Gazeta Parkowa - Sierpień 2014

Page 1

29 sierpnia 2014

Bezpłatna gazeta informacyjna Parku Śląskiego w Chorzowie

Blisko stu medalistów igrzysk na Dużej Łące

W numerze:

Piknik Olimpijski pierwszy raz poza stolicą

Piknik Olimpijski odbywał się do tej pory wyłącznie w Warszawie

Koszykówka to jedna z wielu dyscyplin, jakie pojawią się na pikniku

iknik zorganizują wspólnie Polski Komitet Olimpijski i Park Śląski. Początek o godzinie 12, a zakończenie około 18.30. Wstęp jest wolny. – Liczymy, że śląska edycja Pikniku zostanie dobrze przyjęta w tym regionie naszego kraju i stanie się cykliczna – mówi Tomasz Piechal z działu marketingu PKOL. – To nasza sztandarowa impreza. Przyciąga rzesze kibiców, przedstawicieli świata sportu, biznesu i polityki. Naprawdę warto tu być – zaprasza. Piknik pielęgnuje ideę olimpizmu, zdrowy tryb życia, jest okazją do zaprezentowania publiczności polskich medalistów olimpijskich. – Spodziewamy się ich blisko stu – przyznaje Piechal. – Gwiazdy polskiego olimpizmu, zawodników od lat wzbudzających w nas emocje swoimi heroicznymi wyczynami, można spotkać w takiej liczbie tylko na Pikniku Olimpijskim. To jedyna szansa zdobycia autografu czy też zrobienia popularnego w ostatnim czasie „selfie”. Wielką atrakcją będzie możliwość zmierzenia się z którymś mistrzem w jednej z dziesiątek konkurencji, które przygotujemy – dodaje.

16. edycja imprezy to około dwadzieścia stanowisk promujących różne dyscypliny sportowe. W programie imprezy przeważać będą sporty letnie, takie jak: wioślarstwo, jeździectwo, judo, kolarstwo, lekkoatletyka, łucznictwo i piłka nożna. Na terenie Parku Śląskiego pojawią się także zimowe konkurencje. Powstanie skocznia narciarska i laserowa strzelnica biathlonowa. Do zabawy wśród zimowych stoisk, zaproszono już medalistów olimpijskich z Soczi oraz polskich medalistów 2. Młodzieżowych Igrzysk Olimpijskich, którzy wrócą z chińskiego Nankinu. W Strefie Idei Olimpijskiej, gościem będzie sobowtór inicjatora nowożytnych igrzysk olimpijskich – Pierre’a de Coubertin. Na terenie Parku Śląskiego rozmieszczone zostaną także: Strefa Nadziei Olimpijskich, Świat 1000 Uśmiechów dla najmłodszych czy stanowisko armwrestlingowe dla prawdziwych twardzieli. Jedną z głównych atrakcji Pikniku, będzie Strefa Tauron. Jej głosem został znany dziennikarz i sprawozdawca sportowy, Bożydar Iwanow. W strefie na wszystkich czeka moc

atrakcji, m.in. pokaz trików piłkarskich Pawła Skóry, trening narciarski na sucho prowadzony przez Tauron Bachleda Ski, GOPR w akcji czyli pokazy ratownictwa górskiego, fotobudka, konkursy z nagrodami. Zaprezentują się tam także siatkarki MKS Tauron Dąbrowa Górnicza, szczypiornistki KPR Ruch Chorzów oraz koszykarze Tauron Basket Ligi. Juniorzy żużlowi z Tarnowa pokażą motocykl używany w tym sporcie. Ze wszystkimi gośćmi strefy będzie można porozmawiać, zrobić pamiątkowe zdjęcie i otrzymać autograf. Łukasz Buszman, rzecznik prasowy Parku Śląskiego podkreśla, że lokalizacja właśnie w parku, nie jest przypadkowa. – Coraz więcej naszych działań jest ukierunkowanych na sport i zdrowy tryb życia. Cieszymy się, że to kolejne jest tak prestiżowe i w tak doborowym towarzystwie – mówi. – Postaramy się zapewnić uczestnikom jak najlepsze warunki do spotkania ze swoimi idolami i liczmy na naprawdę dobrą zabawę.

ZDJĘCIE: PKOL

STR. 3

ZDJĘCIA: PKOL

Tylu utytułowanych sportowców na metr kwadratowy do tej pory w naszym kraju można było spotkać tylko w Warszawie, na Pikniku Olimpijskim. Jego 16. edycja, po raz pierwszy odbędzie się jednak poza stolicą. 14 września, na Dużej Łące stanie skocznia narciarska i laserowa strzelnica biathlonowa. Zapowiadany jest udział blisko stu medalistów olimpijskich!

P

Ogród Japoński powróci

Korona Biegów czeka na zwycięzców STR. 6

Rekordowy rok „Elki” STR. 7

Łukasz Respondek

Doskonała okazja do spotkania z kilkudziesięcioma olimpijczykami

Czekają Was niesamowite przeżycia Rozmowa ze ZBIGNIEWEM BRÓDKĄ, Mistrzem Olimpijskim w łyżwiarstwie szybkim na dystansie 1500 metrów podczas XXII Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Soczi. – 14 września Piknik Olimpijski w Parku Śląskim. Jakie są szanse, że się pan u nas pojawi? – Okres przygotowawczy do sezonu ruszył pełną parą, nie mogę zaniedbać żadnego elementu, a kalendarz jest napięty. Nie ukrywam, że może być z tym trudno, ale bardzo chciałbym przyjechać. Brałem udział we wcześniejszych edycjach. Przeżycie jest niesamowite. Fani mają okazję w jednym miejscu przebywać z kilkudziesięcioma sportowcami. Robią sobie z nimi zdjęcia, rozmawiają. To bardzo fajna i dobra idea.

– Od 15 lutego, kiedy wywalczył pan swój złoty medal, minęło ponad pół roku. Zdążył się pan już przyzwyczaić do popularności, do tego że nie jest już pan osobą anonimową? – Zdążyłem się oswoić z tą sytuacją. Zresztą nie przeprowadziłem się ze swojego miasta. Ludzie raczej kojarzyli mnie przed startem w Soczi. Teraz dają dowody swojej sympatii, ale też dużo spokoju. Zdają sobie sprawę, ile to mnie kosztuje wysiłku. Inaczej jest w innych miejscach. Autografy, gratulacje, życzenia. To też bardzo pozytywne. Odbieram również bardzo dużo listów od fanów. – A w pracy? Koledzy pana bardziej oszczędzają? (Z. Bródka jest strażakiem – przyp. red.) – Raczej nie chciałbym, żeby to robili. Staram się wywiązywać ze swoich obowiązków na ile tylko mogę. Atmosfera była i jest bardzo dobra.

– Wróćmy do wydarzeń z lutego. Rozmawiał pan już z Kounem Verwejem? Po porażce o trzy tysięczne sekundy, minę miał niewesołą. – Był wtedy bardzo spięty. Do końca nie mógł chyba uwierzyć, jak to się stało. To nie było dla niego łatwe. Potem widziałem go na Pucharze Świata. Wygrał w klasyfikacji generalnej i w wieloboju. Napisałem mu wtedy smsa, że cieszę się, że znów widzę uśmiech na jego twarzy. – Na zakończenie zapytam o Kraków i igrzyska. Żałuje pan, że nie będzie ich w Polsce? – Na pewno. Z jednej strony miałem marzenie, aby tak pokierować swoją karierą, aby zakończyć ją właśnie występem w 2022 roku w swoim kraju. Myślę, że byłaby na to spora szansa. Szkoda. Z drugiej strony igrzyska byłyby na pewno okazją do budowy hali do uprawiania naszej dyscypliny sportu. Tego też bardzo żałuję. Rozmawiał: Łukasz Respondek

Gdzie w parku szukać skarbów? STR. 12


Rozmowa miesiąca

Rozmowa o czytaniu architektury

Park dobrze urodzony?

Sezon cały rok ZDJĘCIE: JAKUB NOWAK

2

– W „Źle urodzonych” podajesz kilka przykładów śląskiej architektury, dobrej architektury, która, z różnych powodów, nie ma szczęścia. Źle urodzona jest tam Superjednostka, to samo stary dworzec w Katowicach i Osiedle Tysiąclecia. Jak urodzony jest zatem park? – Do tego projektu fotografowałem też halę „Kapelusz”. Nie znalazła się w nim z przyczyn kompozycyjnych. Ale to, co w książce się znalazło, wcale nie jest kompendium. Wybór był subiektywny, stworzony na różnorodnych fundamentach. Jednym z nich było jakieś tam zamiłowanie, innym to, że za jakimś budynkiem stała historia, za innym nie. Wszystko wejść nie mogło. Architektura parku pod wieloma względami jest źle urodzona, dotyka ją to samo niezrozumienie, czy niesprawiedliwa ocena, jak budynki po drugiej stronie ulicy – na Osiedlu Tysiąclecia. – Rozumiem, że w tym kontekście nie ma między nimi różnicy. Tyle, że one się do książki zmieściły, a „Kapelusz” już nie. To złe urodzenie odnosi się jednak tylko do architektury parku? – Trudno mówić, że park ma jakiekolwiek piętno złego urodzenia. To był super pomysł, nic dodać, nic ująć. Zresztą tu, na Śląsku, jest chyba tak, że to złe urodzenie jest inaczej odbierane, bo wiele z tej architektury, która gdzieś indziej byłaby traktowana tylko przez pryzmat systemu, tutaj jest traktowana przez pryzmat Ziętka, i to trochę inaczej wychodzi. Zdecydowanie na plus. – Naszym sztandarowym przykładem jest Planetarium Śląskie. Niby to socrealizm, ale jednak nie, bo zachwyca. – To taka mądra architektura. Wybitna nie jako realizacja pewnego stylu, o to można się kłócić, ale sama w sobie. Zresztą z socrealizmem jest jeszcze gorzej. Bez względu na to, czy uznamy, że planetarium zostało czy nie zostało w nim zbudowane, jest on stylem stricte upolitycznionym, i to związanym z najbardziej opresyjnym okresem, w którym to „dokręcanie śruby” było największe. – Kolejny przykład – Duży Krąg Taneczny, czyli nasz niefunkcjonalny grecki amfiteatr. Co z tego, że nie jest najpiękniejszy, ludzie się do niego przyzwyczaili. I tyle. – A co innego mają zrobić? Trzeba się przyzwyczaić, bo alternatywą jest wyburzenie. To samo dotyczy np. Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie. To są pozytywne świadectwa czasu. Jak mało byśmy wiedzieli o stolicy, gdyby ktoś ten pałac próbował wyburzyć. Co ja bym wiedział, jako człowiek urodzony w 1982 roku, o tamtym okresie, gdyby nie tak silny znak jego obecności? Moim zdaniem, o wiele istotniejsze jest uczenie ludzi wyciągania odpowiednich wniosków z architektury. Jak się patrzy na Osiedle Tysiąclecia, to się widzi nie tylko architekturę, ale również jej wszystkie mankamenty. Trzeba jednak umieć wytłumaczyć, dlaczego tam jest ciasno w mieszkaniach. Nie dlatego, że sobie Franta i Buszko (projektanci Osiedla Tysiąclecia – przyp. red.) tak wymyślili, tylko dlatego, że taki był normatyw, a oni poruszali się w jego ramach. I tak samo jest z socrealizmem. Nie dlatego budowane w nim obiekty wyglądają właśnie tak, że architekt chciał, żeby to było ludowe w wyrazie i formie, tylko tak musiał. Każdy architekt działa na materiale, który otrzyma, czy to budżetowo, materiałowo, czy jeszcze inaczej. Może więc zrobić na nim coś bardzo dobrze albo bez wysiłku, bardzo do bani. Tak trzeba patrzeć na architekturę. A to, że pochodzi z parszywego czasu? Pochodzi. I co z tego? Jak jest dobra, to musi zostać, jak jest słaba, może zniknąć. – Mówisz o uczeniu ludzi wyciągania wniosków z architektury. Siedzimy sobie tu na wygodnej ławce, rozmawiamy o architekturze. Tymczasem ani ja, ani ty, nie jesteśmy architektami. Mam ostatnio wrażenie, że coraz

ZDJĘCIE: PARK ŚLĄSKI

W Kontenerach Kultury odbyło się spotkanie dotyczące reportażu, architektury, przestrzeni, miasta, mieszkalnictwa, ludzi. Gość, FILIP SPRINGER, w swoich książkach zgrabnie łączy tę tematykę. Jest archeologiem, etnologiem, fotoreporterem, a przede wszystkim – świetnym reportażystą. Udało nam się porozmawiać z nim także o parku i jego architekturze.

