Czasopismo Studenckie Pryzmat nr 2 Grudzień

Page 1

www.ujk.edu.pl/ibib Nr 2 grudzień 2014

Pryzmat Czasopismo Studenckie

Nasz punkt widzenia

Temat miesiąca:

Kielczanka na okładce Vogue’a historia modelki Patrycji Woźniak str 4-5 Finał akcji „Szlachetna Paczka” str 9

Muzyczne propozycje pod choinkę str 14-15

Student przy garach str 30-31 fot. : facebook.pl

1


2


Wstęp

P

Drogi Czytelniku

ierwszy debiutancki numer naszego czasopisma okazał się dla nas nie lada wyzwaniem. Przez pryzmat doświadczeń, które zyskaliśmy przy tworzeniu numeru pierwszego, w drugi wkroczyliśmy ze spokojem i uśmiechem na twarzach. Zamykając numer listopadowy nie mogliśmy spocząć na laurach, domykanie numeru pierwszego dało nam impuls na przygotowywanie drugiego. I tak zabawa zaczęła się od nowa, znów musieliśmy poruszyć naszymi szarymi komórkami wysilając się przy przygotowywaniu listy tematów. Z pomocą ruszył nam Święty Mikołaj i nadchodzące Święta Bożego Narodzenia, które przypominały o sobie już od listopada. W galeriach handlowych pojawiły się choinki, ulice nabrały światła, zewsząd zaatakowały nas reklamy o prezentach, ozdobach świątecznych itp. Chcąc nie chcąc także w nas wstąpił duch Świąt Bożego Narodzenia, pracowaliśmy niczym małe elfy, prężnie i dumnie chcąc podarować Tobie, Drogi Czytelniku prezent od całej redakcji „Pryzmatu”, nasz wyjątkowy grudniowy numer. Tematem miesiąca będą początki kariery Patrycji Woźniak, czyli jak od zwykłej dziewczyny stała się modelką zdobiącą okładkę „Vogue’a”. Pojawi się także wywiad z młodymi „rekinami biznesu”, opowiemy również o długo wyczekiwanym kierunku medycznym na UJK. Będzie druga część „Dziennika Fit Studentki”. Ukaże się

także relacja z targów „Eco Family”, koncertu zespołu Happysad, a także zjawiskowa wystawa „Luksusowy sklep z biżuterią. Śniadanie z Audrey Hepburn”. W numerze drugim oczywiście nie zabraknie artykułów o tematyce nadchodzących świąt, pojawi się „Świąteczny Konsumpcjonizm”, problem dotyczący polskiej tradycji corocznej rzezi Karpia, oraz artykuł na temat noworocznych postanowień. Mogłabym jeszcze wymieniać i wymieniać, bo naprawdę ten numer tworzyło nam się bardzo dobrze. Nie czuliśmy presji czasu, mimo tego, iż ten numer miał być lepszy niż poprzedni, w co szczerze wierzymy. Staraliśmy się do samego końca utrzymać poziom, który wspólnie założyliśmy i jesteśmy pełni nadziei, że każda strona „Pryzmatu” jest odzwierciedleniem naszej pracy, całego zespołu, bez którego nasze czasopismo nie miałoby prawa bytu. Ludzie tworzący tę gazetę nadają jej sens. Jako redaktor naczelna dziękuję całej ekipie za kawał dobrej roboty. Cala redakcja „Pryzmatu” życzy Wam, Drodzy Czytelnicy zdrowych, radosnych Świąt Bożego Narodzenia w rodzinnej atmosferze, a także udanej Sylwestrowej zabawy. Oby ten Nowy Rok przyniósł nam wiele dobrego.

Do zobaczenia po Nowym Roku !!! ;)

Wydawca: dr Jolanta Dzierżyńska-Mielczarek Redaktor naczelny: Karolina Kornalska Redaktor techniczny: Bartosz Żmuda Korekta: Dominika Łazarczyk Autorzy tekstów: Karolina Kornalska, Dominika Łazarczyk, Maja Krukowicz,Agnieszka Szumska, Anna Grzywna,Krzysztof Kowal, Monika Czerwińska, Aleksandra Piątkowska, Paulina Musiał, Monika Okolus, Piotr Bełtowski, Aleksandra Póltorak, Edyta Jedynak, Aleksandra Gluza, Karol Pakosz, Adriana Lniana, Patrycja Kwaśniewska, Aneta Szypnicka

SPIS TREŚCI KONTROWERSJE Od Skype’a do Vogue’a ..................str 4-5 Studia z dzidziusiem..........................str 6 Licencjonowani alkoholicy................str 7 A niech Cię zmotywują!.....................str 8 Jak grzyby po deszczu.......................str 8 XMAS TIME Jeden za wszystkich wszyscy za jednego.................................................str 9 Świąteczny konsumpcjonizm........str 10 Nie baw się w kata, kup karpia w płatach...........................................str 11 Świąteczny Must Have....................str 12 W służbie społeczeństwu ...............str 13 Sylwestrowy zawrót głowy.............str 13 Coraz bliżej święta......................str 14-15 ZDROWIE&URODA Co jeść żeby nie chorować ?.............str 16 Dziennik fit studentki......................str 16 Eco Family - Zdrowa Rodzina.........str 17 KULTURA&ROZRYWKA This War of Mine..................................str 18 Strefa Hand Made.............................str 19 Happy Kielce, czyli jak Happysad wstrząsnął miastem........................str 20 Sexxbombowy koniec świata.........str 21 Najlepsi przyjaciele kobiety.......str 22-23 Co nowego........................................str 24 STUDENT Medycyna w Kielcach.....................str 25 Młode rekiny biznesu.................str 26-27 Tarragona - rzymskie miasto we wschodniej Hiszpanii.................str 27-28 Pierwszaki z UJK.............................str 29 W tym roku postanawiam, nic nie postanawiać......................................str 29 Czy tradycyjne notatki odejdą do lamusa ?.............................................str 30 Wpływ na to miała także........... str 31-32 SPORT Dziennikarz sportowy - pasja czy zawód?........................................... str 34-35

3


Kontrowersje

Temat miesiąca

Przez Skype’a do Vogue’a Patrycja Woźniak –to nazwisko coraz częściej zaczyna kojarzyć każdy mieszkaniec Kielc i okolic. Nic dziwnego, w ostatnim czasie coraz głośniej jest o pochodzącej ze Strawczyna modelce, która znalazła się na okładce tajlandzkiego wydania Vogue’a. Jej kariera nabiera tempa i być może już niedługo usłyszy o niej cały świat. Patrycja ma dwadzieścia dwa lata i więcej sukcesów na swoim koncie niż niejedna zwyciężczyni „Top Model”. Jak wspomina w jednym z wywiadów dla Echa Dnia, jej kariera zaczęła się zupełnie przypadkiem, na ulicy. Po prostu zaczepił ją człowiek z branży - wizażysta. Banalne, ale stało się. Przypuszczalnie nawet ona sama w tamtym momencie nie wiedziała, jak to się potoczy. Po pierwszej sesji zdjęciowej założyła profil na maxmodels.pl i tak wszystko się zaczęło. Jakiś czas potem odezwała się do niej agencja modelek, co otworzyło Patrycji drzwi

Zdjęcie z oficjalnego profilu Patrycji Woźniak na portalu Facebook fot. :facebook.pl

4

do świata modelingu.


Kontrowersje

fot. :instagram.com/patrycja___w/ Pierwsze, co rzuca się w oczy kiedy patrzymy na jej zdjęcia, to oczy. Patrycja jest właścicielką hipnotyzującego spojrzenia, na które trudno jest nie zwrócić uwagi przeglądając jej portfolio. - Szczerze powiem, że niespecjalnie lubię o tym mówić. Jestem z natury dość skromną osobą i czasem takie komplementy najzwyczajniej mnie peszą. Z biegiem czasu jednak uczę się je przyjmować, bo tych faktycznie jest coraz więcej... Ale to wcale nie jest takie proste. Niemniej jednak to bardzo miłe - mówi w wywiadzie z Katarzyną Denkowską dla portalu maxmodels.pl.

kowała okres mojego rozwoju. I tak też się stało. Postanowiłam zmienić agencję i to właśnie ta nowa zdecydowanie rozszerzyła wachlarz możliwości. Zaczęłam chodzić na coraz większą ilość castingów, aż pewnego dnia otrzymałam telefon z agencji z informacją, że dostałam kontrakt. Tak wszystko się zaczęło. W połowie czerwca trafiłam właśnie do Tajlandii. A dokładnie do jej stolicy, tętniącego życiem i skrywającego masę niespodzianek Bangkoku – opowiada w wywiadzie dla Echa Dnia.

Obecnie Patrycja pracuje dla trzech agencji: Apple Model Management, Moss Model Management i Fashionism, ale to dzięki pierwszej z nich znalazła się na okładce najbardziej prestiżowego pisma o modzie na świecie – Vogue’a. – Do tej pory nie mogę uwierzyć, że moje zdjęcie znalazło się na okładce najbardziej prestiżowego magazynu modowego na świecie. To moja pierwsza okładka tej rangi. Ciężko jest porównać „Vogue’a” do jakichkolwiek innych magazynów mody. Jest chyba (powtórzenie) marzeniem każdej modelki. Myślę, że ta sesja „przykryła” wszystkie moje wcześniejsze dokonania –powiedziała w rozmowie z dziennikarzem TVN24. Casting, który okazał się dla niej przepustką na okładkę Vogue’a odbył się w nietypowy sposób, bo przez skype’a. – Polegało to na tym, że zadzwoniłam do tej agencji w dany dzień, kiedy byliśmy umówieni. Gdy odebrali połączenie ode mnie, po drugiej stronie ukazał się szef i szefowa. Odbyła się rozmowa, musiałam się pokazać w bikini – mówi Patrycja w wywiadzie dla popularnego programu śniadaniowego Dzień Dobry TVN – To było jak normalny casting. Każdy, kto ma chociażby niewielkie pojęcie o świecie mody wie, że dostanie się na okładkę Vogue’a jest niezwykle trudne, ale też otwiera nowe możliwości. Modelki, którym się to udało mają pierwszeństwo na wszelkich castingach, są bardziej doceniane i zauważane. Na pytanie Marcina Prokopa co zmieniło się po tym sukcesie, Patrycja odpowiada: – Wszystko się zmieniło, zaczęłam dostawać poważniejsze oferty. Patrycja jest doskonałym przykładem na to, że nie jest konieczne posiadanie żadnych kontaktów i znajomości, żeby rozpocząć dobrze prosperującą karierę. Nie trzeba też pochodzić z wielkiego miasta i mieć bogatych, dobrze ustawionych rodziców. Czasem wystarczy odrobina szczęścia i ciężka praca.

Dominika Łazarczyk

Osobiście pamiętam Patrycję z lat szkolnych. Chodziłyśmy do jednej szkoły. Nie wyróżniała się zbytnio od innych, nie była specjalnie popularna czy też uwielbiana przez wszystkich uczniów i nauczycieli. Jedyne, co czasem ją odznaczało to styl ubierania. – Patrycja zawsze lubiła dobrze i oryginalnie wyglądać, więc przede wszystkim tym mogła wyróżniać się w klasie – wspomina Patrycja Olczyk, znajoma z gimnazjalnej klasy. - A czy miała zadatki na modelkę to nie wiem. Ciężko stwierdzić, bo w gimnazjum była zwykłą dziewczyną nie wyróżniającą się jakoś spośród innych. Patrycja zawsze miała na sobie coś innego, nieprzeciętnego. Może czasem próbowała się nawet wybić, chociażby biorąc udział w szkolnym konkursie piosenki. Jak widać nie było to konieczne, gdyż mimo przeciętnych wyników w nauce osiągnęła wielki sukces. Przez trzy miesiące Patrycja pracowała na kontrakcie w Tajlandii. Jak tam trafiła? – To dość skomplikowana historia. Przed wyjazdem dużo czasu poświęciłam na wybór agencji. Chciałam coś zmienić, chciałam żeby ta zmiana zapocząt-

Okładka Tajlandzkiego Vogue’a z Partycją Woźniak fot. :instagram.com/patrycja___w/

5


Kontrowersje

Studia z dzidziusiem fot. cozadzin.pl

W

obecnych czasach średnia wieku przyszłych matek się obniża. Zaczynamy uznawać to za pewnego rodzaju normę. Nasze realia wymagają od nas dobrego wykształcenia, abyśmy mogli być w przyszłości kompetentnymi pracownikami. W młodych ludziach drzemie ogromna chęć do poszerzania horyzontów czy samorealizacji. Właśnie w tym celu większość z nich wybiera się na studia. W tej grupie są również młode i przyszłe mamy. Jak sobie radzą z wychowywaniem dzieci? Czy da się pogodzić ze sobą wszystkie obowiązki?

Kiedy jest najlepsza pora na dziecko?

W

iększość z młodych par odkłada decyzję o założeniu rodziny ze względów ekonomicznych, bo nie mają gdzie zamieszkać lub brakuje im pieniędzy. Natomiast niektórzy nie stają przed takim wyborem, ale przed faktem dokonanym, już na samym progu dorosłości i samodzielnego życia. Jedni chwalą sobie taki obrót spraw, uważając, że studia to najlepszy czas na decyzję o dziecku, inni natomiast są temu przeciwni. Ilu ludzi tyle opinii na ten sam temat. Z jednej strony młode mamy mają w sobie dużo energii dla swoich pociech, ale z drugiej mogą czuć się trochę przytłoczone nowymi obowiązkami. Moja przyjaciółka zaszła w ciąże w klasie maturalnej. Wtedy uważała, że jej świat legł w gruzach, że nie uda jej się spełnić marzeń o fizjoterapii. Jednak teraz sama mówi - Nie wyobrażam sobie, żeby moje życie mogło wyglądać inaczej. Z początku byłam załamana, musze to przyznać. Bałam się przyszłości, jak dam sobie radę. Pewne nieżyczliwe osoby oczywiście doradzały mi, mówiąc, że najlepiej jak zostanę z dzieckiem w domu i nie powinnam studiować. Jednak ze wsparciem najbliższej rodziny poszłam na studia i jestem teraz szczęśliwą mamą na trzecim roku. A mało tego, w lipcu zostałam mężatką. Wszystko dzięki mojemu synkowi, pełnia szczęścia. Tak jak mówi moja przyjaciółka, można w sprawie wychowania dziecka liczyć na pomoc bliskich. Z reguły babcie robią to bardzo chętnie i są zakochane w swoich wnukach. Jednak nie każdy ma przyjemność korzystania z pomocy rodziny. Matki których dziecko wychowuje się bez ojca, tracą również kolejną osobę do pomocy. Każdy jednak wie, że o wiele lepiej jest stawiać czoło wszystkich zmaganiom razem.

Studiowanie i wychowywanie

P

ogodzenie ze sobą jakichkolwiek obowiązków bez zaniedbywania innych jest wyzwaniem, co dopiero kiedy mówimy o pogodzeniu macierzyństwa ze studiami. Tak, to jest niewątpliwie trudne do wykonania, aczkolwiek wyko-

6

nalne. Jest kilka sposobów które mogą ułatwić to zadanie. Aby poradzić sobie z obowiązkami i mieć czas na wszystko, możemy postarać się o indywidualny tok studiów, z którego z różnych powodów korzysta wielu studentów. Dzięki temu nie opuszczając zajęć mamy szansę na zliczenie wszystkiego w terminie, przy czym nie zaniedbujemy obowiązków związanych z byciem mamą. Studentka, która spodziewa się dziecka, może też liczyć na pomoc uczelni w postaci urlopu dziekańskiego. Polega on na tym, iż studentka zawiesza studia całkowicie lub częściowo, na okres jednego lub dwóch semestrów. Warunkiem jego otrzymania jest skierowanie podania

do dziekana macierzystego wydziału, na którym studiuje, gdzie zostanie zawarty powód ubiegania się o tego rodzaju urlop. Oczywiście co niektórzy mogą wybrać studia zaoczne, lecz nie jest to opcja dostępna dla wszystkich, jak wiadomo za studiowanie w trybie niestacjonarnym trzeba płacić. Większość studentów wybiera tę możliwość, ponieważ przez cały tydzień chodzą do pracy. Matka z dzieckiem, która w weekendy uczęszcza na zajęcia, a przez cały tydzień pracuję, na pewno musi czuć się wykończona. Trochę łatwiej zaczyna się robić, kiedy dziecko staje się starsze. Można wtedy zapisać je do żłobka, czy do przedszkola. Jednak największym problemem mogą okazać się już wcześniej wspomniane aspekty finansowe. Jak

powszechnie wiadomo student biedny jest, zawsze brakuje mu pieniędzy. Co dopiero kiedy do utrzymania dochodzi mu jeszcze jeden mały człowiek. W tym wypadku praca w CallCenter może już nie być wystarczająca.

P

Trzeba tylko chcieć!

odstawą sukcesu jest przede wszystkim dobra organizacja. Na forach internetowych spotkałam się z wieloma wypowiedziami młodych matek studentek, które potwierdzają to, że jeżeli mamy możliwość skorzystania z pomocy bliskich, odrobine samozaparcia, motywacje i nie załamujemy się tym, że nie damy sobie rady w dwóch rolach jednocześnie, to na pewno sobie poradzimy, a okres macierzyństwa stanie się wtedy najpiękniejszym doświadczeniem w naszym życiu. Podstawą jest tylko wiara w to, ze się uda i dobrze zaplanowany dzień. Wiele z dziewczyn wypowiadających się na forach wyraźnie podkreśla jedną zasadniczą zaletę wczesnego macierzyństwa: kiedy dziecko będzie już odchowane one wciąż będą stosunkowe młode, a to co im umknęło z życia, zdąża jeszcze nadrobić. Wiele z dziewczyn przyznaje, że jeśli nie zostałyby matkami na studiach, pewnie jeszcze przez długi czas odkładałyby decyzję o macierzyństwie. Zawsze pojawiaja się jakieś „ale” i zawsze jest ten ,,nie najlepszy moment’’. Szczególnie w naszym państwie, gdzie zaplecze socjalne jest mało wspomagające. Wiadomo, że wiadomość o dziecku może być dla nas szokująca. Jednak jak przyznaje moja znajoma, jej życie nie mogło by ułożyć się lepiej. Dzięki synkowi szybciej dorosła, ma kochającego męża, w tym roku będzie licencjonowaną fizjoterapeutką. Jak sama przyznała, gdyby chciała zaplanować dziecko, pewnie nigdy nie znalazła by na to czasu. Także młode mamy, te spodziewające się dziecka i te, które swoją pociechę macie przy sobie już kiedy przystępujecie na studia, wszystko wam się uda! Uwierzcie tylko w siebie, w swojego partnera, rodzinę i korzystajcie z macierzyństwa z całych sił, ponieważ nigdy nie przeżyjecie wspanialszych chwil, niż te spędzone z waszym maleństwem. Anna Grzywna


Kontrowersje

A

lkoholizm to choroba która polega na utracie kontroli nad ilością spożywanego alkoholu. Jest to jedno z najczęściej spotykanych uzależnień w Polsce. Ile społeczeństwa cierpi na ten problem? Gdzie kończy się spożywanie z umiarem, a zaczyna nałóg? Dlaczego młodzi ludzie sięgają po alkohol? I wreszcie, czy młodzież akademicką również dotyczy ten problem? W naszej świadomości alkoholik to przeważnie mężczyzna w średnim wieku, leżący w rowie i na odległość cuchnący alkoholem. Nie ma to jak stereotypy. Zazwyczaj nie zdajemy sobie sprawy, że nie każdy uzależniony od razu upija się do nieprzytomności lub wpada w kilkudniowy ciąg. Osoby uzależnione również potrafią pić ,,kulturalnie’’, czyli pozornie nie więcej niż inni pijący, dajmy na to w klubie czy na imprezie. W Polsce przeprowadzono liczne badania na temat spożywania alkoholu wśród studentów. Wyniki są niepokojące, aczkolwiek nie bardzo zadziwiające. Około 40 % studentów przyznaję się, że w ciągu ostatnich dwóch tygodni przekroczyło próg nadużycia alkoholu, który może być szkodliwy dla zdrowia. Z tego 7% mężczyzn, a 3% kobiet pije codziennie. Co za tym idzie, badania wykazały różne negatywne skutki owego nadużywania alkoholu w tym np. pogorszenie stosunków z kolegami, opuszczenie i trudności w nauce.

