Monitor polonijny 2010/12

Page 1

Monitor12

04.12.10 23:14

Strรกnka 41


Monitor12

04.12.10 23:13

Stránka 2

Z

okazji 15-lecia „Monitora Polonijnego” przedstawiamy twórców naszego 15 lat pisma, Niektórzy z nich, choć już nie mieszkają na Słowacji, nadal „MONITORA“ pozostają naszymi korespondentami i systematycznie przesyłają nam relacje z Polski lub innych krajów, dokąd rzucił ich los. Cieszymy się, że „Monitor” łączy nas wszystkich.

T WÓRCY

CZASOPISMA

(W KOLEJNOŚCI ALFABETYCZNEJ):

ZDJĘCIE: ANDRZEJ KEMPA

A GATA B EDNARCZYK • M ONIKA D IKACZOVÁ • J OLANTA D ROBCO K ASIA G REGUŠKA • D OMINIKA G REGUŠKOVÁ • R OMANA G REGUŠKOVÁ J USTYNA C HOVAŇAKOVÁ • A NDRZEJ K ALINOWSKI • Z UZANA KOHUTKOVÁ J AN KOMORNICKI • A NDRZEJ K RAWCZYK • A NDRZEJ K UPICH • J AKUB Ł OGINOW I NGRID M AJERIKOVÁ • D ANUTA M EYZA -M ARUŠIAK • M ARIA M AGDALENA N OWAKOWSKA K ATARZYNA P IENIĄDZ • Z BIGNIEW P ODLEŚNY • L INDA R ABEKOVÁ • S TANO S TEHLIK R ENATA S TRAKOVÁ • O LA T ULEJKO • PAULA T ULEJKO • M ILICA U RBANIKOVÁ D AREK W IECZOREK • M AŁGORZATA W OJCIESZYŃSKA • U RSZULA Z OMERSKA -S ZABADOS

Pamiątkowe zdjęcie obecnych na koncercie z okazji 15-lecia „Monitora Polonijnego” członków redakcji (od lewej): Stano Stehlik, Renata Straková, Danuta Meyza-Marušiaková, Majka Nowakowska, Małgorzata Wojcieszyńska, Andrzej Krawczyk, Zuzana Kohutková, Urszula Zomerska-Szabados, Romana Gregušková, Ingrid Majeriková. 2

MONITOR POLONIJNY


Monitor12

04.12.10 23:13

Stránka 3

Kilka lat temu wraz z moim mężem organizowaliśmy w naszym domu Sylwestra, na którego zaprosiliśmy znajomych. O północy wyszliśmy na taras, by przywitać Nowy Rok, wznieść toast i obserwować fajerwerki. Następnego dnia zauważyłam, że któryś z gości zostawił na tarasie kieliszek od szampana. W międzyczasie przyszedł mróz i kieliszek przymarzł do podłogi. Próbowałam go podnieść, ale bezskutecznie. Obawiałam się, że mógłby się złamać, postanowiłam więc poczekać, aż przyjdzie odwilż. W życiu naszego czasopisma też były gorsze chwile i manipulacje przy nim mogły spowodować „pęknięcie”. Na szczęście przyszła „odwilż” i 20 listopada w bratysławskim Teatrze „Arena” mogliśmy świętować jubileusz 15-lecia pisma, a wraz z nami 350-osobowa publiczność. Relację z tej imprezy można przeczytać na stronie 6. Zbliżają się Święta Bożego Narodzenia oraz Nowy Rok i z tej okazji życzymy Państwu wszystkiego najlepszego, samych sukcesów, zdrowia i pomyślności, aby każdy z Państwa mógł świętować małe i większe zwycięstwa dnia codziennego. A my, zespół redakcyjny, jak co miesiąc oferujemy ciekawą lekturę naszego pisma. W nastrój świąteczny wprowadzi nas artykuł Agaty Bednarczyk (str. 4) oraz recenzja płyt świątecznych, które pojawiły się na polskim rynku muzycznym, przygotowana przez Kasię Pieniądz (str. 32). Nie brakuje oczywiście stałych, lubianych rubryk oraz relacji z imprez polonijnych, których ostatnio w różnych regionach Słowacji było sporo. A więc kielichy w górę! Wszystkiego NAJ-!

W imieniu redakcji

Zdrowych, spokojnych… czy to możliwe? Z KRAJU Piętnaście lat minęło… Z NASZEGO PODWÓRKA CO U NICH SŁYCHAĆ? Kiedyś zbuntowany, dziś zadowolony MŁODZI W POLSCE SŁUCHAJĄ Bardzo Zdolna Szansonistka Renata Przemyk CZUŁYM UCHEM Niespodziewana rewelacja KINO-OKO Ojciec chrzestny znad Wisły. Polscy twórcy inaczej w starciu z mafią WAŻKIE WYDARZENIA W DZIEJACH SŁOWACJI „Nie” Karola Sidora TO WARTO WIEDZIEĆ Jan Karski W świątecznej atmosferze... BLIŻEJ POLSKIEJ KSIĄŻKI Ludwik Jerzy Kern OKIENKO JĘZYKOWE „Wtopy“ i „szacuny“ SPORT!? Król żużlu Słowacka polityka transportowa nie zauważa połączeń z Polską OGŁOSZENIA ROZSIANI PO ŚWIECIE W kraju ostatniej dyktatury MIĘDZY NAMI DZIECIAKAMI Przygody wikinga Torvalda – druidzi PIEKARNIK Ryby w roli głównej

4 4 6 14 22 24 25 26 27 28 32 32 33 34 36 36 37 39 40

Informujemy, że koszty roczne prenumeraty naszego czasopisma na rok 2011 będą wynosić 12 euro (emeryci, renciści, studenci – 10 euro). Do końca roku 2010 obowiązuje cena promocyjna – 10 euro (dla emerytów, rencistów i studentów – 8 euro). Wpłat należy dokonywać w Tatra banku (nr konta 2666040059, nr banku 1100). Dokonując wpłaty prosimy o napisanie w formularzu bankowym imienia i nazwiska. Nowych prenumeratorów prosimy o zgłoszenie adresu, pod który „Monitor” ma być przesyłany. Kontakt do redakcji: monitorpolonijny@gmail.com lub nr tel. 0907 139 041.

V Y D Á VA P O Ľ S K Ý K L U B – S P O LO K P O L I A KOV A I C H P R I AT E ĽOV N A S LOV E N S K U Š É F R E D A K T O R K A : M a ł g o r z a t a W o j c i e s z y ń s ka • R E D A KC I A : A g a t a B e d n a r c z y k , A n d r e a C u p a ł - B a r i c ov á , I n g r i d M a j e r í ko v á , D a n u t a M ey z a - M a r u š i a ko v á , K a t a r z y n a P i e n i ą d z KO R E Š P O N D E N T I : KO Š I C E – U r s z u l a Z o m e r s ka - S z a b a d o s • N I T R A – Monik a Dik aczowa • T R E N Č Í N – Aleksandr a Krcheň J A Z Y KO VÁ Ú P R AV A V P O Ľ Š T I N E : M a r i a M a g d a l e n a N o w a ko w s k a , M a ł g o r z a t a W o j c i e s z y ń s k a G R A F I C K Á Ú P R AVA : S t a n o C a r d u e l i s S te h l i k • A D R E S A : N á m . S N P 27 , 814 4 9 B r a t i s l a v a • KO R E Š P O N D E N Č N Á A D R E S A : M a ł g o r z a t a W o j c i e s z y ń s k a , 9 3 0 41 K v e t o s l a v o v, Te l . / F a x : 0 31 / 5 6 0 2 8 91, m o n i to r p @ o r a n g e m a i l . s k P R E D P L AT N É : R o č n é p r e d p l a t n é 12 e u r o n a ko n to Ta t r a b a n ka č . ú . : 2 6 6 6 0 4 0 0 5 9 / 110 0 R E G I S T R A Č N É Č Í S L O : 119 3 / 9 5 • E V I D E N Č N É Č Í S L O : E V 5 4 2 / 0 8 Realizované s Finančnou podporou Úradu vlády Slovenskej Republiky

www.polonia.sk GRUDZIEŃ 2010

3


Monitor12

04.12.10 23:13

Stránka 4

Zdrowych, spokojnych… czy to możliwe?

Oj,

żeby ten rok już się wreszcie zakończył – coraz częściej słychać takie głosy wśród Polaków. Moi znajomi, przyjaciele, ludzie, z którymi gawędzimy, umilając sobie czas w urzędowej kolejce czy na przystanku, chcieliby na ogół jednego – niech ten pechowy, nieszczęsny rok w końcu przeminie i zabierze ze sobą wszystkie tragedie, smutki i zaskakujące wydarzenia, którymi nas „obdarzył”. To był w Polsce rok niezwykle trudny. Katastrofa smoleńska, trzy fale powodziowe, tragiczne wypadki na drogach, akty przemocy i niewyjaśnione zaginięcia – taki bagaż powoduje, że człowiek, chcąc nie chcąc, czuje się zmęczony życiem. Jakość życia politycznego również pozostawiała wiele do życzenia – w tym roku Polacy głosowali w wyborach aż dwa razy, wybierając prezydenta kraju i władze samorządowe, a wszyscy wiemy, że kampanie wyborcze zawsze obfitują w przepychanki, rozliczenia, dosadne ko-

DNIA 14 LISTOPADA minęło sto dni prezydentury Bronisława Komorowskiego. Politycy PiS twierdzą, iż to prezydentura bez charyzmy i wizji. Według polityków z PO Komorowski jest neutralny, obiektywny, co należy doceniać. Bronisław Komorowski objął swój urząd 6 sierpnia w wyniku przyspieszonych wyborów po tragicznie zmarłym Lechu Kaczyńskim. Za swój największy dotychczasowy sukces uważa wyprowadzenie kraju z kryzysu politycznego po 10 kwietnia. KOALICYJNY RZĄD PO I PSL pod przywództwem Tuska obchodził 16 listopada 3. rocznicę zaprzysiężenia. Ekipa rządząca jest za-

mentarze na temat przeciwników. Trudno było uwolnić się od agresji i kłótni atakujących nas z chwilą, gdy tylko włączaliśmy telewizor. Te negatywne emocje niestety często były przenoszone do naszej codzienności, obniżając jej jakość i wpływając na nasze nastroje. Na pewno chcemy więc pożegnać szczerze ten rok. Nawet jeśli to tylko marzenia, wierzymy, że już od stycznia powieje jakiś cieplejszy wiatr, zmieni się klimat... A może zima śniegiem sypnie, mrozem ściśnie i wymrozi te wszystkie niedobre odczucia, pozostawiając jedynie spokój, miłość i pogodny nastrój…

Wiele jednak zależy od nas samych. Jeśli narzekamy na nienajlepsze relacje rodzinne, przyjacielskie, wspomnijmy na moment tych, którzy w tym roku stracili swoich bliskich tak nagle, strasznie, i pamiętając o nich zwróćmy się ku naszym bliskim, póki jeszcze są. Porozmawiajmy z nimi, wyjaśnijmy sobie nieporozumienia, pogódźmy się. Po tych, co zginęli zostanie jedynie puste miejsce przy wigilijnym stole. Zwykle narzekamy, że święta są drogie, że brak nam na wszystko, że prezenty nie takie… A co mają powiedzieć powodzianie, których domy zabrała wielka woda? Wiem, że filozofia „ciesz się, bo inni mają gorzej” nie jest specjalnie porywająca, ale uczy nas ona głębszej refleksji nad tym, co naprawdę ma w życiu wartość. A największe dobra, jakie kiedykolwiek otrzymaliśmy, to przecież nasze życie, zdrowie, ciepły dom, własne

dowolona ze swoich osiągnięć. Opozycja twierdzi, że ten czas został zmarnowany.

zydenci. Dogrywka odbyła się 5 grudnia także w ośmiu miastach wojewódzkich.

W POLSCE 21 LISTOPADA odbyły się wybory samorządowe: Polacy wybierali prezydentów miast, burmistrzów, wójtów oraz radnych gmin, powiatów i województw. W sejmikach wojewódzkich wygrała PO otrzymała 222 mandaty, PiS – 141, PSL – 93, SLD - 85, pozostałe komitety – 20. W wyborach do rad miast i gmin najlepiej wypadły lokalne komitety wyborcze. Prezydentami miast w pierwszej turze najczęściej zostali kandydaci niezależni (37 miejscowości). Kandydaci na prezydentów z czterech największych partii wygrali tylko w 14 miastach. PO uzyskała najwięcej mandatów także do rad powiatów.

W SEJMIE 23 LISTOPADA powstał nowy klub poselski „Polska jest najważniejsza” (PJN). Rejestrację stowarzyszenia o tej samej nazwie ogłosiły wykluczona z PiS posłanka Joanna KluzikRostkowska (prezes nowego klubu) oraz jej koleżanka, także wykluczona z PiS, Elżbieta Jakubiak. W skład nowego klubu wchodzi 15 byłych posłów PiS.

DO II TURY WYBORÓW samorządowych doszło w ponad 50 ze 107 miast, w których rządzą pre-

PRZYCZYNĄ ŚMIERCI wszystkich 96 ofiar katastrofy pod Smoleńskiem były „urazy wielonarządowe” – stwierdzili Rosjanie i tę informację podał 9 listopada portal tvn24.pl, który dotarł do rosyjskich protokołów z sekcji zwłok. Protokołów jest 320, choć, jak przyznaje tvn24.pl, nie wiadomo, ile dokładnie jest ich w Polsce.

KRZYŻ SMOLEŃSKI, który wcześniej stał przed Pałacem Prezydenckim i stał się przyczyną konfliktu, został 10 listopada przeniesiony z kaplicy Pałacu Prezydenckiego do kościoła św. Anny. Decyzję taką podjęła Kancelaria Prezydenta. W DNIU 11 LISTOPADA Polska świętowała 92. rocznicę odzyskania niepodległości. W Warszawie z okazji święta odbyły się też marsze, które zakończyły się starciami i awanturami. Bilans Marszu Niepodległości, zorganizowanego przez Obóz Narodowo-Radykalny i Młodzież Wszechpolską, to 33 osoby zatrzymane i ranny policjant. Marsz Niepodległości przeszedł przez Warszawę mimo kontrmanifestacji środowisk antyfaszystowskich, skupionych w Porozumieniu „11 Listopada”. Łącznie na ulicach stolicy protestowało kilka tysięcy osób. Doszło do bójek i przepychanek z policją.


04.12.10 23:13

Stránka 5

ILUSTRACJA: GABRIEL PETRÁŠ

Monitor12

W BIAŁYMSTOKU 8 listopada doszło do groźnego wypadku – zderzyły się dwa pociągi towarowe, w wyniku czego dwie cysterny z olejem napędowym wybuchły, a kilkanaście innych objął ogień. Lekko ranna została jedna osoba. Akcja gaśnicza, w której brało udział ok. 40 wozów strażackich, była bardzo trudna, ze względu na niebezpieczeństwo kolejnych wybuchów. ZAKAZ PALENIA w miejscach publicznych obowiązuje w Polsce od 15 listopada. Za jego złamanie grozi mandat 500 zł. Znowelizowana ustawa antynikotynowa wprowadziła zakaz palenia w środkach transportu publicznego – taksówkach, samochodach służbowych oraz w publicznych miejscach przeznaczonych do wypoczynku i zabawy dzieci oraz na przystankach komunikacji miejskiej. Zakazem palenia zostały objęte także szkoły, za-

kłady opieki zdrowotnej i placówki oświaty. Właściciele restauracji z co najmnij dwiema salami konsumpcyjnymi mogą jedną z nich przeznaczyć dla osób palących. Sala taka musi być jednak zamknięta i wentylowana. PO TYM JAK RZĄD wydał walkę tzw. dopalaczom, sprzedawcy tych substancji oficjalnie przenieśli swoje interesy do innych krajów, a w Polsce sprzedają je za pośrednictwem Internetu – informowała 9 listopada Komenda Główna Policji. Takie strony internetowe zarejestrowane są w państwach uchodzących za tzw. raje podatkowe, a miejsce na serwerach potrzebne do posiadania strony wykupione zostały w krajach poza Unią Europejską. Kto chce kupić tzw. dopalacze może je łatwo zamówić przez Internet i zapłacić za pomocą karty płatniczej.

łóżko, bliskie osoby, zwykłe jedzenie – sprawy absolutnie podstawowe, będące zarazem gwarancją szczęścia, którego brak zaczynamy odczuwać, wtedy, gdy jednego z tych elementów brakuje. Bo szczęście naprawdę mieszka w rzeczach malutkich, czasami go nie widać zza nagromadzonych latami nadmiernych aspiracji, modnych sprzętów, wyolbrzymionych wyobrażeń o fantastycznym życiu. Na ludzi śmiejących się do kwiatów czy cieszących ze słonecznego dnia często patrzymy jak na wariatów, traktując ich, niesłusznie, tak trochę z politowaniem. Jak co roku szykujemy się na Boże Narodzenie, składamy sobie życzenia, wierząc, że w najbliższym czasie się spełnią. Życzę Wam więc, aby poczucie małego szczęścia nie opuszczało Was ani na chwilę, bo jakimż cudem jest życie, jaką radością możliwość porannego wstawania z głową pełną planów. I niech wam się zawsze miło wraca do własnego domu, mieszkanka, pokoju, osobistego dachu nad głową, w którym czeka ktoś kochający. I tak niech będzie jeszcze bardzo wiele, wiele lat. Wszystkiego dobrego na święta i Nowy Rok! AGATA BEDNARCZYK

NAJWIĘKSZY NA ŚWIECIE pomnik Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata został odsłonięty i poświęcony 21 listopada w Świebodzinie (woj. lubuskie). W uroczystości wzięło udział kilkanaście tysięcy pielgrzymów. Figura Jezusa w Świebodzinie liczy 33 m wysokości (33 lata życia Jezusa), 3 m mierzy pozłacana korona (3 lata nauczania Chrystusa). Wysokość kopca, na której stanął pomnik, to 16,5 m, co razem daje wysokość 52,5 m. Rozpiętość ramion figury Chrystusa to 25 m. W KRAKOWIE, 29 października, po ciężkiej chorobie zmarł w wieku niedożytych 90 lat Ludwik Jerzy Kern, pisarz, poeta, satyryk, prawie całe zawodowe życie związany z krakowskim „Przekrojem”. Bez względu na wiek wszyscy znamy jego książeczki dla dzieci, takie jak: „Proszę słonia”, „Karampuk” czy

„Ferdynand Wspaniały”, przetłumaczone na 20 języków. Kern był też autorem licznych szlagierów, np. „Lato, lato”, „Nie bądź taki szybki Bill” czy „Cicha Woda”. HENRYK MIKOŁAJ GÓRECKI, jeden z najwybitniejszych współczesnych kompozytorów nie żyje. Autor słynnej III Symfonii „Pieśni żałosnych” zmarł 12 listopada po ciężkiej chorobie, mając niespełna 77 lat. STANISŁAW BOBAK – dwukrotny olimpijczyk, uczestnik mistrzostw świata i zawodów o Puchar Świata w skokach narciarskich – zmarł po długiej chorobie12 listopada. Miał 54 lata. Był pierwszym Polakiem, który zwyciężył w zawodach Pucharu Świata w skokach narciarskich, które odbyły się w 1980 r. w Zakopanem na średniej krokwi. ZUZANA KOHÚTKOVÁ


Monitor12

04.12.10 23:13

Stránka 6

Piętnaście lat minęło...

M

oc wzruszeń, podziękowań, wielu gości i wspaniały koncert – tak świętowaliśmy nasze urodziny

Data 20 listopada już od dawna była zakreślony na czerwono w naszych kalendarzach. Na ten właśnie dzień zaplanowane było huczne świętowanie

15 lat

„MONITORA“ basadorem RP Andrzejem Krawczykiem na czele, nie zabrakło też nasze-

Symbolicznego chrztu książki pt. „Polska oczami słowackich dziennikarzy” dokonali wicepremier RS Rudolf Chmel oraz ambasador RP w RS Andrzej Krawczyk.

