński unika archaizującej stylizacji, pisze językiem zrozumiałym i przejrzystym. Choć językowo nie najlepiej wypadają ahistoryczne nazwy geograficzne podawane zazwyczaj w brzmieniu powojennym (przy czym, jak wiemy, często w przypadku ich rekonstrukcji ważniejsze były względy polityczne niż językoznawcze), wyjątkiem są nazwy miejscowości z obecnie niemieckiej części Pomorza, dla nich bowiem stosuje równie ahistoryczne, spolszczone warianty. Dodam przy tej okazji, że warto powieść czytać mając pod ręką mapę Pomorza, będzie to bowiem ciekawa wycieczka. Główną bohaterką jest Krysta, szesnastoletnia dziewczyna wychowująca się na włościach pomorskiego rycerza Kagena w wolińskim Kodrąbiu (dawniej Codram, Kodram – rekonstrukcja w formie Kodrąb oparta najpewniej o nazwę wsi w woj. łódzkim). Młoda dziewczyna skrywa wielką tajemnicę, a jest nią niespotykana, niemal stolemowa siła. Stary rycerz, złożony chorobą, napomina dziewczynę, by ukrywała swą moc przed ludźmi najdłużej jak to możliwe. Krysta wiernie trwa przy boku umierającego, czytając mu kroniki o wielkich czynach Pomorzan. Czasy są niespokojne. Jest rok 1398, wielkim wydarzeniem

----------------------ostatnich miesięcy jest odbicie przez Krzyżaków Gotlandii z rąk Braci Witalijskich (inaczej Bractwo Żywienia) – organizacji kapersko-pirackiej, prowadzonej przez wielkiego żeglarza Klausa Störtebekera, która była postrachem Bałtyku i bez litości łupiła statki krzyżackie i hanzeatyckie. Co ważne, flota piratów miała na bałtyckich brzegach niezliczone ilości kryjówek i schronów. Krzyżackie wpływy zataczają coraz szersze kręgi, jednym z wiernych sług Zakonu jest biskup kamieński Schippenbeil. Po zwycięskiej kampanii na Gotlandii rycerstwo na usługach krzyżackich wraca w glorii i chwale, a jednym z owych szlachciców jest były zięć rycerza Kagena – von Reetz. Synowie Kagena rozjechali się po świecie i ślad po nich zaginął. W obliczu tego Reetz, za podszeptem niemieckiego kleru, zaczyna się domagać przepisania mu kodrąbskiego majątku. Jednak krzyżackie kontakty i sympatie niemieckiego osadnika nie są dobrze odbierane przez Pomorzan. Nie ma w tym przesady, bowiem z historii dobrze znamy oddolne inicjatywy pomorskiego rycerstwa (niekiedy za cichym przyzwoleniem książąt, niekiedy zaś wbrew ich polityce) mające na celu przeciwstawienie się Krzyżakom. Jedną z najsłynniejszych jest sprawa porwania w 1388 roku Wilhelma, księcia Geldrii, który przemierzał Pomorze jako gość Zakonu, by wziąć udział w organizowanej wyprawie przeciwko Litwie. Porywaczami byli Ekhard von dem Walde, Maciej Bork ze Strzmiela oraz Henning von Wedel. Jako zachętę do lektury dodam, że pierwszy z nich osobiście pojawi się na moment w powieści,


-----------------------------------------------------------29 a i rzecz jasna Borków i Wedlów nie mogło w niej zabraknąć. Maciej Bork zasłynął również z ataku na Jana von Mülheima, komtura krajowego Czech. Rzecz miała miejsce na terenie Nowej Marchii, a w odwecie krzyżackim dobra Borka zostały w dużej mierze zniszczone. Co ciekawe, w wyprawie odwetowej brało udział przyboczne rycerstwo książęce, mimo wstawiennictwa za Maciejem Borkiem króla polskiego Władysława Jagiełły. Tego typu skomplikowane sytuacje często doprowadzały do tego, że książęta pomorscy politykę poniekąd sprzyjającego im polskiego króla odbierali jako zbytnią ingerencję w sprawy swojego państwa. Zaś pomorskie rycerstwo często potajemnie nawiązywało antykrzyżackie kontakty z Jagiełłą, przez co ściągało na siebie książęcą niełaskę. Ostatecznie, finansowo wykończone podjazdowymi wojenkami, sprzedawało niejednokrotnie swe wojenne usługi Krzyżakom. Wracając do bohaterów – bezprawne rządy Reetza, manipulowanego przez niemiecki kler, szybko zniechęcają do niego mieszkańców Kodrąbia. Czarę goryczy przelewa poniżająca kara wymierzona zarządcy kagenowego majątku, Bugdałowi. Tutaj pozwolę sobie na kolejną historyczną dygresję. Otóż rodziny Kagenów i Bogdalów są istotnie rodami wolińskimi, Kodrąb rzeczywiście należał do Kagenów (choć najdawniejsza informacja o tym pochodzi z roku 1477), a o Bogdalach piszą pomorscy kronikarze: Bugenhagen i Kantzow. Tak podsumował to Kazimierz Ślaski w Przemianach etnicznych na Pomorzu Zachodnim: Kroniki J. Bugenhagena i T. Kant-

zowa, żyjących w początkach XVI wieku, przekazały ciekawą wiadomość, która nasuwa przypuszczenie, że mowa pomorska przy ujściu Odry musiała być jeszcze żywotna w tym okresie. Wspomnaini autorzy przytaczają lokalne podanie z Wolina o pochodzeniu rodziny Bugdanów osiadłej w tym mieście. Rodzina owa wywodziła się od poganina, który w czasie misji Ottona z Bambergu godził na życie biskupa, ale tknięty rzekomo łaską nawrócił się. Podczas chrztu powtarzał on kilkakrotnie zwracając się do biskupa: „Bóg dał, iżem cię nie zabił”. Stąd nadano mu przezwisko Bogdal. Otóż Bugenhagen podaje wypowiedź poganina w formie „Buchdai”, wywodzącej się niewątpliwie od zwrotu „Bóg daj”. (...) Tomasz Kantzow przytacza słowa bohatera podania obszerniej i zupełnie poprawnie: „Bog dal yzem zia nye zabil”. Nic nie wskazuje na to, by którykolwiek z wymienionych kronikarzy znał narzecze pomorskie. (…) Należy więc przypuszczać, że wypowiedź legendarnego Bogdala w tak prawidłowej formie usłyszeli autorzy z ust osób znających jeszcze rodzimą mowę, prawdopodobnie od rodziny Bugdanów w Wolinie. Dopełniając obraz etniczny ówczesnego Wolina, od roku 1371 (a zatem niecałe trzy dekady przed czasem, w którym rozpoczyna się Miecz Kagenowy) księgi miejskie miasta Wolina notują jako jednego z najbogatszych właścicieli nieruchomości niejakiego Mikołaja Kaszubę (Nicolao Kassube, Nicolaus Cassube), a obok niego m.in. Iohanessa Gamratkę oraz Arnolda Robaka. Wracając do powieści, po śmierci rycerza Kagena, w Kryście rodzi się bunt przeciwko nowym

