Design Alive #6/2013

Page 1

design trendy wnętrza architektura lifestyle moda www.designalive.pl

nr 6 wiosna 2013   cena 20 zł (w tym 5% vat)

piękno RELACJI 6

MARGIELA GIVENCHY PAVLUCHENKO ANATOMIA TRENDU BRAZYLIJSKI MODERNIZM MONIKI UNGER CZY DESIGN JEST PIĘKNY? AGNIESZKA JACOBSON-CIELECKA PORTUGALSKA REZYDENCJA EXTRAMUROS WSPÓŁCZEŚNI NOMADZI LOUIS VUITTON AUTONOMIA W PARZE KIKI I JOOST FOGO WYSPA TWÓRCZYCH MYŚLI MARCEL WANDERS TAKA PIĘKNA KATASTROFA DO ZOBACZENIA! MEDIOLAN 2013


2 Dział

Business Cooperation Event 12–13.07.2013 wielkie spotkanie projektantów i producentów

designalive.pl


DZIAŁ 3

05–14.07.2013 w tym roku lokujemy się na styku!

Terminal Designu wraca na Plac Grunwaldzki

www.gdyniadesigndays.eu

designalive.pl


4 spis treści

6 LUDZIE 64 Kolekcjonerka Monika Unger i brazylijski modernizm 72 Autonomia w parze Holendrzy Kiki van Eijk i Joost van Bleiswijk 78 Taka piękna katastrofa Postmodernista Marcel Wanders

ARCHITEKTURA NEWSLETTER na dobry początek nowości, wiadomości, ciekawostki

FELIETONY 22 AGNIESZKA JACOBSONCIELECKA Czy design może… …być piękny? 96 KRYSTYNA ŁUCZAK– SURÓWKA Selekcja Usiądź proszę 99 JANUSZ KANIEWSKI Drive Giulietta z piercingiem Blachy – typologia tablic rejestracyjnych

RZECZY

SCRATCH nowy sposób dekorowania mebla w kolekcji Joosta van Bleiswijka. Więcej na s. 72

24 MODA Głębia i eskapizm Olga Nieścier o tendencjach w modzie 86 Paryż Maison & Objet obfitość premier 92 DA STAN MAGAZYNOWY 2006–2013 kolekcja polskiego designu 98 W siodle polski mistrz rymarstwa 102 MUST HAVE Mali bohaterowie codzienności wybierają: Maja Ganszyniec i Krystian Kowalski

MIEJSCA 52 Architektura wnętrza na twórczej wyspie Fogo 82 Źródło skąd czerpie Dornbracht

STYL ŻYCIA 62 Jak Odyseusz sztuka minimalizmu filozofią życia 89 Wawa woli pole stolica zwalnia i sięga po zdrowe

WYDARZENIA 105 MEDIOLAN do zobaczenia już w kwietniu 112 KALENDARIUM Co przed nami? 113 Top Design 2013 nominacje 114 Gdzie warto być? Gdynia, Gdańsk, Berlin 00 TRENDBOOK społeczeństwo, nauka, środowisko

ZDJĘCIE: Studio Joost van Bleiswijk

8

34 REZYDENCJA extramuros portugalska willa uczy synergii i spokoju 44 ARCHIKONY Szkoła japońska genialna renowacja modernistycznej podstawówki 48 Fado Lizbony dom z pionowym ogrodem


DZIAŁ 5

Urban poetry* 6-10 wrzesNIA 2013

Paris Nord VillePiNte, hala 8

www.nowdesignavivre.com

Międzynarodowe Targi Designu dla Domu

Poésie urbaine*

preview, © Aeraware, Ligne Roset. Muuto © Gils. Roche Bobois © Nicolas Gaillon. Getty Images. Organizator SAFI, Filia Ateliers d’Art de France i Reed Expositions France

Targi wyłącznie dla profesjonalistów. Tél. + 33 (0)1 44 29 02 00. info@safisalons.fr

paris Capitale de la Creation

designalive.pl


6 edytorial

piękno RElacji

P

lanując ten numer chciałam pokazać, jak ważne jest budowanie i pielęgnowanie humanistycznych relacji. Niezależnie, czy mówimy o relacjach z rodziną, z partnerem czy relacjach w pracy. Bo jak okazuje się, umiejętność współpracy i wzajemnego zrozumienia, to nie tylko element życia prywatnego, to jedyny klucz do kreatywnej pracy i, co ciekawe, coraz bardziej poszukiwana cecha w biznesie. Inspiracją stało się zdanie redaktora Tomasza Lisa zasłyszane przypadkiem i zanotowane kiedyś na brzegu notesu: „We współczesnym świecie model hierarchiczny jest wypierany przez model współzależności oparty na duchu partnerstwa, wspólnoty i zaufania”. Więc to umiejętności słuchania, bycia razem i wzajemnego szacunku stają się szansą na nowe społeczeństwo i alternatywą do wyścigu szczurów, który, jak widać, nie zdał egzaminu i skończył się ogólnoświatowym krachem. Aż trudno wybrać, który z tekstów tego wydania jest przewodni, bo ideę piękna relacji wpuściliśmy w krwiobieg całego magazynu. W treści, litery i obrazy, które w symbiozie nienachalnie inspirują. Podpowiadają jak wyciszyć się, wyczulić wszystkie zmysły i atencję na innych. W końcu, by znaleźć piękno relacji z samym sobą, z własnymi tęsknotami, pragnieniami i emocjami. Bo by zaufać innym, trzeba wpierw zaufać sobie.

Redaktor Naczelna Numer 7 w czerwcu

Agnieszka Jacobson-Cielecka Od dawna namawialiśmy ją, żeby dla nas pisała, bo nikt tak jak ona, nie potrafi analitycznie podejść do tematu designu i go tłumaczyć. Dla nas będzie to robiła w ramach cyklu „Czy design może…”. W pierwszym odcinku odpowiada na pytanie „Czy design może być piękny?” (s. 22). Dla formalności dodajmy: Angieszka Jacobson-Cielecka to dziennikarka, krytyczka i kuratorka designu, założycielka i wieloletnia redaktor naczelna polskiej edycji „Elle Decoration”. W latach 2007-2010 kuratorka festiwalu Łódź Design, obecnie dyrektor programowa ds. designu w poznańskiej School of Form. W 2012 roku wyróżniona główną nagrodą w kategorii Animator w konkursie Design Alive Awards.

Janusz Kaniewski Nie ma drugiego polskiego projektanta, który na samochodach zna się tak jak Janusz. A pisać potrafi z ogromnym polotem, więc chyba nie musimy dłużej tłumaczyć, dlaczego cykl „Drive” oddaliśmy właśnie w jego ręce. Napisał dla nas o Alfie Romeo (s. 99) i tablicach rejestracyjnych, które od lat przywozi z całego świata (s. 100). Na co dzień Janusz projektuje pojazdy specjalistyczne, wnętrza kolejowe, samochody, stacje benzynowe, architekturę. Pracuje dla Ferrari, Fiata czy Pininfariny, doradza samorządom miast. Jest wykładowcą i kuratorem. W ub. roku współorganizował Gdynia Design Days, a teraz jego biuro przygotowuje pierwszą edycję Wawa Design Festiwal.


Zapraszamy na stoisko Schattdecor podczas targ贸w Interzum w Kolonii w terminie 13.-16.05.2013 hala 6, stoisko C020/E029. www.schattdecor.com


Dieter Rams (ur. 1932) pracował dla Brauna, później też dla Vitsoe. Stworzył setki legendarnych projektów. Autor słynnych „Dziesięciu przykazań dobrego wzornictwa” (poniżej)

Vitsœ – mniej czy więcej

ponadczasowe projektowanie

Któż nie zna jego maksymy „Less is More”? Któż nie zna jego ikonicznych projektów dla Brauna? A czy znamy jego meble? Już w tym roku będzie okazja, by przekonać się o ponadczasowości projektów guru designu Dietera Ramsa. Licencję na produkcję swoich projektów udzielił marce Vitsœ działającej od 1959 roku. Do produkcji trafią znane przed laty projekty Ramsa, w tym m.in. 620 Chair Programme oraz zmodyfikowana wersja 606 Universal Shelving System. Meble powinny być dostępne jeszcze w tym roku. www.vitsoe.com Marcin Mońka

1

Dobry design jest innowacyjny Dobry design czyni produkt użytecznym Dobry design jest estetyczny Dobry design czyni produkt zrozumiałym Dobry design jest dyskretny Dobry design jest szczery Dobry design jest ponadczasowy Dobry design jest przemyślany w najmniejszym detalu Dobry design jest przyjazny środowisku Dobry design jest tak minimalistyczny jak tylko to możliwe designalive.pl


newsletter 9

Po prostu

Zdjęcia: materiały prasowe

czeski stół

Czysty design, elegancja i uniwersalność – te słowa idealnie charakteryzują stół Delta czeskiej marki Ton, którego autorem jest austriacki projektant Kai Stania. Minimalistyczny wygląd i charakterystyczna podstawa stołu Delta, pozwalają na zastosowanie go w kuchni, jadalni i biurze z wieloma typami krzeseł. Wykonany z litego drewna bukowego lub dębowego, w wariantach dla 4, 6 lub 8 osób. Od 8 900 zł, www.ton.cz/pl

3

Iwona Piskorz

2

Introduction To Pastoe 100-lecie świętuje w tym roku holenderska marka Pastoe, która w swoich produktach konsekwentnie stawia na prostotę, funkcjonalność i nowoczesność. Zakładał ją w Utrechcie Fritz Loeb (1889–1959). Dziś jego następcy świętują okrągły jubileusz podczas wystawy w Kunsthal Rotterdam (czynna do 2 czerwca). Prezentowane są tam dawne, ale też nowe projekty stworzone przez Konstantina Grcica czy Naoto Fukasawę. Wystawa zostanie też pokazana w kwietniu w ramach 52. edycji Salone Internazionale del Mobile w Mediolanie. Na zdjęciu: kolekcja Introduction 125M, 1965 rok. www.pastoe.com, www.vitkac.com Anna Jałocha Zdjęcie: Jan Versnel

designalive.pl


10 newsletter

Ferrari na torach

AGV ITALO

5 Łakomy kąsek

6 Nie trać witamin

Wojciech Trzcionka

7 Krok do przodu

jadalne opakowania

Nowa linia piekarników

ładowanie chodem

Może już wkrótce jogurty, sery i soki, zamiast w pudełkach i kartonach, będziemy kupować w jadalnych, zdrowych i smacznych opakowaniach WikiCells, stworzonych na wzór naturalnych skórek owoców i warzyw. „Zjedzenie paczki lodów” nareszcie stanie się usprawiedliwione - w trosce o środowisko. Mniam! Prototyp, www.wikicells.com

Prezio Samsunga to elegancka czerń połączona z funkcjonalnością. Piekarnik parowy dzięki specjalnemu naczyniu oraz dwóm generatorom, umożliwia gotowanie tak, że przygotowane posiłki są zdrowe i lekkostrawne, nie tracą witamin i składników mineralnych. W ofercie Samsunga dostępne są także inne urządzenia, których design i kolorystyka komponują się z linią: lodówki, okapy oraz płyty grzewcze. Piekarniki od 3 299 zł, www.samsung.com/pl

Ruch to zdrowie – szczególnie, jeśli przy okazji zamienia energię kinetyczną w „zielony” prąd. Zwykłe chodzenie, bieganie i skakanie po panelach podłogowych Pavegen staje się źródłem zasilania, np. dla ulicznych latarni i szkolnych sal. Przykładem świeci też firma Sustainable Dance Club, oferująca prądotwórcze, dyskotekowe parkiety. Na zamówienie, www.pavegen.com, www.sustainabledanceclub.com

Michał Mazur

Wojciech Trzcionka

designalive.pl

Michał Mazur

Zdjęcia: materiały prasowe

4

Opływowym kształtem przypomina sportowy bolid, ale tytuł „Ferrari na torach” zawdzięcza też temu, że należy do spółki NTV, w której zasiada m.in. prezes Ferrari Luca Cordero di Montezemolo. AGV Italo, osiągający maksymalną prędkość 360 km/godz, jest od kilku miesięcy najszybszym pociągiem w Europie. We wnętrzach maksymalny komfort: ergonomiczne skórzane fotele Poltrony Frau, darmowe Wi-Fi i telewizja. W razie ewentualnych opóźnień, każdy podróżny otrzymuje sms z aktualną godziną przyjazdu swojego pociągu. Catering serwuje znakomity koncept kulinarny Eataly wywodzący się z Bolonii. Pociąg, który zużywa 30 proc. mniej paliwa niż najszybszy do niedawna w Europie francuski TGV, wyprodukował Alstom. Bilety na trasie Mediolan-Rzym (630 km pociąg pokonuje w nieco ponad trzy godziny) zaczynają się od 35 euro, www.italotreno.itv


DZIAĹ 11

designalive.pl


12 newsletter

8

Jesionowe kolaboracje Joseph Walsh w kameralnej aranżacji Walsh ze swym studiem DiaDiMo przełamuje emploi, tworząc kanciaste meble kojarzone z biurem, w kameralnej aranżacji. Efektem współpracy z firmą O’Donnell +Tuomey jest stworzone z litego jesionu Falling Dansu. To reinterpretacja XVII-wiecznego biurka, tutaj znajdującego się na ścianie. Po opuszczeniu przedniej części odkrywa szereg przegródek, które możemy swobodnie zamieniać miejscami. Druga propozycja Irlandczyka została skomponowana wraz z projektantami z Design Parters. Historic Chair to krzesło wyrzeźbione także w jesionie zwieńczone skórzanym materiałem Eriki Wakerly. Na zamówienie, Falling Dansu 14 vw000, Historic Chair za 3 000 euro, www.diadimo.com Tekst: Angelika Ogrocka Zdjęcie: Andrew Bradley

designalive.pl


all you need is pure design and a perfect place

and we’ve got it all 4. 2.Dobry Dobrydesign designczyni czyniprodukt produktzrozumiałym użytecznym


9

Krzyżówki 14 newsletter hybrydy moroso

Martino Gamper, włoski projektant mieszkający na stałe w Londynie, stworzył serię ośmiu reinterpretacji znanych projektów Moroso na 60. urodzin marki. Metamorphosi Behind to kolaże wykonane z części różnych mebli, złączone w spójne hybrydy. Powstałe w ten sposób projekty zaskakują najpierw swoją dekonstrukcją, a później zdumiewającą świeżością, bo choć znamy meble, z których powstały te krzyżówki, to jednak dizajner całkowicie zmienił ich oblicze. Nowy projekt Gampera przypomina jego eksperymentalne konstrukcje przedstawione np. w projekcie „100 krzeseł w 100 dni”. www.moroso.it Eliza Ziemińska

7

Co zrobić, by stać się słynnym na cały świat twórcą dywanów? Najprościej mówiąc – być z nimi w emocjonalnym związku w trzecim pokoleniu. Tak jak pochodzący z Niemiec Jan Kath. Klasyczne orientalne dywany połączone ze współczesnym, minimalistycznym wzornictwem i wystrojem. Wyprowadzenie ich z chłodnych wnętrz salonów i wprowadzenie do codziennego życia. Do tego ręczne techniki wytwarzania z użyciem wyłącznie naturalnych materiałów (np. tybetańska wełna, chiński jedwab, włókna pokrzywy). Jan Kath pochodzi z rodziny od lat zajmującej się sprzedażą dywanów i z ich wytwarzania uczynił prawdziwą sztukę. W tym, co robi, jest bezkompromisowo konserwatywny, łącząc doświadczenie licznych podróży (Nepal, Tokio, Bejrut, Sydney) z tradycją przemysłową Zagłębia Ruhry, z którego pochodzi. Tak jak w jednej z najnowszych kolekcji „From Russia with Love”, zainspirowanej dywanami powstałymi w południowej Rosji na początku XX wieku, gdzie motywem przewodnim stały się kwiaty. Od 400 euro za metr kwadratowy, www.jan-kath.de Łukasz Potocki

designalive.pl

10 Zdjęcia: materiały prasowe

From Russia with Love

nowe dywany jana katha


Kubki z fontanny gliniane naczynia ariane prin

Spacer po mieście może sprawić, że do głowy wpada pomysł na unikatową technikę wytwarzania kubków z gliny, szkliwa i barwnika. Taki pomysł stał się udziałem francuskiej artystki i dizajnerki Ariane Prin, która w zeszłym roku odwiedziła Design Centrum Kielce. W czasie spaceru przekonała się, że mieszkańcy chętnie gromadzą się wokół fontann. Wymyśliła więc unikatową maszynę, składającą się z 4 konewek i 16 form, służącą do jednoczesnego wytwarzania 16 kubków. Zabarwiona na czerwono glina skapywała z konewek na obracające się formy. Praca Ariane nawiązywała również do historii budynków dawnego więzienia na Wzgórzu Zamkowym – stąd m.in. użycie czerwonego barwnika. Tak powstała seria Water Cups Fountain. Prototyp, www.arianeprin.com

11

newsletter 15

gotujesz i siadasz Meble z garnka

CooKIT – przedmioty dostarczane w płaskiej formie, nabierają właściwych kształtów w czasie... gotowania. W rozgrzanym garnku, styropianowe wypełnienie puchnie jak ziarno popcornu. Kolekcję stworzyła Irit Groomy Cohen, ubiegłoroczna absolwentka jerozolimskiej Academy of Arts and Design. Prototyp Michał Mazur

Daria Linert

12 reklama

SHOWROOM:

02-676 WARSZAWA UL. POSTĘPU 21 C T: +48 22 430 03 50 M: +48 668 677 221 WWW.FORMADECO.PL

Ikony Bauhausu Unikatowe meble wywodzące się ze szkoły Bauhausu Najsłynniejsi architekci, projektanci, designerzy sygnują oferowane przez nas projekty

6. Dobry design jest szczery

designalive.pl


16 newsletter

13

15 siekiera

z włókna węglowego

Kacper Hamilton połączył doświadczenie marki Zai specjalizującej się w produkcji sprzętu narciarskiego oraz najnowsze zdobycze technologiczne i stworzył siekierę cudo. Warstwowy trzonek powstał z włókna węglowego, lekkiego i odpornego. Reszta to drewno jesionowe. Trzony są wymienne, siekiera waży niewiele ponad kilogram. Zai CORE Axe, bo tak się nazywa topór, do sprzedaży ma trafić jeszcze w tym roku. www.kacperhamilton.com, www.zai.ch Jarda Ruszczyc

14 designalive.pl


Donice inaczej

urban garden marki authentics W kolekcji Ubran Garden marki Authentics, stworzonej przez Patrika Nadeu, znajdziemy tekstylne sakwy, które nie wymagają żadnych dodatkowych spodków, by posadzone w nich rośliny mogły pozbywać się nadmiaru wody. Sakwy są wypełnione granulatem gliny, dzięki któremu wilgoć jest rozprowadzana równomiernie. Rośliny zasadzone w sakwach nie muszą być podlewane tak często, jak kwiaty umieszczone w tradycyjnych doniczkach. Przedmioty te są kwintesencją filozofii marki Authentics, która w duchu prostoty stara się produkować funkcjonalne przedmioty codziennego użytku. www.authentics.de, www.creativeproducts.pl Olga Steliga-Dykas

do wyboru

Francuz, milioner, trener tenisa lub strażak Amerykańska firma Rabmbiln’ Brands stworzyła serię wibratorów odpowiadających na stereotypowe kobiece fantazje. Do wyboru jest Francuz, milioner, trener tenisa i strażak, każdy charakteryzujący się innymi właściwościami. Choć w pierwszym momencie pomysł wydaje się zabawny, to podejście do artykułów erotycznych dla kobiet jest bardzo poważne. Stworzono nową markę SmileMakers, oferującą wibratory bardziej kojarzące się z asortymentem z drogerii, niż z sex shopu. Nie są wulgarne, nudne i drogie, posiadają za to wyjątkowe właściwości. Każdy z wibratorów stymuluje inne sfery erogenne, posiada trzy prędkości i możliwość pulsacji. 39,95 euro www.comeplaywithus.com

16

zdjęcia: marie-pierre cravedi, nicolas genta, materiały prasowe

Eliza Ziemińska

dużej wagi

zakładki Pétrifications Pétrifications to niezwykłe zakładki, na których kładziemy książki, gazety lub magazyny. Kolekcja składa się z pięciu trójkątnych form geometrycznych, wykonanych z różnych rodzajów kamieni m.in. marmuru, dopasowanych do różnych formatów książek i czasopism. – Chciałem przywrócić marmurowi jego szlachetność oraz wprowadzić ten piękny materiał, którego wykorzystanie zbyt często ogranicza się do pomników nagrobnych, do współczesnego wzornictwa – mówi Krzysztof J. Lukasik, projektant pochodzący z Warszawy, a mieszkający w Lyonie. Projekt dyplomowy w École w szwajcarskiej Lozannie. www.krzysztofjlukasik.com Łukasz Potocki


18 newsletter

Podróż z Louis Vuitton Patricia Urquiola, Maarten Baas, Oki Sato, Edward Barber i Jay Osgerby, Fernando i Humberto Campana

Co łączy tych cenionych projektantów? Na pewno dalekie podróże, a od niedawna także współpraca z ikoniczną francuską marką Louis Vuitton. Każdy z nich przygotował projekt dla luksusowej kolekcji Objets Nomades. Serię tworzą zarówno meble, jak i rozmaite akcesoria podróżne. Każdy z przedmiotów powstał z użyciem skóry, i co najważniejsze – można je składać oraz przekształcać. Są np. hamak czy przenośne krzesło, które możemy złożyć jak walizkę. Bo to przecież najważniejsza ich funkcja – w końcu we współczesnym świecie niemal wszyscy jesteśmy nomadami, przenoszącymi się z miejsca na miejsce. Całą kolekcję tworzy 16 obiektów. Prezentowano je ostatnio w Miami oraz Paryżu, gdzie magazyn „Design Alive”, jako jedyne pismo z Polski, był obecny na specjalne zaproszenie. www.louisvuitton.com Więcej zdjęć z kolekcji i fotoreportaż z Paryża na www.designalive.pl Marcin Mońka

Zawiń się w...

fotel agnieszki brzostek Co zrobić, by usiąść wygodnie w fotelu a zarazem poczuć przemiłe ciepło? Trzeba dopingować najnowszy projekt Agnieszki Brzostek, absolwentki krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych. W swoim pomyśle połączyła w jedno fotel oraz... wełniany sweter. Fotel nazywa się Jesień/Zima, jednak zapewne znalazłby użytkowników i o innych porach roku. „Ubrany” fotel można rozbierać ze swetra, dowolnie regulować fałdy, zrobić miejsce na czasopisma. Prototyp, www.conceptdesign.pl Anna Borecka

18

Zdjęcia: materiały prasowe, marek kowalski, przemek dzienis

17


newsletter 19

Polska Kanada nowa kolekcja nenukko

Canada to nowa kolekcja Nenukko na sezon wiosna-lato 2013. Jej twarzą została aktorka Kamilla Baar, której frapująca uroda doskonale oddaje ducha polskiej marki. Canada to jak dotąd najbardziej eksperymentalna kolekcja Nenukko, która zdecydowanie odchodzi od klimatu streetwearowego i przenosi się w mniej oczywiste rejony stylistyczne: w wiosenno-letniej kolekcji do głosu dochodzą zarówno inspiracje kulturą kampu jak i odniesienia do minimalizmu. Marka chętnie współpracuje ostatnio również projektantami mebli. W grudniu we wnętrzach warszawskiego showroomu Pret-a-Portrer PR odbył się zimowy pop up shop Nenukko oraz pomorskiej grupy Tabanda, która promowała najnowsze krzesło Diago. www.nenukko.com Daria Linert

19 Rzym odkrył Pavluchenko

kolekcja neo couture

Długie owacje, świetne recenzje i opinia „Odkrycia Rzymu” – z takim bagażem doświadczeń powróciła z włoskiej stolicy Natasha Pavluchenko. W Wiecznym Mieście zaprezentowała nową kolekcję NEO Couture fall/winter 2013/2014. Polska projektantka urodzona na Białorusi pokazała ją w bardzo prestiżowym miejscu – na AltaRomAltaModa. Nie jest łatwo się tam dostać – projektanci z całego świata muszą przejść bardzo skomplikowaną drogę, by otrzymać możliwość pokazu. Po długich eliminacjach mierzą się zresztą z opinią Silvii Venturini Fendi, jednej z wyroczni świata mody. Gdy ta jednak zobaczyła szkice kolekcji szybko orzekła, że Pavluchenko może stać się nowym odkryciem Rzymu. I tak też się stało. Obserwatorzy pokazu są zgodni – na wybiegu dominowały wyzwolone kobiety, ubrane w czerń, biel oraz beż. Projektantka przyznawała się do inspiracji wizerunkiem kobiety-rycerza. Kolory zredukowane na rzecz formy, niemal architektoniczny monumentalizm, wreszcie wewnętrzne napięcie kolekcji sprawiły, że NEO Couture cechuje minimalistyczna elegancja oraz kunszt krawiecki. A ten nie byłby możliwy, gdyby nie zaprezentowana po raz pierwszy przez projektantkę autorska technologia, wykorzystana przy tworzeniu modeli. Polega ona na formowaniu – a nie wycinaniu – kształtu ubrań z jednego kawałka materiału. www.natashapavluchenko.pl Daria Linert

20


21 22

20 newsletter

Udrapuj się! książka z wyrkojami

Okazuje się, że oryginalna i wyjątkowa garderoba niekoniecznie musi być trudna do skompletowania. Wystarczy zaopatrzeć się w „Drape drape” – książkę rodem z Japonii, zawierającą 17 modnych krojów i… zasiąść do szycia! Minimalistyczne kroje, w których jedyną ozdobą są zaskakujące drapowania, nie muszą być trudne do wykonania. Książkę wzbogacono w instrukcje pokazujące krok po kroku proces powstawania ciekawych ubrań tak, by każdy bez problemu mógł je samodzielnie wykonać. Autorką projektów jest Hisako Sato, absolwentka Bunka Fashion College w Japonii, słynącej z bardzo wymagającego programu nauczenia i ze swoich znanych wychowanków, m.in. Kenzo Tokada. Sama Hisako Sato była szefem zespołu projektantów mody dla Muji, aktualnie projektuje we własnej firmie. Ok. 80 zł, www.laurenceking.com Eliza Ziemińska

Japońska wyprawka

Aeru to marka łącząca rzemieślników XXI ze starą kulturą japońską Ideą firmy jest przypomnienie tradycji celebrowania pielęgnacji noworodka, która w dzisiejszej gonitwie cywilizacyjnej została zapomniana. Wyprawka Aeru to więc bluzeczka, ręcznik do buzi oraz skarpetki, wykonane z organicznej bawełny. Kolor uzyskany został poprzez naturalną fermentację liści indygowca. Ta ekologiczna sztuka barwienia tkanin, jest znana od stuleci i powraca ponownie do małych manufaktur. Cały zestaw został spakowany w drewniane pudełko, wykonane z lekkiego, niepalnego drewna Paulownia. Filozofia marki została nagrodzona podczas Kids Design Award 2012 w Japonii. Ok. 850 zł, www.a-eru.jp Anna Skalska-Bogucka

Koniec z różem!

