Design Alive #15/2015

Page 1

magazyn pięknych idei

nr 15 LATO 2015   cena 20 zł (w tym 5% vat)

IMPROWIZACJA 15



4 spis treści

15

NEWSLETTER 12 nowości, wiadomości, ciekawostki na dobry początek

SZTUKA ŻYCIA 41 Improwizuj! 70 Dzieło stale zmienne Rób po swojemu 69 Międzykulturowy polonez Halka/Haiti

LUDZIE 44 Wielka improwizacja Jazz Włodka Pawlika 51 Get free z Wojtkiem Mazolewskim 56 Drukarz Gerhard Steidl, człowiek z papieru 118 Kosmosy Ewa Bochen i Maciej Jelski

WYDARZENIA 130 KOOPERACJE Gdynia Miejskie interakcje 136 Stereotyp na obcasie męskie buty w Toronto 139 KOOPERACJE Schattdecor Doświadczanie 135 KOOPERACJE Sitag Wartość tworzenia 140 Koktajl Veni Vidi 143 KALENDARIUM Co przed nami?

TRENDBOOK 132 Roślinny shoot bary owocowo-warzywne 133 Funkcja pierwotna Light Phone’a 134 Przekorne przyjaźnie statystycznie

DZIEJE, tj. „Paneuropa, Kometa, Hel. Szkice z historii projektowania liter w Polsce”, więcej na s. 66, www.karakter.pl--------------------------PODSUMOWANIE „Gotyku Polskiego”, więcej na s. 66, www.bwa.wroc.pl--------------------------KLASYK, czyli „Odczuwanie architektury”, więcej na s…., www.karakter.pl--------------------------OPOWIEŚĆ o „Ukrytym modernizmie...”, więcej na s. 66, www.karakter.pl--------------------------ALBUM „Verygraphic. Polish Desingners of the 20th Century”, więcej na s. 66, www.culture.pl--------------------------ESEJE na temat tego, „Jak przestałem kochać design”, więcej na s. 66, www.karakter.pl--------------------------SOCMODERNIZM w wydaniu „Herito”, więcej na s. 66, www.herito.pl--------------------------WSPOMNIENIA o „Żywocie górala poczciwego...”, więcej na s. 66, www.tpn.pl -------------------------- FOTEL opracowany przez Stefana Brodbecka. To pierwsza kooperacja niemieckiego projektanta z marką Kinnarps. I od razu wyróżniona w konkursie iF Design Award. Embrace ma lekką formę, choć jak udowodniliśmy, kilogramów uniesie sporo! Na dodatek subtelne krzywizny, gładkie kształty i różne możliwości konfiguracyjne powodują, że łatwo adaptuje się do różnych przestrzeni. Premiera, www.kinnarps.pl

5 -12 SEPT. 2015

RZECZY 61 Plener rzeczowy 76 Mediolan Pokłosie Salone Internaziolane del Mobile 124 SZTUKA WYBORU Drogowskazy Agaty Kulik-Pomorskiej i Pawła Pomorskiego

FELIETONY 80 OLGA NIEŚCIER Duch materii lotnych pejzaży Kacpra Kowalskiego 126 TOMASZ JAGODZIŃSKI Jazda Krawiec motoryzacji 145 Alicja Woźnikowska–Woźniak Mocne plecy ilustracji Yadou

ARCHITEKTURA I MIEJSCA 90 U szczytu drogi prowadzącej do szczęścia Norweska bajka o krajobrazie 100 ARCHIKONY „Fallingwater” scenografia: Frank Lloyd Wright 106 Domus viator adres improwizowany

The MAISON&OBJET spirit is taking over Paris 300 PLACES TO EXPLORE. Discover the latest trends in design Meet the new generation of designers at the Dock, Cité de la Mode et du Design. Exhibitions, installations, talks, showrooms… PARIS DESIGN WEEK is opening its doors to all design lovers.

#PDW15

designalive.pl

SAFI Organisation, a subsidiary of Ateliers d’Art de France and Reed Expositions France Design : preview


OFFICE BIOLOGY

WITAMY W DEKADZIE RÓŻNORODNOŚCI!

DESIGN FOR DIVERSITY

C

M

Y

CM

MY

CY

CMY

K

C0CREATION

TECHITURE

MICROMULTINATIONALS

W Kinnarps wierzymy, że zrozumienie i odważne wykorzystywanie zachodzących przemian, umożliwia stworzenie miejsc pracy na miarę nadchodzących czasów. Najważniejsze, aby zmiany przyczyniły się do poprawy komfortu przestrzeni, w której spędzamy tak dużą część naszego życia. Chcemy podzielić się z Państwem naszymi wnioskami, ponieważ przyszłość, którą obserwujemy, już tu jest, a dekada różnorodności wymaga nieszablonowego myślenia. Więcej na temat Raportu Trendów 2015 na www.kinnarps.pl/TrendReport

designalive.pl


8 autorzy

Knut Bry fotograf

Gert Jonkers dziennikarz

Janusz Kaniewski felietonista

Kacper Kowalski fotograf

Urodzony w 1946 roku. Jako nastolatek wyjechał z rodzinnej wsi do pracy w Oslo w zawodzie kucharza. Tam też zainteresował się fotografią na poważnie, gdy zwyciężył w jednym z konkursów. Następnie, w charakterze modela, wyjechał do Paryża. Już kilkanaście miesięcy później stał się uznanym międzynarodowym fotografem mody. Mistrz światła o przewrotnym poczuciu humoru nigdy nie rusza się z domu bez aparatu. Nieustannie zachwyca intuicyjnym doborem kolorów niezależnie, czy są to portrety, krajobrazy lub architektura. Prace artysty-samouka pokazywane były w wielu magazynach, albumach oraz na wystawach. My prezentujemy te architektoniczne ilustrujące norweski Juvet Hotel, na s. 90

A także wydawca i redaktor. Karierę rozpoczął od śpiewania muzyki country. Potem przyszedł czas na pisanie artykułów do holenderskich czasopism na temat branży tekstylnej. W 2001 roku wraz z Jopem van Bennekomem, dyrektorem artystycznym ich wspólnych przedsięwzięć, założył magazyn „Forever Butt”. Kultowy periodyk zapoczątkował dwa kolejne – „Fantastic Man” i „The Gentlewoman”. Panowie wydają także dla skandynawskiego dyktatora ascetycznej mody pismo „COS Magazine (Collection of Style)”. Dla nas we współpracy z tą modową marką, Jonkers przeprowadził rozmowę z mistrzem drukarstwa, Gerhardem Steidlem. Do przeczytania na s. 56

Urodzony 30 marca 1974 roku. Absolwent wydziału projektowania Istituto di Design w Turynie, na którym później sam wykładał. Swoją wiedzę przekazywał też na londyńskim Royal College of Art i podczas wielu inspirujących spotkań, dyskusji i wykładów. Karierę zawodową rozpoczął od samochodowego giganta, włoskiej Pininfariny. W Polsce założył Janusz Kaniewski Design. Jego pracownia projektowała dla takich marek jak: Fiat, Mazda, Paradyż, Orlen, Marlboro, Żywiec, Koło czy Pesa. Współpracował z wieloma instytucjami, w tym i z Gdynia Design Days czy Międzynarodowymi Targami Poznańskimi. Pasję do samochodów przekazywał na łamach „Design Alive”, gdzie w rubryce „Drive” opisywał swoje obserwacje świata, w kontekście motoryzacji poruszał rzeczy ważne: trudne i piękne. Miał odwagę o nich mówić, piętnować zło i podsuwać rozwiązania. Odszedł 9 maja 2015 roku.

Rocznik ’77. Absolwent Politechniki Gdańskiej. Tam też mieszka i pracuje. Choć ukończył architekturę, nie pracuje w wyuczonym fachu. Rekordzista w lotach swobodnych i laureat wielu rywalizacji. Pasję do wzbijania się w powietrze połączył z kolejną – fotografią. Precyzyjne kadry pokazywane z niecodziennej perspektywy to styl charakterystyczny Kowalskiego, za który otrzymuje kolejne nagrody. Dla nas niemal graficzne (a)symetryczności styku cywilizacji z naturą zgłębia Olga Nieścier na s. 80

designalive.pl

fot. Piotr Biegaj, Iczek


MAGAZYN PIĘKNYCH IDEI

NR 15 LATO 2015

CENA 20 ZŁ (W TYM 5% VAT)

IMPROWIZACJA 15

Lotny pejzaż Kacpra Kowalskiego. Więcej s. 80

Redaktor naczelna Ewa Trzcionka e.trzcionka@designalive.pl

Dyrektor marketingu i reklamy Iwona Gach i.gach@designalive.pl

Znajdziesz nas w sprzedaży w sieciach Empik, Inmedio i Relay oraz w m.in.:

Dyrektor artystyczny Bartłomiej Witkowski b.witkowski@designalive.pl

Dyrektor wydawniczy Wojciech Trzcionka w.trzcionka@designalive.pl

Vitkac ul. Bracka 9

Redaktor prowadzący on-line Wojciech Trzcionka w.trzcionka@designalive.pl Zespół redakcyjny Julia Cieszko, Angelika Ogrocka, Łukasz Potocki, Wojciech Trzcionka Felietoniści Krystyna Łuczak-Surówka, Tomasz Jagodziński, Olga Nieścier, Alicja Woźnikowska-Woźniak Współpracownicy Eliza Ziemińska, Dariusz Stańczuk rmf Classic, Mariusz Gruszka Ultrabrand, Jan Lutyk, Sylwia Chrapek, Rafał Soliński Logo i layout Bartłomiej Witkowski Ultrabrand Skład i łamanie Ultrabrand

International sale Mirosław Kraczkowski mirekdesignalive@gmail.com Reklama reklama@designalive.pl tel.: +48 33 858 12 64 fax: +48 33 858 12 65 tel. kom.: +48 602 15 78 57 Prenumerata prenumerata@designalive.pl Wydawca Presso sp. z o.o. ul. Głęboka 34/4, 43-400 Cieszyn NIP 548 260 62 28 KRS 0000344364 Nr konta 59116022020000000153175837 tel.: +48 33 858 12 64 fax: +48 33 858 12 65 e-mail: presso@designalive.pl

Druk Drukarnia Beltrani / Kraków Nakład: 14 tys. egz.

Sklep COS ul. Mysia 3 Bookoff Muzeum Sztuki Nowoczesnej ul. Pańska 3 Kraków Muzeum Sztuki Współczesnej ul. Lipowa 4 Hotel Copernicus ul. Kanonicza 16 Hotel Stary ul. Szczepańska 5 Hotel Pod Różą ul. Floriańska 14 Poznań Concordia Design ul. Zwierzyniecka 3 Bookarest Stary Browar ul. Półwiejska 42 Sklep COS Stary Browar ul. Półwiejska 42

Hotel Monopol ul. Dworcowa 5 Wrocław Hotel Monopol ul. H. Modrzejewskiej 2

Copyright © 2015, Presso sp. z o.o. Kopiowanie całości lub części bez pisemnej zgody zabronione. Redakcja „Design Alive” nie zwraca materiałów niezamówionych, zastrzega sobie prawo redagowania nadesłanych tekstów i nie odpowiada za treść zamieszczanych reklam. Wydawca ma prawo odmówić zamieszczenia ogłoszenia lub reklamy, jeżeli ich treść lub forma są sprzeczne z charakterem i regulaminem pisma oraz portalu.

designalive.pl

Między Nami ul. Bracka 20

Katowice Gesszeft ul. Morcinka 23-25

Redakcja designalive® ul. Głęboka 34/4, 43-400 Cieszyn redakcja@designalive.pl tel.: +48 33 858 12 64 fax: +48 33 858 12 65

desiGNalive.pl

Warszawa

Pełna lista miejsc: www.designalive.pl


12 newsletter

DZIAŁ 13

Surrealistyczny fotorealizm Moooi Carpet Nowo powstała marka Moooi Carpet proponuje kolekcję dywanów. Marcel Wanders kierujący również macierzystą firmą, Moooi, zaprosił do współpracy kilka wybitnych osobowości świata mody, sztuk wizualnych i tego projektowego. 48 koncepcji przygotowali m.in. Studio Job, Ross Lovegrove, Edward van Vliet, Marian Bantjes oraz sam założyciel. Zachwycające wzory naturalnych ujęć przyrody czy surrealistycznie geometrycznych faktur to zasługa nowej techniki druku. Głęboko intensywne dywanowe obrazy dostępne są także w wersjach personalizowanych – w zależności od upodobania zamawiającego. Na zamówienie, www.moooicarpets.com, www.moooi.com, www.rahirezvani.com

zdjęcia: materiały prasowe

Angelika Ogrocka

designalive.pl

designalive.pl


newsletter 15

Świetlna baletnica

Żywioł ujarzmiony

Fly Light to projekt londyńczyka Geoffroya Gillanta. W swoich pracach stara się odnaleźć odpowiedni balans pomiędzy funkcjonalnością a potrzebami estetycznymi, konkretem i emocjami. Fly Light to składająca się z modułów lampa ścienna. Dzięki swej lekkiej i nietypowej budowie otwiera się na różne konfiguracje oświetleniowe. Zbudowana jest z aluminium, materiałów syntetycznych i elementów elektronicznych. Kable są immanentną częścią projektu i to one pozwalają przybierać różne pozy. Artysta nie zapomniał też o praktycznym aspekcie swojego projektu – wykorzystuje technologię LED, która zapewnia niski pobór energii, pozwalając jednocześnie na zarówno jasne, jak i ściemnione światło. Dostępna w cenie 875 funtów, www.geoffroygillant.com

Najpierw zaproponowali lampę z chmury burzowej, później tę z dodatkiem tęczy. Teraz postawili na deszcz. Wykonany przez Richard Clarkson Studio obiekt to akrylowa kula w części wypełniona wodą. Dzięki umieszczonej tam mikropompie otrzymujemy wrażenie deszczu - spadające krople, dźwięk ich tykania oraz fale. Ponadto zmieszanie światła i wody daje niesamowite efekty. Zastosowana ledowa żarówka wg twórcy powinna działać do 100 tys. godzin. Rain Lamp dostępna w dwóch wersjach – mniejszej za 940 i większej za 1 220 dolarów, www.richardclarkson.com

Estetycznie i pragmatycznie

Lampa w wersji deszczowej

Angelika Ogrocka

zdjęcia: materiały prasowe

Sylwia Chrapek

designalive.pl

designalive.pl


16 newsletter

Uformowane z miłością

Zbiór różności

Ceramika wg Barber & Osgerby

Bynajmniej nie pochodzą z jednej zastawy – różnią się kształtem, kolorem, użytym materiałem czy połyskiem. Każdy ma swój unikalny charakter. Łączy je za to para londyńskich projektantów – Edward Barber i Jay Osgerby. By uczcić swoją 200–letnią rocznicę znana z produktów ceramicznych marka Royal Doulton zaprosiła do współpracy różnych artystów, w tym wspomniany duet. Barber & Osgerby stworzyli dla marki Olio nietypową kolekcję naczyń i sztućców. Autorzy chcą, by zaprojektowane przez nich przedmioty były postrzegane jako nieformalny zbiór, z którego możemy dowolnie dobierać naczynia do tych już posiadanych i łączyć je w różnych kontekstach. Tworzą je emaliowane oraz matowe: talerze, kubki, dzbanki, sztućce czy miski z kamionki, dębu lub stali nierdzewnej. Pierwsze skrzypce grają tu kształty i materiały. Ceny kształtują się w granicach 14–109 euro, www.royaldoulton.eu

Sztokholmska pracownia Form us with love, znana z projektów dla takich marek jak Cappellini, czy Bolon, zaprojektowała nowe krzesło dla Ikei. – Janinge jest przeznaczone zarówno do wnętrz prywatnych, jak i publicznych. Są plany, by wykorzystać je we wszystkich restauracjach Ikei – mówił w wywiadzie dla „Design Alive” John Löfgren, jeden z założycieli studia. Krzesło występuje w trzech wersjach: z podłokietnikami, bez oraz w formie stołka barowego. Cena od 179 zł, www.formuswithlove.se, www.ikea.com

Sylwia Chrapek

Eliza Ziemińska

Ephiphytes, czyli dżungla w domowym zaciszu

Żyjąc w ciągłym biegu, często nie mamy czasu, by odbudować swoje relacje z przyrodą i kontemplować jej piękno. Rozwiązaniem może się okazać zaproszenie jej do naszych wnętrz. Dossofiorito, czyli duetu: Livia Rossi oraz Gianluca Giabardo. „Kwiecisty kopiec” odzwierciedlił swoją wizję udomowienia natury w projekcie Epiphytes. To zwisające porcelanowe wazy, do których przytroczone są epifity – wyrastające zazwyczaj na gałęziach i liściach innych roślin. Wyjątkowość projektu polega na tym, że możemy w zaciszu naszego domu podziwiać je w pełnej krasie, wraz z korzeniami oplatającymi wazy. Porowatość naczyń pozwala zaś utrzymywać odpowiedni dla przetrwania poziom nawilżenia – musimy tylko pamiętać, by od czasu do czasu napełnić wazy wodą. Na zamówienie, www.dossofiorito.com

zdjęcia: materiały prasowe

Sylwia Chrapek

designalive.pl


18 newsletter

DZIAŁ 19

applepopolsku Ekologiczny salon

Ascetyczna biel urządzeń ze słynną literką „i” na przedzie konsekwentnie realizowana jest nawet w biurach czy salonach korporacji. Poznańska pracownia postanowiła przełamać to przyzwyczajenie, za co została wyróżniona, jako pierwsze w historii konkursu EuroShop RetailDesign Award 2015 pochodzące z Polski studio. Jerzy Woźniak i Paweł Garus, czyli mode:lina architekci, zaprojektowali salon z urządzeniami firmy Apple, który wykorzystuje akcesoria z sektora owoców. Stół ekspozycyjny zastąpiono mobilnym straganem, drewniane skrzynki służą jako ściana prezentująca produkty, a punkt obsługi klienta to lada na kółkach. Do wystroju przydały się nawet papierowe torby służące do pakowania – po przeciwległych stronach salonu ułożono z nich, w miejsce tapety, naścienne instalacje. Poznań, ul. Ogrodowa 14, www.modelina-architekci.com, www.jablkaadama.com Tekst: Angelika Ogrocka Zdjęcie: Marcin Ratajczak

designalive.pl

designalive.pl


20 newsletter

DZIAŁ 21

Kolekcja prezydencka Wyjątkowy projekt Pawła Jasiewicza

Założyciel Pracowni Jasiewicz, Paweł Jasiewicz zaprojektował kolekcję mebli i zabawek do klubiku dziecięcego w Pałacu Prezydenckim. Zestaw bujaków, stolików, stołków i klocków pozwala na budowanie, a także tworzenie przestrzeni bliskich dzieciom. Z miękkich poduch można zbudować: dom, matę, parawan, a drewniany zestaw brył pozwala na konstruowanie architektonicznych i mobilnych obiektów. Wszystkie elementy kolekcji nawiązują detalem do charakteru miejsca. www.pracowniajasiewicz.com Tekst: Wojciech Trzcionka Zdjęcia: Jan Lutyk

Antyk po norwesku

Ceramika na świeczniku

Vera & Kyte to studio wyrastające na zachodnim wybrzeżu Norwegii. Tworzą je dwie artystki – Vera Kleppe i Åshild Kyte. W swojej pracy dotykają głównie wyposażenia wnętrz, łącząc różne materiały oraz estetyki. Półka Column to jeden z ich najnowszych projektów. Minimalistyczny i prosty w swej budowie składa się właściwie z belki z zabejcowanego jesionu opierającego się na dwóch kolumnach z białej gliny. Po dodaniu kolejnych półek rozrasta się do rozmiarów pokaźnego regału. Nawiązuje w ten sposób do starożytnych podstaw architektury. Projektantki chciały też przez to zestawienie uwypuklić to, co charakterystyczne dla obu materiałów – wyraźne słoje w litym drewnie oraz gładką powierzchnię gliny. Koncept, www.vera-kyte.com Sylwia Chrapek designalive.pl

zdjęcia: materiały prasowe

z gliny i jesionu

Tradycje rzemieślnicze rodziny Grześkiewiczów sięgają drugiej połowy XIX wieku. Kiedy w 2010 roku dwie spadkobierczynie talentu przodków, Dorota oraz Malwina, przejęły po rodzicach pracownię ceramiczną, postanowiły tchnąć w nią ducha nowej energii. Dzięki połączeniu doświadczeń i wiedzy dwóch sióstr w 2014 roku Grześkiewicz Design Studio otrzymało Nagrodę Specjalną za Indywidualność Twórczą przyznaną przez Związek Ceramików Polskich. Pracownia podejmuje się rozmaitych wyzwań, a od niedawna jej ofertę wzbogaciły dwie ceramiczne lampy: Pado i Nenu. Cena od 1500 zł, www.grzeskiewicz.eu Eliza Ziemińska

designalive.pl


22 newsletter

newsletter 23

Grzałka 2.0

Wszyscy wiedzą, jak dużo energii zużywa czajnik elektryczny. Co więcej, zazwyczaj nalewamy więcej wody niż potrzeba. Podobno ilość prądu marnowana w ten sposób w ciągu dnia w Wielkiej Brytanii wystarczyłaby do oświetlenia ulic przez całą noc w Londynie. Miito, start-up studentów z Design Academy w Eindhoven, ma być rozwiązaniem tego problemu. Nie potrzebny jest czajnik, a wody podgrzewa się tylko tyle, ile trzeba. Wszystko za sprawą prostego rozwiązania przypominającego tradycyjną grzałkę stosowaną na kempingach. Jednak tym razem to indukcja doprowadza zawartość naczynia do wrzenia, a w nim może być nie tylko woda, ale też mleko, czy posiłek dla dziecka. www.miito.com Eliza Ziemińska

Klasyczny model limitowany Maserati & Zagato

Z rzecznym nurtem

Podczas ostatniej edycji Concorso D’Eleganza Villa D’Este, nad brzegiem malowniczego jeziora Como, firma Zagato, o której więcej na s. 126, zaprezentowała swoje kolejne dzieło. Maserati Mostro odwołuje się wprost do modelu z roku 1957, czyli Maserati 450 S Coupe Zagato Monster. Maszyna z lat 50. została zaprojektowana przez pochodzącego z Anglii specjalistę od aerodynamiki, a za kierownicą tego bolidu podczas wyścigu 24 Hours de Le Mans zasiadał jeden z najznakomitszych kierowców wyścigowych, sam Sir Stirling Moss. Podczas wyścigu bolid o mocy 400 koni mechanicznych osiągał niewyobrażalną prędkość 320km/h. Niestety, nie ukończył wyścigu z przyczyn technicznych. Jego kolejny właściciel, Amerykanin Byron Staver, dostosował go do ruchu ulicznego i zmienił typowy dla włoskich maszyn kolor „Rosso Corsa” na bardziej elegancki – czarny. Obecny model, wprost odwołuje się do historycznego – stawia na sport, lecz jest dopuszczony do ruchu ulicznego. Technicznie bazując na modelu Maserati, korzysta z jego wspaniale brzmiącego silnika V8. Nadwozie powstało wg receptury Zagato, czyli w trosce o jak najniższą wagę. Wykonane z włókna węglowego wzmocnione tam, gdzie to potrzebne stalową konstrukcją rurową. Wyprodukowane zostanie wyłącznie pięć sztuk. Wszystkie jednak są już rozdysponowane wśród najznakomitszych kolekcjonerów Zagato. Według niektórych źródeł, poprzednik z roku 1957 jest wart obecnie około 10 milionów euro. Tak więc, każdy z nowych właścicieli ma świadomość dobrze ulokowanego kapitału.

Ładowanie siłą wody

zdjęcia: materiały prasowe

Tomasz Jagodziński

designalive.pl

Zachwyt urządzeniami mobilnymi mija, gdy chcemy z nich skorzystać, a one akurat wtedy postanawiają się wyładować. Na ratunek przyszli twórcy Blue Freedom. Minielektrownia wodna projektu niemieckiego kwartetu urzekła najpierw odwiedzających portal Kickstarter, zbierając oczekiwaną sumę kilka tygodni przed zakończeniem akcji. Jej działanie jest proste – wyciągamy przymocowaną do obręczy turbinę, a następnie zanurzamy w rzece lub potoku. Poprzez obroty, wodny pęd wytwarza energię elektryczną. Gdy odstawimy silniczek z powrotem do okrągłego generatora, wystarczy za pomocą USB podłączyć: smartfona, tableta, kamerę, aparat czy lodówkę, które zostaną naładowane przekazywaną mocą. Twórcy zapewniają, że wystarczą cztery godziny pracy Blue Freedom, by w pełni uzupełnić baterię naszych przyrządów, bo 60 minut pracy turbiny to 10 godzin ich aktywności. Produkt posiada także zbudowane diody ledowe, co pozwala na używanie go np. w leśnych ciemnościach. Dostępny od grudnia za 319 dolarów, www.blue-freedom.net

Wspomnienie dzieciństwa Kompaktowy rower

Kolelina to dwuosobowy start–up z Bułgarii. Architekci Martin Angelov i Mihail Klenov to prywatnie zapaleni rowerzyści. Pierwszą wersję projektu Halfbike, o którym pisalismy w „DA nr 11”, przedstawili w 2014 roku, kiedy to jeden z nich zmienił mieszkanie na mniejsze, nie znajdując tam miejsca dla swojego pojazdu. Wtedy też obiekt przypominał bardziej segway’a, nowszy to raczej półrower. Oba pomysły startowały na portalu Kickstarter. Halfbike II powstał z lokalnych materiałów. Lekka aluminiowa rama zmienia się w sklejkę, łącząc koła z kierownicą. Jego kompaktowość pozwala na łatwe przenoszenie i przechowywanie – złożony zmieści się nawet pod biurkiem. Twórcy zapewniają, że odzyskamy dziecięcą radość, z jaką uczyliśmy się stawiać pierwsze szusy na drogach, bowiem kierowanie pojazdem poprzez umiejętne balansowanie ciałem wymaga wprawy. Od 599 dolarów, www.halfbikes.com Angelika Ogrocka

Angelika Ogrocka

designalive.pl


24 newsletter

Na tropie nienamacalnego Zmierzyć, zobaczyć, uchwycić

Degradacja, wilgoć, powiew wiatru, ruch – to te fenomeny natury zaciekawiły duet Kneip. Artyści Jørgen Platou Willumsen i Stian Korntved Ruud postanowili zbadać powyższe zjawiska, tworząc serię rzeźb Weathered. W swoich projektach starają się łączyć sztukę, design oraz rzemieślnictwo. Nie inaczej było w tym przypadku. Każda z rzeźb ma odmienne zadanie: ukazać ruch spowodowany serią mechanicznych fal, trzęsieniami ziemi czy erupcjami wulkanów. Kolejny obiekt jest swoistym hygrometrem – naprężony koński włos ma się kurczyć bądź rozszerzać w zależności od wilgoci powietrza, powodując tym samym ruch całej rzeźby. Wreszcie seria Breeze wskazuje kierunek wiatru. Powierzchnie produktów w swej niedoskonałości nawiązują też do procesu powolnej degradacji. Koncept, www.kneip.no

ZDJĘCIA: MATERIAŁY PRASOWE

Sylwia Chrapek

designalive.pl


newsletter 27

Dotknij, posmakuj, powąchaj, a potem patrz Po latach nieciekawej pracy, Joanna Posoch postanowiła odnaleźć swoje miejsce na ziemi. Warmińskie Nowe Kawkowo wydawało się być idealne. Tam powstała pierwsza plantacja lawendy w Polsce, która stopniowo ewoluowała w Lawendowe Muzeum Żywe im. Jacka Olędzkiego. Ten etnograficzny przystanek edukacyjny i warsztatowy proponuje nie tylko podziwianie bogactw naturalnych, ale i nabywanie praktycznych umiejętności takich jak: wytwarzanie naturalnych kremów, wód aromatycznych, olejków eterycznych. Ponadto podejrzymy, jak układa się bukiety, poznamy podstawy wiedzy zielarskiej, pozwiedzamy botaniczny ogród, skosztujemy domowych herbat, miodów, a nawet posłuchamy koncertu. Jeszcze nie byliśmy, ale się wybieramy! Nowe Kawkowo 11a, www.lawendowepole.pl Tekst: Angelika Ogrocka Zdjęcia: Rafał Lipski

designalive.pl

designalive.pl


28 newsletter

newsletter 29

Stadium przemijania w zwierciadłach czasu

Projekt Lexa Potta i Davida Derksena to przykład na umiejętne połączenie nauki i sztuki, który śledzimy od fazy prototypu. Holenderscy projektanci pochylili się nad naturą zwierciadła oraz pięknem degradacji. Lustra zaproponowane przez Potta i Derksena wykorzystują fakt utleniania się ich srebrnej powłoki wraz z upływem czasu. Transience to swoiste studium przypadku, zapis różnych etapów przemijania, uchwycony w ryzy geometrycznych kształtów. By zapanować i nieco przyśpieszyć naturalną kolej rzeczy, artyści wykorzystali siarkę. Czas jej zetknięcia ze srebrem podyktował zaś kolory oscylujące między złotem, a brązem oraz purpurą i błękitem. Wszystkie lustra są wykonywane ręcznie, delikatnie różniąc się od siebie. Ceny wahają się między 895 a 1895 euro, www.lexpott.nl, www.transnaturallabel.com

Elegancka prostota

Zmienna jak kobieta

Nicole Brock w swoich projektach poszukuje prostoty i czystości. Tabeau świetnie wpisuje się w tę ideę. To zbudowana z modułów toaletka, która może się dowolnie przeobrażać. Poszczególne elementy połączone są zaś poprzez niewidoczne magnesy. Można je ustawiać wertykalnie oraz horyzontalnie, a specyficzna forma pozwala na bardzo łatwy i szybki montaż. W zestawie jest także mała walizka, którą można odłączyć i zabrać ze sobą w podróż. Trójwymiarowa kompozycja nie tylko świetnie wygląda, ale jest przy tym także bardzo funkcjonalna. Na zamówienie, www.nicolebrock.be

Sylwia Chrapek

Sylwia Chrapek

Zdjęcia: materiały prasowe

Szklany powiew wiatru

designalive.pl

Silne wiatry czy inne ekstremalne warunki pogodowe zna każdy przebywający na wybrzeżu. Francusko–szwedzki duet ze studia Ralston & Bau wykorzystał ten fakt w najnowszej serii produktów. Storm to szklane, ręcznie dmuchane wazony, tylko że… przechylone. Początkowo Birgitta Ralston i Alexandre Bau chcieli wykonać je z giętych stalowych rur, nawiązując tym samym do lokalnego przemysłu stoczniowego. Produkty powstały w ramach programu Ideal Lab, który interpretował relacje norweskiej społeczności zamieszkującej fiordy z nowo przybyłymi. Edycja limitowana, www.ralstonbau.com Tekst: Angelika Ogrocka Zdjęcie: Andreas Eikeseth Nygjerd designalive.pl


30 newsletter

W szczytnym celu Perfekcja miodowego sześcianu

Znana w jubilerskim świecie Anna Orska w swojej najświeższej, wiosennej kolekcji Apis zainspirowała się złotym nektarem oraz pracowitością niewielkich, a tak znaczących owadów. Zaprojektowała naszyjniki, bransolety oraz kolczyki, w których dominują geometryczne wzory odwołujące się do plastra miodu. Projektantka powiązała też swoją kolekcję z inicjatywą Greenpeace – Adoptuj pszczołę. Część dochodu ze sprzedaży jednego z modeli kolczyków zostanie przekazana na rzecz akcji. Poszczególne elementy biżuterii już od 210 zł, www.orska.pl Sylwia Chrapek

Proto plasta Zdjęcia: materiały prasowe

Na swoich wykładach podkreślał zawsze, że „praktyka czyni mistrza”. Kaare Klint, uważany za ojca duńskiego designu, swoim podejściem do projektowania i przestrzeni przetarł szlak dla takich sław jak: Arne Jacobsen, Børge Mogensen czy Hans J. Wegner. Był także prekursorem zjawiska znanego dzisiaj jako Danish Modern, czerpiącego w dużej mierze z założeń Bauhasu, które zapoczątkowało sławę duńskiego wzornictwa na całym świecie. To właśnie jego projektom mebli jest poświęcona wystawa w kopenhaskim Design Museum, gdzie Klint pracował i nauczał. 27 czerwca – 6 września 2015 roku, www.designmuseum.dk

designalive.pl

Eliza Ziemińska

designalive.pl


32 promocja

DZIAŁ 33

Hansgrohe Select: Po prostu prysznic

I

nnowacyjna technologia Select jest czysto mechaniczna. Pozwala użytkownikowi kontrolować przepływ strumienia wody w armaturze, w głowicach i główkach prysznicowych oraz termostatach poprzez naciśnięcie przycisku. Wszystkie przyciski oznaczone są czytelnymi symbolami. Zastosowanie tego rozwiązania nie wymaga zasilania elektrycznego ani instalacji żadnych dodatkowych urządzeń. Wystarczy jedno kliknięcie Za pomocą przycisku odbywa się zmiana strumienia w główkach prysznicowych Radesignalive.pl

indance Select. Wystarczy jedno kliknięcie. Do wyboru mamy strumień miękki RainAir, silny strumień deszczowy Rain oraz trzeci – masujący. W przycisk Select wyposażone są również głowice górne Raindance Select oraz Rainmaker Select. Te ostatnie są szczególnie atrakcyjne ze względu na elementy wykonane z białego szkła. Szklana tarcza głowicy otoczona wąską chromowaną opaską nadaje jej ekskluzywny wygląd i pozwala wpasować się w różne stylistycznie wnętrza. Szklana tarcza głowicy posiada ponad 200 otworów, z których każdy wycięty jest za pomocą precyzyjnego lasera. Zmiany strumienia

dokonuje się za pomocą przycisku Select, pośrodku tarczy. Sama tarcza jest zdejmowana, co pozwala na łatwe czyszczenie. Szklana półka i termostat ShowerTablet Select 700 to termostat z dużą, 70–centymetrową szklaną półkę, która pomieści butelki z szamponem, mydło czy inne akcesoria. Po raz pierwszy drążek prysznicowy czyli połączenie pomiędzy baterią, a głowicą może być schowane w ścianie. Sterowanie wypływem wody odbywa się za pomocą przycisków Select. Powierzchnia półki wykonana jest z wysokiej jakości białego szkła, co zapewnia łatwość czyszczenia, dodatkowo półka ukry-