porządkom, co doprowadza ostatecznie do otwartego konfliktu. Zgruchotane rękoma dziewczyny ciało Reetza oraz ogień podłożony pod kodrąbski dwór są przyczyną, dla jakiej Krysta i najbardziej jej oddani muszą uchodzić w wolińskie bory. Jedynym dziedzictwem, które Krysta zabiera ze sobą, jest miecz rodowy Kagenów. Za sprawą poznanego wcześniej przypadkowo (a jednak przypadku było w tym niewiele...), niepodającego swego imienia rycerza, Krysta wie, że może znaleźć schronienie nad jeziorem Gardno, w tajnej kryjówce Bractwa Żywienia. Zrazu przyjęta chłodno, szybko przekonuje do siebie załogę tego małego, pirackiego grodu, a jej postawa i głęboka niechęć do Krzyżaków i będącego na ich usługach rycerstwa oraz kleru budzi uznanie wśród korsarzy. Przy okazji, bezimienny pomorski rycerz okazuje się szpiegiem w służbie polskiego króla, śledzącym krzyżackie posunięcia na Pomorzu. Jego wiedza i informacje przekazywane Kryście ułatwiają załodze grodu przeciwstawienie się zbrojnym wyprawom i wymykanie zasadzkom, jakie szykuje dla nich wierny Zakonowi biskup kamieński. Mrówczyński nawiązuje tutaj do historii-legendy niejakiej Stiny lub Stenki, która istotnie miała przewodzić grupie wolińskich piratów i była współpracowniczką Klausa Störtebekera. Jezioro Gardno (zwane też Źrenicą Swantewita, na cześć świątyni, która rzekomo znajdowała się na wyspie – do dziś zwanej wyspą Steńki) miało być miejscem ukrycia przez Stenkę skarbów zrabowanych w czasie łupieżczych wypraw, a także miejscem, gdzie okrążona przez wrogów rzuciła się w głębinę i utonęła.


3 0 - - - - - - - - - - - - - - - - - RECEN Z Ë J E By nie zdradzać szczegółów, stwierdzę jedynie, że w powieści motywy Stenki/Krysty wykorzystane są bardzo ciekawie. Dodać jeszcze należy, że i elementy pogańskie są w Mieczu Kagenowym dość powszechne. Oprócz Źrenicy Swantewita ważnym symbolem jest również Arkona, o której pamięć wśród Pomorzan wciąż zdaje się trwać i wiąże się z pamięcią o dawnym, lepszym - bo własnym - porządku. Krysta, której pozycja wśród załogi Źrenicy Swantewita wciąż rośnie, za sprawą tajemniczego rycerza zdaje sobie sprawę, że jej akcje ograniczone do wyspy Wolin i okolic, są tak naprawdę cząstką większej gry, w którą zaangażowane są kraje przynajmniej połowy Europy. Rozrasta się jej sieć wywiadowcza (sposobu jej organizacji nie powstydziłyby się i dzisiejsze służby), jej dywersyjne akcje przeciw interesom krzyżackim nabierają coraz większego rozmachu i stają się coraz bezwzględniejsze, a o niej samej wśród ludności pomorskiej zaczynają krążyć legendy, staje się niekoronowaną królową. Podobnie nadbałtycka ludność z różnych krajów postrzegała działalność całego Związku Żywienia. Piracka flota przeciwstawiająca się ekonomicznemu dyktatowi Hanzy oraz coraz śmielej poczynającym sobie Krzyżakom, wraz ze swym charyzmatycznym przywódcą Störtebekerem byli dla zwyczajnych ludzi kimś na wzór bałtyckiej kompanii Robin Hooda. W Mieczu Kagenowym Mrówczyński trochę na siłę i zupełnie niepotrzebnie ze Störtebekera próbuje zrobić pochodzącego z Rany (Rugii) Słowianina imieniem Wotynicz, nie ma jednak ku temu żadnych historycznych powodów.

Im większy rozmach działań Krysty, tym większe przeciwko niej zwracają się siły. Choć zmuszona do życia w ciągłym ukryciu i wyklęta przez kamieńskiego biskupa, wciąż gromadzi wokół siebie więcej i więcej pomorskich rycerzy, których chciwość bezkarnego kleru pozbawiła majątków lub wpędziła w ubóstwo. Młoda dziewczyna z czasem zmienia się w kobietę bezwzględną, ale sprawiedliwą. Jak sama o sobie mówi w momencie gniewu: Zazwyczaj ważę starannie myśli, zastanawiam się długo, zanim wyciągnę miecz lub rzucę głownię. Dzisiaj jednak pędzę w biały dzień poprzez pomorską ziemię, toteż nieszczęsny będzie ten, kto mi zastąpi drogę. I nie są to czcze przechwałki. Miecz rodu Kagenów w jej rękach wymierza sprawiedliwość, okrutny i bezwzględny dla Pomorzan kler odbiera gorzką zapłatę za swe czyny. Postawę Krysty dobrze oddają jej własne słowa o pewnym opacie: Nie uznaje on praw słowiańskich, nie uznaje nawet niemieckich, osądzę go zatem według prawa krzyżackiego, gdyż według niego chciał postąpić z miejscową ludnością. Za taką zbrodnię to prawo przewiduje śmierć w mękach. Męki są nam niepotrzebne. Aby jednak w przyszłości nie przyszło komuś do głowy uczynić go świętym, jak to się stało z przekleństwem ziemi pomorskiej, z biskupem Ottonem z Bambergi, zostanie utopiony w pobliskich bagnach nad Łabą, w miejscu nikomu nieznanym. Poczynania Krysty przestają mieć jedynie zasięg lokalny, po kilku latach swojej działalno-