WSZYSCY PIJĄ TO I JA WYPIJĘ!

Student nie ma łatwego życia. Alkohol niemal prześladuje go, depta mu po piętach. Co rusz napotyka się jakąś okazję do wypicia. Dobrym argumentem jest zdany egzamin, udana sesja, zwykła posiadówka, urodziny kolegi, lub najpopularniejsze ,,weekend jest’’. Alkohol służy wtedy jako substancja rozluźniająca i relaksująca. Po wypiciu stajemy się bardziej otwarci, zabawni, robimy rzeczy które nigdy nie ujrzałyby światła dziennego bez spożycia. Wydawać się może, że jest to już pewnego rodzaju norma, przecież każdy pije. W większości jest jednak tak, że akceptujemy obecność alkoholu i sami go spożywamy, ale nie akceptujemy alkoholików. W różnych ankietach dotyczących alkoholizmu wśród studentów, aż 86% badanych przyznało się, że spożywało alkohol w ciągu ostatniego miesiąca. Pozostaje pytanie ilu z tych badanych powiedziało by o sobie samym jako o osobie uzależnionej? Jak już wspomniałam student nie ma łatwo. Przecież nie grzecznie jest odmówić koledze wypicia kieliszka za

jego zdrowie. Natomiast przerażające jest to kiedy ten właśnie kolega przez miesiąc chodzi upojony alkoholem, bo co rusz ma jakieś okazje, no a kiedy okazję się kończą to przecież trzeba jakoś profilaktycznie zwalczyć skutki długotrwałego nadużycia, w myśl zasady ,,czym się strułeś, tym się lecz’’. Alkoholizm, jak już wspominałam, jest chorobą. Żeby się uzależnić wcale nie trzeba pić codziennie. Według badań wynika, że wcale nie musimy popadać w ciągi i zawalać codzienne sprawy, żeby mówić o sobie jako o osobie uzależnionej, wystarczy już to, że po alkohol sięgamy regularnie co każdy weekend.

Alkoholizm jest chorobą bardzo złożoną. Składa się z kilku etapów przejściowych, a mianowicie: 1. Epizodyczne picie nadmierne 2. Nawykowe picie nadmierne 3. Nałóg alkoholowy 4. Alkoholizm inny i nieokreślony. Żeby odpowiedzieć na pytanie czy problem alkoholizmu dotyka studentów, trzeba skupić się na częstotliwości spożywania alkoholu i jego ilości. Trudno po zastanowieniu jednak nie potwierdzić tego, iż raczej żaden weekend studencki nie może obyć się bez ,,procentów’’. Czas studiów to czas eksperymentowania, poczucia pierwszej w życiu wolności i niezależności. Pragniemy wykorzystać go najlepiej jak to możliwe, w czym często towarzyszy nam właśnie alkohol. Sięgamy po niego, ponieważ

fot. jakiprezent.pl

Licencjonowani alkoholicy chcemy być akceptowani przez otoczenie. Chcemy być lubiani i robić to, co robią inni, żeby do nich pasować. Ulegamy różnym wpływom. Młodość zawsze tłumaczy się tym, że musi się wyszumieć. Dlatego wykorzystuje się lata beztroski. Trzeba uczyć się na własnych błędach, przeżyć wszystko po swojemu. Rzecz jasna zgadzamy się z tym. Niestety bywa i tak, że błędy młodości odbiją się w naszej przyszłości i dorosłym życiu. Może okazać się, że nie będziemy potrafili funkcjonować bez ,,jednego głębszego’’ czy weekendowego wypadu na piwo. Wszystko jednak zależy od siły psychicznej i podatności człowieka na wpływy obce i otoczenie. Oczywiście istnieją różne rodzaje picia, poprzez weekendowe imprezowanie, aż do codziennego upojenia. Choć może to wydawać się trudne do zaakceptowanie, każdy sposób może doprowadzić do uzależnienia. - Mamy studentów -alkoholików, którzy popijali sobie weekendowo, a później już tylko czekali na imprezy. Studia się już nie liczyły, tylko imprezy - mówi Wiesław Pabian, kierownik i terapeuta Poradni Leczenia Uzależnień w Gliwicach.- Zresztą jak taki student-imprezowicz w nocy popije, skończy nad ranem, to nie jest w stanie iść na wykłady. Studenci-alkoholicy istnieją, mamy takie osoby wśród naszych pacjentów. Studenci są bardzo narażeni na wszelkiego rodzaju używki poprzez częste przebywanie w towarzystwie gdzie na przykład przelewa się alkohol. Pan terapeuta przedstawił nam problem jako, jego zdaniem, absolutnie obecny w życiu studentów, jak również bardzo poważny. Z własnych obserwacji wnioskuję, że w analizowanych badaniach jest jednak wiele prawdy. Studenci pili, piją i pić będą, ponieważ uważają to za swoje prawo i przywilej. Nie można zaprzeczyć, że wielu z nich zapewne ma lub będzie miało problem z odstawieniem alkoholu, jak zarówno wielu z nich pije, ponieważ twierdzi, że potrafi się kontrolować: świadomie sięga po alkohol i świadomie może go odstawić. Należy się zastanowić czy skala problemu jest aż tak przerażająca, że można ją uznać za problem studentów w ogóle? Nie można osobę spożywającą alkohol od razu nazywać uzależnionym, ale również nie można tego wykluczyć. Studenci są jednakże grupą licznie i chętnie nadużywającą napojów wyskokowych, co oczywiście nie ulega żadnej wątpliwości. Każdemu pozostaje postawić sobie szczere pytanie przed samym sobą, czy ten problem mnie dotyczy? Jeżeli odpowiedź okaże się twierdząca należy poszukać pomocy i wsparcia w poradzeniu sobie z tym częstym w naszym kraju problemem.

Anna Grzywna

7


Kontrowersje

A niech Cię zmotywują! Kiedyś słowo Coaching oznaczało – trening, warsztat bądź terapię. Dziś staje się, obsesją większości ludzi na świecie.

S

trony internetowe pękają w szwach od ogłoszeń dotyczących coachingu. Do każdej sfery życia, zaczyna nam być potrzebny ktoś taki jak coach. Czy to, jeżeli chodzi o pracę w dużych korporacjach, czy o sprawy płciowe, potrzebujemy motywacji. Pozostaje tylko pytanie, czemu sami nie potrafimy się zmotywować? Dlaczego obcy człowiek ma większy wpływ na to jak siebie postrzegamy niż rodzina czy nawet my sami? Metoda coachingu, narodziła się ok. 50 lat temu w Stanach Zjednoczonych, gdzie wśród masy niezadowolonych swoją terapią u psychologa amerykanów, pojawił się pomysł, by przestać analizować przeszłość, a zacząć skupiać się na teraźniejszości. Coraz częściej, usłyszeć można było wtedy, iż warto precyzyjnie planować przyszłość i zacząć inwestować i pielęgnować swoje talenty. Do teraz są to hasła przewodnie, wykładów motywujących. Sesje z niewykształconymi, przeprowadzonymi z ulicy, mentorami pozytywnego myślenia okazały się pomocne. Lepiej od wykształconych psychologów, radzili oni sobie z problemami tłumu. Początkowo z ich usług korzystano sporadycznie, ale w latach 80 nastał prawdziwy boom na ich metody. Dyrektorzy firm wynajmowali, samozwańczych propagatorów pozytywnego myślenia i motywacji by przeprowadzali seanse z ich pracownikami. Nikt wtedy nie

sprawdził jak bardzo poprawiała się wydajność tak przeszkolonej kadry, ale wszyscy utrzymują, że taka poprawa faktycznie nastąpiła. Około 9 lat temu, coaching rozpowszechnił się również w Polsce, był on już na innym poziomie niż ten wcześniej wspomniany, gdyż wykłady zaczęli prowadzić ludzie, którzy prze-

fot. weheartit.com szli odpowiednie szkolenia z dziedziny psychologii społecznej i sposobów oddziaływanie na umysł człowieka. Obecnie są nawet studia, po których możemy stać się zawodowymi coachami. Popyt na trenerów ciągle rośnie, dzięki odpo-

wiednim metodom sprawiają, że ludzie są bogaci, zaczynają rozwijać swoje pasje i spełniać się w każdej sferze życia. Lecz czy faktycznie wiedza, którą nam przekazują jest warta swojej ceny? Przecież już od najmłodszych lat uczymy się wiary w siebie i własne możliwości. Pracujemy nad sobą i każdego dnia musimy się w większym lub mniejszym stopniu motywować. Jednak istnieje przeświadczenie, że bez kogoś, kto przysłowiowo „stoi nam nad głową” i pilnuje, byśmy trzymali się planu, przestajemy się starać. Tak jak z treningiem fizycznym tak i tu, jeżeli przestaniemy raz w tygodniu wysłuchiwać od obcego człowieka, jak zmienić nasze życie to nie ruszymy z miejsca. Jedno jest pewne, wszystko, co ma na celu rozwijanie osobowości, jest w gruncie rzeczy dobre. Każdy impuls, który pozwoli nam na ruszenie do przodu i spełnianie marzeń, może być wartościowy. Trzeba tylko pamiętać, że nie zawsze coś, co proponują kolorowe czasopisma i atakujące nas ze wszystkich stron internetowe reklamy, jest nam tak naprawdę niezbędne. Bo sami jesteśmy „kowalami ” swojego losu i żaden trener nie nauczy nas jak wierzyć w siebie, dopóki sami nie docenimy wszystkiego, co nas otacza. Ola Piątkowska

Jak grzyby po deszczu..

M

inęły czasy, kiedy osiedlowe sklepiki oblegane były przez klientów. XXI wiek to era dyskontów, oferujących większy wybór towarów i niższe cenny. Jak w tym wszystkim odnajdują się małe sklepy, które nie mają szans konkurować z dyskontami czy też supermarketami?

Polska w tym również województwo świętokrzyskie zalane zostało przez dyskonty spożywcze takie jak: Biedronka, Lidl, Lewiatan itp., które wyrastają ,, jak grzyby po deszczu”. Dyskonty monopolizują rynek. Prezes Polskiej izby Handlowej Waldemar Nowakowski twierdzi, że w miejscowości liczącej niecałe 17 tys. mieszkańców znajduje się pięć sklepów dyskontowych, a mniejsze placówki bez szans na konkurowanie upadają. Kiedy zapytamy przypadkowo napotkanych kielczan: - Gdzie najczęściej Pan/Pani robi zakupy spożywcze? Większość z nich odpowiada: - W dyskoncie typu ,,Biedronka’’. -Co Pana/Panią zachęca by robić tam zakupy? -Niższa cenna. W dobie kryzysu każdy grosz się liczy-odpowiadają W 2008 r., według danych firmy badawczej PMR, sieci dyskontowe miały 7,7%. udział w rynku handlowym. W 2013 r. było to już 17,4%, a w tym, jak prognozują analitycy, mogą przekro-

8

czyć 18%.Jak szacują eksperci, przychody Biedronki przekroczyły za 2013 r. 30 mld zł. W 2012 r. wyniosły 28 mld zł. Biedronka jest też jedną z najpopularniejszych polskich marek – została pięciokrotnie nagrodzona prestiżowym tytułem Superbrands, zajmuje też 3. miejsce w rankingu najcenniejszych polskich marek dziennika „Rzeczpospolita”. Wszyscy wiedzą gdzie w okolicy znajduje się najbliższa ,,Biedronka”, co nie powinno dziwić, bo w samych tylko Kiecach jest ich 8, a niedawno na ulicy Szajnowicza – Iwanowa, na przeciwko Pasażu Świętokrzyskiego otwarta została kolejna, już 9. To jeden z najlepiej rozwijających się dyskontów nie tylko w Świętokrzyskim. W całej Polsce jest około 2400 sklepów Biedronka i planowane są kolejne otwarcia. Czy ktoś z zapytanych wiedział gdzie jest sklep ,,Poziomka”? -Nie, ponieważ to mały osiedlowy sklepik w Kielcach , który nie kusi ogromem promocji, a reklama z jego prezentacją nie wisi na co drugim przystanku. Jak ma przetrwać na rynku, kiedy mało kto o nim słyszał, a jego dotychczasowi klienci zaczęli robić zakupy w dużych sklepach?. Gdy w godzinach szczytu miedzy 13 a 16 pójdziemy robić zakupy w dyskoncie spożywczym nieco się zdziwimy: tłumy ludzi, kolejki do kasy jak za komuny, porozwalane produkty-na pewno nie zachęcają by robić w nim zakupy. To wszystko nam nie straszne, gdyż przyciągają nas

tam niższe cenny. Kto nie zna promocji typu: super okazja, hit tygodnia czy cenna dnia. Biedronka wyszła na potrzeby klientom i uruchomiła płatność kartą, co wcześniej nie był możliwe. By nas zachęcić do robienia tam zakupów jesteśmy informowani, że 9 na 10 produktów spożywczych dostępnych w Biedronce pochodzi z Polski. Dziś bardzo dokładnie ,,oglądamy” każdą złotówkę. Sentymenty klientów ustępują więc chłodnej kalkulacji. Wielu z nich chodzi do osiedlowego sklepu już tylko z przyzwyczajenia albo po szybkie, „interwencyjne zakupy”. Taka sytuacja w branży handlowej powoduje, iż osiedlwe sklepy muszą ogłaszać upadłość, bo nie są wstanie utrzymać się na obecnym rynku. Dlatego też małe sklepiki ,, padają jak muchy”, nie mogą zatrzymać przy sobie potencjalnego klienta, który woli robić zakupy w supermarketach i dyskontach, ponieważ lepiej mu się to opłaca. Monika Czerwińska


Xmas Time

Jeden za wszystkich wszyscy za jednego!

P

rojekt Szlachetna Paczka istnieje już od czternastu lat i co roku pomaga ubogim godnie spędzić święta. Ten wyjątkowy dla wszystkich czas, jakim jest Boże Narodzenie, jest doskonałym pretekstem na to, by zapewnić pomoc tym, którzy najbardziej jej potrzebują Jak zrobić paczkę? Szlachetna Paczka jest projektem pomocy bezpośredniej. Zasady są bardzo proste. Każdy, kto chce pomóc, może przygotować paczkę. Po pierwsze wybieramy rodzinę z internetowej bazy otwartej już od 22 listopada. Potem szukamy większego grona osób chętnych do pomocy. Im więcej tym łatwiej zebrać potrzebne fundusze. Oczywiście najważniejszym krokiem jest przygotowanie paczki, która będzie zawierała potrzeby i marzenia rodziny. Wszystko to znajdujemy w opisach przygotowanych przez wolontariuszy. Następnie dostarczamy gotową paczkę do magazynu w naszym mieście. – Kiedy już przyjeżdża się do rodzin z paczkami to jest niesamowicie. Jak widzi się ta nieopisana wdzięczność i słyszy się pytanie: „To wszystko dla mnie? To przecież za dużo” – opowiada Paulina Kaleta, która w projekcie uczestniczy już od kilku lat – Jeszcze towarzyszy przy tym wzruszenie, że jesteś łącznikiem tego całego zdarzenia, że widzisz te wszystkie emocje. To jest najlepsze podziękowanie dla mnie jako wolontariusza, że to co robię ma sens i znaczenie dla kogoś i mogę go uszczęśliwić. I mimo, że czasem jest nie po drodze i masz dość systemu i koordynatorów, którzy czepiają się, że coś źle napisałeś i musisz to zmienić, mimo, że wiesz jak to powinno wyglądać, to ten finał jest tego wart.

Papież Franciszek też pomaga W tym roku nawet sam papież postanowił wspomóc projekt. Przygotował pomoc dla małżeństwa wychowującego ośmioro dzieci. Napisał też do rodziny osobisty list. O Szlachetnej Paczce Franciszek dowiedział się od jałmużnika papie-

skiego bp. Konrada Krajewskiego. Paczkę w jego imieniu przekazał nuncjusz apostolski –Celestino Migliore.

wolontariuszy, zgłosiło się dwunastu. W ostateczności stanęło na 11 wolontariuszach i 2 wspomagających. Odwiedzili 38 rodzin, ale do projektu zakwalifikowało się 25. Trzynastu darczyńców wybrało swoje rodziny. Z magazynu w Gliwicach paczki przyjechały do nas w dwóch tirach – wyjaśnia Dorota Rogula, wolontariusz Szlachetnej Paczki ze Strawczyna.

Komu pomaga Szlachetna Paczka

fot. : naszepiaseczno.pl Paczka w liczbach W tej edycji pomoc otrzymało 19 580 rodzin, a 12 000 wolontariuszy, działało w 570 lokalizacjach w całej Polsce. Dane z 14 grudnia pokazują, że łączna wartość pomocy w tym roku wynosiła 27 496 448 złotych! A dostarczono dopiero 58% przygotowanych paczek. Dla porównania w 2013 roku liczba rodzin, które znalazły swoich darczyńców wyniosła 17 684. Jak widać tendencja jest rosnąca i z każdym rokiem Polacy pomagają z większym zaangażowaniem. - Paczka zaczyna się zaraz po poprzedniej edycji. W Strawczynie rozpoczęła się w kwietni, gdy okazało się, że nie ma jej w Piekoszowie. Czerwiec, sierpień zbierałam historie rodzin ze szkół, od sołtysów i z GOPSu. Miałam ich 51. W sierpniu ruszyła nieoficjalna rekrutacja

Do projektu włączone są rodziny, które znalazły się w trudnej sytuacji materialnej. Wolontariusze zwracają szczególną uwagę na historię rodziny, dochód przypadający na jedną osobę oraz postawę, czyli czy rodzina podejmuje jakieś kroki, żeby zmienić swoją sytuację. Określają ją kategorie takie jak na przykład: niepełnosprawność dziecka bądź jednego z członków, starość, wielodzietność. - Miałam rodzinę która nie posiadała lodówki i wszystkie produkty żywnościowe zostawili na ganku, przed oknem, ale i tak dużo rzeczy się psuło. Bałam się, że nie znajdzie się darczyńca, ale po kilku dniach się znalazł i kupił ogromną lodówkę! Czterech chłopców, którzy tam byli, odtańczyli taniec szczęścia jak ją zobaczyli! – wspomina Paulina Kaleta. Pomagać jest łatwo, wystarczy tylko chcieć. Największą nagrodą będzie świadomość, że po części zmieniliśmy czyjeś życie. Ta edycja jest już zakończona, ale za rok Szlachetna Paczka znów ruszy, tak więc w myśl hasła „Jeden za wszystkich wszyscy za jednego” pomagajmy, bo warto. Dominika Łazarczyk

9


Xmas Time

Świąteczny konsumpcjonizm W

ielkimi krokami nadchodzi okres bożonarodzeniowy. Czas odpoczynku, biesiadowania, obdarowywania się prezentami.. Okres świąt to moment kiedy szastamy pieniędzmi. Co jeśli ich nie mamy? Odpowiedź jest prosta- pożyczamy. Pomocną ręką wyciągają do nas znajomi, ale także banki, które oferują szybkie kredyty świąteczne. Żyjąc magią świąt nie zaprzątamy sobie głowy pytaniem- Jak oddać pożyczone pieniądze , kiedy ledwo starcza nam na codzienne wydatki? Czy warto dać się ponieść konsumpcyjnemu szaleństwu i wydawać więcej niż się posiada?

a gratisowe foremki do ciasteczek dołączone do niego tak naprawdę są zbędne , bo mamy takich wiele, stają się jedynie niepotrzebnymi rupieciami w kuchni i pewnie niedługo znajdą się w śmietniku z napisem ,,Plastik”. Za całość zapłaciliśmy ,,tylko” albo ,,aż’’ 15 zł, biorąc pod uwagę że okras przedświąteczny zaczyna się tuż po 1 listopada takich zakupów możemy zrobić wiele, co w późniejszym czasie może dać pokaźną sumę, bo nie kupujemy tylko żywności ale również ubrania, różnego typu sprzęty domowe, których cenna jest o wiele wyższa. Sieci handlowe stają na głowie abyśmy zatracili się w świątecznej atmosferze, chcą oderwać nas od otaczającej rzeczywistości, gdyż tylko w tedy możemy oddać się szałowi zakupów. Marketingowe zagrania takie jak ozdobione witryny sklepowe, lecące w tle kolędy, mikołaje, dużo światełek czy też pięknie ubrane choinki, stojące prawie w każdy sklepie dają nam do zrozumienia, że zaczęły się święta i nie ma co sobie żałować, przecież musi być,, na bogato”.. – W święta nie oszczędzam , są przecież raz do roku warto odkładać przez cały rok tak jak ja to robię, żeby później starczyło na wszystko. Najwięcej wydaję na żywność, ale o prezentach też nie zapominam.