Zdjęcia: materiały prasowe

Przycisk jest łatwy w obsłudze. Wiele rzeczy i funkcji w życiu codziennym opiera się na zastosowaniu przycisku; włączanie światła, telefonu czy myszki komputerowej. Specjaliści z Hansgrohe uznali, że można go zastosować również w obszarze armatury i pryszniców, dla ułatwienia ich obsługi. W tym przypadku przełom to nie nowe urządzenie, ale przycisk Select jako sposób sterowania funkcjami.

wa istniejące przyłącza jeśli element był montowany podczas renowacji na miejscu starej baterii. Select w obszarze umywalki Przycisk Select wykorzystywany jest także – po raz pierwszy w obszarze baterii umywalkowych – w linii armatury Talis Select. Strumień wody włączany jest i wyłączany poprzez naciśnięcie przycisku. Jest to szczególnie wygodne gdy mamy np. namydlone ręce – wystarczy użyć wierzchu dłoni lub przedramienia, a cała bateria pozostaje czysta. Select do pomocy w kuchni Technologia Select wykorzystana zosta-

ła także w bateriach kuchennych Talis Select, Metris Select oraz Axor Citterio Select. Od teraz strumień wody możemy otwierać i zamykać za pomocą przycisku Select umieszczonego z przodu wylewki; temperatura i moc strumienia regulowane są za pomocą mieszacza, który może pozostawać w pozycji otwartej. Przycisk można obsługiwać nawet wierzchem dłoni czy przedramieniem, trzymając np. miskę, garnek lub gdy obie dłonie są brudne. Dodatkowo wyciągana wylewka zwiększa pole manewru do 50 cm, co często ułatwia pracę w kuchni. www.hansgrohe.pl designalive.pl


34 newsletter

DZIAŁ 35

Cielesne tekstylia Nowojorska projektantka Ali Schachtschneider na zakończenie edukacji przedstawiła odważny i rozbudowany koncept. Vivorium to pięć zestawów odnoszących się do ludzkiego ciała. Nourishment to jadalna wersja odzieży, Extensions pokazuje możliwości ochrony naszej skóry, Toolcollection ułatwia interakcję z innymi organizmami, Garmentobjects to wytwarzane w warunkach laboratoryjnych żyjątka stające się naszymi ubraniami, a Funguseat powstałe w ramach Interiorobjects to siedzisko na grzybni rosnące wraz z jej dojrzewaniem. Najwięcej miejsca artystka poświęciła różnym odmianom tekstyliów – w wariancie jadalnym, ochronnym, a nawet wytwarzanym, przy wspomożeniu, przez nasz organizm. Koncept. www.alischachtschneider.com

Zdjęcia: materiały prasowe

Tekst: Angelika Ogrocka Zdjęcia: Hiu Zhi Wei

designalive.pl

designalive.pl


Biżuty 36 newsletter

DZIAŁ 37

Po tak zwanej rewolucji 3D pomysłów na wykorzystanie nowej technologii nie brakuje, również w zakresie wytwarzania biżuterii. Jedną z firm przodujących w tej dziedzinie jest włoskie .bijouets oferujące ozdoby, które trudno byłoby wyprodukować inną metodą. Błędem jest jednak pogląd, że misterny kształt to zasługa jedynie zaawansowanej techniki. Mimo zastosowania drukarki, przy obróbce każdego elementu jest konieczne również tradycyjne rzemiosło. Ceny od 19 euro, www.bijouets-italia.com Eliza Ziemińska

Po dziewiąte: asceza

Letnia propozycja Nenukko Odzieżowa marka dedykowana indywidualistom znana jest z minimalistycznych projektów w monochromatycznych barwach. Taka jest również kolekcja I'm not then przeznaczona na wiosnę–lato 2015. To dziewiąta linia, jaką Nenukko wpuściło na rynek, odwołując się do tarotowego pustelnika, który symbolizuje podążanie za wewnętrznym głosem, a co za tym idzie, samotność i ascezę. Proste w formie, skromne w detalu wykonano z naturalnych materiałów – lnu i bawełny. W roli modelki promującej ascetyczne ubrania wystąpiła aktorka Helena Norowicz. Do kupienia od 129 złotych. www.nenukko.com

Nieprzewidywalny minimalizm

Nowa kolekcja Tundra Fashionlogic

Zmienna, a przy tym nieprzewidywalna jak aura, natura kobiety zainspirowała twórców Tundra Fashionlogic do zaprojektowania najnowszej kolekcji. Hot Spring-Cold Summer to propozycja na letnie zarówno ciepłe, jak i zimne miesiące, toteż lniane tkaniny są lekkie, a wełna wysokogatunkowa. Młoda marka wywodząca się z Bielska-Białej to dzieło Eweliny i Maxa Sobolaków. Jak sami podkreślają, inspirację stanowią modernistyczne oraz minimalistyczne formy z lat 70., które zręcznie kontynuują w swoich kolekcjach. Ceny mieszczą się w przedziale 300–2 000 zł, www.tundrafashionlogic.pl Zdjęcia: materiały prasowe

Tekst: Angelika Ogrocka Zdjęcia: Przemek Dzienis

designalive.pl

Angelika Ogrocka

designalive.pl


38 newsletter

DZIAŁ 39

Z morskich otchłani czyli… meble z wodorostów

Absolwenci Duńskiej Królewskiej Akademii Sztuk Pięknych zaproponowali nowe zastosowanie roślin morskich. Wykorzystywane dotychczas jako pokarm czy też w przemyśle farmaceutycznym stały się budulcem kolekcji Terroir. Jonad Edvards i Nikolaj Steenfatt opracowali proces, w którym zbierane ręcznie na duńskich plażach algi poddaje się suszeniu, mieleniu, a następnie gotowaniu. Dzięki temu zmieniają się w mocny klej, do którego dodany zostaje papier. Z kolei wysoka zawartość soli działa jak naturalny środek konserwujący. Zarówno lampy, jak i krzesła są trwałe, lekkie oraz miękkie. A ich barwa zależy od zebranych wodorostów – od jasnej zieleni po ciemny brąz. Koncept, www.jonasedvard.dk, www.steenfatt.dk

Z tekstylnych resztek w nowe produkty

Pocięte kawałki tkanin, resztki puchu czy po prostu ścinki. Ile z nich zazwyczaj wyrzucamy? Katrin Krupka i Phillip Stieghan postanowili udowodnić, że tekstylne odpady wcale nie muszą być marnowane. Wraz z Saxon Textile Research Institute (STFI) i Basf Designfabrik tandem ze studia Krupka–Stieghan wykonał Recreate Textiles. Projekt pokazuje, w jaki sposób można wykorzystać krawieckie pozostałości i stworzyć z nich kolejne obiekty takie jak: ściany, siedzenia, lampy czy nawet panele akustyczne. Poprzez mieszankę różnorakich włóknin otrzymujemy wiele różnorakich kombinacji kolorystycznych. Koncept, www.krupka-stieghan.de, www.moeve.de, www.designfabrik.basf.de Angelika Ogrocka

Tekst: Angelika Ogrocka Zdjęcie: Emil Thomsen Schmidt

designalive.pl

designalive.pl


improwizuj! 41

PRENUMERUJ www.designalive.pl/magazyn/prenumerata roczna prenumerata 70 zł roczna prenumerata studencka 60 zł dwuletnia prenumerata 130 zł dwuletnia prenumerata studencka 110 zł

designalive.pl


42 improwizuj!

designalive.pl

Improwizuj! Zagospodaruj po swojemu strony „Design Alive”. Zrób z nimi, co chcesz: pokaż mamie, zachowaj dla siebie, wyślij do nas ich zdjęcie (redakcja@designalive.pl) albo wytnij i prześlij na adres redakcji: „Design Alive”, ul. Głęboka 34/4, 43-400 Cieszyn. Miłej zabawy!


ludzie 45

Zima w Beskidach

Wielka improwizacja Włodek Pawlik terminarz ma zapełniony od momentu, gdy w zeszłym roku dostał Grammy. Zlecenia, koncerty, projekty specjalne. Właściwie czasem nie wie, gdzie będzie grał kolejnego dnia. To wie jego żona – Jolanta Pszczółkowska–Pawlik, również muzyk – nieoceniony towarzysz i menedżer życia na walizkach, w których muzyk–kompozytor chowa cekinową marynarkę – kostium sceniczny i skromną skórzaną czapkę, podobną do tej, którą nosił Witkacy. Podczas pełnej zaskoczeń przygody w odkrywaniu oblicz muzyka okazało się, że nie tylko czapka łączy tych dwóch artystów, a do ich opowieści z czasem dołączy i Karol Szymanowski Tekst: Ewa Trzcionka Zdjęcia: Rafał Soliński designalive.pl

Oblicze pierwsze. Spotkaliśmy się w Bielsku–Białej przy okazji Lotos Jazz Festiwal Bielska Zadymka Jazzowa, w Galerii Sfera, która jest współorganizatorem wydarzenia. Wywiad przed południem z jazzowym muzykiem, to nie najlepszy pomysł. Zwłaszcza, gdy zimowa noc rozpycha się, zabierając czas porankowi. A noc jest czasem jazzu. Pawlik zjawił się na umówionym spotkaniu tylko chwilę spóźniony, mimo, że jeszcze parę godzin wcześniej był mocnym ogniwem w doskonałym jam session – najczystszej istocie muzyki jazzowej, jaką jest improwizacja. Zmęczony i refleksyjny, nie mógł ukryć, że krew w jego żyłach nadal płynie synkopami. Dzień wcześniej na deskach Teatru Polskiego wykonał swój projekt specjalny, który nazwał potem „kompendium mnie”. W mediach pisali o koncercie: nastrojowy, brawurowy i ekspresyjny. To ta sama osoba, z którą rozmawiam? Włodek Pawlik jest zmienny jak jego muzyka. Dodałabym jeszcze – racjonalny. Panie Włodku, niech pan opowie, co ja wczoraj straciłam? Nie było pani. Szkoda. Słowami nie za bardzo da się to opisać. Mi też trochę nie wypada tego robić. Mogę opowiedzieć o reakcjach publiczności najwyżej. Było standing ovation. Nic dodać, nic ująć. A dla pana jako artysty, co się wydarza na scenie, gdy taki muzyczny projekt zaczyna się dziać? Scena jest miejscem pracy. Ja i wszyscy, którzy biorą udział, musimy swoje zadanie wykonać najlepiej, jak tylko się da. Jesteśmy wystawieni na ogląd, na słuchanie, na ocenę. To specyficzna rzeczywistość, jedyna w swoim rodzaju – staje się, gdy wchodzimy na scenę. W innych zawodach, również artystycznych to się nie zdarza. Malarz pracuje w domu, dzieło wystawia, a sam pozostaje anonimowy. Często nikt nie wie, jak on wygląda, choć jego dzieła są znane. A tu jest jeden do jeden. Publiczność może być entuzjastyczna, albo nie, choć w moim przypadku ten drugi aspekt rzeczywistości koncertowej nie wchodzi w grę, dlatego też uprawiam ten zawód do dzisiaj. Scena to jest cudowne miejsce przeżywania z ludźmi

chwil unoszenia się ponad tę rzeczywistość, a muzyka na ten moment zastępuje wszystko tym, którzy są na scenie i tym, którzy ich słuchają. Mówi pan, że to zawód, a jednak połączony z wkraczaniem od czasu do czasu w inną rzeczywistość. Może „zawód” to nie do końca dobre słowo, ale nie ma innego. Mój jest unikalny, jedyny w swoim rodzaju. Te chwile koncertowe to bardzo intymna sytuacja, w którą wchodzimy ze statystycznie nieznanymi sobie ludźmi. Oni są tam, w sferze cienia, bardziej czuje się ich, niż widzi i w naszych głowach jest myśl, pragnienie, by ich wzruszyć, wyciszyć, zabawić. To cała gama tego, co się nazywa magią, choć do końca nikt nie wie, o co chodzi. Kiedy jest ten moment, gdy praca zaczyna być wspomnianą magią i pociąga pana w świat nadrealny? Cały czas przygotowań do koncertu jest bardzo różny od tego, co się dzieje potem na scenie. To się robi w domu, w ciszy. Mój wczorajszy koncert był można powiedzieć „kompendium mnie”. Zawierał elementy z różnych stron mojej twórczości: tego, co robię z moim trio, muzyka do filmu „Rewers” przełożona na język jazzu i ta z albumu „Struny na ziemi”, gdzie Lora Szafran i Marek Bałata śpiewali moje piosenki ze słowami Jarosława Iwaszkiewicza. To było w sumie z 20 utworów. Graliśmy ponad dwie godziny. Bardzo długi koncert. I zanim się stał, to miała miejsce cała sfera przygotowań w domu, potem próby. Tam pracuję, by mieć stuprocentową pewność, że w efekcie, na samym końcu ludzie wstaną z krzeseł i będą wrzeszczeć! Czasem się tak zdarza, czasem nie. Wczoraj się zdarzyło. Jakie to uczucie dla twórcy? Wspaniałe. Przedwczoraj miałem przyjemność rozmawiać z Jerzym Maksymiukiem. Debatowaliśmy o różnych aspektach z życia muzyka, tak od kuchni trochę, i on celnie to spuentował konkluzją, która wyjaśnia wszystko: życie muzyka to wolność i dyscyplina. Te dwie siostry muszą umieć ze sobą współżyć. Tyle i aż tyle. Więc dyscyplina – praca codzienna nad warsztatem, by go nie stracić, jest dotlenieniem tej kreatywności i wolności. Te dwa koła muszą pracować

na tych samych trybach i na tych samych prędkościach. Codziennie. Nawet zakładając, że dzisiaj nie gram koncertu – być może gram, tego nie wiem, żona wie lepiej (śmiech) – to siadam do tej mojej pracy, jak w biurze. Mam kontakt z instrumentem lub wchodzę w zaległe projekty i zobowiązania kompozytorskie, które cały czas dostaję. Pańskie życie to pasmo wyborów, ciągłe układanie się na nowo w zmiennej sytuacji? To jest specyfika tego fachu. Tu nie przychodzi się na umówioną godzinę jak w orkiestrze. Nie jest to zawód dokładnie określony, jak na przykład nauczyciel, który w perspektywie ma lepszą lub gorszą emeryturę. W moim przypadku to jest nieistotne. Mógłbym postępować właśnie tak, ale jestem wolnym człowiekiem i to jest mój wybór, ale on nie oznacza łatwego życia. Wolność wymaga samodyscypliny. Sam muszę to regulować. Choć na moje życie zawodowe wpływ ma wiele osób, to jednak ostatecznie to ja decyduję, czy wchodzę w coś nowego czy nie. To kwestia wyboru i konsekwencji. To trochę tak, jak z matematycznymi zadaniami. Rozwiązuje się jedno, potem bierze się drugie i tak dalej. To podejście bardzo pragmatycznie, ale ja nie mogę sobie pozwolić na… niechlujstwo. To jest mój paradoks. Wielu myśli, że tzw. artyści… z resztą tego słowa się nadużywa – artystą się nie jest, tylko się bywa. A i tych jest niewielu. Załóżmy jednak, że jest określenie „artysta” dla ludzi wychodzących poza schemat. Do takiego życia trzeba umieć się dostosować i trzeba to zrobić bardzo szybko, bo można też bardzo szybko polec. Nie chcę deprecjonować, czy zniechęcać młodych ludzi, jednak bycie artystą profesjonalnym to ciężki kawałek chleba, zaczynając od spraw bardzo prozaicznych, jak częste zmiany miejsc, hoteli, stref czasowych. Koncerty kończą się późno, jest wiele pokus, z którymi trzeba sobie radzić. O tym się nie mówi. Często młodzi ludzie wchodzą w to bezkrytycznie i potem czytamy, że coś złego z nimi się stało. Są blaski i cienie. Czyli życie wolnego twórcy jest trudniejsze niż wejście w ramy istniejącego systemu, jaki daje pracodawca, firma, etat? Oczywiście. To ja kreuję swój świat. Jestem designalive.pl


46 Dział

ludzie 47 sumą osobistych wyborów – estetycznych, życiowych. To jednoosobowa orkiestra i dyrygent w jednym. On siedzi przed panią. Ten zawód jest nieobliczalny, nieprzewidywalny. Każdy może wybrać: albo ryzyko, albo stabilizacja. I będąc muzykiem, można być spełnionym poprzez stabilizację – być np. nauczycielem albo członkiem orkiestry i przychodzić codziennie, dajmy na to o dziesiątej, do pracy i wykonywać utwory. To jest piękne, jednak przewidywalne i powtarzalne. Moja natura nie znosi tego, dlatego jestem, kim jestem. Jest pan twórcą – kompozytorem, nie tylko muzykiem, który odtwarza. Co jest dla pana inspiracją do kreowania? Kiedy muzyka pojawia się w głowie? Trzeba wyczekać natchnienia, iskry jakiejś? Czy może już sam warsztat pozwala tworzyć rzemiosło? Najlepiej gdy są terminy wykonania przedsięwzięcia muzycznego. Ja to uwielbiam. To najbardziej przekonywujący mnie argument przy tworzeniu muzyki na zamówienie. Lubię widzieć koniec tej pracy w postaci partytury. Choć w sumie nie zawsze tak jest. Są też momenty, gdy po prostu „coś” przychodzi i tworzę abstrakcyjnie. To „coś”, to taki „dobry nieobecny”, on puka do drzwi albo nie puka. Inspiracja, natchnienie przychodzą niespodziewanie. Są pod postacią malarstwa, poezji, słowa, zdarzenia, człowieka. Nie przekładam tego od razu na muzykę, ale to wszystko tkwi głęboko i ujawnia się w nieoczekiwanych momentach przekładania na dźwięki. To niezbadane procesy i ja nie chcę ich badać, bo z nich czerpię siłę, motywacje do tworzenia. Chcę być naiwny do końca jak dziecko, bo tylko wtedy muzyka może wyjść poza banał i werbalny schemat, jaki mamy na co dzień. To wyjście w sferę, gdzie logos jest bardziej poetica niż to z codziennej gazety. Mówi pan, że obrazy, zdarzenia wyzwalają muzykę, muzyka natomiast wyzwala zdarzenia i obrazy. To współistnieje, przenika się i wzajemnie napędza. Więc, panie Włodku, niech pan powie, jak brzmi pierwszy pocałunek? Wczoraj zabrzmiał! Widocznie brzmiał nieźle, bo ludzie wstali z owacjami. Wcześniej była cisza i skupienie, widocznie otworzyły się jakieś ludzkie marzenia w momencie, gdy wykonywaliśmy tę balladę [„Pierwszy pocałunek” – przyp. red.] z filmu „Rewers”. I wczoraj sobie uświadomiłem, że pierwszy pocałunek wespół z muzyką może dać bardzo miłe doznania. Mając tytuł, pan potrafi sprawić, by on zabrzmiał. Ten utwór mógłby nie mieć tytułu. Uważam, że nazywanie to sprawa drugorzędna. Oczywiście w sferze pewnego doprecyzowania, co w głowie kompozytora się dzieje, wymagane jest napisanie tytułu. To uwiarygadnia i zbliża słuchacza do źródła inspiracji. W przypadku filmu jest inaczej. Konkretna scena wywołuje muzykę, tak właśnie

designalive.pl

jak w przypadku sceny z „Rewersu”, gdy główna bohaterka po raz pierwszy całuje się ze swoim amantem. No więc – jak brzmi ten pierwszy pocałunek? Cudownie! No właśnie, to jest to! Poprzez muzykę można wprowadzić się w świat skojarzeń, konotacji wrażeniowo–uczuciowych związanych z przeżywaniem życia pozawerbalnie. Uczucia to bardzo mocny impuls życia. Kto wie, czy nie najmocniejszy? Obdarowuje pan ludzi muzyką, przy której wzruszają się, bawią, wspominają, wyciszają. A jak pan wypoczywa? Najlepiej wypoczywam podczas grania. To jest piękne! Samooczyszczenie. Katharsis. A taki normalny wypoczynek mnie bardzo szybko nuży. Męczy mnie. Jak ktoś mi mówi, że mam jechać wypocząć do lasu albo na plażę, to ja wolę usiąść do instrumentu i pograć. I co to daje? Ucieczkę od rzeczywistości. Co pan wtedy gra? Wszystko jedno co. To jest mój wybór. Mogę grać o niczym. Jestem improwizatorem. Ponoć z tego jestem znany, że improwizuję. Mogę zagrać nawet to, czego nie wiem. Siadam i samo wychodzi. Kiedy jestem np. zdenerwowany, to biorę jakiś instrument i mi szybko przechodzi. Może improwizacja to rodzaj ucieczki od życia, które pan tak dyscyplinuje? Powiedzmy, że jest to jedna z wersji do przyjęcia i jest tak, jak pani mówi (śmiech). Nie zastanawiam się jednak tak bardzo nad sobą na co dzień. Bo wie pani, ja patrzę na siebie z perspektywy przeżywania życia na gorąco. I póki mi to sprawia satysfakcję, daje energię, spotykam fajnych ludzi, to cóż więcej mi trzeba? Poza tym nie mam motywacji do sięgania zbyt głęboko w swoją naturę, w swoje ciemne strony, bo i takie pewnie są. Staram się z nimi nie ujawniać i nie dopuszczać do głosu. Zostawmy zatem pańskie wnętrze i przejdźmy do świata wokół pana. Co ostatnio zaintrygowało, zainspirowało do tworzenia? Inni twórcy? Muzycy? Każdy może być inspirujący. Potencjał w statystycznym przechodniu jest olbrzymi, kwestia tylko, czy na niego natrafimy. Często są to spotkania zupełnie nieprzewidywalne, a zapadają głęboko w pamięć. Teraz przypomniałem sobie – byłem w Tokio niedawno, przechodziłem ulicą obok hotelu i w życiu bym nie przypuszczał, że ten element tak mocno zapadnie w moją pamięć. Usłyszałem jak jakiś człowiek śpiewa. Bardzo głośno, przez megafon, po japońsku. Stał po drugiej stronie ulicy. Nie rozumiałem go, ale zaciekawił mnie. Inni ludzie też się zatrzymywali. Podszedłem – na kartce miał napisane „I like Jesus”. Potem się dopytałem – śpiewał jakiś hymn do Jezusa. To mi zapadło w pamięć i to jest niesamowite. Bo nie jest tak, że jakiś pan jest sławny i znany, to mi coś ciekawego przekaże. Czasem taka właśnie postać, niby anonimowa, da mi

sygnał. Przyznam, że tu [podczas Bielskiej Zadymki Jazzowej – przyp. red.] też jest bardzo ciekawie. Właściwie kilka godzin temu skończyłem jam session. Graliśmy chyba do czwartej nad ranem. Było bardzo dużo ciekawych osób, znakomita atmosfera i się grało! Towarzystwo znakomite. Muzyka łączy. Nie mogliśmy się rozstać. Patrzę na te pasy za oknem i przypominam sobie, że jeszcze niedawno przez nie przechodziłem w nocy do hotelu… Ludzie… różni… wspaniale… to była celebracja muzyki w świecie już pokoncertowym. Patrząc na ten uśmiech, myślę, że mówi pan teraz o najczystszej istocie jazzu. Jestem z tego pokolenia, które się wychowało na jam sessions. Ta forma grania już od co najmniej 10–15 lat, nie tylko w Polsce, ale i za granicą, to rzadkość. Jestem zaskoczony, że tu w Bielsku jest takie miejsce klubowe i czas, gdzie można sobie pograć, bo fenomen klubów jazzowych live, jest już poza nami niestety. A taki moment, jak wczoraj, że mogę sobie przyjść i pograć, to jest ten grunt, podglebie, na którym wyrosłem. Zakochałem się w takiej muzyce klubowej, kiedy miałem 17–18 lat. To były inne czasy. W warszawskich klubach czy w krakowskich, a było ich mnóstwo, nabierałem szlifów muzycznych, tam się uczyłem tej muzyki. Albo hamburskie kluby czy australijskie. Tam też kluby muzyczne live były solą muzyki improwizowanej. Teraz, gdy jeżdżę po stolicach krajów europejskich, dochodzę do smutnej konstatacji, że te czasy już minęły. I tym bardziej się cieszę, że w Bielsku duch jazzu jeszcze trwa. Jestem zaskoczony atmosferą i aprobatą ludzi dla tego pięknego gatunku muzyki. Wierzę na słowo, bo sporo pan podróżuje. Czuje pan, że świat coraz bardziej się kurczy? Mój świat jest skurczony do miejsc, w których się gra, hoteli w których się mieszka. Często nawet nie ma czasu wyjść i zwiedzić miasta. Ale tak to jest – niektórzy siedzą i pracują w jednym miejscu, a my pracujemy w ten sposób. Nie ma na razie innej możliwości, a w sumie to jest ciekawe. Jak ktoś ma pierwiastek cygańskości w swojej duszy, to to go kręci. A co przed panem? Dużo. Wiele koncertów. To konsekwencja tego napędu po Grammy, atmosfery, która się nie kończy. Organizatorzy zapraszają mnie na festiwale i koncerty, w Polsce i za granicą. Raczej nie odmawiam. Mamy w Polsce wysyp nowych obiektów dedykowanych kulturze. Przykładowo: Filharmonia Szczecińska czy siedziba Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia w Katowicach. To budynki starannie zaprojektowane i wykonane. Czy dzięki temu, muzyka w Polsce będzie się miała lepiej? Nic złego w tym nie ma, a wręcz odwrotnie, że powstają nowoczesne gmachy i „świątynie muzyki”, tylko że ja zawsze dodaję: same mury nie grają. Bardzo ważne, by w tych designalive.pl


48 Dział

ludzie 49

gmachach zdarzały się muzyczne przedsięwzięcia na miarę włożonych w te mury pieniędzy. Czynnik ludzki jest tu nieoceniony i moja odpowiedź jest prosta: jazz nie powstał w pałacach czy pseudo barokowych, ostentacyjnie bogatych obiektach tylko w knajpach biedoty. Często takie miejsca dla muzyki nie są dobre, bo one ograniczają spontaniczność. Nie mówię, że zawsze tak musi być i chciałbym, żeby te inwestycje pomogły polskiej muzyce, ale muszę dodać: mury to nie wszystko. Nowe obiekty przyciągają też nowe eksperymenty muzyczne. Muzyka klasyczna, jazz mieszają się z elektroniką, z techno. Pana to nie kusi? Zna pan takie przypadki? Jeśli ktoś czuje chęć, by postawić na scenie laptopa, to bardzo proszę. Ja nie czuję. Nie orientuję się też we wszystkim, co dzieje się w muzyce, zwłaszcza w czasach, gdy co chwila pojawia się po tysiąc nowych zespołów w sieci. Nawet jakbym chciał, to nie jestem w stanie ogarnąć tego muzycznego bałaganu, jaki mamy przez internet. Jak pan sobie radzi z porządkowaniem tego zalewu cyfrowej muzyki? Odcinam się. Owszem internet, komputer to są narzędzia, które mi pomagają w komunikacji – tyle. Albo ja, albo internet. Szkoda mi czasu. Wolę fortepian, publiczność, aktywność emocjonalną. To mnie kręci. Mam wrażenie, że teoretycznie jesteśmy zaawansowani, a w praktyce idzie nam coraz gorzej i to zaczyna się tyczyć całego życia. Tak. Ulegamy pozorom i je tworzymy. Pozorne kontakty, lajki, znajomi. To wszystko sztuczny świat, do tego podskórnie napędzany bardzo cynicznymi motywami finansowymi. Bo za tym wszystkim stoi reklama. Ja w to nie wchodzę. Więc realna samotność panu nie grozi? Mam duże grono fanów i w nich jest siła. Czuję to. Od lat chodzą na moje koncerty i na to sobie zapracowałem. Oni też są wymagający. Pytają, chcą kolejnego mojego kroku. Ale to jest wzajemne i bardzo żywe. To jest real. Natomiast internet jest substytutem życia. Oczywiście wykorzystuję go do swoich celów zawodowych. Ale to nie jest bożek, któremu się kłaniam co dzień i mu ufam, bo kryją się za nim niekoniecznie czyste intencje. Ceni pan sobie kontekst doświadczeń? Jestem absolwentem prof. Barbary Hesse–Bukowskiej, studiowałem w Warszawie na Akademii Muzycznej klasyczny fortepian. Na studia podyplomowe, tym razem jazzowe wyjechałem do Hamburga. Tylko – czy ja tam studiowałem jazz? Chyba po prostu wszedłem w środowisko, które tworzyło się wokół tamtejszego wydziału i miało znaczący wpływ na życie muzyczne Hamburga. To jest ten kontekst doświadczeń – nauka, która nie polega na tym, że się siedzi w ławeczce. Tak poznaje się życie, jego smaki designalive.pl

i kolory. I to dotyczy wszelakich sfer życia, nie tylko muzyki. Ludzie stali się bardzo pragmatyczni i uzależnieni od komputera. Często przychodzą do domu, zaczynając od włączenia komputera. Czasem jak wchodzę do restauracji czy klubu jest cisza. I niby naprzeciwko siedzi jakiś partner, ale to nie jest partner rozmowy. Rozmowa toczy się przez smartfon. To jest nasz dzisiejszy problem z komunikacją, z otwartością. Chcieliśmy, to mamy. A muzyka żywa, to jest scena, artysta, publiczność, to są emocje. To jest rzeczywiste.

Na holi w Katowicach Oblicze drugie. Parę dni po wywiadzie, Siedziba Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia w Katowicach. Zanim zagra Wayne Shorter i zaśpiewa Esperanza Spalding, finałowy wieczór Bielskiej Zadymki Jazzowej otwiera festiwalowy hymn „Na holi, na holi”. Na scenie: bielscy jazzmani, orkiestra NOSPR, grający na trombitach bracia Golcowie, za fortepianem witany owacjami Włodek Pawlik w cekinowej marynarce. Oglądam na żywo – jest ekspresja i brawura – obie ze sceny zabierze na widownię i do foyer, gdzie wpadamy na siebie. U boku serdeczniej żony, uśmiechnięty, rozpoznaje i wylewnie wita. Zupełnie inny, odmieniony muzyką. Zaciekawił, by poznać bardziej. Okazją na zrobienie zdjęć do wywiadu okazała się Zakopiańska Wiosna Jazzowa. Będzie koncertował. Z panią Jolantą ustalamy, że w dzień po koncercie artysta znajdzie dla nas czas, tym razem, szczęśliwie, po południu. Pozostaje znaleźć miejsce. Takie, gdzie będzie mógł odpocząć. Zaimprowizować. Musi być więc dobry fortepian. Musi być dom. Musi być Zakopane. Zaledwie dwa dni przed umówionym spotkaniem myśli splatają się w jednym miejscu – Willa Atma! – wybudowany w zakopiańskim stylu dom, w którym żył i tworzył Karol Szymanowski! Musi się udać. Nieocenione wsparcie przychodzi ze strony Muzeum Narodowego w Krakowie, którego oddziałem jest zakopiańska Atma i działające w niej, jedyne na świecie biograficzne muzeum polskiego kompozytora. Oficjalna zgoda na wykonanie w nim zdjęć pojawia się właściwie w dwie godziny. To ewenement.

Wiosna pod Tatrami Oblicze trzecie. Atmosfera na widowni dość powściągliwa, a on na przekór chciałby to zmienić. Gra żywiołowo, między utworami sypie żartami i anegdotami. Znalazł nawet kilka ścieżek, którymi próbował połączyć Tatry z jego rodzinnymi Górami Świętokrzyskimi. W mieście wysokogórskiego etosu, to dość karkołomne. W kuluarach natomiast rzeczowy i zdystansowany. Jutrzejsza sesja jakby „nie w smak”. A pani Jolanta została w Warszawie...

Serdeczne podziękowania dla Muzeum Narodowego w Krakowie za pomoc w realizacji sesji zdjęciowej na terenie Muzeum Karola Szymanowskiego Willa Atma w Zakopanem (ul. Kasprusie 19). Szczególne podziękowania dla pani dyr. Agnieszki Gąsienicy– Giewont. Dziękujemy także Galerii Sfera w Bielsku–Białej, współorganizatorowi Lotos Jazz Festiwal Bielska Zadymka Jazzowa za pomoc w przeprowadzeniu wywiadu.

