Design Alive #17 2015/2016

Page 1

MAGAZYN PIĘKNYCH IDEI

NR 17 ZIMA 2015/2016

CENA 20 ZŁ (W TYM 5% VAT)

ZASKOCZENIE 17


LIKE NO ONE ELSE

b an g —ol u f se n .com


LSE

BeoLab 90 is our most advanced loudspeaker to date featuring BeoLab groundbreaking 90 is our mostnew advanced technolegies. loudspeaker to date featuring g

BANG & OLUFSEN CENTRUM P iękna 18, 00-549 Warszawa BANG +48 & OLUFSEN 22 375 69 75 CENTRUM centrum@ P iękna beostores.com 18, 00-549 Warszawa +48 22 BANG & OLUFSEN WILANÓW Klimczaka 1, 02-797 Warszawa BANG +48 & OLUFSEN 22 161 54WILANÓW 50 wilanow@beostores.com Klimczaka 1, 02-797 Warszawa +48


Alicja Tubilewicz ma na sobie zawieszkÄ™ z kolekcji Infinity Love.



6 SPIS TREŚCI

17

NEWSLETTER 14 nowości, wiadomości, ciekawostki na dobry początek

FELIETONY 68 MAREK WARCHOŁ Rozmówki architektoniczne Dajmy się zaskoczyć 140 TOMASZ JAGODZIŃSKI Jazda Maserati 145 ALICJA WOŹNIKOWSKA-WOŹNIAK Mocne Plecy Maria Dek

SZTUKA ŻYCIA 50 Inna rzeczywistość sztuczna, rozszerzona… 118 KOOPERACJE BYTOM Fiedler śladami Fiedlera 120 MODA Sprzedać przeszłość jako przyszłość 122 Czekając na Mnicha Zrobiłem fabrykę nart. Szymon Girtler

LUDZIE 44 PRZED Pola Dwurnik 82 Kolekcjoner idei Aleksander von Vegesack

RZECZY 56 Zaskoczenie na sesji dużo z Polski 110 SZTUKA WYBORU Wrocławianka Wybiera Katarzyna Świętek 112 Paryż, Londyn, Praga Rzeczowy przegląd pofestiwalowy

DESIGNALIVE.PL

KLOSZE Aleksandry Kujawskiej z ręcznie szlifowanego szkła kryształowego. Egoist to barwione w masie, wyrafinowane w formie rzeźby. Doskonałość sama w sobie pokazywana była już na wystawie „Stół Polski” w Mediolanie. Kształt nada dynamiki i piękna każdemu wnętrzu. Na zamówienie, www.aleksandrakujawska.pl PROTOTYP ukryty pod jednym ze stożków to papierowy model bransoletki z najnowszej kolekcji Air Aleksandry Przybysz. Projektantka zapatrzona w pekiński stadion olimpijski, tokijską siedzibę Tod’s i wnętrza czwartej linii budapesztańskiego metra, stworzyła biżuterię, która w mocnej konstrukcji zamyka ulotną formę ze stali szlachetnej. Ceny od 150 zł, www.aleksandraprzybysz.pl ŚCIANKA dzięki geometrycznej, załamanej formie wpływa podobno na kreatywność w pracy. Z pewnością natomiast, za pomocą właściwości akustycznych wydziela przestrzeń osobistą i roboczą. Dodatkowo powstała z biodegradowalnych materiałów: naturalnej wełny i aluminium. Mobilne parawany marki Vank są solidne a zarazem mają w sobie przyjazną miękkość, dzięki czemu w „swoim świecie” poczujemy się bezpiecznie, intymnie i komfortowo. Dostępne w kilku wersjach: pojedyncze, podwójne, nabiurkowe itd. Zobacz też na s..16. Na zamówienie, www.vank.pl

DESIGN ALIVE AWARDS 2015 88 Dziękujemy, że kolejny raz byliście z nami 93 Edyta Ołdak Animator 2015 96 Tylko Strateg 2015 100 Gosia i Tomek Rygalik Kreator 2015 102 Mazda wspiera nagrody za kreatywne myślenie 104 Wstrząsnąć i zamieszać! Koktajl idei

SZTUKA 62 Nieoczywiste inspiracje sztuką ludową 128 Norweski Las Andreasa Lie 130 Wolny czas jest wspaniały Album Teresy Jabłońskiej

ARCHITEKTURA I MIEJSCA 72 Sacrum bez granic alpejska kaplica 76 ARCHIKONA W odbiciu czasu Dom Familii Sonneveldów

WYDARZENIA 132 ŁÓDŹ nie ma sobie równych 134 KOOPERACJE BARLINEK Połączeni magią drewna 135 KOOPERACJE PFLEIDERER Układy przestrzenne 136 KOOPERACJE TABANDA I BARLINEK Wszyscy staliśmy się drwalami 138 Inga Sempé na Arenie w Poznaniu 138 Tubądzin Design Awards Przewodniczy Dorota Koziara 139 Triennale ritorno wspomnienia i plany 139 Terma Design 2016 Konkurs! 142 KALENDARIUM Co przed nami? 144 Koktajl Veni Vidi


PARIS / 22-26 STYCZNIA 2016 PA R Y Ż N O R D V I L L E P I N T E

PARYŻ – UNIWERSALNE ŹRÓDŁO INSPIRACJI

WWW.MAISON-OBJET.COM

INFO@SAFISALONS.FR SAFI ORGANISATION, A SUBSIDIARY OF ATELIERS D’ART DE FRANCE AND REED EXPOSITIONS FRANCE / TYLKO DLA FIRM / DESIGN © BE-POLES - IMAGE © DR - ZIMINDMITRY


8 EDYTORIAL

ZASKOCZENIE

zaskoczenie 1. «coś zaskakującego» 2. «stan człowieka zaskoczonego czymś» zaskoczyć — zaskakiwać 1. «napaść niespodziewanie na kogoś» 2. «o sytuacjach, zjawiskach: zdarzyć się lub wystąpić nieoczekiwanie dla kogoś» 3. «wprawić kogoś w zdumienie lub zakłopotanie czymś niespodziewanym» 4. «o elementach mechanizmów: wpaść we właściwe miejsce i zacząć prawidłowo działać» 5. «o silniku: zacząć pracować» 6. «zrozumieć coś»

Redaktor naczelna Numer 18 wiosną

Definicje za: „Słownikiem języka polskiego”, 2015, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, www.sjp.pwn.pl

DESIGNALIVE.PL

Szkic do obrazu „Miłość”, 2004 Pola Dwurnik



10 AUTORZY

Andreas Lie fotograf

Jacek Kołodziejski fotograf

Krzysztof Pacholak fotograf

To 25-letni student inżynierii pasjonujący się fotografią. Inspiracją do jego prac są góry i pustkowia otaczające norweskie Haugesund, w którym się wychował oraz siedem porośniętych lasami szczytów otaczających Bergen, gdzie obecnie mieszka. W tym numerze zaskakuje nas fotografiami przyrody – tworzonymi poprzez podwójną ekspozycję obrazami zwierząt i krajobrazów. Prace są dostępne w sprzedaży przez www.society6.com (s. 128)

A także twórca filmów i instalacji artystycznych. Ukończył studia na Wydziale Komunikacji Multimedialnej Akademii Sztuk Pięknych w Poznaniu. Studiował również film i fotografię w Wyższej Szkole Sztuki i Projektowania w Łodzi. Wśród jego ostatnich realizacji znajdują się plakaty promujące film „Miasto 44” na międzynarodowych festiwalach czy sesja pisarki, Doroty Masłowskiej, promująca projekt Mister D. Z sukcesami porusza się w obszarze fotografii komercyjnej i na polu sztuki. Połączenie stylistyki fotografii reklamowej z obszarem działań artystycznych decyduje o wyrazistym i rozpoznawalnym stylu jego twórczości. Projekty artysty często fetyszyzują czy to cechy wyglądu, czy zachowania. Praca z człowiekiem na planie jest dla niego bardzo twórczym procesem i rzadko zostawia go takim, jakim był – znakomicie widać to na zdjęciach najnowszej kolekcji biżuterii Aphelium dla marki TAKK, którą prezentujemy w tym numerze. (s. 20)

Również animator kultury. Prowadzi warsztaty fotograficzne dla dzieci, młodzieży i dorosłych. Od 2003 roku związany z Towarzystwem Inicjatyw Twórczych „ę”; pracuje przy projektach edukacyjnych i artystycznych, m.in. „Migawki”, „Fotoprezentacje“, „Polis(h) Photo Lab“ „Polska. Doc”, „Kino Filmów Dokumentalnych”, współtworzy Spółdzielnię Młodych Twórców. Jest członkiem sieci Latających Animatorów Kultury. Rocznik 1985. Ukończył socjologię w Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych Uniwersytetu Warszawskiego oraz fotografię w Instytucie Twórczej Fotografii w Opawie (Czechy). Dla nas sfotografował laureatów Design Alive Awards 2015 (s. 88–109)

DESIGNALIVE.PL


Axor Citterio E

E S S E N C E o f L U X U R Y. Kolekcja łazienkowa, która upiększa naszą codzienność oraz przestrzeń łazienki. www.hansgrohe.pl The


MAGAZYN PIĘKNYCH IDEI

NR 17 ZIMA 2015/2016

CENA 20 ZŁ (W TYM 5% VAT)

ZASKOCZENIE

„TO WSZYSTKO, ZAWSZE…”, Pola Dwurnik, 2014, fragment. Gdy to nagle zobaczyłam, zupełnie znienacka, poczułam lęk, ale to był fascynujący lęk – Pola Dwurnik (s. 44).

17

Redaktor naczelna Ewa Trzcionka e.trzcionka@designalive.pl

Dyrektor marketingu i reklamy Iwona Gach i.gach@designalive.pl

ZNAJDZIESZ NAS w sprzedaży w sieciach Empik, Inmedio i Relay oraz w m.in.:

Dyrektor artystyczny Bartłomiej Witkowski b.witkowski@designalive.pl

Dyrektor wydawniczy Wojciech Trzcionka w.trzcionka@designalive.pl

WARSZAWA Vitkac ul. Bracka 9

Redaktor prowadzący on-line Wojciech Trzcionka w.trzcionka@designalive.pl Zespół redakcyjny Sylwia Chrapek, Julia Cieszko, Angelika Ogrocka, Łukasz Potocki, Wojciech Trzcionka, Eliza Ziemińska Felietoniści Tomasz Jagodziński, Marek Warchoł, Alicja Woźnikowska-Woźniak Współpracownicy Dariusz Stańczuk RMF Classic, Mariusz Gruszka Ultrabrand, Jan Lutyk, Rafał Soliński, Korekta – Joanna Wolff Logo i layout Bartłomiej Witkowski Ultrabrand

International sale Mirosław Kraczkowski mirekdesignalive@gmail.com Reklama reklama@designalive.pl fax: +48 33 858 12 65 tel. kom.: +48 602 15 78 57 tel. kom.: +48 602 57 16 37 Prenumerata prenumerata@designalive.pl Wydawca Presso sp. z o.o. ul. Głęboka 34/4, 43-400 Cieszyn NIP 548 260 62 28 KRS 0000344364 Nr konta 59116022020000000153175837 fax: +48 33 858 12 65 e-mail: presso@designalive.pl

Skład i łamanie Ultrabrand

Między Nami ul. Bracka 20 Sklep COS ul. Mysia 3 Bookoff Muzeum Sztuki Nowoczesnej ul. Pańska 3 MiTo art.café.books ul. Waryńskiego 28 00-650 Warszawa KRAKÓW Muzeum Sztuki Współczesnej ul. Lipowa 4 Hotel Copernicus ul. Kanonicza 16 Hotel Stary ul. Szczepańska 5 Hotel Pod Różą ul. Floriańska 14 Marka concept store ul. Józefa 5 31-056 Kraków Puro Hotel Kraków ul. Ogrodowa 10 31-155 Kraków

Druk Drukarnia Beltrani / Kraków Nakład: 14 tys. egz. Redakcja DESIGNALIVE® ul. Głęboka 34/4, 43-400 Cieszyn redakcja@designalive.pl fax: +48 33 858 12 65

Copyright.© 2016, Presso sp. z o.o. Kopiowanie całości lub części bez pisemnej zgody zabronione. Redakcja „Design Alive” nie zwraca materiałów niezamówionych, zastrzega sobie prawo redagowania nadesłanych tekstów i nie odpowiada za treść zamieszczanych reklam. Wydawca ma prawo odmówić zamieszczenia ogłoszenia lub reklamy, jeżeli ich treść lub forma są sprzeczne z charakterem i regulaminem pisma oraz portalu.

DESIGNALIVE.PL

POZNAŃ Concordia Design ul. Zwierzyniecka 3 Bookarest Stary Browar ul. Półwiejska 42 Sklep COS Stary Browar ul. Półwiejska 42 Puro Hotel Poznań ul. Stawna 12 61-759 Poznań KATOWICE Geszeft ul. Morcinka 23-25 Hotel Monopol ul. Dworcowa 5 Gyfnie Muzeum Śląskie - Sklep Muzealny ul. T. Dobrowolskiego 40-205 Katowice WROCŁAW Hotel Monopol ul. H. Modrzejewskiej 2 Puro Hotel Wrocław ul. Włodkowica 6 50-072 Wrocław GDAŃSK Puro Hotel Gdańsk ul. Stągiewna 26 80-750 Gdańsk Pełna lista miejsc: www.designalive.pl



14 NEWSLETTER

RUBRYKĘ PROWADZI: ANGELIKA OGROCKA

WRZUĆ MONETĘ W PUSZKĘ ZMIAN

Mówi się, że mała zmiana może robić wielką różnicę. Tylko jak ją zaprojektować? Jak przyczynić się dla większego dobra poprzez design? Benjamin Hubert, wraz z londyńskim studio Layer, w Change Box postanowili stworzyć prostą, praktyczną, ale zarazem miłą dla oka... puszkę na datki. Organizacja, dla której opracowali projekt, to Maggie’s – skupia się na wsparciu chorych na raka, ich rodzin oraz przyjaciół. Wykreowanie narzędzia do zbiórki pieniędzy, oddające wartości, którymi kieruje się organizacja – taki cel postawili przed sobą twórcy. I udało się. Z sukcesem, www.layerdesign.com Sylwia Chrapek

1

2

TECHNOLOGIA NATURY Najpierw natura pomogła w osiągnięciach technologii, teraz nadszedł czas, by to innowacje wspomogły przyrodę. Takiego zdania jest Sarah Daher. Brazylijka ukończyła projektowanie wnętrz i produktu w Barcelonie, a następnie design kontekstowy na słynnej akademii w Eindhoven. Jako pracę dyplomową przedstawiła Air Culture. Światło, temperatura, woda i wilgotność to najważniejsze elementy przy hodowaniu roślin. Dlaczego więc nie połączyć możliwości oferowanych przez przyrodę z wiedzą naukową? Flora zamknięta w szklanych kapsułach daje większe pole manewru. Woda z jednego obiektu filtrowana jest do drugiego, w którym znajduje się rozmaryn, stamtąd z kolei powietrze przedostaje się do kolejnego. Proponowany przez projektantkę system, poprzez aerodynamiczny przepływ, pozwala na hybrydyzację ekosystemu. Prototyp, www.sarahdaher.com Tekst: Angelika Ogrocka DESIGNALIVE.PL

ZDJĘCIA: SIAVASH MARAGHECHI, ARCHIWUM LAYER DESIGN

W SZKLANYCH KAPSUŁACH


OFFICE BIOLOGY

WITAMY W DEKADZIE RÓŻNORODNOŚCI!

C0CREATION

TECHITURE

DESIGN FOR DIVERSITY

MICROMULTINATIONALS

W Kinnarps wierzymy, że zrozumienie i odważne wykorzystywanie zachodzących przemian, umożliwia stworzenie miejsc pracy na miarę nadchodzących czasów. Najważniejsze, aby zmiany przyczyniły się do poprawy komfortu przestrzeni, w której spędzamy tak dużą część naszego życia. Chcemy podzielić się z Państwem naszymi wnioskami, ponieważ przyszłość, którą obserwujemy, już tu jest, a dekada różnorodności wymaga nieszablonowego myślenia. Więcej na temat Raportu Trendów 2015 na www.kinnarps.pl/TrendReport


16 NEWSLETTER

PRZYSZŁOŚĆ DŹWIĘKU

3

SŁYNNA DUŃSKA MARKA BANG * OLUFSEN ŚWIĘTUJE 90-LECIE, PRZEDSTAWIAJĄC NAJBARDZIEJ INNOWACYJNE GŁOŚNIKI NA RYNKU – BEOLAB 90 Bang & Olufsen to kultowa marka dla miłośników dobrego brzmienia i designu z najwyższej półki. Duński producent sprzętu audiowizualnego nigdy jednak nie wypuszcza na rynek sprzętu, który „tylko” dobrze gra i wygląda. Za nowym produktem zawsze stoi jakaś innowacja. I nie inaczej jest w przypadku BeoLab 90, wyposażonego w nową technologię Active Room Compensation, która kompensuje wpływ wnętrza, mebli, umiejscowienia głośników oraz dokładną lokalizację słuchacza, dając niezwykłe doznania – możemy poczuć dosłownie każdy dźwięk płynący z głośników. BeoLab 90 posiada także technologię kontroli nad szerokością i kierunkiem dźwięku. Jednym przełącznikiem można łatwo zmienić wrażenia odsłuchowe, przenosząc dźwięk z jednego punktu na całe mieszkanie. Urządzenie pozwala też kierować fale dźwięku dokładnie w takie miejsca, w których się znajdujesz. – BeoLab 90 to przyszłość dźwięku. Ten inteligentny głośnik bada akustykę otoczenia i kieruje fantastyczny dźwięk dokładnie w ulubione miejsce słuchacza. Nie trzeba być blisko niego, nie trzeba nawet być przed nim, aby doświadczyć tego wspaniałego brzmienia – mówi CEO Bang & Olufsen Tue Mantoni. Nowy głośnik Bang & Olufsen to też piękny design – projekt przypomina czarną skałę, która jakby unosi się nad podłogą, wpisując się praktycznie w każde wnętrze. – BeoLab 90 to ważna inwestycja w doskonałe rzemiosło, perfekcyjne materiały i najlepsze technologie. Przyszłe produkty Bang & Olufsen będą korzystać z innowacji i umiejętności, które nabyliśmy tworząc BeoLab 90 – dodaje Tue Mantoni. Para głośników kosztuje 75 tys. euro, www.bang-olufsen.com, www.beoplay.com Wojciech Trzcionka

4

RECEPTA NA WYZWOLENIE

Łukasz Potocki DESIGNALIVE.PL

ZDJĘCIA: ARCHIWA BANG & OLUFSEN, VANK

VANK TO COŚ WIĘCEJ NIŻ TYLKO OBIEKTY UŻYTKOWE VANK to nowa polska marka, która w ofercie, oprócz siedzisk, ma piękne i funkcjonalne aluminiowe stoły, m.in. z regulacją wysokości, czy parawany i boksy akustyczne. Meble te sprawdzą się nie tylko w firmie, recepcji, hallu, kawiarni, ale i w domu. – Dla nas meble VANK to coś więcej niż tylko obiekty użytkowe. To rzeźby, które decydują o charakterze przestrzeni. Naszym celem było stworzenie wyrafinowanej przestrzeni, doprowadzonej do doskonałości rzemiosłem – mówi Anna Vonhausen, dyrektor kreatywna firmy SITAG Formy Siedzenia, która z okazji 20-lecia wypuściła na rynek nową markę. – Przedmioty, które nas otaczają, najwięcej mówią o nas samych. Wierzymy, że inteligentnie zaprojektowane przedmioty, precyzyjnie wykonane w nowoczesnych technologiach, to recepta na wyzwolenie z bylejakości i tymczasowości. VANK to również znak w przestrzeni, sygnujący nasze podejście do ekologii – komentuje Anna Vonhausen, www.vank.pl



18 NEWSLETTER

5

SUBTELNA GRA DOTYKIEM

– TO BYŁA NAJTRUDNIEJSZA RZECZ, JAKĄ KIEDYKOLWIEK ZROBILIŚMY – PRZYZNAJE JAY OSGERBY. – NAWET DŹWIĘK, JAKI WYDAJE PRZYCISK PRZY PRZEŁĄCZANIU, BYŁ WAŻNY – DODAJE EDWARD BARBER Jak nazwać to, co zaprojektowali? Na pewno nie kolejną baterią prysznicową. Na pewno też nie sterownikiem. Komputerowy element strefy prysznica? Panel, a może interaktywny moduł sterujący?… Axor One, gdzie wszystko jest w jednym, proponuje zupełnie nowy sposób obsługi strefy prysznicowej, łącząc wiele elementów w jeden prosty moduł, co zmienia zarówno wygląd, jak i funkcjonalność łazienki. Axor One łączy w sobie wiele funkcji. Jest niezwykle intuicyjny, wyrazisty, a przy tym bardzo dyskretny w swojej niezwykle czystej formie. Gładkie powierzchnie, zaokrąglone krawędzie oraz zintegrowany, mechaniczny interfejs, tworzą spójny moduł, który wtapia się w przestrzeń łazienki. Temperatura jest ustawiana za pomocą centralnego pokrętła. Mała dźwignia poniżej reguluje moc przepływu wody (w trybie eko oszczędzamy jej nawet 50 proc.), który jest aktywowany i dezaktywowany poprzez naciśnięcie przycisków: czytelne symbole umożliwiają łatwy wybór właściwego odbiornika (głowicy prysznicowej, główki czy dysz bocznych). Co ciekawe, przyciski możemy łatwo włączać np. łokciem, gdy w jednej ręce trzymamy szampon, a drugą mydlimy włosy. – Wspólnie z duetem Barber & Osgerby zmaterializowaliśmy ideę wielofunkcyjnego modułu, który sprowadza sterowanie prysznicem do subtelnej gry dotykiem – wyjaśnia Philippe Grohe, szef marki Axor, wnuk założyciela firmy Hansa Grohe. Dla Studia Barber & Osgerby było to zupełnie nowe wyzwanie. Projektowali już wiele: wystarczy wspomnieć ich niezwykłą instalację „Double Space for BMW – Precision and Poetry in Motion” podczas London Design Festivalu w Victoria and Albert Museum w 2014, krzesło Tip Ton dla Vitry, jeden z najpiękniejszych zniczy (Londyn 2012) w historii Igrzysk Olimpijskich, czy w końcu ich dwufuntową monetę. Jaka jest różnica w projektowaniu krzesła, znicza olimpijskiego i armatury? Jest w ogóle? – pytam Jaya Osgerby. – Każdy nowy projekt to ogromne wyzwanie. Krzesło wydaje się dość prostym zadaniem, choć akurat nasz projekt dla Vitry (Tip Ton – przyp. red.) poprzedziły długie badania, DESIGNALIVE.PL


ZDJĘCIA: ARCHIWA AXOR

DZIAŁ 19 WWW.IMM-COLOGNE.COM

a efekt dla odbiorcy jest zaskakujący – bo to nie jest zwykłe krzesło. Z projektem dla Axora było dość podobnie, bo długo się do niego przygotowywaliśmy, jednak efekt końcowy jest inny – nie ma tego zaskoczenia, klient od razu wie, z czym ma do czynienia i w bardzo prosty sposób dowiaduje się, jak użyć tego produktu. Znicz jest przeznaczony dla wybrańców. Krzesło jest dla każdego. A armatura to takie skrzyżowanie obu tych rzeczy, bo z jednej strony kupujesz dla siebie i masz na użytek własny, ale z drugiej strony to staje się masowe, dostępne w hotelach dla szerokiego grona odbiorców. Musisz więc zaprojektować tak, żeby spełniało swoją funkcję w różnych warunkach. Było trudno? – Bardzo, bardzo trudno. To była najtrudniejsza rzecz, jaką kiedykolwiek zrobiliśmy. Pomyśl, ile firm próbuje wymyślić coś innowacyjnego, a udaje się najczęściej tylko jednej na tysiąc. Dla nas to było, jak wymyślenie żarówki. Będą kolejne projekty dla Axora? – Tak, wiele. Kolejne zaprezentujemy w przyszłym i 2017 roku. Pokażemy nową twarz tej firmy.

Wydarzenie poświęcone koncepcjom wystroju łazienek i wnętrz podczas targów imm cologne.

CREATE. FURNISH. LIVE. MIĘDZYNARODOWE TARGI MEBLI I WYPOSAŻENIA WNĘTRZ 18–24.01.2016 Tu znajduje się światowe centrum aranżacji wnętrz. Najlepsze na początek: w styczniu na odbywających się w centrum Europy targach imm cologne wyznaczone zostaną najistotniejsze trendy i kierunki. W jednym miejscu spotkacie przedstawicieli branży meblarskiej z całego świata, odkryjecie wyjątkowe propozycje mebli i wyposażenia, akcesoriów dekoracyjnych i ekskluzywnych aranżacji wnętrz. Poznacie również najnowsze koncepcje z zakresu wystroju łazienek i wnętrz podczas wydarzenia LivingInteriors.

Wojciech Trzcionka Przedstawicielstwo Targów Koelnmesse w Polsce Sp.j. ul. Bagatela 11 lok. 7, 00-585 Warszawa DESIGNALIVE.PL Tel.: +48 22 848 80 00, Fax: +48 22 848 90 11, info@koelnmesse.pl


20 NEWSLETTER

6

SPOJRZENIE W GWIAZDY

APHELIUM W ASTRONOMII TO PUNKT ORBITY OKOŁOSŁONECZNEJ CIAŁA NIEBIESKIEGO, NAJBARDZIEJ ODDALONY OD SŁOŃCA. TO TAKŻE NAZWA NAJNOWSZEJ KOLEKCJI SREBRNEJ BIŻUTERII MARKI TAKK

Motywem przewodnim wszystkich projektów polskiej marki jubilerskiej, założonej przez Agnieszkę Kuczyńską i Katarzynę Orłowską, jest ich koncept nawiązujący do zjawisk naturalnych. W poprzednich seriach produktowych TAKK inspiruje się ziemią i jej właściwościami fizycznymi. W najnowszych patrzy już w górę, na gwiazdy. Również wybór materiału nie jest przypadkowy. Srebro powstaje m.in. w wyniku wybuchu gwiazd – astrofizycy odkryli, że ten minerał pojawił się również w trakcie eksplozji Supernovy. Całość zatem wykonana jest ręcznie ze srebra. W skład kolekcji Aphelium wchodzą: naszyjnik i dwa rodzaje kolczyków, www.takk.pl Tekst: Wojciech Trzcionka Zdjęcia: Jacek Kołodziejski

DESIGNALIVE.PL


Kosmos jest czarny, więc przy realizacji sesji zdjęciowej fotograf postawił na mocno ucharakteryzowanie modelki, zabieg prawie scenograficzny. Fotografia: Jacek Kołodziejski; stylizacja: Marta Harner Studio & Małgosia Poznańska; make up: Ala Gabillaud; model: Samia Magda Mja


22 NEWSLETTER

SZWEDZKI GREENHOUSE

Z WIDOKIEM NA VÄTTERN

Jak połączyć typową stodołę i szklarnię? Odpowiedź na to pytanie zna Tailor Made Arkitekter – studio odpowiedzialne za Uppgrenna Nature House. Tradycyjne szwedzkie budownictwo, czyli koncept Natur House wykonany w latach 70. przez Bengta Warne’a, zainspirowało projektantów do stworzenia spa i miejsca spotkań. Składa się z trzech elementów – ocieplonego budynku, oszklonych powierzchni, które zapewniają ochronę przed warunkami atmosferycznymi, dają niesamowitą ilość światła i piękne widoki, oraz instalacji pozwalającej na recykling ścieków. Architekci podkreślają, że towarzysząca im podczas projektowania wizja pozwoliła na wykreowanie samowystarczalnego domu, produkującego żywność zamiast odpadów. Między innymi dlatego znalazło się tam mnóstwo zieleni – część z nich rodzi warzywa i owoce. Budynek Uppgrenna Nature położony jest w południowej Szwecji, nad brzegiem jeziora Vättern, www.tailor-made.se

7

ZDJĘCIA: ARCHIWA TAILOR MADE ARKITEKTER

Sylwia Chrapek

DESIGNALIVE.PL



24 NEWSLETTER

DELIKATNE LINIE

PROSTOTA I SPOKÓJ

Najnowszy projekt studia Nendo nie jest łatwy do opisania. Znacząco odbiega od znanych nam mebli. Uniwersalne, by wpasowywać się w każde wnętrza, mają doskonale rozpoznawane przez nas kształty. Oki Sato, stojący za marką Nendo, postanowił zmienić relację pomiędzy przestrzenią, a znajdującymi się w niej przedmiotami. Border table to zbiór wariacji, niezwykle delikatnych obiektów, wręcz wyrastających ze ścian i kolumn, oplatając ich nietypowe krzywizny. Dobrze radzą sobie nawet z trudnymi powierzchniami. To rodzaj symbiozy przestrzeni i znajdujących się w niej przedmiotów. Meble składają się z wąskich prętów oraz niewielkich blatów w kształcie koła o promieniu zaledwie 100 mm. Projekt charakteryzuje, jak zawsze w przypadku Nendo, pomysłowość i minimalizm. Kolekcja była wystawiana w galerii Eye of Gyre w Omotesando, podczas Tokyo Designers Week 2015, www.nendo.jp Tekst: Sylwia Chrapek

ZDJĘCIE: HIROSHI IWASAKI

9

DESIGNALIVE.PL



26 NEWSLETTER

CYFROWA ORGANICZNOŚĆ PASTELOWA DELIKATNOŚĆ

Andreas Nichols Fischer to artysta, tworzący na co dzień w Berlinie. W swoich dziełach bada zakres cyfrowych mediów. Najnowsza seria prac zatytułowana „Schwarm” wykonana została przy wykorzystaniu autonomicznego systemu, pobranego za pomocą licencji open source. Malarz, o ile tak można nazwać Fischera, uważa, że dzięki oprogramowaniu rozszerza swoje artystyczne możliwości. Jak wygląda proces twórczy? Najpierw opracowuje algorytm, następnie uruchamia program, projektując obraz. Egzemplarz powstaje od 24 godzin do trzech dni. Później tworzy wydruk. I pastelowe kolaże gotowe, www.anf.nu Angelika Ogrocka

8

Schwarm2015 Orange

DESIGNALIVE.PL


DZIAŁ 27

Schwarm2015 Green LRG

DESIGNALIVE.PL


28 NEWSLETTER

ARCHITEXTILES NA WYBIEGU

Eliza Ziemińska

10 DESIGNALIVE.PL

ZDJĘCIE: EDDY WENTING

Obsypane nagrodami, przestrzenne tkaniny Aleksandry Gacy pojawiały się do tej pory głównie we wnętrzach, jako elementy meblarskie i panele akustyczne. W tej formie wystąpiły również w salonach marki odzieżowej Hermes w Korei i Chinach. Okazuje się, że był to dopiero początek modowych przygód Architextiles. Seria tkanin Floro została wykorzystana przez Iris van Herpen w tegorocznej kolekcji Jesień/ Zima. Po prezentacji w czasie Paryskiego Fashion Week można je już znaleźć w butikach na całym świecie. Seria zdjęć, prezentująca połączenie mody i architektury, powstała dzięki współpracy Studio Matusiak Amsterdam i Eddy Wenting Photography, www.aleksandragaca.nl, www.irisvanherpen.com


NEWSLETTER 29

FRANCUSKA ABSTRAKCJA

W REALISTYCZNYM OKNIE Na co dzień są tłem dla prezentowanej na nich odzieży, ale jak udowadnia Window Mannequins, mogą stać się także małymi dziełami sztuki. Ich najnowsze kolekcje manekinów to Vogue Cameleon oraz Abstract Cameleon. Intrygują i nie pozwalają oderwać wzroku. Połączenie realizmu z abstrakcją. Modele te mają różne oblicza. Możemy dowolnie modyfikować ich twarze. I to dosłownie w kilka sekund. W niektórych istnieje też opcja zmiany makijażu – wymianie podlegają oczy oraz usta. Wśród realistycznych twarzy znajdziemy takie z delikatnym makijażem, i te bardziej ekstrawaganckie. Te oznakowane jako „sami-abstract” posiadają nietypowe desenie ust czy powiek. Abstract to z kolei seria manekinów, których twarze wykonane są z przeróżnych materiałów – z przeźroczystej żywicy, litego drewna, chromu, pokryte farbą czy dowolnie wybranymi grafikami. Możliwości są tak naprawdę nieskończone i zależą tylko od wyobraźni klientów. Wszystkie manekiny cechuje zaś wysoka jakość oraz dbałość o detal. Window Mannequins to uznany w świecie mody francuski producent manekinów do wystaw sklepowych. Marka może pochwalić się ponad trzydziestoletnim doświadczeniem, www.window-mannequins.com Sylwia Chrapek

ZDJĘCIE: ARCHIWA WINDOW MANNEQUINS,

11

DESIGNALIVE.PL


30 NEWSLETTER

WEHIKUŁ CZASU Przywodząca na myśl stylistykę sprzed pół wieku przestrzeń, to nowy nabytek londyńskiego Southbank Centre. Archiwum zaprojektowane przez studio architektoniczne Jonathan Tuckey Design to czytelnia, biblioteka i sala zajęciowa w jednym. System regałów wykorzystanych w projekcie pochodzi z lat 50. ubiegłego wieku, czyli okresu, w którym powstało Centrum. W ten sposób nowa przestrzeń nie tylko spełnia funkcję przechowywania, ale sama opowiada historię budynku, któremu służy, www.southbankcentre.co.uk

12 DESIGNALIVE.PL

ZDJĘCIA: DIRK LINDNER; RYSUNEK: ARCHIWA SOUTHBANK

Eliza Ziemińska



32 PROMOCJA

System aktywnej redukcji hałasu, w połączeniu z laminowanymi szybami, zapewniają idealne środowisko dla najdalszych podróży

FORD MONDEO VIGNALE, WIĘCEJ NIŻ SAMOCHÓD Łatwo popaść w pułapkę rozpatrywania rozwoju cywilizacji ze znanej już starożytnym Grekom perspektywy „złotego wieku”. Kiedyś było lepiej, wino smakowało bardziej, żyło się spokojniej, produkowano lepsze niż dziś samochody TEKST: TOMASZ JAGODZIŃSKI

R

ównie łatwo krytykować w czambuł nasz dzisiejszy świat, ale przecież trzeba pamiętać, że kiedyś nie było bieżącej wody w domach, samochody uruchamiało się korbą, a dodzwonienie się do kogoś na innym kontynencie wymagało nadludzkiej wręcz cierpliwości. Postęp cywilizacyjny jest nieunikniony i wiele jego zdobyczy znacząco ułatwiło nam życie, tudzież uczyniło je znacznie bezpieczniejszym. Cała sztuka zdobywania życiowej harmonii polega na korzystaniu z wszelkich zdobyczy współczesności, ale ze zrozumieniem historii i jej najlepszych osiągnięć. Dokładnie takie jest pochodzenie Forda Mondeo Vignale, samochodu, który łączy nowoczesną technikę z wyjątkową dbałością o indywidualne potrzeby DESIGNALIVE.PL

W POLSCE O KLIENTÓW VIGNALE DBA SZEŚĆ REPREZENTACYJNYCH SALONÓW:

Auto Boss4–+Chorzów, Euro Car4–+Gdynia, PGD Partner+–+Kraków, Auto Brzezińska4–+Łódź, BCH Chwaliński4–+Opole, Bemo Motors+–+Warszawa

klienta. Minęły czasy firm karoseryjnych, tworzących każde nadwozie samochodu według indywidualnego zamówienia. Minęły, ale nie zniknęła chęć wyróżniania się z tłumu, pragnienie czerpania większej niż inni radości z życia. Wszystko zaczęło się w 1913 roku, gdy urodził się Alfredo Vignale. Już jako siedemnastolatek zdolny Włoch pracował w firmie karoseryjnej Stabilimenti Farina, prowadzonej przez Giovanniego Farinę, brata słynnego Battisty Farina, znanego jako „Pinin”. Tam wprawiał się w fachu mechanika. Po wojnie po raz pierwszy stworzył samodzielnie nadwozie dla samochodu. Najpierw zamienił swój działający motocykl na skorodowany samochód osobowy, do którego własnoręcznie dorobił nowe, aluminiowe nadwozie. Auto spotkało się z życzliwym przyjęciem


Więcej informacji na stronie: www.vignale.ford.pl

nawet u wymagających angielskich dziennikarzy i zachęcony tym Alfredo założył własną firmę, Carrozzeria Vignale, pod adresem Via Cigliano w Turynie. Alfredo, który w herbie swojego przedsiębiorstwa umieścił słynną katedrę turyńską, w czasie swojej kariery projektował samochody dla wielu znanych producentów, dla niektórych też produkował je seryjnie. W tym znakomitym towarzystwie można znaleźć takie marki, jak Ferrari, Maserati, Triumph, Cisitalia, Cunningham, Jensen i DeTomaso. W 1969 Alfredo Vignale sprzedał firmę Argentyńczykowi DeTomaso i trzy dni później zginął w wypadku, prowadząc swoje ukochane Maserati. Marki DeTomaso, Ghia i Vignale nabył Ford, z którymi fabryka Vignale pod Turynem miała już wcześniej związek: produkowano tam bowiem nadwozia samochodu DeTomaso Pantera z amerykańskim silnikiem V-8 Forda. Ford Mondeo Vignale to pierwszy przedstawiciel linii modelowej Vignale w salonach FordStore. Dostępny w wyjątkowych kolorach: Vignale Nocciola, Vignale White, Vignale Black oraz Vignale Silver ręcznie wykończony samochód to tylko początek przygody z Vignale, która dotyczy wielu aspektów życia z samochodem, a nie samego nim podróżowania. Ford Mondeo Vignale dostępny

Wnętrze aut, wykończone skórą, szytą i pikowaną ręcznie, przywodzi na myśl klasyczne samochodowe rękodzieło z epoki Alfreda Vignale

Doradca Klienta Vignale może zorganizować specjalną, rozszerzoną jazdę próbną, trwającą nawet cały weekend

jest z silnikiem wysokoprężnym TDCi o mocy 180 KM oraz bi-turbo 210 KM, benzynowym EcoBoost o mocy 203 i 240 KM, bądź napędem hybrydowym (2187 KM), które, w połączeniu z systemem aktywnej redukcji hałasu i laminowanymi szybami, zapewniają idealne środowisko dla najdalszych podróży. Wnętrze aut, wykończone skórą Lux Charcoal Black albo Lux Cashmere, szytą i pikowaną ręcznie, przywodzi na myśl klasyczne samochodowe rękodzieło z epoki Alfreda Vignale. O pewność prowadzenia w każdych warunkach atmosferycznych zadbają seryjne reflektory adaptacyjne LED oraz opcjonalny napęd wszystkich kół. Już sam wybór samochodu i dokonanie zamówienia to szczególny proces. Doradca Klienta Vignale może zorganizować specjalną, rozszerzoną jazdę próbną, trwającą nawet cały weekend, by klient mógł w pełni docenić, czym ten samochód różni się od innych. Nowego samochodu klient nie musi odbierać w FordStore, może być on dostarczony do domu lub pracy. Gdy już nowy Ford Mondeo Vignale trafi w ręce właściciela, ten przestaje mieć powody do zajęć typowych dla posiadacza samochodu, bo Vignale to przede wszystkim sposób na oszczędzanie największego luksusu, jaki można mieć w życiu: czasu. Zacznijmy od tego, że serwisowanie samochodu, który jest przecież niezwykle skomplikowanym urządzeniem, nigdy jeszcze nie było tak proste: Ford Mondeo Vignale może być odbierany od właściciela, przywracany do idealnego stanu technicznego i następnie dostarczany do domu lub biura. To nie wszystko. Przez cały okres użytkowania samochodu przysługuje właścicielowi bezpłatne mycie auta, na życzenie łączone z usługą kosmetyki wnętrza. Dzięki temu Ford Mondeo Vignale zawsze wygląda tak, jak to wymarzył projektant: perfekcyjnie. Na koniec najważniejsze: 7 dni w tygodniu, 24 godziny na dobę czuwają doradcy usługi Vignale OneCall (dostępnej pod numerem telefonu (2612) 831 99 722), którzy mogą wezwać nie tylko pomoc drogową, ale i umówić wizytę w serwisie albo odpowiedzieć na pytania związane z eksploatacją auta. Posiadanie wyjątkowego samochodu nigdy jeszcze nie było tak proste.


