Rozgwieżdżone niebo

Page 1


Lars Wilderäng ROZGWIEŻDŻONE NIEBO

Przełożyła Anna Marciniakówna

Wydawnictwo MAG Warszawa 207


Tytuł oryginału: Stjärnklart Copyright © 2014 by Lars Wilderäng Stjärnklart © Lars Wilderäng, �rst published by Massolit, Sweden, in 2014. Published by agreement with Norstedts Agency Copyright for the Polish translation © 2017 by Wydawnictwo MAG Redakcja: Jaonna Figlewska Korekta: Urszula Okrzeja Ilustracja na okładce oraz opracowanie gra�czne okładki: Dark Crayon Projekt typogra�czny, skład i łamanie: Tomek Laisar Fruń Wydanie I ISBN 978-83-7480-828-6 Wydawca: Wydawnictwo MAG ul. Krypska 21 m. 63, 04-082 Warszawa tel./fax 228 134 743 www.mag.com.pl Wyłączny dystrybutor: Firma Księgarska Jacek Olesiejuk spółka z ograniczoną odpowiedzialnością S.K.A. ul. Poznańska 91, 05-850 Ożarów Maz. tel. 227 213 000 www.olesiejuk.pl Druk i oprawa: biuro@drukarnia-katarzyna.pl


 RAMZES 25 lipca, wtorek „To żyje! To żyje!”. Johan wsunął klucz do zamka i otworzył lokal Ramzesa, z przyzwyczajenia czytając równocześnie odwrócony tekst po zewnętrznej stronie drzwi. Była dopiero dziewiąta w ten wtorkowy poranek pod koniec lipca, więc nie musiał się bardzo śpieszyć. Mógłby jeszcze chwilę posiedzieć przed komputerem. Teraz, w sezonie urlopowym, pierwsi klienci zwykle nie pojawiali się przed dziesiątą. Tyle tylko, że trzeba jeszcze zająć się wczorajszą pocztą. Dzisiaj wyjątkowo świeci piękne słońce, bo poza tym to od św. Jana lało niemal nieustannie. Cały urlop Johana był jednym wielkim rozczarowaniem, a on przez większość czasu tkwił przed komputerem i grał w Minecrafta. Teraz wkroczył do białego pomieszczenia i uśmiechnął się do wielkiego ściennego malowidła przedstawiającego mumię siedzącą w egipskim sarkofagu. Ręce mumii były wyciągnięte i wyglądały, jakby miały zamiar coś pochwycić. Oprócz zegara na ścianie oraz pism poświęconych komputerom i telefonom komórkowym, ułożonych na stoliku przy kanapie dla klientów, malowidło było jedyną ozdobą lokalu. Chciał, żeby to wyglądało po spartańsku. Chłodno, jasne światło, świeżość, skandynawski design. Wszystkie cztery zakłady Ramzesa: w Göteborgu, Luleå, Sztokholmie i Malmö mają ten sam wystrój. Klienci powinni czuć się tu znajomo. Chociaż, szczerze mówiąc, do rzadkości należy, by jakiś klient osobiście odwiedził któryś z zakładów Ramzesa. 9


Przychodzi się tutaj jedynie wówczas, gdy trzeba przywrócić do życia telefon komórkowy. Początkowo sieć zakładów Johana Hallberga zajmowała się otwieraniem zamków, sprzedażą baterii i dokonywaniem prostszych reperacji. Wielki przełom nastąpił wraz z pojawieniem się iPhone’a i innych następców Androida. Szczególnie iPhony, z ich wbudowanymi na stałe bateriami i delikatnymi, dużymi szklanymi ekranami, okazały się kurą znoszącą złote jaja. Najpospolitszym uszkodzeniem jest w nich potłuczony lub porysowany ekran, na którego wymianę Johan potrzebuje pięciu minut. Może też chodzić o zepsuty włącznik lub wymianę starej baterii, co zajmuje już nieco dłuższą chwilę. Większość klientów przysyła swoje telefony w zwyczajnych bąbelkowych kopertach, ale przeważnie Johan oraz jego pracownicy w pozostałych sklepach mogą po prostu siedzieć i połączeni ze sobą przez Skype’a rozmawiać w spokoju, wykonując rutynowe naprawy. Bywa, że pojawi się jakiś klient w sklepie przy Aschebergsgatan, prosząc o pilną naprawę, ale poza tym panuje cisza, co Johanowi najbardziej odpowiada. Chce mieć możliwie jak najmniej bezpośredniego kontaktu z klientami. W pierwszej wczorajszej kopercie znajdował się zakurzony iPhone 5 wraz z informacją na temat uszkodzenia. Nie działa. Ekran je� całkiem czarny, a ja nie mogę go w żaden sposób włączyć, nie mogę go też naładować. Gwarancja się skończyła. Z góry bardzo dziękuję. Nawet kartka z informacją była zakurzona i po chwili małe drobinki zaczęły wolno wirować po pokoju. Johan wyczyścił telefon ściereczką. Z zewnątrz nie widział żadnych znaków, zadrapań ani szczerb. Może to jakieś wewnętrzne uszkodzenie? Przypuszczalnie kontakt nie działa i bateria padła. Bardziej zaawansowane poszukiwanie uszkodzenia jest kosztowne, jeśli więc nie wystąpił 10


