„Uwodziciel. Rzecz o Karolu Szymanowskim” – Danuta Gwizdalanka

Page 1



Danuta Gwizdalanka

— Uwodziciel — Rzecz o Karolu Szymanowskim

Polskie Wydawnictwo Muzyczne Kraków 2021

! PWM - Uwodziciel 2.0.indb 3

12.02.2021 18:43:46


Zrealizowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego Redakcja mertytoryczna: Tomasz Kowalewski Redakcja językowa: Paulina Bieniek Korekta: Agata Górzyńska-Kielak, Karolina Rostkowska Indeks: Daria Szwed Okładka i projekt typograficzny, skład: Kuba Sowiński, Wojciech Kubiena (Biuro Szeryfy) Na okładce wykorzystano fotografię: portret Karola Szymanowskiego, 1920–1926, autor nieznany, Koncern „Ilustrowany Kurier Codzienny” – Archiwum Ilustracji, Narodowe Archiwum Cyfrowe Opieka wydawnicza: Paulina Bieniek, Marta Turnau © 2020 by Polskie Wydawnictwo Muzyczne, Kraków, Poland ISBN 978-83-224-0985-5 PWM 20 752 Wydanie I. Printed in Poland 2021 Polskie Wydawnictwo Muzyczne al. Krasińskiego 11a, 31-111 Kraków www.pwm.com.pl Druk i oprawa: Zakład Poligraficzny Sindruk ul. Firmowa 12, 45-594 Opole www.sindruk.pl

! PWM - Uwodziciel 2.0.indb 4

12.02.2021 18:43:46


Spis treści

9 Przedmowa 13 Kalendarium

23

1. Całe życie z rodziną

Szymanowski

24

Trzydzieści siedem lat na Dzikich Polach

z ludźmi

57

Siedemnaście lat w Warszawie

87

„Mama jest moją pierwszą i ostatnią miłością”

91

Stabat Mater

97

2. Wśród przyjaciół

99

Tableau z „Młodą Polską”

102

Z „niańką” (Grzegorz Fitelberg)

115

Z „safandułą” (Emil Młynarski)

122

Z muzą (Paweł Kochański)

127

„Bez przyjaciół… byłbym zgubiony”

132

Z „cudowną istotą” (Zofia Kochańska)

144

Z powiernikiem (Stefan Spiess)

151

Wśród gwiazd (Artur Rubinstein,

21 Część I

Bronisław Huberman) 159

Między uczonymi (Adolf Chybiński, Zdzisław Jachimecki)

! PWM - Uwodziciel 2.0.indb 5

170

„Debussy skrzypiec”

185

3. Eros – Dionizos

186

Zdeprawowany kuzyn

189

Urok flirtów i ciężar abstynencji

192

Inwersja – konwersja – sublimacja

12.02.2021 18:43:47


251 Część II

197

Z orszakiem „cudnych młodzieńców”

217

Wśród adoratorek

234

Król Roger

253

4. Na Wschodzie i Zachodzie

W świecie

254 W Berlinie

i w domu

259

Uwertura, I i II Symfonia

262 W Wiedniu (I) 267 Hagith 269 W Wiedniu (II) 271 Na Południu 277

Pieśń o nocy wirującego derwisza

283 W Rosji 288 W Paryżu 300 W Niemczech 308 W Londynie 311 W Ameryce 317

5. W Warszawie

318 „Młodopolak” z Dzikich Pól 321 W stolicy Polski 330 Na czele Konserwatorium 353

6. Na tle Giewontu

357 Z zakopiańczykami 380 Z góralami 389

Harnasie: od „zakopiańskiej historii” po narodowy mit

406 U siebie – w Atmie 417

7. Szymanowski a sprawa polska

419 Młoda Polska a „polskość” 421 Polskość w Polsce 426 Pierwszy i jedyny po Chopinie 431

„Rząd stanowczo nie chce mnie znać”

439 Na Skałce

! PWM - Uwodziciel 2.0.indb 6

12.02.2021 18:43:47


443 Część III

445

8. Kompozytor

Artysta i jego

450 Narodziny dzieła – przy fortepianie

dzieło

454 Od szkicu do partytury – przy stole 463 Przypływy i odpływy natchnienia oraz sił 472

Kręta droga twórcza

497

9. Pianista

498

Melancholia, patos i ekstaza

503 Przed publicznością 505

Metopy i Maski

511

Etiudy i ostatnia sonata

513 Pianista z konieczności 517

Symfonia koncertująca

529

10. Natchniony przez poetów

531 Mroczne i afektowane 535 Orientalne i erotyczne 541 Lechickie 543 Na uboczu 545

11. Człowiek pióra

547 Poeta 549 Prozaik 558 Publicysta 567

12. Powołanie – przyjemność – zawód

568 Beneficjent mecenasów 575 Zamówienia 585 Z wydawcą 597 Część IV Osoba

599

13. Uwodziciel

601 Magnetyczna osobowość 603 „Czarodziej wdzięku” 612 Niezrównany rozmówca 614 Przewodniczący i prezes 617 Wódz młodzieży

! PWM - Uwodziciel 2.0.indb 7

12.02.2021 18:43:47


639

14. Portrety intymne

641 Neurotyczna osobowość artysty 658 Narcyz i mimoza 695 Pacjent 721 „Rozpustnik i drań” 739 Część V

741

15. Rezonans

Recepcja muzyki 742 Za życia kompozytora i osoby

749 Zapomnienie i renesans poza Polską 753 Wśród rodaków 787

16. Portrety literackie

789 Edgar Szyller 792 „Przerażające portrety” Witkacego

! PWM - Uwodziciel 2.0.indb 8

801

Podziękowania

805

Bibliografia

819

Spis ilustracji

829

Indeks nazwisk

12.02.2021 18:43:47


Przedmowa

Ale co nas obchodzą przeżycia ludzi zwykłych? U artystów zamieniają się one na coś innego, przenoszą się w inny wymiar i dlatego każdy szczegół z życia artysty ma taką szaloną ­wartość, dlatego to aż do śmieszności zajmują się szczegółami tymi biografowie1. Stanisław Ignacy Witkiewicz, Sonata Belzebuba

Ź

ródłem zainteresowania osobą Karola Szymanowskiego jest piękno, oryginalność, a niekiedy wręcz uwodzicielska siła jego muzyki. Ciekawość budzi także kwestia, kim był właściwie ten, w którym

9

współcześni widzieli „najbardziej ujmującego człowieka” swego pokolenia (Stanisław Piasecki), a nawet „najwyższy autorytet” i „przewodnika narodu” (Jarosław Iwaszkiewicz). Dzieje sztuki podpowiadają, że artyści zazwyczaj bywają au‑ torytetami jedynie w uprawianej przez siebie dziedzinie. Na co dzień, w kontaktach ze zwykłymi ludźmi są ekscentryczni lub wręcz nieznośni. Często spotyka się wśród nich jednostki skrajnie egocentryczne i narcystyczne. Erotomani, alkoholicy, a w ostatnich dekadach nawet narkomani – wcale nie są rzadkością. Fascynacja twórczością sprawia jednak, że wielbiciele upiększają wizerunek takiej osoby, przeciwnicy go z kolei deformują i rodzące się w ten

1

! PWM - Uwodziciel 2.0.indb 9

Słowa te wypowiada 21‑letni kompozytor Istvan Szentmichalyi, wzorowany na Szymanowskim – takim, jakim poznał go Witkiewicz w 1904 roku. Konstatację tę znacząco komentuje baron Hieronim Sakalyi: „I temu panu śni się już jego przyszły biograf, badający tajemnicę dzisiejszego wieczoru w związku z jego muzykaliami. Sztuka jest zabawką – nie gorszą, ani lepszą od innych. Wywyższanie artystów w naszych czasach dowodzi naszej dekadencji”. Stanisław Ignacy Witkiewicz, Sonata Belzebuba, w: idem, Dzieła zebrane, t. 7: Dramaty III, Warszawa 2016, s. 247–248.

12.02.2021 18:43:47


sposób przemilczenia bądź pomówienia powielane są przez ko‑ lejne pokolenia. Nie inaczej stało się z Karolem Szymanowskim. „Faktem jest, że czy to wskutek naszych narodowych właściwości, czy bardziej jeszcze wskutek wiekowego pijarsko‑jezuickiego wychowania, czy wskutek tragicznego zagmatwania naszych kolei dziejowych, stosunek nasz do naszych pisarzy stał się odmienny niż gdzie indziej. Wszystko pod kątem krzepienia serc, zbudowania narodu, młodzieży…”2 – stwierdzał Tadeusz Boy‑Żeleński w Brązownikach. Jego słowa odnieść można również do spojrzenia na Szymanowskie‑ go, który zresztą egzemplarz owego napisanego przez przyjaciela zbioru szkiców posiadał w swej bibliotece. Postanowiłam zatem przyjrzeć się twórcy Harnasiów, wychodząc przy tym z założenia, że w XXI wieku nie mamy już powodów do wpadania w jakiekol‑

10

Przedmowa

wiek kompleksy ani do „brązowienia” twórców narodowej kultury. Sięgnęłam po obfitą korespondencję, liczne wspomnienia tudzież dokumenty z epoki, by czytać je tak, jakbym – tu ponownie zacytuję Boya – „obchodziła i okrążała, badając i opisując wielkiego artystę jak na przykład lwa albo tygrysa”3. Szymanowski zostanie ukazany w tej książce w różnorodnych rolach i rozmaitych okolicznościach. Konsekwencją takiego podej‑ ścia jest forma odbiegająca od biografii chronologicznie opisującej życie bohatera od narodzin aż po zgon (orientację w tej materii zapewnić ma Kalendarium zamieszczone na początku książki). Najpierw zatem przyglądamy się relacjom Szymanowskiego z ota‑ czającymi go ludźmi, później jego doświadczeniom w różnych zakątkach globu. Komentarze do kilku utworów, jakie pojawią się w tych biograficznych z założenia rozdziałach, mają bezpośredni związek z omawianymi kwestiami. Rozbudowany opis przebie‑ gu pracy Szymanowskiego na stanowisku dyrektora i rektora warszawskiego konserwatorium powstał z chęci zweryfikowania potocznego wyobrażenia o wielkich zasługach, jakie miał on poło‑ żyć dla dzieła muzycznej edukacji w naszym kraju. Intencją opisu 2 Tadeusz Boy‑Żeleński, Brązownicy, w: idem, Brązownicy i inne szkice o Mickiewiczu, Warszawa 1957, s. 69. 3 Idem, Mickiewicz a my, w: idem, Brązownicy i inne szkice…, op. cit., s. 33.

! PWM - Uwodziciel 2.0.indb 10

12.02.2021 18:43:47


jego relacji z władzami II Rzeczpospolitej była chęć dogłębnego zbadania, na ile uzasadniona jest opinia o ich obojętności wobec osoby i twórczości „pierwszego po Chopinie”. Głównym tematem kolejnych rozdziałów jest twórczość Szymanowskiego. Poznajemy go w roli kompozytora i pianisty, a także poety i pisarza. Tę część książki zamyka opis sposobów służących mu do łączenia roman‑ tycznego wyobrażenia o „byciu artystą” z przyziemnymi realiami zawodu kompozytora. W rozdziałach poświęconych swoistej magii, jaką Szymanowski roztaczał w środowisku widzącym w nim „za‑ chwycające zjawisko”, widać narodziny idola, a w konsekwencji przywódcy – w tym przypadku na szczęście jedynie grupy młodych muzyków. Potem następuje opis wad, nałogów i chorób, które (zapewne dla „zbudowania narodu, młodzieży…”) w dawniejszych publikacjach spychano na margines lub zwyczajnie pomijano. Przedmowa

Przez lata zwykło się powtarzać, że współcześni Szymanowskiemu nie docenili jego dzieła, liczni zaś wrogowie mieli doprowadzić do tego, że artysta zmuszony był cierpieć za swe poglądy i po‑ 11 stawę. Refleksja nad źródłami i ewolucją tych nomen omen mitów o Szymanowskim wypełnia przedostatni rozdział. Książkę wieńczy galeria portretów kompozytora stworzonych przez jego przyja‑ ciół literatów. Niektóre są zabawne, inne ironiczne, demoniczne bądź apologetyczne, a wszystkie zdają się potwierdzać odwieczną prawdę, że i tak zobaczymy i przekażemy innym to, co się nam spodoba, bądź to, co zwróci naszą uwagę.

! PWM - Uwodziciel 2.0.indb 11

12.02.2021 18:43:47



Pod wpływem Harnasiów Szymanowskiego, które spotęgowały modę na góralszczyznę, stylizacje i nawiązania do podhalańskich „nut” i „krzesanych” stały się w XX wieku podobnym znakiem „polskości” jak wcześniej mazurki i krakowiaki.

Harnasie: od „zakopiańskiej historii” po narodowy mit Mieszkańcy Podhala byli bohaterami pierwszej polskiej opery (a właściwie wodewilu) Cud mniemany, czyli Krakowiacy i Górale (1794). Pół wieku później w podobny sposób „wyssana z palca góralszczyzna”, jak to formułował Rafał Malczewski, pojawiła się w Halce (1858). Stefani i Moniuszko kazali bowiem swoim góralom

Na tle Giewontu

wykonywać na scenie stylizowane śpiewy i tańce mazowieckie lub białoruskie. Echa autentycznej muzyki góralskiej odezwały się dopiero w balecie Szymanowskiego. Cytaty dziewięciu melodii ludowych, w tym tak znanych (przynajmniej w XX wieku) jak Hej, 389 idem w las (w partyturze „Marsz zbójnicki”) oraz W murowanej piw‑ nicy („Taniec zbójnicki”) wtopione w harmonię Szymanowskiego i symfoniczne brzmienie są łatwo rozpoznawalne, podobnie jak stylizowane brzmienie góralskiej kapeli. Wiosną 1923 roku, po weselu Rytardów, Iwaszkiewicz namawiał kuzyna do skomponowania „góralskiego wesela”. Gdyby Szyma‑ nowski pomysł ten wówczas zrealizował, znalazłby się w parze z Weselem Strawińskiego, powstałym właśnie w 1923 roku. Trafiłby również do sporej grupy wesel inscenizowanych w latach dwudzie‑ stych w polskich teatrach. Zapanowała wtedy moda na sceniczne przedstawianie ludowych obrzędów, a weselne były najefektow‑ niejsze. Na początku dekady przyszła Rytardowa – wówczas jeszcze Helena Rojówna – napisała scenariusz, zorganizowała zespół i z Góralskim weselem z powodzeniem występowała w Małopolsce, o czym była już mowa. W 1928 roku w Płocku odbyła się premiera Wesela na Kurpiach w opracowaniu Władysława Skierkowskiego; widowisko wkrótce pokazano również w innych miastach. W tym samym roku w Poznaniu wystawiono balet Feliksa Nowowiej‑ skiego Wesele na Kujawach z solistami i chórem, a w lutym 1929 roku jego balet Tatry z solowymi partiami wokalnymi (i także

! PWM - Uwodziciel 2.0.indb 389

12.02.2021 18:44:26


ze sceną weselną). Właściwie trudno było sobie wyobrazić wido‑ wisko folklorystyczne bez wesela, a w międzywojennej Polsce wystawiono ich ponad 5047. Znalazło się ono również w centrum akcji Harnasiów, tyle że wplecione w prostą fabułę. Młoda góralka zaręczona z zamożnym, ale niemrawym góralem poznaje znacz‑ nie atrakcyjniejszego zbójnika. Namiętność jest obopólna, więc harnaś porwie ją podczas wesela. Liryczna pierwsza i ostatnia scena baletu rozgrywa się na hali. Karczma jest miejscem akcji drugiej sceny, tańczonej i śpiewanej. Wesele stwarza pretekst do efektownego widowiska, natomiast uprowadzenie panny młodej nadaje akcji pewnego dramatyzmu. Szymanowski przewidział również wątek komiczny, każąc Wdowie‑ ‑karczmarce podkochiwać się w młodym góralu, a kiedy Harnaś

390

W świecie i w domu

porwie mu świeżo poślubioną żonę – skwapliwie zająć jej miejsce. Frywolność widocznie jednak nie pasowała do ówczesnego wyobra‑ żenia o narodowym balecie, bo pod wpływem perswazji przyjaciół przystał na usunięcie tego epizodu48. Pozostało romantyczne uczucie – oraz koloryt lokalny. Do pracy nad baletem Szymanowski przystąpił późną jesie‑ nią 1926 roku. Tak jak w przypadku Króla Rogera na początku był pełen entuzjazmu, lecz z upływem czasu jego zapał słabł, nadto pojawiały się kolejne przeszkody. Pierwszy obraz Na hali naszkicował w połowie stycznia 1927 roku. Anna Iwaszkiewiczowa, która przebywała wówczas w Zakopanem, pisała do męża: „[…] 47 Piotr Dahlig, Tradycje muzyczne a ich przemiany. Między kulturą elitarną, popularną i ludową Polski międzywojennej, Warszawa 1998, s. 329–349. 48 Iwaszkiewicz sugerował po latach, że rezygnacja z wątku komicz‑ nego wynikła z mitologicznego przesłania baletu. Porwanie Młodej porównał do uprowadzenia Kory przez Plutona, a w dalszej konse‑ kwencji – do metafory śmierci jako przeznaczenia. Zasugerował, że gdy Szymanowski „zorientował się w mitologicznym znaczeniu swojego baletu”, usunął nie tylko postać „gdowy”, ale również Mło‑ dego (zob. ­Jarosław Iwaszkiewicz, „Harnasie” Karola Szymanowskiego, ­Kraków 1979, s. 25–26). Ten pozbawiony oparcia w partyturze wniosek pozostał na kartach książki chyba tylko dlatego, że ukazała się ona bez redakcji. Krytycznie na temat wiarygodności tej relacji Iwaszkie‑ wicza wypowiedział się dopiero Kazimierz Nowacki we wprowadzeniu do partytury (zob. idem, Wstęp, w: Karol Szymanowski, Harnasie op. 55, w: ­Dzieła, t. 24, Kraków 1985, s. LIII).

! PWM - Uwodziciel 2.0.indb 390

12.02.2021 18:44:26


zagraliśmy na cztery ręce pierwszy kawałek baletu […], dalsze rzeczy on sam mi grał i podśpiewywał do końca. Nie masz poję‑ cia, jak motywy pieśni góralskich nadzwyczajnie zlewają się, jak harmonizują z rodzajem kompozycji, z harmonią Karola głównie” [4 : 50]. Szymanowski zinstrumentował szkic w lipcu i sierpniu 1928 roku we Lwowie i wtedy też przypuszczalnie zaczął kompo‑ nować drugi obraz – W karczmie. Jesienią przerwał pracę. Wrócił do niej dopiero w lipcu 1930 w Zakopanem, skąd 31 marca 1931 roku powiadamiał Fitelberga: „W tej chwili napisałem «Fine» na ostatniej stronie partycji Harnasiów i cieszę się, że mi ten tyloletni kłopot z głowy spadł!” [6 : 541]49. Trwający nieco ponad pół godziny utwór gotowy był po upływie bez mała 10 lat od naro‑

Na tle Giewontu

dzin pomysłu.

Muzyka 391 Dla twórcy, który miał skłonność raczej do mozaikowego łącze‑ nia epizodów niż do rozwijania długooddechowej, symfonicznej dramaturgii, balet był gatunkiem idealnym, bo sprzyjał formie stworzonej z wielu krótkich, za to skontrastowanych epizodów (w Pradze Harnasie wystawiono jako „suitę taneczną w dwóch obrazach”). Domagał się jednak wyrazistej rytmiki, przynajmniej od czasu do czasu, co z kolei nie było atutem Szymanowskiego. Szczęśliwie muzyka podhalańska niosła w sobie taką energię, że udzieliła się nawet jemu. „Rytmika taneczna góralska zro‑ biła dobrze Karolowi. Muzyka ma tu przeważnie wielką jędrność

49 Informacje w listach stoją w wyraźnej niezgodzie z tym, o czym po paru latach przekonany był sam Szymanowski. Już po paryskiej premierze, w ostatnim liście wysłanym z Paryża do Leonii Gradstein, napisał – podając to jako informacje dla wiedeńskiego wydawcy: „Partytura Harnasiów została wykończona w 1930 roku i w tymże roku wykonana na koncercie w Warszawie pod dyrekcją Fitelberga, następnie wiele razy wykonywana jako dzieło symfoniczne” (Leonia Gradstein, Karol Szymanowski o swoich „Harnasiach”, program wieczoru baletowego [Mandragora, Nokturn i tarantela, Harnasie], Teatr Wielki, Warszawa 1966). Kompozytorowi nie dopisała pamięć ani w kwestii daty ukończenia utworu, ani pierwszych wykonań.