Na rynku ubrań dla dzieci obowiązuje charakterystycznego podział na kolor i formę. Płeć żeńska tonie w różach, falbankach i cekinach, natomiast płeć męska w jaskrawych błękitach, dziwnych odcieniach czerwieni i zieleni ozdobionymi licznymi nadrukami. Marka Flawless postanowiła przełamać ten schemat. Spodnie, bluzy, kominy i czapki powstają z beli szarego, granatowego lub brązowego materiału. Proste i wygodne ubrania pozbawione są guzików, suwaków, brokatów i aplikacji. Jedyna ozdobą są szwy i metki. Do tej pory powstały dwie kolekcje – unisex dla dzieci ma rozmiary od 1 do 6, oraz oldies dla dorosłych. 50–190 zł, www.flawless.pl

23 Anna Skalska-Bogucka

designalive.pl

Zdjęcia: materiały prasowe, monika wiąckiewicz

flawless dla dzieci


24 Francuski Tandem braci bouroullec Ronan i Erwan ostatnio wzięli się za pisanie. Ich wspólna droga okazała się tak owocna, że już po dwóch dekadach projektowania, doczekali się monografii. Skromny tytuł albumu „Works”, stoi w opozycji do ilości i jakości projektów, jakie wyszły z pracowni braci. Znakiem rozpoznawczym są organiczne kształty i duch minimalizmu, uchwycone w każdym przedmiocie w charakterystyczny, poetycki sposób. Jednym z najbardziej znanych projektów jest krzesło Vegetal dla Vitry, które już przeszło do historii designu. Widowiskowa kariera jednych z najbardziej wpływowych projektantów ostatnich lat, została uporządkowana tematycznie, według współpracy z wiodącymi markami i producentami, takimi jak Alessi, Vitra i Flos, obejmując wszystko, od elementów wyposażenia wnętrz produkowanych seryjnie, aż po limitowane edycje. Zachwycające fotografie, osobiście wybrane przez braci Bouroullec, obok bogactwa wcześniej niepublikowanych zdjęć i rysunków z archiwów projektantów, pozwalają lepiej odkryć ich sposób myślenia. – Przygotowanie tej książki było dla mnie dramatem. Wewnętrzną walką.

Musieliśmy przecież podsumować całe swoje życie zawodowe, a to wymaga odrzucania, wybierania, selekcjonowania projektów ważnych i mniej ważnych – mówił „Design Alive” Ronan Bouroullec podczas londyńskiego spotkania z czytelnikami. – Choć cieszyłem się, że powstanie, cierpiałem dokonując każdego wyboru. W monografii nie brakuje również wywiadów z kluczowymi postaciami i współpracownikami oraz części teoretycznej, opracowanej przez Anniinę Koivu, dyrektora ds. badań w Vitrze. W lutym ukazała się kolejna książka francuskich projektantów „Drawings”, prezentująca codzienną pracę braci. Dlaczego właśnie rysunki? Dlatego, że to właśnie one są pierwszym i najważniejszym narzędziem pracy Bouroulleców. Książka zawiera szkice z lat 2004–2012. Dzięki porządkowi chronologicznemu zachowanemu w publikacji, można prześledzić drogę myślenia projektantów, ich wybory i rezygnację z poszczególnych możliwości rozwoju, tak by dany przedmiot osiągnął doskonałość. Eliza Ziemińska


22 agnieszka jacobson-cielecka czy design może…

…być piękny?

W

dyskusjach o tym, czym design jest, a czym nie jest, a także, po co jest i co może zrobić, kwestia estetyki jest często pomijana lub lekceważona. Gorzej nawet, często potrzeba estetyczna, a także edukacja w tej dziedzinie, którą przez ostatnie 20 lat przechodzi nasze społeczeństwo, są wskazywane jako główne winowajczynie tego, że designu i projektantów nikt nie rozumie. Słychać często, że postrzeganie designu w kategoriach estetycznych, spłyca go i upraszcza nad miarę. Można by z tego wysnuć przypuszczenie, że uroda przedmiotu jest rzeczą wstydliwą. To twierdzenie mniej więcej tak samo prawdziwe, jak to, które mówi, że kobieta piękna nie może być mądra. Wiadomo, że to nieprawda. Wiadomo też, że często uroda wystarcza, na początek, ale też bywa przeszkodą w dotarciu do intelektu i zalet ducha. Badania zaś dowodzą, że ludziom pięknym ufamy chętniej niż nieładnym, ułomnym lub nazbyt ekscentrycznym. Mając do wyboru osobę standardowo ładną i nieprzeciętnie piękną, podejdziemy chętniej do tej pierwszej, drugiej przypisując zarozumialstwo, pychę,

designalive.pl

*autorka jest laureatką Design Alive Awards 2012, dziennikarką, kuratorką designu i dyrektorką wyższej uczelni projektowej w Poznaniu School of Form

nieprzystępność, które są najczęściej projekcją naszych własnych lęków i obaw. Podobnie jest z przedmiotami. Krzesło wybieramy oczami, testujemy pupą. Ładne i niewygodne szybko zamienimy na inne, lub z kategorii „przedmiot użytkowy”, przesuniemy do „dekoracyjny”. Ładne i wygodne polecimy innym. O zaletach funkcjonalnego brzydactwa mamy szansę nigdy się nie przekonać. Podobnie jak nazbyt ekscentrycznego, z nieznanego materiału itd.

W dyskusjach o designie mamy pomieszanie pojęć. Mówimy o procesie, o badaniach, o potrzebach i odbiorcach. Używamy tych samych słów, ale myślimy o czym innym. Mieszamy kategorie designu jako dziedziny badawczej, humanistycznej, społecznej, przemysłowej, konceptualnej. W dyskursie czy „ładne” to komplement czy obraza mówimy o designie jako wzornictwie przemysłowym: czyli produktach lub towarach powszechnie dostępnych, masowo wytwarzanych i do mas adresowanych. Jeżeli tak to sobie ustawimy, wszystko staje się dość proste. Trzeba tylko zadać sobie kilka pytań: co to znaczy, że przedmiot jest ładny? Czy to to samo co dizajnerski? Czy dizajnerski to dobrze zaprojektowany? Co to jest ikona? Czy ikona to dobrze zaprojektowany przedmiot? Zastanówmy się na przykładzie imbryka do herbaty. Jaki to jest „ładny imbryk”? Taki, który się nam podoba. Wrzućcie w wyszukiwarkę hasło „nice teapot” albo „ładny imbryk”… Nie wszystko nam się podoba. Pojęcie ładny jest więc względne. Równocześnie też jest bezwarunkowe: ładny to w domyśle nie taki, który najlepiej zaspokoi naszą potrzebę, który będzie najwygodniejszy, najtańszy lub

zdjęcie: wojciech trzcionka

Prawdziwy design to przedmioty ponadczasowe i do pewnego stopnia niewidzialne. O ich pięknie nie świadczy wygląd ani cena, lecz funkcjonalność, proporcje, szlachetne starzenie się. Zwyczajność


Czy uroda przedmiotu jest rzeczą wstydliwą? To twierdzenie mniej więcej tak samo prawdziwe, jak to, że kobieta piękna nie może być mądra

Proporcjonalne, funkcjonalne krzesła Michaela Thoneta od lat 30. XIX wieku odmieniane przez przypadki, wykonywane we wszystkich możliwych materiałach, kopiowane, interpretowane i stylizowane nie zamierzają się zestarzeć. Chyba, że pięknie

najbardziej poręczny. To nawet nie jest taki, który najbardziej pasuje... Ładny to ładny. Dla każdego inny. Każdy z nas ma w domu niezłą kolekcję takich „ładnych” przedmiotów, tyle że niekoniecznie dla nas. To najczęściej prezenty. W myśl przykazania „kochaj bliźniego jak siebie samego” kupujemy dla innych to, co sami chcielibyśmy dostać. Czasem empatia jest większa: kupujemy dla kogoś to, co najbardziej lubi albo czym się interesuje: motoryzacja, komiks z Garfieldem, żaba… idealne inspiracje do (nie)przydatnych i (nie)ładnych prezentów. O ile do tego przedmiot jest dziwaczny i nowoczesny do przymiotnika „ładny” dodajemy „dizajnerski”. Co „dizajnerskość” ma wspólnego z designem? Zazwyczaj nic lub niewiele. Niestety przedmiot dizajnerski znaczy tyle co: dziwny, drogi, modny, nieprzydatny. Gadżet. Nie dziwmy się więc, że dla projektanta słowa: „ładny” i „dizajnerski” brzmią jak obelgi. Weźmy na przykład czajnik Hot Bertaa, zaprojektowany przez Philippe’a Starcka dla Alessi w 1989 roku. W tamtym czasie był równie obowiązkowym elementem sesji wnętrzarskiej jak dziś (nadal jeszcze) krzesło Pantona. Był też bestsellerem, ikoną i symbolem stausu. Dziś prawie

nikt go nie używa ani nie sprzedaje. Dlaczego? Bo się zestarzał, przestał być modny, bo przestał być przedmiotem pożądania. Fala powrotna stylu lat 80. nic tu nie pomogła. Co gorsza okazał się być mało funkcjonalny. Sam Starck, mówi o nim z niechęcią: „…to jeden z tych obiektów, których najbardziej się wstydzę…”. A jednak, nie zniknął bez śladu. Ma swoje miejsce w muzeach i w podręcznikach designu. Dlatego, że oprócz próby zadziwienia świata, Starck podjął też inne wyzwanie: zakwestionował istniejący od zawsze układ funkcjonalny czajnika/imbryka. Pozbawiona dziobka, uchwytu i przykrywki dynamiczna rzeźba była próbą nowego rozwiązania starego problemu. Funkcjonalnie jednak nieudaną. W efekcie w swoim czasie „ładna” i „dizajnerska” Bertaa okazała się świecić przemijającym blaskiem, jej uroda nie jest ponadczasowa. Nie wiem jak długo pożyje Ploop Oskara Zięty jako ładny dizajnerski gadżet. Wiadomo, że już wszedł do historii jako symbol i jaskółka nowej technologii. O tej technologii mówi się dziś mało, na korzyść urody, kiedy mówi się o projektach Zięty. Może więc prawdziwy design to przedmioty ponadczasowe i do pewnego stopnia niewidzialne? Przedmioty

bezimienne, bo nikt nie pamięta, kto je zaprojektował i kiedy? Wreszcie takie, które podlegają stylistycznym modyfikacjom i trwają, nie tracąc charakteru. Często to formy zwyczajowe. Zbyt proste i skromne, by zasłużyć na „dizajnerski” przymiotnik. Często lekceważone: „a cóż to za design? Zwykły stół i tyle...” Albo aż tyle. O ich urodzie nie świadczą wygląd ani cena, lecz funkcjonalność, proporcje, uroda, która ładnie się starzeje. Zwyczajność. Zwykłe stoły i krzesła, zwykłe naczynia. Chińskie czarki z czasów dawno wymarłych dynastii. Imbryki gliniane i emaliowane, porcelanowe i żeliwne, z mosiądzu i srebra. Mają poręczne uchwyty i dziobki, przez które równomiernie wylewa się płyn. Pokrywki, które nie spadają, jeżeli je mocniej przechylić i nie przelewa się przez nie herbata. Nie są ani za ciężkie, ani za lekkie. Są wygodne. Funkcjonalne. Proporcjonalne. Dostępne. ...hm ładne. I dlatego są w produkcji przez 100, 150, 200 lat. Przykład? Gięte krzesła Michaela Thoneta. Niezmiennie od lat 30. XIX wieku cieszą się powodzeniem. Odmieniane przez przypadki, wykonywane we wszystkich możliwych materiałach, kopiowane, interpretowane i stylizowane nie zamierzają się zestarzeć. Na koniec cytat, z Richarda Buckminstera Fullera, amerykańskiego architekta i filozofa, wielkiego inżyniera i konstruktora, którego trudno posądzić o gadżeciarstwo, efekciarstwo i sentymentalizm. „Kiedy pracuję nad jakimś problemem, nigdy nie myślę w kategoriach piękna. Myślę tylko o tym, jak rozwiązać dany problem. Kiedy jednak na końcu okazuje się, że rozwiązanie nie jest piękne, oznacza to po prostu, że rozwiązanie jest złe”. Pasuje do wszystkiego: do Thoneta i do dynastii Ming, do Zięty i do Starcka. Nawet do Garfielda. A prace samego Fullera są tego najlepszym dowodem. Nie pasuje tam, gdzie design ma funkcję bardziej filozoficzną, konceptualną, narracyjną, krytyczną, spekulacyjną. Ale to są zupełnie inne historie… www.sof.edu.pl


Głębia i esk Iluzyjne stylizacje Asi Wysoczyńskiej

designalive.pl


Stylizacja: Asia Wysoczyńska, fryzury: Marcin Het makijaż: Katarzyna Sobura, modelka: Mag / MangoModels

a kapizm Choć przywykliśmy do sztucznej szybkości i popularnego (popularis), sezonowego polowania na trendy, to takie jedynie rozumienie mody byłoby niesprawiedliwe dla głębszego kulturowego sensu przemian w naszym wyglądzie Tekst: Olga Nieścier* ZDJĘCIE: Daniel Jaroszek


F

ascynująca wiedza wynika z badania tendencji w ich dłuższym rozwoju. Skomplikowana natura ludzka, jej rozwój i destrukcja, indywidualizm i relacje społeczne, budują zjawisko mody. Co kilka miesięcy arena rynku modowego zapełnia się nowymi propozycjami projektantów i firm. Czujna obserwacja odnosi się wstecz i logicznie rozumie konsekwencje przeszłości i teraźniejszości. Analityczne i intuicyjne łączenie faktów prowadzi do prognozowania w oparciu o style, które opowiadają o szerszych przemianach i wychodzą w przyszłość, nie dających zamknąć się w sztucznym sezonowym kalendarzu premier i pokazów. Czasy niepokoju budzą poważne i skrajne poszukiwania, w stronę zatraconej harmonii lub pierwotnej dzikości, w nieznane snu i fantazji, nieuchwytnego romansu jak i chaos kulturowego absurdu…


moda 27

na grzbiet: Zdjęcia dzięki uprzejmości Maison Martin Margiela

Kobieta niczym objawienie. Ekstremalnie oczyszczone sylwetki na wybiegu Maison Martin Margiela

DREAMAWAY

REVELATION

Nadmiar określonej i często niezadowalającej rzeczywistości skłania do poetyckiej ucieczki od świadomości. Wejście w świat snu to zamglone, odległe wizje, oniryczna miękkość i płynność. Badanie granicy pomiędzy znanym i nieznanym, między wrażeniem, a fantazją. Oderwanie się i podróż w dal, oślepiona słońcem i powietrzem. Kolory blaknących wspomnień, delikatność iluzji. Sen może być świetlisty i mieniący się, może też zawisnąć na skraju przepaści koszmaru, pozostaje jednak lekki, nieuchwytny. Przejrzystą wielowarstwowość, niedosłowność i niebywałą lekkości odkrywa w swojej wiosennej kolekcji Dries Van Noten. Jego subtelne kreacje mienią się posmakami dzieci kwiatów i grunge, w wyrafinowanej nowoczesnej odsłonie. Z marzeń komponuje swoje ilustracje i stroje nowy talent – Dunka Anne Sophie Madsen. Jej stroje są delikatnymi kolażami impresji, lekko naszkicowanych plis, draperii, haftów na zwiewnej sylwetce. W świat zwielokrotnionej fantazji wprowadzają nas kreacje Yiqing Yin, młodej projektantki haute couture. Zapierające dech w piersiach płynące suknie wyczarowane są z przeplecionych lub nastroszonych warstw cieniowanych transparentnych jedwabi. Wprowadzają nas w głębiny oceanu i magii. Senne marzenie jest tematem przewodnim inspirującego Revs Magazine, gdzie stylizacje Asi Wysoczyńskiej niczym sen uchwycił fotograf Daniel Jaroszek. Ulotność odczuć i pamięci, oderwania się w odległej podróży genialnie oddają prace amerykańskiego fotografa Jordana Sullivana.

Poszukiwanie prawdy otwiera odwieczne drogi prostoty, oderwania od materii i cielesności. Kierunek estetycznie zakorzeniony w odległej historii, silnie eksplorowany w latach 90. i filozofii new age, wraca w luksusowym, kontemplacyjnym i współczesnym podejściu do ścieżki duchowej. Zgłębia filozofie odległych kultur w poszukiwaniu harmonii i objawienia. Formy stają się szlachetnie proste, służą otuleniu ciała i ceremonii życia. Wartością najwyższą jest czas i przestrzeń. Medytacja prowadzi do pojmowania natury życia, jasności i koncentracji. Japoński koncept wabi-sabi mówi o pięknie w niedoskonałości natury, pięknie przemijania, starzenia się, przeżycia. A moda japońska w przeciwieństwie do zachodniej, zainteresowana jest przestrzenią pomiędzy ciałem a ubiorem, przestrzenią ducha. Takiej estetyki poszukuje największy filozof mody Yohji Yamamoto. Jego projekty są ponadczasowe i oderwane od wszelkiej komercyjności i sezonowości. Jego teren pracy to ludzka dusza i jej zaciemnione labirynty, jego język to surowa poezja bez jakichkolwiek ozdobników. Również aktualna awangarda podąża za czystością. Rockowa i poszarpana Ann Demelumester prowadzi po wybiegu purystyczne anioły w biało–czarnym zestawieniu ying–yang, o powłóczystych połach długich sukni – transparentnych skrzydłach. Konceptualny Maison Martin Margiela wyczyszcza ekstremalnie sylwetki owinięte nieskazitelną jasną skórą. Rick Owens tworzy zarówno w kolekcji męskiej jak i damskiej długie do ziemi bezkształtne tuniki z lekkiego płótna o kolorach wypalonej ziemi, przeciwieństwo tego, co ogólnie rozumiane jako modne, jego modele bardziej przypominają mnichów lub kapłanów w kontakcie z wiecznością.

designalive.pl



ZdjęciE: dzięki uprzejmości Any Rajcevic

Akcesoria Any Rajcevic eksplorują temat mutacji i ewolucji, skrzyżowania ciała ludzkiego i zwierzęcia: wspanialszej kreatury


30 moda

WILDNESS W czasach niepowstrzymanej, nadrozwiniętej cywilizacji technologicznej, obserwujemy odwrót: człowieka poszukującego swojej pierwotnej natury. Kierunek zaznaczony już czas temu przez wizjonerski geniusz Alexandra McQueena, odnosi się do najbardziej intymnego kontaktu z naszą zwierzęcością, z naszą podstawową egzystencją i jej powiązaniem z siłami przyrody. Odrzuca wszelkie społeczne zasady, role, pozycje i maski. Współczesny prymitywizm to wołanie o wolność i integralność, przynależność do ziemi, zakorzenienie bytu zagubionego w społeczno–ekonomicznej grze. Odwołuje się do podstawowych instynktów, do przetrwania, w którym doświadcza witalności i energii. To co prymitywnie naturalne, niedoskonałe, ale pełne mocy, staje się pociągające. Przymierze ze zwierzęciem manifestuje się poprzez chęć stania się nim, przyswojenia sobie atrybutów, rogów, dziobów, skrzydeł, zespolenie ciał i wymianę duszy. Współczesny estetyczny wymiar owego myślenia oddają akcesoria Any Rajcevic, będące rozwinięciem ciała o anatomiczne formy animalistyczne. Ta specyficzna biżuteria eksploruje temat mutacji i ewolucji, skrzyżowania ciała ludzkiego i zwierzęcia – wspanialszej kreatury. Poszukiwanie korzeni to także rytuał, magia, mistyczność. Opowieść ta pięknie splata się w projektach Riccardo Tisci dla Givenchy, projektanta głęboko religijnego, o odwadze ciągłej dyskusji z duchowością w swojej twórczości. W jego kolekcjach odnajdujemy biżuterię inspirowaną plemiennymi ozdobami, wykonaną z misternie skomponowanych kamieni, zbyt brutalnie obciążającą uszy lub dziurawiącą nosy modelek i modeli. Zdobienie to ingeruje w ciało i nasze poczucie klasycznego piękna, pokazując, że wielka moda jest zmęczona swoją powierzchownością i chce dotknąć prawdy.

designalive.pl

NEW ICONIC ROMANCE W swoich ucieczkach moda poszukuje też romansu. Pragnienie nieistniejącej perfekcji i ideału zwraca się do historii, do archetypów i heroin, ikon romantyzmu. Legendy są jej inspiracją. Przeminiona arystokracja i królewskość dostarczają symboli, ornamentu i dekoracji. Doskonałość i siła idą w parze z uwodzeniem i zmysłowością. Wspomnienie zapomnianej elegancji, zdobności i dbałości o wymowę stroju. Kolekcja Valentino, zaprojektowana przez godnych następców Marię Grazia Chiuri i Piera Paolo Piccioli, zachwyca delikatnym romantyzmem, powiewem belle époque i niewinności, biel i krem oplatają pajęczyny czarnej koronki. Genialny Tim Walkner i jego bajkowa wyobraźnia wyczarowuje w magazynie Love zaczarowane bohaterki odgrywane m.in. przez wiecznie piękną Kate Moss. Balmain garściami czerpie z historycznych strojów dworskich tworząc kapiącą wręcz ornamentykę na lekkiej sylwetce. Podobnie ozdabia białe suknie przestrzennymi biżuteryjnymi kwiatami Chanel. Dior ubiera mężczyzn w jaskrawy granat i w towarzystwie egzotycznych zwierząt usadza w luksusowych ciemnych wnętrzach. Jeszcze silniej i soczyściej zdobią na wiosnę Włosi, Gucci i Dolce & Gabbana zarzucają całkowicie codzienność na rzecz wystawności i dekoracyjności haftu skrzyżowanego z biżuterią. Scenę haute couture odświeża swoimi niepokojącymi bogatymi sukniami londyńczyk Ziad Ghanen, jak sam o sobie pisze „helplessly romantic”.


Zdjęcie: dzięki uprzejmości Valentino

Pragnienie nieistniejącej perfekcji. Nowe kolekcje domu mody Valnetino zachwycają delikatnym romantyzmem, powiewem belle époque i niewinności


Psychodeliczne poczucie humoru. Jeremy Scott dla Adidas Originals to sport, folklor i kicz w wydaniu inteligentnym i luksusowym


moda 33

COLLAGE TRANSFORMATION

* Autorka mieszka i pracuje w Toskanii we Włoszech. Jako konsultantka i projektantka związana z takimi markami, jak: Giorgio Armani, Fratelli Rossetti, Burberry, Valentino. Absolwentka ASP w Łodzi oraz Instytutu Polimoda we Florencji, w którym obecnie pracuje. W Polsce pochłania ją współtworzenie Szkoły Wyższej Viamoda Industrial (Projektowanie, technologia i zarządzanie modą) oraz Polsko-Włoskiego Instytutu Designu i Zarządzania Viamoda, gdzie jako dyrektor programowy odpowiada za studia podyplomowe

Prognozowanie trendów to innymi słowy kreatywna odmiana socjologii, dostarczająca tłumaczenia badanych faktów na estetykę i wzornictwo. Dziś to dziedzina rozwijająca się i ceniona. Jest źródłem obserwacji, analizy i wniosków mających zastosowanie na poziomie strategii biznesowych przedsiębiorstw. Dostarcza także nieustającej inspiracji dla potrzeb projektantów. Konfrontuje ich z dokonaniami innych twórców i innych dziedzin, łączy informacje z różnych źródeł w możliwe scenariusze i kierunki. W Polsce jedyne studia w tej materii proponuje Polsko-Włoski Instytut Viamoda we współpracy z Collegium Civitas na kierunku „Prognozowanie trenów w obszarach mody i designu”. To intensywne studia podyplomowe dla absolwentów kierunków humanistycznych, projektowych i biznesowych i młodych profesjonalistów sektorów kreatywnych. Program składa się z bloków analizy kulturowej i społecznej, analizy sektorów mody i designu, metodologii badania i prognozowania oraz aplikacji tendencji. Wśród wykładowców m.in. Marlena Woolford, Zuzanna Skalska, goście z Polimoda International Institute of Fashion Desgn & Marketing i firm prognozujących, m.in. Nelly Rodi, Promostyl. www.vmi.edu.pl www.viamoda.edu.pl

ZDJĘCIA: dzięki uprzejmości Adidas

Źródłem zdrowego dystansu jest także psychodeliczne kolorowe poczucie humoru. Superbohaterami mody stają się projektanci bezkompromisowi w swojej zabawie z absurdem. Ich głównym środkiem wyrazu jest kontrolowane szaleństwo, a techniką kolaż. Mieszają glamour z ulicą w imię niekończącego się eksperymentu. Sport, folklor i kicz w wydaniu inteligentnym i luksusowym. Dużo energii, szalonego koloru, iluzji optycznych, wibracji i dziecięcej radości. Na czele tego nurtu podąża Walter Van Beirendonck, którego szaleństwo staje się już kulturową klasyką. Projektant-artysta korzysta z koloru i wyrazistej grafiki, mieszając modę ze sztuką, zaprawiając tę kombinację nowoczesną etnicznością. Jego surrealizm i zabawa z męską sylwetką są jednocześnie celnymi obserwacjami ludzkich osobowości. Podobnie prowokuje i epatuje kiczem Jeremy Scott, którego talent świadomie wykorzystuje Adidas w barwnych kolaboracjach. Totalny psychodeliczny odlot wysokiej mody proponuje Manish Aurora, który projektując eksploatuje całą swoją hinduską intensywność i witalność. Ostatnia kolekcja jest zaskakująco opanowana, przy całym jej szaleństwie, całkowicie użytkowa. Kolaż wpływów etnicznych, dżungli wraz z silnymi elementami street artu i młodzieńczości to nowa odsłona Kenzo wraz z Opening Ceremony. Mary Katranzou kolejną kolekcją pokazuje możliwości zabawy z drukiem cyfrowym i formą ubioru, tworząc na swoich modelkach lekkie i bogate graficzne opowieści.

