KARTKI 35

Page 1




To¿samo æ i podró¿e

Z Kor¹ Jackowsk¹ i Kamilem Sipowiczem rozmawia Bogdan Dudko


ROZMOWA Przez ca³¹ nasz¹ dwudniow¹ podró¿ po Podlasiu, przebywaj¹c miêdzy innymi w Supra lu, Krynkach, Kruszynianach, Cisówce, Wali³ach, rozmawiali my o to¿samo ci. Miêdzy sob¹ albo z odwiedzanymi przez nas lud mi. I tymi bardzo znanymi, jak Sokrat Janowicz czy Leon Tarasewicz, i zwyk³ymi mieszkañcami tych wsi i miasteczek. O to chcia³em was spytaæ, o wasz¹ to¿samo æ? Kora: Mam s³abe poczucie to¿samo ci. Dlatego, ¿e zosta³am wykorzeniona. Wy tutaj jeste cie na takim terenie, gdzie to¿samo æ istnieje, a moje korzenie s¹ daleko st¹d. Los rzuca³ mnie to tu, to tam. Tak samo w ¿yciu osobistym, Kraków, miasto, w którym siê urodzi³am, straci³am, pocz¹tkowo jako m³oda dziewczynka, potem ju¿ jako dorastaj¹ca dziewczyna. Mo¿e przez to jestem tak zwi¹zana z Polsk¹, z krajem, który bardzo kocham. A przede wszystkim jego jêzyk. To jest dla mnie punkt zaczepienia. Nie wyobra¿am sobie, ¿ebym mog³a ¿yæ w innym kraju, chocia¿ na przyk³ad bardzo nie znoszê zimy i ci¹gle siê modlê, ¿eby jej nie by³o. Nawet my la³am, ¿e bêdê wyje¿d¿aæ na d³ugie miesi¹ce zimowe, ale bardzo du¿o czytam i swojej biblioteki nie jestem w stanie zabieraæ ze sob¹. Kamil: Wiedzia³em ju¿ dawno, ale ostatnio siê to potwierdzi³o, ¿e mam korzenie bia³oruskie, Potwierdzi³o siê to nawet trochê dziêki Sokratowi Janowiczowi, którego odwiedzili my i który, jak siê okazuje zna³ mojego ojca. Ojciec mój Piotr Sipowicz w swojej bia³orusko ci zaszed³ tak daleko, i¿ twierdzi³ kilkadziesi¹t lat temu, ¿e jêzyk rosyjski jest dialektem jêzyka bia³oruskiego i ¿e Bia³oru faktycznie siêga od Bia³egostoku do W³adywostoku. Nawet dla Sokrata taka teoria jest zdecydowanie za daleko posuniêta. Traktujê to trochê jako dowcip. Natomiast brat mojego ojca, Czes³aw Sipowicz, by³ biskupem unickim dla Bia³orusinów, Rezydowa³ w Londynie. Odwiedzi³em go tam kiedy . Szczerze mówi¹c ma³o wiedzia³em na temat bia³oruskich unitów. Wiem, ¿e mój stryj widywa³ siê z Janem Paw³em II, podarowa³ mu nawet w³asne t³umaczenie na bia³oruski O na ladowaniu Jezusa Tomasa de Kempi. Papie¿ by³ bardzo otwarty na ma³e narody. W przeciwieñstwie do reszty Ko cio³a i polityków. I w³a nie od Sokrata dowiedzia³em siê, ¿e owa s³ynna unia religijna, by³a religi¹ panuj¹c¹ w ród Bia³orusinów w³a ciwie a¿ do czasów zaborów. Pó niej car zmusi³ wszystkich unitów do tego, ¿eby przeszli z powrotem na prawos³awie. Mój stryj próbowa³ na nowo odbudowaæ w ród Bia³orusinów wiarê unick¹. Ale ze wzglêdu na to, ¿e Sowieci zaw³adnêli tymi wszystkimi terenami skazane by³o to na niepowodzenie. Ale mój stryj dzia³a³ aktywnie w tej sprawie w Londynie, mia³ audycje w Radiu Wolna Europa po bia³orusku, no i by³ bia³oruskim patriot¹. Czujê w sobie tê krew bia³orusk¹, ale nie znam jêzyka bia³oruskiego i czujê siê tak trochê przepo³owiony, jak zreszt¹ bardzo wielu Polaków. Bo stuprocentowych Polaków nie ma, tak zwana prawdziwa pe³na to¿samo æ Polaków to nacjonalistyczna fikcja. Polacy maj¹ bardzo

5

A KARTKII

wiele krwi rusiñskiej, wiêkszo æ polskiej arystokracji ma pochodzenie rusiñskie, choæby wszystkie nazwiska na -icz. Teraz to, co siê obecnie nazywa Bia³orusi¹ i Ukrain¹, to by³o Wielkie Ksiêstwo Litewskie, kiedy nie by³o takich nazw. Szlachta ruska, bojarowie polonizowa³a siê. Rodzina Sipowiczów herbu Lis istnieje w Ksiêdze Rycerstwa Polskiego od XIV wieku. Du¿o Polaków ma krew niemieck¹, wielu ma krew ¿ydowsk¹, choæ niektórzy by tego nie chcieli, czê æ szwedzk¹, holendersk¹, angielsk¹, czesk¹ czy s³owack¹. Budowanie to¿samo ci stuprocentowego Polaka jest absurdem. Uwa¿am, ¿e partie polityczne w Polsce, które to lansuj¹, niszcz¹ to, co tak naprawdê jest najpiêkniejsze w ¿yciu, czyli ró¿nice. Bo to one okre laj¹ smak naszego ¿ycia. Dlatego wschodnie tereny Polski, Podlasie, s¹ tak piêkne. Byli cie wprawdzie bardzo krótko na Podlasiu, ale jego smak, w przeno ni i dos³ownie poznali cie. No w³a nie, jaki jest wed³ug was, smak Podlasia? Kora: Podlasie jest przepiêkne, ci¹gle jeszcze nieska¿one, niezniszczone do koñca pomys³ami architektonicznymi, które tak siê rozpleni³y po nowej Polsce niszcz¹c jej wielki skarb narodowy czyli krajobraz. Kamil: Paradoksalnie tak jak napisa³em w jednym ze swoich wierszy bieda konserwuje stare piêkno . Natomiast nowobogackie gargamele i wille w stylu Carrington s¹ w stanie zeszpeciæ najpiêkniejsz¹ okolicê. Niestety nikomu nie zale¿y, ¿eby broniæ polskiego krajobrazu. Nie ma d³ugofalowych projektów, aby na przyk³ad ka¿da kraina etnograficzna mia³a swoja w³asn¹ zwi¹zan¹ z histori¹ architekturê. Bierze siê to st¹d, ze ludzie którzy kochaj¹ Polskê nie bior¹ siê za politykê. Kora: Wa¿ne jest te¿ to, ¿e spotkali my tu wielu wspania³ych ludzi. Spotkania z takimi osobami, jak Sokrat Janowicz czy Leon Tarasewicz s¹ nie do przecenienia. To s¹ po prostu wybitni ludzie, dla mnie znacz¹cy. Oprócz tego, ¿e maj¹ ogromn¹ erudycjê, piêknie mówi¹ i maj¹ du¿o do powiedzenia, to jeszcze s¹ to ludzie bardzo utalentowani. W dodatku Tarasewicz hoduje setki rasowych kur, które sprowadza z ca³ego wiata. O tym, ¿e teren staje siê przyjacielski, decyduj¹ przede wszystkim ludzie. W Polsce jest wiele piêknych miejsc, ale je li siê jest samemu i nie ma drugiej osoby, która poka¿e ci te miejsca w ciekawy sposób to wtedy nie ma specjalnie sensu podró¿owaæ. Zauwa¿y³am, ze Bia³orusini s¹ bardzo ¿ywotni. Energetyczni. Kamil: Te¿ jestem zachwycony tymi terenami, mam do nich sentyment przede wszystkim z racji pochodzenia mojego ojca. Poza tym by³em tu dziesiêæ lat temu w Krynkach, Bohonikach, Grzybowszczy nie. Wtedy to by³ jeszcze pocz¹tek kapitalizmu i wszystko by³o bardzo dzikie. Odnosi³em wra¿enie, ¿e znalaz³em siê raptem w dziewiêtnastym wieku. Teraz widzê, jak to siê szybko zmienia. Nastêpuje komercjalizacja. Obserwujê, ¿e zarówno ludzie z Bia³egostoku, jak i warszawiacy, wykupuj¹ tu dzia³ki, Tatarzy to zrozumieli. Zrozumieli, ¿e na egzotyce mo¿na zarobiæ, pojawi³o siê Tatarskie jad³o, mo¿na tam siê przespaæ. Przestaje to byæ ju¿ takim


A KARTKI

6

k¹tem, gdzie czas stan¹³. Egzotyczna Polska, jak tytu³ ksi¹¿ki Grzegorza R¹kowskiego, zaczyna coraz bardziej fascynowaæ Polaków. Poprzez egzotyczne restauracje, jedzenie, hotele, wietne szlaki rowerowe. Krajobrazy s¹ tu bardzo malownicze, piêkna i cudowna, w miarê jeszcze nieska¿ona przyroda. I ptaki, w którym uwielbieniu zgadzasz siê z Kor¹. Cudowna architektura, jeszcze nie ca³kiem zniszczona jak wspomnia³em. Nie tylko nie chroni siê u nas ani architektury miejscowej, ale te¿ stroju miejscowego, ludowo ci, która na ca³ym wiecie jest tak ceniona. W Bawarii na przyk³ad czy w Chorwacji ludzi, którzy nie wstydz¹ siê swojej muzyki czy swoich strojów bardzo siê szanuje. Tutaj niestety wszyscy chodz¹ w bejsbolówkach i koszulkach z napisem New York , ale mo¿e siê w pewnym momencie otrz¹sn¹ i zrozumiej¹, ¿e w³a nie ich region to jest co bardzo piêknego, co , co warto kultywowaæ I nie bêdzie siê puszcza³o w radiu tej magmy muzycznej, tego miecia, która leci w ca³ej Polsce i niszczy ró¿norodno æ. Ró¿norodno æ jest w cenie i cieszê siê, ¿e ludzie powoli rozumiej¹, ¿e mo¿na z niej ¿yæ. To mo¿e j¹ podtrzymaæ i ocaliæ. A na ile waszym zdaniem, poszukiwanie to¿samo ci, swoich korzeni i ich podtrzymywanie, jest dla cz³owieka istotne? Kora: Szukanie korze- Wali³y. Kora i Leon Tarasewicz ni jest w modzie. Ludzie szukaj¹ korzeni do jakiego tam pokolenia, dlatego, ¿e jest im to potrzebne do dobrego poczucia psychicznego. Moje korzenie s¹ bardzo enigmatyczne i przyznajê, ¿e to jest mój s³aby punkt. Jestem z pierwszego pokolenia mojej rodziny, urodzonej po wojnie na kresach dzisiejszej Polski, ale ca³a moja rodzina zarówno ze strony matki, jak i ojca, pochodzi z terenów dzisiejszej Ukrainy. Mam trochê zdjêæ z tego okresu, ale mój ojciec umar³ jak by³am bardzo ma³a, nie by³o takiej rozmowy, która mog³aby mi teraz wiele wyja niæ. Teraz dla mnie i dla mojej siostry jest to bardzo wa¿ne, ale nie mamy ju¿ siê kogo spytaæ, nikt ju¿ z tych ludzi nie ¿yje. A dobrze by³oby zapytaæ w sposób bezpo redni. Inaczej to s¹ takie czary mary, horoskopy. Broniê tezy, ¿e s¹ pewne rzeczy dziedziczne. Dlatego tak a nie inaczej reaguje siê na pejza¿. I st¹d taki pejza¿ jak tu, po prostu ciska za serce. Zamracza i sprawia, ¿e siê dobrze czujê psychicznie. Znacz-

ROZMOWA nie lepiej ni¿ w mie cie, a przecie¿ tam siê urodzi³am i wydawa³oby siê, ¿e jestem miejsk¹ dziewczyn¹. Miasto, szczerze mówi¹c, w tej chwili jest mi do niczego niepotrzebne. Uwielbiam czytaæ, a czytaæ mo¿na wszêdzie, nie potrzebujê chodziæ do teatru czy kina, natomiast ksi¹¿ka i tego typu kontakt z kultur¹ jest mi jak najbardziej potrzebny, najbardziej intymny. Odpowiedni pejza¿ na pewno by temu sprzyja³. Czujê siê wykorzeniona jako Polka. Nie ma we mnie tego patriotyzmu lokalnego, jaki maj¹ ludzie na przyk³ad w Krakowie czy Warszawie, choæ ta ostatnia zosta³a zburzona a mieszkañcy siê rozproszyli. Leon Tarasewicz, u którego byli my, a który mieszka na wyci¹gniêcie rêki od miejsca, w którym siê urodzi³, miejsca gdzie jeszcze niedawno mieszkali jego rodzice i dziadkowie. To jest po prostu wspania³e. Ja czego takiego nie mia³am i w ogóle nie znam. Mo¿na tylko pozazdro ciæ, ¿e co takiego jest, ¿e dzia³a za naszego ¿ycia. Kamil: To¿samo æ jest wa¿na dlatego, ¿e jej nie ma. Szukamy to¿samo ci dlatego, ¿e ona jest têsknot¹ i pragnieniem. To tak jak korzeñ. Przyjrzyj siê korzeniom, a zauwa¿ysz, ¿e one siê rozwidlaj¹, ci¹gle tworz¹ siê nowe odnogi. To¿samo æ gubi siê w ca³ym zró¿nicowaniu. Mój ojciec by³ Bia³orusinem, ale jego matka by³a z pochodzenia W³oszk¹. Gdyby tak dalej dr¹¿yæ, to nie wiem, do czego bym doszed³. Nie ma jednorodnej to¿samo ci i ca³e szczê cie. Budowanie polityki na tak zwanym fundamencie to¿samo ci jest b³êdne, bo to prowadzi do tego, ¿e jednych siê lubi, bo maj¹ to¿samo æ, innych siê wyklucza, bo jej nie maj¹. Dlatego powinni my pogodziæ te dwie energie, dwa przeciwstawne bieguny. Kora: Wydaje mi siê, ¿e ci, których to¿samo æ jest zaburzona s¹ mniej bojowi, mniej skorzy do rzeczy, z którymi niestety coraz czê ciej mamy do czynienia. Dlatego regionalizm w zjednoczonej Europie jest wa¿ny o tyle, ¿e stwarza ró¿norodno æ, ¿e nie ma unifikacji. Jedno rz¹dzi wszystkim, jedna sól, jedna moralno æ. My ju¿ niestety ¿yjemy w zunifikowanym wiecie. Cz³owiek ¿yje za po rednictwem, przede wszystkim mediów. Tu nic nie masz wprost, nic wprost nie odczuwasz. A je li czego nie odczuwasz wprost, to rodzi siê w tobie g³ód, a to czêsto prowadzi do tragedii. Tak¹ tragediê


ROZMOWA

7

A KARTKII

mamy teraz, ona dzieje siê na naszych oczach. Ca³e szczê cie stauracjê z typowo tatarskim jad³em, powstaje jurta, gdzie mo¿s¹ jeszcze takie miejsca na wiecie, ¿e nie musisz s³uchaæ Ce- na bêdzie spaæ i to jest w³a nie to. To samo mogliby robiæ line Dione, Tiny Tuner czy innych gwiazd amerykañskiej mu- Bia³orusini czy Niemcy, l¹zacy czy Kaszubi. To jest piêkne, zyki czy krótko mówi¹c anglosaskiej. Ale ju¿ na przyk³ad w Gre- ¿e Polska jest krajem ró¿norodnym. Kora: Wyobra sobie, ¿e jedziemy, robimy sobie tak¹ cji, jak tam kiedy by³am po raz pierwszy w 1975 roku, to przynajmniej w tych miejscach, które zwiedza³am, nie mo¿- marszrutê jak z tob¹ i nie zatrzymujemy siê w hotelu Cristal, na by³o poza muzyk¹ greck¹, us³yszeæ ¿adnej innej. A teraz tylko w ka¿dej z tych wsi, w których byli my, cudownych lec¹ tam dok³adnie takie kawa³ki, jak wszêdzie. Choæ ja bym wsi. I jest jedna albo dwie cha³upki, gdzie s¹ cudowni ludzie, chcia³a s³uchaæ tam ca³y czas wspania³ej muzyki greckiej, bo bo tacy tutaj s¹ i mo¿emy albo zostaæ na noc, albo zje æ co regionalnego. I niech to nie bêdzie nie wiadomo jaki luksus, taka ona jest. I tak niestety zaczyna byæ wszêdzie. Kamil: To jest terror mediów. Mnie siê nikt nie pyta, cze- bo ja go mam w domu i go nie szukam. Czyli co tutejszego, po prostu prostego, jak siê to tugo ja chcê s³uchaæ, tylko to mi siê narzuca. Mówi siê, ¿e jest taj mówi i chyba s³usznie... terror Al. Kaidy, ale jest te¿ terror stacji radiowej i komercyj Kora: My uciekaj¹c z Kamilem z Warszawy nie szukanej Telewizji. Nie chcê tego s³uchaæ, a muszê to robiæ, obojêtnie czy to bêdzie Supra l, Warszawa czy jaka wioseczka. my czego super luksusowego, ma byæ czysto. Woda nie muWchodzê do restauracji, dentysty, fryzjera i s³yszê Celine Dion. si byæ gor¹ca, mo¿e byæ letnia. Ale ma byæ po prostu czysto. Tyle wystarczy. £ó¿ko wygodne i tuMuszê jej s³uchaæ na ca³ym wiecie, obotejsze jad³o w³a nie. Co jest jeszcze barjêtnie czy to bêdzie Bangkok, Madryt dzo istotnego, ¿eby by³a w tym rêczczy Supra l. na robota, energia rêkodzie³a, energia Ale Wy te¿ poniek¹d w tym cz³owieka, kto siê musia³ nad tym siedzicie, pracujecie w koñcu pochyliæ i daæ swoj¹ energiê. My jew Warszawie? ste my maszynowym spo³eczeñstwem, Kora: Ja w ogóle tego w Warnasza cywilizacja jest cywilizacj¹ maszawie nie odczuwam, bo jak ja jestem szyn i jest to straszne. I dlatego tak to u siebie w domu to to jest moja enklawyrugowa³o, zredukowa³o ducha, tawa, a moja muzyka to jest moja praca, jemnicê, wszystko to, co jest tak ciekawtedy s³ucham tylko mojej muzyki. we w cz³owieku. I cz³owiek siê zrobi³ A w domu nie ma telewizji, je li za tak¹ straszn¹ pasztetow¹, no mo¿e radio to PR II. S³ucham programu drunie, pasztetówkê to jeszcze lubiê, no jagiego i wiem, ¿e nie bêdzie mnie og³uk¹ tak¹ straszn¹ seryjn¹ kie³bach¹. Dlapia³. Jest to dla mnie radio edukacyjne tego ludzie nudz¹ siê, ogl¹daj¹ telewii tam puszcza siê muzykê, której nigdzie zjê non stop, ogl¹daj¹ non stop te straszne indziej siê nie us³yszy. I ja szukam taseriale. Ju¿ nic nie musz¹ robiæ, nie mukiej enklawy, bo jest mi ona bardzo sz¹ i æ po drewno, nie musz¹ i æ po to, potrzebna. Jak jestem tu, czy w innych nie musz¹ po tamto. Nie nauczyli siê tego typu miejscach o jaki okre lonych czytaæ. Nie nauczyli siê czerpaæ z tej klimatach, to chcia³abym, ¿eby mnie Jary³ówka, Kora i Jan Kamiñski dziedziny kultury, która jest tania, jest spytano, czego chcê pos³uchaæ, a nie radykalnie rozstrzygaæ to za mnie. Jak jeste my w takim tyglu na wyci¹gniêcie rêki. Nawet nie musisz kupowaæ, mo¿esz i æ kulturowym, jak tu, to tym bardziej powinni my widzieæ to, do biblioteki, mo¿esz sobie tylko wypo¿yczyæ. A ksi¹¿ka to czego tak strasznie brakuje w zunifikowanej stolicy, takiej pasz- jest wielki przyjaciel cz³owieka. No, miód na moje serce k³adziesz Kora, to cudowne, tetówce, w której nie ma ju¿ niczego. Ona na pewno jest sprawco mówisz. cza, na pewno jest decydencka, to jest stolica, z tym siê lu Kora: Bo ksi¹¿ka to jest po prostu cud. To jest zmatedzie godz¹, tu przyje¿d¿aj¹ ludzie z ca³ego wiata. Ale ten wiat w³a nie zwraca siê do regionów. W jedzeniu, kulturze regio- rializowany w formie przedmiotu duch. Ca³y czas obcujesz nalnej. Na tym ludzie zarabiaj¹ pieni¹dze. Nawet je li bêdzie z duchem. Dobrze, ale nie mo¿na chyba tak do koñca odrzuciæ lekka cepeliada, mnie to nie przeszkadza. Bo przede wszystcywilizacji, musimy szukaæ jakiego consensusu, z³otekim jedzenie musi byæ regionalne i dobre, zwi¹zane z czym go rodka, ¿eby to jako wszystko pogodziæ. Nie mo¿e rzeczywi cie specyficznym. Tyle, ¿e musi byæ w tym orygibyæ Kruszynian czy Supra la bez przyjezdnych z mianalno æ, a tego brakuje. Musi to byæ korzenne. sta, z takiego choæby jakby wasze, czyli Warszawy. No, to dobre okre lenie, ale to musi byæ w cenie. Kora: Jestem takim tworem, który jedn¹ nog¹ stoi tu, Kora: Tak, ale je li w tej chwili mówi siê o bezrobociu w olsztyñskim, czy w waszym regionie, albo trochê dalej, na su- drug¹ tam, bo trudno jest totalnie zaprzeczyæ cywilizacji, bo walszczy nie, to ja zawsze powtarzam, we cie siê do roboty, siê z niej ca³y czas korzysta w jaki sposób, ale z drugiej strowróæcie do korzeni. Pomy lcie o tym, co robi³a wasza babka. ny trzeba zwróciæ uwagê na to, co zanika. Bo je¿eli jest, to trze Kamil: Tu wietnym przyk³adem jest m³oda Tatarka miesz- ba to podlewaæ, dodawaæ si³ ¿ywotnych. Bo w³a ciwie to co kaj¹ca w Kruszynianach, wsi, która wprawdzie wymiera, Ta- by³o, zosta³o zabite przez komunê, przez t¹ pieprzon¹ cepetarów jest coraz mniej, meczet podupada, ale ona pomy la³a, liadê typu Mazowsze, l¹sk. Wszystko by³o na jedno kopyto. zrobiê z tego interes. Istnieje przecie¿ stara kuchnia tatarska, A tutaj mamy kupê instrumentów. To jest koronkowa robota. która ma kilkusetletni¹ tradycjê. No i na pocz¹tku zrobi³a re- I nad t¹ koronk¹ trzeba siê pochyliæ, koronk¹ kulturow¹.


A KARTKI

8

Oczywi cie nie mechaniczn¹ tylko naturaln¹. I to jest ocalenie dla cz³owieka. Takim ocaleniem, o czym wspomina³a Kora, jest dla was literatura. W³a nie, Kamilu, wyda³e ostatnio tomik wierszy wider metafizyczny . Co ciê sk³oni³o do jego wydania? Kamil: Chcia³em wydaæ to, co pisa³em przez kilkana cie lat. Po to g³ównie, ¿eby kto kiedykolwiek móg³ to przeczytaæ, czy teraz, czy za piêæ, dwadzie cia czy sto lat. Jak ju¿ co istnieje na papierze, to istnieje, sam fakt istnienia jest wa¿ny. A co z tego wyniknie to inna sprawa. Uwa¿am, ¿e jest to dobra poezja. S¹ tacy, którzy mówi¹, ¿e jest ona poza g³ównym nurtem, ¿e nie wpisuje siê w dyskurs poetycki. I fakt, jest to poezja osobna. Nie liczê na szybkie zaistnienie w literaturze polskiej. Najwa¿niejsze, ¿e tomik ju¿ jest. Nie wpisujê siê w dyskursy pokoleniowe, bo jestem outsiderem, nie nale¿ê do ¿ad- Kruszyniany. Kora i autor rozmowy. nego pokolenia, ¿adnej grupy poetyckiej. To jest oczywi cie i dobre, i z³e. Ale sprawiedliwo æ nie istnieje w poezji. Poezja zawsze jest na ostatnim miejscu. Tom niedawno zmar³ego, wielkiego polskiego poety Tymoteusza Karpowicza S³oje nadrzewne , zosta³ kompletnie niezauwa¿ony i mo¿na go teraz kupiæ z przeceny za piêæ z³otych. wider metafizyczny te¿ jest czê ciowo po wiecony prowincji podwarszawskiej. S¹ tam wiersze o Otwocku, w³a nie widrze, ródborowie, Falenicy itd. Kora: Jêzyk wspó³czesnej poezji jest bardzo wulgarny, czêsto odnosi siê do wspó³czesno ci, a jaka ona jest, wszyscy wiemy. W tym oczywi cie gdzie skrzy poezja, ale je li nie za wiadczasz tego swoim ¿yciem, tak jak to na przyk³ad robi³ Piotr Marek, bo u niego by³o to plucie w³asn¹ krwi¹, to gdzie ona ginie. A kiedy poeta ma dostêp do wszystkiego, media, itd., i ca³y czas wódkê pije, to ja w tym nie widzê poezji. Bo poezja to jest to, co ma Kamil, czyli filozofia i dowcip, s³owotwórstwo, czyli swego rodzaju nowe, delikatne, subtelne spojrzenie na jêzyk. To jest to, o czym ca³y czas mówimy, próba ocalenia, zatrzymania tej prowincji, tego smaku, tego zapachu, tej ca³ej ewokacji, która jest dla mnie nies³ychanie wa¿na, na któr¹ ludzie s¹ dzisiaj kompletnie nieczuli. Ja jestem czu³a, w zwi¹zku z tym mnie to odpowiada. A poniewa¿ ja czytam bardzo du¿o, to jestem czu³a na jêzyk. Mnie nikt w tym wzglêdzie nie oszuka. Je li chodzi o pisanie w³a nie, bo piszecie oboje, to jak to z tym jest? Kora: Oboje z Kamilem piszemy du¿o, ja piszê du¿o wiêcej, w tym sensie, ¿e muszê co napisaæ na przyk³ad teksty pio-

ROZMOWA senek na nowa p³ytê Maanamu, raz przychodzi mi to ³atwiej, raz oczywi cie gorzej. Ale jak piszesz to musisz byæ w swojej w³asnym emplui, musisz wtedy tworzyæ, musisz ze wszystkiego zrezygnowaæ. Nie masz kolegów, nie masz rodziny, nie masz jedzenia, jeste po prostu w wiecie, który sam sobie stwarzasz. I tylko bêd¹c w takim swoim w³asnym, wyalienowanym wiecie, mo¿esz rzeczywi cie, o ile nie jeste grafomanem, siêgn¹æ i w tym jêzyku siê zanurzyæ. Bo jak siê w jêzyku nie zanurzysz, to nic nie stworzysz. A nie mo¿esz zanurzyæ siê w jêzyku, je¿eli jeste po prostu wszêdzie. To musi byæ jedno æ czasu i miejsca. Wtedy akcja tworzy siê w tym miejscu. To jest niezbêdne. Nikt mi nie powie, ¿e inaczej mo¿na co pisaæ. Ewentualnie mo¿na, ale wtedy bêdzie to bzdet. Z pisaniem to nie jest tak prosta rzecz jak z gadaniem. Z gadaniem te¿ bywaj¹ problemy, jak wiemy... Kora: Jak siê cz³owiek rozprasza, to zawsze s¹ problemy. W ka¿dej dziedzinie. Musisz siê mocno skupiæ na tym co robisz. Wtedy co z tego wyjdzie. A co jest dla was wa¿niejsze, literatura czy muzyka? Kora: Gdybym musia³a dokonaæ takiego drastycznego wyboru, to literatura. Kamil: Wydaje mi siê, ¿e ca³a kultura jest wa¿na, ca³a kultura jest najwa¿niejsza. Bo jak mo¿na ¿yæ bez muzyki na przyk³ad. Gdybym musia³ dokonaæ takiego drastycznego wyboru, o którym wspomnia³a Kora, to wybra³bym jednak muzykê. Kora: Mogê dokonaæ takiego wyboru, bo muzykê mam wszêdzie. Ptak piewa, pies szczeka, wiatr wieje. D wiêki s¹ wszêdzie. Muzyka dzisiaj nie istnieje bez po redniczenia, dosyæ skomplikowanego zreszt¹. Musisz mieæ bateriê, musisz mieæ to, musisz mieæ tamto. A ja czytam namiêtnie, Kamil zreszt¹ te¿. Czytam du¿o, bo jestem przede wszystkim bardzo ciekawa cz³owieka. Ksi¹¿ka to jest podró¿ do g³êbi cz³owieka. Ksi¹¿ka to jest cud, to jest okno na wiat, okno na cz³owieka. Cz³owiek czytaj¹cy staje siê lepszy, staje siê przez to tolerancyjny. Bo czytasz wybitnych pisarzy hinduskich, wybitnych pisarzy japoñskich, wybitnych pisarzy arabskich, ba³kañskich. Rzucam tak teraz na rybkê. Jak my mo¿emy poznaæ kulturê tego wiata, do którego nie mo¿na dotrzeæ, a nawet je li dotrzesz na tydzieñ, dwa, to i tak go nie poznasz. Prawdziwe podró¿e odbywa siê tylko i wy³¹cznie poprzez ksi¹¿kê. Tyle powiedzia³am, wiêcej ju¿ nic nie bêdê mówiæ. Zakoñczmy zatem i udawajmy siê w podró¿e. Jak najczê ciej. Komu w drogê, temu teraz.


WIERSZE

9

A KARTKII

Kamil Sipowicz Nie miertelno æ cia³a Gdy tchnienie tej innej Drugiej matki Która narodzi ciê na nowo Przyjmuj¹c do ziemi Przeniknie do ciebie Niesione W nie¿nej lektyce stycznia Dowiesz siê ¯e mylono ciê przez wieki Z dusz¹ i jej trwaniem Bowiem cia³o tylko Jest nie miertelne I nigdy w swych ods³onach A¿ do gnij¹cego rdzenia Nawet spalone w krematoriach Nigdy ciê nie opu ci Gdy odejdziesz Dla innych jedynie Bêdziesz martwym korpusem Samotn¹ kuk³¹ na trumiennej paradzie Ty za w poczuciu swego cia³a Swej cielesnej bry³y Bêdziesz wreszcie scalony Niczym mocarny le ny pieñ Zwi¹zany prawami przyrody Przygwo¿d¿ony do samego siebie Nie zlêkniony ju¿ wiêcej Odwa¿ny cyrkowy skoczek Na trampolinie mierci

Ty jeste cian¹ Ty jeste cian¹ w która g³ow¹ bijê Szaleniec wyrwany z pêt, pies urwany z ³añcuchów Kto kto straci³ wszystko w po¿arze Przeklêty pogorzelec, którego ca³a wie opluwa Pokiereszowany w kolizji na autostradzie Zakopany w ziemi odmieniec Ofiara wewnêtrznych terrorów i wiatowych spisków Odrzucony przez sanhedryn ¿yd Skazany na lit ponury cyklofrenik Miotaj¹cy siê w swych spazmach Pacjent Tworek z posuniêtym Alzheimerem Powinienem wiedzieæ na czym stojê Z czego jest moja ska³a i jak wytrenowana jest moja to¿samo æ Co mnie kszta³tuje i co mnie ¿ywi Co mnie syci i czym siê nasycam codziennie W tresurze ¿ycia i w dziennych przymierzach

Ty tam, gdzie w zupe³nie innym ¿yciu Jeste kim kto st¹pa inaczej po tej ziemi Kto inaczej je dzi wind¹, kto inaczej u¿ywa dzwonka I inne ma obyczaje w innych jêzykach mówi I inne ma kody i innej mierci czeka Innego u¿ywa cia³a do zupe³nie innego seksu I inne ma obrzêdy w toalecie w kuchni i w ¿yciu Inn¹ krew w innych ¿y³ach inaczej pulsuj¹c¹ I skroñ na której inny pot b³yszczy w innym s³oñcu Dlatego bijê g³ow¹ w cianê

Pos³uchaj Dopiero teraz zrozumia³em ¯e aby mnie us³ysza³a Przez d wiêki co przysypa³y Nas a¿ po gard³a Kurzymi odchodami Ca³ym tym szarym mieciem Moje cykle musz¹ nabraæ Muzycznej czêstotliwo ci Zamieniæ siê w dzwonki W metalowe d wiêki Dopiero wtedy jako fale Wiry krêc¹ce siê w przerêblach widra Sycz¹ce b¹ki Tañcz¹cy derwisze Dotr¹ do twych uszu Co niby szlachetne muszle Wyryte jak miedzioryty Przechowywane w starych pa³acach Otworz¹ siê na moj¹ Muzykê Na ten atonalny twór Na dodekafoniczn¹ kaskadê Zwi¹zany w cykle: Góra dó³ góra Nastrojony fa³szywie Przekrzywiony Przepoczwarzaj¹cy siê Nieustannie w cichy Brzêk z³otego Triangla

KAMIL SIPOWICZ dziennikarz, historyk filozofii, malarz, poeta. Urodzony w 1953 roku w Otwocku. Ostatnio wyda³ tomik wierszy wider metafizyczny . Mieszka w Warszawie.


A KARTKI

PROZA

10

Jaros³aw Kamiñski

Cosmo Moscow

CZYLI MIESI¥C W CIENIU KREMLA + MA£A PETERSBORGIA Ruki w wierch! Wychodzê z Andrzejem na Arbat. 23, 30. Znik¹d pojawia siê milicjant. Kontrola dokumentów. Zaraz, zaraz! Który rok w³a ciwie mam? 1936? Wielka Czystka? 1987? Polowanie na imperialistycznych szpiegów usi³uj¹cych z niejasnych powodów rozmontowaæ resztki Imperium? Trudno siê otrz¹sn¹æ z historycznych (i tych pochodz¹cych z literatury sensacyjnej) wyobra¿eñ. M³ody, chuderlawy milicjant tylko uwra¿liwia... Powinni my zameldowaæ siê najpó niej trzy dni po przyje dzie do Moskwy, inaczej to... Uwa¿ajcie na siebie i nie zapomnijcie o meldunku upomina kilkakrotnie.

