The Red Bulletin_0311_PL

Page 1

Sebastian Vettel / Szymon Godziek / Gary Hunt / Neil Harbisson / Jordy Smith / Lady Gaga / Philip Köster

Marzec 2011

prawie niezależny magazyn

1

numER

+ MuZYKA

IMPREZY KUCHNIA PODRóże SZTUKA

Vettel

OCZY ZIEMI

Naukowcy patrzą w niebo Generacja Jordy SMITH

Wschodzące gwiazdy surfingu O człowieku, który

SŁYSZY KOLORY

Cliff Diving Gary’EGO Hunta

Elegancja, moc i piękno

Lauda

humacherze, Sc o h, ac or at ul m sy ko ja h ac dk …o pośla towego numeru 1 ar st ii ag m o i ie tw ńs ze ec pi ez eb o ni



Rogiem z Byka

ZAPRASZAMY 2600 m n.p.m., oddalone o prawie 12 km od chilijskiego wybrzeża Pacyfiku, w kompletnej głuszy pustyni Atakama znajduje się najciemniejsze miejsce świata. Nie ma tam żadnych oznak cywilizacji, która mogłaby spowodować zanieczyszczenia światłem (tak, naprawdę istnieje takie pojęcie) i przeszkodzić w pracy naukowcom w obserwatorium ESO. Każdej nocy właśnie tam odkrywane są ciała niebieskie, które od dawna już nie istnieją, właśnie tam próbuje się znaleźć odpowiedzi na zagadki wszechświata, organizując niezwykłe „wyprawy” w kosmos. Reportaż autora „Red Bulletina” Normana Howella ze zdjęciami Lukasa Hüllera nosi tytuł „Oczy Ziemi” – od strony 66. Skaczą z wysokości 30 m, przyśpieszają w trzy sekundy od zera do 90 km/h i po trzech metrach znów hamują do zera – cliff diverzy podczas krótkiego lotu prezentują eleganckie figury, zupełnie jakby nie byli poddani ekstremalnym przeciążeniom. Obecnie najlepszym cliff diverem jest Gary Hunt, Anglik, który będzie bronił tytułu mistrza podczas startujących 12 marca na Wyspie Wielkanocnej mistrzostw Red Bull Cliff Diving World Series 2011. 26-letni zawodnik w serii fotografii pokazuje nam podstawowe elementy swoich skoków – od strony 28.

Oczy Ziemi w obiektywie: fotograf „Red Bulletina” Lukas Hüller w trakcie pracy nad reportażem o chilijskim obserwatorium badawczym ESO

Gdy przyszedł na świat, nie rozróżniał kolorów, ale teraz może je słyszeć – jako cyborg, połączenie człowieka i maszyny. Neil Harbisson spędza życie z kamerą na czole, komputerowym chipem na potylicy i głośnikami na skroniach. O tym, jak częstotliwość światła zmienia się w częstotliwość dźwięku, jak słychać twarze Woody’ego Allena, Nicole Kidman i księcia Karola oraz jakie dzieła można stworzyć, gdy kolory zaczynają brzmieć – w reportażu „Dźwięk cyborga” – od strony 46.

ZDJĘCIE NA OKŁADCE: David Clerihew

Lektury dodającej skrzydeł życzy redakcja

3


SPIS TREŚCI

Zwiedzamy Świat REd Bulla w MARCU

W miesiąc dookoła świata inspiracji i adrenaliny. Skoki, loty, rajdy i rozmowy na mistrzowskim poziomie. Zapnij pasy i w drogę!

Bullwar

14 Dobre Wiadomości Najnowsze wydarzenia i sportowe osiągnięcia. 17 LADY GAGA Czyli co siedzi w wybujanej głowie popowej supergwiazdy. 18 EWOLUCJA SPRZĘTU Jak Atari i Sony stworzyli dusze i serca dzisiejszych konsol do gier. 20 SZYMON GODZIEK Młody mistrz freestyle’owej jazdy na rowerze górskim na progu międzynarodowej kariery. 22 triki fizyki Jak narty zamieniają śnieg w wodę i inne cuda. 24 METRONOMY Rock’n’roll is dead, skoro są kapele, którym w trasie potrzeba tylko dobrej sałatki. 26 Liczby Miesiąca Świat co pewien czas ogarnia mania na jakimś punkcie – wyliczamy kilka takich numerów.

Akcja

28 CUDOWNY ŚWIAT CLIFF DIVINGU Skoki z klifów uchwycone jak nigdy dotąd – w zapierających dech w piersiach czarno-białych stopklatkach. 38 Mistrz vs. Mistrz Kiedy Niki Lauda i Sebastian Vettel zaczęli rozmawiać o F1, dziewczynach etc, nasz redaktor właściwie nie mógł dojść do głosu.

87

52

46 CYBORG NEIL HARBISSON Dzięki nowoczesnej technologii jest w stanie słyszeć kolory. 52 SHINJI OSADA Kariera japońskiego narciarza na przekór wrodzonej wadzie serca. 56 GENERACJA JORDY’ego SMITHa Młodzi surferzy, do boju! 66 OCZY ZIEMI Reportaż z pustyni, z której ludzkość obserwuje wszechświat. 4

56


SPIS TREŚCI

Więcej dla Ciała i Umysłu

28

84 od klifu do klifu Poradnik jak i gdzie oglądać tegoroczną edycję Red Bull Cliff Diving. Zdjęcia: Adam Moran/Red Bull Photofiles, Dean Treml/Red Bull, Lukas Nazdraczew/Red Bull Photofiles jürgen skarwan, Rainer Herrmann, rutger pauw/Red Bull Photofiles, Sebastian Schoeffel

38

86 GRAWITACJA ZERO O przygodach Davida Coultharda w stanie nieważkości. 87 TAJEMNICE KUCHARZY Raz w miesiącu jeden z najlepszych kucharzy świata zdradza nam swoje sekrety. 88 ZDOBĄDŹ SPRZĘT Wiatr, woda i żagiel oraz wszystkie praktyczne gadżety, które się z tym wiążą. 90 HOT SPOTS Spis najciekawszych wydarzeń sportowych. 92 NIGHT SPOTS Gdzie imprezujemy w marcu. 94 POTĘGA NOCY Week End w Berlinie, James Blake w Londynie, a na deser The Go! Team w Brighton.

Stałe działy 06 Kalendarz PANA Kainratha 08 Galeria zdjęć miesiąca 98 FELIETON LIZUTA

20 „red Bulletin” Print 2.0 Filmy, dźwięki, animacje w twoim „Red Bulletinie”. Zawsze tam, gdzie znak oka z rogami. 1

2

3

17

15

W okienku pl.redbulletin.com/print2.0 przeglądarki znajdziesz okładkę magazynu. Kliknij Startuj Bull’s Eye!

Potrzebna jest kamerka internetowa. Jeśli otworzy się okienko, kliknij Akceptuj.

Ustaw „Red Bulletin” przed kamerką. Oglądaj treści multimedialne – filmy, pliki dźwiękowe i animacje. 5


k a rt k a z k a l e n d a r z a pa n a k a i n r at h a

6



ZDJĘCIE Miesiąca

H A R E S KOV E N (Dan i a)

RADYKALNIE Niektóre zdjęcia wyglądają jak fotomontaż i nasza pierwsza reakcja może być taka: ta fotka to jakaś podróba, ściąga z Danny’ego MacAskilla, pewnie jest zmontowana przez grafików. Patrząc na fotografię Henrika Sørensena, można zwątpić we własne umiejętności rowerowe. W jaki sposób ten chłopak wjechał na drzewo? I przede wszystkim: jak on teraz bezpiecznie z niego zjedzie? Sørensen uspokaja: bohater zdjęcia Lars Sohl zrobił wystarczająco długi najazd, żeby wykonać ten kaskaderski gag, a wycieczka rowerowa w bukową koronę zakończyła się wzorcowo wykonanym lądowaniem na dwóch kołach. Gdyby stało się inaczej, mogłoby nie wyjść mu to na dobre, biorąc pod uwagę gołe kolana Larsa, bez ochraniaczy. 8


Zdjęcie: Henrik Sorensen/Getty images


ZDJĘCIE Miesiąca

YO S E M I T E , K a l i forn i a (U SA)

www.projectbandaloop.org

10

Zdjęcie: Corey Rich/getty images

Taniec na linie Wystarczy lina, by budząca szacunek dwuwymiarowość gór (w górę i w dół) zamieniła się w fantastyczne morze możliwości trzech wymiarów. Ta możliwość urzekła amerykańską choreografkę Amelię Rudolph, która występuje od prawie 10 lat ze swoim zespołem tańca Project Bandaloop w spektakularnej scenerii na tle najbardziej stromych przepaści i urwisk – na zdjęciu w Tuolumne Meadows w Yosemite National Park (a jeśli nie ma w pobliżu gór, korzysta z wież ciśnień i wysokich budynków). Połączenie sportu, tańca, uroczystej ceremonii i naturalnego środowiska podoba się publiczności – gdyby jednak komuś z oglądających na widok „spadających” tancerzy zrobiło się słabo, wystarczy tak długo przekręcać głowę, aż zobaczymy ich w bezpiecznej pozycji lotu.



Miesiąca

A s p en, Ko lorado (U SA)

SZTUKA LATANIA Amerykański narciarz freestyle’owy Bobby Brown ma prawdziwą dzikość w sercu: podczas zimowych X-Games w Aspen w zawodach slopestyle (gdzie występował jako obrońca tytułu) uległ kontuzji, a mimo to wystartował w finale Big Air (także jako obrońca tytułu) i zajął imponujące drugie miejsce. Gdy Brown bierze udział w X-Games, zawsze trafia na czołówki gazet. W 2009 roku był brany pod uwagę tylko jako rezerwowy, jednak ruszył na start i podczas swojego premierowego skoku zajął szóste miejsce w rankingu zawodów slopestyle’owych. Został pierwszym narciarzem freestyle’owym, który w jednym roku zdobył dwa tytuły X-Games. Bobby Brown odlatuje: pl.redbulletin.com/brown

12

Zdjęcie: Christian Pondella/Red Bull Content Pool

ZDJĘCIE



Bullwar Uskrzydla w małych dawkach.

Sen sprawiedliwych Mała tabletka na sen mogła okazać się zgubą siatkarzy.

Kasa z głowy Kask mistrza świata F1 Sebastiana Vettela to więcej niż tylko ochrona – jego design ściąga uwagę prawie wszystkich (pomysł projektu pochodzi od samego Sebastiana). Prawdziwi fani wyścigów mają szansę na zdobycie jednego z zapasowych kasków Vettela: 10 sztuk z serii 2011 zostanie wystawionych na sprzedaż za niebagatelną sumkę 10 000 euro. Większa część dochodu trafi na szczytny cel i zasili badania nad urazami rdzenia kręgowego fundacji Wings for Life. Dumny właściciel będzie mógł eksponować kask w załączonej specjalnej szklanej gablotce lub używać go samemu: bazowy model GP-6 RC z karbonu, o bardzo niskiej masie (tylko 1450 g), doskonałej aerodynamice i perfekcyjnym wyważeniu, został stworzony specjalnie do użytku w wyścigach. www.wingsforlife.com www.redbullshop.com

Julius Brink i Jonas Reckermann w tym roku przenieśli swój pierwszy zimowy obóz treningowy do Nowej Zelandii i Australii. Do bagażu podręcznego spakowali przezornie tabletki nasenne – podróż trwa 27 godzin! Jednak w wygodnych fotelach, przy ciekawej książce i dobrej rozrywce na pokładzie tabletki okazały się zbędne. Do pierwszego kontaktu z mieszkańcami kontynentu, których przecież uważa się za dość wyluzowanych, doszło podczas kontroli bagażu, co nie było miłym doświadczeniem. W Nowej Zelandii środki nasenne są zakwalifikowane jako narkotyki – siatkarze już wyobrażali sobie, jak trenują na więziennym dziedzińcu. Po trochę dłuższym pobycie w pokoju władz celnych udzielono im ostrzeżenia i pozwolono odejść z nowym doświadczeniem. Wstęp do FIVB World Tour: Brasilia Open, 19–23 kwietnia 2011

Zdjęcie miesiąca Bilder des Monats

UŚMIECH, PROSZĘ!

Fotografie naszych czytelników dostępne są na: www.redbulletin.pl

Wśród osób, które nadeślą nam najciekawsze zdjęcia związane ze światem Red Bulla, rozlosujemy debiutancką płytę zespołu Neony. Więcej o tej znanej z koncertów na dachu Red Bull Tourbusa kapeli, która zwyciężyła w Konkursie Młodych Zespołów na Festiwalu w Jarocinie, dowiesz się na: www.neony.art.pl Wysyłaj zdjęcia na e-mail: redakcja@redbulletin.com

14

Wiedeń Moje wnuki wniosły trochę życia w posągi rzeźbiarza Antony’ego Gormleya Lotte Schröcker


b u l lwa r

Blogi herosów Najlepsze teksty z sieci

Zdjęcia: AFRAMEPHOTO.COM/Red Bull Photofiles, Christian Pondella/Red Bull Photofiles, Daniel Grund/ Global Newsroom/Red Bull Photofiles, jmd.de, Hugo Silva/Red Bull Photofiles, Malcolm Skene, Ray Demski/ Red Bull Photofiles, Shazamm/ESPN, Tomas Zuccareno/ESPN Images

Podczas rozmowy z Markiem Landonem

Ciężka praca jednak popłaca W ubiegłym roku Mark „M-Phazes” Landon podbił scenę hiphopową w USA swoim debiutanckim albumem „Good Gracious”. Biorąc udział w serii warsztatów „Behind the Beats” w RPA, Australijczyk miał okazję zajrzeć za kulisy i zobaczyć w akcji topowych międzynarodowych artystów takich jak Kelly Rowland, Amerie czy Lloyd Banks. „To super, gdy możesz zobaczyć, jak pracują grube ryby z branży. Można się od nich wiele nauczyć, także jeśli chodzi o nastawienie do pracy”. Landon wraz z producentem Inyambo Imendą był z kolei do dyspozycji młodych południowoafrykańskich producentów i odpowiadał na ich pytania w Red Bull Music Studio. M-Phazes wzbudził zdziwienie młodych słuchaczy, gdy udzielił im rady: „Musisz czasem się poświęcić i zrezygnować z imprezy”. Więcej na temat Marka Landona: www.mphazes.com

Julian Wilson (Surfing) „Mój golfowy zamach nie byłby idealny. Za dużo czasu spędziłem na falach”.

Powrót do przeszłości Fryzura prawie się nie zmieniła. Od 2003 roku (złoty medal w slopstyle’u) Shaun White przynajmniej raz w roku uśmiechał się z najwyższego stopnia na podium X-Games (snowboard i skateboard). Teraz to jego 12. wyczyn. W finale superpipe „The Flying Tomato” wykonał w roku 2010 legendarny megatrik, Double McTwist 1260, po raz pierwszy od czasu, gdy zdobył olimpijskie złoto. Zaliczając 97,33 pkt, 24-latek pobił własny rekord z Vancouver i ustanowił nowy: złoto cztery razy z rzędu w superpipe. Zobaczymy, jaką fryzurę będzie nosił za następnych osiem lat. www.shaunwhite.com

Reggie Bush (Futbol amerykański) „Początek miłego poranka – zalane łazienka i salon”.

S. Fitzgibbons (Surfing) „Każdego dnia uczysz się czegoś nowego: moja mama robi całkiem niezły rosół”. Więcej o naszych sportowcach przeczytacie na: www.redbull.com

White 2011

White 2003

Czwórka bije asa Daniel Bodin o zdobytym cztery razy z rzędu czwartym miejscu i pierwszym złotym medalu X-Games we freestyle’owej jeździe na snowmobilu: Czwarte miejsca: następnym razem lepiej ostatni, niż znów czwarty. X-Games: ciężka praca, stres i najważniejszy weekend w roku. Nowe triki: są istotą sportu, a ja chciałbym przesunąć sportowe granice jeszcze dalej. Złoto: nareszcie! Musiałem na to czekać cztery lata – ale każda kropla krwi, potu i łza była tego warta. Obawa: najbardziej boję się przegranej.

Singapur Ponad 200 bikerów walczyło Oulu Prawdziwie fińskie warunki hokejowe: zamarznięte o zwycięstwo w pierwszym wyścigu Night Downhill. jezioro, delikatny śnieg i temperatura -10oC. Geh Chee Minh, Red Bull Dark Knights Rami Lappalainen, Red Bull Open Ice

Bodin leci po złoto Szacunek: wszyscy chcą go zdobyć, wokół niego wszystko się kręci. Motor vs. snowmobil: śnieg znosi więcej niż piach, ale mimo to musisz panować nad ważącym 450 funtów sprzętem, który cię niesie. www.danielbodin.com

Los Angeles Multitalent sportów motorowych Travis Pastrana szuka nowych wyzwań na starcie w zawodach serii NASCAR. Garth Milan 15


b u l lwa r

Jazda próbna na lodzie

Gooral i Staszek Karpiel W kierpcach na wejście do klubu raczej nie ma co liczyć. Nie ma też co przekonywać zbytnio górali do muzyki elektronicznej, chociaż góralskie zamiłowanie do muzykowania jest znane na całym świecie. Zdarzają się jednak tacy, szczególnie wśród młodszej generacji mieszkańców Podhala lub Beskidów, którzy swoje pieśni śpiewają przy akompaniamencie przesterowanego syntezatora, a do ciężkich basowych rytmów dogrywają skrzypce. Na pewno jest taki jeden bielski producent i wokalista – Gooral, który swoje brzmienie nazywa „ethno electro” i tak też zatytułował debiutancką płytę, która ukaże się w kwietniu. Na płycie usłyszeć będziemy mogli powalający wokal znanego profesjonalnego narciarza freestyle’owego Staszka Karpiela, który przy dźwiękach electro wykonuje regionalne pieśni. W oczekiwaniu na premierę warto ten duet zobaczyć i usłyszeć w klubie. Najlepiej w jakichś wygodnych miękkich butach. www.gooral.net

Guatemala City Wobec zakazu jazdy po chodnikach Diego Ordoñez musi szukać alternatywy. Juan José Marroquin 16

O tytuł mistrza walczyli zawodnicy z całej Europy

POLISH FREESkiing OPEN Już po raz ósmy z rzędu zakopiański stok Harenda stał się sceną zmagań freestyle’owych narciarzy. W Polsce nie tylko Adam Małysz lata na nartach – od kilku sezonów na popularności zyskuje freeskiing i narciarze, którzy z jazdy po stokach przerzucają się na skocznie i kręcą obroty, latając po kilkanaście metrów w powietrzu. Najważniejszym wydarzeniem dla fanów freeskiingu w Polsce od kilku sezonów jest The North Face Polish Freeskiing Open powered by Fiat. Podobnie jak w poprzednich latach impreza odbyła się na stoku Harenda w Zakopanem. Pogoda wyjątkowo dopisała i na tle przepięknej panoramy Tatr zawodnicy z całej Europy przez dwa dni mogli latać na wybudowanej z okazji PFO skoczni. W sobotnim finale Big Air na najeździe stanęli narciarze: Markus Eder i Stefan Schenk z Włoch, Cyrill Hunziker i Lerjen Yannic ze Szwajcarii,

Joseph Tomlinson z Wielkiej Brytanii oraz Jan Krzysztof, Bartek Sibiga i Szczepan Karpiel z Polski. Ten ostatni zajął trzecie miejsce i równocześnie został mistrzem Polski. Pierwsze miejsce w kategorii open zajął Markus Eder, który zdominował także piątkową Night Session rozgrywaną zarówno na railach, jak i na skoczni. W finale panien udział wzięły: Zuzana Stromkova ze Słowacji, Kelly Sildaru z Estonii oraz Zuza Witych i Anna Szymanowska z Polski. Poziom był wysoki, bo i było o co walczyć: ufundowane przez sponsorów nagrody miały łączną wartość 45 000 zł. Wszystkim fanom i amatorom narciarstwa freestyle’owego polecamy w przyszłym roku wycieczkę na zakopiańską Harendę jako alternatywę lub dodatkową atrakcję małyszomanii. Więcej informacji o imprezie na: pfopen.pl

Victoria Rampa o długości 120 m umożliwia

Atlanta Publiczność zachwycała się pierwszo-

wykonywanie niewiarygodnych trików. Lee Kirkman w stylu Supermana. Mark Watson, Red Bull Dirt Pipe 2011

rzędną gibkością i skocznością zawodników. Carlo Cruz, Red Bull Non-Stop Stomp

Zdjęcia: Mat Rendek/Red Bull Photofiles, Tomek Gola, Wojtek Antonów

Dotychczas śmiałkowie, którzy uczestniczyli w zawodach Red Bull Crashed Ice, musieli trenować na zamarzniętych jeziorach, boiskach do hokeja lub na oblodzonych torach saneczkarskich. Niedawno jednak powstał pierwszy stały odcinek testowy ice cross downhill w tyrolskiej gminie Waidring. „To idealne miejsce dla osób, które zaczynają przygodę z tym sportem” – twierdzi Stefan Aufschnaiter, człowiek, który był przy narodzinach Red Bull Crashed Ice. „Obiekt podzielony jest na dwie części: wyżej znajduje się trudniejszy tor dla zaawansowanych, obok – tor płaski. Ograniczenie jest jedno: trzeba umieć jeździć na łyżwach. www.redbullcrashedice.com


b u l lwa r

Co ci siedzi w gŁowie

LADY GAGA

Jak mała Stefani stała się najbardziej zwariowaną gwiazdą pop na naszej planecie (choć nigdy nie wyprowadzała swojego doga niemieckiego, mając na sobie sukienkę z mięsa). Bor n This Way: 1 Facet wydający akty urodzenia dla stanu Nowy Jork nigdy nie zużył tyle tuszu, ile 28 marca 1986 r., kiedy to wypisał: Stefani Joanne Angelina Germanotta dla dumnych rodziców, Joego i Cynthii. Jako czterolatka mała Stef grała na fortepianie, a w liceum z radością występowała w szkolnych musicalach.

prosto na szczy t Łatwo zapomnieć, że pierwszy singiel Gagi pojawił się zaledwie w kwietniu 2008 r. Dawno temu, gdy świat oszalał na punkcie „Just Dance”, była ona tylko kolejną Barbie z niedoskonałym nosem. Gdy utwór stał się jednym z 50 najlepiej sprzedających się singli wszech czasów (7,7 mln kopii, „Poker Face” trafił do najlepszej 25 z 9,8 mln), rozbłysła nowa gwiazda.

Tekst: paul wilson; Ilustracja: lie-ins and tigers

All We Hear Is, Lady-dy Gaga To jeden z najbardziej chwytliwych popowych pseudonimów: pochodzi od: a) hymnu Queen „Radio Ga Ga”, śpiewanego jej przez producenta na początku kariery; b) ksywki nadanej jej przez scenesterów z Lower East Side w Nowym Jorku; c) chytrego pomysłu osób znających się na muzycznym biznesie. Oto trzy możliwe opcje – dwie pierwsze podaje sama Gaga.

wie, co w modzie piszczy „Różnicą między stylem a modą” – powiedział kiedyś projektant Giorgio Armani – „jest jakość”. Nie wiadomo, o co mu chodziło, ale jedno jest pewne: Lady Gaga lubi przebieranki. Przykłady: metalowa kreacja z teledysku „Paparazzi”, bańkowa sukienka z trasy Fame Ball i oczywiście suknia z wołowiny zaprezentowana na zeszłorocznej gali MTV Video Music Awards.

Call Girl s! Takiego popowego duetu nie było od czasów Bowiego i Jaggera tańczących na ulicach: utwór „Telephone”, wypuszczony na rynek w styczniu 2010 r., to coś więcej niż współpraca Gagi z równie wybitną Beyoncé. To także epicki teledysk w stylu Tarantina, który doprowadził do wyczerpania światowych zapasów szminek, lakieru do włosów i błyszczących ubrań. Mil iar der ka twój Wyświetlenia na YouTubie? Wystarczy, że masz dzieciak ugryzie palec innego bobasa, i ziej milion. By zdobyć miliard, trzeba się bard postarać, a filmografia Gagi uczyniła z niej na pierwszą osobę z miliardem odsłon. Co a? to małpka, która w filmiku spada z drzew o drzew i ja ale esu, sukc jej z „Cóż, cieszę się już pracujemy nad czymś świetnym”.

af er a Fo rt ep ian owa Podczas koncertu można zobaczyć gwiazdę grającą na fortepianie. Ona ma talent, jednak kiedy jej znajomy Sean Lennon zamieścił na Twitterze zdjęcie, na któr ym Gaga gra na białym Steinwayu jego ojca, rozzłoszczeni twitterowcy stwierdzili, że nie dorasta Johnowi do pięt. Imagine.

Psie Gwiazdy Bystrzy fani wideoklipów mogą zauważyć w jej dziełach wspólne motywy: nietypową garderobę, pierwszorzędną choreografię i miłość do błyskotek, która zawstydziłaby setkę Gollumów. A jednak tylko najuważniejsi fani dostrzegą dogi niemieckie pojawiające się w niemal każdym teledysku, a najlepiej widoczne w „Poker Face”.

