3 minute read

Miasto

Z miłości do tramwajów, z miłości do Szczecina

Advertisement

Nikola Gawrońska, poznaliśmy ją jako fotografkę, zresztą nie tylko my, bo cały Szczecin. Jednak już po pierwszej minucie rozmowy okazało się, że od dziecka chciała być lotnikiem, a z czasem zakochała się w tramwajach. Na chwilę wyjechała ze Szczecina, tylko po to, by stwierdzić, że to jej miasto. Teraz wróciła z nową energią i już łapie dla nas nowe kadry.

ROZMAWIAŁA PAULA DĄBROWSKA / FOTO NIKOLA GAWROŃSKA

Często wspominasz, że „na szczęście wróciłaś do Szczecina”, a dlaczego

w ogóle wyjechałaś? - Nie wiedziałam wtedy, czy chcę zostać w Szczecinie, czy może wyjechać do innego miasta. Szukałam swojego miejsca na Ziemi. Często podróżowałam, np. do Berlina. W stolicy Niemiec się zakochałam. Przez wyjazdy zdecydowałam, że chcę być pilotem samolotu. Gdy miałam 16 lat, wzięłam udział w rekrutacji do szkół w Warszawie, Rzeszowie i Wrocławiu. Rzeszów był drugi na mojej liście, ale zdecydowałam, że właśnie tam wyjadę. To był błąd - małe miasto bez tramwajów (uśmiech). Byłam zaskoczona, bo mało kamienic, bo wszystko takie podobne do siebie…

Nie do końca mogłaś się tam odnaleźć?

- Często się śmiano, że „w Szczecinie to pewnie tylko paprykarz jemy”, nauczyciele byli przekonani, że my tu mówimy na co dzień po niemiecku. Do tego mieszkałam sama w akademiku. Trudno mi było tak żyć na drugim końcu Polski. Co weekend jeździłam do domu – raz samolotem, raz pociągiem. Stwierdziłam w końcu, że mam dosyć, tęskniłam za domem, klimatem większego miasta i tramwajami. W Szczecinie wsiadałam do „trójki” do domu i nie chciałam z niej wysiadać. Podjęłam decyzję, że wracam, bo tu jest moje miejsce. Wcześniej mówiłam, że Szczecin jest nudny, tu nic nie ma, ale jak przeanalizowałam swoje „przygody”, to się przekonałam, że jednak wszystko, czego w życiu szukałam, miałam właśnie tu.

Coś w tym jest, że doceniamy nasze miasta, jak je opuścimy. Ja na przykład uwielbiam ten spokój Szczecina. - Szczecin ma swój niezależny klimat, tutaj życie toczy się inaczej. Ludzie mają nieco inne spostrzeżenia niż w pozostałej części kraju, inaczej funkcjonują, zwykle więcej się kłócą, ale z drugiej strony w niedzielę widać ten spokój w mieście. Mieszkańcy siedzą w lokalach, w parkach – jest dużo zieleni. Pomimo młodego wieku porównałam swoje doświadczenia i doszłam do wniosku,

że to, czego szukałam, było na wyciągnięcie ręki, cztery przystanki od mojego domu, nawet nie. Wystarczyło pójść na mój przystanek i miałam to, co chciałam (uśmiech).

Mieszkańcy Szczecina poznali cię jako fotografkę. Skąd się wzięła miłość do

fotografii? - Swój pierwszy aparat dostałam, gdy skończyłam 4 lata. Później pojawił się większy i kolejny jeszcze większy, Pentaxa, Nikona. Po pół roku stwierdziłam, że brakuje mi możliwości i kupiłam następny Fuji. Z tym aparatem tak się rozwinęłam, że… no cóż rozmawiamy (śmiech).

Potem pojawiła się praca w „Tramwa-

jach”? - Na początku był Instagram - @niko3ek , który mam od 2017 roku. Najpierw były zdjęcia Szczecina, później pojawiały się tramwaje. Następnie przyszedł mi do głowy pomysł na Facebooka - Niko3ek Szczecin moje miasto. Później Tramwaje Szczecińskie w pewnym momencie zaproponowały mi współpracę, a później już pracę w marketingu. Ostatni był Tik Tok, na którym staram się pokazać ludziom, że Szczecin jest piękny i tłumaczę pewne rzeczy związane z komunikacją miejską. Chcesz zostać też motorniczą? - Tak, chcę być, ale czekam rok, bo muszę mieć ukończone 21 lat. Już się nie mogę doczekać, aż zacznę kurs. Pomysł bycia motorniczą podsunęła mi mama, jak zrezygnowałam z bycia pilotem, bo koszt okazał się dla nas nieosiągalny. Szkoła nie dopłaciłaby mi do niczego. Kurs na tramwaj kosztuje około 7 tys., a około 80% pokrywa firma. Potem przez 3 lata pracy masz pobierane z pensji drobną sumę, zależy od warunków, na jakie przystaniesz.

Co ciekawe, masz już wybrany swój

ulubiony tramwaj. - Tak! Mam swój ulubiony tramwaj, KT4Dt - 160, sprowadzony z Berlina. Jego historia jest dosyć wyjątkowa. Wszystkie Tatry mają jednakowe reflektory, a ten kwadraty – jest on po wymianie reflektorów. Ten model posiada swojego „brata” po modernizacji - 171, który także ma identyczne światła. Oba wagony zostały wyprodukowane jeden po drugim, w Berlinie jeździły w składzie, a tu na miejscu je rozdzielono i zyskały tę samą „wyjątkowość”. Tatry są niezawodne i przewidywalne. Większość motorniczych woli jeździć właśnie nimi niż nowszymi wozami. W starszych jest więcej maszynerii, mniej elektroniki. Jak coś mu dolega, to w 5 minut ogarniesz, co się dzieje.

Powiedz mi jeszcze, gdzie widzisz się

za 10 lat? - W tramwaju (śmiech). Mam nadzieję, że w Tatrze. Jak będę rano pracowała, to po południu wybiorę się na zdjęcia i na odwrót. To nie problem! Wszystko da się zrobić, tylko trzeba naprawdę chcieć. I nigdy się nie poddawać.

This article is from: