Dilemmas Magazine na Wakacje / lipiec '09

Page 1

numer wakacyjny

1/2009

Wakacyjne dylematy czyli jak spakować walizkę, by przetrwać

lazy summer days pozdrowienia z barcelony

dwa światy wołczyńska&sobiczewska summer vice lekcja turystyki diy: zrób sobie japonki la mode depuis chanel 1


9002/1

remun ynjycakaw

enjycakaW ytamelyd ćawrtezrp yb ,ękzilaw ćawokaps kaj ilyzc

syad remmus yzal ynolecrab z aineiwordzop

ytaiwś awd akswezcibos&aksńyzcłow eciv remmus ikytsyrut ajckel iknopaj eibos bórz :yid lena2hc siuped edom al


Dilemmaty Dilemmatki Wakacje to gorący okres. Po pierwsze pogoda. Ostatnio panuje u nas klimat tropikalny – czasem słońce, częściej deszcz i pływające samochody w tle. Po drugie urlopy. Każdy choć na chwilę chce się wyrwać z miasta i udać się do lasu czy na plażę. Tu pojawia się problem z pakowaniem. Nie wiem jak wy, ale dla mnie to katorga. Co zabrać, żeby mieć ciuchy na każdą pogodę czy wystarczy jedna walizka czy trzeba się objuczyć jak przysłowiowy wielbłąd, żeby być przygotowanym na każdą ewentualność. W takim przypadku najlepiej działać według określonych zasad. I właśnie o tym traktuje Dylemat numeru – jak się zapakować, żeby przetrwać. A jak już znajdziemy się na swoim kawałku plaży, fajnie jest mieć coś do poczytania. W przypadku Dilemmas Magazine musicie zabrać ze sobą laptopa. T-shirt czy japonki zawsze możemy sobie zrobić, ale laptop to dla wielu numer jeden na liście niezbędników. Niektórzy wyjeżdżają w głuszę na dwa tygodnie, inni jadą na weekend do ciekawych miast Europy. Dilemmas zachęca do robienia sobie z takich wyjazdów zdjęć – wyślijcie je do nas – razem stworzymy wakacyjny atlas modowy. W Dilemmasie na Wakacje tradycyjnie dużo o modzie – z polskiej ulicy, znad Sekwany, gorące trendy rodem z Miami, elektryczne kolory i sjesta w Barcelonie. Niezmiennie stawiamy na DIY, pomysłowość i kreatywność w modzie. Poruszamy tematy ekologii, przereklamowanego luksusu i modnego ostatnio swappingu. Pojawiły się nowe rubryki, złapaliśmy Facehuntera i przesłuchałyśmy go – jest dużo świeżego i ekscytującego materiału. Mam nadzieję, że Wakacyjny Dilemmas przyniesie Wam dużo fajnych informacji, inspiracji i dobrej zabawy – w końcu od tego jesteśmy!

3


DILEMMAS MAGAZINE Redakcja: Dilemmas Magazine ul. Rydygiera 8 01-793 Warszawa www.dilemmasmagazine.pl Wydawca: Magdalena Daniluk Word&Mind Internet Advertising www.wordandmind.pl Redaktor Naczelna/Dyrektor Kreatywna: Ewa Kosz dilemmatka@dilemmasmagazine.pl Zastępca Redaktor Naczelnej: Sara Łątkowska sara@dilemmasmagazine.pl Dyrektor Artystyczny: Krzysztof Kosz krzysiek@dilemmasmagazine.pl Współpracownicy: Agnieszka Adamczak (redaktor) Błażej Balcerzyk (redaktor) Bubble Factory (tandem foto: Pińkowska/Suchocka) Robert Cegiełko (fotograf) Agnieszka Czeczatka (fotoreporter) Gabriela Czerkiewicz (redaktor) Justyna Dziesińska (redaktor) Agnieszka Gniotek (redaktor) Katarzyna Gumowska (redaktor) Harel (redaktor) Jagna Jaworowska (redaktor) Ewa Juskowiak (ilustrator) Hania Kamieniecka (stylistka) Sylwia Kiertowicz (fotograf) Tomek Kordek (fotograf) Paulina Kozłowska (redaktor) Kaja Krosnowska (wizażystka) Natalia Lisiecka (redaktor) Dagmara Łacny (redaktor) Magdalena Piwowar (grafik) Marzena Rusiłowicz (wizażystka) Sebastian Siębor (fotograf) Weronika Sobieraj (stylistka) Ala Wesołowska (fotograf) Agata Zaremba (redaktor) Korekta: Magdalena Niedźwiecka Reklama: Magdalena Daniluk m.daniluk@wordandmind.pl

Redakcja Dilemmas Magazine nie zwraca materiałów niezamówionych, zastrzega sobie prawo redagowania nadesłanych tekstów i nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam. Przedruk zamieszczonych tekstów i zdjęć jest dozwolony jedynie za zgodą wydawcy. 4


w numerze Lato = słońce = plaża! 6 Wakacyjne dylematy 18 Lekcja turystyki 20 Fashion Week Łódź 2009 22 Re – Act 32 Open’er 2009 34 Fashion’er 48 Modepalast’ 09 66 Anna Pitchouguina 68 „Jesteśmy na dobrej drodze” 74 Bananowe teksty: Luksus 80 Legendy: La mode depuis Chanel 82 Lazy Summer Days 84 Electricity 98 Dwa światy 106 Weź się wymień! 108 Kroniki paryskie 110 Ecofashion 114 DIY: Podkręcamy torby 118 DIY: Zrób sobie japonki 124 Street Fashion: Warszawa 128 Trends Are Dead Baby! 140 Ludzie lubią patrzeć 142 Dilemmatogram: Agata Nowicka 146 Summer Vice 148 Must have letniego sezonu 156 Biżuteria z Iloko 163 W sieci i w mieście: Cloudmine Pl i Auć Bella 164 H&M Divided Exclusive 166 Doczekamy się polskiej „Misji moda”? 167

5


start!

zdjęcia: Alicja Wesołowska, Sebastian Siębor stylizacja: Sara Łątkowska makijaż: Marzena Rusiłowicz modelki: Sylwia, Marta i Marta

lato=słoń

6


ńce=plaża!

Lato to czas zwiewnych sukienek, bluzek w romantyczne łączki i spódniczek w groszki. Kostiumy kąpielowe to nie tylko plażowa konieczność, ale i dodatek, który łączymy z szortami i pozwalamy im filuternie wystawać spod podkoszulków. Prawdziwe perełki na wakacyjne upały można znaleźć w secondhandach – sukienki a’la Marilyn Monroe, kobiece koronki i falbanki, ale i rockowe, postrzępione szorty czy przyduże t-shirty z nadrukami. Kolorowe chusty, z których można zrobić pareo albo fantazyjne turbany również w ciekawy sposób urozmaicają letnie zestawy. Ubrania vintage wpisują się rewelacyjnie w te trendy, a satysfakcja ze spaceru po sopockim molo we własnoręcznie wyszukanej (i unikatowej dzięki temu) sukience jest bardzo… słoneczna!

7


8

sukienka A&E Vintage Store


9


10

Bluzka Vintage, Kostium Vintage, Sandały Vintage


Spodenki Levi's, g贸ra bikini Vintage

11


12


13


14


15


Sweterek H&M, Spodenki Vintage

16


okładka: gorset Vintage, kamizelka H&M, bransoletka India Shop, dół kostiumu Vintage

17


dylemat numeru

wakacyjne dylematy Czyli jak spakować walizkę, by przetrwać

tekst: harel

Przy całej mojej miłości do mody i zakupów, problem pakowania wakacyjnej walizki przez długie lata był nadzwyczaj stresujący. Zwykle kończyło się podobnie: połowa zabranych rzeczy nie miała szans się przydać i wracała nietknięta, złożona w kosteczkę (przy okazji narażając mnie na opłaty za nadbagaż).

18


Potem zmieniłam front: postanowiłam brać tylko ulubione rzeczy. Ta opcja okazała się jeszcze gorsza: po dotarciu na miejsce okazywało się, że nic do siebie nie pasuje. Pół biedy, gdy panował upał - dużo kombinacji ciuchów nie ma – zazwyczaj wystarcza sukienka albo bikini. Gorzej, gdy robiło się chłodniej, a ja musiałam wystawiać się na widok publiczny w sweterku w marynarskie paski i szarawarach w hawajskie kwiaty – bo tylko te rzeczy były w miarę ciepłe. Wreszcie, z całej kolekcji doświadczeń, postanowiłam wyciągnąć odpowiednie wnioski. Opracowałam strategię, która pozwala zminimalizować błędy i stres, a zmaksymalizować wakacyjne przyjemności. Najważniejsze to mieć jasno określony cel i rodzaj podróży. Aktywne zwiedzanie czy cudowne lenistwo? Energetyczny festiwal czy dwa tygodnie warsztatów jogi? Kapryśny Bałtyk czy Lazurowe Wybrzeże itd., itd… Warunki pogodowe, środki lokomocji, miejsce zakwaterowania – to sprawy oczywiste, ale nie wiadomo dlaczego bardzo często pomijane na etapie kompletowania wakacyjnej garderoby. Pakowanie walizki zaczynam od butów. Bez względu na cel podróży, muszą być wygodne. Czy to będą Tatry, czy Mediolan, prawdopodobnie czeka nas mnóstwo kilometrów do przejścia. Buty nie zajmują zbyt dużo miejsca w walizce, a posiadają niezwykłą moc: potrafią zmienić strój nie do poznania. Jedwabna plażowa tunika plus japonki to wygodna opcja dzienna. Gdy japonki zamienimy na eleganckie sandałki, powstaje kreacja wieczorowa. Traperskie buciory, dżinsy i t-shirt – wersja terenowa. Ten sam zestaw z balerinami to niezobowiązująca klasyka w stylu Kate Moss. Druga sprawa: dodatki. Z pozoru całkiem nieistotne, w rzeczywistości dają więcej niż by się mogło wydawać. Na przykład kolorowy szal z cienkiej bawełny chroni zarówno przed słońcem jak i przed zimnem. Można zrobić z niego turban lub pareo. Kreatywnie zamotany zmienia się w top lub spódnicę. Biżuteria uchodzi za jedną z najbardziej niepraktycznych rzeczy w czasie wakacji. Ale warto poświęcić jej nieco miejsca w walizce. Wprawdzie wiadomo, że wiele zależy od tego, gdzie i po co się wybieramy. Rząd supermodnych plastikowych bransoletek raczej nie urozmaici spływu kajakowego, za to doda charakteru zwariowanym pomysłom festiwalowym. Torba albo plecak (ostatnio obserwujemy ich wielki

powrót) mogą być w dowolnym stylu, byle były wygodne i pojemne. Im mniej rzeczy zajmuje nam ręce, tym lepiej. Warto stworzyć bazę, wokół której będziemy budować garderobę. To te rzeczy, które na sto procent się przydadzą. Wspomniane dżinsy i t-shirt, które dzięki odpowiednio dobranym dodatkom sprawdzą się w różnych sytuacjach. Sukienka na upały, która noszona warstwowo z topem i szalem zmieni się nie do poznania. Bluza lub sweter na chłodniejsze wieczory. Kilka kolorowych koszulek, które można nosić w różnych konfiguracjach… Nie trzeba trzymać się jednej gamy kolorystycznej, ale warto sprawdzić, czy te rzeczy w miarę do siebie pasują. Jeśli odkryjemy, że któraś z nich wymaga dobrania kolejnych ciuchów, lepiej ją odłożyć, a w walizce zostawić sobie miejsce na ewentualne (i , rzecz jasna, bardzo miłe) skutki lokalnych zakupowych szaleństw. Dlatego też lepiej się powstrzymać od pakowania ubrań, które zajmują dużą powierzchnię. Chyba, że bez tiulowej spódnicy baleriny letni festiwal muzyki alternatywnej nie miałby w naszym mniemaniu żadnego sensu… A propos festiwali plenerowych, jest jedna rzecz, którą pakujemy obowiązkowo: wysokie nieprzemakalne buty. Mogą być kalosze, mogą być glany. Pełnią funkcję ochronną, czasem nawet trudno sobie wyobrazić, jak bardzo są ważne, dopóki samemu nie doświadczy się, o co chodzi. Reszta stylizacji to pełna dowolność. W końcu nie każdy wyjazd to pokaz mody… Na koniec jeszcze jedna ważna sprawa: organizacja walizki. Im dokładniej i porządniej poskładamy rzeczy, tym więcej się w niej zmieści. Świetne rozwiązanie stanowią podróżne woreczki na bieliznę (polecam firmę Metka by Traczka), które nie dość, że praktyczne, to jeszcze w cudowny sposób zaspokajają zmysł estetyczny. Można się nawet pokusić o żartobliwy slogan niczym z polskich komedii, że dobrze zorganizowana walizka to podstawa udanego wypoczynku. Ale czy taki żartobliwy? Coś musi w tym być, bo od kiedy pakuję się „z głową”, ta głowa stała się wolna od przedwyjazdowych napięć, za to zaprzątnięta jest w całości radosną perspektywą przepięknych wakacji.

19


dylemat numeru

lekcja turystyki czyli co, gdzie i jak

tekst: błażej balcerzak

Wakacje są jednymi z najdłużej wyczekiwanych dni w ciągu całego roku. Powinny być czasem odpoczynku, relaksu i niezapomnianych wrażeń. Powinny, bo nierzadko okazuje się, że – z powodu braku organizacji i odpowiednio wcześniejszego planowania - wakacje okazują się być pełne wrażeń, ale koszmarnych, o których bardzo chciałoby się zapomnieć. Niekoniecznie w stronę słońca Wybór miejsca jest zawsze kluczowy i pierwszorzędny. Wiadomo, że amatorzy luksusu – choćby było nim łóżko i dostęp do bieżącej wody – nie powinni dać się namówić na dwutygodniowy biwak w sercu Mazur. Cel podróży powinien być obierany w zgodzie z naszymi zainteresowaniami, potrzebami i możliwościami finansowymi. Przed ostateczną decyzją warto zasięgnąć opinii znajomych lub internautów, bo biura podróży i organizacje turystyczne – z marketingowej konieczności – mogą się okazać niezupełnie obiektywne. Nie warto również ulegać turystycznym trendom i jechać gdzieś tylko dlatego, że dane miejsce przoduje w wakacyjnych rankingach popularności. Pamiętajmy też, że urlop w mieście – choć nie

20

brzmi zachęcająco – może się okazać równie „dziki” co ten spędzany w puszczy. Należy również zaznaczyć, że krótsze wakacje wcale nie oznaczają gorszego odpoczynku. Wręcz przeciwnie, bo weekendowy czy kilkudniowy wyjazd może być równie interesujący, a nawet bardziej obfity we wrażenia niż tydzień plażowania. I właśnie do takich wakacji chcielibyśmy Was zachęcić: spędzanych w ciekawym mieście, kilkudniowych i pełnych planów. No to jazda! Polecamy Berlin, Pragę, Trójmiasto, Warszawę i Kraków. Do każdego z tych miast można dostać się na kilka sposobów, które są uzależnione od Waszego portfela, potrzeby komfortu i posiadanego czasu. Dostępne i oczywiste środki lokomocji to samolot, pociąg, autokar i własny samochód. Mniej oczywistym i równie dostępnym środkiem jest jednak autostop. Niegdyś bardzo popularny sposób podróżowania, obecnie wraca powoli do łask. Jak się okazuje można nim dotrzeć nawet do Pragi. Wszelkie potrzebne informacje, porady i wskazówki znajdziecie na stronie www.autostopem.net. Opcją, która pozwoli nam na pewną podróż i osiągnięcie zaplanowanego celu jest zabukowanie sobie miejsca na stronie www.autostop. com.pl. Ten sposób lokomocji pozwoli na podróż nie tylko mniej znanymi „szlakami”, ale i często znacznie szybszą. Oczywiście autostopując należy zachować szczególną ostrożność a zdecydowanie nie jest to opcja

dla osoby podróżujące samotnie. Innym, nieco bardziej zobowiązującym sposobem, jest couchserfing. Jest to projekt, który polega na non profitowym udostępnianiu innym podróżującym zakwaterowania i opieki. W zamian otrzymujemy dokładnie taką samą możliwość. W ten sposób ludzie mogą zwiedzać praktycznie cały świat i to za, w miarę, niewielkie pieniądze. Ta opcja dotyczy w większym stopniu miast zagranicznych, bo couchsurfing w Polsce dopiero co zyskuje na popularności. Wymaga również dużo wcześniejszego zalogowania się na stronie www. couchsurfing.org. Znajdziecie tam wszystkie potrzebne wskazówki, regulamin i szczegóły tego ciekawego przedsięwzięcia. Może warto zaplanować w ten sposób przyszłoroczne wakacje?

Pocztówka z wakacji Niezależnie od miejsca, w jakim masz zamiar spędzić wakacje, pamiętaj, że warto fotografować nie tylko zabytki i atrakcje turystyczne. Wybierasz się do Pragi, Trójmiasta albo Krakowa? Zrób sobie zdjęcie z tej wyprawy, oczywiście w oryginalnym stroju i w charakterystycznym, dla zwiedzanego miasta, miejscu. Podpisz je i prześlij Dilemmasowi, a w jesiennym numerze oglądaj geograficzny atlas mody, jaki stworzymy dzięki Waszym zdjęciom. Zdjęcia wysyłaj na: pocztowkawakacyjna@dilemmasmagazine.pl


Kraków Strona do odwiedzenia: www.krakow4u.pl; www.krakow.pl Nocleg: www.krakowlife.pl, www.noclegi-online.pl Koniecznie zobacz: www.krakow.pl - czyli tak mało czasu a tak wiele do zobaczenia, Zakrzówek – dzikie kąpielisko w basenie kamieniołomu, lazur wody jak ten pacyficzny Zaimprezuj: www.imprezy.krakow.pl Książka na podróż: Jalu Kurek „Mój Kraków” – przejdź się ulubionymi ulicami tego awangardzisty Warszawa Strona do odwiedzenia: www.warszawa.pl, www.ewarszawa.com Nocleg: www.e-nocleg.pl, www.nocowanie.pl Koniecznie zobacz: www.planero.pl - i nic cię nie ominie Zaimprezuj: www.pora.pl - potrzebny byłby chyba cały rok! Książka na podróż: Marian Sękowski „Pamiętnik warszawskiego taksówkarza” – poznaj stolicę nie ruszając się z taksówki Berlin Strona do odwiedzenia: www.visitberlin.de Nocleg: www.ferienwohnung-24-berlin.com, www.hostelsclub.com Koniecznie zobacz: wystawa „The story of Berlin”, czyli historia miasta od jego założenia po dzień dzisiejszy (www.story-ofberlin.de) i „Długa noc muzeów” (www.niemcy-turystyka.pl) Zaimprezuj: www.10best.com Książka na podróż: Mieczysław Wójcicki, Janina Wójtowicz „Idiomy polsko-niemieckie” - to tak, żeby zabłysnąć prosząc o piwo Praga Strona do odwiedzenia: www.praga.bezdroza.com.pl Nocleg: www.noclegi-praga.cz, www.noclegiwpradze.pl Koniecznie zobacz: www.przewodnikpopradze.pl – czyli co musisz zobaczyć; Festiwal Operowy Verdiego (www.opera.cz) – jeżeli nie masz pojęcia o operze, to tym bardziej Zaimprezuj: www.prague30.com - czyli masz tylko kilka dni na poznanie 470 rodzajów czeskiego piwa Książka na podróż: Gustav Meyrink „Golem” – w kilka godzin poznasz Pragę mistyczną Trójmiasto Strona do odwiedzenia: www.trojmiasto.pl Nocleg: www.ruszajwpolske.pl, www.trojmiasto.info1.pl Koniecznie zobacz: w Gdańsku XIII Festiwal Szekspirowski, bo „być albo nie być…”, w Sopocie Dziesięciolecie Kabaretu Ani Mru Mru – dla przywrócenia równowagi po Szekspirze, w Gdyni wystawa plakatów Franciszka Starowieyskiego Zaimprezuj: www.wtrojmiescie.pl, www.aktivist.pl Książka na podróż: Gunter Grass „Blaszany bębenek” - zwłaszcza jeżeli masz przed sobą 14 godzin w pociągu

21


wydarzenia

tekst: sara łątkowska zdjęcia: akpa, agnieszka ucińska

fashion w two gun towers 22


week łódź 2009 Tygodnie mody to na całym świecie najważniejsze wydarzenia modowe, nic więc dziwnego, że pierwsza taka impreza w Polsce wzbudziła mnóstwo emocji. Fashion Week Poland - FashionPhilosophy odbył się w Łodzi (28.05 – 05.06.2009) i zachwycił zróżnicowanym programem, który dał szanse zaprezentowania swojej twórczości znanym projektantom polskim i zagranicznym oraz młodym wschodzącym talentom.