ANATOMIA TRENDU

designalive.pl


34 Dział

Rozległe patio daje schronienie przed upałem, będąc idealnym miejscem na popołudniową sjestę designalive.pl


extramuros

DZIAŁ 35

Łączy założenia starożytnych willi rzymskich i średniowiecznych klasztorów z kształtami moderny. Chłód betonu z miękkością korkowych ścian. Intymność z przestrzenią. Portugalska rezydencja uczy spokoju i synergii TEKST: ELIZA ZIEMIŃSKA ZDJĘCIA: laxander gempeler, adria goula sarda

designalive.pl


designalive.pl


rezydencje 37

W Mimo otwartych przestrzeni, dom jest pełen zakamarków. Dzięki temu każdy znajdzie tu dla siebie odrobinę samotności

dolinie pomiędzy wzgórzami gajów oliwnych czuć zapach spieczonej ziemi. Dźwięki cykad hipnotyzują pośród wiekowych, przygarbionych dębów korkowych. Wystarczy godzina drogi od Lizbony, by znaleźć się w Arraiolos, małym miasteczku położonym na północ od Evory. Oprócz bogatej historii sięgającej czasów starożytnych Rzymian, architektury będącej mieszaniną wpływów klasycznych i mauretańskich, region ten słynie z wyjątkowo spokojnego stylu życia, różnorodnej kuchni i nieskażonej przyrody. W tym miejscu zakochało się dwóch Francuzów François Savatier i Jean-Christophe Lalanne. Z chęci podzielenia się swoim

zauroczeniem z innymi powstała willa Extramuros – wyjątkowy, kameralny hotel. Nieopodal zamkowego wzgórza, nieco na uboczu, postanowili założyć oazę dla wszystkich spragnionych wyciszenia i kontaktu z naturą. Zaprosili do współpracy portugalsko-hiszpańskie biuro Vora Architectura znane z projektu placu miejskiego w Vilafranca del Penedès. Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że to tylko kolejny, inspirowany modernizmem budynek, a wbrew pozorom, jest mocno osadzony w regionalnej tradycji architektonicznej. Układ domu nie jest przypadkowy. Architekci sięgnęli do tradycji starożytnych willi rzymskich i średniowiecznych klasztorów. Dzięki tej inspiracji budynek zyskał obszerny, wewnętrz-

designalive.pl


38 rezydencje

Minimalistyczne wnętrza stały się tłem dla kolekcji ikon designu i regionalnego rękodzieła. Krzesła amerykańskiego architekta Eero Saarinena na dywaniku z designalive.pl Alentejan – dlaczego nie?


„Nasze projektowanie jest materialne i abstrakcyjne zarazem” ny dziedziniec z małym basenem i drzewkami pomarańczowymi. Ze względu na ciepły klimat, ta przestrzeń jest formą zewnętrznego pokoju, w którym życie toczy się jak wewnątrz. Jest to nie tylko komunikacja pomiędzy poszczególnymi częściami domu, ale również centrum, wokół którego skupia się życie domu, zapewniając jednocześnie komfort prywatności w apartamentach rozmieszczonych na piętrze wokół patio. Biała, nieskazitelna bryła budynku, odcina się od beżowych, spalonych słońcem dębów i drzew oliwnych, jak ciało obce pośród miękkich linii krajobrazu. Ta obcość jest jednak tylko pozorna. Mocno inspirowana estetyką architektury Le Corbusiera bryła, tylko podkreśla piękno otoczenia tworząc poetycką, wrażliwą kompozycję. Ogromne przeszklenia, łączące niedostępną strukturę budynku ze światem zewnętrznym, otwierają go na naturę i zapraszają do środka. Parter z patio stanowi część wspólną dla wszystkich gości hotelu. Do ich dyspozycji przewidziano salon, kuchnię i jadalnię, w której podobno najlepiej smakuje kuchnia portugalska, śródziemnomorska i francuska. Co ważne, pomieszczenia są połączone z ogrodem dwoma rozległymi tarasami ukrytymi w podcieniach budynku. Teren wokół willi został zachowany w swojej pierwotnej formie. Podobno można spotkać tu dzikie króliki i wiele gatunków ptaków. Do budowy i wykończenia wykorzystano w dużej mierze materiały dostępne w najbliższej okolicy. Przeważającym budulcem stał się beton, w niektórych miejscach surowy, w innych gładzony. To, co najbardziej jednak przykuwa uwagę, to pojawiająca się wewnątrz i na elewacjach okładzina korkowa, która prócz ciekawej faktury i naturalnego koloru zapewnia doskonałą izolację


40 rezydencje Dział Wzajemnie się dopełniając, surową i zimna bryłę budynku ociepla naturalna korkowa okładzina

designalive.pl


DZIAĹ 41

designalive.pl


42 rezydencje

„tworząc Ograniczamy się i jednocześnie poszukujemy istoty rzeczy”

Panoramiczny widok z tarasu daje wrażenie zamknięcia linii horyzontu w ruchomy obraz

designalive.pl


DZIAŁ 43

akustyczną i termiczną. Szlachetności pomieszczeniom dodaje słynny marmur z Estremoz, który cenili już Rzymianie. Wszystkie pomieszczenia zostały urządzone osobiście przez właścicieli willi. Surowe połacie ścian są tłem dla kolekcji ikon designu z lat 50. aż do dzisiaj. Oprócz ikonicznych mebli Jeana Prouvé, Charlotte Perriand i Marca Newsona, odnajdziemy też geometryczne krzesło The One Konstantina Grcica i projekty Pierre’a Paulina. Wykonane przez okolicznych rzemieślników przedmioty (dywany, koce, korkowe misy, ceramika) dodają wnętrzom regionalnego charakteru i autentyzmu. Wyposażenie jest jednak tylko drugim planem. Głównym bohaterem wnętrz jest natura, która wdziera się do środka przez ogromne przeszklenia. Ta proporcja działa na korzyść budynku dodając lekkości jego bryle i stanowiąc ramę dla naturalnego pejzażu. Piętro budynku zostało w całości przeznaczone na pięć przestronnych, minimalistycznie urządzonych sypialni dla gości. Każdy pokój posiada wyjście na osobny taras z panoramicznym widokiem na okolicę. Także w łazienkach widać dbałość o najdrobniejszy detal. Przez świetliki w dachu wpada naturalne światło słoneczne, we włoskich prysznicach zamontowano deszczownice, ogrzewanie ukryto w podłodze. Architektura willi Extramuros wykracza daleko poza swoją materialną strukturę wpisując się w krajobraz i angażując go do swojego wnętrza. Odpoczynek w takim miejscu to przyjemność płynąca z równowagi zachowanej pomiędzy relacją znakomitej architektury do nieskażonej, czystej przyrody. www.villaextramuros.com


44 archikony

Szkoła japońska

designalive.pl


Modernistyczna szkoła przez lata służy dzieciom z japońskiej Yawatahamy. W 2004 roku tajfun niszczy budynek. Odbudowany, z szacunkiem do oryginału, przy udziale społeczności zdobywa kolejne nagrody TEKST: ANNA DUDZIŃSKA* zdjęcia: kitamura toru

L

ata 50. Powstaje budynek szkoły, zainspirowany osiągnięciami modernizmu. Przez kilkadziesiąt lat uczą się w nim dzieci, aż do fatalnego w skutkach tajfunu, gdy szkoła zostaje zniszczona. Architekci i mieszkańcy postanawiają jednak, że wspólnymi siłami ją odbudują, zamiast w jej miejsce stawiać nowy obiekt. Dzięki temu Hizuchi Elementary School w miejscowości Yawatahama znów tętni życiem. Już na pierwszy rzut oka odnosi się wrażenie, że budynek w harmonijny i przemyślany sposób został wkomponowany w najbliższe otoczenie. – Widać prostą, drewnianą, geometryczną strukturę, w otoczeniu pagórków i zieleni, z zawieszonym nad wodą balkonem – mówi Weronika Rochacka, historyk sztuki i specjalistka zarządzania designem. I zapewne taki opis doskonale pasowałby do pięknej świątyni w dalekiej Japonii. Okazuje się, że może też odnosić się do budynku o zupełnie innym przeznaczeniu. Bez wątpienia to zasługa architektury inspirowanej osiągnięciami Franka Lloyda Wrighta. Jednak słynny architekt nigdy nie odwiedził Yawatahamy, by stworzyć projekt szkoły. Jego autorem jest mało znany za życia Masatsune Matsumura (żył w latach 1913–1993 ), który w połowie XX wieku pełnił funkcję architekta miejskiego w tym japońskim mieście. – Gdy nastała moda na „odgrzebywanie” perełek architektury japońskiego modernizmu, jego nazwisko stało się bardziej znane – przyznaje Rochacka. Szkoła powstała w latach 1956–58. Kilkadziesiąt lat służyła najmłodszym mieszkańcom miasta, aż w 2004 roku miejscowość nawiedził tajfun, który zniszczył budynek. Przez dwa lata zastanawiano się nad dalszym losem szkoły. – Podjęto w końcu


designalive.pl


archikony 47

Weronika Rochacka przez kilka lat pracowała w brytyjskim Design Council w Londynie, wiodącym ośrodku promocji efektywnego zarządzania designem na świecie. Tam dzi m.in. przy projektach związanych z edukacją oraz upowszechnianiem wiedzy o designie wśród brytyjskich przedsiębiorstw, centrów nauki i technologii oraz organizacji sektora publicznego. Jest absolwentką historii sztuki na Uniwersytecie Warszawskim oraz studiów podyplomowych z zakresu przedsiębiorczości i zarządzania w sektorze kreatywnym prestiżowego University of the Arts London (specjalizacja: edukacja design managament). Obecnie pracuje w pracowni CODE Architecture & Design.

*Tekst powstał na podstawie cyklu audycji emitowanych w radiowej Trójce pod tytułem „Znane nieznane”. O perłach architektury Annie Dudzińskiej – dziennikarce Radia Katowice – opowiadają znani architekci, projektanci

decyzję o odbudowie, powołano konsorcjum złożone z architektów, ekspertów, badaczy, ale i przedstawicieli lokalnych społeczności, w tym rodziców dzieci. Wspólnie wypracowano plan odbudowy – wyjaśnia Rochacka. Budynek w swojej pierwotnej formie nie spełniał współczesnych norm bezpieczeństwa dotyczących np. zagrożeń wywołanych przez trzęsienia ziemi. Specjaliści zajmujący się jego odbudową wzięli pod uwagę wszystkie tego typu wyzwania. Szkołę odrestaurowano w latach 2006–09. Wykorzystano wiele z oryginalnych elementów, które przetrwały kataklizm. Przywrócono pierwotne kolory, natomiast w oknach i korytarzach zastosowano bezpieczne szkło. Dobudowano też nowe skrzydło, wpisujące się w klimat oryginalnego planu. W ten sposób Hizuchi Elementary School stała się pierwszym w Japonii odbudowanym modernistycznym budynkiem z drewna. Dziś szkoła tętni znów życiem, najmłodsi mogą w niej biegać, uczyć się, bawić i wypoczywać. Jej formę doceniają nie tylko

mali użytkownicy, mieszkańcy, ale i eksperci oraz miłośnicy dobrej architektury z całego świata. W zeszłym roku szkoła otrzymała nagrodę przyznaną przez World Monuments Fund. Zachwyca nie tylko architektoniczny kształt budynku, ale sposób wykorzystania naturalnego światła. Długi, przeszklony korytarz oraz duże okna w przeciwległych klasach, rozświetlają wnętrze. To niezwykłe wpisanie w projekt światła dziennego uderza już w oryginalnych założeniach Matsumury. Pamiętajmy, że w powojennej Japonii elektryczność była ściśle reglamentowana. Nic dziwnego, że racjonalny architekt pomyślał o jak najefektywniejszym wykorzystaniu promieni słońca. Choć teraz elektryczność jest ogólnodostępna, japońska tradycja nakazywała poszanowanie dla oryginalnego pomysłu. – Moglibyśmy sobie życzyć, aby takie podejście było rozpowszechnione w Polsce. Zamiast wyburzać zabytki architektury modernistycznej, powinniśmy je ratować i wykorzystywać na nowe cele – dodaje Rochacka.

designalive.pl


48 Dział

fado lizbony

W dzień kojący chłód pionowych ogrodów, wieczorem przyjemne ciepło rozgrzanego tarasu a w nozdrzach zapach porto TEKST: ANGELIKA OGROCKA ZDJĘCIA: Fernando i Sergio Guerra

designalive.pl


Na stu49 metrach DZIAŁ kwadratowych fasady zasadzono 4 500 roślin. Na każdej kondygnacji unosi się inny zapach komponowany z gamy 25 iberyjsko-śródziemnomorskich gatunków


50 architektura Budynek ma wąski, wertykalny układ charakterystyczny dla Lizbony. Na dachu znalazło się jednak miejsce na symboliczny basen – ukojenie w upalne dni

D

o ojczyzny Vasco Da Gamy jedni zmierzają, by poznać tajniki fado i skosztować porto. Inni wyruszają w poszukiwaniu adrenaliny i wysokich fal Atlantyku. Tegoroczne 365 dni należą do niej, bo została uznana za najlepszy kierunek turystyczny 2013 roku. Portugalia. Wraz z najbardziej wysuniętą na zachód stolicą Europy, Lizboną stanowi kulturowy wulkan, a jednocześnie miejsce dialogu z przyrodą. Źródło – tak w tłumaczeniu brzmi nadana jeszcze przez Maurów nazwa najstarszej dzielnicy Lizbony, Alfamy. Jako jedyna, prócz fragmentów Santa Maria de Belém, przetrwała liczne kataklizmy, zachowując do dzisiaj swe architektoniczne piękno. Urwiste skały, które niegdyś uchroniły dzielnicę

designalive.pl

od żywiołów, są dziś idealnym miejscem do mieszkania. Wąskie uliczki chroniące od żaru słonecznego i rozciągające się wzdłuż stromych ulic schody to pełne uroku wizytówki dzielnicy i miasta. To malownicze miejsce upatrzyła sobie grupa Building with Art, która wyszukuje cenne nieruchomości w Portugalii i restauruje w niebanalny sposób. Rewitalizacji budynku przy Travessa do Patrocínio 5 podjęli się trzej portugalscy architekci: Luís Rebelo de Andrade, Tiago Rebelo de Andrade oraz Manuel Cachão Tojal, którzy w trzykondygnacyjnej bryle zawarli kulturowe tradycje i wertykalizm typowy dla mauretańskich budowli. W ciasnym otoczeniu zaprojektowali ogród wertykalny zajmujący aż 40 procent całej powierzchni fasady. Tym samym koncepcją budynku spełnili jeden z postulatów miast ekologicznych, które opiera się na przekonaniu, iż czas przyrodę traktować jak partnerkę na całe życie. Użyta do obsadzenia części fasady

zieleń to ściana z 4 500 roślin z 25 iberyjsko-śródziemnomorskich gatunków. Zajmująca sto metrów kwadratowych przemyślana aranżacja powoduje, że na każdym piętrze czuje się inny aromat. Ogrom użytych roślin może nasuwać wątpliwości dotyczące utrzymania tego gąszczu, jednak nie potrzebuje on częstego nawadniania. Komunikacja między piętrami to hołd samej dzielnicy. Od parteru po dach prowadzi jeden ciąg schodów, który przecina kolejne kondygnacje zupełnie jak na ulicach Alfamy. Parter domu zawiera pomieszczenia usługowe, sfera intymna mieści się na pierwszym piętrze, a społeczna wraz z kuchnią i jadalnią na drugim. Natomiast dach pełni funkcję tarasu z nietypowym, wąskim basenem, raczej do pływania kraulem niż delfinem. A z pewnością idealnym do sączenia porto i melancholijnego dryfowania przy dźwiękach fado. Więcej na: bwa.com.pt


Nawiązując do 51 stromych DZIAŁ ulic i tysięcy stopni dzielnicy Alfamy, długi ciąg schodów prowadzi od parteru po dach przez wszystkie kondygnacje budynku

designalive.pl


52 Dział

Architektura wnętrza W poszukiwaniu natchnienia i nowej proporcji pomiędzy społecznym spektaklem, a wejrzeniem w siebie, odwiedź kanadyjską wyspę Fogo TEKST: MARCIN MOŃKA ZDJĘCIA: Bent René Synnevåg designalive.pl


DZIAĹ 53

designalive.pl Tower Studio


54 miejsca

designalive.pl


N

a niewielkiej wyspie nieopodal Nowej Funlandii, powstała sieć domków dla twórczych rezydencji. Scenarzystom, architektom, projektantom, tancerzom, artystom, poetom minimalistyczna architektura projektu Todda Saundersa pozwala odnaleźć się w „architekturze” własnego wnętrza i czerpać z niej w procesie tworzenia.

Apetyt na emigrację

Wielki polski kompozytor Krzysztof Penderecki rodzaj samotni uczynił z Lusławic, gdzie oddaje się jednej ze swoich największych pasji, czyli dendrologii, sadząc w parku setki gatunków drzew. W takich okolicznościach powstają jego kolejne utwory, wykonywane później na wszystkich kontynentach. Prozaik i scenarzysta Wojciech Kuczok umiłował góry i jaskinie, gdzie odnajduje wyciszenie. Takich przykładów można znaleźć o wiele więcej. Potrzebę oderwania się od codziennego pędu, zwolnienia, zajrzenia w głąb siebie odczuwają nie tylko artyści. Stawiamy nie tylko na „slow food”, ale i ogólny „slow down”. By zwolnić, trzeba czasami „wyłączyć” świat z jego nawałem bodźców. Dlatego, by popracować w ciszy i skupieniu, udajemy się do jakiejś mitycznej Arkadii, albo przynajmniej samotni, która gwarantuje nam na jakiś czas święty spokój. – Musimy odzyskiwać równowagę pomiędzy ekstrawersją a introwersją, poszukajmy nowej proporcji pomiędzy elementem społecznego spektaklu, tej zewnętrznej narracji, która siłą rzeczy musi błyszczeć i być powierzchowna z elementem zatrzymania i zaglądania do wewnątrz. Jesteśmy w tym fantastycznym momencie, gdy przytomniejemy, wiedząc że mamy przywracać równowagę – mówił psycholog biznesu Jacek Santorski, gdy gościł w programie „Bez maski” Moniki Jaruzelskiej. Obecnie firmy bardzo cenią sobie pracowników, potrafiących bezkolizyjnie funkcjonować zarówno na zewnątrz, jak i wewnątrz siebie. To ludzie niezwykle cenni w postkonsumpcyjnej rzeczywistości rynkowej, myślący strategicznie, zdolni do słuchania i syntezy, twórczy, ale też z umiejętnością pracy w zespołach.

Patent rodem z Kanady

Long Studio

Skąd lepiej widać siebie i problem, z którym się mierzymy? Czy z wbitej pomiędzy góry chatki czy też salonu na najwyższym piętrze apartamentowca w Nowym Jorku? Czy konieczna jest ucieczka od cywilizacji i zanurzenie się w totalnej izolacji? A może jest jakiś „złoty środek”? Wygląda na to, że wymyślili go Kanadyjczycy. Wszystko zaczęło się od Zity Cobb. Biznesmenka, urodzona na niewielkiej wyspie Fogo, znajdującej się 15 kilometrów od północno-wschodniego wybrzeża Nowej Fundlandii, chciała w niebanalny sposób ożywić swoją zamieszkałą przez ok. 3 tys. osób małą ojczyznę. Doskonale


zdawała sobie sprawę, że wyżyć z tradycyjnych zawodów, a więc najpopularniejszego tutaj rybołówstwa, będzie coraz trudniej. Wymyśliła, że ożywienie wyspy, stanie się możliwe dzięki twórcom poświęcającym się bardzo różnym dziedzinom. Po nawiązaniu współpracy z Change Islands Newfoundland Canadamore, powołaniu Shorefast Foundation i zaproszeniu inwestorów (m.in. kanadyjskich władz) oraz zainwestowaniu przeszło 20 milionów dolarów, powstało wyjątkowe w skali światowej miejsce: Fogo Island Arts Corporation – sieć domów dla twórczych rezydencji.

Kolonia Artystyczna

Dziś Fogo Island Arts Corporation to prawdziwy program rezydencyjny, trwający od trzech do sześciu miesięcy. Na Fogo rezydenci wiedzą, jaka siła drzemie w łączeniu pracy w samotności z możliwością wymiany wiedzy i doświadczeń z innymi. Jego uczestnicy mogą zaszyć się w jednym z sześciu wolno stojących studio pracując w skupieniu nad własnymi projektami jednocześnie pozostać w prawdziwym (nie elektronicznym!) kontakcie z ludźmi, co umożliwi hotel z zapleczem konferencyjnym (w budowie). Jednymi z pierwszych uczestników rezydencji była grupa, którą tworzyli architekci, artyści i projektanci z Norwegii, Litwy oraz Niemiec, którzy postawili sobie za zadanie stworzenie strojów medycznych dla potrzeb tutejszego centrum zdrowia. Twórcy na prowadzonym podczas rezydencji blogu opisywali nie tylko swoją pracę, ale także wiele innych działań, zamieszczając np. playlistę utworów, które najlepiej odpowiadały ich nastrojowi w wybranym dniu. Na wyspie odbył się też m.in. festiwal teatralny sztuk Ibsena z udziałem studentów kanadyjskiego National Arts Center. Ondine Cohane, współpracowniczka „New York Timesa” nazwała miejsce enklawą kultury. I wystarczyło, że o wyspie napisał „NYT”, a telefon Zity Cobb rozgrzewał się do czerwoności. Wyspę zaczęli odwiedzać również zwyczajni turyści. Fogo zachwyca krajobrazem i nową architekturą. Ale czy mogło być inaczej, skoro w projekt zaangażował się znany architekt Todd Saunders, na stałe pracujący w Norwegii, a którego korzenie sięgają właśnie Nowej Funlandii?

Architektoniczne cacka

Studio architektoniczne Todda Saundersa chciało jak najmniej ingerować w zastany krajobraz i istniejące już ludzkie siedliska. Miał powstać hotel z 29 sypialniami i sześć autonomicznych pracowni wzdłuż linii brzegowych. Do budowy wykorzystano lokalne surowce, wiedzę i pracę rąk miejscowych specjalistów. Wiele elementów powstawało w tutejszych warsztatach. Każdy budynek jest samowystarczalny, ma własne oczyszczalnię ścieków i zasilanie energią. Pracownie nie są całoroczne, sezon zaczyna się wiosną i trwa do jesieni. Obiekty są mocno zgeometryzowane: designalive.pl

Bridge Studio


miejsca 57


58 miejsca

Tower Studio

designalive.pl


1. Fogo Island Inn 2. Long Studio 3. Squish Studio 4. Short Studio 5. Bridge Studio 6. Fodo Studio 7. Tower Studio

Wyspa Fogo 25 kilometrów długości i 14 szerokości. Jej łączna powierzchnia liczy 237,71 km kwadratowych. Zamieszkuje ją 2706 osób (spis powszechny z 2006 roku). Pierwsza stała osada powstała tu w XVIII wieku, choć wędrowni rybacy odwiedzili ją już od początków XVI wieku. Mieszkańcy wyspy to w większości potomkowie pierwszych stałych mieszkańców: Anglików i Irlandczyków

2 1

3 6

7 5

4

0

1 km


60 miejsca

Squish Studio


z jednej strony kontrastują z otaczającym krajobrazem, z drugiej oddają jego dramatyzm. Ich bryły wyrażają zmienność przyrody w poszczególnych porach roku, ale i uzmysławiają zmiany, jakie zaszły w trybie życia na wyspie. Budynki są zwrócone w stronę morza, charakteryzuje je duża lekkość – dzięki temu twórcy otrzymują tak niezbędne do pracy poczucie wolności. Jako pierwsze powstało Long Studio liczące 130 metrów kwadratowych. W przestrzeni mieszkalnej rezydują zaproszeni artyści, w sferze społecznej powstały przestrzenie dla warsztatów, seminariów, konferencji, spotkań, wreszcie zabawy. Duże okna oraz świetliki zapewniają maksymalny dostęp do naturalnego światła. Od strony morza budynek wspiera się na palach, po przeciwległej stronie „dotyka” betonowego fundamentu.

Sieć introwertyków łączy siły

Nowy pomysł na wyspę Fogo to nie tylko architektura, ale też szereg wydarzeń i projektów: wystawy, teatr, film, warsztaty, renowacja starych domów i mnóstwo zajęć integrujących ze sobą ludzi. – Nasze projekty opierają się na kulturze, w przeciwieństwie do zwyczajnego myślenia o turystyce. My zamiast błyskawicznych wizyt i szybkich relacji proponujemy zwolnienie, dajemy szansę do poświęcenia się zajęciu przez dłuższy czas – mówi Saunders. Tym samym zrywa z „fast-turystyką”, proponując w jego miejsce coś ekscytującego. – Kiedy o tym myślę przypomina mi się, gdy moja babcia i mama przez całą zimę tworzyły kołdry, stosując różne techniki. Kołdry mamy do dziś, korzystają z nich moje dwie córki – dodaje. To długie trwanie ma znaczenie dla mieszkańców wyspy: po rezydentach pozostają materialne ślady, jak choćby odnowione z pomocą gości, stare domy. A każdy z nich może przecież powrócić z wyspy nie tylko ze wspomnieniami, ale również własnym dziełem. Fogo widzą na nowo również jej mieszkańcy. Zita Cobb nie byłaby sobą, gdyby udzielając jednego z wywiadów, nie odwołała się do literatury i jednego ze swoich ulubionych pisarzy. – Artyści mogą wnieść nowe spojrzenie na stare rzeczy – przyznała. I zacytowała Giuseppe Tomasi di Lampedusa. – Trzeba niemal wszystko zmieniać, aby niektóre rzeczy pozostały bez zmian. www.shorefast.org, www.artscorpfogoisland.ca

designalive.pl


Jak Odyseusz Kiedyś często ojciec powtarzał mi, że do życia potrzebna jest tylko gliniana czarka, którą można czerpać wodę ze strumienia. Bo każdy ma jakąś własną szkołę minimalizmu. I to już od tysięcy lat. TEKST: MARCIN MOŃKA Współpraca: Eliza Ziemińska


63 Odyseusz gdy wyruszał na wojnę pod Troję, obiecał swojej żonie Penelopie, że wróci jak najszybciej. Obietnicę spełnił po 10 latach. Tyle zajęła mu droga powrotna do Itaki. Lecz była to podróż nie tylko w sensie geograficznym. Potrzebował aż 10 lat, by wrócić do siebie, do własnego „ja”. Wiedzę, którą zyskał, trudno przecenić, a dziś jest prawdziwym superbohaterem, także dla tych, których najgłębszym pragnieniem jest ograniczanie. Bo z wędrówki Odyseusza płynie fantastyczna lekcja: już Homer dowiódł, że człowiek jest zwierzęciem, które potrafi „sobie odmawiać”, i dzięki temu jest właśnie człowiekiem. Nie wszyscy kompani Odyseusza potrafili okiełznać instynkty, żądze i pragnienia, i marnie skończyli. Wygląda na to, że dziś w podróż do własnego „ja” wyrusza coraz więcej osób. Wystarczy przejrzeć popularne blogi, w których autorzy piszą o swojej walce z zachciankami, z górą przedmiotów, które trzeba odrzucać by być szczęśliwym i spełnionym. Dla wielu punktem wyjścia staje ograniczenie liczby rzeczy, niezbędnych do funkcjonowania, a wzorem do naśladowania jest „Wyzwanie: 100 rzeczy”, zaproponowane przez Dave'a Bruno w książce „100 thing challenge”. Lecz projekt przysparza niektórym pewien kłopot. Dlatego w sieci mnożą się pytania o sposób liczenia rzeczy. Bo czy każdą posiadaną książkę należy policzyć pojedynczo, czy cały regał uznajemy za jedną rzecz? Czy wszystkie nasze ulubione kuchenne akcesoria lub kosmetyki powinniśmy wpisać na listę niezbędnych przedmiotów? Nie brakuje też złośliwych komentarzy typu: dlaczego akurat 100, a nie 108?

