TEŻ BYM TAK CHCIAŁA / I'D LIKE THAT TOO / Kama Rokicka & Michał Janów

Page 1

1949. Wrzesień. Gdzieś w centrum Warszawy pośród ruin kamienic i zwałów gruzów. PL. MIASTO – OKOLICE STARÓWKI – DZIEŃ W głębi ulicy pomocnicy noszą cegły, inni sypią piasek do dużych betoniarek. Na rusztowaniach pracują murarze. Wokoło zniszczone przez wojnę budynki. Na ulicach leży jeszcze gruz. Na pierwszym planie, przed uszkodzoną kamienicą (brak okien i dachu, nadpalone stropy) stoi dwóch mężczyzn. Jeden to INSPEKTOR z BOS (w ręce trzyma gruby plik dokumentów), drugi to INŻYNIER w garniturze. INŻYNIER No i co z tym? INSPEKTOR nie reaguje na pytanie. Patrzy w papiery i nerwowo przewraca strony projektów i dokumentów. INŻYNIER Co z tym robimy? INSPEKTOR Z tym. No tak, cóż. INŻYNIER Da się to odbudować. Tylko stropy poszły z dymem. Poza tym jest w całkiem dobrym stanie. Powinno szybko pójść. INŻYNIER wyjmuje papierosa z paczki i zapala. Zauważa to INSPEKTOR. INSPEKTOR Dajcie jednego. INŻYNIER częstuje inspektora, nadal wertuje kartki.

który

odpala

INSPEKTOR No, gdzie to, do cholery, jest. INŻYNIER pokazuje ręką na budynek.

papierosa

i


INŻYNIER O tu, by się belki dało. Tylko górę się trochę podciągnie i już. Stamtąd bym zaczął. Pójdzie raz dwa. INSPEKTO najwyraźniej znajduje właściwą stronę, bo wczytuje się w nią uważnie. INSPEKTOR O jest. Mam. To chyba ten adres. Tak ten. Więc tak. Rozebrać. INŻYNIER Rozebrać? No co pan. Przecież to całkiem dobre. Mówię, że szybko pójdzie. INSPEKTOR Tu pisze DO ROZBIÓRKI. Patrz pan. INŻYNIER Ale Panie, to ładny budynek był przed wojną. INSPEKTOR Są wytyczne. Jak rozebrać, to rozebrać. Architekt kończy papierosa i niedopałka przydeptuje butem. INSPEKTOR Czasem trzeba rozebrać, by coś wybudować towarzyszu. I pamiętajcie, żeby odzyskać cegły. Im więcej tym lepiej. Architekt odchodzi. INŻYNIER krzyczy do stojącego w oddali mężczyzny, który szybko podbiega. INŻYNIER Janek! Wołaj ludzi. Burzymy to. Burzymy?

JANEK

INŻYNIER Tak. Tylko ostrożnie, bo każda cegła potrzebna.


1949. Wrzesień. W tym samym czasie w domu Teresy pojawia się nowy lokator, młody ostronos meksykański. Teresa nazywa go Pańcio. Okaże się wkrótce, że jest to jej największy i najlepszy przyjaciel jakiego kiedykolwiek miała. Pańcio oswoi się z Teresą do tego stopnia, że pozwoli jej robić ze sobą wszystko, co tylko dziewczynka będzie chciała, i to bez żadnych konsekwencji. Zresztą konsekwencje mogłyby być poważne, gdyż ostronos posiada błyskawiczny refleks i ostre jak szable kły. Niedługo przekona się o tym jej matka (rana szarpana łydki) jaki i jej brat (paskudne rozcięcie ręki). WN. WILLA W ZOO – SALON – DZIEŃ Jasny i przestronny pokój. Pod ścianą stół, obok duża pikowana sofa i pianino.

kredens,

na

środku

Do salonu wchodzi Pańcio (ma ciemne futro i jasny, podłużny pysk). Rozgląda się. W salonie nie ma nikogo. Powoli podchodzi do sofy. Wdrapuje się na nią. Pazurami i zębami zaczyna wygryzać dziurę w siedzisku. Robi to wyjątkowo sprawnie, bo bardzo szybko wchodzi do wnętrza sofy. Z dziury, do której wszedł, wylatuje jeszcze parę drobnych elementów sofy. Do salonu wchodzi MAMA TERESY. Ściągnęły ją tu za pewne odgłosy, które wydawał Pańcio szarpiąc sofę. Mama TERESY rozgląda się i zatrzymuje wzrok na sofie. MAMA No nie. Znowu. Teeereesssa! Do pokoju wbiega TERESA. Tak mamo?

