„Mycielski. Szlachectwo zobowiązuje” – Beata Bolesławska-Lewandowska

Page 1

o wszechstronnych zainteresowaniach. A tym, co budowało jego status, były uczciwość i integralność wewnętrzna, mimo jednoczesnego ich skomplikowania. Zygmunt Mycielski umiał nieść swoje słabości z godnością i pisał o nich szczerze, nie ukrywając niczego.

Wiesław Uchański

Zygmunt uważał, że jego miejsce jest w kraju, a jego najważ‑ niejszym obowiązkiem pozostaje podtrzymywanie – w tym, co pisał i mówił – polskiej tradycji kulturowej, w zakresie zarówno moralnym, jak i historycznym. Był skromny co do swoich działań, ale potrafił przecież odważnie i z całą

Cechą szczególną Mycielskiego była pełnia, wie‑ lość podejmowanych spraw, stały namysł, prawość i wielkość pozbawiona patosu. Dociekliwość pisarza realisty i subtelność myśliciela religijnego. W jego dziele niczego nie brakuje, żadna z dziedzin nie zyskuje przewagi, jest podniebny lot wśród idei i błotnista ziemia pod stopą. Jest życie obok sztuki, religia, literatura obok muzyki, polityka i historia, szkice do autoportretu rozpisane w czasie, jak na obrazach Rembrandta i wizerunki innych. Jest życie umysłowe i szara codzienność, Europa i Polska. Są nieustające zmagania z samym sobą. Marek Zagańczyk

mocą wypowiadać się przeciwko komunistycznym nakazom. Pozostawał w Polsce właśnie ze względu na silne poczucie, że przynajmniej w ten sposób może mieć wpływ na postrze‑ ganie otaczającej go rzeczywistości.

Camilla Panufnik

[…] w chorobie obserwuje się różnych pacjentów, bardzo różnie reagujących. A on miał tyle kultury w sobie, że starał się, aby jego choroba była jak najmniej zauważalna.

Z Beatą Bolesławską­‑Lewandowską rozmawiają:

Halina Szpilman

Nie wiem, czy należy mówić o znaczeniu Mycielskiego w kulturze muzycznej, ale sądzę, że można – a nawet trzeba – sobą reprezentował, jaka była jego postawa polityczna – to Ludwik Erhardt

Postać Zygmunta oceniam jako niezwykle ważną – po Dziennikach widać, że to był wyjątkowy umysł…

Rozmowy o kompozytorze przeprowadziła Beata Bolesławska­‑Lewandowska

Byli na pewno więksi pisarze i więksi kompozytorzy od niego – on zresztą zdawał sobie z tego sprawę. A jednak Zygmunt był kimś więcej – już sama rozmowa z nim była czymś niezwykłym i niesamowicie ustawiającym na życie.

Adam Michnik

Jego postawa była wybitna – wiedział swoje, ale jednocześ‑ nie nie występował wcale przeciwko tym, którzy mieli odmienne zdanie. Potrafił słuchać, był na tak wysokim

Słowo wstępne Marek Zagańczyk

poziomie intelektualnym, że mógł sobie pozwolić na widzenie różnych stron świata.

Michał Bristiger

Nigdy nie traktowałem Mycielskiego jako kogoś, kto jest po prostu krytykiem czy kompozytorem. Był dla mnie i dla nas autorytetem w zakresie tego, co nazywamy etosem twórczym. Równocześnie godną podziwu była też jego tolerancja i otwartość na różne drogi dojścia do ważnych osiągnięć. Mieczysław Tomaszewski

Zygmunt był bardzo samotny, szybko też zaczął się sta‑ rzeć – a przynajmniej czuć się staro, co widać wyraźnie w jego dziennikach. Rzeczywiście zresztą wrócił do Polski po wojnie, po pobycie w niemieckim stalagu, bardzo scho‑ rowany i choć niechętnie o tym mówił, bez wątpienia te

są wartości niewątpliwe.

Mycielski Szlachectwo zobowiązuje

cena 32 zł PWM 20 772 ISBN 978-83­­­­‑224-5016­­­­‑1

Maria Iwaszkiewicz www.pwm.com.pl

Polskie Wydawnictwo Muzyczne

mówić o jego znaczeniu w kulturze. O tym, co napisał, co

Adam Michnik Maria Iwaszkiewicz Michał Bristiger Mieczysław Tomaszewski Ludwik Erhardt Krzysztof Meyer Camilla Panufnik Halina Szpilman Zofia Mycielska­‑Golik Wiesław Uchański

Mycielski. Szlachectwo zobowiązuje

W gruncie rzeczy był po prostu postacią. Człowiekiem

lata mocno go napiętnowały.

Zofia Mycielska­‑Golik W zasadzie mój odbiór jego dzieł był pozytywny, a ostatnie kompozycje (jak Liturgia sacra) świadczą, że Mycielski stale poszukiwał i chyba w ostatnich utworach, tych religijnych, udało mu się osiągnąć poziom wcześniej niespotykany.

Polskie Wydawnictwo Muzyczne

Krzysztof Meyer



Mycielski Szlachectwo zobowiązuje Rozmowy o kompozytorze przeprowadziła Beata Bolesławska-Lewandowska Słowo wstępne Marek Zagańczyk


„Rozmowy o kompozytorach”

Podczas pracy nad książką autorka korzystała ze stypendium artystycznego m. st. Warszawy.

Tłumaczenie rozmowy z Lady Camillą Panufnik przeprowadzonej w języku angielskim: Beata Bolesławska-Lewandowska © 2018 by Polskie Wydawnictwo Muzyczne, Kraków, Poland ISBN 978-83-224-5016-1 PWM 20 772 Wydanie i Polskie Wydawnictwo Muzyczne al. Krasińskiego 11a, 31-111 Kraków www.pwm.com.pl


Od autorki

„Postać z samego miąższu kultury polskiej” – tak o Zyg‑ muncie Mycielskim pisał w swym Abecadle Stefan Ki‑ sielewski (Warszawa 1990). Istotnie, bogactwo i różno‑ rodność aktywności twórczej Mycielskiego sprawiają, że trudno przyporządkować go do jednej tylko katego‑ rii zawodowej. Kompozytor, za którego przede wszyst‑ kim się uważał. Krytyk i publicysta muzyczny, którego widziało w nim środowisko muzyczne. Pisarz i autor wybitnych dzienników wydanych po jego śmierci w czterech obszernych tomach (Warszawa 1998, 1999, 2001, 2012). Wreszcie – działacz społeczny, aktywnie zaangażowany w sprawy środowiska Związku Kom‑ pozytorów Polskich, ale też Związku Literatów Pol‑ skich, członek państwowej Rady Kultury, PEN Clubu oraz licznych komisji i komitetów mających na celu działania związane z bieżącą polityką kulturalną pań‑ stwa. Kim był Zygmunt Mycielski? Urodził się 17 sierpnia 1907 roku w Przeworsku na Podkarpaciu jako najmłodszy z czterech synów Marii 5


z Szembeków i Jana Mycielskich. Jego ojciec zarzą‑ dzał ordynacją Lubomirskich, sam będąc właścicielem urokliwego dworu w Wiśniowej nieopodal Strzyżo‑ wa. Ów niewielki dwór stał się w latach międzywoj‑ nia miejscem cenionych malarskich plenerów oraz spotkań artystów różnych dziedzin, na czele z Józe‑ fem Mehofferem, Tytusem Czyżewskim, Janem Cy‑ bisem i Hanną Rudzką­‑Cybisową, ale także Józefem Czapskim, z którym połączyła młodego Zygmunta wieloletnia bliska przyjaźń, czy kompozytorem Ta‑ deuszem Szeligowskim. Niewiele brakowało, aby do Wiśniowej zawitał też Karol Szymanowski, od końca lat dwudziestych zaprzyjaźniony z Zygmuntem My‑ cielskim i dobrze znający też jego matkę – na prze‑ szkodzie tym planom stanęło jednak pogarszające się zdrowie wybitnego kompozytora. Niemniej atmosfe‑ ra wiśniowskiego „Barbizonu”, jak określał to miejsce sam Zygmunt, miała niebagatelny wpływ na kształ‑ towanie postawy życiowej, charakteru i poglądów przyszłego autora Dzienników. To właśnie wzrasta‑ nie w kręgu znakomitych artystów i intelektualistów, których nie brakowało także wśród bliższej i dalszej rodziny twórcy, osób szczerze i głęboko zaangażo‑ wanych w działalność na rzecz kraju, ukształtowało późniejszego kompozytora i pisarza, wnikliwego ob‑ serwatora życia społeczno­‑politycznego Polski i Eu‑ ropy. Mycielscy, Tarnowscy, Dzieduszyccy, Szembe‑ kowie, Morstinowie – szczytna tradycja tych rodów znalazła swe znakomite odbicie w osobie i działalno‑ ści Zygmunta Mycielskiego. Nie bez powodu zatem tradycyjna maksyma, mówiąca o tym, iż „szlachectwo 6


