Łódź—Warszawa / Paweł Jaczewski + Mariusz Andryszczyk

Page 1

Między Łodzią a Warszawą #01/2014 Egzemplarz bezpłatny



Mariusz Andryszczyk

Paweł Jaczewski

ódź jest wielką zagadką. Dwadzieścia trzy lata po transformacji ustrojowej miasto wygląda jakby przed chwilą skończyła się wojna. Nawet gorzej, bo II Wojna Światowa pod względem zniszczeń obeszła się z miastem łaskawie i nawet przez chwilę miasto pełniło funkcję stolicy. Łódź w końcu musi się zdecydować co ze sobą zrobić. Czas działać! Trzeba odpowiedzieć sobie na kilka zasadniczych pytań. Jak zagospodarować masę ludzi, którzy nie odnaleźli się w nowej rzeczywistości po upadku przemysłu w mieście? Czy główną atrakcją miasta ma być centrum handlowe? Dlaczego miasto wydaje miliony na nowe inwestycje a zapomina o tak elementarnych rzeczach jak sprzątanie ulic, dbanie o zieleń w centrum, zadbanie o spójną i profesjonalną identyfikację przestrzeni publicznej? Co zrobić z piękną XIX w. zabudową, która ciągle niszczeje lub którą się wyburza, a w jej miejsce, w centrum miasta, powstają parkingi? Czy akcja Mia100 Kamienic (chwalebna skądinąd) wystarczy? I wreszcie jaką funkcję miasto powinno spełniać? Przemysłową? Akademicką? Kulturalną? W miejscu gdzie mieszkam (Retknia) od lat nikt nie sprząta ulicy, trawnik jest wielkim błotnistym gejzerem, chodnik jest połamany. Gdy napisałem w tej sprawie do odpowiedniego urzędu, dostałem odpowiedź, że moje uwagi zostaną uwzględnione. Na uwzględnienie czekam już cztery lata. Dwieście lat temu Łódź była najbardziej rozwijającym się miastem Europy. Liczba ludności skoczyła z niecałego tysiąca w 1815 roku do ok. sześciuset tysięcy sto lat później. Obecnie miasto traci najwięcej mieszkańców spośród wszystkich polskich miast. Mam nadzieję, że za sto lat w Łodzi będzie mieszkało jednak więcej niż tysiąc osób.

arszawa da się lubić. Centrum tętni życiem, a satelitarne dzielnice pięknieją. Mamy tonę przyjemnych kawiarni, kluby, w których chcą grać gwiazdy elektroniki i Warsaw Gallery Weekend. Powoli powstaje nawet druga linia metra, a ścieżek rowerowych jest już ponad 360 kilometrów. Oczywiście, nie jestem zadowolony, gdy widzę kolejną ogromną reklamę zasłaniającą okna budynków mieszkalnych albo kolejne niepasujące do niczego osiedle z wysokim ogrodzeniem. To drobne sprawy, którymi nie chcę się martwić. Wierzę, że umiłowanie brzydoty i pazerność kiedyś Polakom przejdzie. Są tu fantastyczni ludzie, którzy o problemach mówią głośno – dzięki nim reklama z modernistycznego budynka Smyka może zniknąć. To co mnie niepokoi, to działania na pierwszy rzut oka nieuczciwe i przekręty uszyte najgrubszymi nićmi. Nie wiem, kto pozwala Lidlowi na zniszczenie zabytkowej praskiej parowozowni. Nie rozumiem, dlaczego nie można odwołać nieudolnego dyrektora Centrum Sztuki Współczesnej, który zamienia ważną dla kultury instytucję, w miejsce sporów i protestów. Dlaczego wrogiem mieszkańców centrum są właściciele klubokawiarni, do których chcą przychodzić ludzie? No i dlaczego wciąż płonie tęcza na placu Zbawiciela? Trochę się boję, że korupcja, chciwość deweloperów albo zła wola niektórych urzędników w końcu ostudzą zapał i zabiją potencjał, który widać tu teraz gołym okiem. Młodzi wybiorą Berlin, a Warszawa zamieni się w sypialnię dla pracowników korporacji. Mam nadzieję, że do tego nie dojdzie i cieszę się tym, co jest teraz. Kiedy w letnie wieczory spaceruję po Warszawie z przyjaciółmi, czuję się dobrze. Na razie nie chcemy wyjeżdżać.

#01/2014

Od redakcji

3


Miasto 20–35

Zmiany

Wielka płyta

O architektonicznych przemianach w Łodzi opowiada Paweł Kaczmarczyk.

Warszawskie Jelonki vs łódzka Retkinia – czym się różni życie w wielkiej płycie?

16

6 Warszawa na talerzu A mnie urzekła Łódź Łódź okiem Niemca – opowiada Frank Schuster, kulturoznawca i badacz historii miasta.

Gdzie jeść w Warszawie przez cały dzień i nie stracić majątku.

18

12 #01/2014

4


Mad Man O trudach zawodu copyrightera opowiada Radosław Błoński

38

Łódź koloruje Evviva L`arte

Wielkoformatowe ilustracje zalewają Łódź

Ilustrowany przewodnik po instutucjach sztuki w Łodzi i Warszawie

32

Asystent O pracy na planie warszawskich sesji modowych opowiada Wojciech Affek

20

40

Dingbat Rockstar Refleksje po Łódź Design Festiwal

Rzeźba w parku

34

Fotoreportaż z Parku Rzeźby na warszawskim Bródnie

Co słuchać

26

O scenie klubowej w Warszawie opowiada Piotr Najar

Praca

36

38–41

Kultura 20–37

#01/2014

Spis treści

5


#01/2014

Miasto

6


Warszawskie Jelonki i łódzka Retkinia mają ze sobą zadziwiająco wiele wspólnego – czym się różni życie w wielkiej płycie? Mariusz Andryszczyk, Paweł Jaczewski

#01/2014

7


Boisko przy szkole, która z powodzeniem mogłaby zagrać w klasycznym horrorze sci-fi Klasa 1999

Paweł Jaczewski

Gdybym stracił przytomność i ocknął się na Retkini, pewnie pomyślałbym, że jestem u siebie, na warszawskich Jelonkach. Na typowym polskim blokowisku z kupą na chodniku i wszędobylską informacją, komu wypada kibicować.

#01/2014

Miasto

Moim przewodnikiem po Retkini jest Mariusz, który mieszka tu od dawna i – ujmując to delikatnie – ma niezbyt dobrą opinię o okolicy. Pokazał mi posesję miejscowej parafii z wielkim domem księdza i wyraźnie skromniejszą kaplicą. Zwrócił uwagę na urbanizacyjny chaos, niekonsekwentną zabudowę, olbrzymi mural przedstawiający kozy i źle zaprojektowany gmach Domu Kultury. Retkini nie udało się uniknąć losu większości polskich osiedli – bloki pokrywa słynna pasteloza. Miejscowi urzędnicy jeden z większych bloków kazali przyozdobić egipskimi piramidami. Widok wywołuje mój uśmiech, niestety raczej gorzki. Bo wielka płyta to nic śmiesznego. Niezależnie od miasta, smutne wieżowce przytłaczają tak samo. W zimie jest zawsze tak samo zimno,

8

a w lato zawsze nieznośnie gorąco. Na każdym z tych osiedli można pójść do Lidla albo Biedronki i na każdym dostać wieczorem w łeb. Wszędzie pusto, cicho i spokojnie, wszędzie jest jakiś beznadziejny parczek i trochę dzieciaków, które będą się musiały nieźle namęczyć, żeby się stąd wydostać. O wiele bardziej prawdopodobne, że się przyzwyczają. Patronem ulicy, na której mieszka Mariusz, był kiedyś Feliks Dzierżyński. Może trochę szkoda, że już nim nie jest, bo niektórzy już pewnie nie pamiętają, kogo za tę wielką płytę należy winić.


