Nowe Zagłębie 09

Page 31

magazyn zagłębiony w kulturze

9 (10)

#

FELIETON

maj / czerwiec 2010

O biednej młodzieży i złych używkach Nie będę z pewnością oryginalny, gdy powiem, źle się dzieje w księstwie.... nie, nie duńskim, bo tam królowa panuje, więc nie księstwo lecz królestwo. Nawet nie w królestwie polskim, bo orzełek co prawda znów ubrał koronę, politycy przypominają sobie o szlacheckich korzeniach, lecz większość Polaków traktuje herby z mniejszą uwagą niż logo znanej firmy na butach sportowych. A źle się dzieje, bo młodzież coraz gorsza. I znów nic nowego. Toż już Kochanowski narzekał na zepsucie młodzieży, krzycząc: „Jaki to wrzód szkodliwy w rzeczypospolitej młódź wszeteczna: ci cnocie i wstydowi cenę ustawili; przed tymi trudno człowiekiem być dobrym; ci domy niszczą, ci państwa ubożą, a rzekę, że i gubią”. Trudno być oryginalnym, gdy wszystko już było. I nawet to, co nadchodzi, jest tylko powracającą falą. Hamletyczne rozterki nad kondycją młodzieży są tak stare jak ludzkość, a raczej odkąd pojawili się dorośli na tyle świadomi, żeby zapominając swoje błędy, wytykali je młodszym od siebie. W przekonaniu, że zjedli wszystkie rozumy i tylko do nich należy roztropność, przewidywanie, mądrość i coś tam jeszcze. W duchu boleją, że na własne szaleństwa nadszedł kres, aczkolwiek ten i ów po cichutku, na boczku, zaszaleć potrafi, jeśli… może. Kryzys – wołają i koniec świata, bo młodzież zamiast się uczyć ćpa, nadużywa, pochłania, jednocześnie albo nawet z tego powodu nadmiernie uprawiając seks. A fe! Jak można – szczególnie, jeśli można? Zatem społeczeństwo dorosłych, zrównoważonych i pełnych dobrych chęci postanawia zapobiegać. A jak najłatwiej? Zakazami. Jakby zapomnieli sami, że właśnie zakazy rodzicielskie prowokowały najskuteczniej do wykroczeń przeciw nakazom. Przecież to nasza, bardzo już dziś dorosłych, rewolucja lat sześćdziesiątych, której głównym dążeniem były narkotyki i seks. Dzisiejsza młodzież na złość starym rozpustnikom przebąkuje o białych małżeństwach, dziwolągach o proweniencji średniowiecznej, proponujących wstrzemięźliwość seksualną nawet po ślubie. Jak jakiś Bolesław Wstydliwy lub inny święty Aleksy. Może jeszcze zaproponują celibat dwudziestolatkom z biustem powyżej C?! To już lepiej, żeby księża pedofile żyli we wstrzemięźliwości. Ale młodzież ćpa. Coraz chętniej. Tłumacząc przy tym, że to starych wina, bo oni (czyli my) tak ten świat urządzili, że tylko się zaćpać, bo żyć się nie da. A kiedy się dało? Nigdy nie

31

było tak, żeby nie mogło być lepiej. I nigdy nie będzie! Zawsze rodzice będą wnerwiać dzieci, a dzieci dawać w dupę rodzicom. Było kiedyś odwrotnie, lecz bicie zostało zakazane ze względów ideologicznych, bo przecież nie praktycznych czy intelektualnych. Więc teraz dzieci piorą starych, aż milo. Też zresztą nic nowego. Oto u starożytnego Arystofanesa przeczytać można: „W dyscyplinie dziecię chować trzeba. A czyż starzec to nie dzieciak duży, co na lanie, gdy zbłądził podwójnie zasłużył? Jak ongiś Czcijcie ojców nakazywał starym, wydać prawo Bijcie ojców – moim jest zamiarem.” A może pozwolić młodzieży, aby sama zadbała o siebie? Jest przecież demokracja. Zamiast absurdalnych zakazów, które zabraniają posiadać, ale nie karzą za używanie, leczą za ciężkie pieniądze i pod przymusem, którzy leczyć się nie chcą, a odbierają możliwość korzystania z lekarstw, bo ich na to nie stać, tym, którzy chcieliby przedłużyć żywot o kolejne kilka dni – może pozwolić na samodzielne podejmowanie decyzji. Że głupich, że szkodliwych, że to niehumanitarne? I co z tego? A może właśnie przeciwnie? Podjąć decyzję o unicestwieniu siebie, w swoim własnym imieniu, jest znacznie trudniej niż przeciw komuś. Na złość robi się różne głupoty. Z rozmysłem, rzadziej. W Ameryce najwięcej wypijano w czasach prohibicji. Narkotyki zażywał Witkacy, zażywa Maleńczuk. Obaj nieźle przy tym dawali sobie radę. A publiczność podziwia z zazdrością. Jedyny problem to lobby dilerów – ileż oni by stracili, gdyby narkotyki były za dziesięć zł – jak papierosy (też zresztą szkodliwe) czy dwadzieścia zł jak butelka wódki (też uzależniającej)? Ile zarobiłoby państwo na akcyzie? Toż nie tysiąc orlików, lecz ze sto stadionów narodowych można by wybudować, ku chwale ojczyzny i z pożytkiem dla całego społeczeństwa. I ćpałoby znacznie mniej. Na złość, żeby nie płacić podatku od własnej głupoty! Tak jak to bywało kiedyś, gdy na przykład Witkacy malował kolejne obrazy pod wpływem kolejnego niebezpiecznego narkotyku, żeby wreszcie popełnić samobójstwo – na wieść o wkraczającej na ziemie polskie we wrześnie 39’ Armii Radzieckiej. Ale to już historia zupełnie innego uzależnienia. Zbigniew Adamczyk


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.