TERESA

MAMA wskazuje ręką na potarganą sofę. MAMA Patrz. No patrz. Widzisz co zrobił twój przyjaciel? Musisz go zabrać i to natychmiast. Za chwilę przychodzą goście. A jakby ktoś na nim usiadł? Weź go. No już. TERESA Dobrze mamo. TERESA podchodzi do sofy. TERESA Pańcio, no chodź tu. No już.


WN. WILLA W ZOO – GABINET OJCA – DZIEŃ W gabinecie stoją puste klatki na zwierzęta. Na blacie słoiki z odczynnikami i lekarstwami. Obok terrarium z wężem i duża klatka z egzotycznymi ptakami. Przy oknie masywne drewniane biurko. TATA Teresy siedzi przy biurku i przegląda papiery. Jeden z nich podpisuje i odkłada. MAMA Teresy wchodzi do gabinetu. Na dźwięk otwieranych drzwi TATA przerywa pracę i podnosi głowę. OJCIEC Znowu coś przeskrobała? MAMA To nie ona. To ten jej ostronos. Znowu zniszczył sofę. Wiem, że robi sobie dom, ale rozebrał już dwa sienniki, kanapę, i sofę. Jak dalej tak pójdzie, to nie będzie na czym siedzieć i spać. TATA Zrobiłem mu gniazdo, tylko nie chce tam siedzieć. MAMA Wiem, ale niech, na miły Bóg, nie rozbiera mebli na kawałki. TATA Cóż, nic na to nie poradzimy. Cóż, nie ma na to lekarstwa. Mama macha ręką chcąc wyrazić w ten sposób swoją dezaprobatę. MAMA Eh. Zresztą i tak trzeba będzie to wszystko naprawić. TATA uśmiecha się do MAMY. TATA O ile będzie jeszcze co naprawiać. Mama odwzajemnia uśmiech. MAMA O ile będzie.


Też Bym Tak Chciała

Kama Rokicka & Michał Janów









1948. Lato. Pewnego dnia Warszawa dostaje coś od życia. Plac budowy na Mariensztacie. PL. PLAC BUDOWY – DZIEŃ Budynek ma już ukończoną jedną kondygnację. Na drugiej - jest pełno robotników. Jedni przynoszą wiadra z zaprawą, inni kładą cegły, inni budują rusztowania. Każdy gdzieś się śpieszy. Każdy coś robi. Stojący najbliżej MURARZ przerywa pracę. Na jego stanowisku nie ma już cegieł. Krzyczy do stojącego kilka metrów dalej POMOCNIKA. MURARZ Cegły się skończyły! Krzyknij tym na dole, żeby donieśli. POMOCNIK podchodzi do brzegu budynku. Nachyla się nad krawędzią i krzyczy do robotników stojących na dole. POMOCNIK Cegła potrzebna! Macie jeszcze? ROBOTNIK Z DOŁU Właśnie przywieźli! POMOCNIK To dawać na górę! ROBOTNIK Z DOŁU Jakie chcecie?! Wrocławskie, czy szczecińskie? POMOCNIK odwraca się w kierunku MURARZA i krzyczy. POMOCNIK Wrocławskie, czy szczecińskie? MURARZ Wszystko jedno! Cegła to cegła! Tylko szybko do cholery! POMOCNIK Wszystko jedno, byle szybko! ROBOTNIK Z DOŁU Już się robi! POMOCNIK wraca i przysiada się do palącego papierosa MURARZA. MURARZ Piękny dzień na pracę, co synek? POMOCNIK Ano, piękny.








Godzinę później. Do willi, w której mieszka Teresa, przyjeżdża nowy gość. Jest nim Bartek, pierwszy szympans warszawskiego zoo. Przez jakiś czas będzie spał w salonie. Nigdy nie będzie przyjacielem Teresy. Nie będzie też jej wrogiem. Z pojawieniem Bartka wydarzy się jednak coś, co Teresa zapamięta na długie lata. WN. WILLA W ZOO – SALON – DZIEŃ Przy stole siedzi TERESA. Zniecierpliwiona majta nogami. Do salonu wchodzi TATA Teresy i siada na krześle obok niej. TERESA To gdzie ta niespodzianka? TATA Byłaś dzisiaj grzeczna? TERESA Jak nigdy tato. TATA się uśmiecha i kładzie na stole przed TERESĄ talerz, a na nim żółty, podłużny owoc. TERESA I to jest ta niespodzianka? Jedzenie Bartka? Eeee.. TERESA nie ukrywa rozczarowania. TATA To jest banan. TERESA To jest jedzenie Bartka! TATA obiera banana ze skórki i kładzie na talerzu. TATA No spróbuj. TERESA patrzy na TATĘ i po chwili zastanowienia, nieufnie nadgryza kawałek banana. Smak robi swoje. Gdy TERESA go odkrywa, zjada banana tak łapczywie, że ledwo na koniec mieści go w buzi. Jak kończy, ma tak wypchane policzki, że wygląda jak chomik. TATA Widzę, że jednak smakuje. TERESA odpowiada z pełnymi ustami, ale trudno cokolwiek z tego zrozumieć.