zobowiązuje” (noblesse oblige), najpełniej opisuje tak‑ że i jego postawę… Zygmunt Mycielski, traktujący z dystansem arysto‑ kratyczne pochodzenie, swą postawą dawał przykład mądrego zaangażowania. Wychodząc z założenia, że należy robić, co się da dla rozwoju polskiej kultury w istniejących warunkach, w pierwszych latach PRL próbował do pewnego stopnia przyjąć lansowane przez władze idee upowszechnienia muzyki (obecne zresztą w dyskusji muzykologów i krytyków muzycz‑ nych już od lat trzydziestych). Jednak po wprowadze‑ niu w życie doktryny realizmu socjalistycznego, co zbiegło się w czasie z pełnieniem przez niego funkcji prezesa Zarządu Głównego Związku Kompozytorów Polskich (1948–1950), wycofał się, widząc, jakim zagro‑ żeniem dla twórczości staje się forsowana ideologia. Nie oznaczało to jednak rezygnacji z pracy na rzecz środowiska polskich kompozytorów – przez kolejne dekady był członkiem Komisji Zamówień, Sądu Kole‑ żeńskiego, Komisji Kwalifikacyjnej Związku Kompo‑ zytorów Polskich, by pod koniec życia, w połowie lat osiemdziesiątych, zasiąść znów w prezydium Zarzą‑ du, gdzie służył radą ówczesnemu prezesowi, Krzysz‑ tofowi Meyerowi. Przy wszystkich swych aktywno‑ ściach znajdował też czas na komponowanie. Katalog jego utworów obejmuje kilkadziesiąt kompozycji na różne składy, z których jednak dopiero ostatnie: Trzy psalmy oraz Liturgia sacra, przyniosły mu upragniony sukces. Muzyka Mycielskiego bowiem nie cieszyła się wielkim zainteresowaniem – nie do końca wpisywała się w aktualne trendy, a i on sam nigdy nie zabiegał 7


o wykonania własnych utworów. W skrytości cierpiał z tego powodu, w głębi duszy czuł się bowiem głów‑ nie kompozytorem. Żył niezwykle skromnie, zmarł 5 sierpnia 1987 roku w Warszawie. Dziś, patrząc z dystansem na cały XX wiek, możemy na kompozytorską spuściznę Zygmunta Mycielskie‑ go spojrzeć innym nieco okiem. Z pewnością warto to zrobić, poznając jego dorobek także w kontekście pozostawionych przez twórcę pism – dzienników, ale też obszernej i niezwykle ciekawej epistologra‑ fii, częściowo tylko opracowanej i opublikowanej 1. Cały bogaty dorobek twórczy Zygmunta Mycielskie‑ go – zarówno muzyczny, jak i piśmienniczy, w pełni ujawniony dopiero ostatnio dzięki publikacji katalo‑ gu zdeponowanego w Zakładzie Rękopisów Bibliote‑ ki Narodowej w Warszawie Archiwum Mycielskiego (Warszawa 2017) – odsłania różnorodność niezwy‑ kłej postaci kompozytora i pisarza, rozległość jego horyzontów myślowych i twórczych zainteresowań. 1 Dotychczas ukazały się dwie publikacje książkowe z listami Zygmunta Mycielskiego: Listy Zygmunta Mycielskiego do Ludwika Erhardta i redakcji „Ruchu Muzycznego” 1957–1986, opr. Ludwik Erhardt, Warszawa 2014, oraz Zygmunt Mycielski – Andrzej Panufnik: Korespondencja. Część 1: Lata 1949–1969, opr., wstęp i komentarze Beata Bolesławska­‑Lewandowska, Instytut Sztuki PAN, Warszawa 2016. Szereg wybranych listów Zygmunta Mycielskiego do różnych osób – w tym Michała Bristigera, Dody Conrada, Andrzeja Czaj‑ kowskiego, Józefa Czapskiego, Anny i Jarosława Iwaszkiewiczów, Jana Pawła II, Zofii Lissy, Adama Michnika, Stefana Kisielewskie‑ go, Józefa Mehoffera, Marii Mycielskiej (matki), Zofii Mycielskiej­ ‑Golik, Andrzeja Panufnika, Andrzeja i Elżbiety Stojowskich oraz Mieczysława Tomaszewskiego – opublikowano na łamach pism „Kamerton”, „Ruch Muzyczny”, „Twórczość” i „Zeszyty Literackie”.

8


Arystokrata ducha, wybitna postać polskiej kultury – takie określenia padają zwykle, gdy mowa o Zygmuncie Mycielskim. Pozostają one w pełni uzasadnione, bo – jak pisał Jan Stęszewski, opiekun spuścizny twórcy: Osoba Mycielskiego (…) bardzo przerasta przecięt‑ ność i wiele znanych postaci polskiej historii i współ‑ czesności. Był mądrze obecny w wielu miejscach polskiego i międzynarodowego życia społecznego, politycznego i kulturalnego w czasach trudnych, znaczył wiele swoją obecnością, odgrywał i odegrał wyjątkową rolę, często wzorcotwórczą, o wielkiej wadze środowiskowej, czego nie dość przypominać nawet po latach 2. Po latach zatem trzydziestu od roku, w którym Zyg‑ munt Mycielski zmarł, przedstawiamy zbiór dziesięciu rozmów przypominających i przybliżających tę jakże znakomitą postać. Zamieszczone tu wywiady zosta‑ ły przeprowadzone z osobami w różnym stopniu bli‑ skimi bohaterowi, reprezentującymi przy tym także różne środowiska, z którymi był związany. Od Adama Michnika, którego opozycyjną działalność podziwiał i o którego życie się obawiał; przez Marię Iwaszkie‑ wicz, którą znał niemal od dziecka, bo przyjaźnił się z jej rodzicami; kolegów ze środowiska muzyczne‑ go, z którymi współpracował – Michała Bristigera, Mieczysława Tomaszewskiego, Ludwika Erhardta 2 Jan Stęszewski, Uwagi o bogatej, złożonej tożsamości/osobowości Zygmunta hrabiego Mycielskiego. Zakresy, warstwy i poziomy, „Kamerton” 2007, nr 1(51), s. 8.