Jak wynika z badań Deloitte z 2014 roku przeciętny Polak planuje wydać w tym roku na Boże Narodzenie średnio 1158 złotych, gdzie dla wielu będzie to powód do zaciągnięcia pożyczki. Banki prześcigają się w ofertach tzw. kredytów na święta a my w szale świątecznego amoku stajemy się dla nich łatwym celem. Pożyczoną gotówkę nagminnie wydajemy na nieprzemyślane produkty, które tak naprawdę nie są nam potrzebne. Chociaż jak wypływa z przeprowadzonej analizy TNS OBOP dla Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów Polacy z reguły planują świąteczne zakupy – przede wszystkim produktów spożywczych – 92% oraz prezentów i ozdób świątecznych – 86%. Często przed udaniem się do sklepu przygotowujemy listę zakupów. 75% z nas robi spis produktów spożywczych, a 60% – prezentów i dekoracji. Spis najbardziej potrzebnych rzecz nie chroni nas jednak przed zakupami spoza listy. W przypadku produktów spożywczych 35% wkłada do koszyka produkty wcześniej nieplanowane. Ponadto aż 10% kupujących dokonuje wyboru, zapominając o wcześniej starannie przygotowanym zestawieniu. Dlaczego ulegamy zjawisku, jakim jest nadmierny świąteczny konsumpcjonizm? Jedną z przyczyn jest to, iż jesteśmy podatni na wszelkiego rodzaju gratisy, promocje, których nie brakuje w tym czasie. Slogany typu ,,kupujesz jeden drugi otrzymasz gratis” lub ,, Mega promocja!!! Tylko w święta 30% taniej” działają na naszą wyobraźnie, Pod pozorem kupienia czegoś taniej lub otrzymania coś gratis, nabywamy produkt którego tak naprawdę nie potrzebowaliśmy, ale przecież trudno przejść obojętnie obok takich okazji. Podświadomość mówi nam ,że zrobiliśmy interes życia ale kiedy już wrócimy do domu i zaczniemy myśleć trzeźwo, rozumiemy iż wpadliśmy w pułapkę. Zastanawiamy się po co kupiliśmy opakowanie Szyld piernika , za którym nie przepadamy i prawdopodobnie nakarmimy nim miejscowe gołębie,

10

- A ile wydaje Pani na organizacje świąt? - Myślę że łącznie to uzbiera się tak koło 1400 zł.- mówi klientka jednej z kieleckich galerii handlowych. Pomimo że jesteśmy informowani o panującym kryzysie, i wskazane jest ,,zaciśnięcie pasa” , w czasie świąt nic sobie z tego nie robimy. Dla handlowców to jeden z najlepszych okresów w roku- Więcej klientów mamy już z końcem listopada, chcą oni uniknąć kolejek tuż przed świętami. Koło 20 grudnia sprzedaż wrasta o 40%- twierdzi ekspedientka jednego ze sklepów w galerii ,, Echo” w Kielcach. Dla wielu święta Bożego Narodzenia zaczęły kojarzyć się z kolejkami do kasy, koszami zakupowymi wypełnionymi po brzegi, brakiem miejsca parkingowego, tłumem który jest wszechobecny w każdym sklepie. Skutkiem nadmiernego konsumpcjonizmu jest marnowanie żywności. Jak podają dane Eurostatu z 2006 roku, opublikowane w raporcie Komisji Europejskiej w październiku 2010 r., marnuje się blisko 9 mln ton żywności. Produkcja odpowiedzialna jest za marnowanie blisko 6,6 mln ton odpadów żywnościowych, gospodarstwa domowe ponad 2 mln ton, natomiast inne źródła to 0,35 mln ton. W Polsce do wyrzucania niespożytej żywności przyznaje się 35% badanych (Millward Brown SMG/KRC na zlecenie Federacji Polskich Banków Żywności, wrzesień 2014 r.) Zjawisko to nasila się szczególne przed okresem świąt, kiedy kupujemy więcej niż potrzebujemy, nabywamy produkty nie patrząc na ich datę ważności. Hasło ,,Zastaw się, a postaw się’’ na dobre zaistniało w tradycji świąt. Obraz stołu świątecznego uginającego się pod naciskiem jedzenia nie jest nam obcy. Kiedy już zaczynamy biesiadować przy suto zastawionym stole, zazwyczaj pada pytanie ,, Kto to wszystko zje”? Zamiast dla cztero osobowej rodziny przygotowujemy jedzenia dla ośmiu domowników, dwa razy tyle niż potrzeba. I co robimy w takiej sytuacji? Schemat jest prosty: jemy bez kres, by potem oddać się w szał poświątecznemu odchudzaniu albo wyrzucamy to czego nie zdołamy zjeść. Święta Bożego Narodzenia to wyjątkowy czas. Coraz częściej zapominamy o idee jaką ze sobą niosą, i koncentrujemy się na ich materialnym aspekcie. Kupujemy na potęgę nie zważając na to czy nas stać czy nie. Prześcigamy się w dawaniu różnorodnych prezentów, kierując się zasadą by był jak najdroższy bo co drogie to dobre. Zamiast objadać się nadmiernie warto zachować umiar, aby potem nie wpaść w błędne koło jakim jest poświąteczne odchudzanie. Tradycyjne święta przechodzą powoli do lamusa, zastępują je ,,nowoczesne” w których na pierwszym miejscu stawia się pieniądz, który nas reklamowy ze świątecznymi rabatami uszczęśliwia, bo dzięki niemu możemy kupować fot. : M. Czerwińska więcej i więcej. Monika Czerwińska


Xmas Time

Nie baw się w ka a, kup karpia w pła ach!

Co roku w okresie przedświątecznym wzrasta sprzedaż ryb, a w szczególności karpia. Polska Organizacja Handlu i Dystrybucji oszacowała , że w 2013 roku na święta Polacy kupili nawet 20 tys. ton karpia. Na grudzień i listopad przypada około 90 % jego spożycia. Ważny jest ich transport i sprzedaż w hipermarketach czy na stoiskach ulicznych. Nagminnie spotykamy się z bestialskim traktowanie tych zwierząt, zapominając, że one tez cierpią. Nadmiernie stłoczone, pakowane żywe do worków foliowych, niepotrzebnie ranione czy też zabijane na oczach dzieci to tylko niektóre obrazki jakie możemy spotkać przed okresem świątecznym . Co roku tony karpi przewożone są bez wody. Jednak obrońcy praw zwierząt nie pozostają bierni takim sytuacją. Jedną z organizacji upominających się o ich prawa jest Klub Gaja, którego założeniami są zmiany postaw społecznych i przyzwyczajeń konsumenckich w celu ograniczenia cierpień żywych karpi. Klub Gaja jest członkiem OCEAN2012 – międzynarodowej koalicji na rzecz reformy europejskiej Wspólnej Polityki Rybołówstwa. Proponuje on abyśmy kupowali karpa z lodu czy

chłodni , co ma zmniejszyć cierpienie zwierząt. Klub Gaja tworzy kampanie, których zadaniem jest zwrócenie uwagi społeczeństwa na los karpi: organizuje akcje i happeningi, wysyła co roku listy i petycje do administracji publicznej. Działania te zwiększyły kontrolę weterynaryjną i handlową w punktach sprzedaży, wyegzekwowały aby zabijanie ryb nie odbywało się na oczach klientów oraz by trudnili się tym sprzedawcy przeszkoleni do wykonywania takich czynności.,, Nie baw się w kata, kup karpia w płatach’’, ,, Ryby maja głos”, ,,Jeszcze żywy karp” to przykładowe slogany tworzone na potrzeby kampanii. Biorą w nich udział znane osobistości m.in. Magdalena Różczka, Magdalena Popławska, Julia Pietrucha, Bartłomiej Topa, Magdalena Kumorek, Maja Ostaszewska. W 2009 roku Sejm, na wniosek Klubu Gaja, znowelizował Ustawę o ochronie zwierząt. Zmieniony art. 2 wskazuje, iż ustawa chroni także ryby, tak jak wszystkie kręgowce, które odczuwają ból, strach i stres. Przypadki pakowania żywych ryb do foli, w płatach a także trzymanie ich

Stoisko oferujące ryby fot. Monika Czerwińska

fot. : www.twojezaglebie.pl

Z czym kojarzą nam się święta Bożego Narodzenia ? Dla Polaków symbolami świąt na pewno są: choinka, opłatek, szopka ale również karp. Większość polskich rodzin nie wyobraża sobie wigilijnej wieczerzy bez karpia na stole. Dlatego też coraz więcej organizacji walczy o humanitarne traktowanie tych zwierząt.

w stłoczonych i w zbyt małych basenach mogą być od tej pory zgłaszane m.in. inspekcji weterynaryjnej. W 2011 r. pod petycją do Głównego Lekarza Weterynarii w sprawie humanitarnej sprzedaży ryb podpisało się ponad 1,5 tys. osób, a Prokurator Generalny wystosował pismo do wszystkich prokuratur w Polsce o uznania humanitarnych postaw wobec masowej sprzedaży ryb.- Nie wyobrażam sobie świąt bez karpia. Karp na świątecznym stole to rodzinna tradycja. Nie kupuje karpia żywego, nie umiałabym go zabić, mogłabym zrobić to źle i zadać mu cierpienie. Jestem zwolenniczką wszelkiego rodzaju kampanii które walczą o prawa zwierząt. Kiedy widzę uliczną sprzedaż karpi, gdzie są zabijane na oczach ludzi jestem przerażona. Co mam odpowiedzieć swojej 6 letniej córce, która kiedyś była świadkiem takiego zdarzenia, na pytanie,, Mamusiu a ta rybkę to nie boli”?- mówi 32- letnia kielczanka Pomimo ostrej nagonki w ostatnich latach na barbarzyńskie traktowanie karpi starsze pokolenie pozostaje ciągle wierne tradycji i na święta kupuje żywego karpia , który później , często nieumiejętnie zostaje pozbawiony życia. Optymistyczne jest to, że młodzi ludzie powoli zaczynają rozumieć, iż w tym wszystkim nie chodzi abyśmy przestali jeść karpia na święta , odchodząc zarazem od tradycji. Trzeba zwrócić jednak uwagę jak są przetrzymywane i traktowane, pamiętać, że to również zwierzęta, które też odczuwają ból. Monika Czerwińska

11


Xmas Time

Świąteczny J

uż wkrótce usłyszymy w radiu "Last Christmas", a ulice naszych miast rozświetlą kolorowe światełka. Co jednak w tym okresie na siebie założyć? Jak w tani i szybki sposób wyglądać niczym milion dolarów ? Ogromna ilość fasonów z lat 90 powraca do nas dziś. W sklepach, w okresie świątecznym, znajdziemy masę nowości modowych w atrakcyjnych cenach.

i sweterka w serek. Do takiej stylizacji warto dopasować rozpinany płaszcz i wysokie buty. Ważne aby kolory w tym sezonie były stonowane zarówno u pań jak i panów. Jeżeli jednak lubimy bawić się kolorami uważajmy, aby nie mieszać ich ze sobą. U panów kolory mogą pojawić się na koszulach czy swetrach, dół looku może być bazą do stylizacji.

WOMEN ZONE

W tym sezonie kobiety stawiają na ubrania oversize. Każda będzie wyglądała w nich dobrze, nawet te z nas, które czują, że mają kilka kilogramów więcej. Na co dzień możemy wybrać dopasowane jeansy a do nich zwykły top i sweterek oversize. Dużym zainteresowaniem cieszą się również płaszcze w tych fasonach. Na specjalną okazję wybrać można wełniany lub kaszmirowy sweter w odcieniach beżu, bieli czy szarości, idealnie dopasujemy go do rozkloszowanej spódnicy za kolano. Do nich delikatne dodatki w postaci biżuterii, plus modna kopertówka i eleganckie szpilki. To sposób na szybki, tani i bardzo kobiecy look. Sieciówki oferują nam w okresie świątecznym tak atrakcyjne promocje, że zestaw o którym mowa można kupić za około 100zł. Większość ubrań z takiej stylizacji każda z nas ma na pewno w swojej szafie.

MEN ZONE

Moda męska to zawsze prosta sprawa. Mężczyźni nie przywiązują do niej tak dużej wagi jak kobiety. Dla panów jednak też pojawiają się pewne rady jak wyglądać męsko i jak sprawić, aby każda kobieta goniła nas wzrokiem. W looku codziennym warto postawić na prostotę. Jeansy będą idealną bazą do eleganckiej koszuli bez wzorów

STREFA ŚWIĄTECZNYCH PREZENTÓW

KIDS ZONE

Można pomyśleć, że ubranka dziecięce to pajace, piżamki, body, jednak coraz częściej moda dziecięca inspirowana jest na stylizacjach dorosłych. Te same formy i wzory opierane są na najbardziej znanych projektach. Powstaje mnóstwo butików, gdzie zakupić możemy świetnej jakości ubranka, mało spotykane w sklepach sieciowych. Dzieci jednak, zwłaszcza te najmłodsze, uwagi na stylizację nie zwracają. Pod kontrolą całą sytuację mają rodzice, a głównie mamy. Z pewnością w tym wypadku maluchy cieszyć będą się bardziej z nowej zabawki. Postawmy więc w okresie świątecznym właśnie na to!

Często nasze świąteczne prezenty dla bliskich są wyborem w ciemno. Nie wiemy co kupić? Jak odpowiednio dopasować prezent do osoby? Sprawa jest prosta. Coraz częściej wielkim uznaniem i zainteresowaniem cieszą się internetowe sklepy z wyrobami home made. Jeśli jesteśmy tak pomysłowi sami możemy wykonać na przykład bombkę lub najprostszy zestaw biżuterii. Będzie to niedrogi prezent, a na pewno dopasowany do ukochanej osoby. Bardzo ciekawym pomysłem jest „spersonalizowany słój życzeń”. Można wybrać kształt słoja i kolor wstążeczki. W środku znajduje się 31 karteczek na każdy dzień tygodnia z sentencjami, lub wyzwaniami. Z pomysłem na karteczki możemy zdać się na producenta. Brzmi świetnie! Jednak koszt takiego prezentu w sklepie internetowym to 100 złotych. Pytanie więc czy warto. Można przecież wykonać go samemu z materiałów, które każdy z nas na pewno posiada. Dzieci ucieszą się z każdej zabawki. Aby zaskoczyć nasze pociechy możemy zorganizować im wizytę elfa w domu. Tu ciekawostka, jest to tańsza propozycja niż wizyta świętego Mikołaja, ponieważ ten liczy za odwiedziny nawet 300 złotych. Do lamusa odchodzą już prezenty z serii: elektronika, gadżety do samochodów, misie czy ubrania. Nie każdy prezent też musi kosztować krocie, żeby cieszył i był zapamiętany. Jeśli jednak stawiacie na utarte pomysły, a czas świąteczny i prezenty to dla was niepotrzebna fatyga, galerie handlowe zaserwują nam moc rabatów na dni przed świętami.

Aleksandra Półtorak

12


Xmas Time

W służbie społeczeństwu J

ak powszechnie wiadomo, okres świąteczny to czas na oderwanie się od codziennych, rutynowych czynności. Pora na zasłużony relaks, wypoczynek, odnowienie kontaktów z bliskimi. Ogrodzenie „grubą kreską” spraw zawodowych, na rzecz kilkudniowego błogostanu. Są jednak ludzie, którzy nie świętują, aby bezpiecznie świętować mógł ktoś. Pani Teresa jest pielęgniarką z prawie trzydziestoletnim stażem. „Świętowanie” na dyżurze w szpitalu nie jest dla niej już czymś niezwykłym. - Chyba nikt nie chce pracować w święta, ale czasem trzeba. Komplikuje to życie rodziny, zwłaszcza gdy w domu są jeszcze małe dzieci. Trzeba dziadków obciążyć opieką, mniej czasu na kupno prezentów na prace kuchenne. Każda pani domu wie, ile zajmuje pieczenie, gotowanie świątecznych potraw na tradycyjnych przepisach, które nie znały miksera i robota kuchennego, więc dużo czynności robi się ręcznie jak lepienie uszek czy pierogów. Wiadomo, wszystko można teraz kupić, ale Święta to szczególny czas i nic nie zastąpi babcinych przepisów chociaż ten raz w roku. Za-

pach ciasta drożdżowego i kompotu z suszonych owoców to część tradycji, którą chce się dzieciom przekazać. Niestety dziś świat pędzi do przodu, nie ma tyle czasu na świąteczne przygotowania. Pomimo obowiązków zawodowych kobieta ma również wiele tych domowych przed świętami... sprzątanie, gotowanie, pranie, prasowanie, dekorowanie mieszkania – mówi pracowniczka lokalnego szpitala, udowadniając, że można jednak pogodzić rokroczną tradycję z obowiązkami zawodowymi, w których jednak też potrafi odnaleźć pewne plusy: - Szczególnie nocne dyżury są dla pielęgniarki w tym okresie trudne. W nocy trzeba nieść nieustannie pomoc pacjentom, a w dzień nadrabiać zaległości w obowiązkach domowych. Z chwilą gdy dzieci dorosną jest o wiele łatwiej, wtedy to one zdejmują z barków matki sporo czynności związanych z przygotowaniem świąt. Święta w pracy pielęgniarki są w sumie radosne. Pacjenci cieszą się, że w okresie świątecznym, gdy cierpią chorobę, ludzie często starzy i samotni, a także osierocone dzieci mają kogoś pod bokiem, kto się nimi stara czule opiekować. Oczywiście poza służbą zdrowia, również wiele innych instytucji pozbawiona jest świą-

tecznej beztroski w okresie końca roku. Wystarczy wymienić straż pożarną, policję, czy nawet taksówkarzy. Jednak wydaje się, że to szpitale mają jej wtedy najmniej: - Dla lekarzy okres świąt to czas, gdy mają pełne ręce roboty. Więcej jest zatruć, wypadków drogowych oraz domowych. To okres w którym często nie ma czasu pomyśleć o spędzeniu świąt rodzinnie - dyżur nie wybiera, choroba także - potwierdza moje przypuszczenia chirurg zielonogórskiego szpitala. - To praca stresująca, z jednej strony chciałoby się mieć wolne w Wigilię, cała rodzina jednak przywykła, że nie zawsze tata może być w domu na Święta bo musi nieść pomoc innym. To duża odpowiedzialność, wysiłek fizyczny i psychiczny, ale również satysfakcja. Nie byłoby najgorzej gdyby tylko lepiej płacili za dyżur, bez gabinetu prywatnego chyba żadnemu lekarzowi specjaliście się nie opłaca pracować za państwowe wynagrodzenie. Nie narzekam w Zielonej Górze, lekarze zatrudnieni są na kontrakty. Mam dobry kontrakt. Dobrą stroną dyżuru w święta jest uniknięcie przejedzenia. Piotr Bełtowski

Sylwestrowy zawrót głowy S

ylwester już tuż tuż i mamy coraz mniej czasu na to, aby zaplanować ostatni dzień 2014 roku. Większość ludzi spędza go w gronie najbliższych osób, organizując tzw. domówkę, lub po prostu wybierają się do klubu. Czy i w tym roku spędzicie sylwestra w banalny sposób? Może czas coś zmienić i znaleźć inne rozwiązanie. Poniżej znajdziecie kilka ciekawych propozycji, nieco różniących się od standardowych imprez.

nego macie świetnego, a przede wszystkim oryginalnego sylwestra. W specjalnie przygotowanych wagonach odbędzie się impreza taneczna, bez której nie mogłoby się obejść w tę noc. Poczęstunek, oraz drinki są również jej częścią, a pokaz fajerwerków na stacji docelowej uwieńczeniem tego wieczoru.