Bez nadmiaru proszę

Oczywiście bez trudu można znaleźć odpowiedzi na te pytania i cenne wskazówki. Lecz jeden z guru minimalistów Leo Babauta podkreśla, że liczba 100 to nie cel sam w sobie. A Dominique Loreau w „Sztuce minimalizmu w codziennym życiu” opisuje sytuację, gdy pewien człowiek żalił się Gandhiemu, że nie może rozstać się ze swoimi książkami. Ten poradził mu, by tego nie robił, jeśli czuje, że są to rzeczy, które dają mu wsparcie i otuchę. – Ghandi mawiał, że nie powinniśmy się rozstawać z rzeczami, jeśli robimy to z żalem, ale podkreślał również, że łatwo jest uwolnić się od trosk związanych z posiadaniem dóbr materialnych: wystarczy się ich pozbyć – twierdzi przewrotnie Dominique Loreau. Sama namawia do podjęcia trudu ograniczenia stanu posiadania. Nadmiar przedmiotów przysparza jedynie kłopotów. Lepiej zorganizowania przestrzeń wokół, mniej rzeczy – to mniej czasu im poświęconego, na ich szukanie czy sprzątanie. Już starożytna chińska sztuka dbania o otoczenie feng shui skłaniała się ku harmonii i ograniczaniu, by nie blokować energii. – Pozbycie się niepotrzebnego obciążenia pozwala pomnożyć energię, która w nas tkwi. Nieprzywiązywanie się do rzeczy materialnych, nietrzymanie się ich kurczowo daje nam energię, siłę witalną. Jest to jedyna rzecz, którą możemy naprawdę dysponować – przekonuje Loreau. Inspiracji można też poszukiwać w japońskiej tradycji, gdzie stan KEI (harmonii, czystości, równowagi) osiągamy na drodze estetycznej. Weźmy taki pawilon picia herbaty: jeden pokój jest dzielony na strefy ruchomymi ścianami, nie ma mebli o konkretnym zastosowaniu, nie ma nic na stałe, można dowolnie kształtować przestrzeń. Taka estetyka pomaga w osiągnięciu duchowej równowagi.

Nadchodzi era naprawiaczy

A jeśli wciąż trudno nam rozstać się z wieloma przedmiotami, które wydają się nam wręcz niezbędne do życia, może zainspirują nas słowa Tima Jaksona: – Kupujemy rzeczy, których nie potrzebujemy za pieniądze, których nie mamy, żeby zrobić krótkotrwałe wrażenie na ludziach, na których nam nie zależy – można rzec: złota myśl na czas kryzysu! Tak na marginesie, to właśnie kryzys okazał się bardzo skuteczną metodą nawracania na minimalizm. Jedną z recept na trudny czas przynoszą na przykład fiksperci, czyli naprawiacze. Daniel Charny, niezależny kurator, twórca znakomicie przyjętej wystawy „Power of making” w Londynie jest przekonany, że to potężna siła. – Ludzie czerpią przyjemność z wykonywania prostych rzeczy. Naprawiając, angażują się, są bardziej pewni siebie – przyznaje. A przede wszystkim naprawiacz, mimo podejrzeń o zbyt bliskie związki emocjonalne

z przedmiotem (naprawia, czyli nie chce się pozbyć), nie biegnie do sklepu po kolejny przedmiot. Wystarcza mu ten, który już ma. Tym bardziej, że naprawianie to zarazem nadawanie niepowtarzalnego, indywidualnego rysu nawet masowo produkowanym rzeczom. Sęk w tym, by zostać fikspertem nie ze względu na kryzys, a przekonanie o tym, że warto się ograniczać. – Wkurzało mnie, gdy musiałam ciągle chodzić po nowe rzeczy, bo te które miałam, psuły się co jakiś czas – przyznaje Jane Ní Dhulchaointigh, wynalazczyni Sugru, plastycznej a po zaschnięciu trwałej masy (rodzaj gumy silikonowej), dzięki której naprawimy nie tylko ładowarkę do komputera, ale również… samochodowy błotnik.

Życie spakowane w plecaku

Nie chodzi tylko o rodzaj ascezy i oczyszczenia, jak chcą niektórzy. Już w latach 70. roku Erich Fromm, guru kilku pokoleń minimalistów, w swojej kultowej książce „Mieć czy być?” zanotował: „Dzisiaj wartością stała się konsumpcja, nie zaś zachowanie w dobrym stanie, kupuje się po to, by zaraz wyrzucić.” Całkiem nieźle radzą sobie osoby, których minimalizm jest koniecznością. Lokatorzy małych mieszkań, paradoksalnie czują się w nich o wiele bardziej wolni niż właściciele rezydencji. Kupują mniej, by nie magazynować. I nie wyrzucać. Nie trzeba sięgać po jakiekolwiek filozofie, teorie i porady. Zasada „Im mniej, tym lepiej" sprawdza się zawsze i wszędzie. Żyjemy w czasach, w których częste zmiany zamieszkania (np. podróże za pracą) stają się koniecznością. Pamiętacie przypowieść, którą wygłasza grany przez George’a Clooneya bohater filmu „W chmurach”? Każe on „zapakować” do plecaka całe nasze życie, od zupełnie małych przedmiotów, poprzez telewizor, kanapę, po samochód i dom. Robi się ciężko? A przecież życie to ruch – przekonuje. Zasadę „Im mniej, tym lepiej” można wcielać na każdym kroku. Kupujemy mniej jedzenia, mniej jemy – jesteśmy zdrowsi, i mniej marnujemy. Zużywamy mniej wody, prądu – płacimy mniejsze rachunki i dbamy o środowisko. Przesiadamy się z samochodu na rower albo zaczynamy chodzić, na pewno odrobina ruchu nam nie zaszkodzi. A może zasadę ograniczania się powinniśmy zastosować również w pracy i przestać się zapracowywać? Może wysyłanie mniejszej liczby maili, nie ogłaszanie światu na portalach społecznościowych każdej bzdury, częstsze „przebywanie” w świecie realnym, a nie wirtualnym to powinna być nasza reguła?

Nie łabędzie lecz rekiny

Filmowa przypowieść o plecaku ma dalszy ciąg. Po rzeczach, przychodzi czas na ludzi. Grany przez Clooneya Ryan Bingham zachęca, by w plecaku umieścić wszystkie poznane przypadkowo osoby, kolegów z pracy, aż po bardzo bliskich nam ludzi. I twierdzi, że wszelkie relacje to najcięższy ładunek. Nie jesteśmy łabędziami stworzonymi do życia w monogamicznych związkach. – Nie jesteśmy łabędziami, jesteśmy rekinami – kończy swój wywód. W tym filmie nie ma hollywoodzkiego happy endu w stylu „i żyli długo i szczęśliwie”. Jeśli zapędzimy się w ograniczaniu, i zaczniemy pozbywać się też ludzi (choć tych hałaśliwych i ciągle narzekających zawsze warto!) czy będziemy szczęśliwsi? Czy Odyseusz wróciłby do Itaki i pokonał wszystkie pokusy, gdyby nie świadomość, że czeka nie niego Penelopa? Rozważając odpowiedź, wyrzućcie wszystkie minimalistyczne poradniki, skasujcie linki, wyłączcie komputer. Czy naprawdę inni wiedzą lepiej, jak my mamy żyć? To co, może spacer?

designalive.pl


64 ludze

Kolekcjonerka Monika Unger. Pierwsze lata spędziła w wymagającej na ów czas kulturowo i politycznie Warszawie. Przymusowa ucieczka z ojczyzny zaprowadziła ją przez Belgię, Stany Zjednoczone do Włoch. O tym, jak polskie meble spółdzielni „Ład” przyczyniły się do stworzenia jednej z ciekawszych kolekcji modernizmu w Europie, o ojcu Leopoldzie – dziennikarzu paryskiej „Kultury” oraz o tym, w jakim języku myśli opowiada w swoim mediolańskim apartamencie Ewie Trzcionce

designalive.pl


Apartament Moniki Unger jest jak stale zmieniający się krajobraz współczesnych i modernistycznych osobliwości. Front: sofa Cappellini, proj. Jasper Morrison, Włochy; stolik z drewna palissandrowego, proj. nieznany, Brazylia, lata 60.; żółte fotele, proj. nieznany, Włochy lata 50.; fotel zielony, proj. nieznany, Dania, lata 50.; lampa z prawej Costanza, Luceplan proj. Paolo Rizzato, Włochy 1986; lampa z lewej, Fontana Arte, proj. nieznany, Włochy, 1954. W głębi: stół Cappellini, proj. A. G. Fronzioni, Włochy, 1964; krzesła Hans Wegner, Dania, lata 50.; lampa Cappellini proj. Marcel Wanders, Włochy, 1998

designalive.pl


66 ludzie

W mojej kolekcji przedmioty muszą mieć swoją historię, muszę wiedzieć skąd pochodzą

N

ie wiem, w jakim języku myślę. Z Polski wyjechałam do Belgii z całą rodziną, gdy miałam 12 lat. W sumie jestem Belgijką. Wówczas Żydzi wyjeżdżali do Izraela. My trafiliśmy do Brukseli, gdzie mieszkała rodzina mojej mamy. Nie mieliśmy paszportów, więc powrót do Polski był niemożliwy. Wszyscy uczyliśmy się od nowa. Ojciec (Leopold Unger – przyp. red.) był dziennikarzem, musiał zacząć pisać po francusku. Nie było to łatwe. Wyjeżdżając z Polski miał 45 lat. Był człowiekiem twardym i upartym, więc wziął się za ten francuski. Jednak, jak większość Polaków z tamtej emigracji, mówił po francusku z okropnym akcentem. Zresztą w każdym innym języku, czy był to hiszpański czy angielski, mówił ze specyficznym akcentem. Zaczął jednak pisać, na początku pomagali mu w tłumaczeniach, później jednak niebywale się rozkręcił. Przez 20 lat nie mógł jednak pojechać do Polski. Pisał dla paryskiej „Kultury”, podpisywał swoje teksty jako Brukselczyk. Twoja droga nie zakończyła się jednak na Belgii. W 1980 roku wyjechałam na dwa lata do Stanów Zjednoczonych, skąd wróciłam już nie do Belgii, ale do Włoch. Po latach, gdy wszystko się designalive.pl

w Polsce pozmieniało i ojciec mógł już wrócić do kraju i pisać do „Gazety Wyborczej”, ja już na stale mieszkałam we Włoszech. Do Polski przyjechałam z ojcem, gdy wydał tu pierwszą książkę – „Intruza”. To były już lata 90. Była to moja pierwsza wizyta w ojczyźnie po wyjeździe. Trudno było mi mówić wtedy po polsku. W przeciwieństwie do ojca nie czytałam po polsku. Płynnie posługiwałam się francuskim, w tym języku zrobiłam szkołę. Potem były Stany. I okazuje się, że język, który powinien być tym najważniejszym, czyli polski, nie jest moim najlepszym językiem. Mam jeszcze starszego brata, obecnie mieszka w Hong Kongu. Porozjeżdżaliśmy się troszkę po świecie… A skąd u ciebie tak silne zainteresowanie designem okresu modernizmu? Zamiłowanie do tego wszystkiego, do modernizmu, do nowoczesności, wzięło się z Polski. U nas w domu, w Warszawie, były meble „Ładu”, zresztą były wówczas właściwie u wszystkich. Nie znaliśmy wcale mebli klasycznych, nie mieliśmy ani dziadków, ani też domów, z których coś pozostało. Nie mieliśmy tej tak zwanej spuścizny, więc dla mnie było czymś normalnym, że mamy małe mebelki z jasnego drzewa, proste, troszkę w duchu folk, ponieważ obiekty „Ładu” miały taki właśnie charakter. Po przyjeździe do Belgii zdałam sobie sprawę,

że w tamtejszych domach nie było mebli nowoczesnych, ale stylowe: Ludwik XV, Ludwik XVI. W mieszkaniach była więc historia, niektóre przedmioty w takich domach mogły liczyć i ze 150 lat. Przeżyłam więc rodzaj kulturowego szoku, zdałam sobie sprawę, że nie wszyscy mają nowe meble. A ponieważ my wyjechaliśmy z Polski z własnymi meblami, brukselskie mieszkanie do dziś wygląda tak samo jak niegdyś to w Warszawie przy ul. Koszykowej. Tworząc swoje kolekcje zawęziłaś się geograficznie z rozmysłem? Interesował mnie wspólny mianownik dla tego naszego „domowego stylu”. Zaczęłam więc w latach 80. poszukiwać bliskości w myśleniu o przyszłości, szukać twórców spoglądających trochę podobnie jak ja. Zaczęłam interesować się Skandynawią, kupować stamtąd meble, zrobiła się spora kolekcja. A później zaczęłam przyglądać się bliżej i włoskim meblom, mimo że mniej mi się podobały i zawsze były drogie. Miałam też kontakt z kolegą, który był kolekcjonerem, on pokazał mi meble brazylijskiego modernizmu i zaczęłam się nim mocno interesować. Najśmieszniejszą rzeczą w tym wszystkim jest to, że jeden z bardzo istotnych brazylijskich projektantów, Jorge Zalszupin, w czasie wojny, podobnie jak mój ojciec, był w Rumunii. Co więcej, znali się. W dodatku mój ojciec miał jakąś


Kolekcja porcelanowych wazonów od lewej: z kolekcji Fischietto (w komplecie z ostatnim), Habitat, proj. Ettore Sotssas, Włochy, 1969; Habitat, proj. nieznany, Francja, 1980; model M–18 Royal Tichelaar Makkum, proj. Hella Jongerius, Holandia, 2007; Yantra Y–31, Bitossi, Ettore Sotssas, Włochy, 1969; Yantra Y–15, Bitossi, Ettore Sotssas, Włochy, 1969; Cappellini, proj. nieznany, 1980, Włochy; Yantra Y–28, Bitossi, Ettore Sotssas, Włochy, 1969


68 ludzie Brazylijski zestaw obiadowy projektu Joaquima Tenreiro. Obok kredens z tropikalnego drewna jacaranda i sklejki


designalive.pl


70 ludzie

Kochana Ewo, właśnie uzupełniłyśmy naszą kolekcję o bardzo ciekawe, oryginalne rzeczy Zalszupina. Kupione w Brazylii za duże pieniądze, odnowione we Włoszech. Zresztą, sama zobacz. Załączam zdjęcia. Pozdrawiam, Monika

przygodę z jego siostrą. Ojciec nigdy nie interesował się sztukami wizualnymi, raczej muzyką i literaturą, nigdy malarstwem, grafiką czy architekturą. Gdy któregoś dnia pokazałam mu listę projektantów brazylijskich, jaką stworzyłam na potrzeby wystawy, powiedział mi: – Ja znam Zalszupina! Ale to nie jest Jorge tylko Jerzy! Ojciec nadal utrzymywał kontakt z jego siostrą, przez nią dotarłam do córki Jerzego, która zajmuje się teraz jego kolekcją. Muszę wspomnieć, że Zalszupin stał się bardzo modny i szanowany. Niestety nie mam nic z jego rzeczy. Takich europejsko-brazylijskich historii jest chyba więcej? Kontakty Europejczyków z Brazylią po wojnie były bardzo intensywne, wielu Polaków, Niemców czy Włochów wyjechało szukając azylu. Wielu świetnych twórców tam trafiło i tam pracowało. Dlatego wpływy kultury europejskiej za oceanem były tak silne. Te prace tropikalnego modernizmu mają bardzo dobre wzięcie np. w Stanach Zjednoczonych, do dziś otwierają się sklepy z tymi obiektami np. w Nowym Jorku. To nie odnosi się jedynie do designu, w Brazylii jest dużo kultury: są tu i znakomici malarze, i rzeźbiarze. Opowiedź nieco o swojej kolekcji. Moja brazylijska kolekcja liczy około 60 obiektów: Joaquima Tenreiro, Sergio Rodriguesa, Giuseppe Scapinellego. Dla porównania Art designalive.pl

Twenty Century to nowojorska galeria, która ma najwięcej wzornictwa z Brazylii, zgromadzili 500 przedmiotów. Mają tam jednak absurdalnie wysokie ceny. Z kolei na moją skandynawską kolekcję składa się blisko 200 eksponatów, w tym Hans J. Wagner, Arne Vodder, Grete Jalk, Verner Panton, Finn Juhl. I właśnie głównie sprzedaję skandynawski vintage, te rzeczy są niejednokrotnie tańsze niż nowe meble np. Minottiego. Włoskie meble vintage są drogie, ponieważ jest ich mało. W latach 50. i 60. rzeczy nowoczesne kupowało mało ludzi. Ale mam również sporo tych eksponatów. Jak zdobywasz eksponaty? Rynek jest dość spory, choć trudniej jest z egzemplarzami brazylijskimi, ponieważ są to rzeczy i mniej znane, i zarazem droższe. Brazylijczycy nie mieli przemysłu meblowego, ale manufaktury. Dlatego tych przedmiotów jest stosunkowo mało. I trudno jest je kupić. Zastanawiałam się, czy nie sprzedać tej mojej brazylijskiej kolekcji, ale waham się, ponieważ jest rzadka. Dla porównania: jeśli sprzedaję rzeczy duńskie, to wiem, że mogę je gdzieś odkupić, nawet jutro. Z brazylijskimi nie byłoby tak łatwo. Gdzie można zobaczyć twoje kolekcje? Tutaj obok mam showroom, w którym są skandynawskie rzeczy. Jako Be Modern nie mamy galerii. Organizujemy wystawy,

na których pokazujemy np. projekty pochodzące z Brazylii. Pracuję dużo w internecie. Tam jest globalny rynek ze wszystkim. Co dla ciebie oznacza bycie nowoczesnym? To forma mieszanki rzeczy. Styl życia. Nie lubię zbyt ekstrawaganckich przedmiotów. Uważam raczej, że rzeczy muszą być ładne i funkcjonalne, dlatego zgadzam się z całą filozofią modernistyczną, szczególnie tą skandynawską. Bo Brazylijczycy robili modernizm dla bogatych ludzi. W Skandynawii jest obecny ten demokratyczny sens designu. Rzeczy są małe, ale komfortowe, przemysłowe i dobrze zaprojektowane. Widać również myślenie o tym, co dany przedmiot może „robić” z innymi rzeczami, jak wszystko może współistnieć, wzajemnie się uzupełniać. To chyba nie jest dla ciebie tylko praca... W mojej kolekcji przedmioty muszą mieć swoją historię, muszę wiedzieć, skąd pochodzą. Tak rodzą się te rozmaite anegdoty, czy o Zalszupinie czy Sergio Rodriguesie, którego poznałam i odwiedziłam w Rio de Janeiro. Byłam w cudownym domu Finn Juhla w Kopenhadze, gdzie mieszkał, a teraz działa tam muzeum. Interesują mnie ludzie, którzy wkładają w to wszystko pasję, myśl społeczną. Może dlatego, że wychowywałam się w komunistycznym kraju i coś mi zostało z tego komunizmu. www.monikaunger.it


Monika Unger Projektantka wnętrz, architektka, kolekcjonerka modernistycznego designu. W 1968 roku wraz z rodziną przeprowadziła się do Brukseli, gdzie ukończyła architekturę w post bauhausowskiej szkole La Cambre założonej przez Heny’ego Van De Velde. Studia skończyła w MIT (Massachusetts Institute of Technology) w Stanach Zjednoczonych na wydziale Environmental Design. Przeprowadzka do Włoch to kolejne doświadczenie: architektoniczna praktyka z Giancarlo De Carlo, potem praca dla Olivetti w mediolańskim dziale wizerunku korporacyjnego. Na stałe mieszka w Mediolanie. W 1994 roku założyła Creative Communications. Jest też współzałożycielką fundacji Creative Project, która promuje polskie wzornictwo za granicą. Wraz z Cinzią Ferrarą rozwija projekt Be Modern: tworzy unikatową kolekcję designu XX wieku, szczególnie skandynawskiego i brazylijskiego. Organizuje i aranżuje wystawy, wyposaża wnętrza, prowadzi badania, doradza.

Sofa Presidencial, L’Atelier, proj. Jorge Zalszupin, Brazylia, 1960


72 ludzie

Autonomia w parze Kiki van Eijk i Joost van Bleiswijk. Ona rocznik 78. on o dwa lata starszy. Absolwenci Design Academy w Eindhoven, a zarazem czołówka niderlandzkich projektantów. Od kilkunastu lat tworzą parę. Wspólnie prowadzą studio i galerię, mimo to każdy zachowuje swą niezależność w projektowaniu. Czy bycie ze sobą 24 godziny na dobę jest łatwe? Czy rzemiosło w parze z designem to dobry biznes? – pyta Ewa Trzcionka

P

Portrety: lisa klappe

rzyjemny gwar, zwykły dzień niezwykłych ludzi. Poprzemysłowa architektura, przez wielkie fabryczne okna sączy się zmierzch na bajkowe obiekty Kiki i techniczne fascynacje Joosta. Osobno i razem, bez dominacji, bez nachalności. Kiedy spotykamy się w ich studio, otoczeni są znajomymi i rodziną. Widać nić porozumienia, jeden zaczyna, drugi kończy, wystarczy spojrzenie. Projektowo niezależni, wspólne obiekty tworzą sporadycznie. Codziennie tworzą najbardziej emocjonującą parę projektantów współczesnego wzornictwa. Czy wiecie, że w Polsce macie spore grono fanów? Skąd wśród Polaków takie zamiłowanie do niderlandzkiego designu? Co jest w was takiego, co przyciąga i nie pozwala się oderwać? Joost: My Holendrzy nie czekamy, aż ktoś zrobi coś za nas. Produkcję, promocję, wszystko bierzemy we własne ręce. Kiedy zaczynamy, jesteśmy designalive.pl

nieco artystami, potem sami dbamy o wytworzenie, sprzedaż i dlatego możemy robić rzeczy bezkompromisowe. Kiki: Nie znam za dobrze Polski, nigdy tam nie byłam. Ale wyobrażam sobie, że z wielu względów, np. waszej historii, też jesteście przyzwyczajeni do robienia wszystkiego samemu. To nas łączy. I szkoła oczywiście! Powstała u was szkoła Li Edelkoort (Lidewij Edelkoort holenderska ceniona obserwatorka trendów jest mentorką wyższej szkoły projektowej School of Form w Poznaniu – przyp. red.). Lidewij mówiła nam, że w Polsce jest wiele interesującego rzemiosła. To mogłoby nas mocno połączyć. Byłoby wspaniale zacząć pracę z polskimi rzemieślnikami. Fakt, w Polsce rzemiosła nie musimy się uczyć z książek, tylko od mistrzów. Choć czuć, że to ostatni moment na ratunek. A jak wy uczyliście się swojego rzemieślniczego warsztatu? W waszym studio pełno jest obcęgów, narzędzi, drutu, imadeł. To raczej warsztat niż projektowe studio. Kiki: Na studiach niewiele

uczyliśmy się fachu rzemieślniczego, ale uczono nas, że musisz umieć szukać własnej drogi, jeśli chcesz coś wykonać. W szkole były maszyny, wiedzieliśmy jak się nimi posługiwać, ale pozwalano nam na eksperymenty. Ponadto dużo uczyliśmy się współpracując z firmami, to pomagało odnaleźć własna drogę. Czy jako projektanci, czujecie, że fach w ręku jest ważny? Przecież to wymaga wysiłku, nie jest łatwo wytworzyć coś samodzielnie. Kiki: Nasza praca to wszystko nieustanne próby, warsztaty, kooperacje z wytwórcami. Próbujemy się w kowalstwie, stolarstwie, ceramice. Wtedy uczymy się wiele o procesie. Mając taką wiedzę możesz pomyśleć o innym materiale i spróbować go „przetłumaczyć” na tą technikę czy technologię, kroki stają się pewniejsze. Joost: Jeśli mówimy o technikach rzemieślniczych jakie wykorzystujemy w naszych metodach wytwarzania, to czasem myślimy o tych standardowych, które znane są od wieków. Czasem jednak rozwijamy zupełnie


DZIAĹ 73

designalive.pl


74 ludzie

„ W czasach szybkich zmian, ważne by rzeczy codziennego użytku tworzyć z miłością. W pracy cenię sobie autonomię: wolność bycia sobą, bez rozpraszania się życzeniami klientów oraz wolność dysponowania własnym czasem. Wtedy tworząc nową serię produktów, mogę uzyskać najlepszy, oryginalny efekt i jakość najwyższą jak to tylko możliwe. Wybrałam drogę zrównoważonego rozwoju: nie tylko pracuję w trwałych materiałach, tworzę produkty, które mają wieczny, ponadczasowy wizerunek Kiki van Eijk

