Design Alive #9/2013

Page 1

magazyn piĘknych idei

nr 9 zima 2013/2014   cena 20 zł (w tym 5% vat)

cisza design alive awards 2013  9



mlindberg 8577 路 Patented




6 spis treści

9

SZTUKA

17 NEWSLETTER na dobry początek nowości, wiadomości, ciekawostki

114 MUZYKA Brzmienie elementarne Brandt Brauer Frick 124 H2O Edward Burtyński. Fotografie o degradacji

FELIETONY

LUDZIE

38 KRYSTYNA ŁUCZAK– SURÓWKA Selekcja Przyjaciel 132 JANUSZ KANIEWSKI Drive Cisza. Raz ją słyszałem 138 AGNIESZKA JACOBSON– CIELECKA Czy design może… …odkrywać codzienność?

76 Szef Claudio Luti nowy dowódca iSaloni 78 Mistrz olśnień Nendo i filozofia Oki Sato 108 Nowi żywiciele warszawskie ruszenie gastronomiczne

40 Silence is sexy kto ciszy szuka, a kto znajdzie?

DESIGN ALIVE AWARDS 2013

RZECZY

z dumą prezentujemy laureatów tegorocznej edycji nagród za kreatywne myślenie

47 Rozważna / Romantyczna dla poukładanych i pogodzonych 72 Norther nowy fiński szlak absolwentów Uniwersytetu Alvara Aalto 74 Londyn przegląd festiwalowych nowości 140 MUST HAVE Rozpieszczeni wybierają: Marta Niemywska i Dawid Grynasz

ARCHITEKTURA I WNĘTRZA 46 American Beauty upadek amerykańskiego Detroit 53 Bliżej siebie Ascetyczna chata w Vancouver 62 Bezgranicznie dom, który nie kończy się na ścianach 68 ARCHIKONY Ještěd. Hotel w chmurach

MODA 118 Dagmara Czarnecka w słowach Olgi Nieścier Są twórcy, którzy przenoszą w inny wymiar 122 Krajobraz twarzy impresjonistyczne makijaże

Flaris LAR 1 Na tegorocznej, 50. edycji International Paris Air Show Le Bourget zaprezentowano projekt polskiego samolotu odrzutowego Flaris LAR 1. Produkcja ma ruszyć w przyszłym roku. Flaris LAR 1 jest pierwszym na świecie biznesowo-rodzinnym odrzutowcem, który został wykonany w technologiach preimpregnatów węglowych. Cechuje go lekka, a zarazem wytrzymała konstrukcja. Jest intuicyjny w pilotażu, przygotowany do operowania jednoosobowego, a do jego sterowania wystarczy licencja turystyczna. Jego głównym konstruktorem jest Andrzej Frydrychewicz, twórca takich samolotów, jak: ponadczasowa Wilga, Kruk oraz Orlik. Wyprodukuje go firma Metal–Master. www.flaris.pl

86 Człowiek. Centrum wszechświata o istocie DAA 2013 88 Oskar o miedzianej skórze 90 KREATOR 2013 Trzeba być fighterem 94 STRATEG 2013 Pociąg do sukcesu 98 ANIMATOR 2013 Amerykańska historia 101 Vox populi plebiscyt Czytelników 102 Koktajl idei gala rozdania nagród 106 Mecenas Andreas Dornbracht: Kultura nas wyróżnia

WYDARZENIA 126 ŁÓDŹ pofestiwalowe reminiscencje 130 Born to be electric motoryzacyjny Frankfurt okiem Wojtka Trzcionki 142 WYDARZENIA Przegląd 144 KALENDARIUM Co przed nami? 145 Koktajl Veni Vidi 134 TRENDBOOK Koniec ery samochodów Aktualizacja, personalizacja, kooperacja Ciszej!

ZDJĘCIE: materiały prasowe

SZTUKA ŻYCIA


Open house

24 – 28 stycznia 2014 Paris Nord VillePiNte www.maison-objet.com

Międzynarodowe Targi Wyposażenia Wnętrz i Dekoracji Domu

Targi wyłącznie dla profesjonalistów

preview, © Cyril Lagel, 123RF, Getty Images, Graphic Obsession. SCP © Garath Hacker. Bosa © Tiziano Rossi. Soonsalon © Michiel Cornelissen. © Cinna. © Sentou. Organizator SAFI, Filia Ateliers d’Art de France i Reed Expositions France.


8 edytorial

cisza

designalive.pl

w dzikich oczach patrzących z okładki. Podobno nasze uszy ciszę słyszą najlepiej. To atawizm z czasów pierwotnych, gdy cisza zwiastowała atak lub inne zagrożenie. Cisza wyzwala, uspokaja, przygotowuje, mobilizuje. Z pewnością jest punktem zwrotnym. Owym początkiem i końcem. Więc czytajcie od początku do końca i od końca do początku. A sam środek szczególnie, gdzie ogłaszamy wyniki tegorocznej edycji nagród za kreatywne myślenie. I tu milczeć nie można. Więc niech zabrzmią fanfary! Oto laureaci Design Alive Awards 2013!

Redaktor Naczelna Numer 10 w marcu 2014

zdjęcie: jan lutyk

Cisza! Piszę edytorial. Myśli się kłębią. I nie potrafią skrystalizować. Przecież to takie proste, napisać o ciszy. A jednak nie tym razem, bo coś, co przy planowaniu numeru zdawało się tak jednoznaczne, po stworzeniu całości nabrało tylu fascynujących wątków. Temat „ciszy” rozlał się po całym numerze i przesiąkł aż do prawdy pierwotnej. Cisza, nic, zero. Początek i koniec zarazem. Cisza obrazu na zdjęciach Michała Szlagi. Cisza jako „hymn kosmosu” w tekście Marcina Mońki. Cisza formy okiem Olgi Nieścier. Cisza w muzyce Brandt Brauer Frick Ensemble. Cisza statystyczna wg Elizy Ziemińskiej i Angeliki Ogrockiej. Pragnienie ciszy Janusza Kaniewskiego. Śnieżna cisza w Vancouver. Cisza w typografii Bartka Witkowskiego. W końcu, a w sumie na początku, cisza przyczajona


DZIAŁ 9

Jesteś architektem? Zwróć uwagę na doskonały design i precyzyjne wykonanie. Potwierdź prestiż swojego zawodu i skalę własnych osiągnięć i wybierz samochód, który imponuje wszystkim. Skorzystaj ze specjalnej oferty dla architektów i kup nowy model na preferencyjnych warunkach! www.mercedes-benz.pl

Zaprojektuj własną ofertę:

Niższa cena

Finansowanie

Wybierz jedną z wielu możliwości finansowania. Poznaj preferencyjne stawki na różne modele!*

Najlepsza opieka 4 lata gwarancji (do 120 tys. km) i aż do 6 darmowych przeglądów w serwisach MB.**

A Daimler Brand

za dowolny nowy model Mercedes-Benz.

*Możliwości finansowania: leasing 105% (okres leasingu 36 miesięcy), kredyt 50/50 lub unikalny program finansowania Lease&Drive Basic. **Okres ochronny pojazdów objętych Pakietem Gwarancyjnym wynosi 4 lata (łącznie z 2-letnią gwarancją pojazdu) lub 120 tys. km przebiegu. Pakiet serwisowy BestBasic na 4 lata lub do 120 tys. km. O szczegóły zapytaj w salonie Mercedes-Benz. Oferta dotyczy wszystkich nowych samochodów osobowych Mercedes-Benz. Oferta ograniczona czasowo.

designalive.pl


MAGAZYN PIĘKNYCH IDEI

NR 9 ZIMA 2013

CENA 20 ZŁ (W TYM 5% VAT)

OTWÓRZ DRZWI PERCEPCJI 8

Na Okładce Impresjonistyczna paleta barw Make w obiektywie Erika Modigana Hecka

Redaktor naczelna Ewa Trzcionka e.trzcionka@presso.com.pl

Dyrektor wydawniczy Wojciech Trzcionka w.trzcionka@presso.com.pl

Znajdziesz nas w sprzedaży w sieciach Empik, Inmedio i Relay oraz w m.in.:

Dyrektor artystyczny Bartłomiej Witkowski b.witkowski@presso.com.pl

Dyrektor marketingu i reklamy Iwona Gach i.gach@presso.com.pl

Warszawa Vitkac ul. Bracka 9

Redaktor prowadzący on-line Marcin Mońka m.monka@presso.com.pl

International sale Mirosław Kraczkowski mirekdesignalive@gmail.com

Zespół redakcyjny Marcin Mońka, Daria Linert, Angelika Ogrocka, Anna Borecka, Eliza Ziemińska, Olga Nieścier, Róża Kuncewicz, Jarda Ruszczyc, Łukasz Potocki, Wojciech Trzcionka

Reklama reklama@designalive.pl tel./fax: +48 33 858 12 64 tel. kom.: +48 602 15 78 57 Maja Chitro m.chitro@presso.com.pl Kamila Hećman k.hecman@presso.com.pl

Felietoniści Agnieszka Jacobson-Cielecka Krystyna Łuczak-Surówka Janusz Kaniewski Współpracownicy Dariusz Stańczuk rmf Classic, Mariusz Gruszka Ultrabrand, Jan Lutyk, Zuzanna Skalska, Tomasz Jagodziński Logo i layout Bartłomiej Witkowski Ultrabrand Skład i łamanie Ultrabrand

Prenumerata prenumerata@designalive.pl tel. kom.: +48 602 57 16 37 Wydawca Presso sp. z o.o. ul. Głęboka 34/4, 43-400 Cieszyn NIP 548 260 62 28 KRS 0000344364 Nr konta 59116022020000000153175837 tel./fax: +48 33 858 12 64 e-mail: presso@presso.com.pl

Druk Drukarnia Beltrani / Kraków Nakład: 14 tys. egz. Redakcja designalive® ul. Głęboka 34/4, 43-400 Cieszyn redakcja@designalive.pl tel./fax: +48 33 858 12 64 Copyright © 2013, Presso sp. z o.o. Kopiowanie całości lub części bez pisemnej zgody zabronione. Redakcja „Design Alive” nie zwraca materiałów niezamówionych, zastrzega sobie prawo redagowania nadesłanych tekstów i nie odpowiada za treść zamieszczanych reklam. Wydawca ma prawo odmówić zamieszczenia ogłoszenia lub reklamy, jeżeli ich treść lub forma są sprzeczne z charakterem i regulaminem pisma oraz portalu.

Traffic Club ul. Bracka 25 Między Nami Cafe ul. Bracka 20 Sklep COS ul. Mysia 3 Cafe d'Arte ul. Asnyka 6 Mito Art.Cafe.Books ul. Waryńskiego 28 Kraków Muzeum Sztuki Współczesnej ul. Lipowa 4 Hotel Copernicus ul. Kanonicza 16 Hotel Stary ul. Szczepańska 5 Hotel Pod Różą ul. Floriańska 14 Poznań Concordia Design ul. Zwierzyniecka 3 Sklep COS Stary Browar ul. Półwiejska 42 Katowice Hotel Monopol ul. Dworcowa 5 Wrocław Hotel Monopol ul. H. Modrzejewskiej 2 Pełna lista miejsc: www.designalive.pl/ magazyn/tu-nasznajdziesz


www.cosmit.it


PRENUMERUJ www.designalive.pl/magazyn/prenumerata roczna prenumerata 70 zł roczna prenumerata studencka 60 zł dwuletnia prenumerata 130 zł dwuletnia prenumerata studencka 110 zł


DZIAĹ 13

FEEL THE ESSENTIAL DIFFERENCE

BETTER AT WORK

When Daniel Figueroa designed Kinnarps' new task chair he gave the chair both soul and personality. There of the name Esencia from the latin word essentia which means the essential, the core of the matter or the crucial element. "It is a major challenge to design a chair that is still comfortable even after long periods of sitting. It is all about functionality and ergonomics but also identifying the emotional character a chair must play in a room," says Daniel Figueroa. Read more at www.kinnarps.pl

designalive.pl


Michał Szlaga fotograf

Zuzanna Skalska obserwatorka trendów

Erik Madigan Heck fotograf

Edward Burtynsky fotografik

Urodził się w Gdańsku w 1978 roku, tutaj ukończył Akademię Sztuk Pięknych. Jest fotografem najczystszej postaci. Jego zdjęcia zapisują stan świata – to, jaki on jest „tu i teraz”. „Tu” w życiorysie Szlagi znaczy w Gdańsku, w Stoczni, gdzie mieszka i pracuje. „Teraz” znaczy dla niego ostatnie 13 lat. W ich trakcie obchodził swoje trzydzieste urodziny. Stocznię i zachodzące na jej terenach zmiany dokumentuje od 2000 roku. Teraz opublikował album „Stocznia Szlaga”. W międzyczasie publikował w najważniejszych polskich tytułach prasowych. Jego zdjęcia były nagradzane w konkursie „International Photo Awards”, gdzie otrzymał pierwsze nagrody w kategoriach „Ludzie” oraz „Architektura”. Od 2008 roku tworzy projekt „Polska – Rzeczywistość”, osobisty pamiętnik fotograficzny prowadzony na oficjalnej stronie artysty szlaga.com. Realizował projekty z fundacjami Bęc Zmiana, Open Art Project, Europejskie Centrum Solidarności, ESK Gdańsk 2016, Akademia Sztuk Pięknych w Gdańsku, Gdański Teatr Szekspirowski, Krytyka Polityczna oraz Fundacja Bertelsmanna. Jego prace znajdują się w kolekcjach m.in. Stowarzyszenia Apollonia w Strasbourgu, Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski w Warszawie i Muzeum Narodowego w Gdańsku. Dla nas milczącymi fotografiami zanikającej Stoczni Gdańskiej zobrazował pełen przemyśleń tekst o ciszy. (s. 40)

Pochodzi z Warszawy, mieszka w Holandii. Absolwentka Design Academy w Eindhoven i Królewskiej Akademii Sztuki i Projektowania w Den Bosch w Holandii. Wnikliwa obserwatorka trendów. Potrafi dostrzec związek nawet między modą a katastrofą ekologiczną. Stała bywalczyni wszystkich najważniejszych targów na świecie, w tym także motoryzacyjnych. Po ukończeniu studiów w 1998 roku pracowała w departamencie strategii Philips Design. Od 12 lat pracuje jako trendwatcher w holenderskim biurze projektowym VanBerlo. Autorka książki „360° Trend Report” wyróżnionej nagrodą Red Dot. Sprawuje pieczę nad blogiem 360inspiration.nl, gdzie poruszane są zagadnienia związane z m.in. nowymi technologiami. Od 2004 roku współorganizuje Dutch Design Week w Eindhoven. Jest także jednym z inicjatorów School of Form w Poznaniu. Dla nas prognozuje zmiany w świecie motoryzacji (s. 134)

Pochodzi z Minnesoty. Fotografią zajął się jeszcze jako nastolatek, kiedy mama podarowała mu pierwszą lustrzankę. Jego dom rodzinny jest przepełniony sztuką. Ojciec Hecka, Chorwat, to kolekcjoner dzieł sztuki afrykańskiej i melanezyjskiej. Matka, z pochodzenia Irlandka, po godzinach oddaje się malarstwu. Pewnie właśnie dlatego prace Hecka, mocno ilustracyjne i skupione na świetle, rozmywają tradycyjny podział między fotografią a sztuką, nawiązując właśnie do malarstwa i klasycznych portretów. Heck jest najmłodszym, zaledwie 30–letnim, laureatem prestiżowej nagrody Międzynarodowego Centrum Fotografii – ICP Infinity Award 2013, przyznawanej za wyjątkowe i przełomowe zdjęcia. W 2011 roku znalazł się na liście „30 Under 30: Art & Design”, przygotowywanej przez magazyn „Forbes”, a pełny spis jego osiągnięć jest za długi, by móc wszystkie tu wymienić. Pomimo młodego wieku, Heck współpracował już z jednymi z najciekawszych projektantów: Ann Demeulemeester, Haider Ackermann, Comme des Garçons, Rochas, Giambattista Valli, Kenzo, Mary Katrantzou i the Row. Jest także amerykańskim korespondentem „A” Magazine, pisma poświęconego modzie. W jednym z ostatnich projektów zajmował się istotą kolorów w naturze. Przejmujące efekty tych poszukiwań zagościły na naszej okładce i wewnątrz magazynu (s. 122, 146)

Należy do grona najbardziej znanych fotografików kanadyjskich. Jego fotograficzne wizerunki przemysłowych krajobrazów znajdują się obecnie w zbiorach ponad pięćdziesięciu muzeów i galerii na całym świecie, m.in. National Gallery of Canada, Museum of Modern Art, Guggenheim Museum w Nowym Jorku czy Museo Nacional Centro de Arte Reina Sofia w Madrycie. Burtynsky urodził się w 1955 roku w St. Catharines (Ontario) w rodzinie o ukraińskich korzeniach. Studiował w Niagara College w Welland oraz Ryerson University w Toronto. Od lat specjalizuje się w wielkoformatowych fotografiach przestrzeni industrialnych. Stworzył wiele cykli, do tych najbardziej znanych należą m.in. „Oil”, nad którym pracował przez dziesięć lat, gdy doznał tzw. „objawienia olejowego”, „Makrana Quarries” zrealizowanego w Indiach czy „Australian Mines” powstałego w zachodniej Australii. Przez ostatnie cztery lata pracował nad cyklem „Water”, którego porażający fragment prezentuje u nas na stronie 124.

designalive.pl

ZDJĘCIa: krzysztof miękus, birgit kleber, archiwum autorów

14 autorzy


DZIAŁ 15

Merry Christmas

www.lamy.com LAMY Safari. The Bestseller. Autoryzowane salony sprzedaży: Bielsko-BiAłA: Stargret ul. Prusa 19a tel. 33 810 52 27, kAToWiCe: kaligraf C.H. silesia tel. 32 605 03 66, kRAkÓW: kaligraf Galeria kazimierz tel. 12 433 02 07, Ms Trade ul. skotnicka 210 tel. 500 213 663, lĘDZiNY: FerDex ul. lędzińska 175 tel. 691 884 446, PiłA: Pentap ul. Rogozińska 11c tel. 67 210 49 20, PoZNAŃ: iQ C.H. king Cross Marcelin tel. 61 886 03 74, WARsZAWA: Autograf C.H. klif tel. 22 531 45 65, Bazarnik Galeria liM w hotelu Mariott tel. 22 826 43 34, Fabryka Form ul. spokojna 7 tel. 22 838 20 51, kaligraf Galeria Mokotów tel. 22 541 33 46, Papiernik ul. książkowa 9a tel. 22 466 40 46, Pióroteka ul. Złota 69 tel. 22 624 25 94, Tompi C.H. Panorama tel. 22 640 14 71, Wariackie Papiery Galeria Mokotów tel. 604 617 230, WRoCłAW: stalówka ul. szewska 44-46 lok. 1A tel. 71 396 37 90.

Dołącz do nas na Lamy Polska

designalive.pl


designalive.pl wydarzenia

architektura

WOJNA I POKÓJ

DOM 11 × 11

Dom, moda, typografia, przedmioty codziennego użytku, architektura, kosmos. Czechosłowacja i Polska. Lata 50. i 60. Co nasze? Co ich, a co wspólne? Dwie galerie: Dizajnu oraz Szkła i Ceramiki. Jedna wystawa. BWA Wrocław zaprasza

Minimum powierzchni zewnętrznej, maksimum mieszkalnej. Nowy w podejściu konstrukcyjnym. Materiałowo homogeniczny. Symboliczny w rzeźbiarskiej formie. Dom ikoniczny

ludzie

miejsca

MAURYCY GOMULICKI Geometryczne ornamenty, bazarowe klejnoty, op-art, zapożyczenia z lumpeksu. Mieszanka nowoczesności z banałem. Rytmy, wzory i gierkowska elegancja. Artysta, kolekcjoner, fotograf i projektant. Propagator Kultury Rozkoszy i antropolog popkultury

Śledź nas na Facebooku i Twitterze

SIEDEM POKOI ŚLĄSKA Boutique Hostel Patria w Katowicach. Siedmiu twórców: Sałajewska, Kosak, Musk, Szafraniec, PPPracownia, Bro.Kat, Wzorro. Siedem nastrojów, siedem pokoi. W każdym po śląsku, w każdym inaczej

ZDJĘCIA: Justyna Fedec, Jens Weber&Orla Conolly, Eliza Ziemińska, Radosław Kaźmierczak

Newsy opinie galerie Wideo Codziennie


newsletter 17

1

Zdetronizowana czerń

zdjęcia: materiały prasowe

W sportowym duchu

Zmęczona długim oczekiwaniem na rezultaty swojej pracy, młoda nowojorska pracownia architektoniczna, Bureau V spróbowała sił w projektowaniu mody. Architekci, zainspirowani ideami niemieckiego klasyka Gottfrieda Sempera, stworzyli serię ubrań, stosując się do zaleceń rodem z XIX wieku. Przy użyciu nowoczesnych materiałów powstały stroje o sportowym duchu, a jednocześnie o nieco formalnym charakterze. Kolekcja obfituje w biele i szarości w opozycji do królującej w środowisku architektonicznym czerni. Ceny od 88 dolarów, www.byco.com, www.bureauv.com Róża Kuncewicz


18 newsletter

Tajemniczy ogród Mary Katrantzou

Nie wiadomo, czy to tęsknota za przyrodą, czy potrzeba wtopienia się w krajobraz skłoniła Mary Katrantzou, grecką projektantkę mody, do wykorzystania zdjęć natury w nowej kolekcji dla domu mody Resort. Tym razem na nadrukach pojawiają się: kwiaty, drzewa, góry, parki i ogrody. Znana z zaskakiwania swoich wielbicieli projektantka zainspirowała się rajskim ogrodem Eden. Przetransportowała kolorowe, hipnotyzujące wizerunki na różne części garderoby, tworząc ekspresyjne wzory, które pobudzają wyobraźnię, przenosząc tym samym patrzącego w wyśnioną krainę doskonałości, www.marykatrantzou.com

23

4 Arktos

Znaczy niedźwiedź Czy w jednym projekcie można połączyć ze sobą inspiracje zaczerpnięte z kultury Japonii, rosyjskiego designu i arktycznej fauny? Ta z pozoru nieprawdopodobna mieszanka natchnęła Nate'a VanHooka, projektanta marki Nike, do stworzenia ciepłych i praktycznych butów sportowych. – Słowo „arktos” z greki znaczy „niedźwiedź”. Stąd pochodzi nazwa Arktyka – Kraina Niedźwiedzia. Chcieliśmy stworzyć produkt tak ciepły i praktyczny, by mógł być używany w nawet Arktyce – mówi VanHooK. Model LunarTerra Arktos składa się z dwóch części. I nie chodzi tutaj o lewy i prawy but. W skład każdego egzemplarza wchodzi: wewnętrzna wkładka, wykonana ze specjalnych włókien dopasowujących się do kształtu stopy oraz but zewnętrzny. Taka budowa naśladuje rosyjskie matrioszki, czyniąc obuwie cieplejszym i mocniejszym. Jednocześnie daje możliwość pozostawienia zewnętrznego, ubłoconego buta w przedpokoju. Projektant przyznaje, że do zastosowania takiego rozwiązania zainspirowały go japońskie restauracje, w których przed wejściem trzeba zdejmować buty. Cena 190 dolarów, www.nike.com Eliza Ziemińska designalive.pl

zdjęcia: materiały prasowe

Eliza Ziemińska


Hans Boodt Manekiny jak żywe

Wszystko zaczyna się od modelu w glinie. Kiedy rzeźba jest gotowa, można zrobić z niej formę do odlewu. Wykonuje się je z włókna szklanego lub polietylenu. Na koniec wykończenie. Może być błyszczące, matowe, piaskowe, gumowe, aluminiowe albo papierowe – wszystko według życzenia klienta. Tak powstają unikalne manekiny marki Hans Boodt. Choć to tylko „stojaki na ubrania”, są dopracowane w najdrobniejszym detalu tak doskonale, że niektóre można pomylić z żywym człowiekiem. I to nie bez powodu, ponieważ wzorami dla manekinów są prawdziwi modele i modelki, którzy udostępniają swoje ciała na potrzeby wykonania wiernej kopii. W ten sposób powstają pełne życia figury odróżniające się od typowych manekinów z wystaw sklepowych. www.hansboodtmannequins.com Eliza Ziemińska

Cięta riposta Szaty niepewności

Podobno mowa ciała to aż 55 procent przekazywanego komunikatu. Ying Gao, projektant z Montrealu, zaprezentował podczas nowojorskiego Fashion Week kinetyczną odzież. Zaprojektowane części garderoby zostały naszpikowane igłami krawieckimi, które reagują na dźwięk i poruszają się za sprawą ukrytej pod ubraniem elektroniki. Na każdy dźwięk z zewnątrz odpowiadają szpilki, wydając charakterystyczne, metaliczne odgłosy. Projekt nosi nazwę Incertitudes, bo, jak mówi Ying Gao, współczesność jest pełna nieporozumień i niepewności. Unikaty, www.yinggao.ca Eliza Ziemińska

5


20 newsletter

7

Pierścień, który chroni

I nie chodzi tu o tajemną moc

Powstała przed kilkoma laty marka (pierwsze butiki w Szanghaju i Pekinie otwarła w 2010 i 2012 roku) połączyła doświadczenia cenionej chińskiej projektantki Jiang Qiong Er z francuskim domem mody Hermès. Od początku swoim klientom oferowała spotkanie z dziedzictwem chińskiego wzornictwa i wielu tradycji wytwórczych. W skład kolekcji wchodzą m.in. biżuteria, ubrania, akcesoria oraz linia produktów dla domu. Oczywiście wszystkie nawiązują do chińskiej tradycji i kultury. Zainteresowanie jej produktami, także poza Chinami, sprawiło, że marka postanowiła otworzyć swoje podwoje przed europejskimi klientami – pierwszy butik otwarto jesienią w Paryżu przy Rue de Sèvres, www.shang-xia.com

Pierścień nazywa się Index, a jego twórcy mocno podkreślają współczesne odniesienia przedmiotu. Przed wiekami w Chinach kobiety, zwłaszcza te z klas wyższych, nosiły specjalnie opracowywaną biżuterię, by chronić i zabezpieczać swoje długie paznokcie. – Współcześnie, w epoce cyfrowej palce pełnią niesłychanie ważną rolę dotykową, służąc do przesuwania i klikania na ekranach coraz wymyślniejszych urządzeń. Index został zaprojektowany dla marki jubilerskiej chp…?, aby upiększyć, a zarazem chronić cenny palec w chwili, gdy go nie używany – przyznają twórcy z holenderskiego studia Hoko. Cena 2 450 euro, www.hokostudio.com

Anna Borecka

Jarda Ruszczyc

Z ziemi chińskiej do Francji

designalive.pl

zdjęcia: materiały prasowe

Shang Xia w Paryżu

6


DZIAĹ 21

designalive.pl


22 newsletter

8

Marsylia Marsylia, jako jedna z dwóch tegorocznych Europejskich Stolic Kultury, może pochwalić się licznymi inwestycjami w budynki użyteczności publicznej. Przez ostatnie miesiące nadmorskie miasto zmieniło się nie tylko w centrum wydarzeń związanych ze światem sztuki, polityki i ekonomii, ale także plac budowy nowych gmachów służących kulturze. Pośród wielu nowych obiektów powstało m.in. Centrum Sztuki Współczesnej zaprojektowane przez japońskiego architekta Kenga Kumę i lustrzany pawilon ze słynnej pracowni Foster + Partners. www.mp2013.fr Eliza Ziemińska designalive.pl

zdjęcia: materiały prasowe

Kulturalny plac budowy


DZIAŁ 23

To nie jest zwykła płyta. To flexInduction. Automatyczne dostosowanie powierzchni grzania do kształtu naczyń. www.siemens-home.pl Płyty indukcyjne wymagają dobierania wielkości naczyń do obszarów wyznaczonych pól. Nasz model flexInduction z serii studioLine jest inny – sam dostosowuje powierzchnię grzania do Twoich wymagań. Zapewnia oczywiście klasyczne gotowanie na czterech oddzielnych polach, ale wystarczy włączyć specjalną funkcję, aby dwa z nich

utworzyły jedną dużą strefę z systemem automatycznego rozpoznawania kształtu i wielkości garnków. W ten sposób zyskujesz komfort efektywnego gotowania w kilku dowolnie ustawionych naczyniach na jednej wspólnej powierzchni. Więcej informacji www.siemens-home.pl

Siemens. The future moving in. designalive.pl


24 newsletter

9

Gwiazda biurokracji Nowy budynek ONZ

Najnowszy budynek Organizacji Narodów Zjednoczonych, położony w północnej części portu w Kopenhadze, mógłby być wzorem dla innych tego typu obiektów. Oparty na planie gwiazdy, skupia różne agencje i funkcje ONZ w jednej strukturze, będąc jednocześnie otwartym i zapraszającym obiektem. Każde ze skrzydeł biurowca odpowiada innej jednostce działającej w ramach organizacji. Gmach posiada również ekologiczny certyfikat LEED Gold (m.in. zużywa mniej niż 50 kWh energii elektrycznej na mkw. w ciągu roku), będąc tym samym jednym z najbardziej energooszczędnych budynków w Danii. Projekt powstał w kopenhaskiej pracowni 3XN. www.3xn.com Róża Kuncewicz

10

Schodami w nieskończoność

Gdy Alex de Rijke ze studia dRMM został poproszony o wykonanie instalacji z tulipanowca amerykańskiego na tegoroczną edycję London Design Festival, od razu pomyślał o stworzeniu schodów. – Schody to jedna z najładniejszych rzeczy w architekturze. Rzeźbiarski prezent architekta – pomyślał. Tak powstał projekt „Endless Stair”, który po długich miesiąca badań i eksperymentów stanął nad Tamizą, przed samą galerią Tate Modern. Instalacja powstała w wyniku współpracy Stowarzyszenia Handlowego Amerykańskiego Przemysłu Drewna Liściastego (AHEC) ze studiem architektonicznym dRMM oraz firmą inżynieryjną Arup. Składa się ze 187 stopni, które skręcają w różnych kierunkach, co nadaje konstrukcji surrealistycznego wymiaru i zapewnia zwiedzającym wiele sposobów jej odkrywania. – „Endless Stair” to prototyp. Wysublimowana idea. Projekt badawczy. Eksperyment z nowym materiałem. Ukazuje ogromny potencjał zastosowanej po raz pierwszy nowej technologii klejenia drewna technologią warstwową CLT (cross-laminated timber). Schody, które mogą być w nieskończony sposób przekształcane. Nie mają końca. Zmierzają ku niebu. Nieskończona jest też ich trwałość, gdyż mogą być w każdej chwili przetworzone w coś innego – opowiada Alex de Rijke. David Venables, dyrektor AHEC na Europę: – Tym projektem udowodniliśmy, że drewno liściaste to znakomity materiał konstrukcyjny, który z powodzeniem można wykorzystywać w architekturze, www.americanhardwood.org Wojciech Trzcionka designalive.pl

Zdjęcia: Adam Mørk, wojciech trzcionka

Niezwykła konstrukcja z tulipanowca amerykańskiego


DZIAĹ 25

designalive.pl


26 newsletter

Pełnia zrównoważenia

Pawilon z butelek w Hongkongu

Eliza Ziemińska

11 designalive.pl

Zdjęcie: John Pilas

Od setek lat Chińczycy obchodzą Święto Środka Jesieni. Jest to jedno z najważniejszych wydarzeń w tradycyjnym kalendarzu Państwa, nomen omen, Środka. Tego dnia zbiera się cała rodzina, by spożyć ucztę w świetle księżyca, którego okrągły kształt symbolizuje jedność wszystkich zebranych. Księżyc jest również atrybutem żeńskiego pierwiastka yin, dlatego dzień ten jest traktowany jako święto kobiet. Tradycyjnie na Święto Środka Jesieni każda wioska konstruuje księżyc z papierowych lampionów. Z okazji obchodów uroczystości w Hongkongu, projektanci z chińskiej pracowni Daydreamers Design zaproponowali utworzenie instalacji z 4 800 plastikowych butelek. Zlokalizowany na wodzie pawilon o średnicy 20 m został wyposażony w instalację LED. Po zaświeceniu, odbicie na wodzie daje efekt pełni księżyca. Imponująca konstrukcja została wzniesiona tylko na czas święta, a po zakończeniu obchodów wszystkie jej elementy trafiły do recyklingu. W ten sposób Hongkong wpisuje się w pradawną tradycję, zaznaczając jednocześnie, że jest metropolią dbającą o zrównoważony rozwój.