1953. Wakacje. Teresa wyjeżdża z przyjaciółką mamy i jej córką na Mazury. To są jedne z jej najpiękniejszych wakacji. Wszędzie jeziora, lasy i wszędzie czai się przygoda. Poza tym, ma się z kim bawić i to cały czas. Tuż przed rozpoczęciem roku szkolnego wraca do domu. Tym domem nie jest już willa na terenie ogrodu zoologicznego. W czasie jej nieobecności rodzice, po dziewięciu latach życia w ogrodzie, przeprowadzają się do nowego mieszkania na Mokotowie. Teresa już nigdy nie wróci do starego domu. WN. DOM NA MOKOTOWIE – SALON – DZIEŃ Salon urządzony jest schludnie. Przy ścianie stoi pianino. Na środku stół z krzesłami, pod oknem sofa i fotel. Wszystko jest poukładane. Jedynie pod ścianą stoją trzy pudła świadczące o niedawnej przeprowadzce. Panuje cisza. Oprócz psa, który leży na podłodze, nie ma innych zwierząt. TERESA siedzi przy stole i pije herbatę. Naprzeciw niej siedzi jej MAMA i patrzy na TERESĘ. MAMA I jak było? TERESA Wspaniale. Pływałam w jeziorze, a po chleb trzeba było pół dnia iść. I paliliśmy ogniska, wiesz? I piekli ziemniaki. Chcę tam jeszcze pojechać na wakacje. MAMA Może kiedyś pojedziemy. Teresko? TERESA zastyga z filiżanką herbaty i spogląda uważnie na MAMĘ. Czuje, że zaraz coś ważnego usłyszy, jednak milczy w oczekiwaniu na pytanie. MAMA Nie będziemy już więcej mieszkać w ogrodzie. Tu będzie nasz dom. Rozumiesz? TERESA Tak, mamo. MAMA Wiesz. Tak naprawdę już tam nie wrócimy. Nigdy? Nigdy.

TERESA MAMA

to

nigdy


TERESA Dlaczego już nigdy? MAMA Bo nie możemy, bo to już koniec. Rozumiem, że może być ci smutno, bo... TERESA nie pozwala dokończyć MATCE i natychmiast odpowiada. TERESA Nie jest mi smutno mamo. MAMA Nie jest ci smutno? TERESA Nie. Tak naprawdę to się cieszę. Nawet bardzo. MAMA Cieszysz? Dlaczego? TERESA Bo tu są inne dzieci i będę miała się z kim bawić. A tam nie miałam. MAMA podchodzi do TERESA i całuje ją czule w głowę. MAMA Chodź zobaczyć swój pokój. TERESA wstaje od stołu. TERESA A moje książki? Są tutaj? Jutro idę do szkoły. MAMA Tak. Wszystko zabraliśmy. TERESA z MAMĄ wychodzą z salonu.


Kilka dni później. Rok szkolny już się rozpoczął. Teresa jedzie autobusem miejskim do szkoły, która mieści się na ulicy Miodowej. Trasa przebiega przez nowo wybudowaną część MDM. WN. PL. KONSTYTUCJI - AUTOBUS – PORANEK Autobus jest pełen ludzi. Część z nich czyta gazety, inni przez szybę obserwują widoki za oknem. TERESA też patrzy przez okno. Autobus wjeżdża na Plac Konstytucji. Przez okno widać nowe budynki Marszałkowskiej Dzielnicy Mieszkaniowej. Do Teresy podchodzi jej kolega JANEK. TERESA Duże te domy. JANEK Ogromne, co? I takie nowe. TERESA No. Chciałabym tu mieszkać. JANEK Ja też. Na samej górze. O tam. JANEK pokazuje palcem celując w niebo. JANEK Widziałbym wszystko z góry. Całe miasto. TERESA Też bym tak chciała. JANEK Ale nie możemy tu mieszkać. Czemu?

TERESA

JANEK nachyla się nad uchem TERESY i ścisza głos, jakby chciał zdradzić jej jakiś sekret. JANEK Podobno to domy tylko dla robotników. TERESA Tych co budują? JANEK Wszystkich. Dla całej klasy robotniczej. Autobus mija Plac Konstytucji i wjeżdża w ulicę Marszałkowską.



Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.