Prezes Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich w Niemczech Agata Lewandowski wraz z przedstawicielem dziennikarzy z Wilna Romualdem Mieczkowskim ocenili działalność miesięcznika „Monitor Polonijny” i wręczyli upominki na ręce redaktor naczelnej. piętnastych urodzin „Monitora Polonijnego”. Doczekać piętnastolecia istnienia to dla pisma duży sukces i dowód, że praca wielu ludzi związanych z nim przez ostatnie lata ma sens i zdobyła uznanie czytelników. Mimo wszystko odczuwaliśmy lekki niepokój, zastanawiając się, ile osób będzie chciało świętować z nami. Późnym popołudniem TEGO dnia stres nieco opadł. Zainteresowanie jubileuszem przerosło nasze oczekiwania – na uroczystej gali w teatrze „Arena” pojawiło się wielu sympatyków naszego pisma z wicepremierem RS Rudolfem Chmelem i am6

go opiekuna – pana konsula Grzegorza Nowackiego. W roli prowadzącego galę znakomicie zna-

lazł się Czesław M. Sobek, prezes Klubu Polskiego. Nie zabrakło oczywiście wzruszeń, podziękowań i przemówień – głos zabrali między innymi wicepremier Słowacji Rudolf Chmel, ambasador An-

Publikacja pt. „Polska oczami słowackich dziennikarzy” cieszyła się dużym zainteresowaniem licznie przybyłych gości. Jej zabawna okładka powstała w Rzeszowie – stworzył ją artysta z Armenii Suren Vardanian. MONITOR POLONIJNY


Monitor12

04.12.10 23:13

Stránka 7

Jubileusz „Monitora” był okazją do spotkania trzech kolejnych redaktor naczelnych: pierwszej – Danuty Meyzy-Marušiakovej (w środku), drugiej – Joanny NowakMatloňovej (z lewej), i obecnej – Małgorzaty Wojcieszyńskiej. drzej Krawczyk, pierwszy prezes Klubu Polskiego Ryszard Zwiewka, przedstawiciele zagranicznych mediów oraz redaktor

błyskotliwych, nierzadko zabawnych, spostrzeżeń dotyczących Polski, jej mieszkańców i ich zwyczajów. Jej „ojcami chrze-

Na zaproszenie Klubu Polskiego przybył z Krakowa Ľudomír Molitoris – sekretarz generalny Zarządu Głównego Towarzystwa Słowaków w Polsce. naczelna „Monitora” Małgorzata Wojcieszyńska. Po zasłużonych gratulacjach i życzeniach dla „Monitora” przyszedł czas na kolejne ważne wydarzenie – prezentację książki „Polska oczami słowackich dziennikarzy”. Publikacja, której pomysłodawczynią jest Małgorzata Wojcieszyńska, to zbiór ponad sześćdziesięciu artykułów, pełnych

W imieniu czytelników „Monitora” Anna Jarina wręczyła redaktor naczelnej kosz pełen kwiatów. czyk. „Niech jej się darzy, niech znajdzie jak najwięcej czytelników” – mówili, posypując jeden z egzemplarzy książki bursztynami z Bałtyku (bursztyn często wymieniany jest w zamieszczonych w zbiorze tekstach jako symbol Polski). stnymi” zostali wicepremier Rudolf Chmel i ambasador Andrzej Kraw-

Do Bratysławy na uroczystości jubileuszowe przybyli przedstawicieli mediów polskich i polonijnych z Berlina, Sztokholmu, Wilna, Lublany i Wiednia. GRUDZIEŃ 2010

Jubileusz „Monitora” relacjonowali dziennikarze trzech telewizji: TV Markiza, Słowackiej Telewizji oraz z TV Polonia.

Wypieki członkiń Klubu Polskiego cieszyły się dużym zainteresowaniem. 7


Monitor12

04.12.10 23:13

Stránka 8

15 lat

Kiedy emocje związane z oficjalnymi wystąpieniami nieco opadły, przyszła pora na dobrą zabawę. Tę bezapelacyjnie zagwarantował zespół „Czerwone Gitary”, który w Polsce ma zasłużony status grupy kultowej i cieszy się niesłabnącą

„MONITORA“

„Czerwone Gitary” nie pozostawiły obojętną publiczności, która w Teatrze „Arena” tańczyła w rytm znanych przebojów – bawili się słowaccy goście i Polacy z Koszyc, Trenczyna, Prievidzy, Nitry, Bratysławy, Wiednia, Grazu, Sztokholmu, Wiednia, Lublany, Berlina, Wilna, Pragi, Warszawy, Krakowa i wielu innych miast.

popularnością, a na Słowacji wystąpił po raz pierwszy. W nieco zmie-

8

MONITOR POLONIJNY


Monitor12

04.12.10 23:13

Stránka 9

nionym – odmłodzonym – składzie zaprezentował się jako prawdziwy wulkan energii, potwierdzając swoją wielką klasę. „Czerwone Gitary” rzuciły na kolana publiczność, która spontanicznie tańczyła, śpiewała wraz z nimi ich największe przeboje (m.in. „Kwiaty we włosach”, „Tak bardzo się starałem”, „Dziesięć w skali Beauforta”) i z entuzjazmem przyjęła nowe piosenki („Senny szept”, „Lecz tylko na chwilę”).

Pierwszy na Słowacji koncert zespołu „Czerwone Gitary” ich lider tak ocenił w rozmowie z Urszulą Zomerską-Szabados: „O sukcesie świadczyła żywa, spontaniczna reakcja publiczności, która zawsze jest naszym jurorem. W tym przypadku obie strony były zadowolone”.

GRUDZIEŃ 2010

9


Monitor12

04.12.10 23:13

Stránka 10

Senator Tadeusz Skorupa wręczył redaktor naczelnej oprawionego w złote ramy orła w koronie.

Lajkonika – na szczęście – wręczył redakcji profesor Józef Wróbel ze Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” z Krakowa. 10

MONITOR POLONIJNY


Monitor12

04.12.10 23:13

Stránka 11

15 lat

„MONITORA“

mieniać wszystkie upominki, za każdy serdecznie dziękujemy! Dwudziesty listopada to już tylko wspomnienia. Ale jakie miłe! Po świętowaniu bierzemy się ostro do pracy i już nieśmiało planujemy nasze kolejne okrągłe urodziny... KATARZYNA PIENIĄDZ

Na ręce prezesa Klubu Polskiego Czesława Sobka powędrowały upominki od Senatu. Obdarowany został również założyciel Klubu Polskiego Ryszard Zwiewka…

GRUDZIEŃ 2010

…. oraz konsul honorowy RP w Liptowskim Mikulaszu Tadeusz Frąckowiak. ZDJĘCIA: STANO STEHLIK, ANDRZEJ KEMPA, ROMUALD MIECZKOWSKI

Po koncercie był czas na kolejne życzenia, gratulacje i… prezenty. Tak, tak, „Monitor” otrzymał też prezenty – z rąk senatora Tadeusza Skorupy,

reprezentującego Senat RP, otrzymaliśmy pamiątkowy medal, z kolei profesor Józef Wróbel, wiceprezes krakowskiego oddziału Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”, ofiarował redakcji figurkę lajkonika – aby przynosiła szczęście i pomyślność w kolejnych latach działalności (przyda się na pewno!). Długo by wy11


Monitor12

04.12.10 23:13

Stránka 12

Na uroczystość przybyli słowaccy dziennikarze, których artykuły znalazły się w wydanej publikacji – na zdjęciu z ojcem chrzestnym książki ambasadorem RP w RS Andrzejem Krawczykiem oraz pomysłodawczynią i realizatorką projektu Małgorzatą Wojcieszyńską.

PROJEKT JUBILEUSZ 15-LECIA „MONITORA POLONIJNEGO” WSPARLI: Ministerstwo Kultury i Ruchu Turystycznego Republiki Słowackiej, Ambasada RP w Bratysławie, Fundacja „Pomoc Polakom na Wschodzie“, Instytut Polski w Bratysławie, Stowarzyszenie „Wspólnota Polska“, Konsul Honorowy Republiki Słowackiej we Wrocławiu Konsul Honorowy Rzeczpospolitej Polskiej w Liptowskim Mikulaszu

GENERALNY PARTNER: Bratysławskie Województwo Samorządowe

GŁÓWNY PARTNER:

PARTNERZY: Ing. Zbyhněv Stebel, VANEX, spol. s r. o., MEANDER THERMAL s.r.o., LIRENE, Ateliér VAN JARINA s.r.o.

Podziękowania K

iedy rok temu umówiłam się na spotkanie z ambasadorem RP w RS Andrzejem Krawczykiem, żeby przedstawić mu projekt obchodów jubileuszu 15-lecia „Monitora”, od razu uzyskałam jego wsparcie – bez wahania przyjął patronat honorowy nad całym przedsięwzięciem, za co serdecznie mu dziękuję. Dziękuję też pani radcy ambasady RP w RS Małgorzacie 12

Wierzbickiej za przychylność i zaangażowanie, dzięki którym udało nam się wydać publikację „Polska oczami słowackich dzinnikarzy”. Dziękuję panu konsulowi radcyministrowi Grzegorzowi Nowackiemu za to, że dołożył wszelkich starań w pozyskiwaniu wsparcia dla naszego projektu. Dziękuję za pomoc attache wojskowemu ambasady RP w RS panu Zbigniewowi Piaseckiemu oraz panu konsulowi honorowemu z Liptowskiego

Mikulasza Tadeuszowi Frąckowiakowi. Dziękuję za możliwość konsultacji podczas przygotowań projektu paniom Judicie Trnovcovej z Ministerstwa Kultury RS oraz Milicy Jančulovej z Kancelarii Rady Ministrów RS. Z całego serca dziękuję Ingrid Majerikovej oraz Stanowi Stehlikowi, którzy od samego początku stanowili trzon sztabu realizującego projekt. Za okazaną pomoc dziękuję również współpracowniczkom: MONITOR POLONIJNY


Monitor12

04.12.10 23:13

Stránka 13

Szanowna Pani Małgorzata Wojcieszyńska Redaktor Naczelna Miesięcznika „ MONITOR POLONIJNY” BRATYSŁAWA

Szanowna Pani Redaktor, Droga Gosiu,

Breloczki w kształcie monitorków to miłe pamiątki, które przygotowała Paula Tulejko specjalnie na 15-lecia „Monitora”. PUBLIKACJĘ PT. „POLSKA OCZAMI SŁOWACKICH DZIENNIKARZY“ WSPARLI: Kancelaria Rady Ministrów Republiki Słowackiej oraz Ambasada Rzeczpospolitej Polskiej w Republice Słowackiej

Z ogromną radością w imieniu swoim własnym, jak również redakcji „Głosu Polonii” wydawanego przez Polskie Stowarzyszenie Kulturalne im. J.Bema na Węgrzech, składam na Twoje ręce gratulacje z okazji jubileuszu 15-lecia Waszego Miesięcznika. Mieszkając w niedalekim „sąsiedztwie” wiele dobrego o Was słyszeliśmy i doskonale wiemy, że minione lata to dla Was wspaniała historia, wypełniona sukcesami i nagrodami. W swej żmudnej codziennej, często niełatwej pracy dziennikarskiej pomagacie w odradzaniu się polskości w Waszym Kraju, chronicie Państwo naszą historię i tradycję, prowadzicie międzynarodowy dialog. Podejmowane przez Was działania wzbogacają nasze wspólne dziedzictwo narodowe - tak ważne dla mieszkających na całym świecie Polaków. Przyjmijcie życzenia wielu dalszych sukcesów oraz wszelkiej pomyślności dla Całego Zespołu Redakcyjnego oraz dla Wszystkich, którzy pracują na jego rzecz. Bądźcie nadal doskonałymi polonijnymi „małymi Ambasadorami” Polski na Słowacji.

PATRONAT MEDIALNY OBJĄŁ

Beatce Wojnarowskiej, Kasi Tulejko oraz Ewie Mordarskiej. Dziękuję też Markowi Sobkowi, Ryszardowi Zwiewce, Arturowi Pieniądzowi, a za cenne rady Elżbiecie Juranyi-Krajewskiej, Alinie Kietrys, Markowi Minarczukowi, Agacie Lewandowski oraz Tadeuszowi Urbańskiemu. Dziękuję Elence Glebovej za pomoc w opracowywaniu projektów, Miriam Zsilleovej za zaangażowanie w prace przygotowawcze przy wydaniu GRUDZIEŃ 2010

Z wyrazami szacunku i koleżeńskimi serdecznymi pozdrowieniami:

Bożena Bogdańska - Szadai Redaktor Naczelna „Głosu Polonii”

Budapeszt listopad 2010 roku

książki, pani Marcie Pančíkovej i Dadovi Nagyovi za recenzje. Uli Zomerskiej-Szabados dziękuję za pomoc w prowadzeniu konferencji prasowej dla słowackich dziennikarzy, a Pauli Tulejko za przygotowanie breloczkówmonitorków. Dziękuję wspaniałym hostessom, które obsługiwały gości w teatrze: Lindzie Rabekovej, Oli Tulejko, Oli Dziki, Anecie Adamczyk, Karolínie Konopeusovej, Agnesie Dlhej oraz nadzorującym prace w teatrze

Ingrid Majerikovej oraz Kasi Tulejko. Za przepyszne wypieki dziękuję członkiniom Klubu Polskiego: Ilonce Wikieł, Alince Kabele, Magdalenie Stańczyk, Ani Rabekovej, Gabi Zwiewkovej, Małgosi Šurakovej, Kasi Pieniądz, Anecie Adamczyk i Kasi Tulejko. Dziękuję WSZYSTKIM, którzy w jakikolwiek sposób przyczynili się do tego, abyśmy mogli wspólnie świętować nasz jubileusz. W imieniu redakcji MAŁGORZATA WOJCIESZYŃSKA 13


Monitor12

04.12.10 23:13

Stránka 14

Spotkanie konsula RP w RS z koszycką Polonią oszyce gościły 1 i 2 liK stopada kierownika Wydziału Konsularnego

ZDJĘCIA: DOMINIKA GREGUŠKOVÁ

RP na Słowacji Grzegorza Nowackiego. W miejskiej części Koszyc –Ťahanovce gościa powitał burmistrz Cyryl Betuš w towarzystwie radnych i członków Klubu Polskiego Koszyce. Potem wszyscy udali się na miejsce, gdzie 11 grudnia 1848 roku na skrzyżowaniu preszowskiej drogi pod furczańskim lasem zginęli Polacy z ochotniczego oddziału polskich legionów, walcząc w obronie Koszyc. Pochowano ich w pobliżu renesansowej kapliczki, niedawno pięknie odrestaurowanej, gdzie przybyli goście złożyli wieńce i zapalili znicze.

14

Uroczystość miała sczególne znaczenie, ponieważ odbyła się 1 listopada w Dniu Wszystkich Świętych. W drugim dniu oficjalnej wizyty w Koszycach polski konsul zwiedził koszycką starówkę i za-

poznał się z historią miasta. Popołudnie spędził w restauracji „Rosto Catering” u członka Klubu Polskiego Konrada Schönfelda, gdzie spotkał się z koszycką Polonią. W trakcie tego spotkania zapoznał się z dzia-

łalnością Klubu Polskiego w regionie koszyckim, i przejawił zainteresowanie przedstawionymi programami tej organizacji. Podczas dyskusji rozmawiano też o zbliżającym się spisie ludności. Trwające do późnych godzin spotkanie przebiegło w miłej atmosferze, a ponadto dla koszyckiej Polonii stało się kolejnym dowodem, że współpraca konsulatu z Polonią możne być konstruktywna. Dziękujemy! URSZULA SZABADOS

Święto Niepodległości w Nitrze

N

itrzańska Polonia uczciła Święto Niepodległości Polski uroczystą mszą świętą, którą w nitrzańskiej katedrze koncelebrowali ojcowie salwatorianie. Uczestniczyli w niej także przedstawiciele ambasady polskiej w Bratysławie – radca-minister Grzegorz Nowacki oraz attaché obrony płk Zbigniew MONITOR POLONIJNY


04.12.10 23:13

Stránka 15

ZDJĘCIE: MAŁGORZATA WOJCIESZYŃSKA

Monitor12

Rada Klubu Polskiego

R

Z okazji Dnia Niepodległości

W

siedzibie ambasady RP w Bratysławie 11 listopada odbyło się uroczyste przyjęcie z okazji Dnia Niepodległości, na które przybyli przedstawiciele elit politycznych, kulturalnych i gospodarczych Słowacji, jak również przedstawiciele środowisk polonijnych. W przemówieniu inaugurującym ambasador RP w RS Andrzej Krawczyk przypomniał tradycję związaną z obchodami Dnia Niepodległości, a w imieniu ministra obrony narodowej

odznaczył słowackiego oficera, kpt. Attilę Furi, medalem pamiątkowym za udział w operacji w Iraku w ramach Wielonarodowej Dywizji Centrum-Południe. Przybyłych gości witali pracownicy ambasady, którzy, idąc za wzorem prezydenta RP Bronisława Komorowskiego, mieli wpięte w klapy marynarek biało-czerwone kotyliony, będące symbolem radosnego przeżywania tego święta.

GRUDZIEŃ 2010

ZDJĘCIA: MAŁGORZATA WOJCIESZYŃSKA

red

polskich żołnierzy. Ostatnim punktem programu było spotkanie polonijne u ojców salwatorianów. ROMANA GREGUŠKOVÁ

Piasecki. Po mszy delegacja z Bratysławy wraz z przedstawicielami nitrzańskej Polonii złożyli wieńce oraz zapalili znicze na cmentarzu wojskowym w Nitrze, gdzie znajdują się groby

ada Klubu Polskiego zebrała się po raz kolejny, aby omówić najważniejsze zagadnienia dotyczące działalności organizacji polonijnej. W siedzibie ambasady RP w Bratysławie 11 listopada pod przewodnictwem prezesa

Klubu Czesława Sobka omówiono zagadnienia dotyczące rozliczenia środków finansowych, przyznanych przez Stowarzyszenie „Wspólnota Polska” oraz Fundację „Pomoc Polakom na Wschodzie”. Omówiono również plan działań na rok przyszły, jak też możliwości współpracy ze Stowarzyszeniem „Polonus” z Żyliny. Wiceprezes Klubu Polskiego Małgorzata Wojcieszyńska poinformowała członków Rady o przygotowaniach do uroczystości jubileuszowych z okazji 15-lecia „Monitora Polonijnego” oraz o zaproszonych gościach z Polski i Słowacji, którzy zgłosili udział w przedsięwzięciu. red 15


Monitor12

04.12.10 23:14

Stránka 16

twierdziły owacje publiczności. Po nim na scenie pojawił się „Proavitus”, którego członkowie wystąpili w strojach z epoki. Zaśpiewali wręcz brawurowo, a za każdym utworem kryła się pewna historia, którą kierownik grupy A. Bogus przedstawiał słuchaczom w skrócie. I kto by pomyślał, że nawet w muzyce dawnej kryje się szczypta humoru! Dodatkowym atutem koncertu był kontrast pomiędzy nowoczesną architekturą kościoła na placu Jana Pawła II z przekazem dawnej kultury. W dzisiejszych popowych i rockowych czasach, kiedy światem rządzi komercja i auto-tune, rzadko trafia się okazja do słuchania muzyki dawnej na żywo. Dla mnie było to całkiem nowe i bez wątpienia ciekawe doświadczenie, dlatego w imieniu wszystkich obecnych chcę podziękować pani Ilonie Wikieł, która ten koncert zorganizowała! LINDA RÁBEKOVÁ

Muzyczna podróż w czasie

Do

Bratysławy zawitały zespoły muzyczne „Amabile” i „Proavitus”, które przedstawiły słuchaczom czar muzyki dawnej. Podczas ich dwugodzinnego koncertu, nad którym patronat objął ambasador Andrzej Krawczyk, a który odbył się w drugą sobotę listopada w parafii Świętej Rodziny w Petržalce, czas cofnął się o kilka stuleci. Honorowym gościem tego wydarzenia był radca Grzegorz Nowacki. W skład obu zespołów wchodzą zarówno studenci, jak i absolwenci polskich szkół muzycznych. Pierwszy zaprezentował się zespół instrumentalny „Amabile”, w pełni pokazując talent i umiejętności swych członków, co po-

ZDJĘCIA: LINDA RÁBEKOVÁ

ZDJĘCIE: LINDA RÁBEKOVÁ

U

16

roczy kościół Notre Dame na bratysławskim Starym Mieście to miejsce, gdzie w dniu 14 listopada o godz. 17.00 odbyła się msza prymicyjna ojca Andrzeja M. Mituty. Ojciec Andrzej, Polak, który został wyświęcony 16 października w kościele w Mariance, należy do Zgromadzenia Braci Pocieszycieli z Getsemani. Przed święceniami wygłaszał kazania podczas polskich mszy w kościele Notre Dame. Wszystkim zgromadzonym na mszy udzielił błogosławieństwa prymicyjnego. Od wiernych - zamieszkałych na Słowacji Polaków i ich rodzin - otrzymał w prezencie stułę. W zakrystii po mszy panie z Klubu Polskiego przygotowały mały poczęstunek dla obecnych. LINDA RÁBEKOVÁ MONITOR POLONIJNY