Na retkińskich wieżowcach wymalowano egipskie piramidy, a nawet tęczę. Oby nie podzieliła losu pracy Julity Wójcik z placu Zbawiciela w Warszawie Na poprzedniej stronie Jedna z górek na warszawskich Jelonkach, usypana z ziemii, którą wykopano pod fundamenty blokowiska

#01/2014

Wielka płyta

9


Atrakcją Jelonek jest amfiteatr im. Michaela Jacksona. Osiedle znajduje się na terenie dzielnicy Bemowo, gdzie w 1996 gwiazdor zagrał jedyny koncert w Polsce

#01/2014

Miasto

10


Mariusz Andryszczyk

Jeden z domków Osiedla Przyjaźń – fantastycznie zaprojektowanej przestrzeni, o którą niestety nikt nie dba

Gdybym stracił przytomność i ocknął się na Jelonkach, pomyślałbym pewnie, że po udanej libacji na placu zabaw, jestem na Retkini w Łodzi.

Takie same asfaltowe dróżki, takie same, chaotycznie poustawiane bloki, połać trawnika z ławeczkami i charakterystyczne górki – dawniej kupy gruzu i śmieci, obecnie zarośnięte trawą lub, zimą, pokryte śniegiem atrakcje dla małych saneczkarzy. Ciekawym miejscem wydał mi się namiot-amfiteatr. Kiczowata przestrzeń, nazwana imieniem Michaela Jacksona (!), typowy dla lat 90-tych zamęt myśli twórczej prezesa spółdzielni, ale #01/2014

jak stwierdził Paweł, mój przewodnik po Jelonkach – miejsce, w którym jednak, latem, spotykają się ludzie. Na Retkini latem ludzie spotykają się właśnie na placu zabaw – w ciągu dnia 30 m2 wypchane jest po brzegi matkami dziećmi, wieczorem młodzież pije alkohol. Paweł pokazuje mi też Osiedle Przyjaźń – drewniane osiedle dla budowniczych Pałacu Kultury zbudowane na terenie Jelonek w 1952. Okazuje się, że drewniane baraki, niszczejące, z łuszczącą się farbą, często niezamieszkane, robią lepsze wrażenie niż blokowy nieład. Tu widać, i czuć, że przestrzeń jest zorganizowana. Baraki są skromne, ale nieźle zaprojektowane, stoją w równych rzędach oddalone od siebie w bezpiecznej odległości. Między nimi zieleń, drzewa, krzewy. Są też miejsca użyteczności publicznej – restauracja, biblioteka, studencki klub Karuzela. Osiedle Przyjaźń przypomina trochę małe miasteczko z innego niż Polska kraju. Gdyby wyremontować drewniane domy niewiele trzeba by robić by ludzie się tu Wielka płyta

świetnie czuli. Osiedle z lat 50-tych bije na głowę obecną myśl architektoniczno-deweloperską. Paweł mówi, że domki nie są w rejestrze zabytków. Nie zdziwiłbym się gdyby pewnego dnia buldożery zrobiły swoje na Osiedlu Przyjaźń. Wielka płyta mnie przeraża. Gwałcąca przestrzeń pamiątka po proletariacie, zakała polskich miast, jest jak cichy zabójca. Ludzie są już do niej przyzwyczajeni. Może nie wiedzą, że można inaczej. Czasem wydaje się, że może jednak nie jest aż tak źle, że może przesadzam, że nowe ławki, boisko, kilka drzew, świergoczące ptaki i bawiące się dzieci na zasranym przez psy trawniku, że chaos pomalowany w żółto-zielone pasy to jest jednak to. Może jest OK. Bo czego tu chcieć więcej? Jeszcze chyba bardziej przeraża fakt, że obecnie deweloperzy nawet nie silą się na jakąkolwiek zmianę zagospodarowania nam przestrzeni. Nadal z wielkim rozmachem budowane są bloki. No, może z tą różnicą, że obecnie są odgrodzone od reszty świata. 11


Obcokrajowcy z Niemiec czy z Anglii patrzą pozytywnie na Łódź, bo mieli to samo u siebie w Manchesterze, Leeds czy Essen Z F r a n k i e m S c h u s t e r e m rozmawia Mariusz Andryszczyk

#01/2014

Miasto

12


#01/2014

13


W Łodzi znalazłeś się przez przypadek...

A Warszawa?

Mieszkałem przez półtora miesiąca w Warszawie. Szukałem materiałów w archiwum do mojej pracy doktorskiej. Nikogo tam nie znałem. Poza tym, że w styczniu i lutym była okropna pogoda, i po tygodniu pobytu skradziono mi komputer, problem z Warszawą jest taki, że jeśli nie znasz tam nikogo, nie wiesz gdzie są jakieś knajpy, kluby, galerie, to pozostaje ci tylko centrum, gdzie są turyści i kosmiczne ceny. Było to dziwne – w Warszawie miałem depresję, bo byłem zupełnie sam. W porównaniu z Warszawą Łódź wydawała mi się cywilizowanym miastem. Tutaj masz możliwości, nawet jeśli nikogo nie znasz. Możesz iść na Piotrkowską do jakiego pubu i po prostu rozmawiać z ludźmi. W Warszawie tego nie było. Tam trzeba było znać kogoś, kto wciągnąłby cię w życie miasta. Wszystko było rozproszone. Tu wszystko było w jednym miejscu.

Tak. Studiowałem w Niemczech historię Europy Środkowej i po studiach magisterskich chciałem zrobić doktorat. Tydzień po obronie spotkałem kolegę z germanistyki, który szukał kogoś, kto chciałby wyjechać na stypendium do Polski, do Łodzi.. I tak się tu znalazłem. Byłem tu rok i spodobało mi się, bo to miasto ma jakiś klimat. W 1997 było trochę szaro, ale ludzie byli nastawieni optymistycznie – wierzyli, że będą jakieś zmiany. Otworzyło się wiele klubów, galerii i poza tym, w styczniu 1998, pojawiły się pierwsze bankomaty w Łodzi! Przed bankami były kolejki – wszyscy ustawiali się po kredyty.

Co Łódź ma do zaoferowania?

Łódź ma problem taki, że wszyscy Polacy myślą, że tu jest pustynia i, że nie ma kultury. W 2002 moja mama była szefową wydziału języka niemieckiego dla obcokrajowców na uniwersytecie w Niemczech. Były tam dziewczyny z Krakowa z Akademii Górniczo-Hutniczej. Mama, jeszcze wtedy nigdy nie była w Łodzi, chciała coś wiedzieć na temat tego miasta. Zapytała je, co wiedzą o Łodzi. Reakcja: „O Jezu, Łódź! Tam normalni ludzie nie jeżdżą.

Przeżyłeś szok kulturowy?

