Brudne wojny

Page 1





Jeremy Scahill

tłumaczenie Jakub Małecki

Kraków 2014


Tytuł oryginału Dirty Wars: The World is a Battlefield Copyright © 2013 by Jeremy Scahill Copyright © for the translation by Jakub Małecki, 2014 Copyright © for the Polish edition by Wydawnictwo SQN, 2014 Redakcja – Joanna Mika-Orządała Korekta – Kamil Misiek / Editor.net.pl Opracowanie typograficzne i skład – Joanna Pelc Okładka – Paweł Szczepanik / BookOne.pl Cover photograph © Associated Press / David Guttenfelder All rights reserved. Wszelkie prawa zastrzeżone. Książka ani żadna jej część nie może być przedrukowywana ani
 w jakikolwiek inny sposób reprodukowana czy powielana mechanicznie, fotooptycznie, zapisywana elektronicznie lub magnetycznie, ani odczytywana w środkach publicznego przekazu
bez pisemnej zgody wydawcy. Wydanie I, Kraków 2014 ISBN 978-83-7924-127-9

www.wydawnictwosqn.pl Szukaj naszych książekk również w formie e ej elektronicznej

DYSKUTUJ O KSIĄŻCE //WydawnictwoSQN / /SQNPublishing //WydawnictwoSQN

NASZA KSIĘGARNIA www.labotiga.pl N


Dla dziennikarzy – tych, którzy trafili do więzienia za wykonywanie swojej pracy, i tych, którzy zginęli, poszukując prawdy. Zabijanie jest zabronione, dlatego wszyscy mordercy podlegają karze - chyba że zabijają na wielką skalę i przy dźwiękach trąb*. Voltaire

* Przekład własny tłumacza – przyp. tłum.



Spis treści DO CZYTELNIKA

9

PROLOG

11

1. „Obawiano się, że… tworzymy amerykańską listę celów”

13

2. Anwar al-Awlaki – amerykańska historia

47

3. Wytropić, odnaleźć, wykończyć: powstanie JSOC

65

4. „To jest zupełnie nowy rodzaj wojny”

80

5. Przetrwanie, Zmylenie, Opór, Ucieczka

86

6. Zwiastun kłopotów: Stanley McChrystal

107

7. „Nie musisz nikomu udowadniać, że postąpiłeś słusznie”

126

8. „Nie ma krwi, nie ma kłopotów”

138

9. Gwiazda śmierci

156

10. „Najlepsze technologie, najlepsza broń i najlepsi ludzie, a także kupa forsy”

162

11. Uwięzienie Anwara al-Awlakiego

178

12. Gorący pościg

184

13. „Jeśli twój syn do nas nie wróci, Amerykanie go zabiją”

189

14. „Obama podąży w kierunku wytyczonym przez Busha”

204

15. „Operacje Specjalne chcą rządzić tym syfem tak samo jak w latach osiemdziesiątych w Ameryce Środkowej”

209

16. Samobójstwo czy męczeństwo?

221

17. Obama i jednostka JSOC

225


18. „Należy spuścić JSOC ze smyczy”

230

19. Dziwny żołnierz Samir Khan

238

20. „Jeżeli oni zabijają niewinne dzieci i nazywają je członkami Al-Kaidy, to w takim razie wszyscy jesteśmy członkami Al-Kaidy”

249

21. „Amerykanie naprawdę chcieli zabić Anwara”

261

22. „Panie Prezydencie, […] mam nadzieję, że rozważy pan jeszcze rozkaz zabicia […] mojego syna”

273

23. Noc w Gardezie

277

24. Zaciągnięcie Anwara al-Awlakiego do piekła

303

25. Serwis randkowy agencji CIA

313

26. „Przetarg na zabójcę”

316

27. „Powodem, dla którego tu przybyliśmy, mój bracie, jest męczeństwo”

325

28. Oskarżenie Abdulelaha Haidera Shaye’a

334

29. „Na Anwara al-Awlakiego […] z pewnością czeka pocisk rakietowy”

339

30. Forteca w Abbottabadzie

345

31. „Mamy go. Mamy go”

