INSIDE Wroclaw - Listopad 2011

Page 1



nakład: 10 200 szt.

Wywiad numeru

Moda

Str. 4

Str. 30

Kolekcja 180o

Str. 33

Z serialu... na ulicę

Nie chcę stać w miejscu Wywiad z Anią Wyszkoni.

Tematy numeru Str. 8

Wrocław czy Kraków?

Str. 11

Konsekwentne dążenie do realizacji marzeń.

Kultura, zjawiska społeczne, możliwości rozwoju.

Jak dopiąć swego?

Str. 12

Pickpockety z show-biznesu.

Str. 14

Sztuka z funkcją

Str. 17

Anioły prostytucji / Angels of prostitution

Design w życiu codziennym.

Zmienić myślenie o zmianie płci Transseksualizm.

Str. 22

Skąd czerpiemy inspiracje.

Technika Str. 35

Źródła dźwięku

Str. 37

Globalny wizjoner

Fonografia kiedyś i dziś.

Steve Jobs.

Felieton.

Artykuł dwujęzyczny.

Str. 20

Maciej Zień

Od satrapy do kierownika klubu country. Jaki jest Twój szef?

Motoryzacja Str. 40

Hybrydy premium 2012.

Str. 42

O driftingu słów kilka

Porównanie.

Aktywność Str. 44

Zdrowie na wyciągnięcie ręki

Str. 46

Aktywność zimą

Fitness w domu.

Historia sportów zimowych.

Kultura

Redakcja ul. Świdnicka 39 50-029 Wrocław tel. 71 344 01 01 redakcja@czytaj-inside.pl

Skład redakcji Małgorzata Pietraszewska - red. naczelna Marek Gawełda Ewelina Goczling Marzena Kłos Anna Koroniak Piotr Kurzawa Jakub Lepiorz Katarzyna Paradecka Alicja Pereczkowska Rafał Ponikowski Grzegorz Rogowski Piotr Romanowski Paweł Rudnik Patrycja Sobczyk Krzysztof Szyszkowski Anna Wrzosowska Edyta Żyrek

Wydawca Golden Gate Press s.c. ul. Świdnicka 39 50-029 Wrocław

Reklama

Str. 24

Estetyzacja

Str. 26

Listopad we Wrocławiu

reklama@czytaj-inside.pl

Str. 28

Nowości kulturalne

www.czytaj-inside.pl

Kalendarium.

Książka, muzyka, film.

Zanim skompletowaliśmy wszystkie artykuły do najnowszego numeru INSIDE, długo zastanawiałam się nad tym, jak spełnić Wasze oczekiwania względem doboru tematów. Banałem byłoby, gdybym napisała, że każdy znajdzie tu coś dla siebie. Niestety wszystkim dogodzić nie można. Proponuję Wam pięć działów: kultura, moda, technika, motoryzacja, aktywność oraz ciekawe artykuły spoza tych kategorii. Ponadto udało się nam porozmawiać z wokalistką Anią Wyszkoni o jej twórczości, modzie oraz o Wrocławiu. W coraz chłodniejsze jesiennie dni, INSIDE będzie idealnym kompanem do porannej kawy czy wieczorów pod ciepłym kocem z kubkiem gorącej czekolady. Zapraszam również do komentowania artykułów, które przygotowaliśmy z myślą o Was na: www.czytaj-inside.pl oraz na nasz profil facebook’owy, pod adresem: www.facebook.com/czytaj.inside Pozdrawiam i życzę przyjemnych chwil z INSIDE. Małgorzata Pietraszewska redaktor naczelna


04

WYWIAD NUMERU

Małgorzata Pietraszewska: Większość małych dziewczynek marzy o tym, by zostać aktorkami, piosenkarkami czy baletnicami – o czym marzyła mała Ania? Anna Wyszkoni: Od dzieciństwa byłam skupiona na tym, żeby śpiewać i to nie były tylko marzenia, ale też duże zaangażowanie w muzyczne życie, ponieważ już w przedszkolu czułam potrzebę bycia na scenie. W pierwszej klasie podstawówki zaczęłam tańczyć, więc kiedy wiele moich koleżanek bawiło się na podwórku, ja chodziłam na próby tańca, które odbywały się trzy razy w tygodniu. Przygotowywałam też swoje występy z moją wyimaginowaną grupą taneczną, które później prezentowałam przed rodzicami. Chociaż moja widownia była skromna, zawsze czułam potrzebę występowania. MP: Jak to się stało, że zaczęłaś śpiewać profesjonalnie? Czy jest ktoś szczególny, komu zawdzięczasz start i sukces? AW: Zaczęłam śpiewać w 1996 roku, w zespole „Łzy”. Miałam wtedy szesnaście lat. Trudno to nazwać profesjonalnym śpiewaniem, gdyż robiłam to zawsze instynktownie i z pasją. Dopiero po kilku latach, kiedy zaczęłam się uczyć śpiewu okazało się, że robię to dobrze również technicznie. Okazało się, że instynkt i wielka potrzeba śpiewania pozwoliły mi wypracować dobrą technikę. Cały czas jednak kształcę mój głos. Jest wiele ludzi, którzy mi pomogli dojść do tego miejsca, w którym teraz jestem. Rzecz jasna, moi rodzice bardzo mnie w tym wspierali, aczkolwiek było to przemyślane wsparcie. Szczególnie moja mama pilnowała, żebym nie zawiodła się w przyszłości i zawsze trzymała mnie mocno przy ziemi. Mój tata był większym marzycielem, ale i on nie do końca wierzył, że marzenie córki o wielkiej scenie może się spełnić. Jednak ja nigdy w to nie wątpiłam.

Każda osoba, która coś w życiu osiąga musi się liczyć z krytyką.

MP: Mówi się, że talent to połowa sukcesu. Jaka była u Ciebie ta druga połowa? AW: Na pewno potrzebne jest szczęście. Trzeba się znaleźć w odpowiednim czasie i miejscu, spotkać odpowiednich ludzi. Uważam, że jest mnóstwo utalentowanych osób, które potrafią pięknie śpiewać, technicznie nie ma im czego zarzucić. To jednak nie wystarczy. Ważniejsza od głosu jest charyzma i pomysł na siebie. A tego już nie mają wszyscy. To odróżnia te osoby, które później zdobywają wielkie sceny i mają ogromną publiczność, od tych, które pięknie śpiewają, ale nie mogą się przebić. MP: Jak w kilku zdaniach scharakteryzowałabyś okres, w którym śpiewałaś w zespole „Łzy”?

AW: To był na pewno bardzo ekscytujący czas. Byłam bardzo zaangażowana w życie zespołu. Oczywiście, jako młoda i niedoświadczona artystka popełniłam kilka błędów, ale niczego nie żałuję, bo zawsze byłam sobą. Myślę, że szczerość zawsze była moją wielką siłą i pomogła mi zdobyć wielu fanów. To był również czas nauki, wejścia w świat show-biznesu. Wiele rzeczy robiliśmy spontanicznie i nie zawsze wychodziło nam to na dobre, ale cieszyliśmy się każdą chwilą. Dzisiaj moja radość z tego, co robię jest jeszc-

ze większa, bo jestem kobietą świadomą, zarówno w życiu prywatnym jak i zawodowym. MP: Czy masz w pamięci jakiś szczególny występ, który zawsze będziesz pamiętała? AW: Było wiele takich chwil. Doskonale pamiętam mój pierwszy koncert z zespołem „Łzy” choć minęło już piętnaście lat. To było dla mnie wielkie wydarzenie, chociaż pod sceną bawiła się garstka ludzi. Nie byliśmy jeszcze


WYWIAD NUMERU

olu za każdym razem był dla mnie pierwszym krokiem na nowej drodze. To tam pierwszy raz zaprezentowałam „Oczy szeroko zamknięte” a kilka lat później zadebiutowałam jako artystka solowa z piosenką „Czy ten pan i pani”. Również w Opolu zdobyłam trzy Superjedynki, w tym ostatnią za Przebój Roku „Wiem, że jesteś tam”. Mogłabym tak jeszcze długo wymieniać, bo każde wyjście na scenę jest dla mnie wyjątkową chwilą, a każdy koncert prawdziwą ucztą, do której przygotowuję się bardzo solidnie i profesjonalnie. MP: W 2009 roku wydałaś debiutancki album solowy. Twoja płyta „Pan i Pani” otrzymała status platynowej płyty. Jak przyjęli to Twoi koledzy z zespołu „Łzy”? AW: Ten ostatni okres współpracy był dla nas okresem wielkiej i jak się okazuje ostatniej próby, z resztą bardzo nieprzyjemnym, bo nie mogliśmy już znaleźć wspólnego języka. Być może sukces mojej płyty również wpłynął na samopoczucie moich kolegów. Ja rozwinęłam skrzydła. Tak wielu rzeczy się nauczyłam podczas pracy nad solową płytą, że chciałam już pójść inną drogą. Chciałam się rozwijać, pracować z różnymi ludźmi, a moi koledzy mieli inny pomysł na siebie. Chcieli, jak dawniej, pracować cały czas w swoim zamkniętym kręgu, co mnie bardzo mocno ograniczało i w końcu zdecydowało o naszym pożegnaniu.

znani, ale czułam, że jest to początek czegoś naprawdę wielkiego w moim życiu. Do niezapomnianych występów należy również mój pierwszy koncert w Stanach Zjednoczonych. Graliśmy przed grupą Perfect. To był dla nas prawdziwy artystyczny sprawdzian, bo, choć byliśmy już znani w Polsce, za oceanem dopiero przecieraliśmy ścieżki. Był to jeden z najlepszych koncertów w moim życiu. Muszę również wspomnieć o festiwalach, które zawsze były przełomowe. Festiwal Piosenki Polskiej w Op-

MP: Nie mieli Pani za złe, że odeszła Pani z zespołu? AW: To raczej oni postawili mnie pod murem i zdecydowali za mnie, ale myślę, że to była dobra decyzja dla nas wszystkich. Próbowaliśmy tworzyć kolejną płytę i przyznaję, że mieliśmy duży problem z dojściem do porozumienia. Nie chciałam nagrywać piosenek, które brzmiały jak te sprzed dziesięciu lat. Nie chcę stać w miejscu. Czuję potrzebę ciągłego rozwoju. Poczułam, że coś się wypaliło, jestem dziś bardzo zadowolona z tej decyzji.

MP: Zazwyczaj sukcesom towarzyszą też porażki. Czy jest coś, o czym chciałabyś zapomnieć? AW: Jeśli coś takiego jest to pewnie już zapomniałam (śmiech). Szybko wyciągam wnioski i idę dalej. Nie rozmyślam i nie rozpamiętuję. MP: Co czujesz, gdy czytasz o sobie niepochlebne opinie? Jak sobie z tym radzisz? AW: Każda osoba, która coś w życiu osiąga musi się liczyć z krytyką. Jest krytyka konstruktywna, z której możemy wyciągnąć wnioski i czegoś się nauczyć, ale jest też ta zupełnie bezpodstawna, wynikająca ze zwykłej ludzkiej zawiści. Choć ta druga nic nie wnosi to jest jej niestety bardzo dużo, bo w dobie internetu każdy może anonimowo wylać na innych kubeł błota dowartościowując przez to być może samego siebie. Nie da się tego zmienić więc staram się po prostu nie czytać złośliwych komentarzy. MP: Jak radzisz sobie z popularnością w codziennym obcowaniu z ludźmi? AW: Nie jestem osobą, która tworzy wokół siebie otoczkę gwiazdy. Na co dzień jestem normalną mamą i sądzę, że ludzie, którzy mnie bliżej znają, doskonale o tym wiedzą. Do tej pory spotykałam się raczej z pozytywną stroną bycia osobą znaną. Ludzie często podchodzą do mnie na ulicy, proszą o autograf, zdjęcie albo po prostu mówią kilka miłych słów. Poza tym wydaje mi się, że osoby złośliwe nie mają, że tak powiem, „jaj”, żeby podejść do mnie i powiedzieć mi prosto w oczy, co o mnie myślą. Wolą snuć swoje teorie w głowach i szeptać za moimi plecami. Pewnie szczera rozmowa ułatwiłaby nam relacje, bo moglibyśmy sobie wiele wyjaśnić, ale jeśli im na tym nie zależy to dlaczego ja miałabym o to zabiegać. Takie sytuacje mają miejsce w życiu każdego z nas, bez względu na to, czym się zajmujemy.

05


06

WYWIAD NUMERU

(...) są osoby złośliwe, ale nie mają, że tak powiem „jaj”, żeby podejść do mnie i powiedzieć mi prosto w oczy, co o mnie myślą. Szybko wyciągam wnioski i idę dalej. Nie rozmyślam i nie rozpamiętuję. MP: Jesteś piękną, bardzo zadbaną kobietą. Czy dużo czasu poświęcasz urodzie? Czy stosujesz jakieś szczególne zabiegi kosmetyczne? AW: Staram się wysypiać, żeby być zawsze wypoczętą. Dbam o moją twarz, włosy gdyż jest to mój wizerunek a co za tym idzie - część mojego zawodu. Ale nie mam obsesji na punkcie swojego wyglądu. Lubię zabiegi kosmetyczne, bo są bardzo relaksujące. Na szczęście nie muszę przesadnie dbać o figurę, bo dostałam od natury dobre geny. Jak każda kobieta uwielbiam zakupy i chyba one najlepiej zdejmują ze mnie napięcie. MP: Gdzie najchętniej kupujesz ubrania? AW: Bardzo często kupuję ubrania za granicą, kiedy wyjeżdżamy do Berlina, czy trochę dalej, do Londynu czy Nowego Jorku. Zawsze korzystam z tych chwil i potrafię przejść kilometry, żeby się obkupić (śmiech). Ostatnio byłam w Nowym Jorku i w Chicago, gdzie graliśmy koncerty i nie ukrywam, że tam zaszalałam. Są tam marki, które w Polsce wciąż są niespotykane. A takie rzeczy lubię najbardziej. Co nie znaczy, że nie kupuję w naszych rodzimych sklepach. Myślę, że cała sztuka tkwi w późniejszym połączeniu tych rzeczy i dodatkach.

MP: Jak według Ciebie powinna wyglądać kobieta stylowa?

MP: Czy kiedy jesteś w trasie koncertowej, zdarza Ci się tęsknić za domem?

AW: Myślę, że styl i klasa kobiety tkwi przede wszystkim w jej charakterze. Kobietą stylową jest dla mnie kobieta pewna siebie, świadoma tego, co chce osiągnąć. Jej klasa to styl bycia, styl wypowiedzi, umiejętność prowadzenia rozmowy. Ale oczywiście nie można też zapomnieć o wyglądzie. Jak ktoś kiedyś powiedział, nie ma kobiet brzydkich, są tylko zaniedbane. Zgadzam się z tym. Dobór stroju do okazji jest też wyrazem stylu kobiety, bo nie zawsze czerwone usta i mała czarna są wskazane.

AW: Zawsze tęsknię. Przede wszystkim za synem Tobiaszem, który jest moim oczkiem w głowie. Ostatnio udało nam się wytrzymać bez telefonowania do siebie aż dwa dni! (śmiech).

MP: Wspomniałaś o koncertach w USA. Kto zajmował się tym, jak będziesz wyglądać na scenie? AW: Rzeczy przygotowywane są wcześniej. Mam kilka zestawów scenicznych, które są zawsze przedyskutowane z moją stylistką. Ostateczne przygotowanie do koncertu leży już w moich rękach. Sama dbam o makijaż i fryzurę. Inaczej jest podczas występów telewizyjnych. Wtedy o wygląd gwiazd dba już sztab ludzi. Jednak zamieszanie jest tak duże, że nie można po prostu usiąść na fotelu, zrelaksować się i czekać na gotowy make up.

MP: Obecnie mieszkasz na stałe we Wrocławiu. Czy są tu jakieś miejsca, do których lubisz wracać lub spędzać tam czas? AW: Wrocław to piękne i prężnie rozwijające się miasto. Jest tu wiele miejsc, których jeszcze nie poznałam, ale wszystko przede mną. Lubię spacery, ale muszę mieć na nie czas. Prowadząc tak intensywne życie mam tego czasu mało. Każdą wolną chwilę spędzam w domu, nie robiąc po prostu nic. I za takimi chwilami czasem tęsknię najbardziej. Zawsze pojawiają się jakieś obowiązki, albo związane z dzieckiem, albo wyjazdy służbowe. Z drugiej strony, to właśnie za to najbardziej życie kocham. MP: Dlaczego Wrocław, a nie na przykład Warszawa? AW: Warszawa nie jest miastem, które mnie przyciąga. Zawsze jeżdżę tam w celach zawo-


WYWIAD NUMERU

dowych, więc nie miałam okazji poznać Warszawy od innej strony. W wyborze Wrocławia na pewno decydująca była miłość. Tutaj mieszka mój życiowy partner, tutaj prowadzi swoją firmę. Poza tym Wrocław jest bardzo ruchliwym miastem, które niesamowicie się rozwija i to mnie w nim fascynuje. MP: Twój partner życiowy, Maciej Durczak jest również Twoim menadżerem. Czy udaje się wam nie łączyć życia zawodowego z prywatnym? AW: Nie da się tego rozdzielić. Muzyka jest naszym życiem. Potrafimy godzinami rozmawiać o naszych planach związanych z trasą koncertową, nową płytą czy wizerunkiem. Nie zawsze są to słodkie rozmówki. Czasem dochodzi do ostrzejszej dyskusji, która zawsze kończy się dojściem do porozumienia. Jeśli musze przyjąć jakąś krytykę ze strony Maćka, to wiem, że jest ona słuszna, konstruktywna i że powinnam wyciągnąć z niej wnioski. Czuję się przy nim bezpiecznie. Jest moim wsparciem przede wszystkim w życiu prywatnym. W zawodowym jest najbardziej profesjonalnym managerem, jakiego w życiu spotkałam. MP: Jakie pytania dziennikarzy są dla Pani najtrudniejsze? AW: Wydaje mi się, że nie ma takich pytań, aczkolwiek na niektóre odpowiadam trochę mniej chętnie. Kilka lat temu, nieświadoma wielu rzeczy odpowiadałam na wszystko bardzo szczerze i otwarcie. Dzisiaj już bym tego nie zrobiła. Wyznaczyłam sobie granicę między moim życiem prywatnym a tym, co chcę opowiedzieć. Wiele rzeczy zachowuję tylko dla siebie. Jednak chętnie dzielę się z ludźmi swoim szczęściem. Cieszę się, kiedy po wielu wywiadach dostaje maile o tym jak dany wywiad wpłynął na kogoś innego, dodał mu siły, czy pozwolił mu się uśmiechnąć. MP: Wyglądasz na spełnioną kobietę, jednak czy jest coś, czego mogę Ci życzyć? AW: Przede wszystkim zdrowia. Może jest to banalne i typowe, ale uważam, że jeśli człowiek jest zdrowy, to jest w stanie sobie ze wszystkim poradzić. Jest wiele niespełnionych marzeń, które siedzą w mojej głowie i będę dążyć do tego, żeby je spełnić. Kiedyś przeczytałam fantastyczny wywiad z Czesławem Mozilem, który powiedział, że nie jest artystą spełnionym, bo gdyby tak było nie pozostałoby mu już nic do zrobienia. A ja uważam, że spełnienie nie wyklucza dążenia do czegoś więcej. Jestem dumna, z tego, co udało mi się w życiu osiągnąć, ale wiem, że przede mną wciąż jeszcze sporo pracy i pięknych doświadczeń. Nie żyję przeszłością. Chcę iść przed siebie z głową pełną nowych pomysłów i wyzwań. MP: I tego Ci życzę.

(...) ale muszę przyznać, że jestem spełnioną kobietą i artystką. Osiągnęłam wiele w życiu, co nie wyklucza tego, że jeszcze wiele przede mną. Anna Wyszkoni (ur. 21 lipca 1980 r.) – polska piosenkarka wykonująca muzykę z pogranicza popu i rocka, autorka tekstów. W latach 1996-2010 występowała w zespole Łzy. W 2009 wydany został jej debiutancki album solowy “Pan i Pani”.

07


08

TEMATY NUMERU

Katarzyna Paradecka

Z jednej strony - historyczny, stary Kraków, z drugiej - młody, rozwijający się Wrocław. Oba są wciąż najczęściej wybierane przez studentów. To nie dziwne, bowiem posiadają mnóstwo zabytków i stanowią turystyczną atrakcję. Każde ma też swój rynek, wiele uczelni z pełną gamą kierunków do studiowania, a także puby i kluby muzyczne. Co więc sprawia, że część osób woli Wrocław, a inni nie

wyobrażają sobie żyć gdzie indziej, niż tylko w Krakowie? Co decyduje o migracjach, jak ludzie oceniają poziom kultury w tych miastach, gdzie według nich więcej się dzieje? Jakie są stereotypy w postrzeganiu tych miast? Żeby przyjrzeć się odpowiedziom, przeprowadziłam krótką ankietę. Pytania były zadawane głównie os-

obom, które miały okazję pomieszkać przynajmniej w jednym z tych miast przez dłuższy czas. Dotyczyły m. in. długości pobytu w danym mieście, samopoczucia, postrzegania mentalności i zachowania członków społeczności danego miasta, oceny architektury, poziomu imprez, perspektyw pracy, możliwości rozwoju zainteresowań oraz warunków życia.


