Design Alive #5/2012

Page 1

design trendy wnętrza architektura lifestyle

nr 5 zima 2012/2013   cena 18 zł (w tym 5% vat)

świadomi liderzy zmian   design alive awards 2012

wydanie specjalne design alive awards 2012

5

Giulio cappellini dobrze zorientowany PHILIPPE starck piękno to etykieta miasto le corbusiera i nowickiego valentino niech Żyje bal! wulkan w głowie jerszy seymour








8 spis treści

5

12 NEWSLETTER na dobry początek nowości, wiadomości, ciekawostki

DESIGN ALIVE AWARDS 2012 z dumą prezentujemy laureatów pierwszej edycji nagród za kreatywne myślenie 36 ANIMATOR 2012 Agnieszka Jacobson-Cielecka Mówić jak najprościej 40 KREATOR 2012 Robert Konieczny Skok w wodospad 46 STRATEG 2012 Wojciech Szczurek Projekt Gdynia

MIEJSCA 70 Barwy eklektyzmu w Stambule 106 Dla podniebienia najpiękniejsze restauracje świata

RZECZY

ARCHITEKTURA

68 Kult wody. Łazienka 92 London Design Festival przegląd nowości 94 MODA Niech żyje bal! tęsknoty za kobiecością 112 Absolutnie polskie 114 W INTERAKCJI Jak nie zabić innowacji? odpowiada dr Agnieszka Szóstek 115 ŁOWCY DIZAJNU Bo zupa była za słona Paweł Rosner łowi projekty perspektywiczne 116 TEST BMW 320d Modern Line 118 SELEKCJA Polskie zoo archeologia polskiego designu Krystyny Łuczak-Surówki 120 MUST HAVE wybierają: Iwona Sołowow i Robert Kozyra

76 360 stopni widoku Solo House pod niebem Katalonii 79 Zwierciadło przeszłości skrajny minimalizm w przestrzeni publicznej 80 Poziom zero Chandigarh. Miasto Le Corbusiera i Nowickiego 88 ARCHIKONY Serce Dolnego Manhattanu Nowe Muzeum Sztuki Współczesnej

LUDZIE 52 Dobrze zorientowany Giulio Cappellini łowca talentów 56 Piękno to tylko etykieta Philippe Starck – celebryta? 60 Nika Zupanc kobiecość nie jest celem 64 Wulkan w głowie prowokator Jerszy Seymour 126 Nie znoszę marnotrawstwa mówi François Azambourg

STYL ŻYCIA 100 Świadomość cyklu życia być realnym ekoistą 110 Pod kontrolą. Jabłko szukaj najlepszych, w 100 % polskich

WYDARZENIA 90 Londyn. Jedz i patrz! relacja z festiwalu designu 122 Arena ergonomii i Top Design Awards 2013 123 Tutaj warto być targi Maison & Objet i Imm Cologne 124 KALENDARIUM Co przed nami?

ZDJĘCIE: materiały prasowe lee broom

Crystal Bulb Projekt Brytyjczyka Lee Brooma to klosz w formie żarówki wyposażony w ledowe źródło światła, które starcza na 45 tys. godzin świecenia! Szlachetny przedmiot z dmuchanego szkła rżniętego w klasyczny kryształowy wzór. 109 funtów, www.leebroom.com Więcej nowości z London Design Festival na s. 92


Urban poetry* 18-22 stycznia 2013

Paris Nord VillePiNte, hala 8

www.nowdesignavivre.com

Międzynarodowe Targi Designu dla Domu

Poésie urbaine*

preview, © Aeraware, Ligne Roset. Muuto © Gils. Roche Bobois © Nicolas Gaillon. Getty Images. Organizator SAFI, Filia Ateliers d’Art de France i Reed Expositions France

Targi wyłącznie dla profesjonalistów. Tél. + 33 (0)1 44 29 02 00. info@safisalons.fr

paris Capitale de la Creation


10 edytorial

Świadomi liderzy zmian

dr Krystyna Łuczak-Surówka Historyczka i krytyczka wzornictwa. Wykłada na warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych, specjalistka od polskiego wzornictwa. Prowadzi blog o polskim designie designby.pl. Dla nas odkrywa znane i nieznane ikony polskiego designu sprzed 1980 roku w autorskim cyklu „Selekcja”. (s. 118)

Christian Wild

designalive.pl

dziliśmy wśród sylwetek światowych kreatorów, animatorów i strategów: Giulio Cappelliniego, Phillippe'a Starcka, Niki Zupanc, Jerszego Seymoura i Valentino. Zmiana i świadomość. To brzmiało w naszych uszach przez ostatnie miesiące. O wadze świadomości w wytyczaniu nowych kierunków, świadczą też inne tematy, które Wam zostawiamy na długie zimowe wieczory. Wśród nich materiał „Poziom zero” o mieście Chandigarh – emanacji modernistycznej myśli, efekcie architektonicznej dyktatury mistrza Le Corbusiera. Zachwycająco piękne, dziś niszczeje w dalekich Indiach w oderwaniu od lokalnej kultury i potrzeb. Marcin Mońka wraz z niemieckim fotografem Christianem Wildem obnażyli w nim, jak dzieła liderów zmian kończą, gdy nie ma w nich pełnej humanistycznej świadomości tworzenia dla ludzi. Ku przestrodze, by „lepsze nie było wrogiem dobrego”.

Redaktor Naczelna Numer 6 w marcu 2013

ZDjęcia: rafał placek (2), archiwa prywatne

T

en numer jest wyjątkowy. Urodzinowy, uroczysty i refleksyjny. W nim prezentujemy pierwszych laureatów Design Alive Awards 2012, nagród za kreatywne myślenie przyznanych Kreatorom, Animatorom i Strategom designu. Tworząc ideę nagród, nie chcieliśmy powielać stereotypów, ani robić rzeczy błahych. Ambicją było wskazać ludzi wyjątkowych, posiadających umiejętności rozważnego tworzenia świata dla nowej generacji. Dziś widzę, że dzięki członkom Kapituły, udało się i rozpoczęliśmy coś niezwykle ważnego. – Te nagrody pokażą, po co nam design w XXI wieku, w czasie, kiedy wszystko ma się zmienić – tuż po obradach powiedział mi Piotr Voelkel, biznesmen, realny strateg, jeden z członków Kapituły. Gala Design Alive Awards w Warszawie przyciągnęła ponad 300 osób. Z różnych środowisk, o różnych kompetencjach. Łączyło nas jedno: poszukiwanie realnych wartości w ludziach. By poznać świadomych liderów zmian zapraszam do specjalnego dodatku Design Alive Awards 2012. Naszych laureatów bez kompleksów osa-

Niemiecko-australijski architekt. Ukończył Parson School of Design w Nowym Jorku oraz Uniwersytet Techniczny w niemieckim Braunschweigu. Ostatnie 10 lat spędził projektując w Sydney i Szanghaju. Poza pracą architekta spełnia się w roli fotografa architektury podróżując po całym świecie. Szczególnie fascynuje go Azja. Dla nas uchwycił dzisiejszy klimat indyjskiego miasta Chandigarh. (s. 80)



12 NEWsletter

Świeżość tradycji

2

W jaki sposób zmierzyć się z 400-letnią tradycją wytwarzania porcelany i wnieść do produkcji nowe wartości? Przykład holenderskiego studia Scholten & Baijings udowadnia, że jest to możliwe. Kolekcja 1616/Arita Japan, gdzie cyfry to daty założenia fabryki porcelany, to właśnie połączenie czterech wieków tradycji i nowego spojrzenia projektantów. Kolekcja jest niezwykle kolorowa. Poszczególne elementy są wykonane w różnych odcieniach glazury, łączonej z naturalnym kolorem porcelany. Ta ostatnia ma specjalny delikatny szaro-biały odcień, co czyni ją wyjątkowym w skali światowej. Kolekcję tworzą: talerze, kubki, misy, świeczniki, wazony i zestaw do herbaty. Ceny zaczynają się od kilkudziesięciu euro. www.1616arita.jp

Najsłynniejsze znaki świata Jak wyglądało pierwsze logo Adidasa, w którym roku w znaku graficznym Apple pojawiło się jabłko, dlaczego marki samochodów tak rzadko decydują się na zmiany swoich logotypów? – tego dowiemy się z książki „Logo Life: Life Histories of 100 Famous Logos” autorstwa Rona van der Vlugta. Holender dokonał wyboru stu najbardziej popularnych i rozpoznawalnych światowych marek – nie rozpisuje się jednak o historii ich rozwoju, lecz skupia uwagę na zmianach zachodzących w ich logotypach. I tak na przykład, choć trudno sobie to dziś wyobrazić, w pierwszym logotypie Apple z 1976 roku nie pojawia się jabłko, lecz Issac Newton siedzący pod jabłonią. Podobnych historii jest w książce więcej. Na ponad 300 stronach znajdziemy loga, jakie przez dziesięciolecia towarzyszyły znanym markom. Całość składa się na fascynującą opowieść o ewolucji marek i ich logotypów. BIS Publishers, 24 euro, www.bispublishers.nl

Pot i łzy Polska marka Atepaa udowodniła, że przyrządy do ćwiczeń w siłowni mogą dobrze wyglądać. Nowe produkty firmy są wykonane z olejowanego orzecha europejskiego oraz stali pokrytej chromem. Wśród nich znalazł się ekskluzywny zestaw hantli Colmiaa, stworzony z myślą o treningach osobistych, siłowniach czy salonach spa. Nowością jest także urządzenie w stylu „2 w 1”, czyli ławka do ćwiczeń lub stolik kawowy pod nazwą Bankaa – w tym rozwiązaniu stolik przekształca się w ławeczkę do ćwiczeń. Znakomicie prezentuje się również przyrząd o nazwie Scalaa – urządzenie treningowe, które składa się z drabinki sportowej oraz wyjmowanych i obciążonych drążków „body bar”. Ceny: Bankaa ok. 2 300 zł, Colmiaa ok. 3 500 zł, Scalaa ok. 3 900 zł. www.atepaa.pl

3

1

Czesi z Meduse Design wzięli na warsztat klasyczne arabskie szisze. I kompletnie je odmienili. Szisze są teraz w różnych rozmiarach, kształtach i kolorach. W całości wykonane ze słynnego czeskiego szkła. Wszystkie elementy fajek są wykonywane ręcznie, oczywiście sam proces tworzenia kształtów ze szklanej masy również należy do specjalistów-rzemieślników, potrafiących wydmuchać unikatowe kształty. Poszczególne produkty powstające w Meduse Design dzielą się na fajki przenośne oraz stacjonarne. Od 700 euro, www.medusedesign.com

designalive.pl

4

tekst: redakcja zdjęcia: materiały prasowe

Pomysł na sziszę



6

14 NEWsletter

5

Amerykańska armia rozwija projekt polegający na wyposażaniu żołnierzy w drukarki 3D. Takie rozwiązanie pozwoliłoby w przyszłości szybko i tanio produkować części do broni oraz innego frontowego ekwipunku. Wprowadzenie nowych technologii na pola bitwy umożliwi m.in. produkcję części zamiennych nawet do wrażliwych urządzeń, takich jak odbiorniki GPS. To przede wszystkim gigantyczna oszczędność czasu, gdyż na froncie oczekiwanie na nowe dostawy trwa nawet tygodnie. – Zamiast uruchamiać długi logistyczny łańcuch, wystarczy sięgnąć po małe i lekkie urządzenie, które łatwo będzie można przenosić w plecaku – przyznał D. Shannon Berry, analityk tego przedsięwzięcia. The Future Warfare Centre w Alabamie opracowuje system drukarek, które mają być tańsze niż dotychczasowe. Drukarki 3D są już testowane na froncie, m.in. w Afganistanie. Na razie US Army nie informuje o planach zmierzających do produkcji broni od podstaw, z zastosowaniem frontowych drukarek, co budziłoby niepokój. W Stanach Zjednoczonych co jakiś czas pojawiają się informacje o hobbystach, którzy pracują nad drukowaniem kompletnej broni. Jak widać innowacja to broń… obosieczna. www.smdc.army.mil

Steel Fox to współczesna odpowiedź na potrzebę dekorowania ścian trofeami myśliwskimi. Projekt stworzyła polska grupa Bongo Design, która „trofea” w całości wykonuje z metalowych elementów; połączone w jedną całość przyjmują formę głowy lisa. Steel Fox powstaje w dwóch rozmiarach i różnych wariantach kolorystycznych. Każdy przedmiot jest tworzony na zamówienie i powstaje ręcznie. 180–220 euro. www.bongo-design.com

dźwięk idealny Cacko do odtwarzania płyt gramofonowych za 150 tys. dolarów? Na całym świecie żyją audiofile zdolni wydać gigantyczne pieniądze, by podczas wsłuchiwania się w muzykę ulubionych wykonawców słyszeć każdy dźwięk. Urządzenia takie jak Onedof One Degree of Freedom pozwalają usłyszeć to, czego nie da im żaden inny sprzęt grający: oddech skrzypka czy kroplę potu opadającą na partyturę. Dla melomanów to doświadczenia bezcenne. Onedof One Degree of Freedom to niemal kosmiczna technologia. Stoi za nim Aleks Bakman, projektant i naukowiec pracujący wcześniej dla takich firm i organizacji jak: Lockheed Martin, nasa czy Boeing. Głównym ogniwem w tej całej muzycznej układance jest samocentrujący się talerz. Umieszczony na łożysku ograniczającym jakiekolwiek rezonanse pozwala na zminimalizowanie odchyleń talerza jedynie do mikrometrów. Warto dodać, że samo łożysko znajduje się w zbiorniczku z cieczą. Silnik napędzający talerz pracuje z doskonałą regularnością. Jakiekolwiek zwolnienie czy przyspieszenie jest niemal niemożliwe, albo inaczej – jest „niedosłyszalne”, ponieważ mieści się w granicach milionowej części procenta na pełny obrót talerza. Komfort odsłuchu bliski ideału uzupełnia wygląd urządzenia, przywodzący na myśl statki kosmiczne albo międzygalaktyczne stacje badawcze. Do jego produkcji użyto metali szlachetnych, a także 24-karatowego złota. Każde urządzenie powstaje na indywidualne zamówienie. www.onedof.com

7

tekst: anna borecka zdjęcia: materiały prasowe

Nowe trofea

Broń obosieczna


ZGŁOŚ SIĘ DO UDZIAŁU

W KONKURSIE PROMUJĄCYM NOWOCZESNE WZORNICTWO! KONKURS TOWARZYSZY 5.EDYCJI WYDARZENIA ARENA DESIGN TERMIN ZGŁOSZEŃ: 17.01.2013 REJESTRACJA ONLINE: WWW.ARENADESIGN.PL ORGANIZATOR:


16 newsletter

W czerwcu grupa gruzińskich projektantów odwiedziła Warszawę. Dwa miesiące później polscy dizajnerzy pojechali z rewizytą do Tbilisi. Wspólnie weszli do opustoszałych hal produkcyjnych nieczynnych fabryk, by na moment przywrócić im życie. Ze znalezionych tam elementów seryjnej produkcji i porzuconych odpadów stworzyli unikatowe obiekty. Funkcja i rodzaj przedmiotów nie były przypadkowe. Powstały one zgodnie z potrzebami ostatnich pracowników Fabryki Samochodów Osobowych w Warszawie i Przetwórni Papieru w Tbilisi, by ostatecznie znaleźć się w ich domach. Grupa Kompott stworzyła np. młynek do pieprzu wykorzystując znalezione w hali FSO małe koło zębate. I w ten oto sposób, tryby fabryki znów się zakręciły. Patronem projektu Stowarzyszenia „Z Siedzibą w Warszawie” był „Design Alive”. www.wymiana2012.pl

9

Orientalna miłość

Nowa kolekcja bangli YES to sentymentalna fascynacja Bliskim Wschodem. Projektantka YES, Magda Dąbrowska zafascynowana „Baśniami z tysiąca i jednej nocy”, stworzyła nową kolekcję orientalnych bransolet Habibi, co w języku arabskim oznacza „moje kochanie”. Minimalistyczne, masywne formy wykonane zostały z mosiądzu pokrytego emalią. Całość dopełniają kolorowe, półszlachetne kamienie: ametyst i topaz. Mosiądz to stop miedzi i cynku – tworzywo przyjazne środowisku i bardzo wytrzymałe, odporne na upływ czasu. I taka powinna być miłość, jaką biżuteria wyraża – trwała i fascynująca. 169–379 zł, www.yes.pl

TEKST: anna borecka i eliza ziemińska zdjęcia: łukasz potocki, materiały prasowe

8

Zatrybiło


11

WWW.IMM-COLOGNE.COM WWW.LIVINGKITCHEN-COLOGNE.COM

Dom dla Barbie

Lalka Barbie przeprowadza się do nowoczesnej willi? Czy to oznacza koniec plastikowych, różowych domków? Niezupełnie, ale jest przynajmniej alternatywa. Dwie mamy, Małgorzata Ostrowska i Agnieszka Klimczak-Pyryt, które jeszcze nie zapomniały, jak to jest być małą dziewczynką, stworzyły serię domków dla lalek w najlepszym, modernistycznym wydaniu. – Interesujemy się designem, dlatego bardzo poważnie podchodzimy do tematu projektowania i dzieci to doceniają – przyznają pomysłodawczynie. Każdy element domku wykonany jest ręcznie, z wysokiej klasy materiałów takich jak: drewno, kamień i metal oraz nietoksycznych tworzyw sztucznych. Miniio stale poszerza swoją kolekcję o nowe mebelki, akcesoria, a nawet tapety. Od 699 zł, www.miniio.com

Więcej newsów szukaj na: www.designalive.pl

10

Tak się robi dekory Działająca w Polsce od 19 lat marka Schattdecor, specjalizująca się w papierach dekoracyjnych i foliach wykorzystywanych w produkcji mebli, nieustannie wykorzystuje najnowsze technologie. W tym roku w jednym ze swoich zakładów produkcyjnych, w Tarnowie Podgórnym, uruchomiła nową maszynę drukarską PMD 42. – To bez wątpienia najnowocześniejsza maszyna w tej branży – przyznaje Mirosław Wolski, członek zarządu marki Schattdecor. Łączy ona funkcje drukowania i lakierowania z zastosowaniem technologii ESH, czyli utrwalania przy użyciu promieni elektromagnetycznych. www.schattdecor.de/pl

The international kitchen show at imm cologne.

CREATE. FURNISH. LIVE. THE INTERNATIONAL FURNISHING SHOW 14 – 20. 01. 2013

Przedstawicielstwo Targów Koelnmesse w Polsce Sp.j., ul. Bagatela 11 lok. 7 00-585 Warszawa, Tel. +48 22 848 80 00, Fax +48 22 848 90 11 info@koelnmesse.pl, www.koelnmesse.pl


Cyrkowa finezja Projektant Marek Mielnicki, inspirując się zjawiskiem cyrku, tak bardzo kojarzonym z przepychem, magicznymi sztuczkami i zapierającymi dech w piersiach widowiskami, stworzył kolekcję porcelany Circus marki Kristoff. Na elementach zestawu możemy znaleźć małe ludziki wykonujące akrobatyczne sztuczki, które wymagają precyzji porównywalnej do tej, jaką należy zachować przy chodzeniu po cyrkowej linie. W skład zastawu wchodzą: dwa rodzaje filiżanek, imbryk, dzbanuszek oraz talerze obiadowe. Filiżanka kawowa, cukierniczka, mlecznik po 80 zł, filiżanka herbaciana – 92 zł, talerzyk deserowy – 55 zł, imbryk – 197 zł, kubek – 71 zł. www.porcelana-kristoff.pl

14

designalive.pl

TEKST: anna borecka i eliza ziemińska zdjęcia: szajewski.com, materiały prasowe

12

18 newsletter


newsletter 19

Geometryczne Diago Tabanda to pomorska grupa, która o sklejce wie chyba wszystko. I z niej uczyniła podstawowy surowiec dla swoich pomysłów. Ostatnio studio zaskoczyło użytkowników i w swoim najnowszym projekcie pod nazwą Diago postanowiło wzbogacić swój ulubiony materiał o kawałek blachy aluminiowej. Diago to również pierwsze krzesło w historii grupy, znanej dotąd m.in. ze stolików, stołów czy lamp. – Siedzisko jest wykonane z jednego płaskiego kawałka blachy aluminiowej wygiętej w kształt geometrycznych płaszczyzn – przyznają projektanci, a więc Filip Ludka, Małgorzata Malinowska i Tomasz Kempa. Dodatkowym efektem zastosowanym w Diago jest matowe wykończenie. Natomiast nogi krzesła stworzono z fornirowanej dębem i olejowanej sklejki. Tabanda stworzyła pierwszą edycję krzeseł, malowanych proszkowo w siedmiu kolorach: żółtym słonecznym, zielonym miętowym, błękitnym pastelowym, białym popielatym, szaro-niebieskim, szarym grafitowym i czerwonym koralowym. Cena: 1 100 zł, www.tabanda.pl

13 Ceramiczne zegarki Rado HyperChrome to pierwszy na świecie zegarek w jednoczęściowej ceramicznej kopercie. Teraz szwajcarski producent wprowadził na rynek nową serię czasomierzy, których koperta w całości odlana jest z ceramiki. Unikalne w nowej kopercie są w pełni zintegrowane uchwyty i wzmocnienia tworzące spójną formę ceramiczną. W skład kolekcji wchodzi 27 modeli. 10 190-14 390 zł, www.rado.pl

14 reklama

IKONY BAUHAUSU Unikatowe meble wywodzące się ze szkoły Bauhausu Najsłynniejsi architekci, projektanci, designerzy sygnują oferowane przez nas projekty

EAMES LOUNGE CHAIR | 1956

SHOWROOM: 02-676 WARSZAWA | UL. POSTĘPU 21 C T: +48 22 430 03 50 | M: +48 668 677 221 WWW.FORMADECO.PL


20 newsletter

But-przewodnik Wszystkie dzieci znają bajkę o trzewikach, które wybierają się same na przechadzkę, ale wybrać się nie mogą. Teraz jest już jasne, dlaczego – po prostu nie wiedziały, dokąd. Brytyjski projektant Dominic Wilcox, na zlecenie Global Footprint – londyńskiego Centrum Wiedzy, wykonał wraz z szewcem i programistą prototyp butów z wbudowanym systemem nawigacji satelitarnej. Trasę programuje się za pomocą komputera i przesyła przez usb do obcasa z wbudowanym nadajnikiem. O kierunku spaceru dowiadujemy się dzięki niewielkim, świecącym punkcikom na czubku lewego buta (do którego przyczepiona jest również antena), prawy natomiast pokazuje, ile jeszcze zostało do przejścia. Buty mogą służyć np. osobom starszym z zanikami pamięci. www.dominicwilcox.com

Niebezpieczne błyskotki Shaun Leane, jeden z najznakomitszych projektantów biżuterii, po 15 latach powrócił do motywu, który wykorzystywał już wcześniej w słynnych projektach z Alexandrem McQueenem. Na pierwszy rzut oka nikt nie przypuszcza, że pełna srebra, złota, zielonych onyksów, a także szampańskich i dymnych kwarców kolekcja, jest inspirowana ozdobami noszonymi przez etiopskie kobiety w celu wydłużenia szyi. Reinterpretacja znanego motywu – zwoju ściśle oplatającego ciało, dała początek nowej serii Bound, która przyciąga klasycznym pięknem i niepokojącym podtekstem – opowieścią o krępujących nas konwencjach i bólu, towarzyszącym dążeniu do ideału. Biżuteria dostępna jest w niedawno powstałym butiku Uzerai w Warszawie, prezentującym uznanych, współczesnych projektantów oraz ekskluzywnej marki biżuterii z całego świata. Od 990 zł, www.uzerai.com

16

Lampa owijka

17

Siła tkwi w prostocie – stara się udowadniać włoski projektant Costantino Cattneo Zotta. Poszukujący w doświadczeniach rzemieślniczych twórca postanowił stworzyć lampę, której wytwarzanie opiera się w głównej mierze na pracy ludzkich rąk. Jego Wrap Lamp to taka owijka. Projektant najpierw tworzy dwa stożki, by następnie utworzyć z nich kształt lampy, przypominający megafon. Na drewnianych stożkach zwija ręcznie dwa arkusze z blachy w dwóch przeciwnych kierunkach. Po wyciągnięciu stożka właściwie lampa jest już gotowa, wystarczy jedynie umieścić w niej żarówkę oraz osłonę. Na razie lampa jest dostępna w kolorze białym, wkrótce ma jednak pojawić się „kolorowa” kolekcja. 90 euro, www.cattaneozotta.com

TEKST: anna borecka i eliza ziemińska zdjęcia: łukasz potocki, materiały prasowe

15


Wazon jak kameleon Wazon zmieniający kolory w zależności od miejsca, z którego na niego spoglądamy to jeden z najnowszych projektów holenderskiej grupy Nightshop, którą stworzyli Adriaan van der Ploeg i Ward van Gemert. Naczynie nosi nazwę p.o.v. Nawiązuje do terminu znanego ze świata filmu. Tytułowe Point of View oznacza punkt widzenia – kąt, z którego widz ogląda filmowy obraz. Teraz ten punkt odniesienia Holendrzy postanowili przenieść w świat przedmiotów i nieco „pobawić się” z odbiorcami. Wazon został wykonany z różnego rodzaju tworzyw sztucznych, i rzeczywiście w zależności od miejsca, z którego na niego patrzymy, potrafi zmieniać barwy. Unikat, www.intothenightshop.nl

18 Malowanie z prądem

19

Bare Paint to pierwsze nietoksyczne farby przewodzące energię elektryczną. Stosując je, można zapewnić wspaniałą zabawę nie tylko najmłodszym, ale także ich rodzicom. W zestawach, jakie proponuje producent, znajdują się specjalne kartki, które pokrywamy przewodzącymi energię elektryczną farbami. Każdą kartkę można zaopatrzyć w ledowe żarówki, które po podpięciu do baterii zaczynają świecić. Bare Paint i powstające przy jego udziale kartki to nie tylko wspaniała zabawa, ale także dobra lekcja o przewodzeniu elektrycznym. Dlatego też producent sugeruje, że Classroom Card Kit to skuteczna pomoc szkolna. Dostępne są rozmaite szablony do malowania, które można ściągnąć ze strony internetowej. Każdy zestaw jest wyposażony w 10 kolorowych pisaków, 30 kart do zapisania, 30 diod w różnych kolorach (zielonym, czerwonym i niebieskim), płytę cd z wzornikiem, a także baterie. 60 funtów, www.bareconductive.com


20

22 newsletter

Delikatna i przemyślana

Więcej newsów szukaj na: www.designalive.pl

21

Bez cenzury MYSIA 3, nowe miejsce na handlowych i kulturalnych szlakach Warszawy, to połączenie świata mody, sztuki i designu, które czerpiąc z fascynującej historii kamienicy, proponuje nową koncepcję przestrzeni handlowo-artystycznej. Już sama historia tego miejsca jest intrygująca. Przy Mysiej 3, w samym centrum stolicy nieopodal pl. Trzech Krzyży, w prl-u mieściła się centrala Głównego Urzędu Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk, popularnie nazywanego „Cenzurą”. Historia lubi jednak płatać figle – dziś, w miejscu, które tak mrocznie zapisało się na kartach polskiej historii, panują totalna swoboda i indywidualizm w zakresie modowego, artystycznego czy estetycznego wyboru oraz wolność od jednoznacznego przekazu. Na trzech poziomach zostały zlokalizowane sklepy: cos, Take a Nap, Nap Concept, U Clothing, My Paris, ueg, Sperry Top-Sider, cookie, Kowalski, Berries&Co., NY City czy Impossible Project Space Warsaw, które proponują zindywidualizowaną ofertę ubrań, butów, akcesoriów oraz wyposażenia wnętrz, współgrając z nowoczesną, industrialną przestrzenią kameralnej kamienicy. Twórczą atmosferę tego miejsca podkreśla atelier Dawida Wolińskiego, w którym niemal na oczach gości powstają projekty najnowszych kolekcji. Na czwartym poziomie, zwanym Piętrem Sztuki, w przestronnych wnętrzach, można zatrzymać się na kawę, kanapkę czy kieliszek wina, obejrzeć wystawę prac zarówno uznanych, jak i młodych współczesnych artystów, wziąć udział w warsztatach, koncertach, wieczorach autorskich czy innych wydarzeniach kulturalnych.