28 newsletter

Cyrkulacja

Velčovský'ego eksperymenty ze śniegiem

Teraz już nie tylko fani sportów zimowych czekają na pierwszy śnieg. Czeski projektant Maxim Velčovský zaprezentował na tegorocznym festiwalu designu w Londynie serię 15 porcelanowych waz, które nie mogłyby powstać w dowolniej strefie klimatycznej. To wszystko dlatego, że do ich wytworzenia niezbędny jest mróz. Kiedy panują odpowiednie warunki, lepi się ze śniegu wazę, a potem zalewa się ją gipsem, który w czasie zastygania oddaje ciepło do śniegu. Rozpuszczona woda wypływa spod gipsu, tworząc w ten sposób formę do odlania porcelanowego naczynia. Projektant nazwał tę technikę metodą odlewania „traconym śniegiem”. Od 492  euro, www.qubus.cz Eliza Ziemińska

12 Laboratorium blasku

Poezja neonów

Oślepiające neony wcale nie muszą być zimne i nieprzyjemne. Rolf Sachs, londyński projektant, dzięki eksperymentom ze świetlówkami stworzył lampy, będące bardziej obiektami rzeźbiarskimi niż użytkowymi. Wypełnienie szklanych, laboratoryjnych naczyń gazem, dało efekt delikatnego, poetyckiego światła. Unikat, www.rolfsachs.com Róża Kuncewicz

designalive.pl

13


designalive.pl


30 newsletter

Zmiana tarczy

Polska aplikacja nagrodzona

Posiadacze iPhonów i zegarków Pebble od niedawna mogą korzystać z nowej aplikacji pod nazwą ttmm. Zawiera 15 nowoczesnych tarcz zegarków, które dzięki jakości wzornictwa wprowadzają nowe spojrzenie na sposób mierzenia czasu i jego prezentowanie. Niedawno otrzymała nagrodę w konkursie A' Design Award w kategorii projektowania interfejsów i interakcji. Ten projekt to kolejny polski akcent w świecie kultury cyfrowej. Stworzyli ją: Albert Salamon (design), Michał Żliński (programowanie na Pebbla) oraz Karol Kozimor (programowanie na iOS'a), www.ttmm.eu Jarda Ruszczyc

14 Nowy oryginał

Następca kultowego modelu Beetle'a Oryginał zinterpretowany na nowo: butelka Coca-Coli, iPhone, okulary Ray-Ban Aviator, Beetle – jak zmienić wygląd, aby pozostał archetypem? Twórcy Beetle postawili sobie jasny cel: „Zaprojektować nowy oryginał!” Byli pewni, że muszą bardziej niż w New Beetle z 1998 roku podkreślić sylwetkę pierwszego Garbusa. – Nowego Volkswagena Beetle charakteryzuje teraz wyraźny, pewny siebie i niepowtarzalny, sportowy charakter. Samochód jest nie tylko niższy, lecz także wyraźnie szerszy. Maska silnika jest dłuższa, a cofnięta przednia szyba mniej pochylona. To wszystko wprowadza nową dynamikę – wyjaśnia Klaus Bischoff, szef designu Volkswagena. Dzisiejszy Beetle jest bardziej zuchwały, dynamiczny i bardziej męski od poprzedniej generacji. Cena od 68 990 zł, www.volkswagen.pl Marian Osik

15


promocja 31

Czy Kevin może być cztery razy bardziej sam w domu?

16

Z niewiadomych przyczyn ludzie zazwyczaj kupują telewizory przy dwóch okazjach. Pierwsza to zawody sportowe (zazwyczaj piłkarskie). Druga – święta. Do zawodów piłkarskich, zwłaszcza takich, w których polska reprezentacja zagra więcej niż trzy mecze upłynie tyle czasu, że telewizja zdąży zacząć być holograficzna. Za to święta są już za chwilę. I do tego – są częściej. Statystycznie sporo z was nosi się z zamiarem kupna telewizora. Jedni dlatego, że nagle zauważyli, że ich pozbawiony tunera cyfrowego odbiornik pokazuje wyłącznie śnieg, inni, bo chcą zobaczyć Kevina na nowym ekranie. Innym niż w zeszłym roku („niech się coś w końcu w naszym życiu zmieni”). Jeszcze inni chcą mieć nowy, bo… tak. Dla wszystkich mamy propozycję – kupcie telewizor 4K. Dlaczego? Bo na razie nic lepszego nie wymyślono. Tu by właściwie można skończyć tekst. Ale tego nie zrobimy. Musimy odpowiedzieć na pytanie: „po co mi telewizor o czterokrotnie większej rozdzielczości niż cokolwiek, co na nim dziś mogę puścić?”. A po co wam samochód, który, nie wyjeżdżając nigdy poza rogatki miasta, może jechać szybciej niż 70 kilometrów na godzinę? A po to, że każdy film Full HD w telewizorze 4K wygląda cztery razy lepiej. Jest bardziej ostry, bardziej wysycony, bardziej prawdziwy. Poza tym skąd wiecie, że jutro ktoś nie zacznie wam dostarczać sygnału 4K? I co wtedy? Tylko w telewizorach Samsunga znajdziecie One Connect – sprytne pudełko które, jeśli zajdzie taka potrzeba, wystarczy zmienić na nowsze i zrobi z waszego telewizora jeszcze nowszy.

Dlaczego warto kupić telewizor 4K Samsung F9000 już teraz? Kupicie go, to zobaczycie, że warto. Cztery razy bardziej


32 newsletter

Matematyczne lampy

Moje własne show

Obiekt Formafantasmy dla Chi ha paura…?

Włosko-holenderskie studio dla specjalizującego się w unikatowych precjozach producenta biżuterii chp…? zdecydowało się stworzyć diadem My Own Show. Obiekt ma kwestionować cienką granicę pomiędzy prywatnym a publicznym. Wykonany z tytanu przedmiot został wyposażony w źródło światła – niewielką latarenkę, która potrafi migać w reakcji na działanie innych oświetlających urządzeń. Tym samym może oświetlać twarz użytkownika. Wymiary diademu to: 108 × 170 × 192  mm. Cena 9 700 euro, chpjewelry.com, www.formafantasma.com Anna Borecka

17 Gięta drabina

Do użytku wewnętrznego

18

Charlie Styrbjörn, którego imię i nazwisko to także deklaracja pochodzenia, zaprezentował podczas festiwalu designu w Londynie nietypową drabinę. Ten brytyjsko-szwedzki projektant wykorzystał tradycyjną metodę gięcia parowego, podnosząc w ten sposób wytrzymałość poszczególnych stopni. Zakrzywione szczebelki dają jednocześnie podparcie dla elementów powyżej. Dzięki temu konstrukcja drabiny jest mocniejsza. – Chciałem stworzyć wyjątkową drabinę do użytku wewnętrznego tak, żeby była ładna i funkcjonalna – mówi Styrbjörn. Unikat, www.charliestyrbjorn.com Eliza Ziemińska

designalive.pl

Matematyczne elementy są istotą pięknego designu – deklaruje Marc de Groot, twórca lamp Helix. Piękno odnalazł w matematycznej teorii Fibonacciego, określającej ciąg liczb naturalnych, gdzie pierwszy wyraz jest równy zeru, drugi jest równy jeden, a każdy następny jest sumą dwóch poprzednich. W swoim projekcie wykorzystał więc tylko jedną podstawową formę geometryczną, tworząc z niej następnie całą strukturę. Z kolei użyty materiał (aluminium i mosiądz) tylko podkreśla fascynację klasycznymi przemysłowymi źródłami światła. Lampy Helix powstają w różnych wariantach o średnicach: 32, 50, 75, 105 i 165 cm. Ceny od 299 do 7 999 euro, w zależności od wielkości i rodzaju użytego materiału, www.marcdegrootdesign.com Marcin Mońka

zdjęcia: Jonas Lindstedt, Charlie Styrbjörn Nilsson

Gdyby nie teoria Fibonacciego, nie byłoby Helixów


22 Miedź dla kwiatów

Estetyczna i funkcjonalna konewka

X3 Watering Can to pomysł Paula Loebacha, który oparł się na podstawowej zasadzie wykorzystania pojedynczej rury metalowej. Zastosował w niej potrójne wygięcie rury, aby utworzyć uchwyt oraz dziobek. Stąd też zresztą nazwa obiektu, służącego do podlewania kwiatów. Wlot wody jest umieszczony na szczycie konewki tak, aby umożliwić jak najprostsze jej napełnianie. Obiekt powstał w kilku wariantach: z miedzi oraz stali lakierowanej. Producentem konewki jest marka Kontextür. Dostępna na zapytanie, www.paulloebach.com, www.kontextur.com Marcin Mońka

Faro łączy ludzi

Społeczny wymiar projektu Pereiry i Fukusady

19 20 21

W czasach, gdy jesteśmy mocno zatomizowani, a bezpośrednie kontakty międzyludzkie zastępuje nam przede wszystkim internet, dwójka projektantów postawiła na funkcje integrujące ludzi. Ich wspólny projekt – Faro – to wykorzystanie ognia i jego ciepła jako podstawowej wartości jednoczącej. Tak jak przed tysiącami lat nasi przodkowie zasiadali przed ogniskiem, tak teraz Rui Pereira i Ryosuke Fukusada proponują nam wspólne spędzanie czasu przy jednym z kominków, tworzących tę kolekcję. Różnorodne kominki powstają w warsztatach rzemieślniczych w Portugalii, Włoszech oraz Japonii, a do ich stworzenia zastosowano m.in. glinę, żelazo oraz miedź. Można je stosować zarówno we wnętrzach, jak i w ogrodzie czy tarasie. Źródłem światła i ciepła jest w nich palnik etanolowy. Cena jeszcze nieznana, www.ryosukefukusada.com, www.rui-pereira.com Marcin Mońka

Piękne wnętrze

przedmiotów pożądania

Nieosiągalne, owiane tajemnicą, przedmioty są dla wielu obiektem pożądania. Francuski artysta Laurence Picot zaprezentował serię trzynastu ikonicznych obiektów ucieleśniających ideę najwyższego luksusu. Wszystkie przedmioty, a wśród nich m.in. szpilki Louboutina, stuletnia butelka koniaku i skórzane siodło Hermès'a, zostały prześwietlone promieniami rentgenowskimi. Na podstawie uzyskanych obrazów stworzono grafiki, na których tajemnicze obiekty odsłaniają swoje wnętrzności, nie tylko ukazując mistrzostwo wykonania, ale też zdradzając najskrytsze sekrety, www.luxinside.com Eliza Ziemińska

designalive.pl


34 newsletter

Karnawał na okrągło

Kolekcja Confetti studia Avram Rusu

23

Nietrudno odszukać inspiracji dla tej kolekcji – jest nią żywiołowy wybuch konfetti, którego doświadczamy podczas ważnych wydarzeń, nie tylko towarzyskich. Obiekty składające się na Confetti to lampy, kinkiety czy żyrandole. Wszystkie mają jednak wspólną cechę: to ręcznie dmuchane szklane dyski, w różnych kolorach, którym towarzyszą też, w złożonej już konstrukcji, małe kryształy. – Oświetlenie przekształca naszą przestrzeń i to jeden z najważniejszych jej wyznaczników – deklarują w studiu. Andreea Avram Rusu, założycielka firmy, architektka pochodząca z Rumunii, a dziś na stałe pracująca w Stanach Zjednoczonych, chce grą świateł wzbogacić każdą domową przestrzeń. Do powstania Confetti poza szkłem i kryształami użyto również mosiądzu, stali i aluminium. Ceny zaczynają się od ok. 2 tys. dolarów, www.avramrusu.com Marcin Mońka

Zestaw małego alchemika Celebracja zapachu

Olejki zapachowe, perfumy, kremy, balsamy – choć wszystko to można wytwarzać samodzielnie, wydaje się, że umiejętność domowej produkcji kosmetyków już dawno uległa zapomnieniu. Czy można jeszcze przywrócić tradycje rodem z buduaru do planu dnia zadbanej elegantki? Lauren Davies, absolwentka Royal College of Art w Londynie, zaprojektowała serię naczyń służących do osobistych rytuałów piękności. Kolekcja zawiera destylarki do pozyskiwania aromatów, łyżeczki i szpatułki, patery do podgrzewania składników i lustro z polerowanej miedzi, www.heka-lab.com

24

Zdjęcia: Andrzej Juraszczyk, materiały prasowe

Eliza Ziemińska


WWW.IMM-COLOGNE.COM

Beton nad głową

Propozycja dla minimalistów

25

Betonówa to prosta w formie i sposobie wykończenia lampa z oszczędnym wzornictwem. Eksponuje zarazem urokliwy charakter użytego materiału i surową oraz niemal architektoniczną bryłę. Betonową osłonę zawieszono na stalowych linkach, które są mocowane za pomocą zacisków. Zaprojektowała ją Anna Szuflicka, która współtworzy studio Natural Born Design. Lampa waży 2,5 kg, a jej wymiary to 7,5 × 7,5 × 65 cm. Cena 1 150 zł, www.naturalborndesign.pl Eliza Ziemińska

Kask inspiruje

26

Z motocykla na ścianę

Francuska marka Moustache jesienią tego roku zaprezentowała premierowo nową kolekcję. Tworzą ją elementy oświetlenia, siedziska oraz akcesoria domowe. Wszystkie nowe produkty stworzyli znakomici twórcy, stale współpracujący z marką. Wśród nich są m.in. Inga Sempé, studio Big-Game czy François Azambourg. Pojawiły się także nowe dla marki postaci, takie jak: Bertjan Pot, Constance Guisset i Jean-Baptiste Fastrez. Ten ostatni stoi za projektem, który ogniskował zainteresowanie podczas jesiennej edycji targów Maison & Objet w Paryżu. To lampa Moto. Nazwa nie jest dziełem przypadku. Jej twórca odniósł formę przedmiotu do kasków motocyklistów, a zaokrąglone, opalizujące osłony oddają bogatą feerię barw, tworząc zarazem liczne efekty optyczne. Lampa jest dostępna w czterech kolorach. Cena jeszcze nieznana, moustache.fr

Wystawa Łazienek, Podłóg, Ścian i Oświetlenia na targach imm cologne.

CREATE. FURNISH. LIVE.

Widzieć trendy, odkrywać nowości, robić interesy. imm cologne plus LivingInteriors : podczas najważniejszego światowego wydarzenia dla branży wyposażenia wnętrz wiodące międzynarodowe marki zaprezentują to, dzięki czemu możecie zrobić dobry interes. Nie może was zabraknąć ! Kupcie bilet wstępu i oszczędźcie ponad 30 % : www.imm-cologne.com/ticketshop

Anna Borecka Przedstawicielstwo Targów Koelnmesse w Polsce Sp.j. ul. Bagatela 11 lok. 7, 00-585 Warszawa Tel.: +48 22 848 80 00, Fax: +48 22 848 90 11, info@koelnmesse.pl


36 newsletter

Zwierzęce siedzisko Aldo Bakkera Anura, czyli komfort na dwóch nogach

Początkowo obiekt wykonano w unikatowej wersji dla magazynu „Wallpaper”. Dobre przyjęcie sprawiło, że znany holenderski awangardowy projektant, specjalizujący się m.in. w produktach z miedzi, zdecydował się na rozszerzenie tej niecodziennej „rodziny”. Mówienie o rodzinie jest w tym przypadku jak najbardziej uzasadnione – siedzisko w swoich kształtach odwołuje się do zwierzęcej czy organicznej postaci. Ostatnio prezentowany model stworzono przy współudziale rzemieślników. Powstał z barwionego drewna klonowego, a jego wymiary to 40 × 40 × 45 cm. Limitowana edycja, www.aldobakker.com Jarda Ruszczyc

27 Bouroullecowie na Uniwersytecie

Meble studenckie Hay

Słynni francuscy projektanci, Ronan i Erwan Bouroullec, zostali poproszeni o przygotowanie kolekcji stołów, taboretów, biurek, ławek i krzeseł dla duńskiej uczelni, która całkiem niedawno została wyremontowana. Dziś już duńscy żacy mogą korzystać z mebli stworzonych przez braci. Kolekcję wyprodukowała duńska marka Hay, od lat dbająca o tradycje rodzimego wzornictwa. W swoich projektach bracia nawiązali do starych drewnianych mebli, które z myślą o Uniwersytecie Kopenhaskim i jego studentach stworzył przed laty architekt Berndt Pedersen. Meble wykonano z drewna bukowego oraz dębu. Są bardzo trwałe. Elastyczna konstrukcja siedzisk sprawia, że podczas użytkowania podążają za każdym ruchem korzystającej z nich osoby. Ceny nie ustalone, www.hay.dk

29

Anna Borecka

Taboret wielofunkcyjny

Duch dziecięcych zabaw

Siedzisko Poke to projekt Kyuhyunga Cho, którego czytelnicy magazynu „Design Alive” mogli poznać w jednym z poprzednich numerów kwartalnika, gdy prezentowaliśmy jego prace graficzne – piktograficzne kroje pisma. Wówczas specjalnie dla nas stworzył ilustrację na podstawie tekstu o nim samym. Teraz mieszkający na stałe w Sztokholmie projektant zrealizował swój pierwszy mebel. Taboret Poke, choć powstał z myślą o dorosłych, ma wpisany w swój charakter ducha dziecięcych zabaw. Stąd wynika jego forma, czyli kombinacja czterech okrągłych nóg zestawianych z ośmioma otworami w każdym siedzeniu. Użytkownicy mogą kreować własne zestawienia w geometryczne rzeźby czy totemy. Poke powstał z drewna brzozy oraz dębu. Siedzisko będzie dostępne w 2014 roku i produkowane przez markę Innermost. Cena jeszcze nie ustalona, www.kyuhyungcho.com

28 designalive.pl

ZDJecia: materiały prasowe

Jarda Ruszczyc


30

newsletter 37

W stylistyce moderny Marbet stawia na vintage

Polska firma Marbet zaprezentowała meble nawiązujące do stylistyki polskiego modernizmu lat 50. i 60. Dwie serie mebli tapicerowanych Fin i Neon, zaprojektowane przez Tomasza Augustyniaka, to lekkie, podkreślające oryginalność wnętrza, formy. Sprawiają, że pozornie niepasujące do siebie style retro i modern dobrze ze sobą korespondują. Zastosowana w obu kolekcjach precyzyjna linia, z delikatnie zaokrąglonymi bokami, łagodzi geometryczny wzór i nadaje całości wiele wdzięku. W obu kolekcjach wykorzystano wełnianą tapicerkę wyprodukowaną na specjalne zamówienie przez działającą od ponad pół wieku fabrykę z Bielska-Białej. – Widoczne stylistyczne odniesienia nawiązują do klimatu tamtych lat: muzyki jazzowej, filmów, mody i przedmiotów codziennego użytku. Przykładem jest zastosowana w kolekcji Fin gięta sklejka, która w połączeniu z czarnym kolorem nóżek przywodzi na myśl formy telewizorów i radioodbiorników z lat 60. – wyjaśnia Tomasz Augustyniak. Do polskiego modernizmu nawiązują też nowe sztukaterie ścienne Marbetu – Harmony oraz Energy, zaprojektowane przez Michała Latkę i Łukasza Fragsteina. – Naszym celem było stworzenie dwóch odmiennych kolekcji. Jedna jest inspirowana naturą. Szukaliśmy wzorów w kwiatach i łuskach ryb, by na ich podstawie stworzyć geometryczne, przestrzenne formy. Druga jest prostsza, spokojniejsza nawiązująca do lat 30. – tłumaczy Łukasz Fragstein. Nowe meble i sztukaterie są już dostępne, www.marbetdesign.com i www.marbetstyle.com. Wanda Skubiszewska


38 Krystyna Łuczak–Surówka SELEKCJA

przyjaciel Często mówię, że dobry design jest jak przyjaciel. Zawsze obecny, wspomaga nas w codziennym funkcjonowaniu. Tak jak przyjaciel, musi się nam podobać, lubimy go, a nasze wzajemne relacje oparte są o współdziałanie. Właśnie dlatego, kiedy ktoś chce odebrać nasz ukochany fotel, bo jest na przykład „stary”, reagujemy sprzeciwem. Bo dobry design z czasem zżywa się z nami, jak przyjaciel. Umiemy rozmawiać z nim godzinami, ale potrafimy również trwać godzinami w ciszy i nikt nie czuje w związku z tym dyskomfortu

T

akim właśnie przyjacielem był i jest do dzisiaj dla wielu fotel 366 projektu Józefa Chierowskiego. Produkowany od momentu powstania, w 1962 roku, przez ponad dwie dekady w Dolnośląskiej Fabryce Mebli w Świebodzicach (i innych mniejszych zakładach np. w Przasnyszu) jest z pewnością najczęściej spotykanym w polskich domach meblem z lat 60. Lekki, zgrabny, o prostej i nowoczesnej formie odpowiadał zarówno na zapotrzebowanie użytkowników, jak i na możliwości wytwórcze przemysłu PRL. Konstrukcja z litego drewna bukowego, oryginalnie wykańczanego bezbarwnym lub czarnym lakierem, z profilu tworzyła tak modną wówczas literę „A” – lekko asymetryczną linię nóg zakończonych opływowymi podłokietnikami. Siedzisko i oparcie tapicerowano najpierw gładkimi tkaninami o wyraźnym splocie, potem wprowadzono również wzorzyste materiały. Dodatkową dekoracją są widoczne w stolarce śruby mocujące oraz trzy umieszczone na oparciu guziki. Ten fotel jest nie tylko ikoną polskiego wzornictwa przemysłowego lat 60., to fotel „przyjaciel”, dlatego wciąż trwa w wielu polskich domach A kiedy pojawia się na rynku wtórnym szybko znajduje sobie nowy dom. Nie tylko fotel 366 spotkamy w mieszkaniach Polaków, którzy nie zawsze wiedzą, z kim się „przyjaźnią”. Często widzę na stołach i półkach szkło użytkowe: designalive.pl

*Historyczka i krytyczka wzornictwa. Wykłada na warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych. Specjalistka od polskiego designu

wazony, patery, talerze projektu Jana Sylwestra Drosta. To jeden z najlepszych w naszej historii projektantów przemysłowego szkła. Podjął się projektowania przedmiotów w mało wówczas cenionej technologii szkła prasowanego i wydobył je ze stereotypu taniego wyrobu. Jego wzory udowadniają, że sukces wynika z kunsztu artysty i wiedzy o materiale. Szkła Drosta do złudzenia przypominają

wyroby formowane ręcznie, choć to seryjna produkcja Huty Szkła Gospodarczego Ząbkowice w Dąbrowie Górniczej. Stamtąd trafiały do handlu i do polskich domów. Mało kto wie, że, wkładając kwiaty do wazonu z serii Asteroid, bierze udział w historii polskiego wzornictwa. Współczesny rozwój technologiczny sprawia, że dzisiaj rzadko spoglądamy w przeszłość, gdy myślimy o telewizorze. Są jednak takie projekty z przeszłości, które wciąż są „przedmiotami pożądania”, jak Vela 203, jeden z najlepszych polskich projektów z lat 70. Niewielki odbiornik (ekran 12 cali, waga 7,5 kg) z zasilaniem z sieci lub z akumulatora samochodowego. Z dwoma antenami i wysuwaną rączką, przystosowany do odbioru monochromatycznego, choć zamknięty w nowoczesnej obudowie z kolorowego (biały, żółty, kobalt i czerwony koral) tworzywa sztucznego. Udany projekt, którego autorem jest Włodzimierz Pańków, a producentem Warszawskie Zakłady Telewizyjne (Unitra WZT), święcił triumfy zarówno w Polsce, jak i za granicą, gdzie sprzedawany był aż do końca lat 80. Pańków zaprojektował nie tylko odbiornik turystyczny, ale i pokrowiec na niego – z żeglarskiego płótna zapinany na zatrzaski, by nadać mu w pełni charakter wyrobu turystycznego i jednocześnie odnieść się wprost do nazwy. Vela 203 to jeden z tych polskich żagli („vela” to z łaciny „żagiel”), który wypłynął na szerokie wody i zawarł z pewnością wiele przyjaźni.

portret: rafał placek

tekst: dr Krystyna Łuczak–Surówka* zdjęciE: jan lutyk


39

Józef Chierowski, fotel 366, 1962 Jan Sylwester Drost, szkła z serii Asteroid, 1975 Włodzimierz Pańków, telewizor Vela 203, lata 70.

designalive.pl


Silence is sexy* 4’33”. Tyle trwa kultowy utwór Johna Cage’a. I tyle trwa… cisza. Ponad cztery niewyobrażalnie długie minuty ciszy. Do czego porównać ich moc rażenia? Szczególnie dzisiaj, gdy jej poszukujemy, pożądamy, choć wciąż nas przeraża… TEKST: MARCIN MOŃKA ZDJĘCIA: MICHAŁ SZLAGA

Moglibyśmy zacząć tak: „Dawno, dawno temu…” ale zrobił to za nas już włoski kompozytor Luigi Russolo. Przed laty zadeklarował: „W dawnych czasach życie było ciszą. W XIX wieku, wraz z wynalezieniem maszyn, narodził się Hałas”. Hałas, czyli jedno z największych współczesnych zagrożeń cywilizacyjnych. Mamy już nawet Międzynarodowy Dzień Świadomości Zagrożenia Hałasem obchodzony 25 kwietnia. Zabrzmi to naprawdę poważnie, gdy uświadomimy sobie, że nasz zmysł słuchu – podobnie jak nasze serce – nigdy nie robi sobie przerwy, nie zasypia. Nie możemy go wyłączyć. Musimy więc „wyłączać” świat dookoła. Pewnie dlatego już niedługo będziemy – jak przyznał projektant Janusz Kaniewski podczas jednego ze spotkań – stwarzać w miastach przestrzenie izolujące nas od dźwięków, w których będzie ginął zasięg naszego telefonu, nie będzie działał internet. Z premedytacją będziemy się w takich miejscach „ukrywać” przed zgiełkiem dnia codziennego. Na razie w poszukiwaniu ciszy wyjeżdżamy do zakonów, klasztorów i innych miejsc „na uboczu”, sprzyjających medytacji i wsłuchiwaniu się w samych siebie. Od ciszy już bardzo blisko do modlitwy i poezji.

Absolutne wyciszenie

Pewnie dlatego widzom tak podobał się film „Wielka cisza”, opowiadający o życiu zakonu kartuzów w Alpach Francuskich. Mnisi żyją według określonych zasad, obowiązuje ich reguła milczenia. Dlatego powstał film bez dialogów. Milczący, ale nie niemy. Nawet w klasztorze rozchodzą się przecież dźwięki codziennej krzątaniny, mniej lub bardziej powszednich rytuałów. „Nie istnieje pusta przestrzeń ani pusty czas. Zawsze jest coś, co można zobaczyć, coś, co można usłyszeć. W rzeczywistości, choć byśmy nie wiem, jak próbowali, uzyskać ciszę, nie uda nam się jej osiągnąć” – zauważa kompozytor John Cage, który kazał słuchaczom mierzyć się w salach koncertowych z czterema


Sztuka Ĺźycia 41

designalive.pl


minutami i trzydziestoma trzema sekundami bez jakiegokolwiek granego dźwięku – dla niektórych tak długa cisza była niemal torturą… Wielokrotnie przedstawiany utwór zawsze był inną „symfonią” szmerów, chrząknięć, szumów wiatru i oddechów. Cisza stała się brzmiącym dziełem. Czy istnieje cisza absolutna?

Nieskończoność

Amerykańscy naukowcy dowiedli, że jesteśmy w stanie wybudować miejsce, w którym zapanuje niemal idealna cisza. Dzięki specjalnej konstrukcji ścian oraz specjalnie dobranym materiałom udało się w warunkach laboratoryjnych stworzyć wnętrze, które pochłania 99,9 procent dźwięków. A ponieważ nie możemy wyłączyć naszego zmysłu słuchu, w takim miejscu słyszymy jedynie dźwięki, które wydaje nasze własne ciało – z biciem serca na czele. Rekordzista wytrzymał 45 minut. Większości z nas wystarczy dużo mniej czasu, by wpaść w panikę i zacząć odczuwać halucynacje. W miejscu takim testuje się przyszłych kosmonautów, sprawdzając ich wytrzymałość na ciszę – hymn kosmosu. W starożytnych Chinach torturowano skazańców hałasem, który w końcu zabijał. Okazuje się, że równie zabójcza może być dla nas cisza. Gdy przed wiekami teleskop stworzony przez Galileusza dawał przeczucie nieskończoności przestrzeni, a więc i „wiecznej ciszy”, Blaise Pascal w „Myślach” zapisał: „Wiekuista cisza tych nieskończonych przestrzeni przeraża mnie”.

Redukcja

R. Murray Schafer, kanadyjski kompozytor i teoretyk w jednym ze swoich esejów zanotował, że „cisza jest najbardziej potencjalną cechą muzyki zachodniej”. Odniósł się w nim m.in. do rezolucji Zgromadzenia Ogólnego Międzynarodowej Rady Muzycznej UNESCO, która potępiła „gwałcenie wolności osobistej i prawa człowieka do ciszy poprzez nadmierne stosowanie nagrań lub nadawanie muzyki w miejscach publicznych i prywatnych”. Po raz pierwszy okazało się, że instytucja zajmująca się „produkcją” dźwięków zaczęła namawiać do ich redukcji. To właśnie od połowy lat 50. zeszłego stulecia cisza znów stawała się „modna”. Po kilkuset latach znów przestawała budzić przerażenie.

Od hałasu do harmonii

Być może w Polsce właśnie nadszedł moment, w którym zaczynamy myśleć o „ciszy architektonicznej” w przestrzeni. Ciszę możemy rozumieć jako harmonię stylu, która opiera się na pewnej konsekwentności. Gdy tworzymy określoną zabudowę, domy powstają w tym samym stylu, a jednak różnią się od siebie. W takiej sytuacji znaczenie ma każdy szczegół, niuans. A sam brak stylu oznacza „hałas form”. Dobrym przykładem jest architektura epoki wiktoriańskiej – budynki powstawały w tym samym stylu, a jednak wszystkie od siebie się różnią. W takiej sytuacji istotną rolę


Sztuka Ĺźycia 43

designalive.pl


odgrywa kontekst: gdyby takie domy wybudowano w nowych dzielnicach Poznania czy Warszawy, niuanse nie odgrywałyby żadnej roli, nie miałyby żadnego znaczenia. Ten rodzaj ciszy odpowiada potrzebom dzieł artystycznych – cisza stylu umożliwia percepcję sensu znaku. Krucjatę przeciw polskiemu „hałasowi form” prowadzi dziennikarz Filip Springer. Jak sam mówi – jego książki, w tym „Wanna z kolumnadą”, powstają z irytacji architekturą i przestrzenią miejską, z potrzeby poszukiwania odpowiedzi na jakże proste pytanie: dlaczego jest tak brzydko? W czasie szczecińskiego Westivalu Sztuka Architektury autor mówił o polskiej potrzebie zaznaczania swojej obecności w przestrzeni, takim „obsikiwaniu” terenu. I dodał: – Każdy chce krzyknąć: Ja tu jestem! Wszyscy muszą krzyczeć coraz głośniej, więc żyjemy w wizualnym krzyku. Polacy krzyczą w przestrzeni. Krzyczymy też fonicznie, a cisza jest fajna, zarówno ta prawdziwa, jak i ta wizualna. Łatwo krzyknąć, a trudniej powiedzieć coś ciszej, ale tak żeby wszyscy usłyszeli. To wymaga większej subtelności. Bo jak ujął to Dan Warburton, pisząc przed dwoma laty na łamach „The Wire”: „Hałas stracił swoją moc rażenia. Cisza nie”.