Superselle r „Born This Way” – taki sam tytuł jak najnowszy singel Lady Gagi będzie nosić jej drugi album (premiera 23 maja). W 2011 roku Gagarnawał rusza wesoło dalej. Po nadmuchanych strojach i wielkich dogach niemieckich nie możemy się doczekać, czym Lady Gaga zaskoczy nas podczas kolejnych występów – może kamizelką wypełnioną helem... Więcej wyświetleń: www.ladygaga.com

17


b u l lwa r

Kiedyś i teraz

Konsole do gry Naprawdę? atari 2600, 1980

Do sukcesu Atari 2600, dziadka gier wideo – sprzętu, który został zaprezentowany w USA w 1977 roku, a w 1980 roku był po raz pierwszy wyeksportowany do Europy – przyczynił się wymienny moduł pośrodku obudowy, tzw. cartridge: nareszcie można było zagrać w kilka gier na jednej i tej samej konsoli (coś, co dziś nazwalibyśmy software’em, 18

wcześniej w jedną obudowę wgrywano tylko jedną grę). W Atari 2600 po raz pierwszy zastosowano mikroprocesor. Częstotliwość taktowania wynosiła 1,19 MHz. Jeszcze większe wrażenie robi pamięć operacyjna: 128 bajtów (nie, nie kilo-, mega- czy terabajtów). Czerwony przycisk typu fire na prostym joysticku służył do oddawania strzału, a gracz

mógł przełączyć się na telewizor i zmienić kolor monitora z czarno-białego na kolorowy. Najlepiej sprzedającą się grą był „Pac-Man”. Dawni gracze pamiętają jeszcze „Space Invaders” lub wyścig „Pole Position”. W 1982 roku, po sprzedaniu 30 mln egzemplarzy, starego dobrego 2600 z drewnianą obudową zastąpił mało kultowy 5200.

Tekst: Werner Jessner; Zdjęcia: Kurt Keinrath

Przygoda po naciśnięciu guzika: pokolenie naszych rodziców przeżywało grę na archaicznym Atari tak samo serio jak my dziś na PS3.


Naprawdę! sony ps3, 2011 Specjaliści od gier komputerowych zaliczają trzecią generację Sony PlayStation do siódmej generacji konsol do gry. Dane techniczne są naprawdę imponujące: pamięć 3,2 GHz lub 320 GB to znacznie więcej, niż można było sobie wyobrazić w 1980 roku, nie mówiąc już o wyprodukowaniu. Prawdziwą rewolucją była możliwość połączenia między

kilkoma PlayStation na całym świecie. Dzięki PlayStation Network można teraz przez wi-fi grać w setki gier (na zdjęciu: „Gran Turismo 5”) z przyjaciółmi lub wrogami, którzy znajdują się poza naszymi czterema ścianami. Nowa liga to także manipulowanie grą poprzez kontroler, kierownicę, kamerę EyeToy lub ruchy własnego ciała (PlayStation Move).

Jednak ani osprzęt, ani zaawansowana technika, ani nawet praktyczne zastosowania dodatkowe (każde PS3 jest jednocześnie odtwarzaczem CD, DVD i Blu-ray) nie stoją za karierą PlayStation. Powód sukcesu jest jeden: PlayStation gwarantuje niesamowitą przyjemność z gry. www.playstation.com

19


Szymon kocha adrenalinę. Skoki, przeloty, ewolucje – to jego pasja

Heros

Szymon Godziek Jest mistrzem rowerowych ewolucji. We freestyle’u na rowerze górskim wyjeździł tytuł mistrza Polski. Teraz wspierany przez Red Bulla zamierza podbić świat. Imię i nazwisko Szymon Godziek Pseudonim Szaman Data urodzenia 21 grudnia 1991 Zawód Zawodnik freestyle mountainbike Sukcesy Mistrz Polski 2010 Wicemistrz Polski 2009 Wschodzącą gwiazdę freestyle’u możesz śledzić dzięki stronie: www.szymongodziek.com

20

Zaczął za namową brata Dawida. I to młodszego o trzy lata brata. Dzięki niemu Szymon obejrzał filmy z trikami freestyle’u MTB, czyli ewolucjami wykonywanymi na rowerze górskim. Potem wsiadł na freestyle’owy rower, pożyczony oczywiście od Dawida, i na śniegu próbował wykonać pierwsze triki. „Starałem się wykręcić backflipa, ale się nie udawało” – wspomina zawodnik. „Trochę się zniechęciłem (śmiech). Zrobiłem sobie przerwę do wiosny”. Gdy przyszły ciepłe dni, ostrzej pokręcił pedałami i po trzech miesiącach miał w rękawie kilka dopracowanych sztuczek. Niespodziewanie obudziła się jednak nowa pasja – motocross. Wpływ miał tu pewnie ojciec Andrzej, który uczestniczył w motocyklowych rajdach w latach 80. – z sukcesami, należał wówczas do polskiej czołówki. „Zacząłem ostro katować motocykl motocrossowy” – wspomina dziś Szymon. „Szybko jednak podziękowałem. Z dwóch powodów: kiedyś

prawie się połamałem, a poza tym ten sport był dla mnie za drogi”. Odkurzył więc rowerową ramę. Przed domem w Suszcu koło Pszczyny, w dużym ogrodzie, wraz z bratem, tatą i dziadkiem Brunonem stworzyli basen wypełniony gąbkami. Z czasem wokół niego wyrósł 40-metrowy tor pełen przeszkód i skoczni. Wszystko zbudowali własnymi rękami, dzięki pasji tworząc miejsce służące do trenowania freestyle’owych ewolucji. „Problemem polskich zawodników jest brak profesjonalnych miejsc do treningu” – uważa Szymon, student górnictwa na Politechnice Wrocławskiej. „Najbliższe znajdują się w Czechach i Niemczech. We Wrocławiu, gdzie teraz mieszkam, działa największy chyba w Polsce skatepark. Niestety, można tam wjechać tylko BMX-em. Zawodników na rowerach górskich nie wpuszczają...”. Dlatego Szymon przesiada się czasami na małe koła BMX-a. „W ten sposób trenuję, ale jazda na mniejszym rowerze to nie to samo co na MTB. Coraz częściej udaję się także na treningi za granicę. Właśnie wyruszam w tym celu do Wielkiej Brytanii”. Godziek jest w Polsce na topie. W zeszłym roku wyjeździł tytuł mistrzowski, dwa lata temu zdobył wicemistrzostwo kraju. Zawodnik nie spoczął jednak na laurach i podnosi poprzeczkę. „Chcę rywalizować z najlepszymi na świecie” – mówi. „Poziom zagranicznych zawodów jest wysoki. Dlatego muszę się sprężać”. Szymon ma za sobą już kilka startów zagranicznych i konfrontację z topowymi zawodnikami


b u l lwa r

Zdjęcia: Jan Kiliński

Student górnictwa na Politechnice Wrocławskiej i mistrz jazdy freestylowej na rowerach górskich

krótko i na temat Bohaterowie i ich emocjonujące zwycięstwa.

Kolarz, Chris Met zdobył w Bristolu tytuł zwycięzcy zawodów Red Bull Hill Chasers – po raz pierwszy w historii podczas wyścigu eliminacyjnego w jeździe pod górę.

…i wciąż im było mało: wykonując Cab 1260 Double Cork, Mark Mac Morris (w środku) z Kanady wygrał Air & Style 2011 w Innsbrucku. Zdjęcia: Billabong, Garth Milan, Lukas Nazdraczew/Red Bull Photofiles, Nathan Gallagher, Wojtek Antonow/Red Bull Photofiles

z Ameryki, Kanady czy Anglii. Jego idolem jest Brandon Semenuk z Kanady. „Nikt tak pięknie nie wykonuje ewolucji jak on, to czysta rowerowa poezja” – zachwyca się Polak. Ma już pierwsze międzynarodowe sukcesy. Wygrał zawody w Czechach, dwukrotnie zajmował miejsca na podium. Pod koniec stycznia tego roku wziął także udział w zawodach White Style w Austrii, gdzie zajął wysoko notowane szóste miejsce. „Zimowa aura Szymon to dodatkowe utrudnienie” jest w Polsce – opowiada. „Poza tym było na topie. bardzo zimno”. Mimo to wyW roku 2010 walczył szóste miejsce, rywaliwyjeździł tytuł zując z zawodnikami ze światowego rankingu. Pokazał, że mistrzowski, dwa lata temu ma power. Ten potencjał dostrzegł Red Bull i dodał zawodzdobył wicenikowi skrzydeł, obejmując go mistrzostwo. sponsorskim wsparciem. „Bardzo się cieszę, to spełnienie moich marzeń, najlepsi zawodnicy jeżdżą z logo Red Bulla” – mówi Szymon, który współpracuje też z rowerową firmą Dartmoor. Nie może doczekać się kolejnych startów. Kocha adrenalinę. Skoki, przeloty, ewolucje – to jego pasja. Jest także człowiekiem, który dąży do perfekcji. „Staram się maksymalnie dopracowywać triki i nie popełniać najmniejszych błędów” – opowiada. „W tym sporcie najważniejsza jest wyobraźnia. Jeśli potrafię sobie wyobrazić jakąś ewolucję, szybko udaje mi się ją opanować. Niebezpieczeństwo? Po prostu o nim nie myślę!”. A gdy ma wolny czas, wskakuje na rower i rusza w miasto. Na freestyle’owy trip, gdzie przeszkodami stają się krawężniki, betonowe murki i schody. „Jestem tylko ja, słońce i moja kreatywność” – opowiada Szymon. „Czuję się wolny. Niczym swobodny jeździec”.

Red Bull Simpel Session to święto skate i BMX. W Estonii Drew Bezanson swoimi trikami poderwał jurorów ze stołków…

Przejmujące zimno, 23 000 fanów i kanadyjski triumfator: Kyle Croxall (z prawej) zapewnił sobie w Monachium zwycięstwo podczas pierwszego przystanku MŚ Red Bull Crashed Ice 2011. 21


Może to tak nie wygląda, ale mistrz olimpijski Aksel Lund Svindal (NOR) pędzi do przodu nie tylko dlatego, że ma świetnie nasmarowane narty


B u l lwa r

Triki Fizyki

Lepszy Slizg

Zdjęcie: Erich Spiess/Red Bull Photofiles; Ilustracja: Mandy Fischer

Para nart wytwarza tyle energii, ile zużywa jej suszarka do włosów – twierdzi pewien fizyk. Oto jedno z wytłumaczeń, dlaczego narciarze ślizgają się w dół. Naukowcy z doświadczeniem w ekspedycjach polarnych donoszą, że śnieg w temperaturze poniżej -40°C zachowuje się jak piasek. Duża siła tarcia utrudnia ciągnięcie sań po śniegu. Jak więc możliwa jest jazda na nartach? Na szczęście w rejonach narciarskich panują przeważnie wyższe temperatury, a sam narciarz wytwarza ciepło. Siła tarcia to F = µN, przy czym µ oznacza współczynnik tarcia, a N – siłę na stoku. Wynikiem siły pomnożonej przez drogę będzie praca lub energia, która jest wytwarzana przez ślizg nart. Jeśli podzielimy to równanie przez czas, otrzymamy ciepło P = µNv lub P = µmgcosα v. Siła N to projekcja nacisku wagi, mg, na prostopadłą do stoku. W równaniu m to masa narciarza, v – jego prędkość, a g – przyspieszenie ziemskie. Przyjmując dane dla jednego zawodnika biegu zjazdowego, otrzymamy ciepło ponad 800 watów na jedną nartę. Odpowiada to połowie wydajności mocnej suszarki do włosów. Siła tarcia stapia bardzo cienką warstwę śniegu na powierzchni, zamieniając ją w wodę. Ta cienka wodna błona działa jak smar i redukuje siłę tarcia. Odpowiednie przygotowanie nart ma związek z temperaturą śniegu, gdyż tarcie, które następuje pomiędzy nartą i śniegiem, jest zmienną grą dwóch procesów. Powłoka narty i powierzchnia śniegu nie są gładkie. Każda z nich ma mikroskopijne górki i doliny. Jeśli trafią na siebie dwie górki, to nierówność powierzchni powoduje tarcie. Przy niższych temperaturach – kiedy przeważa tarcie na sucho – nanosi się smar narciarski, by uzyskać twardą i gładką powierzchnię narty, która ma zredukować tarcie. Przy wyższych temperaturach – mokre tarcie – może powstać gruba wodna błona: pomiędzy powłoką narty a powierzchnią stoku mogłoby dojść do hamującego efektu ssawnego, czego unika się, stosując specjalne smary, które odpychają wodę. Przy średnich temperaturach ok. -5°C współczynnik tarcia jest najmniejszy. Prof. Thomas Schrefl wykłada i prowadzi badania w austriackiej Wyższej Szkole St. Pölten i na Uniwersytecie Sheffield w Wielkiej Brytanii.

Finał Narciarskiego Pucharu Świata FIS, 16–20 marca 2011 r., Lenzerheide, Szwajcaria

23


b u l lwa r

Profil zespołu

metronomy…

…szykują się do wydania trzeciego albumu „The English Riviera”. Piers Martin spotyka się z londyńskim zespołem w przeddzień rozpoczęcia ich brytyjskiej trasy.

„Ponieważ ja piszę piosenki, zespół nigdy nie boryka się z artystycznymi trudnościami. Ogólnie mówiąc, dobrze się razem bawimy”

24

Nad Manchesterem pojawia się pierwszy w 2011 roku księżyc w pełni. Joseph Mount z Metronomy siedzi w vanie, którym zespół podróżuje podczas tras koncertowych, i rozmyśla o nadchodzących dwóch tygodniach w trasie związanych z kampanią promocyjną ich trzeciego albumu „The English Riviera”. „Po drodze będzie kilka dobrych miejsc obsługi podróżnych” – mówi 28-letni weteran tras koncertowych. „A wierz mi, że tym, co ratuje zespoły koncertujące w Anglii, są sklepy Simply Food sieci Marks & Spencer. Pyszna sałatka to to, czego potrzebujesz w podróży. Simply Food uratowało wielu muzyków”. Metronomy, jak słusznie przypuszczasz, nie podziela zamiłowania Mötley Crüe do przesady. Są raczej dobrze ułożoną brytyjską grupą art-rockową w tradycji XTC czy Blur, której urok leży w melodyjnych utworach. Wpadające w ucho synth-popowe single „My Heart Rate Rapid” oraz „A Thing For Me” sprawiły, że londyński kwartet stał się hitem festiwali i zdobył grupę fanów podążających za nim po całym świecie. Oficjalnie Mount jest jedynym kompozytorem i producentem. Jest tak od czasu, gdy ponad dziesięć lat temu założył Metronomy. Gdy w roku 2006 wydał swój pierwszy album „Pip Paine (Pay The £5,000 You Owe)”, nie interesowało go granie na żywo. „Nigdy bym wtedy nie pomyślał, że większość czasu będę spędzał w trasie z zespołem. Nigdy nie planowałem też śpiewania na żywo”.

Wytwórnia Because Music wypuści „The English Riviera” w kwietniu. Daty koncertów i inne informacje znajdziesz na stronie zespołu www.metronomy.co.uk

Joseph Mount – chłopiec z gitarą i świecących dysków parą

Zdjęcia: James Pearson-Howes

Joseph Mount z resztą zespołu Metronomy

Ale skoro trzeba... Na potrzeby koncertów w 2009 roku do Mounta, głównego wokalisty, basisty i keyboardzisty, dołączyli: perkusistka Anna Prior, basista Gbenga Adelekan oraz kuzyn Mounta Oscar Cash, grający na keyboardzie i saksofonie. I choć Metronomy to dziecko Mounta, ta czwórka to dobrzy przyjaciele. „Ponieważ ja piszę piosenki, zespół nigdy nie boryka się z artystycznymi trudnościami” – mówi. „Ogólnie mówiąc, dobrze się razem bawimy”. Członkowie zespołu przyczynili się do powstania „The English Riviera”, ale ponownie w większości była to solówka Mounta. Po sukcesie przełomowego, nagranego własnoręcznie albumu „Nights Out” z 2009 roku Mount skusił się na możliwość wykorzystania profesjonalnego studia. W Smokehouse Studios oddał muzyczny hołd letnim miesiącom, które jako nastolatek spędził na plażach angielskiej riwiery, kursując między turystycznymi miastami Torquay, Paignton i Brixham. Publiczność zebrana wewnątrz wypełnionego po brzegi wiktoriańskiego teatru Deaf Institute została już uwiedziona przez ekscentrycznego Nowozelandczyka Connana Mockasina, jeszcze zanim Metronomy rozpoczęli show utworem „Love Underlined”. Zaprezentowali rewelacyjną formę – widocznie letnie koncerty w Australii wyszły im na dobre. „Wciąż jesteśmy tacy sami. Nic się nie zmieniło” – mówi Mount na scenie. Zarówno stare hity „Holiday” i „Not Made For Love”, jak i świeżutkie nowości „The Look” i „She Wants” wywołują szalony aplauz publiczności. Po koncercie w garderobie panuje świetny nastrój. „Szczerze mówiąc, myślę, że wszyscy byliśmy mocno zestresowani” – mówi Mount, otwierając piwo. Adelekan się z tym nie zgadza. „To było jak koncert Daft Punk zagrany przez Eagles” – uśmiecha się. Prior walczy ze skurczem ramion, częstym problemem perkusistów. „Było całkiem nieźle” – mówi. „Dla mnie zawsze jest OK, bo zasłania mnie ta trójka, nie jestem zbytnio na widoku”. Po tych słowach kierują się do vana i wracają do hotelu – tym razem Radisson, oczko wyżej od ulubionego Travelodge. Metronomy mają kalendarz wypełniony po brzegi aż do Bożego Narodzenia. Europejskie punkty obsługi podróżnych powinny się więc zaopatrzyć w sałatki.


Infosesje RBMA mają charakter klimatycznych warsztatów Armata do wystrzeliwania snowboardzistów

Zdjęcia: Daniel Mahon/Red Bull Photofiles (1), Lander Larrañaga/Red Bull Photofiles (1), Matt Barnes/Red Bull Photofiles (1), Pawel Faron (1), Wojtek Antonow (1)

Walka o Oscyp Oscyp to twardy wędzony ser przygotowywany z owczego mleka, charakterystyczny dla polskich gór, szczególnie Podhala. Polscy snowboardziści uwielbiają oscypa i na jego cześć co roku rywalizują w organizowanych przez firmę Burton freestyle’owych zawodach. W ostatni weekend stycznia najlepsi polscy zawodnicy spotkali się w światowej stolicy oscypków – Białce Tatrzańskiej. Tam na stoku Kotelnica rozegrano trzecią już edycję zawodów snowboardowych nazwanych na cześć wspomnianego sera Oscyp. Konwencja tej imprezy zmienia się co rok i w tym sezonie padło na Big Air. Dzięki ekipie ze snowparku Burton wybudowano skocznię, na której snowboardziści mogli pokazać, co potrafią. Pogoda była fantastyczna, klimat tworzyła muzyka didżejów z Red Bulla i grillowane oscypki, a zawodnicy fruwali, kręcąc kolejne triki. Po całym popołudniu skoków w formacie jam session jury złożone z samych zawodników zadecydowało, że najlepiej zaprezentował się Piotr Janosz, na co dzień trenujący w Innsbrucku. Dalsze miejsca zajęli Kuba Dytkowski i Michał Ligocki. Impreza była jednym z ciekawszych wydarzeń tego sezonu snowboardowego, kto nie był, niech żałuje. Albo niech zobaczy, jak było, na: snowboard.360mag.pl

Marco Passarani odwiedzi Warszawę...

...oraz Kraków razem z Valerio Delphim

NAUCZYCIELE BEATÓW Muzyczna Akademia Red Bulla wysyła do Polski swoich najwybitniejszych wykładowców.

Paweł Faron wystartuje w Red Bull X-Alps 2011

Polak przeleci Alpy Mistrzostwa Red Bull X-Alps zaliczane są do najbardziej wymagających zmagań sportowych na świecie. Zawodnicy na paralotniach i na piechotę ścigają się non stop przez najwyższe partie Alp. Paweł Faron, paralotniarski mistrz Polski z 2006 roku, jest jednym z 32 zawodników z całego świata wybranych przez komisję kwalifikacyjną do wzięcia udziału w startującej 17 lipca tegorocznej edycji. Paweł i jego rywale wystartują w Salzburgu i poprzez osiem punktów kontrolnych rozmieszczonych w Austrii, Włoszech, Szwajcarii i Francji, po przebyciu morderczych 864 km zakończą (lub nie, bo ponad 1/3 zawodników odpada przed końcem) wyścig na plaży w Monako. Pawłowi kibicować na żywo będziemy mogli dzięki technologii Live Tracking i stronie: www.redbullxalps.com

Jesienią 1998 roku w tętniącym elektronicznym pulsem Berlinie 60 szczęśliwców spędziło niezapomniane chwile w towarzystwie swoich scenicznych idoli, wymarzonego sprzętu studyjnego i wydobywających się z głośników progresywnych dźwięków. Od czasu pierwszej Akademii setki aplikantów zwiedziły studia i kluby Kapsztadu, Toronto czy Londynu; dostawało wskazówki od Boba Mooga, Carla Craiga czy DJ-a Premiera; przekraczało gatunkowe bariery i budowało międzykontynentalną sieć kontaktów. Red Bull Music Academy to odpowiedź na najbardziej nawet rozpasane sny młodych muzyków, wokalistów, producentów i DJ-ów. By na dwa tygodnie znaleźć się w specjalnie wybudowanym na tę okazję studiu, wystarczy wypełnić formularz aplikacyjny i wysłać go wraz ze swoim demo do kwatery głównej RBMA. Podobnie jak na wszystkie prestiżowe uczelnie

do Akademii dostają się jedynie wybrani. Na owych 60 farciarzy czekają jednak – zdaniem naszego krajowego absolwenta Kwazara – „najlepsze chwile w życiu”. Tym razem w Tokio. Zanim jednak Red Bull Music Academy przeniesie się do Japonii, w czterech miastach Polski odbędą się jednodniowe infosesje. 4 marca w Warszawie pojawią się Exile i Houseshoes, 5 marca Kraków odwiedzą Marco Passarani i Valerio Delphi, natomiast 25 marca w Poznaniu, a 26. we Wrocławiu wystąpi Seiji. Bez względu na to, czy tworzą eksperymentalny hip-hop, taneczną muzykę klubową, czy samplowe połamańce, wszyscy oni żyją muzyką. Podczas rozmów, warsztatów i wieczornych imprez udowodnią zebranym, że Red Bull Music Academy powstała dla takich właśnie ludzi. Informacja o infosesjach: www.redbull.pl Formularz aplikacyjny: www.redbullmusicacademy.com/apply

25


b u l lwa r

Liczby miesiąca

Chwilowa moda

Przejściowa mania pojawia się znikąd i zręcznie przejmuje kontrolę nad ludzką wyobraźnią. Do czasu, aż pojawi się następna fascynująca rzecz...

W 1960 r. mało znany piosenkarz Chubby Checker nagrał cover utworu „The Twist” mało znanego zespołu Hank Ballard and the Moonlighters i rozpoczęło się największe taneczne szaleństwo wszech czasów. Beatlesi i Sam Cooke napisali o nim piosenki, a każdy, kto choć raz postawił stopę na parkiecie – od nastolatków z lat 60. po wujka szalejącego na weselu – część nocy poświęcił na twista. W roku 1988, 28 lat po wybuchu tej manii, Checker odświeżył „The Twist” (z Fat Boys) i wciąż był to hit.

4

Podczas Bożego Narodzenia 2009 i Nowego Roku 2010 świat skupiał się głównie na walce niebieskoskórych obcych z niebezpieczną rasą ludzką w „Avatarze”. Możliwość oglądania tej akcji w 3D była jednym z głównych powodów, dla których film ten stał się kasowym hitem wszech czasów. Ale Korea Południowa poszła o krok dalej. Wybrane kina w Seulu wyświetlały film w 4D, zabawiając widzów siedzących w ruchomych fotelach podmuchami wiatru, wodą, dymem oraz różnymi zapachami (np. płonącego lasu, opon).

10

Minispódniczka pojawiła się już w starożytnej Grecji, kiedy to projektantom wojskowych mundurów obcięto budżet, ale modowym fenomenem stała się dopiero w 1965 r., kiedy to londyńska projektantka Mary Quant zaprezentowała swą najkrótszą jak na tamte czasy spódnicę „nad kolano”. Standardowa miniówka powinna sięgać 10 cm poniżej pośladków i 20 cm poniżej talii. Jeśli jest dłuższa – mini powoli zamienia się w maxi. A jeśli jest krótsza – natychmiast wróć do domu i się ubierz. 26

12

W całej historii ekonomii pojawiło się kilkanaście „baniek”. Tworzą się one, gdy cena produktów na rynku – biznes internetowy, kolej, nieruchomości – gwałtownie i znacznie przekracza ich realną wartość. Jeśli chodzi o bańki, jedno jest pewne: pękają. Pierwszy taki przypadek zarejestrowano w latach 30. XVII wieku, kiedy tulipany, nowość w Holandii, stały się tak wysoko cenione, że za jedną cebulkę oferowano nawet do 12 akrów ziemi. Uwaga hipisów: oto najlepszy przykład flower power.

2733

Jednym z powodów wynalezienia walkmana Sony był fakt, że współzałożyciel firmy chciał słuchać opery podczas częstych lotów. W dniu wypuszczenia na rynek w Japonii, 1 lipca 1979 r., osobisty odtwarzacz kaset kosztował 33 000 jenów. Wiele osób zapłaciło tę cenę i sposób słuchania muzyki zmienił się na zawsze. Biorąc pod uwagę inflację, za tę sumę z 1979 r. w dzisiejszych czasach można kupić iPoda classic i dwa iPody shuffle. Na kasecie C60 mieściło się 15 utworów, a cały ten sprzęt firmy Apple pomieści 41 000 piosenek. Tak więc świat jest 2733 razy lepszy niż 31 lat temu.