23


wydarzenia

Impreza odbyła się w Łodzi, co jednak nie dziwi ze względu na tradycje tego miasta jako kolebki włókiennictwa a zarazem siedziby Akademii Sztuk Pięknych i Wyższej Szkoły Sztuki i Projektowania, które wykształciły wielu znakomitych polskich projektantów. Organizatorzy zadbali o zaproszenie szerokiego grona gości zainteresowanych branżą modową – dziennikarzy, artystów, handlowców i pasjonatów designu. Z zaproszenia skorzystali żurnaliści takich magazynów jak Burda, Elle, Herald Tribune, Vogue.com, Madame Figaro, krytycy mody – Diane Pernet (znana na całym świecie dziennikarka, autorka bloga The Shaded View on Fashion), Catherine Mambreau i Robb Young. Jednak honorowym gościem Fashion Week Poland była Agatha Ruiz de la Prada, znana projektantka hiszpańska. Fashion Week Poland rozpoczął się finałem konkursu Fashion Designers Awards 2009. W tegorocznej edycji, pod hasłem "Haute couture - portret współczesnej kobiety, jej pragnienia, emocje i fascynacje", mogli wziąć udział zarówno ci, którzy już projektują i mają pewne doświadczenie w branży modowej, jak i pasjonaci - amatorzy marzący o nauce w szkołach projektowania. Georges Chakra, światowej sławy projektant, którego kreacje wykorzystano w filmie „Diabeł ubiera się u Prady”, przewodniczył jury i ufundował główną nagrodę – staż w swojej pracowni w Bejrucie. Projekty prezentowało 10 finalistów. Interpretacja hasła przejawiała się w użytych materiałach (tafta, tiul, szyfon, jedwab), krojach i zdobieniach (falbany, kryzy). Zwyciężyła Sabrina Pilewicz, studentka czwartego roku Projektowania Ubioru, Obuwia i Biżuterii w Łodzi. Suknia, która „wyszła spod jej igły”, zachwyciła pomysłowością, formą a przede wszystkim ozdobną aplikacją – nadrukiem jednej z prac Roya Lichtensteina. Laureatkami II i III miejsca zostały Kamila Gawrońska-Kasperska (pomysłowa suknia z białego tiulu, odcięta pod biustem i wykończona wielowarstwowym golfem) i Marta Gos (prosta, popielata suknia ozdobiona geometryczną aplikacją wykonaną z owali i kół nakładających się na siebie). Wieczór uwieńczył pokaz kolekcji Georgesa Chakry, która dodała energii kolorystyką sukien i rozbudziła wyobraźnię ciekawymi krojami! Kolejny dzień Fashion Week przyniósł następne oczekiwane wydarzenie – Złotą Nitkę. Złota Nitka to najbardziej prestiżowy konkurs modowy w naszym kraju, o długoletniej tradycji, którego laureatami są m. in. Maciej Zień, Paprocki&Brzozowski i Monika Onoszko. W tym roku zgłoszono aż 98 kolekcji z Polski, Danii, Hiszpanii, Izraela, Litwy i Wielkiej Brytanii, w dwóch kategoriach: Pret-aporter i Premiere Vision. Do finału dostało się 28 finalistów, którzy prezentowali swoje kolekcje przed tłumnie zgromadzonymi widzami i dwoma gremiami jury – Jury Kreatorów i Jury Medialnym. Młodzi projektanci, studenci i absolwenci polskich i zagranicznych szkół projektowania odzieży, zaprezentowali kolekcje na wysokim poziomie. W kategorii Pret-a-porter Złotą Nitkę wygrał duet Małgorzaty Grzywnowicz i Małgorzaty Węgiel, za 24


two gun towers 25


wydarzenia

mmc 26


kolekcję „Phantas Magoria”. Nagrodzona kolekcja wyróżniła się na tle innych bogatą kolorystyką oraz dopracowaniem najdrobniejszych szczegółów i dodatków. Zaskoczył oryginalny krój prezentowanych rzeczy i materiały, z których zostały wykonane. Autorki tworząc swoje ubrania inspirowały się muzyką Grzegorza Ciechowskiego i jego zespołu. Jak same mówią, to ich pierwsza poważna kolekcja a jak pokazał jednogłośny werdykt obu gremiów jury, również pierwszy wielki sukces! Jury Kreatorów wyróżniło także trzech finalistów w kategorii Pret-a-porter: Dąbrówkę Szopę za kolekcję „Negatyw”, Monikę Kobierską za kolekcję „Senora Blanca” i Sylwestra Krupińskiego za kolekcję „Coppelius” (niezwykle pomysłową i wielofunkcyjną). W kategorii Premiere Vision laureatką została Magdalena Śmielak za kolekcję „Destrukcja”. Autorka utrzymała cały projekt w stonowanych kolorach, a tytułową „destrukcję” rzeczywiście można było dostrzec w ciekawie skrojonych ubraniach. Wyróżnienia przyznano Magdalenie Dąbrowskiej za „Mechanikę Piękna” oraz Marcie Mandli i Szymonowi Rychlikowi za kolekcję „Kingdom”. Wyniki Jury Kreatorów nie całkiem pokryły się z wynikami Jury Medialnego. To drugie również przyznało pierwsze miejsce Grzywnowicz i Węgiel, ale wyróżniło Dąbrówkę Szopę, Kamilę Zielińską i Konrada Parola (Pret-a-porter), oraz pierwsze miejsce w kategorii Premiere Vision przyznało Magdalenie Dąbrowskiej za kolekcję „Mechanika Piękna”. Finał konkursu uświetnił pokaz Agathy Ruiz de la Prady, na który wszyscy czekali z niecierpliwością! Kolekcje tej hiszpańskiej projektantki to energetyczna mieszanka soczystych kolorów, komiksowych wzorów i motywów zaczerpniętych z baśni i pop kultury. Na Fashion Week Poland Prada również pokazała kolekcję o intensywnych barwach, przyozdobioną kreskówkowymi aplikacjami, nawiązującą stylem do lat 60. Publiczność zachwyciły kolorowe legginsy i niezwykłe buty na obcasach, bardzo kolorowe!

mmc

Kolejnym wydarzeniem Fashion Week Poland była Aleja Projektantów, trwająca dwa dni. Przez ten czas swoje kolekcje pokazywali projektanci, którzy wyrobili już sobie renomę w świecie mody oraz młodzi designerzy. W sobotę pokazy otworzyła Natasha Pavluchenko swoją kolekcją zainspirowaną strojami ludowymi z Podhala i Podlasia – „Folklore”. Swoje kolekcje prezentowali również Sylwester Krupiński, Marcin Giebułtowski i Viola Śpiechowicz. Kolekcja Natalii Jaroszewskiej ożywiła sobotnie pokazy i rozbudziła zmysły. Zwiewne kreacje w pastelowych kolorach, wizualizacje z kwiatami w tle i nastrojowa muzyka pozwoliła przenieść się widzom na chwilę do wiosennego ogrodu:) Całość utrzymana w delikatnych kolorach, uszyta z miękkich, lejących się materiałów przywodziła na myśl motyle. Ciekawy pokaz zaprezentowali twórcy z Two Gun Towers – duet projektujący w Rosji, Irina Krupskaya i Andrey Melnikov. Aplikacje, niestandardowe wzory i połączenia kolorów plus starannie przemyślane fryzury i makijaże oraz muzyka grana na żywo – całośc złożyła się na świetny pokaz. Również w sobotę swoją kolekcję „Wchodzące – zachodzące

27


wydarzenia

słońce” zaprezentował Miguel Vieira, najbardziej znany portugalski projektant, tworzący od ponad 20 lat. Kolekcja zainspirowana jest Japonią, wszystkie kreacje są bardzo dobrze skrojone, klasyczne i minimalistyczne mimo wymyślnych form. Uzupełnieniem całości był make-up w czerwonym kolorze, który przyciągał wzrok budząc ciekawość i intrygując. Według mnie najlepiej tą kolekcję odzwierciedla opis: „wśród migdałowych drzew obsypanych kwiatami odnajdujemy luksus kobiet Hitchcocka – tajemniczych i zmysłowych, grację gejsz i odwagę samurajów – japońską filozofię życia i estetyki opartej na prostocie, czystości i detalu”. Dalszy ciąg Alei Projektantów to kolejny dzień Fashion Week. Swoje kolekcje prezentowali Michał Szulc, Marta Jagiełło, Matylda&Cipher , Beata Jarmołowska, Maria Wiatrowska, Łukasz Jemioł, MMC Studio Design oraz Gaspard Yurkievich. Marta Jagiełło zaprezentowała kolekcję ekskluzywnych sukienek koktajlowych na sezon jaseiń/zima 2009. Kolekcja Łukasza Jemioła zachwyciła prostymi formami prezentowanych ubrań przy jednoczesnym użyciu znakomitych materiałów. Nowoczesne w kroju, połyskujące sukienki (krótkie i długie), bluzki z wymyślnymi falbanami i kreacje z cekinów przyciągały wzrok widzów do kolekcji. Ogromne wrażenie na publiczności zrobił pokaz MMC Studio Design, jednej z bardziej znanych marek polskich za granicą. Rockowy szyk i elegancja, przepiękne nasycone kolory (głęboka czerwień, nasycony zielony) przeplatane szarościami, brązami i czernią oraz niezwykłe połączenie różnego rodzaju materiałów, stanowią o pomysłowości a jednocześnie wysokim stopniu użytkowości kolekcji. Ogromne wrażenie zrobiły rajstopy i legginsy z ćwiekami i dżetami, które same w sobie były bardzo ozdobne i przyciągały wzrok, oraz doskonale uzupełniały bardziej klasyczne zestawy. Zwieńczeniem Alei Projektantów był pokaz Gasparda Yurkievicha. Projektant tworzy we Francji, co widać w jego kolekcjach, szykownych i eleganckich, ale zarazem swobodnych. Prezentowane ubrania cechował miejski luz z odrobiną luksusu: swobodne kroje i żywe kolory, stonowane barwy i fokus na detal , ale też inspiracje art deco, wykorzystanie mieniących się materiałów, frędzli czy czarnych wykończeń nadających kształt sylwetce - to wszystko cechowało kolekcję dla kobiet. Dla mężczyzn Yurkievich przygotował nonszalancką elegancję. Całości dopełniały kolorowe skarpetki, podkolanówki i legginsy, które dodają kolorytu i zadziorności projektom designera. W środę (3 czerwca) odbyła się Gala Dyplomowa Akademii Sztuk Pięknych 2009. Ta impreza, to fuzja dwóch konkursów, do tej pory odbywających się oddzielnie: gali Barbary Hanuszkiewicz i gali dyplomowej ASP. Wydarzenie to ma ułatwic studentom, którzy zaprojektowali w danym roku akademickim najwyżej ocenione projekty, prezentacje swoich kolekcji. W tym roku osiemnastu najlepszych dyplomantów pokazało bardzo zróżnicowane w kroju i formie kolekcje. Przeważały szarości, czernie i kolory pastelowe, choc nie zabrakło kreacji w mocnych barwach. Nagrodę 5. Agatha Ruiz de la Prada 28


Gaspard Yurkiewicz 29


wydarzenia

MMC

miguel vieira

pieniężną wygrała Adriana Żakowska za kolekcję „Glamour”, na którą złożyły się szykowne wersje dresów uszyte z satyny w kolorze złota i srebra. Autorka zaskoczyła wykończeniem swoich ubrań elementami z futra. Kolekcja Katarzyny Perdion „80’s CHIC” zrobiła duże wrażenie na widzach i jury, ponieważ w ciekawy sposób nawiązywała do trendów obowiązujących na światowych wybiegach. Marynarki szerokie w ramionach i dopasowane w talii, fuksjowe sukienki bombki,

30

małe czarne z modnym akcentem – masywnym, srebrnym zamkiem. Całości dopełniała kubistyczna w formie biżuteria. Gala Dyplomowa daje możliwość zamknięcia jednego etapu twórczości młodym projektantom (studiów) i rozpoczęcia następnego (pracy zawodowej). Życzymy wszystkim, którzy zostali wyróżnieni dalszych sukcesów, ponieważ jak powiedziała

Natalia Wrzesień, przedstawicielka magazynu moda.com.pl: „oto jest nowe pokolenie twórczych liderów, których trzeba promować”. Imprezie towarzyszyły różne mniejsze wydarzenia. Do takich zaliczyć można udostępnienie młodym projektantom i markom specjalnego miejsca wystawienniczego, w którym prezentowali swoje kolekcje – mowa o Showroomie na terenie Manufaktury. To tam można było obejrzeć, przymierzyć i kupić ubrania młodych


mmc

miguel vieira

designerów. Przybyli tłumnie aby promować swoje dokonania w dziedzinie mody. Każdy kto tam zajrzał sam mógł przekonać się o tym, że warto czasami kupić jedną droższą, designerską rzecz niż trzy z sieciówki (różnica w materiałach, krojach i wykończeniu widoczna jest najlepiej „w realu”). Poza tym można było porozmawiać z nimi o ich inspiracjach i pomysłach. Do mniejszych wydarzeń, należały także poje-

dyncze pokazy kolekcji młodych projektantów i znanych marek. Swoje kolekcje prezentowali między innymi Plastikowy czy Cheap Monday. Jako wydarzenie modowe prezentujące nasz kraj za granicą, uważam, że Fashion Week spełnia swoją funkcję doskonale. Nawet jeśli nie wszystkie kolekcje są na światowym poziomie (czasami ubrania nie były wykończone z należytą starannością, brak butów zaprojektowanych na potrzeby kolekcji), to

ilość i różnorodność prezentowanych projektów jest absolutnie zaskakująca i pokazująca potencjał Polaków w branży modowej. Bo polscy designerzy mają wielki potencjał, który powinni promować!

31


wydarzenia

32


Re-act Ekologiczna moda na fashion week

tekst: Agnieszka Gniotek zdjęcia: adam dauksza

Na zakończenie tegorocznego Fashion Week Poland w andel’s Hotel w Łodzi odbył się wyjątkowy pokaz mody pod hasłem RE-ACT Fashion Show. Tematem przewodnim wieczoru była ekologia, a prowadzącą i ambasadorką idei mody recyklingowej Izabela Miko. Najważniejszymi wydarzeniami imprezy był premierowy pokaz kolekcji wiosna lato 2010 LAC ET MEL zaprojektowanej przez Gregora Clemensa i prezentacja 20 finałowych kolekcji konkursu na najlepszą kreację recyklingową RE-ACT, połączona z obradami jury i wręczeniem nagród w konkursie. Jury w składzie: Gregor Clemens, Alexandra von Schledorn (projektantka i designerka), Małgorzata Bałdowska (Szkoła Wizażu i Charakteryzacji), Marek Straszewski (fotograf), Grzegorz Matląg (projektant), Agnieszka Kawala–Surma (projektantka, Young Polish Designers Foundation) i Izabela Łapińska (fotograf) jednogłośnie przyznało pierwszą nagrodę kolekcji sukien z kwiatów i taśmy VHS autorstwa Sylwii Rochali. Jak powiedział jeden z jurorów, Grzegorz Matląg, o wyborze właśnie tej kolekcji zaważyło praktyczne podejście do tematu oraz bardzo kobiecy styl. Drugą nagrodę otrzymał Jacek Kłosiński, student IV roku łódzkiej ASP. Kolekcja została uszyta z przędzy foliowej. Trzecie miejsce zajęła kolekcja Katarzyny Konieczki, absolwentki Międzynarodowej Szkoły Kostiumografii i Projektowania Ubioru z Warszawy. Jurorom podobało się ciekawe połączenie ortopedycznych gorsetów z dzianiną. Wszystkie pokazy powstały m.in. we współpracy ze Szkołą Wizażu i Charakteryzacji przy Warszawskiej Szkole Reklamy, której słuchaczki pod kierunkiem Małgorzaty Bałdowskiej odpowiedzialne były za realizację makijaży i fryzur modelek i prowadzących imprezę.

33


wydarzenia

open'er zdjęcia: sara łątkowska

34


er 2009

Heineken Open’er Music Festival towarzyszy nam już od 2003 roku. Na początku lipca w całym Trójmieście można obserwować rzesze fanów muzyki z charakterystycznymi opaskami na ręku. Kto trafi na Babie Doły musi przyznać, że rozmach tej imprezy, gwiazdy występujące przed widownią i atmosfera tych dni jest wyjątkowa. Najlepiej o Open’erze świadczą fakty – 4 dni, ponad 60 tysięcy festiwalowiczów, około 100 artystów z Polski i Świata, siedem scen oraz po raz pierwszy w tym roku zorganizowanie strefy modowej – Fashion’er. Zobaczcie naszą fotorelację z Open’era!

35


wydarzenia

36


37


wydarzenia

38


39


wydarzenia

40


41


wydarzenia

42


43


wydarzenia

44


45


wydarzenia

46


47


wydarzenia

fashio 48


ion'er zdjęcia: sara łątkowska

Fashion’er to całkiem nowe przedsięwzięcie organizatorów Open’era. Przyświeca mu idea Fashion Id, czyli moda jako tożsamość festiwalowiczów. Wprowadzeniem do tego wydarzenia, był konkurs na projekt oficjalnego t-shirtu Open’era. Udział w Fashion’erze wzięli: A&E Vintage Store, Maldoror, Marta SIniło, Piotr Drzał, Oluhi, Green Establishment, UEG i Twins.

Strefa Fashion’era to miejsce, gdzie zaproszeni do udziału w wydarzeniu młodzi projektanci, wystawiali swoje kolekcje na sprzedaż i prezentowali je na pokazach. Wydzielone wewnątrz namiotu boksy, na czas festiwalu zamieniły się w mini-butiki a każdy projektant urządził swój, według własnego pomysłu. Wszyscy festiwalowicze mogli podejść, obejrzeć i przymierzyć wystawione ubrania a nawet porozmawiać z ich autorami. Pomysł naprawdę świetny, dający szansę podziwiać kolekcje nie tylko na wybiegu, ale i przyjrzeć im się z bliska.