(Floating Frames Clock) (One More Time Clock) na stole Heavy Metal (Joosta van Bleiswijka)

Floating Frames Clock

designalive.pl


„ Tworząc nowe techniki wykorzystuję metody konstrukcyjne, które funkcjonują jak dogmat w moim projektowaniu. Forma podąża za konstrukcją! Obiekty zyskują klasyczny i ikoniczny wygląd, bo czerpię inspiracje z przeszłości, patrzę przez setki lat projektowania produktu, kiedy powstawały archetypy i konkluzje kształtów: biurko, zegar, klepsydra i szachownica. Gdy trendem jest brak trendu, wtedy ludzie nie kupują rzeczy ze względu na modę. Kupują, bo zwyczajnie się w nich zakochali! A wtedy przedmioty stają się ponadczasowe. Jako projektant wiem, że to nie jest coś, do czego się dąży, to po prostu się dzieje Joost van Bleiswijk

One More Time Clock


76 ludzie

nowe sposoby wytwarzania. W którym obiekcie widać wasze autorskie techniki? Joost: Najlepiej widać to w projekcie Kiki, który nazwała Floating frames. Wzięła drut, wygięła wpierw z niego zarys obiektu, a potem ten „szkic” oplotła zwojami tego samego materiału. Czegoś takiego jeszcze nikt nigdy wcześniej nie zrobił. Więc to zupełnie nowe odkrycie dla tego materiału. Początki nie były łatwe. Pierwsze wersje nie były zadowalające. Wykonaliśmy wiele prób. Zaczęliśmy stosować matryce, formy, całe systemy. Udoskonalaliśmy proces wytwarzania tworząc zupełnie nową technikę. Ja natomiast zrobiłem nowy sposób dekorowania w kolekcji Scratch. Na powierzchnię mebla nałożyłem wpierw białą warstwę farby, potem niebieską. Tą niebieska zacząłem zdrapywać tworząc wzór. Nie widziałem, by ktoś wcześniej robił coś takiego. Można was nazwać swego rodzaju rzemieślnikami nowej ery. Jednocześnie jesteście projektantami i przedsiębiorcami. Nadal pokutuje przekonanie, że rzemiosło nie jest rentowne. Czy łączenie tych kilku umiejętności to dobry model biznesu? Joost: Tak, to świetna symbioza, ekonomicznie sensowna. Ponadto to jest przyszłość produkcji i całej ekonomii. To co zauważyliśmy w ostatnich latach to fakt, że transport dóbr jest coraz droższy i finansowo, i środowiskowo. Dlatego tak ważne będzie wytwarzanie lokalne, wytwarzanie dóbr trwalszych, bardziej zrównoważonych. Zrównoważonych nie tylko pod względem użycia odpowiednich materiałów czy temu podobnych czynników, ale zrównoważonych pod względem emocjonalnym. Zaczynamy tworzyć produkty, które designalive.pl

są bardziej szczere, sentymentalne i ludzie kochają je przez dłuższy czas. Oczywiście produkcja masowa nie zniknie kompletnie, ale spora część wytwarzania zostanie zaanektowana przez lokalnych wytwórców-rzemieślników, którzy będą wytwarzać produkty specjalnie pod klienta. Kiki: Jednocześnie można rozwijać jeszcze jeden aspekt działania warsztatowego, jeśli można tak to nazwać. Przykładem ta sofa i tekstylia zrobione dla Bernhardta. Wzory tkanin powstawały tutaj w warsztacie. To zapis, rodzaj przetworzonego zdjęcia rozrzuconych kawałków drewna, trocin, pędzli. Wszelkie eksperymenty i testy prototypów sofy wykonywaliśmy też tutaj, ręcznie, nijako rzemieślniczo, tu prowadziliśmy proces projektu, badania i rozwoju. Jednak docelowo produkt został „przetłumaczony” na język przemysłowy i wytwarzany jest w Północnej Karolinie. Dla was taki sposób wytwarzania jest intuicyjny, oczywisty, ale czy refleksja dotyczyć będzie większości? Joost: Wydaje mi się, że straciliśmy ostrość widzenia jakieś sto lat temu, pogubiliśmy ścieżki. Zapomnieliśmy, że to kiedyś świetnie działało. Ktoś za rogiem: kowal, szewc, garncarz mógł zrobić dla nas dokładnie, to czego potrzebowaliśmy w danym miejscu, w danej chwili, w danej potrzebie: stół, buty, naczynie. I nie potrzebowaliśmy wielkiej marki, by upewnić się, że to dobry produkt. Marką był sam rzemieślnik i jego dobre imię. Kiki: I właśnie tak to działa u nas, dzisiaj! Ludzie którzy kupują nasze produkty bezpośrednio w naszym studio są bardziej zaangażowani, zainteresowani

faktem nabywania i nami również. Cieszą się, że widzą miejsce, gdzie to powstaje, warsztat i nas – twórców. I chyba tak się dzieje szerzej, dlatego spada atrakcyjność galerii, które tylko pośredniczą w sprzedaży. Osobiście ciekawa jestem jaka jest przyszłość galerii sztuki i designu… Pracujecie na co dzień razem i jesteście też parą prywatnie? Joost: Tak, jesteśmy parą, i czasami pracujemy razem, przeważnie jednak osobno. Kiki: Staramy się (śmiech). To trudne czy łatwe – życie 24 godziny na dobę razem? Kiki: Praca w jednym miejscu, w jednym czasie wiele ułatwia. Przede wszystkim mamy możliwość dyskusji, kiedy szukamy rozwiązań. Joost: Na szczęście wydaje się nam to dość logiczne, prowadzić właśnie takie życie. Przynajmniej mi (śmiech). Nawet jeśli pracujemy razem, to w naszych wspólnych projektach jasno widać, co robiła Kiki a co ja. Na przykład we wspólnym projekcie dla Laikingland (Light a moment – przyp. red.) podstawa – „miękka” i ceramiczna jest Kiki, a geometryczna rama z lustrami widać od razu, że moja. Więc masz dwie zupełnie inne aparycje w jednym obiekcie. Natomiast tu są dwa zegary o podobnym: rodzaju, zasadzie działania, kolorze, rozmiarze, obydwa są z anodowanego aluminium, ale zupełnie inne… Choć startowaliśmy od jednego archetypu, wyszły nam zupełnie inne efekty. I to jest uczciwość względem siebie. Nie współpracujemy tylko pracujemy blisko siebie. Każdy z własną autonomią. Więcej o parze projektantów na: www.kikiworld.nl, www.joostvanbleiswijk.com


DZIAĹ 77

designalive.pl


78 Dział

Taka piękna katastrofa

Holenderski ekscentryk potrafi założyć sobie nos pajaca, lakierki w pepitkę i koszulę rozpiętą do połowy torsu, czym skutecznie wpuszcza radość i zabawę w, często zbyt poważny, świat projektowania. Przed nami maskę błazna zdejmuje zrównoważony postmodernista Rozmawia: Ewa TrzcionkA Zdjęcie: Erwin Olaf

designalive.pl


DZIAŁ 79 Marcel Wanders Holender, projektant produktu i wnętrz. Projektuje dla wiodących marek jak: Alessi, Puma, KLM Royal Dutch Airlines, MAC Cosmetics, Cappellini, B&B Italia, Moroso. Oprócz prowadzenia własnej pracowni projektowej, jest współzałożycielem i dyrektorem artystycznym marki Moooi (2001). Jego prace znajdują się w znaczących kolekcjach muzealnych MoMA w Nowym Jorku, Stedelijk Museum w Amsterdamie, czy V&A Museum w Londynie

designalive.pl


ego projekty to ocieranie się o kicz, tradycję, żart i nic nie zapowiada, że w gruncie rzeczy jest bardzo odpowiedzialnym myślicielem z jasną misją. Długo przed wywiadem zapytałam Małgosię Mozolewską, jak to jest pracować u Wandersa? Zwłaszcza, że wielu traktuje go, łagodnie mówiąc, z pobłażaniem. – Ma klarowną i mądrą wizję tego, co robi i co jest ważne – usłyszałam od Gosi. – Podziwiam go. Bardzo lubię jako projektanta, ale i człowieka. To naprawdę facet o wielkim sercu. Fajnie, że będziesz o nim pisać. Niech inspiruje ludzi! Spotykamy się w Portobello Docks, w Londynie, gdzie ma swoje pracownie. Zanim zadam pytanie, on odkładając telefon sam zaczyna wzburzony mówić: Żyjemy w czasach postmodernistycznych. Ale dziewięćdziesiąt procent projektantów nie wie, co to oznacza i nadal tkwią w modernistycznej myśli. A co dla ciebie oznacza postmodernizm? Chcąc kreować świat bardziej zrównoważony, musimy przestać tworzyć świat, gdzie nowość, to coś czego uparcie poszukujemy co dnia. Modernizm jest racjonalny, pryncypialny. Zdaje nam się, że technologia i innowacja to rozwiązanie dla wszystkich problemów świata. Według mnie to prosta droga do katastrofy. Modernistyczne idee zakładają, że tworzymy coś dla przyszłości, nie patrząc w przeszłość. W ten sposób kreujemy przedmioty jak sieroty – dzieci oderwane od rodziców. Jeśli jutro wstawimy je w życie,

one już kolejnego dnia nie będą nowe. I znów zapragniemy kolejnych nowości. To oznacza, że rzeczy, które tworzymy, a co gorsza nasza mentalność, są kompletnie sprzeczne ze zrównoważonym rozwojem i to w czasie, kiedy jest on jedyną rzeczą, jaką powinniśmy robić. Zrównoważony rozwój i recykling to nie są pierwsze skojarzenia z twoim nazwiskiem i projektami. Zacznę od początku. Dzisiejszy świat jest egocentryczny i negatywny. Jest pomyłką. Stale wdrażamy modernistyczne idee, próbujemy robić nowe, wciąż nowe rzeczy. Mówimy: „Ok. To teraz zmienię sobie materiał, a teraz zmienię sobie technologię, a teraz wydajność”. A to nie jest istotne, to nie jest clou problemu z jakim przyszło się nam zmierzyć w dzisiejszym świecie. Prawdziwie ważnym jest, by zacząć w sposób zrównoważony myśleć a nie wytwarzać. Musimy ruszyć z miejsca mentalnie. Osobiście od 15 lat staram się wtłaczać w świadomość rynku, że design może istnieć pomiędzy przeszłością i przyszłością. Może korespondować między moją matką i moją córką i może funkcjonować dla obu. Nie potrzebuje designu, który się puszy: „Patrzcie jestem nowy, jestem dzisiaj stworzony!” Nie. Niech to będzie coś, co już znamy z naszego otoczenia, coś co funkcjonuje już w naszej świadomości, nieco niejasne, kiedy powstało. W ten sposób może istnieć na zawsze. Więc i inżynierowie, którzy tworzą cały ten techniczny towar i my: projektanci, i poeci, i ludzie kultury tego

codzienne negowanie przeszłości nie ma przyszłości

U góry: szklana ręcznie robiona mozaika. Nowość zaprojektowana przez Wandersa dla Bisazzy Obok: seria kuchennych akcesoriów Alessi o wymownej nazwie Dressed by Marcel Wanders

designalive.pl


ludzie 81

świata, wszyscy musimy zmienić psychikę naszych odbiorców i własną, bo teraz nie nadążamy. Nasza kultura jest szybsza od nas projektantów, a my ciągniemy w tył, w tę niezrównoważoną stronę. Szkolimy teraz rzesze projektantów, którzy tworzą obiekty z myślą o ich recyklingu. Dlaczego? Czemu nie robić rzeczy, których ludzie zwyczajnie nie chcą wyrzucać? Po co recykling temu oto antycznemu chińskiemu sekretarzykowi? Po nic, bo przecież nikt nawet nie pomyśli, by go wyrzucić, jest taki piękny, zachwycający! Więc jak widzisz, coś jest nie tak w naszej mentalności. A czym dla ciebie jest piękno? Ten sekretarzyk jest piękny. Ale to nie jest piękno wczorajsze, ani futurystyczne, ani dzisiejsze. To po prostu jest coś, co podziwiamy, bo pokazuje umiejętności rzemieślnika, który to wykonał. Mówi się, że stoimy u progu nowej kultury. Drukarki cyfrowe, moda na DIY (z ang. „do it yourself” zrób to sam). Co wtedy stanie się ze stylem, tendencją, pięknem. Co jeśli piękno będzie demokratyczne? Chaotyczne? Myślisz, że ludzie zaprojektują sobie coś tylko dlatego, że mogą? To kusi, skoro dostają takie możliwości? Ale oni już je mają! Przykładowo, sprzęt do szycia. Jest dostępny od lat. I co, czy ludzie masowo projektują i szyją ubrania? To, że nie tylko fachowcy mogą projektować, nie jest nowością. Mogą projektować a nawet zrobić sobie jakiś mały świecznik. Albo właśnie uszyć spódnicę. Ale czy to zmienia

ideę mody? Są projektanci, jest moda, tendencje i kreatorzy. Może faktycznie teraz ludzie są bardziej zainteresowani modą, bardziej zwracają uwagę na to co ubierają, coś przerabiają... …ale to niewiele zmienia. Dokładnie! Załóżmy, że jestem dentystą. Leczę zęby i nie chcę myśleć o tym, jak ma wyglądać mój stół. Potrzebuję kogoś, kto mi podpowie, że ten właśnie stół jest świetny i to jego powinienem mieć u siebie w domu. Dlatego mam projektanta wnętrz, który zajmie się moim mieszkaniem. Z tego samego powodu szukając muzyki włączam stację radiową, bo wiem, że tam ktoś dokonał już selekcji, podpowiada mi, czego słuchać, co pojawiło się nowego, jest moim doradcą. Nie muszę przesłuchiwać całego sklepu z płytami. Mam swój autorytet w sprawie muzyki. I dokładnie na tym polega rola projektanta. Na doradzaniu w sprawie designu. Ludzie nie muszą przecież projektować własnych krzeseł. Niech dentysta będzie dentystą, a radiowiec radiowcem. A jak zechce zostać projektantem, to niech się uda na odpowiednie studia. Czyli zakładamy, że ma powołanie, zdobędzie wykształcenie, a narzędzia to sprawa wtórna? Przecież ja też mam w telefonie dyktafon. I co? Mogę przeprowadzić wywiad. I jak myślisz, będę to robił? Nie, bo mnie to nie kręci. To nie jest tak, że narzędzie czyni z ciebie fachowca. Mogę też kupić nożyczki i igły. Ale nie uszyję sobie garnituru, jestem szczęśliwy, że zrobi to ktoś za mnie. A najlepiej ktoś, kto kocha to robić.

Chyba, że jako teoretyczny dentysta, zechcesz zmienić profesję. Oczywiście to jest zawsze otwarta droga. Zmiana zawodu. Nie chcę już być dentystą, tylko projektantem. Zawsze mogę podjąć taką decyzję. Ale uwierz, że nie będę do tego potrzebował ani komputerów, ani drukarek 3D. Które są strasznie skomplikowane. Prawdę mówiąc, są tak skomplikowane, że ja będąc projektantem, nie mam pojęcia, jak się nimi posługiwać. Ale w moim studio pracują ludzie, którzy wiedzą i uwierz mi, oni nie są projektantami… …tylko operatorami. Operatorami, jak moja kilkuletnia córka. Która w internecie tworzy swojego awatara: dobiera mu oczy, włosy, nogi, strój. Ma skończoną ilość kombinacji. Może tak właśnie ludzie będą tworzyć swoje krzesła w przyszłości, ale to nic nie zmieni. To nie zmieni sensu designu. Czyli nie zamierzasz zmienić zawodu? Absolutnie! To najwspanialszy zawód na świecie. Ale, myśląc o konieczności zmiany mentalności, przyznam, że czasem trudno mi żyć w świecie ignorantów, którym nie chce się rozwiązać problemu. Tym jestem prawdziwie zmęczony. Trzeba mocniej naciskać. Świat permanentnych nowości jest nie do zaakceptowania. Codzienne negowanie przeszłości nie ma przyszłości. Trzeba wyhamować. Wierzysz, że to się kiedyś stanie? Tak, bo musi.


82 Dział

Koncept Performing Water to emanacja doświadczenia Dornbrachtu w projektowaniu łazienek, gdzie woda jest darem, przybierając formy: czystego źródła, łagodnego deszczu lub potężnego i hojnego strumienia designalive.pl


miejsca 83

Źródło Są firmą rodzinną, już w trzecim pokoleniu. Projektują i produkują tylko w Niemczech. Kooperują wyłącznie z firmami działającymi w promieniu 70 kilometrów od Iserlohn, często wiążąc się na długie lata. Ale sprzedają z sukcesem na całym świecie. Dornbracht to autentyczna „glokalność”.

I zdjęcia: materiałt prasowe

TEKST: WOJCIECH TRZCIONKa

serlohn to niewielka miejscowość w zachodniej części Niemiec. Gdy kilka lat temu w jednym z działających tu zakładów doszło do potężnej eksplozji i w sąsiednim przedsiębiorstwie Dornbracht zniszczeniu uległa bardzo duża część linii produkcyjnej, przez co firmie groziło bankructwo z powodu niemożliwości realizacji zamówień, Andreas Dornbracht zaczął odbierać telefon za telefonem. Pomoc w odbudowie deklarowali prezesowi firmy wszyscy kooperanci i sąsiedzi. A pracownicy sami zaproponowali, aby wstrzymać im wypłaty. Mimo że przerwa w produkcji trwała dobrych kilka miesięcy, firma znów stanęła na nogi. – To był niezwykle trudny czas, ale ten kryzys pokazał wielką ludzką solidarność i udowodnił nam, że warto stawiać na lokalność – słyszę z ust prezesa Andreasa Dornbrachta podczas odwiedzin w nowej siedzibie firmy.

Zakłady Dornbracht, gdzie produkuje się wysokiej jakości armatury oraz akcesoria łazienkowe i kuchenne, to modularne hale. Powstały po pamiętnym wybuchu. Gdyby dziś coś podobnego się wydarzyło, firma wyłączyłaby z użycia tylko jeden z modułów zakładu. Pozostałe mogłyby nadal pracować. My wstęp mamy tylko do części wystawowych – linia produkcyjna i hala, gdzie prowadzi się badania, są zamknięte dla ciekawskich. Wszędzie dominują surowość i minimalizm. Wnętrza odzwierciedlają filozofię firmy. Przedsiębiorstwo zostało założone w 1950 roku przez Aloysa F. Dornbrachta oraz jego syna Helmuta, którego dziś pomimo 86 lat nadal można spotkać na firmowych korytarzach. – Dornbrachtowie zaczynali produkcję w garażu, a reklamowali armaturę w pociągach, bo z nich ludzie… nie mogli uciec – to powszechnie tutaj znana anegdota, którą z uśmiechem opowiadają odwiedzającym pracownicy.

Łazienka nie była w latach powojennych osobnym pomieszczeniem, jej funkcję pełniła balia z wodą ustawiona w kuchni. Dornbracht, wynajdując wyjmowaną wylewkę z wężem w kuchni, ułatwił ludziom życie, a sam odniósł wielki komercyjny sukces. Na początku lat 60. w wyniku boomu gospodarczego Niemiec sytuacja zaczęła się zmieniać, więc i łazienki stały się powszechne. I tu Dornbracht szybko się odnalazł wprowadzając coraz to bardziej innowacyjne produkty: prysznic z termostatem, umywalkę z jednouchwytową baterią oraz lustrzane szafki, wyposażone w półki i oświetlenie. W 1969 roku firma zaprezentowała Edition 2000 – pierwszą luksusową armaturę łazienkową, tworząc całkowicie nowy segment rynku. Tym samym firma z Iserlohn stała się specjalistą w zakresie wysokiej klasy armatur o niepowtarzalnym charakterze. Najsłynniejsza jednak do dziś pozostaje Tara, minimalistyczna armatura dwuuchwytowa,


84 miejsca

designalive.pl


Woda zmienia otoczenie. Tworzy miejsca unikalne. Ta elementarna siła znajduje odbicie w architekturze Elemental Spa, linii Dornbrachtu

charakteryzująca się prostymi liniami, zaprojektowana w 1992 roku przez Sieger Design. Bardzo szybko stała się archetypem nowoczesnej armatury łazienkowej. Do dziś sprzedano ją w liczbie miliona egzemplarzy, a w firmie doliczono się aż 270 plagiatów Tary! W połowie lat 90. stratedzy Dornbrachtu uznali, że aby się odróżniać na coraz bardziej konkurencyjnym rynku, marka musi obrać nowy kierunek. Postawiono na kulturę. Współpracując z artystami, fotografikami, muzykami i projektantami w ramach projektu „Kultura w łazience”, zmierzono się z opracowaniem wydarzeń tematycznych odnoszących się do rytuałów i kultury w łazience. Na projekcie korzystają do dziś obie strony. Artyści mają pieniądze na twórczą działalność, a producent armatur czerpie z ich potencjału. Artyści bowiem często podsuwają ciekawe pomysły, które potem wykorzystywane są przy projektowaniu armatur. Dzięki akcji wysondowano, że łazienka nie służy nam już tylko jako

miejsce, gdzie pielęgnujemy ciało. Często to miejsce, gdzie szukamy spokoju i np. czytamy albo wręcz przeciwnie – zacieśniamy więzy rodzinne kąpiąc dzieci i rozmawiając z nimi. I tak powstała łazienka rytualna, z osobnymi strefami do wypoczynku, kąpieli, masażu, robienia makijażu, mycia nóg… Nowości na rynek wprowadzane są co trzy lata. W Dornbrachcie nie zatrudniają wziętych projektantów z zagranicy, stawiając od lat na współpracę z Sieger Design. – Gwiazdy do nas nie pasują. Cenimy sobie długoletnią współpracę z firmami rodzinnymi. Związki rodzinne są dla nas bardzo ważne – przekonuje mnie prezes Andreas Dornbracht. Jego słowa potwierdza Mike Meiré, właściciel agencji kreatywnej Meiré und Meiré z Kolonii, która już od 20 lat przygotowuje dla Dornbrachtu akcje kulturalne. – Dornbrachtowie to niezwykli ludzie, z niesamowicie otwartymi umysłami – przekonuje 49-latek. – Naszą siłą jest fakt, że jesteśmy firmą rodzinną, w pełni niemiecką, specjalizujemy się

w klasie premium. Wyróżnia nas to, że nie produkujemy całych łazienek i przez to dajemy pole do popisu architektom. Realizujemy też indywidualne zamówienia. Mamy najnowsze technologie, ale możemy działać jak manufaktura. Mamy też bardzo selektywną dystrybucję. Nie musimy być wszędzie. Nasze najlepsze rynki to: Niemcy, Stany Zjednoczone i Wielka Brytania. Polska? Dobrze się rozwija – wylicza prezes. Dornbracht to przedsiębiorstwo, które uczyniło stylistykę łazienki głównym tematem swojej działalności. W Iserlohn wciąż pracują nad nowymi projektami kulturalnymi, wciąż poszukują innowacyjnych rozwiązań. Ostatnio opracowali prysznic, pod którym leżymy na ciepłym kamieniu. Coraz więcej stosują elektroniki. – To ogólny trend. Tego nie zmienimy. Ale ta elektronika w łazienkach nie będzie się zmieniała tak szybko jak nasze telefony komórkowe. Łazienka modnie wyglądać i działać ma przez 25 lat – przekonuje Andreas Dornbracht.