34 NEWSLETTER

13

NAKLEJKI NIEBANALNE

Jak urozmaicić przestrzeń biurową? Lub ułatwić wyszukiwanie informacji w czasie nauki? Twórcy Sticky Page Makers znaleźli rozwiązanie. Kolorowe karteczki zastąpili wizerunkami krajobrazów i miast. Nowy Jork, Tokio, Londyn, ale także niebo, pustynia, ocean to oferowane przez studio Duncan Shotton serie tematyczne. Po naklejeniu ich na konkretną stronę otrzymamy niesamowitą kompozycję. Godzilla atakująca wieżowce, nurkujący w odmętach wód, a w tym wypadku papieru, potwór z Loch Ness czy kosmici przemierzający planetę Mars. Praca z dokumentami wcale nie musi być monotonna! Cena za komplet to ok. cztery funty, www.dshott.co.uk Angelika Ogrocka

14

DESIGNALIVE.PL

POZYTYWNE PRZESŁANIE

YOU CAN DO IT!

Bądź silny. Bądź odważny. Myśl pozytywnie. Kochaj siebie. Oddychaj. Takie przesłanie niosą zaprojektowane przez psycholożkę Fransescę Timbers tatuaże. Tę czasową naklejkę przykleja się w prosty sposób. Wybrany cytat umieszczony na przypominającym plaster rysunku przykładamy do skóry, którą następnie zwilżamy. Gdy dana sentencja nam się znudzi, bądź akurat potrzebujemy motywacyjnego wsparcia innym cytatem, wystarczy zmyć tatuaż. A później naturalnie nałożyć nowy. Najlepiej, w jak najbardziej widocznym miejscu. Komplet piętnastu naklejek to koszt ok. 30 złotych, www.motivationaltattoos.com Angelika Ogrocka

ZDJĘCIA: ARCHIWA MOTIVATIONALTATTOOS, DUNCAN SHOTTON

BIUROWE KRAJOBRAZY


PRENUMERUJ

DZIAŁ 35

www.designalive.pl/magazyn/prenumerata roczna prenumerata 70 zł roczna prenumerata studencka 60 zł dwuletnia prenumerata 130 zł dwuletnia prenumerata studencka 110 zł

DESIGNALIVE.PL


36 NEWSLETTER

15

POSKROMIĆ WTYCZKĘ Co łączy Hong-Kong i Londyn? Jeśli kiedyś byliście w jednym z tych miejsc, to pewnie wiecie, że podładowanie telefonu, czy podłączenie suszarki, może się okazać nieco problematyczne. Za wszystko to odpowiada dość charakterystyczna wtyczka. Jak się okazuje, nie tylko my mamy z nią problem. Hongkoński zespół OneAdaptr postanowił nieco zmodyfikować starą wtyczkę tak, by w końcu odpowiadała współczesnym potrzebom, dzięki czemu powstał Flip. Adapter, do którego możemy podłączyć się poprzez USB, a jego samego wpiąć do kontaktu. Jest znacznie cieńszy niż tradycyjna wtyczka – dzięki temu doskonale mieści się we wszelkich pokrowcach. Swoją budową zapobiega też zarysowaniu powierzchni urządzeń. W porównaniu do innych tego typu rozwiązań jest też bardzo łatwy w użyciu – wystarczą dwa ruchy. Flip ma trzy odsłony: Duo, Quad oraz Power. Pierwsza posiada dwa wejścia USB, druga cztery, zaś trzecia to dwa wejścia USB i powerbank. W ofercie są także specjalne naklejki z grafikami, dzięki którym można spersonalizować swój adapter. W przedsprzedaży na Kickstarterze dostępne już za około 7–14 funtów. Pierwsze wysyłki zaplanowano na luty 2016 roku, www.oneadaptr.com

URODA PRZYPADKU

WAZONY NIEPRZEWIDYWALNE

No Sir to zarazem internetowy sklep, jak i marka promująca kobiecą stronę designu. Produkty, jakie można tam znaleźć, to choćby biżuteria, meble, oświetlenie, tekstylia czy wyposażenie domu. Wazy OVII, czyli unikalne zestawienie szkła z miedzią, to projekt studia Odd Matter. W swojej pracy wykorzystali procesy galwaniczne, by miedź jak najlepiej zespoliła się ze szkłem. W tym celu najpierw pomalowano brzegi szklanych modułów, by później zanurzyć je w specjalnej kąpieli. Miedź zaczyna się formować w miejscach, gdzie wcześniej umieszczono farbę. Dzięki zastosowanym procesom wytwarzania, każdy egzemplarz zyskuje indywidualny charakter. Najważniejsza jest wspomniana już kąpiel – nawet drobna różnica w napięciu, czasie czy choćby temperaturze, może dać zupełnie inny efekt. Naczynia dostępne są w trzech różnych rozmiarach oraz trzech wersjach kolorystycznych: miętowej, opalizującej czerni czy w barwach kości słoniowej, www.no-sir.com Sylwia Chrapek

16 DESIGNALIVE.PL

ZDJĘCIA: ARCHIWA ODD MATTER STUDIO, ONEADAPTR

Sylwia Chrapek



NA TROPIE

ARCHIPELAG MOŻLIWOŚCI Jelenia Góra, Legnica, Nowy Sącz, Częstochowa, Łomża, Sieradz, Bielsko-Biała... Miasta niegdyś wojewódzkie, o znaczącej renomie gospodarczej, politycznej i kulturalnej. Dziś, po reformie z 1999 roku, nieco zapomniane. Trzy miliony obywateli Polski, obecnie zamieszkujących te miejsca, przyjeżdżało niegdyś do nich z nadzieją na lepszy żywot. Naczelny obserwator społeczności, nie tylko pod kątem architektury, Filip Springer, wyruszył w kilkumiesięczną podróż po kraju, by sprawdzić, w jaki sposób toczy się tam dalsze życie. Cały projekt, pod nazwą Miasto Archipelag, to pierwszy tego typu eksperyment. Autor codziennie relacjonuje na blogu oraz w mediach społecznościowych swoje odwiedziny. Jednym z ostatnich miast, do których zawitał, było Bielsko-Biała. W inicjatywę zaangażowane jest mnóstwo osób – od patronów medialnych, po entuzjastycznie witających Springera mieszkańców. Efekty wojaży w wersji papierowej poznamy już za kilka miesięcy. W publikacji, wydanej przez krakowski Karakter, znajdą się niepublikowane wcześniej materiały. Czekamy z niecierpliwością! Póki co możemy śledzić relację wydarzenia na www.miastoarchipelag.pl Tekst: Angelika Ogrocka Zdjęcia: Filip Spinger


NEWSLETTER 39

17

DESIGNALIVE.PL


40 NEWSLETTER

18 LOKALNE ARTEFAKTY

TKANKA GEOMETRII

Al Sadu to tradycyjna technika tkania używana m.in. przez Beduinki. Te lokalne i niemal antyczne umiejętności wykorzystała pochodząca ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich, multidyscyplinarna projektantka, Aljoud Lootah. Obserwowała wykwalifikowanych rzemieślników i z ich pomocą stworzyła Misnad & Uwairyan. Ręcznie tkane dywany odwołują się do artefaktów koczowniczych społeczności. Praktykowane przez wiejskie kobiety, wyszywane z naturalnej wełny tekstylia, poprzez kolorowe i geometryczne wzory, stają się same w sobie elementami dekoracyjnymi. Dawna sztuka rzemieślnicza została zinterpretowana na nowo. Dywany dostępne na zamówienie, www.aljoudlootah.com

ZDJĘCIA: ARCHIWA ALJOUD LOOTAH

Angelika Ogrocka

DESIGNALIVE.PL


AKCESORIA PAMIĘCI

BARWY SKÓRY

Dwa lata temu zaprezentowała pierzaste, zmieniające barwę, ubrania. Teraz kontynuuje ten koncept w skórzanych akcesoriach. Lauren Bowker, założycielka londyńskiego studia The Unseen Air, eksperymentuje w świecie mody. Dla domu towarowego Selfridges stworzyła Articles. To seria przedmiotów codziennych, które dzięki specjalnie opracowanemu materiałowi nakrapianemu tuszem, przybierają odmienne kolory. A te zależą od kontaktu z naszym ciałem. Poprzez ręcznie nakładane farby każdy z produktów zabarwia się w inny sposób. Marzeniem projektantki jest, by stawały się pamięcią przekazywaną z pokolenia na pokolenie. Kolekcja składa się z torby, etui na telefon, szala czy portfela. Ceny rozpoczynają się od 21 funtów, www.seetheunseen.co.uk Angelika Ogrocka

19

ZDJĘCIA: ARCHIWA ODD MATTER, THE UNSEEN AIR

DIAGRAM

Lampa to pośrednik między nami a światłem. Ma dwa stany. Można ją włączyć i wyłączyć. W ten sposób objawia się jej funkcja. Ale czym jest lampa, gdy nie świeci? To kawałek drutu, oprawka i włącznik. Czy można powiedzieć tu coś więcej? Londyńskie studio Odd Matter, zainspirowane schematami elektrycznymi, przeniosło płaskie rysunki w trójwymiar. W ten sposób powstały piękne lampy serii Node, prezentujące jednocześnie przeskalowane diagramy elektryczne, www.oddmatterstudio.com Eliza Ziemińska

20


KOMPAKTOWY BROWAR DOMOWY EKSPERYMENTUJ ZE SMAKIEM

Warzenie piwa w zaciszu domowych kuchni to ostatnio nowy sposób na spędzanie wolnego czasu z rodziną i znajomymi. Zastępuje, znane z dzieciństwa, rodzinne zagotowywanie słoików czy lepienie pierogów. Twórcy Pico upraszczają proces produkcji trunku jeszcze bardziej. Najnowsze urządzenie pozwala na przyrządzenie pięciu litrów piwa nawet tym niedoświadczonym, a skłonnym do eksperymentowania i poznawania nowych smaków, browarnikom. Procedura jest banalna – wsypujemy ziarno z chmielem, zalewamy wodą, dodajemy drożdże – a Pico poradzi sobie z resztą. Dla poszukujących nowych smaków marka PicoBrew ma rozwiązanie – dzięki możliwościom personalizacji, czyli dostosowania poziomu goryczy i alkoholu – każdorazowe warzenie przyniesie nowe aromaty. Przedpremierowo do nabycia na Kickstarterze za 499 dolarów, od wiosny za 999 dolarów, www.picobrew.com Angelika Ogrocka

ZDJĘCIA: ARCHIWA PICOBREW, PATRICK TARKHOUNIAN, SEMPLI

21

DESIGNALIVE.PL


NEWSLETTER 43

22

ŚNIADANIE XXI WIEKU

TOSTY NA PODCZERWIEŃ

Patrick Tarkhounian to niemiecki projektant, tegoroczny absolwent ECAL w Lozannie na kierunku Product Design. Jego najnowszy koncept, innowacyjny toster, wykorzystuje do przypiekania tostów... podczerwień! Zalety? Zużywa zaledwie połowę energii, której potrzebuje typowe urządzenie. Jest także bardziej wydajny w kwestii zamiany energii na ciepło. Nie musimy go czyścić z okruszków, gdyż same opadają na talerz. I wreszcie – możemy podglądać cały proces przypiekania tostów, obserwować jego poszczególne etapy. To nowość – technologia, którą znaliśmy do tej pory, nie zmieniała się od ponad 100 lat. Jedynym elementem wymiennym było opakowanie. Projektant przyznaje też, że jego toster daje niemal stuprocentową pewność, że pieczywo nigdy nie zostanie przypalone. Prototyp, www.patricktarkhounian.com Sylwia Chrapek

23 SZKLANKA PIWA

Zestaw szklanek i kufli do piwa kalifornijskiej marki Sempli to coś dla prawdziwych amatorów tego trunku. Są nie tylko ładnie, ale przede wszystkim praktyczne. Każde naczynie zostało zaprojektowane specjalnie z myślą o konkretnym gatunku piwa, dzięki czemu kufle pozwalają lepiej zachować wyjątkowe właściwości poszczególnych trunków na bazie chmielu. Od 55 dolarów, www.sempli.com Eliza Ziemińska

DESIGNALIVE.PL


44 DZIAŁ

PRZED „Before the Orgy” – obraz za mną. Mogłabym o nim długo opowiadać, bardzo dużo się na nim dzieje. Nie wiadomo, co stanie się za chwilę? Nie będę jednak odbierać państwu możliwości samodzielnego odczytywania go – Pola Dwurnik TEKST I ZDJĘCIA: EWA TRZCIONKA

DESIGNALIVE.PL


LUDZIE 45 obok: PRZED ORGIĄ 2012, olej na płótnie, 150 × 210 cm. Obraz dedykowany Andrzejowi Zausze i Pierrowi Klossowskiemu na następnej stronie: TO WSZYSTKO, ZAWSZE… 2014, olej na płótnie, 150 × 210 cm. Dzięki uprzejmości Poli Dwurnik

Małe portrety, pokazane po raz pierwszy publicznie, to seria „Nieznajome z berlińskiego metra”. Fotografowałam je ukradkiem telefonem, gdy wracałam nocą do domu. Ten zabieg pomógł mi uporać się z byciem obcą

J

ednolite plamy kolorów, linie ciągnięte nie do końca zmieszaną, kładzioną grubym pędzlem farbą – rozpoznawczy znak artystki. Rzeczywistość pozornie uproszczona. Pola Dwurnik buduje dzieła wielowątkowe. Tworząc, eksploruje obrazy ze swej podświadomości i senne marzenia, czasem posuwa się do granic ekshibicjonizmu. Czasem uwodzi, zwodzi albo nawet oszukuje i manipuluje. Czy kiedy odsłania lędźwie, udo, dekolt, zasłania to, co cenniejsze? Potrafi też sprytnie żonglować symboliką i nawiązaniami do dzieł sztuki, mitologii, historii, kultury. Czerpiąc zewsząd, onieśmiela erudycją. Kłębowiska przedmiotów, zwierzęcych i ludzkich sylwetek: czarne źrenice, ogony, czaszki, pośladki, pióra, rumieńce, komputery i kły. Przygodę inicjacji można mieć tylko raz. Dlatego przed pierwszym spotkaniem z Polą postanowiłam zapomnieć. Zapomniałam, że cztery, może pięć lat temu, w mieszkaniu Agaty i Okara Ziętów, zobaczyłam jej „Uśmiech artystki”, zapomniałam, że naprzeciw lada moment miał się pojawić „Wymarzony Ogród Apolonii”. Zapomniałam, że przysłała mi książkę „Girl on Canvas”, że przez pół roku leżała otwarta na „Miłości”. Zapomniałam o Edwardzie, o komentarzach. Zapomniałam przed. Wystawa „Przed Orgią / Before the Orgy” to pierwsza tak duża ekspozycja prac malarki. Na zaproszenie Marka Zielińskiego, dyrektora Instytucji Kultury Ars Cameralis, pokazana została w ramach 24. edycji Festiwalu Ars Cameralis w katowickim Rondzie Sztuki, jego kolumny posłużyły za symboliczny element metra, którym podróżuje Pola, gdy jest w Berlinie. Tym samym zawarto w ekspozycji dodatkowy wątek osobisty malarki: przemieszczanie się, bycie pomiędzy. Na ścianach za kolumnami niewielkie, kwadratowe portrety „Nieznajomych z berlińskiego metra”, pokazywane po raz pierwszy jako cykl. Na innych, punktowo oświetlone, prace z cyklu „Ogród Apolonii” i z „Głównej Serii”

obejmującej ponad dekadę. Jest: „Wielki Lis” z 2015 roku, „Ostatnia scena” z 2010, „Bezsenność I” z 2008 i inne… Wita jednak „Królowa małp, niewolnica albo treserka” z 2012, która patrzy w napięciu. Tuż „przed”. Patrzy na nas? A może za nasze plecy, gdzie do góry nogami zawisła „Twoja panna młoda” lub „Strażnicy pałacu”. Jej pałacu. MĘŻCZYZNA I KOBIETA Mówi: Marek Zieliński Notuje: Ewa Trzcionka Polę poznałem dwa lata temu, przez Sławka Elsnera (Sławomir Elsner, malarz, fotograf, ur. 1976 – przyp. red.), mają wspólną pracownię w Belinie. Urzekła mnie jej książka „Dziewczyna na płótnie”, uwiodły mnie pokazane w niej prace. Najpierw patrzyłem, dopiero potem czytałem zawarte tam komentarze. Ona jest inna, naiwna. Mówię o „naiwności”, jaką Guillaume Apollinaire przypisywał Henri Rousseau i jego malarstwu. Gdy byłem w jej pracowni w Berlinie, nagle zobaczyłem tam dużą fotografię „Celnika” Rousseau. Czyli była nim zafascynowana. To było moje odkrycie. Dostrzegłem, że łączy ich pewien sposób myślenia „na przekór”. U Poli Dwurnik ważną rolę odgrywa element wykształcenia. Jest historykiem sztuki. A naiwność w jej malarstwie to rodzaj protestu, ucieczki. Rousseau zaprotestował, uciekł przed impresjonizmem, który stawał się bardzo komercyjny. Pola uciekła z Polski do Berlina. Tam maluje, tu rysuje. Kreuje świat inny, często nierozumiany. Również jej felietony o życiu w Berlinie nie zostały w Polsce zrozumiane. Została wykpiona za inność, podobnie, jak kiedyś „Celnik”. W Berlinie również czuje się inna. Mówi o tym otwarcie. Jest i tysiąc sposobów na interpretację jej malarstwa, przykładowo: relacja kultury i natury, kwestie problemów z cywilizacją. Jej obrazy przywołują na myśl ostatnie sceny z „Aguirre – Gniew Boży” Wernera Herzoga,

gdy małpy opanowują statek najeźdźców. Są też motywy osobiste. Skrywane przez malarkę, najmniej eksponowane. Relacje domowe, kontakty z ojcem. Sporo z niego czerpie, z jego twórczości lat 60. On przecież uczył ją malować. To można dojrzeć w strukturach, monochromatyzmie, ukazywaniu tężyzny i prymitywności: u niej są małpy, u ojca byli robotnicy i chłopi. Są też motywy kulturowe. Od razu nasuwa się „Czarodziejski flet”, opera Mozarta i historia Tamina i Paminy, Papagena i Papageny, ich ucieczek i prób, którym zostali poddani, wędrówki do światła przeciw obskurantyzmowi. Artysta często nie mówi nam wszystkiego, czasami oszukuje i kłamie. Z obrazów Poli Dwurnik można wysnuć wiele, czasem powiedzą więcej, niż sama o sobie powie. Dlatego spotykając się z nią, jestem bardzo ciekawy jej jako osoby, nie jako artystki. Pola jest osobą pomiędzy, na krawędzi, i to mnie intryguje, jej balansowanie kulturowe, ciągłe przekraczanie granic i poszukiwanie. To może głupio zabrzmi, ale nie czuję między nami ani różnicy wiekowej, ani granicy między mną a nią jako mężczyzną i kobietą. To zupełnie inny poziom dyskursu, który przekroczył ograniczenia, schematy i stereotypy. Jest inteligentną, ciepłą osobą. Intrygującą. Wielu jej obrazy onieśmielają. To problem interpretacyjny tych prac, nie tylko w Polsce. Bariery kulturowe – one istnieją. U niej widać jednak niezwykłą inteligencję i dobre wykształcenie. Poza warsztatem malarskim, jaki zdobyła w domu, posiadła też inne narzędzia wchodzenia w świat. Przytoczę tu obraz papug („To wszystko, zawsze…” – przyp. red.). To niemal operowe myślenie o sztuce. W rozmowie przyznała nawet, że kiedyś chciałaby być scenografem operowym. Jej obrazy są niezwykle dopracowane. Szczególnie te duże są wypełnione po brzegi narracją. Widzę w nich strukturę muzyczną, mają też precyzyjnie dopracowaną strukturę wizualną. Mają inteligentny przekaz i kontekst historyczno-kulturowy. DESIGNALIVE.PL


46 DZIAŁ

DESIGNALIVE.PL


DZIAŁ 47

DESIGNALIVE.PL


48 LUDZIE

DESIGNALIVE.PL


LUDZIE 49 TWOJA PANNA MŁODA Obraz nosi również drugi tytuł STRAŻNICY PAŁACU. Tak samo swój obraz w 1984 roku nazwał Edward Dwurnik, ojciec artystki. 2012, olej na płótnie, 150 × 210 cm.

Obrazy polują na mnie. Muszę je namalować. Uwolnić się

Prowadzą w różne przestrzenie. To budowanie sztuki na bazie wielu poziomów: obrazu, słowa, dźwięku, smaku, koloru. Te kolorystyczne zestawienia mają swój smak. Myślę, że tak malować może tylko kobieta. Tu pobrzmiewa sztuka meksykańska lat 20.,30. XX wieku, Frida Kahlo, Diego Rivera, wspomniany już Henri Rousseau, ale też hiszpańska sztuka baroku, przewija się Velazquez i Ameryka Łacińska. Ona ma inną perspektywę widzenia, może właśnie dzięki temu oderwaniu, ma inne postrzeganie świata, jego odczuwania i opisywania. Dla niej świat jest jak pudełko czekoladek dla Forresta Gumpa. Stale poszukuje, odkrywa nowe smaki i to przekłada się na coraz to nową optykę, odczucia, smaki i myślenie wizualne. Opowiadanie o Poli można też sprowadzić do narracji bardzo prostej – konieczności i zabiegu sprzedawania. Ona za każdym razem szuka innego źródła, innego pnia dla swojej sztuki. KOBIETA I KOBIETA Pyta: Ewa Trzcionka Odpowiada: Pola Dwurnik Obrazy cię atakują. W dzień, czy w nocy? Niestety w dzień. Oczywiście, gdy śpię też przychodzą, jak do każdego, ale są to wtedy całe skomplikowane narracje i one nie są męczące. To sny. Czasem piękne, czasem trudne do zapamiętania, czasem je zapominam zupełnie. Ale obrazy atakują mnie również w dzień. To sceny statyczne, nieruchome, niemal jak prawdziwe skończone płótna. Kiedy taki obraz pojawia się natarczywie wraca i wtedy zaczynam się zastanawiać, skąd się wziął… Pojawia się ciągle, niepokoi, przebija przez rzeczywistość jak natrętna myśl. Jeśli jednocześnie jest interesujący lub nadmiernie mnie stra-

POLA (APOLONIA) DWURNIK – artystka wizualna. Urodzona w Warszawie w 1979 roku. Uprawia głównie malarstwo olejne, różne formy rysunku, kolaż i sztukę poczty. Prowadzi także działalność wydawniczą (self-publishing), redaktorską oraz pisze o sztuce. Od 2012 roku należy do Berlinerpool Arts Network and Mobile Archive w Berlinie. Jej prace znajdują

szy, wtedy siadam i zaczynam zastanawiać się nad jego znaczeniem. Robię małe szkice ołówkiem i to już jest praca nad obrazem. Gdy go namaluję, a maluję długo i powoli, wtedy pozbędę się go z głowy. W międzyczasie modyfikuję, analizuję, rozpracowuję, próbuję zinterpretować, a czasami nadać jakieś dodatkowe znaczenia. Wyostrzyć, wzmocnić, gdy wydaje mi się ważny. To jak rozmowa ze swoją nadświadomością, podświadomością, nieznanym „ja”? Chyba tak jest. Ale to mnie nie przeraża, tylko ciekawi. Zadziwia mnie, że często nie wiem, skąd są te wizje i co mi mówią? Czasami, po latach, nagle zdaję sobie z czegoś sprawę. Ale zdarza się, że praca nad nowym płótnem wygląda inaczej i że wymyślam wszystko świadomie i celowo, od początku do końca. Myślę o animalizmach, które często pojawiają się na twoich obrazach, czy zwykle to jakaś persona zostaje przez Ciebie obdarzona zwierzęcym obliczem i cechami? Zwierzęta pojawiają się same, to one do mnie zwykle przychodzą. Obraz, gdzie są kolorowe papugi, żółto-czerwono-zielone, wiszące nieco dziwnie nad dziewczyną siedzącą przy biurku, przy komputerze („To wszystko, zawsze…” – przyp. red.) – on się po prostu w całości pojawił przed moimi oczami. Papugi wyglądają jak kukły. Trochę wyglądają jak martwe. Nie mają ogonów, nie ma miejsca na skrzydła. Są jak odwieszone kostiumy z wielkimi głowami. I to było niepokojące. Gdy to nagle zobaczyłam, zupełnie znienacka, poczułam lęk, ale to był fascynujący lęk. Z przyjemnością malowałam ten obraz. I w tych zjawionych obrazach nie ma zwierząt jako ludzi, ani ludzi jako zwierząt. Zwierzęta uosabiają dużo więcej niż tylko ludzi; stany emocjonalne, żywioły, pragnienia, lęki. To w serii

się w kolekcjach publicznych w Muzeum Sztuki Współczesnej MOCAK w Krakowie, Muzeum Współczesnym we Wrocławiu oraz w kolekcjach prywatnych w Polsce, Niemczech, Austrii, Szwajcarii, Belgii, Wielkiej Brytanii, Hiszpanii, Francji, Słowacji, Czechach, Stanach Zjednoczonych, Meksyku, Japonii i Australii. Mieszka i pracuje w Berlinie i w Warszawie.

„Ogród Apolonii” namalowałam byłych chłopaków jako zwierzęta, ale to był świadomy koncept, który zaplanowałam i zrealizowałam, nie podążałam wtedy za wizją. Sporo zwierząt też jest przy pannie młodej. To bardzo złe, wściekłe psy, które… Ten obraz ma tytuł… „Strażnicy pałacu” (drugi tytuł dzieła to „Twoja panna młoda”. Pola zawahała się, którego w rozmowie użyć – przyp. red.), ponieważ nie wiadomo, czy złe psy chronią pannę młodą, czyli pałac, przed panem młodym, czy może jego przed nią. A może to one pojawiają się w jej głowie i odgradzają ją od różnych możliwości, zmian, obrzędów. To obraz trochę o mnie. Czy sztuka to taki bezpieczny pokój? Nikt do końca nie będzie wiedział, ile na płótnie jest prawdy o artyście, a ile zwodniczych forteli? Posiadasz warsztat malarski, potrafisz malować, czy to jest sposób na ekshibicję i otwarcie może nastąpić na płótnie… …zamiast w życiu? Może tak być, choć niekoniecznie, bo ja jednak żyję w miarę normalnie. Nie jestem kompletnym freakiem. Ale zdecydowanie to mnie oczyszcza. Jest terapeutyczna moc w sztuce, choć nie nazwałabym jej jednoznacznie „terapią”, to jest moja praca, zawód, i ja to zajęcie bardzo poważnie traktuję. Jestem bardzo zdyscyplinowana, bo ta praca może być wykańczająca psychicznie i jest wymagająca fizycznie. Wielkie płótna, przygotowywanie ich, noszenie z kąta w kąt, planowanie, godziny w bezruchu, farby i pędzle, potem czyszczenie wszystkiego, bezpieczne przechowywanie, transportowanie. To nie jest lekka robótka, a wszystko robię sama, nie mam asystentów. Więc moje malarstwo to jednocześnie sposób na radzenie sobie ze smutkiem istnienia, ciężka praca i zwykły zawód. DESIGNALIVE.PL


50 SZTUKA ŻYCIA

INNA RZECZYWISTOŚĆ AR, VR, programowanie, aplikacja, modelowanie proceduralne, mapping 3D, sztuczna inteligencja, internet rzeczy, chmura danych, kastomizacja, sieć, algorytm, kubit… Nową rzeczywistość tłumaczą: Artur Puszkarewicz z Tetauri i Jacek Nagłowski z Circus Digitalis TEKST: JULIA CIESZKO

Bierzesz urządzenie i uruchamiasz aplikację. Wykonujesz ręką ruchy w powietrzu i patrzysz, jak twój projekt pojawia się w przestrzeni przed tobą. Machasz, przesuwasz. Możesz skanować prawdziwy obiekt, krzesło, dzieło sztuki, własną twarz i stworzyć ich trójwymiarowe, cyfrowe kopie. Komputer zrozumie nawet twoje ruchy głową. A może poprowadzisz rozmowę wideo w wirtualnym świecie, w którym udostępnisz materiały i prezentacje tak, jakby spotkanie odbywało się przy jednym stole. Robi wrażenie? Równolegle do naszego, realnego świata, powstał ten cyfrowy, nie do końca jeszcze poznany. Dla niektórych dość zabawny, intrygujący, wręcz fascynujący. Dla innych przerażający. Technologia po cichu wchodzi w nasze życie, panosząc się od rana do wieczora. Determinuje wiele zachowań – zaskakując funkcjami i formami, generuje nowe rozwiązania i potrzeby. Coś, co jeszcze kilka lat temu wydawało się niebywałą fantazją pisarzy i twórców science fiction, teraz leży na naszym stole, wbudowane zostało w piekarnik i samochód, demokratyzuje, tanieje. Choć my, odbiorcy, znamy nowe technologie pod postacią gotowych, uproszczonych już produktów, to jednak zjawiska, które za nią się kryją, a które napędzają świat produkcji i usług, są dużo bardziej rozproszone. Rzeczywistość wirtualna,


Komputer bez internetu jest nadal maszyną do pisania – oczywiście można za jego pomocą wykonać kilka dodatkowych czynności, ale to nie czyni go czymś wyjątkowym rzeczywistość rozszerzona, programowanie aplikacji, proceduralne modelowanie 3D, mapping 3D, sztuczna inteligencja, internet rzeczy, chmury danych i cała sieć innych propozycji, opartych o algorytmy tworzone przez programistów, naukowców, inżynierów i projektantów. Na szczęście mamy wokół siebie ludzi, którzy próbują tę inną rzeczywistość nazywać i umiejętnie stosować. Projektują i wdrażają rozwiązania zaawansowane technologicznie, które mają pomóc w komunikacji, dobrej zabawie, w całkiem nowym doświadczeniu. Choć bywają pesymistami i sceptykami, to jednak, mam nadzieję, oprowadzą nas po świecie pełnym wirtualnych zagadek. O tym, jak nowe technologie zmieniają świat wokoło, rozmawiamy z Arturem Puszkarewiczem z Tetauri i Jackiem Nagłowskim z Circus Digitalis. Obaj wywodzicie się z branży kreatywnej. Tworzyliście produkt i obraz. Ty Jacku pracujesz nadal w branży filmowej, Artura znamy od strony produktowej, tworzonej dla studia AZE Design. Dlaczego nagle „znaleźliście się” w branży nowych technologii? ARTUR: Tak naprawdę cały czas się tym zajmowaliśmy w studio. Nowe technologie, wspomagające proces tworzenia, to dla projektantów z mojego pokolenia całkowicie naturalna rzecz. Nasza praca nie kończy się tylko na rysunku technicznym. Dokumentacja każdego etapu prezentowana jest również w postaci cyfrowej i mogą ją oceniać, testować, akceptować członkowie zespołu, czy też inwestorzy. W moim przypadku było to naturalne przejście z tradycyjnego kształtowania obiektu w przestrzeni 3D, prezentowanego w obrazie płaskim, a następnie pokazywanie go na przykład w VR, czyli wirtualnej rzeczywistości. Tego typu rozwiązania już stały się częścią pracy w architekturze, czy produkcie, dlatego cały czas bliskie były mi narzędzia wywodzące się z najnowszych technologii. JACEK: W moim przypadku była to decyzja. Jako Centrala zrealizowaliśmy kilkanaście dokumentów, kilka fabuł i nadal to robimy. Zrozumiałem jednak, że potrzebuję kolejnego wyzwania, gdyż w filmie będę po prostu dalej powielał ten sam wzorzec, oczywiście starając się robić to coraz lepiej. Miałem jednak świadomość, że nic nowego się nie wydarzy. Pójście w stronę nowych

technologii, to otwarcie kolejnego obszaru – stąd wziął się Circus Digitalis. Możemy eksperymentować, uczyć się nowych rzeczy. Flirtowaliśmy z produktem stricte cyfrowym i cały czas to robimy, ale wracamy również do filmu, tylko od innej strony, tej mocno technologicznej, związanej z wirtualną rzeczywistością. Spróbujmy więc opisać tę nową rzeczywistość, którą się zajmujecie. Rok 1968 Arthur C. Clarke pisze, Kubrick tworzy „2001: Odyseja kosmiczna”, a w niej widzimy PADDa – czyli przenośny komputer w formie notesu elektronicznego. Oculus i HoloLens z „Powrotu do przyszłości”4– czyli elektronika, którą możemy ubrać, a która bazuje na wirtualnej i rozszerzonej rzeczywistości. „Raport mniejszości” z 2002 i interaktywny holograficzny pulpit. To już nie jest science fiction. ARTUR: Wiesz, to nawet było już o wiele wcześniej. Nie, żebym uważał, że Clarke tego nie wymyślił, ale takie osoby jak on, nigdy do końca same tego nie kreują, raczej integrują to, co tworzą, publikują filozofowie, futuryści. Stają się swoistym „hubem”, który łączy powstające, zasiane idee, a które, jeśli grunt i wszystkie niezbędne czynniki na to pozwalają, rosną – czasem szybciej, czasem wolniej, czasem naturalnie obumierają. JACEK: Legendarny interfejs z „Raportu mniejszości” też nie był tylko fantazją filmowców. Ekipa, zajmująca się efektami specjalnymi i Steven Spielberg, skontaktowali się z ekspertami od interfejsów komputerowych, by wspólnie opracować realistyczną wizję przyszłości. Dziś widzimy ją dzięki takim wynalazkom, jak chociażby Kinect z konsoli do gier czy Leap Motion – urządzenia generujące mapę głębi. Podobnie było z „Odyseją kosmiczną” – narzędzia dotykowe, Hal 9000, czyli fikcyjny komputer i jego interfejs, z którym komunikujesz się głosowo. Nastąpiło sprzężenie zwrotne. I to jest właśnie fajne. Wszyscy ci, którzy później czytają, oglądają film, myślą sobie – wow, super, tak to powinno wyglądać. Pewne wyobrażenie na temat urządzenia, rozwiązania, staje się punktem odniesienia do tego, co może się wydarzyć w branży technologicznej. Śledząc analizy dotyczące projektowania interfejsu, widzisz ogromną liczbę nawiązań właśnie do „Raportu mniejszości”.

ARTUR: To jest po prostu moc popkultury, która filtruje nasz mózg i zostawia to, czego potrzebuje we właściwym czasie. Takie komunikaty stymulują potrzeby, a może nawet je po prostu uwalniają, bo gdzieś tam w nas siedzą, tylko o tym nie wiemy. Przykład? Chcę komunikować się głosowo z telefonem, bo ciągle prowadzę samochód. A te pomysły zarejestrowane zostały już ponad 100 lat temu – widziałem rycinę, na której ktoś mówił do maszyny z tubą, a ta nagrywała to na jakimś „obiekcie-nośniku”. Co takiego ważnego wydarzyło się w ostatnich kilku latach w branży technologicznej? JACEK: Takim punktem wyjścia do wszystkiego jest internet. Fakt, że możemy sobie przekazywać na odległość paczki danych, na początku wydawał się użyteczny tylko dla wojska i nauki. Ale potem te paczki stawały się coraz większe, przekazywanie coraz szybsze, a komputery były w stanie generować i wysyłać coraz bardziej złożone dane, aż wreszcie przestaliśmy traktować je jako paczki danych, a zaczęliśmy przekazywać sobie opowieści: teksty, fotografie, wideo, gry, muzykę. Przekazywać i gromadzić, a każda opowieść stymulowała inną opowieść, odpowiedź, przetworzenie, rozwinięcie. W rezultacie wszyscy mamy dostęp do ogromnych zasobów wiedzy i twórczości ludzi na zawołanie, a to stymuluje dalszy rozwój na masową skalę. Gigantyczne przyśpieszenie komunikacji, wymiany myśli, pomysłów. Smartfony, tablety, aplikacje to wszystko są kolejne sposoby, by nadal komunikować się z siecią. ARTUR: Nastąpiła całkowita zmiana reguł komunikacji. Zauważ, że komputer bez internetu jest nadal maszyną do pisania – oczywiście można za jego pomocą wykonać kilka dodatkowych czynności, ale to nie czyni go czymś wyjątkowym. Dostępność i powszechność treści, możliwość ich publikowania, wyzwalają informacyjną masę krytyczną, która całkowicie zmienia rzeczywistość wokół nas. Również zjawisko mobilności na przykład zawodowej, sprzedażowej, znacznie przyspieszyło – mogę pracować tam, gdzie jestem, ciągle mając dostęp do wirtualnych dysków i naprawdę niewiele mnie ogranicza. Internet sprawił, że żyjemy po prostu w cyfrowej rzeczywistości. JACEK: Powinniśmy sobie jednak powieDESIGNALIVE.PL


52 SZTUKA ŻYCIA

Gdyby zebrać razem informacje zdobywane przez wywiady wszystkich krajów od początku dziejów, to byłoby ich mniej niż informacji, które gromadzimy dziś o społecznościach w ciągu godziny

Jacek Nagłowski Stypendysta Ministra Kultury w dziedzinie filmu, Członek Polskiej Akademii Filmowej. Zadebiutował, produkując i reżyserując film „Katatonia”. W 2004 roku, wspólnie z Agnieszką Janowską, założył firmę Centrala, zajmującą się produkcją filmów fabularnych i dokumentalnych, które w większości nagradzane były na międzynarodowych festiwalach filmowych w Polsce i za granicą. W 2008 roku wspólnie z Andrzejem Dybczakiem, antropologiem, wyreżyserował film „Gugara”, prezentowany na festiwalu w Cannes i znajdujący się w kolekcji Centre Pompidou w Paryżu. W 2012 roku z Anną Giemzik i Przemkiem Mastelą założył Firmę Circus Digitalis, zajmującą się tworzeniem rozwiązań cyfrowych w dziedzinie obrazu 2D, 3D i w zakresie wirtualnej rzeczywistości.