Herbata u Szymanowskiego Oblicze czwarte. Nie wiedzieliśmy, kogo tym razem spotkamy. Zjawił się spięty. Na propozycję, by usiadł przy fortepianie i zagrał zareagował ostro: – Ale tak nie można, to nie było umówione! Krew nam zgęstniała i jedyna nadzieja była w tym, by jednak zaczął grać, bo w głowie brzmiało… „Kiedy jestem np. zdenerwowany, to biorę jakiś instrument i mi szybko przechodzi”. – Panie Włodku, wszystko jest ustalone. I z Muzeum, i z panią Jolantą. Proszę zagrać, odpocząć. Każdemu życzę, by choć raz w życiu zobaczył na własne oczy magię muzyki. Siłę piękna, która wymywa niepotrzebny niepokój i nerwy. Ten moment właściwie stał się chwilą, kiedy nasze spotkanie przestało być wywiadem ze znaną osobą. To była chwila kiedy zobaczyliśmy, czym jest wolność, jeśli tylko potrafimy sobie na nią pozwolić. Włodek Pawlik zasiadł za instrumentem. Grał. Grał, a na jego twarzy pojawił się uśmiech i spokój. Improwizował, wplatał „Jej portret” Nahornego między góralską nutę i oberka. Nieliczni zwiedzający zatrzymywali się, przysiadali, klaskali. Zdarzył się nawet i spontaniczny duet na cztery ręce. Potem otoczony drewnem ścian, pamiątkami po Karolu Szymanowskim, szkicami strojów do jego baletu „Harnasie”, portretami autorstwa Witkacego zachwycił się: – To jest ta piękna Polska międzywojenna. Nie tylko Szymanowski, Witkacy… Tworzę dzisiaj i nie powinienem kalać własnego gniazda, ale to, co wtedy się tworzyło… tego nie da się przyrównać. Zdradził też kolejny wątek, łączący go z tym miejscem. Swego czasu skomponował muzykę do filmu „Mistyfikacja” o Witkacym. Trudno było uwierzyć, że spontaniczny pomysł na sesję zdjęciową okazał się tak trafny. – Może herbaty, kawy? – już po zdjęciach kustoszki muzeum sprawiły, że naprawdę nasz gość w odrestaurowanej niedawno podtatrzańskiej willi, mógł poczuć się jak w domu: – Wspaniały instrument! Ktoś naprawdę dobrze go wybrał. Miałem właśnie szukać czegoś tu, w Zakopanem, żeby poćwiczyć. Piękny ten fornir. To orzech? Byłem tu niegdyś, nawet grałem, mój syn tu grał i żona, ale to miejsce jest nie do poznania! Pięknie! Nie spodziewałem się, że coś takiego dzisiaj mnie tu spotka. Dla mnie to wielkie wzruszenie… Dziękuję. designalive.pl


ludzie 51 50 ludzie

Get Free

i

Wojciech Mazolewski to jazzmen nowego ładu. Dzięki jego płycie „Polka”, tym gatunkiem muzyki na nowo i zupełnie inaczej niż przed laty zachłystują się młodzi. Łączy, eksperymentuje, robi to, co chce jak chce

Rozmawiała: Ewa Trzcionka portret: paweł tkaczyk

designalive.pl

Włodek Pawlik Urodzony w 1958 roku pianista i kompozytor. Absolwent klasy fortepianu Akademii Muzycznej im. F. Chopina w Warszawie. Studiował także na Hochschule fur Musik w Hamburgu. Z kolei na Uniwersytecie Muzycznym im. F. Chopina uzyskał doktorat. Autor muzyki do filmów „Pora umierać” Doroty Kędzierzawskiej, „Nightwatching” Petera Greenwaya oraz „Rewersu” Borysa Lankosza, za którą otrzymał nagrodę na 34. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Laureat tak wielu nagród, że na ich wymienienie zabraknie nam miejsca. Nagrał 24 płyty, z czego za jedną z ostatnich, „Night in Calisia", otrzymał pierwszą w historii polskiego jazzu nagrodę Grammy. www.wlodekpawlik.com

designalive.pl

designalive.pl


ludzie 52 jest taka. Przewijają się różne stylistyki. To stanowi styl danej grupy, a wspólna osobowość decyduje o tym, jakie to finalnie jest. Dzisiaj pracujemy nad tym, by muzyka brzmiała po naszemu. Improwizacja jest elementem jazzowym, ale w naszej muzyce pojawia się i techno, i rock i elektronika w różnych postaciach. Są warianty free jazzu, klasyki, muzyki konkretnej, współczesnej. Poza tym każdy z nas ma bardzo różne doświadczenia muzyczne. Graliśmy w życiu rocka, jazz, reggae, punka, techno. Każdy z nas też produkuje muzykę. To wszystko wpływa na brzmienie Quintetu. Świadomość każdego muzyka jest szeroka, to nie tylko wykonawcy. To współtwórcy sami w sobie. Wchodząc na scenę, każdy z nas myśli o formie, o koncepcji, o tym, co chcemy powiedzieć razem, wyrażając samego siebie. To jest ta siła. Będąc razem, tworzymy kulę energii, która jest dużo więcej warta niż suma naszych osobowości. Potęgujecie się wzajemnie? Inspirujemy się, tworzymy sobie wzajemnie schody, po których potrafimy się wspinać. Na waszej płycie są utwory, których można słuchać na okrągło. Czasem warto nawet wrócić do domu okrężną drogą, by w samochodzie słuchać go jeszcze raz i jeszcze raz. Zamęczyć go. Masz takie utwory, które zamęczasz? To takie piękne, że jakiś utwór wywołuje w tobie uczucia, emocje i wartości, którym zawsze chciałeś służyć! Nagle czujesz, że ten ogień się w tobie rozpala i chcesz go w sobie rozniecić. Wspaniałe, że ktoś podejmuje decyzję, że jeszcze nie wróci do domu i jeszcze postara się bardziej wkręcić, zanurzyć w to, co ten utwór wywołuje, głównie po to, przynajmniej ja czuję taka motywację, by potem wrócić do świata, do rodziny, przyjaciół z nową energią, ze wspaniałą nowiną: „Bądźmy lepsi!”. Utwór „Get free” zawsze powodował w nas niekończącą się imprezę. Czasem wracaliśmy na parkiet, czasem do baru, a czasem siadaliśmy przy otwartym oknie w hotelu albo na schodach pod Wieżą Eiffla. Chcieliśmy jeszcze raz sobie puścić ten utwór z komórki i jeszcze raz poczuć, że się kochamy. Do tego utworu dodaliśmy od siebie pewne życzenie – żeby to, co dobre, nie kończyło się nigdy. Dla mnie to jest to by-

cie razem o piątej rano, gdy chcę zapalić tak nie odleciałem, ale kiedy wróciłem słuchając ich historii, które są bardzo jeszcze jednego papierosa i jeszcze raz z trasy kompletnie zmęczony, czując, inspirujące. Miło patrzeć na Polaków, któpoczuć, że danie sobie tej wolności jest że poświęciłem kompletnie wszystko, rzy odnoszą sukcesy w różnych krajach genialne! Uwalnia dobroć. żeby się udało i leżałem kompletnie niei w różnych dziedzinach. Coraz częściej Muzyka ma moc? żywy, to łzy same ciekły mi z oczu. Byłem potrafimy się jednoczyć i wspierać, gratuMoim zdaniem muzyka świat zmienia. wzruszony tym, co się stało, wdzięczny lować sobie wzajemnie. A jaka muzyka zmienia ciebie? Wymieludziom, którzy mnie wspierali, zespoTo czas, kiedy minęły kompleksy? Kiedy niasz w jednym wachlarzu przeróżne łowi, który ze mną to przeżył. Chciałem widzimy, że nie ma za czym gonić? Albo, gatunki muzyki. Nimi operujesz i nimi to wszystko wyrazić, wszystkim, teraz że nie ma po co? się inspirujesz. Co łączy te utwory, które – choć siedziałem sam w pokoju! Ale Zawsze jest potrzeba, bo my musimy cię zachwycają? Potrafisz znaleźć w nich te wszystkie uczucia przepłynęły przeze nadganiać wiele dziesiątków lat, kiewspólny pierwiastek? mnie jak wielka fala. Lubię tę siłę muzyki, dy nie mogliśmy się rozwijać, a nasz Szczerze mówiąc, nie wiem… Słucham że potrafi to wywołać i popchnąć cię potencjał był zatrzymany. Ale prawda jest muzyki bardzo różnej i zawsze tak w najprostsze i najważniejsze uczucia. taka, że suma osobowości jest tak duża, było. W różnych okresach mam różne Jesteś wrażliwy na dźwięki, sporo poże trafiając na dobry grunt bardzo szybko, tak zwane ulubione utwory. To zależy dróżujesz. Głównie po miastach, któokazuje się, że mamy dużo do powiedzeod sytuacji w życiu. Staram się też słurych nazwy przypisujesz też utworom. nia. I podoba mi się, że potrafimy bardzo chać nowej muzyki i w niej wyszukiwać Kodujesz miejskie brzmienie i rytm? Czy szybko pozbyć się wszelkich ograniczeń tuneli energii, które naprawdę są ważne. pamiętasz jakiś dźwięk, z natury, z kuli pokazujemy potencjał, jaki w nas siedzi. Niedawno, tuż przed wydaniem albumu tury – dźwięk, który cię zaskoczył? Kibicuję też inicjatywom, które jednoczą „Polka” przesłuchałem płyty Alabama Kiedy to mówisz, to pojawiają mi się ciekawe działania Polaków w świecie, Shakes. Wiem, że to będzie coś, co mnie w głowie obrazy. Zaskoczony byłem komunikują ich ze sobą, pokazując, jak zajara, będzie inspiracją, będę słuchał w Bangkoku. Myślałem, że tamtejszy możemy wzajemnie się napędzać i pojej na okrągło. Kiedy wracam zmęczony buddyzm, klasztory i medytacja, wywomagać. Tego brakuje jeszcze tu, w kraju, po koncertach i kładę się spać w hotelu, łują spokój i ciszę, a okazało się, że Bangbo uczeni byliśmy zawsze, że sąsiad słucham Warpaint, czyli czterech punkok jest bardzo głośnym miastem, który jest niebezpieczny, bo na nas nakablukowych dziewczyn z Los Angeles, które, emituje takie natężenie dźwięku, że naje. To pokutuje w nas i powinniśmy jak paradoksalnie, śpiewają anielskimi głosa- wet przyroda na to reaguje – chrząszcze, najszybciej przekuć to w przeświadczenie, mi i grają otwartą, czystą muzykę. Innym ptaki śpiewają tam niesłychanie głośno, że sąsiad może nam pomóc i my możemy razem, by zasnąć, posłucham Bryana Eno bo starają przebić się przez szum miasta. też być dla niego wsparciem. albo Coltrayne’a, który jest uniwersum Podobnie jest w Indiach, gdzie byliśmy Może za granicą łatwiej oderwać się totalnym! Kiedy wstaję rano i potrzebuję w trasie z Quintetem. W New Dehli od poprzednich czasów i pokolenia? pobudzenia, to słucham Perfect Pussy, wszyscy używają klaksonu bardzo niesto- Nie chciałbym się odrywać od tego, a nowoczesnego punck-rocka, kiedy rosownie i stale, więc było bardzo głośno, ponieważ szacunek dla starszych, dla robię pompki i ćwiczę. Bywa różnie… Lubię poza tym na jezdniach wszystkie formy dziców, dla naszej tożsamości i wartości wzruszającą muzykę i takimi artystami, motoryzacji próbują się prześcignąć tradycji są ważne. Poczucie, kiedy z tym którzy dziś mają wielką siłę jest np. Bon i „przekrzyczeć”. wszystkim zrywasz, może działać tylko Iver. W jazzie odkryłem ostatnio Walking Jednak, kiedy opowiadam muzyką na chwilę. Czasem faktycznie tego poDistance, młodzi chłopcy z Nowego Jorku, o tych miastach, to raczej opowiadam trzebujemy, ale to nie jest trwałe. Zawsze których nawet miałem okazję obejrzeć o ludziach z tych miast, a nie o tym potem się wraca. ostatnio. Tego jest bardzo dużo, w mojej jakie one są same w sobie. Dopiero Ale może ta chwila zerwania pępowiny płytotece przewijają się rzeczy z bardzo kiedy skomponowałem utwory, wtedy jest ważna, żeby móc powrócić do „maróżnych stylistyk. nadałem im nazwy miast, one były też cierzy” na innych zasadach? Czyli niezależnie jaka, ale musi poruszyć? szyfrem do poukładania płyty. Poczułem, Tak, jeśli tego, ktoś potrzebuje, to powiPamiętam parę tygodni, może miesięcy że ta muzyka tam powstawała, a impulnien to zrobić, czym prędzej. Ale później temu, kiedy wstałem po jakiejś piorunusem były uczucia do ludzi, do kobiet, trzeba być świadomym i silnym w tym, jącej trasie, po ogromnych, wspaniałych do Polek. Oraz odczucia i spostrzeżenia że jeżeli już udowodniłeś niezależność, doświadczeniach, które kosztowały o tym, jakie one są, jacy są Polacy i Polki, to wracasz… mnie całą tonę wysiłku, rano włączyłem jacy są ludzie i relacje między nimi. …dosłownie lub w przenośni… komputer, a tam jakimś przypadkiem Jakie są Polki i Polacy? …i ciągniesz dalej! Ciągniesz też kolejnych. odpalił się utwór Eda Sheerana „I see Dzisiaj mamy bardzo ciekawy czas, To jest największa umiejętność, której pofire” z „Hobbita”. Bardzo mnie porugdy Polacy i Polki w świecie zyskują woli, sukcesywnie powinniśmy się uczyć szył! Opowiadał historię z jednej strony nową tożsamość. Swoją, osobistą, nie – róbmy tak, a będzie się potęgowało. moich młodzieńczych fascynacji, bo tą narodową – z bólu i potrzeby ucieczzaczytywałem się Tolkienem i też film ki, tylko wynikającą z własnej wartości Za pomoc w realizacji wywiadu dziękuję Petera Jacksona zrobił na mnie wrażenie, i pracy. To dostrzegam, jeżdżąc po świecie organizatorom Festiwalu Tauron Nowa a z drugiej… Kiedy oglądałem film, to aż i spotykając mieszkających tam ludzi, Muzyka (więcej na s. 143).

designalive.pl

bycia nie w tym momencie i nie w tej sytuacji, której się oczekuje, to należy to jak najszybciej zmienić. Trafiłam na „Get free” w pierwotnym wykonaniu Major Lazera. Stylistyka tego wykonawcy zupełnie do mnie nie trafia, a utwór natychmiast stał się dla mnie ważny. Jak Wojciechem Mazolewskim spotkałam się było w Twoim przypadku? Czemu przy okazji jednej z imprez Before Tauron wybrałeś go, by zagrać po swojemu? Nowa Muzyka w katowickim klubie Trzeba przyznać, po pierwsze, że to nie Hipnoza – przedsmaku tego, co czeka nas jest utwór charakterystyczny dla Major w sierpniu tego lata podczas Festiwalu Lazera, po drugie – udał mu się saTNM. Już w długim korytarzu między kramencko. Z drugiej strony w tytule sceną a garderobą rozpoczęliśmy rozmoi w swoim przekazie ma dużo z tego, wę od tematu samochodów… a właściwie o co nam chodzi, dlatego wpletliśmy od tego, co kto w swoim wozi? go w swoja set listę. Całą swoją muzyką W moim oldschoolowym Volvo wożę chcemy motywować do twórczego działawszystko, co jest potrzebne na trasie. Ponia. cząwszy od instrumentów, wzmacniaczy, Trzeba przyznać, że dzisiaj twórczo przeefektów, kabli, przez torby z ciuchami, wieźliście „Polkę” po różnych zakątkach garnitury, narzędzia potrzebne do napraw muzyki. Gdzie dziś była „Polka”? sprzętu i innych działań okołomuzycz„Polka” jest kapryśna i bardzo często nych, po komputery, telefony, ładowarki. płata figle, robi to, co chce i nie zawsze Naprawdę, jak do niego się wsiada, to ma to, co się wszystkim podoba i dlatego też, się wrażenie, że się wchodzi do pokoju kiedy gramy ten utwór, lubimy odlecieć albo niewielkiego mieszkania. w rejony, które nawet dla nas samych nie Ktoś jeszcze tam się zmieści prócz są do końca poznane. Dużo improwizukierowcy? jemy. Mamy tak obcykaną ergonomię tego W twojej muzyce pojawia się techno, łąsamochodu, że potrafimy zapakować się czysz je z jazzem, przepływacie w jeszcze w czwórkę albo piątkę i spędzić w nim inne rejony muzyki. Wieszczą, że jazz podróż całkiem wygodnie. żywy, improwizowany umiera. Winiony To co to za model? jest internet, wirtualne relacje i lokale Stare V70! Kombi, czarne dawno już bez papierosów. Jazz umiera? A może pełnoletnie. ta improwizacja nie odbywa się jest już Cacko! Pasuje do kogoś, kto ze sceny tylko w obrębie jednego gatunku, a naapeluje o przyjaźń i poczucie wolności. wet medium? Przyznam jednak, że zabrakło mi muRobimy to, co czujemy. Robimy muzykę zycznego apelu, czyli utworu „Get free”. współczesną, taką, jaka nam w duszy Osobiście mówiąc – mi też. Byłem gra. Żyjemy współczesnym światem. przekonany, że po bisie będziecie nalegać Dorośliśmy i dojrzeliśmy w warunkach, dalej i zostawiliśmy sobie ten utwór kiedy korzystamy z internetu i telefonów na sam koniec, jako taki smaczek. I to się komórkowych, czasu lokali, w których nie zdarzyło, właściwie natychmiast się nie pali i imprez, na których grana po naszym zejściu oklaski ustały. Ale rzejest bardzo różna muzyka. Nie jesteśmy czywistość czasami tak się układa, jak ma w stanie i nie chcemy zamykać się tylko się ułożyć. Może miało go nie być i dzisiaj i wyłącznie w tradycji. Owszem, ona każdy musi napisać sobie swoje „Get jest dla nas ważna, stanowi trampolinę free”. Na pewno tym, co mówiłem i tym, do tego, co można zdziałać, ale w jazzie co graliśmy, chcieliśmy rozbudzić w was najważniejsza jest wolność i sposób chęć robienia tego, co wam w duszy wyrażania siebie – prawdziwy, autentyczgra. Mamy dzisiaj dobre warunki i szczęny, tożsamy z rzeczywistością. Więc nie ście, bo żyjemy w takim kraju, w takiej możemy udawać muzyki zadymionych sytuacji, że każdy z nas ma prawo robić klubów, komunikacji listownej, bo żyjeto, co chce. I jeśli zdarza się (a wielu z nas my w innym świecie – bardzo szybkim już się to zdarzyło), że ma się poczucie i eklektycznym. Więc i nasza muzyka


54 Dział

designalive.pl

designalive.pl

ludzie 55

Wojtek Mazolewski DZIAŁ 55 Rocznik ’76. Przygodę z muzyką rozpoczął dzięki swojemu bratu Jerzemu, zwanym Mazzollem. Po punkowych dźwiękach, zwrócił się w stronę jazzu. Założył Wojtek Mazolewski Quintet, którego frontmanem jest do dziś. Eksperymentował z hiphopowcami Fisz Emade, tworząc Bassisters Orchestra. Z zespołem Pink Freud wprowadził jazz na listy przebojów. Jego muzykę można usłyszeć także w teatrze, filmie czy na audiobookach. Scenę dzielił m.in. z Petem Warehamem, Timem Bernem, Tomaszem Stańko, Tymonem Tymańskim oraz Lechem Janerką. www.mazolewski.com


56 ludzie

DR UK ARZ 64–letni Gerhard Steidl jest człowiekiem zapracowanym. Gdy trzeba stworzyć książkę, najbardziej awangardowi autorzy oraz artyści, od Ai Weiwei do Carine Roitfeld, od Juergena Tellera do Luca Tuymansa, zmierzają prosto do siedziby Steidla, najlepszego na świecie drukarza i wydawcy. Skromne progi, mieszczące się w bloku mieszkalnym w Gottingen, w Niemczech, wydają się nie pasować do wydawcy Chanel. Miejsce, w którym odnajdziemy drukarnię, biura oraz pokoje sypialne dla odwiedzających artystów, prowadzone jest przez charyzmatycznego i hiperaktywnego założyciela. Sam również też tam mieszka. Ponadto, zarządza kilkoma wydawnictwami, z czego dwoma we współpracy ze swoim rodakiem, Karlem Lagerfeldem Rozmawiał: Gert Jonkers / magazyn COS Zdjęcia: Franziska Sinn / magazyn cos

designalive.pl


58 ludzie

Ger ha rd Podoba mi się ten przypominający labirynt kampus, który tu stworzyłeś. Gerhard Steidl: Kampus? Użyłeś ciekawego słowa. Chcę porozmawiać z Tobą o papierze, ale zacznijmy może od historii tego miejsca i od Twojego doświadczenia – z tego, co się orientuję, swoją firmę zacząłeś prowadzić w bardzo młodym wieku? GS: Miałem 17 lat, a ponieważ w Niemczech minimalny wiek, w którym można założyć własny interes to 18, przez pierwsze kilka miesięcy robiłem to nielegalnie – posługiwałem się tylko gotówką. Gdy zbliża się rocznica powstania naszej firmy, nie wiemy dokładnie, jaką datę przyjąć. Czy to oznacza, że nigdy nie mieszkałeś poza tym uroczym miasteczkiem Gottingen? GS: Właśnie tak. Zacząłem tu, bo tak było najwygodniej – mieszkałem z rodzicami,

designalive.pl

nie musiałem płacić czynszu i mogłem po prostu znaleźć tuż za rogiem odpowiedni warsztat, w którym zacząłem drukować. A po pięciu czy sześciu latach uzbierało mi się tyle materiału i maszyn, że już zwyczajnie nie mogłem się nigdzie przenieść. Właściwie Joseph Beuys zasugerował mi swego czasu przeniesienie interesów do Dusseldorfu, gdzie w tym samym czasie pracowali tacy giganci sztuki, jak Beuys i Nam June Paik. Niestety przeprowadzka była wówczas dla mnie za droga. Paskudnie, prawda? GS: Nie, bo jeśli spojrzysz na mapę Europy, zobaczysz, że Gottingen znajduje się dokładnie na środku, zatem takie usytuowanie okazuje się najwygodniejsze. Mogę pojechać do Berlina, Hamburga, Warszawy, Rzymu czy Sztokholmu i tego samego dnia wrócić do domu. Poza tym, uważam że utrzymanie pewnego dystansu wobec świata sztuki i artystów, z którymi pracuję wychodzi mi na zdrowie. Lubię utrzymywać czysto zawodowe relacje. Nie chcę się z nimi przyjaźnić, siedzieć w pubie czy wyjeżdżać na wakacje. Chcę z nimi tylko pracować. Jeśli zbliżę się do nich za bardzo, zjedzą mnie całego – tacy są artyści.

Może zabrzmi to głupio, ale jaki jest Twój stosunek do papieru? GS: Cóż, osobiście myślę, że papier jest jednym z najpiękniejszych materiałów przemysłowych na świecie. Naprawdę można poczuć te tysiące lat kreatywności w produkcji papieru. Nie lubię, kiedy ludzie mówią, że już nie potrzebujemy papieru, że się zdezaktualizował i nie potrzebujemy go do przekazywania informacji. A kto tak twierdzi? GS: Są tacy, którzy uwielbiają internet i twierdzą, że papier wyszedł z mody. To jest jak z religią: albo wierzysz w niepokalane poczęcie Marii, albo nie. Albo wierzysz w koniec ery papieru, albo nie. Ty oczywiście nie...? GS: Otóż to. Wiem, że technologia się rozwija, idzie do przodu. Nie ma potrzeby czytać kieszonkowej serii w samolocie po to, żeby wyrzucić ją zaraz po przylocie do np. Nowego Yorku – po prostu czytasz z Kindle’a. No i nie wydaje mi się, żeby w przyszłości istniało zapotrzebowanie na poranną gazetę, a potem na jeszcze jedną – wieczorną. Gazety są wartościowe ze względu na zamieszczane komentarze, analizy czy inne historie, jednak z drugiej strony wszystkie te informacje

>


rzeczy 61

60 ludzie

można znaleźć online, więc właściwie dlaczego by nie podarować życia drzewom. Pamiętajmy jednak, że artyści wciąż tworzą na papierze. Zdjęcia też są drukowane na papierze. Zatem odtwarzanie ich w książkach, na papierze wciąż ma sens. Co możesz powiedzieć o wyglądzie papieru? GS: Papier ma powierzchnię, zatem odbija światło. Pod różnymi kątami, wygląda różnie. Papier należy zgłębiać. To prawie jak żywy organizm. Jak myślisz, dlaczego setki tysięcy ludzi pielgrzymuje co roku do Paryża, żeby zobaczyć Monę Lisę? Ponieważ w rzeczywistości jest znacznie piękniejsza niż w jakiejkolwiek reprodukcji znalezionej online. I to jedno designalive.pl

St ei dl

wiem na pewno: gdy patrzysz na fotografię na papierze, w książce, jesteś znacznie bliżej oryginału, niż patrząc na to samo zdjęcie w internecie. Gdy widzisz zdjęcie wykonane przez Cartiera–Bressona na ekranie, będzie wyglądać ostrzej, zbyt cyfrowo, ze zbyt dużymi kontrastami. Takiej pracy Cartier–Bresson nigdy by nie zaakceptował. Ale gdy się spojrzy na jego zdjęcie w książce, to jest ono bliskie temu, co chciał przekazać. Pamiętam wywiad z fotografem Jeffem Wallem, który powiedział, że nie chce nigdy oglądać swoich dzieł odtwarzanych w książkach. GS: No tak, cóż, on stosuje lightboxy, a przy podświetlonym druku cyfrowym otrzymuje się przestrzeń kolorystyczną

znacznie bogatszą niż głupi papierowy druk w palecie CMYK. Jednak dobry drukarz spróbuje uwolnić tę przestrzeń kolorystyczną specjalnymi farbami drukarskimi, wykorzysta doświadczenie, oprogramowanie software czy hardware i zrobi to bardzo dobrze. I to właśnie próbuję robić. Jestem „pomocną dłonią” artystów, staram się pomagać im, doprowadzać ich do końca drogi. Podoba Ci się dźwięk papieru? GS: O tak! Nigdy nie słuchasz brzmienia papieru? Stukasz palcami po papierze, a on wydaje taki specyficzny dźwięk. To jest doświadczanie książki. Materiał powstał przy współpracy z magazynem marki odzieżowej COS

Plener Spontaniczność nieodłącznie kojarzy się z improwizowaniem. A ponieważ tak brzmi nasz temat numeru, postawiliśmy na niewymuszoną swobodę. Nie mogąc oprzeć się słonecznej aurze, po raz pierwszy opuściliśmy studio i udaliśmy się w plener motylowych ogrodów zaprzyjaźnionego gospodarstwa u podnóża Beskidów. Dziękujemy za naturalne: scenografię, oświetlenie i za pyszne kanapki z sałatą prosto z inspektu TEKST: ANGELIKA OGROCKA, ZDJĘCIA: MARIUSZ GRUSZKA/ULTRABRAND

FOTEL Deli, więcej na s. 102, www.kinnarps.com--------------------------LAMPOSTOLIK idea znana z poprzednich czasów, gdy wszystko powinno być wielofunkcyjne. Varv oprócz podstawowego zadania, posiada półeczkę, na której położymy podręczne akcesoria, a także smartfony. Co więcej, te właśnie urządzenia naładują się tu bezprzewodowo. Nowe produkty Ikea korzystają z technologii Qi, więc wystarczy ulokować we wskazanym miejscu telefon, a jego baterie automatycznie zaczną się ładować. Niektóre aparaty potrzebują dodatkowych opraw, które również Ikea oferuje. Statyw w Varv pozwala na regulację wysokości, a umieszczony w półce port USB na tradycyjne ładowanie. 399 zł, www.ikea.pl

designalive.pl


62 rzeczy --------------------------LAMPA DZWONEK powstała z inspiracji opowieściami pasterzy o różnych funkcjach i kształtach dzwonków przywieszanych owcom. Forma lampy nawiązuje do tego elementu kultury pasterskiej. Projektanci - Ewa Bochen i Maciej Jelski ze studia Kosmos (więcej na s. …) połączyli drewno jesionowe z kształtowanym na gorąco filcem. Projekt w fazie produkcji, www.kosmosproject.com, www.zamekcieszyn.pl--------------------------WOOFER to nie tylko intrygująco wyglądający obiekt, ale i pochłaniacz dźwięku. Wnętrze wypełnione igłowaną włókniną akustyczną owinięto w wełnę wytworzoną przez fabrykę w Bielsku–Białej, która jest jedną z ostatnich zajmujących się tą dziedziną tekstyliów. Dodatkowo Maja Ganszyniec i Marta Morawska ze Studia Ganszyniec użyły w projekcie metalowej ramy i drewnianych elementów. Prototyp z możliwością produkcji, www.studioganszyniec.com, www.zamekcieszyn.pl--------------------------Wool Design. Carpathians to projekt koordynowany przez Zamek Cieszyn, finansowanego przez Fundusz Wyszehradzki w ramach którego powstały Lampa i parawan. Jego celem było znalezienie nowych funkcji dla niechcianego już i niepotrzebnego materiału, jakim jest wełna karpackich owiec. Projektantów z Polski, Słowacji, Czech i Węgier zaproszono do współpracy z beskidzkimi rzemieślnikami i producentami. Dzięki temu powstały produkty atrakcyjne dla współczesnych odbiorców, a wykorzystujące różne właściwości wełny. www.zamekcieszyn.pl ------------------

designalive.pl

DZIAŁ 63 FOTEL odznaczone Red Dotem 2014 w kategorii The best of the best. Marka Kinnarps poprosiła o projekt Thomasa Pedersena. Deli miało być komfortowe, atrakcyjne i… najlepiej takie, z którego nie chce się wstawać. Organiczny kształt krzesła sprawia, że można je w prosty sposób łączyć. Świetnie sprawdza się w pomieszczeniach z małą ilością miejsca. Cena podawana na zapytanie, www.kinnarps.com--------------------------STOŁEK Pawła Pomorskiego i Agaty Kulik–Pomorskiej, czyli studia Malafor. Vertical to jedna z trzech odsłon najnowszej kolekcji Air, która kontynuuje rozpoczętą kilka lat temu przez pracownię przygodę z dmuchanymi meblami. W ascetyczne stelaże z dębowego drewna wkładane są ogromne poduchy uszyte z różnokolorowych pokrowców. Z kolei wzdłuż nich wiją się kontrastowe do szarego materiału obicia. Pozostaje tylko usiąść i wsłuchiwać się w śpiew ptaków. 1 050 zł, www.malafor.co


64 rzeczy

DZIAŁ 65

UBRANIA młodej modowej marki Kids on the Moon. Najnowsza kolekcja, przeznaczona na okres wiosenno–letni to połączenie oceanicznych głębin, światła księżyca i kultury grunge. Dwa najbardziej odległe od siebie światy, czyli morskie dno i kosmiczne przestworza, spotkały się w cieniowanych tekstylnych projektach. Nasi modele upodobali sobie kolekcję tak bardzo, że postanowili przetestować, jak sprawuje się w niecodziennych sytuacjach, takich jak… wchodzenie na drzewo. I spisała się świetnie! Ceny wahają się między 110 a 220 zł, www.kidsonthemoon.com

designalive.pl

designalive.pl


66 rzeczy MEBLE funkcjonalne. Proste w montażu i demontażu. Łatwe do przechowywania i transportu. A przy tym uniwersalne. Seria Pakiet autorstwa Oskara Zięty to modułowy system stworzony z naturalnych materiałów – sklejki świerkowej i stali. Po zamówieniu, użytkownik decyduje, czy pozostać przy industrialnym charakterze drewna czy jednak zmienić go w coś innego. Do wyboru różne rodzaje sklejek i stopów klamer. Ascetyczna wersja surowego świerku idealnie odnalazła się w leśno–ogrodowym klimacie. Od 680 zł, www.zieta.pl--------------------------LAMPKA polskiej marki Lako. Bend wygląda elegancko. Minimalistyczna oprawa zapewnia optymalną ilość światła, co poprawia koncentrację i przydaje się przy długich godzinach spędzanych przy biurku. Szklany abażur rozstrzela ledowe światło, komponując ciekawe refleksy (sprawdziliśmy po zmierzchu). Inspirowana latami 20. lampa u nas w niecodziennej odsłonie – na stole, lecz w pełnym słońcu. Ok. 3 tys. zł, www.lako.pl--------------------------DZIEJE liter na ziemiach Polski od czasów najdawniejszych. Publikację „Paneuropa, Kometa, Hel. Szkice z historii projektowania liter w Polsce” wydał krakowski Karakter. Historyczka designu Agata Szydłowska oraz typograf Marian Misiak przybliżają niezwykle inspirujące i pasjonujące anegdoty związane z tymi znakami właśnie. Ponad pięćset lat przedstawione jest również w wersji graficznej – wieloma ilustracjami. 49 zł, www.karakter.pl--------------------------PODSUMOWANIE odbywającej się w ubiegłym roku wystawy „Gotyk Polski”. Teraz galeria Dizajn wrocławskiego BWA opublikowała album, w których omówiona zostaje twórczość czwórki polskich projektantów: Maldorora, oluhi, Pauliny Plizgi i Sywlii Rochali. Dzięki fotografiom, wywiadom oraz esejom poznajemy bliżej stylistykę nurtu postrzeganą przez pryzmat japońskiego dekonstrukcjonizmu, sztukę okultystyczną, średniowieczną architekturę, apokaliptyczny folk czy nawet symbolikę religijną. Dostępna bezpłatnie, www.bwa.wroc.pl--------------------------KLASYK wydany na nowo. Dzięki wydawnictwu Karakter tekst duńskiego architekta, urbanisty i profesora Królewskiej Akademii Sztuk Pięknych w Kopenhadze, czyli Steena Eilera Rasmussena, zyskał nową oprawę. Myślą przewodnią „Odczuwania architektury” jest badanie relacji architektury i zmysłów. Analizę świata przestrzeni uzupełniają czarno–białe fotografie autorstwa samego autora, których znajdziemy tam ponad 150. 49 zł, www.karakter.pl--------------------------OPOWIEŚĆ o stolicy opowiedziana piórem obcokrajowca. „Ukryty modernizm. Warszawa według Christiana Kereza” to owoc wieloletniej fascynacji szwajcarskiej architekta modernistycznymi budynkami komunistycznej Polski. Epoka często spychana na margines tak ujęła projektanta, że zaprosił swoich studentów, by obcowali z jej realizacjami bezpośrednio. Pokłosiem miał stać się budynek Muzeum Sztuki Nowoczesnej, gdyż w organizowanym konkursie na jego projekt wygrał sam Kerez, lecz ostatecznie do finalizacji nie doszło. 49 zł, www.karakter.pl

designalive.pl

DZIAŁ 67 --------------------------ALBUM będący pierwszą obszerną publikacją na temat dwudziestowiecznego projektowania graficznego powstał nakładem Instytutu Adama Mickiewicza. „Verygraphic. Polish Desingners of the 20th Century” pod redakcją Jacka Mrowczyka to sylwetki 60 artystów działających w różnych obszarach (od okładek czasopism, książek, przez liternictwo, do znaków identyfikujących bądź opakowań) ułożonych chronologicznie w trzy okresy. Okładki projektu Kuby Sowińskiego wykonywane są odręcznie w różnych wariacjach. Wydanie anglojęzyczne, choć autorzy już planują polskie. 159 zł, www.culture.pl--------------------------ESEJE Marcina Wichy. Krótkie, okraszone sporą dawką ironicznego poczucia humoru, z zaskakującą puentą. „Jak przestałem kochać design” wydawnictwa Karakter pokazuje, że wzornictwo przemysłowe dotyka nas czasem w najmniej oczekiwanych momentach – jak np. przy wyborze urny. Nieodłączne konteksty historyczne i kulturowe odniesienia stają się nieraz powodem rozważań nad poszczególnymi sprawami. 35 zł, www.karakter.pl--------------------------SOCMODERNIZM stał się tematem najnowszego wydania „Herito”. Polsko–angielski kwartalnik powołany przez Międzynarodowe Centrum Kultury skupia się na dziedzictwie i kulturze Europy Środkowej. Wstydliwa estetyka demoludów wraca do mody. To zjawisko zafrapowało redakcję tak bardzo, że ukazał się podwójny numer. A w nim wiele interesujących obserwacji na temat m.in.: Krakowa, Tychów, Katowic, Skopje czy innych miejscowości z państw bloku wschodniego. 30 zł, www.herito.pl--------------------------WSPOMNIENIA biegnące dwutorowo. Wojciech Brzega w swoich gawędach przywoływał świat górali, egzystencji z naturą, a także kultury przełomu wieków. Druga trajektoria to opracowanie rozpoczęte przez Annę Micińską, a kontynuowane esejem Wojciecha Jagiełły oraz częścią albumową Heleny Pitoń. Oryginał pochodzący z 1969 roku wznowiło Wydawnictwo Tatrzańskiego Parku Narodowego pod tytułem „Żywot górala poczciwego. Spojrzenie po latach”. Nie tylko dla fanów zakopiańskiego regionu czy osobowości artysty, rzemieślnika, rzeźbiarza i projektanta zarazem. 89 zł, www.tpn.pl

designalive.pl


68 rzeczy

sztuka życia 69 CHMURA z poliestrowego włókna hipoalergicznego. W rzeczywistości to lampa kanadyjskiego studia Richarda Clarksona. Tiny Cloud to młodsza siostra opisywanej („Design Alive” nr 12) The Cloud. Mniejsza wersja prócz wbudowanego systemu głośników, świateł imitujących błyskawice, możliwości przesyłania muzyki, potrafi jeszcze zmieniać kolory. By zawisnąć nad pełną kwiatów zielenią, przebyła do nas długą drogę. 480 dolarów, www.richardclarkson.com -------------------------WAZONY Agnieszki Bar dla marki Manufactured Culture. Duet kryształów Plisowanki różniący się barwą i rodzajem zdobień może funkcjonować zarówno oddzielnie, jak i razem. Większą, przezroczystą, formę zdobi gęsty, klinowy szlif, dzięki któremu łodygi roślin wizualnie dematerializują się. Z kolei zaakcentowany w skali oranżu drugi obiekt tylko w górnej części posiada żłobienia, dolna to gładko zaokrąglone naczynie. Plisowane faktury to zasługa ręcznego szlifowania. U nas przewrotnie pusty, bo florystyczne akcenty wszak wokół. Edycja limitowana, www.manufacturedculture.com, www.agnieszkabar.pl

