listopad2006

Page 1



Puls AM

Drodzy Czytelnicy!

Listopad zwykle kojarzy mi się z melancholią. Deszcz, wiatr, spadające liście i przeszywające zimno... Ale nie tym razem :0) U nas w Redakcji istna wiosna! Sporo się zmienia!!! Przede wszystkim miło mi Was poinformować, że zwiększyliśmy nakład do 3000 egzemplarzy!!! Mamy nadzieję, że teraz już dla wszystkich starczy „Pulsu AM”. Po zmianie szaty graficznej ruszyliśmy także z nową stałą rubryką – „Wariograf”. Poddajemy „badaniu” ciekawe i lubiane osobistości z naszej Uczelni. Każdy odpowiada na taki sam zestaw pytań. W tym miesiącu wyjątkowo prezentujemy aż dwie osoby: prof. dr. hab. Wojciecha Cichego i dr. med. Jana Jaroszewskiego. Od razu napiszę, że kolejność prezentacji będzie przypadkowa. Jeśli chcielibyście, byśmy poddali „badaniu” kogoś szczególnego, dajcie znać. Zachęcam także wykładowców i asystentów do dobrowolnego zgłaszania się do nas :0) Rzadko się nam zdarza, że nie możemy zamieścić wszystkich nadesłanych tekstów. Tym razem tak się stało, dlatego część artykułów przeznaczonych na numer listopadowy zmuszeni jesteśmy opublikować w grudniu. Za miesiąc także uruchomimy nową rubrykę, ale na razie nie powiem nic więcej, by nie psuć Wam niespodzianki. W tym numerze także publikujemy wyniki pierwszej edycji Konkursu FOTO. Zdradzę Wam, że opinie były bardzo podzielone. Zliczyliśmy głosy i wyłoniliśmy zwycięzcę. Przypominam, że w czerwcu wybierzemy fotkę roku. Zachęcam do sprawdzenia własnych sił! Każdy ma szansę. Szczegółów szukajcie na naszej stronie www.pulsam.pl. Jeżeli macie jakiś ciekawy pomysł, chcielibyście coś napisać, poznać niezwykłych ludzi (zajrzyjcie do artykułu – Prawdziwe oblicze „Pulsu AM”) lub się do nas przyłąDorota Karmowska czyć – serdecznie ZAPRASZAM!

SPIS TREŚCI

Spis treści MIKROSKOP....................................................................4 – Testy z wykorzystaniem krwi – Ocena densytometryczna u nastolatków – Polscy naukowcy tropią raka prostaty Rekrutacja 2006/2007........................................................5 Wariograf ...........................................................................6 – prof. dr hab. Wojciech Cichy – dr med. Jan Jaroszewski Prawdziwe oblicze „Pulsu AM”........................................8 – czyli kto jest kim w Redakcji XLI Ogólnopolski Konkurs Prac Magisterskich WF......10 Pharmacy party................................................................11 Konkurs FOTO................................................................11 RUSS okiem studenta pierwszego roku..........................12 Otrzęsiny 2006.................................................................12 Chcesz wygrać książkę?..................................................13 – Ogłoszenia RUSS „Jestem Erasmusem”.......................................................14 „Przez trudy do gwiazd”..................................................15 „Spójrz mi głęboko w oczy, a powiem ci”…..................16 – rozmowa z irydologiem „Byłem w armii!!!”..........................................................20 – relacja z wojska „Jestem ruchomym celem!”.............................................23 „...Jesteśmy truci na wielką skalę...”...............................24 – Rozmowa z Janem A.P. Kaczmarkiem Doktor Miś Dzieciom......................................................26 „Co w klubie piszczy?” – cz. XIV...................................27 – „Scena pod Minogą” Muzyka filmowa..............................................................28 – „An inconvenient truth” Humor..............................................................................30 Krzyżówka.......................................................................32

“Puls AM” Gazeta Studentów Akademii Medycznej w Poznaniu Redaktor Naczelna: Dorota Karmowska, karmowska@tlen.pl Z-ca Redaktor Naczelnej: Maciej Tomczak, czamuko@gmail.com Sekretarz: Aleksandra Suchecka, jogi9@wp.pl Redaktor Techniczny: Hubert Kowalewski, iblis85@wp.pl

Grafik: Maciej Chojnacki, Przemek Kożuch Fotograf: Karolina Dwornik, Iza Filut Kolegium Redakcyjne: Łukasz Knap, Katarzyna Kosicka, Maciej Mączyński, Marta Mozol, Iza Skibińska, Łukasz Waligórski Współpracownicy: Piotr Chomiak, Michalina Kazyjaka, Tomasz Kuszczak

Adres Redakcji: ul. Przybyszewskiego 39, DS. „Eskulap”, pok. 3 (obok administracji), 60-356 Poznań, tel. (061) 658-44-35, e-mail: pulsam@amp.edu.pl, www.pulsam.pl Redakcja zastrzega sobie prawo do skracania i audiustacji tekstów oraz zmiany ich tytułów. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za fantazję reporterów. Nadesłanych tekstów nie zwracamy. Druk: Wydawnictwo Uczelniane Akademii Medycznej w Poznaniu, nakład 3000 egz. Numer zamknięto 10.11.2006 Projekt okładki: Maciej Chojnacki Skład: Hubert Kowalewski i Maciej Tomczak


MIKROSKOP

Gazeta Studentów

MIKROSKOP czyli porcja interesujących nowinek ze świata nauki specjalnie dla Was!!! Czy już niedługo będzie można wykonywać testy z wykorzystaniem krwi, w celu wykrycia zachorowania na raka płuca? Naukowcy planują ogłosić pracę na ten temat na 31 Kongresie Europejskiego Towarzystwa Onkologicznego (European Society of Medical Oncology - ESMO). Istnieje bowiem możliwość wykrywania we krwi białek, których obecność może wiązać się z rozwojem procesu nowotworowego. Białka te mogą stać się swoistymi biomarkerami. Gdyby oznaczanie takich białek udało się, a czułość oraz swoistość wykonywanego testu byłyby wysokie, osiągnięcie to mogłoby zrewolucjonizować podejście kli-

niczne do wykrywania raka płuc. Testy, o których mowa, są w stanie odróżnić choroby płuc od zmian nowotworowych. Autorzy badania pobrali próbki krwi od 170 pacjentów, z których 147 miało potwierdzonego histopatologicznie raka płuca. W ich krwi odnaleziono specyficzne białka, które stanowiły swoisty peak wśród innych białek. Wyniki tego badania otwierają nowe możliwości przed naukowcami, poszukującymi we krwi markerów, które pomogłyby w wykrywaniu rozwijającego się nowotworu płuc.

Ocena densytometryczna u nastolatków a prewencja osteoporozy. Przeglądowy artykuł zamieszczony w magazynie Archives of Pediatrics & Adolescent Medicine niesie ze sobą wniosek, że ocena densytometryczna kości u młodzieży jest metodą prewencji osteoporozy. Opieka zdrowotna roztaczana nad dziećmi oraz nastolatkami skłania się ku szczególnej obserwacji stanu układu ruchu – stwierdza Keith J. Loud, MDCM, MSc, z the Children’s Hospital Medical Center of Akron z Bostonu. Bardzo ważną informacją jest ocena masy kost-

nej, z którą młodzi ludzie wkraczają w dorosłe życie. Okres dojrzewania jest krytycznym okresem w życiu dla zdrowia kości, bowiem więcej niż połowa masy kostnej jest gromadzona w okresie dojrzewania. Reszta zaś w pozostałych okresach życia. Dlatego tak ważne jest, by stosować profilaktykę, która może, między innymi, obejmować przyjmowanie witaminy D oraz aktywność fizyczną. źródło: www.poradnikmedyczny.pl

Polscy naukowcy tropią raka prostaty Test genetyczny, ułatwiający ratowanie życia osobom chorym na raka prostaty, opracowali szczecińscy naukowcy. Stało się to możliwe dzięki odkryciu przez nich genu, którego uszkodzenie jest podłożem tego raka. Dr Cezary Cybulski i naukowcy z Zakładu Genetyki i Patomorfolo

gii Pomorskiej Akademii Medycznej w Szczecinie odkryli w genie odpowiadającym za naprawę DNA (Chek2) duży ubytek, który sprzyja rozwojowi raka prostaty i prowadzi do utrwalenia niekorzystnych zmian w całej populacji komórek. Opracowanie: Marta Mozol


REKRUTACJA

Puls AM

Rekrutacja 2006/2007

jących się przez stronę WWW, uznaliśmy jednak, że nie są one miarodajne, ponieważ przez Internet może zarejestrować się każdy, a za „prawdziwego kandydata” uważać należy osobę, która spełni wymogi formalne rekrutacji. Wszystkie dane są ostateczne, tzn. dotyczą studentów, którzy studiują na danych kierunkach – z uwzględnieniem rezygnacji itp. Zastosowano następujące skróty: NM – Nowa Matura, SM – Stara Matura, ZP – Zdrowie Publiczne. Mam nadzieję, że miło Wam będzie powspominać – zapraszam do analizowania! M.T.

Poniżej przedstawiamy dane dotyczące rekrutacji na rok akademicki 2006/2007 dostarczone przez poszczególne dziekanaty. Proces rekrutacji trwał dłużej, niż się spodziewano, dlatego wyników nie dało się przedstawić w numerze październikowym. Wybraliśmy najważniejsze dane, które mogą interesować zarówno studentów I roku, jak i starszych. Pominęliśmy informacje o studiach II stopnia. Pierwotnie chcieliśmy podać dane n/t liczby osób rejestruWydział

WL I

WL II

WF

WNoZ

Kierunek

Liczba osób, które spełniły warunki rekrutacji

Liczba przyjętych po rezygnacjach / limit miejsc

Wymagana liczba punktów / maksymalna liczba punktów do uzyskania

Ilość osób na 1 miejsce (osoby, które spełniły warunki rekrutacji / limit miejsc)

Lekarski – stacjonarne – niestacjonarne

2227 118

205 / 200 49 /40

(+ 6 obcokrajowców poza limitem)

166 / 200 134 / 200

10,86** 2,95

Lekarsko-dentystyczny – stacjonarne – niestacjonarne

1249 113

73 / 72 22 / 15

(+ 4 obcokrajowców poza limitem)

158 / 200 130 / 200

17,35 14,36

Biotechnologia – stacjonarne – niestacjonarne

183 7

27 / 30 1/6

179 / 300 100 / 300

6,10 5,08

Dietetyka

245

43 /48

142 / 200

5,10

ZP – technika dentystyczna – stacjonarne – niestacjonarne

166 10 + 3 (II nabór)

15 / 14 13 / 15*

128 / 180 4 / 10

11,86 0,67

ZP – higiena dentystyczna – stacjonarne – niestacjonarne

31 4

6/6 4 / 15*

72 / 100 6 / 10

5,17 0,27

Farmacja – stacjonarne – niestacjonarne

1255 35

122 / 130 17 / 25

148 / 200 78 / 200

9,65 1,40

Analityka Medyczna – stacjonarne – niestacjonarne

384 1

27 / 30 0/6

139 / 200 -

12,8 0

Kosmetologia – stacjonarne – niestacjonarne

307 25

30 / 30 23 / 60

130 / 200 56 / 200

10,23 0,42

Pielęgniarstwo – stacjonarne – stacjonarne pomostowe – niestacjonarne pomostowe

260 16 215

161 / 150 16 / 250 204 / 250

NM: 122 / 200, SM: 34 / 80 210 / 600 220 / 600

1,73 0,06 0,86

Położnictwo – stacjonarne – stacjonarne pomostowe – niestacjonarne pomostowe

139 0 70

121 / 120 0 / 150 65 / 150

NM: 81 / 200, SM: 36 / 80 - / 600 220 / 600

1,16 0 0,46

Fizjoterapia – stacjonarne – niestacjonarne

1029 114

101 / 100 71 / 70

NM: 163 / 200, SM: 62 / 80 360 / 700

10,29 1,63

Zdrowie Publiczne – stacjonarne – niestacjonarne – spec.: elektroradiologia – spec.: ratownictwo med.

518 45 39 51

141 / 140 NM: 153 / 200, SM: 53 / 80 42 170 / 700 120 32 230 / 700 42 130 / 700

*– na WL II, kierunek Zdrowie Publiczne przewidziano łączny limit 30 osób na studia niestacjonarne dla specjalności higiena dentystyczna i technika tentystyczna.

}

}

3,7 1,12

**– w przypadku WL I liczba osób na jedno miejsce to stosunek liczby osób, które spełniły warunki rekrutacji do liczby osób przyjętych.


WARIOGRAF

Gazeta Studentów

Imię i nazwisko: WOJCIECH CICHY Stopień naukowy, stanowisko, miejsce pracy: profesor zwyczajny, Kierownik I Katedry Pediatrii; Kierownik Kliniki Gastroenterologii i Chorób Metabolicznych Staż na uczelni 40 lat pracy, etat kliniczny od 15 XII 1970 r. 1.Trzy słowa, które najtrafniej mnie opisują: konsekwentny, uczciwy, nieprzewidywalny 2. Jestem mistrzem w: mówieniu po polsku 3. Mam słabość do: słodyczy i ustępstw 4. Nie potrafię: kłamać (nawet „dyplomatycznie”) 5. Zawsze chciałem się nauczyć: lepiej pływać i żeglować 6. Chciałbym/Chciałabym jeszcze: doczekać, kiedy polski naukowiec (nie humanista) otrzyma Nagrodę Nobla 7. Autorytetem jest dla mnie: Jan Paweł II 8. Kiedy kłamię: nigdy nie kłamię! 9. Słowa, których nadużywam: proszę, dziękuję, pomogę 10. Irytuje mnie: antynomia słów i czynów u ludzi w ogóle, a zwłaszcza w medycynie i polityce 11. Kim lub czym chciałbym być, gdybym nie był tym, kim jestem? Prawnikiem lub ekonomistą, by mówić prawdę i nie kraść idei ani materii 12. Studentom zazdroszczę: młodości, urody, czasu i talentów, które jeszcze mają w życiu do wykorzystania 13. Kiedy stoję w korku: mówię do siebie po niemiecku 14. Zawsze mam przy sobie: parę złotych, zdjęcie mojej żony i adres domowy 15. Niezwykła umiejętność, którą posiadam: jeszcze nie wiem... 16. Moje ulubione miejsce na Ziemi: przestrzeń otwarta, jak w Australii (ląd i morze) 17. Muzyka, przy której się bawię: Czerwone Gitary 18. Muzyka, przy której odpoczywam: Chopin 19. Energii dodaje mi: dom, spokojny sen i miłość żony 20. Moja dobra rada dla studentów: mam trzy rady (i jednocześnie prośby): I. „Love for one’s country and love for an idea can ensure happiness on earth” (Stefan Żeromski) II. Zgodność słów i czynów zachować zawsze! III. Być dobrym dla ludzi i dla siebie samego, a nie iść przez życie samemu...