355

32. „Stany Zjednoczone uważają, że Al-Kaida uprawia terroryzm, ale naszym zdaniem terroryzm to drony”

363

33. Zniknięcie Abdulrahmana

374

34. Piekielny ogień

377

35. Płacąc za grzechy ojca

387

Epilog. Wieczna wojna

392

Przypisy

402


DO CZYTELNIKA Niniejsza książka to historia o tym, jak Stany Zjednoczone uczyniły z zabijania kluczowy element swojej polityki bezpieczeństwa. Jest to także historia o konsekwencjach tej decyzji dla mieszkańców licznych krajów na całym świecie, a także dla przyszłości amerykańskiej demokracji. Mimo że ataki z 11 września 2001 roku dramatycznie zmieniły sposób, w jaki Ameryka obecnie prowadzi politykę zagraniczną, to korzenie tej historii sięgają czasów poprzedzających upadek bliźniaczych wież. W świecie po 11 września zapanował zwyczaj przyglądania się polityce zagranicznej Stanów Zjednoczonych, dzięki czemu okazało się, że atak George’a W. Busha na Irak – mający przekonać Amerykanów, że uczestniczą w globalnej wojnie – był katastrofą, a sprzątanie całego bałaganu przypadło prezydentowi Barackowi Obamie. W oczach wielu konserwatystów prezydent Obama okazał słabość w walce z terroryzmem. W oczach wielu liberałów zaczął prowadzić „inteligentną” wojnę. Rzeczywistość jest jednak znacznie bardziej skomplikowana. Niniejsza książka opowiada o ekspansji tajnych wojen Stanów Zjednoczonych, o nadużyciach dokonywanych przez władze w zakresie własnych przywilejów i tajemnic państwowych, a także o funkcjonowaniu niezliczonych jednostek wojskowych podlegających wyłącznie Białemu Domowi. Brudne wojny traktują również o wciąż funkcjonującym w administracjach republikanów i demokratów przekonaniu, że „świat jest polem bitwy”. Opowieść rozpoczyna się krótką historią podejścia Stanów Zjednoczonych do terroryzmu i zamachów sprzed 11 września. Następnie przeplatam ze sobą różne wątki, rozpoczynając od prezydentury Busha, a kończąc na drugiej kadencji Obamy. Na kartach książki spotkamy członków Al-Kaidy z Jemenu, wspieranych przez Amerykę watażków z Somalii, szpiegów CIA z Pakistanu i komandosów Operacji Specjalnych, wyszkolonych do tropienia tych, których uznano za wrogów Stanów Zjednoczonych. Poznamy ludzi, którzy dowodzą najbardziej sekretnymi operacjami w wojsku i w CIA, usłyszymy też o wtajemniczonych osobach, które całe życie spędziły

BRUDNE WOJNY | 11


w cieniu – część z nich zgodziła się porozmawiać ze mną wyłącznie pod warunkiem, że ich tożsamość nigdy nie zostanie ujawniona. Dziś powszechnie wiadomo, że za zabicie Osamy bin Ladena odpowiedzialne są SEAL Team 6 i Dowództwo Operacji Specjalnych. Niniejsza książka odsłoni prawdę na temat wcześniejszych, nieujawnionych lub mało znanych misji przeprowadzonych przez jednostki, o których nie wspomina się ani w oficjalnych oświadczeniach władz, ani w hollywoodzkich filmach. Zagłębiam się w życiorys Anwara al-Awlakiego, pierwszego znanego obywatela Stanów Zjednoczonych, którego skazał na śmierć rząd jego własnego kraju – mimo że nigdy nie postawiono mu zarzutów. Usłyszymy również głosy tych, którzy znaleźli się między młotem a kowadłem – cywilnych ofiar bombardowania i terroryzmu. Wejdziemy do domu Afgańczyków, sojuszników Ameryki, których życie zostało zrujnowane w wyniku nieudanej nocnej akcji żołnierzy Operacji Specjalnych i których z dnia na dzień uznano za potencjalnych zamachowców-samobójców. Niektóre z zawartych tu historii początkowo mogą wydawać się oderwane od całości i dotyczyć ludzi z zupełnie innych światów. Zebrane razem ukazują jednak niepokojący obraz naszej przyszłości rozgrywającej się w świecie opanowanym przez brudne wojny. Jeremy Scahill