! PWM - Uwodziciel 2.0.indb 391

12.02.2021 18:44:26


i zwartość” [5 : 100]50 – spostrzegł Jachimecki po wysłuchaniu pierwszej próby Harnasiów. Są jednak również i takie sceny, gdy orkiestra nie tyle wspiera kroki tancerzy, co stwarza nastrój. Bywa więc, że jej brzmienie kojarzy się ze „szmerowym” impresjonizmem, a w innych momentach, z powodu bardzo gęstej tkanki melodycznej, wywołuje wrażenie ruchliwego klasteru. Rapsodycznej, nokturnowej sceny początkowej można słuchać jak programowej „uwertury koncertowej”, zwłaszcza że Redyk (Wiosenne wyjście stad na halę) obfituje w ilustracje dźwiękowe. Obój solo nasuwa obraz pastuszka grającego na fujarce, gdyż intonuje melodię wyraźnie nawiązującą do podhalańskich „nut”. „Po góralsku” brzmią pozostałe instrumenty dęte. Dopiero kiedy dołączają się smyczki – wchodzimy w dźwiękowy świat Szymanow‑

392

W świecie i w domu

skiego, lecz stopniowo również i ich partia nabiera coraz wyraźniej „góralskiego” charakteru. Powstaje intrygująca synteza „góral‑ szczyzny” z „szymanowszczyzną”, jak kąśliwie nazywali za życia kompozytora styl jego muzyki ci, którym się ona nie podobała. Dzwonki alpejskie są oczywistą aluzją do dzwonków owczych. Solowa trąbka, jak czytamy w scenariuszu sporządzonym przez kompozytora, to „Juhas z trombitą”, a intencję skrzypcowego sola na zakończenie tej sceny wyjaśnia uwaga: „Stary Grajek, przytu‑ pując, gra taneczną nutę”. Inspiracją do stworzenia tej postaci była osoba Bartusia Obrochty. Po krótkich zalotach Młodego do Młodej na scenę wkraczają zbójnicy, czyli harnasie. Solista śpiewa Marsz Chałubińskiego, orkiestra gra coraz bardziej miarowo, lecz jeśli ktoś ze słuchaczy usiłowałby do tej muzyki maszerować, stanąłby przed niełatwym zadaniem, gdyż metrum 42 niejednokrotnie zaburzane jest przez 43 (w scenariuszu kompozytora czytamy o spłoszonych dziewczętach biegających po scenie). W kolejnej scenie, towarzysząc rodzącej się namiętności między Harnasiem a młodą góralką, muzyka osiąga emocjonalną kulminację w sposób typowy dla Szymanowskiego (tymczasem w scenariuszu dokładnie wskazane są takty odpowia‑ dające zmianom w groteskowej pantomimie mającej rozgrywać się sceny: Młody bezskutecznie usiłuje odciągnąć Młodą, a Harnaś 50 Mowa o wykonaniu I obrazu Harnasiów w marcu 1929 roku.

! PWM - Uwodziciel 2.0.indb 392

12.02.2021 18:44:26


goni za nim z ciupagą, zmuszając go do odwrotu). Kolejny zwrot w akcji zaczyna Taniec zbójnicki, z cytatem znanej w całej Polsce melodii W murowanej piwnicy. Pojawia się Stary Grajek, za którym Młoda niechętnie wraca do wsi. Kurtyna opada, a muzyka pozwala na przebudowę dekoracji. W drugim obrazie chór czeka na główną bohaterkę Ceremonii włożenia Młodej czepca. Sytuacji towarzyszy kalejdoskop lirycznych melodii, ponieważ w przeszłości ten centralny obrzęd weselny oznaczał pożegnanie z beztroskim panieństwem i wzięcie na sie‑ bie odpowiedzialności żony i gospodyni. Dopiero po oczepinach zaczynała się właściwa zabawa, i tak też się dzieje w Harnasiach. Chór tenorów towarzyszy wejściu młodych górali, śpiewając Pieśń siuhajów. Taniec góralski zapowiada z kolei krótkie solo wokalne,

Na tle Giewontu

gdyż w polskiej muzyce ludowej, także podhalańskiej, pląsy wesel‑ nych gości zawsze poprzedzała przyśpiewka. Muzyka wyraźnie nawiązuje do brzmienia góralskiej kapeli, z typowymi dla niej powtarzanymi kwintami. Cytaty i stylizacje podhalańskich melodii

393

tworzą kalejdoskop motywów kontrapunktujących się i następują‑ cych po sobie tak szybko, że efektem jest żywiołowość niespotykana ani wcześniej, ani później w muzyce Szymanowskiego. Weselna zabawa kulminuje w krzesanym. „Karol był znowu na jakimś weselu góralskim – pisała do męża Anna Iwaszkiewicz wiosną 1923 roku – opowiadał mi o tym z zachwytem, a szczególnie unosił się nad widokiem bójki górali na łące przed domem; podobno niesłychanie wprost wyglądała ta skłębiona paczka z białymi spodniami, wymachująca ciupagami na tle zielonej łąki i gór oświetlonych księżycem” [2 : 578]. Sytu‑ acja ta została później przetworzona w scenę Napad harnasiów i porwanie Młodej. Muzyka do niej powstała na kanwie zbójnickiej piosenki z tekstem pasującym do akcji. Pociez, chłopcy, pociez zbijać, bo nie momy za co pijać. […] Kie nabieres miedzi, złota, to uciekaj poprzez wrota. Ej, do góry perciami z pieknemi dziewkami.

! PWM - Uwodziciel 2.0.indb 393

12.02.2021 18:44:26


77. Władysław Skoczylas, Taniec, drzeworyt, 1921

394

Szymanowski zanotował w partyturze: „Wybucha dzika pieśń zbó‑ jecka” i podkreślił, że taniec harnasiów z góralkami powinien być „coraz bardziej orgiastyczny”. Sama muzyka nie wystarczy jednak do uzyskania tego efektu, chór bowiem wprowadza do niej wyraźny ład i po żywiołowym tańcu góralskim efekt przypomina raczej „kulturalne” bachanalia z Króla Rogera. Od dyrygenta (a zwłaszcza choreografa) zależy zatem, czy krótkie starcie górali ze zbójnikami da pożądany efekt dzikości. Harnasie znikają w ciemnościach, porywając Młodą, oczywiście za jej przyzwoleniem. Szymanowski chciał zakończyć tę scenę epizodem z udziałem Wdowy, która „potłuczonego i nieszczęśli‑ wego Młodego” prowadzi do alkierza „zamykając za sobą drzwi z głośnym zgrzytem klucza”51. Zaprotestował jednak przeciwko temu Leon Schiller, a Fitelberg, nadzorujący sporządzanie wyciągu fortepianowego, nie wprowadził tego epizodu do wyciągu. Spektakl kończy się więc w lirycznym nastroju, gdyż ewentualni uczestnicy typowego dla takich widowisk zbiorowego finału rozpierzchli się. Zakończenie – podobnie jak w Królu Rogerze – jest więc kameralne.

51 Karol Szymanowski, Scenariusz, w: idem, Harnasie…, op. cit., s. LXX.

! PWM - Uwodziciel 2.0.indb 394

12.02.2021 18:44:26


Tenor śpiewa w duecie ze skrzypcami solo – ze Starym Grajkiem, a na scenie można spodziewać się jedynie pary zakochanych.

Na scenie Harnasie zamierzał wystawić na warszawskiej scenie Emil Mły‑ narski, lecz nie doczekał się partytury. W 1929 roku, gdy wyjeżdżał do Filadelfii, gotowy był dopiero pierwszy obraz. W 1930 roku, licząc na możliwość premiery we Lwowie, gdzie Leon Schiller objął dyrekcję teatrów miejskich, Szymanowski powrócił do pracy nad partyturą. Tymczasem z początkiem marca sytuacja uległa zmianie, gdyż Schiller właśnie rozstawał się ze Lwowem; kryzys

Na tle Giewontu

sprawił, że trzy stałe teatry operowe w Polsce – w Warszawie, Poznaniu i Lwowie – borykały się z ogromnymi problemami finan‑ sowymi. Dzięki Fitelbergowi Harnasiów wykonywano więc najpierw jako utwór koncertowy, na ogół jedynie we fragmentach. Po raz

395

pierwszy w marcu 1929 roku w Warszawie zagrano pierwszy obraz. Drugim Fitelberg dyrygował od maja 1931 roku, za pierwszym razem na koncercie z okazji 25‑lecia Młodej Polski. Całe dzieło poprowadził w październiku 1933 roku, wciąż jednak bez części chóralnych. Na taką obsadę pozwolono sobie dopiero trzy lata później w Krakowie i Warszawie. W Krakowie rozentuzjazmowana publiczność domagała się powtórzenia części chóralnej, którą umieszczono na końcu dzieła52. Scenicznie wystawiono Harnasiów za życia Szymanowskiego dwukrotnie, a ponieważ nie doszło ani do premiery zaplanowanej na sezon 1932/1933 we Lwowie, ani do tej, którą zapowiedziano na kwiecień 1934 roku w Warszawie, balet ów najpierw oglądano za granicą. Po raz pierwszy – na scenie Národniego Divadla w Pra‑ dze, gdzie wcześniej już pokazano Króla Rogera.

52 Kazimierz Nowacki, przygotowując wydanie Harnasiów, porównywał programy kolejnych wykonań i wersji utworu i na tej podstawie zauważył, że kolejność epizodów w poszczególnych wykonaniach mogła się różnić. Zob. idem, op. cit., s. XLIX.

! PWM - Uwodziciel 2.0.indb 395

12.02.2021 18:44:26


Pomysłodawcą i realizatorem praskiej premiery był czeski śpiewak i reżyser Josef Munclinger53. Dorastał we Lwowie, potem śpiewał w operach w Poznaniu i Warszawie, a po wyjeździe do Pragi utrzymywał regularne kontakty z Polską. Choreografię przy‑ gotowała Jelizawieta Nikolská, tańcząca zarazem rolę Młodej. Przygotowania rozpoczęto w marcu 1935 roku, co kompozytora niespecjalnie interesowało, gdyż żył perspektywą wystawienia baletu w Paryżu oraz doraźnymi problemami – jak zwykle głównie finansowymi. W kwietniu powiadamiał Munclingera, że zostawia mu wolną rękę w sprawie inscenizacji, licząc na to, że podobień‑ stwa między kulturą podhalańską i słowacką ułatwią realizatorom zadanie. Wybrał się jednak na premierę, która odbyła się 10 maja i był z niej całkiem zadowolony.

396

W świecie i w domu

Miesiąc przedtem zwierzał się Leonii Gradstein: „Sprawa insceni‑ zacji i dekoracji Harnasiów już mi wprost kością w gardle stoi” [10 : 96]. Trudno mu się dziwić, gdyż Czesi okazali się wprawdzie samodzielni i zorganizowani, ale po niepowodzeniu planów warszawskich debaty nad wystawieniem baletu w Paryżu ciągnęły się już od dwóch lat, nadal bez ustalonego terminu premiery. Przygotowań nie ułatwiał fakt, że Zofia Stryjeńska w dotrzymywaniu terminów była równie zawodna jak Szymanowski i Schiller. Kostiumy do paryskiej inscenizacji pro‑ jektowała więc Irena Lorentowicz, zaproszona do współpracy niemal w ostatniej chwili. Lorentowicz wspominała swój wspaniały debiut: Spędziłam wówczas sporo czasu na wyszukiwaniu dawnych drzeworytów góralskich i malowideł na szkle, starając się wzorować w zakresie szczegółów ikonograficznych na specyficznej ornamentyce starego stroju góralskiego, stylizując syntetycznie w modnej naówczas konwencji Schillerowskiego neorealizmu. Każdy góral w wysokiej czapie zbójnickiej mógł się w tych czasach wydawać powtórzeniem Skoczylasa, który też sięgał do źródeł malowideł na szkle. […] [Jesienią do Paryża] przyjechał Schiller i zaczęły się najciekawsze godziny rozmyślania nad każdym szczegółem. Schiller nie był oficjalnym reżyserem widowiska, nie chciał, żeby jego nazwisko figurowało na afiszu i w programie, mimo to jego 53 Albo jak podają inne źródła: Josef František Munclingr.

! PWM - Uwodziciel 2.0.indb 396

12.02.2021 18:44:26


397

78. Projekt kostiumu Harnasia autorstwa Ireny Lorentowicz

dziełem były pomysły inscenizacyjne narzucone Lifarowi – choreografowi. Te kilka tygodni na początku samym spędził na opracowaniu kompozycji widowiska. Pracował poza tym z Szymanowskim i Lechoniem nad scenariuszem, z Lifarem nad układem scen na przestrzeni pudła scenicznego, ze mną nad „umuzykalnieniem rysunku i koloru”. […] Szymanowski takiej koncepcji bardzo był rad, cieszył się, że stylizacja unika etnografii, mówiąc: „Bo przecież ja nie chcę Wesela na Kurpiach […]. A poza tym […] proszę pamiętać, że to się dzieje

! PWM - Uwodziciel 2.0.indb 397

12.02.2021 18:44:27


w końcu osiemnastego lub na początku dziewiętnastego wieku! Tak chciał to widzieć. Wówczas to przyszła sprawa obrazu trzeciego, którego, jak wiadomo, w początkowej koncepcji nie było. Obecna byłam przecież przy tym, jak Szymanowski, Lechoń i Schiller układali do trzeciego obrazu scenariusz, sprzeczali się, zaperzali lub żartowali, snując jakieś marzenie o wysokiej hali w świetle srebrzystym54. Próby rozpoczęły się dopiero w kwietniu 1936 roku. Kompozytor wprowadzał do partytury różne drobne zmiany i korekty, dokom‑ ponował też nowy fragment, gdyż Lifar „stwierdził, że ma za mało do tańczenia, należy zatem dopisać mu jeszcze kilkanaście taktów. Szymanowski bronił się przed tym ze względów muzycznych” –

398

W świecie i w domu

zapewniała po latach Gradstein. „Walka ta, prowadzona ze strony Lifara dość brzydkimi chwytami, skończyła się ostatecznie jego zwycięstwem. Szymanowski ustąpił, bojąc się, że Lifar, urażony w swej miłości własnej, położy jego dzieło, na złość, niedbałym tańcem”55. Ustępstw na rzecz solisty musiało być więcej, skoro tuż po premierze Szymanowski telefonicznie informował Schillera: „Dekoracje i kostiumy tylko w części zostały ukazane, z libretta nic prawie nie zostało, gdyż Lifar siebie na plan pierwszy wysunął… Tłumaczył się Szymanowski, że nie miał sił protestować, że chciał jeszcze przed śmiercią (mówił to na wpół żartobliwie) usłyszeć Harnasiów w Operze paryskiej”56. Premierowy wieczór 27 kwietnia 1936 roku mógł jednak Szyma‑ nowski potraktować jako nagrodę za długie miesiące oczekiwania, niepewności i zmagań z niezliczonymi problemami. Publiczność przyjęła balet świetnie, zwłaszcza że wykonawca głównej roli cieszył się wśród paryżan ogromną popularnością. Francuska krytyka oceniła go lepiej niż dobrze, widząc w Harnasiach efek‑ townie zainscenizowany wątek romansowy z triumfem miłosnych uczuć w finale. 54 Irena Lorentowicz, Oczarowania, Warszawa 1975, s. 59–62. 55 L. Gradstein, Karol Szymanowski o swoich „Harnasiach”, op. cit. 56 Leon Schiller, Smutna fotografia, w: idem, Droga przez teatr 1924–1939, oprac. Jerzy Timoszewicz, Warszawa 1983, s. 403.

! PWM - Uwodziciel 2.0.indb 398

12.02.2021 18:44:27


Z Warszawy przyjechała na spektakl grupa przyjaciół kompo‑ zytora, dla których wystawienie jego dzieła było czymś więcej niż wydarzeniem artystycznym. Sukces Harnasiów przyjęli jako wyraz uznania dla narodowej polskiej sztuki, a utwierdził ich w tym Jan Lechoń, gdy wkrótce poświęcił baletowi obszerny esej. Pisał w nim o wyjątkowej pozycji Podhala, a zakończył go patetyczną i patriotyczną deklaracją: Jest to głos twórczego instynktu polskiego, triumfującego nad słabością, bezładem, bezmyślnością, nad ową łatwą rasowością, nad obrzędową, jasełkową polskością, biorącego świadomie z własnej duszy to, co brać chce, co go podźwiga, rozszerza; jest to arcydzieło polskości mocnej, godnej, biorącej z ludu, ale nie schlebia-

Na tle Giewontu

jącej prostactwu, podnoszącej tę ludowość do wielkiej sztuki tak właśnie, jak czynił Chopin. Kiedy wpatrywaliśmy się i wsłuchiwali w bliskie arcydzieła przedstawienie Harnasiów w Paryżu, szedł przez nas dreszcz podobny temu, jaki muszą odczuwać Niemcy

399

słuchając Nibelungów. Cóż z tego, że niewymyślny scenariusz jest historią, jakich wiele, która przydarzyć by się mogła wszędzie? Ta prosta opowieść niesiona na potężnej fali muzyki Szymanowskiego staje się boską pieśnią o sile, o młodości, pieśnią prawieczną, symboliczną, pieśnią całego ludu. A kiedy Lifar, unosząc się nad ziemią jak duch męstwa i wolności, odkrywał niejednego z nas samych czar, radość, lekkość tego, co wymarzyła polska sztuka, pojęliśmy, że w Harnasiach mit polski wszedł jako równouprawny, dla wszystkich pojętny, do wspólnego marzenia ludzkości o jej najwyższym pięknie57. Na Harnasiów można spojrzeć z jeszcze innej perspektywy – przez pryzmat osobistych upodobań kompozytora. Przed laty zachwycił się Baletami Rosyjskimi, w których – dzięki Wacławowi Niżyń‑ skiemu – na pierwszy plan wysunął się tancerz. Drogą tą poszedł w swoim balecie, w którym na scenie dominują młodzi mężczyźni. „Pamiętam zachwyt Karola Szymanowskiego nad «arkanem», 57 Jan Lechoń, Narodziny mitu, „Gazeta Polska”, nr 165 z 14.06.1936 [11 : 314–315].

! PWM - Uwodziciel 2.0.indb 399

12.02.2021 18:44:27


zbiorowym, tylko męskim tańcem huculskim”58 – wspomniał Rafał Malczewski. Tańce wykonywane przez samych mężczyzn sporadycznie spotkać można na nizinach, ale nigdzie nie ma ani takiej ich kumulacji, ani takiego wybitnie popisowego charakteru jak na Podhalu59. Jeśli dodamy do tego wyjątkowo efektowny strój młodych górali, to trudno się dziwić, że podziałali oni na wyobraź‑ nię kompozytora. To właśnie oni, zbójnicy i górale wykonują więk‑ szość tańców grupowych. Kolejnych inscenizacji baletu nie dane już było Szymanow‑ skiemu zobaczyć. Artur Rodziński myślał o wystawieniu Harnasiów w Ameryce, skończyło się jednak na wykonaniach estradowych w Cleveland i Nowym Jorku w lutym 1937 roku. Pół roku po śmierci kompozytora, w październiku 1937 roku, balet wystawiono w Bel‑

400

W świecie i w domu

gradzie, dokąd Jelizawieta Nikolská przeniosła praską inscenizację. W listopadzie Harnasie pojawili się na scenie opery w Hamburgu. Choreografię do Brautraub – jak zatytułowano dzieło Szyma‑ nowskiego – ułożyła Helga Swedlund. „Przepiękna muzyka dała mi tak wiele natchnienia – mówiła – że kształty taneczne rodziły się w formach, moim zdaniem, najwłaściwszych. Podstawy dał mi Parnell. Resztę podpowiedziała mi intuicja i czar muzyki. Nigdy nie pojmę, dlaczego Harnasiów nie wystawiono dotychczas w Polsce”60. Być może słowa te usłyszał Zygmunt Latoszewski, który wybrał się na Brautraub do Hamburga, bo dzięki niemu 9 kwietnia 1938 roku balet Szymanowskiego wystawiono w Operze Poznańskiej. Dlaczego tak późno? Małgorzata Komorowska podejrzewa, że przyczyną zwłoki był brak wykonawców zdolnych wykonać nie‑ łatwy spektakl, a zwłaszcza orkiestry, która poradziłaby sobie ze skomplikowaną partyturą: „Pierwszy po kryzysie dźwignął się Poznań i tam doszło do polskiej premiery, później Harnasie wystawiła Warszawa i Polski Balet Reprezentacyjny. Wykonywali to dużej miary dyrygenci – Latoszewski, Dołżycki, Bojanowski, 58 Rafał Malczewski, Pępek świata. Wspomnienia z Zakopanego, Łomianki 2011, s. 194. 59 Za utwierdzenie mnie w tym podejrzeniu dziękuję prof. Ewie Dahlig. 60 Bożena Mamontowicz‑Łojek, Terpsychora i lekkie muzy. Taniec widowiskowy w Polsce w okresie międzywojennym (1918–1929), Kraków 1972, s. 80.

! PWM - Uwodziciel 2.0.indb 400

12.02.2021 18:44:27


79. Projekty kostiumów do Harnasiów autorstwa Zofii Stryjeńskiej, lata trzydzieste

Mierzejewski, a choreografowie, no może poza Cieplińskim, byli

401

wówczas tacy sobie”61. Inscenizację w operze warszawskiej pokazano w scenografii i kostiumach Zofii Stryjeńskiej przygotowanych jeszcze za życia Szymanowskiego – tych, które miały trafić do Paryża (1 paździer‑ nika 1938). Podobnie jak w Poznaniu, spektakl był bardzo ludowy, wręcz realistyczny. Ku zaskoczeniu kierownictwa opery Harnasie, którzy w połączeniu z Verbum nobile Moniuszki otwierali nowy sezon, odnieśli taki sukces wśród publiczności, że powtórzono ich ponad 30 razy. Ostatnią realizację przed wybuchem wojny, wiosną 1939 roku, przygotował Polski Balet Reprezentacyjny. Po wojnie poza granicami Polski dzieło Szymanowskiego doczekało się zaledwie dwóch inscenizacji: w 1949 roku w Ostra‑ wie i 1957 roku w berlińskiej Komische Oper – a i to częściowo dzięki staraniom strony polskiej. W Polsce natomiast Harna‑ sie wystawiono ponad 20 razy. Przez długie lata pokazywano je w ramach wieczorów baletowych, łącząc balet z innymi dziełami, w XXI wieku zaczęli pojawiać się również samodzielnie, w wer‑ sjach odbiegających jednak od oryginału. W 2007 roku z okazji 61 Fragment prywatnego listu do autorki z marca 2016 roku.

! PWM - Uwodziciel 2.0.indb 401

12.02.2021 18:44:27


Roku Karola Szymanowskiego Opera Krakowska przygotowała plenerowe przedstawienie Harnasiów, pokazując je m.in. na Guba‑ łówce w Zakopanem. Do grona wykonawców zaproszono wówczas Zespół Regionalny im. Bartusia Obrochty z Zakopanego. W 2012 roku Harnasie wystawiono pod Krokwią. W wydarzeniu tym obok dzieła Szymanowskiego wykorzystano Krzesanego Wojciecha Kilara, wystąpił też góralski zespół Trebunie‑Tutki. Podobnie jak muzyka, zróżnicowany był taniec – od góralskiego po breakdance.