WARIOGRAF

Puls AM

Od Redakcji: Uruchamiamy nową rubrykę, w której prezentować będziemy znane i lubiane osobistości z naszej AM. Wszyscy odpowiedzą na ten sam zestaw pytań i zaprezentują próbkę talentu plastycznego. PS Czekamy na Wasze sugestie, kogo powinniśmy poddać badaniu naszym wariografem. Piszcie na adres pulsam@amp.edu.pl.

Imię i nazwisko: JAN JAROSZEWSKI Stopień naukowy, stanowisko, miejsce pracy: dr med., starszy wykładowca, Katedra i Zakład Histologii i Embriologii Staż na uczelni: 48 lat od początku studiów 1. Trzy słowa, które najtrafniej mnie opisują: szukanie w bałaganie 2. Jestem mistrzem w: szukaniu dziur w pozornie całym 3. Mam słabość do: „maluczkich” 4. Nie potrafię: malować, rysować 5. Zawsze chciałem się nauczyć: niemieckiego 6. Chciałbym/Chciałabym jeszcze: pojeździć autostopem 7. Autorytetem jest dla mnie: w ocenie prac: prof. J. Steffen – Instytut Onkologii w Warszawie; w medycynie paliatywnej: dr Lecybył („Kambodża”); w sekcjach medycyny sądowej: dr Stuchaj; w sekcjach patomorfologicznych: dr Gawroński 8. Kiedy kłamię: kiedy uznaję, że prawda spowoduje komuś ból/trudność 9. Słowa, których nadużywam: takie czasy; ta komuna nas wykończy; Kloss tak chciał 10. Irytuje mnie: biurokracja 11. Kim lub czym chciałbym być, gdybym nie był tym, kim jestem? przewodnikiem górskim 12. Studentom zazdroszczę: swobody wyboru (sam jestem bez wyboru) 13. Kiedy stoję w korku: nie stoję, bo nie ma korków dla pieszych i rowerów 14. Zawsze mam przy sobie: torebkę herbaty dziurawcowej 15. Niezwykła umiejętność, którą posiadam: nie mam takiej 16. Moje ulubione miejsce na Ziemi: Beskid Sądecki 17. Muzyka, przy której się bawię: rockand-roll 18. Muzyka, przy której odpoczywam: Vivaldi, Mozart, chóry gregoriańskie, cerkiewne 19. Energii dodaje mi: towarzystwo ludzi, których lubię 20. Moja dobra rada dla studentów: nie słuchajcie dobrych rad, róbcie swoje


REDAKCJA

Gazeta Studentów

Prawdziwe oblicze „Pulsu AM” Nasza Redakcja jest miejscem niezwyczajnym. Ośmielę się nawet napisać, że jedynym w swoim rodzaju. Dlaczego? Na zaledwie kilku metrach kwadratowych spotkali się studenci wszystkich wydziałów, których połączyła wspólna pasja i to niezwiązana z tematem studiów… Każdy z nas jest inny, ale tworzymy zgrany zespół, który chciałabym Wam przedstawić. Przyznam się jednak szczerze, że trudno to zrobić w kilku słowach ;0) Może chcielibyście do nas dołączyć? Zapraszam!

Dorota Karmowska – Redaktor Naczelna (V rok, WF). O sobie napisać najtrudniej, więc poprosiłam o pomoc Olę. Oto, co napisała: „W redakcji od ponad 3 lat. Tytan pracy z niezmąconym spokojem ducha i anielską cierpliwością. Kiedy nam puszczają nerwy, ona pozostaje niewzruszona, choć niektórym redakcyjnym kolegom podobno udało się usłyszeć, jak krzyczy. Mimo pozornej kruchości umie postawić na swoim i podjąć nawet najtrudniejszą decyzję.”

Maciej Tomczak – Zastępca Redaktor Naczelnej (II rok, WL I). Mistrz klawiatury (pisze szybciej, niż mówi!). Jak tylko się pojawił, przejął „dział spraw komputerowych”, w tym stworzenie naszego forum. To on sprawił, że zamknięcie numeru trwa ok. 12 godzin, a nie kilka dni. Do tego potrafi rozbawić każdego. Niech Was pozory nie zmylą ;0)

Ola Suchecka – Sekretarz (IV rok, WL I). Zjawiła się u nas w bardzo nietypowy sposób. Można na niej polegać. Gdy składamy numer, zawsze się zjawia, nawet gdy słania się ze zmęczenia. Pogromca literówek i przecinków ;0) Ma wiele ciekawych pomysłów, a jej artykuły rozpoznałabym wszędzie. A Wy? Hubert Kowalewski – Redaktor Techniczny (III rok, WNoZ). To jego debiut w tej roli, choć to człowiek orkiestra. Wspinaczka, ratownictwo wodne, wojsko… to tylko namiastka tego, czym się zajmuje. Gdy dobierze się z Maciejami, zwykle są o krok od rozniesienia redakcji ;0) Nie raz już płakałam przez nich... ze śmiechu!

Maciej Chojnacki – Grafik (V rok, WL I). Zjawił się u nas w marcu z nową okładką i już został. Ekspert od fotek. Zorganizował w końcu Konkurs FOTO, do którego przymierzaliśmy się już od jakiegoś czasu. Pomaga jednak nie tylko w swojej dziedzinie. Jego poczucie humoru po prostu rozbraja…


REDAKCJA

Puls AM Przemek Kożuch – Grafik (VI rok, WL I). Potrafi świetnie rysować i już nie raz „ilustrował” artykuły, co często ratowało nas przed tzw. „dziurami”. Mam nadzieję, że w tym roku częściej nam coś podrzuci. Pamiętacie jeszcze jego „krótki kurs histologii”? Czekamy na więcej!

Marta Mozol (II rok, WL I) – przyszła do nas, jak tylko zaczęła studia. Ma sporo pomysłów na felietony, tylko często czas nie pozawala jej usiąść z piórem… Konsekwentnie dąży do stworzenia własnej stałej rubryki.

Kasia Kosicka (V rok, WF) – współpracowała z naszą gazetą o wiele wcześniej, niż zdecydowała się na zostanie jej członkiem. Często pomaga w sprawach organizacyjnych, choć na swoim koncie ma także wywiad.

Karolina Dwornik – Fotograf (III rok, WNoZ). Uzbrojona w aparat chodzi tam, gdzie coś się dzieje i strzela… fotki :0) Nic jej nie umknie. Zjawiła się u nas dzięki swojemu kuzynowi – wszystko zostaje w rodzinie.

Iza Filut – Fotograf (III rok, WNoZ). Z Karoliną tworzą zgrany duet. Biorą ważne wydarzenia w dwa ognie swoich aparatów. Dzięki temu mamy mnóstwo zdjęć do wyboru ;0) Ostatnie fotografie z Bucharzewa to m.in. ich sprawka.

Łukasz Waligórski (IV rok, WF) – megaspec od muzyki filmowej. Wie na jej temat chyba wszystko. Regularnie pisze dla nas recenzje, ma własną stronę internetową (tworzy też nowe) i jakimś cudem znajduje czas na studiowanie farmacji…

Maciej Mączyński (VI rok, WL I) – nasz specjalista od „Co w klubie piszczy?”. Co miesiąc przesyła nam relacje z podbojów nowych miejsc wartych poznania.

Tomek Kuszczak (V rok, WL II) – „Pan od humoru”. Jeżeli chodzi o dowcipy, to przysyła je nam regularnie. Nazwałam go raz „człowiekiem widmo”, bo prawie nikt w redakcji nie wie, jak on wygląda. Macie teraz wreszcie okazję go zobaczyć ;0) Piotr Chomiak (V rok, WL I) – twórca naszej strony internetowej. To jemu zawdzięczacie jej ciągłe aktualizacje. Jest z nami już od dawna. Zdjęcia: Maciej Chojnacki


ORGANIZACJE STUDENCKIE

Gazeta Studentów

XLI Ogólnopolski Konkurs Prac Magisterskich Wydziałów Farmaceutycznych

4 listopada 2006 roku w Coll. Chemicum odbył się zorganizowany przez „Młodą Farmację” w Poznaniu XLI Ogólnopolski Konkurs Prac Magisterskich Wydziałów Farmaceutycznych pod honorowym patronatem naszego dziekana prof. dr. hab. Edmunda Grześkowiaka.

wszystkie nasze wykłady nie są tak prowadzone ;0) W czasie krótkiej przerwy była okazja, by wszyscy mogli się bliżej poznać. Jedynie osoby, które czekały na swoje wystąpienie, wydawały się bardzo skupione. Potem swoje prace przedstawiali kolejno: mgr Małgorzata Michalczuk z AM w Białymstoku, mgr Tomasz Osmałek z AM w Poznaniu o trwałości fotochemicznej nowej statyny, mgr Justyna Godek ze ŚlAM w Katowicach i mgr Paulina Maślanka z CM UJ o mechanizmach powstawania uzależnień. Każda praca była skrzętnie oceniana przez jury i wywoływała lawinę pytań. Niektóre były całkiem zabawne. Jury z upływem czasu zadawało coraz ciekawsze pytania. Najzabawniejsza dyskusja toczyła się na temat powstawania mechanizmów uzależnień. Kto nie był, niech żałuje. Na koniec podam wyniki Konkursu, bowiem mamy się czym pochwalić. Oto zwycięzcy:

Uczestnicy konkursu wraz z jury

Spośród nadesłanych prac z całej Polski do finału zakwalifikowało się siedem, w tym aż dwie z Akademii Medycznej w Poznaniu. Punktualnie o 11:00 prowadzący – Agnieszka Woźniak i Bartek Tomaszewicz rozpoczęli uroczystym powitaniem szanownego jury, gości i oczywiście uczestników. Gdy patrzyłam na twarze zgromadzonych w sali ludzi, trudno było odgadnąć, kto z nich jest uczestnikiem konkursu, a kto słuchaczem, co mogło jedynie świadczyć o ich (przynajmniej zewnętrznym) spokoju tych pierwszych. Prace były bardzo różnorodne tematycznie. Zaczęło się bardzo słodko (w dosłownym tego słowa znaczeniu), bowiem pierwszą pracę przedstawiła mgr Edyta Hendożko z AM w Gdańsku, która zapoznała nas z „Zawartością makro- i mikroelementów w miodach pszczelich i wyrobach cukierniczych”. Następnie mgr Andrzej Jows ze Śląskiej AM zaprezentował swoje dokonania z zakresu syntezy nowych związków. Kolejna uczestniczka – Sławomira Drzymała z Poznania – bardzo jasno i, powiedziałabym wręcz, ekspresyjnie, zaprezentowała „Analizę zmian leukocytów krwi obwodowej o osób stuletnich”. Ta prezentacja osobiście bardzo mi się podobała. Przede wszystkim przez sposób, w jaki została przedstawiona. Szkoda, że 10

Laureaci konkursu

I miejsce: mgr Sławomira Drzymała – „Analiza zmian leukocytów krwi obwodowej u osób stuletnich” (AM Poznań) II miejsce: mgr farm. Tomasz Osmałek – „Trwałość fotochemiczna związku HR 780, nowej pochodnej z grupy infibiotów reduktazy HMG-CoA” (AM Poznań) III miejsce: mgr farm. Andrzej Jowsa – „Synteza i ocena właściwości cytotoksycznych bis-acetylenowych tiochinolin” (ŚlAM Sosnowiec). Już teraz zapraszam wszystkich na wydziałowe konkursy, których organizatorem będzie „Młoda Farmacja”. Informacji szukajcie w biurze MF lub na stronie internetowej www.mloda.farmacja.pl. Dorota Karmowska


OGŁOSZENIA

Puls AM

17 listopada 2006 w klubie „Eskulap” w Poznaniu (ul. Przybyszewskiego 39) odbędzie się impreza wydziałowa farmacji (zapraszamy nie tylko przyszłych farmaceutów, ale wszystkie wydziały AM!)

Pharmacy party Impreza fartuchowa

Mamy zaszczyt zaprosić na pierwszą oficjalną imprezę wydziałową Akademii Medycznej! Tego dnia specjalnie dla was przygotowujemy wspaniałe wydarzenie, które pozwoli odprężyć się po tygodniu pełnym „nauki” ;) i wyszaleć się przy dźwiękach, wśród których każdy znajdzie cos dla siebie!