86 rzeczy 1. MANGAS SPACE Tym razem Patricia Urquiola zaprojektowała dla hiszpańskiej marki Gan nie tylko pięknie tkane, wełniane dywany, ale również zestawy wielobarwnych puf. Z modularnej kolekcji można tworzyć przeróżne zestawy. Pufy od 870 euro, dywany od 780 euro, www.gan-rugs.com

Targi Maison & Objet w Paryżu to szyk i elegancja. Wydarzenie odbywające się dwa razy do roku zawsze obfituje w premiery. Oto kilka z nich, zaprezentowanych na styczniowej edycji

Par

2. TABOURET TOUL Taboret projektu studenta wzornictwa Jorana Briana stworzony w ramach francuskiego, rządowego programu stypendialnego VIA. Siedzisko zostało wykonane z jutowej maty zmieszanej z żywicą. Projekt powstał w Bangladeszu, gdzie z łodyg rośliny juty wyrabia się tradycyjne maty. Prototyp, www.via.fr 3. BYZANCE LALIQUE Nowa kolekcja kryształowych akcesoriów domowych słynnej francuskiej marki inspirowana gotykiem, barokiem, Wenecją i Bizancjum. Kolekcja składa się z przedmiotów z białego i czarnego kryształu. Od 1 000 euro, www.lalique.com

4. AOYAMA Stół z hartowanego szkła z nowej kolekcji Ligne Roset projektu Noé Duchaufour-Lawrance. Aoyama, dosłownie „Niebieskie Góry”, to przedmieścia Tokio, gdzie stykają się kultura, zen i nowoczesność Japonii. Na zamówienie, www.ligne-roset.com 5. COLOURED VAPEUR Mustache to młoda francuska marka, ale coraz lepiej rozpoznawalna za sprawą ciekawych wzorniczo produktów tworzonych przez znanych rodzimych projektantów. Jednym z nich jest Inga Sempe, która dwa lata temu wykonała lampę Coloured Vapeur, a teraz nadała jej nowe kolory. Cena jeszcze nieznana, www.moustache.fr

6. DROPIT Jedną z wielu nowości duńskiej marki Normann Copenhagen jest wieszak Dropit projektu duetu Asshoff & Brogård. Z wieszaków wykonanych z dębu można tworzyć dowolne kompozycje ścienne. Komplet dwóch wieszaków kosztuje 26 (małe) lub 34 euro (większe), www.normann-copenhagen.com 7. Eclectic Brytyjskie studio Toma Dixona zaprezentowało w ub. roku nową kolekcję akcesoriów domowych Eclectic wykonanych ze szlachetnych materiałów. Teraz kolekcja została rozbudowana o kolejne elementy, m.in. zestaw do parzenia herbaty, moździerz czy świeczniki. Poszczególne elementy powstały z miedzi, mosiądzu, żeliwa i po raz pierwszy z liczącego sto milionów lat, skamieniałego drzewa. Ceny jeszcze nieznane, www.tomdixon.net 8. EDA Komplet sztućców japońskiej firmy Tusbame, która łączy tradycję z nowoczesnością i rzemiosło z nowymi technologiami. Sztućce i całą nową kolekcję zaprojektował Ken Okuyama, niegdyś szef słynnego biura projektowego Pininfarina i główny projektant w General Motors i Porsche, a także twórca… Ferrari Enzo i Maserati Quattroporte. Ceny jeszcze nieznane, www.kenokuyamadesign.com 9. FAZ Letnia leżanka hiszpańskiej marki Vondom. Projekt: Ramón Esteve. Dizajner przekonuje, że inspiracją dla niego była forma kryształu. Leżanka wyposażona jest w ukryty sprzęt grający sterowany smartfonem oraz oświetlenie. Gdy zbyt przygrzewa słońce, daszek możemy przychylić. Cena jeszcze nieznana, www.vondom.com

designalive.pl

4


Zdjęcia: materiałY prasowe, Noboru Murata

5

ryż 2

3

8

7

9

6

1

designalive.pl


88 trendbook społeczeństwo

Od piramidy do naleśnika zmiany w strukturach społecznych Josephine Green, to kobieta, którą powinien liczyć się każdy prezes i dyrektor każdej struktury, bo to jej wizja świata może zachwiać dotychczasową hierarchię w społeczeństwie. Green z ramienia brytyjskiej Beyond20 na co dzień pomaga firmom oraz organizacjom myśleć, i realizować skupione na człowieku podejście do innowacji i rozwoju. W Polsce była gościem czwartej edycji wykładów Master Class zorganizowanych w ramach Internity Insights, pod patronem „Design Alive”. Jej wystąpienie pod hasłem „Angażowanie się w przyszłość inaczej, czyli od piramidy do naleśnika”, to nowe spojrzenie na teraźniejszą i przyszłą ocenę świata i strukturę jego funkcjonowania. Według Green, żyjemy w pozornie uporządkowanym i przewidywalnym systemie, którego światopogląd oparty jest na liniowym, materialistycznym i industrialnym myśleniu. Jest on również obecny w każdej dyscyplinie, począwszy

od systemu przedszkolnego, a skończywszy na rządzie. Na samym szczycie piramidy zawsze jest szef – prezydent, prezes, dyrektor, reprezentujący kolejno w historii naszej kultury: Boga, Naukę i Pieniądz. W niższych warstwach są pracownicy różnego szczebla, tzn. „ci lepsi i gorsi”. Praca w takim zespole, nie ma zdrowego przepływu i kreatywności. Myślenie jest bardzo zawężone. Ludzie skupiają się na swoim „ogródku”. Taki system nie ma prawa istnieć, bo zmierza do samozagłady. Green kilkakrotnie w wykładzie podkreślała, że świat jest chaotyczny, nieprzewidywalny i płynny. By w nim działać konieczne jest odejście

środowisko

Antropocen Czy tego chcemy czy nie, żyjemy w nowej... epoce geologicznej. Co więcej, część naukowców twierdzi, że podobno żyjemy w niej już od ponad dwóch stuleci. I choć oficjalnie takiej epoki nie uznały jeszcze najważniejsze instytucje naukowe (w tym m.in. Międzynarodowa Komisja Stratygraficzna), trudno oprzeć się wrażeniu, że coś jest na rzeczy. Panie, panowie – oto okres antropocenu. W największym skrócie: antropocen zdominowała nie aktywność geologiczna, lecz działalność człowieka. Taka śmiała teza była możliwa dzięki analizie danych klimatycznych. Naukowcy, głównie z Goddard Institute for Space Studies w Nowym Jorku orzekli, że jednym z wyznaczników nowej epoki jest wzrost średnich temperatur o kilka dziesiątych stopnia w porównaniu z holocenem, który rozpoczął się ponad 13 tys. lat designalive.pl

temu. Kolejne cechy antropocenu to powstające warstwy osadów, „dokumentujące” użycie technologii tworzonych przez ludzi (np. tworzywa sztuczne!) oraz widoczne gołym okiem przekształcenia na powierzchni ziemi: wysypiska śmieci, opadające na dna oceanów potężne „wyspy” pływającego plastiku, to tylko mały wycinek naszej działalności. Są już pierwsze przestrogi wyrażane przez naukowców, część z nich przyznaje, że gatunek ludzki może zniknąć nawet w ciągu najbliższych stu lat, jeśli tylko temperatura wzrośnie o 5–6 stopni. Ziemia podobno sobie poradzi – tak jak tysiące lat temu, gdy w planetę uderzył gigantyczny meteor, powodujący wyginięcie dinozaurów. Ratunkiem może okazać się zmiana w myśleniu, odrzucenie wielu cywilizacyjnych przypadłości. tekst: marcin mońka

od hierarchicznego systemu, czyli piramidy i zastąpienie go nowym płaskim jak naleśnik, według którego nie jesteśmy panami struktury, a tylko jego częścią. Według Green jeśli chcemy zapewnić sobie dobrą przyszłość, to powinnyśmy już od dzisiaj wspierać i szanować różne sposoby myślenia, bycia i działania. Te formy są już widoczne poprzez nowe technologie i portale społecznościowe, gdyż coraz więcej ludzi staje się indywidualistami, tworzy własną muzykę, filmy i receptury. Z pasywnych konsumentów przeobrażają się w aktywnych animatorów własnego życia. www.pyramids2pancaks.com tekst: anna skalska–bogucka

Prognozowanie praca

Prognozowanie trendów koncentruje się na głębszym zrozumieniu rynków, produktów i usług, aby jak najlepiej zrozumieć „ducha” czasu czy strukturę firmy i organizacji. W naszym obecnym wielowarstwowym świecie ważniejsze jest uchwycenie istoty przedsięwzięcia niż koncentrowanie się na najnowszych tendencjach i zwykłe ich naśladowanie. „Nie tędy droga” – grzmią specjaliści od prognozowania. I zalecają, by mieć oczy, uszy i umysły nieustannie otwarte. Jeśli interesujesz się badaniami naukowymi, technologiami, rozwojem społeczno-politycznym, sztukami plastycznymi a nawet poezją – specjaliści od prognozowania będą chcieli dać ci do ręki narzędzia, jak manewrować pomiędzy natłokiem informacji i wyciągać najważniejsze wnioski. The Trend Forecasting School – specjalny kurs takiego rodzaju scenopisarstwa, jakim jest prognozowanie trendów, rozpoczął się w marcu w Amsterdamie, organizuje go szkoła Second Sight. Zajęcia prowadzą specjaliści z bardzo wielu dziedzin w tym Truus Dokter, uznana specjalistka od przewidywania trendów. www.secondsight.nl tekst: jarda ruszczyc


styl Życia 89

WAWA WOLI POLE

Wybrać się na jednokierunkowy spacer ze świata fast na planetę slow. Miejskie farmy, społeczne ogrody, targowiska, warzywa zamawiane przez internet nie są w stolicy... nowalijkami Tekst: MICHAŁ MAZUR zdjęcia: ula kasińska


D

ziewiętnastowieczna, utopijna wizja miast-ogrodów, powstała w odpowiedzi na galopujący proces urbanizacji, nie stała się rzeczywistością. Z licznych, ambitnych marzeń brytyjskiego planisty Ebenezera Howarda o zielonych miastach satelickich otaczających metropolie, zrealizowano niewiele. Sporo szczęścia miała Warszawa: udało się z Konstancinem-Jeziorną, Podkową Leśną, Milanówkiem, Komorowem, fragmentami Starego Żoliborza i częściowo z Ząbkami. W XXI wieku, jak bumerang powracają problemy masowych migracji ludzi do miast, utrudnionego dostępu do dóbr natury i zbyt szybkiego tempa życia. Dobra wiadomość jest taka, że przeciwieństwa się przyciągają, więc każda tendencja znajdzie swój kontrtrend. Może teraz uda się coś zmienić na lepsze? Przynajmniej w świadomości i stylu życia. Do 2040 roku liczba mieszkańców Ziemi wzrośnie z obecnych siedmiu do blisko dziewięciu miliardów. Ponad 70 procent ludzi będzie mieszkać w miastach. Wraz ze wzrostem liczebności klasy średniej do 2030 roku zapotrzebowanie na żywność wzrośnie co najmniej o połowę. – Aby nakarmić wszystkich, musimy znaleźć dodatkowy obszar ziemi uprawnej o łącznej powierzchni designalive.pl

Brazylii i Libii. Gdzie szukać dodatkowych pól? Ile zanieczyszczeń z silników ciężarówek wożących warzywa do miast zniesie jeszcze nasza atmosfera? – pyta Grzegorz Młynarski, socjolog i projektant, współtwórca inicjatywy i butiku ogrodniczego Kwiatkibratki - Zielona Strona Miasta. – Sprawy trzeba wziąć we własne ręce – przekonuje.

Lokalnie przeciw megatrendom

Założyciele Kwiatkówbraktów wierzą w swoją misję, propagują w Warszawie dwa flagowe projekty: Miejskie ogrody i Miejskie farmy. Pokazują lokalnym społecznościom, jak wykorzystywać nieużytki, jak zagospodarować dachy, ściany i tarasy do uprawiania warzyw i ziół, na własne lub sąsiedzkie potrzeby. Wspólnie sadzą też kwiaty, sieją trawę, pielęgnują drzewa, prowadzą nawet sklep z narzędziami ułatwiającymi miejskie ogrodnictwo. – Pewnie nie rozwiążemy problemów żywnościowych całego globu, ale pomożemy sąsiadom i polepszymy wygląd naszego miasta. W ubiegłym roku przeprowadziliśmy sześć akcji. Sezon 2013 otwieramy 23 marca drugą odsłoną wydarzenia „Posadź Kwiatkibratki na wiosnę!”. Może wkrótce rozsadzimy stolicę – żartuje Grzegorz. Faktycznie, coś ruszyło – już widać

pierwsze plony. W 2012 roku przykładem świecił społeczny ogród przy Pałacyku Konopackiego. Dzięki pracy przyjaciół tworzących grupę PRECEL i mieszkańców Pragi Północ, zniszczony zabytek obrodził w warzywa. W weekendy organizowaliśmy tam spotkania i pikniki dla sąsiadów, dzieci uwielbiały spędzać tak wolny czas. Oby 2013 rok był równie owocny – mówi rozentuzjazmowana Natalia Bet, animatorka i dziennikarka należąca do Praskiego Centrum Rewitalizacji Społecznej, inicjatywy skupiającej architektów, artystów i socjologów.

Targowisko różności

Miejskie ogrody stanowią alternatywę dla wyjazdów za miasto, to przyjemna forma spędzania wolnego czasu. Wiele osób wreszcie zrozumie, że pomidory nie są produkowane w fabrykach. Idea jest słuszna, ale daleko nam do sytuacji, gdy każdy zapracowany mieszczuch po godzinach zakłada kalosze i zaspokaja potrzeby żywieniowe z niewielkiej, osiedlowej grządki. Bez zakupów się nie obędzie. Pocieszający jest fakt, że coraz większa grupa warszawiaków, zamiast do działu warzywnego w hipermarkecie, na polowanie wybiera się na nowoczesne targowiska. Te wręcz rozkwitają. Pierwsze wiosenne kroki mieszkańcy


styl Życia 91 Sezon 2013 otwieramy 23 marca drugą odsłoną wydarzenia „Posadź Kwiatkibratki na wiosnę!”. Może wkrótce rozsadzimy stolicę

skierują na targi kulinarne Urban Market - dzięki mediom społecznościowym szybko stały się modne. W zeszłym roku odbyły się trzy edycje, najbliższa zaplanowana jest na kwiecień. Oto nowa definicja idealnych zakupów: mnóstwo wyśmienitego jedzenia (na miejscu i na wynos), dyskusje o kuchennych doświadczeniach, warsztaty, pokazy filmów, muzyka, design, luźna atmosfera. W skrócie: prawdziwa uczta dla wszystkich zmysłów – mówi Marta Wajda, jedna z organizatorek wydarzenia i kulinarny geniusz gotujący na zamówienie pod marką Made With Love.

Szybko stać się SLOW

Zaczęło się od kooperatywy spożywczej Kup Pan/Pani Cegłę, stworzonej przez członków i sympatyków organizacji Slow Food Polska. Dzięki sieci kontaktów, mogli grupowo zamawiać żywność wysokiej jakości bezpośrednio u rolników i wytwórców. Miejsce na odbiory towarów udostępnił dobry człowiek z klubokawiarni Szara Cegła, stąd właśnie wzięła się nazwa grupy. Wspólnie zamawiano grzyby, sery, soki, chleby, oleje, jabłka, przetwory, cytrusy i ryby. Im większe zamówienie, tym uzyskiwano lepszy rabat i ceny korzystniejsze dla obu stron. Kooperatywa działała tak dobrze,

że postanowiono otworzyć się na ludzi spoza kręgu znajomych i w tym samym miejscu zorganizować ogólnodostępny Le Targ. – Dobre jedzenie powinno stać się normą, a nie być luksusem dostępnym dla elit. Zakupy żywności nie muszą być bezmyślną, nawykową czynnością, nawet nie powinny. Istotne jest skracanie kanałów dystrybucji, by ludzi częściej było stać na dobre rzeczy, a drobni wytwórcy mogli rozwijać swoje działalności. Ponadto, kupując od rolnika wiesz, kto jest odpowiedzialny za dany towar. To przeradza zwykły handel w ruch społeczny, w którym obie strony wygrywają. Takie miejsca jak nasze, pozwalają budować cenne więzi między producentem a klientem – mówi Zuzka Groniowska, współzałożycielka kooperatywy. I z dumą zaprasza: Teraz Le Targ odbywa się w każdy czwartek (ul. Królowej Aldony 5 ), niezależnie od pogody. Okazuje się, że dystans między domem a rolnikiem może być jeszcze krótszy zakupy ze wsi same mogą przyjechać pod nasze drzwi. Agnieszce Sułowskiej, po przeprowadzce do Warszawy, trudno było zdobyć polskie, wegańskie produkty. W sieciowych ekosklepach większość żywności pochodziła z importu. – Nasz kraj to zagłębie produkcji prosa, nie chciałam jeść kaszy jaglanej przywożonej

ze Sri Lanki. To był bodziec do działania – mówi założycielka firmy WolePole.pl. Teraz co tydzień sama dostarczam do Warszawy świeże, ekologiczne produkty, prosto od rolników z województwa świętokrzyskiego. To mój sposób na życie. Klienci zamawiają m.in. warzywa, owoce, mąki z pełnego przemiału, naturalnie mielone płatki owsiane. Wszystko robione jest tradycyjnymi metodami - tak, jak dawniej, tylko z certyfikatem eko i indywidualną dostawą do domu.

THE trEND

Wiosenne porządki warto rozpocząć od spiżarni, wybrać się na jednokierunkowy spacer ze świata fast na planetę slow. Możliwości jest wiele: miejskie farmy, społeczne ogrody, targowiska, domowe weki, czy skrzynki warzyw zamawiane przez Internet nie są już w Warszawie... nowalijkami. Oby tylko moda na lokalne, zielone przedsięwzięcia i pogłębianie sąsiedzkich relacji nie zniknęły wraz z końcem kryzysu (ten, niech odejdzie w niepamięć jak najprędzej!) czy spadkiem popularności portali społecznościowych. Wszystkim wyjdzie na zdrowie, jeśli ciężkie czasy zapamiętamy jako moment narodzin nowego, bardziej świadomego stylu życia – ten, niech zostanie z nami na dobre.


DESIGN ALIVE STAN MAGAZYNOWY 2006–2013 Często dopiero przy przeprowadzce zdajemy sobie sprawę, ile rzeczy nagromadziliśmy. Przenosiny do nowych magazynów Design Alive okazały się idealnym momentem na refleksję tekst: ewa trzcionka ZdjęciA: mariusz gruszka

Termo

Nel

Mały Łoś

Trefl

Fire Small

projekt: Tomek Rygalik producent: NOTI

projekt: Mikołaj Wierszyłłowski i Wojciech Barański producent: IKER

Projekt: Małgosia Malinowska, Filip Ludka i Tomek Kempa producent: Tabanda

Projekt: Piotr Kuchciński producent: NOTI

projekt: Arik Levy producent: planika

Najwygodniejszy abażur do utrzymania czystości. Kiedy bawełniana powłoczka przestaje cieszyć, ktoś z nas zwyczajnie bierze ją do… prania.

Kiedy w 2012 roku stolik został wyróżniony w plebiscycie Must Have my już go mieliśmy od ponad roku, zachwyceni prostotą montażu.

Młody nabytek. Hoker trafił do nas zaraz jak tylko pojawił się na rynku. Chwilę wcześniej premierowo prezentowany w Mediolanie w Temporary Museum of Design.

Kominek na biopaliwo ogrzał nas już kolejną zimę i poprawiał humor.

Jedyny fotel z naszych magazynów, który stał się bohaterem wersji wideo programu „poligon – testy rzeczy użytkowych”. Swoją drogą, może czas wrócić do tej formy, bo mieliśmy sporo uciechy z kręcenia filmu.

Flai

Moro

Projekt: Małgorzata Bronikowska producent: NOTI

Projekt: Michał Biernacki Moho Design

Kiedy do nas trafił komplet wypoczynkowy Flai, nikt nie wierzył, że te kanty i linie proste okażą się jednym z najwygodniejszych siedzisk w kolekcji. Z resztą, jak wszystkie meble Noti.

Moro – barwy maskujące dywanu, idealnie sprawdzają się, kiedy trzeba maskować dłuższą nieobecność sprzątaczki.


rzeczy 93

Spider Projekt: Michał Biernacki producent: Iker Kiedy w 2007 roku odwiedziłam Instytut Polski w Londynie, właśnie przyszły pierwsze egzemplarze krzesła Spider, bodaj przedpremierowe. Pamiętam, że zachwyciliśmy się pikowaniem skórzanej tapicerki. Al–Verd B Projekt: Sonia Słaboń, Monika Brauntsch producent: Kafti Składać, rozkładać, składować. Lampa idealna do magazynowania, tylko po co, skoro nieustannie wisi u sufitu. A możliwości zmian było wiele... Slim

Maple

Comma

Projekt: Gernot Oberfell i Jan Wertel producent: Iker

Projekt: Renata Kalarus producent: Noti

Krzesła obecne z nami niemal od początku. Asystowaliśmy wręcz przy narodzinach. Po naszych niewybrednych testach wróciły do przeprojektowania. Dziś są jednym z najciekawszych polskich produktów, do tego bezpieczne i porządne.

Wpierw u nas, potem w panteonie laureatów Red Dot. Na tych egzemplarzach krzeseł siedział prezydent Bronisław Komorowski wraz z małżonką.

projekt: Grzegorz Niwiński, Jerzy Porębski producent: NOTI Jeden z pierwszych elementów w naszej kolekcji. Dziś fotel funkcjonuje jako ikona w przeglądach polskiego designu ostatnich 20 lat. Niezniszczalny i wszystkoodporny. Dzięki smukłej nienachalnej linii nasz evergreen.

designalive.pl


P

rzez ostatnie siedem lat trafiały w nasze ręce najciekawsze polskie produkty. Czasem masowe, czasem małoseryjne, czasem robione na nasze specjalne zamówienie, czasem nawet jedyne egzemplarze, czy prototypy. Projektanci i producenci chcieli zasięgnąć naszej opinii, poddać się próbie i wysłuchać konstruktywnych uwag. Wiele z tych przedmiotów przetestowaliśmy również na antenie RMF Classic w programie „Poligon designu – testy rzeczy użytkowych”. Niektóre z nich po naszych niewybrednych próbach trafiało z powrotem do przeprojektowania zanim trafiły na rynek. Większość z tych przedmiotów stała się symbolami polskiego współczesnego designu. Niniejszym zaczynamy wietrzenie magazynów.

Kosmos Project

Plopp

Projekt: Ewa Bochen i Maciej Jelski

Projekt: Oskar Zięta producent: Zieta Prozessdesign

Ciężka sprawa… do przenoszenia! Nawet z kąta w kąt. Ale tej lampie wybaczamy wszystko i kochamy za recyklingowy żart na temat ikonicznej lampy Arco Achille Castiglioniego.

designalive.pl

Ten artefakt polskiego designu trafił do zbiorów niedawno i nieco przypadkiem. Dziś Zieta Prozessdesign to nasz stały prawdziwy przyjaciel i partner. A sam Zięta zaprojektował dla nas statuetkę Design Alive Awards.

Messy

Falon

Moho Hej Dia

Projekt: Anna Kotowicz, Artur Puszkarewicz producent: Aze design

Projekt: Małgosia Malinowska, Filip Ludka i Tomek Kempa producent: Tabanda

Projekt: Magdalena Lubińska, Michał Kopaniszyn producent: Moho Design

Siedzisko wypatrzone na festiwalu w Łodzi wraz z lampą Stołowo i ich sympatycznymi projektantami.

Jako pierwszy trafił do zbiorów. Potem wysłany na konkurs Design Management Europe zwyciężył i został w niemieckim Essen. Przeniesiony tamże na jeszcze ważniejszy konkurs, stał się pierwszym polskim produktem oznakowanym mianem Red Dot.

Specjalnie dla nas projektanci z Aze Design wykonali kawiarniany wzór na obrusie Messy. Ręcznie haftowany, nasz unikat! A-1840 Hoker

Siadanie na trawie

producent: Paged

PROJEKT: Marta Niemywska

Hokery towarzyszyły nam, podczas pierwszego wydania na papierze. Projektem wywodzące się z geniuszu Micheala Thoneta. Mosiężnymi inkrustacjami z naszym tytułem naznaczył je mistrz rusznikarstwa Jerzy Wałga.

Jeden z pierwszych egzemplarzy, jakie wyprodukowała Marta. Niezniszczalny i bardzo poprawiający nastrój zwłaszcza w zimie, kiedy trudno palcami przeczesać źdźbła trawy.

Zdjęcia: Mariusz Gruszka Asystent: Dawid janik Aranżacja i produkcja: ULTRABRAND logistyka: michał hanus

94 RZECZY


DZIAŁ 95

Diamonds

Godło

Lemming

Puff

Soofa

projekt: Bashko Trybek

Projekt: Bartosz Mucha producent: Poor

Projekt: Tomek Rygalik producent: iker

projekt: Krzysztof Kubasek

Dmuchane plastikowe godło wisi dzisiaj w naszej redakcji w godnym miejscu. Przestroga przed nadymaniem się i sztucznością. Nieustanna nauka pokory i szczerości.

Na takiej kanapie siedział podczas wizyty w Polsce Dalajlama. Na naszym egzemplarzu gościliśmy ambasadora Stanów Zjednoczonych Victora Asha

Projekt: Anna Siedlecka i Radek Achramowicz producent: Puff–Buff

Dla ażurowych, diamentowych nóg stolika znaleźliśmy dodatkowe zastosowanie. Przechowywaliśmy w nich zapasowe piłeczki do foteli Antistress. Antistress projekt: Bashko Trybek Fotele sprawdziły się genialnie przy oglądaniu meczów i rozładowaniu emocji, bo w Design Alive, czasem… robimy sobie oczyszczający design–detoks.

Z pozoru wrażliwe, wytrzymują ciężką tułaczkę już od kilku ładnych lat.

Niezwykła, rozwijająca zabawka, która nigdy nie trafiła do produkcji, a szkoda! Ten nasz, to chyba jedyny egzemplarz. Sprawdza sie od lat, a nie jest oszczędzany


96 Krystyna Łuczak–Surówka SELEKCJA

USIĄDŹ WYGODNIE Większą część naszych dni, a niekiedy nawet i nocy, spędzamy siedząc. Siedzimy jedząc, pracując, ucząc się, słuchając muzyki, pijąc kawę, rozmawiając z przyjaciółmi… To jeden z najbardziej demokratycznych procesów życiowych dnia codziennego i potężny obszar dla projektowania dr Krystyna Łuczak–Surówka*

S

iadanie tak powszechne, że niemal niezauważalne. Naznaczony seryjną produkcją wiek XX ugruntował w nas świadomość równości społecznej również na poziomie przedmiotów codziennego użytku. Nie zadajemy sobie już pytania dlaczego siedzimy. Zawsze towarzyszyć nam będą jednak pytania na czym, przy czym i jak chcemy siedzieć. Stół postrzegany jest jako serce domu. Czujemy bijące tętno codzienności, kiedy skupiamy się wokół niego niczym naczynia krwionośne połączeni w jeden organizm. Stół i krzesła projektu Rajmunda Hałasa spełniają tą funkcję już od ponad 60 lat, służąc dziś kolejnej generacji. Są elementem kompletu kombinowanego typ 1329, rozwiązania bardzo popularnego pod koniec lat 50. Obejmował on: stół i 6 krzeseł, regał segmentowy, stolik i 3 taborety, kanapę-tapczan oraz stolik-gazetnik. Produkowany przez Bydgoską Fabrykę Mebli z litego drewna (okleina brzost) w 1960 roku dostępny był na rynku za 12 500 zł. Pozwalał na wielofunkcyjne urządzenie nawet niewielkiego wnętrza. Umiejętnie dobrane proporcje, asymetria, skosy linii, zaoblenia krawędzi, miękkie ukształtowanie siedzisk. To praca jednego z najwybitniejszych projektantów mebli wielkoseryjnych okresu powojennego,

*Historyczka i krytyczka wzornictwa. Wykłada na warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych. Specjalistka od polskiego designu, prowadzi blog designby.pl

reprezentanta „poznańskiej szkoły mebla”. Hałas stworzył wiele mebli prostych konstrukcyjnie, zgodnych z wymogami i możliwościami polskiego przemysłu, jednocześnie nadając im indywidualny rys. Część spośród nich nadal stoi w polskich domach. Czasami można je spotkać na rynku wtórnym, choć mało kto wie, że oprócz walorów użytkowych kryje się za nimi historia polskiego wzornictwa. Chcąc pozostać wierną projektowi Hałasa wybrałam mu do towarzystwa przedmioty z tej samej epoki. Obecne na stole serwis i patera pokazują rosnącą od drugiej połowy lat 50. modę na zasiadanie do kawy. Serwisy temu

dedykowane mają mniejsze filiżanki i, pomimo marnej w tym czasie jakości kawy w naszym kraju, stały się stałym elementem krajobrazu polskich domów. Wyprodukowany w Zakładach Porcelitu w Chodzieży soczyście czerwony serwis kawowy Elżbieta (projekt formy W. Górski, 1958 rok) oraz patera z przedstawieniem siedzącej przy stoliku pary (sygnowana: W, lata 60.) to przykłady porcelany dekorowanej techniką natrysku wybieranego. Bardzo popularna w latach 50. i 60. dekoracja wnosiła rys indywidualizmu do seryjnie produkowanych przedmiotów. Na powierzchni porcelany pokrytej natryskowo tworzono według wzoru rysunek wybierając farbę. Jak wspominają twórcy, przy użyciu bardzo prostych, ale precyzyjnych narzędzi: igła, żyletka, skalpel powstały te ręcznie powielane wizerunki. To dlatego jedna z moich znajomych z lekką wątpliwością w głosie powiedziała mi: „mam taką paterę jak twoja, ale jakąś taką inną”. W oddali na zdjęciu widzimy trzy porcelanowe kobiety: Sudanka i Dziewczyny siedzące projektu Henryka Jędrasiaka dla Ćmielowa ( 1958 ). Nie zbliżyły się do stołu i krzeseł, bo siedzą po turecku, jak na Wschodzie. Krzesło przynależy do kultury świata zachodniego, tu zrobiło zawrotną karierę. Siedzimy wszędzie choć na różne sposoby, ale to już zupełnie inna opowieść, nad która trzeba by na chwilę… przysiąść.