Tajemnica libretta Oglądając szkic partytury opublikowanej przez Polskie Wydawnic‑

402

W świecie i w domu

two Muzyczne w postaci faksymilowej, łatwo dostrzec, że Szyma‑ nowski komponował, mając w głowie pewien zarys dramaturgii. Na nutach widzimy bowiem tytuły scen oraz uwagi: „Dziewczyna ucieka”, „Zjawienie się zbójnika”, „Sietnik” (pogardliwe słowo góralskie oznaczające nieudacznika), „Harnaś/Zbójnik umawia się z dziewczyną”, „Wejście podpitych gości”, „Dziewczyna rzuca się w objęcia harnasia”. W 1985 roku, gdy wydawano Harnasie, do partytury dołączono ogólny scenariusz dzieła sporządzony przez kompozytora – wcześniej nieznany. Małgorzata Komorow‑ ska, analizując 21 różnych wystawień tego baletu, stwierdziła, że przez 50 lat od czasu premiery ani razu nikt z niego nie skorzystał. Z dzisiejszej perspektywy, kiedy choreografie powstają do muzyki abstrakcyjnej, bez jakiejkolwiek fabuły, problem scenariusza wydaje się drugoplanowy. Tymczasem ponoć właśnie jego brak doprowadził do odwołania premiery zaplanowanej w Warszawie na wiosnę 1934 roku. Przez parę lat wciąż usiłowano go napisać albo odnaleźć – zagadką pozostawało, kto obmyślił i sporządził libretto owego baletu (jeśli w ogóle takowe istniało). Początkowo libretto do Janosika – tak bowiem Szymanowski zatytułował planowany balet – ułożyć mieli Iwaszkiewicz z Rytardem (wcześniej razem napisali już powieść). Później jednak wszyscy, którzy byli świadkami powstawania dzieła, powtarzali, że fun‑ damentem pomysłu była jednak sztuka Heleny Rytardowej Jano‑ sik. Siostrzenica kompozytora, zapewne opierając się na często

! PWM - Uwodziciel 2.0.indb 402

12.02.2021 18:44:27


zasłyszanych od starszych opiniach, wspominała po latach: „Dzięki Helenie powstało libretto, ona uczyła kochać i rozumieć Podha‑ le”62, a Polski słownik biograficzny potwierdzał: „Szymanowski pomijał przy pierwszych realizacjach scenicznych baletu nazwi‑ ska współautorów scenariusza, tymczasem relacje Iwaszkiewi‑ cza i Juliusza Zborowskiego wskazują na wydatny udział Heleny i Rytarda, a nawet określają udział Heleny w tworzeniu scenariusza jako dominujący”63. Mieczysław Rytard utrzymywał po latach, że Szymanowski dostał od niego scenariusz i gdzieś go zapodział między premierami w Pradze i Paryżu. „W programie pominięto moje nazwisko jako autora libretta” – komentował urażony tym, jak potraktowano go w Pradze. „Przyjąłem do wiadomości ogólnikowe wyjaśnienie Karola, że stało się to w związku z dokonanymi przez

Na tle Giewontu

niego zmianami w fabule, niestety bez porozumienia się ze mną”64. Szymanowski nie był skłonny do dzielenia się swymi sukcesami z innymi, więc jego milczenie na temat udziału Rytardów w powsta‑ niu Harnasiów nie byłoby zbyt zaskakujące. Jednakże libretta

403

Rytarda nikt nie widział, wspominał o nim tylko Iwaszkiewicz. Kazimierz Nowacki, przygotowując wydanie partytury Harnasiów i porównując opis Rytarda z partyturą, zauważył natomiast, że istnieją między nimi istotne rozbieżności. Na pierwszą wzmiankę na temat libretta natrafiamy w kore‑ spondencji Szymanowskiego powstałej rok po ukończeniu party‑ tury. Podpowiada ona, że komponując, z żadnego scenariusza czy libretta nie korzystał. Wiosną 1932 roku, gdy Fitelberg poprosił go o libretto, licząc na możliwość wystawienia baletu w Warszawie, w odpowiedzi mógł przeczytać: „Gotowego scenariusza nie posia‑ dam. Wiem, o co chodzi w każdym niemal takcie partytury – ale to trzeba napisać dopiero i zajmie mi to parę dni czasu (dokładny spis osób posiada Stryjeńska)” [7 : 170]. Na razie jednak Szymanowski odłożył sprawę scenariusza i dopiero jesienią poprosił o pomoc 62 K. Dąbrowska, op. cit., s. 18. 63 Andrzej Matuszczyk, Helena Roj‑Kozłowska, hasło w: Internetowy polski słownik biograficzny, https://www.ipsb.nina.gov.pl/a/biografia/ helena‑roj‑kozlowska [dostęp: 8.06.2020]. 64 J. M. Rytard, Wspomnienia o Karolu Szymanowskim, op. cit., s. 48.

! PWM - Uwodziciel 2.0.indb 403

12.02.2021 18:44:27


Schillera, który miał ogromne doświadczenie w reżyserowaniu spektakli z udziałem baletu. W tamtych czasach, inaczej niż dzi‑ siaj, przedstawienia baletowe przygotowywał bowiem zazwyczaj reżyser, a choreograf układał tańce, kierując się jego zaleceniami. Schiller prośby Szymanowskiego nie spełnił, toteż w grudniu 1933 roku kompozytor zmuszony był sam sporządzić szkic libretta. Wysłał go wraz z wyciągiem fortepianowym do Pragi i zapewne do Paryża, gdyż siostra Zofia przetłumaczyła tekst na francuski. Można z niego wywnioskować, co i jak sobie wyobrażał, gdyż zaznaczał motywy głównych postaci oraz takie detale, jak choćby wkroczenie „podpitych gości” do weselnej izby. W Pradze zadowolono się otrzymanymi wskazówkami, natomiast w Warszawie czekano na szczegółowy scenariusz od Schillera,

404

W świecie i w domu

termin premiery wyznaczając na połowę kwietnia. Choreografię opracować miał Feliks Parnell, gdyż Szymanowski nie życzył sobie, by robił to dyrektor baletu Piotr Zajlich. Przed laty Zajlich odniósł wielki sukces Panem Twardowskim Różyckiego, z powodzeniem opracował też choreografię do Pieśni miłosnych Hafiza (1921) i Króla Rogera (1926). Z nieznanego nam powodu teraz Szyma‑ nowski chciał jednak uniknąć współpracy z tym artystą. „Mam wprost wstręt do Zajlicha” – zwierzał się Fitelbergowi. „O balecie zupełnie nie mam pojęcia i będę zdany na łaskę i niełaskę tego cym‑ bała!” [7 : 244]. Schiller tymczasem zasiadł do pisania scenariusza dopiero w marcu 1934 roku. Dostarczył tekst w połowie miesiąca, ale kompozytor nie zaakceptował go, uważając za przeładowany autentycznym folklorem. Lektura wspomnień Tacjanny Wysoc‑ kiej, która współpracowała z Schillerem, pozwala w to uwierzyć. „W choreografii pozostawiał mi absolutną swobodę, ale ileż godzin przedtem spędzaliśmy nad Kolbergiem, ileż, ileż opowiadał mi o obrzędach ludowych, o różnych podaniach i zwyczajach staro‑ polskich. Wielkopolska, Kujawy, Kraków, góralszczyzna – z nim studiowałam odrębny charakter tych części naszego kraju […]”65. Dlaczego Parnell, któremu powierzono choreografię, nie chciał rozpocząć pracy bez scenariusza od Schillera? W tych latach samodzielnie robił przecież inscenizacje i choreografie nie tylko 65 Tacjanna Wysocka, Wspomnienia, Warszawa 1962, s. 179.

! PWM - Uwodziciel 2.0.indb 404

12.02.2021 18:44:27


miniatur, lecz i baletów pełnospektaklowych (Syrena i Boruta Witolda Maliszewskiego). Często nawiązywał do folkloru (Dożynki, Lajkonik i Wesele łowickie Zygmunta Wiehlera). A może problemem był nie tylko scenariusz, lecz także wyciąg fortepianowy? Latem 1933 roku, nosząc się z myślą o planowanej premierze baletu, Szymanowski zapewniał swego wiedeńskiego wydawcę, że wkrótce nadeśle mu wyciąg. Pod koniec stycznia 1934 roku wydaw‑ nictwo nadal się o niego dopominało. Ukazał się dopiero w 1936 roku u nowego, paryskiego wydawcy, zatem można podejrzewać, że rok wcześniej, w Pradze i Paryżu, korepetytorzy akompaniujący tancerzom musieli grać z rękopisu. A jak mógł on wyglądać? Zgodnie z przyjętą praktyką pracę taką zlecano. Wyciąg do pierw‑ szego obrazu przypuszczalnie już w 1928 roku zrobił Jan Maklakie‑

Na tle Giewontu

wicz. Szymanowski nie był z niego zadowolony, więc z początkiem sierpnia 1932 roku pytał Fitelberga: „Czy miałbyś trochę czasu i ochoty, żeby ten I obraz trochę poprawić?” [7 : 244]. Niestety, po zadaniu owego pytania w liście zapomniał dosłać Fitelbergowi 405 partyturę, w czym zorientował się po trzech tygodniach. Nowy wyciąg, już pod okiem Fitelberga, Grażyna Bacewicz opracowywała w 1933 roku. Pracowała nad nim w Warszawie, a Szymanowski pisał z Zakopanego do Fitelberga: „Dla pośpiechu nie będę go już oglądał, polegając w zupełności na Twojej opinii […]” [8 : 177]. Tymczasem, jak się później okazało, odbiegał on od istniejącej już wtedy wersji Harnasiów (brakowało początku i końca pierwszego obrazu, a drugi obraz zapisany został bez tekstów, jakby zawierał wyłącznie muzykę orkiestrową) i taką właśnie wersję, bez kompozytorskiej korekty, dostał zarówno Schiller, którego poproszono o przygotowanie scenariusza na przedstawienie w operze paryskiej, jak również Lifar. Nie wiemy, jak poradzono sobie w Pradze. Nie wiemy także, czy w ogóle doszło do jakichkolwiek prób baletowych w Warszawie. Przed drugą inscenizacją, w Paryżu, Szymanowski znowu ocze‑ kiwał dokładnego scenariusza od Schillera. Tym razem reżyser powierzone mu zadanie ponoć wykonał, acz jedynym tego dowo‑ dem było odczytanie w rozmowie telefonicznej z Leonią Gradstein treści pokwitowań z poczty, potwierdzających nadanie obiecanego tekstu do Szymanowskiego w Zakopanem i Lechonia w Paryżu. Samego tekstu nikt nie widział.

! PWM - Uwodziciel 2.0.indb 405

12.02.2021 18:44:27


Jesienią 1936 roku życzenie poznania libretta Harnasiów wyra‑ ził Artur Rodziński, chcąc wystawić je w Cleveland. Kompozytor poprosił Leonię Gradstein: „[…] niech Pani łaskawie wyszle Rodziń‑ skiemu jakieś takie libretto, jakie Pani ma, bo – niech mi Pani wierzy – w obecnej zwłaszcza chwili nie jestem w stanie jeszcze raz (ileż to razy już było!!) wypisywać tę idiotyczną historię o góralach i harnasiach – i wszystko to kombinować” [12 : 60].

U siebie – w Atmie Wiosną 1930 roku, idąc za radą lekarzy, Szymanowski postano‑ wił spędzić lato w Zakopanem. Jak zwykle chciał zatrzymać się

406

W świecie i w domu

w Limbie, lecz pokoje, które wcześniej zajmował, już były wynajęte, o czym w marcu poinformował go Zbigniew Uniłowski. Wkrótce zaczął rozważać możliwość spędzenia w zakopiańskim klimacie całego roku, co kosztowałoby mniej niż kolejny pobyt w Davos, pomyślał więc o wynajęciu samodzielnego domu i o pomoc w zna‑ lezieniu go poprosił Juliusza Zborowskiego. Tymczasem rozstanie z Limbą doczekało się wkrótce innego wyjaśnienia. „Wujcio sam mi opowiadał – wspominała siostrzenica – jak to gazda uroczyście oświadczył, iż wie, że Helka kocha się w Wujciu, że on, gazda, bardzo Wujcia szanuje i lubi, i ma znakomity pomysł: niech Wujcio u nich mieszka w dalszym ciągu. Gazda jest stary i niedługo umrze, a wtedy Wujcio odziedziczy, ożeniwszy się z Helą, «Limbę», «Kalinę» i – co najważniejsze – pianino”66 (notabene niedługo przedtem Witkacy napisał w Nienasyceniu, że „żoną [kompozytora] Tengiera była młoda jeszcze i przystojna góralka, z którą ożenił się był on dla pieniędzy i chałupy”67). W lipcu Szymanowski zamieszkał w obszernej willi należącej do Czerwonego Dworu przy ulicy Kasprusie, dzisiaj tuż za mostem przez Młyniska, z lewej strony potoku. Kończył akurat Veni Cre‑ ator, mające uświetnić inaugurację działalności Wyższej Szkoły warszawskiego konserwatorium. We wrześniu wyjechał do stolicy, 66 K. Dąbrowska, op. cit., s. 24. 67 S. I. Witkiewicz, Nienasycenie, op. cit., s. 41.

! PWM - Uwodziciel 2.0.indb 406

12.02.2021 18:44:28


8. Kompozytor

„C

zemu piszesz muzykę?” – spytała kiedyś Szymanowskiego Anna

445

Iwaszkiewiczowa i usłyszała w odpowiedzi: „«bo lubię tę robotę» – a potem dodał, jakby mimochodem – «i wiesz, jakoś tak mnie wzrusza»”1. Gdy o to samo zapytała Maria Kasprowiczowa, odparł podobnie: „Tylko dlatego, że robi mi to przyjemność […]”2. Uwa‑ żał się za artystę powołanego do służenia sztuce, czyli swym marzeniom i fantazjom. Był przekonany, że komponować należy jedynie wtedy, gdy ma się natchnienie, i wyłącznie to, na co ma się ochotę. Odrazą napełniała go myśl, że tworząc, miałby brać pod uwagę jakieś ograniczenia bądź uwzględniać warunki narzucane z zewnątrz. Jedną z konsekwencji takiej postawy, upowszechniającej się na przełomie XIX i XX wieku, było pewne lekceważenie rzemiosła, narastające wraz z nasilaniem się konfliktu pomiędzy „młodymi i nowoczesnymi” a „starymi i konserwatywnymi”. Tworzył się mit genialnego samouka. Przekonani o swej nadzwyczajności artyści

1

Anna Iwaszkiewiczowa, Ze wspomnień o Karolu, w: Karol Szymanowski we wspomnieniach, red. Jerzy Maria Smoter, Kraków 1974, s. 240.

2 Maria Kasprowiczowa, Jesień, „Wiadomości Literackie” 1938, nr 1, s. 6, przedr. w: Karol Szymanowski we wspomnieniach, op. cit., s. 294.

! PWM - Uwodziciel 2.0.indb 445

12.02.2021 18:44:30


chętnie wyolbrzymiali własne zdolności, zasługi, odkrywczość i samodzielność. Nie inaczej czynił Szymanowski. Chętnie pod‑ kreślał, że wszystko zawdzięcza sobie, na własną rękę poszukując wzorów w obcej muzyce, jak to z domieszką ironii zrelacjonował Michał Choromański3. Otoczenie utwierdzało go w słuszności przyjęcia takiej postawy, a w książce wydanej w latach dwudzie‑ stych przez Jachimeckiego mógł przeczytać: „Na wiosnę 1902 roku przyjechał Szymanowski do Warszawy. Zaczął się uczyć harmonii u Marka Zawirskiego. Nauka ta nie miała trwać długo. Czegóż bowiem mógł jeszcze z tego zakresu teorii dowiedzieć się młody muzyk, który w utworach swoich ogarnął zasady łączenia akordów i modulacji aż do ostatnich tajników wiedzy?”4. Z pozoru nie odstawał od swych sławnych rówieśników, gdyż for‑

446

Artysta i jego dzieło

malnych studiów kompozytorskich nie odbył ani Arnold Schönberg, ani Igor Strawiński. Pierwszy z nich jednak zdobywał umiejętności najpierw w praktyce, jako dyrygent i instrumentator, potem zaś nieustannie się kształcił, ucząc zarazem innych. Strawiński przez pięć lat prywatnie zgłębiał tajniki rzemiosła pod kierunkiem Nikołaja Rimskiego‑Korsakowa. Szymanowski tymczasem wytrwał w roli studenta zaledwie dwa lata. Po kilkumiesięcznym kursie harmonii u Marka Zawirskiego, który był cenionym pedagogiem i autorem podręcznika harmonii, jesienią 1903 roku Szymanowski zgłosił się do Zygmunta Noskow‑ skiego, najpoważniejszego w owym czasie polskiego nauczyciela kompozycji. Noskowski miał za sobą studia u Stanisława Moniuszki w Warszawie, a potem u Friedricha Kiela w Berlinie. W pierwszym roku nauki wymagał opanowania zasad kontrapunktu i form polifonicznych, Szymanowski musiał więc napisać kilkadziesiąt fug. Odtąd o swoich umiejętnościach kontrapunktycznych miał zawsze wysokie mniemanie. W 1906 roku chwalił się Bronisławowi Gromadzkiemu, że w I Symfonii jest „kontrapunkcik bajeczny” [2:wyd 11]. Nagroda, którą za Preludium i fugę cis‑moll otrzymał

3 Zob. Michał Choromański, Karol Szymanowski, w: Karol Szymanowski we wspomnieniach, op. cit., s. 207–210. 4 Zdzisław Jachimecki, Karol Szymanowski. Rys dotychczasowej twórczości, Kraków 1927, s. 8.

! PWM - Uwodziciel 2.0.indb 446

12.02.2021 18:44:30


447

84. Zygmunt Noskowski, pocztówka z lat 1912–1918

na konkursie w Berlinie w 1910 roku, mogła go podtrzymywać w tym samozadowoleniu – zwłaszcza że zapewne już nie pamiętał, iż fugę napisał pod kierunkiem Noskowskiego. Kontrapunktem tymczasem władał w stopniu dość ograniczonym, nieporówny‑ walnym chociażby z maestrią Bartóka, lecz trzeba przyznać, że dla jego muzyki nie był on niezbędny. W następnym roku studenci Noskowskiego pisali wariacje i cykle sonatowe. Powstały więc wtedy Wariacje b‑moll oraz I Sonata forte‑ pianowa c‑moll i Sonata skrzypcowa d‑moll. Sonatę przeznaczoną na fortepian – zgodnie z poleceniem Noskowskiego – zamykało rondo. Po przerwaniu nauki ambitny 22‑latek zastąpił je fugą. Zdaniem Jachimeckiego, przekonanego o wrodzonym talencie

! PWM - Uwodziciel 2.0.indb 447

12.02.2021 18:44:30


Szymanowskiego do kontrapunktu, było to świadectwem „arty‑ stycznej niezależności kompozytora od norm szkolnych”5. Słuchając tej polifonicznej syntezy tematów z poprzednich części bez żadnego nastawienia, trudno nie ulec wrażeniu, że decyzja o rozstaniu z doświadczonym pedagogiem była jednak przedwczesna. Po latach Szymanowski chętnie dawał do zrozumienia, że konserwatywny pedagog hamował jego zdolności. Chybińskiemu zwierzył się, że z czteroletnich (sic!) studiów ma „mniej miłe wspo‑ mnienia” [1 : 175] i zapewne pod wrażeniem takich relacji Stanisław Golachowski napisał: „Szkoła kompozycji, którą Szymanowski przechodził u Zygmunta Noskowskiego, musiała być dla niego nie lada torturą”6. Jako osoba z natury nietolerująca najmniejszej krytyki, a przy tym zbuntowana zgodnie z duchem epoki (oraz

448

Artysta i jego dzieło

prawem wieku), przypuszczalnie nie miał ochoty podporządko‑ wywać się regułom narzucanym i egzekwowanym przez profesora. Mogło mu to przychodzić tym trudniej, że zapatrzony w Straussa i Skriabina, muzykę komponowaną przez Noskowskiego uważał za akademicką i konserwatywną. „Zmuszony do wyboru między rutyną a dyletantyzmem, Szyma‑ nowski bez wahania skłoniłby się ku temu drugiemu”7 – napisał Hans Heinz Stuckenschmidt o Szymanowskim rok po jego śmierci. Przez wiele lat Szymanowski głosił, że kompozycji uczyć nie tylko nie można, ale nawet nie należy. Tymczasem przyjmując stanowisko dyrektora konserwatorium, musiał objąć klasę kompozycji. Zobli‑ gowany do zajmowania się studentami, do spraw warsztatowych nie przywiązywał wielkiej wagi. Wśród zawodowych muzyków unikał rozmów na te tematy. „Roz‑ mawiać z nim o muzyce było na ogół trudno. Szczególnie unikał rozmów na temat samego métier kompozytorskiego”8 – wspominał

5 Ibidem, s. 11–12. 6 Stanisław Golachowski, Karol Szymanowski, Kraków 1948, s. 10. 7 Hans Heinz Stuckenschmidt, Karol Szymanowski, „Music & Letters” 1938, t. 19, nr 1, s. 36. 8 Tadeusz Szeligowski, Karol Szymanowski (wspomnienia i impresje), „Muzyka Polska” 1937, nr 4, s. 198, przedr. w: Karol Szymanowski we wspomnieniach, op. cit., s. 114.