ARKADIUSZ GODLEWSKI, prezes Parku Śląskiego

Lato pełne emocji

P

Filip Springer był jednym z gości spotkań w Kontenerach Kultury więcej ludzi zaczyna mówić o niej, jak o dobrej książce, czy słabym filmie. Mieć swoje zdanie na jej temat, oceniać ją. – Z architekturą, w odróżnieniu od sztuki nowoczesnej, musimy obcować. Jeżeli ktoś nie rozumie sztuki nowoczesnej, to nie chodzi do galerii i ma spokój. Z architekturą jest tak, że jeżeli chcemy być świadomymi ludźmi, musimy się do niej jakoś odnosić, reflektować to, co widzimy. Nie może być tak, że ktoś z góry nam powie, że coś jest dobre, a coś złe, a my tylko kiwamy głowami, każdy ma swój mózg i każdy wie, co mu się podoba, a co nie. Ważne jest natomiast, aby w tym procesie reflektowania nad architekturą, posługiwać się nie tylko takimi kryteriami „podoba mi się, nie podoba”. One są oczywiście ważne i na końcu i tak decydują o tym, czy chcę tu zamieszkać, czy chcę tu wybudować. Ważne, żeby wyrazić swoją opinię kompetentnie i odpowiedzialnie. Jeżeli coś nam się np. nie podoba, warto wiedzieć, dlaczego tak jest. – To chyba tak jak z książką, której nie ocenia się po okładce, a po tym, czy jest napisana dobrym językiem. – Dokładnie. Z architekturą jest podobnie – albo jest napisana fajnie, albo kiepsko. Trzeba umieć to czytać, i od tego są architekci i popularyzatorzy wiedzy o architekturze, aby nauczyć ludzi oceniać pewne rzeczy. Tego, że patrzy się na nią w trzech płaszczyznach: przez pryzmaty kontekstu, ogółu i szczegółu. Czy kontekst jest właściwy, ogół ma odpowiednie proporcje, a detal adekwatny. Fajnie, że to się dzieje, ale mam też takie poczucie, że odbywa się to w takim bąbelku, w którym siedzi trochę ludzi, klepią się po plecach, mają wszystko to samo zalajakowane na Facebooku, jest spoko, ale nic za tym nie idzie. Zawsze podaję przykład Biblioteki Śląskiej. To świetny budynek, wygrał wszystkie nagrody w 2012 roku, jakie się dało. Ale w tygodnikach czy dziennikach, nie przeczytałem ani jednego tekstu, w którym byłoby napisane, dlaczego on jest dobry. Bo, jakby pokazać go komuś nie w tej wersji podświetlonej, po zmierzchu, a np. w szarym katowickim listopadzie, to nie sądzę, żeby ktoś, kto nie ma związku z architekturą, uznał, że on jest rzeczywiście dobry. I to jest właśnie zadanie dla wszystkich,

którym to leży na sercu, żeby objaśniać ją w najprostszy sposób. – Wróćmy do parku. Modułowe kontenery mogą mieć jakiś kontekst? To przecież najprostsza konstrukcja z możliwych. – Trudno się specjalnie nad tym zastanawiać. Jest to mało inwazyjne. Właśnie tymczasowość i przekształcalność powodują, że nie jest ingerujące, a stwarza przestrzeń, w której ludzie chcą być. Zwłaszcza, że wcześniej nie było tu nic. Więc samo istnienie tego miejsca, otwarcia go np. na dyskusję, jest wartością. O wiele bardziej podoba mi się miasteczko kontenerów, niż buda z parasolami. – Na zakończenie zapytam cię o plany na następne książki. Może warto uwzględnić w nich park? – Teraz pracuję nad książka poświęconą problemowi mieszkaniowemu, dostępności mieszkań, tego, jakie dziś mamy możliwości lokalowe. Ona ukaże się w przyszłym roku. Potem mam jeszcze dwie następne w planach. Nie ma tam wprawdzie parku, ale bardzo mnie on interesuje. Uwielbiam np. cykl zdjęć Tomka Wiecha o parku. W Poznaniu jest cytadela, którą fotografowałem właśnie w podobnym zamierzeniu, aby ukazać przestrzeń, która jest trochę dzika. Dobrze, że są takie regiony, że można wejść i poczuć się jak w lesie, mimo że jest się w środku miasta. Zawsze mnie takie mieszanki fascynowały. Rozmawiał: Łukasz Respondek

FILIP SPRINGER jest stypendystą Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz programu „Młoda Polska” Narodowego Centrum Kultury. Jego debiut literacki (reportaż „Miedzianka. Historia znikania”) znalazł się w finale Nagrody im. Ryszarda Kapuścińskiego za Reportaż Literacki 2011 i był nominowany do Nagrody Literackiej Gdynia 2012. Springer był także finalistą Nagrody Literackiej Nike 2012. Kolejny reportaż Springera, „Źle urodzone”, wybrano do Plebiscytu 2012 w Radiowym Domu Kultury, w Programie 3 Polskiego Radia, w kategorii „Książka roku”. W 2013 został uhonorowany Medalem Młodej Sztuki.

owoli kończy się tegoroczne lato. Lato pełne emocji, wydarzeń, słonecznych i wyjątkowo upalnych dni. To był dla Parku zdecydowanie najatrakcyjniejszy i obfitujący w wydarzenia okres od wielu, wielu lat. Bogaty w różnorodność oferty sportowej, rekreacyjnej, nowych trendów, prezentowanych podczas śniadań na trawie i w Kontenerach Kultury, czy wreszcie koncertów tych małych i tych dużych, jak np. 30-lecie Dżemu oraz występ Noviki. Ale przed nami jeszcze wyjątkowy wrzesień. Co prawda większość z nas jest już po wakacjach, pora wracać do szkół i normalnych, codziennych obowiązków, ale zapewniam, że jesienna oferta Parku, jest szansą na choć krótkie oderwanie się od życia w wielkim mieście. Jeszcze na przełomie sierpnia i września, kolejny raz odbędzie się Beerfest, największy festiwal piwny w Polsce – w tym roku jeszcze większy i jeszcze ciekawszy. Tydzień później, odwiedzić będzie można festiwal kultury chrześcijańskiej oraz uczestniczyć w Parkowym Półmaratonie. W kolejny weekend, duży koncert podsumowujący 10 lat obecności Polski w Unii Europejskiej, a w niedzielę, 14 września, po raz pierwszy w Parku wyjątkowe wydarzenie (wierzymy, że za sprawą magii miejsca i śląskich sympatyków sportu zagości tu na dłużej) – Piknik Olimpijski, organizowany przez Polski Komitet Olimpijski. Wreszcie, na powitanie kalendarzowej jesieni, oficjalnie zawita w Parku nowa, przestrzenna instalacja artystyczna, autorstwa Julity Wójcik. Pierwsza od wielu lat. Dzięki niej, nawiązujemy do tradycji kolekcji rzeźby śląskiej, tworzonej przez lata i właśnie przechodzącej rewitalizację, a także otwieramy nowy rozdział wzbogacania przestrzeni o ciekawe instalacje. Mamy nadzieję, że pobudzą one naszych Gości do refleksji nad kondycją współczesnego świata. Wreszcie, po raz kolejny włączymy się do obchodów World Parks Day – Światowego Dnia Parku, przypominającego o roli parków i terenów zielonych w przestrzeni miejskiej, który w tym roku obchodzony jest 20 września. Tego dnia, w budynku dawnego radiowęzła przy al. Gwiazd, wystartuje nasz ośrodek edukacji biologicznej, dedykowany bioróżnorodności i dziedzictwu przyrodniczemu. Zapewniam – warto być we wrześniu w Parku.


Wydarzenia

3

Architekci z SGGW przedstawili swoją koncepcję

WIZUALIZACJE: SGGW

Tak będzie wyglądał Ogród Japoński Kawałek Kraju Kwitnącej Wiśni zostanie zwrócony przestrzeni Parku Śląskiego. Powstała koncepcja i trwają prace nad projektem odtworzenia Ogrodu Japońskiego. Ze zbiornikiem wodnym, tarasem widokowym i ogrodem Zen.

J

akkolwiek abstrakcyjnie to nie brzmi, Ogród Japoński po prostu zniknął z Parku Śląskiego. Był oczywiście na liście głównych ogrodów tematycznych, którą przygotował zespół pod kierunkiem profesora Władysława Niemirskiego (twórcy koncepcji całego parku), ale najpierw go nie ukończono, a potem o nim zapomniano. Istniejący stan zagospodarowania ogrodu wymaga działań modernizacyjnych. Wiele jego elementów zużyło się technicznie. Teraz architekci krajobrazu ze Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie, stworzyli koncepcję i zaprezentowali, jak ten ogród będzie wyglądał w przyszłości.

Podnieść jakość przestrzeni Projekt Ogrodu Japońskiego wykonał Edward Bartman, jeden z profesorów SGGW. Jednak realizacji doczekała się tylko niewielka jego część. – Podczas inwentaryzacji, którą architekci wykonali do celów projektowych, okazało się, że spośród 97 drzew, które zakładał projekt, posadzono tylko siedem – mówi Arkadiusz Godlewski, prezes Parku Śląskiego. Dodaje, że mniej więcej od połowy lat 70. o tę przestrzeń kompletnie przestano dbać. – Ogród gdzieś zniknął, pozarastał. Teraz podjęliśmy wyzwanie, aby przywrócić go do parku. Dlaczego? Po pierwsze, bo uważamy, że niezwykle cennym jest odtworzenie pierwotnych miejsc, które tu przewidziano. Po drugie: ogrody tematyczne podnoszą rangę parku i jakość jego przestrzeni. Obecnie zakończono już etap prac koncepcyjnych. Wiadomo, że Ogród Japoński powstanie w swoich historycznych granicach i będzie miał 2 hektary powierzchni. Autorom prezentowanej aranżacji, zależało na wykreowaniu miejsca o niepowtarzalnym nastroju, które będzie się kojarzyć nie tylko z historycznymi ogrodami japońskimi, ale także z współczesnymi nurtami tej sztuki. Ważnym aspektem dla projektantów było również wyjątkowe potraktowanie miejsca lokalizacji ogrodu, jego historii z wszelkimi uwarunkowaniami przyrodniczymi i technicznymi oraz nawiązanie do autorskiej wizji ogrodu prof. Bartmana, który zresztą brał udział w pracach koncepcyjnych.

