11 minute read

Pasja, czyli co nas nakręca

Poprzez publikowane w magazynie „Zegarki i Pasja” artykuły pragniemy zachęcać do odkrywania fascynującego świata zegarmistrzostwa. Z ulubionym zegarkiem na ręku można przecież robić wspaniałe rzeczy! Dlatego w 2019 roku rozpoczęliśmy i kontynuujemy cykl publikacji o tym, „co nas kręci”.

Pasja do wspinaczki – w uścisku ż elaznych perci

Advertisement

Wskazówka minutowa robi to co pół godziny. Bez wysiłku, bez widocznego zmęczenia, beznamiętnie przez 30 minut wspina się po kolejnych stopniach tarczy. Po każdej takiej wspinaczce ze szczytu o nazwie 12 schodzi do podnóża góry na godzinie szóstej, żeby (bez odpoczynku) rozpocząć cykl od nowa. Wielokrotnie w każdym kolejnym takim cyklu wskazówka minutowa dubluje wskazówkę godzinową. Minionego lata poczułem się jak jedna ze wskazówek zegara.

Było to wtedy, gdy stanąłem pod kilkusetmetrową ścianą, na której poprowadzono via ferratę Monte Albano (Ottorino Marangoni) w rejonie jeziora Garda. Do wejścia na tę drogę przygotowywał się jeszcze tylko starszy mężczyzna. Sądziłem, że piękna, słoneczna pogoda przygna więcej wspinaczy. Dojście z parkingu w miasteczku Mori do miejsca startu ferraty zajęło mi zaledwie pół godziny, ale to wystarczyło, żeby docenić moc wrześniowego słońca w rejonie Gardy. Rozgrzana, eksponowana w kierunku południowego wschodu skała podnosiła temperaturę i tak bardzo ciepłego już powietrza. Przywitałem się z mężczyzną, który musiał tu przybyć zaledwie kilka chwil przede mną. Właśnie niespiesznie włożył uprząż wspinaczkową, do niej przyczepił dwa karabinki i tzw. slinga – niezbyt szeroką nylonową taśmę zszytą w pętlę. Używa się jej do asekuracji lub przytroczenia ekwipunku podczas postoju czy biwaku. Brakowało w jego wyposażeniu ląży – przyrządu służącego do autoasekuracji podczas pokonywania via ferrat. Jej brak w mocno eksponowanych miejscach bez dobrego podparcia może być bardzo niebezpieczny. Zdecydowane ruchy napotkanego wspinacza, mimo wieku rzucająca się w oczy młodzieńcza postura i spokój świadczyły jednak o tym, że wie, co robi. Pierwsza, pionowa partia ferraty Albano była dobrym tej drogi strażnikiem. Bez odpowiedniej techniki i siły można było na niej zakończyć wspinanie. Zajęty zakładaniem sprzętu, nawet się nie zorientowałem, kiedy starszy kolega zniknął za położonym kilka metrów powyżej załomem skały. Ruszyłem za nim. Ferrata Albano w większości prowadzi pionowo w skale i wymaga sporo siły fizycznej. Za trud odwdzięcza się wspinaczom, ukazując co chwila inną, szerszą perspektywę doliny i miasteczka położonego u podnóża tej części masywu Monte Baldo. O moim poprzedniku na tej drodze zdążyłem już zapomnieć, skupiony na pokonywaniu kolejnych trudności lub podziwiając widoki.

„Ferrata Albano w większości swojego przebiegu prowadzi pionowo w skale i wymaga sporo siły fizycznej.”

Pierwsza, pionowa partia ferraty Albano była dobrym tej drogi strażnikiem.

Na jednej z szerszych skalnych półek, mniej więcej w trzech czwartych szlaku, postanowiłem odpocząć i zaspokoić narastające pragnienie. Widok był wspaniały, choć skała miejscami aż parzyła nagrzana od słońca. Stoję więc przypięty do liny asekuracyjnej z butelką wody w ręku. Słyszę, że z dołu ktoś nadchodzi – słychać charakterystyczny szczęk aluminiowych karabinków przepinanych między kotwami liny. Po chwili w „kominie” prowadzącym do miejsca mojego postoju pojawia się… mężczyzna, który wchodził przede mną. Zrobiłem mu miejsce, kiedy dotarł do „mojej” półki i – ciągle zaskoczony – mówię, że nie zauważyłem, gdzie odpoczywał, kiedy go wyprzedzałem. On na to, że nie odpoczywał, tylko wchodzi… drugi raz! Zdążył wejść na szczyt, zejść i dogonić mnie, jeszcze zanim stanąłem u celu. Musiałem mieć minę, jakbym zobaczył Yeti, bo dodał szybko: jestem wspinaczem, trenuję tutaj. Zdublował mnie jak większa wskazówka zegara tę krótszą. Potem – już na samej górze, w cieniu porastających dość płaski szczyt winorośli – powiedział mi jeszcze, że jest szczęśliwy, mogąc żyć w Dolomitach. Zanim zszedłem w dół, na godzinę szóstą, patrząc na okoliczne szczyty, po wielokroć przyznałem mu rację.