9


i jedynego w tym gronie kompozytora, Krzysztofa Meyera; po Camillę Panufnik, żonę przebywającego na emigracji przyjaciela­‑kompozytora; Halinę Szpil‑ man, towarzyszącą mu w chwilach choroby lekarkę, której mąż był także kompozytorem i pianistą; oraz ukochaną bratanicę, Zofię Mycielską­‑Golik, która nie tylko była mu w Warszawie najbliższą rodziną, ale tak‑ że z wielkim zaangażowaniem dba o wydawanie jego piśmienniczej spuścizny. Krąg ten zamyka Wiesław Uchański, prezes wydawnictwa Iskry, który osobi‑ ście zetknął się z Mycielskim zaledwie raz, ale który, przeświadczony o jego doniosłym znaczeniu w życiu kulturalnym dwudziestowiecznej Polski, nie wahał się ani chwili, by podjąć trud opublikowania jego cztero‑ tomowych Dzienników. Mam głęboką nadzieję, że rozmowy te pozwolą czy‑ telnikowi dotknąć choć małej cząstki bogatej osobo‑ wości Zygmunta Mycielskiego i sprawią, że stanie się on postacią bliską i niezapomnianą. Beata Bolesławska­‑Lewandowska Warszawa, czerwiec 2017


Adam Michnik



Na kartach swoich Dzienników Zygmunt Mycielski wielokrotnie – bardzo ciepło zresztą – o Panu pisze, nie znalazłam tam jednak śladów początków panów znajomości. Czy pamięta Pan może, kiedy i jak poznał Mycielskiego? Wie Pani, Warszawa jest w sumie dość małym miastem, a jeszcze bardziej środowisko, do którego w którymś momencie wszedłem, dzięki mojej pracy dla Antoniego Słonimskiego 1. Nie umiem w tej chwili przypomnieć sobie, kiedy pierwszy raz zobaczyłem Zygmunta My­ cielskiego. Był on jednak postacią powszechnie znaną i szanowaną, wiedziałem więc oczywiście, kto to jest. Od razu zapytam: Mycielski był powszechnie znany i szanowany ze względu na co? Na swe pisarstwo, publicystykę, działalność muzyczną? 1 Adam Michnik był osobistym sekretarzem Antoniego Sło­ nimskiego.

31


Adam Michnik Ze względu na klasę ludzką, którą reprezentował. Nie pamiętam w tej chwili, czy to było w mieszkaniu u Je­ rzego Andrzejewskiego, czy w SPATiF­‑ie, gdzie byłem z moim szefem, ale pamiętam, że o coś Mycielskiego poprosiłem, a on narysował mi na kartce, jak mam dojść do jego mieszkania – wcale bowiem na tego Rut­ kowskiego (czyli Chmielną 2), gdzie mieszkał, nie było łatwo trafić. Nie pamiętam już, co to za sprawę do niego miałem, ale kiedy do niego przyszedłem, dość szybko podczas rozmowy okazało się, że mentalnie jakoś sobie odpowiadamy. On mnie niemal od razu polubił i w rezultacie od połowy lat siedemdziesiątych widywaliśmy się dość często. Nie wiedziałem wtedy o jego Dziennikach, publicystykę znałem słabo – nie jestem biegły w muzyce, ale na pewno spotykaliśmy się dość często, niejednokrotnie zresztą w mieszka­ niu Stefana Kisielewskiego, z którym Zygmunt był zaprzyjaźniony. Rzeczywiście, czytając Dzienniki Mycielskiego, można odnieść wrażenie, że znajomość panów rozgrywała się w tym wspomnianym przez Pana trójkącie – Myciel­ski, Kisielewski i Pan… Kisiel był człowiekiem bardzo wymagającym – to­ lerował albo ludzi o inteligencji „nienachalnej”, albo

2 Zygmunt Mycielski mieszkał przy ul. Rutkowskiego 10 m. 31. Jest to wschodni odcinek ul. Chmielnej, który w latach 1950–1990 nosił imię przedwojennego działacza komunistycznego Henryka Rutkowskiego.

32


Mycielski. Szlachectwo zobowiązuje zupełnie wybitnych. A Zygmunta cenił niezwykle wysoko. Obaj bardzo się szanowali. Choć często się nie zgadzali… Z Kisielem w ogóle ciągle można się było nie zgadzać, bo on z natury był przekorny i uwielbiał brać ludzi pod włos. Ale Zygmunta bardzo szanował. Nie tylko zresztą on, bo nie pamiętam, żeby ktokolwiek z moich znajomych go nie szanował. Był to człowiek o ogrom­ nym autorytecie. Czy jego autorytet brał się w jakiejś mierze z arystokratycznego pochodzenia oraz wynikających z niego znajomości w międzynarodowym gronie znakomitych rodów, czy też raczej po prostu z zachowania i sposobu bycia? To drugie. Oczywiście, że Zygmunt miał szereg znako­ mitych znajomości, jak choćby z Józefem Czapskim, ale on sam reprezentował niezwykłą klasę. Ma Pani rację, że pochodzenie i wychowanie na pewno wpłynęły na jego postawę, ale znaczenie miał przede wszystkim styl bycia: jak się zwracał do ludzi, jak ich oceniał, jak oceniał to, co się dzieje na świecie. Robił to z wielkim wyczuciem. A jednocześnie, będąc arystokratą, pozostał czło­ wiekiem niesłychanie bezpośrednim. Ja w ogóle nie miałem poczucia, jakby traktował mnie z góry – a prze­ cież byłem od niego o wiele młodszy. Był bardzo bez­ pośredni, szalenie sympatyczny, autoironiczny, dow­ cipny. A przy tym prawdziwy demokrata. 33


Adam Michnik W późniejszym czasie zbliżyła Panów działalność opozycyjna – zachowały się listy, które Mycielski pisał do Pana do aresztu. Co i rusz przebywał Pan tam za działalność „wywrotową”… 3 Rzeczywiście, pisał do mnie i był to z jego strony gest nie tylko niezwykle miły, ale też i świadczący o dużej odwadze. On zresztą miał odwagę przedwojennego arystokraty, wręcz ułana. Wie Pani, jego oczywiście interesowało życie publiczne i potrafił w tym życiu publicznym swoje stanowisko zajmować. Jest w końcu niewielu ludzi, którzy wypowiedzieli się publicznie po zajęciu Czechosłowacji – a on napisał w 1968 roku list opublikowany w paryskiej „Kulturze” 4. Był to bar­ dzo mądry list. A jak mądry w ogóle był Zygmunt, to widać po jego Dziennikach. Jednocześnie jednak miał spojrzenie niezwykle pesymistyczne na otaczający go świat. Często ubolewał na przykład nad tym, że kultura europejska się kończy. Było tak, to prawda. No cóż, to był taki pesymizm mądrości. Zmieniając trochę temat, chciałabym zapytać o czasy Panów dyskusji wokół działalności opozycyjnej.

3 Listy zostały zdeponowane w Archiwum Zygmunta Myciel­ skiego w Zakładzie Rękopisów Biblioteki Narodowej w Warszawie. 4 Zygmunt Mycielski, List otwarty do muzyków czeskich i sło‑ wackich, „Kultura”, numer specjalny, październik 1968, s. 210–211.

34


Mycielski. Szlachectwo zobowiązuje Mycielski wiele razy narzekał, że my, Polacy, nie potrafimy zorganizować państwa, zwłaszcza w zakresie dobrej polityki ekonomicznej – i stawiał ten zarzut również opozycji. Pisał między innymi w listach do Pana, że brak Wam planu ekonomicznego, gospodarczego, że koncentrujecie się wyłącznie na obaleniu komunistów, a nie myślicie – i KOR, i Solidarność – o tym, jak potem zorganizować państwo. Jak Pan skomentowałby te słowa dziś, po latach? Cóż, w tej materii rzeczywiście miał rację – choć jedno­ cześnie jej nie miał. Faktycznie bowiem takiego pla­ nu nie było, ale też w tamtym momencie takiego planu po prostu nie mogło być. To trochę tak, jak ja bym te­ raz Panią zapytał, dlaczego nie zajmuje się Pani po­ szukiwaniem leku na raka, tylko Mycielskim… Wielo­ krotnie Zygmuntowi mówiłem, że ja się nie znam na gospodarce, nie jestem ekonomistą, i żeby mieć taki projekt, trzeba najpierw mieć plan zdobycia władzy. Nam przecież nie przychodziło do głowy, że będzie­ my rządzić! Zygmunt już nie dożył 1989 roku, ale ten rok to i dla nas był wielki wstrząs. Że się udało? Nie tyle, że się udało, ile że się aż tak udało! Ja co prawda zawsze wierzyłem, że uda nam się wprowa­ dzić jakieś zmiany, bo gdybym nie wierzył, to moja działalność nie miałaby przecież żadnego sensu. Ale że upadnie Związek Radziecki?! Przecież nikt z nas w to nie wierzył! Nie tylko ja, ale i Mycielski, i cały 35