TEKST: anna borecka i eliza ziemińska zdjęcia: łukasz potocki, materiały prasowe

Relief kończy się w połowie talerza, lub płynnie przechodzi w inną dekorację, nowoczesne kształty filiżanek ozdobiono neobarokowymi lub klasycznymi uszkami. Na talerzach rozsypują się płatki margaretki albo zakręcają się spiralnie muszle. W kwadratowe misy wtopiono tradycyjne girlandy. Całość, z pozoru nieco chaotyczna, harmonijnie łączy się w niezwykłe nakrycie stołu. Dołożone do kolekcji elementy znalezione na targach staroci, pojedyncze filiżanki, czy talerze zyskują wspaniałe tło i indywidualizują konkretny zestaw. Taka jest kolekcja Centuries z niemieckiej manufaktury Kahla. Fabryka powstała w 1844 roku w Turyngii. W ciągu kilku lat wyrosła na największą fabrykę porcelany w regionie i przez następne niemal sto lat rozwijała produkcję, wykupując kolejne zakłady: Arzberg, Hutschenreuther, Shonwald. W 1952 roku została znacjonalizowana, a w latach 70. xx wieku była już właścicielem 17 fabryk porcelany zatrudniających łącznie ponad 18 tys. osób. Niedługo po upadku muru berlińskiego przedsiębiorstwo sprywatyzowano. Szczęściem firma znalazła prywatnego inwestora, który w krótkim czasie odbudował jej wartość. Dziś Kahla jest doskonale zarządzaną fabryką rodzinną o nowoczesnym podejściu do designu. Co roku organizuje warsztaty dla młodych i wciąż poszukuje nowych technologicznych możliwości przetwarzania porcelany – szuka rozwiązań, które mogą być wytwarzane ekonomicznie, ekologicznie i będą potem szeroko dostępne. Najlepszym przykładem filozofii Kahla, tworzącej nowy wymiar ucztowania i gościnności jest zaprojektowana przez Barbarę Schmidt kolekcja Centuries. – Ideą Centuries była współczesna interpretacja znanych motywów i połączenie ich z nowoczesnym podejściem, pasującym do współczesnego życia. Centuries nie jest standardową zastawą stołową. To zbiór obiektów o nieograniczonych możliwościach kombinacji i zastosowania – opowiada projektantka. www.kahlaporzellan.com, www.czerwonamaszyna.pl


Gabinet osobliwości Ośmiu projektantów, siedem narodowości, pięć europejskich miast. Taka mieszanka mogła zmieścić się jedynie w gabinecie osobliwości pochodzącej jeszcze z renesansu, tradycji gromadzenia ciekawych i dziwnych przedmiotów w jednym pomieszczeniu. Taką niespotykaną koncepcję wystawy zaproponowała podczas London Design Festival Maria Jeglińska – polska projektantka i kuratorka. Wraz ze swoją koleżanką Livią Lauber zaprezentowały wybranych projektantów z całej Europy, udostępniając im, jako pole twórczej aktywności, szafki, tytułowe „Wonder Cabinets of Europe”. Zaproszeni dizajnerzy mieli za zadanie zaprezentować osobiste wpływy wraz z kontekstem kulturowym i geograficznym, w jakim tworzą. W ten sposób ujawniły się zaskakujące inspiracje i niekonwencjonalne metody pracy, których różnorodność była z pewnością godna gabinetu osobliwości. www.wondercabinetsofeurope.eu

22

Chłód unplugged Root, czyli lodówka pozbawiona zasilania elektrycznego, to pomysł dwóch szwedzkich projektantek, które proponują nam, abyśmy zweryfikowali nasze przyzwyczajenia dotyczące przechowywania produktów spożywczych. W Szwecji aż 27 proc. zakupionej żywności trafia na śmietnik. Statystyczny mieszkaniec wyrzuca rocznie ok. 100 kg pożywienia. Projektantki doszły jednak również do przekonania, że przyczyna tkwi nie tylko w mentalności bogatego społeczeństwa, które może pozwalać sobie na „luksus” wyrzucania pożywienia. Często jedzenie jest wyrzucane z powodu naruszenia owoców czy warzyw, które tracą swój „zdrowy wygląd” przechowywane w lodówkach. Dlatego zaproponowały sięgnięcie po stare, dobrze sprawdzone metody, znane od setek lat, gdy energia elektryczna nie była tak wszechobecna jak dziś. Root wykorzystuje naturalne właściwości surowców i materiałów. Te rozwiązania pozwalają wydłużyć okres, w którym produkty nadają się do spożycia. Dzięki pojemnikom o różnych temperaturach i wilgotności w Root można bezpiecznie przechowywać rozmaite rodzaje pożywienia, od mięsa, ryb i nabiału, poprzez zioła i przyprawy, aż po owoce i warzywa. W „lodówce” wykorzystano nie tylko szkło oraz drewno, ale także: ziemię, piasek, elementy ceramiczne czy lniane siatki. Prototyp

23 Po miarę i na stok Półtoratysięczny Lech am Arlberg to narciarska mekka w austriackim regionie Vorarlberg. Co sezon pielgrzymują tu narciarze z całej Europy. Wśród nich są jednak tacy, którzy przed pierwszym zjazdem przybywają tu zamówić nowe buty narciarskie marki Strolz – chyba najbardziej komfortowe z dostępnych na rynku, bo robione na miarę. Produkowane są tu z dziada pradziada. Buty w zakładach Strolza, jeśli tylko mamy takie życzenie, mogą powstać w dobę! Rano pobierana jest miara, wieczorem narciarz przychodzi na przymiarkę, a na drugi dzień odbiera buty i może już ruszać na stok. Buty, produkowane w Lechu ręcznie od 1921 roku, kosztują od ok. 700 euro, www.strolz.at, Więcej na ten temat na: www.designalive.pl

24


24 newsletter

25 Aerodynamika i dostosowanie produktu

TEKST: redakcja grafika: materiały prasowe

Zieta Prozessdesign rozszerza kolekcję o gamę konstrukcji stołów w aerodynamicznych kształtach, które osiąga dzięki technologii FiDU (Freie Innen Druck Umformung) stosowanej w procesie produkcyjnym. Technologia deformacji blachy wysokim ciśnieniem umożliwia tworzenie bionicznych kształtów, w wydawało by się, mało elastycznym materiale, jakim jest metal. Lekkie, stalowe konstrukcje jak nogi, koziołki koza, koza ii dla blatów o wymiarach 100 × 200  cm czy koziol jako konstrukcji mniejszych stołów stosowanych np. w restauracjach, mają dodatkową zaletę – możliwość ich dostosowania do potrzeb odbiorcy. Czy to ze względu na długość stołu lub jego wysokość, czy kolorystykę, Zieta Prozessdesign korzysta z potencjału ukrytego w elastycznej technologii i przekazuje pałeczkę odbiorcy. Architekt projektujący wnętrze może wpłynąć na końcowy produkt spełniając w pełni wymagania klienta. Wraz ze zmianami wymiarów niektóre obiekty zyskują nową funkcjonalność. Po zmianie rozmiaru, koziołki koza stały się ławką lub np. kawowym stolikiem kozka. Konstrukcje stołowe Zieta Prozessdesign doskonale współgrają ze szklanymi, jesionowymi lub dębowymi blatami. Nogi lub kozioł mogą służyć jako np. stół jadalniany a koza jest doskonałą konstrukcją do wykorzystania w biurze. Od góry: kozka, koza ii, koza, koziol, nogi. www.zieta.pl



26 newsletter

Modernism Alive!

W londyńskiej galerii Contemporary Applied Arts odbyła się niewielka, ale inspirująca wystawa „Domestic matters”. Pośród modernistycznych mebli pochodzących z galerii Rocket, kuratorzy wystawy - Brian Kennedy i Peter Ting, zaprezentowali dzieła najlepszych rzemieślników z Wielkiej Brytanii. Połączenie starych wzorów lat 50. i 60. ze współczesnym rzemiosłem okazało się wyjątkowo trafne. W ten sposób ujawniły się podobieństwa między założeniami modernizmu, a tendencjami i podejściem stanowiącymi podstawę działania najznakomitszych rzemieślników w epoce zdominowanej przez produkcję przemysłową. Misją wystawy było pobudzanie i rozwijanie kontaktów między wyjątkowo uzdolnionymi twórcami a projektantami, potencjalnymi producentami oraz odbiorcami współczesnego designu. www.caa.org.uk

Na ścianie: regały Tomado (1950), taca Alabasta folk stripe, Asta Barrington (2011). Na pierwszym planie krzesło Revolt, Friso Kramer (1950)

designalive.pl


TEKST: eliza ziemińska zdjęcie: materiały prasowe

27

26

designalive.pl


28 moda

Nowa panorama Warszawy

27

28

Ziarna zostały zasiane Choć przełom wieków mamy już za sobą, a przepowiednie końca świata jak na razie nie wydają się być bliskie rzeczywistości, zagrożenie wciąż pozostaje aktualne. Bardziej niż apokalipsa, grożą nam katastrofy, do których jako ludzkość, sami się przyczyniamy. Nasilająca się degradacja środowiska, czy konflikty zbrojne to tylko niektóre problemy, mogące słusznie sugerować schyłek naszego świata. Jak w tej sytuacji zabezpieczyć ciągłość cywilizacji? Na to pytanie odpowiedział Marek Cecuła, światowej sławy polski ceramik, w wystawie „Seeds – sztuka przetrwania”, zorganizowanej we wrocławskim BWA. W ramach wystawy zaprezentowano 20 dużych i 20 małych ceramicznych pojemników – ziaren, zamykanych hermetycznie. Tak jak nasiona zawierają kod genetyczny, tak w kapsułach znalazły się tylko najważniejsze przedmioty potrzebne do przeżycia. Nie ma tam nowinek technologicznych, jedynie proste produkty, narzędzia i informacje, bez których egzystencja byłaby niemożliwa, a które, w świecie przepełnionym zbędnymi przedmiotami, są zepchnięte na margines. Kształt pojemników został zaczerpnięty z natury. Ziarna, jaja, diamenty – to jedne z najbardziej wytrzymałych struktur w świecie przyrody. Materiał zaś – ceramika, jest wyjątkowo odporny na działanie czynników zewnętrznych, dzięki czemu kapsuły mogłyby wiele przetrwać. W ramach projektu sto takich pojemników zostanie zakopanych na całym świecie. – Sądzimy, że w ten sposób przeniesiemy w przyszłość te elementy, które mogą pomóc powrócić naszej cywilizacji do życia – mówi Marek Cecuła. www.marekcecula.pl

designalive.pl

TEKST: anna borecka i eliza ziemińska zdjęcia: krzysztof wierzbowski, materiały prasowe

Warszawska Złota 44 jest już oficjalnie najwyższym apartamentowcem w Unii Europejskiej. Zbudowane w konstrukcji stalowej zwieńczenie, osadzone w ostatnich dniach października na betonowej wieży, znajduje się na wysokości 192 m od poziomu ulicy, 228 m nad poziomem Wisły i 306 m n.p.m. Waży blisko 65 ton i składa się z 150 elementów. – Postępująca budowa wieży zmienia panoramę Warszawy – cieszy się Daniel Libeskind, autor projektu wieżowca. Za metr kwadratowy trzeba tu zapłacić od 18 (najniższe piętra) do 50 tys. zł (najwyższe piętro). Łącznie w wieżowcu znajdzie się 251 apartamentów o średniej powierzchni 150 m kw. www.zlota44tower.com


newsletter 29

29 Peugeot z makulatury Na targach samochodowych w Paryżu Peugeot zaprezentował koncept nowego modelu o nazwie Onyx. Poza osiągami tego sportowego wozu równie istotne jest użycie przełomowego materiału NewspaperWood, powstałego m.in. ze starych gazet. NewspaperWood wymyślił Mieke Meijer we współpracy ze studiem Vij5. Ta technologia to odwrócenie pewnego klasycznego procesu, w którym z drewna robiono papier. Teraz, dzięki badaniom i eksperymentom, to właśnie z papieru tworzy się „drewno”. – Praca w największej tajemnicy trwała długie miesiące – przyznają Arjan van Raadshooven and Anieke Branderhorst z Vij5. Wnętrze wozu składa się z odważnej kombinacji materiałów NewspaperWood, filcu wełnianego oraz karbonu. Nowy materiał znalazł zastosowane w elementach deski rozdzielczej, siedzeniach oraz panelach drzwiowych. To niejedyne nowości materiałowe w motoryzacji: w samochodzie wykorzystano też elementy miedziane, a wskaźnik paliwa jest z dmuchanego szkła. Nadwozie wykonano z karbonu i waży zaledwie 100 kilogramów. Onyx ma też niezłe osiągi: połączenie napędu hybrydowego z dieslem daje moc 680 koni mechanicznych. www.peugeot.com, www.vij5.nl

Więcej newsów szukaj na: www.designalive.pl

Kable pod kontrolą Dla tych, którzy poddali się już w walce ze stale plączącymi się kablami, a także dla tych, którzy chcieliby mieć łatwy dostęp do wolnych gniazdek, powstał przedłużacz ES 01 Punkt zaprezentowany po raz pierwszy tej jesieni na targach Maison & Object w Paryżu. Od tej pory nie trzeba już czołgać się pod meblami i szukać zakurzonego kabla, wystarczy postawić zgrabny przedłużacz na biurku i podłączyć się do jednego z pięciu wejść. ES 01 nie tylko porządkuje niesforne kable, ale także chroni bezpieczniki przed spaleniem. W przypadku przeciążenia sieci, natychmiast odcina pobór prądu, zapewniając ochronę urządzenia. Po usunięciu awarii należy tylko zresetować przedłużacz za pomocą podświetlanego guzika i wszystko wraca do normy. Cena jeszcze nieznana. www.shop.punktgroup.com

30


30 newsletter

31

W tym roku na najważniejszym festiwalu poświęconym designowi w Polsce zmierzyliśmy się z zagadnieniem „świadomość”. Szósta edycja łódzkiej imprezy udowodniła, że przestają nam wystarczać rzeczy piękne. Ważniejsze od nich stają się idee i pomysły, które sprawiają, że to raczej nasze życie staje się piękniejsze. I właśnie z taką świadomością Łódź opuszczały tysiące ludzi. Nie zabrakło „mocnych” wystaw, które wypychały myślenie o projektowaniu przedmiotów, usług czy społeczeństwa z wygodnych, lecz utartych schematów. Najważniejsze wystawy: „The Future is Stupid”, „Kto ty jesteś?” oraz „Punkty widzenia / punkty siedzenia” opisały nie tylko świat przedmiotów, którymi się otaczamy. Pokazały również, że bez różnego rodzaju „świadomości” (m.in. projektowej, obyczajowej, ekologicznej, kulturowej czy społecznej) możemy nie przetrwać. W Łodzi kuratorzy, prelegenci oraz goście przekonywali, że świat materialny nas otaczający jest wciąż wytworem rzemiosła, choć nie wiemy, w jaki sposób powstają jego części, to jednak możemy mieć wpływ na otaczające nas obiekty. Wiele miejsca poświęcono też kategorii „naprawiania” i to na różnych poziomach, od domowych drobiazgów po społeczne systemy. Przekonanie, że design to piękne przedmioty odchodzi do lamusa. – Projektowanie to tworzenie sytuacji życiowych – przekonywał Jerszy Seymour, jeden z gości specjalnych tegorocznego festiwalu. – Musimy mieć tego świadomość – dodawał projektant, który zajmował się projektowaniem produktów i strategii dla takich firm jak: Magis, Vitra, Evian czy Alessi. Częścią festiwalu jest także konkurs Make Me! dla młodych projektantów przed trzydziestką. Jego tegoroczną edycję wygrał Jan Lutyk i jego siedzisko Ribbon (obok). – Interesował mnie materiał, a więc bukowa sklejka gięta oraz możliwości jej zastosowania. Ribbon na razie nie został wdrożony, jednak zwycięstwo w konkursie może przybliżyć jego produkcję – mówił nam projektant. Swoje szóste urodziny obchodziło także Studio Rygalik. Na Urodzinowym Design Aperitivo nie zabrakło wielu gości, niecodziennych potraw i instalacji „Kuchnia” (powyżej). „Design Alive” był patronem medialnym urodzin. Wydarzenie wsparli również: Olej rzepakowy z Góry św. Wawrzyńca, Charlotte, Fluidacje oraz Johnnie Walker. www.lodzdesign.com

TEKST: anna borecka zdjęcia: ernest winczyk, jan lutyk

Design to tworzenie sytuacji życiowych


Kto jest gotowy na tworzenie ery designu? Kto posiada wiedzę, umiejętności i talent, by kreować świat nowej generacji? Kto potrafi współtworzyć marki, produkty i przestrzenie przyszłości? Kto ma siłę i kompetencje, by tworzyć nowy wizerunek designu?


32 kapituła

Dojrzeliśmy, by wartość designu znajdować w ludziach*

– Żyjemy w bardzo ciekawych czasach, kiedy wszystko ma się zmienić. Rok 2012 został umownie nazwany początkiem ery designu. Ale designu innego – dojrzałego i skierowanego na człowieka. Nie bawi nas już innowacja dla samej innowacji. Zmęczeni wszechobecnym nadmiarem oczekujemy przestrzeni, przedmiotów i usług przemyślanych, ponadczasowych, intuicyjnych i uproszczonych. Takich, w których łączy się estetyka z funkcjonalnością i troską o środowisko. W nich szukamy autentyczności, unikalności i emocji. Ambicją magazynu „Design Alive” było wskazać ludzi, którzy będą przykładem nowego myślenia. Mając takie grono autorytetów w Kapitule, byłam pewna, że wspólnie wybierzemy Animatora, Kreatora i Stratega designu XXI wieku. Przy takiej koncentracji osobowości zaskoczyło mnie wspólne poczucie misji i odwaga werdyktu, który pokazuje, że dla nas design nie jest hermetyczną enklawą. Po obradach wiedzieliśmy, że jest to początek tworzenia czegoś ważnego. Ewa Trzcionka, redaktor naczelna „Design Alive”

– Te nagrody nie powielają stereotypów. Wykraczają daleko poza zwyczajowe postrzeganie nagród związanych z designem. Pod tym względem wyprzedziliśmy Europę, bo nagradzamy prócz kreatorów, również strategów i animatorów. A to ludzie, którzy nie szukają klucza, oni wycinają dziurę w ścianie i tworzą nowe drzwi. * Zuzanna Skalska, przewodnicząca Kapituły, trendwatcherka w VanBerlo, Holandia

– To nagrody promujące pewien rodzaj otwartości. To ważne, że przede wszystkim nie są dla produktów, tylko dla ludzi. Dla ludzi, którzy design tworzą, nadają mu kształt, ale również są w stanie wspierać jego tworzenie. Ake Rudolf, kurator designu, Niemcy

– Design nie ma się zajmować tylko formą, trzeba wiedzieć, po co się go robi. Nagrody mają wskazać ludzi, którzy już są na tej drodze i wiedzą co projektują. Chcemy pokazać nowe nurty, gdzie zostawia się wiele miejsca dla przyszłego użytkownika. Piotr Voelkel, właściciel Grupy Kapitałowej VOX, Polska

– Dla nas wszystkich design jest nie tylko elementem formalnym, to sposób myślenia, rozwiązywania problemów tworzenia nowych koncepcji, sposób zmieniania społeczeństwa. dr Agnieszka Szóstek, konsultant User Experience, Polska

– Myślenie jest podstawą tworzenia. To nagrody za kreatywne myślenie. Współtworząc je jako członek Kapituły i projektant statuetek mam poczucie, że działamy na słusznym, wspólnym froncie. dr Oskar Zięta, projektant, naukowiec Zieta Prozessdesign, Polska, Szwajcaria


33

3 listopada 2012 w Concordia Design w Poznaniu Kapituła Design Alive Awards zebrała się po raz pierwszy. Po wielu godzinach ogłoszono werdykt. Z pośród 30 nominowanych przez redakcję „Design Alive” oraz samych członków Kapituły wybrano trzech laureatów i przyznano dwa wyróżnienia

zdjęcie: wojciech trzcionka

Od lewej członkowie Kapituły Design Alive Awards 2012: Ake Rudolf, Piotr Voelkel, Oskar Zięta, Ewa Trzcionka, Zuzanna Skalska, Agnieszka Szóstek


34

Nagrody za kreatywne myślenie

O

trzymała już nieoficjalny tytuł „Oskara designu”. Dlatego, że jej twórcą jest znany projektant i naukowiec Oskar Zięta: – Zgodziłem się stworzyć statuetkę DAA, ponieważ wspólnym celem, jaki nam przyświeca jest propagowanie istotnych wartości designu. Statuetka pokryta jest trzema mikronami szlachetnego materiału – miedzi. Nagrody nie zostały pokryte żadnym zabezpieczającym lakierem, nie ma w niej barier przed światem zewnętrznym. Ta miedziana skóra jest wrażliwa na każdy dotyk i na wieki nosić będzie w swojej strukturze ślad każdej trzymającej ją dłoni. Ta statuetka będzie dojrzewać wraz z ich laureatami i wraz z nimi absorbować świat – mówi twórca. Choć statuetka może przypominać, ze względu na swoją bioniczną formę, postać człowieka z uniesionymi rękoma, to jej pochodzenie i sens leżą gdzie indziej. Jej „oczko” to właśnie miejsce łączenia się elementów w sieć. Element, człowiek, projektant mając takie właśnie predyspozycje łączenia się z innymi, jest w stanie tworzyć rozwiązania pełniejsze i bardziej potrzebne. Ponadto każda ze statuetek może również funkcjonować jako stempel – nazwisko osoby nagrodzonej znajduje się w podstawie. System identyfikacji DAA, oparty na statuetce, opracował Bartłomiej Witkowski, dyrektor artystyczny magazynu „Design Alive”. – Ten projekt jest jak scenariusz. Na początku jest enigmatycznie i abstrakcyjnie. Wszystko nabiera sensu dopiero na samym końcu – podczas wręczania statuetek. Wtedy tworzy wieloplatformową całość: statuetka to element graficzny, element graficzny to ogniwo sieci, a sieć to clue designu – przyznaje Witkowski.

Są tylko trzy egzemplarze statuetki DAA na świecie i każda jest unikatowa. Ma 28 cm wysokości, waży 1,25 kg, jest wykonana w technologii FiDU (Freie Innendruck Umformung)


Animator 2012 za animowanie przepływu wiedzy, inspiracji i kontaktów, służące podniesieniu świadomości projektowej społeczeństwa oraz tworzeniu nowych rozwiązań dla przyszłości

Nominacje 1. Ewa Ayton, British Council 2. Marek Cecuła, niezależny kurator, ceramik 3. Krzysztof Candrowicz, Łódź Art Center 4. Rafał Desczyk, Dobroteka 5. Fundacja Creative Project 6. Agnieszka Jacobson-Cielecka, School of Form 7. Matylda Krzykowski, niezależna kuratorka 8. Krystyna Łuczak-Surówka, ASP Warszawa 9. Anna Vonhausen, Sitag Formy Siedzenia 10. Bartosz Zamirowski, Galeria Wnętrz Domar


36

Animator 2012 Agnieszka Jacobson-Cielecka uzasadnienie Kapituły: Za inicjowanie, animowanie i realizowanie wydarzeń, które wpływają na świadomość designu w Polsce oraz postrzeganie w świecie designu z tej części Europy. Za łączenie ludzi i pobudzanie nowych inicjatyw. Za umiejętne budowanie zespołu, w którym potrafi być dyrygentem. Za współtworzenie innowacyjnego w skali światowej programu kształcenia projektantów w poznańskiej School of Form. Za wystawy „Unpolished – Young Design from Poland”, „Plecie się”, „Kto ty jesteś?” oraz za sprawowanie merytorycznej pieczy nad doskonałym tegorocznym Łódź Design Festival.


animator 2012

zdjęcie: wojciech trzcionka

Agnieszka Jacobson-Cielecka (ur. 1967) – – dziennikarka, krytyk, pedagog i kuratorka. Absolwentka Wydziału Malarstwa na Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku. W 2000 roku założyła polską edycję „Elle Decoration” i była jej wieloletnią redaktorką naczelną. Merytorycznie związana z Łódź Design Festival. Promotorka polskiego designu na świecie. Autorka wielu wystaw, m.in. „Polska Folk”, „Plecie się” i „Unpolished – Young Design from Poland”, prezentowanych w m.in. Londynie, Belfaście, Brukseli, Berlinie, Neumuenster czy Kopenhadze. Jest jedną z trzech przedstawicieli Vitra Design Museum na świecie. Od zeszłego roku wykłada w poznańskiej School of Form, gdzie pełni funkcję dyrektor ds. designu. Nadal publikuje w pismach specjalistycznych, magazynach kobiecych oraz tygodnikach.

designalive.pl


38 animator 2012

Mówić jak najprościej Często zastanawiam się, jak wyglądałyby wystawy polskiego i nie tylko wzornictwa bez udziału Agnieszki Jacobson-Cieleckiej. Aż trudno w to uwierzyć, lecz ta ceniona kuratorka i wykładowczyni mogła zajmować się zupełnie inną dziedziną

A

Tekst: Marcin Mońka

gnieszkę Jacobson-Cielecką najłatwiej spotkać na wydarzeniach poświęconych projektowaniu. Jest wtedy w swoim żywiole, ale zawsze znajduje chwilę, by cierpliwie opowiedzieć o ekspozycjach, które przygotowała bądź też miała okazję zobaczyć. W ostatnich tygodniach pretekstem do takiego spotkania okazała się wystawa „Kto ty jesteś?”, którą zrealizowała na Łódź Design Festival. A to tylko wycinek jej codziennej aktywności. Wystawy, spotkania, praca pedagogiczna, artykuły – słowem, nieustannie przebywa w drodze. Gdy rozmawiamy na temat jej pracy, mówi, że czuje się animatorką. Właśnie mija 20 lat, odkąd zajmuje się designem i nie ukrywa, że nieustannie się uczy. – Nie ma uniwersalnej recepty na przygotowanie dobrej wystawy czy interesującego wykładu. Po tylu latach wiem na pewno, że trzeba mówić językiem prostym i zrozumiałym. Często spotykam się również z problemem, że trudno nam jest się przyznać, że czegoś nie wiemy. A ja od dawna staram się przekonywać, że nie można obrażać się na osoby, które czegoś nie wiedzą – powtarza. Gdyby nie pewna decyzja, dziś o Jacobson-Cieleckiej moglibyśmy pisać w odniesieniu do… jej prac malarskich. Studiowała przecież malarstwo na gdańskiej Akademii Sztuk Pięknych i to w czasie, gdy bardziej ceniona była sztuka wysoka niż użytkowa. Po studiach trafiła jednak do polskiej edycji „Elle”, w której pracowała m.in. jako stylistka w dziale wnętrz. – Wykorzystywałam swój tzw. dobry gust, po studiach miałam też sporą wiedzę, którą mogłam się dzielić. Od początku interesowało mnie, w jaki sposób zmieniać świat wokół siebie i sprawiać, by poprawiała się designalive.pl

jakość ludzkiego życia. I jeszcze pracując w „Elle”, przygotowałam swoją pierwszą wystawę – wspomina. Tą ekspozycją była Pro Deco. Szybko przyszły następne pomysły. Została zaproszona do organizacji drugiej edycji Łódź Design Festival. – Z doświadczeniem dziennikarskim zajęłam się pracą kuratorską, i było to dla mnie niczym przejście z 2D do 3D – opowiada. Wciąż podkreśla, że pierwsze wystawy organizowane w Łodzi były dla niej wielką szkołą. – Wtedy poczułam, jaka siła drzemie w wystawianiu – przyznaje. Z festiwalem w Łodzi jest związana do dziś. Nie przypuszczała jednak, że gigantycznym przedsięwzięciem okaże się wystawa „Unpolished”, która okazała się zupełnym fenomenem. – Na początku była pomyślana jako wydarzenie jednorazowe i tak też ją przygotowaliśmy. Jednak w Domu Aukcyjnym Pierre Bergé & associés w Brukseli, gdzie ją otwieraliśmy, inaugurowano także inne ważne wydarzenia, z wystawą Li Edelkoort na czele. Wtedy, jakby mimochodem, odwiedzili nas „wszyscy święci” – śmieje się dziś Jacobson-Cielecka. To właśnie „Unpolished” zrobiła naprawdę wiele dla polskiego designu. Była już prezentowana na kilku kontynentach, trwają przygotowania do kolejnej, 16. już odsłony tego wydarzenia. Ta „żyjąca” wystawa, która wciąż jest wzbogacana o nowe elementy, uświadamia odbiorcom na świecie, ile ważnych rzeczy dzieje się w polskim designie. – Na początku jeszcze musieliśmy ją zgłaszać, teraz to my jesteśmy zapraszani przez organizatorów różnych wydarzeń – mówi. „Unpolished” Jacobson-Cielecka organizuje wraz z Pawłem Grobelnym przy wydatnej pomocy Muzeum Regionalnego w Stalowej Woli. – Oboje jesteśmy niemal nieustannie w podroży. Wyliczyłem, że w zeszłym roku 18 razy

udawałem się na krótsze czy dłuższe wyjazdy, Agnieszka równie często podróżuje. To z kolei wymusza na nas specyficzny rodzaj kontaktów oraz pracy. Oboje jesteśmy chyba pracoholikami, widujemy się np. na lotniskach, wtedy staramy się wykorzystać każdą nadarzającą się chwilę, by zająć się kolejnymi projektami. Po prostu wyciągamy laptopy i działamy. Potrafimy też pracować w kawiarniach czy hotelach. Taki „krótkotrwały” charakter pracy zakłada maksymalne skupienie i intensywność działań – mówi o wspólnej pracy Paweł Grobelny. Agnieszka Jacobson-Cielecka nieustannie uczy innych: Polakom pokazuje wartości estetyczne i użyteczność, odbiorcom festiwali wskazuje światowe trendy, projektantom tłumaczy ich rolę we współczesnym świecie i przekonuje, że czasami trzeba brać sprawy w swoje ręce: projektować, produkować i promować. W poznańskiej szkole projektowej School of Form współtworzyła unikatowy na skalę światową program nauczania łączący nauki humanistyczne z przedmiotami projektowymi, by przyszli adepci lepiej potrafili odpowiedzieć na potrzeby przyszłego użytkownika. Nie ukrywa, że myślenie o tym, jak uczyć designu, pochłania jej ostatnio mnóstwo czasu. – Trzeba mówić o nim jak najprościej i jak najwięcej pokazywać. Najważniejsze zadanie to nie opowiadać, jak design wygląda, lecz co może zrobić, co zmienić, skąd jest i po co powstał. Staram się zaszczepiać to nowe myślenie, aby młodzi ludzie mogli później pójść z nim w świat – przekonuje. Agnieszka Jacobson-Cielecka nie mogła być obecna na gali wręczenia Design Alive Awards ponieważ... otwierała kolejną wystawę, tym razem w Muzeum Designu w izraelskim Holon.


Kreator 2012 za kreowanie nowych rozwiązań w dziedzinie designu, ze szczególnym uwzględnieniem zmieniającego się społeczeństwa

Nominacje 1 2. 3. 4. 5. 6. 7. 8.

Andrzej Bikowski, projektant obuwia Ecco Code Design, studio projektowe Aleksandra Gaca, projektantka tkanin Maria Jeglińska, kuratorka i projektantka Lidia Kalita, projektantka mody Simple Robert Konieczny, architekt KWK Promes Anna Orska, projektantka biżuterii Kamil Owczarek i Michał Gilbert Lach, projektanci mody Bohoboco 9. Tomek Rygalik, wykładowca i projektant 10. Bashko Trybek, projektant


40

Kreator 2012 Robert Konieczny

uzasadnienie Kapituły: Za projekt Domu Autorodzinnego jako pełnego wyrazu opracowanej autorsko nowej typologii domu dla rodzin, gdzie samochód to stały łącznik między życiem domowym a światem zewnętrznym. Za umiejętność syntezowania własnych doświadczeń oraz obserwacji życia współczesnego człowieka. Za ponadprzeciętną kreatywność oraz odwagę w stawianiu czoła projektom unikatowym i silnie skierowanym na użytkownika i jego potrzeby, często wymykające się głównym trendom oraz naukowej i demograficznej statystyce.

