3 minute read

Dwa wilki

Waldemar Howil

Co się stanie z polską edukacją w najbliższym czasie?

Advertisement

Kiedy myślę o edukacji, to odzywają się we mnie dwa wilki. Pierwszy mówi, że nie ma czegoś takiego jak przyszłość polskiej edukacji, bo czekają nas tylko zgliszcza i popioły. Drugi daje więcej nadziei i twierdzi, że przed naszym systemem oświaty otwierają się wielkie perspektywy. Który wilk tym razem ma rację?

Wilk apokalipsy

Jest źle, a będzie jeszcze gorzej. Obrzucanie przez rządzących błotem strajkujących nauczycieli; roszczeniowość i wszechwiedza rodziców na temat najlepszych metod i form nauczania; pensje coraz bardziej zbliżające się do najniższej krajowej; kontrole goniące kontrole. Frustracja, wypalenie, złość podskórna i znane na pamięć słowa Adasia Miałczyńskiego „(…) bida, bida i rozczarowanie! (…) beznadzieja i starość pariasa. I wszechporażająca nas wszystkich pogarda władzy. (…) Pod każdą władzą czuję się jak kundel!”.

Rok 2019 był wyjątkowy. Nauczyciele pokazali, że potrafią się zjednoczyć i stanąć do wspólnej walki o swoją podmiotowość. Rewolucyjna euforia była piękna, ale krótkotrwała. Rządzący rozjechali kadrę pedagogiczną i nie oglądali się na ofiary. To, co wówczas nauczyciele usłyszeli, odbija się echem do dzisiaj. Dowiedzieliśmy się, że: „nauczyciel ma więcej czasu od pozostałych pracujących osób”, a strajk to „trauma dla dzieci” i jest „nieetyczny”. A tak w ogóle, to nauczyciele nie strajkują, tylko siedzą w domu – jak przekonywał pewien radny.

92 FELIETON REFLEKSJE 5/2022

Potem przyszła pandemia. Nauczyciele sami przenieśli całe nauczanie do internetu niemal z dnia na dzień i zostali z tym nauczaniem sami. Rząd dał parę złotych na zakup połowy monitora albo lepszej myszki do komputera. W lutym 2022 roku premier obwieścił: „poradziliśmy sobie z prowadzeniem edukacji w czasie pandemii”. Kiedy słyszy się takie słowa, znów chce się cytować Miałczyńskiego. „Dżizus, kur…, ja pier…”, MY sobie poradziliśmy?

A teraz mamy rok 2022 i odchodzących z zawodu nauczycieli: zarówno laureatów najbardziej prestiżowego konkursu Nauczyciel Roku, jak i tych zwykłych, mających już dosyć wspierania represyjnego systemu fikcji, któremu coraz bliżej do edukacji Gileadu niż państwa demokratycznego. W mediach społecznościowych można znaleźć grupy, w których nauczyciele opisują swoje historie lub plany zerwania z systemem. Odchodzą ci, którzy przepracowali w nim kilka lat, i ci, którzy nauczali przez lat kilkadziesiąt. Nie ma reguły. To, co ich wszystkich łączy, to brak wizji przyszłości, w której nauczyciel jest traktowany jak dobrze wykształcony profesjonalista. Ludzie rzucają poniżającą pracę, by przechodzić do działów HR, zakładać swoje szklarnie, zajmować się rękodziełem, oprowadzać turystów. Rzucają poniżającą pracę w edukacji, bo nie chcą wysłuchiwać już obelg od rządzących, kpin od rodziców, bezczelności od uczniów i dyktatorskich poleceń od dyrektorów.

I dlatego z polskiej edukacji już za chwilę zostaną zgliszcza. Kto wie, może wzorem uczelni medycznych również w szkołach uczniowie najstarszych klas będą mieli prawo uczenia w klasach młodszych? Wszystkiego można się przecież po tym systemie spodziewać, a braki kadrowe jakoś będzie trzeba uzupełniać.

Wilk edukacyjnej apokalipsy patrzy na system i już mu ślina z pyska cieknie. On wie, że za chwilę będzie mógł się rzucić na truchło. Brakuje jeszcze tylko jednej dodatkowej godziny dla tych „nierobów”. Brakuje tylko jeszcze jednego podręcznika, który rozmija się z XXI wiekiem…

Wilk dobrostanu

Ten wilk ma tę przewagę, że zaczytywał się w starożytnych stoikach i bez emocji podchodzi do burz i sztormów. On wie, że za rok wszystko, albo przynamniej wiele, może się zmienić. Wie też, że każda burza ma swój koniec, a potem przychodzi słońce i nawet to, co zostało zburzone, można odbudować. Ba! Nawet stworzyć coś lepszego i nowocześniejszego.

Wilk dobrostanu myśli: w katastrofie polskiej edukacji nie będzie nic złego. Nauczyciele już nic gorszego nie mogą na swój temat usłyszeć, bo w ostatnich miesiącach usłyszeli, że system padnie przez nich, bo są samolubni, bo nie mają pasji, bo nie doceniają czteroprocentowych podwyżek, bo chcą traumatyzować dzieci, bo są leniwi, bo nie umieją uczyć. To nauczyciele są źli, a rządzący mają świetne pomysły, tylko lumpeninteligencja nauczycielska nie chce ich przyjąć. Upadek tego kolosa na glinianych nogach – a może raczej misia, który „sobie zgnije do jesieni na świeżym powietrzu”, a potem zrobi się „protokół zniszczenia” – jest szansą. Po protokole zniszczenia, kiedy już nic nie zostanie do uratowania, zaczną wyrastać na żyznej edukacyjnej glebie piękne kwiaty edukacyjnej wolności, faktycznej autonomii i twórczej radości. I oby ta łąka edukacyjna rozrastała się i piękniała. Oby polska szkoła po apokalipsie nie była już częścią skostniałej triady wraz z kościołem i wojskiem, ale stała się przystanią nadziei.

Wilk dobrostanu wie jednak, że każda dzika łąka jest zagrożona. Gdzieś w pobliżu zawsze krąży ktoś, komu marzy się jej „deforma”, zaoranie, wyrównanie i posianie na niej równiutkiej trawy podstaw programowych. Waldemar Howil

Nauczyciel języka polskiego, informatyki i etyki w Szkole Podstawowej im. ks. Barnima I w Żabnicy. Członek grupy „Superbelfrzy RP”.

FELIETON REFLEKSJE 5/2022 93