Międzykulturowy polonez TEKST: ANGELIKA OGROCKA, ZDJĘCIA: Barbara Kaja Kaniewska

M

iędzynarodowa Wystawa Sztuki po raz 56. zagościła w Wenecji. Jak co edycję na biennale swój wkład mają również Polacy. Jednak, by reprezentanci mogli pokazać swoje dzieło, muszą przebyć długą drogę. Wśród 24 zgłoszeń, komisję szczególnie zachwycił projekt „Halka/ Haiti. 18°48’05”N 72°23’01”W”. Joanna Malinowska, C.T. Jasper oraz współpracująca z duetem Magdalena Moskalewicz połączyli tradycję z nowoczesnością. Na warsztat wzięli pewne zdarzenie na Haiti oraz legendarną operę Stanisława Moniuszki. Historię tragicznej miłości uwiedzionej i zdradzonej przez szlachcica góralki, która

designalive.pl

w dziewiętnastym wieku była patriotycznym gestem wsparcia okupowanej ojczyzny. Skąd powiązanie Haiti z Polską? Gdy polscy legioniści zostali wysłani na Haiti w czasach wojen napoleońskich w celu zduszenia buntu czarnych niewolników nikt nie spodziewał się, jaki koniec będzie miała ta wyprawa. Żołnierze odwrócili się od francuskich dowódców, pomagając powstańcom. Ich potomkowie do dzisiaj zamieszkują haitańskie wioski, pielęgnując dziedzictwo przodków. Po upływie dwóch wieków Polacy po raz kolejny pomagają tamtejszej ludności. Zniszczone trzęsieniem ziemi państewko jest obecnie najbiedniejszym krajem na zachodniej półkuli. Paradoksalnie, to ono jako

pierwsze obaliło niewolnictwo. Cazalczycy mówiący o sobie z dumą Le Poloné zostali zaproszeni do współtworzenia tego niecodziennego projektu. Teatr Wielki im. Stanisława Moniuszki z Poznania, Orkiestra Filharmoniczna Saine Trinité z Port-au-Prince oraz 21 muzyków z Haiti, 18 tancerzy z Cazale przygotowali spektakl „Halka”, który pokazali niespełna setce gości. Na otwarcie zabrzmiał polonez odtańczony przez haitańskich uczestników warsztatów. Efekt pracy polskich artystów z lokalną społecznością został udokumentowany w wersji papierowej i multimedialnej. Tegoroczny Pawilon Polski w Wenecji to panoramiczna wieloekranowa projekcja, Wystawie towarzyszy publikacja „Halw której granica między widownią ka/Haiti. 18°48’05”N i ekranem zaciera się. 72°23’01”W” przedPowszechnie nieznana historia stawiająca kulisy wizyty na Haiti. Ta polskich legionistów stała się intelektualna opraprzyczynkiem do refleksji nad tożwa projektu zawiera samością narodową i zderzeniem wywiady z artystami, tych dwóch kultur. Jednocześnie komentarz kuratorki oraz eseje na to podważenie mitu romantycztemat kontekstów nego bohatera poprzez zmierzeautorstwa Katarzyny nie się z realizacją jego pomysłu. Czeczot, Kacpra Inspiracja przyszła z filmu Wernera Pobłockiego i Géri Benoît. Herzoga „Fitzcarraldo”, w którym to bohater zapragnął wystawić operę w amazońskiej dżungli. Jemu się nie udało, naszym artystom – tak. Wystawa potrwa do 22 listopada, jednak twórcy zapowiadają, że zobaczymy ją jeszcze nieraz zarówno w Polsce, jak i na świecie. www.labiennale.art.pl designalive.pl


70 Dział

DZIAŁ 71

Żyjemy w naporze informacyjnym, otoczeni przez jednostronne komunikaty: kupuj, konsumuj, bierz. Firmy liczą na bezwarunkową przychylność – dają produkt, a my mamy go zaakceptować. Taki układ już przestaje odpowiadać. Wolimy sięgać po przedmioty z ciekawą historią niż seryjnie wyprodukowaną masę klonów. Szukamy unikatów, produktów otwartych, krótkich serii, inwestujemy w „retronowoczesne” perełki. Chcemy mieć swoje zdanie. Wpływać, zmieniać, kreować, dostosować, improwizować. Posiadać, a także używać po swojemu, według własnych reguł i zasad Tekst: Julia Cieszko Zdjęcia: Jan Lutyk / Culture.pl

designalive.pl

a napędzanym przez media społecznościowe i urządzenia mobilne rynku pojawia się nowy typ klienta, nieprzystający nijak do archaicznych definicji ekonomicznych. Konsument proaktywny, jak nazywają go marketingowcy, mając dostęp do prawie nieograniczonych zasobów wiedzy i wielu wygodnych narzędzi jej archiwizowania, bardzo intensywnie działa nabywając produkty i usługi. Zaczyna dyktować, komentować i kreować. Chce się wyróżnić. Co więcej, zamiast kupować rowery i samochody, wypożycza je na skrzyżowaniu wielkich miast. Zamiast na stronie PKP, loguje się w BlaBlaCar, by współdzielić podróż i koszty. Meble konfiguruje na stronie producenta, stare przedmioty wymienia w serwisach internetowych, w tym samym miejscu zleca naprawę zniszczonego fotela, który z nowym obiciem zdobić będzie jego salon. Typ ten nieźle namieszał już producentom w głowach, a wielkie korporacje z uwagą przyglądają się ekonomii współdzielenia, stanowiącej realną przeciwwagę do tradycyjnego biznesu. Już w swojej książce z 2010 roku, guru marketingu Philip Kotler, omawia koncepcję współuczestnictwa oraz zapowiada erę społeczeństwa twórczego. Zwraca uwagę, jak te siły zmieniają konsumenta, nastawiając go na współpracę, kulturę i duchowość. Stare zasady przestają obowiązywać.

W XXI wieku, my–klienci, zaczynamy coraz bardziej się liczyć w tej rynkowej grze. Doceniamy marki, które nas słuchają. Chcemy wyrażać swoją indywidualność poprzez kupowane rzeczy. Wszystkie te zmiany sprawiają, że przedsiębiorcy, zarówno małe firmy projektantów, jak i rynkowi giganci, zapraszają klientów do współtworzenia swoich produktów w różnorodny sposób. Pojęcia „kastomizacji” i „personalizacji” to od lat mantra w świecie sprzedaży, marketingu i produkcji. Stratedzy starają się zrozumieć odbiorcę – jego potrzebę autonomii i dużą aktywność. Dają mu szeroki wachlarz ingerencji w produkt: kształt, kolor, wykończenie, ale też sposób dostawy czy płatności. Również produkty modułowe to już poniekąd standard. Racjonalne z punktu widzenia produkcji, stają się szansą dla części klientów do ekspresji swoich pomysłów. Przecież regał na książki samodzielnie „zaprojektowany” z kilku gotowych elementów będzie bardziej odpowiadał naszym potrzebom niż ten z zamkniętą formą. Na popularności zyskują również meble, które możemy do woli zmieniać w naszych domach: malować, przestawiać poszczególne ich części, dostawiać moduły. Badania przeprowadzone przez Bain & Co. udowodniły, że umożliwienie użytkownikom większego wpływu na produkt zwiększa ich lojalność wobec firmy. Klienci, którzy

mieli wpływ na formę przedmiotu, wyżej oceniają swoje doświadczenie i relację z marką, a nawet jej jakość. Z kolei 30 procent z nich chce, by oferta była spersonalizowana według ich decyzji. Zatem, co się dzieje? Klient otrzymuje obiekt, którego ostateczna forma zależy od niego, ma możliwość dostosowania go do swojej wizji i estetyki. Projektant nie zamknął swojego pomysłu. Pozostawił nam możliwość wyboru. Nabywamy więc produkt poniekąd otwarty, zostajemy zaangażowani w proces jego kreacji i dostosowania do własnych potrzeb. Jaki może być tego efekt? Spontanicznie tworzymy, improwizujemy, często po prostu kombinujemy, ale cieszymy się z tego współuczestnictwa i możliwości wyboru. Oczywiście cały proces wymaga od nas wkładu pracy, ale efekt przynosi tę końcową myśl i dumę: nikt nie zrobiłby tego lepiej niż ja.

D zw ywan i w ala yk na Dot lej s an am Jo ie od an we zi ny łn eln Ru ian e si eg wy n p o pla ofil ta cu n ie

Pracownia Beton przygotowała plac zabaw, na którym można było dzięki projektowi Wolnoć Tomku poczuć się znów dzieckiem

MEBEL, KTÓRY ŻYJE

Ostatnia polska wystawa designu w Mediolanie potwierdziła siłę produktu otwartego. „Do It Your Way”, zorganizowana przez Culture.pl była prezentacją naszych rodzimych projektów umożliwiających odbiorcom interakcję. Znalazły się wśród nich meble i przedmioty do: samodzielnego złożenia, zabawy, ale też te, których kształt może zależeć od użytkownika. W ręce mediolańskiej publiczności trafiły m.in.: Patyczaki Jana designalive.pl


72 styl życia

DZIAŁ 73

Interpretacja hasła „Polski design” wg ośmiu najciekawszych polskich plakacistów designalive.pl

odlewskiego, czyli zestaw elementów do tworzenia mebli, sprzętów, instalacji; lampa Maria S.C projektu Pani Jurek, gdzie decydujemy o kompozycji kwiatów w szklanych probówkach; kolekcja Pakiet Oskara Zięty przygotowana do składania i malowania; plac zabaw grupy Beton czy też tkany dywan–zabawka Joanny Rusin. Nagle okazało się, że na polskim rynku powstało wiele świetnych przykładów produktu, który klient, jeśli chce dostosuje do własnej wizji – czy to mając już go w domu, czy to poprzez personalizację jeszcze w trakcie procesu produkcji. Koncept, w którym odbiorca staje się kreatorem nie jest oczywiście u nas nowością. Nie da się jednak ukryć, że ten pomysł (trend, moda, a może już stały element otaczającej nas rzeczywistości?) w ostatnich latach jest coraz silniejszy. Prawdziwym generatorem interakcji okazuje się być grupa projektowa Tabanda tworzona przez trio: Megi Malinowska, Filip Ludka i Tomek Kempa. Nie dość, że jako kuratorzy angażują się w wystawy

wymagające współdziałania z odbiorcą, to jeszcze w swojej najnowszej kolekcji stawiają całkowicie na otwartość i pomysły klientów. Ich pierwszy regał modułowy Dynks, również prezentowany w Mediolanie, to nieograniczone rozwiązania, inspirujące do współprojektowania. Dlaczego to wszystko? – Bo kręci nas akcja i mebel, który żyje – mówi Megi Malinowska. – Obserwujemy świat i widzimy wszędzie zapotrzebowanie na produkty potrafiące się zmieniać i dopasowywać do potrzeb, do przestrzeni. Moduł, o ile niesie w sobie funkcję, nie od dziś jest pożądany i daje dużo możliwości rozwoju. Dla nas, projektantów i producentów, jest również metodą na ekonomiczne wytwarzanie i transport. Dla klienta jest to równie ważne, bo wpływa na cenę i daje wiele rozwiązań aranżacyjnych. Nasz produkt zrobiliśmy w takiej formie, by dać możliwość skręcenia mebla bez użycia narzędzi. Jeden, mały, miły w dotyku i łatwy w obsłudze wkręt do drewna sprawia, że skręcanie półki to zabawa, a nie praca dla fachowca – dodaje.

ODBIORCA. FUNKCJA. OPOWIEŚĆ

Produkt otwarty wymaga trzech ważnych elementów: dużego zainteresowania klienta, sensownej funkcji i ciekawej opowieści. Zaangażowanie odbiorcy nie zawsze jest proste na początku. Magnetyczna biżuteria Takk z kolekcji MMXIV może być dowolnie spersonalizowana.

Ewa Solarz oraz grupa Tabanda (Megi Malinowska, Tomek Kempa, Filip Ludka), kuratorzy wystawy w interaktywnym żywiole

Pierścionek, kulka i łańcuszek tworzą wiele kombinacji, a odbiorca może projektować własne formy. Założycielki marki nie są jednak do końca przekonane, co do powszechności produktów otwartych. – Oczywiście, na świecie obserwujemy postępującą personalizację: od butów Nike po szaliki Burberry. W dobie autokreacji i kreatywności jest grupa odbiorców, która chce się wyróżnić własną inwencją. Z naszego doświadczenia wiemy jednak, że większość klientów oczekuje gotowych rozwiązań – mówi Katarzyna Orłowska z Takk. – Chciałybyśmy, by współprojektowanie mogło stać się w pewnym stopniu częścią naszych kolekcji, by klientki wyrażały się poprzez swoją kreatywność i nasz produkt – zaznacza projektantka Agi Kuczyńska, również z Takk. – Jednak o ocenę pytamy odbiorcę i dzięki temu wiemy, że taka zupełnie otwarta forma trafia do bardzo wąskiej grupy klientów związanej zawodowo z designem. Reszta jest onieśmielona różnorodnością i chce, by biżuteria miała swoją konkretną, zamkniętą propozycję – dodaje. Takk nie porzuca jednak tego kierunku. Planują w przyszłości przejść w inne dziedziny wzornictwa i mimo wszystko bazować na modułowych rozwiązaniach i różnych aplikacjach tego samego elementu. Dla Tabandy sprawa jest dość prosta: – Jest taki klient, który chce i taki, który nie chce. Niektórzy potrzebują po prostu

mebli do wstawienia w przestrzeni. Nic od nich nie wymagają. Rozumiemy to, bo czasem też wybieramy takie rozwiązania – statyczne, sprawdzone, jednofunkcyjne, niezmienne. Pojawiają się jednak sytuacje, kiedy może przestać to wystarczać. Żyjemy w czasach, w których mamy wybór i możemy pozwolić sobie, by otoczenie dopasowywać do siebie, a nie siebie do otoczenia – zaznacza Megi Malinowska. Produkt otwarty nie powinien stracić swojej funkcji poprzez ingerencję użytkownika. Jeżeli obiekt jest dobrze przemyślany i w każdej konstelacji dalej nam służy, to jest szansa, że nie kupiliśmy bubla. W swoim ostatnim projekcie studio Malafor również pozostawia użytkownikowi możliwość kreacji formy, oferując coś więcej niż tylko moduły. Zainspirował ich mebel zaprojektowany w latach 60. przez małżeństwo architektów Zofię i Oskara Hansenów do ich domu w Szuminie, który jako światowa ikona nazywany jest „formą otwartą”. Podobnie jak stół w Szuminie ten najnowszy projektowego małżeństwa Agaty Kulik–Pomorskiej i Pawła Pomorskiego posiada system wymiennych desek pozwalający na zabawę w dobieranie faktury drewna. To daje możliwość „zrobienia czegoś w nim”, a nie tylko samego oglądania. Odbiorca codziennie może decydować, jak wyglądać będzie blat.

D w omostrada e m ia st ec zk o , cz od y Zu li ka zu rt To ono ys -

Odwiedzających gości witały regały Dynks projektowego tria Tabanda

designalive.pl


74 styl życia

DZIAŁ 75 któremu szki Bar, ki twa Agnie a Maria S.C. mar rs to au r p lam y Dea jąca do zu Wazon M yprawić rogi oraz ią aw n prz wek, możemy a z próbó k wykonan tki Pani Jure lis b o n olskiej postaci p

o właśnie aspekt funkcjonalny przy tym projekcie był równie mocno rozwijany, co praca nad jego estetyką. – Przytoczę tu inspirującą historię mojej babci – mówi Paweł Pomorski – Kiedyś stół służył również jako deska do prasowania. Babcia raz nieopatrznie wypaliła w nim dziurę żelazkiem. Ponieważ wtedy nie wymieniało się mebli zbyt często, musiał służyć dalej wraz z dziurą przykrytą ceratą, dając się we znaki kolejnym gościom przy posiłku... A gdyby tak można było wymienić tylko tę jedną, wypaloną deskę? Poza tym, dzięki deskowaniu blatu można go powiększyć w zależności od potrzeby. Elementy się składają, więc transport jest tańszy. By zmienić funkcję stołu w przyszłych projektach, nie trzeba też zmieniać całej formy, wystarczy podmiana pojedynczej deski – a my będziemy mogli projektować te elementy według potrzeb użytkownika – dodaje Pomorski. Według twórców studia Malafor wielbiciele form otwartych to z pewnością bardzo twórczy klienci, ale też racjonalni w trakcie zakupów. W wyborze mebla, kierują się nie tylko wyglądem, ale też dodatkową, ciekawą funkcją, która ma ułatwić ich życie, a nie skomplikować. To, co może zdecydować o powodzeniu produktu otwartego, to również jego ciekawa opowieść. – Nasz odbiorca traktuje dom jak „dzieło stale zmienne”, które można edytować, ulepszać, dopasowywać do siebie, do zmieniającego się życia. Mobilność i zmienność to nurty teraz bardzo powszechne – zaznacza Megi Malinowska. – Tworzymy dla ludzi nie mających ochoty uczestniczyć w skostniałym procesie, w utartych schematach. Dla nich krzesło, to nie tylko martwa bryła czy mebel, który ma cztery nogi. To pamiętnik codziennych wydarzeń, tworzący pewną atmosferę – dodaje. Ważne jest doświadczenie odbiorcy i społeczność, w której uczestniczy. Świat internetu łączy się ze światem realnym, a prawdziwa pasja twórców do tworzonedesignalive.pl

go przez siebie produktu buduje narrację marki i zbliża nas do niej. – Nasz klient nie kupuje tylko mebli, ale też historię z nimi związaną, naszą opowieść – potwierdza Paweł Pomorski. Dzięki otwartej formie współtworząc, malując, konfigurując, stajemy się również jej częścią. Nie chcemy otaczać się byle czym i byle jak. Ciekawi nas, kto projektuje? Gdzie odbywa się produkcja? Czy autor ma coś ciekawego do powiedzenia? Odpowiedzi na te i wiele innych podobnych pytań budują bardzo silny, ważny przekaz. Dla nas, aktywnych i kreatywnych odbiorców historia produktu staje się istotną wartością, dlatego doceniamy zaproszenie do jego współtworzenia. Słuchamy, czytamy i wkraczamy do akcji.

ć oś on o cz kieg ń ko ws ies dle li n Go y cz Jana ści o w żli atyczaki o P m

designalive.pl


KC PLAY NiemieckieDZIAŁ studio Out77 for Space

76 rzeczy

nawiązało współpracę m.in. z indonezyjskimi władzami. Stamtąd bowiem wywodzi się największy eksport rattanu – roślin z rodziny palmowych. Po udoskonaleniu procesu przetwarzania surowca, powstał karuun. Nowy, mający większe możliwości materiał wykorzystano w produkcji najnowszej kolekcji KC. W jej skład wchodzą m.in. minimalistyczne w swojej geometryczności klocki. W fazie produkcji, www.outforspace.com

ESTRELA

Marka A Lot of Brasil co roku zaprasza do kooperacji największe tuzy projektowe. Teraz przyszedł czas na braci Humberta i Fernanda Campana. W skład ich kolekcji wchodzi m.in. fotel wykonany z laserowo ciętego, a następnie spawanego metalu. Kształt i estetyka produktów to nawiązanie do stworzeń morskich z rodziny jeżowców i rozgwiazd. Dostępne niebawem, www.alotofbrasil.com, www.ampanas.com.br

MELT

SPLIT

Najnowsza propozycja czeskiej marki Ton korzysta z technologii ręcznego gięcia drewna pochodzącej z 1865 roku. Arik Levy projektował to krzesło aż dwa lata, zmieniając nieco tradycyjną technikę. Drewno rozdzielane jest i wyginane w dwie przeciwne strony. Poprzez wykonywanie całego procesu ręcznie, każdy egzemplarz nosi znamiona indywidualności. Dostępna wersja gładka, tapicerowana oraz ekskluzywna – malowane w gradient drewno jesionu. Na zamówienie, www.ton.eu

TUBE WATCH

Pierwsza współpraca holenderskiego projektanta Pieta Hein Eeka ze studiem LEFF Amsterdam zaowocowała trzema seriami: zegarków, głośników oraz zegarów stołowych. Do wyboru różne wersje wykończeń i użytych materiałów. Premiera niebawem, www.leffamsterdam.com, www.pietheineek.nl

KRAUTFARBEN

Eva Schlechte i Jennifer Hier to założycielki działającego od zeszłego roku studia Gutedort. Główny element Krautfarben to antocyjan, czyli barwnik roślinny oscylujący wokół czerwieni i fioletu. Projektantki wykorzystują go do nadawania kolorów i wzorów ubraniom, akcesoriom papierniczym, tworzą też barwne grafiki. Koncept, www.gutedort.de

BITTER

Najpierw zaprosiła 10 osób, by posmakowały kulinarnych specjałów, później poprosiła o ich przetłumaczenie na zmysł wzorku i dotyku. Martyna Barbara Golik w swoim projekcie Touch That Taste! bada pięć smaków: słodki, umami (zwany też pysznym), słony, gorzki, kwaśny. Jedną z interpretacji jest Bitter – miękkie, wykonane z pianki i filcu pantofle, w których spacer… to gorzkie wspomnienie. Ważą bowiem ponad dwa kilogramy każdy. Koncept, www.martynagolik.com

BENKO

Paged zaprezentował w Mediolanie rekordową liczbę nowości. Dziesięć premierowych rodzin mebli marki Paged Collection cechuje wzornicza różnorodność. Niespotykanie szeroka prezentacja modeli ukazuje całe spektrum technologicznych i materiałowych możliwości polskiego producenta. Benko projektu Tomka Rygalika to tylko wycinek nowej kolekcji. Zestaw tworzą: fotel oraz krzesło w wersji z podłokietnikami lub bez. Idealne dla przestrzeni gastronomicznych. Ok. 700 zł, www.pagedcollection.pl, designalive.pl www.studiorygalik.com

Mediolan

To była już 54. edycja Salone Internazionale del Mobile w Mediolanie ( 14–19 kwietnia). Nowości oglądaliśmy nie tylko na targach, które w tym roku odwiedziło 310 tys. gości z całego świata, ale również „na mieście”. Oto nasz subiektywny wybór najciekawszych mediolańskich premier

WYBÓR: WOJCIECH TRZCIONKA, TEKST: ANGELIKA OGROCKA, ZDJĘCIA: TOM MANNION, HAZAL FIRAT, DYLAN PERRENOUD, PHILIP KOTTLORZ, ERNEST WIŃCZYK, ERIK FIVE GUNNERUD, MATERIAŁY PRASOWE

Obłe formy pokazywał już nieraz. Teraz wykorzystał je w lampach z dmuchanego szkła. Tom Dixon przebojowo zaprezentował kolekcję The Cinema. W jej skład wchodzą m.in. lampy Melt wykonane także z miedziano–chromowanych elementów. Złoto, srebro i brąz występują w dwóch wariacjach – jednolitym, lecz metalicznym kolorze bądź prześwitującym, dającym tym samym niesamowite refleksy. Produkowana w dwóch rozmiarach. Za wersję mini zapłacimy 564 euro, z kolei za większą – 876 euro, www.tomdixon.net

LILO

Skandynawski styl i wzornictwo lat 50. postanowiła połączyć Patricia Urquiola. Siedzisko zaprojektowane dla Moroso to nie tylko elegancja, ale i solidna konstrukcja. Dzięki odpowiednio wyprofilowanym podłokietnikom oraz oparciu, możemy wygodnie odpoczywać. Barwne poduchy spokojnie czekają na klasycznej, drewnianej, ramie. Cena jeszcze nieznana, www.moroso.it

MOZZA

Gufram działa na rynku od lat 60. ubiegłego wieku. Teraz, włoska marka, postanawia wrócić do swojego dziedzictwa, reinterpretując klasyki ukazujące się pod ich szyldem. Siedzisko Mozza Giuseppe Raimondi zaprojektował w 1968 roku. Nowe ujęcie ma bardziej ściętą sylwetkę, sprawiając jednocześnie wrażenie zbyt wielkiej pochyłości, na której niemożliwe jest siadanie. Na zamówienie, www.gufram.it

LOCK

Turecka projektantka inspirację odnalazła wśród mieszkańców współczesnych metropolii. Ceren Dabag widząc ich przytłoczenie porównała ich do więźniów. Lock Collection to z jednej strony symbole zniewolenia, z drugiej nawiązania go geometrycznej formy urbanistycznej architektury. W skład kolekcji wchodzą: naszyjnik za 800 euro oraz bransoletki w cenie 600 euro, www.cerendabag.com

EYE OF THE LIGHT

Lampa Małgorzaty Mozolewskiej nie tylko daje światło, ale pozwala na zabawę nim. Na organiczną podstawę nasadzono metalową tkaninę będącą kloszem, który można dowolnie modelować. Dzięki temu tekstura daje niesamowite świetlne efekty. Produkt powstał w ramach międzynarodowego kolektywu Form & Seek. Koncept, www.mmozolewska.com, www.formandseek.com


78 rzeczy

SPECTRAL LIGHT

Włoska marka Artemide zaprosiła do współpracy Philippe'a Rahma. Architekt fizjologiczny przedstawił Spectral Light. To lampa posiadająca 36 otworów, w które wtykamy pałeczki dające światło z odpowiednio dobranymi kolorami adaptowanymi dla poszczególnych mieszkańców domu. Projekt używa widma magnetycznego, pokazując zrównoważone podejście do wykorzystywania energii. Prototyp, www.artemide.it

ROY

Alessandro Mendini po raz pierwszy w swojej karierze zrealizował obiekty dla Kartella. Projektant banalności w wibrujące, fluorescencyjne barwy przywdział m.in. siedzisko, które może również stać się stolikiem. Termoplastyczna masa pozwoliła na odciśnięcie wzorzystych dekoracji na całej jego powierzchni, odwołując się do etnicznej estetyki, www.kartell.com

MIKKEL

W swoich pracach spaja wzornictwo przemysłowe z projektowaniem graficznym. Kristine Five Melvær sięgnęła do norweskich tradycji tkackich, wybierając na materiał wełnę. Serię koców ozdobiła minimalistycznymi, a przy tym barwnymi motywami przywodzącymi na myśl bauhausowskie konotacje. Dostępne cztery kombinacje kolorystyczne. Prototyp, www.norwegianpresence.no, www.kristinefivemelvaer.com

LEATHER LACE HANGER

Yoshiyuki Miyake i Noijri Kayo kreują na różnych polach. Ostatnia z realizacji to ascetyczny wieszak. Składa się jedynie z drewnianego drągu, sznurka oraz małego elementu, który po przesunięciu, pozwala na złożenie produktu. Dzięki temu przechowujemy ubrania bez zajmowania niepotrzebnie wielkiej przestrzeni. Ciemną odmianę wieszaka wykonano z azjatyckiego raminu, z kolei jasną z mahoniu. 4 000 jenów, www.y-dmm.com

LOOP

By pokazać wijącą się przez całe siedzisko ścieżkę, Markus Johansson skorzystał z technologii drukowania w 3D. Dwie silikonowe formy zostały wypełnione włóknem szklanym i zespolone ze sobą. Dzięki temu krzesło wygląda jak wyciśnięte z tubki. Kształt i kolor wiążą je ze światem dziecięcym, jednak Loop sprawdzi się dobrze w każdej przestrzeni. Odporne na warunki atmosferyczne, łatwe w czyszczeniu i niezwykle lekkie. Prototyp, www.markusjohansson.com designalive.pl

IDOL DZIAŁ 79

Marzenie o własnym miejscu wytchnienia Michael Tomalik znalazł w sobie już w dzieciństwie. Oczywistym wyborem stał się więc jego projekt dyplomowy. Obiekt wygląda jak druciana klatka, jednak to naprawdę przytulna przestrzeń pełniąca kilka funkcji. Wyściełana miękkim kocem staje się legowiskiem, wieszakiem na ubrania, lampy, a nawet, po dodaniu desek, regałem na książki i inne niezbędne bibeloty. Koncept, www. tomalik.cz

MOVEMENTS

Marka znana z produkcji powierzchni kwarcowych po raz trzeci pokazuje się z innej strony. Tym razem współpracę z Caedarstone podjął Philippe Malouin. Zaprojektowana przez niego kolekcja donic i wazonów to kilkanaście ręcznie wykonanych obiektów wykorzystujących tradycyjne techniki rzeźbiarskie. Do wyboru różne kształty – piramidy, sześciany, cylindry – oraz faktury i kolory. www.philippemalouin.com, www. caesarstoneus.com

POINTAD MK

Praktyczna konstrukcja ułatwiająca poruszanie się w toalecie to zasługa dziadka projektanta. Anker Bak obserwując seniora zauważył, z jaką trudnością przychodzi mu usiąść bądź podnieść się z fotela. Stworzona przez niego drewniana rama to stabilny uchwyt, ale i miejsce na papier toaletowy czy inne podręczne drobiazgi np. gazetę. Dostępne niebawem, www.via.dk

OFFICINA

Tę kolekcję marka Magis przedstawiła w ubiegłym roku. Teraz jednak bracia Ronan & Erwan Bouroullec poszerzyli ją o kolejne siedziska. Minimalistyczne krzesło to próba oddania hołdu technikom kucia żelaza, znanym na świecie od wieków, a przy tym kontynuacja rozpoczętej przy stołach i stolikach surowej oraz geometrycznej estetyki. Cena jeszcze nieznana, www.magisdesign.com, www.bouroullec.com

HER NAME IS JEWEL

Ozdobione biżuterią futro powstało w ramach wystawy „The Animal Party”. Studenci genewskiej uczelni HEAD dostali zadanie zinterpretowania francuskiego prawa, które zaczęło traktować zwierzęta za istoty żywe. Roland Kawczyński-Pillonel zrealizował więc ochraniający przed zimnem płaszczyk z metalowymi ozdobami przypiętymi do miękkiego materiału. Koncept, www.hesge.ch, designalive.pl www.rolandka.com


ARCHITEKTURA WIDZENIA

Olga Nieścier Duch materii 81

Oddajemy w Wasze ręce nowy cykl felietonów. „Duch materii” to wycieczka w poszukiwaniu duchowości w procesie twórczym. To słowa o materii i ideach zespolonych z procesami natury, o głębi, czasie i refleksji w działalności projektowej oraz artystycznej. To treści, które trzeba czytać powoli, uważnie, bo wtedy sprawiają największą przyjemność z odkrywania tego, co podskórne. Waszym przewodnikiem będzie Olga Nieścier – artystka, projektantka, a przede wszystkim uważna obserwatorka. Materią i duchem pierwszej wspólnej podróży jest fotograf Kacper Kowalski, wzbijmy się więc w powietrze tekst: Olga Nieścier Zdjęcia: Kacper Kowalski

PUNKT WYJŚCIA

Kacper Kowalski jest z wykształcenia i doświadczenia architektem. Architektoniczne podejście, myślenie o kształtowaniu przestrzeni istnienia człowieka przenika wyraźnie jego fotografię. Jest obecne w jego drodze twórczej, w podejmowanych wyborach. Żadna inna kreatywna działalność nie ingeruje tak znacząco w przestrzeń, w otaczający nas pejzaż, jak architektura. Pięknie i również koszmarnie. Kowalski w miejsce kolejnej ingerencji, kolejnej konstrukcji, wybrał drogę obserwacji. Wydaje się to być przejawem pokory, potrzeby głębi i zrozumienia, które cechują wielkie umysły, ogromną wrażliwość i świadomość. Kacper jest pilotem, doświadczonym i rozmiłowanym. Lata pasji latania, tysiące godzin w powietrzu, to perspektywa, z której świat odczuwa się inaczej. Fascynacja przebywaniem w górze wynika z odmiennej percepcji przestrzeni, odległości, relacji do pozostawionych w dole miejsc, spraw. To ogląd z dystansu, zachwycający, emocjonujący. To poznanie niedostępne nam na ziemi. To punkt widzenia, który relacje człowieka z przestrzenią odkrywa w zupełnie innej skali. Fotografia, kolejna pasja, stała się naturalnym zapisem tej osobistej obserwacji, językiem wizualnej opowieści o „architekturze” relacji człowieka i natury.