TEMATY NUMERU

Kraków nie dla każdego Jak się okazało większość osób, która mieszkała w Krakowie, podkreślała architektoniczne walory miasta, dużą ilość zabytków oraz historyczny klimat. Gdyby miały zabrać do Krakowa swoich gości, pokazałyby im z pewnością: Wawel, Rynek i Kazimierz, a także zareklamowałyby to miasto jako kolebkę polskiej kultury. Jako plusy ankietowani wymienili także dużą ilość imprez kulturalnych i miejsc, gdzie można wybrać się na kawę, obiad czy wieczorną imprezę. Osoby, dla których duże znaczenie miały wartości duchowe, także wybierały Kraków. Jest tam bowiem wiele zakonów, kościołów, klasztorów. Stanowi również miejsce szczególnie związane z osobą Jana Pawła II. Joanna, studentka Psychologii Stosowanej na UJ, obecnie mieszkanka Warszawy, z Krakowem związana przez 6 lat: W Krakowie podoba mi się aura historii, osobliwości, klimat bohemy, jakiego nie ma gdzie indziej. Czasami bywa to jednak minusem - zależnie od nastroju człowieka. Jest po prostu dobre na krótki czas. Nie mogę jednak zaprzeczyć obecności w Krakowie pewnego duchowego klimatu. Wiele zakonów usytuowanych jest na małej przestrzeni. Ważny jest też ślad, jaki zostawił tam JP II. Warto wspomnieć też o dobrej komunikacji, która zapewnia mieszkańcom szybki dojazd w wybrane miejsca. Do negatywnych aspektów Krakowa, zaliczano głównie: zanieczyszczenie powietrza graniczące ze smogiem, brudne ulice, zaniedbane fronty kamienic oraz ciasnotę architektoniczną niektórych miejsc. Wskazywano też na wyraźny podział społeczności na tutejszych i przybyłych, zwracano uwagę na myślenie zaściankowe, zadufanie i zapatrzenie rodowitych mieszkańców we własne miasto, idealizowanie go i ocenianie wyżej ponad stan realny. Asia, studentka kulturoznawstwa na Uniwersytecie Wrocławskim, w Krakowie studiowała i pracowała przez 4 lata: W Krakowie podobała mi się architektura, rynek. Po czasie trudno dostrzec tą osławioną magiczną atmosferę miejsca, jeśli nie jesteś tzw. Krakusem. Wyższość Krakowa nad resztą Polski, podkreślana zarówno w osławionych kawiarniach, jak i uczelni, też z czasem wychodzi bokiem, bo forma trochę mija się z treścią. Moda na „intelektualistę – artystę pijącego” już też przestała mnie interesować. W kilku ankietach powtarza się problem dostosowania się ludzi pochodzących z innych miast do hermetycznej społeczności krakowskiej. Duża grupa ankietowanych zdeklarowała, że po dłuższym pobycie w Krakowie, po kilku latach „ zauroczenia” się nim, musiała zweryfikować swoje idealistyczne wyobrażenia, zaczęła się też męczyć i dusić tym nieuzasadnionym napompowaniem. Jednak byli oczywiście i tacy, którzy świetnie się tam czuli, zupełnie nie przeszkadzało im to

zamknięcie i wolniejsze życie z historią w tle, więc zaklimatyzowali się i mieszkają tam do dziś.

„Piękne miasto” czyli o odrzucaniu stereotypów Co mamy na myśli mówiąc, że miasto jest piękne? Co buduje to piękno? Dlaczego o Warszawie nie mówi się zwykle, że jest piękna, tylko szara i brudna? To bardzo śliskie określenia, nadawane w wyniku może jednej impresji, wrażenia z jednej wycieczki, czy z widokówek. Ciągle spotykam się z takim stereotypem postrzegania Krakowa jako wspaniałego, pięknego miasta, szczególnie rozsławianym przez ludzi, którzy byli tam na kilkudniowym wypadzie - zwiedzili Wawel i Rynek. Ja natomiast, mieszkałam tam trzy lata i chciałabym się podzielić odczuwanym przeze mnie dysonansem między głoszonym mitem Krakowa, a zwykłym mieszkaniem tam i codziennym życiem. Wawel rzeczywiście robi wrażenie, ale w wielu innych miejscach aż strach przejść. Kamienice są stare i nieodnowione, a Rynek przypomina jakiś zatłoczony targ, gdzie przez grupy turystów trudno się przecisnąć. Wszyscy w dodatku spacerują jakimś żółwim tempem, zaś na osławionych pięknych Plantach przesiadują menele. Może to właśnie tak ma być, może taki jest cały urok. Mi to się jednak nie podoba. A balon z napisem „Kocham Kraków” kojarzy mi się wyłącznie z „napompowaniem”. W Krakowie ludzie chodzą wolniej, rozkoszują się widoczkami, siedzą w kafejkach i kontemplują nad swym życiem. Wszystko ok, ale jak długo można żyć w nieuzasadnionym przeświadczeniu, że mieszka się w najpiękniejszym mieście w Polsce? Jak długo można czerpać dumę tylko z historii? Teraz już mamy nową historię. Co tak naprawdę buduje wartość miasta w oczach ludzi tam mieszkających? Przymiotnikami jakimi ankietowani określili Kraków były m. in. akademicki, uduchowiony, stary, śmierdzący, imprezowy, historyczny, klimatyczny, malowniczy, ciasny, nudny, staroświecki. Płyną z tego dość jasne wnioski - Kraków nie jest jednowymiarowy, obok jego historyczności, zabytkowości i klimatu „knajpowo-bohemicznego” i pseudoartystycznego, ludzie stawiają brak przestrzeni i uciążliwą mentalność autochtonów. Jedna z osób użyła trafnego sformułowania: „takie duże, małe miasto”. Ja od siebie dodałabym jeszcze jeden epitet - niebezpieczny. Przestępczość w Krakowie wynika w dużej mierze z faktu istnienia dwóch rywalizujących ze sobą grup kibiców sportowych. Także osławiona Nowa Huta nie jest miejscem szczególnie bezpiecznym ze względu na obecność grup tzw. blokersów, którzy to nie akceptują obcych na swoim terenie.

Miasto Potencjał Mówi się, że Wrocław nie ma tylu zabytków co Kraków, że nie jest na wskroś polski. Niektórzy dalej nazywają go Breslau’em. Tu też widać stereotypy w myśleniu. Zresztą bardzo często krytycy naszego miasta, zarzucają mu swego rodzaju ‘niemieckość’. W trakcie jednego z moich pobytów w Anglii, także zetknęłam się z tym, że nie jest miastem znanym za granicą. Słyszy się ciągle: „ Cracow, Cracow”. Może to jednak dobrze dla stolicy Dolnego Śląska, być jeszcze ciągle nieodkrytą? Wrocław w wypowiedziach ankietowanych charakteryzowany jest głównie jako: młody, nowoczesny, zielony, rozwijający się, energiczny, idący do przodu, otwarty, szybki, świeży. Mówi się o nim często: „miasto spotkań”, „miasto mostów”, a także Wroclove i pieszczotliwie Wrocek. Ostatnimi czasy, Wrocław zyskał wiele w oczach Polaków - zarówno studentów jak i przyszłych pracowników (pojawia się w końcu mnóstwo nowych firm). W związku z tytułem Europejskiej Stolicy Kultury 2016 oraz Miastem Euro 2012, zdobył zainteresowanie wielu rodaków i turystów zagranicznych nie tylko z Niemiec. Jest mnóstwo studentów przybywających do Wrocławia w ramach wymiany międzynarodowej lub programów naukowych. We Wrocławiu nie słyszy się o problemie zamknięcia środowiska. To co ważne, to przede wszystkim otwarcie się na nowości. Społeczność wrocławska przechodzi ciągłe zmiany, ludzie przybywają, wnoszą coś od siebie, zaszczepiają nowości. Miasto dzięki temu, bogaci się nowymi pomysłami, owocami zaangażowania głównie młodych ludzi. Różnice pomiędzy mieszkańcami rdzennymi a przybyłymi są niedostrzegalne, szybko można poczuć się tzw. „swojakiem”. Nie istnieje tu przepaść mentalnościowa. Na pewno Wrocławianie dumni są ze swojego miasta, jego rozwoju i parcia do przodu, nie zauważyłam jednak, żeby z tego tytułu jakoś się obnosili. A oprócz zabytków, Rynku, Ostrowa Tumskiego i wielu mostów, mają z czego być dumni. Szybki rozwój miasta, umotywowany przez nadchodzące EURO 2012, jest widoczny w powstaniu nowej obwodnicy i prężnej rozbudowy dróg oraz torowisk dla tramwajów. Za minusy ankietowani podawali pośpiech ludzi, korki, hałaśliwe ulice, postępującą komercjalizację. Nieufność może budzić też świadomość, że nie jest to do końca, tylko i wyłącznie, miasto przesiąknięte polskością, ale miejsce skrzyżowania się wielu kultur. Miasto, w którym mieszkamy, często kształtuje także nasze postawy, osobowość, charakter, postrzeganie świata. Związane jest to oczywiście z relacjami międzyludzkimi, jakie możemy w danym miejscu nawiązać. Wrocław nie bez powodu jest nazwany więc „miastem spotkań”. Iwona, studentka Uniwersytetu Ekonom-

09


10

TEMATY NUMERU

icznego, 9 miesięcy mieszkała w Krakowie, przeniosła się za namową znajomych do Wrocławia.

Mogłabyś krótko opisać Wrocław? „Charakteryzuje się mnóstwem pięknych miejsc, do których często wybieram się na rowerze. Dużym plusem jest to, że nie można się tu nudzić, bowiem organizowane są liczne imprezy kulturowe. To miasto z perspektywami i przyszłością! Można się w nim zakochać.” Jak wspominasz Kraków? Porównujesz czasem te miasta? Siebie w nich? „Bardzo mi się tam podobało, choć czasami przytłaczała mnie ilość turystów. Poza tym Kraków jest specyficzny - takie duże, małe miasto. Małe w sensie mentalnościowym autochtonów. Jest tu jednak wiele pięknych miejsc typu: deptak nad Wisłą, rynek etc. Kraków jest bardzo zadbany. A gdybyś miała wybrać, zdecydować się na mieszkanie, w którymś z tych miast, jaki byłby Twój wybór? Wrocław - tu zdecydowanie lepiej się czuję i odnajduję. W Krakowie czułam się troszkę zamknięta i ograniczona. We Wrocławiu - otwarta i przyjazna. Tu jest naprawdę wszędzie

ładnie i można robić mnóstwo ciekawych rzeczy. A nie sądzisz, że w Krakowie więcej się dzieje? Trudno powiedzieć, ale w 2016 Wrocław będzie Europejską Stolicą Kultury, więc myślę, że może kiedyś więcej się działo w Krakowie, ale przyszłość należy do Wrocka. W ankiecie znalazło się także pytanie o jedno z najważniejszych części każdego miasta, czyli o rynek. Jedni mówili, że wolą wrocławski, bowiem jest bardziej przestrzenny, kolorowy, czysty i uporządkowany. Inni z kolei, że krakowski, bo jest większy i bardziej polski. Pojawiły się też opinie, że obydwa są na swój sposób wyjątkowe.

Wnioski Ankiety pokazują, że w obu miastach można zarówno mieszkać, studiować i pracować, jak i zwiedzać i imprezować. Kraków promuje polską tradycję. Ma rzadko spotykany klimat artystycznego światka, sprawia wrażenie, że zatrzymał się w czasie - jakby stał ciągle jedną nogą w przeszłości. Jednak na pewno wciąż przyciąga ogromne rzesze turystów, studentów i ludzi szukających pracy. To miasto bardziej dla spragnionych spokoju, powiewu historii, konserwatyzmu oraz możliwości kulturalnej rozrywki.

Wrocław stoi w opozycji do Krakowa ze względu na swój otwarty charakter. Jest określany jako miasto europejskie - nastawiony bardziej na rozwój niż sławienie historii i tradycji, chociaż tych ostatnich też mu nie brak (Rynek, Ostrów Tumski, liczne katedry). We Wrocławiu życie kulturalne toczy się na wysokim poziomie, choć może jest mniej reklamowane niż w Krakowie. Ma wiele parków i zielonych miejsc (Park Południowy, Wschodni, Zachodni, Grabiszyński, Skowroni, Szczytnicki, deptaki nad Odrą), gdzie można odpocząć od hałasu miasta. Wygląda na zadbany, przestrzenny i pomimo obecności jeszcze wciąż nieatrakcyjnych i szarych miejsc, rozwój infrastruktury jest widoczny bardziej niż w Krakowie. Ankietowani lepiej czujący się w Krakowie, deklarowali zaś zagubienie się we Wrocławiu, brak spokoju i atmosfery polskości. Niektórym może przeszkadzać też postępująca komercjalizacja (chociażby przesadny wzrost liczby krasnoludków wrocławskich) oraz szpanerstwo młodzieży. Każdy znajdzie coś dla siebie i w Krakowie, i we Wrocławiu. To zależy od osobistych preferencji i potrzeb w danym okresie naszego życia, a także wieku, płci oraz rodzaju wykonywanej pracy. Niewykluczone jest, że osoby zmęczone postępem wrocławskim, będą za jakiś czas chciały odpocząć i wrócić do korzeni w krakowskim klimacie. A te zmęczone Krakowem uciekną do Wrocławia, żeby trochę posmakować życia w szybszym tempie. ***


TEMATY NUMERU „Chciałbym mieć dużo pieniędzy. Chciałbym podróżować po Azji. Chciałbym mieć dom z basenem. Chciałbym skoczyć ze spadochronem. Chciałbym być szczęśliwy. Chciałbym...” Każdy z nas posiada marzenia. Tylko czym tak na prawdę one są? Celem do osiągnięcia czy ulotnym pragnieniem? Z definicji, marzenie jest to dowolne, przypadkowe kojarzenie wyobrażeń, fantazjowanie, obraz myślowy czegoś upragnionego, przedmiot pragnień i dążeń.

Problem polega na tym, że nie zawsze wiemy jak to osiągnąć. Zazwyczaj pomysł nie opuszcza naszych myśli i snów, choć zazwyczaj nie zdając sobie z tego sprawy, cel jest dużo bliżej niż się spodziewamy.

„Wyszukiwarka usprawiedliwień”

Nie mam czasu, nie mam pieniędzy, nie poradzę sobie - to tylko najczęściej podawane wymówki, aby tylko nie zrealizować swoich marzeń. Co sprawia, że siedzimy bezczynnie? Prawdopodobnie najzwyklejszy strach przed nieznanym. Zapatrujemy się na innych, podświadomie zazdroszcząc im realizowania swoich pasji. Chcielibyśmy coś osiągnąć, jednak nie robimy nic w tym kierunku wyszukujemy ciągłych usprawiedliwień dla swojej bezczynności. Tutaj zła informacja dla osób, które czekają w fotelu na cud. Niestety marzenie samo do nas nie przyjdzie, jednak zawsze jest alternatywa!

Jak to zrobić?

Podstawowym i najważniejszym punktem jest nazwanie i sprecyzowanie swojego marzenia. Jeżeli chcemy być bogaci musimy sobie odpowiedzieć na pytanie: co dla mnie znaczy „być bogatym”? Dla jednego będzie to dochód 10000 zł miesięcznie, dla innego 100000 zł, a jeszcze dla innego 1000 000 zł. Gdy tego nie zrobimy, nigdy nie będziemy wiedzieć, kiedy to pragnienie jest zrealizowane. Inny będzie chciał podróżować. Świetnie! Ważne, aby określić czy chcę prowadzić koczowniczy tryb życia, wyjeżdżać raz w roku na tygodniowe wakacje do Turcji lub Chorwacji, czy przez 3 miesiące podróżować z plecakiem po Azji południowo-wschodniej. Mamy już nazwane swoje marzenia. Teraz powinniśmy je pogrupować i obsadzić w czasie. Czyli małe plany, które można wprowadzić w życie w ciągu miesiąca na początek, natomiast duże odkładamy na później. Najważniejszą kwestią jest umieszczenie przybliżonej daty na linii czasu. Czyli: - będę zarabiał 10 tys. zł miesięcznie od 2013 r. - skok na bungee - lipiec 2012 r.

W celu ułatwienia proponuję stworzenie dwóch list: lista z marzeniami na najbliższy rok oraz druga z marzeniami w dalszej perspektywie. Należy wypisać tak określone i sprecyzowane marzenia, aby w przyszłości móc postawić przy nich napis „zrealizowane”. Pamiętajcie, aby te pragnienia były realne do osiągnięcia, ponieważ spacer po Marsie w 2012 toku może być niewykonalny, choć kto wie? Mając tak określony cel do zrealizowania, przeanalizujmy co możemy zrobić, aby przybliżyć się do realizacji. Droga nie zawsze będzie łatwa. Często będziemy spotykać na swojej drodze przeciwności losu i kłody pod nogami, co będzie chciało nas skutecznie zniechęcić i zmusić do porzucenia działania. Jest to trudne do przezwyciężenia i na tym etapie najwięcej ludzi odpuszcza. Przyczyną może być za słaba motywacja, lenistwo, strach, brak wiary w siebie. Zupełnie niepotrzebnie, ponieważ jeżeli spojrzymy na te trudności z innej perspektywy, może okazać się, że są one naszym sprzymierzeńcem. Podejmując działanie, dostrzegamy nowe perspektywy, które otwierają nam inne horyzonty oraz kształtują nasz charakter. Większość z nas delektowała się pyszną panierką w KFC wymyśloną przez pułkownika Sandersa. Niewielu jednak wie, że zanim marka stała się jedną z najbardziej rozpoznawalnych na świecie, nie miała zwolenników wśród restauratorów. Otóż, kiedy Harlan Sanders wrócił z wojny (mając ponad 40 lat) odwiedził blisko 200 restauracji ze swoim przepisem i nikt nie chciał go wprowadzić do swojego menu. Blisko 200 razy usłyszał słowo „nie”! Podejrzewam, że większość zraziłoby się po kilku, kilkunastu odmowach, nie mówiąc już o kilkudziesięciu. Jaki sukces ostatecznie osiągnął - wszyscy wiemy. Znam osoby, które zamknęły firmę, zwolniły się z pracy i odbywają podróż dookoła świata, na którą wbrew pozorom nie potrzeba sześciu zer na koncie. Najważniejsze jest konsekwentne działanie i nie przejmowanie się chwilowym niepowodzeniem. Drugi wniosek - nigdy nie jest za późno, aby spełniać własne marzenia.

Kiedy zaczynamy podejmować działanie w kierunku realizacji, dostrzegamy, że nasze marzenia wcale nie są tak daleko i nie są takie nierealne. Wytrwałość zawsze niesie ze sobą nagrodę i tego wam szczerze życzę.

Marek Gawełda

11


12

TEMATY NUMERU

Podobno „zło pochodzi z niewiedzy” - tak przynajmniej twierdzi jeden z najważniejszych pisarzy doby renesansu, Erazm z Rotterdamu. Czy jednak każdej kwestii tyczy się to określenie? Mam wrażenie, że zdecydowanie tak. Weźmy sobie taki przemysł fonograficzny. Zdołał w ciągu kilkudziesięciu lat zebrać wokół siebie wielu specjalistów od produkcji muzyki oraz mniej lub bardziej interesujących wokalistów. Jednak nie trudno zauważyć, że mimo tak bogatej bazy tzw. sprawdzonych ludzi, ma się coraz gorzej. Nie wiem czy to zwiększająca się liczba kiepskich producentów czy mało utalentowanych muzyków sprawiają, że to co serwuje się przeciętnym odbiorcom muzyki, jest tandetne i nudne. Problem tkwi chyba trochę głębiej. Wytwórnie płytowe mają swoje z góry narzucone reguły, których złamanie grozi utratą pracy lub zwykłą czkawką. Kierowanie się zasadą - ”ważne żeby się sprzedawało” - kończy się zwykle rozwodem z managerem lub producentem. Widać to dokładnie na przykładzie Mariny Łuczenko, jednej z najmłodszych gwiazd muzyki pop,

która odkąd zaczęła pracować bez pomocy głosów zza ściany, używając swych autorskich pomysłów na płytę, wreszcie zaczęła się liczyć na listach przebojów - powiem więcej - w ogóle ktoś sobie o niej przypomniał. Zerwanie z wizerunkiem królowej mięty oraz kontaktów z Mają Sablewską, pozwoliło nam spojrzeć na Marinę z zupełnie innej strony. Z maszynki do robienia lukrowanego popu staje się powoli ikoną polskiej muzyki klubowej (to bynajmniej nie jest żart). Podobny los ofiary przemysłu muzycznego podzielił obecny uczestnik jednego z najpopularniejszych programów muzycznych, THE VOICE OF POLAND, Gabriel Fleszar. Czy ktoś jeszcze przypomina sobie deszczowy hit Gabriela? Otóż tak. Nawet najjaśniejsze gwiazdy muzyki pamiętają moknącego wokalistę, który swą charakterystyczną chrypką łamał kobiece serca. Niestety pewna wytwórnia, której nazwy nie powinno się jednak wspominać, nie była na tyle wzruszona jego wrażliwością i zmusiła go do tworzenia czegoś, co nie ma nic wspólnego z dobrą muzyką. W zamierzchłych czasach za bunt groziła zwykle banicja, w tym wypadku prócz niej, doszły wysokie kary finansowe. Sam muzyk skończył przez to niestety na sopockim molo jako nikomu nieznany grajek. „Ars longa vita brevis”- jak mawiał Hipokrates. Owszem życie jest krótkie, ale sztuka jednak znacznie krótsza. Czyjaś

działalność artystyczna może się bowiem skończyć tak szybko, jak się zaczęła. Współczesny koneser muzyki to nikt inny jak wielki fan wszystkiego i niczego. Przeciętny odbiorca słucha bowiem tego, co mu podsuwają rozmaite stacje radiowe. Istotne jest, by piosenka była skoczna, nie zmuszała do myślenia i pozwoliła przy tym prowadzić samochód - takie trzy w jednym (dziś każdy produkt musi spełniać takie warunki. Inaczej jest bezużyteczny). Muzyka jest traktowana na równi z proszkiem do prania - ma przynosić ogromne zyski, ładnie wyglądać i działać na ludzi tak, by chcieli ją kupować w dużych ilościach. Skoro takie zasady jej się narzuca, to jak zatem odróżnić to co dobre od tego co złe? Komercja nie pozwala przecież przeciętnemu odbiorcy stać się nagle wytrawnym koneserem muzyki. Przeciwnie, buduje w nas złudne poczucie, że to, czego słuchamy może być dobre, bo jest powszechne, bo teksty wydają się mądre, bo artysta dostaje kolejną nagrodę na jakimś festiwalu. Zespół Feel, Agnieszka Chylińska czy Syl-


