TOUCHÉ maj 2012

Page 12

12 |

wywiad z nią

Jak mogłoby wyglądać Twoje życie teraz, gdybyś w pewnym momencie nie zdecydowała się na drogę muzyczną? Niektóre rzeczy zmieniłyby się diametralnie, inne – nieznacznie albo wcale. Na pewno malowałabym się jeszcze mniej, niż teraz, co jest prawie niemożliwe (śmiech). A tak na poważnie… Studiowałam Architekturę Wnętrz, po ukończeniu studiów pracowałam w zawodzie. Zestawiając moje obecne życie z życiem wielu moich bliskich znajomych i przyjaciół po architekturze, widzę, że nie różni się ono tak bardzo. Poza ilością czasu spędzanego w podróży. Nie da się ukryć, że ja niejako wygrałam los na loterii – znalazłam się we właściwym miejscu, o właściwym czasie i… we właściwym towarzystwie (śmiech). Dzięki temu mogę odczuć zdecydowanie więcej satysfakcji zawodowej, niż kiedykolwiek mogłabym poczuć jako wnętrzarz. A jeśli praca daje Ci satysfakcję, to jesteś zwycięzcą. Architektem wnętrz byłam kompetentnym, ale o powiedzmy… umiarkowanym rozmachu, jeśli chodzi o talent i artyzm (śmiech). Wydaje mi się, że lepiej śpiewam, niż projektuję wnętrza. A może chociaż przestrzeń, w której żyjesz na co dzień, urządziłaś według własnego smaku i gustu? Nie do końca! Coś jest w tym powiedzeniu, że szewc bez butów chodzi. Nierzadko zdarza się, że wnętrzarze mają na przykład od 7 lat kable od kinkietów wystające ze ściany. Choć na to nie ma reguły. Mi się udało rozplanować mieszkanie tak, jak to wymyśliłam. Mam jednak wiele rozwiązań, które kiedyś miały być tymczasowe i prowizoryczne, a tak się stało, że po prostu… tak zostały. Nie jest to przestrzeń idealna. Gdybym miała projektować ją od zera, na pewno wyglądałaby inaczej. A ja dodatkowo jestem okropną bałaganiarą, więc nawet jeślibym sobie zaprojektowała jakiś minimal, to zapewne bardzo szybko zniknąłby pod stosami płyt i książek. Moja przestrzeń… pewnie odrobinę świadczy o moim zawodzie, ale bynajmniej nie nieomylnie i zdecydowanie. Czyli nie zapewniłaś sobie przytulnego gniazdka? Jestem domatorem. Instynkt gniazdowania ogarnia mnie bardzo często. Szczególnie wtedy, kiedy wracam do domu po podróży. Wówczas w pierwszej kolejności rzucam bagaże w kąt i biorę się za porządki. Poświęcam temu dużo uwagi, w większości na marne. Chciałabym pozbyć się połowy rzeczy z mieszkania. Staram się robić

to systematyczne, żeby nie zarosnąć gratami – co nie jest w moim przypadku bardzo trudne. Miesiąc temu ukazał się Twój kolejny krążek – The Saintbox. Przyszedł już czas na pierwsze podsumowania? Już przed premierą podsumowałam, że to był dla mnie wyjątkowo interesujący rok. Po raz kolejny to nie ja stałam za sterem. Kapitanem okrętu był Olo Walicki. To on jest autorem większości dźwięków The Saintbox. Współpraca z Olem pokazała mi, że można się zżyć z albumem w bardzo dużym stopniu, nie będąc autorem każdej nuty. Można czuć się w pełni jego współtwórcą, pracując nad jego formą i brzmieniem – mieć świadomość, że bez ciebie byłby inny, chociaż kompozytorsko nie grasz pierwszych skrzypiec – to ogromna satysfakcja, ale też lekcja pokory. Ten krążek to dla mnie odkrycie nowej sfery współpracy. Poza tym – dostaliśmy sporo dobrych recenzji: Polityki, Przekroju, Dziennika Gazety Polskiej, wielu portali internetowych. Z drugiej strony mam wrażenie, że krążek został odebrany jako coś bardziej awangardowego, niż w rzeczywistości jest. To fakt – nie jest to prosty materiał popowy i rzeczywiście wymaga skupienia, ale to nie jest też odjechana awangarda bez krzty melodii. Saintbox ma być przeżyciem, niekoniecznie alienującym ludzi, którzy przywykli do moich piosenkowych działań. To logiczny album w całej chronologii tego, co robię.