Szczegóły koncepcji – Szczególnie istotnym elementem ogrodów japońskich jest woda, dlatego jako osnowę w aranżacji, zaprojektowano rozbudowany układ wodny, składający się ze zbiornika wodnego, wodospadu oraz strumienia – tłumaczy dr inż. Elżbieta Myjak-Sokołowska, kierownik zespołu projektowego i wyjaśnia, że całość systemu wodnego w obiegu zamkniętym, zaprojektowano z wykorzysta-

Projekt Ogrodu Japońskiego autorstwa zespołu SGGW wiednim rozmieszczeniem układu kamieni, ramowane od strony południowej drewnianym podestem, który będzie stanowić miejsce do spokojnej kontemplacji. Jak tłumaczy Myjak-Sokołowska, wejścia na teren ogrodu podkreślone zostały bramami, wkomponowanymi w projektowane, ażurowe ogrodzenie. – Całości kompozycji ogrodu, będzie dopełniać odpowiednio zaprojektowana roślinność. W założeniu projektantów, zgodnie z filozofią ogrodów japońskich, ma ona stanowić właściwą oprawę ogrodu niczym „cenne” ramy obrazu – mówi Sokołowska i podkreśla, że koncepcja zakłada zachowanie najcenniejszego drzewostanu, który jednak wymaga właściwych zabiegów pielęgnacyjnych. – Pod okapy drzew, wprowadzone zostaną między innymi kolekcje rododendronów, azalii, paproci, traw oraz funkii. Dodatkowo, dla podkreślenia wartości przestrzenno-plastycznych projektowanych kompozycji roślinnych, obok form naturalnych, pojawią się również strzyżone formy roślinne. Ogród będzie zajmował powierzchnię 2 ha niem istniejącego ukształtowania terenu, z centralnie zlokalizowanym wzniesieniem. – Przewidziano tu kaskadę wodną, nad którą góruje szklany taras widokowy z nowoczesną altaną. Projektowany wodospad będzie wykonany z ostro ciosanych bloków szaro-zielonego piaskowca z lokalnych kamieniołomów – dodaje architekt. Uzupełniający element systemu wodnego stanowi strumień. Jego dno wykonano ze zróżnicowanych blo-

Realizacja za dwa lata ków piaskowca, po których będzie spływać woda. U podnóża kaskady zaprojektowano duży, dwupoziomowy zbiornik wodny oraz przejście z bloków kamiennych, które będzie stanowić miejsce widokowe na kaskadę wodną. Kolejną atrakcją ma być żwirowy ogród Zen, położony w pobliżu tarasu widokowego. W projekcie zaadaptowano istniejące mury, przewidując ich odpowiednią renowację. Zaprojektowane pole żwirowe z odpo-

Obecnie trwają prace nad projektami wykonawczymi. Dopiero po ich zakończeniu, znany będzie kosztorys. – Wtedy zajmiemy się szukaniem finansowania tego projektu. Najpierw projekt i budżet, a dopiero potem prośba o wsparcie różnych partnerów publicznych i prywatnych. Realnie patrząc, budowa ogrodu może się zacząć w 2016 roku – podsumowuje Arkadiusz Godlewski. Łukasz Respondek

Dr inż. Elżbieta Myjak-Sokołowska

Mgr inż. arch. kraj. Jakub Botwina

Inż. arch. kraj. Michał Szaruga

Jesteśmy uczniami profesora Edwarda Bartmana, który jest autorem pierwszej koncepcji ogrodu japońskiego. Dla nas to była ogromna satysfakcja, że po tylu latach możemy pracować nad tym projektem. Profesor pełnił w tym wszystkim rolę takiego duchowego opiekuna i konsultanta. Zanim jednak doszło do wyłonienia naszego zespołu, wcześniej odbywały się na terenie parku warsztaty naszych studentów z SGGW. Oni również przygotowali kilkanaście koncepcji, które stały się świetnym materiałem do dyskusji.

Przez wiele lat w parku bardzo dużo się zmieniło, m.in. wyrosły potężne drzewa. Obecnie to miejsce ma niesamowity potencjał, ale odtworzenie pierwotnej wersji Ogrodu Japońskiego jest niemożliwe. Założeniem naszego zespołu, oczywiście za zgodą profesora Bartmana, było stworzenie nowej koncepcji, ale z zachowaniem najwartościowszych elementów tej przestrzeni. Mam tu na myśli m.in. kawałek muru oraz układ komunikacyjny. Dodajemy jednak też szereg nowych elementów, które z pewnością sprawią, że to miejsce będzie atrakcyjniejsze.

Obecnie ogrody tego typu pełnią rolę edukacyjną. W parkach proponuje się rozwiązania, które mają ludziom przybliżać pewne rzeczy. I tak właśnie będzie w Parku Śląskim. Będziemy chcieli przybliżyć styl japoński. Jednym z naszych marzeń jest stworzenie pawilonu kultury Kraju Kwitnącej Wiśni, a być może pojawi się również element gastronomii. W całym projekcie chodzi głównie o popularyzację japońskiej kultury. Kto wie, może otworzy to drzwi do jakiejś formy sponsorowania tego przedsięwzięcia ze strony ambasady tego kraju w Polsce.

ZDJĘCIA: PARK ŚLĄSKI

Nasza sonda


4

Wydarzenia

14 września zostanie udostępniona rzeźba „Dron-Komar” Julity Wójcik

Ruszyły zapisy na zajęcia w Laboratorium Bioróżnorodności

ZDJĘCIE: PARK ŚLĄSKI

Komar na dużym ekranie W jednej z hal Gliwickich Zakładów Urządzeń Technicznych, stworzono już najważniejsze elementy rzeźby „Dron”, którą zaprojektowała Julita Wójcik, autorka m.in. słynnej „Tęczy” na Placu Zbawiciela w Warszawie. Rzeźba zostanie odsłonięta 14 września, podczas multimedialnego pokazu, połączonego ze spotkaniem z autorką.

P

rzypomnijmy: „Dron” to 4,5-metrowy komar, który symbolizuje kontrolę, jaką artysta ma nad dziełem, i jej utratę, gdy wypuszcza je z rąk, a przejmuje ją widz. Właśnie dlatego, do rzeźby zostanie zamontowana kamera, a obraz z niej będzie dostępny w internecie. Podczas oficjalnego udostępnienia komara, obok zostanie ustawiony telebim. Każdy, kto przyjdzie pod rzeźbę, będzie mógł się na nim zobaczyć. – Dla efektu, warto też zabrać ze sobą urządzenia mobilne – wyjaśnia Joanna Karweta, koordynator projektu. I tłumaczy, że obraz z kamery będzie można oglądać poprzez kliknięcie specjalnego modułu na stronie www.parkslaski.pl. – Zostanie tam też wbudowana specjalna opcja wykonania zdjęcia i automatycznego umieszczenia go na swoim profilu na Facebooku – dodaje. REKLAMA

Mikroskopy czekają na młodych przyrodników

Ta nowa w Parku Śląskim, jest wykonywana ze stalowych rur, metodą spawania. Skrzydła, w formie wstążek, zostały wycięte z blachy. Tadeusz Wojarski, prezes GZUT podkreśla, że Park Śląski to bardzo urokliwa przestrzeń, ale... – W porównaniu do innych parków, mało zagospodarowana plastycznie, trochę pusta – uważa. – Inne tego typu miejsca są wręcz napełnione rzeźbami. Dobrze, że zaczyna się to zauważać. I tworzyć lokalizacje sprzyjające refleksji – dodaje.

Pierwsza multimedialna instalacja

Julita Wójcik z projektem rzeźby Dron-Komar

Wykonany metodą spawania Gliwickie zakłady kontynuują 200-lenią tradycję, m.in. w zakresie odlewnictwa artystycznego. Realizują zlecenia z całego świata. Ostatnio np. przed uniwersytetem Harvarda stanęła rzeźba „Tree of peace” francuskiej artystki Hedvy Ser, odlana właśnie w GZUT, a wśród najbliższych zleceń, jest m.in. wykonanie pomnika Kazimierza Górskiego, który w październiku zostanie odsłonięty przed Stadionem Narodowym. W ciągu ostatnich 20 lat, wykonano tu około stu realizacji, głównie sporych rozmiarów rzeźb.

– To bardzo ciekawy pomysł i pierwsza tego typu multimedialna instalacja, jaką wykonujemy – przyznaje Wojarski i wylicza, że na wszystkich etapach powstawania konstrukcji komara – spawania, przycinania, malowania – pracuje kilkanaście osób. Całość będzie gruba – ma mieć około 4 milimetry. Marek Pikul, inżynier, który nadzoruje projekt, przyznaje, że na bazie modelu korpusu, zostanie odwzorowana konstrukcja stalowa. Korpus będzie spawany, a nogi i skrzydła zostaną do niego przykręcone. – Na razie nie ma żadnych trudności. Jestem technokratą i do realizacji tego projektu podchodzę typowo po inżyniersku – mówi. Ze względu na wielkość rzeźby (4,5 metra), całość konstrukcji będzie składana już w parku. Złożenie przygotowanych w gliwickich zakładach elementów może potrwać kilka godzin. Kolejnym etapem będzie podpięcie kamery do internetu. „Dron” zostanie udostępniony publiczności 14 września w godzinach popołudniowych. Łukasz Respondek REKLAMA

P

omieszczenia Laboratorium Bioróżnorodności są już dostępne dla pierwszych małych ekologów. Oficjalne otwarcie nastąpi 20 września, przy okazji Światowego Dnia Parków Miejskich. Rozpoczęły się już zapisy na zajęcia. Laboratorium powstało na terenie dawnego radiowęzła, niedaleko restauracji Marysin Dwór, dzięki dofinansowaniu z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach. Jest wyposażone w mikroskopy, binokulary, lupy oraz literaturę skierowaną do uczniów podstawówek i gimnazjów. Podobnie, jak zajęcia w terenie, realizowane w Parku Śląskim w ramach projektu „Akademia Bioróżnorodności”, korzystanie z laboratorium będzie bezpłatne. Oferta kierowana jest do przedszkoli, szkół i organizacji ekologicznych. Tematyka zajęć jest ściśle uzależniona od grupy, do której są adresowane. Każdy z warsztatów, będzie trwał dwie godziny lekcyjne, z kwadransem przerwy. Zajęcia są przeznaczone dla jednej grupy lub klasy, a maksymalna liczba uczniów to 25. Powyżej 15 osób, grupa jest dzielona i zajęcia laboratoryjne prowadzone są równolegle dla mniejszych dwóch grup. Odwiedzający laboratorium we wrześniu, będą mogli obejrzeć interesującą wystawę fotograficzną, poświęconą walorom przyrodniczym województwa śląskiego. Wystawa zorganizowana przez Fundację Przyroda i Człowiek oraz Regionalną Dyrekcję Ochrony Środowiska w Katowicach, od dwóch miesięcy wędruje po województwie śląskim i cieszy się niezwykle pozytywnym odzewem. Prezentuje ona trzydzieści wielkoformatowych zdjęć, wykonanych przez piętnastu autorów. Łukasz Respondek


Kultura i rozrywka

Tak przy piwie potrafią bawić się tylko na Śląsku! Niepowtarzalna, rodzinna atmosfera, doskonała muzyka, dużo humoru i przednie piwo, to znaki szczególne BeerFestu, organizowanego co roku w ostatni weekend sierpnia w Parku Śląskim na Polach Marsowych.

