Teraz i Zawsze nr 1 (13) Styczeń 2012

Page 27

i poopalać się, a też zobaczyć tyle z Krety, ile tylko będzie możliwe.

Pracowite wakacje A możliwe było na wiele różnych sposobów. Spacery, spacery, spacery… Po urokliwych zakątkach i wioseczkach. Już dawno zapomniałam, że mogę tyle chodzić. Przejazdy lokalnymi autobusami. Kreteńczycy mają świetnie rozwinięty transport publiczny. Rejs super jetem. I wreszcie, na trzy dni wynajęliśmy sobie samochód. Wrażeń każdego dnia mieliśmy ogrom. Paweł robił niezliczone ilości zdjęć, które każdego wieczora zgrywał na laptopa, poddając je dodatkowej obrób-

zobaczyć całe północne wybrzeże Krety. Raz pojechaliśmy daleko na zachód, na Elafonisi, iście karaibską plażę z żółtym piaskiem i zieloną wodą, po drodze zwiedzając Hanię, piękne portowe miasto z bogatą rzymsko-wenecko-turecko-niemiecką historią. Kolejnym razem zapuściliśmy się daleko na wschód na plażę Vai, porośniętą ogromnymi, starymi palmami. Jechaliśmy do niej poprzez płaskowyż Lassithi, słynny z wodnych wiatraków i groty Zeusa. Ot, przyszedł nam do głowy taki właśnie plan podróży, kiedy zobaczyliśmy, że mamy do pokonania

Niektórzy hippisi-emeryci jeszcze teraz tam wracają.

Santorini – tak piękne, chociaż prawdziwe Niewątpliwym szczytem naszych turystycznych uniesień była wycieczka na wyspę Santorini, powstałą w wyniku wybuchu wulkanu. Wieki temu. To, co tam zobaczyliśmy: widoki, ukształtowanie terenu i charakterystyczna jego zabudowa oraz kolorystyka tych zabudowań zrekompensowało trzygodzinną podróż morską (w jedną stronę), z wszelkimi niedogodnościami choroby morskiej. Kiedyś, oglą-

Osiołek wożący turystów pod Grotę Zeusa. Matala – ta grota to dawne rzymskie katakumby. Ręcznik – pamiątka z Santorini. Od razu wiadomo, że jest się w Grecji ce. A ja na bieżąco pisałam pamiętnik i robiłam scrapbooka. Wykonanie tej pracy po powrocie do domu byłoby niemożliwe. Za dużo przeżyć i wrażeń, aby to spamiętać. Kreta zauroczyła nas swoim pięknem. Poszarpanymi, kamiennymi brzegami nadmorskimi i zmiennymi odcieniami koloru morza. Górami z masywnymi, skalistymi szczytami. Oliwnymi gajami. Egzotycznymi kwiatami i drzewami owocowymi. Urokliwymi miasteczkami i wioseczkami, gdzie życie leniwie toczyło się przy przydrożnych tawernach i kafejkach. Przyjaznymi ludźmi. I tą, wydawać by się mogło, pocztówkową kolorystyką zabudowań. Nieskazitelnie białymi ścianami domów, skontrastowanymi niebieskimi framugami okien i drzwi. A to wszystko, wymieszawszy z pyszną i zdrową kuchnią kreteńską, sprowadziło się do jednego stwierdzenia: Kreta na urlop jest wspaniała!

Karaibskie plaże, groty hipisów i nieziemskie widoki W ciągu trzech intensywnych dni, spędzonych w samochodzie, udało nam się

w sumie około 160 kilometrów. A jednak… Ta wycieczka, chociaż piękna, była dla nas ważną lekcją. Sto sześćdziesiąt kilometrów w górzystym kraju przemnożyć trzeba przynajmniej przez dwa. Ale warto było. Widoki nie do opisania ludzkim językiem, chociaż przewodniki radzą sobie z tym nieźle. Dla zrównoważenia, trzecia samochodowa wycieczka była krótka. Zawiodła nas na południe Krety. Na kolejną plażę. Bo za każdym razem plan był jeden – jedziemy, po drodze oglądamy i podziwiamy, potem się zatrzymujemy, kąpiemy, opalamy, zjadamy piknik i wracamy… Wiecie, że droga powrotna wygląda zupełnie inaczej, zmienia się perspektywa, więc podróż przebiega podobnie: jedziemy, oglądamy, podziwiamy, docieramy do hotelu i zjadamy pyszną kolację. Resztę wieczoru spędzając na hotelowym tarasie, popijając colę, sami lub z gronem zaprzyjaźnionych Polaków. Aha, ta trzecia plaża była w miasteczku Matala. Dawno, dawno temu wapienne groty, otaczające tę piękną plażę, zamieszkiwali hippisi z całego świata.

kartka z podróży

dając pocztówki czy kalendarze ze zdjęciami z Santorini, myślałam sobie, że to jest za piękne, aby mogło być prawdziwe. Tym razem jednak to wszystko okazało się prawdą. Szczególnie w miasteczku Ía. Tak, białe kościółki z niebieskimi dachami oraz domy pomalowane krzykliwymi, intensywnymi kolorami rzeczywiście istnieją. Oczywiście, jak każda nasza wycieczka i ta zakończyła się na plaży. Tym razem wulkanicznej, czarnej jak skała. Kamienistej. No cóż, wszystko, co dobre, szybko się kończy. Opaleni, wypoczęci, pełni niezapomnianych wrażeń i zaopatrzeni w zapas oliwy z najlepszych kreteńskich oliwek i innych oliwko-pochodnych produktów, wróciliśmy do domu. W Polsce przywitała nas złota polska jesień i deszczowa pogoda. Ktoś z poznanych osób powiedział nam, że zdjęciami z wakacji leczy zimową depresję. Na szczęście z nami nie jest aż tak źle, ale chętnie wracamy do zdjęć z Grecji. Jednego mi tylko brakuje – codziennej porcji moich ulubionych zielonych oliwek… WALENTYNA JAROSZ

27


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.