Dostoyevski? No, thank you! Przyjecha³em do Moskwy do pracy w agencji reklamowej. Razem z Andrzejem, biuro w centrum Moskwy, dziesiêæ minut spacerkiem od Kremla.

zzz Po sali konferencyjnej snuje siê wielki, t³usty kocur, za cian¹ ha³asuj¹ córki szefowej, która pochodzi z RPA. Mamy niez³y zwierzyniec w firmie mówi ona sama wszêdzie dzieci i zwierzêta . A nawet Polacy dodaje.

zzz Weso³e rozmowy z office managerk¹. Chcê, ¿eby firma zamówi³a mi materac. Zamawiaj¹, ale nie da rady przywie æ tego samego dnia. le. Co mo¿na zrobiæ? Zobaczymy, stwierdza office managerka. Pó³ dnia czekam, ¿eby siê dowiedzieæ, ¿e nic siê nie da. Chyba, ¿e pojedziemy tam taksówk¹, zap³acimy za materac i sami przywieziemy go do domu. Ale problem w tym, ¿e raczej nie zmie ci siê w taksówce. Czy kto pojedzie to sprawdziæ? pytam i czekam kolejne pó³ dnia na odpowied . Okazuje siê, ¿e nikt nie pojedzie. Co innego mo¿na zrobiæ? Nastêpne pó³ dnia czekania, dzieñ ma tu wiele po³ówek, lecz brak odpowiedzi. Managerka u miecha siê do mnie. Wie, czego siê nie da zrobiæ, ale co zrobiæ, ¿eby spe³niæ moj¹ pro bê, nie wie. Ja siê u miecham do niej, ona do mnie i tak w milczeniu patrzymy na siebie. Nic siê nie dzieje, ¿adnej akcji albo decyzji. W koñcu poirytowany co sam proponujê ostro, stanowczo. I wtedy zaczyna siê dzia³anie z jej

strony. Wynajduje w jednym z pokojów materac biurowy . Mogê zabraæ go do domu.

zzz Prezentacja warszawskiego oddzia³u firmy. Mieli my siê spotkaæ wczoraj, ale nikt nie przyszed³, spotkali my siê nastêpnego dnia w bezpiecznej zdawa³oby siê godzinie 11.00. Niestety nikogo nie by³o o tej porze w pracy. Spotkanie zaczê³o siê z pó³godzinnym opó nieniem, z wielkim trudem, opieszale, z paroma osobami zaledwie. Pos³uchali, po miali siê i rozeszli.

zzz Informacjê, ¿e bêdziemy supervisorum kilku zespo³ów, sk³adaj¹cych siê z Rosjan, oni sami przyjêli dosyæ spokojnie, nawet zaproponowali wspólny lunch. Zaczêli od sushi, ale gdy powiedzia³em, ¿e za drogo, zaprowadzili nas do fantastycznej restauracji Rachat³ukum z kuchni¹ z po³udniowej Rosji. Przy czym po³udniowa Rosja okaza³a siê byæ Kazachstanem i Uzbekistanem. Czyli chodzi³o o po³udnie Imperium Rosyjskiego lub Zwi¹zku Sowieckiego, je li ju¿. Samo miejsce proste w wystroju, ale jedzenie znakomite. Rachat³ukum na deser arcys³odkie i daj¹ce do wyobra ni.

zzz Je li chodzi o kreatywno æ i jako æ wykonania, Rosjanie mog¹ siê wci¹¿ sporo nauczyæ od polskiej reklamy. D³ugo to nie potrwa, ³atwo zauwa¿yæ, ¿e potencja³ maj¹ niesamowity.

zzz Przy wynoszeniu z biura materaca Dyrektorka Finansowa rzuca ironicznie: Ksiê¿niczka na ziarnku grochu z ciebie. Nie, nie ksiê¿niczka... odpowiadam z powag¹ Ksi¹¿ê.

zzz Z okna mieszkania przy Alei Smoleñskiej widzê budynek Ministerstwa Spraw Zagraniczych. Gmach wype³nia ca³e okno. Na szczycie god³o CCCP, Zwi¹zku Radzieckiego. To jedna z sied-


PROZA miu sióstr Stalina, czyli wysoko ciowców w stylu naszego Pa³acu Kultury. Co rano policjanci ³api¹ tu co lepsze auta. G³ównie terenówki. Wiadomo, sprawiedliwo æ musi byæ i skoro nie da siê ca³kiem po równo to po równiej mo¿na zawsze.

zzz Aleja Smoleñska to wielka, dwunastopasmowa droga. Szum w mieszkaniu straszny, pomimo d wiêkoszczelnych okien i pewnie z metrowej grubo ci murów.

zzz Po co mi materac? W mieszkaniu za 5 ty dolarów nie ma wygodnego ³ó¿ka. Ca³y czas boli mnie krêgos³up. Za to mam klimê, a co!

zzz W 24 godzinnym supermarkecie spotykam kilku Polaków. Nie tylko pracuj¹ na sta³e w Moskwie. Jak siê wyrazi³ jeden z nich, Aleksander, przystojniaczek ko³o trzydziestki: Ja tu ¿yjê. . Krótko mówi¹c wyemigrowa³ na sta³e. Pracê mia³ dobr¹, by³ audytorem we francuskiej firmie logistycznej. U jego boku sta³a milcz¹ca, ale ze s³odkim u miechem na twarzy, prze liczna Rosjanka Ania.

Miasto kobiet Muszê wreszcie dokonaæ meldunku w Visahausie. Inaczej w razie kontroli milicji, grozi aresztowanie a tak¿e mandacik w wysoko ci nawet 4 tysiêcy rubli, czyli ponad 400 z³. Paszport trzeba nosiæ zawsze ze sob¹ inaczej dolegliwo ci jak wy¿ej. Oczywi cie zawsze pozostaje propozycja korupcyjna w postaci ³apówki. Fatima, kole¿anka z pracy, radzi co innego: w razie problemów gawari brat, dienieg niet, propuskaj . Okazuje siê, ¿e warto negocjowaæ i braæ na lito æ .

zzz Ulica Marysiejka. Wymija³em dziewczynê, o cudownej figurze, krêconych w³osach i tym czym w ruchach bioder, w sposobie stawiania kroków... Nosi³a bia³y T-shirt i sprane d¿insy niemal zsuwaj¹ce siê z bioder. Kusi³o mnie, by przyjrzeæ siê jej twarzy. Odwracam g³owê. Piêkna. Jeszcze jedno spojrzenie. Nie ma stanika, piersi kszta³tne i jêdrne przebijaj¹ przez tkaninê. Biedny Poliaczek. Jak on wytrzyma? Wiêcej takich spotkañ, a skoñczy siê erotoparanoj¹.

zzz Dziewczyny s¹ supezgrabne, maj¹ d³ugie nogi po nos (mój). Czêsto spodnie biodrówki opadaj¹ do po³owy po ladków, obna¿aj¹c podbrzusze a¿ do trójk¹cika wzgórza ³onowego. Z drugiej strony nie widzê nigdzie sexshopów, w kioskach ma³o pornosów, nikt nie wtyka za wycieraczki samochodów ulotek agencji towarzyskich. Zaledwie parê billboardów reklamuje luksusowe kluby dla mê¿czyzn. Jeden z nich Office czyli Biuro og³asza siê has³em Najwiêkszy w mie cie wybór sekretarek . Erotyczna Moskwa jest obecna w dodatkach

11

A KARTKII

do informatorów kulturalnych (typu warszawski Aktivist ). Tam s¹ reklamy klubów dla mê¿czyzn, klubów go-go, wszystko ze zdjêciami autentycznych modelek i tancerek. Strony internetowe te¿ pokazuj¹ z kim siê bêdzie mia³o do czynienia, gdy siê zejdzie na drogê rozpusty.

zzz Powiedzenie dziewczyn, które nie chc¹ daæ siê poderwaæ, choæ wygl¹daj¹, jakby o to im tylko chodzi³o: Ja nie takaja, ja ¿du tramwaja (Ja nie taka, ja czekam na tramwaj.)

zzz Czynno æ pobudzaj¹ca bardziej ni¿ poranna zielona herbata obserwowaæ w metrze dziewczyny zje¿d¿aj¹ce i wje¿d¿aj¹ce ruchomymi schodami. Schody maj¹ po kilkadziesi¹t metrów przed³u¿ona przyjemno æ.

zzz W Visahausie czynno ci urzêdowe trwa³y ze dwie minuty, bez kolejki. Niestety, bo odbieram paszport z piecz¹tk¹ urzêdu od piêknej, smuk³ej urzêdniczki o rudych wlosach. Czu³em jakbym dopiero teraz przekracza³ granicê. I wje¿d¿a³ do Miasta Kobiet

Z fotoalbumu japoñskiego turysty Imperium Ryszarda Kapu ciñskiego. Zaskakuj¹ce z dzisiejszej perspektywy opisy Moskwy z 1989 roku. Miasto zniszczone i brudne robi na pisarzu nieprzyjemne wra¿enie. Trzeba wysiliæ wyobra niê, aby dostrzec w ruinie przedrewolucyjn¹ wietno æ. Pod budowê monstrualnych gmaszysk, Stalin wyburza³ przecie¿ systematycznie ca³e ulice. W 1989 trudno nawet o drobne przyjemno ci. Od kilku godzin chodzimy z I. po mie cie i nie mamy gdzie siê podziaæ. Nieliczne restauracje albo zamkniête, albo stoj¹ przed nim starzy KGB-owcy, którzy tylko czekaj¹, ¿eby z³apaæ ciê za ko³nierz i rzuciæ na rodek ulicy, pod pêdz¹ce samochody. Gdy odwiedzi³em Moskwê w po³owie lat 80-tych, odnios³em podobne wra¿enie. Zapamiêta³em miasto jako strasznie depresyjne, choæ ludziom ¿y³o siê lepiej ni¿ w Polsce.

zzz Podobno Moskwa to numer trzy, (albo i dwa wed³ug niektórych) na li cie najdro¿szych miast wiata, zaraz po Tokio i Nowym Jorku. S³ysza³em o restauracjach, w których sama rezerwacja stolika kosztuje 10 000 dolarów. Po co szukaæ daleko. Mieszkanie, w którym mieszkam to banalne 5000 USD miesiêcznie za trzy skromne pokoje. Tyle, ¿e w centrum, niedaleko Arbatu, legendarnej ulicy, przy której mieszkali Puszkin, Andriej Bie³y i Anatolij Rybakow, któr¹ kocha³ Bu³at Okud¿awa i wielu, wielu innych, mniej i bardziej znanych rosyjskich artystów. Wracaj¹c do cen mieszkañ naprawdê przyzwoite apartamenty wysokie, przestronne i w starych kamienicach dochodz¹ do trzynastu tysiêcy. Dolarów. Wszystko siê w Moskwie przelicza na dolary. Ruble s³u¿¹ do robienia drobnych zakupów jak papierosy i piwo.


A KARTKI

PROZA

12

zzz Zwyk³y fitness club. Karta miesiêczna na codzienne wej cia 100 USD.

zzz Ulica moskiewska. Drobne interesiki przy wej ciach do metra ksi¹¿ki, napoje, bu³ki i piero¿ki ze wszelkim mo¿liwym do zjedzenia nadzieniem. Ludzie ubrani skromnie, ale schludnie. Wiele narodowo ci, w tym sporo azjatów, ludzi o kaukaskich rysach twarzy. Trudno powiedzieæ czy szybciej biegn¹ ni¿ u nas, czy wolniej. Ale czuæ gonitwê.

zzz Mc Donaldy s¹ niemal na ka¿dym rogu. Bardzo du¿o sushi barów, niektóre wielkie jak hale fabryczne. Restauracje proponuj¹ kuchniê z ca³ego wiata. Sprawdzi³em tybetañsk¹, marokañsk¹, chiñsk¹, ukraiñsk¹ i rosyjsk¹. Biznes lunche s¹ po oko³o 20-30 z³otych za zestaw zupa -sa³atka-gor¹ce danie-napitok.

zzz Gdzie siê nie obróciæ, widaæ aptekê, sklepik z alkoholem, cerkiew albo teatr. Ilo æ teatrów szokuje najbardziej.

zzz Na ulicy mnóstwo par typu piêkna i bestia. Szczególnie w wariancie m³oda piêkno æ i stara (raczej stary) bestia.

zzz Szyby samochodów powinny byæ przyciemniane. I s¹. Inaczej, co to za samochód!

zzz Ha³as. Straszny. Bez przerwy na ciszê. Cisza zjawia siê na moment przedtem, gdy robi siê jasno i jedynie w odleg³ych od g³ównych ulic zau³kach. Có¿, metropolia.

zzz Jeszcze o siódmej rano wiele g³ównych ulic Moskwy jest wyludnionych niczym po katastrofie nuklearnej. Wszyscy s¹ najprawdopodobniej w metrze.

zzz Wiele sklepów otwartych do 21. Stoiska z alkoholem oraz p³ytami CD i DVD nawet d³u¿ej. Ludzie zasuwaj¹ bez odpoczynku w pogoni za dobrobytem.

zzz W Moskwie dzia³a mnóstwo rewelacyjnych kapel. Niekoniecznie rdzennie rosyjskich. Okazuje siê, ¿e muzycy pochodz¹ z Mo³dawii, Ukrainy, Armenii itp.

zzz Jedzenie w restauracjach bardzo dobre. Co lunch lub kolacja to zachwyt.

zzz Chodzê po mie cie w nocy i w dzieñ, sam i z kim towarzysz¹cym, po ciemnych i jasnych zau³kach i nic z³ego siê nie dzieje. Albo to z³udne wra¿enie, albo naprawdê jest tu bezpiecznie. Przynajmniej w centrum.

zzz Grube katalogi reklamuj¹ce wakacje w Grecji m³odzi ludzie rozdaj¹ na ulicy przypadkowym przechodniom.

zzz Papierosy pali siê wszêdzie. W biurze, w restauracji, na ulicy. I s¹ tañsze ni¿ w Polsce.

zzz T³umy dziewczyn, czêsto licznych, odwalonych na randki albo imprezy spaceruje wieczorem po ulicach Moskwy z butelkami piwa w d³oniach.

zzz Wokó³ kas w supermarkecie walaj¹ siê dos³ownie sterty kopiejek. Podobnie na ulicy, na drodze do metra, co parê kroków zauwa¿am monety jedno-, dwu-, piêciokopiejkowe. Nikt ich nie zbiera, nic nie s¹ warte. Z drugiej strony dziwny jest ten stosunek do pieni¹dza spo³eczeñstwa, które raczej nie sra kas¹. A mo¿e siê mylê?

zzz Rozmawiam niemal wy³¹cznie po rosyjsku. Rozmówcy miej¹ siê z mojej wymowy, ale s¹ zadowoleni. Przecie¿ jeste my bracia S³owianie!

zzz Zdjêcia bez lampy robi³em do pó³ do jedenastej w nocy. Wjaczes³aw Japoñczyk Iwankow, podobno jeden z najgro niejszych bandytów lat 90-tych w Rosji zosta³ uniewinniony przez moskiewski s¹d podaje Moscow Times po 10 latach pobytu w amerykañskim wiêzieniu za haracze i wymuszenia. Nie bêdzie siê cieszy³ bezproduktywn¹ wolno ci¹. Ma zamiar wydaæ wiersze i bajki dla dzieci napisane w czasie pobytu pod cel¹ .

£ubianka i inne atrakcje - za Arbatem koñczy siê wszystko to Andriej Bie³y w powie ci Kocio Letajew . Nie s¹dzê. to ja.


PROZA Dobrze wiem, ¿e tak nie jest; ale mimo to wierzê znowu Bie³y.

zzz Plac Czerwony jest w istocie Kolorowy. Szczególnie w ciep³e, niedzielne popo³udnie.

zzz Widzia³em Kreml. Putina te¿ widzia³em. Na koszulce zagranicznego turysty. Jak kiedy Trójca wiêta rewolucji Marks, Engels, Lenin obok siebie, policzek przy policzku, tak teraz on obok Lenina i Stalina.

zzz Posiadamy w pe³ni poczucie dumy narodowej, albowiem naród wielkoruski równie¿ stworzy³ klasê rewolucyjn¹, równie¿ dowiód³, ¿e zdolny jest daæ ludzko ci wielkie wzory walki o wolno æ i socjalizm, a nie tylko pogromy, las szubienic, katownie, wielki g³ód i wielk¹ niewolnicz¹ s³u¿alczo æ wzglêdem klechów, carów, obszarników i kapitalistów. Posiadamy w pe³ni poczucie dumy narodowej i w³a nie dlatego szczególnie nienawidzimy swej niewolniczej przesz³o ci (kiedy to szlachta obszarnicza prowadzi³a ch³opów na wojnê, by dusiæ wolno æ Wêgier, Polski, Persji, Chin) i swojej niewolniczej tera niejszo ci, kiedy ci sami obszarnicy po spo³u z kapitalistami prowadz¹ nas na wojnê, by dusiæ Polskê i Ukrainê (...). Lenin. O dumie narodowej Wielkorusów . Rok 1914. Trzy lata przed. Mauzoleum Boga wiatowej Rewolucji obszed³em szerokim (niemal Kurskim) ³ukiem.

zzz Na £ubiance. Przechodzê ko³o olbrzymiego neoklasycystycznego gmaszyska, ¿ywcem wziêtego z obrazów de Chirico. Ciê¿ki imperialny modernizm, wybudowany z maniakalnym rozmachem na olbrzymim placu. Olbrzymim? Ma³o powiedziane. Z jednego koñca nie widaæ cz³owieka stoj¹cego na drugim. Czy to budynek dawnego KGB? pytam milicjanta patroluj¹cego drzwi wej ciowe. Spogl¹da na mnie ciê¿kim, pogardliwym wzrokiem, takim co nie zwraca uwagi na cz³owieka, choæ zarazem daje mu znaæ, co o nim my li: Kup sobie przewodnik to bêdziesz wiedzia³. pada odpowied . Nie muszê, ju¿ wiem wszystko. Welcome to £ubianka, stalinowskiej katowni, najstraszliwszym, obok Pietrowki, miejscu Moskwy. Czujê siê, jakby dom z filmowego horroru, pojawi³ siê nagle obok mojego bloku albo koszmarny sen sta³ siê jaw¹. Psychodelia. Parê kroków dalej na murach gmachu wisi tablica upamiêtniaj¹ca wieloletni¹ pracê na rzecz narodowego bezpieczeñstwa Jurija Andropowa, przysz³ego genseka komunistycznej partii CCCP.

13

A KARTKII

zzz Przypomnia³o mi siê polskie odczytanie, jeszcze z lat 80tych albo i wcze niej, skrótu CCCP Cep Cepa Cepem Pogania. Najkrótsza definicja komunizmu.

zzz Konstantynopol przynale¿y z prawa dziedziczenia... pisze Bie³y ironicznie w powie ci Petersburg . Przynale¿y do Imperium Rosyjskiego oczywi cie. Oczywi cie.

zzz To jest III Rzym. Tyle, ¿e mamy ju¿ mniej czy bardziej mi³o ciwie panuj¹cy nam IV USA.

zzz Opowie æ A. Wieczór pod Kremlem. Grupa pijanych ¿o³nierzy z dziewczynami uwieszonymi ich ramion, mija Mauzoleum Lenina. piewaj¹ piosenki wojskowe, pij¹ piwo i wódkê. Dowódca dono nym g³osem przywo³uje ich do porz¹dku. Trochê szacunku! Trzeba oddaæ ho³d wodzowi rewolucji. ¯o³nierze ustawiaj¹ siê w dwuszeregu. Zaczyna siê przemarsz kompanii honorowej, trzaskanie obcasami, salutowanie w pijanym zwidzie, bez ³adu i sk³adu. ¯o³nierze porykuj¹ ze miechu. Ca³ej parodii przygl¹daj¹ siê obojêtnie stoj¹cy przy samochodzie patrolowym milicjanci.

zzz Na murach wielu gmachów zachowa³y siê emblematy niechlubnej przesz³o ci: herb CCCP, symbole rewolucji, portrety Lenina, Marksa, Engelsa, dziwne has³a. Trudno Polakowi wydobyæ spomiêdzy starych dekoracji now¹ Rosjê. A jeszcze nasze uprzedzenia i lêki...

zzz Mi³o æ Zachodu do Putina mieni siê wieloma odcieniami. Jest mi³o æ do chrze cijañskich dostaw ropy naftowej, mi³o æ do demokracji (nie wiadomo tylko, czy dlatego, ¿e j¹ rozwija czy, ¿e zwija) a wreszcie do kultury rosyjskiej. Ta ostatnia gra szczególn¹ rolê, aby to, co Joseph Conrad okre li³ w powie ci Nostromo jako interesy materialne nie k³u³o za bardzo w oczy. Oczywi cie, ¿e i tak k³uje. Raczej dziwi mnie, ¿e kogokolwiek to jeszcze boli. Czy¿by my udawali lepszych ni¿ jeste my, czy bardziej naiwnych?

zzz Z wywiadu z Christoperem Crokiem, politologiem z London School of Economics, przeprowadzonym przez redaktorów Europy : Czy mogliby my chcieæ s³abej Rosji, to znaczy takiej, nad któr¹ nikt nie panuje? A co z nasz¹ zale¿no ci¹ od rosyjskiego gazu i ropy? Czy woleliby my uk³adaæ siê z szefami Jukosu, z w³a cicielami gazoci¹gów? Czy chcieliby my widzieæ w sprywatyzowanej Rosji system feudalny z feudalnymi konfliktami i ich nieprzewidywalno ci¹? Rosyjscy


A KARTKI

PROZA

14

niezale¿ni feuda³owie zostaliby ca³kowicie w³¹czeni w system ponadnarodowej przestêpczo ci, która dzi jest jednym z naszych najwiêkszych problemów.

zzz W Rosji ukaza³a siê biografia Clintona. Przy tej okazji felieton w Moscow Times Czego mo¿emy siê nauczyæ od Clintona . ¯e kampania wyborcza to nie tylko medialny show, ale i realne kontakty z elektoratem. ¯e zbiórka pieniêdzy na wybory dotyczy nie tylko wielkich korporacji, ale równie¿ drobnych ciu³aczy i ¿e to forma budowania demokracji od do³u. ¯e ci, co dostaj¹ pó niej pracê w Bia³ym Domu, to ludzie sprawdzeni na poligonie do wiadczalnym jakim wcze niej by³a robota w sztabie wyborczym, czêsto za darmo.

zzz Recenzja Kate Brown w Times Literary Suplement z ksi¹¿ki Wirtualna polityka , opisuj¹c¹ pseudo-demokracjê w Rosji. Czêsty przypadek stanowi (podobno) zak³adanie partii politycznych przez oligarchów. Krótki cytacik na ten temat: As the common wisdom goes, the only thing better than one s own personal party are two personal parties (M¹dro æ ludowa powiada, ¿e jedyn¹ lepsz¹ rzecz¹ ni¿ w³asna partia jest posiadanie dwóch w³asnych partii ) Podobno bywa bowiem i tak, ¿e wielmo¿e rosyjscy utrzymuj¹ zwalczaj¹ce siê partie. Czy¿ nie na tym polega demokracja, aby sprzeczne pogl¹dy mia³y szansê cieraæ siê bez problemów?

zzz W mieszkaniu na Smoleñskiej. Do Breezera doda³em ¿o³¹dkowej i tequili. Teraz piszê ze ³zami w oczach dosyæ polityki, uwielbiam Moskwê, a g³ównie Moskwiczanki, dusza siê szarpie, smuci, ze szczê cia raduje, to tonie w smutku, to rwie siê dok¹d . Sama nie wie dok¹d, ale ja wiem do klubu.

Z czosnkiem nie wpuszczamy Przymierza³em okulary Chanel. Czarne, zakrywaj¹ce pó³ twarzy, megastylowe. Cena umiarkowana jak na produkt markowy 3000 rubli, czyli ko³o stu dolarów. Tylko czy na pewno markowe? Pytam J., który mieszka w Moskwie dwa lata. Nie, raczej nie. Gdyby by³y markowe, kosztowa³yby du¿o wiêcej ni¿ na Zachodzie. I podaje przyk³ad drobiazgu od Tiffaniego, tu kupionego i dro¿szego ni¿ w Londynie.

zzz Pijê kwas chlebowy i s³ucham muzyki do filmu Ksiê¿niczka i wojownik . Przyznajê, p³ytê kupi³em w przej ciu podziemnym za 120 rubli.

zzz Siedzimy w knajpie libañskiej. Wystrój ludowej chaty, proste, ale dobre jedzenie, gruziñskie wino, na stole sa³atki, wietne arabskie pieczywo i jakie zak¹ski, w tym sos czosnkowy. Filip, czarny Kanadyjczyk, specjalista od importu wina do Rosji w ogóle nie tyka sosu. Pytam dlaczego. Czosnek jest dobry od poniedzia³ku do czwartku mieje siê Od pi¹tku do niedzieli jest zakazany. Dlaczego? Cz³owieku, jest naprawdê znakomity! Filip wyja nia: I want to keep an option open. Aha! Jasne, jest gejem, zaraz wybieramy siê do klubu i wiele siê mo¿e zdarzyæ tej nocy.

zzz Trzy ma³py . Najpopularniejsza w tej chwili miejscówka do zabawy dla gejów. Trzy piêtra, w tym sala zrobiona na pastisz klubu angielskiego, poza tym du¿y balkon i ogródek. Na scenie przy g³ównym parkiecie tañczy dwóch ch³opaków w seksownych slipkach. Jeden full wypas kulturysta, drugi efeb z homoseksualnych marzeñ o s³owiañskich kochankach. Atmosfera na luzie i bez snobizmu. Choæ miejsce olbrzymie, mnóstwo ludzi z ca³ego wiata, nie czuæ tego lansu, jaki odbywa siê choæby w warszawskiej Utopii . Ale te¿ o dziwo, ch³opcy s¹ tu zdecydowanie gorzej zrobieni ni¿ u nas. Mówiê to jako heteryk, wiêc mo¿e siê mylê.

Czekista z mojito w rêku Fabryka najmodniejszy lokal nowej Moskwy. Kolejka przed wej ciem, wzd³u¿ ulicy zaparkowane Lexusy i terenówki, w tym cztery Hummery. W rodku co jakby rotunda, po rodku której znajduje siê dancefloor. Dooko³a dwa piêtra z barkami, a nawet lo¿ami dla go ci z potrzeb¹ wiêkszej intymno ci. Przy jednej z nich tañczy ekstatycznie ca³kiem ³adna dziewczyna ewidentnie do towarzystwa grubej (i ³ysej) ryby, siedz¹cej przy bogato zastawionym stoliku. Balustrady obwieszone gapi¹cymi siê na parkiet lud mi. Tylu piêknych kobiet w jednym miejscu chyba jeszcze nigdy nie widzia³em. Wszystkie jakby wyjête z reklam Versace, Cavallego albo Gucciego. D³ugie w³osy, szczup³e, idealnie proporcjonalne sylwetki naprawdê wietnie wystylizowane sexbomby. ¯adnej przesady, wschodniego kiczu albo bezgu cia. Pijê drinki,


PROZA kasa leci szybciutko, szklanka wody mineralnej kosztuje 17 z³otych, piwo odpowiednio wiêcej. Drogo, ale co to w porównaniu z lokalami choæby w St. Tropez z piwem Corona za 30 dolarów? Zamówi³em mojito u barmana w czapce czekisty. Gdzie w po³owie drinka zagada³a do mnie urocza blondynka. Podobno wróci³a ze Stanów, robi³a MBA w Waszyngtonie, mia³a Ameryki pot¹d (przeciê³a d³oni¹ powietrze na wysoko ci czo³a), teraz cieszy siê z powrotu do kraju, chce znale æ pracê w Moskwie, ale do koñca wakacji zamierza poszaleæ. Trochê mnie podrywa³a, kusi³a u miechem, zmys³ow¹ wibracj¹ g³osu. Gdy stopniowo przekonywa³em siê do dziewczyny (kole¿anki z pracy ostrzega³y mnie przed kobietami-pu³apkami; zaczyna siê wyznaniami, a koñczy wysokimi rachunkami) ta nagle stwierdza, ¿e albo bêdzie dla mnie pierwaja i pasliednia pierwsz¹ i ostatni¹ albo TO nie ma sensu. Ty wriosz, ty wriosz , k³amiesz, odpowiada³a z przejêciem, gdy t³umaczy³em jej, ¿e nie mam ¿ony (podstawowa kwestia na imprezie we Wschodniej Europie, czy zazdrosna ¿ona nie wyskoczy z tasakiem z roztañczonego t³umu), a w Moskwie przebywam z powodów zawodowych, a nie turystycznie. Bardzo bym prze¿ywa³ jej niewiarê we mnie, gdybym nie widzia³, ¿e parê minut wcze niej zapisywa³a swój telefon na wizytówce kolesia pracuj¹cego jak podejrza³em w szwajcarskim hotelu. Dziwne to poszukiwanie mi³o ci ¿ycia w klubie. Sfrustrowany (i pijany) Anglik opowiada o Rosji, o Moskwie. Wszystko tu jest wed³ug niego fuck albo fucked up , ewentualnie shit . Okazuje siê, ¿e krêci film w Mosfilmie, jest pierwszym asystentem re¿ysera. Gdy roz³adowujê paroma ¿artami jego frustracje, zaprasza mnie do odwiedzin w studiu, nawet daje kartê wej ciow¹. To nie gej, podrywa Lenê, nie wiedz¹c, ¿e ona próbuje poderwaæ mnie. Muzyka genialna, jako æ d wiêku fenomen, co chwila w ród imprezuj¹cych na parkiecie wybucha sza³. Ale te¿ atak Armii Czerwonej nad uchem nie przewy¿szy³by ilo ci decybeli na sali. Nawet ciany toalety dr¿¹ od basów z g³o ników. Wychodzê po szóstej. Taksówki s¹ do negocjacji. Kosztuje mnie to 200 rubli, ko³o 25 z³otych. Lokers zap³aci³by pewnie nie wiêcej ni¿ 150.

Moskiewski chill-out Po po³udniu pojecha³em do monasteru Dani³owskiego. Grube, wysokie mury, za którymi kryje siê kilka piêknych cerkwi. Oficjalna siedziba ko cio³a prawos³awnego. Na stra¿y stoj¹ kozacy w mundurach ¿ywcem wyjêtych z XIX wieku, po dziedziñcu chodz¹ kobiety w chustach, biegaj¹ dzieciaki,

15

A KARTKII

snuj¹ siê z dostojeñstwem mnisi, co jaki czas ³apani przez wiernych z pro b¹ o b³ogos³awieñstwo lub poradê duchow¹. Rozmodleni pielgrzymi ¿egnaj¹ siê krzy¿em i bij¹ pok³ony w niebo.

zzz Piêkny widok na Moskwê z Gór Worobiowych. Zwarta, gêsta biel budynków nakrapiana z³otymi kopu³ami cerkwi. Wstêga rzeki Moskwy wyp³ywa z zielonej gêstwiny i wp³ywa w miasto. Niestety parê fabrycznych kominów pomalowanych na bia³o i czerwono niewybaczalnie brzydzi krajobraz.

zzz Za plecami monstrualny gmach Uniwersytetu Moskiewskiego. Przy nim warszawski Pa³ac Kultury to subtelne dzie³o renesansowych mistrzów architektury. Pytam jak siê okazuje Chinki którêdy do metra. Leje deszcz, idziemy alej¹ w ród drzew. Dziewczyna z trudem formu³uje zdania po rosyjsku i niemal krztusi siê s³owami. Zaczynam obawiaæ siê, czy moje pytanie nie doprowadzi jej do samouduszenia. T³umaczy, ¿e w Moskwie przebywa dopiero pó³ roku i s³abo jeszcze mówi po rosyjsku. W koñcu z pomoc¹ r¹k, dysz¹c i pojêkuj¹c, obja nia mi drogê do metra.

zzz Siedzia³em na Czistych Prudach na ³aweczce pomalowanej w s³oneczka, delektuj¹c siê widokiem monumentalnych kamienic otaczaj¹cych staw (prud to staw). Podesz³y do mnie dwie narkomanki, raczej m³ode, jedna z gitar¹ na ramieniu. Cuchnê³o od nich strasznie. Mu¿czina, pakurit dasz? zapyta³a jedna Mê¿czyzno, dasz zapaliæ? Odpowiedzia³em, ¿e nie palê. Sportowiec jeden rzuci³a zniesmaczona. Odesz³y szukaæ niedopa³ków nieopodal, w parkowej mietniczce.

zzz Poszli my z Andrzejem do restauracji Mu Mu na Arbacie. Obfity obiad, ca³kiem niez³y, choæ to zaledwie trochê lepsza knajpa ni¿ nasze bary mleczne, co w stylu Ch³opskiego jad³a tyle, ¿e du¿o tañsza. Niestety skoñczy³o siê biegunk¹.

zzz Wieczór w teatrze na Tagance, znanym z legendarnych przedstawieñ z W³odzimierzem Wysockim w re¿yserii Jurija Lubimowa. Faust Goethego. W Internecie bilety od 1000 rubli. W kasie kupi³em bez problemu za 120, miejsce


A KARTKI

PROZA

16

w trzynastym rzêdzie, naprawdê niez³e. Sala pe³na, pomimo tego, ¿e lipiec, ciep³o i w sumie, jak na lato, jako wczesna pora na wyj cie z domu. Przed spektaklem lektor g³osem niczym z wieczorynek og³asza: Proszê wy³¹czyæ telefony komórkowe. I b³agamy. Nie przylepiajcie do foteli gum do ¿ucia. . Samo przedstawienie w konwencji wodewilu, lekkie i zabawne. Zreszt¹ Lubimow skróci³ tekst do 1, 45 godziny. Technika aktorów wietna, parê prostych pomys³ów re¿yserskich te¿. Jako ca³o æ rzecz trochê jednak infantylna. Ale ogl¹da³o siê wietnie.