Cisza niepożądana

W milczeniu pochylamy się nad śmiercią, umieraniem, zanikaniem. Kiedy jednak milczeć nie wolno? Kiedy jeszcze jest nadzieja. Michał Szlaga, od 13 lat rejestruje… znikanie Stoczni Gdańskiej. Znikanie w niemal kompletnej ciszy. Ciszy złowieszczej i przerażającej, mimo, że: „Jednak z daleka widok jest piękny: Stocznia jest wciąż symbolem wolności, solidarności i autentycznym planem zdjęciowym dla filmów promujących historię Polski i miasto Gdańsk” – zauważa autor we wstępie do swojej książki „Stocznia Szlaga”. Widok ze zdjęć jest malarsko piękny i jednocześnie milcząco upiorny. Zdaniem Michała Szlagi jesteśmy w połowie drogi. Jeszcze mamy szansę z niej zawrócić. „Mam nadzieję, że to opracowanie wesprze debatę publiczną, która w ostatnich miesiącach odbywa się w Gdańsku i jest pierwszym od wielu lat po prostu ludzkim głosem w sprawie stoczni, głosem niestety wciąż bagatelizowanym” – deklaruje. Przemilczymy sprawę, czy tym razem podniesiemy krzyk? A reszta jest milczeniem. „Milczenie jest sexy” („Silence is sexy”) przekonuje nas Einstürzende Neubauten, legenda muzyki industrialnej. By kilka wersów dalej dodać: „As sexy as death”. * Tytuł albumu grupy Einstürzende Neubauten

designalive.pl


Sztuka życia 45 Zdjęcia pochodzą z albumu „Stocznia Szlaga”, fascynującego świadectwa poświęconego zmianom zachodzącym w przestrzeni Stoczni Gdańskiej. Fotografie Michała Szlagi dokumentują rozpad dzielnicy miasta, która przez dwa stulecia była „energetycznym silnikiem miasta”. Stocznia nie tylko napędzała dobrobyt Gdańska, ale także stawała się katalizatorem wolnościowych pragnień, potrafiła wywołać energię niezbędną do zmian politycznych i społecznych w Polsce i Europie. To jednak nie tylko dokumentacja kondycji Stoczni i poprzez tą perspektywę całego świata, ale również stan jego umysłu. Niemal na każdej z 270 stron albumu Szlaga zadaje pytanie, czy w imię urbanistycznego pragmatyzmu warto niszczyć 200-letnie dziedzictwo, a więc „pamięć miasta”. Szlaga ze stocznią związał się w roku 2000. „Wrosłem w to miejsce, stałem się jego mieszkańcem, pokochałem je absolutnie” – wyznał we wstępie do albumu. Album został podzielony na cztery części. W każdej z nich znajdują się obrazy (w sumie jest ich 300), wybrane przez Szlagę spośród tysięcy kadrów, stworzonych przez 13 lat. Fotografiom towarzyszą eseje różnych autorów, których wspólnym mianownikiem jest rozpoznanie powagi i siły pytań, jakie stawia dzieło Szlagi. Cena 120 zł, www.szlaga-stocznia.eu


46 miejsca

American beauty Ruiny Detroit tekst: Eliza Ziemińska zdjęcia: Philip Jarmain

Za murem stoczni w Gdańsku, tak jak Detroit, w pył rozpadły się pomysły na zarabianie wielkich pieniędzy, na dobrobyt ludzi, którzy tym pomysłom oddali swoją pracę. Wszystkim im zamazała się wizja przyszłości – pisze Jacek Dominiczak w książce „Stocznia Szlaga”

W

przeszłości jeden z najważniejszych ośrodków amerykańskiego przemysłu motoryzacyjnego, dzisiaj najbardziej zrujnowane miasto w Stanach Zjednoczonych. Choć w Detroit znajdują się budynki sławnych architektów (m.in. L. Kahn, L. Mies van der Rohe) wiele ważnych i jeszcze niedawno używanych obiektów reprezentacyjnych ulega zniszczeniu. Kanadyjski fotograf Philip Jarmain uwiecznił podupadającą XX-wieczną architekturę miasta na swoich malarskich fotografiach. – Dla wielu z tych budynków są to najprawdopodobniej ostatnie zdjęcia – mówi Jarmain. Podobny projekt powstał na terenie Stoczni Gdańskiej. Ilustrowaną historię powolnych zniszczeń w krajobrazie i budynkach na tym terenie prezentuje wydany we wrześniu album „Stocznia Szlaga”. Zdjęcia z albumu publikujemy jako ilustrację do eseju Marcina Mońki (s.40 ). philipjarmain-americanbeauty.com designalive.pl


ROZWAŻNA &ROMANTYCZNA W dążeniu do perfekcji można zabrnąć w uporczywe natręctwa albo osiągnąć spokój absolutny. W totalnym chaosie łatwo zagubić nawet własne myśli lub odnaleźć ład wewnętrzny. Grunt to dać sobie przyzwolenie na jedno lub drugie. Albo obie opcje jednocześnie? W końcu to takie kobiece! Opracowanie: Daria Linert Zdjęcia: Mariusz Gruszka, Ultrabrand

SUKIENKA idealne cięcia i przeszycia miękkiego dżerseju z dodatkiem elastycznych włókien i praktyczne wpuszczane kieszonki. COS, 332 zł, www.cosstores.com | ZEGAREK DAMSKI Max Bill Ladies 047/4357.00 sygnowany nazwiskiem mistrza Bauhausu, sto procent pragmatyzmu, prostoty i gracji zarazem. Junghans, 1 900 zł, www.zegarki-junghans.com


Rozważna

LAMPKA projektu Pawła Buszki i Dawida Korzeniewskiego. Stworzona, by jako gwiazda wisieć lub… poddać się kaprysom użytkownika. Zostawiliśmy jej tylko trzy stalowe promienie i niespodziewanie stała się zgrabną biurkową lampką. Designworks, od 229 euro, www.designworks.pl | ZBIÓR WYWIADÓW „Zawód: zwycięzca”, które Vadim Makarenko przeprowadził z tymi, co walczą i wygrywają: szefami Yahoo!, HBO czy Grupy Vox. Agora, 2013, 39,90 zł, www.kulturalnysklep.pl | MONOGRAFIA „Nendo 10/10” japońskiego studia, które pod dowodzeniem Oki Sato stworzyło niepowtarzalny minimalistyczny nurt w światowym designie. Gestalten, 2013, 49,90 euro, shop.gestalten.com | FOTEL Woodi WD100124, symbioza tradycyjnego materiału i futurystycznej formy z elementem zaskoczenia: obrotowe siedzisko na aluminiowym krzyżaku zawsze powraca do tego samego położenia. SITAG Formy Siedzenia, od 1 750 zł, www.sitag.pl | STÓŁ I REGAŁ 3+ projektu studia Zieta Prozessdesign to elementy nowego, niezwykle elastycznego systemu mebli… Biurowych? Warsztatowych? Salonowych? Tę decyzję podejmie każdy użytkownik, zgodnie z upodobaniem i potrzebą. Zieta Prozessdesign, ceny wg zamówienia, www.zieta.pl

designalive.pl


rzeczy 49

OKULARY model Sagano, dostępny z mahoniu lub drzewa różanego pochodzącego z kontrolowanych plantacji. Słoneczne soczewki Polaroid chronią przed promieniowaniem UVA i UVB. Palo, 150 euro, www.palowood.com | MINIATURA wiernie odtworzone, ikoniczne krzesło Muszelka Teresy Kruszewskiej. Drewno czarnego dębu i żywiczny odlew siedziska, autor: Marcin Skubisz. Na zamówienie, 650 zł, marcinskubisz@interia.pl | KOSZULKI Ennbow Topover 3D Black 280 zł, Pagon Golf Black 280 zł, Boat Basic Black 260 zł (więcej: s. 52)  |  PARAWAN Pan jest elastyczną ścianką działową do biur, kafeterii, czytelni. Dostępna w pięciu kolorach tkanina opina papierowe, łatwe w recyklingu rury. Może być multiplikowany w długie wijące się w przestrzeni przegrody. Kinnarps, 2 470 zł, www.kinnarps.pl | album „Workscape: New Spaces for New Work” pod redakcją Sofii Borges to ujęte na wielu fotografiach znaki zmiany naszego sposobu pojmowania przestrzeni do pracy. Gestalten, 2013, 39,90 euro, shop.gestalten.com | KOMPENDIUM „Design” Janusza Kaniewskiego, czyli plątanina fascynujących dróg projektowych, jakie przeszedł projektant. Do tego sporo błyskotliwego spojrzenia na świat, pracę i codzienność. Bosz, 2013, 59,90 zł, www.bosz.com.pl | PRACA BADAWCZA „Polish Design: Uncut” pod redakcją prof. Czesławy Frejlich i Dominika Lisika w niezwykle atrakcyjnej formie (grafika: Kuba Sowiński). Fakty zgłębione wywiadami z twórcami i zilustrowane pięknymi sesjami zdjęciowymi (zdjęcia: Przemek Szuba) najmłodszej historii polskiego wzornictwa. Instytut Adama Mickiewicza, 2013, 157 zł, www.culture.pl | WYWIADY „Fotobiografia PRL” zbiór opowieści fotoreporterów, którzy uchwycili na kliszy codzienność minionej epoki. Obraz strachu i radości, uporu i niemocy ludzi tamtych czasów pod redakcją Łukasza Modelskiego. Znak, 2013, 39,90 zł, www.znak.com.pl | MYDŁO Sadza, łagodne, naturalne, glicerynowe, z węglem aktywnym o silnym działaniu bakteriobójczym. W kąpieli daje delikatną szarą pianę, a zawarte w nim drobiny węgla sprawiają, że ma działanie złuszczające. Mamami Studio, 25 zł, www.sadzasoap.com | MISA Kluka gotowa, by wypełnić ją kwiatami, sianem, gałązkami sosny, albo sklepowymi reklamówkami. My zostawiamy ją sauté. Wzorowo, 230 zł, www.wzorowo.com

designalive.pl


REGAŁ O ZMIENNYCH WYSOKOŚCIACH projekt z 1959 roku nigdy dotąd nie trafił do masowej produkcji. Autor: Rajmund Teofil Hałas, to jeden z najwybitniejszych polskich projektantów. Mebel można komponować i multiplikować wg własnego uznania. Nowy Model, 1 845 zł, www.nowymodel.org | SZUFELKA I MIOTEŁKA trzonek zmiotki chowa się w rączce szufelki, a przez tunel uchwytu łatwo wyrzucić śmieci nawet do najmniejszego kosza. Projekt Jana Kochańskiego. Menu, cena nie ustalona, www.menu.as, www.jankochanski.com | KUBKI OSOBISTE dla każdego coś innego. Gustowny pomysł na osobisty upominek naznaczony jednym z wybranych piktogramów. Projekt Edyty Cieloch z Ćmielów Design Studio. Polskie Fabryki Porcelany „Ćmielów” i „Chodzież” S.A., prototypy, www.cmielowdesignstudio.wordpress.com  | FIGURKI KIWI zapowiadające kontynuację ćmielowskich tradycji porcelanowych figurek. Projekt Agnieszki Tomalczyk geometryczną formą wydobywa typowy gest i ruch nielota. Ćmielów Design Studio, Polskie Fabryki Porcelany „Ćmielów” i „Chodzież” S.A., prototypy, www.cmielowdesignstudio.wordpress.com | MAPA „Awangarda Jutra?” przenikliwy przewodnik po najmłodszej polskiej architekturze, ideach, projektach i koncepcjach. Wydawca: Wyższa Szkoła Sztuki i Projektowania w Łodzi, bezpłatna, www.awangardajutra.pl  |  KAFLE CERAMICZNE Caldo do obudowy powierzchni grzewczych. Trójwymiarowy wzór zwiększa powierzchnię promieniowania ciepła. Nagrodzony Red Dot Design Award 2013. To Do Product Design, 75–200 zł/szt., www.to-do.com.pl

designalive.pl


rzeczy 51

GŁOŚNIKI AEON wyważona mieszanka szczegółowego brzmienia z muzykalnością. Wierny dźwięk pełen dynamizmu zapewni muzyczną delektację również przed ekranem kina domowego. Wykończenie na indywidualne zamówienie. APS Pro Solutions, 5 950 zł / komplet, www.aps-company.pl | LAMPA Iceberg Big Mama. Konstrukcja zredukowana do minimum. Lekki i trwały zarazem materiał Tyvek daje miękkie światło wkoło, a mocniejsze promienie kieruje w dół. Natural Born Design, 950 zł, www.naturalborndesign.pl | MINIATURA ikonicznego krzesła ze sklejki projektu Marii Chomentowskiej. Precyzja i spójność z oryginalną dokumentacją oraz mistrzowskie wykonanie autorstwa Marcina Skubisza. Na zamówienie, 500 zł, marcinskubisz@interia.pl | BLUZKI Ennbow Golf & Hands 3D White, 280 zł, Boat Basic White Gardenia, 260 zł (więcej: s. 52)


BLUZKA Polo&Hands 3D White, subtelna kobiecość skrojona z zaawansowanych technologicznie materiałów, stosowanych dotąd w ubraniach sportowych i outdoorowych. Szybkoschnąca, nie wymaga prasowania. Dzięki splotowi włókien odprowadza nadmiar wilgoci od ciała. Ponadczasowa elegancja stworzona z myślą o zabieganych, przedsiębiorczych paniach. Nas jednak kusi doznać w niej przyjemności stylowej jazdy na snowboardzie. Ennbow Energizing Elegance, 320 zł, www.ennbow.com | OBRĄCZKA model APXN012 chłodne ceramiczne lśnienie rozpala emocje. Yes, 49 zł, www.yes.pl

designalive.pl


architektura DZIAŁ 53

Bliżej siebie Dach nad głową i ciepło. Wystarczą TEKST: Angelika Ogrocka ZDJĘCIA: Scott & Scott Architects

designalive.pl


54 Dział

designalive.pl


architektura DZIAŁ 55

P

acyficzna wyspa Vancouver leży niedaleko olimpijskiego miasta o tej samej nazwie. Początkowo w posiadaniu Brytyjczyków, od ponad 140 lat jest częścią Kolumbii Brytyjskiej – kanadyjskiej prowincji, mekki narciarzy i ludzi gór. Należące do Kordylierów, pasma Gór Skalistych i Nadbrzeżnych, ostro schodząc do Pacyfiku, ustępują miejsca tylko cienkiej linii brzegowej, pociętej fiordami. Choć… to zupełnie nieistotne, bo ta chata mogłaby powstać wszędzie, gdzie nieprzyjazne warunki, sroga zima i zmęczenie czynią z najmniejszego udogodnienia upragniony dostatek. Para architektów, górskich zapaleńców, z pomocą krewnych i przyjaciół stworzyła Alpine Cabin, odpowiedź na najprostsze potrzeby poczucia bezpieczeństwa. Tylko przez pięć miesięcy w roku dostępna jest żwirowa droga do chaty. W inne dni pozostają siła w nogach i upór, by wdrapać się na 1 300 m n.p.m. designalive.pl


56 Dział

Przemyślana struktura budynku – jej prostota i nieregularność spowodowane są warunkami atmosferycznymi. Górzysty teren często nawiedzają liczne wiatry oraz ogromne opady śniegu, dlatego też domek stoi na kolumnach zakotwiczonych we wzniesieniu. Dzięki temu wejście do chaty zawsze jest dostępne, bez żmudnego odśnieżania. Mieszkanie, liczące 100 mkw., jest ascetyczne i samowystarczalne, a przy tym koegzystuje z naturą, respektując jej zasady. W pomieszczeniach brak prądu, a ogrzewanie zapewnia piec, w którym pali się drewnem. Z kolei woda pobierana jest z pobliskiego źródła. Spartańskie warunki z każdej najprostszej czynności: odpalania świec, nagrzania w kominku, naczerpania wody, czynią celebrację. Budynek powstał z drewna lokalnych drzew – jodły, cedru czy świerku i składa się z dwóch poziomów. Pierwsza kondygnacja to część wspólna, tak ważna, gdy po górach wędruje się w towarzystwie. Większość przestrzeni zajmuje prosta, ale przytulna designalive.pl


architektura DZIAĹ 57

designalive.pl


58 architektura Dział

designalive.pl


DZIAŁ 59 jadalnia połączona z kuchnią. Druga połowa to łazienka, prosta fińska sauna oraz ganek z widokiem na góry i… góry kominkowego drewna oraz sprzętu narciarskiego czy snowboardowego. Natomiast wyższy poziom skrywa dwie sypialnie z ukrytym pomiędzy nimi pomieszczeniem gospodarczym. Ławy pod ścianami i ciepłe drewniane podłogi również staną się miejscem noclegu, gdy pogoda wpędzi do chatki więcej strudzonych wędrowców. Surowy wygląd powoduje, że obiekt wtapia się w otoczenie. Srebrzyste refleksy cedrowego drewna w połączeniu ze złocistymi odcieniami tego użytego na ganku i wewnątrz dają niesamowite wrażenie. Jedynymi elementami ozdobnymi są ułożenia desek zarówno na fasadzie, jak i podłodze. Alpine Cabin wydaje się być idealny, by cieszyć się przyjaciółmi, naturą i sobą. Jego ascetyczność daje schronienie przed niepokorną aurą i jednocześnie pozwala skupić się na parującym kubku herbaty oraz żarliwych rozmowach przy strzelającym ogniu. www.scottandscott.ca

designalive.pl


60 Dział

designalive.pl


DZIAŁ 61 Scott & Scott Architects Susan i David Scottowie tworzą wspólnie pracownię od 2012 roku. Wcześniej projektowali przez 12 lat w różnych znanych firmach architektonicznych. W 2013 roku ukończyli Alpine Cabin, który jest ich reprezentacyjnym przedsięwzięciem

designalive.pl


62 architektura

Bezgranicznie

Tam, gdzie rosną cykorie, wyrósł dom, w którym ogród staje się salonem. Gdzieś zaciera się granica między naturą a ingerencją człowieka. Półdzika zieleń wdziera się do wnętrz. A co na to domownicy? Oddychają pełną piersią TEKST: Maja Chitro ZDJĘCIA: Tom Janssens


Modernistyczna, prosta bryła i otwarta przestrzeń – dom zaprojektowany przez belgijskie studio architektoniczne Open Y Office to funkcjonalna odpowiedź na połączenie z naturą w mieście. Bezgraniczny spokój, kontakt i otwarcie na przyrodę oraz odcięcie od zgiełku. Cel zrealizowano w belgijskim miasteczku Wijgmaal


64 architektura

W

ijgmaal, Belgia. 180 mkw. Dom jednorodzinny – prosta, modernistyczna bryła ze stali, betonu, szkła i drewna. Takie domy powstają, gdy „mniej” jest rezultatem, a nie celem. Wyjątkowy projekt to efekt pracy belgijskiego studia architektonicznego Open Y Office. Projektanci zapytani o główną ideę, mówią: dom bez granic. Dom, zwany Gepo, to dwie zupełnie różne kondygnacje – otwarty parter i intymne piętro. Dolna część ograniczona jest od otoczenia wyłącznie szklanymi ścianami, co sprawia, że dziki ogród i staw stają się przedłużeniem, integralną częścią salonu. Dom nie ma granic. Jest przestrzenią otwartą, w którą wdziera się zieleń, aplikując domownikom każdego dnia porządną dawkę świeżości. Zupełnie inne jest piętro – intymna, zaciszna część mieszkalna, niedostępna dla gości, ukryta nawet przed obiektywem, gdzie znajdują się m.in. sypialnia i łazienka. Tam też, zamiast szklanych ścian, betonowe powierzchnie dają schronienie, a okna przysłaniają mięsiste, płócienne, białe zasłony, przez co piętro nabiera romantycznego, bezpiecznego charakteru. Projekt Open Y Office to dom zbudowany niskim kosztem, znakomicie odpowiadający na podstawowe idee funkcjonowania na poziomie otwarcia się na naturę i spokój, za którymi coraz częściej tęsknią mieszkańcy miast. Tym samym zrezygnowano z ekstrawaganckich i fantazyjnych ornamentów. Jedynymi detalami, które ocieplają realizację projektu i jego industrialny charakter, są drewniane elementy – boazerie, ościeżnice i ramy okienne. A także żeliwna koza, której sam widok rozgrzewa nawet w dżdżyste dni.

designalive.pl


designalive.pl


66 architektura

Jedna ze ścian salonu pokryta jest drewnianymi panelami. Pozostałe szklane ściany umożliwiają wgląd do otwartego salonu, obserwację przyrody z wewnątrz, pozwalają także łapczywie korzystać z promieni słonecznych. W salonie sprawnie wykorzystano stalowe elementy konstrukcji – w tym wypadku kolumnę, która działa jak nośnik półki na książki. W ten sposób mamy do czynienia z funkcją, ale także ozdobą, która staje się rzeźbiarskim elementem w modernistycznej stylistyce. Modernizm odnajdziemy w wyposażeniu i dbałości o szczegóły. Biuro Open Y Office zdecydowało się na wprowadzenie takich klasyków, jak Plastic Armchair RAR Vitra projektu Ray'a i Charlesa Eamsów, a także Wassily Chair (Model B3 ) Marcela Brauera, który zachowuje w sobie najlepsze cechy modernizmu europejskiego, tu Bauhausu. W tej estetyce dopasowano wszystkie meble w salonie. Pojawia się też kilka unikatów z pogranicza sztuki, które wraz ze sprawnie dobraną kolorystyką sprawiają, że wnętrze nie jest nudne, a tkaniny, dywany i futra dodają ciepła, tak potrzebnego, w minimalistycznych murach. Wspomniany koncept nośnika wykorzystany został w kilku pomieszczeniach – opiera się na nim m.in. montaż wyspy kuchennej, podwieszonej, podobnie jak półki na książki, na stalowej kolumnie. Dom Gepo nie jest idealnie poukładaną przestrzenią, nieznoszącą zmian, gdzie brak miejsca na fantazję. Rzucona na fotel skóra, książki (miłość lokatorów) w każdym kącie i co ważne, pozostawiony w dzikiej formie ogród, to kwintesencja idealnego służenia wzornictwa naturze, zarówno tej na zewnątrz, jak i wewnątrz. Tu nie ma miejsca na fałsz czy ironię. Może dlatego panuje tu przesiąknięta dobrą energią atmosfera błogości? www.oyo.is

designalive.pl


BIURO OPEN Y OFFICE Open Y Office to multidyscyplinarne studio, założone w 2008 roku w Ghent w Belgii. Specjalizuje się głównie w architekturze, designie i planowaniu przestrzeni. OYO realizuje zlecenia nie tylko w Belgii, ale także we Francji, Danii i Serbii. Pracowników studia charakteryzuje mocne, konceptualne myślenie, objawiające się w inspirowanych modernizmem realizacjach. Podejmują się także realizacji projektów o różnej skali – od niewielkich przedmiotów, jak łyżka, przez domy mieszkalne, po biurowce.

designalive.pl


68 Dział

designalive.pl


archikony 69

Ještěd. Hotel nad chmurami Unoszę się, na wyciągnięcie ręki mam chmury – mówi bohater powieści „Grandhotel” Jaroslava Rudiša. Nie musimy mu wierzyć na słowo. Możemy tego doświadczyć. Trzeba tylko odwiedzić pewien hotel, na szczycie góry Ještěd, gdzieś pomiędzy ziemią a niebem… TEKST: marcin mońka ZDJĘCIA: wojciech trzcionka

G

óra Ještěd w Libercu, w Czechach Północnych od dawna inspirowała okolicznych mieszkańców. To na jej szczycie – jak podaje kronikarz Johann Carl Rohn – wzniesiono w 1737 roku pierwszy kamienny krzyż, który przetrwał aż do roku 1812. Później pojawiały się kolejne, aż w roku 1868 wybudowano tu pierwszy dom z kamienia, nazwany imieniem księcia Rohana ze słynnego francuskiego rodu hrabiów i książąt, związanego z tymi ziemiami. Wówczas górę chętnie zdobywali turyści. To dlatego w 1876 roku pojawiła się pierwsza wieża widokowa, która później doczekała się kolejnych swoich następczyń. Od tego czasu ruch turystyczny nieustannie wzrastał. Młodsza historia Ještědu rozpoczyna się w roku 1907 roku, gdy na szczycie otwarto pierwszy górski hotel z wieżą liczącą 23 m wysokości. Po latach dużej aktywności – w 1959 roku obiekt stał się jednocześnie stanowiskiem telekomunikacyjnym, służącym

do przesyłania sygnału telewizyjnego. Wkrótce jednak wybuchł wielki pożar i hotel spłonął całkowicie. Miejscowe władze postanowiły szybko go odbudować. Ogłoszono nawet specjalny konkurs, do którego przystąpiło dwunastu architektów. Zwyciężył projekt miejscowego architekta – Karla Hubáča i jego zespołu. Budowa nowego hotelu trwała 10 lat. Otwarto go niemal dokładnie 40 lat temu, we wrześniu 1973 roku. Hotel z nadajnikiem szybko stał się jednym z najbardziej rozpoznawalnych obiektów w tej części Europy, a wspólny projekt Hubáča, Zdenka Patrmana i Otokara Binera otrzymał szereg wyróżnień, w tym cenioną nagrodę Auguste'a Perreta, przyznawaną przez Międzynarodową Unię Architektów. Do dziś ta organizacja uznaje wieżę za najważniejszą czeską realizację XX wieku. Hotel z iglicą, o kształcie obrotowej hiperboloidy, z nienaganną i proporcjonalną sylwetką, zaskakuje nowoczesnym wyglądem. Ma 94 metry wysokości, jego oś konstrukcyjną tworzą dwa designalive.pl


70 archikony

żelbetowe walce. Dwie najniższe kondygnacje zajmują: maszynownia oraz inne pomieszczenia techniczne. Tuż nad nimi ulokowano taras widokowy, z którego wejdziemy do restauracji oraz hotelu. On też może pochwalić się trzema gwiazdkami. Do dyspozycji gości pozostają dwa apartamenty, dwanaście pokoi dwuosobowych oraz dodatkowo osiem „dwójek” o niższym standardzie (całkowita baza hotelu to około 50 łóżek). Te części obiektu zajmują w sumie cztery kondygnacje, a ich fasadę okrywają aluminiowe płyty. Kolejne cztery piętra są wyłączone z funkcji hotelowych, mieszczą się w nich sprzęty przeznaczone do łączności i telekomunikacji. Aby odróżnić tę część budowli od niższych stref, pokryto ją przejrzystymi płytami, które podtrzymują liny ze szklanych włókien. Obiekt ma specjalnie zaprojektowane zabezpieczenia – w końcu to teren, gdzie silne wiatry nie należą do rzadko spotykanych zjawisk. Budynek wyposażono więc nie tylko w amortyzatory drgań, ale także kilkukilogramowe obciążniki. Hotel wieńczy wewnętrzna kolumna o wysokości ponad 40 metrów. Na niej znajduje się z daleka widoczny maszt antenowy o wysokości 17 metrów: to symbol nie tylko góry Ještěd, ale całego Liberca i regionu. Do dziś hotel ze względu na swoją formę bywa traktowany jako przejaw poetyckości w architekturze. Działa na zmysły nie tylko gości, ale też pisarzy czy filmowców. „Unoszę się, na wyciągnięcie ręki mam chmury. Niebo. Sny. Nieskończoność. No i w końcu też samego siebie. W głębi pode mną rozpływa się nasze miasto. Miasto, które kocham i które nienawidzę. Miasto otoczone górami, przeszłością, czasem też strachem, dlatego że przeszłość nie jest niczym innym, tylko strachem. Ja go pokonałem” – to jedne z pierwszych zdań „Grandhotelu. Powieści nad chmurami” Jaroslava Rudiša, której akcja właśnie rozgrywa w hotelu Ještěd. Intrygujący obraz miejsca kreśli też znakomity reżyser David Ondříček, który powieść Rudiša zekranizował. Jeśli więc nawet w najbliższym czasie nie macie w planach wizyty w Libercu, zawsze można odwiedzić bibliotekę bądź pogrzebać w filmotece i… unieść się ponad chmurami. designalive.pl


designalive.pl


Norther nowy fiński szlak Najnowsze projekty studentów i absolwentów Aalto University School of Art, Design and Architecture przekonują, że Finlandia to już nie tylko realizacje ze szkła. Najciekawsze prace wyruszyły w podróż po festiwalach, my wybraliśmy kilka z nich. Zdecydowana większość z nich to jeszcze prototypy. Nazwa ekspozycji – Norther – nawiązuje do północnego wiatru, który zdaniem wykładowców uczelni przynosi symboliczny powiew świeżości w projektowaniu. Wszystkie łączą w sobie oryginalną artystyczną wizję z wnikliwą realizacją techniczną. wybór: marcin mońka


rzeczy 73

3 CUPS Seria trzech kubków z porcelany została zainspirowana zwyczajami picia kawy – pamiętajmy, że właśnie w Finlandii pije się jej najwięcej w Europie. Kubki mają te same kształty i rozmiary, ważne są jednak ich kolory oraz waga. Ten najciemniejszy służy do picia espresso. Im jaśniejszy, tym kawa w nim powinna być słabsza, z większą ilością mleka. Naczynia stworzyły: Anna van der Lei i Laura Timosaari.

AVAA To krzesło, na które użytkownik musi spojrzeć przynajmniej dwukrotnie. Jest niekonwencjonalne, na początku wydaje się bardzo kanciaste, a mimo to bardzo wygodne. Ma jeszcze jedną zaletę – można je przechowywać w niewielkiej przestrzeni – wystarczy je unieść i przekręcić. Nina Kosonen stworzyła je z drewna brzozowego.

BUMPY Bardzo charakterystyczne szklanki do piwa. Ich kształty („bumpy” oznacza „wyboisty”) mają pomóc w wydobyciu różnych właściwości złocistego trunku. Wyjątkowa forma tych naczyń oraz różne kolory szkła użytego do ich produkcji pozwalają na dodatkowe wrażenia wzrokowe. Ponadto zostały wykonane w zakładzie rzemieślniczym. Ich autorem jest Kristos Mavrostomos, a pojemność wynosi 33 cl.

DU Zwiewny fotel oddaje lekkość i wolność w chwili, gdy w codziennej gonitwie możemy sobie po prostu odpuścić i odpocząć – mówi Mirella Abe, jego twórczyni. Zgeometryzowana forma powstaje z połączenia metalowych elementów i rozpiętych pomiędzy nimi tkanin.