DESIGNALIVE.PL

dzieć, jak tę cyfrową rzeczywistość rozumiemy. Dla mnie są nią wszystkie informacje, które znajdują się w internecie. Wszelaka treść cyfrowa i jej komunikacja. To jest jak piąty wymiar, albo nawet cała równoległa przestrzeń, w której jesteśmy zanurzeni już niemal tak, jak w tej materialnej. Według ostatnich badań ludzie w przedziale wieku 16-35 lat spędzają przed wszelkiego rodzaju ekranami średnio dziewięć godzin dziennie. Te ekrany to nic innego, jak okna do cyfrowej rzeczywistości, rządzącej się całkowicie innymi prawami. Nie zdając sobie z tego sprawy, cały czas w niej funkcjonujemy, żyjemy. A gdybyśmy mieli nazwać, wskazać, te najważniejsze, gotowe dla użytkownika, rozwiązania, bazujące na rewolucji technologiczno-komunikacyjnej. JACEK: Sieci społecznościowe rewolucjonizują sposób, w jaki ludzie spędzają ze sobą czas. Serwisy streamingowe zmieniają kompletnie sposób komunikacji treści audio i wideo, przy okazji wywracając do góry nogami modele biznesowe związane z branżami rozrywkowymi. Technologie mobilne i ubieralne, na przykład smartwatche, powodują, że nasz kontakt z rzeczywistością cyfrową jest coraz bardziej spontaniczny, technologia wchodzi do coraz głębszych obszarów naszego funkcjonowania – takich jak chociażby kontrolowanie naszych procesów fizjologicznych, czy też snu. I to wszystko dzieje się małymi krokami, ale stawianymi z niesamowitą szybkością. Pamiętajmy też o przetwarzaniu danych – big data, czyli pozyskiwanie informacji o nas i wyciąganie wniosków na skalę dotąd niewyobrażalną. Myślę, że gdyby zebrać razem informacje zdobywane przez wywiady wszystkich krajów od początku dziejów, to byłoby ich mniej niż informacji, które gromadzimy dziś o społecznościach w ciągu godziny. ARTUR: Nie można zapominać, że to, co widzimy, o czym rozmawiamy, jest bardzo małym podzbiorem w zbiorze rozwiązań, urządzeń, generowanym przez ludzi pracujących z technologią i nad jej rozwojem. Przykładem bliskim nam, zwykłym ludziom, który może być namacalnym dowodem dynamiki zmian, to między innymi drukarka 3D PEACHY Printer. Jest wyjątkowa nie tylko dlatego, że wywodzi się z branży druku 3D. Jej konstruktorzy

przede wszystkim pracują w modelu open-source. Drukarka ma być prosta i demokratyczna, a jej cena detaliczna wynieść około 100 dolarów. A skąd pieniądze? Pochodzą z finansowania społeczności – nie ma tu do tej pory ani kubita (przyp. red. najmniejsza i niepodzielna do tej pory jednostka informacji kwantowej) aktywności korporacji. Stąd moja nadzieja, że przyjmie się do powszechnego użytku, a to wprowadzi kolejny silny wektor zmian w naszym świecie. Jest jeszcze VR, czyli virtual reality, technologia kojarzona teraz z okularami – multimedialna wizja przedmiotów, przestrzeni i zdarzeń, która odtwarza świat realny, jak i tworzy ten fikcyjny znany nam z gier komputerowych, symulatorów czy z filmów. JACEK: Zasadniczo wirtualna rzeczywistość to obraz przestrzeni generowanej cyfrowo. Ale marketingowcy ostatnio sprawili, że VR-em nazywana jest już każda treść, którą możemy zobaczyć przez specjalne okulary do wirtualnej rzeczywistości, czyli możesz obserwować fikcyjny, wykreowany komputerowo, zamek ze smokiem, leżeć na materacu na Malediwach, wreszcie zobaczyć dokument VR, który będzie rejestracją warunków życia uchodźców z Syrii. Z tą tylko różnicą w stosunku do telewizji czy kina, że przestajesz być widzem, ale jesteś „w środku”, a zamek, Malediwy czy bombardowana Syria są wokół ciebie. ARTUR: Pamiętam, że jeszcze na studiach, czyli w czasach, gdy procesory miały możliwości kalkulatorów, uczestniczyłem w konferencji poświęconej wirtualnej rzeczywistości. Już wtedy tym tematem naukowcy zajmowali się bardzo poważnie. Wtedy powstawały pierwsze wizualizacje, cyfrowe obrazy, obiekty wytworzone całkowicie numerycznie. Teraz, masz możliwość „zanurzenia się” w przestrzeni pełnej obrazów. Branża designu, turystyka, branża motoryzacyjna, sektor gier wideo – wszyscy zainteresowali się już VR. Zamawiają dla siebie produkty związane z tym zagadnieniem, inwestują pieniądze w firmy działające w branży. Ten temat staje się bardziej popularny niż wątek smartfonów. Czy to nie jest niebezpiecznie „nadmuchane”? ARTUR: Mimo szału marketingowego uważam, że ma to absolutnie sens i nie jest tylko gadżetem. Dlaczego babcia rozmawiając z wnuczką przez komunikator video – co


nie jest już niczym dziwnym – nie mogłaby jej widzieć bardziej realistycznie, przekazując sobie w rozmowie więcej emocji, niż rozmawiając przez telefon, czy pisząc list. To jest technologicznie możliwe, choć osobiście jestem zwolennikiem naturalnych kontaktów międzyludzkich. JACEK: VR ma możliwość wprowadzenia wrażenia kontaktu wzrokowego, co niewątpliwie podniesie jakość komunikacji. Na Skypie nadal patrzysz w kamerkę. Pamiętajmy, że już od dawna, zwłaszcza w technologiach dla wojska, istnieje możliwość wyświetlania obrazu za pomocą światła, wprost na siatkówkę oka. To zaraz również może przejść do „mainstreamu”. Nasz świat podzielił się więc na tę realną rzeczywistość i tę wirtualną – cyfrową. Jakie nowe możliwości człowiek otrzymał w tej cyfrowej? Jakie nowe możliwości dla człowieka, odbiorcy, klienta, wy generujecie? JACEK: To, co człowiekowi przyniosła rzeczywistość wirtualna, to ogromny zbiór, który nie został jeszcze do końca zbadany, okiełznany. Chyba najważniejsze jest to, że te dwie rzeczywistości coraz bardziej się ze sobą miksują, przenikają. Myślę, że można zaryzykować twierdzenie, że powoli stajemy się świadkami powstawania rzeczywistości hybrydowej – połączenia rzeczywistości materialnej i wirtualnej. ARTUR: Z tego wielkiego zbioru zajmujemy się chociażby takimi rzeczami, jak przeniesienie twojego telefonu do VR – odwzorowujemy świat. Zajmujemy się m.in. proceduralnym modelowaniem 3D, czyli wszystkim tym, jak „wyhodować” krajobraz. Wyobraź sobie, że powstaje film w wirtualnej rzeczywistości i my tworzymy jego elementy, kawałki, z których ktoś będzie go składał. Robimy rzeczy, które nas bawią, eksperymentujemy z nimi, ale robimy też rzeczy, z których żyjemy. Na przykład tworzymy cyfrowe tekstury wysokiej jakości do budowy prototypów, będą one testowane na przyszłych konsumentach. Producent będzie znał realne preferencje odbiorców, a przestanie polegać na wywiadzie gospodarczym, prowadzonym przez handlowców. Do tego dochodzi programowanie aplikacji w wirtualnej rzeczywistości, rozszerzonej na smartwatch’e, jak również mapping 3D. JACEK: Pracujemy nad trzema projekta-

mi. Pierwszy, będący już na ukończeniu, to CUST – cyfrowe katalogi produktów, które oferujemy głównie branży designu – meblarskiej. Jest to aplikacja na urządzenia mobilne i strony internetowe, dzięki której nasz odbiorca ma możliwość bardzo realistycznego zaprezentowania swojego produktu w 3D. Jego klienci mogą przed zakupem dowolnie konfigurować rzeczy na swoim telefonie, tablecie lub komputerze. Kolejny projekt to Parametric Rabbit, czyli program do bardzo szybkiego i łatwego tworzenia modeli 3D, tak, by mogła to robić osoba, nie mająca wiedzy z tej dziedziny, a która takich modeli potrzebuje na przykład do tworzonej przez siebie grafiki, gry czy filmu. Ten projekt jest rozwijany wspólnie z Katedrą Technologii Informacji Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu. Trzecią rzeczą, którą teraz rozpoczynamy, to wspólne przedsięwzięcie z Laboratorium Nowych Mediów w łódzkiej „filmówce”. Jest to projekt badawczy, będący powrotem do filmowych korzeni, czyli analiza języka i sposobów interakcji filmu VR, a poprawniejsza jego nazwa to stereoskopowy film sferyczny. Chcemy zbadać język, którym rządzi się to medium. Obecnie jest na etapie, na jakim było kino na początku XX wieku. Mamy narzędzia, wiemy jak ich technicznie używać, ale na razie nie mamy pojęcia, jak je wykorzystać, aby tworzyć treści o faktycznej wartości kulturowej. My odbiorcy, nie zdajemy sobie sprawy z zaawansowanych rozwiązań, które stoją za ostatecznymi produktami w życiu codziennym, zdrowiu, rozrywce. ARTUR: Dokładnie tak jest. Nowe technologie są prawie wszędzie. To są wszystkie gałęzie przemysłu. Medycyna, transport, budownictwo, przemysł zbrojeniowy, przemysł spożywczy, meblarski. Pomyśl o czymś, a w dziewięciu na dziesięć przypadków znalazły już zastosowanie. A jest coś, co was zaskoczyło? Zaciekawiło? ARTUR: Początkowo wiele produktów i technologii, które znamy, nawet termometr bezdotykowy dla dzieci, w pierwszej kolejności było projektowanych na potrzeby armii, niestety. Na przykład, w ramach projektu Tytan, realizowanym już przez polską armię, żołnierz może badać przez ścianę, kto się za nią skrada. Czy też HUD, którego pierwowzór wielbiciele filmów poznali w „Predatorze”, czyli wyświetlacz przezier-

ny, prezentujący informacje na specjalnej szybie bez zasłaniania widoku. Początkowo technika ta miała zastosowanie wyłącznie militarne, ale obecnie jest używana przez Kowalskich – w motocyklach, a nawet rowerach. Możesz już kupić nawigację, wyświetlającą dane na szybie samochodu, prawie tak, jak do niedawna miało to miejsce w samolotach bojowych. JACEK: Odwołałeś się do „Predatora”. Kolejny przykład tego, że wizja konkretnego zachowania obiektu, którą znamy z popkultury, ułatwia wejście rozwiązaniom technologicznym. Dzięki takiej popularyzacji my, jako odbiorcy, wiemy, jak się do tego odnieść. Zjawisko masowe – film, książka – poniekąd zadrukowuje w nas pewną kalkę, format zachowania. Czasami, z różnych przyczyn, pewne rozwiązania przyjmują się o wiele wolniej w zbiorowej wyobraźni. ARTUR: Mnie prywatnie bardzo interesuje, ale i niepokoi, cała działka nanotechnologii. Już teraz można fizycznie wprowadzić do ciała nanoroboty, mogące odnaleźć komórki rakowe, a nawet z nimi walczyć. Wyobraź sobie nanoroboty, które kleją aminokwasy białek. Zaraz się okaże, że będziesz mogła wydrukować siebie. Innym ciekawym przykładem są badania dla energetyki. Dzięki specjalnie zaprojektowanym, autonomicznym robotom można badać natężenia pól elektromagnetycznych, na przykład w przewodach wysokich napięć, by wykrywać straty. Mieliśmy również okazję współpracować z osobą, która algorytmicznie hoduje wirtualne środowisko. Hoduje wirtualne rośliny? Mam wrażenie, że ten świat widzę tylko w kinie. ARTUR: Tak. Zbiera dane dzięki realnej jednostce pomiarowej, małej stacji meteo – mierzy temperaturę, jakość i rodzaj minerałów zawartych w podłożu, siłę wiatru, opady, a następnie przenosi je do oprogramowania. Jest to dalszy etap rozwiązania, które opracował i wdrożył jako algorytmiczny ekosystem, zastosowany w filmie „Avatar”. JACEK: Tych rzeczy jest mnóstwo. Ja doceniam wszystkie rozwiązania chmurowe, czyli dane – również moje dane – i programy, znajdujące się gdzieś tam, na rozproszonych serwerach, z których mogę korzystać, logując się z dowolnego urządzenia, mającego dostęp do sieci. Kolejna istotna rzecz to technologie ubieralne. Kompletnie


54 SZTUKA ŻYCIA

Symbolem współczesnego myślenia technokratycznego stało się już hasło: „mamy na to apkę”. Sprowadzamy świat do potrzeb i odpowiadania na te potrzeby. A to jest bardzo uproszczona wizja

Artur Puszkarewicz Wraz z Anną Kotowicz-Puszkarewicz założył w 2006 roku studio projektowe AZE design, którego prace prezentowane były na wystawach zarówno w Polsce, jak i za granicą. AZE design zostało wielokrotnie docenione w mediach międzynarodowych, takich jak Domus, Wallpaper, Interni, New York Times, Financial Times czy Newsweek. Część projektów wdrażają pod własną marką handlową, która działa w sektorze designu zaangażowanego społecznie, współpracując z osobami wykluczonymi i długotrwale bezrobotnymi. Równolegle zbudowali hub technologiczno-projektowy Tetauri, zajmujący się projektowaniem procesów i usług z wykorzystaniem zaawansowanych materiałów i technologii informatycznych. Jako Tetauri projektują rozwiązania stosowane w przemyśle motoryzacyjnym, meblowym, filmowym, handlu elektronicznym czy w branży budownictwa i nieruchomości.

DESIGNALIVE.PL

nie wiemy, jak ich rozwój wpłynie na nasze funkcjonowanie. W jaki sposób będziemy wchodzić w interakcję z przestrzenią wirtualną. Przykładem może być smartwatch. W tym momencie to chyba dość absurdalny gadżet, by móc komunikować się z własnym telefonem. JACEK: Gdy dołożymy do niego na przykład HoloLens Microsoftu, czyli okulary, umieszczające w naszym polu widzenia trójwymiarowe przedmioty, z którymi można wchodzić w interakcje, to wówczas posiadanie telefonu przestaje mieć jakikolwiek sens. Zauważalne jest silne dążenie do tego, by technologia była jak najmniej widzialna, zintegrowana z naszym ciałem – mikroroboty, chipy. Choć chwilowo wydaje nam się to absurdalne, to jednak za moment, przekroczenie tej granicy nie sprawi nam aż tak dużego problemu. To jest właśnie rzeczywistość hybrydowa. Innym tematem jest jeszcze sztuczna inteligencja, podobnie jak nanotechnologia jest dwuznaczna. Powiedzmy to wprost. Niebezpieczna. Jej rozwój daje szansę na rozwiązywanie problemów, z którymi ludzki umysł nie jest sobie w stanie poradzić. W tym roku pojawił się jednak list otwarty naukowców, zajmujących się właśnie tą dziedziną. Okazało się, że nawet najwięksi entuzjaści tematu stwierdzili, że trzeba jednak zastopować, przynajmniej w kwestiach militarnych, bo kompletnie nad tym nie panujemy, tak naprawdę nie wiemy, czym jest to, co tworzymy. Wróćmy więc do nas. Tu i teraz. Jak zmiany technologiczne wchodzą w proces projektowy – w design – i jak skorzystają na tym zarówno firmy, jak i odbiorcy? ARTUR: W branży motoryzacyjnej, dla której pracujemy, są tworzone symulatory. Zanim pojawi się w nich pierwszy fizyczny prototyp, badamy poziom natężenia dźwięku, towarzyszący oporom toczenia, czy oporom powietrza, zachowanie się opon na zmiennym podłożu – w zasadzie badamy wszystkie okoliczności, w których znajdzie się w przyszłości projektowany samochód. Tę symulowaną rzeczywistość, na potrzeby badań, trzeba jednak wykreować – tworzymy więc oprogramowanie. Innym przykładem jest nasza ostatnia współpraca z niemiecką firmą Interprint. Na festiwalu Łódź Design stworzyliśmy instalację. Pokazu-

je ona, że w procesie kreowania dekorów meblowych, będącym ważnym elementem składowym przemysłu meblowego, możliwe będzie pominięcie projektanta. Dłońmi, przy pomocy odpowiedniego oprogramowania, możesz sama tworzyć różnorodne kombinacje kolorów, kształtów i następnie algorytm zamienia je w możliwy do wydruku dekor meblowy. Oczywiście zanim się to stanie, możesz zobaczyć, jak ten dekor będzie wyglądał na meblu, który chcesz mieć. Te scenariusze są już do zrealizowania – przeszkodą jest cena rozwiązań technologicznych i materiałowych. JACEK: W zasadzie cały ruch masowej kastomizacji mógł powstać właśnie dzięki rozwojowi technologii – wszelkiego rodzaju aplikacje i rozwiązania, pozwalające na personalizację. Dotychczas nie było ku temu narzędzi, by taką dowolność rozwiązań, kolorów, faktur, form, klientowi oferować. Do tego dochodzą technologie związane z rozszerzoną rzeczywistością, czyli możesz sobie poniekąd „nałożyć” krzesło na obraz wnętrza i sprawdzić, jak faktycznie będzie wyglądało. Te rozwiązania wymagają jednak jeszcze czasu. Oprócz komunikacji i produkcji, branża designu zmienia się również pod kątem procesu projektowego. W tym jednak wypadku może być niebezpieczna. Zaufanie studentów do narzędzi cyfrowych jest obecnie tak duże, że zapominają o materialnym projektowaniu. Z rozmów z wykładowcami kierunków projektowania wiem, że często to, co powstaje w komputerach, nie nadaje się nawet do wdrożenia – zapomina się o skali makro, która jest najważniejsza dla produktu, odbiorca ostatecznie doświadcza właśnie jej. Ile byśmy nie mówili o nowej technologii, zawsze na końcu pojawi się to „ale”. Pewien rodzaj refleksji nad negatywnymi skutkami. JACEK: Nie da się oceniać nowych technologii, tak samo, jak nie da się oceniać rewolucji przemysłowej. To są procesy, będące całkowicie poza naszą kontrolą – ani dobre, ani złe. Jedyne co możemy zrobić, to obserwować, wyciągać wnioski i starać się minimalizować szkody wynikające z tych przemian. Problem w tym, że od zawsze popełniamy jednak ten sam błąd. Gdy pojawia się nowe medium, czy nowa technologia, z naiwnością dziecka przyjmu-


jemy, że jest ona „przezroczysta”. Ale, jak mówiła kontrkultura: „wszystko jest polityczne”, to znaczy wszystko jest związane z jakimś systemem wartości, jakimś światopoglądem, jakąś narracją. Technologia też niesie ze sobą system wartości, który wpływa na to, jak odbieramy rzeczywistość? JACEK: Symbolem współczesnego myślenia technokratycznego stało się już hasło: „mamy na to apkę”. Sprowadzamy świat do potrzeb i odpowiadania na te potrzeby. A to jest bardzo uproszczona wizja. Co otrzymujemy? Narzędzia oszczędzające nasz czas i zwiększające produktywność lub narzędzia do konsumowania, a zatem tworzące i napędzające rynek. Kiedy jest się tego świadomym, można przynajmniej starać się tworzyć rzeczy, które wyłamują się z tego schematu. ARTUR: Tak, ale to też jest nasza wina. Z jakichś przyczyn po prostu poddajemy się podsuwanej medialnej „papce”. Nie analizujemy, działamy czysto emocjonalnie, a ktoś nasze emocje studzi bądź podgrzewa. Technologia może otworzyć kolejne, nowe kanały konsumpcji treści, produktów, usług. Jednak sam kod, język programowania, nie jest niczym nacechowany – paralelą są litery, które dopiero w słowach budują znaczenia. Technologia zatem dopiero w czyichś rękach staje się narzędziem. Choć zgadzam się. Nawiązując do tego, o czym mówi Jacek, to pewien szwedzki filozof już pisze o potrzebie wytworzenia nowego, technologicznego boga – nowa religia na nowe czasy. A wiecie, co się z tym wiąże? Technologiczne zniewolenie umysłów. [śmiech] JACEK: Analogii do religii widzę wiele. Kiedyś byłem na imprezie z pogranicza technologii i sztuki. Miałem wrażenie, że znalazłem się na zlocie sekty. Ich zapatrzenie, wiara w transparentność, ale i dobro, płynące z najnowszych technologii, były dziecinnie naiwne. Uważali, iż wszystko, co robimy na polu technologicznym – usprawnianie, przyspieszanie – to samo dobro. Ale jednocześnie miałem nieodparte wrażenie wykluczania tych, którzy nie podzielali ich płomiennej wiary. To jest analiza z pewnością na poziomie cywilizacyjnym. A co dzieje się z nami? ARTUR: Nie chcę mówić o tych zdiagnozowanych problemach, takich jak chociażby

chroniczne zaglądanie w telefon, przesuwanie palcem po powierzchni. Ciekawsze wydają się zjawiska, których konsekwencji jeszcze nie znamy. Chociażby to, co może się stać z naszym mózgiem, gdy przestaje być stymulowany. Trochę, jak z inhalacjami – gdy za dużo ich robisz, zanika śluzówka, czyli twoja zdolność do nawilżenia nosa. Poprzez aplikacje pozbywamy się pewnych cech – serwer za nas porównuje treści i wyrzuca odpowiedzi, ty nie porównujesz, nie stawiasz w kontekście, nie wartościujesz. Algorytm powie za ciebie, co jest dobre, a co złe. JACEK: Następuje oddawanie pewnych funkcji, algorytmowi. Sławne przykłady kierowców, którzy zaufali nawigacji, a nie zdrowemu rozsądkowi. Z pewnością wpływ najnowszych technologii nie jest zbadany i to jest duży problem. Nasz sceptyczny ton wynika zapewne z tego, że w głównym nurcie medialnym jest nastawienie huraoptymistyczne, że nowe technologie to wiele dobra. Zgadzam się. Niosą wiele pożytku, ale widzę również wiele niezbadanych dróg. Nawiązując do tworzenia treści. Ludzkość nauczyła się dosłownie fabrykować mity. Kiedyś powstawał jeden mit na kilkaset lat, teraz jesteśmy w stanie produkować kilka mitów tygodniowo. Konsumujemy niewyobrażalną ilość informacji, a zatem historie się dewaluują, przestają ustanawiać wartości, według których żyjemy, jak chociażby było w przypadku Starego Testamentu, Ewangelii czy Koranu. Teraz przeskakujemy z jednego mitu do drugiego. A to powoduje kompletne zagubienie, brak punktów odniesienia, problemy z tożsamością. Dość przerażająca wizja. A z dobrych wiadomość? ARTUR: Nowe technologie rozpatrywałbym bardziej w kontekście zmian, które zachodzą w modelach pracy i życia. Wierzę w moc „open-source”. Wierzę też, że zmiana, którą przynosi nam internet, sprawi, że korporacje też się ugną i będą zmuszone do rewizji swoich ugruntowanych strategii. Przykładem jest chociażby pojawienie się na rynku darmowego oprogramowania do modelowania przestrzennego – Blendera. Po kilku latach tworzenia go od podstaw przez otwartą społeczność, stał się zagrożeniem technologicznym dla dość istotnego oprogramowania, należącego do korpora-

cji, która zmonopolizowała rynek. Wszystko to dzięki internetowi i połączeniu sił. JACEK: Z pewnością pozytywny jest dostęp do informacji, który przestał być reglamentowany, a jeszcze niedawno był. Co by złego nie mówić o technologiach, to jednak demokratyzują dostęp do wiedzy, a więc dają wolność ułożenia sobie życia i świata na swój własny sposób. Postęp w medycynie jest również zjawiskiem, w którym trudno pewnie dopatrzeć się negatywnych konsekwencji. Przyspieszanie, ułatwianie konsumpcji i zwiększanie produktywności – to również elementy, które w wielu sytuacjach nam pomagają. Najważniejsze, by nie przyjmować ich bezrefleksyjnie i zdawać sobie sprawę z negatywnych konsekwencji. Gdyby Zemeckis dzisiaj nakręcił „Powrót do przyszłości”, jak wyglądałby ten świat? JACEK: Cokolwiek powiem, to wszystko przestanie być aktualne za rok, miesiąc, a nawet za tydzień. Z pewnością w dziedzinie wirtualnej rzeczywistości widzę szansę w tworzeniu nowego typu doświadczenia odbiorcy. Całkowicie nowy rodzaj doznań, a co za tym idzie, nową jakość przekazu. VR – wirtualna rzeczywistość – pozwala doświadczać skali i symulować fizyczność w sposób, jaki nie potrafiło dotąd oddać żadne medium. Można przekazać bliskość, intymność, przestrzeń, a przeżycia z tym związane będą bardzo silne i głębokie. Chris Milk, jeden z najważniejszych obecnie twórców w tej dziedzinie, nazywa VR maszyną empatii. Wirtualna rzeczywistość pozwala dosłownie wejść w cudze buty, widzieć świat cudzymi oczami. ARTUR: Obawiam się prawdopodobnego scenariusza, który został zaprezentowany w filmie Spike’a Jonze’a „Być jak John Malkovich”. Technologie i nasze zapatrzenie w innych mogą doprowadzić do rozwoju „wypożyczalni” osobowości, będzie można za abonament wcielać się w życie gwiazdek i gwiazdeczek. Regres więzi społecznych gwarantowany. Mimo to wierzę w całe spektrum pozytywnych możliwości, które przynosi rozwój technologii – w końcu sam biorę w tym udział z czystymi intencjami. Już dziś technologia druku 3D, o której rozmawiamy stosowana jest w medycynie, a przypadki do tej pory traktowane jako beznadziejne, dostają drugie życie – nie tylko w przenośni. DESIGNALIVE.PL


56 RZECZY

ZASKOCZENIE

Niepostrzeżenie, po przygotowaniu kilkunastu numerów, okazało się, że dziś więcej mamy do pokazania polskich produktów niż zagranicznych. Właściwie niepolski jest tylko jeden… Czy to nasz gust się zmienia, czy eksploracja polskich nowości dostarcza nam tyle przyjemności i zaskoczeń, że dalej nie szukamy? Z pewnością polscy projektanci i producenci znają nas i nasze potrzeby coraz lepiej TEKST: DARIA LINERT, WSPÓŁPRACA: ANGELIKA OGROCKA I ŁUKASZ POTOCKI ZDJĘCIA: MARIUSZ GRUSZKA/ULTRABRAND

DESIGNALIVE.PL


KIELISZKI z kryształowego szkła to element projektu „Polski Stół”, który zrzesza wspaniałe polskie manufaktury naczyń stołowych. Fabryka ceramiki Kristoff, huta szkła Julia i Fabryka Naczyń Kamionkowych „Manufaktura” połączyły siły pod batutą Katarzyny Świętek, Animatorki 2015 w Plebiscycie Czytelników Design Alive Awards (czytaj na s. 91 i 110). Owocem współpracy stała się kolekcja deserowych i śniadaniowych naczyń. Proste, nowoczesne, a zarazem z sentymentem sięgające do najlepszych czasów wzornictwa, udoskonalają posiłki, stając się ich równoprawnymi bohaterami. Cena w 3-elementowych kompletach 260 zł, więcej na s. 63, www.polskistol.pl MODELE powstałe z materiałów z recyklingu. Seria Blokowice to ikony katowickiego brutalizmu: od Spodka, słynnych bloków Gwiazd, Superjednostki, po dworzec czy kopalnię „Katowice” – wszystkie obiekty można samodzielnie zbudować. Z papieru oczywiście. Prócz wycinanek otrzymamy szczegółowe informacje na temat danego budynku, wraz z lokalizacją czy nazwiskami architektów. Od 19 złotych, www.zupagrafika.com

DESIGNALIVE.PL


58 RZECZY

DESIGNALIVE.PL


UNIWERSALNE zabawki. Powstały pod skrzydłami Stowarzyszenia z Siedzibą w Warszawie i jego prezeski Edyty Ołdak, laureatki tytułu Animator 2015 Design Alive Awards (czytaj też na s. 92). Rodzice, samodzielnie zajmujący się niepełnosprawnymi pociechami, połączyli siły z architektami i projektantami i narodziły się drewniane łamigłówki i inne pomoce, oparte na obserwacji dzieci o specjalnych potrzebach, służące ich rozwojowi. Do projektu „Pudło w grochy albo gąbka na biegunach” zaangażowani zostali empatyczni twórcy: Pani Jurek, Kosmos Project i Artur Gosk. Koncept, www.pudlo.wwarszawie.org.pl

DESIGNALIVE.PL


60 RZECZY SMAKI zamknięte w pięknie zaprojektowanych tubkach. Portugalska marka Meia Duza ręcznie produkuje owocowe dżemy z dodatkiem lokalnych alkoholi, wśród których znajdziemy takie połączenie aromatów jak: wiśnia z brandy, banany z rumem czy cynamonowa dynia z winem. Od 5,49 euro, www.meiaduzia.pt

KUBEK jak bryła nowoczesnej architektury. Naczynie z warszawskiej pracowni to przeniesienie współczesnych rozwiązań na codzienne naczynia. Kubek Modern autorstwa Kabo & Pydo został zaprojektowany dla Fabryki Porcelitu Avant. Od 45 złotych, www.kabo-pydo.com

BATONY zdrowe, a zarazem smaczne. Firma Zmiany Zmiany proponuje kilka naturalnych słodyczy powstałych wyłącznie ze składników pochodzenia roślinnego. Energia zawarta w trzech wersjach: Petarda, Aloha, Kosmos i Lewy Sierpowy jest do kupienia w sklepach ze zdrową żywnością za ok. 7 złotych, www.zmianyzmiany.pl NOTATNIK dla wygodnych estetów. Solidny, co pozwala na używanie go latami. Wielofunkcyjny, dzięki czemu schowamy w nim notatki, dokumenty, długopisy, ale i szkicownik. Skórzany, dostępny w trzech wariantach kolorystycznych. 299 złotych, www.labradorfactory.pl

DESIGNALIVE.PL

MYDŁA z „czarnego złota”, czyli bieszczadzkiego węgla. Marka Zew przygotowała je specjalnie dla mężczyzn w pięciu wersjach: do włosów, ciała i twarzy, golenia, brody, a także 3 w 1: do twarzy, ciała i włosów. Wszystkie kosmetyki produkowane są w Polsce z naturalnych surowców. Dostępne również gustowne akcesoria. Od 24,99 złotych, www.poczujzew.pl


NARZUTKA minimalistyczna. Paleta szarości z kolekcji Zwykłe zainspirowana została alfabetem Morse’a oraz wodami Bałtyku. Zwiewne okrycie może pełnić funkcję płaszcza, marynarki, jak i codziennego odzienia. Kooperacja Nenukko i Pan Tu Nie Stał. Dostępna na zapytanie, www.pantuniestal.com, www.nenukko.com DRESY odczarowane. Świetnie skrojone spodnie nadają się również na oficjalne wyjścia. Klasyczna czerń gwarantuje elegancję, a bawełna idealne dopasowanie. Ubrania serii Zwykłe to efekt współpracy studia Pan Tu Nie Stał oraz marki Nenukko, który zachwycił nie tylko miłośników ascetycznych projektów. Od 149 złotych, www.pantuniestal.com, www.nenukko.com ROŻKI na kwiaty, proste do złożenia i użycia. Wykrojone z dobrego jakościowo kartonu i ozdobione nadrukami to dobre rozwiązanie do przechowania czy transportu kwiatów. Odporne na wilgoć, pozwalają także na piękną ekspozycję roślin. Dostępne w czterech wariantach: Open, Retro, Heart i Dot. Już dostępne w dobrych kwiaciarniach i sklepach ogrodniczych, www.blumabag.com TOREBKA w wersji miejskiej. Jej prostota pozwala na szybkie zmiany. Na co dzień – listonoszka, po wyjęciu paska – kopertówka. Marka Balagan powstała pomiędzy Warszawą a Tel Awiwem, na styku kultur dwóch kontynentów. Choć korzenie ma całkowicie polskie, wiele w niej emocji płynącej wprost z Izraela. Za ten „balagan” odpowiadają Agata Matlak-Lutyk i Hanna Ferenc-Hildsen (zob też s. 66). Na zamówienie, www.balaganstudio.com STOLIK multifunkcjonalny. Dynamiczny kształt, smukła linia i subtelna konstrukcja. Drewniana forma zaskakuje trzema wyrastającymi ramionami. OIIIO to dzieło Wojciecha Morsztyna. Młody projektant ma już na koncie kilka nagród za tę realizację. Na zamówienie, www.facebook.com/wmorsztyndesign KSIĄŻKA KUCHARSKA „Warzywo”. Dominika Wójciak w kilkudziesięciu przepisach udowadnia, że z warzyw można gotować pysznie. W nietypowych zestawieniach łączy smaki marchwi z pomarańczą czy buraków z jeżyną. Wszystko wykwintne, ale proste w przygotowaniu. Niech wam „Warzywo” smakuje, jak mówi sama autorka. Wydawnictwo Pascal. 64,90 złote, www.pascal.pl

DESIGNALIVE.PL


62 RZECZY

NIEOCZYWISTE Przygotowywane przez kilka dekad. Barwne akwarele czekały na wydanie 83 lata. Piąta część życiowego projektu Stanisława Barabasza „Sztuka ludowa na Podhalu. Cz. V Wyszycia na ubiorach” w autentyczny sposób przekazuje wiedzę, dotyczącą góralskiego stroju w czasach, gdy cechowała go niezwykła różnorodność. Wydany pod patronatem „Design Alive”, przez Muzeum Tatrzańskie, dokument, to kopalnia inspiracji, obiektywny zapis, którego drobiazgowość zniewala i daje nowe możliwości twórcom, którzy lubią czerpać u źródeł, nie zawsze oczywistych. OPRACOWANIE: DARIA LINERT WSPÓŁPRACA: ANGELIKA OGROCKA ZDJĘCIA: MARIUSZ GRUSZKA / ULTRABRAND

PIĘKNO

Zdobienia i barwy. Nieraz symboliczne, komunikujące status, stan czy wiek. Opowiadające o historii i miejscu przynależności czy pochodzenia właściciela. Dziś głównie dekoracyjne, uwarunkowane kulturowo. Potrzeba piękna to cecha, która wyróżnia nas spośród wszystkich ziemskich istot.

DESIGNALIVE.PL


Z teczki „Sztuka ludowa na Podhalu”, St. Barabasz „Sztuka ludowa na Podhalu. Cz. V Wyszycia na ubiorach”, w wersji angielskiej i polskiej. Wydawnictwo Muzeum Tatrzańskiego im. Dra Tytusa Chałubińskiego w Zakopanem. 50 złotych, www.muzeumtatrzanskie.pl

(1)

„Barwy nici wełnianych do wyszywania były pierwotnie tylko czerwone i granatowe, sukienko zaś zielone. Z czasem przybywało ich więcej, tak, że obecnie wszystkie możliwe barwy są w użyciu. Nowa cucha często razi surowemi kolorami wyszycia, za to niejedna starsza ma przez deszcz i słońce wspaniale zestrojone barwy. Kwiaty, które znajdujemy na cuchach, portkach i pantoflach, są silnie stylizowane tak, że nieraz trudno się domyśleć ich pierwowzoru. Spotykamy tam: lilje, tulipany, róże, stokrotki, niezapominajki, szarotki, dziewięciorniki, złotogłowy itp.”

MISECZKI, TACE, TALERZE. Jedne z porcelany, inne kamionkowe. Wszystkie z kolekcji „Polski Stół”. Więcej na s. 57, www.polskistol.pl KUBKI Modern. Więcej na s. 60, www.kabo-pydo.com BRANSOLETKA z serii Air, czytaj na s. 6, www.aleksandrakujawska.pl

MŁYNKI Totem Krystiana Kowalskiego to nowa oferta marki Tylko, zdobywców miana Strateg 2015 Design Alive Award (więcej czytaj na s. 96). Spersonalizowane akcesoria kuchenne to konotacja technologii z rzemiosłem. Do wyboru mamy różne kombinacje: elementów, kształtów i kolorów, które dopasować można do swoich wnętrz i innych nakryć stołu poprzez rozszerzoną rzeczywistość. Od 49 euro, www.tylko.com

DESIGNALIVE.PL


64 RZECZY

MĄDROŚĆ

Każdy odpad to koszt ekonomiczny i ekologiczny. Oprogramowania komputerowe, stosowane w szwalniach, potrafią tak rozplanować krój, by odpadów było jak najmniej. Są i tacy, co potrafią oprogramowanie poprawić i odzyskać cenne centymetry powielane w tysiącach sztuk. Czasem finalny ubiór zależy właśnie od tego, a jego piękno wychodzi wprost z szlachetnej funkcji.

UBRANKA autorskiej marki Mali. Proste, funkcjonalne czapki, spodnie i bluza dla dzieci i młodzieży, to zasługa Kamili Kowalczyk. Kolekcja w całości powstaje w Polsce, co zapewnia wybór najlepszych materiałów i pięknie skrojonych wzorów. W ofercie również kurtki, sukienki czy kamizelki. Wszystko utrzymane w stonowanych odcieniach. Dla młodych ludzi, którzy wiedzą czego chcą, a raczej… wiedzą, że nie chcą – słodkich różów i infantylnych nadruków. Od 49 złotych, www.malistore.pl NARZUTKA minimalistyczna. Zobacz na s. 61, www.pantuniestal.com, www.nenukko.com

DESIGNALIVE.PL


Z teczki „Sztuka ludowa na Podhalu”, St. Barabasz

(2)

„Krój cuchy jest dość prosty, w rodzaju kimona, którego rękawy i plecy są z jednego kawałka; jest on tak dowcipnie obmyślany, że z danego sukna, którego długość równa się długości rozpostartych ramion od dłoni do dłoni, a szerokość równa się długości cuchy od karku w dół, nie pozostają po wykrojeniu pleców i przodka żadne odpadki.”