! PWM - Uwodziciel 2.0.indb 448

12.02.2021 18:44:30


tuż po jego śmierci Tadeusz Szeligowski. Na temat warsztatu i jego fundamentalnego znaczenia dla kompozytora chętnie natomiast wypowiadał się towarzysko. „To, co mówił zawsze o Wagnerze – odnotował Iwaszkiewicz w 1942 roku w pośmiertnym wspomnieniu o kuzynie – świadczyło […] o należytym wyznaczaniu miejsca, jakie w dziele każdego wielkiego twórcy zajmuje technika i rzemiosło. I jeżeli nie zawsze lubił Beethovena, to także i dlatego, że uważał, iż jego koncepcja muzyczna jest zbyt dynamiczna w stosunku do jego rzemiosła traktowanego z lekką pogardą”9. Trudno sobie wyobrazić, co mogło skłonić Szymanowskiego do postawienia Beethovenowi zarzutu lekceważenia rzemiosła – równie absurdalne byłoby skrytykowanie Bacha za niedbały kontrapunkt, a Mozarta za nieznajomość harmonii. Trzydzieści lat po śmierci Szymanowskiego Stefan Kisielewski, Kompozytor

odczuwając potrzebę rzetelnej, a nie bałwochwalczej refleksji nad jego twórczością, pisał: 449 […] częstokroć, o wiele za często gubiła go bezkształtność, a geniusz przemycał się mimochodem, wcielał niespodziewanie w drobiazgi, szczegóły tła, w parę nutek. […] Szymanowski czuł swoją amorficzność, swoją często niezdolność do zorganizowania proporcji i nadania dziełu organicznej jednolitości – stąd, stawiając (ku słusznemu zdziwieniu niektórych) za wzór młodym kompozytorom paryskie métier i Ravela, wyrażał w istocie swoje własne utajone tęsknoty: wiedział dobrze, czego mu brakuje, choć nie zawsze wiedział, co stanowi jego siłę. Ciągle próbował, zmieniał, był po trochu genialnym amatorem – dlatego obraził się, gdy dał mu to do zrozumienia Fitelberg; wszakże tylko za prawdę gotowi jesteśmy się obrażać. Ale to nie szkodzi: genialne amatorstwo bywa ciekawsze niż poprawny profesjonalizm […]10.

9 Jarosław Iwaszkiewicz, Dzienniki 1911–1955, oprac. Agnieszka i Robert Papiescy, Warszawa 2007, s. 191–192. 10 Stefan Kisielewski, Szymanowski po latach, w: idem, Pisma i felietony muzyczne, t. 2, Warszawa 2012, s. 347–348.

! PWM - Uwodziciel 2.0.indb 449

12.02.2021 18:44:31


Narodziny dzieła – przy fortepianie „Kręcąc się po domu czy koło domu, czytając czy gadając, siedząc gdzieś w cieniu ogrodu słyszało się całe rano uparcie powtarzane dźwięki, dolatujące z otwartych okien. Karol komponował zawsze przy fortepianie. Gdy kiedyś go o to zapytałem, powiedział, że fortepian daje taki surogat orkiestry, tak podsumowuje w sobie wszystkie jej możliwości, iż nie może się bez niego obejść”11 – wspo‑ minał Jarosław Iwaszkiewicz lato 1912 roku, kiedy był świadkiem pracy nad Hagith. W tych czasach fortepian stał jeszcze w salonie. Nieco później w Tymoszówce pojawiła się oddalona od dworu „kompozytornia”, czyli mały domek w głębi ogrodu. Z typową dla siebie egzaltacją pracę brata w owej „kompozytorni” opisała

450

Artysta i jego dzieło

po latach Zofia Szymanowska: Latem spędzał w nim Katot cały prawie dzień. Widzieliśmy go już z daleka, gdy siedział w otwartym oknie, w białej tenisowej koszuli, pochylony nad nutami. A czasem dochodził nas urywany dźwięk fortepianu, gdy przygrywał krótko parę taktów. Katot podnosił na nas zmęczone oczy. Wracaliśmy z dalekich dróg, z gorących pól, opici słońcem, radością i przestrzenią. A Katot siedział co dzień do piątej po południu pochylony nad stołem w swej kompozytorni. Lato mijało go z uśmiechem, postawiwszy mu pod oknami kolorowe malwy na straży. – A on siedział niezmordowanie, pełen zewnętrznej pogody, kryjącej jakże nużące nieraz chwile głębokiego zmagania się, nakazem mocnej swej woli, w twardym szukaniu wykuwający nowe wciąż drogi swej wysokiej sztuce. Codzienne beztroskie życie zaczynało się dla Katota dopiero od piątej wieczorem. Wtedy to szedł z nami na spacer lub pozostawaliśmy jeszcze chwilę w kompozytorni. Na prośby nasze Katot z ołówkiem w zębach zasiadał do fortepianu i grał nam swe świeżo skomponowane szkice, dodając objaśnienia i robiąc ołówkiem poprawki. Były to wówczas, pamiętam: Nokturn i Tarantela, Metopy i Maski. Słuchaliśmy w milczeniu i kochaliśmy je – a Harry 11 Jarosław Iwaszkiewicz, Spotkania z Szymanowskim, Kraków 1981, s. 26–27.

! PWM - Uwodziciel 2.0.indb 450

12.02.2021 18:44:31


451

85. Szymanowski komponujący przy fortepianie, ok. 1906

wpatrywał się z płonącą twarzą w ołówkowe hieroglify Metop i spiesznie zabierał je do „przegrania”12. Z tymoszowiecką „kompozytornią” konkurowało latem 1915 roku Zarudzie, gdzie w majątku Józefa Jaroszyńskiego Szymanowski pracował z Pawłem Kochańskim. W latach dwudziestych chętnie przyjmował zaproszenia od przyjaciół, którzy mogli zaoferować 12 Zofia Szymanowska, Opowieść o naszym domu, Kraków 1980, s. 79.

! PWM - Uwodziciel 2.0.indb 451

12.02.2021 18:44:31


mu lokum sprzyjające pracy. W Duksztach i Gierkanach u Zanów w ciągu niespełna dwóch letnich miesięcy 1923 roku napisał sporą część Króla Rogera i zaczął szkicować Harnasie. W następ‑ nych latach podobnym dobrodziejstwem była dlań willa Henryka Toeplitza we Lwowie, gdzie zawsze czekały na niego idealne warunki do pracy. Warszawskie mieszkanie na Nowym Świecie miało „wiele wad, jedną jednak wielką zaletę: było idealnie niemal izolowane od muzyki i hałasów dochodzących z zewnątrz. Zabezpieczało to Karolowi spokój i ciszę przy pracy”13. Wspinając się do mieszkania Szymanowskiego, młody kompo‑ zytor Michał Kondracki usłyszał już na schodach „dobrze zna‑ jome dźwięki. To Szymanowski przy starym, poczciwym pianinie pracował nad swym II Kwartetem. […] Praca szła […] opornie.

452

Artysta i jego dzieło

Powtarzał parokrotnie jedną frazę muzyczną, szukając być może dla niej odpowiednich kształtów lub tła harmonicznego. Była to reminiscencja jakiejś melodii góralskiej […]. Potem następowała cisza. Szymanowski notował”14. Podobnie pracował w Zakopa‑ nem, czego mimowolnym świadkiem został w Czerwonym Dworze przypadkowy sąsiad. Rano obudziły mnie jakieś dziwne dźwięki. Zerwałem się. Zza ściany dobiegała muzyka – przedziwne akordy na pianinie. Wiedziałem: to gra Karol Szymanowski. Nie był to jakiś utwór powiązany w całość. Były to poszczególne akordy, jakby próby, przy czym powtarzały się wciąż podobne motywy. Nadsłuchiwałem w skupieniu, wiedząc, że jestem świadkiem powstawania jakiegoś nowego utworu. Głos męski nucił melodię, a potem znowu biegły tony pianina. Następnie usłyszałem już zwarty fragment, oparty na poprzednio wypróbowanych motywach. W ciągu kilku dni bardzo często siedziałem cicho w moim pokoju, szpiegując w ten sposób pracę twórczą Karola Szymanowskiego. Jak dowiedziałem się później, wtedy właśnie komponował on swój znakomity balet

13 August Iwański, Wspomnienia 1881–1939, Warszawa 1968, s. 398. 14 Michał Kondracki, Wspomnienie o Szymanowskim, „Prosto z Mostu” 1937, nr 17, s. 6, przedr. w: Karol Szymanowski we wspomnieniach, op. cit., s. 218.

! PWM - Uwodziciel 2.0.indb 452

12.02.2021 18:44:31


86. Szymanowski komponujący przy fortepianie, lata trzydzieste

Harnasie. Wieczorami grywał swoje utwory i komponował dalej,

453

nieraz długimi godzinami, a dla mnie, młodego entuzjasty muzyki, były to chwile naprawdę głębokich przeżyć15. Szymanowski do końca życia komponował przy fortepianie, co w jego czasach było jeszcze typowe. Pozbawiony instrumentu (a tak zdarzało się w hotelach i sanatoriach, w których wraz z upływem lat spędzał coraz więcej czasu), nie pracował. W Warszawie i Zako‑ panem instrument wynajmował; do Atmy pianino przywieziono z Nowego Targu. Siostrzenica dawała do zrozumienia, że Wujcia nie było stać na własny instrument, pisząc „o Karolu, który bał się jeździć fiakrem, zaprzężonym w siwego konia, i nie miał pie‑ niędzy na własne pianino”16. Anna Iwaszkiewiczowa wskazywała, że to naród powinien był sprezentować mu instrument, stwier‑ dzając: „Trzeba przypomnieć nie bez retrospektywnego wstydu, że Karol Szymanowski w wolnej, niepodległej Polsce nigdy nie

15 J. Białecki, Gdy rodziły się „Harnasie”…, „Ilustrowany Kurier Codzienny” 1937, nr 90 [6 : 315]. 16 Krystyna Dąbrowska, Karol z Atmy, Kraków 2017, s. 66.

! PWM - Uwodziciel 2.0.indb 453

12.02.2021 18:44:31


miał na własność fortepianu”17. Zakup nowego pianina łączył się z wydatkiem rzędu 1,5 tys. złotych. Dla Szymanowskiego, któ‑ rego dochody pod koniec lat dwudziestych sięgały paru tysięcy złotych miesięcznie, nie była to kwota wygórowana. Nic jednak nie świadczy o tym, by kiedykolwiek interesowało go nabywanie i gromadzenie przedmiotów – nawet tak potrzebnych do pracy jak instrument. W spisie rzeczy pozostawionych przez kompozytora jego „ruchomości” wyceniono na 963,90 złotych. Za najcenniejsze uznano maszynę do pisania (60 złotych) oraz dziesięć garniturów (na łączną sumę 480 złotych)18.

454

Artysta i jego dzieło

Od szkicu do partytury – przy stole Utwory na większe obsady powstawały w postaci szkicu fortepiano‑ wego z zaznaczonymi wskazówkami obsadowymi (tzw. particella), rozpisywanego później na orkiestrę. Sposób pracy Szymanowskiego pozwalają sobie wyobrazić zachowane szkice Harnasiów ofiarowane Irenie Warden – i dzięki temu ocalałe z wojennej pożogi. Określił je mianem „gryzmołów” – i trudno nie przyznać mu racji, gdy patrzy się na ten zapis: na ogół skrótowy, niepełny, niewyraźny, miej‑ scami wręcz nieczytelny. Uwagi dotyczą głównie instrumentacji, ale czasem także formy (pojawia się na przykład słowo „skrócić”). Dobór obsady w wielu miejscach różni się od tego, który znamy z partytury. Bywa, że fragmenty lub głosy dochodziły bądź odpa‑ dały na późniejszym etapie pracy, przy czym różnice pomiędzy wersjami utworu są niekiedy dość znaczne. Znaki dynamiczne, agogiczne i częściowo artykulację kompozytor wprowadzał zwykle dopiero w czystopisie. Głównym meblem w pokoju na Nowym Świecie był duży dębowy stół, na którym Szymanowski mógł rozkładać swe olbrzymie zwykle partytury. Skłonność do wielkich obsad sprawiała, że pisania miał dużo. Z tego powodu zdarzały mu się też problemy z nabyciem 17 A. Iwaszkiewiczowa, op. cit., s. 236. 18 Zob. Inwentarz majątku pozostałego po Karolu Szymanowskim, w: Teresa Chylińska, Karol Szymanowski i jego epoka, t. 3, Kraków 2008, s. 188–189.

! PWM - Uwodziciel 2.0.indb 454

12.02.2021 18:44:31


9. Pianista

S

zymanowski od dzieciństwa grał na fortepianie. Czynił to dla

497

własnej przyjemności – nigdy nie miał ambicji wirtuozowskich i nawet brat Feliks uważany był za lepszego pianistę od niego. Komponując na fortepian, nie musiał jednak przejmować się trudnościami, jakie piętrzył przed wykonawcą. Na jego nowe dzieła – na ogół trudne albo nawet bardzo trudne – czekali Natalia Neuhaus, jej brat Harry i Artur Rubinstein, dla których nie było rzeczy niewykonalnych. Zmieniło się to, gdy okoliczności zmusiły go do występów publicznych, do grania dla pieniędzy. Pamiętając o własnych skromniejszych możliwościach technicznych, pisał wówczas utwory łatwiejsze – i robił to wyraźnie rzadziej. Muzyka fortepianowa tworzy klamrę dorobku Szymanowskiego. Na instrument ten przeznaczone są jego kompozycje najwcze‑ śniejsze i ostatnie. Zdecydowana większość, bo aż 11 opusów z 13, powstała do 1917 roku. To im zawdzięczał swe pierwsze nagrody, dzięki tym utworom w 1908 roku na łamach „Młodej Muzyki” napi‑ sano: „Karol Szymanowski, znakomity kompozytor fortepianowy”.

! PWM - Uwodziciel 2.0.indb 497

12.02.2021 18:44:36


Melancholia, patos i ekstaza Nie zachowały się pierwsze kompozytorskie wprawki przyszłego twórcy Metop i Masek, ale podobno układał je przy tymoszowiec‑ kich fortepianach, mając 14 lat. Początek udokumentowanemu dorobkowi dały Preludia – i to one przyniosły Szymanowskiemu pierwszy dowód uznania w postaci nagrody na konkursie kompo‑ zytorskim w 1903 roku w Warszawie. Rok później, dzięki wspól‑ nemu znajomemu, miał okazję poznać je Artur Rubinstein. „Nie sposób opisać naszego zdumienia po zagraniu kilku pierwszych taktów Preludium” – wspominał po latach. „Tę muzykę pisał mistrz! Gorączkowo przeczytaliśmy wszystkie rękopisy, a nasz entuzjazm i podniecenie rosły, w miarę jak uświadamialiśmy sobie, że oto

498

Artysta i jego dzieło

odkrywamy wielkiego polskiego kompozytora!”1. Kilkanaście lat później z jeszcze większym zachwytem pisał o nich w pierwszych zdaniach swej książki o Szymanowskim Zdzisław Jachimecki. „Pod pierwszym, radosnym wrażeniem z poznania tych utworów nasu‑ wało się wspomnienie okrzyku, jakim Robert Schumann powitał pojawienie się młodzieńczej kompozycji Chopina”2. Słowa Jachimeckiego odnosiły się do dziewięciu Preludiów (w tym pięciu z owych nagrodzonych sześciu), które Szymanowski wydał dzięki Spółce Nakładowej Młodych Kompozytorów w 1906 roku w Berlinie jako swoje opus 1. Podobnie jak cała jego mło‑ dzieńcza twórczość, wszystkie miniatury – z wyjątkiem jednej – utrzymane są w tonacjach molowych (h, d, Des, b, d, a, c, es, b), stosownych do melancholijnej bądź patetycznej ekspresji tej muzyki. W podobnie późnoromantycznej atmosferze utrzymane są cztery Etiudy op. 4. One także ukazały się drukiem w 1906 roku w Berlinie. Szybko trafiły do repertuaru wielu pianistów (sięgnął po nie nawet Ignacy Jan Paderewski) i odtąd przez dłuższy czas nazwisko Szymanowskiego kojarzono głównie z Etiudą b‑moll (nr 3 w tym cyklu), która zdobyła największą popularność. Utrzymuje

1

Artur Rubinstein, Moje młode lata, tłum. Tadeusz Szafar, Kraków 1986, s. 140.

2 Zdzisław Jachimecki, Karol Szymanowski. Rys dotychczasowej twórczości, Kraków 1927, s. 5.

! PWM - Uwodziciel 2.0.indb 498

12.02.2021 18:44:36


499

92. Karol Szymanowski, Preludia, pierwsze wydanie, Berlin 1906

ją zresztą do dzisiaj, o czym łatwo się przekonać, rzucając okiem na mnogość jej nagrań oferowaną przez użytkowników serwisu YouTube. Jako opus 3 Szymanowski wydał Wariacje b‑moll – „pisane z Noskowskim”3 – jak swego czasu zaznaczył. Wynikające z tej formy ćwiczenie pisania w różnych stylach zmusiło 20‑latka do wyjścia

3 Karol Szymanowski, Moje kompozycje. Spis, manuskrypt (Muzeum Atma w Zakopanem), cyt. za: Teresa Chylińska, Karol Szymanowski i jego epoka, t. 1, Kraków 2008, s. 106.

! PWM - Uwodziciel 2.0.indb 499

12.02.2021 18:44:36


poza melancholijno‑patetyczną atmosferę dotychczasowej muzyki. Na polecenie Noskowskiego skomponował też swój pierwszy większy utwór – prawie półgodzinną I Sonatę fortepianową c‑moll. W czte‑ roczęściowym cyklu, zgodnym z klasycznym wzorcem, najciekawiej wypadły części środkowe: Adagio oraz pełen subtelnego wdzięku Menuet, który należy grać quasi arpa. „Kiedy pisał swą Sonatę fortepianową (pierwszą), ileż razy zastawałem Szymanowskiego przy fortepianie, studiującego z całą drobiazgowością strukturę pasażów fortepianowych Chopina i Skriabina” – wspominał lata wspólnej nauki Ludomir Różycki. „W tej muzyce widział i musiał odnaleźć tajemnicę stylu fortepianowego”4. I Sonatę Szymanow‑ ski zadedykował Stanisławowi Ignacemu Witkiewiczowi – ten zaś po latach uczynił do niej aluzję w dramacie Sonata Belzebuba,

500

Artysta i jego dzieło

opisując utwór, którego trzecia część jest „macabre‑menuetem”5. Po raz pierwszy I Sonatę wykonała Natalia Neuhaus. Stało się to 19 kwietnia 1907 roku w Warszawie, na ostatnim już koncercie Młodej Polski. Parę lat później Szymanowski grywał ją osobiście, a wtedy – jak zapamiętał Jarosław Iwaszkiewicz – wiedząc o swych znacznie skromniejszych możliwościach technicznych, dokonywał w niej licznych skrótów i uproszczeń. Komponując dla zaprzyjaźnionych wirtuozów, nie musiał stawiać sobie żadnych ograniczeń wykonawczych, mógł swobodnie korzy‑ stać z tego, co podpowie mu wyobraźnia i fakt ten uświadamiają Wariacje h‑moll. Obfitują one w znakomite pomysły, a w pamięć słuchacza bodaj najgłębiej zapada Marsz żałobny (Marcia funebre, wariacja VIII) w metrum 43 , z ośmiodźwiękowymi akordami poprze‑ dzanymi przednutkami imitującymi dzwony (ów Marsz towarzyszył kompozytorowi w jego ostatniej drodze – zorkiestrowany przez Romana Palestra i wykonany w czasie uroczystości pogrzebowych w Warszawie). Najsłabszy jest zakrojony na największą skalę finał, chociaż wielu komentatorów (zapewne pod wrażeniem imponu‑ jącego zapisu) z uznaniem wypowiada się o jego złożonej formie

4 Ludomir Różycki, Wspomnienie o Szymanowskim, w: Karol Szymanowski we wspomnieniach, red. Jerzy Maria Smoter, Kraków 1974, s. 54. 5 Stanisław Ignacy Witkiewicz, Sonata Belzebuba, w: idem, Dzieła zebrane, t. 7: Dramaty III, Warszawa 2016, s. 278.

! PWM - Uwodziciel 2.0.indb 500

12.02.2021 18:44:36


i obecności fugata. Harry Neuhaus miał wykonać Wariacje h‑moll w 1905 roku, do czego niestety nie doszło i dopiero cztery lata później nauczył się ich Rubinstein. W lutym 1906 roku Neuhaus miał natomiast okazję zapoznać warszawską publiczność z kolejnym utworem kuzyna – Fantazją C‑dur. Wyrosła z fascynacji programową symfoniką Richarda Straussa i początkowo nosiła nawet tytuł Grablied, sugerujący pieśń żałobną, lament bądź requiem. Wyjaśnienie jej „treści” przypusz‑ czalnie znajduje się w Szkicu do mego Kaina, jednej z pierwszych prób literackich Szymanowskiego, który z właściwym swojemu wiekowi patosem pisał w nim o „narodzinach potrzeby sztuki w duszy ludzkiej”6. W Szkicu tworzył apoteozę prometejskiego bohatera, a to tłumaczyłoby rzadką w jego ówczesnym dorobku tonację majorową utworu.

Pianista

W następnych latach Szymanowskiego absorbowała muzyka orkiestrowa, można więc zrozumieć, że mając w swym dorobku Uwerturę, I Symfonię, rozpoczynając pracę nad kolejną, a marząc

501

widocznie o operze, wiosną 1909 roku tłumaczył Adolfowi Chybiń‑ skiemu, że czuje się predestynowany do gatunków symfonicznych i dramatycznych, a „rola kompozytora fortepianowego została [mu] poniekąd siłą faktu narzucona” [1 : 175]. Fortepian pojawiał się w jego ówczesnych utworach głównie jako partner śpiewaczki lub śpiewaka. Tak się jednak „siłą faktu” składało, że konkursy kompozytorskie ogłaszano głównie na utwory fortepianowe. Sku‑ szony tysiącem marek – tyle bowiem wynosiła nagroda w konkursie ogłoszonym przez „Signale für die Musikalische Welt” – wyjął więc z szuflady Fugę napisaną parę lat wcześniej u Noskowskiego, dopisał do niej Preludium i całość wysłał do Berlina. Wymarzonego tysiąca nie zdobył, ale utwór zauważono wśród 874 nadesłanych prac, wyróżniono i wydano. Rok później stanął przed poważniej‑ szym dylematem: czy wziąć udział w konkursie kompozytorskim zorganizowanym we Lwowie w stulecie urodzin Chopina i zary‑ zykować przy tym porażkę? Nie czekając na decyzję ambitnego młodzieńca, Zdzisław Jachimecki zgłosił jego I Sonatę sprzed 6 Karol Szymanowski, Szkic do mego Kaina, w: idem, Pisma, t. 2: Pisma literackie, Kraków 1989, s. 78.