LINJA Rzeźbiarskie krzesło powstałe z aluminium lakierowanego proszkowo. Ich twórcy – Mattiemu Mikkilä w sukurs przyszły... rysunki na papierze. Czynione w szkicach proste linie (stąd nazwa projektu) ilustrują kształt mebla. Tutaj trzy zagięcia metalu pozwoliły stworzyć krzesło w jednym ciągu, a właściwie... linii.

PALA Dywan, który tworzymy przy użyciu identycznych elementów filcowych. Modułowa konstrukcja pozwala na dowolne zestawienie, w zależności od potrzeb użytkownika. Każdy moduł ma określoną wielkość: 300 na 560 mm. Autorką dywanu jest Hanna Anonen.

MAJA Kolekcja porcelanowych naczyń o szlachetnych, klasycznych formach. – Pusta przestrzeń może być używana do wszystkiego, a puste naczynie nie definiuje jego zawartości – przekonuje Pekka Kuivamäki, ich twórca. Czyli pełne pole dla wyobraźni użytkownika. Naczynia produkuje fińska marka &Bros.

REGULATING LINE Tę kolekcję ubrań zainspirowała architektura, a w szczególności osiągnięcia Le Corbusiera. Projektantkę – Laurę Juslinę-Pallasmaę – interesują podstawowe kształty i regularne linie, które wpływają na kształt procesu projektowego. – Moją pracę wyrażają: czystość, prostota i harmonia optymalnych kształtów, powierzchni i cięcia – deklaruje Juslin-Pallasmaa. Kolekcja powstała ze skóry reniferów.

ROBOTS Kolekcję zainspirowały formy przemysłowe, z którymi coraz częściej mamy do czynienia każdego dnia. Ich projektant – Matias Liimatainen – postawił na kamionkę oraz porcelanę. Roboty posiadają pewne właściwości kinetyczne (część elementów – ręce czy nogi – jest ruchomych), poza funkcją dekoracyjną mogą pełnić też rolę opraw oświetleniowych. www.arts.aalto.fi


L

Czym zachwycił tegoroczny London Design Festival?

SHINY BRASS Szlachetne formy. Owale, elipsy, cylindry. Przypominająca rzeźby Brancusiego seria waz, pater i świeczników z brązu powstała na bazie bardzo prostych kształtów. Wszystkie elementy kolekcji zostały wykonane ręcznie w Padwie. Istniejące na pograniczu sztuki i wzornictwa obiekty zaprojektował izraelski architekt Alex Meitlis dla istniejącej od ponad pół wieku marki jubilerskiej Hazorfim. Od 565 funtów, www.meitlisbyhazorfim.com

HIVE HONEY SET Ul. Setki owadów nieustannie zbierających nektar. Słodki, złocisty płyn zamknięty w równych sześciokątach. Czy można wyobrazić sobie lepsze naczynie na miód, niż to nawiązujące kształtem do pszczelej geometrii? Hive Honey Set pochodzi z platformy zrzeszającej i wspierającej amerykańskich projektantów na całym świecie, 80 dolarów, www.americandesignclubshop.com

wybór: eliza ziemińska

COPPER MIRROR SERIES Powstałe jeszcze w XVIII wieku kopalnie są wciąż podstawą współczesnej ekonomii jednego z najbogatszych krajów Europy. Składając hołd norweskim tradycjom górniczym, para projektantów Amy Hunting i Oscar Narud stworzyła serię luster ze stali, miedzi i kamienia. Prezentowane w galerii Libby Sellers obracające się, miedziane lustra przypominają jednocześnie planety Układu Słonecznego. Dzięki temu do kolekcji surowych materiałów reprezentowanych przez kolekcję można dopisać jeszcze słońce, które, obok metalu i kamienia, jest jednym z bogactw naturalnych Norwegii, www.huntingandnarud.com

IDENTITY PARADE Czy istnieje dzisiaj coś takiego jak tożsamość? W plątaninie przenikających się kultur i języków zanikają tradycyjnie struktury. W ramach programu rezydencji dla projektantów, realizowanego przez Design Museum w Londynie, powstała seria ceramicznych i wielokolorowych figur. Każda z nich została wykonana dzięki różnym technikom (druk 3D, malowanie sprayem, odlewy ceramiczne), jednocześnie łącząc wiele wpływów i inspiracji. Autorem jest Adam Nathaniel Furman, który chciał pokazać, że tożsamość to „ulotna i zmienna rzeczywistość”. www.designmuseum.org, www.adamnathanielfurman.com

designalive.pl

N MANIFEST SIDE TABLE Ten praktyczny stolik posiada wbudowane wtyczki USB przeznaczone do ładowania urządzeń. Wystarczy podłączyć go do prądu i pijąc kawę można uzupełnić baterię w telefonie, bez konieczności poszukiwania wolnego gniazdka. Projekt powstał w pracowni australijskiego projektanta Chrisa Vincenta. Projekt nie trafił jeszcze do produkcji, www.chrisvincentdesign.com.au


OFF | CUT Czy można zrobić efektowną ekspozycję z odpadków? Owocem współpracy duńskiej marki meblowej, biura architektonicznego Hung Tyson i studentów z Bartlett School of Architecture, jest drewniana struktura złożona z elementów pozostałych po produkcji mebli. OFF | CUT to samonośna konstrukcja zbudowana z giętkich listewek i połączona kawałkami skóry. Projekt został zaprezentowany w londyńskim show-roomie Fritza Hansena, www.fritzhansen.com

rzeczy 75

BOLSA Cztery nogi, mocny grzbiet i skórzane sakwy. Zawsze gotowy do pracy, ale nie fizycznej. Stół, wykonany z solidnego francuskiego dębu, został wyposażony w specjalne kieszenie na dokumenty i biurowe drobiazgi, które przypominają siodło zarzucone na koński grzbiet. W takim towarzystwie można wybrać się w każdą intelektualną wędrówkę. 3 108 funtów, www.wewood.eu

N

WILLOW LAMP Dekoracyjne lampy z setek metalowych łańcuszków powstały dzięki bardzo prostej idei. Opatentowana metoda łączenia wycinanej laserowo blachy z popularnymi łańcuszkami to koncepcja brytyjskiego architekta Adama Hoetsa, który swoją pracownię założył w RPA. Nieskomplikowany pomysł daje nieskończoną ilość możliwości, wzorów i układów, za każdym razem zmieniając charakter lamp. Od 545 euro, www.willowlamp.com

D

Y CHAIR Ergonomiczne, elastyczne i wytrzymałe. Nowy projekt Toma Dixona jest dedykowany przestrzeni publicznej. Po dwóch latach poszukiwań odpowiedniej technologii i formy powstało krzesło odporne na intensywne użytkowanie o delikatnej, wdzięcznej, a zarazem rozpoznawalnej sylwetce. Podstawa Y Chair jest dostępna w kilku rozwiązaniach materiałowych: drewnie, aluminium i stali. 245 funtów, www.tomdixon.net

UDUKURI Autorem projektu powstałego dla brytyjskiej marki Estabilished & Sons jest japoński architekt Jo Nagasaka. Proste deski stały się bohaterem kolorowej kolekcji mebli z drewna jodłowego. Zgodnie z tradycyjną japońską techniką udukuri usunięto miękkie fragmenty desek. Naturalne nierówności zostały pokryte barwioną żywicą epoksydową, dając idealnie gładką, a zarazem niemal promieniującą kolorem powierzchnię stolików, kredensu i krzesła, które tworzą ten tęczowy zestaw. Cena jeszcze nieznana, www.establishedandsons.com

designalive.pl


szef

Claudio Luti. Prezes ikonicznej włoskiej marki Kartell. Od niedawna trzęsie też największymi na świecie targami wyposażenia wnętrz, Salone del Mobile w Mediolanie. Twarda ręka na czas recesji? Rozmawia: WOJCIECH TRZCIONKA Współpraca: IWONA GACH, ELIZA ZIEMIŃSKA

N

ajwyższe piętro Diamond Tower w Porta Nuova, biznesowym centrum Mediolanu. Biurowiec wyrastający 140 m nad ziemią nie został jeszcze odebrany przez inspektorów budowlanych, więc zanim wsiądę do windy muszę podpisać dokument, że do budynku wchodzę na własną odpowiedzialność. Najwyższe piętro jest całe przeszklone. Gdzie nie spojrzeć, piękna panorama miasta w ciepłych kolorach zachodzącego słońca. Stoi sam. Jak zawsze niezwykle elegancki. Szczupła sylwetka odziana w dwurzędowy garnitur. Szpakowate włosy lekko opadają na czoło. To Claudio Luti, szef marki Kartell znanej z mebli z tworzyw sztucznych (przejął ją w 1988 roku, po dekadzie zarządzania marką Versace), a od zeszłego roku prezydent największych na świecie targów wyposażenia wnętrz Salone Internazionale del Mobile odwiedzanych co roku przez ok. 350 tys. osób. Jedną z jego pierwszych decyzji po objęciu stanowiska było zaproszenie trzech agencji projektowych do stworzenia jednej silnej marki Salone Internazionale del Mobile. Denerwowało go, że obok siebie funkcjonują targi meblowe, kuchenne, oświetleniowe, a on jest tak naprawdę prezesem jeszcze czegoś innego – firmy Cosmit, zarządzającej targami. – Jeśli gdzieś idę i mówię, że jestem prezesem Cosmitu, ludzie pytają: „Kim jesteś?” Ale jeśli powiem, że jestem prezesem Salone del Mobile, wtedy wszyscy od razu wiedzą, o co chodzi! Marką designalive.pl

jest Salone del Mobile! – tłumaczy 66-latek. W planach ma też stworzenie nowej strony targowej oraz reorganizację samej imprezy tak, by ludzie mogli łatwiej dotrzeć na tereny targowe, łatwiej kupić bilety i łatwiej znaleźć marki, których szukają. – Chcemy, żeby wszystko było prostsze dla ludzi, żeby nie tracili czasu na dotarcie tam, gdzie chcą być. Dlaczego podjął się pan prowadzenia Salone del Mobile? Dla sklepów w mieście to jest najlepszy tydzień w roku. To jest ważniejszy czas niż święta Bożego Narodzenia. Taksówkarze, sklepy i hotele zawsze pytają, czy nie moglibyśmy organizować targów dwa razy do roku? Każdy o to pyta, ale to niemożliwe. Dla całych Włoch ważniejsze jest, by utrzymać Salone del Mobile na wysokim poziomie. Targi są częścią kapitału każdej z firm, która bierze w nich udział i będą nadal najważniejszymi targami designu, jeśli tylko włoskie marki przezwyciężą problemy, które po części są spowodowane światowym kryzysem, a po części wynikają ze złego zarządzania. Zaprzestanie inwestowania w rozwój w kraju i za granicą było bardzo dużym błędem. Uważnie patrzę na to, co dzieje się na świecie i jestem pozytywnej myśli, dlatego postanowiłem umacniać swoją firmę Kartell i wyjść szerzej poza Włochy ( 50 sklepów w ciągu pięciu lat otworzy Kartell w Chinach przy współpracy z firmą Gold Bond Enterprises, zajmującą się dobrami luksusowymi. Pierwszy sklep, otwarty w Pekinie 30 maja tego roku, zaprojektował dyrektor artystyczny

Kartella Ferruccio Laviani – przyp. red.). Mamy jakość, jesteśmy innowacyjni, ale musimy dywersyfikować sprzedaż. Jeżeli zadbamy o dobrą dystrybucję, to zbudujemy silną międzynarodową markę. Mówię to wielu kolegom z branży. W latach 80. włoskie marki związane z modą zadecydowały o rozpoczęciu sprzedaży na całym świecie. Nawet jeśli firmy nie były duże, zrobiły to. Teraz są globalne. W meblach tak się nie stało i teraz jest problem. Tak długo jak włoskie firmy pozostaną ważne na rynku, Mediolan będzie najlepszy. Ale jeśli jutro wypadną z rynku, Salone del Mobile będzie niczym. Mam nadzieję, że nadal możemy mieć silny rynek meblarski, który jest atrakcyjny dla projektantów i pozostanie najlepszy. Jest pan zadowolony z tegorocznej edycji targów? Tak. Jakość była bardzo wysoka. Firmy zaproponowały nowe rzeczy. Z powodu kryzysu miałem pewne obawy, ale przygotowanie było bardzo dobre. I wszyscy zakończyli targi w pozytywnym, entuzjastycznym nastroju. Paradoksalnie kryzys nam bardzo pomógł. Zmienił nasze myślenie o sprzedaży, o nowych rynkach. Musimy włożyć teraz ogromną energię w ekspansję na rynki zagraniczne. Chcemy też promować Salone del Mobile na całym świecie, ale najważniejsze to przyciągnąć wszystkie innowacyjne marki. Chciałbym mieć na targach wszystkie najlepsze i największe firmy, a same targi powinny być bardziej skumulowane i powinny szanować czas, jaki ludzie tam spędzają.


ludzie 77

Politycy pomagają? To nie polityka popycha kapitalizm do przodu. To wszystko dzięki małym rodzinnym firmom. Nie liczmy więc na polityków. Oni nas nie rozumieją, my ich nie rozumiemy. Nie pomogą nam, jeżeli sami sobie nie pomożemy. Wiemy, jak wyjść z kryzysu i musimy to zrobić o własnych siłach. Targi to rok w rok tysiące nowych mebli. Potrzebujemy wciąż nowych produktów? Włosi uwielbiają innowacje, nowości. Ja mam to samo. Lubię szukać nowych rozwiązań. W tym roku w Kartellu wraz z firmą Laufen „weszliśmy” do łazienki. To daje mi wiele radości. Osobiście nadzoruję całą strategię firmy, wybieram projektantów, pracuję z nimi bezpośrednio. Mam wokół siebie inżynierów, którzy mogliby się spotkać i omówić wszystko z Philippem Starckiem, ale wolę zrobić to osobiście. A potem kontrolować… Ale pan nie jest projektantem… Studiowałem ekonomię. Mówi pan Starckowi, zrób to tak albo tak?... Czasami mówię. Dużo dyskutuję z nim czy z innymi projektantami. Potem oni pracują nad projektami sami, ale ja mam w tym duży udział. Produkt tworzą projektant i firma. To nie może być produkt „z kosmosu”. Nie wierzę w powodzenie produktów, które w nocy przyśnią się projektantowi. Nie tędy droga. Potrzeba dobrego jedzenia, dużo wina, dyskusji i wtedy powstają ikony Kartella? Trochę tak. Po włosku. Potrzeba wielu rozmów, żeby projektant zrozumiał możliwości i potencjał firmy, a ja muszę poznać jego kreatywność.


Mistrz olśnień Szukam tego, co pomiędzy – mówi w rozmowie z Elizą Ziemińską Oki Sato, szef tokijskiego studia Nendo ZDJĘCIA: Studio Nendo

N

ie przyznaje się do czerpania inspiracji z kultury Wschodu, ale jego projekty – niepozorne i delikatne, a zarazem noszące ślad błyskotliwego geniuszu same przywołują pełną ukrytego wdzięku tradycyjną estetykę Japonii. Tu nawet pustka ma wartość, a granica między rzemiosłem i sztuką nie istnieje. Japońskie wpływy można znaleźć chociażby w sklepie zaprojektowanym dla obuwniczej marki Camper w Nowym Jorku, gdzie wnętrze zostało wypełnione od góry do dołu rzędami białych butów, w myśl zasady utshisi, czyli nagromadzenia w danym miejscu jednego motywu. W przypadku słynnego projektu Cabbage Chair, krzesła ze zawijanego papieru wykorzystał motyw mitate, czyli zmiany przeznaczenia. Takich inspiracji można znaleźć więcej, ale to, co najbardziej japońskie w Nendo to powściągliwość i minimalizm, które wbrew pozorom designalive.pl

wcale nie zostały odkryte przez modernistów, tylko w czasach japońskiego renesansu, przez mistrza Sen-no Rikyū przy okazji ceremonii picia herbaty. Lista projektów i nagród dla studia Oki Sato jest tak długa, że trudno uwierzyć, że to wszystko dzieło tak małej pracowni. Tymczasem on najbardziej ceni sobie czas spędzony w domu. To właśnie przy kubku kawy wpada na najbardziej błyskotliwe pomysły. Inspiracje czerpie z najbliższego sąsiedztwa i obserwacji codzienności. Czasem krótki spacer wystarczy, by znaleźć właśnie ten pomysł. Oki Sato. Celebryta designu? Artysta, czy projektant? A może po prostu mistrz nagłych olśnień. Jeden z deszczowych dni w Mediolanie. Leniwe popołudnie. Ulice puste, jakby spały. Słychać tylko miarowy szum deszczu. Dziedziniec jednego z wiekowych pałaców dzielnicy Brera zapełniony małymi stolikami przypomina

japoński ogród zen. Rytm kamiennych blatów na delikatnych nóżkach sprawia wrażenie jakby lewitowały nad mokrym brukiem. To instalacja przygotowana przez studio Nendo dla Caesarstone, firmy produkującej kamienne kompozyty. Oki Sato, staje pośrodku i swobodnie odpowiada na każde pytanie. Mimo, że patrzy w dal ponad moją głową (Tak! Jest ode mnie wyższy!), uważnie słucha i dobiera słowa odpowiedzi. Skupiony, zaskakuje prostotą i skromnością, zupełnie jak jego projekty. Patrząc na chłopięcą twarz, aż trudno uwierzyć, że w zeszłym roku obchodził dziesięciolecie pracy. Skąd wzięła się nazwa twojego studia? „Nendo” po japońsku znaczy „glina”, a ja lubię ten materiał. Jest elastyczny, dopasowuje się do innych kształtów, może mieć różne kolory, które się ze sobą mieszają. Te właściwości dokładnie oddają moje podejście do projektowania. Kiedy pierwszy raz przyjechałem


ludzie 79 Charakterystyczna prostota uzewnętrznia się także w rysunkach Sato przypominających raczej dziecięce gryzmoły niż szkice projektanta, bo według niego znacznie skuteczniej można porozumiewać się z klientem za pomocą nieskomplikowanych rysunków niż zaawansowanych wizualizacji

do Mediolanu w 2002 roku, wszystko było radosne i swobodne, zupełnie inaczej niż na studiach architektonicznych, które wydawały mi się bardzo sztywne. Właśnie wtedy postanowiłem nazwać w ten sposób firmę. Czy właśnie ta wolność spowodowała, że zająłeś się designem, a nie architekturą? Tak mi się wydaje. Architektura to sposób myślenia o rzeczach i ich strukturze. Trzeba rozwiązywać problemy w najprostszy sposób. Myślę, że wiele mnie to nauczyło. Teraz jednak bardziej zwracam uwagę na emocje. Kiedy studiowałem architekturę, kazano mi patrzeć na projekt z dalekiej perspektywy. Dzisiaj bardziej interesują mnie małe, proste myśli. Projekty Nendo są rzeczywiście proste, minimalistyczne... Ale nie zimne. Staram się zawrzeć w nich odrobinę humoru. Ważna jest historia,

która za nimi stoi. Szukam tego, co jest pomiędzy. Ciekawsze są małe, osobiste narracje. Nieistotne, czy to krzesło, czy myszka komputerowa, liczy się pomysł. Ludzie zawsze lubili słuchać historii. Wcześniej czytało się gazety, oglądało telewizję. Dzisiaj liczą się krótkie, osobiste wiadomości. Podobnie myślę o projektowaniu. Chciałbym, żeby przedmioty mówiły same za siebie, więc lepiej kiedy są proste. Jednak kiedy projekty są minimalistyczne, bardzo łatwo stają się zbyt surowe. Zależy mi na tym, żeby były raczej przyjemne, dlatego ważna jest koncepcja z humorem. To sprawia, że są dostępne dla wszystkich. Co jest dla ciebie najważniejsze? Chcę dawać ludziom moment zaskoczenia w codzienności. To nie musi być nic wielkiego, chodzi mi o drobiazgi, które sprawiają, że dzień jest lepszy. Często nie zauważamy tych momentów albo po prostu o nich zapominamy. Ja staram

się je zebrać i przekuć w coś materialnego, a zarazem łatwego do rozpoznania. Chciałbym, żeby inni mogli doświadczać tych małych olśnień. To właśnie moja praca. Jak to jest być rozchwytywanym projektantem? Jestem uzależniony od projektowania. Myślę o tym cały czas i naprawdę to lubię. Nie mógłbym pracować w banku albo jako prawnik. Jestem podekscytowany każdym projektem, nawet jeśli jest ich tak wiele. Nie spodziewałem się, że będę pracował w ten sposób. Minęło już dziesięć lat od kiedy jestem w tym biznesie, bo to przecież biznes i cieszę się, że nadal mogę robić to, co robię. Ostatnio dużo twoich projektów powstało w szkle. Jak pracowało ci się z tym materiałem? Szkło ma bardzo ciekawe właściwości. Gdy jest gorące, zachowuje się jak woda. Kiedy stygnie, staje się twarde i kruche


designalive.pl


Oki Sato w hucie Lasvitu: – Ze szkłem pracuje się jak z wodą. Nigdy do końca nie można kontrolować tego materiału, dlatego trzeba ciągle poszukiwać, próbować, podejmować ryzyko. Dzięki temu można uzyskać niepowtarzalne i wyjątkowe efekty

designalive.pl


82 ludzie Kieliszek Harcourt Ice dla francuskiej marki Baccarat. Czasami wystarczy tylko siedzieć w kawiarni i patrzeć na topniejący kawałek lodu, by znaleźć inspirację. – Najlepsze pomysły pojawiają się w codziennych sytuacjach. Uwielbiam te momenty. Aha! I chciałbym się nimi dzielić – mówi Sato


jak lód. To bardzo piękny i delikatny materiał, dający jednocześnie ogromne możliwości. To doświadczenie było ciekawe także z innych powodów. Tak się złożyło, że w krótkim czasie pracowałem z producentami z kilku różnych krajów: włoski Glas Italia, Baccarat z Francji, Lasvit z Czech i Coca-Cola ze Stanów Zjednoczonych. Choć wszystkie te firmy łączy wspólny materiał, to sposób pracy i techniki są zupełnie inne. Mogłem też obserwować różnice kulturowe, które były bardzo wyraziste. Skoro mowa o kulturze... Trudno to uchwycić, ale wydaje się, że w twoich projektach jest coś bardzo japońskiego. Raczej unikam takich bezpośrednich skojarzeń. Nie zależy mi na budowaniu konkretnego stylu, który mógłby być rozpoznawalny. To, co najbardziej cieszy mnie w mojej pracy, to możliwość spotykania ludzi. Dzięki temu mogę dostrzegać różnice między nimi i jednocześnie idee, które ich łączą. Nie przywiązuję się do swoich pomysłów. To moi klienci je mają, a ja tylko pomagam w ich realizacji. Czy z punktu widzenia osoby spoza kultury europejskiej brakuje ci czegoś w naszym sposobie działania? Jest wiele wartości w kulturze japońskiej, które mogłyby przyjąć się w Europie. I oczywiście na odwrót. Ja najbardziej chciałbym połączyć to, co mają Europa, Ameryka, Azja i oczywiście Japonia w jedno. Zależy mi na tym, by być łącznikiem między tymi światami. To znaczy, że traktujesz projektowanie jak dialog, komunikację? Design to wcale nie jest kreowanie nowych rzeczy, ale raczej łączenie i komunikowanie ze sobą ludzi, a w konsekwencji też technologii. Oczywiście produkcja nie jest pozbawiona strategii biznesowych, ale projektowanie to nie tylko robienie nowych krzeseł i stołów. To jest jak linkowanie jednych do drugich. Teraz często mówi się, że jest recesja, że to nie jest dobry czas na projektowanie, a ja myślę, że jest wręcz odwrotnie. Potrzebujemy teraz więcej projektantów na świecie. A jaki powinien być twoim zdaniem projektant? Jak woda albo powietrze. Niewidzialny.

OKI SATO urodzony w 1977 roku w Toronto, ukończył architekturę na Uniwersytecie Waseda nazywanym japońskim Harvardem. W 2002 roku, po inspirującej wycieczce na targi wyposażenia wnętrz w Mediolanie, założył studio Nendo, zapraszając do współpracy znajomych. Ponieważ w tamtym czasie rynek projektowy był nieco uśpiony, paczka przyjaciół zabrała się za wygrywanie konkursów. Po serii sukcesów zaczęły pojawiać się poważniejsze zlecenia i już w 2006 studio Nendo miało swoją włoską filię w mieście, w którym wszystko się zaczęło, a Sato stał się jednym z najbardziej wpływowych projektantów na świecie www.nendo.jp

designalive.pl


Nagrody za kreatywne myślenie



86 design alive awards 2013

Człowiek Centrum wszechświata
 Design Alive Awards to pierwsze w Polsce nagrody przyznawane za oryginalną i kreatywną umiejętność odpowiadania na potrzeby człowieka. To ambitne wskazanie twórców i promotorów: rozwiązań, produktów, usług czy przestrzeni powstałych z synergii designu, technologii, ekologii oraz biznesu ze świadomością zmieniającego się świata, a co za tym idzie, społeczeństwa. Co roku o wyborze laureatów decyduje Kapituła, w skład której wchodzą wybitni specjaliści i eksperci w dziedzinie designu, architektury, biznesu oraz nauk humanistycznych. Nagrody są przyznawane w trzech kategoriach: Animatora, Kreatora oraz Stratega.
W tym roku wyboru laureatów dokonało międzynarodowe grono, którego pracom przewodniczyła redaktor naczelna magazynu „Design Alive”. Kilkuosobowa Kapituła obradowała w listopadzie tego roku w poznańskim centrum designu i kreatywności dla biznesu Concordia Design. To właśnie podczas tego posiedzenia zapadły najważniejsze decyzje. – Rok temu wydawało nam się, że nie znajdziemy tylu osób, które w znaczący sposób

designalive.pl

oddziaływują na naszą rzeczywistość. Podczas obrad okazało się, że Polska niezwykle owocuje postaciami, które wpływają na jej kształt – przyznaje Ewa Trzcionka. W zeszłym roku nagrodziliśmy za projekt domu, w tym byliśmy na tyle odważni, że przyznaliśmy nagrodę za drobną rzecz – elementy do samodzielnego majsterkowania. Ale nie baliśmy się postawić na wielkie, i to dosłownie, przedsięwzięcie, jakim jest produkowanie pociągów, jeżdżących po kilku krajach w Europie, a wytwarzanych właśnie w Polsce. Według Zuzanny Skalskiej zajmującej się na co dzień badaniem trendów, pozytywnym zaskoczeniem tegorocznej edycji była duża ilość nie tyle wybitnych jednostek, co całych zespołów. Bo dobry design to również umiejętne wykorzystanie sieci i powiązań między ludźmi. – To człowiek jest w centrum wszechświata, również tego projektowego. Dostrzegliśmy osoby, które potrafią wejrzeć w istotę człowieczeństwa i to wielki sukces tegorocznej edycji Design Alive Awards – wyjaśnia redaktor naczelna „Design Alive”.


kapituła Ewa Trzcionka przewodnicząca Kapituły redaktor naczelna magazynu „Design Alive” Polska

dr Krystyna Łuczak–Surówka krytyk designu Polska

Zuzanna Skalska trendwatcher w VanBerlo Holandia

Andreas Dornbracht prezes Zarządu dyrektor zarządzający Dornbracht Niemcy

Robert Konieczny architekt KWK Promes Polska

Wojciech Trzcionka dyrektor wydawniczy magazynu „Design Alive” Polska

Piotr Voelkel właściciel Grupy Kapitałowej VOX Polska

Oskar Zięta projektant i naukowiec Polska, Szwajcaria


88 design alive awards 2013

oskar Już nazywana „Oskarem Designu”. Nie tylko ze względu na jej znaczenie, ale również twórcę trofeum. Na kolejne edycje konkursu statuetki przygotowuje Oskar Zięta, projektant i naukowiec, twórca autorskiej technologii FiDU. Obiekt jest pokryty trzema mikronami szlachetnego materiału – miedzi. Nie zabezpiecza jej jednak żaden lakier, stąd nie istnieją jakiekolwiek bariery ze światem zewnętrznym – to symbol otwartości na otoczenie. „Miedziana skóra” statuetki jest czuła na każdy dotyk i na zawsze będzie już nosić każdy ślad dotykającej jej dłoni. W ten sposób tworzy się jej indywidualna historia. W statuetkach zapisano też symbolikę jednoczenia – „oczko” – element łączenia fragmentów konstrukcyjnych ze sobą w sieć. I to ludzie o predyspozycjach do spajania się z innymi są predestynowani do tego, by tworzyć pełniej i rozważniej oraz rozwiązywać problemy, z którymi się borykamy na co dzień. Po raz pierwszy zorganizowaliśmy również plebiscyt Czytelników „Design Alive”. Laureatów, również w trzech kategoriach, nagrodziliśmy okolicznościowymi medalami, stworzonymi także w pracowni Zięty. Medale stają się tym samym rodzajem fundamentu, na którym w przyszłości, mamy nadzieję, powstaną solidne i stabilne konstrukcje.


nominacje

KREATOR 2013
 za kreatywną pracę projektową w dziedzinie designu, architektury, mody

Ewa Bochen, Maciej Jelski
 studio projektowe Kosmos Project

Natasha Pavluchenko
 projektantka mody

Anna Łoskiewicz–Zakrzewska, Zofia Strumiłło–Sukiennik studio projektowe Beza Projekt

Gosia Rygalik i Tomek Rygalik projektanci Studia Rygalik

Małgorzata Malinowska, Tomasz Kempa, Filip Ludka
grupa projektowa Tabanda

Krzysztof Stróżyna
 projektant mody marki Krystof

Kinga Matusiak projektantka, przedsiębiorca

Jakub Szczęsny architekt, kurator

Natalia Paszkowska, Marcin Mostafa pracownia architektoniczna WWAA

Aleksandra Wasilkowska architektka, kuratorka


KREATOR 2013
 Anna Łoskiewicz–Zakrzewska, Zofia Strumiłło–Sukiennik studio projektowe Beza Projekt uzasadnienie Kapituły: Za projekt Plastry – system łączników do samodzielnego majsterkowania. Za ich prostotę i otwartość na indywidualne decyzje odbiorców, dzięki czemu projekt niesie ze sobą realny potencjał rynkowy. Za odwagę tworzenia rzeczy bezpretensjonalnych i pozornie niewielkich, które spektakularne stają się dzięki kreatywności użytkownika.