T

o już czternasty BeerFest, który odbędzie się tradycyjnie w ostatni weekend sierpnia. Przez ostatnie lata, impreza stała się obowiązkowym punktem na wakacyjnej mapie wydarzeń Śląska. Dziesiątki tysięcy gości co roku szturmujących namiot biesiadny są z pewnością dowodem na to, że Tyskie na Śląsku wiele znaczy, a BeerFest ma ogromny potencjał do rozwoju. 30 i 31 sierpnia BeerFest powróci w wielkim stylu. Leszek Popiołek, główny piwowar Tyskich Browarów Książęcych, poinformował że na tegoroczny BeerFest warzenie piwa rozpocznie się 8 sierpnia, tak, aby do Parku Śląskiego dojechało w najświeższej formie, prosto z browaru. Na even-

Tańce z Sumatry

W

BeerFest to już stały punkt w kalendarzu parkowych wydarzeń

cie nie zabraknie również atrakcji pozwalających poszerzyć wiedzę o piwie i zarażających pasją do zgłębiania piwnego świata. Oprawą zabawy będą występy gwiazd estrady i najlepszych kabaretów. Niezależnie od wieku i gustów muzycznych, z pewnością podczas BeerFestu każdy znajdzie coś ciekawego dla siebie. Swój udział w imprezie zapowiedzieli między innymi Mirek Szołtysek, Kamraty czy Teresa Walerjańska. Oprócz nich, publiczność rozgrzewać będą najlepsi reprezentanci polskiej sceny hiphopowej – L. U. C. i Kaliber 44, a także gwiazda reggae – zespół Indios Bravos. O sporą dawkę dowcipów zadbają z kolei doskonali kabareciarze z formacji Łowcy. B czy Kacper Ruciński. Organizatorom zależy na tym, aby do Chorzowa przyjechali fani dobrej zabawy przy piwie z całego kraju. Dlatego po raz pierwszy BeerFest jest promowany w ogólnopolskiej kampanii telewizyjnej. Dzięki tym spotom, wspólnie możemy odliczać dni dzielące nas od rozpoczęcia piwnej biesiady w Chorzowie. I przy okazji dowiadujemy się, co się dzieje ze złotym trunkiem warzonym na tę imprezę w Tyskich Browarach Książęcych. Organizatorzy BeerFestu nie zapominają jednak o śląskich korzeniach. Z myślą

o Ślązakach, przygotowali wiele atrakcji, które podkreślą więź Tyskiego z regionem. Można będzie m.in. zagrać w skata i wziąć udział w konkursach godania po śląsku. Marta Ogrodniczak, dyrektor regionu Południe, podkreśla: – Wspólne biesiadowanie na świeżym powietrzu ma swoje korzenie na Śląsku, w kolebce piwowarstwa w Polsce. Coraz więcej osób uczestniczy w tym niezwykłym wydarzeniu. W zeszłorocznej edycji gościliśmy blisko 80 tys. osób, w tym roku spodziewamy się jeszcze więcej. Każdy, niezależnie od wieku, znajdzie coś dla siebie. Czas urozmaicą różne gry, ale będzie też szansa poznania kilku tajemnic związanych z warzeniem piwa i pogłębienia wiedzy o piwnych tradycjach. Dużą, nową atrakcją, będzie największy w Polsce mobilny diabelski młyn, który stanie na terenie imprezy, a także specjalne strefy chilloutu, zaprojektowane z myślą o młodszych uczestnikach wydarzenia. Ale najważniejsi na BeerFeście będą jak zwykle ludzie – stali bywalcy i nowi goście. Wspólne biesiadowanie dostarczy wszystkim niezapomnianych wrażeń. Spragnionych wrażeń, zapraszamy zarówno w sobotę, jak i niedzielę, od godz. 14. Wstęp wolny.

ieczory azjatycki i śródziemnomorski, odbędą się w Parku Śląskim w ramach XXVII Międzynarodowego Studenckiego Festiwalu Folklorystycznego. 2 i 3 września, od godz. 18, przy Kanale Regatowym będzie można oglądać zespoły z Indonezji, Chin, Włoch i Turcji. Festiwal jest jedyną tak dużą imprezą folklorystyczno-kulturalną w regionie. Od 30 sierpnia do 7 września, w siedmiu miastach województwa śląskiego, ze swoim programem artystycznym wystąpią zespoły z kilku krajów. MSFF organizowany jest od 1979 roku, a jego gospodarzem, każdorazowo jest działający przy Uniwersytecie Śląskim, Studencki Zespół Pieśni i Tańca „Katowice”. Co roku, MSFF wzbudza zainteresowanie mieszkańców regionu, dzięki występom plenerowym, podczas kolorowych korowodów ulicami miast, a także w czasie występów na profesjonalnych scenach w teatrach i domach kultury. W tym roku, jego część zagości także w Parku Śląskim. 3 września wystąpią indonezyjska grupa Labschool Kebayoran, która prezentuje barwne tradycje indonezyjskiego regionu Aceh na północnym krańcu Sumatry oraz zespół The Beijing Joy Dance Group, który powstał z inspiracji Song Yi – słynnej tancerki, choreografa i pedagoga tańca. 4 września zaprezentują się natomiast zespół Gruppo Folk Engium, który powstał z inicjatywy mieszkańców małej miejscowości Gangi, mieszczącej się blisko Palermo na Sycylii, a także turecka grupa Atasehir Municipality, która powstała w 2009 roku w Istambule. Łukasz Respondek

Początek września będzie mocno taneczny

ZDJĘCIE: MAT. PROM

BeerFest znów na Polach Marsowych

Łyk folkloru w Parku Śląskim

ZDJĘCIE: PARK ŚLĄSKI

Zagrają m.in. Kaliber 44 i Indios Bravos

5

Łukasz Respondek

Impreza z masą atrakcji na Dużej Łące

Koncerty, szczudlarze, wioska rycerska, militaria i przede wszystkim rodzinna zabawa – to wszystko już 6 września na Dużej Łące, gdzie odbędzie się druga edycja Festiwalu Życia – imprezy, która łączy i jednoczy. Do Parku Śląskiego z całej Polski przyjedzie kilka tysięcy osób.

O

rganizatorem imprezy jest „Eurovision Mission to Europe”, organizacja, którą założył Dawid Hathaway, światowej sławy kaznodzieja, który od ponad 60 lat jest misjonarzem i duchownym kościoła zielonoświątkowego w Anglii. Poza przygotowaniem festiwali w różnych krajach Europy, założona przez Hathaway’a fundacja, organizuje pomoc charytatywną, zbiórki odzieży i żywności, wsparcie dla ludzi ubogich i starszych. Festiwal w naszym kraju od-

Na luźnej smyczy

będzie się po raz drugi. Pierwsza edycja miała miejsce dwa lata temu w Krakowie. – Chodzi nam głównie o promowanie chrześcijańskich wartości oraz pokazanie młodemu pokoleniu, że można się dobrze bawić bez alkoholu w bardzo sympatycznej atmosferze – tłumaczy Marcin Bochenek, koordynator krajowy festiwalu. – Współpracujemy też z klubami abstynenckimi. Liczymy, że zdecydują się na wystawienie swoich stoisk. Festiwal jest ogromnym przedsięwzięciem logistycznym. Do Parku Śląskiego przyjedzie bowiem około dwieście autokarów z całej Polski. Organizator zapewnił bezpłatny transport m.in. dla dzieci z domów dziecka, świetlic środowiskowych, ośrodków wychowawczych. – Chcemy dać im szansę na odseparowanie się od tej szarej rzeczywistości – podkreśla Bochenek. – Nie chcemy jednak, żeby nasza impreza była postrzegana jako wydarzenie skierowane tylko dla

ZDJĘCIE: MAT. PROM

Festiwal daleki od szarej rzeczywistości dzieci. To impreza dla ludzi w różnym wieku, która łączy i jednoczy. Do wspólnej zabawy zapraszamy również mieszkańców okolicznych miast – dodaje. Festiwal rozpocznie się 5 września, od oficjalnej inauguracji w Teatrze Rozrywki. Właściwa część imprezy zacznie się następnego dnia, o godzinie 14, na Dużej Łące. Wybór artystów, którzy wystąpią, jest bardzo różnorodny: na scenie zobaczymy m.in. koreańską pianistkę Aiję Kim, zaprezentuje się też brytyjski śpiewak operowy Huw Priday oraz polskie piosenkarki – Majka Jeżowska i Natalia Niemen. W namiocie dla dzieci, zostaną przygotowane spektakle teatralne, zabawy, gry oraz występy klownów i szczudlarzy. Sporą atrakcją będą też militaria: czołg, samochody transportowe, uzbrojenie. Powstanie też wioska, którą zaaranżuje bractwo rycerskie. Zaplanowano również konkursy z cennymi nagrodami. Łukasz Respondek

Festiwal Życia odbędzie się na Dużej Łące

Myślisz, że Twój pies Cię dominuje?

M

artwisz się, że Twój pies chce rządzić w domu? Próbuje zjeść posiłek przed Tobą? Chce jako pierwszy wyjść przez drzwi? Wskakuje na kanapę i siedzi wyżej od Ciebie? Kładzie Ci głowę/łapę na kolanach i wpatruje w oczy? Mam dla Ciebie dobrą wiadomość! Twój pies nie próbuje Cię zdominować, a teorie, które utwierdzają Cię w tym przekonaniu, są przestarzałe i nieprawdziwe. Dzięki aktualnym badaniom nad gatunkiem, jakim jest pies, wiemy już, że prawidłowo funkcjonujący psiak, komunikuje się tak, by unikać konfliktów, a jeżeli już do nich dochodzi, to zazwyczaj podłożem są cenne dla niego zasoby, np. zabawka lub miska z jedzeniem. Niektóre psy lubią bardziej o nie rywalizować. Dziś jednak wiemy, że nie próbują one osiągnąć wyższego statusu w grupie. Psy nie żyją również w stadzie, a domowników (inne psy i ludzi) traktują raczej jak rodzinę i nie zachodzi tu żadna próba przejęcia wła-

dzy w domu. Dlatego, spróbuj spojrzeć na swojego czworonoga poprzez pryzmat zwierzęcia, które bardzo wiele Ci komunikuje (całym swoim ciałem), po to, by dobrze z Tobą żyć i współpracować. Ty natomiast nie musisz się konfrontować ze swoim pupilem. Możesz za to, w sposób czytelny i konsekwentny (bezbolesny i nieagresywny), wyznaczyć granice wzajemnego funkcjonowania. Jeżeli Twój pies warczy na Ciebie lub nie potrafi prawidłowo komunikować się z innymi psami, oznacza to, że gdzieś tkwi błąd we wzajemnej komunikacji, a Twój pupil, z jakichś względów nie funkcjonuje w sposób prawidłowy (właściwy jego gatunkowi). Magdalena Grabowska, Trener szkolenia psów Canid Oddział Katowice Behawiorysta zwierzęcy


Sport i rekreacja

6

Do finiszu Parkowej Korony Biegów zostały trzy starty

Za nami większa część startów w Parkowej Koronie Biegów. Już 20 września poznamy króla i królową parkowych tras. Do końca cyklu pozostały trzy starty: Parkowa Mila, Parkowy Półmaraton, Bieg Równonocny.

W

czterech dotychczasowych startach, frekwencja była większa niż w biegach „Korony”, organizowanych w ubiegłym roku. – Rośnie zainteresowanie ludzi, ale i liczba biegów. W tym roku nowością jest Gryfny Bieg – przypomina Filip Żok, organizator cyklu. – W przyszłości będziemy chcieli utrzymać ilość startów w naszym cyklu, ale na pewno dodamy też nowe pozycje w kalendarzu imprez sportowych.