PROLOG* Chłopak siedział na zewnątrz wraz z kuzynami. Grillowali1. Jego długie włosy były w nieładzie; matka i dziadkowie wielokrotnie nakłaniali go, by je obciął. On wierzył jednak, że włosy są jego znakiem rozpoznawczym, poza tym po prostu je lubił. Kilka tygodni wcześniej uciekł z domu, ale nie była to żadna oznaka młodzieńczego buntu. Brał udział w misji. W notatce, którą zostawił matce, zanim o świcie wymknął się przez kuchenne okno i skierował na dworzec autobusowy, przyznał się, że wziął z jej torebki pieniądze – 40 dolarów – bo potrzebował ich na autobus. Przeprosił ją za to. Napisał też, że niedługo wróci. Chłopiec był najstarszym dzieckiem w rodzinie. Nie tylko w tej najbliższej, składającej się z rodziców i trójki rodzeństwa, ale w całym domu, w którym zamieszkiwali też jego wujowie, ciotki, kuzyni i dziadkowie. Był oczkiem w głowie swojej matki. Kiedy odwiedzali ich goście, podawał herbatę i słodycze. Kiedy wychodzili, sprzątał po nich. Któregoś razu jego babcia skręciła kostkę i musiała jechać do szpitala. Kiedy, kuśtykając, wyszła z gabinetu zabiegowego, chłopiec już tam na nią czekał, żeby towarzyszyć jej w drodze do domu. – Jesteś wrażliwym dzieckiem – powtarzała mu babcia. – Nigdy się nie zmieniaj2. Jego misja była prosta: chciał znaleźć swojego ojca. Nie widział go od lat i obawiał się, że jeśli go nie odnajdzie, zostaną mu po nim tylko niewyraźne wspomnienia: ojciec uczący go łowić ryby i jeździć konno, zaskakujący go mnóstwem prezentów urodzinowych, zabierający całe rodzeństwo na plażę albo do sklepu ze słodyczami. Wiedział, że odnalezienie taty nie będzie łatwe. Mężczyzna był poszukiwany. Za jego głowę wyznaczono nagrodę; już kilkanaście razy o włos unikał śmierci. Chłopca nie odstraszało to, że potężne organizacje z całego świata chciały zabić jego ojca. Miał już dość oglądania nagrań ukazujących go jako

* Wszystkie przypisy autora znajdują się na końcu książki. BRUDNE WOJNY | 13


terrorystę i złoczyńcę. Znał go jako swojego tatę i chciał jeszcze choć raz się z nim zobaczyć. Nie udało się. Trzy tygodnie po tym, jak chłopiec wyszedł z domu przez okno, znajdował się na zewnątrz z kuzynami i przygotowywał piknik pod gołym niebem. To właśnie wtedy usłyszał dźwięk zbliżających się dronów, a chwilę później świst nadlatujących pocisków. Był to dokładnie zaplanowany atak. Wszyscy chłopcy zostali rozerwani na strzępy. Po nim pozostał jedynie tył głowy, z przyczepionymi do niego długimi włosami. Kilka tygodni wcześniej chłopiec skończył 16 lat, a teraz został zabity przez swój rząd. Był trzecim obywatelem Stanów Zjednoczonych zlikwidowanym w ramach dwutygodniowej operacji, którą zatwierdził prezydent. Pierwszym był jego ojciec.