„INSTYNKT GNIAZDOWANIA” OGARNIA MNIE BARDZO CZĘSTO. SZCZEGÓLNIE WTEDY, KIEDY WRACAM DO DOMU PO PODRÓŻY. A co ze słuchaczami? Docierają do mnie pozytywne komentarze. Myślę, że wiele osób słyszało singiel, a jesteśmy wyjątkowo ciekawi, jak przyjmą całość. To jest album który musi być przesłuchany w całości. W przeciwieństwie do chociażby Hat, Rabbit. Tam każdy kawałek był odrębną całością. Ktoś może mieć 3 piosenki z tego krążka, których słucha, a reszty nie ściągnął – i to wystarcza. A w przypadku Saintbox jest zupełnie inaczej. Żeby ułatwić dostęp do

całego materiału już wkrótce uruchomimy cyfrową wersję krążka, która będzie nieco tańsza. A nawet jeśli ktoś nie ma pieniędzy i miałby to sobie ściągnąć, to i tak będę bardzo nalegała na to, żeby słuchacze poznali kompletny album. Stanowi on zwartą strukturę, opowiada spójną historię. Nie jesteś rygorystyczna w kwestii autorskich praw majątkowych? W realizację The Saintbox zainwestowaliśmy z Olem z własnych kieszeni bardzo konkretne sumy, kolejne koszty poniósł nasz wydawca. Uważam, że jeśli chcemy się cieszyć dłużej jakąś płytą, uczciwie byłoby zapłacić za album. Chciałam tylko podkreślić, że jeśli ktoś KONIECZNIE chce ten album ściągnąć za darmo, bo nie ma 35 złotych, niech proszę ściągnie całość i posłucha w kolejności, bo to część naszej pracy i szkoda byłoby prezentować ten album w niepełnej formie. Bardzo dobrze rozumiem potrzebę przesłuchania całości przed decyzją kupna, staramy się temu sprostać. I cieszy mnie, jeśli mam odbiorców, nawet tych niepłacących – choć chciałabym by byli świadomi, że potrzebne są nam ich pieniądze, by nagrać i wydać kolejny album. To dość proste równanie, niech każdy ma szansę przetrawić je indywidualnie. Kiedy słuchałam Eulalii z The Saintbox momentami przechodziły mnie dreszcze. Takie właśnie emocje chcieliście wzbudzić? Eulalia rzeczywiście jest nieco wstrząsająca. Ten kawałek ma emocjonalne, kontrastowe skoki. Cieszę się, że tak to postrzegasz, że wzbudza to raptowne emocje. Ten utwór posiada melodramatyczny klimat starego kina… Który wzmocniony jest przez teledysk? Tak. Klip jest autorstwa Maćka Szupicy, który jest również odpowiedzialny za wizualizacje na naszych koncertach. Materiał koncertowy, choć spójny z płytą, nieco się od niej różni. Traktujemy je jako całościowe widowisko, zarówno wizualne, jak i dźwiękowe. Będziemy męczyć Maćka, żeby poza wizualizacjami koncertowymi pokazał jeszcze trochę swojego wielkiego macji. Będzie tego więcej! Zdecydowaliście się stworzyć krótszą wersję Eulalii. To ze względu na radiowy rygor? Rygor – to źle powiedziane. Musieliśmy podjąć decyzję. Mogliśmy albo wybrać piosenkę, która jest krótsza, albo którąś skró-

TOUCHÉ | maj 2012


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.