START 21:00 Bilety: przedsprzedaż 3zł w dniu imprezy 5zł Zachęcamy do przybycia w białych fartuchach – stwórzmy farmaceutyczny klimat :) i niech ta noc będzie wyjątkowa! Zapewniamy wspaniałą zabawę na 2 salach! Dance stage – pamiętacie otrzęsiny? Podobne klimaty i tym razem zagoszczą w tym miejscu i zapewnią wam wspaniałą zabawę przerywaną od czasu do czasu równie „ciekawymi” konkursami! House stage – wasze uszy tego dnia zostaną porażone ogromna ilością pozytywnych i radosnych odmian house’u , jednak dla fanów mocniejszych house’owych brzmień także znajdzie się coś odpowiedniego! Zagrają dla was: Mike-T [www.mike-t.pl], Lcaise & Friends

11


ORGANIZACJE STUDENCKIE

Gazeta Studentów

Rada Uczelniana Samorządu Studenckiego okiem studenta pierwszego roku MIEJSCE I CZAS AKCJI: Kiedy byłam młodsza, tata czasami opowiadał mi o życiu studenckim w akademiku „za jego czasów”. Gdy słyszę słowa: „Akademik”, „Dom Studencki”, przed oczami staje mi wielopiętrowy, szary budynek, w którym są małe, wieloosobowe pokoje i mnóstwo ludzi na korytarzach. Szukając DS. „Medyk” myślałam o takim właśnie budynku. Jakie było moje zdziwienie, gdy 2 października po raz pierwszy idąc na spotkanie RUSSu, na ulicy Rokietnickiej zobaczyłam dwa nowe, kolorowe „bloki”, na których widniały tabliczki DS. „Medyk” i DS. „Aspirynka”. Dookoła cisza, spokój. Zupełnie inaczej jest w pokoju 018 (siedzibie RUSSu). Dużo ludzi, każdy biega, coś załatwia, w międzyczasie ktoś powie: „cześć” i idzie dalej. Ale gdy na zegarku mała wskazówka znajdzie się pomiędzy siódemką a ósemką, a duża na 6, wszyscy grzecznie siadają wokół stołu i Ania Kaczmarek (przewodnicząca RUSSu) rozpoczyna kolejne spotkanie. BOHATEROWIE: RUSS tworzy dwanaście osób, przedstawicieli wszystkich wydziałów naszej uczelni. Na każde spotkania przychodzą także wolontariusze, między innymi ja. Chociaż nie możemy głosować, to chętnie pomagamy członkom Samorządu.

Na poniedziałkowe spotkania przychodzą tacy studenci, którzy chcą czynnie uczestniczyć w życiu Uczelni, dla których studiowanie to nie tylko nauka, nauka, nauka i czasami wyjście do pubu. Wszyscy wiedzą, że walcząc o swoje dobro, walczą o dobro wszystkich studentów. CEL: Członkowie Samorządu dbają o sferę dydaktyczną, socjalną i naukową życia studentów, m.in. współtworzą uczelniane regulaminy, zgłaszają uwagi dydaktyczne na Radach Wydziałów, wychodzą z propozycjami zmian w AM, współpracują z innymi organizacjami studenckimi. Każdy zna zakres swoich obowiązków i wykonuje powierzone mu zadania. RUSS organizuje także Otrzęsiny, Bal Medyka, listopadowy wyjazd do Jagody z władzami Uczelni, obóz adaptacyjny w Jagodzie, Juwenalia. W zorganizowanie takiej imprezy może zaangażować się każdy, kto przyjdzie w poniedziałek na 19:30 do DS. „Medyk”. PODSUMOWUJĄC: RUSS jest organizacją dla wszystkich, którzy chcą zmieniać naszą Uczelnię na lepszą, a także poznać naprawdę świetnych ludzi. Anna Zajączkowska

OTRZĘSINY 2006 Jak co roku RUSS zorganizował Otrzęsiny dla studentów pierwszego roku AM. Już tydzień przed tym, jakże ważnym, wydarzeniem, we wszystkich budynkach naszej Uczelni pojawiły się plakaty zapowiadające pierwszą studencką imprezę dla wszystkich „kotów”. „Kampania reklamowa” okazała się bardzo skuteczna: studentów, którzy chcieli na chwilę odetchnąć od stosów książek, atlasów i od nauki było wielu. Do godziny 23:30 sprzedano 1000 biletów, a kolejnych chętnych do wejścia na Otrzęsiny wciąż nie brakowało. O godzinie 21:00 odbyło się oficjalne rozpoczęcie z udziałem władz Uczelni oraz zaproszonych gości i pasowanie na „kota”. Prawie wszyscy studenci powtarzali słowa ślubowania za prof. dr. hab. Z. Kokotem. Po części oficjalnej wszyscy zaczęli się bawić. RUSS postarał się, aby każdy student znalazł atrakcje odpowiadające jego upodobaniom. Niektórzy tańczyli w sali na 12

parterze, inni siedzieli na sofach – rozmawiali, integrowali się, jeszcze inni studenci spędzili wiele godzin w górnej sali, próbując swych sił (a raczej głosów) podczas karaoke. Podczas Otrzęsin odbyły się cztery konkursy. Udział w nich mogli brać oczywiście tylko przedstawiciele pierwszego roku. Zwycięzcy każdej z konkurencji otrzymali okolicznościowe koszulki przygotowane przez RUSS (możecie je jeszcze zdobyć, jeśli weźmiecie udział w konkursie – szczegóły na forum internetowym: www.samorzad. amp.edu.pl) oraz bilety do teatru. Nagrodą pocieszenia było mleko (ulubiony napój studentów pierwszego roku). Myślę, że wszystkim, którzy przyszli na Otrzęsiny, impreza się podobała. Tym, którzy woleli zostać w domu i uczyć się kolejnych partii materiału, powtórzę za Starym Dobrym Małżeństwem: „Warto tu wpaść na kilka chwil.” Anna Zajączkowska


Puls AM

ORGANIZACJE STUDENCKIE

Chcesz wygrać książkę? Jeszcze nigdy nie było to takie proste!!! Wystarczy, że zarejestrujesz się na nowym forum internetowym RUSS

www.samorzad.amp.edu.pl

Jeśli: Szukasz odpowiedzi na nurtujące Cię pytania Chcesz nawiązać kontakt z innymi studentami Odwiedź FORUM!!!

Radę Uczelnianą Samorządu Studenckiego tworzy 12 przedstawicieli studentów wszystkich czterech wydziałów naszej Akademii. Reprezentujemy także Ciebie!!! – więc przyjdź i powiedz nam o swoich problemach. Zapraszamy w każdy poniedziałek w godzinach 18.00 – 21.00. DS. Medyk, ul. Rokietnicka 4, pokój 018.

13


ROZMAITOŚCI

Gazeta Studentów

Jestem Erasmusem Wyjazdy w ramach programu Sokrates-Erasmus cieszą się, z roku na rok, coraz większą popularnością. Choć, bez wątpienia, nie brakuje nam teoretycznych informacji, dotyczących zasad naboru , warunków przyjęcia i kwalifikacji do programu studiów za granicą, niewiele wiemy o ich praktycznej stronie. Jaka atmosfera panuje podczas takich wyjazdów? Co jest najtrudniejsze? Jakie czekają na nas niespodzianki? Czym różnią się studia za granicą od nauki w Polsce? Oto wrażenia jednej z tegorocznych uczestniczek Erasmusa, która rozpoczęła swój IV rok studiów, ale tym razem za naszą zachodnią granicą...

Impreza w akademiku Hallo! Hi! Wie geht’s? How are you? Uśmiechnięte twarze. Ludzie chętni do rozmowy, bez względu na to, jakim językiem się porozumiewasz i w jakim stopniu jest on przez ciebie opanowany. To jest atmosfera Erasmusa. Ja swoją przygodę zaczęłam w październiku tego roku. Jeszcze na gorąco chciałabym się z Wami podzielić moimi wrażeniami i przemyśleniami. Pierwszą rzeczą, która zwróciła moją uwagę, była niesamowita przychylność i serdeczność ludzi. Wszyscy studenci Erasmusa, bez względu na to, skąd pochodzą, są bardzo otwarci. Wystarczy, że rozpoznają twoją twarz w tramwaju, a już jest to wystarczający powód, by rozpocząć z tobą rozmowę. Jest miedzy nami pewna solidarność. I to jest chyba ten czar Erasmusa. :) Tworzymy jakby oddzielną grupę studentów na danej uczelni – w moim przypadku na Uniwersytecie Johanna Gutenberga w Mainz. Możemy uczestniczyć w wielu organizowanych dla nas spotkaniach, imprezach, wyciecz14

kach. Możemy brać również udział w kursie językowym w międzynarodowych grupach. Wszystko to sprzyja poznawaniu siebie nawzajem, poznawaniu innych kultur, no i, oczywiście, szkoleniu języka. Życie w niemieckim akademiku nie odbiega raczej od polskich realiów. Podstawową różnicę stanowią jednak jednoosobowe pokoje. To tutaj norma. Warunki są natomiast różne, w zależności od akademika i jego ceny. Dla niemieckiej kieszeni nawet najdroższe nie stanowią dużego obciążenia. Niestety, kiedy przyjeżdża tutaj polski student, nagle staje się cztery razy uboższy niż był przed wyjazdem z Polski ;). Nigdy nie sądziłam, że będę musiała płacić 1000 zł miesięcznie za akademik! Taka kwota może wywołać lekkie kołatanie serca, chwilowy bezdech i zawroty głowy, dlatego warto przyjąć jedną zasadę: NIE PRZELICZAJ EURO NA ZŁOTÓWKI! ;) Niestety, życie jest tutaj droższe. Nie da się tego ukryć. Warto jednak podkreślić, że w Niemczech niemal każdy student pracuje. Ofert pracy dla studentów nie brakuje, więc można coś dla siebie znaleźć i trochę zarobić, choćby na kieszonkowe. Rok akademicki rozpoczyna się w Niemczech późno, bo dopiero pod koniec października. Na pocieszenie dla polskich studentów dodam, że kończy się na przełomie lipca i sierpnia. Choć stawiam dopiero pierwsze kroki na niemieckiej uczelni, mogę już stwierdzić, że Niemcy wielką wagę przykładają do zajęć praktycznych. Bardzo ważne jest tutaj zaangażowanie, zainteresowanie i własna praca. Warto wspomnieć też o ogromnym wyborze zajęć sportowych – od aerobiku, różnych sztuk walki, przez salsę i balet, po jazdę konną, wspinaczkę i paralotnię. Każdy na pewno znajdzie tu coś dla siebie. Zapomnij o tramwajach i autobusach! Tutaj podstawowym środkiem komunikacji jest rower. Już za 20 euro można sobie kupić poczciwą, starą kozę ;) W Niemczech ścieżki rowerowe są chyba drugim po autostradach powodem do dumy. Można po nich jechać, jechać i jechać... Co również tworzy specyficzną atmosferę. Bycie Erasmusem, jak tutaj się przyjęło o nas mówić, to wspaniała przygoda. Można nie tylko doskonalić się w danej dziedzinie, ale także poznać inną uczelnię, poznawać ludzi z różnych krańców świata, ich kulturę i obyczaje. I ogromnie się cieszę, że mogę być Erasmusem. Pozdrawiam Ewa Trzmielewska


IMAGO

Puls AM

Przez trudy do gwiazd, czyli być albo nie być studentem

Jesień zawsze przychodzi za szybko. Człowiek jest bardziej senny i zmęczony i trudniej mu sprawić, aby chciało się chcieć. Ale taka senność bywa też przyjemna, bo spokojna, a przecież, jak głosi stare porzekadło, tylko spokój może nas uratować. I sądzę, że nasza Alma Mater nadaje temu powiedzeniu pewnej głębi. Jako dumna studentka drugiego roku, jestem już trochę (!) odporna na pomysły Ministerstwa Zdrowia (dwuletni staż) oraz że spokojniej i (chyba) dojrzalej patrzę na studiowanie, pragnę służyć dobrą radą kolegom i koleżankom, którzy są z nami od stosunkowo niedawna i pilnie studiują głowy, grzbiety tudzież inne przyjemne zagadnienia medyczne. Na koniec napomknę co nieco o doli polskiego znudzonego studenta. Zacznijmy więc. Kiedy byłam na dniach otwartych, jedna z dziewczyn oprowadzających nas po prosektorium dała mi bardzo dobrą radę. Brzmiała ona mniej więcej tak: „Wiesz, tutaj ludzie mają różne ciężkie sytuacje. Moja koleżanka np. musiała zaliczać na koniec roku 5 przedmiotów. Ale przeszła, bo wszystko jest możliwe, jeśli człowiek się za siebie weźmie. Przeszła nawet bez warunku. Ja miałam jedną taką poprawkę, którą oblałam, bo pierwsze dwa dni po ogłoszeniu wyników przepłakałam. I jedno Ci powiem – nic głupszego nie mogłam zrobić”. Święta racja! Bardzo często wydaje się nam, że czegoś „nie damy rady zrobić” lub, że „już nie możemy się uczyć, bo mamy dość”. Warto wtedy zadać sobie pytanie: Czy nauczenie się tego jest naprawdę niemożliwe? Pewnie nie... Czy gdyby od stopnia opanowania materiału zależał jakiś ważny aspekt mojego życia, zrobiłbym to? Pewnie tak. A czy zależy? Oczywiście. Jeśli nauczysz się teraz, nie będziesz miał poprawki i zyskasz czas wolny, który na studiach (i pewnie nie tylko) jest cenną walutą motywacyjną. Jeśli nie, zabraknie Ci tego „oddechu” miedzy kolokwiami i będziesz bardziej zmęczony. Zmęczenie to wróg satysfakcji – głównego celu studiów, które przecież są wyborem, a nie sankcją karną. Dlatego nie daj się zmęczeniu. Dobrze sypiaj, jedz w miarę zdrowo i nie stresuj się za bardzo. I nie zaniedbuj przyjaciół, bo co to za życie bez nich? Brzmi jak frazesy cioci Kloci i niech tak brzmi. Ciocie Klocie też

miewają rację. Z rzeczy, których od cioci nie usłyszycie: radzę pozwalać sobie na imprezy i (niezbyt częste) dni słodkiego lenistwa. I koniecznie choć raz zapisać się na w-f do mgr Cichy, sami zrozumiecie dlaczego. Warto także, jeśli się jest na WL I, wstać na tę nieszczęsną ósmą rano w semestrze letnim, żeby posłuchać wykładu z biologii – coś wspaniałego. Generalnie na wykłady warto chodzić, większość wspominam miło, ale ten z biologii polecam szczególnie. Ostatnia rada niech będzie cytatem: „Wszystko jest trudne, nim stanie się łatwe, a co najtrudniejsze najbardziej się ceni”. Nie traćmy więc zapału, bo, kiedy dziś przeczytałam w „Metrze”, że lekarz jest prawdziwym lekarzem przez pierwsze dwa lata, a potem to już rutyniarz obojętny na krzywdę, to chciałam gryźć i kopać. Ze studentami jest czasem podobnie. Na początku zafascynowani, później szybko ten zapał tracimy i robimy tylko tyle, żeby nikt się nie przyczepił i tylko po to, żeby potem zapomnieć. I takie podejście chyba zdarza się każdemu, od czasu do czasu. Źle jednak, bardzo źle nawet, jeśli stanie się rutyną. Bo, niezależnie od kierunku, większość z nas przyszła na AM, aby nauczyć się pomagać innym. Ale ta pomoc zaczyna się już teraz. To, czego się nauczymy, będzie naszym narzędziem przez wiele lat. Wróćmy jednak do wspomnianego lekarza-rutyniarza, chociaż to chyba temat na zupełnie inny felieton i zdecydowanie mniej optymistyczny. Zostawmy go więc sobie na później, jak odkłada się naukę w weekend na niedzielne wieczory (którego to zwyczaju nie polecam, choć czasem praktykuję). Nie lubię myśleć o takich medykach, którzy pracę swoją wykonują niedbale i bez miłości. Zawsze wydaje mi się, że wszyscy, którzy przed nazwiskiem mają lek. albo dr n. med., to ludzie o wielkim sercu, wspaniałym charakterze i ogromnej wiedzy (także ogólnej). I oby wszyscy tacy byli, obyśmy my takimi się stali. Wspaniałymi lekarzami, pielęgniarkami, ratownikami, biotechnologami. Abyśmy ułatwiali innym życie i pracowali z pasją. Tego sobie i państwu życzę. Marta Mozol PS Trzymam za Was kciuki! 15