designalive.pl


91


92 kreator 2013

Trzeba być fighterem

G

dyby nie linia autobusowa przed laty, nie zawsze wiodła prostą wiele różnych osób, np. naukowców. 521, być może nigdy nie drogą, przeżywałyśmy wzloty i upadki. Dyskutujemy o danym projekcie, mogą usłyszelibyśmy o Beza Na szczęście od trzech lat zajmujewtedy pojawić się o wiele ciekawsze Projekt. Przypadkomy się tylko projektowaniem i na tym pomysły, niż gdybyśmy pracowały tylko we spotkanie i podróż się skupiamy. Przemyślałyśmy kilka we dwie. A często te projekty są wieautobusem rozpoczęły istotnych spraw, mamy wiele obserwalozadaniowe i wieloetapowe. Zdarza ich wspólną przygodę, cji. Dla projektanta to jedne z kluczosię, że klientom podpowiadamy, aby a także podróż z projektowaniem. wych kwestii – doświadczenia, zmysł skorzystali z pomocy innych specjalistów Ten rok, a zwłaszcza jesień, jest dla obserwacyjny, analiza rzeczywistości. – tłumaczy Strumiłło-Sukiennik. Praca Beza Projekt szczególny. Najpierw zwyZdolność oceniania i analizowania jest z klientem nie należy do łatwych, często cięstwo w konkursie Make Me! podczas dla nas niezwykle inspirująca – tłujest to długa negocjacja o pomysł, ideę, Łódź Design Festival, a niecały miesiąc maczy Łoskiewicz–Zakrzewska. rozwiązanie. – Trzeba być fighterem w tej później tytuł Kreatora 2013, przyznany Refleksje nad formą, próby redefinicji profesji. Gdybyśmy chciały łatwej drogi, w konkursie Design Alive Awards. Jurorzy obiektu towarzyszyły projektantkom już być może zajmowałybyśmy się czymś DAA dostrzegli tegoroczny obiekt studia, u samego zarania Beza Projekt. Do dziś innym, kupowałybyśmy coś tanio i sprzenazwany Plastry. Są to kątowniki w forpamiętają pierwszy wspólny projekt. – dawały drożej (śmiech). Bo wiele bizmie plastrów, umożliwiające samodzielne Tworzyłyśmy go na pewien konkurs, nesów tak powstało, jest to sprawdzony konstruowanie i majsterkowanie. Najjednak ostatecznie pracy nie wysłałyśmy. schemat – dodaje Strumiłło-Sukiennik. częściej takie detale bywają traktowane Długo nad nim pracowałyśmy, same poTa relacja nie odnosi się wyłącztechnicznie, tym razem jednak przeobraszukiwania trwały chyba z pół roku. Był nie do pracy z konkretnym klientem. żają się w istotny element mebla. Poprzez to projekt bardzo poetycki – ze stłuczoną Projektantki z Bezy dostrzegają pozymateriał, wykończenie, kształt i kolor od- porcelanową lalką, którą użytkownik tywne zmiany zachodzące w Polsce, działują, definiując jego charakter. A sam musi z powrotem złożyć. Chodziło główale żałują, że to tak powolny proces. użytkownik może dowolnie zestawiać nie o proces, o to, że wrażliwość opiera Wciąż wielu zleceniodawców, otrzykonstrukcje, personifikować otaczające się na kontemplacji. Sklejanie przywomując gotowy projekt, który jest go przedmioty. To „mała wielka rzecz” – łuje podobne uczucia do tych, które prosty, ale dostosowany do potrzeb twierdzą wszyscy ci, którzy mieli Plastry wyzwala rysowanie kogoś. To bardzo użytkownika, uważa go za banalny, w rękach i mogli z nich budować. subiektywne, lecz intrygujące dla obu nieprzemyślany, stworzony na szybChoć trudno to sobie wyobrazić, Beza stron odczucie i chciałyśmy to wykorzyko. – A przecież nieraz zdarza się, że nad Projekt mogłaby w ogóle nie powstać. – stać – opowiada Strumiłło–Sukiennik. takim niepozornym obiektem ktoś Poznałyśmy się… na przystanku autobuDziś projekty Bezy to dojrzałe, przepracuje kilka miesięcy, robi setki basowym, z którego jechało się w kierunku myślane propozycje. Bez znaczenia, czy dań i analiz – wyjaśnia Łoskiewicz. Otwocka. To było jeszcze przed studiami. jest to Ul z korka, lampa HuHu, zestaw Projektantki dostrzegają jednak potenKolega odwoził Anię do domu, a ja jepodstawek Carbo czy też zestaw Miód cjał drzemiący w Polakach. – Powinien chałam tym samym autobusem. Podczas i mleko powstały dla Ministerstwa rozwijać się dynamicznie, szukamy 40–minutowej, wspólnej podróży okazało Spraw Zagranicznych z okazji Prezydenprzecież własnej tożsamości, zarówno się, że będziemy zdawać w tym samym cji Polski w Unii Europejskiej. – Każdy materialnej, jak i duchowej. Wystarczyłoczasie na wydział wzornictwa. Zaczęłyprojekt trzeba traktować indywiduby stworzenie odpowiednich warunków. śmy rozmawiać o sztuce i zainteresowaalnie, nie mamy jednego schematu To mógłby być nawet rodzaj patriotyzmu: niach, potem razem przygotowywałyśmy pasującego do wszystkich sytuacji. kupujemy rodzime produkty, wspiesię do egzaminów... Od tamtej pory trwa Tematy, nad którymi pracujemy, siedzą ramy rodzimych producentów. U nas nasza przygoda, nasza podróż z designem w naszych głowach, ale przechodzimy patriotyzm urasta do jakichś dziwnych – wspomina Zofia Strumiłło–Sukiennik, przez cały długi proces. Mamy koncepcję, abstrakcyjnych pojęć, a jego prawdziczyli połowa duetu, który współtworzy którą weryfikujemy i rozwijamy dalej. wy wymiar mamy na wyciągnięcie ręki wraz Anną Łoskiewicz–Zakrzewską. Czasem jest jednak tak, że od razu wiemy, – deklaruje Łoskiewicz. Z kolei StruObie urodziły się w 1980 roku, co mamy zrobić – mówi Łoskiewicz. miłło-Sukiennik wnikliwie obserwuje są absolwentkami Wydziału WzornicProjektantki z Beza Projekt bardzo cenią rzeczywistość i wie, jak wiele jeszcze twa Przemysłowego Akademii Sztuk sobie nie tylko zespołowość – wielokrotpozostało w Polsce do zrobienia. – BarPięknych w Warszawie. Studio Beza nie podkreślają, że nadają na tych samych dzo nas to motywuje, bo ciągle jesteprowadzą od 11 lat. Od początku zajmują falach, potrafią się stymulować do pracy, śmy otoczeni chaosem. Można z niego się tworzeniem produktu, fascynuje ale kiedy trzeba są w stanie powiedzieć „wyciągnąć” wiele inspiracji, ale potrafi je proces projektowy i produkcyjny, nie sobie: „stop!”. Chętnie współpracują też być męczący, bo drzemie w nim unikają śmiałych realizacji. Wielokrotze specjalistami z wielu dziedzin, bo pewna destrukcyjna siła. A chodzi o to, nie już udowadniały, że obiekty trzeba praca w grupie daje więcej możliwości, by zachować równowagę – przyznaje. – uwalniać od stereotypowych rozwiąchoćby badawczych czy analitycznych. Nam chodzi o to, by zaprojektować chaos. zań. – Podróż, którą rozpoczęłyśmy – Już na wczesnym etapie zapraszamy Nasz polski chaos – kwitują projektantki. designalive.pl


nominacje

strateg 2013
 za korzystanie z designu w zarządzaniu i budowaniu marki

Ryszard Balcerkiewicz właściciel Noti

Jerzy Mazgaj
 przedsiębiorca, właściciel paradise group

Marek Cecuła dyrektor artystyczny Polskich Fabryk Porcelany Ćmielów/Chodzież S. A.

Paweł Potoroczyn
 dyrektor Instytutu Adama Mickiewicza

Magda Hajduk–Dębowska, Małgorzata Szczurek i Przemysław Dębowski wydawnictwo Karakter

Piotr Stefaniuk
 przedsiębiorca, rektor szkoły wyższej Via Moda Industrial

Klara Kowtun i Antonina Samecka
 twórczynie marki Risk Made in Warsaw

Bożena Synowiec dyrektor marketingu i rozwoju produktu Tołpa

Grażyna Kulczyk przedsiębiorca, kolekcjonerka i mecenas sztuki

tomasz Zaboklicki
 prezes zarządu i dyrektor generalny firmy Pesa Bydgoszcz S. A.


strateg 2013
 Tomasz Zaboklicki prezes zarządu i dyrektor generalny firmy Pesa uzasadnienie Kapituły: Za inteligentne budowanie wyrazistej polskiej marki, która skutecznie konkuruje na międzynarodowych rynkach pojazdów szynowych. Za traktowanie projektowania, szczególnie wzornictwa przemysłowego, jako naturalnego elementu funkcjonowania przedsiębiorstwa. Za budowanie strategii opartej na jakości, rzetelności i elastyczności, dzięki czemu produkt jest odpowiedzią na potrzebę wynikającą z urbanizacyjnych zmian w społecznościach, różnych w swej specyfice.

designalive.pl


95


96 strateg 2013

Pociąg do sukcesu

S

prawny i skuteczny menedżer, kierujący się w biznesie zasadami... wschodnich sztuk walki. Tomasz Zaboklicki, Strateg 2013, w kierowanej przez siebie firmie przeszedł wszystkie szczeble. Zaczynał przed laty jako szeregowy pracownik, dziś stoi na czele zarządu Pesa Bydgoszcz S.A. – śmiałego gracza na europejskim rynku pojazdów szynowych Tegoroczny laureat nagrody jest mocno związany ze swoim rodzinnym miastem – Bydgoszczą: tutaj urodził się w 1958 roku, skończył szkołę średnią, choć na studia ekonomiczne wyjechał do Torunia. Po nich jednak powrócił i rozpoczął pracę w firmie Makrum. Jest początek lat 80. Zaboklicki jako młody i wysportowany człowiek długo zastanawia się, czy nie wstąpić do wojsk desantowych. Bez najmniejszych problemów zdaje testy, jednak po wprowadzeniu stanu wojennego zmienia plany. Z dzisiejszej perspektywy biznesowej są to zamierzchłe czasy. Ze światem kolei wiąże się w 1983 roku, gdy podejmuje pracę w Zakładach Naprawczych Taboru Kolejowego. Szybko awansuje, jednak firma powoli zaczyna chylić się ku upadkowi i trafia na listę przeznaczonych do likwidacji. Zaboklicki wraz z grupą znajomych postanawia ją ratować. W latach 90. zostaje jej prezesem, z przyjaciółmi wykupuje ją od państwa, zastawiając własny majątek. Wtedy też przedsiębiorstwo zostaje przemianowane na Pesa. Początkowo marka zajmuje się remontem taborów, jednak designalive.pl

jej zarząd zdaje sobie sprawę, że prawdziwym sukcesem byłoby uruchomienie produkcji. I tak rodzi się pomysł, by robić własne pojazdy szynowe. Pierwsze z nich zaczęły opuszczać zakłady w 2002 roku – najpierw był to nieskomplikowany szynobus spalinowy, następnie pociąg elektryczny oraz tramwaj niskopodłogowy. Pojawiają się krajowe zamówienie: z Elbląga, Łodzi czy Warszawy. O produkty Pesy zaczyna upominać się również Europa – spalinowy pociąg trafia do włoskich miast, m.in. Bari i Mediolanu. Dziś kierowane przez Zaboklickiego przedsiębiorstwo wygrywa niemal wszystkie przetargi na pojazdy poruszające się po szynach, choć konkurencja nie śpi. Nie tylko branżowe czasopisma obiegają coraz częściej informacje o tym, że Pesa produkuje specjalnie wyposażony pojazd inspekcyjny dla rosyjskich najwyższych urzędników RŻD (Rosyjskie Żelazne Drogi), czy tramwaje dla Brazylijczyków oraz, że zdobyła gigantyczny kontrakt z niemiecką Deutsche Bahn na 470 pociągów typu Link o wartości ok. 1,5 miliarda euro, pozostawiając w tyle takich potentatów branży, jak Siemens. Zaboklicki irytuje się, gdy komentatorzy twierdzą, że o sukcesie zadecydowało kryterium ceny. – O wyborze Pesy zadecydowała nasza technologia, doświadczenie, elastyczność i wytrwałe starania o niemieckie certyfikaty. W sumie pięć lat ciężkiej pracy – przyznawał w jednym z wywiadów. Pociągi Pesy jeżdżą już po kilku europejskich krajach, oprócz Włoch także w Czechach, na Ukrainie czy Białorusi. Jednak to kontrakt z Niemcami jest przełomowy.

Prezes wierzy, że właśnie on otwiera dla firmy z Bydgoszczy potężny rynek i szanse na kolejne poważne zamówienia, od m.in. Francuzów. Pojazdy Pesy to nie tylko najwyższa jakość i efektywne wykorzystywanie technologii, ale również dbałość o design i jego procesy. W firmie funkcjonuje ponad stuosobowy dział badań i rozwoju. Technologia idzie w parze z nowoczesnym wyglądem pojazdów. Dla marki pracują projektanci, a grupą kieruje Bartosz Piotrowski. – Od dawna w firmie wiemy, że design to działanie zespołowe – przyznaje szef projektantów. Marka współpracuje z bydgoskim Uniwersytetem Technologiczno–Przyrodniczym oraz Akademią Sztuk Pięknych w Gdańsku. Kierowane przez Zaboklickiego przedsiębiorstwo to dla wielu komentatorów przykład wzorowego modelu biznesowego. Zaś jego współpracownicy oraz partnerzy podkreślają, że w biznesie stosuje zasady wschodnich sztuk walki. Bo prezes Pesy wciąż czynnie działa w sporcie, jest związany z Klubem Karate w Bydgoszczy i jeśli tylko czas mu na to pozwala, wciela się w rolę trenera i instruktora młodych zawodników. A w pracy wykorzystuje wiedzę i doświadczenia wyniesione z treningów – nie poddaje się, jest konsekwentny, a gdy trzeba „atakuje” problem. Taka postawa opłaca się szefowi i jego firmie – jak choćby kilka lat temu, gdy zwyciężyła w przetargu na dostarczenie tramwajów dla Warszawy. Bo dla Pesy pod przewodnictwem Zaboklickiego nie ma rzeczy niemożliwych. Zapewne jeszcze nieraz usłyszymy o sukcesach tego przedsiębiorstwa.


nominacje

animator 2013
 za promocję i rozwój designu w Polsce

Irena Cieślińska zastępca dyrektora Centrum Nauki Kopernik

Anka Pierzyk–Simone współtwórczyni Fundacji Creative Project

Czesława Frejlich i Dominik Lisik dziennikarze

Ake Rudolf niezależny kurator

Barbara Krzeska menedżer projektu w Instytucie Adama Mickiewicza

Agnieszka Rasmus–Zgorzelska i Aleksandra Stępnikowska kuratorki Centrum Architektury

Katarzyna Laskowska, prof. Uniwersytetu Artystycznego w Poznaniu

Filip Springer dziennikarz, fotoreporter

Agata Endo Nowicka i Maria Zaleska graficzki i kuratorki

Małgorzata Żmijska i Michał Piernikowski organizatorzy Łódź Design Festival


animator 2013
 Małgorzata Żmijska Michał Piernikowski organizatorzy Łódź Design Festival uzasadnienie Kapituły: Za samodzielność i intuicję w dostrzeganiu problemów współczesnego społeczeństwa oraz nienachalne wskazywanie sposobów ich rozwiązywania. Za mądrość w edukowaniu i odwagę w stawianiu odważnych pytań o kondycję społeczeństwa oraz systemów, w jakich żyjemy i jakie tworzymy. Za wprowadzanie do wydarzenia biznesu w sposób profesjonalny i skuteczny. Za budowanie zespołu oraz sieci partnerów i ekspertów, dzięki czemu festiwal jest najważniejszą imprezą tego profilu w Europie Środkowo-Wschodniej.

designalive.pl


99


100 animator 2013

Amerykańska historia

N

ie chcemy zbawiać świata, nie chcemy tworzyć wielkich szklanych konstrukcji, pod którymi niewiele się kryje – deklarują organizatorzy Łódź Design Festival: Małgorzata Żmijska, dyrektor artystyczna i Michał Piernikowski, dyrektor całego wydarzenia. Zamiast tego stawiają na pracę u podstaw, by przekonać wszystkich, że nie ma designu bez człowieka, bez empatii, relacji i odpowiadania na potrzeby ludzi Dziś festiwal to ogromne przedsięwzięcie. Jego kulminacją jest dziesięć październikowych dni, gdy trzeba dzielić czas pomiędzy oglądanie wystaw, udział w warsztatach, spotkaniach, konferencjach. Wszystko po to, by poszukiwać odpowiedzi na nurtujące nas pytania i próbować zrozumieć świat. W Łodzi nie ma systemu gwiazdorskiego, bo prawdziwy design go nie znosi. Projektant, zamiast „błyszczeć”, przede wszystkim powinien patrzeć i słuchać, i uruchamiać najgłębsze pokłady empatii. Wiedzę, którą co roku daje nam Łódź Design Festival, trudno przecenić. Do notatek, zapisków i nagrań, poczynionych z dziennikarskiego obowiązku, potrafimy wracać i po dwóch, trzech latach. Uczymy się także od organizatorów, w tym właśnie Piernikowskiego oraz Żmijskiej. Osób, które na co dzień pozostają w cieniu, pozwalając mówić innym, najczęściej swoim gościom. 
Szefowie imprezy są z nią związani od dawna. – Moja aktywność na festiwalu przypomina trochę klasyczną amerykańską opowieść, w której wszystko zaczyna się od pucybuta – przyznaje z uśmiechem Małgorzata Żmijska. Rzeczywiście, przeszła wszystkie festiwalowe „szczeble”, zaczynając od wolontariatu w Łódź Art Center. Wówczas mocno angażowała się w organizację kolejnych edycji Fotofestiwalu. – Wtedy nie było jeszcze festiwalu designu, a ja zaczynałam designalive.pl

od małych rzeczy i prostych działań. nie tylko osobom dojrzałym i dorosłym. Łódź Design Festival powstał, a trzy lata Co roku przygotowywany jest specjaltemu tak jakoś wydarzyło się, że zostałam ny program wydarzeń skierowanych jego dyrektorem programowym – mówi do najmłodszego odbiorcy. Dla wielu skromnie Żmijska. Michał Piernikowski dzieci łódzki festiwal to pierwszy kontakt funkcję dyrektora pełni od 2011 roku. z wzornictwem, a przede wszystkim Jego zawodowe losy są mocno splecione tym, co za nim się kryje. – Nie ma już z Łódź Art Center, w którym był m.in. sensu pokazywać kolejnej nieskończonej dyrektorem finansowym, a wciąż pełni liczby produktów – wyjaśnia Piernikowfunkcję wicedyrektora tej instytucji. ski. To dlatego coraz częściej na festiwalu Współtworzył m.in. Fotofestiwal, jedną zamiast nieprzebranej ilości przedmioz najciekawszych w kraju imprez poświę- tów mamy szansę obcować tylko z tymi, conych fotografii. Zarówno Piernikowski, które szczerze zmieniają nas samych, jak i Żmijska są z wykształcenia socjonasze życie i otoczenie.
Piernikowskielogami, a w festiwalowej ekipie można go i Żmijską najczęściej można spotkać spotkać także polonistów czy matematyw pracy. A właściwie tylko w... pracy. ków. 
Pod kuratelą Żmijskiej i PiernikowNa urlopach nie byli od kilku lat, całą skiego festiwal sięga głęboko do ludzkich energię i czas poświęcają festiwalowi, podoświadczeń. – Tegoroczne hasło „It’s all szukując, analizując, spierając się o te czy about humanity” i cała edycja festiwalu inne wybory. – Nas to po prostu bawi, stały się kulminacją naszych dotycha festiwal jest działaniem grupowym.
 czasowych działań. Chcieliśmy mocno Mimo że każdy z nich przeszedł długą zaznaczyć, że design powinien wypływać drogę, by teraz wpływać na ostateczny z naszych potrzeb – wyjaśnia Żmijska. Co kształt imprezy, to jednak wciąż pozodalej z festiwalem? W przyszłym roku, stają skromni, pomocni, zawsze chętnie po trzech latach spędzonych w budynku odpowiadają na pytania i prośby. Mamy przy ul. Targowej 35, wraca do swojeto szczęście, że od początku istnienia go „matecznika” na ul. Tymieniecką 3, „Design Alive” jesteśmy obecni na każdej gdzie wyremontowano część obiektów kolejnej edycji festiwalu. Przed dwoma i gdzie działa Łódź Art Center. – Jestelaty specjalnie do Łodzi przygotowaliśmy śmy imprezą, która mocno ewoluowała, pierwsze, papierowe wydanie naszego jej rozwój wiąże się z rozwojem innych kwartalnika, w tym roku zorganizowaliinicjatyw, jak choćby Art Inkubatora, śmy pierwszą wystawę, dorzucając swoją który wystartował wiosną tego roku – cegiełkę do jednego z najważniejszych wyjaśnia Piernikowski. Bo łódzki festiwal festiwali designu w Europie. Znamienne bardzo śmiało wchodzi w miejską tkankę, były słowa kuratora jednej z tegorocznych angażując działające w Łodzi instytucje, wystaw głównych, Martina Hablesreitera. muzea, galerie, kluby czy puby. – Chcemy, Podczas otwarcia ŁDF, widząc tłum zgroaby festiwal działał i emanował przez cały madzonych przed sceną gości, przyznał, rok, a nie tylko przez kilka jesiennych dni że czegoś takiego nigdy nie doświad– dodaje. Organizowane przez ŁDF wyczył we Wiedniu, z którego pochodzi, stawy „must have”, prezentujące polskie a w którym również odbywa się impreza produkty i polskich projektantów, trafiają poświęcona designowi. 
Nie wydarzyłoby na ważne międzynarodowe wydarzenia, się to także w Łodzi, gdyby nie festiwajak choćby Tydzień Designu w Mediolalowa ekipa pod dowództwem dwójki nie. 
Festiwal pomaga zrozumieć świat, tegorocznych laureatów.


VOX POPULI – W tym roku po raz pierwszy zorganizowaliśmy plebiscyt Czytelników naszego portalu, by przyznać wyróżnienia Design Alive Awards. Postanowiliśmy oddać im głos, ponieważ jest to odrębna, potężna społeczność. Rok temu brakowało nam tych publicznych opinii – przyznaje Wojciech Trzcionka, dyrektor wydawniczy „Design Alive”. Laureatów plebiscytu nagrodziliśmy miedzianymi medalionami

Laureaci Plebiscytu Czytelników:
 Strateg 2013

Animator 2013

Kreator 2013

Magda Hajduk–Dębowska

Filip Springer

Kinga Matusiak

Małgorzata Szczurek

dziennikarz, fotoreporter

projektantka,

Przemysław Dębowski wydawnictwo Karakter 
Za wypełnienie luki na polskim rynku wydawniczym publikacjami poświęconymi projektowaniu, architekturze oraz sztuce. Za podejmowanie mądrej tematyki i umiejętność dotarcia z nią do szerokiego grona odbiorców. Za edukowanie i budowanie świadomości czytelników poprzez ukazywanie polskiej kultury materialnej jako godnego dumy dziedzictwa lub wyrazu kondycji dzisiejszego społeczeństwa.

Za książki „Zaczyn”, „Źle urodzone” oraz „Wanna z kolumnadą”, w których tematy strategicznie ważne dla polskiej przestrzeni publicznej i krajobrazu przedstawia w niezwykły sposób – przystępny, a także zrozumiały. Za wyzwalanie w czytelniku zmian w postrzeganiu architektonicznego dziedzictwa, dumę oraz poczucie wpływu na estetykę kraju.

przedsiębiorca Za stworzenie „małej wielkiej rzeczy” ClipClip – akcesorium do sznurowadeł. Za odnalezienie nowego zastosowania dla dobrze znanego przedmiotu. W efekcie może ona posłużyć poprawieniu jakości życia osobom niedołężnym lub niepełnosprawnym.


Koktajl Idei Na ten moment czekaliśmy od kilku miesięcy. Niekończące się dyskusje, spory, analizy. Mnóstwo przygotowań do uroczystej Gali Design Alive Awards. I wreszcie stało się – 21 listopada, w warszawskim kinie Iluzjon. Po raz drugi w historii mieliśmy przyjemność uhonorować osoby, które nie boją się wyzwań, śmiało stawiają najtrudniejsze nawet pytania, a przede wszystkim, potrafią przekuć piękne idee i pomysły w czyn. Wszystkich naszych nominowanych, przyjaciół, czytelników, sympatyków, sponsorów zaprosiliśmy do warszawskiego Iluzjonu – siedziby Filmoteki Narodowej, która dokładnie przed rokiem została oddana do użytku po niespełna trzyletnim remoncie. To właśnie w tym, kultowym dla kilku pokoleń warszawiaków, kinie (budynek zaprojektował w 1948 roku Mieczysław Piprek. Budowę realizowano w dwóch etapach a zakończono w 1956 roku) postanowiliśmy, jak w dobrym filmie, stopniować napięcie i w określonym rytmie odsłaniać najważniejsze rozstrzygnięcia. Choć ceremonia wręczenia statuetek stała się punktem kulminacyjnym wydarzenia, tuż po jej zakończeniu naszych gości zaprosiliśmy na Koktajl Idei. Przedstawiciele biznesu i branż kreatywnych w mniej formalnej atmosferze rozmawiali o wyzwaniach współczesnego świata, wymieniając się wiedzą, spostrzeżeniami i punktami widzenia rzeczywistości. – Dziękuję za tę galę i cały konkurs. Mamy dzięki niemu swoje święto – mówił nam po zakończeniu uroczystości Michał Mrożewski z agencji PR Profundo. Takich głosów usłyszeliśmy tego wieczoru więcej. Dziękujemy. Do zobaczenia za rok. designalive.pl





106

mecenas Dornbracht to synonim znakomitej armatury. O mądrości i potędze budowanej na kulturze opowiada prezes Andreas Dornbracht Wiele osób tzw. dobre wzornictwo utożsamia wyłącznie z funkcjonalnością i ergonomią. W firmie Dornbracht przykłada się dużą wagę także do artystycznych walorów wytwarzanych przedmiotów. Sztuka wpisana w projekty waszej marki jest więc wartością dodaną, która zapewne ma głębsze uzasadnienie? A.D.: Drogę do tego, czym Dornbracht jest dzisiaj, ukształtowała chęć wyróżnienia się. Naszym pierwszym patentem była wyjmowana wylewka – w latach 60. Pod koniec lat 60. Dornbracht zaprezentował pierwszą luksusową armaturę. W 1985 r. wprowadziliśmy na rynek linię Domani, armaturę będącą świadomie stworzonym obiektem, zaprojektowaną przez Dietera Singera. Kilka lat później zdecydowaliśmy się skupić wyłącznie na segmencie premium. Po funkcjonalności, wzornictwie, formie, stanęliśmy przed pytaniem: „Co będzie wyróżniało naszą markę w przyszłości?” Naszą odpowiedzią była kultura, a konkretnie kultura w łazience. Oczywiście, na początku potrzebowaliśmy pomysłu. W latach 90. rozpoczęliśmy projekt Statement. Naszym celem było ustalenie, jakie kulturalne aspekty wiążą się z łazienką oraz rozpoczęcie dyskursu na ten temat z fotografami, pisarzami, muzykami oraz artystami reprezentującymi różne dziedziny sztuki. Artyści posiadają zdolność rozwijania, a także wyczuwania odpowiednio wcześnie zbliżających się trendów, są jak chodzący radar. Przez lata pomogli nam ukształtować naszą kulturalną tożsamość oraz znaczenie, które odróżniają nas od konkurencji. Sposób, w jaki Dornbracht angażuje się w kulturę, pozwala firmie wypracować unikalny język komunikacji z rynkiem oraz jest przyczynkiem do rozwoju naszych produktów. To o wiele więcej, niż tylko narzędzie marketingowe, jak w przypadku wielu innych firm. Dornbracht Culture Projects obejmują m.in.: Statements – wystawy poświęcone różnym dziedzinom sztuki wizualnej, Performances designalive.pl

– projekty z obszaru sztuk scenicznych, Installation Projects – przestrzenne instalacje, Edges – projekty na styku architektury, wzornictwa i utopii, a także Conversations – platformę dyskursu pomiędzy architekturą, designem oraz sztuką. Oglądając wasze produkty, trudno nie przyjąć jako własnych, słów Talesa z Miletu „Wszystko jest z wody, z wody powstało i z wody się składa”. W jaki sposób przekonujecie odbiorców, że właśnie ten żywioł jest kluczowy dla każdej ludzkiej aktywności? A.D.: Woda staje się coraz ważniejsza. Odpowiedzialne obchodzenie się z nią jako zasobem naturalnym jest kluczowym tematem zarówno dla producentów, jak i konsumentów. Dornbracht jako wiodący innowator stale pracuje nad zrównoważonym wzornictwem oraz technologią, zapewniając efektywne i skuteczne wykorzystanie wody, czego przykładem są nasze ostatnie rozwiązania: Ambiance Tuning Technique i technologia Smart Water. Dzięki wykorzystaniu odpowiedniego oprogramowania i inteligentnych zaworów można z łatwością ograniczyć przepływ wody. Pożądana temperatura jest osiągalna w czasie krótszym niż sekunda. Nie odnotowujemy zatem strat w energii. Ponadto, coraz bardziej istotny staje się kolejny czynnik: wykorzystanie wody w profilaktyce zdrowotnej. W rezydencjach pojawią się prywatne SPA, w których zastosowano technologie pozwalające wodzie terapeutycznie wpływać na nasze ciała, na przykład poprzez poprawę krążenia krwi lub stanu skóry. Inwestowanie w technologię, która czyni hydroterapię dostępną w naszych domach, jest dla jej użytkowników nie tylko źródłem przyjemności, ale niesie za sobą określone korzyści zdrowotne. Dlatego, wellness oraz profilaktyka nie stoją w opozycji wobec oszczędzania wody, ale są z nią zgodne. Odpowiedzialne korzystanie z wody należy postrzegać z tej nowoczesnej perspektywy, jako inwestycję w zdrowie. O zrównoważonym rozwoju i odpowiedzialności świadczy nie tylko to, ile wody używamy, ale czy czynimy to efektywnie. Dlatego musimy także myśleć o tzw. szarej wodzie (woda nieznacznie zanieczyszczona – przyp. red.). Moim zdaniem, w najbliższych latach projekty łazienek będą uwzględniały dodatkowe systemy instalacyjne, pozwalające na jej ponowne wykorzystanie do celów irygacyjnych. Czy decyzja o wsparciu Design Alive Awards to część tej kulturotwórczej strategii firmy?

A.D.: Oczywiście, że tak. Design to kultura. Wspieranie i łączenie ze sobą środowisk związanych z designem jest niezwykle ważne. Dornbracht, jako firma ceniona za wzornictwo swoich produktów, działająca na skalę międzynarodową, bierze na siebie tę odpowiedzialność. Jednym z jej przejawów jest oczywiście nasza obecność na ważnych wydarzeniach, takich właśnie jak nagrody Design Alive Awards. Z czego jest pan najbardziej dumny. Prywatnie i zawodowo? A.D.: Zawodowo – z długoterminowej współpracy z Sieger Design i Meiré und Meiré. Razem z Sieger Design pracujemy już od 30 lat, a z Meiré und Meiré od ponad 20. To nie oznacza dla nas jedynie pracy zespołowej. To oznacza wiarę oraz głębsze zrozumienie pomiędzy naszymi firmami i rodzinami. Prywatnie – zawsze było dla mnie ważne, aby spędzać z moją rodziną tyle czasu, ile potrzebują. Mimo wszystkich obowiązków zawodowych, cieszę się, że mogę być z nimi tak często, jak to tylko możliwe.