6.65

Tyle sekund potrzebuje światowy rekordzista, by ułożyć kostkę Rubika. Wymyślona w 1974 r. Światowa Zabawka Roku 1980 została sprzedana w ponad 350 mln egzemplarzy – kostka Rubika to najlepiej sprzedająca się zabawka w historii. Robiła furorę na początku lat 80., ale nawet w 2008 r. na całym świecie sprzedano 15 mln kostek. A w styczniu tego roku w Melbourne 15-letni Feliks Zemdegs ustanowił swój niezwykły rekord. Nazwisko tego młodzieńca o zwinnych palcach liczy się także w scrabble. Aby dowiedzieć się, co będzie hitem nadchdzącego sezonu wejdź na: www.ted.com

Tekst: Paul Wilson; Zdjęcia: getty images (2), rex features (1), corbis (2)

28



pl.redbulletin.com/print2.0 Gary Hunt w Slow Motion

Print 2.0

Tekst: Ruth Morgan, zdjęcia: Alan Mahon

Elegancja, moc i piękno cliff divingu zachwycają fanów sportu na całym świecie. Poprosiliśmy mistrza Red Bull Cliff Diving World Series Gary’ego Hunta, by zdradził nam sekrety związane z czterema ważnymi pozycjami, które pomagają mu wykonywać jego zabójcze ewolucje.

a kc ja

SKY DIVE 12 ŚWIATOWEJ KLASY HIGH DIVERÓ


29

7 LOKALIZACJI NA CAŁYM ŚWIECIE

ÓW

1 ZWYCIĘZCA



Pozycję tę wykorzystuje się, by zaprezentować dobry styl, ale nie współczynnik trudności. Jest ona pełna wdzięku – klatka piersiowa do przodu, rozłożone ramiona razem z wyprostowanym ciałem tworzą literę T. Jeśli twoje biodra i pośladki są usztywnione, możesz wygiąć plecy tak mocno, jak tylko chcesz – dużo zależy od osobistych preferencji. Jeśli obracasz się w tył, wygięcie będzie maksymalne, gdy spróbujesz spojrzeć na taflę wody. Obrót do przodu wiąże się z przyciągnięciem brody do klatki piersiowej, co niweluje wygięcie pleców. Istnieją dwa podejścia do divingu: pełne akcji skoki o wysokim stopniu trudności oraz skoki pełne gracji, wymagające wyjątkowej dbałości o szczegóły. Podczas zawodów najlepiej prezentuje się połączenie obydwu rodzajów. Eleganckie skoki są nieco łatwiejsze, więc większość diverów prezentuje je w początkowych rundach. Ja jednak wolę się czymś zająć w powietrzu. Eleganckie skoki zostawiają mi zbyt dużo czasu na popełnianie głupich błędów. Jeśli twój skok jest pełen ruchu, trudniejszy, jest szansa, że drobne niedociągnięcia ujdą ci na sucho. W przypadku łatwiejszych skoków sędziowie czepiają się najdrobniejszych szczegółów. Idealna pozycja to obciągnięte palce stóp oraz złączone i wyprostowane nogi. Na samym początku ważne jest odbicie się na odpowiednią odległość od platformy. Należy także pamiętać o złączeniu palców rąk i rozłożeniu dłoni. Mogę tak jeszcze długo wymieniać. Publiczność zawsze docenia dobrze wykonany straight – to jak oglądanie lecącego łabędzia.

#1 POZYCJA PROSTA

PRĘDKOŚĆ: 85–100 KM/H


Śruba zawsze wygląda tak samo. Startujesz z szeroko rozłożonymi ramionami, a następnie stopniowo przyciągasz je do ciała, jakbyś próbował się objąć. To właśnie przyciąganie ramion powoduje obrót ciała wokół własnej osi. Jesteś jak korkociąg: prawą rękę umieszczasz z przodu, a lewą przenosisz za głowę i ta rotacja podczas zmiany pozycji ramion przyśpiesza ruch obrotowy całego ciała, musisz więc trzymać je sztywno w odpowiedniej pozycji. A gdy masz już dość, robisz coś dokładnie przeciwnego – rozkładasz ramiona, aż w końcu znajdą się w pozycji T. Wtedy przestajesz się obracać i możesz przejść do kolejnej figury. Stopień trudności skoku zależy od zaprezentowanej kombinacji salt i liczby obrotów – jeśli oddałeś skok z pięcioma saltami i pół obrotem, nie osiągnie on stopnia trudności równego skokowi zawierającemu taką samą liczbę tych dwóch ewolucji. Jeśli więc chcesz zgarnąć najwyższe noty, nie skupiaj się na jak największej liczbie obrotów lub salt – pamiętaj, że liczy się ich kombinacja. Obecnie najtrudniejszy skok w tym sporcie – który wykonuję – składa się z czterech obrotów i trzech salt. To naprawdę dużo twistów, a w tej pozycji nie obracasz się zbyt szybko, ponieważ twoje ciało jest długie; staram się więc zaliczyć je jak najszybciej, a następnie wykorzystać pozycję pike, by nie marnując czasu, przejść do salt. Im szybciej się obracasz, tym szybciej skończysz wykonywanie tego manewru.

#2 ŚRUBA


33 SPADEK SWOBODNY: 35 SEKUND


Oto pozycja, którą wykorzystujemy naprawdę często. Pike można uznać za pozycję przejściową między twistami a saltami podczas skoku. Najprościej mówiąc, składasz swe ciało na pół. Ramionami obejmujesz nogi – ludzie wykonują to na różne sposoby. Niektórzy łapią się za ręce za nogami i przyciągają je, a inni po prostu krzyżują za nogami ręce – ja preferuję tę drugą opcję. Z pewnością stracisz punkty, jeśli twoje nogi będą zgięte. To bardzo przydatna, praktyczna pozycja. Mam na swoim koncie rekord za najtrudniejszy skok w tym sporcie – potrójne salto w tył z czterema śrubami – i bez pozycji łamanej wykonanie go nie byłoby możliwe. Skok ten wymaga trzech salt i czterech twistów, a to naprawdę ogromna liczba ewolucji jak na kilka sekund w powietrzu. Zaczynam od zaliczenia wszystkich twistów, a następnie przechodzę do salt. Po zakończeniu twistów „schylam się”, chwytam nogi i przyciągam ciało do pozycji łamanej, dzięki czemu nabieram prędkości. Gdybym chciał przejść bezpośrednio od twista do salta, znacznie zwolniłbym tempo i zdążył wykręcić góra jedno salto. Przyciągnięcie nóg z taką siłą zapewnia mi rozpęd umożliwiający kontynuowanie rotacji i płynność ruchów, opłaca się więc zastosować tę pozycję przejściową. Po raz pierwszy spróbowałem ją wykorzystać podczas sesji treningowej przed zawodami i wydawało się to dość szalonym pomysłem – w końcu miałem sporo do zrobienia w powietrzu. Ale w zeszłym roku konsekwentnie do niej wracałem i teraz przy odpowiednim wybiciu oddanie tego typu skoku jest dla mnie czymś naturalnym.

#3 POZYCJA ŁAMANA


35

SPADEK: 26 METRÓW


W high divingu „barani” oznacza salto w przód z połową obrotu wokół własnej osi. Jest to termin gimnastyczny, który od zawsze jest częścią mojego zasobu słów, więc sprawdziłem w Wikipedii jego pochodzenie [„Red Bulletin” zrobił to samo i dowiedział się, że nazwa pochodzi od nazwiska włoskiego akrobaty cyrkowego Alfonso Baroniego, który wykonał ten manewr około 1881 roku]. Jest to manewr podstawowy. Cliff diverzy skaczą z wysokości dochodzących do 28 m i osiągają prędkość 90 km/h w zaledwie 2,5 sekundy, a przy tej prędkości powierzchnia wody jest niczym beton. Musimy wejść w wodę stopami, ponieważ głowa nie zniosłaby siły uderzenia, a barani pomaga gładko wejść w wodę. Obracając się w przód podczas ostatniego salta, przez chwilę widzisz wodę, ale przy dalszej rotacji dojdziesz do miejsca, z którego nie będziesz mógł jej zobaczyć. I wtedy wprowadzasz barani, ponieważ półobrót zmienia twoją linię widzenia, więc znów masz wodę w zasięgu wzroku. Jeśli obracasz się tyłem, po prostu zrób salto w tył, a gdy widzisz wodę, wyprostuj się i wyląduj. Ale podczas niemal wszystkich skoków

#4 SALTO BARANA

obracamy się w przód, więc dzięki barani możemy zobaczyć wodę i odpowiednio się ustawić. Bez tego prawdopodobne jest tak zwane ślepe wejście, które jest dużo bardziej ryzykowne. Wprowadzam barani do wszystkich swoich skoków – a nawet najmniejszy błąd może być bolesny w skutkach! W zeszłym roku podczas przystanku Red Bull Cliff Diving World Series we Włoszech wypróbowałem nowy skok, który wymagał rozbiegu, by nabrać odpowiedniego rozpędu umożliwiającego wykonanie wszystkich elementów. Jeszcze żaden cliff diver tego nie próbował. Ale mój rozbieg był za wolny, więc nie wyskoczyłem wystarczająco wysoko i nie obracałem się wystarczająco szybko, a przy tak skomplikowanej kombinacji liczy się każdy ułamek sekundy. Ta mała pomyłka na starcie zmieniła wszystko. Nie wystarczyło mi czasu na barani. Nie wyprostowałem się całkowicie i uderzyłem klatką piersiową o taflę wody. Z powodu siły uderzenia nie mogłem oddychać i miałem uraz kręgów szyjnych. Ale w tym roku zamierzam spróbować ponownie. Red Bull Cliff Diving World Series startuje 12 marca w Rapa Nui w Chile. Więcej szczegółów na s. 84

SIŁA UDERZENIA: 100–0 KM/H W JEDNĄ SEKUNDĘ I 3 M WODY


37

Data urodzenia: 11 czerwca 1984 Wzrost: 1,75 m Waga: 66 kg Osiągnięcia 2010: mistrz Red Bull Cliff Diving World Series, stawał na podium po każdym z sześciu przystanków – cztery razy na samym szczycie 2009: drugie miejsce w Red Bull Cliff Diving World Series, pokonał go tylko dziewięciokrotny mistrz świata Orlando Duque, i to z minimalną przewagą 2008: trzecie miejsce podczas High Diving World Cup 2006: brązowy medal w kategorii 10 m synchro podczas Commonwealth Games Przekraczanie granic możliwości: w 2009 roku wymyślił i z powodzeniem wykonał najtrudniejszy skok w historii tego sportu – Triple Quad – trzy salta i cztery twisty. To pierwsza kombinacja wymyślona specjalnie dla cliff divingu i jej poziom trudności wynosi 6,3. W 2010 roku Hunt zaliczył kolejny rekord – jako pierwszy w historii tego sportu spróbował oddać skok z rozbiegu

GARY HUNT


a kc ja

MISTRZ VS. MISTRZ

Szacunek, młody człowieku! Sebastian Vettel rozmawia z Nikim Laudą o: magii numeru 1, jazdach testowych w czasach kamienia łupanego i w symulatorze, szalonych młodych latach i tremie przed nowym sezonem. A właśnie, powiedz: jak to faktycznie było z „dziewczynami F1”? Moderacja: Herbert Völker, zdjęcia: Jürgen Skarwan

Niki Lauda, l. 62, był mistrzem świata w latach 1975 i 1977 (Ferrari) oraz w 1984 roku (McLaren). Wystartował w 171 wyścigach i wygrał 25 z nich. Sebastian Vettel, l. 23, startował do tej pory w 62 wyścigach, wygrał dziesięć z nich i w 2010 roku zdobył MŚ 38


Print 2.0

pl.redbulletin.com/print2.0 Więcej Laudy i Vettela oraz rzut okiem na nowy bolid Red Bull Racing


a kc ja

MISTRZ VS. „ Wierzyłem MISTRZ

R

ed bulletin: Niki, ile wyników wyświetla internetowa wyszukiwarka, gdy wpisze się twoje nazwisko? niki lauda: Nie mam pojęcia, tego jeszcze nie googlowałem. red bulletin: Zgadnij. lauda: Nie wiem. Może 5 tysięcy? red bulletin: Błąd. 3 miliony. A ty, Sebastian, jak oceniłbyś swój wynik? sebastian vettel: No tak, skoro on ma 3 miliony, to ja powinienem mieć ze 4 (śmiech). red bulletin: Dochodzi do 18 milionów, ale trzeba przyznać, że wyszukiwarki w zależności od dnia pokazują różne wyniki, czasem nawet o kilka milionów mniej… vettel: …o wiele ważniejsze, jaki wynik wyświetla się po wpisaniu pytania o tytuły mistrza świata. Wynik jest 3:1 na korzyść Nikiego, no ale ja mam jeszcze trochę czasu przed sobą… lauda: …w którym momencie kariery byłem w wieku Sebastiana? (spogląda na wszechwiedzącego moderatora). red bulletin: W wieku 23 lat byłeś w zespole March, klapa, zero punktów. Potem BRM, jeszcze większa klapa, dopiero 17. miejsce w mistrzostwach świata. Ale wtedy wpadłeś w oko panu Enzo Ferrariemu, zaangażował cię na następny rok i potem już poszybowałeś w górę… vettel: Niki, przez trzy lata jeździłeś ze startowym numerem 1, dla mnie to premiera. Jedynka była dla ciebie motywatorem czy ciężarem?

40

do końca, że wygram, ale Niki miał prawo do innej oceny. Jest z tego znany, że ma własne zdanie. Ludzie to doceniają”

WYWIAD

W ZDJĘCIACH:

Sebastian Vettel

lauda: Chyba nie można sobie wyobrazić lepszego rozpoczęcia sezonu. Sebastian, pojawiasz się jako numer 1 i wszyscy widzą: oto idzie najlepszy. Wszyscy inni muszą cię teraz gonić, żeby odebrać ci ten numer. Ja postrzegam startową jedynkę jedynie w pozytywnych kategoriach. Skąd twoje wątpliwości? vettel: Nie mam wątpliwości, nie chcę tylko, by górę wzięło przeświadczenie, że skoro udało się w ubiegłym roku, to teraz też się uda – dlatego nie chcę przypisywać numerowi 1 symbolicznego znaczenia. Gdy będę wszystko robił tak samo jak w ubiegłym sezonie, to się nie uda. Co było, to było. Kropka. Pierwszy wyścig rozpoczyna się od zera, bez względu na to, czy na bolidzie mam numer 1, 24 czy 25 – na początku wszyscy mają tyle samo punktów. Przed nami 20 wyścigów, to bardzo, bardzo długi rok. Znów będzie ekstremalnie trudno. Muszę być jeszcze lepszy, by mieć pewność, że jedynka zostanie u mnie. lauda: Tak, jasne, ale ten „#1” przynajmniej w podświadomości daje ci przewagę nad kolegami ze stajni. Uważam, że Markowi będzie trudno znów zacząć na świeżo i z numeru 2 zawalczyć o więcej, ludzie przypisują cyfrom pewne symboliczne znaczenia. red bulletin: Poza tym – Sebastian, czy miałeś Nikiemu za złe, że w ubiegłym roku przed samym końcem sezonu przestał w ciebie wierzyć i powiedział: „On już nie ma szansy. Jak to niby miałoby się stać? Nawet gdyby Vettel miał

Lauda i Ecclestone (Brabham, 1978/79): „Urlop z Berniem – brzmi interesująco…”

Vettel o Schumacherze: „Michael nie musi nic nikomu udowadniać”

Symulator Vettela w Red Bull Racing: także poza GP można wejść w rytm wyścigu


a kc ja

Lauda i kolega z teamu McLaren Alain Prost, 1984: mur ochronny zamiast przyjaźni

Lauda i inżynier Ermanno Coughi: tylko jazdy próbne przynosiły wyniki

Zdjęcia: Getty Images (2), Getty Images/Red Bull Content Pool (2), imago (1), Schlegelmilch Photography (3)

„Zamiast band bezpieczeństwa (na górze: Vettel w Bahrajnie, 2009) – drzewa (po lewej: Lauda na Nürburgring, 1976)” – wspomina Niki Lauda. Chodziło o to, by dojść do granic, ale zostawić kilka centymetrów na przeżycie. Ze względu na podwyższone ryzyko jazdy kierowcy szukali wentylu bezpieczeństwa: ulubieniec kobiet James Hunt, mistrz świata 1976, ze swoją późniejszą pierwszą żoną (na dole)

wygrać, to inni nie rozpuszczą się przecież w powietrzu.”? lauda: …przedtem muszę jednak powiedzieć, że przez cały sezon bardzo wierzyłem w Sebastiana. Ale nie zorientowałem się, jak to się rozegra na końcu. Na mojej liście nie było dzielnych Renault. Ani sytuacji, w której Ferrari wszystko schrzani. Mój błąd w kalkulacji, jasne. vettel: W ogóle to do mnie wówczas nie dotarło, że straciłeś nadzieję. Ja wierzyłem do końca, że dam radę. Niki miał prawo do innej oceny. Zresztą jest z tego znany, że ma własne zdanie i go broni. Ludzie także to doceniają. red bulletin: Porozmawiajmy o technice. Niki, jesteś pierwszym kierowcą Formuły 1, który na poważnie zajął się technicznymi możliwościami pojazdów. A była to właściwie epoka kamienia łupanego, jeśli porównamy tamte czasy z dzisiejszym zapleczem technicznym. lauda: Nasz problem polegał na tym, że pojazd sam nie generował żadnych danych, nie było żadnego systemu zapisu informacji. Wszystkie wyniki testów odczuwałem pośladkami lub intuicyjnie. W większości wypadków i tak wychodziło na to samo. W samochodzie było wystarczająco dużo możliwych nastawień – przy zawieszeniu, przy „skrzydłach” – ale najpierw trzeba było wszystko usystematyzować i wykonać niezliczone jazdy próbne, nim stoper pokazał w miarę wiarygodny efekt moich przeżyć. vettel: Wówczas nie mogłeś sobie chyba nawet wyobrazić symulatora, prawda? lauda: To było czyste science fiction. Sebastian, jak bardzo jesteś skazany na symulator? Słyszałem, że wielu kierowcom robi się niedobrze w czasie takiej jazdy, ale tak samo dzieje się z niektórymi pilotami w symulatorach lotu. vettel: W symulatorze siedzisz tak jak w bolidzie i masz przed sobą gigantyczny ekran. Dodatkowo pojazd szarpie, symulując ruch. I jeśli ruchy nie są stuprocentowo dopasowane do tego, jak to dzieje się naprawdę, lub gdy czasem się opóźniają, albo jest ich zbyt dużo, albo są zbyt bardzo nienaturalne – może zacząć mdlić. Jeśli o mnie chodzi, przyzwyczaiłem się do tego. lauda: Jak duże znaczenie ma symulator dla techniki jazdy? vettel: Przed rozpoczęciem sezonu w symulatorze można wykorzystać czas, gdyż testy na żywo są ograniczone. Dla nas to jedyna możliwość, by wejść w rytm, jeśli chodzi o płynność ruchu, poza tym mamy znowu trochę więcej przycisków na kierownicy. I rzeczywiście w symulatorze można trenować. Płynność jest już 41


a kc ja

MISTRZ VS. MISTRZ

„ Wówczas nie mogłeś sobie chyba nawet wyobrazić symulatora, prawda?” Sebastian Vettel

42


„ To byłoby science fiction… Wszystkie nasze wyniki testów odczuwałem pośladkami!” Niki Lauda


a kc ja

„ Nie do wytrzymania byłaby dla mnie myśl, że pod koniec sezonu będzie o dwóch kierowców mniej... Może dlatego kierowcy byli bardziej zżyci ze sobą” MISTRZ Sebastian Vettel

ale czasem trzy metry obok drzew. Każdy z nas liczył się z tym, że pod koniec sezonu dwie osoby ze ścisłej czołówki Formuły 1 stracą życie. Każdy, kto uprawiał ten sport, znał warunki i statystyki. Czy pójdę na to ryzyko – tak czy nie? Jasne, mieliśmy radość z panowania nad samochodem i chcieliśmy uczynić z tego zawód, na przekór wszystkim przeciwnościom. Dlatego próbowaliśmy dojść aż do granic, ale jeszcze zostawić parę centymetrów na przeżycie. Sebastian dorastał w innych czasach. Dzięki Bogu, Formuła 1 poszła tam, gdzie dziś jesteśmy. vettel: To normalne, że każdy sport się rozwija. Narciarstwo dzisiaj jest także niebezpieczne, ale 40 lat temu nie było nawet siatek zabezpieczających. Nie warto powtarzać, że sporty motorowe wciąż są niebezpieczne i że zawsze coś może się stać – na szczęście dziś nie musimy brać pod uwagę nieustannego zagrożenia życia. Nie do wytrzymania byłaby dla mnie myśl, że pod koniec sezonu będzie o dwóch kierowców mniej. Wspólna świadomość niebezpieczeństwa była znakiem tamtych

VS. MISTRZ

czasów i być może dlatego kierowcy byli bardziej zżyci ze sobą, niż to ma miejsce dziś. Nikt jednak nie tęskni za tym poczuciem, iż prosty techniczny defekt może kosztować ludzkie życie – mam na myśli wypadek Jochena Rindta z 1970 roku, kiedy to w strefie dohamowania do zakrętu Parabolica na torze Monza coś popsuło się w przodzie bolidu Lotus 72. Przy dzisiejszych standardach bezpieczeństwa po takim niezawinionym wypadku po prostu wściekły wróciłby do boksu. Nawet jeśli Formuła 1 dzisiaj może wydawać się sterylna i nie do pomyślenia jest, żeby dzień przed startem kierowcy spotkali się na piwie, istota tego sportu się nie zmieniła: prowadzić auto na granicy możliwości. I jeśli dzisiaj nie dochodzi do fatalnego w skutkach wypadku, gdy zejdzie ci z koła kilka centymetrów powietrza, o czym mówił Niki – to dzięki Bogu. Ale oczywiście nie można zanadto zdawać się na tę łaskę – kto częściej szarżuje, w końcowym rozliczeniu nie wypada lepiej. red bulletin: Czy wśród kierowców Formuły 1 zdarzają się prawdziwe

Mimo że w sezonie 2011 jest wiele zmian w regulaminie F1 (zakaz montażu dyfuzora, dozwolone jest regulowane „skrzydło”, Pirelli dostarcza nowe, bardziej ekskluzywne ogumienie dla wszystkich teamów), bolid RB7, w którym Sebastian Vettel i Mark Webber rozpoczną 13 marca w Bahrajnie nowy sezon, został poddany raczej ewolucyjnym niż rewolucyjnym zmianom; konstruktor Adrian Newey: „Bolid ma to samo DNA”

44

Zdjęcie: Getty Images/Red Bull Content Pool

bardzo zbliżona do tej na torze. Symulator jest dzisiaj niezastąpiony, jeśli chodzi o poznawanie nowych odcinków. Potem wjeżdżasz na prawdziwy tor i wiesz, co trzeba robić. Potrzeba tylko dwóch lub trzech okrążeń, by skorygować drobne nieścisłości. lauda: Jak bardzo jest pomocny, jeśli chodzi o zgranie? vettel: To pytanie, na ile symulator rzeczywiście jest dobry. A zależy to od wielu czynników: czy dane toru są poprawnie załadowane, czy zgadza się każda nierówność podłoża, różnica poziomów i tak dalej, i czy auto reaguje tak jak w rzeczywistości. I czy gdy mówisz: „lepsza stabilizacja” lub „trochę bardziej miękko”, czy „bardziej twardo” lub „zmiana ustawienia skrzydeł”… – to czy faktycznie trafiasz w sedno. Już na etapie ustawiania setupu można wyeliminować wiele rzeczy. lauda: Ale nawet najlepszy symulator nie jest w stanie oddać w pełni działania tych wszystkich sił i przeciążeń, które mają wpływ na kierowcę. No i nie jest trenerem fitness… vettel: Brak tych przeciążeń to największa różnica między symulowaną a prawdziwą jazdą… No tak, może i tak jest dobrze – inaczej moglibyśmy się ścigać tylko na symulatorach. red bulletin: Obok postępu technicznego, większego zainteresowania mediów i eksplozji pieniędzy najważniejsza różnica w Formule 1 między dziś a erą Nikiego Laudy – ćwierć wieku temu – to większe bezpieczeństwo, prawda? lauda: Wychowałem się w czasach, kiedy samochody jeździły już 300 km/h,


a kc ja

przyjaźnie, jak to rzekomo kiedyś bywało? vettel: Jesteśmy grupą około 25 kierowców. To tak, jakbyśmy chodzili do jednej klasy. Z niektórymi można dogadać się od razu, wydają ci się sympatyczni przy pierwszym kontakcie. Z innymi, którzy twoim zdaniem nie całkiem pasują do grupy, masz mniej wspólnego, co jest logiczne. Ale nie zdarzają się sytuacje, by ludzie spotykali się poza torem prywatnie, wspólnie spędzali czas czy razem jechali na urlop, jak to kiedyś bywało. Nie ma na to czasu, nie ma na to siły. Brakuje ci czasu nawet dla samego siebie. Jesteś skoncentrowany na sobie w swoim teamie i niewiele więcej do ciebie dociera. red bulletin: Niki, czy określiłbyś jakiegoś kierowcę Formuły 1 z czasów twojej aktywności mianem prawdziwego przyjaciela? lauda: A kto to jest przyjaciel? Trzeba najpierw zdefiniować przyjaźń. Zawsze mnie krytykowano za to, że nie mam przyjaciół. Dlaczego? Bo człowiek buduje wokół siebie mur ochronny, bo nieustannie w życiu publicznym masz różnych półprzyjaciół. Kiedy każdy chce być twoim przyjacielem, robisz się nieufny. Aby to raz na zawsze rozgraniczyć i aby ustały te tak zwane gierki w przyjaźń, mówię: „Nie mam przyjaciół”. Osobą, która była mi najbliższa w czasie mojej aktywności, był James Hunt. Był naprawdę fajny, można było się z nim pośmiać i z przyjemnością wypić piwo, co wcale nie musiało oznaczać wspólnego spędzania urlopu… red bulletin: …o czym słyszeliśmy za czasów Stewarta. Jackie, Jochen Rindt, Piers Courage spotkali się kiedyś na dalekiej wyspie. I Bernie Ecclestone też spędzał tam miło czas. lauda: Urlop z Bernim, to brzmi interesująco. Ale może powinniśmy porozmawiać o przyszłości, dobrze pasuje tu wątek Schumachera. Czytałem, że Alonso powiedział, iż najbardziej bałby się Michaela, gdyby ten ścigał się odpo-

MISTRZ VS. MISTRZ

wiednim bolidem. Skąd mu to przyszło do głowy? Może osądza go po jego przeszłości, po konsekwencji, po zdolnościach „chcieć” i „móc” być pierwszym? Uważam jednak, że ty wyrobiłeś w sobie to samo. vettel: Na pewno gra tu rolę bagaż doświadczenia Michaela i jego opanowanie. Patrzę na to ze swojej perspektywy. Ludzie mogą mówić, co chcą, ale kiedy Michael pojawia się na starcie, niczego nie musi nikomu udowadniać. Ma przyjemność z jechania do przodu i niepozwalania na to, by ktokolwiek – młodszy czy starszy – deptał mu po piętach. Nawet w trudnych sytuacjach on jako jeden z niewielu ma postawę zwycięzcy. red bulletin: Obowiązkowe pytanie, którego nie można uniknąć: kto w tym roku jest dla ciebie najtrudniejszym przeciwnikiem? vettel: Nie mogę i nie chcę podawać nazwisk. Jest zbyt wiele niepewności na poszczególnych odcinkach, od KERS, poprzez nowe opony aż po to, jak dobrze pójdzie Ferrari. Ja sam czuję, że jestem w dobrej formie – to już powiedziałem. red bulletin: Vettel i Red Bull – czy jesteście nierozłączni, jak się czasem słyszy? vettel: Bardzo, bardzo dobrze czuję się w Red Bullu. To więcej, niż sam fakt, że jestem w tym teamie F1 i mogę jeździć tym bolidem. Od dawna jestem częścią rodziny Red Bulla. I faktycznie jest tam jak w rodzinie, można się poczuć jak w domu. Jeśli zostanie jeszcze ulepszony pojazd, którym będę mógł wygrywać wyścigi i walczyć o MŚ, to nie znajdę żadnego powodu, by coś zmieniać. red bulletin: Panowie, serdecznie dziękuję, że mogłem się przysłuchiwać waszej rozmowie… vettel: …stop, stop. Mam jeszcze pytanie do Nikiego. Często słyszy się, że w Formule 1 jest tak dużo tzw. dziewczyn F1, że jest niezła jazda. Myślę, że to bardziej dotyczyło wcześniejszych czasów. Owoce jednak wciąż wiszą na drzewie – takie powiedzenie nadal jest znane.