Adam Michnik jego krąg – Kisiel, Paweł Hertz, mój szef Słonimski, Juliusz Żuławski. To było w ogóle poza horyzontem! Podobnie jak w 1914 roku zupełnie poza horyzon­ tem była myśl, że rozpadną się trzy kraje zaborcze… To było nie do wyobrażenia i w tym sensie Zygmunt pisał racjonalnie. On zresztą nie był przecież polity­ kiem, ale człowiekiem kultury. Nigdy nawet nie pró­ bował być politykiem, był patriotą. Służył w wojsku razem z Ksawerym Pruszyńskim, o którym zresztą potem napisał piękny tekst wspomnieniowy 5. Był wielkim patriotą, a jednocześnie pod względem prze­ konań już przed wojną był przecież w pewnym sensie „czerwonym hrabią”. Z tego, co wiem, przydomek ten zyskał właśnie jeszcze przed wojną – napisał wtedy Pieśni weselne do tekstów ze Słowa o Jakubie Szeli Brunona Jasieńskiego, nawiązujących do powstania chłopskiego w Galicji w 1846 roku. Czesław Miłosz nie mógł się nadziwić, że „galicyjski hrabia akurat to wybrał” 6. Zresztą sam Mycielski wspomina w Dziennikach, że już w latach trzydziestych miał silne poczucie, iż ów arystokratyczny świat niebawem się rozpadnie… On tego świata zresztą wcale nie żałował… Pamię­ tam jego tekst napisany po pogromie kieleckim,

5 Gdy spotkałem Ksawera Pruszyńskiego (1954), zob. Zygmunt Mycielski, Ucieczki z pięciolinii, Państwowy Instytut Wydawni­ czy, Warszawa 1957, s. 476–482. 6 Czesław Miłosz, Rok myśliwego, Instytut Literacki, Paryż 1990, s. 74.

36


Mycielski. Szlachectwo zobowiązuje a opublikowany w którejś z jego książek 7. Pamiętam również artykuł, który napisał po procesie Skiw­ skiego 8 – był tu bardziej radykalny niż inni, gdyż uważał, iż to, czego dopuścił się Skiwski, to była zdra­ da, podczas gdy Kisiel, Miłosz i inni próbowali jakoś jego winy minimalizować. A Zygmunt był w tej kwe­ stii jak skała. Także i później, kiedy był przekonany, że coś, co się dzieje wokół niego – w polityce, w ży­ ciu społecznym – jest nie do zaaprobowania, potrafił o tym mówić głośno i wyraźnie. Tak było na przykład w 1966 roku, kiedy napisał do prymasa Stefana Wy­ szyńskiego w sprawie obchodów millennium Chrztu Polski, podobnie i w innych sprawach. Listy te wkle­ jał najczęściej do swych Dzienników, można je więc tam odnaleźć. Miał też poczucie, jeżdżąc na Zachód, że mniej więcej do Liechtensteinu ludzie jeszcze rozumieją, co się w Polsce dzieje i co w ogóle stało się z Europą Środkową w wyniku drugiej wojny światowej, ale już we Francji – nie. (Nie wspominając nawet o pełnym blichtru dworze w Monako, gdzie bywał rokrocznie

7 Na kieleckiej drodze (1946), zob. Zygmunt Mycielski, Ucieczki z pięciolinii, op. cit., s. 492–494. 8 Chodzi o artykuł Sprawa Skiwskiego i towarzyszy, opublikowa­ ny w 1948 roku w „Odrodzeniu”, a włączony do zbioru Ucieczki z pięciolinii, op. cit., s. 501–513. Jan Emil Skiwski został oskarżony o kolaborację z Niemcami i skazany zaocznie na dożywocie oraz utratę praw obywatelskich i publicznych za „współpracę z oku­ pacyjną prasą niemiecką wydawaną w języku polskim”. Zmarł na emigracji w Wenezueli w 1956 roku.

37


Adam Michnik jako juror organizowanego pod egidą księcia Rainiera konkursu kompozytorskiego). Zastanawiał się niemal za każdym razem, co ma znajomym Francuzom mówić, skoro oni i tak nie potrafią zrozumieć, jak tu się żyje. Wie Pani, trudno się dziwić Francuzom, że nie ro­ zumieli, co działo się wówczas w Polsce, bo przecież i wielu Polaków nie potrafiło tego zrozumieć. I fakt, że Zygmunt tak doskonale się w tym wszystkim orien­ tował – czemu daje wyraz właśnie w Dziennikach – świadczy wprost o jego wielkości. Takich ludzi było niewielu i stąd jego niesamowity wymiar. Ja napraw­ dę go uwielbiałem. To widać w Panów korespondencji – w listach do niego tytułuje go Pan nawet żartobliwie „mój hrabio”… Przyznam, że już nie pamiętam, co mu pisałem, ale rzeczywiście go uwielbiałem i niezwykle wysoko ce­ niłem także jego poczucie humoru. Mycielski wspomina też miłą dedykację, którą od Pana otrzymał – na wydanej w podziemiu książeczce Gdy myślę Polska napisał mu Pan: „Kocham Cię od zawsze, na zawsze i całkowicie” 9. Istotnie mogłem tak napisać, bardzo jest to do mnie podobne. Od razu jednak chcę zastrzec, że nie miało 9 Zygmunt Mycielski, Niby­‑dziennik ostatni 1981–1987, Wydaw­ nic­two Iskry, Warszawa 2012, s. 609.

38


Mycielski. Szlachectwo zobowiązuje to w najmniejszym stopniu odcienia homoseksualne­ go, nie byłem bowiem nigdy homoseksualistą. Orien­ tacja Zygmunta była natomiast wszystkim znana, on jej nie ukrywał, choć jednocześnie nigdy nie robił z tego ostentacji. We wspomnieniach Mycielskiego przewija się również wątek dotyczący tego, że namawiał go Pan do pisania tekstów do wydawanych przez Pana podziemnych wydawnictw. Jak to wyglądało? Oj, to był stały temat. Coś tam w końcu opublikowa­ łem w „Zapisie”, nie pamiętam już dokładnie, ile tego było 10. Strasznie jednak żałuję, że nie udało mi się go namówić na napisanie o wspomnieniach Szostakowi­ cza, które wtedy się ukazały 11, bo na pewno zrobiłby to doskonale. W tym czasie był on zresztą przecież już 10 W podziemnym kwartalniku literackim „Zapis” ukazały się dwa artykuły Zygmunta Mycielskiego: Utwór Andrzeja Panufnika wykonany w kraju, styczeń 1978, nr 5, s. 125–127 oraz Wycinanki z „Dziennika”, październik 1978, nr 8, s. 56–74. 11 Chodzi o książkę Solomona Wołkowa Świadectwo. Wspomnie‑ nia Dymitra Szostakowicza, która w 1979 roku ukazała się w ję­ zyku angielskim w Stanach Zjednoczonych. Zob. Testimony. The Mem­oirs of Dmitri Shostakovich – as related to and edited by Solo‑ mon Volkov, Harper&Row, Nowy Jork 1979. Polska wersja, w prze­ kładzie Antoniny Bois, ukazała się w 1987 roku nakładem Nieza­ leżnej Oficyny Wydawniczej NOWA w Warszawie. W Archiwum Zygmunta Mycielskiego zachował się fragment maszynopisu za­ tytułowanego O pamiętnikach Dymitra Szostakowicza, najpewniej zatem Mycielski przygotowywał zamówiony przez Adama Mich­ nika artykuł, jednak go ostatecznie nie ukończył. Za informację tę dziękuję Panu Michałowi Klubińskiemu.