Aktywnie!

Sylwester tematyczny

Kolejną alternatywną opcją spędzania sylwestra jest impreza w Aquaparku. Dekoracje sylwestrowe, egzotycznych palm, owoce oraz pyszne tropikalne przekąski tworzą niesamowity klimat rajskiej wyspy, a drinki sylwestrowe z parasolkami dodają smaczku zabawie. Niektóre parki wodne oferują swoim gościom, niecodzienne atrakcje, liczne pokazy oraz konkursy.

Jeśli nudzą Was zwykłe imprezy, gdzie goście spędzają czas wyłącznie na siedzeniu przy zastawionym stole i od czasu do czasu zatańczą, wybierzcie się na imprezę tematyczną. Sylwester w stylu lat ‘80 i ‘90, Hollywood, Hawaii Party, Dziki Zachód, oraz wiele innych tematów przewodnich to doskonała alternatywa dla standardowego spędzania sylwestra.

Sylwester w podróży? Czemu nie!

Niezapomniane wrażenia zapewni sylwester w pociągu, który cieszy się coraz większą popularnością, szczególnie wśród młodzieży. Wsiadając do niego zagwarantowa-

Kulturalnie

Teatr czy opera jest nietuzinkową propozycją na spędzanie sylwestra, chociaż ma swoich zwolenników. Wiele teatrów oferuje na tę noc ciekawe i szczególne spektakle czy też koncerty. Taka forma spędzania sylwestra jest skierowana do osób, które pasjonują się sztuką, są miłośnikami opery czy też kulturalnego spędzania wolnego czasu w ekskluzywnym miejscu, w wykwintnej atmosferze i w gronie sław.

fot. : bajarkanatopie.blog.pl

Niezależnie od tego, jaki rodzaj spędzania czasu w sylwestra wybierzecie najważniejsza jest dobra zabawa, oraz aby był to niezapomniany wieczór. Paulina Musiał

13


Xmas Time

Coraz bli czyli muzyczne pr Święta coraz bliżej. Większość z nas szuka idealnego prezentu pod choinkę, który nie będzie się potem kurzył na półce, ani też nie będzie czekał na nabywcę na aukcjach internetowych. A że muzyka jest uniwersalna i łączy pokolenia, warto zapoznać się z poniższymi propozycjami, a być może szukanie prezentu dla najbliższych stanie się łatwiejsze.

ONCÉ Platinum Edition Box Set” składa się z czterech płyt: 2 CD i 2 DVD. Oprócz podstawowej wersji płyty z 2013 roku z takimi hitami jak „Drunk In Love”, „Partition” czy „XO”, znajdziemy tutaj płytę audio z całkiem nowymi piosenki oraz remixami ze znanymi gośćmi m.in. z udzielającą się Nicki Minaj w utworze „Flawless” czy Pharrellem Williamsem w „Blow”. Dodatkowy krążek DVD zawiera zapis utworów z koncertu z ostatniej trasy Beyonce „Mrs. Carter Show World Tour”. Do boxu dołączono dodatkowo kalendarz na 2015 rok oraz dwie książeczki ze zdjęciami wokalistki.

L

imitowana wersja specjalna ostatniego albumu Beyonce jest nie lada gratką nie tylko dla fanów wokalistki, ale również dla zwolenników ekskluzywnych wydań muzycznych. Wydawnictwo zatytułowane „BEY-

14

K

rólowa muzyki r&b Mary J. Blige powraca z nowym, trzynastym już w karierze albumem „The London Sessions”. Artystka chcąc oderwać się od amerykańskich schematów muzycznych w ramach szukania inspiracji przeprowadziła się na miesiąc do Londynu. Jak sama przyznaje, chciała poczuć klimat londyńskiej sceny muzycznej, która według Mary jest wolna od standardów i ograniczeń. Pomagali jej przy tym najpopularniejsi obecnie brytyjscy twórcy: Sam Smith, Emeli Sande, Disclosure i Naughty Boy. Album promują takie single jak: „Whole Damn Year”, „Right Now” i stający się powoli hitem, napisany przez Sama Smitha „Therapy”.

O

M

imo, iż w lutym miną już 3 lata od śmierci Whitney Houston, muzyczny duch wokalistki nadal jest wśród nas, a wytwórnie płytowe nie dają nam o tym zapomnieć. W listopadzie na półki sklepowe trafiło już trzecie, pośmiertne wydawnictwo piosenkarki „Whitney Houston Live: Her Greatest Performances”. Tym razem jest to zbiór osiemnastu najlepszych występów live Whitney z całego okresu jej kariery: począwszy od telewizyjnego debiutu z utworem „Home” w programie The Merv Griffin Show z 1983 roku po ostatni występ z emocjonalną balladą I Didn’t Know My Own Strength z 2009 roku. Oprócz tego fani będą mogli wysłuchać takich przebojów jak „I Wanna Dance With Somebody”, „My Love Is Your Love” czy „ I Will Always Love You”. Produkcją albumu zajął się producent i bliski przyjaciel zmarłej wokalistki Clive Davis. Wydawnictwo składa się z dwóch płyty: CD i DVD, co pozwala zarówno wizualnie jak i słuchowo przeżyć występy Huston.

wydawnictwo. Rozszerzona wersja płyty zawiera pięć nowych kompozycji oraz płytę DVD z koncertem i teledyskami piosenkarki. Producentem albumu jest jeden z najbardziej rozchwytywanych muzyków we Francji Skalp, prywatnie mąż Indilii. „Mini World” ze względu na swoją różnorodnością muzyczną, inspirowaną dźwiękami egipskimi czy indyjskimi jest nazywany przez krytyków jednym z najlepszych debiutów tego roku. Warto przekonać się dlaczego.

R

eedycja debiutanckiego albumu Iggy Azalea „Reclassified” była jednym z najbardziej oczekiwanych wydawnictw roku. Australijka w ciągu kilku miesięcy stała się jedną z najbardziej rozchwytywanych raperek na świecie, występując m.in w hicie Jennifer Lopez „Booty” czy Ariany Grande „Problem”. Nowa wersja płyty oprócz podstawowych piosenek takich jak „Fancy” z Charli XCX i „Black Widow” z Ritą Orą, zawiera pięć nowych nagrań, m.in. duety z Ellie Goulding czy Jennifer Hudson. Warto zwrócić uwagę na materiał przygotowany przez Iggy, bowiem wznosi on muzykę hip-hopową, na całkiem inny, bardziej kobiecy poziom.

W

ersję specjalną swojego debiutanckiego krążka „Mini World” przygotowała również francuskojęzyczna piosenkarka Indila. Wokalistka, która podbiła serca Europejczyków, jak również Polaków hitami „Derniere Danse” i „S.O.S” tym razem prezentuje nam bogatsze

Donatanie i Cleo stało się głośno w 2014 roku nie tylko za sprawą singla „My Słowianie”, ale również przez ich występ na konkursie Eurowizji. Po wielu kontrowersjach i krytyki ze strony publiczności, debiutancki album duetu ujrzał wreszcie światło dzienne. „Hiper/ Chimera” to mieszanka stylów muzycznych, począwszy od znanych słowiańskich utworów po czarne brzmienia, typowe dla rynku amerykańskiego. Krążek w całości został wyprodukowany przez Donatana. Zawiera m.in. takie single jak: „Brać” z udziałem Enej, „Ten Czas” z Kamilem Bednarkiem oraz nową wersję jednego ze starszych hitów Donatana „Nie Lubimy Robić”. Wydawnictwo dodatkowo


Xmas Time

iżej święta... rezenty pod choinkę zawiera drugą płytę CD z wersjami instrumentalnymi wszystkich utworów oraz grubą książeczkę z tekstami i zdjęciami. Warto sięgnąć, po ten jeden z najciekawszych debiutów na polskiej scenie muzycznej w ciągu ostatnich lat.

D

ebiutancka płyta, jednego z najbardziej rozchwytywanych młodych wokalistów sceny brytyjskiej Sama Smitha już w sklepach. Sam znany jest ze współpracy z Disclosure oraz Naughty Boy’em. Kibicuje mu sama Adele, a BBC ogłosiło go największą nadzieję muzyczną ostatnich lat. Wokalista przyznaje, że ciężko jest jednoznacznie zdefiniować jego muzykę, jednak to co odróżnia Sama od jego rówieśników to uczuciowe podejście do piosenek, co słychać m.in w przeboju „Stay With Me” i „I’m Not The Only One”. „In The Lonely Hour” jest bardzo osobistą, emocjonalną płytą. Sam określił ją pamiętnikiem samotnego 21-letniego chłopca. Bo muzyka powinna pochodzić z głębi serca a nie ze studia producentów. ieważne co Taylor wyda i tak stanie się to numerem jeden” - taką opinią wyrobiła sobie 25-letnia wokalistka Taylor Swift, która po dwóch latach przerwy powróciła z nowym albumem „1989”. Płytę zapowiadał singiel „Shake It Off ”, który bardzo szybko podbił listy przebojów na całym świecie. Młoda piosenkarka postanowiła pójść w nieco innym kierunku niż do tej pory i zaprezentowała fanom album pełen synthpopowych brzmień nawiązujących do lat 80. Nad produkcją krążka czuwał Max Martin, znany ze współpracy z Britney Spears czy N’Sync. „Spędziłam dwa lata na pracy nad albumem 1989. To był wystarczająco długi o k r e s na to, żeby się rozwinąć i odnaleźć rzeczy, które naprawdę mnie inspir ują.

„N

W

iększość ludzi, nie wyobraża sobie Dojrzałam, a ta płyta to dla mnie odrodzenie” świąt bez hitu „ All I Want for Christ- zapowiada wokalistka. Amerykanie nazywają Taylor swoją królową, następczynią Spears. Słu- mas Is You” Mariah Carey. Utwór ten przeszedł szych chając „1989” można przekonać się, że te słowa już do klasyki, najpopularniejpiosenek świątecznych. Znanie są bezpodstawne. leźć go można na albumie ic tak nie wpływa na świąteczny kli- Mariah „Merry Christmas” mat jak odpowiednia dobrana mu- z 1994 roku. Mimo, iż jak zyka. Jednym z takich przykładów jest album data wskazuje nie jest to żadMichaela Buble „Christmas”. Mimo, iż płyta na nowość, piosenki zawarte wyszła trzy lata temu, to co rok wraca na pierw- na płycie są aktualne każdesze miejsca list sprzedaży zarówno w Europie go roku. Specjalna edycja jak i w Stanach Zjednoczonych. Jako inspirację z 2005 roku oprócz stanMichael podaje utwór „White Christmas” Binga dardowych klasyków takich Crosby’ego. Wydawnictwo zawiera więc kilkana- jak „O Holy Night”, „Santa ście interpretacji klasycznych kompozycji świą- Claus Is Comin’ to Town” tecznych, m.in. „Jingle Bells”, „ Silent Night” czy „Joy to the World” zaczy „ Have Yourself A Merry Little Christmas”. wiera płytę DVD z zapisem Nad płytą Michael współpracował z latynoską koncertu oraz teledyskami. wokalistką Thalią, Kanadyjką Shanią Twain, zaś „Merry Christmas” jest nad oprawą muzyczną czuwali David Foster idealnym prezent dla całej i Humberto Gatica. „Przez całe życie marzyłem rodziny, zarówno dla tych o tym, żeby wydać taki album. Prawdopodob- starszych i młodszych, nie będzie to moje największe osiągnięcie w ka- którym rodzinna, radosna rierze. Wspaniale się czuję myśląc, że w każde atmosfera albumu z pewświęta będę w milionach domów na całym świe- nością się udzieli. cie” - powiedział wokalista po sesji nagraniowej. Teraz krążek został wzbogacony o dodatkowe utwory, a „Christmas” to idealny prezent aby poczuć prawdziwą magię świąt.

N

Maja Krukowicz

15


Zdrowie&Uroda

Co jeść żeby nie chorować?

P

ierwsze mroźne noce za nami. Temperatura zaczyna spadać i rozpoczyna się okres przeziębień. Telewizja przesiąkła już reklamami nowych specyfików na grypę, chrypę i katar. Czy nasz organizm potrzebuje masy medykamentów, żeby wzmocnić swoją odporność? Nie! Tych parę wskazówek pomoże wzmocnić siłę organizmu na okres zimowy. Przede wszystkim jedz.

Niedożywiony organizm łatwiej łapie wirusy. Jeżeli nie dostarczamy mu niezbędnej ilości kalorii, a w tym potrzebnych mikroelementów, nie ma siły na walkę z chorobą. Bardzo ważne w zapobieganiu przeziębieniom jest utrzymanie dziennego zapotrzebowania kalorii. Można łatwo dowiedzieć się ile dziennie musimy zjeść, korzystając z kalkulatora BMR (Basal Metabolic Rage). Taki kalkulator znajdziemy w Internecie zupełnie za darmo. Po podaniu naszej płci, masy, wieku, wzrostu i poziomu aktywności fizycznej, kalkulator poda nam ile potrzebujemy kalorii, żeby nasz organizm funkcjonował prawidłowo. Wyświetli także ilość kalorii, którą musimy zjeść, aby utrzymać wagę. Jeśli nie mamy problemu z otyłością skupmy się na utrzymaniu wagi. Jeżeli zależy nam na tym, żeby chudnąć także w zimie, jedzmy trochę powyżej dziennego zapotrzebowania. Schudniemy może troszeczkę wolniej, ale nasz organizm będzie mógł wykorzystać energię na walkę z zimnem i wirusami.

Witaminy grupy A, B i C

Po pierwsze pamiętaj, ze witaminy z Grupy A wchłaniają się tylko towarzystwie tłuszczu Jeśli chcesz, aby twoja surówka poza przyjemnym smakiem dała ci dawkę witamin, dodaj to niej łyżeczkę oleju lub oliwy. Witaminy z grup A, B i C, są nam szczególnie potrzebne zimą. Nie musisz jej suplementować, jest ich wystarczająco dużo w łatwo dostępnych produktach. Witaminy A zapewni ci zdrowy wygląd skóry, która w okresie zimowym jest narażona na wiele szkodliwych czynników. Najwięcej znajdziesz jej w wątróbce, jajach i mleku. Bogatym źródłem witaminy A są też produkty roślinne jak marchew, dynia czy pomidory. Witaminy z grupy B są niezwykle ważne. To one pomagają nam w spalaniu cukrów, czyli uzyskiwaniu energii. Poprawiają pracę mózgu i całego układu nerwowego. Co najważniejsze, witamina

16

B6 uczestniczy w produkcji przeciwciał, czyli poprawia naszą odporność. Prawidłowy poziom tych witamin wzmocni też naszą kondycję psychiczną. Najbogatszym źródłem witaminy B są rośliny strączkowe, czerwone mięso i produkty mleczne. Występuje ona tak często, że przy zdrowym odżywianiu nie musimy się martwić o jej braki. Witamina C wzmacnia odporność, poprawia wchłanianie żelaza a także przyśpiesza gojenie ran. Najlepszym jej źródłem jest pietruszka, kapusta, ziemniaki, pomidory i owoce cytrusowe.

Zdrowie z żelaza

Ważne w profilaktyce jest zadbanie o to, żeby dostarczać do organizmu makro i mikroelementy. Najważniejsze w zimie pierwiastki życia to magnez, wapń, i sód. Magnez buduje nasze kości, zadba o to, żebyśmy się nie połamali po upadku na lodzie. Jego dobrym źródłem są warzywa liściaste, najwięcej magnezu jest w chlorofilu. Dużo tego pierwiastka znajdziemy też w mięsie. Sód dba o gospodarkę wodną, dzięki niemu nie odwodnimy się. Znajdziemy go w mleku, mięsie, soli i wodach mineralnych. Wapń reguluje i wzmacnia prawie cały organizm. Znajdziesz go w produktach mlecznych i warzywach zielonych. Dużo wapnia jest też orzechach i produktach zbożowych. Żelazo to cenny jak złoto mikroelement. Jest składnikiem naszej krwi, dba o regenerację tkanek i, co najważniejsze w okresie zimowym, stymuluje

odporność. Najbogatszym źródłem najłatwiej wchłanianego żelaza jest mięso i jaja. Sporo tego pierwiastka znajdziemy też w roślinach strączkowych, orzechach i zielonych warzywach. Wegetarianie powinni w szczególności zwracać uwagę na to, żeby dostarczać odpowiednie ilości żelaza ze źródeł innych niż mięso. W przypadku wegan niezbędna jest sztuczna suplementacja. Dzięki tym kilku wskazówkom, wzmocnimy nasz układ odpornościowy. Pamiętajmy, żeby odżywiać się zdrowo przez cały czas, nie tylko w okresie zachorowań. Czasem jednak wirus będzie silniejszy niż limfocyty i przedrze się do naszego organizmu. Nie martwmy się tym, nasz organizm jest przygotowany na walkę. Na pewno łatwiej będzie nam wrócić do zdrowia. Monika Okolus

Dziennik fit studentki

N

ajtrudniejszy jest pierwszy krok, w każdej dziedzinie. Ja mam go już za sobą. Dążenie do idealnej figury nie jest łatwe. Internet jest pełen porad, nowych diet i suplementów pozwalających zrzucić 20 kilo w dwa tygodnie. Po wielu próbach, wielu błędach i wielu godzinach surfowania znalazłam na jakimś blogu to jedno zdanie i… olśniło mnie! Jaka ja byłam głupia! A jaka niemądra! Owo zdanie brzmi: „Zwróć uwagę na to co jesz, na każdy składnik, sprawdź dokładnie z czego jest zrobiony”. Wzięłam je do serca i zapisałam tę sentencję na kartce w notatniku.