WYWIAD

Gazeta Studentów

Spójrz mi głęboko w oczy, a powiem ci… Naszym rozmówcą jest dr Viktor Safonov, lekarz neurolog zajmujący się irydologią, czyli oceną stanu zdrowia na podstawie wyglądu tęczówki oka. Urodził się w byłym ZSRR, a obecnie mieszka na Ukrainie. Studiował na Państwowym Uniwersytecie Medycznym w Odessie. Kursy irydodiagnostyki skończył również w Odessie po studiach, jako specjalizację. Uczył się u swoich kolegów – profesorów z Moskwy i z Odessy. Irydologię praktykuje od 15 lat. Żonaty, ma dwoje dzieci. Panie doktorze, gdy jesteśmy przeziębieni, to idziemy do lekarza rodzinnego, a gdy boli nas żołądek, to idziemy do gastrologa. Z czym przychodzimy do irydologa? Przychodzimy z różnymi dolegliwościami. Np. jeśli chodzi o przeziębienie – są różne jego postacie. Trzeba sprawdzić, jakie jest silne, czy są predyspozycje do zapalenia płuc. Może się przenosić na dolegliwości reumatyczne czy nerkowe. Czy na podstawie obrazu tęczówki oka można rozpoznać każdą chorobę? Można, bo każda choroba daje inne zmiany na tęczówce. Jakie choroby rozpoznać jest najłatwiej? Stany zapalne, kamienie, wrzody, problemy z kręgosłupem. A której najtrudniej? Onkologia, ona zawsze była trudna w diagnozowaniu, czy to tradycyjnie, czy u irydologa. Podobnie z chorobami krwi. Jak Pan już rozpozna jakąś chorobę, to jakie jest prawdopodobieństwo, że dany człowiek rzeczywiście jest chory? Bardzo często człowiek o tym nie wie. A czy zdarzają się Panu mylne diagnozy, tzn. dany narząd u pacjenta jest w rzeczywistości zdrowy? Nie, schorzenie jest, tylko na pewnym etapie pacjent go jeszcze nie odczuwa. Bardzo często się zdarza, że pacjenci lekceważą moją diagnozę i czekają, aż pojawią się objawy – wtedy choroba jest w dalszym stadium i pojawiają się np. kamienie, polipy czy wrzody. A jeśli zastosuje się leczenie odpowiednio wcześnie, to można w/w skutkom zapobiec.

Sonda z forum „Pulsu AM”

Co sądzisz o irydologii? Fajna sprawa – daje lepsze wyniki, niż medycyna klasyczna – 0% Czemu nie? – czasem pomaga, a na pewno nie szkodzi – 7% Ani nie pomaga, ani nie szkodzi – 15% Trochę pomaga, ale za to szkodzi – 0% Nie pomaga, a do tego szkodzi – 0% Nigdy bym nie poszedł do irydologa – zdecydowanie wolę medycynę klasyczną – 7% A czym zajmuje się irydologia? – 69% 16

Czy można ocenić też długość życia człowieka? Nie, raczej nie. Jeden ze zdrowszych może umrzeć szybciej, niż ten, który choruje latami. Jak przebiega badanie irydologiczne? Po pierwsze zawsze pytam, czy były jakieś operacje, bo bardzo często jest tak, że organ, który jest usunięty, w dalszym ciągu rzutuje na tęczówkę. Dalej, już patrząc na tęczówkę, oceniam stan narządów, u każdego indywidualnie. Zaczynam od kręgosłupa, potem badam mózg, przewód pokarmowy, układ moczowy, układ krążenia, serce i płuca, wątrobę i trzustkę. Urządzenie, którym pan bada pacjentów, to lampa szczelinowa? Taka sama, jak w gabinetach okulistycznych? To jest prosty irydoskop. Lampa szczelinowa wygląda inaczej. Czym się różni lampa szczelinowa od irydoskopu? W lampie szczelinowej uzyskujemy oświetlenie w postaci szczelinowatego pasma światła – znajduje się w niej pryzmat. Irydoskop ma oświetlenie zewnętrzne – zwykłą żarówkę. To działa na zasadzie mikroskopu – powiększa tęczówkę. Ja pracuję na powiększeniu 9-krotnym – dzięki temu mogę oceniać całą tęczówkę. Czy u dzieci również można stosować badanie irydologiczne? Tak, od 3 roku życia, bo do tego czasu kształtuje się tęczówka. Jak długo powinno trwać takie badanie? Dla mnie... jakieś 15 minut na oboje oczu. To zależy też od stopnia zaawansowania choroby. Jak często należy powtarzać wizytę u irydologa? Na początku przyjść za miesiąc, później tak po 2-3 miesiącach, potem 1-2 razy w roku. Najlepiej raz na jesień i raz na wiosnę – jak odnawiają się wrzody (śmiech). Wtedy ma miejsce osłabienie układu immunologicznego. Jaka jest podstawa anatomiczna irydologii? Jak to działa? Czyli dlaczego widzimy różne narządy na tęczówce? Oko to tzw. zewnętrzny mózg – wszystkie sygnały o problemach powstające, np. w przewodzie pokarmowym są przekazywane do mózgu, a następnie rejestrowane na


Puls AM tęczówce. Wszystkie narządy łączą się z tęczówką przez włókna nerwowe. Skąd wiemy, że właśnie w danym miejscu rzutuje się np. żołądek, a nie inny narząd? Na przestrzeni dziejów opracowywane były tzw. mapy irydologiczne. W jaki sposób opracowuje się takie mapy? Przez doświadczenie. Np. ty jesteś neurologiem, czy gastrologiem, widzisz u pacjenta takie czy inne schorzenie i obserwujesz, jakie zmiany zachodzą na tęczówce w miarę leczenia. Czy schorzenia narządu znajdującego się po prawej stronie rzutują się na prawej tęczówce, czy odwrotnie? Zazwyczaj po tej samej stronie. Czasem jednak może nastąpić błąd w przebiegu informacji między prawą a lewą półkulą i wtedy narząd rzutuje się po stronie przeciwnej. Czy kolor oczu predysponuje do określonych chorób? Niebieskoocy są bardziej podatni na alergie i reumatyzm. Ciemnoocy natomiast mają problemy z nowotworami, przewodem pokarmowym, wrzodami itd. Czy pod wpływem jakiegoś działania kolor oczu może ulec zmianie? Tak, np. pod wpływem nieprawidłowego odżywiania się. Gdy czynią tak niebieskoocy, w tęczówce gromadzą się zanieczyszczenia – efekt jest taki, jakby tęczówka ściemniała. Wiemy już, że irydologia potrafi rozpoznawać choroby. Ale czy także je leczy? Irydologia sama w sobie nie leczy. Jest jednak coś takiego, jak irydoakupunktura – polega ona na naświetlaniu laserem miejsca na tęczówce odpowiedzialnego za dany organ. Laser jednak musi być odpowiednio dobrany, ponieważ łatwo można uszkodzić siatkówkę i spowodować u pacjenta ślepotę. Słyszałem, że te zabiegi są popularne właśnie za polską wschodnią granicą, zaś w Polsce tego jeszcze nikt nie robi... Faktycznie, u Was tego się nie stosuje.

WYWIAD

Viktor Safonov (w środku) z autorami artykułu Dlaczego? Boimy się, że tutaj się nie uda, a tam się nie boją? Nie, po prostu nie jest to rozpowszechnione. Irydodiagnostyka też często nie jest honorowana. Ludzie mówią: „Co pan sobie myśli? Do jakiego szarlatana pan chodzi?”. Z tego, co wiem, to na zachodzie zainteresowanie irydologią jest większe. W Niemczech, we Francji, w Japonii, w USA, w Kanadzie – tam jest to normalne. Tutaj tylko jakoś, w Europie Środkowo-Wschodniej, nie mogą tego zaakceptować. Słyszeliśmy już o leczeniu laserem. A jakimi metodami pan leczy? Ziołami i lekami ziołowymi. A poza ziołami? Czy są inne sposoby leczenia np. homeopatia albo leki chemiczne? Nie, to jest sprawa innych (klasycznych) lekarzy. Ale czasem zalecam np. świecowanie uszu lub masaż. Podobno leczy Pan także bezpłodność? Jakimi metodami? Zdarzały się takie przypadki, jednak nie leczę samej bezpłodności, tylko jej przyczyny, np. stres. Proszę pamiętać też o tym, że w 70% bezpłodności problem leży po stronie mężczyzny...

Historia irydologii

Obłok dystroficzny – łuszczyca

Za ojca irydologii uznaje się Węgra, Ignacego von Pechely (1825-1911). Jako dziecko znalazł on uwięzioną sowę. Chcąc ją uwolnić, niechcący złamał jej nóżkę. W tym samym momencie na jej tęczówce powstała linia, która znikała w miarę zrastania się nogi. Zainteresowany tym zjawiskiem Peczeli zaczął badać ludzkie tęczówki i opracował pierwsze mapy irydologiczne. 17


WYWIAD

Gazeta Studentów

Czy wszystkie choroby można wyleczyć metodami naturalnymi? Tak, wszystkie. Na każdą chorobę stworzone jest lekarstwo. Większość leków ma swoje korzenie w ziołach. Nowotwory również? Zależy na jakim etapie – tak samo, jak w klinice – im szybciej się wykryje, tym leczenie jest skuteczniejsze. Czy naturalne środki wywołują jakieś skutki uboczne? Wszystkie środki, także zioła, mają działania uboczne i je również można przedawkować. Podane w małej dawce mogą być lekiem, jak np. naparstnica, glistnik, a w większych dawkach trucizną. Tak samo, gdy za długo bierzemy dziurawiec – przez pewien czas wszystko jest dobrze, a gdy wyjdziesz na słońce, pojawią się oparzenia. Będziesz przyjmować długi czas – zostaniesz impotentem. Tak więc wszystko z umiarem. Gdy choroba zostanie wyleczona, pozostawia jakieś ślady na tęczówce? Większość znika, tak jak np. stany zapalne, zaś inne zostawiają ślady. Łatwo jednak je rozróżnić. Gdy zauważy Pan np. kamienie w pęcherzyku żółciowym, czy kieruje Pan pacjentów na dalsze badania? Oczywiście, celem potwierdzenia diagnozy i rozpoczęcia np. leczenia operacyjnego w tym kierunku. Samo badanie irydologiczne nie zastąpi badań laboratoryjnych, takich jak poziom cukru czy cholesterolu oraz innych badań, takich jak USG, tomografia komputerowa itp. Czasami lekarze narzekają, że za często przysyłam im pacjentów. Medycyną naturalną interesują się zwykle ci, którzy

Mapa irydologiczna – tęczówka prawa wyczerpali już wszystkie możliwości leczenia metodami konwencjonalnymi. Czy z zainteresowaniem irydologią nie jest podobnie? Nie zawsze. Są osoby, które przychodzą prosto do mnie. Czy można u Pana otrzymać zdjęcia swoich tęczówek? Na razie nie, ale w niedługim czasie będzie taka możliwość. Obraz tęczówki będzie można wyświetlić na komputerze, a następnie wydrukować lub nagrać na płytę, celem późniejszego porównania przy kolejnym badaniu. Dzięki temu pacjent będzie miał swego rodzaju dowód, że

Zasłyszane na forum „Pulsu AM” Chomik: Irydologia; to słowo pochodzi z łacińskiego (iris – „jagodówka” [jak to w starym skrypcie z neuroanatomii Woźniaka] i logos – nauka). Choć wcześniej słyszałem o tym zagadnieniu, to nie mam pojęcia, czym tak naprawdę może się zajmować. W zasadzie więcej można wyczytać z dna oka, niż z jagodówki, ale może to jakoś się łączy? Nemesis: U nas w Luboniu przyjmuje irydolog – Ukrainka – ludzie sobie chwalą. Dominik: Na mojej tęczówce nie widzę żadnych „przebarwień”, a np. u swojej niespełna 80-cio letniej sąsiadki zauważyłem ich dość znaczną ilość. Monika: Najpierw raczej poszłabym do tradycyjnego lekarza. A potem, w zależności od diagnozy i postępów leczenia, mogłabym pójść też do irydologa – raczej na zasadzie: „a co mi szkodzi”, niż z nadzieją na cudowne uzdrowienie. Marta: Ja w sumie nie potrafię wytłumaczyć, czemu 18

w irydologię wierzę, ale wierzę i to jest pewne. Łapka: Ja nie wierzę w takie rzeczy. Staram się ufać lekarzom, choć nie zawsze jest to takie proste. A do tego pana, czy tej pani, poszłabym tylko wtedy, kiedy już tylko takie drogi leczenia by mi zostały, bo najczęściej wielu ludzi zajmujących się medycyną alternatywną, czy tam niekonwencjonalną, to po prostu zwykli naciągacze i czasami mogą oni przynieść więcej szkody, niż pożytku. Jednak wiem, że są też ludzie, którzy im wierzą i ich niby leczą, ale to jest chyba tylko efekt placebo. XADK: Ja jakoś nigdy nie ufałem medycynie naturalnej i chyba zdania nie zmienię. Ale nie można być twardogłowym i jeżeli coś istnieje, to chętnie się z tym zapoznam – a nuż okaże się, że to skutkuje? A co do tego, czy poszedłbym do irydologa, to odpowiadam, że musiałbym być w naprawdę fatalnym stanie i byłaby to ostatnia nadzieja, bo medycyna standardowa by zawiodła.