„ Ludzie mogą mówić, co chcą, ale kiedy Michael Schumacher pojawia się na starcie, niczego nie musi nikomu udowadniać. Ma przyjemność z jechania do przodu” Sebastian Vettel

Skądś się wzięło. Czy to prawda, że niektórzy kierowcy kiedyś zachowywali się jak – jak to się mówi – spuszczone z łańcucha psy? lauda: Mogę powiedzieć ci prawdę, bo już raz została powiedziana. Poprzez ciągłą gotowość do ponoszenia ryzyka, na co się wówczas nastawialiśmy, staraliśmy się też cieszyć życiem, z którego nie zawsze potrafiliśmy korzystać. Inaczej trzeba było radzić sobie ze stresem i niekoniecznie musieliśmy w to wciągać stałe partnerki. Najlepszy przykład, jaki przychodzi mi do głowy, dotyczy dawnych czasów: 1984 rok, GP Portugalii, decydujący dla tytułu mistrza świata wyścig między mną a Prostem. Mój guru od fitnessu, Willi Dungl, zorientował się, w czym rzecz, i powiedział do mnie: „Słuchaj, tam na dole biega taka jasnowłosa Włoszka, która ciągle cię szuka”. Potem podszedł do mnie Piquet, który zawsze był ciekawy, co nowego się dzieje, i powiedział: „Ty, ona cię szuka”. Stała na dole i była ładna. Podszedłem i zapytałem, jak leci. Dobrze. Potem w piątek zabrałem ją na kolację, gdyż jestem grzecznym człowiekiem. A później ona mnie zapytała, czy w sobotę też możemy razem gdzieś wyjść. Odpowiedziałem jej, że nie możemy razem wyjść, tylko że ona może między ósmą a dziesiątą przyjść do mnie do pokoju. Dlaczego? Powiedziałem, że o dziesiątej muszę już spać, bo następnego dnia zostanę mistrzem świata. Zgodziła się, przyszła do pokoju, a potem zmyła się za dziesięć dziesiąta. Spałem jak młody bóg, ale budząc się rano, pomyślałem sobie, że jeśli Bóg istnieje, to dziś przegram mistrzostwo świata. Miałem najgorsze wyrzuty sumienia, jakie możesz sobie wyobrazić. Mój kochany kolega Prost, który zawsze obgryzał z nerwów paznokcie i był bardzo niespokojny, stał rano w boksie i uśmiechał się z przekąsem. Zapytałem, dlaczego tak głupkowato się uśmiecha. Powiedział: „Wyobraź sobie, że wczoraj wieczorem dopadłem Stephanie z Monako”. Ulżyło mi nieziemsko, teraz przed Bogiem mieliśmy wynik 1:1, teraz można się ścigać. Kilka godzin później po raz trzeci zostałem mistrzem świata. Broniąc starej wiary, mogę powiedzieć, że Formuła 1 stała się bardziej rodzinnym sportem. Teraz przyjeżdżają żony z dziećmi, ponieważ na szczęście nie zdarzają się wypadki albo jest ich mniej. W ten sposób cała Formuła 1 ograniczyła się do normalnego stylu życia. I może poprawiła się moralność. Ale oczywiście nie mnie to osądzać. Początek 62. edycji mistrzostw świata Formuły 1: 13 marca 2011, Bahrajn, ZEA; www.formula1.com redbullracing.com, scuderiatororosso.com

45


a kc ja

Dźwięk cyborga Neil Harbisson nie widzi kolorów. Może je jednak słyszeć dzięki urządzeniu, które nosi na głowie. Opowieść o życiu w feerii częstotliwości Tekst: Andreas Rottenschlager, zdjęcia: Dan Wilton

Kto stanie twarzą w twarz z wyglądającym jak synteza różnych dziedzin sztuki Neilem Harbissonem, musi najpierw uporządkować zmysły. Najlepiej na spokojnie przyjrzeć się temu młodemu człowiekowi od stóp do głów. Czarne lakierki, nad nimi jaskrawożółte skarpetki w śmiałej kombinacji z błękitnymi dżinsami opinającymi chude nogi. Potem nasze oczy dostrzegają krwistoczerwony wełniany sweter, wąską twarz, hipnotyzujące niebieskie oczy i ciemny blond grzywki beatlesowskiej fryzury, przysłaniającej czoło. Dodatkowo z potylicy Katalończyka wyrasta czarna, giętka, metalowa antena, na której końcu jest umocowana kamera wyglądająca – w przeciwieństwie do garderoby Harbissona – raczej dyskretnie. Neil nasuwa kamerę na lewe oko: „To jest eyeborg. Dzięki niemu słyszę kolory”. Potem podciąga spodnie i spogląda na swoje żółte skarpetki: „Noszę tylko takie rzeczy, które dobrze brzmią”.

46


Print 2.0

pl.redbulletin.com/print2.0 Odwiedź świat Neila Harbissona

Neil Harbisson ładuje swojego eyeborga. Urządzenie potrafi „wgrać” do głowy pianisty 360 odcieni barw


„Cześć, jestem Neil. Nie widzę kolorów. Możesz mi skonstruować coś, żebym mógł je rozpoznawać?”


a kc ja

Neil Harbisson ma 28 lat, jest pianistą i od urodzena południowym zachodzie Anglii. Jeśli chodzi nia nie widzi kolorów. „Mały defekt sofware’u” o dźwięki zdolności Neila są nieograniczone. Ma – mówi. „Oczy mam w porządku, ale mój mózg wspaniały słuch. W wieku siedmiu lat zaczął grać nie potrafi zinterpretować informacji o kolorach”. na fortepianie. Mając 11 lat, komponował już Fale morskie w Mataró, rodzinnym mieście Neila pierwsze utwory – ich głównym motywem była znajdującym się 30 km na północny wschód od Barcenienawiść do kolorów. lony, są dla Harbissona szare. Tak samo jak soczyście 31 października 2003 roku w Darlington wygłasza wyzielone drzewa przed jego ulubioną Basilica de Santa kład Adam Montandon. Tego świeżo upieczonego, Maria i skąpane w miękkiej, pomarańczowej pouważanego za młodego geniusza 23-letniego absolświacie zmierzchy. Medycyna określa całkowitą wenta uniwersytetu w Plymouth zaproszono po to, ślepotę barwną mianem achromatopsji. Neil żeby opowiedział o cybernetyce. Neil siedzi wśród widzi tylko szare zdjęcia kolorowego świata. publiczności. To pierwsze publiczne wystąpienie Jednak może usłyszeć kolory. Montandona w charakterze wykładowcy, ale młody Eyeborg, którego nosi na głowie, przekształca ekspert od techniki świetnie sobie radzi i przykudla niego kolory w dźwięki. Kamera na antence wa uwagę słuchaczy. Prezentuje skonstruowaną to tylko widoczna część urządzenia – ta, którą pokawłasnoręcznie kurtkę z czujnikiem ruchu na plezują sobie palcami przechodnie na ulicy i która cach. Opowiada o cyborgach. Stojąc przy katedrze, wzbudza niepokój służb ochrony lotnisk. mówi: „Nowoczesna technika może poszerzyć możliwości Cała „centrala” jest ukryta pod beatlesowską fryzurą. naszych zmysłów”. Siedzący wśród słuchaczy Neil Neil nosi na głowie plastikowy pierścień, do którego mówi: „Wow!”. tylnej części jest przymocowany chip o wielkości Po wykładzie Harbisson podchodzi do Montanpudełka zapałek, z 60-megahercowym procesorem dona: „Cześć, jestem Neil. Nie widzę kolorów. MoARM7. Pochodzące z kamery informacje o kolożesz mi skonstruować coś takiego, co pomogłoby rach chip przekształca w dźwięki, przekładając mi je rozpoznawać?”. częstotliwości fal świetlnych na częstotliwości fal Montandon krótko się zastanawia: „Pewnie”. dźwiękowych (odbierane przez Neila spektrum Następnego dnia Neil dostaje e-mail. Jest w nim obejmuje 360 dźwięków w zakresie od 349,23 Hz zawarta podstawowa koncepcja eyeborga. do 697,11 Hz, czyli prawie oktawę od dolnego F (f1) Dzień, w którym Neil Harbisson po raz pierwszy do górnego F (f2) na pięciolinii). Jeżeli Neil skieruje słyszy kolory, nadchodzi 22 marca 2004 roku. Neil sztuka cyborga kamerę np. na czerwoną różę, usłyszy dźwięk F Neil wizualizuje utwory forte- i Adam stoją znowu w Music Studio 1 w Darlington (= 349,23 Hz), a jeżeli na swoje żółte skarpetki College. Tym razem obaj przy katedrze. Studenci pianowe (na górnym zdjęciu – eyeborg odtworzy dźwięk G. III Koncert fortepianowy d-moll testują prototyp eyeborga. Neil zakłada słuchawki. Przekazywanie sygnałów dźwiękowych odbywa op. 30 Rachmaninowa) i skanu- Adam bierze do ręki kamerę. Kieruje obiektyw na się za pośrednictwem dwóch minigłośników umiesz- je twarze znanych ludzi (środ- zadrukowaną kartkę. To logo Windows. Pierwszym kowe zdjęcie to mikrofonowa kolorem, który słyszy Neil, jest czerwony. A potem: czonych na skroniach Neila i dociśniętych do skóry grafika warg Nicole Kidman) na czaszce. Głośniczki dzięki przewodnictwu kostżółty, niebieski i zielony. nemu przekazują dźwięki bezpośrednio do głowy Po zakończeniu prezentacji Neil łapie za kamerę (uderzcie porządnie w kamerton i przyłóżcie jego uchwyt do i słuchawki. Biegnie przez korytarz. Przed tablicą ogłoszeń słyszy sklepienia czaszki – tak właśnie Neil słyszy świat kolorów). znajomy dźwięk. Zatrzymuje się. „Ta tablica jest czerwona” – Harbisson słyszy dźwięki bez przerwy i łączy to dźwiękowe mówi. „To było coś niesamowitego i jednocześnie podniecającepostrzeganie kolorów z pozostałymi zmysłami. Może to robić go” – wspomina Neil. „Eyeborg dał mi dodatkowy zmysł. Po 15 przez 12–18 godzin, w zależności od natężenia rejestrowanych minutach umiałem już rozpoznawać i rozróżniać cztery kolory. barw. Potem trzeba naładować akumulator. Eyeborg jest w tym Biegałem wtedy z nim aż do wyczerpania akumulatorów: po kocelu wyposażony w złącze USB. Gdy Neil jest poza domem i zarytarzach, po kampusie, a później po mieście. Chciałem posłuuważa, że dźwięki cichną, idzie do McDonald’s, zamawia kawę, chać ścian domów. Były kolorowe”. ewentualnie coś do jedzenia i podłącza się do sieci. Nosi eyeborga Neil postanawia zainstalować sobie eyeborga na głowie już przez 24 godziny na dobę. na stałe. Pierwszy model wygląda jak słuchawki z doklejoną „Eyeborg jest dla mnie jak ślubna obrączka, w ogóle już go tanią kamerką internetową. „Ludzie się ze mnie nabijali, gdy nie czuję” – mówi Neil. Gdy bierze prysznic, przykrywa eyeborga widzieli mnie z tym czymś na głowie. Ale z czasem przyzwyczafolią. Nocą sprzęt nie emituje żadnych sygnałów, bo nie rejestruiłem się do różnych reakcji i nie czuję się już śmieszny. Dzisiaj je czerni. „Od kiedy mogę słyszeć i rozróżniać kolory, nie czuję jest mi obojętne, co myślą o mnie inni”. się już wykluczony. Na początku przez pięć tygodni bolała mnie głowa – z powodu natłoku dźwięków. Potem mój mózg się do Zaniepokojenie wyraził także proboszcz z Mataró, który pojawił tego przyzwyczaił”. się kiedyś u Neila i wyartykułował swoje teologiczne wątpliwości, stwierdzając, że Bóg nie przewidział w swoim planie ludzi Postrzeganie świata zmieniło się dla Neila w październiku 2003 z eyeborgami. Neil powinien więc odłączyć urządzenie i postarać roku. Studiował wtedy kompozycję w Darlington College of Arts się zaakceptować swoją chorobę. Jednak dla Neila eyeborg 49


Kidman: „Filmuje mnie pan?”. Harbisson: „Nie, słucham kolorów z pani twarzy”. Kidman: „To jakiś żart?”


a kc ja

to część ciała, dodatkowy zmysł rekompensujący naturalne niedostatki organizmu. Ponieważ Neil lubi podróżować, dość szybko pojawia się problem: w czasach po zamachu z 11 września zainstalowane na głowie urządzenia są podejrzane. Przede wszystkim na lotniskach. A już zwłaszcza wtedy, gdy wydają z siebie dziwne dźwięki. Gdy w 2004 roku Neil chce przedłużyć swój brytyjski paszport (ma dwa obywatelstwa), przesyła do urzędu paszportowego zdjęcie z eyeborgiem: facet z włosami do ramion i czarnym, trudnym do zidentyfikowania aparatem na głowie. Urząd odrzuca je. „Na zdjęciu nie może być widoczny sprzęt elektroniczny” – brzmi uzasadnienie. Neil pisze do swojego lekarza i do Adama. Adam i lekarz ślą pisma do urzędu. Lekarz Neila argumentuje, że jego pacjent czuje się źle bez eyeborga i że sprzęt jest ważny dla zdrowia, a Adam wyjaśnia szczegóły techniczne. Neil wygrywa tę potyczkę. Na swoim najnowszym zdjęciu paszportowym nosi na głowie eyeborga jako część ciała. Dokument poświadcza status Neila jako cyborga – człowieka wykorzystującego technologię cybernetyczną do poszerzania możliwości naturalnych zmysłów.

Kidman: „Filmuje mnie pan?”. Harbisson: „Nie, słucham kolorów z pani twarzy”. Kidman: „To jakiś żart?”. Harbisson: „Nie, chcę zbadać częstotliwości dźwięków pani twarzy”. Kidman: „No, dobrze. A jak brzmię?”. Harbisson: „...czerwono”. Kidman: (zniewalający uśmiech). Żeby spotkać się z Woodym Allenem w marcu 2010 roku, Neil musiał prześlizgnąć się jakoś obok dwóch ochroniarzy przy tylnym wyjściu z Palau de la Música w Barcelonie. Gdy Neil zagadnął reżysera, Allen miał przy sobie swój ulubiony klarnet. Neil powiedział, że chciałby zrobić portret dźwiękowy twarzy. Stary mistrz odburknął coś niezrozumiale. „Musiałem mu najpierw wyjaśnić całą sprawę” – mówi Neil. „Potem odwrócił twarz w moją stronę. Wyglądał na trochę zaniepokojonego, gdy badałem go eyeborgiem”. Niezwykłe są zwłaszcza „krzykliwe” wargi Allena, twierdzi Neil. Brzmią podobnie do dźwięku F. Wykonane przez Neila portrety dźwiękowe księcia Karola, Nicole Kidman, Woody’ego Allena, Monserrat Caballé i Leonarda DiCaprio można oglądać i odsłuchiwać w serwisie YouTube („Sound Dźwiękowe postrzeganie kolorów sprawiło, Portraits by Neil Harbisson”). Już po pierwszym że mózg Neila Harbissona stał się laboratorium sztuki przesłuchaniu łatwo zauważyć, że akord twarzy Nicole cybernetycznej. Kidman brzmi bardziej harmonijnie niż księcia technika cyborga Dzięki słuchowi muzycznemu Neil może nie tylko Pierwotna wersja z 2004 roku Karola. Zdaniem Neila to także wpływ turkusorozpoznawać kolory na podstawie dźwięków, lecz (górne zdjęcie), wersja z 2011 wych oczu Nicole. także przekładać dźwięki z powrotem na kolory. (środkowe) oraz sonochromatyczne koło barw umożliwiaW klatce schodowej domu rodziców Neila w Mataró „To be or not to be a Cyborg” – taki napis jest wyjące przyporządkowanie wiszą zwizualizowane symfonie jego autorstwa. świetlany na ekranie sali konferencyjnej Museu 360 odcieniom barw 360 Sto początkowych nut z „Eine kleine Nachtmusik” Maritim w Barcelonie. Neil Harbisson, artystaczęstotliwości dźwiękowych Mozarta przedstawionych w kolorowych prostoką-cyborg ubierający się jak dandys, wygłasza wykład tach, z pierwszym dźwiękiem w środku. Jaskrawe o swoim życiu: 28 lat w 18 minut. „Osobie ze ślepotą odzwierciedlenie muzyki klasycznej. barwną nic nie da wyjaśnienie, że stacja Czerwonego Krzyża jest „Główny kolor Mozarta to żółty” – wyjaśnia Neil. „Lady Gaga zaraz za żółtym budynkiem” – mówi Neil. Kolorowe slajdy przebrzmi soczyście różowo”. mykają po ekranie: skale kolorów, Neil jako postać z komiksu, Jak ciekawa może być interpretacja sztuki w wykonaniu zdjęcie z Woodym Allenem. cyborga, dowodzą sporządzone przez Neila portrety dźwiękowe Potem pojawia się kolejny slajd podpisany „Cyborg Foundasławnych ludzi. Od 2005 roku Neil skanuje kolory ich oczu, włotion”. To wielki projekt Neila na 2011 rok. sów i skóry, a potem łączy dźwięki w akord. Pierwszym królikiem „Zamierzamy udostępniać nasze know-how ludziom, którzy doświadczalnym był angielski następca tronu, książę Karol, który chcą poszerzyć możliwości swoich zmysłów środkami cybernew 2005 roku odwiedził Darlington College. tycznymi” – opowiada Neil. Cyborg Foundation, zajmująca małe „Zauważył moje elektroniczne oko. Zapytałem uprzejmie, czy biuro w parku innowacji TecnoCampus w Mataró, ma stać się swemogę posłuchać jego twarzy” – opowiada Neil. Następca tronu go rodzaju poradnią. Sam TecnoCampus to wielki teren, na któokazuje zainteresowanie i zamiera w bezruchu. Neil omiata twarz rym mieszczą się laboratoria komputerowe i placówki naukowe. księcia kamerą. Po zakończeniu całej procedury obaj panowie Jest też widok na morze. Osobami do kontaktów są Neil i jego ściskają sobie dłonie. „To niesamowite, jakie dzisiaj są możliwokoleżanka Moon Ribas. „Z eyeborga mogą korzystać niewidomi ści” – stwierdza książę i odchodzi. albo ludzie cierpiący na achromatopsję” – mówi Neil. „PomagaNeil analizuje: „Wargi Karola brzmią jak wysokie E, ale włomy w projektowaniu i produkcji nowych eyeborgów”. sów prawie nie było słychać”. Czy chciałby, żeby projekt miał jakieś motto? „Tak: świat W roku 2007 w Londynie przed kamerę Harbissona trafia potrzebuje więcej cyborgów – po prostu zadzwońcie do nas”. Odkryj więcej na pl.redbulletin/print 2.0. Informacje o projekcie: Nicole Kidman rozdająca autografy przy Leicester Square. Ona www.neilharbisson.com oraz www.cyborgfoundation.com też natychmiast zauważa Neila. 51


a kc ja

Jestem swoim

Własnym rywalem Shinji Osada urodził się z potencjalnie śmiertelną wadą serca, a mimo to został najlepszym freestyle’owym narciarzem Japonii.

Imię i nazwisko Shinji Osada Data i miejsce urodzenia 13 stycznia 1985, Sapporo, Japonia As przestworzy Osada jest pięciokrotnym zwycięzcą Canada Cup, największego eventu Big Air Freestyle Skiing w Japonii; zdobył 1. miejsce w World Ski & Snowboard Festival 2009 w Kanadzie Nieudane lądowanie Podczas zawodów Jon Olsson Invitational 2007 w Åre w Szwecji Osada poleciał za daleko: nie trafił w lądowisko, ale nie doznał obrażeń

52

Shinji Osada wie, jak to jest być dużą rybą w małym stawie. Przez dłuższy czas był wielkim białym wielorybem japońskiego freeskiingu – wygranie największych zawodów Big Air w kraju pięć razy na siedem możliwych nie pozostawia w stawie zbyt wiele miejsca dla innych. W 2009 roku wypłynął na nieznane wody światowych imprez. W kwietniu tego roku podczas World Ski & Snowboard Festival w Whistler zajął pierwsze miejsce w konkursie Big Air. Pokonał światową elitę, wykręcając jedyny w turnieju obrót 1440° – perfekcyjny poczwórny obrót – i zostając pierwszym japońskim narciarzem, który wygrał tego typu międzynarodowy konkurs. Żegnaj, mały stawie. „Były to moje pierwsze międzynarodowe zawody” – mówi Osada – „więc miałem silną motywację. Jako 18-latek postawiłem sobie za cel WSSF, więc wygrana była spełnieniem sześcioletnich marzeń. Byłem tak podekscytowany, że łzy w moich oczach były czymś zupełnie naturalnym. Myślę, że te łzy świadczyły o trudnościach, jakie musiałem pokonać, by dotrzeć do tego miejsca”. Większość zwycięzców staje na podium i się uśmiecha. Reakcja Osady może mieć coś wspólnego z wyjątkowym wysiłkiem, jaki włożył, by dotrzeć na szczyt. Osada przyszedł na świat ze złożoną siniczą wrodzoną wadą serca zwaną zespołem Fallota. Przeszedł dwie poważne operacje, zanim ukończył cztery lata i został uznany za niepełnosprawnego. Ani Osada, ani jego rodzice nawet nie myśleli o uprawianiu jakichkolwiek sportów. Jednak obserwowanie trzech starszych braci z przyjemnością trenujących w klubach sportowych wywołało u Osady niepohamowane pragnienie,

Zdjęcia: Dom Daher/Red Bull Photofiles, rutger pauw/Red Bull Photofiles

Tekst: Tatsuya Tayagaki

Triki dla zabawy: Shinji Osada wykonujący Japan 180 podczas sesji na lodowcu w Les Deux Alpes


„BIG AIR ZAPEWNIA NAJLEPSZE DOZNANIA, NAJWIĘKSZE WRAŻENIa I JEST NAJTRUDNIEJSZY DO WYGRANIa”


a kc ja

„WOLAŁBYM, ŻEBY LUDZIE NIE MYŚLELI O MOIM KALECTWIE I WIDZIELI WE MNIE NARCIARZA” 54

Freeskiing Professionals (AFP) oraz uczestnictwa w zawodach slopestyle i Big Air. W Big Air triki wykonuje się na jak największej wysokości; slopestyle to dyscyplina freestyle’owa, w której narciarze pokonują swoisty tor przeszkód składający się z sekwencji poręczy, płaskich i długich „pudeł” oraz skoczni, wykonując na nich różne ewolucje. By sprostać temu wyzwaniu, Osada wprowadził do swego repertuaru nowe triki. Pracował nad double axis, trikiem, który jest rodzajem podwójnego salta do przodu i koniecznością podczas światowej klasy przejazdów slopestyle. Trik jest trudny sam w sobie, ale jeśli zawodnik nie może wylądować na klatce piersiowej ze względu na wadę serca – a w przypadku nieudanego podwójnego flipa lądujesz na śniegu klatą znacznie częściej niż przy innych schrzanionych trikach, dlatego unikasz go przez większość kariery – wtedy opanowanie go staje się czymś więcej niż zwykłym sportowym wyzwaniem.