standardowy błąd, Johan musi mailować do klienta z pytaniem, czy ten zgodzi się dodatkowo zapłacić. Tutaj jednak prawdopodobnie chodzi o niesprawne gniazdko i rozładowaną baterię. Zatem należy przede wszystkim spróbować naładować telefon specjalną ładowarką. W następnej kopercie także znajdował się iPhone, tym razem z potłuczonym ekranem. Johan włączył telefon i stwierdził, że działa. Dokładnie tak, jak było napisane w załączonej informacji. Pośpieszna kontrola w komputerze potwierdziła, że klient wniósł opłatę za ekspresowy zwrot telefonu, pozostało więc zabrać się do pracy. Ten telefon też wyczyścił ściereczką, by żadne odłamki szkła nie dostały się do środka. Wprawną ręką ujął śrubokręt i pochylił się nad stołem. Po kilku minutach nowy ekran znalazł się na swoim miejscu, telefon został sprawdzony i razem z pokwitowaniem na dwa i pół tysiąca koron zapakowany do koperty zaadresowanej do Växjö. Potem Johan znowu sięgnął po tamten pierwszy telefon. Bateria nawet nie zaczęła się ładować, na czarnym ekranie widział odbijające się własne oczy. Tuż obok włącznika wylądowało kilka drobinek kurzu, które z irytacją starł i zaczął rozkręcać urządzenie. Chmura kurzu uniosła się w górę, Johan, zdejmując ekran, zaniósł się kaszlem. Właściciel musi mieć jakąś brudną robotę. Nic dziwnego, że telefon się zepsuł. Szybka kontrola informacji na temat uszkodzeń wyjaśniła, że klient nazywa się Pär Stjärnström. Trzeba go wygooglować. Byłoby interesujące wiedzieć, kto i dlaczego ma tyle gówna w telefonie. Wyjął maleńki odkurzacz, by starannie wyczyścić wnętrze aparatu. Poszukiwanie uszkodzenia nie przyniosło rezultatu. To nie styki. Ani bateria, która, jak się okazało, wcale nie była rozładowana. Trzeba będzie się zdecydować na zaawansowane badanie. Johan, wzdychając, wysłał e-maila z pytaniem, czy Stjärnström zapłaci za dodatkową pracę. Przypuszczalnie wszystko jest tylko stratą czasu. Z taką ilością kurzu w środku telefon mógł się łatwo 11


przegrzać, co spowodowało, że mikrochip czy jakiś inny procesor roztopił się i uszkodził urządzenie. Johan spojrzał na ścienny zegar. Pozostały mu do załatwienia jeszcze cztery przesyłki, zanim koło godziny jedenastej przyjdzie listonosz z dzisiejszą pocztą. Nie ma na co czekać. Ustawił Macbooka tak, by wbudowana weń kamera była skierowana na niego, i połączył się przez Skype’a z kolegami, żeby trochę pogadać. *** W środę pogoda była równie fantastyczna jak we wtorek, ale kiedy w czwartek Johan podciągnął żaluzje w swoim spółdzielczym mieszkaniu przy Sveagatan, powitało go szare niebo i dobrze znany göteborski deszcz. Nie był pewien, czy to z powodu pogody jest taki zmęczony, czy też dlatego, że długo w nocy grał w Minecrafta. Gdyby ekran komputera nie wyłączył się bez uprzedzenia, on siedziałby pewnie i grał do rana. Dzisiaj będzie musiał wziąć zastępczy komputer z pracy. Z drugiej strony miał wrażenie, że łapie go jakaś infekcja. Kaszel się na razie nie pojawił, ale nie dawało mu spokoju irytujące drapanie w gardle. Gorączki chyba nie miał, jednak infekcja by wyjaśniała, dlaczego czuje się tak marnie. Nic tak jak espresso tego nie załatwi. Ale ekspres do kawy nie chciał się włączyć. Wyświetlacz pozostawał ciemny, nie pomagało wyciąganie wtyczki z kontaktu i wkładanie jej znowu. Zdarza się czasami, że oprogramowanie ekspresu pada, ale łatwo to naprawić, właśnie wyłączając napięcie i włączając je ponownie. No trudno, równie dobrze może zjeść śniadanie w pracy. Zostawił rower w garażu, zamiast tego pojechał „dwójką” do Vasaplatsen, ostatni kawałek drogi do Aschebergsgatan pokonał pieszo. Szedł wzdłuż Engelbrektsgatan obok Vasaparken. Idąc, połączył się z komputerem w zakładzie i przejrzał skrzynkę e-mailową na swoim iPhonie. Przyszło dokładnie trzydzieści maili. 12