Przed przyjazdem do Polski byłem w Rumunii, Bułgarii i w Rosji. Mój szok kulturowy po przyjeździe do Łodzi był zupełnie odwrotny niż można się spodziewać. Gdy mieszkałem na Matejki, gdzie były typowe socjalistyczne bloki myślałem „ok, to znam, nawet klimat pijanych portierów w bloku znam” ale gdy szedłem Piotrkowską myślałem „dziwne, gdzie ten wschód?, przecież tutaj jest zachód”. Wszystko było – witryny sklepowe, supermarkety, puby. Irytowało mnie to nawet, bo szukałem tu wschodu, ale wschód, już wtedy, był chyba pomiędzy Ukrainą a Rosją, bo na pewno nie tu. Miałem nadzieję, że będzie jak w Rosji albo w Bułgarii, ale różnica była duża. Wtedy, gdy porównałeś np. Wrocław i Łódź, miało się wrażenie, że z Łodzi coś będzie, pod względem kulturalnym i ekonomicznym, a Wrocław nie miał pomysłu na siebie. Zmienił się prezydent Wrocławia i teraz jest zupełnie odwrotnie. Wrocław jest teraz w centrum Europy.

#01/2014

Miasto

14


To miasto bezrobotnych i gangsterów.”

O Jezu, Łódź! Mama zapytała: „A wy tam byłyście?” proszę pani, oczywiście, że nie!” Tam normalni „Nie, Parę lat temu, na jakiejś konferencji była zorganizowana wyludzie nie jeżdżą. naukowej, cieczka po Łodzi, którą oprowadzałem. To miasto Jedna pani profesor z Warszawy mówi drugiej pani profesor „Zobacz, jest bezrobotnych do organizowana wycieczka po Łodzi. Ale co? Przecież nie mają tu zamku.” i gangsterów po Łódź często była traktowana jak nie pol-

skie miasto. Inne, dziwne, bez kultury, miasto, w którym liczył się tylko pieniądz.Obcokrajowcy z Niemiec czy z Anglii patrzą pozytywnie na Łódź, bo mieli to samo u siebie w Manchesterze, Leeds czy Essen. Długo myślano co zrobić z tymi miastami, pustymi fabrykami, ale w końcu się udało. Miasta post-industrialne zamieniono na miasta kultury. Essen parę lat temu było Europejską Stolicą Kultury. W Łodzi jest brak koordynacji. Gdzieś, ktoś otworzy galerię, gdzieś ktoś kawiarnię, ale nie ma ogólnej koncepcji. Byłem na konferencji związanej z rozwojem Łodzi, na której byli też przedstawiciele miast partnerskich. Było dużo dyskusji, ale z Uniwersytetu Łódzkiego byłem tylko ja. Wszyscy myśleli, że jestem bardzo ważny, skoro byłem jedyną osobą, która miała na identyfikatorze napisane: Uniwersytet Łódzki. Problem z Łodzią jest taki, że wszyscy są zrezygnowani i nie wiem na co czekają. Na cud? Niby coś się dzieje, są projekty, młodzi ludzie

coś robią, ale nie ma nikogo, kto by to wszystko skoordynował. A Łódź ma niesamowity potencjał. To chyba jedyne prawdziwe XIX wieczne miasto w Europie. Jednym z absurdów myślenia o tym mieście jest zarzut, że Łódź nie ma centrum. Czyli rynku, od którego odchodzą ulice. I to ma być prawdziwe centrum. Oczywiście jest to bzdura. Już przed pierwszą wojną światową były plany na budowę takiego centrum. Podczas drugiej wojny Niemcy uważali, że cała zabudowa jest polsko-żydowska, bo stopień nachylenia dachów powinien, według aryjskich w ytycznych, wynosić 45%. Więc były plany, żeby na Zachodniej, w okolicach Gdańskiej i 6-go Sierpnia, budować nowe, aryjskie centrum. Jedyne osiedle na Stokach, które wybudowali Niemcy ma budynki z dachami o kącie nachylenia właśnie 45%. Oczywiście pominięto fakt, że większość Piotrkowskiej zaprojektowana była przez niemieckich architektów. I teraz znów mówi się o tym, że Łodzi brakuje centrum. Powstają kolejne biurowce a jest tyle wspaniałych budynków, które można by wyremontować.

Masz jakieś swoje magiczne miejsca w Łodzi?

Jest wiele ciekawych willi, np. willa Kindermana na Wólcza ńsk iej. Podwórka. Jeśli chodzi o knajpy – z tych, do któr ych chodziłem został Bagdad, Szafa i Kaliska, która ma swoją legendę, ale zaczęło się tam pojawiać tzw. dresiarstwo. Na szczęście jest OFF Piotrkowska.

Frank Schuster – jest Niemcem urodzonym w Transylwanii, badaczem historii miasta Łodzi, literaturoznawcą, kulturoznawcą, wykładowcą w Katedrze Literatury i Kultury Niemieckiej Uniwersytetu Łódzkiego

#01/2014

Frank Schuster

15


W Łodzi ostatnio dużo się zmienia, ale czy miasto ma pomysł na siebie? z P a w ł e m K a c z m a r c z y k i e m rozmawia Mariusz Andryszczyk

Totalny chaos. Ale może tak właśnie miało być?

Moim zdaniem jeśli budynek ma za dużo smaczków, za dużo materiałów, za dużo faktur, to nawet gdyby te materiały były wysokiej jakości, całość i tak będzie wygląda jak slums. Jakby był pozlepiany. Najbardziej charakterystyczne są te ‚gluty’ w środku. Podobają mi się. Dobrze wyglądają w nocy. Natomiast wszystko dookoła powinno być tłem. Cała uwaga powinna się skupiać na środku. Gdyby powycinać te wszystkie niepotrzebne elementy... (Paweł zakrywa niepotrzebne jego zdaniem elementy elewacji na ekranie komputera). Ten budynek ma dobrą bryłę, jest delikatnie zaokrąglony, delikatnie przekrzywiony – i to by już wystarczyło. Inny budynek - na Złotej 44. Super budynek na etapie wizualizacji, i zobacz co z nim zrobili. Libeskind kupił wszystkich świetną wizualizacją, a potem się okazało, że nie można tego zbudować w takiej smukłej formie i tak naprawdę nie za dobrze to wygląda. Wizualizacja jest zachwycająca, ale efekt końcowy słabszy... i jeszcze wykorzystano fatalne materiały. Tandeta. Natomiast budynek Metropolitan jest genialny.

Czy w Łodzi są jakieś nowe interesujące budynki?

Jednym z moich ulubionych budynków w Łodzi jest biurowiec przy rondzie Solidarności. Za dużo dzieje się na jego dachu, ale nie wiem czy widziałeś jak wygląda atrium? Od strony ronda budynek jest zamknięty, z boku jest wejście i znajduje się tam piękny teren z ławkami, zielenią, gdzie ludzie się mogą spotkać, usiąść i pogadać. Podoba mi się biurowiec przy Wólczańskiej, zaprojektowany przez łódzkie biuro. (Do rozmowy wtrąca się Gosia: podoba mi się ten budynek!) Podoba ci się? To jest budynek, który kipi testosteronem. Totalnie męska architektura. Kobiety nie lubią takich budynków. Warto też zwrócić uwagę na hotel Double Tree, krytykowany zresztą przez mieszkańców, że jest ponury.