Parkowa Mila Najbliższy start już w niedzielę (31 sierpnia). Letnia edycja Parkowej Mili to okazja do poprawienia swojego wyniku z wiosny. Formuła Parkowej Mili ma zachęcać do trenowania latem i poprawiania swojej wydolności. Dwa lata temu utworzono w parku ścieżkę biegową o długości jednej mili. Ona idealnie nadaje się do organizacji tych zawodów. Trasa Parkowej Mili jest oznakowana co sto metrów, dlatego w czasie biegu, dokładnie wiadomo, ile zostało do pokonania. Zapisy będą odbywały się REKLAMA

ZDJĘCIE: PARK ŚLĄSKI

Mila, półmaraton i bieganie po zmroku Do biegu na dystansie 21 kilometrów 197 metrów oraz do startów w kategoriach na krótszym dystansie, zapisało się już 650 osób. Szykuje się więc frekwencyjny rekord w parkowych imprezach. Trasa jest atestowana, identyczna do ubiegłorocznej – w dużej mierze opiera się na dużej pętli rowerowej wokół całego parku. Wiedzie przez bardzo ciekawe miejsca: wzdłuż ogrodzenia zoo, obok nowej restauracji Villa Gardena, aleją Leśną, obok końskiej łąki i lądowiska dla helikopterów oraz ścieżkami aż do promenady generała Jerzego Ziętka i długą prostą, pod Halę Wystaw „Kapelusz”, skąd zresztą o godzinie 10 bieg wystartuje. Jedno okrążenie ma Druga edycja Parkowej Korony Biegów dobiega końca ponad 7 kilometrów. Chętni, bęw czasie imprezy. Biuro zawodów zostanie otwarte o go- dą mogli pobiec też jedno okrążenie w biegu na 7 kilomedzinie 10, przy stanowisku na początku alei Gwiazd trów. Tradycyjnie, przygotowano kategorię dla osób uprawiających nordic walking i niepełnosprawnych. W tym (obok restauracji Marysin Dwór). roku, całkowitą nowością będzie charytatywny podtekst Parkowy Półmaraton całego przedsięwzięcia. Biegacze będą mogli bowiem wyDla jednych będzie to pierwszy tak długi bieg, inni po- brać jedną z kilku organizacji pozarządowych, na rzecz traktują go jako kolejny dłuższy start w sezonie. Wszy- której zostanie przekazana część wpisowego. Wśród nich scy 7 września spotkają się na starcie w Parku Śląskim. są Dom Aniołów Stróżów, Fundacja Park Śląski, Fundacja

Iskierka oraz Fundacja S. O. S. dla Zwierząt. Znamy już wysokość nagród za udział w Parkowym Półmaratonie. Ich pula to ponad 12 tysięcy złotych. Zwycięzca otrzyma 500 złotych, drugi zawodnik 300 zł, a trzeci 200 zł. Za kolejne miejsca i w pozostałych kategoriach przewidywane są atrakcyjne nagrody rzeczowe. Zapisać do biegu można się do 31 sierpnia. Biuro zawodów będzie czynne 6 września od godziny 13 do 19 (zapisy, odbiór pakietów startowych) oraz w dniu zawodów, od 7 do 9 (tylko odbiór pakietów startowych). Do 1 września opłata startowa w półmaratonie kosztuje 60 złotych. 6 września wpisowe kosztuje 80 zł, a udział w biegu na 7 kilometrów, odpowiednio: 30 i 50 zł.

Bieg Równonocny 20 września to będzie ostatni dzień tegorocznego cyklu. Odbędzie się wtedy Bieg Równonocny. Start zaplanowano na godzinę 20, po zmroku, przy sztucznym oświetleniu i przy pochodniach. Zalecane są czołówki. Nowością będzie lokalizacja startu i mety, które zostaną przygotowane w Śląskim Parku Linowym. Dystans wynosi 5 kilometrów. Trasa będzie ciekawa i urozmaicona, ale nie tak trudna jak w ubiegłym roku – tym razem uczestnicy nie będą musieli pokonać dużego podbiegu na jej końcu. Zapisy od godziny 17 do 19.30. Opłata startowa wynosi 10 złotych. Start zaplanowano na godzinę 20. Po biegu odbędzie się ognisko i uroczyste podsumowanie cyklu oraz wręczenie nagród najlepszym zawodnikom. Łukasz Respondek


Kolej Linowa „Elka”

7

Prawie dwieście tysięcy osób przejechało się już nową kolejką linową

ZDJĘCIE: PARK ŚLĄSKI

Rok z widokiem na „Elkę” Mieliśmy syrenkę, mamy mercedesa – tego porównania w odniesieniu do kolejki linowej „Elka” używano już rok temu, podczas otwarcia. Po dwunastu miesiącach, gdy nową atrakcją Parku Śląskiego przejechało się około 200 tysięcy osób, aktualne jest ono na tyle, że można myśleć o odtworzeniu dwóch kolejnych odcinków. Pierwsze, zmierzające ku temu ruchy, zostały już zresztą poczynione.

N

ową „Elkę” otwarto 8 września ubiegłego roku, po kilkuletniej przerwie, demontażu starej kolejki i trwającej dokładnie pół roku budowie odcinka ze Stadionu Śląskiego do Śląskiego Wesołego Miasteczka. Po roku można wyciągnąć już pierwsze wnioski. – Ten projekt pokazał, że warto inwestować w nowe, ciekawe rzeczy, ale mające też swoje odniesienie historyczne – mówi Arkadiusz Godlewski, prezes Parku Śląskiego. – Nowa „Elka” jest całoroczna i dzięki gondolom może kursować przez cały rok, a jak pokazują statystyki, korzystnie z niej jesienią czy zimą, również cieszy się sporą popularnością. Mamy świetnej jakości produkt, który, co ważne, obecnie budzi podobne zainteresowanie, jak zaraz po otwarciu mimo, że ludzie zdążyli się do niego przyzwyczaić.

Okres niemowlęcy Proste, nowoczesne i funkcjonalne pawilony stacji, świetnie wkomponowały się w park, a z bezpiecznej infrastruktury kolejki, może skorzystać każdy: najmniejsze dzieci, niepełnosprawni i osoby starsze. Pierwszy rok to okres nauki obsługi sprzętu oraz organizacji samych kurREKLAMA

Niespodzianka dla naszych gości Dla wszystkich, którzy skorzystają z kolejki w weekend, 6 i 7 września, z okazji pierwszych urodzin „Elki”, Park Śląski przygotowuje drobny upominek. Zapraszamy do przejażdżki „Elką” w ten okolicznościowy, rocznicowy weekend.

Kolejka w liczbach

180.302 osoby od 8 września 2013 do 10 sierpnia 2014 przejechały się kolejką.

15 sób pracuje obecnie przy obsłudze kolejki linowej.

4.512 wyniosła rekordowa frekwencja 1 maja tego roku. Dokładnie 8 września minie rok od ponownego uruchomienia kolejki sów. Dlatego nie obyło się też bez drobnych zdarzeń związanych m.in. z obsługą systemu biletowego. – Było kilka przykrych niespodzianek – przyznaje Godlewski. – Nasi goście musieli trochę energii poświęcić, aby na „Elkę” się dostać. Teraz mamy już jednak sytuację opanowaną. Gdy sprzęt zawodzi, wówczas bilety są sprzedawane przez kasjerki – dodaje. Przed budową nowej „Elki” nie brakowało obaw, głównie ze strony sceptyków tej inwestycji, czy kolejka będzie zarabiała na własne funkcjonowanie. Teraz można je już rozwiać. – Po roku możemy powiedzieć, że koszty bieżącego funkcjonowania, czyli zatrudnienia, zużycia energii, podatku od nieruchomości, są niższe niż przychody generowane. „Elka” nie tylko poprawia wizerunek parku, ale przynosi też korzyści finansowe – podkreśla Godlewski.

Kolejne odcinki? W programie modernizacji Parku Śląskiego, który został zatwierdzony uchwałą Sejmiku Województwa Śląskiego, jest 17 zadań inwestycyjnych. Jednym z nich jest podzielona na dwa etapy rewitalizacja kolejki linowej „Elka”. Pierwszy etap został już zrealizowany, drugi ma objąć pozostałe dwa ramiona. – Jako zarząd, jesteśmy zobligowani tą uchwałą, bo nikt jej ani w całości, ani w części nie odwołał – tłumaczy Godlewski i dodaje, że rozpoczęły się już prace nad programem funkcjonalno-użytkowym pozostałych dwóch etapów. – Po konsultacji z dendrologami ze Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego, doszliśmy do wniosku, że aby zachować walory przyrodnicze parku, trzeba poprowadzić kolejkę jej historycznym, traREKLAMA

dycyjnym przebiegiem – zaznacza. Do końca roku ma być gotowy program funkcjonalno-użytkowy. Na jego bazie będą prowadzone rozmowy z zarządem województwa na temat finansowania tego projektu z funduszy europejskich w nowej, unijnej perspektywie finansowej. Wstępne przymiarki mówią, że dwa odcinki powinny się zamknąć w kwocie około 11 milionów euro. – Technologia jest już na miejscu. Dobudować będzie trzeba perony przy obu istniejących stacjach oraz nową stację Planetarium Śląskie z garażem dla pojazdów obsługujących pozostałe dwie linie – wylicza prezes. – Obecnie trwają rozmowy, czy na odcinku z wesołego miasteczka do planetarium, ze względów przepisów bezpieczeństwa, będą mogły kursować również kanapy, czy tylko gondole. Łukasz Respondek


Z parkowych archiwów

8 Śląskie Wesołe Miasteczko ma 55 lat

ZDJĘCIA: PARK ŚLĄSKI

Urodzinowe wspomnienie parkowej wirówki Do odwiedzin zapraszała stylizowana na morską falę brama. Dynamiczna, jakby ruchoma. Za nią czekał jeden z największych lunaparków w tej części Europy. Rocznie odwiedzały go nawet dwa miliony osób. Z okazji 55. urodzin Śląskiego Wesołego Miasteczka, przypominamy jego historię.

B

udowa Śląskiego Wesołego Miasteczka ruszyła w 1956 roku. Na 39 hektarach miało powstać centrum rozrywki dla mieszkańców regionu. Hucznego otwarcia nie było. To zaplanowane na 22 lipca przesunięto. Powód? Brak materiałów i dewiz na kosztowne urządzenia, które trzeba było sprowadzać z zagranicy. Na łamach Trybuny Robotniczej, przeprowadzono konkurs na nazwę nowego lunaparku. Wśród propozycji znalazły się „Czar Młodych”, „Miły Dar” i „Wirówka Parkowa”. Otwarcie nastąpiło 12 września 1959 roku. Po cichu, bez szumu, nie wszystko było jeszcze wykończone. Obok stadionu, zoo i planetarium, miasteczko miało być jedną z najbardziej przyciągających do parku atrakcji. I było. Piotr Franta, architekt parku przypomina: – Przedtem w Polsce nie było żadnych wesołych miasteczek. Jeździły cyrki, głównie czeskie, a z nimi karuzele. Najbliższy duży lunapark był w Budapeszcie. O wycieczkach na Zachód wtedy nawet nie myślano – mówi. Jak tłumaczy, cała koncepcja śląskiego miasteczka została stworzona tak, aby wszystko rozgrywało się wokół wody i na niej.