Pracy i Chleba (i Seksu)! O dziewi¹tej rano spotkanie w sprawie jednego z klientów. Expaci stawili siê w komplecie, Rosjan zabrak³o. Szybko ros³o podkurwienie, zaczê³y siê dowcipy, ironiczne opowie ci o lokersach. Usprawiedliwia³em Rosjan, ¿e mo¿e w ich przypadku to kwestia innej strefy czasowej ni¿ Polaków, Niemców lub Australijczyków. Nikogo nie przekona³em.

zzz Po kryzysie z koñca lat 90-tych Rosja (a mo¿e tylko Moskwa) odradza siê gospodarczo i spo³ecznie. W tej chwili znajduje siê w wielu dziedzinach tam, gdzie my znajdowali my siê na pocz¹tku naszych przemian gospodarczych. Tyle, ¿e my my chcieli szybko nadrobiæ stracony czas, dystans do Zachodu. Odnoszê wra¿enie, ¿e Rosjanie nadal czuj¹ siê Imperium i nie uwa¿aj¹, ¿e musz¹ co nadganiaæ czy kogo na ladowaæ. Nie ulega dla mnie w¹tpliwo ci, ¿e na d³u¿sz¹ metê to podej cie zdrowsze dla psychiki narodu, ale chwilowo opó nia rozwój, bo jednak przy ca³ej sympatii, trochê Rosji brakuje do najbogatszych.

zzz Informacja z Parkietu : Agencja ratingowa Fitch podwy¿szy³a notê dla Rosji do BBB z BBB-. Decyzjê tê uzasadni³a wzmacniaj¹cym siê rublem, spodziewan¹ nadwy¿k¹ bud¿etow¹ (wed³ug Agencji nawet 6% PKB), spadkiem zad³u¿enia (do poziomu 17%), sprzyjaj¹cymi wysokimi cenami ropy. Ponadto: przedterminowymi sp³atami d³ugu w Miêdzynarodowym Funduszu Walutowym i Klubie Paryskim oraz ci¹g³¹ kumulacj¹ rodków w funduszu stabilizacyjnym (którego warto æ do 2006 r. mo¿e siêgn¹æ 47 mld USD).

zzz Propozycja nowego prawa dla zagranicznych pracowników (ekspatów) przewiduje: aby dostaæ pozwolenie na pracê w Rosji, bêd¹ musieli przej æ pomy lnie testy na 6 chorób, w tym syfilis, chlamydia i... tr¹d! Brawo. Na pobyt d³u¿szy ni¿ miesi¹c trzeba ju¿ teraz robiæ badania na HIV. Dziwne, te akurat powinno siê wykonywaæ przy wyje dzie. Rosja nale¿y do krajów o wysokiej dynamice rozprzestrzeniania siê choroby. Je li dobrze pamiêtam Moscow Times poda³ informacjê, ¿e liczbê chorych szacuje siê na 1% populacji. W ka¿dym razie komisje poborowe s¹ przera¿one rozmiarem epidemii.

zzz Fatima przyzna³a siê, ¿e jest Czeczenk¹. Mój szef, Australijczyk polskiego pochodzenia, zdziwi³ siê tym wyznaniem. Niektóre osoby w biurze do dzi tego nie wiedz¹. mówi. Rosjanie s¹ strasznymi rasistami. My la³em, ¿e Polacy s¹ najwiêkszymi rasistami na wiecie, ale teraz wiem, ¿e nie, Rosjanie ich prze cigaj¹. A w ogóle to s³ysza³em ci¹gnie temat ¿e wiele osób z dawnych republik Zwi¹zku Sowieckiego, po lubia obywateli Rosji. Oczywi cie zwi¹zki ma³¿eñskie s¹ fikcyjne. Chodzi tylko o to, aby dostaæ pozwolenie na zameldowanie w Moskwie.

zzz Przy wszystkich zastrze¿eniach co do szowinizmu Rosjan, Moskwa jest wielokulturowa, wielonarodowa, to ciasto upieczone ze sk³adników, jakich my nie mamy i mieæ nie bêdziemy jeszcze d³ugo albo i nigdy. W mojej pracy s¹ Rosjanie, Czeczeni, ¯ydzi, Gruzini nie licz¹c expatów.

zzz Podobno to, co polskie lub w Polsce wyprodukowane uchodzi za s³abej jako ci. Nawet o reklamach, które Rosja chce adaptowaæ na swój rynek, a by³y u nas robione, bezpieczniej powiedzieæ, ¿e pochodz¹ np. z Rumunii. Zabawne, z naszej perspektywy przynajmniej. Mówi siê, ¿e Putin wspiera ludowy bojkot polskich wyrobów zachêcaj¹c urzêdników kontroluj¹cych jako æ produktów do odrzucania ich, jako nietrzymaj¹cych rosyjskich norm.

zzz W Moscow Times artyku³ na ca³¹ stronê pod tytu³em Relacje polsko-rosyjskie s¹ z³e jak zawsze . Na szczê cie nie odczuwam tego osobi cie, szarpanina polityków i pyskówki mediów nie zawsze s¹ chyba wyrazem tego, co czuj¹ i my l¹ normalni ludzie. W d³u¿szej perspektywie natomiast wp³ywaj¹ na nastroje... Dopiero w d³u¿szej. Na szczê cie i nieszczê cie.

zzz Na lunch wybrali my siê ca³¹ grup¹ do uzbeckiej restauracji znajduj¹cej siê w drewnianym budynku na ma³ym zielonym skwerku na Pietrowce. Wnêtrze proste, na cianach ludowe tkaniny z po³udnia Rosji . Miejsce trochê przypomina³o indyjskie lub arabskie knajpy, tyle, ¿e zamiast szejka albo króla na cianie wisia³ kilim w stylu ludowym portret Putina. Siedli my, a w³a ciwie roz³o¿yli my siê, w ogródku na d³ugich drewnianych ³awach przypominaj¹cych rzymskie i wyk³adanych dla wygody materacami. Managerem sali by³a ruda piêkno æ w zwiewnej sukience, która, gdy powia³ wiatr, oblepia³a cia³o ukazuj¹c jego piêkn¹ liniê. Zaczê³a siê burza, alejki zamieni³y siê w strumienie deszczówki. Uciekli my do drewnianego budynku. I znów eros


PROZA czyha³ na wyposzczonego Polaczka. Do sto³u podesz³a piêkna Azjatka, aby go nakryæ wie¿ym obrusem. Pochyli³a siê obna¿aj¹c dekolt, piêkne piersi, niade cia³o. Spokojnie, bez ¿enady, w³a ciwie obojêtnie. A we mnie siê gotowa³o. To jeszcze nie koniec. Rozgl¹da³em siê po sali, aby przyjrzeæ siê wystrojowi wnêtrza. Przy stole obok siedzia³a z przyjació³mi blondynka o krótkich krêconych w³osach, d³ugich rzêsach i makija¿u w stylu z lat 60-tych: szeroko po³o¿ony kolor wokó³ oczu, wykoñczony grubym konturem. Nie mog³em oderwaæ od niej wzroku, by³a so cool , w Warszawie nie spotyka siê takich ekstrawagancji. Wszystko co piêkne ma, niestety, swój kres. Ulewa siê skoñczy³a, wrócili my do biura przeskakuj¹c miêdzy strumyczkami i ka³u¿ami.

Krym-seraj Kitajgorod. Pa³ac Trubeckich gdzie mieszka³ Puszkin zrujnowany. Obok jakie szuwary, krzaki, miêdzy nimi le¿y mê¿czyzna w ³achmanach, jego zniszczone buty stoj¹ obok, on sam pi.

zzz Parê minut pó niej spotka³em przypadkowo Wiktora, Rosjanina, którego pozna³em w Warszawie. Zabiera mnie do siebie do domu skuterem. Jechali my starymi ulicami Kitajgorodu, w ród XVIII i XIX-wiecznych kamieniczek, bior¹c zakrêty ostro, a¿ momentami przechyla³o nas do ziemi. Swoj¹ chatê Wiktor pomalowa³ na jaskrawe kolory i ozdobi³ tkaninami z Azji. Gospodarz kocha szczególnie Indie, podró¿owa³ tam parê razy. Wyjmuje worek trawy i papierosy Bie³omorkana³y , skrêca jointa, czêstuje nim. Potem pijemy zielon¹ herbatê z kranówy. Wali jak z Wis³y, czyli w rosyjskich realiach jak z rzeki Moskwy. Pude³ko zapa³ek trawy, czyli jakie piêæ jointów kosztuje u niego 600 rubli. Co ja mam zrobiæ z tak¹ ilo ci¹? Odmawiam. Wiktor daje mi po³ówkê zawarto ci i radzi, ¿eby dobrze schowaæ, a zarazem tak, aby ³atwo da³o siê wyrzuciæ paczuszkê, w razie kontroli milicji. Inaczej sztraf, a raczej ³apówka, 1000 USD. Spokojnie, wiêzienie ci nie grozi pociesza.

17

A KARTKII

u podnó¿a góry, parêna cie metrów od morza. Odmalowali pomieszczenie, meble kupili albo zwinêli sk¹d siê da³o. Tak powsta³a kompletnie nielegalna knajpa. Pili, palili trawê, sprzedawali alkohol (i jak ju¿ znam Wiktora, nie tylko alkohol), mieli restauracjê, noclegowniê, organizowali koncerty no i kursy jogi. Za drobne pieni¹dze. Spyta³em o problemy z milicj¹. Nie by³o wszystko za³atwia³a kasa. Do klubu przychodzili przyjaciele oraz przyjaciele przyjació³. Bardzo ró¿ne towarzystwo z przewag¹ freaków i tradycyjnie tutaj ³adnych kobiet, co fotki Wiktora odnotowa³y szczegó³owo. Po trzech miesi¹cach Wiktor i przyjaciele zwinêli interes. Krym bardzo podobny jest do Indii podsumowa³ swoje do wiadczenie ca³kowicie ju¿ upalony gospodarz nie tylko z powodu temperatury, ale i ludzi .

zzz Wraca³em od Wiktora po jedenastej. Wokó³ stacji metra Czistyje Prudy t³um m³odych ludzi. Pij¹ piwo. Piwo zreszt¹ pije siê na ulicy od wczesnego wieczora, wszêdzie widaæ ludzi z butelkami piwa, spaceruj¹, stoj¹ i gadaj¹, le¿¹ na trawnikach i ca³uj¹ siê, przewa¿nie m³odzi, mo¿e dlatego, ¿e w knajpach drogo.

Czy masz ju¿ swojego ulubionego terrorystê? Dzisiaj wypowiada³em siê z Andrzejem dla jednej z rosyjskich telewizji w sprawie zamachu terrorystycznego w Londynie. Z³apali nas przy wyj ciu z metra Arbatska. Powiedzia³em Jeste my z Polski. Historia nauczy³a nas, ¿e przemoc nie rozwi¹zuje niczego. Nawet najs³uszniejsze przekonania nie usprawiedliwiaj¹ przemocy wobec niewinnych ludzi. Wolno tylko rozmawiaæ i negocjowaæ. Na pytanie jak uporaæ siê z terroryzmem odpowiedzia³em: Nie wiem, nie jestem politykiem . A Andrzej doda³ Teraz mo¿emy siê tylko modliæ za ofiary.

zzz Na ulicach mnóstwo billboardów z has³em Twój telefon mo¿e zwi¹zaæ rêce terrorystom i numerem, gdzie zg³aszaæ informacje o zagro¿eniu terrorystycznym. Propaganda wci¹¿ dzia³a

Wiktor fotografuje. Nie chce pokazaæ swoich profesjonalnych zdjêæ, za to urz¹dza pokaz wakacyjnych fotografii ze Sri Lanki by³ tam w czasie tsunami i Indii. Ciekawsze okaza³y siê fotki z wystawy rosyjskiej sztuki wspó³czesnej. Na mnie wra¿enie zrobi³y rze by manekinów p³ywaj¹cych w piasku na pla¿y albo ART czyli Art Against Real Terrorism. Podobno najpierw zaproszono widzów na wódkê do autobusu, a nastêpnie go wysadzono, czy jako tak. Zdaje siê, ¿e bez widzów w rodku. W pewnym momencie pojawiaj¹ siê zdjêcia kobiet z kursu jogi w najdziwniejszych (i bardzo seksownych) pozach. Z Krymu. Wiktor prowadzi³ tam knajpo-klubo-hotel. Rozsta³ siê z prac¹ i wyjecha³ nad morze. Po miesi¹cu zabrak³o mu kasy, a nie chcia³ jeszcze wracaæ do Moskwy. Z przyjació³mi znale li kryt¹ dachem ruderê zlokalizowan¹ na ma³ej skarpie

zzz Propaganda to modny, trendy klub, który wszak¿e ma opiniê jak tu siê mówi demokratycznego , czyli takiego bardziej ludzkiego i wolnego od snobizmu. Istnieje dziesiêæ lat i wci¹¿ na topie, rzadko æ nie tylko w Moskwie. Woko³o stare kamienice, wiat³o latarni i my dwaj, ja i Andrzej, tylko my. Bramkarz pyta Ilu was jest? Co to? Test na stan wiadomo ci? Dwóch odpowiadam nieco zbity z tropu pytaniem. Dobra, wchod cie s³yszymy. No to wchodzimy. W rodku mega balanga, super muza, fantastyczne dziewczyny. Trudno nie mieæ pozytywnej wibracji, tym bardziej, ¿e dosz³o wsparcie tequil¹ i zio³em. Noc zapowiada³a siê genialnie. A nawet genitalnie. Rozgl¹dam siê w poszukiwaniu tej


A KARTKI

PROZA

18

jednej jedynej, peak of the night, editor s choice, the best of krótko mówi¹c pierwej i pasliedniej . Jeszcze nie widzê, nie w tej chwili... Wychodzê przed klub, rozgl¹dam siê miêdzy grupkami odpoczywaj¹cych imprezowiczów. Tej Jedynej brak. Nagle cud. Ona, Królowa Nocy, przechodzi ko³o mnie. Przechodzi i znika z oczu. Chwilê stojê oszo³omiony, po czym trochê rozczarowany (nie wiem czym, ale tak to czu³em) wchodzê do rodka, zamawiam drinka, aby zapomnieæ, zapomnieæ, zapomnieæ. Albo wypatrzeæ co innego. Odwracam siê ona. Stoi obok przy barze i te¿ co pije. Poznajemy siê. Lena. Wysoka, zgrabna brunetka. Nosi czarne obcis³e body, buty kowbojskie, szerok¹ czarn¹ kowbojsk¹ spódnicê i przepaskê na w³osy a la lata 80-te. Sk¹d jeste pyta. Z Polski. Aaaa... mruczy trochê rozczarowana. Oj, uwa¿aj, bo siê narazisz przedstawicielowi wiatowej potêgi. Lena przesy³a mi zblazowane spojrzenie. Francuzom siê nie uda³o... kontynuujê niewzruszony jej ch³odem Niemcom te¿ nie, a Polacy rz¹dzili na Kremlu. Nu szto ty! rzuca niedowierzaj¹co i budzi siê z blazunku. Nu da. W XVII wieku co prawda i na krótko... Dalsza czê æ historycznego wywodu ginie w coraz g³o niejszej muzyce, ale to bez znaczenia. Lena na moment milknie i zaraz potem u miecha siê. Jest dobrze! Okazuje siê, ¿e studiuje i pracuje jako modelka, ale reklamy nie lubi. Muzyki w Propagandzie te¿. Mo¿e przeniesiemy siê do Miksa proponuje. Czemu nie? Na razie jednak pijemy, tym bardziej, ¿e to ja stawiam. Po paru drinkach (tempo mia³a dziewczyna niesamowite) muzyka zaczyna siê jej podobaæ i nigdzie nie chce ju¿ i æ. Impreza siê rozkrêca, my dalej pijemy, przy czym ja ca³y czas stawiam, jak nigdy. Gadamy o niczym i o wszystkim, miejemy siê z niczego i ze wszystkiego. Gdy robi siê mi³o- bum prze¿ywam szok. Okazuje siê, ¿e Lena ma osiemna cie lat. Spinam siê. Ona to widzi i pyta: Boisz siê, ¿e jestem taka m³oda? Przera¿a ciê mój wiek? rzuca kilkakrotnie i nie dowierza mojej reakcji. Nic nie odpowiadam, po czym stwierdzam Ale pozostaniemy przyjació³mi? Z pewno ci¹. Pijemy za przyja ñ polsko-rosyjsk¹. Najbardziej do g³owy uderza sambuka p³on¹cy drink, który pije siê przez s³omkê, a nastêpnie wci¹ga powietrze równie ciep³e i powalaj¹ce, co sam alkohol spod drugiej szklanki, która wcze niej s³u¿y³a do przykrycia drinka. Jest uroczo, przytulamy siê, ca³ujemy. Lena na chwilê wychodzi raz, potem drugi, potem trzeci. I wtedy czar pryska. Królowa Nocy znika na zawsze. Wychodzê przed klub nic dziwnego ju¿ wita.

Có¿, ka¿dy ma swoj¹ Wielk¹ Smutê. Do domu na Smoleñskiej wracam taks¹ z sobowtórem Go³oty. Jest mi wszystko jedno. Kierowca okazuje siê ca³kiem sympatyczny. Deal to deal, dostaje 200 rubli, po drodze nie ma ¿adnego problemu.

Grzeszniku zbaw siê sam Wsta³em rano no, powiedzmy pod koniec rana, tj. o dwunastej i ju¿ o drugiej ruszy³em w miasto. Monastyr Nowodziewiczy dzia³a³ zupe³nie czarodziejsko: freski w g³ównej cerkwi, ikonostas a¿ po sklepienie, ikony w muzeum. Czu³em niesamowit¹ energiê duchow¹, która zebra³a siê tu przez wieki. Za murami monasteru ³adny staw i ma³o ciekawe bloki zapewne z lat 50 lub 60- tych. Cmentarz Nowodziewiczy, przylegaj¹cy do klasztoru, uchodzi za jeden z najwa¿niejszych w Rosji. Z³o¿ono tu prochy Gogola, Prokofiewa, Majakowskiego, s³awnych aktorów, re¿yserów. Wszystko, niczym chwasty, przyt³aczaj¹ monumentalne, socrealistyczne w tre ci i formie pomniki bo trudno w tym przypadku mówiæ o nagrobkach genera³ów wojska i milicji, polityków, budowniczych komunistycznego raju, kosmonautów. Po ród tego sepulkralnego kiczu: polny, granitowy kamieñ mogi³a Michai³a Bu³hakowa i smuk³y pomniczek secesyjna cerkiewka wysoko ci mo¿e jednego metra nagrobek Antoniego Czechowa.

zzz Muzeum im. Puszkina. Móstwo arcydzie³. I van Gogh i Renoire i Kandinsky. Jako bez wiêkszych wra¿eñ. Z jednym wyj¹tkiem portretu Mojsze Kislinga.

P. I. M. P. Wyszed³em do Propagandy na hip-hop party. Jeszcze w metrze zauwa¿y³em dosyæ ³adn¹ brunetkê w superkrótkiej falbaniastej miniówce d¿insowej. Snu³a siê po podziemiach bez celu, zblazowana, rozleniwiona, nieobecna. Gdy wysz³a tym samym wyj ciem co i ja, postanowi³em zaczekaæ na ni¹ przy wystawie sklepu obuwniczego i zagaiæ. Sz³a równie¿ do klubu, by³a niada, seksowna, ale jaka taka na twarzy dirty . Szczerze powiem nie wiedzia³em, czy to przypadkiem nie prostytutka albo jaka naci¹gaczka na seksowne nogi (wyci¹ga siê wnioski z do wiadczeñ).


PROZA Nie zapa³ali my do siebie mi³o ci¹ od pierwszego wejrzenia. Potem na parkiecie snu³a siê równie ma³o energicznie, parê razy u miechnê³a siê do mnie, ja do niej, ale bez ¿adnych konsekwencji. W po³owie zabawy zmienia siê podk³ad muzyczny na drum&bass a dirty woman wskakuje na scenê i nie wierzê w³asnym oczom! zblazowana seksbomba przemienia siê w MC, która nawija do mikrofonu z prêdko ci¹ rakiety, wzbudzaj¹c totalny entuzjazm publiczno ci, po czym schodzi na dancefloor, chwilê jeszcze tañczy, wychodzi na zewn¹trz, wsiada do limuzyny i odje¿d¿a w niewiadomym kierunku. Ja ju¿ wtedy pozna³em Nastiê. Wypatrzy³em j¹, gdy siedzia³a przy stoliku sama. Piêkne du¿e oczy b³yszcza³y w kosmos, u miechn¹³em siê do niej, odpowiedzia³a tym samym. Upewniwszy siê, ¿e to nie pu³apka, przysiad³em siê do niej i tak siê zaczê³o. Niby niezbyt skomplikowane, chocia¿ w rzeczywisto ci Nastia by³a bardzo dystyngowana. Nawet dla ¿artu zwraca³em siê do niej Princessa . Zarazem czu³em, ¿e w rodku dusi wulkan namiêtno ci. Po chwili rozmowy z³apa³em j¹ za rêkê i wyci¹gn¹³em na parkiet. Odwracam siê, aby przyjrzeæ siê dziewczynie, lecz zamiast kontaktu wzrokowego nawi¹zujê kontakt z jej szyj¹. Okaza³a siê wysok¹, smuk³¹ wie¿¹ o d³ugich w³osach, które zreszt¹ stale nerwowo przeczesywa³a d³oñmi, co jaki czas pozbywaj¹c siê kilku w³osów. By³a du¿o piêkniejsza ni¿ pocz¹tkowo mi siê wydawa³o, choæ trochê za bardzo wychudzona. W tañcu czu³em, ¿e spiê³a siê, rusza³a siê sztywno. Pewnie dlatego, ¿e w Propagandzie znalaz³a siê pierwszy raz. Próbowa³em j¹ rozkrêciæ, wyluzowaæ i jako tak powoli rozwijali my znajomo æ. Studiowa³a chemiê i pracowa³a jako kurierka rozwo¿¹ca protezy i inne wyroby dentystyczne. Wymy li³em seriê opowie ci o mafii, która próbuje odbiæ Nastii z³ote szczêki dla bogatych pacjentek. Wyszli my najpierw przed klub, potem parê metrów dalej do ogródka zabaw dla dzieci. £awki pokrywa³a warstwa pustych butelek po piwie i breezerach, puszek energizerów i toreb foliowych. Nastiê bola³y nogi, wzi¹³em j¹ na rêce i przenios³em w zaciszn¹ miejscówkê. Niesamowite, ¿e w centrum Moskwy s¹ takie spokojne miejsca. powiedzia³a Co ty mówisz, u was jest ich mnóstwo, choæby staw na Czistych Pródach zaprotestowa³em. Chyba mniej zna³a Moskwê ode mnie. Nastia wypyta³a siê o stan moich spraw. Klasyka. Nie wierzy³a, ¿e jestem sam, nie mam ¿ony itp. K³amiesz, k³amiesz, k³amiesz. Mê¿czyznom nie wolno wierzyæ, nie wierzê mê¿czyznom, zawsze k³amiecie powtarza³a, nie s³uchaj¹c tego co mówi³em. Pie ci³em jej biodra, ugryz³a mnie w ramiê rozemocjonowana. Ja nawet na zak³adkê nie poznawa³em dziewczyn. wyja ni³em z dum¹. Po chwili milczenia przeszed³em do ofensywy. Spyta³em: A ty? Co ja? Masz ch³opaka? Milczenie.

19

A KARTKII

No..? MAM. Jak to? Gdzie jest? Siedzi w domu. No widzisz, to kobietom nie mo¿na wierzyæ! stwierdzi³em zaskoczony jej wyznaniem. Nastia jednak nie czu³a siê przekonana.

Mimo wszystko, by³o miêdzy nami du¿o czu³o ci. Ko³o pi¹tej poszli my z jej kole¿ank¹ i Kanadyjczykiem, którego ta pozna³a (a który z kolei próbowa³ wcze niej poderwaæ Nastiê, ale mu siê nie uda³o) na czekoladê do czynnej 24 godziny Czekoladowni niedaleko metra £ubianka. Kanadyjczyk pracowa³ w postprodukcji filmowej w Vancouver. Przyjecha³ na lub swojego przyjaciela. Nie wiedzia³em, ¿e tylu hollywoodzkich re¿yserów to idioci. podsumowa³ wra¿enia z pracy. Firma zaczê³a od reklam, stopniowo przeprofilowa³a siê na klientów z amerykañskich studiów filmowych, którzy w Kanadzie realizowali swoje produkcje. Doskona³y biznes, szczególnie, gdy okaza³o siê, ¿e Vancouver wygl¹da jak typowe miasteczko amerykañskie. Rano spad³ deszcz, zrobi³o siê ch³odno. Ma³y szok Nastia wyjê³¹ z torby ko³nierz z lisa. Nie wiem, po co go nosi³a, jeszcze wieczorem panowa³ upa³. Odda³em Nastiii swoj¹ sztruksow¹ marynarkê i wzi¹³em lisa. Otuli³em siê nim i wygl¹da³em jak pimp, alfons z Bronxu albo dealer narkotyków. Po otwarciu metra, tu¿ przed 6 rano rozstali my siê w wietnych nastrojach. Dosta³em od Nastii telefon zapisany na pocztówce reklamuj¹cej piwo. Pospa³em trzy godziny i znów do pracy.

zzz Po po³udniu dzwoniê do Nastii. Nie mo¿e siê spotkaæ. Mój ch³opak mnie potrzebuje . Eh, durny Poliaczku...

Wy cig Pokoju Pi¹tek. Impreza u mnie i Andrzeja na Smoleñskiej. Przychodz¹ Dasza i Jura plus dwójka ich znajomych, Maja i Denis. Pijemy tequilê jak wodê szybko i lekko, potem palimy fajkê, wyg³upiamy siê, czemu towarzysz¹ dzikie krzyki i opowie ci dziwnej tre ci. Na koniec dochodzi jeszcze dwójka znajomych, przyjació³ka Daszy z telewizji Kultura i jej ch³opak, a raczej pretendent do serca, Stefan, Anglik polskiego pochodzenia po rusycystyce. Przechodzimy na ¿o³¹dkow¹, legendarny staff z Polski, znów miechy gadki szmatki i pijañstwo polsko-rosyjskie najwy¿szej jako ci. Gdy w g³owach szumi dostatecznie mocno ruszamy, czê æ z nas samochodem Jury, czê æ taksówk¹ na Góry Worobiowe. Tam startuj¹ nocne, nielegalne wy cigi, ludzie spaceruj¹ popijaj¹c piwo, no i rozci¹ga siê niesamowity widok na nocn¹ Moskwê. Jura szuka miejsc do parkowania. Po kilku kó³kach wokó³ g³ównego placu znajduje. Tyle, ¿e przejazd do wolnej szczeliny na chodniku blokuje wypasiona BMW-ica. Czekamy,


A KARTKI

PROZA

20

a¿ samochód siê ruszy, co trwa do æ d³ugo. Auto cofa siê powoli i odje¿d¿a, w rodku zauwa¿am dwie dziewczyny. Kiedy wychodzimy pytam Jury, co siê sta³o z kierowc¹ i pasa¿erk¹. Pokazuje drug¹ stronê ulicy, niemal naprzeciwko nas. Alkohol robi swoje, ruszam z szar¿¹ u³añsk¹, zagadujê dziewczyny, wykazujê konieczno æ wypicia ¿o³¹dkowej na cze æ polsko-rosyjskiego spotkania na szczycie (Gór Worobiowych). Podchodzi Jura, przeprasza za moj¹ natarczywo æ, co natychmiast buduje zaufanie do nas i rozmowa nabiera tempa. Pijemy wódeczkê z gwinta (prowadz¹ca samochód równie¿...) i ogl¹damy skrz¹c¹ siê od wiate³ panoramê Moskwy. W koñcu kto rzuca propozycjê jed my nad rzekê. Zaczynamy wy cig, droga prowadzi limakami zjazdów i podjazdów Gór Worobiowych. Maja kieruje równie dobrze, co Jura, który pasjonuje siê samochodami. W koñcu skrêcamy w jak¹ poln¹ drogê i zatrzymujemy siê na nabrze¿u, dos³ownie parê metrów od rzeki. Woda po³yskuje w wietle ksiê¿yca, Moskwa p³ynie spokojnie, majestatycznie. Kontynuujemy rozpijanie ¿o³¹dkowej, kontemplujemy rzekê, kto siê z kim ob ciskuje, kto inny rozmawia intymnie, nocny piknik. Trzeba ruszaæ dalej. Znów wy cig, samochody migaj¹ miêdzy pasami, drog¹ rozszerza siê, przybywa pasów, wje¿d¿amy do centrum. Z ka¿dej strony wzrok atakuj¹ jaskrawe neony kasyn, promieniuj¹ zwariowanymi barwami jak w Las Vegas. Most, wyspa, most wypadamy prosto na o wietlony Kreml i bajkowe bañki soborów na Placu Czerwonym. Przystajemy na kawê i deser. Gdy okazuje siê, ¿e dziewczyny s¹ starsze od Jury o piêæ lat, a ode mnie m³odsze o dziesiêæ, rozmowa przestaje siê kleiæ. Zaczyna siê co w rodzaju kaca po ostrym przepiciu. Napiêcie siada, rozstajemy siê. Jura zostawia mnie pod klubem Paryska noc . Przede wszystkim jednak nieudana... Witajcie w wiecie normalno ci, w ród brzydkich dziewczyn i w¹satych facetów z brzuszkiem. P³acê 300 rubli za wjazd, ale po piêciu minutach wychodzê. Potem ruszam do Miksu, cieku dla chemicznych balangowiczów, jednego z nielicznych miejsc otwartych do 10.00 rano. Na wej ciu topiê kolejne 200 rubli. W klubie graj¹ straszny ³omot najpewniej remiksy d wiêków pi³y tarczowej. Faktycznie trzeba siê nie le nawaliæ, ¿eby wytrzymaæ serwowan¹ tu muzykê. Taka prawda, ¿e wpad³em do Miksa tylko po to, aby spotkaæ Lenê. Nie zauwa¿am jej. Po³owa imprezowiczów pije szampana. Szampana, nie Szampanskoje . Moët & Chanson do us³ug. Jaka dziewczyna próbuje przekazaæ mi wyrazy sympatii i ¿yczliwo ci. Duch ju¿ mocno siad³, wiêc tylko odpowiadam spasiba i wychodzê. O szóstej l¹dujê w domu. Jak czêsto bywa zaczê³o siê ekstaz¹, skoñczy³o jakim takim niesmakiem do samego siebie, za marnowanie czasu, energii i wielu, bardzo wielu bilietow Banka Rossiji .

Polsko-Rosyjski Miks Park Ko³omienskoje. £adny widok Moskwy, tej nowszej czê ci, z blokowiskami i bardzo rzadko kopu³ami cerkiew. Zat³oczone przez spacerowiczów trawniki-³¹ki ³agodnie opadaj¹ do rzeki, p³yn¹cej miêdzy urokliwymi wzgórzami.

Przez ca³y czas kto gra³ na zestrojonych metalowych p³ytach rozwieszonych na ¿erdziach psychodeliczn¹ muzykê, która roznosi³a siê po ca³ym parku. Kosmiczna wibracja.

zzz Prysznic. Po ugryzieniu przez Nastiê zrobi³ siê na obojczyku wielki siniak!

zzz Poszed³em do Propagandy. Reiner Truby za gramofonami. Pocz¹tkowo gra³ du¿o latino, które niestety stopniowo przechodzi³o w housowy ³omot. Tylko dziêki mojito da³o siê znie æ jazgot. Popija³em drinka za drinkiem, obserwuj¹c parkiet z podwy¿szenia. Wysiorbywa³em przez s³omkê resztki alkoholu, gdy przesz³a obok mnie dziewczyna podobna do Oli, starej, wielkiej mi³o ci. Zaczepi³em j¹, przywita³a siê z u miechem. Pytam o imiê nie do wiary Aleksandra. Chwilê pogadali my po rosyjsku, potem przechodzimy na angielski. Zdaje siê, ¿e moskiewska Ola czu³a siê dziêki temu bardziej kosmopolityczna. Potañczyli my chwilê, rusza³a siê w koci sposób. Niespodziewanie stwierdzi³a, ¿e musi poszukaæ przyjació³ i zniknê³a nie czekaj¹c na reakcjê. Nieco pó niej bawi³a siê z jak¹ dziewczyn¹. Gdy wychodzi³em z klubu, podbieg³a do mnie. Wyszli my razem na powietrze, usiedli na parapecie okna przeciwleg³ej kamienicy i rozmawiali. Jej wygl¹d i zachowanie przypomina³y Lolitê Nabokova, choæ ona sama nie mia³a czternastu lat, ju¿ studiowa³a socjologiê. A jednak w krótkiej spódniczce z d³ugim rozporkiem, który po ka¿dym ruchu nóg, obna¿a³ uda, z jakim takim spojrzeniem dziewczêcym i g³osem podlotka... Tak czy owak, robi³a specyficzne wra¿enie. Przy tym wszystkim Aleksandra mia³a du¿¹ wiadomo æ cia³a, tego jak dzia³a na mê¿czyzn, co zobaczy³em, gdy podesz³a na moment do jakich znajomych obcokrajowców. P³onêli z podniecenia. Kto wie, mo¿e tylko robi³a badania terenowe nad seksem w Moskwie? Dziewczyna, z któr¹ tañczy³a zaprosi³a nas na eskapadê do Miksa. Pocz¹tkowo Aleksandra nie chcia³a i æ, zmêczona podrywami ze strony facetów, obawia³a siê czy nie bêdê kolejnym natrêtem. Jej fochy przyj¹³em z obojêtno ci¹. Pewnie to j¹ przekona³o, choæ wyja ni³a, ¿e rusza wy³¹cznie z powodu dziewczyny, z która tak fajnie siê bawi³a przez ca³y wieczór. Spyta³em, czy jest lesbijk¹. Odpowiedzia³a, ¿e nie, ¿e wrêcz przeciwnie, uwa¿a siê za homofoba. Homofobka i dumna z tego... A niby taka progresywna m³odzie¿. Miks. Podobno do klubu wpada czêsto policja, rzuca ludzi na pod³ogê i przeprowadza rewizjê, czasem nawet osobist¹. Szukaj¹ narkotyków, a jeszcze bardziej ³apówek. W rodku nie spodoba³o siê Oli, a jej kole¿anka mówi¹c wprost, ola³a j¹, zainteresowana bardziej ch³opakami, z którymi flirtowa³a namiêtnie, pomimo obecno ci swojego prawowitego mê¿czyzny. Postanowili my rozjechaæ siê do domów. ¯e by³o nam po drodze wsiedli my do jednej taksówki. Podje¿d¿aj¹c na Smoleñsk¹, zaprosi³em j¹ do siebie na herbatê. Zgodzi³a siê. Tylko na herbatê! podkre li³a parokrotnie. Jasne. Gadali my o Bogu, mi³o ci, rodzinie. Rodzice faj-


PROZA ni, siedz¹ na daczy, rzadko wpadaj¹ do Moskwy. Mi³o æ? Taaa... kiedy kocha³am, ale mia³am go ju¿ dosyæ. Jestem m³oda, chcê siê wyszaleæ. Wyszaleæ. Ja muszê siê wyszaleæ, bo jestem m³oda! Bóg czujê, ¿e jest co , co tym wszystkim... co wiêkszego od nas, ale nie wiem, co by to mog³o byæ? Mo¿e w³a nie Bóg? Mo¿e nie. W ka¿dym razie niczego specjalnego nie czujê do niego. O siódmej rano Aleksandra pojecha³a do siebie.

Dyskretny urok prawos³awia Cerkiew Z³o¿enia Szat. 1701 r., barok, czerwone ciany obramowane bia³ym konturem. W rodku przepiêkny ikonostas. Mrok roz wietlany przez nieliczne p³on¹ce wieczki i s³abe wiat³o od okien. Chór kobiecy na trzy g³osy piewa modlitwy do Matki Bo¿ej, chyba Akatyst. W pewnym momencie w³¹cza siê bas kap³ana. Z ludzkich g³osów nieludzka harmonia.

zzz Monastyr Doñski. Osza³amiaj¹cy ikonostas. Modlê siê z innymi pok³ony i krzy¿e, zaduma. Zagaduje do mnie kobieta, co szepcze, ale za cicho bym zrozumia³, po klubach mam problemy ze s³uchem. Gdy dochodzi do niej, ¿e jestem obcokrajowcem, pyta: Kto? Polak. A czemu nie katolik? Katolik. A! To dobrze. W³odzimierz So³owjow by³ katolikiem i dlatego tu... cisza g³os i wzrokiem omiata cerkiew wyklêli go. Ale to by³ dobry cz³owiek. t³umaczê, nie wiem po co, wielkiego teologa. By³, ale i tak... kobieta zawiesza g³os i spogl¹da w stronê cerkiewnego ikonostasu.