Dziękujemy mecenasowi, partnerom i patronom Design Alive Awards 2013 za wsparcie i zaangażowanie

mecenas

sponsorzy

partnerzy

współpraca redakcyjna

partner pr

patroni medialni

organizator dodatek design alive awadrs redaktor prowadzący: marcin mońka zdjęcia: jan lutyk i wojciech trzcionka


108 ludzie

Nowi żywiciele

Pięciu głodnych szukało sposobu, by zaspokoić własny apetyt na prawdziwy smak – pełny i wartościowy. Poszukiwacze wyjątkowych rozwiązań i kulinarnych korzeni. Choć każdy z inną przeszłością, wspólnie poczuli potrzebę odnalezienia szczerości w jedzeniu. Gdy ich drogi się przecięły, a umysły osiągnęły najwyższe porozumienie, postanowili podzielić się odkrytym skarbem. Wierząc tym samym, że kuchnia to nie chłodna perfekcja, tylko autentyczna radość spożywania. I ludzie, którzy tę radość potrafią wyzwolić TEKST: ELIZA ZIEMIŃSKA, ZDJĘCIA: IGOR HALOSZKA

O

dkąd wolimy nic nie zjeść, niż jeść byle co, pojawia się więcej propozycji dla tych bardziej wymagających. Zmiana oczekiwań kulinarnych to konsekwencja rosnącej świadomości. Nie boli już, że trzeba się naszukać i nachodzić, by znaleźć dobre składniki albo dobrą restaurację. To nowy styl życia. A same poszukiwania, to nie trud, lecz przyjemność. Ponadto pojawia się coraz więcej tych, którzy nam pomagają w zdrowym odżywianiu. Do nowych przedsiębiorców spożywczych (nie bójmy się tak ich nazwać) należą zarówno poszukiwacze nietypowych przepisów, jak i ci, którzy pielęgnują i odzyskują zapomniane tradycje. Są wśród nich restauratorzy, designalive.pl

dostawcy, przetwórcy, rolnicy, hodowcy, a wszystkich łączy miłość do smacznego, zdrowego jedzenia i zmęczenie pośpiechem. Okazuje się, że wielu z nich opuściło bezpieczne etaty, często na intratnych stanowiskach, by niespodziewanie zająć się po prostu jedzeniem. Nie znaleźli tego, co im potrzebne, dlatego postanowili wziąć sprawy we własne ręce. Na tej fali zmian powstała inicjatywa wykładów kulinarnych Learn Raw i koncepcja tworzonej właśnie książki kucharskiej „Chef’s Table” (premiera planowana na wiosnę 2014 roku) napisanej przez polskich szefów kuchni i ich dostawców w oparciu o polskie, czasem niedocenianie lub zapomniane, składniki. Spotykamy się wieczorem, w małej knajpce. Dwóch z pięciu wspaniałych: Piotr Szczęsny – „akuszer” idei Learn

Raw i twórca książki oraz Paweł Suwała, szef kuchni warszawskiej restauracji Butchery & Wine. Czy nie mamy już wystarczająco dużo książek kulinarnych na rynku? Piotr Szczęsny: Książki w Polsce wydają blogerzy i szefowie kuchni. Te, wydane przez blogerów, są w bardzo dobrym standardzie. Jednak mnie zawsze bardziej kręciła filozofia szefów kuchni. Do tej pory najczęściej kupowałem książki zagranicznych kucharzy, bo te wydawane przez polskich szefów są w większości na bardzo niskim poziomie – przejaskrawione zdjęcia, niespójna treść. Szef kuchni właściwie nie uczestniczy w powstawaniu takiej książki. Przepis jest wysyłany, ktoś robi zdjęcie. Brakuje w tym duszy, historii. Otrzymujemy jedynie suchy przepis i koniec.


Piotr Szczęsny (25 lat) Pomysłodawca i założyciel Learn Raw. Kiedy nie myśli o jedzeniu, pracuje jako marketing manager w korporacji


110 ludzie Dariusz Wolszczak (57 lat) aka Pan Sandacz oraz jego syn Jakub. Mistrz połowu sandaczy z Olsztyna. Podobno umie rozmawiać z rybami, a one go słuchają i dlatego smakują tak wybornie

Zaczynając pisać książkę, która na samym początku miała być książką tylko szefów kuchni, okazało się, że ich dostawcy też mają kilka świetnych patentów Paweł Suwała: Większość książek, które są dla mnie ważne, kupiłem za granicą. To pierwszy dowód na to, że mamy ich tutaj za mało. Co cię w nich fascynuje? Autorskie przepisy, jakie kucharze wymyślają? Paweł: Raczej interpretują. Klasyczne połączenia smaków obowiązują na całym świecie. Kucharze tworzą tylko interpretacje. Myślę, że to jest najbardziej sensowne podejście do kuchni. Na czym polega wasz pomysł? Piotr: Wydajemy książkę kucharską, nie przepisy do gazety. Bardzo często siadam na kanapie i czytam książkę szefa kuchni jak powieść. Chcę poznać jego filozofię, dowiedzieć się, czego on używa, czym się kieruje. Dlatego ta książka będzie podzielona na osoby. Kuchnia to nie tylko przepis, to też atmosfera oraz ludzie, którzy stoją za przepisami. Pierwszoplanowymi designalive.pl

bohaterami książki są szefowie kuchni: Aleksander Baron z restauracji Solec i Paweł Suwała z Butchery & Wine. Przepisy piszą też Grzegorz Kwapniewski – rzeźnik i „Pan Sandacz”, czyli Dariusz Wolszczak, dostawca ryb do Solca. Zaczynając pisać książkę, która na samym początku miała być książką tylko szefów kuchni, okazało się, że ich dostawcy też mają kilka świetnych patentów, prostych przepisów. Mając najbliższy kontakt z produktem, posiadają niesamowitą wiedzę, a nawet czasami podpowiadają coś szefom, więc czemu nie mieliby podpowiadać i nam? To podsunęło mi pomysł, żeby też znaleźli się w książce. Paweł: Mamy też cel edukacyjny. Robimy różne potrawy, także adaptowane klasyki. Przedstawiamy podstawowe techniki gotowania. Zależy mi na tym, żeby to było powtarzalne

i bardzo dobrze wyjaśnione. Żeby po prostu działało. Jak to się wszystko zaczęło? Piotr: Kiedyś przeczytałem wywiad z Danielem Pawełkiem, właścicielem Butchery & Wine o wołowinie. Daniel opowiadał w nim o pewnym wariacie-rzeźniku i jego polskiej wołowinie dorównującej nawet najlepszym rasom argentyńskim. Nie uwierzyłem. Musiałem spróbować. Tak odkryłem „Beskidzki Wypas”, sklep mięsny Grzegorza Kwapniewskiego i już nic nie było takie samo. Mięso było idealne, marmurkowe, często było wiele ras do wyboru od Simentalera po japońskie Wagyu (najdroższa wołowina świata) wyhodowaną od cielaka na polskich polach. Czułem się jak dziecko przed półką z klockami lego. Wtedy też zacząłem kupować mięso u Grzegorza, bo to od składnika zaczyna się gotowanie. Bez


tego nic nie ma. Prawdziwy mężczyzna musi iść do sklepu, tak jak kiedyś szedł na polowanie i umieć zdobyć, wybrać dla osób, które kocha, najlepszą część mięsa. Musi wiedzieć, jak postarać się o ten właściwy kawałek, żeby to było coś zdrowego, dobrego i umieć zrobić z tego cudowny posiłek dla najbliższych osób. Do B &  W, trafiłem później, zaraz po tym jak zostali jedyną restauracją w Polsce oznaczoną prestiżową nagrodą Bib Gourmand Michelin’a (certyfikat oznacza dobre jedzenie w przystępnych cenach – przyp. red.). Byłem tam kilka razy na obiedzie. Za każdym razem bardzo mi smakowało. Czułem różnicę w podawanym mięsie. To był smak w 5D, który pamiętałem jeszcze w drodze do domu. Od tego się wszystko zaczęło – od składników. Potem powstał Learn Raw, czyli szkoła gotowania, której fenomen polega na tym, że są to kulinarne wykłady na żywo. I tak poznałem świetnych ludzi, o których teraz spokojnie mogę mówić, że są moimi przyjaciółmi. Paweł: Wyobraźcie sobie, Piotr szukał chętnych do projektu przez Gumtree! Tak się poznaliśmy. Piotr: Zrobiłem coś w rodzaju rekrutacji, byłem zachwycony, gdy okazało się, że zgłosił się szef kuchni jednej z moich ulubionych

restauracji. Aż trudno było uwierzyć, że ten miły i spokojny facet jest w kuchni B & W prawdziwym oficerem, ma pod sobą kilku żołnierzy i razem wydają posiłki. Potem poznałem kolejną ważną postać, Aleksandra Barona. Zawsze go podziwiałem za autentyczność. Jego przepisy były inne, miały swój unikalny styl, smak, który można było wyczytać (a to trudne). Były inspirujące. Na pierwszym spotkaniu, rozmawialiśmy o kuchni, co nas z nią łączy? No i okazało się że łączy właśnie składnik. Zapytałem, czy zna Grzegorza Kwapniewskiego – rzeźnika… zaśmiał się i pokazał film, w którym razem występują. Mówią o wołowinie i przyjaźni. Od tamtej chwili działamy wspólnie. Jak można pisać o jedzeniu, skoro dotyczy ono smaku, a to tak trudno przekazać tylko słowem i obrazem? Paweł: To jest bardzo trudne. Gotowanie składa się z wielu elementów: technik i etapów przygotowania. Trzeba to wszystko rozbić na czynniki pierwsze, dobrze wytłumaczyć, jak to się robi? Trzeba coś zacząć wykonywać, żeby zdać sobie sprawę, jak to wygląda, co się dzieje z żywnością, jakie właściwie czynności się wykonuje. Kucharz to jest taki mały chemik, bo kuchnia to procesy chemiczne.

Grzegorz Kwapniewski (44 lat) Ekonomista z wykształcenia. Gdy praca za biurkiem przestała dawać satysfakcję, zrozumiał, że to, co najbardziej lubi to wino i mięso. Teraz dostarcza najlepszą wołowinę do dwudziestu restauracji

Czy masz momenty olśnienia w czasie gotowania? Paweł: Czasem tak, ale przeważnie dużo rzeczy dzieje się przez przypadek. Metodą prób i błędów, zamieniam jeden składnik na drugi itd. Kuchnia jest tak szeroką bazą danych, że daje nieskończoną ilość możliwości. Te możliwości, które są dobre zostają, te które nie pasują – odchodzą. Jak coś jest niedobre, to po prostu tego nie zjesz. Dla kogo piszecie tę książkę? Piotr: Dla wszystkich, którzy chcą dobrze jeść i dowiedzieć się czegoś więcej o gotowaniu i składnikach. Kiedyś słyszałem, że „książka kucharska jest warta swojej ceny, jeśli zrobimy z niej przynajmniej trzy przepisy”. No to tutaj tych przepisów jest kilkadziesiąt. Każdy znajdzie coś dla siebie. Każdy zakocha się w czymś innym. Jednym będzie bardziej odpowiadał rzeźnicki styl Aleksandra, komuś innemu prosta, ale elegancka kuchnia Pawła. Ponadto są jeszcze cudowne interpretacje klasyków w wykonaniu Grzegorza – bardzo zabawnie opisane: tatar rzeźnika, sztuka mięs… i wskrzeszenie polskich ryb. Książka będzie zawierała przepisy proste i szybkie, ale i takie, które wymagają więcej czasu. Na przykład rosół! Mówicie, że w kuchni nie liczą się tylko przepisy i składniki, ale też atmosfera. Paweł: Uważam, że to, co dajesz i jak podchodzisz do jedzenia, ma znaczenie i wpływa na to, jakie ono jest. Jak jest się zdenerwowanym i w złym humorze to nie przygotuje się dobrego jedzenia nawet z najlepszych produktów. A przecież w kuchni panuje raczej napięta atmosfera? Paweł: Co innego pozytywny stres, a co innego negatywny. W kuchni jest bardzo ważna dyscyplina i szef kuchni musi dbać o to, żeby to zdenerwowanie nie udzielało się pozostałym osobom. Jeżeli stracę cierpliwość, wtedy zepsuje się wszystko. I kucharze gorzej pracują, i serwis nie działa tak, jak powinien. Z moich doświadczeń wynika, że wysoki poziom optymizmu i dobrej atmosfery działa najlepiej. Nawet już pod koniec dnia, po wydaniu 200 posiłków, będąc zmęczonym do granic wytrzymałości, można czuć zadowolenie z wykonanej pracy. Dlaczego w książce nie gotuje żadna kobieta? Piotr: To jest książka o facetach. Jesteśmy jak rock band. Jest gitarzysta, basista, lider – każdy ma swoje miejsce. Każdy gra na jakimś instrumencie, ale


gramy w zespole, trzymamy się razem. Cały czas spotykamy się, opowiadamy sobie kto, co zrobił. Drążę jednak dalej. Dlaczego w kuchni pracuje tak mało kobiet? Przecież w takich najprostszych skojarzeniach gotowanie to domena kobiet, a jeżeli chodzi o restauracje, sytuacja wygląda inaczej. To mężczyźni są szefami. Piotr: To jest po prostu bardzo ciężka, fizyczna praca. Jest na świecie wiele świetnych kobiet– szefów kuchni. Moją ulubioną jest April Bloomfield, która prowadzi restauracje „The spotted Pig” w Nowym Jorku. Proporcjonalnie jednak to domena mężczyzn. Paweł: Dla mnie najlepszym kucharzem jest moja mama, chociaż ona nie zajmuje się tym zawodowo. Tradycyjna rodzina, obiady o dwunastej… Wszystko, czego nauczyłem się o polskiej kuchni, to właśnie w domu. Czy macie smak dzieciństwa? Architekt powiedziałby o uścisku dłoni na klamce w domu babci, a szef kuchni…? Paweł: Chleb z twarogiem i ze szczypiorkiem robiony przez mojego dziadka – to jedno z pierwszych wspomnień. Piotr: Omlet „grzybek” mojej mamy – biszkoptowy, z marmoladą morelową od babci. Paweł: Umiem powtórzyć przepisy mamy, ale to nie jest to samo. Może to wynika z psychiki? To chyba ten indywidualny geniusz, coś, co się po prostu ma albo nie. Paweł: Pamiętam sytuację ze szkoły kucharskiej. Nasze pierwsze zajęcia. Każdy miał te same składniki, produkty, ten sam sprzęt, ten sam przepis, wszyscy postępowali tak samo, a każda zupa wyszła inaczej. Tak jest właśnie z gotowaniem. Nie boicie się dzielić tymi przepisami, stracić części warsztatu, tajemnicy zawodowej? Paweł: Jest takie myślenie w środowisku. Ale po co uczyć się czegoś, dochodzić do perfekcji i nie dzielić się z innymi? Niech młodzi się uczą. Traktujemy siebie jak profesjonaliści, jesteśmy rzemieślnikami. Czujemy odpowiedzialność i uczymy innych. Będę się cieszył, jeśli ktoś zechce mnie naśladować. Ja też uczyłem się od innych. Tu nie ma praw autorskich. Dla mnie to jest następny krok związany z życiem zawodowym. Piotr: Przykład z życia: jak będziesz miał jeden sekret i go zdradzisz, to poszukasz sobie następnego sekretu. Będziesz się rozwijał. Dlatego trzeba się dzielić wiedzą. designalive.pl

Aleksander Baron (30 lat) Studiował na Wydziale Rzeźby warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych. Kulinarne szlify zdobył w Szkocji i na Karaibach. Wraz ze wspólnikiem prowadzi kuchnię sezonową pod warszawskim adresem Solec 44

Po co uczyć się czegoś, dochodzić do perfekcji i nie dzielić się z innymi?

Paweł Suwała (35 lat) Szef kuchni w Butchery & Wine w Warszawie. Jego kulinarnym wzorem jest Marco Pierre White. Pierwszą książkę kucharską napisał, mając sześć lat


ludzie 113 smaczne adresy: Learn Raw

ul. Rydygiera 11, Warszawa, tel.: 502 642 638 www.facebook.pl/learnraw

Butchery & Wine

ul. Żurawia 22, Warszawa tel.: 22 502 31 18 www.butcheryandwine.pl

Solec

ul. Solec 44, Warszawa, tel.: 798 363 996 www.solec.waw.pl

Rosół?

Brasserie Warszawska

ul. Górnośląska 24, Warszawa tel.: 22 628 94 23 www.brasseriewarszawska.pl

Temat rzeka A jednak każda rzeka ma swoje źródło. wszystkim z dobrego, nomen omen, Źródłem rosołu jest lodowata woda. źródła. Kura – od chłopa lub z targu, Jeśli chcemy ugotować prawdziwy kapłon jest bezpieczniejszy, bo, jak rosół, od niej musimy zacząć. Dobry na razie, nie ma kapłonów karmionych powstaje, gdy mięso, ryby albo jarzyny sztucznie. Bażant – też z dowolnego i warzywa oddają jej swój smak. Jeśli źródła. Znakomitą rzeczą jest rosół włożymy je do gorącej wody, zetniemy z barana oraz z koziny. białko, utrudniając wymianę smaku Osobna historia to rosół wołowy – z wodą. Jeśli do zimnej, smak swobod- tu ważny jest dobór odpowiednich nie wypłynie. Skoro tak, to im dłużej elementów. Smak rosołu pochodzi woda będzie zimna, tym więcej sma- z tkanek kolagenowych oraz kości. ku wypłynie do rosołu. Dlatego, jeśli Skoro tak, to tradycyjnie nadają się macie kuchenkę gazową, zmniejszcie do tego szponder i pręga. Jedno i drupłomień palnika tak, by tylko pyrkał gie koniecznie z kością. i nie patrzcie na upływający czas. Trze- W jednej z powieści Wiktora Suwoba tylko uważać, by płomień nie zgasł. rowa jest taki fragment, w którym Posiadacze kuchni kaflowych opala- Stalin przesłuchuje przerażonego nych drewnem mają łatwiej, wystar- dyrektora: „A jaki jest wasz osobisty czy garnek zostawić na wygaszonym, stosunek do Towarzysza Berii Towaale rozgrzanym piecu. Rozwiązaniem rzyszu Zawieniagin? – Nienawidzę go!” bliższym realiom mieszczuchów XXI Tą odpowiedzią towarzysz Zawieniagin wieku jest kupno kuchenki indukcyj- kupił sobie życie. Zatem jaki jest mój nej. W niej można ustawić podgrze- osobisty stosunek do mięsa wołowego wanie i temperaturę. Wtedy zadziała. na rosół? Nieobrana łata. Taka z duża Niestety nie wypowiem się na temat ilością różnych błon. kuchenki elektrycznej – nie wiem, nie Do rosołu mięsnego dobrze jest włoznam się, zarobiony jestem, nie mam żyć trochę serca. Drobiowe albo ćwierć i nie miałem – to ja pójdę po kierow- wołowego wskazane – te są ogólnika. Każdy posiadacz musi sprawdzić nodostępne, ale dla osób mających sobie sam. W domu używam kuchenki szaleństwo w oku i możliwości pogazowej z zachowaniem dużej ostroż- lecam serce żubra. Złamane ludzkie ności, łącznie z otwartym oknem, za serca pozostawiamy poza kuchnią. to zostawiam rosół na noc. Raz, nie- Do rosołu rybnego wybieramy rybne stety raz, skończyło się wspaniałym odpady – głowy i ości. Oczywiście bukietem wędzonych śliwek w domu. dodając nieco mięsa ryb. Jednakże Oraz spalonego mięsa. I garnka. prawdziwa zupa rybna wymaga zostaNiemniej orotodoksyjni rosołowicze wienia części mięsa z ryby na później dodają kostki lodu po dziesięciu mi- – tę dodamy po ugotowaniu i osoleniu nutach pyrkania. Wtedy temperatura bulionu. Jarzyny dodajemy pół godziny spada ponownie. przed wydaniem rosołu – tak żeby się Źródło przechodzi w strumyk. Tu koń- całkiem nie rozgotowały. To jest też czy się poezja i zaczyna proza – czas dobry moment na doprawienie rosołu na „mędrca szkiełko i oko”. Ideal- (poza solą). Zatem ziele angielskie, liść ny rosół gotuje się w temperaturze laurowy, podpieczona w piekarniku do 40 stopni Celsjusza, a woda musi cebula (może być nadziana kilkobyć nieosolona. Wtedy osmoza spo- ma goździkami) i co komu przyjdzie woduje, że sole (a zatem i smaki) będą do głowy, byle pasowało. Im więcej przechodziły ze składników do wody. pomysłów tym lepiej. Nasz strumyk zamienia się w rzekę. „Temat rzeka”. Jakie mięsa? Przede Grzegorz Kwapniewski


114 ludzie

Brzmienie elementarne

Syknięcia, szarpnięcia, pojedyncze buczenia, puk, puk, puk. Fortepian, kilka akordów. Uderzenia, syki, rytm kotłów, kolejne klawisze, stłumione, powściągnięte. Zwrot, unik, jeszcze raz, od nowa. Smyki, klawisze, bas, syki, otarcia o struny. Jest. Rytm, trans, uderzenia, uderzenia, smyki, coraz wyżej, wyżej i wyżej. Cisza… zamarznięta dramatycznie w stłumionych strunach fortepianu, napięta niemożliwie, wstrzymana i… Rytm, rytm, rytm mocny, miękki i dramatyczny, pełny. I gładka melodia smyków. Galopują razem swobodnie aż do rozkładu na atomy Rozmawia: Ewa Trzcionka Zdjęcia: Nico Stinghe i Park Bennett


muzyka 115

T

ak brzmi „Schamane” z najnowszej płyty „Miami” grupy Brandt Brauer Frick Ensemble. Berlińscy muzycy: Daniel Brandt, Jan Brauer, Paul Frick wystrzegają się przed klasyfikowaniem ich muzyki. By ją pojąć, trzeba posłuchać, najlepiej na żywo. To jakby wziąć elementarz muzyki tanecznej, potargać go, ugnieść, rozłożyć na elementarne cząsteczki, przetworzyć w nowe partytury i dać do zagrania dziesięcioosobowej orkiestrze. Techno? Pop? I czerpanie z jazzu, punka i Pendereckiego jednocześnie. W 2010 roku płytą „You Make Me Real” berlińska grupa zawładnęła mrocznymi klubami nocnymi i salami koncertowymi jednocześnie. Tegoroczna „Miami” zatacza jeszcze szersze muzyczne obszary. Bogatsze o radosne melodie, skandynawskie wokale oraz, jak to dziwnie brzmi, powrót do elektroniki. Daniela Brandta spotykam po koncercie pod sceną. Jak zaczynaliście? Jan i ja poznaliśmy się w szkole muzycznej. Już wtedy zaczęliśmy robić różne wspólne projekty. Były bardziej ukierunkowane na jazz. Zespół założyliśmy, gdy poznaliśmy Paula. Możesz scharakteryzować wasz styl? Nie potrafię. Nie chcę. Gdy tak was słucham, to pierwsze, co mi przychodzi na myśl, to muzyka Pendereckiego. Jesteśmy pod jego wielkim wpływem. Czerpiemy też z techno, Detroit, ale dźwięki, estetyka – to głównie wpływy właśnie Pendereckiego. Tworzymy oczywiście inną muzykę, ale czerpiemy z dorobku waszego wielkiego kompozytora. Myśleliście kiedyś o tym, żeby zagrać razem z Pendereckim? Byłoby pięknie, ale czy to realne? Pracujecie z dźwiękami, ale też z ciszą. Czym dla muzyka jest cisza?

Cisza jest dobra, by wzmocnić dźwięk. Cisza to rodzaj przerwy, kiedy możesz wyobrazić swoje własne dźwięki i obrazy. W muzyce techno dużo pracujemy z ciszą. Nawet jeśli stanowią ją dźwięki. Kiedy jesteś w klubie techno, zwłaszcza gdzie gra się Detroit techno, nawet jeśli nie jesteś na haju, muzyka zmusza do własnych wizji. To ważne, gdzie słuchasz. Jeśli jesteś w berlińskim klubie, doświadczasz swego rodzaju zbiorowego, publicznego doznania. Kiedy odtworzysz to samo w domu, okazuje się strasznie nudną rąbanką. Ale tam, w konkretnym pomieszczeniu, zatopiony w konkretnej sytuacji, pomiędzy dźwiękami „umph” i „csss” doświadczasz ciszy i wytworów własnej wyobraźni. Jednak ostatnio sporo wpychamy do naszej muzyki i nie zostawiamy zbyt wiele miejsca dla ciszy. Taki jest nasz najnowszy materiał. Jednak jest. Jest jej niewiele, co ją czyni bardziej przejmującą. Między tym, co brzmi, są też pełne napięcia ciche momenty. Bo cisza czasem przygotowuje na coś ważnego. Wzmacnia dźwięk. A czasem jest momentem uspokojenia, rodzajem furtki do kolejnej części utworu. W zeszłym roku również graliście na festiwalu Tauron Nowa Muzyka. Wtedy na małej scenie, teraz na głównej. Jednak niemal ta sama publiczność. Czy to nie jest wyzwaniem? W zeszłym roku było fantastycznie i ucieszyliśmy się, że znów tu wystąpimy. Nie mieliśmy zbyt wiele czasu, by przygotować się z nowym materiałem, więc graliśmy to, co publiczność już znała. To też zdaje egzamin. Ale zabrakło „Bop”! Ten utwór był grany podczas wręczenia nagród Design Alive Awards 2012. Opowiedz, jak powstawał? To niezwykłe, ale graliśmy również podczas gali wręczenia nagród German designalive.pl


116 muzyka

Design Award. A „Bop” był naszym pierwszym wspólnym utworem. Trudno opowiedzieć, jak powstawał. On się po prostu wydarzył! Stało się. Tyle! Nie był planowany. To było podczas jednej z naszych jam session. Graliśmy i stało się. Wszystkie takie sesje nagrywamy, potem odsłuchujemy, wybieramy to, co nam się spodoba i aranżujemy. Wielu wraca teraz do orkiestr i klasycznych instrumentów. Jaka jest przyszłość w muzyce? Nie wiem, nikt tego nie wie. Wszystko i tak jest zamknięte w koło. Jedno przychodzi, wypycha poprzednie itd. Teraz wraca się do żywej muzyki, ale nie wiesz, co nas czeka za dwa lata? Nie jesteś w stanie tego przewidzieć. Teraz jest to, a za moment coś zupełnie innego. To szaleństwo. Nikt nie spodziewał się Dub Stepu. Kiedy się pojawił, wszyscy mówili: „Co to, (…), ma być?” Potem był zachwyt, dziś już jest przeszłością. Wozicie ze sobą kilogramy instrumentów. Wielu waszych kolegów po fachu cały sprzęt nosi dosłownie pod pachą. Do tworzenia muzyki nie wystarczyłby wam laptop? Myśleliśmy o tym wielokrotnie (śmiech). Zwłaszcza przy pakowaniu. Patrzymy czasem z zazdrością, ale tylko do momentu wejścia na scenę. Sam komputer na scenie to nuda. Osobiście nie lubię tworzyć muzyki na laptopie, na początku może mnie trochę fascynował… Gdzie szukasz inspiracji? Czego słuchasz? Bardzo różnej muzyki. Rocka, techno, klasycznej, punku też. Nie mam faworytów, po prostu słucham muzyki interesującej. Inteligentnej? Niekoniecznie. Utwór może być zupełnie prymitywny, nawet głupi, ale musi nieść emocje. W muzyce ważniejsze są uczucia niż inteligencja i spryt.

designalive.pl



118 moda

dag mara czar necka Są twórcy, z którymi spotkanie przenosi w inny wymiar. Przewartościowuje i skłania do zadania głębokich pytań: o sens projektowania, o nasz rozwój i jego manifestację w formie tak osobistej jak nasz wygląd zewnętrzny Tekst: Olga Nieścier*


DZIAĹ 119

designalive.pl


120 moda

W

czasie, kiedy moda w Polsce próbuje określić swoją tożsamość, a firmy i samodzielni projektanci pokonują jeszcze dzielniej bariery jakości wzornictwa i wykonania. W czasie, kiedy moda na świecie energicznie, czasem rozpaczliwie, poszukuje nowych pomysłów, których generowanie co kilka tygodni frenetycznego kalendarza jest obiektywnie niemożliwe. W czasie, kiedy wymagana i dostępna mnogość przerasta pojemność naszych umysłów i z trudem nadążamy za tym, co jest aktualne i co jest „in”. W czasie, gdy wolność rynku staje się niewolą trendów… W tym czasie ja spędzam dni zanurzona w spotkaniu z Dagmarą Czarnecką. Rozciągamy naszą znajomość w czasie i przestrzeni. Zmieniamy miejsca, sytuacje, kraje i towarzystwo. Zawsze jest jednak energia wymiany, ekscytacja porozumienia, wibracja nowych impulsów. Nowych? Jednak tak bardzo głęboko znanych odpowiedzi. Każdy wspólny moment wymiany odcina mnie od chaosu i nadmiaru, potwierdza coraz silniej odczuwane potrzeby, moje własne i te, które odnotowuję w pracy badacza, obserwatora i twórcy mody. Oddech i odejście od traktowania człowieka jako konsumenta, a mody jako towaru. Wyjścia z „fashion”, z płytkości i braku znaczeń. Odrzucenie wzorców, schematów, bylejakości, powtarzalności, blichtru. Redefinicja procesu projektowania i treści zawartej w formie i wzorze ubioru. Oto wyzwanie rzucone modzie: niepowstrzymana, intuicyjna potrzeba tworzenia ubioru i sylwetki, przy negacji wypracowanych przez naszą cywilizację reguł kroju, produkcji i użytkowania. Świeżość, innowacyjność i wgląd w przyszłość poprzez pogłębione, empiryczne badanie form archaicznych, dawnych technik i komunikatów. Poprzez badanie siebie jako człowieka. Od zwierzęcia po Boga. „Moim powołaniem jest nie tyle projektowanie mody, narzucanie komukolwiek jakiegokolwiek stylu. Moją pasją jest poszukiwanie tego, w jaki sposób ubranie może się przyczynić i być częścią ludzkiego uzdrawiania i rozwoju. Tak, wierzę, że ubranie może leczyć”. Dagmara jest rasowym podróżnikiem, obserwatorem złożoności świata i człowieka, piękna natury. Jej podróże przenoszą ją tysiące kilometrów wokół designalive.pl

świata, jak i w głębokie warstwy własnego wnętrza. Czerpiąc ze swoich poszukiwań i rozpoznań, Dagmara poprzez swoje kolekcje transformuje rzeczywistość na wielu poziomach. Na poziomie fizycznym – kierując się intuicją i wizją – proponuje formy minimalistyczne w konstrukcji, pierwotne, dające wiele możliwości formowania na ciele. Ubiory możliwe do noszenia na rozmaite sposoby, zmieniają swoje zastosowanie i kształt w zależności od sytuacji. Mają za zadanie swobodnie słuchać ciała, a nie wtłaczać je w z góry narzucone schematy i konwenanse. Na poziomie wewnętrznym – świadoma wpływu symboli i wzorów – zgłębia i przekształca pierwotną symbolikę, rozpoznane pradawne motywy połączone z zasadami świętej geometrii adaptuje do nowych czasów. Przenosi je na ubiór, aby stały się uczestnikami codzienności. Projektuje wzory tkanin, w których uchwycone są treści symboli i działanie energii kształtów i barw. Mówi, że: „to praca na poziomie kwantowym, fuzja żywiołów pulsujących wokół i wewnątrz jednostki ludzkiej.” Wieloletnia współpraca z przedstawicielami oraz badaczami kultur Indonezji, Indii, Ameryki Południowej i Środkowej pozwala jej łączyć wiedzę, a także doświadczenia artystów zajmujących się wymierającą sztuką pierwotną z tych części świata. Dagmara używa tkanin i tworzyw naturalnych, pełnych historii i przekazu, często unikalnych rękodzieł. Wspierając zanikającą sztukę pierwotną, nadaje jej aktualny, współczesny wymiar i nową wartość. Parę miesięcy temu oglądałam przygotowania do jednego z nielicznych pokazów Dagmary – pokazu ceremonii, z pięknym żywym dźwiękiem, choreografią ruchu, gestu i przemiany nieskończonych form ubrań. Efekty wielodniowych przygotowań były poruszające. Te same modelki i modele, oglądani również w innych kolekcjach, tu nagle zyskiwali nowe oblicze o nieodgadnionym spokoju, świetle i naturalnej harmonii emanującej z ich wnętrz totalnie połączonych z okryciem ciała. Miałam wrażenie, że oglądam nowy rodzaj ludzki o jasnym, czystym spojrzeniu, urodzie elfów, mądrości wieków i estetyce przyszłości. Tworzone z uwagą i wizją, uniwersalne, szlachetne i praktyczne ubiory Dagmary są moimi nieodłącznymi towarzyszami życia.