Monitor12

04.12.10 23:14

Stránka 17

Andrzejkowy wieczór w Bratysławie

Na

zaproszenie wicepremiera Rudolfa Chmela do siedziby Kancelarii Rady Ministrów 9 listopada br. na otwarte i nieformalne spotkanie mniejszości narodowych przybyło liczne grono ich reprezentantów. Polską mniejszość reprezentowali: Czesław Sobek – prezes Klubu Polskiego, Ryszard Zwiewka – reprezentant polskiej mniejszości w radzie rządu, Małgorzata Wojcieszyńska – wiceprezes Klubu Polskiego, oraz przedstawiciele organizacji „Polonus” z Żyliny: jego przewodnicząca Katarzyna Bielik i Leszek Dłużniewski. Jednym z tematów spotkania była propozycja nowelizacji ustawy, dotyczącej używania języka mniejszości narodowych. Do tej pory warunkiem używania języka mniejszości narodowej było 20 procent mieszkańców danego terenu, no-

GRUDZIEŃ 2010

welizacja ustawy przewiduje obniżenie tej granicy do 10 procent. „Języki mniejszości narodowych wymagają większej ochrony, ponieważ ich pozycja w państwie nie jest tak silna jak pozycja języka państwowego” – powiedział wicepremier. Podczas spotkania zostały też przedstawione zmiany, dotyczące ubiegania się o dofinansowanie na projekty kulturalne mniejszości narodowych, które do tej pory były finansowane przez ministerstwo kultury RS – w nowym roku projekty trzeba będzie składać w Kancelarii Rady Ministrów. Wicepremier wypowiedział się również na temat spisu ludności, mającym się odbyć w przyszłym roku. Zapewnił, że w arkuszach pytań zostaną wymienione wszystkie mniejszości narodowe uznane na Słowacji, ponad to przewidziane są pytania dotyczące języka macierzysteZDJĘCIA: MAŁGORZATA WOJCIESZYŃSKA go, języka używanego w miejscach publicznych i w domach. Na zakończenie swojej wypowiedzi wicepremier Chmel stwierdził, że dobrze jest, kiedy człowiek jest nosicielem kilku tożsamości. red

ZDJĘCIA: STANO STEHLIK

Mniejszości narodowe na spotkaniu z wicepremierem Rudolfem Chmelem

„Czeka cię wspaniała przyszłość, powodzenie, podróże, ale…” – przepowiadała na podstawie kart i pinesek Agnieszka Daniel – nowa członkini Klubu Polskiego, która tego wieczoru wcieliła się we wróżkę. To właśnie dzięki jej inicjatywie klubowicze z Bratysławy spotkali się, by po raz pierwszy wspólnie

świętować wieczór andrzejkowy. W jednej z bratysławskich restauracji 26 listopada wraz ze swoimi słowackimi przyjaciółmi snuli plany na przyszłość, lali wosk, prowadzili rozmowy dotyczące ich losów na Słowacji. Spotkanie w polskim stylu stało się doskonałym pretekstem do wspólnej zabawy i integracji środowiska. red

17


Monitor12

04.12.10 23:14

Stránka 18

IV Żylińskie Forum Mniejszości Narodowych

W

ostatni piątek listopada w Żylinie spotkali się przedstawiciele pięciu mniejszości narodowych żyjących na północy Słowacji, czyli Czechów, Niemców, Rosjan, Bułgarów i Polaków. Dzięki Stowarzyszeniu „Polonus” i jego przewodniczącej pani Katarzynie Bielik oraz wsparciu finansowemu Ministerstwa Kultury RS uczestniczyliśmy

w czwartym już z kolei Forum, na którym mniejszości miały okazję się zaprezentować i zbliżyć, by w ten sposób umocnić wzajemne kontakty. Zaproszenie „Polonusa”, by spędzić mile czas w gronie starych przyjaciół i przekonać się na własne oczy, jak żyją i pielęgnują swoją kulturę i zwyczaje inne narodowości, które mieszkają w Żylinie, przyjęli również członkowie

Klubu Polskiego. Punktem pierwszym oficjalnego programu była prezentacja oraz chrzest najnowszej publikacji Waldemara Oszczędy „Wędrówki doliną Wagu”, którą autor dedykował licznie przybyłej Polonii. Wspólna zabawa przy dobrej muzyce i bogaty poczęstunek złożony ze

ZDJĘCIA: RENATA STRAKOVÁ, ZBIGNIEW PODLEŚNY

Motto: „Poznać się nawzajem i tym wzbogacić nasze kontakty oraz wzajemną współpracę, nawiązać dialog między mniejszościami narodowymi żyjącymi na Słowacji”.

smakołyków różnych kuchni narodowych ułatwiały wzajemne kontakty i umacniały wspaniałą, przyjazną atmosferę imprezy. Śpiew grupy niemieckiej przy akompaniamencie akordeonu czy pokazy tańców latyno-amerykańskich na pewno na długo zostaną w pamięci wszystkich obecnych Szczególne miejsce w programie zajęły bułgarskie tańce ludowe w wykona-

niu członków zespołu „Pirin”, który przyjechał z Brna i był ozdobą programu. Wraz z nimi w wielkim kręgu, trzymając się za ręce, zatańczyliśmy najbardziej popularny taniec bułgarski „horo”. Ci, którzy mieli więcej szczęścia, zyskali nagrody w tomboli, ale wszyscy zabrali do domów wspomnienia pięknego, roztań-

czonego wieczoru przyjaźni i solidarności z pozostałymi mniejszościami. W imieniu uczestników z Poważa dziękuję organizatorom za ciepłe przyjęcie i za okazję spotkania się z przedstawicielami innych mniejszości narodowych mieszkających na Słowacji. RENATA STRAKOVÁ KP Trenczyn

21. rocznica aksamitnej rewolucji z udziałem Lecha Wałęsy

Na

obchody 21. rocznicy aksamitnej rewolucji na Słowacji na zaproszenie premier Rządu Republiki Słowackiej Ivety Radičovej 17 listopada br. do Bratysławy przybył były prezydent RP Lech Wałęsa. W programie wizyty znalazło się spotkanie z członkami powstałego w tamtym czasie ruchu „Społeczeństwo Przeciw Przemocy” (Verejnosť proti násiliu - VPN) i główne uroczystości rocznicowe 18

w Słowackim Teatrze Narodowym, jak również udział w publicznym zgromadzeniu na bratysławskim placu Hviezdoslava. Lech Wałęsa na pytanie dotyczące powodów do świętowania odpowiedział: „Udało nam się zwyciężyć nad komunizmem, możemy rządzić sami, możemy brać udział w wyborach. Ważne jest to, że nikt nam nie narzuca, na kogo mamy oddać głos”. red MONITOR POLONIJNY


Monitor12

04.12.10 23:14

Stránka 19

Klub Polski na spotkaniu z władzami Nitry urmistrz miasta Nitra Jozef Dvonč 24 listopada przyjął w swojej siedzibie polskiego konsula radcę-ministra Grzegorza Nowackiego, prezesa Klubu Polskiego Czesława Sobka, wiceprezes Małgorzatę Wojcieszyńską, prezes Regionu Nitra Romanę Greguškovą oraz członków Klubu w Nitrze Teresę Šipčiak i Dariusza Żuk-Olszewskiego. Rozmowy dotyczyły działalności Polaków, ich aktywnego udziału w życiu miasta, choćby podczas największych uroczystości z okazji święta Cyryla i Metodego. „O tym, jak ważna w życiu Polaków jest działalność Klubu Polskiego w Nitrze, świadczy obecność władz Klubu na tym spotkaniu” – powiedział konsul Grze-

przedsięwzięciach polskiej organizacji, w tym również o odbywających się zajęciach języka polskiego w siedzibie Domu Kultury „Domino”. Spotkanie z władzami miasta rokuje dobre perspektywy na kolejne lata działalności naszych rodaków w Nitrze. red

ZDJĘCIA: MAŁGORZATA WOJCIESZYŃSKA

B

gorz Nowacki. Burmistrz wyraził zainteresowanie działalnością polskiej mniejszości i wraz z uczestnikami spotkania zastanawiał się nad możliwościami organizowania wspólnych przedsięwzięć. Wspomniał też o owocnej współpracy w ramach miast partnerskich: Nitry i Zielonej Góry. Prezes Klubu w Nitrze z kolei poinformowała o zrealizowanych i planowanych

M

ieszkańcy Bratysławy 21 listopada 2010 r. po raz dwudziesty mogli odwiedzić Bazar Świąteczny – imprezę charytatywną, organizowaną każdego roku przez Międzynarodowy Klub Kobiet. W tegorocznej edycji udział wzięło 38 ambasad, 9 organizacji charytatywnych oraz 4 szkoły zagraniczne, działające w stolicy Słowacji (brytyjska, amerykańska, niemiecka i francuska), które na swoich stoiskach prezentowały wyroby charakterystyczne dla swoich krajów. Pieniądze uzyskane z ich sprzedaży – w tym roku było to łącznie 55 360 euro – zostały przeznaczone na cele charytatywne. Polskie stoisko na bazarze zorganizowała Ambasada RP w Bratysławie we współpracy z Instytutem Polskim. Jego sponsorami były Polskie Linie Lotnicze LOT, „Ceramika” Bołesławiec, „Wawel” S.A. i firma „Trafunek”, które oprócz produktów na sprzedaż dostarczyły również nagrody do tomboli. Na polskim stoisku sprzedano produkty za łączną sumę 871 euro, nagrody przeznaczone do tomboli miały red wartość 1100 euro.

GRUDZIEŃ 2010

19


Monitor12

04.12.10 23:14

Stránka 20

szewski skomentował to tak: „Czuję w pewnym sensie obecność taty”. Drugim z projektów, przygotowanym przez Klub Polski w Nitrze, była wystawa prac dzieci pod tytułem „Moje korzenie”. Liczne grono najmłodszych klubowiczów za pośrednictwem swoich prac wyra-

ZDJĘCIE: MAŁGORZATA WOJCIESZYŃSKA

„Polski ślad w Nitrze” oraz „Moje korzenie” ZDJĘCIE: DOMINIKA GREGUŠKOVÁ

ny z wydaniem książki Grzegorza Łubczyka i Krzysztofa Duckiego pt. Pamięć, książki, nad wydaniem której patronat sprawował śp. prezydent RP Lech Kaczyński, a która jest poświęcona polskim uchodźcom na Węgrzech podczas II wojny światowej, wśród których był również mój ojciec, a którego zdjęcia znalazły się w albumie”. Józef Żuk-Olszewski był członkiem Wojska Polskiego, brygady generała Stanisława Maczka. Na otwarciu takiej wystawy nie mogło zabraknąć polskiego attaché wojsko-

Te

ZDJĘCIA: MAŁGORZATA WOJCIESZYŃSKA

dwa projekty Klubu Polskiego w Nitrze zostały zaprezentowane 24 listopada. Pierwszy z nich miał charakter wspomnieniowy – była to bowiem prezentacja fotografii, które wykonał w okresie wojennym na terenach obecnej Słowacji nasz rodak Józef Żuk-Olszewski, który po wojnie osiedlił się w Nitrze, gdzie założył rodzinę. Dziś jego pamięć pielęgnuje jego syn – Dariusz Żuk-Olszewski, który powiedział nam: „Pomysł zorganizowania wystawy fotograficznej jest związa-

20

wego pułkownika Zbigniewa Piaseckiego, który wręczył Dariuszowi ŻukOlszewskiemu publikację „Historia Wojska Polskiego”, a w swoim przemówieniu nawiązał do historii wielu rodzin, w tym własnej, na losy których dotkliwie wpłynęła wojna, co wywołało wzruszenie wśród zebranych. Dariusz Żuk-Ol-

ZDJĘCIE: MAŁGORZATA WOJCIESZYŃSKA

ZDJĘCIE: MAŁGORZATA WOJCIESZYŃSKA

ziło więzi z krajem rodziców i dziadków. Mali twórcy zostali obdarowani upominkami książkowymi, które wręczył im konsul radcaminister ambasady RP

ZDJĘCIE: DOMINIKA GREGUŠKOVÁ

Projekty zrealizowano dzięki finansowemu wsparciu ze środków Senatu RP za pośrednictwem Fundacji „Pomoc Polakom na Wschodzie” oraz Ministerstwa Kultury i Ruchu Turystycznego RS MONITOR POLONIJNY


Monitor12

04.12.10 23:14

Stránka 21

Lekcja patriotyzmu

Z

ZDJĘCIE: DOMINIKA GREGUŠKOVÁ

w RS Grzegorz Nowacki. Urozmaiceniem wieczoru były występy szermierzy, by, jak wyjaśniła prezes Klubu Polskiego w Nitrze Romana Gregušková, nikt nie zapomniał, że pochodzimy z walecznego kraju. ZDJĘCIE: DOMINIKA GREGUŠKOVÁ

okazji Dnia Niepodległości w dniach 19 i 20 listopada 2010 r. w Szkolnym Punkcie Konsultacyjnym przy Ambasadzie RP w Bratysławie odbyła się akademia szkolna. Uroczystość uświetnił swoją obecnością konsul RP na Słowacji pan Grzegorz Nowacki. Uczniowie naszej szkoły pod opieką pani mgr Jolanty Caban przygotowali występ słowno-muzyczny. Akademię rozpoczęli Marianna Jarina ( kl. I LO) i Tomasz Łebek (kl. II LO) deklamacją wiersza Brykczyńskiego pt. „11 listopada”. Potem kolejno inni uczniowie w swoich wypowiedziach przybliżyli zebranym gościom symbolikę i znaczenie Święta Niepodległości. Wiersze oraz narracja przeplatały się z opowiadaniami Polski, w której postać wcieliła się Nina Gondar (kl. VI). Uczniowie

odegrali też krótką scenkę o Ojczyźnie podzielonej na wiele części. Na zakończenie wszyscy razem zaśpiewali hymn Polski. Nagrodą dla młodych aktorów i ich nauczycieli za trud włożony w przygotowanie występu były gorące brawa publiczności i podziękowania wyrażone przez pana konsula Grzegorza Nowackiego. JOLANTA CABAN

„Monitor” rozdaje nagrody dla najmłodszych ZDJĘCIE: ZBIGNIEW PIASECKI

Na najmłodszych czekała jeszcze jedna niespodzianka – święty Mikołaj, który wręczył dzieciom prezenty ufundowane przez Referat Konsularny Ambasady RP w RS. Na spotkaniu obecny był przedstawiciel władz Nitry wiceburmistrz František Baláž. red ZDJĘCIE: DOMINIKA GREGUŠKOVÁ

W

GRUDZIEŃ 2010

ogłoszonym w tym roku przez redakcję „Monitora Polonijnego” konkursie plastycznym dla najmłodszych na najpiękniejszy rysunek, przedstawiający postaci z polskich bajek, filmów czy książek, wzięło udział ponad 30 dzieci z różnych zakątków Słowacji. Wszystkie prace oraz wyniki konkursu opublikowaliśmy w letnim numerze naszego pisma. Ale nagrody niektórzy laureaci

otrzymali dopiero teraz, na spotkaniu Klubu Polskiego w Nitrze, dokąd

zawitała także redaktor naczelna „Monitora” Małgorzata Wojcieszyńska. To właśnie ona wręczyła nagrody uczestnikom konkursu z tego regionu. Upominki w postaci kredy do malowania oraz ramek fotograficznych otrzymali: Saška Kovačová, Renatka Kovačová, Vlasta Kutiková, Igor Petrik, Mirko Marik, Ivko Bányi. Pozostali uczestnicy konkursu otrzymają swoje nagrody podczas grudniowych imprez klubowych. red ZDJĘCIE: MAŁGORZATA WOJCIESZYŃSKA

21


Monitor12

04.12.10 23:14

Stránka 22

To

człowiek-autorytet w środowisku polonijnym i nie tylko (reprezentuje Polaków w Radzie Rządu RS d.s. Mniejszości Narodowych), z którego zdaniem się liczą, a który zawsze gotów jest służyć cenną radą. Kiedy go poznałam, odniosłam wrażenie, że to bezkompromisowy twardziel. Jego tubalny głos zdradzał stanowczość. Później przekonałam się, że to osobnik dowcipny, błyskotliwy i wrażliwy. Ryszard Zwiewka, bo o nim mowa, jesienią tego roku obchodził okrągłe urodziny, które stały się pretekstem do rozmowy o ważnych wydarzeniach w jego życiu. Z Piły do Poznania „Byłem długo oczekiwanym dzieckiem, pierwszym po wojnie” – rozpoczyna swą opowieść. Trójka starszego rodzeństwa przyszła na świat w czasie wojny. Jedno z nich zmarło, dlatego narodziny małego Rysia w 1950 roku przyjęto w rodzinie z wielką radością. Dwa lata później przyszedł na świat kolejny chłopak. Nic więc dziwnego, że starsza siostra, jako jedyna dziewczynka wśród rodzeństwa, marzyła o siostrze, a swoich młodszych braci przebierała w sukienki. „Psułem jej szyki, bo nie umiałem się w tych sukienkach poruszać i podobno skakałem w nich jak małpa” – wspomina Ryszard. Na pytanie, jakie miał dzieciństwo, odpowiada jednoznacznie: „Biedne, ale szczęśliwe”. Ojciec był piekarzem, więc chleba w domu nie brakowało, ale czasami nie było czym tego chleba posmarować. Jego dzieciństwo to również szperanie po piwnicach, strychach, opuszczonych mieszkaniach i ruinach zburzonej powojennej Piły. „W tych zakamarkach znajdowaliśmy różnego rodzaju skarby: koraliki, rozbite filiżanki – opowiada mój rozmówca. – Ale były tam też niewypały, granaty, bomby. To cud, że nic nam się nie stało”. Jak większość chłopców marzył o tym, by zostać śmieciarzem, kolejarzem, operatorem spychacza. Później zainteresowała go chemia, podjął więc naukę w technikum chemicznym w Gorzowie Wielkopolskim. „Pocho22

ZDJĘCIE: STANO STEHLIK

Kiedyś zbuntowany, dziś zadowolony

dziłem z rodziny robotniczej, nie sądziłem, że kiedykolwiek będę studiować” – wyznaje. Za pierwszym podejściem się nie powiodło, ale kolejne zakończyło się sukcesem i młody chłopak z Piły został studentem Akademii Rolniczej w Poznaniu, kierunek technologia żywności.

Koktajl hu-hu Kiedy przygotowywał się do egzaminów magisterskich, pewna koleżanka ze studiów poprosiła go o pomoc. Mieli razem odebrać z dworca grupę studentek ze Słowacji, które przyjechały na wakacyjne praktyki do Poznania. „O czwartej nad ranem przyjechał pociąg, a z niego wysiadły sympatyczne dziewczęta, które mówiły takim miłym, niewinnym językiem – wspomina Ryszard. – Kiedy na peronie została jedna walizka, zaopiekowałem się nią i poczekałem na jej właścicielkę”. Okazało się, że właścicielką jest wysoka, urocza blondynka, której nasz bohater towarzyszył w drodze z dworca. „Wymyśliłem nawet taki indywidualny program, by pokazać jej miasto” – zdradza. Największe wrażenie jednak, jak twierdzi, zrobiła na młodej Słowaczce impreza w akademiku, podczas której studenci serwowali koktajl hu-hu. „To koktajl alkoholowo-owocowy, z którego unosił się dym – wyjaśnia mój rozmówca. – My, technolodzy żywności wiedzieliśmy, jak to zrobić” – dodaje z dumą.