Robert Konieczny (ur. 1969) – absolwent Wydziału Architektury Politechniki Śląskiej, od 13 lat prowadzi w Katowicach pracownię KWK Promes. Wielokrotnie nagradzany za projekty domów indywidualnych, w sumie zebrał ponad 20 nagród. Architekt znalazł się m.in. na liście „101 najbardziej ekscytujących nowych architektów świata” magazynu „Wallpaper”, liście „44 najlepszych młodych architektów świata” pisma „Scalae”, otrzymał również nagrodę „Europe 40 Under 40”, przyznawaną przez The European Centre for Architecture Art Design and Urban Studies. Był także kilkakrotnie nominowany do nagrody Fundacji Miesa van der Rohe. KWK Promes znalazła się na łamach „Historii europejskiej architektury po 1890 roku” holenderskiego krytyka architektury Hansa Ibelingsa oraz została ujęta w Atlasie Współczesnej Architektury Światowej wydawnictwa Phaidon.

designalive.pl


robert konieczny jest ubrany w marynarkÄ™ cos

kreator 2012


42 kreator 2012

Skok w wodospad Zawsze dobrze rysował, a gdy nastał czas wyborów drogi życiowej, trafił do pracowni architektonicznej i za zadanie otrzymał naszkicowanie klatki schodowej. Wykonał je celująco. Dziś Robert Konieczny jest zaliczany do grona najbardziej twórczych i inspirujących architektów Tekst: Marcin Mońka zdjęcie: Olo studio

T

o dzięki niemu niemal na naszych oczach powstają nowe typologie domów. Bo kto jeszcze kilkanaście lat temu mógł pomyśleć, że w Polsce pojawi się dom dla jednej rodziny, której pełnoprawnym „członkiem” będzie... samochód? A to tylko jeden z „futurystycznych”, jak chcą jedni, bądź „maksymalnie logicznych”, jak pragną inni, obiektów stworzonych przez znanego architekta ze Śląska. Ten projekt jest kolejnym rozwiązaniem, które elektryzuje fanów architektury na całym świecie. Jego autor intensywną pracę rozpoczął jeszcze w latach 90. Kariera Koniecznego nabrała rozpędu, gdy projekt jego biura zajął trzecie miejsce w konkursie na Świątynię Opatrzności Bożej w Warszawie. Był rok 2000, pracownia KWK Promes, której przewodzi od początku, działała wówczas od kilkunastu zaledwie miesięcy. Po konkursie pojawiły się zlecenia, w tym wiele zamówień prywatnych. I to właśnie

designalive.pl

domy prywatne stały się „znakiem rozpoznawczym” architekta, choć jak sam przyznaje, są zaledwie wycinkiem jego pracy. Wszystkie projekty jego pracowni mają „to coś” i zaczynają żyć własnym rytmem. – To jak z wypuszczeniem dziecka w świat. Jak kończę projekt, on zaczyna żyć własnym życiem. Z architekturą jest trochę jak z filmami czy obrazami. Jest odczytywana na wiele sposobów. I każdy ma prawo do własnej interpretacji. Kiedyś, gdy byłem bardzo młodym architektem wydawało mi się, że każdy powinien od razu zrozumieć i wiedzieć, dlaczego w ten a nie inny sposób coś stworzyłem. Później zrozumiałem, że siła projektu tkwi właśnie w jego własnym życiu. To nie architekt nadaje mu znaczenie – mówi Konieczny. Powstające w jego katowickiej pracowni projekty dostrzeżono za granicą. Prestiżowy World Architecture News w 2006 roku nazwał, powstały na obrzeżach Opola, Dom Aatrialny najlepszym domem świata. Inne, doceniane na świecie projekty KWK Promes, a wśród nich m.in. Dom Outrialny, Dom Typowy, Dom

Bezpieczny czy Dom z Kapsułą, uświadamiają nam, jak współcześnie możemy myśleć o przestrzeniach do mieszkania. Konieczny jest specjalistą od opracowywania nowych rozwiązań – nim powstaną pierwsze szkice, architekt potrafi długimi godzinami rozmawiać z ich przyszłymi użytkownikami. Działa trochę jak psychoanalityk, który stara się dotrzeć do drzemiących w umysłach ludzi pragnień i potrzeb. – Odpowiadanie na potrzeby klienta to minimum, to powinien robić każdy rzemieślnik. Ale dobra architektura daje coś więcej niż tylko odpowiedź na podstawowe potrzeby. Posłużę się analogią do tego, co robi firma Apple. Po przeczytaniu biografii Steve’a Jobsa dostrzegłem pewną wspólną cechę skrajną – „upierdliwość” w dążeniu do celu. Jobs nie tworzył rzeczy dla ludzi, które są im potrzebne, on tworzył rzeczy, o których ludzie jeszcze nie wiedzieli, że będą im potrzebne i że nie będą umieli bez nich w przyszłości żyć. Przez swoje produkty kształtował potrzeby klientów. Chciałbym, by moja architektura odgrywała podobną rolę – deklaruje.


O Koniecznym mówi się, że jest odważnym twórcą, nie bojącym się szybkich decyzji, potrafiących odwrócić całkowicie ustalone kanony myślenia. – Odwagę twórcy rozumiem też jako podejmowanie decyzji bez podpierania się innymi. Jeżeli chcesz robić naprawdę dobre rzeczy – musisz słuchać przede wszystkim siebie. Oczywiście, nie jestem samotnym artystą, architektura to praca zespołowa. Ale to ja na samym końcu podpisuję się pod projektem, to ja z burzy mózgów w moim zespole muszę wybrać najlepszą opcję. Odwaga w projektowaniu ma jeszcze jeden aspekt – staram się każdy projekt zaczynać z otwartą głową, bez gotowych schematów. Parę budynków mi wyszło i mógłbym teraz do końca życia te projekty powielać. Wolę jednak ryzyko i zaczynać wszystko od początku. To mnie najbardziej pociąga w konceptualnym projektowaniu, że efekt końcowy może cię samego zaskoczyć. To jak skok w wodospad – nie wiesz czy miękko wylądujesz, czy rozbijesz sobie głowę. Najnowszym projektem Koniecznego jest Dom Autorodzinny, który podobnie

jak wcześniejsze realizacje jego pracowni, powstał na prywatne zamówienie, w tym wypadku dla kolekcjonera sztuki. Za ten projekt został nominowany do Europejskiej Nagrody Fundacji Miesa van der Rohe 2013. To już szósta nominacja dla pracowni Koniecznego w tym prestiżowym konkursie. W tym założeniu część mieszkalna, samochód oraz garaż zostały potraktowane zupełnie inaczej, niż w rozwiązaniach, do których jesteśmy przyzwyczajeni. Samochód staje się niemal członkiem rodziny, bo wszyscy ci, którzy decydują się zamieszkać w domach jednorodzinnych na przedmieściach, zdają sobie sprawę, że bez czterech kółek byłoby im trudno funkcjonować. To dlatego w Domu Autorodzinnym samochodem wjeżdża się do strefy czystej. A jedyne wejście do budynku jest zarazem wjazdem dla samochodu. To odwrócenie dotychczasowej sytuacji, w której mamy piękne wejście do domu, a mimo to codziennie wchodzimy do niego przez garaż. – Wejście do tego domu to długi na kilkadziesiąt metrów tunel wydrążony w skarpie, ponieważ

budynek jest położony powyżej ulicy. Od jezdni widać tylko szklane drzwi jak do galerii sztuki współczesnej, a nie jak do garażu. To zarazem wjazd i główne wejście do domu, za nimi rozciąga się hol, będący też podjazdem, garażem oraz galerią. Kiedyś niewyobrażalna była sytuacja, w której do strefy czystej w domu wprowadzalibyśmy pralki, wiązało się to przecież z brudem. Teraz podobna sytuacja jest z samochodami i ich obecnością w domowych przestrzeniach – opisuje Konieczny. Długi tunel idealnie nadaje się do eksponowania dzieł sztuki znajdujących się w zbiorach właściciela domu. Konieczny przyznaje, że jako architekt może poprzez swoje projekty kształtować zachowania użytkowników. – Oczywiście jest to trochę niebezpieczne, modernizm był taką próbą tworzenia nowego człowieka, architekci byli wówczas demiurgami, bo przedkładali swoje wizje nad potrzeby ludzi. Trzeba więc w tym wszystkim być uczciwym. Robić taką architekturę, by była ona ostatecznie dla ludzi, nie dla architektów. www.kwkpromes.pl


44

Kreator 2012 Wyróżnienie Kreator Absolutny

Aleksandra Gaca uzasadnienie Kapituły: Za projekt Architextile dla Casalis, który łączy ponadprzeciętną estetykę z akustycznymi właściwościami. Za rozwijanie technologii tkania trójwymiarowego oraz dostosowywanie jego unikatowych możliwości do formowania przepływu dźwięku w strukturach architektonicznych. Za projekt, który dzięki autorskim, unikalnym technikom zmienia tkaninę z płaskiej w przestrzenną, przez co we wnętrzach da się rozmawiać. A tym samym design staje się realnym rozwiązywaniem problemów we współczesnym świecie.

Aleksandra gaca jest ubrana w sukienkę cos

Aleksandra Gaca (ur. 1969) – – absolwentka Liceum Sztuk Plastycznych w Łodzi. W wieku 22 lat wyjechała do Holandii, gdzie w roku 1997 ukończyła Królewską Akademię Sztuk Pięknych w Hadze na kierunku Projektowanie Tkanin i Ubioru. Obecnie mieszka w Delft, gdzie prowadzi autorskie studio projektujące m.in. dla Casalis i Hermèsa. Jej prace są regularnie prezentowane na targach i wystawach, gdzie wielokrotnie uhonorowano je międzynarodowymi nagrodami (Decosit Awards w Belgii, Neocon Awards w Stanach Zjednoczonych). Jej projekty były wykorzystywane nie tylko w kolekcjach firm produkujących tkaniny, ale też kupowane przez różne muzea, takie jak: Audax Textiel Museum w Tilburgu (Muzeum Włókiennictwa, Holandia). W tym roku, oprócz wyróżnienia w konkursie Design Alive Awards otrzymała również nagrodę Dutch Design Awards w kategorii Best Professional Product za Architextiles. Te niezwykłe tkaniny można oglądać do 18 stycznia w krakowskiej Metaformie (ul. Lubelska 14). Studio projektantki Renaty Kalarus to miejsce, gdzie na co dzień można również zamawiać tkaniny Gacy. Patronem wystawy „Aleksandra Gaca & Casalis – Przestrzeń w tkaninach” jest „Design Alive”. www.metaforma.pl


Strateg 2012 za świadome implementowanie designu w strategię rozwoju jednostki czy organizacji w sposób wyróżniający i efektywny

Nominacje 1. Laura Andrukiewicz, Well Done 2. Ryszard Balcerkiewicz, Noti 3. Michał Boni, Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji 4. Michał Dróżdż, Zelmer 5. Jakub Hrab, Marmorin 6. Mateusz Madelski, Yes 7. Jolanta Pasynkiewicz, Comforty 8. Joanna Przetakiewicz, La Mania 9. Zdzisław Sobierajski, Perfekt Sobierajski 10. Wojciech Szczurek, Prezydent Gdyni


46 Wojciech Szczurek (ur. 1963), gdynianin w trzecim pokoleniu. Jest doktorem prawa, ukończył Uniwersytet Gdański. Z zawodu sędzia, w latach 1989–94 pracował w Sądzie Rejonowym w Gdyni w Wydziale Cywilnym, był przewodniczącym wydziału. Członek Senatu Wyższej Międzynarodowej Szkoły Stosunków Gospodarczych i Politycznych. Od 1998 roku prezydent Gdyni. W latach 1991–1998 był Przewodniczącym Rady Miasta Gdyni, równocześnie reprezentował miasto w Sejmiku Samorządowym Województwa Gdańskiego. Inicjator powołania w 2011 roku Metropolitalnego Forum Wójtów, Burmistrzów i Prezydentów norda, którego celem jest współpraca działających w nim samorządów na rzecz rozwoju Pomorza.

Strateg 2012 Wojciech Szczurek Za strategię wyrastającą z miłości do Gdyni. Realizowaną w dialogu publicznym według zasad partycypacji. Za budowanie zespołu pasjonatów, dzięki którym strategia nie jest tylko dokumentem, a czytelnym wyznaczeniem celu, elastycznym względem zmieniających się warunków i oczekiwań biznesu, mieszkańców, i turystów. Za kolejne Gdynia Design Days – imprezę o lekkiej formule, edukującą o roli designu. Za inaugurację Centrum Designu Gdynia, które na co dzień realnie służy jednostkom miejskim, by design był skutecznym narzędziem tworzenia miasta nowoczesnego, przemyślanego, przyjaznego i bezpiecznego

wojciech szczurek jest ubrany w koszulę i krawat cos

uzasadnienie Kapituły:


strateg 2012

Projekt Gdynia Nie wierzy w dziedziczenie „genu designu”. Zakłada raczej, że dostrzec w sobie powinien go każdy, bez znaczenia czy mieszka w Nowym Jorku, Warszawie, Tokio, czy jakimkolwiek innym miejscu na świecie

M Tekst: Marcin Mońka

a jednak to szczęście, że pochodzi z Gdyni. Od 14 lat kieruje tym miastem. Zapewne nie byłoby tutaj designu, gdyby nie młody wiek nadmorskiego ośrodka, który od początku był dobrze zaprojektowany w duchu modernizmu. Wojciech Szczurek nie chciał zaprzepaścić tego potencjału. Dzięki niemy miasto stało się nie tylko areną festiwalowych wydarzeń, ale tam design jest jego codziennością. – Gdynia jest miastem młodym, świetnie zaprojektowanym, nowocześnie urządzonym. Mieszkańcy są obdarzeni duchem otwartości, to charakteryzuje zresztą wszystkie miasta nadmorskie. To sprawia, że przestrzeń kształtowana przez dziesięciolecia zmienia się w sposób bardzo świadomy – mówi Szczurek. Obejmując stanowisko prezydenta doskonale wiedział, jaką rolę w kształtowaniu wspólnej przestrzeni może odgrywać projektowanie. – Design w Gdyni nie jest pojęciem abstrakcyjnym. Jest czymś realnym, konkretnym, bardzo praktycznym, co sprawia, że mieszkańcy utożsamiają się ze swoim miastem, a wszystkie działania związane z designem rozwijają się tak dobrze – mówi. I nie jest to tylko wyliczanka. Gdynia w ostatnich latach, podobnie jak większość polskich miast, przechodziła gruntowne zmiany. Kiedyś, jeszcze na początku lat 90. o obliczu miasta decydował przemysł morski, którego potencjał gospodarczy wynosił ok. 80 procent. Dziś jest to zaledwie 10 procent. – Nowe obszary życia gospodarczego udało się zbudować wspólnie, wokół przemysłu kreatywnego, wokół nowych technologii, tworząc tym samym nowe miejsca pracy. Nowe technologie i design, tak jak przed laty przemysł morski, są marką Gdyni w XXI wieku – przyznaje. Dla miłośników designu to miasto to przede wszystkim Gdynia Design Days odbywające się latem,

to także funkcjonujące tu Centrum Designu Gdynia oraz Pomorski Park Naukowo-Technologiczny. Lecz to tylko jedna strona medalu. Prezydentowi udało się coś, o czym zapewne w wielu innych miejscach można tylko pomarzyć – zdołał zaangażować mieszkańców. To w Gdyni zmiany w przestrzeni miejskiej są z nimi konsultowane, a każdy gdynianin czuje, że może mieć realny wpływ na to jak funkcjonuje jego otoczenie. – Mieszkańcy bardzo to polubili. Na minidebaty zapraszamy wszystkich, w różnym wieku. Ostatnio znakomicie współpracowało się nam z grupą seniorów, która ma swoją wrażliwość i swoje przemyślenia, i w dużej części jest odbiorcą wspólnej przestrzeni miejskiej. Zaangażowanie sprawia, że wspólnie oprawiamy jakość naszego życia w mieście. To jest klucz do rozumienia designu obecnego w Gdyni. Gdy jest on wykorzystywany, by poprawiać jakość życia, mieszkańcy doskonale rozumieją zmiany. Śmiałe rozwiązania przestrzenne zawsze wprowadzamy po debatach z ludźmi – dodaje prezydent Gdyni. Szczurek to jeden z niewielu prezydentów polskich miast, którzy potrafią pojawić się na konferencji naukowej i zmierzyć się z tematyką urbanistyczną, biorąc udział w panelu „Zrównoważone miasta przyszłości: plany czy marzenia?” Nie wierzy jednak w funkcjonowanie miast idealnych. Zwraca uwagę, że zawsze jest coś do zrobienia, w każdym, nawet najbardziej modelowym miejskim ośrodku. Choć uniwersalnej recepty na poprawę przestrzeni publicznej nikt, jak dotąd, nie odkrył. – Myślę, że nie ma nic lepszego od dobrego przykładu. Jeśli będziemy pokazywać w różnych miejscach w Polsce, że design to nie iluzja, mrzonka, wydarzenie nastawione jedynie na spektakularny efekt, na pewno znajdziemy naśladowców. To zakłada gruntowną zmianę w myśleniu, którą powinni zaakceptować ludzie. Zarazem warto uświadomić sobie, że takie

działania przynoszą wymierny efekt ekonomiczny – deklaruje Szczurek. Prezydent Gdyni podkreśla zespołowość podejmowanych wysiłków i wraz ze swoimi współpracownikami daje chyba najlepszy przykład. Dla „wspólnej sprawy”, jaką jest świadome korzystanie z dobrych projektów, pracuje jeden z jego zastępców – Michał Guć. Mieszkańcy, a także wielu gości odwiedzających regularnie Gdynię docenia zmiany. – Pokazujemy, że design otacza nas wszędzie. I dobry i zły. W Gdyni chcemy, żeby tego dobrego było jak najwięcej. Wojciech Szczurek szczególną wagę przywiązuje do świadomego i mądrego kształtowania przestrzeni publicznej w mieście, często wykorzystując zdolności młodych projektantów wzornictwa i architektury. Uwzględnia przy tym potrzeby i opinie mieszkańców, w tym osób starszych i niepełnosprawnych – mówi Ewa Janczukowicz-Cichosz, kierownik Centrum Designu Gdynia. To nie przypadek, że w Gdyni podczas debat i konsultacji mówi się: „zrobimy”, „utworzymy”, a niemal co drugi samochód jest oznaczony nalepką „Gdynia moje miasto”. Projektant Janusz Kaniewski przyznaje, że choć jest warszawiakiem i ożenił się w warszawianką, to ślub wzięli właśnie w Gdyni. – Gdynia miała dużo szczęścia w swojej krótkiej historii. Nowocześnie zaprojektowana, niezniszczona w czasie wojny, zamieszkana przez ludzi, którzy są lojalni względem swojego miasta. Po transformacji ustrojowej trafiła w ręce dobrych gospodarzy, Franciszki Cegielskiej i Wojciecha Szczurka. Dziś zdecydowanie może być modelowym miejscem do życia – podkreśla projektant. Z jego zdaniem najwyraźniej zgadzają się mieszkańcy Gdyni, którzy potwierdzają to przy wyborczych urnach. O Szczurku było głośno w całej Polsce, jako kandydacie na prezydenta z największym poparciem. Przed dwoma laty był rekordzistą na skalę całego kraju – głosowało na niego 87 procent wyborców.


48 Zdzisław Sobierajski (ur. 1958) – właściciel firmy Perfekt Sobierajski. Od roku 1989 produkuje obudowy do profesjonalnej aparatury medycznej oraz elementy kompozytowe dla przemysłu motoryzacyjnego. Jest partnerem technologicznym Fundacji Rozwoju Kardiochirurgii im. Zbigniewa Religi w Zabrzu. Opracował technologię formowania czterofazowych kompozytów quadur. W 2009 ufundował program Polyester-design.com promujący absolwentów wzornictwa. Organizuje współpracę uczelni z przemysłem. Prowadzi warsztaty oraz programy stażowe, w których powstały już cztery prace magisterskie i jeden licencjat. W 2010 założył biuro specjalizujące się w projektowaniu wyposażenia ergonomicznych miejsc pracy. Wdrożone produkty otrzymały dwukrotnie tytuł Red Dot Design Award Winner oraz nominację do German Design Award. Pracuje dla firm polskich i niemieckich. Lubi dobre wino, żagle i ludzi z którymi się spotyka.

Strateg 2012 Wyróżnienie

Zdzisław Sobierajski Za traktowanie wiedzy o designie jako integralnego elementu strategii rozwoju produktu w firmie Perfekt Sobierajski. Za wiarę w design, jako kluczowy czynnik rozwoju ekonomicznego, która doprowadziła do zatrudniania wielu utalentowanych absolwentów wydziałów projektowych. Za budowanie zespołu projektującego coraz bardziej konkurencyjne i przyjazne urządzenia medyczne, nominowane i nagradzane w międzynarodowych konkursach. W końcu za fakt, iż dzięki własnemu przekonaniu o wartości designu w biznesie stał się prawdziwym orędownikiem współczesnej przedsiębiorczości w Polsce.

Zdzisław sobierajski jest ubrany w marynarkę i koszulę cos

uzasadnienie Kapituły:


Gala 2012

Koktajl idei

tekst: daria linert zdjęcia: krzysztof dzięcioł, rafał placek

U

roczysta gala wręczenia nagród Design Alive Awards 2012 odbyła się 15 listopada w koncepcie handlowym Mysia 3 w Warszawie, a laureaci świętowali w towarzystwie ponad 300 gości. Było uroczyście i towarzysko. W „koktajlu idei”, jak nazwaliśmy ten wieczór, oprócz doznań intelektualnych zaserwowaliśmy kulinarne specjały od Jabłek Kontrolowanych, warszawskiego Bistro Charlotte, restauracji Nowy Świat z Bielska-Białej, ze specjalnym udziałem Atelier Amaro. O drinki zadbał Absolut. Każdy z trzech laureatów otrzymał: statuetkę, dyplom, pióra Lamy Dialog 3 i książkę Modesta Amaro. Galę pod hasłem „Świadomi liderzy zmian”, o czym w swoim wykładzie mówiła znana trendwatcherka Zuzanna Skalska, prowadzili: Ewa Trzcionka, redaktor naczelna „Design Alive” oraz Dariusz Stańczuk, dziennikarz RMF Classic. Relacje z gali na: www.designalive.pl

designalive.pl


Dziękujemy mecenasowi, partnerom i patronom Design Alive Awards 2012 za wsparcie i zaangażowanie

Design Alive Awards 2012 Organizator: Presso sp. z o.o. Produkcja: Iwona Gach, Wojciech Trzcionka Menedżer projektu: Agata Kukułka Kierownictwo merytoryczne: Ewa Trzcionka Kierownictwo artystyczne: Bartłomiej Witkowski Kierownictwo redakcyjne: Marcin Mońka Współpraca: Anna Biedrawa, Jan Brachaczek, Eliza Ziemińska, Michał Mazur, Marcin Gach, Kamil Śliwka, Andrzej Klimczyk Sesja zdjęciowa Design Alive Awards 2012 Fotograf: Rafał Placek Asystent: Krzysztof Dzięcioł Postprodukcja: Izabella Zembrzuska Makijaż: Małgorzata Kuczmierczyk Produkcja: Iwona Gach Sesję wykonano aparatem: Leica S-2, APO-TELEELMAR-S 180 f/3.5; www.leicastore.pl Wykorzystano ubrania: COS, sklepy: Mysia 3, Warszawa; Stary Browar, Poznań; www.cosstores.com Miejsce: Prêt-à-Porter PR, ul. Hoża 51, Warszawa Partner: Schattdecor Dziękujemy COS oraz Prêt-à-Porter PR za pomoc w realizacji sesji. Więcej o Design Alive Awards 2012 oraz wideo i fotoreportaż z gali na www.designalive.pl



52 ludzie

Dobrze zorientowany

W

1989 roku do zajęcia się projektowaniem przekonał rockowego muzyka i majsterkowicza Toma Dixona, dziś czołowego brytyjskiego dizajnera. Pod jego okiem, w pocie czoła Holender Marcel Wanders tworzył swój charakterystyczny styl. Z Marka Newsona, artysty konceptualnego stworzył projektanta przemysłowego. Mówią o nim łowca talentów, trendsetter i awangardzista włoskiego designu. Wbrew pozorom, konfrontacja z Cappellinim, jednym z najlepszych strategów w branży wyposażenia wnętrz to serdeczne spotkanie z dżentelmenem, pełnym serdeczności i włoskiej klasy. Jak to jest być stale w biegu? – Wiele podróżuję i mówiąc szczerze uwielbiam to. Spotykam nowych ludzi, młodych studentów, obserwuję, co się dzieje w świecie. Szczególnie ciekawią mnie kraje, gdzie gospodarka i design dopiero się rozwijają. W przyszły weekend jadę do Brazylii, potem na Daleki Wschód, teraz jestem tu w Polsce. Ten rejon Europy szczególnie mnie fascynuje. Widać tu rozwój. Czy coś szczególnego pana zainteresowało?

designalive.pl

S-CHAIR Tom Dixon 1992

– Atmosfera w tej części Europy jest niezwykła, bardzo dynamiczna, wszystko iskrzy. W tym samym czasie zachodnia część Europy ma kłopoty, szczególnie Włochy, Hiszpania. Rynki zwalniają też w Wielkiej Brytanii, Holandii, Francji. Dlatego tak ważne dla mnie jest, by zrozumieć, w jakim kierunku klient w tych krajach kieruje swoją uwagę. Odbyłem szereg spotkań i okazuje się, że młodzi ludzie chcą kupować nowe rzeczy, ale z historią. Chcą ponadczasowych produktów. Są w stanie wydać na nie więcej, ale rozważniej, bo traktują je jak inwestycje, a nie wydatek. I to jest

świetny rynek dla naszych najbardziej wysublimowanych produktów uznawanych za ikony. Z drugiej strony próbujemy tworzyć produkty bardziej przystępne. Większość fanów Cappellini to młodzi ludzie. Lubią Cappellini, ale ich na nas nie stać. Więc to nad czym teraz pracujemy z Jasperem Morrisonem oraz Ronanem i Erwanem Bouroullecami to zaprzeczenie stereotypowi z przeszłości, że design na wysokim poziomie to wysoka cena. Staramy stworzyć produkt o bardzo wysokiej jakości w ujęciu projektowym, technologicznym i materiałowym, ale za przystępną cenę i to jest wielkie wyzwanie dla projektowania dla przyszłości. Jesteśmy w bardzo ciekawych czasach, wszystko ulega przedefiniowaniu. Jaki jest nowy konsument? – Jeśli chodzi o Cappellini, to nasz klient dużo podróżuje, chłonie różne kultury. Lubi miksować je na swój sposób. Wybiera rzeczy różnych epok, światów, różnych projektantów i marek i śmiało je łączy. Więc to pierwsza zmiana – potrzeba wolności łączenia i tworzenia, a druga, której z uwagą się przyglądamy, to zmiana skali. Choć nasz klient, ten z dużego miasta, jest zamożny, to nie mieszka w wielkim apartamencie. Powierzchnia mieszkań kurczy się i nie

zdjęcia: wojciech trzcionka, materiały prasowe cappellini

Giulio Cappellini. Biznesmen, projektant, trendsetter, twórca awangardowej włoskiej marki meblowej. Dla niego design to biznes. Podkreśla, że dobry design nie kreuje bestsellerów, tylko longsellery. O fenomenie lat 50., sposobach na przyszłość oraz radzeniu sobie z kryzysem, dziećmi i projektantami rozmawia z Ewą Trzcionką


Giulio Cappellini

Urodził się w Mediolanie w 1954 roku w rodzinie producentów mebli. Z wykształcenia architekt. Ukończył również zarządzanie przedsiębiorstwem. W 1979 rozpoczął pracę w rodzinnej firmie. Pod jego kierownictwem marka Cappellini stała się światowym wyznacznikiem trendów, nie tylko w wyposażaniu wnętrz. Cappelliniemu przypisuje się odwagę i niezwykły talent do wyszukiwania talentów projektowych. Pod jego okiem swoje przełomowe projekty tworzyli m.in.: Jasper Morrison, Tom Dixon, Marc Newson, Marcel Wanders oraz bracia Bouroullec. W 2003 roku wprowadził własną markę do grupy kapitałowej Poltrona Frau.