„Sam jestem dla siebie rywalem” – mówi Osada. „Kiedy myślę, że mogę nie być w stanie czegoś zrobić, lub waham się, czy w ogóle powinienem próbować – jeśli ze sobą nie walczę i nie wygrywam tej bitwy – nie jestem w stanie pokonać innych osób”. Niedawne otwarcie specjalistycznego centrum treningowego dla freeskierów w Japonii pomogło Osadzie w pracy nad double axis – nadzwyczajnego ducha walki i koncentrację zapewnia on sam. Powrót do formy po złamaniu kostki wydaje się niczym dla kogoś, kto współzawodniczy, wiedząc, że najmniejszy błąd, którym rywale nawet by się nie przejęli, może zakończyć jego życie. Pozostali zawodnicy mają inne problemy: martwią się tylko tym, że mogą ewentualnie stracić medal lub zadziałać sponsorom na nerwy. Presja? Shinji Osada jej nie czuje. Zobacz więcej śnieżnych manewrów Osady na: www.shinji-osada.com

Doskonaląc umiejętności: Osada popisuje się jednym ze swych spektakularnych trików w Tokio

Zdjęcie: rutger pauw/Red Bull Photofiles

by robić to samo. Oczywiście jego rodzice i lekarze wciąż mówili „nie”. A gdy to na niego nie działało, przypominali mu, że wysiłek fizyczny może zatrzymać jego serce na zawsze. „W każdej chwili mogłem umrzeć, wiem o tym” – mówi gwoli wyjaśnienia. „Niezależnie od tego, czy biorę udział w zawodach sportowych, czy nie, prawdopodobnie umrę młodziej niż inni ludzie – o tym też wiem. Chcę więc żyć najintensywniej, jak mogę, niczego nie żałując. Nawet jeśli umrę wcześniej z powodu zaangażowania w sport, będę mógł stwierdzić, że miałem dobre życie. Chciałem uprawiać sporty tak, jak robią to inni, ponieważ dla nich jest to coś naturalnego. Ale w moim przypadku na szali było moje życie”. 12-letniemu Osadzie udało się przekonać dorosłych, by pozwolili mu działać – ostrożnie. Gdy w centrum handlowym zobaczył reklamę snowboardową, kupił tanią deskę i udał się na stok. Prawdopodobnie dlatego, że wiedział, iż jego czas może być ograniczony, podszedł do tego z większym zapałem, był mocniej zmotywowany niż „zwykłe” dzieciaki i ostatecznie doszedł do miejsca, w którym się teraz znajduje. A może po prostu diagnozy lekarskie tłumiły wielki talent. Mimo wszystko mocna pozycja Osady w czołówce jego dyscypliny nie podlega dyskusji, a od czasu Whistler ’09 wziął udział w zawodach Big Air w Korei Południowej, Hiszpanii, Szwajcarii i Wielkiej Brytanii. „Prawdę mówiąc” – wyjaśnia – „myślę, że wygranie WSSF zdekoncentrowało mnie, ponieważ przez sześć lat skupiałem się wyłącznie na dążeniu do tego celu. Potem poczułem, że muszę nieustannie poszerzać swoje umiejętności, by dobrze wypaść na wielkiej scenie”. Niestety, złamana kostka uniemożliwiła 26-latkowi udział w X-Games w styczniu tego roku. Dla Shinjiego, który aktualnie przygotowuje swój comeback, był to jeden z celów na rok 2011, obok znalezienia się w najlepszej dziesiątce Association of


PARTNER MEDIALNY

RED BULL I-BATTLE MUZYCZNY POJEDYNEK NA KAWAŁKI Z iPODÓW! OLSZTYN 10 MARCA, KATOWICE 17 MARCA ŁÓDŹ 31 MARCA, TRÓJMIASTO 6 KWIETNIA POJEDYNKI W RINGU BOKSERSKIM NA KAWAŁKI Z iPODÓW. OSIEM DWUOSOBOWYCH TEAMÓW. OSIEM NUMERÓW W RUNDZIE. OSIEM POJEDYNKÓW O WSZYSTKO... I TYLKO JEDNA ZWYCIĘSKA DRUŻYNA. BĄDŹ KONIECZNIE. LICZY SIĘ SIŁA TWOJEGO GŁOSU!

WWW.REDBULLIBATTLE.PL


Zdjęcie: Brian Bielmann/Red Bull Photofiles

a kc ja

56

hupoo,

odczas

Jordy p

Billa

ro Tea bong P

Tahiti


Print 2.0

pl.redbulletin.com/print2.0 Złap falę z Jordym

Pokolenie Jordy’ego Jordy Smith zajmuje mocną pozycję w czołówce nowej fali surfingu, ale nie jest sam… Tekst: Craig Jarvis


a kc ja

58

M

oże i legendarny Amerykanin Kelly Slater zdobył mistrzowski tytuł w 2010 roku, ale mimo to zeszły sezon zafundował nam spore zmiany na horyzoncie. Po raz pierwszy było wyraźnie widać, że drzwi dla następnego pokolenia młodych talentów są szeroko otwarte. A wśród nich prym wiedzie młody Jordy Smith z RPA. Ten surfer z Durbanu obdarzony został wyjątkowym talentem i zapałem, ale nie jest sam. Trzech innych surferów – enigmatyczny Dane Reynolds, prawonożny Owen Wright i dynamiczny Julian Wilson – depcze mu po piętach. Ta czwórka nieustannie wymyśla nowe triki, odkrywa nowe części fali do ujarzmienia i przekracza granice ludzkiej wyobraźni, zwinnie tańcząc na grzbietach spienionych fal.

Jordy Smith Dzięki niezwykłej kombinacji mięśni, równowagi i wyobraźni Jordy Smith stworzył zupełnie nową definicję radykalnego surfingu. To taki jego rodzaj, który sprawia, że dziennikarze sypią z rękawa samymi superlatywami. Mowa tu o surfingu, który przenosi ten sport do zupełnie innego wymiaru. Jordy dokonuje rzeczy wielkich, przekracza wszelkie granice i spektakularnie eksperymentuje z grawitacją.

World Tour 2010 Rip

Curl Pro Portugal,

Peniche

Jego surfing jest ekscytujący i pozornie łatwy – płynny, a jednak radykalny; energiczny, a jednak pełen wdzięku. A wszystko to wieńczy niezwykła konsekwencja w działaniu. Jordy Smith ma coś, czego nikt inny nie posiada, nawet Slater. Rzadką cechę, którą trudno dokładnie określić, ale wiadomo, że dzięki niej jest w stanie wiele zmienić. Jeśli chodzi o zawody, zeszły rok był dla Jordy’ego wyjątkowy – stał się pretendentem do tytułu. Wystartował całkiem nieźle, zdobywając drugie miejsce podczas Quicksilver Pro Snapper w Australii... A następnie poszedł krok do przodu. Na oczach wiwatującej, trąbiącej w wuwuzele lokalnej publiki Jordy wygrał swe dziewicze zawody rozegrane w ramach World Tour na Supertubes w Jeffrey’s Bay. Na półmetku światowej trasy prowadził w klasyfikacji generalnej i w związku z tym znacznie wzrosły oczekiwania w stosunku do jego osoby. Jednak zdeterminowany i niepokojąco skoncentrowany Slater powoli, ale skutecznie zbliżał się do prowadzącego Jordy’ego. W końcu wykonał decydujący ruch, wygrywając w Portugalii i Puerto Rico dwa z trzech finałowych eventów. Historyczne 10. zwycięstwo znalazło się w jego rękach. Ale występy Jordy’ego wzbudziły nie mniejsze zainteresowanie niż zwycięstwo Slatera. Niespodziewanie w czołówce nie pojawili się stali bywalcy: Taj Burrow, Joel Parkinson, były mistrz

Zdjęcia: Hugo Silva/Red Bull Photofiles, Kolesky/Nikon/Red Bull Photofiles

Imię i nazwisko Jordy Smith Data i miejsce urodzenia 11 lutego 1988 Durban, RPA To i owo „Uważam, że talent i ciężka praca idą w parze i się uzupełniają. Myślę, że mam i to, i to” Prawie go stracił Swój sutek. W wieku 15 lat, surfując na słynnych wodach Teopu na Tahiti, uderzył w rafę. „Wyleciałem w powietrze i wylądowałem na rafie. Poharatałem sobie brzuch, brodę i praktycznie straciłem sutek” Web www.jordy-smith.co.za

Jordy podczas ASP


Credit

est „Jego surfingijpozornie ekscytującyny, łatwy – płyn ; energiczny, a radykalnyięku” a pełen wdz


a kc ja

świata Mick Fanning i wiecznie młody Bede Durbidge polegli dość wcześnie. Liczyła się praktycznie tylko jedna walka – Jordy vs. Kelly. Nu Skool vs. Old School. Doświadczenie zapewniło Kelly’emu tytuł, ale przez cały czas doskonale wiedział, że ma poważną konkurencję, i jako pierwszy docenił talent i wszechstronność Jordy’ego. Jordy zakończył sezon na drugim miejscu. Teraz może już tylko zrobić jeden krok w górę. Razem z nim przeanalizowaliśmy miniony rok. RED BULLETIN: Niezwykły sezon 2010 – o czym myślisz, patrząc wstecz? Jordy Smith: Miałem raczej swobodne podejście do tegorocznej rywalizacji i jak widać, nieźle na tym wyszedłem. Udało mi się wskoczyć do pierwszej piątki. Miałem też ogromne wsparcie zespołu, a ma to spore znaczenie. Moim celem była dobra zabawa. Koncentrowałem się na swobodnym surfowaniu, przyjemnych przejazdach i próbach wprowadzenia w życie luźnego podejścia do zawodów. RB: Zwycięstwo podczas Billabong Pro w Jeffrey’s Bay musiało być fantastyczne. J.S.: O, tak! Od tamtego momentu wiedziałem, że zapewniłem sobie dobry start na następne zawody zapisane w kalendarzu. Wiedziałem też, że nowy format [w połowie sezonu World Tour z 45 surferów pozostało tylko 32] pozwoli mi zachować drugą pozycję, jeśli tylko dotrę do ćwierćfinałów. To było moje wyzwanie – dotrzeć do ćwierćfinału lub dalej. RB: Musiałeś już wtedy wiedzieć, że walka o mistrzowski tytuł rozegra się między tobą a Kellym... J.S.: Kelly i ja mieliśmy sporą przewagę nad pozostałymi surferami. Ostatecznie potrzebowałem przegranej Kelly’ego w Puerto Rico. Zamiast tego pokazał, co potrafi, i zaliczył 10. zwycięstwo, co właściwie było niesamowitym dokonaniem. Byłem po prostu szczęśliwy, że zmotywowałem go do tego zwycięstwa. RB: Czy wyciągnąłeś jakieś cenne wnioski z sezonu 2010? J.S.: Jasne! Czasem ciężko jest dokładnie stwierdzić jakie, bo zawsze jest mnóstwo różnych rzeczy do nauczenia się. Mój półfinałowy przejazd w Jeffrey’s Bay jest tego doskonałym przykładem. Bede Durbidge przysporzył mi sporo problemów, a jednak udało mi się go pokonać. Zostały mi zaledwie dwie minuty na zdobycie wysokich not, ale dałem radę. Reakcja widzów na ten wynik była naprawdę niesamowita. RB: Pewnie nie możesz się już doczekać sezonu 2011? Planujesz w tym roku jakieś zmiany w podejściu do rywalizacji? J.S.: Naprawdę nie mogę się już doczekać startu! Zauważyłem, że z roku na rok czujemy się coraz pewniej na deskach. To trochę jak wyścigi samochodowe – trzeba dobrze wystartować, a następnie trzymać nogę cały czas na gazie, bo jeśli nie utrzymasz się w pierwszej piątce, będziesz już tylko wąchał spaliny pozostałych. RB: Czy istnieją jakieś treningowe sztuczki, o których powinniśmy wiedzieć? J.S.: Oczywiście, ale jeśli ci je zdradzę, będę musiał cię zabić. Tak poważnie, to na szczycie mojej listy na pewno pozostaną dobra forma fizyczna i zdrowa dieta oraz praca nad nowym sprzętem surfingowym. 60

Julian Wilson W ciągu 22 lat, które Julian spędził na tej planecie, przez 19 surfował. W dzieciństwie, gdy miał zaledwie trzy lata, jego ojciec surfował razem z nim na jednym longboardzie. Jego mama także była w centrum akcji, zachęcając syna do poskramiania małych fal, podczas gdy reszta rodziny goniła za wielkimi. Choć pochodzi z niezwykle utalentowanej surferskiej familii, to właśnie Julian od zawsze był tym skazanym na sukces. Gdy tylko stał się wystarczająco silny i kompetentny, by surfować samemu, ludzie natychmiast zaczęli dostrzegać jego wyjątkowy talent.


ai

entaw

amia

oskr lian p

Ju

Zdjęcia: Agustin Munoz/Red Bull Photofiles, AFRAMEPHOTO.COM

„Jest autorem nowego triku – Sushi Roll. Jest to backside air połączony z Supermanem” Quicksilver przygarnął go pod swoje skrzydła, gdy miał 14 lat, Red Bull towarzyszy mu od 2008 roku, a w zeszłym roku na miejsce Quicksilvera weszła firma Nike. Rok 2011 zapowiada się dla Juliana emocjonująco i ciekawie – weźmie udział w World Tour i zapewne razem z kolegami zrobi spore zamieszanie. Oto, co Julian powiedział tuż po zakwalifikowaniu się do serii: „Miejsce w World Tour zapewniła mi wygrana Pata Gudauskasa nad Tommym Whitakerem. Trudno jest się cieszyć z przegranej przyjaciela, którym jest

Tom, więc nie szalałem z radości. Jednak gdy Pat wygrał, bez wątpienia miałem na twarzy ogromny uśmiech. Dzięki, Pat”. W porównaniu z Jordym postura Juliana jest niewielka, ale i tak emanuje on niezwykłą mocą podczas prezentowania swych niesamowitych trików. Jest także autorem nowego triku – Sushi Roll. Jest to backside air łączący w sobie elementy Supermana i odwróconej trzystasześćdziesiątki. Julian znalazł sobie wygodne miejsce obok Dane’a, Jordy’ego i Owena z możliwością wzbicia się ponad nich, kiedy tylko zechce.

a

fale n

ch M wyspa

Imię i nazwisko Julian Wilson Data i miejsce urodzenia 8 listopada 1988 Słoneczne Wybrzeże, Australia Dziura w całym W zeszłym roku wdepnął w dziurę na plaży i zwichnął ścięgno w kostce. Zmusiło go to do trzymiesięcznej przerwy w surfingu. „Chyba nie można samemu wykluczyć się z akcji w bardziej głupawy sposób!” Web www.julianwilson.com 61


Dan

e na

wysp

ach

Men

tawa

i, 20

09

Imię i nazwisko Dane Reynolds Data i miejsce urodzenia 7 września 1985 Long Beach, Kalifornia, USA Inne imiona „Bro” – ksywka popularna wśród surferów. Playlista Do ulubieńców Dane’a należą Hot Snakes grający hard garage punk. Szczególnie lubi ich album „Automatic Midnight” 62

Czy tego chce, czy nie, Dane jest wschodzącą gwiazdą amerykańskiego surfingu. Uznaje się go za dziedzica tronu króla Kelly’ego i pełnoetatowego rywala Jordy’ego. Jednak on sam udaje obojętność. Twierdzi, że nie jest tego świadomy. Jedyne, czego chce, to móc skupić się na przekraczaniu granic własnego sportu. Czasem jego radykalny surfing spełnia kryteria sędziów World Tour i zalicza świetne noty... Ale często bywa inaczej. Podczas Billabong Pro w Jeffrey’s Bay 2010 Dane zmierzył się w ćwierćfinałach z najlepszym australijskim surferem Tajem Burrowem w dość niestabilnych i nie do końca sprawiedliwych warunkach. Taj zaliczył dobry przejazd, podczas gdy Dane przy każdej fali walczył z silnym wiatrem. Prawie udało mu się wykonać niektóre z trików, ale „prawie” robi wielką różnicę – pod koniec 30-minutowego przejazdu okazało się,

że nie zaliczył nawet jednego dobrego triku. W rezultacie zdobył zaledwie 3,66 punktu na 20 możliwych. To brak konkursowej strategii był powodem jego sromotnej porażki w dążeniu do awansu. Ale czy aby na pewno do tego dążył? To jego nonkonformistyczne podejście sprawia, że surfingowa publiczność go wielbi. Prawdziwe niuskulowe triki należą do niego oraz do Jordy’ego, i do nikogo innego. Dzięki temu jest jednym z najpopularniejszych surferów na świecie. Konkursowe wybryki Dane’a mogą maskować jego niesamowity talent, jednak pod pozorami surfera, który nie traktuje siebie zbyt poważnie, i fasadą wyluzowania kryje się niesamowicie utalentowany sportowiec, który ma szansę na przewrócenie świata profesjonalnego surfingu do góry nogami. Wszystko zależy od tego, którą opcję wybierze – kandydat na mistrza świata czy genialny freestyle’owy surfer.

Zdjęcia: brian bielmann, Jason Childs/aframephoto.com

Dane Reynolds


a kc ja

Owen wygląda na gotowego, by sięgnąć po tytuł mistrza

„Owen sprawdza się na wielkich falach – gdy są ogromne i spienione, on jest gotowy do akcji”

Zdjęcia: Tom Carey/AFramephoto.com

Owen Wright To bezsprzecznie najlepszy surfer junior na świecie. Jest tak dobry, że zaniedbał surfingowe zawody dla juniorów, ponieważ był zbyt zajęty rywalizowaniem z dużymi chłopcami podczas World Tour. Owen posiada doskonałe surferskie geny – wszyscy członkowie jego rodziny są najlepszymi surferami w swoich kategoriach. Jednak wygląda na to, że to Owen ma odwagę, umiejętności i możliwości potrzebne, by pokonać mistrzów świata. Dysponuje arsenałem niuskulowych trików: big alley oopy, reversy, airy, flipy i grab raile – a do tego nieobce są mu charakterystyczne dla zawodowych surferów ruchy, takie jak wielki cutback, pionowy lip bash tylną ręką, standardowy rail turn czy re-entry. Owen, lub „O”, jak nazywany jest przez surferskie media, ma jeszcze jeden bardzo ważny talent – najlepiej sprawdza się na wielkich falach. Gdy fala jest

ogromna, spieniona i przerażająca, a większość najlepszych surferów nerwowo drepcze po piasku, on jest gotowy do akcji i wykręca najbardziej spektakularne triki. „Nie mogę się doczekać zawodów Pipe” – powiedział Owen magazynowi „Australian Surfing Life”, odnosząc się do Billabong Pipeline Masters organizowanego co roku na Hawajach. Pipeline to bez wątpienia najbardziej przerażające fale, z jakimi mierzą się surferzy World Tour. Taki pociąg do dużych fal w tak młodym wieku to coś zupełnie wyjątkowego i zapewne wielu przypomina o innym surferze, który w młodości miał tę samą pasję – Mr Kellym Slaterze. „O” może i ma czasem problemy z backhandami, ale zdecydowanie nadrabia wyjątkowym talentem w pozostałych kwestiach i z pewnością już wkrótce zawojuje pierwszą piątkę.

Imię i nazwisko Owen Wright Data i miejsce urodzenia 16 stycznia 1990 Culburra, Australia Wielki plusk W drugiej rundzie Rip Curl Pro Bells Beach w Australii Owen spektakularnie pokonał mistrza świata Kelly’ego Slatera. „Niewiele osób ma szansę na dokonanie czegoś takiego”

63


a kc ja

Pokolenie małolatów No i mamy jeszcze gromów – dzieciaki, które będą następną falą zawodowych surferów. Są młodzi, wyluzowani, beztroscy, odważni i gotowi, by podbić świat.

ndino Kolohe A

podąża

śladami

ojca

Kolohe, syn znakomitego surfera Dina Andino, jest tak niuskulowy, że istnieje gdzieś w przyszłości. Ma niesamowitych sponsorów – reprezentuje Target, Nike 6.0 oraz Red Bulla. Krążą plotki, że jest najlepiej opłacanym juniorem w świecie surfingu, ale zapracował na to swoją prędkością, stylem i wysokością airów. Udowodnił wszystkim, że ma głowę na karku, i radzi 64

sobie z trudnymi pytaniami podczas wywiadów niczym zawodowiec. Tak jak stary wyjadacz Jordy Kolohe ma w sobie coś wyjątkowego i – ponownie – niemal niemożliwego do zdefiniowania. I tak jak Jordy w ciągu następnych kilku lat Kolohe dokładnie nam wszystkim pokaże, co sprawia, że jest tak wyjątkowy.

Zdjęcie: Jason Kenworthy/ Red Bull Photofiles

Kolohe Andino


Conner „może wszystko” i to zapewnia mu rzesze coraz to nowych fanów

Zdjęcie: chris straley/ aframephoto.com

Conner Coffin Interesujące nazwisko (coffin to po angielsku trumna), zwłaszcza że ten 18-latek wyrobił sobie reputację, atakując wielkie i niebezpieczne fale. Rzeczywiście, „całkowicie nieustraszony” to najczęstsze określenie przypisywane Connerowi. Jego wyprawy na trudne wody Hawajów przykuwały uwagę w ostatnich sezonach. Młody Amerykanin dużo podróżuje i zrobił

„Nieustraszo to najczęstsz ny przypisywa e określenie Connerowi” ne wrażenie na fanach surfingu na całym świecie. Posiada wszystkie cechy, które uczynią z niego pierwszoligowego gracza międzynarodowej sceny surfingowej. Już teraz cieszy się ogromnym zainteresowaniem mediów i wsparciem sponsorów, w tym Red Bulla.

Więcej na temat Jordy’ego Smitha na: pl.redbulletin.com/ print2.0 Bacznie obserwuj rywalizację na: www.aspworldtour.com

65


a kc ja

Print 2.0

pl.redbulletin.com/print2.0 Astronomia na pustyni Atakama

GWIAŹDZISTA NOC Brak ludzkiego życia na Atakamie oznacza brak zanieczyszczeń powietrza, więc warunki atmosferyczne do zerkania w kosmos z nowoczesnego obserwatorium Paranal są idealne 66


Oczy Ziemi

action

Pustynia Atakama: odległy obszar w Chile, bezludny... Nie licząc grupy astronomów, którzy tam żyją i pracują w jednym z najnowocześniejszych obserwatoriów astronomicznych na świecie. Tekst: Norman Howell, zdjęcia: Lukas Maximilian Hueller


a kc ja

B

iało-srebrne budynki, które rozgościły się na szczycie góry, dumnie pną się ku niebu, jasno błyszcząc w bezlitosnym pustynnym słońcu. Nocą budzą się do życia, zewnętrzne ściany otwierają się i bezgłośnie przesuwają o 360 stopni, ukazując niczym nieograniczony widok na niebo nad południową półkulą. Wewnątrz gigantyczne oko spogląda daleko w gwiazdy i poza nie, wypatrując życia, tajemnic i szukając sensu ciemności. Jesteśmy w Paranal na chilijskiej pustyni Atakama, gdzie na wysokości 2600 m n.p.m. Europa ulokowała swoje najnowocześniejsze obserwatorium astronomiczne z systemem VLT (Very Large Telescope). Jest to jedna z głównych siedzib ESO (Europejskie Obserwatorium Południowe), wspólnego przedsięwzięcia 14 europejskich krajów skupiającego się na tworzeniu najnowocześniejszych narzędzi naukowych przeznaczonych do obserwacji kosmosu z Ziemi i udostępnianiu rezultatów europejskiej społeczności naukowej, a tym samym na ciągłym ulepszaniu bazy wiedzy dla przemysłu, edukacji oraz kultury. Już samo dotarcie do Paranal jest odkrywczą podróżą. Po opuszczeniu wód Pacyfiku i portowego miasta Antofagasta w północnej części Chile kierujesz się na południe, wskakujesz na Autostradę Panamerykańską i przemierzasz najsuchszą pustynię na Ziemi. Dojazd do obserwatorium zajmuje dwie godziny, ale wydaje się, że trwa to znacznie dłużej, ponieważ ostre światło, kamienista, pylista pustynia, kompletny brak jakichkolwiek form życia, poza ogromnymi ciężarówkami pokonującymi te 6000 km w celach handlowych, wywołują dziwny niepokój. Odczucie to potęgują mijane przydrożne kapliczki ustawione przez rodziny i przyjaciół osób, które na Panamericanie straciły życie. W miarę jak coraz bardziej zagłębiamy się w pustynię, zostawiając za sobą główną autostradę, droga zaczyna się stopniowo wznosić, a wokół pojawiają się wzgórza i strome doliny oraz skały i kamienie. Środowisko jest ekstremalnie surowe i ciężko jest sobie wyobrazić, że społeczność europejskich naukowców 68


DROGA DOKĄDŚ Wejście do Residencii, gdzie naukowcy z Paranal śpią, odpoczywają i bawią się, gdy akurat nie patrzą w gwiazdy. To miejsce można zobaczyć w filmie o Bondzie – w „Quantum of Solace”


a kc ja

zdecydowała się właśnie tutaj stworzyć najlepsze na świecie obserwatorium astronomiczne. Powód, jak nam wyjaśniono, jest bardzo prosty: astronomowie potrzebowali czystego, niczym nieograniczonego widoku nocnego nieba. Optymalne warunki oferuje właśnie pustynia; jest tu mniej negatywnych czynników zmniejszających efektywność pracy teleskopu. Czynników takich jak np. zanieczyszczenie świetlne. W Paranal zabronione jest używanie świateł po zmroku, wszystkie okna są zasłonięte i nawet główna rezydencja, w której śpi 108 osób, nie wypuszcza na zewnątrz światła o mocy większej niż 40 W. Innym ważnym czynnikiem na pustyni, a zwłaszcza na Atakamie, jest niemal całkowity brak zachmurzenia, a na dużych wysokościach – brak kurzu atmosferycznego i innych interferencji spowodowanych przez działalność ludzi lub naturę, które przyczyniają się do częściowego ukrycia sekretów kosmosu. Naukowcom z ESO znalezienie odpowiedniego dla VTL miejsca zajęło dziewięć lat, prace ruszyły w 1999 roku. Sprawdzono także wiele innych lokalizacji w Afryce, ale pustynia Atakama spełniała wszystkie wymagania – znajduje się blisko portu i lotniska, dojazd jest nie najgorszy... dobra lokalna siła robocza... 70

stabilne środowisko polityczne... Obecnie działają tu dwa obserwatoria, a kolejne dwa są w budowie. Nic nie jest w stanie przygotować gościa na niezwykłą naturę Paranal. Cztery teleskopy umieszczone na wspólnej platformie, razem tworzące VLT, górują nad okolicą – dosłownie ucięto czubek góry, by móc je tam umieścić. Według literatury ESO VLT jest „najnowocześniejszym na świecie instrumentem optycznym składającym się z czterech podstawowych teleskopów (Unit Telescopes) z głównymi zwierciadłami o średnicy 8,2 m i czterech teleskopów pomocniczych (Auxiliary Telescopes) o średnicy 1,8 m”. Teleskopy mogą działać pojedynczo lub w grupach jako jeden jeszcze większy teleskop. Każdy z nich jest tak potężny, że może obserwować ciała niebieskie cztery miliardy razy słabiej widoczne niż te widziane gołym okiem. Droga prowadząca z głównego obiektu, w którym się pracuje i sypia, do platformy jest stroma, ale widok z góry, jak okiem sięgnąć, jest niczym nieograniczony. Ocean Spokojny znajduje się zaledwie 13 km stąd, ale ciężko uwierzyć, że woda, nawet słona, może być tak blisko, bo gdzie się nie obejrzeć, widać tylko i wyłącznie kamienną pustynię.