TEMATY NUMERU

wia Grzeszczak - to tylko kilka przykładów, które pokazują, że nie trzeba wiele się gimnastykować, by stworzyć hit. Wybujałe słowotwórstwo w piosence „Jak anioła głos” do tej pory nie daje mi zasnąć. Autor twierdzi, że wszystko co posiada to szklanka pomarańczy....współczuje. Jednak mimo tak małego dobytku, kawałek stał się przebojem na miarę singla „Jest już ciemno”. Agnieszka Chylińska natomiast poczuła, że ciemna strona mocy już jej specjalnie nie interesuje, co wstrząsnęło fanami mocnego grania. Jednak cały ten szum i jego efekty, czyli kawałek „Nie mogę Cię zapomnieć” sprawiły, że w klubach grało się go bardzo często. Tym samym ex-rockmenka stała się Lady Agą, czyli polskim odpowiednikiem Lady Gagi. Na deser została jeszcze utalentowana Sylwia Grzeszczak, której zdolności muzyczne są godne pochwały, ale jej talent pisarski powoduje niesmak. Brakuje jej dojrzałego podejścia i przemyślanych tekstów. Mieszanie patosu ze stylem niskim nie wychodzi jej na dobre. To jest idealny przykład na to jak napisać coś czego nie da się w pełni zrozumieć, co jest nazbyt wybujałe, troszkę nieumiejętnie napisane. Dobra piosenka nie jest jedynie produktem, który ma przynosić ogromne zyski. Powinna się wpisywać w elementy historii muzyki nie tylko sposobem aranżacji, ale także zawartością tekstową. Tylko doświadczeni, nad wyraz utalentowani muzycy są w stanie dokonać tej sztuki - Rysiek Riedel, Artur Rojek, Andrzej Piaseczny, Kasia Nosowska, Edyta Bartosiewicz czy Ania Dąbrowska. Nie sposób wymienić wszystkich artystów wnoszących tak wiele do polskiego przemysłu fonograficznego. Pamiętajmy również, że życie pisze najlepsze teksty, wiedzą o tym wspomniany wcześniej Rysiek Riedel i Piotr Rogucki. Wydaje się, że to muzyka rockowa i blues mają najbogatszą zawartość - życiowy tekst okraszony głębokim riffem. Jednak nie warto zapominać o soulu czy popie, mimo że ten ostatni gatunek muzyczny zbłądził. Asekurują go jeszcze Ania Dąbrowska, Kayah czy Piasek. Jednak jak zawsze to bywa – istnieją dwie strony medalu. Sto lat temu pół Polski nuciło w drodze do pracy balladkę Mai Kraft, „Moje skrzydła” czy „Kroplą deszczu” Gabriela Fleszara. To były czasy, gdy warunki dyktowała, była już księżniczka popu, Britney Spears. Większość wokalistek w tym m. in wspomniana Maja, kreowało się na słodką blondynkę w dwóch warkoczykach, która oczekuje w oknie swego księcia z bajki. Potem wszystkie nastolatki zakochały się w członkach zespołu Just 5, a jeszcze później zza rogu wyskoczyła Dorota Rabczewska, czyli Doda. W międzyczasie polski przemysł muzyczny przeżył powrót Ich Troje, nowy image Edyty Górniak czy narodziny zespołu The Jet Set. Sponsorem tylu wytrawnych, muzycznych doznań są wytwórnie płytowe, produ-

cenci czy wszelkiego rodzaju programy muzyczne. Wszystko to bowiem przykłady mało ambitnej, dość tandetnej muzyki. Często pozbawione sensu teksty, banalne aranżacje, nudne teledyski....a na wierzchu, dodatkowo, spora ilość lukru. Wpada w ucho, nie wymaga refleksji i powstaje zwykle na pięć minut przed wyjściem z domu - jednym słowem spełnia warunki na współczesny hit. Brzmi jak koszmar? Wprawdzie nie leje się krew, ale operacja na otwartym mózgu, jak wiadomo, może być skomplikowana. Pamiętajmy także, że to show-biznes jest często prawą ręką fonografii - jak coś dobrze wygląda i świetnie się sprzedaje, to nie ma się co martwić. Nieistotne czy posiada to prawdziwą wartość estetyczną lub dźwiękową. Przeciętny słuchacz kupi wszystko w ładnym opakowaniu, nawet jeśli w środku rzeczywiście nic nie ma. Dlatego przesadnie ubiera się polski przemysł fonograficzny w światowe szaty. Szukamy nazbyt często polskiej Lady Gagi, Christiny Aguilery czy Beyonce. Nastąpiła nadmierna eskalacja nastrojów, gdyż większość piosenek tworzy się głównie na podstawie zachodnich schematów. Nie jest trudno zrobić kawałek klubowy, bo wszystkie brzmią w zasadzie tak samo. Jednak nie znajdziemy w Polsce drugiego Ryana Teddera czy Timabalanda. Warto tworzyć coś co bardziej pasuje do naszego rodzimego podwórka. Gwiazdy chętnie kopiują styl czy sample od swoich zagranicznych idoli, a to często kończy się katastrofą. Przychodzi mi na myśl określenie Antoniego Słonimskiego - „Pickpockety z Pikadora”. Tym określeniem nazwał autor młodopolską grupę literacką - Skamander, do której z resztą należał. Skamandryci nie byli pospolitymi złodziejami, można im zarzucać okradanie społeczeństwa z metafizyki czy nadmiernego oniryzmu. Nie było wówczas mowy o kopiowaniu czyichś założeń. Stare, bezużyteczne zasady poszły w niepamięć, liczyły się tylko sprawdzone kanony tworzenia, nie moda, ale zupełnie nowe spojrzenie na świat podparte przemyśleniami antycznych filozofów. To nie był okres idealny do fantazjowania, wręcz przeciwnie, stawiano sprawy takimi jakimi realnie są. Nie próbowano budować utworów literackich na podstawie wymysłów. Poeta był zwykłym rzemieślnikiem, codziennością rządziły już nowoczesne zasady, a człowiek był tylko szarym obywatelem, a nie romantycznym wybrankiem narodu. Patrząc na polskich artystów można odnieść wrażenie, że chcą być zbyt trendy - albo za bardzo kombinują, albo tworzą pod publiczkę. Bardzo łatwo i szybko pozbawiają nas, słuchaczy, złudzeń, że polska muzyka ma szanse być tą z wyższej półki. Nowatorstwo nie jest już chyba jednak w cenie dlatego łatwiej coś po cichu skopiować. Tylko czemu

robią to bezmyślnie? Znakomity znawca wszelkich przejawów absurdu, Stanisław Ignacy Witkiewicz, powiedział kiedyś, że „w sztuce nie można próbować, musi się tworzyć będąc, że tak powiem, zapiętym na ostatni guzik”. Muzyka wymaga poświęceń. Najlepsze single nadal bowiem powstają w trudnych warunkach. Trzeba się temu poświęcić w całości, zamknąć się niejednokrotnie w zaciszu domowym i posłuchać przez chwile siebie - taki patent stosowała Edyta Bartosiewicz. To jest to „zapięcie na ostatni guzik” - pełne zaangażowanie, ciężka praca i dojrzałe podejście. Jednak przemysł fonograficzny ma swoje żelazne zasady, których nie można złamać. Jeśli produkt się sprzedaje, to znaczy, że jest teoretycznie dobry. To znaczy też, że nie ma podziału na dobrą i złą muzykę, bo wszystko jest, z punktu widzenia marketingu, genialne (nawet jeśli piosenka jest płaska jak deska). Przeciętny słuchacz ma to, czego chce. Wytrawnego z kolei, okrada się z nadziei, że kiedyś w komercyjnym radiu usłyszy coś lepszego niż kawałek o szklance pomarańczy, która jest jedynym dobytkiem autora tekstu. Nie warto wierzyć, że kolejne programy wykreują nową gwiazdę muzyki, która zmieni jej oblicze - to bzdura. „Sztuka jest celem sama w sobie” jak mówił Przybyszewski. Owszem, pełni więcej niż tylko funkcje estetyczną. Jednak jest głównie produktem, który ma na siebie zarobić. Możliwie szybko i łatwo.

13


14

TEMATY NUMERU

Wieszak - o licznych funkcjach tego prostego elementu wnętrza wszyscy jesteśmy bezsprzecznie przekonani. Co jednak, gdy powiemy, że stanowi część sztuki? Niedowierzanie może okazać się nie na miejscu, gdyż od lat wiele rzeczy codziennego użytku do miana dzieła może pretendować.

Grzegorz Rogowski

Sztuka z definicji Ostatnia dekada XX wieku przyniosła światu wiele znaczących wydarzeń – rodzi się pierwszy sklonowany ssak, otwarty zostaje Eurotunel, jednoczą się Niemcy. Schyłek wieku wprowadza także nowe określenie design, oznaczające z łaciny tyle co rysunek, wzór. Zaledwie kilkanaście lat później słowo staje się bardzo modne. Znają go wszyscy, jednak nikt nie wie, co oznacza. Czym więc jest? „Trwają spory na temat ram designu - mówi pani Anita Bialic z Galerii BB na wrocławskich Jatkach. „Słusznym na pewno jest jego podział na art i industrial design”. Ten pierwszy ograniczy się do unikatowych, pięknie zaprojektowanych rzeczy codziennego użytku, drugi natomiast pójdzie w masowość. „Design to skóra oblekająca technologię, technika jest bowiem na tyle niezrozumiała, że wymaga interpretacji” - podsumuje w 1993 roku Derrik de Kerckhove. Wartością nadrzędną industrial designu, jest głównie przetworzenie pomysłu w dobrze sprzedający się produkt. Uczyniło to z niego jedną z najbardziej interdyscyplinarnych obecnie stref twórczości artystycznej. Pod swym szyldem grupuje architekturę, projektowanie ergonomiczne i graficzne, stylistykę

czy modę. Ta wielorakość odbija swe piętno na projektancie, który musi posiadać nie tylko umiejętność artystycznej kreacji nowych rzeczy, ale także znać właściwości materiałów z jakimi pracuje czy procesy i ograniczenia technologiczne, jakie będą wymagane do materializacji dzieła. „W niemieckich szkołach, gdzie uczy się projektowania biżuterii, przyjmowane są tylko osoby mające co najmniej papiery czeladnika. Trzeba znać podstawy rzemiosła, by na tej podstawie uczyć się projektowania”- mówi pan Andrzej Bandkowski, znany wrocławski twórca biżuterii.

Design upolityczniony Design to nie tylko sztuka funkcjonalna - to także dość niespodziewanie ważna składowa polityki międzynarodowej. Już od czasów przedwojennych propaganda polityczna na wiele sposobów eksploatowała polskie wzornictwo. Pierwsze sukcesy przyszły w roku 1925 na Międzynarodowej Wystawie Sztuki Dekoracyjnej i Wzornictwa w Paryżu. Pokazane tam kilimy autorstwa projektantów „Ładu” tak podobały się publiczności, że szybko stały się bardzo pożądanym towarem nawet poza granicami kraju. Zajęto się także

wnętrzem polskich statków oceanicznych, których projektanci zadbali nawet o tak drobne szczegóły, jak zastawa stołowa czy sztućce. Ogromną popularnością cieszyły się przyjęcia dla oficjeli, wydawane na ich pokładach podczas postoju w Nowym Jorku. Polska sztuka użytkowa zdobywała świat. Nie inaczej jest dziś. Mamy równie spektakularny sukces polskiego pawilonu na Expo 2010, którego niecodzienna bryła, otoczona sklejką wodoodporną z laserowo wyciętymi motywami z ludowych wycinanek, zrobiła w Szanghaju prawdziwą furorę. To właśnie silna koegzystencja sztuki użytkowej i bardzo pozytywna propaganda kraju na arenie międzynarodowej, skłoniły polskie władze do wyboru designu jako środka promocji dla polskiej prezydencji w Unii Europejskiej. „Postawiliśmy na wzornictwo, ponieważ wszystkie badania pokazują, że promocja przez kulturę i sztukę jest najbardziej efektywna. Sztuka użytkowa, wzornictwo jest takim obszarem kultury, który jest coraz bardziej ceniony na świecie, a tak się właśnie składa, że Polska jest bardzo dobra w tej dziedzinie. Ten wybór był dla nas naturalny” – mówi Justyna Kosmala z Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Tym sposobem, we wnętrzach sal reprezentacyjnych obiektów konferencyjnych ustawiono lampy „Geno-


TEMATY NUMERU

typ” i fotele „Czesław” autorstwa Tomka Rygalika, a wśród prezentów, którymi obdarowani zostali europejscy ministrowie i delegaci, znalazły się eleganckie spinki do mankietów, zaprojektowane przez Dorotę Kempko, krawaty Macieja Zaremby i aktówki, wykonane z podhalańskiej skóry, Anny Kuczyńskiej. Wielkim hitem okazały się drewniane bączki, które Monika Wilczyńska i Krzysztof Smaga zaprezentowali w czterech różnych wzorach: kujawskim, kurpiowskim, łowickim i opoczyńskim.

Romans designu z Wrocławiem Mało kto wie, że Wrocław designem stoi, a właściwie stał. W okresie PRL-u wzornictwo przemysłowe było na terenie stolicy Dolnego Ślaska bardzo silnie rozwinięte. Wrocław w latach 1945-1989 to miasto przemysłowe, które nie wzbudzało szerszych zainteresowań wśród najwyższych członków partii. Mimo to rozwijało się bardzo prężnie. Wytwarzane tutaj produkty cieszyły się ogromnym zainteresowaniem na terenie całego kraju. Nic dziwnego, skoro dolnośląski „Polar” projektował np. kolorowe pralki bębnowe, wyłamujące się całkowicie ze smutnej i szarej rzeczywistości wielkiej płyty. Wrocław nie bał się innowacji. Zakłady „Elwro” opracowały urządzenia elektroniczne, takie jak kalkulatory (w tym pierwszy polski kalkulator biurowy Elwro 105LN), komputery serii Odra i RIAD oraz osprzęt komputerowy. Ich produkty po dziś dzień są niezwykle pożądane nie tylko przez kolekcjonerów, ale

także przez historyków. Należy też dodać, że sprzęt ten był bardzo wytrzymały – ostatni działający komputer typu Odra, wyłączono ostatecznie dopiero 30 kwietnia 2010 roku! W „Polarze” , prócz pralek, powstały także bardzo udane motorowery Ryś i Żak, z piękną liną przypominającą nieco włoskie skutery, a także pierwsza w Polsce lodówka absorpcyjna „Mewa”. Wrozamet wsławił się natomiast kuchenką „Ewa”, którą w domach mieli kiedyś chyba wszyscy. I chociaż od dawna nad Wrocławiem nie czuwa już łapa radzieckiego niedźwiedzia, romans z designem trwa tutaj w najlepsze. Zazdroszcząc nieco Łodzi, która bezsprzecznie jest polskim zagłębiem sztuki użytkowej, 28 maja 2009 w Sali Wielkiej wrocławskiego Ratusza ogłoszona została inicjatywa pod nazwą „Akcelerator Designu”. Jej celem jest propagowanie idei dobrego designu wśród lokalnych przedsiębiorców. Ważne, by powstał produkt praktyczny, funkcjonalny, ergonomiczny, innowacyjny i przede wszystkim optymalny cenowo. Z wycieczek po wrocławskich pracowniach A gdzie design we Wrocławiu znaleźć? Oczywiście wszędzie, ale ten najlepszy ukrywa się w miejscach znanych tylko wybranym. Wrocławską sztuką użytkową rządzi niepodzielnie moda. Jej silną reprezentację otwiera projektantka Agnieszka Światły. Niewielki butik w zabytkowej części miasta, otoczony stylowymi kamienicami, pełen jest eleganckich sukien gotowych tylko, by je założyć. Każda jest inna, każda powstawała inaczej. „Projektowanie jest dziedziną sztuki, w której inspiracja jest podstawą. Użytkowość również jest bardzo ważna. Dla mnie priorytetem jest, aby każda

klientka czuła się w moich kreacjach jak w drugiej skórze. W każdy projekt wkładam kawałek swojej duszy i serca. Inspiruje mnie wiele rzeczy, począwszy od tkaniny, przez otaczający mnie świat, a kończąc na moich klientkach, ich potrzebach, charakterach”mówi pani Agnieszka. Przy szykownym budynku Dworca Świebodzkiego, stoi natomiast niepozorny ceglany gmach. Jedyny jaki ostał się w tamtej okolicy po bombardowaniu Festung Breslau. Obwieszony reklamami, zwraca dziś uwagę chyba jedynie entuzjastów historii miasta. A szkoda, bo nie ma nic gorszego dla wielbiciela sztuki użytkowej, niż przejść tamtędy obojętnie. Niepozorny budynek, skrywa bowiem piętra designerskich talentów. Niewielki pokoik na drugim piętrze zajmuje Anna Utko - architekt z wykształcenia. Pani Anna porzuciła jednak projektowanie budynków, by tworzyć prawdziwie romantyczną modę. Suknie sceniczne i wieczorowe występują tutaj tylko w jednym egzemplarzu, a każdy zakupiony model może liczyć na prawdziwie królewskie traktowanie. „Mam klientki, które zamawiają suknię, by ubrać ją tylko jeden jedyny raz. Później jej życie toczy się głównie w szafie skąd jest czasem wyciągana do pooglądania. Pewna pani, od dłuższego czasu przymierza się także do kupna sukni w całości wykonanej z ręcznej koronki szydełkowej. Ona nie ma jednak zamiaru jej nigdy nosić! Suknia ma wisieć nietknięta na manekinie w salonie, jak prawdziwe dzieło sztuki” - opowiada pani Anna. Niezaprzeczalny artyzm tych ubiorów przyciąga do pracowni przede wszystkim wiele znanych we Wrocławiu śpiewaczek operowych, które niezwykle cenią tak oryginalne stroje. Ubiór ubiorem, ale każda kobieta wie, że nawet najlepsza kreacja bez dodat-

15


16

TEMATY NUMERU

ków jest po prostu naga. W ich poszukiwaniu warto wybrać się do wrocławskiej dzielnicy wielkich bloków - Gaj. Znajdziemy tutaj Moo Studio Joanny Figurak, która tworzy fantastyczne torebki z filcu - bufiaste, okrągłe, zwinięte. Nie ma reguł - ich wzór ogranicza jedynie plastyczność materiału. Dodatki to jedynie niewielka część dorobku pani Joanny. W atelier znajdziemy tak zachwycające i co ważne, ekologiczne przedmioty codziennego użytku, jak lampa czy siedzisko, wykonane z wytłoczek po jajkach. Artystka znana jest bowiem z przedłużania życia przedmiotów, nadając im całkowicie nowe znaczenia. Kolekcję uzupełniają urocze folkowe poduszki i bieżniki. Wisienką na torcie udanej kreacji jest odpowiednia biżuteria. Skąd jednak wziąć coś, co zachwyci formą, plastycznością i detalem? Odpowiedź znajdziemy w pracowni pana Andrzeja Bankowskiego. Każda kolia, bransoletka czy pierścionek rozstawione dumnie w jego atelier, to miniaturowe dzieła sztuki. Dzieła, których autor często pozostaje jednak nieznany. „30 lat temu, w tej biednej komunie więcej było takich kobiet, które szukały autora biżuterii. Pytały czy jest coś nowego Pana takiego a takiego. To się naprawdę często zdarzało, one ceniły przede wszystkim projekt. Teraz wszystko jakoś spsiało”- mówi Pan Andrzej. W jego pracowni znaleźć można nie tylko niesamowitą i jedyną w swoim rodzaju biżuterię, ale także nauczyć się robić ją samemu! Wyposażona jest bowiem, w kilka stanowisk do nauki trudnego kunsztu wykonywania ozdób z metali szlachetnych, a efekty prac kursantów są podobno na tyle zaskakujące, że jak wspomina pan Andrzej, uczniowie nie do końca wierzą, że wykonali broszkę czy pierścionek niemal samodzielnie.

Miejsca, galerie, sklepy Nie można ominąć również jednej z galerii BWA przy ul. Świdnickiej. Trzeba tam zajrzeć tym bardziej, że wejście nic nie kosztuje! „Nowa propozycja galerii to design “poszerzony”, krytyczny wobec kultury przedmiotu. Interesują nas pomysły, które są zbyt odważne dla designerskich sklepów. Zajmujemy się teorią i praktyką, wspieramy projekty zaangażowane społecznie. Pracują dla nas młodzi projektanci, mistrzowie dziedziny i wizjonerzy nowego porządku świata. (…) Rzeczywistość pokazujemy pod kątem i z ukosa” - czytamy na stronie galerii. Niedaleko BWA, znajdziemy też kolejny obowiązkowy punkt na designerskiej mapie Wrocławia. Co ciekawe będzie to również galeria, ale tym razem handlowa. Wrocławska Renoma po rewitalizacji postawiła przede wszystkim na promocję przez sztukę użytkową. Jej proste wnętrza, ozdobiły systemowe meble z filcu, a ściany uświetniły rozmaite działa sztuki nowoczesnej. W kubiku, łączącym starą część z nową zawisły ogromne, szalenie oryginalne, żyrandole pracowni „Puff Buff”. Hall główny zdobią zaś unikatowe lampy, zaprojektowane przez duńskiego projektanta i architekta wnętrz Vernera Pantona. Ogromny żyrandol o średnicy metra i wysokości 110 cm wykonany z krążków z macicy perłowej to model „Fun 7DM”, stworzony w 1964 roku, a wykonany współcześnie specjalnie dla tego domu handlowego. „Każde z tych dzieł powstało specjalnie dla Renomy. Nie jest to nic przeniesionego z innej wystawy, skopiowanego. Zaprosiliśmy do współpracy konkretnych artystów daliśmy im przestrzeń i powiedzieliśmy: możecie ją zagospodarować jak chcecie, my się nie bawimy w cenzora,

nie dajemy wytycznych. Tym sposobem mamy dziś obłędny mural Karola Radziszewskiego, pracę Maurycego Gomulickiego na łączniku czy projekt Jarka Flicińskiego, który jest chyba najmniej odkryty przez klientów. Sztukę na zewnątrz reprezentuje „Stragan” Moniki Sosnowskiej - wylicza pani Dorota Wojciechowska, PR Menager „Renomy”. Autor nowej części domu handlowego, Zbigniew Maćków, nie zapomniał także o przestrzeni wokół niego. Przed wejściem głównym znalazł się słupek przystankowy, zaprojektowany jako odpowiedź na klasyczne meble miejskie, ustawione w historycznych częściach miasta. Będąc w Renomie można, a nawet trzeba, wejść do salonu meblowego polskiej marki „Comforty”. Ucztę dla oczu stanowią tam nie tylko smukłe lampy i zgrabne foteliki, wykonane na potrzeby polskiej prezydencji w Unii Europejskiej, ale także wybitne projekty Philippe Nigro, Lucidi Pevere czy szwedzkiego duetu Anderssen&Voll. Obowiązkowo, odwiedzić należy także „złotą uliczkę” wrocławskiego designu, czyli Jatki w ścisłym centrum miasta. Jest to magiczne miejsce, w którym można nie tylko upolować „ładną sztukę”, ale także się jej nauczyć (np. w galerii tkactwa). Pytanie tylko, czy mieszkańcy Wrocławia na sztukę użytkową są gotowi? Design próbuję z mizernym skutkiem promować od 10 lat mówi pani Anita Bialic z „Galerii BB”. Dużą przeszkodą w tworzeniu mody na kupowanie pięknie zaprojektowanego przedmiotu, jest brak edukacji w tym zakresie. Ogromne środki idą na tworzenie kolejnych wydziałów kształcących projektantów, a nie podejmuje się niestety żadnych działań w kierunku edukacji odbiorcy sztuki i designu - dodaje. Czas więc otworzyć oczy i nieco inaczej spojrzeć na otaczające nas rzeczy. Odrzućmy wszelkie oczywistości i poczujmy się koneserami ich kształtów, funkcji i formy.