Na linii Poznań – Bratysława Kiedy się rozstawali, umówili się, że Ryszard, wracając z Bułgarii, dokąd wybierał się na wakacje, wysiądzie w Bratysławie, by spotkać się z miłą Gabi. Nie przewidział jednak, że jego pociąg powrotny przez Bratysławę nie przejeżdża. Daremnie zatem Gabi wraz ze swoim ojcem czekała na niego na dworcu… O swoim życiu codziennym, przygodach, planach informowali się listownie. „Wszystkie listy wysyłaliśmy ekspresem, a i tak czekaliśmy na przesyłkę co najmniej tydzień” – komentuje Ryszard. W końcu postanowił odwiedzić Gabi w Bratysławie. „Zauważyłem, że po ulicach tego miasta nie snuli się pijani ludzie – wspomina, – ale dziwiło mnie, że Słowacy pozbyli się najcenniejszych zabytków, jak synagoga czy MONITOR POLONIJNY


Monitor12

04.12.10 23:14

Stránka 23

podzamcze”. Bacznie też obserwował relacje w rodzinie Gabi, które bardzo mu się podobały. Kolejne spotkanie miało miejsce w Polsce. Tym razem to Gabi przyjechała na Boże Narodzenie do Poznania, skąd Ryszard zabrał ją do rodzinnej Piły. Był taki mróz, że popękały szyny i zamiast dwu godzin jechali osiem. „W wagonie restauracyjnym zjedliśmy bigos – wspomina. – Gabi do dziś twierdzi, że to był najsmaczniejszy bigos, jaki kiedykolwiek w życiu jadła”. Kolejne Święta Bożego Narodzenia, również spędzane w Polsce, były okazją do wyznania miłości. „Zamiast pierścionka zaręczynowego wyjąłem obrączki, które kupiłem w Związku Radzieckim”. Ślub odbył się w kwietniu 1978 roku w Bratysławie.

Najtrudniejsze dwa lata Państwo Zwiewkowie podjęli decyzję, że zamieszkają w Bratysławie. Ustalili, że jeśli w ciągu dwóch lat Ryszard nie zadomowi się w tym mieście, przeprowadzą się do Polski. „Gabi przekonywała mnie, że mnie będzie łatwiej żyć z dala od rodziny, ponieważ już zakosztowałem samodzielnego życia, ona natomiast nigdy nie opuściła swoich bliskich” – opisuje mój rozmówca. Przez pierwsze dwa lata mieszkali z rodzicami Gabi w dużym, ładnym mieszkaniu w starym budownictwie. Ryszard zaczął szukać pracy. Nie było łatwo, ponieważ w Czechosłowacji po interwencji wojsk Układu Warszawskiego w 1968 roku panował twardy reżim komunistyczny. „Kiedy udałem się na rozmowę w sprawie pracy do Akademii Nauk, najpierw zapytano mnie, czy już rozwiązałem swój problem religijny – wspomina. – Zgodnie z prawdą odpowiedziałem, że problem ten dawno rozwiązałem, jestem człowiekiem wierzącym“. Pracy w Akademii nie otrzymał. Poszukiwania trwały więc nadal. Zatrudnienie znalazł w końcu w… zakładach mleczarskich na stanowisku robotnika. „Pracowałem w tzw. stacji higieny urządzeń mleczarskich, czyli przygotowywałem roztwory do sterylizacji, mycia GRUDZIEŃ 2010

rurociągów, maszyn” – opowiada, ale widać po nim, że to gorzkie wspomnienia. Po kilku tygodniach został mistrzem, potem kierownikiem działu, a po 8 latach dyrektorem do spraw produkcji. Przez pierwsze dwa lata pobytu na Słowacji zmagał się z myślą, by wszystko rzucić i wracać do kraju. „Nie potrafiłem siedzieć przed telewizorem i oglądać propagandy komunistycznej pełnej kłamstw – wspomina. – Buntowałem się. Moją odskocznią był Ośrodek Kultury Polskiej, gdzie miałem dostęp do polskiej prasy i książek”. Jak sam opisuje, przez dwa lata fizycznie był na Słowacji, ale psychicznie w Polsce

Przełom Potem na świat przyszedł syn Michał. Był rok 1980. Z pracy Ryszard otrzymał mieszkanie. „Nowa sytuacja pochłonęła mnie zupełnie. Zacząłem urządzać mieszkanie i zrozumiałem, że muszą porzucić nostalgię, bo otaczają mnie przecież ludzie, którzy chcą dla mnie jak najlepiej”. Poza tym z Polski dochodziły spóźnione i niepełne informacje o powstaniu “Solidarności”. „Wyglądało na to, że w Polsce dzieje się źle, że jest krok od wojny domowej” – wspomina. Dwa lata później urodziła się córka Kamila. „Powoli zaczynałem budować swoje gniazdo i zapuszczać korzenie – opisuje. – Uznałem, że taki mój los, a datę przyjazdu do Czechosłowacji, 16 października 1978 roku, uznałem za symboliczną, bowiem tego dnia Polak został papieżem i jak ja też opuścił swój kraj”.

Zmiany ustrojowe Praca na kierowniczym stanowisku pochłaniała go coraz bardziej. Miał pod sobą 500 pracowników, dużą odpowiedzialność, a jednocześnie jako jedyny kierownik niebędący członkiem partii odczuwał brak poparcia ze strony dyrekcji. „Nie działały maszyny, nie miałem wpływu na ich utrzymanie, konserwację, naprawę, ale byłem odpowiedzialny za produkcję – wspomina. – Spędzałem

w zakładzie dni i noce, a mogłem przecież bardziej poświęcić się rodzinie…”. Wreszcie dojrzał do decyzji, by poszukać nowej pracy. Zatrudnił się między innymi w „Potravinoprojekcie”, „Mileksie”, ale kiedy doszło do przełomu w 1989 roku, badania w ramach RWPG, którymi nasz bohater się zajmował, przestały być priorytetem w gospodarce Czechosłowacji. W związku z tym jeszcze kilkakrotnie zmieniał miejsce pracy, by na początku lat 90-tych zarejestrować własną działalność gospodarczą. Najpierw zajmował się sprowadzaniem maszyn i urządzeń dla przemysłu spożywczego, głównie małych wirówek, pasteryzatorów z Polski, ale kiedy okazało się, że zapotrzebowanie na tego typu sprzęt jest coraz mniejsze, zaczął zajmować się tłumaczeniami. „Od razu zostałem rzucony na głęboką wodę i tłumaczyłem spotkania prezydentów Kováča i Wałęsy”.

Sukcesy i porażki Kiedy pytam go o największy sukces, odpowiada, że są nim żona i dzieci. Zarówno syn, jak i córka studiowali w Polsce: Michał medycynę (dwa semestry w Niemczech), a Kamila psychologię. Obecnie Michał pracuje w bratysławskim szpitalu Cyryla i Metodego na hematologii, ma żonę i dwójkę dzieci. Kamila wyszła za mąż za Szwajcara i wyemigrowała. „Męża ma wspaniałego, ale odradzałem jej wyjazd, bo na własnej skórze doświadczyłem, jak trudno odnaleźć się w innym kraju” – opisuje. Na szczęście pierwsze, najtrudniejsze dwa lata pobytu w Szwajcarii już za nią, zaczyna się przyzwyczajać do nowego miejsca, ba, nawet niedawno, podczas kolejnego urlopu wybrała się nie do Bratysławy, ale gdzieś indziej, co świadczy o tym, że już tak bardzo nie tęskni. Na początku pracowała w ośrodku pomocy dla osób upośledzonych umysłowo. „Nie było jej łatwo, bo pewne bariery językowe utrudniały jej komunikację z pacjentami, którzy przecież bywają niecierpliwi” – konstatuje Ryszard. Obecnie Kamila pracuje w dziale handlowym międzynarodowego przedsię23


Monitor12

04.12.10 23:14

Stránka 24

biorstwa zajmującego się produkcją i sprzedażą materiałów łączących, czyli nitów, śrub itd. Tu, znając 6 języków, może się w pełni realizować. Kiedy pytam mojego rozmówcę o życiowe porażki, najpierw odpowiada, że jest szczęśliwy, bowiem do życia podchodzi ostrożnie i nie cieszy się na wyrost, by potem nie przeżywać rozczarowań, po chwili namysłu przypomina sobie jednak jedno niepowodzenie. Chodzi o przyjaciela ze szkoły średniej, z którym stracił kontakt na 30 lat. Kiedy w końcu się odnaleźli, cieszyli się jak dzieci, razem spędzali urlopy w gronie rodzinnym, ale… ich drogi rozeszły się ponownie. „Wytknął mi wiele rzeczy, a ja stałem na stanowisku, że źle ocenił sytuację” – zwierza się Ryszard i przyznaje, że ubolewa nad tym, nie tracąc jednak nadziei, że wszystko uda się jeszcze naprawić.

Klub Polski Na imprezach w środowisku polonijnym jest przedstawiany jako założyciel Klubu Polskiego. Sam skrom-

nie przyznaje, że rozpoczął poszukiwania rodaków rozsianych po Słowacji z potrzeby serca i że nie był jedynym, który doprowadził do rejestracji pierwszej organizacji polonijnej w tym kraju. „To był okres, kiedy często jeździłem w podróże służbowe po całym kraju, więc zbierałem informacje, o mieszkających w różnych regionach Polakach, których odwiedzałem i z którymi rozmawiałem, przedstawiając pomysł integracji w ramach Klubu” – wspomina. Niektórzy przejawiali zainteresowanie, inni nie, ale w ten sposób udało mu się dotrzeć do różnych ośrodków, gdzie mieszkali Polacy. W końcu doszło do rejestracji Klubu Polskiego, który skupiał Polaków w trzech miastach: Bratysławie, Koszycach i Martinie. Dziś, po 17 latach istnienia organizacji, Ryszard patrzy na nią z optymizmem. „Były chwile, kiedy wydawało mi się, że Klub przestanie istnieć. Wydaje mi się, że mogło to być spowodowane brakiem potrzeby działania rodaków w ramach organizacji – konstatuje. – Nie widziałbym w tym nic dziwnego, bo Klub spełnił swoją rolę po długich latach posuchy w czasie komunizmu”. Dodaje jednak zaraz, że obecnie obserwuje odrodzenie w szeregach tejże organizacji i potrzebę bycia ze sobą Polaków na Słowacji. „Jest tylu młodych, inteligentnych ludzi z pomysłami, pełnych energii. Ten Klub jakby powstawał od nowa, choć podwaliny już są i cieszę się, że młodzi nie muszą przecierać szlaków, zaczynać od nowa” – ocenia.

ZDJĘCIE: STANO STEHLIK

Marzenia

24

Na koniec pytam Ryszarda o marzenia, a on bez wahania odpowiada, że chce, by jego dzieci były szczęśliwe. Zapytany zaś o swój najszczęśliwszy moment w życiu, opisuje rejs po Bałtyku na dwumasztowcu „Mariusz Zaruski”, który odbył, kiedy miał 20 lat. „Miałem nocną wachtę, siedziałem na pokładzie i obserwowałem wschód słońca – wspomina z nostalgią. – Tę pojawiającą się ogromną kulę na horyzoncie będę wspominał do końca życia”. MAŁGORZATA WOJCIESZYŃSKA

Bardzo Zdolna Szansonistka Renata Przemyk

K

ariera Renaty Przemyk rozpoczęła się w Krakowie podczas Festiwalu Piosenki Studenckiej w 1989 roku, na którym otrzymała Grand Prix. Oryginalna muzyka, niebanalne teksty piosenek, a przede wszystkim sposób interpretacji, dzięki któremu nie sposób pomylić jej z kimś innym, zwróciły uwagę wszystkich na nowy, wielki talent w polskiej piosence. Nagroda krakowska zaowocowała występem w koncercie „Premiery” na Festiwalu Polskiej Piosenki w Opolu. W roku 1990 pojawił się najbardziej awangardowy debiutancki album wokalistki i jej ówczesnego zespołu „Ya Hozna”. Na festiwalach w Opolu i Sopocie przyznano jej Brązowy Mikrofon. Za indywidualność artystyczną otrzymała w 1991 r. naMONITOR POLONIJNY


Monitor12

04.12.10 23:14

grodę specjalną – Bursztynową Płytę. Jej druga znakomita płyta to „Mało zdolna szansonistka”. W roku 1993 Renata Przemyk pojawiła się w filmie „Kolęda wigilijna”, z której pochodzi piosenka „Kiedy przychodzisz”. Wśród wielu wyróżnień przyznawanych artystce wymienić należy choćby nagrodę Telewizji Polskiej za „ indywidualność roku 1994”. Rok 1994 to także rok premiery trzeciej płyty „Tylko kobieta,” nominowanej do nagrody Fryderyk’94 w kategorii „płyta roku – piosenka poetycka”. W 1995 roku Przemyk wystąpiła w koncercie najpopularniejszych wokalistek, zatytułowanym „Kobiety rocka”, obok Edyty Bartosiewicz, Kasi Kowalskiej, Katarzyny Nosowskiej czy Anity Lipnickiej. Jako jedyna reprezentantka sceny muzycznej uhonorowana została (wraz z Wisławą Szymborską) nagrodą Sztandaru – Wejście Roku 1996.

GRUDZIEŃ 2010

Stránka 25

Niespodziewana rewelacja O

Za słynny „Andergrant” z rąk Magdy Umer w kategorii „płyta roku” otrzymała nagrodę Fryderyk’96. W sumie nagrała dziesięć płyt, w tym jedną do spektaklu teatralnego „Balladyna”, wystawianego w Bałtyckim Teatrze Dramatycznym. Większość z nich zdobyła miano Złotej Płyty. W 2003 roku ukazał się album z największymi przebojami artystki, a wśród nich utwór „Kochana”, zaśpiewany w duecie z Kasią Nosowską. Od niemal 20 lat Przemyk współpracuje z Anną Saraniecką, która jest autorką tekstów jej piosenek. Renata Przymyk jest nie tylko piosenkarką i kompozytorką, jest też aktorką. W 2008 roku zagrała Hortensję w spektaklu „Terapia Jowisza” oraz Meksykankę w przedstawieniu „Tramwaj zwany pożądaniem”. Przed rokiem założyła trio akustyczne „Acoustic Trio”, a w listopadzie roku bieżącego w sprzedaży znalazła się nowa płyta Renaty Przemyk, nagrana wraz z Kayah, a zatytułowana „Panienki z temperamentem”. URSZULA SZABADOS

tym, że można nia „Massive Attack”. nagrać w PolJest góralski folklor, sce płytę niebanalną, który w połączeniu nowocześnie brzmiąz energicznym, rockowym graniem cą, łączącą różne gatunki muzyczne przebrzmi świeżo, interekonało nas w osta- Czulym sująco i wreszcie nie tnich latach kilkoro uchem jest biesiadny. Brodka artystów – choćby Katarzyz powodzeniem porusza na Nosowska, Gaba Kulka, się w różnych konwenMaria Peszek, Kayah czy cjach, żongluje nastrojami „Myslovitz”. Oni wszyscy – znalazła miejsce na deliudowodnili, że można katny erotyk Saute, rytstworzyć płytę nie tylko miczną i chwytliwą Krzyświetnie zaśpiewaną, ale żówkę dnia, wspomniane również z frapującymi inspiracje muzyką ludową tekstami. (Szysza), żywiołowe W pięDo tego grona czas dociu smakach. łączyć jeszcze jedną osobę. W jednym z wywiadów, A jest to moim zdaniem opowiadając o Grandzie, ktoś, po kim nie spodziepowiedziała: „Tak naprawwałabym się tak dobrego dę to pierwszy raz mam albumu. Chodzi o Monikę odwagę nazwać siebie Brodkę. Brzmi znajomo? artystką. W końcu mi to Jeśli nie, to podpowiadam: wypada, bo wcześniej to laureatka trzeciej edycji czułam się trochę jak od„Idola”, programu, w któtwórca i ktoś wynajęty do rym „produkowano” gwiatego, żeby zaśpiewać jak zdy. Brodka wydała już najlepiej określone komdwie płyty („Album”, 2004 pozycje”. Ta wypowiedź i „Moje piosenki”, 2006), chyba najtrafniej definiuktóre zdobyły dużą popuje przemianę Brodki i jej larność, ale poziomem nie muzyki. Ja już teraz czeodbiegały znacząco od rakam na kolejną płytę diowego mainstreamu – przez nią sygnowaną – bez obciachu, ale i bez fachętnie dowiem się, czy jerwerków. Granda to jednorazowy Przez ostatnie cztery labłysk formy, czy też Brodta pozwoliła nam od siebie ka jeszcze nie powiedziaodpocząć. Nie tańczyła ła ostatniego słowa i znów z gwiazdami, nie zasiadała nas zaskoczy. KATARZYNA PIENIĄDZ w jury żadnego z programów, nie czytaliśmy w kolorowej prasie o jej życiu osobistym. Co zatem robiła Brodka? Szanowni Państwo, Brodka nagrywała fantastycznie brzmiącą płytę – Grandę. Jest na niej sporo nowoczesnych, elektronicznych brzmień, przywodzących na myśl dokona25


Monitor12

04.12.10 23:14

Stránka 26

Ojciec chrzestny znad Wisły Polscy twórcy inaczej w starciu z mafią „Chrzest” Marcina Wrony obejrzałam podczas bratysławskiego festiwalu filmowego. Publiczność dopisała; podczas projekcji sala w Palace Cinemas w Auparku była zapełniona niemal do ostatniego miejsca. Duże zainteresowanie filmem nie dziwi – gdy dotarł do Bratysławy, było już o nim głośno. Pokazywano go na festiwalach filmowych w Toronto, Warszawie, San Sebastian i Reykjaviku. Na tegorocznym festiwalu w Gdyni zdobył Srebrne Lwy oraz główną nagrodę za pierwszoplanową rolę męską (ex aequo przyznano ją obu aktorom, odtwarzającym w „Chrzcie” główne postaci męskie – Wojciechowi Zielińskiemu i Tomaszowi Schuchardtowi). Opowiadanie Państwu całej fabuły byłoby nie fair, podobnie jak zdradzanie zakończenia filmu. Nie fair byłoby jednak także zupełne nieprzygotowanie Państwa na ten film. Tak, na „Chrzest” trzeba pójść przygotowanym, bo to, co jego twórcy zaserwowali widzom, dla wielu może być nie tylko niespodzianką, ale wręcz szokiem. „Chrzest” to film o męskiej przyjaźni, dodajmy – przyjaźni szorstkiej i bardzo specyficznie pojmowanej. Janek (Tomasz Schuchardt) i Michał (Wojciech Zieliński) znają się od wielu lat, pochodzą z małego miasta. Żaden z nich nie ma kryształowego charakteru – mają na koncie przestępczą przeszłość. Wydaje się, że wyszli na prostą: Janek właśnie kończy służbę w wojsku, Michał wiedzie spokojne życie w Warszawie jako właściciel dobrze prosperującej firmy, przykładny mąż i świeżo upieczony ojciec. Jest dumny z tego, co osiągnął. Zapraszając Janka, by został chrzestnym jego syna, chwali się fantastycznym mieszkaniem w apartamentowcu i świetnym samochodem. W stolicy czuje się jak ryba w wodzie. „To miasto jest moje” – powie Jankowi. Idylla jest jednak pozorna. Wolność i normalne życie zostały Michałowi darowane. Gdy jeszcze jako przestępca 26

został zatrzymany przez policję, zgodził się na współpracę i obciążył swoich wspólników. Uniknął więzienia, ale nie uniknął mafijnej sprawiedliwości. Mafia wydała na niego wyrok śmierci – dopóki za każdy dzień płaci jej horrendalne kwoty, będzie żył. Problem w tym, że pieniądze się kończą, a pertraktacje z przestępcami nie wchodzą w rachubę. Janek próbuje pomóc Michałowi, ale – również uwikłany w mafijne struktury – musi być lojalny wobec szefa gangu (nota bene znakomity w tej roli Adam Woronowicz, do tej pory kojarzony z księdzem Popiełuszką...). Niewątpliwą zaletą filmu Wrony jest odromantycznienie zła, spojrzenie mu prosto w oczy. Do tej pory przestępcy w filmach byli pokazywani często albo jako w głębi duszy szlachetni mściciele krzywd własnych lub swoich najbliższych, albo jako w gruncie rzeczy sympatyczne, niezdarne fajtłapy. W „Chrzcie” mamy zdegenerowanych i do cna zdemoralizowanych, nie bójmy się użyć tego słowa, morderców. Do czego są zdolni, najlepiej obrazuje scena egzekucji biznesmena, który na czas nie zapłacił haraczu. Bardzo realistyczna, skrajnie brutalna (wielu widzów zamykało oczy, odwracało głowy, kilka osób wyszło z kina) nie pozostawia wątpliwości, że mamy do czynienia ze złem w najczystszej postaci. Żołnierze mafii zabijają z przyjemnością, są prymi-

tywni, chamscy, a jedynym celem w ich życiu są łatwe pieniądze i łatwe kobiety. Problem w tym, że nasi główni bohaterowie niewiele się od nich różnią. Michał próbuje normalnie żyć, ale jednocześnie nie ma w sobie na tyle odwagi, by opowiedzieć żonie o dramatycznej sytuacji, w jakiej się znajduje, nie próbuje jej chronić. Fundamenty jego przyjaźni z Jankiem też wydają się liche – tak naprawdę sporo mamy na ekranie typowo „samczych” rytuałów (wspólne picie wódki i łowienie ryb, przejażdżki szybkimi samochodami, przedmiotowe traktowanie kobiet), ale, prócz kilku efekciarskich scen, niewiele z nich wynika. Przed bratysławskim pokazem reżyser filmu uprzedzał, że jest to obraz brutalny, ale ma to swoje uzasadnienie. Podkreślał także, że ostateczne przesłanie filmu jest pozytywne. Z tym jednak ośmielę się polemizować. Brutalności i wulgaryzmów mamy ponad wszelką miarę („Dzień Świra” jest przy „Chrzcie” wzorem czystej i poprawnej polszczyzny) i nie zawsze są one uzasadnione fabułą. Przesłanie? Od przeszłości nie da się uciec; cokolwiek zrobisz, może to zaważyć na twoim życiu. Zło raz popełnione jest nieodwracalne i pociąga za sobą kolejne. Nie ma szansy na ucieczkę, tego zaklętego kręgu nie da się przerwać. Czy w takim razie warto „Chrzest” zobaczyć? Warto, choćby dla naprawdę dobrej gry Zielińskiego i Schuchardta. Dla świetnych zdjęć Pawła Flisa. Dla refleksji nad tym, czym tak naprawdę jest przyjaźń i ile dla swoich przyjaciół jesteśmy w stanie zrobić. Dla pytania: „A gdyby mnie to spotkało?”, które niewątpliwie pojawia się po obejrzeniu filmu. I długo nie chce zniknąć. Jeśli zdecydują się Państwo obejrzeć „Chrzest”, proszę pamiętać – nie jest to seans dla relaksu. I proszę nie kupować popcornu – nie opłaca się. Prawdopodobnie nie będą Państwo w stanie nic przełknąć. KATARZYNA PIENIĄDZ MONITOR POLONIJNY


Monitor12

04.12.10 23:14

Stránka 27

WAŻKIE od koniec 1938 roku Słowacja powoli WYDARZENIA przyzwyczajała się do nowych realiów W DZIEJACH SŁOWACJI politycznych pod rządami autonomicznego rządu Jozefa Tisy, powstałego 6 października (zob. „Umowa żylińska”, MP 11/2010). W coraz większym stopniu kraj przechodził na język słowacki, a urzędnicy, policjanci i wojskowi narodowości czeskiej (niestety w części także i nauczyciele) wracali do Czech.