1 „Obawiano się, że… tworzymy amerykańską listę celów” waszyngton, 2001–2002 Był 11 czerwca 2002 roku, godzina 10.103, dziewięć miesięcy po atakach z 11 września. Pokój S-407 Kapitolu wypełnił się senatorami i reprezentantami. Wszyscy zebrani należeli do niewielkiej, elitarnej waszyngtońskiej grupy i na mocy prawa dysponowali informacjami na temat najpilniej strzeżonych tajemnic rządu USA. „Niniejszym wnioskuję, aby to spotkanie komitetu odbyło się za zamkniętymi drzwiami – powiedział z południowym akcentem republikanin Richard Shelby, starszy senator z Alabamy. – Jego upublicznienie mogłoby zagrozić bezpieczeństwu narodowemu Stanów Zjednoczonych”. Wniosek szybko poparto, a spotkanie przeprowadzono bez udziału mediów. Kiedy członkowie Komisji do spraw Wywiadu Senatu i Stałej Specjalnej Komisji do spraw Wywiadu zbierali się w Waszyngtonie, na drugim końcu świata, w Afganistanie, lokalni i polityczni przywódcy organizowali Loja Dżirga4, czyli „wielkie zgromadzenie narodowe”, podczas którego miała zapaść decyzja odnośnie do objęcia władzy nad krajem po nagłym obaleniu talibańskiego rządu przez armię amerykańską. Po 11 września Kongres Stanów Zjednoczonych nadał administracji Busha szerokie kompetencje niezbędne do ścigania podmiotów odpowiedzialnych za ataki. Obalono talibański rząd, od 1996 roku sprawujący władzę w Afganistanie, skutkiem czego Al-Kaida została pozbawiona swojego afgańskiego azylu. Osama bin Laden i inni przywódcy organizacji zostali zmuszeni do ucieczki. Jednak dla administracji Busha długa wojna dopiero się rozpoczynała. W Białym Domu wiceprezydent Dick Cheney i sekretarz obrony Donald Rumsfeld pracowali nad zaawansowanymi planami kolejnego ataku, BRUDNE WOJNY | 15


tym razem na Irak. Pojawił się pomysł obalenia rządu Saddama Husajna, a jako pretekstu do rozpoczęcia działań użyto wydarzeń z 11 września, mimo że Irak nie miał z tymi atakami nic wspólnego. Decyzje podjęte podczas pierwszego roku działania administracji Busha dotyczyły nie tylko Iraku, Afganistanu czy Al-Kaidy. Ludzie sprawujący wtedy władzę mieli zamiar zmienić sposób prowadzenia wojen przez Stany Zjednoczone i nadać Białemu Domowi bezprecedensową władzę. Skończyły się czasy walk w mundurach i stosowania się do konwencji genewskich. Sformułowanie „świat jest polem bitwy” stało się mantrą powtarzaną przez neokonserwatystów z aparatu obrony narodowej i umieszczaną na prezentacjach w PowerPoincie, przedstawiających plany prowadzenia szeroko zakrojonych globalnych wojen. Terroryści nie mieli być jednak jedynymi celami – zagrożone były również niezależność władz i dwustuletni system demokratyczny. Pokój S-407 mieścił się na poddaszu Kapitolu. Nie posiadał okien, a dostać się do niego można było tylko jedną windą albo wąskimi schodami5. Oficjalnie pomieszczenie to figurowało w dokumentach jako zaplecze ochrony. Wyposażone było w skomplikowany sprzęt kontrwywiadowczy zabezpieczający przed wszelkimi próbami podsłuchu lub monitorowania z zewnątrz. Przez całe dziesięciolecia członkowie Kongresu uczestniczyli tam w najbardziej delikatnych spotkaniach instruktażowych przeprowadzanych przez CIA, wojsko, a także liczne podmioty i postacie funkcjonujące w cieniu amerykańskiej polityki. To w tym pokoju rozpoczynano i kończono tajne akcje. Było to jedno z kilku miejsc w Stanach Zjednoczonych, gdzie dyskutowano na temat najpilniej strzeżonych tajemnic państwowych. Kiedy tamtego czerwcowego poranka 2002 roku senatorowie i reprezentanci przybyli na odbywające się za zamkniętymi drzwiami spotkanie w Capitol Hill, usłyszeli historię o tym, że Stany Zjednoczone przekroczyły pewien próg. Celem spotkania było omówienie struktury i działania amerykańskich organizacji kontrwywiadowczych (CT) funkcjonujących przed 11 września. W tym czasie pojawiało się już sporo głosów wskazujących na „błędy” amerykańskiego wywiadu, które umożliwiły przeprowadzenie ataków. W następstwie najbardziej dramatycznych zamachów, do jakich kiedykolwiek doszło na amerykańskiej ziemi, Cheney i Rumsfeld oskarżyli administrację Clintona o to, że nie dostrzegła powagi zagrożenia ze strony Al-Kaidy i naraziła ojczyznę na niebezpieczeństwo w czasie prezydentury Busha. Demokraci odpowiedzieli na te zarzuty, przypominając, że w latach 16 | JEREMY SCAHILL