Sam Fashion’er zachwycił organizacją! Przezroczysty namiot stanowił bardzo efektowne tło dla boksów i pokazów a jednocześnie kontrastował z betonowym hangarem, który stanowił backstage. Dzięki temu w środku było bardzo klimatycznie. Wszyscy projektanci przygotowali swoje pokazy z wyjątkową starannością, dbając o zgranie ze sobą muzyki, światła i dynamiki prezentowania ubrań przez modelki i modeli.

49


A&E vintage store

50


51


piotr drzał

52


53


green establishment

54


55


maldoror

56


57


oluhi

58


59


marta siniło

60


61


TWINS

62


63


UEG

64


65


wydarzenia

modepalast'o9 Brand New Expo

Wiedeń jest pełen mody. I nie mówimy tutaj o ekskluzywnych butikach Pierwszej Dzielnicy, które proponują kiczowate kreacje, tworzone głównie dla wiedeńskich prominentów.

tekst: gabriela czerkiewicz zdjęcia: Sarah Prucha, Kapschamedia, Jens Lindoworsky, Katharina Haring, Christian Leitner

66


Moda targowa Pod koniec kwietnia zakończyła się kolejna edycja „Modepalast ’09 - Brand New Expo”- czyli targów mody organizowanych od 2003 roku. Ta czterodniowa impreza odbywa się w MuseumsQuartier - jednym z największych centrów kultury w Europie, gdzie znajduje się Muzeum Sztuki Nowoczesnej MUMOK i Leopold Museum ze zbiorami twórczości Klimta. Ideą Modepalast jest umożliwienie młodym, utalentowanym projektantom austriackim bezpośredniej prezentacji swoich kolekcji i produktów użytkownikom. Z każdym projektantem można osobiście porozmawiać; przymierzyć ich ubrania; sprawdzić, czy pasują. Wolno się też targować. W programie przewidziane są również nocne zakupy, pokazy mody i imprezy muzyczne. Finansowego wsparcia dla Modepalast udziela austriackie Ministerstwo Edukacji, Sztuki i Kultury. Organizatorki, Cloed Baumgartner i Jasmin Ladenhaufen zapraszają też na imprezę projektantów z całej Europy. W tym roku swoją twórczość zaprezentowało dziewięćdziesięciu projektantów, m.in. z Niemiec, Czech, Holandii i Danii. Na targach nie zabrakło także reprezentantów Polski. Jednym z nich było kreatywne trio z Krakowa, projektujące pod nazwą „B3 Paulina Blachura”. Spotkało się ono z bardzo ciepłym przyjęciem. Projekty z ich ostatniej kolekcji rozeszły się jak ciepłe bułeczki, a właściciele dwóch butików zaproponowali im współpracę.

Pomimo wielu sponsorów komercyjna strona imprezy ograniczona jest do minimum. Na targach nie spotkacie hostess rozdających ulotki i próbki, nie zobaczycie ekranów, na których wyświetlane są reklamy patronów medialnych. Ask the designer if it fits Po raz pierwszy na targach swoje stoisko informacyjne miało stowarzyszenie „7tm”, którego celem jest promowanie modnych sklepów znajdujących się w Siódmej Dzielnicy Wiednia. Na mapie „7tm” zaznaczone są zarówno butiki młodych projektantów, jak i sklepy mniej znanych marek, nie tylko austriackich. W sumie punktów na mapie jest 31. Cały pomysł ma prezentować alternatywę dla markowych sklepów, znajdujących się na głównej ulicy Siódmej Dzielnicy – Mariahilfer Straβe. Ulotki z mapą i krótkim opisem poszczególnych sklepów można znaleźć w hotelach i placówkach kulturalnych na terenie całego Wiednia. Ponadto portal www.7tm.at na bieżąco informuje o wydarzeniach związanych z modą, a szczególnie o działaniach projektantów wspieranych przez „7tm”.

Oprócz ubrań austriackich i niemieckich projektantów można kupić także płyty i książki. Dodatkowo w WATF prezentowana jest twórczość zaprzyjaźnionych malarzy i grafików. W każdą sobotę organizowane są popołudniowe spotkania, na których można posłuchać dobrej muzyki, napić się wina i porozmawiać z zaproszonymi gośćmi ze świata sztuki i kultury. Wtedy sklep otwarty jest do ostatniego klienta. Wiedeńczycy już czekają na następną edycję Modepalast, bo targi te, obok Austrian Fashion Week odbywającego się we wrześniu, to najważniejsze wydarzenie modowe. Liczymy, że na naszym rodzimym podwórku tego typu imprezy zaczną cieszyć się większym zainteresowaniem, bo ubranie kupione bezpośrednio od projektanta nosi się zupełnie inaczej niż to zakupione w sieciówkach.

And what about the future? Jeden ze sklepów znajdujących się na mapie „7tm” wyróżnia się szczególnie. Właścicielce WATF (What about the future) Sonji Weinstabel zależało na oryginalności. Sklep mieści się w starej pralni, której wnętrze Sonja osobiście przearanżowała w minimalistycznym stylu.

67


młodzi zdolni

p i t c houg u i n a rozmawiała: agata zaremba zdjęcia: TYE MARTIN- DAKILA STYLIzacja: SURRAYA STARR MAkijaż: NICKEE DAVID MODELe: MEREL GEELEN (DNA), JULIEN (RED)

Pierwszy oficjalny pokaz kolekcji tej młodej, dwudziestokilkuletniej, projektantki odbył się rok temu w Warszawie. Obecnie przebywa ona w Nowym Jorku, gdzie dostała się na staż u Dereka Lama. W planach na przyszłość ma podbój Londynu. Poznajcie Annę Pitchouguinę. 68

Agata Zaremba: Urodziłaś się w Rosji, ale dość wcześnie przeprowadziłaś się do Polski. Oficjalnie mieszkasz w Gdyni, a żyjesz w Warszawie i w Łodzi. Twoje losy są bardzo skomplikowane… Gdzie i kiedy pojawiła się pasja do projektowania mody? Anna Pitchouguina: Do Polski przeprowadziłam się 15 lat temu, od razu do Gdyni. Do Łodzi pojechałam, kiedy zaczęłam studiować na ASP. W Warszawie uczę się obecnie w Międzynarodowej Szkole Kostiumografii i Projektowania Ubioru, gdzie dostałam stypendium. A pasja do mody narodziła się w Londynie, przypadkiem, zupełnie znienacka w parku, na trawie. AZ: Które miasto jest ci teraz najbliższe?

AP: Najbliższe jest mi Trójmiasto, gdzie znajduje się mój dom i gdzie mieszka moja rodzina. Ale najlepiej czuję się w Londynie. Uwielbiam klimat nocnego Londynu. Jeżdżę tam na imprezy, po materiały, ale lubię też pochodzić po parkach i ulicach. Podoba mi się ten gwar, szum miasta. Bywam tam mniej więcej raz na dwa miesiące, a więc dość często. Mam w planach studia w Londynie, od grudnia - po powrocie z Nowego Jorku. Wkrótce odbędą się egzaminy. Chciałabym zrobić dyplom studiów magisterskich właśnie tam. AZ: Opowiedz o swoich projektach. Kto nosi twoje ubrania? Czy każdy może sobie na nie pozwolić – chodzi nie tylko o „charakter” twoich kolekcji, ale również o ceny…


AP: Projektuję przeważnie zwiewne sukienki. Ostatnio bardzo polubiłam projektowanie koszulek i tank topów. Niedawno mnie poniosło i zrobiłam spodnie! Są to ubrania dla młodych, uroczych kobiet, które maja w sobie dziecko – są roztrzepane i „nieogarnięte”, jak ja w pewnym stopniu. Są romantyczne, zamyślone. Dopiero rok temu zaczęłam sprzedawać swoje ubrania, były dość tanie. Teraz też nie są to drogie rzeczy, jak na projekty autorskie, bo cena sukienki to 450 złotych. A każdą z tych rzeczy szyję sama. Tylko kardigany robione są maszynowo. Długo szukałam, ale udało mi się znaleźć sponsora – fabrykę dziewiarską, która zrobiła kardigany oraz fabrykę hafciarską, która wykonała wzory, jakie chciałam. Na kardiganach wpisane są moje przemyślenia, frazy, które ktoś mi kiedyś powiedział i utkwiły mi w pamięci. Chciałam, żeby te zdania coś znaczyły, były ważne dla kogoś. Chciałam, żeby to był taki osobisty projekt dla mnie i dla osób, które są autorami tych słów, nie do końca się udało. AZ: Skąd czerpiesz inspiracje? AP: Miewam zastoje, nie mogę znaleźć niczego, co mnie inspiruje. Czasami wszystko idzie mi łatwo, od razu rysuję. Jak mam zastoje, to muszę wyjechać do innego miasta, państwa. Wtedy odczuwam inne emocje - inspiruje mnie to, co się wokół dzieje. I wtedy wszystko przychodzi mi łatwo. Idę do sklepu, patrzę na tkaniny. Chodzi bardziej o odczucia. Jeśli było dobrze, to raczej robię kolorową kolekcję, jeśli źle - to projektuję ponure, smutne, szarawe rzeczy.

Lubiłam bardzo rzeczy Bereniki Czarnoty, jej swetry – byłam w nich zakochana. MMC jest dla mnie rewelacyjne. Poziom polskich projektantów, według mnie, jest wysoki. AZ: Jak na młodą projektantkę, osiągnęłaś już dużo w świecie mody, co uważasz za swój największy sukces? AP: Dostanie się do konkursu w Stanach – Art Of Fashion, przyjęli mnie jako jedyną z Polski. W tym roku finały odbywa się w Filadelfii. To był konkurs, do którego zgłaszają się ludzie z całego świata. Wysłałam zgłoszenie i nawet nie sprawdzałam wyników. Ktoś mi powiedział – „ O! Ania, jesteś!”. Finały będą pod koniec października. Akurat będę wtedy w USA. AZ: Twoje zadanie w tym konkursie polegało na przygotowaniu projektów – interpretacji narzuconego tematu. Czy przygotowałaś na konkurs zupełnie nowe ubrania, czy wykorzystałaś już istniejące kolekcje? AP: Nigdy nie biorę już istniejących projektów, robię wszystko od nowa, tak się uczę. Tam był temat „iluzja”. Tematy zawsze wymagają oprawy – trzeba powiedzieć, dlaczego takie pomysły, uzasadnić, stworzyć idee do projektów. „Iluzję” zrobiłam na tej zasadzie, że projekty były „piękne” z zewnątrz, uosabiały szczęście, a w środku były poszarpane, ciemne – dwuwarstwowe. W ten sposób stworzyłam iluzję szczęścia. AZ: Podobno ostatnio zajmujesz się projektowaniem bielizny…

AP: Właśnie nie! Nie noszę zbyt często swoich ubrań. Moja siostra Irina nosi moje rzeczy, zabiera mi je. Ja nie mogę ich zakładać, bo ciągle mi się nie podoba bądź po prostu chcę by bylo nieustannie lepiej!

AP: Mam staż w firmie bieliźnianej w Łodzi, projektuję dla nich bieliznę. To było duże wyzwanie dla mnie, musiałam się nauczyć wszystkiego od początku, w takich małych proporcjach, ale warto było. Projekty trochę przypominają moje sukienki. Zrobiłam ok. 40, ale trudno mi na razie powiedzieć, co z tego wyjdzie, bo wszystko jest jeszcze w fazie przygotowań.

AZ: Jak w takim razie ubierasz się na co dzień?

AZ: Czy myślałaś o projektowaniu mody męskiej?

AP: Lubię lekkie ubrania. Musi mi być w nich wygodnie. T-shirty, rajstopy i sukienki vintage z Londynu, nie lubię marnować czasu na długie stylizacje.

AP: Mody męskiej nie chcę projektować, nie cieszy mnie to zupełnie. Choć musiałam robić takie projekty do szkoły. Zupełnie mnie do tego nie ciągnie.

AZ: Czy nosisz ubrania ze swoich kolekcji?

AZ: Gdzie można dostać rzeczy od Anny Pitchouguiny? AP: Moje ubrania można kupić na stronach internetowych, takich jak Cloudmine.pl, Catwalkgenius.com Odezwały się do mnie również zagraniczne portale, co mnie bardzo cieszy, bo ubrania mogą w ten sposób trafić do innych krajów. Zachęcam też do odwiedzania strony z bazą młodych projektantów: Not Just A Label (www.notjustalabel.com).

AZ: Jakie są Twoje plany na przyszłość? AP: W najbliższej przyszłości chcę skończyć szkołę w Londynie, a w dalszej przyszłości – chciałabym znaleźć pracę w jakimś domu mody, jako asystent. Jest to możliwe. Mogę zacząć nawet od Top Shop-u (śmiech), ale najbardziej interesują mnie takie marki, jak: Chloe, MARNI. A poza tym, za pół roku mam zamiar wrócić ze Stanów z zupełnie inną kolekcją. I nie dotknę już szyfonu!

AZ: Jak oceniasz sytuacje młodych projektantów dziś w Polsce? Kogo cenisz? AP: Wiele ludzi nagle stwierdziło, że chce być projektantami mody. Jest duża konkurencja, działają liczne szkoły projektowania mody. Ale myślę, że jest to realne, żeby można się wybić w Polsce. Ja chcę zaistnieć za granicą.

www.pitchouguina.com

69


70


71


72


73


młodzi zdolni

„jesteśmy na dobrej drodze” rozmawiała: justyna dziesińska zdjęcia: woso

Młode, ambitne, pełne pomysłów i chęci tworzenia. Życie traktują jak pretekst DO rozwijaniA skrzydeł i pełNIEnia misji projektantki. Cieszy je każdy sukces, a niepowodzeniA dodajĄ sił i wzmacniaJĄ na drodze jaką sobie obrały. Ich kolekcje to mieszanka pozytywnej myśli, ale TEŻ odrobiny szaleństwa i elegancji. 74

Czym się inspirujecie w tworzeniu kolejnych kolekcji? Wiola: Nie mam jednego sposobu na zdobywanie inspiracji. Każdą kolekcję traktuję jako oddzielne dzieło. Często inspiruję się tkaniną, kolorami i ich ciekawymi zestawieniami. W londyńskiej szkole St.Martins nauczyłam się inspirować rzeczywistością. Natchnienie może brać się z zupełnie prozaicznych sytuacji i przedmiotów, które w ogóle nie są związane z modą, nie mniej jednak można je przetłumaczyć na język mody i powstaje coś niezwykle ciekawego. Gosia: Wszystkim, absolutnie wszystkim - materiałem, który właśnie trzyma się w ręku, jego formą , fakturą, kolorem, obejrzanym właśnie filmem, jedzeniem, pogodą, fajnie ubraną dziewczyną na ulicy. Kto ze świata wielkich projektantów jest według Was wzorem do naśladowania? Gosia: Trudno wymienić tu jednego projektanta - bo każdy na swój sposób inspiruje i stymuluje do działania. Prada – zawsze zaskakująco zachwyca, Dries Van Noten – jest najlepszym kolorystycznym kucharzem, RM - daje kopa. Wiola: Nie chciałabym myśleć w kategoriach „wzorów do naśladowania”. To mogłoby być zabójstwem dla mnie jako projektantki. Staram się poszukiwać własnego stylu i charakteru. Gdy naśladujemy, zatracamy siebie. Mogę

tylko powiedzieć, że bardzo cenię młodych projektantów, takich jak Alexander Wang czy Doo-Ri, a z tych bardziej znanych lubię Balmain i Driesa Van Noten’a, choć tu jeszcze mogłabym kilku wymienić... Z kim najchętniej podjęłybyście współpracę w przyszłości? Gosia: Z Coco – ale to pewnie po tamtej stronie. Wiola: Balmain... Givenchy... Jakich tkanin używacie najczęściej, a jakie są najłatwiejsze w pracy nad kolejnymi kolekcjami? Wiola: W dużej mierze dzianiny, dżerseje. Bardzo chętnie korzystam ze skóry naturalnej i ekologicznej, wełen, futer. Uwielbiam łączyć tkaniny - nawet te, które wydają się nie do połączenia. Gosia: Używam przede wszystkim dzianin: dżerseje, bawełny, wiskozy. Ale nie ma chyba łatwych materiałów – z każdym trzeba nauczyć się pracować, zaprzyjaźnić - wszystko zależy od konkretnego pomysłu na projekt ubrania. Materiał, którego nigdy byście nie wykorzystały? Wiola: Bordowa tafta... grr! Gosia: Kiedyś myślałam, że moim „a fe!” jest koronka gipiurowa (kojarzyła mi się z czasami, kiedy była to jedyna alternatywa na „bolerko” do sukienki). Ale niezwykła Prada przytarła mi nosa i pokazała, że to


75


może być cudne (choć nie dla każdego). „Nigdy nie mów nigdy” - życie jest pełne niespodzianek i dziwnych fascynacji, dlatego już nie mam żadnego „a fe!”. Jak oceniłybyście polską modę? Czy rozwija się ona w dobrym kierunku? Wiola: Myślę, że jesteśmy na dobrej drodze. Niestety daleko nam jeszcze do światowych stolic mody. Gosia: Rozwija się - to chyba dobre słowo. Ważne, że coś się dzieje. Polskie ulice. Kicz, tandeta czy może elegancja i smak? Gosia: A może być coś pomiędzy? Wszystko zależy od miejsca, miasta , godziny, ludzi. Pewnie więcej jest mody niebezpiecznie flirtującej z kiczem – ale może to dobrze, bo dzięki temu bywa zabawnie kolorowo. Wiola: Wciąż jest dużo kiczu, ale widzę w kobietach chęć edukacji. Czy boimy się eksperymentować? Gosia: Boimy się, bo ubrania – a szczególnie ich niektóre mieszanki - czasem gryzą i wybuchają. Wiola: Tak! Eksperymenty nas paraliżują. Myślę, że Polki są nadal bardzo zachowawcze. Czym byście zachęciły ludzi do przełamywania granic i pokazania prawdziwych siebie? Wiele osób, mimo odmiennego, lecz dobrego gustu, boi się wyjść na ulicę z myślą, że zostaną skrytykowani i wyśmiani. Co powinno ich przekonać do pokazania się? Gosia: Myślę, że dotyczy to wewnętrznej potrzeby akceptacji, która jest w każdym z nas. Czy stojąc przed lustrem myślimy: podobam się sobie! Czy może: czy spodobam się innym? Jeśli ktoś dobrze się czuje w skórze „sieciówkowego klona”, bo lubi - to jego wybór. Ale jeśli wbija się w rurki, których nie cierpi, tylko dlatego, żeby nie odstawać od reszty towarzystwa – to widzę tu problem. Wydaje mi się, że wbrew pozorom ludzie zwracają na nas mniejszą uwagę niż nam się to wydaje. Warto o tym pamiętać. Wiola: Tak, to problem. Nasze społeczeństwo potrafi być okrutne. Ludzie wyśmiewają to, czego nie rozumieją. Osobiście radzę lekceważyć.