----------------------ści jej „władztwo” rozciąga się od jeziora Gardno na Wolinie do jeziora Gardno na ziemi Słowińców. Jej agenci i rycerze stają się ważną częścią pomorskiej części konfliktu między Polską a Krzyżakami. W tym czasie na czele pomorskich książąt stoi Bogisław VIII, poróżniony z biskupem kamieńskim, podobnie jak Krysta, obłożony klątwą. W rzeczywistości nie był od samego początku stronnikiem Jagiełły, skonfliktowany z Polską o terytoria po Kaźku słupskim (wnuku Kazimierza III Wielkiego), zawarł przymierze z Krzyżakami. Mrówczyński jednak pomija tę część historii, a kontakty Bogisława z Krzyżakami są jednostronnie przedstawione jako okres „błędów i wypaczeń”. Okres ten, dodajmy, trwał całkiem długo, a i później pomorski książę zmieniał fronty w zależności od interesu jego państwa. Koniec końców, tak w rzeczywistości jak i w powieści, kiedy konflikt z prokrzyżackim biskupem kamieńskim się zaognił, a szala zwycięstwa zaczęła przechylać się na korzyść Polski, Bogisław stał się ostatecznie stronnikiem Jagiełły. Znacznie bardziej propolskie jest pomorskie rycerstwo. Z nadzieją przyjmuje chorągiew jagiellońskiego wojska, która przybywa do Łobza. Podobnie jak książęta chcą politycznego zbliżenia z Polską, widząc w tym nadzieję na uwolnienie się od zagrożenia krzyżackiego, ale i jako szansę na większą niezależność względem choćby Brandenburgii. Przy tej okazji daje o sobie znać cień epoki, w jakiej powstawała powieść, bowiem Mrówczyński nie ogranicza się do podkreślania nadziei upatrywanych w Polsce, ale z ust jego bohaterów, z ust pomorskiego rycerstwa


-----------------------------------------------------------31 (przy wtórze narratora) płyną słowa o odwiecznej polskości, o połączeniu z „macierzą”, o powrocie (sic!) białych orłów nad brzegi Odry, a nawet pojawia się ahistoryczna parafraza Derdowskiego – nie ma bez Polski Pomorza, a bez Pomorza Polski. Cóż, znak czasów... Tego typu wtręty nie są na szczęście na tyle częste, by skutecznie odbierały przyjemność z lektury. Jak jednak wiadomo z historii, ten propomorski epizod w polityce Jagiełły trwał niedługo. Wojska polskiego króla opuszczają Pomorze, a sami Pomorzanie nie kryją rozczarowania jego postawą. Jeden z Borków, który większość swego życia poświęcił na walkę z Zakonem i na próby zbliżenia z Polską, zdobywa się na gorzką refleksję „pytam sam siebie: dlaczego pchasz się tam, gdzie cię nie chcą?”. Odpowiedź na to daje w innym miejscu sama Krysta: Jesteśmy niewielkim kraikiem, lecz rozciągniętym szeroko wzdłuż morza. Łatwo dopływają do nas nowiny, sami wędrujemy dużo, myślimy też dużo. Dlatego właśnie u nas wszyscy buntują się przeciw wszystkim. Chłop domaga się choćby tych praw, jakie ma chłop skandynawski, znajdujący się przecież pod władzą pomorskiego księcia, króla Eryka. Ludność miejska pragnie udziału w rządach na równi z patrycjuszami. Rycerstwo i książęta domagają się pozbawienia kościoła majątków i władzy świeckiej i w tym popierają ich wszyscy, bo tyle zła, ile zakorzeniło się u nas wśród duchowieństwa, nie ma chyba gdzie indziej. A teraz wyobraźmy sobie, że łączymy się z Polską. Co się wówczas dzieje? Oto przez otwarte szeroko granice przepływa natychmiast ta wielka

buntownicza pomorska fala. U nas nikt się nie boi podnieść ręki na zakonnika czy księdza, gdy ma przy sobie miecz. Tam obecnie chłop czy mieszczanin jest już bardzo pokorny, nie należy do niego dopuszczać niesfornych myśli. Chyba więc dobrze się wyraziłam: Polska na pewno chciałaby nas mieć przy sobie, Bałtyk bowiem jest dla niej niezmiernie ważny, ale się jednak boi. To wielki kraj. Bunt więc tam byłby też wielki. Ostatecznie Pomorzanie biorą sprawy w swoje ręce i nie oglądając się na innych sami na swej ziemi zaczynają ustalać porządki. Krysta i coraz bliższy jej bezimienny rycerz, jak również cała kompania rycerstwa „chorągwi Swantewita”, są w tych wydarzeniach elementem niezwykle istotnym. Oprócz kilku propagandowo-tendencyjnych wtrętów, o których wcześniej pisałem, również źródła w ideologii epoki PRL-u mają stereotypowe przedstawienia pewnych grup. A zatem kler jest w przytłaczającej większości okrutny, chciwy i żądny władzy, z chlubnym wyjątkiem bukowskiego opata. Niemcy to w większości ludzie niegodni zaufania. Język niemiecki to język gwałtu, wydawane nim są tylko krótkie komendy i polecenia pokroju „Hände hoch” lub wznoszone są wszystko mówiące okrzyki, takie jak „Gott mit uns”. Jednak i wśród saskich Pomorzan spotkać można niekiedy prawych rycerzy i urzędników. Jedyną grupą, która pozbawiona jest jakiejkolwiek jasnej strony są rzecz jasna Krzyżacy, przedstawieni po sienkiewiczowsku, jako powarkujący po niemiecku tłum w komżach z krzyżem.

Kolejną ciekawą kwestią jest problematyka etniczno-językowa. Kim bowiem są Pomorzanie u Mrówczyńskiego? Otóż niekiedy w powieści podkreśla się, że od Odry po Wisłę są jednym plemieniem, by innym razem oddzielać rdzennego Pomorzanina od Słowińca, a tych z kolei odróżniać wyraźnie od Kaszubów. Zresztą ahistorycznie w powieści Kaszubi są ludem, który żyje poza granicami Księstwa Pomorskiego, jedynie na Pomorzu Gdańskim. By tego mętliku było mało, sami bohaterowie zazwyczaj wyraźnie odróżniają się od Polaków czy Niemców, by w innym miejscu te same postaci deklarowały swoją polskość. Podobnie rzecz się ma z językiem, Pomorzanie bowiem nie używają „języka pomorskiego” jako takiego, ale ich mowa jest określana jako słowiańska, rodzima, miejscowa lub rodzinna. Jedynie Kaszubi mówią w wyraźnie nazwanym „dialekcie”. I znów, by dodać nieco zamieszania, język pomorski określany jest niekiedy jako język polski. Powtórzę jednak po raz kolejny: cóż, znak czasów... Mam nadzieję, że kilka ostatnich zdań nie przekreśli zadania tego całego omówienia i zachęci do lektury. Miecz Kagenowy jest jedną z najlepiej napisanych popularnych historycznych powieści „pomorskich”, jaką miałem okazję czytać. Robi wrażenie rzetelne przygotowanie autora, który wiele elementów z historii i legend potrafił połączyć w spójną całość, wtapiając w nią ciekawych bohaterów. Przymknijmy oko na niedoskonałości i propagandowe naginanie faktów, a bądźmy wdzięczni temu polskiemu pisarzowi, że stworzył dla nas i o nas doprawdy uroczą opowieść.