dziewięćdziesiątych również walczyli z Al-Kaidą. Przemówienie, które Richard Clarke wygłosił tamtego dnia przed przedstawicielami władzy ustawodawczej, miało być wiadomością dla elity Kongresu. Clark był specjalistą prezydenta Clintona do spraw antyterroryzmu i przez dziesięć lat dowodził Zespołem Antyterrorystycznym w Krajowej Radzie Bezpieczeństwa (NSC). Za rządów prezydenta George’a H.W. Busha pracował również w Krajowej Radzie Bezpieczeństwa, natomiast w czasie prezydentury Ronalda Reagana pełnił funkcję podsekretarza stanu. Był jednym z najbardziej doświadczonych6 speców od antyterroryzmu w całych Stanach Zjednoczonych, a kiedy miało miejsce spotkanie w pokoju S-407, odchodził już z rządu, chociaż miał jeszcze zachować posadę specjalnego doradcy prezydenta George’a W. Busha do spraw bezpieczeństwa w cyberprzestrzeni. Clarke wypracował swoją pozycję za rządów demokratów; był zwolennikiem rozwiązań siłowych i podczas prezydentury Clintona forsował przeprowadzanie większej liczby tajnych akcji7. Logiczne wydawało się więc, że administracja Busha postawiła go na czele działań wojskowych i wywiadowczych, które wcześ-niej uznano za nielegalne, niedemokratyczne i zwyczajnie niebezpieczne. Clark stwierdził, że w rozmowach pomiędzy pracownikami obrony narodowej za rządów Clintona dominowały niepokój w związku z naruszeniem długotrwałego okresu bez ataków oraz głęboki strach przed powtórzeniem skandali z przeszłości. Jego zdaniem w CIA zapanowało przekonanie, że „jeśli prowadzisz tajne operacje na dużą skalę, to prędzej czy później wymykają się one spod kontroli i robi się w nich bałagan, w efekcie czego agencja zostaje obrzucona błotem8”. CIA aranżowała obalenie populistycznych rządów w Ameryce Łacińskiej i na Bliskim Wschodzie, wspierała szwadrony śmierci w Ameryce Środkowej, pomogła w zabiciu Patrice’a Lumumby, przywódcy ruchu partyzanckiego w Kongu, i wspierała wojskowe junty i dyktatury. Fala zamachów wymknęła się spod kontroli na tyle, że w 1976 roku republikański prezydent Gerald Ford uznał za konieczne wdrożenie rozporządzenia numer 11905, w którym jednoznacznie zakazuje się Stanom Zjednoczonym przeprowadzenia „politycznych zamachów”9. Zdaniem Clarke’a funkcjonariusze CIA, którzy dorastali w cieniu tamtego okresu, a w latach dziewięćdziesiątych zdobywali wysokie stanowiska w agencji, „uważali, że tajne operacje są ryzykowne i sami możemy sobie nimi zaszkodzić. Mądrzy ludzie z Białego Domu, którzy cię do nich nakłaniają, nagle znikają, kiedy [Komisja do spraw BRUDNE WOJNY | 17