(3)

„Przychodząc do kościoła, wdziewali cuchę na rękawy, zaś w dni powszednie zawieszali cuchę na ramionach, obracając ją na sobie odpowiednio do kierunku wiatru”

DESIGNALIVE.PL


66 RZECZY

INTUICJA

Wygodny but skrojony w szewskim warsztacie marki Balagan, dostał formę niedaleką od tej, jaką blisko wiek temu udokumentował na Podhalu w sukiennych pantoflach Stanisław Barabasz. Naturalne materiały jak: len, sukno, skóra i wełna oraz wygodne formy użytkowe były i są stosowane intuicyjnie. W przyszłości nie będzie inaczej.

DESIGNALIVE.PL


Z teczki „Sztuka ludowa na Podhalu”, St. Barabasz

(4)

„Góralki noszą je także po domu przy gospodarstwie. Nazywają je „orawskie pończochy”, bo pończochy polskie były szyte wprawdzie ze sukna, ale krojem kierpców, zaś pończochy zwyczajne nazywają „podkolanki”. Pantofle te w ostatnich czasach zaczęto ozdabiać wyszyciem kolorowym, i tak się ich użycie rozpowszechniło, że wiele kobiet jest zajętych ich wyrabianiem. Rozchodzą się one po całej Polsce (…). Prócz tego każda letniczka uważa sobie za obowiązek przywieźć ze sobą pantofle, no i ciupagę rzeźbioną. Tylko że pantofle odznaczają się gustownym wyszyciem, podczas gdy ciupagi odznaczają się brzydotą i niedbałem wykonaniem.”

POŚCIELE lniane. Marka Yelen wprowadziła na rynek niezwykle miękkie, delikatne, a przy tym trwałe tekstylia. Urozmaicony sposób szycia wzmacnia materiały i nadaje im charakter klasycznej elegancji. Do wyboru szarości, beże i pomarańcze. Od 550 złotych, www.yelenshop.com

BUTY marki Balagan. Przeznaczone dla urodzonych piechurów. Dzięki lekkiej podeszwie i miękkiej skórze maszerowanie w nich to przyjemność, a nie katorga. Na zamówienie, więcej na s. 61, www.balaganstudio.com NOTATNIK elegancki, więcej na s. 60, www.labradorfactory.pl

TOREBKI marki Balagan, więcej na s. 61, www.balaganstudio.com

DESIGNALIVE.PL


DAJMY SIĘ ZASKOCZYĆ Muszę to przyznać: uwielbiam być zaskakiwany. Zawsze to lubiłem. Uważam, że jako ponadprzeciętnemu konsumentowi, zwyczajnie mi się to należy. Niestety, ostatnimi czasy, zdarza się to niezmiernie rzadko. Spróbujcie mnie zaskoczyć, mówię do nich. No dalej. Wymyślcie coś nowego. Zróbcie coś inaczej. Próbują, silą się, kombinują – ale, nie da się ukryć, coraz gorzej im to wychodzi TEKST I ILUSTRACJE: MAREK WARCHOŁ

PREMIER TOWER projektu biura Elenberg Fraser

DESIGNALIVE.PL


MAREK WARCHOŁ ROZMÓWKI ARCHITEKTONICZNE 69

I

dę do restauracji, oczywiście w tym głównie celu, aby dać się zaskoczyć. Co dzisiaj w karcie? Jakie kulinarne kreacje przygotował dla mnie kucharz? Może coś z nurtu kuchni dekonstruktywistycznej? Na przykład sałatka z grillowanymi kurzymi płodami, jarmużem, czerwonymi algami i daktylami, podawana w ptasich gniazdach, ulepionych ze śliny jerzyków. Canelloni z farszem ze smażonych cykad i musem o aromacie ziemi, nasienia i potu. Żur w chlebie szparagowym z wkładką z nietoperzych móżdżków. Panierowane ludzkie łożysko, o aromacie miliona dolarów, z dodatkiem marchwiowego kawioru, ciecierzycą i boczniakiem. Zapiekana kasza jaglana z larwami much plujek, pieczonym batatem i czekoladową kapustą. Na deser pudding z krwi wołowej i lody z foczego sadła, a na rozgrzanie lampka wina z krwią wężową. Przeglądam serwisy o architekturze. Nagłówki rzucają mi się w oczy, nadskakują, jak kolorowi klauni w objazdowym cyrku. „Efektowną elewację nowego Centrum Tańców Wywijańców wykonano z płyt welurowych wzmocnionych cementem o najwyższej klasie zaskakiwalności”. „Architektura nowego dworca w Psinie Dolnej jest co prawda niezwykle atrakcyjna, jednak czy dosyć szokująca?”, „Jak stworzyć zaskakującą przestrzeń do mieszkania?”. Współczesną architekturę mieszkaniową cechuje stosunkowo wysoki współczynnik szokogenny. Trudno się dziwić – bo przecież nie ma chyba nowoczesnego człowieka, którego marzeniem nie byłoby zamieszkiwać zaskakującą przestrzeń, prowadzić zaskakujący tryb życia i puszyć się przed przyjaciółmi swoim zaskakującym domem. Dlatego ambicją wielu architektów jest stworzyć dla każdej indywidualnej realizacji nie tyle nawet wyjątkową i oryginalną przestrzeń, co zupełnie nową typologię. Przoduje w tym biuro KWK Promes

Roberta Koniecznego – wystarczą krótkie odwiedziny na jego witrynie internetowej, by zorientować się w liczbie już wymyślonych i możliwych jeszcze do wymyślenia nowych form zabudowy (a w istocie nie tyle nowych, co będących wynikiem przetworzenia typów tradycyjnych). Czego my tu nie mamy! Jest „dom autorodzinny”, zaprojektowany, by zintegrować rodzinę z jej środkiem lokomocji, z garażem zaadaptowanym na paradny hol i tunelem wjazdowym z urządzoną w nim galerią obrazów. Jest dom o przestrzeni mieszkalnej zintegrowanej z drogą dojazdową. Jest dom opleciony drogą, niczym betonową wstęgą, pełniącą naprzemiennie funkcję stropów, ścian lub tarasów. Jest dom „living-garden”, o części dziennej zespolonej z ogrodem, ukrytym pod kondygnacją piętra, jak pod nawisem skalnym. Mamy „dom bezpieczny” – bunkier o ruchomych ścianach, „dom atrialny” – z dostępem od środka i zwrócony na zewnątrz, albo „dom OUTrialny” z atrium umieszczonym na dachu. Są domy ślimaki, domy hybrydy, domy trójkątne i domy okrągłe. Wreszcie – nawet domy ukryte, schowane pod ziemią, zasłonięte dla oczu. Wszystkie są niepowtarzalne, zaskakujące i nowe. Każdy jest transfiguracją i transformacją. A może transformacją transfiguracji? Zdekonstruowaliśmy ściany i dachy. Osiągnęliśmy mistrzostwo w przezwyciężaniu materii i grawitacji. Wywróciliśmy przestrzeń na nice, wybebeszyliśmy ją na wszelkie możliwe sposoby. Wybudowaliśmy

domy bez ścian, domy z papieru i domy ze śmieci. Budujemy na wodzie, pod ziemią, w powietrzu. Sięgamy coraz wyżej, coraz dalej i coraz głębiej. Rozkręciliśmy szalony kołowrót i nie sposób go teraz zatrzymać – więc smarujemy, oliwimy, chłodzimy, dokładamy do pieca ile wlezie, aby się tylko nie zatarł ten coraz bardziej skomplikowany mechanizm, aby nie popękały rozgrzane do czerwoności tryby. Teatr znudził mnie już zupełnie. Ostatnimi czasy wciąż tam tylko wrzeszczą, uprawiają porno i chlustają na głowy widzów bydlęcą krwią. Dlatego po kolejną porcję zaskakujących atrakcji wybieram się do kina. Tu zawsze można liczyć na coś nowego, na złamanie schematu, przekroczenie gatunku. Co dziś w repertuarze? Romantyczna komedia obyczajowa z kilkunastominutową sceną ostrego, gejowskiego seksu. Ejakulacja sfilmowana w trzecim wymiarze. Przygarnięcie przez mainstream niszowych do tej pory gatunków, takich jak: gonzo, mondo czy snuff. Klasyki sprzed lat przekonwertowane na technologię 4DX, jak choćby „Rocky”, z którego niejeden widz wyszedł z kina ze zmasakrowaną twarzą. Ruchome fotele, elektrowstrząsy, smród ekskrementów niemal jak żywy, odczucie wiatru na nagiej skórze, symulowane orgazmy. Remake „Ludzkiej stonogi” wyprodukowany przez studio Disneya. Najmniejszym bodaj potencjałem zaskakiwalności charakteryzuje się, jak sądzę, architektura budynków wysokościowych. Co z tego, że pną się ku chmurom coraz

Przymus ciągłego zaskakiwania ma w sobie coś z przymusu ćpania. Po prostu wiesz, że musisz brać coraz więcej i więcej. Nie umiesz przestać, nie umiesz sobie odmówić. To narkotyk, obietnica spełnienia, która się nigdy nie ziści


MAUZOLEUM MARTYROLOGII WSI POLSKICH W MICHNIOWIE projektu Nizio Design International

Zdekonstruowaliśmy ściany i dachy. Osiągnęliśmy mistrzostwo w przezwyciężaniu materii i grawitacji. Wywróciliśmy przestrzeń na nice, wybebeszyliśmy ją na wszelkie możliwe sposoby. wyżej i wyżej? Czy na kimś robią jeszcze wrażenie kolejne setki połykanych metrów? Jak długo nużyć nas jeszcze będą stalowo-szklane powierzchnie ścian, odmieniane przez wszystkie przypadki proporcje okien, podziałów i szprosów, wrzynające się w niebo erekcje iglic? Na szczęście zdarzają się szokujące wyjątki od tej nudnej reguły, jak na przykład wieżowiec Tour Phare projektu Morphosis, który ma powstać w 2017 r., w paryskiej dzielnicy La Défense. Obiekt ten przypominał będzie przeciętą na pół monstrualną gruszkę, a z innej perspektywy skręcony i wygięty pręt zbrojeniowy, bądź też wiązkę kabli lub drutów, z naciągniętą na wierzch szklaną epidermą i wieńczącą go postrzępioną czupryną, wyglądającą tak, jakby czubek budynku został zmieciony przez nagłą eksplozję. To jednak nic w porównaniu z powstającym w Melbourne budynkiem, zwanym Premier Tower (projektu biura Elenberg Fraser), o sylwetce zainspirowanej kształtami piosenkarki Beyoncé, która w jednym ze swych klipów wygina śmiało ciało, szczelnie okutane tubą z szarego materiału. I rzeczywiście – australijski wieżowiec naprawdę wydaje się prężyć w zmysłowym tańcu, eksponując tu i ówdzie rozmaite wyoblenia, krągłości i wypukłości. Żyjemy w wolnym świecie, mówią mi różni tacy. Ale co to właściwie jest, ta osławiona wolność? Mnogość atrakcji, którymi nas mamią? Nieskończona liczby DESIGNALIVE.PL

wspaniałych przedmiotów i zjawisk, pomiędzy którymi możemy wybierać? Które się nam podsuwa pod nos, by stworzyć wrażenie, że dalej, poza nimi, nie ma już nic innego? Wolność to jedno wielkie zawracanie głowy. Przyglądam się fotografiom Mauzoleum Martyrologii Wsi Polskich w Michniowie (projekt Nizio Design International) i odczytuję tę architekturę jako ilustrację pewnego procesu. Stopniowa permutacja, degradacja i deformacja kolejnych segmentów tej budowli – począwszy od prostej betonowej chaty, poprzez jej rozchwiane i zmasakrowane wersje, aż po kompletny rozpad w piach i żwir – to jak gdyby obraz postępującego udziwniania architektury, rozpaczliwego poszukiwania sensu w płaskim efekciarstwie i fanfaronadzie. Wydaje się, że czysta i nieskalana żadną głębszą pobudką chęć ciągłego zaskakiwania, czy też szokowania odbiorcy, jest dziś w kulturze wartością samoistną i samowystarczalną, a może i najwyższą. Z jednej strony budynki próbują wzbudzić w nas zachwyt, wznieść ku przestrzeniom jakiegoś niebotycznego rauszu. Chcą sprawić, byśmy doświadczyli czegoś nienazwanego, co wciąż jest o jeden krok przed nami. Uciekają się do dziwaczności, do oszustw i mistyfikacji – jak choćby wszystkie te lustrzane domy, zdające się znosić granice między przestrzenią a formą (np. dom zaprojektowany w Izabelinie pod War-

szawą przez biuro reFORM Architekci). Albo też ostentacyjnie obnoszą się ze swą konstrukcyjną finezją, udając, że przeczą prawu ciążenia – myślę tu na przykład o różnego rodzaju kuriozalnych wspornikach, nadwieszeniach i monolitach, unoszących się w powietrzu. Próbują uwieść nas i oczarować sterylną promiennością stosowanych materiałów, jak w przypadku pokrytej 24-karatowym złotem elewacji siedziby Fundacji Prada w Mediolanie (projekt OMA). Są wreszcie i takie – jak owe kryształy Zahy Hadid, koronki Calatravy czy łamańce Libeskinda – które pomimo swej efektownej, uwodzicielskiej powierzchowności, pobrzmiewają jedynie odbitym echem dawno ugłaskanego buntu i zwietrzałej świeżości. Z drugiej strony mamy architekturę, którą określiłbym jako masochistyczną, podważającą swe własne podstawy, lubującą się w autodestrukcji. Czym lubi nas zaskakiwać, w jaki sposób szokuje? Możliwości jest wiele. Epatuje brzydotą, tworzy sztuczne ruiny – jak domy towarowe BEST, projektowane w latach 70. minionego wieku przez Jamesa Winesa, z ich powyginanymi fasadami i stertami cegieł usypanymi z rozpadających się ścian. Doprowadza do absurdu eksperymenty z formą – jak wczesne domy Petera Eisenmana, masakrujące konstrukcję i funkcję, posklejane z siatek, pełne nieobecnych słupów i sugerowanych ścian. Wznosi na wyżyny piękną estetykę destruk-


MAREK WARCHOŁ ROZMÓWKI ARCHITEKTONICZNE 71

cji i ruin – jak w przypadku toruńskiej sali koncertowej projektu Fernando Menisa, budzącej skojarzenia z rozpadającymi się bryłami błota lub zbombardowanym bunkrem, obnażającym swe otwarte, krwawiące rany. Na koniec zaś, gdy zawstydzi się własną niemocą, gdy wszelkie skórki, fasony i mody ostatecznie ją znużą – przykrywa się ziemią i chowa pod powierzchnią miasta, jak Centrum Dialogu „Przełomy” w Szczecinie (proj. KWK Promes), budowla bez formy, rozmyta w przestrzeni, nieobecna. Przymus ciągłego zaskakiwania ma w sobie coś z przymusu ćpania. Po prostu wiesz, że musisz brać coraz więcej i więcej. Nie umiesz przestać, nie umiesz sobie odmówić. To narkotyk, obietnica spełnienia, która się nigdy nie ziści. Wydaje się, że ta iluzoryczna nadzieja zastąpiła nam piękno. Jednak, podobnie jak piękno w sztuce, powinno wyłaniać się jako swoisty efekt uboczny dążenia do prawdy – przynajmniej według teorii Hermanna Brocha sformułowanej w eseju „Kilka uwag o kiczu” – tak samo efekt zaskoczenia lub szoku powinien unikać bycia wartością samą dla siebie. Dobrze, kiedy wypływa na powierzchnię życia, jako wynik głębszych przemian, ruchów głębinowych, zachodzących w kulturze. Jakże często jednak jest tylko śladem na piasku, rysą na powierzchni codzienności, po której ślizgamy się w wielkim pośpiechu, w pogoni za nowym i nieuchwytnym.

TOUR PHARE projektu Morphosis, który ma powstać w 2017 r., w paryskiej dzielnicy La Défense


72 ARCHITEKTURA

SACRUM BEZ GRANIC Alpejska polana. Na środku biała, czysta konstrukcja, z pokaźnymi przeszkleniami, ujmuje w ramę zielony pejzaż TEKST: ELIZA ZIEMIŃSKA, ZDJĘCIA: PAUL OTT

DESIGNALIVE.PL



74 ARCHITEKTURA

Jeśli przejdziesz przez nią, zanurzysz się w promiennej bieli i odkryjesz prosty język tej formy, nawet, jeśli jesteś najbardziej zagorzałym agnostykiem

T

en betonowy budynek to mała, rodzinna kaplica, położona na winnych wzgórzach Zollfeld w Austrii projektu Gerharda Sachera, prowadzącego w Grazu pracownię Sacher LoCicero Architectes. Zadaniem architekta było stworzenie przestrzeni do kontemplacji rodzinnych ceremonii i świąt. Przestrzenna forma budynku włącza w obręb świątyni pejzaż, który ją otacza. Krzyż odlany z brązu, projektu czeskiego artysty Jaromira Gargulaka, znalazł się na zewnątrz kaplicy, przełamując układ tradycyjnie zamkniętej przestrzeni sakralnej. Podobnie potężne drzwi do kaplicy otwierają się całą płaszczyzną, niwelując jakąkolwiek granicę między wnętrzem a zewnętrzem. Figura Marii Magdaleny, patronki kaplicy, została umieszczona w jednej z wnęk w ścianie. Obok, w mniejszych niszach, znalazły się również miejsca na urny. W pionowych, wąskich szczelinach, po boDESIGNALIVE.PL

kach kaplicy, osadzone zostały kolorowe witraże. Krawędzie wnęk okiennych ustawiono pod kątem, tak, by promienie słońca wpadały do budynku rano i wieczorem. Przedstawiają sceny z Księgi Rodzaju, a wykonał je lokalny artysta Karl-Heinz Simonitsch. Szklana płaszczyzna ujęta w ściany betonu jest ramą, symbolicznym oknem zmieniającym perspektywę patrzenia i odbierania świata. – Nie można minąć tej białej rzeźby, nie będąc pod wrażeniem. Jeśli przejdziesz przez nią, zanurzysz się w promiennej bieli i odkryjesz prosty język tej formy, nawet, jeśli jesteś najbardziej zagorzałym agnostykiem – mówi Sacher. Kaplica przypomina swoją formą czerwone bramy Torii, będące w kulturze Japonii symbolicznym przejściem ze świata ziemskiego, którego końcem jest śmierć, do nieskończoności. Wystarczy przez chwilę zatrzymać się przy budynku, żeby dostrzec, że cały świat jest świątynią.



76 ARCHIKONY

W ODBICIU CZASU Przemierzając kolejne pokoje domu Sonneveldów, mamy wrażenie pływania po nich czy lewitowania. Czujemy się jak kryształ ogromnego kalejdoskopu. To dlatego, że cała podłoga wyłożona jest… lustrami TEKST: ANGELIKA OGROCKA I WOJCIECH TRZCIONKA ZDJĘCIA: JOHANNES SCHWARTZ I WOJCIECH TRZCIONKA


DESIGNALIVE.PL


78 ARCHIKONY

rzełom lat 20. i 30. XX wieku. Holenderska awangarda. Międzywojenna elita kulturalna i biznesowa bryluje na salonach, albo buduje je dla siebie. Od nowa. Swojego miejsca poszukuje również małżeństwo Sonneveldów, znanych fabrykantów, właścicieli zakładów Van Nelle, produkujących tytoń. Albertus Sonneveld, w czasie licznych podróży służbowych do Ameryki, zachłystuje się najnowszymi rozwiązaniami architektonicznymi i pragnie je przenieść na rodzimy grunt. Najpierw w Rotterdamie stawia ultranowoczesną fabrykę – dziś znajduje się na liście światowego dziedzictwa UNESCO – a następnie rodzinny dom. Do obu tych realizacji zatrudnia Johannesa Andreasa Brinkmana i Leenderta Cornelisa van der Vlugta, ze wschodzącego wówczas studia Brinkman & Van der Vlugt. Familia Sonneveldów zamieszkała w rezydencji w 1932 roku. Z racji częstych kontaktów biznesowych, właściciel rzadko bywał w willi. Panią domu była jego żona DESIGNALIVE.PL

Monochromatyczna elewacja i duże okna wpuszczające do środka promienie słoneczne nawiązują do modernistycznych obiektów ZDJĘCIA PRAWY GÓRNY RÓG: JOHANNES SCHWARTZ

P


Opływowe kształty mebli stanowiły innowację – stożkowate, walcowate i kuliste lampy z kryształowego szkła to subtelne dodatki, tworzące niesamowity klimat domostwa

Gesine Grietje Bos, kobieta na wskroś praktyczna i nowoczesna, jak na ówczesne czasy – choć lubiła pławić się w luksusach (fabrykanci z Rotterdamu byli pierwszymi posiadaczami samochodu w mieście), samodzielnie zajmowała się edukacją dzieci, ambitnie podchodziła też do wystroju domu. Kuchnia wyposażona była w najbardziej nowatorskie rozwiązania, jak elektryczne palniki czy młynki do kawy, a w łazience znajdowały się podgrzewany wieszak na ręczniki i hydromasaż, co było dość niezwykłe, jak na owe czasy, kiedy to w mało którym holenderskim domu znajdowała się w ogóle łazienka. Dania z kuchni do jadalni podróżowały elektryczną windą, obsługiwaną oczywiście przez służbę, która w domu miała własne pokoje z małymi łazienkami. Sonneveld House zachwyca wykonaniem w nurcie funkcjonalizmu holenderskiego i neoplastycyzmu, przejawiającego się w architekturze jako styl Nieuwe Bouwen (nowe budownictwo). Na wpływy De Stijl DESIGNALIVE.PL


Sonneveld House zachwyca wykonaniem w nurcie funkcjonalizmu holenderskiego i neoplastycyzmu, przejawiającego się w architekturze jako styl Nieuwe Bouwen

czy Bauhausu natrafiamy tu na każdym kroku. Działanie liniami, zarówno poziomymi, jak i pionowymi, determinuje uporządkowane rozlokowanie mebli. A te zaprojektowano minimalistycznie i spójnie. Metalowe rurki w krzesłach, stolikach czy szafach, przełamywane są przytłumionymi barwami tapicerek. Opływowe kształty mebli stanowiły innowację – stożkowate, walcowate i kuliste lampy z kryształowego szkła to subtelne dodatki, tworzące niesamowity klimat domostwa. Większość z nich stworzył do willi słynny holenderski projektant Willem Hendrik Gispen. Duże okna wpuszczające do środka promienie słoneczne i monochromatyczna elewacja ewidentnie nawiązują do modernistycznych obiektów. Dalej jest tylko ciekawiej. Cała podłoga wyłożona jest lustrami. Przemierzając kolejne pokoje, mamy wrażenie pływania po nich czy lewitowania. Dom wydaje się nieskończenie wielki, szczególnie w głąb. Patrząc w podłogę, wszystko, co na niej, odbija się nam, DESIGNALIVE.PL


ARCHIKONY 81 BRINKMAN * VAN DER VLUGT to studio architektoniczne założone przez duet: Johannes Andreas Brinkman i Leendert Cornelis van der Vlugt. Ten jeden z najbardziej rozpoznawalnych tandemów twórczych odcisnął piętno na wyglądzie holenderskich miast, głównie Rotterdamu. Po nagłej śmierci van der Vlugta, w 1936 roku, pracownia zakończyła prężną, ponad piętnastoletnią, działalność

W łazience znajdowały się podgrzewany wieszak na ręczniki i hydromasaż, co było dość niezwykłe, jak na owe czasy, kiedy to w mało którym holenderskim domu znajdowała się w ogóle łazienka.

miesza, zwielokrotnia. Czujemy się, jak kryształek ogromnego kalejdoskopu. Gdy do wnętrz, przez ogromne okna, wpadają promienie słońca, mieszkanie błyszczy, jak drogi, szlachetny kamień, odbijający światło we wszystkich kierunkach. Obecnie pieczę nad domem Sonneveldów sprawuje Het Nieuwe Instituut, znajdujący się naprzeciwko, po drugiej stronie ulicy Jongkindstraat, a willą zarządza Fundacja Stichting Volkskracht Historische Monumenten, która zakupiła obiekt w 1977 roku. Dzięki współpracy z Nethterlands Architecture Institute, w 2001 roku otwarto go dla odwiedzających. Oryginalne wnętrza zostały odtworzone przez cenionego holenderskiego projektanta Richarda Huttena. Muzealna rekonstrukcja przywróciła stan wyposażenia z 1933 roku, co było możliwe dzięki szczegółowym rysunkom oraz dokumentom gromadzonym w rodowym archiwum właścicieli. Bilety: 6,50 – 10 euro. www.huissonneveld.nl DESIGNALIVE.PL


Choć swoją edukację szkolną zakończył w wieku 13 lat, stworzył jedną z największych kolekcji wzornictwa na świecie, otworzył i prowadził jedno z najważniejszych muzeów designu oraz słynne letnie warsztaty projektowe w Domaine de Boisbuchet we Francji. – W życiu trzeba mieć pomysły, fantazję i determinację – przekonuje w rozmowie z Wojciechem Trzcionką Alexander von Vegesack TEKST: WOJCIECH TRZCIONKA

S

ą takie miejsca, z których za żadne skarby nie chcesz wyjeżdżać. Boisbuchet to pięknie położona pałacowa posiadłość w południowo-zachodniej Francji, wokół której od 25 lat organizowane są letnie warsztaty projektowe, prowadzone przez najbardziej wpływowych projektantów, architektów i artystów na świecie. Miejsce stworzył Alexander von Vegesack, jeden z najsłynniejszych kolekcjonerów wzornictwa, głównie mebli z okresu Bauhausu oraz projektu Michaela Thoneta. Vegesack jest także twórcą Vitra Design Muzeum, w którym przez wiele lat pełnił funkcję dyrektora. Spotykamy się na przedpołudniowej kawie w starym młynie przysposobionym na potrzeby kawiarni, naprzeciwko pałacu z 1860 roku, w którym zgromadzona jest kolekcja Vegesacka. Sielanka. Słychać tylko śpiew ptaków i szum rzeki. Alexander, jak wszyscy tu na niego mówią, dostojny, starszy pan, z wielkim spokojem, postanawia opowiedzieć mi całe swoje życie. Urodził się Pan w marcu 1945 roku, w końcówce II wojny światowej. Jak wyglądało życie po wojnie w Niemczech z pana perspektywy i pana rodziny? – Część mojej rodziny pochodziła z Dolnego Śląska, z okolic Wrocławia, a druga część z okolic Rygi. Po przesiedleniu do Niemiec, DESIGNALIVE.PL

trafiliśmy do obozów przejściowych. Nie byliśmy mile widziani w Niemczech. Potem tułaliśmy się po krewnych, różnych gospodarstwach rolnych. Dostać pracę było niezwykle trudno. Ludzie byli bardzo nieufni, a nas traktowano jak intruzów. Jako uchodźcy byliśmy bardzo źle traktowani. Odczuwałem to potem w szkole. Czuł się pan Niemcem? – Tak. Niemcy bałtyccy uważali się za Niemców, ale Niemcy się o nich nie troszczyły. Już w szkole założył pan pierwszy interes… Szkolne pośrednictwo pracy. – Niewiele robiłem w szkole. Nie rozumiałem, w czym szkoła miałaby mi pomóc w życiu. Szkoła była dla mnie koszmarem. Do trzydziestki miałem złe sny związane z tym miejscem. Dla moich rodziców to był trudny czas. Zawsze miałem za to jakieś pomysły. Moi rodzice nie mieli na nic pieniędzy, byliśmy bardzo biedni. Wszystko straciliśmy, nie mieliśmy kont w Szwajcarii. Jeżeli coś chciałem, to sam musiałem na to zdobyć pieniądze. Dlatego założyłem szkolne biuro pośrednictwa pracy, przez które zresztą wyleciałem ze szkoły. Byłem z tego powodu niezwykle szczęśliwy, w przeciwieństwie do moich rodziców. Potem robiłem mnóstwo różnych rzeczy, ale zawsze było to coś, co mnie niesamowicie interesowało. Na niczym się nie znałem,

ZDJĘCIE: WOJCIECH TRZCIONKA

KOLEKCJONER IDEI


LUDZIE 83


84 LUDZIE Podczas warsztatów powstają nie tylko tymczasowe instalacje, ale też duże budynki, które wchodzą w skład parku architektonicznego. Najnowszy to oddany do użytku wiosną 2015 roku śnieżnobiały Techstyle House. Inne obiekty projektowały takie sławy, jak Shigeru Ban czy Simón Vélez

ale zawsze rzucałem się na głęboką wodę, poświęcałem się i starałem wszystkiego szybko sam nauczyć. Kiedy skończył pan edukację? – Ze szkoły odszedłem w wieku 13 lat. Nie chcę tego doradzać innym, ale jeżeli młodzi ludzie mają problemy ze szkołą, nie dają sobie z nią rady i kończą, to nie oznacza jeszcze, że życie się skończyło i czeka ich okropna przyszłość. Muszą być jednak ciekawi, gotowi walczyć o swoje idee, realizować pomysły – a jeżeli się nie udaje tak, jak sobie zaplanowali, to szukać innej drogi. Trzeba zawsze konsekwentnie szukać swojej drogi. Ja nigdy nie chciałem pracować w banku czy otwierać sklepu mięsnego. Zawsze dobrze widziałem, czego chcę. Uwielbiałem chodzić po pchlich targach i zbierać. Ale zanim pojawiła się ta pasja, była jeszcze słynna Fucktory w Hamburgu… – Po szkole rodzice wysłali mnie do pracy w banku w Hamburgu. Po trzech miesiącach zrezygnowałem i rodzice powiedzieli, że w takim razie muszę sobie radzić sam. Postanowiłem remontować ze znajomyDESIGNALIVE.PL

Zbierałem tylko te obiekty, które wykazywały ewolucję w technologii – byłem zafascynowany rozwojem industrializacji

mi stare mieszkania. Szło nieźle, ale nie miałem zielonego pojęcia o prowadzeniu interesu i księgowości, więc zbankrutowaliśmy. Przeprowadziłem się z ósemką przyjaciół do dawnej hali fabrycznej, którą wynajmowaliśmy. Tam robiliśmy eksperymentalny teatr, pantomimę, balet, pokazy filmowe, zapraszaliśmy różnych artystów i razem mieszkaliśmy w otwartej wspólnocie, co w tamtych latach było bardzo modne w Niemczech. To mi dawało straszną radość. Fucktory finansowała się dzięki dyskotece organizowanej w weekendy. Byliśmy bardzo popularni – to była piękna stara hala z drewnianą podłogą, dziś nazwalibyśmy ją loftem. Mieszkaliśmy w tej samej hali, w której odbywała się dyskoteka. Gdy goście opuszczali lokal, my wyciągaliśmy nasze materace i szliśmy spać. Mieliśmy tam kuchnię, otwartą łazienkę. W ogóle prowadziliśmy bardzo otwarte życie. Co kilka tygodni policja nas zamykała, bo nie mieliśmy licencji na prowadzenie lokalu. My jednak wciąż obchodziliśmy zakaz, wykazując, że to miejsce prywatne. Pomagał nam też fakt, że sędzia, który decydował

ZDJĘCIA: JULIA HASSE, DEIDI VON SCHAEWEN / DOMAINE DE BOISBUCHET, WOJCIECH TRZCIONKA

Boisbuchet bardzo mocno wpływa na życie młodych. Dostrzegają tu nie tylko piękno, ale zupełnie inne możliwości rozwijania idei


Boisbuchet to pięknie położona pałacowa posiadłość w południowo-zachodniej Francji, wokół której od 25 lat organizowane są letnie warsztaty projektowe

o naszym losie, był stałym bywalcem dyskoteki. To był niezwykły czas, który ogromnie na nas wpłynął. Mieliśmy raptem 18-21 lat. A jak to się stało, że został pan kolekcjonerem? – Organizując spektakle, potrzebowaliśmy krzeseł, więc zacząłem ich szukać na pchlich targach. Najlepiej sprawdzały się krzesła Thoneta (Michael Thonet,1796-1871; niemiecko-austriacki pionier przemysłowej produkcji mebli – przyp. red.), które, gdy się zepsuły, można było łatwo naprawić, zastępując uszkodzoną część fragmentem z innego krzesła. Zacząłem się interesować tymi krzesłami, zacząłem szukać literatury na ich temat, ale nic nie znajdowałem. Latem bywałem w Andaluzji, gdzie ze znajomymi podróżowaliśmy konno. I napisał o nas niemiecki magazyn „Stern”, który też zresztą często pisywał wcześniej o Fucktory. Ten tekst dotarł do Álvaro Domecqa Díeza (21917-2005 – przyp. red.), słynnego hiszpańskiego arystokraty, który zaproponował mi interes. Chciał, żebym organizował dla niego konne wycieczki przez Andaluzję. Jako że dawał mi dobre pieniądze, w rok

Przyjeżdżają tu wybitni projektanci i rzesze młodych, kreatywnych ludzi spragnionych rozwoju

stworzyłem mu firmę turystyczną, która bardzo dobrze funkcjonowała. Po półtorej roku postanowiłem odejść, bo zajęcie było niesamowicie wymagające, non stop byłem w trasie. Firma działa do dzisiaj i jest jedną z największych w tej branży na świecie. Przeniosłem się na wybrzeże we Francji, gdzie skupowałem stare wozy konne, remontowałem je, a potem woziliśmy nimi niemieckich turystów. Znakomicie zarabialiśmy, więc zimą mogłem podróżować do Czechosłowacji, Rosji czy Polski i tam oglądać fabryki meblowe oraz zbierać dokumentację i meble Thoneta. W początkowym okresie najwięcej Thoneta zwoziłem z Hiszpanii, jednego z pierwszych krajów, które zakupiły ich ogromną liczbę po pierwszym Expo w Londynie w 1851 roku, bo były niezwykle lekkie i łatwo wynosiło się je na taras. Tam znajdowałem piękne krzesła, rozbierałem je, mocowałem na koniu za siodłem i tak wwoziłem do Francji. Mnóstwo mebli znajdowałem też na pchlich targach, np. w Amsterdamie. Zbierałem tylko te obiekty, które wykazywały ewolucję w technologii – byłem zafascynowany rozwojem industrializacji. Meble Michaela Thoneta czy nasze ubrania, to najlepsze przykłady tego, jak zmienia się świat, jak postępują zmiany cywilizacyjne. Krzesło Thoneta aż tak bardzo się zmieniało na przestrzeni 150 lat? – Oglądając tylko pobieżnie krzesło Thoneta, jestem w stanie stwierdzić, z którego roku pochodzi. Zmieniało się przez mody, wpływy, wojny, socjalne uwarunkowania, bogacenie społeczeństw. Te meble to świadkowie czasu. Początkowo zbierałem tylko krzesła drewniane. Z czasem również z giętych rurek, przez które zacząłem się interesować Bauhausem. Pierwszą dużą wystawę zrobiłem w 1968 roku w Stanach Zjednoczonych. DESIGNALIVE.PL


86 LUDZIE SPOTKANIA PIĘKNYCH IDEI

Po Nowym Jorku odwiedziła jeszcze dziesięć innych muzeów. Dzięki mojemu hobby poznałem Billiego Wildera (21906-2002; amerykański scenarzysta, reżyser i producent, który urodził się w Suchej Beskidzkiej – przyp. red.). On również zbierał drewniane meble. Pewnego dnia usłyszałem, że nie żyje, więc zadzwoniłem do rodziny, chcąc porozmawiać z jego spadkobiercami. Odebrał sam Wilder. Okazało się, że żyje i ma się dobrze. Był strasznie poirytowany, ale podał mi adres i jeszcze tego samego dnia zaprosił do siebie. Znaliśmy się 18 lat, wiele razem zrobiliśmy. Był fascynującym człowiekiem. W międzyczasie stworzył pan drugie na świecie, po Londynie, muzeum designu – Vitra Design Muzeum. – Mieliśmy być pierwsi, ale nasza budowa się opóźniła i zamiast na wiosnę 1989 roku wystartowaliśmy jesienią. Właściciel Vitry Rolf Fehlbaum chciał stworzyć muzeum, ale nie wiedział, jak go prowadzić, więc zatrudnił mnie i dał mi wolną rękę w działaniu. DESIGNALIVE.PL

Postawił jeden warunek, że muzeum nie będzie go nic kosztowało. Typowe szwajcarskie podejście. On zdecydował tylko o wyborze architekta, Franka Gehry’ego, a ja miałem ciągnąć resztę. I udawało się. Prowadziłem placówkę do 2010 roku, z dużym sukcesem finansowym, pomimo że o sponsorów było bardzo trudno. Wszyscy pytali, dlaczego oni mają płacić, gdy właścicielem jest bogata firma. Vitra jednak wolała finansować inne przedsięwzięcia, niż nasze. W tym czasie kupił pan posiadłość z pałacem na południu Francji, zakładając Domaine de Boisbuchet – miejsce, gdzie od 25 lat, co lato, odbywają się warsztaty projektowe prowadzone przez największe sławy architektury i designu na świecie. – Pieniądze miałem ze sprzedaży części mojej kolekcji Thoneta. To nie była wygórowana suma, rzędu wartości dużego domu na obrzeżach większego miasta. Zakup nie był problemem. Prawdziwym wyzwaniem okazały się renowacja i utrzymanie posia-

ZDJĘCIA: CARLO CIALLI / DOMAINE DE BOISBUCHET, WOJCIECH TRZCIONKA

Minionego lata w Domaine de Boisbuchet, uznawanym za miejsce najważniejszych letnich warsztatów projektowych na świecie, odbyło się 25 tygodniowych seminariów pod jednym hasłem „Design i społeczność”. Warsztaty prowadzili m.in.: bracia Campana, Philippe Malouin, Jamie Hayon, Josh Owen, Go Hasegawa, BCXSY, Philippe Nigro czy Studio Rygalik. Uczestnikami byli jak zwykle ludzie z całego świata, o bardzo różnych profesjach – od kasjerki w banku, po studentów projektowania. Sigga Heimis, Islandka, jedna z głównych projektantek w IKEA, prowadziła warsztaty „Cooking, Eating & Designing”, w których postanowiłem wziąć udział. I był to dla mnie czas niezwykły. Ale Boisbuchet, oddaje swoją magię wszystkim, również wykładowcom. – Boisbuchet to nieprawdopodobnie urokliwe miejsce, ze wspaniałą architekturą starych i nowych budynków. Przyjeżdżam tu od wielu, wielu lat, w tym roku z córką. Tu odkrywam siebie i innych. Praktycznie każdy uczestnik pochodzi z innego kraju, a ile krajów, tyle punktów widzenia. Spotykamy ludzi i ich piękne idee, dyskutujemy, tworzymy, bawimy się i pracujemy, nie boimy się tworzyć nowych rzeczy – mówi Sigga Heimis. W warsztatach może brać udział każdy zainteresowany, zgłoszenia przyjmowane są mailowo poprzez stronę: www.boisbuchet.org