NIEOGRANICZONE MOŻLIWOŚCI Cztery teleskopy w Paranal to ogromne techniczne dzieła sztuki. Specjalnie stworzono nowy proces przemysłowy, by pokryć aluminium ich gigantyczne zwierciadła (powyżej). Wokół nie ma nic, co mogłoby zasłonić widok... (po lewej)

Ja i mój teleskop – nierozłączna para Drobna kobieta z czarną czupryną na głowie i okularami w stylu Johna Lennona, w koszulce i dżinsach, promieniująca energią i radością. „Nazywam się Claudia Cid i jestem operatorem instrumentów teleskopu, co oznacza, że jestem odpowiedzialna za wszystkie jego systemy. Ustawiam ostrość i naprawiam usterki w moim teleskopie. Pomagam astronomom w prowadzeniu obserwacji. Czas jest bardzo ważny i ograniczony, w tym wypadku do nocnej zmiany. Dlatego czas reakcji jest tak istotny. Rozwiązuję problemy związane z oprogramowaniem, mechaniką, elektroniką i hydrauliką. Jest to trudne zadanie, ale jednocześnie ekscytujące, ponieważ nikt nie może cię tego nauczyć – każdy teleskop jest prototypem, jest wyjątkowy, więc pojawiające się problemy są zupełnie nowe.

Choć pochodzę z Chile, miejsce to było dla mnie ogromnym kulturowym szokiem, ponieważ jestem z porośniętego zielenią południa. Na początku tęskniłam za domem, ale teraz odnajduję tu spokój. Najlepsza w tej pracy jest sześciodniowa przerwa po siedmiu nocach pracy. Lecę wtedy do domu i śpię, czasem nawet o wiele za dużo. Spotykam się ze znajomymi i bliskimi. Te wszystkie zmiany wywołują uczucie zmęczenia jak po zmianie stref czasowych, bywa naprawdę ciężko. ESO to przyjemne miejsce. Spędzając całe noce przy tym samym teleskopie, rozwiązując te same problemy i pomagając sobie, ludzie się do siebie zbliżają. Powstaje zespół. Trzeba więc być towarzyskim. Nie można jeść w stołówce i nie odzywać się do nikogo”.

71


a kc ja

Cztery gigantyczne bliźniacze teleskopy o średnicy 8,2 m i ich mniejsi pomocnicy przywodzą na myśl scenerię „Gwiezdnych wojen”: są biało-srebrne, dość posępne i skrywają w sobie niewyobrażalną moc. Ale o zachodzie słońca – który jest tak wyjątkowo długi i hipnotyzujący, że każdego wieczoru liczna grupa naukowców wynurza się zza komputerów i staje na platformie, by obserwować, jak na ich oczach słońce powoli nurkuje za horyzont – teleskopy wyostrzają swój wzrok. Można by powiedzieć, że jest to drugie Stonehenge, kolejny magiczny krąg, za pomocą którego nasi przodkowie próbowali odnaleźć drogę i sens gwiazd. Zaraz po przyjeździe zostajemy zabrani do wnętrza jednego z teleskopów. Nadano im imiona w tubylczym języku Indian Mapuche, będące wynikiem konkursu dla chilijskich uczniów: Antu (Słońce), Kueyen (Księżyc), Melipal (Krzyż Południa), Yepun (Syriusz, wg innych Wenus widziana jako Gwiazda Wieczorna). Każdego wieczoru danym teleskopem zajmuje się jeden inżynier i jego (lub jej) zadaniem jest przygotowanie go tak, by w nocy mógł go przejąć trzyosobowy zespół składający się z astronoma, inżyniera i astronoma odwiedzającego. Inżynier przeprowadza serię testów przygotowujących teleskop do pracy zaplano72

wanej na daną noc. Stoimy wewnątrz Antu, gdy ściany zewnętrzne zaczynają się otwierać i obracać wokół nas. Następnie przychodzi kolej na okna wysoko w górze, które rozsuwają się bezgłośnie, pozwalając głównej części ze zwierciadłami wycelować, obrócić się i przekręcać w różnych kierunkach. Ta główna część waży 450 ton, a obraca się dookoła bezgłośnie i bez wysiłku, niemal bez tarcia, dzięki olejowi hydraulicznemu. Każdy bardzo duży teleskop ma trzy zwierciadła, odbijające się w sobie i przekazujące informacje z powrotem do pokoju kontrolnego poprzez kolejne zwierciadła w podziemnych kanałach. Zwierciadło główne waży 22 tony, jest szerokie na 8,5 m i grube na 17 cm. Co 18 miesięcy cała 450-tonowa część, w której mieści się zwierciadło, zwożona jest z góry z prędkością 5 km/h do specjalnego hangaru, gdzie pokrywana jest nową, bardzo cienką warstwą aluminium, cieńszą niż opakowanie tabliczki czekolady. Po zakończeniu testów inżynier przekazuje teleskop astronomowi i jego zespołowi, którzy przez pozostałą część nocy będą zdalnie sterować jednym lub wieloma teleskopami z pokoju kontrolnego zlokalizowanego w pobliżu platformy.


POKOJE Z WIDOKIEM (Powyżej) La Residencia wpasowała się w pustynny krajobraz. (Obok po lewej) Woda i rowery – zaopatrzenie i transport; betonowo-marmurowe wnętrze kontrastuje z bujnymi ogrodami. (Poniżej) Piłkarzyki dla... przyszłych gwiazd

73


GIGANTYCZNE OKO NA ŚWIAT Wnętrze jednego z ogromnych teleskopów. Centralna część waży 450 ton i podtrzymuje główne, 8,5-metrowe zwierciadło (ważące „tylko” 25 ton i grube na 17 cm). Drugie, mniejsze zwierciadło, szerokie na 1,2 m, jest wykonane z rzadkiego materiału – berylu. Ściany zewnętrzne rozsuwają się, pozwalając teleskopowi wycelować w każdym kierunku dzięki obrotowej podstawie


a kc ja


EFEKTY SPECJALNE Fotografie „Star Trials” uzyskuje się, łącząc i nakładając na siebie 28 pojedynczych ekspozycji – każda trwająca cztery minuty. Łączny czas ekspozycji wynosi 112 minut, podczas których Ziemia obraca się, tworząc efekt „kręcących się gwiazd”. Kierunek wyznacza biegun południowy.

Zdjęcie: Christoph Angerer

(zdjęcie: Christof Angerer)

76


a kc ja


FANTASTYCZNE ŚWIATŁO (Powyżej) Nawet całkowicie oświetlona La Residencia nie wypuszcza w nocy światła mocniejszego niż 40-watowa żarówka. Naturalne światło słoneczne jest tak silne, że we wszystkich pokojach zainstalowano okna chroniące przed nim monitory laptopów (po prawej)

Po drugiej stronie zwierciadła Gerhard Hüdepohl jest szczupły i wysportowany, prezentuje postawę typową dla żołnierzy sił specjalnych. „Jestem tu od 1997 roku. Bardzo dobrze pamiętam podróż betonowych zwierciadeł, ponieważ cały czas szedłem obok jadącej 5 km/h ciężarówki. Mieliśmy przyspieszeniomierz (czujnik wibracji) podłączony do zwierciadeł i wiedzieliśmy, że jakikolwiek wstrząs byłby katastrofą dla projektu. Droga była w tak złym stanie, że przed nami musiały jechać dwie ogromne maszyny wyrównujące. Podróż zajęła trzy dni. Była naprawdę męcząca, ale zarazem bardzo ekscytująca. Zawsze jestem także zaangażowany w pokrywanie zwierciadeł nową warstwą. Jest to przerażający proces. Zwłaszcza przy pierwszych podejściach. Wiedzieliśmy,

78

jak trudno było stworzyć te zwierciadła i że nie możemy sobie pozwolić na ich zniszczenie. Z czasem wysychają, a kurz rozprasza światło, więc konieczne jest położenie nowej warstwy, gdyż astronomowie potrzebują jak najlepszych ujęć. Zdzieramy więc cienką warstwę aluminium i nakładamy nanopartykuły nowego aluminium na powierzchnię zwierciadła. Cały proces trwa tydzień. Co robię w wolnym czasie? Mam licencję pilota i kocham fotografię. Łączę te dwie pasje, latając nad Andami. Mam też swoją małą tradycję robienia «zdjęć na krzesłach». Wszystko zaczęło się w Namibii, kiedy to sam zrobiłem sobie zdjęcie, siedząc na krześle na pustyni. Od tamtej pory robię to podczas każdej podróży. Efekty można zobaczyć na mojej stronie internetowej”.


a kc ja

Przez całą noc te giganty będą się poruszać i celować w niebo, pomagając naukowcom w rozwiązywaniu nowych problemów. 14 zrzeszonych w ESO państw (Belgia, Czechy, Dania, Finlandia, Francja, Niemcy, Włochy, Holandia, Portugalia, Hiszpania, Szwecja, Szwajcaria, Austria i Wielka Brytania) przeznaczyło na wspólny astronomiczny cel blisko 160 mln euro, a w Paranal zainwestowano około 20 procent tej sumy. Stojąc w cieniu VLT, człowiek zastanawia się, na co idą te pieniądze podatników. Jest to pytanie, na które wiele osób z Paranal nie potrafi odpowiedzieć. Może dlatego, że naukowcy, ze względu na naturę ich badań i sposób myślenia, mają tendencję do skupiania się na bardzo konkretnych obszarach kompetencji i przez to nie wymaga się od nich szerszego, „strategicznego” spojrzenia na pewne sprawy. Wszyscy udzielają standardowej odpowiedzi: „Na wyjaśnienie, skąd pochodzimy, dokąd zmierzamy oraz czy jesteśmy sami we wszechświecie...”. ESO jest organizacją nieprzynoszącą dochodu, łatwo jest więc sobie wyobrazić tych naukowców, jak oddają się swym badaniom i całkowicie odcinają się od rzeczywistości. Jednak dalsze rozmowy ujawniły prostą prawdę: po odkryciu niemal wszystkiego, co

należy wiedzieć o naszym świecie na Ziemi, astronomia zainteresowała się otaczającą nas kolosalną terra incognita. A kryje ona w sobie tajemnice i właśnie ci naukowcy widzą siebie jako połączenie ludzi renesansu i poszukiwaczy: wszyscy oni dążą do zdobycia nowej wiedzy. Jednym z największych osiągnięć Paranal było odkrycie ogromnej planety poza naszym Układem Słonecznym. Jest pięć razy większa niż Jowisz i obecnie próbujemy zrozumieć właściwości fizyczne i chemiczne tej i jeszcze jednej, podobnej do Ziemi planety. To dosłownie poszukiwanie życia w kosmosie. Astronomowie wykorzystali także dane z VLT, by dowiedzieć się, ile lat liczy sobie wszechświat. Wygląda na to, że najstarsza gwiazda ma 13,2 biliona lat, co oznacza, że wszechświat musi być jeszcze starszy. Ponadto astronomowie używają VLT do oglądania galaktyk poza naszą, gdzie wciąż znajdują dowody na istnienie supermasywnych czarnych dziur. „Potrzebowaliśmy ostrzejszych obrazów, by ustalić, czy możliwe jest istnienie obiektów innych niż czarne dziury, i VLT miał nam je zapewnić” – mówi Reinhard Genzel, dyrektor Max-Planck-Institut für extraterrestrische Physik. „Teraz naprawdę rozpoczęła się era obserwacji czarnych dziur”. 79


a kc ja

Teleskop

Platforma

La Residencia

Z daleka od wszystkiego Niezależnie, z której strony na nie spojrzysz, zwłaszcza z góry, obserwatorium Paranal jest naprawdę – i celowo – całkowicie odizolowane OCEAN SPOKOJNY BOLIWIA Tocopilla Calama ARGENTYNA

Sierra Gorda San Pedro de Atacama

Mejillones

Antofagasta

ESO CHILE Taital

80

Dojazd zajmuje dwie godziny. Zostaw za sobą port Antofagasta w północnej części Chile i kieruj się na południe, w kierunku pustyni Atakama. Postrzępione, kamieniste, nieustępliwe wzgórza wyłaniają się po każdej stronie Panamericany, długiej na 6000 km wstążki asfaltu przecinającej Chile. Jedynymi rzucającymi się w oczy kolorami są przydrożne kapliczki upamiętniające kierowców, którzy stracili na tej prostej autostradzie życie. Przystrojone chilijskimi flagami, czasem marmurowymi tablicami pamiątkowymi, a częściej kawałkami drewna i blachą falistą, pluszowymi misiami, butelkami wina i oponami – ostrzegają przed surowym, bezlitosnym środowiskiem, w którym się znajdujemy. A jednak droga prowadzi dalej, wznosząc się delikatnie, niemal niezauważalnie – samotne ludzkie dzieło będące dowodem nierównej walki człowieka z Atakamą. Wzdłuż naszej asfaltowej drogi widzimy

ślady czegoś, co musiało być pierwotną trasą prowadzącą przez ten region: dirtowa droga będzie odpowiednim określeniem, ponieważ odróżniają ją od reszty krajobrazu jedynie mniejsze skały i kamienie oraz nieco gładsza powierzchnia. Jakim cudem, zastanawiamy się, udało się przetransportować tymi drogami tony delikatnego, najnowocześniejszego sprzętu? Zaczyna się robić coraz bardziej stromo. Droga pnie się w górę: jak to możliwe, że w miejscu tak odludnym istnieje stała baza? Atakama to najsuchszy obszar na Ziemi. Nieliczne rzeki są tylko okresowe. Roczna suma opadów nie przekracza 100 mm. Woda ma tu więc ogromne znaczenie. Naukowcy z Paranal wykorzystują około 80 000 litrów wody dziennie. Dostarczane każdego dnia 27 000 litrów wlewa się do cysterny, która pomieścić może 400 000 litrów. Połowa zostaje wykorzystana, a druga zachowana na sytuacje awaryjne takie jak pożar.


a kc ja

W krzywym zwierciadle Massimio Tarenghi zbudował Paranal. Ten były astronom („Kiedyś spędzałem noce na pustyni w Arizonie pod namiotem, patrząc w gwiazdy”) odpowiedzialny był za znalezienie miejsca, wybudowanie Paranal i zamienienie go w najbardziej innowacyjne i nowoczesne obserwatorium na Ziemi. Jest to jego dziecko i zna każdy jego zakątek, każdą śrubkę, osobę i drobinę kurzu. „Aby firma ubezpieczeniowa zgodziła się nas ubezpieczyć, musieliśmy przedstawić dowód, że uda się przetransportować zwierciadła z Paryża do Paranal w stanie nienaruszonym. Wysłaliśmy więc najpierw atrapy zwierciadeł – wymiary, waga itp. były takie same jak prawdziwych, ale wykonane były z betonu. Podłączyliśmy je do najróżniejszych monitorów, stosując prosty system – żółte, zielone i czerwone światełka. Statek wpłynął do portu Antofagasta o czwartej nad ranem, podekscytowany i pełen obaw wszedłem na pokład: prawdziwe zwierciadła były gotowe, by wyruszyć z Paryża, i najmniejsza przeszkoda kosztowałaby nas dużo czasu i pieniędzy

– w obydwu przypadkach chodziło o ogromne liczby. Niestety, paliła się jedna czerwona lampka. Był to bardzo zły moment, jeden z wielu w tym okresie. Ale zdecydowałem się nikomu o tym nie mówić i kontynuować podróż atrap do Paranal. Umieściliśmy je na ciężarówce i pokonaliśmy 200 km z prędkością 5 km/h. Wtedy była to głównie dirtowa droga, więc byliśmy bardzo zdenerwowani. Po dotarciu na miejsce przeanalizowaliśmy dane i okazało się, że zarejestrowany został milisekundowy wstrząs i stąd czerwona lampka. Nie było szans na ubezpieczenie. Odtworzyliśmy więc całą podróż od tyłu. Zidentyfikowaliśmy moment, w którym zaistniał ten milisekundowy wstrząs, i zapytaliśmy kapitana statku, czy podczas rejsu do Chile w okolicach Kuby wydarzyło się coś dziwnego. Morze było spokojne, powiedział, ale pamiętał, że wystąpiły jakieś zakłócenia w pracy krótkofalówek. I o to chodziło! Wysłaliśmy do firmy ubezpieczeniowej 25-stronicowy raport i w końcu wysłano prawdziwe lustra.

Było też trochę zamieszania z M2, drugim zwierciadłem w każdym z ogromnych teleskopów. Choć mniejsze – 1,2 m – także było sporym wyzwaniem. Pierwsze zamówienie złożyliśmy w firmie z Massachusetts, ale trzy prototypy eksplodowały w ich piecach. Zdecydowaliśmy się na zmianę materiałów i zastosowaliśmy beryl, rzadki pierwiastek wykorzystywany głównie w przemyśle kosmicznym i astronomii. Na świecie były tylko dwie firmy, które mogły sprostać naszym wymaganiom, i złożyliśmy zamówienie w jednej z nich, działającej na Florydzie. Wszystko szło zgodnie z planem, od dostawy dzielił nas miesiąc, kiedy w pewien piątek w Londynie odebrałem telefon. Firma z Florydy miała ogłosić bankructwo i nasze zamówienie nie zostałoby zrealizowane, więc musieliśmy działać. Postanowiliśmy namówić tę drugą firmę, również pracującą z tymi materiałami, do wykupienia naszego kontraktu od bankrutującej firmy – a był on bardzo lukratywny – i zachowania zespołu, który był tak blisko ukończenia pracy nad naszymi zwierciadłami”.

W

szyscy naukowcy z Paranal mieszkają w budynku zwanym La Residencia, którego pomysłodawcą jest Massimo Tarenghi, człowiek nadzorujący cały projekt od pierwszych wspinaczek na szczyt góry, by sprawdzić, czy to odpowiednie miejsce, po wybór krzeseł do stołówki. „Powiedziałem mojemu szefowi z ESO: zbudujmy tu hotel wokół basenu. Oczywiście stwierdził, że oszalałem. A jednak...”. Siedzimy przy basenie, a wokół nas rozciąga się hotel. I mamy nie tylko basen na środku najsuchszej pustyni świata, ale także las tropikalny z bananowcami, palmami i liliami. Las ten reguluje klimat w Residencii liczącej 108 pokoi. Niepotrzebne jest ogrzewanie ani klimatyzacja – wystarcza szklana, betonowa i drewniana konstrukcja. Stołówka otwarta jest 24 godziny na dobę, mamy zajęcia jogi i salsy, stoły z piłkarzykami i do tenisa stołowego. Jest też pokój muzyczny i wiele cichych zakątków, w których można się zrelaksować. Nakręcono tu kilka scen do filmu o Jamesie Bondzie „Quantum of Solace” (pamiętacie latynoamerykańskie czarne charaktery i walizki pełne pieniędzy?) i wygląda na to, że Mr Bond był niezwykle czarujący i poprosił nawet o pamiątkową czapeczkę. Residencia zaprojektowana została tak, by wytrzymać trzęsienia ziemi dochodzące do 10 stopni w skali Richtera, a samochody muszą być parkowane przodem do wyjazdu – tak na wszelki wypadek. Wszystko zostało dokładnie przemyślane, by jak najbardziej ułatwić życie w tym nieprzyjaznym środowisku. Jest tu duża siłownia, ścianka wspinaczkowa, boiska do squasha i koszykówki. Na miejscu działa grupa mechaników i w pełni wyposażony szpital. Naukowcy pracują według schematu „osiem dni pracy i sześć dni wolnego”. Nikt nie może zostać tu dłużej niż dwa tygodnie, bo może to prowadzić do wytrącenia z równowagi. Rozmawiając z przebywającymi tu ludźmi, człowiek jest pod wrażeniem tego, jak astronomia wykorzystuje inne nauki w celu odnalezienia w kosmosie odpowiedzi na nurtujące nas pytania. Optyka adaptatywna (Adaptive Optics) i system laserowego naprowadzania (Laser Guide Star Facility) to dwa przykłady tworzenia i wykorzystywania przez Paranal najnowocześniejszych technologii. Optyka adaptatywna (AO) usuwa rozmycie spowodowane atmosferą, dostarczając zdjęcia tak ostre, jakby były zrobione w kosmosie. Oznacza to, że teleskop VLT mógłby przeczytać nagłówek gazety z odległości 10 km. Ale by uzyskać tak doskonałą widoczność, AO potrzebuje punktu odniesienia, więc VLT wykorzystuje promień lasera wysyłany 90 km w atmosferę Ziemi i kreujący tam sztuczną „gwiazdę”. Te odkrycia, testy i nieustające badania w Paranal w połączeniu z pozostałą pracą ESO w Chile i Europie tworzą podstawę ogromnej bazy danych, którą europejskie kraje członkowskie wykorzystują do rozwoju przemysłu, uniwersytetów, instytutów badawczych, szkół oraz muzeów. Ze szczytu pustynnej góry w Chile do szkolnej klasy w Turynie – nić wiedzy jest stabilna i niezwykle mocna. Astronomowie z Paranal są prawdziwymi badaczami kosmosu oraz ludzkiego umysłu.

Giganty z Paranal na: pl.redbulletin.com/print2.0 Odbądź odkrywczą podróż na: www.eso.org

81


Credit

Rockersi z Brighton – The Go! Team – mają niepowtarzalny styl, który wykracza poza granice indie rocka i rocka garażowego. Opowiadają o pięciu albumach, które wpłynęły na ich muzykę – s. 94


Więcej dla Ciała i Umysłu Co oglądać, czego słuchać i w co się angażować w tym miesiącu.

Zdjęcie: Ollie Millington/Getty Images

Credit

84 Przewodnik Red Bull Cliff Diving 86 Poczuj Stan Nieważkości 87 Kucharze i ich sekrety 88 Zdobądź Sprzęt Surfingowy 90 DZIEŃ I NOC 98 FELIETON LIZUTA


Tam i z powrotem Czyli Poradnik podróżnika

Loty doskonałe Red Bull Cliff Diving World Series.

Woda, klif, słońce i poza tym nic więcej... Już trzeci sezon seria skoków porywa nas w bajecznie piękne miejsca na całym świecie. 84

Siedem przystanków Red Bull Cliff Diving World Series 2011 i towarzyszące im zapierające dech w piersiach krajobrazy są warte podróży, nie tylko w przypadku biorących udział w zawodach sportowców (choć oni z wysokości ponad 27 m mają wybitnie piękne widoki). Także widzowie ze swojej perspektywy mogą cieszyć się bajeczną przyrodą i ciekawymi wydarzeniami. Jeśli państwa plany urlopowe nie są jeszcze dopięte na ostatni guzik, polecamy z całego serca te miejscowości – po to by przeżyć emocje związane z niezwykłą dyscypliną sportu i poznać niesamowite miejsca na Ziemi. www.redbullcliffdiving.com

1. przystanek / 12 marca Rapa Nui (Wyspa Wielkanocna), Chile

W mistycznej samotni 3500 km dzieli stały ląd Chile od Wyspy Wielkanocnej z jej posągami Moai. Od roku 1995 Park Narodowy Rapa Nui znajduje się na liście Światowego Dziedzictwa UNESCO.

Tekst: UlRiCH Corazza. Zdjęcia: Manfred Gottschalk/Getty images, Damiano Levati/Red Bull Content Pool

Sport, przygoda i natura w bezkonkurencyjnej kombinacji, tu: w Polignano a Mare


Więce j dla Ciała i Umysłu 1

2

6

4

5

7

3

Lokalizacje zawodów

Profile zawodników

Zmysłowa podróż dla osób, które lubią latać

Rzut oka na trampolinę

Zdjęcia: Greater Boston CVB (1), Steven L. Raymer/Getty Images (1), Red Bull Content Pool (9)

Gary Hunt Błyskotliwy i rozwojowy 26-latek wygrał zawody w ubiegłym roku cztery razy, nigdy nie zajął gorszego miejsca niż trzecie. „The Brilliant Brit” uważany jest za rozwojowego skoczka, który wciąż poszukuje nowych figur. Hunt jako pierwszy sportowiec odważył się na skok z rozbiegiem, by zyskać większą szybkość podczas salt.

2. przystanek / 10 kwietnia Jukatan, Meksyk

3. przystanek / 22 maja Ateny, Grecja

Skok do spirytystycznej groty Cenota Ik Kil jest oddalona od miasta Majów Chichén Itzá tylko o 3 km. Turystów przyciągają tu krystalicznie czysta woda i niesamowita sceneria religijnych ceremonii odprawianych w tym miejscu podczas równonocy.

Potęga wody Z jeziorem Vouliagmeni związanych jest wiele mitów i legend. Wodzie, która cały rok utrzymuje temp. 24oC, przypisuje się właściwości lecznicze. .

4. przystanek / 18 czerwca La Rochelle, Francja

5. przystanek / 24 czerwca Malcesine, Włochy

Nurkowanie w morzu ludzi Malownicze portowe miasto o bogatej historii wyróżnia się swoją architekturą. W 2010 r. sportowcy skakali do Atlantyku z wysokości 27,5 m w zapierającej dech w piersiach scenerii na oczach 50 000 widzów.