Wspinaczka górska – przygoda i chęć przekraczania własnych granic

Podobnie jak w przypadku górskich szlaków czy tras narciarskich, także w przypadku ferrat oznacza się ich skalę trudności.

Choć nie należę do żadnej formacji czy organizacji związanej ze wspinaczką (odznaki i pieczęcie w książeczce PTTK się nie liczą), góry są ze mną od dzieciństwa. W Beskidach spędzałem niemal wszystkie wakacje i zimowe ferie. Jako kilkuletnie dziecko przeszedłem z rodzicami większość tatrzańskich szlaków, łącznie z jednym z dwóch w Polsce szlaków nawiązujących do via ferrat, czyli Orlą Percią (jest to lepiej ubezpieczony szlak niż klasyczna ferrata). Nigdy się jednak nie wspinałem sportowo. Także aktywność w skalnej ścianie wydawała mi się odległa od koncepcji odbywania górskich podróży, nierozłącznie związanych z przemierzaniem przestrzeni, choćby tylko przez jeden dzień. W górach nie szukam niczego, czego nie pragnie każdy, kto po nich chodzi: poczucia wolności, zmiany skali, przesunięcia granic, harmonii z naturą. Ważny jest też dystans do rzeczywistości, jaki zapewniają te „kupy kamieni”, jak mawiał o górach nieodżałowany Artur Hajzer. Z czasem jednak tym górskim wędrówkom, dostępnym w ramach weekendowego wypadu czy krótkiego urlopu, zaczęło brakować posmaku wyzwania czy choćby przygody, spróbowania się z trudnością, świadomości przekraczania własnych ograniczeń. Nie chodzi o wyprawy w bardziej odległe rejony górskie, bo himalajski trekking zawsze będzie doświadczeniem bez porównań. Ale ile wizyt w Himalajach można zmieścić w „zwykłym” życiu z dwutygodniowymi urlopami? Pierwszą ferratę przeszedłem przed blisko dekadą w Dolomitach d’Ampezzo i było to wspaniałe odkrycie. Oto dostępna w samochodowym zasięgu wędrówka w skalistym, górskim terenie, z elementami konkretnego wspinania z autoasekuracją (bez konieczności angażowania partnera), prowadząca do miejsc czasem tak eksponowanych, że „lufa pod stopami” sięga blisko kilometra. Od tego czasu właściwie nie było roku bez kolejnych ferrat w Dolomitach i w Alpach. Niewiele rzeczy przynosi porównywalną intensywność doznań i poprawia nastrój w równym stopniu. A wspólne przejścia wzmacniają relację z drugą osobą. Od kilku lat chodzi ze mną nastoletni dzisiaj syn i wiem, że zwłaszcza pierwsze wejścia miały wielkie znaczenie w kształtowaniu jego młodzieńczego charakteru. Choć w ostatnich latach moda na tę formę wspinania i turystyki górskiej znacznie się upowszechniła i na szlakach można spotkać coraz więcej ludzi, warto może pokrótce powiedzieć, czym są ferraty.

Via ferrata, czyli „żelaza droga”

Via ferrata to wynalazek włoski. W czasie pierwszej wojny światowej te „żelazne drogi” poprowadzone w Dolomitach ułatwiały przemieszczanie się wojsk. Wiele z ferrat we Włoszech prowadzi śladem historycznym, o czym świadczą licznie spotykane zabytkowe umocnienia i obiekty takie jak schrony czy tunele. Dzisiejsze ferraty to szlaki wspinaczkowe, wyposażone w stałą, najczęściej stalową, linę asekuracyjną mocowaną do skały co kilka metrów.