32- - - - - - - - - - - - - - - - -

RECEN Z Ë J E

PS. Jako ostatnią ciekawostkę dotyczącą okresu końca wojen krzyżackich i związanych z nią pomorskich wątków zacytuję fragment wielkiej pracy Edwarda Rymara Rodowód Książąt Pomorskich:

nastii. W 1413 r. ówcześni książęta słupscy, sojusznicy Władysława Jagiełły, przed legatem papieskim, w toku procesu Polski z Zakonem Krzyżackim o zagarnięte w 1308 r. Pomorze Nadwiślańskie, w złożonym memoriale utrzymywali, z powołaniem się na udokumentowane przekazy prawne i tradycję (publica vox et fama), że dawniej do książąt pomorskich – których potomkami czy krewnymi oraz sukcesorami w

Pewne też jest, że XIV w. istniała na Pomorzu tradycja o jednolitym państwie pomorskim przed XII w. rozciągającym się między Wisłą i Odrą, pod rządami tej samej dy-

---------------------prostej linii są oni właśnie – należały obszary od Morza Duńskiego po Prusy na wschodzie, Wisłę, Brdę, Debrzynkę i źródła Gwdy na południu, i to zarówno przed wyprawą misyjną biskupa Ottona z 1124 r., jak i później. Nie pozostaje to w sprzeczności z żadnym źródłem, chociaż trudno jest dociec, na czym to przekonanie się zasadzało, poniekąd wówczas kolidując z polskimi pretensjami do Pomorza.

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

-

-

-

-

-

-

-

-

-

-

-

Z

ÔC

H

ÃCBA

-

-

-

-

-

-

-

-

-

-

-

-


-----------------------------

PÒE Z Ë J Ô

----------------------33

Môrcën „Lëstë” Lëstë ju długò są spadłé Wiater, ten głosny mòrdôrz, zatacył cała Zeloné, czerzwioné, łëkòwaté Chdzeż je cerkwiszcze? Acz rzeknie grobiôrz? Do nieba? Do piekła? A móże dërch leżą, blós zymkòwi òswit òdcygô ùwôgã? Przëchôdają nazôd na swój môl Nichto pòchwatny paletã wëjimô Ë krôsni rozkòscérzoné krónë Panie Zymkù, dlôcze tak wòlno? Mésterstwò brëkùje przërëchtowaniô.

„Liście” Liście już dawno opadły Wiatr, głośny zabójca, pozbył się ciał Zielonych, czerwonych, żylastych Gdzie cmentarzysko? Co powie grabarz? Do nieba? Do piekła? A może wciąż leżą, tylko jutrzenka wiosenna odwraca uwagę? Wracają na swoje miejsce I ktoś utalentowany wyjmuje paletę I koloruje korony bujne Panie Wiosna, dlaczego tak wolno? Mistrzostwo wymaga przygotowań.

M at e ù s z t i t ë s m e y e r Dziś nie mam na nas ochoty Ale na wszelki wypadek, gdyby targnęły Tobą namiętności, wezmę Puzderko kolorowe, choć raczej Czarno-biały świat mam dzisiaj W głowie. Zgrzyt biodrowy, bądź 6.6.14

Ni móm dzys na nas chãcë Le na przetrôfk wszelejaczi, czejbë szmërgnãłë Tobą lëgòtczi, wezmã Pùzderkò wielefarwné, chòc wierã Czôrno-biôłi móm dzysô swiat Benë głowë.


34---------------------

PÒE Z Ë J Ô

----------------------------

G RAC J ANA PÒTRËK Ù S 2014.05.06 leżã na rozgrzónym cele bënë trzimóm strach òn òblék mie jak lewą skórã móm gò wcyg na mëslë ë na jãzëkù miodny ë na òkù terôczasno nie je gò widzec pò prôwdze nie je gò widzec w czasu pò prôwdze nie je gò widzec nawetka czej leżã 2014 kùńce je cemno a zybno wëzeblôkóm ce môsz mëslë na cele ò kùńcach żëcô wëzeblôkóm ce gôdôsz ò snicach wëzeblôkóm znakach wëzeblôkóm gôdôsz wëzeblôkóm bez kùńca 2014.01.01 zapisëjã so zapisëjã so że tuwò mie ni ma tuwò mie ni ma tuwò mie ni ma tuwò mie ni ma tùwò mie ni ma tuwò mie ni

leżę na rozgrzanym ciele w środku trzymam strach on mnie założył jak sztuczną skórę mam go cały czas na myśli i na języku słodki i na oku w czasie teraźniejszym go nie widać właściwie nie widać go w czasie właściwie nie widać go nawet kiedy leżę

końce jest ciemno i zimno rozbieram cię masz na ciele myśl o końcach życia rozbieram cię mówisz o snach rozbieram znakach rozbieram mówisz rozbieram bez końca

zapisuję sobie zapisuję sobie że nie ma mnie tu nie ma mnie tu nie ma mnie tu nie ma mnie tu nie ma mnie tu nie ma


-----------------------------------------------------------35

Dôwid Miklosz *** jeszcze nie mam dość sił by zrobić porządki odwrotnymi Zoroastrze ale oto ja ostatni z Wandali gwoździem z krzyża pańskiego zarysuję problem P i o t e r Sz a t k ò w s c z i *** Przekonasz, kiełkując przesłonięty zmieniając słońca promienie Wykonasz, kwitnąc przez puszczę ukorzony zapuszczając korzenie Dokonasz, owocując wydatne na siłę wydając nasienie Skonasz, usychając wieniec butnie zwieńczy. ... Butwienie.


36---------------------

PÒE Z Ë J Ô

----------------------------

Jan Jablonsczi kim jesteś pograniczniku Kobietą kochanką wrażliwą Na krzywdę, nie swoją w jasnych oczach strach układam marzenia w sposób jaki pozwoli mi nie planować kolejnych rozczarowań we wspólnym mieszkaniu zdań w których określę przyszłość której nie będę w stanie spełnić gdy przyjdzie co do czego Ty do mnie lub ja do Ciebie niekoniecznie jakieś my Jadąc kolejką przysuwam się Do ściany jak najdalej Tylko żeby nie obok w jasnych oczach strach na dłuższą metę wyznaczam sobie mety krótkotrwałe przewidując z nieukrywaną radością że nasz związek nie ma punktu zaczepienia pamiętam jaką lubisz herbatę wiem jak Cię dotknąć dotyk to tylko ruch dłonią Zamknij mnie w dłoniach Chcesz seksu? Zamknij mnie w marzeniach Chcesz sensu? Z chirurgiczną precyzją kolejny epizod

w jasnych oczach strach kreuję się na bohatera skrzywdzonego chłopca wrażliwość wylewa mi się nocami całkiem nieumyślnie akurat gdy patrzy ktoś prawda jest banalna nigdy nie potrafiłem się zaangażować cola fanta sprite marność nad marnościami Wstań, już szósta Wstań, już ósma Wstań w jasnych oczach strach kradnę wzniosłe myśli ludzi biorąc je za swoje człowiek ma wobec innych obowiązki oraz należy być przyzwoitym zawsze mylę te dwie kiedy wymuszam pierwszeństwo lub pieszczę dłoń tej trzeciej Nie potrafiłabym Kochać po tak długim Czasie dwóch latach Dwóch tygodniach czy my jesteśmy nienormalni Nie wybuchamy śmiechem