Gdzie we Wrocławiu znaleźć design? Agnieszka Światły www.a-swiatly.com

Anna Utko

www.annautko.com

Joanna Figurak

www.moostudio.pl

Galeria BB

www.galeriabb.com

Andrzej Bandkowski www.bandkowski.art.pl

Galeria Design

www.bwa.wroc.pl

Comforty

www.comforty.pl


TEMATY NUMERU

17


18

TEMATY NUMERU

Anioły czy demony? Sukuby czy inspiratorki duchowego rozwoju ludzkości? Królowe piekła czy królowe świata? Cztery żony jednego z najwspanialszych archaniołów czy cztery żony szatana? Jakie są i skąd pochodzą mityczne anioły sakralnej prostytucji?

Skrzydlaci? Gdy słyszymy słowo ‘anioł’, pierwsze co przychodzi nam do głowy to wizerunek istoty opiekuńczej - Anioła Stróża strzegącego dzieci przechodzące nad przepaścią. Piękny i pełen dobroci, a wyglądem nieróżniący się od człowieka. Tak widziane anioły, są inkarnacją posłuszeństwa woli Bożej i spokoju, a także opiekunami ludzi. Anioły od zawsze inspirowały ludzkość – od bizantyjskich ikon, poprzez renesansowe cherubiny, aż do skrzydlatych, złotowłosych postaci ze współczesnych kartek bożonarodzeniowych. Każdy z nas zastanawia się jednak kim, a może czym, one są? Samo słowo anioł – pochodzące z hebrajskiego Malakh, oznacza posłańca, istotę anielską, choć także epifanię samego Boga. Wspomina o nich Biblia hebrajska i chrześcijańska, a także Koran. Funkcje i rodzaje aniołów wychodzą poza te wyobrażenia, podobnie jak samo zagadnienie anioła, wychodzi poza krąg kulturowy tzw. Trzech wielkich Religii Monoteistycznych. Jest to jednak dopiero jedna strona mitologicznego medalu. Tradycje znają różne przykłady aniołów: anioły niosące śmierć, takie jak Azrael, który zapisuję imię każdego narodzonego człowieka w swojej księdze, by wykreślić je, gdy ten umiera, a także wiele innych. Do śmiercionośnych aniołów zalicza się także Sariela oraz chaotycznego archanioła Samaela. Samael jest niezwykle interesującą postacią – z jednej strony stanowi sobą tzw. niszczycielski „bicz Boży” (karzącą rękę Boga). Posiada funkcje oskarżyciela i uwodziciela. Z drugiej strony jest aniołem, który podtrzymywać miał rękę Abrahama, gdy ten zamierzał złożyć Izaaka w ofierze. Zasiadać ma w niebie, gdzie jako jeden z siedmiu archaniołów, ma dwa miliony pomniejszych aniołów na swoje rozkazy. I przy tym wszystkim, postrzegany jest także jako epifania szatana oraz władca sił nieczystych. Jako ten ostatni, związany jest ściśle właśnie z aniołami prostytucji.

Prostytucja Czym jednak jest owa anielska prostytucja? Sam termin jest dość wieloznaczny, spróbujmy więc najpierw odpowiedzieć sobie na pytanie, czym jest prostytucja jako taka. Współcześnie

nam znana prostytucja jest sui genesis, czyli niczym innym jak handlem wymiennym, gdzie kontakt seksualny jest towarem, za który otrzymuje się zapłatę. Fakt ten nie zmienia się pomimo tego, iż ma ona wiele odmian i w zależności od konkretnego państwa czy regionu może być zbrodnią, przestępstwem, czy należeć do tzw. szarej strefy. Choć może być też całkowicie legalnym biznesem. Koncept, iż prostytucja jest przestępstwem czy handlem wymiennym jest – co zabawne – dość nowy. Kilka tysięcy lat temu, prostytucja była aktem wiary, rytuałem religijnym. Jako taka, nie powinna jednak nazywana być prostytucją, stąd może dość niezgrabny, aczkolwiek wielce obrazowy zwrot: prostytucja sakralna czy świątynna.

Prostytucja sakralna Prostytucja sakralna jest ściśle związana z kulturą wczesnych rolników Bliskiego Wschodu. Wraz z rozwojem miast i miastpaństw, rolnictwo stało się głównym źródłem pożywienia i osią, wokół której oscylowało się życie ludzi. Niesprzyjające warunki atmosferyczne, niedające się przewidzieć wypadki, mogły zniszczyć zbiory, skazując ludzi na biedę i na głód. Rolnictwo stało się więc bodźcem inspirującym religijne wyobrażenia. Samo sadzenie ziarna, przypominało poczęcie dziecka, stawiając kobietę w roli reprezentantki Ziemi jako boskiej, płodnej istoty. Doprowadziło to w ostatecznym rozrachunku do sakralizacji aktu płciowego i wywyższenia kobiety jako tej, która odgrywała rolę bogini płodności podczas rytuałów hieros gamos, tak zwanego „świętego małżeństwa”. Miały one na celu pobudzenie płodności i rozwoju otaczającego świata. Pierwsze źródła pisane, potwierdzające istnienie hieros gamos, pochodzą ze starożytnego Sumeru, gdzie król oraz najwyższa kapłanka Inanny, bogini miłości i płodności, zawierali „uświęcone małżeństwo” jako odzwierciedlenie związku bogini z Dumuzim, jej boskim mężem.

Jak bogini stała się upadłym aniołem? „Historię piszą zwycięscy” - powiedział Winston Churchill. Mitologię też. Mit nie jest jedynie zbiorem opowiadań związanych z jakimś antycznym systemem wierzeniowym lub zbiorem zasad ujmujących sferę sakralną w ramy rytuałów. Mit jest metaforą odzwierciedlającą wydarzenia historyczne czy też uprawomocniającą pewien system społeczny, zastępującą prawo. Joseph Campbell argumentował, iż inwazji jednej grupy ludzkiej przez drugą, towarzyszyła demonizacja postaci, przynależących do kanonu mi-

tycznego pokonanych przez zwycięzców. Był to sposób zarówno na wprowadzenie nowych wierzeń, jak i usprawiedliwienie podboju poprzez alegorię mitologiczną. Właśnie to mogło doprowadzić do degradacji bogiń płodności z bóstw: najpierw w anioły, a następnie w sukuby – demoniczne i niszczycielskie duchy. Interpretacja mitu jest delikatną sprawą, do pewnego stopnia może być też subiektywna. W naszym przypadku nie sposób udowodnić, iż demonizacja rzeczywiście miała miejsce, lecz można założyć z dużą dozą prawdopodobieństwa, że tak właśnie było.

Kim więc są anioły prostytucji? Znamy cztery takie anioły: Naamah, Lilith, Agrat Bat Mahlat i Eisheth Zenunim. Jako cztery żony Samaela, równoznacznego w tym kontekście z szatanem, są królowymi piekła, a zarazem każda z nich panuje nad inną częścią świata. Agrat Bat Mahlat jest władczynią Zachodu, nazywanego Salamancą. Jej imię dosłownie oznacza „Córkę Iluzji” lub „Córkę Mistyfikacji”. Według tradycji kabalistycznej uwiodła ona króla Dawida i urodziła mu syna Asmodaia, nazywanego także Asmodeuszem. Asmodai jest jednym z demonów zemsty. Naamah jest Panią Wschodu, określanego jako Damaszek. Odpowiada za sztukę przepowiadania przyszłości i wróżenia, zsyłając boską inspirację. Jej imię oznacza „Miła” w sensie „ulubiona”, nie jest jednak jasne czy jest miła mozaistycznemu bogu Jahwe, czy odwrotnie – ulubiona przez pogańskie bóstwa. Kabbalah wymienia ją wspólnie z Lilit jako sukuby, które uwiodły Adama, po tym jak po śmierci Abla odszedł od Ewy. Z jego związku z Lilit i Naamah narodzić się miały potwory znane jako Plagi Ludzkości. Pierwszą z aniołów prostytucji jest Eisheth Zenunim, jednak o niej najmniej wiadomo. Określana jest często jako qodeshah - nazwą nadaną przez Hebrajczyków kananejskim prostytutkom świątynnym. Czwartym, i jak się zdaje, najbardziej interesującym aniołem prostytucji jest Lilit, Królowa Północy. Jej imię oznacza „noc” zarówno w arabskim jak i hebrajskim, jednak w staro sumeryjskim znaczy ono wiatr. Kabbalah określa Lilit jako pierwszą żonę Adama, stworzoną wraz z nim z tej samej gleby. Jednak Adam postanowił podporządkować ją sobie, na co oczywiście się nie zgodziła. Niczym ikona kobiecej dumy, odeszła od Adama, by związać się z wymienionym już archaniołem Samaelem. *** Anna Koroniak


TEMATY NUMERU

Angels or demons? Succubi or muses, inspiring humanity? The Queens of Hell, or the Rulers of the World? The four wives of one of most magnificent archangels or the four wives of Satan? Who are and where have the Angels of Prostitution come from?

No Wings Attached. What comes to your mind, when you hear the word: angel? Is it the Christmas postcard type of a beautiful man or woman, with golden hair and benevolent face? Is it a Renaissance-like plump child with curls and small white wings? Or maybe you’re thinking now about Michael, the Chief of Angelic Army in a shimmering silver armor, the warrior type of angel, the soldier of God? Well, whatever you see now, I’m pretty sure that they’re all beautiful, luminous and righteous. Yet that kind of angels is only one side of the divine coin. Let me ask you now, what an angel really is. Generally speaking angels are creatures mentioned in the Hebrew as well as the Christian Bible along with the Quran and refer to “messengers” of God. The Hebrew word for angel : Malakh means messenger, usually an angel, but possibly also epiphany of God Itself. Different traditions mention different angels of death for example – Azrael, who he puts the name of every person born to this world in a book and crosses the names of those who died out. Among other angels of death there is Sariel, and the chaotic archangel Samael, the king of the fifth heaven. All of those angels are not necessarily benevolent – Samael for instance is an accuser, seducer and destroyer, assigned for those functions by God. He was the one to hold the hand of Abraham, when he was about to sacrifice Isaac. Being a member of the heavenly host, one of the seven rulers of the world with 2 million angels to command, he is also equitable with Satan as the chief of evil spirits. As such Samael is closely bonded with the four Angels of Prostitution.

Prostitution. Now ask yourselves please – what is prostitution? Modern prostitution is a trade is in a way an act of exchange – sexual intercourse offered to a client for money. Yet, there were times when prostitution was not a crime, not a grey market business and not even an exchange trade. There were times, when prostitution used to be a religious act, cherished, hoped on and awaited and as such shouldn’t perhaps be called prostitution, hence the somewhat inadequate,

but very picturesque term: temple or sacred prostitution.

monization actually happened – but we can admit that it is more than possible.

Sacred Prostitution.

Now, who are the actual angels of prostitution?

The sacred prostitution, or the temple prostitution is closely connected to the culture of ancient agriculturalists of the Near East. With the development of cities and city-states the growing of crops became the central point of the people’s lives, the point that ruled and owned their lives – bad weather or other conditions could destroy it and leave them to starvation. As such growing crops had to become a goad for religious inspirations. Putting the grain into the soil also reflected conceiving a child by a woman, and so a high priestess should be an earthly image of a divine – and fertile – creature, which finally brought up the sacralization of the sexual act and nobility of a woman as the goddess’s representative. The act, called hieros gamos, “holy marriage” was to provoke world’s growth and development. The first written sources, confirming the existence of sacred prostitution come from ancient Sumer, where a hieros gamos, was committed between the king of a Sumerian city-state and the High Priestess of Inanna, the Sumerian goddess of love, fertility, and warfare to mirror Inanna’s union with her husband Dumuzi, and hence bring upon the desired fertility to the land.

How did a goddess become a fallen angel? “History is written by the victors” W. Churchill said. Mythology also has been. A myth is not only a set of stories connected to some ancient believes – and not only a set of commandments to be followed by the believers – it’s a metaphor, mirroring a historical event, justifying a social system, and a way of bringing lives of community into frames of law. Joseph Campbell argued that an invading group of people demonizes the characters of the religions of the conquered one – as a way of introducing their own, and justifying the conquest at the same time. This, in my opinion, happened to the goddesses and their priestesses. Ceasing to be deities they became mere angels, and even worse than that – they became the destructive and demonic fallen angels, unclean and malevolent spirits, the succubi. The interpretation of a myth is a delicate matter, as well as a slightly subjective one, as a point cannot be proved – yet it can be argued well enough to be almost true. We cannot assume then with 100% certainty that the de-

We know names of four angles of prostitution: Naamah, Lilith, Agrat Bat Mahklat and Eisheth. They are the Four Queens of Hell and wives of Sammael, or Satan. Each of them rules another part of the world. Agrat Bat Mahlat is the ruler of the Western World, called Salamanca. Her name means “Daughter of Illusion” or “Deception”. She is the one who supposedly seduced King David and bore the demon Asmodei from this union. Asmodei, also called Asmodeus is a demon of vengeance. Naamah is the ruler of the Eastern Quarter, called Damascus. She is the lady of the divination, witchcraft and fortune telling. Her name means “pleasant” although the implications of it – should she be pleasant, that is pleasing to God, or to the pagan idols. Sometimes she is regarded as an incarnation of Lilith, although Kabbalah states that she would accompany Lilith when the later was visiting Adam in the period of his separation from Eve, and the two would mate with him, creating the Plagues of Mankind. Eisheth, or Eisheth Zenunim is the first of the succubi. She is also referred to as the qodeshah a general name given to the Canaanite sacred prostitutes by the Hebrews. The forth and perhaps the most interesting angel of prostitution is Lilith, the ruler of Rome, the Northern Part. Her name means “night” or “evening” in both Hebrew and Arabic, yet in Sumerian it means the wind. According to Kabbalah Lilith was the first wife of Adam, created from the same soil as him, and equal to him. However, after Adam demanded her obedience she left him and joined the archangel Samael, becoming his bride.

*** Anna Koroniak

19


20

TEMATY NUMERU

Zmiana płci – te dwa słowa elektryzują, budzą kontrowersje, wywołują wielkie emocje. Najczęściej negatywne. Kto zmienia płeć? Transseksualiści. Kim oni są? Często mylimy ich z transwestytami – a stąd już tylko krok do powierzchownego potraktowania tematu. Przebieranki, seksowne ciuszki, erotyczne igraszki i chore zachcianki. Transseksualizm to schorzenie, wokół którego narosło wiele mitów. Skutecznie ukrywają one jego prawdziwe oblicze i utrudniają zrozumienie jego istoty.

Transseksualizm nie należy do parafilii seksualnych, czyli do zaburzeń seksualnych preferencji. Transseksualista dążący do zmiany płci – w sensie metrykalnym i fizycznym, nie robi tego dla uzyskania seksualnego podniecenia czy seksualnej satysfakcji. Robi to, aby normalnie żyć. Czy nie tego właśnie wszyscy pragniemy?

Korekta a nie zmiana Zdrowej osobie trudno zrozumieć po co zmieniać płeć. A może tak w ogóle pozbyć

się słowa zmiana? To prawda, że osoba transseksualna pragnie żyć jako osoba płci fizycznie przeciwnej, dąży również do społecznej akceptacji tej sytuacji. Jednak to nie wina niedorzecznego pragnienia czy zachcianki poplątanego umysłu. To efekt błędu, który natura popełnia czasem pomiędzy szóstym a siódmym miesiącem życia płodowego. Wtedy właśnie mózg dziecka zaczyna kształtować się według wzorca męskiego lub żeńskiego. Jeśli w tym okresie zadziała zbyt mało lub zbyt wiele nieodpowiednich hormonów, w ciele dziewczynki rozwinie się mózg chłopca lub odwrotnie. Nie wszyscy otrzymujemy

więc odpowiednie ciało – ci, którym się to nie udało, rodzą się stosunkowo rzadko – na świecie tylko 1 na 30 tys. biologicznych kobiet rodzi się uwięziona w męskim ciele a 1 na 100 tys. mężczyzn boryka się z ciałem kobiety. Zmiana płci nie ma więc nic wspólnego ze zmianami w psychice. Mózg został ukształtowany prawidłowo. Do odczuwanej płci lekarze starają się jak najlepiej dostosować ciało. Odpowiedniejsze wydaje się więc określenie: korekta płci. To korygowanie jest niestety wciąż niedoskonałe, ale wszystko jest lep-


TEMATY NUMERU

sze niż życie ze znienawidzonymi, obcymi narządami. Transseksualistom z pomocą przychodzą chirurdzy – metody chirurgiczne wspierane są farmakoterapią, głównie hormonalną. K/M to mężczyzna w ciele kobiety. M/K – kobieta uwięziona w męskim ciele. Ukośnik pomiędzy literami symbolizującymi płeć wygląda tak niewinne, a kryje się za nim tyle cierpień. Mimo, że dziś o wiele łatwiej niż jeszcze kilkanaście lat temu, dotrzeć można do rzetelnych informacji na temat transseksualizmu, poziom powszechnej niewiedzy, a może raczej ignorancji jest zatrważający. Osoby transseksualne przechodząc trudną i bolesną fizyczną przemianę, muszą często mierzyć się dodatkowo z drwinami, okrutnymi żartami, oburzeniem, sprzeciwem a nawet ze słowną, psychiczną czy fizyczną agresją ze strony społeczeństwa. Zdarza się oczywiście, że otrzymują wsparcie i zrozumienie, jednak częściej ich otoczenie woli definiować ich na podstawie zasłyszanych gdzieś historii, zdeformowanych pół-prawd głoszonych przez mało wiarygodne media czy czerpać „wiedzę” z nieprzyzwoitych dowcipów. We wrześniu tego roku Parlament Europejski przyjął rezolucję wzywającą Światową Organizacje Zdrowia do usunięcia transseksualizmu z Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób (ICD). Transseksualizmu nie uznaje się już za zaburzenie psychiczne. Eurodeputowani uważali, że uznawanie tożsamości transpłciowej za zaburzenie psychiczne stanowi przyczynę jej patologizacji. Od tej rezolucji do społecznego zrozumienia droga jest jednak jeszcze bardzo długa.

Mocne argumenty To jasne, że nie wszystkich przekonają naukowe wywody na temat płci mózgu, wzruszą relacje o traumatycznym dzieciństwie osób transseksualnych. Jednak zastanówmy się - jeśli zmiana płci byłaby tylko zachcianką, który szanujący się lekarz przepisałby takiej osobie męskie czy żeńskie hormony, podjąłby się usuwania sprawnych organów w drodze skomplikowanych operacji? Zdiagnozowanie transseksualizmu to powolny, wieloetapowy proces. Organizm zostaje prześwietlony – szuka się innych współistniejących zaburzeń psychologicznych, psychiatrycznych lub neurologicznych, które mogą dawać podobny obraz kliniczny – prowadzić do odczuwania płci przeciwnej płci fizycznej. Ciała nie zmienia się szybko i bezstresowo. Należy przejść szereg badań. Testy psychologiczne, konsultacja z psychiatrą, seksuologiem, rentgen głowy, morfologia krwi, badanie fal mózgowych, badanie poziomu hormonów (testosteron, PRL, LH, FSH, T3, T4, estrogen), badanie okulistyczne wzroku (ostrość, pole widzenia i dno oka), badanie ginekologiczne, choles-

terol, glukoza, próby wątrobowe, krzepnięcie krwi oraz badania genetyczne. Jeśli wyniki będą odpowiednie, brnie się dalej. Hormony, właściwe płci przeżywanej psychicznie, bierze się do końca życia. Po operacyjnym usunięciu jajników (u K/M) lub jąder (M/K) organizm nie produkuje już wystarczająco dużo hormonów. Trzeba zastępować je syntetycznymi, aby zapobiec przedwczesnemu starzeniu się organizmu. Operacje osób transseksualnych, wbrew plotkom, nie deformują i nie oszpecają. Korygują ciało, które po terapii hormonalnej coraz mniej pasuje do płci reprezentowanej przez mózg. W przypadku K/M – usuwa się piersi i macicę wraz z jajnikami, formuje penisa i jądra. U M/K usuwa się męskie genitalia, tworzy się pochwę (która jest praktycznie nie do odróżnienia od pochwy biologicznej kobiety). Piersi, dzięki przyjmowaniu żeńskich hormonów, rosną siłami natury. Od testosteronu K/M obniża się głos, rośnie zarost, rozrastają się ramiona. Dużo jest zatem zmian nieodwracalnych. To droga w jedną stronę. Jednak czytając wypowiedzi osób transseksualnych po operacjach, bardzo trudno zwątpić w odpowiedni kierunek tej drogi. Trudno się też nie wzruszyć. Odzyskałem siebie, mogę normalnie żyć, teraz dopiero oddycham pełną piersią i mogę spoglądać ludziom w oczy.