76


Co modnego jest w tym sezonie? Czy możecie wymienić kilka rzeczy, których nie powinno zabraknąć w naszych szafach? Gosia: Powiedziałabym, że kolor arbuzowy, ale jest go taka ilość na ulicach, że wole nie namawiać. Coś w paski marynarskie, coś etnicznego, coś jasnego i coś z kolekcji WoSo. Wiola: Kombinezony - to podstawa tego sezonu! Czytając Wasze biografie zauważyłam, że Wiola Wołczyńska brała udział w warsztatach „ Kreowanie Nowych Koncepcji w Modzie” w londyńskim Central Saint Martins College of Art and Design. Jak to przełożyło się na Twoją twórczość i dalszą karierę? Wiola: St. Martins daje pewność siebie, otwiera umysł na nowe wyzwania, rozbudza wyobraźnię, zmienia sposób myślenia... nie tylko o modzie. Jaki był punkt zwrotny w Waszej karierze? Gosia: Myślę, że takich punktów było wiele – niektóre zwrotne okazywały się wywrotne. Może ten właściwy jest ciągle przed nami? O, chyba już go widzę! Wiola: W maju pokazywałyśmy kolekcję Jesień-Zima 09-10 w Nicei we Francji. Było to niezwykłe przeżycie, dostałyśmy mnóstwo pozytywnych opinii. Bardzo zależało nam na zdaniu ludzi, którzy modę wysysają z mlekiem matki. Udało się, to był sukces! W jaki sposób zawiązałyście współpracę, w wyniku której powstał duet Wołczyńska & Sobiczewska? Gosia: Poznałyśmy się zupełnie przypadkiem: kolega Wioli razem z moim znajomym chcieli zrobić wspólny interes i jak to prawdziwi mężczyźni potrzebowali kobiet do współpracy. Jeden przyprowadził na spotkanie Wiolę, drugi - mnie z koleżanką. Spotkanie było nudne , bo nikt nie wiedział o co chodzi i tylko my sobie dyskutowałyśmy. Z interesu wyszły nici, ale za to my się poznałyśmy. Mniej więcej po roku wspólnych kaw i pogaduszek przyszedł moment, żeby coś zrobić, a nie tylko rozmawiać o modzie.

77


78


Od kiedy wiedziałyście, że projektowanie to jest właśnie to, czym chciałybyście się zajmować na poważnie? Gosia: Dla mnie był to chyba wybór studiów – będąc po biologiczno-chemicznym profilu rezygnowałam z aptekarskich planów i wybrałam ASP. Zrobiło się wtedy trochę poważnie. Wiola: Wiedziałam to od zawsze. Urodziłam się w rodzinie, która od trzech pokoleń zajmowała się projektowaniem i szyciem. Dziadek skończył ASP w Łodzi, był technologiem, a babcia krawcową. Rodzice kontynuowali rzemiosło. Na mnie przeszło samoistnie. Co uważacie za swój największy sukces? Gosia: Chyba nie kolekcjonujemy sukcesów. Cieszymy się wszystkim: od sprzedanej w sklepie sukienki po publikacje sesji modowej w magazynie. W tej chwili naszym sukcesem jest wywiad dla Dilemmas. Wiola: To, że od czterech lat wspólnie tworzymy modę i rozwijamy się z każdym dniem, ciągle mamy nowe pomysły i przede wszystkim kochamy naszą pracę! Czy praca w duecie nie sprawia Wam kłopotów, np. sprzeczność wizji? Gosia: Projektowanie to nieustanne poszukiwanie - a w parze łatwiej znaleźć coś ciekawego. Wizje raczej przenikają się niż są sprzeczne. Myślę, że dzięki temu kolekcje są bogatsze i pełniejsze. Wiola: Jesteśmy typami stanowczymi, ale wyrozumiałymi. Dyskutujemy. Nigdy nie zniechęcamy siebie wzajemnie, bo to by wprowadziło niechęć do pracy, a na taką sytuację przy tworzeniu kolekcji nie możemy sobie pozwolić. Jakie plany macie na ten rok? Gosia: Chcemy pokazać w Polsce naszą autorską kolekcję jesień-zima 09/10, która miała premierę w Nicei. A tuz przed nami sesja zdjęciowa kolekcji sylwestrowej. Wiola: W maju zgłosili się do nas przedstawiciele Belfast Fashion Week, zachwycili się naszymi projektami i zaprosili do siebie na pokazy. W listopadzie jedziemy z naszą jesienno-zimową kolekcją na podbój Wysp Brytyjskich. Czego Wam mogę życzyć na przyszłość? Gosia: Dobrych niespodzianek i wytrwałości. Wiola: Samych sukcesów!

79


bananowe teksty

LUKSUS Tekst: jagna jaworowska

ilustracja: Ewa Juskowiak

Luksusowe ubrania, luksusowe apartamenty, samochody, imprezy, dodatki, gadżety, gazety, jedzenie – luksus z trudno dostępnego zamienił się w trudny do przegapienia. Jasne więc, że luksus znaczy dziś coś zupełnie innego niż kiedyś. Pytanie brzmi: co? 80

Luksusowe ubrania, luksusowe apartamenty, samochody, imprezy, dodatki, gadżety, gazety, jedzenie – luksus z trudno dostępnego zamienił się w trudny do przegapienia. Jasne więc, że luksus znaczy dziś coś zupełnie innego niż kiedyś. Pytanie brzmi: co? Rzemieślnictwo, czyli rzeczy z metką ‘made in France’ Współczesna historia luksusu zaczyna się we Francji w XVII wieku. To wtedy za zachętą Króla Słońce, Ludwika XIV, i jego ministra Colberta powstały pierwsze manufaktury, w tym słynna Manufacture Royale des Gobelins. Od tamtego czasu rękodzielnictwo francuskie cieszyło się nieustającą popularnością. Powstawały nowe zakłady - z wyjątkiem okresu Rewolucji, ale już w XIX wieku własne firmy otworzyli m.in. Louis

Vuitton, Thierry Hermes i Louis-Francois Cartier. Rozwój klasy burżuazyjnej spowodował, że nie mieli problemów ze znalezieniem klientów. Międzynarodową pozycję Francji jako ojczyzny luksusu ugruntowali w XX wieku znani kreatorzy mody, tacy jak Dior czy Chanel. Dziś luksus stanowi wręcz istotę francuskiej tożsamości narodowej – aż 75% Francuzów uważa, że luksus jest symbolem ich kraju. W świetle tych badań nie dziwi wynik ostatnich wyborów prezydenckich – w końcu Nicolas Sarkozy zamiłowaniu do luksusu zawdzięcza przydomek „prezydent bling-bling”… Czy współcześnie takie tradycyjne rozumienie luksusu powiązane z dawnymi, ręcznymi sposobami produkcji, ma jeszcze uzasadnienie i sens? Według ludzi z branży – nie. „Coraz częściej jesteśmy daleko od takiej formy luksusu, której


kwintesencją były wyjątkowe, odziedziczone po przodkach umiejętności wytwórcy” – przyznaje Bertrand Barré, designer i założyciel firmy Barré & Associès. W czasach sieciówek i demokratyzacji mody granice między luksusem a zwyczajną konsumpcją zacierają się tak, że sami klienci nie dostrzegają już między nimi różnicy. Stąd chociażby ciągłe wieszczenie upadku haute couture – większość konsumentów nie rozumie po prostu, na czym miałaby polegać jego wyjątkowość. Mimo to francuscy giganci z branży luksusowej nie poddają się. Dla wielu z nich ciągle nie do pomyślenia jest przeniesienie produkcji poza Francję. „W przypadku firm z czołowej dziesiątki metka made in France stanowi integralną część ich własnego mitu i tego, co sprzedają” – tłumaczy Yves Carcelle, prezes firmy Louis Vuitton. Wiąże się to jednak z wieloma problemami, ponieważ mało kto chce dzisiaj być we Francji rzemieślnikiem – młodych nie interesuje ciężka, żmudna i niedająca szybkiej możliwości awansu praca. Wielkie marki zrzeszone w Komitecie Colberta starają się więc popularyzować rękodzielnictwo – Hermés organizuje szkolenia w regionach Francji z wysokim bezrobociem, a Chanel wspomaga finansowo swoich najbardziej uznanych dostawców. Lobbing luksusowych firm spowodował także, że francuskie ministerstwo kultury zdecydowało się przyznać specjalne wyróżnienia najbardziej cenionym rzemieślnikom. Logo dla mas Co jednak francuskie rzemieślnictwo ma wspólnego z ociekającymi złotem moskiewskimi apartamentami albo olbrzymim centrum handlowym Mall of the Emirates w Emiratach Arabskich? Niewiele. Na zakupach nouveau riche z Petersburga, Dubaju czy Pekinu rzadko kierują się troską o wysoką jakość towarów uzyskaną dzięki tradycyjnemu sposobowi produkcji. „Luksusowy” znaczy dla nich tyle, co „drogi i ze znanym logo”. Ulegają zjawisku opisanemu już w XIX wieku przez amerykańskiego ekonomistę Thorsteina Veblena – konsumpcji na pokaz, czyli chęci zamanifestowania swojej pozycji społecznej i związanego z nią bogactwa za pomocą widowiskowych zakupów. O tym jak widowiskowych świadczy to, że zamożny Rosjanin wydaje średnio 15 tysięcy dolarów na godzinę. Nic dziwnego, że coraz więcej domów mody pokazuje swoje kolekcje także w Moskwie. Jednak „tradycyjnemu” (czy – jak chcą niektórzy – prawdziwemu) luksusowi zagraża nie tylko gust nuworyszy. Paradoksalnie jego głównym wrogiem stały się… luksusowe marki. Wielkie firmy, chcąc jak najwięcej sprzedać i dotrzeć do jak największej grupy klientów, rozmieniają się na drobne. Dziś z logo znanych luksusowych firm można kupić właściwie wszystko, od wieczorowych sukien zaczynając, na bawełnianej pościeli kończąc. Domy mody miały nadzieję, że nawet jeżeli kogoś nie stać na oryginalną kreację, to skusi się chociażby na okulary czy prosty t-shirt

z wyszytą nazwą marki. Jednak takie działania spowodowały, że luksus przestał być ekskluzywny, a stał się wszechobecny. Jak pisze w swojej książce „Deluxe. How luxury has lost its luster” (Deluxe. Jak luksus stracił swój blask) Dana Thomas, była dziennikarka Newsweeka: “Luksus zmienił sposób, w jaki ludzie się ubierają. Poprzestawiał cały nasz system klasowy. Zmienił sposób, w jaki na siebie oddziałujemy. By to osiągnąć, poświęcił swoją jedność, zdeprecjonował swoje produkty, zmylił swoich klientów. By uczynić luksus dostępnym, potentaci odarli go ze wszystkiego, co czyniło go wyjątkowym.” Firmą, która chyba najlepiej wykorzystuje radykalną zmianę w pojmowaniu luksusu, jest Louis Vuitton. Torebki w charakterystyczny wzór LV są już chyba rozpoznawane w każdym zakątku świata, a zamiłowanie do nich często przemienia się w obsesję. Dobry tego przykład stanowią Japończycy – już 40% obywateli Japonii posiada jakiś produkt Vuittona. Zazwyczaj nie poprzestają na jednym – stąd wprowadzone przez LV specjalne ograniczenia, które określają np. ile torebek w jednym sezonie może kupić każdy mieszkaniec Kraju Kwitnącej Wiśni. Niektórzy zdesperowani Japończycy posuwają się do tego, że podczas wakacyjnych wypadów do Europy wysyłają do sklepów Vuittona po wymarzony model torebki podstawionych klientów. Trzeba jednak przyznać, że LV (w odróżnieniu od innych marek) świetnie sobie radzi z podtrzymywaniem wizerunku luksusowej firmy przy jednoczesnym poszerzaniu grupy swoich klientów. Jak mu się to udaje, wiedzą tylko najlepsi marketingowcy… Kryzys – i co dalej? Ostatnio światem mody wstrząsnęła wiadomość, że Christian Lacroix, którego projekty uchodziły za symbol luksusu i zbytku, ogłosił bankructwo z powodu kryzysu. Wielkie domy mody tną koszty, by uniknąć podobnego losu, ale i tak każdy zastanawia się, kto następny padnie ofiarą recesji. Wielu jednak uważa, że kryzys podziała ożywczo na branżę luksusową. Znany badacz luksusu Umberto Angelioni przewiduje, że skończy się chociażby „luksus dla każdego”. „Ludzie wrócą do kupowania cennych i luksusowych produktów pod warunkiem, że marki zaprzestaną jakichkolwiek działań, które mogą rozmyć ich wizerunek” – wyjaśnia. Zgadza się z nim Karl Lagerfeld. „Ten cały kryzys jest jak wielkie wiosenne porządki – zarówno moralne, jak i fizyczne. Kreatywność nie ewoluuje, jeśli nie ma takich dramatycznych momentów jak ten. Błysk przeminął. Czerwonodywanowe kreacje pokryte kamieniami to przeszłość. Nazywam to ‘nową skromnością’” – mówił projektant w jednym z wywiadów. Nawet prezydent Sarkozy zachęcał niedawno Francuzów do zmiany stylu życia, stwierdzając, że stary system finansowy został „wypaczony” przez „amoralny” i niekontrolowany kapitalizm, a „oznaki dobrobytu znaczą dziś więcej niż sam dobrobyt”.

W branży produktów luksusowych ostatnio coraz częściej mówi się o „powrocie do wartości”. Skromność, przyzwoitość, dyskrecja, piękno i kreatywność – oto przepis na walkę z kryzysem wielu prestiżowych firm. Ma zachęcić klientów do zakupów i pomóc im zwalczyć wyrzuty sumienia związane z wydawaniem wielkich sum w czasach recesji. „Zakupy są dziś krępujące i dość wulgarne” –wyjawiła pracownica jednego z pism o modzie dziennikarce NY Times. W trudnych czasach kupowanie staje się kwestią społeczną i nie wypada chwalić się posiadaniem dóbr luksusowych. Nic dziwnego, że sklepy w Paryżu, Nowym Jorku i Londynie przestają pokazywać ceny na wystawach. Organizowane są też specjalne spotkania dla wtajemniczonych, na których można potajemnie kupić ekskluzywne ubrania lub dodatki. Często część dochodów z takich imprez przeznaczana jest dla organizacji charytatywnych. Wspaniały gest czy sprytny wybieg pozwalający klientom pozbyć się wyrzutów sumienia? Prawda leży pewnie gdzieś pośrodku. Kryzys może także stanowić prawdziwe wybawienie dla „tradycyjnego” luksusu. „Powrót do wartości” firmy zaczęły bowiem interpretować jako chęć świadomego kupowania i potrzebę przejścia od fast do slow fashion. A co lepiej reprezentuje przyjazne środowisku slow fashion niż tradycyjne rzemieślnictwo? Niektórzy twierdzą wręcz, że luksusowe firmy są szczególnie zobligowane do propagowania świadomej konsumpcji, ponieważ mają odpowiednie środki i poparcie społeczne. „Trzeba brać odpowiedzialność nawet za problemy, których samemu się nie rozwiąże” – przekonywał podczas specjalnej konferencji Stephen Lussier z jubilerskiego De Beers. Za przykład podał własną firmę (De Beers współpracuje z ONZ nad wyeliminowaniem z rynku tzw. krwawych diamentów, zdobytych dzięki wojnom w Afryce). Polska – utrapienie luksusowych firm? Gdzie na mapie luksusu znajduje się Polska? Szczerze mówiąc tak samo daleko nam do tradycjonalistycznego Paryża, jak nowobogackiej Moskwy. Nie tylko nie jesteśmy jeszcze społeczeństwem tak majętnym jak Francuzi czy Rosjanie, ale także mamy swoje własne rozumienie luksusu. Zamiast kupić sukienkę od Valentino czy garnitur od Zegny wolimy zainwestować w nowe mieszkanie lub wyjechać w egzotyczną podróż. Luksus oznacza dla nas częściej możliwość zyskania czegoś trwałego (wszystko jedno, czy chodzi o dobra materialne czy duchowe) niż otaczanie się drogimi rzeczami. Luksusowym firmom w Polsce nie pomagają też podatek VAT (wyższy niż w wielu innych krajach) czy czynsze jak w Mediolanie lub Londynie (przy niższych obrotach). To powoduje, że luksusowe produkty w Polsce są tak drogie, a klasa wyższa traktuje zakupy za granicą nie jako kaprys, a zwykły racjonalny wybór.

81


legendy

LA MODE DEPUIS CHANEL tekst: Katarzyna Gumowska

Jej styl uznawany jest za ponadczasową kwintesencję elegancji, a ona sama – niezmiennie – za ikonę stylu. Jej projekty nie znają daty ważności. Wystarczy przejrzeć zawartość własnej garderoby, aby się o tym przekonać. I kto tu nosi spodnie? Dla współczesnych kobiet - synonim wygody. Wydaje się, jakby od zawsze znajdowały się w naszej szafie, jednak jest tak dopiero od niedawna. Coco-nastolatka z trudem poruszała się ściśnięta w talii gorsetem, co dopiero mówić o swobodzie ruchów, czy komforcie. Dzięki licznym kochankom zaznajomiła się z zawartością męskiej szafy, która stała się dla niej źródłem ciągłych inspiracji. Szybko porzuciła długie i kłopotliwe spódnice, nie zważając na dezaprobatę i zgorszone spojrzenia przechodniów. Swój nowy nabytek łączyła chętnie z bluzą w biało-granatowe paski, podpatrzoną u nadmorskich rybaków z Biarritz, gdzie otworzyła swój drugi, po Paryżu, butik. Sukienka idealna Także dzięki Chanel, równoznacznikiem elegancji jest la petite robe noir, czyli mała czarna – prawdziwe koło ratunkowe, niezależnie od okazji. Szykowna i funkcjonalna, stała się absolutnym i permanentnym hitem. W 1926, Vogue porównał tę innowacyjną propozycję do samochodu marki Ford, co podkreślało jej demokratyczny charakter – to fason noszony zarówno przez kobiety pracujące, jak i arystokrację. Do jej sukcesu przyczyniły

82

Pictures Inc./Time & Life Pictures/Getty Images


Roland Schoor/Time & Life Pictures/Getty Images

się niewątpliwie historyczne okoliczności rozsmakowane w wolności i swobodzie kobiety nie chciały wracać do przedwojennych kreacji, ale śmiało spoglądały w przyszłość, gotowe walczyć o swoje prawa. Imitacja z klasą Co do małej czarnej? Sznur pereł? Broszka? A może kolczyki? Niekoniecznie ze szczerego złota, wysadzane brylantami. Ważne, aby były efektowne. To kolejna rewolucja autorstwa Coco, która wylansowała i sama przez wiele lat promowała sztuczną biżuterię. Do tej pory nie do pomyślenia było, aby elegancka dama pokazała się w towarzystwie, mając na sobie nieautentyczne ozdoby. Chanel obaliła kolejny mit, nosząc dumnie bijoux zarówno za dnia, jak i do wieczorowych kreacji. Jej ukochany ornament miał formę kamelii – kwiat minimalistyczny, ale wyrazisty, stał się symbolem oraz znakiem firmowym jej stylu. Kluczowym posunięciem jest jednak zdjęcie – przed wyjściem – jednego dekoracyjnego elementu, według złotej zasady: mniej znaczy więcej. Kropla stylu What do I wear to bed? Why, Chanel No.5, of course. Ulubiony zapach Marilyn Monroe, do dziś nie traci na aktualności, plasując się wciąż w czołówce najlepiej sprzedających się

pachnideł. To na pewno jedna z najbardziej dochodowych oraz interesujących kreacji Mademoiselle, która zagwarantowała jej nie tylko finansowy sukces, lecz także ważne miejsce w dziejach perfumiarstwa. Wylansowana w 1922, to pierwsza kompozycja na bazie wyłącznie syntetycznych składników. Także flakon, kształtem przypominający oszlifowany szafir, z czasem stał się kultowym przykładem nowoczesnego design’u. Nazwa natomiast wiąże się z jedną z licznych legend. Mówi się, że kiedy Ernest Beaux - kreator perfum, dziś zwany „nosem” - zaprezentował Chanel swoje propozycje, ona wybrała próbkę właśnie z numerem piątym i tym prostym sposobem stworzyła najbardziej rozpoznawalny zapach świata. Wieczna młodość II Wojna Światowa położyła kres wielu wybitnym domom mody, jednak Coco – w przeciwieństwie do swojej odwiecznej konkurentki Elsy Schiapparelli – nie zamierzała się poddać. To właśnie w latach pięćdziesiątych powstał jej słynny kostium. Klasyczny żakiet z półokrągłym wycięciem, brzegami wykończonymi taśmą pasmanteryjną, ozdobiony guzikami oraz prosta spódnica za kolano – oto kolejna recepta na sukces jej autorstwa. To chyba najbardziej charakterystyczna z jej kreacji, reanimowana po

dziś przez Karla Lagerfelda we współczesnych kolekcjach domu mody. W dobie kryzysu jest to pewna inwestycja - ceny oryginałów pochodzących jeszcze z lat sześćdziesiątych sięgają nawet kilku tysięcy euro. Moda przemija, styl pozostaje Jej biografie pełne są niedopowiedzeń, tajemnic, wątpliwości. Sama się do tego przyczyniła, ubarwiając za każdym razem opowiadania o swojej przeszłości. Estetyka, którą stworzyła, okupiona latami poświęceń i wyrzeczeń, jest dokładną odwrotnością jej zawiłej biografii. Prosta, bezpretensjonalna, ale - tak jak Mademoiselle – nie jest pozbawiona temperamentu. Pragnęła niezależności – od mężczyzn, a także finansowej. Dała kobietom szansę, by poczuły się piękne oraz silne – a było to coś, czego sama przez lata nie zaznała. Wstydziła się dzieciństwa spędzonego w sierocińcu oraz występów w podrzędnych knajpach, dzięki którym zarobiła pierwsze pieniądze (oraz zdobyła przydomek Coco). Nigdy nie wyszła za mąż. Zmarła w 1971 roku, w niedzielę – dzień wolny od pracy, którego szczerze nienawidziła.