Od tego momentu moje życie drastycznie się zmieniło. Szybko przeanalizowałam mój ostatni posiłek. Ziemniaki – warzywa są z reguły zdrowe, więc nie ma się nad czym rozwodzić. Kotlet schabowy – czyste białko.Oórki ze słoika – kolejne warzywo! Eureka! Na śniadanie zjadłam kanapki z majonezem, wędliną i pomidorem. Chleb – błonnik, majonez robi się z jajek, więc kwasy omega 3. A masło robione jest z mleka, posiada wapń. Nareszcie przejrzałam na oczy! Diety to czyste oszustwo. Nagle znalazłam swoje miejsce na Ziemi. Frytki to warzywo, hamburger to nic innego jak bułka pełna błonnika, kotlet pełen białka i kilku warzyw. A spójrzcie na czekoladę, kakao dobrze wpływa na serce. Jeszcze lepiej jeżeli czekolada jest z orzechami lub bakaliami, bo to również samo zdrowie! Jeżeli będziecie stosować tę metodę, na pewno schudniecie! Nie można dać się oszukiwać telewizji! Nie szukajcie diet cud tylko zwracajcie uwagę na to, co jecie! Mam też małą uwagę. To nieprawda, że w święta się tyje. Jedzenie bożonarodzeniowe to samo zdrowie. No na przykład taki serniczek. Ser to białko i wapń, nic strasznego. Tylko to kruche ciasto na spodzie może nam dostarczyć trochę kalorii bo to mąka i dużo cukru. Dlatego najlepiej po prostu je odkroić. Czekam na rezultaty! Agnieszka Szumska


Zdrowie&Uroda

EcoFamily - Zdrowa Rodzina fot. Aleksandra Piątkowska

Nie można zapomnieć także o odbywających się w drugiej części hali targach ślubnych. Porywały one do tańca, największymi hitami, prezentowanymi przez reklamujących się tam Dj-ów, oraz wystawą pięknych samochodów, którymi możemy pojechać w ten jeden z najpiękniejszych dni w życiu. Przeprowadzano tam również pokazy kosmetyczne czy fryzjerskie. Panna młoda mogła kompleksowo wybrać wszystko, co jest potrzebne w dzień wesela, od sukni i makijażu, po nakrycia stołów czy muzykę. Nawet dla zgorzkniałych singielek, znalazło się coś na osłodę, czekoladowe fondue, przy którym można było spróbować najlepszej czekolady połączonej z truskawkami bądź ciasteczkami.

Dla każdego coś dobrego

Mimo iż frekwencja, była mniejsza niż w roku ubiegłym – (2013 – 7500 osób, 2014 – 6500 osób), to spotkania z wystawcami nie tylko z Polski ale również z Niemiec, spotkało się z dużą sympatią zwiedzających. Mogliśmy zobaczyć i oczywiście spróbować świeżo wypieczonego chleba, czy tez soków z ekologicznych upraw. Jak podkreśla właścicielka jednaj z firm pani Grażyna Wiatr – „Nasze soki są w 100 procentach naturalne, ich oryginalne

fot. Aleksandra Piątkowska

smaki są wynikiem połączenia świetnych produktów, pochodzących z naszych upraw. W sklepie bardzo ciężko jest kupić, prawdziwy sok, który nie składa się z barwników, konserwantów i całej tablicy pierwiastków, sok powinien być sokiem, nasz „Wiatrowy Sad”, cechuje 100 procent zawartości owoców, po spróbowaniu naszych wyrobów, już żaden inny sok nie będzie państwu smakował. ”. Mogliśmy spróbować nie tylko przepysznych soków, ale też pieczywa, syropów pomagających praktycznie na wszystkie dolegliwości czy wędlin. Może nie wszystkie wystawione produkty były w pełni organiczne, jednakowoż każdy z producentów opiera się na recepturach, sprawdzanych przez lata. 140 wystawców, starało się przekonać wszystkich zwiedzających do postawienia na ekologię, jak powiedziała nam jedna z przechadzających się po Hali Targów Kielce, Pani Katarzyna „Takie targi, są bardzo ciekawym doświadczeniem, możemy dzięki nim poznać sposoby jak jeść i żyć zdrowo. Mnie, jako młodej mamie szczególnie przypadły do gustu, przetwory i syropy produkowane z naturalnych składników, to świetny zamiennik tych wszystkich chemicznych suplementów diety, którymi nie chciałabym faszerować mojego syna”. Posmakować można było wszystkiego, wielu wystawców jeszcze zanim dobrze rozwinęło swój kramik, musiało obdarowywać ustawiających się całymi kolejkami smakoszy, gotowych spróbować wszystkiego co tylko możliwe. Nie samym tylko oglądaniem i próbowaniem cieszyliśmy się na tych Targach, mogliśmy sami wytłoczyć sok lub np., upiec chleb, oraz wziąć udział w konferencji na temat, Rolnictwa ekologicznego – nowe perspektywy” współorganizowana przez partnerów targów: Ekogwarancja PTRE, Polskie Towarzystwo Rolników Ekologicznych oraz Stowarzyszenie Polska Ekologia.

Aleksandra Piątkowska

fot. Aleksandra Piątkowska

J

uż po raz czwarty, w hali Targów Kielce przy ulicy Zakładowej 1, odbyły się targi poświęcone ekologii. 15-16 listopada, mogliśmy dowiedzieć się jak ważna dla każdej rodziny jest zdrowa dieta, produkty od sprawdzonych dostawców, oraz wyroby pochodzące z organicznych upraw.

Kieleckie Targi, to świetny sposób na zorientowanie się co w „trawie piszczy”. Tematycznie pogrupowane pokazy, są dla pasjonatów prawdziwą gratką. Zawsze można nauczyć się na nich czegoś nowego. Mamy nadzieję, że ekologia stanie się nie tylko modnym tematem rozmów, ale również stylem życia, dla większości mieszkańców Kielc.

17


Kultura&Rozrywka

Platforma: PC Gatunek: survival Cena: 17,09 Euro (Steam)

G

ry typu survival już na stałe znalazły swoje miejsce na rynku gier video. Najpierw Day Z, później Infestation, Nether. Jest ich już tyle, że jeśli mamy ochotę sprawdzić czy uda nam się przetrwać apokalipsę zombie, wystarczy otworzyć steam i z zamkniętymi oczami kliknąć „zakup”. A co jeśli chcemy czegoś bardziej rzeczywistego? Bez Zombie lub potworów, w dosłownym tego słowa znaczeniu? Wtedy należy sięgnąć po grę stworzoną przez polskie 11bit Studio, This War of Mine. Jak już wspomniałem, gra 11Bit Studio koncentruje się na survivalu. Z tą różnicą, że nie ma tu żywych trupów, ale inspirowany prawdziwymi wydarzeniami konflikt wojenny w środku którego jesteśmy my, cywile. Konflikt ten rozgrywa się w fikcyjnym mieście Pogoren, które przez walki zostało odcięte od świata zewnętrznego. Cel? Przeżyć za wszelką cenę. Zaczynamy grę w mieszkaniu mając pod kontrolą trzy osoby. Każda z nich w czymś się specjalizuje. Pavle szybko biega, Bruno jest niesamowitym kucharzem, a Roman przeszkolony w walce. Przeszukujemy pomieszczenie w którym się znaleźliśmy, odgruzowujemy kolejne jego zakamarki i sprawdzamy czy jest coś przydatnego w szafkach. Woda, trochę jedzenia, drewno, jakieś drobiazgi. To za mało by przeżyć. Nie ma też gdzie gotować posiłków i spać. Zajmujemy się wszystkim od podstaw. W warsztacie budujemy łóżko i prostą kuchenkę. Gra została podzielona na dzień i noc. Za dnia jest zbyt niebezpiecznie by wychodzić na ulicę, więc zajmujemy się zarówno ulepszaniem jak i naprawą mieszkania. Zwłaszcza, że przez dziury w ścianach można nas okraść i zabić. Z kolei w nocy wychodzimy w poszukiwaniu prowiantu i potrzebnych do przeżycia przedmiotów. Zanim jednak ruszymy musimy wszystko zaplanować.

18

Część osób pilnuje domu, by nas nie okradli. Inni śpią, by następnego dnia móc pomagać, a jedna osoba rusza w miasto. I tu zaczyna się największe ryzyko. Zwykle nie wiemy dokładnie, co nas czeka w miejscu do którego się udajemy. Przykładowo, wchodząc do opuszczonego domu, znajdziemy kilka przydatnych przedmiotów, a już w kościele natykamy się na bandytów. Wiele wydarzeń jakich będziemy świadkami są losowe i gdy raz wchodząc do supermarketu spotkamy innych mieszkańców szabrujących sklep, to innym razem, gdy udamy się w to samo miejsce, może tam być wojsko. System walki jest dosyć prosty, przechodzimy do niego za pomocą jednego kliknięcia, po czym wciskamy ikonkę na postaci którą pragniemy uśmiercić. Jest też możliwość ukrywania się w ciemnościach, przez co mamy szanse zaatakować kogoś z zaskoczenia. To przydatne, zwłaszcza na początku, ponieważ nie mamy żadnej broni palnej, a nawet to nie gwarantuje, że wyjdziemy cało. W przypadku uzbrojonego przeciwnika najlepiej jest zrobić to co w prawdziwym życiu - uciekać. Największym plusem gry jest działanie na naszych emocjach i moralności. W przemierzaniu miasta niejednokrotnie będziemy musieli podejmować ciężkie decyzje. Przykładowo odwiedzając domek znajduje się w nim para staruszków którzy nas zauważyli. Są bezbronni. Ty z kolei potrzebujesz jedzenia i bandaży. Co wybierzesz? Odejdziesz licząc na to, że twój kompan się nie wykrwawi, czy może zabijesz niewinnych ludzi? Takie właśnie dylematy przekładają się na kolejny plus tej gry, czyli klimat. Jest on ciężki, ponury i przytłaczający. Idealnie oddaje obraz oblężonego miasta. Można niemalże ciąć powietrze z powodu poczucia ciągłego napięcia jakie towarzyszy nam w czasie rozgrywki. Szarobura grafika potęguje klimat. Mimo że gra jest w pełni 3D to widok jaki mamy

z boku jest niczym w Mario Bros. Oprawa graficzna jest średnia, ale bardzo miło się na nią patrzy, zwłaszcza na zaprojektowane lokacje odwiedzane w nocy. Muzyka? Idealnie wkomponowana w grę jednak jest bardzo powtarzalna, a z czasem zaczyna denerwować. Same dźwięki wewnątrz gry są bez zarzutu. Gra ma bardzo dużo zalet, ale są również i minusy: bardzo mało lokacji jak i zdarzeń losowych. Z czasem musiałem odwiedzać miejsca w których już byłem. Po odkryciu całego domu, odgruzowaniu go i naprawieniu jego ścian, często nie ma co robić za dnia. Na szczęście możemy jednym kliknięciem przyśpieszyć czas do nadejścia nocy. Podsumowując, warszawska ekipa 11Bit Studio podołała zadaniu stworzenia gry, która pokazuje okrucieństwo wojen. Mimo paru niedociągnięć ze strony twórców jest ona naprawdę dobra. Mogę polecić każdemu kto lubi gry survivalowe, lub kocha mieć moralnego kaca.

Plusy: - Klimat - Dylematy moralne - Pokazanie prawdziwego oblicza konfliktów zbrojnych - Granie na emocjach - W miarę dobra grafika

Minusy: - Powtarzalna muzyka - Mało zajęć w ciągu dnia - Niewielka liczba lokacji i zdarzeń losowych

Ocena: 8/10 Karol Pakosz


Kultura&Rozrywka

Strefa Hand Made W

tym samym czasie co Targi EcoFamili odbyły się III Targi Prezentów Artystycznych na których Strefa Handmade, cieszyła się dużą popularnością wśród odwiedzających centrum wystawczo- kongresowe. Partnerem medialnym tego przedsięwzięcia został Instytut Sztuk Pięknych z Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach. Teraz gdy mamy do czynienia z masową produkcją, człowiek szuka czegoś nietuzinkowego, jedynego w swoim rodzaju, dlatego też rękodzieło ma tylu zwolenników.

Ponad 60 firm, na powierzchni blisko 400 mkw przedstawiało swoje oferty podczas III Targów Prezentów Artystycznych. Dzięki czemu mogliśmy obejrzeć i zakupić oryginalne przedmioty m.in., artkuły dziecięce, dekoracyjne, odzież. Każdy znalazł coś dla siebie. Gratką dla kobiet okazała się ręcznie robiona biżuteria. Na jednym z takich stoisk, swoje rękodzieła prezentowała galeria Biju: - Na rynku jesteśmy już od 3 lat. Zajmujemy się samodzielnym robieniem biżuterii , wykorzystujemy do tego takie elementy jak: ceramikę, szkło, drewno, rzemień, sznury lniane. Nasza firma intensywnie się rozwija. Zaczynaliśmy od małego pudełka z 10 parami kolczyków, a teraz mamy tego trochę w ofercie. Jak na razie biżuterie sprzedajemy przez internat, bierzemy udział w targach. Ludzie są zainteresowani rękodziełem, ponieważ są to rzeczy niepowtarzalne. Nawet jeżeli mamy cera-

i nie tylko:- Jestem samoukiem, nigdy nie chodziłam do szkoły krawieckiej. Inspiracją na mój biznes , była moja córka, która kiedyś szukała prezentu na urodziny swojej koleżanki. I tak powstał pierwszy Miluś- z jednej strony podusia, z drugiej kieszeń na skarby. W asortymencie mamy np. kocyki, apaszki , które są szyte z materiałów antyalergicznych, przeznaczonych do kontaktu z dziećmi. Na rynku pojawiają się podróbki tkanin , dlatego też, trzeba się orientować gdzie szukać, żeby materiał były dobrej jakości. Produkty które tworze są niepowtarzalne. Każdy jest inny, wszystko zależy od osoby, dla której ma być przeznaczony- twierdzi właścicielka Katarzyna Kikiewicz. Zwiedzający mieli szanse wziąć udział w spotkaniach i warsztatach, takich jak „Zdobienie ramki metodą mozaiki w płynie”, ,,Zdobienie perełAsortyment firmy Miluś- Made with Love kami w płynie’’. Szczególnym zainteresofot. Monika Czerwińska waniem cieszyły się pokazy lepienia świec i decoupage’u. Atrakcją dla najmłodszych mikę, która teoretycznie ma ten sam kształt , to był konkurs ,,Targowe Choinki” na najładniej zawsze jej ułożenie będzie inne, to natura tworzy ubraną choinkę świąteczną dedykowany szkołom te wszystkie wzory. Nie ma dwóch takich samych podstawowym. Instytut Sztuk Pięknych Uniwersyegzemplarzy - mówią właściciele galerii Biju Anna tetu Jana Kochanowskiego w Kielcach na stoisku Guz i Marek Cylny F-1 , prowadził warsztaty fotograficzne, pokazy Kolejnym ciekawym punktem, który war- stylizacji w wykonaniu najlepszych wizażystów to było obejrzeć w Strefie Handmade to sto- i fryzjerów, kursy rysowania na tablecie, oraz proisko firmy: Miluś- Made with Love. Prosperuje jektowania odzieży. ona dopiero od 2 miesięcy ale już odnosi sukcesy. Właścicielka, która prywatnie jest mamą Monika Czerwińska trójki dzieci, szyje artykuły dla najmłodszych

Stoisko Galerii Biju z ręcznie robioną biżuterią fot. Monika Czerwińska

Asortyment firmy Miluś- Made with Love fot. Monika Czerwińska

19


C

Happy Kielce, czyli jak Happysad wstrząsnął miastem

o to był za wieczór! Piski, okrzyki i wspólne śpiewanie - tak pokrótce można opisać niedzielny koncert zespołu Happysad. Panowie dali czadu i zagrali dosłownie „Jakby jutra nie było”, promując najnowszy album o takiej właśnie nazwie.

Punkt 19 rozpoczęła się zabawa oraz skończyły wolne miejsca w szatni. Również dokładnie o tej porze wyszły na scenę wrocławskie Neony, które supportowały gwiazdę wieczoru. Panowie zagrali 40 minut. Jednak tyle wystarczyło, aby rozgrzać kielecką publiczność do czerwoności. Zdziwił mnie fakt, że zespół nie dostał bisów. Część osób wyszła na papierosa, a inni pilnowali swojego miejsca przy barierkach.

sentyment, czy dlatego, iż nowy album nagrany jest w nieco innym stylu, od tego który znamy chociażby z „Wszystko jedno”. Mimo wszystko, publiczność pod sceną bawiła się dosłownie do utraty tchu, ponieważ co jakiś czas pojedyncze osoby zamieniały miejsce pod sceną na chłodniejsze w końcu sali. Jednak niedzielnego wieczoru nic nie mogło popsuć: ani wysoka temperatura, ani brak napojów chłodzących, o których nawet ostatnio wspominał zespół „Koniec Świata”, rozdając przybyłym własną wodę. Panie szalały w pogo jak również na barkach swoich towarzyszy, którzy mniej ekspresyjnie przeżywali całe show. Niedzielny wieczór należał tylko i wyłącznie do panów z Happysadu, którym nie można zarzucić, że grają bez powera. Adriana Lniana

fot. : rockonline.pl

fot. : rockonline.pl

Wypełniona po brzegi sala nie musiała długo czekać na swoich ulubieńców i już o 20 zgotowali im przywitanie godne gwiazdy światowego formatu. Skarżyski zespół rozpoczął swój występ od utworu Powódź dekady, który jeszcze bardziej rozruszał kieleckich fanów. Oczywiście podczas koncertu nie zabrakło starych kawałków, takich jak: Damy radę, Długa droga w dół, czy Łydka. Praktycznie nie było piosenki, której cały Wspak nie śpiewałby razem z zespołem. Podczas koncertu usłyszeliśmy wszystkie kompozycje z najnowszej płyty zespołu „Jakby jutra nie było”. Choć dało się zauważyć, że większym aplauzem cieszyły się jednak utwory z poprzednich płyt. Nie mnie oceniać czy to przez

fot. : rockonline.pl

Kultura&Rozrywka

20


Kultura&Rozrywka

fot. : rockonline.pl

SE BOMBOWY KONIEC ŚWIATA!