Niebieska nadzieja Ludzie boją się tego co nieznane, a między strachem i agresją linia jest bardzo cienka. Jedna z polskich stron WWW ma bardzo duże zasługi w objaśnianiu i oswajaniu tego, co w temacie transseksualizmu nieznane i obce. Niebieska strona (www.transseksualizm.pl) funkcjonuje od kwietnia 2001 roku. Portal, zwany tak po prostu od koloru tła, rozrastał się stopniowo, stając się największym polskim kompendium informacji o transseksualizmie. Porady, rzetelne i szczegółowe informacje oraz zdrową porcję dystansu znajdą tam nie tylko osoby transseksualne, także ich rodziny, przyjaciele i partnerzy. Są porady,

jak przed operacjami i kuracją hormonalną bardziej upodobnić się do przeżywanej psychicznie płci, ostrzeżenie których lekarzy unikać, jak rozmawiać z rodzicami i znajomymi o zmianie i co zabrać ze sobą do szpitala na konkretną operację. Są ceny leków i zdjęcia tych, którzy są już „po wszystkim”. To drogowskaz dla zagubionych w gąszczu niewiadomych i wątpliwości transseksualistów i ich bliskich. W ramach portalu funkcjonuje także niebieskie forum, gdzie osoby transseksualne dyskutują bez skrępowania na wszystkie tematy związane z korektą płci, wspierają się, żartują. Nie istnieją tematy tabu. Transseksualiści nie mają się już przecież dawno czego wstydzić – wstyd zostawiają za sobą i sięgają po normalne życie. Tworzą przyjazną społeczność, która nierzadko jest jedynym miejscem, w którym mogą być sobą i nie narażać się na ostracyzm.

Zmiana… myślenia Myśląc - transseksualiści nie wyobrażajmy sobie zniekształconych twarzy i nieproporcjonalnych ciał. Pewnie zdziwilibyśmy się wiedząc, ilu transseksualistów po swojej przemianie mija nas codziennie na ulicy. Trudno ich rozpoznać, bo po fizycznej przemianie wyglądają tak jak wszyscy. Wielu z nich to bardzo przystojni mężczyźni i atrakcyjne kobiety. Może są wśród naszych znajomych? Jeśli tak, pewnie nigdy nie dowiemy się o nich prawdy. Nie chcą ryzykować naszej negatywnej reakcji. Tolerancja i zrozumienie, tak dziś modne, to nie są rzeczy proste. Trudno udawać, że ktoś inny od nas nie budzi naszych obaw. Jednak warto spróbować odrzucić te instynktowne reakcje. Pisał o tym Ryszard Kapuściński – spotkanie z innym widział jako ważny czynnik rozwoju naszej osobowości. Życzliwość i otwartość były według niego złotym środkiem do wytworzenia wartościowej więzi. Warto o tym pamiętać, szczególnie w przypadku osób transseksualnych. Są inne, to prawda. Ale ich głównym celem jest najzwyklejsza w świecie normalność. Jakub Lepiorz

21


22

TEMATY NUMERU

Handlarz strachem, balansujący biurokrata, wizjoner. To nie są nowe zawody ani tytuły gier komputerowych. Takimi określeniami posługują się psychologowie klasyfikując menadżerów. Byłoby wspaniale, gdybyśmy mogli powiedzieć, że mamy satysfakcjonującą psychicznie i finansowo pracę, a także mądrego,

kompetentnego przełożonego. Tak komfortowe sytuacje zdarzają się jednak rzadko. Częściej bywa, że musimy układać sobie współpracę z mniej idealnym szefem. A ponieważ o tym, jak czujemy się w miejscu pracy w dużej mierze decydują relacje pracodawca – pracownik, warto wiedzieć jakim typem przełożonego jest nasz przyszły szef.

W fachowej literaturze jest mnóstwo prac systematyzujących różne osobowości liderów i ich modele zarządzania. Przedstawiają one całą galerię menadżerów: od „handlarza strachem”, „balansującego biurokraty” do „szefa- kumpla”. W latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych ubiegłego stulecia, dwa konkurujące ze


TEMATY NUMERU

sobą amerykańskie uniwersytety prowadziły badania, które miały zidentyfikować wzorce zachowań skutecznych liderów i doszły do bardzo podobnych wniosków. Niektórzy zwierzchnicy są skoncentrowani na zadaniach, czyli interesuje ich przydział zadań, koordynacja, harmonogramy oraz dobór pracowników. Zachowania innych, zorientowane są na relacje z pracownikami, a więc wspieranie i pomaganie. Te dwa wzorce, jeden i drugi uniwersytet zidentyfikował niezależnie od siebie. Współgrają one ze starszymi klasyfikacjami różnych przywódców politycznych. Autokracja ma wiele wspólnego z nakazowym modelem zarządzania zorientowanym na zadania, a demokracja z systemem zarządzania nastawionym na relacje z pracownikami.

Tyran i kierownik klubu Autokraci (w ekstremalnej formie tyrani) charakteryzują się przedmiotowym traktowaniem pracowników, a najważniejsza dla nich jest realizacja zadań. Przeciwieństwem skrajnego autokraty jest nie tyle szef, ile właściciel klubu country, który uważa, że ludzi i zadań pogodzić się nie da, ale on mimo wszystko wierzy, że ludzie są ważniejsi. W organizacji skoncentrowany jest na tworzeniu dobrej atmosfery. Bywają też tacy, który zgadzają się, że tych dwóch wymiarów pogodzić się nie da, ale starać się trzeba. W latach osiemdziesiątych, w teoriach przywództwa, popularność zdobyła koncepcja Bernarda M. Bassa, który opowiadał się za transformacyjnym, wizjonerskim przywództwem. Bass zwrócił uwagę, że oprócz tych dwóch wymiarów opisujących styl kierowania, czyli nastawienie na ludzi i nastawienie na zadania, jest jeszcze trzeci ważny wymiar – nastawienie na zmiany. Według tej koncepcji, tym co odróżnia skutecznego lidera od innych, jest stopień koncentracji na zmianach i formułowanie wizji.

Zbierać informacje i słuchać O tym jakim typem przełożonego jest nasz szef, dowiadujemy się w trakcie pracy, ale nawet podczas rozmowy kwalifikacyjnej możemy (o ile wiemy w jaki sposób to zrobić) dowiedzieć jaki będzie nasz przyszły pracodawca. Zdobędziemy tę wiedzę słuchając przyszłego zwierzchnika, obserwując jak rozkłada akcenty oraz w jaki sposób zwraca się do nas. Jeżeli prowadzi rozmowę w sposób chaotyczny, to być może nie lubi tego zadania, ale równie dobrze może to być jedna z jego cech. Jeżeli próbuje dominować,

przerywa nam, to powinien być to dla nas sygnał, że mamy do czynienia z typem „zadaniowca”, który pracownika traktuje jako element równoważny z procesem technologicznym, kogoś kto się przyczynia do zrealizowania zadania. Drugi typ szefa, nastawiony na relacje z ludźmi wyróżnia się cieplejszym, podmiotowym sposobem komunikowania się. On również chce zdobyć informacje na nasz temat. Lider-wizjoner prędzej czy później zada nam pytanie: jakie mamy pomysły, co chcielibyśmy zmienić, bo właśnie to interesuje go najbardziej.

Nie zawstydzać szefa Mimo, że trzysta lat minęło od wydania zarządzenia cara Rosji Piotra I zawierającego zalecenie, że „podwładny powinien przed obliczem przełożonego mieć wygląd lichy i durnowaty, tak by swoim pojmowaniem sprawy, nie peszyć przełożonego”, wydaje się, że niektórzy szefowie chcieliby, aby nadal ono obowiązywało. A zatem czy zawsze powinniśmy demonstrować w pracy wszystkie swoje zalety, całą wiedzę i umiejętności? Specjaliści radzą, żeby wiedzę o swoich możliwościach dawkować. Nie warto na samym wstępie pokazywać, że umie się więcej niż wymaga tego zajmowane stanowisko. Oczywiście zupełnie inaczej należy działać w firmie gdzie premiuje się tych, którzy pokazują nowe możliwości. Wszystko musi być dostosowane do rzeczywistości. Zdarzają się jednak tacy szefowie jak ten z ukazu carskiego. Są bardzo uczuleni na pojawienie się potencjalnego rywala, inteligentny podwładny dla takiego przełożonego to wróg. Wtedy jedyną radą jest zmiana szefa – albo organizacja powinna go zmienić albo należy poszukać sobie nowego miejsca pracy.

Skóra nosorożca potrzebna od zaraz Tyran stojący na czele organizacji jest bardzo skuteczny, bo „wyciśnie” z ludzi wszystko. Niestety, osiągnie też efekt zupełnie niezamierzony i dla firmy niekorzystny - najlepsi pracownicy odejdą. Jak sobie radzić z szefem o toksycznej osobowości gdy z różnych powodów nie możemy zmienić pracy? Tu nie ma żadnego psychologicznego rozwiązania, potrzebna jest skóra nosorożca. Należy się uodpornić, co na pewno nie jest proste. To przychodzi z wiekiem, potrzebny jest trening. Z czasem skóra staje się coraz grubsza. Każdy przełożony jest przedmiotem obserwacji i oceny, gdyż jak twierdzi Heiko Mell, doradca personalny, niczego nie krytykuje się tak chętnie i wyczerpująco, jak szefa i stołówkowego jedzenia. Ale o tym jak wyglądają relacje przełożony – podwładny decyduje nie tylko szef ale również jego pracownicy. Im lepsze są między nimi relacje tym lepiej funkcjonuje firma. ***

Anna Wrzosowska

23


24

KULTURA

Jakkolwiek zjawisko estetyzacji nie jest domeną tylko i wyłącznie współczesnych nam czasów, to nie ulega wątpliwości, że właśnie dzisiaj mamy do czynienia z ogromnym wzrostem jego znaczenia. Aby przekonać się o słuszności tego stwierdzenia wystarczy włączyć telewizor, przejść się ulicami miasta, w którym się żyje i zaobserwować otaczającą nas rzeczywistość. Wydaje się, że zjawisko to po cichu opanowało większość aspektów naszego życia - od wyglądu budynków, parków, przedmiotów codziennego użytku, poprzez wygląd naszego ciała i sposób ubioru, aż po całościowy sposób bycia i podejścia do codzienności. Estetyzacja nie ominęła także naszego języka - dzisiaj zamiast salonu fryzjerskiego mamy do czynienia z galerią fryzur, po kwiaty dla ukochanej osoby nie idziemy już do kwiaciarni, ale do studia florystycznego. Na zakupy nie chodzimy do zwykłych centrów handlowych lecz do galerii, gdzie oglądamy designerskie przedmioty, nacechowane przymiotami para-artystycznymi. To co ładne lepiej się sprzedaje - wiedzą o tym doskonale spece od marketingu. Na sile tego stwierdzenia oparta jest także branża wzornictwa przemysłowego. Czym jednak tak właściwie jest estetyzacja i jakie jest jej znaczenie? Estetyzacja to nadawanie przedmiotom

nowej funkcji. Głównie chodzi o to, by przedmioty budziły przeżycia estetyczne. Przejawiać ma się to w tym, by dany przedmiot zaczynał nas interesować, ‘jaki on jest’. Co za tym idzie, przedmiot oderwany od jednowymiarowej funkcji użytkowej ma być dostrzeżony również w zupełnie nowym świetle, którego blask był zarezerwowany do tej pory jedynie dla dzieł sztuki sensu stricto. Maria Gołaszewska pisze, że „estetyzacja rzeczywistości to tyle co strukturowanie, kształtowanie, ujmowanie pojęciowe w struktury zaczerpnięte ze sztuki (struktury para artystyczne), dzięki czemu uzyskuje ona nowy ład, nowe wartości, by nie powiedzieć: piękno. Sama estetyzacja dokonuje się na dwa sposoby - pierwszy ma miejsce, gdy pewne przedmioty czy też zdarzenia (co równie istotne) są ujmowane i kształtowane w kategoriach artystycznych, wedle wzorców wziętych ze świata sztuki – można by rzec, że rzeczywistość przekształca się w sztukę. Chodzi tu głownie o nadawanie konkretnych kształtów czy tez form tym zdarzeniom pozaartystycznym. Chcąc zbadać zjawisko estetyzacji musimy zwrócić uwagę na podstawę estetyczną, dzięki której widzimy to czego na ogół nie dostrzegamy. Dzięki umiejętności postrzega-

nia potrafimy uporządkować rzeczywistość w jej pierwotnym chaosie i rozmaitości zjawisk. Pozwala nam to na odkrywanie nowego sensu tego co nas otacza. Przy zjawisku estetyzacji, świat nabiera charakteru miejsca, które się przeżywa. Niemalże każde miejsce do którego się udamy, od restauracji, biura czy tak przyziemnych miejsc jak dworce kolejowe, przestrzeń i elementy ją wypełniające zdają się nabierać cech dotychczas zarezerwowanych dla wzniosłego świata sztuki. Przebywanie w danym miejscu ma wzbudzać w nas pewne konkretne odczucia, niejednokrotnie uczucie wzniosłości, wyjątkowości danego miejsca ale i nie tylko. Mamy więc do czynienia z sytuacją, w której sztuka jest obecna niemalże wszędzie, co uniemożliwia niejednokrotnie odróżnienie jej od innych przedmiotów. Taki stan rzeczy niesie ze sobą niebezpieczeństwo w postaci niewrażliwości na jakąkolwiek sztukę i wartości artystyczne, co stanowić może tym samym stan wyjałowienia wewnętrznego. Może jednak z drugiej strony zmobilizować odbiorcę do bardziej wnikliwego postrzegania rzeczywistości. Na głębszą analizę widzenia i umiejętność odróżnienia prawdy realnej od złudnej. ***



26

KULTURA

Jej cudowny głos czaruje świat już od 20 lat. Muzykę artystki cechuje nastrojowy śpiew, niski ton głosu, melancholijność, liryczność i prostota w aranżacji większości kompozycji. Źródło: www.ethnojazz.pl

01 listopada

02

Trupi Synod

Zaduszki Jazzowe

04

05

Browar Mieszczański Godz.: 20:00

listopada

listopada

Klub Łykend Godz.: 19:00

listopada

03 listopada

Mayday

Teatr Polski Godz.: 19:00

06 listopada

Little Dragon

Kasia Nosowska

Pat Metheny

07 listopada

08

09

My Riot

A. M. Jopek

Klub Eter Godz.: 19:00

Klub Eter Godz.: 20:00

Klub Eter Godz.: 19:00

listopada

Klub Eter Godz.: 20:00

Hala Orbita Godz.: 19:00

listopada

ZAZ

Klub Eter Godz.: 20:00


KULTURA

10 listopada

listopada

Concrete Jungle Relief

1 Urodziny Puzzle

13

listopada

14

Festiwal NowoBrzmienia

Tomasz Turczynowicz

Klub Alibi Godz.: 19:00

Klub Włodkowica Godz.: 20:00

16

11

12

listopada

Nneka

Klub Puzzle Godz.: 21:00

Klub Eter Godz.: 20:00

listopada

listopada

Muzeum Architektury Godz.: 12:00

15

Patricia Barber

Centrum Sztuki Impart Godz.: 20:00

Satoko Fujii

17

listopada

18

Zion Traind

Anna Łowińska “Sekrety”

19

listopada

20

Antonio Forcione

Acid Drinkers

listopada

Koncert symfoniczny

22

23

listopada

24

Cracow Guitar Quartet

Dziadek do orzechów

O.S.T.R.

25 listopada

26

listopada

Koncert, Firlej Godz.: 20:00

Koncert, Firlej Godz.: 20:00

listopada

Klub Alibi Godz.: 20:00

listopada

Klub Alibi Godz.: 20:00

listopada

Wernisaż, Academia Nova Godz.: 18:00

21

Filharmonia Godz.: 19:00

listopada

Opera Wrocławska Godz.: 19:00

Klub Eter Godz.: 19:00

listopada

27 listopada

Gurzuf

One Love Sound Fest

Starsi Panowie Trzej

28

29

30

IX Wrocławski Festiwal Form Muzycznych

Jarmark Bożonarodzeniowy

Stary Ratusz Godz.: 19:00

Klub Firlej Godz.: 20:00

listopada

Klub Alibi Godz.: 18:00

Hala Stulecia Godz.: 15:45

listopada

Rynek Godz.: 10:00

CK Wrocław-Zachód Godz.: 18:00

listopada

Owady i człowiek

Muzeum Przyrodnicze UW Godz.: 10:00

27


28

KULTURA

Jazz w barwach jesieni W ciągu trzech ostatnich lat udało się nam zbudować festiwal, który uznawany jest za jeden z najbardziej znaczących festiwali jazzowych nie tylko w Polsce, ale również w Europie. Dzieje się tak głównie z powodu niespotykanej formuły festiwalu: koncerty

są przygotowywane specjalnie na nasze zamówienie. W ramach ostatnich trzech edycji udało się zaprosić po raz pierwszy do Wrocławia najważniejszych artystów jazzowych na świecie i skłonić ich do napisania nowych kompozycji specjalnie dla nas. Jazztopad stał się festiwalem, na którym gwiazdy chcą mieć prezentować premierowe wykonania swoich utworów! Kompozycje Terje Rypdala sprzed dwóch lat oraz Johna Surmana z 2010 roku będą wydane przez prestiżową wytwórnię ECM. Konsekwentnie udaje się realizować koncepcję prezentowania największych gwiazd jazzu. Dwa lata temu wielkim wydarzeniem był koncert kwartetu Wayne’a Shortera. W zeszłym roku – jedyny europejski koncert duetu Gary’ego Peacocka i Marca Coplanda. To właśnie podczas Jazztopadu odbył się koncert kwartetu Charlesa Lloyda – w opinii wielu najważniejszy koncert jazzowy w ciągu ostatnich lat w Polsce. W listopadzie 2011 roku festiwal rozpocznie koncert, który z pewnością będzie jednym z najważniejszych, jeśli nie najważniejszym wydarzeniem jazzowym w naszym kraju. 6 listopada w Regionalnym Centrum Turystyki Biznesowej wystąpi sam Sonny Rollins. Będzie to jego jedyny koncert w Polsce. Polskoniemiecki maraton jazzowy, kolejna odsłona JazzPlaysEurope LABORATORY, warsztaty mistrzowskie, to tylko niektóre z wydarzeń, które czekają nas podczas festiwalu. Współpracą z Jazztopadem interesują się

Anioły w kolorze: Piosenki z repertuaru Ewy Demarczyk Gatunek: Piosenka poetycka

najważniejsze festiwale jazzowe w Europie. Chodzi tu m.in. o zaproszenie do inicjatywy o nazwie Take Five Europe, która zapoczątkowana była przez London Jazz Festival w 1994 roku. Do tej pory polegała ona na wspieraniu młodych angielskich muzyków – organizowaniu warsztatów, kursów managerskich oraz mistrzowskich. W tym roku London Jazz Festival zdecydował się rozszerzyć ten bardzo udany program na inne kraje i zaprosił do tego wąskiego grona największe festiwale jazzowe w Europie: Molde Jazz Festiwal, North Sea Festival, Sous Les Pommiers Jazz Festival. Wśród nich znalazł się również Jazztopad, co jest dla nas wielkim wyróżnieniem świadczącym o tym, że festiwal jest zauważany i że zajmuje bardzo ważne miejsce w Europie. Warto wspomnieć również o tym, że najważniejszy opiniotwórczy portal jazzowy na świecie – allaboutjazz.com zamieścił w zeszłym roku zapowiedź festiwalu Jazztopad. Jest to pierwszy taki przypadek w kontekście festiwali jazzowych w Polsce. Jako jedno z niewielu wydarzeń kulturalnych we Wrocławiu Jazztopad otrzymał Patronat Prezydencji Polski w Radzie Unii Europejskiej w 2011 roku. Jest to niezwykle ważny dowód uznania dla Jazztopadu, jako festiwalu prezentującego szanse i możliwości, które niesie integracja europejska. źródło: materiały organizatora

Pina Reżyseria: Wim Wenders Scenariusz: Wim Wenders Gatunek: Dokumentalny, Musical

Wykonawca: Various Artists

Kilkanaście piosenek z repertuaru Ewy Demarczyk wykonanych przez wybitne wokalistki polskiej sceny jak choćby Justyna Steczkowska, Natalia Przybysz, Gaba Kulka czy Maja Kleszcz. Na krążku znalazły się także postaci, które kształtowały polską scenę teatralną ostatnich lat - Stanisława Celińska, Kinga Preis, Justyna Szafran, a także elektryzująca niemiecka wokalistka Renate Jett, znana polskiej widowni z brawurowej kreacji w (A)pollonii Krzysztofa Warlikowskiego. Tak odważnych i tak niezwykle różnorodnych interpretacji tych utworów nigdy jeszcze na polskich scenach nie było. W nowym kształcie piosenki to nie tylko opowieści o Demarczyk, ale i o współczesnych kobietach i ich świecie. Artystki zaproszone do udziału w projekcie swoimi wykonaniami chwilami idą pod prąd, przełamując przyzwyczajenia słuchaczy. Do utworów opracowano nowe aranżacje autorstwa Piotra Dziubka, nawiązujące do muzyki współczesnej, minimalistyczne, momentami inspirowane kompozycjami Phillipa Glassa. Efektem jest brzmienie odważne i intymne zarazem. Nagrań dokonano podczas Gali 32. Przeglądu Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu.

Pina nie jest biografią zmarłej przed dwoma laty choreografki Piny Bausch. To raczej hołd złożony przez Wima Wendersa jej twórczości i hymn na cześć sztuki. W subtelnym, wyciszonym filmie niemiecki twórca staje w obronie najdelikatniejszych wartości - uczuć, piękna, szacunku dla drugiego człowieka. Reżyser zarejestrował najważniejsze przedstawienia artystki - Święto wiosny, Vollmond i Café Müller. Poprosił członków jej zespołu o wykonanie części układów na ulicach niemieckiego Wuppertalu. W filmie niemal nie padają słowa, środkiem ekspresji tancerzy jest ciało.


KULTURA

Haruki Murakami 1Q84

W trzecim tomie tej fantastycznej powieści Murakamiego poznajemy dalsze losy Aomame i Tengo rozgrywające się w niezwykłym świecie roku 1Q84.