83


fotosesja

lazy summ Sp贸dnica: Olyva, T-shirt: Tommy Hilfiger

84


mmer days Zdjęcia: Las Coleccionistas Stylizacja: Roxana Rivas Makijaż i fryzury: Damián Brissio Modelka: Laia Bonastre

85


86


Bluzka: Olyva, pierścionek: Uterqüe

87


Bluzka: Olyva, pierścionek: Uterqüe

88


Sukienka: Olyva

89


Sukienka: Olyva, buty: Vialis

90


okulary: vintage, sukienka: Olyva

chustka: Kenzo, marynarka: Olyva

91


Bluzka i spodnie: Olyva, buty: Marc Jacobs

92


93


T-Shirt: Olyva, podkolan贸wki: Calzedonia

94


95


Sukienka: Olyva, okulary: vintage

Sukienka: Olyva,buty: Converse 96


Bluzka: Olyva 97


trendy

electr

Lato. Słońca brak, za oknem szaro i ponuro. Zanosi się na deszcz... słowem dół. Masz ochotę ubrać się w jeansy i przyduży sweter w szarym kolorze, siedzieć w domu i czekać na słoneczne objawienie? Nie musi tak być, wystarczy, że dasz się zelektryzować żywym kolorom! Turban w słonecznych odcieniach, oversizowe tuniki w kwieciste nadruki, sznury korali i etniczne bransoletki dodadzą Ci energii. Zaiskrzyłaś?

98


ricity Zdjęcia: tomek kordek Stylizacja: ewa kosz, sara łątkowska Makijaż i fryzury: kaja krosnowska Modelka: patrycja/d'vision

99


Tunika, legginsy H&M sandały Vagabond bişuteria Iloko.pl

100


101


102


Kapelusz, torba Reserved Bluzka, sp贸dnica, legginsy H&M espadryle Vagabond bransoletki, kwiat Iloko.pl

103


sukienka, jeansy H&M korale Iloko.pl, Vintage

104


105


VS

szafa

dwa światy Kobiety są z Wenus, a mężczyźni z Marsa. Jeśli kiedykolwiek istniały wątpliwości na temat tej ryzykownej hipotezy, wystarczy przyjrzeć się przez chwilę podejściu przedstawicieli obu płci do niezwykle istotnego zagadnienia, jakim jest moda. Mowa przede wszystkim o akcesoriach – butach i torebkach. Dla nas to pasja, obsesja, przyjemność. Dla mężczyzn – w większości przypadków – przykry obowiązek, kara, cierpienie. My zbieramy, gromadzimy, wielbimy, dbamy pieczołowicie o każdą parę – nieważne, czy to tenisówki, sandały, czy seksowne szpilki. Panowie posiadają średnio cztery pary

106

butów – dwie na wiosnę i lato, pozostałe dwie na sezon zimowy i decydują się na nowy zakup dopiero wtedy, kiedy ich ukochany model jest dziurawy i nie nadaje się już do noszenia. Nie są w stanie zrozumieć, że my nie możemy obejść się, domagamy się – ba!, potrzebujemy znacznie więcej! To nasz tajny arsenał, spośród którego selekcjonujemy, wybieramy i dobieramy w zależności od okazji – rozmowa w sprawie pracy i randka w ciemno wymagają wszakże zdecydowanie odmiennego „rynsztunku”. W przypadku toreb, nasze drugie połówki stają się jeszcze mniej wyrozumiałe. Z jednego prostego powodu – nie znają ich dobrodziejstwa. Czy was też doprowadza do szewskiej pasji, że każde wspólne, nawet najbardziej romantyczne wyjście, kończy się zapełnianiem naszych

Tekst: Katarzyna Gumowska Zdjęcia: Ania Pińkowska & Anita Suchocka Stylizacja: Kopciuszki.blogspot.com Makijaż: Kaja Krosnowska, Kasia Przybysz Modelki: Karolina i Magdalena studio: akademia fotografii

cennych i eleganckich torebeczek ich portfelami, kluczami, telefonami? Jak oni radzą sobie kiedy nas – i naszych toreb – nie ma w pobliżu? Nie mam pojęcia. Kolejny konflikt dotyczy kwestii przechowywania wszystkich tych wartościowych eksponatów. Marzeniem zapewne większości z nas jest szafa na miarę Carrie Bradshaw, bohaterki filmu Seks w wielkim mieście, gdzie każda para drogocennych Blahnik’ów ma swoją własną przestrzeń. Marzenia się spełniają, co udowadnia Mariah Carey i jej kilkupokojowa garderoba, urządzona specjalnie według projektu piosenkarki lub Catherine Zeta Jones, która każdą nową rzecz kupuje w trzech egzemplarzach. Dzięki temu aktorka, podróżując pomiędzy trzema apartamentami, nie musi martwić się, że czegoś zapomni! Ja osobiście najchętniej zakradłabym się do domu Victorii


VS Beckham, by zobaczyć jej osławioną kolekcję toreb Hermes, wartą podobno kilka milionów dolarów. Ze słodkich snów budzi mnie po raz kolejny mój narzeczony – tym razem z błyskotliwym pomysłem podwyższenia mojego czynszu, z uwagi na wszechobecne i coraz to nowsze – buty i torby. Zdesperowany, na imieniny sprezentował mi książki o… uzależnieniu od mody. To właśnie z nich dowiedziałam się, jaka jest przyczyna – przynajmniej według autorki Paoli Jacobbi – mojej torebkowo-obuwniczej manii. Początkowo usprawiedliwiałam się: nic, jak akcesoria na topie, nie aktualizuje wyglądu dawnej sukienki, czy nienajnowszego już płaszcza. Istnieje jednak dużo bardziej prozaiczne i przyziemnie wytłumaczenie. Otóż torebki i buty – w przeciwieństwie do superkrótkich szortów – leżą zawsze idealnie, nie uwydatniają mankamentów naszej figury, nie zmuszają do porównywania rozmiarów i mierzenia się z kompleksami. Seksowne szpilki zakupione przed paroma laty – dziś pasują równie znakomicie (nie dzieje się tak niestety w przypadku równie seksownej ołówkowej spódnicy). Teoria ta potwierdza moje przypuszczenie, że zakup kolejnej torby czy butów to… bardzo rozsądna, wieloletnia inwestycja. Nic dziwnego, że najpoważniejszym objawem uzależnienia jest obsesyjne poszukiwanie modelu idealnego!

Moje śledztwo rozpoczęłam od zgłębienia bardzo interesującej, jak się okazuje, historii tych najważniejszych z dodatków. Tym sposobem odkryłam, że problem ze znalezieniem wymarzonego wzoru mam nie tylko ja. Miała go także Jane Birkin. Legenda głosi, że podczas jednego z licznych lotów, piosenkarka narzekała głośno, jak trudno znaleźć jej perfekcyjny model – prosty, ale pojemny i elegancki. Los chciał, że obok niej siedział przedstawiciel marki Hermes, który po przylocie przejął inicjatywę i niewiele później – sprezentował niczego niespodziewającej się gwieździe wymarzoną torbę. Wyobraźcie sobie, jakie było i moje zdziwienie, gdy niedawno odkryłam istnienie cudnego kuferka marki Marc Jacobs o imieniu… Kasia! Nie wiem, która moja imienniczka zainspirowała projektanta, ale czy to ważne? Torba jest cudowna i pozwoliła poczuć mi się przez chwilę jak Jackie O. czy Grace Kelly – obie w posiadaniu „osobistych toreb”, odpowiednio od Gucci’ego i Hermesa. Szybko jednak dopadają mnie nowe wątpliwości. Nie jestem pewna, czy bardziej pasuje do mnie Christian Louboutin, Manolo Blahnik czy Jimmy Choo? Dobrze dobrana para to przecież podstawa sukcesu. Niewątpliwym autorytetem w tej dziedzinie jest Carine Roitfeld, redaktor naczelna francuskiego wydania Vogue. To ikona

stylu i muza sław takich jak Tom Ford, a także wielka fanka niebotycznych obcasów. Parę lat temu to właśnie przez nie boleśnie skręciła sobie kostkę. Na kilka tygodni nieodłącznym uzupełnieniem jej stroju stały się kule ortopedyczne, jednak nawet w tym okresie nie zrezygnowała z 15-centymetrowych szpilek. Imelda Marcos to kolejna historyczna „butoholiczka”. Żona filipińskiego polityka, a przez pewien okres także prezydenta, oskarżona o malwersacje finansowe. Uniewinniona zasłynęła z powodu niewyobrażalnej kolekcji luksusowego obuwia. Różne źródła podają odmienne cyfry, jednak z pewnością mowa o tysiącach egzemplarzy. Jestem absolutnie pewna, że w jej garderobie znalazłabym moją parę idealną. Zanim jednak w mojej szafie zagoszczą wszystkie te markowe i luksusowe modele, zamierzam cieszyć się moim skromnym, acz stale rosnącym zbiorem. I pokazać facetom, co tracą. A nawet lepiej! Mojemu, na nadchodzące urodziny, sprezentuję torbę – z nadzieją, że wreszcie przestanie nadużywać mojej. Przecież żyjemy w epoce równouprawnienia – kobiety coraz częściej zaglądają do męskiej garderoby, dlaczego panowie nie mieliby docenić zawartości naszej?

107


szafa

weź się wymień! Tekst: paulina kozłowska Zdjęcie: uwolnij łacha

108


Gdyby dobrze się przyjrzeć, to okazałoby się, że Polki uprawiają swapping od dziesięcioleci. Jeśli coś się zmieniło, to nasze nastawienie. Kiedyś wymiana ubrań była smutną koniecznością, teraz to nasz wybór, a same swapy z kameralnych spotkań zmieniły się w imprezy z pokazami mody, sponsorami, drinkami i świetną zabawą. Wikipedia podaje, że wymienianie się ubraniami (clothes swapping) zaczęło się pod koniec lat dziewięćdziesiątych w Stanach Zjednoczonych. Co ciekawe, łatwo można udowodnić, że Polki uprawiały swapping dużo wcześniej - i to całe dekady wcześniej. Za czasów PRL-u wymiana ubrań była czymś powszechnym. Dla dzieci urodzonych w latach 70. i 80. noszenie ubrań po starszym rodzeństwie, kuzynostwie lub dzieciach przyjaciółek ich mam było zwykłą koniecznością. Puste sklepy nie dawały wyboru - nie było żadnej alternatywy. Kupowało się to, co można było zdobyć (lub załatwić), a potem następował handel wymienny. Takim barterem

zdobywało się sweterki dla dzieci w zamian za męskie półbuty rozmiar 43 albo sukienkę na lato w zamian za skafander na zimę. Noszenie używanych ubrań nie było trendy, lecz smutną rzeczywistością. Stan wojenny i wczesne lata osiemdziesiąte przyniosły ze sobą paczki z Zachodu - wypełnione używanymi ubraniami, które i tak wyglądały o niebo lepiej od tego, co można było znaleźć w najbardziej ekskluzywnych z polskich sklepów - Domach Towarowych Centrum. SWAP to doskonała okazja, by jednocześnie odgruzować i uporządkować szafę, pozbyć się nienoszonych ubrań i zdobyć nowe łupy, a przy okazji spędzić czas z przyjaciółkami. Pierwsze udokumentowane swapy to małe imprezy w gronie przyjaciółek - przy winie lub przy herbacie. Najsłynniejszą swapperką jest Suzanne Agasi, która od 1994 roku organizuje Clothing Swap. Początkowo były to małe spotkania przyjaciół w jej mieszkaniu w San Francisco. Teraz jako szefowa firmy pod nazwą Clothing Swap Inc. przygotowuje imprezy dla setek osób - w ciągu piętnastu lat odbyło się prawie dwieście swapów. Tak naprawdę jednak trudno określić, kto był pierwszy, bo handel wymienny jest tak stary jak ludzkość. W Polsce imprezy nazywane swapami to odkrycie XXI wieku. W Warszawie odbywały się w miarę regularnie we wszystkich popularnych andergrandowych klubach. Jedną z pierwszych, jeśli nie pierwszą, była wymiana ubrań organizowana przez klub Regeneracja przy ulicy Puławskiej; jednym z najpopularniej-

szych spotkań był Dzień Ciucha na Chłodnej 25. Wiosna i lato 2009 to niemalże festiwal wymian w całej Polsce. Niektóre imprezy odbywają się cyklicznie (spotkania w warszawskiej Reducie czy krakowskie Vintage Days), inne startują z pomocą korporacyjną i zapowiadają, że na jednej edycji się nie skończy (Szmatrix organizowany przez serwis modowy Lula.pl, należący do wydawnictwa Agora). Jeszcze inne, takie jak Uwolnij Łacha, wykorzystują modowy ferment na warszawskiej Pradze. Zasadniczo to wszystko można podsumować krótkim stwierdzeniem: dzieje się! Imprezy niezależne utrzymują się z drobnych opłat za wstęp (zazwyczaj to 5 złotych), te wspierane przez sponsorów są zwykle darmowe. Skąd nagły boom na swapy? To pochodna mody na vintage, popularności second-handów i wzrastającej świadomości ekologicznej. Swoje dołożył kryzys i sieciówki odzieżowe. Czemu sieciówki? Mam wrażenie, że coś, co nazywa się fast fashion i zapewnia nam stały dostęp do mody za niewielkie pieniądze i trendowych ubrań kopiowanych z wybiegów, zaczyna się źle kojarzyć. Zresztą, co to za przyjemność, gdy odpowiedź na pytanie: “skąd to masz, gdzie kupiłaś?” brzmi: z H&M lub Re. O wiele większą satysfakcję daje nam odziedziczony lub upolowany ciuch, wygrzebany w koszu w secondhandzie, obdarzony wyjątkową historią. Być może to snobizm, być może owczy pęd, a być może po prostu tradycja znana z dzieciństwa wszystkim polskim trzydziestolatkom. Niektórym łatwiej jest oddać komuś nienoszone ubranie niż wyrzucić je do kosza - bo jeśli wciąż jest w dobrym stanie, może się jeszcze do czegoś nadać. Tanie ubrania z sieciówek zwykle nie są w stanie przetrwać więcej niż dwa-trzy sezony (nie tyle wychodzą z mody, co nie wytrzymują trudów noszenia i prania). Rzeczy wypatrzone na swapie zwykle są darmowe, dają nam przyjemność kupowania bez wyrzutów sumienia - bo zwykle są za darmo, bo komuś innemu już nie są potrzebne, bo zaspokajają nasz instynkt łowiecki, bo wreszcie część swapów propaguje idee ekologiczne (go green!) czy etyczne. Poza tym - to po prostu niezła zabawa!

109


kroniki paryskie

NADSEKWAŃSKI KALEJDOSKOP

tekst i zdjęcia: Agnieszka czeczatka

Czy pamiętacie scenę z filmu „Dwa dni w Paryżu”, kiedy bohaterka grana przez Julie Delpy wymienia arrondissement (czyli 20 dzielnic, na które podzielone jest miasto), w których mieszkała, a na ekranie obserwujemy następujące po sobie w zawrotnym tempie ujęcia poszczególnych miejsc? Każdemu numerowi (bo właśnie głównie numery stosuje się tu na co dzień mówiąc o dzielnicy) odpowiada zdjęcie innego fragmentu miasta, o całkiem odmiennym charakterze. Jeszcze dobitniej podkreśla tę różnorodność film „Zakochany Paryż”, w którym poszczególnym dzielnicom poświęcona jest odrębna nowela filmowa, w dodatku każda nakręcona przez innego reżysera, by jeszcze bardziej podkreślić jej odmienny charakter. W głowie paryżanina nazwa dzielnicy generuje przypisany jej wizerunek i styl. Zresztą tyczy się to też innych rzeczy, np. metra - linie wiodące na przedmieścia są zatłoczone, w „czwórce” zawsze jest gorąco, a „czternastka” to ta nowoczesna. Paryż, jak każda wielka metropolia, jest mikrokosmosem, na którego różnorodność składa się wiele bytów, powiązanych siecią skomplikowanych relacji i zależności. Całe to bogactwo, mimo że składa się z kontrastowych i pozornie nie pasujących elementów, tworzy razem eklektyczną, dynamiczną całość, oszałamiająca feerią barw- jak obrazek w kalejdoskopie. A ponieważ Paryż nazywany jest „stolicą mody” (słusznie czy niesłusznie- o to od lat toczą się nieustanne boje) oczywistym jest, że moda, sposób ubierania się, będą jednym z podstawowych przejawów tej różnorodności. 110