97

Stół, krzesła i gazetnik z kompletu kombinowanego typ 1329, Bydgoska Famryka Mebli, proj. Rajmund Hałas, lata 50.; serwis kawowy Elżbieta, Zakłady Porcelitu w Chodzieży, proj. formy W. Górski, 1958; figurki Sudanka i Dziewczyny Siedzące, Ćmielów, proj. Henryk Jędrasiak, 1958

designalive.pl


W siodle

Oto historia rymarza, który doprowadził swoje rzemiosło do mistrzostwa i światowego poziomu TEKST: ANNA DĘBSKA

T

rudno powiedzieć, czy rymarstwo i sport jeździecki to dla Bogdana Dąbrowskiego bardziej pasja czy tradycja rodzinna. W sporcie zawodowym Dąbrowscy to marka – nazwisko zawodników i trenerów. Bogdan od dziecka trenował sport, a przy siodłach pracował od 16. roku życia prowadząc z ojcem firmę rymarsko-siodlarską. Młody zawodnik wyróżniał się tym, że startował zawsze w siodłach własnej produkcji. Pod koniec lat 90. rynek krajowy został zalany tanią produkcją azjatycką i używanymi siodłami markowych firm. Rodzinna firma podupadła, a Bogdan wyjechał do Anglii. W kraju będącym kolebką jeździectwa pracował

designalive.pl

w serwisie siodlarskim. Poznał niemal wszystkie modele, także te z najwyższej półki, produkowane na zamówienie. Wrócił do kraju i zatrudnił się w innej polskiej firmie. Realizował swoje projekty po godzinach. Były to siodła przemyślane pod kątem komfortu jeźdźca i konia, ale wykonane z tanich i mało efektownych materiałów. Doceniało się je dopiero podczas użytkowania, ale trudno było je sprzedać. Pierwsze siodło dopracowane pod kątem wykończenia Dąbrowski dał do wypróbowania znajomemu trenerowi i zawodnikowi Wojciechowi Rowińskiemu. To był monoflap – trudna, minimalistyczna konstrukcja pozwalająca na lepszą komunikację jeźdźca i konia. Zaskoczony jeździec

4 500–8 000 złotych kosztuje siodło HB-Contact. Na Zachodzie, za porównywalne siodło szyte na miarę, trzeba zapłacić 12 000–20 000 zł. Praca nad jednym siodłem może trwać nawet miesiąc

stwierdził, że rzemieślniczy produkt „no name” jest równie dobry, co zachodnie siodło wyczynowe znanej i drogiej marki, w którym jeździł dotychczas. Dzień później zawodnik wystartował w siodle Dąbrowskiego w wymagającej konkurencji WKKW. To jakby skoczek narciarski odpiął Fischery i zamienił je tuż przed zjazdem na nieznane narty. Wtedy rymarz z Pleszewa uwierzył, że może rywalizować z najlepszymi. Pod nazwą HB-Contact wystartowała pierwsza polska firma szyjąca siodła wyłącznie na zamówienie. Bogdan wraz z żoną Honoratą postawili wszystko na jedną kartę celując w wąski segment zarezerwowany do tej pory dla dużych i silnych. To tak, jakby nagle na rynku garniturów szytych na miarę, pośród firm takich jak Armani i Hermès pojawił się nikomu nieznany projektant i krawiec „o złotych dłoniach”, mający ambicję przekonać do siebie wymagających klientów. Udało się, a lista zadowolonych klientów ciągle rosła. Dziś są wśród nich profesjonalni zawodnicy i trenerzy. Szkoleniowcy polecają siodła nawet początkującym, ponieważ widzą różnicę pracy z uczniem. Warto tu zaznaczyć, że użytkowników jednego siodła jest zawsze dwóch – człowiek i koń. Ten drugi swoje zdanie wyraża bardzo dobitnie: jeśli sprzęt jest dopasowany, koń pracuje w nim chętnie i efektywnie. Dlatego HB-Contact poświęca mnóstwo czasu na dopasowanie siodła do budowy ciała zarówno jeźdźca, jak i konia. Terminarz firmy z Pleszewa jest zajęty na około rok do przodu, kolejka zamówień rośnie. 38-letni Bogdan Dąbrowski nie chce jednak zwiększać tempa kosztem jakości. To ma być zawsze produkt niepowtarzalny, uwzględniający wszelkie życzenia klienta, wygodny podczas pracy i nienagannie wykończony. Od pomiaru do ostatniego ściegu siodłem zajmuje się ta sama para rąk. A w przyszłości siodła mają kosztować wreszcie tyle, ile są warte – czyli niemało. – Bardzo się cieszę, że kupiłem siodło od Bogdana, kiedy jeszcze nie wszyscy zrozumieli, że HB-Contact to użytkowe dzieło sztuki rymarskiego rzemiosła. Sądzę że za jakiś czas nie będzie mnie na nie stać – czego Bogdanowi serdecznie życzę – mówi Wojciech Rowiński. www.hbcontact.eu

zdjęcia: materiały prasowe

98 rzeczy


drive janusz kaniewski 99

Giulietta z piercingiem To już potwierdzone: Fiat i Mazda opracują wspólny model

A

petyty są wielkie, bo DNA przyszłego auta czerpać będzie z doświadczeń kultowych roadsterów mazdy mx-5 i alfy romeo spider. Konstrukcja będzie wspólna. Japońska wersja będzie kusić radością z jazdy a włoska pięknem i stylem. Jaki to będzie styl? Mediolańska marka od lat poszukuje pomysłu na siebie, duże zainteresowanie wzbudziły ostatnie prototypy: 8C Competizione i Dueottanta projektu Pininfariny. A gdzie na mapie tych poszukiwań mieści się aktualny styl takich modeli jak Giulietta? Delikatnie rzeźbiona bryła. Dyskretna muskulatura. Zero geometrii. Auto najlepiej wygląda w ciemnych i metalizowanych barwach: sportowe ubranko opięte na pięcioosobowym typowym hatchbacku zostawia może zbyt dużo gładkich, pustych przestrzeni – boki samochodu

Projektuje pojazdy specjalistyczne, wnętrza kolejowe, samochody, stacje benzynowe, architekturę. Pracuje dla Ferrari i Pininfariny, doradza samorządom miast. Wykładowca RCA w Londynie i IED w Turynie. Na czele rankingów innowacyjności (Forbes) i kreatywności (Brief) w Polsce. Współorganizator i kurator Gdynia Design Days 2012

są cokolwiek banalne. Co gorsze, sportowa wersja Quadrifoglio wyposażona jest w spojlery dookoła karoserii, co dodatkowo podwyższa optycznie bryłę. Dyskusyjny kompromis ratują smakowite detale: lampy, wloty powietrza, wzór felg, atrakcyjne, bogate wnętrze, trudne do utrzymania w czystości ale cieszące oko zegary, przełączniki, zakamarki, seksowne fotele, rasowy klang silnika. No i kontrowersyjna ciekawostka: sentymentalny powrót do przeszłości i przednia tablica rejestracyjna znów umieszczona jest z boku zderzaka. Co wygląda dobrze przy włoskiej, krótkiej rejestracji ale źle przy długiej, wielkiej brytyjskiej, co sterczy jak pług. Kiedy patrzymy na piękny prototyp Dueottanta i wyobrażamy sobie przyszłego produkcyjnego roadstera nie sposób nie zadać sobie pytania: a czy tego finezyjnego ciała nie zniszczy piercing w postaci dużego pstrokatego prostokąta? designalive.pl


BLAC Nigdy nie słyszałem, żeby ktoś komentując wygląd samochodu przyjrzał się, czy mu do twarzy z tablicą rejestracyjną Zdjęcie: mariusz gruszka

Francja, lata 70.

Charm et chic

Jedna z najelegantszych w Europie. Aluminiowa, tłoczona podobnie jak dawne brytyjskie w technologii pozwalające na zachowanie ostrych, równych krawędzi, dzięki czemu litery na czarnym błyszczącym tle wyglądają jak frezowane z litego metalu. Jeden z tych niezauważalnych elementów, dzięki którym kręcone na paryskiej ulicy filmy z tamtego okresu oczarowują nas dyskretną elegancją, nawet jeśli to komedia z Louis de Funesem. Znaleziona na ulicy chyba w Paryżu.

Włochy, współczesna Przednia Krótka, o nienaturalnie wąskich cyfrach i literach. Ta z tyłu jest dłuższa. Litery nie oznaczają miasta pochodzenia tylko chronologię rejestracji. Symbol miasta pojawia się na niebieskim pasku: TO – Turyn, MI – Mediolan, NA – Neapol itd. Symbol miasta pojawia się jednak na życzenie tych odważniejszych, bo auta z TO były zarysowywane w NA i vice versa. A te z MI były niszczone wszędzie poza MI. Wzór jest dość młody, bo Włosi, jak to Włosi, nadążają za modą i co dekadę wymieniają wzór tablic, znaczków, logo poczty i kolei. Tę tablicę wyłowiłem z dna rzeki Cesana po przejściu katastrofalnej powodzi, która zalała okolicę i zwaliła most.

Nepal, współczesna

Włochy, lata 80. Skuter We Włoszech od pierwszej rejestracji blacha jest przypisana do pojazdu niezależnie od zmiany właściciela. Dla porównania: w Belgii i Szwajcarii jest przypisana do właściciela i przechodzi na kolejne auta. Niestety znajomy podjął nieskuteczną próbę samobójczą. Z okna spadł na mój skuter. Kolega trafił na dwa tygodnie do szpitala, skuter do Krainy Wiecznego Bzyczenia a tabliczka na pamiątkę do Polski.

USA, 1955 r.

Motocykl

Tablica traktora

Gruba blacha stalowa, ręcznie kaligrafowana. Podczas wyprawy do Kathmandu dopadła mnie zgraja dzieciaków oferujących miejscowe smakołyki, rękodzieło czy po prostu żebrzących. Uwagę przykuł rezolutny chłopiec, może pięcioletni, trzymający za rączkę zasmarkaną siostrzyczkę. Nieźle dogadywał się po angielsku, z poważną miną reklamował się, że potrafi załatwić wszystko. Śmiejąc się powiedziałem: – Oj, chyba nie wszystko. Nie odstępował. Powiedziałem mu o mojej kolekcji. – Idź za nami – rozkazał. Jakież było moje zdziwienie, gdy po kluczeniu zaułkami doszliśmy do sutereny, gdzie zręczni skrybowie kaligrafowali tablice! Co za gość! Jego mina mówiła: – Jak mówię wszystko to wszystko. Kupiłem jedną z blach, odpalając zacną sumkę mojemu przewodnikowi.

masywna, tłoczona stalowa blacha, wymiary nieco mniejsze od współczesnych. Dostałem w prezencie od menonickiego farmera z Pensylwanii, u którego przez kilka miesięcy pracowałem.

Wielka Brytania, lata 80. Litery w pleksi Wygrzebana na złomie w noblesse oblique, Oxfordzie. Czytelność bez zarzutu. Dowolność doboru czcionki, tę czytelność czasem ogranicza. Kontrowersje budzi u mnie zastosowanie tak krzykliwego elementu na dostojnych jaguarach i bentleyach. Rząd zaparkowanych ciemnych limuzyn w eleganckiej alei i rząd świecących prostokątów – jak żółto-czarna taśma z placu budowy... W latach 60. brytyjskie tablice, o identycznnych jak dziś literach były czane, z aluminiowymi literami. Ba, żeby nie psuć szlachetnej linii jaguarów type E, lotusów, daimlerów, bristoli można było zamówić przylegającą do maski naklejkę z numerem.

designalive.pl


CHY 101 janusz kaniewski drive

Polska, lata 80

Sprzed reformy

Ze stalowej blachy. W latach 90. wprowadzono już aluminiowe. Choć przez lata przywykliśmy do czarnych blach jak do PRL i białe przywitaliśmy jak jaskółkę modernizacji, mnie jednak szkoda tych dawnych. O co chodzi? W spójnie zaprojektowanym samochodzie z zewnątrz występują trzy kolory: kolor nadwozia, odcienie czerni i szarości, czerwień kloszy tylnych lamp. Praktycznie nie ma białego: biała może być kartka „sprzedam”, mandat, metka z ceną. I takim właśnie dysonansem jest biały prostokąt tablicy rejestracyjnej. Zbytnie inspirowanie się kaligrafią bogatszych sąsiadów bywa zdradliwe. Doborowe towarzystwo wschodnioeuropejskie: Polska, Bułgaria, Rumunia, Albania, Litwa, Łotwa itp. wchodząc w niepodległość podkreśliło swe związki z cywilizacją Zachodu zrzynając wzór tablicy rejestracyjnej z Niemiec. A ci nam zrobili psikusa: zmienili swój wzór wprowadzając bardzo ciekawy, nie do podrobienia własny krój pisma. Przypomnijcie sobie, co myślicie sobie w trasie o jadącym przed wami tirze ze Wschodu a co o turyście ze Szwecji. No właśnie. Niby niuans, ale tablica rejestracyjna to dokument i prestiż, mówią o was więcej niż myślicie.

Jugosławia, lata 80.

Z czerwoną gwiazdką

Zarejestrowan a Belgradzie. Wąska, krótsza od standardowej europejskiej. Kształtny krój pisma zdradza bliskość Włoch, rozmiar – Austrii. Tablicę z Belgradu przywiózł mi kolega, chwilę później wybuchła pierwsza wojna bałkańska i Jugosławia przestała istnieć.

USA, lata 80. Stan Illinois, „the land of Lincoln”. RFN, lata 70. Próbna Unikalny owalny kształt, tłoczona aluminiowa blacha, liternictwo jeszcze sprzed wojny. W PRLu symbol saksów i lepszego świata, jak mydło Grüner Apfel i reklamówki ALDI. Tablicę tę jako dzieciak dostałem, a jakże, od starszego kuzyna, który z saksów w RFN przyjechał zielonym passatem, wisiała na honorowym miejscu obok, a jakże!, kolekcji puszek po zagranicznych napojach i piwie. Kiedyś latem pojechałem do lasu. Wracając, znalazłem na dukcie dwie niemieckie tablice. Wcześniej ich tu nie było. Jak nic, ktoś buchnął wóz za Odrą i tu na uboczu przekręcił blachy. Jako porządny nastoletni obywatel wziąłem je przez papierek i zawiozłem na policję do pałacu Mostowskich w Warszawie. Oddałem, złożyłem obszerne wyjaśnienia i nieopatrznie dodałem, że sądząc po literach samochód mógł być z Oranienburga. A według zabrudzeń (jedna czysta ale cała w muchach, druga bardzo zakurzona) to mógł być golf II, który ma tak niefortunnie ukształtowany tył, że bardzo szybko się brudzi. Pan policjant przyjrzał mi się podejrzliwie, kazał czekać i poszedł gdzieś dzwonić. Czekałem ze trzy godziny a potem jeszcze z godzinę mnie podchwytliwie przesłuchiwali czy aby na pewno nie widziałem tego samochodu. Rzeczywiście w Oranienburgu zgłoszono kradzież golfa II o tych numerach! Pan policjant przyglądał mi się teraz już bardzo podejrzliwie, a przecież ja tylko interesuję się kształtami samochodów...

W Stanach Zjednoczonych pod numerem rejestracyjnym często wypisane jest hasło danego stanu. W różnych stanach obowiązują różne kolory tła i liter. Przednia tablica nie jest obowiązkowa. Dozwolone są napisy spersonalizowane, widziałem zdjęcie z lat osiemdziesiątych z samochodem o numerach „WALESA”. Blacha stalowa, tłoczona, znaleziona na ulicy w Filadelfii.

Włochy, lata 80. Znaleziona Tu jeszcze figuruje symbol miasta rejestracji. Pięcioramienna gwiazdka nie symbolizuje sympatii komunistycznych jak jugosłowiańska tylko jest herbem Republiki i pieczęcią wszelkich dokumentów przezeń emitowanych.

Włochy, lata 70. Przyczepa Malutka, podobnej wielkości były wtedy przednie tablice aut osobowych. Nie da się o niej powiedzieć „blacha”, jest wytłoczona z plastiku. Nagromadzenie znaków na tak małej przestrzeni mocno ograniczało jej czytelność, mafii w to graj. Znaleziona na złomie.


102 must have

Mali bohaterowie codzienności Tak nazywamy przedmioty, które ułatwiają nam życie lub po prostu dostarczają odrobinę przyjemności. Lubimy je za trwałość, jakość materiału i wykonania, no i oczywiście za urok wybierają: Maja Ganszyniec i Krystian Kowalski projektanci, twórcy studia Kompott

Oire Nomi

Pina Espresso

Technics SL1200 MK

Honda CB 550 Four Super Sport

Less table

Red Wing Iron Renger

Kute ręcznie dłuta stolarskie o specjalnym przeznaczeniu. Używane do wykonywania połączeń stolarskich na wczepy – tak zwany jaskółczy ogon. Tworzone przez japońskiego mistrza kowalstwa Kohozo Iyoroi. Od 145 zł, www.dluta.pl

Prosty w formie, lekki mebel o domowym charakterze – tak go zaprojektowałem. Wpatrując się w piękne usłojenie drewna jesionowego, codziennie odkrywam ten urok na nowo. Na zamówienie, www.lovekompott.com

O doskonałości tego adaptera świadczy fakt, że był produkowany w niezmienionej formie od 1972 do 2010 roku. Mam do niego wyjątkowy sentyment związany z pierwszą podróżą do Nowego Jorku i niespełnionym marzeniem o karierze DJ-a. Cena 300–600 dolarów, www.ebay.com

Buty produkowane od 1905 roku dla górników z kopalni żelaza w miejscowości Red Wing w stanie Minnesota. Perfekcyjnie wykonane z podwójnie wzmacnianej naturalnej skóry, która z czasem dostosowuje się do kształtu stopy. 250 dolarów, www.redwingheritage.com

zdjęcia: materiały prasowe

Doskonały motocykl z lat 70. Minimalizm i efektywność, można go rozmontować niemal w całości używając zaledwie dwóch narzędzi. Na końcu okazuje się, że nie ma w tym motocyklu nic zbędnego! Z drugiej ręki, www.ebay.com

Kawiarka projektu Piero Lissoni dla Alessi. Dostarcza niezwykłej przyjemności z przygotowywania porannej kawy. Od 280 zł, www.alessi.com

designalive.pl


must have 103 Biały jeleń

Jest tak do tyłu, że aż do przodu. Mydło produkowane tradycyjnymi metodami od 1921 roku sprawdza się do dziś – jest hipoalergiczne, idealne dla osób uczulonych na zapachowe mydła. 3 zł, www.bialyjelen.pl

La Cie CooKey

Ottagonale

Kindle Paperwhite

6 degrees

Tolomeo

Bernhard Willhelm X Camper 2012

Zaprojektowany przez 5.5 Designers nośnik danych USB jest przedmiotem, którego używam od ponad dwóch lat kilka razy dziennie. Przypięty do kluczy jest tylko i aż tym, czym powinien być. Zależnie od pojemności: 20–50 dolarów, www.lacie.com

Mojego projektu regał na książki, stolik przy sofie i stolik nocy przy łóżku. Wędruje po moim mieszkaniu od paru lat i wciąż mnie cieszy. Zdecydowanie najbardziej lubię moduły w naturalnej dębinie. Cena modułu od 380 zł, www.majagan.com

Gdyby ktoś chciał zrobić mi prezent, to poproszę dzbanek do herbaty z zestawu Ottagonale Carlo Alessi. Zaprojektowany w 1935 roku, od 2010 ponownie w produkcji. Przykład wzoru, który mimo upływu czasu jest nadal aktualny. 450 zł, www.alessi.com

Lampa zaprojektowana dla Artemide przez Michele De Lucchi i Giancarlo Fassina w 1986 roku. Moim prywatnym hobby jest śledzenie tej lampy w filmach – nie potrafię zliczyć w ilu wystąpiła! Na co dzień stoi na moim biurku i dzielnie służy. Darzę ten egzemplarz szczególnym sentymentem – dostałam go od samego Ernesto Gismondi. 1 200 zł, www.artemide.com

Łączy wszystkie zalety współczesnych elektronicznych czytników z naturalnością papieru. Ekran skonstruowany w oparciu o technologię E Ink daje idealny obraz w każdym świetle. Jest niezwykle energooszczędny. Pozwala wybrać krój i wielkość pisma – tak ważny dla osób starszych i z gorszym wzrokiem. Jest dla mnie najbliżej książki. 120 dolarów, www.kindle.amazon.com

Cenię za wygodę i trwałość. Były moją zapłatą za pracę nad przestrzenią sklepu Camper na Bond Street w Londynie z okazji wprowadzenia kolekcji 2008/9. Służą mi do dziś. Efektem projektu Bernharda Wilhelma w 2012 jest eklektyczna kolekcja Wilhelm i linia sportowych butów X. Od 170 funtów, www.ebay.com

designalive.pl


DESIGN ALIVE AWARDS

EXHIBITION AND TALKS ON TOUR 2013 Animator 2012

Kreator 2012

Strateg 2012

Agnieszka Jacobson-Cielecka

Robert Konieczny

Wojciech Szczurek

wyróżnienie

wyróżnienie

Aleksandra Gaca

Zdzisław Sobierajski

dyrektor School of Form

architekt

projektantka

prezydent Gdyni

przedsiębiorca

Partnerzy:

05–08.03 arena Design, Poznań 04–07.04  Motor Show, Poznań 09–14.04  Milano Design Week, Mediolan 10–12.05  About Design, Gdańsk 05–09.06  DMY International Design Festival, Berlin 05–14.07  Gdynia Design Days 06–22.09  Wawa Design Festiwal, Warszawa www.designalive.pl/awards

zdjęcia: jan lutyk (1), rafał placek

Spotkasz nas:


zdjęcia: Resident Spar floor light black projektu Jamie McLellan, dzięki uprzyjmości Resident

do zobaczenia

ME DIO LAN 105


106 mediolan 2013 Nie chciałem wyznaczać kierunku ale podjąłem próbę zajrzenia w przyszłość. Jean Nouvel, architekt, kurator Salone Ufficio

i Sa lo ni

Więcej zdjeć z konferencji prasowej w Mediolanie na s. 116

tekst: ewa trzcionka

S

tu dziennikarzy z całego świata: Brazylia, Chiny, Rosja, Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, Meksyk, Indie, Argentyna, Japonia i wreszcie Polska. Jako pierwsza i jedyna dziennikarka z naszego kraju zostałam zaproszona spośród ponad 6500 dziennikarzy akredytujących się co roku na iSaloni, by w pięć dni poznać sekrety kolejnej edycji targów Salone Internazionale del Mobile i wejść w krwiobieg Mediolanu. Miasta, które w swoim DNA ma design. Zaczęliśmy od międzynarodowej konferencji prasowej na najwyższym piętrze wieżowca UniCredit. – Stąd doskonale widać, że iSaloni to komercyjny biegun tego miasta. Polityka, kultura i ekonomia słuchają się tu wzajemnie – mówił Claudio Luti, szef Kartell i nowy prezes Cosmit, organizatora targów. Według niego iSaloni to silnik, który napędza włoska gospodarkę: – Kryzys, nie kryzys nasze fabryki pracują pełna parą, bo mamy nadzwyczajną kulturę i tradycje w tej dziedzinie oraz odwagę, by ryzykować i wprowadzać innowacje – dodał. To co ma zaskoczyć w tym roku odwiedzających to sekcja poświęcona wyposażeniu biur, a raczej sfery pracy. Swoją wizję przedstawił jej kurator, znany francuski architekt Jean Nouvel: – Nie chciałem wyznaczać kierunku ale podjąłem próbę zajrzenia w przyszłość, gdzie pracują multidyscyplinarne zespoły specjalistów, zmienne i elastyczne. Gdzie coraz więcej pracujemy w domu, a czasem, gdzie dom wprowadzamy do biura. Udomawiamy pracę, która przenika w nasze życie. Czasem też pracę bierzemy ze sobą w miasto czy w podróż.