Dagmara Czarnecka Ukończyła Akademię Sztuk Pięknych w Łodzi z tytułem magistra sztuki projektowania ubioru. Zajmuje się projektowaniem unikatowych ubiorów, kostiumologią, stylizacją i podróżowaniem. Jest laureatką m.in.: głównej nagrody w kategorii pret-a-porter w międzynarodowym konkursie Baltic Fashion Award w Niemczech; nagrody za najlepszą kolekcję Europy Środkowo-Wschodniej w konkursie Mittelmoda The Fashion Award we Włoszech; nagrody głównej w kategorii pret-a-porter w konkursie Złota Nitka w Polsce; nagrody głównej w konkursie Moda Folk Polska. Od wielu lat współpracuje z wieloma teatrami i reżyserami z całej Polski, przy dużych widowiskach muzyczno-tanecznych liczących ponad 300 kostiumów każdy. Jest autorką licznych stylizacji do gazet, kostiumów do filmów niezależnych, produkcji reklamowych i teledysków, www.dagmaraczarnecka.pl Olga Nieścier projektantka, artystka, wykładowczyni. Mieszka i pracuje w Toskanii we Włoszech. Pracuje jako konsultant i projektant m.in. dla: Giorgio Armani, Fratelli Rossetti, Burberry. Jako wykładowca i konsultant aktywnie współtworzy florencki Polimoda International Institute of Fashion Design & Marketing w obszarach dydaktyki projektowania mody i prognozowania tendencji. Związana z Polsko-Włoskim Instytutem Designu i Managementu Viamoda oraz Szkołą Wyższą Viamoda Industrial w Warszawie, www.olganiescier.it


DZIAĹ 121

designalive.pl


122 Dział

tekst: Eliza Ziemińska Zdjęcie: Erik Madigan Heck

designalive.pl


123

krajobraz twarzy Paleta barw z natury

Inspirując się abstrakcyjnymi zdjęciami Erika Madigana Hecka, amerykańska marka Make zaprezentowała nową paletę kolorowych kosmetyków Post-Impression. Zafascynowany malarstwem impresjonistycznym i ekspresjonizmem abstrakcyjnym fotograf Erik Madigan Heck wyjechał do doliny Hudson z aparatem wyposażonym w film Polaroid 59. Eksperymentował z temperaturą filmu, podgrzewał go i chłodził, by uzyskać niezwykłe kolorystyczne efekty. Uchwycone krajobrazy przemieniono w szminki, cienie do powiek i róże do policzków, by następnie sfotografować je na modelkach w studio w Nowym Jorku. Ceny od 22 dolarów, www.weseebeauty.com www.maisondesprit.com

designalive.pl


H2O Wystawa „Water” Burtynskiego to piękny w formie dokument o… degradacji tekst: Jarda Ruszczyc

Kilkadziesiąt lat Edward Burtynsky poświęcił na utrwalanie tego, co wiąże się z ludzką aktywnością na ziemi, a właściwie jej degradacją. Dokumentuje to, w jaki sposób ludzie w niej kopią, wiercą, jak z niej wypompowują i wydobywają, wreszcie wysuszają jej połacie – czyniąc to w szalonym pędzie za naturalnymi bogactwami i wszelkimi złożami. Najnowszy projekt, realizowany przez ostatnie cztery lata poświęcił wodzie. Jego fotografie powstały w dziesięciu krajach świata, gdzie odnalazł przykłady wykorzystywania najcenniejszego zasobu planety. Ten projekt to już kolejne zaproszenie Burtynskiego do globalnej dyskusji na temat zrównoważonego rozwoju. Do wykonania tych zdjęć – aby uzyskać poczucie skali i przestrzeni – użył m.in. samolotów, również tych zdalnie sterowanych. Wszystko po to, by wydobyć niezwykły fotograficzny efekt: piękne i estetyczne wielkoformatowe zdjęcia obrazujące dramat planety – niemiłosiernie eksplorowanej przez ludzkie ręce i stworzone przez nie maszyny. Wystawa „Water” obecnie jest prezentowana w New Orleans Museum of Art (NOMA), można ją oglądać do stycznia 2014 roku. designalive.pl


sztuka 125 Jedna z fotografii z cyklu „Water” – Stepwell nr 4 – studnia schodowa w Sagar Kund Baori, Bundi, Radżastan, Indie


126 łódź design festival

Łódź

Mimo dużego ładunku intelektualnego, Łódź Design Festival pozostaje otwarty na ludzi, przemawia głosem czytelnym i nośnym. Zarówno my, jak i wielu uczestników festiwalu jesteśmy przekonani, że warto trzymać się humanistycznego kursu. Takich głosów wysłuchaliśmy wiele tekst: Jarda Ruszczyc zdjęcia: wojciech trzcionka

w liczbach

45 000 odwiedzających

1400 300 obiektów

akredytowanych dziennikarzy z Polski i świata

300 70

wolontariuszy

wystaw

M

artin Hablesreiter, jeden z kuratorów wystawy głównej poświęconej Spożywaniu, zaskoczony ilością osób obecnych na inauguracji przyznał, że takich tłumów nie spotyka się np. na festiwalu designu w Wiedniu, a więc miasta, z którego przybył do Łodzi, by opowiedzieć o kontekstach spożywania. Rozmawiając z wieloma uczestnikami festiwalu, nietrudno odnieść wrażenie, że wzrastają razem z imprezą. Jeszcze trzy, cztery lata temu trudno byłoby przypuszczać, że główne festiwalowe ekspozycje mogą zostać aż tak świadomie, a zarazem przenikliwie pozbawione swojej estetycznej doraźności. A w jej miejsce pojawią się, wyrażane, mimo wszystko materialnie, idee czy konstrukcje myślowe, wyjaśniające nam świat, ułatwiające wspólne trwanie, polepszające jakość naszego życia. – Ta impreza jest działaniem grupowym, w jednym sprawnie funkcjonującym mechanizmie. Nie chcemy zbawiać świata, tworzyć wielkich, jak przysłowiowe „szklane domy”, konstrukcji – tłumaczył Michał Piernikowski, dyrektor festiwalu. Festiwal odbył się w dniach 17–27 października, po raz siódmy, pod hasłem „It’s all about humanity”. „Design Alive” był patronem medialnym wydarzenia. A dyrektor programowa Małgorzata Żmijska i dyrektor Michał Piernikowski zostali laureatami tegorocznej nagrody Design Alive Awards w kategorii Animator (czytaj na s.  98 ). www.lodzdesign.com


Na zdjęciu od lewej: Michał Piernikowski (35 lat) dyrektor Łódź Design Festival, Michał Nowakowski (30) koordynator programu, Michał Kaczorowski (28) koordynator techniczny, Małgorzata Żmijska (30) dyrektor programowa, Aleksandra Kietla (31) dyrektor działu promocji i rzecznik prasowa, Agnieszka Gernand (28) koordynator programu Łódź Design Festival. Organizatorów sfotografowaliśmy przy stole–instalacji „Stoliczku nakryj się”, inspirowanej magiczną atmosferą czeskich baśni. Stół jest otoczony krzesłami Ton oraz meblami miejskimi czeskiego producenta mmcité. Na stole znajdują się m.in.: kolekcje szkła Jiříego Pelcla, Maxima Velčvoský'ego i Františka Víznera wyprodukowane przez hutę szkła Bomma

Smak inspiracji Chcieliśmy wspólnie z naszymi partnerami nieco przełamać przyzwyczajenia projektantów mebli kuchennych, zachęcić ich do śmielszego łączenia dekorów – mówi Małgorzata Barańska, dyrektor marketingu Pfleiderer, która to firma wspólnie z markami Interprint i WFM przygotowała w Łodzi ekspozycję „Living in contrasts, taste of inspirations”. Nowoczesne meble kuchenne, wykonane przy zastosowaniu płyt w dekorach z linii „Brzoza POLSKA!” udowadniają, że łączenie różnych dekorów może dać atrakcyjny, nowoczesny i oryginalny efekt. Ekspozycja była też swego

rodzaju podsumowaniem projektu „Brzoza POLSKA!”, który pokazywany rok temu w Łodzi jako idea, dziś jest w ofercie marki Pfleiderer, a płyty meblowe w dekorach „Brzoza POLSKA!” są wykorzystywane przez m.in. Meble VOX. Na stoisku odbywały się też pokazy kulinarne, podczas których można było skosztować tak oryginalnych dań, jak: lody jałowcowe, tatar z dzika, śledź pod „śniegiem” ze śmietany czy jadalne „kamienie”. Przepisy na te oryginalne dania znaleźć można na: www.pfleiderer.pl/lodz-design-festival Łukasz Potocki

designalive.pl


128 łódź design festival

Kolekcja sentymentalna Clapp Piotra Kuchcińskiego dla Noti na wystawie Design Alive Awards

W czasie festiwalu w Łodzi zawsze możemy liczyć na wiele premier. Jedną z nich przygotowali marka Noti i Piotr Kuchciński, twórca nowej kolekcji Clapp. Znany polski projektant nie ukrywa, że inspiracją do powstania nowej kolekcji dla Noti stało się polskie wzornictwo z lat 50. i 60. – Meble z lat 50. i 60. właściwie inspirują mnie od początku. Uwielbiam tę epokę, bo powstałe wtedy meble miały piękne i funkcjonalne rzeźby. Co więcej, ich rzeźbiarskie formy potrafią cieszyć do dziś. Od dawna posługuję się zasadami geometrii w projektowaniu, unikam ornamentyki, aby stworzyć wyrazisty wzór chętnie posługuję się konturem. Nie ukrywam też, że dużą rolę w projektowaniu

designalive.pl

odgrywają osobiste sentymenty, a ja przecież urodziłem się w latach 60. – mówi Kuchciński. Jego najnowsza kolekcja ma zresztą konkretną inspirację, stały się nią fotele Józefa Chierowskiego, choć nie była to inspiracja bezpośrednia. – Czerpałem z klimatu tamtych czasów, a meble Chierowskiego oddają wiele z tej atmosfery. Zafascynowała mnie ich prosta forma, poczucie komfortu, a także zastosowanie materiałów. Kolekcję Clapp można było oglądać w Atak Design oraz centrum festiwalowym w ramach wystawy Design Alive Awards 2012, www.noti.pl Łukasz Potocki


Wielkie urodzinowe gotowanie Premiera Siemens FoodLab by Studio Rygalik tekst: łukasz potocki zdjęcia: ernest wińczyk

Główną atrakcją siódmych urodzin Studia Rygalik podczas festiwalu w Łodzi był projekt niezwykłej, mobilnej kuchni, w której zaproszeni goście odważnie łączyli smaki. Siemens FoodLab by Studio Rygalik to mobilna kuchnia wyposażona w inteligentną płytę indukcyjną Siemens freeInduction, która rozpoznaje ilość, wielkość, kształt i położenie garnków. Ten nowoczesny warsztat kulinarny można zaaranżować w dowolnym miejscu, dzięki systemowi mobilnych mebli, który pozwala na swobodne komponowanie przestrzeni. Grube blaty z pionowo klejonego drewna kontrastują z nowoczesną płytą indukcyjną. Do charakterystycznych stalowych stelaży z kołami montowane są funkcjonalne akcesoria takie jak: lampa, haczyki czy kosz na śmieci. Ciepłe światło lamp integruje przestrzeń i tworzy przyjemną atmosferę. By zaprezentować projekt w akcji, Studio Rygalik razem z no Pięknie! stworzyło interakcję kulinarną, która wciągnęła gości we wspólne eksperymentowanie z… pierogami. – Zainteresowanie akcją przerosło nasze oczekiwania – mówi pomysłodawczyni projektu Gosia Rygalik. – Goście z niesamowitym zapałem lepili oryginalne, różnokolorowe pierogi, odważnie łącząc smaki. Cieszymy się, iż ponownie udało nam się zintegrować ludzi wokół jedzenia, a tym samym pokazać pierwszą odsłonę projektu. www.studiorygalik.pl, www.siemens-home.pl


130 wydarzenia

Born to be electric

Samochody się zmieniają, targi motoryzacyjne także. Stałe pozostają męskie żądze i piękne hostessy kręcące się wraz ze lśniącymi wozami na wielkich talerzach TEKST I ZDJĘCIe: WOJCIECH TRZCIONKA WSPÓŁPRACA: TOMASZ JAGODZIŃSKI

G

dy tak stoję między krwisto czerwonym Ferrari i srebrzystym Maserati, przypomina mi się pomarańczowa Škoda 1000MB mojego dziadka. Była dla niego taką świętością, że ruszał ją z garażu tylko w soboty, gdy jeździł na działkę do Ustronia i w niedziele, gdy trzeba było wybrać się do kościoła. Też lśniła tak, jak te włoskie cuda. Zawsze czysta, zakonserwowana, wypieszczona. Sprzedał ją z ciężkim sercem, gdy miała przejechane jakieś 30 tys. kilometrów. Musiał, bo był przydział na Fiata 126p i trzeba było brać. Nie był szalonym miłośnikiem motoryzacji, ale swoją Škodę, zdobytą z wielkim trudem w głębokiej komunie, ukochał pewnie nie mniej niż ci, którzy kupują Ferrari i Maserati. I gdy tak stoję pomiędzy tymi superwozami, zerkając raz to na furę, raz to na kręcącą się z nim hostessę, to dochodzę do wniosku, że tak naprawdę w motoryzacji wszystko od czasów mojego dziadka się zmieniło. Tylko nie nasza męska, szowinistyczna mentalność. Dalej kochamy prosto. To samo i tak samo – kobiety, samochody i szybką jazdę. Może tylko kolejność i natężenie tych miłostek się zmienia. Kochających podobnie jak ja na najważniejszym tegorocznym salonie samochodowym, 65. Internationale Automobil-Ausstellung (IAA, 12–22 września) we Frankfurcie nad Menem było jakiś milion (w tym prawie 10 tys. dziennikarzy. Ile w tym kobiet? Nie wiem. Niewiele.). Przybyliśmy, aby podziwiać najważniejsze z 159 światowych premier przygotowanych przez 1  091 wystawców z 35 krajów (cały obszar wystawienniczy to 230 tys. mkw.). Nie znam się na samochodach, aż tak bardzo jak Tomek, wielki miłośnik motoryzacji i ekspert „Design Alive” w tej dziedzinie. Podziwiam więc głównie to, czego nie można zobaczyć na naszych designalive.pl

ulicach. Dotykam Ferrari, fotografuję Tomka przy 800-konnym Brabusie G, siadam do nowej limuzyny Rolls-Royce’a. Kelner podaje schłodzonego szampana. Podłoga wewnątrz zapada się jak poduchy wypchane gęsim pierzem. Na podsufitce lśni coś w rodzaju gwieździstego nieba, a bagażnik wyściełany jest kaszmirem. Gdy opuszczam limuzynę, zaraz podbiega pani z odkurzaczem… Pierwszego dnia targów zaplanowanych jest… 48 konferencji prasowych. Pierwsza o 8:30 w hali BMW, gdzie nad widownią wybudowano wielką estakadę, po której krążą pokazowe samochody. Każdy dziennikarz musiał przez nią przejść, żeby dostać się na teren targów. Zastanawiamy się, ile koncern musiał za to zapłacić? Na kolejną konferencję prasową Audi jedziemy – faux pas – nowym elektrycznym BMW i3. Trudno się do tego samochodu dopchać, bo cały czas jest okupowany przez chińskich szpiegów, którzy fotografują go element po elemencie, spisując dziwne rzeczy w dziwnych tabelkach. Na stoisku Mini panuje klubowa atmosfera. Dziewczyny rozdają gadżety. Z głośników dobiegają bity i dźwięki zwalnianych migawek, jakby w pobliżu było gniazdo paparazzi. W hali Mercedesa płaczemy, stojąc nad sportowym AMG SLS (żółtym!) wartym ok. miliona zł. Tu dla odmiany panuje elegancja i szyk. Kelnerzy roznoszą risotto oraz świeżo wyciskane soki. Przy Fordzie S-MAX wzruszamy się, bo za projekt nadwozia tego minivana odpowiada Polak – Bogusław Paruch. W hali Audi też polski akcent – pomiędzy samochodami stoją taborety Plopp projektu Oskara Zięty. Przerwę robimy w mesie dla dziennikarzy. Białe kiełbaski wymiecione. Została już tylko sałatka ziemniaczana na zimno. I lurowata kawa. Na deser idziemy zobaczyć cudo chińskiej motoryzacji. Changan. Motoryzacyjny deser

okazuje się wyjątkowo niestrawny. W halach można siedzieć godzinami. Mercedes zachwyca konceptem S-Class. BMW modelem i8, a Audi – Nanuk, ogromnym TDI z napędem quattro. Koncern Peugeot prezentuje koncept, którego całe wnętrze zostało wykonane ze sprasowanego papieru (PaperWood), Renault zaś „wystrzelił” z kilkoma prototypami, nie pokazując jednak najciekawszego modelu Twin–Z projektu Rossa Lovegrove'a (był w tym czasie pokazywany na London Design Festival). Rozczarowuje Volvo, które za to najładniej prezentuje… meble (oczywiście szwedzkie), bo samochody tej marki już dawno zatraciły klasyczny kształt. Jaguar pokazał SUV-a przypominającego krzyżówkę dużo ładniejszych: Mazdy, Nissana i Citroëna. Japończycy też rozczarowują, prezentując, może świetne,


Internationale Automobil-Ausstellung (w skrócie IAA, lub Frankfurt Motor Show) – wystawa motoryzacyjna odbywająca się co dwa lata na przemian z Paris Motor Show we wrześniu we Frankfurcie nad Menem. Organizatorem wystawy jest Organisation Internationale des Constructeurs d'Automobiles. Pierwsza edycja IAA, która odbyła się w roku 1897 w berlińskim Hotelu Bristol, zgromadziła zaledwie osiem eksponatów

rozwiązania technologiczne, ale koszmarnie opakowane. Dużo lepiej wypadają w tym zestawieniu Koreańczycy. Podczas wizyty na targach moją uwagę najbardziej przykuwają koncepty. Każda szanująca się firma zawsze pokazuje przynajmniej jeden. Tym razem jest ich wyjątkowo dużo, a koncerny coraz śmielej wykorzystują do ich tworzenia surowce wtórne, naturalne materiały czy bardziej szlachetne metale. Wszystkie są przeładowane technologiami, wszystkie mają łączność internetową. Większość napędzana jest elektrycznie. Niektóre mają jeździć bezobsługowo (stąd wewnątrz wielkie ekrany, na których ma się wyświetlać coś w rodzaju gazety). – Nie istnieje już coś takiego jak samochód. Samochód jest częścią systemu, w którym żyjemy – mówi Zuzanna Skalska, szefowa działu trendów w VanBerlo (jej artykuł o IAA na stronie 134 ).

Z każdego takiego konceptu do seryjnej produkcji trafi ewentualnie jakiś fragment. – Po co więc koncepty? – pytam Laurensa van den Ackera, szefa projektantów w Renault. – Pomyśl, co by było, gdybyś był architektem i projektował tylko kwadratowe domy. Wszystkie byłyby podobne. Zwariowałbyś. Mamy zbyt wielu utalentowanych projektantów, którzy muszą się od czasu do czasu wyszumieć, więc dajemy im możliwość zaprojektowania czegoś innego, konceptu właśnie. Potem niewiele z tego trafia do produkcji, bo to są dopiero pomysły. Lampy są zbyt ciężkie, materiał użyty przy produkcji karoserii nie ma atestu… Koncepty to inspiracje do zmian – dodaje w rozmowie z „Design Alive” van den Acker. Do wyjścia wracamy BMW i3. Kierowca opowiada, że najwięcej zamówień na ten pierwszy elektryczny samochód

koncern ma z Norwegii. Wydaje się nam to trochę dziwne, bo to wielki kraj, a samochód ma zasięg zaledwie 160 km, po przejechaniu których musi być ładowany. Okazuje się jednak, że w Norwegii zakup samochodów bezemisyjnych jest wspierany przez atrakcyjny system podatkowy. I stąd te zamówienia. U nas pewnie takie rozwiązanie na razie nie przejdzie. Ale może sprawdzi się inne? Branża motoryzacyjna zamierza podpisać umowę z siecią McDonald’s na tworzenie stacji ładowania samochodów elektrycznych, a przecież barów szybkiej obsługi u nas nie brakuje. Fast food. Fast load. Kiedyś po filmie „Easy rider” śpiewaliśmy: „Born to be wild”. Dziś czas na nowy przebój: „Born to be electric”. www.designalive.pl


Cisza. Raz ją słyszałem Tekst: Janusz Kaniewski* Cisza w mieście jest dziś luksusem prawie nieosiągalnym, jednym z najdroższych. Kilkanaście lat temu dla japońskiej sieci komórkowej Docomo projektowałem razem z Motokim Yoshiem i Dareną Ilievą koncepcję połączenia systemów GSM i sieci kamer monitoringu miejskiego. Namierzany przez anteny operatora użytkownik mógłby pozwolić swoim znajomym śledzić na wideoblogu każdy swój krok nagrywany przez kamery publiczne. Wielka kariera Facebooka i portali społecznościowych miała dopiero nadejść. Dostaliśmy za ten projekt wyróżnienie od burmistrza Osaki. Ale to było terabajty „słit foć” temu. Dziś w pracach i myśleniu studentów (przyszłych trendsetterów) widzę tendencję odwrotną: ukryć się, uciec od zgiełku. W pracach dotyczących systemów transportu przyszłości coraz częściej widzę przestrzenie, np. place miejskie oznaczone jako wolne od zasięgu sieci komórkowych i internetu. Sam prowadziłem niedawno projekt pojazdu dla ludzi, którzy chcą, z różnych przyczyn, zniknąć: nieśmiałych, socjopatów, z traumą – według szacunków, do których dotarliśmy, tylko w USA to ok. 200 tys. osób! Na portalu kwejk.pl, uczęszczanym przez trzynastolatków między wpisami o chlaniu, paleniu i bzykaniu, co dziesiąty wpis deklaruje chęć schowania się pod kołdrą, odizolowania. Piszę ten tekst w drodze. Muszę skoncentrować się, by pisać, więc specjalnie zostałem off line. Cisza potrzebna jest mi do pracy. Jeden odebrany telefon lub mejl – i praca przedłuża się o dwie godziny. Psychologia pracy nazywa to „usypianiem wewnętrznego dziecka”: żeby się skupić, musisz się zabawić, znudzić, stopniowo wyciszyć. Jeden bodziec, który cię wybije – i cały cykl trzeba powtórzyć od początku. W ramach pragnienia ciszy, przesiadłem się z poprzedniej Mazdy 6 na nową, bo jest cichsza. Miasto zaczyna lubić i cenić ciszę. Coraz więcej jest lotnisk, gdzie nie ma komunikatów wygłaszanych z głośników. Londyn i Berlin wyrzucają z centrum samochody. W prywatnych rozmowach – projektant Oskar Zięta zapewnia, że samochody wycofują się też z miast Szwajcarii. Trendwatcherka Natalia Hatalska wierzy, że wypełznięcie ludzi z samochodów wzmocni relacje społeczne. Młoda projektantka Peperski (to nie literówka tylko pseudonim) zapewnia, że w Wiedniu to już się dzieje. Tylko, że to zmiany nie tyle technologiczne, co kulturowe. Z kolei w Warszawie rowerzyści zmuszeni do jazdy po chodnikach stali się najbardziej agresywnym środkiem transportu. Wymuszając zmiany, rowerowy ruch Warszawska Masa designalive.pl

„Stellar Dendrites” z płyty Winter Wonderland Evelyn Glennie


Drive Janusz Kaniewski 133

Krytyczna, co miesiąc w godzinach szczytu blokuje w proteście mało komfortową Warszawę. Młoda demokracja dopiero uczy się standardów – przesada w instalowaniu ekranów dźwiękochłonnych wzdłuż dróg zaowocowała z kolei chaosem estetycznym. Przykłady zagubienia się w dążeniu do ciszy można mnożyć. Co dalej? Między innymi po to powstały samochody elektryczne, żeby poruszały się, nie emitując hałasu. Ale problemem nie jest stworzenie sprawnego prototypu, o nie. Problem jest strukturalny, systemowy. Samochody Tesli są elektryczne, ale nie są ekologiczne: energię czerpią z gniazdka, ale gniazdko też trzeba zasilać, robią to elektrownie położone z dala od oczu wielkomiejskich hipsterów. Do tego obciążenie ekologiczne produkcji elektrycznych pojazdów, baterii, utylizacji szkodliwych materiałów nadal znacznie przekracza zanieczyszczenie wytworzone przez cykl produkcji, eksploatacji i utylizacji samochodu spalinowego. W usprawnianiu ruchu miejskiego kryterium nie jest statystyczna prędkość: ta w mieście spadła do 15 km/h, tyle co w 1905 r. Przepraszam, statystycznie, to ja z psem mamy po trzy nogi. Kryterium jest zwinność: koń, skuter uskoczy przed nagłym niebezpieczeństwem, melex albo segway już nie. A wracając do cichych pojazdów. Jest pułapka: japońskie staruszki wpadały pod nadciągające bezszelestnie autobusy elektryczne. Dlatego teraz głośniki zamontowane w tych pojazdach emitują dźwięk silnika… spalinowego. Absurd, archetyp. Taki jak elektronicznie generowany dźwięk migawki w aparacie cyfrowym. Cisza. Raz ją słyszałem. Poszedłem sam dwa kilometry w głąb kazaskiej pustyni Kyzył–Kum i zasypiałem, słysząc szum krwi w żyłach. Takich rzeczy się nie zapomina. Stamtąd, z inną radością, wraca się, by usłyszeć najlepsze odgłosy cywilizacji: muzykę niesłyszącej mistrzyni instrumentów perkusyjnych, Evelyn Glennie, która „słucha” tego, co gra przez wibracje odczuwane bosymi stopami, gulgot pierwszej szklanki wina nalewanego ze świeżo otwartej butelki, chrzęst żwiru pod oponami dobrego samochodu. *Projektuje pojazdy specjalistyczne, wnętrza kolejowe, samochody, stacje benzynowe, architekturę. Pracuje dla Ferrari i Pininfariny, doradza samorządom miast. Wykładowca RCA w Londynie i IED w Turynie. Na czele rankingów innowacyjności (Forbes) i kreatywności (Brief) w Polsce. Współorganizator i kurator Gdynia Design Days 2012.


Koniec ery samochodów Nie istnieje już coś takiego jak samochód. To część systemu, w którym żyjemy – taki wniosek można wysnuć po wizycie na 65. edycji Międzynarodowej Wystawy Samochodowej IAA we Frankfurcie nad Menem

Wrześniowa IAA (Internationale Automobil-Ausstellung) to jedna z najbardziej wyczekiwanych i obfitujących w premiery impreza na świecie. Organizowana jest co dwa lata na przemian z Paris Motor Show. To tam oglądamy, w jakim kierunku zmierza motoryzacja. Coraz bardziej upewniam się w przekonaniu, że zaczyna zanikać tradycyjny podział przemysłu i biznesu. Nie ma już czegoś takiego jak motoryzacja czy elektronika konsumencka. Teraz jest jeden biznes. To „Internet of things”. Jeżeli twój produkt czy twoja działalność nie należy do internetowego ekosystemu, to znaczy, że nie istniejesz. Kolejny wniosek jest taki, że im bardziej lokalnie skierowany biznes jest wsparty globalną innowacją, technologią i jakością, tym bardziej gwarantowany sukces. Niedawno w Berlinie z wielkim zainteresowaniem wysłuchałam prezentacji Alana Mulally’a, prezydenta Ford Motor

Company. Nieprzypadkowo jego prezentacja odbyła się podczas wielkich corocznych międzynarodowych targów IFA (Consumer Electronics and Domestic Appliances) w Berlinie. Mulally powiedział, że nie istnieje już coś takiego jak samochód. To część systemu, w którym żyjemy. Do tego systemu należy powoli już wszystko. Poza transportem (prywatny=publiczny, rowery i inne), który jest w dużej mierze „connected”, drugą sprawą jest napęd elektryczny. Od dawna wiadomo, że od energii jesteśmy już nieodwracalnie uzależnieni. Jedyne zmiany, jakie zajdą, to ewolucja źródła pozyskiwania energii. Wygląda na to, że musimy zmienić nasze dotychczasowe przyzwyczajenia i nauczyć się korzystać z nowego nadchodzącego systemu komunikacji, który będzie łączył samochód (przestrzeń wokół wielkiej aglomeracji), transport miejski (łączący aglomeracje) oraz skutery i rowery (lokalne połączenia).