-----------------------------------------------------------37

KLAUDIA WIĘCKO Fragment


38-------------------

JOLANTA SZMELTER autoportret

G ALERË J Ô

-------------------------

KLAUDIA WIĘCKO Szkic


-

KLAUDIA WIĘCKO Szkic


40-------------------

G ALERË J Ô

KLAUDIA WIĘCKO Teddy

----------------------- - - -


----------------------------------------------------41


----

JOLANTA SZMELTER dwuznaczność


- ---------------------------------

MTM

----------------------------43

Mateùsz Titës Meyer

NOWÉ CZASË DRËDŻI DZÉL „Swiat chòc piãkno sã zbôłdowôł, Żëc dërch daje nam; Dzes, na spódkù wszëtczich smieców, Krëje wiôldżi skarb. Lëdze, lëdze pùjta z nama mët! Pòbijemë lëché stwòrë, Skarb tam żdaje jesz!” Trepczik J. - Antologiô lëdowëch spiéwów, wëjimk z: „Skarb - piesniô z Karczemk” W chwaszczińsczi karczmie, ò pòzwie, jaczi nie słëchało sã głosno gadac w towarzëstwie, a przënômi przë białkach z dobrégò dodomù, dało sã czëc brzãkòlenié gitarolë, głëché ë stojącé mrëczenié kòbzë, a nad tima nisczima zwãkama ùnoszôł sã dosc lëtczi, chòc zachripłi tenor. Spiéwôk prawie co kùńcził swòjã drëgą szlagerową baladã ò miłoce chmielińsczich mùlków, pò jaczich smiercë nad swiątnicą zrosnąc miałë sã dwa sztrąple chmielu, co wërós z jichnëch grobów. Lëdze znalë tã legeńdã w rozmajitëch wersjach, chòc wierã prawie ta, spiéwónô bez miéwcã zachripłégò tenoru, bëła nôbarżi znóną. Nimò to, wkół spiéwôka stojało cziledzesąt młodich dzeùsów ë knôpów, a placë przë nôblëższich stołach bëłë zajãté przez môlowëch ë wãdrowników. Prôwdac nié do kùńca bëło wiedzec, dlôcze òjc brutczi z òpòwiescë kôzôł ji bëńlowi przëniesc piãc włosów babë z młina za zôwòrsczim jezorã. Czasã gôdelë, że miałë to bëc włosë z ji knérë. A bëło wiedzec, że chòc baba wëzdrza jakbë spała na miechach z zôrnã, to pò weńscym do bëna bùdinkù kògò jinégò jak młinôrza, wstôwa ë zmieniwa sã w mòrã.

Przińdze lato ë chmiele mdą kwitłë, Chòcô zybné dwa cała ju môłczą, Tak bëc mùszi, nick ju tu nicht nie zmieni, Czësté sërca dobãdą nad smiercą.

W wikszi jizbie karczmë zbôłdowało òd kòskaniô. Spiéwôk ùsmiéwôł sã do zebrónëch dzéwczãtów, wzdichającëch przë wëcéranim łzów ë proszącëch ò pòstãpną spiéwã. Ten równak zmiésziwającë òdstãp midzë pùbliką a òknã, przë jaczim stojôł, òpùscył prowizoriczną binã ë sadnął za nôblëższim wòlnym stołã. – Dôjtaż pòece chwilkã òdpòcząc, a jaczis napitk przëniesta, cobë swiãtą wenã nalôzł ë mòc òd bògów kùńsztu, a téż përznã zachripłą gardzëlã przepłókôł! – zawòwôł na lëdzy, próbùjącë wëmùszëc wiesołosc w głosu.