Puls AM

Mapa irydologiczna – tęczówka lewa to, co mówię, nie jest bezpodstawne. Chodzi Pan do irydologa? A może leczy się Pan sam? Staram się sam, ale czasami chodzę leczyć się do kolegów. W jaki sposób my możemy badać swoje oczy? Na co należy zwrócić uwagę? Wystarczy wziąć szkło powiększające – jesteśmy wtedy w stanie powiedzieć, że coś jest nie tak z nerkami czy z żołądkiem, ale konkretnie nie możemy określić schorzenia, bo do tego celu potrzebne jest większe powiększenie. Czy osobom spotkanym poza gabinetem, automatycznie bada Pan tęczówki? Mówię o tzw. „zwichnięciu zawodowym”. Tak, zdarza się. Widzę, że trzeba dokładniej zbadać to, czy tamto. Staram się jednak tego unikać. Skąd wzięło się Pana zainteresowanie irydologią? Kiedy to się zaczęło? Od moich kolegów, pod koniec studiów. Oni interesowali się tą dziedziną, ja pierwotnie nie, ale potem dołączyłem do nich. Po studiach pracowałem w pogotowiu ratunkowym. Problem z wypadkami jest taki, że pacjent często jest nieprzytomny i nie może powiedzieć, co mu dolega. Wtedy irydodiagnostyka jest bezcenna. Z tego, co wiem, w Polsce nie ma takiej specjalizacji, jak irydologia. Nie, dlaczego? Jest. Ja słyszałem o Wrocławiu, Warszawie, Gdańsku... Ale jako specjalizacja akademicka? Nie, możliwe, że na akademiach jeszcze nie ma. Polscy lekarze też często zajmują się irydodiagnostyką,

WYWIAD a swoją wiedzę zgłębiają na specjalistycznych kursach, jednak nie mają one związku z medycyną stricte akademicką. Tak, może dlatego irydologia niektórym Polakom kojarzy się z szarlatanerią [śmiech]. Gdy jedna z lekarek zainteresowała się kiedyś irydodiagnostyką, osoby z kręgów lekarskich kazały jej wybierać, czy „trzyma” z nimi [lekarzami konwencjonalnymi – przyp. autorów], czy jest przeciwko nim. Jest też w Polsce organizacja – Polskie Towarzystwo Irydologii i Homeopatii. Zrzesza ona lekarzy po polskich akademiach medycznych, którzy po prostu dodatkowo zajmują się irydologią. Więc da się. Tak, ale bardzo ciężko. Społeczeństwo przyjmuje to z dużym oporem. Większość woli medycynę konwencjonalną. Przecież każdy lekarz, który zajmuje się irydodiagnostyką, również jest lekarzem konwencjonalnym. Ci ostatni jednak albo nie chcą wierzyć w skuteczność irydologii albo czują się zagrożeni. Gdyby każdy lekarz dokształcał się w tym kierunku, diagnozy byłyby szybsze i trafniejsze. Ile czasu należy poświęcić, aby zostać irydologiem? Trwa to około 3 miesiące. Samych map teoretycznie można nauczyć się w tydzień. Ja na początku chodziłem uczyć się do kolegów, a później na kursy. Ale to tylko nauka podstaw. Reszta to praktyka i doświadczenie. Słyszałem o takim, który po 4 dniach nauki zaczął przyjmować pacjentów – sądzę jednak, że to zdecydowanie za szybko. Jakby pan jednym zdaniem zachęcił ludzi do korzystania z usług irydologa? Łatwiej i taniej zapobiegać, niż leczyć. Dziękujemy za rozmowę. Rozmawiali: Joanna Głowska Maciej Tomczak (zdjęcia dzięki uprzejmości Polskiego Towarzystwa Irydologii i Homeopatii – www.irydologia.com)

Osłabienie struktury tęczówki – osteoporoza 19


ROZMAITOŚCI

Gazeta Studentów

Byłem w ARMII!!! Wojsko jest tematem unikanym przez studentów. Bronią się oni rękoma i nogami, są w stanie załatwić zaświadczenie na niemal każde schorzenie, które natura wymyśliła, a respektuje WKU, byle tylko działało jako zwolnienie, bądź odroczenie służby wojskowej. Dla męskiej części studentów AM generalnie nie stanowi to większego problemu. Są na studiach – wojsko ich nie ruszy… do czasu kiedy przestaną się uczyć, czyli albo przerwą studia, albo je po prostu skończą. Dla tych pierwszych listonosz wręczy wezwanie na 9-cio miesięczną służbę zasadniczą. Dla tych drugich na 3 miesiące – NAWET PO SKOŃCZENIU STUDIÓW!!! – WKU może to zrobić, ale nie musi. Ma na podjęcie decyzji 9 miesięcy. Wszystko zależy, jak zwykle, od pieniędzy od MON – czy będą, czy nie. Ja wojsko mam za sobą już w 6 tygodni, ochotniczo, dobrowolnie i świetnie się przy tym bawiąc! :) Każdy student 2 roku studiów licencjackich i 3 magisterskich może pojechać na krótkoterminowe szkolenie. Do końca października składa w swoim dziekanacie wniosek o przeszkolenie wojskowe, w połowie roku pisze egzamin z przysposobienia obronnego i po jego zdaniu czeka na wezwanie z WKU, które może przyjść... ale nie musi. Wiadomo, o co chodzi :) Jak nie przyjdzie w ciągu 9 miesięcy – zostajesz automatycznie przeniesiony do rezerwy po skończeniu studiów. Ale jeżeli dostaniesz wezwanie... No właśnie – ja DOSTAŁEM! :) Co tam robiłem? Zapraszam do lektury.

zostawiłem na 6 tygodni za sobą cały świat, jaki znałem w cywilu. Nie byłem przygotowany na to, co miałem zobaczyć, przeżyć, doświadczyć. Ale pełen ciekawości i adrenaliny w żyłach ruszyłem przed siebie.

Prawie jak Rambo...

Koleżanki z wojska Wakacje, 21 sierpnia 2006. Z wezwaniem do Centrum Szkolenia Wojskowych Służb Medycznych w Łodzi przekroczyłem bramkę, wylegitymowałem się, minąłem uzbrojonego wartownika i 20

Wojsko zadbało o mnie. Nie golą niestety na łyso, ale na wstępie dostałem mundur, buty, kosmetyczkę WP ze środkami higieny osobistej (2 jednorazówki i krem do golenia „Never” [rewelacja! :P], mydło, pastę, szczoteczkę), klapki, trampki, zestaw do czyszczenia butów [przydał się!:)], gacie (tzw. „BGSy”), pidżamkę, pościel i dresik (świetny!). I na dzień dobry odebrano mi książeczkę wojskową i (prawie) wszystkie ubrania cywilne. Dostałem przydział broni – AKM 47 , wielu znanej, przez wielu kochanej i popularnie zwanej „kałaszem”. Poznałem resztę przysłanych tu studentów AM z całej Polski. W sumie 120 osób = 70 chłopa + 50 dziewcząt [tak, tak – panie też się zgłosiły na szkolenie wojskowe :)]. Z naszej Alma Mater było w sumie 5 osób. Odnaleźliśmy się stosunkowo szybko… :) Przeważało przede wszystkim Ratownictwo Medyczne, Analityka Medyczna i Pielęgniarstwo, ale przybyli ludzie nawet z Farmacji, Położnictwa i Fizjoterapii.


Puls AM

Nie ruszaj się stary, a wszystko bedzie dobrze.. Z lekarskiego zgłosiło się niewiele osób. A, jak się potem okazało, wojsko jest gotowe wiele zaoferować absolwentom AM na służbie… Rozkład jazdy CSWSMed. Pobudka 6:00 – (słownie: szósta RANO!), chwila na obudzenie, doprowadzenie się do stanu używalności i apel poranny. W planie była jeszcze zaprawa poranna (bieg ok. 1 km). Szybkie śniadanie w stołówce na terenie jednostki (kuchnia rewelacyjna – gotowali nam zatrudnieni kucharze, a nie żołnierze służby zasadniczej, którym wszystko jedno, czy coś im wpadnie do garnka przypadkiem, czy nie i zamieszają tylko, by tego nie było widać,). Następnie maszerowaliśmy (w moro) na wykłady, ćwiczenia, zajęcia na poligonie, które trwały do ok. 15:00, czasem trochę dłużej… :) 15:00 – apel, obiadek, a potem czas wolny, do dyspozycji własnej. 18:00 – kolacja i do 21:30 czas wolny do apelu wieczornego. 22:00 – Capstrzyk, wszyscy na pryczach (jak się potem, z czasem, okazało – niekoniecznie w swoich pokojach… :P) Zajęcia, czyli teoria Uzbrojeni w zeszyty i długopisy [wojsko też dało! :)], chodziliśmy na wykłady z Medycyny Ratunkowej, Chirurgii Polowej, Zabiegów Sanitarnych, Ochrony Środowiska itp. Było to przeplatane zajęciami typowo wojskowymi [regulaminy, taktyka, inżynieria, logistyka, łączność, brońamunicja (rodzaje, obsługa i budowa „anatomiczna”), materiały wybuchowe – w tym miny (rodzaje, budowa, sposoby zakładania itp.). Manewry, czyli praktyka Po wykładach przyszła pora na ćwiczenia. Z zajęć medycznych, w ramach ćwiczeń – resuscytacja manekina (nigdy nie wstał…), opatrywanie rannych po

ROZMAITOŚCI postrzałach, ranach kłutych, szarpanych, miażdżonych, amputacjach, wytrzewieniu, oparzeniu, napromieniowaniu itp. Ale na zajęciach typowo militarnych było ciekawiej. Wywozili mnie na poligon, gdzie w ciągu tych kilku tygodni strzelałem ostrą amunicją z AKM 47, pistoletu WIST i karabinka pneumatycznego. Rzucałem granatem obronnym F1 z pozycji leżącej, klęczącej i stojącej. Miałem za zadanie w ciągu 20 min wykopać sobie okop (według z góry wyznaczonych parametrów, które wryły mi się w pamięć do dziś) saperką zawieszoną pod ekwipunkiem. Oczywiście w pozycji leżącej, bo byłem pod obstrzałem (symulowanym). Bieganie w masce i ubraniu przeciwchemicznym, skradanie, czołganie i zabezpieczanie terenu to już standard. Raz wywieźli mnie na poligon nawet w nocy. Umiem rozłożyć i złożyć AKM 47 na części pierwsze w 20 sekund, a pistolet w 4 sekundy. Heh, nawet omówię jego „anatomię”, bo trochę pamiętam... :) Swoją drogą – teraz zrozumiałem, dlaczego tylu ludzi wychwala ten karabin i

Jadąc przez miasto ma fioła na jego punkcie. Jest fenomenalny. Daje niesamowite poczucie władzy i jest niezawodny. Paru chłopaków nawet nadało im imiona i dbało, jak o własne. Aż żal w gardle ściskał, jak trzeba było się z AKM 47 rozstać... Jeśli chodzi o walkę wręcz – uczyli nas KravMagi (militarnej) przeznaczonej wyłącznie dla wojska. KravMaga (dla niewtajemniczonych: to izraelski system walki wręcz opracowany na podstawie najskuteczniejszych technik wziętych ze wszystkich istniejących sztuk walki) polega na wykorzystaniu naturalnych ludzkich odruchów obronnych ukierunkowanych na błyskawiczne odparcie ataku i przejęciu inicjatywy. System troszkę brutalny, ale niezwykle skuteczny. Szkoli się w niej policję, straż graniczną, służby specjalne. Jest też KravMaga dla cywilów, ale to trochę łagodniejsza wersja.... :) 21


ROZMAITOŚCI

Gazeta Studentów

Przysięga wojskowa Przez pierwsze 2 tygodnie nie mogłem opuszczać jednostki, nawet w czasie wolnym. To było długie 14 dni, aż do czasu zaprzysiężenia na żołnierza RP (służyć, chronić, bronić itd...). Po przysiędze dostałiśmy przepustki i co wieczór (w ubraniach cywilnych) ruszaliśmy z koleżankami na podbój łódzkich klubów i pubów, integrować się :) Weekendy miałem regularnie wolne – z przepustką w kieszeni mogłem przez 2 dni jeździć po kraju. A było warto, bo z książeczką wojskową miałem 78% zniżki na przejazdy PKP. Odwiedziłem Kraków, wpadłem nad morze, zajrzałem do Torunia. Za śmiesznie małe koszty przejazdu (np. nad morze – 9 zł :D). Nie było problemu nawet z dłuższym powrotem do Poznania np. z powodu poprawki z egzaminu! Wniosek do majora i dłuższa przepustka była gotowa :) Z praktykami też nie miałem problemu, bo terminy szkolenia są dwa – jedno na początku lipca, drugie na końcu sierpnia. Można sobie wakacje ustawić... :) Przeniesiony do rezerwy Pod koniec kursu miałem do zdania 3 egzaminy: z regulaminów, medycyny ratunkowej i chirurgii polowej. Niezdanie ich nie groziło mi żadnymi konsekwencjami, ale warto było je ukończyć pomyślnie. Dostałem mianowanie

na kaprala! Ludzie po 9-cio miesięcznej służbie zasadniczej kończą jako zwykli szeregowi. Ja zrobiłem kaprala w 6 tygodni. Bez żadnej fali, bo tu są sami swoi – studenci AM. Dla przełożonych jesteście elitą – studenci AM – i tak was traktują. I jeszcze za to dostałem żołd! Tak, jako żołnierze Wojska Polskiego, dostajecie wynagrodzenie, które naprawdę przydaje się w trakcie „nocnych manewrów po Łodzi” i podróży po kraju :) Wydaje się, że 1,5 miesiąca to dużo czasu, ale mi minął on błyskawicznie. Poznałem masę wspaniałych ludzi z AM z całej Polski [heh, teraz mogę mówić – koledzy (i koleżanki) z wojska!]. Mam niesamowite wspomnienia. Łuski po nabojach i podziurawiona przeze mnie tarcza wisi do dziś u mnie w pokoju. Przypomina wspaniałe 6 tygodni. Czy pojechałbym jeszcze raz? Bez wahania. Przygoda warta Poznania :) W razie pytań – pomogę! Zapraszam na forum! www.pulsam.pl/forum Pozdrawiam Czołem! kapral Hubert Kowalewski

