278
Alfred Siatecki
do wytworzenia własnych form życia duchowego, w oparciu o sprawnie funkcjonujący organizm społeczny, powstanie tego środowiska i jego dalszy rozwój stworzyło całkiem nową sytuację na Ziemiach Zachodnich, wypełniło żywą treścią duchową wielki ich człon z ruchliwymi pomostami na południe, północ i zachód. Fakt ten ma swoje znaczenie polityczne i kulturowe.
Chyba najbardziej dosadnie skomentował to Zygmunt Trziszka, który został wtedy „zupełnie nieopierzonym mieszkańcem wojewódzkiej Zielonej Góry”, podejmując pracę dziennikarską w „Gazecie Chłopskiej”. Jego zdaniem: Zielona Góra była wtedy najlepszym miejscem na ziemi, gdzie można było uprawiać „selfmademaństwo”. We wszystkich branżach wyzwolonych – dziennikarstwie, literaturze, nauce – doszli do głosu samoucy. Samouctwo rozumiem bardzo szeroko, wliczam do samouków wszystkich kształcących się zaocznie i przy pomocy innych „kombinacji”. Wojewódzka Zielona Góra chciała zafundować sobie własne środowisko twórcze, więc aura sprzyjała samoukom. Z tego eksperymentu miasto ma dziś własnych profesorów i docentów, poetów i dziennikarzy.
Bardziej szczegółowo przypomina powstanie zawodowej organizacji literackiej Janusz Koniusz: Zebranie inauguracyjne oddziału odbyło się w niedzielę 4 listopada 1961 r. Zarząd Główny ZLP reprezentowali – wiceprezes Paweł Jasienica, sekretarz generalny Jan Maria Gisges oraz opiekun kół młodych Stanisław Piętak. Prezes Jarosław Iwaszkiewicz przekazał nam własnoręcznie napisany list, który przechowywany jest w muzeum literatury biblioteki wojewódzkiej w Zielonej Górze. Zebraniu, obyczajem tamtych lat, nadano niemal taki rozgłos, jakby to było otwarcie jakiegoś wielkiego zakładu produkcyjnego. Wszyscy, z wyjątkiem zniedołężniałego już Włodzimierza Korsaka, zostaliśmy funkcyjnymi. Prezesem obraliśmy Solińskiego, sekretarzem Kajana, skarbnikiem Wachowiaka. Ja zostałem członkiem zarządu. Zabrakło członków, by powołać wymaganą statutem komisję rewizyjną. Więc