Wywiadu Senatu Stanów Zjednoczonych] zgłasza się do ciebie i prosi o wyjaśnienie powstałego bałaganu”. Prezydent Jimmy Carter zmodyfikował rozporządzenie Forda i uczynił je bardziej radykalnym – zlikwidował ustęp wprowadzający ograniczenie do zamachów wyłącznie „politycznych” oraz rozszerzył zakaz o uczestnictwo wszelkich amerykańskich pełnomocników i wykonawców. Prezydenci Reagan i George H.W. Bush utrzymywali natomiast, że to, czym aktualnie są zamachy, definiuje współczesny język, a nie akty prawne. Reagan, Bush i Clinton obchodzili podpisane przez Cartera rozporządzenie. Ten pierwszy zezwolił na przykład na atak na libański dom dyktatora Mu’ammara al-Kaddafiego10 w 1986 roku w odwecie za jego domniemany udział w zamachu bombowym na klub nocny w Berlinie. Podczas wojny w Zatoce Perskiej, w 1991 roku, pierwszy prezydent Bush podjął decyzję o przeprowadzeniu ataków na pałace Saddama Husajna11. Clinton zrobił to samo w 1998 roku podczas operacji Pustynny Lis12. Clarke opowiedział ustawodawcom, w jaki sposób w czasie prezydentury Clintona powstały plany schwytania i zabicia przywódców Al-Kaidy oraz innych organizacji terrorystycznych. Prezydent Clinton zapewniał, że rozporządzenie nie dotyczyło zagranicznych terrorystów zaangażowanych w przygotowywanie zamachów na Stany Zjednoczone. W następstwie zbombardowania ambasad USA w Kenii i Tanzanii pod koniec 1998 roku wydał on nakaz wystrzelenia pocisków samosterujących dalekiego zasięgu13 na domniemane obozy Al-Kaidy w Afganistanie, a także zgodził się na zniszczenie fabryk w Sudanie, ponieważ podejrzewano, że produkuje się w nich broń chemiczną. Później okazało się, że były to środki farmaceutyczne14. Mimo że Clinton wydał zgodę na te działania, przewidywano, że wojsko nie będzie zbyt często korzystało z podobnych rozwiązań, ponieważ każdy atak będzie musiał uzyskać autoryzację prezydenta15. Dowódcy nie otrzymali wolnej ręki w zakresie ataków, a Biały Dom wymagał, aby skrupulatnie sprawdzano każdą planowaną akcję. Wprowadzono odpowiednie rozwiązania prawne, a prezydent podpisywał się pod każdym „śmiercionośnym rozwiązaniem”, autoryzując użycie ostatecznych środków stosowanych w celu ścigania terrorystów na całym świecie. Clarke twierdził jednak, że mimo to rzadko pociągano za spust16. Przyznał również, że dokumentacja dotycząca zatwierdzanych przez Clintona zabójstw „wygląda bardzo talmudycznie i dziwacznie”, oraz dodał, że została przygotowana starannie i w taki sposób, żeby zawęzić zakres tego 18 | JEREMY SCAHILL


rodzaju działań: „Administracja, a zwłaszcza Departament Sprawiedliwości, nie chciała wydawać zakazu zamachów w taki sposób, w jaki wylewa się dziecko razem z kąpielą. Chcieli oni ograniczyć zakres władzy rządzących – stwierdził, nadmieniając, że wydane za czasów Clintona decyzje o atakach wyglądały na bardzo szczegółowo wyselekcjonowane. – Myślę, że wynikało to z chęci zapobieżenia równoczesnemu wydaniu zakazu i utworzeniu listy amerykańskich celów”. Reprezentantka Nancy Pelosi, jedna z najbardziej wpływowych ówczesnych demokratów Kongresu, upomniała kolegów, żeby nie omawiali publicznie żadnego ze ściśle tajnych protokołów upoważniających do przeprowadzania śmiercionośnych działań. Zaznaczyła, że dokumenty te „przygotowano na najwyższym szczeblu Kongresu, a informacja na ich temat została podana w możliwie najbardziej restrykcyjnej formie. To niesłychane… że dzisiaj się ją rozpowszechnia”17. Pelosi ostrzegła przed jakimikolwiek przeciekami do mediów i dodała: „Pod żadnym pozorem nie możemy potwierdzać, zaprzeczać, zastrzegać ani przyznawać się do wiedzy zdobytej podczas tych spotkań”. Clarke, zapytany, czy jego zdaniem Stany Zjednoczone powinny znieść zakaz przeprowadzania ataków, odpowiedział: „Myślę, że powinniście zachować dużą ostrożność podczas określania sposobów autoryzacji śmiercionośnych działań. Nie uważam, by posiadanie szerokiej listy celów, takiej jak ta z Izraela, było dobrym rozwiązaniem. To nie zapobiega… a na pewno nie zapobiegało terroryzmowi ani nie powstrzymywało organizacji, które zabijały ludzi”. Dodał, że kiedy jego koledzy z administracji Clintona wydawali zezwolenia na przeprowadzanie śmiercionośnych operacji, dotyczyły one niezwykle rzadkich przypadków: „Nie chcieliśmy wywoływać wielkiego precedensu, który w przyszłości umożliwiłby urzędnikom wywiadu stworzenie własnej listy celów i rutynowe angażowanie się w działania przypominające zamachy… W Departamencie Sprawiedliwości, w niektórych komórkach Białego Domu i w niektórych komórkach CIA obawiano się, że tworzymy amerykańską listę celów, która przeobrazi się w nieustający proces i którą będziemy utrzymywać, uzupełniając o kolejne nazwiska, a nasze grupy uderzeniowe wciąż będą na kogoś polować”. Mimo to Clark należał do niewielkiej grupy urzędników zajmujących się antyterroryzmem za rządów Clintona, który nalegał, aby CIA w bardziej agresywny sposób wykorzystywała możliwości przeprowadzania BRUDNE WOJNY | 19