Mój trzeci pluton zwarty i gotowy na wszystko... 22


Puls AM

FELIETON

JESTEM RUCHOMYM CELEM! (czyli polowanie na biało-czerwony listopad)

Normalne funkcjonowanie w naszym wspaniałym Poznaniu staje się ostatnio coraz trudniejsze. Wszystko przez zbliżające się wielkimi krokami, jedyne w swoim rodzaju, WYBORY SAMORZĄDOWE. Jako rodowita poznanianka ze stałym zameldowaniem jestem oto celem dla całego zestawu działań marketingowych, które mają za zadanie: po pierwsze, zmusić mnie do zbliżenia się na odległość wyciągniętej ręki do urny wyborczej oraz, po drugie, nakłonić do umieszczenia we wspomnianej urnie karty do głosowania z najbardziej obecnie pożądanym krzyżykiem postawionym przy jedynym słusznym nazwisku. Walka o mój cenny głos rozpoczyna się już od samego rana. Kandydaci tłumnie gromadzą się na przystanku Pestki. Na pierwszą pozycję, pod względem liczebności, wysuwa się już od dłuższego czasu pan Ryszard, który na odrapanej, zielonej barierce umieścił ponad 20 swoich głów. Inni kandydaci nie chcą pozostać mu dłużni zwisając majestatycznie ze słupów, latarni i łatając każdą wolną przestrzeń w obrębie pestkowej barierki. Pan Andrzej jako pierwszy wdarł się do tramwaju i obserwuje mnie z zagadkowym uśmiechem spod sufitu. Napisał (jako jeden z niewielu) nawet, że: „Da radę”. Szkoda tylko, że nie wspomniał z czym... Żegnana tekturowymi spojrzeniami wytaczam się z trasy pestki w kierunku centrum miasta. Kaponiery nie widać już w zasadzie spod sterty mniej lub bardziej znajomych mi twarzy polityków. Tłoczą się niemal wszędzie! Wysiadając z tramwaju, tracę przyczepność na uśmiechniętej twarzy pani Ewy, która (nie wiedzieć czemu) zsunęła się z barierki i leży spokojnie na chodniku. Nadal nie wymyśliła hasła wyborczego. Przypatruje się temu z wysokości swej latarni z litościwym uśmiechem Pan Profesor, który też co prawda nie ma żadnego hasła, ale ma za to tytuł naukowy przed nazwiskiem... Muszę jednak przyznać, że w całym tym bałaganie zaobserwowałam jedno, niezwykle pozytywne zjawisko! Przyszli prezydenci/radni/posłowie sejmikowi wyraźnie utrudniają poznaniakom nieprzepisowe przechodzenie przez jezdnię w okolicach Kaponiery. Barierki oblepione kandydatami stają się bardzo trudne do sforsowania „dołem” (uwaga! Można

zaklinować się między chodnikiem a kandydatem), zaś „przeskok górą” może zakończyć się mało komfortowym zawiśnięciem na barierce, czego świadkiem stałam się dziś rano. Muszę przyznać, że ciarki przeszły mi po plecach! W drodze na zajęcia dostaję jeszcze pokaźną stertę ulotek, które niezdarnie upycham po kieszeniach (bo nie zmieściłyby się już w okolicznych śmietnikach). Mury uczelni pozostają, póki co, azylem od marketingowych działań zaczepnych. W drodze powrotnej staję się jednak znów celem licznych ataków. Powoli czuję się obserwowana. Na przystanku spogląda na mnie trzech kandydatów na prezydenta. Wiszą obok siebie i są identyczni, co wprawia mnie w dość spore zaniepokojenie. Oswajam się na razie z obecnością podobieństwa bliźniaczego w naszej polityce, a tymczasem tych najwyraźniej jest aż trzech! I w dodatku mają tak samo na imię! Tymczasem kandydaci forsują bilboardy. Nie ma już serków, czekoladek ani nawet samochodów. Są tylko oni: uśmiechnięci i coraz częściej odwołujący się do mojego lokalnego patriotyzmu. Nie mają programów albo tylko mętne postulaty, ale to przecież nie szkodzi. Grunt to ładnie się uśmiechać. Nieświadomie przyspieszam kroku. Jeśli nawet zdążyłam pomyśleć, że zdołam przed nimi uciec do domu, moje nadzieje szybko okazują się daremne. Ze skrzynki wychyla się trzech kandydatów, kolejnych dwoje czeka już na mnie na wycieraczce. Najbardziej pomysłowy przylepił się do drzwi na wysokości moich oczu. Dobrze, że klej nie pozostawia śladów! Zamknięcie za sobą drzwi mieszkania też nie załatwia sprawy, bo wysłannicy kandydatów nauczyli się już pukać, dzwonić i wsuwać małe ulotki przez szpary. Nawet mój pies przyniósł mi w zębach jakiś folder. Nie próbowałam mu nawet go odebrać, toteż podarł go na strzępy w rogu korytarza. A ja powoli boję się już otworzyć lodówkę. Kandydaci osiągnęli już chyba, w pewnym sensie, swój cel. CHCĘ WYBORÓW! Naprawdę. I pójdę do urny! Ale zejdźcie już z bilboardów, nie zasłaniajcie Kaponiery, nie wchodźcie mi do skrzynki i pod wycieraczkę, nie wpychajcie ulotek do kieszeni. Pójdę do wyborów, ale dajcie mi wreszcie święty spokój. ola 23


WYWIAD

Gazeta Studentów

„...JESTEŚMY TRUCI NA WIELKĄ SKALĘ...” ROZMOWA Z JANEM A.P. KACZMARKIEM

Wśród wszystkich polskich kompozytorów muzyki filmowej jest jeden, który budzi szczególne emocje. Jan A.P. Kaczmarek kilkanaście lat temu wyemigrował do Ameryki, gdzie zrobił wielką karierę i tym samym stał się idolem wielu młodych mieszkańców naszego kraju. Zdobywając Oscara za swoją muzykę do filmu „Marzyciel” pokazał, że nawet pochodząc z małego kraju nad Wisłą, można osiągać szczyty sławy daleko za oceanem. Miałem okazję niedawno rozmawiać z panem Janem między innymi o jego ostatnich projektach, sytuacji muzyki filmowej i inicjatywie, jaką jest Instytut Rozbitek. Spotkanie to odbyło się w jednym z niezwykle kameralnych poznańskich klubów – „Pod Pretekstem”. Oto fragment tej rozmowy, który może zainteresować studentów Akademii Medycznej...

Powella, Klausa Badelta. Czy w poszukiwaniach modelu dla Instytutu inspirował się Pan właśnie przykładem tej firmy Hansa Zimmera? JK: Nie bardzo. Ja cenię Hansa, bo to jest przeuroczy człowiek i zrobił wiele dobrego. Ale w jego koncepcji jest pewna rzecz, której nie akceptuję. Oprócz tych dobrych rzeczy, które Pan wymienił i tego, że rzeczywiście paru kompozytorów naprawdę się wybiło w obrębie jego grupy, to jednocześnie za dużo jest tam elementów fabryki. To jest taki niebezpieczny kierunek, który trochę przeczy ideałowi, w który ja wierzę, a dokładniej temu, że osobista wolność i osobisty język mają sens. Oni tam trochę za bardzo używają wspólnego języka. Ja już nie chcę wchodzić w te kwestie, o które Hans jest oskarżany, bo to nie jest mój problem i oceni to historia, czy to on pisze, czy nie on... To nie ma znaczenia w tej chwili. Dla mnie znaczenie ma to, że w tej ich twórczości jest pewien element fabryki. Oni robią za dużo – nie można robić siedmiu, dziesięciu, czy piętnastu filmów w tym samym czasie. W takiej sytuacji robi się z tego czysty biznes, który ma jakieś elementy sztuki, ale bardziej jest to dobry interes.

No i zdaje się, że Hans Zimmer nie będzie promował zdrowej żywności, a Pan zaŁukasz Waligórski i Jan A.P. Kaczmarek mierza to robić? Pewnie nie będzie, chyba że usłyszy, że ja to robię i ŁW: Prawie 20 lat temu Hans Zimmer, który też może też zacznie. Ja akurat wpadłem na taki pomysł, zaczął odnosić wtedy sukcesy w Stanach, założył firmę żeby połączyć to z koncepcją Rozbitka. Chcę, żeby częśMedia Ventures. Ona także skupiała młodych i utacią Instytutu był program zdrowej żywności. Życie to nie lentowanych kompozytorów w jednym miejscu, gdzie jest tylko twórczość i sztuka, ale także inne bardzo ważmogli się od siebie uczyć i rozwijać swoje umiejętnone rzeczy. Jedną z nich jest to, co jemy, zwłaszcza dzisiaj, ści. Rezultatem tego jest to, że większość tych młodych gdy jesteśmy truci na wielką skalę – nie tylko Polacy, ale kompozytorów jest obecnie czołowymi twórcami mui cały świat. Jeżeli nie mamy świadomości tego, co jemy, zyki filmowej w Hollywood – wystarczy tutaj wspoto i nasza twórczość na tym cierpi, bo prędzej czy później mnieć chociażby Harry’ego Gregson-Williamsa, Johna 24


Puls AM zapłacimy za to cenę – my i nasze dzieci. Cała planeta zapłaci cenę za to, że jemy truciznę. Chciałbym mieć też w Rozbitku odnawialną energię elektryczną. To jest taki eksperyment, który przekracza bramy czysto artystyczne, ale wierzę, że dzięki temu, ktoś, kto przyjedzie do Rozbitka, będzie czuł się dużo bardziej spełniony i kompletny. To nie będzie tylko jeden wąski kierunek, jakim jest pisanie muzyki, czy robienie filmów, tylko to będzie doświadczenie znacznie szersze, otwierające oczy także na politykę – chcę mieć debaty polityczne. Chciałbym, żeby to było miejsce, które żyje intelektualnie i stymuluje do działania i do życia, także przez kontakty z innymi ludźmi. Nie ma nic gorszego prócz samotności, beznadziei i poczucia, że świat się wali. Samotność jest zgubna i ja to odkryłem jako kompozytor. To jest to nieszczęście naszego zawodu, że piszemy sami, ale jednocześnie odkryłem też radość obcowania z innymi i siłę tego, jak można pomóc samemu sobie, pomagając też innym. Czego Pan słucha na co dzień, jaka jest Pana ulubiona muzyka filmowa, muzyka w ogóle? Ja słucham prawie wszystkiego. Ponieważ mam czworo dzieci w wieku 27, 24, 21 i 18 to one słuchają różnej muzyki i ja siłą rzeczy wyłapuję to wszystko. W ogóle cały świat jest pełen muzyki, nawet jak tutaj siedzimy, gra nam muzyka, od której nie ma ucieczki. To jest dobre, bo trudno sobie wyobrazić kompozytora, który jest zamknięty na muzykę. Ona jest formą komunikacji, w której trzeba mieć świadomość tego, do kogo się mówi i jak się mówi, dlatego słucham prawie wszystkiego. Oczywiście mam swoje ulubione rzeczy. Jeśli chodzi o klasykę, to zawsze odpowiadam, że „Requiem” Mozarta to mój ulubiony utwór. „Misja” Morriccone to z kolei mój ulubiony kawałek muzyki filmowej. Lubię też dobry jazz, między innymi Milesa Davisa, z rocka uwielbiałem Jimmy’ego Hendrixa, Led Zeppelin i całą tę falę silnej muzyki lat 70, której nic do tej pory nie przebiło. To, co się teraz dzieje, to jest taka skromna kopia. Tak naprawdę w każdym gatunku muzyki można znaleźć świetne rzeczy i nie jestem w stanie powiedzieć, że czegoś nienawidzę. Są rzeczy, których nie lubię, jak na przykład country. To jednak nie oznacza, że nigdy nie odczuwam przyjemności słuchając jakiegoś utworu country. Czy w karierze kompozytora filmowego, który zazwyczaj jest schowany za obrazem filmowym, istotne jest wykreowanie własnego wizerunku? Pan na przykład często ubiera się na biało. Ja zawsze się ubierałem na biało. Czasami od tego

WYWIAD odchodzę, ale jakby Pan mnie znał przed emigracją, gdy koncertowałem z Orkiestrą Ósmego Dnia, to zawsze ubierałem się na biało. Właściwie tak, jak wyglądałem na scenie, tak też wyglądałem w życiu codziennym. Generalnie ja się dobrze czuję w białym kolorze, zresztą w czarnym też. Można powiedzieć że na zimę ubieram się na czarno, a na lato na biało i to jest jakiś tam mój image. Ma Pan w zanadrzu jakieś nowe projekty filmowe czy pozafilmowe? Zdaje się, że Adrian Lyne kręci teraz swój nowy film... Mam nadzieję, że zrobimy go razem. To jeszcze nie jest potwierdzone, ale bardzo prawdopodobne. W sierpniu wracam do Los Angeles i wtedy będziemy rozmawiać. Marc Forster kręci też nowy film, który już niebawem zacznie. To są takie stare związki i zobaczmy, co się wydarzy. Mam też parę projektów pozafilmowych, a wśród nich dwie swoje opery, które muszę kiedyś skończyć. Jedna z nich jest czymś na pograniczu opery i musicalu. Cały wywiad, jaki przeprowadziłem z Janem A.P. Kaczmarkiem, można przeczytać na stronie internetowej MuzykaFilmowa.pl. Autor wywiadu: Łukasz Waligórski

