Herling-Grudziński Gustaw - Inny świat

Page 177

spokój - zdaje się mówić - i tyle tylko, ile trzeba, abym nie umarł”. Ludzie o konserwatywnym usposobieniu wyciągają z tego wniosek, że nie należy nikogo uszczęśliwiać wbrew jego woli, i mają pod jednym względem rację: szczęście nie jest nigdy dla biorących tym, czym wydaje się dającemu. Ale jakkolwiek by było, człowiek w nędzy zaczyna po pewnym czasie ulegać dziwnemu jej urokowi i podejrzliwie traktuje możność nieoczekiwanego wydobycia się z niej, nauczywszy się dotąd cenić tylko takie obroty losu, które wprowadzały w jego życiu zmiany drobne, ale trwałe i pewne. Bywałem w obozie bliski uwierzenia, że skoro człowiek skazany jest na swój los, nie powinien się przeciwko niemu buntować. I rzecz zdumiewająca: leżałem na pryczy i przyglądałem się moim towarzyszom z goryczą za to, że chcieli mnie przykuć na zawsze do swojego własnego losu, a jednocześnie poczułem nagle nieokreślony żal, próbując się odeń sam oderwać. Wystarczyło spojrzeć na ich twarze, by zobaczyć, że za rok większości nie będzie już wśród żywych, a przecież o ileż się czułem bezpieczniejszy i mniej samotny z nimi w obliczu śmierci niż bez nich w tej ostatniej pogoni za życiem! Gdyż było coś naprawdę niewzruszonego i ostatecznego w widoku tych ludzi, którzy boso, z zaczerwienionymi od ognia i pokrytymi twardą szczeciną twarzami pilnowali swych kociołków, grzebiąc bezmyślnie patykami w palenisku, lub układali się do snu na pryczach, wpatrzeni przekrwionymi z wycieńczenia i głodu oczami w mętne światło żarówek. W baraku było już o tej porze cicho; czasem jakiś więzień zwlekał się z trudem ze swego legowiska i zataczając się jak pijany, potrącając po drodze zwisające zewsząd nogi, szedł ku cebrzykowi chwoi, aby ugasić pragnienie. Prycza w rogu, na której wieczorami wysiadywał w milczeniu Dimka, postukując drewnianą łyżką w protezę, była teraz pusta naszego „dniewalnego” odesłano niedawno do „trupiarni”. Zbliżała się noc. Byłem sam, straszliwie sam. Tej nocy nie zmrużyłem oka. Leżałem na wznak na twardych deskach, zaplótłszy ręce pod głową, i raz jeszcze usiłowałem uporządkować w myślach to wszystko, co się stało. Po północy barak pogrążył się już na dobre we śnie, żarówki zatliły się wątlejszym światłem, a ze wszystkich prycz - z dołu, z boków i z przeciwka - odezwały się pierwsze krzyki nocne, pomieszane z niewyraźnymi majaczeniami i suchym urywanym płaczem, który przypominał to kaszel, to nawoływanie się sów w ciszy leśnej. Było duszno, odrzuciłem więc - jak moi sąsiedzi buszłat i połykałem chciwymi haustami nagrzane powietrze. Przymknąwszy oczy, słyszałem w przerwach pomiędzy krzykami i płaczem przedwieczorne cmokanie karpi w szuwarach opustoszałego stawu, otworzywszy je widziałem na pół uchylone usta, z których na odległość


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.