- To był zajebisty koncert! – Tak oceniła występ Seksbomby i Końca Świata, 21 letnia Karolina Piotrowska, studentka trzeciego roku Uniwersytetu Jana Kochanowskiego.

koncercie piszemy petycję!”. Najwidoczniej nie tylko studenci widzą problemem, że we Wspaku nie można kupić wody, a co dopiero alkoholu… - Koncerty są kilkugodzinne, wiadomym jest, że jak się poguje to chce się

Łukasz Szewczyk, student Politechniki Świętokrzyskiej. Jednak mimo problemów z nagłośnieniem i temperaturą koncert był świetny. Panowie doskonale rozumieli się z publicznością i dzielili się z nią nie tylko swoją energią ale także wodą mineralną...co wcale nie rzuca dobrego światła na Wspak. oniec Świata rozpoczął swój występ utworem Ja lubliu, a kolejnym uderzeniem była Porąbana noc. Nie zabrakło również takich hitów jak Pomarańcza czy Serce w Paryżu. Przybyli bawili się świetnie, w ruch nawet poszły barierki. Jedynym mankamentem był problem z odsłuchem, który bardzo przeszkadzał katowickiemu zespołowi. Mimo to wokalista kapeli Jacek „Dżeki” Stęszewski dawał z siebie dosłownie wszystko. Widać było po nim zmęczenie, ale chyba to kielecka publiczność dodawała mu sił, ponieważ zagrali również bis. Na pożegnanie obiecali, że wrócą do kieleckiego klubu, w którym będzie piwo. No cóż, albo prowadzący Wspak będą musieli coś zrobić z tą spragnioną działania kwestią, albo Koniec Świata nastąpi w innym kieleckim klubie lub pubie.

K

imo, iż odbył się w środę, 19 listopada, czyli w samym środku tygodnia i tak frekwencja była całkiem niezła. Wszystko zaczęło się z lekkim opóźnieniem, jednak nie wpłynęło to źle na koncertowiczów. Gdy już na scenę wyszła Seksbomba, wszyscy ochoczo porwali się do pogo. Zespół miał genialny kontakt z fanami. Utwory takie jak Mariola walczy w kisielu czy Alcohol wzbudzały entuzjazm publiczności. Razem z Robertem cała sala głośno śpiewała: „Mam kilka win - otwieram je, świat jest Punk rockiem za to napijemy się…”. Po zagranym koncercie, zespół nie opuścił sceny na zbyt długo, ponieważ zgromadzeni wzywali ich dosadnym „Kurwa mać, punki grać!”. Na odchodne chłopaki z Legionowa zagrali Hallo to ja a publiczność pożegnali słowami „Do następnego odcinka!”. Seksbomba dosyć często bywa w Kielcach, więc na kolejny wybuch nie powinniśmy długo czekać. Tuż przed 22 na scenę wkroczył Koniec Świata, który przywitał kielecką publiczność słowami „Co Wy tak bez napojów? Jakiś browar macie chociaż czy też nie? Zaraz po

człowiekowi pić, a wychodzić zgrzanym na dwór i lecieć do żabki to też nie bardzo, nie po to płacę żeby omijał mnie kawałek dobrego grania. – skomentował sytuację 20 letni

Adriana Lniana

fot. : rockonline.pl

fot. : rockonline.pl

M

21


Kultura&Rozrywka Wystawa „Śniadanie u Tiffane’go – Moda jak biżuteria” fot. Aleksandra Gluza

Najlepsi przyjaciele kobiety

W ramach XIV edycji festiwalu Off Fashion, w Galerii Sztuki Współczesnej „Winda” zorganizowano wystawę „Śniadanie u Tiffane’go – Moda jak biżuteria”. Jej autorka, Katarzyna Sosenko, udostępniła zbiór biżuterii oraz dodatków, które kolekcjonuje od wielu lat.

Wystawa „Śniadanie u Tiffane’go – Moda jak biżuteria” fot. Aleksandra Gluza 22


Kultura&Rozrywka

Wystawa „Śniadanie u Tiffane’go – Moda jak biżuteria” fot. Aleksandra Gluza

Wystawa „Śniadanie u Tiffane’go – Moda jak biżuteria” fot. Aleksandra Gluza

W połowie zeszłego stulecia Marilyn Monroe śpiewała, że diamenty są najlepszym przyjacielem kobiety. Parę lat później na ekranach kin pojawił się film „Śniadanie u Tiffany’ego”, który przeszedł do kanonu, ukazując kobiece piękno, modę oraz ekstrawagancka biżuterię. Grająca główną rolę Aundrey Hepburn stała się ikoną elegancji i wzorem do naśladowania. To właśnie jej osoba, a przede wszystkim wykreowana przez aktorkę postać, była inspiracją do stworzenia wystawy o takim samym tytule jak film. Katarzyna Sosenko, ukazała modę nie tylko jako piękne stroje, ale przede wszystkim jako biżuterię i dodatki, które uzupełniają wizerunek kobiety. Jak mówi sama artystka, „To dzieła charakteryzujące się najbardziej efektownymi i pomysłowymi rozwiązaniami, gdzie zarówno projekt, materiał i technika nawiązują do najlepszych tradycji jubilerskich”.

Wystawa to przede wszystkim różnego rodzaju naszyjniki, bransoletki i kolczyki pochodzące z XIX i XX wieku. Ich ekspozycja to swego rodzaju historia rozwoju biżuterii. Eksponowane są także różnego rodzaju torebki, toczki, sukienki, a dzieła otoczone są zdjęciami Audrey Hepburn oraz piosenką „Moon River”, którą aktorka wykonała w filmie. Pierwsza część wystawy, to historia fenomenu książki „Śniadanie u Tiffany’ego”, a następnie jej ekranizacji. Można poznać historię firmy Tiffany&Co, jak również zobaczyć katalogi tej firmy. Autorka skupiła się zarówno na biżuterii, jaką w filmie nosiła Audrey Hepburn, ale również na jej sławnej czarnej sukni od Givenchy’ego oraz na tym, jak duży wpływ wywarła ona na ówczesne pojęcie piękna i elegancji. Druga część to zbiory torebek, toczków oraz sukienek. Katarzyna Sosenko przedstawia tu małą historię ewolucji biżuterii. Prezentowane torebki z tak zwanej kolczugi,

toczki zdobione piórami, a także biżuteria sztuczna produkowana na skalę masową w XX wieku ukazują jak zmieniała się moda. Jednak co najważniejsze ukazują również to, że poczucie piękna jest ponadczasowe. „Śniadanie u Tiffany’ego – Moda jak biżuteria” to wystawa, która cieszy oko, nawet w przypadku osób, które nie są wielbicielami mody i dodatków. Ekspozycja to nie tylko historia fenomenu Audrey Hepburn i firmy Tiffany&Co. To przede wszystkim historia biżuterii, która przez wiele lat kształtowała światopogląd kobiet. Była odzwierciedleniem ich dusz, ich zamożności oraz nowoczesności. Dzieła można podziwiać do końca 2014 roku w Galerii Sztuki Współczesnej znajdującej się w Kieleckim Centrum Kultury.

Aleksandra Gluza

23


Kultura&Rozrywka

Co nowego ... w teatrze: •W grudniowym repertuarze znajdują się takie spektakle jak: „Caryca Katarzyna” Jolanty Janiczak, „Hemar. Poeta przeklęty” Piotra Szczerskiego, „Twardy gnat, martwy świat” Evy Rysowej, „Jakiś i pupcze” Hanocha Levina w reżyserii Piotra Szczerskiego, czy „Hotelowe manewry” Michaela McKeevera w reżyserii Mirosława Bielińskiego. •W dniach 5-13 grudnia w Krakowie odbył się Międzynarodowy Festiwal Teatralny „Boska Komedia”. Podczas tej imprezy zostały zaprezentowane dwie sztuki z kieleckiego teatru: „Jakiś i pupcze” oraz „Twardy gnat, martwy świat”. •20 grudnia będzie miała miejsce prapremiera sztuki „Dzieje grzechu” Stefana Żeromskiego w reżyserii Michała Kotańskiego. Jest to opowieść o człowieku, któremu grzech zniszczył życie, którego nie można już odbudować.

w klubach: W grudniu czekają nas kolejne nowości z Kieleckich klubów. Zbliżą się największa impreza roku. Sylwester organizowany przez wszystkie lokale i restauracje w naszym mieście daje nam wachlarz możliwości i przebierania w ofertach. Jakie miejsce wybrać?

„NIENAWIDZE CIĘ POLSKO”

Już 5 grudnia odbędzie się koncert zespołu Czesław Śpiewa. Pierwszy raz Polska usłyszała o nim w 2008 roku, kiedy wydał nowy album „Debiut”. Piosenka „Maszynka do świerkania”, promująca krążek stała się hitem i trafiła na pierwsze miejsce między innymi w radiowej „Trójce”. Odznaczająca się poetyka tekstów i aranżacje muzyczne z odrobiną elementów kabaretu, folku i punka, okazały się strzałem w dziesiątkę. Muzyk wystąpi w klubie Gin-Ger o godzinie 21. Bilety do nabycia w cenie 40 złotych, w dzień koncertu 50 zł.

FABRYKA

fot. www.teatr-zeromskiego.com.pl

Zespół Fabryka gra muzykę rockową do tekstów Kolumbów, Piotra Kubiaka i Marka Grechuty. Ośrodek Nauki i Kultury Studenckiej oraz Instytut Pamięci Narodowej Delegatura w Kielcach zapraszają na ich koncert „Coś Się Stało”. Impreza odbędzie się w rocznicę wprowadzenia stanu wojennego 13.12.2014 r. o godz. 19:00. Wstęp wolny.

PROJEKT PUNK

Płocka zespół Farben Lehre serdecznie zaprasza na koncert Projekt PUNK, na którym zagra cała plejada klasyków z historii polskiego punk-rock’a. Na scenie pojawią się również tacy wykonawcy jak Dezerter, Siekiera, Armia, Moskwa, Rejestracja, Brak, KSU czy Kryzys. Atmosferę rozgrzeje również zespół Analogs, suportem będzie młody i śmiały zespół Offensywa. Koncert odbędzie się w piątek, 19 grudnia w studenckim klubie Woor. Bilety do nabycia w cenie 30 złotych, w dzień koncertu 35zł.

PIWO ZA FREE

•21 grudnia odbędzie się debata poświęcona twórczości Stefana Żeromskiego z oprawą artystyczną. Zaprezentowane zostaną fragmenty „Dzienników” w wykonaniu aktorów teatru. Odbędzie się także konferencja pt. „Wokół dziejów grzechu”. Spotkanie odbędzie się z udziałem dziennikarzy, publicystów, naukowców oraz twórców spektaklu. •31 grudnia jako spektakl sylwestrowy zostanie zaprezentowane przedstawienie „Jakiś i pupcze”. Edyta Jedynak

24

Bling Music Club w każdą środę zaprasza nas na zlot akademików. Klub organizuje również akcję charytatywną i biegnie z pomocą Kieleckim Domom Dziecka. 30% dochodów ze sprzedaży biletów będzie przekazana na ten cel. Wstęp 15 złotych, 10 zł w przypadku przekazania upominku dla dzieci. Przyjdźcie z ważną legitymacja studencką, a płacąc za wstęp zaledwie 10 PLN będziecie mogli pić do woli wszystkie rodzaje barmańskiej i piwko całkowicie za Free od godz. 22:00 do 1:00! Na imprezie do wygrania również bony i kasa do wydania w barze przez cały rok. Start godz. 20.

SYLWESTROWA NOC

Klub UltraViolet i Pomarańcza zapraszają państwa na niezapomnianą noc Sylwestrową.

W klubie UltraViolet impreza odbędzie się w towarzystwie wokalisty zespołu Mafia – Romana Słomki. Wśród repertuaru wokalisty znajdą się utwory takich zespołów jak Michaela Jacksona, Kings of Leon, Hurts, Depeche Mode, Bon Jovi, Rasmus. Imprezę rozkręcał będzie również dj dr Mroczek. Bilety w przedsprzedaży 40 zł w dzień imprezy 60 zł. W Pomarańczy zgodnie z tradycją, czeka na was Szampańska impreza w doborowym towarzystwie, oraz zabawa na dwóch salach muzycznych! WSTĘP +18! Impreza startuje od 20:00. O muzykę tej nocy zadbają na sali głównej dj Malec (Electro House, Commercial, house). Na Sali dance atmosferę podkręcał będzie dj Seba (DISCODANCE, OLDSCHOOL, 80’ & 90’ HITS). Cena lóż wraz z cateringiem 25zł/os. Ceny biletów w pierwszej puli to 25 zł w drugiej 35 zł. Liczba miejsc ograniczona Aleksandra Półtorak

w grach: LittleBigPlanet (PS3, PS4)

Trzecia odsłona lubianej i niezwykle popularnej serii. W tej części Sackboy i jego wierni przyjaciele przenoszą się na planetę Bunkum. Przez pomyłkę uwalniają trzech potężnych tytanów. W trakcie okazuje się, że tak naprawdę za wszystkim stoi Newton, który chce zniszczyć krainę wyobraźni. Nasze pacynki wyruszają na pomoc planecie. Po raz kolejny studio Media Molekule stworzyło doskonałą grę do zabawy z przyjaciółmi.

Far Cry 4 (PS3, PS4, PC, X360, ONE)

W tej części popularnej strzelani FPP przenosimy się do fikcyjnego kraju w Himalajach o nazwie Kyriat. Przez samozwańczego władcę Kyriat staje w obliczu wojny domowej. Główny bohater Ajay Ghale udaje się tam, aby wypełnić wolę umierającej matki. Po dotarciu na miejsce zostaje wplątany w walki pomiędzy rebeliantami a zwolennikami rządu.

Goat MMO Simulator (PC)

Darmowe rozszerzenie multiplayer do bestsellerowego Goat Simulator. Tym razem twórcy postawili na jeszcze większą dziwaczność. W tej odsłonie mamy do czynienia z parodią popularnych i bardzo poważnych gier MMORPG. W Goat MMO Simulator naszym zadaniem jest wypełnianie najbardziej dziwacznych zadań, przemierzanie świata i ulepszanie naszej postaci. Wśród kilku postaci możemy wybrać kozę maga, zwykłą kozę lub…mikrofalówkę. Monika Okolus


Student

Medycyna w Kielcach Od przyszłego roku akademickiego 2015/2016 na Uniwersytecie Jana Kochanowskiego w Kielcach studenci będą mogli kształcić się na wydziale lekarskim. Właśnie zakończyła się budowa nowego budynku Wydziału Nauk o Zdrowiu, w którym znajdą się m.in . Zakład Patofizjologii , Zakład Anestezjologii i Intensywnej Terapii oraz Medycyny Ratunkowej. To

- Starania o utworzenie kierunku lekarskiego trwają od lat – przypomina Rektor Uniwersytetu Jana Kochanowskiego prof. zw. dr hab. Jacek Semaniak. – Nabrały kształtu w lutym 2011 roku po wizycie w Ministerstwie Zdrowia z udziałem ówczesnego rektora prof. Reginy Renz, moim jako prorektora, Dziekana Wydziału Nauk o Zdrowiu prof. Stanisława Głuszki, poseł Marzeny Okły – Drewnowicz, dyrektora Świętokrzyskiego Centrum Onkologii dra Stanisława Góździa i marszałka województwa świętokrzyskiego. Uruchomienie kierunku lekarskiego wymagało spełnienia wielu warunków. - Jednym z nich była rozbudowa Wydziału Nauk o Zdrowiu, żeby mieć własne zaplecze do kształcenia lekarzy. Zresztą nie tylko lekarzy, bo nowa infrastruktura potrzebna była także dla innych kierunków Wydziału Nauk o Zdrowiu – dodaje prof. Jacek Semaniak. Trzeba było zgłosić osobny projekt i pozyskać środki finansowe na budowę, ale przede wszystkim uzyskać zgodę Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego na kształcenie na kierunku lekarskim. W tym przypadku podstawą była wykwalifikowana i doświadczona w swoich zawodach i specjalnościach kadra naukowa. - W tej chwili na Wydziale Nauk o Zdrowiu kształci się ok. 1800 studentów, a zajęcia prowadzi 28 samodzielnych pracowników naukowych z tytułem profesora i doktora habilitowanego, w tym 24 osoby, które mają doktoraty i habilitacje w zakresie nauk medycznych – informuje prof. Jacek Semaniak. – Zabezpieczeniem kadrowym jest też 50 doktorów, w większości specjalistów w zakresie

Fot. .www.echodnia.eu

ostatni etap długiej drogi do medycyny w Kielcach .

Uroczystość oddania do użytku nowego budynku Wydziału Nauk o Zdrowiu z udziałem rektora UJK prof. Jacka Semaniaka (drugi od prawej) nauk medycznych. Gdy będzie przybywać studentów na kierunku lekarskim, liczymy się ze wzrostem zatrudnienia. To będą 3 lub 4 osoby w skali roku – dodaje rektor. Zapleczem dla praktycznego kształcenia studentów na wydziale lekarskim będą Wojewódzki Szpital Zespolony i Świętokrzyskie Centrum Onkologii.

fot. Edyta Jedynak

Budynek Wydziału Nauk o Zdrowiu przy ul. Radiowej

Medycyna to przełom w historii uczelni. Uniwersytet wzbogaci się teraz o jeden z najbardziej potrzebnych i prestiżowych kierunków kształcenia. - Od przyszłego roku akademickiego studiować będzie na nim 75 osób w trybie stacjonarnym i 50 osób w trybie niestacjonarnym. Kształcenie na kierunku lekarskim jest limitowane, a limity przyjęć ustala minister zdrowia – wyjaśnia prof. Semaniak. Budynek wydziału lekarskiego już od przyszłego semestru będzie służył studentom kształcącym się na kierunkach: pielęgniarstwo, fizjoterapia, ratownictwo medyczne, zdrowie publiczne oraz położnictwo. Od nowego roku akademickiego przeznaczony będzie do użytku przyszłych lekarzy. Jego uroczyste otwarcie nastąpi wtedy, gdy budynek będzie w pełni wyposażony w sprzęt dydaktyczny i urządzenia medyczne niezbędne do prowadzenia zajęć. W planach jest też zmiana nazwy obecnego Wydziału Nauk o Zdrowiu na Wydział Medyczny. Uniwersytet Jana Kochanowskiego - jak poinformował nas rektor - cały czas inwestuje w rozwój uczelni i wzbogaca ofertę kształcenia. W planach ma uruchomienie takich kierunków jak kosmetologia i dietetyka. Edyta Jedynak

25


Student

MŁODE REKINY BIZNESU

Patrycja Prusaczyk i Krystian Łata młodzi właściciele Agencji Reklamowo-Wydawniczej „Invention” fot. : archiwum prywatne 26


Student Młodzi, piękni i bogaci... Kto z nas nie chciałby zaraz po studiach założyć prężnie prosperującej firmy i pławić się w luksusach? Jak wiadomo każdy! Niestety nie wszystkim dane jest osiągnięcie sukces. Im się udało. Patrycja Kwaśniewska: Patrycja Prusaczyk, Krystian Łata, młode rekiny biznesu. Czy tym stwierdzeniem można Was określić? Krystian Łata: „Młode rekiny biznesu” to według mnie dość wysoko mierzone pojęcie. Oglądając amerykańskie seriale czy choćby czytając literaturę na temat biznesu, „rekinami” są ludzie zarabiający miliony. W danej chwili dobrym określeniem jest świeżo narodzony rekin.

P. K.: Jesteście właścicielami Agencji Reklamowo -Wydawniczej „Invention”. Jak zrodził się pomysł jej powstania? Co Was skłoniło do założenia firmy?

już funkcjonowała. W pełni poparli naszą decyzję i zaoferowali pomoc w razie potrzeby.

angażowania się w tyle projektów jednocześnie?