PROCES

Perspektywa, z której Kowalski zapisuje świat jest fizycznie i umysłowo wyjątkowa, trudno dostępna. Wynika z wizji i dyscypliny. Sam o swojej obserwacji mówi jak o pracy badawczej. O żmudnych, uważnych wyprawach eksploratora. O godzinach przygotowań technicznych. O czasie spędzonym na trenowaniu umiejętności lotu, fotografowania i ich połączenia. O cierpliwości wyczekiwania odpowiedniego momentu i wytrwałych poszukiwaniach portretowanych miejsc. O powtarzającym się przyglądaniu tym samym przestrzeniom w różnych warunkach pogodowych, w odmiennych porach dnia i roku. O świadomości światła, wilgotności, czasu i ewolucji procesów natury oraz człowieka. O precyzyjnym zapisie tych delikatnych i ogromnych różnic. Kowalski jest badaczem, ale także i łowcą. Samotnym, skoncentrowanym, w pełni designalive.pl


82 Olga Nieścier Duch materii

kontrolującym lot i kąt ujęcia – w otwartym kokpicie, w fizycznym zespoleniu z powietrzem, wiatrem, przyrodą. „Znalazłem takie miejsce, tylko moje. Robię swoje, nie zastanawiam się nad tym, tylko to robię”. Słowa Kacpra wyrażają wsłuchanie się w siebie i instynktowne pójście za powołaniem. Jego metoda pracy porównywana jest do stanu medytacji, poszukiwania wewnętrznej prawdy przez poszukiwanie tej o świecie poprzez zespolenie się z przestrzenią. Akt tworzenia realizuje się w akcie poznania. Zapis skomplikowanej urody świata w fotografii Kowalskiego pozostaje bez komentarza, opisu, oceny. Bije jednak od niego nieustający zachwyt nad tajemnicą świata i istnienia.

OBSERWACJA

Bill Shapiro, kurator nowojorskiej wystawy „Above & Beyond” mówi o wizji Kowalskiego w kategoriach antropologii i humanistycznej intymności jednocześnie. Jego fotografie badają organizacje zachowań ludzkich i przemiany otoczenia związane z rozwojem społecznym, technologicznym. Jest to poszukiwanie prawdy, próba stworzenia dokumentu uniwersalnego, nawet jeśli opartego jedynie na studium wybranych miejsc na terenie Polski. Obrazy Kowalskiego wskazują napięcia pomiędzy naturą a cywilizacją. Na tle całej planety, w swojej mikroskali te wybrane miejsca są przykładem prawdy istnienia człowieka i jego śladów, ciągle powstających i zmieniających się. To fascynacja tymi odciskami, tropami jest motywem przewodnim pracy fotografa. Obserwacja z lotu ptaka pokazuje skalę ingerencji, przemian, pozostawionych w przestrzeni znaków. Oglądamy formy, faktury, zestawienia i kontrasty barw niewidoczne z innej niż lotnicza perspektywy. Niewidoczne z innej perspektywy niż wrażliwość Kacpra. Jego fotografie są ostatecznie zaskakujące, często totalnie abstrakcyjne. Odkrywające, kadrujące, czasem porządkujące wzory, kompozycje, układy, symetrie i zakrzywienia odciśnięte w pejzażu w wyniku ludzkiej działalności. Podziw dla różnorodności form, kolorów i tekstur poprzedza racjonalne rozumienie przedstawionych miejsc i sytuacji, stawiając kolejne pytania o rozwój pojęcia piękna. Agnieszka Jacobson–Cielecka, kurator albudesignalive.pl


designalive.pl


Olga Nieścier Duch materii 87

mu „Efekty Uboczne” oraz wystaw fotografii Kowalskiego potwierdza: „Uważam, że to, iż Kacper został trzykrotnie nagrodzony w konkursie World Press Photo, konkursie fotografii prasowej, jest bardzo znaczące. W świecie mediów coraz częściej ważna jest sensacja, efekt zaskoczenia, bardziej niż forma. WPP wybiera kadry doskonałe artystycznie, ale w większości o bardzo czytelnym przekazie. U Kowalskiego forma i kompozycja są zasłoną, za którą ukrywa się wrażliwa obserwacja świata i mocny przekaz.”

ŚWIADECTWO

Jedynym towarzyszącym fotografiom opisem są współrzędne geograficzne przedstawionych miejsc. Brak komentarza prowokuje do zgłębienia osobistego odbioru, poszukiwania znaczeń i refleksji. W opinii Krzysztofa Candrowicza, dyrektora FotoFestiwalu w Łodzi i dyrektora artystycznego Triennale Fotografii w Hamburgu: „Fotografie Kacpra trudno sklasyfikować. Jego projekty wychodzą poza czysty wizualny przekaz. Mają w sobie wiele wymiarów – dokumentalny, artystyczny i krytyczny, związany z refleksją nad życiem człowieka w XXI wieku i degradacją naturalnego ekosystemu”. Jak każda wartościowa praca artystyczna, są punktem wyjścia do dyskusji o etyce, o człowieczeństwie oraz relacji człowieka ze światem, o naszym wpływie i udziale w naturalnym życiu planety. Wreszcie o sens naszej ludzkiej aktywności. Twórczość Kacpra to z jednej strony wzruszające studium przyrody, a z drugiej dynamiczny portret cywilizacji w jej ciągłym rozwoju, pokazujący jej najlepsze i najgorsze strony. „Jakie jest naturalne środowisko człowieka? Nieskażona natura czy pejzaż zmodyfikowany i zaadoptowany do ludzkich potrzeb?” – pyta fotograf, darując nam poruszające obrazy pełne oczarowania i trudnych pytań jednocześnie. Kowalski wskazuje nieznaną lub też nieuświadomioną perspektywę, nie oceniając, lecz wnikliwie patrząc. Odejście od oceny pozwala na potwierdzenie owej zaskakującej strony ludzkiej natury – zachwytu nad pięknem, potrzeby jego poszukiwania nawet w sytuacjach niszczycielskich, tragicznych, jak również banalnych i codziennych. designalive.pl


Olga Nieścier Duch materii 89 Kacper Kowalski fotograf, pilot paralotni, architekt Specjalizuje się w fotografii z lotu ptaka. Otrzymał nagrody i wyróżnienia w najważniejszych polskich i międzynarodowych konkursach fotograficznych: World Press Photo (2009, 2014, 2015), Picture of The Year International – poyi (2012 i 2014), Grand Press Photo, Nikon Photo Contest International, National

Geographic, Sony World Photography Award, International Photography Awards (ipa), Best Of Photojournalism (nppa). W styczniu 2014 roku ukazała się pierwsza debiutancka książka „Efekty uboczne”. Premiera albumu i wystawa miały miejsce w Leica Gallery w Warszawie. Publikacja znalazła się m.in. w tegorocznym finale Picture of the Year w kategorii Best Photography Book Award. Tylko w 2014 roku jego fotografie wysta-

wiane były w ponad 80 krajach na całym świecie. Na mapie wystaw znalazła się również Galeria Leica w Salzburgu. W kwietniu „Above and Beyond” została pokazana w The Curator Gallery w Nowym Jorku. W czerwcu 2015 roku „Efekty uboczne” pojawią się w Muzeum Miasta Gdynia, a w drugiej połowie roku planowane są wystawy w Moskwie oraz na Warszawskim Festiwalu Fotografii Artystycznej.

KREACJA

Ta godna podziwu pokora, uważność i wrażliwość obserwacji Kowalskiego owocuje naturalnym rozwojem artysty. Natura architekta, który widzi świat poprzez pryzmat projektowania przestrzeni wraca w najnowszych pracach. W Nowym Jorku obok cyklu „Side Effects” („Efekty uboczne”) zawisła kompozycja zatytułowana „Beach 1102” będąca częścią nowego projektu „Weaving”. Od czasów odkrycia fotografii, sztuka wizualna stawia sobie za cel przekazanie, nie tyle obiektywnej prawdy, co prawdy widzianej oczami artysty, przefiltrowanej przez jego emocje i doświadczenia. Kilkaset godzin w powietrzu i trzy lata pracy – w „Weaving” Kacper cierpliwie tworzy z uzbieranej dokumentacji fotograficznej własną wizję. Zrywa z czystym dokumentem, przetwarzając obraz tak, aby korespondował z jego odczuciami – szuka przedstawienia powidoku, wrażenia. Ponownie jak architekt konstruuje swoją przestrzeń, bogatszą o lata obserwacji, zrozumienia. designalive.pl


architektura 91

Szczyt drogi prowadzącej do szczęścia Zachwyci wielbicieli wojaży, ascetycznych estetów i szukających zacisza. Potrafi „zagrać” supernowoczesne centrum badań, stać się wymarzoną samotnią, zasłużonym schronieniem i miejscem scalającym z bliskimi. Juvet Hotel. Przepowiadamy miano klasyka TEKST: ANGELIKA OGROCKA, ZDJĘCIA: KNUT BRY

designalive.pl

designalive.pl


92 architektura

Z

nalazł nas sam. Właściwie wyczekiwał, pojawiając się z najmniej oczekiwanych stron, aż zwrócimy na niego odpowiedni poziom uwagi. Nieustannie wracał i przypominał o swoim istnieniu. Najpierw zachwycił fotografiami, które czekały spokojnie w redakcyjnym archiwum na uzupełnienie w warstwie tekstowej. Następnie, niby przypadkiem, natknęliśmy się na niego, czytając o malowniczych Narodowych Szlakach Turystycznych Norwegii. W końcu zawładnął nami i ekranem, gdy w pewien świąteczny wieczór odprężaliśmy się w kinie. Już wiedzieliśmy, że pominąć go nie można, a odkładanie jedynie krzywdzi, rozbudzając apetyt. Urzekł nas więc bezpowrotnie.

przy hollywoodzkich zwyczajach stawia go w szeregu skromniejszych realizacji. Właściwie prócz scen z tzw. klamry kompozycyjnej obserwujemy tylko kilku aktorów. Niemniej ważnym bohaterem jest miejsce. Żeby jednak do niego dotrzeć, wyruszmy w podróż z Calebem Smithem granym przez Domhalla Gleesona. Pracujący w światowej korporacji programista odczytuje wiadomość o zwyciężeniu w konkursie, o którym stopniowo dowiadujemy się nowych zaskakujących informacji. Caleb pełne chłodnej elegancji biuro zamieni wkrótce na trudno dostępne, ascetyczne górskie schronienie. By jednak „odebrać nagrodę”, czeka go kilkugodzinny lot helikopterem, a później piesza wędrówka wzdłuż rzeki. Z zapartym tchem, wraz z filmowym bohaterem podziwiamy lodowe krajobrazy, zmieniające się w dolinę pełną zieleni. Podążając dalej, wchodzimy w las, gdzie czeka wtopiony FUTURYSTYCZNE WIZJE Przez środowisko fanów interesujących się w otoczenie budynek. sztuczną inteligencją była to jedna z najbar- Norweski hotel Juvet świetnie odegrał dziej wyczekiwanych premier 2015 roku. supernowoczesną, odizolowaną od świaNośna ostatnio tematyka coraz częściej ta, niemalże klaustrofobiczną, twierdzę wyłania się w kameralnych dramatach, na Alasce, eksplorowaną przez młodego bez stawiania na rozbuchaną scenografię. bohatera. Na tarasie, z którego rozprzestrzeTakim przykładem jest „Ex Machina”. Film nia się widok na całą, jakże zachwycającą, scenariusza Alexa Garlanda, który zara- okolicę odnajduje gospodarza, trenującego zem go wyreżyserował, miał do dyspozycji ciosy bokserskie. W rolę Nathana, genialbudżet w wysokości 11 milionów euro, co nego założyciela międzynarodowych firm designalive.pl

DZIAŁ 93

Juvet nosi przydomek pierwszego hotelu krajobrazowego

designalive.pl


94 Dział

cybernetycznych wcielił się Oscar Isaac. To z jego ust pada niemożliwe do spełnienia przez oczarowanych zwiedzających (Caleba i nas, widzów–podglądaczy) zdanie: „Zachowujmy się normalnie”.

SKANDYNAWSKIE CARPE DIEM

architektura 95

Pozwala to na niezakłócone kontemplacje pobliskiej natury, bo żaden obiekt nie ingeruje w horyzont kolejnego. Luksusowe apartamenty o powierzchni 30 mkw. urządzono minimalistycznie. Surowe wykończenia we wszechobecnym drewnie wypełnione są przez klasyki wzornictwa. Najbardziej imponujące jest jednak spa, w którym odprężenie zapewniają orzeźwiające wody górskiego potoku. Posiada także przeszkloną saunę, łaźnię parową, wydzieloną na zewnątrz strefę wypoczynkową oraz jacuzzi. Wspomniana wcześniej kuchnia stawia na lokalność. Gdy napełnieni widokami turyści powrócą, by dzielić się wrażeniami, kuchnia zaserwuje potrawy inne o każdej porze roku: od truskawek z zaprzyjaźnionych gospodarstw, przez wędzone wieloryby, po pieczone steki z renifera. Dla wielbicieli trunków czekają: piwa, wina, a nawet napoje spirytusowe, na czele z destylatem z jabłek pędzonym na farmie Egge w Lier – regionalną odpowiedzią na francuski calvados.

O ile charakter obiektu w filmie ma podkreślać budowane napięcie, mroczny nastrój przełamywany nierzadko ironicznym humorem oraz psychologiczną wręcz grę między bohaterami, klimat rzeczywistego hotelu sprzyjać ma relaksowi. Intencją twórców było stworzenie takiej przestrzeni, która nie będzie rozpraszać obserwacji przyrody, a jednocześnie wydobędzie z niej piękno. Zadania podjęli się: Jan Olav Jensen, Børre Skodvin, Torunn Golberg Helge Lunder oraz Torstein Koch ze studia Jensen & Skodvin Architects. Juvet Hotel jest dość nietypowy. To dziewięć osobnych kabin, dzięki czemu goście czują się samodzielni, niezależni od reszty przebywających w kompleksie. Jedynym punktem integracji jest ulokowana na okolicznej polance jadalnia ukryta BAJKOWA PRZESZŁOŚĆ w rustykalnej stodole. Geometryczne bu- Obszar chroniony przez światową organizadynki posiadają majestatyczne przeszkle- cję UNESCO olśniewa każdego, kto deleknia zajmujące przynajmniej jedną ze ścian. tował się choćby fotografiami norweskich designalive.pl

„EX–MACHINA” reż. Alex Garland. Określany jako thriller z elementami science–fiction. Prowadzona intryga podsuwa również inne tropy. Caleb Smith, zdolny, samotny i oddany pracy programista wygrywa w organizowanym przez szefa korporacji konkursie. Nagroda to tydzień spędzony z owym genialnym wizjonerem. Zamknięci w nowoczesnej twierdzy zawierają układ. Informatyk dostąpi zaszczytu obcowania z innowacyjnym robotem, a w zamian przeprowadzi dla jego twórcy test sprawdzający, czy sztuczna inteligencja posiada uczucia. Zapomina jednak dodać, że android, nazwany Avą, to wtłoczona w ramy maszyny uwodzicielska i inteligentna kobieta. Reżyser buduje napięcie konsekwentnie. Przez całą fabułę osobliwy trójkąt walczy o władzę, co rusz przechylając szalę w inną stronę. W warstwie psychologicznej nie brak mechanizmów popadania w obłęd, walki o równouprawnienie czy skojarzeń z Genesis. www.exmachinamovie.co.uk, www.exmachina-movie.com

designalive.pl


96 architektura

fiordów i tego co w ich objęciach lub tuż obok: porywista, lecz urzekająca rzeka Valldøla z groźnym przełomem o nazwie Gudbrandsjuvet; spektakularnie wijąca się droga widokowa Trollstigen (jedna z Narodowych Szlaków Turystycznych Norwegii); zniewalająca, pełna zieleni, dolina Valldalen; majestatyczny fiord Geiranger. Ta mieszanka skalnych wzgórz, zalesionych zboczy oraz krystalicznie czystych wód zadecydowała o wyborze miejsca. Knut Slinning świadomie nazwał zakupiony w 1986 roku dom letniskowy Soria Moria, nawiązując w ten sposób do skandynawskich baśni, w których to fikcyjny zamek symbolizował szczyt drogi prowadzącej do szczęścia. Tak też było. Miejsce skupiało jedynie rodzinę i bliskich gospodarzowi. Do czasu kiedy, zupełnie przypadkiem natrafili na to miejsce panowie z Jensen & Skodvin Architects. Przekonali właściciela, że ta przepiękna okolica powinna zostać uchylona też dla innych poprzez hotel, który nazwali krajobrazowym. Akurat w tym czasie zostali zaangażowani, razem z innymi 60 wybitnymi artystami, w modernizację Narodowych Szlaków Turystycznych Norwegii. By zrealizować tamten projekt, musieli respektować szereg designalive.pl

DZIAŁ 97

przepisów – to nauczyło ich pokory wobec przyrody. Niektóre z postawionych warunków to: nieingerowanie w środowisko czy stworzenie maksymalnie 28 pokoi. Pomysłowi innowatorzy wykonali więc indywidualne obiekty umieszczone na słupach, przez co przyroda pozostaje niemal nienaruszona, a apartamenty prezentują się przy tym nieszablonowo w stosunku do budownictwa regionu. Choć początki inicjatywy sięgają 2004 roku, dopiero w 2007 roku ruszyła budowa siedmiu dwuosobowych kabin i tej, w której mieściło się spa. Z kolei w latach 2012–2013 dobudowano kolejne dwa domki w sam raz dla podróżujących samotnie. Te przypominające ptasie budki lęgowe obiekty mają mniejszą powierzchnię okien, jak i kubaturę. Dla spragnionych rustykalnych doznań, Knut Slinning oferuje pobyt na terenie pierwotnego gospodarstwa. Na podstawie fotografii z 1880 roku odtworzono nawet wygląd pochodzącej z dekady wcześniej stodoły. Pomieszczenia pełniące niegdyś funkcje gospodarcze, zapraszają teraz do przestronnych: kuchni czy salonu. Drzwi Soria Moria zostały uchylone. www.juvet.com

Ceny za dwuosobowy pokój ze śniadaniem rozpoczynają się od 1 450 koron norweskich

designalive.pl


98 Dział

architektura 99 Jensen & Skodvin Architects działają od 1995 roku. Założone przez absolwentów Oslo School of Architecture and Design norweskie studio ma na swoim koncie wiele wyróżnień, w tym nominacje do nagrody Miesa van der Rohe. Duet Børre Skodvin i Jan Olav Jensen znany jest, nie tylko w Skandynawii, z projektów wykonywanych w nurcie architektury organicznej. Drugą, często pomijaną przy tym aspekcie realizacją pracowni, pokazywaną w „Ex–Machinie” jest rozmieszczony na zalesionym klifie Summer House Storfjord. Wnętrza domu odegrały spektakularny salon Nathana, w którym integralną częścią jest naturalna skalna półka. www.jsa.no

designalive.pl


archikony 101

Ta historia narastająca w scenografii autorstwa Franka Lloyda Wrighta mogłaby być scenariuszem. Sensacyjnym, bo budżet jest hollywodzki, a akcja wartka jak nurt górskiego potoku

ZDJĘCIA: ROBERT P. RUSCHAK, dzięki uprzejmości OF WESTERN PENNSYLVANIA CONSERVANCY

TEKST: ANGELIKA OGROCKA

designalive.pl

Zawiłości, zwroty akcji, ilość bohaterów oraz komplikacji, jakie występowały w tej opowieści trudno opowiedzieć krótko. Jak to w życiu bywa, jeden wątek wynika z drugiego. Postacie wzajemnie na siebie wpływają, zmieniając bieg wydarzeń. Tychże powiązań nie sposób nie wspomnieć, by wiernie oddać tę intrygującą fabułę. Przed nami fascynujące dzieje Fallingwater House. Kurtyna w górę!

EK SP OZY CJA

Lata 30. ubiegłego wieku. Edgar J. Kaufmann, znany przedsiębiorca i filantrop, zapragnął miejsca, w którym mógłby w końcu odpocząć. Dotychczas większość czasu spędzał ze swoją rodziną w pensylwańskim Pittsburghu, gdzie mieszkał i pracował. Miasto o wymownym przydomku „Smoky City” nie było idealną przestrzenią dla wielbiciela natury. A w takich okolicznościach właśnie prominentny biznesmen najskuteczniej wypoczywał. Z racji statusu majątkowego oraz dbania o zatrudnionych w jego przedsiębiorstwach, posiadł działkę wśród gór w rezerwacie Bear Run nad strumieniem o tej samej nazwie. Tam zorganizował Kaufmanns Summer Camp, gdzie w celach regeneracyjno–wypoczynkowych bywali jego pracownicy. Niestety przez kryzys, ten socjalny przywilej został ukrócony, a do opuszczonego ośrodka Kaufman zabrał rozkochanych w pięknie górskich krajobrazów: żonę Liliane oraz syna Edgara Jr. Standard obiektu nie odpowiadał jednak rodzinie – brak w nim było np. wody. Nocowali właściwie na zewnątrz. To zmobilizowało ich do budowy domu. Syn wpadł na pomysł, by w stworzenie nowego letniska zaangażować znanego architekta. Na scenę wkracza nowy bohater, nie byle jaki – Frank Llyod Wright. Amerykańskiego architekta usiłowano zakwalifikować do rozmaitych stylów – jedni uważają go za modernistę, inni za promotora stylu międzynarodowego, a kolejni wieszczą jego prekursorstwo w architekturze organicznej, rozwinął też tzw. styl preriowy. Choć brakowało mu wykształcenia w tym fachu, spod jego ręki wyszło wiele projektów przełomowych, dziś ikonicznych. Wykonał w przybliżeniu 500 projektów, a także powołał studio Taliesin. Właśnie tam, korzystając ze swojego doświadczenia, nauczał kolejne pokolenia. Jednym z uczniów Taliesin Fellowship był Egdar Jr. Kaufmann, który podziwiał prace Wrighta. Nie dziwi więc, że siłą perswazji, przekonał ojca do zatrudnienia architektonicznego mistrza.

R OZW ÓJ AKC JI

Trudna sytuacja ekonomiczna Stanów Zjednoczonych lat 30. spowodowała, że coraz rzadziej inwestowano w budownictwo prywatne. Kiedy więc 67–letni wówczas architekt otrzymał propozycję wykonania letniskowego domu dla rodziny bogatego działacza, nie wahał się. Tym bardziej, że jego sytuacja prywatna nie wyglądała najlepiej: kolejne tragedie dotykały zarówno jego osobę, jak i studio – kolejne śluby, rozwody, śmierci i pożary wyznaczyły ścieżkę życia. W tym samym czasie środowisko wypierało prace Wrighta, paradoksalnie uważając ich styl za nieaktualny. Jego pozycję ugruntowało dopiero nowojorskie Muzeum Guggenheima, lecz sam twórca nie doczekał otwarcia instytucji ani oczekiwanego splendoru. Wybór ekscentrycznego, lecz znanego z fenomenalnego poczucia estetyki, architekta był oczywisty. Nie zwiastował jednakże przyszłych problemów. Kaufmann Senior pragnął domu w pobliżu rzeki, by być jak najbliżej natury. Wright potraktował to na tyle dosłownie, że umiejscowił budowlę na szczycie wodospadu. Decyzję tłumaczył tym, iż działka była zbyt mała, by zmieściły się na niej wszystkie potrzebne przestrzenie. Co nie do końca było prawdą, ponieważ obiekt zawierać miał raczej podstawowe pomieszczenia. Ostatecznie, zgoda została wydana. W środku rezerwatu przyrody, w zalesionych Appalachach, rozpoczyna się budowa rodzinnego schronienia. designalive.pl


102 Dział

designalive.pl

DZIAĹ 103

designalive.pl


104 Dział

archikony 105

TH E EN D?

toku Bear Run. Właściwie ograniczono dobór kolorów do dwóch: jasnej ochry i czerwieni wpadającej w brąz. W nie przybrano zarówno zaprojektowane, również przez Wrighta, odwołujące się do estetyki budynku meble, jak i np. ramy wielkich przeszkleń. Choć konstrukcja miała szereg poważnych wad, a po zdjęciu rusztowań, opadła o kilka centymetrów, wyrządzając pęknięcia, dom letniskowy został oddany do użytku w 1939 roku. Jak można było się spodziewać śmiały projekt oznaczał wiele kłopotów w przyszłości.

Budynek nieustannie zachwyca wyglądem. Na trzech piętrach znajduje się niewiele przestrzeni mieszkalnej. Pierwsza kondygnacja to ogromny salon z kuchnią dla całej familii, druga mieściła sypialnie małżonków, z kolei najwyższe pomieszczenia zajmował Edgar Jr. W ciągu dziesięcioleci użytkowania obiektu, rodzina borykała się z technicznymi kłopotami. Początkowe awarie konstrukcji pogłębiały się. Bliskość natury, a w tym i rzecznego nurtu miała także niepożądane skutki. Problem sprawiała szybko rozpierzchająca się wilgoć i pleśń. Po śmierci rodziców, w 1964 roku Edgar Jr. Kaufman, wówczas doświadczony architekt, przekazał Fallingwater stanowi Pensylwania. Władze doceniając wartość ikony, rozpoczęły walkę o poprawę jej wyglądu i konstrukcji, wzmacniając oraz odrestaurowując obiekt. Osobliwy podarunek zaabsorbował ponad 11 miliardów dolarów. Osta-

tecznie letniskowy dom zostaje zamieniony w muzeum odwiedzone dotychczas przez ponad pięć milionów gości. Wymienia się go wśród miejsc, które należy obejrzeć przed śmiercią, znajduje się na liście Iconic Houses, a także w Rejestrze Narodowych Pomników Historycznych i Narodowych Pomników Historii, doczekał się nawet odzwierciedlenia w serii Lego Architecture. Wyprzedzający ówczesne myślenie o architekturze budynek niemal natychmiast stał się ikoną zmieniającą jedynie swoje przeznaczenie. Charakter jednak wciąż pozostał ten sam. Ma wiele wad, wymaga atencji i troski. Jego wieczną młodość, a także urzekające piękno podtrzymują liczne zabiegi oraz kosztowne operacje. Scenografia stała się gwiazdą. www.fallingwater.org

ROZ WIĄZA NIE AKCJI KUL MINA CJA

Pierwsze kamienie ustawiono w 1936 roku. Naturalne surowce, które upodobał sobie architekt były łatwo dostępne – akurat w okolicy otwarto kamieniołom. Problemem stał się brak fachowców od obróbki surowca. Na dodatek, górzysty teren nie sprzyjał transportowi mechanicznemu, więc robotnicy musieli wszystko wynosić własnymi siłami. Szeptana sława ekscentryka stawała się realna. Przekonany, poniekąd słusznie, o swoim geniuszu architekt nie słuchał porad innych, wyrzucając kolejne firmy zatrudnione do realizacji projektu. Często zamiast pojawiać się sam na budowie, zlecał to swoim uczniom. Silna osobowość trafiła na godnego przeciwnika, co zaowocowało niejednym konfliktem, nie tylko w sferze finansowej, między panami Wrightem i Kaufmannem. Koszty szacowane pierwotnie na 35 tys. dolarów przekroczyły tę sumę... niemalże pięciokrotnie! designalive.pl

Bilety umożliwiające zwiedzanie Fallingwater House to koszt od 18 do 122 dolarów

Wright wyraźnie zaznaczył swój styl w Fallingwater. Prostota bryły, jej monumentalność, naturalne materiały budowlane czy drobiazgowość widoczne są od razu. Inspiracje architekturą japońską i zapowiadaną organiczną ujawniają się w przenikaniu wnętrz z przyrodą. Wkomponowanie w naturę jest tu celowe – domownicy powinni obcować jak najbliżej i najczęściej z rwącymi strumieniami rzeki oraz leśnymi ostępami. By zasugerować, a nawet sprowokować mieszkańców do przebywania na łonie przyrody, poszczególne kondygnacje są niskie. Zdaniem architekta, przebywający wewnątrz poczują dzięki temu autentyczną opresję i chęci wyjścia. Dla podbicia tej potrzeby, zastosował wiele przeszkleń, by doświetlić wnętrza, ale też by otoczenie, to, co czeka „tam” było dobrze widoczne. Elementy poziome – rozłożyste balkony, wykonano z betonu. W pionach dominującym budulcem jest kamień. Stanowi nawet miejsce integracyjne w salonie, tam bowiem umieszczono kominek, przy którym zbierała się rodzina. Osobliwością są schody wieńczące pokój, tak naprawdę prowadzące prosto… w wody podesignalive.pl


Dom s viator

architektura 107

Są różne. Mniejsze i większe. Tradycyjne i nowoczesne. Na zawsze i tymczasowe. Łączy je jedno – idea mobilności Tekst: Eliza Ziemińska

designalive.pl

designalive.pl


108 Dział

architektura 109

Loftcube

Prefabrykowany, mobilny, nowoczesny i elegancki. Taki jest Loftcube zaprojektowany przez niemieckiego architekta Wernera Aisslingera. Panoramiczny widok z okien, możliwość transportu helikopterem oraz postawienia go w dowolnym miejscu sprawiają, że apartament świetnie spisze się jako mieszkanie na dachu budynku albo biuro w centrum miasta. Ceny od 109 tys. euro, www.loftcube.net

U

waża się, że rozwój homo sapiens dokonał się po przyjęciu osiadłego trybu życia. W takiej sytuacji, przyjmując początek ludzkości na 200 000 lat p.n.e., trzeba by uznać, że postęp dokonał się w zaledwie ostatnich pięciu procentach jej trwania. Niesłusznie zatem bagatelizuje się korzyści, jakie odniósł gatunek ludzki z wędrownego trybu życia. Jednostki i całe gromady, gnane najróżniejszymi potrzebami, przyczyniały się do wymiany osiągnięć, wiedzy

designalive.pl

i kultury, dając początek temu, co dziś nazywamy globalizacją. Człowiek przemieszczał się od zawsze, a wraz z nim jego domostwo. Przyczyny również były różne. Czasem koczowniczy tryb życia był przymusem, a czasem wyborem. Wędrówka jest głęboko wpisana w ludzkość, a więc również w dzieje budownictwa, dlatego w ślad za potrzebami socjologicznymi zawsze szła architektura. Współczesny nomadyzm Czy to etos podróżowania, odkryć i geograficznej ekspansji, czy przyziemna potrzeba wynikająca z częstych zmian designalive.pl


110 architektura

DZIAŁ 111

The Crib

Pomysł na ten domek został zaczerpnięty z amerykańskich chatek popularnych na farmach kukurydzy, gdzie służyły do przechowywania, suszenia i chronienia ziarna przed gryzoniami. Studio Broadhurst Architects unowocześniło tradycyjną formę i przystosowało do prostej aranżacji. Łatwy w transporcie i montażu domek może służyć jako domowe biuro, dodatkową przestrzeń dla gości czy wakacyjne schronienie. www.thecrib.info

Hypercubus

zdjęcie: Anice Hoachlander

Austriacki pomysł na obozowanie to projekt mobilnego i samowystarczalnego apartamentu dla dwóch osób. Dzięki temu, że można go łatwo przenosić jest dobrym rozwiązaniem problemu z zakwaterowaniem podczas imprez plenerowych. www.wg3.at

designalive.pl

miejsca pracy – obydwie te postawy dają socjologom podstawy do określania ich współczesnym nomadyzmem. Odpowiedzią na ten nowy styl życia są projekty niewielkie, ale spektakularne, jak słynny już Loftcube – mobilny apartament zaprojektowany przez niemieckiego architekta Wernera Aisslingera, który może wędrować za swoim mieszkańcem, znajdując nowe miejsca na dachach budynków. Odnajdziemy też takie jak modułowy dom zaprojektowany przez hiszpańską pracownię Abaton jako minimalistyczne, przewoźne domostwo. Mamy i przedsięwzięcia mniej widowiskowe. A w nich tak

ta sama potrzeba – lekkość bytu. Wśród osób decydujących się na życie w niewielkim, mobilnym domu są i samotnicy, i całe rodziny. Są zwolennicy prostego życia, studenci, freelancerzy, seniorzy, artyści. Bez względu na to, czy traktują to jako przejściowy etap, czy sposób na życie, łączy ich bardziej świadomy, odpowiedzialny za środowisko, niezależny i samowystarczalny styl życia. Minimalizm Mobilność wymaga wyrzeczeń. Choć powierzchnia domków nie jest duża, nikt nie mówi designalive.pl


112 architektura Dział

The Tiny Project

Fincube

Życiowe motto Alka Lisefskiego, projektanta stron internetowych, to: „Mniej domu, więcej życia”. Z tej potrzeby prostoty powstał mały, mobilny domek. Wybudowany został na przyczepie samochodowej, przy wykorzystaniu przyjaznych dla środowiska materiałów, często pozyskanych z recyklingu. Na swoim blogu Lisefski dzieli się nie tylko szczegółami na temat życia na małej przestrzeni, którą dzieli z dziewczyną i ich psem, ale również zdradza tajemnice budowy i eksploatacji domku. Możliwe jest również nabycie gotowych planów oraz modelu trójwymiarowego, by móc rozpocząć własną budowę. www.tiny-project.com

Alternatywą dla futurystycznego Loftcube jest Fincube. Choć koncepcja jest podobna, tym razem Aissilinger zaprojektował budynek wykonany z naturalnych materiałów, bardziej wpisujący się w zieleń i pozamiejski krajobraz, choćby włoskich Dolomitów. www.fincube.eu

tu o wielkim poświęceniu, a raczej o zmianie sposobu myślenia. Pokój gościnny, biuro, schowek, dwa miejsca garażowe – to wszystko brzmi wspaniale, ale czy naprawdę te miejsca są tak potrzebne? Często zdarza się, że zostają zapełnione przedmiotami, które również okazały się być zbędne. Po latach korzystnej koniunktury gospodarczej przyszły chude lata, które pociągnęły za sobą konieczność redefinicji potrzeb – również tych mieszkaniowych. Po co płacić kredyt, wyposażać i ogrzewać powierzchnię, bez designalive.pl

której można się obejść? Mieszkańcy małych domów postanowili ograniczyć przestrzeń, by zrobić miejsce na to, co naprawdę ważne. W ślad za Drzymałą W szczególny sposób wpisuje się w te tendencje ruch powstały w Stanach Zjednoczonych. To, co w Polsce znamy z historii wozu Michała Drzymały, dziś powtarza się w Tiny House Movement. Ponieważ prawo budowlane w Stanach zabrania konstruowania za małych budynków, amatorzy niewielkich designalive.pl


architektura 115

Wheelhaus

Mieszanka nowoczesności z tradycją to znak rozpoznawczy amerykańskiej marki Wheelhaus. Jamie Mackay, założyciel firmy, szukał idealnej przyczepy kempingowej. Ponieważ nie znalazł satysfakcjonującej go oferty, skonstruował własny domek na kołach. Wykorzystując doświadczenie ojca, budowniczego domów z bali, Mackay stworzył przyczepę spełniającą najwyższe standardy. Ceny od 82 tys. dolarów, www.wheelhaus.com

przestrzeni walczą o zmianę przepisów, jednocząc się w nietypowych wspólnotach mieszkalnych. Dzięki konstrukcji opartej na przyczepie, domki są klasyfikowane jako środek transportu, a nie budynek. Jednocześnie daje to możliwość przemieszczania się i zmieniania miejsca pobytu. Ponadto właściciel przyczepy nie musi posiadać gruntu, na którym decyduje się osiedlić. Po huraganie Katrina w 2005 roku, a niedługo potem po kryzysie roku 2008, wiele osób było zmuszonych do znalezienia nowego, taniego domu. Od tamtej pory designalive.pl

zwolenników małych domów przybywa. – Spokój ducha i mniej stresu to kolejne owoce tej podróży. Z szybko malejącym długiem, oszczędnościami na czarną godzinę, domem zasilanym panelami słonecznymi i czasem dla siebie, czuję, że mogę przechodzić przez życiowe wzloty i upadki lepiej. Śpię spokojnie, wiedząc, że zawsze mam dach nad głową – pisze na swoim blogu www.thetinylife.com Ryan Mitchell, jeden ze zwolenników idei Tiny Houses. – Najbardziej lubię to, że teraz mam czas na codzienny spacer, wakacje i wspólne posiłki z rodziną – dodaje.