W porównaniu z klasyczną wspinaczką ferraty oferują wyższy komfort psychiczny ze względu na technikę asekuracji i fakt, że trudne partie niemal zawsze pozwalają pozostawać „wpiętym” w linę. Co prawda w porównaniu do klasycznej wspinaczki odpadnięcie od skały przy wyższym tzw. współczynniku odpadnięcia oznacza ryzyko poważnych kontuzji wskutek bardzo prawdopodobnego zderzenia ze skałą i działania sił, którym poddane jest ciało, jednak w newralgicznych miejscach zawsze znajduje się jakiś dodatkowy uchwyt lub stopień, przez twórców ferraty celowo przygotowany dla wspinaczy. Dzięki nim poważne upadki należą do rzadkości. Podobnie jak w przypadku górskich szlaków czy tras narciarskich, także w przypadku ferrat oznacza się ich skalę trudności. Nie służy jednak temu kod kolorystyczny, ale odpowiednia klasyfikacja. Najbardziej rozpowszechniona jest skala literowa od A (łatwa) do G (najtrudniejsza). Ferrata o trudnościach A może służyć za szkoleniową, przez osoby doświadczone często przechodzona jest bez asekuracji. Ferraty o trudnościach D to ferraty bardzo trudne, często zawierające krótkie odcinki przewieszone (ściana odchyla się od pionu). Ferraty E to ferraty ekstremalnie trudne, o mocno przewieszonych partiach, których spora część turystów nie jest w stanie przejść. Ferraty o trudnościach F i G pojawiły się dopiero w drugiej dekadzie XXI wieku i są to ferraty sportowe o wyjątkowych trudnościach. Skala A-G skupia się wyłącznie na trudnościach technicznych. Trzystopniowa skala (1 – łatwa, 2 – średnia, 3 – trudna), opisująca całkowitą trudność ferraty, uwzględnia cztery parametry – trudności techniczne (m.in. urzeźbienie, przewieszenia), trudności kondycyjne (suma podejść i zejść, długość całej trasy), zagrożenia obiektywne (kruchość terenu, zagrożenie lawinowe, szczeliny lodowcowe), trudności psychiczne (ekspozycje na trasie). Wybierając się na szlak, zawsze warto przestudiować topografię terenu i skalę trudności dla poszczególnych partii ferraty. Wybierając się na szlak, zawsze warto przestudiować topografię terenu i skalę trudności dla poszczególnych partii ferraty. Nawet łatwa w większości przebiegu trasa może zawierać trudny fragment. Ponadto wiele ferrat jest jednokierunkowych i wejście na szlak oznacza brak możliwości powrotu. Dlatego w górach zawsze, a na ferratach w szczególności, trzeba być przygotowanym na konieczność spędzenia w terenie czasu dłuższego od zakładanego oraz na każdy wariant pogody.

Na dobre i na złe

W 2018 roku ferrata o nazwie Ski Club 18 (stopień trudności D), prowadząca na szczyt Faloria w Cortinie d’Ampezzo, miała być w dzień wyjazdu miłym zwieńczeniem pobytu. Ta stosunkowo krótka, 3–3,5-godzinna droga, prawie w całości poprowadzona w pionie, z początkiem blisko miasteczka, bez czasochłonnego dojścia i ze zjazdem kolejką zajęła żonie i mnie prawie siedem godzin. Już po rozpoczęciu wspinaczki zaczął padać deszcz. Śliska, mokra skała spowalniała nas niemiłosiernie, a grzmoty burzy krążącej nad szczytem płoszyły ptaki bytujące w ścianach masywu. Ich nagłe skrzeczenie odbijało się echem wśród skał. Zimny metal asekuracji i ciężki od wody sprzęt też nie pomagały. Kiedy po około czterech godzinach dotarliśmy na szczyt, oberwanie chmury unieruchomiło kolejkę, którą planowaliśmy wrócić do miasteczka. Nieopodal górnej stacji kolejki znajduje się opuszczona budowla, która zagrała dom głównego bohatera filmu „Cliffhanger” z Sylvestrem Stallone. Zziębnięty, czekając, aż grube jak powrozy strugi deszczu ustaną, przypomniałem sobie sceny, w których heros biegał po tych górach zimą w samym T-shircie. Do wagonika mogliśmy wsiąść dopiero trzy godziny później. Sylvester zdążyłby w tym czasie zapewne zdobyć wszystkie trzy Tofany…

Czy wspinaczka ma cokolwiek wspólnego z zegarkami?