A budynek paragraf? Wydział prawa UŁ.

Stoi obok biurowca, o którym wspomniałem i w tym zestawieniu ‚paragraf’ przegrywa. Moim zdaniem architektura nie powinna być przegadana. Nie może się za dużo dziać. Na przykład Złote Tarasy w Warszawie. Jak popatrzysz na nie od strony dworca, to co widzisz?

#01/2014

Miasto

Jest zaprojektowany przez Normana Fostera. Zdobył 1. miejsce za najlepszy budynek biurowy w Europie. Prosty pomysł na bryłę i niesamowite atrium. To jest budynek, który może stać w jakiejkolwiek stolicy europejskiej. Dokładnie. Zobacz jak on się pięknie otwiera na przyległe ulice. Prostota i funkcjonalność. Ten budynek przyciąga pełno ludzi. Najlepsze budynki stwarzają dobrą przestrzeń, żyją. Dokoła są ulice, skrzyżowania, a tam jest cicho, zieleń, fontanna, ludzie tam chętnie przychodzą. I o to chodzi w architekturze.

A co sądzisz o EC1?

Genialny pomysł, który został przedobrzony, przekombinowany. Lepiej wyglądałby bez tych dodatków po bokach. Powinna tu być tylko blacha, bez tych‚ balkoników’. Gdyby zostawić tylko 3 trójkąty, miałoby to siłę. Poza tym, powstaje nowe centrum, wizytówka Łodzi, tylko nie ma koncepcji co tam miałoby być.

Czy zatem coś się w Łodzi zmienia?

Marek Janiak, były prezes Fundacji Piotrkowskiej, został architektem miasta. W 2011 zespół Janiaka wygrał konkurs na Wnętrze Roku, który

16


Za 200 mln złotych w Łodzi powstanie budynek zaprojektowany przez Daniela Libeskinda

nie ma sensu odrestaurowywać miasta w 100%. Uważam, że należałoby dodać coś ze współczesności.

A podoba ci się akcja Mia100 Kamienic?

W 2011 zespół Marka Janiaka wygrał konkurs Wnętrze Roku, który został zorganizowany przez.. Janiaka. został zorganizowany przez.. Janiaka. Jak dla mnie to żenada. Wnętrze, które zostało pokazane w 3 głównych magazynach wnętrzarskich w Polsce, i jako pierwsza polska realizacja, ukazało się w Biblii Światła, zostało odrzucone w przedbiegach. Nie weszło nawet do konkursu! Chyba coś tu jest nie tak?

Czy masz jakąś receptę na kierunek w którym miasto powinno iść przez kolejne lata? Bo mam wrażenie, że Łódź nie ma żadnej spójnej koncepcji rozwoju.

#01/2014

To jest podstawowe i zasadnicze pytanie dotyczące tego miasta. Podstawą jest przyjęcie funkcji, jaką to miasto powinno spełniać. Moim zdaniem Łódź powinna być zarówno ośrodkiem kulturalnym jak i luksusową noclegownią.

Z dobrym połączeniem z Warszawą.

Oczywiśćie. A pociąg powinien jechać trzydzieści minut maksymalnie. W Warszawie do pracy w godzinach szczytu jedzie się czasami ponad godzinę. Gdyby była taka szybka kolej, ludziom opłacałoby się inwestować w kamienice w Łodzi, gdzie mieliby wspaniałe mieszkania. Łódź mogłaby być centrum kultury w Polsce, z teatrami, galeriami, z Camerimage, z festiwalami itp. Pod względem architektury Łódź ma niesamowity potencjał. Powinno się odbudowywać i remontować zgodnie z tym, jak miasto wyglądało w latach swojej świetności. Oczywiście nie podchodziłbym do tego ortodoksyjnie, bo np. nie wykluczam przeszklenia ścian szczytowych w kamienicy, trzeba iść z duchem czasu,

Paweł Kaczmarczyk

Podoba mi się, tylko, że ten program zakłada 100 kamienic, i co dalej? To nic nie zmieni, bo niestety te obiekty muszą zmienić właścicieli. Wtedy już nie miasto nawet musiałoby płacić za remonty, tylko ci nowi właściciele, którzy mogliby nabyć kamienice na preferencyjnych warunkach. Pod warunkiem, że zrobią coś dobrego. W Warszawie lofty kosztują ok. 20 tys. za metr. Jeśli zestawimy to z ceną, jaką trzeba by zapłacić w Łodzi, to osoba z Warszawy, która mogłaby do centrum dostać się na piechotę, miałaby pod nosem galerie, restauracje, przyjazną przestrzeń, i szybkie połączenie z Warszawą, zastanowiłaby się nad tym, czy się tu nie przeprowadzić.

Paweł Kaczmarczyk – architekt i inżynier budownictwa. Projektuje wnętrza, architekturę, meble. Jego projekt, jedyny z Polski, znalazł się w prestiżowej Biblii Światła

17


Mieliśmy cel: zjeść śniadanie, obiad i kolację w Warszawie, w miejscach nieprzeciętnych i nie zapłacić za to majątku? Udało się! Mariusz Andryszczyk

Śniadanie

Obiad

Kolacja

Żoliborz. Tu czas płynie wolniej – tak głosi hasło w Faworach (1), do których trafiamy w niedzielę rano. Jest to jedna z kilku kawiarni w tej części ulicy. Schludne i z pomysłem na siebie, trochę przypominające te z Brooklynu lokale zapewniają niezadętą atmosferę, dobrą kawę i ciekawe menu. Są trochę od niechcenia, ale takiego przemyślanego niechcenia. Spokojnie – nie siedzieliśmy na europaletach, tylko na porządnych krzesłach. Można tu spędzić czas ze znajomymi, pogadać o interesach, pić kawę i czytać. Lub pisać. Jak kto woli. Biorę jaja z rozmarynem + świeży imbir + bagietkę. Całkiem nieźle. Gdyby jeszcze obsługa wiedziała, że trzem osobom ciepłe dania najlepiej podawać razem, a nie w 15 minutowych odstępach, kawiarnia byłaby na piątkę.

Solec. Restauracja (2), w której od razu widać, że nie o wystrój tu chodzi. Musiał być więc jakiś powód tego, że nie mogliśmy od razu dostać stolika. Był. Jedzenie. Restauracja nie posiada stałego menu więc składniki są sezonowe. Z okazji dnia świętego Marcina w lokalu królowała gęsina na wiele sposobów. I była przesmaczna. Miejsce jest połączeniem restauracji, klubu i galerii sztuki, w czym nie przeszkadza atmosfera stołówki, jaką pamiętam z Lumumby w Łodzi. Śródmieście. Beirut (3) – restauracja w której jakiś patriota zrobił cegłą pajęczynę na szybie, a drugi pomógł mu oblewając wejście czerwoną farbą. W środku, na suficie latają namalowane helikoptery, menu napisane militarnym fontem, drewniane, jednorazowe sztućce, stoły rodem ze sztabu głównego i libańskie menu. Króluje hummus (w ciekawych wariantach), kebab, falafel, i oczywiście burgery. Latem wielu ludzi stoi tu na chodniku, organizowane są też imprezy muzyczne. W niedzielne popołudnie jest jednak cicho i spokojnie, bezpretensjonalnie i miło.