Ta integracja jest jedynym rozwiązaniem w erze rosnących miast i zmieniających się populacji. Innym trendem widocznym na tegorocznym salonie samochodowym IAA we Frankfurcie nad Menem były materiały, z jakich wykonane zostały samochody. Dużo drewna, skóry, aluminium, a nawet papieru… Wiele marek pokazywało i chwaliło się też swoim rzemieślniczym zapleczem i warsztatami. Jednak największym zaskoczeniem dla mnie był wszechobecny kolor biały. Barwa używana we wnętrzu, jak i na karoserii. Czyżby to była oznaka „czystej białej kartki” i rozpoczynania wszystkiego od początku? Jedno jest pewne – nic już nie będzie takie jak dawniej. Witamy w systemie internetowego świata przyszłości. Zuzanna Skalska, główny specjalista ds. trendów w VanBerlo, Holandia

TESLA S Najbardziej zaawansowany, w pełni elektryczny samochód produkowany seryjnie. Aluminiowa rama, aerodynamiczne opony. Silnik wielkości arbuza umieszczony z tyłu. Bagażnik z przodu. Rekord zasięgu na jednym ładowaniu to 681,5 km. Moc w opcji Sport: 422 kM, przyspieszenie: 4,4 s „do setki”. Baterie umieszczone w płycie podłogowej, pełne łączenie z internetem. Wewnątrz tylko dwa przyciski: świateł awaryjnych i od schowka na rękawiczki. Więc rękawiczki powinny być skórzane.

designalive.pl


trendbook 135

Aktualizacja personalizacja kooperacja Większość nowych rzeczy, które kupujemy, rozpada się prędzej, niż tego sobie życzymy. Góry elektrośmieci w Afryce rosną. Czasy, kiedy sprzęty służyły latami, jak na przykład słynny Mercedes W124, a awaryjne części można było reperować w nieskończoność, są już opowieścią historyczną. Doszło do tego, że taniej kupić coś nowego, niż wymienić zużyty element, a projektowanie długości życia przedmiotu jest oczywistą oczywistością. Ponadto ciężko dzisiaj znaleźć „złotą rączkę”, która mogłaby usunąć błahe uszkodzenie. Tak działa kapitalizm: generowanie potrzeb, głody nowości i konieczność stałej wymiany popsutych rzeczy. Co by było, gdyby istniało rozwiązanie godzące ze sobą interesy zarówno konsumentów, jak i firm? Niedawno internet obiegła informacja o Phonebloks. Jest to konceptualny telefon, którego poszczególne części można dowolnie wymieniać w razie awarii, a co więcej, komponować w zależności od potrzeb. Ponieważ elementy łączy się samodzielnie na perforowanej płycie, personalizacja jest bardzo łatwa: potrzebuję lepszego aparatu fotograficznego – nie ma problemu. Mocniejsza bateria? Wystarczy

zamienić części. To jednak nie koniec niespodzianek. Wiadomo, że producenci mają swoje mocne i słabe strony: jedne rzeczy wytwarzają lepiej, inne gorzej. W Phoneblocks każda część może być dziełem innej firmy. Podobnie ma się sytuacja w komputerach – procesor Intel, karta graficzna Nvidia itd. Dlaczego nie mogłoby tak być w przypadku innych urządzeń? Użytkownik mógłby sam wybierać markę, której komponentu chciałby używać, a także decydować, które funkcje są dla niego ważne. Aktualnie do pracy nad konceptualnym smartfonem dołączyła marka Motorola, która, jak się okazuje, już od roku pracuje nad podobnym projektem. Być może Phonebloks to na razie tylko naiwna idea, nieśmiała jaskółka zmian. Wydaje się jednak, że coraz popularniejsza personalizacja stanie się w końcu paradygmatem i to we wszystkich branżach. Podobnie jak konieczność współpracy grup specjalistów z różnych dziedzin ponad sztucznymi podziałami korporacji i firm. A gdy nawali jeden element, wymieniasz tylko jego, a nie całość. www.phonebloks.com Eliza Ziemińska


136 trendbook

tekst: Eliza Ziemińska ilustracja: dorota Gajewska

W

przeciwieństwie do oczu, nie mają powiek, którymi mogłyby się ochronić. Pracują nawet, gdy śpimy, nieustannie zbierając informacje o otoczeniu. Rejestrują dźwięki aż z 10 oktaw, choć my słyszymy tylko jedną z nich. Istnieją nie tylko po to, aby słyszeć, ale przede wszystkim, by słuchać. Uszy – w czasach prymatu wizualności zostały zepchnięte na drugi plan, a przecież są niemniej ważne niż oczy. Co szósty amerykański nastolatek ma uszkodzony słuch od nadużywania słuchawek, ale głuchota to nie jest jedyny problem. Konsekwencje niedbania o sferę dźwięków, mogą być najróżniejsze. Z powodu pogłosu w klasie, uczniowie siedzący w czwartym rzędzie słyszą zaledwie połowę słów wypowiadanych przez nauczyciela. Stale podnoszący się poziom hałasu w przestrzeni publicznej niszczy zdrowie. Trudniej się skoncentrować, łatwiej szybko zmęczyć. Według World Health Organisation aż 25 procent mieszkańców miast ma kłopoty ze snem

designalive.pl

z powodu hałasu. Badania Unii Europejskiej dowodzą, że zanieczyszczenie dźwiękiem obniża poziom i jakość życia jednej czwartej obywateli. Hałas jest po prostu niezdrowy i może powodować nie tylko zaburzenia słuchu, ale też problemy z układem krążenia, a w konsekwencji nawet zawały. Dźwięków przybywa, więc potrzeba ciszy staje się coraz bardziej nagląca. Julian Treasure, założyciel Sound Agency – brytyjskiej firmy specjalizującej się w projektowaniu wrażeń dźwiękowych dla marek, od wielu lat uczy, jak i dlaczego chronić uszy. Na jednym z wykładów wygłoszonych dla organizacji TED w Oxfordzie mówił, że ogromna odpowiedzialność za dźwięki leży po stronie projektantów, którzy nie biorą pod uwagę dźwięków i akustyki, tylko sam aspekt wizualny, tak jakby zapomnieli, że ludzie mają jeszcze uszy. Co jednak zrobić, jeśli nie możemy wpłynąć na otoczenie? Należy nauczyć się słuchać uważnie, chronić się przed hałasem, ćwiczyć głos i jak najczęściej szukać dźwięków natury: wiatru, wody i ptaków.


300–350  wybuch wulkanu Krakatau

220  eksplozja bomby atomowej

190   start statku kosmicznego

160  eksplozja petardy

150  trwałe uszkodzenie słuchu

140  start myśliwca

120–140  próg bólu

120  wirnik helikoptera w odległości pięciu metrów

110  piła łańcuchowa

100  motocykl bez tłumika

90  ruch uliczny

80  głośna muzyka w pomieszczeniach, trąbienie

70  wnętrze głośnej restauracji, darcie papieru, wnętrze auta

60  odkurzacz

50  szum w biurach

40  szmery w domu, spokojna rozmowa

Cisza absolutna Laboratorium Orfield w USA stworzył Steven Orfield. Szum na poziomie -9,4 dB(A) zapisano jako rekord w Księdze Rekordów Guinessa w 2004 roku i do dzisiaj go nie pobito. Komora bezechowa wchłania 99,99 procent dźwięków. Ściany składają się z włókna szklanego, podwójnej warstwy stali izolowanej, 30-centymetrowej warstwy betonu oraz wystających z nich pod różnymi kątami klinów. Człowiek nie umie znieść absolutnej ciszy, bo grożą mu halucynacje. Rekordzista wytrzymał w niej zaledwie 45 minut. Słyszy się w niej odgłosy z żołądka, płuc czy bicie serca, a jedyna postawa, w jakiej można tam wytrzymać, to pozycja siedząca. Pomieszczenie to wykorzystuje się do testowania astronautów oraz mierzenia hałasu emitowanego przez różne urządzenia.

Cisza przed burzą cisza jest najlepiej słyszanym przez ludzkie ucho dźwiękiem. Na nastanie ciszy, zwłaszcza nagłe, zmysł słuchu wyostrza się. Mózg koncentruje się w oczekiwaniu na dźwięk. To atawizm szykujący organizm na nagły atak lub inne zagrożenie. Izolacja zmysłowa inaczej „deprywacja sensoryczna” to pozbawienie człowieka bodźców dźwiękowych, dotykowych i wzrokowych. Wysublimowana tortura tą metodą prowadzi do zaburzeń psychicznych i... zmiany zeznań. Kombinezon do izolacji zmysłowej został skonstruowany na zlecenie CIA przez Donalda O. Hebba. Dalsze badania zawieszono.

Wybuch Krakatau indonezyjskiego wulkanu to prawdopodobnie najgłośniejszy w historii wyemitowany dźwięk na Ziemi. Huk był słyszalny w promieniu 3 200 kilometrów. Tortury hałasem stosowano już w starożytnych Chinach Kobiety są odporniejsze fizycznie na hałas niż mężczyźni, choć gorzej go znoszą. Opracowanie: Angelika Ogrocka i Daria Linert

JEDNOSTKI: dB – decybel, jednostka poziomu natężenia dźwięku dB(A) – decybel z jednostką korekcyjną (A), która optymalizuje pomiar ze względu na charakterystykę słuchu człowieka

30  bardzo spokojna ulica bez ruchu

20  szept

10 szelest liści przy łagodnym wietrze

0  próg słyszalności szum w komorze bezechowej Laboratorium Orfield  -9,4

[dB]


138 agnieszka jacobson-cielecka czy design może…

…odkrywać codzienność? TEKST: Agnieszka Jacobson–Cielecka

S

łońce co dzień wstaje i co wieczór zachodzi. My mniej więcej codziennie zastanawiamy się nad definicjami designu i tym, po co on jest? Czy design to forma i funkcja, czy odpowiadanie na potrzeby? Czy design to sztuka czy usługa? Czy design ma bawić, dekorować, opowiadać? Czy powinien być widzialny czy niewidzialny? Czy jest wynikiem studiów i badań czy genialnej intuicji? A może jednego i drugiego naraz, i właśnie wtedy powstaje dzieło? Zastanawiamy się też, czy ma poprawiać jakość życia... Wszystko to ważkie pytania i nie ma jednej prostej odpowiedzi. Design jest tym wszystkim zapewne i jeszcze więcej. A tymczasem słońce wciąż wschodzi i zachodzi. Czy ktoś zwraca na to uwagę? Zauważyła to projektantka Izabela Bołoz. Na tej obserwacji zbudowała instalację Shadow City. Umieszczona w turystycznej malowniczej dzielnicy Kopenhagi, jest refleksją nad upływem czasu, tym, że ziemia się kręci dookoła, że pogoda się zmienia. Miasto Cieni pojawia się i znika w zależności od tego designalive.pl


Blue Line artystyczny projekt wyrysowany na brzegu morza przez Olgę Milczyńską Shadow City kopenhaska zaduma Izabeli Bołoz nad pięknem banału wschodów i zachodów słońca

czy dzień jest słoneczny, czy nie. Cienie wydłużają się i kręcą w zależności od pory dnia i roku. Początkowo przechodnie zastanawiają się: „o co chodzi?” Potem wciągają się w zabawę podążania za światłem. Zaczynają obserwować naturę. Przypominają sobie, gdzie słońce wschodzi i kędy zapada. Instalację Izy Bołoz będzie można oglądać do końca następnego lata. Jestem ciekawa, na jak długo i jak wiele osób, które natknęły się na Shadow City, przytrzyma w pamięci tę refleksję i będzie zwracało uwagę na zjawiska tak codzienne, że aż niewidzialne. Olga Milczyńska, ceramiczka, spędzała wakacje nad morzem. Wędrując wzdłuż brzegu, obserwowała nieregularną granicę lądu i wody, próbując zrozumieć: dlaczego natura rysuje ją tak zmienną? Dlaczego jedna linia znika, gdy tylko pojawia się nowa? Wreszcie wzięła wiaderko gipsu zabarwionego błękitem pruskim i, idąc wzdłuż morza, wyrysowała linię brzegową na odcinku 400 metrów, naśladując rys nadpływających fal. Instalacja Olgi przetrwała cztery tygodnie, zanim morze uporało się z ostatnimi śladami działania artystki. Gdzie tu design? Przede wszystkim

*autorka jest laureatką Design Alive Awards 2012, dziennikarką, kuratorką designu i dyrektorką wyższej uczelni projektowej w Poznaniu School of Form

w metodzie. Obserwacja, dokumentacja, analiza. Dopiero potem działanie. W wypadku Izy Bołoz to działanie zaowocowało stricte projektowym zadaniem i rozwiązaniem. Obiekty mają określone wymiary, sposób montażu, materiał. Muszą też przetrwać do końca następnego sezonu. W wypadku Olgi działanie było jednorazowe, konceptualne i eksperymentalne. Podczas gdy Shadow City można zasadniczo powielać i montować w innych miejscach na ziemi, czyli można je uznać za produkt, Blue Line jest jedynie działaniem, które nawet powielone, nigdy nie będzie takie samo. Dlatego Izabelę nazywam projektantką, a Olgę artystką. Dla mnie takie działanie, ten sposób patrzenia jest niezbędnym etapem odkrywania świata przez projektantów. Obserwacja i zachwyt nad naturą rzeczy i procesów. Konfrontacja z codziennymi, banalnymi, niewidzianymi zjawiskami. Odkodowywanie świata. Choć dziś już wiadomo, że nazbyt artystyczna postawa projektantom nie służy, wcale ich to nie zwalania od być artystą na pewnym etapie tworzenia www.izabelaboloz.com www.olgamilczynska.tumblr.com designalive.pl


rozpieszczeni

Nasze wybory nie są przypadkowe. Dbamy o siebie i lubimy się rozpieszczać

Meble Splinter

Lubimy japońskie studio projektowe Nendo za minimalizm i technologiczne poszukiwania. Cała kolekcja jest lekka, z naturalnych materiałów, nie przytłacza wnętrza i urzeka technologią wykonania. Tak – widzimy ją w naszej przestrzeni dziennej. Nie chcemy wiedzieć, ile kosztuje, www.nendo.jp

Pies ogrodnika

Grafika autorstwa Przema Runa to popis litograficznego warsztatu. Praca, obok której nie można przejść obojętnie. Zajmuje centralną część ściany w salonie. Duża. Potrzebuje wokół siebie oddechu i dystansu. Jest dobrym początkiem większej kolekcji tego artysty. Nam marzy się jeszcze „Melancholia”, seria owadów i „Kindziuk”. 2 000 zł

Bibliotekarka

Mebel modułowy dostosowujący się do potrzeb – to nasz ulubiony projektowy temat. Prosta konstrukcja Bibliotekarki pozwala na łatwe przebudowywanie, zmianę wysokości i proporcji regału, który w naszym domu pełni funkcję swoistego mood boardu, ołtarzyka i systemu wystawienniczego. Ulubione książki, prezenty od znajomych, rzeczy ważne, kolekcje przedmiotów – wszystko to trafia na tam właśnie. Cztery półki i dziesięć wsporników od 2 200 zł, www.sopolish.pl

Pościel Jersey MUJI

Uwielbiamy ją i mamy kilka kompletów. Z naturalnej bawełny. Zimą jest przytulna i ciepła, latem śpimy tylko pod nią, bez kołdrowego wsadu. Gościom obowiązkowo serwujemy nocowanie pod Jerseyem. Komplet, ok. 700 zł, www.muji.com.pl

Głośniki

BOSE SoundLink Bluetooth Mobile II. Muzyka jest dla nas bardzo ważna. Rozpoczyna nasz dzień. Towarzyszy nam podczas pracy, zabawy, podróży, relaksu. Czasami jako tło, czasami w centrum uwagi. Ważna jest dla nas jakość dźwięku, łatwość obsługi, mobilność i kompatybilność z innymi urządzeniami. 1 499 zł, www.bose.pl


must have 141

wybierają:

Marta Niemywska i Dawid Grynasz

projektanci, twórcy Niemywska Grynasz Studio oraz Kolektywu Wizualnego

modulor

W domu mamy pierwszy wyprodukowany egzemplarz. W dzień jest sofą w salonie, podczas imprez zamienia się w pojedyncze siedziska-pufy. Gdy mamy gości, w nocy staje się łóżkiem. Prosta w użytkowaniu, szybko dostosowuje się do nowych zadań. Cena wg ilości zamówionych modułów i rodzaju tkaniny, www.nap.com.pl

Wykładzina BOLON Wings

To nasze nowe wnętrzarskie odkrycie. Jakość wykonania, bogata kolorystyka, łatwość montażu (wykładzinę układa się jak puzzle). Pozwala na ciekawe eksperymenty. Od 200 zł /mkw., www.bolon.com

Katamaran Wild Cat

Dawida pasją jest żeglarstwo. Szybkie, sportowe, z adrenaliną. Kiedyś z wujkiem zbudowali mały jacht żaglowy – chyba od tego się zaczęło. Od 18 500 euro, www.hobiecat.com

Wyciskarka

Już w pierwszy dzień po zakupie stwierdziliśmy, że była to nasza najlepsza kuchenna inwestycja. Poranny sok, zamiast kawy, jest prawdziwą bombą energetyczną – witalizuje, odkwasza, podnosi odporność. Na dłuższe wyjazdy bierzemy wyciskarkę ze sobą – tak, to nasze uzależnienie. Ulubiony mix: natka pietruszki, szpinak i jabłka. Od 1 500 zł, www.versapers.nl

Torebki

Marta ma ich dużo. Jest to dodatek, na który zwraca uwagę, obok okularów, perfum i butów. Ważna jest jakość wykonania i materiały (najlepiej naturalne), tak jak w tej z COSa. 550 zł, www.cosstores.com

Olejek arganowy

To ulubiony kosmetyk Marty. Uniwersalny i w stu procentach naturalny. Lubimy krótkie składy na etykietach. Im mniej, tym lepiej, znaczy zdrowiej. Od 60 zł, w różnych sklepach

designalive.pl


142 wydarzenia

Brodie Neill w Poznaniu Pochodzący z Australii projektant Brodie Neill będzie gościem szóstej edycji Arena Design w dniach 18–12 lutego 2014 roku Arena Design umiejętnie łączy zagadnienia projektowe z biznesem. Co roku odbywają się w jej trakcie konferencje z udziałem polskich i zagranicznych ekspertów, twórców czy badaczy. Na poprzednich edycjach Areny pojawiali się m.in. Karim Rashid, Werner Aisslinger czy grupa Front Design. Gościem specjalnym najbliższego wydarzenia będzie Brodie Neill, projektant pochodzący z Australii na co dzień działający w Londynie. Neill jest absolwentem University of Tasmania w swoim rodzinnym kraju oraz Rhode Island School of Design w Stanach Zjednoczonych. Dotychczas w swojej praktyce projektowej współpracował m.in. z markami: Kundalini, L’Oreal czy Swarovski, a w ostatnim czasie bardzo dobrym przyjęciem cieszyły się jego projekty dla marki Made in Ratio. Wśród nich znalazł się również Cowrie Rocker - mebel jak hybryda, designalive.pl

lokujący się gdzieś pomiędzy fotelem, szezlongiem i hamakiem. – Moje projekty opierają się na idei ruchu, modułowości, a każdy z nich może mieć wiele rożnych zastosowań – przyznaje Neill. Dizajner od kilku lat słynie także z odważnego łączenia materiałów. Już podczas studiów przekonał się, że projektowanie składa się z rożnych etapów, dodatkowo każdy projekt wykonywał tam osobiście. Później, już w Stanach Zjednoczonych zaczął eksperymentować z narzędziami cyfrowymi. Stosował cyfrowe programy animacyjne, gwarantujące większą płynność w badaniu zastosowań materiałów. – Miałem większą swobodę w modelowaniu – przyznawał w wywiadach. Od ośmiu lat mieszka i pracuje w Londynie. – Moja praca opiera się na prezentowaniu szerokiego spektrum zależności pomiędzy kształtami a materiałami. Nie unikam ani form rzeźbiarskich, ani cyfrowej es-

tetyki, co w połączeniu z poszukiwaniami materiałowymi i eksperymentami czasami daje dobre efekty – dodawał zapytany o swoją pracę. Neill będzie jednym z gości Areny m.in. dlatego, że najbliższa edycja wydarzenia odbędzie się pod hasłem „Materiały”. Do tematyki materiałów nawiązywać będą również ekspozycje oraz prezentacje i szkolenia prowadzone przez projektantów. – Od początku swojego istnienia Arena Design ma charakter biznesowy – jednak naszym celem jest nie tylko integracja producentów i projektantów, lecz również edukacja specjalistów z obu dziedzin. Dlatego z roku na rok organizujemy coraz więcej szkoleń i wykładów, które traktują zarówno o wzornictwie, jak i tendencjach i potrzebach rynku – wyjaśnia Monika Wietrzyńska, dyrektor Arena Design. www.arenadesign.pl Łukasz Potocki


Ewolucja w łazience Agnieszka Goryjewska, Paulina Libiszewska, Łukasz Wojciechowski i Olga Dziąg to laureaci pierwszej edycji konkursu „Ewolucja w łazience” marki Hansgrohe. Finał konkursu dla studentów i młodych projektantów odbył się w podpoznańskiej siedzibie firmy Hansgrohe. Zadanie konkursowe dotyczyło projektu łazienki dla kolekcji Axor Starck Organic autorstwa Philippe Starcka. W pierwszym etapie jury wyłoniło 15 finalistów spośród 115 nadesłanych projektów konkursowych. W finale każdy z uczestników musiał osobiście zaprezentować swój projekt i jego makietę. Jury pod przewodnictwem Agnieszki Jacobson–Cieleckiej przyznało trzy nagrody główne i jedno wyróżnienie. Pierwsze miejsce zdobyła Agnieszka Goryjewska z Krakowa. Główną inspiracją jej projektu były przeciwstawne cechy: kontrast i spójność, ostra skała i wiotka roślina. Drewniana struktura odzwierciedla skalny monolit, a elementy armatury, zakorzenioną w nim roślinność. Całość dopełniły przeszkle-

nie i wkomponowane w strukturę lustro. Drugie miejsce zdobyli: Paulina Libiszewska i Łukasz Wojciechowski z Kielc. Głównym założeniem ich projektu był element zaskoczenia. Autorzy zestawili XIX–wieczną architekturę wnętrza z nowoczesnym wyposażeniem. Armatura z kolekcji Axor Starck Organic uzupełniona została szafkami łazienkowymi z Corianu, a całość kompozycji scaliła drewniana posadzka. Trzecie miejsce zdobyła Olga Dziąg z Wrocławia za wykorzystanie w projekcie łazienki ceramicznych form, silnie nawiązujących do struktury drzewa, które kryją w swoim wnętrzu przyłącza wodne. Wyróżnienie otrzymała Agnieszka Bondzior z Wrocławia za prototyp umywalki wykonany metodą odlewania z form gipsowych. www.ewolucjawlazience.pl Łukasz Potocki

Popraw jakość życia BMW Group Polska włącza się w dyskusję nad zrównoważonym rozwojem polskich miast i wspólnie z Fundacją Nowej Kultury „Bęc Zmiana” ogłasza konkurs „BMW/Urban/ Transforms/2013” Celem konkursu jest wyłonienie najciekawszego projektu realizującego w praktyce ideę zrównoważonego rozwoju, dzięki któremu miasto może się stać miejscem bardziej przyjaznym dla mieszkańców. Konkurs skierowany jest do architektów, urbanistów, dizajnerów, ale również organizacji społecznych czy wspólnot obywatelskich – wszystkich tych, którzy chcą zmieniać i unowocześniać przestrzeń miejską. Zgłoszone projekty w wymierny sposób mają poprawiać jakość życia mieszkańców w jednym z następujących obszarów: miejska mobilność, zrównoważony rozwój, ekologia, recykling, rewitalizacja przestrzeni, bezpieczeństwo, energia, estetyka miasta, komunikacja w przestrzeni miejskiej, czas wolny, systemy parkingowe oraz energia odnawialna. Zadaniem jest stworzenie projektów sprawiających, że miasta staną się miejscami bardziej przyjaznymi dla swoich mieszkańców. Zwycięski zespół dostanie nagrodę w wysokości 10 tys. zł. Najlepszy projekt otrzyma dofinansowanie w wysokości 100 tys. zł, przeznaczonych na realizację i zostanie włączony w przestrzeń jednego z polskich miast. Rozstrzygnięcie nastąpi w lutym 2014 roku. www.bmwtransformy.pl Łukasz Potocki

Slow Wystartowała czwarta edycja międzynarodowego konkursu „Terma Design” na projekt grzejnika, który organizuje Terma – polski producent m.in. grzejników dekoracyjnych, łazienkowych i grzałek. Tematem przewodnim konkursu jest hasło „Slow”.

Obecna postawa „slow” dotyka wielu dziedzin życia – od sposobu upraw, przez modę, aż po wychowanie dzieci. To poszukiwanie równowagi w życiu bez pośpiechu, świadomym, uważnym, zgodnym z potrzebami. Wymaga stałej pracy nad sobą, nad własną tożsamością, skrupulatnego budowania relacji z innymi ludźmi i otoczeniem – są one ważne, tak samo jak ważna jest pierwotna potrzeba gromadzenia się wokół źródła ciepła i dzielenia się nim. Taki sposób życia ma dawać większą satysfakcję, poczucie spełnienia i jedności

ze światem – ma „nie przeciekać przez palce”. Głównym celem konkursu jest promowanie młodych, obiecujących projektantów oraz ułatwienie im drogi do wdrożenia produkcyjnego, a także popularyzacja sztuki użytkowej i jej roli w życiu człowieka. Autorom najciekawszych prac organizator konkursu oferuje atrakcyjne nagrody finansowe oraz możliwość podjęcia dalszej współpracy. Projekty można zgłaszać do 20 lutego 2014 roku. Finał zaplanowano na kwiecień. www.termadesign.com Łukasz Potocki designalive.pl


144 wydarzenia

KALENDARIUM styczeń-marzec 2014 REDAGUJE: Marcin Mońka

Design Indaba Conference 26–28.02 Cape Town (Republika Południowej Afryki) www.designindaba.com Wielka coroczna konferencja i wiele imprez towarzyszących, na których pojawiają się najsłynniejsi projektanci świata, by wspólnie rozwiązywać problemy. W tym roku konferencja ma szczególny charakter – Kapsztad w roku 2014 jest Światową Stolicą Designu, dlatego też w ciągu całego roku zaplanowano ponad 450 wydarzeń i projektów. Design Indaba powstała w 1995 roku, flagowym wydarzeniem imprezy jest konferencja, co roku odbywają się również Expo, Simulcast czy FilmFest, a do tego szereg inicjatyw społecznych, warsztatów szkoleniowych, festiwali muzycznych i projektów wzorniczych. Arena Design 18–21.02 Poznań www.arenadesign.pl

DA

Już po raz szósty w Poznaniu spotkają się przedsiębiorcy z projektantami. Na imprezie prezentują się przede wszystkim wystawcy z Polski, sprzyja temu profil imprezy łączącej różne środowiska skupione wokół dobrego projektowania. Nieodłączną częścią jest konkurs Top Design, swoje miejsce odnajdują tu też młodzi projektanci. Arena Design jest podzielona na pięć stref, obok Top Design, są to: Edukacja, Kreatywni, Innowacje oraz Forum. Tematem przewodnim tegorocznej imprezy są Materiały i ich wykorzystanie, a wśród gości specjalnych pojawi się m.in. australijski projektant Brodie Neill.

MARZEC

STYCZEŃ

LUTY

IMM Cologne 13–19.01 Kolonia (Niemcy) www.imm-cologne.de

Ambiente 7–11.02 Kolonia (Niemcy) www.messefrankfurt.com www.ambiente.messefrankfurt.com

Międzynarodowa wystawa mebli, miejsce spotkań przedsiębiorców z całego świata. Organizatorzy stawiają na sprawdzoną formułę: „Create. Furnish. Live”. Na wydarzeniu istotną częścią są nie tylko targi, ale również przyznanie nagrody Interior Innovation Award. W czasie wydarzenia zwykle jest obecnych ponad 1 000 marek i firm z kilkudziesięciu krajów świata. W zeszłym roku wydarzenie odwiedziło ponad 140 tys. osób. Maison & Objet 24–28.01 Paryż (Francja) www.maison-objet.com Targi co roku odbywają się w dwóch terminach: w styczniu i we wrześniu. Historia imprezy sięga 1995 roku. Powstała z połączenia kilku innych paryskich wydarzeń poświęconych głównie akcesoriom dla domu, meblom itp. Dziś na paryskim wydarzeniu można oglądać nie tylko najnowsze propozycje projektantów z całego świata, ale również rozwiązania architektoniczne. Podczas poprzedniej edycji targów ponad 85 tys. odwiedzających miało szansę zapoznać się z ofertą trzech tys. wystawców.

designalive.pl

Największe na świecie targi dóbr konsumpcyjnych odbędą się we Frankfurckim Centrum Targowo– Wystawienniczym z udziałem 4 700 wystawców (na zdjęciu). Impreza podzielona będzie na trzy działy: Dining, Giving i Living ukazujące pełną gamę produktów stołowych, kuchennych, wyposażenia i wystroju wnętrz oraz upominkowych. Hasłem przewodnim trendów wyznaczonych przez Ambiente na rok 2014 jest „Sovereign Composure/Najwyższe Opanowanie”. Krajem partnerskim targów zostanie tym razem Japonia. Stockholm Design Week 3–9.02 Sztokholm (Szwecja) www.stockholmdesignweek.com Tydzień Designu nie tylko dla miłośników skandynawskiego wzornictwa. Imprezie towarzyszą dwa ważne wydarzenia targowe: Stockholm Furniture Fair oraz Northern Light Fair. Wydarzenie otworzy swoje podwoje już po raz 63., festiwalem żyje całe miasto, gdyż wydarzenie odbędzie się w kilkudziesięciu przestrzeniach szwedzkiej stolicy. W części targowej regularnie prezentuje się kilkuset wystawców.

International Motor Show and Accessories 6–16.03 Genewa (Szwajcaria) www.salon-auto.ch Genewski Motor Show należy do grona najstarszych imprez branży motoryzacyjnej na świecie, odbędzie się po raz 84. Z myślą o tym wydarzeniu koncerny motoryzacyjne przygotowują nowe modele samochodów, które w najbliższych miesiącach mają pojawiać się w sprzedaży. Na Motor Show można zobaczyć również wiele pojazdów koncepcyjnych. Łatwiej wymienić światowe marki, których w Genewie nie będzie niż te, które już potwierdziły swój udział. Co roku poznajemy tam ok. stu nowych modeli samochodów. W zeszłym roku imprezę w ciągu 11 dni odwiedziło niemal 700 tys. osób. Design Days Dubai 17–21.03 Dubaj (Zjednoczone Emiraty Arabskie) www.designdaysdubai.ae Pierwsza tak duża impreza poświęcona projektowaniu na Bliskim Wschodzie oraz w Azji Południowej. Wydarzenie nie ogranicza się do prezentacji najlepszych wzorów z ZEA oraz krajów sąsiadujących, pokazuje także projekty z obu Ameryk czy Europy. Impreza odbędzie się po raz trzeci, poza wystawami i prezentacjami firm oraz studiów w programie znajdują się również seminaria, dyskusje panelowe czy warsztaty, które poprowadzą projektanci z rożnych stron świata, m.in. Max Lamb, Jens Praet czy Marc Aurel.


koktajl 145

Endless Stair

Westival

14-22.09 Londyn

25-27.10 Szczecin

Z okazji London Design Festival Stowarzyszenie Handlowe Amerykańskiego Przemysłu Drewna Liściastego (AHEC) wystawiło przed londyńską galerią Tate Modern konstrukcję Endless Stair. Hanna Dymek-Jara (prezes firmy Questia, która zajmuje się promocją AHEC w Polsce) i Alex de Rijke (projektant schodów). Więcej na s. 24.

Kuratorowana przez Tomasza Malkowskiego oraz Marcina Szczelinę z Architecture Snob siódma edycja imprezy przyciągnęła nie tylko tłumy odwiedzających, ale też znakomitych gości. Zaproszeni zostali m.in.: Robert Konieczny z KWK Promes, Tomasz Głowacki, Menthol Architects, Jurgen Mayer H., Konior Studio, czy Filip Springer.

Siemens Future Living Award

Polska premiera BMW i3

19.11 Warszawa

13.11 Warszawa

Najlepsze projekty kuchni przyszłości wybiera dr Krystyna Łuczak-Surówka (felietonistka „Design Alive”, krytyczka designu), Adam Pulwicki (architekt i projektant), projektantka Gosia Rygalik oraz Małgorzata Szczepańska (redaktor naczelna „Elle Decoration”). Nad obradami Jury czuwa Karina Paul (Siemens).

Elektryczne BMW i3 idealnie wpisuje się w wielkomiejskie przestrzenie – przekonuje Grzegorz Sieczkowski z BMW Group Polska. Więcej o elektryzujących nowościach w motoryzacji czytaj na s. 138.

Bizajn

7. urodziny StudiA Rygalik

5.09 Warszawa

19.10 Łódź

W siedzibie platformy MyBaze odbył się Bizajn – wydarzenie mające na celu promocję polskiego sektora designu. Wzięli w nim udział projektanci, eksperci oraz media i ludzie biznesu. Podczas wydarzenia założyciele MyBaze zaprezentowali najnowszą wersję platformy MyBaze.com, przedstawiając jej nowe możliwości oraz plany.

Główną atrakcją wieczoru, na który zaprosili nas Gosia i Tomek Rygalikowie, był projekt Siemens FoodLab by Studio Rygalik oraz koncert zespołu Lucyna uśmiecha się mimo woli. Mimo naprawdę chłodnego wieczoru, goście dopisali. Kilkaset osób wypełniło wnętrze i przestrzeń dookoła łódzkiego warsztatu. O dobre humory gości zadbał Heineken. Więcej na s. 129.

designalive.pl


146 mocne plecy więcej s. 122

designalive.pl


DZIAĹ 147

designalive.pl


www.marbetstyle.com


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.