39


Adam Michnik starszym człowiekiem – pamiętam, że jak zobaczyłem go po wyjściu z więzienia, to byłem wręcz zszokowa­ ny, jak bardzo się w tym czasie postarzał 12. A jak Pan sięgnie pamięcią do waszych rozmów, to czego one dotyczyły – historii czy teraźniejszości i obecnej sytuacji? Wszystkiego. To było po prostu niekończące się świa­ dectwo historyczne swego czasu. Nie zapomnę aneg­ doty, którą opowiadał – jak w niewoli niemieckiej tłu­ maczył strażnikowi w obozie, że Niemcy tej wojny nie wygrają, bo mają przeciwko sobie siedem czy nawet dziewięć międzynarodówek (Żydów, komunistów, księży, homoseksualistów itd.). Albo kiedy pytałem go o czasy, gdy żył kardynał Adam Sapieha, a on mówił, że Sapieha nie był wcale zbyt mądry, bo gdy przyszedł do niego gubernator Hans Frank, to postawił przed nim na stole jedzenie, jakiego Polacy wówczas nie je­ dli, bo mieli je wyłącznie na kartki… Takich anegdot mógłbym przytoczyć wiele. Zygmunt miał do świata dystans – z jednej strony ten świat go fascynował, a z drugiej irytował. Ale pa­ trzył na wszystko z dystansem. Kiedy ostatnio o nim myślałem, przyszedł mi do głowy główny bohater słyn­ nego Lamparta Giuseppe Tomasiego di Lampedusy – wielki arystokrata, ze wspaniałymi tradycjami, które się skumulowały w jego osobie. Podobnie było u Zyg­ munta – jego wielka klasa sprawiała, że absolutnie nie 12 Adam Michnik przebywał w więzieniu od 1981 do 1984 roku.

40


Mycielski. Szlachectwo zobowiązuje był zainteresowany robieniem kariery, jeśli jednak w grę wchodziła obrona kultury czy muzyki, to zawsze pierwszy był gotów stanąć w szranki, bez względu na szykany czy represje. A jednocześnie miał silne poczucie, że takie kategorie, jak demokracja czy prawa człowieka, są już mocno zużyte… Owszem, ale nie przeszkadzało mu to ich bronić. Znał dobrze Zachód, więc wiedział, jak te kategorie zostały wydrążone, a jednak ich bronił. Podobnie z równością ludzi, pisał zresztą do Pana, że przecież ludzie nie są równi, bo każdy rodzi się inny. Do tego nie musiał wcale mnie przekonywać, bo to widać gołym okiem! Ale jednocześnie wszyscy ludzie mają równe prawa i nie można żadnej grupie społecz­ nej tych praw odbierać. I tego przekonania również bronił, robiąc to nie tylko z odwagą, ale i z wielką klasą – co specjalnie podkreślam, bo odważny to i ja byłem, ale tej klasy to mu zazdrościłem. To były ab­ solutne Himalaje! Zmieniając temat, chciałabym zapytać, jak Pan przyjął publikację Dzienników Zygmunta Mycielskiego pod koniec lat dziewięćdziesiątych? Byłem zafascynowany! Niezwykłym przeżyciem było czytanie, jak ktoś taki jak Zygmunt rozumiał swoje 41


Adam Michnik funkcjonowanie w świecie, który był mu całkowicie obcy – bo przecież co on miał wspólnego z komuni­ zmem, i to jeszcze sowieckim? A jednak potrafił funk­ cjonować wspaniale. W przeciwieństwie na przykład do Dzienników Gombrowicza, w których autor się niesamowicie kreuje, Zygmunt jest od tego całkowicie wolny – pozostaje w tych dziennikach zupełnie taki, jaki był. Przy czym Zygmunt był kimś więcej i czymś więcej niż wszystko to, co napisał. Jego sposób bycia to dzieło sztuki. Rozumiem zatem, że pozycję i rangę Mycielskiego w polskiej kulturze ocenia Pan wysoko? O tak. Ale jeszcze wyżej oceniam go jako człowieka. Byli na pewno więksi pisarze i więksi kompozyto­ rzy od niego – on zresztą zdawał sobie z tego sprawę. A jednak Zygmunt był kimś więcej – już sama roz­ mowa z nim była czymś niezwykłym i niesamowicie ustawiającym na życie. Ze względu na szeroki horyzont myśli i zainteresowań można chyba określić go mianem człowieka renesansu? To również coś więcej – bo w renesansie było wielu, którzy mimo rozległości wiedzy, talentów i zainte­ resowań mieli marne charaktery. A Zygmunt nie! To była niezwykła postać! Miał wokół siebie wspania­ łych ludzi – jak Kisiel czy mój szef, Antoni Słonimski, jednak każdy z nich miał jakąś wadę: jeden potrzebę 42


Mycielski. Szlachectwo zobowiązuje przekory, drugi potrzebę mówienia o sobie, inny coś jeszcze. A Zygmunt nie. On miał elegancję, dyskrecję, stalowe zasady. Po prostu klasę. Strasznie trudno to zdefiniować, ale gdy się go widziało, sprawa była jasna. Nie można tego zdobyć za żadne pieniądze. Których on zresztą nigdy nie miał i do których właściwie nie dążył… No przecież – jak on mieszkał! Maleńki pokoik w mieszkaniu, które dzielił ze Stasiem Kołodziej­ czykiem. A jednak on był ponad to, nigdy nie zabie­ gał o własne sprawy. Dodam jeszcze, że w większym towarzystwie Zyg­ munt się odzywał rzadko – na przykład tuż po Poro­ zumieniach Sierpniowych spotkaliśmy się na imieni­ nach u Kisiela, ale wtedy właściwie nie rozmawialiśmy, prosił mnie tylko, żebym wpadł do niego na Rutkow­ skiego za dwa czy trzy dni. Lubił rozmawiać w kame­ ralnym gronie, nie miał pod tym względem nic z ty­ powego lwa salonowego. Jego wymiar ludzki był absolutnie wyjątkowy. Pa­ miętam, że przysłał mi do więzienia list od Czap­ skiego, który dostał od Józia w Paryżu. I proszę so­ bie wyobrazić, że Zygmunt zaadresował ten list wprost na ręce naczelnika więzienia, pisząc, że prosi, aby oddać go Michnikowi, bo to list od jego starego przyjaciela, który już stracił wzrok itd. I faktycznie, przekazali mi ten list bez problemu. Stale przywo­ ził też do kraju zakazane przecież wydawnictwa „Kultury”. 43


Adam Michnik Bardzo mnie lubił. Dzięki Kisielowi czy Słonim­ skiemu miał do mnie pewien rodzaj sympatii, lubił na pewno ze mną rozmawiać. Miał też do mnie zaufanie – nie tylko w tym sensie, że nie pójdę i nie doniosę cze­ goś z naszych rozmów, ale też że się nie zaprzedam. Zwyczajnie się też o Pana martwił! O tak, na pewno. Proszę jednak zobaczyć, co on sam przeżył, jakie miał doświadczenia. Przecież najpierw wojna, którą spędził w niemieckiej niewoli, i po której nie przyjął roli niezłomnego i nie pozostał na emigra­ cji, ale zdecydował się wrócić i żyć tu. No i całe jego późniejsze życie tutaj… Ach, ten Zygmunt to była po­ stać! Znakomity człowiek, naprawdę go uwielbiałem. Warszawa, 23 czerwca 2016


Maria Iwaszkiewicz



Zygmunt Mycielski znał się znakomicie z Pani ojcem, ale i o Pani wypowiadał się na kartach swego Dziennika bardzo ciepło. Czy może Pani opowiedzieć o swej znajomości z Mycielskim? Rzeczywiście, z Zygmuntem widywaliśmy się od cza‑ su do czasu, a nawet chodziliśmy razem na wódeczkę… Zaznaczę przy tym od razu, że nigdy nie widziałam go pijanego, bo choć lubił wypić, nigdy się nie upijał. Nasza znajomość rozwinęła się na początku lat pięć‑ dziesiątych. Wtedy Zygmunt często przyjeżdżał do rodziców na Stawisko, a nawet niekiedy tam pomiesz‑ kiwał, bo stale miał przecież problemy mieszkaniowe. Nawet jak już mieszkał na Chmielnej 1, to też nie miał tam miejsca do pracy. Dlatego ciągle szukał możliwo‑ ści wyjazdu – najczęściej do Konstancina albo Niebo‑ rowa, gdzie w domach pracy twórczej mógł na jakiś czas skupić się na komponowaniu. Pamiętam zresztą, 1 Zob. przypis 2 na s. 32.