P

Ważnym elementem nowej rzeczywistości była Gwardia Hlinki (Hlinkova garda – warto podkreślić, ze sam ks. Hlinka już wtedy nie żył). Miała ona symbolizować, że gospodarzami na Słowacji stali się Słowacy i oni w niej rządzą. Jej umundurowani członkowie ze skórzanymi pasami i w wysokich butach w zwartych szeregach maszerowali ze śpiewem na ustach po ulicach miast i wsi słowackich. Pokazywali „siłę i dumę” narodu słowackiego, ale – niestety – zbyt często dopuszczali się ekscesów przeciwko Czechom, Żydom i „zgniłym liberałom”. W lutym 1939 roku Jozef Tiso ogłosił publicznie, że jego celem jest utworzenie własnego państwa Słowaków. Dzisiaj większość historyków ocenia, że formułując ten postulat, rozumiał go jako cel dalekosiężny i raczej nie traktował jako wezwanie do bezpośrednich działań rozbijających Czechosłowację. Rząd ogólnokrajowy w Pradze – osłabiony po Monachium – nie był w stanie zapanować nad sytuacją. Koncentrował się przede wszystkim na Czechach i Morawach, gdzie starał się zaprowadzić autorytarny porządek, co w zamyśle miało doprowadzić do „odrodzenia narodu czeskiego” (jakoby zdezorientowanego przez niesprawne rządy Edwarda Benesza). Patrioci czechosłowaccy trudno godzili się z postępującą słowakizacją i autonomią wschodniej części państwa. Do dzisiaj niewyjaśnione jest postępowanie dowódcy VII Korpusu wojska czechosłowackiego (cały czas jeszcze zunifikowanego i broniącego się przed słowacką autonomią) w Bańskiej Bystrzycy gen. Bedřicha Homoli (po marcu 1939 roku jednego z organizatorów konspiracji GRUDZIEŃ 2010

„Nie” Karola Sidora w Czechach, straconego na gilotynie przez Niemców w styczniu 1943 roku). Generał Homola 9 marca 1939 roku ogłosił na terenie stacjonowania swojego korpusu, czyli w środkowej Słowacji, stan wyjątkowy i rozkazał swoim jednostkom rozbrajać i rozpędzać oddziały Gwardii Hlinki oraz aresztować przywódców autonomii i wywieźć ich do więzienia w Brnie. Zatrzymanych wówczas zostało ok. 250 osób, w tym Jozef Tiso. Grupie radykalnych przywódców i zwolenników niezależności Słowacji udało się jednak uniknąć aresztowania i uciec do Wiednia, gdzie znaleźli opiekę u nazistów. Nieoczekiwanie mieszkańcy wielu miast wyszli na ulicę w obronie słowackich przywódców. Rząd w Pradze ugiął się pod tym naciskiem. Ogłoszono, że generał Homola działał na własną rękę i próbował dokonać wojskowego puczu. Odwołano go ze stanowiska, a wszystkie jego decyzje unieważniono. Zatrzymanych zwolniono, a Homolę wezwano do Pragi. Dzisiaj wiadomo, że wykonywał on jedynie polecenia rządu, który usiłował zatrzymać proces separowania się Słowacji. Około 11-12 marca sytuacja pozornie wracała do normy. Jednak właśnie wtedy gwałtownie zmieniły się realia polityczne. Niemcy przygotowywały się do ostatecznego rozbicia Czechosłowacji. Hitler planował przyłączenie do Rzeszy Czech i Moraw na zasadzie protektoratu, wzorując się na statusie

Tunezji sprzed I wojny. Słowacja w tym momencie go nie interesowała. Chciał ją jedynie cynicznie wykorzystać – Słowacy mieli ogłosić swoje żądanie utworzenia niezależnego państwa, a Niemcy, powołując się na to, mieli ogłosić światu, iż Czechosłowacja rozpadła się sama. Tymczasem rząd w Pradze mianował nowego premiera dla Słowackiej autonomii. Został nim Karol Sidor, jeden z dwu najbliższych – obok Jozefa Tisy – byłych współpracowników Andreja Hlinki. Sidor znany był jako wybitny mówca oraz twórca i naczelny dowódca Gwardii Hlinki. Uchodził za polityka o radykalniejszych poglądach niż ks. Tiso, którego postrzegano jako człowieka kompromisu i polityka umiejącego współpracować z Pragą, albowiem jako minister zdrowia i polityki społecznej w latach 19271929 w rządzie czechosłowackim pozostawił po sobie dobrą opinię (paradoks polega na tym, że to właśnie dzięki Tisowi Edward Benesz został wybrany na prezydenta, ponieważ rzucił on na szalę swój autorytet i przekonał posłów hlinkowskich do oddania głosu na Benesza). Karol Sidor zaś, nawiasem mówiąc, był też znanym polonofilem i autorem koncepcji utworzenia na miejsce Czechosłowacji federacji polsko-słowackiej. Zaraz po mianowaniu go premierem do Bratysławy przyjechała wysokiej rangi delegacja nazistów niemieckich z szefem partii w Austrii Seyss-Inquartem na czele. Namawiali oni Sidora, aby jeszcze tej samej nocy ogłosił niezależność Słowacji przez radio wiedeńskie. Wiedzieli oczywiście, że Wehrmacht tylko czeka, aby wykorzystać ten pretekst i wejść na teren Czech i na Morawy. Jednak ku irytacji członków delegacji i Hitlera Sidor odmówił. Chociaż nadarzała się okazja, aby zrealizować wieloletnie marzenia polityczne, nie chciał, aby dokonało się to w wyniku rozgrywki niemieckiej. Dzisiaj wiemy, że Hitler wpadł we wściekłość – odmowa Sidora wytrącała mu z ręki argument, uspra27


Monitor12

04.12.10 23:14

Stránka 28

wiedliwiający wkroczenie Niemiec do Czechosłowacji. Naziści kolportowali w Bratysławie przygotowane na gorąco ulotki, informujące, że Sidor jest zdrajcą narodu słowackiego. W tychże ulotkach pojawiała się też kłamliwa groźba, że jeżeli Słowacja nie ogłosi samodzielności, to Niemcy wyrażą zgodę na rozdzielenie jej między Węgry i Polskę. Trzeba podkreślić, że Polska była tu Bogu ducha winna, bo nie zgłaszała żadnych roszczeń wobec Słowacji. Niestety, raz puszczona w świat nawet nieprawdziwa informacja zaczyna żyć własnym życiem i do dzisiaj można gdzie niegdzie spotkać opinie, że wiosną 1939 roku Polska chciała zaanektować część Słowacji. Hitler decyzję o rozbiciu Czechosłowacji już podjął i słowacki pretekst był mu tak bardzo potrzebny, że ten sam efekt postanowił osiągnąć za pośrednictwem innego polityka. Naziści, prawdopodobnie z otoczenia ministra spraw zagranicznych III Rzeszy Ribbentropa, doszli do wniosku, że deklarację o niepodległości Słowacji łatwiej im będzie wyciągnąć od ks. Tisy, który przecież kilka dni wcześniej sam ogłosił, że jest ona jego celem. Niemcy znali go jako człowieka, który za wszelką cenę chce osiągnąć kompromis, by uniknąć otwartego konfliktu. W zanadrzu przygotowali argument, że jeżeli Słowacy nie wykorzystają okazji, to odda się ich pod obce panowanie, a cały ruch hlinkowski straci sens. Odwołany dzień wcześniej z urzędu premiera Tiso przez kilka godzin zastanawiał się, czy przyjąć propozycję Hitlera. W końcu zwyciężyło w nim – jak się wydaje – poczucie odpowiedzialności za los narodu słowackiego i informacja, że wojska węgierskie koncentrują się nad granicą i przygotowują do zajęcia Słowacji. Pojechał więc do Wiednia, gdzie czekał już na niego przysłany niemiecki samolot, mający go zabrać do Berlina… Kolejny rozdział słowackiej, czechosłowackiej i europejskiej tragedii – w następnym numerze.

Jan Karski W

Nowym Jorku na zbiegu 37 ulicy i Madison Avenue stoi pomnik autorstwa Karola Badyny, przedstawiający siedzącego na ławce mężczyznę, pochylonego nad szachownicą. Taki sam pomnik znajduje się w Waszyngtonie w kampusie Uniwersytetu Georgetown i w Kielcach przy ulicy Sienkiewicza.

Pomniki te upamiętniają Jana Karskiego, człowieka, o którym Elie Wiesel, amerykański pisarz i dziennikarz, laureat Pokojowej Nagrody Nobla z 1986 roku pisał: „Dzięki niemu wiemy, że jednostka, jeśli tego pragnie, ma szansę wpłynąć na bieg historii. /.../ Dzięki niemu następne pokolenia będą mogły uwierzyć w ludzkość”. Jan Karski urodził się 24 czerwca 1914 roku w Łodzi jako Jan Kozielewski. U schyłku życia podkreślał, że uformowała go zarówno katolicka rodzina, jak i wielokulturowa Łódź jego młodości, zwana wówczas „czerwoną Łodzią”. W 2000 roku wyznał otwarcie, że przemożny wpływ miała na niego matka Walentyna z Burakowskich Kozielewska, kobieta niemająca formalnego wykształcenia, ale posiadająca własny światopogląd, który go fascynował. We wspomnieniu Moja Łódź („Polityka” 2000 nr 23) Karski pisał: „Po pierwsze: wielbiła Józefa Piłsudskiego /.../. Po drugie, była wedle swego sposobu bardzo religijna. Uważała, że Bóg jest jeden, lecz różnie ludziom objawiony. Są więc różne religie, kościoły, obrządki. Ale tylko jeden Bóg nad światem. Wywodziła stąd ogromną tolerancję i gorąco przekonywała, że Bóg żąda jej od nas w stosunku do innych”. I w imię tej tolerancji w święto Kuczek posyłała syna, by przepędził on z podwórka chłopców, którzy przeszkadzali modlącym się pod namiotami Żydom. Sprawiedliwości społecznej uczył się Jan w gimnazjum im. Marszałka Piłsudskiego. Wielu profesorów tej szkoły miało opinię radykałów, a jej dumą był Julian Tuwim, wspominany na każdej oficjalnej akaANDRZEJ KRAWCZYK demii. „W gimnazjum miałem bliskie Zgodnie z życzeniem autora jego honorarium zostanie przekazane na nagrody dla dzieci, biorących udział kontakty z Żydami. Oni pomagali mi w konkursach ogłaszanych na łamach „Monitora“. w matematyce, fizyce i chemii. Ja im

28

w literaturze polskiej, gramatyce i historii”. Nieprzypadkowo tyle miejsca poświęciłam łódzkiemu okresowi życia bohatera niniejszego szkicu, bowiem po latach on sam napisał: „Tak naprawdę ja mentalnie stąd nie wyjechałem. Bez tamtej Łodzi pewnie nie byłoby dzisiejszego Karskiego”. Po ukończeniu studiów prawa i dyplomacji na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie w 1935 roku i rocznej podchorążówki artylerii konnej w Włodzimierzu Wołyńskim, odbył staże dyplomatyczne w Szwajcarii, Niemczech i Anglii. W styczniu 1939 roku podjął pracę w Ministerstwie Spraw Zagranicznych w Warszawie. Rozkaz mobilizacyjny otrzymał wczesnym rankiem 23 sierpnia 1939 roku. W stopniu podporucznika artylerii konnej ruszył na wojnę; 17 września na szosie tarnopolskiej został wzięty do niewoli sowieckiej, wraz z innymi jeńcami polskimi odtransportowany do Rosji i osadzony w obozie. Po sześciu tygodniach objęto go wymianą jeńców między Rosjanami i Niemcami. Z niemieckiego transportu udało mu się uciec; na ziemi kieleckiej wyskoczył z jadącego pociągu i rozpoczął sześciodniową pieszą wędrówkę do Warszawy – był drugi tydzień listopada 1939 roku. W książce Tajne państwo. Opowieść MONITOR POLONIJNY


Monitor12

04.12.10 23:14

Stránka 29

o polskim podziemiu (II wydanie polskie w przekładzie, ze wstępem i kluczem Waldemara Piaseckiego, Wydawnictwo „Rosner i Wspólnicy”, Warszawa 2004) wspomina: „Warszawa wydawała mi się ziemią odzyskaną. Spodziewałem się w niej znaleźć coś, co nada sens mojej wojennej egzystencji. Byłem bowiem zupełnie zdezorientowany i zagubiony”. Ten sens odnalazł bardzo szybko. Za pośrednictwem przyjaciela, skrzypka Gintowta Dziewałtowskiego trafił do tworzących się struktur przyszłego Polskiego Państwa Podziemnego i otrzymał nowe dokumenty na nazwisko Kucharski. Odtąd często zmieniał tożsamość. Jako Andrzej Vogst udał się w swą pierwszą misję do Poznania. Pod koniec roku 1939, za sprawą przedwojennych stronnictw politycznych, które mimo okupacji nie uległy rozpadowi, rozpoczął się proces konsolidacji, a potem zjednoczenia konspiracyjnych grup oporu. Czołowy działacz podziemnego Centralnego Komitetu Organizacji Niepodległościowych Marian Borzęcki wysłał Karskiego do Lwowa, gdzie ten miał zainicjować podobny warszawskiemu proces porozumienia się sił politycznych oraz nawiązać współpracę pomiędzy tym miastem a Warszawą. W styczniu 1940 roku Centralny Komitet Organizacji Niepodległościowych polecił Karskiemu pierwszą misję zagraniczną. Jako kurieremisariusz miał dotrzeć do Francji, do premiera i wodza sił zbrojnych generała Sikorskiego i przekazać mu szczegółowe informacje o sytuacji w okupowanym kraju, o planach odtworzenia w podziemiu wszystkich urzędów i instytucji państwowych, o potrzebie posiadania przez tworzące się państwo podziemne swojej armii, na której czele stać powinna komenda główna, i odpowiedzialności rządu na uchodźstwie za to państwo. Karskiemu udało się szczęśliwie dotrzeć do generała Sikorskiego. W czasie sześciotygodniowego pobytu we Francji opracował pisemne raporty dla premiera i nauczył się na pamięć instrukcji Rządu RP dla Centralnego Komitetu Organizacji NiepodleGRUDZIEŃ 2010

głościowych, instrukcji, zawierających zalecenie zjednoczenia wszystkich krajowych organizacji konspiracyjnych w tajnych strukturach Polskiego Państwa Podziemnego. Potem powrócił do Warszawy, skąd pojechał do Krakowa, by przygotować się do kolejnej misji kurierskiej i wziąć udział w pracach, związanych z organizacją delegatury rządu, która: „Miała /.../ powstać przy przyjęciu dwóch zasadniczych założeń. Po pierwsze, niezależnie od przebiegu wojny Polacy nie podejmą jakiejkolwiek współpracy z okupantem niemieckim. Stąd za cel numer jeden przyjęto identyfikowanie i likwidowanie potencjalnych Quislingów. Po drugie, administracja podziemna w kraju jest naturalną kontynuacją państwa polskiego, a jej działalność uzgadniana z rządem RP na wychodźstwie” (cyt. za J. Karski, Tajne państwo, op. cit.). Zarówno w Krakowie, jak i w Warszawie Karski uczestniczył w dyskusjach, w wyniku których dochodziło do kompromisów i podejmowano koalicyjne decyzje. W czerwcu 1940 roku wyruszył w ponowną misję. Rządowi RP we Francji miał zreferować proces budowy Państwa Podziemnego i jego mechanizmów, przebieg dyskusji koalicyjnych, osiągnięte kompromisy, a także warunki, jakich spełnienia oczekiwało podziemie od rządu gen. Sikorskiego. Przed wyruszeniem do Francji został „zaprzysiężonym depozytariuszem wszystkich najważniejszych planów, tajemnic i szczegółów dotyczących spraw wewnętrznych Podziemia. /.../ Poszczególne stronnictwa zaprzysięgały mnie jako ich kuriera w misji do ich reprezentantów w gabinecie Sikorskiego. Przysięgałem, że dostarczę powierzone wia-

domości tylko i wyłącznie osobie, dla której są przeznaczone, oraz że nigdy nie wykorzystam powierzonej mi wiedzy przeciwko którejkolwiek z partii politycznych ani też dla dobra własnej kariery. Wyraźnie powierzono mi rolę s p o w i e d n i k a, a właściwie swoistego kanału koncesyjnego pomiędzy Warszawą a Paryżem” (cyt. za J. Karski, Tajne państwo, op. cit.). Przysięgi tej dochował do końca życia. Misja skończyła się jednak niepowodzeniem; na kurierskim szlaku w czasie noclegu w słowackiej wiosce został aresztowany przez żandarmów słowackich i niemieckich i przewieziony do więzienia wojskowego w Preszowie. Torturowany przez gestapo w czasie przesłuchań nie zdradził, a gdy czuł, że może stracić kontrolę nad sobą, podjął próbę samobójstwa, podcinając sobie żyły. Stracił przytomność. Odzyskał ją w preszowskim szpitalu na stole zabiegowym. Zarówno personel szpitala, jak i słowaccy pacjenci otoczyli go życzliwością. Po siedmiu dniach został przez gestapo odtransportowany do szpitala w Nowym Sączu, skąd Związek Walki Zbrojnej i Polska Partia Socjalistyczna zorganizowały jego ucieczkę. Po krótkim okresie rekonwalescencji pracował w Biurze Propagandy i Informacji Komendy Głównej Armii Krajowej, m.in. prowadził nasłuch radiowy, przygotowywał raporty dla władz Polskiego Państwa Podziemnego, współpracował z prasą podziemną. Wykonywana praca wymagała od niego dużej koncentracji, często także cierpliwości i dyplomacji. Codziennie odbywał spotkania z członkami różnych struktur Państwa Podziemnego, omawiał z nimi rozmaite zlecone zagadnienia po to, by ich stanowiska wiernie przekazać zleceniodawcom, którym z kolei prezentował opinie działaczy, do których go posłali. Z tych rozmów opracowywał dla władz Podziemia raporty, w których nie tylko wiernie streszczał rozmowy, ale także podsumowywał zbieżności i różnice w poglądach. Raporty te niejednokrotnie służyły osiągnięciu kompromisów czy 29