Wyklêty powstañ ludu Rosji Spotkanie z Wier¹, Pieti¹ i ich synem Andriejem. Restauracja ukraiñska Szynok . Wystrój ludowej chaty czy pasio³ka, w rodku nawet przechadzaj¹ siê ¿ywy koñ, kury i gêsi. Obok w gotyckich wnêtrzach francuska restauracja zero ludowo ci, tylko luksus. Poznali my siê lata temu na Ukrainie, st¹d teraz ukraiñska kuchnia. Zamawiam pasztet na przystawkê i karpia z borowikami jako danie g³ówne. Jedno i drugie pycha. Próbujê te¿ piero¿ków z ziemniakami. Mistrzostwo wiata, ¿e te¿ z tak prostych sk³adników da siê zrobiæ co równie wyrafinowanego w smaku. Pierogi z wi niami ju¿ tylko dobre, daleko im do arcydzie³a. W. i P. to wysoka bur¿uazja. On w zarz¹dzie grupy bankowej, ona prowadzi agencjê human resources. Jedno z pierwszych pytañ, które pada z ich strony czy chodzê do fitness clubu i ile razy w tygodniu. Wiera, okazuje siê, piêæ razy. Kiedy jemy s³odkie potrawy, Pietia upomina j¹, ¿eby nie przesadza³a z ilo ci¹ cukrów, bo bêdzie cierpia³a, ¿e musi potem wiêcej æwiczyæ. cis³a dieta, ostry re¿im dnia pobudka

21

A KARTKII

6 rano ¿eby zd¹¿yæ przed prac¹ na si³owniê, to podstawa nawet wysoce dostatniego ¿ycia. Rosjanin jak ma kasê stwierdza Pietia najpierw kupuje luksusowe ubrania, potem drogi samochód, dopiero na koñcu mieszkanie. Dlatego s¹ takie drogie. mieje siê, nawi¹zuj¹c do mojej opowie ci o cenie wynajêcia kwartiry, w której mieszkam. Wiera protestuje, uwa¿a, ¿e dla Rosjanina wa¿niejszy od ubrañ jest samochód. Inne spojrzenie na sprawy ukraiñskie. Pomarañczowa rewolucja? Pieni¹dze rosyjskie przegra³y z amerykañskimi. Jedna klika wypar³a drug¹. Przecie¿ Juszczenko pe³ni³ w rz¹dzie Kuczmy funkcjê premiera, szefowa³ Bankowi Centralnemu. Trudno podejrzewaæ go o zachowanie cnoty. Obecnej pani premier te¿ nad wyraz ³atwo zapomniano przesz³o æ oligarchini. Ich znajomi z Kijowa twierdz¹, ¿e sytuacja na Ukrainie siê nie poprawia. Równocze nie przyznaj¹, ¿e zachowanie w³adz rosyjskich by³o niew³a ciwe, wiêcej nawet, sowieckie. Inne spojrzenie na Chodorkowskiego... Najbogatszy cz³owiek Rosji. Pieni¹dze mu nie wystarczy³y, chcia³ równie¿ w³adzy. Dlatego popiera³ ró¿ne partie opozycyjne. Zapowiada³ zmianê prawa, pachnia³o niemal rewolucj¹. Dot¹d istnia³a niepisana umowa, ¿e w³adza nie ingeruje w biznes, biznes nie miesza siê do polityki. Chodorkowski z³ama³ zasadê. Pocz¹tkowo w³adza chcia³a siê z nim porozumieæ, ale on nie chcia³. Potem on chcia³, tyle, ¿e w³adza ju¿ nie. Odda³ udzia³y w swoich przedsiêwziêciach biznesowych zagranicznym partnerom, aby w razie ataku na firmê wykazaæ, ¿e Putin prze laduje zagraniczny kapita³. W g³owie mi siê krêci od wina i sam ju¿ nie wiem czy dobrze rozumiem rosyjskie rozgrywki na szczytach w³adzy. Andriej, student Londyñskiej Szko³y Ekonomicznej, trochê protestuje, co mówi o demokracji, pañstwie prawa, wolno ci. Wiera wyja nia, ¿e dzia³ania Chodorkowskiego mog³y siê skoñczyæ wojn¹ domow¹. Rewolucja do niczego dobrego by nie doprowadzi³a, nie w Rosji. Obawiaj¹ siê utraty w³asnego stanu posiadania, czy wyra¿aj¹ lêk przed realnym zagro¿eniem? Zmianami jak w 1917 r., gdy Rewolucja Lutowa, ze s³abym, ale demokratycznym rz¹dem, przegra³a z Pa dziernikow¹, co skoñczy³o siê katastrof¹ i 70 latami totalitaryzmu? Przesadne obawy? Bo mimo wszystko wielu ludziom ¿yje siê lepiej ni¿ kiedykolwiek wcze niej? Wielu? Czyli ilu? Przypomnijmy wiête s³owa Lenina, który ju¿ w 1907 r. pisa³ w przedmowie do Rozwoju kapitalizmu w Rosji : (...) znikoma mniejszo æ drobnych producentów bogaci siê, wychodzi na ludzi , przekszta³ca siê w bur¿uja, przyt³aczaj¹ca za b¹d popada w zupe³n¹ ruinê i staje siê robotnikami najemnymi lub pauprami, b¹d wiecznie ¿yje na pograniczu sytuacji proletariackiej. Lenin czu³, ¿e tê wiêkszo æ da siê wykorzystaæ dla sprawy rewolucji i wykorzysta³ j¹. Zaledwie 10 lat pó niej.

zzz Wypowied jednego z oficjeli Kremla dla prasy: ma³o osób z Zachodu zdaje sobie sprawê, ¿e dla wielu narodów z pañstw przyleg³ych, Rosja stanowi oazê wolno ci. Tu znajduj¹ legaln¹ pracê, zak³adaj¹ rodziny, osiedlaj¹ siê. Inne kraje


A KARTKI

i wspólnoty choæby USA czy EU odrzucaj¹ ich, ale w Rosji znajduj¹ swój nowy dom.

zzz Dostojnik Cerkwi Prawos³awnej o mo¿liwo ci, analogicznej do ukraiñskiej, rewolucji w Rosji w czasie przysz³ych wyborów. Je li dojdzie do niej, nie bêdzie ani pomarañczowa, ani ró¿owa, tylko czerwona. A w Rosji za du¿o krwi ju¿ wylano i nigdy nic dobrego z tego siê nie zrodzi³o.

London calling Po¿egnalna kolacja Maszy, prawniczki, która wyje¿d¿a do pracy w banku inwestycyjnym w Londynie. Podobno Rosja to jeden z najbardziej obiecuj¹cych rynków dla kapita³u typu private equity. Na celowniku s¹ przede wszystkim media i banki rosyjskie. Masza malutka, milutka, bardzo ciep³a i co wiêcej, skromna osoba, jako nie pasuje, przynajmniej na pierwszy rzut oka, do kliszy prawnika i to w dziedzinie fuzji oraz wrogich przejêæ. Pytam Maszê o antysemityzm w Moskwie. Tak, jest bardzo mocny i bardzo tradycyjny dla Rosji. Ona sama go nie popiera. Prawdê mówi¹c wiêkszo æ jej przyjació³ to ¯ydzi.

Moskwa nie wierzy ³zom. Wierzy beemkom. Wróci³em z lunchu w marokañskiej restauracji Ketama. Zamiast siedzieæ, le¿y siê na poduchach i ja kach i kontempluje drewniany sufit malowany we wzory ludowe. Mo¿na te¿ podgl¹daæ ¿ycie na ulicy. Restauracja zajmuje taras, który wprawdzie zadaszono, lecz plandeka nie siêga do pod³ogi i w powsta³ej w ten sposób szczelinie widaæ, co siê dzieje na deptaku przy Bolszoj Dmitrowce. Inna rzecz, ¿e wystarcz¹ pokusy w rodku. Nie tylko kulinarne. Obok mnie siedzia³a trójka dziewczyn, jedna urocza, choæ nie bardzo ³adna, za to zgrabna. W mini. Rzuca³a kusz¹ce spojrzenia i przekrêca³a siê z boku na bok, ods³aniaj¹c uda, po ladki, czerwone majteczki. Porozmawia³em z ni¹ chwilê, okaza³o siê, ¿e to grzeczna studentka, która chodzi wcze nie spaæ i nie spotyka siê z obcymi. Jako nieudany playboy wyznam szczerze, ¿e naprawdê ju¿ nie wiem, kto tu jest ofiar¹, a kto katem.

zzz J. o zwi¹zkach obcokrajowców z Rosjankami. Zwi¹zki tak. Stosunkowo ma³o ma³¿eñstw, przynajmniej w ród moich znajomych. Rosjanki s¹ bardzo roszczeniowe. Nie pójdê tu, bo to nie godne mojej osoby, a dlaczego nie samolotem, czemu metrem, a nie taksówk¹? Ma³o robi¹ ze sob¹, ma³o s¹ obrotne. I tylko pytaj¹, dlaczego ukochany nie ma wiêcej pieniêdzy, ¿eby zapewniæ im ¿ycie godne ich urody i powabu. No to gdy expaci wyje¿d¿aj¹ z Rosji zostawiaj¹ je. Wiedz¹, ¿e one s¹ z nimi tylko dla pieniêdzy. Z Polkami, z tego, co wiem jest inaczej, du¿o lubów, prawda? I nie tylko dla pieniêdzy. Przynajmniej nie w ród moich znajomych. Naprawdê?

PROZA

22 zzz

Ludzie migaj¹ nam przed oczami, pozostawiaj¹c po sobie blady cieñ, pozór, który wytwarzaj¹ na u¿ytek kontaktu z obcymi. Nie dopuszczaj¹ nikogo albo z trudem i rzadko kiedy do prawdziwych siebie. My l¹, ¿e w ten sposób chroni¹ swoj¹ wra¿liwo æ przed nieproszonymi go æmi. Samobójcza strategia. Przecie¿ na tyle tylko ich poznamy, na ile nas do siebie dopuszcz¹. Czyli w tym przypadku p³ytko i b³êdnie. Co mia³o chroniæ zwodzi innych, którzy przera¿eni tym, co widz¹, uciekaj¹ gdzie pieprze ro nie, byle dalej od zimnych, cynicznych serc.

zzz Rosyjskie powiedzenie powsta³e z mi³o ci do piosenki Lady in red ¯ienszczina w krasnym Daj nam nieszcziasnym. Czyli t³umacz¹c bardzo swobodnie dziewczyno w czerwieni daj dupy nam, beznadziejnym kolesiom . Trochê to mówi o mê¿czyznach w kraju.

zzz Filip le gej opowiada, ¿e podobno 80% zwi¹zków obcokrajowców zarówno hetero jak i homo rozpada siê po przyje dzie na d³u¿ej do Libanu. Kobiety i mê¿czy ni s¹ tam tak osza³amiaj¹cy, ¿e utrzymanie zwi¹zku stanowi wielkie wyzwanie. Przed Moskw¹ nie wiedzia³bym, o czym mówi. Teraz wiem.

zzz Czy mam obsesjê erotyczn¹? W takim razie nie ja jeden. Na pierwszej stronie czwartkowego Moscow Times informacja o okr¹g³ym stole biznesmenów: Biznes i seks czyli jak przez zwiêkszenie libido maksymalizowaæ zyski. Zasadniczo skoñczy³o siê na pieprznych ¿artach. Gubernator Nowogrodu, Vladimir Podoprigor stwierdzi³ krótko Trudno my leæ o tak gor¹cym temacie, gdy na ulicach tyle piêknych kobiet .

zzz Nie zapominajmy, ¿e w Moskwie jest równie¿ sporo bardzo bogatych bussineswomen..

zzz Mania ekspatów -prywatne przyjêcia musz¹ obs³ugiwaæ kelnerzy. Wynajêcie jednego z modnej restauracji na przyjêcie kosztuje nawet do 200 USD. Podobno za drugie tyle, da siê go zatrzymaæ na noc.

zzz No, wreszcie lokal z pijanymi dziwkami. Klub Che. Dwie panienki, ju¿ ko³o 30-tki, obmacywa³y po jadrach faceta, który w pijanym zwidzie rozpi¹³ rozporek, potem ca³owa³y siê z ka¿dym, kto z nimi tañczy³. Republika Weimarska, panie!


PROZA zzz W Vogue, nowej kawiarni w Moskwie, podobno bardzo trendy. Towarzystwo dwojakiego rodzaju: zagraniczni biznesmeni i luksusowe panienki, mo¿e nie zaraz prostytutki, ale dziewczyny które nie potrafi¹ kochaæ siê, nie maj¹c w g³owie wizji najnowszego modelu BMW coupe, zaparkowanego pod oknem. D³ugonogie, w miniówkach, z w³osami opadaj¹cymi do po³owy pleców, robi¹ wra¿enie. Barbie z plastiku.

23

z bomb¹, ale ataku terrorystycznego nie zaliczy³em dot¹d). Zagro¿enie z³odziejstwem, odnosi³em wra¿enie, mniejsze ni¿ u nas. Kto by przypuszcza³... Pocieszam siê, ¿e mia³em i tak sporo szczê cia, nie straci³em paszportu, telefonu ani biletu do Petersburga, które to rzeczy w³o¿y³em do tej samej kieszeni, z której wyp³yn¹³ portfel. Karty kredytowej tego dnia nie wzi¹³em ze sob¹.

PETERSBORGIA Szukam w necie taniego lokum w Petersburgu i natrafiam na nastêpuj¹c¹ opiniê jednego z go ci. Hotel czysty i przyjazny. Tylko niadania ma³e. No i prostytutki, dzwoni³y do pokoju codziennie wieczorem.

W sali restauracyjnej rozbawione dziewczyny o twarzach s³odkich jak rachat³ukum, sp³ywa³y rozbawione pod stó³, miedzy nogi towarzysz¹cych im mê¿czyzn, potem rzuca³y wyzywaj¹ce spojrzenia przechodz¹cym go ciom z innych stolików. Wszystko dla zabawy, pour epater le bourgeois .

zzz Moscow Times : obrobili ambasadora Wielkiej Brytanii z karty kredytowej i 3000 rubli, a jego ¿onê zranili. W Petersburgu, w centrum, na Newskim Prospekcie, podobno gang 15-16 letnich Cyganów (zapewne wed³ug milicji oryginalni Rosjanie nie okradaj¹ ambasadorów). Hmmm... Dzi wyje¿d¿am do Petersburga!

zzz Skolka was? zapyta³ bramkarz. Wszystko jasne. Szalona noc w Propagandzie. Najpierw krótka znajomo æ z Danielle, pó³ Amerykank¹, pó³ Francuzk¹. Potem Ani¹ delikatnej urody blondynk¹, na co dzieñ hostess¹. Dziewczyna z dystansem do ludzi, nie okazuje emocji, je li co w ogóle to ch³ód. Zaczêli my tañczyæ, potem wyszli my do baru obok na piwo i Bailleys a (mi³o æ wielu Rosjanek). Gdy zapyta³em j¹, trochê przez przypadek, jak¹ mi³o æ, jaki seks lubi najbardziej, odpowiedzia³a krótko i bez zastanowienia strasnyj , to znaczy namiêtny. Ogieñ ukryty w lodowcu.

Skrzywdzony i poni¿ony No i skroili mnie. Chyba w metrze. Posz³o 2000 rubli i ³adny czarny portfel. Jecha³em na Gribuszkê, do centrum handlowego, s³ynnego z wielkiej ilo ci stoisk muzycznych. Pirackich i nie tylko. Chcia³em kupiæ now¹ p³ytê Piatnicy, rewelacyjnego duetu graj¹cy akustycznie ni to reggae ni to... no w³a nie, co? Niestety, okaza³o siê, ¿e nie mia³em czym p³aciæ. W Moskwie panuje tropikalny klimat: gor¹co, duszno, pot leje siê po plecach strugami, trudno o pe³n¹ czujno æ, a i poczucie bezpieczeñstwa czu³em wiêksze ni¿ nakazywa³ rozs¹dek. Inna rzecz, ¿e tu ludzie zostawiaj¹ torby w kawiarniach i klubach, na ³awkach w parku, znikaj¹, wracaj¹ po pó³ godziny i nic nie ginie (wiem, kojarzy siê z zostawianiem toreb

A KARTKII

zzz Poci¹g opu ci³ Moskwê i dojecha³ do Leningradu bardzo punktualnie, w przedziale po ¿adnej ze stron nie by³o nikogo, kto w oczywisty sposób wygl¹da³by na agenta NKWD. pisa³ Issiah Berlin w jednym z listów, które publikuje pismo Europa . By³ rok 1945. Potwierdzam, ¿e i w 2005 nie zauwa¿y³em ewidentnych agentów. Poci¹g schludny i wygodny, z ma³ymi cztero³ó¿kowymi przedzia³ami. Ruszamy, pojawia siê kierownik wagonu i zamyka wszystkie okna. No, my lê pewne sprawy siê nie zmieniaj¹. Kiedy podró¿owa³em radzieckimi poci¹gami, zamykano w nich okna na klucz, nawet w upa³y. Tym razem inaczej. Chwilê pó niej w³¹cza siê klimatyzacja i jedziemy w superkomfortowych warunkach. Do Pitra doje¿d¿amy punktualnie.

zzz W tej chwili Petersburg to miasto z fantazji Christo. Ca³e ulice zosta³y opakowane w folie, pod którymi trwaj¹ prace restauratorskie. Znajomi Rosjanie komentuj¹ ironicznie, ¿e zanim skoñcz¹ remont jednej kamienicy, druga obok siê


A KARTKI

PROZA

24

posypie. Jak j¹ wyremontuj¹, to ta pierwsza akurat zd¹¿y popa æ ruinê i bêdzie wymaga³a ponownej konserwacji. W ka¿dym razie miasto nie wygl¹da na tak zrujnowane, jak niektórzy twierdz¹. Kana³y, romantyczne mostki, pa³ace, kamienice, ca³y czas robi¹ wra¿enie.

zzz Newski Prospekt jest prospektem nader wa¿nym w tym nierosyjskim sto³ecznym mie cie. Reszta miast rosyjskich stanowi kupê lichych drewnianych domków. Znów Bie³y. Czy ja ju¿ pisa³em, ¿e jego powie ci s¹ nader dziwaczne? Nie? No to teraz piszê. Chyba mam ochotê jak Witkacy dopisaæ pod wp³ywem czego siê znajdujê w tej chwili... Eeee tam, obêdzie siê bez wzorów chemicznych. I tak wszystko jasne.

zzz Reprodukcje ulubionych obrazów z Ermita¿u zakupione podczas wyprawy do Leningradu w latach 80-tych wisia³y na cianach ró¿nych pokojów, które wynajmowa³em w czasie studiów. Widz¹c ponownie orygina³y dziwiê siê O, mniejszy ni¿ na pocztówce. albo Jakie jasne kolory! albo Ale¿ wyblak³, plakat by³ lepszy.

zzz (...) Ruskiej stolicy jakie¿ s¹ pocz¹tki? Sk¹d siê zachcia³o s³owiañskim tysi¹com Le æ w te ostatnie swoich dzier¿aw k¹tki, Wydarte wie¿o morzu i Czuchoñcom? Tu grunt nie daje owoców ni chleba, Wiatry przynosz¹ tylko nieg i s³oty Tu zbyt gor¹ce lub zbyt zimne nieba (...) I tak dalej. Mickiewicz najwyra niej nie rozumia³ dusz kolonistów. Albo mu za zimno albo za gor¹co. Koloni ci nie zwa¿ali na niewygody i czêsto le li w b³otne okolice , pakowali siê w najgorsze przygody z nadziej¹ starcia bia³ych plam z map kontynentów, triumfu nad obcymi cywilizacjami, narzucenia si³¹ swojej woli dzikiej, nieprzyjaznej Naturze. A tak¿e, oczywi cie, eksploatacji ekonomicznej. Rosjanie, a czê ciej jeszcze Francuzi i Anglicy pchali siê w miejsca, które nie zawsze dawa³y chleb lub owoce, gdzie spotyka³a ich mieræ. Awanturnicze dusze popycha³y zdobywców w nieznane rejony wiata i ich samych, bo nie zapominajmy o wêdrówce wewnêtrznej, jaka siê odbywa³a równolegle. Nie popieram kolonizacji, staram siê j¹ zobaczyæ oczami jej zwolenników.

zzz Wieczór na Newskim wiêcej pijanej m³odzie¿y ni¿ w Moskwie, mo¿e tylko rozbawionej, a mo¿e szukaj¹cej zwady. Podchodzi do mnie dziewczyna i mówi: Dok¹d idziesz? Kawiarnia zamkniêta. Chod ze mn¹ do sushi baru na Newskim, tylko tam co siê jeszcze dzieje. Kim ona jest w³a ciwie? I sk¹d mo¿e wiedzieæ dok¹d idê, skoro w tym zau³ku jest z dziesiêæ kawiarni licz¹c po jednej stronie tylko? Z daleka wygl¹da na to, ¿e wszystkie s¹ otwarte.

zzz Niby zwyczajna dyskoteka... Normalne pary zakochanych, samotni faceci z brzuszkami, kilka grupek dziewczyn opowiadaj¹cych sobie jakie mieszne historie. Muzyka cichnie, na ma³ej estradzie pojawia siê wodzirej typu naszego Konia. Zapowiada konkurs dla dwóch par. Na scenê wchodz¹ zawodnicy... Petersburski Konio pokazuje wszystkim butelki ze smoczkiem wype³nione sokiem z dopalaczem. Wk³ada je miêdzy uda kobiet, mê¿czy ni maj¹ za zadanie wyssaæ jak najwiêcej drinka na czas. Potem zawodnicy siê zmieniaj¹ i to kobiety ss¹. Zwyciêzka para otrzymuje w nagrodê butelkê whisky. Gdy konkurs zostaje rozstrzygniêty, na bar wskakuj¹ dwie piêkne dziewczyny i w rytmach kiczowatego housu robi¹ streap-tease. Gdy koñcz¹, wchodzi nastêpna para... I jeszcze jedna. A potem to ja ju¿ wychodzê.

zzz Taksówkarz pyta czy potrzebujê dziewczyny. I podaje gruby katalog z portretami pracownic sieci siedmiu klubów mêskich z Petersburga. Zró¿nicowana jako æ, zró¿nicowane ceny.

zzz Nocleg kosztuje mnie 200 z³. Hotel w sowieckim stylu, ale czysty. W g³ównym holu siedz¹ trzy sympatyczne panienki. Czekaj¹.

zzz Na placu Rylejewa. Niedaleko mauretañskiej kamienicy, w której mieszka³ Josif Brodski, przed piêkn¹ cerkwi¹ o z³otych kopu³ach i wielkich carskich or³ach na bramie. Polacy w stosunku do Rosjan s¹ jak stara ¿ona wiecznie niezadowolona z ma³¿onka i wiecznie szukaj¹ca powodu do k³ótni. Cokolwiek w Rosji dobrego... Polak zawsze znajdzie jakie s³uszne zastrze¿enia. Mówi siê Petersburg jest piêkny . Polak dopowie: Tak, ale przy jego budowie zginê³o 100 000 ludzi . Kto stwierdzi Moskwa to wielokulturowa metropolia Owszem, zgodzi siê rodak i doda natychmiast Nie zapominajmy o Czeczenii . Rosjanie s¹ otwarci i ¿yczliwi. Jasne us³yszymy ale lepiej sprawdziæ, czy nie maja ze sob¹ ka³aszy . W ten sposób w nikim nigdy nie zobaczy siê niczego dobrego. Co wiêcej, s³yszê w tym sporo hipokryzji. Ile ludzkich ¿ywotów kosztowa³o zbudowanie Wersalu, ilu Indian zginê³o w Ameryce zaszlachtowanych przez pionierów, ile wycierpia³y kolonie pracuj¹c na bogactwo Londynu? W Stanach, Francji czy Angli nie marudzimy, tylko popadamy w kompleksy. Przed Rosj¹ udajemy pos³añców wolno ci i czysto ci moralnej w polityce. Jakby my nie mieli swoich czarnych kart historii, na które nie potrafimy patrzeæ z pokor¹. Jakby my zapomnieli w jakim stylu prowadzi siê politykê u nas. Mickiewicz pisa³ w Przedmie ciach stolicy w Dziadach : ... krwi¹ Litwy, ³zami Ukrainy, Z³otem Polski hojnie zakupiono Wszystko, co maj¹ Pary¿e, Londyny,


PROZA Sk¹d Pary¿e, Londyny czerpa³y swoje bogactwa ju¿ nie pyta³. Zapewne w jego wizji wiata, Zachód zdoby³y je wy³¹cznie w³asnym przemys³em i wysi³kiem. Oczywi cie mamy swoich dobrych Rosjan, s¹, Rylejew, Bestu¿ew, Hercen, Sacharow, Kowaliow... jeszcze parê nazwisk i lista siê koñczy. Takiego my lenia uczy³ nas miêdzy innymi Mickiewicz. W jego wierszu Do przyjació³ Moskali Dobrzy Rosjanie ju¿ nie ¿yj¹ lub dogorywaj¹ na Syberii. Nie by³o¿by wiêc ¿adnych innych sensownych ludzi w tak wielkim kraju? Czy te¿ znale liby siê, gdyby wyra¿ali pogl¹dy, które reprezentuj¹ sami Polacy? Niestety dotknê³a ich sro¿sza niebios kara . Wieszcz objawia: Mo¿e kto z was, urzêdem, orderem zhañbiony, Duszê woln¹ na wieki przeda³ w ³askê cara I dzi na progach jego wybija pok³ony... Mickiewiczowi nie brak³o pró¿no ci. Przy koñcu wiersza wyra¿a nadziejê, ¿e je li te pie ni ¿a³osne dojd¹ do Rosjan, Niech wam zwiastuj¹ wolno æ, jak ¿urawie wiosnê. Akurat nasze pos³anie ma siê kojarzyæ z wyzwoleniem. A niby dlaczego? Swoj¹ drog¹... Chcemy wyzwalaæ innych, sami siebie nie potrafimy wyzwoliæ. Cieszymy siê wolno ci¹ polityczn¹ i ekonomiczn¹, tyle, ¿e pomylili my j¹ z wolno ci¹ wewnêtrzn¹. Tej nikt nie mo¿e zadekretowaæ w konstytucji. Do niej dochodzi siê indywidualnym wysi³kiem woli.

zzz Oprócz talentu i bogactwa materia³u (do pisania przyp. J. K.) potrzebne jest co jeszcze, niemniej wa¿ne. Potrzebny jest wiek mêski, to po pierwsze, po drugie, nieodzowne jest poczucie wolno ci osobistej, a to poczucie zaczê³o we mnie rosn¹æ dopiero od niedawna. Przedtem nie mia³em go; ca³kowicie mi je zastêpowa³y lekkomy lno æ, niedbalstwo i brak szacunku dla w³asnej pracy. To, co pisarze szlacheccy brali od ¿ycia za darmo, raznoczyñcy kupuj¹ za cenê m³odo ci. Niech no pan napisze opowiadanie o synu pañszczy nianego ch³opa, m³odym cz³owieku, który by³ przedtem ch³opcem sklepowym, piewakiem cerkiewnym, gimnazjalist¹ i studentem, który zosta³ wychowany w szacunku do zwierzchno ci, w ca³owaniu popów po rêkach, ho³dowaniu cudzym my lom, który dziêkowa³ za ka¿dy kês chleba, by³ wielokrotnie bity, biega³ po korepetycjach bez kaloszy, wdawa³ siê w bójki, drêczy³ zwierzêta, lubi³ zje æ obiad u bogatego krewniaka, k³ama³ przed Bogiem i przed lud mi bez ¿adnej potrzeby jedynie z poczucia swojej nico ci niech Pan opisze, jak ten m³ody cz³owiek powoli, kropla po kropli wyciska z serca rabi¹ uleg³o æ, a¿ obudziwszy siê pewnego piêknego dnia czuje, ¿e

25

A KARTKII

w jego ¿y³ach nie ma ju¿ krwi niewolnika, tylko prawdziwa, ludzka. Moskwa, 7 stycznia 1889 r. Z listu Antoniego Czechowa do Aleksego Suworina. O sobie samym. Stara Rosja, przes³anie wci¹¿ aktualne. Czy kto u nas poza Brzozowskim i Gombrowiczem pisa³ równie odwa¿nie, osobi cie i bole nie szczerze o wyzwalaniu siê z niewoli wewnêtrznej?

Zbrodnia i kara Sobota. Budzê siê z trudem tu¿ przed drug¹. Na szczê cie w miarê dynamicznie myjê siê i jem tak zwane (o tej porze) niadanie z³o¿one z p³atków owsianych z borówkami. Ko³o pi¹tej trafiam do Monasteru Nowospaskiego. Ogl¹dam wi¹tynie, zostajê d³u¿ej na s³u¿eniju. Wierni co kilka chwil ¿egnaj¹ siê znakiem krzy¿a i robi¹ pok³ony, wieczki pal¹ siê pod ikonami, popi krêc¹ kadzielnicami, po wi¹tyni roznosi siê s³odki, upajaj¹cy zapach, piewy dochodz¹ jakby zza murów, jakby to postaci z ikonostasu piewa³y, chóru nie widaæ. Na wszystko nak³adaj¹ siê melorecytacje kap³anów odczytuj¹cych fragmenty Pisma w. Mod³y trwaj¹ zdawa³oby siê bez ustalonej struktury, ludzie przychodz¹ i odchodz¹, liturgia trwa. Cz¹stka wieczno ci i uniesienie. Wyszed³em po godzinie. Nieco niechlujnie rozsiad³em siê na ³aweczce pod krzakiem leszczyny. Przegl¹da³em przewodnik, gdy podesz³a do mnie u miechniêta, malutka staruszka zakonnica. Przedstawia siê, zwraca uwagê, ¿e w Bo¿ym chramie trzeba siedzieæ inaczej, bo to nie kawiarnia. Poprawiam siê. Potem pyta o nazwisko, otczestwo i sama siê przedstawia Matiuszka... tu podaje imiê. Syneczku, a dlaczego nosisz reklamê na koszulce? pyta z u miechem. To nie reklama, tylko taki rysunek. Jaki rysunek? Reklama. A ty jeste Jarkiem przecie¿, a nie tym tu pokazuje z pogard¹ na portret hipisa przypominaj¹cego Jimmiego Hendrixa. Nie no tych wszystkich reklam, ubieraj siê skromnie, niech prze wieca przez ciebie dusza, a nie te wiecide³ka reklamowe. Ludzie dzi nie patrz¹ na cz³owieka, jakim jest, lecz na to jak wygl¹da i co ma na sobie. Prawda, ludziom skromnym trudniej, bo do z³a nie ci¹gn¹ i dlatego wszyscy ich nienawidz¹, wy miewaj¹, pogardzaj¹ nimi. Ale to ludzie bo¿y, ludzie duchowi. W lekkim szoku po tak ostrym wyk³adzie, nie przestajê siê serdecznie u miechaæ do mniszki. A co ty masz w uchu?


A KARTKI

PROZA

26

Kolczyki. A czemu ty to nosisz? B¹d normalnym mê¿czyzn¹. I rêkawy te¿ no d³ugie jak mê¿czyzna i jak trzeba w bo¿ym chramie. A nie tak byle jak... Ojoj, niewiele dobrego we mnie chyba my lê sobie. A jak u ciebie z mi³o ci¹? Jest? Mo¿e jest... a mo¿e... odpowiadam niesk³adnie, zaskoczony pytaniem. Nie ma. Jakby kocha³, to by wiedzia³. Mo¿e znasz zakochanie, ale od tego jeszcze daleko do mi³o ci. Pamiêtaj, mi³o æ najwa¿niejsza. Kochaj kobietê, kochaj drugiego cz³owieka. Reszta niewa¿na. A ty sk¹d? Wygl¹dasz mi na Mo³dawiaka. Nie, ja z Polski. Z Polski? To my jednakie korzenie mamy. Ja pó³ Ukrainka, pó³ Polka. Polacy to zawsze robi¹, co chc¹, nie patrz¹, co inni im mówi¹ i trzymaj¹ siê swojego. Ja te¿ tak mam. To dobre, je li cz³owiek sk³ania siê do dobrego. No wreszcie co pozytywnego, mo¿e wyjdê ca³o z tego teologicznego maglowania. A to ty katolik, tak? Tak. Oj! To le. krzywi siê matuszka. A czemu? Bo to nieprawdziwa religia. Jak to? Ano tak, ¿e tylko prawos³awie jest prawdziw¹ religi¹. Nieee. delikatnie zg³aszam w¹tpliwo æ -. Bóg jest wszêdzie ten sam. Ale Bo¿e zamiary nie objawiaj¹ siê w tym, co naucza katolicyzm. Tylko w tym, co g³osi prawos³awie. Popatrz na historiê. No i to, co robi¹ katolicy... kiwa g³ow¹ z niesmakiem Dlaczego zabieraj¹ cerkwie na Ukrainie i Bia³orusi? To ju¿ nie religia, to bandytyzm. Ja mówiê tak: macie swoj¹ ziemiê, swoje kraje, czemu ci¹gniecie do nas? To le, bardzo le. W Polsce jest prawos³awie i nikt siê tym nie przejmuje... sugerujê delikatnie potrzebê tolerancji religijnej. JAROS£AW KAMIÑSKI (ur. 1968) Autor sztuk: w. Teresa&DVD wystawionej w 2005 r. przez Teatr Powszechny w Radomiu w ramach IV Festiwalu Sztuk Odwa¿nych, Laski wystawionej podczas II edycji Festiwalu, Cienie ( Dialog nr 12/2004), Robiboki ( Kartki nr 26-28) oraz Sekcja z. (www. dramat-art. com. pl). Jeden z jego tekstów zosta³ wykorzystany w projekcie Generacja w Akademii Teatralnej w Warszawie. Jako Wielebny Kamiñski opublikowa³ w 2000 r. Jak nie daæ siê og³upiæ , pierwsz¹ e-ksi¹¿kê sprzedawan¹ w polskim Internecie (www. nowy-swiat. pl). Jest autorem dwóch tomików wierszy Pod murami (1995) i Czarna Ikona (2002).