49


Maria Iwaszkiewicz że raz podczas jego pobytu w Nieborowie zrobiłam mu niespodziankę i odwiedziłam go, a że wtedy nie moż‑ na było nic prawie kupić w sklepach, napakowałam do koszyka jakichś wiktuałów i zabrałam z sobą. Tyle że dojechałam tylko do jakiejś wsi, z której do Nieboro‑ wa musiałam dojść na piechotę jeszcze ze cztery ki‑ lometry. No i szłam z tym koszykiem – zupełnie jak Czerwony Kapturek! Ale dla mnie to nie był problem, bo do chodzenia byłam przyzwyczajona, od dziecka przecież chodziliśmy na piechotę ze Stawiska przez Podkowę Leśną do stacji kolejowej w Otrębusach. Zygmunt zapisał też, że po śmierci ojca wspomogła go Pani finansowo, bardzo go to wzruszyło. Pamięta Pani, jak to było? Wie Pani, Zygmunt zawsze był bez pieniędzy. Miesz‑ kał ze Stasiem Kołodziejczykiem, z którym prowadzi‑ li wspólne gospodarstwo i który, nawiasem mówiąc, wcale nie był sympatyczny. Staś był doskonałym re‑ daktorem, tłumaczem z łaciny i z greckiego, miał ogromną wiedzę, ale dla nas, kolegów Zygmunta, nie był zbyt miły – cóż, na to już nie ma rady. Ale rzeczy‑ wiście z Zygmuntem żył przez lata w bliskiej przyjaź‑ ni. Ja Stasia w ogóle poznałam, pracując w „Czytelni‑ ku”, bo i on był tam zatrudniony, podobnie zresztą jak bratanica Zygmunta, Zosia Mycielska­‑Golik, z którą do dziś jestem w wielkiej przyjaźni. Z Zosią zresztą byłam dwa razy w Wiśniowej, rodzinnym majątku Mycielskich, który został po wojnie upaństwowio‑ ny. Tam jest bardzo ładna oficyna, w której Zygmunt 50


pomieszkiwał jako młodzieniec, śliczna kuźnia i inne budynki gospodarcze – namawiałam ich nawet, żeby starali się ten majątek od państwa odzyskać, ale nic z tego nie wyszło, zresztą wcale o to nie zabiegali. Do dziś używana przez rodzinę jest tylko krypta, w której chowani są członkowie rodu Mycielskich – i tam też pochowany został Zygmunt. We wsi działa też Towa‑ rzystwo im. Zygmunta Mycielskiego, za którego dzia‑ łalność odpowiada pan Andrzej Szypuła – bardzo go cenię, bo należy on do ludzi, których nazywam entu‑ zjastami regionalnymi: wkłada wiele pracy w dbałość o pamięć o Zygmuncie, nie oczekując za to pieniędzy. To ogromnie wartościowa działalność. Ale wracając do Pani pytania… Wiem, że Zygmunt napisał w Dziennikach o tym, że po śmierci mojego ojca dałam mu pieniądze. I mnie to bardzo krępuje, bo napisałam wtedy do niego, że to nie są całkiem moje pieniądze, ponieważ ja ich nie zarobiłam, ale dosta‑ łam po ojcu. A wiem, że Zygmunt miał wtedy kłopo‑ ty, chciał jechać do księcia Rainiera do Monako 2, ale nie miał za co, więc mu pomogłam. A jak Zygmunt Mycielski poznał się z Pani ojcem? Dokładnie nie wiem, ale wydaje mi się, że miało to miejsce w Zakopanem, u Karola Szymanowskiego. 2 Zygmunt Mycielski w 1961 roku został laureatem Międzynaro‑ dowego Konkursu Kompozytorskiego im. księcia Rainiera w Mo‑ nako (nagrodzono jego II Symfonię). Następnie, od 1962 roku do śmierci, był członkiem jury Konkursu, co wiązało się z regular‑ nymi wyjazdami do tego kraju.

51


Maria Iwaszkiewicz Chyba tam się poznali. Zygmunt opowiadał mi kie‑ dyś, że jak miał dwadzieścia jeden czy dwadzieścia dwa lata, odwiedził Szymanowskiego w Zakopanem. Był tam wówczas również Zygmunt Uniłowski, i za‑ pewne spotkali się tam też i z moim ojcem. W każdym razie Zygmunt przyjechał do nas na Sta‑ wisko zaraz po wojnie, i od tego czasu był częstym gościem. Pamiętam, że kiedyś ojciec z Zygmuntem ułożyli razem balet 3 – ja nie mieszkałam już wtedy na Stawisku, tylko w Warszawie. Strasznie się śmiali, tworząc ten balet, bo to były jakieś okropne bzdury, został on jednak nawet potem wystawiony w Pozna‑ niu. Pamiętam też, jak chyba w jednym z listów do ojca Zygmunt przesłał mu taki oto wierszyk: Nadchodzi ciemna noc i księżyc świeci w dali. Po cóż nam soc, po cóż nam soc, po cóż nam socrealizm. Bardzo to było zabawne… Zygmunt był na pewno u rodziców na ich przyjęciu z okazji srebrnego wese‑ la. Przyjeżdżał zresztą często razem z Pawłem Her‑ tzem, z którym się przyjaźnił i który mieszkał bar‑ dzo blisko niego, na Nowym Świecie. Mama wtedy zawsze mówiła, że „chłopcy przyjechali”. Hertz był zresztą też i moim bliskim przyjacielem, zwłaszcza 3 Jednoaktowy balet Zabawa w Lipinach został skomponowany przez Zygmunta Mycielskiego do libretta Jarosława Iwaszkiewi‑ cza w 1952 roku.

52


po śmierci ojca bardzo dużo mi pomagał. Jeśli nato‑ miast chodzi o Zygmunta, to obok Stasia Kołodziej‑ czyka właśnie Hertz i jeszcze kilka osób tworzyło taki przyjacielski krąg. A fakt, że wszyscy mieszkali blisko siebie, też miał znaczenie. Pamiętam, że niedługo po wojnie byłam u Zygmun‑ ta, kiedy jeszcze mieszkał na Żoliborzu, pojechaliśmy tam z moją mamą i moim mężem – to było niedługo po jego powrocie z Chin, bo pokazywał nam przepiękne rzeczy, które stamtąd poprzywoził, jakieś fragmen‑ ty ubiorów, pięknie haftowanych. Śmiał się wtedy ze mnie, bo chciałam wcześniej, żeby przywiózł mi jakiś porcelanowy kubeczek, a on na to: „Dobrze, dobrze, to kosztuje tylko 100 dolarów”… Ale poprzywoził inne ciekawe rzeczy. U niego na Chmielnej to byłam z kolei chyba tyl‑ ko raz. To znaczy, że głównie spotykaliście się na Stawisku? Tak, tam właśnie, najczęściej podczas świąt czy uro­ dzinowo­‑imieninowych okazji rodziców. Był zresztą taki zwyczaj, że Zygmunt z Pawłem Hertzem przy‑ jeżdżali na Stawisko w czasie świąt. Te spotkania tworzyły między nami więź. Czasem umawialiśmy się też „na plotki” w Warszawie, chodziliśmy na przy‑ kład do SPAT i F­‑u i pamiętam, że ja i Zygmunt jedli‑ śmy tam jakieś dobre rzeczy, a Hertz, który był dość skąpy, zamawiał zawsze to, co najtańsze. W którymś momencie Zygmunt z ojcem pokłócili się na tle politycznym i przez jakiś czas nie widywali się ani 53