Tytuły wskazywały, że dotyczą rozmaitych skarg i napraw. Otworzył pierwszy i zaczął czytać: Mój telefon nadal nie działa. Ekran je� cały, ale teraz aparat nie chce się włączyć. Poza tym je� okropnie brudny. Słyszałem o was same dobre rzeczy, ale to tutaj je� największym gównem, z jakim miałem do czynienia. Załatw to! Numer zamówienia 432231. A. Bez serdecznych pozdrowień. O cholera! Reklamacje to najgorsze, co może się zdarzyć. Niekiedy klient próbuje blefować, a kiedy się go przyłapie, znika na zawsze. Natomiast w tych nielicznych przypadkach, kiedy Johan lub któryś z kolegów z Ramzesa popełni błąd, kary trudno uniknąć. Oczywiście zazwyczaj są to rutynowe grzywny, ale już sam fakt, że nie dostaje się zapłaty, jest wystarczająco dokuczliwy. Johan uniósł daszek czapki i spojrzał w górę. Na niebie wciąż chmury i nic nie zapowiada, by miały się rozproszyć. Typowa göteborska pogoda. Można uważać, że Sztokholm to zadupie Szwecji, ale za to w pięknym, frontowym Göteborgu ciągle sika. Ponownie spojrzał na telefon komórkowy i stwierdził, że ekran wciąż jest czarny, nacisnął włącznik, ale to nic nie pomogło. Nie mógł sobie przypomnieć, czy telefon miał włączony tryb oszczędzania energii, ale iPhony tak szybko zżerają baterie, że on uruchamia tę opcję rutynowo. Dotarł do sklepu i otworzył drzwi. Alarm się nie odezwał, Johan musiał go nie włączyć wczoraj wieczorem. Niedobrze. Pominąwszy wszystko inne, alarm chroni mnóstwo telefonów klientów plus kosztowne wyposażenie i laptopy niezbędne do pracy. Strząsnął wodę z ciężkiego płaszcza przeciwdeszczowego i podszedł do lady. Stojąca tam lampa nie zapaliła się, kiedy nacisnął przycisk, zaklął więc cicho pod nosem. Halogeny są drogie i jeśli 13


nie wystarczają na dłużej niż te tutaj, to chyba powinien kupować tradycyjne żarówki o przedłużonej trwałości. Podłączył telefon komórkowy do gniazdka, podszedł do komputera i chciał go uruchomić. Macbook nie ruszył. Zielona lampka ładowarki też się nie zapaliła. Klawiatura była strasznie zakurzona.


2 FILIP STENVIK 30 lipca, niedziela W mieszkaniu panował zaduch. Filip Stenvik nie był zaskoczony. Nie po raz pierwszy wracał do swojego spółdzielczego mieszkania przy Babordsgatan w Hammarby Sjöstad po kilku tygodniach spędzonych w Stenviken. Wentylator w mieszkaniu pozostawiał wiele do życzenia, jak zresztą większość urządzeń w tym pełnym fuszerki budownictwie, ale to mimo wszystko dom. Chociaż właściwie bardziej u siebie czuje się w starym letniskowym domku w zachodniej części wyspy Stenviken. Niestety, na ten raz urlop dobiegł końca i w poniedziałek trzeba wracać do roboty. Mieszkanie kupił za pieniądze ze spadku, ale musi pracować, żeby mieć na jedzenie i móc zajmować się swoim hobby. Położył klucze na stoliku w holu, wniósł do środka wielki plecak i turystyczne buty. Po otwarciu drzwi balkonowych, by wpuścić trochę wilgotnego sztokholmskiego powietrza, zaczął się rozpakowywać. Wiatrówkę i naboje do niej zamknął w sza�e z bronią umieszczonej w garderobie. Tam też schował pudełko z nabojami US. Ściągnął z siebie turystyczny kombinezon, razem z innymi ubraniami wepchnął do pralki, i w końcu stanął nagi pośrodku mieszkania. We wrześniu jak zwykle wróci do Stenviken, by zebrać resztę ziemniaków i umieścić je na zimę w wykopanej w ziemi piwnicy. We wrześniu można też swobodnie polować. Latem miał ze sobą wiatrówkę tylko po to, by być gotowym. Do polowania nie można używać naboi US, ale można je kupić na zamówienie. 15