44-----------------------------

MTM

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - --

Jeden z drëdżim, co znelë sławã spiéwôka, skòczëlë do tómbacha, cobë wzyc òd karczmôrza złoti napitk. Òbadwaj równak, czej ùzdrzelë, że karczmôrz stoji z wërzasłą mùnią ë pòtakiwô leno głową jakbë w òdpòwiescach na pëtania wëższégò ò głowã òd se cëzégò w czôrnym mańtlu ë z mieczã na plecach, zatrzimelë sã, próbùjącë ùczëc pëtania. Równak cëzy dozdrzôł jich ë wskôzôł karczmôrzowi òczama, cobë ten zajmnął sã młodima kùpcama. – Czegò chceta, smarczi? – Piwa dlô méstra Feliksa! – Ech, z wama... – nalôł do fùla dwie wiôldżé glasczi bërszu ë roztrzãsłima rãkama pòstawił na tómbachù. – Brac zarô, zapłacëta mie pózni. Ë òpasowac na cëzëch. – Cëż sã dzeje, wasto Gòłąbkù? – Nié waszô sprawa, smarczi. Rãce trzimta krótkò rzëcë, tak bezpieczni, a mni bòli czej kòpią. Chwëtającë szklónczi z piwã, knôpi spòzdrzelë se w òczë, le nick nie rzeklë. Dopiérze czej òdeszlë czile kroków òd tómbacha ë zdôwało sã jima, że midzë rozmajitima głosama w karczmie nicht jich nie ùczëje, mòglë rzec, co smardzëło jima jãzëczi. – Co to miało bëc? Òpasowac na cëzëch? Doch w Krzëwi Pënce sami swòji. – A widzôł të jaczégò strachù miôł narobioné Gòłąbkòwi ten czôrny? – Zawiatëjã sã, że ze strachù stôri narobił ju w bùksë! - ùsmiéwnął sã całą gãbą, na jaczi bëło pôrã swiéżo rozdrapónëch strëpów, wëższi beniel z mòdrima òczama. – Dôj pòkój, Paùel. Cos sã dzejô ë të wiész, że ma mùszima to sprôwdzëc. – Jô bë nie béł sobą, czejbë jô ju nie wiedzôł! – Gadôjże! - nie strzimôł sztótu cëszë niższi beniel, ò brunëch òczach, klatach ë cziledniowim szczërkù na gãbie. – To të, Pioter wiedno-wszëtkò-wiedzący - akceńtowôł kòżde słowò - ni môsz czëté ò tëch dzëwich wòjôrzach, co we strzodã zeszlë na sztrąd w Dąbrowie? – Nëże! To gwës ò to jidze! Le dzysô je ju sobòta, tej òni bë ju mòglë bëc nawetka òd dwùch dniów na gréńcë pòd Żukòwã... To cos mie nie pasëje. – Jidzeta wa z tim piwã, czë dali mdzeta mielëc jãzëkama, jak ne klapùtnice? – zawòwôł na beńlów ju rozjiscony spiéwôk. Knôpi przëskòczëlë z kùflama do stołu artistë. – Në, kùreszce! – ùsmiéwnął sã spiéwôk chwëtającë glaskã òd jednégò z beńlów. – Za młodosc dobrzińców! – mërgnął w stronã niższégò beńla ë wiôldżima łikama spijôł napitk. Pòkôzënk kùńsztu picégò piwa bez niżódny paùzë na nabranié lëftu przerwało trzôsniãcé dwiérzów. Do bëna weszło piãc stolëmnëch chłopów òblokłëch w czôrné ùnifòrmë Nordowégò Wòjska. W jednym sztóce w całi karczmie zrobiła sã cësza, ò jaczi mùzykańt na czas swòjégò wëstãpù móg leno brzątwic. Czile gòscy sedzącëch pò nórtach schòwało mùnie w kòlnérzach, czile starszich schòwało dëtczi, za jaczé grelë w kôrtë, czile jinëch dopijało piwò, tak jakbë to miało bëc jima zarô òdebróné, a karno cëzëch wãdrowników sedzącëch kòle piécka zaczãło chùtkò zwijac papiórë, na jaczich rëchli spisywelë leno se znóné wôżné ùgôdënczi. Za stolëmnyma wòjôrzama do karczmë wszed përzinkã mni pòstawny chłop w dłëgszich klatach, bez jaczé nie wëzdrzôł na wòjskòwégò. Równak czôrné òbleczenié ze złotima knąpama, naremnicama ë wëkùńczenim na nórtewce, dôwało wiédzã ò wësoczi fąksjë szandarë. Chłop przeszed dzyrsczim le wòlnym krokã czile métrów ë stanął w môlu, z jaczégò widzec bëło gò w kòżdim placu chëczë. – Szukómë Barnima z Zôwòrów, Biésnika. – nisczi głos kapténë chwaszczińsczi żandarmerie pòmalë przelecôł bez òbiedwie jizbë, ùtrzëmiwającë chùtkòsc jegò chôdaniô. – Jô jem. – òdezwôł sã cëzy w czôrnym mańtlu, z mieczã na plecach, òbchôdającë tómbach òd lewi stronë do westrzódka karczmë, dze stojôł szandara. – Rôczã na kòmeńdã, wasto Barnimie.


-----------------------------------------------------------45 Cëzy wëszed za kapténą, a za nima równym krokã wëszlë téż stolëmny wòjôrze. Cëszã w chwaszczińsczi karczmie przerwało krzikniãcé dzeùsa òdskakiwającégò òd stołu, przë jaczim sedzała pôra môlowëch pitów. Blëższi ë barżi czerwòny na mùniach dostôł zaùsznicã òd dzéwczi, jakô chùtkò òdeszła w stronã drëszk z pòdniosłą, chòc zaróżewióną gãbą. – Në... mùzyka grac, abò dëtczi... ôp! – próbòwôł łiknąc czikòtkã prawie co wëpùczkòwóny chłop, jaczégò skarnie ju wierã ni mògłë bëc barżi czerwòné. – Në... òddac! *** – Diable, wieje jakbë chto sã pòwiesył, abò co... – plënął z wòza tłësti chłop ë gwizdnął batugã w lëfce, cobë pònëkac kònia. – Fùksa, dawôj! Zarô mdze cemno, a ma jesz dalek òd dodomù. Kùń, jaczi cygnął wiôldżi ë cãżczi wóz z wiôldżim ë cãżczim pakùnkã, nawetka përznã nie przërëchlił krokù. Droga midzë Léòbòrã a Stajszewã cygnãła sã pò piôskòwëch górach, jaczé rozmitczôł òstri deszcz. Pòd kòpëtama ë drzewianyma kòłama rozprëskiwałë sã corôz wiãkszé plëtë ë wierã cëdã ani kùń, ani wóz jesz nie zarëdałë w błoce. Dzes z lewi stronë nieba łisnãło. Môłniô rozwidniła pùsté grzëpë Szadëch Górów. Fùrman przez chwilã widzôł, jak òd Kòlonie nëkô pôra rosłëch scyrzów. Mòże wôłków. *** Bùten bëło ju cemno. Deszcz ë grzmòt chùtkò roznëkałë bëtników kòncertë Feliksa. Spiéwôk sedzôł ju jaczis czas w karczmie kùńczącë slôdné piwò ë wzérôł na slôdnëch klieńtów. Niejednëch ju wënosziwelë drëszë, a ti, chtërny drëchów ni mielë, bëlë wënosziwóny bez nôstarszégò sëna Gòłąbka. Nen równak za baro nie dbôł ò gòscy, a pò wëniesenim òstôwiôł jich na pòdwòrzim tak jak stojelë, jeżlë bëlë w sztãdze ùstac, zamëkającë za sobą bùtnowé dwiérze karczmë. – Môsz të skùńczoné? – zapëtôł dosôdającë sã jeden z mùzykańtów. – Wóz je ju zapakòwóny. – Jo, zarô kùńczã. –Tej terô prosto do Dąbrowë? – spitôł pò sztóce drëch Feliksa. – Në, jesz je czas. Zdążima zajachac do hotelu ë sã rozłożëc przed skòczenim do Wstãpczi. – Môsz rëcht... Fejn zôs zjachac do Dąbrowë. Feliks ju nie òdrzek nick, leno wstôł, założëł swój mańtel ë razã z drëchã wëszlë z karczmë. Wóz béł wiôldżi, cygniony bez dwa kònie, miôł zeloną plandekã pòd jaką spòkójno zmiescëc sã mògłë sprzãtë trzech mùzykańtów - prôwdac dwóch, bò trzecy béł leno służkã, jaczi czasã pògriwôł na mrëczkù, czej bëło wiedzec, że dobëtk je bezpieczny. – Młodi, czej ma sã rozpakùjema w Dąbrowie, tej të sã zajimiesz wòzã ë kòniama, a pózni mòżesz jic spac. – Rozmiejã, méstrzë Bruno. – Reno môsz wòlné, le wieczór wszëtkò mô bëc fardich do wëstãpù. – Jak kôżëcë. – Terô mòżesz sã legnąc. – Młodi wiedzôł, że tak cos nie je pòzwòlenim, leno rozkôzã, że nôlepi je jic na kùńc wòzu, zacygnąc na se grëbą zachlastnicã ë chòcle ùdôwac, że sã nie czëje ò czim gôdają méstrowie. Tą razą nie mùszôł ùdôwac. Béł ju ùmãczony całim dniã robòtë przë kòniach ë wëstãpã. Do te bez wieczorny deszcz zmiarz, tej chùtkò ùsnął. W snicym ùzdrzôł łiskawicã, jakô rozwidniła pòlną drogã, a na ni wóz zarëdóny w błoce, a w nim grëbégò fùrmana, co strzelôł batugã. Fùrman równak machôł nim z tëłu wòza, co bëło dzëwé, bò kùń, jak wiedno, béł z przódkù. Dopiérze pò sztóce Młodi ùzdrzôł, że kòl wòza skôczą dwa wôłczi, nijak niezajinteresowóné kòniã. Ë tej zôs łisnãło, a z łiskawicë, jakô strzelëła czësto krótkò wòza, wëszła białka z krótkò òbstrzegłima, rëżima włosama. Pòdniosła swòjã rãkã, a wôłczi pòdeszłë do ni ë jak pòsłuszny służkòwie sadłë pò ji bòkach. Jeden béł cemnobruny, a drëdżi sëwi,