Letniak Często domki zamieszkiwane są na stałe, jednak bywają wykorzystywane również jako mieszkanie dla gości lub domowe biuro. Mało osób pamięta, że tzw. domki fińskie, które stały się później wzorem domku letniskowego, pierwszy raz pojawiły się w Polsce w okresie dwudziestolecia międzywojennego na Górnym Śląsku. Te przewiezione z Finlandii domy miały załagodzić tzw. głód mieszkaniowy lat 20. XX wieku. Ich zaletą była lekka konstrukcja i możliwość lokowania na terenie nieuzbrojonym.

Obecnie wykorzystywane jeszcze jako domki letniskowe, stały się jednocześnie wzorem i punktem wyjścia do architektury ogrodów działkowych. Architektura kryzysu Nową typologią mobilnych mieszkań jest architektura mająca pomagać ofiarom katastrof naturalnych. Oprócz rozpowszechnionego już dostosowywania kontenerów do potrzeb bezdomnych, powstają również tymczasowe budynki z materiałów pozyskanych metodą recyklingu. Pionierem w tej dziedzinie designalive.pl


116 architektura

Boneyard Studios

Niewielka działka w Waszyngtonie w stanie Columbia to miejsce, gdzie skrzyżowały się losy kilku miłośników domostw na kółkach. Założona w 2012 roku przez Lee Perę i Biana Levy’ego wspólnota łączy mieszkańców Tiny Houses i pozwala im na osiedlenie się w sąsiedztwie podobnych „wędrujących nieruchomości”. Na działce znajdują się w tej chwili cztery różne domki, od tradycyjnych i wiktoriańskich po nowoczesne i minimalistyczne – każdy z nich odzwierciedla charakter właściciela, a otacza je organiczny, raczej improwizowany ogród. Celem inicjatywy jest pokazanie jakie korzyści daje ograniczenie metrażu oraz wsparcie „małych” budowniczych i osób, które zdecydowały się na taki styl życia. Wspólnota walczy również o zmianę przepisów budowlanych, ponieważ w tej chwili zamieszkiwanie całoroczne domków mniejszych niż ok. 37 mkw (400 sq ft) jest niezgodne z przepisami. www.boneyardstudios.org

jest japoński architekt Shigeru Ban. Jego tymczasowe, często papierowe budynki to nie tylko mieszkania, ale także szkoły i kościoły. Co istotne, w tym przypadku konstrukcje również są przenoszone z miejsca na miejsce jak np. kościół wybudowany w Kobe, który został przetransportowany na Tajwan, zmieniając jednocześnie swoje przeznaczenie w centrum komunikacyjne. Mieszkać znaczy „być” To z Heideggera. Czy jednak architekturą można nazwać to, co tymczasowe, designalive.pl

ruchome? Wigwam. Namiot rzymski. Wóz romski. Barka. Przyczepa kempingowa. Martin Heidegger, w swojej filozofii przestrzeni, określał budowanie jako sposób przebywania człowieka w świecie. Jego definicja wykraczała daleko poza materialne granice architektury. Dlatego przestrzeń odzwierciedla sposób myślenia i potrzeby, a jednocześnie może kształtować człowieka. Choć dzisiejsze domy przenośne różnią się od swoich historycznych poprzedników, zasada pozostaje ta sama. Minimum przestrzeni, maksimum poręczności. designalive.pl


118 ludzie

Kosmos Project Studio projektowe założone przez Ewę Bochen i Macieja Jelskiego. Absolwenci Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, kształcili się także poza granicami Polski – Ewa na Politecnico di Milano, Maciej w Stuttgart State Academy of Art and Design. Nazwą pracowni nawiązują do harmonicznego systemu. Ich prace często prowokują, wzbudzają dyskusje, ale też odwołują się do archetypów i instynktów. Warszawski duet projektantów zdobył wiele nagród, a Kapituła Design Alive Awards dwukrotnie nominowała pracownię w kategorii Kreator. www.kosmosproject.com

kosmos

– Nie zamierzamy nikogo ratować, za to zależy nam, żeby świat wokół nas był ciekawy i fascynujący. Chcielibyśmy tworzyć przedmioty, których nie odbiera się automatycznie, a które działają na wyobraźnię i wybijają z utartych torów myślenia – mówi Maciej Jelski tworzący wraz z Ewą Bochen studio projektowe Kosmos Project Tekst i zdjęcia: Julia Cieszko

designalive.pl

kosmos

– Nie zamierzamy nikogo ratować, za to zależy nam, żeby świat wokół nas był ciekawy i fascynujący. Chcielibyśmy tworzyć przedmioty, których nie odbiera się automatycznie, a które działają na wyobraźnię i wybijają z utartych torów myślenia – mówi Maciej Jelski tworzący wraz z Ewą Bochen studio projektowe Kosmos Project Tekst i zdjęcia: Julia Cieszko

designalive.pl


120 ludzie

designalive.pl

Projektujecie dla przemysłu, tworzycie własne produkty, jak i krótkie serie trafiające do galerii. To kompromis czy do którejś z tych dziedzin jest wam jednak bliżej? M: Długo się nad tym zastanawialiśmy i doszliśmy do wniosku, że nie musimy decydować się na jeden konkretny model. Wiele zależy od klienta, projektu, od czynników zewnętrznych. Uważamy, że decyzja o wyborze tylko jednego kierunku działania jest niepotrzebna. Obserwując studia podobne do naszych, widzimy, że portfolio może być różnorodne pod względem biznesowym. Jak sami podkreślacie, jesteście studiem, które łączy to, co cywilizowane – produkt, z tym co pierwotne – idea. Pozostajecie wierni własnej filozofii. Jakie wartości są dla was najważniejsze w projektowaniu? E: Najważniejsze jest marzenie. Emocja. Historia. Inspiracja, która w danym momencie jest nam potrzebna, i której produkty stają się potem odzwierciedleniem. M: Może wynika to z miejsca, w którym żyjemy. Nasza codzienna rzeczywistość jest na tyle racjonalna, że człowiek potrzebuje odrobiny magii, którą kiedyś zapewniała nam religia, wierzenia. W tej chwili życie jest tak zracjonalizowane, że człowiek odczuwa naturalną potrzebę odskoczni od tej wyliczonej rzeczywistości. Idąc tropem waszych projektów. Sięgaliście po niestandardowe zestawienia, radio–krzyż, grzebień–kastet. Burzycie utarte znaczenia i symbole. E: Używamy jednak w tym celu całkiem nowych środków. Kiedyś faktycznie stworzonej przez nas formie towarzyszyła pewna kontrowersja. Teraz, mamy świadomość, że przedmioty żyją z ludźmi, są scenografią codziennego życia. Mamy potrzebę większego spokoju, co z pewnością przenosi się na nasze projekty. Odzwierciedlają nas i nasz etap w życiu. M: Staramy się prowokować pewien proces myślenia odbiorcy. I co śmieszne, to się naprawdę dzieje. Przykładem mogą być Maski z kolekcji Collective Unconscious (Nieświadomość zbiorowa). Kilka razy wracali do nas ludzie, którzy już wcześniej znali ten projekt. Podziałał na nich w sposób bardzo emocjonalny – przyśnił im się, dlatego chcieli go kupić. To może brzmi irracjonalnie, ale naprawdę spotykają nas takie sytuacje. Może wasz klient po prostu jest wyjątkowy? E: Nasi klienci to z pewnością osoby dość niestandardowe. Często są to ludzie z branży kreatywnej, czasem całkowicie z nią niezwiązani, ale ceniący sobie oryginalny produkt. Piszecie, że nowoczesny design powinien skupić się na ludzkiej duchowości, aby stanąć w kontrze do zdehumanizowanych już standardów życia. Jak to ma się stać? Przecież już wiemy, że design nie uratuje świata. M: Nie zamierzamy nikogo ratować, za to zależy nam, żeby świat wokół nas był ciekawy, fascynujący. Chcielibyśmy tworzyć przedmioty, których nie odbiera się automatycznie, które działają na wyobraźnię i wybijają z utartych torów myślenia.

Uwrażliwiać? E: Tak, choć nie chcemy w żaden sposób sterować, narzucać odbioru. Używamy konkretnych technik, odpowiedniej formy, koloru, by jak najlepiej przekazać ideę, na której nam zależy. Kolekcja Nieświadomość zbiorowa to polski duch, odtworzenie słowiańskich emocji, misteria, tajemnice. Kolekcja Transition zaś to progres, nauka, nowoczesność kontra życie kształtujące się przez tysiące lat. Te projekty to wyraz waszej fascynacji tradycją czy może niechęć do tej nowoczesności? Obawa? M: Z pewnością jest to forma szacunku wobec tradycji. Nie chcemy, by o niej zapomniano, jest przecież częścią naszej historii. Projekt Transition, który prezentowaliśmy w Londynie jest przede wszystkim odzwierciedleniem procesu myślenia o tym, czy nowoczesność faktycznie nas zdominowała. Przecież obecnie, równolegle do siebie funkcjonują zarówno bardzo prymitywne sposoby życia, jak i niezwykle zaawansowane technologicznie. E: Oczywiście jest też strach. Strach przed tym, jak ta przyszłość będzie wyglądać. Refleksja nad tym, czy mamy na tę nowoczesną rzeczywistość jakikolwiek wpływ i jak byśmy chcieli, by ona wyglądała. Ta dyskusja toczy się również na płaszczyźnie prywatnej. Zastanawiamy się, gdzie jest nasze miejsce. Nie do końca widzimy siebie uciekających od cywilizacji. Właściwie jest to niemożliwe. Z drugiej strony wizja życia w ultranowoczesnym otoczeniu jest przerażająca. Wolicie się odsunąć? M: Mentalne odcięcie jest bardzo ważne. Gdy dogłębnie badamy nowy temat, czytamy książki, szukamy inspiracji, wchodzimy w ideę, nasza wyobraźnia zaczyna mocniej działać. Dla nas projektowanie jest właśnie sposobem na oderwanie się od codzienności. Co w takim razie czytaliście, projektując Maski? Przecież „Dziady” to byłoby zbyt proste. E: Czytaliśmy Marię Janion, Josepha Campbella, Mircea Eliadego, „Mitologię Słowian” Gieysztora.

Życie jest tak zracjonalizowane, że człowiek odczuwa naturalną potrzebę odskoczni od tej wyliczonej rzeczywistości

TRANSITION czyli nowoczesność kontra życie kształtujące się przez tysiąclecia. Jednocześnie to nawiązanie do ludzkiej cywilizacją, łączącej przyszłość i przeszłość

zdjęcia: materiały prasowe

M

żna powiedzieć, że kosmosy są dwa. Świat realny, ten rodzinny, gdzie pomiędzy warsztatem, uczelnią, firmą i dwoma chartami w domu, powstają funkcjonalne produkty, zaliczane już przez wielu do symboli polskiego wzornictwa. Jest też ten irracjonalny, gdzie mistyczna idea góruje nad formą, a każdy produkt to odrobina magii, gdzie nowoczesna i wyliczona rzeczywistość przegrywa z emocją i marzeniem. O projektowaniu, tradycji, rzemiośle i potrzebie harmonii życiowej rozmawiam z twórcami Kosmos Project. Kosmos to spokój i równowaga. Jak to się robi? Maciej Jelski: Lata praktyki szlifują warsztat projektowy. W naszej pracy, choć cały czas jest progres i poszukujemy nowych technik wyrazu, to jednak mamy świadomość pewnej równowagi. Jeszcze parę lat temu, wymyślając koncepcję projektu, musieliśmy wiele przemyśleć, zastanowić się. Teraz mamy więcej pomysłów, niż jesteśmy w stanie zrealizować. Po wielu projektach, wdrożeniach, produkcjach, doświadczeniach pozytywnych, jak i porażkach, człowiek ma znacznie większą wiedzę techniczną i łatwiej jest mu realizować kolejne projekty. Zanim porozmawiamy o designie, po prostu muszę zadać pytanie, nad którym zastanawiamy się w redakcji. Jak żyje się w domu z dwoma chartami? Ewa Bochen: Charty kojarzą się z psami energicznymi, ale w rzeczywistości w domu są bardzo spokojne. Potrzebują za to sporo ruchu na świeżym powietrzu, co zmusza nas do aktywności, która przy pracy projektanta – wielogodzinnym siedzeniu przy komputerze – jest bardzo potrzebna. M: Patrzenie jak charty biegają, szczególnie, kiedy są dwa i bawią się ze sobą, jest niezwykłym widowiskiem. Pracownia, rodzina, a do tego dwa charty. Kiedy pracujecie? Nad ranem? M: Wolę pracować w nocy, bo wtedy wszyscy inni śpią (śmiech). Nie przychodzą maile, nikt nie dzwoni. W domu mamy oddzieloną przestrzeń do projektowania, ale powoli ta przestrzeń staje się zbyt mała, a projekty coraz większe (śmiech). Tworzycie funkcjonalny produkt, który jednak nie zostaje pozbawiony silnego konceptu, odrobiny magii. Oboje macie te umiejętności, czy ktoś tutaj jest sercem, a ktoś rozumem? E: Z pewnością się uzupełniamy, ale taki typowy podział obowiązków zależy od danego projektu. W tej chwili faktycznie zajmuję się wieloma kwestiami organizacyjnymi. To, co jest jednak bardzo ważne w naszym duecie, to umiejętność krytyki. Jesteśmy dla siebie pozytywnym ograniczeniem, które wpływa na proces myślenia o danej koncepcji. M: Krytyka, dyskusja i spojrzenie z dystansu są niezbędne do stworzenia czegoś wartościowego.

designalive.pl


ludzie 123

NIEŚWIADOMOŚĆ ZBIOROWA odtwarzała słowiańskie misteria. Maski w formie głów niedźwiedzia wilka i ptaka przypominały te używane w dawnych rytuałach

Ale romantyzm to też świetnie źródło inspiracji, ponieważ bardzo działa na wyobraźnię. Przez wasze projekty przemawia również potrzeba odtwarzania pewnych polskich symboli, naszej tradycji. Widać to zwłaszcza w projekcie Kult morza. M: Nasza współpraca z Gdynia Design Days i Agnieszką Jacobson–Cielecką, która była kuratorką wystawy „Miasto+”, w jej ramach powstał Kult morza, zaczęła się od poznania historii miasta Gdyni, oprowadzenia po nim. To nas niezwykle zainspirowało, chcieliśmy sięgnąć po symbole mniej oczywiste, w związku z tym projekt wymagał dodatkowych badań, analiz. Ten proces był niezwykle ciekawy, odkrywaliśmy nowe dla nas designalive.pl

z Siedzibą w Warszawie zaproponowało fakty, których odzwierciedleniem jest nam współpracę przy projekcie zabawki projekt stworzony na wystawę. dla dzieci z dysfunkcjami, która jedE: Czytaliśmy kaszubskie legendy, ponak będzie na tyle uniwersalna, że ma szukiwaliśmy technik budowy łodzi rybackich, znaleźliśmy też jedyny pozostały szansę stać się atrakcyjna dla wszystkich dzieciaków. Mamy nadzieję, że się uda, zakład ceramiki kaszubskiej, w którym choć to bardzo trudne zadanie. Jesteśmy powstały naczynia. już po warsztatach z rodzicami dzieci Wspaniale przekładacie tradycję na fordysfunkcyjnych i z terapeutami – staramy mę. W takim razie, czy istnieje w ogóle się zrozumieć potrzeby tych osób. Ten coś takiego jak polski design? M: Pod kątem organizacyjnym jest to nie- projekt wymaga od nas całkiem nowego spojrzenia na rzeczywistość i zauważenia uniknione. W dobie natłoku informacyjspraw na co dzień niezauważalnych. nego wyrażenie „polski design” upraszChętnie bierzecie udział w warsztatach, cza odbiorcy zrozumienie pewnych angażujecie się w branży, jesteście mechanizmów. Jest to forma porządku. współtwórcami Otwartego Klastra DesiZ pewnością nie można mówić o jakimś gnu Wilk. To jest chęć poprawy sytuacji? polskim stylu, różnorodność na to nie Macie potrzebę działania w grupie? pozwala. E: Teraz jest bardzo dużo energii w świeE: Oczywiście polska scena projektowa cie polskiego designu. Sądzimy, że warto nie jest tak samo ustabilizowana jak włoją ukierunkować, skumulować, zebrać, ska czy też skandynawska. Z pewnością by sprzyjała pozytywnym zmianom. jednak projektujemy w specyficznych M: Warto wspierać, angażować się we warunkach, co narzuca pewne zasawszystkie dobre inicjatywy, które obecnie dy, sposób i odbija się na konkretnych powstają. Z akcentem na dobre! projektach. Zaczęliście w 2008. Co takiego zmieniło Wzięliście udział w warsztatach „Wool się na przestrzeni tych lat? design. Carpathia”. Stworzyliście gotowe E: Przede wszystkim instytucje zauwaprodukty* inspirowane pracą rzemieślżyły potencjał designu i zaczęły brać go nika z wełną. Zebraliście za nie świetne pod uwagę jako dziedzinę, w którą warto recenzje. inwestować. To stwarza wiele nowych M: Same warsztaty były bardzo przyjemmożliwości rozwoju. ne. Spotkaliśmy się z innymi uczestniSytuacja nie jest jeszcze idealna, ale kami w Jaworzynce niedaleko Istebnej na pewno ma się ku lepszemu. – wspaniały klimat, krajobrazy. Idealne miejsce na odbycie tego typu pracy. Ekipa A na świecie? E: Zmienia się wiele na plus. Coraz więorganizatorów z Zamku Cieszyn zapewniła bardzo ciekawe wykłady, zwiedzanie cej jest poszukiwania, analizy, wychodzenia poza dotychczasową logikę. Już nie lokalnych muzeów i fabryk powiązanych tylko gotowy design produktowy, ale też z tematem. Ułatwiło nam to zrozumienie design spekulatywny. Coraz więcej osób zagadnienia. zastanawia się, jak to projektowanie tak E: Przede wszystkim uświadomiono naprawdę powinno wyglądać, by odponam problem palenia polskiej wełny. Nie wiadało potrzebom naszych czasów. Tutaj zdawaliśmy sobie sprawy, że nie istniez pomocą przyszedł kryzys ekonomiczny, je kompleksowy system przetwórstwa, który spowodował, że wiele nieformala duża część surowca jest marnowana. nych inicjatyw miało szansę wypłynąć. Mamy nadzieję, że efekty warsztatów Co was ostatnio urzekło? Czym się sprawią, że ten problem zostanie nagłoinspirujecie? śniony i może znajdzie się rozwiązanie. E: To jest bardzo trudne pytanie. Rzadko Nad czym teraz pracujecie? inspiruję się designem. Są oczywiście E: Przygotowujemy wystawę, która projekty, które mi się bardzo podobazaplanowana jest na październik. We ją, ale to nie one mają na mnie wpływ. współpracy ze szwedzką projektantką tworzymy rodzaj dialogu. Pierwszy pokaz Bardziej spoglądam w kierunku literatury, muzyki. Cała sztuka współczesna daje odbędzie się w Kalmar Konstmuseum. mi zdecydowanie więcej inspiracji niż Mamy nadzieję, że w 2016 uda nam się ją gotowy produkt. pokazać w Warszawie. M: Muzyka. Zawsze nam towarzyszy. M: Nie lubię mówić jeszcze o tym, co Ostatnio Future Islands. Tworzą barnie powstało, ale może warto. Zdradzę, dzo harmonijne dźwięki – teraz tego że planujemy projekty inspirowane potrzebujemy. Inspiracją jest dla mnie też wymianą kulturową pomiędzy naszypolska tradycja – dawne legendy, podania, mi krajami. Zastanawiamy się nad tym, zapomniane elementy kultury. Pozostałojaka jest różnica w tych relacjach – teraz ści tych zwyczajów są cały czas w naszej i w przeszłości. tradycji i odnajdowanie ich źródeł jest dla Tajemniczy Kosmos. Kiedy zrobicie w tamnie dużą inspiracją. kim razie coś dla dzieci? E: Jak najbardziej, mamy plany projektu *Efekty warsztatów „Wool design. Carpathia” dla dzieci w najbliższym czasie. I to prozobacz w sesji zdjęciowej na s. 61 jektu niezwykłego. Stowarzyszenie

KULT MORZA reinterpretował słowiańskie wierzenia. Odzyskanie Pomorza sprzyjało wskrzeszaniu zapomnianych tradycji jak np. Dni Morza. Obrzędy te zainspirowały powstanie kilimu przygotowanych na zeszłoroczną Gdynia Design Days

zdjęcia: materiały prasowe

Najważniejsze jest marzenie. Emocja. Historia.

designalive.pl


sztuka wyboru 125 MAŁA OJCZYZNA

Najważniejszy wybór, który determinuje nasze poczynania zawodowe i osobiste – miejsce, gdzie mieszkamy. Wieś na granicy dwóch krain – Kaszub i Kociewia. Im dłużej tu przebywamy, tym więcej otrzymujemy. Znaleźliśmy je przypadkiem. I od razu wiedzieliśmy, że tutaj stanie nasz dom. Dopiero później dowiedzieliśmy się, że mamy w obrębie działki Miejsce Mocy – kamienne kręgi odkryte w XIX wieku!

FAUNA I FLORA

Wciąż odkrywamy skarby. Mamy je tuż za oknem. Dzięki niezaspokojonym potrzebom rolnictwa, rosną tu już bardzo rzadko spotykane w Polsce gatunki roślin. Storczyki: podkolan biały, kukułka bałtycka i inne kwiaty pod ścisłą ochroną, np. zaraza. Dowód na niezwykłość tego miejsca. Motyle, ptaki jak derkacz – ogromne bogactwo, którego rdzenni mieszkańcy nie doceniają. Chcielibyśmy to zmienić.

d rogowskazy

Intuicja to drogowskaz na rozstajach. Często nieczytelny, zarośnięty przez te bardziej krzykliwe, nachalnie prowadzące na manowce. Pewna rodzina z Pomorza potrafi jednak podążać tym dobrym, bo swoim szlakiem

wybierają Agata Kulik-Pomorska i Paweł Pomorski założyciele i projektanci studia Malafor

designalive.pl

STOLIKI

Two or three things Danuty Włodarskiej to nasze mediolańskie odkrycie. Nie tylko przedmiotów, ale i osoby młodej projektantki. Blat stolików wykonany jest z oklein różnych gatunków drzew – topoli czy orzecha. Barwienie specjalną techniką tworzy fantastyczne wzory i kolory. Można pozazdrościć wykonawców–rzemieślników.

CAMPERY

To nie szpan, tylko racjonalny wybór butów bardzo dobrze zaprojektowanych i doskonale zrobionych. Można w nich chodzić latami. Fantazja hiszpańska w połączeniu z doskonałym rzemiosłem.

KSIĄŻKI

DLA DZIECI

Książki „Mamoko” Aleksandry i Daniela Mizielińskich wydawnictwa Dwie Siostry. Nasze dzieci je kochają! Wspaniała zabawa w szukanie bohaterów i rozwijanie o nich opowieści. Zresztą wszystkie książki tego duetu ukazujące się w wydawnictwach: Dwie Siostry i Znak są doskonałe zarówno dla dzieci, jak i rodziców. Pierwsza, która zagościła u nas, to „Kto kogo zjada” – cudowna!

Nasza „biblia” to „Dizajn dla realnego świata” Victora Papanka. Drogowskaz projektowy, hamulec i… wyrzut sumienia. Wystarczy, że pomyślimy o tym, iloma niepotrzebnymi rzeczami jesteśmy otoczeni… Wydawnictwo Karakter to zjawisko na polskim rynku. Uwielbiamy ich książki przede wszystkim te o architekturze, jak „Odczuwanie architektury” Rasmussena. Uzmysławia reguły i zasady odczytywania architektury – coś, co czuliśmy, ale nie wiedzieliśmy. Publikacje Deyana Sudjica – podstawa dla nas, projektantów produktu. I oczywiście wszystkie atlasy przyrody, opracowania tematyczne o motylach, roślinach chronionych, storczykach itd. Towarzyszą nam przy spacerach po okolicy. A przy okazji to świetna zabawa z dziećmi w odkrywanie i nazywanie.


Krawiec 126 Dział

tomasz jagodziński jazda 127 Dla mieszkającego we Francji Ettore’a Bugattiego zaprojektowano Typ 43, startujący w 1928 roku na liczącej 1 600 km trasie Brescia–Rzym–Brescia. Zresztą auta spod znaku „Z” uczestniczyły w tym wyścigu od samego początku. Tak rozpoczęła swoją historię jedna z najbardziej znakomitych firm projektujących nadwozia. Mimo wielu zawirowań, przetrwała do dzisiaj, a na jej czele stoi Andrea Zagato, wnuk założyciela oraz jego żona Marella, siostrzenica Renzo Rivolty (twórcy nieistniejącej już firmy ISO znanej z takich modeli jak choćby Grifo). Taki duet na czele firmy gwarantuje również dobrą atmosferę w zespole. Potwierdził to Stephane Schwarz, obecnie dyrektor działu projektowania. Zaproszony niegdyś na trzy miesiące do wykonania jednego z projektów został po dziś dzień. Szwajcar opowiada o miejscu, w którym obecnie pracuje z wielką pasją i nieukrywanym uśmiechem na twarzy. W rozmowie przywołuje, dlaczego po 14 latach porzucił swojego ówczesnego pracodawcę (znany koncern motoryzacyjny), na rzecz niewielkiej firmy na przedmieściach Mediolanu. Wspomina także Warszawę, którą odwiedził, pracując jeszcze w poprzednim przedsiębiorstwie. – Popatrz, to mój pierwszy projekt, który realizowałem tutaj. Dalej nie

m o t o r y z a c j i

Czy w dzisiejszych czasach, gdy wszystko mamy na wyciągnięcie ręki, cokolwiek jest w stanie nas zuroczyć na dłużej niż ulotna chwila? Czy istnieją dobra, które potrafią trwać przez lata? Świat pędzi, każde „nowe” w dniu następnym staje się „starym”. Dajemy z siebie wszystko, aby zmaterializować marzenia o czterech kółkach. A te, zaraz po opuszczeniu salonu, odwdzięczają się pięknym spadkiem wartości. Inaczej jest jednak z tymi powstającymi w Zagato Milano Società a responsabilità limitata TEKST I ZDJĘCIA: TOMASZ JAGODZIŃSKI

P

roszę zaanonsować się pod numerem 202 – takie zdanie widnieje obok telefonu w pustej recepcji. Obok niewielki model samochodu, a na ścianie fragment Alfy Romeo z wyłupiastymi reflektorami. Sama recepcja dość skromna, zresztą jak i dróżka Via Arese – dojazd do siedziby tej prawie stuletniej firmy. Mimo to moja ekscytacja nabiera rozpędu. Jestem już tak blisko, dzieli mnie tylko kawałek szkła. Do tej pory podziwiałem te dzieła sztuki tylko przez ekran lub na zdjęciach. Wchodzę do hali, gdzie prezentowana jest tylko skromna część ekspozycji Zagato – włoskiej, niezależnej, kultowej firmy projektującej nadwozia. W zeszłym roku firma obchodziła jubileusz 95-lecia istnienia. W 1919 roku Ugo Zagato odszedł z firmy designalive.pl

Aston Martin zamawia specjalne kreacje w Zagato od 1960, natomiast marka Maserati robiła to już w 1931 roku

najpiękniejszy jest ten samochód, który wygrywa

wiem, co ten facet tam mówi, ale cieszy się jak małe dziecko i radośnie podskakuje – mówi Stephen, pokazując film udostępniony w sieci przez jednego z raperów. Mowa oczywiście o Lamborghini 5–95 Zagato. Niestety, pośród przeróżnych modeli wystawionych na Via Arese, tego brak. Jest z kolei inny, zwane Canto, projekt L147, który miał być następcą Diablo. Prowadził go Japończyk Norihiko Harada. Wygląd tego dzieła jest równie imponujący, jak jego historia. Ogromne wloty usytuowane nad tylnymi kołami, zdecydowanie dominują nad sylwetką. Wyraźnie widać inny element charakterystyczny dla projektów Zagato – podwójne wybrzuszenie na dachu. Właściwie pozostały jedynie dwie sztuki: ta i druga eksponowana w Muzeum Lamborghini będąca de facto tylko skorupą. Resztę unicestwiła grupa ludzi z Audi, które przejęło markę z mocarnym bykiem na masce. Każdy stojący na wystawie w tej skromnej hali samochód ma jakąś ciekawą historię. Bo to miejsce jest nimi przesiąknięte. Już od samego początku działalności firmy, zgłaszali się do niej majętni właściciele ekskluzywnych pojazdów, chcąc w nie tchnąć nieco więcej indywidualizmu. Firmy motoryzacyjne, jak choćby: Aston Martin, AC Bristol czy MG, same prosiły wspaniałego

Officine Aeronautiche Pomilio zajmującej się budową aeroplanów i założył własny biznes. Wówczas samochody były dość nieporęczne i ciężkie, dlatego też włoski przedsiębiorca zwrócił uwagę świata, poprzez przeniesienie nabytej wiedzy z technologii lotniczej do sektora motoryzacyjnego. Pierwszą realizacją spod ręki marki była Alfa Romeo 6C 1500. Lżejsza, o aerodynamicznych kształtach i w dodatku stylowa, zawojowała trasy rajdowe, odnosząc również sukces sportowy. Tymże „bolidem” karierę kierowcy wyścigowego rozpoczynał inny Włoch z benzyną we krwi, słynny Enzo Ferrari. Jak sam twierdził – najpiękniejszy jest ten samochód, który wygrywa. W następnych latach kolejne modele Alfy Romeo karosowane przez mediolańską manufakturę święciły triumfy m.in. w wyścigu Mille Miglia, a za ich kierownicami zasiadali kierowcy Tazio Nuvolari czy Giuseppe Campari. Sam Ugo Zagato został okrzyknięty najlepszym konstruktorem nadwozi aut wyścigowych. Jeszcze w latach 20., kolejny mediolańczyk poprosił młodą firmę o zaprojektowanie dla niego nadwozia. designalive.pl