Na stylistyczny obraz Paryża składa się zresztą nie tylko moda jako coś kreowanego przez projektantów, a następnie w taki czy inny sposób przejmowanego przez masy. Chodzi tu też o modę w szerszym znaczeniu tego słowa, czyli powszechnie przyjęty w danym środowisku, kulturze zwyczaj dotyczący sposobu ubierania się. Paryż w fascynujący sposób pokazuje nam jak bardzo to ostatnie jest relatywne w przypadku tożsamości kulturowej. Co ciekawe, pokazuje też, że choć nasz sposób ubierania zależy od naszego kręgu kulturowego, jednocześnie, w przypadku takiego tygla kulturalnego jakim jest wielka metropolia, potrafi zaskakująco adaptować obce mu elementy. Dla mnie zawsze naocznym przykładem tego są ubrane w sposób tradycyjny Arabki, w chustach zakrywających głowę i długich, ciemnych szatach, robiące zakupy w H&M. Paryż otwiera swoje drzwi każdej odmiennej kulturze, choć niektóre są dominujące i bardziej widoczne, a także skupiają się w określonych miejscach, determinując ich charakter. Jeśli chodzi o styl najbardziej zwracają uwagę mieszkańcy Czarnej Afryki- w przeciwieństwie do Europejczyków, którzy wolą wygodę spodni noszą długie, powiewne szaty, które w dodatku wyróżniają się, można by rzec, ekstrawaganckimi (dla innych kultur) zestawieniami kolorystycznymi. Jednak to co przede wszystkim przyciąga mój wzrok, to ich turbany. Można odnieść wrażenie, że to nakrycie głowy jest dla nich najważniejszą, odznaczającą się ozdobą, zaś fantazji w dobieraniu kolorów, form i materiałów możemy im tylko pozazdrościć. Fascynujące jest, że tak wielu z nich przywiązanych jest do swej tradycji, także w sposobie ubierania się, mimo że (a może właśnie dlatego) znajdują się w miejscu tak odległym i odmiennym od ich rodzinnych stron. W przeciwieństwie do nich muzułmanie (a właściwie muzułmanki) kultywują swoją „ubraniową” tradycję, gdyż jest ona silnie zakorzeniona w ich kulturze i systemie wartości. Kobiety w chustach zakrywających głowę to tutaj codzienny widok (choć kobiet ubranych w tradycyjne burki, zasłaniające całą postać łącznie z twarzą, praktycznie się nie widzi,

debaty na ich temat wciąż trwają- poświęcono im np. artykuł w ostatnim francuskim Elle). Jeszcze inną grupą podkreślającą strojem swoją kulturową odrębność, są paryscy Żydzi. Tych ubranych tradycyjnie można często spotkać w Marais, ale jak się dobrze przyjrzeć, to w całym mieście można zobaczyć wielu chłopców i młodych mężczyzn w jarmułkach. Co ciekawe grupą najmniej wyróżniającą się stylistycznie są Azjaci. Oni raczej zaznaczają swą obecność w dziedzinie kulinarnej- wraz ze swoimi knajpkami zdominowali XIII dzielnicę, swoiste paryskie Chinatown. Nic więc dziwnego, że przy takiej kulturowej i stylistycznej różnorodności, żaden, nawet najbardziej wymyślny wybryk w sferze mody, nikogo nie zszokuje. Twarze zmęczonych paryżan w metrze zdają się przybierać maskę „nie takie rzeczy już to miasto widziało”. Na każdym kroku można tu spotkać ludzi tkniętych tym zdrowym, bądź tym niezdrowym szaleństwem. Ludzi, którzy cieszą się życiem i wolnością w wyrażaniu siebie, i takich, którzy pogubili się gdzieś po drodze i to liberalne i przychylne wszystkim miasto przyjmuje ich z otwartymi ramionami. Ludzie, którzy proszą o pieniądze także muszą uciekać się do rożnych sposobów, by przyciągnąć uwagę - tańczyć, śpiewać, krzyczeć, przebrać się za żyrafę. A i tak najczęstszą reakcja jest obojętność. Czy to znieczulica? Nie, raczej skorupa, tarcza obronna, która pozwala przetrwać w spokoju kolejny dzień. Wielu rzuci monetę, choć nie podniesie oczu znad swojej książki. Panuje swoisty pakt o nieagresji, który pozwala na wszelkie odmienności, wybryki i dziwactwa. Przy tak dużej tolerancji i otwartości na inne kultury, tolerancja w sferze mody i ubioru jest rzeczą najnaturalniejsza pod słońcem. Ta specyficzna obojętność może jeszcze także wynikać z czegoś, co staromodnie określiłabym mianem „paryskich zalotników”. Francja- z racji swoich rewolucyjnych korzeni z jednej, a kolonialnej przeszłości z drugiej strony- cieszy się opinia kraju wyjątkowo tolerancyjnego i otwartego dla przybyszów z zewnątrz. Rzeczywiście wielu tu imigrantów, którzy łatwo się adaptują i wnikają w społeczeństwo,


111


112


dodając jednak tez za każdym razem cos od siebie i tworząc dzięki temu wszystkie barwne kontrasty miasta. Jednocześnie oczywiście problemem są wynikające z różnic kulturowych nieporozumienia. Tutaj zdałam sobie sprawę, że zachowanie, strój, a nawet uśmiech, mogą być jednoznacznym sygnałem i zachętą do zawarcia kontaktów damsko- męskich. Skoro np muzułmanie maja odmienny stosunek do roli stroju w życiu kobiet, to uważają oni, ze Europejki swym wyglądem dają przyzwolenie na zaloty. Skoro włosy, ciało są elementami świadczącymi o naszej atrakcyjności i przyciągającymi uwagę kobiet, skoro je odkrywamy, to znaczy, ze chcemy być atrakcyjne i przyciągać uwagę. Kobiety chcąc uniknąć takich sytuacji przybierają niechętny wyraz twarzy, traktując innych w sposób neutralny i obojętny. Dlatego tez rzadko widuje się kobiety ubrane w sposób, jaki moglibyśmy określić mianem „seksowny” (choć oczywiście i takie się widuje, bo Paryż nie byłby Paryżem, gdyby nie reprezentował każdego stylu), lecz wcale nie

oznacza to specjalnych ograniczeń w stroju. Minimalne mini i niebotyczne obcasy- tak, seksowny wygląd- niekoniecznie. Nie są to tricki, które maja czynić nas atrakcyjniejszymi w oczach mężczyzn, ale chęć włożenia tego na co ma się ochotę. Nic nie trzeba udowadniać. Gdy zastanawiałam się, jakim słowem najlepiej określiłabym paryski styl, to przyszło mi do głowy słowo „nonszalancja”. Nic nie musze, ale mogę. To, ze można szokować swoim wyglądem, nie oznacza, ze trzeba. Zielone światło dla tych co wybiorą możliwość artystycznego i stylistycznego wyrażenia siebie, reszta zaś postawi na ponadczasowość i wygodę. Będzie chodzić w gladiatorkach, mimo ze skracają nogi, ale jakże wygodne są w upały, gdy trzeba biegać po mieście. Ale jeśli komuś upal nie przeszkadzaniech włoży kozaki, czemu nie? Na pewno nikt nie zapyta, czy nie jest mu za gorąco. Jeśli ktoś chce poznać styl Paryża, niech się przejdzie po Marais, gdzie spotka gejów ubranych w stroje dopracowane w każdym szczególe. Tuz za nimi podążać będzie grupka

ubranych na czarno Żydów. Kilka kroków dalej natknie się na artystyczne szaleństwo wokół Centre Pompidou. Jeśli dopadnie nas zmęczenie, można udać się na tyły Pałacu Elizejskiego, by w spokoju popodziwiać wystawy najdroższych sklepów i pooddychać powietrzem prêt-à-porter i haut couture. Jeśli zgłodniejemy, warto udać się do XIII dzielnicy, by wśród chińskich lampionów skosztować azjatyckiej kuchni. Potem dla odmiany warto przejść się do dzielnicy XVI, tej najelegantszej i najbogatszej, by popodziwiać klasyczny francuski styl. Na koniec można wsiąść w metro i podjechać w stronę północnych przedmieść, pójść na Marché de Clignancourt i zaopatrzyć się w afrykańską sukienkę z batikowej tkaniny. Czyżbyś, zmęczony i oszołomiony, przechodniu, nie umiał zdefiniować paryskiego stylu? Nie próbuj. Jest zmienny, kolorowy i niezrozumiały. Jest jak obrazek w kalejdoskopie.

113


trendy

eco fashion tekst: natalia lisiecka

114

Wśród wielu „ulicznych” tendencji od pewnego czasu bardzo popularny stał się trend na materiałowe torby na zakupy. Bez względu na to z jakich pobudek je kupujemy, modowych czy eko, jest to obowiązkowy dodatek, który powinien zagościć w naszych garderobach na stałe. Z dnia na dzień foliówki odchodzą do lamusa ku uciesze wiewiórek i dla dobra środowiska naturalnego. Wśród wielu „ulicznych” tendencji od pewnego czasu bardzo popularny stał się trend na materiałowe torby na zakupy. Bez względu na to z jakich pobudek je kupujemy, modowych czy eko, jest to obowiązkowy dodatek, który powinien zagościć w naszych garderobach na stałe. Z dnia na dzień foliówki odchodzą do lamusa ku uciesze wiewiórek i dla dobra środowiska naturalnego. Jedną z pierwszych firm w Polsce, która rozpoczęła produkcję ekotoreb tzw. greenbagów, jest toruńska firma Gam. Natomiast w świecie mody torby z naturalnych materiałów stały się hitem za sprawą Anyi Hindmarch i hasła „I’m not a plastic bag”. Od tego momentu projektanci prześcigają się w pomysłach na ekotorby, a ich starania zaowocowały nowym ich wizerunkiem, który nie kojarzy się już tylko z szarym workiem. Ekstremalnym przykładem jest torba marki CC Skye, która wykonana jest z biodegradowalnego, opatrzonego nadrukiem płótna, a jej uchwyty pokryte są warstwą 18–karatowego złota. Promując ekologiczny styl życia niesamowicie ciekawe propozycje toreb dostarcza kanadyjska firma BYOB oraz australijska Envirosax. Poprzez oryginalne wzornictwo każda z ich toreb to małe dzieło sztuki. W Polsce na miano produktów w pełni biodegradowalnych zasługują torby 60 Bag, wykonane z innowacyjnego tworzywa, które po wyrzuceniu rozkłada się w około 60 dni na pierwiastki nieszkodliwie dla środowiska. Znaczenie ekotoreb


może uzmysłowić fakt, iż na świecie co sekundę przybywa 40 tysięcy plastikowych siatek, a każda z nich rozkłada się przez kilkaset lat. Podążając za ekotrendami warto zwrócić uwagę na to, co naprawdę jest eko, a co tylko z pozoru ekologicznym się wydaje. Lniane torby na zakupy to tylko mały fragment całości zagadnienia. Z ekologią ściśle wiąże się pojęcie „fair trade”, czyli znak sprawiedliwego handlu, który od kilku lat można spotkać m.in. na opakowaniach czekolady. Wielu z nas proces produkcji tego smakołyku kojarzy się z sielankowym domkiem w Alpach i świstakami, które zawijają ten produkt w sreberka. Niestety rzeczywistość jest inna, a znak sprawiedliwego handlu oznacza, iż w produkcji danego towaru nie brały udziału dzieci, nie wyzyskiwano pracowników, a także nie przyczyniano się do zanieczyszczania środowiska naturalnego.

W zeszłorocznej kolekcji Vans było dużo elementów eco. I tak podeszwy butów wykonane zostały z gumy i konopii, a wkładki z materiałów z recyclingu. Ubrania zaś oczywiście w 100 % z bawełny.

Taka postawa jest coraz bardziej widoczna również w świecie mody, gdzie promuje się zielone podejście do stylu życia i obecnie nawet Armani szyje kolekcje przyjazne środowisku. Jednakże tytuł królowej ekomody bez wątpienia należy do Stelli McCartney, która za swoje poświęcenie w kreowaniu proekologicznego sposobu bycia otrzymała specjalną nagrodę. Projektantka dba nawet o to, by jej dom, pracownia i butiki zasilał prąd pozyskiwany z elektrowni wiatrowych, a wykorzystywany papier pochodził z recyklingu. Stella projektuje ubrania z biodegradowalnych materiałów i jest przeciwna używaniu skóry i futer. Buty, torby i inne dodatki jej projektu wykonane są z tkanin, korka, sznurka, płótna, rafii, a - jak podaje na swojej oficjalnej stronie - 100% biodegradowalne torby znikają z powierzchni ziemi po roku bez jakichkolwiek szkód dla środowiska. Na konferencji „Zrównoważonego Luksusu”, zorganizowanej przez International Heralds Tribune w New Delhi, zaprezentowano nagrany wywiad z projektantką, w którym mówi: Nie projektuję rzeczy ze skóry czy z futer, nie tylko dlatego, że nie jem mięsa i uważam, że nie powinno się zabijać połowy miliarda zwierząt rocznie w imię mody. Również dlatego, iż sądzę, że istnieje związek między skórami i futrem, a środowiskiem. Ogromny związek. Myślę, że coraz więcej ludzi zacznie zauważać to, że zużycie wody w garbarniach i chemikalia, które są tam używane, mają ogromny wpływ na zanieczyszczenie środowiska.

W tym miejscu warto wyjaśnić pojęcie skóry ekologicznej, które nie oznacza, iż skóra nie ma pochodzenia zwierzęcego. Pojęcie to jest bardzo nadużywane w celach marketingowych i można się nawet spotkać z tym, iż zwykła derma określana jest jako ekologiczna. W procesie garbowania skóry wykorzystuje się najczęściej ciężkie metale, takie jak chrom, które zanieczyszczają środowisko. Natomiast skóra ekologiczna jest to skóra garbowana bez użycia chromu, tylko i wyłącznie przy pomocy organicznych garbników. W przypadku dodatków, które nie powstały na bazie skóry zwierzęcej, najczęściej spotykamy się z określeniem „wegańskie”. Do takich marek należą kanadyjska Mat&Nat, która tworzy torebki z przetworzonych plastikowych butelek oraz angielska Beyond Skin projektująca obuwie. Zaprojektowane przez Natalie Dean wegańskie obuwie poza tym, że zachwyca swoją żywą kolorystyką i kobiecością, na pewno przetrwa niejeden sezon. Jeżeli chodzi o odzież na szczególną uwagę zasługuje marka Des Artistes i jej linia koszulek ze stuprocentowej, organicznej bawełny Supima. Elegancje i kobiecość reprezentuje marka Deux FM, czyli rozgłośnia stylu i etyki, gdzie można znaleźć przepiękną bieliznę, idealne do pracy ciemnografitowe spodnie i spódnice, jak również koktajlowe i wieczorowe sukienki. Te przepiękne projekty powstają w Kanadzie przy użyciu ekologicznych materiałów takich jak bambus, lyocell, wełna oraz przerobionych tkanin pochodzących z resztek fabrycznych. Ekomodowe szaleństwo to siostry Carter, czyli Velvet Leaf. Ich projekty inspirowane są stylem retro, który przełamuje nowoczesny, surowy design. Bardzo ważnym elementem ekomody jest recykling, którego modową mistrzynią jest Deborah Lindquist. Największą sławą cieszą się swetry z kaszmiru, uzyskanego oczywiście w drodze recyklingu, które noszą m.in. Sharon Stone i Demi Moore. W Polsce modę na ekologię lansuje Odzieżowe Pole, którego kolekcja „Eko-Ego” została stworzona wyłącznie z naturalnych i przyjaznych środowisku materiałów takich jak: len, bawełna, konopia, juta, sizal, ramia i jedwab. Kolekcja powstała we współpracy z Instytutem Włókien Naturalnych, a jej znakiem rozpoznawczym jest zielony ptaszek kiwi z napisem „Eko-Ego”. Śladami projektantów podążają największe koncerny odzieżowe, które wprowadziły własną ekologiczną linię ubrań. Adidas wypuścił do sprzedaży swoją eko-ofertę pod nazwą SLVR, która składa się z odzieży, obuwia

115


i dodatków powstałych na bazie organicznych materiałów, takich jak ekologiczna bawełna, włókno sojowe i bambus. Kolekcję cechuje minimalizm i nowoczesny design, dominują barwy bieli i czerni, choć występują również intensywne, metaliczne odcienie granatu i maliny. Adidas zwraca uwagę na innowacyjność technik wykonania odzieży i obuwia, które zostały zastosowane w tej kolekcji. Technika One Piece Tee polega na tworzeniu ubrania przy użyciu tylko jednego kawałka materiału, a w przypadku obuwia liczbę 25 elementów składających się na jeden egzemplarz tenisówek ograniczono do 7, tzw. „7 Piece Shoe”. Firma Levi's uzyskała certyfikat przyznany przez jednego z czołowych organów kontrolnych i certyfikacyjnych badających produkty pochodzenia organicznego i proces ich produkcji. Ekokolekcja dotyczy najbardziej popularnych wersji dżinsów Levi’s 506 Standard Fit dla mężczyzn i Levi’s 570 Straight Fit dla kobiet. Ekodżinsy wyróżnia zielona naszywka, a materiały, których użyto do ich produkcji to organiczna bawełna, skorupa kokosa, z której robione są guziki, barwniki pochodzenia naturalnego oraz brak metalowych nitów. Za ekotrendem podążają również sieciówki H&M, Marks&Spencer, C&A oraz Reserved, które oferują kolekcje ubrań z bawełny organicznej. Bawełna, by mogła uzyskać certyfikat organicznej, musi być uprawiana bez zastosowania pestycydów lub nawozów oraz rosnąć na glebie, która od co najmniej trzech lat nie ulepszana jest żadnymi środkami chemicznymi. Eko nie musi oznaczać wcale, że ubrania będą droższe, na przykład wygodne rzeczy z bio kolekcji C&A dostępne są w tych samych cenach, co te uszyte z bawełny uprawianej metodą konwencjonalną. Ekomoda zawładnęła światem i powoli dociera do naszych szaf. Po okresie szalonej konsumpcji, metek made in china i życia w tempie fast food nadszedł czas na slow wear. Wolna konsumpcja w modzie, która zwraca uwagę na jakość produktów i etyczne potrzeby konsumentów. A co równie ważne dla ekoestetek to fakt, że przepiękne, nowoczesne i bardzo modne projekty daleko odbiegają od stereotypowych poglądów, iż przyjazne środowisku ubrania są nudne, surowe i występują tylko w kolorach ziemi. Ekolinki: www.bringyourownbag.ca www.envirosax.com www.60bag.com/pl.html www.stellamccartney.com www.mattandnat.com www.beyondskin.co.uk www.desartistes.org www.deuxfm.com www.velvetleafclothing.com www.deborahlindquist.com www.odziezowepole.pl www.adidas.com/us/slvr/ 116


Zdjęcia: Robert Cegiełko

„Wycięte z wyobraźni” Wielu projektantów przykłada wielką wagę do spraw ekologii. Przedstawiamy Kasię Piotrowską, ubiegłoroczną absolwentkę ASP w Łodzi (Wydział Tkaniny i Ubioru). Jej kolekcja na lato 2009 składa się z całodziennych ubiorów damskich. Ubrania zaprojektowane przez Kasię zostały ozdobione haftami-wycinankami wykonywanymi ręcznie, według autorskiego projektu, przedstawiającymi uproszczony motyw dmuchawca. Dmuchawce projektantka wycina z batystu lub jedwabiu. Materiały użyte w kolekcji to len, batyst, jedwab i filc. Główne elementy kolekcji to lniane oversize’owe płaszcze i kurtki z batystowymi podszewkami, jedwabne sukienki koktajlowe uszyte z szantungu o asymetrycznych wykończeniach, jedwabne bluzki i filcowe torby.

117


do it yourself

podkręcamy torby Torby eco już od dawna nie przypominają nudnych, szarych worków. Można je znaleźć w sieciówkach, w dizajnerskich butikach lub zaprojektować i uszyć samodzielnie. Niektórzy preferują kupować gotowe, ze względu na ciekawe nadruki, inni wolą minimalizm a bardziej kreatywni przerabiają je według własnego uznania, np wyszywając, doczepiając piny i broszki. My, interesując się tematem ekologii w modzie, wyszukałyśmy innowacyjne torby 60bag, które są jedynym w swoim rodzaju dodatkiem, który jest całkowicie ekologiczny i nieszkodliwy dla środowiska. Torby spodobały nam się do tego stopnia, że zaczęłyśmy się zastanawiać nad tym, jak można je przerobić a może nawet znaleźć dla nich nowe zastosowanie. Poprosiłyśmy, więc wybrane osoby, które spełniają się twórczo i działają w przestrzeni miejskiej, o podkręcenie 60bag’ów. Oto rezultaty!