Po pierwsze, już w samej nazwie „via ferrata” pojawia się nazwa pierwiastka, który łączy wspinaczkę ze światem zegarków. Stalowe kotwy, liny asekuracyjne, klamry i drabiny przerzucone nad rozpadlinami lub szczelinami nie reprezentują stopnia szlachetności i wykończenia stali równego kopertom i bransoletom zegarków, ale jedne i drugie łączy bazowy pierwiastek – żelazo. Do tego nowoczesne zegarki sportowe podnoszą znacznie bezpieczeństwo w górach dzięki dodatkowym wskazaniom: predykcja pogody, wysokościomierz czy system lokalizacji jak GPS czy Glonass. W krytycznej sytuacji niektóre z nich mogą nawet zaalarmować służby ratunkowe. Na via ferratach to pożądany kompan. Nawet jeśli koperta takiego zegarka jest wykonana z… tworzywa sztucznego.

Rafał Czechowski

Jacques Lemans Eco Power

energia świetlna w służbie dla środowiska

Ochrona środowiska i dbanie o naturalne ekosystemy to tematy niezwykle ważne w dzisiejszych czasach. Nasza planeta jest miejscem, o które musimy zadbać, aby nie tylko nam, ale przede wszystkim przyszłym pokoleniom żyło się dobrze i w zgodzie z naturą. Jedną z dróg w dążeniu do oczyszczenia naszego środowiska jest wykorzystanie odnawialnych źródeł energii. Doskonale rozumie to marka Jacques Lemans, która wprowadza na rynek nową kolekcję zegarków pozyskujących energię ze źródła światła, w których dodatkowo zastosowano elementy wykonane z naturalnych, a zarazem ekologicznych materiałów. Poznajmy bliżej zegarki z kolekcji Jacques Lemans Eco Power – Solar Energy. Te wyjątkowe modele przygotowane dla kobiet i mężczyzn są wynikiem zrównoważonej strategii rozwoju marki Jacques Lemans. Dzięki zastosowaniu technologii fotowoltaicznej możliwe stało się zastąpienie tradycyjnej baterii, której produkcja i utylizacja są silnym obciążeniem dla środowiska, przez posiadający bardzo długą żywotność akumulator. Bardzo wysoka wydajność systemu solarnego pozwala na pobieranie energii zarówno ze światła słonecznego, jak i sztucznego. Przy całkowicie naładowanym akumulatorze zegarek ma możliwość nieprzerwanej pracy przez 120 dni przy jednoczesnym zachowaniu wysokiej dokładności wskazań. Poza innowacyjnym systemem zasilania kolekcja zegarków Eco Power charakteryzuje się wspomnianym już użyciem materiałów naturalnego pochodzenia. Znajdziemy wśród nich drewno, stanowiące element bransolet oraz cyferblatów, masę perłową, którą pokryto powierzchnię tarcz w wybranych modelach, oraz wegańską skórkę z jabłek, tzw. AppleSkin, którą wykorzystano do produkcji pasków. Zatem słowo „Eco” w nazwie jest w pełni uzasadnione.

Połączenie innowacyjnej technologii oraz ekologicznych materiałów kolekcji Jacques Lemans Eco Power pozwoliło na stworzenie zgrabnych zegarków o klasycznej stylistyce. Projektantom udało się pogodzić funkcjonalność, „zieloną” energię oraz atrakcyjny wygląd. Linię stylistyczną podkreślają naturalne materiały nadające zegarkom wyrazistego, proekologicznego charakteru. W Polsce dostępne będą dwa modele z tej ciekawej kolekcji – wersje z kopertami wykonanymi ze stali, srebrne lub złocone, o średnicy 44 milimetrów. Oba zegarki, poza podstawowymi wskazaniami i stoperem, posiadają także elementy fotowoltaiczne, a wyposażone są w stalowo-drewnianą bransoletę oraz drewniane tarcze wykonane z orzecha włoskiego. Cena, w zależności od wersji, wynosić będzie 1499 lub 1769 złotych.

Zegarki Jacques Lemans Eco Power to ciekawa propozycja dla osób idących z duchem czasu zarówno pod kątem wzornictwa, jak i troski o środowisko naturalne. Produkty tego typu pomagają szerzyć ideę zrównoważonego biznesu i stylu życia, a ich posiadacze w sposób jednoznaczny deklarują swoją świadomość ekologiczną.

Wysoka wydajność systemu solarnego pozwala na pobieranie energii zarówno ze światła słonecznego, jak i sztucznego.