Haruki Murakami urodził się w Kioto w 1949 roku. Dorastał w Kobe, mieście portowym, w którym szczególnie łatwo o kontakt z innymi kulturami. Interesuje się kulturą spoza Japonii, czyta literaturę amerykańską, słucha jazzu, ogląda hollywoodzkie produkcje. Pierwsza powieść Hear the Wind Sing (Usłysz Śpiew wiatru), dostępną tylko w Japonii, wydał w roku 1979. Haruki Murakami to pisarz posiadający słuch absolutny, odbierający wszystkie tony absurdów i szaleństw życia. Jego powieści przetłumaczono na kilkanaście języków i sprzedano w milionach egzemplarzy na całym świecie. Wydano je m.in. na Tajwanie, w Chinach, Rosji, Korei. Haruki Murakami zdobył wszystkie, z możliwych do zdobycia, nagrody literackie w Japonii, w tym najważniejszą z nich – Yomiuri. Jest również tłumaczem o dużym dorobku; na japoński przełożył m.in. powieści Trumana Capote’a, Raymonda Carvera, Tima O’Briena, Scotta Fitzgeralda, Johna Irvinga.

Hanka Bielicka.

Umarłam ze miechu

Ona ukrywa się przed zemstą członków sekty za zamordowanie Lidera, a on czuwa przy łóżku nieprzytomnego ojca w mieście kotów. Czy mściciele trafią na ślad Aomame? Czy Tengo rozwiąże zagadkę powietrznej poczwarki? Czy Tengo i Aomame wreszcie się spotkają? Czy wydostaną się ze świata Little People i dwóch księżyców, czy też na zawsze pozostaną w zaskakującej rzeczywistości powieści wewnątrz powieści stworzonej przez Tengo, jasnowidzącą piękność, Fukaeri? Autor w kolejnym tomie “1Q84” odpowiada na te pytania, a do dwóch przeplatających się wątków dołącza trzeci... Wydawnictwo: MUZA S.A. Data premiery: 03-11-2011

Gustaw i ja

Fashion Babylon

Wzruszające wspomnienia Magdaleny Zawadzkiej o wspólnym życiu z Gustawem Holoubkiem. Opowieść o pięknej historii miłości, małżeństwa, wspólnego życia i pracy pary aktorów. Nieznane fakty, wspaniałe anegdoty, poruszające opowieści opisane w ujmującym, bardzo osobistym stylu tuż po śmierci Gustawa Holoubka. Książka ilustrowana nigdzie nie publikowanymi zdjęciami z archiwum rodzinnego oraz unikatowymi materiałami archiwalnymi. Autor: Magdalena Zawadzka Wydawnictwo: L&L

Opowieść o Hance Bielickiej autorstwa Zbigniewa Korpolewskiego. Autor z właściwym sobie poczuciem humoru przedstawia jedną z najwybitniejszych artystek polskiej sceny. Opisuje jej życie zawodowe, drogę do wielkiej kariery, trudne wybory sceniczne, a potem okres, w którym niepodzielnie królowała na polskiej scenie. Autor pisze także o dotychczas ukrytym za kulisami życiu osobistym Pani Hanki – o jej charakterze, upodobaniach i rozterkach, o relacjach z mężczyznami i oczywiście o jej niekłamanej miłości do kapeluszy. Książka to hołd dla wielkiej artystki, którą tak bardzo pokochała polska widownia, ale też utrzymana w lekkim tonie refleksja nad sztuką kabaretu i miejscem dobrego humoru w kulturze. Autor: Zbigniew Korpolewski Wydawnictwo: Prószyński Media

Fashion Babylon opisuje sześć miesięcy z życia cenionej brytyjskiej projektantki mody, która próbuje się przebić na światowym rynku Londynu, Paryża i Nowego Jorku. Dzięki reporterskiej przenikliwości Imogen EdwardsJones razem z bohaterką przedzieramy się przez perfekcyjnie zorganizowany biznes, gdzie kobietom płaci się dziesiątki tysięcy dolarów za założenie ubrania, a nieodpowiednia długość spódnicy może kogoś kosztować karierę. Razem ze znakomicie zarysowanymi postaciami uczestniczymy w procesie powstawania nowej kolekcji. Możemy zobaczyć, kto pojawia się na pokazach i gdzie siada oraz poznać niezliczoną ilość anegdot i sekretów branży modowej. Szokujące, komiczne, nieocenzurowane spojrzenie na to, co naprawdę dzieje się za kulisami świata mody. Autor: Edwards-Jones Imogen Wydawnictwo: Pascal

29


30

MODA

Zień to marka dobrze znana zarówno w polskim jak i światowym show-biznesie. Talent młodego projektanta szybko został dostrzeżony za granicą. Jego kolekcje można było obejrzeć podczas Paryskich Tygodni Mody, w Niemczech i Katarze. Zień jest jedyną marką w Polsce, która od roku 2005 przedstawia swoje najnowsze kolekcje dwa razy w roku. Wszystkie pokazy Macieja odbywają się w najbardziej prestiżowych miejscach w Warszawie, skupiając klientów, przedstawicieli mediów, biznesu oraz gwiazdy z Polski i zagranicy.

Maciej Zień – projektant mody urodził się w 1979 roku w Lublinie. Przeszło dziesięć lat temu stworzył markę, która pomimo dynamicznego rozwoju niezmiennie kojarzy się z luksusem, elegancją i perfekcyjnym wykonaniem. Swoją pierwszą autorską kolekcję pokazał w wieku 17 lat na lubelskim pokazie mody “Prowokacje”. Oficjalnie zadebiutował w 2000 roku i z miejsca zdobył uznanie wśród przedstawicieli branży modowej i showbiznesu. W kolejnych latach odbierał nagrody m. in. jako finalista prestiżowych konkursów dla projektantów mody Złota Nitka i Złoty Wieszak oraz laureat Belvedere International Achievement Award . W styczniu 2010 otrzymał tytuł Projektanta z Klasą podczas gali Doskonałość Mody magazynu Twój Styl. W tym samym roku znalazł się na liście najbardziej wpływowych mężczyzn magazynu Gentleman. Marka Zień powstała w hołdzie składanym zmysłowości kobiecego ciała. W 2006 roku projektant otworzył swoje Atelier w Warszawie, gdzie powstają jego kolekcje oraz realizowane są specjalne zamówienia. Swoje klientki określa jako kobiety z klasą, pewne siebie i podkreślające swoją indywidualność. Maciej Zień nie bez powodu nazywany jest ulubionym projektantem gwiazd. Jego kreacje noszą m. in. Justyna Steczkowska, Grażyna Torbicka, Jolanta Pieńkowska, Aneta Kręglicka, Katarzyna Cichopek, Izabella Miko, Alicja Bachleda-Curuś, Eva Herzigová oraz Andie MacDowell, dla której projektant przygotował czerwoną suknię na uroczystą galę wręczenia Telekamer 2007. Projektant znany jest ze swojego zamiłowania do teatru. Zaprojektował kostiumy do spektakli teatralnych: Chicago (2002), Łóżko pełne cudzoziemców (2003), Biznes (2004), Węże (2005), One (2006), Stepping out (2006) oraz Krawiec (2006). W 2009 roku związał się z Operą Narodową, dla której stworzył kostiumy do spektakli baletowych „Kurt Weill” i „Tristan” Krzysztofa Pastora.

Wieloletnie zamiłowanie projektanta do aranżacji wnętrz zaowocowało w 2010 roku debiutem marki Zień Home oferującej najwyższej klasy meble i akcesoria wnętrzarskie oraz usługę kompleksowego projektowania wnętrz. Znak „Z” stał się wyznacznikiem jakości w kolejnej dziedzinie designu.

ZIEŃ Atelier + Boutique

PROMENADA ul. Ostrobramska 75c 04-175 Warszawa tel./fax: +48 22 611 7373

ZIEŃ Boutique

STARY BROWAR ul. Półwiejska 32 61-888 Poznań tel./fax: +48 61 667 11 64

ZIEŃ Boutique ul. Mokotowska 57 00-537 Warszawa

Surowe wnętrza pofabrycznych hal Soho Factory na warszawskiej Pradze stały się tłem dla kolekcji Macieja Zienia na sezon jesień-zima 2011/12. Pod przewrotnym tytułem 180° projektant zaprezentował ewolucję swojej marki, po raz kolejny rozwinął własną definicję kobiecości w pogoni za doskonałością formy. Kobieta Macieja Zienia porzuca stare wzorce na rzecz innowacji. W doskonałym stylu przeciera nowe szlaki, a w swych poszukiwaniach jest odważna i zdecydowana. Eksperymentuje oraz łączy ze sobą kontrastowe, ścierające się elementy: tkaniny transparentne i delikatne z mocnymi i mięsistymi. Z nad dekoltu klasycznej jedwabnej sukni, wysuwa się zbuntowany pas beżowej skóry. Motywy zwierzęce harmonijnie współistnieją z kryształami i metalem. Projektant w mis-

trzowski sposób przełamuje konwencjonalne rozwiązania nadając im zupełnie nowe znaczenie. Kolekcja prowokuje przeźroczystościami. Błysk nagiej skóry pod powłóczystym, jedwabnym muślinem nadaje kreacjom sensualnego, ale niepozbawionego klasy wyrazu. Drapieżne, wzorzyste tkaniny, dotychczas sporadycznie goszczące na wybiegu Macieja Zienia, nadają sylwetce pożądanych proporcji. Kreator nie ogranicza się jedynie do jedwabi. Spośród szlachetnych tkanin wybrał również ulubione kaszmiry i wełny luksusowej włoskiej marki Loro Piana, otulające skórę w chłodniejsze dni. Projektant nie stroni także od używania naturalnych skór. Zień porusza się w ograniczonej, ściśle wyselekcjonowanej gamie kolorystycznej. Pozostaje wierny ulubionym barwom, bliskim naturze. Cieliste beże kokieteryjnie łączy z głęboką zielenią, hebanową czerń odważnie zestawia z soczystą czerwienią. Paletę dopełnia atramentowy granat zamykając feerię jesiennych barw. 180° to także studium formy. Odważne cięcia przybierają miękkie kształty, podkreślają atrybuty kobiecości. Zarówno w opcji blisko ciała, jak i oversize. Wysublimowany kontur kreacji wysmukla sylwetkę, nadaje jej lekkości i zwierzęcej dynamiki. Niezwykła geometria kolekcji widoczna jest także na kolistych aplikacjach ze skóry i jedwabiu, misternie wyszywanych kryształami i perłami, nabijanych ćwiekami. Projektant nie zrezygnował z charakterystycznych dla siebie artystycznych upięć, które sprawiają, że jego suknie zdają się przeciwstawiać prawu grawitacji. W tej kolekcji są one oszczędne, lecz zdecydowane. Chociaż nową linię zdominowały sukienki, ulubiony element garderoby klientek Macieja Zienia, projektant na sezon jesień-zima zaproponował także swobodne tuniki i płaszcze. Dopełnieniem są zwiewne topy, klasyczne żakiety, ekstrawaganckie spodnie i spódnice. Podczas pokazu zaprezentowano także modele z nowej linii projektanta, Zień-a-Porter. Kolekcja „gotowa do noszenia” dostępna będzie w ekskluzywnym klubie BuyVIP pod koniec maja. Uniwersalny charakter kreacji pozwala na noszenie wysokiej mody na co dzień. Wychodząc naprzeciw potrzebom nowoczesnej kobiety, sukienki Zienia są bardziej casual. Całości dopełniły wyjątkowe akcesoria wyselekcjonowane przez samego Macieja Zienia. Modelki wystąpiły w butach marki Aldo. Blichtru kolekcji dodała biżuteria marki Apart, dla której autor zaprojektował serię branso-


MODA

ZOOM/Materiały prasowe ZIEŃ.

31


32

MODA

makijażystka - Z czerwieni ust kolekcji letniej przechodzimy do cięższego oka, na dodatek w odcieniu metalicznej, butelkowej zieleni. Inspiracją były lata 80. – metaliczny połysk, wyrzeźbione kości policzkowe oraz glamrockowe stylizacje. Podstawą makijażu jest cień Color Infaillible 09 Permanent Kaki, wykończony czarną kredką (Contour Khol 131) i pomadką Color Riche nr 303. Koloryt skóry wyrównałam podkładem True Match, a policzki podkreśliłam pudrem brązującym Glam Bronze Trio nr 202. Fryzury utrwalił jak zawsze lakier do włosów Elnett de Luxe.” Na pokazie pojawili się przedstawiciele świata biznesu i rozrywki oraz najważniejsze klientki projektanta. Wiele pań zdecydowało się ubrać w sukienki mistrza, wśród nich Aneta Kręglicka w pomarańczowym skórzanym topie i jedwabnych spodniach stworzonych specjalnie dla niej w „Atelier Zień”. Pojawiła się Anna Mucha, Katarzyna Glinka, Dorota Williams, Edyta Herbuś i Jolanta Pieńkowska w kreacjach z najnowszej kolekcji. Olga Bołądź zaprezentowała kremową sukienkę ze skóry z linii Zień-a-Porter. Również Agnieszka Popielewicz, Joanna Jabłczyńska wybrały dla siebie kreacje z metką Zień. Kolekcję 180° można nazwać zwrotem w karierze Macieja Zienia. Punktem, w którym jego indywidualny styl osiągnął równowagę między realizacją wizji artystycznej i zaspokajaniu potrzeb najbardziej wymagających odbiorców jego talentu. Dwunastolecie działalności zawodowej jest kolejnym kamieniem milowym na jego drodze. Zostało uwieńczone znakomitymi kolekcjami i otwarciem flagowego sklepu w centrum Warszawy. Maciej Zień nie zwalnia jednak tempa i jeszcze w tym roku nie raz wstrząśnie polską modą. Zawsze wierny dewizie – Zień blisko kobiet.

ZOOM/Materiały prasowe ZIEŃ.

ZIEŃ. Kolekcja 180° Jesień-Zima 2011/2012

letek z grupą krwi - This Is Your Life. Prezentowane na wybiegu wieczorowe torebki marki Rodo dostępne są w Polsce wyłącznie w butikach Zień. Muzykę do pokazu przygotowała grupa Sorry Boys, przedstawiciel warszawskiej sceny alternatywnej. Zjawiskowy głos wokalistki - Izy Komoszyńskiej, hipnotyzujące gitary oraz głębokie, przestrzenne brzmienie to tylko niektóre elementy, które sprawiają, że Sorry Boys nie sposób pomylić z innym wykonawcą. Ich debiutancki album “Hard Working Classes” ukazał się w listopadzie ubiegłego roku i zebrał bardzo dobre recenzje zarówno wśród krytyków muzycznych, jak i słuchaczy. Na wybiegu można było podziwiać Martę Marchewkę, laureatkę

konkursu dwutygodnika „Party” - „Zostań modelką na pokazie Macieja Zienia”. Spośród ponad tysiąca kandydatek wybrało ją jury w składzie Aneta Wikariak (redaktor naczelna „Party”), Lucyna Szymańska (właścicielka agencji modelek D’Vision) oraz Maciej Zień. L’Oreal Paris współpracuje z Maciejem Zieniem od 6 lat. Jest kreatorem makijażu oraz fryzur na pokazach jego kolekcji. Wysokiej jakości kosmetyki, w połączeniu z pracą wizażystów i fryzjerów L’Oreal Paris stanowią dopełnienie artystycznej wizji Macieja i nadają ostateczny szlif całości. „Look kolekcji jesień/zima 2011 jest inny niż te, które widzieliśmy do tej pory – nadal ultrakobiecy, ale mocniejszy, bardziej zdecydowany – mówi Agata Kalbarczyk,

13.05.2011. Soho Factory, Warszawa. Reżyseria i choreografia: Kasia Sokołowska Muzyka: Sorry Boys Światło i dźwięk: El Toro Event Equipment Produkcja pokazu: ZIEŃ Public Relations: Artur Piechowiak +48 507 015 477, kamil@zien.pl Kreator makijażu i fryzur: L’Oreal Paris Biżuteria: Apart. Buty: Aldo Stylizacja: Maciej Spadło


MODA

„Moda nie powinna rodzić się naulicy” – powtarzała Coco Chanel. Tymczasem w dobie kultury popularnej przeglądanie żurnali czy śledzenie pokazów wielkich projektantów przestało być wystarczające. Żyjąc w epoce, w której ponoć wszystko już było, także modowych inspiracji szukać zaczęto gdzie indziej. Dlatego wraz z modą na seriale upowszechniła się moda na serialowe stylizacje.

Sukienka z serialu

“Prosto wserce” 370,90 zł

Naszyjnik z serialu

“M jak Miłość” 64,50 zł

„Kobietki, pomóżcie! Wpadła mi w oko bluza serialowej Majki. Może widziałyście w którymś sklepie taką samą?” – pyta na internetowym forum Ewelina. Podobnych głosów pojawia się więcej, wśród nich zaś niemal naprzemiennie: kobiece i męskie. Specjalne miejsce w sieci poświęcone ubraniom z serialu Pierwsza miłość to jednak nie tylko pytania o torebki, okulary, sukienki czy kosmetyki. To również bardzo konkretny zestaw odpowiedzi, wśród których padają także nazwy poszczególnych marek. Ich producenci nie kryją nawet wdzięczności za dodatkową promocję.

Serial jak dobry przyjaciel

Bransoletka z serialu “Dexter” 28,50 zł

Trzymają w napięciu, bawią, prowokują. Dla jednych stanowią namiastkę realnego życia, dla innych jedynie nieosiągalną wizualizację marzeń na jego temat. Marketingowy potencjał seriali znany jest już od dawna. Współcześnie prawdziwą karierę robi tajemniczo brzmiące lokowanie produktu, które w istocie sprowadza się do umieszczania w przestrzeni życia bohaterów rzeczy z wyraźnym logo ich producenta. Podobnie bywa zresztą w przypadku odzieży, która modna staje się przede wszystkim dlatego, że w jednej chwili widoczna jest na sektach tysięcy ekranów telewizyjnych. Badania pokazują, że ponad 62% telewidzów

33


34

MODA

deklaruje regularne śledzenie ulubionego serialu. Aż 31% ankietowanych tłumaczy ten fakt szczególną sympatią do aktora, zaś 18% – sympatią do serialowego bohatera. Polacy pokochali pojawiające się regularnie w ich domach postaci. Wytworzona między widzem a bohaterami więź sprawia, że szybko zaczynają być oni postrzegani jako nasi znajomi i przyjaciele. Coraz częściej jednak, także jako ikony stylu i modowe wzory, dyktujące kanony ubioru dostępne dla przeciętnego telewidza bądź stanowiące wygórowany pułap jego modowych aspiracji.

Garnitur męski z filmu “Scarface” 986,50 zł

Być jak Ula…? Choć zamiłowanie do serialowej rzeczywistości nie zależy od zawartości portfela, to możliwość zakupu pojawiających się w niej ubiorów zdecydowanie tak. W zależności od stylu życia, wykonywanej pracy czy miejsca zamieszkania, bohaterowie prezentują różne stylizacje – nierzadko też takie, na które pozwolić mogą sobie tylko nieliczni. Na polskim rynku to jednak rzadkość. Odpowiedzią na pytanie o to, jaką spódnicę nosiła Kinga w 150 odcinku M jak miłość, pozostaje bowiem zazwyczaj dostępna powszechnie. Z podobną precyzją prześwietlona została szafa serialowej Majki czy Brzyduli. Przerysowany nieco, barwny i szalenie eklektyczny styl tej ostatniej z wkomponowanymi weń dużymi okularami i skarpetami noszonymi do sandałów szybko wkroczył na ulice, pukając nieśmiało także na salony. „To raczej inspiracja niż kopiowanie – mówi Olga, tegoroczna absolwentka psychologii i fanka seriali – dlatego wybieram tylko te ubrania, które mnie zauroczą, będą pasowały także do mojego stylu. Z polskiej Uli zaczerpnęłam niewiele, za to z jej odpowiedniczki Betty, która nosiła się o niebo lepiej – kilka całkiem niezłych dodatków”. Z myślą o fankach takich jak Olga powstał nawet sklep internetowy, w którym zakupić można sweterek czy spódniczkę w stylu serialowej bohaterki.

…czy bywać jak Carrie? Główna bohaterka serialu Seks w wielkim mieście stała się dyktatorką międzynarodowych trendów. Producenci serialu szybko zorientowali się, że ekstrawagancka klasyka, noszona przez Carrie, znajduje swoje naśladowczynie wśród fanek serialu. Właściwie każda z czterech głównych bohaterek staje się modowym wzorem dla przedstawicielek poszczególnych grup zawodowych. Ruda prawniczka Miranda, pojawiała się w doskonale pod względem kolorystycznym dopasowanych do urody kostiumach. Uczuciowa i romantyczna Charlotte, pracująca w galerii sztuki, nosiła zwiewne, często białe

sukienki. Właścicielka firmy public relations – Samantha – podkreślające jej temperament wyzywające dekolty i obcisłe spódnice. Z kolei główna bohaterka – Carrie – z powodzeniem łączyła elegancję i seksapil, stając się ikoną mody miejskiej. Główna bohaterka nie kryje swojej słabości do metek, lubując się szczególnie w sandałach od Manolo Blahnika czy w szpilkach Chrystiana Louboutina. Dlatego wiele scen serialu kręconych było w butikach sławnych projektantów. Do historii mody przejdzie zapewne także złota kopertówka od Chanel czy koszulka „J’adore Dior”. Wcielająca się w postać Carrie - Sarah Jessica Parker inteligentnie wykorzystała swój modowy wizerunek. Stworzyła własną kolekcję ubrań i perfumy, na których zarobiła miliony dolarów.

Dress code inspirowany Serialowe stylizacje przenikają także do mody branżowej. Wie o tym Katarzyna, młoda prawniczka, która świadomie podąża za trendami, inspiracji szukając także w telewizji. „Modową inspirację stanowiła dla mnie kiedyś Joe, główna bohaterka Jeziora Marzeń. Dzisiaj, gdy branżowy dress code obowiązujący w kancelarii jest bardzo ściśle określony, dziewczyna pomysłów na swe stylizacje nadal poszukuje wśród bohaterek ulubionych seriali. Obok Glee czy Trawki pojawia się zatem Magda M, która zastąpiła podziwianą do niedawna Ally McBeal. „W każdej z nich staram się znaleźć coś dla siebie. Nigdy nie kopiuję na siłę. Myślę, że o wiele łatwiej naśladować bohaterki seriali niż aktorów. Celebryci przecież raczej nie kupują w sieciówkach” – dodaje.