Maria Iwaszkiewicz też chyba nie pisali do siebie, choć w ogóle ich korespon‑ dencja jest niezwykle obfita. Podobnie zresztą jak kore‑ spondencja Zygmunta z moją mamą, która była osobą bardzo wierzącą i pobożną, więc jest w ich listach na pewno wiele wątków związanych z religią czy Kościołem. W którymś momencie Mycielski rzeczywiście zbliżył się do religii i Kościoła, ale czy on był z natury religijny? W znaczeniu takim, że wierzył w Boga, to tak. Na‑ tomiast jeśli chodzi o Kościół, to co tu dużo mówić, nasz episkopat nie składał się nigdy wyłącznie z ludzi mądrych. Były oczywiście wyjątki, jak choćby ksiądz Jan Zieja, którego niezwykle ceniła moja mama. Zyg‑ munt na pewno wysoko cenił kardynała Adama Sapie‑ hę jeszcze z czasów krakowskich, a później kardyna‑ ła Stefana Wyszyńskiego. Choć trzeba przyznać, że wokół Wyszyńskiego gromadziło się wiele mało in‑ teligentnych osób, jak to zresztą często wokół wiel‑ kiego przywódcy… Wspomniała Pani, że spotykaliście się czasem z Zygmuntem „na plotki”, ale czy rozmawialiście na przykład o literaturze czy muzyce? Zygmunt był wielkim wielbicielem literatury mojego ojca. Napisał do jego wierszy pieśni 4, zawsze też czytał 4 Zygmunt Mycielski napisał pieśń Brzezina na sopran i forte‑ pian do słów Jarosława Iwaszkiewicza (1951), a także cykl sześciu pieśni Krągły rok na baryton i fortepian (1956–1967).

54



Maria Iwaszkiewicz jego książki. Na tematy polityczne często się spierali, ale pisarstwo ojca cenił wysoko. Wie Pani, z tą posta‑ wą ojca to była w ogóle dziwna sprawa. Ja wiem, że on bardzo bał się tego, co stanie się z członkami Związku Literatów Polskich po jego śmierci. Czuł się odpowie‑ dzialny za tych starych ludzi i obawiał się, że bez jego wsparcia zostaną bez opieki lekarskiej, bez żadnej pomocy. A dzięki temu, że był w dobrych kontaktach z władzami, Związek dysponował domem pracy twór‑ czej w Oborach, funkcjonowała też przychodnia lekar‑ ska dla członków Związku. Zapewne ojciec w swych relacjach z komunistyczną władzą mógł pewne rzeczy inaczej zrobić, czy coś ominąć, ale on naprawdę bał się tego, co się stanie ze Związkiem po jego śmierci. A z drugiej strony dla starego człowieka wszelkie za‑ szczyty czy ordery są przyjemne, więc je przyjmował… Ja mam zresztą trochę żal do Zygmunta o to, że napi‑ sał, iż ojciec był bardzo łasy na zaszczyty i splendory, jak choćby spotkanie z królową belgijską itp. To nie była prawda. Ojciec był naprawdę dobrą osobą, nie‑ raz szybko się złościł, ale i szybko mu przechodziło. Bardzo dbał i o nas, i o innych ludzi. Wracając jednak do pytania o literaturę, pamię‑ tam, że Zygmunt skomponował kiedyś muzykę do ludowych wierszy napisanych przez Pawła Hertza 5. Strasznie mnie w związku z tym rozśmieszył zapisek mojego ojca, który zanotował coś w rodzaju „muszę 5 Chodzi o cykl dziewięciu pieśni i finał, zatytułowany Nowy lirnik mazowiecki, a przeznaczony na sopran, baryton, chór mie‑ szany i orkiestrę symfoniczną (1955).

56


to przeczytać, bo chcę sprawdzić, co to napisali Żyd z hrabią”. Okropnie mnie to bawiło, ale faktycznie, nie da się ukryć, że to byli Żyd i hrabia… Ale Mycielski chyba nie podkreślał tego, że jest hrabią? Ależ nie, zupełnie. Wręcz odwrotnie, sama nieraz zadawałam mu pytania w stylu: „Co Ty masz na so‑ bie?”, bo na przykład zimą chodził w jakimś starym, wyświechtanym płaszczu, który, jak tłumaczył, słu‑ żył kiedyś jego bratu na polowaniach. A gdy pytałam, czy mu w tym nie zimno, odpowiadał: „Twoja obec‑ ność mnie tak rozgrzewa, że mi nie zimno” – takie to były z nim rozmowy… Czasem w żartach mówił, że powinien się ze mną ożenić – oczywiście, to były takie śmichy-chichy. W każdym razie pamiętam, że na pięćdziesięciolecie ślubu rodziców założyłam ja‑ kąś nieodpowiednią suknię i Zygmunt wtedy żarto‑ wał, że gdybym za niego wyszła, to by mi chociaż kupił przyzwoitą suknię. Czyli mieliście Państwo bardzo ciepły stosunek do siebie? O tak, tak. Mnie się wydaje, że Zygmunt podkochiwał się zresz‑ tą w różnych paniach – choćby w Mini Grocholskiej, o czym pisał w Dziennikach, nigdy jednak nie zdobył się na związek z kobietą. A ileż kobiet w nim się ko‑ chało! Między innymi nasza dobra znajoma i sąsiadka Stawiska, Wanda Wertenstein, która aż wychodziła ze 57


Maria Iwaszkiewicz skóry, żeby go zdobyć. No, ale oczywiście nic z tego nie wyszło… 6 Zdaje się, że we Francji na oświadczyny Mycielskiego przez długie lata czekała Marcelle de Manziarly? Pamiętam, że mieliśmy kiedyś na Stawisku takie dwa kółka do serwetek znaczone literami ZM i mój ojciec mawiał, że da je Zygmuntowi, jak się będzie z Mar‑ celą żenił. Ale Zygmunt opowiadał mi kiedyś, że ze‑ rwał z nią po tym, jak zrobiła mu awanturę o to, że najpierw zdjął czajnik z gazu, a dopiero potem zgasił palnik – a powinien zrobić odwrotnie, żeby nie mar‑ nować gazu. Świadczyło to o jej skąpstwie i drobno‑ mieszczaństwie, czego on nie znosił. Niewątpliwie był to jednak jakiś rodzaj związku. Wie Pani, ja sama miałam ojca homoseksualistę i wiem, że oni całkowicie oddzielają sprawy erotycz‑ ne od życia domowego. Przecież mój ojciec ogromnie kochał mamę – po jej śmierci powiedział, że nie bę‑ dzie żył bez niej, i rzeczywiście, zmarł trzy miesią‑ ce później. A przecież seks i życie płciowe traktował zupełnie inaczej… Zygmunt jednak nigdy nie zdecydował się na zwią‑ zek z kobietą. 6 Wątek romansu, a nawet projektowanego małżeństwa Wandy Wertenstein i Zygmunta Mycielskiego pojawia się epizodycznie w biografii Jerzego Andrzejewskiego, zob. Anna Synoradzka­ ‑Demandre, Jerzy Andrzejewski. Przyczynek do biografii prywatnej, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2017, rozdział VII, przypis 41, s. 620–621.