Ja kocham katolików jako ludzi, ale z religi¹ jako instytucj¹, zgodziæ siê nie mogê. Katolicy powinni wróciæ do cerkwi prawos³awnej jak to by³o na pocz¹tku. No ale ju¿ pó no, pójdê sobie. Dobrze siê nam rozmawia³o, bo dusze podobne. B³ogos³awiê ci z ca³ego serca, ¿eby znalaz³ mi³o æ i ¿eby ciê nic z³ego nie spotka³o. A jak masz jaki problem, przychod do monasteru, pytaj o mnie, zawsze z tob¹ porozmawiam, przychod , nawet na trochê. A jeszcze to ci powiem, ¿e jak rozmawiasz ze starsz¹ kobiet¹ i siedzisz na ³awce to albo j¹ zapro , ¿eby usiad³a albo sam wstañ. Podnios³em siê natychmiast, u miechnê³a siê, pob³ogos³awi³a mnie i odesz³a. Rozmowa jak z Dostojewskiego. Autentyczna duchowo æ pomieszana z religijnym imperializmem, mi³o æ do cz³owieka z nienawi ci¹ do innowierca.

Szampan i kawior dla wszystkich Ci¹gle chodzi mi po g³owie fragment wiersza ze starego podrêcznika do nauki rosyjskiego. Jest liubow u mienia. ¯y ñ ty pomnisz szto eta takoje. Jest u mnie mi³o æ, ¿ycie ty pamiêtasz co to takiego . Nie wiem czyj to wiersz, mo¿e wielkiego poety, mo¿e socrealistycznego Narodnowo Artista Sowieckowo Sojuza , ale tak w³a nie teraz czujê.

zzz Dramat! Nie odwiedzi³em Lieta . Podobno uchodzi za najbardziej trendy lokal lata. Cholera, muszê siê zastanowiæ, czy powinienem siê przyznawaæ do tej wpadki przed znajomymi w Polsce.

zzz Czym jest w³a ciwie Moskwa? Marzenia Rosji o sobie samej tego, jak by chcia³a siê widzieæ, gdyby kwit³a gospodarczo i kulturalnie, gdyby nie tylko czu³a siê, ale i by³a postrzegana przez wiat jako imperium.

zzz Na po¿egnanie przyj¹tko u J. Szampan Moët & Chanson i szary kawior. Czyli to co my my limy, ¿e pije i je siê w Rosji na co dzieñ. Na co dzieñ nie wiem, ale na ostatni wieczór na pewno. Moskwa-Warszawa 07-08/2005 P. S. Dziêkujê Janowi Dowjatowi za cenne uwagi do tekstu. Zdjêcia pochodz¹ z archiwum autora.


WIERSZE

27

A KARTKII

Grzegorz Ka mierczak ***

***

Na pla¿y przy poligonie jest upa³ i wieje silny wiatr po blokach sinego betonu prze lizguje siê piach mam plecak i rower mogê kierowaæ siê tylko instynktem po to tu jestem patrzê na wygiête w pó³ksiê¿yce skrzyd³a serferów obok na wydmach do wytarcia ty³ka s¹ tylko p³atki dzikich ró¿

jestem siatk¹ na motyle wlotem klimatyzatora rozpinam siê pomiêdzy blokami jak anteny krótkofalowców

***

pyl¹ drzewa na nasz balkon pod powiekami hologramy

Wieczorem na balkonie schn¹ rêczniki czekanie na moment do pisania kiedy leci siê w stronê pró¿ni jak py³ zgarniêty kart¹ kredytow¹ lad kred¹ srebrny tor w pa³acu mierci wyda³o mi siê mêcz¹ce

jestem wolny ale na poczatku 2005 roku brzmi to tak jakbym ubra³ siê w garnitur i przejecha³ przez Stary Rynek w Bydgoszczy bia³ym kabrioletem

Dom

wyje¿d¿am rowerem z miasta na wiadukt pijê piwo pod stopami przeje¿d¿aj¹ ekspresy zaraz bêdê wraca³ do centrum przez brudne i dzikie przedmie cia

*** Nie wa¿ne jest co ja czujê wa¿ne jest to co jest wielki obiektywny nieuchwytny rozmach

GRZEGORZ KA MIERCZAK ur. 1964. Poeta, prozaik, piewak. Autor tekstów i wokalista grupy Variété


VARIÉTÉ NOWY MATERIA£

z Grzegorzem Ka mierczakiem poet¹ i wokalist¹ zespo³u Variété rozmawiaj¹ Krzysztof Lutowski i Emilia Iwanciw


ROZMOWA 12 marca mia³a miejsce premiera nowej p³yty Twojego zespo³u. Popraw mnie, je li siê mylê lub nie pamiêtam, ale jeste cie chyba jedynym zespo³em pochodz¹cym z Bydgoszczy, który podpisa³ kontrakt z tak wa¿n¹, du¿¹ i znan¹ wytwórni¹ p³ytow¹, jak¹ jest Pomaton EMI. Z tego co wiem jest jeszcze dwóch takich zawodników. Jarek Wagner, który chyba podpisa³ kontrakt z Sony. Jest jeszcze taki kolega, kurde, jak on siê nazywa, taki zespó³ mia³, zgrabnie na gitarach grali, tak¹ piosenkê mieli, gdzie piewali o ³ab¹dziu, mam, Sebastian Makowski, który piewa teraz w trójmiejskim zespole Ptaky. Oni zrobili polsk¹ wersjê piosenki do Spidermana. Tak wiêc gwoli dziennikarskiej cis³o ci okazuje siê, ¿e s¹ jeszcze takie osoby, lecz to i tak potwierdza, ¿e pod nasz¹ szeroko ci¹ geograficzn¹ jest to ewenementem. Co to zmienia dla Ciebie i dla zespo³u? Zmienia to tyle, ¿e ta p³yta jest naprawdê teraz dostêpna i w obiegu. Nie ma ciuciubabki z niezale¿nymi wytwórniami, z którymi dotychczas wspó³pracowali my. Ci¹gle nie by³o wiadomo co, gdzie, jak i kiedy. A tutaj s¹ jasne regu³y i te regu³y s¹ przestrzegane. Czy podpisanie kontraktu z tak¹ wytwórni¹ wi¹¿e siê z przyp³ywem gotówki dla muzyków? Nie mamy umowy licencyjnej, to znaczy, ¿e wytwórnia nie kupi³a od nas materia³u i nie zarobili my pieniêdzy od razu, tylko mamy procent od sprzeda¿y p³yt. EMI ze swej strony zabiega o to, aby informacje i reklama p³yty ukazywa³y siê tam, gdzie uwa¿a za stosowne. Dba wiêc o to, by funkcjonowa³a na rynku. Czy bêdzie teraz wiêcej koncertów Variété? Tak. Wspomina³e , ¿e byli cie w Grecji. Czy to jest ju¿ efekt nagrania nowego materia³u? Tak, byli my w Grecji w ostatni tydzieñ maja. Jest to oczywi cie w zwi¹zku z p³yt¹, lecz to zupe³nie inna historia, gdy¿ jest to wymiana kulturowa miêdzy Bydgoszcz¹ a Patras miastami bli niaczymi. Jest teraz g³o no w mediach krajowych o tobie i Variete. Natomiast w Bydgoszczy, mam wra¿enie, ma³o kto dostrzeg³, ¿e urodzi³o siê co wa¿nego. Wydaje mi siê to sta³¹ tendencj¹ tej czê ci wiata, ¿e o sukcesach rodzimych twórców ma³o siê mówi, prawie przemilcza siê takie wydarzenia. Co ty o tym s¹dzisz? Dlaczego tak jest? Kilka osób zauwa¿y³o, ¿e wydali my tê p³ytê. My lê, ¿e wiele czynników siê na to sk³ada, ale generalnie jestem do tego przyzwyczajony. Graj¹c 20 lat w zespole przekona³em siê ju¿, ¿e tak jest, przynajmniej w naszym przypadku, i¿ to co robimy, jest lepiej odbierane i doceniane poza Bydgoszcz¹, natomiast tutaj przechodzi jako bez echa. Jest stare powiedzenie, ¿e najtrudniej jest byæ prorokiem we w³asnym kraju.

29

A KARTKII

Bydgoszcz cierpi na brak rodowisk opiniotwórczych. To znaczy, ¿e je¿eli jeste z Wroc³awia, Krakowa, Poznania, czy jeste z Warszawy, czy z Gdañska, to tam jest albo jaki klub, albo grono ludzi, jakie rodowisko, z którego zdaniem liczy siê ca³y kraj. Jak tam powiedz¹, ¿e ty jeste dobry, to ta opinia idzie ju¿ za tob¹ w Polskê. Natomiast tutaj nikt nie ma takiego powa¿ania. W tym przedziale kulturowym, w którym my funkcjonujemy, czyli poeci i muzycy, po prostu nie ma autorytetów artystycznych. Nowa p³yta to dziewiêæ piêknych utworów, ale jak¿e innych od wcze niejszych produkcji Variete. Muzyka zespo³u wyewoluowa³a z mrocznych depresyjnych i miejscami mo¿e nawet zgorzknia³ych klimatów w stronê brzmieñ, które kojarz¹ siê z angielsk¹ now¹ muzyk¹ elektroniczn¹. My lê o zespo³ach pochodz¹cych z Bristolu Massive Attack, Tricki, czy Portishead, które reprezentuj¹ styl nazwany Trip Hopem. Nie mówiê tu oczywi cie o na ladownictwie, lecz widzê raczej twórcze przekszta³cenie tych wp³ywów i inspiracji. Ze znajomo ci z tob¹ doskonale wiem, czego przez ostatnie lata s³ucha³e . Oboje zas³uchujemy siê równie¿ w wykonawcach muzyki, którzy piewaj¹ po Polsku teksty, w których o co chodzi. Wszystkie te inspiracje s¹ s³yszalne na twojej nowej p³ycie, ale to jest moje zdanie i moje odczucie. Interesuje mnie natomiast, co ty sam powiesz o swoim nowym dziecku ? Mo¿e powiem to, co zawsze chcia³em powiedzieæ, lecz w innych wywiadach jako nie dano mi szansy. Zale¿a³o mi tym razem jaki inny kolor pokazaæ. Nie wiem, czy to siê uda³o, ale my lê, ¿e jeste my blisko. Doskonale potrafiê robiæ depresyjne piosenki, potrafiê siê mocno w to anga¿owaæ, jechaæ na krawêdzi ostrza. Ta p³yta jest natomiast trochê inna, i tak w³a nie chcia³em. Cieszê siê, ¿e to, co zamierzy³em, jest w miarê zbie¿ne z tym, co powsta³o. Mo¿e poci¹gnê ciê mocniej za jêzyk w tej kwestii. Tak ³atwo siê nie wywiniesz. Bowiem ze znajomo ci z Tob¹ wiem, ¿e od¿egnujesz siê nieco od swoich wcze niejszych dokonañ, a chyba w szczególno ci od tematyki swojej dawniejszej poezji, która przecie¿ nadaje ton muzyce Variété. Wcze niej mówi³e o dosyæ ekstremalnych stanach depresji, wiersze by³y pe³ne smutku, beznadziei. Muzycznie wyra¿a³ to konsekwentny, motoryczny basowy riff, który wraz z perkusj¹ i gitar¹ wpêdza³ s³uchacza w misterium depresyjnego transu, który w jaki najg³êbszych inspiracjach siêga do muzyki Joy Division, zimnej fali od której wyszli cie na samym pocz¹tku. Ja nie s¹dzê, aby to by³a prawda. My lê, ¿e ta muzyka wisia³a w powietrzu i tak siê gra³o. Faktycznie, s³ucha³o siê


A KARTKI

30

muzyki, jak¹ wymieniasz, ale najbardziej wp³ywa³a rzeczywisto æ tamtych czasów. Nie chcê uderzaæ w kombatancki ton, ale w po³owie lat 80 naprawdê nie by³o weso³o i nie by³o mo¿liwo ci piewaæ o fajnych rzeczach, a przynajmniej ja takiej mo¿liwo ci nie czu³em. Rzeczywisto æ by³a tak przejmuj¹co smutna, ¿e si³¹ rzeczy przeciska³a siê do tego, co siê pisa³o i jak siê to piewa³o, czy gra³o. Natomiast dzisiaj widzê to inaczej. Polska nadal jest krajem takim, jakim jest, ale nie jest tak, jak dawniej, ¿e by³ tylko jeden kolor, wy³¹cznie szary. Teraz tych kolorów jest wiêcej. Dlatego ewoluuje muzyka, to moje pisanie i ja, ho³duj¹c zasadzie, ¿e artysta jest mimo wszystko od rzeczywisto ci uzale¿niony. Dzi w poezji zaprz¹ta ciê raczej tak mi siê ³adnie wymy li³o na potrzeby tego tekstu szara codzienno æ dnia z jej metafizycznymi rozb³yskami tu i ówdzie. Tak, to dobrze powiedziane. Bywa³y sytuacje, w których wytyka³em Ci, ¿e wcze niejsza Twoja poezja i muzyka wywo³ywa³a depresjê i smutne skojarzenia, a Ty siê strasznie oburza³e i protestowa³e . Mieli my ostre k³ótnie na ten temat... No by³a taka, by³a, przyznajê siê. Powiem tak: muzyka Variété zawsze by³a, mo¿e to le zabrzmi muzyk¹ g³êbok¹. Czasami bardzo ciê¿ko oddzieliæ g³êbiê od pewnego nastroju, powiedzmy depresyjnego. Ciê¿ko, ¿eby co by³o g³êbokie, a jednocze nie radosne. Przynajmniej takie do wiadczenia s¹ dosyæ rzadkie, ¿eby co by³o radosne i g³êbokie. Ja nie lubiê poezji pisanej przy biurku, podobnie jak tak tworzonych piosenek. To biurko to jest metafora jakiego wymy lania, kalkulacji, spekulacji, ¿e mam dwie godzinki wolne i teraz mogê sobie o czym napisaæ i co sobie napiszê, a mo¿e o tym sobie napiszê. Nigdy tak nie postêpowa³em i nie bêdê. Poniewa¿ dla mnie najwy¿szej próby poezj¹ jest taka, w której widzê, ¿e jest tam

ROZMOWA z³apany jaki moment iluminacji, ol nienia, który przychodzi do ludzi, którzy pisz¹. Najwa¿niejsze dla mnie w moim pisaniu jest z³apanie tego momentu rozb³ysku, kiedy rzeczy, które ciê otaczaj¹, nagle widzisz przez moment w g³êbszym wietle jakiej metafizycznej prawdy. A talentem jest umiejêtno æ prze¿ywania takich momentów, wywo³ywania ich w sobie, przyjmowania ich, z³apania kiedy nadchodz¹, a na koñcu umiejêtno æ zapisania tych rzeczy. Jak te elementy wystêpuj¹, wtedy mam wra¿enie, ¿e mam do czynienia z warto ciow¹ poezj¹. Powróæmy teraz do nowej sytuacji, w jakiej znalaz³o siê Variété. Zaczniecie nied³ugo ostro koncertowaæ, wysz³a p³yta, która dostaje pozytywne recenzje, jakie s¹ dalsze plany zespo³u? Do planów koncertowych nie przywi¹zujê zbytniej wagi, bo to siê zmienia. Raz siê gra cztery koncerty w miesi¹cu, pó niej nie gra siê przez dwa miesi¹ce. Jest to taka historia, na której trudno budowaæ jaki rozwój, przysz³o æ. Bardziej interesuj¹ mnie rzeczy, które dopiero powstan¹. Skoñczy³ siê pewien etap, wjechali my na metê, zaraz siê oka¿e, czy mamy medal, czy nie. Trzeba odpocz¹æ, i æ do hotelu, wzi¹æ prysznic, wyspaæ siê i ruszyæ na nastêpny etap. My lê, ¿e teraz zaczniemy zabieraæ siê za nowe rzeczy. Dlatego, ¿e s¹ teraz warunki, jest w³asne studio i my lê, ¿e ta p³yta dobrze nam zrobi³a, daj¹c wiarê, ¿e jest sens robiæ to, co robimy. Dwa s³owa o twoim nowym sposobie u¿ywania g³osu. Bowiem do æ istotnie zmieni³ siê sposób artyku³owania w twoim spiewaniu. Powiem tak: jak s³ucham poprzednich p³yt, to mnie mêczy sposób, w jaki piewam, a na tej p³ycie mnie nie mêczy. Pracujê nad tym, ¿eby mnie nie mêczy³a sytuacja, w któr¹ sam siebie wk³adam. O, jakie proste!


VARIÉTÉ KALENDARIUM

31

A KARTKII

Historia:

1983 Na jesieni 1983 roku w Bydgoszczy powstaje grupa ZyZyZy, która wkrótce zmienia nazwê na Variete Est Morte ( Ró¿norodno æ umar³a ). 1984 krystalizuje siê sk³ad grupy i tworz¹ j¹: Grzegorz Ka mierczak (voc.), Wojtek Wo niak (gitara basowa), Jacek Buhl (perkusja), Radek Urbañski (gitara), S³awomir Abramowicz (saksofon); przez pewien czas zespó³ gra z dwiema gitarami basowymi (R. Urbañski gra³ na basie, G. Ka mierczak przejmowa³ gitarê). ju¿ pod skrócon¹ nazw¹ Variete wystêpuje w Jarocinie 84, gdzie zdobywa wyró¿nienie. 30-31.08 wystêp w Toruniu na Przegl¹dzie Nowej Fali 1985 zespó³ nagrywa dla Tonpressu singel I znowu kto przestawi³ kamienie/Te dni utwór ze strony A staje siê nawet ca³kiem sporym przebojem, trafiaj¹c do pierwszej dziesi¹tki Listy Przebojów Programu Trzeciego, natomiast Te dni (utwór, którego zmianê tytu³u z Krzy¿ na Te dni wymusi³a cenzura) okupuj¹ pierwsze miejsce na Li cie Przebojów Rozg³o ni Harcerskiej ponowny udzia³ w jarociñskim konkursie (13-17.08) tym razem zakwalifikowanie do z³otej dziesi¹tki (wed³ug nieoficjalnych danych Variete zdoby³o nawet drugie miejsce) z koñcem roku wspó³pracê z zespo³em koñczy saksofonista S³awomir Abramowicz 1986 ju¿ jako gwiazda grupa gra 31.07 w Jarocinie w koncercie, którego tytu³ zaczerpniêty jest z tekstu G. Ka mierczaka Pod powierzchni¹ gra cygañska muzyka rejestracja materia³u na p³ytê d³ugograj¹c¹ dla Klubu P³ytowego Razem (album mia³ nosiæ tytu³ Bydgoszcz ); niestety ta ma-matka zostaje skradziona z baga¿nika samochodu mened¿era grupy (materia³ ukazuje siê na p³ycie CD dopiero w 2002 r.) 1987 rozpad grupy i szybka reaktywacja w sk³adzie okrojonym do trzech osób (sekcja + wokal, czyli G. Ka mierczak, W. Wo niak, J. Buhl) 1988 zmiana gitarzysty w zespole gra Tadeusz Ko³ecki, który do 1990 r. gra z zespo³em wymiennie z Markiem Maciejewskim (od 1990 na sta³e w zespole) G. Ka mierczak i W. Wo niak (wokal i bas) jako duet Wina zdobywaj¹ nagrodê na Ogólnopolskim Przegl¹dzie Piosenki Autorskiej w warszawskich Hybrydach zespo³owi przez krótki czas towarzyszy wibrafon; w poszerzonym sk³adzie Variete wykonuje dwa utwory w telewizyjnym programie Luz oraz dokonuje rejestracji w Studio Radiowym w Bydgoszczy 1989 zmiana na pozycji perkusisty Jacka Buhla zastêpuje Tomasz Dorn, wcze niej graj¹cy ze s³ynn¹ punkow¹ grup¹ Abaddon 1990 wystêp w Jarocinie 2.08 (po czteroletniej przerwie) koncerty na Litwie

A V

laureatem Jarocina zostaje grupa Maria Nefeli, wykonuj¹ca m.in. utwór z tekstem G. Ka mierczaka Cmentarze 1991 trasa koncertowa po Holandii 1992 Variete powraca do Jarocina, wystêpuj¹c w konkursie (sic!) i zdobywaj¹c nagrodê publiczno ci, dziennikarzy i burmistrza miasta. 1993 ukazuje siê pierwsza p³yta zespo³u, zatytu³owana Variete , nagrana z go cinnym udzia³em jazzowego trêbacza Andrzeja Przybielskiego, który tak¿e bra³ udzia³ w koncertach grupy ukazuje siê tomik poezji Grzegorza Ka mierczaka Przesyt i g³ód (obejmuj¹cy m.in. sporo tekstów wykorzystywanych przez niego w Variete) ponowny wystêp w Jarocinie na otwarcie trzeciego dnia festiwalu 1994 wspó³praca z kolejnymi muzykami jazzowymi Karolem Szymanowskim i Miko³ajem Trzask¹ (saksofonista m.in. grupy Mi³o æ); z tym ostatnim Variete 9 kwietnia 1994 r. gra koncert w krakowskim Teatrze STU, który nak³adem firmy Music Corner ukazuje siê na p³ycie, zatytu³owanej po prostu Koncert Teatr STU ; Z racji faktu, ¿e mieli my z tymi muzykami zazwyczaj ma³o prób, nasze granie by³o mocno improwizowane. Po okresie takiego grania jest siê spragnionym konkretu. (G. Ka mierczak, Tylko Rock 7/96) wystêp na festiwalu w Jarocinie 1996 ukazuje siê p³yta Wieczór przy balustradzie , nagrana ju¿ w standardowym sk³adzie (bez towarzystwa muzyków jazzowych) i zdecydowanie najbardziej rockowa spo ród wydawnictw zespo³u 1998-2000 Cisza wokó³ grupy teoretycznie zespó³ nie rozwi¹zuje siê, ale te¿ i nigdzie nie gra. Grzegorz Ka mierczak pojawia siê wokó³ bydgoskiego klubu Mózg nag³a niaj¹c imprezy i udzielaj¹c siê w nagraniach (m. in. uczestniczy³ w realizacji p³yty grupy Mazzola Niebieski Lotnik Love Surprise i nagrañ Pieces of Brain). 2000 jako duet Varietechnologic Grzegorz Ka mierczak (tekst, piew, sample) i Marek Maciejewski (gitara) zamieszczaj¹ utwór Wyprawa na p³ycie-szóstym numerze bydgoskiego pisma Dlatego 2001 grupa odbywa w miarê regularne próby w studiu (bez Tomka Dorna, który koncentruje siê na reaktywowanym Abaddonie, którego na perkusji zast¹pi³ Jarek Hejman), pod koniec roku powracaj¹c do dzia³alno ci koncertowej 2002 marzec 2002 wytwórnia Furia Musica wydaje na CD legendarn¹ p³ytê Bydgoszcz 1986 , z bonusem w postaci koncertu z 1989 r. maj 2002 zespó³ wznawia regularne próby oraz koncerty 2004 rejestracja nowej p³yty

É T É I R


Taki wiersz, który jest lepsz¹ czê ci¹ mnie samego A

Spory fragment du¿o obszerniejszej rozmowy z Jarkiem Jakubowskim, poet¹ z Koronowa i Bydgoszczy. Rozmawiaj¹: Emilia Iwanciw, Krzysztof Lutowski


ROZMOWA Mam pytanie zwi¹zane z wydan¹ niedawno antologi¹ Mówi Bydgoszcz . Otó¿ wszyscy pisz¹cy o tej ksi¹¿ce zastanawiaj¹ siê, co Was ³¹czy? Na pewno wiek i miejsce zamieszkania, a jak ty to widzisz? Mówi siê do æ du¿o ostatnio o pokoleniowo ci w literaturze. My chyba te¿ jeste my takim pokoleniem. Natomiast nie uwa¿am, ¿e to jest najwa¿niejsze. My lê, ¿e nas ³¹czy jaka taka bydgosko æ, podej cie do rzeczywisto ci, mo¿e trochê ironiczne, z lekka zblazowane, nie pozbawione jednak jakiego idealizmu podskórnego. Niby piszemy o tych brudnych miejscach, ale gdzie tam przebija siê wo³anie o to, ¿eby to miasto by³o piêkne, odpowiada³o naszym jakim marzeniom. To jest ta bydgosko æ, czy miejsko æ naszej poezji. A dwa, to jest jakie nastawienie, troszeczkê mo¿e buntownicze. Ale nie lubiê tego s³owa bunt, bo mi siê kojarzy z rozwalaniem, z agresj¹. My lê, ¿e my jeste my propozycj¹ alternatywn¹ wobec innych literatów bydgoskich, którzy s¹ tu obecni. Nie bêdê tu wymienia³ nazwisk, ale my lê, ¿e dla czytelnika, nie tylko z Bydgoszczy stanowimy jaki wie¿y towar . Na czym, twoim zdaniem polega, pisanie o Bydgoszczy? Przede wszystkim my lê, ¿e Bydgoszcz jest miastem ciekawym i kontrastowym. Z jednej strony s¹ tu dzielnice, takie jak: Okole, Bocianowo, czy czê æ ródmie cia, które ra¿¹ nêdz¹, patologi¹, a z drugiej strony mamy nowe, szklane domy. Jest to zderzenie dwóch wiatów i ludzi z ró¿nych stron, bo niewielu zosta³o takich rdzennych bydgoszczan. Du¿o ludzi nap³ynê³o tutaj z Polski i okolic i jest to taki ma³y tygielek kulturowy, co dla pisz¹cego cz³owieka jest frapuj¹cym wyzwaniem, ¿eby to opisaæ, czy raczej opisaæ siebie na tle tego miejsca. Du¿o wierszy o Bydgoszczy mo¿e siê osobom z zewn¹trz wydaæ takimi ciemnymi, ponurymi, brudnymi. Ale ja my lê, ¿e to jest tak, ¿e nikt, kto chce byæ szczery wobec siebie, wobec czytelnika, nie bêdzie udawa³, ¿e tutaj jest piêknie, ¿e ¿yjemy w jakim raju na ziemi. Jest jak jest, a my staramy siê to opisaæ jak najszczerzej. Czy ty uwa¿asz, bo moja odpowied na to pytanie by³a zupe³nie inna, ¿e jest to tak bardzo istotne dla naszej poezji, ¿e mieszkamy w Bydgoszczy? Nie, nie. Pytanie dotyczy³o bydgosko ci, a stara³em siê wypowiedzieæ na temat. Ja w ogóle nie uwa¿am, ¿e co takiego, jak miejsce, gdzie powstaje poezja, determinuje j¹. Jest wa¿ne oczywi cie nie mo¿na udawaæ, ¿e miejsce, w którym siê ¿yje i pisze jako nie kszta³tuje literatury. Ja nie mogê zagwarantowaæ, ¿e gdybym mieszka³ w Pary¿u, to moje wiersze wygl¹da³yby tak samo. Zostawmy Pary¿, pomy lmy o innych miastach Polski. My lê, ¿e ka¿de miasto ma swój lokalny, niepowtarzalny charakter. Mo¿e to jest s³abo uchwytne dla kogo z zewn¹trz, ale my lê, ¿e da siê uchwyciæ tê nutkê bydgosko ci, takiej sadzy, szaro ci. Mo¿e jest to troszeczkê termin na si³ê ukuty. Pewnie Stefan Pastuszewski go uku³, bo on ma wizjê na punkcie Bydgoszczy. Jest ow³adniêty bydgosko ci¹, ale mimo wszystko co w tym jest. Twoja poezja rzadko wik³a siê w stylistyczne gierki tak napisa³ w recenzji z twojej ksi¹¿eczki Wyznania ulicznego sprzedawcy owoców Karol Maliszewski nie uwodzi wizjami, czêsto pokazuje dzisiejsz¹ rzeczywisto æ i twoje w niej miejsce. Nie s¹ to te¿ krótkie komu-

33

A KARTKII

nikaty, ani modna dzi poezja dystansu wobec jêzyka. Czy to dlatego, ¿e wierzysz jeszcze w adekwatno æ jêzyka wobec rzeczywisto ci? Cholera, trudne pytanie, ciê¿kie gatunkowo. Ja tu zacz¹æ. To jest chyba pytanie o to, czy rzeczywisto æ da siê jeszcze wyraziæ takim tradycyjnym jêzykiem, jakim siê normalnie mówi? Wydaje mi siê, ¿e rzeczywisto æ sk³ada siê z tylu ró¿nych jêzyków, ¿e w ogóle ciê¿ko jest wspó³czesno æ opisaæ jako ca³o ciowo. Dlatego, ¿e zbyt wiele siê dzieje naraz. Chodzi mi o to, ¿e poeci z tzw. roczników 70-tych odmawiaj¹ kontaktu z odbiorcami, czêsto wskazuj¹ na niemo¿no æ ukazania jakiekolwiek sensu, na rozpad wiata, na nietrwa³o æ interpretacji. I to jest poezja takiej beznadziei, która po wiadcza bezsens istnienia. U was, czy raczej u ciebie, bo to wywiad z tob¹, tego nie ma. No nie, bo ja uwa¿am, ¿e istnienie ma sens. Takie pisanie, ¿e nic nie ma sensu, to jest bardzo sztubackie, to w liceum siê takie rzeczy pisywa³o, ¿e wiat jest do dupy, ¿e wszyscy w ko³o s¹ przeciwko mnie. Uwa¿am, ¿e wiat jest i dobry i z³y i piêkny i brzydki i nienawistny i przyjazny jednocze nie. Tego nie mo¿na rozdzieliæ, to wszystko zachodzi symultanicznie. A co s¹dzisz o tej poezji lingwistycznej, która w³a nie podwa¿a tê adekwatno æ jêzyka. Mówiê o konkretnych nazwiskach reprezentuj¹cych poezjê krytyczn¹ wobec jêzyka: Majzel, Ró¿ycki, Siwczyk. No tak, to s¹ poeci, którzy podchodz¹ nieufnie do jêzyka. S¹ te¿ neolingwi ci warszawscy. Teraz ostatnio g³o no o tym jest Lipszyc, Joanna Miler i Maria Cyranowicz. Oni staraj¹ siê jako oddaæ to zagubienie. My lê, ¿e to jest ciekawa próba jakiego zdeformowania jêzyka, wiata, ale my lê, ¿e poza fazê eksperymentu to nie wyjdzie. To jest ciekawy eksperyment formalnie, ale s¹dzê, ¿e poezja powinna nie poprzestawaæ jedynie na formie. Pytamy o to dlatego, ¿e kto prominentny, kto siê poezj¹ zajmuje, a ja g³upi nie pamiêtam nazwiska, mówi, ¿e poeci tacy, jak my, którzy pisz¹ normalnym jêzykiem i nie id¹ zbytnio w stronê tê lingwistyczn¹, ¿e my jeste my naiwni i nasza poezja jest naiwna i nie potrafili my sprostaæ wymogom tych czasów. Przede wszystkim, to krytycy nie powinni nas za bardzo obchodziæ. Ale na potrzeby wywiadu mo¿emy o tym pogadaæ (ogólny miech). Z punktu widzenia osób pisz¹cych najwa¿niejsze jest nie to, w jakiej szufladce zostaniesz umieszczony, lecz to, ¿eby byæ w zgodzie ze sob¹. Takie dzielenie poetów, to jest robienie burzy w szklance wody. We my chocia¿ to, jaki jest zasiêg nowej poezji. Jest po prostu niewielki. Tomiki wychodz¹ w porywach w kilkuset egzemplarzach. A dzielenie jeszcze tej garsteczki poetów czytanych g³ównie przez innych poetów na jakie grupy, podgrupy, to jest dzia³anie przeciwko sobie. My powinni my siê skupiæ na pisaniu, i na warto ciach pewnych, a nie na ³atkach. Bêdê mówi³ frazesy, ale w pisaniu najwa¿niejsze jest oddanie tego bólu istnienia, ¿eby pisaæ nie pod publiczkê, ale w zgodzie z wewnêtrznym g³osem. Generalnie jako poeta, czyli osoba, która jest w rodku nie potrafiê siê odnie æ do podzia³ów, które chc¹ nam narzuciæ jacy krytycy, luminarze. Nie uwa¿am siê zreszt¹ za poetê naiwnego, chocia¿ piszê jêzykiem przystêpnym, prostym. Wrêcz przeciwnie, ja my lê,


A KARTKI

ROZMOWA / WIERSZE

34

¿e taki jêzyk jest jakim dowodem odwagi. W tych czasach, kiedy wszyscy stosuj¹ taktykê epatowania skandalem, szokiem, prowokacj¹, ¿eby po prostu mówiæ spokojnie, a jednocze nie z jak¹ wewnêtrzn¹ si³¹. Gdybym nie czu³ tej si³y, tego g³osu wewnêtrznego, to bym tak nie pisa³. Mo¿e wówczas ucieka³bym w jakie formalne poszukiwania. To jeszcze zapytam o twoje relacje z twórczo ci¹ roczników 70-tych. Jak ty siebie w tym sytuujesz? No, wiesz, mam kilku kumpli w ród tych roczników. Jest taki poeta, obecnie mieszka w Ustce Bartosz Muszyñski, ciekawa postaæ, troszeczkê taki outsider, cz³owiek który nigdy nie ulega modom, trendom, od lat pisze swoje. Niektórzy mu zarzucaj¹, ¿e troszeczkê na pocz¹tku pisa³ pod wietlickiego, ¿e jego chwytów u¿ywa³, ale s¹dzê, ¿e on siê wyzwoli³ ju¿ spod tego wp³ywu i teraz robi swoje. Jest jeszcze Cezary Domarus, choæ on starszy jest, on jest taki bardziej brulionowy. Mieli my okazjê siê poznaæ na porcie Legnica 2002. Te¿ ciekawa postaæ, odstaj¹ca nieco od tego peletonu literackiego. Twoje wiersze, w szczególno ci te z ostatniego tomiku nios¹ pewne przes³anie. Otwieraj¹ przestrzenie na co dzieñ wyparte ze wiadomo ci. Odnoszê wra¿enie, ¿e dajesz wskazówki, a mo¿e nawet, ¿e pouczasz. Czy uwa¿asz, ¿e sztuka, a w tym poezja, dysponuje dzi tak wielkimi mo¿liwo ciami, ¿e naprawdê mo¿e co zmieniaæ? Chyba nie pouczam. Tak mi siê wydaje, ¿e staram siê byæ daleki od pouczania, pisania jaki manifestów. Mo¿e czasami u¿ywam takiej formy, ¿e piszê w drugiej osobie. Mówiê do kogo jakby. Do jakiego drugiego cz³owieka. Ale to jest bardziej mówienie do samego siebie. Lubiê czasami napisaæ taki wiersz, w którym umieszczam taki g³os, który jest lepsz¹ cze ci¹ mnie samego. Dlatego mo¿e byæ to tak zrozumiane, ¿e ja pouczam b¹d wierny, id , co takiego. Nie miem tutaj na ladowaæ Herberta, to jest wielki mistrz dla mnie. Nie têdy droga, ¿eby takie proste na ladownictwo uprawiaæ. Poezja traktowana powa¿nie, a nie jako hobby, powinna mieæ umocowanie w jaki g³êbokich fundamentach, warto ciach moralnych, czy religijnych. Poezja, która nie ma takiego krêgos³upa moralnego, s¹dzê, po jakim czasie staje siê pusta. Zostaje pusta forma i tak naprawdê to brzêczy, jak cymba³ brzêcz¹cy. I dlatego to mo¿e byæ tak odbierane przez niektórych, ¿e ja jestem jakim moralist¹. Kto mi zarzuci³, ¿e ja stawiam wymagania etyczne innym ludziom. To nieprawda, ja stawiam takie wymagania przede wszystkim sobie. Wiersz jest dla mnie takim poletkiem, na którym rozliczam siê sam ze sob¹, ze swoim sumieniem, ze swoim ¿yciem. I staram siê w miarê szczerze o tym pisaæ. To wszystko. JAROS£AW JAKUBOWSKI ur. w 1974 roku w Bydgoszczy. Absolwent Uniwersytetu Gdañskiego. Poeta, dziennikarz. Autor czterech tomów poetyckich: Wada wymowy (1996), Kamyki (1998), Marta (2001), Wyznania ulicznego sprzedawcy owoców (2003). Jest wspó³uczestnikiem antologii Mówi Bydgoszcz . To o nim Jaros³aw Klejnocki w Lampie po lekturze jego wiersza opublikowanym w antologii Mówi Bydgoszcz napisa³, ¿e gdyby pojawi³a siê Antologia wierszy wazeliniarskich , to Jakubowski by siê do niej nadawa³. Mieszka w Koronowie, pracuje w Bydgoszczy.