118


4

2

4

3

1

2

3

1

Kurs latania z torbą. Fundacja Form i Kształtów. Nauka machania

Fundacja Form i Kształtów (Iza Rutkowska, Dominik Strzałkowski) „Nadajemy nowe formy i kształty przestrzeniom. Zmieniamy je w miejsca interakcji ze sztuką. Interesują nas lokalne mity i narracje. Analizujemy obsesje codzienności oraz promujemy twórczy potencjał. Szukamy muzyki w dźwiękach kuchni. Tańczymy w parach na dancingach. Wspieramy menadżerów kultury oraz tworzymy platformy wymiany pomysłów między twórcami kultury i obserwatorami.” Fundacja zorganizowała Plac Zabawiciela! 119


moomoo o torbie: "najpierw była lampa, ale finalnie stwierdziliśmy że po małym wygięciu, odwróceniu itd. robi się z niej niezła doniczka"

moomoo architects Architekci z moomoo (Łukasz Pastuszka, Kuba Majewski) to młodzi dizajnerzy z Łodzi. Młodzi, kreatywni i szalenie uzdolnieni (zaliczono ich do grupy 30 wschodzących gwiazd światowej architektury, w miesięczniku „Wallpaper”). Ich projekty zachwycają swoją prostotą i pomysłowością. moomoo jednak nie tylko projektują wymarzone domy, ale i biorą udział w różnego rodzaju akcjach, np. zajęli II miejsce w konkursie na Plac Zabawiciela, czy zaprojektowali lampy, które przyozdobiły teren łódzkiego EXPO podczas Fashion Week. www.moomoo.pl 120


Zuza Ziomecka wydawca Aktivista i Exclusiva, redaktor naczelna Gaga Magazine „Moj luby, Norbullo Kontrabacz i ja jesteśmy miłośnikami Bullterrierów. Norbull narysował więc sylwetki naszej ukochanej suki Pipi na torbie. Ja jej przypięłam kobiecą namiętną obrożę. Koła na paskach ramuja Pipi i łamią high design torebki dodając odrobinę ładnej, trochę hipisowskiej energii”. 121


Pies czy suka Beata Konarska i Paweł Konarski od 1997 roku tworzą pracownię autorską KONARSKA-KONARSKI DESIGN STUDIO. W grudniu 2008 otworzyli PIES CZY SUKA DESIGN STORE. Zajmują się projektowaniem: designu, architektury, wnętrz, aranżacji przestrzeni, scenografii, grafiki, animacji. M.in autorzy kompleksowej oprawy graficznej i scenografii stacji TVP 2 w latach 2000-2006. Od 2003 roku stale tworzą niezależne projekty artystyczne w przestrzeni miejskiej. Obecnie na placu Krasińskich w Warszawie znajduje się instalacja „PEGAZY“ oraz instalacja „JAKI ZNAK TWÓJ?” na elewacji Centralnego Basenu Artystycznego w Warszawie.

122

Wcześniejsze projekty w przestrzeni miejskiej: „ABSOLUTNE SPOTKANIA” – wyświetlane obrazy na elewacji kamienicy na Złotej, „DEKALOG” – wielkoformatowe plakaty na dziedzińcu PKIN, „LUNCHTIME”– malarstwo na śmieciarkach MPO, „INSTALACJE” - wnętrza budynku INSTYTUTU FRANCUSKIEGO, „KOGUTY. LES COQS” - dziedziniec Ambasady Francji, MAGAZYN SZTUKI - instalacja pojedynczego obrazu w witrynach. www.piesczysuka.com www.konarska-konarski.com www.konarska-konarski.art.pl


Torba do transportu psa lub suki z wywietrznikami (coby nie zdechł zwierz). Zdjęcia wykonane w strefie TRANSFORM („Piaski kolorowe”) w ramach festiwalu „Przemiany”.

123


do it yourself

DIY: zr贸b sobie japonki! DIY by Harel*

124


japonki h&M - 19,90 zł/para

125


do it yourself

1

2

Dla ambitnych – japonki Marii Antoniny Potrzebne są: 40cm wstążki o szerokości ok. 3cm, dwie perełki o średnicy ok. 8mm, szklane koraliki w srebrnym kolorze 2mm, przezroczysta żyłka, cienka igła. 1. Przecinamy wstążkę na dwa kawałki o długości ok. 15cm. Zszywamy razem końce każdego kawałka i zabezpieczamy przed postrzępieniem. 2. Fastrygujemy przez środek.

3

4

3. Delikatnie pociągamy, by zmarszczyć wstążkę. Powstaje kokarda. Poprawiamy efekt, przeszywając środek jeszcze kilka razy. Wiążemy po stronie szwu. 4. Doszywamy perełkę. 5. Na koniec żyłki wystającej z perełki nawlekamy kilkanaście koralików – tak, żeby okalały ją w połowie. 6. Następnie przewlekamy żyłkę przez perełkę… 7. … i robimy to samo z drugiej strony.

5

6

8. Przewlekamy żyłkę przez koraliki, przyszywając w połowie do wstążki – z dwóch stron postępujemy tak samo. 9. Kokarda gotowa. Przyszywamy ją do paska po zewnętrznej stronie japonek. Najważniejsze to przyszyć środek, potem można przeszyć jeszcze boki, żeby dobrze się trzymała. 10. Dla cierpliwych – na rockowo

7

8

Potrzebne są: szklane koraliki w srebrnym kolorze o dwóch rozmiarach (tu zostały użyte 2mm i 5mm), cienka przezroczysta żyłka, cienka igła. Trik polega na przyszyciu srebrnych koralików na całej długości pasków. Przyszywamy tylko do zewnętrznej strony, tak, żeby żaden kawałek żyłki nie wystawał od strony stopy. Ewentualne węzełki ukrywamy z boku pasków. Kluczem jest cierpliwość.

9

126

10


1

2

Dla leniwych – w stylu etnicznym Potrzebne są: mulina lub kordonek w różnych kolorach, 4 duże koraliki o sporym prześwicie (najlepsze będą 8mm) i 22 mniejsze (ok. 6mm), cienka przezroczysta żyłka, cienka igła. 1. Wykonanie kolorowego frędzelka w etnicznym stylu jest bardzo proste. Tniemy nić kordonka na krótkie (ok. 7cm) kawałki i zbieramy razem. Przygotowujemy dwa duże i jeden mniejszy koralik.

3

4

2. Z kawałka żyłki robimy pętelkę i przeciągamy przez nią nitki. Pętelka powinna znajdować się w połowie ich długości. Końce żyłki umieszczamy w dużym koraliku i ostrożnie przeciągamy na drugą stronę w taki sposób, by pętelka przeciągnęła za sobą nitki kordonka. 3. Przeciągamy nici kordonka i zawiązujemy na żyłce supełek.

5

6

4. Na jeden z dwóch jej końców nawlekamy kolejny duży koralik oraz jeden mały. „Zawracamy” i przeciągamy żyłkę za pomocą igły przez jeden duży koralik i nitki, które wystają z pierwszego. 5. Powtarzamy tę czynność kilka razy, aż upewnimy się, że koraliki są dobrze do siebie przymocowane. 6. Na końcu wiążemy supełek z pozostałą częścią żyłki. Wystające nitki przycinamy do jednej długości.

7

8

7. Gotowy frędzelek przyszywamy na zbiegu pasków japonki – przez najmniejszy koralik (na tym etapie będziemy nazywać go „głównym” ). Przeszywamy materiał i główny koralik kilka razy, by dobrze go przymocować. 8. Na żyłkę wystającą z koralika nawlekamy pięć małych kolorowych koralików. 9. Przyszywamy igłą do paska tam, gdzie ich rząd się kończy i wracamy do głównego koralika. 10. Identycznie postępujemy z drugiej strony.

9

10

Na koniec dobrze zabezpieczamy żyłkę (najlepiej przeszyć kilka razy przez pasek w kryty sposób) i wiążemy na malutki węzełek. Gotowe!

* Harel, autorka popularnych blogów: O modzie subiektywnie, Lookbook.

127


street fashion

warsz zdjęcia: sylwia kiertowicz

128


Kaśka Spódnica – NUMPH Torba, sweter i biżuteria – VINTAGE uty - H&M

szawa 129


Aneta Spódnica – CARRY Torba – USA Bluzka – FOREVER 21

130


ANIA Sukienka, torba, buty – Vintage Biżuteria – od Cioci

131


DIANKA Spodnie – RYNEK Torba – LUMPEKS Sweter – BERSHKA Koszula – MAX JUNIOR Zegarek – ŚLIZG Buty - VANS

132


KASIA Sukienka i Buty – H&M Torba – VINTAGE Okulary – ALLEGRO Kurtka – VINTAGE + DIY

133


agata Spódnica, torba, sweter, t-Shirt – LUMPEKS Buty - BATA

134


klaudia Sukienka – Stara z szafy Spodnie – od siostry Bluzka – Lumpeks Biżuteria – ze strychu uty – New Yorker

135


maciek Spodnie – New Yorker Torba z Chin Okulary - H&M

136


magda Spodnie i okulary – LUMPEKS Torba – TROLL T-Shirt – H&M Biżuteria – DIY Buty - PRIMARK

137


magda Spódnica – H&M Torba – VINTAGE T-shirt – PULL&BEAR Buty - H&M

138


marlena Sukienka – EBAY Okulary – VINTAGE Marynarka – CLOUDMINE Buty - H&M

139


blog

trends are dead baby! z facehunterem rozmawiała: gabriela czerkiewicz

Jeden z najpopularniejszych blogerów na świecie przyjechał na otwarcie wystawy Vienna Fashion Observatory, gdzie wygłosił krótki wykład na temat modowych blogów. Z Yvanem Rodiciem, założycielem strony www.facehunter. blogspot.com, spotkałam się dwa dni później, w niedzielne wczesne popołudnie. 140

Ile zrobiłeś dzisiaj zdjęć? Yvan Rodic: Jeszcze żadnego. Osoby, które fotografuję, tak wcześnie nie wstają. Najlepsza pora na robienie zdjęć to popołudnie. Rano zazwyczaj pracuję przed komputerem. Jak długo prowadzisz „Facehuntera”? Zacząłem w 2006 roku, więc będą już 3 lata. Na początku fotografowałem ludzi dla zabawy, bo lubię to robić. Potem pomyślałem sobie: „Dlaczego nie miałbym się tym podzielić z innymi?” Co Cię inspiruje? Co jest dla Ciebie najważniejsze podczas robienia zdjęć? Osoba, ubranie czy może okoliczności, w jakich daną osobę spotykasz?

Zdecydowanie osoba. Nigdy jakoś bardzo nie interesowałem się modą. Moją uwagę przyciągają ludzie, którzy wyrażają siebie poprzez swój styl, dobrze czują się w swoim ciele, są silni i zadowoleni z siebie. Sartorialist w jednym z wywiadów powiedział, że ludzie go rozpoznają i celowo pozują, czekając aż zrobi im zdjęcie. Czy Tobie też zdarzają się takie sytuacje? Tak. Czy ktoś kiedyś odmówił, gdy poprosiłeś go o zgodę na zrobienie zdjęcia? Pewnie, że tak.


Ludzie czasem krytykują to, co robisz, czy spotykasz się z samymi przychylnymi głosami? Oczywiście, że ludzie krytykują moje zdjęcia. Zapomina się o jednej ważnej rzeczy: kilka zdjęć zrobionych przeze mnie w danym mieście nie reprezentuje całego stylu tego miasta. Ludzie często o tym zapominają i dokonują generalizacji. Poza tym spotykam się z pretensjami, że na blogu umieszczam na przykład zbyt mało zdjęć osób o innym kolorze skóry niż biały. Nie chcę, by mój blog był reprezentacją czegokolwiek, nie mam takich ambicji. Ja po prostu robię zdjęcia ludziom, którzy w jakiś sposób wydają mi się interesujący. Czym dla Ciebie w ogóle jest moda? Potrafisz zdefiniować to pojęcie? Moda to przemysł, który generuje pewne zachowania….to rodzaj symbolu statusu, gdzie liczy się materialna wartość ubioru. To może być zwykły t-shirt, ale ważne, że ma znaną metkę. Moda kojarzy mi się z poważnym systemem, a ja zawsze starałem się być gdzieś poza nim…Modę w odróżnieniu od stylu można kupić…moda wiąże się z pieniędzmi…moda to bańka. W takim razie czym jest dla Ciebie styl? Styl to nie biznes. Styl zależy od osoby. To, że ktoś nosi bardzo drogie buty nie czyni go stylowym. W stylu nie chodzi o metkę tylko o osobowość.

Wydaje mi się, że to zjawisko będzie się pogłębiać, że modowy przemysł będzie tracił na autorytecie. Poza tym moda podlega ciągłej reprodukcji. Jakichkolwiek jeansów nie założysz, zawsze będą modne. Czy uważasz, że moda dzieli społeczeństwo? Kiedyś dzieliła, wyznaczała status społeczny. Teraz wszystko jest możliwe. Bogaci mogą ubierać się jak biedni, kobiety mogą ubierać się jak mężczyźni, mężczyźni jak kobiety, dzieciaki chcą wyglądać jak dorośli... każdy może być, kim chce. Podczas otwarcia wystawy „egoblogami” nazwałeś blogi, na których ludzie umieszczają własne zdjęcia, by zaprezentować swój styl. Co myślisz o popularnym blogu 17-letniej Jane z Dallas, która doczekała się ostatnio własnej witryny sklepowej i publikacji w Vogue (seaofshoes.typepad.com)? Widziałem go chyba raz. Według mnie jest nudny. Dla mnie ta dziewczyna nie ma żadnego stylu tylko bogatych rodziców. Byłeś kilka razy w Polsce. Co możesz powiedzieć o polskiej ulicy? Najlepiej chyba pamiętam Warszawę. Wydaje mi się, że ludzie stali się bardziej kreatywni, nie ubierają się w tak nudny sposób jak kiedyś. Robi się naprawdę interesująco.

Czy uważasz siebie za znawcę mody? Myślałeś o tym, aby stworzyć własną linię ubrań? Nie, nie myślę o stworzeniu własnej kolekcji ciuchów. Nie chcę być projektantem, nie chcę być profesjonalnym fotografem mody. Po prostu lubię robić zdjęcia. Zacząłem prowadzić Face Hunter Show, by pokazać coś więcej, porozmawiać z ludźmi. Taka forma wydaje mi się bardziej interesująca. Odwiedzasz w zasadzie wszystkie tygodnie mody. Który jest Twoim zdaniem najciekawszy? Paryż. Zdecydowanie Paryż, zwłaszcza jeśli chodzi o modę kobiecą. Paryski tydzień mody jest międzynarodowy, pokazy są na bardzo wysokim poziomie, można zobaczyć dużo nowych talentów. Czy na ostatnim tygodniu mody, na którym byłeś, zobaczyłeś na wybiegu coś nowego, co Cię zaskoczyło? Ostatnio byłem na berlińskim tygodniu mody. Nie zobaczyłem tam nic, co by mnie zaskoczyło. Pokazy były w porządku, ale nic mnie nie zaciekawiło. Podczas otwarcia Vienna Fashion Observatory powiedziałeś takie zdanie: „Trends are dead, baby”. Czy możesz wyjaśnić, dlaczego tak uważasz? To była metafora. Dzięki internetowi i modowym blogom ludzie nie podążają już za trendami narzucanymi przez modowy biznes, tylko próbują stworzyć swój własny styl.

W lutym przyszłego roku ukaże się pierwszy album „Facehunter”, w którym znajdą się najlepsze zdjęcia i krótkie eseje Yvana.

141


blog

„Ludzie lubią patrzeć” rozmawiała: dagmara łacny zdjęcia: www.normma.blogspot.com

142


Przyjaciele mówią na nią Norma. Naprawdę nazywa się Kamila Ilnicka. Ma 19 lat i pochodzi z Legnicy. Miała swoją okładkę w „Aktiviście”, zdobyła główną nagrodę w ogólnopolskim konkursie fotograficznym. Największe sukcesy wciąż przed nią. Z takim talentem nie będzie to trudne.

Zajęłam się fotografią, ponieważ… nie potrafię tego zdefiniować, ale wiem że dzięki fotografii osiągam szczęście. Sesje modowe to dla mnie… połączenie dwóch pasji – mody i fotografii, nie wyobrażam sobie lepszego sposobu na zbliżenie się do piękna. Inspiruje mnie… muzyka i życie. Dostarczają do mojej głowy ciekawe obrazki, które potem przerabiam na zdjęcia. Pobudzająca jest zwłaszcza muzyka i nawet jeśli wiem, jak zdjęcie ma wyglądać ogólnie, wystarczy, że posłucham jakiegoś podkładu, aby wiedzieć jakich dodatków użyć, czy jakiej emocji na danym zdjęciu chcę najwięcej. Najlepiej do takich zadań sprawdza się Bonobo, Koop, czy Fever Ray, ale także zupełnie inne klimaty typu Burial czy Benga. Moje umiłowania muzyczne są bardzo szerokie i zahaczają nawet o tandetną pannę Spears. Każdy rodzaj muzyki nadaje inny klimat mojemu życiu, mojej fotografii dlatego staram się ją różnicować:) Mój największy sukces to… kampania reklamowa dla jednej z galerii handlowych. Polegało to na sfotografowaniu osoby, która została twarzą galerii. Zadanie miałam mocno ułatwione, ponieważ dziewczyna, która zwyciężyła, to moja ulubiona modelka. Zrobiło się o całej akcji głośno w lokalnych mediach, ale niczego to nie zmieniło, ponieważ lokalna prasa nie jest grupą docelową, do której chciałabym dotrzeć. W każdym razie miło byłoby przechodzić obok własnych zdjęć, znajdujących się na billboardach. A prawdę mówiąc, najbardziej mnie cieszy - i to mogę uznać za sukces większy od poprzedniego - świadomość, że ludzie lubią patrzeć na moje prace. Wiem, że jest grupa ludzi, która obserwuje bloga i czeka na nowe sesje. Chciałabym mieć edytorial… we włoskim Vogue, oj chciałabym, tuż obok Petera Lindberga i Stevena Meisela. Po czymś takim byłabym już gotowa umrzeć.

143


144


Chciałabym kiedyś sfotografować… a dokładniej sportretować - swoje ulubione postacie show biznesu. Marzą mi się najprostsze portrety, które potem mogłabym powiesić w rządkach w swoim mieszkaniu i mieć świadomość, że to ja je wykonałam, że poznałam i uwieczniłam ludzi, którzy tak bardzo wpływają na moją twórczość poprzez to, co robią. Na takiej sesji na pewno mile widziany byłby Bill Murray, David Lynch, Bertolucci, Penélope Cruz, McQueen, Meiselmogłabym wymienić jeszcze ze dwadzieścia słynnych nazwisk. Inspirujące są jednak nie tylko wielkie sławy, znane mi jedynie z filmów lub teledysków. Także artyści z mojego miasta, Legnicy, mocno mnie napędzają. Widzę, jak pracują, znam ich także poza sceną, więc wiem, jakimi są ludźmi i mogę być pewna, że oprócz inspiracji, w razie potrzeby dostanę także

pomocną dłoń. Za parę lat marzy mi się… regularna współpraca z magazynami mody. Zależy mi najbardziej na polskich pismach. Elle, Zwierciadło, czy chociażby Wysokie Obcasy. Odnoszę wrażenie, że pojawia się tam bardzo mało nowych nazwisk. Taaak, oglądanie własnych zdjęć w gazetach to jest to, co zdecydowanie chcę robić w swoim życiu.