Mokotów. 500 kalorii na zakończenie dnia wydaje się pomysłem szalonym, i na kolację, zamiast sałatki, wybieramy się na.. hamburgery. Nie można ich pominąć, bo jak mówi Michał hamburgery opanowały stolicę i zastąpiły‚ chińczyka, kebab czy pizzę. No i słusznie, bo hamburgery, które jedliśmy w dość niewyszukanym wnętrzu (4), w rytmie rapu, okazały się strzałem w dziesiątkę. Saska Kępa. Być może postradaliśmy zmysły, ale przecież przez cały weekend nie spróbowaliśmy warszawskiego klasyka – Frytek z okienka. Przejeżdżamy na drugą stronę Wisły, żeby spróbować tych najsłynniejszych (5). Przejedzeni i śpiący delektujemy się tłustymi ziemniakami w niezwykłej okolicy. Jutro będziemy cierpieć, ale co tam – są przepyszne!

1 Kawiarnia Fawory, ul. Mickiewicza 21

2 Restauracja Solec, ul. Solec 44 3 Beirut - Humus and Music Bar, ul. Poznańska 12

4 BurgerBar, ul. Puławska 74/80 5 Restauracja Renesans, ul. Francuska 33

Miasto

18

#01/2014


#01/2014

19


Mirosław Bałka Pamiątka Pierwszej Komunii Świętej, 1985 MS2, ul. Ogrodowa 19,
Łódź

#01/2014

Kultura

20


Galerie sztuki - wielkie i małe, państwowe i prywatne, interesujące i nudne – oto nasz bardzo subiektywny ilustrowany przewodnik po kulturalnych instytucjach Łodzi i Warszawy Mariusz Andryszczyk, Paweł Jaczewski

rojektujemy grafikę, a sztuce przyglądamy się z boku. Trochę poczytamy, co nieco obejrzymy. Nie jesteśmy znawcami, nazwiska obijają się o nasze uszy, a konteksty mieszają się ze sobą i często posiłkujemy się tekstem kuratora. Przychodzimy po inspiracje albo dla rozrywki. Nasz przewodnik po łódzkich i warszawskich galeriach będzie ilustrowany. Bo na tym się już znamy.

Warszawa

Nową sztukę w Warszawie można zobaczyć w 3 dużych instytucjach państwowych i wielu komercyjnych galeriach. Z placówkami publicznymi bywa różnie. Zdarzają się świetne przekrojowe wystawy (W sercu kraju, MSN) albo bardzo hermetyczne i trudne w odbiorze (British British Polish Polish, CSW).

#01/2014

W niewielkich galeriach można poczuć się lepiej. Trochę ze względu na mniejszą powierzchnię, ale też z przyczyny prozaicznej – żeby opłacić czynsz tu sztukę trzeba sprzedawać. Pewnie dlatego galerzyści starają się zbliżyć do publiczności i dbają o miłą atmosferę (Raster, Czułość). Na potwierdzenie tych słów, wystarczy wspomnieć świetny Warsaw Gallery Weekend. Dwa dni pełne wernisaży, specjalnie przygotowanych wystaw, spotkań z artystami, galerzystami i kolekcjonerami. Prawdziwe święto niezależnych galerii. Na osobne słowa zasłużyło Muzeum Sztuki Nowoczesnej, ponieważ dba o rozwój i promocję różnych dziedzin sztuk wizualnych: projektowania grafiki użytkowej (Malarze ilustracji) czy architektury (genialna Warszawa w budowie, MSN i MSH).

Łódź

Sztuką najnowszą w Łodzi zajmuje się jedna duża instytucja i kilka prywatnych galerii. Muzeum Sztuki działa naprawdę prężnie i zazwyczaj robi niezłe wystawy. Niestety, zdarzają się też nieciekawe, przeładowane i niezrozumiałe molochy (Korespondencje, MS2). Spośród galerii prywatnych na odwiedziny zasługuje na pewno Atlas Sztuki, gdzie wystawy są zawsze solidnie przygotowane (Teresa Tyszkiewiczowa), a katologi dobrze zaprojektowane (Twożywo). Podsumowując, zarówno w Warszawie, jak i w Łodzi jest co oglądać. Rozpoczęcie wędrówki po galeriach sztuki można zacząć od placówek państwowych, ale koniecznie z tej utartej ścieżki trzeba zboczyć i zobaczyć, co mają do zaoferowania skromniejsze prywatne przestrzenie sztuki.

21


Władysław Strzemiński, Sala Neoplastyczna. Kompozycja otwarta, 1946 MS1 ul. Więckowskiego 36, Łódź

Józef Robakowski, From my window, 1978-1999 Lokal_30 ul. Wilcza 29a/12, Warszawa

Mateusz Sadowski Rezonans, 2013 Galeria Stereo ul. Żelazna 68/4, Warszawa

Olaf Brzeski Sen – Samozapłon, 2008 Raster ul. Wspólna 63,
Warszawa

#01/2014

Kultura

22


Hubert Czerepok Nigdy nie będziesz Polakiem, 2008 Zachęta – Narodowa Galeria Sztuki pl. Małachowskiego 3, Warszawa

Zbigniew Libera Płaska rzeczywistość, 2010 Atlas Sztuki ul. Piotrkowska 114/116, Łódź

#01/2014

Tomasz Ciecierski Bez tytułu, 2013 Galeria Foksal ul. Foksal 1/4, Warszawa

Evviva l'arte

Katarzyna Kozyra Piramida zwierząt, 1993 Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski
 ul. Jazdów 2, Warszawa

23


Alina Szapocznikow seria Desery, 1970-1971 obok Paweł Althamer Guma, 2008 Muzeum Sztuki Nowoczesnej ul. Pańska 3, Warszawa

#01/2014

Kultura

24


#01/2014

Evviva l'arte

25


#01/2014

Kultura

26


Paweł Althamer i grupa Nowolipie Sylwia, 2010 W zimowym nakryciu (które niestety błyskawicznie zniszczono).

Na warszawskim Bródnie toczy się jeden z najciekawszych eksperymentów Muzeum Sztuki Nowoczesnej. Wymyślony przez Pawła Althamera Park Rzeźby wypełniają dzieła sztuki słynnych artystów. Czy blokowisko na peryferiach miasta to dla nich dobre miejsce? Paweł Jaczewski

#01/2014

27


Jens Haaning, Bródno, 2012 Monumentalny napis stał się wizytówką osiedla. Poniżej: Youssuf Dara, Paweł Althamer Toguna, 2011 W kulturze Dogonów toguna to miejsce spotkań i narad dla męskich mieszkańców wioski. Czy służy mieszkańcom Bródna?

#01/2014

Kultura

28


Rirkrit Tiravanija. Bez tytułu (przewrócony domek herbaciany z ekspresem do kawy), 2005 Podobno latem zamienia się w kawiarnię z miejscem dla dwóch osób. W zimę niestety nie działa,

#01/2014

Rzeźba w parku

29


Anioł Stróż (2013) Romana Stańczaka stanął na straży pozostałych dzieł. Może to uchroni je przed dewastacją?