Monitor12

04.12.10 23:14

Stránka 30

porozumień między poszczególnymi stronnictwami politycznymi. W przypadku nieuzyskania kompromisu, wnioskował o konieczność zwołania przez Delegaturę Rządu na Kraj konferencji zainteresowanych działaczy czy przywódców, na których problem miał być przedyskutowany. W tych konferencjach udziału już nie brał. Przygotowywał się też do kolejnej misji kurierskiej do Londynu, która miała okazać się misją jego życia. Szczegółowe instrukcje otrzymał na trzydziestym drugim zebraniu Politycznego Komitetu Wykonawczego Delegatury Rządu na Kraj, któremu przewodniczył Cyryl Ratajski. Tam dostał informacje, które miał przekazać rządowi w Londynie oraz działających przy tym rządzie przedstawicielom stronnictw. Delegat Rządu Cyryl Ratajski poinformował zebranych, że przed kurierem stawia też zadanie nawiązania kontaktów z władzami państw sprzymierzonych. Informacje, które Karski miał przekazać rządowi londyńskiemu, dotyczyły sytuacji w Polsce i w ruchu podziemnym. Zebrani bliżej zapoznali go ze swymi poglądami w różnych kwestiach politycznych, a przedstawiciele koalicyjnych stronnictw na osobnych spotkaniach zapoznali go z materiałami, które miał przekazać ich partyjnym partnerom w Londynie. Delegat Rządu Ratajski polecił Karskiemu, by jeszcze przed wyjazdem spotkał się z Leonem Feinerem „Berezowskim”, reprezentantem konspiracyjnego żydowskiego „Bundu” w kontaktach z Delegaturą Rządu na Kraj, oraz z Menachem Kirszenbaumem, przewodniczącym partii Ogólnych Syjonistów, współpracującej z „Bundem”. Dla nich udający się do Londynu kurier był wielką szansą. Poinformowali go o sytuacji Żydów w gettach, o deportacjach i o tym, że od aliantów oczekują bezlitosnego bombardowania niemieckich miast i zrzucania tam ulotek, informujących o losie Żydów oraz oficjalnego powiadomienia władz Trzeciej Rzeszy, że odpowiedzią na eksterminację i zagładę narodu żydowskiego będzie natychmiastowa akcja skierowana 30

przeciw całemu narodowi niemieckiemu. Na pytanie, co ma przekazać przywódcom żydowskim za granicą, dostał od Leona Feinera następującą odpowiedź: „Powie pan żydowskim przywódcom, żeby nawiązali kontakt z czołowymi przywódcami Anglii i Ameryki oraz z najważniejszymi instytucjami w tych państwach. Żeby zażądali gwarancji, że podjęta zostanie akcja ratowania narodu żydowskiego. Żeby wymóc takie deklaracje, niech podejmą głodówki w miejscach publicznych. Niech odmawiają pokarmów i picia. Niech umierają powolną śmiercią na oczach całego świata. Może to przemówi do sumienia ludzkości...” (J. Karski, Tajne państwo, op. cit.). Przywódcy żydowscy nie ukrywali przed Karskim, że oczekując poświęceń i sami gotowi są do ofiar. Że organizują powstanie w getcie, że zdają sobie sprawę, że tego powstania nie wygrają, ale ginąc z bronią w ręku, wypowiedzą swoją wojnę Niemcom, chociaż: „To będzie najbardziej beznadziejna wojna w historii”. Tragiczna sytuacja Żydów w Polsce nie była obca ani Delegaturze Rządu, która niejednokrotnie informowała o niej Londyn, ani Karskiemu. Jednak spotkanie z przywódcami żydowskimi wstrząsnęło nim. Zaprzysiągł, że ich apel do świata wiernie przekaże komu tylko będzie mógł. Na spotkaniu z żydowskimi przywódcami nie skończył; dwukrotnie przedostał się do warszawskiego getta, a w przebraniu ukraińskiego strażnika formacji pomocniczej SS udało mu się wejść do obozu dla Żydów w podlubelskiej Izbicy. W sprawie Żydów polskich Karski chciał być nie tylko kurierem, ale jako naoczny świadek tragedii narodu żydowskiego pragnął stać się jego rzecznikiem za granicą. W listopadzie 1942 roku rozpoczął swą podróż. Legitymował się dokumentami kupionymi od Paula Tienponta, francuskiego technika zatrudnionego w warszawskich zakładach elektromechanicznych. Trasa jego podróży z Warszawy prowadziła przez Niemcy, Belgię, Francję, Hiszpanię. Z hiszpańskiego miasta Algeciras nad Morzem Śródziemnym angielską motorówką dotarł do Gibral-

taru, a stąd również angielskim samolotem do Londynu. Złożył raporty generałowi Sikorskiemu, prezydentowi Władysławowi Raczkiewiczowi, a później przekazał sprawozdania poszczególnym członkom rządu i reprezentantom stronnictw politycznych. Opracował pisemne raporty. Generał Sikorski odznaczył go krzyżem Virtuti Militari. Jan Karski spotkał się z brytyjskim szefem MSZ Anthonym Edenem oraz z szefem Połączonego Komitetu Wywiadów Brytyjskich Cavendishem-Bentinckiem, informując o Polskim Państwie Podziemnym, o sytuacji w okupowanym kraju; jednemu i drugiemu przedstawił tragiczne położenie Żydów w Polsce. Ci jednak nie przejawili nim większego zainteresowania, bardziej interesowały ich stosunki Polski z Rosją. Eden nie pozwolił Karskiemu poinformować Churchilla o zagładzie Żydów, tłumacząc mu, iż starszego pana trzeba chronić przed „nadmierną liczbą petentów”. Władze brytyjskie ignorowały apel Polskiej Rady Narodowej i Rządu RP o konieczności przeciwstawienia się eksterminacji narodu żydowskiego. Karski spotykał się z wieloma innymi politykami i działaczami brytyjskimi, m.in. z przywódcą laburzystów, przywódcą torysów, ministrem handlu, członkami Izby Gmin, szefem Wydziału Operacji Specjalnych czy ambasadorem amerykańskim. Wszystkich informował nie tylko o walczącej Polsce, ale przede wszystkim o sytuacji Żydów w okupowanej Polsce. Przed brytyjską komisją do spraw badania zbrodni wojennych zreferował to, co widział w getcie i obozie w Izbicy. Udzielił wywiadów prasie brytyjskiej i alianckiej. Był jednym z pierwszych, którzy poinformowali Zachód o Holocauście. Brytyjskie władze mu jednak nie uwierzyły – W. Cavendish-Bentinck uważał, że Polacy i Żydzi „wyolbrzymiają niemieckie zbrodnie, by wzmocnić nasze zdecydowanie”. W grudniu Karskiego przyjął przywódca „Bundu” na emigracji i zarazem członek rządu londyńskiego Szmul Zygielbojm. Rozmowa trwała długo. Karski, znany z fenomenalnej MONITOR POLONIJNY


Monitor12

04.12.10 23:14

Stránka 31

pamięci, mówił to, co mu kazali przekazać jego żydowscy rozmówcy z kraju; mówił o żądaniach przywódców, o swoich wrażeniach z getta i z obozu, odpowiadał na niezliczone pytania, często bardzo szczegółowe. Zygielbojm rozmowę zakończył słowami: „Zrobię, co w mojej mocy. Zrobię, o co mnie proszą. Jeśli tylko będę mógł...”. Szmul Zygielbojm 12 maja 1943 roku popełnił samobójstwo, zostawiając list do prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Władysława Raczkiewicza i do premiera gen. Władysława Sikorskiego, w którym m. in. napisał: „Nie mogę dłużej żyć, gdy resztki narodu żydowskiego w Polsce, którego jestem przedstawicielem, są likwidowane. Moi towarzysze w getcie warszawskim polegli z bronią w ręku w ostatnim bohaterskim boju. /.../ Śmiercią swoją pragnę wyrazić protest przeciwko bierności, z jaką świat przygląda się i dopuszcza do zagłady ludu żydowskiego”. Ta śmierć wstrząsnęła Karskim, uważał Zygielbojma za jedną z najtragiczniejszych postaci II wojny światowej. W czerwcu 1943 roku gen. Sikorski wysłał Karskiego do Stanów Zjednoczonych, gdzie wysoko postawionym osobistościom miał on opowiedzieć o własnych doświadczeniach, o tym co widział, co zlecili mu przywódcy Podziemia – miał mówić prawdę i tylko prawdę. W Ameryce, podobnie jak w Anglii, odbył dziesiątki spotkań, wziął udział w konferencjach i zebraniach. Spotkał się z politykami i intelektualistami, dziennikarzami, arcybiskupami i rabinami, z Żydami i Amerykanami, udzielił licznych wywiadów. Przyjął go też prezydent Franklin Delano Roosevelt, który pytał go o okupowaną Polskę, a raport na temat Żydów przerwał pytaniem o sytuację koni w Polsce. Wolny świat nie wierzył lub nie chciał wierzyć temu, kto jako pierwszy tak szeroko informował o Holocauście. Po raz drugi J. Karski udał się do Stanów Zjednoczonych w lutym 1944 roku na rozkaz premiera Stanisława Mikołajczyka z zadaniem realizacji „wielkiego filmu o polskim podzieGRUDZIEŃ 2010

miu”. Gdy to okazało się nierealne, Karski zdecydował się napisać książkę na ten temat, która ukazała się w listopadzie 1944 roku pod tytułem Story of a Secret State i stała się bestsellerem na rynku amerykańskim. Ponad sto amerykańskich czasopism zamieściło jej pozytywne recenzje, zaś autor odbył sześciomiesięczną podróż promocyjną. Stany Zjednoczone dowiadywały się prawdy o Polskim Państwie Podziemnym, o tragedii Żydów polskich. W czasie kolejnych trzech lat książkę wydano w Szwecji, Norwegii, Danii i Francji. Na jej polskie wydanie trzeba było czekać do 1999 roku. Po konferencji jałtańskiej i uznaniu przez Stany Zjednoczone rządu lubelskiego Karski zdecydował się nie wracać do kraju. Ponownie podjął studia, tym razem z zakresu nauk politycznych i dyplomacji. Studiował na Georgetown University w Waszyngtonie, gdzie później przez 40 lat był profesorem. Stosunki międzynarodowe i teorię komunizmu wykładał na Wydziale Służby Zagranicznej. W Stanach Zjednoczonych cieszył się opinią jednego z najlepszych specjalistów z zakresu teorii doktryn politycznych i stosunków w Europie Środkowo-Wschodniej. I jako taki miał wykłady w Pentagonie. Delegowany przez Departament Stanu USA miał też prelekcje w wielu krajach świata. W 1970 roku ukazała się jego monumentalna monografia Great Powers and Poland (1918-1945), polski tytuł Wielkie mocarstwa wobec Polski (1918-1945).

Karski był człowiekiem skromnym, nigdy nie mówił o swojej roli w II wojnie światowej. Dopiero jego udział w filmie „Shoah” (1978 r.) Claude’a Lanzmanna ujawnił światu zarówno jego samego, jak i jego próbę powstrzymania Holocaustu. W 1982 roku otrzymał tytuł Sprawiedliwy wśród Narodów Świata, a w 1994 roku honorowe obywatelstwo Izraela. W 1998 roku, w 50. rocznicę powstania państwa Izrael Instytut Pamięci „Yad Vashem” zgłosił jego kandydaturę do Pokojowej Nagrody Nobla. W 1996 roku prezydent Lech Wałęsa odznaczył go Orderem Orła Białego. Osiem uniwersytetów amerykańskich i polskich uhonorowało go doktoratami honoris causa. W 1994 roku ukazała się w USA książka, zatytułowana Karski. Człowiek, który chciał zatrzymać Holocaust, w roku 2009 we Francji powieść Yannicka Haenela Jan Karski, a w 1996 roku powstał film dokumentalny Waldemara Piaseckiego i Michała Fajbusiewicza „Moja misja”. Jesienią 1999 roku w Muzeum Historii Miasta Łodzi otwarto gabinet Jana Karskiego, który w czasie swego ostatniego pobytu w Łodzi – dwa miesiące przed śmiercią, otrzymał tytuł Honorowego Obywatela tego miasta. Jan Karski zmarł 13 lipca 2000 roku w Waszyngtonie. Podczas uroczystości żałobnych hołd oddali mu prezydenci USA i Polski – Bill Clinton i Aleksander Kwaśniewski. Naczelny rabin Izraela Meir Lau pisał wówczas: „Pamięć tego człowieka pozostaje dla nas święta”. Prestiżowy tygodnik amerykański „Newsweek” uznał Karskiego za jedną z najwybitniejszych postaci XX wieku, a jego wojenną misję określił jako jeden z moralnych kamieni milowych cywilizacji upływającego stulecia. Polakom pozostawił moralny testament, ustanawiając doroczną Nagrodę Orła Jana Karskiego „dla tych, którzy godnie nad Polską potrafią się zafrasować”, przyznawaną m.in. za działalność zbliżającą Polaków i Żydów. DANUTA MEYZA-MARUŠIAK 31


W świątecznej atmosferze...

Monitor12

04.12.10 23:14

Stránka 32

W

Polsce, nie wiedzieć czemu, za utwór, kojarzący się najbardziej z Bożym Narodzeniem, od dłuższego czasu uchodzi... Last Christmas zespołu „Wham” (tak, tak, to ten, w którym karierę zaczynał George Michael). Tuż po Wszystkich Świętych w sklepach zaczynają pojawiać się świąteczne dekoracje, czekoladowe mikołaje dumnie prężą się na półkach ze słodyczami, jedna cudowna oferta goni drugą, a z głośników słychać zawodzącego George’a Michaela… I tak co roku. Tym z Państwa, którzy, podobnie jak ja, mają alergię na tę pseudoświąteczną piosenkę, chciałabym polecić kilka płyt, takich naprawdę bożonarodzeniowych, które właśnie się ukazały. Pierwsza z nich to opracowany przez Jana Węcowskiego „Śpiewnik najpiękniejszych kolęd polskich”. Na dwóch płytach CD znalazły się wersje inCzulym uchem strumentalne najpiękniejszych

kolęd polskich w wykonaniu m.in. rodziny Steczkowskich, Chłopięcego Chóru „Pueri Cantores Sancti Nicolai”, Chóru Filharmonii Poznańskiej pod dyr. Stefana Stuligrosza, „Filipinek” i wielu innych uznanych artystów. Ciekawą świąteczną składankę zaproponowało w tym roku Radio „Zet”, wydając płytę „Zet Kolędy” z dwudziestoma ciekawie zaaranżowanymi kolędami w wykonaniu gwiazd polskiej muzyki rozrywkowej, wśród których znaleźli się Andrzej Piaseczny, Kasia Kowalska, „Feel”, „Kombi”i, Krzysztof Krawczyk, Kayah i Ewa Bem. Podobnie jak w latach ubiegłych, świąteczną płytę przygotował także Program Trzeci Polskiego Radia. Jednak na niej nie znajdziemy kolęd, ale piękne piosenki związane z Bożym Naro-

dzeniem, śpiewane m.in. przez Magdę Umer, Agę Zaryan, Grzegorza Turnaua i Muńka Staszczyka. Rarytasem jest Karp 2010 – świąteczna piosenka, zaśpiewana przez dziennikarzy Trójki. W tegorocznej wersji usłyszeć można m.in. Marka Niedźwieckiego, Piotra Kaczkowskiego, Wojciecha Manna, Kubę Strzyczkowskiego i Małgorzatę Maliborską. Całkowity dochód ze sprzedaży płyty będzie przekazany na Fundusz Edukacyjny Rodzinnych Domów Dziecka. Gorąco polecam! KATARZYNA PIENIĄDZ

Ludwik Jerzy Kern 1921 – 2010

W

dniu 29 października 2010 roku odszedł na zawsze Ludwik Jerzy Kern – poeta, satyryk, dziennikarz, autor książek dla dzieci i tekstów piosenek. Na miejsce wiecznego spoczynku w Alei Zasłużonych na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie odprowadzali Go nie tylko najbliżsi i przyjaciele, ale myślą żegnały się z Nim tysiące czytelników, których przez dziesięciolecia z ostatniej strony „Przekroju” wspierał dyskretnie trzeźwością swych spostrzeżeń i łagodnym dowcipem, oraz ci, którzy na jego 32

wierszykach i bajkach uczyli się czytać. Ludwik Jerzy Kern urodził się 29 grudnia 1921 roku w Łodzi w rodzinie Ludwika Kerna i Marii Gertner. W Łodzi ukończył też liceum. W 1938 roku debiutował wierszami w „Ilustrowanym Kurierze Codziennym”. Jako ochotnik uczestniczył w kampanii wrześniowej, przeżył powstanie warszawskie. Po

wojnie krótko studiował w łódzkiej Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej, pracując jednocześnie w „Polpressie”, odpowiedniku późniejszej Polskiej Agencji Prasowej. Na łamach „Szpilek” publikował wiersze. W 1948 roku przeniósł się do Krakowa i na 54 lata związał się z „Przekrojem”. W tym właśnie tygodniku drukował swe wiersze, przekłady z literatury angielskiej i francuskiej oraz reportaże (m.in. z Wielkiej Brytanii, Japonii i Indonezji). Redagował ostatnią stronę pisma, od której my, czytelnicy, zazwyczaj zaczynaliśmy lekturę nie-

cierpliwie oczekiwanego jego kolejnego numeru. Książkowo Kern zadebiutował w 1953 roku tomem wierszy Tu są bajki. Potem MONITOR POLONIJNY


Monitor12

04.12.10 23:14

Stránka 33

„Wtopy” i „szacuny”

K

ończy się rok, a zatem czas na wszelkie podsumowania i oceny. Przeróżne wydawnictwa, portale internetowe i inne twory medialne za chwilę będą się wręcz ścigać w ustalaniu list wydarzeń roku – i tych pozytywnych, i tych negatywnych. Wiadomo powszechnie, że lepiej sprzedają się informacje negatywne, dlatego chyba więcej, jak zwykle, będzie „nominacji” w tej drugiej kategorii. Rzadko kto jednak ostatnio w takich rankingach używa określeń opisywanych wydarzeń jako „pozytywne” czy „negatywne”. Mówi się często „plusy” i „minusy”, a ostatnio karierę robią „wtopy” i „szacuny”. Przyznam, że kiedy po raz pierwszy ujrzałam w nagłówku artykułu pewnej gazety wyraz „wtopa” („Wtopa banku PKO S.A.”), nie bardzo wiedziałam, o co chodzi, tym bardziej, że reszta tytułu dotyczyła raczej szacownej instytucji, a sam artykuł miał charakter poważny i opisywał wyciek danych osobowych klientów z tegoż banku. Sama „wtopa” zaciekawiła mnie na tyle, że zaczęłam śledzić jej użycia. Ku mojemu zaskoczeniu okazało się, że jest to wyraz bardzo często używany, coraz częściej zastępujący równie potoczną „wpadkę”. Wydaje się, że czas „wpadki” chyba już minął i teraz pora właśnie na „wtopę”. A ona to wykorzystuje, szarogęsi się i wciska wszędzie. Co prawda poważne opublikował liczne zbiory wierszy satyrycznych, m.in. Bajki drugie (1954), Wiersze i wierszyki (1957), Kernalia (1969), Najwyższe wykształcenie (1969), Podglądanie rodaków (1972), Jaśnie pan Rym (1982), Portrety kwiatów (1992), Bigos (1996), Imiona nadwiślańskie (2003), Dyskretne podglądanie rodaków (2004). W twórczości satyrycznej z humorem i lekką ironią, bez nadmiernego moralizatorstwa pisał o wadach i słabostkach rodaków. Spod jego pióra wyszło też szereg aforyzmów i powiedzonek o Wacusiu, Falczaku i Falczakowej – niektóre z nich przedrukował wówczas jeszcze czarno-biały „Monitor”. GRUDZIEŃ 2010

słowniki jeszcze jej nie odnotowują, ale już internetowy Miejski słownik slangu i mowy potocznej (http://www.miejski.pl/slowo-Wtopa) podaje jej definicję jako: ‘wpadka, siara’ (!!!). Gdyby Państwo nie wiedzieli jednak, co oznacza ten drugi nibysynonim, czyli „siara”, to spieszę z wyjaśnieniem, iż ten sam słownik podaje jego znaczenie jako ‘wstyd’. Skąd się „wtopa” wzięła? Wydaje się, że należy do modnej ostatnio kategorii słowotwórczej w polszczyźnie – wyrazów tworzonych poprzez skracanie podstawy. Tak właśnie powstały np. „w porzo” (od „w porządku”) czy „spoko” (od „spokojnie”). „Wtopa” zaś formalnie ma związek z czasownikiem „wtopić” (podobnie jak „zabawa” od „zabawić się”), ale wspomniany wyżej słownik nawet nie odnotowuje tego czasownika w bliskim „wtopie” znaczeniu., choć przecież wcześniejsza „wpadka”, pochodząca formalnie od „wpadać”, ma z czasownikiem wyjściowym wiele wspólnego. Może zatem to tylko pozorna analogia do żywych procesów słowotwórczych, polegająca na bliżej nieokreślonych skojarzeniach?