Wioska murzyńska z szamanem Miasteczko było sukcesywnie rozbudowywane. Starannie odnotowywała to zresztą prasa. Trybuna Robotnicza 17 kwietnia 1962: „Po kilkumiesięcznej przerwie, otwarto znów ulubione miejsce zabaw naszych najmłodszych. Trochę się tutaj zmieniło. Przybył tor, po którym jeżdżą małe gokarty – samochodziki pedałowe. Z nowości są również gry zręcznościowe dla dzieci i dorosłych. W najbliższym czasie otwarta zostanie wioska murzyńska, w której urzędować będzie czarownik przy płonącym ognisku. Jak tylko zrobi się cieplej, rozpoczną się biegi na nartach wodnych i leżakowanie. Co najważniejsze – obniżono wygórowane dotychczas opłaty za korzystanie z urządzeń rozrywkowych, zwłaszcza dziecięcych. „Spa-

Pierwsi goście Śląskiego Wesołego Miasteczka skorzystali z jego atrakcji dokładnie 12 września 1959 roku cer” po wodzie będzie kosztował 1 zł a nie 2 zł, jazda samochodem na uwięzi – 2 zł, zamiast 3 zł. Za rajd samochodem spalinowym płacić się będzie 10 zł, a nie jak dotychczas, 15 zł”. – Miasteczko podzielono na kilka części. Była strefa dla dzieci z małymi atrakcjami i strefa, w której były duże urządzenia z ogromną karuzelą łańcuchową i ekspozycją samolotu „Dakota” – wspomina Franta. – Dla mnie, największym hitem była możliwość przejechania się samochodem spalinowym po specjalnie wytyczonym, wykręcanym torze. Wtedy to było coś niesamowitego! Zwłaszcza, że prawdziwych aut po naszych drogach jeździło niewiele.

Dancingi na pływającej Arizonie W latach 60. frekwencja w „wesołym” wynosiła około 5 tysięcy osób dziennie, a w pogodne niedziele, nawet 25 tysięcy. Poza tym, w czasie wakacji lunapark odwiedzało około 1200 wycieczek z całego kraju i zza granicy. Sezon trwał od połowy kwietnia do połowy października. Rekordową frekwencję odnotowano w sezonie roku 70. – z atrakcji skorzystało dwa miliony osób. W 1960 roku działały już 63 urządzenia. Przełomowy był rok 1973.

Filiżanki – jedna z najbardziej znanych karuzel

Otwarto wówczas kilka kultowych dla lunaparku atrakcji, m.in. pałac strachów, sprowadzany z NRD akumulatorowy wózek, ścianę emocji, tor dla kucyków oraz ześlizg do wody. 26 czerwca 1973 roku, tak pisała o miasteczku Trybuna Robotnicza: „Obiekt ten, jeden z największych w Europie, cieszy się zasłużenie wielką popularnością, zwłaszcza wśród najmłodszych. Odwiedziło go już 15 milionów osób, a więc pół Polski, w tym 350 tysięcy osób w tym roku.”. Po największym parkowym stawie pływała kawiarnia „Arizona”, gdzie odbywały się dancingi, a w 1985 roku pojawiła się największa jak dotąd karuzela w Polsce – Gwiazda Duża, czyli diabelski młyn. Od początku istnienia lunaparku, gości woziły Samoloty Duże.

Słabnąca jakość urządzeń Od końca lat 80. do połowy pierwszej dekady XXI wieku, w miasteczku – jak i w całym parku – borykano się z zastojem. Dziennik Zachodni z 23 maja 1990 roku tak go diagnozował: „Kiedy z górą 30 lat temu otwierano największy, i po dzień dzisiejszy jedyny, stacjonarny lunapark w Polsce – Śląskie Wesołe Miasteczko – był on szczytem nowoczesności. Elektryczne samochodziki, pły-

Samoloty cieszą się niezmienną popularnością od lat wająca kawiarnia, olbrzymia karuzela – samoloty – to przyciągało ludzi z całego kraju. W latach osiemdziesiątych, kiedy przemysł zaczął wykorzystywać powszechnie super technikę i elektronikę, my pozostaliśmy na poziomie lakierowania co wiosnę kręcących się na ogół w prawo i w lewo karuzel”. – Muszę przyznać, że jeżeli początki „wesołego” były takie bardzo na serio pod względem jakości urządzeń i aranżacji otoczenia, to z biegiem lat te elementy zaczęły słabnąć. Z czasem standard atrakcyjności spadał. Z czegoś, co w swoim założeniu, a początkowo również w realizacji było na wysokim poziomie, zrobiło się odpustowe badziewie – uważa Franta. Widoczne zmiany rozpoczęły się w 2007 roku. Do Śląskiego Wesołego Miasteczka przyjechał pierwszy w Polsce rollercoaster o wysokości 21 metrów z podwójna pętlą. Trzy lata później wykupiono karuzele od prywatnych właścicieli i wprowadzono całodniowe karnety wstępu. Obecnie trwa podzielony na kilka etapów proces modernizacji miasteczka, który zmierza do tego, aby nasz lunapark znów był nowoczesny i nie odstawał od innych zachodnich parków rozrywki. Łukasz Respondek

Pewnie wiele osób nie pamięta, że w czasie powodzi, w 1997 roku, zalane zostało także Śląskie Wesołe Miasteczko

Adres redakcji: Aleja Różana 2, 41 – 501 Chorzów Tel. 601 472 618, fax. 032 793 70 09 E – mail: gazeta.parkowa@parkslaski.pl Redaktor naczelny: Łukasz Buszman

Redakcja: Ewa Kulisz, Wojciech Mirek, Łukasz Respondek, Wojciech Zamorski, Yen Projekt i redakcja graficzna: Marek Michalski

Dział sprzedaży reklam: Katarzyna Zazgórnik-Sitz tel. 666 031 465 Wydawca: Park Śląski w Chorzowie

Gazeta Parkowa także w internecie na: www.parkslaski.pl Kolejny numer Gazety Parkowej ukaże się: 26 września 2014


Po sąsiedzku

W

sobotę, 13 września, na łące przy słoniarni Śląskiego Ogrodu Zoologicznego, kolejny rok z rzędu odbędą się pokazy lotów ptaków drapieżnych, organizowane we współpracy z Leśnym Parkiem Niespodzianek w Ustroniu. Pierwsze takie pokazy odbyły się w zoo w 2007 roku i od tamtej pory, z roku na rok gromadzą coraz większą publiczność. W czasie pokazów, swoje niezwykłe umiejętności zaprezentują m.in. raróg górski, bielik amerykański i jastrząb Harrisa, a także największa polska sowa, czyli puchacz. Jeśli pogoda dopisze, pokazy, tradycyjnie, odbędą się trzy razy w ciągu dnia, o 11, 13 oraz o 15. Informacje o ewentualnych zmianach, zamieszczane będą na stronie internetowej zoo: www.zoo.silesia.pl.

ZDJĘCIE: ŚLĄSKIE ZOO

Mat. Śląskie zoo

Narodziny płaszczki W ostatnim tygodniu lipca, opiekunowie śląskiego zoo doczekali się nie lada sukcesu. Urodziła się pierwsza w Chorzowie płaszczka plamista.

Płaszczki plamiste to ciekawe, chrzęstnoszkieletowe ryby, zamieszkujące rzeki Ameryki Południowej, głównie dorzecza Amazonki i Orinoko. W przeciwieństwie do wielu innych ryb, płaszczki są jajożyworodne, a do zapłodnienia dochodzi za poaleńką płaszczkę, jako pierśrednictwem zmodyfikowanych wsza zauważyła w czasie popłetw brzusznych, pełniących rannych prac pielęgnacyju samców funkcję narządu kopunych, wieloletnia pracownilacyjnego. W niewoli, te charakteca akwarium. Po konsulta- Nowy mieszkaniec chorzowskiego rystyczne ryby, mnożą się jednak cjach z pracownikami innych ogrodów zoologicz- ogrodu zoologicznego dość rzadko. Jednorazowo, nych w Polsce, bardziej doświadczonymi w hodowli płaszczek, młodą rybkę delikatnie wyłowiono i przeniesiono na świecie pojawia się od 1 do 10 płaszczek, które od narodzin wydo zbiornika na zapleczu hodowlanym. Płaszczka przez kolejne dni glądają jak miniaturki dorosłych osobników. Młody osobnik ma akodżywiała się resztkami żółtka, które jest niczym innym, jak mate- tualnie około 6 cm średnicy i już teraz może poszczycić się dorodriałem pokarmowym dla rozwijającego się zarodka. Dość szybko za- nym kolcem jadowym na ogonie. Płaszczka pozostanie na zapleczu częła pobierać także stały pokarm, którym jest mrożona ochotka przez kolejnych kilka miesięcy, pod czujnym okiem pielęgniarzy. oraz drobno pokrojone stynki. Mat. Śląskie Zoo

M

W skansenie

Teatralna pielgrzymka i dożynki

W Ptaki drapieżne w zoo 13 września

najbliższych tygodniach nie zabraknie atrakcji w Muzeum „Górnośląski Park Etnograficzny”. 31 sierpnia odbędzie się tam spektakl teatralny „Drzewo” Wiesława Myśliwskiego. Opowiada on o szacunku dla pamięci i przestrzeni, w której dopełnia się los człowieka. Reżyserem tego plenero-

o nareszcie! Trochę to trwało, ale w końcu doczekałyśmy się artykułu o nas. Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że niełatwo jest pisać o takich wspaniałych i eleganckich ptakach, jak my… Możemy się umówić, że będzie to okoliczność łagodząca. Większość z nas ma czeski rodowód. Najmłodsze wykluły się w Zoo Ohrada w Czechach i w ubiegłym roku przyjechały do Chorzowa, gdzie dołączyły do kilku dość już leciwych osobników. Obecnie tworzymy dorodną grupę 25 ptaków. Najlepsze jest to, że nikt poza nami nie wie, jakiej jesteśmy płci! Słyszeliście o czymś takim? A podobno ludzie wiedzą wszystko… Wiedzą co to DNA i wygląda na to, że bez tej wiedzy nie są w stanie rozpoznać który z nas to samiec a która samica. My, w sprawach genetyki, orientujemy się słabo, a jednak rozpoznajemy się bez pudła! W naturze zamieszkujemy wyspowo strefę klimatów ciepłych i gorących prawie całego świata. Może z wyjątkiem Australii... Wiecie ile tam węży i innych paskudnych kreatur? O nie, nasze nogi nigdy tam nie postaną. W Afryce i Ameryce Południowej jest nam znacznie przyjemniej. Nawet pomimo tego, że na swój dom wybieramy mało przyjazne, często bardzo słone jeziora. Jak pewnie wiecie, ludzie zwą nas również czerwonakami. Będziecie jednak zaskoczeni, gdy wyjawimy wam pewien sekret. Otóż nasze różowo-czerwonawe ubarwienie, które – umówmy się – jest wyjątkowo miłe dla oka, nie jest naturalne, lecz ściśle powiązane z naszą dietą. Spowodowane jest ono dużym stężeniem żółto-czerwonych barwników, zwanych karotenoidami, którymi wysycone są pancerzyki drobnych skorupiaków i innych organizmów, które jako plankton unoszą się w wodzie i stanowią nasze ulubione danie. W dzieciństwie jesteśmy całkiem przeciętne, biało-szare, zupełnie bez wyrazu. Dopiero z czasem stajemy się coraz bardziej strojne i jakże modne! Oprócz naszego pięknego upierzenia w idealnym odcieniu różu, wyróżniają nas także długie nogi, esowata szyja oraz dziwaczny dziób, zakrzywiony w dół oraz wyposażony w dużą ilość blaszek i wypustek, które działają jak sito i po-