! PWM - Uwodziciel 2.0.indb 501

12.02.2021 18:44:37


sześciu lat, dysponując widocznie jej odpisem. Jury uhonorowało ją najwyższą nagrodą, a zachwycony Feliks „Manggha” Jasieński stwierdził, że jest ona dziełem „największego talentu muzycznego w Polsce od śmierci Chopina” [1 : 242]. Mniej więcej w tym właśnie czasie, znużony instrumentowaniem II Symfonii, dla urozmaicenia Szymanowski zaczął pisać nową sonatę, wykorzystując w niej koncept formalny zastosowany uprzed‑ nio już w dziele orkiestrowym. Pierwszą część oparł na tradycyjnym kontraście tematu gwałtownego i patetycznego (Molto appassionato) ze śpiewnym i lirycznym. Część drugą wypełnił tematem z waria‑ cjami. Epizody o „nowoczesnej” harmonii (bitonalna IV wariacja i prawie atonalna VII) splótł ze stylizacjami dwóch tańców: sarabandy (wariacja V, wbrew nazwie przypominająca raczej mazurka) i menu‑

502

Artysta i jego dzieło

eta (wariacja VI). Całość zwieńczył fugą i zamknął wirtuozowską kodą nawiązującą do początkowej części. „Na owe czasy dzieło nieprawdopodobnie trudne, zarówno pod względem muzycznym, jak i technicznym”7 – uważał warszawski pianista Roman Jasiński. Po Rubinsteinie, który był pierwszym interpretatorem II Sonaty, niewielu ryzykowało publiczne jej wykonywanie, chociaż Uni‑ versal Edition wydał ją drukiem już w 1912 roku. Do nielicznych odważnych należał austriacki muzyk Felix Petyrek, który w latach dwudziestych miał II Sonatę w swym repertuarze i polecał ją swoim studentom. Później przez długie lata bodaj jedynym, który grywał ją publicznie, był Światosław Richter. Szymanowski przeczuwał to, kwitując swój nowy wówczas utwór sceptyczną uwagą w liście do Jachimeckiego: „Nie wiem, kto to wszystko będzie wygrywał, bo długa i trudna piekielnie” [1 : 289]. On sam odważał się czasem na granie II Sonaty, wtedy jednak – jak ocenił wysiłki kuzyna Harry Neuhaus – „wszystko było «mniej więcej» lub «około»”, kiedy indziej zaś „nie można było nic zrozumieć”8.

7 Robert Jarocki, Z albumu Romana Jasińskiego, Warszawa 2011, s. 130. 8 Harry Neuhaus, według stenogramu referatu przechowywanego w CGALI, cyt. za: T. Chylińska, Karol Szymanowski i jego epoka, t. 2, op. cit., s. 515.

! PWM - Uwodziciel 2.0.indb 502

12.02.2021 18:44:37


Przed publicznością Do występowania przed publicznością Szymanowski dał się namó‑ wić w latach wojny. Po raz pierwszy uczynił to w sytuacji, w której ludziom z jego sfery wypadało pojawiać się na estradzie, czyli hono‑ rowo. W kwietniu 1915 roku wziął mianowicie udział w koncercie dobroczynnym w sali Klubu Kupieckiego w Kijowie. Paweł Kochań‑ ski zagrał utwory Bacha, Tartiniego, Kreislera i Wieniawskiego, mając za akompaniatora Józefa Jaroszyńskiego, swego ówczesnego mecenasa. Szymanowski towarzyszył skrzypkowi w Sonacie d‑moll, Romansie D‑dur i świeżo napisanym Źródle Aretuzy. Zgromadziła się doborowa publiczność, słuchali ich Reinhold Glière i Siergiej Prokofiew. Znajoma rodziny zapamiętała:

Pianista

Kochański grał La fontaine d’Arethuse. Niezmiernie trudną, jak zawsze u Szymanowskiego, partię fortepianową wykonywał sam 503

kompozytor, i sprawiało mu to dużo kłopotu. Ze ściągniętymi brwiami, przygryzając usta z wielkiego wysiłku, pokonywał trudności techniczne, a najzabawniejszy był wyraz przerażenia, z jakim śledził obracanie kartek, jak gdyby to, co miał zobaczyć, było dla niego zupełną nowością9. Parę dni później wystąpili w Humaniu na podobnym koncercie, połączonym z dwudniowym kiermaszem na rzecz Towarzystwa Pomocy Ofiarom Wojny. Mając za sobą pierwsze doświadczenia estradowe, jesienią Szymanowski zaczął rozważać zarobkowe traktowanie fortepianu. Rozmarzył się przed Spiessem: W razie powodzenia jak mego tak i Pawła, może by się udało jakieś tournée po Rosji – czy coś w tym rodzaju (ja jako akompaniator) – i może by się udało coś w ten sposób zarobić! – Pracuję bardzo dużo – i wyobraź sobie, także nad fortepianem. Chodzi mi o to, by ewentualnie móc zagrać parę własnych rzeczy (naturalnie po mniejszych miastach) [1 : 458–459]. 9 Alina Świderska, Ze wspomnień o Szymanowskim, w: Karol Szymanowski we wspomnieniach, op. cit., s. 79–80.

! PWM - Uwodziciel 2.0.indb 503

12.02.2021 18:44:37


Wtedy właśnie, w latach 1915–1917, powstały Metopy, Maski, Etiudy op. 33 i III Sonata fortepianowa. Znowu jednak wyobraźnia przerosła umiejętności techniczne kompozytora, toteż utworów tych prawie nigdy nie wykonywał publicznie. Jako pierwsi grali je zawodowi wirtuozi: Harry Neuhaus i poznany w Piotrogrodzie Aleksander Dubiański. Pojawiając się od czasu do czasu na estradzie, Szymanowski najchętniej zadowalał się rolą akompaniatora. W lutym 1916 roku wystąpił w Teatrze Polskim w Kijowie, towarzysząc znanemu tenorowi Tadeuszowi Leliwie wykonującemu kilka jego pieśni. Rok później w Elizawetgradzie akompaniował skrzypkowi Wikto‑ rowi Goldfeldowi. W lutym 1918 roku zapowiadał Spiessowi, że da koncert („horrible dictu – zdecydowałem się grać solo!” [1 : 525]),

504

Artysta i jego dzieło

lecz doszło do tego chyba dopiero w czerwcu, gdyż wtedy wła‑ śnie powiadamiał przyjaciela: „Wczoraj grałem tu na koncercie (dla pieniędzy oczywiście) – ale nienawidzę tego! Zamknę teraz fortepian na jakiś czas i oddam się z zapałem «literackiej pracy»” [1 : 533]. Słowa zasadniczo dotrzymał, chociaż w następnym roku, gdy miasto zajęli bolszewicy, w duecie z Harrym Neuhausem wyko‑ nywał transkrypcje utworów symfonicznych i fragmentów oper podczas koncertów „edukacyjnych” dla robotników, poprzedzając je prelekcjami wprowadzającymi w zagadnienia historii muzyki. O grze kuzyna Neuhaus opowiadał później swym uczniom: Nie był utalentowanym pianistą. Miał jakąś niezręczność. Jego charakter, to jakieś jego négligeable [niedbałość], przejawiało się szczególnie wtedy, gdy grał. Niekiedy strasznie „klepał”. Bezpośrednio po skomponowaniu nowego utworu grał go po prostu wspaniale. Kiedy uznał kompozycję już za starą – wówczas grał bardzo słabo. […] Petri opowiadał mi kiedyś, jak słyszał Szymanowskiego w Zakopanem i był wstrząśnięty jego wspaniałą grą. Wszystko było uzależnione od jego nastroju, nigdy nie starał się, żeby mu się udało10.

10 Stenogram cytowany w przyp. 520 za: T. Chylińska, Karol Szymanowski i jego epoka, t. 2, op. cit., s. 514–515. Egon Petri od 1926 roku mieszkał w Zakopanem i latem prowadził tam kursy dla pianistów.

! PWM - Uwodziciel 2.0.indb 504

12.02.2021 18:44:37


Jan Smeterlin, zapytany o pianistyczne umiejętności Szymanow‑ skiego, skonstatował, że był on lepszym brydżystą niż pianistą11.

Metopy i Maski Wyobraźnię 20‑latka pobudzały wizje żałobne i prometejskie. W kolejnej dekadzie życia inspirację czerpał już z innych tematów i obrazów, co zasadniczo przeobraziło jego muzykę. Odwołując się do programu – a tak uczynił, komponując Metopy i Maski – Szyma‑ nowski stanął przed koniecznością ilustrowania lub sugerowania dźwiękami obrazów, sytuacji i charakterów. Potrzeba taka z reguły pobudza wyobraźnię i tak stało się również w tym przypadku. Ogromnie zróżnicowana jest w tych dziełach paleta barw dźwię‑

Pianista

kowych. Złożona, wielowarstwowa konstrukcja – jedno z głównych źródeł trudności dla wykonawcy – powstaje z nakładających się figuracji pasażowych, gamowych i arabeskowych, trylów, tre‑ 505 moland, a nawet glissand. Kontrastują z nimi sekwencje ostrych, wielokrotnie powtarzanych akordów. Ekstatyczne kulminacje pojawiają się z rzadka, za to niektóre epizody w Maskach brzmią wręcz sarkastycznie – w muzyce Szymanowskiego nowość i rzad‑ kość. Część z tych pomysłów można uznać za rezultat chęci prze‑ łożenia malarsko‑literackich idei na dźwięki, nie należy jednakże doszukiwać się w tych dziełach prostej ilustracyjności. W dwóch najwcześniejszych Metopach uderza przyswojenie sobie przez Szymanowskiego pastelowego brzmienia francuskich impresjonistów. Czy było to echo „nawrócenia”, jakiemu uległ w Paryżu za sprawą Cuvilliera, czy może wcześniejszej – zawartej dzięki Rubinsteinowi – znajomości z muzyką Debussy’ego? Zna‑ mienne, że w spisie utworów tytuły te jako pierwsze pojawiły się w języku francuskim, otrzymały bowiem miano Poèmes antiques (pour piano) – być może pod wpływem popularnych w jego cza‑ sach Poèmes antiques autorstwa Leconte’a de Lisle’a. Po pewnym czasie kompozytor skreślił ów tytuł i zastąpił obecnym: Métopes 11 Zob. Bogusław M. Maciejewski, Spotkania z Izą Poznańską i Janem Smeterlinem, „Ruch Muzyczny” 1961, nr 19, s. 4.

! PWM - Uwodziciel 2.0.indb 505

12.02.2021 18:44:37



13. Uwodziciel

„P

an należy do ludzi, co mają taki dziwny urok”1.

599

Koło drzwi, gdzie gęstniał tłum, powstało coś w rodzaju niewielkiego zatoru, słychać było ożywione głosy i wołania: „Dzień dobry panu, dzień dobry, panie Karolu!”. Potem gromadka ludzi się rozstąpiła, tworząc w środku przejście, i na salę wszedł, z lekka utykając na lewą nogę, bardzo przystojny, czterdziestokilkuletni pan, w granatowym nowiutkim ubraniu, z matową perłą w drogim, niekrzyczącym krawacie. […] Miał ciemne, z lekka wijące się na czole włosy i trochę już siwiejący, krótko przystrzyżony wąsik. Lecz przede wszystkim zwracały na siebie uwagę nad wyraz gęste, czarne, grube, prawie zrośnięte u nasady nosa brwi oraz najprzedniejszego kroju uśmiech, którym ów pan darzył na prawo i lewo wszystkich. Uśmiech ten, w odróżnieniu od większości ludzkich uśmiechów, nie był przyczepiony do dolnej połowy twarzy w sposób mechaniczny, lecz stanowił jakby integralną część jego jestestwa […]. Uśmiech ten, i to było rzeczą najcenniejszą, posiadał właściwości 1

! PWM - Uwodziciel 2.0.indb 599

Teresa Zdanowska, znajoma Szymanowskich, w liście do kompozytora z 27 sierpnia 1932 [7 : 262].

12.02.2021 18:44:42


zaraźliwe, wywołując na twarzach wokoło (częstokroć wbrew woli) coś na kształt jasnych odblasków. […]). Leciutko, ale z wdziękiem kulejąc – miał bowiem zesztywniałe kolano po przebytej w dzieciństwie gruźlicy – pan w granatowym ubraniu posuwał się wzdłuż ławek, otoczony coraz liczniejszymi znajomymi. W dalszym ciągu darzył wszystkich uśmiechami. W pewnej chwili przystanął i zaczął coś mówić – i wtedy wokoło zrobiło się ciszej. Potem wyjął z kieszeni pudełko, z pudełka jakąś zielonkawą kulkę – wszyscy myśleli, że to szmaragd – ale to była pastylka eukaliptusowa, którą włożył do ust. Rozmawiając, śmiał się cichym, jakby niedokończonym śmiechem. – Kto to? – spytano za plecami Leona – i Leon odwrócił się zdziwiony, że ktoś może tego nie wiedzieć.

600

Osoba

– Karol Szymanowski – odpowiedział cicho jakiś kobiecy głos. Inna kobieta niskim przyjemnym altem dodała, że „w tym człowieku mogłaby się zakochać na zabój. Jakież to piękne zjawisko!”… Karol Szymanowski był już w odległości dwóch kroków – zapachniało od razu jakąś mocną i wyszukaną wonią. […] Stanął […] obok dyrektora i podparł ręką policzek. Przyzwyczaił się do tego ruchu. Rozsunąwszy palce prawej ręki w ten sposób, jak gdyby zamierzał wziąć akord: sol, la, re, fa‑diez, sol, podparł szczękę kciukiem, wskazujący i średni palec wyprostował na skroni, podczas gdy czwarty i piąty, zgięte, jak przy uderzeniu w klawisz, opierały się o boczną ściankę nosa. Wolną przestrzeń między palcami wypełniło szaroniebieskie, piękne i mądre oko. Słuchał. Uważnie, uprzejmie słuchał czegoś zdawkowego, co mu mówił dyrektor, aż w pewnej chwili patrzący nań z prawej strony zauważyli, że oko przesunęło się trochę w bok i utkwiło w przeciwległej ścianie. Jednocześnie zasnuła je jakaś siwa zadumana mgiełka, i oto wszyscy na Sali uczuli raptem, że Szymanowski już jest wśród nich nieobecny. […] Wówczas wszyscy zaczęli patrzeć w sam środek ściany również. […] I dyrektor, stojący obok Szymanowskiego […] zapytał szeptem radcy, czy twórca niniejszego cudu – dyrektor targnął podbródkiem w kierunku mostu – był właśnie tym malarzem, któremu załatwiono

! PWM - Uwodziciel 2.0.indb 600

12.02.2021 18:44:42


odmownie podanie o stypendium zagraniczne? – Trzeba to naprawić – powiedział2. „Umarł […] najbardziej ujmujący człowiek, jakiegośmy znali”3.

Magnetyczna osobowość Scenę w warszawskiej Zachęcie wymyślił i opisał Michał Choro‑ mański. Miała być epizodem w powieści Dusza, lecz wojna sprawiła, że pozostała jedynym śladem planowanego dzieła – „niezwykle pięknym i trafnym” portretem Karola Szymanowskiego, jak uznała Leonia Gradstein, zamieszczając go w Gorzkiej sławie. Opis ten korespondował ze wspomnieniem pewnego spotkania pisarza Uwodziciel

z kompozytorem: Był jak zawsze pełen fantastycznego czaru (nie darmo Nałkowska

601

po jego śmierci powiedziała: „To nie był człowiek, a zjawisko!”), czaru – którego opisać pokrótce pióro moje nie jest w stanie. Tylko ci, którzy znali Szymanowskiego osobiście, wiedzą o nieuchwytnym pięknie jego uśmiechu, czarnych i grubych na palec brwi, szarych oczu; jego wykwintnego, i to w najlepszym smaku, stroju; a przede wszystkim – uroku całego jego obejścia4. Sformułowanie Nałkowskiej tak spodobało się Choromańskiemu, że publikując wspomniany wyżej fragment na łamach „Kuriera Porannego” w 1939 roku, nadał mu tytuł Zjawisko w Zachęcie. Z innych tekstów Choromańskiego o Szymanowskim, zwłasz‑ cza z obszernego wywiadu, o którym z taką rezerwą wypowiadał się Juliusz Zborowski, możemy podejrzewać, iż między wierszami kryła się dyskretna kpina z reakcji otoczenia na „zjawiskowego”

2 Leonia Gradstein, Jerzy Waldorff, Gorzka sława, Warszawa 1960, s. 19–22. 3 Stanisław Piasecki, Od Tymoszówki po Skałkę, „Prosto z Mostu”, nr 17 z 11.04.1937, s. 1. 4 Michał Choromański, Memuary, Poznań 1976, s. 175–176.

! PWM - Uwodziciel 2.0.indb 601

12.02.2021 18:44:42


artystę. Wiele wskazuje jednak na to, że kompozytor tak właśnie był postrzegany – na wielu oddziaływał z siłą wręcz magnetyczną. Koronnego dowodu na „zjawiskowy czar” Szymanowskiego dostarcza pewien epizod z 1932 roku. Wpływowy dziennik „Kurier Poranny” postanowił wybrać „Dziesięciu Najwybitniejszych Pola‑ ków” ówczesnej doby. Jednym z nich miał być muzyk. Zgłaszając kandydatów, czytelnicy najczęściej podawali nazwisko Jana Kiepury. Inaczej typowali jurorzy – autorytety ze świata nauki i sztuki – podając zazwyczaj Paderewskiego, ewentualnie Szymanowskiego. Twórca Króla Rogera również zaproszony został do grona jurorów i 11 listopada, gdy w redakcji zaplanowano głoszenie wyników plebi‑ scytu, na jego wniosek – w ostatniej chwili – zmieniono regulamin. W gronie narodowych znakomitości, ograniczonym do ośmiu (!) najwybitniejszych Polaków, muzyków reprezentował teraz Szyma‑

602

Osoba

nowski. Ignacego Paderewskiego wraz z Marią Skłodowską‑Curie odsunięto na „dwa wolne miejsca”, jak to enigmatycznie sformu‑ łowano w podsumowaniu rezultatów. Kiepura trafił na niepla‑ nowaną wcześniej listę osób „popularnych”. Wyjaśnieniu zmiany regulaminu towarzyszył dość mętny komentarz redakcji połączony z informacją, że po zakończeniu obrad głos zabrał w imieniu jury Karol Szymanowski. „Wygłosił serdeczne przemówienie, wyrażając swe uznanie dla akcji propagandowo‑kulturalnej «Kuriera Poran‑ nego», która wzbudziła niezmierne zainteresowanie najszerszych rzesz [oddano 13 540 głosów] i zwróciła uwagę ogółu na trwałe wartości artystyczne w naszej kulturze”5.

5 „Kurier Poranny”, nr 318 z 15.11.1932, s. 2 [7 : 351]. Na liście głównej poszczególne dziedziny kultury reprezentowane były w następujący sposób: wiedza – prof. Tadeusz Zieliński, literatura – Leopold Staff, teatr – Stefan Jaracz, muzyka – Karol Szymanowski, malarstwo – Leon Wyczółkowski, rzeźba – Henryk Kuna, film – Pola Negri, sport – Janusz Kusociński.

! PWM - Uwodziciel 2.0.indb 602

12.02.2021 18:44:42


„Czarodziej wdzięku” „Mówiliśmy dziś o tym z Jarosławem, że on ma to, co mieli niektórzy wielcy ludzie, na przykład Napoleon (podobno ma to też Piłsudski), ten czar zniewalający, który w osobistym obcowaniu nawet wrogów obezwładnia. Jest to jakaś emanacja duchowa, ale i urok fizyczny, w głosie, w spojrzeniu”6. Było to spostrzeżenie Anny Iwaszkiewicz, bynajmniej nie odosobnione. Urokiem osobistym, spotęgowanym przez elegancję i obycie, Szymanowski urzekał i zjednywał sobie otoczenie już od czasów młodości. Jednym z dozgonnie uwiedzio‑ nych był Zdzisław Jachimecki, z którym poznali się na dworcu w Krakowie, gdy obaj mieli po 26 lat. Na kwadrans przed odejściem pociągu przyszedł na stację. PoznaUwodziciel

łem go od razu. Był słusznego wzrostu, ubrany bardzo wytwornie, utykał lekko na lewą nogę, która – nie będąc krótszą od prawej – przy każdym kroku dyskretnie zdradzała zesztywnienie stawu kola-

603

nowego. […] Fantazyjny fontaź z czarnego jedwabiu z berlińskiego fotogramu z roku 1906 już ustąpił miejsca doskonale zawiązanemu krawatowi – w idealnie z tonem zarzutki zharmonizowanym kolorze. Najlepszego gatunku była cała elegancja Szymanowskiego! Ale wszystko to było tylko rodzajem pięknie dobranego akompaniamentu do promieniejącego od osoby artysty wdzięku, którym od razu do siebie przykuwał7. Pięć lat później Szymanowski wywarł wrażenie na Kazimierze Iłłakowiczównie. Zimą 1913 roku znalazłam się w Zakopanem, w jakimś pensjonacie, gdzie stołowali się między innymi Stefan Żeromski, Artur Rubinstein, Karol Szymanowski, Paweł Kochański. […] Szymanowski

6 Anna Iwaszkiewiczowa, Notatki, w: Karol Szymanowski we wspomnieniach, red. Jerzy Maria Smoter, Kraków 1974, s. 228. 7 Zdzisław Jachimecki, O Szymanowskim, „Kurier Literacko‑Naukowy”, dodatek do „Ilustrowanego Kuriera Codziennego” 1937, nr 35, s. III [1 : 161].