W 2000 roku ukazała się Jego wspomnieniowa książka Moje abecadłowo – sylwetki przyjaciół i znajomych związanych z Krakowem, a dwa lata później Pogaduszki – rozmowy o „Przekroju” i krakowskim środowisku literackim. W 2008 roku Wydawnictwo Literackie wydało obszerny wybór jego wierszy, noszący tytuł Litery cztery (wiersze prawie wszystkie). Ważne miejsce w dorobku Kerna zajęła literatura dla dzieci. Współpracował m.in. z „Płomyczkiem”. Dla młodszych czytelników pisał zarówno wiersze, jak i prozę. Jego utwory ukazały się w wielu wyborach, m. in. Żyrafa u fotografa (1961), Mą-

W efekcie skracania podstawy powstał też drugi interesujący nas leksem, odnotowany także przez Miejski słownik slangu i mowy potocznej – „szacun” (od „szacunek). W przypadku pozostania w tej samej kategorii części mowy rzeczownik utworzony poprzez odrzucenie części podstawy jest w jakiś sposób nacechowany, np. „dwója” (od „dwójka”) czy „komp” (od „komputer”). „Szacun” dla mnie jest właśnie nacechowany i to raczej negatywnie, a przecież oznacza nie co innego, tylko ‘uznanie, szacunek’, czyli stosunek pozytywny. Mimo wszystko podobnie jak „wtopa” robi karierę. Znaleźć go można już w tytułach prasowych, np. „Za co mamy szacun dla Lady Gaga”. Nad poprawnością tego nagłówka nie będę się rozwodziła, bo nie jest on poprawny gramatycznie (winno być: „…dla Lady Gagi”), ale użycie w tym kontekście tak ostatnio modnego „szacunu” w moim przekonaniu zaprzecza uznaniu dla znanej wokalistki, a tego autor, co wynika z reszty artykułu, nie chciał. Czy „wtopa” z „szacunem” mają szansę przetrwania, czy są tylko chwilową modą? Na te pytania odpowiedź przyniesie czas. Aha, zawiodę tych z Państwa, którzy w tym miejscu oczekują ode mnie jakiegoś rankingu „wtop” i „szacunów” mijającego roku, choć jednych i drugich było na pewno wiele. Niech sobie Państwo zrobią go sami, i oby tych drugich wyszło Państwu więcej. Z „szacunem” – Autorka MARIA MAGDALENA NOWAKOWSKA

dra poduszka (1972), Bukiet z wierszy (1990). Największą popularność przyniósł mu zbiór opowiadań, zatytułowany Ferdynand Wspaniały (1963), których głównym bohaterem jest pies. Tom ten był wielokrotnie wznawiany i tłumaczony na liczne języki obce (także na język słowacki), adaptowany na scenę i ekran. W 2007 roku Ludwik Jerzy Kern został uhonorowany Medalem Polskiej Sekcji IBBY za całokształt twórczości dla młodych czytelników oraz tytułem Kawaler Orderu Uśmiechu. Kern był także cenionym autorem tekstów piosenek, z których niektóre, np. W kalendarzu jest taki dzień,

Lato, lato, Nie bądź taki szybki Bill czy Cicha woda, stały się przebojami. Zajmował się również przekładami, tłumacząc m.in. teksty Roalda Dahla, Isaaca Bashewisa Singera i Ogdena Nasha. Dwukrotnie otrzymał Nagrodę Prezesa Rady Ministrów (1976, 1979), Nagrodę Miasta Krakowa (1979), Nagrodę Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego w dziedzinie literatury (2008). Odszedł człowiek, który uczył nas dystansu do samych siebie i umiejętności śmiania się samych z siebie – pozostały jego utwory, które będą uczyć tego kolejne generacje. DANUTA MEYZA-MARUŠIAK 33


Monitor12

04.12.10 23:14

Stránka 34

To

nie jest opowieść o sprytnym biznesmenie, który sprywatyzował czy wykorzystał lukę prawną. Żużel, czyli sport żużlowy, zwany też czarnym sportem (od stosowanych kiedyś na torach tylko czarnych nawierzchni), a na świecie znany jako speedway, jest jednym z bardziej widowiskowych i emocjonujących sportów. Polska – o dziwo – jest jego potęgą! W niektórych regionach czy miastach (np. Zielona Góra, Tarnów, Leszno, Częstochowa) żużel jest popularniejszy niż piłka nożna. Średnia frekwencja na zawodach żużlowych w 2009 roku wynosiła 10,6 tys., czyli 3 tys. więcej niż na meczach piłkarskiej ekstraklasy! Na przełomie lat 80. i 90. żużel był sportem prowincjonalnym, półamatorskim. Dziś mamy się czym pochwalić – polska liga żużlowa należy do najbogatszych na świecie. Nasz najlepszy żużlowiec Tomasz Gollob, jeżdżący w Stali Rzeszów, z kontraktów i reklam inkasuje rocznie kilka milionów złotych. Zawodnicy czołowej dwudziestki zarabiają ok. 1 mln rocznie! Początki sportu żużlowego sięgają początków XX wieku. Ścigano się wówczas nieregularnie na zwykłych motocyklach na nawierzchniach trawiastych, torach kolarskich lub takich, które wykorzystywano do wyścigów chartów. Za absolutny początek żużla, który wtedy określany był jako dirt-track, uważa się zawody motocyklowe, które odbyły się 15 grudnia 1923 r. na torze wyścigowym kłusaków w australijskim West Maitland. Do Europy sport ten trafił w drugiej połowie lat dwudziestych XX w. Pierwsze udokumentowane zawody w dirt-tracku rozegrano w Manchasterze 25 czerwca 1927 r., ale za początek sportu żużlowego w Europie uznaje się najczęściej zawody, rozegrane 19 lutego 1929 r. z udziałem ponad 30 tys. widzów w High Beach! Do Polski żużel trafił na początku lat 30. XX w., a za pierwsze indywidualne mistrzostwa Polski uważa się te z 7 sierpnia 1932 r., rozegrane w Mysłowicach. Liga żużlowa powstała u nas w 1948 r. 34

Król żużlu

Żużel jest popularny głównie w Europie, w szczególności w Wielkiej Brytanii, Danii, Szwecji. W części krajów b. ZSRR popularny jest żużel na lodzie – przyczepność zapewniają opony wyposażone w kolce. Żużel, jak każdy sport motorowy, bywa niebezpieczny. Motocykle żużlowe nie posiadają skrzyni biegów ani hamulców i konstruowane są do jazdy w lewo. W historii polskiego żużla odnotowano do tej pory 40 wypadków śmiertelnych. Tomasz Gollob wychował się w bydgoskim Londynku, dzielnicy o złej sławie. Naturalne były dla niego różne sporty. Z bratem Jackiem interesowali się wszystkim. Fascynacja motoryzacją wygrała z nauką. Obaj skończyli tylko podstawówkę. Jacek żartował, że ma wykształcenie wyższe… żużlowe. Tomasz o nauce mówić nie chciał. Był rok w zawodówce, rok w liceum. Na dobre zajął się żużlem. Dwadzieścia lat później przyznał w „Gazecie Pomorskiej”, że zdarza mu się nawet śnić o motocyklach, a kiedy się budzi, pędzi do warsztatu, by spisać wyśnione pomysły. Ojciec trzymał ich krótką ręką – był kontrowersyjny, ale skuteczny: organizował wszystko, zajmował się sprzętem, dawał rady. Nauczył też swych synów życiowej bezczelności, którą najpierw krytykowano, zaś dziś to właśnie ją wymienia się jako klucz do sukcesów Tomasza na torze. Kiedyś na konferencji w Bydgoszczy prasowej Gollob senior wskazał na niego, twierdząc, że to

przyszły mistrz świata. Karierę żużlową (wcześniej startował w wyścigach motocrossowych i motocyklowych) rozpoczął Tomasz Gollob w 1988 r. w Polonii Bydgoszcz, z którą - poza rokiem występów w barwach Wybrzeża Gdańsk w czasie służby wojskowej był związany do 2003 r. W finale indywidualnych mistrzostw świata po raz pierwszy wystąpił w 1993 r. Startuje nieprzerwanie od wygranej podczas inauguracyjnego turniej Grand Prix we Wrocławiu w 1995 r. Ilość jego sukcesów jest oszołamiająca. W latach 19901992 jako junior był młodzieżowym indywidualnym mistrzem Polski (MIMP). W latach 1992-1995, 2001-2002, 2006 i 2009 zdobył indywidualne mistrzostwo Polski (IMP). Drużynowe mistrzostwo świata (DMŚ) zdobył w latach 1996, 2005, 2007, 2009 i 2010. W 2004 i 2005 roku zyskał tytuły drużynowego mistrza Polski z zespołem Unii Tarnów. W latach 1992, 1994-1995, 1997, 2000, 2002 i 2006 wygrywał turnieje o „Złoty Kask”, a w latach 1990 i 1992 turnieje o „Srebrny Kask”. Ponadto wywalczył pięć srebrnych (1998, 1999, 2003, 2005 i 2007) i trzy brązowe (1989, 1990, 1997) medale IMP. W dorobku ma również cztery srebrne medale DMŚ (1994, 1997, 2001 i 2008). W 1999 i 2009 zdobył srebrny medal MŚ, ma też na koncie cztery brązowe medale (1997, 1998, 2001 i 2008). W 1999 r. wygrał plebiscyt „Przeglądu Sportowego” na najlepszego sportowca Polski. Dnia 25 września br. w przedostatnim turnieju 16. sezonu Grand Prix Indywidualnych Mistrzostw Świata we włoskim Terenzano, gdzie zdobył 22 punkty, wygrywając sześć z siedmiu biegów, jako drugi Polak w historii, 37 lat po mistrzostwie świata zdobytym przez Jerzego Szczakiela w 1973 roku, zapewnił sobie tytuł indywidualnego mistrza świata (IMŚ) na żużlu. W pierwszym biegu Gollob przyjechał dopiero trzeci. Były nerwy, jednak kolejne wyścigi przebiegały już pod jego dyktando. Zwykle już po starcie deklasował rywali. Wyjeżdżając do biegu finałowego, był już mistrzem świata. WygraMONITOR POLONIJNY


Monitor12

04.12.10 23:14

Stránka 35

na nie podlegała dyskusji. Zwycięstwo w GP Włoch przypieczętowało końcowy triumf w klasyfikacji. Po ostatnim biegu krzyczał do tłumu polskich kibiców: „Przepraszam was, że musieliście czekać ponad 20 lat moich startów, bym wreszcie stanął na najwyższym stopniu podium”. Po raz drugi w historii Grand Prix Włoch rozegrano w Terenzano i po raz drugi tryumfował Gollob. Organizatorzy byli na to przygotowani. Przed zawodami w parku maszyn wywiesili wyniki finału z 1973 roku. Złoty medal odebrał nasz żużlowiec w Bydgoszczy. Mówił: „Poświęciłem wszystko, by zdobyć ten tytuł. Pracowałem dzień i noc, ciągle. Nawet śniłem o wyścigach”. Determinacja kosztowała go kawałek palca. W 1999 r. był zaledwie o krok od złota w Grand Prix. Przed turniejem w Vojens wystartował w Polsce. Doszło do wypadku, który uznano za jeden z najkoszmarniejszych w historii naszego żużla. Gollob najpierw zahaczył o motocykl jednego z rywali, później wpadł prosto na kolejnego. Wyrzuciło go z motocykla niczym z katapulty, przeleciał nad ogrodzeniem i wpadł prosto na słup sygnalizacji alarmowej. Miał niesamowite szczęście – lekarze nie stwierdzili ani złamań, ani urazów wewnętrznych. Musieli mu jedynie amputować opuszek palca. Mistrzostwo osiągnął Gollob po ponad 20 latach kariery, wielu wypadkach, konfliktach z rywalami, wizytach w prokuraturze. Zamieszanie wokół mistrza jest wręcz nieprawdopodobne. Biją się o niego stacje telewizyjne, powstają specjalne programy, powoli staje się celebrytą. Nie cierpi rozgłosu, ale od niedawna nabrał chyba ochoty na sławę. Dawniej z obowiązkowych imprez znikał po kwadransie, a potem biegł do warsztatu. Teraz chce zmienić swój wizerunek. Doskonale rozumie, że jeśli będzie się często pojawiał w telewizji, szybciej znajdzie sponsora. By skutecznie walczyć o kolejne złoto, musi zdobyć 1 mln zł! Poza tym, chce pokazać, że nie jest taki, jakim w mediach maluje go była żona. Golloba chwalą nie tylko kibice, ale i rywale. Przed finałem zawodów w Terenzano obrońca tytułu Jason Crump wręczył mu plastron z numerem 1. GRUDZIEŃ 2010

Stwierdził przy tym: „Nie znam żadnego żużlowca – a nawet chyba sportowca – który by tak długo i tak cierpliwie dążył do zdobycia mistrzostwa. Dziwne, że nikt w Polsce jeszcze nie nakręcił o nim filmu”. W samych superlatywach wypowiada się o nim również inna żużlowa gwiazda – Jarosław Hampel: „Nie ma drugiego jak on (…) Tomek jeździ z niezwykłą finezją i deklasuje rywali. Taka postawa to nieprawdopodobne zjawisko. Wiele, wiele lat walczył o ten tytuł. Zdobył go, pokazując najlepszy żużel na świecie”. Z kolei dziennikarz Tomasz Lis mówi o nim tak: „Do żużlowców, ze względu na specyfikę tego sportu i potrzebną do niego odwagę, w ogóle trzeba mieć duży szacunek. A dla Golloba szczególny. Niesamowity charakter”, a były piłkarz Zbigniew Boniek tak: „Gdzie tylko byłem i komu mogłem, opowiadałem zawsze o Gollobie. Niezłomny”. Tomasz Gollob jest typem wojownika. Jego najbardziej charakterystyczną cechą jest upór. Uwielbia być pierwszy. Samochód ozdobił charakterystyczną rejestracją, złożoną z pięciu jedynek. Jeśli jest drugi, to oznacza, że przegrał. Mówią o nim: „Dziwny człowiek. Ma bardzo skomplikowaną psychikę, by zwiększyć motywację, zawsze potrzebował wroga”. Pozostawał w konflikcie z najlepszymi – Ryszardem Dołomisiewiczem „Dołkiem”, gwiazdą Polonii Bydgoszcz w latach 80., i Piotrem Protasiewiczem. Nigdy nie lubili się z Amerykaninem Samem Ermolenko. Z sześciokrotnym mistrzem świata Tony Rickardssonem omal się nie pobił podczas zawodów. Australijczyk Craig Boyce w 1995 r. po jednym z biegów ciosem prosto w kask zrzucił go z motocykla. Gollob każdemu musiał udowadniać, że jest lepszy, a w sporach zdarzało mu się używać pięści.

Długo postrzegano go jako intruza, chcącego się wkraść w poukładany światek żużla, gdzie od lat to, co najlepsze, zarezerwowane było dla Duńczyków, Szwedów, Anglików i czasami Amerykanów. Mówił wtedy o wrogiej koalicji. „Przez to, że jest Polakiem, na początku był traktowany jako człowiek drugiej kategorii. Nie chcieli go zaakceptować” – mówi Boniek. Gollob jest typem człowieka, stroniącego od zabaw i alkoholu. Kiedy zapytano go, co wywołało jego pierwszą świadomą, dorosłą łzę, odpowiedział: „Narodziny córeczki Wiktorii”. Dziś zarówno córka, jak i była już żona są bohaterkami brukowców. Tomasz Gollob ma też drugą, nieeksponowaną twarz – społecznika i altruisty. Na pieniądze nie zwraca już uwagi, jak kiedyś. Otrzymany nowy motocykl, warty kilkadziesiąt tysięcy złotych, zlicytował, dzięki czemu w sierpniu mieszkańcom Bogatyni przekazano osuszacze do zawilgoconych po powodzi budynków. W lipcu najlepszy polski żużlowiec wysłał na swój koszt 16 wychowanków bydgoskiego domu dziecka na wakacje do Szwecji. Te jego zachowania przeszły jednak bez echa. Choć sam mistrz szybkość uwielbia (na niemieckiej autostradzie pędził 300 km/h), w spocie radiowym przed nią przestrzega: „Zachowaj rozwagę. Ulica to nie ring”. Z policjantami, choć go rozpoznają, nie negocjuje – przyjmuje mandaty i zbiera punkty karne. Nie wykorzystuje popularności. Był też bohaterem antyalkoholowej kampanii reklamowej. W grudniu 2001 r. podczas charytatywnego turnieju żużlowego na bydgoskim lodowisku wejście Golloba spiker zapowiedział tak: „Fachowcy twierdzą, że mama naszego świetnego żużlowca, pani Czesława Gollob, miała ciężki poród... Ponoć Tomasz urodził się od razu z motocyklem”. Żart jest symboliczny, ale prawdą jest, że Gollob przez ponad połowę życia był skazany na żużel. Co można więcej dodać? Aby takich polskich karier, wrażeń i sukcesów było więcej! ANDRZEJ KALINOWSKI Zgodnie z życzeniem autora jego honorarium zostanie przekazane na nagrody dla dzieci, biorących udział w konkursach ogłaszanych na łamach „Monitora“.

35


Monitor12

04.12.10 23:14

Stránka 36

Słowacka polityka transportowa nie zauważa połączeń z Polską Nie mamy dobrych wiadomości – w najbliższej kadencji parlamentu na Słowacji nie powstaną nowe połączenia transportowe, mające na celu poprawę komunikacji z Polską. Jedną z przyczyn tego jest konieczność zmagania się z wysokim deficytem finansów publicznych, który w tym roku osiągnie aż 7% PKB – a to wiąże się z realizacją tylko najbardziej priorytetowych inwestycji. Ale jest też druga przyczyna: połączenia z Polską (podobnie jak z Ukrainą), delikatnie mówiąc, nie należą do priorytetów słowackiej polityki transportowej – i to niezależnie od tego, kto aktualnie rządzi. Według deklaracji składanych przez ministra transportu Jana Figela, priorytetem słowackiej polityki transportowej będzie dokończenie budowy autostrady Bratysława – Koszyce, a konkretnie budowa brakujących jej odcinków między Żyliną a stolicą wschodniej Słowacji. Będzie to wymagać sporego wysiłku finansowego, gdyż trasa autostrady przebiega przez tereny górzyste. Wystarczy wspomnieć, że obecnie ogromnym kosztem jest budowany 12-kilometrowy tunel autostradowy między Żyliną a Martinem, a podobnych trudnych odcinków będzie o wiele więcej. Obecny rząd postanowił zadbać też o lepsze połączenie Koszyc z Węgrami. Powstanie więc droga szybkiego ruchu między Koszycami a Budapesztem, przy czym słowacki odcinek będzie miał tylko ok. 20 km. Jest to fragment ważnej dla Polski trasy Via Carpatia, która w przyszłości ma połączyć Wilno, Białystok, Lublin, Rzeszów i Koszyce z Bałkanami i Grecją. Jednak północny odcinek słowackiego fragmentu tej trasy (Koszyce – granica z Polską) powstanie w drugiej kolejności, zaś w Polsce prace budowlane na tej trasie zaczną się za dobrych parę lat. Na poprawę komunikacji z Polską nie ma co liczyć również dlatego, że za priorytet została uznana budowa tzw. zerowej obwodnicy Bratysławy. Jej celem jest rozładowanie korków, które tworzą się na obecnej wschodniej obwodnicy stolicy (między lotniskiem a Petrżalką). Będzie to gigantomańska inwestycja: w planach jest m. in. kilkunastokilometrowy tunel pod Małymi Karpatami oraz nowy 36

most na Dunaju poniżej rafinerii Slovnaftu. Listę priorytetów transportowych dopełnia bratysławsko-wiedeński system kolei miejskiej, zintegrowany z linią szybkiego tramwaju na Petrżalkę. To również bardzo kosztowny projekt, dzięki któremu w stolicy powstanie quasi-metro, zintegrowane z systemem transportu miejskiego Wiednia. Oprócz tych inwestycji, w najbliższych czterech latach mają być wybudowane pojedyncze odcinki dróg ekspresowych (m. in. na Środkowej Słowacji), obwodnice miast oraz modernizowane linie kolejowe. Tego typu inwestycje będą powstawać również na drogach i liniach kolejowych prowadzących do polskiej granicy, ale nie zmienią one zasadniczo sytuacji. Jedyną poważną inwestycją transportową, ukierunkowaną w pełni na komunikację z Polską, jest projekt drogi wodnej Dunaj – Wag – Odra. Cały czas przystosowywane są do żeglugi kolejne odcinki Wagu, ale najbardziej nas interesujący i najtrudniejszy odcinek Żylina – Bohumin – Kędzierzyn-Koźle i tak powstanie dopiero po 2020 roku. Jak widzimy, przedstawiona powyżej lista priorytetów transportowych jest dosyć ambitna i kosztowna. Będzie dobrze, jeżeli do końca obecnej kadencji parlamentu uda się zrealizować przynajmniej te inwestycje. Na dopisanie do tej listy nowych projektów, np. autostrady Żylina – Katowice, nie ma co liczyć. Tym bardziej, że rząd na razie odłożył na nieokreśloną przyszłość ważniejsze projekty, jak autostradę Koszyce – Użhorod czy szerokotorową linię kolejową Koszyce – Bratysława – Wiedeń. Co w takim razie nie powstanie przed 2014 rokiem spośród projektów i koncepcji ważnych dla słowackiej Polonii? Przede wszystkim autostrada Żylina – Zwardoń (i dalej do Katowic). Nie powstanie również droga ekspresowa Rużomberk – Chyżne, którą można byłoby szybko i wygodnie dojechać do Krakowa. W sferze luźnych koncepcji pozostanie również projekt magistrali kolejowej Kraków – Tymbark – Plavec – Preszów oraz linia kolejowa Nowy Targ – Trstena. Czy nadal będziemy musieli jeździć z Bratysławy do Polski przez Czechy? Wszystko na to wskazuje, tym bardziej iż Czesi, w odróżnieniu od Słowacji, przykładają do rozwoju połączeń z Polską o wiele większą wagę. JAKUB ŁOGINOW

KLUB POLSKI NITRA informuje, że msze święte w języku polskim odprawiane są w każdą pierwszą niedzielę miesiąca o godz. 15.00 w nitrzańskiej katedrze. W styczniu polska msza odbędzie się wyjątkowo 16.01. o godz.15.00. Po niej zapraszamy na wieczór kolęd u ojców salwatorianów.