ZDJĘCIE: PARK ŚLĄSKI

Poznajmy się

Flamingi

Nie tylko piłka nożna

P

rzez dwa wakacyjne miesiące, Wojewódzki Ośrodek Kultury i Sportu „Stadion Śląski” w Chorzowie gościł dzieci i młodzież z całego województwa śląskiego na IX już akcji „Lato Otwartych Boisk”. Tradycyjnie, w zajęciach dominowała piłka nożna. Nie brakowało w tym roku także chętnych do gry w koszykówkę i siatkówkę. Nowością były profesjonalne zajęcia z tenisa ziemnego, które prowadzili instruktorzy tej dyscypliny sportu. Największą frajdą była jednak możliwość grania w piłkę na boisku trawiastym, poprzednie edycje akcji odbywały się bowiem głównie na boisku ze sztuczną nawierzchnią. Nie brakowało więc turniejów piłkarskich i konkursów sprawnościowych. Ze „Sportowych wakacji na Stadionie Śląskim”, skorzystało kilka tysięcy uczestników, najwięcej z Katowic, Chorzowa i Siemianowic Śląskich. Mat. Stadion Śląski

wego spektaklu jest Stefan Szmidt. Początek przedstawienia o godzinie 19. Bilety w cenie 20 zł. Z kolei 14 września, w godzinach 12-17, czeka nas doroczna impreza plenerowa „Dożynkowy chleb niesiemy”. W programie m.in. ścinanie ostatniego kłosa i wiązanie snopków, wspólne ubieranie wozów i korowód dożynkowy, co z pewnością pozwoli wszystkim poczuć klimat dawnych dożynek. Nie zabraknie też tradycyjnego jarmarku. Bilety w cenie: 6 zł i 8zł. Wreszcie, w soboty, w godz. 12-16, oglądać można pokazy dawnych prac wykonywanych na wsi. Mat. Muzeum Górnośląski Park Etnograficzny REKLAMA

N

Na Stadionie Śląskim

ZDJĘCIE: ARCH. WOKiS

Pokazy lotów

Niecodzienny przychówek rodem z Amazonki

ZDJĘCIE: ŚLĄSKIE ZOO

W śląskim zoo

9

zwalają nam łowić nasze ulubione skorupiaki. Wygląd nasz jest rzeczywiście wyjątkowej urody, ale jeśli myślicie, że utrudnia nam on latanie, to jesteście w błędzie. W powietrzu radzimy sobie świetnie. Podobnie na lądzie! A za młodu czasami nawet pływamy… Na brak sprawności nie narzekamy. Każdego roku podejmujemy dalekie wędrówki, które wymagają od nas nie lada kondycji. Tworzymy ogromne, czasami nawet wielotysięczne kolonie, złożone z wielu par, wiernych sobie nawzajem przez całe życie. W małych grupach nawet się nie rozmnażamy. Musi być tłoczno, różowo – najlepiej po horyzont! W godach bierze udział zazwyczaj od 15 do 50 ptaków, które stoją w grupie, a zainteresowane sobą osobniki wyciągają do siebie szyje i radośnie machają skrzydłami. Kilka tygodni po tych uciechach, samice składają zazwyczaj po jednym jaju, a po kolejnym miesiącu, na świecie pojawiają się nasze szare pisklęta. Młode z całej kolonii szybko trafiają do żłobka, w którym odwiedzane są przez rodziców i karmione specjalną mleczną wydzieliną z wola, przypominającą nieco mleko ssaków. Jak widzicie, zadziwiamy na każdym kroku! Naszą wyjątkowość dostrzegli już starożytni Egipcjanie, którzy uważali flaminga za ucieleśnienie egipskiego boga słońca Re. Wielkim szacunkiem darzy się nas również w Peru, a na Bahamach mamy nawet status ptaka narodowego. Nasza przyszłość wydaje się jednak bardzo niepewna. Wzdłuż jezior Afryki Wschodniej, giną tysiące naszych braci i sióstr. Powód takiej sytuacji wciąż nie został do końca poznany, więc nie wiadomo jak z tym zjawiskiem walczyć. Dlatego apelujemy do Was, drodzy Czytelnicy: dbajcie o flamingi!

Akcja organizowana była już po raz dziewiąty


10

Parkowa Akademia Wolontariatu

Zaproszenie do Parkowej Akademii Wolontariatu: Podziergaj z nami

ZDJECIA: PARK ŚLĄSKI

Bądź jak gwiazda z drutami Obie dziergają od zawsze. Dla obu to wielka pasja. Obie uczą się nowych technik i chcą swą wiedzą podzielić się z innymi. Warto, bo to przepustka do klubu, w którym są już m.in. Beata Tyszkiewicz, Madonna i Russell Crowe.

D

wie panie z Parkowej Akademii Wolontariatu – Lidia i Jola – od września zapraszają na bezpłatne zajęcia rękodzieła. Lidia sama szyła sobie w dzieciństwie lalki. Kiedy w sklepach z ciuchami były puste półki, szyła, robiła na drutach. Choć przez 20 lat prowadziła z mężem biuro turystyczne, zawsze wracała do robótek. – To moja potrzeba duszy – mówi. Przez kilka lat zjeździła już pół Polski, by nauczyć się nowych technik. Na kursach spotykała i młodych (najmłodsza kursantka miała 6 lat i wspaniale haftowała), i starszych (najstarsza miała ok. 80 lat). I emerytki, które dziergają od lat, i młode matki, które chcą twórczo wykorzystać czas przy dziecku. Na swoich zajęciach nauczy m. in.: filcowania na zimno i na mokro, robienia frywolitek, biżuterii z origami, patchworków, szmacianych lalek. Spotkania w poniedziałki od 15 września (tego dnia spotkanie organizacyjne) od godz. 9.30 w Gołębniku. Jola szyła i haftowała ciuszki dla swoich dzieci. Kiedy przeszła na emeryturę, zaczęła jeździć na warsztaty rękodzieła.

REKLAMA

Lidia (na zdjęciu z lewej)

Jola (na zdjęciu z prawej)

– Szukałam tego, co mnie pasjonuje – mówi. W Katowicach, Chorzowie, Krasnymstawie, Ustroniu uczyła się robić witraże, sutasz, haft koralikowy. Spotyka tam różnych pasjonatów. Jest wśród nich również mężczyzna. Ponoć dobry jest w hafcie tradycyjnym. Na swoich zajęciach nauczy m.in. haftu koralikowego. Spotkania w czwartki o godz. 15 (pierwsze – organizacyjne) w Gołębniku. Zaczęło się w starożytnym Egipcie. Teraz dzierga cały świat. Kilka lat temu prasa donosiła, że Beata Tyszkiewicz na imprezie w butiku firmy odzieżowej – gdy inni robili zakupy – sztrykowała ponczo dla swojego wnuka Szymona. Do pasji z drutami i włóczką w tle, przyznają się też: Kristen Davis, Charlotte York i Sarah Jessica Parker z serialu „Seks w wielkim mieście”, Cameron Diaz, Madonna, modelki Kate Moss, Paulina Porizkova i Naomi Campbell oraz… aktor Russell Crowe. Druty pojawiają się również na ekranie. W filmie „Mój chłopak się żeni”, Julia Roberts dzierga, by ukoić skołatane nerwy.

Tak, tak, robótki ręczne wyciszają. Dzierganie jest nawet porównywane do ćwiczenia jogi lub medytacji. Dzięki powtarzaniu tych samych czynności, skupieniu na przerabianiu odpowiedniej ilości oczek, miłym dotyku wełny, umysł uspokaja się i odpoczywa. Podczas pierwszej i drugiej wojny światowej, robienie na drutach wykorzystywano jako działania terapeutycznie. Ale to nie wtedy wymyślono dzierganie. To zajęcie stare jak świat. Pierwsze wzmianki o nim pochodzą jeszcze z czasów starożytnego Egiptu. Jako pierwszy w Europie uwiecznił je żyjący na przełomie XIV i XV wieku niemiecki malarz Bertram z Minden – na jego obrazie zajmowała się nim Madonna. W średniowieczu dotarło do Azji, kilka wieków później – do Ameryki. To tam powstała najpopularniejsza, międzynarodowa grupa miłośniczek robienia na drutach – Stitch 'n' Bitch (czyli dziergaj i narzekaj). Należą do niej młode, aktywne kobiety, szukające sposobu na stres.

Na amerykańskich stronach internetowych, pokazujących różne sposoby spędzenia wolnego czasu, znaleźć można też działy o dzierganiu. W Nowym Jorku robótkarze spotykają się np. w barze przy lampce wina. Założona w 2006 roku przez Anne-Marie Kavulla ponad 1000-osobowa grupa spotyka się 4-6 razy w miesiącu na Manhattanie w barach, restauracjach, ale też w parkach. Grupy mają po 15 osób, poziom umiejętności – dowolny. Ręczne robótki są w Nowym Jorku tak popularne, że instruktorzy proponują lekcje. Przykładowo Maxine Levinson i Jane Martin, od 20 lat zajmujące się robieniem na drutach, organizują grupowe miesięczne kursy, w cenie 30 dolarów za dwie godziny lub lekcje indywidulane – 50 dol. za godzinę. W Nowym Jorku powstał też pierwszy na świecie profesjonalny klub robótek ręcznych dla mężczyzn. Na początku panowie reagowali śmiechem, potem zapisało się do niego kilkudziesięciu panów. Ewa Kulisz Korzystałam z: www.timeout.com, www.kobieta.gazeta.pl, www.se.pl,

We wrześniu PAW zaprasza również na: fitness, tańce, języki – rosyjski, włoski, angielski dla początkujących i zaawansowanych, treningi rowerowe, spacery z kijami. Zajęcia komputerowe ruszają w październiku. Szczegóły na parkslaski.pl/parkowa-akademia-wolontariatu lub pod numerami: 666 031 192, 666 031 514.