145


dilemmatogram

agata nowicka Mówią o niej Endo. Rysuje rozpikselowane dziewczyńskie komiksy. Jej ilustracje można oglądać w niezliczonej ilości magazynów. Dyrektor artystyczna Gagi i Exklusiva. Piękna, zdolna i bardzo interesująca kobieta – takie lubimy! Glam Chic czy Punk Czik? - Chick Habit! Exklusivnie czy Gagowo? - Latem Gagowo, czyli odpuszczamy ekskluzywność, ubieramy się na przecenach, skaczemy na trampolinie i jemy tylko słodkie. Nudne dziewczyny czy sierpniowe komiksowe laski? - Sierpień przeznaczam na komiks o muzycznych dziewczynach. Fast Fashion, Slow Fashion, a może DIY... - Ostatnio głównie recycling. Lato czeka na... - Trochę przestrzeni w głowie. Pixelowe legginsy versus paintbrushowe sukienki... - Mam słabość do jednych i drugich, kolekcjonuje wręcz. Czarne kreski czy neonowe cienie? - Neonowy gradiencik. Perełka czy masówka? - Muszelka z perełką. W masie gubię się. Krótkie czy długie? - Krótkie lecz obszerne. Wprost czy w bawełnę? - Polityka bawełniana, zdecydowanie. Opener czy OFF? - OFF ofkors. 146


147


trendy

summe Zdjęcia: tomek kordek Stylizacja: ewa kosz, sara łątkowska Makijaż i fryzury: kaja krosnowska Modelka: patrycja s./d'vision ilustracje: magdalena piwowar

148


er vice

Nie ma jak lato. W końcu można zrzucić z siebie tony ciuchów i wylegiwać się na słońcu. Oczywiście dobra pogoda i słodka laba jest dostępna tylko dla wybrańców. Więc jeśli nie jedziesz na Seszele czy do Miami letnią porą nie smuć się. W końcu zawsze możesz na ścianie narysować sobie palmę i pod nią wylegiwać się na pasiastym leżaczku. Potrzebne jest tylko dobry humor, fajne ciuchy, Michael Mann w tle i drink z parasolką. Jeśli chodzi o mnie - musi to być koniecznie Mohijto!

149


Spódnica, body – Vintage Torebka – Vintage, AgatStyle Buty - Lovevintageshop

150


Bluzka – Vintage, Galeria Estilo Spódnica – Green Establishment Torba – Tymoszka by Nowińska Apaszka – H&M

151


Body – H&M Kurtka – A&E Vintage Store Okulary – Vintageshop

152


Bluzka – A&E Vintage Store Jeansy, pasek – Zara kolczyki – H&M Torba – Baloon by Nowińska

153


Marynarka – Green Establishment Jeansy – Zara Body – Vintage Naszyjnik – H&M Torebka – Allegro, Vintage Buty – Vintageshop

154


Kombinezon – Vintage Kopertówka, okulary - H&M Buty - Lovevintageshop

155


wyszukane

MUST HAVE letniego sezonu wyszukała: dagmara łacny

156


Jest kilka takich rzeczy, bez których lato na pewno nie będzie udane. Słoneczna pogoda, towarzystwo przyjaciół i niezbędne akcesoria. Idealny kostium plażowy, eleganckie okulary przeciwsłoneczne, duża torba – to przyda się na pewno! O czym warto jeszcze pamiętać, co może przydać się podczas letnich wojaży? Zobaczcie same, jakie perełki oferują internetowe sklepy z całego świata.

Ahoj marynarzu! Jeśli któraś z Was chciałaby poczuć się na plaży niczym pin up girl z obrazów Gila Elvgrena, kostiumy ze sklepu GetGoRetro będą odpowiednie. Do wyboru są stroje jednoczęściowe, bikini, monokini, ale przede wszystkim znajdziecie tam kostiumy zainspirowane latami 40 i 50. Fasony retro powstały w oparciu o stare ilustracje i zdjęcia, ale modele współczesne także nawiązują do stylu pin up oraz rockabilly. Jeśli lubicie groszki, falbanki, marynarskie motywy, a na plaży lubicie czuć się wyjątkowo, zajrzyjcie koniecznie – www.getgoretro.com 157


Letnia osłona Były takie czasy, gdy kobiety nie wychodziły z domów bez parasolek przeciwsłonecznych. Wraz z rosnącą popularnością opalenizny, liczba osób, która w ten sposób chroni się przed słońcem, zmalała do zera. Australijska projektantka Jacqueline Rutland, postanowiła przywrócić ten elegancki zwyczaj i otworzyła sklep z przeciwsłonecznymi parasolkami – A Bit Shady (www.abitshady.com.au). Wychodząc naprzeciwko potrzebom współczesnych kobiet, zaproponowała kilka fasonów parasolek i niezliczoną paletę barw. Zwolenniczki mody w stylu retro znajdą tu koronkowe parasolki z misternie rzeźbioną, bambusową rączką, tradycjonalistki ukryją swoje twarze pod klasycznymi parasolkami birmańskich mnichów, a odważne dziewczyny na pewno zachwycą się zadziwiającym kształtem najbardziej popularnej parasolki, nazwanej dumnie Cesarzową.

158


Okularowy raj Vintage Shop (www.vintageshop.pl ), jeden z najbardziej znanych i najpopularniejszych internetowych sklepów z odzieżą i dodatkami „z drugiej ręki”, to istny raj dla wszystkich miłośników okularów. Ilość kształtów i kolorów może przyprawić o zawrót głowy. Znajdziecie tutaj niezwykle modne okulary w kształcie serc, oprawki zainspirowane nieśmiertelnymi Ray Banami, kultowe muchy zasłaniające pół twarzy, kocie okulary w stylu pin up czy lennonki. Ceny wahają się od 20 do 220zł, a w ofercie znajdziecie zarówno nowe egzemplarze przywiezione z Londynu, jak i okulary vintage znalezione w europejskich secondhandach.

159


Słomkowe koszyki Są takie sklepy internetowe, których adresy chciałoby zachować się tylko dla siebie. Jednym z nich jest Vintage Style (www.sklepvintage.pl). Świat torebek i dodatków, stworzony całkiem niedawno, bo w tym roku, to dzieło córki i mamy, zakochanych w stylowych akcesoriach. Agata dużo podróżuje, a ze swoich wojaży przywozi niezwykłe torebki, przepiękne paski, eleganckie dodatki i ubrania vintage. Jeśli szukacie letnich koszyków czy plecionych torebek, zajrzyjcie tutaj koniecznie. Wybór jest duży, a ceny bardzo zachęcające.

160


Słomkowy szyk Słomkowe kapelusze przeżywają prawdziwy renesans. Marc Jacobs zatrudnił najsłynniejszego modystę Stephena Jonesa, aby ten wykonał małe kapelusiki do jego wiosenno - letniej kolekcji. Efekt? Na ich punkcie oszalały dziesiątki dziewczyn na całym świecie. Blogerki zaczęły przeczesywać pchle targi i secondhandy w poszukiwaniu idealnego, letniego nakrycia głowy, a ja znalazłam Diane Cyzon, projektantkę zakochaną w latach dwudziestych, która swoje słomkowe kapelusiki sprzedaje pod szyldem Flapperdashery na stronie www.etsy.com . Projektuje je już od ponad 15 lat, wersje mini zaczęły powstawać niedawno. W sklepie Diane znajdziecie kilka modeli tzw. boater hats. Różnią się one wielkością i kolorem, każdy z nich jest niepowtarzalny i wykonany w tylko jednym egzemplarzu.

161


Torba dla plażowiczki Jeśli szukacie odpowiedniej, letniej torby, do której zmieścicie wszystko, co potrzebne na plaży, mam dla Was odpowiedni adres. Feyza Demirtab projektuje i szyje w swoim małym mieszkaniu w Paryżu urocze i bardzo pojemne, materiałowe torby, które świetnie sprawdzą się zarówno na mieście, jak i na plaży. Możecie wybierać spośród kilkudziesięciu wzorów i wymiarów. Ja chętnie zarezerwowałabym model torby Bergen II, ozdobionej małymi, haftowanymi żaglówkami. Ikabags szukajcie na stronie www.etsy.com. 162


biżuteria z iloKo Surfując po sieci i szukając pomysłów na wakacyjne wyjazdy, znalazłyśmy… internetowy sklep z akcesoriami Iloko. Butik zainspirował nas do zaprezentowania paru drobiazgów, które urozmaiciłyby letnie zestawy i ulżyły walizkom. „Afrykańskie” bransoletki, pin-upowe kolczyki, kolorowe korale – to dzięki nim nawet najbardziej klasyczna rzecz nabiera charakteru!

Pin it up girl!

Color is color!

opaski 6,90-7,90; bransoletka 17,90; kolczyki 22,90; pierścionki 8,90; okulary 25,00

bransoletka 18,90; koraliki 19,90/szt.

10% wsz yst z ilo ko. ko pl

has tanie ło " j na dile mm as"

Creamy and blushy

kwiat 8,90; bransoletka 16,90; pierścionek 8,90; kolczyki 4,90; korale 26,90

Ethnic chic

Kolczyki 6,90-11,90; bransoletki 10,90-21,90/szt.

163


w sieci i w mieście

w sieci cloudmine.pl odwiedziła: agata zaremba

Cloudmine.pl to sklep internetowy wypełniony romantycznymi, staromodnymi, oryginalnymi ubraniami. Oferuje nie tylko niepowtarzalne rzeczy wyszukane w second handach (dział vintage), ale także ubrania projektantów (zwiewne, szyfonowe sukienki Anny Pitchouguiny) i studentów uczelni artystycznych (koszulki He(art) Attack - Agata Królak i Michał Magdziński). Oprócz tego, Cloudmine.pl posiada dział handmade, w którym można kupić kolczyki i broszki autorstwa Basi Zielińskiej i gwaJo. Znajdziecie tu buty, a nawet ubranka dla dzieci. Na stronie prowadzony jest modowy blog informujący nie tylko o ofercie i nowych dostawach, ale też o stylach, muzyce i--- eventach. I uwaga! Cloudmine.pl ma coś dla chłopców!

Warto zaglądać na stronę z jednorożcem nawet, jeśli nie należycie do zwolenników kupowania przez internet. Cloudmine.pl organizuje pokazy mody (np. ostatnio w klubie Powiększenie w Warszawie 16. lipca 2009), bierze udział w wydarzeniach kulturalnych (np.Wisłostrada), podczas których ubrania można obejrzeć, przymierzyć i kupić. Informacje o działaniach sklepu znajdują się właśnie na stronie Cloudmine.pl i na portalach społecznościowych. Strudzeni poszukiwaniami oryginalnych i niezwykłych ciuchów na własną rękę koniecznie powinni odwiedzić sklep Cloudmine.pl! 164


w mieście Auć Bella!

Butik Auć Bella! znajduje się na jednej z najbardziej klimatycznych ulic Pragi - ulicy Ząbkowskiej. Działa od stycznia 2009 roku . W Auć Bella! można znaleźć przede wszystkim sukienki na każdą okazję sprowadzane w ograniczonych ilościach z Londynu. W ofercie butik posiada ubrania marek, które w tej chwili w Polsce dostępne są tylko w tym miejscu (Jovonna London, Max C London, TFNC, Motel i inne). Prezentowane w sklepie rzeczy pochodzą z najnowszych kolekcji, a ceny sukienek wahają się od 99 zł do 320zł. Ale to nie wszystko! W Auć Bella! można też kupić dzieła młodych projektantek, jak również znanego już duetu Wołczyńska&Sobiczewska (tu ceny sukienek - od 375 do 475zł). Dostępne są też torebki, rajstopy i legginsy w nadruki (Pamela Mann), paski, okulary przeciwsłoneczne (Jeepers Peepers) oraz biżuteria młodych twórców (gwaJo, Ru i Wero, EOL Concept Design). Wkrótce powstanie też autorska kolekcja sukienek koktajlowych marki Auć, Bella! Każdy, kto w modzie stawia na oryginalność, musi odwiedzić to miejsce! Adres: Warszawa, Ząbkowska 4 Czynne: Pon-Sob 11-19 mail: office@aucbella.pl http://www.aucbella.pl 165


legendy 1

h&m divided exclusive

2

zdjęcia: h&m

H&M Divided wzbogaca swoją kolekcję na jesień/zima o nową linię – Exclusive. Inspiracje wykorzystane do zaprojektowania tej kolekcji są bardzo różnorodne – od lat osiemdziesiątych, przez punk i rock, po strukturalne kroje Ghesquiere'a czy legendarne żakiety Chanel. Zdumiewają też materiały z których wykonane są poszczególne ubrania – koronki, skóra, lateks, cekiny, boucle – oraz dodatki. Ciekawe wykończenia w postaci nitów, masywnych suwaków czy spódniczki z zapięciem do pończoch, dają możliwość noszenia ubrań w minimalistyczny sposób. Z kolei punkowo – rockowa biżuteria może służyć jako lekko drapieżne wykończenie bardziej klasycznych zestawów. Mnogość inspiracji, krojów i materiałów nie zakłóca spójności kolekcji jako całości.

3

5 4

6

7

8

9

10

11

166

12

1. sukienka – 179 pln 2. sukienka – 179 pln 3. sukienka – 179 pln 4. sukienka – 249 PLN 5. kurtka – 149 pln 6. body – 79,90 pln 7. spódnica – 179 pln 8. naszyjnik – 79,90 pln 9. sukienka – 399 pln 10. Ramoneska – 599 pln 11. Jeans – 179 pln 12. Bransoletka – 79,90 pln


DOCZEKAMY SIĘ POLSKIEJ „MISJI MODA”? Tekst: Gabriela Czerkiewicz

W Stanach Zjednoczonych właśnie zaczyna się 6 sezon Runway Project. Polscy widzowie mieli okazję zobaczyć trzy pierwsze sezony. Był to bardzo płodny czas – w sensie dosłownym i przenośnym - dla prowadzącej program Heidi Klum, która podczas kręcenia czterech sezonów zdążyła urodzić dwójkę dzieci, jesienią zaś spodziewa się kolejnego. Zasady programu są proste. Dwunastu projektantów podczas kolejnych zadań walczy o jedno z trzech miejsc w finale. Jest o co walczyć, bo pokaz finałowy odbywa się podczas tygodnia mody w Nowym Jorku. Realizatorzy wykazują się prawdziwą pomysłowością. Zawodnicy musieli m.in. stworzyć kreacje z roślin, nowoczesny uniform dla listonoszy, kreację dla lalki barbie. Podczas trzeciego sezonu projektanci mieli do wykonania jedno z chyba najtrudniejszych zadań w historii całego programu: "Everyday Woman", czyli stworzenie kreacji dla mamy jednego z pozostałych uczestników. Okazało się, że projektowanie na indywidualne zamówienie indywidualnych klientek o rozmiarze innym niż 34 sprawiło uczestnikom sporo problemu. Wykonanie i pomysłowość ocenia 4-osobowe jury: Heidi Klum, projektant Michale Kors, redaktor działu mody magazynu Elle Nine Garcia i specjalnie zaproszony gość każdego odcinka. Nikogo chyba nie dziwi, że gościem specjalnym, który wzbudził największe emocje wśród projektantów była Sarah Jessica Parker. Podczas 4 sezonu część uczestników płakała, część dosłownie skakała z radości na myśl, że będzie projektować dla bohaterki „Seksu w wielkim mieście”.

Brad Barket/Getty Images

Program nadal cieszy się wielkim zainteresowaniem. W centrum Nowego Jorku 3 lata temu otworzono sklep Runway Project, w którym można kupić stroje zaprojektowane przez uczestników podczas trwania programu. Licencje do realizacji własnej wersji zakupiły min. Kanada, Australia i Wielka Brytania. Skoro program jest tak popularny na całym świecie, czy możemy liczyć na polską edycję? Byłaby to okazja na sprawdzenie jak bardzo wszechstronni i kreatywni potrafią być polscy projektanci, a dla zwycięzcy szansa na stworzenie własnej linii ubrań. Naszym zdaniem program miałby jeszcze jedną zaletę- przyczyniłby się do zwiększenia zainteresowania Polaków zjawiskiem mody. Czekamy więc z niecierpliwością! 167


zdjęcia wykonane przez AF podczas GrafEx by Exklusiv

&

ogłaszają miejski konkurs street style wyjdź na miasto wyczuj styl znajdź człowieka zrób mu zdjęcie* przyślij do nas wygraj Kurs Fotografii Cyfrowej!** Niezależne jury w składzie ekipy Dilemmas i Akademii Fotografii wyłoni najlepszego łowcę miejskiego stylu do dnia 4 września 2009. Zdjęcia przysyłaj na e-mail konkurs@dilemmas.pl do końca sierpnia! *zanim zrobisz fotę, napisz do nas, przekażemy Ci niezbędne dokumenty do podpisania przez złowiony cel ** Kurs Fotografii Cyfrowej odbędzie się we wrześniu w Warszawie w Akademii Fotografii, ul. Marszałkowska 3/5

Interesujesz się modą? Zapraszamy na roczny Warsztat Fotografii Mody Kurs ma charakter zajęć praktycznych z teoretyczną podbudową. Przygotowuje fotografów do pracy w studio oraz w plenerze. Uczestnicy poznają środowisko pracy fotografa: uczą się jak współpracować z ekipą, klientem, scenografami, stylistkami, modelkami, grafikami. Każdy ze zjazdów składa się z trzech części. Pierwszego dnia odbywa się całodzienna sesja fotograficzna. Wszystkie jej etapy odbywają się przy udziale uczestników kursu. Jest to okazja do zapoznania się z sekretami makijażu i stylizacji, ale także pracy asystentów na planie czy przygotowań fotografa do realizacji sesji zdjęciowej. Drugiego dnia rano odbywają się zajęcia w pracowni komputerowej. Uczestnicy warsztatu fotografii mody poznają techniki obróbki cyfrowej pracując w programie Adobe Photoshop. Spotkania te nakierowane są na naukę efektów fotograficznych, a nie graficznych, dzięki czemu kursanci uczą się tych narzędzi, które będą im potrzebne w późniejszej, samodzielnej pracy nad zdjęciem. Trzecim etapem zjazdu są zajęcia, które mają na celu zapoznanie uczestników z historią fotografii mody oraz z zasadami rządzącymi tą dziedziną. Zapisy na warsztat trwają do 25 września 2009r. Więcej na stronie www.akademiafotografii.pl

168


169


zrobimy zdjęcia wywołamy karnawał! 7 sierpnia 2009, to wyjątkowa data i dobry czas by zaczęło się coś nowego coś czego jeszcze nie było. dokładnie 2009.08.07, 6:54’32” 1-wsza edycja!!! Robimy happening fotograficzny. My wszyscy. Fotonaki może się udać tylko dzięki ludziom którzy kochają fotografię! Punktualnie o godzinie 18:54 zbieramy się przy fontannie na Skwerze Kościuszki w Gdyni zaczynamy robić zdjęcia, spontanicznie i na luzie, robimy foty sobie nawzajem, rodzaj wieloperspektywicznego portretu. Miasto musi mieć swoje święto oryginalne i masowe. Takie w którym uczestniczy każdy, każdy kto chce. Święto które jest zabawą i przygodą, czasem kiedy można szaleć.

170


171


172


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.