54 LUDZIE THINKING MAN'S CHAIR Jasper Morrison 1987 EMBRIO Marc Newson 1993

ma już w nich miejsca na przeskalowane wielkie meble, które łatwo robią wrażenie. Wyzwaniem dziś jest wydobyć piękno z małego obiektu. Tu liczy się perfekcja i precyzja, dwa-trzy milimetry robią różnicę. Ten koncept zmiany skali oznacza tworzenie produktów dopasowanych do ich życia. To przybliża design ludziom, przez zbyt wiele lat był on do podziwiania w muzeum sztuki. Ludzie nie postrzegali tych obiektów jako czegoś, co mogą sobie stawić do domu. Więc ta zmiana skali i atmosfery wokół designu jest bardzo ważna, by czynić go bardziej przyjaznym i dostępnym. Wspomina pan o marce Cappellini, ale jest pan zaangażowany również w inne firmy włoskie. – Wiele z włoskich marek zorientowanych na design jest świetnie rozpoznawanych w świecie. Są w muzeach designu i galeriach. Nowy scenariusz pokazuje jednak, że ten świat jest dla nich wszystkich za mały. Stąd decyzja, by w 2003 roku połączyć ze sobą marki Poltrona Frau, Cassina i Cappellini. Poszukiwanie wewnętrznej synergii, wspólnego produkowania, zdobywania rynków nie znaczy jednak, że marki tracą swój unikalny charakter. Poltrona Frau to klasyczny włoski styl, Cassina to modernizm i współczesność, a Cappellini to awangarda. Dbamy o tę różnorodność i największą tragedią byłoby, gdyby, patrząc na nowy produkt, nie można było rozpoznać, która to marka. No właśnie, pan najlepiej wie, jak tworzy się silne marki i dba o ich rozpoznawalność. Jest na to jedna instrukcja? – Na to składa się wiele elementów, które muszą „zagrać”. Wiem, że to nie łatwa sprawa dla młodych projektantów, znaleźć w Polsce firmę, która pojmuje design jako nową formę biznesu. Jednak polskie zakłady przemysłowe to wspaniała jakość. Wiele światowych marek, również tych z najwyższej półki, właśnie tu produkuje swoje meble, robi tak np. Vitra. Ta sytuacja twórczego iskrzenia, o którym wspomniałem, przypomina mi Włochy lat 50., początku wielkiego fenomenu włoskiego designu. Wtedy to grupa młodych projektantów, wśród nich: Gio Ponti, bracia Pier Giacomo i Achille Castiglioni oraz młodych designalive.pl

Kiedy działasz innowacyjnie, efekt na ówczas niezrozumiały, dopiero po latach zyskuje uznanie przedsiębiorców jak: Piero Gandini z Flos, Cesare i Umberto Cassina z Cassiny, Giulio Castelli z Kartella, mocno uwierzyła, że design to nowa forma biznesu. I ta niewielka grupa ludzi zapoczątkowała wielki długofalowy fenomen włoskiego designu. Nowej marki nie da się stworzyć w pół roku. A istniejąca firma nie przestawi się natychmiast na design, tracąc dotychczasowy rynek i szukając nowych. To musi trwać, krok po kroku. I widzę wielkie szanse, by w Polsce tworzyć dla rynku globalnego i lokalnego. Co ma pan na myśli, mówiąc o szansach? – Wpadł mi w ręce katalog z wystawy polskiego dziedzictwa designu („Chcemy być nowocześni. Polski design 1955-1968 z kolekcji Muzeum Narodowego w Warszawie” – przyp. red.), wywarł na mnie ogromne wrażenie. Wiedziałem o waszych projektowych tradycjach, jednak nie spodziewałem się ujrzeć czegoś tak olśniewającego. Byłem zdumiony pięknem prezentowanej ceramiki, tkanin, szkła. Fantastycznych i tak ponadczasowych form. Dowiedziałem się, że w większości, to pozostałości po latach 50. i 60., które nigdy nie weszły do masowej produkcji. A to wielka szkoda. Choć nic straconego. Te projekty powstawały pół wieku temu, a nadal są aktualne formą. Robienie czegoś nowego nie zawsze oznacza projektowania nowych produktów. Czasem istotą jest odszukanie projektów, które utknęły w historii

na etapie małej serii lub prototypu i wprowadzenie ich na rynek. Taka jest też nasza idea – dobry design nie kreuje bestsellerów tylko longsellery – produkty, które sprzedają się latami. Sam kupiłem ostatnio krzesła zaprojektowane przez Arne Jacobsena w 1950 roku. Nie kupuję rzeczy modnych. Wiele osób uważa design za coś modnego na teraz. Jednak dobrze zaprojektowany produkt jest na wiele kolejnych lat. Cieszę się, że obserwuje się światowy trend i nawet młodzi ludzie wracają do klasyków z lat 50. Jak tworzy się takie longsellery, Cappellini ma ich sporo w swojej ofercie? – Tworząc nowy przedmiot, nie staramy się tworzyć dziwnych rzeczy, tylko przedmioty o silnej osobowości. Wiele starych projektów Toma Dixona, Jaspera Morrisona czy Marka Newsona sprzed 20 lat sprzedaje się teraz lepiej niż kiedyś. Bo kiedy działasz innowacyjnie, efekt jest na ówczas niezrozumiały, dopiero po latach zyskuje uznanie w oczach klienta. W moim odczuciu najpiękniejsze kształty powstały w latach 50. i 60. Nawet patrząc na projekty Dixona, Bouroulleców, czy Morrisona, można dopatrzyć się tamtego dziedzictwa. Teraz mamy możliwość brać stare kształty i interpretować je, używając nowych technologii i materiałów. To nie tylko nasza refleksja. Tak jak stało się ze znanym krzesłem Vernera Pantona. Początkowo niebagatelnie drogi, bo z włókien szklanych, 40-50 lat później


55

dzięki nowym technologiom i materiałom staje się osiągalnym produktem i ekonomicznym sukcesem marki Vitra. Czy to nie jest czasem sposób radzenia sobie z kryzysem i reakcja na globalną nadprodukcję? – Oczywiście. Robimy mniej produktów. I częściej pytamy, czy nowość jest lepsza od projektu sprzed 10 lat, czy w ogóle jest potrzebna? Rocznie na rynek trafiają tysiące nowości, a my zapamiętujemy najwyżej 30. Refleksja o nadprodukcji i kryzys sprawiły, że zamiast myśleć o nowych produktach, szukamy nowych ścieżek sprzedaży, ale też rewidujemy stare produkty. Przeprojektowujemy je, nie wizualnie, lecz inżynieryjnie. Obniżamy koszty i cenę. Tak stało się przykładowo z sofą Basket braci Bouroulleców, kiedyś cenowo niedostępna, teraz to dobrze sprzedający się produkt za niższą o 35 procent cenę. Nowy konsument wiele podróżuje, podobnie jak pan. Jak udaje się łączyć życie prywatne z zawodowym? – Z trudem (śmiech)! Mam trójkę dzieci: Constanza ma 22 lat, Giovanni 18, a Margherita 15. Kiedyś przy ojcowskich rozmowach o przyszłości powtarzałem: „Możecie robić co chcecie, pod warunkiem, że w mojej firmie!” Dziś jestem nieco mądrzejszy i mówię, że jeśli zechcą dołączyć do firmy, to chętnie ich wprowadzę, jeśli nie, to droga wolna. Constanza wcale nie jest zainteresowana designem czy architekturą. Syna fascynują silniki i maszyny, ma umysł techniczny i bardziej nadaje się do Ferrari niż do Cappellini (śmiech). Najmłodsza jest najbardziej kreatywna. Rossana Orlandi (charyzmatyczna właścicielka galerii sztuki i designu w Mediolanie – przyp. red.) jest jej idolką! Margherita wychowywała się wśród

designu. Te kolacje z projektantami, rozmowy, przedmioty wkoło. To ją kształtuje od dziecka. Koledzy pytają ją: „jak możesz mieszkać w muzeum sztuki współczesnej i designu?” A dla niej to jest zwyczajna codzienność. A co ze wspólnym czasem? – Nie jest łatwo, zwłaszcza teraz kiedy dorastają. Kiedy pytam, czy wybierzemy się razem na pizzę i pogadamy, zdarza mi się usłyszeć: „Przecież ciebie nigdy nie ma! Mamy swoje plany, kolegów…”. Jednak, może to zabrzmi głupio, ale tu chodzi o jakość relacji. Żona rozumie, że moja praca i podróże to bardzo ważny element naszego życia. Czasem podróżuje ze mną. Dzieci rozjeżdżają się po świecie na kilka miesięcy, ale zawsze mamy zaplanowany wspólny czas, jak ostatnio 10 dni w Toskanii. Nadrabiamy wtedy zaległości. I choć nie spędzamy ze sobą wiele czasu, to relacje są w naszej rodzinie bardzo dobre. To jest ta jakość relacji. A rodzina jest dla mnie najważniejsza. Co pan czuje, gdy widzi prototyp nowego produktu po raz pierwszy?

– To niebywałe uczucie. Śledzenie procesu powstawania nowego produktu jest ekscytujące. Mówiliśmy o jakości relacji, to odnosi się również do projektantów. W trakcie rozwoju produktu, projekt bardzo się zmienia. Ważne, by dyskutować z projektantem wszelkie zmiany. Z jednej strony ja respektuję niezależność projektanta, z drugiej – on musi zrozumieć, co jest dobre dla firmy oraz poznać jej specyfikę. Nie wyobrażam sobie sytuacji, gdy projektant rzuca projekt i pojawia się, gdy produkt jest gotowy. Kluczem jest odnaleźć ten balans i wspólnie dążyć do celu. Zdarzało się, że gdy produkt był już na rynku miesiąc czy rok, któryś z projektantów – Oki Sato z Nendo, Morrison, czy Bouroullec przychodzili i chcieli wprowadzić zmiany, bo nie byli w stu procentach zadowoleni. Choć to kolejne koszty i zainwestowany czas, to zwykle te „ciężkie” projekty odnoszą największy sukces rynkowy, właśnie dzięki tej fantastycznej synergii i jakości relacji.

wanders TULIP Marcel Wanders 2010 drop Nendo 2012 LUXOR Giulio Cappellini 2012


56 ludzie

Piękno to tylko etykieta

Tworzenie to najlepszy czas życia, ale to nie zabawa. Zapytaj matkę! Philippe Starck, największa gwiazda wśród projektantów, uwielbia takie żartobliwe przytyki. Ten ekscentryczny Francuz to nietuzinkowa osobowość i charyzma. Ma w sobie naturalny wdzięk i poczucie humoru. Kamery go za to kochają Tekst: Wojciech Trzcionka, Eliza Ziemińska Zdjęcia: Wojciech Trzcionka


E

-Werk, dawna berlińska elektrownia, a dziś jedno z najmodniejszych miejsc w stolicy Niemiec. Za chwilę rozpocznie się prezentacja Axor Starck Organic, najnowszej armatury zaprojektowanej dla słynnej niemieckiej marki przez jeszcze słynniejszego dizajnera. Gdy 69-latek wstaje z miejsca, półmrok hali rozświetlają reflektory i błyski fleszy. Francuski projektant-celebryta wskakuje na scenę i kilkakrotnie się kłania. Od tej chwili to on będzie tu rządził. Ciszę będą przerywały tylko głośne uśmiechy, gdy czasami nieporadnie, z bardzo mocnym francuskim akcentem będzie opowiadał o meandrach projektowania armatury; gdy porówna kształt Axor Starck Organic do kształtów swojej czwartej żony Jasmine Abdellatif Starck; albo salwy śmiechu, gdy odsłoni nowy kran i rzuci znienacka: „tadam, tadam, tadam! Oto i on!”. Choć i jemu przez całe wystąpienie uśmiech nie znika z twarzy, o swojej pracy potrafi opowiadać śmiertelnie poważnie. I wciąga. – Ktoś kiedyś złożył mi propozycję, abyśmy robili armatury co rok, żeby były trendy. Pomyślałem, że to głupiec! Takich rzeczy nie można robić tak często! Krany muszą być długowieczne, nie można myśleć o nich w kategoriach jednego sezonu. Statystycznie człowiek remontuje swoją łazienkę maksymalnie dwa razy w życiu. Liczy więc na coś stylowego, żywotnego i dobrego pod względem technologii. Ja proponuję esencję! Z Axorem współpracuję już 20 lat. Wiecie jak to się zaczęło? Powiem wam. A będzie to opowieść o miłości dwóch mężczyzn. Klausa Grohe (syn założyciela firmy, który zapoczątkował współpracę Hansgrohe z najlepszymi dizajnerami na świecie – przyp. red.) poznałem lata temu w dość niezwykłych okolicznościach. Był to bardzo gorący sierpień. Spędzałem go jak zwykle w domu na wsi w Hiszpanii. W pewnym momencie zauważyłem, że w moją stronę zmierza szpakowaty, dobrze zbudowany rowerzysta. Podjechał, zatrzymał się i mówi: „Jestem Klaus Grohe. Produkuję armaturę. Czy możemy współpracować?”. Nie potrafiłem mu odmówić. Od tego czasu z rodziną


58 ludzie

Grohe przyjaźnimy się. To fenomenalni ludzie. A w pracy perfekcjoniści. Jakie były pańskie inspiracje przy tworzeniu Axor Starck Organic? – Pierwszy kran Axora zaprojektowałem wzorując się na zwykłej pompie do studni, a teraz chciałem zrobić coś jeszcze bardziej minimalistycznego. Myślałem, szukałem i w końcu znalazłem dwie inspiracje. Pierwsza to roślina. Roślina jest wolna i na wiosnę, kiedy idziesz do lasu, i widzisz nowe kwiaty i drzewa, to jest to niesamowicie pociągające. W roślinach jest energia i zdałem sobie sprawę, że to klucz. Potem wróciłem do domu i zobaczyłem moją żonę. Spojrzałem na nią i pomyślałem, że ona też jest interesująca. Spojrzałem na jej ciało i powiedziałem: „wow!” (śmiech i błogie spojrzenie w stronę żony). Nie ma nic bardziej eleganckiego niż jej ciało. Pomyślałem, że mam rozwiązanie: gdybym mógł znaleźć ten minimalizm, esencję, inspirowaną ludzkim ciałem i roślinami, być może miałbym ostateczne rozwiązanie. Czasami wystarczy rozejrzeć się wkoło i już mamy projekt. Takie proste! To jest naturalna rewolucja! Organiczna rewolucja! Natura jest bardzo ekonomiczna. Ten kran też taki jest! Jak wygląda pana praca na co dzień? – Co roku w sierpniu wyjeżdżam do mojego domu na Formenterze (czwarta co do wielkości wyspa Balearów, leży na południe od Ibizy – przyp. red.), który mam już od 46 lat. Jest tam furtka, a na furtce napis: „Wizyty tylko po umówieniu”. Kiedy jestem tam, pracuję. Pracuję, pracuję, noc i dzień z moją żoną. Dla niej to jest bardzo nudne. Pracuję więc sam. 8-10 godzin dziennie. Zwłaszcza od czerwca do września. I wszystko jest zrobione w tym czasie. To jest mój czas kreatywności. Czy design to dla pana zabawa? – Tworzenie to najlepszy czas życia, ale to nie zabawa. Zapytaj matkę! To jest jak uzależnienie od narkotyków. Po trzech miesiącach pracy idę do kliniki wypocząć, jestem zniszczony i wszystko mnie boli. Łokieć, bark, kolano... (śmiech). Podobają się panu gotowe już projekty? – Jestem nimi zawsze rozczarowany. Czasami płaczę, kiedy widzę rezultaty, jestem wtedy taki kobiecy. designalive.pl

Nigdy nie chodzę do hoteli i restauracji, które zaprojektowałem, ponieważ dla mnie są jak lustro odbijające wszystkie moje błędy i słabości. Jestem zawsze sobą zawiedziony. Jest pan najsłynniejszym projektantem na świecie. Również najszczęśliwszym? – To duży błąd, zadawać to pytanie. Chociaż odkąd poślubiłem Jasmine, powoli zaczynam rozumieć, czym jest szczęście… Jak wygląda pana studio projektowe? – Całe życie pracowałem tak, żeby pozostać jak najmniejszym. Mogłem stać się biznesmenem, zatrudniać 400 projektantów i być bardzo bogatym człowiekiem. Ale nie chciałem tego. Dwa lata temu, kiedy było nas 60-70 osób, zamknąłem firmę. Zapłaciłem wszystkim, i zniszczyłem firmę, żeby zacząć od zera i być pewnym, że zawsze będę mały. Nie poddaję się presji. Jestem najbardziej wolną osobą na świecie. Kim jest według pana projektant? – Projektant ma obowiązek tworzyć ponadczasowe rzeczy. Żeby być ponadczasowym, musisz myśleć daleko w przyszłość, nie rok, nie dwa, ale najmniej 20 lat w przód. Tworzenie to nie przemysł, nie inspiracja, to nagi i bezbronny człowiek przed kartką. To oznacza, że wszystko, co było takie dobre, to byłem ja, i to co było złe, to też byłem ja. Czym jest dla pana design? – Są dwa rodzaje designu: ten użyteczny, który ratuje życie i ten bezużyteczny, który nie ratuje życia. Dzisiaj design nie ratuje życia. Nigdy tego nie robił, ponieważ to nie było takie pilne. Dziś, w najlepszym wypadku, design może ulepszać życie. Każde czasy mają swoje narzędzie i broń. I każde narzędzie, i broń mają swoje czasy. Dla wyzwań, jakie mamy dzisiaj, gwałtownych i pilnych, design nie jest pewnie właściwym narzędziem nawet na kolejne 20 lat. A czym jest dla pana piękno? – Dla mnie idea piękna nie ma jasnego znaczenia. Nie wiem, czym jest piękno. Dla mnie piękno to tylko etykieta. Myślę, że prawdziwa droga do zrozumienia, czym jest to kwestia równowagi między różnymi elementami. Kiedy zrozumiesz, znajdziesz harmonię.


59

Nigdy nie chodzę do hoteli i restauracji, które zaprojektowałem, ponieważ dla mnie są jak lustro odbijające wszystkie moje błędy i słabości. Jestem zawsze sobą zawiedziony

Philippe Starck urodził się w 1949 roku w Paryżu. Ukończył prywatną szkołę designu i projektowania wnętrz L’Ecole Camondo. Pierwszą firmę założył w 1968 roku, gdy jeszcze głównie liczyli się włoscy projektanci i z trudem, ale konsekwentnie przebijał się w branży. Pomogła mu praca na stanowisku dyrektora artystycznego w Pierre Cardin. Po pięciu latach zrezygnował, zakładając własne biuro projektowe. W 1982 roku rozgłos przyniosły mu meble zaprojektowane na zamówienie ówczesnego prezydenta Francji, Francoisa Mitteranda, do Pałacu Elizejskiego. Od tego czasu projektuje wszystko – od szczoteczek do zębów, przez meble i samochody, po jachty. A wszystko to dla najsłynniejszych marek i możnych tego świata. Wyciskarka soku Juicy Salif dla marki Alessi to znak rozpoznawczy Starcka, a dla wielu symbol designu. Styl Francuza charakteryzuje minimalizm i prowokacja, ale jest też zwolennikiem dostępności w designie – uważa, że dobrze zaprojektowane przedmioty należą się każdemu. I faktycznie, wiele spośród zaprojektowanych przez niego produktów jest osiągalnych dla przeciętnego klienta. Philippe Starck ma pięcioro dzieci z czterema żonami. Z obecną żoną Jasmine Abdellatif Starck ma córeczkę Justice, która urodziła się w maju 2011 roku.


ZUPAN 60 ludzie

Świadoma swej urody Słowenka, Nika Zupanc pytana o to, jak się czuje w męskim świecie designu, odpowiada: – Całkiem dobrze! Bo ta moja kobiecość nie jest celem samym w sobie Tekst: Eliza Ziemińska


Zdjęcie: materiały prasowe

ANC


ZUPAN Kolekcja Summertime

designalive.pl

zdjęcie: wojciech trzcionka

62 ludzie


ANC M

arcel Wanders powiedział o niej, że jest nadzieją na długo oczekiwaną emancypację kobiecości w projektowaniu. Skąd bierze się, często spotykany w jej przypadku, epitet „kobieca”? Pewnie stąd, że w swoich projektach tak bardzo kładzie nacisk na wartości, które nie wynikają wyłącznie z racjonalizmu, technologii i potrzeby komfortu. Poruszając tematy i motywy, które mogłyby wydawać się przeciętne i nudne, próbuje tworzyć nowe kody wizualne lub przeinterpretowywać te istniejące, często nie stroniąc od specyficznego, czarnego poczucia humoru. W jej projektach jest miejsce na wstążki, kokardki i pióra, tak bardzo unikane w świecie designu. Jej nietypowe inspiracje można rozpoznać nie tylko w formie, ale także w nazwach niektórych projektów. Tak jest chociażby w przypadku płyty grzewczej w formie puderniczki, noszącej imię Pani Dalloway, bohaterki powieści Virginii Woolf, czy lampy Lolita o kształcie melonika. Ma na koncie projekty dla takich firm jak: Moroso, Gorenje i Moooi, sukcesy na targach w Mediolanie i własną markę La Femme et la Maison. Nika Zupanc ma 37 lat, pochodzi z Lublany, stolicy Słowenii i nie wyobraża sobie pracować

w jakimkolwiek innym miejscu. Natura i wolne przestrzenie są najlepszym tłem dla rozwijania kreatywności. Jednak sama narodowość, według niej, nie ma znaczącego wpływu na projektowanie. – Oczywiście zawsze jest się pod wpływem miejsca, z którego się pochodzi. Jednak indywidualne inspiracje trzeba uczynić zrozumiałymi i interesującymi dla wszystkich. Patrzenie na projekty poprzez pryzmat narodowości niesie ze sobą zagrożenie, że już nic więcej nie zobaczymy. Dla mnie znacznie ważniejsza jest warstwa poetycka i opowieść stojąca za danym przedmiotem – mówi w rozmowie z „Design Alive”. Będąc świadoma wymagań narzucanych przez technologię, Nika Zupanc poszukuje inteligentnych, eleganckich i budzących emocje rozwiązań. W jej projektach widać wolność, zabawę i pasję. Kiedy spotykamy się, osobiście dogląda montażu swojej wystawy ostatniej kolekcji Summertime. - W tej kolekcji tytuł jest bardzo poetycki. Dla mnie lato brzmi jak obietnica, że wszystko będzie dobrze, a ten stan będzie trwać bez końca. Starałam się przywołać pewien rodzaj uczucia. Lato jest też mocne, szczere i wyraziste. Dlatego, używam prostych technologii, metalu, tradycyjnego szkła weneckiego. Od dłuższego czasu miałam w głowie właśnie to różowe szkło.

Używam go tutaj w bardzo charakterystyczny sposób. Chciałam znaleźć metodę na podkreślenie jego piękna. Ponieważ pracowałam przy bardzo niskim budżecie, wykorzystałam istniejące technologie, tak żeby nie trzeba było dużo inwestować. Szukałam małych firm do współpracy, oddalonych od mojego domu o nie więcej niż 20 kilometrów. Chciałam wszystko zrobić jak najprościej, żeby sprawdzić, czy ograniczając się budżetem i technologiami, nadal mogę zawrzeć w projekcie pewną wartość dodaną, historię, efekt, co jest oczywiście zawsze trudne do osiągnięcia. Na przykład ta bańka. Wygląda tak prosto. Nie wiedziałam, czy uda mi się osiągnąć to wrażenie. Jednocześnie starałam się myśleć bardzo precyzyjnie, żeby to wszystko mogło być produkowane przemysłowo. Najpierw pytaniem była tylko funkcja, dopiero później pojawiła się cała ta poezja i historie. W dobie refleksji, przesytu i nadmiernej konsumpcji należy sobie zadać pytanie: po co jeszcze tworzyć nowe przedmioty? Dlatego tak ważna jest ponadczasowość i uniwersalność. Nie ma też miejsca dla rzeczy, które nie budują z nami relacji. Według Zupanc każdy projekt musi przetrwać sam, bez tłumaczenia. Na piasku w południe, na trawniku, bez żadnych komentarzy, musi sam opowiadać swoją historię.

Projekt musi przetrwać sam, bez tłumaczenia


Wulkan w głowie

Nauczyciel, projektant, animator. Potrafi porwać za sobą tłum. Nieustannie zachęca do myślenia i wywoływania własnych „projektowych duchów”, dzięki którym lepiej zrozumiemy świat i zachodzące w nim procesy. Design to kreowanie sytuacji życiowych. O tym przekonuje Jerszy Seymour TEKST: MARCIN MOŃKA zdjęciE: Wojciech Trzcionka


ludzie 65

N

ikt nie mówił, że będzie łatwo. Wiedziałem, że czeka mnie coś ambitnego, ale nie byłem przygotowany na tak ekstremalny trening intelektualny. Seymour poszatkował mi świat i kazał poukładać go od nowa. Wykład przeobraził w koncert, przypominający czasy bitników czy nieco późniejszych punkowców. – Ludzie muszą wymyślić sobie swój początek, swoją „sytuację zerową”, od której wszystko się zaczyna. Trzeba rzucić wyzwanie systemowi, uwolnić się – deklaruje Jerszy Seymour. Bardziej niż wzornictwo interesują go nawiązania do osiągnięć filozofów i artystów. Jest najlepszym przykładem, że sam proces projektowy jest wypadkową wielu znaczeń i zdarzeń, a projektant może być i demiurgiem stwarzającym świat, i nihilistą budzącym grozę wśród konserwatywnego establishmentu, w prosty sposób oddzielającego słupki zysków i strat.

Wulkan w umyśle

Jedno w przypadku tego urodzonego w Berlinie Kanadyjczyka jest pewne – kiedyś wszyscy spotkamy się „pod wulkanem”. Nawiązanie do powieści Malcolma Lowry'ego nie jest dziełem przypadku, podobnie jak dziedzictwo Zygmunta Freuda, Jeana Baudrillarda czy Georgesa Bataille'a. To właśnie badania różnych życiowych postaw i wyborów, nie zawsze uświadomionych, Seymour uczynił jednym z centralnych punktów swojej „filozofii projektowej”. Od dawna potrafi już wiązać design z różnymi zjawiskami, które tylko pozornie nie przystają do powszechnej recepcji „sztuki projektowej”. Celowo używamy terminu „sztuka”, bez niej wejście w projektowy świat Seymoura byłoby niemożliwe, a przynajmniej bardzo ograniczone. Podobnie jak w latach 20. XX wieku Marcel Duchamp z przedmiotu użytkowego uczynił dzieło sztuki, tak Seymour współcześnie odwraca tę proporcję. Jego obiekty na równych prawach funkcjonują podczas wystaw wzornictwa, jak i w galeriach sztuki współczesnej, gdzie z dużym

zaangażowaniem oddaje się happeningom i performance'om. – Wulkan jest metaforą ludzkiej psychiki – lubi powtarzać. Jak doskonale pamiętamy, trudno określić kierunek, w którym popłynie wulkaniczna magma, nie potrafimy też przewidzieć, kiedy nastąpi erupcja. – Projektowanie to tworzenie sytuacji życiowych. Nieustannie budujemy świat wokół nas. Często prowadzimy się jak dzieci, nielogicznie i z pełnym zaangażowaniem – mówi. Tą wiedzę potrafi umiejętnie przełożyć na działania z designem. Dlatego przystępując do pracy nad projektem, doskonale wie, że bardziej niż odpowiedzi interesują nas pytania. A zakwestionować można już właściwie wszystko. To dlatego w jednym z projektów sięgnął po zwyczajne ogrodowe krzesło i odwrócił jego estetykę – wulkan wystrzelił. Erupcja nastąpiła także w chwili, gdy tworzył sofę Bonnie and Clyde o kształtach Forda Escorta Coupe z 1985 roku, wykonaną z pianki poliuretanowej. Dziś wspomina, że to jeden z bardziej emocjonujących momentów. Podobny choćby do wizyty i pracy w warsztatach szklarskich w Murano, gdzie doświadczył zasady szybkiego reagowania materii. Liczyło się tylko szybkie i sprawne „dzianie się”.

Prowokacja – funkcja społeczna

O Seymourze często mówi się, że jest prowokującym twórcą. A to dlatego, że zmusza nieustannie do myślenia. Zwykle proponuje uczestnikom swoich projektów i warsztatów pewien rodzaj rewolucji. Nie mówi jednak o niej w takim wymiarze, jaki znamy z doświadczeń lat 60. XX wieku czy też pism Karola Marksa. – Nie jestem żołnierzem rewolucji – przyznaje w rozmowie z „Design Alive”. Bardziej niż o rewolucji lubi mówić o ewolucji. – Ostatnie sto lat przyniosło drastyczną zmianę warunków życia na naszej planecie. I w tym sensie musimy mówić o bardziej akceptowalnych sposobach wytwarzania rzeczy. Ponadto wciąż mamy problemy z narodowością. Jeśli chcemy tworzyć rzeczy społecznie potrzebne, nie możemy liczyć na narodowe współdziałanie. – Robotnicy z Polski czy Wielkiej Brytanii nie protestują w imieniu pracowników w Chinach designalive.pl


66 ludzie Jerszy Seymour

(ur. 1968 w Berlinie). Studiował w Londynie inżynierię (Politechnika South Bank) oraz wzornictwo przemysłowe (Royal College of Art). Po studiach przeniósł się do Mediolanu, rozpoczynając pracę nad swoimi eksperymentalnymi projektami, m.in. House in a Box czy Scum. W roku 2004 wrócił do Berlina i otworzył własną pracownię Jerszy Seymour Design Workshop, poświęcając się projektom konceptualnym, m.in. The First Supper (Pierwsza wieczerza) z 2008 roku oraz Coalition of Amateurs w 2009 roku. Współpracował także z markami Magis, Vitra, Evian oraz Alessi. Wykłada m.in. w Royal College of Art w Londynie, Akademii Domus w Mediolanie, ECAL w Lozannie i UdK w Berlinie.

czy Południowej Afryce. Nie interesuje ich los kolegów – mówi Seymour. Spotkaniom, na których głosi swoją „teorię designu”, towarzyszy „duchowy ferment”, a kwestionowanie naszych codziennych doświadczeń i utartych ścieżek myślowych budzi skojarzenia z postawą punkowców. Seymour jednak za punka się nie uważa. – Chciałbym głosić anarchię, ale ta sprawdza się tylko w czystej teorii, mogę wam powiedzieć, że jest to raczej czcze gadanie. Nie jesteśmy w stanie uwolnić się od życia w systemie międzyludzkich powiązań, a anarchia głosi przede wszystkim rolę jednostki. I w tym sensie właśnie relacje międzyludzkie powinniśmy zrewolucjonizować – przekonuje. Aby jednak stworzyć określony, wspólny dla wszystkich system, potrzebny jest podobny sposób myślenia. Seymour twierdzi, że każde ludzkie doświadczenie opiera się na podstawowych zależnościach, mamy też pewien „mit założycielski”. – Początkiem jest lęk przed śmiercią. To emocja czysto zwierzęca, jako ludzie możemy pokusić się o refleksję na ten temat. Lęk wiąże się z poczuciem winy, gdy zabijamy zwierzęta. A jednocześnie pojawia się pierwiastek radości – zabijając mamy poczucie, że kontrolujemy śmierć – wyjaśnia. To dlatego wśród projektów Seymoura ważną rolę odgrywa np. krew, obecna w jego instalacjach i wystawach powarsztatowych. - Nawet jeśli nie zabijamy dosłownie, mamy do czynienia z symbolicznym zabijaniem i śmiercią. Wszyscy ze sobą jesteśmy powiązani i wszystkich nas łączy lęk przed śmiercią – dodaje.