Podróż do przeszłości Już Goethe uległ fascynacji pięknym krajobrazem regionu jeziora Garda. Platforma dla skoczków zostanie wzniesiona ponad murami Palazzo dei Capitani na tle Monte Baldo.

6. przystanek / 20 sierpnia Boston, USA

7. przystanek / 4 września Jałta, Ukraina

W kołysce amerykańskiej historii Ta metropolia na Wschodnim Wybrzeżu nazywana jest także miastem sportu: stąd pochodzą zwycięskie drużyny NHL, NBA czy MLB. Dzięki zawodom z serii cliff diving to miasto Nowej Anglii odkrywa nowe horyzonty.

Wysoko nad Morzem Czarnym „Zamek miłości” jak jaskółcze gniazdo króluje wyniośle na klifie Półwyspu Krymskiego. W popularnym i fotogenicznym turystycznym mieście odbędzie się imponujący finał Red Bull Cliff Diving World Series 2011.

Orlando Duque Doświadczony i zrównoważony 36-latek mieszka na Hawajach i był najbardziej zjawiskowym cliff diverem ostatniej dekady – dziewięć tytułów MŚ, dwa ustanowione rekordy. W ubiegłym roku Kolumbijczyk brał udział we wszystkich sześciu zawodach serii. W 2011 roku „Duke” obiecuje więcej trenować, także w sali gimnastycznej. Artem Silchenko Emigrujący i pewny siebie Matka wspierała jego marzenie, aby zostać cliff diverem. 27-latek (wkrótce!) od sześciu lat mieszka w Chinach, gdzie zaczęła się jego kariera. W 2006 roku Rosjanin został mistrzem świata. W dwóch sezonach Silchenko zajął w kwalifikacji łączonej trzecie miejsce i miał ochotę na więcej: „Mogę wygrać i muszę wygrać”. Kent De Mond Wytrzymały i zachwycony lataniem 28-letni Amerykanin zaczynał od skoków z wieży. Jego ulubione triki to frontflipy, „gdyż najbardziej przypominają latanie”. Kaskader amator jest aktywnym cliff diverem, który jeszcze powinien popracować nad większym stopniem trudności swoich skoków.

Michal Navrátil Młody i utalentowany 25-letni Czech zagwarantował sobie bilet na zawody, zwyciężając podczas kwalifikacji w Australii. Ponieważ w jego ojczyźnie nie ma zbyt wielu miejsc do trenowania, Michal – by się rozwijać – ogląda wszystkie sportowe transmisje.

85


Więce j dla Ciała i Umysłu

Grawitacja zero Jedno z najbardziej niesamowitych doświadczeń w życiu Davida Coultharda, byłego kierowcy F1 w teamie Red Bull Racing, nie ma nic wspólnego z samochodami. „Wydawało mi się, że wszystkie moje wewnętrzne organy są w stanie nieważkości” – wspomina David. „Czułem, jak żołądek uciska klatkę piersiową”. Można by sądzić, że David powinien być przyzwyczajony do niezwykłych doznań, skoro jego organizm każdego dnia przez całe lata był narażony na działanie sił przyspieszenia i hamowania – i to w znacznie większym stopniu, niż wyobraża to sobie zwykły kierowca samochodu. Na skutek działania siły ciążenia ciężar kasku zwiększał się tak bardzo, że z trudem można było prosto utrzymać głowę. Mimo to Coulthard twierdzi, że żadne z doświadczeń w Formule 1 nie może się nawet równać z tym, co przeżył kilka lat temu pewnego popołudnia w ośrodku w Zwiozdnym Gorodoku – w centrum kształcenia rosyjskich kosmonautów, które znajduje się na północny wschód od Moskwy. Właściwie, chcąc być dokładnym, należy doprecyzować, że zdarzenie miało miejsce kilka tysięcy metrów nad tym ośrodkiem. Coulthard doświadczył w Rosji uczucia nieważkości podczas tak zwanego lotu parabolicznego – to był przywilej, którego mogli dostąpić wówczas tylko rosyjscy kosmonauci. Szkot został załadowany wraz ze swoim McLarenem – wówczas startował w tym bolidzie – na pokład transportowego Tupolewa. Samolot wzbił się na bezpieczną wysokość 8000 m, by potem polecieć lotem parabolicznym, 86

David Coulthard wspomina swój lot w stanie nieważkości z 2009 roku (na zdjęciu w pozie Supermana)

Były astronauta Byron Lichtenberg (po lewej) towarzyszy fizykowi Stephenowi Hawkingowi podczas lotu parabolicznego w Boeingu „Zero G” w 2007 roku

wznosząc się i opadając naprzemiennie. W ostatniej fazie lotu wznoszącego pod kątem 45 stopni lub też w pierwszej fazie następującego zaraz potem kursu

opadającego, a więc w pobliżu wierzchołka paraboli – na mniej więcej 11 000 m – wszystko na pokładzie znajdowało się w stanie nieważkości, dopóki samolot nie wrócił do

pozycji poziomej. Mogło to trwać około 30 sekund. Coulthard wziął udział w tym locie dzięki zaangażowaniu i szczodrości sponsorów. Na lot paraboliczny może sobie pozwolić prawie każdy, w przeciwieństwie do jazdy wyścigowym bolidem F1, która nie jest ogólnie dostępna dla osób prywatnych. Takie szczególne wycieczki oferują komercyjne przedsiębiorstwa w USA i Rosji, np. Zero G Corporation. Orientacyjna cena wynosi około 3500 euro. W czasie jednego lotu można doświadczyć około 15 faz nieważkości. Coulthard, weteran stanu nieważkości, poleca każdemu taką inwestycję. „To było fantastyczne. Nie wiedziałem, co mnie spotka. Przed lotem byłem bardzo zrelaksowany. I kiedy już to się stało, czułem, jakby moje organy zaczęły żyć własnym życiem. To nie jest szczególnie przyjemne, ale przeżyłem jedno z najbardziej porywających doświadczeń, jakie można sobie wyobrazić” – opowiada. Najbardziej niepokojącym aspektem nieważkości, jaki wspomina Coulthard, była niemożność zmiany lub skorygowania swojej pozycji. „Nie da się tego porównać z buddyjską lewitacją” – mówi David. „Gdy chcesz się oprzeć z lewej strony, to zaczynasz poruszać się nieprzerwanie na lewo. Nie możesz nic zrobić, by się zatrzymać. I gdy próbujesz przyjąć pozycję Supermana wzdłuż wnętrza samolotu, musisz się odpowiednio odpychać, inaczej uderzysz w boczną ścianę lub w sufit – i nie da się temu zapobiec”. Jak przeżyć przygodę i oderwać się od Ziemi, można sprawdzić na stronie Zero G Corporation: www.gozerog.com

Tekst: Anthony Rowlinson. Zdjęcia: action images, intertopics

Nieważkość – jakie to uczucie? 1. Da się przeżyć. 2. Nie aż tak niezwykłe jak buddyjska lewitacja.


Fascynacja prostotą

Najlepsi kucharze świata gotują gościnnie w Hangarze-7

Claus-Peter Lumpp. Niemieckie cnoty narodowe na skalę światową. Claus-Peter Lumpp – trzy gwiazdki Michelina.

„Dobrze gotować to znaczy gotować prosto. Wszystko, co jest do tego potrzebne, to kilka dobrych patelni, piec i kuchenka” – twierdzi Claus-Peter Lumpp. Jednak prostota w jego przypadku oznacza coś zupełnie innego – świadczą o tym choćby nazwy dań topowego kucharza: bryzol cielęcy w waniliowej glazurze balsamico na purée z groszku lub sarnia łopatka i udziec z polowania Bareissa z borowikami oraz z blinami z rozmarynem i grzybami. Nauczył się gotować właśnie tu, w hotelu Bareiss, który kiedyś nosił nazwę Kurhotel Mitteltal. Naukę rozpoczął w 1985 roku, a potem wyruszył w świat. Lumpp uczył się od takich kucharskich gwiazd jak Heinz Winkler, Alain Ducasse czy patron restauracji Ikarus Eckart Witzigmann, by w 1992 roku powrócić do miejsca, w którym rozpoczęła się jego kulinarna podróż, i przejąć kierownictwo w kuchni Bareiss. „Najpiękniejszym dniem w mojej dotychczasowej karierze był 13 listopada 2007 roku” – wspomina Lumpp. Tego właśnie dnia Bareiss otrzymał trzecią gwiazdkę Michelina – najwyższe kulinarne wyróżnienie dla restauracji.

Tekst: Lisa Blazek. Zdjęcia: Rainer Herrmann/Red Bull Hangar-7 (3)

Moja filozofia

MOJA RESTAURACJA Hotel Bareiss w Szwarcwaldzie Restaurant Bareiss Gärtenbühlweg 14 72270 Baiersbronn-Mitteltal www.bareiss.com Restauracja istniała od dawna, jeszcze zanim się w niej pojawiłem, i należy do najpiękniejszych, jakie znam – mówi Lumpp. Oprócz pięknej sali jadalnej warto obejrzeć kartę win: wśród tysiąca różnych pozycji każdy znajdzie tu kilka odpowiednich kropel dla siebie.

Sosy. „Każde danie potrzebuje porządnej bazy i jest nią zazwyczaj dobry sos”. Tłuszcz. Zdaniem Lumppa naprawdę dobry sos przyrządza się na tłuszczu i majonezie, kucharz nie robi z tego tajemnicy. „Tłuszcz jest nośnikiem smaku. Nie można go po prostu odstawić, choć wiele osób ma odmienne zdanie”. Główny wątek. Równie ważne jak baza dania jest połączenie dania głównego i dodatków. Obie części mają być podobne, na przykład poprzez zastosowanie podobnych przypraw”. Harmonia. „Na końcu wszystkie składniki powinny perfekcyjnie do siebie pasować, a rezultat może być tylko jeden – pyszne”.

Kucharze gościnnie w Hangarze-7 Co miesiąc w restauracji Ikarus w Hangarze-7 w Salzburgu gości inny topowy kucharz, który wraz z zespołem restauracji kreuje dwa menu. W marcu 2011 r. na gościnnych występach w Ikarusie zabawi 47-letni Niemiec Claus-Peter Lumpp, szef kuchni trzygwiazdkowej restauracji Bareiss w Baiersbronn. Więcej informacji na temat menu Lumppa w Hangarze-7 na: www.hangar-7.com. Rezerwacji można dokonać telefonicznie (+43 662 2197-77) oraz drogą e-mailową: ikarus@hangar-7.com.

87


Więce j dla Ciała i Umysłu

1 Żagiel NeilPryde Im większy wiatr, tym mniejsze żagle. Zazwyczaj przygotowuję na lądzie 4-5 żagli Atlas w rozmiarze 3,5-5,4 m2 do zawodów na falach, a do slalomu – Evo 3 w rozmiarze 5,5-8,6 m2. 2 Deska Minimum to Waveboard 71, 76, 81 i 86 litrów, a do slalomu Isonics – 86, 92 i 109 litrów. 3 Plecak marki DaKine Duży, przestronny i dobrze wygląda. 4 Kamera wideo Panasonic Krótkie filmy pomagają korygować błędy podczas treningu. Ten model to HDC-SDT 750.

5 Deska surfingowa Firewire W jeździe na fali trenuję szybkość i siłę ramion. 6 Opaska na kostkę McDavid Pływam dość zdecydowanie i nie każdy manewr przebiega optymalnie. Czasem można coś skręcić. Opaska na kostkę pomaga w takim przypadku ukończyć zawody. 7 Ochrona neoprenowa NPX Life is a beach? Tak, i to czasem nawet bardzo zimna! Red Bull Big Days odbywały się w temperaturze 3°C, od tamtego czasu mam neoprenowy kombinezon (na zdjęciu, niestety, go nie ma), neoprenowy czepek, buty i rękawiczki z neoprenu. Precz z zimnem!

8 Zapasowy trapez NeilPryde Jeśli pęknie trapez, obowiązkowo nowy musi być w pogotowiu. Wcześniej surfowałem bez trapezu, ale te czasy już minęły.

11 Szorty marki Oxbow Mam cały stos najróżniejszych szortów, ale to mój ulubiony egzemplarz. Dokładnie moje kolory, bardzo przyjemne w noszeniu.

9 DC buty typu sneaker Ponieważ dużo podróżuję, potrzebuję wygodnych butów. A pod tym względem moje stare skejtowe DC są nie do przebicia.

12 Pianka neoprenowa NPX O grubości 3,2 mm, jeśli jest ciepło, a jeśli jest zimno – Zealot o grubości 5,3 mm. Nie wejdę dobrowolnie do wody, gdy jest zimna, a już na pewno nie bez pianki ochronnej!

10 Czasomierz wyścigowy Optimumtime OSS Wystarczająco duży, by szybko odczytać cyfry, z funkcją timera. Pływałem z nim w moich slalomach. A na lądzie noszę bardzo fajny cyfrowy model Chris Benz Depthmeter.

13 Zestaw narzędzi Startboard Wszystko pod ręką, by szybko wymienić stopę lub miecz, albo dokręcić coś przy olinowaniu; łącznie z pasującymi śrubokrętami. www.philip-koester.de

1

2

Zdobądź Sprzęt Profesjonalne wyposażenie

Na wiatr

17-letni profesjonalny zawodnik windsurfingu z Niemiec dorastał w najlepszych warunkach na wyspie Gran Canaria. Ze swoim ekwipunkiem przygotowany jest na każdą sytuację pogodową na całym świecie.

88

Tekst: werner jessner; Zdjęcia: Philipp horak

philip köster.


…to co zawsze mam przy sobie: 4 12 Pęsety By usunąć igły jeżowca ze stopy. Resztkę kolca rozpuszczam, smarując ranę cytryną.

10

Maść z antybiotykiem Na niewielkie zadrapania, rozcięcia i wszystko, z czego może się zrobić stan zapalny.

Żelowych miśków Horror: nie ma nic słodkiego (ostatnio zdarzyło się to na Kapverden). Czekolada też może być.

8 9

7 6

3

8

2

11

2

5

13


Więce j dla Ciała i Umysłu WRC Rally Mexico 3–6.03.2011

hot SPOTS

Po występie na śniegu w szwedzkim Karlstad kierowcy muszą zmierzyć się z meksykańskim upałem i ekstremalną wysokością nad poziomem morza. Leon, Meksyk

Najlepsze z najgorętszych i najzimniejszych sportowych akcji z całego świata.

Mistrzostwa świata w Biatlonie 3–13.03.2011

Zdjęcia: Citroën Racing/Mcklein, Balazs Gardi/Red Bull, Kurt Pinter/Red Bull Content Pool, Erwin Polanc/Red Bull Content Pool

Przez 11 dni oczy fanów biatlonu będą skierowane – na Syberię, dokładnie mówiąc na rosyjski Chanty-Mansijsk, gdzie rozegra się bój o mistrzowskie złoto w takich dyscyplinach jak sztafeta, bieg na dochodzenie czy wyścig ze startu wspólnego. W sumie atleci będą walczyć o 11 tytułów mistrza świata. Chanty-Mansijsk, Rosja Shred Down Austrian Masters 3–13.03.2011

Popis austriackiej elity snowboardowej – kto zdobędzie tytuł mistrza kraju, rozstrzygnie się w zawodach typu half-pipe i slopestyle. Innsbruck/Westendorf, Austria Speedriding Polish Cup 4.03.2011

25 śmiałków dyscypliny polegającej na połączeniu paralotniarstwa z narciarstwem zawalczy o tytuł mistrza Polski. Piloci będą rywalizować, używając skrzydeł o powierzchni 12 m2, będą musieli kontrolować prędkość i siłę nośną skrzydła, pokonać kilka bramek, wykonać skok z 20 m urwiska oraz w locie trafić w bramkę. Wszystko to w jak najkrótszym czasie. Nartostrada Lawrota, Ustrzyki Dolne

Night of the Jumps 5–6.03.2011

12 zawodników FMX z czterech kontynentów stoczy ostateczną motocrossową bitwę we freestyle’u. W ubiegłym roku Remi Bizuard sprzątnął zwycięstwo sprzed nosa Robiemu Adelbergowi. Berlin, Niemcy NASCAR Sprint Cup Series 6.03.2011

Walka o puchar Sprint Cup, najważniejszego wyścigu w serii NASCAR, odbędzie się na Las Vegas Motor Speedway (stadion może pomieścić 156 000 widzów). Las Vegas, USA Red Bull Nordix 11–12.03.2011

Skoki, ostre zakręty, pasaże pod górę i zjazdy – a wszystko na nartach biegowych! W zimowym rewirze wygra ten zawodnik, który najlepiej opanował jazdę na wąskich deskach. Boží Dar, Czechy Tampa Pro 11–13.03.2011

Te profesjonalne zawody skateboardowe odbywają się już po raz 17. w słynnym Skate Park of Tampa. Do udziału w obecnej edycji organizatorzy zachęcają wygraną dla zwycięzcy: 20 000 dolarów amerykańskich. Tampa, USA

Snowboardowy Puchar Świata FIS 5.03.2011

Red Bull MotoGP Rookies Cup 11–12.03; 14.03.2011

Na szczycie największej snowboardowej rampy świata (wysokość 60 m, ślizg 200 m) staną najlepsi na świecie zawodnicy w slalomie równoległym. Moskwa, Rosja

Wstęp do najciekawszej serii MotoGP młodych talentów. Dla zwycięzcy 2009 r. Jakuba Kornfeila zawody okazały się trampoliną do klasy Grand Prix. Estoril, Portugalia

90

Red Bull Cliff Diving World Series 12.03.2011

Na scenę wchodzą topowi cliff diverzy tacy jak Orlando Duque, Artem Silchenko i Gary Hunt – zwycięzca 2010 roku teraz broni tytułu. Rapa Nui, Chile


Więce j dla Ciała i Umysłu Wängl Tängl 12–19.03.2011

Snowboardowa impreza dla koneserów. Priorytetami są estetyka i wyraz artystyczny. Mayrhofen, Austria

Snowboardowy Puchar Świata FIS 18–19.03.2011 Red Bull Schlittentag 12.03.2011

Konstrukcja sanek w żaden sposób nie ogranicza fantazji zawodników. Trzeba tylko uważać, by wrócić w jednym kawałku po zjeździe torem naszpikowanym rampami. Kissing Bridge, Colden, USA SONY VAIO EXTREME SERIES 12.03.2011

Jibbing to zimowa dyscyplina budząca wiele kontrowersji. Nie potrzeba do jej uprawiania wiele śniegu, a niektórzy uważają, że niepotrzebna jest także umiejętność jazdy na snowboardzie bądź nartach. Jeśli ktoś chciałby ujrzeć to na własne oczy, powinien zajrzeć do Krakowa i zobaczyć, jak waleczni śmiałkowie przy wykorzystaniu znikomej ilości śniegu zmagają się z metalem i betonem. Galeria Krakowska, Kraków GP Formuły 1 w Bahrajnie 13.03.2011

Początek sezonu 2011 w Formule 1. Mistrz świata Sebastian Vettel ma jeszcze otwarty rachunek w Bahrajnie: w 2010 roku prowadził w 33 okrążeniach do momentu, w którym zaliczył awarię silnika i ukończył wyścig „dopiero” na czwartej pozycji. Bahrain International Circuit, Bahrajn, ZEA Red Bull Cold Rush 14–18.03.2011

Co roku Red Bull Cold Rush przyciąga na swoją nartostradę najlepszych narciarzy stylu wolnego. W ubiegłym roku zwyciężyli Sean Pettit i Suzanne Graham. Silverton Mountain, USA Puchar Świata FIS w lotach narciarskich 18–20.03.2011

Podczas ostatnich w tym sezonie zawodów na skoczni organizatorzy spodziewają się 100 000 widzów. Planica, Słowenia

Finał narciarskiego Pucharu Świata FIS 16–20.03.2011

W szwajcarskim kurorcie światowa elita narciarstwa alpejskiego stoczy ostateczną walkę o Kryształowe Kule. Lenzerheide, Szwajcaria

Do historii przeszedł występ Michała Ligockiego w 2010 roku w zawodach half-pipe: jako pierwszy Polak wygrał imprezę snowboardową zaliczane do Pucharu Świata. Valmalenco, Włochy Red Bull Crashed Ice Quebec 19.03.2011

Wyścig na gigantycznym torze lodowym w starej części Quebecu od 2006 r. przyciąga ponad 100 000 fanów. Oczy wszystkich będą zwrócone na miejscowego mistrza Kyle’a Croxalla. W 2010 r. on wygrał tutaj dla Kanady. Quebec, Australia Freeride World Tour 19.03.2011

Trasa Freeride World Tour została rozszerzona o dwa nowe przystanki: Fieberbrunn (Austria) i St. Moritz (Szwajcaria). W Verbier, w ostatnim starcie roku 2011, ukoronowani zostaną mistrzowie świata w kategoriach snowboard i narty. Verbier, Szwajcaria BMX DAY 19.03.2011

Druga edycja imprezy uważanej za polskie święto miłośników BMX. W skateparku położonym w centrum Warszawy odbędzie się show z udziałem czołowych zawodników z całego kraju. Aby odpowiednio uczcić to oficjalne rozpoczęcie BMX-owego sezonu, zawodnicy i widzowie po zawodach udadzą się na całonocne afterparty połączone z wyświetlaniem tematycznych filmów i przygrywkami najlepszych w Polsce DJ-ów. Skatepark Jutrzenka, Warszawa misTrzostwa świata FIm superbike 2011 27.03.2011

Po inauguracji w australijskim Philip Island drugi wyścig Mistrzostw Świata FIM Superbike odbędzie się w brytyjskim Donington Park. W teamie Bogdanka PTR Honda – James Elison i Paweł Szkopek. Donington Park, Anglia 91


Więce j dla Ciała i Umysłu Mardi Gras 8.03.2011

Night spots

W tłusty czwartek The Big Easy zamieni się w kolorowe morze przebranych karnawałowiczów na zwariowanych platformach. Nowy Orlean, USA

Gorące noce to najlepszy sposób na zimne dni. Czas na karnawał.

MY HEAD IS DUBBY 5.03.2011

Mekka krajowych miłośników basu znów otwiera swoje podwoje dla spragnionych dźwiękowego masażu. W przemysłowej przestrzeni Browaru Mieszczańskiego wystąpią tym razem artyści, którym daleko do gatunkowej ortodoksji. Untold i Pangaea dawno już wyłamali się z dubstepowych ram, a Data uciekł z drum’n’bassowej szuflady. Wszystkich ich łączy jednak miłość do niskich częstotliwości. Browar Mieszczański, Wrocław

Zdjęcia: David Barker/Red Bull Content Pool, Andre Csillag/Rex Features, Roger Kisby/Getty Images, Rex Features

20 Years of Planet E 5.03.2011

Carl Craig to wizjoner i człowiek wszechstronny. Picasso stylu techno. Nie tylko dlatego, że od 25 lat ten muzyk z Detroit wydaje płyty, które wyznaczają najwyższe standardy. Oprócz tego od dwóch dekad prowadzi label muzyczny Planet E, który stanowi platformę rozwojową zarówno dla utalentowanych twórców z jego rodzinnego miasta, jak i dla międzynarodowych producentów dance. Ewer Street Car Park, Londyn, Wielka Brytania Intergalactic FM Night 5.03.2011

Nocny przebój każdego urlopu nad Adriatykiem na początku lat 80. – italo disco. Przesłodzone melodie z syntezatora połączone ze sterylnymi beatami komputerowej perkusji i popowy patos. Wpada w ucho, ocieka kiczem – wspaniałe. Przy udziale stacji radiowej Intergalactic FM holenderski muzyk I-f ożywił zapomniany gatunek – i zapoczątkował nowy trend. Berghain/Panoramabar, Berlin, Niemcy 92

Unidos do Baixo Augusta 6.03.2011

Bardzo długo Baixo Augusta uchodziła za mroczny rewir w São Paulo. W pewnym momencie kilku artystów zamieszkało tam, sąsiadując ze sobą. Nocne życie zaczęło tętnić, od roku odbywa się lokalny karnawał. Młoda bohema organizuje tam „bloco” ze współczesną sztuką, co na nowo ożywia dzielnicę. Baixo Augusta, São Paulo, Brazylia Winter Music Conference 8–12.03.2011

Miami to amerykańska stolica seniorów. Jednak przez jeden tydzień w marcu wózki inwalidzkie mają tam zakaz wjazdu. Mówiąc dokładniej: muszą zrobić miejsce międzynarodowej dance’owej załodze, która spotyka się tam na Winter Music Conferenceie. Różne lokalizacje, Miami, USA SWSX 11–20.03.2011

South-By-Southwest jest popkulturową wersją Sundance Festival. Przez tydzień celebruje się tu muzykę spoza mainstreamu. Obok takich gigantów jak Bright Eyes, OMD, The Kills czy rodzimej gwiazdy Erykah Badu można poznać świeżych, obiecujących artystów, którzy przechodzą tu chrzest bojowy przed szeroką publicznością i międzynarodową prasą. Różne lokalizacje, Austin, USA

Red Bull Music Armada 7.03.2011

Red Bull Music Academy Radio zaprasza miejscowe i międzynarodowe gwiazdy do jamowania. LJurerê Internacional, Florianópolis, Brazylia


Więce j dla Ciała i Umysłu GRANDMASTER FLASH 11.03.2011

Pionier turntablismu, cuttingu i miksowania ma do przekazania niejedną wiadomość. Butiklub, Warszawa

Bloc Weekend 11–13.03.2011

Butlins Resort w Minehead to właściwie wakacyjna miejscowość. Ze zjeżdżalniami wodnymi, kolejkami górskimi i innymi wariantami rodzinnej rozrywki. Podczas festiwalu Bloc teren zajmuje brytyjska młodzież i miejscowość zamienia się w miasteczko funky za sprawą takich artystów jak: Aphex Twin, Magnetic Man, Jamie XX czy Laurent Garnier. Butlins Holiday Resort, Minehead, Wielka Brytania KING SHILOH SOUND SYSTEM 18.03.2011