P. K.: Czy „Invention” odnosi sukces?

K. Ł.: Jest takie powiedzenie „Tyle jesteśmy warci, ile możemy dać innym”. Można je porównywać do różnych dziedzin życia oraz form działania. W tym przypadku staramy się aby każdego dnia część naszej pracy dotarła do innych osób i w jakiś sposób im pomogła. Przez te kilka lat działalności w różnych organizacjach, pracy w różnych firmach dostrzegliśmy że bezczynność „zabija” naszego ducha walki. Angażując się w wszelakie projekty, pracując z ludźmi, w szczególności młodymi otrzymujemy mnóstwo energii i motywacji do działania jak i do życia.

P.P.: Śmiało możemy stwierdzić, iż sukces nam towarzyszy. Jako mała firma, która działa od kilku miesięcy już w tym momencie obsługuje na wyłączność kilka kieleckich firm. Ważnym wyznacznikiem naszej agencji jest to, iż wszelkie usługi wykonywane są przez ludzi młodych, takich, których energia i chęć do działania nie opuszcza ani przez chwilę. Naszą firmę tworzy profesjonalizm, który klienci bardzo szybko weryfikują, a oznacza bardzo szybką drogę do sukcesu.

P. K.: Jakie plany dalszego rozwoju firmy? Jak w ogóle promujecie swoją firmą?

K. Ł.: Z każdym dniem staramy się aby nasza działalności dotarła do jak największej grupy odbiorców. Priorytetem jaki stawiam y sobie w danym momencie to rozwój na regionalnym rynku. K. Ł.: Myślę, Mowa tutaj o że oba pytania w województwie pełni się łączą. Jesteżródło: http://invent-ion.pl/ świętokrzyskim. śmy ludźmi dość aktywnyCo jakiś czas obsługujemy mi. Oboje od samego początku studiów uczest- firmy na terenie całego kraju, jednak to klienci niczymy w pracach kół naukowych, organizacji z naszego regionu są dla nas ogromną szansą na pozarządowych i charytatywnych w całej Polsce. rozwój. Sama kwestia promocji polega na dotarcie To pozwoliło nam zdobyć doświadczenia oraz do potencjalnych klientów poprzez marketing siepoznać zapotrzebowanie rynku na pewne usługi. ciowy, Internet, promocja w wszelki możliwy spoBardzo często mieliśmy problemy ze znalezieniem sób od happeningów do wydarzeń zamkniętych. firmy, które będzie spełniała nasze oczekiwania w zakresie poligrafii i marketingu. P.K.: Firma już zarabia na siebie. Czy P. P.: W pewnym momencie sami podejmo- warto było ją zakładać? waliśmy tego typu działania, aby nasze projekty mogły być zrealizowane. W końcu doszliśmy do P.P.: Myślę, że to pytanie jest postawione trowniosku, że skoro wykonujemy te czynności i w chę za wcześnie. Każdy kto planuje założyć władodatku świadczymy je znajomym moglibyśmy sną działalności gospodarczą ma przygotowany otworzyć profesjonalną firmę, która zajmie się plan i wskaźniki, które po pewnym czasie chciałby tego typu działalnością. osiągnąć. Do tej pory wszystko idzie jak należy, więc możemy stwierdzić, iż WARTO! Takiej saP. K.: Czy łatwo jest założyć firmę? tysfakcji i swobody w tworzeniu własnego stanowiska pracy nie osiągniemy nigdzie indziej. K. Ł.: Jedni twierdzą, że założenie własnej firmy jest czymś niezwykle trudnym, inni, że P. K.: Patrycja, Ty jesteś już po stuobecny system rejestracji firmy jest przystępny dla diach. Krystian natomiast jest na V zainteresowanych. Osobiście mogę śmiało stwier- roku. Jesteście w stanie w ogóle podzić, że obie opinie są prawdziwe. W naszym przy- godzić pracę i studia? padku było to niezwykle proste. Szybkość rejestracji, dokładnie określony plan działania pozwoliły Patrycja Prusaczyk: Praca i studia to tylna szybkie załatwienie wszystkich wymaganych ko kilka rzeczy, które wykonujemy na co dzień. formalności. Najważniejsze w prowadzeniu biznesu czy też jakiejkolwiek pracy to zdobycie umiejętności plaP. K.: Czy Wasz pomysł z założeniem nowania czasem. Mamy to szczęście, iż od kilku firmy spotkał się z aprobatą Waszych lat wspólnie współpracujemy przy różnorakich bliskich? projektach, podczas których udało nam się wypracować taki system pracy, dzięki któremu mamy K. Ł.: Nasi bliscy przez ostatnie kilka lat możliwość uzupełniania się wzajemnie. zdołali przystosować się do sytuacji, gdzie z dnia na dzień w naszym życiu pojawia się jakiś pomysł P. K.: Oprócz tego, że jesteście włai od razu zostaje realizowany. W tym przypadku ścicielami „Invention”, jesteście było bardzo podobnie. Kiedy dotarła do nich in- zaangażowani w Forum Młodego formacja, że mamy w planie założenie firmy, ona Biznesu. Skąd w Was taki zapał do

P. K.: Forum Młodego Biznesu zostało utworzone by rozwijać postawy przedsiębiorczości wśród młodych. Czyja to była inicjatywa? P.P.: Pomysł z rozpoczęciem działalności Forum Młodego Biznesu wyszedł wspólnie przy okazji pracy nad jakimś projektem. Zależy nam aby wszystkie kwestie jakich się podejmujemy były wykonane w zupełności profesjonalne i skuteczne, dlatego też jeśli sami będziemy je kreować i realizować, to tym samym będziemy w stanie je kontrolować pod tym kontem.

P. K.: Jak widać macie głowy pełne pomysłów. Czy są jakieś następne czekające na zrealizowanie? P.P.: Głowy od zawsze mamy pełne pomysłów, które czekają na zrealizowanie. Jedynym hamulcem jak nas ogranicza to jest czas. W tej chwili musimy każde zadanie ustawiać wartościowo aby móc zrealizować te, gdzie priorytet jest znacznie większy od pozostałych. Mimo to wszystko jest zapisywane na bieżąco i kiedyś na pewno doczeka się zrealizowania.

P. K.: A co z wolnym czasem? Jest czy tylko praca, praca, praca? K. Ł.: Tak naprawdę to my sami decydujemy kiedy mamy chwilę dla siebie. Sama praca nie jest na tyle ciężka aby móc narzekać. Jak dobrze wiemy, co jakiś czas każdy z nas potrzebuje kilku dni aby zregenerować swój umysł i wszystko poukładać. Dlatego staramy się wyjechać gdzieś na kilka dni z dala od komputera i telefonów, gdzie możemy w pełnie zregenerować nasze ciało i ducha.

P. K.: Serdecznie dziękuję za rozmowę. Z Patrycją Prusaczyk i Krystianem Łatą rozmawiała: Patrycja Kwaśniewska

27


Student w podróży

Tarragona - rzymskie miasto we wschodniej Hiszpanii Katalonia przeciętnemu turyście kojarzy się z Barceloną. Miastem Gaudiego, mimów oraz klubu FC Barcelona. Tymczasem na południe od stolicy znajduje się miasto, na które też warto zwrócić uwagę. Chociażby dlatego, że należąc do Półwyspu Iberyjskiego, tak naprawdę jest wizytówką Imperium Rzymskiego. Tarragona to miasto położone we wschodniej części Hiszpanii nad Morzem Śródziemnym. Jest drugim, po Barcelonie, największym regionem znajdującym się w Katalonii.

Castells - żywe wieże fot. Maja Krukowicz 28

Historia miasta sięga starożytności. Początkowo teren zamieszkiwali Iberowie, w III wieku p.n.e. miasto przejęli Rzymianie, których wpływ jest bardzo widoczny w architekturze i kulturze. W 2000 roku zabytki Tarragony zostały wpisane na Listę Dziedzictwa Światowego UNESCO. W czasie Imperium Rzymskiego miejsce to było jednym z głównych obozów wykorzystywanych do podbojów całego Półwyspu Iberyjskiego. Dopiero w średniowieczu miasto przeszło w ręce barcelońskich arystokratów, stając się jednym z najważniejszych katalońskich regionów. Ze względu na swoją historię Tarragona słynie głownie z zabytków i architektury okresu rzymskiego. Największą uwagę turystów przyciąga kompleks archeologiczny Passeig Arqueològic, w skład którego wchodzą pozostałości po starożytnym teatrze, cyrku czy murach. Zwiedzanie miasta najlepiej rozpocząć od Rambli - najdłuższego i najbardziej efektownego deptaka Tarragony. Spacerując po tej alei z pewnością natkniemy się na wizytówkę miasta - pomnik dedykowany Castellersom, czyli osobom, biorąc udział w tworzeniu „żywych wież” (z hiszpańskiego Castells). Kilka razy do roku w Tarragonie odbywają się konkursy budowania wież z ludzi, w których biorą udział zarówno dzieci, jak i dorośli. Początków tworzenia wież należy szukać już w średniowieczu, kiedy wypatrywano z nich zbliżających się okrętów tureckich. Mimo, iż Castells wpisane są w tradycję miasta i całej Katalonii, nie należą one do łatwych dyscyplin. Wymagają ogromnej siły, sprawności fizycznej, koordynacji ruchów

oraz, oczywiście, zgrania wśród uczestników. Grupki wyszkolonych osób zbierają się, aby skonstruować jak najwyższą wieżę stworzoną z podtrzymujących się nawzajem ludzi. Symboliki można doszukać się również w charakterze tworzenia wieży: na kształt rodziny bazę tworzą najstarsi uczestniczy, następnie młodzi mężczyźni, którzy podtrzymują kobiety, a na końcu stoją najmłodsze dzieci. Aby udowodnić, że wieża jest trwała, na sam szczyt konstrukcji wchodzi dziecko, które machając do tłumu pokazuje, że wszystko poszło zgodnie z planem. Najwyższe wieże sięgają dziesięciu pięter. Zdarzało się niejednokrotnie, że budowle zawalały się, a skutki tego były śmiertelne. W związku z tym władze Tarragony już od lat mają wątpliwości, czy Castells rzeczywiście powinny być dozwolone. W 2010 roku wprowadzili nowe zasady: dziecko wchodzące na szczyt wieży musi mieć na sobie kask i odpowiednie ochraniacze. Ma to zapobiec ewentualnym katastrofom. Mieszkańcy jednak nie wyobrażają sobie katalońskiej kultury bez tej tradycji, cały czas chętnie biorą udział w różnych konkursach i mistrzostwach budowania żywych wież, których apoKatedra im. Najświ geum przypada na fot. Maja K


Student w podróży

Amfiteatr rzymski fot. Maja Krukowicz

wrzesień. Dla dzieci uczestnictwo w tym wydarzeniu jest powodem do dumy, dla dorosłych pokazaniem przynależności do Katalonii, a niekoniecznie Hiszpanii. Każda miejscowość, a nawet dzielnica czy ulica miasta ma swoją reprezentację (z hiszpańskiego Colla), którą charakteryzuje taki sam kolor stroju. Castells zostały docenione przez UNESCO i umieszczone na liście Arcydzieł Ustnych i Niematerialnego Dziedzictwa Ludzkości. Tak jak większość hiszpańskich miast Tarragona słynie również z zabytkowej katedry, która została zbudowana w najwyższej części miasta w XII wieku, na zlecenie arcybiskupa Bernata Torta. Tak wysoko postawiona katedra miała chronić miasto przed wszelkimi najazdami. Architektura budynku kształtowała się przez ponad 200 lat, aby ostatecznie przybrać romańsko-gotycki styl. Charakterystycznym elementem katedry jest siedemdziesięciometrowa dzwonnica, której dzwony wykorzystywane są jedynie w trakcie najważniejszych katalońskich świąt, szczególnie w trakcie obchodów święta patronki miasta świętej Tekli. Wewnątrz można podziwiać zbudowany z drewna i alabastru ołtarz iętszej Marii Panny oraz liczne obrazy Krukowicz przedstawiające życio-

rys świętej. Warto też zwrócić uwagę na krużganki, które zdobione są gotyckimi łukami oraz mauretańskimi rozetami. Amfiteatr rzymski, którego okres powstania przypada na II wiek, znajduje się w pobliżu morza. Patrząc na niego można przenieść się w okres starożytnego Rzymu i czasy walk gladiatorów. W 259 r. spalono tam żywcem chrześcijan – biskupa i dwóch księży. Teatr najlepiej prezentuje się z tarasu widokowego nazywanego Balkonem Morza Śródziemnego (z hiszpańskiego Balcó del Mediterrani), którego odgrodzona balustradą panorama przestawia kilkukilometrową plażą oraz morze. Naprzeciwko balkonu znajduje się pomnik hiszpańskiego żeglarza Rogera. Jest to jedno z najczęściej odwiedzanych przez turystów miejsc, którzy mogą usiąść na ławkach i odpocząć przy szumie fal. Mieszkańcy Tarragony przesądnie mówią, że idą na deptak po to, żeby dotknąć żelaza na szczęście. Aby bardziej poznać klimat Tarragony warto zwiedzić starożytne mury oraz wieżę z I wieku, chroniącą kiedyś miasto przed najazdami. Są to pozostałości po budowlach, które zajmowała rzymska władza prowincji. Największą atrakcją obiektu jest widok ze szczytu wieży, na którą można wjechać windą. Rozciąga się on na całą panoramę starożytnej części miasta. Warto też poświęcić kilka minut na ruiny stadionu Circ Romans, na których kiedyś odbywały się wyścigi rydwanów. Jest to jeden z najlepiej zachowanych starożytnych stadionów w Europie. Arena znajduje się na Placu Fontanny (Plaça de la Font). Plac ten w średniowieczu został całkowicie zniszczony, jednak w 1363 roku arcybiskup miasta Pere de Clasquerí przywrócił go z powrotem do życia ,budując tam studnię, która miała zaspokoić pragnienie mieszkańców. Najbardziej charakterystycznym elementem placu jest ratusz, wybudowany na miejscu klasztoru Santo Domingo. Pasjonaci historii powinni zajrzeć do Muzeum Archeologicznego, w którym wyeksponowane są wszelkie makiety obiektów miasta wraz ze szczegółowym opisem. Końcowym, obowiązkowym przystankiem w Tarragonie jest dobrze zachowana starówka. Wąskie urokliwe uliczki, bary pełne tapas oraz sangrii przypominają nam, że

mimo iż więcej tutaj pozostałości rzymskich nadal jesteśmy w Hiszpanii. Opuszczając Tarragonę nie można przeoczyć położonego na obrzeżach miasta akweduktu rzymskiego zwanego „diabelskim mostem” (El Puente del Diablo), który dostarczył kiedyś wodę. Pierwotnie miał on ponad 15 kilometrów długości. Zwiedzając Tarragonę należy pamiętać, że część zabytków jest płatna - ceny biletów wynoszą od 3 do 6 euro dla dorosłych i 2-4 euro dla dzieci i studentów. Najhuczniej Tarragończycy obchodzą dni świętej Tekli, które przypadają na koniec września. Święto trwa tydzień. Mieszkańcy mają wtedy wolne od pracy, a ich jedynym zajęciem jest zabawa na ulicach miasta. Dzieci tańczą regionalne tańce, dorośli głośno rozmawiają i gestykulują pijąc sangrię, odbywają się liczne parady i festyny. Oczywiście kwintesencją są konkursy budowania Castells, bez których nie obejdzie się żadne katalońskie święto. Warto w tym okresie przyjechać do Tarragony, aby zobaczyć jak wielką uwagę do swojej tradycji przywiązują mieszkańcy. Aby nadal podtrzymać katalońską kulturę, radni miasta w listopadzie tego roku wprowadzi zakaz sprzedawania pamiątek charakteryzujących całą Hiszpanię. Nie zobaczymy więc już tutaj andaluzyjskich sukienek do Flamenco czy charakterystycznych byczków. Zdecydowano, że właściciele sklepów, którzy nie podporządkują się rozporządzeniu będą płacili 400 euro kary. Tarragona nie jest miastem, o którym słyszy się na co dzień, zdecydowanie przytłoczonym przez będącą 100 kilometrów dalej Barcelonę. Warto jednak tutaj zajrzeć ze względu na ogromne bogactwo kulturowe i architektoniczne. Mimo, iż całe miasto spokojnie można zwiedzić w jeden dzień to swobodna atmosfera zabawy i radości stworzona przez mieszkańców będzie kusić, aby zostać tutaj na dłużej. Maja Krukowicz

29


Student

z M

inęło trzy miesiące od rozpoczęcia roku akademickiego. Niektórzy już przygotowują się do sesji zimowej, inni ciągle mają w głowie wakacje. Studenci pierwszego roku nabrali dystansu i zapomnieli o życiu w szkole średniej. Szybko musieli oswoić się z nowymi, akademickimi zasadami. Zapytałam kilku „pierwszaków” z wydziału Nauk o Zdrowiu, jak wspominają pierwsze dni na uczelni. Jestem studentka I roku położnictwa na wydziale Nauk o Zdrowiu. Wcześniej byłam uczennica IV LO. Po pierwszym miesiącu uczęszczania na zajęcia, oraz po pierwszych zaliczeniach z czystym sercem mogę powiedzieć, że póki co nie żałuję swojego wyboru, mimo że to studia które wymagają wielkiej odpowiedzialności, sumienności i pochłaniają ogromnie dużo czasu na przygotowanie się do każdych zajęć, to jednak z wielkim zaangażowaniem podchodzę do nauki. Mimo wszystko nie najlepiej wspominam moje pierwsze dni na tej uczelni, ciężko przestawić się z systemu szkolnego na system studencki, Dużo zamieszania było z planem. Na studiach mnie jak również moje koleżanki z kierunku

przeraża anatomia oraz fizjologia, ponieważ są to przedmioty bardzo ważne w naszym zawodzie. A niestety sesja coraz bliżej. Męczące jest również to, że zaczynamy zajęcia o godzinie 8 i często kończymy o 20. Dwanaście godzin na uczelni naprawdę daje w kość, zwłaszcza osobom dojeżdżającym. Ale mocno wierzymy w to, żę z każdym dniem walczymy o naszą lepsza przyszłość a nasz wysiłek nie idzie na marne. W końcu jesteśmy po to aby pomagać. Aleksandra Sabat Jestem bardzo zadowolona z mojego kierunku, zajęcia są prowadzone w ciekawy sposób, atmosfera na uczelni jest miła, jedyny minus to nadmiar zajęć, od rana do późnego wieczora. Ciężko pogodzić się z tym, że mamy mniej czasu dla siebie oraz na przygotowanie się do następnego dnia. Pierwsze wrażenie nie było najlepsze. Przeraziło mnie życie na uczelni, stałam się anonimowa, nikt nie zwracał na mnie uwagi, nikogo nie interesowało kim jestem. Cały mój rok jest pełen różnych osobowości i charakterów. Profesorowie mają ogromne wymagania, które z każdym dniem rosną. Pierwsza sesja na pewno będzie sprawdzianem dla każdego z nas. Ilona Piotrkowska

Już na początku technikum wiedziałem, że chcę studiować ratownictwo medyczne. Ale prawdziwym studentem poczułem się dopiero po przekroczeniu progu uczelni. Pełno myśli krążyło w mojej głowie. Mimo wszystko miałem nadzieje, ze będzie to kolejny, fajny etap w moim życiu. Juz pierwszego dnia zostaliśmy zbombardowani ilością zajęć. Odczucia były mieszane. Niektórzy z wykładowców od razu wzbudzili moja sympatie, zaintrygowali mnie swoja wiedza i ponadczasowym sposobem jej przekazywania. Drudzy wręcz przeciwnie. Wiedziałem, ze nie będę miał z nimi miłych wspomnień. Podobnie było w przypadku moich nowych znajomych. Dziwny sposób bycia niektórych z nich przyprawiał mnie o dreszcze. Ale na szczęście byli również tacy, z którymi nadawałem na tych samych falach. Ogólnie rzecz biorąc byłem i jestem pewny, ze znalazłem się we właściwym miejscu, aby moc spełniać swoje marzenia. Arkadiusz Karwat