Jaros³aw Jakubowski BOHATER Czasem zapomina³ ¿yæ i d³ugo pali³o siê niepotrzebne wiat³o. Dzieñ nadchodzi³ jak mieræ rozrzedzona w powietrzu. Wiedzia³, ¿e tamten nazywa³ siê Chrystus, ale teraz jakie dalekie wyobra¿enie patrzy³o bez mrugniêcia, nieprzemienione. Czasem nie nastawia³ budzika jakby liczy³, ¿e siê nie obudzi albo chocia¿ nie za nie.

ELEGIA W ka¿dej chwili jestem i mnie nie ma. Bo kiedy zamykam drzwi, jestem tylko po jednej ich stronie, a kiedy je otwieram, ju¿ nawet tam mnie nie ma. I jakby siê wmy leæ, to wiêcej, du¿o, du¿o wiêcej nie ma ni¿ jestem. Wiêc w imiê czego jestem po stronie tak marnej mniejszo ci?

EROTYK W ród li ci widzê twoj¹ twarz; niewyra niejesz i jeste coraz bli¿sza. Twoje nagie ramiona, kiedy je unosisz, maj¹ kontur wzgórz obejmuj¹cych dolinê, jej miêkk¹ mg³ê i dymy. Rzeka jest osi¹ asymetrii tn¹c¹ twoje cia³o a¿ po uj cie; tutaj ciê spotka³em i tu po lubi³em, lubiê patrzeæ jak d³ugimi palcami g³adzisz delikatne jak sutki czubki drzew i nape³niasz wiatrem piszcza³ki konarów. Coraz wiêksza, zaczynasz przypominaæ jesienne bóstwo, które lubie¿nie rozkopuje swoje o³tarze. Kiedy otwierasz usta, wiat³o z przera¿enia zatrzymuje bieg.


WIERSZE

35

A KARTKII

Krzysztof Lutowski ***

i nie pal¹ siê latarnie.

Chodzi o ciszê, o totaln¹ ciszê...

Papierosy pal¹ siê, lepiej, ni¿ gdzie indziej. Telewizor odbiera ró¿ne stacje.

O tak¹ ciszê, w której wszystko widaæ i s³ychaæ. Ale nie po to, aby co wiedzieæ, co nazywaæ, co rozumieæ. Tylko czuæ.

HARD CORE gdy przestajesz mieæ, gdy tracisz wszystko

Tylko czuæ, samo czuæ, czuæ, czuæ. Wszystkimi rozszerzonymi porami mózgu.

gdy wszelkie zdobywanie, posiadanie odk³adasz,

I o tym siê ma³o gada, bo ma³o jest dobrych s³ów.

na bli¿ej nieokre lone potem...

Ciê¿ko je odnale æ, ale trzeba po cichu szukaæ.

gdy nie masz ju¿ nic,

Gdzie na koñcu wiata

co mo¿na by z bólem utraciæ, co w niewys³owionym cierpieniu mog³oby zostaæ ci odebrane.

Koniec wiata to dwana cie kilometrów szos¹ pó³tora poln¹ drog¹. Na koñcu wiata jest zimno KRZYSZTOF LUTOWSKI ur. 1976 roku w Bydgoszczy. Mieszka w Bydgoszczy. Poeta. Publikowa³ w wielu pismach, m.in. FA-art, Lampa i Iskra Bo¿a, Opcje, Akcent. Wspó³tworzy³ bydgoskie pismo ilustrowane Dlatego. Wyda³ tomik 33 wiersze w Kartkach ilustrowany fotografiami Rafa³a Budzbona. Dziennikarz pracowa³ lub wspó³pracowa³ z wieloma pismami: dziennikami, pismami literackimi, a tak¿e o grach komputerowych zarówno dla doros³ych, jak i dla dzieci. Pracowa³ w wielu zawodach. Obecnie pracuje jako dziennikarz w portalu miejskim www.mojabydgoszcz.pl oraz w Gazecie Bydgoskiej. Od trzech lat gitarzysta, wokalista, autor muzyki. Zagra³ kilka koncertów, m.in. w Gdañsku na Festiwalu Literackim Wolne Miasto Gdañsk oraz w Mózgu w duecie gitarowo-wokalnym Ranoc , który tworzy wraz z Miko³ajem Zieliñskim. Jako wokalista nagra³ w studiu Mózg cztery utwory wraz z fordoñsk¹ (dzielnica Bydgoszczy) formacj¹ Coraz Gorzej. Projekt nazywa siê lutovski & 4don bit (muzyka bazuje na komputerowym bicie) i nikt oprócz kilkunastu znajomych jeszcze go nie s³ysza³. Obecnie pracuje nad nowymi piosenkami na gitarê jako duet Ranoc oraz przygotowuje siê do nagrañ wokali do bitów stworzonych przez Grzegorza Ka mierczaka, gdzie bêdzie piewa³ wiersze z tomiku Ranoc. Projekt nie ma jeszcze swojej nazwy.

co móg³by odczuæ, jakby odrywano gwa³tem z ciebie kawa³ miêsa z twego cia³¹... kiedy nic ju¿ nie chcesz, bo wszystko ci zabrano. i nic ju¿ nie chcesz, bo nie lubisz ju¿ mieæ... wtedy przestajesz siê baæ, i nie jeste ju¿ w nic uwik³any... i wiedz, ¿e oto w³a nie, osi¹gn¹³e w³a ciwy stan psychiczny, to o to zawsze chodzi³o, ¿eby tak mieæ... i u wiadamiasz sobie jasno, ¿e ciê nie zabij¹, chyba, ¿e sam zechcesz...

***

Jest co wielkiego dla Pana z miasta. Kilka dni do nikogo siê odzywaæ. Mój g³os nie przypomina mi znajomego tembru. Po miesi¹cu zapu ci³bym brodê. Trzy miesi¹ce, wreszcie zdziczejê. Sze æ, osiem, dwana cie. Nie mia³bym dok¹d wracaæ.


T S E J E I N O T Z C Z S O BYDG Æ O T S I W Y Z C E Z R A N IN

Z Krzysztofem Lutowskim rozmawia Emilia Iwanciw


ROZMOWA Niedawno ukaza³ siê tomik pt. Bydgoszcz mówi , w którym znalaz³y siê miêdzy innymi Twoje wiersze. Powiedz jak powsta³ pomys³ wydania tej ksi¹¿ki. W zasadzie to nie wiem ( miech), poniewa¿ pomys³ nale¿a³ do Paw³a Skuteckiego. W momencie kiedy ja siê dowiedzia³em, ¿e ksi¹¿ka ma wyj æ to ju¿ za miesi¹c by³a. Ale prawdopodobnie pomys³ zrodzi³ siê przy piwie ( miech). Wszyscy pisz¹cy o waszej twórczo ci zastanawiaj¹ siê, co was ³¹czy. Na pewno wiek. Co jeszcze? To, ¿e mieszkamy w Bydgoszczy, to, ¿e z Paw³em Skuteckim znamy siê mniej wiêcej od osiemnastego roku ¿ycia, to, ¿e jeste my poetami, co jeszcze? No jako , kurde, chyba z podobnej gliny jeste my ulepieni, ale tylko trochê. Jaka taka sytuacja towarzyska to jest. Nie jest to ¿adne ugrupowanie poetyckie (bo pojawi³y siê ju¿ takie g³osy). S¹dzê, ¿e ta nasza ósemka jako tam siê wyró¿nia, czy odró¿nia od ca³ej reszty tego, co siê w Bydgoszczy w tak zwanej literaturze dzieje. Mo¿na by dyskutowaæ, czy kto jeszcze móg³by siê do nas pod³¹czyæ, czy te¿ nie, ale po co o tym dyskutowaæ? To, ¿e znale li my siê wszyscy w jednej ksi¹¿ce, to nie jest chêæ zamanifestowania, ¿e tak bardzo siê ze sob¹ uto¿samiamy. Pawe³ zaprosi³ do tej ksi¹¿eczki Micha³a Tabaczyñskiego, Waldka Krzywiñskiego, Jarka Jakubowskiego i mnie. Ja natomiast zasugerowa³em, ¿e nie mo¿e siê ukazaæ taka ksi¹¿eczka przede wszystkim bez Ka mierczaka i Grusego, no i jeszcze pomy la³em o Budzbonie, który ostatnio napisa³ trochê poezji, która mi siê spodoba³a. I tak jako wysz³o. Mieli jeszcze siê pojawiæ stary i m³ody Zieliñscy, lecz jako nie zareagowali na zaproszenie i ksi¹¿eczka wysz³a bez nich. Czego zreszt¹ teraz ¿a³uj¹. Który z tej ósemki jest Ci najbli¿szy i dlaczego? Grzegorz Ka mierczak i Krzysztof Gruse. Hmm, poniewa¿ uwa¿am, ¿e to najlepsi poeci z tej ksi¹¿ki obok mnie, oczywi cie ( miech). W tym miejscu Krzysztof wy³¹cza dyktafon i odpowiada na pytanie, a potem w³¹cza i mówi: Nie mogê powiedzieæ tego, kurde, co ci powiedzia³em przed chwil¹, bo to s¹ moi koledzy i który móg³by siê obraziæ ( miech). Ok. Zmiana tematu. Tomik nosi tytu³ Mówi Bydgoszcz . Stefan Pastuszewski w swojej recenzji w Akancie podkre la, ¿e utwory z tej ksi¹¿ki maj¹ motywy z tego miasta i próbuj¹ zdefiniowaæ Bydgoszcz . Z tym pierwszym trudno siê nie zgodziæ, ale mo¿na mieæ w¹tpliwo ci, co do drugiego. Jak jest; czy to poeci z Bydgoszczy mówi¹ o Bydgoszczy, czy poeci z Bydgoszczy mówi¹ po prostu o sobie? Na czym polega to wasze mówienie o Bydgoszczy? Mnie siê wydaje, ¿e pisanie o Bydgoszczy wynika tylko z tego, ¿e my mieszkamy w tej Bydgoszczy. Gdyby my mieszkali gdzie indziej, to by my pisali na przyk³ad o Warszawie, Krakowie czy Koronowie. I to tyle. Bydgoszcz to nie jest ¿aden temat przewodni tego tomiku. To w ogóle nie jest jego temat. Nie jest to ksi¹¿ka o Bydgoszczy. No, ale, ¿e Bydgoszcz jest specyficznym miejscem, to nie ulega w¹tpliwo ci. Dlaczego specyficznym? Bo to wiocha jest ( miech)

37

A KARTKII

Nie, teraz trochê powa¿niej. Bydgoszcz jest miastem prowincjonalnym, choæ wojewódzkim. I byæ mo¿e jest tak, ¿e jeste my jako naznaczeni piêtnem tej Bydgoszczy, marazmem bydgoskim i tak dalej, ale do koñca nie wiem, bo nie mieszka³em nigdy jaki znacz¹co d³u¿szy okres czasu w innym mie cie. My lê, ¿e to mo¿e byæ trochê tak i trochê tak. Nie wiem, czy my jacy inni jeste my dlatego, ¿e mieszkamy w Bydgoszczy. Bydgoszcz to nie jest inna rzeczywisto æ, choæ mo¿e by my czasem chcieli, ¿eby by³a. Jednak poci¹gnê Ciê dalej za jêzyk w tej kwestii. Stefan Pastuszewski uwa¿a, ze to w³a nie Ty najbardziej próbujesz zdefiniowaæ Bydgoszcz, a Twoje wiersze mówi¹ wy³¹cznie o grodzie nad Brd¹ i Wis³¹ i o Tobie. Jednak odnoszê wra¿enie, ¿e jest wrêcz odwrotnie i Ty mówisz w tych wierszach prawie wy³¹cznie o sobie, uto¿samiaj¹c siê wiele bardziej z podmiotem lirycznym, ni¿ z Bydgoszcz¹. Historie zaklête w wierszach, mog³yby siê zdarzyæ w ka¿dym mie cie. Oczywi cie, pojawiaj¹ siê w nich motywy topograficzne, ale one s¹ jak klisze fotograficzne ilustruj¹ce pewne stany. Powiedz, jak to jest? My lê, ¿e masz racjê. Pastuszewski mnie, kurde, obwo³a³ jakim piewc¹ Bydgoszczy, czy co , a ja wcale nie czujê siê jakbym by³ gloryfikatorem Bydgoszczy. Postawi³ mnie w szeregu z pewnymi niew¹tpliwie bydgoskimi poetami, którzy pisz¹ laurki, na przyk³ad o Szwederowie ( miech). A ja chyba nie lubiê nawet za bardzo tego miasta. No, piszê przede wszystkim o sobie, to fakt. Nigdy nie pomy la³em, ¿e moja ksi¹¿ka mo¿e zostaæ przez kogo odebrana jako taka bardzo bydgoska. Ta bydgosko æ to produkt uboczny tego, ¿e tu mieszkam, ¿e mam taki a nie inny widok z okna. Niby nie lubiê tego miasta, ale co mnie jednak z nim ³¹czy; ³a¿ê tymi ulicami i tak dalej, bo mieszkam tu od dziecka i czasem mi siê zdaje, ¿e tu jest piêknie jak jestem w jaki poetyckich stanach. Ale to by mog³o byæ wszêdzie. Potem wychodz¹ takie nadinterpretacje. Byæ mo¿e to, ¿e w jakim stopniu obwo³ano Ciê piewc¹ Bydgoszczy wynika w³a nie z tego, ¿e to Ty spo ród ca³ej ósemki w najlepszym wietle j¹ przedstawiasz. Piszesz, ¿e jest piêkna, szczególnie noc¹ i nie tylko. Natomiast zdecydowanie niepochlebnie siê wypowiada o Bydgoszczy Pawe³ Skutecki. Pisze we wstêpie, ¿e to miasto znane z niczego , a potem potwierdza pesymistyczn¹ wizjê w wierszach. Na te s³owa dr¿¹ lokalni patrioci. A przecie¿ Pawe³ nie napisa³ przewodnika turystycznego, ale napisa³ wiersz. A mo¿e nie powinien? Jak s¹dzisz? Nie ma czego takiego, o czym poeta nie powinien pisaæ. Bo co to jest, jaka laurka? To nie s¹ wiersze okoliczno ciowe, my nie jeste my poetami na us³ugach ¿adnego rz¹du ani partii i tak dalej. Pawe³ mieszka zreszt¹ w Warszawie od dwóch lat. Wydaje mi siê, ¿e my wszyscy wcale nie lubimy tego miasta, dlatego mnie to mierzi. A ci lokalni patrioci, o których mówisz, to co, my lisz, ¿e jako szczególnie lubi¹ to miasto? Je li tak, to dlatego, ¿e siê wpasowali w jakie pierdolone uk³ady i im tu dobrze, kurde, bo nikt ich nie ruszy ze sto³ków. Inn¹ spraw¹ jest, ¿e trudno nie mieæ jakiego sentymentu do miejsca, w którym siê mieszka ca³e ¿ycie i tu siê wszystko prze¿y³o pierwszy seks, rado ci, smutki itepe. Ale nie miasto jest przecie¿ tematem poezji.


A KARTKI

38

Przejd my teraz do spraw bardziej neutralnych. Kontynuuj¹c temat mówienia o sobie opowiedz o jaizmie i o tym jak funkcjonuje w Twojej twórczo ci. ¯e jaizm, czyli pisanie o sobie, tak? (cisza) Ale, kurde, co ja mam powiedzieæ? Chcia³e o tym powiedzieæ Tak? O jai mie i jak on funkcjonuje w mojej twórczo ci? Ale ja nie wiem ( miech) To po co mówi³e , ¿e mam Ciê o to pytaæ? Jak spyta³am, jakie chcia³by pytania, to jedynym co powiedzia³e by³o to, ¿e mam Ciê zapytaæ o jaizm, wiêc pytam. (D³uga cisza.) Hmm, nie wiem co ja mam odpowiedzieæ na to pytanie, ja ci mówi³em, ¿e masz o to pytaæ? Nie pamiêtam. A jak by tu siedzia³a jaka powa¿na obca kobieta z jakiego Newsweeka czy nie wiem, TVP Kultura mo¿e, i by Ci zada³a pytanie, to Ty by jej odpowiedzia³, ¿e nie wiesz? No co by musia³ powiedzieæ. Co to jest jaizm? Hmm, no ja pisa³em o sobie, no ( miech). Ok. Zmiana pytania. Jak odbierasz teraz swoje pierwsze wiersze, miêdzy innymi te z pierwszego tomiku 33 wiersze ? Mój pierwszy tomik by³ taki mniej wiadomy. Jak te wiersze pisa³em by³em du¿o m³odszy i mniej wiadomie to robi³em. Po prostu pisa³em sobie wiersze. Jak mnie walnê³o to pisa³em wiersz no i ca³y ten tomik jest chyba w sumie ma³o spójny nawet. To jest takie m³odzie¿owe jeszcze pisanie. Jak wiesz, od dawna ju¿ mam gotow¹ swoj¹ drug¹ ksi¹¿eczkê Ranoc , któr¹ ma³o kto widzia³. Nie wysz³a jeszcze, wiêc nie ma o czym gadaæ. A mo¿e w³a nie jest o czym gadaæ. Opowiedz o nowym tomiku Ranoc . Ta druga ksi¹¿eczka jest bardzo intymna i o takich niezbyt przyjemnych dla mnie sprawach, wiêc nie wiem czy chcê o tym mówiæ. Ranoc jest dla mnie pewnym bardzo spójnym zapisem ekstremalnych stanów depresji i dlatego ja niezbyt lubiê tê ksi¹¿kê. Tam siê na koniec pojawia seria wierszy na tak . To by³ taki moment, kiedy pomy la³em, ¿e bêdzie lepiej i w ogóle, ale to siê okaza³o pewnego rodzaju iluzj¹. To jest bardzo smutna, do³uj¹ca ksi¹¿ka po prostu. Wiem, ¿e poza Ranoc¹ masz w szufladzie co jeszcze i nie jest to poezja. Co to jest i kiedy ujrzy wiat³o dzienne? Co to jest? No nie jest to poezja, jest to proza ( miech) Jak siê w koñcu wezmê za siebie to zredagujê ksi¹¿kê, która bêdzie siê sk³adaæ z dwóch opowiadañ, a byæ mo¿e to s¹ nawet mikropowie ci, ale jako ¿e na razie wszystko jest w rêkopisie i dopóki tego nie wklepie do komputera, to nie wiem do koñca, co to jest. Mog¹ to byæ dwa du¿e opowiadania albo dwie mikropowie ci i my lê sobie, ¿e z tego bêdzie jedna ksi¹¿ka prozatorska. Opowiesz o czym? Pierwsze opowiadanie to zapis jednego dnia kiedy pracowa³em u ogrodnika. To reporta¿ z tego dnia przeplatany z odjazdami, takim strumieniem wiadomo ci. Robiê tam ró¿ne rzeczy. Pokazujê jak to jest w naszych czasach. Jak siê czasami le trafia, upada siê, trzeba i æ do jakiej chujowej roboty i jakich czasem dziwnych, a czasem piêknych ludzi siê tak przypadkowo spotyka. A drugie opowiadanie jest o tym, jak punkowa³em, jak mia³em jakie siedemna cie lat. Jest tam kilka

ROZMOWA punkowych odjazdów, jak z kumplem pojechali my do Jarocina, jak byli my na gigancie (czyli urwali my siê z domu). Pojechali my ze piworami autostopem w Polskê i spali my gdzie popadnie bez pieniêdzy, bo siê szybko skoñczy³y. To jest o tym i o Jarocinie. A na tym gigancie chlejemy, æpamy, podrywamy dziewczyny i tak dalej. W Jarocinie w zasadzie to samo ( miech). Ale chyba nieprawdê bym powiedzia³, ¿e to jest tylko o chlaniu i æpaniu. Bo ci kolesie, o których ja tam piszê, to s¹ jeszcze na to wszystko cholernie wra¿liwi i tam siê te¿ m³odzieñcza mi³o æ pojawia. Chyba nikt nie napisa³ jeszcze takiego czego z tych roczników siedemdziesi¹tych . Zreszt¹, nikt pewnie nie by³ punkiem, bo oni wszyscy w szko³ach siedzieli, wiesz, grzeczne studenciki w okularkach. A my my brali narkotyki: amfetaminê, heroinê, marihuanê, buczki. Kleju nie ( miech). I my lê, ¿e to siê mo¿e spodobaæ tym tak zwanym rocznikom siedemdziesi¹tym , chocia¿ nie wiem czy te roczniki maj¹ podobne do wiadczenia do moich. Ja naprawdê zupe³nie inaczej ¿y³em i ¿yjê. Mówisz inaczej , czyli jak? Ekstremalnie trochê, niebanalnie. Czêsto zmienia³em pracê i tak dalej. Trafia³em w ró¿ne dziwne miejsca, robi³em ró¿ne dziwne rzeczy, na przyk³ad pracowa³em jeden dzieñ u ogrodnika, czy te¿ w fabryce rowerów, albo w my lêciñskim parku le nym jako robol wespó³ z go æmi, którzy za alimenty robili czy po ohapach byli. Oprócz tego wykonywa³em te¿ inne, bardziej presti¿owe zawody, jak dziennikarz, ksiêgarz, czy w³a ciciel pewnej bardzo dziwnej firmy lub przedstawiciel handlowy w ubezpieczeniach, finansach lub reklamie. Ten szeroki rozrzut, to spory kapita³ i ja bêdê jeszcze kiedy o tym wszystkim prozê pisa³. Inni normalnie ¿yli. Koñczyli studia, znajdowali pracê, pracuj¹ wiele lat w jednym miejscu, a ja tych prac mia³em chyba z jedena cie albo wiêcej. W ogóle przez to, ¿e nie koñczy³em studiów, jestem w swoim odczuciu zupe³nie odmienny od ca³ej reszty ludzi pisz¹cych. Bo to s¹ z regu³y, kurde, jacy intelektuali ci. A ja intelektualist¹ nie jestem i nie chcê byæ i nie lubiê. I w zwi¹zku z tym inne rzeczy mnie interesuj¹. Kiedy wszyscy w szko³ach grzecznie siedzieli, ja ju¿ dosyæ ekstremaln¹ jazdê uprawia³em na swojej psychice. Moja by³a dziewczyna mo¿e za wiadczyæ, co ja dla paru wierszy wiêcej sobie z bañk¹ robi³em, ale lepiej niech nikomu nie mówi, bo to tajemnica. Mam jeszcze full poezji. Jak siê zbiorê, to zacznê j¹ robiæ. Tego jest tyle, ¿e powstanie chyba jeszcze jedna ksi¹¿ka. Spójna ona nie bêdzie. To po prostu s¹ rzeczy które odrzuca³em na przestrzeni lat, bo mi siê nie podoba³y, a teraz widzê, ¿e wiêkszo æ siê jednak nadaje, ¿eby co z tym robiæ. S¹ te¿ wiersze, które utraci³em kiedy pad³ mi twardy dysk. Ja piszê tak, ¿e to, co jest w pierwszym zapisie to jest szkic zaledwie i dopiero po d³ugim przepisywaniu i przeróbkach powstaje ostateczny kszta³t. Zosta³y mi szkice w rêkopisach. Jak bêdzie mi siê chcia³o zrobiê to od nowa. Uwa¿am, ¿e wiersz potrzebuje tego, ¿eby nad nim popracowaæ i w miarê up³ywu czasu czêsto staje siê lepszy. Zmieniam siê. Jestem dojrzalszy poetycko i tak dalej. Kiedy zamierzasz wydaæ te ksi¹¿ki? Najpierw muszê wydaæ Ranoc . Ju¿ próbowa³em j¹ wydaæ, ale wszêdzie trzeba daæ pieni¹dze. Móg³bym i æ do jakich firm, instytucji i prosiæ o kasê, ale powiem szczerze, ¿e mi siê o pieni¹dze prosiæ nie chce. Wiêc poczekam, a¿ kto zaproponuje albo mo¿e w koñcu znajdê wydawnictwo,


ROZMOWA co ma kasê. Mo¿e znajdzie siê jakie wydawnictwo, które bêdzie chcia³o to wydaæ i nie bêdzie chcia³o ode mnie pieniêdzy. A z drugiej strony czasem wydaje mi siê, ¿e niekoniecznie muszê wydawaæ te ksi¹¿ki. To czêsto jest tak, ¿e jak jaki pisarz umiera, to okazuje siê, ¿e mia³ tego pe³no. I wtedy dopiero to wydaj¹ i nikt ju¿ nie wo³a od niego pieniêdzy, bo go nie ma. Tylko wydaj¹, bo jeszcze my l¹, ¿e a nó¿ widelec to przyniesie pieni¹dze, bo siê kole przekrêci³ i mo¿e ludzie z³api¹ ten haczyk i tak dalej. Andrzej Bursa nie wyda³ na przyk³ad ¿adnej ksi¹¿ki przed mierci¹. W sumie du¿o nie napisa³, ale to, co powsta³o wystarczy³o jak siê okazuje. A jak jest z Tob¹ dzisiaj? Czy jeszcze piszesz wiersze? Kilka razy zdarzy³o Ci siê powiedzieæ, ¿e ju¿ nie jeste poet¹. Na razie nie piszê, poniewa¿ ju¿ mi siê nie chce pisaæ tak, jak pisa³em. Szczególnie tu my lê o wierszach z tomiku Ranoc Bo te dwie ksi¹¿eczki to s¹ dosyæ zamierzone ksi¹¿ki, wiadome. D³ugo kompozycyjnie nad nimi pracowa³em. Ranoc mnie przyt³oczy³a bardzo. Nie chcê ju¿ tak pisaæ, bo ju¿ chyba wyeksploatowa³em ten temat do³a, mroku i tak dalej. Ju¿ mam trzydzieche prawie. Wszyscy Ci, tak zwani poeci przeklêci ju¿ by dawno nie ¿yli. Stachura ¿y³ d³u¿ej, ale to inna sprawa zupe³nie. A ci inni poeci, na przyk³ad Wojaczek, to ja jestem ju¿ od nich du¿o starszy, w tym wieku ju¿ nie mo¿na tak pisaæ po prostu. Nie mo¿na byæ takim mitomanem jak sze æ lat temu i dawniej. No, ale, kurde, to jest trochê kokieteria z mojej strony, ¿e ja poet¹ nie jestem i wierszy nie piszê. Bo jeszcze rok temu jak sobie w nocy siedzia³em w ogródku mózgowym i pilnowa³em tego przybytku, to tam nachodzi³ mnie stan do pisania poezji. Przychodzi³a fala. Tak to nazywam w swoich wierszach. Gdzie te wiersze s¹, ale s¹ one jeszcze smutniejsze, jak te z Ranocy . I wiadomie nie mam ochoty nic z nimi wiêcej robiæ. Ja nie chcê ju¿ mówiæ takich rzeczy. Samemu mi to ju¿ nie pasuje mentalnie. W zwi¹zku z tym, jak mnie teraz nachodzi taki klimat; nastrój poetycki, to powstaj¹ w g³owie trzy pierwsze s³owa, zdania. I kiedy czujê ju¿ jakie to s¹ zdania, to nie chce mi siê tego ci¹gn¹æ po prostu, bo za du¿o ju¿ powiedzia³em w tym klimacie: ³ee (nie wiem jak to zapiszesz), ¿e ju¿ po prostu mam dosyæ. Chcia³bym napisaæ o czym innym, ale mi nie wychodzi. Nic innego mi nie przychodzi do g³owy. To tak jak z Grzechem Ka mierczakiem. Ju¿ te¿ pisze inaczej. Nie jest ju¿ taki mroczny i zdo³owany. I jest za to krytykowany. Na przyk³ad w Lampie , ale chyba nie tylko. No racja, gdzie tam go rzeczywi cie skrytykowano, ¿e te teksty s¹ mniej siêgaj¹ce g³êbi, istoty rzeczy, czy jakkolwiek by to nazwaæ, bo tu w³a ciwie nie wiadomo o co do koñca chodzi. Tak bardziej po powierzchni pop³yn¹³. Te¿ mam takie wra¿enie. Tamte wchodzi³y bardziej w g³¹b i dociera³y do jakiej niewys³owionej g³êbi , a te dzisiejsze wiersze p³ywaj¹ po powierzchni jak deska surfingowa, ale to s¹ nadal dobre, autentyczne wiersze, chocia¿ inne. Mo¿e nawet bardziej dojrza³e. I mo¿e to tak jest, ¿e po prostu powinni my sobie strzeliæ w ³eb ju¿ parê lat temu i wtedy by mo¿e by³o tak, jak pisali my. Ale to nie jest takie dobre rozwi¹zanie. No, mo¿e dla czytelników tak, którzy by pó niej sobie mogli stworzyæ jak¹ legendê i tak dalej, mieæ nowych jaki tam bohaterów kaskaderów literatury, ale dla nas to by wcale nie by³o fajnie. Przekona³em siê o tym na w³asnej skórze. A w demokra-

39

A KARTKII

cji jest tak, ¿e mo¿na kogo pozwaæ do s¹du nawet za swojego do³a. Gdzie tam w Stanach rodzice dziecka, które pope³ni³o samobójstwo pozwali zespó³, bo uznali, ¿e ich muzyka to spowodowa³a. A ja ju¿ tak nie chcê. Chcia³bym ju¿ teraz krzepiæ wam serca ( miech), a nie mogê. Wiersze poetów urodzonych w latach 70-tych s¹ czêsto przesycone brudem, wulgaryzmami, mrokiem, o którym mówisz. To jest te¿ obecne w Twoich wierszach, ale moim zdaniem cechuje je jednak pewna akceptacja wiata, zamiast buntu jest ci¹gle poszukiwanie w³asnego miejsca. I jest piêkno, które jak piszesz w 33 wierszach nie jest czyste , ale jednak jest. Czysty jest te¿ jêzyk. Nie ma stylistycznych gierek, lingwizmu, nie odchodzisz od opisowo ci, a dokonuj¹ tego najczê ciej poeci tych roczników. Opowiedz o Twoich relacjach z twórczo ci¹ roczników 70-tych . Je li chodzi o te relacje to muszê siê przyznaæ, ¿e ja nie bardzo znam tê poezjê. Kiedy dosyæ mocno ledzi³em ten tak zwany wiatek literacki. Kupowa³em czasopisma, emocjonowa³em siê tym i czyta³em. Pó niej co pêk³o i przesta³em siê tym interesowaæ. I nie wiem w zasadzie o czym pisz¹ moi tak zwani rówie nicy. A z drugiej strony uwa¿am, ¿e to jest nawet dobre, bo ustrzeg³em siê od wp³ywów i jaki takich, kurde, nowych wspólnot. Pisa³em swoje w oderwaniu od tego. Dlaczego siê od tego oderwa³em, to ju¿ mi nawet trudno powiedzieæ. Nie wiem, chyba trochê zacz¹³em stwierdzaæ, ¿e to wszystko, co siê dzieje w pismach, te wszystkie plotki, ca³y ten wiatek ju¿ mnie nie interesuje. Jak by³em bardzo m³ody to dzia³a³o, ale pó niej to ola³em. Kiedy mi siê podoba³ Krzysztof Siwczyk, jak wyda³ pierwsz¹ ksi¹¿kê, wrêcz mia³em powa¿ny odjazd na tê poezjê, ale pó niej mi przesz³o. A ostatnio, jak czytam gdzie Siwczyka, to ju¿ nic nie mogê skumaæ. Jest te¿ poezja Jakubowskiego, która naprawdê mi siê podoba, ale to jest na pewno inny poeta ode mnie, on jest taki chyba bardziej klasycyzuj¹cy, mniej rockandrollowy . Nawet wydawa³o mi siê, ¿e w tej ostatniej swojej ksi¹¿ce Wyznania ulicznego sprzedawcy owoców , ¿e te wiersze s¹ fajne, ale czego mi brakowa³o, takiego pazura, miêcha. Takie letnie mi siê wyda³y te wiersze. Teraz niedawno dosta³em jego wczesne tomiki i bardziej mi siê podoba jego twórczo æ poetycka z tych ksi¹¿eczek.

(Tutaj rozmowa siê niespodziewanie urywa, bowiem byli my tak rozgadani i rozbawieni, ¿e nie zauwa¿yli my, i¿ skoñczy³a siê ta ma i trzeba j¹ prze³o¿yæ na drug¹ stronê. A rozmawiali my jeszcze o wielu bardzo ró¿nych sprawach. Miêdzy innymi o poezji roczników siedemdziesi¹tych , poezji przeklêtej, fascynacji kaskaderstwem literackim i o projektach muzycznych Krzysztofa, które realizuje od trzech lat. Có¿, tym razem nie dosta³ jeszcze szansy, by objawiæ wiatu te my li oraz swe nowe wcielenie gitarowe, wokalne i kompozytorskie , z którym od czasu do czasu pojawia siê publicznie. Byæ mo¿e ci¹g dalszy nast¹pi.)