Trzeba mieć pomysły, fantazję i dyscyplinę, żeby realizować to, co się założyło. To miejsce było moim wielkim marzeniem

dłości. Wszystko zawsze robię z przyjaciółmi – tak było z Fucktory, muzeum i tak też stało się z Boisbuchet. Bardzo pomogli mi między innymi przyjaciele z Polski i Ukrainy. Niestety, przez trzy lata miałem ogromne problemy ze squatersami, którzy nielegalnie zajęli pałac i dopiero wyrokiem sądu zostali usunięci przez policję. Otworzyliśmy to miejsce zaraz po upadku Muru Berlińskiego i uruchomieniu Vitra Design Muzeum. Rok 1989 był dla mnie trudny, ale niezwykły i bardzo ważny. Boisbuchet jest magicznym miejscem, ale też znanym ze znakomitych warsztatów. Robi je pan dla pieniędzy czy przyjemności? – Finansujemy się dzięki mojej działalności wykładowej, sponsorom, sprzedaży moich mebli. Nie bylibyśmy w stanie utrzymać tego miejsca tylko z wpływów z warsztatów. One pokrywają zaledwie jedną trzecią kosztów. Tu wrócimy do początku naszej rozmowy. Nie chcę tego nikomu podawać Moja historia dobitnie świadczy o tym, za przykład, ale moja historia dobitnie że kończąc edukację bardzo wcześnie, nie świadczy o tym, że kończąc edukację bar- jest się od razu skazanym na przegraną

dzo wcześnie, nie jest się od razu skazanym na przegraną. Trzeba mieć pomysły, fantazję i dyscyplinę, żeby realizować to, co się założyło. To miejsce było moim wielkim marzeniem. Nie mam swoich dzieci, ale nie mogę się napatrzyć, jak przyjeżdżają tu młodzi ludzie z całego świata i są pod wrażeniem nie tylko miejsca, ale i warsztatów. Boisbuchet bardzo mocno wpływa na życie młodych. Dostrzegają tu nie tylko piękno, ale zupełnie inne możliwości rozwijania idei. W pałacu można oglądać Pana wspaniałą kolekcję mebli i bibliotekę. – To kilka tysięcy sztuk, ale zobaczyć można tylko kilkadziesiąt. Nie ma drugiego takiego centrum, które działając w takich okolicznościach przyrody, przekazuje ogromną wiedzę, ma bibliotekę z 40 tys. pozycji oraz kolekcję mebli, która obrazuje wszystkie przemiany w industrializacji przemysłu meblowego. Jaka jest przyszłość tego miejsca? – Szukam partnera, na przykład uniwersytetu czy firmy, którym na sercu leży to, co mnie, czyli to miejsce i rozwój edukacji. Przyszłość tego miejsca zależy od tego, czy uda się nam po prostu znaleźć sposób trwałego finansowania. Tu jest moja ojczyzna po całym życiu tułaczki. Ma Pan dzieci? Tak. 6 i 9 lat. – To następnym razem niech Pan przyjedzie z dziećmi, jak nasi projektanci, którym nie jesteśmy w stanie wiele zaoferować finansowo, ale możemy im dać wspaniałe miejsce na wypoczynek i twórczy rozwój. Dla dzieci jest to wspaniałe miejsce, będą zadowolone. Rozmawiał: Wojciech Trzcionka DESIGNALIVE.PL


88 DESIGN ALIVE AWARDS 2015

MECENAS KONKURSU:

SPONSORZY:

PARTNERZY:

WSPÓŁPRACA REDAKCYJNA:


DZIĘKUJEMY, ŻE KOLEJNY RAZ BYLIŚCIE Z NAMI! TEKST: JULIA CIESZKO GRAFIKA: ALICJA WOŹNIKOWSKA-WOŹNIAK

CZWARTA GALA DESIGN ALIVE AWARDS za nami. 2 grudnia w warszawskim kinie Iluzjon wręczyliśmy nagrody dla najlepszych Animatorów, Strategów i Kreatorów, podsumowując dwanaście, niezwykle ciekawych, miesięcy w branży projektowej. Coroczny Koktajl Idei, jak zawsze, zapewnił wysokie stężenie kreatywnych pomysłów, wymiany myśli i spotkań. – Dziękujemy, że kolejny raz byliście z nami – mówiła Ewa Trzcionka, redaktor naczelna „Design Alive” i przewodnicząca Kapituły konkursu, w którym nagradzamy wybitne osobowości za kreatywność i kulturotwórcze oddziaływanie. Kultowe kino Iluzjon, obowiązkowy przystanek na kulturalnej mapie Warszawy i wspaniały przykład modernistycznej architektury, kolejny raz stało się niezwykłym towarzyszem gali Design Alive Awards. Nagrody, przyznawane za umiejętność odpowiadania na potrzeby zmieniającego się świata i społeczeństwa, doceniają wszystkich, którzy konsekwentnie współtworzą marki, usługi, produkty i przestrzenie oraz tych, którzy skutecznie animują wymianę wiedzy, umiejętności i inspiracji. W trakcie wyjątkowego spotkania 2 grudnia poznaliśmy zwycięzców w trzech najważniejszych kategoriach – Strateg, Kreator i Animator. Tradycyjnie, gości, członków jury oraz nominowanych, przywitali ze sceny Ewa Trzcionka oraz Dariusz Stańczuk z RMF Classic. Po krótkiej prezentacji i podziękowaniach dla sponsorów i partnerów, rozpoczęliśmy emocjonującą, a momentami i wzruszającą, czwartą ceremonię wręczenia nagród. Choć wyniki zaciętego głosowania internautów ogłoszone zostały już na początku listopada, to jednak werdykt jury, jak zawsze, skrywany był do samego końca. Tegorocznych laureatów, po kolejnych burzliwych obradach, wybrała Kapituła w składzie: Ewa Trzcionka – przewodnicząca, Ewa Voelkel-Krokowicz – prezeska Concordii Design w Poznaniu, Iwona Gach – dyrektor marketingu i reklamy „Design Alive”, Przemo Łukasik – architekt Medusa Group, Magdalena Węglewska – dyrektor PR Mazda Polska, Małgorzata Żmijska – so-

cjolog, kurator wystaw i praktyk procesów projektowych oraz Oskar Zięta – projektant i naukowiec, autor statuetek przyznawanych zwycięzcom. – Nagroda należała się tej osobie już od dawna – powiedział ze sceny Wojtek Trzcionka, dyrektor wydawniczy „Design Alive”, ogłaszając pierwszy wynik plebiscytu Czytelników portalu DesignAlive.pl i wręczając Katarzynie Świętek wyróżnienie w kategorii Animator za projekt „Polski Stół”, który zaangażował trzy polskie marki do stworzenia wspólnego produktu, wyrażającego współczesne wzornictwo. Chwilę później poznaliśmy wyróżnienie Mazda Design, mecenasa tegorocznej gali, które ogłosiła Magdalena Węglewska. – Chcemy nagrodzić osobę, która ma niezwykły wkład w działania kulturotwórcze oraz łamie stereotypy, działa inaczej, wbrew systemowi, udowadnia, że poprzez swoją pracę może wpływać również na przyszłość polskiego designu – powiedziała członkini konkursowego jury. Nagroda powędrowała do Agaty Wilam z Uniwersytetu Dzieci. Następnie na scenie pojawiła się Małgorzata Żmijska, ogłaszając jedną z trzech najważniejszych nagród tego wieczoru. Tytuł Animatora 2015 otrzymała Edyta Ołdak. – Nagroda przyznana została za celne diagnozowanie problemów społecznych i podejmowanych starań, by je skutecznie rozwiązać – usłyszeliśmy w uzasadnieniu jury. – Bardzo dziękuję wszystkim. To, czym się zajmujemy, to w 20 proc. wspaniałe idee, które rodzą się nie tylko w mojej głowie, ale również moich współpracowników ze „Stowarzyszenia z Siedzibą w Warszawie” – powiedziała zaskoczona i bardzo wzruszona zwyciężczyni. – To jest wspaniała realizacja, w trakcie której czekamy na spotkanie z naszymi odbiorcami. Jednak kolejne 60 proc., to wyciskanie pieniędzy z kamienia. Czasami po prostu brakuje nam sił. Takie momenty, jak ten dzisiejszy, pozwalają mi wierzyć, że to, co robimy ma jednak olbrzymi sens – dodała. Dzięki współpracy Design Alive Awards z Domain de Boisbuchet, Animator 2015 został dodatkowo uhonorowany tygodniowym pobytem w jednym z najsłynniejszych centrów warsztatów kreatywnych na świecie.

W kolejnej kategorii Strateg, wyróżnienie w plebiscycie Czytelników otrzymały Ewa Stiasny, Joanna Rzyska oraz Jadwiga Jędryas twórczynie Wydawnictwa Dwie Siostry. – Za traktowanie dzieci poważnie, a dorosłych z przymrużeniem oka. Za niezwykłe wyczucie w tegorocznym rozbudowaniu autorskiej oferty książek, z których chłonie się treść wyrażoną i słowem, i ilustracją – brzmiało uzasadnienie nominacji. Wyróżnienie wręczyła Iwona Gach, która przypomniała, że to właśnie książki Wydawnictwa Dwie Siostry łączą wspaniałe nazwiska autorów, architektów, projektantów, których magazyn „Design Alive”, co roku, ma przyjemność pokazywać i wyróżniać. – Bezczelna ekipa, która wie, co robi i czego chce – powiedział ze sceny Oskar Zięta, ogłaszając kolejnych zwycięzców. – Tak właśnie wyglądać będzie przyszłość – dodał projektant, wskazując na przedstawicieli marki Tylko (Hanna Kokczyńska, Michał Piasecki, Mikołaj Molenda, Benjamin Kuna, Jacek Majewski), zdobywców tytułu Stratega 2015 Design Alive Awards – „za podjęcie ryzyka bycia pierwszym, za odważny krok w przyszłość przy tworzeniu awangardowej marki wyposażenia wnętrz”. Serdeczne podziękowania ze sceny przekazali również architekci studia Mode:lina – Paweł Garus i Jerzy Woźniak, którzy docenieni zostali przez Czytelników, otrzymując wyróżnienie w kategorii Kreator. Poznański duet nominowany został w tym roku m.in. za lekkość i dystans przy projektowaniu wnętrz przestrzeni publicznych. – Dzisiaj potrzebujemy ludzi, którzy potrafią swoją postawą, swoim działaniem, pociągnąć za sobą innych, zaszczepić pasję do tego, co robią – powiedziała Ewa Trzcionka przed ogłoszeniem Kreatora 2015. Statuetkę DAA otrzymali Gosia i Tomek Rygalik. Tytuł przyznano za nieoceniony udział w zmianie oblicza polskiego meblarstwa oraz umiejętne podsumowanie swojej dotychczasowej pracy wystawą „Rygalik. Istota Rzeczy”. Tytuł jest uznaniem nie tylko za pracę projektową, ale również za, tak dziś rzadką i pożądaną, umiejętność bycia mentorem dla uczniów, pracowników i admiratorów. Po ekscytującym rozdaniu nagród, goście zaproszeni zostali na porządną dawkę elektronicznego brzmienia w wykonaniu duetu SOXSO. Na scenie pojawili się Natasza Ptakova i Maciej „Tayrand” Sawoch, prezentując m.in. debiutancki utwór „Noise Wash”. Energiczny, ale jednocześnie sensualny, wokal połączony z estetyką lat 80. był świetnym zwieńczeniem oficjalnej części programu. Tego wieczoru naszych gości zaprosiliśmy również na Koktajl Idei, który już tradycyjnie stał się okazją do ciekawych rozmów, a co najważniejsze, inicjował wymianę kreatywnych pomysłów, podsumowując wydarzenia z branży designu w 2015 roku. DESIGNALIVE.PL


DESIGN ALIVE AWARDS 2015

To nagrody przyznawane za: świadome, kreatywne i kulturotwórcze odpowiadanie na potrzeby zmieniającego się świata i społeczeństwa. Przyznawane tym, którzy odważnie współtworzą marki, usługi, produkty i przestrzenie oraz dla tych, którzy mają siłę i kompetencje, by animować przepływ wiedzy, umiejętności i inspiracji

KAPITUŁA DESIGN ALIVE AWARDS 2015 Iwona Gach członkini zarządu wydawnictwa Presso – wydawcy „Design Alive” Przemo Łukasik architekt i twórca studia Medusa Group Ewa Trzcionka redaktor naczelna „Design Alive”, przewodnicząca Kapituły Magdalena Węglewska dyrektorka PR Mazda Design Ewa Voelkel–Krokowicz prezeska zarządu Concordia Design Oskar Zięta projektant i naukowiec, twórca Zieta Prozessdesign Małgorzata Żmijska kurator i praktyk pracy projektowej DESIGNALIVE.PL


DESIGN ALIVE AWARDS 2015 91

ANIMATOR NOMINACJE za animowanie przepływu wiedzy, umiejętności i inspiracji

Anna Pięta, Magda Korcz organizatorki Hush Warsaw Edyta Ołdak prezeska Stowarzyszenia z Siedzibą w Warszawie Anna Kopaniarz, Adam Godziek, Adam Pomian, Daniel Wahl organizatorzy Festivalu Tauron Nowa Muzyka Katarzyna Świętek niezależna kuratorka

ZDJĘCIE: ARCHIWUM KATARZYNY ŚWIĘTEK

Agata Wilam prezes Uniwersytetu Dzieci Aleksander Krajewski współzałożyciel Fundacji Napraw Sobie Miasto Paweł Janowski, Zofia Machowiak, Agata Pakieła, Żaneta Przepiera pomysłodawcy poznańskiego Zakładu Makerspace Ewa Solarz niezależna kuratorka Barbara Krzeska menadżerka w Instytucie Adama Mickiewicza

TYTUŁ ANIMATORA W PLEBISCYCIE CZYTELNIKÓW KATARZYNA ŚWIĘTEK NIEZALEŻNA KURATORKA Nominowana za projekt „Polski Stół”, który zaangażował trzech polskich wytwórców do stworzenia wspólnego produktu, wyrażającego dobre współczesne wzornictwo i wieloletnie doświadczenie w technologiach produkcji DESIGNALIVE.PL


92 DESIGN ALIVE AWARDS 2015

ANIMATOR 2015 Tytuł przyznany za celne diagnozowanie problemów społecznych i podejmowanie starań, by je skutecznie rozwiązać, dzięki takim działaniom, jak: seminaria „Poprzez kulturę dla zmiany społecznej” oraz projekt skierowany do dzieci niepełnosprawnych „Pudło w grochy albo gąbka na biegunach”. Za umiejętność zapalania do współpracy osób twórczych i wrażliwych oraz ponadprzeciętną empatię względem niewielkich środowisk, również tych wykluczonych. DESIGNALIVE.PL


EDYTA OŁDAK TEKST: JULIA CESZKO ZDJĘCIE: KRZYSZTOF PACHOLAK

CHOĆ WYWODZI SIĘ ZE ŚRODOWISKA ARTYSTYCZNEGO, TO JEDNAK JEJ PRACA DOCIERA DUŻO DALEJ POZA GRANICE ESTETYKI I PIĘKNA. Dla niej sztuką jest edukacja. Wykorzystuje wiedzę i umiejętności, by diagnozować problemy społeczne i codziennie zbliżać się do ich rozwiązania. Założyła stowarzyszenie „Z Siedzibą w Warszawie”, dzięki któremu we współpracy z projektantami powstało kilkadziesiąt działań prospołecznych, takich jak chociażby „BUUM”, „Miejskie safari”, „Wielka Architektura i kolory niewidzenia”. Za jej namową twórcy kultury, artyści, socjolodzy, animatorzy, współpracują z mieszkańcami i poprzez ideę designu zrównoważonego, starają się ożywiać zaniedbane miejsca w stolicy. W ramach stowarzyszenia powstał „Uwolnić projekt”, nowy model produkcji i dystrybucji przedmiotów w oparciu o wolne licencje, dzięki któremu mamy dostęp do współczesnych wersji tradycyjnych wytworów rzemieślniczych. Za sprawą inicjatywy „Pudło w grochy albo gąbka na biegunach” poznaliśmy potencjał uniwersalnych zabawek edukacyjnych, tworzonych zarówno przez rodziców, jak i zaproszonych do współpracy polskich projektantów. Edyta Ołdak jest nieocenioną konsultantką w projektach z zakresu edukacji włączającej, czyli tej przeznaczonej również dla odbiorców z dysfunkcjami. Potrafi zauważyć potrzebę, cierpliwie wysłuchać, podzielić się energią, zarazić optymizmem i zachęcić do skutecznej współpracy w tworzeniu prawidłowych rozwiązań. Poznajcie, czym dla niej jest: MIASTO Miasto to stabilność i podejmowanie ryzyka jednocześnie, to wielki i mały gabaryt, cyfra i analog, zmęczenie i energia, ludzie i ich brak. To na tyle pojemna formuła, że każdy może modelować ją według własnych upodobań. Znam kilka miast o nazwie Warszawa. W jednej Warszawie ludzie uprawiają pomidory, w drugiej walczą o prawa lokatorów, w jeszcze innej porzucają albo robią kariery w korporacjach. W „mojej Warszawie” liczą się relacje, jakie zachodzą

między ludźmi. To one kreują tendencje społeczne. Dzięki miastu nauczyliśmy się organizować i brać odpowiedzialność za przestrzeń. Nauczyliśmy się definiować pojęcia „wspólne” i „prywatne” po to, żeby tworzyć nową jakość o nazwie „społecznie odpowiedzialne”. Osobiście czuję, że miasto jest już wystarczająco zaopiekowanie przez grupy aktywistów i artystów. Oni to robią wspaniale. Stąd świadoma decyzja, żeby z tych przestrzeni powoli się wycofywać i szukać innych, zaniedbanych, a równie fascynujących. Te fascynacje odnalazłam w polskiej SZKOLE. SZKOŁA Społeczny organizm uwikłany w architekturę, w której więcej zamkniętych niż otwartych drzwi (zawsze do szkoły wchodzę przez szatnię, bo drzwi wejściowe do 15.00 są z reguły zamknięte). Ogromny, niewykorzystany potencjał. Na razie niewielu w nim aktywistów, artystów. Architekt pojawia się tylko wtedy, kiedy za bardzo duże lub bardzo małe (nigdy adekwatne) pieniądze musi stworzyć „budynek”. Swoją pracę w tych przestrzeniach zaczynam od zastępowania słowa „budynek” wyrażeniem „przestrzenie uczenia się”. Z nastawieniem, że uczenie to proces, który wcale nie zachodzi w szkolnej ławce, ale w odpoczynku ucznia, jego rozmowie z kolegą/koleżanką, czy w sposobie kontaktowania się ze szkolnym otoczeniem. Cichym wejściem do polskiej szkoły możemy osiągnąć znacznie więcej, niż głośną pikietą pod chciwymi realizacjami dewelopera. I lubię tę zmianę w moim życiu, w której transparenty zamieniłam na kleje i nożyczki. To już ode mnie zależy, jak ich użyję w polskiej szkole. LUDZIE Jestem od nich uzależniona. Są nie tylko adresatem działań stowarzyszenia. Ludzie to pierwsze i ostatnie ogniwo wszystkich projektów. Każdego dnia podejmuję z nimi dialog na różne sposoby. Fascynujące jest to, jak wielu specjalistów poznaję podczas realizacji moich inicjatyw. Cała siła działań stowarzyszenia bierze się z układu socze-

wek o tak różnych ogniskowych, jak różne są spojrzenia współpracowników. Podejmuję współpracę z edukatorami, artystami, projektantami, terapeutami, pedagogami, żeby tworzyć dla dzieci, studentów, korporacyjnych pracowników, robotników, bezrobotnych, osadzonych i samotnych. Ludzie zawsze widziani przez pryzmat ich potrzeb i oczekiwań, w które jeśli się nie wsłuchasz, to będziesz brzmiał jak polityk przegranej partii. A wsłuchiwać się powinieneś każdego dnia. Jest to łatwe kiedy masz na te obserwacje czas. Spacerujesz albo ucinasz sobie pogawędkę z ulubionym sąsiadem. Trudności zaczynają się w momencie, kiedy musisz dostrzec potrzeby urzędnika, z którym się kłócisz albo hejtera, którego komentarz czytasz pod swoim adresem. No i wtedy już nie jestem takim cwaniakiem. Czasem pokazuję język i jest mi z tego powodu ogromnie wstyd. AKCJA Załóżmy, że akcja to 24 klatki na sekundę. Możemy je obejrzeć pojedynczo albo w sekwencji. Możemy równie dobrze to zapętlić i stworzyć narrację. To od nas zależy, jak te klatki potraktujemy. Nie ma jednej recepty na udaną akcję. Może być kaskadową sumą wielu działań, jak również cichym wejściem (np. do szkoły). Akcja to działanie ciche lub głośne, którego skutkiem jest zmiana. Często tej zmiany nie zauważymy po naciśnięciu „STOP”. Może być dużo dłuższym procesem, niż starcza nam na to taśmy. Zachodzi w głowach lub w przestrzeni, jest mniej lub bardziej namacalna. Akcjami w przestrzeniach miejskich zaczynaliśmy naszą działalność w stowarzyszeniu. Zdecydowanie od tego odchodzimy na rzecz długofalowych działań. Działań, nie eventu, które wielokrotnie na granicy eksperymentu, poddają ocenie rzeczywistość. INSPIRACJA Czasem nie wiesz, do czego zaprowadzi cię przypadkowa rozmowa ze sprzedawcą ryb albo zabawa z twoim dzieckiem. Jeśli masz otwarty umysł, to łatwo jest wyłowić ważne sprawy, którymi warto się zająć. „Pudło w grochy albo gąbka na biegunach” to sublimacja wielu doświadczeń. Po pierwsze sama wykonywałam pomoce dydaktyczne dla mojej córki, która ich wymaga. Potem znalazłam w pokoju mojej przyjaciółki, terapeutki, pudło najeżone kuchennymi zmywakami. Od razu wiedziałam, co z tym zrobić. Kto lepiej rozumie potrzeby swojego dziecka, jak nie rodzic? Takiego procesu konsultacyjnego, w którym wsłuchujemy się w opinie najważniejszych ekspertów, czyli rodziców, jeszcze nie było. A to przecież takie proste. Inne projekty rodziły się w równie codziennych okolicznościach: na przystanku, w kolejce, na festynie w rodzinnym mieście, na jasełkach w przedszkolu moich córeczek. DESIGNALIVE.PL


94 DESIGN ALIVE AWARDS 2015

Wyróżnienie przyznane za przełamywanie konwencji, które jest również DNA Mazdy. Za działanie pod prąd w tak strategicznej dziedzinie rozwoju kultury, jaką jest edukacja dzieci. Za dzielenie się pasją i wiedzą z tymi, którzy chcą uczyć inaczej i widzą w tym potężny potencjał rozwoju społeczeństwa. Za ideę scenariuszy lekcji, udostępnionych w sieci za darmo, opracowanych z pasjonatami i fachowcami różnych dziedzin. DESIGNALIVE.PL

ZDJĘCIE: YULKA WILAM

WYRÓŻNIENIE MAZDA DESIGN W KATEGORII ANIMATOR AGATA WILAM, PREZESKA UNIWERSYTETU DZIECI


STRATEG NOMINACJE

za budowanie strategii rozwoju organizacji

Hanna Kokczyńska, Michał Piasecki, Mikołaj Molenda, Benjamin Kuna, Jacek Majewski twórcy marki Tylko Manuela Waliczek–Rączka, Szymon Rączka twórcy Handimania.com Michał Śliwiński twórca Nozbe

ZDJĘCIE: ARCHIWUM WYDAWNICTWA DWIE SIOSTRY

Ewa Stiasny, Joanna Rzyska, Jadwiga Jędryas twórczynie Wydawnictwa Dwie Siostry Maciej Lebiedowicz, Justyna Burzyńska twórcy Pan Tu Nie Stał Michał Wojas, Maciej Dubiel, Marcin Marchewka założyciele FlyTech Solution Jakub Sobiepanek i Michał Woch współtwórcy Vzór Piotr Wilam, Marek Kapturkiewicz, Ela Madej, Marcin Szeląg partnerzy Innovation Nest Jolanta Pasynkiewicz dyrektor kreatywna Comforty

TYTUŁ STRATEGA W PLEBISCYCIE CZYTELNIKÓW EWA STIASNY, JOANNA RZYSKA, JADWIGA JĘDRYAS, TWÓRCZYNIE WYDAWNICTWA DWIE SIOSTRY Nominowane za traktowanie dzieci poważnie, a dorosłych z przymrużeniem oka. Za niezwykłe wyczucie w tegorocznym rozbudowaniu autorskiej oferty książek, z których chłonie się treść wyrażoną i słowem, i ilustracją.


96 DESIGN ALIVE AWARDS 2015

STRATEG 2015 Tytuł przyznany za podjęcie ryzyka bycia pierwszym i za odważny krok w przyszłość, przy tworzeniu awangardowej marki wyposażenia wnętrz. Za umiejętne wyłuskanie z trendów zmian społecznych, potrzeby personalizacji nabywanych dóbr i oparcie strategii na dobrym wzornictwie oraz wykorzystaniu rozszerzonej rzeczywistości w procesie finalnego projektowania produktu przez klienta. DESIGNALIVE.PL


TYLKO: HANNA KOKCZYŃSKA, BENJAMIN KUNA, JACEK MAJEWSKI, MIKOŁAJ MOLENDA, MICHAŁ PIASECKI TEKST: JULIA CESZKO ZDJĘCIE: KRZYSZTOF PACHOLAK

PIĘCIU SPECJALISTÓW. ROŻNE DZIEDZINY Wspólna wizja przemysłu meblowego: ty, aplikacja i fabryka, żadnych pośredników. Ich praca pokazała nam całkowicie nowe podejście do designu, zakupów i urządzania domu. Nagle okazuje się, że dobrze zaprojektowany produkt możesz dostosować w pełni do możliwości przestrzeni, w której mieszkasz i to bez podwyższania jego ceny. Włączyli odbiorcę w proces projektowania własnych mebli, zapewniając jednocześnie zautomatyzowaną produkcję i systemem dostaw prosto do klienta. Efekt? Wygodna aplikacja, która wielu z nas namiesza jeszcze w głowach i modelach biznesowych. Tylko stworzyli projektanci Hanna Kokczyńska i Jacek Majewski, przedsiębiorca Benjamin Kuna, architekt Mikołaj Molenda oraz specjalista od designu parametrycznego Michał Piasecki. Wszystko zaczęło się w 2012 roku, kiedy w ramach Festiwalu Przemiany w Centrum Nauki Kopernik stworzyli konfigurator, pozwalający uczestnikom personalizować siedziska. Pozytywny odbiór projektu dodał im energii i mocno zbliżył do tematu kastomizacji. W tym samym roku powstał Bridge Design and Technology Bureau, współpracujący z takimi klientami, jak BMW czy Europejska Agencja Kosmiczna. Specjalizacja w Augmented Reality, modelowaniu parametrycznym, druku 3D czy automatyzacji CNC, pozwoliła rozpocząć „CSTM” – startup, który finalnie przekształcił się w Tylko. Budowali kolejne prototypy, badali możliwości produkcyjne, coraz bardziej zagłębiali się w świecie aplikacji, pozwalających personalizować meble. Pierwszy uwierzył w nich Jason Calacanis – wpływowy przedsiębiorca, inwestor i organizator festiwalu Launch, który polską ekipę zaprosił do zaprezentowania projektu w ramach 1.0 Startup Competition. Z San Francisco wrócili nie tylko z nagrodą Best Technical Achievement, przyznawaną za innowacyjne zastosowanie nowej technologii. Poznali również projektanta – Yvesa Béhara, który chwilę później został członkiem rady nadzorczej Tylko, jako doradca i jeden z inwestorów. Teraz, wspólnie robią „Tylko” rewolucję w branży wyposażenia wnętrz. Niektóre elementy rzeczywistości definiują tak: ZESPÓŁ Bez zespołu nie byłoby Tylko. Wywodzimy się ze świata designu rozumianego bardzo szeroko – branding, architektura, projektowanie przestrzenne, projektowanie parametryczne. Tylko jest bardzo złożonym

konceptem, a model biznesowy nawiązuje do różnorodnych aspektów nowej technologii – zautomatyzowana produkcja CNC, rzeczywistość rozszerzona. Dlatego tak duży i dobrze rozumiejący się zespół założycielski umożliwił nam dotarcie do momentu, w którym teraz się znajdujemy. Bez zróżnicowanych kompetencji ekipy nie byłoby to możliwe. Staramy się bardzo precyzyjnie dzielić zadania i każdy w Tylko wie dokładnie, kto nad czym pracuje. Wprowadziliśmy silnie skonkretyzowany proces decyzyjny, na końcu którego zawsze jest osoba odpowiedzialna za dane działanie, za określony fragment naszej pracy. To się sprawdza. Często organizujemy też „założycielskie” wypady poza miasto, spędzamy ze sobą cały dzień całkowicie odseparowani od bieżącej pracy, dużo rozmawiamy o planach. Bardzo nam to pomaga, doładowuje, ustawia właściwą perspektywę.

umożliwia pełną personalizację w rozszerzonej rzeczywistości oraz zautomatyzowaną produkcję. To jest całkowicie autorski koncept, rozwijany przez nas i w przyszłości z pewnością stanie się naszym atutem. Niewątpliwie efekt „wow”, który obecnie obserwujemy wśród naszych odbiorców, będzie nam łatwiej komunikować, gdyż klienci będą już znali i lepiej rozumieli tę technologię. Stanie się poniekąd naturalna. Tylko opiera się również na technologiach, które już istnieją i są popularne. Wykorzystujemy produkcję CNC, czyli komputerowe sterowanie urządzeń numerycznych, która możliwa jest u wielu producentów w Polsce, ale tylko na masową skalę. My pokazujemy im, jak można ten rodzaj produkcji wykorzystać do procesów kastomizacji. Dzięki automatyzacji, którą stworzyliśmy, produkcja elementów personalizowanych nie kosztuje naszych producentów więcej czasu versus elementy masowe.

DOM Często podkreślamy, że tworzymy nową kategorię. Tylko jest marką mebli, ale też całkowicie nowym konceptem, którego dotychczas nie było. Dom idealny według Tylko to ten, który w pełni odpowiada potrzebom naszych klientów. Masz w swoim domu rzeczy projektantów, których podziwiasz, lubisz, cenisz, zakupione za KOMUNIKACJA przystępną cenę i które masz możliwość Tylko to nowa forma komunikacji. Daje- w pełni dostosować do własnych potrzeb, my szansę stworzenia produktu ze znanym do przestrzeni, w której żyjesz czy pracujesz. projektantem, ale dostosowanego do swo- Jeżeli masz małe mieszkanie, możesz mieć ich potrzeb, w pełni bezpiecznym i wygod- mały stolik Yves Béhara, a mając większą nym procesie tworzenia. Cokolwiek nasz ilość miejsca do wykorzystania, konfiguklient zdecyduje, zawsze będzie to zgodne rujesz ten sam produkt w większej skali. z intencjami projektanta, zachowana zostanie odpowiednia estetyka i prawidłowy GDY NIE MA PRĄDU proces produkcji. Czy to będzie wąska wer- Nie raz mięliśmy taką sytuację. Idziemy sja stołu do kuchni, czy też większa do sali wtedy na kawę obok naszej pracowni. Gdy konferencyjnej – design będzie rozpozna- nie ma prądu, Tylko rozmawia, najczęściej walny zawsze jako ten stworzony przez Yves nadal o technologii. Próbujemy się oczywiBéhara razem z klientem. To jest zasadnicza ście odcinać od niej w odpowiednich sytuwartość w komunikacji z naszym odbiorcą. acjach, zwłaszcza w trakcie spotkań. Nie ma co jednak ukrywać. Jesteśmy odrobinę uzaTECHNOLOGIA leżnieni. Mimo wszystko nadal posługujemy Tylko jest oparte na trzech głównych tech- się w pracy wieloma metodami typowo „ofnologicznych aspektach: pełna personaliza- flinowymi”, starając się odsunąć wszystkie cja, możliwa dzięki projektowaniu parame- urządzenia na bok. To jest coś, co bardzo trycznemu, augmented reality (rozszerzona podziwiamy i czego uczymy się od Yvesa rzeczywistość) oraz zautomatyzowana Béhara. Gdy jest z nami na spotkaniu, zaprodukcja. Augmented reality stanie się planowany czas w stu procentach poświęca już niebawem niezwykle popularna w e- Tylko. Nic go nie odciąga. Nie ma telefonów, -commerce. Już teraz ogromne firmy, takie nie ma dodatkowych rozmów z asystenjak Google, Facebook, inwestują w tę dzie- tami, wszyscy czekają, gdyż ten moment dzinę gigantyczne sumy. Dla wielu naszych poświęcony jest nam. Po czym naturalnie odbiorców jest to nowość w kontekście za- przechodzi do kolejnego zadania. Podziwiakupu mebli, dlatego musimy technologię my tę konsekwencję, a jednocześnie wydaje przedstawić, tłumaczyć, na czym polega, nam się, że to jest jedyny sposób, by realico umożliwia, ułatwia. Nie wiemy jeszcze zować tak wiele projektów równocześnie. za ile, może za rok, może za trzy lata, roz- Gdy zatem w naszym zespole spotykamy szerzona rzeczywistość będzie już na tyle się na przykład w sprawie UX, zajmujemy rozpoznawalna, że stanie się naturalnym się wyłącznie tym, robimy szkice związane elementem procesu sprzedaży interneto- z doświadczeniem użytkownika, omawiawej. My natomiast jesteśmy praktycznie my ten zakres i odsuwamy telefony na bok, jedyną firmą w tej branży designu, która staramy się być całkowicie unplugged.


