Anty-bezradnik przestrzenny - prawo do miasta w działaniu.

Page 46

wnioski na parkingi – bo wtedy nie obowiązują go oficjalne wytyczne i normatyw ustalający, ile miejsc parkingowych przypada na jedno mieszkanie. Należy pamiętać, że „dogęszczanie” lub „rozrzedzanie” zabudowy samo w sobie nie jest ani dobre, ani złe. Gdy rozmawialiśmy ze społecznymi ekspertami z dzielnic śródmiejskich, mówili nam, na przykład na Wildzie, że „mamy tu dziki wysyp budownictwa, chodniki, które nie były przystosowane do funkcjonowania jako parkingi do samochodów, są przez nie rozjeżdżane. Ale z drugiej strony cieszymy się, że zabudowywane są luki” – a zatem „dogęszczanie” nie zawsze jest procesem negatywnym, zwłaszcza wtedy, kiedy oznacza dopełnianie plombami wyrw w zabudowie. Problem polega na tym, że intensywność zarówno zabudowy, jak i innych aspektów polityki i życia miejskiego (np. natężenia ruchu czy też rozłożenia inwestycji), jest nierównomierna i w zasadzie przypadkowa, to znaczy, podyktowana jest przez oportunistyczne podejście do przestrzeni miasta. W chwili, gdy pojawia się inwestor, gmina przygotowuje mu teren pod inwestycję, ale za chwilę może go już nie być albo może zmienić zdanie. Oportunizm planistyczny to też działanie krótkoterminowe. Zwracano nam wielokrotnie uwagę, że dochodzi do takich sytuacji, gdy remontuje się nawierzchnię ulicy po to tylko, żeby potem ją zedrzeć aby poprowadzić pod nią kanalizację. Brakuje planowania jako działania holistycznego oraz skoordynowania prac na różnych odcinkach i działań różnych agend miejskich czy publicznych.

2.9

—Horyzonty polityki miejskiej Jak twierdzi urbanista Shlomo Angel, planowanie przestrzenne to przede wszystkim sztuka przygotowywania się na przyszłość i mierzenie się z ogromnymi wyzwaniami, które przed nami stoją. W Polsce niejednokrotnie, jak to mówili nam społeczni eksperci na Piątkowie, „działa się przez zaskoczenie”. Mieszkańcy muszą się wtedy mobilizować, by egzekwować swoje prawo do miasta. Często też dochodzi do wyścigu między dwiema ścieżkami zabudowy – poprzez miejscowy plan lub poprzez warunki zabudowy. Często oba postępowania toczą się jednocześnie i wte-

88

dy od prędkości reagowania zależy, która z nich wygra. Społeczni eksperci na Starych Winogradach opowiadali nam, iż udało im się, poprzez wywołanie miejscowego planu, częściowo zablokować dziką zabudowę wokół Cytadeli (tzw. kompleks Klubu Sportowego Posnania). Jak bardzo arbitralne są postępowania ścieżką warunków zabudowy, pokazuje przykład z ulicy Zagonowej na Starych Winogradach. W 2007 roku „osoba o słabym przebiciu” wystąpiła o warunki zabudowy i ich nie dostała (wtedy stroną w postępowaniu, jak mówili nam eksperci, byli „wszyscy święci, sąsiedzi, konserwator zabytków”). Cztery lata później o identyczne warunki zabudowy wystąpiła inna osoba i je otrzymała. Antidotum na opisywany przez nas oportunizm planistyczny, praktykę widzialnego łokcia i ideologię technokratyzmu jest nasz uspołeczniony holizm miejski, który traktuje miasto jako integralną całość, a także patrzy w przyszłość, nie jest skoncentrowany jedynie na tym, co teraz. Na jednym z osiedli mówiono nam, że jedyną inwestycją pomyślaną w ten sposób w tamtych okolicach był wiadukt-widmo nad nieistniejącą autostradą. Jak pisał antropolog Arjun Appadurai, aby ruchy miejskie mogły pogłębić demokrację, muszą nauczyć się łączenia pośpiechu z cierpliwością, to znaczy łączyć działanie codzienne krok po kroku z wyznaczaniem nowych horyzontów myślowych, tak, aby za jakiś czas można było realizować to, co dzisiaj wydaje się niewyobrażalne. W 2009 roku, kiedy to aktywność ruchów miejskich przejawiała się głównie poprzez różnego rodzaju formy protestu i oporu (ogłaszanie referendów w sprawie odwołania lokalnych władz, sprzeciw wobec inwestycji i tak dalej), zupełnie niewyobrażalne było to, że w Polsce zaczną pojawiać się kiedyś takie inicjatywy jak budżety obywatelskie. W tej chwili kilkanaście miast w Polsce wdraża takie projekty – i mimo że można mieć wiele zastrzeżeń co do tego, w jaki sposób jest to robione (w zasadzie we wszystkich przypadkach jest to raczej forma plebiscytu czy też nawet konkursu grantowego niż prawdziwy budżet partycypacyjny, będący pewnym procesem i oparty m.in. na szeregu spotkań, a nie tylko samym głosowaniu), to fakt, iż niektóre władze miejskie nauczyły się już poważniej traktować „partnera” społecznego, czyli swoich mieszkańców, jest sporym sukcesem. Innym przykładem jest dyskusja na temat darmowego transportu publicznego, która odbyła się na początku kwietnia 2013 roku. Po tym, jak władze śląskich Żor postanowiły być pierwszym większym polskim ośrodkiem miejskim, który wprowadzi darmowy transport, dyskusja na ten temat pojawiła się między wśród gdańskich i krakowskich radnych. Tego rodzaju debaty jeszcze kilka lat temu byłyby niewyobrażalne. Ale są one również pokłosiem rosnącej siły mieszkańców, którzy zaczynają być coraz bardziej wyrazistą siłą oraz słyszalnym głosem w polskim życiu publicznym.

89


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.