I chodzi o to, by zawsze być przygotowanym. Mając specjalną szafę na broń w domku letniskowym, nie musi za każdym razem wozić ze sobą amunicji myśliwskiej. Zresztą latem poświęca się raczej łowieniu ryb i hodowaniu warzyw. Chociaż w ostatnie, niezwykle deszczowe lato najbujniej rozrastały się chwasty, zagłuszając rośliny, które uprawiał na swojej części wyspy. Nie miał przesadnych nadziei, że we wrześniu będzie mógł zebrać jakieś ob�te plony. Cebula prawdopodobnie sobie poradzi, podobnie cukinie i dynie. Resztę z pewnością zaduszą chwasty, bo przecież nie będzie go tam teraz przez kilka tygodni. Z trudem utrzymywał grządki w czystości, nawet jeśli pielił codziennie. Stenviken to był spadek. Posiadanie własnej wyspy w okolicach Orust dane jest niewielu. Kiedy pięć lat temu przejmowali spadek po ojcu, wyspę i znajdujące się na niej zabudowania wyceniano na dwadzieścia milionów koron. Anton domagał się, by wszystko sprzedać, bo nie chciał dzielić własności z bratem, ale Filip odmówił. Wyspa należy do rodziny od wielu pokoleń i znakomicie wpisuje się w zainteresowania Filipa, jeśli chodzi o spędzanie czasu wolnego. W końcu więc została podzielona. Filip dostał mały stary dom letniskowy z większą, zachodnią częścią wyspy, brat natomiast nowszą willę kapitańską po wschodniej stronie cypla. Anton nie był zainteresowany ani polowaniami, ani rybołówstwem czy też hodowlą warzyw i zadowolił się swoim pięknym domem, oddając Filipowi większą część ziemi. Nie wspomniał o tym Antonowi, kiedy dokonywali podziału, ale wiedział, że rynkowa wartość wyspy spadnie o połowę, jeśli się ją podzieli na dwie odrębne nieruchomości. Kupno połowy wyspy nie jest równie atrakcyjne jak zakup całej, więc brat mógłby po podziale dostać jedynie pięć milionów, gdyby chciał swoją część sprzedać. Teraz prawie ze sobą nie rozmawiają. Anton czuł się wystawiony do wiatru, Filip jednak był zadowolony. Czasami Anton pytał, czy Filip sprawdzał, z jaką prędkością może jeździć po wyspie 16


motocyklem. Najwyraźniej zachęcał go do podjęcia ryzyka. Może miał nadzieję, że Filip się zabije, po czym on odziedziczy całą wyspę i w końcu będzie mógł ją sprzedać. Ostatnio widują się jedynie w lecie, kiedy starszy Anton odwiedza swoją część wyspy z żoną, dziećmi oraz szwagrem i jego rodziną, więc dwudziestoośmioletni Filip najczęściej samotnie spędza czas po swojej stronie Stenviken. Dawniej Filip czasem przywoził na wyspę dziewczyny, jednak nigdy podczas bytności tam Antona. Poza tym jego przyjaciółki rzadko bywają zainteresowane motocyklową wycieczką w poprzek kraju i mieszkaniem w domku, w którym nie ma porządnego elektrycznego zasilania ani bieżącej wody. I jeśli nie zrywały z nim po pobycie na Stenviken, to rzucały go po obejrzeniu szafy w jego mieszkaniu. Żadna nie została po tym, jak próbował wytłumaczyć jej problemy zarządzania kryzysowego, kwestie wyżywienia i preppingu, czyli zabezpieczenia siebie i bliskich przed ewentualnymi zagrożeniami. Może powinien szukać dziewczyn gdzie indziej, nie w Sztokholmie? Chociaż z drugiej strony najprościej spotkać kogoś dzięki pracy. *** – Dwie latte poproszę. Blondynka uśmiechnęła się do Filipa, on odpowiedział tym samym. – Oczywiście. – Zaczął przygotowywać dwie kawy i wbił cenę na kasie. – To będzie osiemdziesiąt koron. Czy mogę zaproponować coś jeszcze? – spytał, uśmiechając się znowu szarmancko. Dziewczyna też się uśmiechnęła i chrząknęła. – No może... Zapłaciła kartą Visa, wzięła dwie �liżanki z kawą i usiadła przy stoliku najbliżej baru, obok swojej przyjaciółki o tak samo pszenicznych włosach. 17