98 DESIGN ALIVE AWARDS 2015

STATUETKA DAA ZAPROJEKTOWANA W 2012 ROKU PRZEZ OSKARA ZIĘTĘ. WYKONANA W AUTORSKIEJ TECHNOLOGII FIDU Z DWÓCH SPAWANYCH BLACH, ZDEFORMOWANYCH OD WEWNĄTRZ WYSOKIM CIŚNIENIEM. MIEDZIANA POWŁOKA WCHODZI W REAKCJĘ CHEMICZNĄ PRZY KAŻDYM DOTYKU DŁONIĄ, PRZEZ CO „ZAPISUJE” W SOBIE KAŻDEGO, KTO JĄ KIEDYKOLWIEK DZIERŻYŁ. DESIGNALIVE.PL


KREATOR NOMINACJE za kreowanie nowych rozwiązań

Maciej Siuda architekt Gosia i Tomek Rygalik projektanci Studia Rygalik Agata Bieleń projektantka biżuterii Piotr Musiałowski architekt

ZDJĘCIE: ARCHIWUM STUDIA MODE:LINA

Jerzy Woźniak, Paweł Garus projektanci studia Mode:lina Marta Niemywska–Grynasz, Dawid Grynasz projektanci Niemywska Grynasz Studio Jola Starzak, Dawid Strębicki architekci Atelier Starzak Strębicki Krystian Kowalski projektant Alicja Patanowska projektantka Paweł Jasiewicz projektant

TYTUŁ KREATORA W PLEBISCYCIE CZYTELNIKÓW JERZY WOŹNIAK, PAWEŁ GARUS, PROJEKTANCI STUDIA MODE:LINA Nominowani za lekkość i dystans przy projektowaniu wnętrz przestrzeni publicznych m.in.: sklepu Apple Jabłko Adama oraz wystawy dla grupy Human Touch. DESIGNALIVE.PL


100 DESIGN ALIVE AWARDS 2015

KREATOR 2015 Tytuł przyznany za nieoceniony udział w zmianie oblicza polskiego meblarstwa oraz umiejętne podsumowanie swojej dotychczasowej pracy wystawą „Rygalik. Istota Rzeczy”. Tytuł jest uznaniem nie tylko za pracę projektową, ale również za tak dziś rzadką i pożądaną umiejętność bycia mentorami dla uczniów, pracowników i admiratorów. DESIGNALIVE.PL


GOSIA I TOMEK RYGALIK TEKST: JULIA CESZKO ZDJĘCIE: KRZYSZTOF PACHOLAK

AŻ CHCE SIĘ NAPISAĆ: NARESZCIE DESIGN ALIVE AWARD WŁAŚNIE DLA NICH! Tytuł jest uznaniem nie tylko za wieloletnią pracę projektową, ale również, za tak dziś rzadką i pożądaną, umiejętność bycia mentorem. Gosia Rygalik jest absolwentką Wydziału Wzornictwa warszawskiej ASP. Podczas studiów była członkiem platformy PG13, grupy studentów, realizującej zarówno projekty o charakterze eksperymentalnym, organizującej i biorącej udział w wystawach, konkursach i warsztatach projektowych, jak również współpracującej z przemysłem. Studiowała w Danmarks Designskole w Kopenhadze – tam też zdobywała pierwsze zawodowe doświadczenia. Jej największe pasje to projektowanie i jedzenie, które łączy, eksploruje i uwielbia we wszelakich odmianach. Niekwestionowana specjalistka food designu, dla której podróże i gotowanie to nie tylko relaks, ale i najważniejsze źródło inspiracji. Projektuje produkty na stół, meble do restauracji, mobilne kuchnie, eksperymentalne obiekty, poza tym edukuje, pisze, kreuje spotkania wokół jedzenia i designu – i jak sama podkreśla – nadal poszukuje nowych, nieoczekiwanych punktów styku tych dwóch bliskich jej zagadnień. Na polu projektowym nie tylko eksploruje różne możliwości, jakie powstają na przecięciu zbiorów „projektowania” oraz „jedzenia”, ale też zaraża innych swoją pasją i umiejętnościami. Nawet gdy jest zmęczo-

na, czyta przepisy kulinarne do poduszki. Tomek Rygalik to jedna z najbardziej rozpoznawalnych postaci w polskim designie. Projektant. Wykładowca. Kurator wystaw. Dyrektor Kreatywny czołowych polskich marek. Do światowej czołówki projektantów wszedł między innymi dzięki współpracy z Moroso. Zaczęło się od zachwytu Patrizii Moroso nad fotelem, wykonanym w stworzonym na potrzeby projektu procesie formowania skóry na mokro, a skończyło na wielu kolejnych, udanych, wspólnych realizacjach. Porzucił karierę w Nowym Jorku i choć do współpracy w studio zaprosił go sam Ron Arad, to jednak Tomek Rygalik postawił na edukację i tworzenie własnej marki. Został Research Associate w macierzystej Royal College of Art, gdzie zajmował się prowadzeniem projektów badawczych realizowanych z zewnętrznymi firmami. Po powrocie do Polski stworzył własne studio, zarażał pasją do projektowania Poznań, Łódź, Katowice podczas licznych warsztatów projektowych, zaczął prowadzić pracownię projektowania (PG132) na Wydziale Wzornictwa Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. – Stylizując produkt wątpliwej jakości, jesteśmy w stanie nadać mu atrakcyjność niezasłużoną – napisał na gdyńskiej wystawie „Rygalik. Istota Rzeczy”, która podsumowała jego dotychczasowy dorobek. Projektant jest laureatem wielu prestiżowych nagród, a jego prace pokazywane były na licznych międzyna-

rodowych wystawach od Nowego Jorku, przez Mediolan, aż po Tokio. Współpracuje między innymi z takimi firmami jak: Paged, Comforty, Noti, DuPont/Corian, Moroso, Artek, Heal’s, ABR, Ideal Standard. Razem z Gosią współtworzą jedno z najważniejszych studiów projektowych w Polsce. Realizują kompleksowo projekty o zróżnicowanym charakterze zarówno dla przemysłu, jak i instytucji kultury. Ich działania to zarówno profesjonalny produkt, jak i eksperymentalny proces. Często poza domem, na walizkach. Uwielbiają ten moment, również dlatego, że wspólna praca i wyjazdy służbowe mogą stać się na poły prywatnymi, poznawczymi. Wspólnie prowadzą pracownię Food Design na łódzkiej ASP – przestrzeń wymiany doświadczeń, wiedzy i umiejętności w zakresie projektowania innowacyjnych przedsięwzięć w obszarze kulinariów. Choć ich firma realizuje wiele międzynarodowych projektów, to jak oboje podkreślają, Warszawa jest idealną bazą ze wspaniałą energią i bliskimi im ludźmi. Skrupulatnie dbają o czas wolny. Żyją lokalnie. Po wojażach wracają w swoje ulubione miejsca, gdzie odnajdują wszystko to, czego potrzebują w zasięgu krótkiego spaceru. Przeczytajcie kilka ich definicji. IDEAŁ to cel, do którego warto dążyć, pełna harmonia, prostota, odrzucenie tego, co zbędne. WSPOMNIENIE G: smak dzieciństwa – kruche ciastka owsiane mojej babci pomieszane z piaskiem z plaży. T: skrajnie niehigieniczne życie w latach 90., np. tłusta nowojorska pizza i cola o czwartej rano, noc w noc, gdy pracowałem w studiu na Brooklynie. LOKALNOŚĆ pozwala cieszyć się życiem. LUDZIE rozwijając siebie rozwijają świat. FIRMA to sprawnie działający zgrany zespół. MNIEJ zazwyczaj znaczy więcej. WIĘCEJ zazwyczaj znaczy mniej. DESIGNALIVE.PL


102 KOOPERACJE MAZDA

DESIGNALIVE.PL


DESIGN ALIVE AWARDS 2015 103

MAZDA WSPIERA NAGRODY ZA KREATYWNE MYŚLENIE MECENASEM TEGOROCZNYCH NAGRÓD I GALI DESIGN ALIVE AWARDS ZOSTAŁA MAZDA. Dzięki tej współpracy, po raz pierwszy w historii konkursu, wręczone zostały dodatkowe wyróżnienie i specjalna, opalizowana statuetka, zaprojektowana przez Oskara Ziętę. 2 grudnia w warszawskim kinie Iluzjon w trakcie uroczystej gali, wyróżnienie Mazdy trafiło do Agaty Wilam z Uniwersytetu Dzieci. – Chcemy nagrodzić osobę, która ma niezwykły wkład w działania kulturotwórcze oraz łamie stereotypy, działa inaczej, wbrew systemowi, udowadnia, że poprzez swoją pracę może wpływać również na przyszłość polskiego designu – powiedziała ze sceny Magdalena Węglewska, dyrektor PR Mazda Polska. – Mazda, po raz pierwszy w tym roku, dołączyła do kapituły Design Alive Awards, jako mecenas tych nagród i jesteśmy bardzo dumni, że możemy współtworzyć tak wyjątkowy konkurs – dodała Magdalena – Bardzo cieszy mnie, że projektów jest Węglewska. tak dużo i są niezwykle zróżnicowane Goście czwartej gali DAA mieli również – podkreślała Magdalena Węglewska, okazję zobaczyć legendarny roadster, dyrektor PR Mazda Polska

Mazdę MX-5, który wspaniale kontrastował z modernistyczną architekturą warszawskiego kina Iluzjon. Czwarta generacja kultowej Mazdy MX-5 zdobyła nagrodę Red Dot: Best of the Best – najwyższe wyróżnienie w konkursie, przyznane przede wszystkim za przełomowe rozwiązania. Konstrukcje. Mazda, po raz pierwszy w tym roku, dołączyła również do Kapituły Design Alive Awards. – Od zawsze idziemy swoją drogą i zależy nam, by również w takich konkursach wyszukiwać osoby, które tworzą nowe, kreatywne i innowacyjne projekty. To był główny element, którym kierowałam się w trakcie oceny wszystkich nominacji – mówiła o swoim udziale w obradach jury Magdalena Węglewska. – Bardzo cieszy mnie, że tych projektów jest tak dużo i są niezwykle zróżnicowane. Mamy zarówno architektów, jak i projektantów, pełen przekrój wszystkich dziedzin, co świetnie pokazuje, że polski design aktywnie żyje, jest promowany za granicą, ma silną bazę, i korzenie w Polsce – podkreśliła. W trakcie gali Design Alive Awards była mowa również o Mazda Design, konkursie odbywającym się nieprzerwanie od siedmiu lat. Każdego roku projektanci z całej Polski mają szansę zawalczyć o zwycięstwo, które da im możliwość rozwinięcia skrzydeł i zaistnienia w świecie profesjonalnego designu. Konkurs skierowany jest zarówno do studentów, adeptów sztuki projektowania, którzy dopiero rozpoczynają swoją przygodę z designem, jak również do profesjonalistów, mających pierwsze kroki już dawno za sobą. Mazda co roku proponuje nowe kategorie konkursowe, w których uczestnicy mogą spróbować swoich sił. www.mazdadesign.pl


104 DESIGN ALIVE AWARDS 2015

WSTRZĄSNĄĆ I ZAMIESZAĆ!

Koktajl Idei Design Alive Awards 2015: upajać się inspirującymi rozmowami, ciekawymi znajomościami i wymianą myśli. Do dna! ZDJĘCIA: KRZYSZTOF PACHOLAK

DESIGNALIVE.PL



106 DESIGN ALIVE AWARDS 2015

DESIGNALIVE.PL



108 DESIGN ALIVE AWARDS 2015

DESIGNALIVE.PL


Partnerami Koktajlu Idei Design Alive Awards 2016 byli: Bistro Charlotte www.bistrocharlotte.pl Modulio www.modulio.pl


110 SZTUKA WYBORU KATARZYNA ŚWIĘTEK

WROCŁA WIANKA Obieżyświatka i lokalna patriotka. Często kocha i nienawidzi zarazem. O swoim mieście, podróżach, zamiłowaniach i słabościach, opowiada nam Katarzyna Świętek, wrocławianka, niezależna kuratorka, organizatorka wydarzeń związanych z designem, ostatnio wystawy „Polski Stół” ZDJĘCIA: KRZYSZTOF SAJ, ŁUKASZ GAWROŃSKI, I CONSUMELAVIDA.BLOGSPOT.COM

PODRÓŻE To moja ucieczka. Im dalej, tym lepiej. Z podróży wracam zakochana. Moje wielkie wakacyjne miłości to Kambodża i Syria. Miłość chyba musi być trudna, prawda?

3

MOJE MIASTO Wrocław. Moje miasto, a w nim – JA. Kocham i nie lubię jednocześnie. Jestem Wrocławia największym miłośnikiem i krytykiem jednocześnie. Próbowałam pracować i żyć w innych miastach. Nie udało się. Nie umiem się od Wrocławia odkleić. Taka karma …

1

NIEOCZYWISTOŚĆ Czyli to, co kryje się za fasadą. To, co tworzy przestrzeń na własną interpretację. To, co nie jest oczywiste – oczywiście. To lubię. Bo jako archeolog z wykształcenia... znowu staję się poszukiwaczem i odkrywcą jednocześnie.

2

DESIGNALIVE.PL


SIEDZISKA, CZYLI USIĄDŹ PO POLSKU Odkrywanie polskiego wzornictwa z lat 50. i 60. to dla mnie przygoda. Na razie jestem gorliwą neofitką. Ten fotel (model 1234 odnaleziony i wyprodukowany przez Fameg) uwielbiam, za jego szczerość. Bo to nie jest reedycja. To jest forma odkryta w fabryce kilka lat temu i ponownie przywrócona do życia. Reinkarnacja oryginalnego siedziska. I jako zdjęcie, fragment kalendarza do wystawy „Usiądź po polsku”, który wydaliśmy we Wrocławiu.

4

SZTUKI GOTOWANIA… …nie posiadam. Ale zazdroszczę tym, co posiadają taką umiejętność. I jeszcze potrafią to pięknie sfotografować. To, co ja ugotuję, nawet, jeśli smakuje nieźle, to wygląda bardzo niefotogenicznie. Dlatego pożeram wzrokowo blogi kulinarne, marząc o tym, by mnie wreszcie ktoś estetycznie i smakowo nakarmił. Moim ulubionym blogiem jest consumelavida.blogspot.com. Pewnie dlatego, że znam blogerkę, nieraz mnie dokarmiała (niestety dawno) i ufam absolutnie jej wyborom.

02 PN

WT

ŚR

CZ

Model: Fotel B1234 Projket: Autor Nieznany Producent: Fameg

Luty PT

SB

ND

PN

WT

ŚR

CZ

PT

SB

ND

PN

WT

ŚR

CZ

PT

SB

ND

PN

WT

ŚR

CZ

5

POLSKI STÓŁ Za to, że jest dolnośląski i polski. Za to, że odkrywa na nowo piękno kryształu, delikatność porcelany, mięsistość kamionki. Za to, że przywraca tradycję wspólnego stołu. Za to, że tworzą go ludzie z pasją, których podziwiam: właściciele i projektanci z fabryk Huta Julia z Piechowic, Porcelana Kristoff z Wałbrzycha i Manufaktura z Bolesławca. Za to, że kiedy o nim opowiadam, to widzę wzruszenie u publiczności.

7

WANNA Z KOLUMNADĄ Ktoś z was zwraca uwagę na krzywo postawione znaki drogowe przy drogach? Ktoś wzdryga się na pastelozę osiedli i reklamowy gwałt na przestrzeni „publicznej”? Witam w klubie! Wiem, że to nie jest super temat na dyskusje towarzyskie przy napojach wysokoprocentowych, ale jeśli jesteśmy na tej samej imprezie – to sorry…

6

PT

SB

ND

PN

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29


112 RZECZY

PARYŻ, LONDYN, PRAGA… Jesień była dla nas niezwykle intensywna. Odwiedzaliśmy targi za targami, festiwale za festiwalami. Oto kilka nowości wyłowionych podczas Maison & Objet w Paryżu, London Design Festivalu oraz Designbloku w Pradze

3. POCKET Czeskie studio Olgoj Chorchoj działa nieprzerwanie od 1990 roku, zaskakując coraz nowszymi rozwiązaniami. Tegorocznym projektem jest, przygotowany specjalnie na praski festiwal Designblok, składany scyzoryk. Narzędzie, powstałe na zlecenie marki Mikov, jest wyjątkowo bezpieczne – żeby go użyć, trzeba zwolnić przycisk. Dla lubiących rzeczy praktyczne i piękne zarazem. Dostępny w trzech rozmiarach, www.mikov.cz, www.olgojchorchoj.cz

1. HENZEL Od założenia marki w 1999 roku Calle Hanzel zapraszał do kooperacji współczesnych artystów. Najnowsza kolekcja dywanów to efekt pracy studia Henzel z niemieckim malarzem Anselmem Rylem. Ręcznie tkane tekstylia powstają z najwyższej jakości wełny, a także z dbałością o ekologię, bowiem materiały pochodzą z biodegradowalnych zasobów. Na zamówienie, www.byhenzel.com

DESIGNALIVE.PL

2. FOXES Jako inspirację wskazuje ćmielowskie figurki. Magdalena Łapińska, założycielka Łapińska Porcelana, stworzyła kolekcję ręcznie zdobionych lisów. Prócz zamiłowania do zwierzęcych motywów, w ceramicznych obiektach przemyca żart na temat sprytnych ludzi. Chytrusy idealnie nadają się na upominek. Na zamówienie, www.lapinska-porcelana.com

ZDJĘCIA: MATERIAŁY PRASOWE

WYBÓR: WOJCIECH TRZCIONKA TEKST: ANGELIKA OGROCKA


6. MUO Rzeźbiarska estetyka przetworzona w nowoczesną technologię. Głośniki zaprojektowane przez Rossa Lovegrove’a to innowacyjne rozwiązanie dla wielbicieli czystego dźwięku. Urządzenie likwiduje niepotrzebne szumy i wibracje. Działa postawiony pionowo, jak i poziomo, a także na wolnym powietrzu. Dostępny w pięciu wariantach kolorystycznych, www.rosslovegrove.com

4. CHWASTY Praca doktorska Kariny Marusińskiej dotyczy kultury komunistycznych Chin. Kobaltowa porcelana to zarówno nawiązanie do niepożądanych w społeczeństwie dysydentów, jak i dziko rosnącej flory. Kaolin to także chińska roślina, z której powstało 60 obiektów. Hierarchiczne uporządkowanie ma wskazywać na poukładanie w republice oraz na użycie talerzy jako okolicznościowych pomników. Koncept, www.marusinska.pl

5. HUB Polska marka Tylko na globalnym rynku proponuje personalizowane meble. Dzięki specjalnej aplikacji, możemy dostosować stół do indywidualnych potrzeb. Inicjatywie patronuje niezwykle ceniony na świecie projektant Yves Béhar, który jednocześnie jest odpowiedzialny za projekt koncepcji Hub. O założycielach Tylko czytaj więcej na s. 96). Na zamówienie, www.tylko.com

7. NIGHTINGALE „Słowik” klasyczna baśń Andersena o chińskim cesarzu, który od naturalnego słowiczego śpiewu wolał mechaniczne urządzenie, stała się pretekstem do projektu Marii Jeglińskiej. Dla marki 1882 Ltd. wykonała serwis kawowy. Mechaniczna reprodukcja przełamana jest ręcznie malowanym wzorem na emaliowanych naczyniach. Dostępne na zamówienie, www.1882ltd.com, www.mariajeglinska.com

DESIGNALIVE.PL


114 RZECZY

ZDJĘCIA: MATERIAŁY PRASOWE

8. MP01 Coraz częściej zniechęcamy się możliwościami serwowanymi przez smartfony, szukając prostoty. Taki jest telefon produkowany przez szwajcarskie studio Punkt. Kompaktowy, wykonany w czerni, nie rozprasza użytkowników i służy wyłącznie do komunikacji – wysyła wiadomości i pozwala na odbieranie połączeń. Za projektem stoi Jasper Morrison. Cena 295 euro, www.punkt.ch

10. LINO Od dawna wieszczy się, że era papieru przemija na rzecz cyfrowej rewolucji. Jednak coraz częściej społeczeństwo wraca do tradycyjnych metod takich, jak pisanie listów czy wysyłanie pocztówek. Ręcznie wykonany ze stali nierdzewnej i pokryty matowym srebrem Lino to nie tylko nóż do papieru. To także gadżet pełniący w przestrzeni biurowej rolę małego dzieła sztuki. Od 40 funtów, www.beyond-object.com

9. BOMMA 2016 rok to 80. rocznica urodzin Františka Víznera. Z tej okazji czeskiej marka Bomma wprowadziła specjalną edycję naczyń jego imienia. Miski i karafki powstały z dwóch rodzajów szkła – bursztynowego i kryształowego. Dostępne w edycji limitowanej – 50 sztuk, www.bomma.cz 11. BLACK PLANE Ile razy zdarzyło się nam czegoś zapomnieć i wstawać kilkanaście razy, gdy już wygodnie zasiedliśmy do rozmowy lub posiłku? Paryskie Arro Studio proponuje krzesło z półką na akcesoria. Dzięki temu wszelkie niezbędne przedmioty znajdą się pod ręką. Siedzisko wykonane jest z litego dębu oraz stalowej, zabarwionej czernią, ramy. Prototyp, www.arro-studio.com

DESIGNALIVE.PL

12. SILAÏ Belgijska projektantka Charlotte Lancelot, zafascynowana ręczną pracą Indian, przekuła ją w nostalgiczną ideę. Na zlecenie marki Gan zrealizowała dywany, do produkcji której użyto wełny i plastiku. Cztery rodzaje tkania dają niezwykłe wrażenia wizualne – same w sobie stają się ozdobą, nie potrzebującą innych dodatków. Na zamówienie, www.gan-rugs.com


13. NEPAL PROJECTS Sztokholmskie studio Note zapoczątkowało projekt zaangażowany w sytuację Nepalu. Wraz z trzema pracowniami: Norm Architects, Afteroom i A hint of Neon pokazali ekskluzywną kolekcję minimalistycznych, ręcznie przygotowanych obiektów, których produkcją na co dzień zajmują się młode kobiety w Nepalu. Są to m.in. pudełka, narzuty czy poduszki. Premiera niebawem, www.notedesignstudio.se

14. SLEEP WITH US Torba? Plecak? Śpiwór? Pomysł berlińskiego duetu Blond 9 BIeber to właściwie wszystko w jednym. Essi Johanna Głombi i Rasa Weber spróbowały połączyć potrzebę snu z estetycznie piękną realizacją, która przy tym jest funkcjonalna. Nazywany przez nie plecakołóżkiem do spania publicznego koncept wykonany jest z sensorycznej wełny. Na zamówienie, www.blondandbieber.com

15. WOOD Nowoczesne podejście do rzemiosła artystycznego. Duńska artystka Laura Baruel w koncepcie Wood pokazuje, że wystarczą farby akwarelowe, gałązki roślin lub łodygi kwiatowe i otrzymamy niepowtarzalne wzory. Prace przypominają wspominane z sentymentem zielniki. Tym razem nie podziwiane na kartkach, lecz noszone bezpośrednio na ubraniach. 240 euro, www.baruel.dk

DESIGNALIVE.PL


116 RZECZY

18. PERSONAL TATTOO MACHINE Stworzona przez entuzjastów sztuki ozdabiania ciała to prosta w obsłudze maszyna do samodzielnego rysowania tatuaży. W zestawie sterylna igła i pojemnik z tuszem. Studio Deform zadbało o to, by produkt był bezpieczny, a także wygodny w użyciu. W fazie produkcji, www.studiodeform.com, www.personaltattoomachine.com 16. SWINGY Wszystko i wszędzie gna do przodu. Czeska projektantka Linda Vrnakova daje nam możliwość przystanku. Wystarczy położyć się w hamaku i delikatnie bujać. Elastyczny materiał z wysokogatunkowej bawełny oraz włożone w niego kulki zapewnią masaż zmęczonego ciała. Pozostaje tylko kołysać się i słuchać dźwięków przyrody. Na zamówienie, www.lindavrnakova.com

17. L50 Czeska marka Lusti, z okazji 50. rocznicy urodzin założyciela Milana Lustinca, wyprodukowała taką właśnie liczbę par sportowych nart. Od założenia w 2000 roku twórcy kierują się niezmienną zasadą – wykorzystywania najlepszych technologii w porozumieniu z ręczną produkcją. Dodatkowo istnieje opcja odznaczenia egzemplarza własną sygnaturą. Edycja limitowana, www.lusti.cz, www.l50.cz

DESIGNALIVE.PL

20. AXEL Funkcjonalne, bo wygodne i wykonane z solidnego jesionu. Emocjonalne, bo przywołuje wspomnienia. Wywodzące się z Włoch studio, wykreowało proste w montażu siedzisko. Drewniane elementy, niczym leśni drwale, należy włożyć w pomalowany na czerwono okrąg. I gotowe. Koncept, www.designmid.com

ZDJĘCIA: MATERIAŁY PRASOWE

19. VLNKA POLICE Powrót do tradycyjnej produkcji stolarskiej, a do tego praca z tekstyliami. Czeski duet Schwestern przygotował minimalistyczną kolekcję mebli, w której dominuje prostota, a co za tym idzie, elegancja brył. Poprzez spójną prezencję pasują nie tylko do siebie nawzajem, ale i do innych elementów w pomieszczeniu. W fazie produkcji, www.schwestern.cz


21. NASE KVETENA Łąka na naczyniach. We współpracy z Michałem Bacakiem, odpowiedzialnym za ilustracje, czeska projektantka Klára Šumová zrealizowała dla marki Krehky serię mis i wazonów. Dominantą ceramicznych obiektów są florystyczne motywy: piwonie, róże, fiołki lub figi. Koncept, www.klarasumova.com, www.krehky.cz

24. PICNIC SET Pracująca w Brukseli Pierre-Emmanuel Vandeputte, przywołuje wizję romantycznego pikniku we dwoje. Przenośny „kosz” to właściwie dwa elementy – koc i patyk, wokół którego go przywiązujemy. Zmieści przygotowany posiłek dla dwóch osób. Wygodny w transporcie. Koncept, www.pierreemmanuelvandeputte.com

22. MILIMU Luksusowe torebki. Elegancko skrojone akcesoria skórzane to zasługa praskiej marki Milimu. Produkty użytku codziennego poprzez swoją oryginalność pozostają funkcjonalne, a jednocześnie prezentują się nad wyraz klasycznie. Na zamówienie, www.milimu.com

23. SERIF Technologia dąży do coraz to węższych, lżejszych i ogólnie mniejszych produktów. Bracia Ronan i Erwan, dla marki Samsung, zaprojektowali telewizor, pełniący również funkcję mebla, posiada bowiem półkę na domowe bibeloty i dokręcane nóżki, co podnosi jego mobilność. Tył z kolei pokryty jest tekstyliami. Dostępny w trzech rozmiarach i czterech kolorach, www.samsung.com

25. RAYS W wieku 20 lat wyjechała do Londynu, by kształcić się w zakresie projektowania. Po zdobyciu doświadczenia m.in. u Helli Jon postanowiła w rodzimym Paryżu założyć własną pracownię. Jedną z realizacji Marta Bakowski Design Studio jest lampa ścienna. Wibrujące refleksy zapewniają ręcznie tkane materiały wokół geometrycznie rozstawionych linii. Edycja limitowana, www.martabakowski.com

DESIGNALIVE.PL


FIEDLER ŚLADAMI FIEDLERA ROZMAWIA: TOMASZ JAGODZIŃSKI ZDJĘCIA: ARKADY FIEDLER, BYTOM

Przez wiele lat chodziłem nie podróżniczymi ścieżkami. Mieszkałem za granicą, pracowałam w sporej korporacji, od czasu do czasu wybierając się na krótkie wyjazdy

P

opularnie nazywany maluchem, ten, co zmotoryzował nasz kraj. Chyba nie ma w Polsce rodziny, w której by nie odegrał jakiejś znaczącej roli. Służył do wszystkiego. Funkcjonował jako ciężarówka, pomagając na budowach oraz przy przeprowadzkach. Często pracował jako autobus, bijąc wszelkie rekordy liczby osób, mieszczących się w jego wnętrzu. Rozpalał żądze, przemieszczając się w zawrotnym tempie na trasach wyścigowych czy rajdowych. Jednak najwięcej opowieści i wspomnień mieści się w kategorii podróże. Jeśli natomiast do globtroterskiego charakteru malucha dołączymy nazwisko Fiedler. Nazwisko, na którego dźwięk w naszej wyobraźni od razu przewijają się zdjęcia z odległych wojaży. Wówczas otrzymamy nieprawdopodobny duet wspomnień i nowych odkryć. Tak się właśnie dzieje. Arkady Fiedler, wnuk TEGO Arkadego Fiedlera. Przemierza glob, wykorzystując do tego ikonę polskiej motoryzacji.

Dlaczego Polski Fiat 126p? Czy, poza sentymentem, decydowała również sławna prostota techniczna? Tak, malucha darzę ogromnym sentymentem. Towarzyszy mi on, z krótką przerwą, od dzieciństwa. Faktycznie prostota wykonania bardzo jest też przydatna, choć atut ten zapewne niweluje awaryjność pojazdu. Nie jest to oczywiście Syrena, ale jednak bywa on dość grymaśny. Choć muszę powiedzieć, że akurat mojego malucha w Afryce nic nie zatrzymało i świetnie się spisał. Mały Fiat ma jeszcze jedną, ogromną zaletę. W podróży nie jest on tylko środkiem transportu, który ma dowieźć podróżnika do zaplanowanego miejsca. Jest on też, a czasem nawet przede wszystkim, narzędziem do łamania barier międzyludzkich. maluch wielokrotnie wywoływał uśmiechy na twarzach i wzbudzał zainteresowanie. Zainteresowanie również mną, właśnie przez pryzmat samochodu. Czyli można powiedzieć, że wywiązał się ze swojej roli, jak zawsze z nawiązką? maluch na drogach afrykańskich był ogromną sensacją. Krajobrazy, drogi, miasta, kraje i ludzie zmieniali się co kilkadziesiąt, kilka-

set kilometrów, ale stosunek mieszkańców Afryki zawsze był taki sam. Gdziekolwiek się nie pojawiłem, tam ludzie do malucha podchodzili z ogromnym entuzjazmem. Oczywiście we wszystkich krajach, które odwiedziłem, oprócz Egiptu, malucha nie znano. Wielu często się zastanawiało, czy maluch jest samochodem, niektórzy nawet zastanawiali się, czy jest on nową wersją Tuk-Tuka z Indii. Były też osoby, które chciały go ode mnie kupić, oferując nawet 1 500 dolarów. Dziewczynom się też bardzo podobał, nazywały go najsłodszym samochodem, jaki widziały w życiu. Pasja do podróży rozwinęła się sama, czy to już takie „wyrobione geny”? Przez wiele lat chodziłem niepodróżniczymi ścieżkami. Mieszkałem za granicą, pracowałem w całkiem sporej korporacji, od czasu do czasu wybierając się na krótkie wyjazdy. Jednak do dalszych podróży zawsze mnie ciągnęło i potrzeba, chęć ruszenia w długą podróż i poznawania, odkrywania z roku na rok wzrastała. Odkąd mam prawo jazdy, lubię podróże samochodowe, które są moją pasją. I właśnie podczas podróży maluchem, wzdłuż granic Polski, którą


KOOPERACJE BYTOM 119 Maluch na drogach afrykańskich był ogromną sensacją. Krajobrazy, drogi, miasta, kraje i ludzie zmieniali się co kilkadziesiąt, kilkaset kilometrów, ale stosunek mieszkańców Afryki zawsze był taki sam. Gdziekolwiek się pojawiłem tam ludzie do malucha podchodzili z ogromnym entuzjazmem

zorganizowałem w 2009 roku, doszedłem do wniosku, że warto moje życie bardziej związać ze światem podróży. Na pewno też miejsce, w którym się wychowałem, czyli muzeum mojego dziadka (Muzeum-Pracownia Literacka Arkadego Fiedlera – przyp. red.), miało wpływ na moje podejście do podróży i życia. Można powiedzieć, że świat podróży otaczał mnie od urodzenia. Wiele osób marzy o tego typu wyprawach. Brakuje im determinacji do postawienia pierwszego kroku? Najtrudniej jest zacząć. Człowiek sam sobie stawia wiele barier, zastanawia się, nęka się pytaniami. Jak? Za co? Co potem? Gdy zrobi się ten pierwszy krok, później jest już znacznie łatwiej, choć wiele zależy od determinacji. Na pewno warto jest spróbować. Wychodzę z założenia, że lepiej jest się rozczarować, robiąc coś, niż nosić w sobie żal, że się nie spróbowało. Można jednak realizować się podróżniczo w przeróżny sposób. Niekoniecznie za pomocą kilkumiesięcznej ekspedycji. Krótsze, bliższe podróżowanie też wiele wnosi w życie. Myślę nawet, że warto zacząć podróże od swoich bliższych okolic.

PODRÓŻNICZA PASJA INSPIRUJE MARKĘ BYTOM W ramach kolejnej odsłony swojego projektu „Ikony Kultury”, firma „Bytom” prezentuje kolekcję poświęconą właśnie Arkademu Fiedlerowi. Pisarz, podróżnik, przyrodnik, zwiedzając cały świat, rozpalał wyobraźnię czytelników, opisując swoje doznania w wielu książkach. Wspaniała osobowość oraz pasja podróżnicza zainspirowały 70-letnią firmę krawiecką do stworzenia niepowtarzalnej kolekcji ubrań męskich. W ramach „Ikon Kultury” powstały do tej pory kolekcje inspirowane takimi osobistościami, jak: Cybulski, Hłasko, Ciechowski, Grechuta czy Witkacy. Globtroterski charakter tym razem nadają spodnie o charakterze bojówek, koszule z nakładanymi kieszeniami, swetry, płócienny plecak i wysokie skórzane buty. Nieodłącznym elementem i bardzo mocnym punktem każdej z odsłon „Ikon” jest t-shirt z nadrukiem jednoznacznie kojarzącym się z dorobkiem i dokonaniami wyjątkowej osobistości.

Imię i nazwisko, bywa rozpoznawalne w zakątkach świata? Tylko wśród spotkanych po drodze Polaków. Polacy coraz częściej zapuszczają się w dalsze zakątki świata. Są to zazwyczaj miłe spotkania. Bardzo się cieszę, gdy ludzie pamiętają i wspominają postać mojego dziadka. Czym podróżowanie jest dzisiaj, kiedy w nieomal dowolny zakątek świata możemy się dostać w ciągu kilku dni? Dzisiaj podróże są bardziej subiektywne. Jedzie się w świat dla siebie, dla własnych celów. Odkrywa się miejsca już znane innym. Odkrywa się te miejsca dla siebie. Dla mnie podróż wiąże się między innymi z przygodą. Jazda maluchem przez Afrykę taką przygodą niewątpliwie jest. Ale jest też przyjemnością, gdyby nie sprawiała mi frajdy, to nie wybrałbym się w podróż maluchem przez Afrykę. Podróże samochodowe są moją pasją. Ten styl podróżowania sprawia mi największą frajdę. Tym sposobem wniosłem coś nowego do ponad 90-letniej tradycji podróżniczej Fiedlerów. Tym samym cieszę się, że mogę w swój subiektywny sposób dopełniać dzieło mojego dziadka. DESIGNALIVE.PL


C

SPRZEDAĆ PRZESZŁOŚĆ JAKO PRZYSZŁOŚĆ Het Nieuwe Instituut w Rotterdamie zadaje nam fundamentalne pytanie: czym jest dzisiejsza moda i komu tak naprawdę służy TEKST: WOJCIECH TRZCIONKA ZDJĘCIA: JOHANNES SCHWARTZ I WOJCIECH TRZCIONKA

DESIGNALIVE.PL

zy tylko odbiciem przeszłości, źródłem spekulacji, a może nadal fenomenem? Jakie problemy zaprzątają głowy projektantów? Komu tak naprawdę służy? Jaka jest rola użytkownika – czy jest jeszcze obiektem do ubierania, czy już tylko skarbonką, którą firmy odzieżowe próbują skraść i rozbić? Zdjęcie zwodzonego mostu, drogi pnącej się jakby w niebo, na pierwszy rzut oka, nijak się ma do tematu mody. A może jednak? To Erasmus. Most w Rotterdamie, mieście w którym w Het Nieuwe Instituut, od jesieni 2015 do 8 maja 2016 roku, czynne jest pierwsze Holenderskie Tymczasowe Muzeum Mody. Dla mnie i organizatorów tej wystawy moda jest trochę jak ten most – to droga donikąd. Totalne zagubienie. Ktoś powiedział mi ostatnio, że moda jest jak filmowa incepcja, a ten most trochę ją przypomina. Spróbujmy zatem wniknąć w strukturę umysłu i dotrzeć do początku idei utworzonej przez mózg. Het Nieuwe Instituut w Rotterdamie nie poszedł na skróty. Nie zorganizował kolejnej wystawy o modzie z czerwonym dywanem i ścianką, na tle której fotografują się osoby znane z tego, że są znane. Nie skupił się na próżności i na produktach, ale na pytaniach fundamentalnych i dzisiejszych. Otwarte we wrześniu pierwsze holenderskie Tymczasowe Muzeum Mody ma sprawić, że dwa a może nawet i trzy razy się zastanowimy, zanim następnym razem coś znowu kupimy. Muzeum angażuje do debaty, zmusza do refleksji, a nawet do przymierzenia i kupowania, ale zawsze z podtekstem, z drugim dnem. Zdaniem Anne van der Zwaag, młodej holenderskiej projektantki, moda istniała będzie nadal w dwóch światach, fast i slow, przy czym rytm slow będzie się rozwijał. I podaje swój przykład: – Wystarczy mi 100-150 klientów na rok, żeby móc dobrze żyć. Nie muszę szaleć i robić kilku kolekcji. Kiedyś myślałam o Paryżu, wielkich wybiegach, ale wybrałam Amsterdam i mój prawdziwy świat. – Ludzie mody zamieniają się w edytorów. Projektantami jesteśmy sami my, klienci, edytorzy mają nam pomóc dobrać strój – opisuje mi kierunek, w którym zmierza moda holenderska, projektantka młodego pokolenia Elisa van Joolen. Rytm slow, ma też spowodować, odejście od zakupów w ogóle. W Holandii, i nie tylko tu, jak grzyby po deszczu powstają wypożyczalnie ciuchów, jak ta, jedna z pierwszych założonych w Amsterdamie. Jej twórczynie nazywają ją Biblioteką. – Możesz wziąć coś


MODA 121

Moda znalazła się w samym centrum światowego kapitalizmu. Zadaniem marek nie jest już poszerzanie pola kreacji, lecz najzwyklejsze generowanie zysku tylko na wieczór, albo na miesiąc. Po co kupować?! Ubrania się przecież nudzą. Lepiej je potem oddać – przekonuje Diana Jansen, jedna z założycielek Biblioteki. W Het Nieuwe Instituut też nie znajdziecie tego, co na „faszon łikach” w Mediolanie, Paryżu, Londynie czy Nowym Jorku: nowości, blichtru, wybiegów i targowiska próżności. Zaczniecie się natomiast pytać, po co kolekcja za kolekcją, czy ktoś nas tu przypadkiem nie robi w balona? – W modzie wszystko już było, tymczasem projektanci wciąż udowadniają nam, że „rewolucjonizują” pojęcie innowacji. Jak? Odnawiając stare wzory? Starając się nam sprzedać przeszłość jako przyszłość?! – mówi, nieco poirytowany, Guus Beumer, dyrektor Het Nieuwe Instituut w Rotterdamie, oprowadzając mnie po wystawie. – Moda znalazła swój własny model przedłużenia za pomocą przeszłości, jako niekończące się źródło inspiracji na przyszłość. Holendrzy słyną z wystaw, które częściej konfrontują, pytają i edukują, niż pokazują coś w sposób oczywisty i powierzchowny. Doskonale znamy to z Ventury Lambrate w Mediolanie, gdzie podczas Milan Design Week wystawiają się holenderskie szkoły i pracownie, prezentując nam nowe trendy i kierunki. Tam nie ma łatwych pytań

i łatwych odpowiedzi. Każdy temat jest zgłębiony, wręcz przepuszczony przez wyżymaczkę. – W ten sposób Holendrzy zabijają modę, pokazują ją w sposób pragmatyczny, odzierają ją z naszego włoskiego romantyzmu i piękna, co stoi przecież u podstaw mody. Mnie, Włochowi, to się nie podoba, ale doceniam ten edukacyjny aspekt – mówi mi na wernisażu Tymczasowego Muzeum Mody Alessandro Gualieri, perfumiarz niszowej marki Nasomatto, mieszka w Amsterdamie, bo „we Włoszech za dużo się pracuje”. a wystawa jest jak holenderska moda. Funkcjonalna, pokazująca jednak, że granice nie istnieją. Dlaczego funkcjonalna? Bo Holenderka musi czuć się dobrze podróżując na rowerze. Funkcjonalizm leży u podstaw naszego społeczeństwa – mówi Cruden, holenderska projektantka. Tymczasowe Muzeum Mody bada zjawisko mody we wszystkich jej zaskakujących formach i aspektach, łącznie z ciemnymi stronami, jak zobrazowaniem negatywnych skutków społecznych i ekologicznych. www.hetnieuweinstituut.nl

T

ERASMUS. Most zwodzony w Rotterdamie. Na pierwszy rzut oka, nijak się ma do tematu mody

DESIGNALIVE.PL


CZEKAJĄC NA MNICHA Kiedy pasja, silna wola i konsekwencja skumulują się w jednej osobie, to efektem często jest coś niezwykłego. Tak właśnie było w przypadku Szymona Girtlera – założyciela i twórcy manufaktury Monck Custom, w której powstają na zamówienie ręcznie robione narty. Mają nie tylko niespotykany wygląd, ale również, ku zaskoczeniu wielu, jeżdżą lepiej niż seryjny sprzęt wielkich producentów TEKST: PIOTR GNALICKI ZDJĘCIA: KAMIL JANOWSKI


SZTUKA ŻYCIA 123


P

od wpływem płynącej zza oceanu inspiracji, w podwarszawskim garażu, powstała pierwsza samodzielnie zbudowana para nart. Daleko od gór, bez skomplikowanej wiedzy na temat cech i właściwości materiałów, czy wreszcie, bez warsztatu wypełnionego skomplikowanymi maszynami. Były jednak inne składniki: zapał, pracowitość i pielęgnowana od dziecka pasja do narciarstwa. – To przygoda życia, która trwa już piątą zimę. W 2009 roku rozkroiliśmy pierwszą nartę dużego producenta i upewniliśmy się w przekonaniu, jak wiele można jeszcze poprawić – mówi Szymon. Od podstaw zbudowane zostały: pneumatyczna podgrzewana prasa, frezarka do drewnianych rdzeni, giętarka do krawędzi i wiele innych sprzętów niezbędnych do produkcji nart. Na tym etapie doświadczony narciarz nie planował jeszcze tworzenia swojej własnej marki – chodziło bardziej o sprawdzenie, czy rzeczywiście da się samodzielnie wykonać nadające się do jazdy narty. Da się. Pierwsza para dotknęła śniegu w 2010 roku, a założycielowi skromnego warsztatu zaświtała w głowie myśl, by związać z tym swoją zawodową przyszłość. Tym sposobem marka Monck Custom stała się faktem.