„Każdy jest...”

Jerszy Seymour lubi odwoływać się do słów niemieckiego artysty i teoretyka sztuki Josepha Beuysa, który stwierdził kiedyś, że „każdy jest artystą”. Proponuje jednak, aby wykreślić z tej maksymy słowo „artysta”. Odpada troska o status, a i tak wszyscy wiemy, że nie tylko nieustannie jesteśmy, ale i tworzymy. Dlatego Seymour stworzył kategorię „amatora”, który kreuje w sposób nieograniczony, korzystając z dostępnych materiałów. A jednocześnie głosi ideę nieprofesjonalizmu jako sposobu istnienia, w którym designalive.pl

bardziej chodzi o życie i dzielenie się z innymi. Seymour w jednym z projektów z „amatorami” (zrealizował m.in. Salon des amateurs oraz Coalition of amateurs) zaproponował pracę z wodą, surowcem najbliższym człowiekowi, będącym przedłużeniem jego ciała. Ostatnio jednak więcej uwagi poświęca woskowi, tworzywu, które nie tylko służy

Tworzywa sztuczne są najbardziej wydajnym materiałem, kiedyś próbowałem wytwarzać plastik z ziemniaków do powstawania nowych przedmiotów, np. krzeseł (Workshop Chair), ale także „naprawiania” różnych przedmiotów. Wosk stworzony przez Seymoura jest tworzywem polimerowym, wytwarzanym z pochodnych ropy naftowej. – Tworzywa sztuczne są najbardziej wydajnym materiałem, kiedyś próbowałem wytwarzać plastik z ziemniaków – mówi kanadyjski twórca. Wosk w ujęciu Seymoura jest kolejną metaforą, substancją scalającą, którą chciałby w symbolicznym wymiarze przenieść także w relacje społeczne. – To materiał, który daje ludziom poczucie siły – mówi Seymour. Z wosku można zrobić praktycznie wszystko, książki, meble, samochody, w końcu pewnie i pokarm dla żywych istot. – Chodzi o ty, by dać zmienny materiał zmiennym ludzkim pragnieniom – deklaruje. Pożywienie z takiego surowca na razie wydaje się dość utopijną wizją, pomysł jednak chwycił: gdy tworzył wystawę „Pierwsza wieczerza” i przygotował kolację dla stu osób, podczas której nie obowiązywały żadna hierarchia i konwenanse, każdy mógł mówić o czym chciał, siedzieć, przy kimkolwiek. Projektant, artysta i teoretyk od dawna już zastanawia się, co jest nam niezbędne do życia. Raczej stara się odrzucać

ideę uprzedmiotowanego świata, neguje też wiele rozwiązań funkcjonujących w kapitalistycznym świecie. – Modernizm się wyczerpał, bo produkujemy po prostu za tanio – mówi. Dlatego krzesło, które stworzył, ma określoną cenę ( 38 euro) i w jego odczuciu jest tworzeniem rzeczywistej ekonomii. Krzesło przeszło wszystkie testy: strukturalne, funkcjonalne czy wytrzymałościowe. Zastosowano w nim wosk, „spajający” z jednej strony materiał, a z drugiej społeczne życie. To także jeden z przykładów, jak przedmiot z wystawy zaczyna przenosić się w rzeczywistość.

A Ty kim jesteś?

Odpowiedzi na nasze pragnienia Seymour poszukuje m.in. w ideach Zygmunta Freuda i jego podziale struktur osobowości na id, ego i superego. Czyli od sfer najbardziej racjonalnych po nieuświadamiane pragnienia, drzemiące głęboko w pokładach ludzkich umysłów. Co więcej, potrafi też kategoryzować charakter ludzkiej aktywności w zbiorowości. Wymienia trzy grupy: myśliwych, farmerów oraz myślicieli. Myśliwy to czyste libido, działa instynktownie i przede wszystkim poluje. Farmer bardziej przypomina projektanta – dba o przyszłość, opiekuje się np. roślinami w ogrodzie. – Z kolei myśliciel to taki ludzki typ, który idąc widzi przed sobą horyzont. A widząc go, zastanawia się czym jest horyzont, czyli tworzy relacje myślenia – metaforycznie tłumaczy. Seymour zachęca więc do rewolucji, lecz czysto mentalnej. Każdy z nas może wyznaczyć swoją „sytuację zerową”, od której zaczyna. Nieważne, jaką sferę zamierza „projektować”. Dla Seymoura wszystko wydaje się emanacją kosmicznej energii, być może nieuporządkowaną, jednak pozwalającą przynajmniej na poszukanie odpowiedzi. Stąd też pomysł na Dirty Art Department, działającym w Instytucie Sandberga na Akademii Rietvelda w Amsterdamie. – Wydział Sztuk Brudnych jest otwarty na wszystkich, złapmy statek kosmiczny, polećmy w gwiazdy, zobaczymy co będzie – kończy Seymour. Czy jesteśmy już gotowi na taką podróż?


DZIAĹ 67

designalive.pl


68 rzeczy 01. SELV

kult wody

02. Mosa Shower Drain Odpływy łazienkowe holenderskiej marki Mosa pięknie i niesztampowo wkomponowują się w otoczenie. Dzięki czteromilimetrowej szparze, odpływ jest, a jakby go nie było, nie burząc tym samym idealnej, gładkiej powierzchni. Kolekcja nagrodzona Red Dot Design Award. Mosa działa od 1883 roku w Maastricht. Cała produkcja ceramiki odbywa się wyłącznie w Holandii. 574 euro, www.mosa.nl 03. Berlin To jedna z najnowszych kolekcji płytek ceramicznych Grupy Tubądzin, autorstwa jednego z najsłynniejszych polskich projektantów mody, Macieja Zienia. Światowa premiera kolekcji miała miejsce we wrześniu w Bolonii. Zień współpracuje z Tubądzinem od 2009 roku przygotowując autorskie kolekcje nawiązujące do źródeł artystycznego bogactwa znanych metropolii. Dotąd, zaprojektował sześć kolekcji płytek ceramicznych dla Tubądzina: Paryż, Londyn, Tokio, Barcelona, Monaco oraz Berlin. – Tubądzin kreuje wnętrza tak, jak ja staram się ubierać kobiety – podkreśla Maciej Zień. www.tubadzin.pl

tekst i wybór: redakcja zdjęcia: materiały prasowe

Łazienka powoli przestaje być już tylko miejscem do mycia. Zaczyna dzielić się strefy: pielęgnacji, relaksu, odpoczynku, zdrowia, budowania relacji rodzinnych… Warto jednak, aby zmieniała się zgodnie z naszymi upodobaniami. Oto kilka łazienkowych nowości

Najnowsza linia niemieckiej marki Dornbracht. Seria SELV łączy nowoczesne, precyzyjne linie z klasyczną, stożkowatą formą. Armatury mają elegancki i reprezentacyjny wygląd – jak współczesna interpretacja tradycyjnej trzypunktowej armatury z wylewką umieszczoną blisko umywalki. Wzornictwo, które dyskretnie chowa się w cieniu, pozostawiając pierwszy plan indywidualnemu wnętrzu. Jako kompletna linia produktów do łazienki SELV jest dostępna w wykończeniach chrom i matowa platyna. Autorem linii jest Sieger Design. Bateria umywalkowa, trzyotworowa z uchwytami dźwigniowymi, platyna matowa – 3 700 zł. www.dornbracht.de

01

designalive.pl


04. axor Starck Organic Więcej inspiracji szukaj na www.designalive.pl

02

To najnowsza kolekcja marki Axor stworzona przez Philippe Starcka. Współpraca Francuza z tą niemiecką marką rozpoczęła się dokładnie 20 lat temu, gdy firma rozpoczęła produkcję kompletnych kolekcji łazienkowych. Najnowsza kolekcja to już kolejny projekt zrealizowany przez Starcka dla Axora. Inspirowana łodygą rośliny i kobiecymi kształtami, składa się z ponad 40 produktów. Dzięki zastosowaniu zawora napowietrzającego z 90 otworami (takiego samego jaki dotąd używany był w prysznicach), strumień wody jest bardzo delikatny, a zużycie wody waha się w granicach 3,5-5 litra na minutę (zwykłe krany przepuszczają ok. 7 l). Od 1 596 zł, www.hansgrohe.pl 05. Stone

03

Betonowy grzejnik elektryczny polskiej firmy Terma. Łatwo można nim suwać po łazience, gdyż jest na kółkach. Ma wgłębienie na olejki eteryczne. Może służyć jako miejsce do siedzenia, łazienkowy stolik kawowy, czy zwykła suszarka na ręczniki. Powierzchnia nagrzewa się do 40 stopni Celsjusza. Produkowany będzie od 2013 roku w trzech wymiarach i kolorach: biel, jasna szarość, grafit, czerń. Projekt grupy Razy2, który tworzą Jacek Ryń i Paulina Krauza. www.termagroup.pl 06. Liva

04

05

Najnowszą propozycję Marmorinu charakteryzuje mocna, wyrazista i jednocześnie elegancka linia. Projektanci Mowo Studio stworzyli uniwersalny w swojej prostocie kształt wanny, której czysta forma doskonale komponuje się zarówno w nowoczesnych, jak i bardziej tradycyjnych wnętrzach. Dzięki zachowaniu ergonomicznego kąta w oparciu, wanna gwarantuje optymalny komfort kąpieli. Precyzyjnie dobrane proporcje nóg i misy oraz detal wydobyty w płynnym przejściu pomiędzy tymi elementami sprawiają łagodne, harmonijne wrażenie. 5 100 zł, www.marmorin.pl 07. Lloyd bench Czasem przedmioty stworzone na specjalne zamówienie potrafią wzbudzić tak duże zainteresowanie, że ich producenci i projektanci decydują się na wprowadzenie ich do „szerszego obiegu”. Tak stało się m.in. z ławeczką łazienkową Lloyd, stworzoną pierwotnie z myślą o Lloyd Hotel i Cultural Embassy w Amsterdamie. Element kolekcji marki Functionals. 575 euro, www.functionals.eu, www.seyferth.nl

07

06


70 miejsca

BARWY EKLEKTYZMU Bizancjum, Nowy Rzym, Konstantynopol, Stambuł – kilka imion jednego miasta. Każde z innego okresu, wszystkie pod różnymi względami ważne. Karaköy Rooms to fenomenalny okaz łączący jego dawne tradycje z nowoczesnymi trendami TEKST: ANGELIKA OGROcKA

designalive.pl



72 miejsca

O

d początku swego istnienia miasto było wyrywane przez kolejnych najeźdźców z rąk mieszkańców. Rozdarte pomiędzy światem azjatyckim i europejskim. Gdy zniewolone przez wieki zyskało wolność, straciło rangę stolicy na rzecz Ankary. Jednak to nie zakłóciło jego piękna, którym wciąż zachwyca. Na dwa światy Stambuł zostaje rozdzielony cieśniną Bosfor, która łączy Morze Czarne z Morzem Marmara. Legendy mówią, że obsunięcie i załamanie skał zwalniających przejście pomiędzy tym pierwszym a Morzem Śródziemnym było pierwowzorem licznych przedstawień potopu, jak choćby tego w Biblii. Z kolei wcinająca się w obszar miasta zatoka Złoty Róg rozgranicza starożytny Konstantynopol od europejskiej Galaty. Jednym z jej najbardziej charakterystycznych zabytków jest właśnie Wieża Galata, tworząca niegdyś część muru obronnego. Następnie służyła do obserwacji miasta i portu, później pełniła funkcje więzienia, magazynu czy latarni

designalive.pl

Czarno-białe korytarze oraz miedziane instalacje stają się przewodnikiem po wnętrzach

morskiej, a obecnie jest atrakcją regionu. Nieopodal niej znajduje się odrestaurowana ponad stuletnia kamienica, która skrywa niepokojąco olśniewające pomieszczenia. Karaköy Rooms, bo to o nich mowa, to dziewięciopokojowy hotelik zaprojektowany przez Cana Cenberoglu, który tworzy jednoosobowe studio RunArchitects. Autor zadbał, by nowoczesne wnętrza, do których prowadzą czarno-białe korytarze, harmonizowały z wieloletnimi tradycjami zarówno wiekowego budynku, jak i sędziwej, lecz wciąż rozkwitającej metropolii. Możemy ją podziwiać z półokrągłych przystrojonych kwiatami balkonów, z których zaobserwujemy także spokój morskiej toni. Wykorzystane w apartamentach barwy kojarzą się raczej pejoratywnie – biel, brąz, czerń czy grafit – wszystkie w różnorakich odcieniach – traktowane są jako tzw. barwy obojętne, nie ocieplają ani nie oziębiają pokoi. Jednak architekt łączy je w taki sposób, że niesamowicie ze sobą współgrają. Pomieszczenia mają


73 Kafle i rury są ozdobami samymi w sobie, nie potrzebują dodatkowych konkurentów

designalive.pl


74 miejsca

designalive.pl


75

Studio RunArchitects zostało założone w 2010 roku w Stambule przez Cana Cenberoglu (ur. 1979 r.). Ten początkujący architekt studiował na Marmara University w Stambule, gdzie ukończył Wydział Sztuk Pięknych oraz Wydział Architektury Wnętrz. Uwielbia miksować style i smaki, co wyraża w swoich projektach. www.runarch.com

w sobie wiele szyku, ale i pewnego rodzaju stonowanej drapieżności. Jeśli sufit jest grafitowy, to dywan oraz kotary będą o kilka odcieni ciemniejsze, tak samo jest z kanapami i meblami – te z kolei są najjaśniejsze w palecie brązów. Najbardziej jaskrawe są miedziane rury układające się w pewnego rodzaju instalację, którą podążamy, zwiedzając następne pokoje. Zdumiewające jest pozostawienie ich na wierzchu, gdyż większość projektantów stara się jak najbardziej zminimalizować ilość widocznych elementów technicznych, takich jak: gniazdka elektryczne czy rury, jednakże tutaj ich obecność jest nie tylko wyraźnie podkreślona, ale pełni również funkcję dekoracyjną. Ponadto to one doprowadzają wodę do najciemniejszego punktu, czyli czarnych kaloryferów symbolizujących tradycyjność tureckiej kultury. Najłagodniejsza jest biel podkreślająca otwartość przestrzeni, występująca na stropach sufitu, boazeriach naściennych oraz

kafelkach w kuchni i łazience. Na nich znajdują się wzorzyste elementy podkreślające elegancję – panele ułożone w jodełkę, boazeria naścienna czy kafelki w łazience. Meble przywołują na myśl design lat 60. ub. wieku, ze swoimi niskimi kanapami czy wygodnymi krzesłami z drewnianymi oparciami. Jest ich wystarczająca ilość, by apartamenty były przytulne, lecz nie przytłaczają swoją obecnością. Nastroju luksusu tym razem nie tworzą wyszukane ozdoby, precjoza czy obrazy, lecz zestawienie kilku barw oraz delikatnych deseni. Nowoczesne wnętrze nawiązujące do wielu tradycji, a przy tym łączy europejską stylistykę z klimatem Turcji. To z pewnością kolejny punkt do podziwiania na trasie stambulskich wycieczek. Wynajęcie pokoju w Karaköy Rooms kosztuje od 100 euro. Więcej wnętrz na: www.designalive.pl designalive.pl


76 architektura

360°

Solo House Pezo jest nazywany skrzyżowaniem domu Pascala Hausermanna, Miesa van der Rohe oraz Claude’a Parenta. Nad pagórkami Katalonii góruje dom funkcjonalny, nowoczesny, a zarazem również pomysłowy z widokiem na cztery strony świata

TEKST: ANGELIKA OGROCKA

designalive.pl


Z

jednej strony region geograficzny, z drugiej kraina historyczna. Do dziś jej mieszkańcy próbują stworzyć autonomiczne państwo i uniezależnić się od Hiszpanii, choć u jej wybrzeży leży jej najważniejsze miasto – Barcelona. Katalonia w starożytności należała do Rzymian, później do Wizygotów, Arabów, Aragonów, Kastylijczyków, Francuzów. Ta mieszanka kultur jest widoczna do dzisiaj w strukturze etnicznej kraju, zwyczajach, a nawet w języku. Od 1930 roku była odrębnym bytem, jednak wchodziła nadal w skład Hiszpanii. Kolejne fale separatystyczne ucięła dyktatura generała Franco. Dopiero po jego śmierci, przywrócono jej autonomię kulturalno–polityczną, która jednak nie wszystkich zadowala. Na północny zachód od Barcelony leży

górzysty region Matarranya, a w niej gmina Teruel ze swoimi opustoszałymi miasteczkami. Odpływ ludności spowodowały trudne warunki terenowe oraz Plan Stabilizacji Franco z 1959 roku, który zachęcał wieśniaków do emigracji do miast. Ten pagórkowaty krajobraz upodobali sobie architekci tworzący powstającą od 2010 roku serię domów Solo House. Zaprojektowali je m.in.: Sou Fujimoto, MOS czy Studio Mumbai oraz Pezo Von Ellrichshausen Architects. Budynki te mają spełniać oczekiwania nowoczesnej rodziny, propagując współczesną architekturę w rozsądnej cenie. Solo House w wykonaniu Pezo Von Ellrichshausen Architects to rodzaj wariacji na temat wakacyjnego domku na drzewie. Z daleka wyłania się prostokątna bryła z wewnętrznymi kwadratowymi otworami, górująca nad szczytami drzew. Dom powstał głównie

designalive.pl


78 architektura

z betonu oraz drewna. Jest samowystarczalny – wykorzystuje system energii słonecznej i ma własną oczyszczalnię. Centrum budynku stanowi basen wyłaniający się z ziemi, który nad sobą ma tylko błękitne niebo. Można z niego wyjść czterema przejściami prowadzącymi na taras przypominający platformę widokową. Twórcy złamali konwencję i umieścili pokoje właśnie na owym tarasie, po którym można swobodnie przemieszczać się z jednego pomieszczenia do drugiego, ponieważ jedyną przeszkodą są szklane drzwi i okna. Tylko rogowe kąty nie są oszklone, pełniąc funkcję typowego balkonu lub ganka. Koloru domowi dodają tylko meble (łóżka, leżaki, stoliki) oraz inne elementy jak np. lampy. Kilka domów z serii Solo House jest już dostępnych w sprzedaży. www.solo-houses.com

designalive.pl

W okolicy znajduje się rezerwat przyrody Puertos de Tortosa Beceite, którym inspirował się Picasso. Można tam spotkać sępy płowe, dzikie kozy oraz bukszpany, buki czy dęby

Pezo Von Ellrichshausen Architects zostało założone w 2002 roku w Buenos Aires przez dwójkę architektów: Sofię oraz Mauricia. Sofia von Ellrichshausen (ur. 1976 r.) ukończyła z wyróżnieniem architekturę na Universidad de Buenos Aires. Mauricio Pezo (ur. 1973 r.) studiował architekturę na Universidad Catolica de Chile, a obecnie wykłada na kilku amerykańskich uczelniach. Razem projektują domy, mieszkania i rezydencje na całym świecie. Mają na swoim koncie kilkanaście nagród m.in.: pierwsze miejsce za Chilean Pavilion na La Biennale di Venecia z 2008 czy trzecią lokatę za Promotional Pavilion w Museum of Modern Art z 2010 zdobytą w Warszawie. www.pezo.cl


architektura 79

Zwierciadło przeszłości tekst: karol grygolec zdjęcie: pol de vilde

Plac w klasztorze norbertynów w Averbode (Belgia) zamienił się w jedno wielkie lustro wody, w którym odbijają się wszystkie otaczające budynki, w tym perła flamandzkiej barokowej architektury, kościół św. Norberta. W ten oto prosty sposób w historycznym miejscu powstała niezwykła nowoczesna przestrzeń publiczna. Głęboka na kilka centymetrów i rozległa na 900 m kw. tafla wody, uformowana w sztucznej depresji placu, rozpościera się przed kościołem i wyznacza dystans do podziwiania historycznych obiektów, organizuje ruch zwiedzających a w upalne dni oferuje turystom ochłodę. Za rewitalizację zabytkowej przestrzeni, na zlecenie bractwa, odpowiadało biuro architektoniczne OMGEVING z Antwerpii. www.omgeving.be


Poziom Indie. Rok 1950. Polski architekt tuż przed gigantyczną realizacją, zleceniem życia, musi jeszcze na moment powrócić do Stanów Zjednoczonych, gdzie mieszka. Samolot rozbija się na pustyni. Jego dziełu nadano jednak ciąg dalszy. Projekt kontynuuje sam mistrz Le Corbusier. Powstaje miasto–utopia, miasto–maszyna. Chandigarh. Budowane od zera miasto przyszłości. Porównywane do Brasilii Oskara Niemeyera

tekst: marcin mońka zdjęcia: christian wild

designalive.pl


m zero


T

a historia to niemal gotowy filmowy scenariusz. Rzecz dzieje się w połowie XX wieku. Niewiele brakowało, by to właśnie Maciej Nowicki, polski architekt znany m.in. z przedwojennych realizacji Ośrodka Wychowania Fizycznego Klubu Sportowego „Orzeł” na warszawskim Grochowie czy Domu Wycieczkowego w Augustowie, stał się jednym z twórców „miast przyszłości”, budowanych zupełnie od podstaw. Maciej Nowicki, architekt, grafik urodził się w 1910 roku w miejscowości Czita w Kraju Zabajkalskim. Studiował architekturę na Politechnice Warszawskiej w latach 1928–1936. Po wojnie przygotowywał, nigdy nie zrealizowane, plany odbudowy stolicy. Za granicą tymczasem uchodził za wschodzącą gwiazdę architektury. Współpracował z m.in. Eerno Saarinenem nad projektem budynków Uniwersytetu w Brandeis oraz hali wystawowej w Raleigh w Stanach Zjednoczonych. Kierował wydziałem architektury North Carolina State University. Jednak dopiero realizacja w Chandigarh miała mu przynieść światowy rozgłos. Po podziale Indii Brytyjskich w 1947 roku na Indie i Pakistan, indyjska część stanu Pendżab została bez głównego ośrodka. Chandigarh miało stać się stolicą regionu. Pracę pierwotnie zlecono amerykańskiemu przyjacielowi Nowickiego – Albertowi Mayerowi, ten jednak zaproponował współpracę Polakowi. Indie po raz pierwszy odwiedził latem 1950 roku. Od pięciu lat przebywał już wtedy w Stanach Zjednoczonych, do których wysłało go polskie MSZ, by pomógł przy wznoszeniu polskiej placówki dyplomatycznej oraz budowie siedziby ONZ. Ze względów rodzinnych – spodziewał się  designalive.pl


architektura 83 Chandigarh jest zupełnie inne od pozostałych indyjskich miast. Jest uporządkowane, niezbyt zaludnione, a ruch na ulicach znośny. Jednak duże dystanse oraz skala budynków i samego miasta zdają się być nieludzkie. Christian Wild, fotograf

designalive.pl


narodzin dziecka – postanowił nie wracać do Polski. W kraju uznano decyzję za polityczną i Nowicki na długie lata PRL-u zniknął z publicznej świadomości. Przystępując do pasjonującego zlecenia Nowicki stworzył pierwsze szkice, m.in. Kapitolu, stacji kolejowej, osiedli mieszkaniowych, stacji kolejowej, centrum handlowego a nawet bazarów. Łączył ówczesne zasady architektury i urbanistyki z wiedzą o lokalnej kulturze. W Indiach znalazł zrozumienie dla swoich pomysłów, a władze zaproponowały mu nawet stanowisko w randze ministra i kierownictwo całej budowy. Propozycję przyjął. Chciał jeszcze na chwilę wrócić do USA, by zamknąć kilka spraw. Samolot, którym 40-letni architekt leciał do Raleigh, rozbił się na Pustyni Libijskiej, w pobliżu Wadi an-Natrun w Egipcie. Był 31 sierpnia 1950 roku. Po śmierci Nowickiego Albert Mayer napisał: – Zadziwiała mnie ilość pracy, jaką Maciej wykonał praktycznie sam i ogrom wyobraźni, jaką uruchomił, jak gdyby ta twórczość nie była zakłócona żadnymi komplikacjami sytuacji. Jego przyjaciele podkreślają, że przy całej różnorodności projektów Nowicki wprowadził tam prawdziwego człowieka, z krwi i kości, myślącego, o określonym stanie ducha. designalive.pl

Le Corbusier

Po śmierci Nowickiego projekt przejął słynny już wówczas szwajcarski architekt i projektant, nazywany „papieżem modernizmu”, którego ideami polski architekt pasjonował się jeszcze w czasach studenckich. W latach 30. XX wieku Nowicki odbył nawet krótki staż u wybitnego kolegi po fachu. Teraz to mistrz miał skończyć rozpoczęte dzieło ucznia. Pracował nad nim przez osiem lat. Miasto przyszłości stworzone przez Le Corbusiera to miasto-eksperyment, któremu dziś po kilkudziesięciu latach, czasami zarzuca się bezduszność i nieludzkość. Architekt stworzył miasto-maszynę. To nie indywidualne potrzeby mieszkańców, a funkcje reprezentacyjne pojawiły się na pierwszym planie. Jego wizja miasta to forma architektoniczna, w której zawarte obiekty pełnią funkcję nadrzędną nad prywatnością i pragnieniami mieszkańców. Ówcześnie jednak o Chandigarze, wielokrotnie nazywanym też „Pięknym Miastem”, mówiło się jak o symbolu wiary w przyszłość wyzwolonego i demokratycznego państwa Indii. Sam Le Corbusier wspominał o tym projekcie, że jest ukoronowaniem jego wieloletniej pracy. Le Corbusier przyjmując propozycję pracy nad projektem wziął

Pałac Zgromadzeń w dzielnicy administracyjnej

pod uwagę wiele wcześniejszych rozwiązań, proponowanych przez Mayera i Nowickiego. Stworzył zielone miasto, z bardzo zgeometryzowaną formą, z wieloma gigantycznymi i przestronnymi przestrzeniami publicznymi. Drogi, budynki, parki – wszystko zostało „utkane” z cegieł, kamieni i betonu. Miasto podzielono na ponad 50 prostokątnych sektorów, w każdym znajdują się domy, zakłady pracy, świątynie, szkoły, gabinety usługowe, sklepy i wiele innych obiektów użyteczności publicznej. Gdy turyści pytają o centrum, mieszkańcy bezradnie rozkładają ręce. Chandigarh nie ma bowiem centrum. Le Corbusier projektując stolicę Pendżabu wziął pod uwagę wytyczne Międzynarodowego Kongresu Architektury (CIAM) i Karty Ateńskiej z 1933 roku – zbioru postulatów dotyczących urbanistyki i architektury mieszkaniowej. Miasto jest antropomorficzne – układ poszczególnych obiektów i sektorów przypomina budowę człowieka. I tak administracja znajduje się w „głowie”, główne drogi łączone dziesiątkami rond wybudowano pomiędzy ponad 50 sektorami, a całe miasto otacza kilkunastokilometrowy pas zieleni, który miał za zadanie ograniczyć jakąkolwiek dalszą rozbudowę miejskiego organizmu.


architektura 85 Pomnik Otwarta Dłoń – symbol Chandigarhu


86 architektura

Miasto fascynacji

Le Corbusier pracował nad planem Chandigarh przez całe lata 50. XX wieku. Była to jedyna jego tak kompleksowa praca urbanistyczna, w której szukał relacji pomiędzy naturą a miastem, prywatnym i publicznym, wreszcie, między indywidualnym a zbiorowym. Dziś już wiadomo, że nie wszystkie pomysły były trafione. Obecnie mieszka tam 1,5 miliona ludzi, pierwotnie tworzono je z myślą o 150 tys., nieco później w planach założono liczbę 500 tys. mieszkańców. Z czasem zaczęły się pojawiać w nim nieplanowane inwestycje i tereny przemysłowe. Jednak do dziś miasto budzi zainteresowanie i nieustannie fascynuje. Przetrwały obiekty, które na stałe wpisały się do historii architektury, a które oddają styl Le Corbusiera: relacje przestrzeni, rzeźbiarskość obiektów, gra światłocieni. W tym sensie Kapitol, budynek Sądu, ulice, parki, Sekretariat czy Pałac Zgromadzeń są dziełami wybitnymi.

Dziedzictwo Chandigarhu

Na 60. urodziny, miasto pokusiło się o przygotowanie jubileuszowej publikacji „Le Corbusier: Chandigarh and the Modern City: Insights into the Iconic City Sixty Years Later”. Znalazł się w niej również tekst poświęcony Nowickiemu, a indyjscy autorzy przyznali, że to jego projekty były bliższe kulturze Indii niż rozwiązania zaproponowane przez Le Corbusiera. W październiku tego roku minęła 125. rocznica urodzin „papieża modernizmu”. Z tej okazji, również w Polsce Centrum Architektury projektem „Le CorbusYear”, przypominało jego postać i architektoniczny dorobek. Z kolei w dalekich Indiach podjęto wysiłek, by ratować dziedzictwo Chandigarhu. Zainicjowano akcję „Save Chandigarh”, która ma ocalić to unikatowe na światową skalę miasto budowane z „poziomu zero”. designalive.pl


Wjazd do Budynku Sądu Najwyższego w Chandigarh to potężny portyk wsparty na trzech kolorowych pylonach, który manifestuje majestat prawa

Komu dyktatura architekta? Robert Konieczny, architekt Architekci w świecie zachodnim utracili rolę demiurgów, technokratów, którzy poprzez kilka arbitralnych decyzji mogą zaprojektować życie miliona ludzi. Wielkie projekty budowy miast stawianych od zera powstają obecnie głównie w Chinach, Rosji czy na Bliskim Wschodzie – zazwyczaj w krajach niedemokratycznych, gdzie łatwiej wciąż o „dyktaturę” architekta, o budowanie olbrzymich założeń nie patrząc się na opinię publiczną. W takich krajach łatwiej budować spektakularnie. Ale nawet tam wiadome jest, że miasto to skomplikowany organizm i nad projektowaniem tych nowych metropolii pracują sztaby specjalistów. Architekci to tylko część wielkich multidyscyplinarnych zespołów, w skład których wchodzą urbaniści, socjologowie, inżynierowie ruchu, sieci energetycznych, kanalizacji, ekolodzy, projektanci krajobrazu, psychologowie, deweloperzy, urzędnicy i wielu innych. Zdrowe miasto to miasto różnorodne, które powstaje przez lata, które narasta sukcesywnie. Wybudowanie za jednym zamachem dużego zespołu miejskiego zaprojektowanego tylko przez kilku architektów – może grozić powstaniem monofunkcyjnego molocha, w którym życie może się nie rozwinąć. Mimo to, uważam, że kilku zdolnych architektów jest w stanie stworzyć nie tyle projekt, co ogólne wytyczne dla dużego miasta. To ma być bardziej szkielet, rodzaj matrycy, którą wypełniać będą szczegółowe projekty innych architektów, realizowane przez różnych deweloperów czy publicznego inwestora. Bo miasta nie da się zaprojektować od A do Z, można tylko wytyczać kierunki jego rozwoju, kanalizować jego dynamikę na określonych polach. Chandigarh jest właśnie przykładem świetnie zaprojektowanej matrycy, która nawet po śmierci architektów jest kontynuowana przez lokalnych budowniczych – to miasto rozwija się w sposób ciągły, w oparciu o rozsądne reguły.