128 tomasz jagodziński jazda

Sanction II. Budowanie na nowo klasyków

zajmującą się marketingiem i kontaktem z mediami: Co tu robi auto zarejestrowane w Kuwejcie? – Ten dżentelmen w swoim garażu ma już tyle niesamowitych pojazdów, że i tak nie jest w stanie ich używać, więc postanowił, że ten będzie trzymał akurat u nas – otrzymałem w odpowiedzi. I tak sobie stoi, żółty, piękny Aston Martin z „Z” na błotniku. Innym ciekawym z rejestracją, jest srebrne Porsche. Już samo w sobie jest wyjątkowo ekskluzywne, bowiem to Carrera GT. Niesamowity popis technicznego majstersztyku inżynierów niemieckich, z centralnie umiejscowionym silnikiem o nietypowym układzie V10 i technologią spokrewnioną z Formułą 1. Jednak szwajcarskiemu kolekcjonerowi było mało. Zapragnął, aby jego pojazd był nieco bardziej indywidualny, dlatego zgłosił się do Zagato. Zadziwiające, ale z marką Porsche powstały jedynie dwa projekty. Ten wcześniej opisywany i kolejny z lat 50. Claude Storez poprosił o nadanie szczególnej formy swojej maszynie, dzięki czemu zaistniał model 356 Speedster Zagato. Niestety, podczas Rallye des Routes du Nord w 1959 lekkie auto wyścigowe zostało doszczętnie rozbite, a sam francuski kierowca zginął. Po latach do Zagato zgłosił się inny entuzjasta niemieckiej

zdjęcia: materiały prasowe

konstruktora o stworzenie wyjątkowego egzemplarza. Obecnie Zagato działa wielotorowo. Nadal każdy może zgłosić się i poprosić o nowe szaty dla swojego samochodu. Przy czym słowo „każdy” jest nie na miejscu, bowiem wg zasad przyjętych przed laty, karosowane są tylko pojazdy: z wysokiej półki, dwudrzwiowe, klasy GT. Im właśnie nadawany jest indywidualny charakter, nieco więcej smaku i elegancji. Sam proces trwa kilka miesięcy, a klient co jakiś czas przybywa na osobiste konsultacje. Proces tworzenia jest jak zamawianie garnituru u wysokiej klasy krawca, gdzie kontrahent również jest proszony o przymiarki. Całość ma prezentować się idealnie i musi być skrojona na miarę. Zresztą dział ten nie bez kozery zwie się Atelier. Poza nadaniem indywidualnego sznytu, pojazdy opuszczające bramy tej manufaktury, mają jeszcze inną cechę. Ich wartość, na przekór całej masie, rośnie z każdym dniem. Jest to jedna z najprzyjemniejszych form lokowania kapitału. Korzystają z niej chętnie również kupcy z Bliskiego Wschodu. Przyglądając się modelom zgromadzonym w hali, spostrzegłem, że niektóre są zarejestrowane. Zapytałem Kathryn, przemiłą i ogromnie pozytywną osobę

DZIAŁ 129

designalive.pl

firmy. Dla Herba Wetasona na pod- (kombi w wersji coupé), który jest stawie zdjęć i dokumentacji tech- zwieńczeniem trylogii. Zagato zaprenicznej odtworzono wygląd pojazdu zentowało ją na stulecie angielskiej manufaktury, a w jej ramach wykosprzed ponad pół wieku. Budowanie na nowo klasyków, nano jeszcze DBS Coupé Centennial o nadawanym przydomku Sanc- oraz DB9 Spider Centennial. tion II, to kolejna gałąź działania Stoi też Maserati GS – czarne, z przewłoskiej firmy. Pierwszym z nich pięknie ukształtowanym tyłem. jest wykonana z okazji obchodów Delikatnie głaszcząc go, staram się stulecia włoskiej marki, Lancia zapamiętać ten kształt. Nie tylko za Aprilia Sport Sanction II. Pierwot- pomocą zmysłu wzroku, gdyż moja na wersja pochodzi z lat 30., kiedy dłoń zapisuje niesamowitą linię to konstruowano samochody pod – idealnie wcięta talia przechodzi hasłem „Modelli Aerodinamici”. w przepiękne biodra. Jakże zniewalaW ramach projektu Sanction II od- jący musi być widok tej maszyny, gdy restaurowano jeszcze Ferrari 166. z pełną świadomością swojej wartoZamówił go w 1949 roku Antonio ści przemieszcza się gdzieś uliczkami Stagnoli, zapoczątkowując dekadę starego włoskiego miasta, skąpana koncepcji Panoramica, wg której w zachodzącym słońcu. wykonano wiele innych modeli z lat Za to kilka kroków dalej swoje 50. Ich cechą charakterystyczną była wdzięki prezentuje Ferrari F.Z.93 mocno przeszklona kabina – kolejne (Formula Zagato). Inspirowany Formułą 1 i bazujący na modelu nawiązanie do lotnictwa. Niestety, żaden okaz z bajecznej se- Testarossa został wyprodukowany rii Sanction II nie jest prezentowany w jednym egzemplarzu. Zmienione na Via Arese. Co nie powinno dziwić, wnętrze jednoznacznie kojarzy się w końcu tylko Lancię wyproduko- z bolidami wyścigowymi. Niestewano (aż) w dwóch egzemplarzach. ty, w czasie prezentacji nie spotkał Jest za to kilka modeli Astonów się z ciepłym przyjęciem. Odważny, Martinów. Poza tym żółtym zareje- acz trudny projekt, był jednocześnie strowanym na Bliskim Wschodzie, bardzo ważny dla Ferrari, bo w komój wzrok przykuwa niesamowity lejnych realizacjach można doszukać i przepiękny Virage Shooting Brake się licznych zapożyczeń z niego – jak

Lancia Aprilia piękny reprezentant z dekady aerodinamici

choćby wpasowany nos F1 w modelu Ferrari Enzo. Zagato już od wielu lat wyznacza trendy w kształtowaniu nadwozi samochodów. Przyszłościowe projekty Alfa Romeo S.Z. i R.Z. wykorzystywały programy wspomagające CAD. Niekoniecznie piękne, nieco niechciane ówcześnie, są obecnie poszukiwanym kąskiem na rynku pojazdów klasycznych. Na początku lat 90-tych, powstało ponad tysiąc sztuk. Wartość modelu S.Z. wzrosła od nowości przynajmniej o sto procent, ale i tak kształtuje się jeszcze w przedziale wartości przystępnych, pomiędzy 50-70 tys. euro. Natomiast wspomniane Ferrari F.Z.93 to kwota ponad milion euro. Na tym poziomie kształtuje się obecnie kilka pojazdów sygnowanych nazwiskiem Zagato. A są i takie, których wartość jest jeszcze kilkukrotnie większa. Rodzinna manufaktura przetrwała różne czasy. Wciąż tworzy z pasją i zamiłowaniem, korzysta z wiedzy i doświadczenia. Projektując niesamowite pojazdy, przedstawiając swoje wizje, krocząc przed innymi. Zatrudnia wyjątkowych specjalistów, działając globalnie. I nadal kroi doskonale dopasowane karoserie dla swoich wyjątkowych klientów. designalive.pl


130 Kooperacje gdynia

Prototypy inspirowane hasłem „Sieci” zostaną zaprezentowane na wystawie głównej. Terminal Designu zlokalizowany na placu Kaszubskim swoją formą nawiązuje do miasta linearnego. Prostopadłościenna forma budynku wpisuje się w tkankę miejską i w strukturę urbanistyczną tworząc pierzeję, która zaprasza przechodniów placu do wspólnej aktywności.

Kuratorzy wystaw i twórcy prototypów GDD 2015 zaprezentują projekty inspirowane miejską aktywnością, Poprzez prototypowanie szukają rozwiązań, które pomogą poprawić, a niekiedy odbudują sieci relacji i współdziałania mieszkańców. W programie położono również nacisk na najmłodszych odbiorców.

MIEJSKIE INTERAKCJE Miasto, przestrzeń publiczna, technologie, portowe tradycje – 3 lipca, pod hasłem „Sieci”, startuje ósma edycja Gdynia Design Days. Tegoroczny festiwal, oprócz letniej dawki energii i dobrej, kreatywnej zabawy, podpowiada, jak znaleźć długofalowe rozwiązania dla przestrzeni miejskiej oraz lokalnych społeczności?

tekst: JULIA CIESZKO

Gdynia Design Days to jedno z najważniejszych wydarzeń związanych z projektowaniem w Polsce – wystawy, warsztaty, spotkania, co roku przyciągają wielbicieli designu oraz profesjonalistów z branży. Kluczową rolę odgrywa jak zawsze miasto – zarówno jego forma, jak i wymiar społeczny. Festiwal konsekwentnie przypomina o wpływie dobrze zaprojektowanej przestrzeni publicznej na codzienne życie jej użytkowników. Wokół hasła przewodniego odbywa się merytoryczna dyskusja z mieszkańcami i specjalistami, której efekt znajdziemy w pracach projektantów i kuratorów. Tegoroczna Gdynia Design Days ma pokazać znaczenie relacji w społecznościach, w których uczestniczymy – jak kształtuje się zrozumienie we wspólnym bloku, na podwórku, czy też ulicy. Organizatorzy chcą promować dobre, kompleksowe rozwiązania projektowe, które mogą przyczynić się do uporządkowania designalive.pl

otaczającego nas krajobrazu – teraz także w sferze wirtualnej. W tym roku, nad merytoryczną częścią programu pracowali m.in.: grupa Razy 2, Agnieszka Jacobson-Cielecka, Marian Misiak, Ewa Solarz, Atelier Starzak-Strębicki oraz Ewa Janczukowicz-Cichosz. Prototypy rządzą „Sieci” – główna wystawa festiwalu będzie prezentacją prototypów inspirowanych miejską aktywnością. Kuratorzy – grupa Razy 2 – zebrali pomysły ośmiu projektantów z Polski i zagranicy, którzy pokażą swoją interpretację tegorocznego hasła przewodniego. – Poprzez prototypowanie szukamy rozwiązań, które pomogą poprawić, wzmocnić, a niekiedy odbudują sieci relacji i współdziałania mieszkańców. Część rozwiązań jest uniwersalna i z powodzeniem mogłaby zostać wdrożona w innych polskich miastach. Niektóre z prezentowanych obiektów mogą stać się częścią miejskiego

wyposażenia, inne natomiast zakładają działanie systemowe i współpracę miasta z mieszkańcami – tłumaczą Jacek i Paulina Ryń, kuratorzy wystawy. Wszystkie obiekty projektowane są z myślą o różnorodnych odbiorcach. – Projekt „Nano-handel” przygotowany przez grupę projektową Razy2 ma na celu wprowadzenie rękodzieła i małego handlu do Śródmieścia Gdyni. Pomóc w tym ma lekkie, mobilne stoisko dostosowane do potrzeb kupców oraz prosty system wypożyczania stoisk. Studio Robot proponuje mebel miejski „Światło i wiatr”, który wykorzystuje naturalne otoczenie i warunki pogodowe w Gdyni. Obiekt o ażurowej, lekkiej konstrukcji, wykonany z naturalnych materiałów, emanuje delikatnym światłem wytworzonym dzięki energii wiatru. Mebel świetnie sprawdza się zarówno w przestrzeni parków, jak i na plaży, a przy okazji tworzy sieć pozytywnych emocji. Studio NOMAD Things zaproponowało wyjątkowy

„Radio węzeł – Cała Polska słucha Gdyni”, czyli narzędzie, dzięki któremu można słuchać w czasie rzeczywistym dźwięków z wybranych miejsc w Gdyni. Teraz szum morza dotrze w każde miejsce na świecie – mówi Ewa Janczukowicz-Cichosz, kierownik Centrum Designu Gdynia. Jak co roku miejscem spotkań wszystkich uczestników festiwalu będzie Terminal Designu, który ponownie stanie na placu Kaszubskim oraz – co jest nowością – również przed Pomorskim Parkiem Naukowo-Technologicznym Gdynia. W ciągu dnia, odbywać się będą tutaj otwarte warsztaty projektowe, w których każdy bez względu na wiek będzie mógł wziąć czynny udział – wieczorami, czeka na nas dobra muzyka, film i wspólne rozmowy. Za projekt Terminalu Designu odpowiadają None Grupa i Interurban, a punktem wyjścia w tworzonej koncepcji było stworzenie formy otwierającej się na otoczenie. – Rola budynków jest istotnym elementem budowania placów i przestrzeni miejskich, a funkcje znajdujące się na poziomie parteru są istotnym generatorem zdarzeń – najbardziej dostępnym miejscem spotkań – mówi Łukasz Piankowski z grupy Interurban. – Mają za zadanie przyciągnąć mieszkańców do korzystania z walorów przestrzeni miejskiej, jaką w naszym przypadku stał się plac Kaszubski – dodaje. Rozmawiajmy o mieście Do ciekawej dyskusja na temat współdziałania mieszkańców zaprasza nas Atelier Starzak-Strębicki - kuratorzy wystawy „Dom. Osiedle.Mieszkanie”. Odsuwając na bok tematy estetyki, twórcy zastawiają się nad tym, co tak naprawdę świadczy o jakości przestrzeni wspólnej na osiedlu mieszkaniowym, co decyduje o chęci tworzeniu wzajemnych relacji, jak konkretne rozwiązania projektowe i funkcjonalności przyczyniają się do tego, że my ich mieszkańcy chcemy ze sobą rozmawiać i wspólnie działać. Co jednak ważne, wystawa jest efektem badań i analizy zarówno architektów, jak i socjologów, którzy porównując dla nas PRL-owskie blokowiska z wielkiej płyty oraz współczesne

osiedla deweloperskie przedstawią ciekawą opowieść na temat ich mieszkańców. Prawdziwymi specjalistami od ulicznych interakcji jest stowarzyszenie Inicjatywa Miasto, które na GDD również przygotuje wspólne przedsięwzięcie z mieszkańcami. Zgodnie z zasadą, że miejsce tworzą ludzie, zespół projektowy: Agnieszka Jurecka, Piotr Czyż, Mateusz Sylwestrzak zaproponuje nowe rozwiązania dla trzech gdyńskich placów, które już na stałe zagoszczą w sąsiedztwie. W ramach wydarzenia Projekt Spacer planowane jest przekształcenie istniejących, zdewastowanych elementów zagospodarowania terenu, tak by stały się przyjazne, zachęcały do przejścia pieszo lub przejazdu na rowerze. – Stosując metodę miejskiego recyklingu projektujemy nowe formy, które sprawią, że wada przestrzeni stanie się zaletą. Po zrobieniu wywiadów i wielu luźnych rozmowach z mieszkańcami, podpatrując to, jak funkcjonują w tym krajobrazie, zaproponowaliśmy wspólną pracę nad realizacją projektów – mówi Piotr Czyż z Inicjatywy Miasto. – W naszych działaniach nie chodzi jednak tylko o estetykę i design. Stosując strategię tzw. placemakingu chcemy inspirować do współdziałania, dialogu, dać ludziom narzędzia do przełamywania barier w przestrzeni publicznej – dodaje.

futurystów, myślicieli, projektantów, dajemy im narzędzia do tworzenia scenariuszy przyszłości. To założenie realizujemy w ramach Akademii Pana Technika, w trakcie której uczestnicy będą programować, budować i komponować. Nasza wystawa to interakcja z twórczą stroną świata nowych technologii. To zabawa, eksperymentowanie, współpraca z rówieśnikami i ekspertami, rozwiązywanie problemów z użyciem metod pracy projektowej i prototypowanie powstałych pomysłów – mówi kuratorka wystawy Małgorzata Żmijska. Wystawa w połączeniu z serią praktycznych zajęć ma w zabawny sposób pokazać dzieciom i dorosłym, jaki wykorzystywać technikę do realizacji własnych pomysłów. Również dzieciom dedykowana jest wystawa „Czym jest design? Krzesła”. – Najmłodsi dowiedzą się, kto wynalazł ten najpopularniejszy mebel domowy, na czym siedzieli nasi przodkowie, oraz czy w kwestii krzesła projektanci powiedzieli już ostatnie słowo? – mówi Ewa Solarz, kuratorka wystawy. – O krzesłach będzie można posłuchać, będzie można ich dotknąć, sprawdzić, czy są wygodne i dobrze zaprojektowane, a przy okazji spróbować swoich sił w konstruowaniu mebli i rozpoznawaniu materiałów – dodaje. Ekspozycja została przygotowana z myślą o interakcji. Znajdą się na niej nie tylko przedmioty, ale także ilustracje oraz pasjonujące opowieści czytane przez lektora. Ciekawie zapowiada się też druga odsłona cyklu „Polskie Projekty Polscy Projektanci”, która przybliży osiągnięcia Tomka Rygalika oraz prowadzonej przez niego pracowni Studio Rygalik. Wystawa w Muzeum Miasta Gdyni przedstawi najważniejsze prace projektanta. Festiwal Gdynia Design Days rusza 3 lipca i potrwa przez kolejne 10 dni. Większość wydarzeń – wystawy, warsztaty i spotkania zaplanowana jest w przestrzeniach Pomorskiego Parku Naukowo-Technologicznego Gdynia oraz w Terminalu Designu na placu Kaszubskim.

Rodzinne spotkanie GDD nie zapomina również o najmłodszych. Oprócz warsztatów, na dzieci czekają dwie w pełni interaktywne wystawy. Pierwsza z nich to Akademia Pana Technika - wyjątkowy „dom”, gdzie każde pomieszczenie będzie spotkaniem i zabawą z techniką. W łazience, kuchni, garażu, ogrodzie i salonie znajdziemy przedmioty codziennego użytku gotowe zamienić się w przycisk lub instrument. Użyte w instalacjach i łatwe w obsłudze zestawy techniczne zachęcają do działania i pomagają w realizacji własnych pomysłów - jak je wykorzystamy, będzie zależało wyłącznie od wyobraźni zwiedzających. – Dzisiejsze dzieci to kreatorzy naszej przyszłości. Kształtując ich na fascynatów nowych technologii, wizjonerów, www.gdyniadesigndays.eu

designalive.pl


132 trendbook

FUNKCJA PIERWOTNA

trendbook 133

TEKST: ANGELIKA OGROCKA, ZDJĘCIA: MATERIAŁY PRASOWE

awę już dzisiaj piłeś, a na piwo ze znajomymi jeszcze za wcześnie. Nie wiadomo dokąd się wybrać? Może na sok? Chłopaki z Juiceverket, sztokholmskiego koktajlbaru, wyciskają witaminowe bomby we wszystkich smakach. Avocado z czekoladą i kokosem? Nie ma sprawy. Banan, masło orzechowe i migdały? Załatwione. – Chcieliśmy zaproponować coś pomiędzy kawiarnią, barem i restauracją. Miejsce, do którego można wyjść w ciągu dnia – tłumaczy Andreas Wilson, aktor i jeden z właścicieli baru. – Widzieliśmy takie miejsca za granicą. W Nowym Jorku i Los Angeles to norma. Chcieliśmy to przenieść na nasz grunt – dodaje. Chociaż koktajle są serwowane w wielu knajpkach, to jednak Juiceverket jest inne. Nie przypomina fastfoodu, można tu spokojnie posiedzieć, a wybór smaków i możliwości łączenia składników zachwyca nie tylko zwolenników zdrowej diety. designalive.pl

Są tu także egzotyczne, owocowe shooty. Czyżby pojawiła się konkurencja dla zwykłych barów? – Nie sądzę, że alkohol wyjdzie z mody, ale rzeczywiście coraz częściej ludzie zamawiają drinki bezalkoholowe – zauważa. W Juiceverket pojawiają się rodzice z dziećmi na urlopie macierzyńskim, osoby chcące uzupełnić białko po wysiłku fizycznym (w ofercie są również koktajle proteinowe), a także sąsiedzi. – Naszymi stałymi klientkami są trzy urocze emerytki na diecie beta–karotenowej. Chcieliśmy robić coś zdrowego i pysznego. Chyba się udało – przyznaje skromnie Andreas i staje za barem, bo chętnych na soki nie brakuje, www.juiceverket.se eliza ziemińska

C

zy ktoś jeszcze pamięta czasy, kiedy telefon służył tylko do dzwonienia? Oczywiście, myśląc wyłącznie o erze cyfrowej. Nie sięgamy bowiem do tak odległych wydarzeń jak telefonia stacjonarna czy próby wynalazku Grahama Bella... Współczesne korporacje prześcigają się w produkcji nowych urządzeń. Od kiedy na stałe do użytkowania weszły smartfony, niemalże obowiązkiem stała się cokilkumiesięczna wymiana na nowszy model. Każda kolejna generacja dopieszcza nas, wyraża nasze pragnienia i spełnia marzenia. Nawet te, o których jeszcze nie wiemy. Wprowadzane aplikacje ułatwiają nam życie, stając się naszymi: przyjaciółmi, doradcami, nauczycielami, lekarzami, trenerami, szefami, a nawet partnerami. Jednocześnie odsuwając nas od bezpośredniego kontaktu z rzeczywistością i drugim człowiekiem. Przesyt podsycanym w nas konsump-

cjonizmem zaowocował stworzeniem urządzenia Light Phone. Minimalistyczny obiekt zaprojektowano tak, by używać go jak najmniej. Brak w nim rozpraszaczy – setek aplikacji, gier czy połączenia z internetem. Najważniejsza jest pierwotna funkcja, czyli wykonywanie i odbiór połączeń, gdyż nie ma w nim nawet możliwości wysyłania wiadomości. Koncept wystartował na portalu Kickstarter, gdzie już na miesiąc przed zakończeniem zbiórki pieniężnej, twórcy zebrali kwotę o wiele wyższą, niż zakładali. Joe Holier odpowiedzialny za stylizację projektu oraz Kaiwei Tang dopracowujący stronę techniczną w realizacji korzystali także z programu 30 weeks polegającego na pomocy młodym projektantom i inżynierom, który wspiera m.in. korporacja Google. To ciekawe… czy powinniśmy węszyć podstęp, a może „Wielki Brat” zaczyna zjadać własny ogon? Ale do rzeczy – Light Phone jest wielkości karty kredytowej, poręczny, idealny do schowania w portfelu. Reklamowany jako odpo-

wiedź na potrzeby dzieci i seniorów pozwala na działanie do 20 dni bez ładowania. Zdezaktualizowanie modelu raczej nie zagraża, gdyż urządzenie projektowane jest jako bardzo wytrzymałe o ascetycznym, ponadczasowym wyglądzie. Dla zagorzałych wielbicieli nowych technologii duet Holier-Kaiwei przygotował jeszcze jedno rozwiązanie. Dzięki specjalnej aplikacji istnieje możliwość połączenia produktu z tabletem bądź smartfonem. Wtedy też tamte możemy pozostawić w domu, samochodzie czy plecaku, a pod ręką mieć mobilny i poręczny Light Phone. Pomysł sprawdzi się w czasie ważnych spotkań, imprez kulturalnych, wypadów do biblioteki – po prostu wszędzie tam, gdzie ważna jest nasza koncentracja nieprzerywana natrętnym, zazwyczaj zupełnie niepotrzebnym, zerkaniem na czarny ekran. Do kupienia za 100 dolarów. Plany przewidują, że do pierwszych odbiorców Light Phone trafi już w maju 2016 roku, www.thelightphone.com designalive.pl


Przekorne przyjaźnie

PRZYJACIEL DEFINICJA

83%

… na kim można polegać

65%

… kto zna twoje prawdziwe oblicze i nie osądza pochopnie

56%

… kto podziela twoje opinie i wartości

wewnętrzny krąg przyjaciół obejmuje

od 3 do 4 osób

designalive.pl

5%

Polska

16%

Japonia

Średnio 6% ludzi nie ma bliskich przyjaciół

W Polsce i na całym świecie

PRZYJAŹNIE

I PODRÓŻOWANIE nawiązywanie przyjaźni podczas podróży

56 % Świat

84%

73%

Brazylia Włochy

60%

11%

Polska

Japonia

% aby otrzymać praktyczne wskazówki dotyczące m.in. spędzania czasu oraz inne przydatne porady

67%

Brazylia

45 % Świat

71% Chiny

49

77% Chiny

56% Polska

35

29%

% aby mieć do kogo się zwrócić w razie nagłych wypadków

28%

Francja Niemcy

35%

Australijczyków szuka w ten sposób darmowego noclegu, podobnie robi 19% Polaków

z mediów społecznościowych podczas podróży

PRZYJAŹNIE

Wartość tworzenia

30% aby wspólnie spędzić czas

20% Japonia

nawiązuje kontakt z przyjaciółmi swoich przyjaciół

tekst: łukasz potocki

Media społecznościowe – korzyści dla przyjaźni:

I MEDIA SPOŁECZNOŚCIOWE

61%

51%

40%

Odnajdywanie Dzielenie się fotografiami Składanie życzeń przyjaciół i wrażeniami ze wszystkimi urodzinowych i gratulacji z dzieciństwa przyjaciółmi jednocześnie z okazji zdobycia nowej pracy

Francja

42%

Polska

45%

użytkowników mediów społecznościowych nigdy

użytkowników mediów społecznościowych ma

„wirtualnych” przyjaciół w „prawdziwym” życiu

„prawdziwych” przyjaciół,

nie poznało swoich

którzy stali się również „wirtualni”

36% ludzi na świecie słyszało o

„teorii sześciu przyjaciół” 30% Polska

19%

Francja Japonia

Gwiazda, którą chcieliby

Polska

poznać Polacy Holandia

57%

41%

57 % Świat

71% 70% 70% Włochy Brazylia Chiny

24%

67% Chiny

33% Japonia

12% 6%

6%

Polityk

Aktor

1 3

11%

Sportowiec

poznać gwiazdę

chciałoby przy pomocy „teorii sześciu przyjaciół”

Muzyk, Piosenkarz, DJ

3

2

Źródło: Mercure - TNS Sofres study, marzec 2015

grafika dzięki uprzejmości mercure i instytutu tns sofres

Holandia

26%

Francja

Japonia

80% 77% Chiny Brazylia

58 % Świat

35%

44 % Świat

67% Brazylia Polska

72% Chiny

28%

Zewsząd rozlega się wieszczenie, że świat Badanie przeprowawirtualny całkowicie wchłonie relacje dziła marka Mercure i Instytut tns Sofres międzyludzkie. W pogoni za splendorem, bogactwem i wolnością powinniśmy zapomnieć o kontakcie z drugim człowiekiem. Żywym, nie wyświetlanym cyfrowo. Portale, media oraz komunikatory internetowe, które miały pomóc w kontakcie z przyjaciółmi, ułatwiały i poszerzały zanik bezpośrednich interpersonalnych związków. Czy prorocy mają rację? Media przekazujące wiadomości prosto z miejsc katastrof, kolejne prognozy zwiastujące wojny czy materiały przedstawiające bestialstwo świata potęgują tylko zastraszenie widzów i czytelników. Młode pokolenie kojarzone stereotypowo z nieodpowiedzialną brawurą idzie temu na przekór. Buntuje się przeciw medialnej papce, którą karmi się najczęstszych uczestników, czyli maluchy i seniorów. Obecnie popularna kultura współdzielenia to również ich zasługa. Po czasach egocentryzmu, młodzi ciągną do zbiorowisk i to nie tylko wirtualnych. Otwartość pozwala im nie tylko na podróżowanie, poznawanie nowych ludzi, ale i korzystanie z innych pozytywnych elementów współczesnego świata. Podkreśla to badanie przeprowadzone przez markę Mercure i Instytut TNS Sofres. Jednocześnie pokazało, że media społecznościowe potrafią być użyte w wartościowy sposób, z przełożeniem na rzeczywiste doznania. Prócz odnajdywania ludzi, z którymi kontakt został przerwany, a obecnie chcemy wiedzieć, co u nich słychać, nasze przyjaźnie rzeczywiście umacniają się. O dziwo, Polacy postrzegani jako bojaźliwi w zakresie nowinek, wcale nie znajdują się na końcu statystyk. Na 5 500 analizowanych osób z 13 krajów, nasi rodacy plasują się ponad średnią wynoszącą 56 proc. w łatwości nawiązywaniu kontaktów. A po co najczęściej to robimy? By otrzymać wskazówki, przydatne porady lub, by mieć do kogo zwrócić się w razie nagłego wypadku czy żeby po prostu miło z kimś spędzić czas. Wirtualne znajomości również owocują w prawdziwym życiu. Swoboda młodych pomaga im w rozszerzaniu horyzontów. Nie wstydzą się rozmawiać w innych językach, potrafią w czasie wojaży zaplanować pobyt u osoby kojarzonej wyłącznie z mediów cyfrowych, a nawet zaprzyjaźnić się z nią. I to szczerze, na lata, nie tylko dodając do listy na Facebooku. angelika ogrocka

Kooperacje SITAG 135

BLISKI

Bliski przyjaciel to ktoś…

45%

134 trendbook

DWA FILARY PRZYJAŹNI W 2015 r.

— Mówmy o przyzwoitości, zastanawiajmy się, czy kopiowanie jest przyzwoite. Doceniajmy wartość tworzenia – mówi Anna Vonhausen, członek zarządu SITAG Formy Siedzenia, która wraz ze Sztuką Architektury w dniach 12-15 maja w czterech miastach zorganizowała panele dyskusyjne pt. „Kopia czy inspiracja? Spór o autentyczność projektowania”. W Warszawie, Krakowie, Sopocie i we Wrocławiu wraz z Zuzanną Skalską, Anną Vonhausen i Krzysztofem Sołduchą do dyskusji włączyli się czołowi architekci oraz licznie przybyła publiczność. Każdy panel rozpoczynał wykład Skalskiej, która pokazała wielokierunkowy rozwój współczesnych innowacji. Pierwszym przystankiem była Warszawa. Nad problemem kopiowania pochylili się: Ewa Kuryłowicz, Grzegorz Stiasny, Robert Majkut, Magdalena Miernik. Ewa Kuryłowicz zwróciła uwagę, że w architekturze nie da się stworzyć kopii, ponieważ nie ma dwóch identycznych miejsc. Robert Majkut odwołał się do masowego kopiowania w Chinach. W kraju, w którym odwzorowuje się niemal wszystko, a społeczeństwo uważa to za coś zupełnie normalnego – kopiowane są nie tylko produkty, ale nawet całe miasta. Jest to element azjatyckiej kultury. Uczestnicy panelu mieli również okazję posłuchać głosu prawnika, Magdaleny Miernik z Lookreatywni.pl. Jak się okazało polskie prawo autorskie jest jednym z najbardziej restrykcyjnych w Europie. Problemy zaczynają się, kiedy chcemy to prawo wyegzekwować.