śmiercionośnych działań, a rozporządzenie zakazujące ataków wepchnął w wytyczone przez siebie ramy. „W następstwie wydarzeń z 11 września wykonano prawie wszystko, co przedtem zaplanowaliśmy”, powiedział. Rumsfeld i Cheney zapełnili administrację czołowymi neokonserwatystami, którzy w czasach prezydentury Clintona skutecznie prowadzili gabinet cieni, pracując w grupach eksperckich, a także działając dla głównych kontrahentów obrony i wywiadu. Szykowali się w ten sposób do ponownego objęcia władzy. Znajdowali się wśród nich: Paul Wolfowitz, Douglas Feith, David Addington, Stephen Cambone, Lewis „Scooter” Libby, John Bolton i Elliott Abrams. Wielu z nich zjadło zęby na pracy pod rządami Reagana i Busha. Niektórzy, jak Cheney i Rumsfeld, pamiętali jeszcze erę Nixona. Kilku odegrało kluczowe role18 w tworzeniu wizji politycznej pod parasolem ultranacjonalistycznego Projektu na rzecz Nowego Amerykańskiego Stulecia (PNAC). Pomimo decyzji Clintona o użyciu siły w Jugosławii i Iraku oraz o przeprowadzeniu ataków powietrznych na kilka innych krajów neokonserwatyści uważali jego rządy za niemal pacyfistyczne i osłabiające dominację USA na świecie. Twierdzili, że lata dziewięćdziesiąte były „dekadą zaniedbanej obrony”19. Długo forsowali pogląd, że Stany Zjednoczone, które po zimnej wojnie stały się supermocarstwem, powinny agresywnie poszerzać swoje wpływy na całym globie, rozbudowując imperium i na nowo kreśląc mapy świata. Centralnym punktem ich wizji było radykalne zwiększenie wydatków na cele wojskowe, co w 1992 roku zaplanował Cheney, ówczesny sekretarz obrony, wspólnie ze swoimi współpracownikami. Jak stwierdzili neokonserwatyści w dokumentach założycielskich PNAC, stworzony przez niego projekt, tak zwane Wytyczne Planowania Obronnego, „przedstawiał plan utrzymania prymatu Stanów Zjednoczonych, zapobiegania powstaniu ich potężnych rywali i wdrażania międzynarodowego systemu bezpieczeństwa zgodnego z amerykańskimi priorytetami i interesami”20. Wolfowitz i Libby byli głównymi autorami21 oświadczenia Departamentu Obrony Cheneya, w którym argumentowano, że Stany Zjednoczone powinny pozostać jedynym supermocarstwem i podjąć w związku z tym wszelkie niezbędne działania, aby powstrzymać „potencjalnych rywali przed choćby aspirowaniem do odgrywania większej roli na świecie”22.

20 | JEREMY SCAHILL


Koniec fragmentu. Zapraszamy do księgarń i na www.labotiga.pl


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.