88 archikony

Serce dolnego Manhattanu

Czy bez żadnego nowojorskiego doświadczenia można stworzyć ikoniczny budynek w tym słynnym amerykańskim mieście? Przykład japońskiego studia Sanaa i zaprojektowana przez jego architektów siedziba New Museum of Contemporary Art udowadniają, że warto podejmować takie wyzwania

TEKST: ANNA DUDZIŃSKA* ZDJĘCIA: DEAN KAUFMAN, MATERIAŁY PRASOWE

T

o miejsce potrafi zachwycać nie tylko stałych bywalców nowojorskich galerii czy muzeów. Urzeka również Europejczyków, którzy w czasie swoich amerykańskich wojaży natrafiają na obiekty, które potrafią na długo zapaść w pamięci. Polskiego projektanta Przemo Łukasika budynek New Museum of Contemporary Art w Nowym Jorku zafascynował na tyle, że bez wahania wymienia go wśród najważniejszych obiektów architektonicznych ostatnich lat. – Jego wspaniała bryła jest łatwa do zauważenia już z daleka – mówi architekt. I przyznaje, że budynek Nowego Muzeum Sztuki w Nowym Jorku jest oszczędny, prosty i przemyślany. A to jego zdaniem najważniejsze cechy architektury. Obiekt zaprojektowało japońskie studio Sanaa, dla którego była to pierwsza realizacja w Nowym Jorku. Oczywiście Japończycy, nim przystąpili do pracy nad tym projektem, w swoim przepastnym CV mieli już kilka istotnych realizacji, jednak głównie w Kraju Kwitnącej Wiśni. Dla Amerykanów stworzyli też nigdy nie zrealizowany projekt Kampusu Illinois Institute of Technology. Tym razem się udało i praca nad budową Nowego Muzeum, trwająca cztery lata, zakończyła się w 2007 roku. Trzy lata później japońskie studio otrzymało jedną z najważniejszych i najbardziej znanych architektonicznych nagród na świecie: Nagrodę Pritzkera. Co takiego szczególnego jest w budynku tego muzeum? Zlokalizowano je w Soho, w sercu dolnego Manhattanu, w ukochanej nowojorskiej dzielnicy Przemo Łukasika. – Ten obiekt jest przykładem działania prostymi środkami wyrazu, bez stosowania wysublimowanych detali. Detal bywa tam zestawiony jedynie tak, aby stać się tłem dla tego wszystkiego, co ma wydarzyć się w galerii – przyznaje polski

designalive.pl

New Museum of Contemporary Art ma 53 metry wysokości i osiem kondygnacji; w jego najbliższym otoczeniu znajdują się niskie kamienice. Wewnątrz na miłośników sztuki współczesnej czeka przestrzeń wystawiennicza licząca ponad 5,5 tys. m kw.


89

Przemo Łukasik

(ur. 1970) Absolwent Politechniki Śląskiej na Wydziale Architektury, stypendysta Rządu Francuskiego (1996-1998) w Ecole d’Architecture Paris-Villemin. Po studiach praktykował w pracowniach niemieckich i francuskich. Od 1997 roku prowadzi wraz z Łukaszem Zagałą autorską pracownię Medusa Group. Jej projekty były dwukrotnie nominowane do nagrody Miesa Van Der Rohe. Wśród ważnych realizacji znajdują się m.in. budynek biurowy Roedl & Partner w Gliwicach, Millenium – zespół budynków wielorodzinnych w Katowicach, dom w Żernicy oraz lofty w dawnym spichlerzu w Gliwicach. Przemo Łukasik jest autorem, inwestorem i użytkownikiem ikonicznego Bolko Loftu w Bytomiu.

architekt. Bohaterem tego obiektu jest sztuka współczesna i przestrzeń dla niej. Przybiera różne formy, kolory, posługuje się obrazem i instalacją, potrafi wniknąć w ściany, w podłogę czy sufit. – A sama estetyka wnętrz ma do tego industrialny klimat, trochę jak lofty w legendarnym Soho – dodaje polski architekt. Praca w Nowym Jorku była wyzwaniem dla japońskich twórców. – Zaproponowałam stworzenie muzeum otwartego na miasto. Zapragnęliśmy, aby ludzie poczuli miasto także poprzez wpadające światło. A ludzie z zewnątrz mogą oglądać to, co dzieje się w środku. W zależności od miejsca, w którym się znajdujemy, budynek robi inne wrażenie, również w zależności od pogody. Dzisiaj jest pochmurno, a muzeum wydaje się miękkie i delikatne, lecz kiedy świeci słońce, budynek błyszczy – przyznaje japońska architekt Kazuyo Sejima, która wraz z Ryūe Nishizawa tworzy studio Sanaa. Ten budynek zachwyca miłośników współczesnej sztuki i architektury. Najważniejsza jest tutaj prostota, wszystko jest malowane na biało (kolory są obecne w muzeum tylko w prezentowanych dziełach sztuki). Zwraca uwagę także szarość betonowej posadzki, poszczególne elementy, jak: elewacja, meble, przepierzenia są wycofane i dyskretne, utrzymane we właściwej skali. Jego konstrukcję tworzą białe prostopadłościany, ustawione jeden na drugim, i nieco względem siebie przesunięte. To sprawia, że wyglądają jak niedbale pozostawione w ulicznym zgiełku boksy i z niego wyrastające. www.newmuseum.org www.medusagroup.pl * Tekst powstał na podstawie cyklu audycji emitowanych w radiowej Trójce pod tytułem „Znane nieznane”. O perłach architektury Annie Dudzińskiej – dziennikarce Radia Katowice – opowiadają znani architekci i projektanci


London Design Festival. jedz i patrz! tekst: Ewa Trzcionka

Wyborna pieczona dorada na emaliowanych półmiskach Falcon

designalive.pl


wydarzenia 91

J

esienno-zimowy sezon w designie otwiera festiwal na Wyspach. Dziesiąta, jubileuszowa edycja London Design Festival (LDF) to setki miejsc i wydarzeń w całym mieście. Od obszernych komercyjnych targów, konferencji, przez alternatywne prezentacje znanych i mniej znanych marek, aż po premiery młodych projektantów i studentów. Poza tym wykłady oraz masa niewielkich wystaw w galeriach i studiach projektowych rozsianych po całym mieście. W sumie ciężko, by opisać wszystko w jednym miejscu, dlatego przygotowaliśmy cały londyński cykl. Jak zawsze po powrocie z takich wydarzeń nasuwają się refleksje. Mnie w tym roku w głowie tylko jedno – jedzenie! I przedziwna zależność: tam gdzie był wysoki poziom designu, tam w przelicznych, tymczasowych kantynach, bistro i kawiarniach podawano wyśmienite jedzenie i napoje. I tak: ze strefy Brompton zapamiętam libańska koftę, różaną herbatę oraz wystawę „Wonder Cabinets of Europe” Marii Jeglińskiej i Livii Lauber (s.  23 ). W Muzeum Victorii & Alberta zachwyciło mnie ciasto marchewkowe i ekspozycje „Ballgowns: British Glamour Since 1950” (s.  94 ) i „Out of the Woods” (s.   100 ). Natomiast na targach 100% design stanęła instalacja Lava Lemonade Oli Mireckiej z ręcznie robioną przez projektantkę organiczną lemoniadą. W przestrzeni Designjunction w centrum miasta było coraz ciekawiej: świetne połączenie komercyjnych targów, nowych marek i dobrego rzemiosła (s.  92 ), a do tego tarta z baraniną w kantynie Good British Food. To, do czego jednak wracam z największym sentymentem, to przyrządzona na poczekaniu słuszna pajda chleba z rukolą i plastrem wędzonej szynki oraz sałatka z ogórka, mięty i fety serwowane w Portobello Docs. Tam w strefie Toma Dixona, na targowisku rozmaitości, można było znaleźć takie pyszności, ale też np. emaliowane serwisy Falcona (obok), ekspozycję prac Niki Zupanc (s.  60 ) oraz nieodzownie prace Pieta Hein Eeka czy młodych rokujących projektantów. To nieprawdopodobne, jak podążając szlakiem designu można odkryć, nowy smak Wielkiej Brytanii.


92 rzeczy

Enoki Stoliki projektu Philippa Mainzera dla e15. Sprytna zabawa formą, kolorem, rozmiarem i materiałami. Marmurowy blat może być dobrany do blaszanej regulowanej stopy, która dostępna jest w bogatej gamie kolorów. Stolik dostarczany jest w dwóch płaskich częściach. 452 euro, www.e15.com

Bolon by Missoni Doskonała kooperacja szwedzkiego producenta tkanych wykładzin i włoskiej marki tekstylnej Missoni. Charakterystyczne wzory tkanin Missoni od teraz można mieć na podłodze. Seria liczy 9 rodzajów. Na zamówienie, www.bolon.com, www.marro.com.pl

Lond Od sufitu po podłogę. Nowości z London Design Festival. W tym roku mniej, za to ciekawsze

designalive.pl


Slingerlamp Richard Hutten zaprojektował ją dla holenderskiej marki NgispeN. Niezwykle prosta w produkcji, wycinana z niewielkiego arkusza blachy. Ażur nie zatrzymuje światła a jednocześnie tworzy przyjemna atmosferę nad domowym stołem. 650 euro, www.ngispen.com

Emma & Daniel DZIAŁ 93 pochodzą z Adelaidy w Australii. Ich projekty mają być „zwyczajnie przyjemne” – taka ich maksyma. Drobne biurkowe przedmioty to proste bryły, przy czym każda jest w innym kolorze i z innego materiału, przez to samemu można ustawiać z nich własne kompozycje o funkcji pudełka, świecznika, czy przycisku do papieru. Cena na zapytanie, www.daniel-emma.com

Spiral Box Niepozorny spiralny obiekt okazuje się szufladką na biżuterię. Zaskakujące, ciekawe w formie puzderko to projekt Węgra Laszlo Tompy. Starannie wykonana stolarska robota z wiśniowego drewna. Cena na zapytanie, www.tompakeramia.hu

zdjęcia: materiały prasowe

dyn

4a Chair Spadek zapotrzebowania na produkcję spowodował, że zamiast wolnych przebiegów maszyny w Chinach służą eksperymentom projektantów. Tak Michael Young stworzył markę EOQ i pierwszy produkt – 4a chair. Przy jego produkcji wykorzystano zaawansowane technologie wtrysku aluminium oraz tańszy surowiec z odzysku. Od 420 funtów, www.eoq-design.com

Pelt i Tenda dwie nowości Benjamina Huberta. Pierwsza to wykonane w kolaboracji z De La Espada krzesło z jednego arkusza sklejki i prostej konstrukcji nóg. 12 miesięcy prób dały efekt stabilnego, prostego siedziska. Cena: na zapytanie. Druga – lampa, to połączenie włókien szklanych używanych przy produkcji kitów, sportowej Lycry, rozciągliwej siateczki stosowanej przy wyrobie bielizny oraz konstrukcji znanej z namiotów. Bardzo atrakcyjny efekt poszukiwań nowych rozwiązań, dostępny w czterech rozmiarach. 325–425 funtów, www. benjaminhubert.co.uk

Jubilee cabinet Nienachalny mebel na drogocenne przedmioty. Zaprojektowany w 1952 roku przez Cees Braakman stał się wizytówką marki Pastoe. Teraz zyskał nowe oblicze. Cena na zapytanie, www.pastoe.com

designalive.pl


Niech żyje bal! Było kwestią czasu, by po latach usilnej emancypacji i lansowania androgynicznych sylwetek w modzie, zatęsknić za kwintesencją kobiecości. Suknią wieczorową TEKST: ELIZA ZIEMIŃSKA


moda 95 Mistrz Valentino. Tw贸rca i tworzywo


96 moda

N

ie od dzisiaj wiadomo, że jeśli chodzi o modę, to ulice Londynu są właściwym miejscem do poszukiwania inspiracji. Miasto to przoduje jednak nie tylko w wyznaczaniu nowych trendów, ale także w pielęgnowaniu tradycji krawiectwa. Do stycznia 2013 roku, w londyńskim Victoria & Albert Museum można oglądać najpiękniejsze suknie, które zapisały się w historii mody Wielkiej Brytanii. Niektóre wykonane z piór, inne z lateksu i koronki, a wszystkie zachwycające i wyjątkowe. Wystawa „Ballgowns: British Glamour Since 1950” obejmuje ponad 60 kreacji, od wieczorowych i balowych, po te zaprojektowane wyłącznie na wybieg. Oprócz takich sław jak Alexander McQueen i Vivienne Westwood, prezentowane są stroje klasyków mody – Normana Hartnella, czy Victora Stiebela, a także młodszego pokolenia projektantów m.in. Husseina Chalayana i Roksandy Illincic. – Większość ludzi jest podekscytowana ideą bajkowego wieczoru i wyboru sukni, która decyduje o poziomie ich gustu – mówi Sonnet Stanfill, stylistka i kuratorka V&A Museum. Jednak wystawa jest nie tylko o przyjęciach i kolejnych warstwach tiulu. – To, co naprawdę podobało mi się w tej pracy, to przewrotna idea zawarta w strojach. To nie tylko przebrania, to ukryte niespodzianki, których odkrywanie jest naprawdę interesujące – dodaje Sonnet Stanfill. Tak jest w przypadku kreacji Atsuko Kudo, która wygląda na koronkę, a po przyjrzeniu się z bliska okazuje się, że została wykonana z lateksu. Zaskakujący jest również projekt Garetha Pugh’a, który specjalnie na wystawę stworzył skórzaną, metalicznie połyskującą suknię. Poza bardzo awangardowymi strojami, można zobaczyć także kreacje Królowej Elżbiety, słynną Elvis Dress Księżnej Diany oraz inne suknie pojawiające się na czerwonych dywanach od lat 50., aż po czasy współczesne. Okres, którego dotyczy wystawa, nie jest przypadkowy. Dawniej,

designalive.pl

Do marca 2013 roku trwa wystawa „Valentino: Master of Couture” pokazująca ponad 130 sukni

tradycja ubierania wystawnych kreacji w Zjednoczonym Królestwie towarzyszyła jedynie prywatnym przyjęciom, uroczystościom państwowym i balom debiutantów, będąc przywilejem rodziny królewskiej i arystokracji. Od lat 50. szykowne suknie zaczęto nosić na parady i przyjęcia charytatywne, a zapotrzebowanie na stroje wieczorowe gwałtownie wzrosło. Dzisiaj prawdziwe suknie przeniosły się głównie na czerwony dywan i zdarza się, że sama kreacja gwiazdy przyciąga


trendy moda DZIAŁ 97

zdjęcia: david hughes, valentino, V&A

Ta zroszona koralikami, jedwabiście satynowa suknia to projekt Erdema, projektanta tureckiego pochodzenia, który zaczynał jako stażysta u Vivienne Westwood. Obecnie Erdem posiada własną markę znaną na całym świecie

designalive.pl


98 Dział Mówi się, że retrospektywna wystawa „Ballgowns: British Glamour Since 1950” w Muzeum V&A wpłynie na kolejne sezony w modzie i nawet w kolekcjach prêt–à–porter zagoszczą tiule, szyfony i szlachetne kamienie

designalive.pl


moda 99

większą uwagę niż premiera filmu, w którym występuje. Dlaczego tak się dzieje? Odpowiedzi na to pytanie warto poszukać w Somerset House, galerii położonej zaledwie pięć przystanków metra dalej. Do marca 2013 roku, można tutaj oglądać niezwykłą wystawę „Valentino: Master of Couture” obejmującą ponad 130 kreacji haute couture noszonych przez takie ikony mody jak: Jackie Kennedy Onassis, Grace Kelly, Sophia Loren i Gwyneth Paltrow. Poświęcona jednemu projektantowi, wystawa ukazuje nie tylko kreacje, ale także warsztat pracy jednego z najznakomitszych kreatorów mody. Projekty Valentino są synonimem elegancji, opanowania i zmysłowości, a on sam jest nazywany mistrzem kobiecej perfekcji. Wystawa podzielona jest na trzy części. Pierwsza z nich ukazuje niewidziane wcześniej fotografie Valentino w jego atelier. W drugiej części niespodziewanie następuje odwrócenie ról. Zwiedzający poruszają się po wybiegu, by móc z bliska podziwiać nieruchome modelki prezentujące suknie wieczorowe, sukienki, garnitury, peleryny i szykowne kaftany. Na końcu prezentowana jest niezwykła suknia ślubna księżnej Marie-Chantal, uszyta ręcznie z różnych rodzajów koronki, stanowiąca przykład kunsztu włoskiego krawiectwa. – Każdy z tych projektów ma piękną historię – mówi Valentino. – Staranne przygotowanie ich w atelier zajmuje godziny, a czasem nawet dni. Detale są niezwykle zawiłe, a poza wybiegiem i imprezami rzadko jest możliwość ich obejrzenia. Dlatego możliwość zaprezentowania ich w Somerset House dla szerokiej publiczności to wyjątkowa okazja. Ekspozycji strojów towarzyszą filmy dokładnie ukazujące techniki krawieckie, w tym również budellini – charakterystyczny dla Valentino sposób zaszywania materiału. Dla pasjonatów udostępniono również zbiory Valentino Garavani Virtual Museum, będące archiwum wszystkich prac projektanta. vam.ac.uk somersethouse.org.uk valentino-garavani-archives.org


100 Dział

Choć projekt Lauren Davies okazał się mocno obciążający środowisko materiałowo i w trakcie obróbki, jego solidna konstrukcja czyni go przyjaznym przez długowieczność

designalive.pl


styl życia 101

Świadomość cyklu życia W przyrodzie nic nie ginie – stara prawda powraca nieustannie. Sentencja traktowana niegdyś metaforycznie dziś stała się wspólnym mianownikiem wielu wysiłków, w których jakikolwiek pozostawiany przez nas ślad w przyrodzie można badać z niewiarygodną dokładnością Tekst: jarda ruszczyc zdjęcia: petr krejci, mark o'flaherty

I

choć takie „proekologiczne” zachowanie można odbierać jako marketingowy chwyt, to dla rzetelnych graczy rynkowych ocena cyklu życia produktu to świadome planowanie przyszłości. Ta świadomość przekłada się też na nasze zachowania. Zachowania zwykłych użytkowników. Life Cycle Assessment (LCA) – Ocena Cyklu Życia. Mówiąc metaforycznie to „analiza od kołyski aż po grób” wytwarzanego produktu. W tej ocenie staramy się określić wszystkie czynniki, mające potencjalny wpływ na środowisko: zastosowanych technologii i materiałów oraz substancji, które produkujemy wytwarzając, użytkując oraz utylizując konkretny przedmiot. Pierwsze dane dotyczące oceny cyklu życia pojawiają się już na etapie projektowania. W spektakularny sposób na ten fakt zwróciła uwagę wspólna akcja Stowarzyszenia Handlowego

Amerykańskiego Przemysłu Drewna Liściastego (AHEC), Royal College of Art (RCA) oraz firmy Benchmark Furniture. Efektem była jedna z ciekawszych wystaw w trakcie London Design Festival „Out of the Woods” prezentowana w Victoria & Albert Museum. Zadaniem studentów londyńskiej uczelni było stworzenie siedzisk o jak najniższym wpływie na środowisko. Podczas kilkumiesięcznej akcji projektowania i rzemieślniczego wytwarzania krzeseł notowali każdy krok swojej pracy. Adepci projektowania poczuli, że wygląd i wygoda nie są jedynymi cechami, jakie dziś ma spełniać dobry produkt. Tymczasem dane trafiały do programu komputerowego, który wyliczył jak ich praca wpłynęła na środowisko. Jednym z projektantów biorących udział w akcji był Sam Weller, tegoroczny absolwent Royal College of Art. Stworzył projekt od nazwą Snelson. To hołd złożony przez młodego dizajnera Kennethowi Snelsonowi, który stworzył zasadę „tensegrity”, zakładającą, że jedyną siłą


102 Dział

Krzesło Designed Legacy według studenta Michaela Warrena miało być najlepsze, bo najlżejsze. Okazało się jednak, że ilość odpadów z obróbki zdyskwalifikowała jego projekt

designalive.pl


styl życia 103

12

projektów powstało w ramach akcji. Nie chodziło jedynie o zaprojektowanie krzesła, które będzie służyć przez wiele lat, chodzi również o to, aby już teraz jego design odpowiadał tendencjom projektowania w przyszłości – podkreśla Harry Richardson z RCA

utrzymującą konstrukcję mogą być naprężenia między jej elementami. W projekcie krzesła Wellera wszystkie elementy łączy jedynie naprężona nierozciągliwa linka, spięta śrubą rzymską, wykorzystywaną w żeglarstwie. Nieskomplikowana forma a zarazem użycie niewielkiej ilości surowców oraz narzędzi w pozytywny sposób wpłynęło na ograniczenie śladów, jakie jego tworzenie pozostawiło w przyrodzie, takie jak: dwutlenek węgla, dwutlenek siarki czy fosforany. Jego projekt okazał się najbardziej ekologicznym ze wszystkich. Z kolei Nic Wallenberg, absolwent Rhode Island School of Design w Stanach Zjednoczonych oraz Royal College of Art w Londynie przygotował siedzisko pod nazwą Squeeze. Swój projekt oparł na asymetrycznym wycięciu szczelin, ulokowanych w każdej osi mebla. Pod naciskiem siedzącej osoby, miejsca, w których znajdują się szczeliny, uginają się tworząc wklęsłe powierzchnie – tym samym siedzisko „pracuje” podczas użytkowania mebla, zapewniając komfortową pozycję siedzącą. Wybór materiału nie był przypadkowy – włókna muszą układać się równolegle w miejscach, w których pojawiają się szczeliny. Stąd zdecydowano się na użycie elastycznego drewna hikory. Wallenberg wyeliminował konieczność gięcia drewna przy użyciu energochłonnych maszyn. Ponadto wykorzystał zaledwie pięć śrub. – Analizowaliśmy wszystko, ilość każdego wykorzystanego materiału: drewna, kleju, śrubek, rejestrowaliśmy także każdą sekundę pracy urządzeń. Dzięki temu możliwe było opracowanie pełnej oceny wpływu na środowisko dla każdego z krzeseł – mówi David Venables, dyrektor AHEC na Europę. Istotna jednak okazała się też zmiana w postrzeganiu materiału i oceny tego, co tak naprawdę jest „postawą proekologiczną”. – Przemysł wciąż używa tworzyw sztucznych, które nie są odnawialne,

a mimo to producenci uznają, że taka postawa jest bardziej proekologiczna, bo np. nie wycinają lasów. A przecież warto pamiętać, że wiele materiałów używanych współcześnie jest bardziej szkodliwych dla środowiska niż proces wycinki. Selektywna wycinka pozwala na utrzymanie zdrowych zasobów leśnych i tworzy miejsce dla nowych drzew. W ciągu ostatnich 50 lat zasoby leśne Stanów Zjednoczonych wzrosły ponad dwukrotnie z 5 do 11,4 mld m sześć. Ten wzrost zasobów, w połączeniu ze znacznym zwiększeniem popytu na drewno, to wynik wieloletniego zaangażowania w zrównoważoną gospodarkę leśną i odpowiedzialne pozyskiwanie drewna w USA – dodaje Venables. AHEC wspiera działania służące bardziej naukowemu podejściu do projektowania i budownictwa przy użyciu Oceny Cyklu Życia produktu.– Dzięki tym danym możemy być transparentni w tym, co robimy. Mamy nadzieję, że te naukowe dane pozwolą na zwalczenie zjawiska „greenwash”, czyli kreowania proekologicznego wizerunku firmy, która w rzeczywistości wywiera szkodliwy wpływ na środowisko. Wierzymy, że zmienią one powszechne opinie na temat materiałów stosowanych przez projektantów i architektów. Chcemy zademonstrować w najdrobniejszych szczegółach, jaki jest rzeczywisty wpływ drewna na środowisko naturalne – tłumaczy Venables. Drewno jest jednym z kluczowych materiałów projektowania w przyszłości, lecz nie jedynym. Holenderski badacz Aart van Bezooyen, współzałożyciel Material Stories twierdzi, że żyjemy w najlepszych dla zmian czasach. Na czym miałyby polegać? Van Bezooyen wychodzi z założenia, że obecnie „trwałość” stała się nową religią. Stąd też znaczenie materiałów jako naszego najcenniejszego, a zarazem jednego z najbardziej ograniczonych zasobów.


104 Dział

Taboret Snelson Sama Wellera okazał się najbardziej przyjaznym środowisku siedziskiem akcji „Out of the Woods”

designalive.pl


styl życia 105

140

litrów wody pochłania przygotowanie jednej filiżanki kawy

– Służą nie tylko do wykonywania przedmiotów, są też narzędziami zmian, w których projektanci i architekci mogą odegrać bardzo znaczącą rolę. Sam materiał oczywiście nie ocali świata, natomiast istotna jest relacja pomiędzy kondycją naszego środowiska a ekonomią materiałową. Z jednej strony wiem, że użycie tworzyw sztucznych w transporcie ogranicza zużycie energii i surowców, z drugiej jednak tworzywa trafiają do rzek i oceanów, zaśmiecając je na lata – wyjaśnia. Nowy sposób gospodarowania zasobami to dla niego szansa na bardziej zrównoważone „jutro”. Przyznaje, że zrównoważony rozwój to coś więcej niż używanie ekologicznych materiałów. – To raczej myślenie w kategoriach cyklu życia produktu oraz możliwości jego ponownego zastosowania. To także uczenie odpowiedzialnych nawyków i zachowań. Materiały mogą zmieniać nasz sposób myślenia, nasze oczekiwania i przyszłość – twierdzi. Sam przez ponad pół roku podróżował po całym świecie w poszukiwaniu surowców. – Wprowadzam do własnego słownika kategorię „rethink”, czyli przemyślenia alternatywnych zastosowań i strategii, które wcześniej nie zostały wzięte pod uwagę. Bliższe spojrzenie na materiały pozwala projektantom zobaczyć produkty jako coś więcej niż gotowe obiekty – wyjaśnia Holender. Ważną rolę odgrywa wykorzystywanie lokalnych zasobów i know-how czy pracy miejscowych wytwórców. – Skupiając się na lokalnych materiałach, ograniczamy energochłonny transport, a także decentralizujemy produkcję, wpierając tym samym lokalne gospodarki – mówi. Wciąż korzystamy z dobrodziejstw świata i nie tylko jesteśmy użytkownikami, ale i mimowolnie „producentami”. Podobne do LCA badania są przeprowadzane w wielu innych sferach naszego życia, od lat można już analizować ślad ekologiczny

(analiza zapotrzebowania człowieka na zasoby naturalne), ślad węglowy (całkowita suma emisji gazów cieplarnianych) czy tzw. negawaty, czyli zaoszczędzone jednostki mocy – termin wprowadzony w 1989 roku przez amerykańskiego fizyka i działacza ekologicznego Amory'ego Lovinsa. Surowcem, o który w przyszłości – jak przewidują naukowcy – będzie się toczyć ogromna walka, jest woda. Wskaźniki są bezlitosne: przygotowanie jednej filiżanki kawy „pochłania” 140 litrów – tyle bowiem potrzeba, aby otrzymać niewielką filiżankę napoju. Ta przerażająca ilość to suma zliczana już od momentu uprawy ziaren na plantacji. Wskaźniki wzrastają, gdy przyjrzymy się mleku – tam uzyskanie jednego litra kosztuje naturę 1000 litrów wody, a uzyskanie kilograma wołowiny to zużycie 16 tys. litrów. Absolutnie nie namawiamy do rezygnacji z porannej „małej czarnej”. Swoje ślady węglowe pozostawiane w środowisku możemy jednak wydatnie ograniczać i w ten sposób wspólnie „projektować” świat. Jedną z największych bolączek współczesnego świata jest ilość emitowanych gazów cieplarnianych, a więc dwutlenku węgla. I tak np. wyłączenie pięciu żarówek 60-watowych, gdy ich nie potrzebujemy ogranicza emisję CO2 o 270 kg rocznie. Odczekanie, aż gorące jedzenie ostygnie, nim wstawimy je do lodówki – to o 6 kg dwutlenku węgla rocznie mniej w przyrodzie. Gotowanie dokładnie takiej ilości wody, jaką potrzebujemy by przygotować np. herbatę to ograniczenie emisji CO2 o 25 kg. Jest co robić, by być realnym ekoistą. To zdecydowanie ważniejsze niż powierzchowne zabawy w design–recykling. Często odpad lepiej oddać do przetworzenia w niezmienionej formie niż na nowo pokrywać go warstwami lakierów i farb, bo do odzyskania materiału wyjściowego znów potrzebne będą potężne nakłady energii.