Rankingi, plotki, stylizacje Współcześnie, wśród nastolatków ogromną popularnością cieszy się styl inspirow-

any postaciami z Plotkary (ang. Gossip Girl), która uznawana jest za prawdziwą modową konkurencję dla Seksu w wielkim mieście. Sukces serialu opiera się na prostym założeniu: stylizacje mają podkreślać charakter i temperament bohaterów, a widzowie kopiować za jak najmniejsze pieniądze podziwiane stroje. Ubiór Sereny opiera się przede wszystkim na mieszaniu trendów. Stąd obok klasycznego szykownego stylu miejskiego pojawiają się także modne rockowe dodatki. Bohaterka uwielbia spodnie-rurki, dopasowane kurteczki i duże naszyjniki. Z kolei Blair uwodzi dziewczęcością: promuje kokardy i opaski, rezygnuje ze spodni na rzecz falbaniastych spódniczek. Dziewczyny potrafią diametralnie zmienić szkolny mundurek w zindywidualizowany, niestandardowy strój. Męska postać – Dan – stał się rozpoznawalny dzięki szalikom i odważnemu łączeniu kolorów oraz deseni, które bardzo szybko przeniknęły z serialu na ulicę. Zarówno media, jak i widzowie, zaczęli tworzyć inspirowane serialową modą zestawienia. Na portalach plotkarskich zaroiło się zaś od rankingów typu „10 najlepszych stylizacji Plotkary”.

To się opłaca Serialowa moda to jednak nie tylko lepsze bądź gorsze zestawienia, stylowe dodatki czy odważne trendy. To także samonapędzający się biznes, w którym reklama tylko udaje, że reklamą nie jest. Powtarzane przez bohaterów wielokroć nazwy ulubionych marek czy zakupy w butikach z gigantycznym logo Diora to jednocześnie doskonała promocja, starająca się wtopić w kształt filmowej fabuły. Dostrzegłszy ciągle rosnące zainteresowanie stylizacjami Plotkary, marka Romeo&Juliet Couture stworzyła kolekcję „Gossip Girl”, inspirowaną stylem bohaterek kultowego już serialu. Połączenie mody i promocji wykorzystali także producenci serialu Mad men, inspirowanego stylizacjami z lat 60. Pod wpływem ogromnej popularności serialu, lansowane w nim trendy wpłynęły na czołowych światowych projektantów, jak chociażby Louis’a Vuitton’a. Co więcej, Janie Bryant – stylistka serialu – wypuściła także własną kolekcję ubiorów, wzorowanych na serialowych zestawienia. W jej skład weszło 20 projektów ubrań, jedna torebka i 15 modeli biżuterii. Serialowa moda, podobnie jak moda na seriale, podlega sinusoidalnym zmianom. Nie zmienia to jednak faktu, że ich bohaterowie na długo stają się ikonami stylu – widywanymi nie na wybiegu w przerysowanych nierzadko stylizacjach, ale we własnym domu. Co tydzień o tej samej porze.


TECHNIKA

35


36

TECHNIKA


TECHNIKA

Człowiek o nieszablonowym umyśle, cyniczny geniusz, introwertyk – tak go zapamiętali znajomi z branży. Steve Paul Jobs, bo o nim mowa, adoptowany syn Paula i Clary Jobsów, ur. 24 lutego 1955 roku przez studentkę college’u w San Francisco, współzałożyciel firmy Apple, twórca cyfrowych technologii na skalę światową, odszedł 5 paźdz. 2011 roku w wieku 56 lat. Zmarł na raka trzustki.

Twórca największych przebojów firmy Apple zaproponował urządzenia, które dały poczucie przynależności do nowo powstającego cyfrowego pokolenia, wyznaczył nowy trend i zrewolucjonizował styl życia współczesnego społeczeństwa.

Trzy produkty… Trzy produkty, które twórczo wykorzystał Jobs początkowo były sprzedawane pod różnymi markami. W 1976 roku firma wprowadziła do sprzedaży komputer Apple II i Apple Macintosh, który skonstruował jego szkolny kolega, inżynier polskiego pochodzenia, współzałożyciel firmy Apple Computer Inc., Steve Wozniak. Jobs był obdarzony niezwykłą intuicją, która połączona z talentem informatycznym okazała się kluczem do sukcesu. Wizjoner gardził opiniami socjologów, nie zwracał uwagi na badania marketingowe.

37


38

TECHNIKA

Macintosh Classic - komputer stacjonarny produkowany od 15 listopada 1990 do 14 września 1992 przez Apple Computer. Po wprowadzeniu na rynek w USA kosztował od 999 do 1500 USD. Procesor: MC 8 MHz Pamięć RAM: 1Mb na płycie Pamięć ROM: 512Kb Grafika: 512x342 px mono Stacja dyskietek: 1,44 Mb Apple SuperDrive Dysk twardy: 40 Mb Dźwięk: out: 8 bit in: brak Porty: SCSI DB-25, 1 ADB, 2 Serial System: od 6.0.7 do 7.5.5

Życiowa maksyma Jobsa - „think different” („myśl inaczej”) z czasem stała się hasłem reklamowym koncernu Apple. Twórca globalnych gadżetów miał własną wizję przyszłości - uważał, że sprzęt powinien być prosty w obsłudze i mieć estetyczny wygląd obudowy.

styl życia społeczeństwa na całym świecie. Wprowadził na rynek iMac, pierwszy ergonomicznie skonstruowany komputer, fabrycznie skonfigurowany, gotowy do działania łącznie z wejściem do Internetu, pozbawiony wejścia dla dyskietek. Zamiast niej w obudowie zamontowano czytnik płyt CD.

Dzieciństwo spędzone w zubożałej, robotniczej rodzinie, wyprawa do Indii, w czasie której został buddystą - to właśnie te aspekty miały wpływ na jego osobowość i sposób myślenia. Gdy w 1985 roku odszedł z firmy pod naciskiem menedżerów, założył nową firmę: neXT, która z czasem została przyjęta przez Apple. W rezultacie powstał nowy zaawansowany system komputerowy Mac OS X. Rok później zainwestował swoje oszczędności w Studio Animacji Komputerowych Pixar, dziś jeden z największych twórców animacji typu „Toy Story”, ”Gdzie jest Nemo” i wiele innych aminków.

Kolejną rewoltą geniusza było wprowadzenie na rynek w październiku 2001 roku rewolucyjnego odtwarzacza muzycznego - iPoda. To małe urządzenie pozwalało wyróżniać się z tłumu (ze względu na stylistykę - charakterystyczne białe słuchawki) i odciąć się choć na chwilę od miejskiego zgiełku wsłuchując się w muzykę w formacie mp3.

W 1996 roku wrócił do firmy Apple, aby wyciągnąć ją ze stanu zapaści finansowej. Po jego powrocie zyski firmy znacznie wzrosły. Jobs wybiegając daleko w przód sprzedawał gadżety, które spełniały marzenia i zmieniały

Jobs błyskawicznie reagował na sygnały, jakie wysyłał świat. Jako pierwszy zrozumiał, że społeczeństwu, które żyje w nieustannym pędzie potrzebne są urządzenia, wokół których skupi się większość ich codziennej aktywności w sferze muzycznej, komunikacyjnej i medialnej, które co prawda izolują ich od tłumu ulicy, ale za to pomagają utrzymywać stałą łączność ze znajomymi z sieciowych społeczności. Odpowiedzią stały się kolejne cudeńka techniki, jakie firma Ap-

ple wypuściła na rynek – iPhon i iPad. IPhone pozwala nam łączyć się z bliskimi przez wideo rozmowy, możemy też prowadzić konferencje. Rozbudowany aparat fotograficzny umożliwia zatrzymać cenne chwile, tworzyć autoportrety. Zaś iPady stały się osobistymi komputerami milionów ludzi na całym świecie. Internet jest dostępny natychmiast, na dotknięcie palca. Z każdego zakątka świata, o każdej porze dnia i nocy mamy dostęp do wiadomości, możemy oglądać filmy i czytać książki.

Apple to Steve Jobs Do historii przejdą nie tylko niezwykłe gadżety tego geniusza, ale także konferencje prasowe z jego udziałem. Jobs prezentował produkty firmy w sposób niebanalny. Do perfekcji opanował umiejętność zaskarbiania sobie przychylności widzów. Oprócz zapowiedzi nowego produktu częstym element był humorystyczny bądź filozoficzny cytat. Na sali panowała atmosfera tajemniczości i spokoju. Wszyscy słuchali go z zapartym tchem, chłonąc kolejną nowinkę.


TECHNIKA

Kiedy świat obiegła wiadomość o śmierci wizjonera największego koncernu komputerowego na stronie startowej firmy ukazało się zdjęcie Jobsa oraz lata jego życia (1955-2011). Firma Apple uruchomiła księgę kondolencyjną pod adresem remembering@apple.com. Tim Cook, następca na stanowisku prezesa Apple, rozesłał po śmierci Jobsa e-maile do pracowników korporacji –„uczcijmy jego pamięć, poświęcając się pracy ,którą ukochał tak bardzo”. Prócz pracowników firmy, żegnały go przedstawiciele władz na całym świecie. Sam Barack Obama napisał z Białego Domu oficjalne pożegnalne przemówienie – „Sprawiając, że komputery osobiste stały się takimi nie tylko z nazwy, a potem pozwalając, byśmy nosili ze sobą Internet w kieszeni, uczynił rewolucję informacyjną nie tylko ogólnodostępną, ale również prostą obsłudze i sprawiającą radość”. Inne firmy światowego formatu wysyłały oficjalne oświadczenia pożegnalne. Bill Gates współzałożyciel Microsoftu, przyjaciel Jobsa napisał: „Świat rzadko widzi ludzi, którzy mają tak wielki wpływ na świat jak Steve

Jobs. Efekty jego pracy będą odczuwane przez wiele przyszłych pokoleń. Dla tych, którzy mogli go poznać to naprawdę wielkie wyróżnienie”. Swój żal po śmierci wyrazili twórca Facebooka Mark Zuckerberg „ Dziękuję za pokazanie, że to co się tworzy może zmienić świat. Będzie mi ciebie brakowało” i współzałożyciel Google’a Sergey Brin. Pożegnali Jobsa ludzie na całym świecie. W dniu żałoby przed firmą Apple zapalano mnóstwo zniczy, przynoszono kwiaty. To w jaki sposób świat żegnał Steva Jobsa, założyciela firmy cyfrowych technologii świadczy o jego sukcesie na miarę XXI wieku. Apple to nie tylko firma sprzedająca nowoczesne komputery. Apple to styl życia. Żeby być modnym należy dzwonić z iPhona, ściągać muzykę przez portal iTunes, czytać na iPadzie. Apple stworzył zamknięty system. Klienci, którzy raz spróbowali korzystać z ich usług, pozostają na stałe w wirtualnym świecie. Zaczyna się od iPhona, kończy na MacBooku. Wszystkie urządzenia są kompatybilne. W całej idei jaką prezentował Jobs

była otwartość, oryginalna stylizacja produktów i działanie Apple odbiegające nieco od idei. Do sprzętu Apple podłącza się jedynie akcesoria oryginalne, instaluje programy akceptowane przez koncern. Przypadki zainstalowania urządzenia i oprogramowania z innej półki jest niemożliwe. Zapewne wszyscy zadają sobie teraz pytanie czy firmę ze słynnym logiem nadgryzionego jabłka bez swojego wizjonera będzie stać na nowy rodzaj innowacji. Nie można zaplanować gadżetów na przyszłość, wszystko musi mieć czas i miejsce, trzeba wiedzieć więcej, słuchać, obserwować – to potrafią tylko wybrańcy.

*** Marzena Kłos

iPad – tablet firmy Apple. Posiada 10-calowy ekran dotykowy z technologią Multi-Touch oraz m.in. możliwość oglądania filmów i zdjęć. Ma przeglądarkę internetową oraz jest kompatybilny z aplikacjami App Store dla iPhone’ów oraz iPodów.

iPhone 4S – jeden z ostatnich produktów Steve’a Jobsa.

39


40

MOTORYZACJA

Zastanawiasz się nad autem 2012 roku? Szukasz samochodu, któremu dynamika jazdy połączona z komfortem nadaje hiszpański temperament? A może szukasz nowych technologii, które mają na celu zrewolucjonizowanie motoryzacji przy jednoczesnej dbałości o dobro naszego otoczenia? W tym artykule omówimy wybrane modele hybrydowych samochodów osobowych stworzonych po to, aby trafić w gusta miłośników samochodów klasy premium. Czy prowadzenie samochodu z silnikiem hybrydowym zmienia człowieka? To pytanie pozostawię bez odpowiedzi, aczkolwiek prowadzenie „hybrydy” z pewnością zmienia styl jazdy kierowcy. W 1997 powstaje Toyota Prius, pierwszy seryjnie produkowany i sprzedawany na świecie samochód hybrydowy. Prace nad udoskonalaniem silników hybrydowych zaowocowały nowymi osiągnięciami, a same silniki hybrydowe wytyczają nowe standardy we współczesnej motoryzacji. Obecnie możemy zaobserwować jak silnik hybrydowy zaraził wyższą klasę średnią. Przyjrzyjmy się bliżej trzem modelom marek wyższej klasy średniej, a mianowicie: Audi A6, BMW 5 oraz Lexus GS. W styczniu 2011 roku w Detroit publicznie zaprezentowało się nowe Audi A6. Trzeba dodać, że miłośnicy tej marki czekali od 2004 roku na pojawienie się nowego modelu. Na rok 2012 do sprzedaży ma być dopuszczona wersja z silnikiem hybrydowym. I tutaj układ napędowy będzie rozdzielony na dwulitrową jednostkę TFSI o mocy około 200 KM oraz 44-konny motor elektryczny napędzany baterią litowo-jonową. Podsumowując, nowa A6 z hybrydą będzie mogła poszczycić się 241 KM. Ciekawostką jest fakt, że model A6 Hybrid pierwotnie ogłoszony został jako Q5 Hybrid oraz A8 Hybrid Concept. Rywalem dla nowej A6 może być jej niemiecki towarzysz, czyli BMW 5. Nowy model „piątki” ma się ukazać w wersji hybrydowej pod wdzięczną nazwą ActiveHybrid. Spoglądając na specyfikacje możemy spodziewać się około 340 KM mocy, która generowana jest przez 304 konie należące do „rzędowej szóstki” i motor elektryczny o mocy 55 KM. Warto dodać, że nowa „piątka” może rozpędzić się do 60km/h przy pomocy samego silnika elektrycznego i ujechać na nim 4 km przy średniej

prędkości 35km/h. Dodatkowo nowe BMW 5 ActiveHybrid ma być wyposażone w funkcję żeglowania, która podobno przy poruszaniu się ze stałą prędkością do 160km/h pozwala odłączyć silnik spalinowy. Jest to na pewno fukcja, która zagwarantować ma bardziej oszczędną jazdę. Nasuwa się tylko pytanie: Jaki dystans przy włączonej funcji żeglowania pokona sam silnik elektryczny? Jako ostatnie, pod lupę trafia auto, którego nazwa może być traktowana jako synonim luksusu. Jest nim oczywiście czwarte wydanie Lexusa GS 350. Nie od dzisiaj wiadomo, że do jego konkurentów zaliczają się Audi A6 oraz BMW 5. Na początku 2012 również Lexus będzie mógł sie doczekać nowej wersji hybrydowej, która będzie się kryła pod tradycyjną nazwą GS 450h. Jak zapewnia nas producent, GS 450h jest wynikiem ponad dekady prac badawczo-rozwojowych, których rezultatem ma być wyjątkowa płynność współpracy pomiędzy silnikiem spalinowym i elektrycznym. Pod maską możemy znaleźć 3,5 litrowy silnik w układzie V6, który współdziała z dwoma silnikami elektrycznymi o dużej mocy. Jak dużej? Według producenta nowy GS 450h rozwija moc 343 KM DIN. Oprócz tego nowy hybrydowy GS poruszając się z niewielkimi prędkościami w trybie EV (Electric Vehicle — samochód elektryczny) jest niemal bezgłośny, nie zużywa benzyny i nie wydziela CO2 ani NOx.

Skoro wiemy jakimi jednostkami napędowymi cechują się nasi konkurenci, przyszedł najwyższy czas aby ocenić ich osiągi w zestawieniu: Audi A6

BMW 5 Activ Hybrid

Lexus GS450h

Pojemność silnika (cm3)

2000

3000

3500

Moc (KM)

241

340

343

Przyspieszenie (0-100km/h)

7,3 s

5,9 s

5,9 s

Prędkość maksymalna (km/h)

238

250

250

6,21 l

6,4-7 l

do 6,3 l

142

149-163

poniżej 145

Średnie zużycie paliwa na 100km Emisja CO2 (g/km)

Jak widzimy, z powodu najmniejszej pojemności silnika, model audi zostaje na ostatnim miejscu przyspieszając do setki w 7,3 sekundy. Natomiast Lexus oraz BMW idą „łeb w łeb”. Przy niemal jednakowych mocach swoich jednostek (BMW: 340KM, Lexus: 343KM), ich przyspieszenie jest na pierwszym miejscu exe quo i wynosi 5,9 sekundy. Identyczne miejsca w rankingu nasi konkurenci plasują pod kontem prędkości maksymalnej (Audi: 238km/h, BMW: 250km/h, Lexus 250km/h). Biorąc pod uwagę ostatnie kryteria w tabeli, a mianowicie średnie zużycie paliwa oraz emisję CO2 w porównaniu do pojemności silników oraz osiągów wymienionych modeli, na prowadzenie wysuwa się Lexus. Wiadomym jest, że ostatecznym kryterium przy zakupie auta, oprócz jego designu, osiągów, komfortu jazdy oraz użytych technologii, jest przede wszystkim cena. Jak dotąd nie wszystkie z prezentowanych nowości mają podaną oficjalną cenę na rok 2012, wszystkim zainteresowanym proponujemy więc śledzenie aktualności producentów.


MOTORYZACJA

41


42

MOTORYZACJA

Teoretycznie wiadomo co to jest drifting. Od 2004 roku, w którym to Maciej Polody wygrał zawody Drift Challenge rozgrywane w Niemczech na torze Hockenheim, wywijając Altonena Fordem Escortem MKII z roku pańskiego najprawdopodobniej 1975, w każdym szanującym się piśmie motoryzacyjnym lub programie telewizyjnym zajmującym się autami, coś o tej dyscyplinie musiało się pojawić. Z historycznego punktu widzenia drifting narodził się w Japonii w latach sześćdziesiątych ubiegłego stulecia. Jak głosi legenda na krętych, górskich drogach ścigali się miejscowi wirażkowie, a zgromadzona wokół trasy widownia płci przeciwnej piszczała z zachwytu, niczym palona właśnie guma pędzących bolidów. Czasy były zamierzchłe ale szczęśliwe, większość aut miała tylny napęd i duży silnik pochłaniający nieograniczone ilości paliwa, zawieszenie

pozostawiało wiele do życzenia więc aby utrzymać się w zakręcie, kierowca musiał poruszać się na granicy uślizgu tylnych kół. Nie była to żadna nowość bo odkąd zaczęto się ścigać samochodami, głównym utrapieniem kierowców było utrzymanie szalejącego tyłu pojazdu na drodze. Jazda nad przepaścią dość szybko znudziła się japońskiej młodzieży. Jak nie trudno się domyśleć, można było łatwo stracić życie wypadając z drogi, więc z prostego rachunku wynikało że koszt wywar-

cia wrażenia na kolegach i koleżankach był zbyt wysoki. Postanowiono przenieść wyścigi na ulice miast gdzie było dużo bezpieczniej, a i publiczność łatwiej można było zgromadzić. Nie muszę dodawać, że pikanterii sprawie dodawał fakt, iż cała zabawa rozgrywana była nielegalnie. Przełom nastąpił w chwili, w której okazało się, że nie ten który przyjedzie pierwszy, ale ten który najwięcej „nawywija” po drodze jest bohaterem tłumów. Od tamtej pory spragnieni taniej sławy na wszystkich