ŻYCZENIA Sylwii Machajovej i jej mężowi gratulujemy narodzin synka Wiktorka, który przyszedł na świat 25 października 2010.

Przyjaciele z Klubu Polskiego

oãami slovensk˘ch novinárov

Publikację p.t. “Poľsko očami slovenských novinárov”, którą wydał Klub Polski z okazji 15-lecia “Monitora Polonijnego”, można zamówić w redakcji pod adresem e-mail: monitorpolonijny@gmail.com bądź pod numerem telefonu: 0907 139041. Cena książki wynosi 5 euro plus koszty przesyłki. MONITOR POLONIJNY


Monitor12

04.12.10 23:14

Stránka 37

KLUB POLSKI BRATYSŁAWA we współpracy z ambasadą RP w RS organizuje

„Spotkanie z Mikołajem”, które odbędzie się 11 grudnia 2010 o godz.15.00 w Instytucie Polskim w Bratysławie. Serdecznie zapraszamy!

KLUB POLSKI BRATYSŁAWA zaprasza na wystawę z cyklu

„Sztuka z naszych szeregów“ (druga edycja), podczas której zaprezentowane zostaną prace Xenii Bergerovej pod tytułem „Słodki świat“ oraz fotografie Anny Mogilnickiej o nazwie „Wspomnień czas“. Wernisaż odbędzie się 9.12. 2010. o godz. 17.00 w Instytucie Polskim – Nám. SNP 27 Bratysława. Wystawę będzie można podziwiać do 7 stycznia 2011 r.

KLUB POLSKI KOSZYCE serdecznie zaprasza na:

XIV DNI KULTURY POLSKIEJ „KOSZYCE 2010” którym patronują J. E. Nadzwyczajny i Pełnomocny Ambasador RP w RS Andrzej Krawczyk oraz Prezydent miasta Koszyce. 10.12.2010 • godz. 18.00, Slovensky Rozhlas – Radio „Regina” – studio Koszyce, Moyzesova 7 UROCZYSTE OTWARCIE XIV DNI KULTURY POLSKIEJ „KOSZYCE 2010” Widowisko słowno-muzyczne „SERCE GENIUSZA“, poświęcone 200. rocznicy urodzin Fryderyka Chopina 15.12.2010 • godz. 16.00 Prezentacja filmów animowanych dla dzieci i młodzieży 19.12.2010 • godz. 11.30, kościół franciszkanów, ul. Hlavna • Występ zespołu dziewczęcego SWING podczas mszy św. 19.12.2010 • godz. 17.00, podium przy Immakulacie ul. Hlavna - Koncert zespołu – studio wokalne SWING - występ kapeli ludowej „Białobrzeżanie“ - Regionalne Centrum Pogranicza w Krośnie oraz prezentacja polskiego rękodzieła artystycznego podczas Targów Bożonarodzeniowych, ul. Hlavna • godz. 18.00, restauracja „MED MALINA“, ul. Hlavná Wieczór opłatkowy Klubu Polskiego FINANSOWANIE: Ministerstwo Kultury RS - program „Kultura mniejszości 2010” • WSPÓŁPRACA I WSPARCIE: Slovenský rozhlas - Košice, Združenie Forsa - Košice, Divadlo„ Thália“ Košice, ROSTO Catering - Košice GRUDZIEŃ 2010

W kraju ostatniej dyktatury

B

iałoruś jest nazywana krajem ostatniej dyktatury w Europie. Aleksander Łukaszenko sprawuje urząd prezydenta już od 16 lat i zamierza czynić to dalej. Autorytarne rządy nakładają ograniczenia na wszystkie dziedziny życia, w tym na działalność organizacji polskiej mniejszości narodowej. Polacy na Białorusi są autochtonami, mieszkają na terenie współczesnej Białorusi od wieków. We wrześniu 1939 r. Kresy weszły w skład Związku Radzieckiego. Po wojnie nie wszyscy nasi rodacy chcieli wyjechać do Polski – wielu wolało zostać na ziemi swoich przodków, mając nadzieję, że kiedyś ich ziemie znowu powrócą do Macierzy. Takie nadzieje mieli również moi rodzice, pozostając na ojcowiźnie, chociaż spora część rodziny ze strony zarówno ojca, jak i matki wyjechała do Polski. Czasy sowieckie były straszne dla Polaków: wywózki na Sybir, przymusowa kolektywizacja, poddawanie sowieckiej indoktrynacji. Zamknięto polskie szkoły, nauka języka polskiego i pielęgnowanie tradycji odbywały się wyłącznie w domach rodzinnych. Z przyjściem pieriestrojki Gorbaczowa pojawiła się szansa na odrodzenie polskości i Polacy na Białorusi wykorzystali tę szansę. Związek Polaków na Białorusi stał się największą organizacją społeczną w kraju. Entuzjazm naszych rodaków był ogromny: powstały dwie polskie szkoły i 16 domów polskich, odrodziło się

harcerstwo, powstało wiele stowarzyszeń, zaczęła ukazywać się prasa w języku polskim. Entuzjazm tamtych czasów porwał również mnie. W polskiej organizacji udzielałam się od samego początku jej powstania w 1988 r. Działalność w Związku Polaków zmieniła moje życie. W 1990 r. w telewizji regionalnej w Grodnie powstała polska redakcja, a ja zostałam autorką i prezenterką polskich programów. Miałam ogromną satysfakcję ze swojej pracy i zrozumiałam, że praca dla rodaków, dla odrodzenia polskości stanowi sens mojego życia. Z przyjściem Łukaszenki do władzy sytuacja w kraju zaczęła się zmieniać. W 2005 r. Związek Polaków został przez reżim zdelegalizowany i od ponad pięciu lat działa nielegalnie. Dlaczego Łukaszenko boi się organizacji społecznej Polaków? Związek Polaków nie jest przecież partią polityczną, a jego najważniejsze cele to zachowanie języka ojczystego, kultury polskiej, pamięci historycznej i tożsamości narodowej. Taka działalność w żaden sposób nie zagraża władzy politycznej w Mińsku. Niby to jasne, 37


Monitor12

04.12.10 23:14

ale reżim boi się wszystkiego, co nie jest pod jego całkowitą kontrolą. W marcu 2005 roku, mimo że wszystkich liderów Związku, potencjalnych kandydatów na prezesa ZPB, służby specjalne osadziły w areszcie, a na delegatów zjazdu ZPB, szczególnie z małych miejscowości, wywierano presję, to i tak na zjeździe prezesem wybrano Andżelikę Borys, osobę, której Polacy ufali. Demokratyczny wybór władzom się nie spodobał i po dwóch miesiącach Ministerstwo Sprawiedliwości Białorusi decyzję zjazdu unieważniło, a władze zwołały „swój” zjazd, w którym udział wzięli starannie wyselekcjonowani delegaci, często wcześniej w ogóle nie należący do organizacji. Z ZPB Andżeliki Borys nikogo na zjazd nie wpuszczono. Wybrano marionetkowego prezesa, całkowicie p o d p o r z ą d kowa n e g o władzom i służbom specjalnym. Od tej pory istnieją niby dwa Związki Polaków. Reżimowy jest uznawany przez władze białoruskie, a ZPB pod kierownictwem Andżeliki Borys przez władze Polski. Oprócz tego białoruska władza odebrała Polakom 15 Domów Polskich. Najbardziej brutalny scenariusz przejęcia Domu Polskiego zrealizowano w Grodnie w 2005 r., kiedy to wkroczyła specjalna jednostka milicji i siłą wyrzuciła Polaków z ich siedziby. W taki sam sposób w lutym tego roku wyrzucono zachowujących 38

Stránka 38

Autorka jest redaktorem naczelnym pisma ZPB „Magazyn Polski na Uchodźstwie” do tej pory niezależność Polaków z Domu Polskiego w Iwieńcu. Przeciwko działaczom ZPB stosowano represje, aresztowania, zatrzymywania. Szczególnie ostre działania prowadzono przeciwko prezes Andżelice Borys. Mimo to ZPB znalazł możliwość działania. Utworzono spółkę komercyjną, by Związek mógł prowadzić działalność statutową. Dzięki temu działa Polska Szkoła Społeczna i ponad 10 stowarzyszeń, afiliowanych przy ZPB, m.in. Klub Inteligencji Polskiej, Towarzystwo Młodzieży Polskiej, Towarzystwo Plastyków Polskich, Polskie Towarzystwo Lekarskie na Grodzieńszczyźnie, Stowarzyszenie Sybiraków i Żołnierzy AK i in. ZPB wydaje gazetę „Głos znad Niemna na Uchodźstwie” oraz pismo „Magazyn Polski na Uchodź-

stwie”. Udało mu się także zachować swoje struktury na terenie całej Białorusi, chociaż liczące o wiele mniej członków niż przedtem ze względu na dużą presję władz i służb specjalnych, stosowaną szczególnie wobec Polaków pracujących w urzędach i instytucjach państwowych, np. w szkołach. Reżimowa organizacja Polaków istnieje zaś tylko formalnie, a zabrane domy świecą pustkami. Rozwiązać patową sytuację nie pomogły ani apele, podpisane przez wiele tysięcy osób, kierowane do Łukaszenki, ani wizyty wysokich urzędników z Unii Europejskiej, ani specjalna polsko-białoruska komisja rządowa. Władze nie chcą słyszeć ani o ponownej legalizacji ZPB, ani o rejestracji tej organizacji pod inną nazwą, bo marzy im się pojednaw-

czy zjazd bez liderów nieuznawanego przez nich Związku, na który delegatów wyznaczyłyby służby specjalne. Autentyczny ZPB, kierowany obecnie przez Anżelikę Orechwo, nadal działa. Ponad pięć lat działalności to czas próby dla organizacji i jej liderów, którzy uczą Polaków walczyć o swoje prawa. Jednak entuzjastów jest już mniej. Gdyby sytuacja prawna organizacji została uregulowana, na pewno byłoby ich więcej. Sytuacja jest trudna, ale nie my wybieramy czasów, w których przyszło nam żyć i działać. Nasi dziadkowie i rodzice żyli w znacznie trudniejszych warunkach, a mimo to zachowali swoją wiarę i polskość, przekazując je następnym pokoleniom. Oznacza to, że i my musimy działać! IRENA WALUŚ Białoruś, Grodno MONITOR POLONIJNY


Monitor12

04.12.10 23:14

Stránka 39

Przygody wikinga Torvalda – druidzi T

orvald stał na burcie drakkaru i obserwował zbliżający się brzeg wyspy Brytania. Dziesięć razy wzeszło słońce, nim pokonali niebezpieczne klify i przepłynęli Morze Północne. Drużyna, przyzwyczajona do zimnych wiatrów i długich nocy, powoli jednak zaczynała upominać się o zejście na suchy ląd. - Torvaldzie, choć morze to nasz dom, wszyscy już chcemy rozpalić ognisko i zjeść pieczone mięso. Od rana płyniemy wzdłuż brzegu – rzekł Gizur, który był kompanem Torvalda od najmłodszych lat. Był wielki jak niedźwiedź, a jego gęste, długie włosy i rogaty hełm nadawały mu groźnego wyglądu. - Cierpliwości. Poczekamy do zachodu słońca i wtedy wpłyniemy. Nie możemy ryzykować, by o naszej obecności dowiedzieli się Celtowie – odrzekł Torvald. Gdy zapadł zmierzch okręt wpłynął powoli do zatoki. Brzeg był gęsto porośnięty drzewami. Nad wodą unosiła się gęsta mgła. Wokół panowały ciemność i cisza. Przycumować statek! - wydał rozkaz wódz. Część drużyny została, by pilnować drakkaru, zaś reszta udała się w głąb tajemniczej puszczy. Wikingowie nie bali się nocy i odgłosów lasu. Ich serca nie znały strachu. Wielkie cienie nie były tak niebezpieczne jak nieznane dzikie zwierzęta. Młodzi wojownicy byli gotowi na różne leśne niespodzianki. Nagle ze szczytu wzgórza ujrzeli snop pomarańczowego światła i poczuli szczypiącą woń dymu. W dole ujrzeli kilka małych chat. Jedna stała w ogniu, a wiatr przenosił go na sąsiadujące chaty. Wśród zgromadzonych tam ludzi panował chaos. Nie potrafili sobie poradzić z ogniem.

GRUDZIEŃ 2010

- Co robimy, Torvaldzie? – zapytał Gizur. - Mamy świetną okazję, by zdobyć zaufanie miejscowych ludzi. Musimy im jak najszybciej pomóc w opanowaniu pożaru. Wejdziemy powoli do osady i pomożemy w gaszeniu – zdecydował szybko Torvald. Osadnicy byli tak przerażeni ogniem, że każda para rąk, gotowa do podawania wiader z wodą, wydawała się im zbawienna. Nad ranem siedzieli już razem z wikingami przy ognisku i świętowali zwycięstwo nad żywiołem. Okazali się bardzo przyjaźni. - Czego szukasz młodzieńcze w Edynburgi? Chyba nie przybyłeś do naszych lasów, by gasić pożary? zapytał najstarszy z nich, Bjorn. Czując sprzyjającą atmosferę, Torvald postanowił zapytać o posiadających wielką wiedzę mędrców, żyjących w tych lasach. - Szukam Celtów. Pragnę z nimi porozmawiać. Czy mógłbyś mnie do nich zaprowadzić? Starzec Bjorn uśmiechnął się tajemniczo. - Pragniesz spotkać się z druidami? Dobrze. Musisz jednak zaczekać do Nocy, gdy Księżyc będzie Okrągły jak Słońce, zostawić swą broń i zbroję w wiosce. - Zaryzykuję - roześmiał się Torvald. W końcu nadeszła oczekiwana noc. Bjorn ciemnym suknem zawiązał Torvaldowi oczy i bezbronnego poprowadził przez gęsty, ciemny las. Doszli do ścieżki, wzdłuż której prowadził wał ziemi. Wiodła ona do łąki, otoczonej starymi dębami, na środku której płonęło ognisko. Przy nim siedzieli starcy, ubrani w białe szaty, z drogocennymi łańcuchami na

szyjach. Cicho rozmawiali. Torvald przeczuwał, że to właśnie druidzi. Zdjęto mu opaskę i zaproszono do ognia. Dopiero teraz mógł zobaczyć stare twarze mędrców, otoczone długimi, białymi włosami. - Czego pragniesz Torvaldzie od druidów? -zapytał jeden z nich. - Szukam odpowiedzi na pytanie, jak wygląda czarna perła i gdzie mam jej szukać? - A więc pragniesz naszej wiedzy uśmiechnął się mędrzec, zaś inny ze starców zaczął swą opowieść. - Gdy byłem młody, bardzo dużo podróżowałem. Pamiętam gorącą Perską Krainę na dalekim południu. Pływaliśmy w głębokich czarnych wodach i łowiliśmy ryby. Największym morskim skarbem były małże, wewnątrz których można było znaleźć okrągłe perły. Jeśli chcesz i ty taką znaleźć, musisz udać się właśnie do Perskiej Krainy. Torvald poprosił też o inne wskazówki. Druidzi polubili młodzieńca, a za jego odwagę podarowali mu talizman w postaci fiolki, mającej kształt celtyckiego krzyża. - Za twą pomoc ofiarujemy ci specjalny wywar z korzeni naszych drzew. Wypij go, gdy będziesz tego bardzo potrzebował – rzekł najstarszy z druidów, a wiking zrozumiał, że wyprawa w poszukiwaniu czarnej perły nie będzie prosta i że na niego i jego druhów czyhać będzie jeszcze wiele niebezpieczeństw. KASIA GREGUŠKA

39


Monitor12

04.12.10 23:14

Stránka 40

Bez nich świąt po prostu by nie było. Ryby – bo o nich mowa, kojarzą się z postem, skromnością, ubogim, mało wykwintnym stołem. Ale każdy, kto je lubi wie, że nie ma bardziej mylnej opinii. To właśnie ryby potrafią dostarczyć naszym podniebieniom

niezwykłych wrażeń, wystarczy jedynie odpowiednio je przyrządzić. Bardzo ciekawe przepisy na dania z ryb przesłała nam pani Urszula Szabados. Spróbujmy z nich skorzystać w czasie świąt – może sceptycy się przekonają, że nie taka ryba straszna…

Karp pijany Składniki:

Sposób przyrządzania:

• 1kg karpia • sok z połówki cytryny • pół szklanki białego wytrawnego wina • 2 łyżki masła • 15 g rodzynek • 15 g migdałów • 2 łyżki posiekanej natki pietruszki • sól, pieprz

Oczyszczonego, sprawionego karpia skropić sokiem z cytryny, posmarować masłem i ułożyć w brytfannie. Wstawić do piekarnika, nagrzanego do 200 stopni, i piec ok. 40 minut. Rodzynki zalać gorącą wodą, odsączyć. Migdały sparzyć, obrać ze skórki, podzielić na połówki. Gdy ryba się zarumieni, oprószyć ją solą, obsypać rodzynkami i migdałami. Piec dalej, podlewając winem. Upieczoną przełożyć na półmisek, udekorować natką.

Marynowane flądry, dorsze albo śledzie Składniki: • • • •

1 kg morskich ryb 2-3 cebule, 2 szklanki octu winnego sok z cytryny

• mąka • tłuszcz do smażenia • sól, cukier

Sposób przyrządzania: Ryby dokładnie umyć i osuszyć, skropić sokiem z cytryny, posolić, oprószyć mąką. Na dużej patelni smażyć na średnim ogniu z każdej strony. Osączyć z nadmiaru tłuszczu. Odstawić do całkowitego wystygnięcia, a następnie ułożyć w głębokim naczyniu. Obraną cebulę pokroić w talarki. W dużym garnku

zagotować dwie szklanki wody z 2 szklankami octu winnego. Chwilę pogotować, marynatę doprawić do smaku solą i cukrem, gotować jeszcze 5 minut pod przykryciem, przestudzić. Ryby w naczyniu zalać marynatą. Naczynie szczelnie przykryć i odstawić w chłodne miejsce. Marynować przez 12 godzin.

AGATA BEDNARCZYK


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.