46-----------------------------

MTM

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - --

wnetka jaż biôłi. Białka pòdeszła krodzy, a wërzasłi fùrman zaczął ji sã kłaniac, chòc nie zszed z wòza. Zdôwało sã, że cos òd niegò chca ë pò dłudżi kôrbiónce fùrman ji to cos dôł. Dopiérze tedë wóz jakbë sóm rësził z placu. *** Chwaszczëno, 11. łżëkwiata 942. NT Biésnik z Zôwòrów (kart. prow.), tak jak jem mëslôł, je człowiekã rozëmnym. Nimò rozmajitëch zdaniów, jaczé móm czëté, abò czëtóné ò B., dô sã z nim dogôdac wëchôdającë na swòje. Misjô „Skôrb” dzãka wëspółrobòce B. z Cemnëma, za jaką przińdze nama jesz ekstra płacëc, bò wątpiã, cobë wënëkańc widzôł wëższą dejã w dzejanim w miono J. E. d. N. ë K. N., mô wiôlgą mòżnosc zjisceniô. Jesz przed pòrénkã na nowô kómpaniô mô rëgnąc w czerënkù Stolëcë, a stamtądka na Òstrów Grifów. B. przëstoji do kómpanie, chòc zarzekiwôł sã, że wiedno dzejô sóm, a tim barżi, czej jidze ò zaróbk. Móm mù przëòbiecóné, że Cemny nie wezną nick z jegò zaróbkù. Maszkã, przédnika Cemnëch, pòslã do Stolëcznégò Kapténë z lëstã ë darënkã. Wierã ùdô sã nalézc jima jaczis spòsób na rézã pò Redzczim Zalôju, nimò kaprów. *** – Wedle mie nen całi Biésnik to je jeden pòzorańt. – rzeknął òceniwającë rëchlészą kôrbiónkã chłop sedzący na miechù z zôrnã. W rãkach trzimôł krótczi miecz, jaczi òd jaczégòs czasu szlifòwôł, sprôwdzającë co sztót òstrosc barnie. W chëczë bëło cemno. Na stole w samim westrzódkù jizbë stojało czile swieców, jaczé równak w môłim szurkù bez òknów nie dôwałë za wiele widu. Pòd scanama stojałë zachë z barnią dlô żandarmerie - miecze, halebardë, bùzdiganë, mòrgenszternë ë jiné. Wëżi nich wisało czilenôsce łãków, pòzrzeszóné biôłima pòwrózama strzéle ë smólnice. Przë stole sedzało trzech chłopów - jeden rosłi, z krótkò òdrosłima klatama na jesz czile dni nazôd czësto łësy banie, le z dłëgą, cemną bardą; jeden z szadima, prostima klatama, w dłudżim cemnym mańtlu; jeden krótkò òbstrzëgłi, z wąsã, w cemnym ancugù. Czwiôrti, jaczi sedzôł na miechù dlô kòniów, miôł biôłé klatë zaczosóné do tëłu, jakbë chcôł schòwac pòkazywającą sã łëselëznã. Béł òblokłi leno w cemné, skórkòwé bùksë. Na jedurnëch wërach, tëłã do resztë, leżôł piąti nôleżnik Cemnëch, z dłudżima, jasnyma klatama. – Pòzorańt. Gôdóm wama, pòzorańt. – A co të ò nim wiész? - òdrzek szadi, pòdnosziwającë taskã. W widze łisnął złoti piestrzéń z merkã. – Jo, co të tam ò nim wiész? – pòcygnął nen z bardą. – Wierã wicy jak wa. – Ha! Téż mie wiadło! Të wiedno wiész wicy jak ma. – Kò jak tak je, tej co mdzesz sã ze mną wadzëł? – Bò co, bò jes nôstarszi, tej wiedno môsz recht? – Në, chòcbë. A co, môsz z tim tôkel, że to jô móm wiedno recht? – Wierã le të tak mëslisz. – Òbdôjta sã ju. – szadi próbòwôł zażegnac pòstãpną sztridã sëwégò z bardowim ò to, chto mô recht. – Móm namkłé. Nie mdã wama nick dolmaczëł. – òbrażëł sã na resztã kómpanie sëwi. – A co të jes taczi nëkòwati? – cygnął dali rosłi.


-----------------------------------------------------------47 – A co të jes taczi nëkòwati? – wëszczerzôł sã z niegò sëwi. – Biéj bùten sprôwdzëc, czë ce tam ni ma. – Diablë z wama, pënczi! Gadôj, co môsz do rzekniãcô, Mrëkù, abò biéjta ju spac! – w jizbie zjawił sã nowi głos, nisczi, chrapòwati, le białczëny. Pò sztóce cëszë, jakbë sëwi Mrëk zastanôwiôł sã, czë jic bùten sprôwdzëc, czë gò tam ni ma, abò czë lepi jic spac, wstôł, schòwôł toczk do mieszka przërzeszonégò do skórkòwëch bùksów, ùchwëcył miecz, machnął nim pôrã razy w lëfce ë, trzëmającë gò, wëcygłą rãką w czerënkù zemie. Wzérôł na słabi, apfelzynowi wid swiéców, jaczi skôkôł midzë płazã a piórã. Na kùńc równak stanął prostim widã na Starkù. Chłop schòwôł barń do miecznicë ë sadnął na miechù z zôrnã.