Instytut Rozbitek Instytut Rozbitek został założony w 2004 roku przez Jana A.P. Kaczmarka m.in. z inspiracji amerykańskim Sundance Institute. Pomyślany jako miejsce roboczych spotkań artystów filmu, muzyki i teatru, propagować będzie ideę zachowania wolności ekspresji w warunkach narzuconych przez współczesny skomercjalizowany rynek artystyczny. Rozbitek ma ambicje stać się forum działalności edukacyjnej, organizując seminaria, warsztaty, konferencje, prowadzone przez wybitnych praktyków światowego kina, kompozycji i sztuk performatywnych. Ma być też miejscem produkcji artystycznej, przestrzenią powstawania i prezentowania filmów, koncertów, spektakli, produkcji multimedialnych. Instytut swoją nazwę zawdzięcza malowniczej miejscowości w gminie Kwilcz, położonej 60 km na zachód od Poznania. Znajduje się tam dziewiętnastowieczny kompleks pałacowo-parkowy o powierzchni 33 ha, obecnie w trakcie renowacji. Działalność programowa Instytutu, obejmująca warsztaty wzorowane na metodzie Sundance, a także zajęcia w dziedzinie opery i musicalu, realizowana będzie zarówno na terenie zespołu pałacowego, jak i w Poznaniu. 25


OGŁOSZENIE

Gazeta Studentów

Doktor Miś Dzieciom „Doktor Miś Dzieciom” to przedsięwzięcie odbywające się corocznie, począwszy od 2001 roku (przez pierwsze 4 lata pod hasłem „STN Dzieciom”), w okresie bezpośrednio poprzedzającym święta Bożego Narodzenia. Wiele chorych dzieci zmuszonych jest spędzać ten radosny czas w wyjątkowo smutnych miejscach, jakimi są szpitale. Często nawet mały gest jest w stanie wywołać uśmiech na twarzy dziecka i umilić tak trudne dla niego chwile. Co roku bardzo liczna grupa świętych mikołajów i ich współpracowników w śnieżnobiałych fartuchach, przybranych w czerwone czapki, stara się odwiedzić jak najwięcej oddziałów dziecięcych, śpiewając kolędy i rozdając pluszowe misiaki, które wywołują ogromne poruszenie i radość

Serdecznie zapraszamy wszystkich studentów, którzy chcieliby przyłączyć się do naszej akcji!!! Kontakt pod adresem: i.krzysko@wp.pl (Iza), ga1985@tlen.pl (Grzesiek). wśród małych pacjentów. W roku ubiegłym udało nam się obdarować ponad 400 dzieci z 5 poznańskich szpitali. Przeprowadzone były liczne kwesty, sprzedaż słodyczy, wypieków, z których cały dochód został przeznaczony na zakup pluszaków. Z roku na rok obejmujemy swoją akcją coraz większą liczbę szpitali, które wypełniają się radością i atmosferą świąt.

W ramach akcji odbędzie się m.in. projekcja filmów w kinie „Rialto”. A już 29 listopada w klubie „Eskulap” odbędzie się wielka impreza andrzejkowa. Dochód ze sprzedaży biletów przeznaczony będzie, oczywiście, na zakup pluszaków! Sprzedaż słodyczy odbędzie się 4 i 5 grudnia 2006 roku, a wizyta w szpitalach będzie miała miejsce 19 grudnia 2006 roku. Akcja organizowana przez Radę Uczelnianą Samorządu Studenckiego, Studenckie Towarzystwo Naukowe, „Młodą Farmację”, Międzynarodowe Stowarzyszenie Studentów Medycyny, Chór AM, Gazetę Studentów „Puls AM” i inne. 26


KLUBY

Puls AM

Co w klubie piszczy? Cz. XIV

„Scena pod Minogą” Tak zwane lanserstwo i snobizm nie są tutaj znane. Należy jednak dodać, że bardziej wymagający klubowicze mogliby tutaj poczuć dyskomfort, bowiem, jak wiadomo, nie każdemu odpowiada klimat tak zwanej imprezy studenckiej. Scena klubu „Pod Minogą” gości wielu niekomercyjnych artystów i wykonawców. Grane są tutaj koncerty na żywo, gromadzące prawdziwe tłumy słuchaczy. Ponadto cyklicznie odbywają się imprezy – w każdy wtorek od godziny 21:00 „Dżem session”, a w niedziele od 18:00 „Session in Jungle”. Muzycznie klub oferuje cały wachlarz przeróżnych brzmień: można tutaj usłyszeć zarówno rocka, jak i house, flamenco, czy muzykę celtycką. Wstęp do „Pod Minogą” jest darmowy, a ceny serwowanych trunków są przystępne, z myślą o „studenckiej kieszeni” (małe piwo 5 PLN, duże 6-7 PLN). Słyszałem już bardzo różne opinie na temat klubu, nigdy nie są one jednak obojętne. „Pod Minogą” przez jednych jest kochane, a przez innych nienawidzone. Mimo iż nie jest to miejsce, które dokładnie odpowiadałoby moim gustom, to jednak polecam je ze względu na panujący tutaj oryginalny i niepowtarzalny klimat oraz prawdziwie gorącą atmosferę. MM Zdjęcia: D.K.

O godzinie 2:00 czy 3:00 rano większość poznańskich pubów jest już zamknięta, natomiast „Pod Minogą” nadal tętni życiem. Lokal ten, mieszczący się na ulicy Nowowiejskiego 8, jest dobrze znany wśród studentów naszego miasta. Na początku, z założenia, było to miejsce spotkań aktorów i wszelkiej maści artystów; obecnie natomiast „Pod Minogą” to komercyjny klubo-pub, w którym bawią się tłumy młodych ludzi. Lokal mieści się w starej kamienicy o niebanalnym wystroju. Czuć tutaj klimat przedwojennych murów, pośród których zainstalowano nowoczesne aranżacje „designerskie”. Klub zajmuje dwie kondygnacje. Na parterze znajdują się dwa bary oraz sporo stolików i kanap. Na piętrze natomiast do wyboru mamy kilka pomieszczeń oraz salę ze sceną, na której odbywają się koncerty. „Pod Minogą” przez dłuższy czas nie zachwycała swoim wystrojem, jednak poznańska konkurencja zmusiła w ostatnim czasie właścicieli do podniesienia poziomu estetycznego miejsca, dzięki czemu lokal nabrał nowych, lepszych barw. Panująca tutaj atmosfera przywołuje bardziej skojarzenie imprezy u znajomych, niż miejsca komercyjnej rozrywki, dzięki czemu można się tutaj poczuć bardzo swobodnie. 27


MUZYKA FILMOWA

Gazeta Studentów

„AN INCONVENIENT TRUTH”

...lekkie szarpanie cienkiej struny naszej świadomości...

Nasz świat ciągle się zmienia. Kiedy przypomnimy sobie, jak wyglądał on niespełna tysiąc lat temu, trudno wręcz uwierzyć w obecny stan naszej cywilizacji. Człowiek przez wieki walki o przetrwanie doskonale podporządkował sobie otoczenie. Niestety, w wielu przypadkach było to związane z ingerencją w środowisko naturalne. Wypalanie amazońskiej dżungli, stosowanie sztucznych nawozów, próby jądrowe, emisja toksycznych oparów do atmosfery przez coraz liczniejsze fabryki, bezpowrotnie zmieniły naszą planetę. Mało kto zdaje sobie sprawę z tego, że właśnie nadszedł czas, abyśmy ponieśli konsekwencje tych zmian. Najpoważniejszą z nich jest, bez wątpienia, globalne ocieplenie. Wiąże się ono z wieloma niepokojącymi zjawiskami, które w ostatnich latach nękają nasz świat. Jednym z najgłośniejszych, był, niewątpliwie, huragan Kathrina, który nie tak dawno sprawił, że Nowy Orlean praktycznie przestał istnieć. O tym wszystkim i jeszcze wielu innych efektach ludzkiej ingerencji w środowisko naturalne, opowiada film „An Inconvenient Truth”. Jest to dokument, będący 28

zapisem kampanii Ala Gore’a, która miała na celu uzmysłowić ludzkości, jak istotnym problemem naszej cywilizacji jest globalne ocieplenie. Nazwisko Gore wielu osobom może kojarzyć się z urzędem prezydenta USA – jest to skojarzenie jak najbardziej właściwe. Jak sam o sobie żartobliwie mówi bohater filmu: „kiedyś byłem następnym prezydentem Stanów Zjednoczonych Ameryki”. Al Gore w roku 2000 był rywalem George’a W. Busha w wyborach na stanowisko prezydenta właśnie tego kraju. Ostatecznie, po dość kontrowersyjnym sądowym rozstrzygnięciu, urząd ten objął Bush, mimo że Gore zdobył większą ilość głosów... W filmie „An Inconvenient Truth” poruszana jest kwestia tychże wyborów, jednak to temat zagrożeń wynikających z efektu cieplarnianego dominuje. Można tutaj zobaczyć fragmenty dość nietypowego wykładu prowadzonego przez Gore’a, które przeplatane są urywkami z jego życia. Miałem okazję obejrzeć ten film i przyznaję, że przedstawiona w nim wizja naszego świata nieco mną wstrząsnęła. Sam obraz pod względem technicznym na pewno nie należy do arcydzieł, ale jego treść jest szokująca i daje sporo do myślenia. Autorem ścieżki dźwiękowej do tego filmu jest niejaki Michael Brook. To postać praktycznie nieznana w świecie muzyki filmowej, bo i przy niewielu filmach pracował. Brook jest rozpoznawany przede wszystkim jako producent muzyczny i świetny gitarzysta. Swego czasu współpracował ze słynnym Brianem Eno, ale wydał także kilka solowych płyt – wśród nich były również soundtracki. Muzyka z filmu „An Inconvenient Truth” zdaje się bezbłędnie definiować styl jej twórcy. Jak już wspomniałem, Brook jest świetnym gitarzystą, który dużo eksperymentuje z tym instrumentem, wydobywając z niego niezwykłe dźwięki. Ta ścieżka dźwiękowa jest tego najlepszym przykładem. W każdej kompozycji pojawia się gitara w naj-


MUZYKA FILMOWA

Puls AM różniejszych odsłonach. Raz jest to gitara klasyczna, raz elektroniczna, a jeszcze innym razem jej dźwięk jest tak bardzo przetworzony elektronicznie, że jedynie w bardzo małym stopniu kojarzy się z tym instrumentem. Takie zabawy z brzmieniem gitary bardzo kojarzą mi się ze ścieżką dźwiękową Davida Holmesa z filmu „Protokół 46”. Tam również podstawę instrumentalną całej muzyki stanowił dźwięk gitary poddany najróżniejszym modyfikacjom. Dzięki takiemu ograniczeniu środków wyrazu, muzyka wydaje się bardzo prosta, ale jednocześnie zyskuje sporo

Michael Brook metafizycznej głębi. Mnóstwo tutaj niedomówień i dźwięków zawieszonych w powietrzu, które kreują nastrój pewnego niepokoju. Jest to muzyka niezwykle skromna, nie tylko pod względem instrumentarium, ale też stylistyki. Michael Brook świadomie zmierza w stronę minimalizmu i ambientu, co nie jest zaskakujące w kontekście jego dawnej współpracy z Brianem Eno. Przypomnę, że Eno jest ikoną muzyki ambient, jako odrębnego gatunku, charakteryzującego się oszczędnością środków i kreowaniem delikatnych pejzaży dźwiękowych. Głównym założeniem takiej muzyki jest kompletne wtapianie się w środowisko i ostatecznie stanie się jego częścią. W rezultacie ambient to muzyka, która, nie powinna być zauważalna, ani zbytnio skupiać uwagi widza, świadomego jednak

jej istnienia. Między innymi taka jest ścieżka dźwiękowa Michaela Brooka z „An Inconvenient Truth”. Nie ma tutaj żadnych tematów czy motywów, a jedynie rozległe pejzaże zalewające słuchacza falą kojących dźwięków. Taka muzyka doskonale spełnia swoją funkcję w filmie, będąc swego rodzaju relaksującym przerywnikiem pomiędzy kolejnymi częściami wykładu Ala Gore’a. Pojawia się ona głównie w scenach przedstawiających prywatne życie „byłego, następnego prezydenta USA” oraz różne krajobrazy pokazujące piękno naszej planety. Także emocje, które kreuje muzyka, są bardzo stonowane, choć oczywiście zauważalne. Nie ma tutaj żadnych patetycznych uniesień, czy skrajnie ponurych brzmień. Całość delikatnie oscyluje między klimatem pewnego skupienia, niepewności a bardziej pozytywnymi i poczciwymi dźwiękami. Nadaje to całej muzyce niezwykłej intymności. Podobne odczucia miałem słuchając muzyki Asche & Spencer zarówno z „Monster’s Ball” jak i „Stay”. Jeśli do tego dorzuci się jeszcze świetne „Million Dollar Hotel”, czy nawet „Brokeback Mountain”, to otrzymujemy pełen obraz charakteru muzyki Michaela Brooka. Czas więc na małe podsumowanie. Nie ukrywam, że taki typ muzyki bardziej do mnie trafia, niż ryk stuosobowej orkiestry i chóru. Muzyka Brooka ma niezwykłą prostotę, która słuchaczowi daje wiele przestrzeni dla własnej interpretacji. Nie ma tutaj przysłowiowego uderzenia w grubą strunę, a raczej lekkie szarpanie cienkiej struny naszej świadomości. To muzyka bardzo intymna, której słucha się w skupieniu i samotności. W tej prostocie tkwi siła muzyki Brooka, ale i jej słabość. Pobieżne przesłuchanie płyty może doprowadzić słuchacza do stwierdzenia, że jest to krążek bardzo monotonny i zwyczajnie słaby. Brak tematów i zróżnicowania instrumentalnego będzie to potwierdzał. Mimo to, całość ma w sobie coś, co wyróżnia tę muzykę z tłumu bardzo podobnych, które obecnie powstają. Trochę jej brakuje do wyżej wymienionych dzieł Asche & Spencer czy „The Million Dollar Hotel”, ale ciągle jest to muzyka warta polecenia. Za to sam film koniecznie trzeba obejrzeć. Zawarta w nim (prawdziwa) wizja przyszłości naszego świata jest co najmniej przerażająca. Film pojawi się w Polsce na DVD pod koniec listopada 2006... Łukasz Waligórski