! PWM - Uwodziciel 2.0.indb 603

12.02.2021 18:44:42


604

98. Karol Szymanowski z nieodłącznym papierosem

był czarujący i bardzo piękny. Odbijał zdecydowanie od ponurego Stasia Witkiewicza […]. Nie tylko nie robił wrażenia kogoś z kręgu cyganerii, ale był typowym młodym ziemianinem: człowiekiem w miarę nieśmiałym, niezmiernie dobrze wychowanym, bardzo delikatnym8. 8 Kazimiera Iłłakowiczówna, O muzyce i Szymanowskim, w: Karol Szymanowski we wspomnieniach, op. cit., s. 93–94. Istnieje także wcześniejsza wersja tego tekstu, zob. eadem, O muzyce, muzykach i Szymanowskim, „Kultura” 1973, nr 43, s. 1, 10.

! PWM - Uwodziciel 2.0.indb 604

12.02.2021 18:44:43


„Jako mężczyzna był bardzo przystojny, o zielonkawo‑szaro‑niebie‑ skich oczach, delikatny i bardzo wytworny” [2 : 532] – zaobserwował malarz Stanisław Gilewski bodaj w 1923 roku. Był „czarodziejem wdzięku i czci”9, którą wzbudzał ponoć w najbardziej nawet opor‑ nych, uważał Rafał Malczewski. Oczy Szymanowskiego przykuwały uwagę (wspominała o tym m.in. Maja Berezowska, także nimi urzeczona), ale można odnieść wrażenie, że każdy widział je trochę inaczej. Alina Świderska zapamiętała oczy czarne: […] raz w czasie muzyki w salonie siedział na jakimś niskim stołeczku za fortepianem, tak że widać było tylko jego prześlicznie ukształtowane, otwarte czoło. W pewnej chwili podniósł głowę, i wtedy błysnęło spojrzenie lśniących, czarnych oczu (nie pojmuję Uwodziciel

czemu Maria Dąbrowska nazywa go panem o jasnych oczach, były podobno szafirowe, ale mnie zawsze wydawały się czarne). Otóż 605

było coś tak genialnego w tym spojrzeniu, że uderzyło mię ono bardziej niż jego muzyka, której jeszcze wówczas zupełnie nie rozumiałam…10 Wspomnienie to zirytowało Iwaszkiewiczową, która w oczach Szymanowskiego zobaczyła inną barwę: Czy można zrozumieć, że ludzie mogą mieć tak krótką pamięć, a szczególniej ludzie piszący!!!11 Świderska ogłaszając jakieś wspomnienia o Karolu pisze o jego „pięknych, czarnych oczach”. Mówiliśmy o tym z Jarosławem, że tego w ogóle zrozumieć nie można, chyba że ona jest daltonistką albo też, że wszystko zblagowała i nigdy z Karolem nie rozmawiała, bo przecież jedno spotkanie powinno wystarczyć, żeby zapamiętać jego oczy! Właśnie

9 Rafał Malczewski, Pępek świata. Wspomnienia z Zakopanego, Łomianki 2011, s. 190. 10 Alina Świderska, Ze wspomnień o Szymanowskim, w: Karol Szymanowski we wspomnieniach, op. cit., s. 79. 11 Alina Świderska była autorką m.in. powieści biograficznych o Wagnerze, Krasińskim i Mickiewiczu.

! PWM - Uwodziciel 2.0.indb 605

12.02.2021 18:44:43


kolor oczu Karola przez kontrast do tych prawie czarnych, bardzo grubych, trochę za ciężkich brwi, był taki charakterystyczny. Te oczy były tak intensywne, tak głęboko niebieskie, a przy tym jakby lekko zamglone, szczególnie w chwilach, kiedy się zamyślał. Jakżeż wyraźnie je widzę! Tak, jakbym wczoraj jeszcze z Karolem rozmawiała. I znowu napełnił mnie ten wielki smutek nad beznadziejnym działaniem czasu, nad tym przemijaniem, na które nie ma rady. Pomyśleć tylko: dziesięć lat, a już ludzie, którzy go widzieli, zapomnieli, jakie były jego oczy!12 Na „błękit oczu”13 Szymanowskiego zwróciła uwagę Hanna Mort‑ kowicz‑Olczakowa, lecz to Leonia Gradstein zapamiętała oczy kompozytora bodaj najdokładniej:

606

Osoba

Oczy Szymanowski miał szare. Ale kolor ich zmieniał się. Ciemniały, gdy muzyk był czymś przejęty lub zagniewany. Kiedy czuł się dobrze, miewały odcień stalowy i wyraz żywy. Czasami, jeżeli coś go bawiło, oczy nabierały wyrazu filuternego, niemal łobuzerskiego – na przykład gdy opowiadał dowcipy, co bardzo lubił. Pod wpływem zmęczenia lub znudzenia traciły blask, matowiały. Brwi miał ciemne i bardzo gęste. Te brwi nadawały jego twarzy wyraz szczególnej powagi14. Znakomicie wyeksponowała je Zofia Stryjeńska. Od oczu i brwi rozpoczął opis twarzy artysty Rafał Malczewski: „Spod ciemnych i obfitych brwi błyskały oczy. Pod marzącą mgłą szarozielonych oczu tkwił satyr, demon płci, spętany powrósłem kultury. Kultury, która włada całym człowiekiem, począwszy od niepowtarzalnego sposobu podania ręki aż po osiągnię‑ cia w pracy. Był uosobieniem wdzięku, mimo że mówimy już

12 Anna Iwaszkiewiczowa, Dzienniki i wspomnienia, Warszawa 2012, s. 363. 13 Hanna Mortkowicz‑Olczakowa, O Karolu Szymanowskim, w: eadem, Bunt wspomnień, Warszawa 1961, s. 227. 14 L. Gradstein, J. Waldorff, op. cit., s. 15.

! PWM - Uwodziciel 2.0.indb 606

12.02.2021 18:44:43


607

99. Karol Szymanowski sportretowany przez Zofię Stryjeńską

o panu w średnim wieku, kulejącym z lekka, ubranym w miarę elegancko”15. „Szymanowski mógł się do szaleństwa podobać” – uważała pisarka Irena Krzywicka. „Przystojny, o nieopisanym zupełnie 15 Rafał Malczewski, Szymanowski w Zakopanem, w: Karol Szymanowski we wspomnieniach, op. cit., s. 271.

! PWM - Uwodziciel 2.0.indb 607

12.02.2021 18:44:43


608

100. Szkic przedstawiający Karola Szymanowskiego autorstwa Olgi Boznańskiej

wdzięku. Niezwykła uprzejmość, dar patrzenia rozmówcy prosto w oczy, jakby był dlań najważniejszą osobą na świecie. Nie widy‑ wałam go często, ale i ja doznałam jego czarodziejskich uroków”16. „Niezwykła sympatia i adoracja (przeradzająca się często w ciągu kilku dni w przywiązanie i prawie miłość), jaką zdobywał zawsze i wszędzie, zarówno tu, jak i za granicą, u ludzi usługujących mu lub stykających się z nim przypadkowo, tłumaczy się chyba tylko wyczuciem tego charme’u dobroci, który od niego promienio‑ wał”17 – wspominała Leonia Gradstein. Istotnie, nawet służba nie 16 Irena Krzywicka, Wyznania gorszycielki, Warszawa 2002, s. 314. 17 Leonia Gradstein, Dobroć niezłomna, „Wiadomości Literackie” 1938, nr 1, s. 8.

! PWM - Uwodziciel 2.0.indb 608

12.02.2021 18:44:43


miała mu za złe bałaganu, jaki po sobie zostawiał. Iwaszkiewicz zauważył kiedyś: Służba go zawsze strasznie lubiła i nie narzekała nigdy na nieporządek, który w swoim pokoju zostawiał. A nieporządek to był niemały. Kiedyś mój szofer‑służący, Władysław, powiedział chcąc określić czyjeś zachowanie: „Ten pan to taki zostawia w pokoju nieporządek, że nawet większy niż pan Szymanowski”. Nieporządek ten sprawiały głównie papierosy, których nieskończoną ilość palił Szymanowski, zapalając papierosa od papierosa; niedopałki i popiół pozostawiał wszędzie naokoło siebie, a dymiące resztki zalewał zawsze herbatą lub kawą, czyniąc na popielniczkach prawdziwe czarne potopy18.

Uwodziciel

W sanatoriach także podbijał serca: „Dr Trochim mówił mi z takim zachwytem o Karolu, mówił, że nigdy jeszcze w życiu nie spotkał podobnego człowieka, takiego czaru zniewalającego itd. «jestem

609

mężczyzną i nie takim sentymentalnym, ale pan Szymanowski zupełnie mię zawojował»” [12 : 274] – pisała Stanisława Szymanow‑ ska do przebywającej w Grasse Leonii Gradstein w połowie marca 1937 roku, w Lozannie zaś zanotowała: „Po kilku dniach zawojował całą klinikę swoim cudnym uśmiechem i oczami, które stały się szafirowe jak gwiazdy. Prześcigano się w dogadzaniu mu – wszystko kręciło się wokoło pokoju «de Monsieur Simanowski»”19.

Wizerunki „Zawsze żałuję, że prawie wszystkie fotografie Karola są takie fatalne; nawet niektóre młodzieńcze są straszne, a co gorsza, śmieszne. Niektóre amatorskie, na przykład ta, którą my mamy, zrobiona na Kubie, daje pewne wyobrażenie o jego uśmiechu, i są podobne, ale żadna nie oddaje niesłychanego wyrazu jego 18 Jarosław Iwaszkiewicz, Książka moich wspomnień, Poznań 2010, s. 252. 19 Stanisława Korwin‑Szymanowska, Ostatnie dni Karola Szymanowskiego, „Muzyka Polska” 1937, nr 4, s. 174.

! PWM - Uwodziciel 2.0.indb 609

12.02.2021 18:44:43


oczu, a to jest właśnie w nim takie niezapomniane, to, co takie na wszystkich robi wrażenie”20. Anna Iwaszkiewiczowa nie była jedyną osobą przekonaną o tym, że Szymanowski źle wypadał na zdjęciach. Zachowało się wprawdzie wiele jego fotografii, lecz zdaniem tych, którzy go znali, nie oddawały one jego wyjątkowego wdzięku. Być może wyobrazić go sobie pozwala jedynie film – a i to pod warunkiem, że ogląda się go na dużym ekranie, widząc twarz w naturalnej wielkości. Istnieją dwa krótkie amatorskie filmy nakręcone w Atmie. Jeden zrobił w 1930 roku Marian Wimmer, drugi – Artur Rodziński, cztery lata później. Szymanowski również musiał być niezadowolony ze swoich podobizn, skoro poprosił kiedyś Antoniego Wieczorka – muzykologa i fotografika zamiesz‑ kałego w Zakopanem – o zrobienie mu dobrych zdjęć.

610

Osoba

Posiadał Szymanowski w ciągu swego życia wiele podobizn fotograficznych, z których wszystkie odznaczały się tym, że albo były to sztywne, „oficjalne” portrety na użytek reprodukcji w prasie przy różnych okazjach, wykonywane przez zawodowców, – albo miłe i pamiątkowe wytwory fotoamatorów, jednak pozbawione walorów estetycznych – typowe bezpretensjonalne obrazki […]. Już więc około r. 1931 prosił mnie Szymanowski o zdjęcie, które, odbiegając od ogólnego szablonu, byłoby wyrazem jego zadomowienia się w Zakopanem. […] Trzeba było kilka lat czekać, aż nareszcie nadszedł upragniony czas – jesień 1935 r. […] Wykonałem zatem wówczas dwie serie zdjęć – we wrześniu i październiku. Pierwsza seria nie dała wprawdzie zadowalającego mnie portretu, jednak wyszło z niej kilka przyzwoitych zdjęć o charakterze pamiątkowym, z których najcenniejsze są te, gdzie Szymanowski jest razem ze swoją siostrą Stanisławą. […] Wykonana w kilka tygodni później druga seria dała rezultat zbliżony tak bardzo do upragnionego, że sam Szymanowski uznał jeden z portretów za najlepszą podobiznę tego okresu swojego życia, będącą dziełem fotografii. […] Wykonany w pracowni, przedstawia Szymanowskiego w pozycji pół leżącej na sofie [10 : 215–216]. 20 A. Iwaszkiewiczowa, Notatki, op. cit., s. 228.

! PWM - Uwodziciel 2.0.indb 610

12.02.2021 18:44:43


611

101. Karol Szymanowski w Atmie, 1935

! PWM - Uwodziciel 2.0.indb 611

12.02.2021 18:44:44


Niezrównany rozmówca Każda rozmowa z Szymanowskim była szczególną przyjemnością. Nie polegało to wyłącznie na tak zwanym kunszcie towarzyskim, który działa zwykle w rejestrach niegłębokich, ale na jego zamiłowaniu do przyjaźni, na zabezpieczeniu całkowitej wzajemności. Szymanowski nie tylko sam mówił „z najlepszego siebie”, ale był też doskonałym odbiorcą. Nic nie szło na marne wobec niego, nic się w drodze nie zatracało. Był tak „akustyczny”, że skłaniał tym również do myślenia głośno, pociągał do wynurzeń i zwierzeń21 (Zofia Nałkowska). W życiu codziennym miał nieporównany wdzięk causera przy wielkiej jasności umysłu i tej czarującej bezpośredniości, która

612

Osoba

mimo woli skłaniała człowieka do zwierzeń w sprawach najbardziej nawet osobistych. Cechą również bardzo charakterystyczną była jego niezwykła ciekawość. Interesował się ludźmi, lubił jak najwięcej wiedzieć o innych. To zainteresowanie ludźmi dodawało jeszcze pewnego wdzięku człowiekowi tak wielkiej miary22 (Ryszard Ordyński). Ów lekki i prześliczny uśmiech, blada twarz, błękit oczu pod gęstymi ciemnymi brwiami, kosmyk włosów spadający na białe wysokie czoło, wytworność stroju i wdzięk ruchów, których harmonii nie psuło nawet mozolne utykanie – to była jego uroda. Ale z tym pięknym i szlachetnym wyglądem łączył się męski wdzięk, matowe brzmienie głosu, ciepło uważnego spojrzenia. Bezpośredniość i prostota w obejściu z ludźmi, szeroki zakres zainteresowań, lotność myśli, niezwykła inteligencja i oczytanie, dyskretny humor ułatwiały zbliżenie i porozumienie z Szymanowskim ludziom nawet dalekim od spraw muzycznych. Rozmowa z nim

21 Zofia Nałkowska, O Szymanowskim, w: Karol Szymanowski we wspomnieniach, op. cit., s. 187. 22 Ryszard Ordyński, Z mojej włóczęgi, Kraków 1956, s. 183.

! PWM - Uwodziciel 2.0.indb 612

12.02.2021 18:44:44


14. Portrety intymne

Z

darzało się, że uwodziciel tracił czar, a nawet panowanie nad sobą. 639 W takich sytuacjach otoczenie tłumaczyło irytację artysty „uczuleniem nerwowym”. Mieczysław Idzikowski, syn wydawcy w Kijowie, wspominał: Karol Szymanowski właśnie w roku 1916 był również w Kijowie i został zaproszony przez ojca mego na jedno z przyjęć w naszym domu […], w którym wzięli udział: obecny wówczas w Kijowie Sergiusz Rachmaninow, Reinhold Glière, Józef Turczyński, Kornel Makuszyński i Józef Weyssenhoff oraz inni artyści. Wówczas po raz pierwszy zostałem przedstawiony Szymanowskiemu i zaproszonym przez mego ojca gościom. Szymanowski miał 34 lata, a ja kończyłem lat 17. Zrobił na mnie wrażenie człowieka bardzo nerwowo uczulonego. Sam osobiście będąc skrycie nerwowy, podczas przyjęcia w gronie tak świetnych ludzi byłem podniecony. Słuchałem i milczałem siedząc przy końcu stołu z bratem i siostrą. Pomiędzy Szymanowskim, który wypowiadał się o Chopinie, a Rachmaninowem, pamiętam – wybuchła dość ostra polemika, i ojciec mój starał się ostudzić podwyższoną temperaturę przy stole, tak niepożądaną dla gospodarza gościnnego domu1.

1

! PWM - Uwodziciel 2.0.indb 639

Mieczysław Idzikowski, Ze wspomnień, „Ruch Muzyczny” 1968, nr 10, s. 17, w: Karol Szymanowski we wspomnieniach, red. Jerzy Maria Smoter, Kraków 1974, s. 87.

12.02.2021 18:44:45


Stefania Łobaczewska, która znała Szymanowskiego osobi‑ ście i miała wiele okazji do rozmów na jego temat, pokusiła się o obszerną charakterystykę kompozytora. Podkreśliła w niej, że dominującą cechą jego osobowości była silna uczuciowość: czło‑ wiek o takich dyspozycjach od razu przetwarza wszelkie podniety świata zewnętrznego na walory emocjonalne i – co więcej – podporządkowuje wyzwolone przez te podniety uczucia i emocje subiektywnym, z góry powziętym założeniom. W konsekwencji [taka osoba] odwraca się od konkretnych obrazów życia codziennego i świata zewnętrznego, względnie szuka poza ich obrazami konkretnymi jakiegoś ich obrazu wyidealizowanego, ponad- czy pozaczasowego, który sama sobie urobiła […]. Dziś jest w nastroju dobrym, jutro

640

Osoba

w złym, raz szuka towarzystwa, drugi raz unika ludzi, nawet ci sami ludzie pociągają go lub odpychają, zależnie od nastroju, w którym się w danej chwili znajduje. Muzycy, kompozycje, książki, krajobrazy – oddychają dla na niego tym czy innym nastrojem i stąd bliższe mu są lub dalsze. Przyjmuje z nich w siebie to tylko, co podchodzi do tonu jego osobistego życia afektywnego. A ton ten bywa najczęściej tonem melancholii lub nawet głębokiej depresji2. Na podstawie monografii Łobaczewskiej psycholog Jan Wierszy‑ łowski zakwalifikował Szymanowskiego do asteników3, dodając, że był również nerwowcem, osobą pobudliwą, silnie emocjonalną i poddającą się uczuciom, mężczyzną słabego zdrowia, skłonnym do depresji i stanów przygnębienia, silnie rozbudzonym erotycznie. W podręczniku Wierszyłowskiego do psychologii muzyki, w krótkim rozdziale Casus Szymanowski czytamy więc o jego „skłonności do depresji i stanów przygnębienia”, „rozrzutności”, „pasywności”

2 Stefania Łobaczewska, Karol Szymanowski. Życie i twórczość (1882–1937), Kraków 1950, s. 89–90. 3 W typologii Ernsta Kretschmera człowiek odznaczający się smukłą i wątłą budową ciała, charakteryzujący się egocentrycznym usposobieniem, nieufnością w stosunku do ludzi, nieśmiałością i drażliwością.

! PWM - Uwodziciel 2.0.indb 640

12.02.2021 18:44:45


i „skłonności do narcyzmu”4. Autor zastrzegł, że nie jest to wyczer‑ pujący opis osobowości Szymanowskiego, co w jego sytuacji byłoby trudne, gdyż dysponował bardzo ograniczonym materiałem. W latach siedemdziesiątych dostępna była zaledwie część korespondencji, której zresztą Wierszyłowski dokładnie nie analizował. Nadto oby‑ czajowe tabu sprawiało, że w jego charakterystyce wiele wątków w ogóle się nie pojawiło. Nie dowiadujemy się zatem niczego ani o uzależnieniu artysty od alkoholu, ani o jego erotycznych relacjach z mężczyznami. Zygmunt Mycielski pisał po latach o Szymanowskim: Dziwny ten człowiek łączył w sobie mnóstwo sprzeczności, harmonizując je w łagodny, wyrozumiały i pełen wdzięku sposób. Miał w sobie coś z koczownika, który kochał dom, coś z trampa

Portrety intymne

dbającego o krój swoich ubrań, dobór krawatek, spinek i rękawiczek, […] był człowiekiem bezinteresownym […], pełnym drobnych egoizmów, żartującym z miłości, a wiecznie zakochanym. Tworząc, ukrywał dyskretnie wszelki wysiłek, nigdy się nim nie popisywał,

641

jak nie popisywał się swymi cierpieniami i kłopotami5. Ostatnie zdanie zadziwiłoby na pewno Zofię Kochańską i Helenę Casellę, a w przekonanie o „bezinteresowności” Szymanowskiego nie bardzo uwierzy biograf, mający dostęp do różnych dokumentów.

Neurotyczna osobowość artysty Szymanowski pisał o sobie na pół roku przed śmiercią, w rzadkiej u niego chwili dystansu wobec siebie: „Wszelkie przyczyny moich «bied» są […] bardzo konkretne i realne (od mojego zdrowia poczy‑ nając), efekt jednak dla mego morale jest zawsze taki sam – silna depresja i w następstwie tego brak energii i decyzji. Tłumaczy to w dość znacznej mierze wszystkie nielogiczności moich czynów i zamierzeń […]” [12 : 20–21]. Wcześniej bowiem niepowodzenia 4 Jan Wierszyłowski, Psychologia muzyki, Warszawa 1981, s. 345–348. 5 Zygmunt Mycielski, Szymanowski – romantyk?, w: idem, Ucieczki z pięciolinii, Kraków 1957, s. 187.