#01/2014

Kultura

30


Monika Sosnowska „Krata", 2009 Konstrukcja idealnie dopasowana do okolicy, bo antywłamaniowe kraty pamiętające komunizm to stały element bródnowskiego krajobrazu. Poniżej: Susan Philipsz, „Nie jesteś sam (Czy Ziemia istniałaby bez Słońca?), 2010 – pierwsza „niewidzialna", bo dźwiękowa rzeźba w Parku Bródnowskim

Jedna z wielu subtelnych interwencji w przestrzeni Katarzyny Przezwańskiej (Bez tytułu, 2010) Poszukiwanie kolorowych plam może być niezłą zabawą.

#01/2014

Rzeźba w parku

31


Łódź po raz drugi w historii stała się miastem murali. Czy tym razem wizerunek miasta na tym skorzysta? Paweł Jaczewski

#01/2014

Kultura

32


ódzkie murale reklamowe z czasów Polski Ludowej to perły polskiego projektowania graficznego i świadectwo świetności upadającego dziś miasta. Ubolewam nad tym, że nikt nie chce ich odrestaurować. Chcąc przywrócić Łodzi status miasta murali, festiwal Urban Forms umożliwia ilustratorom z całego świata pokrywać łódzkie kamienice wielkimi malowidłami. Pomysł szlachetny, ale efekty wywołują we mnie mieszane odczucia. Podziw dla umiejętności twórców i determinacji organizatora miesza się z poważnymi zastrzeżeniami do gustu wyżej wymienionych i procesu wyboru „płócien”, jak nazywa ściany przeznaczone do pomalowania kurator festiwalu - Michał Bieżyński. Zastanawiam się też, czy murale tak bardzo różnią się od wielkoformatowych reklam, które są tak męczące. To bardzo wątpliwe. Osobiście wolałbym, żeby było raczej czysto i schludnie, a ściany porastał bluszcz. No ale pewnie byłoby nudno, a przecież „Łódź kreuje” i kolorowo być musi.

Najgorsze jest, że nikt nie spytał mieszkańców Retkinii o opinię O sprawie bardzo ciekawie napisała Hanna Gill-Piątek w Dzienniku Łódzkim (Jezus i bałwanek odwiedzają bloki, czyli estetyczna wojna o osiedla, Dziennik Łódzki, 29 września 2013). Dziennikarka zwraca uwagę na miałką treść i powtarzalność obrazów, opowiada też o kontrowersjach wokół największego muralu, który powstał na Retkini. Obraz wywołał protest mieszkańców i wcale im się nie dziwię – żywe kolory, niezwykły rozmach, zdominowanie krajobrazu modernistycznego osiedla i wieloznaczna treść nawiązująca do katolickiej ikonografii sprawiają, że wiele osób poczuło się urażonych. Najgorsze jest, że nikt nie spytał mieszkańców Retkinii o opinię, a odpowiedź organizatorów i władz spółdzielni na ten zarzut wywołuje zażenowanie: - Nie musimy pytać o zgodę mieszkańców - powiedział wiceprezes spółdzielni Zbigniew Marcinkowski. Teresa Latuszewska-Syrda, wiceprezes Urban Forms, użyła tego samego argumentu - przy malowaniu na miejskich lub spółdzielczych kamienicach nie ma obowiązku pytania mieszkańców o zdanie. Po takich słowach przestaję się dziwić, że Łódź jest najszybciej wyludniającym się miastem w Polsce. Może niedługo będziemy mieli polskie Detroit. W pustym mieście będzie jeszcze łatwiej o przestrzeń dla „sztuki”.

Konkurs! Wypełnij obrysy budynków, które znajdują się na tych stronach takim muralem, jaki chciałbyś mieć na ścianie swojego bloku/kamienicy i przyślij nam skany lub zdjęcia. Najciekawsze propozycje opublikujemy na stronie internetowej Ł-W.

#01/2014

Łódź koloruje

33


#01/2014

Kultura

34


Łódź Design Festiwal to zdecydowanie nie tylko wystawa w centrum festiwalowym rozmawiają M a r i u s z A n d r y s z c z y k i P a w e ł J a c z e w s k i

Wydarzeniem festiwalu miał być wykład Davida Carsona, jednak gwiazdor, który konsekwentnie pracuje nad niszczeniem wizerunku wizjonera projektowania graficznego, nie pojawił się w Łodzi

#01/2014

PJ: David Carson nie przyjechał na Łódź Dizajn Festiwal. A szkoda,

bo to chyba spotkania, warsztaty i goście są siłą tej imprezy. Niestety, nie udało mi się posłuchać nikogo, a wystawa w centrum festiwalowym to trochę za mało. Zastanawiam się, czy widziałem cokolwiek dobrego. A Ty? MA: A mnie denerwowały obskurne klatki schodowe, brudne podłogi, zamknięte toalety i wystające kable ze ściany. Podobała mi się wystawa ZA-MIESZKANIE - portret polskiej przestrzeni budowlanej. Koszmar i dramat polskiej urbanistyki PJ: To był faktycznie mocny punkt, ale niedawno otwarta Warszawa w budowie 5 (MSN i MSH) traktuje o podobnych problemach i niestety bije ten fragment łódzkiego festiwalu na głowę. Motywem przewodnim tej edycji było hasło: It`s all about humanity, ale to się w ogóle nie łączyło z tym, co widziałem. Zapamiętam chyba tylko komercyjne wystawy producentów płytek ceramicznych i oświetlenia. Niestety, mało ciekawe. Dodasz coś pozytywnego? MA: Myślę, że w przyszłym roku musimy ruszyć się poza centrum festiwalowe, pójść na wykłady i warsztaty i nastawić się na słuchanie a nie oglądanie.

Dingbat Rockstar

35


oraz gdzie pójść, żeby pobawić się w Warszawie z P i o t r e m N a j a r e m rozmawia Paweł Jaczewski

#01/2014

Kultura

36


Piotrek, na początek powiedz kilka słów na temat swoich zainteresowań muzycznych. Czego słuchasz i co puszczasz na imprezach?

Słucham przeróżnych rzeczy, wszystko zależy od nastroju. Jako didżeja najbardziej interesuje mnie szeroko rozumiana muzyka taneczna.

Jest gdzie pójść i jest liczna publiczność. Latem mamy genialne plenerowe imprezy, a zimą duże niezawodne kluby A co jest teraz modne?

Muzyka bitowa wywodząca się z hiphopu.

Czy w Warszawie można się pobawić?

Można. W ostatnich kilku latach doszło do renesansu klubowania. Dzisiaj jest bardzo dobrze. Co weekend jest do wyboru kilka dobrych imprez, a na połowie z nich będzie tłum ludzi. Jest gdzie pójść i jest liczna publiczność. Latem mamy genialne plenerowe imprezy, a zimą duże niezawodne kluby, jak 1500 m2 albo Powiększenie. Ale nie tylko tam można się pobawić. Jest mnóstwo przytulniejszych przestrzeni, które w weekendy zamieniają się w miejsca do tańczenia np. moje ulubione Koszyki.

#01/2014

Piotr Najar – didżej, grafik, organizator imprez i działacz kulturalny. Związany m. in. z Club Collab i fundacją Wihajster. Grał we wszystkich ważnych klubach Warszawy. Ostatnio jest zajęty projektowaniem grafiki, ale nadal kupuje winylowe płyty

Byłem niedawno w Pradze, gdzie dla odmiany nie dzieje się nic ciekawego. Większość klubów przypomina warszawski DeLite – komercyjny klub, w których zamożni cudzoziemcy polują na piękne Czeszki lub odwrotnie. To chyba efekt zalewu turystów – paradoksalnie Warszawska biedna oferta turystyczna bardzo dobrze wpłynęła na scenę klubową. Mi się wydaje, że możemy być dumni.