Girtler, chcąc podkreślić jej polski charakter, nawiązał do tradycji tatrzańskich narciarzy sprzed ponad 100 lat – od początku narty miały posiadać jak najwięcej elementów drewnianych. Nazwa i logotyp są wariacją na temat niezwykle charakterystycznego tatrzańskiego szczytu – Mnicha, wznoszącego się nad taflą Morskiego Oka. Dzisiaj zespół Monck Custom tworzy narty na zamówienie. To trochę tak, jak szycie garnituru u krawca. Wiemy, że będzie świetnie leżał i doskonale się prezentował. Tylko na nas. Podobnie jest z nartami Girtlera: – Nasz system produkcji nie dopuszcza tworzenia zapasów magazynowych. Prace nad nowym kompletem nart ruszają wraz ze złożeniem zamówienia i uzgodnieniem projektu z zamawiającym, nigdy wcześniej. Okres oczekiwania na gotowe narty wynosi około trzech tygodni, w czasie których właściciel może obserwować rozwój prac i postępy w produkcji. Zaczyna się od ustalenia z konstruktorem projektu – kształtu narty, jej geometrii i materiałów, jakie zostaną użyte. Celem jest przyjemność z jazdy dana konkretnemu użytkownikowi. Produkcja to rzemieślniczy majstersztyk – sekwencja szlifów, docinania i dopasowywania poszczególnych elementów.

Na początku, do syntetycznych, idealnie wyciętych ślizgów, przytwierdza się metalowe krawędzie, tworząc podstawę. Sercem każdej wysokiej klasy narty, czy to pochodzącej z wielkiej fabryki, czy wykonywanej ręcznie na zamówienie, zawsze będzie drewniany rdzeń. To właśnie on nadaje narcie sprężystości, umożliwia kumulowanie się energii, podczas pokonywania łuku, którą wprawny narciarz wykorzystuje, by „katapultować” się w następny zakręt. Rdzeniowi nadaje się określoną sztywność, dzięki sklejeniu ze sobą wzdłużnie kilku rodzajów drewna. Używają jesionu, świerku czy bambusa. W masowej produkcji nart w wielkich fabrykach, gdzie dużą wagę przykłada się do limitowania kosztów, korzysta się także z drewna topoli lub klonu, ale nie utrzymują one właściwości tak dobrze, jak jesion. Finalna charakterystyka sztywności nadawana jest poprzez regulację grubości rdzenia w różnych punktach narty. Gdy gotowy jest ślizg i rdzeń, następuje najtrudniejszy i najbardziej skomplikowany etap produkcji – tzw. „lay-up”. Wszystkie warstwy materiałów nakłada się tak, aby powstało coś w rodzaju „kanapki”. Na samym dole będzie więc ślizg z krawędziami, potem nowoczesne tworzywa, takie jak: nasączone żywicami epoksydowymi włókno


SZTUKA ŻYCIA 125

Girtler, chcąc podkreślić polski charakter nart, nawiązał do tradycji tatrzańskich narciarzy sprzed ponad 100 lat – od początku miały posiadać jak najwięcej elementów drewnianych

DESIGNALIVE.PL


Monck Custom jest manufakturą, w której można zamówić narty według własnego projektu

szklane i włókno węglowe, drewniany rdzeń, znów warstwa włókien i wreszcie górna powłoka wykonana z różnych gatunków forniru. Na tym etapie także można wpływać na to, jak dana narta będzie się zachowywała na śniegu – zastosowanie różnie utkanych włókien szklanych i węglowych o różnych gramaturach, czy różne ich ułożenie, będą miały realny wpływ na sprężystość narty. Zmiana najdrobniejszych szczegółów powoduje, że dobry narciarz będzie w stanie wyczuć różnicę. Dlatego też w pracowni Monck Custom ściany wyłożone są dziesiątkami kartek, na których zanotowane są przepisy na określone typy nart. Proces składania „kanapki” wykonywany jest w pełnym skupieniu, bo żywice epoksydowe, po zmieszaniu z utwardzaczem, mają określony czas, gdy nadają się do użycia. Konstruktor musi więc mieć zaplanowany i przećwiczony każdy ruch, jaki wykonuje przy składaniu ze sobą poszczególnych elementów. Tak przygotowane składniki lądują na kilka godzin w podgrzewanej prasie, gdzie żywice sklejają je w jedną całość. Po wyjęciu nart z prasy nadchodzi pora na najprzyjemniejszą dla zamawiającego część procesu – wybór wyglądu narty oraz wzoru, jaki ma się na niej pojawić. W Monck Custom obowiązuje zasada, że powierzchnia narty zawsze wykonana jest z różnych gatunków naturalnego forniru. Można nano-

Trzy modele nart Monck Custom uplasowały się na bardzo wysokich pozycjach w najważniejszym polskim branżowym teście, przeprowadzanym przez magazyn NTN Snow & More

sić na niego dowolne wzory albo bazując na różnych kolorach drewna, wykonać własną kompozycję metodą inkrustacji. Na sam koniec, w zależności od preferencji, następuje lakierowanie lub olejowanie powierzchni nart. To zwykle od tego momentu zamawiający zaczyna coraz częściej sprawdzać prognozy pogody, w oczekiwaniu na śnieg i możliwość przetestowania nowego sprzętu! Wielu sceptyków nie dawało tej manufakturze szansy na wyprodukowanie pełnowartościowych nart. Tymczasem, o ile proces produkcji nie jest rzeczywiście łatwy, to przy dużej dozie uporu można doprowadzić do stworzenia swojej własnej marki i manufaktury, oferującej pełnowartościowe, nieszablonowe i indywidualne produkty. Najlepszym dowodem, odbierającym argumenty wszelkim niedowiarkom, niech będą oceny niezależnych testerów. Na przygotowanej trasie, w głębokim, świeżym śniegu. Do zjazdów i do freestyle’u. Dla prędkości i precyzji. Obietnice zostały dotrzymane: trzy modele nart Monck Custom uplasowały się na bardzo wysokich pozycjach w najważniejszym polskim branżowym teście, przeprowadzanym przez magazyn NTN Snow & More. Zaskoczeni? Sprawdźcie sami, jak jeżdżą. Więcej informacji: www.monckcustom.com www.facebook.com/MonckCustom


ZDJĘCIE: TOMASZ RAKOCZY

SZTUKA ŻYCIA 127

DESIGNALIVE.PL


WHEN I WALK BESIDE HER I AM THE BETTER MAN WHEN I LOOK TO LEAVE HER I ALWAYS STAGGER BACK AGAIN ONCE I BUILT AN IVORY TOWER SO I COULD WORSHIP FROM ABOVE WHEN I CLIMB DOWN TO BE SET FREE SHE TOOK ME IN AGAIN THERE’S A BIG A BIG HARD SUN BEATING ON THE BIG PEOPLE IN THE BIG HARD WORLD EDDIE VEDDER „HARD SUN”

Snowfox

Kiedy oglądam grafiki Andreasa Lie, przypomina mi się ścieżka dźwiękowa do „Into the wild”, filmu opartego na słynnej książce Jona Krakauera. W jednej z piosenek Eddie Vedder, wokalista Pearl Jam i aktywny działacz na rzecz ochrony środowiska, śpiewał właśnie o naturze: „Kiedy idę u jej boku, jestem lepszym człowiekiem”. Zainspirowane krajobrazami północy obrazy to bardzo

NORWESKI LAS TEKST: ELIZA ZIEMIŃSKA ILUSTRACJE: ANDREAS LIE

proste grafiki. Ośnieżone szczyty, głębokie lasy, czy zorze polarne wpisane w sylwetki zwierząt. Przez zastosowanie efektu podwójnej ekspozycji Lie połączył ze sobą zdjęcie zwierzęcia i jego naturalnego siedliska. Tak powstała seria „Norwegian Wood”, ukazująca kruche powiązanie między fauną i florą, a także uznanie i szacunek, z jakim młody Norweg patrzy na naturę.


SZTUKA 129

Silent DESIGNALIVE.PL


OSTATNIA CHUDOBA, Aleksander Kotsis, 1870, olej, płótno, 65,5 × 78,5.cm, Muzeum Narodowe w Warszawie. Kotsis pochodził w połowie z chłopskiej rodziny. Jego tatrzańskie motywy, prócz pejzażu, odwoływały się do codzienności górali, ubóstwa i folkloru. Uważany był też za jednego z prekursorów realizmu. Kolorystyka sprowadzona do jednego dominującego tonu, była charakterystyczna dla dzieł tzw. „polskich monachijczyków”, którym był również Kotsis

WOLNY CZAS JEST WSPANIAŁY Artyści przyjeżdżali tu urzeczeni pięknem przyrody i ludu Podhala. Odpoczywali i tworzyli zauroczeni dziewiczym krajobrazem, folklorem i wolnością TEKST: DARIA LINERT

O

sobliwy styk kultury i natury został ujęty w albumie „Sztuki piękne pod Tatrami”. Po raz pierwszy w tak obszernej formie. 300 reprodukcji i 480 stron to i tak za mało. – Krwawe rany to usuwanie i rezygnowanie z tego, czego książka nie pokaże. Materiały zbierałam od lat 80., gdy zaczęłam pracę w Muzeum Tatrzańskim i tworzyłam ekspozycję w Willi Koliba. Tam pokazaliśmy wystrój wnętrza w stylu zakopiańskim, udało się oddać wiele z autentyczności tych wnętrz urządzanych w 1894 roku. W 2011 stworzyłam natomiast swoją ostatnią ekspozycję. W odnowionej Willi Oksza zgromadziliśmy wspaniałą twórczość międzywojnia: Witkacy, Wyczółkowski, Rafał Malczewski, Stryjeńska. Wtedy pomyślałam o emeryturze i o książce, by to wszystko podsumować. Wolny czas jest wspaniały, taki prawdziwie dla siebie. Można robić to, co się chce – mówi autorka albumu, Teresa Jabłońska, DESIGNALIVE.PL

Dwujęzyczny, angielsko-polski album dostępny jest w dwóch wersjach – podstawowej i limitowanej z twardym etui. Patroni medialni: „Design Alive”, Trójka – Program III Polskiego Radia, Artinfo.pl. Cena 169-209 zł, sklep.tpn.pl

historyk sztuki i długoletnia dyrektorka Muzeum Tatrzańskiego im. Dra Tytusa Chałubińskiego w Zakopanem. Książka wyróżnia się spośród dotychczasowych wydawnictw albumowych poświęconych sztuce „z kręgu Tatr” rozmaitością dyscyplin artystycznych, łączy: malarstwo, rysunek, grafikę, fotografię, rzeźbę oraz sztukę użytkową. Obejmuje czas od początku XIX wieku do roku 1939 (m.in. twórczość Aleksandra Kotsisa, Jana Nepomucena Głowackiego, Stanisława Witkiewicza, Aleksandra Schouppé’a, Walerego Eljasza). Kult ojczystych krajobrazów, rosnący od schyłku XVIII wieku, nasilił się w Polsce po utracie niepodległości. Wtedy też były one traktowane jako niepodległa cząstka podzielonej ojczyzny i tym samym stały się symbolem wolności. Album pozwala prześledzić rozwój nurtu tatrzańskiego w sztuce polskiej od momentu jego pojawienia się. Należy jednak zaznaczyć, że ukazany tu obraz tatrzańskiej spuścizny artystycznej jest rodzajem antologii, mającej na celu pokazanie różnorodności i bogactwa sztuki inspirowanej kulturą góralską i Tatrami. Czas wydania albumu jest szczególny, wieńczy rok 2015 – jubileuszu 60-lecia Tatrzańskiego Parku Narodowego i zamyka Rok Witkiewiczów. Wydawcą, obok Muzeum Tatrzańskiego, jest Tatrzański Park Narodowy. Zdaniem Szymona Ziobrowskiego, dyrektora Parku: – Tematyka wydawnictw TPN, prócz przyrodniczej, obejmuje tą poświęconą obecności człowieka w Tatrach. Choć to dla wielu nie tak oczywiste, wynika


SZTUKA 131 TERESA JABŁOŃSKA (ur. 1944) – historyk sztuki i długoletnia dyrektorka Muzeum Tatrzańskiego im. Dra Tytusa Chałubińskiego w Zakopanem. W swoich licznych pracach badawczych specjalizuje się w zagadnieniach związanych ze sztuką ludową (od 1977 roku głównie podhalańską) i jej rozwinięciem w teorii i realizacjach stylu zakopiańskiego, sztuką „z kręgu Tatr” oraz historią zakopiańskiej kolonii artystycznej.

WIDOK NA OSOBITĘ, Jan Stanisławski, 1901, olej, tektura, 16,5 × 22,5 cm, Muzeum Narodowe w Krakowie

Ukazany w albumie obraz tatrzańskiej spuścizny artystycznej jest rodzajem antologii, mającej na celu pokazanie różnorodności i bogactwa sztuki inspirowanej kulturą góralską i Tatrami

to wprost z naszej misji, w której mieści się ochrona i upowszechnianie dziedzictwa kulturowego. Tatry od zawsze stanowiły inspirację dla artystów, są ważnym punktem na mapie kultury narodowej. To ich znaczenie Park dostrzega. Na okładce „Cmentarz w górach” z 1894 roku autorstwa Wojciecha Gersona. – To był wybór mój i grafika, Tomasza Czecha. Takie wspólne olśnienie, nie przez wszystkich zrozumiałe. Na pierwszym planie smutna scena przy świeżym grobie na Pęksowym Brzyzku. Smutek utopiony w pięknym pejzażu. W tle skałki na Nosalu, z prawej znad Giewontu żółte, pędzone wiatrem chmury. To mnie zawsze porusza w jego obrazach. GŁOWA STAREGO GÓRA„Polski Turner”, tak Gersona, swojego miLA, Władysław Skoczylas, strza i nauczyciela, nazywał Leon Wyczół1911, papier czerpany, akwaforta, sucha igła, tinta, kowski – mówi autorka. 33 × 43,5 cm, Muzeum Większość dzieł, reprodukowanych w albuNarodowe w Krakowie. mie, pochodzi ze zbiorów Muzeum TatrzańZwiązany z Towarzystwem skiego im. Dra Tytusa Chałubińskiego w Za„Sztuka Podhala” miał wkład w odrodzenie się sztuki kopanem, ale główną oś narracji tworzą użytkowej na bazie rodzirównież prace, pochodzące z kilku innych mego folkloru. Uznany za polskich muzeów, m.in. Muzeum Narodotwórcę polskiej szkoły drzeworytu, i z niego szczególnie wego w Krakowie i Muzeum Narodowego znany („Pochód zbójników”, w Warszawie. Ich zbiory nie kończą się „Taniec nad ogniem”). W 1913 jednak na roku 1939. – Moim marzeniem roku powtórzył motyw jest napisanie książki o szalenie ciekawych głębokimi rysami twarzy w drzeworycie „Głowa czasach PRL-u pod Tatrami. W tej książgórala” znajdującym ce nie zmieściłyby się. Zbyt wiele trzeba się w zbiorach Muzeum by pominąć. Ponadto sztuka w PRL-u to już Tatrzańskiego w Zakopanem zupełnie inna historia: Władysław Hasior, Tadeusz Brzozowski, Antoni Rząsa i wielu innych twórców. Jeśli nie ja, to ktoś musi to zrobić – dodaje Jabłońska. AUTOPORTRET Z TADEUSZEM LANGIWEREM I BRONISŁAWĄ WŁODARSKĄ–LITAUEROWĄ, Stanisław Ignacy Witkiewicz, papier, pastele, 1938, Muzeum Tatrzańskie w Zakopanem. To właśnie w Zakopanem działała słynna Firma Portretowa Witkacego, a w czasie I wojny światowej formowała się pierwsza polska awangarda, której zaczynkiem był również S.I. Witkiewicz. Willa Oksza, jedna z galerii Muzeum Tatrzańskiego, może poszczycić się pokaźnymi zbiorami dzieł skandalisty XX-lecia międzywojennego

DESIGNALIVE.PL


132 WYDARZENIA

ŁÓDŹ NIE MA SOBIE RÓWNYCH ZA NAMI 9. EDYCJA ŁÓDŹ DESIGN FESTIVALU ( 8-18 PAŹDZIERNIKA). Ponad 70 zorganizowanych wystaw i tysiąc prezentowanych obiektów. 250 godzin różnorodnych wydarzeń – spotkań, warsztatów i wykładów. Impreza kolejny raz udowadnia, że w Polsce nie ma sobie równych. Pokazuje, edukuje, integruje i podsumowuje, a wykonać to wszystko, to prawdziwy wyczyn. – Przyjeżdżam tutaj jak do siebie – żartuje Paweł Pomorski ze studia Malafor. – Poziom międzynarodowy! – dodaje. – Marka Łódź Design będzie miała coraz silniejsze znaczenie w skali międzynarodowej, pokazując, że polski design potrafi być dobry – przekonuje ceramik Marek Cecuła. Festiwal Łódź Design to za każdym razem duża niespodzianka. Niczym „prototyp” wydarzenia, udoskonalany, zmieniany, ale zawsze realizujący jeden cel – pokazywanie tego, co w branży projektowej dzieje się najlepszego. Projektantka Agnieszka Bar nie wyobraża sobie października bez wizyty na ŁDF. – Na festiwalu jestem od pierwszej edycji. Łódź jest dosłownie wpisana w mój kalendarz – podkreśla projektantka. – Wiem, że na kolejnych edycjach też tutaj będę. Spotkania, inspiracje, podsumowanie, spojrzenie w przyszłość. Rozmowy, które się tutaj odbywają są dla mnie najcenniejsze – dodaje. Liczba 20 tys. odwiedzających tylko w pierwszy weekend jest potwierdzeniem, że obrany przez organizatorów kierunek jest świetnie zakomunikowany i przede wszystkim atrakcyjny – zarówno dla profesjonalnego świata designu, jak i osób niezwiązanych zawodowo z projektowaniem. Połączenie tych dwóch planet nigdy nie było proste, a już znalezienie wspólnego mianownika, to naprawdę duże wyzwanie. Festiwalowa formuła Łódź Design pozwala jednak pokazać wiele, zarówno komercyjnych, jak i konceptualnych wystaw. Jest miejsce na produkt, jest miejsce na pomysł i koncepcję. Cały program tegorocznego festiwalu to odbicie procesu powstawania otaczających nas obiektów – zaczynając od pomysłu, idei, przez wiedzę, warsztat, aż po ko-

DESIGNALIVE.PL

mercjalizację. – Festiwal się zmienia. Zmienia się przestrzeń – z niemalże zbójnickiej do eleganckiej, przepięknej, architektury. Zmienia się również prezentowany design. Profesjonalnie eksponowany, oświetlony. To wszystko wpływa na odbiór – przekonuje Marek Cecuła z Modus Design, którego prace można było zobaczyć w głównym Centrum Festiwalowym. W tym roku hasło przewodnie to „Konsekwencje”. Dlaczego? Ponieważ nigdy w historii nie otaczało nas tak wiele przedmiotów i naprawdę rzadko zastanawiamy się nad wpływem, jakie wywierają na nasze życie, codzienne funkcjonowanie. Dotyczy to zarówno pytania o ponadczasowość produktów, rozwiązywania problemów różnorodnych społeczeństw, jak i wpływu technologii i trendów na proces projektowy. W programie głównym znalazły się takie wystawy jak „Hidden Heroes. The Genius of Everyday Things”, „Konsekwencje” oraz „Uwolnić projekt.” – Wybór tematu przewodniego to zawsze jest dłuższy proces. Zamykając każdą edycję, mamy wiedzę na temat tego, co się wydarzyło, co zobaczyliśmy. Widzimy również kolejne tematy, które chcielibyśmy poruszać. Najczęściej jest to ogólna wizja zagadnień i tych rzeczy, które dzieją się na świecie w projektowaniu, a o których chcemy rozmawiać – mówi Michał Piernikowski, dyrektor Łódź Design Festivalu. – O wyborze „Konsekwencji” z pewnością przesądziło to, że zbliżamy się do 10. edycji naszego wydarzenia i mamy już za sobą pewien proces rozmawiania o designie w Polsce, jesteśmy po dużych zmianach myślenia w ogóle o tym, czym jest projektowanie. Wciąż niestety przebija się ta „designerskość”, dostrzegana w dość szerokim dyskursie, i z tym również musimy sobie radzić – dodaje. Program główny był sprytnie przygotowaną mieszanką. „Hidden Heroes”, stworzona przez firmę Vitra, to przede wszystkim hołd oddany funkcji. Otrzymaliśmy porządną dawkę wiedzy na temat niezauważalnych produktów codziennego użytku, które niejednokrot-

nie zrewolucjonizowały, albo po prostu ułatwiły, naszą codzienność. To w końcu też przepięknie opowiedziana historia „małych bohaterów” – od spinaczy, przez żarówki, aż po folię bąbelkową. Wystawa „Konsekwencje” to z kolei odpowiedź na problemy współczesnych społeczeństw. Prezentowane obiekty zostały zaprojektowane tak, aby zminimalizować negatywne aspekty nabycia i użytkowania. Dotyczy to również wpływu, jaki wywierają na jednostki, społeczeństwa oraz na środowisko naturalne. Najmocniejsze wrażenie robiła jednak Architektura Obronna – wystawa, będąca częścią Urbanomics Archive, szerszego projektu fotograficznego i badawczego, rozpoczętego przez Nilsa Normana w 1997 roku. Skłaniała do zadumy nad faktycznymi problemami jednostki w przestrzeni miejskiej. Prezentowane rozwiązania projektowe, często naiwne, intuicyjnie, ale też systemowe, sprawiały wrażenie działań całkowicie zdehumanizowanych, tworzonych przeciwko człowiekowi. Zobaczyliśmy zdjęcia dość wstrząsających pomysłów na to, jak lokalne społeczności, władze i instytucje radzą sobie z rożnie definiowanymi przez siebie niebezpieczeństwami. „Uwolnić projekt”, prezentowany w drugim Centrum Festiwalowym, to z kolei interdyscyplinarne przedsięwzięcie polegające na opracowaniu współczesnych wersji dawnych, tradycyjnych wytworów rzemieślniczych, znajdujących się w Muzeum Etnograficznym w Warszawie. Wystawa stała się również refleksją nad nowym modelem produkcji i dystrybucji dóbr materialnych, opartym o licencję Creative Commons. Stałym punktem festiwalowego programu jest „Make Me”. Coroczny konkurs dla projektantów oraz towarzysząca mu wystawa to przede wszystkim wsłuchiwanie się w głos twórców młodych, dopiero rozpoczynających swoje działania na rynku, ale już niezwykle świadomych, odważnych i twórczych. – W konkursie „Make Me” poszukuję przede wszystkim wrażliwości młodych projektantów na to, co nas otacza, czy są w stanie interpretować problemy, które wokół nas się


Opracowanie: Wojciech Trzcionka Tekst: Julia Cieszko Zdjęcia: Marek Swoboda Maciej Szajewski Wojciech Trzcionka

pojawiają – mówi Magda Kochanowska. – Czasami liczy się zauważenie problemu. Obudzenie świadomości. I właśnie to bardzo lubię i cenię. Jest oczywiście również ta twarda rzeczywistość, czyli poszukiwanie jakości, dopracowanie projektu – dodaje. W tym roku, spośród 249 zgłoszeń, wybrano 25 projektów. Zwyciężyła Marlene Huissoud projektem „Z owadów”. Wystawa „Make Me” skontrastowana została w jednej przestrzeni z corocznym plebiscytem „Must Have”, czyli przeglądem najciekawszych produktów autorstwa polskich projektantów i producentów. W tym roku w jego pierwszym etapie pojawiło się aż 500 propozycji. Rada ekspertów wyróżniła 64 obiekty, a uroczyste wręczenie statuetek cieszyło się, jak zawsze, ogromną popularnością. Tłumy w sali wykładowej Centrum Festiwalowego potwierdzają skuteczność promocyjną, ale też sprzedażową plebiscytu. W kolejnej z festiwalowych sal zobaczyliśmy interaktywną „Stolarnię Zmysłów” – miejsce wyjątkowe pod każdym względem. Tutaj humor, dobra, interaktywna zabawa, przeplatały się z pachnącym lasem, naturą i wielką miłością do drewna. Barlinek, Tabanda i magazyn „Design Alive” – wspólnymi siłami zrealizowali kolejną odsłonę „Kreacji z natury.” Rozstrzygnięto konkurs na najlepszy projekt deski podłogowej marki Barlinek, pokazano spektakularny performance, wystawę, na której każdy na chwilę mógł zmienić się w prawdziwego drwala. Zaraz obok „Stolarni zmysłów”, Gdynia Design Days pokazała „Sieci” – główną wystawę ze swojego letniego festiwalu, która w zmniejszonej przestrzeni, prezentowała się jeszcze lepiej. Naprawdę dobre pomysły na „miejskie” produkty warto pokazywać wszędzie, a Gdynia Design Days to już specjalista tematu. W tej samej sali mieliśmy szansę zobaczyć bardzo ciekawe dyplomy School Of Form. Świetna okazja, zwłaszcza dla osób, które przegapiły czerwcowy pokaz w Poznaniu. Warto podkreślić też profesjonalną prezentację całej grupy Human Touch. Elegancka i wysmako-

wana ekspozycja w Głównym Centrum Festiwalowym sprawiała wrażenie, jakby była tam od zawsze. Czerwona cegła, industrialny klimat, przeszklenia, pięknie korespondowały ze świetną linią produktów VOX. To właśnie tutaj widać, że Festiwal Łódź Design stawia na parterów, a ciężka praca w długotrwałym budowaniu relacji przynosi pożądany efekt. Oby więcej takich wystaw, wynikających z przemyślanej strategii komunikacji i skutecznego partnerstwa firm oraz organizatora. Niewątpliwie topowym punktem na festiwalowej mapie była odwiedzana przez wielu gości wystawa Zamku Cieszyn, który kolejny raz udowodnił, że konsekwentnie trzyma się swoich ideałów. Trzy rewelacyjne ekspozycje, choć prezentowane już w styczniu, to jednak teraz skupione w jednej przestrzeni i jednorodnej komunikacji, nabrały wyjątkowego czaru. Unikatowa opowieść, będąca dosłownym powrotem do źródeł lokalnej inspiracji, delikatnie zmiksowana z nowoczesną formą. „Design u źródeł” to jedna z najlepszych opowieści festiwalowych, tworząca subtelną, przyjemną atmosferę. Zaraz obok znaleźliśmy się na równie dobrej i ciekawej prezentacji studia Malafor i Culture.pl. Ich wspólna wystawa, „Obserwatorium”, była pokazem projektów, powstałych w wyniku lipcowych warsztatów z ukraińskimi studentami. Wśród prezentowanych prac pojawił się między innymi karmnik, dający możliwość

obserwacji ptaków, koncepcja punktów orientacyjnych w terenie dla fotografa, czy też „uszy“ do lepszego wsłuchania się w przyrodę. Malafor przepięknie opowiedział o środowisku naturalnym, zrozumieniu i docenieniu małych rzeczy, które nas otaczają. – ŁDF idzie w bardzo dobrym kierunku. Każda kolejna edycja jest moim zdaniem coraz lepsza – podkreśla projektant Paweł Grobelny, członek tegorocznego jury „Make Me”. – To wynika z ekipy, która ten festiwal prowadzi. Tam, gdzie są fajni ludzie i zgrany zespół, tworzą się ciekawe rzeczy. Każda kolejna osoba, firma, projektant współpracujący z festiwalem, jest ważnym partnerem. Również formuła wydarzenia jest istotna – widzimy zarówno produkt, jak i projekty konceptualne, eksperymentalne. To niezwykle ważne, zwłaszcza w kontekście Polski, która jest krajem dopiero rozwijającym tę branżę. Skupienie się tylko na jednej dziedzinie byłoby niezwykle trudne – dodaje projektant, którego prace mogliśmy zobaczyć w ramach wystawy „Form”. – Łódź stworzyła miejsce spotkań. Na festiwal przyjeżdżają wszyscy zainteresowani tematem. Robimy ciekawe rzeczy, ale też spotykamy ludzi, których lubimy, a których nie widzieliśmy przez dłuższy czas. Każde środowisko tego potrzebuje i Łódź jest zdecydowanie takim miejscem. Daje możliwość wymiany poglądów, nawiązania nowych kontaktów. To jest fenomenalne – dodaje Paweł Grobelny.

DESIGNALIVE.PL


134 WYDARZENIA

POŁĄCZENI MAGIĄ DREWNA „Kreacje z Natury” to przede wszystkim konkurs, warsztaty i performence, które firma Barlinek, już po raz drugi, organizuje we współpracy z „Design Alive”. Finał wszystkich tych działań mieliśmy okazję poznać w trakcie ŁDF

– TEN KONKURS I TA EDYCJA TO NIEWĄTPLIWIE DUŻY PROGRES, ZARÓWNO POD KĄTEM PRAC, LICZBY UCZESTNIKÓW. Pojawiło się ponad 100 pomysłów przygotowanych niezwykle profesjonalnie. Naprawdę chylę czoła przed wszystkimi młodymi ludźmi, którzy tak świetnie przygotowali się do udziału i do projektowania naszych desek, dostarczyli nam niemalże gotowe rozwiązania. Widzę dojrzałość, zarówno w nich, jak i w nas – powiedziała przed ogłoszeniem zwycięzców Dorota Karbowska-Zawadzka, dyrektor marketingu Barlinka. Pierwsze wyróżnienie powędrowało do Katarzyny Sroki i Filipa Zastawnika. Jury doceniło połączenie natury z nowoczesnością – podłoga w ich przypadku zyskała dodatkową funkcjonalność, dzięki zastosowaniu czynnika fluorescencyjnego, co powoduje, że oprócz

DESIGNALIVE.PL

aspektu dekoracyjnego produkt może również nawigować. – Muszę przyznać, że już drugi raz wzięliśmy udział w konkursie. Właśnie dlatego, że genialna jest jego formuła. Życzyłabym sobie, jako młody projektant, jeszcze więcej takich działań, które dają szansę poznania bliżej firmy, producenta, zetknięcia się fizycznie z tym, co jest naszą pracą, nie tylko samym szkicem – powiedziała, dziękując za wyróżnienie, Katarzyna Sroka. Miejsce trzecie oraz nagrodę 2000 złotych otrzymały: Olga Nowosad i Olga Grabowska. Jury doceniło przejścia tonalne oraz efekt gradientu, połączenie jasnej barwy z szarością, dzięki czemu podłoga przestaje być „płaska” intryguje i zachwyca ostatecznym efektem. Drugie miejsce oraz nagrodę 5000 złotych, za idealne odczytanie założeń konkursowych, nawiązanie do idei ko-

lekcji oraz kunszt wykonania, zdobyła Justyna Franczak. Pierwsze miejsce, 10000 złotych oraz możliwość wdrożenia wzoru do produkcji, zdobyła Agnieszka Przewoźna. Jury doceniło kreatywność, nieszablonowe podejście do produktu, ponad 700 możliwości aranżacyjnych, dzięki czemu podłoga może stać się niezwykle oryginalna, to umiejętne poszukiwanie geometrii w połączeniu z naturalnym układem słoja. – Pomysł na projekt był bardzo płytki. Wielokrotnie podkreślałam, że nie wymyśliłam nic innowacyjnego. Wszystko wyrosło z heksagonu, który w swoim czasie był bardzo popularny w architekturze wnętrz i co często na swoich podłogach chcieli wprowadzić moi klienci – mówiła tuż po odebraniu nagrody, zwyciężczyni konkursu. – Ja tą deską dostałam dosłownie po głowie. To warsztaty


UKŁADY PRZE STRZENNE

W czasie ŁDF firma Schattdecor zaprezentowała efekty współpracy z poznańską School of Form. Na trwającej 11 dni wystawie zobaczyliśmy zaprojektowane przez studentów instalacje oparte o System tensegrity. Unikalne obiekty, prezentujące możliwości najnowszego produktu firmy – folii Smartfoil EVO, stanowią ciekawy przykład bardzo skutecznej współpracy polskiej uczelni z producentem. Patronem całorocznego projektu był „Design Alive”. – Jesteśmy bardzo zadowoleni z efektów wspólnych działań ze studentami – przyznała Danuta Pawlik, menedżer ds. marketingu Schattdecor. – Na potrzeby wystawy, zdecydowaliśmy się wykonać najlepszy, naszym zdaniem, projekt w formacie 1:1, by uzyskać przestrzenność instalacji w pełnym wymiarze. Efekt jest świetny. Cieszymy się, że mogliśmy go tutaj zademonstrować. W ten sposób chcemy przekazywać wiedzę oraz wykorzystywać potencjał kreatywny młodych ludzi, by przekonać się, na ile ich pomysły mogą wzbogacić naszą kolekcję. Co roku jeden semestr poświęcamy na współpracę w procesie projektowania wzornictwa cyfrowego.

otworzyły mi oczy. Uświadomiłam sobie dzięki nim, jak wiele elementów składowych produktu: transport, rynek, koszty, powinnam brać pod uwagę – dodała Agnieszka Przewoźna. „Kreacje z natury”, obok konkursu i warsztatów, to również performence, który miał stać się podsumowaniem wspólnych działań oraz w intrygujący sposób opowiedzieć publiczności o drewnie z Barlinka. W rozmowie z Ewą Trzcionką, redaktor naczelną „Design Alive”, opowiadała o tym grupa projektowa Tabanda, która zrealizowała „Stolarnię zmysłów” – jak się okazało – jeden z najciekawszych punktów tegorocznej edycji Łódź Design Festivalu. – Zaczynając nasze działania, pojechaliśmy do Barlinka. Pierwsze, co poczuliśmy, przyjeżdżając do miasta, to wszechobecny zapach drewna. Po prostu wiedzieliśmy, że dobrze tra-

filiśmy – podkreśliła w rozmowie Megi Malinowska. – Właśnie stąd zrodził się pomysł wystawy. Chcieliśmy, by na naszej wspólnej ekspozycji po prostu pachniało drewnem. I to się udało. Koncept zapachu wziął górę nad całą resztą – dodał Tomek Kempa. – Gdy robimy coś wspólnie i towarzyszy nam humor, żart, jesteśmy bardziej otwarci, wszystkie nasze zmysły są odblokowane. Tak samo podchodzimy do designu, do tej „świątyni wzornictwa”, chcemy wprowadzić odrobinę humoru, by więcej uczestniczyć i doświadczać – mówił o interaktywnej zabawie na wystawie Filip Ludka. Dorota Karbowska-Zawadzka: – To, co nas mocno połączyło, to magia drewna. Ten surowiec, jego prawda, jest w nas od wielu lat, tak samo jak w grupie Tabanda. Dlatego taka współpraca wydała się po prostu oczywistością.

DESIGNALIVE.PL


136 WYDARZENIA

SZCZEGÓLNE MIEJSCE Łódź jesienią jest dla nas zawsze szczególna: to tutaj, z okazji festiwalu w 2011 roku, ukazał się pierwszy numer „Design Alive”. W tym roku, już po raz czwarty, przygotowaliśmy specjalne, kolekcjonerskie wydanie magazynu „Design Alive” na Łódź Design Festival. Numer był rozdawany za darmo w obu centrach festiwalowych. Na ŁDF pojawiamy się też, aby nie tylko opisywać najciekawsze wydarzenia, ale także je animować i współtworzyć. Od trzech lat gośćmi honorowymi festiwalu są najbardziej kreatywne w Polsce osobowości – Animatorzy, Stratedzy i Kreatorzy – laureaci konkursu Design Alive Awards, dumnie prezentujący się na wystawie o tym tytule. – Dla nas to jest ważna nagroda, bo przede wszystkim wynika z wyboru publiczności – mówi Paweł Pomorski ze studia Malafor, które jest laureatem DAA2014 w plebiscycie czytelników w kategorii Strateg. – Czy ona coś zmienia? Tak. Otrzymaliśmy tę nagrodę, to znaczy, że wpisujemy się w pewien nurt, płyniemy z prądem, a przecież robimy coś innego niż reszta – dodaje projektant. W Łodzi pokazaliśmy też „Stolarnię zmysłów” czyli wspólny projekt „Design Alive”, grupy projektowej Tabanda i Barlinka, oraz patronowaliśmy wystawie, która była efektem całorocznej współpracy marki Schattdecor z poznańską School of Form.

WSZYSCY STALIŚMY SIĘ DRWALAMI Drewno samo w sobie jest piękne, ale to dopiero praca z nim uczy i pobudza wyobraźnię

„STOLARNIA ZMYSŁÓW” STRZAŁEM W DZIESIĄTKĘ! Pachnący lasem warsztat Barlinka, „Design Alive” i Tabandy okazał się miejscem, gdzie odwiedzający Łódź Design Festival nie tylko przebierali się, testowali narzędzia, uczyli się rozróżniać rodzaje drewna, ale też ćwiczyli siłę mięśni i najczęściej się fotografowali. Wesoła atmosfera w „Stolarni zmysłów” trwała przez cały ŁDF. Dzieci, dorośli, profesjonaliści, jak i osoby niezwiązane z branżą projektową, chętnie zabierali się do pracy w „warsztacie.” Poznawanie drewna, stare narzędzia, a nawet przebrania okazały się atrakcyjne dla wszystkich. W ostatni weekend festiwalu „Stolarnia zmysłów” rozdała 800 sadzonek dębu, które przez 11 dni towarzyszyły drwalom na wystawie. Każdy z nas mógł zachować dla siebie małą część lasu, pachnącą pamiątkę z „Kreacji z natury”, wydarzenia, które w tym roku kolejny już raz połączyło dobre projektowanie, utalentowanych ludzi, kreatywne pomysły, z naprawdę dobrą zabawą. „Kreacje z natury” to idea opierająca się na kilku najważniejszych filarach – kon-

DESIGNALIVE.PL

kursie organizowanym dla projektantów i architektów, warsztatach w firmie Barlinek oraz końcowej wystawie, będącej zwieńczeniem wspólnych działań. Kolejny już raz miejscem podsumowania stał się Łódź Design Festival, w trakcie którego przyznano nagrody oraz zaproszono publiczność do interaktywnej zabawy. A działo się naprawdę wiele! W ramach drugiej już edycji „Kreacji z natury” firma Barlinek, magazyn „Design Alive” i grupa Tabanda stworzyli wyjątkowe przedsięwzięcie – pokazali siłę i magię drewna, wokół którego spotkali się utalentowani twórcy. „Stolarnia zmysłów” okazała się strzałem w dziesiątkę, bo projektanci postawili na obróbkę drewna w sposób najbardziej podstawowy, prymitywny, zachęcając do interakcji tłumy odwiedzających. Zgromadzone narzędzia celowo miały być najprostsze i tradycyjne. Zdobywane rożnymi sposobami, w starych stolarniach, z ogłoszeń, na Allegro, stały się częścią opowiadanej historii. Siłą wystawy była po prostu


Wchodząc do stolarni, natychmiast zmieniałeś obraz wystaw związanych z projektowaniem. Zakładałeś brodę, fartuch i charakterystyczną flanelową koszulę w kratę. Brałeś starą piłę i rżnąłeś. Niektórzy robili to pierwszy raz w życiu!

możliwość obcowania z materiałem i narzędziami. Kreatywne trio z Trójmiasta, na 11 dni najważniejszego festiwalu designu w Polsce, stworzyło unikatowe miejsce, pachnące drewnem, zapraszające do świetnej zabawy, a przede wszystkim, wprowadzające odrobinę humoru. Powstała „Stolarnia zmysłów”, czyli interaktywna ekspozycja, na której publiczność mogła założyć fartuch z prawdziwej skóry, flanelową koszulę, a nawet brodę, zmieniając się na chwilę w prawdziwego drwala – pracującego z drewnem, heblującego, piłującego zgromadzone na ekspozycji drewno. Belki, kantówki, sadzonki drzew, przepiękny zapach lasu – wszystko to zapraszało do przyjemnej pracy, poznawania materiału, a przede wszystkim, pobudzało nasze zmysły. – Większość wystaw złożona jest z gotowych eksponatów, które możemy po prostu podziwiać, czasami dotykać, czasami nie, ale jednak są to gotowe przedmioty. Tutaj, dajemy możliwość stworzenia czegoś samemu – podkreślał Tomek Kempa, projektant z Tabandy.