– Tak richtich to co wa wiéta ò tim kògùm abò czim je biésnik? ***

Tak richtich to co wa wiéta ò tim kògùm abò czim je biésnik? Mògła jesta czëc abò czëtac ò tim rozmajité rzeczë, le prôwda nie mùszi bëc takô jak mëslita, jak chtos wama dolmaczëł. Czedës kòżden z biésników béł normalnym człowiekã. Rodzëł sã, żëł, swiat sã nim nie przejimôł, a dzecné lata mijałë tam, dze kawel gò cësnął. Nie mùszôł szukac zwadë, le na przigòdë colemało ni miôł mòżnoscë. Béł zwëkłim dzeckã, jaczé robiło w pòlu abò w mòrzu, tak jak kawel chcôł. Gôdają równak, że kawel ju òd zôczątkù mô namienioné taczémù knôpù pòtkanié z biésnikã. Nié, jô nigdë nie czuł, cobë tim mia òstac brutka. A jak ju pòtkôł na swòji stegnie biésnika, tej cos w taczim knôpie sã zmieniwało. Ë biésnik, wiedno je le jeden, téż mô czëc sparłãczenié z namienionym knôpã ë ju wié, dze szukac swòjégò ùczônka - kò sóm czedës béł taczim knôpã. Bò biésnikã òstôwô sã prawie tak jak kòżdim jinym - kapłanã, lesnym, szandarą, kùpcã, në, mòże òkróm Jegòmòscë dux Nordorum ë rakôrza, chòc czasã na jedno wëchôdô. Le tuwò to biésnik bierze le jednégò ùczônka, òdcygô gò òd lëdzy, òd familie, dalek òd swòjëch strón. Dzeckò nawetka nie wié, cëż sã dzeje, dze je, co gò żdże - nicht mù drodżi nie rozwidniwô. Szkòła biésnictwa nie je letkô - Stark ë Szlang to le zôczątk. Pózni rozmajité próbë, jaczé nié kòżden mùszôł przeżëc. Nôbarżi kraftny mùszą jesz òstac zaakceptowóny bez biésnika. Nie widzy sã cos - weg, òdpôdôsz, biésnik znikô jak pół-snicé, drëdżi szansë ni ma, dżiniesz, bò ni môsz miecza abò nańdują ce jachtôrze, le tak ë tak òstôwôsz sóm, bò nawetka nie wiész skądka jes sã wzął. A biésnik wanożi pò swiece, grô w swòjã jigrã ë zabiérô knôpów. Ë mają prôwdã ti, co swòje dzecë biésnikã straszą ë je chòwają. Mają prôwdã, bò jidze to bez swiat ë nibë mô retac lëdzy a bëc jich òbroną przed cemnoscą, przed tim, co z ni mòże wëlezc, le samò z ti cemnoscë wëlazło ë jinëch w niã wcygô. *** – Mają prôwdã... – chwilã mëslôł, jaką prôwdã mają bòjącé sã ò swòje dzecë nënczi, jaczé chòwają òtroków przed biésnikã. – bò jidze to bez swiat ë nibë mô retac ledzy a bëc jich òbroną przed cemnoscą - zôs chwilã môłczôł, nabiérôł cãżkò lëftu, jakbë cos so przëbôcził, cos, bez co mògłë mù zacząc dërgac ju niemłodé nodżi. – przed tim, co z ni mòże wëlezc, le samò z ti cemnoscë wëlazło – ani nodżi, ani rãce, ani nawetka głos sëwégò równak nie zadërgałë. – ë jinëch w niã wcygô. – Të bë móg òstac kùglôrzã, jakbë ju miecz ce sã naprzëkrził! – zawòłôł, nie wëtrzimiwającë smiéchù, rosłi chłop z dłëgą bardą. – Bôjka bëła, terô spac. – doda leżącô na wërach, dërch tëłã do resztë, jedurnô białka w kómpanie, z dłudżima, jasnyma włosama.


48------------------------------------------------------------

*** W chëczë bëło cemno. Bùten wcyg padôł deszcz, jaczégò zwònienié dërch bëło czëc na òknach wiôldżi jizbë. Doma równak bëło cepło, nimò pózny gòdznë kachlowi piéck béł rozgrzóny. Kòl stołu pòd òknã sedzôł grëbi chłop, z dłudżima, mòkrima klatama. Mrëczôł sóm do se niewërazné słowa, jaczé zapisowôł piórã w pòmiãgòlonym hefce. Kôrtczi rozswietliwa môłô, pétrochòwô lãpa, jakô co chwilã bùcha czadzą, bez co nie dôwa widu dali jak za stół. – Szargón z kùrlochã! – zawòwôł skrzëczącym, dërżącym głosã przëmikłi do żëwégò chłop. Pòdsënął papiórë blëżi lãpë ë zaczął przëzérac sã dopiérze napisónyma słowama. Cemnicã rozwidniło zelono-mòdré łisniãcé w zdrzadle. Nie béł to zwëkłi szpédżel, w jaczim przëzérô sã dlô pòprawieniô wëzdrzatkù. W tôflë pòkôzôł sã feflowati sztôłt, jaczi w cemnoscë zaczął przëbôcziwac lëdzką pòstacëjã. To béł chłop, òblokłi w chòwającé lica mańtel z wiôldżima kòlnérzama, jaczi pòdniós w górã rãkã, pòkazywającë złoti piestrzéń z merkã. Przed zdrzadłã stojôł ju grëbi chłop z mòkrima włosama. – Panie... – Jes sã spóznił. – rzekło niemrawim, përznã dzywno rozcygniãtim ë niskò skrzëczącym głosã zdrzadło. – Wëbôczce, Panie... – grëbi corôz barżi zniżiwôł sã w swòjim przeprosziwanim. – Niewôżné. Wôżniéjszé je, czë Wëwidë są bezpieczné. – Panie, prawie ò to jidze. Ta przebrzëdłô, riżô heksa mie pò drodze dosta... Ë mòcą wzãła... – Dobrze. Jeżlë cë sã nie ùdô tegò òd ni òdzwëskac, tej mdzesz mùszôł pòdłożëc ji pékã. Jak ju sama sã w to mieszô, tej niech tak mdze. – Jak kôżece, Panie... Sztôłt w zdrzadle zaczął sã chùtkò rozmëwac, jakbë chto zamieszôł czijã w czôrny wòdze, a pò sztóce zelono-mòdri, mątny wid zgôs. Chłop copnął sã do heftu, nad jaczim dërch kòpcëła lãpa.

– Kùrwa jedna, pòsrónô heksa! – walnął piscą w stół, pétrochòwô lãpa jaż pòdskòknã ë zgasła.


-----------------------------------------------------------47

Gracjana Pòtrëkùs



Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.