Czy nowe trendy muzyczne docierają do Warszawy z opóźnieniem?

Nowe trendy są tu od razu. Jak pojawia się nowa fala muzyczna, to możesz w Warszawie pójść na imprezę, gdzie usłyszysz taką muzykę. Internet robi swoje. Nie ma już granic w muzyce. Co najfajniejsze, nie tylko didżeje są na czasie. Młodzież interesuje się muzyką. Ludzie oglądają Boiler Room, śledzą zagraniczne portale i chcą się bawić przy tym samym, co ich rówieśnicy na całym świecie.

Czy w Warszawie nie odczuwasz braku festiwalu?

Po pierwsze to mamy tu festiwale: Orange, a od zeszłego roku Selectora. Tylko, że moim zdaniem te wydarzenia są niepotrzebne. Oferta klubowa jest wystarczająco obszerna, a na festiwal fajnie jest pojechać gdzieś dalej. Niekoniecznie do Barcelony, mamy świetne imprezy muzyczne w Krakowie, a przede wszystkim w Katowicach. Sam opowiadałeś, jak w piątek po pracy biegiem przebijałeś się na drugi koniec miasta, żeby zdążyć na wieczorne koncerty Selectora. To w ogóle nie przypomina wakacyjnego luzu, który powinien panować na festiwalu.

Piotr Najar

Co innego mniejsze wydarzenia, w których program nie jest tak napięty, a bilet nie kosztuje 500 zł. Genialne są np. urodziny Mama Studio. Piknik z turniejem piłki nożnej w ciągu dnia, a wieczorem świetna impreza z plejadą polskich didżejów i producentów, no i zawsze jakaś gwiazda zagraniczna.

Czy gwiazdy często przyjeżdżają do Warszawy?

No pew n ie. Moi koled z y organizatorzy robią dobrą robotę. W Warszawie wystąpiły legendy, jak Carl Craig czy Moodyman i młodsi twórcy, o których jest bardzo głośno: Onra, Hudson Mohawke, Sbtrkt – można długo wymieniać. Do Warszawy niedaleko z Berlina, z Londynu też niezbyt. No i jest publiczność. Czemu mieliby nie przyjeżdżać?

A czy w najbliższym czasie spodziewasz się eksportu gwiazd z Polski do klubów za granicą?

Jeszcze chwila i świat zainteresuje się kilkoma projektami i nazwiskami. Ptaki, Ment XXL, Tomek Twardowski, Chloe Martini. Uwielbiam projekt The Very Polish Cut Outs – to zdecydowanie muzyka na eksport.

37


Mam za sobą 5 lat pracy za barem – widywałem już cięższe i mniej znośne charaktery z Radkiem Błońskim rozmawia Paweł Jaczewski

#01/2014

Praca

38


Radek, z wykształcenia jesteś kulturoznawcą. Jest trochę kultury w polskiej reklamie?

Myślę, że tak jak każda inna branża, reklama ma w sobie trochę z piłki nożnej. Są ci, którzy grają fair play i ci którzy od czasu do czasu faulują. Ale generalnie mogę powiedzieć, że tak. Istnieje taka. Jak wszędzie zdarzają się brzydkie sytuacje, szczególnie chodzi o pieniądze lub niespełnione ambicje. Jednak o takich historiach słyszę rzadko. Agencje są jakie są i oczywiście zawsze można narzekać, ale wciąż daleko im do zepsutych korporacji. Przynajmniej tym, z którymi miałem dotychczas okazję pracować.

Czy obraz klienta agencji reklamowej, który znamy z Junior Brand Managera jest prawdziwy? Czy statystyczny pracownik działu marketingu korporacji jest złośliwym głupcem?

Wbrew pozorom nie jest tak źle, jak być by mogło. Poza tym pamiętaj, że mam za sobą 5 lat pracy za barem – widywałem już cięższe i mniej znośne charaktery. Tak na serio, to wszystko zależy od Twojego charakteru. Ja np. lubię tych przysłowiowych „dziwaków”, a więc postawy klientów są dla mnie zazwyczaj (oczywiście zdarzają się niewytłumaczalne wyjątki) zupełnie normalne, a często przewidywalne. Poza tym sytuacja stale się zmienia, szczególnie jeśli chodzi o tych klientów, którzy muszą walczyć o młodych odbiorców reklamy. Jest wśród nich coraz więcej młodych „kumatych” ludzi. Generalnie, wszystko zależy od tego, z jaką firmą ma się do czynienia. Ciężko porównać producenta napojów dla młodzieży z prezesem firmy produkującej guziki lub sery. Co marka to obyczaj. Niestety, wciąż niewielu klientom można zaproponować odważną kreację. Zachowawczość, a nawet łopatologiczność, cały czas się sprawdza.

Pracowałeś w kilku agencjach. Opowiedz o branży reklamowej w Warszawie. Czy pracodawcy są w porządku wobec pracowników?

Znam historię copywritera, który mieszka ze swoją rodziną w Puszczy Noteckiej i tam szczęśliwie pisze oraz wymyśla racząc się spokojem na łonie natury A propos postaw. Nie lubię szczególnie tych pracodawców, którzy potrafili zwalniać moich znajomych z dnia na dzień, a nawet z godziny na godzinę. Niestety. Jak również, tak jak to spotkało mojego kolegę grafika, tych którzy pomimo wielomiesięcznego przyjacielskiego nastawienia w codziennym życiu pracowniczym, w momencie twojej decyzji o odejściu, prosto z mostu walili o twojej beznadziejności. Dziwne, ale zdarza się. To utwierdziło mnie w przekonaniu, że w tej branży człowiek musi być gotowy na każdy charakter. Tak. Każda, nieważne jaka praca, to miejsce, w którym spotykają się najróżniejsze indywidua. Wieczna wojna charakterów – ot co!

Nie wolałbyś pracować jako freelancer?

To pytanie zadaję sobie codziennie. Jestem jednak zwierzęciem społecznym i po prostu lubię towarzystwo ludzi. Poza tym freelancerka jest fajna dopóki, dopóty masz zlecenia. Ja niestety nie mam na to nerwów. Oczywiście znam historię copywritera, który w tej chwili mieszka ze swoją rodziną gdzieś sobie w Puszczy Noteckiej i tam szczęśliwie pisze oraz wymyśla racząc się spokojem na łonie natury. Jednak takie postacie to prawdziwe wyjątki. To marzenie każdego człowieka, który pragnie żyć z pomysłów.

Wielu młodych ludzi marzy o pracy w reklamie. Mój kolega Wojtek Chełchowski powiedział mi kiedyś, że na początku kariery warto Trochę tego było. I oczywiście nawet wśród wydawać by popracować w agencji – po to, żeby uświadosię mogło wyluzowanych pracowników agencji zdarzają mić sobie, jak bardzo nie chcesz tego robić. się pracodawcy, którzy niekoniecznie byli w porządku. Co Ty byś im powiedział? Żyjemy w końcu w bezlitosnych czasach „umów śmieciowych” – stąd moja decyzja o założeniu własnej firmy. Dziś wystawiam fakturę jednemu pracodawcy, ale jutro mogę już pracować dla kogoś innego. Radek Błoński – na co dzień kreatywny copywriter w renomowanej agencji reklamowej, po godzinach ilustrator.