ZAJMOWANIE SIÊ SZTUK¥

GROZI SMIERCI¥ Z Markiem Thielem artyst¹ tworz¹cym w metalu rozmawiaj¹ Krzysztof Lutowski i Emilia Iwanciw Legenda: Niniejsza legenda powsta³a, by przybli¿yæ czytelnikom miejsca, ludzi i konteksty poni¿szej rozmowy i zosta³a napisana przez K. L., który bierze na siebie ca³¹ odpowiedzialno æ za to, co tu napisa³. Autor pragnie dodaæ, ¿e ludzie nie zostali wymieni w kolejno ci, która mog³aby w jakikolwiek sposób warto ciowaæ ich dokonania i byæ wska nikiem ich wa¿no ci . To samo dotyczy d³ugo ci komentarza . PRSP Pracownia Radykalnej Sztuki Przemys³owej. W zasadzie pracownia i mieszkanie Marka Thiela i Basi Le niewskiej. Marek stworzy³ pracowniê ju¿ jakie 10 lat temu. Oprócz tego, ¿e jest to warsztat pracy, to równie¿ miejsce spotkañ zaprzyja nionych z Markiem ludzi, w tym znanych artystów. Jako, ¿e w my l koncepcji M. T. PRSP jest instytucj¹ artystyczn¹ wszelkie dzia³ania sygnowane s¹ to w³a nie nazw¹. Ekstremalne tworzenie rze b na ¿ywo mia³o miejsce kilkakrotnie w Forum Fabricum w £odzi, ale tak¿e w knajpie Ubot w Warszawie na stadionie Skry. PRSP wspó³pracowa³a z Something Like Elvis i wykonywali rze bê w trakcie ich koncertu. Fabryka Rze b Gadaj¹cych ze Sob¹ Mózg bydgoska knajpa uchodz¹ca za kultow¹. Istniej¹ca ju¿ 11 lat mekka awangardy artystycznej kojarzona g³ównie z gatunkiem muzycznym zwanym Yass. Mo¿na tu na co dzieñ ogl¹daæ rze by Marka Thiela, które nadaj¹ knajpie niepowtarzalny klimat. Ku nia bydgoska knajpa-galeria rze b Marka Thiela. Lataj¹cy Holender knajpa-galeria rze b M. T. mieszcz¹ca siê w budynku LOT-u w Gdañsku. Wieloryb knajpa-galeria. w Sopocie ul. Podjazd 2. Gandalf knajpa-galeria rze b M. T. w Piasecznie. Forum Fabricum niestety nieistniej¹ca ju¿ knajpa-galeria rze b M. T. w £odzi. Getynga miasteczko w Niemczech, gdzie znajduj¹ siê dwie knajpy-galerie prac PRSP: Nautilius i Villa Cuba. Wêgliszek bydgoska kawiarnia artystyczna bêd¹ca w³asno ci¹ Miejskiego O rodka Kultury. Mo¿na tu obejrzeæ znan¹ rze bê Maska , bêd¹c¹ autoportretem M. T. Legenda g³osi, i¿ rze ba ta ma moc przynoszenia nieszczê æ. Knajpa Zau³ek, w której wcze niej mo¿na j¹ by³o ogl¹daæ pad³a z braku klienteli, a jaki czas po tym, jak zawis³a w Wêgliszku, knajpê zala³o. Da Grasso pizzernia w £odzi, gdzie stoi lampo-wieszak PRSP. Ma³gorzata Winter wieloletnia dyrektor bydgoskiego Muzeum im. Leona Wyczó³kowskiego. W rodowisku uwa¿ana za najlepsz¹ szefow¹ tej instytucji z powodu zorganizowania wielu wa¿nych wystaw sztuki wspó³czesnej. Za jej rz¹dów w Bydgoszczy mo¿na by³o naprawdê ogl¹daæ ciekawe wystawy twórców. Obecnie znów ogl¹damy g³ównie wystawy retrospektywne ze zbiorów Muzeum, czyli kicha. Yach Paszkiewicz znany w ca³ym kraju artysta sztuk wizualnych, który wyemigrowa³ z Bydgoszczy do Trójmiasta. Dla niezorien-

towanych dopiszê jeszcze, ¿e Paszkiewicz znany jest, jako re¿yser teledysków i twórca Yach Festiwal. Natomiast Yach Festiwal, to jedyna w Polsce profesjonalna impreza dla twórców wideoklipów. Andrzej Przybielski jest postaci¹ historyczn¹ w polskiej muzyce, cz³owiekiem, o którym kr¹¿¹ legendy, trêbaczem, który gra³ z tyloma muzykami, ¿e nie sposób ich wymieniæ (m. in. Czes³aw Niemen, Krzysztof Komeda, Tomasz Stañko, Stanis³aw Sojka). Ka¿dy etap jego dzia³alno ci dokumentowany jest nagraniami (bra³ udzia³ w nagraniach ponad 30 p³yt), jednak¿e do tej pory nie ukaza³a siê jego ¿adna p³yta autorska. Zainteresowanych odsy³am na stronê www.mozg.art.pl/muzyka/przybiel. S³awek Janicki wspó³w³a ciciel Mózgu i najbardziej kompetentna osoba, je li masz jak¹ sprawê do Mózgu. Ponadto muzyk (kontrabasista) yassowy. Janicki wspó³tworzy³ trio Trytony (T. Gwincinski-g, S. Janicki-b, J. Buhl-dr). Us³yszeæ go mo¿na tak¿e na trzech p³ytach formacji Mazzoll & Arythmic Perfection. Ostatnio kojarzy mi siê najbardziej z nazw¹ Pieces of Brain, bowiem, gdy otwiera siê strona Mózgu, to najpierw trzeba wy³¹czyæ reklamê ich nowej p³yty, któr¹ gor¹co polecam. Basia Le niewska wieloletnia partnerka ¿yciowa M. Thiela, czyli muza. Ponadto aktywna uczestniczka PRSP. Postaæ kontrowersyjna i poczciwa. Jak sobie wypije, to lubi siê powydzieraæ. Micha³ Wieszok bywalec Mózgu, kolega. Mo¿na go spotkaæ niemal zawsze siedz¹cego na krze le przy barze w ró¿nych stanach ducha: od trze wo ci po zamroczenie. W ostatnich latach z nieod³¹cznym laptopem. Grzegorz Ka mierczak poeta, wokalista grupy Variété. Wspó³w³a ciciel studia nagraniowego mieszcz¹cego siê w piwnicach Mózgu. Janusz Korbiñski w³a ciciel Ku ni. Maciej Supryniak aktywny cz³onek PRSP, wspólnik wielu prac Marka Thiela. Jedyny cz³owiek, z którym Marek jest w stanie wspó³pracowaæ ze wzglêdu na podobne spojrzenie i ekstremalne podej cie do pracy z metalem. Bartek Kolbusz artysta tworz¹cy w metalu pochodz¹cego ze z³omu z Bukowiny Tatrzañskiej. Krzysiu z £odzi Krzysztof Modrzejewski, artysta. Za³o¿yciel Teatru Lalek w Bia³ymstoku Marek Kotkowski, aktor i by³y dyrektor teatru, obecnie na emeryturze.


ROZMOWA Jeste artyst¹ tworz¹cym w metalu industrialne rze by: fotele, kanapy, lampy, stoliki. Jeste te¿ autorem industrialnego design u wielu knajp takich jak: Ku nia, Lataj¹cy Holender, Wieloryb, czy bydgoski Mózg. Twoja naturalnych rozmiarów rze ba Pegaza stoi przed Teatrem Lalek w Bia³ymstoku. Wiele Twoich prac znajduje siê tak¿e za granic¹, miêdzy innymi w Getyndze w Niemczech, a tak¿e w kilku innych knajpach w Polsce. Poszczególne rze by znalaz³y te¿ swoje miejsce u licznych kolekcjonerów w Polsce. Nie organizujesz wystaw, nie sprzedajesz w galeriach, za to wykonujesz performances tworz¹c rze by na ¿ywo z udzia³em publiczno ci. S¹ to spektakle pe³ne ha³asu, zgrzytów i iskier. Jeden z takich pokazów zosta³ wykorzystany w teledysku Kasi Nosowskiej i Renaty Przemyk. A jednak mimo tak wielu osi¹gniêæ ci¹gle trzeba przybli¿aæ Twoj¹ sylwetkê, bo kr¹¿¹ o Tobie nieliczne tylko publikacje i sporadyczne wywiady. Dlaczego postaæ taka jak Ty nie jest jeszcze szeroko znana, je li nie w ca³ym kraju, to chocia¿ lokalnie? Dlaczego? Po pierwsze dlatego, ¿e mi na tym nie zale¿y, a dlaczego mi nie zale¿y? Poniewa¿ nie mam tu odbiorcy, który by³by zainteresowany tym, co ja robiê. T¹ prac¹ s¹ zainteresowani Niemcy, Anglicy, Japoñczycy, Holendrzy, ale nie bydgoszczanie, bo ¿yjemy w mie cie, które nie s³ynie ze s³ynnych wystaw (chyba ¿e to, co zosta³o zrobione przez Ma³gorzatê Winter w 1999 roku, gdzie zgromadzili siê arty ci sztuki wspó³czesnej z ca³ego kraju). Ale opowiem ciekaw¹ historiê z innego miasta: W Teatrze Lalek w Bia³ymstoku po zrobieniu Pegaza na drugi dzieñ by³o zakoñczenie i wtedy podszed³ do mnie za³o¿yciel teatru i powiedzia³: Dziêkujê! Ca³e ¿ycie marzy³em ¿eby co takiego stanê³o przed teatrem, ¿eby by³o widaæ, ¿e to jest Teatr Lalek. Oni tam te¿ ciekaw¹ historiê w ¿yciu przeszli, zaczynaj¹c od pracowni a skoñczywszy na teatrze. Chcia³bym, ¿eby równie¿ w Bydgoszczy mog³o powstaæ takie miejsce, gdzie arty ci mogliby siê spotykaæ i tworzyæ. Budynek, który miasto przekaza³oby jakiemu stowarzyszeniu. Najlepiej dla Stowarzyszenia Radykalnej Sztuki Przemys³owej. Mog³oby to zadysponowaæ na rzecz pracowni malarskiej, rze biarskiej, podobnie, jak to zrobiono w Gdañsku, gdzie oddano artystom budynek na terenie Stoczni Gdañskiej. W naszym mie cie nie ma takich pracowni. Jest jedna pracownia w Miejskim O rodku Kultury, ale ich dzia³alno æ to s¹ to zupe³nie inne dziedziny sztuki. W Domu Kultury nikt nie ma zamiaru zajmowaæ siê artystami, ¿eby mogli tworzyæ i spotykaæ siê utalentowani w ró¿nych dziedzinach ludzie. Nikt tam nie ma na to g³owy. S¹ wa¿niejsze sprawy, jakie zjazdy, które przynosz¹, wiesz, dochód i pieni¹dze, przynosz¹ presti¿. Artysta presti¿u miastu nie przyniesie. Tak chyba uwa¿aj¹ u nas w mie cie w³odarze i wiêkszo æ ludzi z tego miasta wyje¿d¿a za granicê lub do innych miast i tworzy tam. Tam zyskuj¹ jak¹ renomê. Tak jak Yach Paszkiewicz, który napisa³ piêkny artyku³ o tym, dlaczego artysta nie mo¿e ¿yæ w Bydgoszczy i opublikowa³ go w Internecie. I robi teraz to, co kocha gdzie indziej. W Bydgoszczy nie mia³by zainteresowania u w³adz. Bo w³adze maj¹ inne sprawy i inne problemy wa¿niejsze ni¿ zajmowanie siê sztuk¹. Wystarczy³oby chocia¿ gdyby nie przeszkadzali.

41

A KARTKII

W³a ciwie pytanie to powinno pa æ na pocz¹tku, ale skoro nie pad³o zadam je teraz: czy to, co robisz jest sztuk¹, czy to raczej metaloplastyka? M. T.: Uwa¿am, ¿e to jest sztuka, bo sztuk¹ jest znalezienie w kawa³ku przerdzewia³ego metalu duszy i nadanie mu nowego ¿ycia. I tê dusze potem przekuæ na to, co jest elementem funkcjonalnym; to mo¿e byæ krzes³o, lampa, stó³ czy cokolwiek. To s¹ meble-rze by, nasza szko³a, szko³a poindustrialna. To jest s³owo, które w ogóle nie istnieje w jêzyku, a my staramy siê je stworzyæ poprzez to, co robimy. S¹ ju¿ tego typu grupy artystów w Polsce. Mówiê grupy, bo moja pracownia to nie jest tylko Marek Thiel, to s¹ ludzie patrz¹cy w podobny sposób na materia³. Ka¿dy stó³ zawiera w sobie elementy poindustrialne, s¹ to jakie pojemniki gazowe, manometry, ale te rze by maj¹ te¿ swoje imiona. By³o tak na przyk³ad, kiedy wykonywali my Wieloryba, a zaczêli my od Mózgu robi¹c Fabrykê Rze b Gadaj¹cych Ze Sob¹. To na dole, w pracowni Mózgu powstawa³y te rzeczy z pomys³u, który nosi³em w sobie ju¿ kilka lat. Od Mózgu siê wszystko zaczê³o. Zrozumia³em, ¿e ze z³omu mo¿na co tworzyæ, co innego jak tylko bry³y ¿elaza przekuwane w hutach. Chodzi³o o to, by stworzyæ tê Fabrykê Rze b Gadaj¹cych ze Sob¹ i posadziæ na krzes³ach ludzi bêd¹cych twórcami tego miejsca lub osobami integralnie, mentalnie zwi¹zanych z klubem. To ich charaktery zak³u³em w ró¿ne formy z metalu. Jest tam rze ba znak zodiaku Lew Andrzeja Przybielskiego, krzes³o Byk S³awek Janicki, krzes³o Wodnik Basia Le niewska i jeszcze kilku osób, które tam pracowa³y, które by³y. I te krzes³a zaczê³y tworzyæ kulturê barow¹. Kultura barowa jest inna, ni¿ kultura sali. Sala siê zmienia, a bar jest niezmienny w Mózgu. By³y ju¿ projekty pozbycia siê mnie, bo od samego pocz¹tku ze S³awkiem Janickim nie mo¿emy znale æ wspólnego jêzyka. Dla mnie tworzenie sztuki to jest wyczarowywanie rzeczy dla miejsc, w których by te rzeczy mog³y istnieæ w³asnym ¿yciem. Krzes³a przy barze s¹ bardzo charakterystyczne dla wystroju. Gdyby krzes³a postawiæ w jakim pubie przypadkowym mog³yby siê nie przyj¹æ, dlatego, ¿e te rzeczy maj¹ warto æ kontemplacyjn¹, pomimo, ¿e nigdy nie zapominamy o wygodzie, czyli o warto ciach u¿ytkowych. Wiele osób nie dostrzega, ¿e to, na czym siedzi, jest rze b¹, a nie tylko krzes³em. By³o kilka takich przyk³adów w Mózgu, kiedy kto ogl¹da³ moj¹ prezentacjê albumow¹ i mówi³: A, to jest fajne, to jest fajne, a ja na to: Przecie¿ one s¹ tutaj! A on: Gdzie? Gdzie?!. Nikt ich nie widzi, nikt ich nigdy w Mózgu nie prezentowa³, a jak co ju¿ by³o widaæ, to S³awek chodzi³ i zakrywa³; tu wiat³o zgasi³, tu co uszczkn¹³. Zastanawia³em siê, jak te rze by wp³ywaj¹ na ludzi. Jak siê krzes³o przewróci i po³amie, czy cz³owiek te¿ siê z³amie? Zdarza³y siê dziwne wypadki. Kiedy krzes³u Janickiego rogi odciêli my, to siê rozwiód³. Sam chcia³ ¿eby mu te rogi obci¹æ. Ale nikt jeszcze na tym krze le siê nie zabi³. Mo¿na jednak nie le siê pokaleczyæ. Wieszok siê kilka razy przewróci³, ale nic mu siê nie sta³o. Ja kiedy po pijaku z Ka mierczakiem te¿ siê wy³o¿y³em na glebê, bo za bardzo siê nasze cia³a koleba³y. Postrzegam Ciê jako przedstawiciela pozbawionej obci¹¿eñ koniunkturalnych sztuki czystej, a jednocze nie artystê ekstremalnego, totalnego. Opowiedz o swoim stosunku do sztuki. No..., jest to bardzo dobre pytanie, bo chyba najbardziej ekstremalne tworzenie odbywa siê w Bydgoszczy w Pra-


A KARTKI

42

cowni Radykalnej Sztuki Przemys³owej. Warunki, w których powstaj¹ rze by s¹ niebezpieczne, ale wa¿ne jest, ¿e robimy z sercem i ¿e nie robimy tego tylko dla pieniêdzy. Owszem, za pieni¹dze. Nie s¹ to rzeczy tanie. Nas na nie nie staæ. To, ¿e kto co robi nie znaczy wcale, ¿e staæ go na to, co wykonuje. A je¿eli chodzi o ekstremalne warunki, to jest to ogromna ilo æ nie wentylowanego py³u, olbrzymia ilo æ nie wentylowanego dymu ze spawania, szlifowanie ¿elaza. To s¹ dziesi¹tki kilogramów wiader do wyniesienia. Przez jedena cie lat powsta³y ha³dy odpadów po odpadach. To, co robimy z odpadów to recykling, który jest marginaln¹ rzecz¹ w Polsce. Bo nikt nie dostrze¿e w kawa³ku rury przysz³ej lampy. Dopiero po jakim czasie bêd¹c w pracowni mo¿na to nabyæ. Dopiero patrz¹c jak my to na happeningach robimy mo¿na siê dowiedzieæ, jak to siê dzieje, jak powstaje rze ba z metalu, jak taki kawa³ek metalu o¿ywa . Najwa¿niejsza jest praca, po wiêcenie siê sztuce, mo¿liwo ci tworzenia. Ja nie umieram z braku pieniêdzy czy jedzenia, ale umar³bym z braku sztuki. Gdyby nie Janusz Korbiñski, to nie mia³bym obecnie mo¿liwo ci by tworzyæ. Niektórzy mówi¹, ¿e jestem wykorzystywany. Ale artysta po to jest. Nie tworzy dla siebie tylko dla ludzi. Ja tak odbieram rolê sztuki w spo³eczeñstwie i rolê artysty. Prawdziwa sztuka wcale nie powstaje w ³adnych, luksusowych warunkach. Nie wiem czy mo¿na by tworzyæ, a¿ tak ekstremalnie po wiêcaj¹c siê temu, gdyby by³o piêknie, ciep³o, wygodnie i by³oby wszystko. Mieli my ju¿ tak¹ sytuacjê, ¿e mogli my tak pracowaæ i by³ to k³opot, bo zapomnieli my siê przez trzy tygodnie. Dopiero kiedy nas przycisnê³o i facet powiedzia³: Kied w koñcu co zobaczê???; wtedy dopiero siê odpowiednio nastroili my i zaczê³o siê co dziaæ. Ekstremalnie te¿ robili my Pegaza. Od samego pocz¹tku jak za³adowali my samochód, w którym by³o oko³o 800 kilogramów i za³adowali my przyczepkê, w której te¿ by³o oko³o 800 kilogramów, to okaza³o siê, ¿e przyczepka siedzi. Jak to Maciej zobaczy³ to mówi: Kurwa! Nie jadê! Nie jadê! Pierdolê! Zatrzymaj¹ nas! Zabior¹ dowód rejestracyjny! A ja na to: Jedziemy Maciej. Przecisnêli my siê do Bia³egostoku i jak dotarli my na miejsce okaza³o siê, ¿e zacz¹³ po 1,5 miesi¹ca padaæ deszcz. Zastanawiali my siê, co teraz bêdzie? W tej bran¿y pracuje siê pr¹dem o natê¿eniu 100 amper, wszystko jest pod pr¹dem, s¹ szlifierki, spawarki elektryczne, no¿yce. Zaczyna padaæ deszcz i wszystko Ciê kopie. By³a taka historia, ¿e mieli my spawaæ na terenie otwartym. Ogl¹da³o to 1000 osób, nie mo¿na by³o przerwaæ, bo pada deszcz, ludzie czekaj¹, praca musi lecieæ, a tu zaczyna raziæ pr¹dem. Ka¿de wziêcie elektrody to jest kopniêcie pr¹dem. To tak jakby mia³ dobrowolnie, co pewien czas wk³adaæ palec do kontaktu i musi, no musi Ciê kopn¹æ. Zastanawia³em siê, czy mi serce nie wysi¹dzie. Nie mieli my ju¿ si³, ale spawali my twardo i za ka¿dym razem tak jest, ale nie ma rzeczy niemo¿liwych do pokonania, je li celem jest stworzenie rze by. Najgorsze warunki mieli my w Mózgu, jak tworzyli my razem z gównami. Teraz mamy poczekalniê, warunki o wiele lepsze, ju¿ w gównach nie musimy robiæ, ale nadal jest bardzo, bardzo ciê¿ko. I to tyle na temat ekstremalnych sportów w sztuce. Moim zdaniem jaka spektakularna rze ba Twojego autorstwa powinna stan¹æ w jakim wa¿nym bydgoskim miejscu. Czy nie s¹dzisz, ¿e artystów takich jak

ROZMOWA Ty miasto powinno wzi¹æ pod swoje skrzyd³a i promowaæ jako produkt eksportowy? Jako produkt eksportowy..., hmm, my ju¿ w³a ciwie jeste my produktem eksportowym. Nie dziêki woli miasta, ale dziêki w³asnej woli, bo bardziej jeste my znani poza granicami, np. w £odzi. Co ja siê bêdê stawia³ na piedesta³, jak miasto w ogóle artystom nie pomaga. Miasto ma swoj¹ dzia³alno æ artystyczn¹ w Wêgliszku i to zabezpiecza w³a ciwie funkcjonowanie. A tak¹ rze bê w Bydgoszczy to bym chêtnie postawi³. Masz jaki pomys³? Mia³em taki pomys³: Ch³op orz¹cy diab³em. Wiesz, taka stoj¹ca rze ba z³o¿ona z figur diab³a i ch³opa. Albo diabe³ orz¹cy ch³opem o, to bym zrobi³! Ostatnio te¿ wpad³ mi do g³owy pomys³ postawienia w Bydgoszczy czterometrowej rze by trêbacza. Cz³owiek graj¹cy na tr¹bce, w podtek cie Andrzej Przybielski. Ale nie pomnik, tylko taka lu na inspiracja. Wiele rze b stworzonych przez Ciebie i Twoj¹ pracowniê to niezwyk³e, fantastyczne, a jednocze nie bardzo ró¿norodne twory wiadcz¹ce o ogromnej wyobra ni. Czasem s¹ to lekkie, a¿urowe, delikatne formy, a czasem ciê¿kie i przysadziste. Czasem to krzes³a, a czasem zwierzêta, symbole, ludzie pod postaci¹ przedmiotów, co na kszta³t portretu. Przecie¿ ¿eby z martwego kawa³ka metalu stworzyæ pomnik czy krzes³o, które jak sam powiedzia³e , s³u¿y czêsto bardziej do kontemplacji ni¿ do siedzenia, które czêsto krzes³em zdaje siê byæ w³a ciwie przy okazji, to trzeba mieæ jak¹ wizjê tego, co powstanie. Jak powstaje pomys³ i od czego zale¿y? Zawsze najpierw jest cel. Je li celem jest zrobienie Wieloryba, to szukamy na z³omowisku rzeczy, które by charakteryzowa³y wieloryba. Tworz¹c Lataj¹cego Holendra robimy konstrukcje, które mia³yby jaki element latania. Jak robimy do Gandalfa, to inspirujemy siê na przyk³ad celtyckimi wzorami. I ka¿da z tych realizacji jest inspiracj¹ do poszukiwañ na z³omie, a tam szukamy fragmentów, które z³o¿¹ siê na ca³o æ. Na przyk³ad przy Wielorybie inspiracj¹ by³y ró¿ne stwory morskie. W Ku ni z kolei s¹ to ¿ywio³y- ziemia, woda, ogieñ, powietrze, czy stra¿nik. A w Mózgu ludzie, czyli zmienia siê forma, bo jest ona uzale¿niona od pomys³u i miejsca. Istotne w takich poszukiwaniach jest to, ¿e inne s¹ polskie z³omy i inne s¹ z³omy zachodnie. Z³omy wykorzystane przeze mnie w wymienionych wcze niej pracach mo¿e tworzyæ tylko nasza kultura. Takich rze b nie mo¿na tworzyæ w Niemczech. Mieli my zamówienie od pewnego profesora, który chcia³ ¿eby mu zrobiæ rze by. Mieszka w 200-letnim odrestaurowanym m³ynie, takim folwarku. Okaza³o siê jednak, ¿e z materia³u, który tam jest nie mo¿na wnie æ niczego do 200letniego m³yna, ¿e nic nie pasuje. Na dole za szyb¹ znajdowa³a siê olbrzymia maszyna na ¿arna mechaniczne, konstrukcja cz³owieka zafascynowanego technologi¹ produkcji, robi¹cego filmy na uniwersytecie w Getyndze, zajmuj¹cego siê sztuk¹ filmu industrialnego pokazuj¹cego proces technologiczny w sposób artystyczny np. proces linii produkcyjnej Peugeota. Znajdowa³ tam artystyczn¹ historiê, która najlepiej odda³aby ideê stworzenia samochodu. Bo to te¿ by³a idea. Z tworzeniem zawsze wi¹¿e siê jaka idea. Ci ludzie mieli najpierw ideê i marzenie. Marzenie, które mogli urzeczywistniaæ. My te¿ jeste my marzycielami i ca³y czas wierzymy w to, ¿e to, co robimy jest dobre. Wiemy to wewn¹trz siebie, ale mamy te¿ wiadomo æ tego, ¿e s¹ ludzie, którzy bêd¹ spotykaæ siê z ty-


ROZMOWA mi pracami na co dzieñ. Bo te miejsca, które opanowali my artystycznie s¹ w³a nie naszymi galeriami. One nie s¹ dla nielicznych. S¹ dla tysiêcy. Jak kto chce zobaczyæ oryginalnego Thiela, to nie pójdzie do galerii, czy Muzeum, tylko do knajpy w Bydgoszczy, £odzi, Gdañsku czy Getyndze. I wszêdzie bêdzie widzia³ inne rzeczy, ale charakterystyczne dla PRSP. My jeste my zafascynowani mo¿liwo ciami technicznymi, jakie tkwi¹ w materia³ach i narzêdziach, które wykorzystujemy. Lakier, palnik, zgrzewarki, gilotyny, m³oty. Przerabiamy to na sztukê. Powstaje metal, który jest przyjazny cz³owiekowi. I to jest w³a nie ta transmutacja z³omu w z³oto. Czy jest wiêcej osób tworz¹cych tego typu sztukê w Polsce lub za granic¹, jakie rodowisko artystyczne zajmuj¹ce siê tworzeniem z metalu pochodz¹cego ze z³omowiska? Tak. Za granicê kraju zbyt daleko jeszcze nasze drogi nie wysz³y, by móc to stwierdziæ, ale wiem, ¿e s¹ takie grupy w Polsce. Mamy nawet przyjació³, z którymi tworzymy, nie zrzeszenie, ale ludzi, którzy tworz¹c ten rodzaj sztuki tworz¹ te¿ swój w³asny jêzyk. Tworzymy nowe s³owa takie jak: rurowisko, blachosyf, multiplikanty. Tworzymy w³asny jêzyk. Kiedy wszyscy wybieramy siê na z³om takim jêzykiem rozmawiamy. Akcje tworzenia na ¿ywo, o których wspominali my wcze niej mia³y na celu miêdzy innymi zapoznaæ ludzi z niezwyk³ym procesem powstawania rze by z metalu. Tego typu akcje to czêste zjawisko we wspó³czesnej sztuce: stawianie zwyk³ych ludzi w samym rodku procesu twórczego i umo¿liwienie im dziêki temu lepszego zrozumienia danego zjawiska. Opowiedz jak to wygl¹da³o i jaka by³a reakcja widzów? Miêdzy innymi mieli my kiedy ciekaw¹ imprezê w Forum Fabricum. To by³ I Ogólnopolski Zjazd Spawaczy Estradowych. Wyt³umaczê na czym rzecz polega. Otó¿ pomys³ wyszed³ z PRSP, aby tworzyæ rzecz na ¿ywo. Tworz¹c przybli¿yæ ludziom pracê artysty. Istotne jest to, by ludzie mogli ogl¹daæ rzecz w czasie powstawania, a potem tê rzecz mogli zobaczyæ gotow¹, kiedy ona znajduje swoje miejsce w klubie, w knajpie, barze. Podczas I Zjazdu Spawaczy Estradowych by³ podzia³ na dru¿yny. Wielka 400-metrowa sala, w której by³o piêæ zespo³ów rozstawionych za foli¹, bo s¹ to przecie¿ iskry, py³, a to jest zabójcze dla ogl¹daj¹cych. Jedna dru¿yna stoi obok drugiej. Basia, Maciej i ja tworzyli my W ciek³e gacie . Obok Bartek Kolbusz- Bukowina Tatrzañska, który równie¿ widzi w z³omie . Trzeba umieæ widzieæ w z³omie. Umieæ patrzeæ.

43

A KARTKII

I ka¿dy wykonuje swoj¹ rze bê. Powstaj¹ trzy rze by metalowe przez trzy dni. Nie mo¿na zrobiæ tego w piêæ minut, potrzeba oko³o o miu godzin. Jest to dla odbiorcy mêcz¹ce, ale s¹ koneserzy. Najbardziej zawsze jest zainteresowana grupa fachowców, która jest przedstawicielem du¿ej firmy zajmuj¹cej siê sprzeda¿¹ plazmy, spawarek. S¹ ciekawi tego, w jaki sposób ich sprzêt zostanie wykorzystany na takim pokazie. Dziwi¹ siê, ¿e nagle ze z³omu powstaje piêkny ptak, z kawa³ków rurek powstaje piêkny stojak, czy lampa. Tutaj z kawa³ków ró¿nych ³o¿ysk i przegubów powstaje mechaniczny cz³owiek albo co innego. Na przyk³ad Krzysiu z £odzi wykona³ ksi¹¿kê metalow¹. I te rze by powstaj¹ na oczach ludzi. Rzeczy te potem zostaj¹ w klubie albo je zabieramy. W £odzi zosta³y, bo to jest miejsce bardzo twórcze je li chodzi o promowanie sztuki. I wtedy dopiero ludzie ³api¹, ¿e to, co widzieli, jak powstaje jest tym samym, na czym teraz siedz¹ i widzieli ile artysta musia³ siê napracowaæ, ¿eby co takiego wykonaæ. A na pocz¹tku siê miali: O! Arty ci przyjechali, bêd¹ co robili... my leli, ¿e to tak, jak zawsze: przyjad¹ arty ci nasraj¹, wypij¹ i pójd¹. A tu siê nagle okazuje, ¿e przed ich ukochanym teatrem (w Bia³ymstoku) powstaje rze ba. W tym teatrze po prostu ka¿dy jest poch³oniêty prac¹. Tam powstaje wysokiej klasy sztuka lalkarska, która wcale nie powinna byæ ni¿ej ceniona, bo jest to teatr plastyczny. W teatrze dramatycznym by my czego takiego nie zrobili, ale przy teatrze plastycznym to jest co innego. Nasza praca zamienia siê w akt twórczy i staje siê nie dzie³em przypadku, ale dzie³em zamierzonej akcji, która prowadzi do fina³u. Tym fina³em jest na przyk³ad rze ba stoj¹ca przed g³ównym wej ciem do teatru i symbolizuj¹ca ten teatr. Po ka¿dej pracy oczywi cie jeste my strasznie brudni, nie wygl¹damy, jak normalni ludzie, wygl¹damy bardziej jak robotnicy. Zawsze wystêpujemy w swoich uniformach b¹d kombinezonach, mamy swoje ulotki, b¹d te¿ pokazujemy filmy i ³¹czymy to wszystko z muzyk¹. To jest ciekawe widowisko. Czy zgadzasz siê z has³em zajmowanie siê sztuk¹ grozi mierci¹ ? Has³o to dziêki kilku ró¿nym bydgoskim artystom funkcjonuje w jakim stopniu w ludzkiej wiadomo ci, przynajmniej na naszym lokalnym podwórku. To jest w³a nie to, co my uprawiamy. Jeste my tego ¿ywym przyk³adem. Nasi przyjaciele to wymy lili widz¹c, jak my pracujemy i widz¹c, jak sami pracuj¹. Zajmowanie siê sztuk¹ grozi mierci¹ to my. To jest nasze has³o przewodnie.


A KARTKI

ESEJ

44

Dariusz Kie³czewski

Co mo¿na wiedzieæ o Kartkach , gdyby siê chcia³o zapytaæ? (odpowied wy³¹cznie subiektywna)

Naczelny zamówi³ u mnie tekst okoliczno ciowy z okazji piêtnastolecia pisma Kartki . Trochê g³upio pisaæ samemu o sobie, a na pewno trudno. Napiszesz dobrze, zaraz kto powie, ¿e siê przechwalasz, napiszesz niedobrze, od razu pojawi siê zarzut, ¿e siê krygujesz. No i wspó³redaktorzy siê obra¿¹. Bo to zawsze o kim siê napisze cierpko, czyje zas³ugi i te rzeczywiste, i te rzekome zostan¹ pominiête itp. Spróbujê zatem napisaæ o Kartkach bez oceniania. Opisaæ po prostu ewolucjê tego pisma. Mo¿e bêdzie to jako reprezentatywne dla pism m³odoliterackich w ogóle. A mo¿e nie.