DLA Podniebienia Tekst: anna borecka

N

ajlepsze, najciekawsze, najwygodniejsze i najbardziej inspirujące restauracje i bary – każdy z nas mógłby stworzyć własną, prywatną ich listę. Wiele osób z odwiedzania lokali, jeśli nie uczyniło jeszcze sposobu na życie, to przynajmniej część codziennej aktywności poświęca na takie zajęcia jak: wizyta w restauracji, wnikliwe oglądanie jej wnętrz, skosztowanie spécialité de la maison oraz analizę własnych zmysłowych wrażeń. A później, raz w roku, postanawiają wymienić swoje spostrzeżenia z innymi specjalistami i w efekcie tworzą ranking najlepszych zaprojektowanych restauracji i barów świata. Wiele restauracji z wyglądu tworzy całą strategię, poczynając od projektu architektonicznego i aranżacji wnętrz. O tym, że lokal jest „dizajnerski”, a więc odpowiada na nasze potrzeby i spełnia rozmaite kryteria (np. funkcjonalne) decydują goście i ich chęć regularnych powrotów. W każdym roku takich lokali na całym świecie regularnie przybywa. Nikt ich nie kataloguje, jednak ich właściciele do rąk otrzymali potężny oręż, a jest nim organizowany od czterech lat konkurs Restaurant & Bars Design Awards. To właśnie tam zgłaszają się lokale, które w aranżacji przestrzeni stosują najnowocześniejsze materiały, ale też sięgają do tradycji, wyposażają je w najodważniejsze projekty różnych pokoleń projektantów. Jesienią znów poznaliśmy werdykt jurorów (wśród nich znaleźli się m.in. Alberto Alessi, szef marki Alessi i Matthew Clark, założyciel United Visual Artists). Tegoroczne edycja konkursu była rekordowa, przystąpiło do niego ponad 600 miejsc z 60 krajów na wszystkich kontynentach. To, co nas ujęło w tych zwycięskich to skierowanie uwagi nie na stół lecz na sufit „podniebienie lokalu”.

1


miejsca 107 1. Vajra Jaipur (Indie) projekt: Urban Studio 2. The Cube Mediolan (Włochy) projekt: Park Associati 3. Tondeluna Logroño (Hiszpania) projekt: Picado de Blas 4. Paul Hamlyn Hall w Royal Opera House Londyn (Wielka Brytania) projekt: B3 Designers 5. The Roxy Auckland (Nowa Zelandia) projekt: Pack 6. Les Grandes Tables de L'ile Seguin Paryż (Francja) projekt: 1024 Architecture

2

3 4

5

6

designalive.pl


108 miejsca

7

7. What Happens When Nowy Jork (USA) projekt: Metrics Design Group 8. Pump Room Chicago (USA) projekt: Yabu Pushelberg 9. The Gourmet Tea Sao Paulo (Brazylia) projekt: Alan Chu 10. Lolita Lublana (Słowenia) projekt: Trije

zdjęcia: materiały prasowe

9


8 10

designalive.pl


Pod kontrolą

T

ak, to nie żart, polskie jabłka stały się w ostatnich latach towarem eksportowym. Tak jak Grecja kojarzona jest z oliwkami, a Hiszpania z cytrusami, znakiem rozpoznawczym Polski stają się jabłka. Jesteśmy największym producentem jabłek w Europie. Nasze owoce, tak pożądane na europejskich stołach z trudem znajdują uznanie polskich konsumentów. Być może smak jabłek wydaje się nam bardziej pospolity od egzotycznych owoców, być może jednak jabłka dostępne w polskich sklepach różnią się od owoców wysyłanych na eksport. Większa opłacalność sprzedaży owoców za granicę sprawia, że na półki polskich sklepów trafiają jabłka gorszego gatunku. Sadownicy, co zrozumiałe, wolą sprze-

dawać owoce po wyższych cenach, co sprawia, że prawdziwe, smaczne jabłka trafiają przeważnie na zagraniczne rynki. My natomiast posilamy się odmianami sprowadzanymi z USA, a nawet Nowej Zelandii, płacąc za nie odpowiednio wyższą cenę. Tak jednak być nie musi.

Polskie znaczy lepsze Podróżując po Polsce łatwo dostrzec, że w sadach coraz mniej jest wysokich drzew jabłoni – przeważają drzewa niskie nazywane karłowymi. Dzięki temu zbiór jabłek i pielęgnacja drzew jest ułatwiona, co umożliwia sadownikom obniżanie ceny ich produktów. Jakość naszych jabłek, doceniana za granicą jest coraz wyższa. Starannie selekcjonowane i uprawiane spełniają

najwyższe standardy jakości. To ona świadczy o tym, co w jabłku interesuje nas najbardziej – wspaniałym smaku. Jak jednak znaleźć dobre polskie jabłko? Od niedawna ramach projektu „Polskie Jabłka Wysokiej Jakości” stworzona została marka „Jabłko Kontrolowane”. Ta nazwa oraz towarzyszący jej symbol lupy pokazuje jak wnikliwie kontrolowane są owoce spod tego znaku. Niegdyś gwarantem jakości był sam sadownik i jego dobre imię, a z reklamacją wystarczyło pójść na drugi koniec wsi. W dzisiejszym świecie najlepszą gwarancją jest rzetelny certyfikat. Znak jabłka pod lupą daje gwarancję, że kupujemy smaczny, zdrowy owoc. Jeżeli nie chcemy, aby jabłka w Polsce stały się towarem luksusowym i kosztowały, tak jak np. w Japonii, cztery

projekt finansowany ze Środków Funduszu Promocji Owoców i Warzyw

Jeśli chcesz znaleźć w sklepie dobre polskie jabłko, najlepiej będzie zrobić to w którymś ze sklepów… Londynu, Berlina lub Paryża


styl życia 111

polskie jabłka wysokiej jakości — poznaj je

JONAGOLD GOLDEN DELICIOUS GALA ŠAMPION

dolary za sztukę musimy zaakceptować, że zmieniły się polskie sady. Duże drzewa odmian historycznych jabłoni zostały zastąpione przez małe, ale za to bardziej wydajne. Co nie znaczy gorsze – mówi prof. dr hab. Eberhard Makosz, przewodniczący komisji projektu „Jabłko Kontrolowane”. Do projektu wytypowano cztery popularne i lubione odmiany jabłek produkowanych w pieczołowicie pielęgnowanych sadach: Golden Delicious, Gala, Jonagold i Szampion. Jabłka różnią się między sobą kolorem, kształtem i aromatem, ale wszystkie cechuje potwierdzona jakość, niska kaloryczność i wysokie walory dietetyczne. Komisja przyznająca prawo do używania znaku, myśląc o naszym zdrowiu i środowisku, weryfikuje też poprawność techniki ich uprawy.

Smak w zgodzie z naturą Co ciekawe bardzo ważna jest także wielkość jabłka. Jeżeli, patrząc na zbyt duże jabłko zastanawiasz się, czy dasz radę je zjeść, to być może patrzysz na owoc złej jakości. Przerośnięte jabłka zawierają zbyt dużo powietrza i wody, ich miąższ traci jędrność, a owoce gorzej się przechowują. Smak rozwadnia się i niknie. „Jabłka Kontrolowane” zachowują prawdziwy, gęsty smak dzięki utrzymaniu rozmiarów mniejszych niż 8 centymetrów. Są chrupkie, jędrne i smakowite. I do tego możesz zjeść je w całości. Doświadczeni sadownicy wiedzą też jak znaleźć równowagę pomiędzy nauką

i naturą. To nowocześni, wykształceni fachowcy, potrafiący mądrze posługiwać się środkami ochrony przed chorobami i szkodnikami. Znając procesy przebiegające w przyrodzie, chronią owoce tak, by w jabłku nie było pozostałości chemicznych szkodliwych dla zdrowia. Sadownicy skarżą się, że to co najlepsze z Polskiej ziemi, u nas nie jest doceniane. Szczególnie przez dystrybutorów i sieci handlowe, nawet te delikatesowe. Polskie jabłka słyną na całym świecie. Zdrowe, nieskażone środowisko, sprzyjający klimat, duża różnica temperatur w tygodniach poprzedzających zbiory – to powody, dla których polskie jabłka są zdrowe i mają piękny, czerwony rumieniec. No i jak mu nie ulec? Więcej na: www.jablkokontrolowane.pl materiał promocyjny


112 rzeczy

Absolutnie polskie Marka Absolut od lat zaprasza do współpracy największych kreatorów z całego świata. Tym razem padło na Polaka

R

eżyser Spike Lee, projektant Oskar Metsavaht, geniusz pop-artu Ron English, rysownik i mistrz tatuażu Dr. Lakra, Jamie Hewlett z zespołu Gorillaz – dzięki ich kreatywności limitowane edycje szwedzkiej wódki na trwałe zapisały się w historii światowej popkultury. Teraz przyszedł czas na Polskę. Do stworzenia projektu Absolut Polakom zaproszono Swanskiego. Od samego początku wiadomo było, że nie będzie łatwo znaleźć symbol, który w sposób jednoznaczny określi polski charakter i siłę narodu. Dlatego do realizacji projektu zaproszono polskiego artystę, który jest współczesnym ucieleśnieniem konceptu „wolność i niezależność”, znanym z otwartości w patrzeniu na świat i nowatorskiego designalive.pl

podejścia do sztuki – Swanskiego. Efektem wspólnych pracy marki Absolut i artysty jest efektowna grafika, w której gest „V” łączy się i wyłania z charakterystycznego dla artysty florystycznego „gąszczu”. Kontekst natury – ręka w symbolu „V” wyłaniająca się z kwitnących roślinnych pnączy – to symbol odradzającego się, dynamicznie rozwijającego kraju i polskiego społeczeństwa. – Szukaliśmy takiego artysty, który będzie potrafił stworzyć grafikę ilustrującą polski wyrazisty i waleczny charakter. Swanski to wolny, niezależny i wszechstronny artysta. Tworzy murale, grafiki, ilustracje, animacje a także projektuje ubrania. Inspiracje czerpie z różnych zakątków globu. Nie lubi monotonii. Okazał się idealnym artystą do stworzenia limitowanej edycji Absolut Polakom – przekonuje Senior Brand Manager marki Absolut, Dorota Durakiewicz.

– Marka Absolut poprosiła mnie o zaprojektowanie unikalnej wersji butelki dedykowanej specjalnie na polski rynek. Koncepcja projektu miała opierać się na naszych podstawowych cechach, jak niezależność i indywidualność oraz na tym, jak bardzo ważnym pojęciem dla naszego narodu jest wolność i to nie tylko w tym historycznym znaczeniu – mówi artysta. Przygotował kilka projektów. Wybrany został ten z symbolem Victorii. – Nie chcieliśmy obciążać się jedynie naszą historią, chociaż była również ważnym elementem mojej pracy. Ten symbol jest tak samo klarowny dla weteranów powstania, jak i dla młodych ludzi. Moją największą inspiracją jest ekosystem, natura i panujące w niej twarde zasady gry. Stąd w większości moich prac roślinno-zwierzęcy gąszcz. To taki symbol społeczeństwa i świata, który

zdjęcia: materiały prasowe absolut vodka

tekst: daria linert


DZIAŁ 113

Swanski, czyli Paweł Kozłowski (ur. 1980), jest warszawiakiem. Zajmuje się projektowaniem graficznym, tworzeniem murali, ilustracji, rysunków, animacji i teledysków. Prowadzi studio projektowo-graficzne Swanarts. Stworzył Turbokolor, firmę która sprzedaje projektowane przez niego ubrania.

Marka Absolut należy do Grupy Pernod Ricard. Każda butelka Absolut Vodka jest produkowana w Åhus, na południu Szwecji

Butelka Absolut Polakom stworzona przez Swanskiego

nigdy nie stojąc w miejscu, wciąż rodzi się na nowo, umierając zarazem. I to jest w nim piękne – dodaje Swanski. Absolut jest bardzo zadowolony z efektów jego pracy. – W kraju, w którym bycie wolnym i niezależnym jest wartością najwyższą, oddajemy hołd polskiemu charakterowi. Siła, duma, duch walki – to jest to, co jednoczy wszystkich Polaków od pokoleń. Właśnie o tym jest nowa butelka. Po raz pierwszy globalna marka oddaje cześć polskiemu narodowi – ludziom. To ważny, ponadczasowy symbol dla wszystkich pokoleń Polaków. Jest on obecny w ich codziennym życiu: w momentach poważnych, historycznych, ale również na koncertach, stadionach czy podczas wspólnie spędzonych chwil z przyjaciółmi. Ten symbol to my, Polacy – dodaje Dorota Durakiewicz. www.projektpokolenie.pl, www.swanofobia.com designalive.pl


114 w interakcji

Nabaztag to przedmiot komunikujący stworzony przez Rafiego Haladjiana i Oliviera Mévela. Łączy się z Internetem za pośrednictwem Wi-Fi i komunikuje z użytkownikiem za pomocą wiadomości dźwiękowych, świetlnych lub poruszając uszami. Podaje wiadomości takie jak: prognoza pogody, giełda (ekonomia), zanieczyszczenie powietrza, wiadomości dla kierowców czy nowy e-mail

TEKST: dr Agnieszka Szóstek*

K

ilka razy zdarzyło mi się ostatnio usłyszeć następujące pytanie: a kiedy wreszcie przeprowadzisz prawdziwe badania? Za prawdziwe badania zwykle uważane są ankiety wypełniane przez przynajmniej 500 osób ze ściśle zdefiniowanej grupy docelowej lub serie grup fokusowych. Nic prostszego, by skutecznie „zabić” jakąkolwiek innowacyjną koncepcję. Nie wiem, ilu z was kiedykolwiek natknęło się na Nabaztaga, królika podpiętego pod Wi-Fi. Jest on jednym z pierwszych przykładów tego, jak można projektować technologie wykorzystujące uwagę peryferyjną. Założenia dotyczące prezentacji informacji peryferyjnej zostały sformułowane już przez Marka Weisera w jego słynnym artykule, który stał się podstawą do rozwoju technologii współdziałających nie tylko z człowiekiem ale też ze sobą i adaptujących się do środowiska, w którym się znajdują oraz do przebywających w nim ludzi. Na tej kanwie powstał Nabaztag (po armeńsku królik) najpierw jako projekt badawczy, a następnie komercyjny. Całe urządzenie

designalive.pl

*

Autorka tekstu jest przewodniczącą CHI Polska, (Computer-Human Interaction), należącej do międzynarodowego stowarzyszenia ACM największej informatycznej społeczności naukowo-edukacyjnej na świecie

składa się z trzech ledów, głośnika, mikrofonu i silnika sterującego zachowaniami uszu królika. W ten sposób jeżeli pozycja uszu jednego z Nabaztagów zmienia się, uszy połączonego z nim przez Wi-Fi innego Nabaztaga automatycznie ustawiają się w takiej samej pozycji. W ten sposób Nabaztag jest w stanie przekazać informacje przesłane do niego przez Wi-Fi, umie również przekazać newsy, blogi, odtwarzać radio. W procesie przygotowywania Nabaztaga do stania się produktem komercyjnym zostały przeprowadzone badania z użytkownikami, które zaczęto właśnie od grup fokusowych. Tylko jak zbadać to, czy potencjalni klienci byliby zainteresowani posiadaniem „królika z Wi-Fi”? Uczestnicy fokusów w ogóle nie byli w stanie odpowiedzieć na takie pytanie. Próbując jednak wykorzystać potencjał ludzi zebranych w grupach fokusowych poproszono ich o wymyślenie pomysłów na to, w jaki sposób taki królik mógłby być wykorzystany. Również i to ćwiczenie nie przyniosło żadnych wyników… Interesujące i inspirujące pomysły powstały dopiero po tym,

kiedy wybrani użytkownicy niejako „zaadoptowali” wczesne prototypy królików. Wyniki były zbierane w dwójnasób: logując i analizując wszystkie sposoby korzystania z urządzenia, żeby odseparować używane funkcje od nieużywanych oraz przez zbieranie informacji od użytkowników dotyczących ich doświadczeń i nowych pomysłów na wykorzystania Nabaztaga. Obie te metody sprawdziły się doskonale. Kiedy obserwuję to, co dzieje się w polskich firmach, niestety zauważam, że wyniki grup fokusowych często determinują to, czy dane rozwiązanie zobaczy światło dzienne czy jednak niekoniecznie. Problem polega na tym, że każde rozwiązanie, które jest innowacyjne i nietypowe będzie wzbudzało co najmniej mieszane uczucia. W związku z tym, zgodnie z dynamiką zachowań grupowych, gdzie najsilniejszy głos definiuje wynik (przy czym często najsilniejszym głosem jest głos konserwatywny) praktycznie każde rozwiązanie wykraczające poza znany nam świat prawdopodobnie zostanie zabite. Sama widziałam przykłady bardzo ciekawych rozwiązań bezwzględnie skrytykowanych przez uczestników takich badań. Pytanie, które najczęściej pojawia się w tym momencie jest następujące: no tak, ale co w takim razie mamy zrobić? Sugeruję by postąpić podobnie jak zrobiła firma Violet produkująca Nabaztagi – wypuścić krótką linię swoich produktów lub usług, zaprosić ograniczoną liczbę osób do ich testowania i wnikliwie obserwować, co robią i jak zaoferowane rozwiązanie komentują. I na tej podstawie najpierw usprawnić swój pomysł, a dopiero potem wypuścić go na szeroki rynek. Jest to, co prawda rozwiązanie droższe niż fokusy, ale też zdecydowanie bardziej opłacalne. No i pozwala budować przewagę konkurencyjną w oparciu o dogłębne zrozumienie zachowań i potrzeb swoich klientów pozwalające na znajdywanie nowych ścieżek rozwoju, a to przewaga, którą trudno jest przeskoczyć jedynie kopiując rozwiązania, które już się sprawdziły na rynku.

zdjęcie: Łukasz szóstek, materiały prasowe

Jak nie zabić innowacji?


Łowcy dizajnu 115 Tastee elektroniczna łyżka sprawdza smak potrawy. Jej walory wyświetla na tablecie wskazując, czy np. zupa nie jest za słona

Bo zupa była za słona tekst: paweł rosner*

zdjęcie: Electrolux Design Lab

R

oboty przyjęło się przedstawiać w powieściach czy też filmach science-ficton jako skomplikowaną maszynerię, która tak wizualnie, jak i z zachowania, stara się jak najbardziej upodobnić do człowieka. Im trudniejsza do rozróżnienia, tym doskonalsza. Rzeczywistość, a raczej najbliższa przyszłość, przedstawia się jednak inaczej. Odwrotnie. Współczesny robot doskonały, to człowiek obudowany nowoczesną technologią. Takie były moje pierwsze myśli po zapoznaniu się z Tastee, a raczej całą gamą podobnych mu projektów. Najkrócej mówiąc, Tastee to „łyżka” pełna nanoreceptorów, które odczytują smak potrawy, następnie dane są przesyłane do aplikacji zainstalowanej na naszym tablecie, która prezentuje składowe smaku w postaci infografiki i doradza nam co poprawić, by potrawa osiągnęła pożądany smak.

Skoro design ma podnosić standard naszego życia, to nie rozumiem, czemu mamy skupiać się na projektowaniu przedmiotów gorszych od naszych wrodzonych umiejętności. Chyba że słowo standard stosujemy tu dosłownie. Oczywiście Tastee może być traktowany jako ciekawy gadżet, mała pomoc kuchenna, która pomoże nam zawsze dobrze poprawić smak. Przynajmniej zupa nie będzie za słona. Obiekt ten jest jednym z wielu dowodów na to, jak ważne są i będą dane oraz ich szybki przepływ, dlatego w dziedzinie wzornictwa przemysłowego będzie powstawało coraz więcej przedmiotów służących do zbierania i przetwarzania danych a nie tylko pełniących „mechaniczną/ fizyczną” funkcję. I to jest jak najbardziej trafny kierunek rozwoju, pozwala na lepsze i szybsze poznawanie otaczającego nas świata, dzielenia się informacjami.

*

Autor tekstu to jednoosobowa redakcja bloga lowcydizajnu.pl, gdzie łowi projekty perspektywiczne

Film, sztuka, literatura kreowały człowieka na tego, który to maszynom będzie mówił, co i jak mają robić, ale obecnie trend zmierza w drugą stronę. Może i dobrze, przynajmniej się nie zbuntują. Jestem zwolennikiem wielu nowinek technicznych, kocham Internet i korzystam z wielu aplikacji, ale z tych które są, powiedzmy, przedłużeniem zmysłów a nie zastępują je. Szkoda, że coraz więcej projektów jest nakierowanych nie na ułatwianie, ale wykonywanie za człowieka niektórych czynności. Ciągłe dążenie do zaprogramowanego ideału albo może programowanie ideału. Ja jednak lubię tą ludzką niedoskonałość, która nieraz doprowadza do wielkich zwycięstw i nie mniejszych porażek, ale dostarcza emocji. Jeżeli masz ciekawy projekt, koncept, to czekam z niecierpliwością! Pisz na: lowcy@designalive.pl


116 test

ELEGANT Z PAZUREM Na pierwszy rzut oka przypomina poważnego eleganta. Ale gdy ruszasz, pokazuje sportowy pazur. BMW 320d Modern Line to ten typ limuzyny, którą pokochasz zaraz po wciśnięciu pedału gazu

N

ie wiedziałam czego mogę się spodziewać po kolejnym testowanym samochodzie. Jakież było moje zdziwienie, kiedy Tomek powiedział, że zanim ruszę w trasę, to pokaże mi, co i jak mam obsługiwać. No i całe szczęście, bo tylu ustawień fotela, trybów jazdy i dźwiękowych powiadomień się nie spodziewałam… Ale tylko na początku wyglądało to tak strasznie, bo po kilkunastu minutach jazdy świetnie się odnalazłam. Mam wrażenie że auto jest przeładowane elektroniką, komputer informuje o każdym naszym ruchu, mnie osobiście trochę to przeszkadzało. Sama jazda „bmką” była jednak bardzo przyjemna: niby taki niepozorny samochód, ale trzeba się pilnować, bo bardzo łatwo się rozpędza, a przecież panowie policjanci nie śpią. Z drugiej strony takie przyspieszenie to atut, bo można bez stresu wyprzedzać. Wnętrze dopracowane jest w szczegółach: jasna skóra i brązowe drewniane elementy wyglądają elegancko, ale nie przytłaczają. Kojarzą mi się z lodami waniliowymi w polewie czekoladowej. Przednie fotele mają tyle możliwości ustawień, że naprawdę każdy znajdzie wygodną dla siebie designalive.pl

pozycję. Plus dla projektantów za to, że pomyśleli o tym, aby uchwyty na kubki były nieco głębsze – teraz bez stresu można stawiać otwartą puszkę bez obawy, że się przewróci. Natomiast tył jest bardzo przestronny. W drzwiach i przednich siedzeniach są schowki, które docenią na pewno pasażerowie podczas dłuższych tras. BMW ma też spory bagażnik otwierany pilotem – do pełni szczęścia zabrakło mi tylko automatycznego zamykania. A jak nowe BMW wygląda od męskiej strony? Wsiadam, trochę się zastanawiam, jak sobie dam radę z tymi wszystkimi nowościami, bo BMW serii 3 jest nimi mocno napakowane, a ja jestem zwolennikiem prawdziwych samochodów… Bywa, że irytuje mnie już nawet ABS. No ale cóż, elektronika to znak czasów. Pozycja za kierownicą ustawiona niemal intuicyjnie – szerokość fotela, podparcie pod uda, wysokość siedziska… Wszystko super. Pozostaje ustawienie kierownicy i lusterek i odpalamy, oczywiście włącznikiem START/STOP. Przełączam skrzynię na tryb sport plus i… rewelacja! Automat ośmiobiegowy działa jak w aucie sportowym. Biegi zmienia szybko, odpowiednio je dobierając, a reakcja na gaz jest natychmiastowa. Wóz

*

Autorzy tekstu to pasjonaci motoryzacji, designu i mody

„zbiera się” przy każdej prędkości i znakomicie się prowadzi, rozkład mas jest idealny! Po przełączeniu skrzyni na tryb komfortowy, samochód prowadzi się spokojnie, ale nadal dynamicznie. W trybie ekologicznym ma nieco gorsze osiągi, ale za to bardzo niskie spalanie. Szybko też doceniam dobre światła i skuteczne hamulce, co przy osiągach auta jest nieodzowne. Wrażenie robi też oświetlenie pod podwoziem – może być przydatne, gdy nocą parkujemy wśród kałuż. Punkty świetlne są też przy każdej klamce i niestety już tak dobrze nie wyglądają, przywodząc na myśl tuningi z lat 90. Zabrakło mi w tym aucie tylko jednego: odpowiedniego dźwięku rzędowej szóstki, niezapomnianego ze starszych modeli marki BMW. Natomiast w zamian otrzymujemy zużycie paliwa na poziomie nieprzekraczającym 7 litrów na setkę i to przy dynamicznej jeździe w zróżnicowanych warunkach. W świetle dziennym wersja modern prezentuje się nader agresywnie. Wóz ma znakomite proporcje i piękną sylwetkę. Prowadzi się wspaniale. Hasło BMW „Radość z jazdy” jest jak najbardziej uprawnione! Gdy dziś widzę kogoś w nowym modelu BMW serii 3 to lekko mu zazdroszczę. www.bmw.pl

ZDJĘCIA: MAGDALENA RODZIEWICZ, media presso+design, materiały prasowe BMW

TEKST: ANETA I TOMEK JAGODZIŃSCY*


NEWSY

Poznawaj rzeczy, ludzi, miejsca i opinie. Czytaj zapowiedzi i relacje. Codziennie

Janusz Kaniewski projektant

Ciągłość Obecne BMW 3 niewiele różni się od poprzednika. To jedyna rzecz, której Azjaci nie mogą podebrać starym europejskim wytwórniom: ciągłości. Kia może w ciągu kilku lat powstać z niczego i robić ładne samochody, ale tylko fabryka tak stara jak BMW może łaskawie pozwolić publiczności śledzić i komentować w kuluarach zmiany zachodzące na przestrzeni lat: od zawsze ten sam surowy, niemiecki sznyt; w latach 80. wahnięcie w stronę elegancji spod igły mistrza Ercole Spady; początek xxi wieku to ekstrawaganckie poszukiwanie rzeźby Chrisa Bangle'a, porządkowane, co mało kto wie, przez genialnego, młodego stylistę Davide Arcangelego wypożyczonego na kilka miesięcy przed śmiercią z Pininfariny. Dzisiejsza 3 jest bardzo podobna do 5, może nie jest dizajnerskim fajerwerkiem, ale też firma z Monachium czas odmierza epokami, nie sezonami. Klasyczne proporcje i detal, ironiczne potraktowanie motywu światłowodów w przednich reflektorach, szczegółu kopiowanego dziś jak świat długi i szeroki. Tradycyjne „spojrzenie spode łba”, długa maska, kabina osadzona mocno na tylnej osi. Żadnych stylistycznych rewolucji. BMW perfekcyjnie rozgrywa temat „ostatni samochód na świecie”: pośród histerii poszukiwań pojazdu przyszłości, alternatywnych źródeł napędu, optymalizacji kosztów produkcji, konstruuje w bogatej Bawarii, rękami bawarskich rzemieślników auta takie same od zawsze. Solidne, rozpoznawalne, drogie, klasyczne sedany z napędem na tylną oś. Firma może sobie pozwolić na taki wóz jak obecna trójka – perfekcyjnie zmontowany, prestiżowy, ale dizajnersko raczej nijaki: teraz kilka modeli bawarskiej marki będzie tylko – i aż – poprawne zanim w Monachium nastanie następny wizjoner, który na perfekcyjnie dopracowanej platformie zbuduje ponadczasowe dzieło sztuki. Polski awans z „kraju na wschodzie Europy” na „kraj na północy Europy” objawia się m.in. zmianą postrzegania właściciela BMW z „najbogatszego buraka z naszej wsi” na „człowieka dbającego o prestiż i jakość życia”. Mniej lansu, więcej przyjemności. Jeździłem BMW Z4, ale wybrałem Mazdę MX 5: cztery razy tańsza, prostsza, bardziej intuicyjna, bardziej „zrośnięta z ciałem”, daje więcej przyjemności z jazdy niż naszpikowany elektroniką, dystansujący kierowcę od szosy niemiecki roadster. Bardziej „moja”. Bo dna prawdziwego BMW to nie lans, tylko dobry samochód dla zamożnego mieszczaństwa. Potem jeździłem Serią 5 i było super. Podejrzewam, że Seria 3 dałaby mi „prestiż i jakość życia” a w końcu o to chodzi, nie?