– Wątek edukacyjny jest równie ważny. W części głównej znalazła się rzeźba z drewna, czyli zebrane kantówki pokaźnych rozmiarów, drewno topolowe, dębowe i sosnowe. Wszystko zostało podpisane – mogliśmy patrzeć na rysunek, sprawdzać, jakie są różnice w obróbce, zapachu. Ludzie naprawdę się tym interesują, a przecież trudno taką wiedzę zdobyć – opowiadała Megi Malinowska z Tabandy. – My, przy okazji takich projektów, lubimy się bawić. Współpraca przynosi nam wiele radości, satysfakcji. Publiczność naprawdę się przebiera, rzeczywiście chce piłować, robiąc sobie przy tym zdjęcia. To, że odwiedzający muszą pobudzić swoje zmysły: węch, dotyk, było dla nas najważniejsze. W taki sposób, drewno, statyczny surowiec, ma szansę dobrze oddziaływać – dodała projektantka. – Wzornictwo postrzegane jest jako super produkt, drogi, seryjny, będący wokół nas. Jednak proces powstawania każdego produktu zaczyna się właśnie w takich stolarniach, małych warsztatach. Dobrze więc, gdy festiwal pokazuje wszystkie

te etapy – gotowe obiekty, jak również interaktywne, rzemieślnicze wystawy – opowiadał o koncepcji „Stolarni zmysłów” Filip Ludka z Tabandy. – W zeszłym roku postawiliśmy na instalację autorstwa Przemo Łukasika, która pomimo tego że statyczna, to jednak angażowała, skłaniała do refleksji, przywoływała na myśl atmosferę lasu. Barlinek swoje DNA czerpie z natury. Tworzymy produkty prawdziwe i naturalne – wyjaśniała Dorota Karbowska-Zawadzka, dyrektor marketingu firmy Barlinek. – W tym roku postanowiliśmy więc, dalej trzymać się tej konwencji, ale tym razem spróbować zaprosić odbiorców do pewnej gry, pokazać siłę drewna w sposób magiczny, niestandardowy. Na tym właśnie opiera się koncepcja Tabandy, dzięki niej możemy bawić się zmysłami, nauczyć się, a przede wszystkim docenić surowiec, jakim jest drewno. W naszej firmie stawiamy na szczerość, otwartość przekazu, bo drewno jest w nas od lat. Jesteśmy otwarci na nowe doznania. Chcemy zapraszać projektantów do współpracy.

DESIGNALIVE.PL


138 WYDARZENIA Patronem wydarzenia jest „Design Alive” www.arenadesign.pl, www.ingasempe.fr

Francuska projektantka, Inga Sempé, będzie gościem specjalnym ósmej edycji Areny Design w dniach 8–11 marca w Poznaniu TEKST: ŁUKASZ POTOCKI

A

rena Design to jedyne w Polsce miejsce spotkań projektantów, architektów oraz przedstawicieli biznesu, podczas którego swoją wiedzą i doświadczeniem z uczestnikami dzielą się dizajnerzy światowego formatu. W wydarzeniu organizowanym przez Międzynarodowe Tragi Poznańskie brali już udział m.in. Karim Rashid, Werner Aisslinger, Francois Azambourg, Brodie Neill, Sander Mulder, Edward Barber czy Jürgen Mayer. Teraz do tego grona dołączy Inga Sempé, projektantka z Paryża, współpracująca m.in. z Ligne Roset, Alessi, Moustache czy Svenskt Tenn. W Poznaniu Inga Sempé poprowadzi wykład „Making some objects”. – Chcę pokazać niektóre, zaprojektowane przeze mnie, przedmioty użytkowe i meble. W ten sposób łatwiej wytłumaczyć procesy, które kryją się za ich tworzeniem – wyjaśnia Inga Sempé. Podczas Areny będzie można obejrzeć także wystawę prac projektantki. Temat przewodni ósmej edycji Areny Design brzmi „Project – Process – Product”. W programie wydarzenia znajdą się wykłady, dyskusje i prezentacje oscylujące wokół tematyki poświęconej etapom projektowania produktu. – Jako organizator obserwujemy, że z każdym rokiem rośnie wiedza o korzyściach płynących ze współpracy z projekDESIGNALIVE.PL

tantami. I tę wiedzę staramy się co roku poszerzać, omawiając trendy i dyskutując o problemach i możliwościach, jakie pojawiają się w dziedzinie wzornictwa przemysłowego – mówi Małgorzata Czubak, dyrektor projektu. Arena Design podzielona będzie na pięć stref tematycznych: Forum, w ramach którego odbywają się wykłady, prelekcje i prezentacje; Top Design – gdzie zobaczymy wystawę finalistów Top Design Award; Innowacje – tu prezentowane będą nowoczesne materiały i rozwiązania technologiczne dla projektantów i architektów; Kreatywni, oferta designerów, architektów wnętrz, biur i pracowni projektowych, a także instytucji i stowarzyszeń, wspierających rozwój wzornictwa; Edukacja – przeznaczona jest dla promocji uczelni wyższych, kształcących projektantów wzornictwa przemysłowego i architektów. Wydarzeniu towarzyszy Top Design Award. Celem konkursu jest promocja innowacyjnego wzornictwa i upowszechnianie nowych rozwiązań wzorniczych producentów i projektantów oraz wskazanie potrzeby współpracy producenta i projektanta, która obu stronom pozwala osiągnąć wysoką pozycję na rynku międzynarodowym. Ogłoszenie laureatów konkursu odbędzie się w pierwszym dniu Areny.

Ruszył cykl inspirujących konkursów i spotkań – Tubądzin Design Awards. – Wierzę, że dzięki konkursowi, wspólnie możemy wpłynąć na najbliższe otoczenie człowieka oraz sprawić, iż miejsca publiczne i prywatne staną się coraz bardziej harmonijne i przyjazne, budząc pozytywne emocje wśród ich użytkowników – mówi Dorota Koziara, przewodnicząca konkursowego jury. Idea Tubądzin Design Awards łączy w sobie elementy inspiracji, kreatywnych konkursów, rozwoju kariery oraz spotkań branżowych. To wszystko składa się na zupełnie nową jakość, dzięki której firma Tubądzin chce doceniać polskich projektantów i promować rodzimy design pod hasłem: „inspirują nas najlepsi”. Ambasadorką przedsięwzięcia i jednocześnie przewodniczącą jury została projektantka Dorota Koziara. W skład jury weszli również: Małgorzata Szczepańska – redaktor naczelna „Elle Decoration”, Jolanta Rudzka-Habisiak – rektor Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi, Maciej Mańkowski – członek Związku Polskich Artystów Fotografików oraz Tomasz Smus – architekt marki Tubądzin. Udział w projekcie polega na zgłaszaniu za pośrednictwem platformy www.tubadzin.pl/design, projektów, wykorzystujących produkty firmy Tubądzin, które następnie oceni powołane jury. Łączna pula nagród sięga 200 tys. zł. Zmagania uczestników zwieńczone zostaną oficjalną galą, która odbędzie się w Akademii Sztuk Pięknych im. Władysława Strzemińskiego w Łodzi. ŁUKASZ POTOCKI

ZDJĘCIE: DZIĘKI UPRZEJMOŚCI ARENA DESIGN

INGA SEMPÉ NA ARENIE W POZNANIU

TUBĄDZIN DESIGN AWARDS


WYDARZENIA 139 Rok 1964, 13. edycja Triennale

TERMA DESIGN 2016 Mając na względzie kierunki rozwoju technologicznego, uwarunkowania rynku, jak i troskę o środowisko naturalne, tematem przewodnim tegorocznej edycji Terma Design jest ciepło z prądu.

TRIENNALE RITORNO Właściciele mediolańskich hoteli i restauracji znowu zacierają ręce. Po tegorocznym Expo do Mediolanu wraca tradycja organizowania Triennale – wielkiej imprezy poświęconej architekturze i designowi. XXI Triennale International Exhibition odbędzie się w terminie 2 kwietnia–12 września 2016 TEKST: WOJCIECH TRZCIONKA

ZDJĘCIE: MATERIAŁY PRASOWE

21.

edycję wydarzenia zorganizuje La Triennale di Milano Foundation. Hasło brzmi: „21st Century, Design after Design. Design in a globalised world”. – Jako pierwsi ogłaszamy nasz udział w tym wielkim wydarzeniu. Jest to dla mnie ogromny powód do dumy – mówi Roberto Snaidero, prezes Salone Internazionale del Mobile (12–17 kwietnia). Największe targi wyposażenia wnętrz na świecie włączą się w organizację Triennale, gdyż widzą w wydarzeniu ogromny potencjał, nie tylko finansowy. – Włoskie projektowanie osiągnęło taką rangę w świecie właśnie dlatego, że udało się nam połączyć siły z biznesem – cieszy się Claudio De Albertis, prezes Triennale di Milano, muzeum, a także instytucji, która organizuje wydarzenia kulturalne. Triennale odbywa się nieregularnie od 1923 roku. Ostatni raz miało miejsce w 2001 roku (w 2007 roku otwarto muzeum włoskiego designu Museo di Triennale). Polska wielokrotnie uczestniczyła w mediolańskim Triennale, organizując narodowe wystawy designu. W 1960 roku, w stolicy Lombardii, prezentowało się

17 krajów. Kuratorem polskiego pawilonu był prof. Oskar Hansen. Promowano wówczas projekty nowych, mobilnych mieszkań na przykładzie osiedla WSM znanego bardziej pod nazwą „Żoliborz Zachodni” w Warszawie. Prezentowano też polskie tkaniny, ceramikę oraz meble projektu Kurzątkowskiego i Wołkowskiego. – Pawilon polski podobał się powszechnie. Chwalono go właśnie za kompleksowe ujęcie tematu… – mówił w wywiadzie dla magazynu „Ty i Ja” Oskar Hansen. – A czym błysnęły inne państwa? – dopytywał dziennikarz. – Monstrualnie wielkim ptakiem zrobionym z… zegarków (Finlandia), fenomenalnymi radioaparatami i telewizorami tranzystorowymi (Japonia), ładnym szkłem, ceramiką i pojedynczymi meblami (Austria, Szwecja). Większość państw, niestety, potraktowała Triennale w sposób komercjalny. Niemniej jednak wśród ogromnej masy różnych artykułów trafiały się rzeczy naprawdę ładne… Włosi starali się podtrzymać problemowy charakter Triennale na przykładzie ośmiu indywidualnych wystaw

Uczestnicy zmierzą się z zadaniem zaprojektowania elektrycznego urządzenia grzewczego, łącząc atrakcyjną formę i elementarny pragmatyzm. Do konkursu mogą przystąpić indywidualni uczestnicy, jak i zespoły. Zaleca się interdyscyplinarną współpracę projektantów z konstruktorami. Główna nagroda wynosi 10 tys. zł. Jedną z nadrzędnych wartości konkursu Terma Design jest wdrożenie do produkcji wybranych projektów, promując w ten sposób polski design i jego twórców. Poprzez wzbogacenie ich portfolio często łatwiej jest im rozpocząć karierę zawodową. Nagrodzone projekty (w postaci prototypów) zostaną zaprezentowane szerokiemu gremium podczas Łódź Design Festivalu 2016. Prace laureatów będą przedstawione także w formacie 3D, z wykorzystaniem technologii wirtualnej rzeczywistości. W promocję zwycięskich projektów, jak i ich twórców, zaangażowani są również patroni medialni konkursu. Termin nadsyłania prac do pierwszego etapu mija 31 marca 2016 roku, www.termaheat.pl/pl/termadesign ŁUKASZ POTOCKI

architektów. Pokazali też olbrzymią wystawę retrospektywną prac Wrighta, Olivettiego i Veniniego oraz kilkanaście makiet mieszkań w skali 1:1 (…) – odpowiedizał Hansen. W 2016 roku Treinnale ma być rozproszone po całym Mediolanie, odbywać się będzie nie tylko w muzeum designu czy na terenach targowych, ale też w pałacach, uczelniach i placówkach kulturalnych stolicy Lombardii. Wystawy będą miały miejsce np. w pałacu w podmediolańskiej miejscowości Monza (słynie również z toru wyścigowego). To właśnie tam odbyło się pierwsze Triennale w 1923 roku i tam też wystawa wielokrotnie wracała. Powrót do organizacji wydarzenia stał się możliwy dzięki wsparciu rządu włoskiego, który po okresie kryzysu gospodarczego zaczął znacząco wspierać rozwój włoskiego designu i promować go przed międzynarodową publicznością. Organizacja całego wydarzenia ma kosztować 12 mln euro. 5 mln przeznaczają rząd, samorządy i sponsorzy, kolejne 5 mln ma pochodzić z emisji akcji, a 2 mln euro mają pokryć wpływy z biletów. www.21triennale.org


140 TOMASZ JAGODZIŃSKI JAZDA

MASERATI

Pierwszy seryjny drogowy pojazd tej znakomitej marki nie był porywający. O porywaniu za jego pomocą kogokolwiek lub czegokolwiek nie mogło być mowy, bo jak dokonać takiego wyczynu, jeśli wehikuł miał przydomek „Muletto”? TEKST: TOMASZ JAGODZIŃSKI ZDJĘCIA: MARIUSZ GRUSZKA

M

aserati, tak jak wiele innych firm w okresie wojennym, musiało przestawić swoją produkcję na ówczesne potrzeby. W założonej 1 grudnia 1914 roku firmie Officine Alfieri Maserati podczas wojny produkowano baterie i akumulatory, a zmyślna mała ciężarówka o napędzie elektrycznym, nazywana „Małym Mułem”, była wyjściem naprzeciw pojawiającym się na horyzoncie potrzebom. Jednak ani baterie, ani małe ciężarówki nie były tym, w czym specjalizowała się firma, której znakiem jest trójząb. Jedynym i słusznym celem produktów opatrzonych atrybutem Neptuna, było wygrywanie wszelakich wyścigów na całym świecie. Marka, której pojazdy miały za zadnie pożeranie każdego konkurenta, jaki zostaje na rajdowej trasie. Pędząca z tradycyjnym włoskim duchem potrzeby ścigania się gdziekolwiek i na czymkolwiek. Nie dziwi więc fakt, że wśród kierowców dosiadających tych wspaniałych, wyścigowych maszyn, nie brakuje chyba żadnego z najznakomitszych, odważnych i bezparNazwa modelu nawiązudonowych asów kierownicy. Zarówno Ta- je do historycznych wyścigów zio Nuvolari, Alberto Ascari, Juan Manuel z lat 40. na torze Indianapolis DESIGNALIVE.PL

Fangio, sir Stirling Moss, jak i wielu innych, budowali mit Maserati. Zapatrzeni w wyścigi bracia Maserati, niestety nie pilnowali finansów. Z pomocą przyszła rodzina przemysłowców, której nestor Adolfo Orsi nabył firmę braci z Bolonii już w roku 1937, nie pozbywając się założycieli. Postanowił wykorzystać zdolności i sukcesy sportowe, wprowadzając po wojnie modele dla „zwykłych” śmiertelników. Nie powinien więc nikogo dziwić sportowy charakter pojazdów tej emocjonującej marki. Natomiast, jak to we włoskiej motoryzacji bywa, losy jej oraz wielu firm z Półwyspu Apenińskiego bardzo się ze sobą mieszały. Wspaniali konstruktorzy, projektanci i inżynierowie, przechodzili z jednej firmy do drugiej. Tak też w latach 50. Maserati pozyskało wspaniałego konstruktora Giulio Alfieri oraz inżyniera Gioacchino Colombo. Ja natomiast stoję dzisiaj przy Maserati Indy 4900 z 1973 roku i wciąż nie mogę uwierzyć w moje szczęście. Indy dołączyło do modelu Ghibli w 1969 roku, odświeżając wówczas ofertę, choć zostało zaprezentowane już rok wcześniej, na stoisku wspaniałego włoskiego projektanta, mianowicie Alfredo Vignale.


TAZIO NUVOLARI, ALBERTO ASCARI, JUAN MANUEL FANGIO, SIR STIRLING MOSS, i wielu innych znakomitych kierowców, budowało mit Maserati

Maserati Indy wyprodukowano w liczbie 1104 sztuk, z czego tylko 300 wyposażono w silniki V8 projektu Giulio Alfieri

Praktykował u niego inny stylista nadwozi, Giovanni Michelotti, odpowiedzialny za projekt Indy. Jego zadaniem było nawiązanie do udanej i nowatorskiej stylistyki modelu Ghibli, który to z kolei wyszedł spod ręki 28-letniego Giorgietto Giugiaro, na ten czas pracującego w studiu stylizacyjnym Ghia. Maserati Indy, mimo że technicznie bazowało na wyjątkowej limuzynie o mocnym zacięciu sportowym Quattroporte, z wyglądu nawiązywało do modelu GT. Będąc jego rozwinięciem i uzupełnieniem oferty o model 2+2. Nowy model miał za zadanie przyciągnąć kolejnych klientów i powtórzyć sukces handlowy modelu o nazwie północnoafrykańskiej burzy piaskowej. Do tego wybrzmiewający cudowne melodie silnik V8, jaki zaprojektował właśnie Giulio Alfieri. Silnik, który jest pomostem, łączącym ostatnie dekady Maserati, zaprojektowany do jedynego w swoim rodzaju wyścigowego modelu 450S, udostępniony po raz pierwszy w drogowym modelu dla szejka Raza Pahlavi w kontrowersyjnym 5000 GT, dotrwał do kolejnego wieku w przedostatnim wydaniu limuzyny. Maserati Indy wyprodukowano w liczbie 1104

sztuk, jednak ten, z którym mam szczęście obcować, jest jednym z 300 sztuk, jakie zostały wyprodukowane z tym silnikiem. Według wielu specjalistów zarówno Ghibli, jak i Indy, zawierają w sobie to, co w tej szacownej i emocjonującej marce najlepsze i najbardziej wartościowe. Indy zastępując model Mexico, przenosiło swojego kierowcę w inny świat. Już samo nadwozie z podnoszonymi reflektorami oraz klapą bagażnika było nowatorskie, ponadto osiągi tego auta, szczególnie w wersji z silnikiem 4,9 litra, ocierały się o niespotykane wówczas wartości, będąc jednym z najszybszych samochodów 2+2 na świecie, dopuszczonych do ruchu ulicznego. Wyobraźcie sobie ulicę z początku lat 70., gdy rodziła się nowa klasa pojazdów nazywana potocznie klasą „golfa”. Pośród tych wszystkich aut, to jedno czerwone, z kosmiczną i dynamiczna linią, zabierające na pokład cztery osoby, podobnie jak wchodzące wówczas hatchbacki z modną tylną klapą, ułatwiającą dostęp do całkiem pokaźnego bagażnika. A przy tych wszystkich cechach, dysponujące mocą 300 koni mechanicznych i potrafiące rozpędzić się do niebagatelnych również dzisiaj 270 km/h. Nie obyło się bez sukcesów rynkowych. Pojazd osiągnął podobny wolumen sprzedaży co model Ghibli. Wprawdzie nieco ponad 1000 sztuk w dzisiejszych czasach to niewiele, jednak jeśli przyłożyć do tego nieco ponad 60 sztuk sprzedanych modeli 5000 GT, to jest to wyjątkowy wynik. Wśród wielu szacownych klientów modelu Indy znalazło się również nazwisko Walta Disney’a Juniora. A dzisiaj, za przyjemność z jazdy, ba nawet z samego odpalenia silnika i wsłuchania się w jego wspaniały dźwięk, za to wszystko, moż-

na oddać wiele. W tym aucie wciąż da się odczuć zamiłowanie do konstruowania najlepszych pojazdów do ścigania się. Zamontowanie dwóch osobnych zbiorników paliwa, ma sprzyjać lepszemu rozkładowi masy pojazdu i w związku z tym lepszego prowadzenia się podczas dynamicznej jazdy. Indy jako ostatni z Maserati, zaprojektowany pod władaniem rodziny Orsi, nisko kłaniał się tradycji ścigania i wygrywania, również na drogach. Stając z podniesionym czołem na równi z innymi markami. Swoją nazwą nawiązuje do historycznych wyścigów z lat 40. na torze Indianapolis. Także dzisiaj przenosi nas w inny świat, gdzie ważne były moc i zdolności kierowcy. Podróżowanie tym pojazdem zamienia się za każdym razem w niesamowitą przygodę. Nawet codzienna trasa po bułki do pobliskiej piekarni, może zamienić się w fascynującą podróż w akompaniamencie ośmiu cylindrów. Mimo że jako włoski pojazd nie stroni od humorzastych zachowań i każdy z jego wielu gaźników potrafi rozregulować się w dowolnej chwili, to dla prawdziwego fana tej marki nie ma nic piękniejszego niż dźwięk V ósemki. Model Indy jest przykładem na typowo włoskie podejście do konstruowania pojazdu, który ma zachwycać. Moim zdaniem spełnia swoje zadanie. Jest połączeniem i wynikiem działań wielu znakomitych osobistości włoskiej i światowej motoryzacji, zarówno pod względem wizualnym, jak i technicznym. Indy jest także znakomitym egzemplarzem marki, która mimo wielu zawirowań i częstego balansowania nad przepaścią bankructwa, nigdy nie odpuściła konstruowania i dostarczania pojazdów z ogromnym ładunkiem emocji.


KALENDARIUM STYCZEŃ–KWIECIEŃ PROWADZI: ŁUKASZ POTOCKI

Nirvana. Strange Forms of Pleasure 29.11.2015–08.05.2016 Winterthur (Szwajcaria) www.gewerbemuseum.ch Nirwana. Dziwne formy przyjemności. Na ekspozycję w słynnym Gewerbemuseum Winterthur składa się aż 200 obiektów i instalacji, które pozwalają nam odkryć wpływ erotyki na design, modę i sztukę współczesną, pokazując, jak forma, materiały i poziomy rozumienia erotyki i fetyszy przez lata były na nowo interpretowane. Europejska Stolica Kultury 15–17.01.2016 Wrocław www.wroclaw2016 Trzydniowy weekend inicjujący obchody nadania Wrocławowi tytułu „Europejskiej Stolicy Kultury”, to powód do integracji mieszkańców, turystów, jak i wielu innych. Stolica Dolnego Śląska zaprasza na „Przebudzenie” – reżyserowany przez Chrisa Baldwina pochód, który wystartuje z czterech różnych dzielnic miasta. Tłumy powiedzie kwartet artystycznych Duchów. Performance to dopiero początek planowanych niespodzianek na ten szczególny rok. Made in Europe 16.01–13.03.2016 Wrocław www.ma.wroc.pl „Made in Europe – 25 lat nagrody Unii Europejskiej w dziedzinie architektury współczesnej Mies van der Rohe Award” to wystawa organizowana w ramach Europejskiej Stolicy Kultury, na którą złożą się modele architektoniczne i prezentacje multimedialne największych pereł europejskiej architektury. Pierwsza część wystawy podsumuje 25 lat nagrody w ok. 150 eksponatach, druga pokaże laureatów z 2015 roku. Muzeum Architektury we Wrocławiu jest jedyną instytucją muzealną w Polsce poświęconą w całości historii architektury oraz architekturze współczesnej. Powstało w 1965 roku. Salon International de la Haute Horlogerie (SIHH) 18–22.01 Genewa (Szwajcaria) www.sihh.org Czy znajdzie się bardziej odpowiednie miejsce na ziemskim globie dla tej imprezy niż Genewa? Międzynarodowy Salon Elitarnego Zegarmistrzostwa może odbyć się tylko w szwajcarskiej stolicy. Najlepsze, najdroższe i najbardziej

DESIGNALIVE.PL

ekscentryczne czasomierze świata zgromadzone w jednym miejscu. Elitarność sama w sobie. Szczególnie polecamy wystawę „24 Hours in the Life of a Cuckoo”. IMM Cologne 18–24.01.2016 Kolonia (Niemcy) www.imm-cologne.de Wydarzenie otwierające sezon targów meblowych. A raczej zbiór imprez, na których poznajemy najnowsze kolekcje, produkty, rozwiązania technologiczne czy prototypy. W katalogu wystawców znajdziemy ponad tysiąc firm z całego świata, z kolei liczba odwiedzających jest dziesięciokrotnie większa. Oczywiście na targach nie może zabraknąć polskich marek. Idealne miejsce dla wielbicieli wzornictwa oraz osób zawodowo skorelowanych z architekturą. Maison * Objet, Paris 22–26.01.2016 Paryż (Francja) www.maison-objet.com 21. edycja paryskich targów jak zawsze, mimo zawirowań społeczno-politycznych, przyciągnie setki tysięcy zainteresowanych. Ich szykowność podkreślana jest na każdym kroku. Po jesiennej odsłonie, twórcy zapraszają znów do Paryża. Tym razem szczególnie, gdyż swoją wystawę specjalną zaprezentuje Eugeni Quitllet, czyli kataloński projektant, wyróżniony przez twórców tytułem Designer of the Year 2016. Miłośników francuskich targów organizatorzy zapraszają także na ich kontynentalne wariacje: najpierw do Azji, później do Ameryk.

LUTY Stockholm Design Week 8–13.02.2016 Sztokholm (Szwecja) www.stockholmdesignweek.com Największy festiwal designu w Skandynawii, podczas którego swoje dokonania raz do roku prezentują wszystkie nacje Północy. Jedna z głównych wystaw „Nature is back for good!” będzie opowiadała o najnowszych trendach we wnętrzarstwie. Impreza istnieje od 2002 roku, równolegle odbywają się także targi meblowe oraz oświetleniowe, na które zjeżdża ok. 700 wystawców i 40 tys. odwiedzających. Tym razem gośćmi specjalnymi wydarzenia będą słynni brytyjscy projektanci Edward Barber i Jay Osgerby.

Ambiente 12–16.02.2016 Frankfurt nad Menem (Niemcy) www.ambiente.messefrankfurt.com Po Stanach Zjednoczonych nadszedł czas na Włochy. To właśnie ten kraj będzie gościem specjalnym wydarzenia. Dining, Giving i Living to trzy osie, wokół których, jak co roku, będą kręcić się wydarzenia. Największe na świecie targi dóbr konsumpcyjnych zapraszają także do sekcji luksusowych zapachów, etnicznego stylu czy proponowanych rozwiązań technologicznych. 1976: A Space Oddysey 28.02.2016 Katowice www.festiwalnowamuzyka.pl Zapowiedź katowickiego festiwalu stanowi za każdym razem wysmakowaną muzycznie niespodziankę. W ramach Before Tauron Nowa Muzyka wystąpi bowiem Zbigniew Wodecki i 43-osobowa załoga Mitch&Mitch Orchestra And Choir. Wyjątkowe spotkanie z zapomnianą płytą polskiego muzyka rozrywkowego miało być jednorazowym eksperymentem z okazji Off Festiwalu. Los chciał jednak inaczej – nowe aranżacje tak bardzo urzekły słuchaczy, że oczekiwane z niecierpliwością koncerty wyprzedają się w kilka dni. Before Festiwal Tauron Nowa Muzyka 29.02.2016 Katowice www.festiwalnowamuzyka.pl Cykl koncertów poprzedzający Festiwal Tauron Nowa Muzyka, który odbędzie się w dniach 18–21 sierpnia. My szczególnie polecamy niezwykły lutowy koncert „1976: A Space Odyssey” czyli Zbigniew Wodecki i Mitch&Mitch z towarzyszeniem Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia. Koncert odbędzie się oczywiście w NOSPR, sali która słynie z nieprawdopodobnej akustyki. Tu czy tam? Współczesna polska ilustracja dla dzieci DA 20.02–8.05.2016 Galeria Zachęta (Warszawa) www.zacheta.art.pl Wiemy, że czytanie dzieciom jest ważne. Ale czy mamy świadomość, że towarzyszący tekstowi obraz ma w sobie równie wielką siłę? Na wystawie subiektywny wybór kuratorek: Ewy Solarz i Magdy Kłos-Podsiadło – prace 14 ilustratorów i projektantów graficznych, m.in.: Edgar Bąk, Anna Niemierku, Dawid Ryski, Marta Ignerska,

Patryk Mogilnicki. Znani w Polsce i na świecie oraz ci, w których dostrzeżono pączkujący potencjał. Każdy z nich jednak traktuje dziecko jak wrażliwego czytelnika. Wystawa ma angażować widzów, pobudzać ich kreatywność, dlatego towarzyszy jej bogaty program warsztatów dla dzieci i dorosłych.

MARZEC International Motor Show and Accesoreies Genewa (Szwajcaria) 3–13.03.2016 www.salon-auto.ch Trudno znaleźć starszą, większą i organizowaną na tak wysokim poziomie imprezę motoryzacyjną. 86. odsłona będzie miała miejsce w stulecie pierwszej wersji wydarzenia. Producenci, projektanci, fascynaci – wszyscy spotykają się razem, by czerpać od siebie inspiracje na kolejne miesiące. Nie zapominajmy o ujawnianych, najbardziej oczekiwanych, premierach.

ZDJĘCIE: ARCHIWUM GEWERBEMUSEUM WINTERTHUR

STYCZEŃ


KALENDARIUM 143 Nirvana. Strange Forms of Pleasure

Maison * Objet, Singapur 8–11.03.2016 Singapur (Singapur) www.maison-objet.com/asia Kto otrzyma tegoroczny tytuł Designer of the Year? Ostatni przypadł w udziale architektom ze studia Neri & Hu Design and Research Office. W Singapurze zagości ekspozycja z projektami ich autorstwa. Azjatycka wersja wydarzenia nie odstaje poziomem od wzorcowej, paryskiej. A do tego te egzotyczne plenery... Arena Design 8–11.03.2016 Poznań www.arenadesign.pl Po raz ósmy goście przybędą na teren Międzynarodowych Targów Poznańskich. Równocześnie odbywają się tam także targi Meble Polska oraz Home Decor. Te trzy wydarzenia współgrają ze sobą tak bardzo, że odwiedzający przygotowani są do wysokiego poziomu każdej z nich. Absolutny must be to wystawa laureatów konkursu Top Design. W programie także wykłady, warsztaty, spotkania z projektantami oraz wystawy. Już

niebawem poznamy nazwiska gości specjalnych. Design Days Dubai 14–18.03.2016 Dubaj (Zjednoczone Emiraty Arabskie) www.designdaysdubai.ae Dni designu obchodzone są na kilku poziomach. Art Dubai, Art Week, Downtown Design, The Global Art Forum, Campus Art Dubai – to tylko niektóre z proponowanych imprez. Warto zwrócić uwagę na Adwab oznaczające w języku arabskim „drzwi”. Ta kolekcja, rozlokowana w sześciu pawilonach, to dedykacja dla lokalnych projektantów. Art Dubai 16–19.03.2016 Dubaj (Zjednoczone Emiraty Arabskie) www.artdubai.ae Największe targi sztuki, na których spotkamy głównie mieszkańców Bliskiego Wschodu, Afryki i Azji Południowej. Spotkania współczesnego światka artystycznego pogrupowane są w trzy sekcje: Contemporary

– z ponad 70 galeriami z kilkudziesięciu krajów, Modern – spajającą instytucje powstałe u progu nowego stulecia i Marker – która w kolejnej edycji na centrum wybiera kulturę Filipin. Basel World 17–24.03.2016 Bazylea (Szwajcaria) www.baselworld.com 150 tys. odwiedzających, 3,5 tys. dziennikarzy, 1,5 tys. wystawców. Najważniejsze w świecie targi branży zegarmistrzowskiej i biżuteryjnej łączą wszystkich w szwajcarskiej Bazylei. Jedna z pierwszych edycji, choć z mniejszym rozmachem, odbyła się już w 1917 roku. Potwierdza to tylko, że Szwajcaria, jak żaden inny kraj świata, nadaje się na ojczyznę precyzji i elegancji. Motor Show 31.03–3.04.2016 Poznań www.motorshow.pl Kilka tygodni po najważniejszej imprezie motoryzacyjnej świata, rozpoczynają się najważniejsze targi

tej branży w Polsce. Wielbiciele zarówno dwóch, jak i czterech kółek, znajdą całe spektrum interesujących inicjatyw: przejażdżki premierowymi modelami, podgląd nieprezentowanych wcześniej konceptów, a także akcesoria czy odzież przeznaczona specjalnie dla fanów motoryzacji.

KWIECIEŃ Salone Internazionale del Mobile 12–17.04.2016 Mediolan (Włochy) www.salonemilano.it Organizowane od 1961 roku. Targi, których nikomu z branży rekomendować nie trzeba. Tam należy być. Liczba odwiedzających ubiegłą edycję mówi sama za siebie – ponad 310 tys. gości. Z roku na rok grono powiększa się, toteż 55. odsłona z pewnością również przekroczy oczekiwania zarówno twórców, wystawców, jak i przybywających. Mediolan na kilka dni staje się mekką dla świata projektowego, szczególnie dla zajmujących się wyposażeniem wnętrz.

DESIGNALIVE.PL


144 KOKTAJL

PROWADZI: AGNIESZKA KRÓL

EVOLUTION DAY POZNAŃ 05.10

Folia Smartfoil Evo była głównym bohaterem wydarzenia zorganizowanego przez firmę Schattdecor w poznańskiej Concordii Design. Wernisaż pt. „Evolution Day” poświęcony został nie tylko prezentacji innowacyjnego, papieru przeznaczonego dla branży meblarskiej, ale był też okazją do przedstawienia najnowszych trendów w aranżacji wnętrz, zaproponowanych przez tego producenta papierów dekoracyjnych.

DESIGN ALIVE AWARDS KIDS

PREMIERA AXOR ONE

We wrześniu w poznańskiej Concordii Design odbyła się 5. edycja Festiwalu Designu i Kreatywności dla Dzieci „Ene Due De”, a my, w ramach wydarzenia, po raz drugi wręczyliśmy Design Alive Awards Kids. Dziecięcą wersję „dorosłego” konkursu również rozstrzygnęliśmy w trzech kategoriach. W tym roku najlepszą Strateżką okazała się Agata Jóźwik, najlepszą Kreatorką – Wiktoria Marczak, a Animatorem – Aleksander Bowsza. Cała trójka została nagrodzona statuetkami podobnymi do tych, które dla Design Alive Awards zaprojektował cztery lata temu Oskar Zięta.

W świetnych nastrojach i w doborowym towarzystwie odwiedziliśmy tegoroczną edycję London Design Festivalu. Głównym punktem naszej wyprawy była światowa premiera Axor One, nowego interaktywnego modułu sterującego projektu Barber & Osgerby. Axor to marka firmy Hansgrohe. Jej szefem jest wnuk założyciela firmy Hansa Grohe, Philippe Grohe (na zdjęciu w środku trzyma Roberta Kamińskiego, prezesa polskiego oddziału firmy; a po bokach słynni brytyjscy projektanci Jay Osgerby i Edward Barber).

POZNAŃ 29.09

DESIGNALIVE.PL

LONDYN 22.09


ALICJA WOŹNIKOWSKA–WOŹNIAK MOCNE PLECY 145

MARIA DEK

WYBIERA: ALICJA WOŹNIKOWSKA-WOŹNIAK

Absolwentka University of the Arts London i Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Na stałe jest związana z kilkoma wydawnictwami i redakcjami. Jej ilustracje wystawiano zarówno w Polsce, jak i za granicą. Tworzy głównie dla dzieci, stawiając sobie za cel wzbudzanie emocji i rozwijanie wrażliwości estetycznej najmłodszych. Pomimo prostoty i pewnej surowości, która charakteryzuje jej prace, potrafi stworzyć w nich wielowątkową, otwartą historię. To sprawia, że możemy wracać do prac Marii Dek wielokrotnie, odkrywając w nich za każdym razem nowe, niezauważone wcześniej detale. Używając wyłącznie akwareli i prostych środków wyrazu, ilustratorce udaje się stworzyć barwny, nieoczywisty świat, który wciąga wyobraźnię nie tylko dziecięcą, ale też i dorosłych. Polecam dać się wciągnąć!

DESIGNALIVE.PL


146 ALICJA WOŹNIKOWSKA–WOŹNIAK MOCNE PLECY

DESIGNALIVE.PL


DZIĘKUJEMY

MILAN DESIGN WEEK 12–17 / 04 / 16


PARIS

SINGAPOUR SINGAPORE

MIAMI MIAMI BEACH BEACH

JANUARY 22-26, 2016 SEPTEMBER 2-6, 2016

8-11 MARCH MARS8-11, 20162016

10-13 MAY 10-13, MAI 2016 2016

LET’S CALL THE WORLD MAISON The global network of events connecting and inspiring the interior design & lifestyle community Qui cum venisset ob haec festinatis itineribus The global network of events connecting Antiochiam, praestrictis and inspiring the interior design & lifestyle community MAISON&OBJET S’OUVRE SUR LE MONDE

WWW.MAISON-OBJET.COM

INFO@SAFISALONS.FR SAFI ORGANISATION, A SUBSIDIARY OF ATELIERS D’ART DE FRANCE AND REED EXPOSITIONS FRANCE / TRADE ONLY / DESIGN © BE-POLES - IMAGE ©DR - DZIMA1


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.