To wszystko ma wpływ na projektowanie przestrzeni i wyposażenia. Poszukujemy ciepła i bezpieczeństwa, intymności. Gośćmi specjalnymi konferencji byli również światowego kalibru projektanci: Patricia Urquiola, Pierro Lissoni i Antonio Citteiro, których studia projektowe mieszczą się właśnie w Mediolanie i które mieliśmy również okazję odwiedzić. Często pytają mnie, po co jechać do Mediolanu, skoro wszystko można znaleźć w internecie. Odpowiadam, że to samo, jakby porównywać miłość realną z tą w sieci. – Mediolan podczas kwietniowego tygodnia designu to zupełnie inne miasto: wielonarodowe, to eksplozja kreatywności i jednocześnie doznanie pracy tak wielu osób – przekonywał Lissoni. Natomiast dla Urquioli iSaloni to prawdziwy Nowy Rok i czas odlicza kwietniową datą: – Przygotowania do tego święta są okupione wielką pracą ale też radością, że zaczyna się kolejny rok. Targi iSaloni odbędą się po raz 52. W zeszłym roku odwiedziło je 330 tysięcy gości. Jak co roku zobaczymy największych graczy rynku wyposażenia wnętrz: Vitra, Kartell, Magis, Flos, Cappellini… W sumie ponad 2,5 tysiąca wystawców. Prócz głównych targów zobaczymy: młodych zdolnych projektantów na SaloneSatellite, oswietlenie – Euroluce oraz biura na Salone Ufficio. To, co dzieje się na terenie targów to najważniejsze wydarzenie biznesowe w naszej branży, a to co skupia tłumy poza targami to nasze uzupełnienie. Bez tych tętniących życiem wydarzeń bylibyśmy niekompletni – zapewnia Claudio Luti. www.cosmit.it


ZDJĘCIA: dzięki uprzejmości cosmit

Technologom z laboratoriów Kartell udało się wyprodukować fotel projektu Joe Colombo z tworzywa sztucznego dopiero teraz, choć projekt pochodzi z lat 60. Zaprezentowany na zeszłorocznej edycji iSaloni zachwycał kunsztem formowania i łączenia elementów

designalive.pl


108 MEDIOLAN 2013

FU ORI Sa lo ne tekst: wojciech trzcionka zdjęcie: Mark Whitfield

G

dy w mediolańskiej strefie targowej setki wystawców robią interesy, centrum miasta zamienia się w światowe serce trendów. W ub. roku w ramach mediolańskiego święta designu pojawiła się nowa przestrzeń – MOST (od Museo della Scienza e della Tecnologia Leonardo da Vinci przy Via San Vittore) – urządzona przez znanego brytyjskiego dizajnera Toma Dixona. Projektanci prezentowali się tu pomiędzy wielkimi statkami i łodziami podwodnymi, roboty pracowały w zetknięciu z wiekowymi parowozami, a w rustykalnych wnętrzach przerobionych na restaurację

potrawy zamawiało się przez Facebooka. W tym roku Dixon powraca do tego niezwykłego muzeum. Pokaże nie tylko swoje premiery, ale nowości innych firm i projektantów. Wśród nich znajdzie się kolekcja Ming stworzona przez studio Neri&Hu z Szanghaju (Chiny) dla japońskiej marki Stellar Works. Meble i akcesoria Ming to połączenie tradycji rzemieślniczej z nowoczesnymi technologiami wytwarzania stanowiąc eklektyczną mieszankę azjatyckiej sztuki zdobniczej i funkcjonalności zachodniej. Na wystawie Stellar Works zobaczymy też najnowsze prace Space Cph, duńskiego studia, które zaprojektowało i wyposażyło wnętrza Nomy w Kopenhadze,

uważanej za najlepszą restaurację na świecie. Intrygująco zapowiada się też wystawa oświetlenia „Light Years From Home” nowozelandzkiej marki Resident, która w niezwykły sposób łączy ceramikę i metale szlachetne. Będąc na największym w świecie świecie designu nie wolno oczywiście ominąć strefy Ventura Lambrate, gdzie od 2010 roku bije mediolańskie źródło trendów. W różnych przestrzeniach dzielnicy europejskie szkoły, organizacje i studia projektowe prezentują odważne koncepcje, zabawy z nowymi materiałami, niekonwencjonalne pomysły i manifestacje. To tu przychodzi się by poznać trendy na kolejne lata. W tym


Dawna sortownia listów w Londynie, gdzie Designjunction zachwyciło świeżym spojrzeniem i mieszanką biznesowego podejścia z konceptualną odwagą. Wiszące lampy Innermost, lampa stojąca i lustro Gubi, sofa Hitch Mylius, na niej koc Wallace & Sewell. Stolik po lewej De la Espada, na nim misa Plus stone. Na podłodze dywan Helen Yardley. Żółte stołki Artek, okrągłe stoliki od E15, fotel Fritz Hansen

roku po raz drugi w VL ze swoją wystawą „Must have” pokaże się Łódź Design Festival. Ekspozycję prezentującą dorobek Śląska w dziedzinie wzornictwa pokaże natomiast Śląski Klaster Designu. W 2011 roku w czasie London Design Festival pojawiła się nowa strefa Designjunction. Od razu wzbudziła zachwyt. Bo najlepszy design pokazano we wspaniałych wnętrzach dawnej zajezdni tramwajowej. Rok później było jeszcze lepiej – doskonałe wzornictwo zlokalizowano w dawnej londyńskiej sortowni pocztowej. Teraz strefa Designjunction przenosi się do Włoch. W czasie mediolańskich wydarzeń pojawi się w niezwykłych wnętrzach dawnej hali

sportowej La Pelota przy Via Palermo, w samym sercu ekskluzywnej dzielnicy Brera, gdzie swoje showroomy mają najznamienitsze marki. Patronem medialnym wyydarzenia „Edit” jest „Design Alive”. – Mediolan jest najważniejszym miejscem spotkań światowego projektowania, a my chcemy być w samym centrum tych wydarzeń – mówi Deborah Spencer, dyrektor Designjunction. W strefie Designjunction zobaczymy też polską wystawę „Designlink” organizowaną przez Fundację Creative Project z udziałem „Design Alive”. www.mostsalone.com, www.venturaprojects.com www.thedesignjunction.co.uk designalive.pl


Ming Collection projektu Neri & Hu, dzięki uprzejmości Camron PR

110 MEDIOLAN 2013

9-14. 04. 2013

do zobaczenia!


designalive.pl iSaloni na żywo

Relacje z ubiegłorocznej edycji Salone Internazionale del Mobile, zapowiedzi tego co w tym roku zobaczymy w Mediolanie i relacje z targów.

Stres inspiruje

– Nowości na targi w Mediolanie zawsze przygotowujemy na ostatni moment. Praca w stresie bywa inspirująca – opowiada nam Ferruccio Laviani, dyrektor artystyczny Kartella.

Kosmos w sercu Alp

Monte Rosa Hut to jedno z najsłynniejszych alpejskich schronisk. Od niedawna szwajcarska stacja ma nowe futurystyczne kształty.

Futro przetrwania

W tych ubraniach apokalipsa nie będzie taka straszna. W przetrwaniu najgorszego ma pomóc kolekcja wymyślona przez Minki Chang.

Śledź nas na facebooku i twiterze

designalive.pl


112 Dział

KALENDARIUM marzec–czerwiec 2013 MARZEC Arena Design 5–8.03. Poznań www.arenadesign.pl Impreza odbędzie się po raz 5. Od początku Arena Design stawia na wzornictwo, wyjątkowych gości oraz biznes. Na imprezie prezentują się głównie wystawcy z Polski, sprzyja temu profil imprezy. Jej nieodłączną częścią jest konkurs Top Design Award, swoje miejsce odnajdują też młodzi projektanci. W sumie Arena Design jest podzielona na 5 stref, obok Top Design są to: Edukacja, Kreatywni, Innowacje oraz Forum. International Motor Show and Accessories 7–17.03. Genewa (Szwajcaria) www.salon-auto.ch Motor Show to jedna z najstarszych imprez motoryzacyjnych na świecie, tegoroczna edycja będzie już 83. z kolei. Popularnością co roku cieszą się prezentacje samochodów koncepcyjnych, które obrazują kierunki rozwoju branży. Na każdej edycji jest prezentowanych ok. 100 nowych modeli pojazdów. Konferencja Power to designers 19.03. Warszawa www.konferencje.pb.pl Uczestnicy konferencji zmierzą się z szeroką tematyką: projektowania dla mediów w druku i internecie, identyfikacją wizualną, brandingiem, aplikacjami mobilnymi, wideo i animacjami, reklamą, modą i architekturą. Konferencja będzie podzielona na trzy bloki tematyczne: Paper, Screen i Street. Wezmą w niej udział prelegenci z różnych dziedzin, m.in. Mario Garcia i Javier Errea – jedni z najbardziej znanych projektantów gazet na świecie oraz David Eriksson – szef szwedzkiej agencji interaktywnej North Kingdom. Kuratorem i osobą prowadzącą jest Jacek Utko.

KWIECIEŃ Motor Show 4–7.04. Poznań www.motorshow.pl Największe targi motoryzacyjne w Polsce. Goście wydarzenia będą mogli odwiedzać kilka salonów tematycznych: samochodowy, motocyklowy, caravaningowy oraz salon lotniczy air passion. Or-

REKLAMA

designalive.pl

ganizatorzy szacują, że w tym roku targi odwiedzi 75 tys. gości. Swoją obecność potwierdzaili m.in. Volkswagen, Audi, Porsche, Skoda oraz Toyota. Po raz pierwszy, ze względu na rekordowe zainteresowanie, imprezę wydłużono o jeden dzień, od czwartku do niedzieli. Salone Internazionale del Mobile 9–14.04. Mediolan (Włochy) www.cosmit.it Najważniejsze na świecie targi meblowe. Wielkie marki w Mediolanie inaugurują najgorętsze nowości. Co roku iSaloni odkrywa wschodzące talenty, tutaj pojawiają się nowe trendy wnętrzarskie. W tym roku targi obędą się po raz 52. Więcej na stronach 104–109.

MAJ About Design 10–12.05. Gdańsk www.mtgsa.pl Gdańskie wydarzenie jest zorientowane na poszukiwanie i promowanie najnowszych trendów we wzornictwie i aranżacji wnętrz. W poprzedniej edycji imprezy uczestniczyło ponad 80 wystawców, odwiedziło ją około 5 tys.gości. Na About Design prezentuje się oferty gotowych, różnorodnych rozwiązań aranżacyjnych, artykuły wyposażenia wnętrz, meble do domu i biura, oświetlenie, drzwi czy parkiety. Targi Designu i Aranżacji Wnętrz About Design odbędą się po raz trzeci. Clerkenwell Design Week 21–23.05. Londyn (Wielka Brytania) www.clerkenwelldesignweek.com Z roku na rok CDW umacnia swoją pozycję wśród brytyjskich wydarzeń branżowych. Zlokalizowany w biurowej dzielnicy Londynu, pośród showroomów wielu firm zajmujących się projektowaniem, architekturą czy trendami. Na trzy festiwalowe dni wszystkie biura czy studia otwierają swoje podwoje. Wydarzeniem żyje cała dzielnica. W zeszłym roku odwiedziło ją ponad 30 tys. gości, zaprezentowało się ok. 150 marek z całego świata. International Contemporary Furniture Fair 18–21.5 Nowy Jork (USA) www.icff.com, www.designweeknyc.org ICFF obchodzi w tym roku jubileusz – targi odbędą się po raz 25 a organizatorzy spodziewają się 500 wystawców z 30 krajów świata oraz ponad 26 tys.

gości związanych z branżą projektową. Targom będą towarzyszyć spotkania, konferencje oraz warsztaty. P0ojawią się także goście z Europy, wśród nich Polacy. Ponadto targom towarzyszą wydarzenia Design Week New York City.

CZERWIEC Belgrade Design Week 2–9.06. Belgrad (Serbia) www.belgradedesignweek.com W stolicy Serbii od 8 lat odbywa się największe na Bałkanach wydarzenie poświęcone wzornictwu. Zaproszenie na Tydzień Designu przyjmują nie tylko projektanci z Serbii i krajów sąsiadujących, ale także twórcy z innych części świata. DMY International Design Festival 5–9.06. Berlin www.dmy-berlin.com Więcej na stronie 114. Design Miami/Basel 11–16.06. Bazylea (Szwajcaria) www.designmiami.com Wydarzenie co roku łączące dwa odległe kontynenty: Europę oraz Amerykę Północną. Impreza ma bowiem dwie odsłony: jedną w Miami (w grudniu), a drugą w Bazylei (w czerwcu). Każdej edycji imprezy przyświeca hasło „The Global Forum for Design”. Na Design Miami/Basel prezentują się światowe galerie i muzea, a części wystawienniczej towarzyszą panele i dyskusje. Noc z dizajnem 11–13.06 Wrocław www.domar.pl „Noc z dizajnem” to wydarzenie otwierające akcję „Dizajn udomowiony”, prezentującą najnowsze, często premierowe, propozycje obecnych na terenie galerii marek, promującą polskie wzornictwo i projektantów oraz dającą okazję do bezpośredniego spotkania przedstawicieli firm, projektantów i klientów. Co roku („Dizajn udomowiony” odbędzie się po raz 5.) „Nocy z dizajnem” towarzyszy konferencja, w której udział biorą przedstawiciele polskiej branży meblowej.


wydarzenia 113

Top Design 2013

Lista nominowanych produktów:

Kolekcja sof, foteli i leżanek Teddy Bear producent: Noti Stół 4 You by Vox producent: Meble Vox Ławka do stołu 4 You by Vox producent: Meble Vox Krzesła 4 You by Vox producent: Meble Vox Zlewozmywak granitowy Rapsodia producent: Deante Umywalka Astrid producent: Marmite Umywalka Lotta producent: Marmite Słuchawka prysznicowa Power & Soul Cosmopolitan producent: Grohe System stołów i stolików H2 producent: Balma Fotele Sorriso producent: PROFIm City Alphabet producent: Astromal

I

nspiracji szukaliśmy w przeszłości, w trochę sentymentalnym klimacie dziecięcych zabaw oraz złotym okresie polskiego wzornictwa przypadającym na lata 50. i 60. Nie zależało nam na stylizacji, sentymentalnym kostiumie, ale na odczuciu, które pojawia od pierwszego spojrzenia – mówi Mikołaj Wierszyłłowski, którego studio zaprojektowało zestaw sof, foteli i leżanek Teddy Bear dla marki Noti. W styczniu kolekcja została nominowana wraz z 19 innymi produktami do finału piątej edycji konkursu Top Design. Charakterystyczne dla kolekcji jest to, że nie ma w niej gotowych mebli. Z trzech typów siedzisk i oparć, dwóch podłokietników oraz ucha można tworzyć indywidualne kompozycje. W finale konkursu znalazła się też kolekcja 4 You innej wielkopolskiej marki, Meble Vox. Najważniejszym zadaniem w tym projekcie stało się zbadanie i zrozumienie

Betonowy element ażurowy Stream Line producent: Libet

potrzeb nowego społeczeństwa i umiejętne ich zastosowanie. W efekcie działań naukowców, badaczy i projektantów (Joanna Leciejewska i Piotr Kuchciński) powstały meble, które rozwiązują problemy funkcjonalne w organizowaniu przestrzeni, dając możliwości jej niemal niczym nieograniczonego aranżowania. Jury piątej edycji Top Design Award pod przewodnictwem projektanta Janusza Kaniewskiego wybrało do finału 20 produktów. Pokazano je na pokonkursowej wystawie w ramach Arena Design ( 5-8 marca) pod patronatem „Design Alive” na terenie Międzynarodowych Targów Poznańskich. Wspólnym i wielokrotnie akcentowanym stanowiskiem jury było podkreślenie jak ważny jest dobry projekt w każdej gałęzi przemysłu. Kto wygrał konkurs? Sprawdź na www.arenadesign.pl lub www.designalive.pl

Kolekcja foteli i sof Hover producent: PROFIm Oświetlenie You – Turn on producent: Delta Light Oświetlenie Tweeter producent: Delta Light Odkurzacz VC6000 producent: Zelmer Papier dekoracyjny Portland Oak producent: Impress Decor Polska Fotel Bufa dystrybutor: Landor Polska Stół Raptor dystrybutor: Landor Polska Wysokie drzwi z lustrem producent: Support

designalive.pl


114 wydarzenia

Polski Berlin

Gaca About Design

W wakacje dobrego wzornictwa najlepiej po- Po raz trzeci Gdańsk zaprasza na Targi Desiszukać w Gdyni. Organizatorzy festiwalu tym gnu i Aranżacji Wnętrz About Design. Główrazem chcą zainteresować gości problematy- nym gościem wydarzenia będzie Aleksandra ką przenikania kulturowego, geograficznego Gaca, polska projektantka na stałe mieszkająca w Holandii. czy czasowego. Jednym z głównych tematów tegorocznej Gdynia Design Days odbędą się po raz szósty od 5 do 14 lipca pod patronatem „Design edycji wydarzenia jest kuchnia. Kolejnym ważAlive”. Temat główny tegorocznego wyda- nym tematem stanie się moda dla najmłodrzenia brzmi „Na styku”. Kryje się za nim szych, zarówno z showroomem jak i warszmnóstwo wystaw, warsztatów twórczych tatami edukacyjnymi. Podobnie jak w latach oraz wiele wydarzeń towarzyszących. Główną ubiegłych About Design zaprosiło polskiego wystawę, w której weźmie udział sześć grup projektanta, odnoszącego sukcesy za granicą. projektowych, przygotowują Agata Kulik- Gościem specjalnym będzie Aleksandra Gaca, -Pomorska wraz z Pawłem Pomorskim z ce- pracująca m.in. dla marki Casalis. Dizajnerka nionej także poza granicami Polski formacji na stałe mieszka w Holandii, od lat zajmuje się Malafor (nagrodzonej w zeszłym roku m.in. tekstyliami. Jej ostatnie projekty, m.in. tkanin Red Dotem). Paweł Pomorski w tym roku akustycznych, są znakomicie przyjmowane jest partnerem merytorycznym festiwalu. nie tylko na festiwalach designu. W zeszłym A na wystawie zostaną zaprezentowane prace roku Gaca otrzymała nagrodę przyznawaną nawiązujące do pojęcia bałtyckości, zarów- przez Dutch Design Week, docenił ją także no w geograficznym, jak i czysto ideowym magazyn „Design Alive”, przyznając jej wyróża nawet materiałowym charakterze. Hory- nienie w kategorii Kreator podczas pierwszej zont wyznaczają tu jednak przede wszystkim edycji Design Alive Awards. Targi About Design (10–12. maja patronat kategorie topograficzne: Gdynia, Kaszuby, Pomorze, obszar nadbałtycki. Zaplanowa- „Design Alive”) po raz pierwszy odbędą się no ekspozycje „Współczesne improwizacje”, w przestrzeni Centrum Wystawienniczo-Kon„Design Innowacyjny” oraz warsztaty „Twory ferencyjnego amberexpo. z morza”, „Projekt Market”, czyli coś więcej www.aboutdesign.com.pl niż tylko targowisko designu a także Business Cooperation Event, na który „Design Alive” i organizatorzy GDD zapraszają środowisko projektowe z zagranicy. Sercem festiwalu co roku jest Terminal Designu, który w tym roku będzie zlokalizowany na Placu Grunwaldzkim. www.gdyniadesigndays.eu

REKLAMA

designalive.pl

Latem gdynia Przed nami 11. edycja międzynarodowego festiwalu DMY w Berlinie. W tym roku impreza będzie mieć szczególne znaczenie dla Polski, ponieważ nasz kraj jest oficjalnym gościem wydarzenia, na którym zaprezentuje wszystko to, czym może się pochwalić w dziedzinie designu. „Design Alive” jest patronem medialnym wystawy „Polish Design Focus”. DMY odbędzie się od 5 do 9 czerwca na terenie dawnego lotniska Tempelhof. W sumie na 14 tys. metrów kwadratowych przez cztery dni zaprezentuje się międzynarodowe środowisko projektowe. Polscy projektanci, szkoły wyższe i przedsiębiorstwa pokażą nowatorskie pomysły, prototypy oraz rozwój i procesy produkcji. To kolejna odsłona krajowych prezentacji w Berlinie, zainaugurowanych w 2009 roku. Organizatorzy festiwalu zapraszając Polaków w symboliczny sposób doceniają zmiany zachodzące nad Wisłą na przestrzeni ostatnich lat. Zwracają uwagę nie tylko na znaczące zmiany w strukturze gospodarki, ale również rolę rzemiosła, umiejętne wykorzystywanie wiedzy oraz chęć wielu środowisk do współdziałania na rzecz wzrostu konkurencyjności polskich produktów i usług, m.in. poprzez wykorzystanie designu w przedsiębiorstwach i przestrzeni publicznej. DMY podkreśla także znaczenie lokalnych więzi – Polska jest modelowym przykładem funkcjonowania regionalnych centrów designu. Nad „polską obecnością” czuwają Marek Cecuła, Agnieszka Jacobson-Cielecka, Czesława Frejlich oraz Michał Stefanowski. www.dmy-berlin.com


DZIAĹ 115

C

M

Y

CM

MY

CY

CMY

K

designalive.pl


116 koktajl

Anna Marie Mainfjos redaktor naczelna „Visi” z RPA i nasza szefowa

Claudio Luti prezes Kartell i Cosmit

Rada dyrektorów Cosmit

iSaloni International Press Conference, 6-10.02, Mediolan Pięć dni, 100 dziennikarzy i podróż do źródeł designu na specjalne zaproszenie organizatorów Cosmit. „Design Alive” jako jedyne pismo z Polski znalazło się wśród najbardziej opiniotwórczych mediów świata. Na dwa miesiące przed Salone Internazionale del Mobile zajrzeliśmy do biur projektowych Patricii Urquioli, Michele De Lucchi, Antonio Citterio i Piero Lissoniego. Zdradzimy: szykuje się niezła edycja iSalone

Wizyta w studio Pierro Lissoniego

Premiera kalendarza YES, 26.11., Warszawa Mateusz Madelski (dyr. ds. rozwoju) i Ania Kuczyńska (projektantka)

Prezentacja Audi A3 Sportback, 24-25.02, Krynica W wyścigu po śniegu nasza reprezentacja zdobyła czwarte miejsce!

Konferencja „Niewidzialny design”, School of Form, 17.01., Poznań. Ewa Trzcionka i Piotr Voelkel, właściciel szkoły

Targi Maison & Objet 18.01., Phillippe Brocart dyrektor targów podczas spotkania z dziennikarzami

designalive.pl


DZIAŁ 117

NA OKŁADCE Akcesoria Any Rajcevic – specyficzna biżuteria eksploruje temat mutacji i ewolucji, skrzyżowania ciała ludzkiego i zwierzęcia. Zdjęcie: dzięki uprzejmości Any Rajcevic

Redakcja designalive® ul. Głęboka 34/4, 43-400 Cieszyn redakcja@designalive.pl tel./fax: +48 33 858 12 64 Redaktor naczelna: Ewa Trzcionka Dyrektor artystyczny: Bartłomiej Witkowski Dyrektor wydawniczy: Wojciech Trzcionka Dyrektor marketingu i reklamy: Iwona Gach International sale: Mirosław Kraczkowski Zespół redakcyjny: Marcin Mońka, Daria Linert, Angelika Ogrocka, Anna Borecka, Eliza Ziemińska, Jarda Ruszczyc, Anna Dębska, Anna Skalska-Bogucka, Łukasz Potocki, Michał Mazur Felietoniści: Agnieszka Jacobson-Cielecka, Krystyna Łuczak-Surówka, Janusz Kaniewski Współpracownicy: Anna Dudzińska Radio Katowice, Agnieszka Szóstek, Krystyna ŁuczakSurówka, Dariusz Stańczuk rmf Classic, Paweł Rosner, Mariusz Gruszka, Jan Lutyk. Korekta: Angelika Ogrocka Skład i łamanie: Ultrabrand Logo i layout: Bartłomiej Witkowski Druk: Drukarnia Beltrani / Kraków Nakład: 14 tys. egz.

PRENUMERUJ DESIGNALIVE* www.designalive.pl/magazyn/prenumerata

Reklama: reklama@designalive.pl tel./fax: +48 33 858 12 64 tel. kom.: +48 602 157 857 Prenumerata: prenumerata@designalive.pl tel. kom.: +48 602 57 16 37 www.designalive.pl Redaktor prowadzący: Marcin Mońka Wydawca: Presso sp. z o.o. ul. Głęboka 34/4, 43-400 Cieszyn NIP 548 260 62 28 KRS 0000344364 Nr konta 59116022020000000153175837 tel./fax: +48 33 858 12 64 e-mail: presso@presso.com.pl Copyright © 2012, Presso sp. z o.o. Kopiowanie całości lub części bez pisemnej zgody zabronione. Redakcja „Design Alive” nie zwraca materiałów niezamówionych, zastrzega sobie prawo redagowania nadesłanych tekstów i nie odpowiada za treść zamieszczanych reklam. Wydawca ma prawo odmówić zamieszczenia ogłoszenia lub reklamy, jeżeli ich treść lub forma są sprzeczne z charakterem i regulaminem pisma oraz portalu.

*

roczna prenumerata 70 zł roczna prenumerata studencka 60 zł dwuletnia prenumerata 130 zł dwuletnia prenumerata studencka 110 zł

designalive.pl


118

Spełnianie. Spełnienie. Niech się rozkochają, upoją słodyczą, Niech cierpią i się karcą goryczą Niech emocja serca rozdyma jak żar na Centauri Proxima

„Light Show” w Hayward Gallery w Londynie to pierwsza w Europie wystawa prezentująca wybitnych artystów i stworzone przez nich efekty świetlne od lat 60. po czasy współczesne. Jak napisał jeden z krytyków, „ten olśniewający pokaz świateł zabiera zwiedzających na Księżyc”. Każda z ponad 20 prac prezentuje inny aspekt światła: jego kolor, intensywność, zjawiska percepcyjne, czy czas trwania. Na zdjęciu: Carlos Cruz-Diez's Chromosaturation (2008). Wystawa trwa do 28 kwietnia. Zdjęcie: Linda Nylind

designalive.pl


Przedmiot z jajami

W kieliszkach na jajka Authentics Eiko możesz gotować jajka, studzić je i podawać na stół. 4 sztuki – 59 zł

Mamy ponad 2 tysiące pomysłów na Wielkanoc. Czasem wystarczy drobiazg, by stworzyć we wnętrzu świąteczny nastrój. Odwiedź www.CzerwonaMaszyna.pl


120 Dział

NowoÊç: LAMY 2000 ze stali szlachetnej Klasyka i nowoczesnoÊç

LAMY 2000 Nowa odsłona kultowego pióra z 1966 r. zaprojektowanego przez Gerda A. Mullera. R´cznie szczotkowana stal szlachetna, 14k złota stalówka pokryta platynà. www.lamy.com www.paperbutik.com

Dołącz do nas na

Autoryzowane salony sprzeda˝y: KATOWICE: Kaligraf C.H. Silesia tel. 32 605 03 66, KRAKÓW: Kaligraf Galeria Kazimierz tel. 12 433 02 07, L¢DZINY: FerDex ul. L´dziƒska 175 tel. 691 884 446, PIŁA: Pentap ul. Rogoziƒska 11c tel. 67 210 49 20, POZNA¡: IQ C.H. King Cross Marcelin tel. 61 886 03 74, WARSZAWA: Autograf C.H. Klif tel. 22 531 45 65, Bazarnik ul. Nowy Âwiat 66 oraz Galeria LIM w hotelu Mariott tel. 22 826 43 34, Kaligraf Galeria Mokotów tel. 22 541 33 46, Tompi C.H. Panorama, Wariackie Papiery Galeria Mokotów tel. 604 617 230, WROCŁAW: Stalówka ul. Szewska 44-46 lok. 1A tel. 71 396 37 90, Pegaz ul. Powstaƒców Âl´skich 122 tel. 71 790 56 49. Wybrane salony EMPIK w całej Polsce. designalive.pl


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.