Kolejnym przystankiem był Kraków, gdzie rozpętała się burzliwa polemika pomiędzy architektami Krzysztofem Ingardenem i Markiem Dunikowskim, a Szymon Hornowski, projektant wnętrz i produktów, przedstawił nowe podejście w pracy zespołowej. Krzysztof Ingarden ironicznie podkreślał, że w architekturze dopiero praca odtworzona w 100 proc. jest uznana za plagiat. Dodał, że uważa przestrzeganie prawa autorskiego za fundament pracy architekta, a środowisko zbyt lekkomyślnie podchodzi do tego problemu. Marek Dunikowski przedstawił bardziej liberalny pogląd i stwierdził, że zarówno produkt, jak i architekturę weryfikuje rynek. Szymon Hornowski zauważył, że w nowych społeczeństwach sieciowych modna jest obecnie wspólna praca zespołowa polegająca na wzajemnym inspirowaniu się projektantów, nawet z odległych kontynentów, zmierzająca do poszukiwania nowatorskich rozwiązań. Na pytanie z sali o uwarunkowania cenowe w przypadku produktów „inspirowanych” a autentycznych, Anna Vonhausen przypomniała, że cała dyskusja ma na celu zwrócenie uwagi na docenianie wartości tworzenia. Zarówno architekci, jak i projektanci mebli wkładają w swoją pracę twórczą każdorazowo duży wysiłek, który jest dewaluowany przy porównywaniu do „projektów podobnych”. Zwróciła również uwagę, iż handel produktami „inspirowanymi” przyzwyczaja inwestorów do azjatyckich cen wytwarzania. Następnie panel przeniósł się do Sopotu, gdzie dyskutowali architekci Wojciech Tar-

Podczas paneli prezentowana była wystawa grafik autorstwa Andrzeja Dobosza i foteli – „Ikon sitag”, goście poznali też nowości w ofercie sitag oraz byli świadkami premiery nowej marki vank.

gowski, Zbigniew Reszka, Jan Sikora. Wojciech Targowski stwierdził, że w przypadku architektury granica między naśladownictwem a twórczą inspiracją z dokonań innych jest wprost proporcjonalna do ilości pracy włożonej w projekt. Podkreślił, że rzetelnie wykonany projekt nigdy nie jest kopią. Zbigniew Reszka przybliżył uczestnikom panelu proces rozstrzygania konkursów architektonicznych oraz co dzieje się w przypadku podejrzenia o plagiat. Jan Sikora przypomniał o ważnej roli inwestora. Z jednej strony to on inicjuje projekt, z drugiej docenia architekta - projektanta za doradztwo, którym mu służy. Ostatni panel odbył się we Wrocławiu. Dyskutowali: Antoni Domicz, Zbigniew Maćków, Łukasz Kabarowski. Zbigniew Maćków przedstawił pogląd, że nie ma związku w temacie kopiowania pomiędzy projektowaniem produktu i jego seryjną produkcją a architekturą. Zwrócił również uwagę na fakt, że architektura jest wynikiem pracy zespołowej i zazwyczaj trudno przypisać w niej autorstwo tylko jednej osobie. Na koniec Łukasz Kabarowski z perspektywy projektów wnętrz dotknął problemu stosowania tańszych zamienników. Uważa, że szukanie oszczędności w postaci produktów przypominających kultowe marki, obniża wizerunek inwestora. Anna Vonhausen dodała, że jednym z podstawowych celów cyklu dyskusji jest przekonanie projektantów i inwestorów do takiej postawy. Pełna relacja ze spotkań na www.designalive.pl designalive.pl


136 wydarzenia

Utożsamiane z luksusem nieraz stają się symbolem pożądania. Mylnie, jak udowadnia kanadyjskie Muzeum Obuwnicze Baty, kojarzone są ze sferą kobiecą. Obcasy. I to w wersji męskiej TEKST: ANGELIKA OGROCKA, ZDJĘCIA: RON WOOD, Images © 2015 Bata Shoe Museum, Toronto, Canada

rzez wieki człowiek poruszał się o bosych stopach. Stopniowo coraz odważniej próbował skomponować coś dla ich ochrony. Bo w tymże właśnie celu pojawiło się pierwsze obuwie – w osłonie przed wodą, zimnem czy zranieniem. Dopiero potem zwrócono uwagę na względy estetyczne. Jednym z elementów dekoracyjnych, a przy tym wyróżniających, stały się obcasy. Uznawane obecnie za synonim kobiecości, zostały przyswojone najpierw przez designalive.pl

Muzeum Obuwnicze Baty (Bata Shoe Museum) oficjalnie powstało w 1979 roku. Jego historia zaczęła się jednak znacznie wcześniej, kiedy to jedna z przedstawicielek rodu słynnych przedsiębiorców, Sonja Bata, przekazała swoje dary do stworzenia instytucji. Gdy ilość zgromadzonych produktów przerosła oczekiwania familii, powołali Fundację Muzeum Obuwniczego Baty, która wybudowała obecną placówkę w Toronto i sprawuje nad nią opiekę. Za projekt otwartego w 1995 orku gmachu odpowiadał Raymond Moriyama. Estetyka budynku odwołuje się do otwartego pudełka na buty, a w jego wnętrzach mieści się ponad 13 tys. eksponatów z całego świata i każdej epoki. Najstarsze bowiem pochodzą sprzed 4,5 tys. lat temu.

męską część użytkowników. Znane od czasów starożytnych koturny stosowane były w teatrach, gdzie aktorami mogli być jedynie panowie. Dzięki korkowemu podwyższeniu aktorzy byli lepiej widoczni ze sceny. Od tegoż obuwia w historii teatru zapisał się „styl koturnowy” – podniosły i przesadny. Kolejny etap funkcjonowania to względy praktyczne – obcasy utrzymywały bowiem stopy w strzemionach podczas jazdy konnej. Początkowe podwyższenia buta

miały prosty, lecz obszerny kształt, ich smuklejsza wersja to dopiero zasługa ostatnich dekad. Świetnie prezentuje to otwarta w maju ekspozycja w Muzeum Obuwniczym Baty. „Standing Tall: A Curious History of Men in Heels” (”Na piedestale. Ciekawa historia męskich obcasów”) to przegląd męskich butów na podwyższeniu od XVII wieku do współczesności. Od stosowanych w Holandii wysoko sięgających butów na niskiej platformie rozpoczyna się opowieść pokazująca różne rodzaje, funkcje i status właścicieli obuwia na obcasach. Do połowy osiemnastego stulecia posiadanie takiego akcentu w garderobie było wyrazem siły i prestiżu społecznego. Niewątpliwie nadrabiało też braki we wzroście. Późniejsze okresy negowały ich użycie z powodu afrontu do Boga, gdyż potęgowany wzrost zagrażał, rzekomo, jego wielkości. Do mody dworskiej powróciły w dekadach XIX wieku, kiedy to nastąpił podział na: praktyczne używane przez robotników i eleganckie, dla sfer bogatszych. Ostatnim z wymienianych przykładów w tej grupie są bikery spopularyzowane przez młodych amerykańskich weteranów w latach 40-tych. W osiemnastowiecznych Włoszech postrzegano natomiast męskie obcasy jako wyraz zniewieścienia. Wysokie buty powróciły na męskie stopy pół wieku temu, znów poprzez scenę. Skandaliczne, błyszczące, idealnie oddające styl glamour buty na platformach Eltona Johna czy ubierane przez draq queen szpilki to najbardziej wyraziste przykłady. Podobną drogę wyznaczyli Beatlesi na czele z Johnem Lennonem i promowanymi Beatle boot. Jako ogniwo Peacock revolution reprezentowały walkę o przywrócenie ekstrawagancji, a zarazem podkreślały indywidualność. Demonstracja statusu odbywała się inaczej, celem była prowokacja. Gdy weszły do użytku, stawiano na ich funkcjonalność, toteż ubierano je: do jazdy konnej, w wojsku, ale nawet jako obuwie domowe. Umiejętności poruszania się w nich uczono od dziecka. W rozumieniu symbolu męskości, obcasy utkwiły też w wizerunku kowboja. Skórzane części garderoby z ornamentami i klamrami podchwyciła marka Tony Lama, czyniąc z nich swój naczelny produkt. Dlaczego więc obecnie mężczyzna w obcasach bawi? Zakłada je, po to by uciec od męskości? Dlaczego tancerze i modele na wy-

Na wystawie możemy zobaczyć buty, w których chodzili muzycy John Lennon i Elton John

biegach obuci w szpilki naśladują kobiece gesty, często wyuzdane i prowokacyjne? Co stało się na przestrzeni wieków, że panowie coraz rzadziej sięgają po buty na podwyższeniu, by wyrazić męskość? Do dyskusji zaprasza kuratorka Elizabeth Semmelhack. Bata Shoe Museum, Toronto, Kanada, „Standing Tall: A Curious History of Men in Heels” to główny element obchodów dwudziestolecia instytucji. Zarządzający przygotowali wiele atrakcji na cały 2015 rok, w tym: spektakle, wykłady, warsztaty i instalacje. Ekspozycja przedstawiająca męskie obcasy gościć będzie aż do czerwca 2016. www.batashoemuseum.ca designalive.pl


138 promocja

Kooperacje Schattdecor 139

Funkcjonalne piękno Mazdy w Mediolanie Zgodnie ze swoją tradycją tworzenia rzeczy funkcjonalnie pięknych, Mazda wybrała dwa projekty inspirowane motywem „KODO – dusza ruchu”, które zostały zaprezentowane w nowo otwartym salonie Mazda Design Space w dzielnicy Brera podczas Milan Design Week ( 14–19 kwietnia)

Doświadczanie Schattdecor we współpracy z poznańską School of Form zorganizował warsztaty dla studentów. Poprzez wspólne projektowanie wielowymiarowej konstrukcji firma zaprezentowała swój najnowszy produkt - Smartfoil EVO. Instalacja, stworzona przez studentów, a zrealizowana przez firmę Schattdecor zaprezentuje możliwości i właściwości – efekty optyczne i haptyczne nowego produktu oraz będzie nośnikiem głównych idei międzynarodowej marki. Efekt współpracy zobaczymy jesienią w poznańskiej Concordii Design oraz podczas Łódź Design Festival. Patronat nad projektem sprawuje „Design Alive” Tekst: Julia Cieszko Zdjęcia: Adrianna Przybylska i Robert Kramski/Photosynteza

Sofa KODO. Podobnie jak samochody Mazdy, ten wyjątkowy mebel wyróżnia się wyrazistą i stabilną sylwetką, która dzięki swej prostocie wprowadza w każdym wnętrzu swoisty element napięcia. Jednak mimo stylizacyjnego minimalizmu, sofa nadal zachowuje pełną funkcjonalność i oferuje najwyższy komfort użytkowania. Motyw KODO stanowił w tym przypadku źródło inspiracji dla szerokiego grona utalentowanych osób, które zaangażowane były w proces tworzenia tego ekskluzywnego przedmiotu. Mowa tu m.in. o dyrektorach kreatywnych mediolańskiej pracowni projektowej Setsu & Shinobu Ito, o projektantach Mazda Motor Europe oraz o niezwykle utalentowanych, włoskich producentach mebli. Efekt ich wysiłków to dzieło stanowiące wyrazisty przykład zachowania idealnej równowagi między nacechowanymi wrażliwością zasadami Mazda Design, a tradycyjnym europejskim rzemiosłem.

R

ower oraz kanapa, stworzone zgodnie z koncepcją KODO, to przykłady filozofii projektowej Mazdy, zastosowanej również w najnowszych modelach samochodów CX-3 i MX-5. Oba projekty uosabiają motyw „KODO – dusza ruchu”, naśladując dynamiczne piękno ruchu dzikich zwierząt, jego płynność i siłę. Rower w koncepcji KODO odzwierciedla japońską filozofię projektową i artystyczną, według której mniej znaczy więcej. To pozwala na twórcze przeprojektowanie nowoczesnego roweru wyścigowego - jego rama została wyprofilowana tak, by wywołać wrażenie lekkości, zwinności i szybkości w najczystszej postaci. Projekt kanapy w koncepcji KODO opiera się na tym designalive.pl

Rower KODO. Rower torowy, w swej udoskonalonej i czystszej formie, uosabia piękno klasycznego bicykla. Pozbawiony wszelkich zbędnych elementów, zachwyca wyrazistą prostotą, emanując taką samą dynamiką jak Mazda MX-5 i przywodząc na myśl rozpędzonego biegacza na ostatniej prostej, tuż przed przekroczeniem linii mety. Stalowa rama roweru to dzieło doświadczonych rzemieślników Mazdy, a ręczne przeszycia na skórzanym siodle odnaleźć można również na tapicerce modelu MX-5. Typowa dla KODO kolorystyka to połączenie czerni z żywiołową czerwienią.

samym założeniu, uosabiając piękno właściwe doskonałej równowadze formy i funkcjonalności. Współpraca mediolańskich kreatorów: Setsu i Shinobu Ito, projektantów Mazda Motor Europe oraz uzdolnionych producentów mebli we Włoszech umożliwiła połączenie estetycznej wrażliwości Mazdy z europejskim rzemiosłem. Na wystawie w Mazda Design Space znalazły się też prace japońskich mistrzów, inspirowane stylem KODO, takie jak naczynie miedziane KODOKI, zaprojektowane przez legendarne studio Gyokusendo, a także SHIRAITO - lakierowana szkatułka zdobiona pokruszonymi skorupkami jaj, stworzona przez Kinjo-Ikkokusai - rodzinę z Hiroszimy zajmującą się rzemiosłem od siedmiu pokoleń.

trakcie trzech kwietniowych dni studentom przedstawiono firmę, jej filozofię i proces produkcyjny. Głównym założeniem warsztatów była prezentacja folii finish, materiału, który obok zadrukowanych papierów dekoracyjnych jest kluczowym w ofercie Schattdecor oraz pokazanie możliwości najnowszego produktu marki – smartfoil EVO. Zadanie studentów polegało na zaprojektowaniu elementów tworzących instalację wystawienniczą, wraz z prototypem w mniejszej skali, przy jednoczesnej ekspozycji premierowego produktu. Studenci bardzo zaangażowali się w projekt. – Tego typu działania dużo nam dają. Musimy sami wymyślić i stworzyć ten prototyp, widzimy wszystkie problemy, przed którymi stanie firma wykonawcza i wiemy, jak im zaradzić – mówiła studentka Monika Wątroba. Ostatecznie, po zakończeniu pracy warsztatowej, wybrano trzy projekty. Jeden z nich stanie się bohaterem eventów organi-

zowanych przez Schattdecor jako najlepszy nośnik informujący o zaletach materiału i promujący idee firmy. Schattdecor nie po raz pierwszy organizuje tego typu działania. Współpraca z projektantami jest już na stałe wpisana w DNA firmy, a wzornictwo to podstawowa siła napędowa firmy. – Nie wystarczy pojechać do klienta tylko ze wzorem i przedstawić nową strukturę czy kolorystykę. To jest za mało. Produkt trzeba pokazać w szerokim kontekście innych branż, równolegle do trendów i tego, co będzie się działo na rynku za dwa lata – przekonywała Danuta Pawlik, menedżer ds. marketingu Schattdecor. Dział designu to najbardziej inspirujący i kreatywny dział w grupie Schattdecor, będący źródłem wzorniczych innowacji, dzięki czemu organizacja firmy jest ciekawym wzorem do naśladowania, nie tylko przez polskie przedsiębiorstwa. Centrala w Bawarii współpracuje z projektantami w oddziałach zagranicznych, dzięki czemu firma obserwuje rynki regionalne i dostosowuje produkty do lokalnych potrzeb. Trendwatching to istotny element całej organizacji firmy. Dział designu silnie współpracuje z procesem rozwoju produktu, co ma kluczowe znaczenie w analizie potrzeb konsumentów. Claudia Küchen tworząc międzynarodowy team projektantów w Schattdecor zaczęła długofalowy proces śledzenia tendencji. Zdecydowano się pokazywać produkty w szerszym kontekście, dzięki czemu oferowanym projektom zawsze towarzyszą badania stylu życia odbiorców na całym świecie. – Schattdecor mówiąc o sobie, że jest producentem wzornictwa, nie przesadza. Tak naprawdę dział designu to mała agencja trendowa dla rynku meblarskiego – przekonuje Joanna Misiun, projektantka współpracująca z firmą Schattdecor. Pełen reportaż z warsztatów na: www.designalive.pl designalive.pl


140 koktajl

MILAN DESIGN WEEK 14-19.04

Już po raz trzeci wydaliśmy specjalny, angielskojęzyczny numer „Design Alive – collector’s edition” na Milan Design Week. Po raz kolejny sporo miejsca poświęciliśmy Polsce, naszym projektantom i ich projektom. To już w sumie szósty, specjalny numer „Design Alive” z kolekcjonerskąJak co roku nie mogło nas tu nie być. okładką. Wcześniej podobne numery dystrybuowaliśmyZnów świeciło słońce, znów spotkaliśmy podczas festiwali designuwielu przyjaciół „Design Alive” w Mediolanie, Berlinie i Łodzi. ZDJĘCIA: WOJCIECH TRZCIONKA, TOMASZ JAGODZIŃSKI, ARTURO Polska wystawa „Do It YourMARIANI, CAROLA MERELLO, JAN LUTYK/CULTURE.PL Way” zorganizowana przez Instytut Adama Mickiewicza i jej niezapomniany zespół kuratorski – Ewa Solarz oraz grupa Tabanda, czyli Megi Malinowska, Filip Ludka i Tomek Kempa więcej na s. 70.

54. edycja Salone Internazionale del Mobile przyciągnęła 310 tys. gości. Organizatorzy poinformowali, że najwięcej obcokrajowców było z Rosji, Chin i Niemiec, sporo też przyjechało z krajów Bliskiego Wschodu: Arabii Saudyjskiej, Libanu i Egiptu. Wzrosła też liczba turystów z USA, Wielkiej Brytanii i Indii. Dane te potwierdzają znaczenie i atrakcyjność imprezy – powiedział prezydent Salone del Mobile, Roberto Snaidero (na zdjęciu na samym dole, drugi od prawej). Jako że organizatorzy targów zaprosili nas na przedpremierę wystawy „Leonardo 1452-1519” (potrwa do 19 lipca) oraz uroczystą kolację w Palazzo Reale, postanowiliśmy pójść za ciosem i podczas tygodnia spędzonego w stolicy Lombardii oddać się nie tylko designowi, ale też „poleniuchować”. Wystartowaliśmy w 15. edycji mediolańskiego maratonu, oglądaliśmy wyścigi Formuły 3 oraz Puchar Ferrari na słynnym torze Monza (tak, tak, to tuż za Mediolanem). A na koniec, dzięki partnerowi naszego wyjazdu – Peugeot Polska, pojechaliśmy odpocząć nad morze. Dziękujemy Ci Peugeocie 508, który pokonałeś z nami ponad 5 tys. km i ani razu nas nie zawiodłeś! Przyszłoroczny Milan Design Week w dniach 12-17 kwietnia. www.salonemilano.it

Dobrzy znajomi „Design Alive”: hiszpańska projektantka Patricia Urquiola i jej mąż Alberto Zontone na otwarciu jednej z wystaw oraz francuski dizajner Philippe Starck z przyjacielem Philippe Grohe, szefem marki Axor, w salonie marki w Mediolanie. Luca Nichetto po raz drugi zaaranżował wystawę marki Kinnarps w Mediolanie. – Ludzie, którzy są szczęśliwi w pracy, pracują lepiej! To takie proste – mówił nam projektant. Holenderski projektant Marcel Wanders i jego firma Moooi pokazali w Mediolanie przepiękną kolekcję 48 dywanów, zaś Peugeot zaprezentował koncept mobilnej kuchni i restauracji, która cieszyła się niezwykłym powodzeniem.

designalive.pl


142 koktajl

kalendarium 143

prowadzi: agnieszka król

KALENDARIUM CZERWIEC–PAŹDZIERNIK prowadzi: Angelika Ogrocka

CZERWIEC

Mazda Design 2015. Uroczysty finał!

WARSZAWA, 25.05 Podczas pokazu najnowszej kolekcji Paprocki & Brzozowski, odbyło się uroczyste wręczenie nagród w 6. edycji konkursu Mazda Design. Grand Prix odebrali Fryderyk Zyska i Michał Hadaś. Statuetki wręczyli: Kevin Rice, główny projektant Mazdy w Europie oraz Łukasz Paździor, dyrektor zarządzający Mazda Polska. Zwycięzcy otrzymali m.in. 15000 zł oraz weekend w Barcelonie. – Jestem przekonany, że talenty odkryte dzięki konkursowi powinny być pokazane również poza Polską. Poziom projektów jest tak wysoki, że trzeba je szerzej promować – powiedział Kevin Rice.

Międzynarodowe Biennale Sztuki do 22.11 Wenecja (Włochy) www.labiennale.org, www.labiennale.art.pl W 1895 roku, kiedy odbyła się po raz pierwszy, promowała włoską sztukę dekoracyjną. Z czasem, formuła poszerzała się, by skierować się ku sztuce nowoczesnej. W 56. odsłonę wydarzenia swój wkład mają również Polacy. Pawilon Polski eksponuje projekt „Halka/ Haiti 18°48’05”N 72°23’01”W”, o którym więcej na s. 69 Vienna Biennale 11.06–4.10 Wiedeń (Austria) www.viennabiennale.org Sztuka, wzornictwo i architektura w ujęciu rewolucji cyfrowej to pretekst do dyskusji nad kondycją współczesnego świata, z perspektywą na kolejne lata. „Ideas for Change”, czyli kluczowa ekspozycja, odbędzie się w centralnym punkcie wydarzenia, czyli Muzeum Sztuki Stosowanej. Z kolei projekt „2051: Smart Life in the City” to kilka satelitarnych wystaw w miejskiej przestrzeni Wiednia rozważających, jak będzie wyglądało życie za 36 lat. Śląska Rzecz 17.06–30.08 Cieszyn www.slaskarzecz.pl

willa atma

ZAKOPANE, 02.05 Miejsce, gdzie zawitaliśmy po raz kolejny. Tym razem, by sportretować Włodka Pawlika. Przy okazji doszukując się podobieństw do Karola Szymanowskiego, o czym między innymi na s. 44

Dobre wzornictwo prosto ze Śląska. Po raz 10 Zamek Cieszyn przyzna nagrody w trzech kategoriach: produkt, grafika użytkowa i usługa. Konkurs dotyczy najlepszych realizacji roku poprzedniego. Po uroczystej gali, najlepsze obiekty 2014 roku można będzie oglądać na wystawie „Dizajn po śląsku”, która zagości do 26 lipca w Cieszynie, a przez cały sierpień zapraszać będzie do katowickiego Muzeum Śląskiego. „Let's Dance” 20.06–18.10 Poznań www.artstationsfoundation5050.com

Warsztaty Schattdecor i School of Form

SESJA

Podczas trzydniowych warsztatów w Poznaniu, nie tylko poznaliśmy kreatywną energię studentów. Wspólna praca przy użyciu najnowszego produktu Schattdecor, zbiegła się w czasie z 30-leciem firmy. W przerwie warsztatów były więc życzenia, tarta truskawkowa i wspólne zdjęcie. Efekty projektowania zobaczymy w trakcie nadchodzącego festiwalu Łódź Design. Więcej na s. 139

W majowym słońcu, wśród kwitnących jabłoni i bzyczących pszczół pracuje nam się najlepiej. Wg Mariusza Gruszki, nawet krzesła są lżejsze. Zobaczcie efekty sesji zdjęciowej na s. 61

POZNAŃ, 24-26.04

designalive.pl

Jaworze, 12.05.

Tańczą wszyscy i wszędzie – uważają kuratorzy wystawy. Na dodatek, od ponad 50 lat tańcem może być wszystko. Jak wygląda ta metafora społecznego treningu dowiemy się w galerii Art Stations mieszczącej się w Starym Browarze. Prace z kolekcji Grażyny Kulczyk, niepokazywany wcześniej projekt pasjonata post modern dance – Dana Flavina, fragmenty najważniejszych spektakli zestawione z amatorskimi filmami czy teledyskami prowokują do przemyśleń, również poprzez specjalnie przygotowane instalacje.

Męskie Granie 27.06–29.08 Żywiec www.meskiegranie.pl

Colours of Ostrava 16–19.07 Ostrawa (Czechy) www.colours.cz

Szósta edycja muzycznego projektu grupy Żywiec rozpocznie się w Krakowie. Następnie trasa powiedzie przez: Wrocław, Katowice, Poznań i Warszawę, by w ostatni weekend sierpnia rozgrzać publiczność na finałowym koncercie w Żywcu, gdzie piwna marka ma swoją siedzibę. Charakterystyczny dla międzypokoleniowych kolaboracji singiel, w tym roku prezentują: Mela Koteluk, Krzysztof Zalewski, Organek, Fisz, Smolik. Tytuł energetyczny, jak i jego wykonawcy – „Armaty”.

Międzynarodowy festiwal gatunkowy, jak nazywają go jego twórcy, zaprasza gości po raz 14. Z racji zwiększającej się frekwencji pierwotna lokalizacja, tj. ulica Stodolní została zamieniona na postindustrialny kompleks hutniczny w Dolnych Witkowicach. Prócz gwiazd formatu Björk, na scenie pojawią się: Mika, Clean Bandits, Rudimental, Kasabian, oraz polscy muzycy: Marika, The Dumplings czy Bokka.

SIERPIEŃ OFF Festival 7–9.08 Katowice www.off-festival.pl

LIPIEC Open'er Festival 1–4.07 Gdynia www.opener.pl Początki były skromne – jednodniowa impreza w Warszawie. Rok później twórcy festiwalu przenieśli go do Gdyni, gdzie zadomowił się na dobre. Od 2006 roku gości na lotnisku Kosakowo, do którego przybywają setki tysięcy fanów. Na rozpoczęcie tegorocznych wakacji zabrzmią: Chet Faker, Die Antwoord, Drake, Eagles of Death Metal, Hozier, Kasabian, Julia Marcell, Mumford and Sons, The Prodigy, Tom Odell, a także polscy artyści: Domowe Melodie, Curly Heads, Fisz Emade Tworzywo, Lao Che, Nervy, Mary Komasa, Natalia Przybysz, Skubas czy The Dumplings. Gdynia Design Days 3–12.07 Gdynia www.gdyniadesigndays.eu

DA

DA

Hasło przewodnie – Sieci. Wokół niego pod kuratelą Pauliny i Jacka Ryniów, czyli grupy Razy2, powstanie główna ekspozycja z wyselekcjonowanymi prototypami stworzonymi właśnie na ten cel. Koncpety mają pomóc miejskiej społeczności we współdziałaniu, a projektanci zgodnie twierdzą, że rozwiązania te pomogą nie tylko mieszkańcom kurortu. Więcej na s. …

Artur Rojek powołał to wydarzenie muzyczne w rodzinnych Mysłowicach w 2005 roku. Pięć lat później zmienił lokalizację na Katowice, gdzie odbędzie się już jego dziesiąta edycja. Otwarcie na nieszablonowość poprzez muzykę alternatywną zaowocowało nagrodami, również za sprzyjanie środowisku naturalnemu. W ramach scen: Głównej, Leśnej, Trójki i Eksperymentalnej usłyszymy m.in. Patti Smith, Run The Jewels, Sun Kil Moon. Choć tutaj nie grają nazwiska, a ich muzyka, warto wspomnieć także polskich artystów: Pablopavo i Ludziki, Ten Typ Mes, Hańba!, Kortez, Coals. Transatlantyk Festival Poznań 7–14.08 Poznań www.transatlantyk.org Określany festiwalem idei pragnie poprzez film i muzykę wywoływać dyskusję na ważne tematy. O tym, że są nierozdzielne przekonuje od 2011 roku dyrektor i założyciel, Jan A.P. Kaczmarek. Plac Wolności, czyli serce Poznania, po raz piąty gościć będzie światowych oraz wybitnych kompozytorów czy ludzi kina. A wszystko to w czterech niezmiennych filarach: film, muzyka, inspiracja i edukacja. São Paulo Design Weekend 12–16.08 São Paulo (Brazylia) www.designweekend.com.br Inspiracja przypłynęła z Mediolanu i Londynu. Dwudziestomilionowa metropolia pragnie stać się miejscem organizacji najlepszego i największego międzynarodowego design weeku. Na razie udaje się to na terenie Ameryki Łacińskiej. W ubiegłym roku, 120 niezależnych wydarzeń odbywało się w całej przestrzeni miasta – w parkach, muzeach, galeriach czy innych instytucjach.

Tauron Nowa Muzyka 20–23.08 Katowice ww.festiwalnowamuzyka.pl

DA

Zwycięzca Best Small European Festival 2014 to już wydarzenie interdyscyplinarne. Prócz gwiazd pokroju: Nilsa Frahma, Julii Marcell, Jamiego Woona czy polskich: Mary Komasa, Rysy, Klaves, HV/NOON, dziesiąta odsłona to kolejne niespodzianki w zrewitalizowanej przestrzeni byłej kopalni „Katowice”. Szczególnie polecamy projekt „Carbon Central” Wojciecha Kucharczyka, który jest swoistą kontynuacją zeszłorocznego „Carbon Atlantis”.

WRZESIEŃ Paris Design Week 5–12.09 Paryż (Francja) www.parisdesignweek.fr Maison & Objet 4–8.09 Paryż (Francja) www.maison-objet.com Piąta edycja Paris Design Week towarzyszyć będzie jesiennym obchodom Maison et Objet. Obie imprezy przenikają się wzajemnie i uzupełniają. Na kilka dni przestrzenie Paryża zamienią się w centrum wielbicieli projektowania. W ramach PDW, na wystawie „now! le Off” obejrzymy najciekawsze koncepty i prototypy twórców młodego pokolenia. Z niecierpliwością czekamy także na werdykt – kto w tym roku zagarnie Rado Star Prize? Przenikanie wzornictwa, mody, grafiki, sztuki czy architektury to od lat domena M&O. Targi doczekały się dwóch paryskich odsłon, a także wariacji azjatyckiej i amerykańskiej. Tytuł Designer of the Year w styczniu otrzymał Oki Sato ze studia Nendo, teraz przyznany zostanie francuskiej projektantce, Dorothée Meilichzon. MoOD, Meet only Originals Designs 8–10.09 Bruksela (Belgia) www.moodbrussels.com Targi przeznaczone do przemysłu włókienniczego zaciekawią także zupełnych laików. Tekstylne tradycje sięgają bowiem w Belgii czasów średniowiecza, tak więc temat znają na wylot. Organizatorzy przygotowali pięć stref: forum dyskusyjne, Ancient History przedstawiające historię tkanin na przestrzeni dziejów, Hack the Colour omawiające interakcję z drukiem cyfrowym, Blue Drop – przegląd setki nagrodzonych produktów oraz Disruptive Luxury pytające o postrzeganie luksusu wczoraj i dziś.

designalive.pl


144 kalendarium

Alicja Woźnikowska–Woźniak Mocne Plecy 145

yadou Miłość do ilustracji książkowej przeniosła na tatuaż, wywracając do góry nogami drapieżną konwencję tej sztuki

Wybiera: Alicja Woźnikowska–Woźniak

W LESIE

Każda edycja praskiego Designbloku odbywa się w niezwykłych przestrzeniach. W ubiegłym gościł w hotelu i szkole podstawowej, w tym roku w XVII–wiecznych halach targowych w Holeszowicach. Zdjęcie: Wojciech Trzcionka

IAA, International Motor Show 17–27.09 Frankfurt nad Menem (Niemcy) www.iaa.de

Warsaw Gallery Weekend 25–27.09 Warszawa www.warsawgalleryweekend.pl

Jedna z najstarszych na świecie imprez motoryzacyjnych zaprasza po raz 66. Jej początki sięgają 1897 roku i od tamtej pory w trybie dwuletnim samochodowi pasjonaci przyjeżdżają podziwiać zarówno najnowsze, jak i jeszcze niewdrożone w produkcję pojazdy. Jednak to nie tylko prezentacja czterech kółek, w programie także: jazdy testowe, specjalistyczne pokazy, czy nawet ubiór, akcesoria oraz fachowa literatura.

Ludzie kultury z całego świata w stolicy Polski. Trzydniowa impreza to zachęta do obcowania ze sztuką w prywatnych warszawskich galeriach. Ale nie tylko tam, gdyż twórcy wychodzą z inicjatywami w miejską tkankę. Piąta odsłona to jak zawsze atrakcyjne propozycje, prócz wystaw, pojawią się: koncerty, pokazy filmowe, panele dyskusyjne czy performance.

London Design Festival 19–27.09 Londyn (Wielka Brytania) www.londondesignfestival.com Od 2003 roku zachęca do odwiedzin centralnego miasta Wielkiej Brytanii różnorodnym harmonogramem wydarzeń. Ponad 350 propozycji to spektrum projektowego świata promujące kreatywność Londynu. Główną instalację pod nazwą A Bullet From a Shooting Star wykona Alex Chinneck. Obiekt stanowi odwołanie do industrialnego krajobrazu półwyspu Greenwich. Vienna Design Week 26.09–5.10 Wiedeń (Austria) www.viennadesignweek.at Dziewiąta edycja festiwalu tradycyjnie już dzieje się nie w jednym centrum, lecz rozrzucona jest po różnych lokacjach w całej stolicy. Najmłodszą placówką, w której zagoszczą projektowe wydarzenia, jest oddany niedawno do użytku Dworzec Centralny. Dotychczas honorowymi gośćmi design weeku były takie kraje, jak: Holandia, Szwajcaria, Hiszpania czy Polska, teraz zaproszono Francję.

designalive.pl

CERSAIE, Salone Internazionale della Ceramica per l'Architettura e dell'Arredobagno 28.09–2.10 Bolonia (Włochy) www.cersaie.it Od 1983 roku Edi.Cer we współpracy z Confindustria Cermica i Bologna Fiere organizują międzynarodową wystawę przemysłu ceramicznego. Niemalże tysiąc wystawców, ponad 50 tys. odwiedzających – tak prezentowało się zeszłoroczne wydanie imprezy. Warto dodać, że dotychczas odwiedzili ją goście z każdego zakątka świata, a dokładniej – ze 153 krajów.

PAŹDZIERNIK Łódź Design Festival 8–18.10 Łódź www.lodzdesign.com

DA

Nazywany najważniejszą polską imprezą dotyczącą wzornictwa przemysłowego. Od 2007 roku do Łodzi zjeżdżają się wszyscy z branży i ci nią zainteresowani. Nieodłącznym elementem są: konkurs Make Me! dla młodych projektantów oraz plebiscyt Must Have wyłaniający najlepsze realizacje roku poprzedniego. Ponadto: Edukreacja – strefa dla rodzin i dzieci, liczne wystawy, debaty i spotkania z artystami. Dutch Design Week 17–25.10 Eindhoven (Holandia) www.ddw.nl Po raz 14 do holenderskiej miejscowości, która projektowanie ma wpisane w swoją tkankę, lgnąć będzie cały świat branży kreatywnej. Dziewięciodniowe przedsięwzięcie odbędzie się w 80 lokacjach, zrzeszając ponad 400 wydarzeń, w tym: wystawy, seminaria oraz warsztaty. Nie sposób wrócić bez energii i pomysłów na kolejne miesiące.

Designblok 22–27.10 Praga (Czechy) www.designblok.cz Najstarszy festiwal designu w Europie Środkowej funkcjonuje od 1999 roku. Po raz 17 projektanci z innych krajów odwiedzą czeską stolicę, by skupić się na wolności. Bo właśnie swobodę, jak brzmi oryginalna nazwa, wybrali twórcy na główny temat przedsięwzięć. Nie tylko polityczną czy prywatną, ale i tę w tworzeniu.

LISEK

Lipski Festiwal Designu – Designer's Open 23–25.10 Lipsk (Niemcy) www.targilipskie.pl

Królik

Zeszłoroczna odsłona jednego z największych festiwali we wschodnim obszarze Niemiec biła rekordy. Zarówno w ilości wystawców – 260, jak i odwiedzających – 16 tys. 11 edycja bazuje na pięciu obszarach, w tym: architekturze, modzie czy meblach. Z pewnością nie zabraknie kolejnych młodych projektantów z Polski.

J PTAK

est absolwentką Uniwersytetu Artystycznego w Poznaniu, ukończyła pracownię ilustracji, ale klasyczna droga zawodowa nie dała jej satysfakcji. Została wziętą tatuażystką, do której kolejki ustawiają się na długie miesiące. Tatuaże Yadou są jak rajski, zaczarowany ogród, pełen zwierząt, roślin i koloru. To świat, który przypomina trochę dziecięcy sen – tajemniczy, osnuty często niepokojącą magią. Ilustratorka podkreśla, że choć tatuaż jest trwały, chce, by sprawiał wrażenie ulotnego, delikatnego i spon-

jelonki

tanicznego. Ma wyłamywać się z klasycznych skojarzeń i ram. Osobiście urzekł mnie oniryczny klimat prac Yadou, ale też przewrotny kontrast między jej baśniowym stylem, a mroczną reputacją nieśmiało ciągnącą się za tatuażem. A to wymagająca sztuka! Ilustrowanie na najdelikatniejszym z możliwych tworzyw – ciele ludzkim. Tatuaż na Mocnych Plecach. Tak, ta sztuka zdecydowanie zasługuje na to miejsce, zwłaszcza w wykonaniu Yadou. www.yadou-portfolio.tumblr.com, www.yadou.deviantart.com, www.facebook.com/pages/yadou designalive.pl


146 Dział

Kreacje z natury Konkurs Wa r s z taty performance

S TO LA R N I A

nowa edycja

w w w. b a r l i n e k . c o m . p l w w w. d e s i g n a l i v e . p l

Przy współpracy z

designalive.pl



Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.