58


Mycielski. Szlachectwo zobowiązuje W swych Dziennikach Mycielski często przyznawał, że nie potrafił dobrze zorganizować sobie życia, choćby w kwestiach mieszkania czy miejsca do pracy twórczej – ale nigdy chyba nie uskarżał się na biedę czy złe warunki życia? Nigdy nie narzekał. Mówił oczywiście, że na przy‑ kład jest mu ciasno w mieszkaniu i musi pojechać do Nieborowa komponować, ale nie było to narzekanie. W Nieborowie było mu zresztą bardzo dobrze, bo tam był fortepian – a ja mu, jak ten Czerwony Kapturek, przywiozłam wtedy jakiś koniaczek i jedzenie… Czasem słyszy się, że Zygmunt sprawiał wrażenie surowego, pełnego powagi, czy Pani to potwierdza? Nie, ja nigdy nie miałam takiego wrażenia. Myśmy ciągle pletli jakieś bzdury! On był bardzo towarzyski, miał ogromne poczucie humoru i bardzo lubił rozma‑ wiać z ludźmi. Jeśli ktoś mówi, że był surowy, to zna‑ czy, że chyba sam miał problem z kontaktem z nim. A jak Pani ocenia literacką twórczość Zygmunta Mycielskiego? Wysoko. Muzyki, przyznam się, nie znam. Raz może słyszałam. Pamiętam, że kiedyś nie mogłam pójść na jego koncert, bo to był czas, kiedy bardzo chorowa‑ łam. Ale w ogóle samą postać Zygmunta oceniam jako niezwykle ważną – po Dziennikach widać, że to był wyjątkowy umysł… 59


Maria Iwaszkiewicz Zygmunt miał bardzo filozoficzną naturę. Ogromnie go lubiłam i wiem, że i on mnie lubił. Było mi bardzo smutno, kiedy odszedł. Pamiętam zresztą, jak mó‑ wił, że żaden z Mycielskich nie dożył osiemdziesiąt‑ ki, i rzeczywiście, on sam też zmarł niedługo przed osiemdziesiątymi urodzinami. Warszawa, 21 marca 2016


Maria Iwaszkiewicz urodziła się w 1924 roku w Warszawie jako córka Anny i Jarosława Iwaszkiewiczów. Memuarystka, felietonistka. W latach 1952–1986 pracowała w Spółdzielni Wy‑ dawniczej „Czytelnik” jako redaktorka w dziale pamiętników, a także prowadząc (w latach 1957–1964) założoną przez siebie kawiarnię, która przeszła do literackiej legendy Warszawy. Po śmierci rodziców podjęła inicjatywę ojca na rzecz utworzenia w Stawisku Muzeum im. Anny i Jarosława Iwaszkiewiczów. Jest autorką wielu wspomnień poświęconych rodzicom. Po‑ dawała do druku twórczość pisarza, redagowała wydanie jego Dzieł (seria wydawnicza „Czytelnika”, 1975–1980), przygoto‑ wała również do publikacji Dzienniki Anny Iwaszkiewiczo‑ wej (1993). Blisko przyjaźniła się z Zygmuntem Mycielskim, którego poznała jeszcze w domu rodzinnym.

61



Spis treści

Od autorki . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .0005 Podziękowania . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 0011 Marek Zagańczyk . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 0013 Adam Michnik . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 029 Maria Iwaszkiewicz0 . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 047 Michał Bristiger . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 063 Mieczysław Tomaszewski . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 079 Ludwik Erhardt . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 0103 Krzysztof Meyer . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 0125 Camilla Panufnik0. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .0151 Halina Szpilman . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 0167 Zofia Mycielska-Golik0 . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 0179 Wiesław Uchański . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 0201 Kompozycje i publikacje Mycielskiego0 . . . . . . . 0215 Spis ilustracji0 . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 0221


a, Projekt graficzny serii i projekt okładki: Przemek Dębowski i Wojtek Kwiecień-Janikowski Na okładce wykorzystano zdjęcie: Zygmunt Mycielski (archiwum PWM) Redaktor prowadzący: Marta Turnau Skład: Wojtek Kwiecień-Janikowski Polskie Wydawnictwo Muzyczne al. Krasińskiego 11a, 31-111 Kraków www.pwm.com.pl Druk i oprawa: Zakład Poligraficzny SINDRUK ul. Firmowa 12, 45-594 Opole



o wszechstronnych zainteresowaniach. A tym, co budowało jego status, były uczciwość i integralność wewnętrzna, mimo jednoczesnego ich skomplikowania. Zygmunt Mycielski umiał nieść swoje słabości z godnością i pisał o nich szczerze, nie ukrywając niczego.

Wiesław Uchański

Zygmunt uważał, że jego miejsce jest w kraju, a jego najważ‑ niejszym obowiązkiem pozostaje podtrzymywanie – w tym, co pisał i mówił – polskiej tradycji kulturowej, w zakresie zarówno moralnym, jak i historycznym. Był skromny co do swoich działań, ale potrafił przecież odważnie i z całą

Cechą szczególną Mycielskiego była pełnia, wie‑ lość podejmowanych spraw, stały namysł, prawość i wielkość pozbawiona patosu. Dociekliwość pisarza realisty i subtelność myśliciela religijnego. W jego dziele niczego nie brakuje, żadna z dziedzin nie zyskuje przewagi, jest podniebny lot wśród idei i błotnista ziemia pod stopą. Jest życie obok sztuki, religia, literatura obok muzyki, polityka i historia, szkice do autoportretu rozpisane w czasie, jak na obrazach Rembrandta i wizerunki innych. Jest życie umysłowe i szara codzienność, Europa i Polska. Są nieustające zmagania z samym sobą. Marek Zagańczyk

mocą wypowiadać się przeciwko komunistycznym nakazom. Pozostawał w Polsce właśnie ze względu na silne poczucie, że przynajmniej w ten sposób może mieć wpływ na postrze‑ ganie otaczającej go rzeczywistości.

Camilla Panufnik

[…] w chorobie obserwuje się różnych pacjentów, bardzo różnie reagujących. A on miał tyle kultury w sobie, że starał się, aby jego choroba była jak najmniej zauważalna.

Z Beatą Bolesławską­‑Lewandowską rozmawiają:

Halina Szpilman

Nie wiem, czy należy mówić o znaczeniu Mycielskiego w kulturze muzycznej, ale sądzę, że można – a nawet trzeba – sobą reprezentował, jaka była jego postawa polityczna – to Ludwik Erhardt

Postać Zygmunta oceniam jako niezwykle ważną – po Dziennikach widać, że to był wyjątkowy umysł…

Rozmowy o kompozytorze przeprowadziła Beata Bolesławska­‑Lewandowska

Byli na pewno więksi pisarze i więksi kompozytorzy od niego – on zresztą zdawał sobie z tego sprawę. A jednak Zygmunt był kimś więcej – już sama rozmowa z nim była czymś niezwykłym i niesamowicie ustawiającym na życie.

Adam Michnik

Jego postawa była wybitna – wiedział swoje, ale jednocześ‑ nie nie występował wcale przeciwko tym, którzy mieli odmienne zdanie. Potrafił słuchać, był na tak wysokim

Słowo wstępne Marek Zagańczyk

poziomie intelektualnym, że mógł sobie pozwolić na widzenie różnych stron świata.

Michał Bristiger

Nigdy nie traktowałem Mycielskiego jako kogoś, kto jest po prostu krytykiem czy kompozytorem. Był dla mnie i dla nas autorytetem w zakresie tego, co nazywamy etosem twórczym. Równocześnie godną podziwu była też jego tolerancja i otwartość na różne drogi dojścia do ważnych osiągnięć. Mieczysław Tomaszewski

Zygmunt był bardzo samotny, szybko też zaczął się sta‑ rzeć – a przynajmniej czuć się staro, co widać wyraźnie w jego dziennikach. Rzeczywiście zresztą wrócił do Polski po wojnie, po pobycie w niemieckim stalagu, bardzo scho‑ rowany i choć niechętnie o tym mówił, bez wątpienia te

są wartości niewątpliwe.

Mycielski Szlachectwo zobowiązuje

cena 32 zł PWM 20 772 ISBN 978-83­­­­‑224-5016­­­­‑1

Maria Iwaszkiewicz www.pwm.com.pl

Polskie Wydawnictwo Muzyczne

mówić o jego znaczeniu w kulturze. O tym, co napisał, co

Adam Michnik Maria Iwaszkiewicz Michał Bristiger Mieczysław Tomaszewski Ludwik Erhardt Krzysztof Meyer Camilla Panufnik Halina Szpilman Zofia Mycielska­‑Golik Wiesław Uchański

Mycielski. Szlachectwo zobowiązuje

W gruncie rzeczy był po prostu postacią. Człowiekiem

lata mocno go napiętnowały.

Zofia Mycielska­‑Golik W zasadzie mój odbiór jego dzieł był pozytywny, a ostatnie kompozycje (jak Liturgia sacra) świadczą, że Mycielski stale poszukiwał i chyba w ostatnich utworach, tych religijnych, udało mu się osiągnąć poziom wcześniej niespotykany.

Polskie Wydawnictwo Muzyczne

Krzysztof Meyer


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.