Na dworze nie padało i kawiarnia była prawie pusta, więc Filip zaczął wycierać ladę, podsłuchując jednocześnie rozmowę dziewczyn. – Nie, wysłałam go do naprawy, ale kiedy wrócił, okazało się, że nadal nie działa. Cholerne gówno! – Machała demonstracyjnie telefonem komórkowym. – Na razie powinnam kupić coś tańszego. Przecież muszę móc wysyłać SMS-y. Przyjaciółka przewracała oczami i kiwała głową. – Poza tym siadł mój komputer. Nie chce się włączyć. Jakie to typowe! Do kawiarni weszło dwoje starszych państwa i Filip musiał się nimi zająć. Kiedy podawał kanapki i kawę latte, mężczyzna stwierdził: – Twój terminal nie działa. – To dziwne, bo przed chwilą działał. – Filip odwrócił się w stronę urządzenia. Ekran LCD pokazywał nieczytelne symbole, a równocześnie na kasie wyświetlił się fałszywy komunikat. Filip próbował wyłączyć zasilanie w nadziei, że po ponownym włączeniu terminal ruszy, ale nic takiego się nie stało. Niezbyt dobry ten pierwszy dzień pracy po urlopie. – Bardzo mi przykro. Czy mogliby państwo zapłacić gotówką? Mężczyzna wyglądał na zakłopotanego, jego towarzyszka, wzdychając niechętnie, sięgnęła po portfel. *** Kiedy Filip wrócił do domu, przestało padać i nad horyzontem po zachodniej stronie ukazało się słońce. Zamierzał przebiec rundkę, kiedy ulice trochę obeschną. W oczekiwaniu na to usiadł przed komputerem, podłączył się do Swedish Prepper i wszedł w zakładkę Co zrobiłeś w o�atnim tygodniu, by poprawić swoje bezpieczeń�wo. Zaczął pisać: 18


Wróciłem do domu po czterech tygodniach spędzonych w moim bug-out location. Napełniłem domową spiżarnię ziemniakami. Nick Filipa na forum internetowym to Dieselmann. Nie dlatego, że gromadzi ropę; jego motocykl jeździ na benzynę, a w letnim domku używa drewna, denaturatu i nafty. Wybrał tę nazwę dla zmylenia. Chociaż prepping jest świetny, a Filip lubi sensowne hobby, to nie jest on społecznościowy. OPSEC, operational security, jest ważna. Jeśli jakieś gówno prędzej czy później przytra� się światu, nikt nie powinien wiedzieć, kim jest ani co ma w swoich zapasach. Próby spotkań grupowych w realnym życiu przeważnie się nie udają, ale w Internecie wszyscy są anonimowi. I to tam można się udzielać i dyskutować, na przykład o tym, jakie głupie są te nieprzygotowane barany. O ile Filip się orientuje, to na Swedish Prepper nie ma żadnych dziewczyn. Ale jeśli jakieś się znajdą, to są dostatecznie sprytne, by na ten temat milczeć i nie ujawniać swojej tożsamości. To nie jest gratisowe hobby. Ale Filip stale wymienia zapasy, więc pieniądze wydawane na jedzenie i artykuły użytkowe nie są wyrzucane w błoto. Zawsze ma w domu zapas jedzenia na dwa miesiące i odpowiednią ilość opału oraz środków codziennego użytku, z czego mniej więcej połowa znajduje się w piwnicy. Do tego dochodzą znaczne zapasy w domu letniskowym. W magazynie piwnicznym trzyma też większość z liczącego dwieście litrów zapasu wody, przechowuje ją w dwudziestu beczkach. Powinno to wystarczyć do picia, przygotowania jedzenia i higieny przez dwa miesiące. Jedzenie mógłby przygotowywać na spirytusowym palniku. W głębi duszy wiedział, że kryzys nigdy nie nadejdzie, ale przygotowania nadawały jego życiu cel i sens. Na dworze znowu zaczęło padać.


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.