1. Ksero Kartki powsta³y w roku 1990. Wygl¹da³y skromnie. Jakby odbite na kserokopiarce, choæ Bogdan Dudko twierdzi, ¿e zawsze by³y drukowane. Pismo powsta³o na fali powstawania w ca³ym kraju m³odych pism literackich. I takich wydawanych od razu profesjonalnie, i takich, które mia³y kszta³t zinów. Pocz¹tkowa faza rozwoju pisma trwa³a do æ d³ugo, mniej wiêcej do numeru siedem. Przez ten okres kszta³towa³ siê zasadniczy profil pisma. Jego podstawowe rysy w³a ciwie w niewielkim stopniu zosta³y zmienione. Kartki powsta³y na bia³ostockiej polonistyce. Od pocz¹tku przewija³y siê przez pismo nazwiska doskonale mi znane z krótkiego epizodu studiowania przeze mnie filologii polskiej. Prawie wszyscy byli my w pewnym momencie na tym samym roku. Redaktorami pisma byli Bogdan Dudko (od pocz¹tku redaktor naczelny), Artur Jan Szczêsny i Roman Godlewski (którego w redakcji ju¿ nie ma, a który namawia³ mnie do wspó³pracy, do której jednak nie dosz³o). Wa¿nymi autorami byli wtedy tak¿e: Przemek Koz³owski, Tomek Olchanowski, nie¿yj¹cy ju¿ Tomek Dudzicz. By³o jeszcze kilku innych bardzo wa¿nych, o których napiszê pó niej. Generalnie: w pocz¹tkowym okresie istnienia Kartek drukowali tam prawie wszyscy, którzy obecnie wspó³tworz¹ ¿ycie literackie, kulturalne i naukowe miasta Bia³egostoku. Wymieñmy wed³ug kolejno ci tekstów: Ewa Galicka (poetka, teraz nazywa siê Ewa Alimowska), Joanna Dolecka Arnold Toczyski, Kamila Budrowska, Urszula Smoktunowicz, Mariusz Mohyluk, Marcin Rêbacz, Jerzy Nachi³o, Mariusz Golak, Mariusz Mohyluk, Jan Budel, Wojciech Koronkiewicz, Tomasz Olchanowski, Jan Turonek, Marek Mateusz, Wojtek Kirejczyk, W³odek Kierus, Andrzej Januszewski, Przemek Koz³owski, Radek Romaniuk, Jacek Breczko. General-

nie wiêc by³o niewielu autorów tworz¹cych rodowisko bia³ostockie i urodzonych po 1960, którzy nie drukowali w Kartkach . Pismo mia³o charakter rodowiskowy i lokalny. Wtedy nie drukowa³o praktycznie nikogo spoza rodowiska Bia³egostoku. Trzeba to podkre liæ. Spo ród moich rówie ników pisz¹cych o literaturze tylko Jerzy Kamionowski i Bogdan Karpowicz wspó³pracuj¹cy swego czasu z Nowym Nurtem , FaArtem i Opcjami nie mieli epizodu w Kartkach . Reszta pojawi³a siê przynajmniej raz. G³ównym rysem charakterystycznym pisma by³o preferowanie poetyki tak zwanych barbarzyñców. Nie jest wiêc przypadkiem, ¿e zawsze pewien dystans do redakcji mia³a chocia¿by klasycyzuj¹ca poetka z Bia³egostoku Marta Cywiñska. Nie przypadkiem nigdy nie lubi³ Kartek Dariusz Kulesza uniwersytecki specjalista od literatury wspó³czesnej, który nie ukrywa swoich do æ konserwatywnych gustów literackich. Charakterystyczne by³o te¿ to, ¿e pismo mia³o od zawsze tak¹ lekko amatorsk¹ nutê. Selekcja tekstów nie zawsze by³a staranna. Ju¿ wtedy by³o widaæ, ¿e czasem nie tylko poziom twórczo ci danego autora, ale te¿ jego osobiste relacje z redakcj¹ mia³y znaczenie. Przyjacio³om wiêcej siê wybacza. Krytyka literacka by³a raczej markowana i do æ nonszalancka w ferowanych wyrokach i ocenach. W ka¿dym razie daleka by³a od akademickiej cis³o ci i logiki. Ju¿ wtedy dostrzegalna te¿ by³a staranno æ w odniesieniu do opracowania graficznego (oczywi cie na tyle, na ile jest to mo¿liwe) i przywi¹zanie do do æ tradycyjnych form plastycznych. W przeciwieñstwie do powsta³ej w podobnym okresie Lampy i Iskry Bo¿ej . Oba pisma w literaturze preferowa³y wtedy podobn¹ poetykê. Podobnie zreszt¹ jak Brulion . Ju¿ wtedy istnia³ te¿ czwarty rys charakterystyczny wybiórczy sposób traktowania zastanego ¿ycia literackiego. Redaktorzy Kartek byli bezkompromisowi i radykalni. Tak im siê wtedy wydawa³o. Najdotkliwsze skutki przynios³a buñczuczna wypowied jakoby Kartki traktowa³y zastane rodowisko literackie jak naturalne rodowisko, które naturalnie wymrze. rodowisko do dzi tego redaktorom nie wybaczy³o. Ta wypowied nie by³a do koñca prawdziwa. Redaktorzy tak naprawdê dbali o ci¹g³o æ ¿ycia literackiego tyle, ¿e ich hierarchia warto ci by³a specyficzna. W opisywanym okresie idolami Kartek byli przede wszystkim: Jan Kamiñski (nadal, jak wiemy, jest redaktorem pisma), Sokrat Janowicz, Ry-


ESEJ szard Chod ko i Czes³aw Dziekanowski. I kolejna cecha charakterystyczna Chata Polska . Powsta³a ju¿ wtedy. Tak samo, jak ju¿ wtedy pojawi³y siê nie mia³e próby pisania o ekologii i o prowincji. Z perspektywy czasu pierwsze egzemplarze Kartek ogl¹da siê po pierwsze jako wiadectwo pocz¹tku, po drugie jako swoist¹ antologiê niewykorzystanych szans. Wiêkszo æ publikuj¹cych wtedy autorów nie doczeka³a siê ksi¹¿ek poetyckich i prozatorskich. Kilka osób osi¹gnê³o dobr¹ pozycjê w karierze dziennikarskiej. Niektórzy zaanga¿owali siê w politykê. Niektórzy zajêli siê z dobrym skutkiem prac¹ naukow¹, jak choæby autor fascynuj¹cej ksi¹¿ki o To³stoju Radek Romaniuk oraz Kamila Budrowska. Oprócz tekstów obiecuj¹cych by³o trochê wyg³upów i z³ych pomys³ów, jak choæby maniera prowadzenia rozmów z samym sob¹ (najgorszy jest be³kotliwy dialog Dudko Wawrzy³o ) oraz odkrywcze pomys³y w rodzaju t³umaczeñ p³yty ciana Pink Floyd. W sumie Kartki mia³y pocz¹tki bardzo charakterystyczne dla wiêkszo ci pism m³odoliterackich w Polsce. Podobnych wyg³upów nie brakowa³o zw³aszcza w dwóch wymienionych przeze mnie pismach, które chyba by³y zawsze g³ównym punktem odniesienia wobec tego, co w Kartkach .

2. Graffiti O tym, ¿e mo¿liwo ci bia³ostockiego rodowiska m³odoliterackiego by³y spore wiadczy druga faza rozwoju pisma, któr¹ datujê osobi cie na numery 8- 11. Mo¿na powiedzieæ, ¿e by³o to swoiste opus magnum tego rodowiska. Bez w¹tpienia wielki wp³yw na pismo mia³y wtedy dwie osoby: Wojtek Koronkiewicz i Mieto Legus. Ich preferencje estetyczne zwi¹zane z poetyk¹ zinów i graffiti mocno wp³ynê³y na ówczesn¹ estetykê pisma. Przy tym na poetykê Mieta wielki wp³yw mia³ jego zmar³y brat Andrzej oraz Mirek Gryñ, co da³o niez³y efekt. Poetyka ta by³a i jest nadal specyficzna i nie czuj¹ jej m³odsi literaci, o czym wiadczy choæby niepochlebna o Mietku opinia zawarta bodaj w Undergruncie . Nigdy przedtem ani nigdy potem Kartki tak bardzo nie przypomina³y poetyk¹ pisma Lampa i Iskra Bo¿a . Zosta³o to zreszt¹ odnotowane przez PDW, który o tamtych Kartkach pisa³ z entuzjazmem. Najlepszy okres (tak mi siê wydaje) mieli wtedy autorzy tacy, jak Janek Turonek, Andrzej Januszewski, Mieto Legus. Pojawili siê w wiêkszej liczbie autorzy starsi lubiani przez redakcjê: Czes³aw Dziekanowski i Jan Kamiñski. Pojawi³a siê te¿ interesuj¹ca poetka Dima Dimas. Bardziej uporz¹dkowane i kompetentne sta³y siê recenzje literackie. Po raz pierwszy pojawili siê autorzy z zewn¹trz . Przede wszystkim by³ to rezyduj¹cy w tym mniej wiêcej czasie w Cisówce Jacek Podsiad³o. Wkrótce Kartki wydadz¹ jego wietny tom poezji, którego tytu³ stanowi ironiczne nawi¹zanie do tandetnej piosenki Julio Iglesiasa i Willy ego Nelsona. Publikowali tak¿e miêdzy innymi Tomasz Jakub Sys³o i £ukasz Szopa. W numerze jedenastym s¹ ju¿ pocz¹tki prze³omu. Po raz pierwszy mniej wiêcej pó³ zawarto ci pisma stanowi autorzy z zewn¹trz. To otwarcie siê by³o niezwykle istotne i bardzo pomog³o. W numerze jedenastym skoñczy³a siê epoka Kartek jako pisma rodowiskowego i lokalnego. Pamiêtam doskonale taki fakt przyszed³em do ksiêgarni i zacz¹³em rzeczony numer jedenasty kartkowaæ. By-

45

A KARTKII

³em bardzo zaskoczony. Pismo, które wydawa³o mi siê nadmiernie happeningowo-graffitowe nagle wyros³o na porz¹dne profesjonalne pismo m³odoliterackie, które w dodatku wyró¿nia³o siê tym, ¿e redaktorzy nie udawali profesorów literatury i pisali recenzje normalnym jêzykiem. Nie prowadzili te¿ absurdalnie przeintelektualizowanych dyskusji w stylu Nowego Nurtu , którego lektura przypomina³a mi obcowanie z pismem przeznaczonym wy³¹cznie dla do wiadczonych szachistów. Warto podkre liæ, ¿e dla mnie jako osoby, która patrzy³a na rodowisko literackie w Bia³ymstoku z zewn¹trz Kartki by³y jedn¹ z niewielu grup, której dzia³ania w ogóle by³y przeze mnie dostrzegane. Pomys³y by³y nowatorskie i do dzi nienale¿ycie docenione. Dla mnie najlepszym pomys³em osób z tego rodowiska by³a Biblioteka Jednego Wiersza . Zreszt¹ do æ bezczelnie zer¿nêli go znacznie pó niej PDW, Adam Wiedemann i Tadeusz D¹browski we wspólnej ksi¹¿ce (czy zap³acili Koronkiewiczowi honorarium za wykorzystanie know-how ?). Ale warto ciowe by³y te¿ dzia³ania Grópy Ob³êd w pewnym stopniu zapowiadaj¹ce pó niejsze dzia³ania Rastera. By³a te¿ wspó³praca z filmowcami. Poniewa¿ Kartki formatem przypomina³y Fa-Art. (ju¿ wtedy by³y jednym z najlepiej wydawanych pism), a poetyk¹ jak siê rzek³o Lampê i Iskrê Bo¿¹ , mo¿na by³o przypuszczaæ, ¿e powstaje nowa warto æ w ¿yciu m³odoliterackim, a rodowisko bia³ostockie odezwie siê bardzo dono nie i sporo bêdzie znaczyæ. Zw³aszcza, ¿e numer 11 mia³ moim zdaniem idealne proporcje region- kraj . Tak siê jednak nie sta³o. W ostateczno ci czytelnicy dostali kolejn¹ obietnicê, która siê nie spe³ni³a. Nie wiem, co siê sta³o wtedy. Mogê przypuszczaæ, ¿e pojawi³ siê konflikt o charakterze programowym, który sprawi³, ¿e znaczna czê æ redakcji odsunê³a siê od pisma (uwa¿ny czytelnik Kartek odkrywa, ¿e w pewnym momencie nagle znikaj¹ gdzie Koronkiewicz i Turonek, choæ Dudko twierdzi, ¿e to nieprawda; ale zreszt¹ te¿ wielu innych autorów wcze niej pisz¹cych regularnie). Czê æ autorów zmienia adres (Andrzej Januszewski). Czê æ autorów znacznie zmniejsza swoj¹ aktywno æ. My lê jednak, ¿e do tego niepowodzenia nie wiadomie przyczyni³y siê te¿ zupe³nie inne osoby. Tak przynajmniej mo¿na podejrzewaæ. To tylko moje zdanie. Naczelny znów twierdzi, ¿e to moja nadinterpretacja, bo po prostu by³o tak, ¿e kto wyjecha³, kto zacz¹³ pracowaæ, kto wyrós³ z pisania itp. Lecz jest jeden fakt bardzo zbie¿ny z tym, co siê sta³o z numeru 11 na 12. Ukaza³a siê antologia Macie swoich poetów . Gdybym by³ wtedy zaanga¿owany w ¿ycie literackie miasta, odczu³bym tê antologiê jako policzek i brutalne votum nieufno ci. Kto wie, mo¿e da³bym sobie wtedy spokój z pisaniem wierszy. Otó¿ PDW i Varga zdyskwalifikowali praktycznie w ca³o ci warto æ dykcji autorów zwi¹zanych z Kartkami . W antologii Bia³ystok reprezentuje jeden zaledwie Koronkiewicz, co mo¿e dziwiæ w kontek cie faktu, ¿e inne rodowiska s¹ w antologii nawet nadreprezentowane, a Macie swoich poetów zawiera ca³kiem poka n¹ liczbê wierszy kompletnie pozbawionych jakichkolwiek warto ci z Arturem Cezarem Krasickim na czele. Z d³u¿szej perspektywy czasowej widaæ wyra nie, ¿e intuicja autorów antologii nieco zawiod³a. Nie poznali siê oni ani na A. J. Szczêsnym, ani na A. Januszewskim, którzy


A KARTKI

ESEJ

46

s¹ nadal aktywnymi i rozwijaj¹cymi siê poetami w przeciwieñstwie do wielu osób w antologii uwzglêdnionych, którzy na zawsze zamilkli. Parê lat pó niej PDW nazwie Kartki zmarnowanym pismem z obrazkami, które z fajnego pisma o lokalnym kolorycie zmieni³o siê w ogólnokrajowe pismo drukuj¹ce wy³¹cznie znanych i uznanych.. Warto zapytaæ skoro tak mu siê dawne wcielenie pisma podoba³o, dlaczego pomin¹³ dorobek jego autorów? Jego i Vargi decyzja by³a wtedy dla mnie niezrozumia³a, choæ losy omawianego pisma nadal ma³o mnie wtedy obchodzi³y. Specyfika Kartek polega wiêc tak¿e na tym, ¿e miêdzy numerem jedenastym i dwunastym przesz³o nie znaj¹c¹ precedensu zmianê. W numerze 11 autorzy, nazwijmy to, miejscowi zajmowali oko³o po³owy objêto ci pisma. W numerze 12 mo¿e jedn¹ czwart¹. My lê, ¿e redakcjê antologia te¿ trochê zje¿y³a, gdy¿ wkrótce ukaza³a siê kartkowa Antologia 25 . Zapewne mia³a stanowiæ co w rodzaju glosy do Macie swoich poetów . Potem oka¿e siê, ¿e Bia³ystok nie bêdzie mia³ nigdy szczê cia do m³odoliterackich antologii. W ksi¹¿ce Czy¿owskiego i Honeta nikogo. W ksi¹¿ce Zadury nikogo. W Tekstyliach te¿.

3. Nag³y zwrot akcji Autorzy z zewn¹trz pojawili siê po raz pierwszy w numerze dziesi¹tym. Byli to Jacek Podsiad³o i Manuela Gretkowska. W przypadku tej ostatniej mo¿na mówiæ o braku profesjonalizmu redakcji opublikowano fragment powie ci ogólnie dostêpnej w ksiêgarniach, co sta³o siê tematem wielu z³o liwych komentarzy. Potem zjawili siê Szopa i Sys³o. Nastêpnie Krzysztof Jaworski, Grzegorz Wróblewski, Marcin wietlicki, skandynawowie i Darek Foks (numer 11). G³êboka zmiana profilu pisma nast¹pi³a w numerze 12. By³a to pierwsza edycja Kartek , w której tak mocno zaczêli dominowaæ autorzy z zewn¹trz. Nast¹pi³o te¿ rozstanie z poetyk¹ graffiti. Plastycznie Kartki sta³y siê pismem o wiele bardziej zró¿nicowanym i swoi cie konserwatywnym. Z jednej strony obrazy Leona Tarasewicza i Andrzeja Strumi³³o, z drugiej za zdarzaj¹ siê rysunki, zdjêcia i grafiki ocieraj¹ce siê o amatorstwo. Ta szczególna mieszanka pozostanie zreszt¹ potem do æ charakterystyczna dla pisma i funkcjonuje nadal. Pocz¹tkowo zostaje co jeszcze z poetyki numerów 9-11. Potem w³a ciwie zostanie ju¿ tylko ostatni mohikanin Mieto Legus. Pismo staje siê bardziej konwencjonalne i bardziej przewidywalne, co nale¿y uto¿samiaæ ze wzrostem profesjonalizmu. Co ciekawe zmiana wychodzi redakcji na dobre. Przede wszystkim redakcja umiejêtnie i wybiórczo traktuje autorów z zewn¹trz. Wprawdzie nie ucieka od prezentowana w nadmiarze poetów ze l¹ska, ale tak by³o wtedy w ca³ym kraju (wkrótce Melecki i Siwczyk zanudz¹ dos³ownie ca³y kraj drukowanymi wszêdzie swoimi wierszami), ale generalnie autorów zwi¹zanych ci le z pismem jest tylko kilku. I s¹ to autorzy klasy bardzo wysokiej: Krzysztof Jaworski, Grzegorz Wróblewski, Jacek Podsiad³o, Krzysztof liwka. To s¹ zreszt¹ autorzy, których poetyka redakcji odpowiada bardzo tak¿e dzi . Pojawiaj¹ siê te¿ pierwsze t³umaczenia autorów zagranicznych. Zmiana by³a gwa³towna.

4. Dojrzewanie Nastêpne edycje Kartek to kszta³towanie siê tematyki i dykcji, które stan¹ siê na wiele lat wyznacznikami poetyki pisma. Faza dojrzewania przypada moim zdaniem na numery od czternastego do osiemnastego. Wtedy kszta³tuj¹ siê wszystkie cechy charakterystyczne pisma. Utrwalaj¹ siê preferencje literackie pisma. Mo¿ne je okre liæ generalnie jako barbarzyñskie . Pojawia siê zreszt¹ szansa, ¿e Kartki przejm¹ rolê, jak¹ wcze niej odgrywa³y Brulion i Lampa i Iskra Bo¿a . Szansa by³a wielka, poniewa¿ Robert Tekieli prze¿y³ akurat wtedy nawrócenie, a PDW wydawa³ siê zmêczony poetyk¹ w³asnego pisma. I rzeczywi cie bardzo wielu autorów kojarzonych z poetyk¹ tych pism zaczê³o drukowaæ w Kartkach . Wtedy ukaza³o siê kilka niezwykle wa¿nych wierszy, jak Homage to Maria Konopnicka Jaworskiego, Siódmy wiersz przeciw pañstwu (który zreszt¹ PDW zapomnia³ umie ciæ w wierszach zebranych Jacka Podsiad³o), czy Po¿egnanie z idiomem o ha Marty Podgórnik ( wietny niedoceniony wiersz). Oraz wiele wa¿nych tomów, jak Hiperrealizm wiêtokrzyski Jaworskiego i Sztuka restauracji Konja. Wcze niej ukaza³a siê bardzo wa¿na ksi¹¿ka Dolina królów Wróblewskiego. Czy jednak Kartki nale¿ycie wykorzysta³y tê szansê trudno jest powiedzieæ. Mo¿e zabrak³o konsekwencji, by tê szansê wykorzystaæ do koñca. A mo¿e jednak zosta³a wykorzystana? Nie mi to oceniaæ. Pojawia siê powa¿niej potraktowany temat estetyki zwi¹zanej z ekologi¹. Ma to trochê zwi¹zek z przybyciem do redakcji ni¿ej podpisanego, które nast¹pi³o przy okazji numeru piêtnastego, ale bardziej z organizowanym w pobliskim Supra lu Festiwalem Uroczysko , którego wydarzenia Kartki przez czas jaki archiwizowa³y. Najbardziej zaanga¿owanym w ekologiê tekstem jest mój esej o sztuce ekologicznej, który zosta³ zamieszczony w numerze 15 i doczeka³ siê zreszt¹ do æ szerokiego omówienia w prasie ogólnopolskiej.. Pojawia siê po raz pierwszy bardzo obszerna prezentacja literatury bia³oruskiej. W s³ynnym zielonym numerze Kartek . Z tym rodowiskiem Kartki bêd¹ od tej pory stale zwi¹zane. Numer bia³oruski otwiera seriê obszernych prezentacji literackich: powsta³ potem numer ba³kañski, numer litewski i numer rosyjski. Tylko ten ostatni nie by³ udany. W jaki sposób jest tu zawarte nawi¹zanie do sposobu aktywno ci pism takich, jak Krasnogruda i Borussia . Zaczyna byæ eksplorowana duchowo æ prawos³awia. Wkrótce uka¿¹ siê- dramat Prorok Ilja Tadeusza S³obodzianka oraz ksi¹¿ka Wierszalin W³odzimierza Pawluczuka. Jeszcze pó niej ten ostatni zacznie wspó³tworzyæ pismo, a estetyka prawos³awia bêdzie obficie prezentowana przez malarza Jerzego Fiedoruka. Pojawia siê wreszcie naczelny temat Kartek . Prowincja. Kojarzona powszechnie z dwiema edycjami ksi¹¿ki Metafizyka prowincji Jana Kamiñskiego. Choæ nieskromnie powiem, ¿e w³a ciwie to ja zapocz¹tkowa³em w Kartkach ten temat. Esejem Prowincja i osiad³o æ . Moja akcesja do Kartek spowodowa³a te¿ wiêksze zaanga¿owanie pisma w dyskusje literackie w kraju. Chodzi o to, ¿e stara³em siê publikowaæ teksty w sposób bardziej uporz¹dkowany eksploruj¹ce m³od¹ literaturê, ¿e próbowa³em na swój sposób nazywaæ, klasyfikowaæ zjawiska, od-


ESEJ krywaæ wa¿nych autorów; zacz¹³em te¿ podejmowaæ polemiki i dyskusje z tematami dyskutowanymi w innych pismach. I jeszcze jeden charakterystyczny rys Kartek . Specyficznie pojmowany konserwatyzm i przywi¹zanie do tradycji. Widaæ to zw³aszcza w przekornie zorganizowanych sesjach po wiêconych Mickiewiczowi i S³owackiemu. Trudno o bardziej konwencjonalne tematy spotkañ literackich. Ale zarazemjak¿e przekornie i twórczo tematy te rozwinêli uczestnicy festiwali literackich. Chyba tylko Wojtek Kuczok wykpi³ siê z dyskusji Gombrowiczem, co mnie osobi cie trochê wtedy rozczarowa³o. Reszta nie zawiod³a. Numer osiemnasty ilustrowany obrazami Andrzeja Strumi³³y pokazuje ju¿ ukszta³towany i pe³ny obraz Kartek . Pisma o bardzo charakterystycznym rysie: rozpiêtym miêdzy poetyk¹ barbarzyñców i swoistym konserwatyzmem, ju¿ profesjonalnym, a jeszcze nacechowanym trochê amatorsk¹ spontaniczno ci¹. W tym momencie w Bia³ymstoku w m³odej literaturze ju¿ nikt inny siê nie liczy³. Nie pamiêtam nawet, co siê wtedy wydawa³o. Jeszcze Witra¿e , czy ju¿ ma³puj¹ce estetykê Kartek Graffiti ? Wtedy te¿ osobi cie by³em w najwiêkszym stopniu zaanga¿owany w tworzenie ca³okszta³tu tre ci pisma.

5. Opus magnum Najlepszy okres Kartki mia³y w latach 1999-2003. Wtedy trwa³ okres realizowania pomys³ów zapocz¹tkowanych nieco wcze niej. Pojawi³y siê te¿ nowe. Bardzo dobre na ogó³. Przede wszystkim pojawi³ siê pomys³ (po raz pierwszy zreszt¹ w Polsce) do³¹czania ksi¹¿ek do kolejnych edycji pisma. W efekcie pojawi³o siê wyj¹tkowo du¿o dobrych ksi¹¿ek: Cisówka Jacka Podsiad³o, Batalion misiów Krzysztofa Jaworskiego, Kopenhaga Grzegorza Wróblewskiego. Zapomniana wojna Jerzego Plutowicza, Wierszalin Pawluczuka, Szkliwo Katarzyny Ewy Zdanowicz, oba tomy poezji K. Gedroycia, tom poezji ni¿ej podpisanego, tom poezji Krzysztofa liwki, tom poezji Ryszarda Czêstochowskiego, ksi¹¿ka Herkusa Kunèiusa. I Metafizyka prowincji rzecz jasna. By³ to dobry twórczy okres osób tworz¹cych redakcjê. Po drugie. W Kartkach drukowa³o wtedy wyj¹tkowo wielu charyzmatycznych autorów. Prawie wszyscy naprawdê istotni w kraju. Po trzecie. Wtedy w³a nie pojawi³a siê seria bardzo udanych prezentacji autorów zagranicznych. Po czwarte by³ to pocz¹tek najlepszych imprez literackich organizowanych przez Kartki . Mówiê tu przede wszystkim o festiwalu wiat na uboczu . Po pi¹te by³ to najbardziej twórczy okres redaktorów pisma. Uda³o siê na krótko zjednoczyæ prawie ca³o æ rodowiska m³odoliterackiego w Bia³ymstoku. Najmocniej w prowadzenie Kartek zaanga¿owa³a siê Katarzyna Ewa Zdanowicz. Przyznam siê szczerze, ¿e akcesja autorki Kolekcjonerki do redakcji niespecjalnie mnie ucieszy³a. Od razu sceptycznie zapatrywa³em siê na wspó³pracê Kasi, osoby o silnym charakterze z Bogdanem Dudko, którego cech¹ charakterystyczn¹ równie¿ jest bardzo silne w³asne zdanie. Takie ma³¿eñstwo musi skoñczyæ siê rozwodem. My lê, ¿e Kasi, która odesz³a na koniec roku 2001 znudzi³a siê rola osoby robi¹cej wywia-

47

A KARTKII

dy i recenzje i nie maj¹cej wp³ywu na decyzje merytoryczne. Te zawsze zastrzega³ dla siebie Bogdan Dudko. My lê, ¿e Kasia dojrzewa³a do samodzielnego prowadzenia pisma, co wkrótce nast¹pi³o. W ten oto sposób narastaj¹cy z czasem konflikt miêdzy dwojgiem ludzi zaprzepa ci³ pewne mo¿liwo ci pisma. Jakie wtedy by³y Kartki wystarczy zajrzeæ do aktualnego numeru Lampy . PDW poszed³ (mim zdaniem bardzo s³usznie) w tym kierunku, który Kartki rozwija³y w swoim najlepszym okresie, a od którego wkrótce potem powoli zaczê³y odchodziæ. O sile Kartek przes¹dza³y wtedy wiêc: obfito æ publikowanych autorów i tych, którzy publikowali jeszcze wcze niej, i tych najm³odszych wtedy, których odnalaz³a Kasia; znakomite wywiady robione przez autorkê Szkliwa ; eseje ni¿ej podpisanego, bogactwo tematyczne zawarto ci poszczególnych edycji pisma. Po odej ciu Kasi w Kartkach zrobi³o siê puste miejsce, którego nikomu nie uda³o siê zape³niæ. Próbuje to czyniæ Piotr Brysacz, ale ma on inny temperament. Bardziej akademicki i mniej drapie¿ny. Rozwód zaszkodzi³ zreszt¹ chyba tak¿e Kasi. Przez czas jaki redagowa³a s³abe pismo Kultura zbyt mocno uwik³ane w zwi¹zki i zale¿no ci bia³ostockiego rodowiska, by mog³o staæ siê pismem znacz¹cym. Widaæ tam by³o wyra ny konflikt miêdzy tym, co Kasia chcia³a robiæ jako redaktor pisma, a swoist¹ danin¹ na rzecz lokalnego rodowiska wyra¿on¹ w fatalnym zwyczaju pisania przez dyrekcje bia³ostockich instytucji kulturalnych o w³asnych sukcesach, co stwarza³o zreszt¹ (myl¹ce, g³êboko myl¹ce) wra¿enie, ¿e tylko w Bia³ymstoku istnieje jakiekolwiek sensowne ¿ycie kulturalne.

6. Stabilizacja Po odej ciu z redakcji Katarzyny Ewy Zdanowicz Kartki znalaz³y siê w fazie uspokojenia. Lata 2003- 2005 przebiegaj¹ pod znakiem wyj¹tkowej stabilno ci kadrowej: niezmienny niemal sk³ad redakcji, podobnie jest z pisz¹cymi do Kartek autorami. Raczej nie pojawiaj¹ siê ju¿ nowe pomys³y. Kontynuowany jest w¹tek prowincji, w¹tek literatury zagranicznej tym razem coraz bardziej ukierunkowany w stronê Bia³oru -Rosja . Kontynuowany jest tak¿e w¹tek festiwalu wiat na uboczu . Co ciekawe, do Kartek powróci³o kilku autorów wspó³tworz¹cych pocz¹tki pisma. Tak, jakby Kartki stopniowo wraca³y do swoich korzeni i stawa³y siê na nowo pismem g³ównie rodowiskowym. Tym razem jednak nie traci charakteru bardziej ogólnopolskiego, uniwersalnego powiedzia³bym. Obecna formu³a dotychczas siê raczej sprawdza, choæ zdarzaj¹ siê lekkie potkniêcia, jak w moim odczuciu by³o z numerem dwudziestym dziewi¹tym i jest chyba te¿ trochê z ostatnim. To byæ mo¿e lekkie syndromy powolnego wyczerpywania siê pewnej formu³y. Ale mo¿na te¿ interpretowaæ to inaczej mo¿e po prostu jest zamieszczanych trochê wiêcej rzeczy, w których trochê mniej gustujê. Bowiem w³a nie gdzie od numeru 28, 29 zacz¹³em mniej bezpo rednio siê w ostateczny kszta³t pisma wtr¹caæ. Tu nale¿y wskazaæ jeszcze jedn¹ cechê charakterystyczn¹ Kartek . Zawsze z redakcj¹ by³y zwi¹zane osoby, które b¹d nie akceptowa³y prze³omu literackiego bêd¹cego udzia³em roczników sze ædziesi¹tych, b¹d odnotowywa³y jego istnienie, lecz


A KARTKI

48

nie akceptowa³y go. Poniewa¿ przez kilka lat na pismo mia³y przemo¿ny wp³yw, które uwa¿a³y inaczej (ni¿ej podpisany i Kasia Zdanowicz), ta grupa autorów by³a mniej widoczna. Poniewa¿ jednak Kasia odesz³a, a ja osobi cie zaczynam bardziej interesowaæ siê tematami, nazwijmy to ogólnokulturowymi, czy te¿ ogólnoliterackimi i tym samym moje teksty s¹ mniej zaanga¿owane w ¿ycie literackie, do g³osu dosz³a ta grupa autorów. To sprawi³o, ¿e Kartki specyficznie ewoluuj¹. Pismo staje siê stopniowo bardziej autorskie i bardziej tradycyjne literacko. Podobnie sta³o siê moim zdaniem jaki czas temu z Czasem Kultury . Kartki zaczynaj¹ siê jako tak powoli trochê upodabniaæ do tego pisma. Do Krasnogrudy chyba zreszt¹ te¿. Tyle, ¿e nadal nie maj¹ a¿ tak powa¿nego tonu. Nie da siê ukryæ, ¿e w ostatnich edycjach pisma dyskusja o m³odej literaturze w Polsce jest mniej intensywna. Nawet recenzji m³odej literatury jest jako mniej. Eseje maj¹ charakter bardziej autorski i bardziej tradycyjny. I lingwistycznie, i tematycznie. Wiêcej mo¿na przeczytaæ o Kanowiczu, ni¿ o Sieniewiczu i o Vardze, czy Odiji. Pismo sta³o siê mocniej klasycyzuj¹ce. Czasem mo¿na mieæ wra¿enie, ¿e dla niektórych moich wspó³pracowników proza koñczy siê na Stasiuku i Tokarczuk, a poezja to nawet na Mi³oszu (jeszcze Andrzej Sosnowski od biedy ujdzie w t³oku, ale to przecie¿ rocznik 1959). Symptomatyczne te¿ jest to, ¿e bodaj najciekawszym tekstem w ostatnich Kartkach jest esej W³odzimierza Pawluczuka, który otwiera dyskusjê na tematy ciekawe, ale ani literackie, ani artystyczne w ogóle. Pojawia siê nawet co , co dawniej by³o nie do pomy lenia: Kartki bywaj¹ chwalone nawet przez przedstawicieli rodowiska, które je kiedy zwalcza³o. Mo¿na odnie æ wra¿enie, ¿e przeciêtny czytelnik ledz¹cy ¿ycie m³odoliterackie odnajdzie je w Kartkach g³ównie w niektórych tekstach prozatorskich i poetyckich. Bo w esejach i szkicach literackich to ju¿ niekoniecznie. Jakby dyskusje m³odoliterackie mniej ju¿ nas interesowa³y. Ale mo¿e to tylko moje

ESEJ odczucia. Mo¿e na tym w³a nie teraz polega warto æ i oryginalno æ pisma, ¿e staje siê bardziej otwarte na ró¿ne krêgi czytelników, a nie jest nadal pismem tylko m³odoliterackim? Kartki staj¹ siê bardziej uniwersalne? Czy bardziej konserwatywne? Czy mo¿e po prostu autorzy zaczêli w koñcu bardziej dbaæ o, nazwijmy to, stronê naukow¹ swoich esejów i tekstów krytycznoliterackich? Ale jest te¿ druga strona medalu obecny kierunek, jaki przyjmuj¹ Kartki mo¿e byæ odbierany jako zbyt zachowawczy. Swoi cie bezpieczny pisz¹c setny esej o Stasiuku i tysiêczny o Janowiczu nie sposób siê pomyliæ. Ale te¿ postêpuj¹c tak¹ drog¹ nie sposób napisaæ nic nowego. Jak odbieraæ ten kierunek ewolucji? Mo¿na ró¿nie. Mo¿e byæ tak, ¿e zwrot w stronê, nazwijmy to, klasycyzmu w stylu Krasnogrudy i Czasu Kultury jest zjawiskiem naturalnym wynikaj¹cym z przybywaj¹cych lat w metryce redaktorów, których bunt siê ustateczni³. To, co mieli z siebie w m³odzieñczym odruchu wyrzuciæ, ju¿ wyrzucili, teraz nast¹pi³ czas stabilizacji. Efektem tego mo¿e byæ coraz spokojniejszy ton kolejnych edycji i nawet nadej cie nowej grupy m³odych gniewnych, którzy wydadz¹ swoje pismo i napisz¹, ¿e traktuj¹ Kartki jak naturalne rodowisko, które naturalnie wymrze. Taka jest chyba normalna kolej rzeczy. Nie mo¿na ca³e ¿ycie udawaæ nastolatka. Mo¿e byæ jednak te¿ tak, ¿e obecna sytuacja jest to naturalne rozwiniêcie, dope³nienie, a w koñcu i zwieñczenie w¹tków zwi¹zanych z prowincj¹, wiatem na uboczu , które z pewno ci¹ s¹ istotn¹ warto ci¹ pisma; a je li siê one skoñcz¹, je li siê wyczerpie ich moc twórcza, zmieni¹ siê te¿ tematy tak, jak to ju¿ dawniej bywa³o. Byæ mo¿e jest to moment przed kolejn¹ zmian¹; chocia¿by pój ciem w stronê bli¿szej wspó³pracy i dykcji rozwijanej przez pisma takie, jak Ha- art. , Portret , czy Undergrunt . Zw³aszcza, ¿e rednio co trzy lata w Kartkach co siê zmienia i ten moment chyba nadchodzi. Wkrótce wszystko siê wyja ni.

DARIUSZ KIE£CZEWSKI ur. w 1967 r. w Ostro³êce. Mieszka w Bia³ymstoku. Po drodze mieszka³ w kilku innych miejscach. Autor tomów wierszy Szkice oraz Je li jest jakie niebo.


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.