Jeden z najbardziej zasłużonych europejskich soundsystemów roots reggae odwiedzi Kraków wraz z własnym zestawem nagłośnieniowym. Zastawiony paczkami klub Fabryka będzie świadkiem pierwszej w Polsce imprezy zagranej w jamajskiej tradycji „numer za numer”, a że dubplate’ów mieszkańcy Amsterdamu przez lata zdążyli nazbierać tysiące, przed krajanami z Dubseed stoi nie lada wyzwanie. Parlament, Gdańsk

Die Antwoord, rapowa wersja rodziny Flodderów, wystąpi z lokalnymi gwiazdami z RPA pod gołym niebem. Nekkies Holiday Resort, Worcester, RPA

DJ-e muszą w 15-minutowym secie zmieścić trzy muzyczne style. Nieważne jakie, wszystko jedno – chodzi o to, by je elegancko połączyć. Podlegają ocenie w takich kategoriach jak: wybór piosenki, umiejętności, kreatywność i – co najważniejsze – rozbujanie publiczności. Austin, 19.03.2011 Brooklyn, 27.03.2011 Phoenix, 31.03.2011 Houston, 31.03.2011, USA Sound:Frame Festival 25.03.–10.04.2011

Oko także słucha: podczas Sound:Frame główne role grają DJ-e. Robotnicy drugiej zmiany, którzy dzięki swoim beamerom dbają o to, by ściany klubu zmieniały się nagle w psychodeliczne malowidło. Muzycy tacy jak Pariah, Monolake czy Lindstrøm zapraszają na święto beatu i obrazu. Różne lokalizacje, Wiedeń, Austria THE HERBALISER 27.03.2011

Trzeba być bardzo zdeterminowanym, by przetrwać ten weekend. Buty muszą być wygodne, w innym wypadku dadzą o sobie znać dwie rave’owe noce z wykonawcami takimi jak Crystal Castles, Simian Mobile Disco czy Fake Blood! Terminal 5, Nowy Jork, USA

Brytyjscy dźwiękowi zielarze wracają do Polski chwilę po premierze składanki z największymi hitami. Od czasu wydawanych w Ninja Tune zadymionych samplowych kolaży Jake Wherry i Ollie Teeba przeszli długą drogę. Dziś w towarzystwie wieloosobowego zespołu nadal przemierzają jazzowe rubieże i obrzeża hip-hopu. Wciąż w poszukiwaniu idealnego beatu. Parlament, Gdańsk

WOMAD Festival 18–20.03.2011

SonarSound Tokyo 1.04.2011

Ten multikulturowy festiwal powołał do życia Peter Gabriel. Od tego czasu World of Music, Arts and Dance to pomost pomiędzy popem i gatunkiem, który kiedyś nazywano muzyką świata. Rozpoczynają Amadou & Mariam z Mali obok Don Letts, Calypso Rose czy The Creole Choir Of Cuba. TSB Bowl of Brooklands, New Plymouth, Nowa Zelandia

Zanim ten festiwal electro otrzymał nazwę Sónar i zagościł w Katalonii, trzeba było jechać do Japonii. W festiwalowym busie obok Seefeel, Battles czy mistrzów dubstepu Kode9 zasiądą w tym roku także absolwenci Red Bull Music Academy: Flying Lotus, Hudson Mohawke czy Dorian Concept. Studio Coast, Tokio, Japonia

Hard Weekend 18–19.03.2011

RAMFest 4–6.03.2011

Red Bull Thre3Style seria USA

93


Samplujący Ian (po prawej) i raperka Ninja (środek) tworzą charakterystyczny styl grupy The Go! Team

The Go! Team Brighton Na piątkę

Nowy album The Go! Team to muzyczne tornado. Mózg grupy Ian Parton wymienia pięć albumów, które go zainspirowały. Orkiestra dęta łączy siły z lekkimi hiphopowymi beatami, a psychodeliczna gitara przenika dźwięki syntezatorów. Albumem „Rolling Blackouts”, trzecim w muzycznym dorobku, The Go! Team utwierdzili swą reputację kameleonów indie popu. Ian Parton, ich studyjny czarodziej, prezentuje swoją tajną broń. BOARDS OF CANADA Music Has the Right to Children Są dość tajemniczy, trzymają się z daleka od centrum uwagi, więc ich muzyka istnieje we własnym świecie. Boards Of Canada mają obsesję na punkcie wspomnień, ale da się dotrzeć do sedna ich twórczości, która bywa dość mroczna. Ich muzyka jest jak taśma Super 8 – zwalnia i przyśpiesza. Dlatego pod koniec tworzenia „Rolling Blackouts” umieściłem album na płycie, by dodać trochę szumu typowego dla kasety. 94

PUBLIC ENEMY It Takes a Nation of Millions to Hold Us Back Dzięki nim świat poznał potencjał hip-hopu. Różnorodność i intensywność ich dźwięków jest wyjątkowa, zwłaszcza na tym albumie. Public Enemy przyznają, że lubili robić dużo hałasu i muzycznego zamieszania. Doskonale to rozumiem. THE SHANGRI-LAS The Best Of Gdybym mógł cofnąć się w czasie, wolałbym zobaczyć ich niż Beatlesów. Dla mnie byli idealnym małym zespołem. Ta cała nastoletnia dramatyczność, ten martwy chłopak motocyklista. Nie wspominając o jej głosie, naprawdę chwyta za serce.

ENNIO MORRICONE A Fistful of Dollars Piosenka jak „The Running Range” na jego nowym albumie przenosi w inny świat – i Morricone ma z tym coś wspólnego. Kiedyś często słuchałem tej muzyki. Gdy już myślałem, że nastąpił szczyt piosenki, artysta serwował kolejny skok w górę. Ten koncept triumfu i szalonego wiatru miał na mnie duży wpływ. Moje pierwsze demo są niczym muzyka z fikcyjnego spaghetti westernu. THE VELVET UNDERGROUND The Velvet Underground & Nico Odwalili kawał dobrej roboty, dezorientując ludzi – przechodzili od słodkiej pioseneczki jak „Sunday Morning” do 20-minutowego hałaśliwego szaleństwa jak „Sistar Ray”. Myślę, że Velvet Underground to podstawa do stworzenia zespołu idealnego, a ich album „Banana” jest nie do przebicia. Poza tym utwór „All Tomorrow’s Parties” jest chyba jednym z najlepszych w historii. The Go! Team „Rolling Blackouts“ (Memphis Industries), www.thegoteam.co.uk

Tekst: florian obkircher. Zdjęcia: Channel 4 Television

Nastoletnie dramaty & spaghetti westerny


Więce j dla Ciała i Umysłu

Najlepsze kluby

Week End Berlin

Byle do weekendu

Zdjęcia: Erich Schlegel/Red Bull Photofiles, Weekend Club (2)

Biurowiec za dnia – nocą klub. Właściciel Marcus Trojan opowiada historię undergroundowego klubu. Uwielbiamy prowadzić klub w tym mieście, ponieważ... ...w ostatnich latach Berlin stał się prekursorską metropolią muzyki elektronicznej. Stało się tak częściowo dzięki upadkowi muru, ponieważ ekscytujące projekty klubowe mogły rozkwitać w pustych budynkach w sercu Berlina. Nazwa klubu nawiązuje do... ...filmu Jeana-Luca Godarda z lat 60. Ale chcieliśmy wymyślić zabawną nazwę naładowaną pozytywną energią. A co jest lepszego w życiu codziennym niż weekend? Znajdujemy się… ...w miejscu dość znanym w Berlinie, byłym ministerstwie turystyki wschodnich Niemiec. To tutaj mieszkańcy NRD wypełniali wnioski o zezwolenie na wyjazd za granicę. To drugi pod względem wysokości budynek przy Alexanderplatz – przewyższa go tylko wieża telewizyjna. Zajmujemy 12. i 15. piętro oraz taras na dachu. Pierwszą rzeczą, jaką widzisz, wchodząc do klubu, są... ...podwójne rozsuwane drzwi. Wchodzisz do zwykłego biurowca. Kierujesz się do windy i ruszasz w górę z jej obsługą. Nagle drzwi się otwierają i natychmiast czujesz potężne uderzenie basowych beatów. Mieliśmy pomysł, by... ...spotęgować poczucie improwizacji, którego często doświadczasz w klubach Berlina – wchodzisz na dziedziniec starego budynku i nagle trafiasz na niesamowity klub w piwnicach. Bazowaliśmy na tym piwnicznym aspekcie, ale przenieśliśmy go na szczyt budynku.

Taras na dachu sprawia, że Week End to jedna z najlepszych letnich miejscówek w Berlinie: oferuje widok na centrum wschodniego Berlina ze słynną srebrną kulą disco – wieżą telewizyjną

Nasz typowy gość... ...ma 20–25 lat i uwielbia muzykę. Wszyscy zwykle mają na sobie spodnie rurki, T-shirty i okulary przeciwsłoneczne. To typowy berliński styl. Za naszymi gramofonami regularnie stają... ...Richie Hawtin, Miss Kittin, Paul Kalkbrenner, Onur Özer i Tiefschwarz. Jesteśmy jednym z trzech dużych techno-klubów w mieście, dlatego bardzo poważnie podchodzimy do kwestii wyboru DJ-ów. Nie jesteśmy zbyt awangardowi, ale też nie zbytnio powierzchowni. Wnętrze klubu wygląda jak... ...projekt Helmuta Langa. Dokładnie taki był zamiar architektów. Wszystko jest czarne, z błyszczącymi powierzchniami, matowe podłogi z drewna oraz szklana fasada. W roku

2006 zdobyliśmy Berlińską Nagrodę Architektoniczną. Klub jest pełny, gdy... ...na trzech piętrach mamy łącznie 1500 tańczących osób. Zazwyczaj impreza rozkręca się o... ...jak wszędzie w Berlinie, niezbyt późno. Powiedzmy, że między 2 a 4 nad ranem. Ale nie jesteśmy typowym klubem działającym po godzinach. Nie byłoby to możliwe, ponieważ klubowicze musieliby zniknąć przed poniedziałkowym porankiem, kiedy to pracownicy biurowi, z którymi dzielimy budynek, zaczynają pracę. Week End, Alexanderplatz 5, 10178 Berlin, Niemcy, +49 30 24631676 www.week-end-berlin.de 95


Więce j dla Ciała i Umysłu

James Blake Londyn

Soulowy buntownik Popularny angielski producent James Blake przerabia bluesa na potrzeby dubstepowego pokolenia. Z Piersem Martinem rozmawia o inspiracji stojącej za jego przełomowym debiutanckim albumem. James Blake znalazł się na ustach dosłownie wszystkich. Powód jest prosty. W ciągu zaledwie 12 miesięcy elokwentny 22-latek z północnego Londynu zniewolił scenę undergroundową serią nowatorskich singli, które ukazały jego soulowe podejście do dubstepu. Obecnie Blake, zawodowy pianista klasyczny, szykuje się do prezentacji debiutanckiego albumu, na którym elementy bluesa, gospel i folku przeplatają się z elektronicznymi dźwiękami – coś w stylu Portishead i The xx. Jednak nie doszłoby do tego, gdyby Blake nie odwiedził słynnego londyńskiego dubstepowego klubu FWD» w 2007 roku. 96

To właśnie tam nastolatek po raz pierwszy usłyszał zmutowane odmiany brytyjskiej muzyki basowej. Od tamtej pory zaczął powoływać do życia własne utwory taneczne, łącząc akordy i harmonię muzyki gospel z basami i beatami. Dziś Blake znajduje się w czołówce nowej fali ekscytujących producentów – wraz z kolegami Joyem Orbisonem i Ramadanmanem – i kształtuje brytyjską kulturę klubową. „Ja po prostu chcę tworzyć wyjątkową muzykę” – mówi. Wystarczy jeden raz posłuchać jego poruszającego covera Fiest „Limit To Your Love”, by wiedzieć, że mu się to udaje.

Red Bulletin: Opowiedz nam o tej pamiętnej, brzemiennej w skutki klubowej nocy. JAMES BLAKE: Tego wieczoru wyszedłem ze znajomymi ze szkoły we wschodniej części Londynu i trafiliśmy do FWD». Nie grano tam drum’n’bass – tak właściwie to nikt nie wiedział, co to za muzyka. Wtedy jeszcze nie nazywała się dubstep, nazywano ją grime, two-step lub garage. Wewnątrz panowały kompletne ciemności, a muzyka grała niesamowicie głośno. Pamiętam, że te melodie sprawiły, że znalazłem się we własnej głowie – nigdy wcześniej się tak nie czułem. Czyli wpłynęła na ciebie też atmosfera klubu, nie tylko muzyka? Tak. Uświadomiłem sobie, że na świecie są ludzie w moim wieku tworzący muzykę, która mnie tak ekscytowała. Też chciałem to robić. Zobaczyłem DJ-a i pomyślałem: „Chcę tam być na jego miejscu, stać za tymi gramofonami”. To doświadczenie zmieniło mnie z samotnego nastolatka ze szkoły średniej w osobę nawiązującą kontakt z tłumami i przekazującą im muzykę.

Tekst: piers martin. Zdjęcia: James Blake

Profil muzyka


Więce j dla Ciała i Umysłu

Zdjęcia: Tom Horton, Andy Sheppard/Redferns

Jego muzyka jest jak ta okładka: trudna do określenia. Coś między soulem, gospel i elektroniką

Jako sześciolatek zacząłeś grać na fortepianie klasycznym. Lubiłeś to czy był to raczej obowiązek? Nie lubiłem oceniania i ćwiczeń, ale sama muzyka sprawiała mi radość. W dzieciństwie czułem, że jeśli staję się coraz lepszy, to musi to być to, więc się tego trzymałem. Ponadto zawsze improwizowałem i śpiewałem do różnych nagrań. Przygrywałem do starych utworów soulowych, tych w stylu Motown i płyt Otisa Reddinga. Opanowałem harmonię klasyczną i nauczyłem się, jak grać gospel na organach. Byłem zafascynowany muzyką gospel, niczym wielebny James Cleveland. A później przerzuciłem się na jazzowych pianistów – Arta Tatuma i Errolla Garnera. Obok twojego głosu i klawiszy dużą rolę w twojej muzyce odgrywa cisza. Wygląda na to, że wiesz, jak zmusić słuchającego do czekania. Nie wiem, czy jestem wirtuozem ciszy, ale niewielu ludzi ją wykorzystuje. Tak właściwie jest to tylko brak dźwięku. Myślę, że trzeba być pewnym swoich muzycznych pomysłów, by pozwolić sobie na brak dźwięku lub czekać do ostatniej chwili i uwalniać melodię dopiero wtedy, gdy jest to absolutnie konieczne. Jak ludzie reagują, gdy grasz takie utwory podczas didżejskich setów? Ja to uwielbiam, ponieważ podczas tej chwili ciszy słyszysz urwane słowa i zdania. Ludzie

James Blake pod koniec grudnia podczas BBC Radio 1 Festival w Londynie

krzyczą, a nagle zaczynają szeptać. Następnie muzyka wraca i ludzie znów podkręcają głośność. Nie ma w tym pretensjonalności. Po prostu uważam, że niektóre dźwięki docenia się dopiero wtedy, gdy już się ich nie słyszy. Cieszy cię fakt, że jesteś artystą trudnym do zaszufladkowania? Cóż – wiem na pewno, że nie chcę być zaliczany do jakichś tam artystów soulowych. Jeśli więc nie artysta soulowy, to jak wolałbyś być określany? Nowatorski – i tyle. Soul to już przeszłość. Obecnie nikt już nie potrzebuje piosenkarzy

soulowych. Soul pochodzi z innej ery – ery opresji i miłości. Nie doświadczyłem tych politycznych czasów. Mam własną historię do opowiedzenia, ale nie w kontekście soulowym. Słucham piosenek i być może absorbuję pewne melodie. Chcę tworzyć muzykę taneczną, która będzie trafiać do ludzi podobnie jak utwory soulowe i folkowe. Taka muzyka przemawia do ciebie w iście organiczny, ludzki sposób. Oto odrobina ludzkości, jakiej pragnę. James Blake „James Blake” (Atlas/A&M); daty koncertów, klipy i sample utworów na: www.jamesblakemusic.com 97


S

trach to na ogół parszywe uczucie. Potrafi upokarzać. Nienawidzę na przykład bać się w pracy. Na szczęście zdarza mi się to rzadko. Nienawidziłem też bać się w szkole. Mały chłopczyk w parawięziennej, peerelowskiej architekturze podstawówki „na 1000-lecie”, nauczyciele – sfrustrowani sadyści, prawo szkolne, obowiązki ucznia, nylonowe fartuchy, tarcze szkolne, dyscyplina, konsekwencje, odpowiedzialność zbiorowa… Gdy o tym myślę, sam sobie zaczynam współczuć. Cóż, dzieci straszyć nie sztuka. Nie mają przecież obronnego cynizmu, pancerza ironii, który instytucjonalne lęki zamienia w strachy na lachy. To chyba przychodzi wraz z dojrzewaniem płciowym. Po raz pierwszy strach połączył się we mnie z czymś niepokojąco przyjemnym na lekcji polskiego pod koniec szkoły podstawowej. Nauczycielka była groźna, a ja nie odrobiłem pracy domowej i stałem przed nią jak przed egzekucją. Patrzyłem uporczywie na jej wielkie piersi i nagle strach nabrał perwersyjnego kontekstu, nieznanego dotąd dziecku. Pamiętam też strach mojego szkolnego przyjaciela, którego odwiedziłem w szpitalu przed bardzo poważną operacją. – Stary – szepnął do mnie – potwornie nie chcę umrzeć, bo jeszcze nigdy nie bzykałem. Na szczęście operacja się powiodła, a mój przyjaciel niedługo później dopiął swego. To w końcu znacznie ważniejsze w życiu, niż zobaczyć Neapol. Nie jestem człowiekiem zbyt odważnym. Na szczęście nie mam też zbyt wiele wyobraźni. A ta potrafi przecież nawet drobny niepokój przemienić w prawdziwą panikę. Dlatego z entuzjazmem godnym skończonego idioty zapisałem się kiedyś na kurs spadochronowy. – Każdy się boi, ale gdy to już zrobisz, będziesz szczęśliwy – powiedziała mi dziewczyna z aeroklubu. – Strach dla

Felieton Lizuta

Strach się bać Czyli o tym, jak sprawdzić, czy strach jest lepszy niż inne używki. przyjemności jest lepszy niż wóda, seks i narkotyki. Mój pierwszy skok miałem wykonać z 1200 m. Samolot Antonow zabiera na pokład 13 skoczków, ale z powodu przesądów trzynasty nazywa się dwunasty A. I oczywiście byłem nim ja! Groza sytuacji dotarła do mnie na dobre dopiero przy otwartych drzwiach, gdy reszta już szybowała w przestworzach. Pode mną ponad kilometr powietrza. Huk silnika i otchłań. Żeby w nią skoczyć, trzeba być niespełna rozumu. Nie zrobię tego za nic. Trudno – wyjdę na tchórza, palanta i histeryczną ciotę. Nie jestem męski i mam to w d. – Wypad, koleżko! – krzyknął pilot przez ramię. – Myślisz, że w miejscu stoimy?!

Zrobił ostry zwrot tak, że z samolotu właściwie sam wypadłem. Wcześniej nigdy w życiu tak się nie bałem śmierci. I nigdy więcej! Choć już z powrotem na ziemi rzeczywiście byłem w euforii. Czasem ta euforia po strachu nie za dobrze świadczy o bojącej się osobie. Kilka lat temu około trzeciej w nocy szedłem sobie w Krakowie ulicą Sławkowską ze znanym felietonistą z innego pisma. Była zima, a oświetlenie słabe. Z przeciwka w naszą stronę ruszyła grupa podpitych chuliganów. Było ich z ośmiu, wszyscy w kapturach i szalikach Wisły. Od razu wiedziałem, że będą kłopoty. Uciekać nie ma gdzie i ślisko, a w konfrontacji z tą bandą jesteśmy bez szans. Jeden z nich, wielki, napakowany byk, podszedł z szyderczym uśmiechem do mojego kolegi po fachu. – Masz pięć dych? – zapytał złowrogim tonem. Serce stanęło mi gdzieś w przełyku. A mój przyjaciel leniwie wyjął portfel z plikiem banknotów. – No pięknie – pomyślałem. – Okradną nas, pobiją i nawet pies z kulawą nogą nie zwróci na to uwagi. Chciałem krzyczeć, ale nie mogłem wydobyć z siebie głosu. Tymczasem mój kompan z wdziękiem dawał się kroić. Wyjął pięćdziesiątkę i podał dryblasowi. – Dzięki – rzucił tamten i grupa szalikowców poszła w swoją stronę. Gdy wyszliśmy na oświetlony krakowski rynek, wreszcie znowu zacząłem oddychać. – Jureczku – rzuciłem jak w gorączce. – To jakiś cud, że udało nam się z tego wyjść! Byłem przekonany, że oni nas żywcem pochowają! Jurek spojrzał na mnie jak na szaleńca. – Co ty pieprzysz? Przecież to był mój syn! Mikołaj Lizut (l. 37), dyr. nacz. i programowy Radia Roxy, publicysta „Gazety Wyborczej”, dyr. art. Teatru Radia TOK FM

The Red Bulletin Polska, ISSN 2079-4266: Wydawca Red Bulletin GmbH Redaktor naczelny Szymon Gruszecki Redaktor naczelny wydania międzynarodowego Robert Sperl, Stefan Wagner (z-ca) Zarząd mgr Alexander Koppel, Rudolf Theierl Dyrektor kreatywny Erik Turek Dyrektor artystyczny Markus Kietreiber Szef fotoedycji Susie Forman, Fritz Schuster (z-ca) Sekretarz redakcji Marion Wildmann Redaktor prowadzący Werner Jessner Redakcja Wojtek Antonow, Ulrich Corazza, Filip Kalinowski, Florian Obkircher, mgr Arkadiusz Piątek, Andreas Rottenschlager, Rafał Stanowski Graficy Miles English, Judit Fortelny, Esther Straganz Fotoedycja Valerie Rosenburg, Catherine Shaw Starszy ilustrator Dietmar Kainrath Ilustratorzy Albert Exergian, Mandy Fischer PRINT 2.0 Martin Herz, www.imagination.at Korekta polskiej edycji Karol Weber, Katarzyna Wasilewska Litografia Clemens Ragotzky (dyr.), Christian Graf-Simpson, Claudia Heis, Nenad Isailovic, Karsten Lehmann, Josef Mühlbacher, Thomas Posvanc, Thomas Safranek Przygotowanie do druku Michael Bergmeister Produkcja Wolfgang Stecher Druk Prinovis Ltd. & Co. KG, D-90471 Norymberga, Niemcy Kierownictwo projektu międzynarodowego Bernd Fisa Corporate Publishing Boro Petric (dyr.); Lisa Blazek, Markus Kucera, Christoph Rietner, Dominik Uhl, Nadja Žele Kierownictwo wydania polskiego Anna Czerniecka, Aleksandra Zarychta Projekty specjalne Boro Petric Finanse mgr Siegmar Hofstetter Sprzedaż reklam Marcus Zinn (dyr.), Bernadette Hochstätter, Thomas Hutterer Marketing mgr Barbara Kaiser (dyr.), mgr Stefan Ebner, Christian Gruber, mgr Sabine Gschwentner, Regina Köstler, mgr Klaus Pleninger, Johanna Schöberl, Daniela Schwarz, Helga Strnad Zarząd biura Martina Bozecsky, Sabrina Pichl IT Michael Thaler Reklama w wydaniu polskim Biuro reklamy Agora SA, ul. Czerska 8/10, 00-732 Warszawa, Joanna Kmiecicka, tel.: +48 22 555 63 39, joanna.kmiecicka@agora.pl Siedziba redakcji wydania polskiego Al. Wyścigowa 8a, 02-681 Warszawa Telefon +48 22 331 95 50 Fax +48 22 331 95 60 E-mail: redakcja@redbulletin.com Siedziba firmy Red Bulletin GmbH, Am Brunnen 1, A-5330 Fuschl am See, FN 287869 m, ATU 63087028 Siedziba redakcji Wiedeń Heinrich-Collin-Straße 1, A-1140 Wien Biuro redakcji Londyn 155-171 Tooley Street, SE1 2JP, UK Internet www.redbulletin.pl Cykl wydawniczy The Red Bulletin ukazuje się zawsze w pierwszy wtorek miesiąca jako wydanie niezależne lub we współpracy z następującymi gazetami partnerskimi – w Polsce: Gazeta Wyborcza; w Austrii: Kleine Zeitung, Kurier, Oberösterreichische Nachrichten, Die Presse, Salzburger Nachrichten, Tiroler Tageszeitung, Vorarlberger Nachrichten; Burgenländische Volkszeitung, Niederösterreichische Nachrichten; w Niemczech: Frankfurter Allgemeine Zeitung; w Wielkiej Brytanii: The Independent; w Irlandii: Irish Independent; w Irlandii Północnej: Belfast Telegraph; w RPA: Cape Times, Capre Argus, Daily News, Pretoria News, The Star; w Nowej Zelandii: The New Zealand Herald; w Kuwejcie: Kuwait Times Nakład łączny 3,8 miliona Listy czytelników: listy@redbulletin.com Wydanie 12 Warszawa, marzec 2011.

NastępnY NUMER UKAŻe się we wtorek 5 KWIETNIA

Ilustracja: albert exergian

felieton


Reklama nieodpłatna.

Los nie WyBieRa. to taKże mogę Być ja. aLBo ty. david coulthard,

trzynastokrotny zwycięzca grand Prix Formuły 1 oraz ambasador Wings for Life.

URaz Rdzenia KRęgoWego mUsi stać się ULeczaLny. Wspierając najbardziej zaawansowane projekty badawcze skupione na leczeniu urazów rdzenia kręgowego, Fundacja Wings for Life na Rzecz Badań nad Rdzeniem Kręgowym gwarantuje najwyższy poziom medycznego i naukowego postępu.

twoja pomoc ma ogromne znaczenie. Więcej na www.wingsforlife.com



Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.