MOTORYZACJA

kontynentach poczytywali sobie za honor startować w zawodach driftingowych. Nawet w Polsce młodzi chłopcy popisując się swoim niezbyt wysokim IQ, palili gumę czym się da. W latach siedemdziesiątych czy osiemdziesiątych z racji wysokiej kultury motoryzacyjnej, popartej osiągnięciami takich tuzów sportu jak Jaroszewicz, Mucha, Jaworowicz, Zasada czy Stawowiak oraz ograniczonego dostępu do pojazdów samochodowych, młodzież kierowała się raczej ku prawdziwym wyścigom. Odkąd jednak używane BMW, sprowadzone z Niemiec po wielu wypadkach, nie było już wyższym dobrem, na każdym rogu można było trafić na kręcącego się. niczym kundelek za własnym ogonkiem, kolegę w dobrym poczciwym tylnonapędowym aucie. Na YouTube bez trudu odnajdziemy niezliczone filmy obrazujące podobne wyczyny, które często kończą się całkowitym spaleniem opon , co można uznać za celowe, oraz zupełnie przy okazji, zatarciem silnika lub podpaleniem czy rozbiciem samochodu. Wróćmy jednak do samego driftingu. Zajęcie to nie było obce również większej części normalnych kierowców, którzy nie posiadając opon zimowych musieli jakoś sobie radzić i dotrzeć do celu na czas lub jeżeli nawet nie na czas to dotrzeć gdziekolwiek w ogóle, w czym skutecznie przeszkadzały opady śniegu i bezczynność drogowców. Szczęśliwi byli ci, którzy weszli w posiadanie Trabanta, Wartburga lub Daci - aut z napędem przednim, bo cała reszta motoryzacyjnej braci wyczyniała na zakrętach nie lada cuda i to nie licząc w zamian zupełnie na nic. Dzisiaj jest jednak inaczej. Zawody dynamicznie rozwijającej się nowej dyscypliny sportów motoryzacyjnych zwanej driftem, przyciągają sporą liczbę fanów, a co za

tym idzie również sponsorów. Kierowcy w pędzących po krętych torach samochodach przypominających totalne ruiny, poskładane do kupy drutem i taśmą klejącą, są oklaskiwani i wynagradzani, choć zarobki w Polsce wypadają na mniejszym poziomie niż koszty, które należy ponieść aby wystartować w serii zawodów. Młodzi ludzie, oczywiście przekonani, że kupione za 1500 zł stare BMW będzie idealnym narzędziem do współzawodnictwa i walki o puchar, niestety muszą się rozczarować gdyż po bliższych oględzinach byle Nissana 200 NX czy BMW przystosowanego do driftu odkryją, że pod grubą warstwą sponsorskich naklejek i taśmy samoprzylepnej scalającej resztki nadwozia, kryje się wiele mniej lub bardziej kosztownych przeróbek. Zaczynając od pozbawienia auta kompletnie całej tapicerki, szyb i wszelkich osłon należy do karoserii wstawić klatkę bezpieczeństwa, której koszt może sięgnąć dziesięciu tysięcy złotych. Prostsze konstrukcje krajowe można mieć już za dwa tysiące. Warto również zmienić zbiornik paliwa na lżejszy, mniejszy i bardziej wytrzymały, a w miejscu wygodnego fotela zainstalować twardy taboret kubełkowy za kolejne tysiąc złotych, lub za dużo więcej, bo wybór oczywiście jest szeroki. W warsztacie u pana Stasia wycinamy i przespawamy podłużnice przednie, tak aby przy powiększonym promieniu skrętu koła mogły się swobodnie obracać nie ocierając o nadwozie. Oczywiście, aby uzyskać większy skręt musimy wydłużyć końcówki układu kierowniczego, nasz trud jednak się opłaci bo będziemy mogli prowadzić auto w dużo większym wychyleniu. Obowiązkowo musimy mieć szperę, doraźnie sprawę załatwi zespawanie mechanizmu różnicowego na stałe, bez tego auto sunąc bokiem będzie tracić impet, gdyż napęd przekazywać będzie tylko jedno koło. Aby ułatwić wprowadzenie pojazdu w poślizg

trzeba mieć bardzo sprawny hamulec ręczny blokujący tylne koła, warto też ustawić przednie zawieszenie w jak największym kącie ujemnym, a tylne prosto lub nawet w lekkim plusie, czyli jak w dawnej bryczce, dobrze jest obniżyć przód i podnieść tył maszyny. Po takich zmianach generalnie dość ciężko będzie jechać autem prosto, za to w poślizgu powinno sprawować się idealnie. Na końcu musimy zmienić silnik w naszej maszynie bo seryjny choćby i nawet 300 konny na pewno będzie zbyt słaby. Jak to wszystko dobrze policzyć to na sam bolid wydamy od 20 do 50 tysięcy złotych. Można również karoserię odlać z włókien węglowych i przymocować do ramy spawanej z rurek aluminiowych, w której osadzimy silnik i zawieszenie skośne rodem z formuły 1, wszystko kwestią ceny. Tak czy inaczej, bez pieniędzy nie da się dobrze wypaść, choć należy podkreślić, że drifting pozostaje jedną z tańszych dziedzin sportów motorowych. Reasumując, wszystkie nasze wysiłki ocenią sędziowie podczas zawodów biorąc pod uwagę płynność przejazdu, kąt poślizgu, ilość dymu i smrodu palonej gumy czy odległość od betonowej ściany, koło której przemkniemy lub na której zakończymy nasz występ rozbijając doszczętnie auto. Wszystkim zainteresowanym życzymy miłej zabawy, ja osobiście wolę stare dobre rajdy z lat 70. i kierowców, którzy do zakrętu ustawiali auto na cztery razy, aby w końcu wpasować się w łuk tuż nad urwiskiem, jednak bez wątpienia, lepszy drifting od bezsensownego palenia gumy na skrzyżowaniach, choć momentami nieco do procederu tego zbliżony. *** Rafał Ponikowski

43


44

AKTYWNOŚĆ

rowotnego. Jest on „świadomie kierowanym procesem polegającym na celowym wykorzystaniu ściśle określonych ćwiczeń fizycznych dla uzyskania efektów psychicznych i fizycznych przeciwdziałających obniżaniu się możliwości przystosowawczych organizmu. Uzyskane efekty fizjologiczne mogą być też ważnymi czynnikami w zapobieganiu tempa rozwoju szeregu chorób.” Dlatego też trening zdrowotny zajmuje jedno z ważniejszych miejsc w procesie promocji zdrowia.

Wybierz coś dla siebie! Można pokusić się o stwierdzenie, że jest tyle rodzajów aktywności, ile osób chcących je uprawiać. Każdy z nas, może wybrać zajęcia, które dostosowane są do naszego wieku, czasu jakim dysponujemy, zainteresowań czy po prostu możliwości finansowych. Przy wyborze odpowiednich ćwiczeń, ważne jest też, aby wcześniej przeanalizować swój charakter, styl życia i potrzeby. Powinniśmy wpleść je w swoje życie i na stałe wprowadzić do planu zajęć, by nie okazały się tylko okazjonalną rozrywką. Prezentuję więc kilka propozycji aktywnego spędzania czasu.

Ćwiczenia aerobowe (tlenowe)

Nie od dziś wiadomo, jakie skutki niesie za sobą prowadzenie aktywnego trybu życia. Badacze już od kilkudziesięciu lat udowadniają, iż regularne ćwiczenia fizyczne nie tylko poprawiają nasze zdrowie, ale wpływają również na kondycję psychiczną. Często jednak, mimo wielu propozycji aktywnego spędzania czasu, wolimy spędzać go przed telewizorem lub surfując po internecie. Nie zdajemy sobie przy tym sprawy, jakie stanowi to zagrożenie dla naszego zdrowia.

Same plusy Dzięki systematycznej pracy ruchowej wzrasta nasza kondycja i zwiększa się próg naszej wytrzymałości fizycznej. Zachodzi również szereg zmian w organizmie – wzrasta czynność układu oddechowego i krążenia, zmieniają się napięcia układu nerwowego, pojawiają się zmiany w budowie mięśni. Aktywność fizyczna skutecznie reguluje procesy metaboliczne, kontroluje tendencje do nadwagi i

koryguje błędy żywieniowe. Zwiększenie siły i masy mięśni stymuluje wzmocnienie psychiczne, a ponadto wspomaga sprawność intelektualną. Poprzez ćwiczenia fizyczne można wpłynąć również na prawidłową postawę ciała oraz odpowiednio kształtować układ ruchowy, korygować już zaistniałe wady lub przynajmniej zapobiegać dalszemu ich nasilaniu się. Efektem aktywności ruchowej są zmiany niemal w całym organizmie! I pamiętajmy! Usprawnienie jednego z najważniejszych organów – serca – nie może być osiągnięte żadnym innym sposobem. Ważny jest ruch i regularne zmuszanie serca do intensywniejszej pracy.

Profilaktyka zdrowia Szkodliwe dla naszego zdrowia są coraz częściej: ciągły pośpiech, korzystanie z wszelkiego typu używek, brak aktywności ruchowej (siedzący tryb życia), nieprawidłowe nawyki żywieniowe, nadmierny stres i liczne obciążenia emocjonalne. Wywołują one takie choroby jak: udary mózgu, nadciśnienie tętnicze, otyłość, choroba wieńcowa cukrzyca i wiele innych. W kilkudziesięciu miejscach na świecie polityka zdrowotna skupia się właśnie na likwidowaniu tych chorób za pomocą profilaktyki lub prewencji. I tu właśnie pojawia się miejsce dla treningu zd-

Zmuszają płuca i serce do cięższej pracy, poprawiają i wzmacniają ich kondycję. Takie zajęcia to między innymi – jazda na rowerze, spacerowanie, jogging, tenis pojedynczy, praca w ogródku czy chodzenie po górach. Ostatnio polecany jest również nordic walking, czyli marsz ze specjalnymi kijami, dzięki którym wzmacniane są mięśnie ramion, a stawy są znacznie odciążone. Pomaga nie tylko polepszyć stan zdrowia ale i zrzucić kilka zbędnych kilogramów. Regularne ćwiczenia aerobowe są jednym z najskuteczniejszych narzędzi w obniżaniu ciśnienia krwi oraz zmniejszaniu ilości tkanki tłuszczowej w organizmie. Codzienne ćwiczenia, nawet o umiarkowanej intensywności są pomocne w łagodzeniu stresu, napięcia oraz zapobieganiu depresji.

Ćwiczenia anaerobowe (beztlenowe)

Polegają na wykonywaniu krótkiego, energicznego wysiłku, który zwiększa siłę mięśni. Przykładem jest tu bieg na krótkich dystansach (tzw. sprint) czy podnoszenie ciężarów. Zdolność do wykonania jakiejś pracy polega w tym przypadku na wykorzystaniu energii znajdującej się w mięśniach, a nie od dostępu tlenu z powietrza. Pomagają one w osiąganiu lepszych wyników w sporcie.

Ćwiczenia giętkości

Mają na celu usprawnienie giętkości naszego ciała głównie poprzez rozciąganie mięśni. Najskuteczniejszym przykładem tego typu ćwiczeń jest joga oraz taniec, które likwidują wszelkie napięcia w naszych mięśniach.


AKTYWNOŚĆ

Ćwiczenia izometryczne

Podczas ich wykonywania mięśnie kurczą się, ale stawy pozostają nieruchome. Są one zwykle wykonywane przy opieraniu się o nieruchomą powierzchnię (np. przyciskając dłonie do ściany). Tego typu trening pomaga w rozwijaniu całkowitej siły danego mięśnia, albo grupy mięśni. Często wykorzystuje się je w rehabilitacji.

Ćwiczenia oporowe

Zwiększają siłę mięśni, poprawiają wytrzymałość ścięgien i więzadeł. Obniżają poziom cholesterolu, poprawiają tolerancję glukozy. Redukują zbędną tkankę tłuszczową. Zwane są też siłowymi, gdyż zwiększają mięśni oraz wytrzymałość kości. Szybko poprawiają wygląd ciała. Istnieją różne formy ćwiczeń oporowych: gimnastyka zdrowotna, ćwiczenia w wolnym obciążeniu lub przy użyciu maszyn obciążających. Podczas gimnastyki (przyginanie brody, pompki czy przysiady) używa się masy swojego ciała jako siły oporowej.

Ćwiczenia izotoniczne i izokinetyczne

W trakcie tego typu treningu (przysiady, pompki, podciąganie, podnoszenie lekkich ciężarków czy hantli) zachodzi rytmiczne wydłużanie i kurczenie się mięśni w obrębie aktywnej części ciała. Służy to przede

wszystkim poprawie krążenia, uelastycznieniu stawów oraz rozwijaniu pewnych grup mięśniowych.

Sport

Najpopularniejsze są sporty zespołowe – piłka nożna, siatkówka, koszykówka, rugby i wiele innych. Wymagają od nas nie tylko wzmożonego wysiłku fizycznego ale także współpracy i zaufania. Dla tych, którzy wolą indywidualne zajęcia proponowana jest z kolei lekkoatletyka, pływanie czy golf. Przeznaczone są głównie dla osób, które wolą polegać tylko i wyłącznie na własnej sprawności i umiejętnościach. Są również dyscypliny wymagające od nas więcej wysiłku i poświęcenia dużej ilości czasu jak np. wioślarstwo czy hokej.

W świecie technologii

Ruch towarzyszy nam przez całe życie - jest w końcu biologiczną potrzebą każdego człowieka. Nie zawsze jednak zostaje aktywnie wykorzystany. Coraz częściej przecież zaczyna dominować siedzący tryb życia i nie tylko ten, wymuszany przez rodzaj wykonywanej pracy. Rozwój technologii sprawił, że większość swojego czasu spędzamy przed komputerem czy leżąc na kanapie z pilotem w ręku. Nie znajdujemy już nawet jednej wolnej chwili na uprawianie sportu, czy choćby godzinny spacer. Wszystko to sprawia, że jesteśmy coraz mniej odporni

na szerzące się wokół choroby. Wiążąca się z tym słabość fizyczna sprawia, że jesteśmy ospali, ociężali i niechętnie podejmujemy jakikolwiek wysiłek. A to przecież stronienie od rekreacji ruchowej i postęp cywilizacyjny są przyczyną wad postawy (pojawiających się zresztą już od najmłodszych lat), otyłości, cukrzycy, chorób nadciśnieniowych i wielu innych. Wolimy wydawać pieniądze na coraz to nowe leki i prywatnych lekarzy niż po prostu zachować zdrowie poprzez ruch, ćwiczenia czy zwykły trening.

Pamiętajmy! Trening zdrowotny może dotyczyć kilku czynników: zachowaniu poziomu wydolności fizycznej, rehabilitacji – leczeniu chorób oraz zapobieganiu chorobom cywilizacyjnym. Zaspokojenie potrzeby ruchu to także dobre samopoczucie, uśmiech, odświeżenie umysłu, chęć do pracy, ale i możliwość wyładowania nagromadzonej energii. Postarajmy się zatem, aby w naszym codziennym życiu nie zabrakło czasu na ćwiczenia, biegi, pływanie czy po prostu zwykłe spacery.

45


46

AKTYWNOŚĆ

Zima wszystkim kojarzy się z mrozem, siedzeniem w domu przed telewizorem i grubą pierzyną śniegu za oknem. Dla wielu jest to jednak czas, w którym to niska temperatura i pierwszy śnieg są wyznacznikami rozpoczęcia sezonu na sporty zimowe. Jest on doskonałym sposobem na spędzenie wolnego czasu, odprężenie i redukcję nagromadzonego stresu w organizmie. Zimą bowiem, jesteśmy osłabieni, czujemy się ospali i zmęczeni. Uprawianie tego typu sportu jest zatem idealnym lekarstwem. Nie tylko poprawia nasze samopoczucie, ale pozwala spalić kalorie i zachować piękną sylwetkę.

Statystyki W naszym kraju, mimo kiepskiej infrastruktury sportowej, popularność sportów zimowych wzrasta. Jednak w porównaniu do innych krajów, nie jesteśmy na wysokich pozycjach. Według instytutu badawczego w Europie TNS OBOP tylko 10% Polaków deklaruje się, że uprawia sport (w tym 1% uprawia sporty zimowe). W większości, nasi rodacy unikają aktywności fizycznej, ponieważ wolą siedzieć w domu przed

telewizorem. Aż 21% naszego społeczeństwa nie uprawia żadnego sportu, ponieważ… za szybko się meczy! Do najczęściej wymienianych sportów zimowych zaliczamy: łyżwiarstwo (80% badanych, którzy lubią uprawiać sporty zimowe), narciarstwo (52%) i snowboard (16%). Ale czy wiecie, kto i w jaki sposób je wymyślił? Odpowiedź na to pytanie znajduje się poniżej.


AKTYWNOŚĆ

Narciarstwo Jest jedną z najpopularniejszych dyscyplin uprawianych zimą. Pewnie nikogo nie zdziwi fakt, że jego korzenie pochodzą ze Skandynawii i to całkowicie przypadkiem. Powszechnie mówi się, że narty wymyślono 5000 lat temu w Rødøy w Norwegii. Miały za zadanie uchronić człowieka, aby ten nie ugrzązł w śniegu. Pojawiły się przypuszczenia, że narty powstały w różnych miejscach, ale dokładnie w tym samym czasie. Tezę tą potwierdzają najwybitniejsi naukowcy z całego świata. Z tego też względu podzielono narty na trzy rodzaje: południowy, północny i arktyczny. Południowe narty są krótkie, z wyżłobieniami pod stopy występują w Skandynawii. Północne są nierówne, lewa narta posiada rowek i jest znacznie krótsza od prawej - taki rodzaj charakteryzował się dla krajów Europy. Typ arktyczny występował na Syberii, cechował się futrzanym obiciem z czteroma otworami oraz ostrym zakończeniem. Pierwszymi osobami uprawiającymi ten sport byli mężczyźni. Dopiero w latach 60. zaczęły uczestniczyć w nim kobiety. W XX wieku podzielono narciarstwo na klasyczne i zjazdowe. W Polsce pojawiło się ono tak naprawdę już w XIX wieku. W Zakopanem w 1901 roku zaczęto produkować narty. Powstanie FIS - Międzynarodowej Federacji Narciarskiej przyczyniło się do rozwoju tego sportu na całym świecie, a tym samym zapoczątkowało ewolucje odrębnych dyscyplin. W narciarstwie wyróżnia się jego kilka odmian, np. narciarstwo biegowe, slalomowe, zjazdowe, wysoko i niskogórskie. Znani Sportowcy: Bronisław Czech, Helena Marusarzówna, Andrzej BachledaCuruś, Justyna Kowalczyk.

Snowboard Jest jedną z najmłodszych dyscyplin sportowych - liczy ponad 40 lat. Początki sięgają oczywiście czasów, kiedy to człowiek chciał w jak najłatwiejszy sposób przejść przez śnieg. Za ojca snowboardu uważa się M. J. „Jack” Burchett, który w latach 30. XX wieku pokonywał śnieg na kawałkach ze sklejki. Swoje położenie oraz prędkość regulował za pomocą lejców i sznura. Następnie w latach 60. w stanie Michigan, Sherman Poppen ewoluował pomysł swojego poprzednika. Sherman był miłośnikiem surfingu na fali wodnej, jednak w okresie zimowym nie mógł uprawiać tej dyscypliny. Dlatego pomysł wyjścia z wody i wykorzys-

tanie deski zimą był czymś innowacyjnym. Udoskonalił on technikę połączenia dwóch desek i obwiązania ich sznurem. Początkowo jego żona nazwała deski Snufer z połączenia słów snow (śnieg) i surf. Już po roku od stworzenia wynalazku, Sherman opatentował pomysł, a następnie sprzedał ponad pół miliona egzemplarzy. Kilka lat później Dimitrije Milovich połączył deski do surfowania z nartami i rozpoczął produkcje nowego śnieżnego urządzenia, które nazwał snowboard. Swój sukces osiągnął dzięki artykułom na temat swojego wynalazku w amerykańskim Playboyu czy Newsweeku. W tych czasach śnieżne sporty nie były tak popularne, a artykuły w szybki i łatwy sposób go rozpropagowały i przyniosły niezły dochód. Tym samym zakończyła się produkcja Snufera, Poppen powrócił do dawnego zawodu. W Polsce pieczę nad tą dyscypliną sportu sprawuje Polski Związek Snowboardu. W ciągu lat ukształtowało się kilka bardzo ważnych stylów snowboardu.

• łyżwiarstwo figurowe i łyżwiarstwo synchroniczne, • łyżwiarstwo szybkie na krótkim torze. Znani Sportowcy: Grzegorz Filipowski, Robet Grzegorczyk, Anna Rechnio, Dorota Zagórska & Mariusz Siudek.

Nowe formy Niektórych z nas, nudzą jednak popularne dyscypliny sportowe uprawiane zimą. Dlatego coraz częściej próbujemy czegoś innowacyjnego. Nowe formy aktywności fizycznej powoli docierają do Polski.

Snowkiting

Znani sportowcy: Jagna Maczułajtis, Małgorzata Kukucz, Michał Logocki.

Jest to połączenie techniki jazdy na snowboardzie (lub na nartach) z paralotniarstwem. Do uprawiania snowkitingu wystarczy duża otwarta przestrzeń pokryta lodem lub śniegiem oraz wiatr. Dyscyplina ta uważana jest za sport ekstremalny, ponieważ podczas jazdy osiąga się rekordowe prędkości, które nierzadko osiągają nawet 100 k/h, a skoki do kilkuset metrów. Polecamy ten sport dla ludzi o silnych nerwach oraz tych, którzy kochają adrenalinę.

Łyżwy

Snowscooting

Nie ma chyba na świecie osoby, która nie miałaby na nogach łyżew. Kilkanaście lat temu włoscy naukowcy odkryli na terenach Rosji i Skandynawii pierwsze łyżwy wykonane z kości zwierząt. Najstarsze z nich mogły być użyte 5 tysięcy lat temu w Finlandii, jednak nie ma na to dokładniejszych dowodów. Już w czasach średniowiecznych korzystano z żelaznej listwy przymocowanej do butów, która to ułatwiała poruszanie się po lodzie. W czasach renesansu pojawiają się pierwsze łyżwy. Krótkie były wykorzystywane do jazdy figurowej, a długie do szybkiej. W tamtych czasach łyżwy nie były już tylko środkiem komunikacyjnym, zaczęto traktować je, jako kolejną formę rozrywki, w której to łyżwiarze popisują się przed publicznością. Dziś łyżwiarstwo to dyscyplina sportowa i rekreacyjna, do poruszania się na lodzie za pomocą specjalistycznych płoz. Płozy te przymocowane są do butów, które nazywamy łyżwami. W zależności od dyscypliny, występują różne ich rodzaje.

Snowscoot jest to maszyna zjazdowa będąca połączeniem snowboardu, beemiksa i skutera. Zapewnia bezwzględnie ekstremalne doznania.

Style:

Fristyle - akrobacje, skoki, loty i mocne uderzenia Freeride - dla amatorów dzikich stoków, puszystego śniegu i jazdy między choinkami Freecarving - dla fanów prędkości i byłych narciarzy

Rodzaje łyżwiarstwa: • łyżwiarstwo szybkie,

Icesurfing Inaczej żeglarstwo lodowe. Wystarczy mieć deskę i zainstalować do niej żagiel, aby móc śmigać po śniegu.

Od kilkunastu lat sporty zimowe zawładnęły polskimi umysłami. Uprawia je nie tylko młodzież, ale dzieci oraz osoby w podeszłym wieku. Narciarstwo, łyżwiarstwo i snowboard zdominowały pozostałe dyscypliny. Jednak wyniki ankiety TNS OBOP są zaskakujące w porównaniu do ilości osób odwiedzających Zieleniec czy Karpacz. Pamiętajmy, że przecież uprawianie sportu nie tylko powoduje spalanie kalorii i pozbycie się stresu, ono nas uzależnia i uszczęśliwia.

47


48

FOTOSTRONY

Fotografie: noidstudio.pl


FOTOSTRONY

49





Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.