! PWM - Uwodziciel 2.0.indb 641

12.02.2021 18:44:45


z zasady uważał za wynik zrządzenia losu lub spisku wrogów. Inaczej natomiast podchodził do sukcesów: one były rezultatem jego działania i osobistych zasług. Neurastenię uważało się u Szymanowskich za rodzinną przypa‑ dłość, Zofia pisała o „nerwach szymanowskich”, a ona i najstarsza z sióstr, Nula, coraz to się na nią skarżyły. W przypadku brata pogłębianiu tej skłonności sprzyjała atmosfera przełomu stuleci, w której hołubiono obraz nadwrażliwego artysty. Szymanowski miał więc huśtawki nastrojów, żył między depresją a euforią. Był chwiejny i wrażliwy emocjonalnie, często cierpiał z powodu sta‑ nów lękowych, miał słabą odporność na stres. O jego niezdolności do podejmowania zobowiązań i dotrzymywania umów była mowa, jak również o uległości wynikającej nie tylko z wygody, lecz i bez‑ wolności. Przez parę lat pozostawał pod opieką znakomitego

642

Osoba

warszawskiego psychiatry Maurycego Ursteina, który zakazywał mu picia i palenia, podawał ekstrakty hormonalne (tzw. glandy). Przynosiło to jednak krótkotrwałe efekty.

Między depresją a euforią Pewne wyobrażenie o emocjonalnej chwiejności Szymanowskiego dają jego listy. W fazach wzmożonej aktywności przypuszczalnie całą energię poświęcał na komponowanie. Wtedy gdy ogarniał go stan zniechęcenia i zmęczenia, zwierzał się, a raczej uskarżał listownie przyjaciołom i dlatego znacznie bogatsza dokumentacja pochodzi z tych właśnie okresów. Wielokrotnie czytamy, że nic nie robi, nic mu się nie chce i stan ten uważa za naturalny. Lenistwo i znudzenie to dwa motywy powracające w jego listach przez całe życie, poczynając od jesieni 1904 roku, gdy pisał z Krakowa: „Nudzę się wściekle; jutro o szóstej ruszam wprost do domu” [12 : 6]. Cztery lata później w Warszawie odczuwał „obrzydłe zmęczenie i zniechęcenie”. W późniejszych latach coraz to wspominał o okresach niezdolności do pracy z powodu lenistwa albo przemęczenia, o nękającym go fatalnym humorze, złym samopoczuciu, a nawet o kłopotach zdrowotnych, chociaż trudno byłoby mu wskazać na konkretną ich przyczynę.

! PWM - Uwodziciel 2.0.indb 642

12.02.2021 18:44:45


W grudniu 1910 roku skarżył się Spiessowi: „Od przyjazdu mojej rodziny przerwałem wszelką pracę i czuję się teraz daleko lepiej” [1 : 253]. Pół roku później pisał do Jachimeckiego z Ber‑ chtesgaden, gdzie odpoczywał po wiedeńskich szaleństwach, i nie potrafił zmobilizować się do odpisania krakowskiemu wydawcy Piwarskiemu: „Chwilami jestem bezsilny wobec własnego leni‑ stwa” [1 : 277]. W 1913 roku z Wiednia pisał, że jest „wiecznie zaaferowany i znudzony” [1 : 376], a wizyta rodziny ucieszyła go, bo znowu posłużyła mu za pretekst do tego, by nie pracować. „Siedzę sam i nudzę się niesłychanie” [1 : 488] – czytamy w liście pisanym w grudniu 1916 roku w Piotrogrodzie. We wrześniu 1921 roku, czekając na Rubinsteina w Paryżu, „nudził się strasznie” [2 : 274], chociaż odbył kilka zaplanowanych spotkań. W później‑

Portrety intymne

szych latach nudził się w Warszawie zarówno wtedy, gdy musiał bywać na zebraniach, jak również w tych okresach, gdy nie miał żadnych obowiązków. W Diariuszu prowadzonym w Ameryce w 1921 roku bodaj naj‑ 643 częściej powtarzającym się słowem jest „nuda”. Szymanowski zdawkowo zapisywał, kogo spotkał, co usłyszał i jakie to na nim zrobiło wrażenie. Czytamy zatem: Norma – „nudziarstwo”, Monna Vanna (opera Henry’ego Févriera) – „Podła muzyka i wszystko”, koncert Fritza Kreislera – „Rozczarowanie!”, rewia – „świetna, w dobrym smaku”, podczas kolacji Haitian Blues – „cudowny jazz”, następnego dnia jazz murzyński – „nieszczególny”, koncert w Carnegie Hall (Walter Damrosch, Rachmaninow) – „cudowna Żar‑ptica, Mefisto Arriga Boita – g… pierwszej klasy, nuda straszna, flecista cudownie grał C. Scotta”, Itala Monteme‑ zziego Amore di tre re – „Dobrze brzmi – zresztą nic nadzwy‑ czajnego”, Debussy’ego Nocturnes – „co za radość”, Symfonia Vincenta d’Indy’ego – „nuda”, Fantazja Debussy’ego – „z talentem oczywiście, ale słaba (wczesne dzieło)”, Jeana Rogera‑Ducas‑ se’a Nocturn – „nudziarstwo straszne”, Daphnis i Chloe Ravela – „bajeczne – Co za instrumentacja!” I po raz drugi: „Cudowne!!”. Koncert d‑moll Johannesa Brahmsa – „Artur bajecznie grał. Sam Koncert nudzi mnie bardzo”, Schelomo Ernesta Blocha – „antypa‑ tyczne i nieświetnie brzmi, jak wszystko jego”, Lazar Saminski, Lanier, Bevan – „grali różne swoje nudziarstwa, kantaty Bacha

! PWM - Uwodziciel 2.0.indb 643

12.02.2021 18:44:46


i VI Koncert brandenburski – trochę się znudziłem i zmęczyłem”, Sirène Glière’a – „nudziarstwo”6. O paraliżującej nudzie czytamy w liście pisanym latem 1934 roku do Zygmunta Mycielskiego: Tak mi dnie schodzą w zasranym nic‑nieróbstwie, wypełnionym jedynie oczekiwaniem, że coś się wreszcie jakimś cudem zmieni – że na nic czasu nie mam. Ten brak czasu, to właśnie najdzikszy paradoks w moim obecnym życiu, a jednak w samej rzeczy tak jest – pauzy pomiędzy jednym telefonem, innym projektem i nową nadzieją są niczym absolutnie niewypełnione, oprócz pierwszorzędnej nudy, jakiej dawno już nie przeżywałem. W tej śmierdzącej nudzie trudno mi się zdobyć nawet na parę gorących i przyjaznych słów pod twoim adresem […] (list ten nie nadaje się do umiesz-

644

Osoba

czenia w przyszłym „Briefwechsel zwischen K.S. und Z.M.”, więc na wszelki wypadek zniszcz go) [9 : 140]. Nie służyła mu aktywność w mieście, wiejski spokój też go nużył. Wiosną 1909 roku pisał do Spiessa z Warszawy: Jestem ciągle nastrojony na tak minorowy ton, że nie chciałbym zamiast listu posyłać Ci psalmu Jeremiasza. Mam masę przykrości – przede wszystkim nie wiem, czy mi się uda wytrzasnąć pieniędzy więcej, wobec czego zapewne projekty rzymskie wezmą w łeb. To mnie tak złości, że nie masz pojęcia. Co prawda z punktu widzenia zdrowej logiki najrozsądniej bym zrobił wracając na wieś – bo ostatecznie trzeba trochę i popracować. Ale z drugiej strony czuję, że dostałbym na wsi strasznego spleenu, i boję się tego. Co do zdrowia, nieźle się czuję, tylko ciągle to obrzydłe zmęczenie i zniechęcenie. Nie masz pojęcia, jak Ci zazdroszczę Włoch. Tu życie świńskie. O pracy nie ma mowy (regularnej). Czasami ucapię kwadransik jaki i popiszę trochę… [1 : 177]

6 Karol Szymanowski, Diariusz pierwszej podróży do Ameryki, w: idem, Pisma, t. 2: Pisma literackie, Kraków 1989, s. 276–291.

! PWM - Uwodziciel 2.0.indb 644

12.02.2021 18:44:46


Rok później w Tymoszówce przyznawał: „[…] pomimo wymarzo‑ nego, wiejskiego spokoju, nie «czuję się» dobrze, jak to sobie z góry ułożyłem. Przypuszczam, że muszę notorycznie popełniać jakiś zasadniczy błąd w życiu albo głębszej, albo też zupełnie powierzchownej natury – i to mnie ciągle z równowagi wytrąca […]” [1 : 216]. W innym liście z tego okresu konstatuje: „Żyję teraz jakimś podwójnym życiem: wszystko, co się tyczy mojej pracy, udaje mi się jak najlepiej – mam czasem cudownie wrażenie, że mogę zrobić wszystko, co chcę – tysiączne plany i projekty na przyszłość, jednym słowem jakiś jasny płomień ciągle mi się pali; tymczasem reszta czasu, co mi pozostaje od pracy, w jednej chwili okropny upadek: zwykłe jesiennie przygnębienie, tysiączne Hirngespinste [urojenia], jedne gorsze od drugich […]” [1 : 227].

Portrety intymne

Jesienią 1911 roku tłumaczył się Fitelbergowi ze swego zacho‑ wania: „[…] z różnych powodów […] byłem tak rozdrażniony i zde‑ nerwowany, że nie masz wprost pojęcia” [1 : 290]. Dwa dni potem zwierzał się Spiessowi:

645

Nie umiem Ci wprost wypowiedzieć tego dziwnego stanu przygnębienia, w którym się od dłuższego czasu znajduję. O przyczynach tego mógłbym niestety dużo powiedzieć – o tych strasznych vertige’ach wszelkich głębokości i wszelkich wysokości, których sam prawie że się boję. Pocieszam się myślą, że to może tylko nerwowe stany, z których zresztą nieraz już z własną pomocą się wydobywałem. […] Mam nadzieję, że dzięki umiarkowanej pracy i higienicznemu życiu, które mam zamiar teraz prowadzić, zobaczysz mnie w jesieni już w innym nastroju [1 : 291–292]. Niespełna miesiąc później powiadamiał Spiessa: „Napisałem nowy cykl pieśni do słów Hafiza – cudownego poety. Nie masz pojęcia, z jaką satysfakcją nad tym pracowałem”, by za chwilę dodać: „Męczy mię, że nic nowego na orkiestrę nie napisałem, ale nie miałem wprost energii. Z moim humorem trochę teraz lepiej – jestem podniecony bliskim wyjazdem i perypetiami w per‑ spektywie. Te napady nerwowe to wprost jakieś intelektualne «Monatsblut» – które trzeba koniecznie odbyć – ale jakie to nudne! Kończę już, bo zmęczony jestem” [1 : 303]. Podobne wahania

! PWM - Uwodziciel 2.0.indb 645

12.02.2021 18:44:46


nastrojów przeżywał zimą 1912–1913 w Wiedniu i po raz kolejny zwierzał się Spiessowi: Wiem, że postępuję względem Ciebie jak ostatni drań, nie przepraszam więc Ciebie i nie usprawiedliwiam się, wiem bowiem, że i Ty, jako sam pod wielu względami z natury do mnie podobny, zrozumiesz wiele moich, najbardziej barokowych stanów. Pomimo tego, że zewnętrznie rzeczy biorąc, wszystko idzie jak najlepiej – przechodzi nawet nasze oczekiwania, że rezultaty całej kampanii tegorocznej z dnia na dzień się zwiększają, czuję się taki biedny, taki zmęczony, bez żadnego wewnętrznego poczucia szczęścia i radości, że ile razy chcę napisać szczery, serdeczniejszy list, obawa, że wpadnę w bezsensowny i niepotrzebny lament, wytrąca mi wprost pióro z ręki, a do Ciebie nie mogę przecież pisać suchych, kronikar-

646

Osoba

skich listów. Nieraz się zastanawiam, na czym polega ta anomalia, że ja, któremu pozornie może zazdrościć tysiąc ludzi powodzenia w życiu, zazdroszczę z kolei tym tysiącu ludziom ich codziennego szczęścia. Moja fantazja w samoudręczeniu wysila się na najdziksze okrucieństwa i muszę całą siłą woli nad nią panować! Widzisz więc, że znów wpadam w hiobowy ton, chociaż tego nie chcę, gdyż wolałbym Ci o sobie tylko miłe i radosne rzeczy donosić [1 : 329]. Na podstawie listów młodego Szymanowskiego trudno jednak orzec, na ile stan ów był faktycznie aż tak dojmujący, jak przed‑ stawiał to przyjaciołom, a w jakim stopniu młodzieniec pozował na zblazowanego artystę, jak wtedy gdy pisał do Jachimeckiego: […] byłem telegraficznie na gwałt wezwany do Wiednia, z powodu ciągłego przestawiania daty tego nieszczęśliwego wieczoru, o którym chyba to się da powiedzieć, że gra niewarta była świec. Byłem też strasznie zły i znudzony ciągłym zmienianiem wykonawców – wreszcie koncercik się odbył 14. – w poniedziałek, a nie 31. lub 7., jak miało być! […] Nie myśl więc, że jestem nieznośny i źle wychowany nachał, a tylko biedny, wiecznie zaaferowany i znudzony nic mię nie obchodzącymi rzeczami hudebny skladatel. Harry Neuhaus – chociaż z tremą – grał bajecznie [II] Sonatę i Fantazję, skrzypaczka za to, co się nazywa do d… Wiesz, że jestem dość obojętny na takie

! PWM - Uwodziciel 2.0.indb 646

12.02.2021 18:44:46


rzeczy – i raczej znudziła mię przygotowawcza [słowo nieczytelne] cieszył half and half udany koncert. Poza tym prawie wcale obecnie nie pracuję i cieszę się z pretekstów do tego w postaci pobytu u mnie wpierw mego brata, a obecnie matki i siostry – znajduję się bowiem w fazie strasznego lenistwa i artystycznego je m’en ­fichyzmu [1 : 376]. Bywało, że nowe zadanie dodawało mu skrzydeł, szybko jednak powracało uczucie bezsilności wobec własnej słabości. W pewnych okresach niewątpliwie cierpiał na stany depresji, ale listy nasuwają podejrzenie, że zdarzało mu się też nadużywać tego słowa jako wygodnej, a w jego przypadku wiarygodnej, wymówki. W marcu 1923 roku skarżył się Caselli na „straszliwy atak depre‑

Portrety intymne

sji nerwowej, tak częstej po przebyciu ciężkiej choroby. Byłem absolutnie niezdolny do podjęcia jakiejkolwiek pracy – nawet do napisania listu” [2 : 522]. Depresja ta miała nękać go od dwóch tygodni, od przyjazdu do Zakopanego. Tymczasem w tym właśnie

647

czasie z zadowoleniem powiadamiał Iwaszkiewicza, że pracuje nad Królem Rogerem, a nawet korespondował z wydawcą – do czego zazwyczaj trudno było mu się zmobilizować. Korzystną relację o stanie zdrowia i samopoczuciu brata przekazała – i to właśnie Caselli – siostra Stanisława, a ze wzmianki brata Feliksa też wyni‑ kało, że Karol „wyglądał i czuł się dobrze” [2 : 526]. W późniejszych latach stany depresyjne najchętniej tłumaczył przepracowaniem, jak wtedy gdy w lipcu 1925 roku skarżył się Caselli, przebywając na wakacjach z Kochańskimi we Francji: Znajduję się w stanie kompletnego zidiocenia, które wszelką myśl o „sprawach” czyni mi nienawistną. Przyszły jakieś listy z UE, od których zależy los Króla Rogera na ten sezon, a ja cynicznie drwię sobie z tego i całkiem po prostu – nie odpisuję. Myślę, że to, po pierwsze, bardzo silna reakcja na klimat i kąpiele morskie, a później także to, że zrezygnowałem na pewien czas z robienia czegokolwiek, żeby po raz pierwszy od wielu, wielu lat przez dwa tygodnie wypocząć. […] Wszystkimi porami wychodzi ze mnie straszliwe zmęczenie wielu lat, przytłaczając mnie nieomal. ­Ciągle chcę spać [3 : 341].

! PWM - Uwodziciel 2.0.indb 647

12.02.2021 18:44:46


Tymczasem z innych listów łatwo wywnioskować, że „straszliwe zmęczenie” spowodowane było intensywnym życiem towarzyskim w Paryżu, a osłabienie organizmu – zatruciem nikotyną i alkoho‑ lem. Z podobnych wyznań dałoby się ułożyć obszerną antologię, wyjętą z dziesiątków listów pisanych na przestrzeni całego życia. W komentarzach na temat muzyki Szymanowskiego na ogół nie natrafia się na uwagi, które podpowiadałyby, iż jego muzyka przepełniona jest melancholią i smutkiem. Mówi się natomiast o dominującym w niej liryzmie urastającym do ekstazy i o ero‑ tycznym magnetyzmie. Być może w stanie depresji Szymanowski nie potrafił zabrać się do pracy, tak więc muzyka oddawała jego nastroje z okresów euforycznych.

648

Osoba

Dyskomfort, lęk, paraliż działania „Dla takich podfiksowanych natur jak moja, to każda nieprzyjem‑ nostka i niewygoda, skrępowanie życiowe wyrasta do rozmiarów czegoś potwornego i paraliżuje mnie na całej linii” – mówił o sobie 29‑letni Szymanowski. – „W takich opałach, w jakich nieraz bywał na przykład Artur, ja bym sto razy dostał zdecydowanego bzika” [1 : 292]. Rubinstein opuścił dom, mając 10 lat, i od tego momentu zdany był na siebie. Szymanowski tymczasem przez ponad trzy dekady nie musiał wyrabiać w sobie odporności na przeciwno‑ ści życiowe. Przez 20 lat dorastał w cieplarnianej atmosferze Tymoszówki, potem trafił pod opiekuńcze skrzydła mecenasa i oddanych mu przyjaciół. Dopiero około czterdziestego roku życia doświadczył nagłego pogorszenia warunków życia i wtedy musiał stawiać czoła wielu problemom: faktycznym, czasem urojonym, ale zawsze głęboko przeżywanym. Na najdrobniejsze zagrożenie reagował bardzo emocjonalnie. Można sobie tylko wyobrazić, jak przeżył wypadek, w którym uczestniczył w styczniu 1921 roku w Londynie. Następnego dnia odwołał umówione spotkanie i nie wychodząc z domu, relacjonował ów incydent w liście do Emila Hertzki: „[…] miałem wczoraj wie‑ czorem straszny «accident» samochodowy, mogłem łatwo zostać zabity. To naprawdę cud, że wyszedłem z tej historii tylko z kilkoma

! PWM - Uwodziciel 2.0.indb 648

12.02.2021 18:44:46


lekkimi obrażeniami! Dotąd jednak jestem trochę zdenerwowany i nie mogę dobrze zebrać myśli” [2 : 183]. Po miesiącu kuracji w Edlach dziękował Januszowi Miketcie za to, że ministerstwo obiecało przedłużyć mu urlop, bo wprawdzie czuł się lepiej, ale przerażała go myśl o powrocie do Warszawy i do obo‑ wiązków dyrektora konserwatorium. „Jestem nadzwyczajnie za to wdzięczny, bowiem chociaż na ogół znacznie się lepiej czuję, to przecie jasne, że tak ciężki neurasteniczny stan, jak mój, nie może się tak nagle zmienić w kwitnące zdrowie (wziąwszy tu pod uwagę i moje lata! [Miał 47 lat – D.G.]). […] Co mię głównie irytuje, to, że zetknięcie z ludźmi, obowiązek mówienia etc. zawsze mię jeszcze jednak męczy i wywołuje pewne reakcje” [5 : 57]. Od połowy lat dwudziestych męczyło go przebywanie w licznym

Portrety intymne

towarzystwie, co otoczenie brało za „wrodzoną nieśmiałość w obej‑ ściu z ludźmi, niechęć do wielkich zbiorowisk ludzkich, zwłaszcza o charakterze oficjalnym, i do wystąpień publicznych, w których często z racji swego stanowiska musiał brać udział […]”7. Podczas

649

pobytu w Paryżu latem 1925 roku pisał do siostry Zofii: Już zaczyna się zwykła moja paryska choroba, tj. wyczerpanie, przemęczenie i znudzenie tak okropne, że tylko marzę o wyjeździe. Bo też nigdy jeszcze nie pędziłem tu tak ruchliwego i światowego życia jak w tym roku; ponieważ wiecie, jak w gruncie rzeczy nienawidzę tego, więc summa summarum – przyjemności z pobytu tutaj mam mało – bo właściwie robię to wszystko à contre cœur, w przekonaniu, że tak trzeba, bo faktycznie jedyna droga polega na poznawaniu i jednaniu sobie potrzebnych ludzi. […] Wczoraj literalnie pierwszy raz od przyjazdu nie potrzebowałem się ubierać w smoking czy frak i zjedliśmy spokojny obiad z Pawłem, Zosią i poszliśmy wcześnie spać – bo byłem już tak wyczerpany, że nie miałem literalnie sił na nic [3 : 329–330]. Dawną towarzyskość zachował jednak wobec najbliższych przyja‑ ciół. W Zakopanem bywał nawet tak aktywny, że Anna Iwaszkiewi‑ czowa zwierzyła się mężowi: „Wczoraj wyjechał Karol, odwieźliśmy 7 S. Łobaczewska, op. cit., s. 112.

! PWM - Uwodziciel 2.0.indb 649

12.02.2021 18:44:46


go na dworzec, strasznie mu było żal wyjeżdżać; ja co prawda bar‑ dzo lubię go i lubiłam z nim rozmawiać, ale do pewnego stopnia jestem zadowolona, że już zacznie się jakieś spokojne życie. Na li‑ tość, nie powiedz mu tego czasem żartami, że my z Elą cieszymy się z jego wyjazdu” [4 : 60]. Męczyły go spotkania zawodowe i oficjalne, wymagające aktyw‑ ności, narażające na kontakty z nieznajomymi, a przede wszystkim stawiające w sytuacji niepewności, której bardzo nie lubił. „Masę różnych przyjęć, między innymi jedno bardzo oficjalne dla mnie, urządzone przez Direction des Beaux‑Arts (tutejsze Ministerstwo Sztuki), gdzie mi nagadali różnych wspaniałych rzeczy – a ja mu‑ siałem odpowiadać – i to po francusku” – pisał do matki po premie‑ rze Harnasiów. „Była to chyba najgorsza chwila – bo bardzo tego nie lubię i boję się – ale jakoś zdaje się nieźle się udało” [11 : 272].