Muzycznie

Hokus – rockowych wspomnień czar…

C

ARCH. PARK ŚLĄSKI

zterdzieści lat minęło jak jeden dzień… – to słowa Jana Tadeusza Stanisławskiego, z piosenki w zupełnie innym stylu, niż rytmy i brzmienia, wśród których funkcjonował śląsko-wrocławski Hokus – jeden z najlepszych i najbardziej zasłużonych zespołów polskiego blues-rocka lat siedemdziesiątych minionego stulecia. Ale ta czterdziestka nie bierze się tu znikąd, bo zdjęcie, na które Państwo spoglądają, zostało zrobione w roku 1974, czyli wtedy, gdy dokładnie czterdzieści lat temu, kręcono pierwsze odcinki legendarnego, telewizyjnego Czterdziestolatka. Od lewej – potężny Jacek Berenthal, brawurowy klawiszowiec i kompozytor, który zasilił Hokusa po opuszczeniu kultowej, katowickiej grupy Twarze Dzielnicy Południowej. Jacek od wielu lat mieszka w Kanadzie. Tą samą dro- Hokus na wyspie w Parku Śląskim – rok 1974 gą trafił do Hokusa spiritus movens zespołu – Cztery dekady temu, w epoce czarno-białej fotografii, Roman „Pazur” Wojciechowski, właściciel rasowego głosu, spokrewnionego z Jamesem Brownem i Joe Cockerem. Dzi- latem wyspa zmieniała się w oazę siermiężnie ubranych siaj obywatel Siewierza, ceniony i nadal aktywny wokalista, fanów rocka, spragnionych kontaktu z muzyką politycznie mistrzowski interpretator autorskich piosenek, szlachetny niegrzeczną, ignorowaną zarówno przez radiowe anteny, odtwórca światowych standardów z pogranicza rocka i mu- jak i przez organizatorów propagandowych świąt Trybuny zyki soul, a także główny bohater znakomitej płyty z nieza- Robotniczej. Wpatrując się w szarość tej fotografii oraz pomnianymi przebojami Czesława Niemena. W środku szare czasy, w których została zrobiona, układam sobie obecny rezydent USA – Staszek Kasprzyk, wytrawny perku- w sercu i głowie przyjazne, tolerancyjne sąsiedztwo histosista, który grywał z wrocławską grupą Romuald i Roman, rii z teraźniejszością. I oto fotografia Hokusa – dziwnym a także z Marylą Rodowicz, Niemenem i grupą Breakout. trafem – staje się kolorowa! REKLAMA

Z drugiej strony sceny

WOJCIECH MIREK prezentuje

Na stadionie i w hali

Sportowe piosenki

P

ark Śląski jest genialnym miejscem do organizacji wydarzeń zarówno muzycznych (liczne koncerty, warsztaty itp.), jak i sportowych. Zazwyczaj, na parkowych alejkach spotykamy biegaczy, rowerzystów, czy rolkarzy. Ale nie tylko! 14 września każdy z Państwa będzie miał możliwość spotkać w Parku wszystkich najważniejszych polskich olimpijczyków, medalistów olimpijskich. Wszystko za sprawą wielkiego Pikniku Olimpijskiego, który organizujemy wspólnie z Polskim Komitetem Olimpijskim. Przy okazji przygotowań do tego wydarzenia, ustawiłem sobie w odtwarzaczu listę piosenek, które najbardziej kojarzą mi się ze sportem właśnie. Pierwszy utwór, który wylądował w tym specjalnym folderze, jest oczywisty. Absolutny hit grupy Queen – „We are the champions”, bez którego nie może obejść się żaden sportowy finał, niezależnie od konkurencji w jakiej jest rozgrywany. Chyba każdy z nas marzy o tym, by móc odśpiewać refren tej piosenki w blasku fleszy, podnosząc np. Puchar Świata razem z piłkarską reprezentacją Polski. Ewentualnie, stojąc na podium w Planicy, podnieść w górę Kryształową Kulę, niczym Adam Małysz, czy wspomniany wcześniej Kamil Stoch, jednak to wydarzenie poprzedzone powinno zostać piosenką „Jump”, grupy Van Halen, która chyba już zawsze kojarzyć będzie się z sympatycznym wąsem Adama Małysza. Wielkie imprezy sportowe, takie jak olimpiady czy piłkarskie mundiale, zazwyczaj promowane są przez

specjalnie nagrywane piosenki pod konkretną imprezę. Idealne przykłady – francuski Mundial w 1998 roku, promowany był przez Ricky'ego Martina i jego letni przebój „La Copa De La Vida”, z kolei Mistrzostwa Świata, rozgrywane w 2010 roku w RPA, promowała kolejna latynoska gwiazda – Shakira, wykonując piosenkę „Waka Waka – This time for Africa”. Moim zdaniem, są to dwie najbardziej znane piosenki, związane z piłką nożną. Jednak nie tylko piłka nożna wiąże się z wielkimi hitami – wystarczy wymienić chociażby genialny utwór Whitney Houston, skomponowany na Letnie Igrzyska Olimpijskie w Seulu (1988 rok) – „One moment in time”, czy „Survival” grupy Muse, promujący IO w Londynie w 2012 roku. Szukając polskich piosenek, które komponowane były z myślą o wielkich wydarzeniach sportowych, trudno jednak znaleźć coś, co popularnością jest w stanie dorównać którejkolwiek z wyżej wymienionych piosenek. Mamy co prawda prześmiewcze „Koko Euro Spoko”, „Pokonaj Siebie” grupy Feel, szykowane na IO w Pekinie w 2008 roku, czy „To Atlanta” Edyty Górniak. Jednak jest to zupełnie nie ten poziom. Jeśli odZDJĘCIE: MAT. PROM.

WOJCIECH ZAMORSKI prezentuje

Obok Staszka – legenda śląskiego bluesa, wyjątkowo utalentowany gitarzysta, Henryk „Hopsik” Szpernol, który wiele lat temu wyjechał do Niemiec, a do Hokusa migrował również z Twarzy. Portret zespołu uzupełnia współzałożyciel kwintetu – Włodek „Lola” Krakus, renomowany gitarzysta basowy i zarazem gospodarz znanego klubu muzycznego w centrum Wrocławia. Dzisiaj, po czterech dekadach, muzycy grupy Hokus kroczą własnymi ścieżkami, nadal zajmują się muzyką. Czasy, gdy grywali dla licznego audytorium, także w naszym parkowym „Kapeluszu”, na słynnych, śląskich non-stopach, nigdy nie powrócą. Na zdjęciu zrobionym czterdzieści lat temu, nieopodal „Kapelusza” murek, na którym stoją muzycy, skrzynka elektryczna i balustrada zabezpieczająca mostek, prowadzący na wyspę, dzisiaj wciąż wyglądają niemal identycznie. Tegoroczne wakacje upływają na wyspie w scenerii wirtualnej plaży, wśród kolorowych kontenerów kultury, przy akompaniamencie muzycznej elektroniki tanecznej. Jest dobre piwo, są plażowe kosze i leżaki, modne napoje chłodzące i urozmaicona oferta artystyczna, adresowana głównie do eleganckich użytkowników jedynie słusznej marki trampek z charakterystyczną gwiazdką.

ZDJĘCIE: PARK ŚLĄSKI

ZDJĘCIE: EWA SWADLO

Rock na trawie

11

Freddie Mercury – król sportowych hitów nosimy sukcesy, to niestety tylko w sporcie. Bo naszym „sportowym” hitom wiele brakuje do słynnej „Barcelony”, gdzie za mikrofonem stanął Freddie Mercury i Montserrat Caballé. A szkoda... Miejmy nadzieję, że przy okazji kolejnych wielkich wydarzeń sportowych, na fali sukcesów polskich lekkoatletów na ostatnich Mistrzostwach Europy, naszych muzyków poniesie wena i stworzą naprawdę wielki utwór, zagrzewający do sportowej walki.


12

Trendy

W Parku Śląskim opencacherzy mają już blisko czterdzieści lokalizacji

Wydrążony kamień. W nim ukryta mała skrzyneczka. Wpis do dziennika, wymiana fanta – sukces. Brzoza, między gałęziami kolejna skrzyneczka. Nieco większa od poprzedniej. Te same czynności. Znów sukces. Poszukiwania trwają dwie godziny, ale frajda jest niesamowita. Tak mówią geocacherzy. Postanowiliśmy sprawdzić. Razem z Anetą Gołębiowską, autorką jednej z dwóch opencachingowych ścieżek w Parku Śląskim, na których ukryte są tajemnicze skrzyneczki.

Z

anim ruszymy w trasę, kilka słów gwoli wyjaśnienia, o co chodzi. Geocaching, to gra terenowa użytkowników GPS, pole ga ją ca na po szu ki wa niu „skarbów” ukrytych przez jej innych uczestników. Poszukiwane skarby, tzw. skrzynki, to odpowiednio zabezpieczone, wodoszczelne pojemniki, zawierające drobne upominki oraz dzienniki, w których kolejni znalazcy odnotowują swoje odkrycia. Współrzędne miejsc, w których ukryte są skrzynki, ich opisy oraz instrukcje niezbędne do ich znale-

REKLAMA

ZDJECIE: PARK ŚLĄSKI

Moda na szukanie skrzynek zienia, dostępne są w najpopularniejszej w Polsce internetowej bazie skrzynek, prowadzonej przez serwis opencaching.pl. Od czego najlepiej zacząć? Zanim zaczniemy zabawę, najlepiej trochę poczytać. Wszystkie potrzebne informacje znajdziecie na wspomnianej stronie. Warto zajrzeć do kodeksu geocachingu, dowiedzieć się jak schować skrzynkę i jak powinien wyglądać wpis do dziennika. Poza tym, trzeba zaopatrzyć się w odbiornik GPS oraz zalogować w serwisie z bazą skrzynek. Potem, korzystając z wyszukiwarki lub interaktywnej mapy, wybrać skrzynkę w swojej okolicy. Tyle na początek.

Atrakcyjne i historyczne miejsca Aneta Gołębiowska tłumaczy, że aby nie psuć nikomu zabawy, nie można podać dokładnej lokalizacji punktów. W parku jest ich blisko czterdzieści. Pierwsze miejsca powstały w 2007 roku. W tym roku stworzono dwie ścieżki, pierwszą na przełomie marca I kwietnia, drugą – w czerwcu. Podczas szukania jednej ze skrzynek, w okolicy „Kapelusza”, Gołębiowska tłumaczy, dlaczego park jest tak dobrym miejsce do tej gry: – To publiczne miejsce, do którego swobodny dostęp mają wszyscy. Poza tym, wielu ludzi doskonale kojarzy znajdujące się w nim miejsca. Są atrakcyjne, a niektóre nawet historyczne – mówi. I wyjaśnia, że w Polsce geocaching rozwija się od 2006 roku. – Na początku wszystko odbywało się raczej pocztą pantoflową, ale od kilku lat zainteresowanie rośnie lawinowo. Niektórzy mówią nawet, że

suje do dziennika swój nick. W środku jest drobny wisiorek. Gołębiowska tłumaczy, że nie możemy go zabrać, a ewentualnie wymienić na coś innego. Nic nie przychodzi nam do głowy. Zamykamy skrzyneczkę. – Po co ludzie się w to bawią? Dla satysfakcji. Ona może być naprawdę ogromna. To również doskonałe urozmaicenie np. rodzinnego spaceru lub wycieczki rowerowej – podkreśla Aneta. Pytamy ją o kolejne miejsca. – W parku poziom trudności nie jest bardzo wysoki. Skrzynki są pochowane w krzakach lub w pniach drzew, przy rzeźbach. Są dostępne, ale też dobrze zakamuflowane – odpowiada. – Co ciekawe, jedna z parkowych skrzynek jest mobilna. Po odnalezieniu, można zmieniać jej lokalizację, ale musi pozostać na jego terenie.

Wkomponowana w otoczenie

„Skarby” opencacherów poukrywane są w różnych miejscach – np. na gałęzi ludzie dzielą się na geocacherów i na tych, którzy dopiero nimi zostaną.

Ogromna satysfakcja Wbijamy współrzędne. Szukamy. Zajmuje nam to około dwudziestu minut i jest! Na jednym z drzew, ukryta w gałęziach, czeka na nas skrzynka. Aneta wpi-

Idziemy dalej. Gołębiowska tłumaczy, że poziom trudności całej zabawy regulują sobie sami uczestnicy. – Są miejsca tak dobrze dostępne, jak te w parku, ale są też i takie, do których można się dostać tylko po kilkugodzinnej wspinaczce ze sprzętem – mówi i dodaje, że szukanie skrzynki może trwać kilka minut, ale może się okazać, że trzeba poświęcić na to znacznie więcej czasu. – Dla niektórych, chowanie skrzynek to również forma sztuki. Drążą np. skałę, aby schować w niej fant i dziennik. Potrafią tak wkomponować skrzynkę w otoczenie, że naprawdę bardzo trudno ją znaleźć – kończy, a ja wbijam w swój telefon kolejne współrzędne. Łukasz Respondek


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.