2 minute read

Święty nadziei Inżynier ducha

BŁ. JAN MACHA Z RODZINĄ FOT. ARCHIWUM RODZINNE

Święty nadziei

Advertisement

ZAANGAŻOWANY W MŁODOŚCI SPORTOWIEC I DZIAŁACZ CHARYTATYWNY. ZWIĄZANY Z KATO‐LICKIM STOWARZYSZENIEM MŁODZIEŻY. CZŁOWIEK, KTÓRY ODDAJE ŻYCIE ZA WIARĘ I POMOC INNYM BŁOGOSŁAWIONY KSIĄDZ JAN MACHA, BEATYFIKO‐WANY 20 LISTOPADA 2021 ROKU.

Początek niełatwej drogi

Urodził się 8 stycznia 1914 r. w tradycyjnej, śląskiej rodzinie. Jako młody chłopak reprezentował Górny Śląsk w piłce ręcznej. Zaraz po maturze chciał wstąpić do Wyższego Śląskiego Seminarium Duchownego w Krakowie, jednak z powodu braku miejsc musiał jeszcze rok z tą decyzją poczekać. Od początku swojej drogi przeczuwał, że będzie wiódł ciężkie życie, a jego śmierć na pewno nie przyjdzie naturalnie. W czasie pobytu jako wikariusz w parafii pw. św. Józefa w Rudzie Śląskiej prowadził działalność charytatywną, pomagając rodzinom szczególnie bliskim ofiar wojny. Trudne życie parafian zauważył podczas odbywania kolędy. Jak mawiał: „Spotyka się wówczas z biedą tych, którym ojców i synów zabito albo aresztowano podczas terroru, jaki na Górnym Śląsku rozpoczął się zaraz na początku niemieckiej okupacji we wrześniu 1939 r”.

„Siła woli to wielka potęga, lecz wtedy tylko, gdy jej towarzyszy miłość”

Przez donosy został aresztowany w 1941 roku. Był torturowany tak, że jego ciało było czarne od bicia, ale mimo to nikogo nie wydał. Jak wspomina rodzina, z żadnego listu nie wyziera samotność. Czuł obecność i siłę od Boga. Prosił o wsparcie Stwórcy dla siebie i współwięźniów. Ze sznurka więziennego zrobił sobie różaniec i do końca życia modlił się na nim. Dobrą nowinę przekazywał współwięźniom.

„Las lasem zostanie…”

Gestapowcy oskarżyli go o to, że wspierał polskie rodziny. Został skazany na śmierć przez ścięcie gilotyną. Na kilka godzin przed egzekucją napisał list do rodziny, w którym mówił: „Umieram z czystym sumieniem, żyłem krótko, ale uważam, że cel swój osiągnąłem...”. A potem, zwracając się do bliskich, dodaje: „Nie rozpaczajcie! Idę teraz do Wszechmocnego, On mnie osądzi. Wszystko będzie dobrze. Bez jednego drzewa las lasem zostanie. Bez jednej jaskółki wiosna też zawita, a bez jednego człowieka świat się nie zawali”. Bł. ks. Jan Macha to święty nadziei. Mimo trudnych, więziennych doświadczeń nie skarży się na swoje cierpienie. Pisze do rodziny: „Mam wielką nadzieję w miłosierdziu Bożym i Opatrzności Boskiej, kogo Bóg kocha, dla tego szuka schronienia”. Nowy błogosławiony uczy nas też otwartości na drugiego oraz odważnej działalności na rzecz pomocy bliźniemu, mimo cierpienia czy groźby śmierci. Do cudów błogosławionego należy uratowanie własnego młodszego brata ze śmierci w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu. Piotr, gdy dowiedział się o śmierci Jana, chciał rzucić się na druty. Zrezygnował jednak i doczekał dnia 22 kwietnia 1944 roku, kiedy został uwolniony. Po latach uznał, że jest to cud, który dokonał się za wstawiennictwem Jana. MARIA WĘGRZYN