29


HUMOR

Gazeta Studentów

Humor Witajcie! Przed nami dłuuuugie, ciemne wieczory. Nie przeznaczajcie ich tylko na naukę. Odsyłam do kolejnego akapitu. Sex jest jak nokia (connecting people), Sex jest jak Nike (just do it), Sex jest jak Coca-Cola (enjoy!), Sex jest jak Pepsi (ask for more), Sex jest jak Samsung (everybody is invited), Sex jest jak Peugeot (zaprojektowany, by cieszyć), Sex jest jak TP SA (łączy nas coraz więcej), Sex jest jak Philips (let’s make things better), Sex jest jak Plus (zmieniamy świat na plus), Sex jest jak Era (taaaak, taaaaakkk...), Sex jest jak Jogobella (rozkosz extra dużego...), Sex jest jak Prusakolep (kusi, wabi, neci), Sex jest jak O.B. (O.K.), Sex jest jak Redbull (dodaje skrzydeł), Sex jest jak Milka (daj się skusić), Sex jest jak Mars (krzepi), Sex jest jak Snickers (na co czekasz?), Sex jest jak guma Orbit (podnosi pH w ustach...), Sex jest jak margaryna Kasia (pieczenie to tyle radości), Sex jest jak BMW (radoć z jazdy), Sex jest jak Chupa Chups (musisz je lizać!), Sex jest jak kurs nurkowania jednego z szczecińskich klubów nurkowych (wejdź głębiej). *** Po przyjściu z pracy Franek poczuł, że boli go gardło. W gazecie znalazł adres prywatnego gabinetu lekarskiego. Wsiadł w autobus i niedługo potem stał przed drzwiami gabinetu. Drzwi otwiera żona lekarza. Ponieważ Franka boli gardło, cicho pyta: - Proszę pani, czy jest mąż w domu? - Męża nie ma, chodź pan szybko! *** Lecą wariaci samolotem z doktorem. Nagle awaria jednego silnika, wszyscy złapali się dla równowagi skrzydła. Jeden z nich woła: - Niech jeden z nas się puści to reszta przeżyje. Na to doktor: - Ja to zrobię! I wszyscy wariaci zaczęli klaskać. *** Dlaczego blondynki na wsi szyją mężom kalesony z folii? - Bo pod folią szybciej rośnie. 30

*** Przychodzi blondynka do lekarza i mówi: - Panie doktorze, nie wiem, co mi jest, jak tu się dotknę, to mnie boli, tu jak się dotknę mnie, boli, tu mnie boli i tu też, jak się dotknę, to mnie boli (i tak się babka podotykała w różne miejsca). Lekarz obadał, obejrzał i mówi: - Wiem, co pani jest: ma pani ręce połamane... *** Pewien facet się odchudzał i przyłazi do lekarza i mówi, że jak chudnie, to mu skóra wisi. A lekarz na to: - Pan naciągaj tę skórę i na czubku głowy związuj czarną nitką, potem ta końcówka uschnie i odpadnie. No i facet tak właśnie robił. Po tygodniu mówi do lekarza: - Panie doktorze, pięknie jest, skórę mam gładką, ale wiesz pan... Mam pępek na czole, co trochę mi przeszkadza, no i po drugie zobacz pan, z czego ja mam krawat! *** Przychodzi garbaty do lekarza, a lekarz mówi: - Co się pan tak skrada?? *** Przychodzi baba z zezem do zezowatego doktora. Lekarz mówi: „Proszę wchodzić pojedynczo.” Baba odpowiada: „Ja nie do pana. Ja do tego drugiego.” *** W środku nocy pielęgniarka w szpitalu budzi pacjenta. - Co się stało? Pyta zaspany chory. - Zapomniał pan wziąć tabletki na sen. *** Dzwoni lekarz rodzinny do pacjenta: - Wie Pan, po konsultacjach pańskich wyników badań mam dla Pana dwie wiadomości, jedną dobrą, drugą złą. Od której zacząć? - Może od dobrej... Na co lekarz: - Zostało Panu 24 godziny życia. - I to ma być dobra wiadomość? Przecież ja umieram, czy Pan się nie pomylił? A jaka jest zła wiadomość? Doktor: - Miałem zadzwonić wczoraj. *** Psychiatra mówi do pacjenta: - Mam dla pana dwie wiadomości: dobrą i złą. Ta zła to, że ma pan Alzheimera. - A ta dobra? - Zapomni pan o tym, zanim pan wróci do domu.


Puls AM *** Stoją dwie blondynki przy windzie, jedna mówi: - Zawołaj windę! Blondynka woła - Winda, winda!!! Druga blondynka mówi: - Nie tak, przez guzik! Blondynka łapie swój guzik od bluzki i mówi: - Winda, winda!!! *** Czemu blondynka cieszy się, że ułożyła układankę puzzle w 4 miesiące? - Ponieważ na pudełku napisano: „Od 2 do 5 lat”! *** Jak nazwać blondynkę w szkole wyższej? - Gość. *** Jak zginęła blondynka pijąca mleko? - Krowa usiadła. *** Tonącą w morzu piękną blondynkę uratował przechodzący brzegiem mężczyzna. - Dziękuję, uratował mi pan życie! Z wdzięczności spełnię pana trzy życzenia. - Mam tylko jedno, ale trzy razy... *** Przychodzi blondynka do fryzjera i mówi: - Proszę mnie ostrzyc, ale nie może mi pan ściągnąć walkmana, bo umrę. Fryzjer strzyże, ale w pewnym momencie trąca słuchawki, które spadają. Blondynka umiera. Fryzjer podnosi strącone słuchawki i słyszy: - Wdech, wydech, wdech, wydech... *** Blondynka pyta się na ulicy: - Przepraszam, która jest godzina? - Za piętnaście siódma - odpowiada zagadnięty mężczyzna. Na to blondynka: - Ja się nie pytam, która będzie za piętnaście minut, tylko która jest teraz, baranie!!! *** Blondynka dostała komórkowy telefon. Zabrała go, idąc na zakupy. Stała akurat w warzywniaku, gdy zadzwonił. Odebrała: - Och, cześć Zosiu! - ucieszyła się. - Skąd wiedziałaś, że jestem w sklepie? *** Dlaczego się malujesz? - Żeby ładniej wyglądać. - A kiedy to zacznie działać?

HUMOR *** Jak umierają komórki mózgowe blondynki? - Samotnie... *** Właściciel sex-shopu musiał wyjść na chwilę, więc za ladą zostawił młodego sprzedawcę. Po chwili wchodzi dziewczyna i pyta: - Ile kosztuje ten biały gumowy fiutek? Sprzedawca mówi: - 35$ za białego, 35$ za czarnego. - Hmm... poproszę czarnego, jeszcze nigdy nie miałam czarnego - mówi dziewczyna, płaci i wychodzi. Po pewnym czasie wchodzi Murzynka i pyta: - Ile kosztuje ten fiutek? - 35$ za czarnego, 35$ za białego - mówi sprzedawca. - Hmm... poproszę białego, jeszcze nigdy nie miałam białego - mówi Murzynka, płaci i wychodzi. Po chwili wchodzi blondynka i mówi: - Po ile są u pana gumowe fiutki? - 35$ za białego lub czarnego - mówi sprzedawca. - Hmm... a ten w paski stojący za ladą? - pyta blondynka. - Ten?... no... to jest bardzo specjalny model, kosztujący 180$ - odpowiada sprzedawca. - Poproszę! - mówi zdecydowanym głosem blondynka, płaci i wychodzi. Po chwili do sklepu powraca właściciel i pyta: - No i jak panu poszło? - Wyśmienicie! - odpowiada sprzedawca - sprzedałem jednego czarnego, jednego białego i sprzedałem pański termos za 180$!!! *** Przed automatem z wodą sodową stoi blondynka. Wrzuca monetę, czeka aż szklanka napełni się wodą, wypija, wrzuca monetę i tak bez końca. Ludzie stojący za nią w kolejce niecierpliwią się. - Niech się pani pośpieszy! - Nie ma głupich, ja cały czas wygrywam! *** Dlaczego blondynka spuszcza oczy, gdy chłopak mówi, że ją kocha? - Żeby zobaczyć, czy to prawda. *** Do pracy przyjmują nowego pracownika. - Jak długo był pan w poprzednim zakładzie? - Trzy lata. - Opuścił go pan wskutek wypowiedzenia? - Nie, dzięki amnestii! tkuszczak@wp.pl 31


KRZYŻÓWKA

Gazeta Studentów

Krzyżówka z Wydawnictwem Lekarskim PZWL

Rozwiązanie: Wybieram książkę: ............................................ Imię i nazwisko…….....................................................................................……………………….. Tel./e-mail:.......................................................................................................................................... Zgadzam się na wykorzystanie moich danych osobowych przez Redakcję „Pulsu AM”, zastrzegając sobie prawo do ich sprawdzania i poprawiania. Podpis............................................................................... 32


KRZYŻÓWKA

Puls AM

Poziomo :

Pionowo :

1. pracownik biblioteki 5. thriller 7. tajne w archiwum 11. domek Eskimosa 12. płaci za telefon 13. mieszkaniec Grudziądza 14. przewożenie towarów

1. psi dom 2. kontrolerka 3. budynek dla owiec 4. stan zapamiętania w gniewie 6. tachometr 7. adorator 8. mianownictwo, nazewnictwo. 9. odkurzacz 10. kometka.

UWAGA!!!

W tym miesiącu do wygrania kolejne książki z Wydawnictwa Lekarskiego PZWL! Jest o co walczyć :) Hasło poznacie układając litery od 1 do 12. Rozwiązanie krzyżówki można dostarczyć do Redakcji (dyżur w poniedziałki 18.00 - 20.00), zostawić w portierni w „Eskulapie” lub przesłać sms-em z hasłem i swoimi danymi pod numer: 667 108 055. Czekamy do 4 grudnia! Prosimy podać z rozwiązaniem tytuł książki, która Was interesuje. Wasze zgłoszenie będzie wtedy brało udział w losowaniu tylko tej książki. Ponadto, jeśli nagroda nie zostanie odebrana w ciągu dwóch miesięcy od dnia powiadomienia, przepada i przechodzi na kolejne konkursy. UWAGA! JEDNA OSOBA - JEDNO ZGŁOSZENIE!!! WIĘKSZA ILOŚĆ ZGŁOSZEŃ NIE ZWIĘKSZA SZANSY NA WYGRANĄ! Zwycięzcami konkursu z poprzedniego numeru są: Szymon Spruciński („Choroby zakaźne i pasożytnicze” – Zdzisława Dziubka), Magdalena Skwarek („Lingua Latina ad usum medicinae studentium” – pod redakcją Sabiny Filipczak-Nowicka).

Gratulujemy!!! Podręcznik pierwszej pomocy M. Buchfelder, A. Buchfelder Tłumaczenie z niemieckiego Ludwik Garmada Wydanie IV, 304 strony, 91 ilustracji, oprawa broszurowa, format 145x205 mm Na miejscu wypadku często pierwsze minuty decydują o życiu poszkodowanego. W książce omówiono zasady udzielania pomocy, uwzględniając wszystkie podstawowe zagadnienia niezbędne do wykonywania prawidłowych czynności przed przybyciem lekarza. Ze względu na przejrzystą formę oraz czytelny sposób przedstawienia informacji jest przydatna nie tylko dla uczniów szkół medycznych, lecz także może zainteresować szeroki krąg czytelników. Każdy z nas może być osobą poszkodowaną lub też przyczynić się do uratowania życia innego człowieka. 33


KRZYŻÓWKA

Gazeta Studentów

Kinezyterapia Kazimiera Milanowska Wydanie VI, 272 strony, 167 ilustracji, format 145x205 mm, oprawa broszurowa Jest to kolejne wydanie podręcznika obejmującego całość zagadnień związanych z leczeniem ruchem. Podręcznik jest przeznaczony dla studentów wydziałów fizjoterapii akademii wychowania fizycznego i akademii medycznych, wydziałów fizjoterapii i terapii zajęciowej publicznych i niepublicznych wyższych szkół medycznych i wyższych szkół pedagogicznych oraz dla magistrów rehabilitacji ruchowej i lekarzy specjalizujących się w rehabilitacji. Uwzględnia w nim: podstawy teoretyczne i metodyczne kinezyterapii, zasady prowadzenia ćwiczeń leczniczych, najnowsze metody ćwiczeń leczniczych stosowane w dysfunkcjach różnych układów organizmu.

Biotechnologia farmaceutyczna R. H. Müller (red.), Olivier Kayser (red.) Tłumaczenie z niemieckiego Katarzyna Kiec-Kononowicz, Tadeusz Kononowicz Wydanie I, 416 stron, 82 ilustracje, 29 tabel, oprawa twarda, format 165x235 mm Bez wątpienia biotechnologia należy do najbardziej dynamicznie rozwijających się dziedzin nauki. Do tej pory dopuszczono do obroty kilkadziesiąt leków zawierających substancje czynne uzyskane metodami technologii genowej. Nie sposób też wyobrazić sobie poszukiwania i wytwarzania nowych substancji leczniczych bez stosowania metod biologii molekularnej. Wybitni specjaliści – naukowcy i praktycy – przedstawili w tej książce: zasady formułowania leków wytwarzanych metodami biotechnologicznymi metody biologii molekularnej wykorzystywane do otrzymywania nowych substancji leczniczych, terapię genową somatyczną i mitochondrialną, problemy społecznej akceptacji stosowania biotechnologii farmaceutycznej. Książka umożliwia farmaceutom, biologom, biotechnologom i technologom procesów farmaceutycznych zapoznanie się z najnowszymi osiągnięciami w zakresie biotechnologii farmaceutycznej.

Dołącz do nas!!! Czekamy na wszystkich kreatywnych i pomysłowych studentów z naszej Uczelni, którzy tryskają energią i zapałem! Chcesz pisać, rysować, pomagać w organizacji pracy Redakcji, redagować stronę internetową?

Zebrania mamy w każdy poniedziałek w godz. 18:00-20:00 w siedzibie Redakcji, DS. ,,Eskulap”, pok. nr 3 (koło Administracji, na parterze).

Przyjdź do nas!!! 34



Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.