650

Osoba

Z niektórych sformułowań można się domyśleć, że nie odpowiadały mu sytuacje, w których jego zdanie różniło się od opinii otoczenia. „To ciągłe nastawianie się do ludzi, zmiana kątów widzenia, przy‑ mus ciągłego panowania nad sobą, mówienia tylko tego, co należy mówić w danym wypadku, to jest właśnie ta rujnująca męka, a wcale nie żadna rozrywka” [6 : 449–450] – uskarżał się kiedyś Kochańskiej. Wielokrotnie można podejrzewać, że Szymanowski kokietował otoczenie swą nieporadnością, uważając ją za naturalny atry‑ but artysty. Granica między faktyczną biernością a skłonnością do wygody i wykorzystywania przyjaciół bywała u niego płynna, co nie uszło uwadze Aleksandra Tansmana, który po latach odno‑ tował w pamiętnikach, że starszy kolega znalazł sposób na życie przez oczarowywanie otoczenia i wymuszanie opieki nad sobą. Z latami jednak coraz trudniej było mu się zmobilizować do dzia‑ łania, i to nawet w takich sytuacjach, które obiecywały przyjemne doświadczenia. Nie pojechał na festiwal do Liège, ponieważ nie był w stanie „przezwyciężyć jakiegoś strachu wyjazdu, nowych ludzi i tego zamieszania, w które (!) człowiek w takich warunkach nie może uniknąć” [6 : 393]. „Jak każdego neurastenika dręczą mnie ciągle tysiączne dole‑ gliwości, obawy i fikcje, ale na to już nie ma żadnej rady” [6 : 543], biadał wiosną 1931 roku. Istotnie, „nie było rady”, gdyż on sam był dla siebie źródłem wielu „nieprzyjemnostek” i „niewygód”.

! PWM - Uwodziciel 2.0.indb 650

12.02.2021 18:44:46


Pogłębiał je chociażby chaos, jaki Szymanowski wokół siebie stwarzał. Jesienią 1909 roku poszukiwał u przyjaciół Fantazji C‑dur, gdyż nie mógł sobie przypomnieć, kto miał jej odpis. „Okropnie mnie martwi ta strata, bo zupełnie zapomniałem i zrekonstruować w żaden sposób nie mogę” – skarżył się Fitelbergowi. „Co ja tych moich kompozycji nagubiłem, to wprost horrendum!” [1 : 188]. Gubił jednak nie tylko utwory, skoro dwa tygodnie później prosił Fitelberga: „Byś przy sposobności spytał Szaniawskiego, ile mu jestem winien, bo zgubiłem gdzieś te rachunki” [1 : 190]. Latem 1912 roku w Warszawie odkrył, że w Wiedniu zapomniał szkiców do Hagith i nowych pieśni, tak więc przez dłuższy czas nie mógł zabrać się do dalszej pracy. Niewiele brakowało, a nie doszłoby na czas do zaplanowanej premiery Króla Rogera, gdyż Szymanowski

Portrety intymne

zapodział wyciąg fortepianowy i nie odesłał go do wydawnictwa. Wiosną 1928 roku przyznawał się Caselli, że zgubił dużo swoich rękopisów z Rymami dziecięcymi. Nie lubił planować działań, a perspektywa wywiązania się z pod‑ 651 jętego wcześniej zobowiązania z latami stawała się dla niego coraz większym problemem. Rzutowało to na jego kontakty z wydawnic‑ twem, o czym była już mowa, a także z wykonawcami. Z jego winy opóźniła się chociażby premiera Harnasiów w Pradze, dlatego że za długo oczekiwano na materiały niezbędne do rozpoczęcia prób (partytury, wyciąg fortepianowy i głosy orkiestrowe) i „nawet pobieżna analiza dosyć szczegółowej korespondencji i licznych monitów Teatru Narodowego w tej sprawie pozwala stwierdzić, że opóźnienia terminów wynikały wyłącznie z winy Szymanowskiego”8. W ostatnich latach życia taka „choroba woli” odbijała się nawet na sposobie spędzania czasu wolnego. Leonia Gradstein zauważyła: Kiedy poznałam Szymanowskiego, do teatru chodził bardzo rzadko. Nie lubił robić planów, bo nie wiedział, jak danego dnia będzie ze zdrowiem, a posiadanie biletów na spektakl lub umówienie się z kimś tworzyło już pewne zobowiązanie, przymus. Cały czas pamiętał o tym, denerwował się i można prawie było się założyć, że właśnie tego dnia poczuje się gorzej. Jeżeli lekkomyślnie przyrzekł 8 Piotr Szalsza, Karol Szymanowski w Pradze, Katowice 1985, s. 165–166.

! PWM - Uwodziciel 2.0.indb 651

12.02.2021 18:44:46


jakiemuś aktorowi, że zobaczy go w sztuce, oznaczonego wieczora potrafił doprowadzić się do stanu wykluczającego opuszczenie mieszkania. Gdy lepiej go poznałam, mogłam była już z góry przewidzieć wszystkie kolejne symptomy, które nazywaliśmy z Szymanowskim „Zuflucht in die Krankenheit”. […] Za mego pierwszego pobytu w Paryżu, zimą roku 1936, czując się wcale nieźle, proponował mi i przyrzekł, że pójdziemy do Inwalidów obejrzeć grób Napoleona. Przez kilka dni w południe przypominałam tę wycieczkę, ale szybko spostrzegłam, że i z grobem Napoleona dzieje się to samo, co z planami teatralnymi. Obietnica powoli staje się nieznośnie ciążącym obowiązkiem. Zdecydowałam się więc pójść sama, nie mówiąc Szymanowskiemu nic o moim projekcie. Jego niezmierna ulga, gdy po powrocie opowiedziałam wrażenia, była mi i nagrodą, i dowodem, że dobrze oceniłam sytu-

652

Osoba

ację. Trochę inaczej rzecz się miała z wystawą obrazów Brueghela, na którą eksponaty zwieziono do Paryża z całej Europy. Nasz kompozytor sam wybierał się na nią codziennie, ale to, co w rozmowie wieczornej było już ustalone, nazajutrz okazywało się niewykonalne. Prawdziwe i sztuczne przeszkody zmuszały do ciągłego odkładania wyprawy. Szymanowski na wystawę nie poszedł9. Innym źródłem kłopotów Szymanowskiego była nieumiejętność odmawiania. Zamiast odmówić wprost – wymigiwał się, a nie widząc dla siebie wyjścia – ulegał. Katastrofalna w skutkach była zwłaszcza jego bezwolność w sprawach finansowych. „Kiedy pieniędzy było więcej, oddawał ludziom wszystko, co miał, i stąd prawdopodob‑ nie ogólne przekonanie, że do Karola można było iść jak w dym po ratunek” – zapamiętała siostrzenica. – „Że należało oczekiwać od niego upominków, że można się było nie spieszyć z oddawaniem zaciągniętych pożyczek”10. Wykorzystywało to otoczenie, zwłaszcza otaczający go młodzi mężczyźni. „Był wspaniałomyślny dla swych przygodnych nawet przyjaciół”11 – zauważył Roman Jasiński.

9 Ibidem, s. 127, 129. 10 Krystyna Dąbrowska, Karol z Atmy, Kraków 2017, s. 108. 11 Robert Jarocki, Z albumu Romana Jasińskiego, Warszawa 2011, s. 47.

! PWM - Uwodziciel 2.0.indb 652

12.02.2021 18:44:46


Potrzebami rodziny i szczodrością wobec młodych tłumaczył cią‑ gły brak gotówki. Kochańskiej, która pośredniczyła w kontaktach z Jordan, taką wysłał dyspozycję: „Co do rat i sumy przesyłanych mi pieniędzy, to niech będzie oczywiście tak, jak Dorothy sobie życzy (4 razy na rok po 500), nawet wolę mniejsze sumy, bo wiemy, że jestem w ogóle «rozdajbida», co zresztą jest nieuniknione wobec moich biedaków kochanych (tak jak i Wy zresztą), więc wolę nie mieć od razu większych sum w ręku” [4 : 190]. I parę lat później: Jeszcze jest jedna rzecz, o której Ci rzadko mówiłem, to mianowicie te ogromne (na moje stosunki) pieniądze, które ja na prawo i lewo rozdaję. […] Mówiłem Ci w Zuoz, że przed wyjazdem stamtąd Irenka dała mi nadprogramowo 1000$ – otóż z tych 8800 złotych

Portrety intymne

(1000 dolarów) do Nowego Roku na moje potrzeby poszło najwyżej 2000 złotych, reszta się rozpłynęła (w znacznej części bezpowrotnie – ci co mogą mi oddać – też nie mogą) po cudzych kieszeniach. Wiem, że to jest idiotyzm w mojej sytuacji – ale co byś sama zrobiła

653

na moim miejscu!? [7 : 130] Źródłem wielu problemów Szymanowskiego było zderzenie wygó‑ rowanych potrzeb z nierealistycznym obrazem świata i siebie. Potęgowała je nieskuteczność działań. Nie uczył się na własnych błędach ani nie chciał bądź nie potrafił dostosowywać swych zachowań do okoliczności. Wiele decyzji podejmował w sposób nieracjonalny, jak chociażby wyrażając zgodę na objęcie stanowi‑ ska rektora podyktowaną raczej próżnością niż rozsądkiem, który nakazywałby wyciągnięcie wniosków z wcześniejszych doświadczeń w roli dyrektora. W obliczu „nieprzyjemnostek” – uciekał. Tłumaczył się wtedy złym stanem zdrowia, i to nawet wtedy gdy nic podobnego nie miało miejsca. Choroba była jego stałą wymówką w korespon‑ dencji z Universal Edition. Jesienią 1931 roku podobnie chciał się wymówić od przyjazdu na rozpoczęcie nowego roku akademic‑ kiego, podczas gdy faktycznym powodem niechęci do opuszczenia Zakopanego była perspektywa „miodowego miesiąca” z Aleksan‑ drem Szymielewiczem. Zuflucht in die Krankenheit był reakcją na najmniejsze niepowodzenie. Czytając list pisany w kwietniu

! PWM - Uwodziciel 2.0.indb 653

12.02.2021 18:44:46


1928 roku do Kochańskiej, trudno ocenić, ile jest w nim prawdy, a ile przesady czy nawet manipulacji: Doszedłem ostatnio do takiego stanu depresji, że zaczyna to graniczyć ze stanem chorobowym – na przykład teraz siedzę a raczej leżę po całych dniach w łóżku i nawet najbliżsi ludzie męczą mię i muszę być sam, bo lada przykra rzecz doprowadza mię niemal do płaczu. Mam nadzieję przez te dwa tygodnie samotności (względnej, bo ciągle mię ktoś życzliwie odwiedza, co mię bardzo męczy) dojść do jakiej takiej równowagi i zakończyć jakoś rok szkolny – a potem niech się dzieje co chce. Mam zamiar – jeżeli oczywiście Dorothy trwa dalej w swych zamiarach (jeżeliby tak nie było, nie wiem sam, co bym zrobił!) – wyjechać na jakiś czas z Polski, może do Wiednia czy Paryża, i jakiś czas w ogóle nic o zacnych rodakach nie słyszeć.

654

Osoba

Te 10 dni w Rzymie taki się czułem szczęśliwy! Doktorek kochany ciągle o mnie dba i trzęsie się nade mną, łaje mię, że „chlam” – co właściwie nie jest prawdą, bo nie można nazywać chlaniem jednego kieliszka wódki do obiadu i szklanki piwa [4 : 261–262]. Czy w ostatnich latach życia zaczął również ulegać manii prześla‑ dowczej? W zakończeniu listu pisanego jesienią 1934 roku do Jana Smeterlina znalazła się zagadkowa wzmianka: „Czekam odpowiedzi w Zakopanem (Willa «Atma»). Nazwisko Absendera [nadawcy] i adres na kopercie – są mojego przyjaciela. W ten sposób zabezpie‑ czam się przed możliwą kontrolą moich listów, którą stwierdziłem już wiele razy” [9 : 212].

Przesądy jako obrona Lęk przed niepowodzeniami, niemiłymi niespodziankami bądź czymkolwiek, co mogłoby wytrącić go z równowagi, uczynił Szy‑ manowskiego człowiekiem nad wyraz przesądnym. Siostrzenica wspominała: Odpukiwał w drzewo, żeby odegnać złe moce. Mówił „na psa urok”. Na przykład: „Mama jakoś, na psa urok, lepiej wygląda”, „Koncert,

! PWM - Uwodziciel 2.0.indb 654

12.02.2021 18:44:46


na psa urok, doskonale się udał” – i tak dalej… […] Miał Wujcio mnóstwo innych przesądów, które sobie przywiózł ze wszystkich stron świata. Nikt nie wiedział już właściwie, co oznaczają. Wiadomo było tylko, że taka czy inna czynność przynosi nieszczęście, takie czy inne zjawisko szczęście. Czarny kot przebiegający drogę – nieszczęście. Kapelusz na łóżku – nieszczęście. Zbicie lusterka – straszne nieszczęście. Jechać dryndą zaprzężoną w siwego konia – nieszczęście. Buty postawione na odwrót przed łóżkiem – nieszczęście. Zobaczyć księdza, popa, zakonnika – nieszczęście. Zobaczyć kominiarza – szczęście. Baba z pustymi wiadrami – nieszczęście. Baba z pełnymi

Portrety intymne

wiadrami – szczęście. Trzy spadające w ciągu jednego wieczora gwiazdy – szczęście. Należy zarówno złe uroki odżegnywać, jak i dobre zatwierdzać, łapiąc się za guzik. Poza tym istnieją dni, kolory, liczby i kwiaty

655

szczęśliwe i nieszczęśliwe. Skąd się całej mojej rodzinie, a już przede wszystkim Wujciowi, tyle tych przesądów nabrało, nie wiem. […] Przesądy te wcale nie ułatwiały życia, o nie… […] Kiedyś nam wypadło wracać późno od doktorostwa Sokołowskich. Z Białego do Kasprusi to porządny kawał drogi.  – O, Wujciu, jest fiakier – ucieszyłam się.  – Nie zatrzymuj go, na miłość Boską. Czy nie widzisz, że to siwy koń? Wlekliśmy się zmęczeni i dopiero niedaleko domu napatoczył nam się „kary fiakier”.  – Wujciu – spytałam kiedyś – jak to jest z tymi przesądami? Czytałam w jednej książce, że to wszystko bujda i że nie wypada wierzyć w przesądy.  – Och, Kiciurko, jakaś ty niewyrozumiała. Pozwól mi na te moje dziwactwa. W przesądy wierzą nie tylko ludzie głupi. Czasem także ludzie nieszczęśliwi, a czasem tacy, którzy się w jakiś sposób boją życia, czasem ot tak sobie, jak ja… W to się nie wierzy, to się robi machinalnie12. 12 K. Dąbrowska, op. cit., s. 98–100.

! PWM - Uwodziciel 2.0.indb 655

12.02.2021 18:44:46


Nosił rozmaite amulety i talizmany, niektóre z nich obejrzeć można dzisiaj w Atmie. Było wśród nich srebrne pudełeczko z kawałkiem sznura wisielca, afrykańskim amuletem, pogiętym medalikiem i figurką Buddy – wszystko „na szczęście”. Gdy spoczął w trum‑ nie, rodzina włożyła mu owo pudełeczko do kieszonki frakowej kamizelki. „Zdejmując trzewiki zawsze pilnował, by przypadkiem prawego trzewika nie postawić na podłodze z lewej strony, a lewego – z pra‑ wej. Mogłoby to grozić utratą kogoś bliskiego. Zawsze pukał w nie‑ malowane drzewo. Gdy spodziewał się jakichś przykrości, zaciskał pięść, a potem wyciągał wskazujący i piąty palec, potrząsając rękę – co, jak wiadomo, chroni od złego uroku”13 – spostrzegł Michał Choromański. Miał „sposób” na zapewnienie sobie szczęścia w kartach, co zaobserwował Zbigniew Drzewiecki, gdy pewnego

656

Osoba

razu grali w brydża: Szczęście mu nie sprzyjało tego popołudnia, karta nie szła, a pomimo że grał zawsze lekko i na wygranej mu nie zależało, nie lubił przegrywać. Po dwu robrach dał się z trudem namówić do trzeciego, lecz postanowił użyć pewnego tricku, który tylko w ostateczności stosował, dla odwrócenia pecha. Złożył obie talie kart i mrucząc jakieś tajemnicze słowa‑zaklęcia, pstryknął je energicznym ruchem palców, po czym obszedł dokoła krzesło, na którym siedział. Jednakże magiczne obrzędy i wolta karciana okazały się tego wieczoru bezskuteczne. Szymanowski dograł z tym samym pechem trzeciego robra i zniechęcony wycofał się z dalszej gry14. „Nie pozwolił na przykład nigdy zapalić trzeciego papierosa od jed‑ nej zapałki” – żartował z jego przesądnej natury Hieronim Feicht, muzykolog i ksiądz w jednej osobie. „Chcąc trochę zawoalować tę śmieszną cechę Szymanowskiego zauważyłem: słusznie, rektorze,

13 Michał Choromański, Memuary, Poznań 1976, s. 174. 14 Zbigniew Drzewiecki, Od „Ronda à la mazur” do wolty brydżowej, „Odrodzenie” 1947, nr 12, s. 9, w: Karol Szymanowski we wspomnieniach, op. cit., s. 161.

! PWM - Uwodziciel 2.0.indb 656

12.02.2021 18:44:46


104. Złowróżbny czek na 666 franków za koncerty w Berlinie i Rzymie

Portrety intymne

bo zanim trzeci zapali papierosa, można sobie oparzyć paluszki!”15. Inni zabawiali się jego kosztem – pewnego razu dosyć makabrycz‑ nie. Postarano się mianowicie, by dotarła do niego wiadomość, iż Eugeniusz Morawski ma miniaturową trumienkę, do której

657

wkłada kartki z nazwiskami ludzi, którym życzy śmierci. „Znalazła się tam również kartka z nazwiskiem Szymanowskiego” – opo‑ wiadała po latach Leonia Gradstein. „Wzburzonym przyjaciołom Szymanowski odpowiadał niezmiennie, że przecież sam Moraw‑ skiego sprowadził do Warszawy i wobec tego nie może teraz mieć do nikogo o nic pretensji”16. Szymanowski nie miał nic wspólnego z powrotem Morawskiego do Polski, ale można podejrzewać, że w plotkę o złowrogiej trumience uwierzył. Nie wiemy, czy zauważył, że czek, który otrzymał od paryskiego impresaria z honorarium za koncerty w dwóch stolicach cieszących się wówczas złą sławą polityczną – w Berlinie i Rzymie – opiewał na apokaliptyczną sumę 666 franków…

15 Hieronim Feicht, Wspomnienie o Karolu Szymanowskim, w: Karol Szymanowski we wspomnieniach, op. cit., s. 153. 16 Leonia Gradstein, Jerzy Waldorff, Gorzka sława, Warszawa 1960, s. 88.

! PWM - Uwodziciel 2.0.indb 657

12.02.2021 18:44:46


Narcyz i mimoza Źródłem wielu lęków Szymanowskiego był wybujały narcyzm. Nie‑ wiele rzeczy tak go przerażało jak krytyczna ocena jego zachowania, wyglądu i twórczości. Podobnie można scharakteryzować wielu artystów, lecz przypadek twórcy Króla Rogera pozwala zgłębić około 1,5 tys. pozostawionych przez niego listów (w tych czasach kore‑ spondowano bardzo żywo), pisma literackie oraz relacje otoczenia. Z wielu listów Szymanowskiego można wnioskować, że uważał się za lepszego od większości ludzi. Egotyzm traktował jako swój naturalny przymiot, patetycznie zwierzając się Natalii Dawydowej: „Przy naszych egzystencjach głębokich, skomplikowanych, często bolesnych […], wobec naszych natur straszliwie egocentrycznych i wyniosłych […]” [1 : 557]. Z „wyniosłości” wynikała „bolesność”,

658

Osoba

a w dalszej kolejności samotność. Sformułowanie, które wykorzystał jako tytuł jednego ze swych artykułów – my splendid isolation – dobrze określa jego wyobrażenie na temat własnej osoby. To „osamotnienie” nie zawsze jednak było „wspaniałe”. Miewało jeszcze jeden wymiar, zdradzany niekiedy przed najbliższymi: niepewność co do wartości swej pracy i osiągnięć. „Poza pewną magiczną siłą stwarzania dla samego siebie i dla innych jakiejś emocji pięknej a bezużytecznej – prawdę mówiąc, nie nadaję się absolutnie do niczego” [1 : 521] – pisał w wieku 35 lat do przyja‑ ciółki, skonfrontowany z rzeczywistością wymagającą od niego samodzielnego życia, bez wsparcia ze strony rodziny. Środowisko zapewniało mu znakomite podglebie, na którym jego narcyzm i poczucie wyższości wobec świata rozkwitać mogły od najmłodszych lat. „Biedna Zosia!” – pisała siostra Stanisława do przyjaciółki w Paryżu po śmierci Pawła Kochańskiego. – Mam nadzieję, że tamtejsi przyjaciele będą jej pomagali i podtrzymywali ją w całej tej Golgocie – czy jednak Amerykanie odczuwają tak samo jak my tutaj, z naszą wysublimowaną wrażliwością?” [9 : 40]. Anna Szymanowska żyła w przekonaniu o nadzwyczajności swo‑ ich dzieci, nie kryjąc zwłaszcza wiary w wyjątkowość młodszego syna, w którym rodzina widziała przyszłość co najmniej polskiej muzyki. Stefania Łobaczewska tak opisała warunki, w jakich wzra‑ stał twórca Hagith, otoczony uwielbiającą go rodziną, kręgiem

! PWM - Uwodziciel 2.0.indb 658

12.02.2021 18:44:46




Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.