SKLEP

Kupuj oryginalne produkty nie wychodząc z domu

WIDEO

Oglądaj ciekawe projekty i wydarzenia z całego świata

SOCIAL MEDIA Sledź nas na Facebook+Twitter

PRENUMERATA

BMW 320d Modern Line Silnik: wysokoprężny TwinPower Turbo Pojemność: 1995 ccm Moc: 184 KM (135 kW) Napęd: tylny Skrzynia: automatyczna Bagażnik: 480 l Masa własna: 1505 kg Długość nadwozia: 4624 mm Zbiornik paliwa: 57 l Spalanie (miasto/trasa): 5,8/3,8 l Prędkość maksymalna: 230 km/h Przyspieszenie 0-100 km/h: 7,6 sek. Cena egzemplarza testowego: 209 tys. zł

Zamów roczną prenumeratę kwartalnika

DESIGNALIVE.PL


118 selekcja

Polskie zoo Czas na archeologię polskiego designu. Zanim znajdą się na aukcjach za okrągłe sumy, cennych wykopalisk należy szukać w mieszkaniu cioci, na strychach, w kredensach, w zapomnianych magazynach, w biurach z tamtej epoki. Tam, gdzie czas się zatrzymał, albo gdzie szczęśliwie zabrakło funduszy, by wszystko wyrzucić i wstawić nowe, rzadko lepsze. W pierwszym odcinku wśród wykopalisk design-zwierzęta

Tekst: dr Krystyna Łuczak-Surówka* ZdjęciA: Rafał Placek

K

to z nas nie pamięta szkolnych wycieczek do zoo? Chodziliśmy tam, by poznać zwierzęta, dowiedzieć się, jakie są. Uczyliśmy się identyfikować je po tym jak wyglądają, jakie mają zwyczaje i upodobania. Opisując świat zewnętrzny, ubieramy go w system słów. Każde słowo coś oznacza. Rozumiemy je dzięki zespołowi cech, uznawanych przez nas za charakterystyczne. Pozwala nam to później dostrzec więcej w dorosłym życiu. A zwierzę rozpoznać nie tylko w ożywionej części świata. Polskie design-zoo jest niezwykle bogate, a najwięcej przedstawicieli świata fauny znajdziemy oczywiście wśród projektów dla dzieci. Jednym z nich jest Sarenka autorstwa spółki Olgierd Szlekys i Władysław Wincze. Krzesełko i zabawka – projekt typu „dwa w jednym”, choć stworzony na „cztery ręce”. Projekt powstał w czasie wojny, około 1942 roku, a produkowany był seryjnie przez Spółdzielnię Artystów „Ład” od roku 1946. Sarenki z warsztatów w Kłodzku trafiały do przedszkoli, dziecięcych przychodni i domów prywatnych. Jeszcze niedawno rozmawiałam z kimś, kto napotkał jedną z nich i wydobył ją z zakamarków warszawskiego przedszkola. Dzisiaj te Sarenki, którym udało się przetrwać do XXI wieku są do „upolowania” głównie na aukcjach i rynku wtórnym. Zupełnie inny jest kolejny projekt. Nie można na nim usiąść. Wprost przeciwnie, to on, a właściwie ona „przysiadła”. Sikorka to porcelanowa figurka, przedstawicielka licznej zwierzęcej rodziny, założonej w polskiej ceramice lat 50. i 60. Mała, na pierwszy rzut oka niepozorna, a jednak ma w sobie

designalive.pl

* Autorka tekstu jest historyczką i krytyczką wzornictwa. Wykłada na warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych. Specjalistka od polskiego wzornictwa, prowadzi blog o polskim designie designby.pl

ogromną siłę wyrazu. Ma wszystko to, z czym kojarzy się nam sikorka. Ptaszek, którego widujemy zimą, wyróżnia się żółtym upierzeniem i nastroszonymi piórkami optycznie zwiększającymi jej ciało. Te znaki rozpoznawcze widzimy w figurce projektu Mieczysława Naruszewicza z roku 1960. Nie ma zarysu piór, a jednak ptak jest napuszony i wystawia jedynie ogon i drobny dziobek. Jeden z tych, co wyfrunęły w latach 60. z Zakładów Produkcyjnych Tułowice siedzi w moim domu na półce, nie tylko zimą. Ssaki i ptaki kojarzą się większości z nas bardzo pozytywnie. Mniej radośnie odnosimy się do płazów. Ja chciałabym przyjrzeć się żabie, którą poza spacerami po łąkach spotkamy również w bajkach, choć nie każda z nich to książę. Projektanci Małgorzata i Wojciech Małolepsi wspólnie z Kazimierzem Piotrowskim (Studio M.P.), wyczarowali w roku 1987 Żabkę. Nie trzeba jej całować. Drewniana, prosta forma pokaże swój prawdziwy charakter, kiedy wprawimy ją w ruch. To zabawka dla dzieci i wymaga jedynie wyprowadzenia na spacer. Zielona Żaba z Polski, której droga zaczęła się od pomysłu stworzenia zabawki dla syna Małolepszych – Stasia, była produkowana i obecna na rynku przez ponad dwie dekady. Sprzedawała ją m.in. „Cepelia”. Była też eksportowana za granicę. A w połowie lat 90. można ją było spotkać w polskiej Ikei. Potem populacja żab zaczęła spadać w związku z plagą tanich zabawek z Dalekiego Wschodu. Niestety jako produkt nie przetrwała, podobnie jak wiele innych polskich drewnianych zabawek dla dzieci. Twarde prawa ewolucji spotykamy wszędzie, również w designie. Tu jednak zdarzył się cud i Żabka wskrzeszona przez markę WellDone niebawem ma trafić znów na rynek.


selekcja 119 Na dziecięcym krzesełku Sarenka (1942) przysiadła porcelanowa Sikorka (1960). Tuż obok na kamieniu zabawka Żabka (1987)


120

Forma podąża za funkcją Iwona Sołowow właścicielka showroomu Forma Deco Art

LOUNGE CHAIR

Elegancja w czystej postaci ujmuje ponadczasową formą. Picie porannej kawy w tym fotelu to prawdziwa przyjemność. Poza tym posiadanie elementu wyposażenia wnętrz sygnowanego nazwiskiem mistrza Charlesa Eamsa to wielka satysfakcja. Fotel i podnóżek 21 640 zł, www.formadeco.pl

To zdanie Louisa Sullivana, ma odniesienie nie tylko do architektury jego czasów. Jest aktualne w każdej z epok. I to urzeka mnie w przedmiotach najbardziej. Ponadto lubię, gdy nowy przedmiot odnosi się do tradycji z respektem – – udoskonala, ale nie zmienia wartości

NENDO

To japońskie studio projektowe oczarowuje syntezą designu. Rachityczność przedmiotów i czystość koloru tworzą materię. Ostatnio często odwiedzam ich stronę w poszukiwaniu idealnego przedmiotu i mam już swoje zakupowe typy, np. Thin Black Table z oferty Cappellini. Od 985 funtów, www.nendo.jp

TOLOMEO MEGA

Rodzina lamp Tolomeo Artemide zaspokaja potrzeby nawet najbardziej wybrednego konesera. Różnorodność modeli i system przegubów, daje możliwość zastosowania w każdym wnętrzu. Moim faworytem jest wersja Mega – dominująca we wnętrzu jednocześnie zachwyca lekkością konstrukcji. 2 550 zł, www.artemide.com

MINI COOPER

to samochód, który zyskał drugą młodość i stał się symbolem nieprzemijającego piękna. Przykład połączenia najnowszej technologii z poszanowaniem tradycyjnej stylistyki, która zachwyca pokolenia. Aby zaspokoić moją twórczą naturę, podjęłabym się zaprojektowania wersji specjalnie dla mnie. Od 80 600 zł, www.mini.pl

FATBOY HEADDEMOCK

Odrobinę błogostanu w hamaku wprowadziłam do ogrodu dzięki amerykańskim projektantom. Paleta dostępnych kolorów, różnorodne faktury materiałów oraz charakter projektu dają możliwość wykreowania własnej oazy. 1 500 zł www.fatboyusa.com

zdjęcia: materiały prasowe, wojciech trzcionka, elizabeth montagnier, joanna gorzelińska

wybiera:


must have 121

Mniej znaczy więcej Interesują mnie tylko piękne rzeczy o prostej, ascetycznej formie. W tej kwestii nigdy nie idę na kompromis

Black Blanche

autorstwa Elisabeth Montagnier. To zdjęcie mnie zahipnotyzowało. Kiedy zobaczyłem je w galerii, od razu wiedziałem, że będzie moje. Nie przestaje mnie zachwycać swoją idealną kompozycją. Egzemplarz kolekcjonerski

iPad Apple

Znak czasu. Gazety czytam już tylko w sieci, od której jestem uzależniony. Od 2 099 zł, www.apple.pl

I Fiumi

Wanna, element serii stworzonej przez Claudio Silvestrina dla Boffi. Najwygodniejsza wanna na świecie. Estetycznie– – dzieło sztuki. Jej minimalistyczna forma idealnie odpowiada mojemu stylowi. 20 200 euro, www.boffi.com

IW390209

Portuguese Yacht Club Chronograph WC Schaffhausen. Zegarek, który w genach nosi precyzję sprzętów do nawigacji. Bez niego czuję się jak bez ręki. Lubię masywne i wyraziste zegarki. Od 95 640 zł, www.apart.pl

BeoLab 1

Bang & Olufsen. Zaprojektowane przez Davida Lewisa w 1999, już ikona. Dźwięk z tych głośników jest genialny. A ja bez muzyki nie istnieję. Do zdobycia tylko na rynku wtórnym. Od 2 250 funtów, www.ebay.co.uk

wybiera:

Robert Kozyra menedżer, dziennikarz i krytyk muzyczny designalive.pl


122 wydarzenia

Arena ergonomii

Projektowanie ergonomiczne to hasło przewodnie 5. edycji Areny Design w Poznaniu w dniach 5-8 marca 2013 roku

W

yznacznikiem jakości dóbr konsumpcyjnych są już nie tylko nowoczesne technologie użyte do ich produkcji, ale to, w jaki sposób zostały one wykorzystane, by jak najlepiej służyć odbiorcom. Indywidualizacja i wygoda w połączeniu z przyjazną formą i innowacyjnością, tworzą komplet składowych elementów dobrego projektu, zaś postępująca humanizacja relacji człowiek-maszyna każe skupiać się na predyspozycjach, ograniczeniach i możliwościach ludzkich, co w bardzo widoczny sposób odbija się w światowych trendach panujących w designie. Przedmioty użytkowe mają nie tylko cieszyć oko czy zaskakiwać niebanalną formą, ale przede wszystkim podnosić jakość życia. Taką funkcję w projektowaniu spełnia ergonomia. – Arena Design od lat, poza rolą łączenia przedsiębiorców i projektantów, edukuje pokazując produkty wyróżniające się znakomitym designem a przy tym funkcjonalne i ergonomiczne – mówi Monika Wietrzyńska, dyrektor Areny Design 2013. – Design jest nadal zbyt często kojarzony z luksusowym aczkolwiek zbytecznym produkdesignalive.pl

tem lub przedmiotem, tymczasem dobrze zaprojektowany mebel, wazon, rower, długopis, ultrasonograf czy kosiarka do trawy to produkty przede wszystkim funkcjonalne, wygodne, bezpieczne, dostosowane do indywidualnych predyspozycji. O ergonomii, co-designie, designie uczestniczącym (inclusive design) mówić będą podczas przyszłorocznej Areny Design specjaliści, ergonomiści i projektanci z kraju i Europy. Planowane są również wystawy ukazujące ergonomiczne projektowanie w skandynawskim stylu. Oprócz strefy Forum (konferencje, warsztaty, prezentacje) nieodłączną częścią Areny Design będą ponownie: strefa Kreatywni (młodzi projektanci i uznane studia projektowe), Edukacja (uczelnie wyższe o profilu projektowym), Innowacje (nowoczesne materiały i urządzenia, a także specjalistyczne oprogramowanie dla projektantów i architektów) oraz Top Design (wystawa produktów nominowanych w konkursie Top Design Award). Udział w strefach zgłaszać można do 17 stycznia 2013 roku. Organizator: Międzynarodowe Targi Poznańskie, www.arenadesign.pl

Do 17 stycznia można zgłaszać swój udział w Top Design Award – konkursie, towarzyszącym wydarzeniu Arena Design 2013. Produkty do konkursu można zgłaszać w obrębie 14 grup tematycznych, obejmujących praktycznie wszystkie sfery kultury materialnej m.in.: przestrzeń domowa, kuchnia, łazienka i wellness, biuro, przestrzeń publiczna i ogrody, oświetlenie, media i sprzęt elektroniczny, motoryzacja i transport publiczny, nauka i medycyna, rozrywka i sport, wyposażenie wnętrz, moda i akcesoria. W konkursie mogą wziąć udział zarówno producenci, jak i projektanci z seryjnie produkowanymi wzorami, które są na rynku nie dłużej niż dwa lata lub zostaną wprowadzone do produkcji w roku 2013. Celem konkursu jest wyróżnienie producentów, którzy w poszukiwaniu swojej drogi do sukcesu, dostrzegają potrzebę inwestowania w dobre, ergonomiczne wzornictwo. Wychodząc z założenia, że design to wszystko, co zostało zaprojektowane z myślą o człowieku i podniesieniu jakości jego życia, organizatorzy – Międzynarodowe Targi Poznańskie, chcą zwrócić uwagę na potrzebę współpracy producenta z projektantem. Taka kooperacja pozwala na stworzenie przedmiotów o optymalnych parametrach, pozwalających w pełni zaspokoić oczekiwania odbiorców przy jednoczesnym uwzględnieniu tak kluczowych kwestii, jak choćby opłacalność zastosowania konkretnych technologii czy materiałów. Wzrost świadomości konsumenckiej i konkurencyjności na rynku zmusza przedsiębiorców do produkowania wysokojakościowych, a przy tym produkowanych w sposób ekonomiczny i dostępnych szerokiemu gronu odbiorców produktów. Przyglądając się liście laureatów Top Design Award, łatwo jest stwierdzić, że dobry projekt może dziś stanowić receptę na osiągnięcie wysokiej pozycji na rynku i na wyróżnienie się wśród konkurencji. Nagrodzone produkty są dowodem na to, że dobre wzornictwo to większa sprzedaż, a co za tym idzie – większy zysk. Sukces, który osiągnęły pokazuje, że dobre wzornictwo się sprzedaje. Wśród firm, których produkty mogą poszczycić się znakiem Top Design Award, są: Hansgrohe, Thonet, Balma Design, Zelmer, Vox Industrie, Fun Factory, Schattdecor, Marmorin, Flügger, Kettal, Grohe, Klafs czy Solaris Bus & Coach. Szczegółowe informacje o warunkach udziału, kryteriach oceny i procedurach zgłoszenia produktu do konkursu znaleźć można na stronie: www.arenadesign.pl

teksty: redakcja zdjęcie: materiały prasowe

Top Design Award 2013


wydarzenia 123

TUtaj WARTO BYĆ Wbrew pozorom styczeń to bardzo gorący okres. Marki szykują premiery na kolejny rok

tekst: Michał Mazur

Ferie w Kolonii

Pierwszy ważny wpis w kalendarzu na 2013 rok dotyczy targów Imm Cologne. To właśnie w niemieckiej Kolonii profesjonaliści z branży meblarskiej składają sobie noworoczne życzenia i prezentują najnowsze produkty. Niemieckie targi skupione są na tematyce mebli do salonu i sypialni. Przez cały tydzień Kolonia jest światową stolicą sof, stołów, krzeseł, łóżek i szaf. Spotkaniom biznesowym towarzyszą liczne wydarzenia i wystawy. W ramach cyklu Design Talents, swoje pomysły przedstawiają również młodzi, niezależni projektanci. Ważnym, stałym punktem targów jest ogłoszenie zwycięzców prestiżowego konkursu Interior Innovation Award na najlepsze produkty. W 2013 roku

istotną częścią będzie kuchenna, druga odsłona LivingKitchen. Podczas najbliższej edycji swoje oferty zaprezentuje około 1200 wystawców z 50 krajów. Wydarzenie potrwa od 14 do 20 stycznia. Pierwsze dni zostały zarezerwowane dla ekspertów i biznesu, od 18 stycznia targi będą otwarte dla wszystkich zwiedzających.

Na paryskim wybiegu

Maison & Objet w Paryżu to jedne z najważniejszych targów poświęconych wyposażeniu wnętrz. Od 1995 roku, z niewielkiej imprezy, przerodziły się w prestiżowe święto designu, na którym ogłaszane są trendy na kolejne sezony. Nad Sekwaną prezentowane są rozmaite nowości wprowadzane na rynek zarówno przez największe domy

designu, jak i twórczych, młodych projektantów z całego świata. To tu kreowane są tendencje, które po kilku miesiącach odbijają się szerokim echem na targach w Mediolanie. Francuski salon dekoracji wnętrz podzielony jest na kilka tematycznych, powiązanych ze sobą wydarzeń. Najnowsze meble, tekstylia, dywany, dekoracje ścienne, oświetlenie, wyposażenie ogrodów i akcesoria prezentowane są w aż dziewięciu sąsiadujących ze sobą halach. Targi Maison & Objet organizowane są dwa razy w roku. Najbliższa edycja odbędzie się w terminie od 18 do 22 stycznia. Wykonywanie zdjęć jest dozwolone po uzyskaniu akredytacji. www.imm-cologne.com www.maison-objet.com

reklama

designalive.pl


124

KALENDARIUM styczeń-marzec 2013 STYCZEŃ

LUTY

MARZEC

IMM Cologne 14–20.01. Kolonia (Niemcy) www.imm-cologne.de

Stockholm Design Week 4–10.02. Sztokholm (Szwecja) www.stockholmdesignweek.com

Arena Design 5–8.03. Poznań www.arenadesign.pl, www.arenadesign.pl

Międzynarodowa wystawa mebli, ważne miejsce spotkania wystawców i trendsetterów ze wszystkich liczących się rynków światowych. Organizatorzy stawiają na sprawdzoną formułę, zawartą w określeniach: „Create. Furnish. Live”. Na wydarzeniu istotną częścią są nie tylko targi, ale również przyznawane nagrody Interior Innovation Award. W sumie w czasie wydarzenia pojawi się ok. 1200 marek i firm z ponad 50 krajów świata. Co roku wydarzenie odwiedza ponad 100 tys. osób.

Obowiązkowy przystanek dla miłośników skandynawskiego wzornictwa. Imprezie towarzyszą dwa ważne wydarzenia: Stockholm Furniture Fair oraz Northern Light Fair. Wydarzenie otworzy swoje podwoje już po raz 62., festiwalem żyje całe miasto – na zeszłorocznej edycji festiwal gościł w 60 przestrzeniach, a w części targowej zaprezentowało się ponad 750 wystawców.

Poznańskie wydarzenie odbędzie się po raz piąty. Od początku Arena Design stawia na wzornictwo, wyjątkowych gości oraz biznes. Na imprezie prezentują się głównie wystawcy z Polski, sprzyja temu profil imprezy – nieodłączną częścią jest konkurs Top Design Award, swoje miejsce odnajdują też młodzi projektanci. W sumie Arena Design jest podzielona na pięć stref, obok Top Design są to: Edukacja, Kreatywni, Innowacje oraz Forum. Tematem tegorocznej edycji jest „Ergonomia”.

Maison & Objet 18–22.01. Paryż (Francja) www.maison-objet.com Targi co roku odbywają się w dwóch terminach: w styczniu i we wrześniu. Historia imprezy sięga 1995 roku, powstała z połączenia kilku innych paryskich wydarzeń. Obecnie targi „uczestniczą w kreowaniu fenomenu mody dla domu” – deklarują organizatorzy. Na paryskim wydarzeniu można oglądać zarówno najnowsze projekty dizajnerów z całego świata, jak i wiele propozycji architektonicznych. Toronto Design Offsite Festival 21.01–27.01. Toronto (Kanada) www.todesignoffsite.com Przez cały tydzień w Toronto będą prezentowane najlepsze kanadyjskie projekty, zarówno te wdrożone jak i prototypy. Impreza odbędzie się po raz trzeci. Wydarzeniem żyje całe Toronto, w wystawy, seminaria i instalacje angażuje się wiele działających w mieście instytucji.

Design Indaba Conference 27.02–3.03. Cape Town (RPA) www.designindaba.com Wielka coroczna konferencja i wiele imprez towarzyszących, na których pojawiają się najsłynniejsi projektanci świata, by wspólnie rozwiązywać problemy. Design Indaba powstała w 1995 roku, flagowym wydarzeniem imprezy jest konferencja, co roku odbywają się też Expo, Simulcast czy FilmFest, a do tego szereg inicjatyw społecznych, warsztatów szkoleniowych, festiwali muzycznych i projektów wzorniczych. W tym roku na konferencji pojawi się ponad 30 specjalistów z całego świata. Rovaniemi Design Week 10.02–24.02. Rovaniemi (Finlandia) www.rovaniemidesignweek.fi To najdalej wysunięta na Północ impreza poświęcona projektowaniu. W mieście, kojarzonym głównie ze św. Mikołajem, design zagości już po raz piąty. Organizatorzy nie ukrywają, że położenie geograficzne i aura determinują tematykę każdej kolejnej edycji imprezy – mówią nawet o specjalnym rodzaju projektowania, nazywanym Arctic Design. Wystawom towarzyszą panele dyskusyjne i spotkania, poświęcone często budownictwu mieszkaniowemu i architekturze, przedmiotom codziennego użytku, a nawet podróżom i… dobremu samopoczuciu Ludzi Północy.

International Motor Show and Accessories 7–17.03. Genewa (Szwajcaria) www.salon-auto.ch Motor Show należy do grona najstarszych tego typu imprez na świecie, odbędzie się po raz 83. Z myślą o tym wydarzeniu koncerny motoryzacyjne przygotowują premiery nowych modeli rynkowych, można zobaczyć również szereg wozów koncepcyjnych, które pokazują kierunki rozwoju motoryzacji. Łatwiej wymienić światowe marki, których w Genewie nie będzie niż te, które już potwierdziły swój udział. Co roku poznajemy tam ok. stu nowych modeli samochodów. Design Days Dubai 18–21.03. Dubaj (Zjednoczone Emiraty Arabskie) www.designdaysdubai.ae Pierwsza tak duża impreza poświęcona projektowaniu na Bliskim Wschodzie oraz w Azji Południowej. Wydarzenie nie ogranicza się do prezentacji najlepszych wzorów z ZEA oraz krajów sąsiadujących, pokazuje także projekty z obu Ameryk czy Europy. Przed nami druga edycja wydarzenia: DDD zadebiutowały w zeszłym roku, stając się częścią Tygodnia Sztuki. Wydarzenie wówczas odwiedziło 8,5 tys. osób. Program targów obejmuje także seminaria, dyskusje panelowe czy warsztaty.

London Fashion Week 15.02-19.02. Londyn (Wielka Brytania) www.londonfashionweek.co.uk LFW co roku ma dwie odsłony. Przed nami jej edycja zimowa, na której kreatorzy mody z całego świata zaprezentują nowe kolekcje. Pokazy odbywają się w kilku przestrzeniach. Na poprzedniej, jesiennej edycji goście Tygodnia mieli szansę uczestniczyć w niemal stu pokazach.

REKLAMA

ORYGINALNE SKANDYNAWSKIE

MEBLE I DODATKI

www.whitearound.pl


NA OKŁADCE Elewacja Pałacu Zgromadzeń projektu Le Corbusiera w indyjskim Chandigarh. Zdjęcie: Christian Wild

Redakcja designalive® ul. Głęboka 34/4, 43-400 Cieszyn redakcja@designalive.pl tel./fax: +48 33 858 12 64 Redaktor naczelna: Ewa Trzcionka Dyrektor artystyczny: Bartłomiej Witkowski Dyrektor wydawniczy: Wojciech Trzcionka Dyrektor marketingu i reklamy: Iwona Gach International sale: Mirosław Kraczkowski Zespół redakcyjny: Marcin Mońka, Daria Linert, Angelika Ogrocka, Anna Borecka, Eliza Ziemińska, Jarda Ruszczyc, Łukasz Potocki, Michał Mazur Współpracownicy: Anna Dudzińska Radio Katowice, Agnieszka Szóstek, Aneta Jagodzińska, Krystyna Łuczak-Surówka, Dariusz Stańczuk rmf Classic, Tomasz Jagodziński, Paweł Rosner Design Alive Awards 2012: Agata Kukułka Korekta: Angelika Ogrocka Skład i łamanie: Ultrabrand Logo i layout: Bartłomiej Witkowski Druk: Drukarnia Beltrani / Kraków Nakład: 14 tys. egz.

PRENUMERUJ DESIGNALIVE* prenumerata@designalive.pl

Reklama: reklama@designalive.pl tel./fax: +48 33 858 12 64 tel. kom.: +48 602 157 857 Prenumerata: prenumerata@designalive.pl tel. kom.: +48 602 57 16 37 www.designalive.pl Redaktor prowadzący: Marcin Mońka Wydawca: Presso sp. z o.o. ul. Głęboka 34/4, 43-400 Cieszyn NIP 548 260 62 28 KRS 0000344364 Nr konta 59116022020000000153175837 tel./fax: +48 33 858 12 64 e-mail: presso@presso.com.pl Copyright © 2012, Presso sp. z o.o. Kopiowanie całości lub części bez pisemnej zgody zabronione. Redakcja „Design Alive” nie zwraca materiałów niezamówionych, zastrzega sobie prawo redagowania nadesłanych tekstów i nie odpowiada za treść zamieszczanych reklam. Wydawca ma prawo odmówić zamieszczenia ogłoszenia lub reklamy, jeżeli ich treść lub forma są sprzeczne z charakterem i regulaminem pisma oraz portalu.

*

Prenumerata roczna (4 numery): zwykła 60 zł (oszczędzasz 12 zł), studencka 52 zł (oszczędzasz 20 zł). Więcej na www.designalive.pl/ magazyn/prenumerata


126 ludzie

Nie znoszę marnotrawstwa Design łączy w sobie wszystkie elementy otaczającego świata. Jest swego rodzaju sacrum. François Azambourg w rozmowie z Ewą Trzcionką

designalive.pl

ZDJĘCIE: wojciech trzcionka

Z

acznę dość mocno… Pańskie projekty wyzwalają różne emocje, zmuszają do myślenia, porzucania klasycznych przyzwyczajeń. Czy czasami nie jest pan uznawany trochę za wariata? François Azambourg to twórca wciąż poszukujący nowych materiałów i ich – Nie, chyba nie, a może po prostu zastosowań. Projektuje dla Hermèsa, Cappellini, Poltrona Frau, Ligne Roset, Cinna, nie zdaję sobie z tego sprawy. Domestic, Moustache, Kreo czy Saint Luc. Współpracuje z japońskimi firmami Zdarza mi się dziwić, że zarabiam zajmującymi się recyklingiem tworzyw sztucznych. Dziesięć lat swojego życia pona życie tym, co robię. Szczerze święcił na poszukiwania nowych rozwiązań w ergonomii… saksofonu. Badania nad materiałami stały się podstawą dla jego filozofii lekkości i oszczędności materiałów. mówiąc, nie interesuje mnie Laureat wielu nagród, m.in. Villa Medici Hors les murs (2003), Grand Prix du Design sam design, moją uwagę pode Paris (2004), Concours Top Plastique, Concours du Musée des Arts Décoratifs. chłania o wiele więcej zjawisk. Wprawdzie design jest jednym z głównych punktów moich zainteresowań i intryguje mnie w nim aspekt estetyczny. Dlaczego estetyka jest aż tak bardzo ważna? – Dlatego, że estetyka wyraża naszego ducha – gdybyśmy mówili wykonane rzeczy, które są piękne o pisarstwie, np. o poezji, użylibyzbliżania się do nich. Zdarza się, i funkcjonalne, które zarazem śmy może sformułowania „styl”. że w projektowaniu dominują nie są pretensjonalne i nie udają A styl jest dla mnie sposobem artysprawy techniczne, wielu projekczegoś, czym nie są. Mam bardzo kułowania i łączenia rzeczy między tantów to właśnie technologii pozwyczajne podejście do designu. sobą, ich wzajemnego wpływu święca więcej uwagi. A w innych Taka wiedza pomaga chyba w dona siebie. Z tego powodu intereprojektach skupiamy się bardziej konywaniu właściwych wyborów... sują mnie muzyka oraz literatura, na estetyce. Nieustannie pod– System, w którym obecnie w swojej pracy korzystam z tych kreślam, że design jest połążyjemy produkuje zarówno rzeczy dziedzin i są dla mnie inspiracją. czeniem wielu sfer i zjawisk. dobre, jak i złe. Dzisiaj wciąż Często dzieje się tak, że nie zajmuje Mówi pan często o organicznych mnie design i jego treść, lecz idee materiałach i możliwościach ich za- mamy do czynienia z przeświadczeniem, że poprzez nieustannie funkcjonujące w obrębie innych stosowań. Wiele miejsca poświęca zwiększaną produkcję kraje dziedzin, i moc ich przenikania. pan ekologii. Wyniósł pan te inmogą osiągnąć postęp. A wiemy Dziś jednak często w dyskusjach tuicje z dzieciństwa? Z kontaktu przecież, że istnieją inne możo designie porzuca się wątek z naturą? Czy była to raczej fascyliwości, związane nie tylko estetyczny na rzecz myślenia nacja naturą mieszkańca miasta? z przemysłem i wielką produkcją. o projektowaniu jako procesie... – Właściwie żyłem i na wsi, – Design łączy w sobie wszystkie i w mieście, sporo czasu spędzałem Pańskie propozycje i idee to dobra propozycja dla świaelementy otaczającego świata. Jest nad morzem, więc miałem bardzo ta na czas kryzysu... swego rodzaju sacrum. Oczywiście różne doświadczenia. Nie znoszę – Kryzysy są dobre, pozwalają wiele zależy od przedmiotu zainte- marnotrawstwa, burżuazyjnej dojść do głosu tendencjom, które resowań i tematów, jakim poświępazerności, nadmiaru. I dlatego w innych sytuacjach nie miałycają się twórcy. Design to dla mnie wydaje mi się, że jestem kimś całby możliwości by się przebić. sposób na widzenie przedmiotów, kowicie normalnym, lubię dobrze


Tamaki po japońsku znaczy skarb Laleczka Kimmidoll Tamaki – 59 PLN

Naszych bliskich traktujemy jak skarby. Mamy dla nich 15 000 „skarbów” docenianych jako prezent. Upoluj coś niezwykłego. Odwiedź www.CzerwonaMaszyna.pl


Merry Christmas

www.lamy.com LAMY Safari. The Bestseller. www.paperbutik.com Autoryzowane salony sprzedaży: KATOWICE: Kaligraf C.H. Silesia tel. 32 605 03 66, KRAKÓW: Kaligraf Galeria Kazimierz tel. 12 433 02 07, LĘDZINY: FerDex ul. Lędzińska 175 tel. 691 884 446, PIŁA: Pentap ul. Rogozińska 11c tel. 67 210 49 20, POZNAŃ: IQ C.H. King Cross Marcelin tel. 61 886 03 74, WARSZAWA: Autograf C.H. Klif tel. 22 531 45 65, Bazarnik ul. Nowy Świat 66 oraz Galeria LIM w hotelu Mariott tel. 22 826 43 34, Kaligraf Galeria Mokotów tel. 22 541 33 46, Wariackie Papiery Galeria Mokotów tel. 604 617 230, WROCŁAW: Stalówka ul. Szewska 44-46 lok. 1A tel. 71 396 37 90, Pegaz ul. Powstańców Śląskich 122 tel. 71 790 56 49. Wybrane salony EMPIK w całej Polsce.


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.