#01/2014

Radosław Błoński

Odwieczne pytanie. I jak mawia mój znajomy „Pytam! Jak żyć?”. Jak przystało na fana dobrej polskiej muzyki pozwolę sobie zacytować: C’est la vie jak śpiewał Zaucha albo Trzeba się oparzyć, żeby poczuć jak mówił Tede na płycie Sport.

Uważam, że marnujesz się w reklamie. Czy jesteś w stanie przekonać mnie, że się mylę?

Po prostu jesteś zbyt wymagający względem mojej osoby Pawle:) Kto wie? Może za rok wyślę ci pocztówkę ze swojej knajpy na balijskiej plaży. No właśnie! Kto wie?

39


Często zdarza się, że czasu brakuje i jestem odpowiedzialny jednocześnie za zrobienie 5 kaw, załatwienie 50 wieszaków, które są w innym budynku i wyczyszczenie luster z W o j c i e c h e m A f f e k rozmawia Paweł Jaczewski

Jak zostać fotografem w Warszawie?

Gdybym wiedział, pewnie już bym nim był, a ty zadawałbyś mi zupełnie inne pytania:) A tak na poważnie, dróg jest kilka, a ja postanowiłem najpierw zostać asystentem w dużym studio i jak najwięcej się nauczyć. Ma to sporo zalet. Poznaję środowisko fotografii komercyjnej i artystycznej, fotografów, scenografów, modelki czy producentów. Przyglądam się pracy profesjonalistów z rozmaitych dziedzin fotografii.. no i oczywiście mam możliwość korzystania nieodpłatnie ze sprzętu!

Na czym dokładnie polega praca asystenta?

Mówiąc w skrócie, ułatwiam pracę fotografowi, z którym danego dnia pracuję. Praca stricte asystencka polega na pomocy w rozstawieniu sprzętu oświetleniowego oraz na obsłudze aparatu i komputera (jeśli fotograf wypożycza ze studia np. przystawkę cyfrową). Oczywiście nie decyduję o kadrze i nie oświetlam planu bez wcześniejszej konsultacji, #01/2014

gdzie, co i na jakiej wysokości ma się znaleźć. Wymyślenie konfiguracji lamp należy do fotografa, a ja wszystko ustawiam we wskazany sposób. Oprócz podstawowych obowiązków asystenta, są też dodatkowe – te mniej rozwojowe, jak na przykład robienie kawy dla całej ekipy przychodzącej na zdjęcia („kawa dla 25 osób, proszę!”), pomaganie stylistkom, wizażystkom, fryzjerom, etc. To nie jest tak, że tego nie zrobię i tego nie cierpię. Pomogę każdemu, jeśli mam na to czas. Często zdarza się jednak, że czasu brakuje i jestem odpowiedzialny jednocześnie za zrobienie 5 kaw (w tym 1 latte), załatwienie 50 wieszaków, które są w innym budynku i wyczyszczenie luster. W międzyczasie na szybko trzeba załatwić inny odcień tła oraz zmienić układ oświetleniowy składający się z 7 lamp, bo coś w poprzednim nie spodobało się klientowi. Bywa ciężko. Na sam koniec zostaje sprzątanie studia oraz w przypadku obsługi aparatu, zgranie materiału, zrobienie kopii zapasowej i wysłanie zdjęć w małej rozdzielczości do fotografa

albo klienta, żeby mogli wybrać te najlepsze.

Z kim najlepiej Ci się pracowało do tej pory?

Bardzo dobrze pracuje mi się z Z u z ą K r aj e w s k ą i B a r t k i e m Wieczorkiem. Pracowaliśmy razem

Gdy siedzę w pracy 5 dni pod rząd po 12-18 godzin, to w wolną sobotę nie zawsze chce mi się wracać do studia i robić wszystko to, co robię codziennie

Praca

przy wielu sesjach, znam już system ich pracy, a oni wiedzą czego można się spodziewać po mnie. To dobra współpraca, mam nadzieję, że oni też tak myślą. Świetnie pracowało się też z Bartkiem Pogodą. Jest fantastycznym facetem, robi świetne kadry i piękne zdjęcia. Bardzo go cenię. Częściowo przez jego bloga zacząłem się interesować fotografią.

40


Wojciech Affek – fotograf w przededniu wielkiej kariery. Asystuje przy sesjach dla największych polskich magazynów modowych

Z kim jeszcze chciałbyś się spotkać na planie?

Lista jest długa, ale postaram się wybrać tych na których zależy mi najbardziej: Annie Leibovitz, Gregory Crewdson, Jeff Wall, Terry Richardson.

Co będziesz fotografował, gdy się usamodzielnisz?

Najbardziej interesuje mnie fotografia komercyjna. Lubię fotografować żywność i przedmioty. Ludzi też lubię fotografować, #01/2014

Wojciech Affek

ale nie wydaje mi się, że w tej dziedzinie mógłbym działać zarobkowo. Prywatnie uwielbiam fotografować naturę.

trochę mniej pracy, a takie tygodnie na szczęście się zdarzają, oczywiście z przyjemnością chwytam za aparat.

To jest największy problem. Gdy siedzę w pracy 5 dni pod rząd po 12-18 godzin, to w wolną sobotę nie zawsze chce mi się wracać do studia i robić wszystko to, co robię codziennie (oprócz naciskania spustu migawki). Ale jeśli mam

Asystuję już jakiś czas, dlatego ostatnio pracuję głównie nad portfolio. Składać się będzie na początku ze zdjęć żywności i produktów. Niedługo będzie gotowe. Buduję też portfolio niekomercyjne, ale z tym się nie spieszę.

A czy w tym nawale obowiązków znajdujesz czas na robienie własnych zdjęć?

Opowiedz o projektach, nad którymi pracujesz po godzinach.

41


Redakcja: Mariusz Andryszczyk Paweł Jaczewski Projekt graficzny: Mariusz Andryszczyk Paweł Jaczewski Ilustracje: Mariusz Andryszczyk /str. 9, 10, 13, 14, 16, 17, 19, 20, 22, 23 (oprócz Piramidy), 24, 32, 33 Paweł Jaczewski / str. 2, 23 (Piramida), 34, 38, 41, 43 Mariusz Andryszczyk, Paweł Jaczewski / str. 25 Zdjęcia: Mariusz Andryszczyk / str. 6-7, 8, 11 Paweł Jaczewski / str. 26-27, 28, 29, 30, 31 Piotr Najar / str. 36 Złożono krojami: Lajkonik Grotesk / Paweł Jaczewski, 2013 Biko / Marco Ugolini, Monofonts 2013 Minion Pro / Robert Slimbach, Adobe Systems 1990 Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część publikacji nie może być powielona bez zgody autorów Magazyn Ł-W powstał w Pracowni Projektowania Grafiki Wydawniczej Akademia Sztuk Pięknych im. Władysława Strzemińskiego w Łodzi Prowadzący: Profesor Sławomir Kosmynka Kontakt: Mariusz: mariuszandry@gmail.com www.mariuszandryszczyk.com Paweł: pawel_jaczewski@o2.pl www.paweljaczewski.com




Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.