Opinie zebrała: Agnieszka Szumska

W tym roku postanawiam, nic nie postanawiać

N

oworoczne postanowienia, są noworoczne tylko z nazwy. Jeszcze zanim siądziemy do wigilijnego stołu myślimy, co zmienić w naszym życiu. Znów rzucimy palenie, schudniemy albo w końcu oszczędzimy na upragnione wakacje. Przepytałam kilkoro znajomych, oraz klientów zaprzyjaźnionego sklepu, jakie mają postanowienia i czy kiedykolwiek udało im się jakieś wypełnić. Agnieszka 21 lat - Moim postanowieniem w tym roku, jest skończenia pracy licencjackiej. Wiem, że musze się za to zabrać, ale jakoś nie wychodzi to wszystko. Powinnam także zrzucić kilka kilogramów, może w końcu zapisze się na siłownie. Ile z moich dotychczasowych postanowień się spełniło? Szczerze powiedziawszy to niestety ani jedno. To smutne, ale chyba mam słomiany zapał. Według portalu Interia.pl jednym z najczęściej podejmowanych postanowień, jest utrata wagi i rozpoczęcie uprawiania jakiegoś sportu. Większość osób, które borykają się z nadwagą, widzą swój problem nie tylko w Nowy Rok. Dlaczego więc tak ciężko, wziąć się za działanie np. w sierpniu? Może powodem jest, zmiana daty. Nowy rok, to nowy początek. Ustalamy sobie żelazną granice, która najczęściej jest respektowana

30

tylko przez kilka tygodni. Czy nie lepiej byłoby stosować metodę małych kroków? Co tydzień wykluczać ze swojej diety jeden niezdrowy produkt, z końcem roku przywitalibyśmy nie tylko paczki pełne prezentów, ale także nową idealną sylwetkę. Marcin 24 lata – Postanowiłem sobie, że powiem dziewczynie, która od bardzo dawna mi się podoba, co do niej czuję. Mam nadzieję, że w końcu spełnię swoje założenie, bo niestety w tamtym roku się nie udało.

fot. co-nas-kreci.blog.pl

Mężczyzna około 50 lat – ja już nic nie postanawiam Moja żona zawsze mi mówi, żebym przestał tyle piwska pić, ale to co ja sobie mogę postanowić, jak suszy to nie ma wyjścia. Joanna 22 lata - Chce rzucić, papierosy. Już nawet wydrukowałam sobie kartki, z przekreśloną fajką i porozwieszałam w pokoju. Ostatnia paczka na Sylwestra i rzucam to w pierony. I tak palący przestają palić, alkoholicy pić, a nałogowi gracze wyłączają komputery. Na te kilka chwil, cały świat staje się idealny. Szkoda, że Sylwester nie jest raz w tygodniu, wtedy może faktycznie wszyscy bylibyśmy zdrowsi, bardziej otwarci i szczęśliwsi. Jeżeli chodzi o postanowienia dotyczące nałogów, są one równie popularne, co te mówiące o odchudzaniu. Zdarzają się też oryginalne postanowienia jak wyznanie miłości, pogodzenie z wrogiem, czy znalezienie sobie męża. Miłość, to słowo pełne emocji. Strach przed odrzuceniem, wielokrotnie zabiera nam jedne z najpiękniejszych chwil w życiu. Czyż nie byłoby idealnie mówić o miłości, bez zbędnego stresu i strachu? Może w tym roku, wszystkie postanowienia się wypełnią, wtedy szczuplejsi, opaleni po karaibskich wakacjach i z ukochaną osobą przy boku w 2016 roku nie będziemy musieli nic postanawiać. Aleksandra Piątkowska


Student

Czy tradycyjne notatki odejdą do lamusa? N

a przełomie wieków świat dokonał olbrzymiego kroku pod względem rozwoju technologicznego. Progres ten objawił się właściwie we wszystkich dziedzinach życia, a kolejne, coraz bardziej ulepszone urządzenia powstają z dnia na dzień, aby ułatwić nam codzienne czynności. Rozwój nowych technologii nie mógł ominąć również gałęzi edukacyjnej. Ciężkie tomy zakurzonych encyklopedii, słowników i leksykonów stają się już reliktem przeszłości, a ich forma zdaje się mało atrakcyjna z porównaniu z ich multimedialnymi odpowiednikami. W dobie cyfryzacji wszystkiego wystarczy zaledwie łącze internetowe aby zanurzyć się w świat wszelakich informacji, ze wszystkich pożądanych dziedzin. Rzadkie książki, białe kruki literatury, kiedyś pożądane przez uczniów i studentów zajmują teraz kilobajty wirtualnej przestrzeni, dostępne na wyciągnięcie ręki przez jedno kliknięcie. Informacje wypisywane mozolnie kredą na zielonej tablicy zdają się być już zupełnie nieatrakcyjne dla młodego pokolenia. Interaktywne plansze z prezentacjami wyświetlane z projektora wtłaczają informację do głów młodzie-

ży w bardziej barwny i ciekawszy sposób. Również poczciwa kserokopiarka, będąca dobrem niezbędnym każdego studenta, niedługo zapewne podzieli los pralki „frani”, czy innego archaicznego urządzenia, wszak za rogiem czai się tzw. skanbox, gotów zająć jej miejsce na stałe, gdyż już takim sprzętem może pochwalić się większość polskich uczelni wyższych. W takiej sytuacji również sens sporządzania tradycyjnych, zeszytowych notatek staje pod znakiem zapytania. Właściwie nie należy brać pod wątpliwość czy i one odejdą do lamusa, ale odważnie spytać wprost – kiedy to się stanie? - Ciągle robię tradycyjne notatki z zajęć – mówi Agnieszka Mikos, studentka trzeciego roku dziennikarstwa i komunikacji społecznej. - Jest to dla mnie dużo wygodniejsze. Poza tym mam pewność, że przez przypadek ich nie wykasuję z zeszytu, jak mogło by to mieć miejsce, gdybym sporządzała je w tablecie. Ale nie miałabym nic przeciwko, gdyby przy każdej ławce był laptop, na pewno by to sporo ułatwiło. W przyszłości na pewno tak będzie - dodaje. Ktoś sentymentalny stwierdzi, że osobiście spisywanie notatki, długopisem po szeleszczących kartkach mają pewnego rodzaju duszę. Każdy zeszyt jest inny. Różni się nie tylko charakterem pisma.

Ktoś kiedyś powiedział, że odzwierciedla charakter człowieka. Utwierdzam się w tym przeglądając kilka zeszytów studentów, oczekujących tłumnie zajęć na korytarzu: od kolokwialnie rzecz ujmując niedbałych bazgrołów, chaotycznie zagospodarowanych marginesów i nieczytelnych definicji, po takie, których strony wyglądają jakby były pisane z dbałością mnicha, różnokolorowe i przejrzyste. Informacje na zimnych ekranach tabletach i smartfonów z pewnością tego nie zastąpią, choć zapewne kolejny raz pogoń za nowoczesnością i wygodą zwycięży z sentymentami. - Właściwie sporządzanie notatek w ten czy inny sposób, już dziś nie ma większej racji bytu – odważnie twierdzi Bartłomiej Haba, student Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach, po czym rozwija swą myśl: - Bo przecież wykładowca cały omawiany materiał może jednym kliknięciem przesłać drogą elektroniczną do wszystkich zainteresowanych. I problem z głowy. Ciekawą kwestią jest to, czym technika jeszcze nas w tej dziedzinie zaskoczy. Chipem wszczepianym w mózg, zawierającym multum wiedzy z dziedzin wszelakich? Piotr Bełtowski

fot. : gosc.pl

31


Student

Wpływ na to miała także... babcia K

ażdy chyba słyszał o bułce z chlebem czy chlebie po-

smarowanym nożem. Jednak nawet studenci chcą zjeść dobrze. Z myślą o jedzeniu powstały różnego rodzaju blogi czy strony na facebooku. Jest to kuchnia specyficzna, ponieważ wyróżnia się dwiema rzeczami. Po pierwsze dobre bo tanie. Mało jest studentów, których stać na drogie restauracje i imprezy do rana. Z czegoś trzeba zrezygnować, a najczęściej rezygnuje się niestety z jedzenia. Po drugie - szybkie w przygotowaniu. Studenci najczęściej jedzą obiad pomiędzy zajęciami, kiedy czasu nie ma zbyt wiele. Jednym z takich blogów jest www.studentprzygarach.blox.pl. Porozmawiamy z jego założycielem, Jakubem Waśko, który po mimo prowadzenia bloga, jest także studentem filologii polskiej na Uniwersytecie Warszawskim, oraz dziennikarzem sportowym. Zapraszamy do przeczytania wywiadu z człowiekiem, który pokazuje, że

Założyciel bloga Kuba Waśko fot. : facebook.pl

32

studenci też mogą jeść smacznie.


Student

- W zasadzie nikt nie zaraził mnie pasją do gotowania. Wszystko zaczęło się pod koniec szkoły podstawowej, gdy po prostu wziąłem garnki, wydrukowałem przepis i zrobiłem pierwszą wołowinę. Wszystkim smakowało i tak znaleźli miejsce odpowiednie dla mnie – kuchnię.

- Od kiedy prowadzisz bloga? -Bloga prowadzę przeszło od roku, dokładniej od końca sierpnia 2013.

- W ogóle skąd się wziął pomysł na prowadzenia bloga?

- To zapewne blog jest często odwiedzany? - Myślę, że jak na osobę kompletnie anonimową w świecie kulinarnym blisko 2000 wyświetleń w ciągu tygodnia to nie jest zły wynik.

Sposób przygotowania: 1. Marchewkę pokroiłem w talarki, ziemniaka i cebulę w kostkę. W garnku rozgrzałem 2 łyżki oleju i wrzuciłem warzywa, które dusiłem na małym ogniu przez 10-15 minut

- Skoro już tak dobrze idzie, to może warto było by pójść w tę stronę? fot. :studentprzygarach.blox.pl

- Od czego to wszystko się zaczęło?

- Cóż, gotowanie to przede wszystkim pasja. Moją pracą jest dziennikarstwo sportowe. Czy jestem gotowy to zmienić? Raczej w jakiś sposób połączyć. Studiuję do tego filologię polską i myślę o pracy w szkole. Co będzie? Czas pokaże.

- Jakie są najbliższe plany na rozwinięcie bloga?

- Do założenia skłoniła mnie przede wszystkim pasja do gotowania oraz chęć podzielenia się pomysłami z innymi. Z początku myślałem tylko o znajomych, ale z biegiem czasu okazało się, że również osoby zupełnie postronne zainteresowały się moimi kuchennymi działaniami. Wpływ na to miała także... babcia, która stwierdziła, że skoro idzie mi tak dobrze, to czemu się nie pokazać.

-Przyszłość to obrazki. Oczywiście, staram się wrzucać jak najwięcej zdjęć, co odbiorcy też doceniają. Myślę jednak, że w najbliższym czasie na blogu pojawią się filmy video.

- Skąd te wszystkie dania?

Na koniec od naszego szefa kuch-

fot. : facebook.pl

fot. :studentprzygarach.blox.pl

2. Po tym czasie wlałem dwie szklanki gorącego bulionu i całość gotowałem jeszcze 15 minut. Dodałem sól, pieprz i sok z cytryny, wymieszałem. Całość zmiksowałem

- Czy dostajesz jakieś sygnały że ludzie czytają, że im się to podoba? - Szczerze mówiąc, sam nie spodziewałem się, że odzew będzie taki duży. Piszą ludzie kompletnie mi nieznani, że próbowali, że wyszło, że dobre. Czasami chcą także jakieś wskazówki. To na pewno napędza do dalszej pracy. Oprócz tego kontaktują się ze mną także organizatorzy pokazów kulinarnych czy programów telewizyjnych.

ni dla czytelników przepis na krem z marchwi.

3. Podałem w małych miseczkach, posypane papryką i kilkoma orzechami włoskimi

Czas przygotowania: około 30 m Składniki: fot. :studentprzygarach.blox.pl

- Przepisy biorę przede wszystkim z głowy. Taki wewnętrzny sygnał, że np. ta ryba może świetnie połączyć się z tym i tym i próbuję to zrealizować. Oczywiście, nieraz wychodzi gorzej, ale częściej nos mnie nie zawodzi. Czasem także sprawdzam przepisy z telewizji czy gazet, żeby sprawdzić czy autorzy nie kłamią, mówiąc nam jakie to dobre.

- 5 dużych marchewek - ziemniak - cebula - ząbek czosnku - 2 szklanki bulionu - sok z 1/4 cytryny - papryka w proszku - sól i pieprz Koszt składników: około 7 złotych Krzysztof Kowal

33


Sport

Dziennikarz sportowy – pasja czy zawód? W

ielu dziennikarzy, medioznawców oraz postronnych obserwatorów świata mediów uważa, że studia dziennikarskie nie są kluczem by pracować w tym zawodzie. Często studia te odradza się absolwentom liceów, którzy marzą o pracy reportera i sugeruje się im, że powinni wybrać kierunki, które ukształtują ich przyszłe specjalizacje – ekonomię, stosunki międzynarodowe, politologię, filmoznawstwo czy informatykę. W przypadku dziennikarzy sportowych sprawa ma się zgoła inaczej – nikt nie wymaga od nich ukończenia Akademii Wychowania-Fizycznego, a oni sami do przyszłego zawodu przygotowują się już od dzieciństwa. - Jak to zazwyczaj bywa całe to pisanie wyszło przypadkowo. Od dziecka interesowałem się sportem, zawsze prowadziłem jakieś zeszyty, gdzie zapisywałem wyniki, a różnymi kartami z graczami „rozgrywałem” swoje mecze – opisuje swoje zainteresowania dziennikarz portalu SportoweFakty. pl, współpracownik miesięczników „7.metr” oraz „Handball Polska”, Maciej Wojs.

Podobnie było w przypadku zastępcy redaktora naczelnego serwisu Cksport.pl oraz eksperta podczas audycji „Cały Ten Sport” w Radiu eM Kielce, Wojciecha Stańca. - Od dziecka interesowałem się sportem, tak się złożyło, że podobało mi się dziennikarstwo. Oglądając Igrzyska Olimpijskie w Pekinie myślałem sobie, że fajnie byłoby kiedyś zostać dziennikarzem sportowym, połączyć obie te rzeczy i móc pojechać na taką imprezę. Rok później wysłałem zgłoszenie do jednej ze stron, która poszukiwała dziennikarzy sportowych. Odpowiedzieli, i tak się zaczęło. Początki nie były trudne, jednak w tej branży ważne jest doświadczenie. Myślę jednak, że ważne tutaj jest także to, aby się rozwijać z dnia na dzień. Bo kto się nie rozwija, ten się cofa. Każdy mały chłopiec marzy o tym, by w przyszłości zostać strażakiem lub policjantem, ale ostatecznie nie każdy w dorosłym życiu się na to decyduje. Dlaczego zainteresowanie sportem w dzieciństwie często przekłada się na wybór życiowej ścieżki? Kiedy wiadomo, że dziennikarstwo sportowe, to właśnie to, co chce się robić w swoim życiu? I wreszcie – skąd to całe zainteresowanie? - Skąd się wzięło? Nie wiem... To jest jak z miłością. Coś Cię nagle trafia i po prostu wiesz,

Dziennikarz sportowy Maciej Wojs fot. : twitter.com

34

że to to, że chcesz to robić. Nawet jeśli jest to mało racjonalne, nawet jeśli do tego dokładasz i nawet jeśli ludzie z boku pukają się w czoło. Nie potrafisz bez tego żyć. Siedzenie przez dwie godziny na mrozie w trzech parach skarpet w dalekim Szczecinie na żenującym meczu ligi polskiej, na który lecisz samolotem za własne pieniądze, jest Twoim tlenem Niewytłumaczalne po prostu – mówi Paula Duda, która swoją przygodę z dziennikarstwem zaczynała w grupie medialnej Korony Kielce, by potem pracować w Canal+Sport oraz Polskim Związku Piłki Nożnej.

Paula Duda publikowała swoje artykuły wielu miejscach, między innymi w „Przeglądzie Sportowym’, jednak najbardziej znana jest jako autorka zdjęć. - Nie wiem, skąd się wzięło dziennikarstwo, ale wiem skąd fotografia. Zaczęłam pracować w Koronie Kielce. Wszystko było w powijakach, nie jak teraz, że telewizje klubowe i biura prasowe. Nie mieliśmy nawet fotografa. A zdjęcia do tekstów by się przydały. No więc wzięłam, co miałam pod ręką, jakiegoś starego canona, zwykłą kompaktówkę i zaczęłam robić zdjęcia na treningach. Później poszłam po raz pierwszy na murawę. Z tą kompaktówką. W dodatku pożyczoną od sąsiada. Nie wiedziałam nawet jak się zmienia zoom. Wszystkie foty w jednym kadrze. No a później mama kupiła pod choinkę pierwszą lustrzankę. I się zaczęło – wspomina. O tym, że to rodzice mieli duży wpływ na zaszczepienie pasji i wybór drogi życiowej mówi także dyrektor działu sport największego polskiego serwisu internetowego, Onetu. - W domu sport był zawsze bardzo ważnym tematem. Dziadek i ojciec - niespełnieni sportowcy - oglądali w TV wszystkie transmisje (i retransmisje). Czytać, jako czterolatek, nauczyłem się na „Przeglądzie Sportowym”. W 1986 roku, podczas mundialu w Meksyku, założyłem pierwszy zeszyt, w którym skrupulatnie opisywałem mecz po meczu. Takie „dzieła” powstawały również przy okazji każdej kolejnej dużej imprezy. Dziennikarz sportow

fot. www.tv


Sport wania serwisem sportowym Onetu. Od tego czasu zadania dziennikarskie zostawiam specjalistom, których w moim zespole nie brakuje. Ale staram się wykorzystywać każdą okazję, by uczestniczyć w dużych wydarzeniach sportowych. Największą imprezą, którą miałem okazję relacjonować, były igrzyska olimpijskie w Londynie. Niestety, bez polskich piłkarzy ręcznych… - wspomina Widuliński. Maciejowi Wojsowi bardzo spodobało się relacjonowanie meczów na łamach oficjalnej strony klubu z Bochni, postanowił więc sam szukać kolejnych wyzwań. - Zgłosiłem się do SportowychFaktów, gdzie poszukiwano korespondenta z Bochni. I z miesiąca na miesiąc rozszerzał się tam mój zakres obowiązków. Potem przyszły pierwsze artykuły w miesięcznikach, współpraca z ZPRP. Na początku jednak nigdy nie przypuszczałbym, że tak się to potoczy – wspomina Wojs.

Dziennikarka sportowa, fotograf, kibic Paula Duda fot. : www.pauladuda.pl

Zeszyty z zapiskami na temat meczów tworzył także Wojs. I także w jego przypadku wielką rolę w wyobrze drogi życiowej miał tata. - Kiedy zacząłem naukę w liceum, w lokalnym klubie piłki ręcznej, wówczas BKS-ie Stalprodukt Bochnia, poszukiwano osoby do prowadzenia strony internetowej. Łatwe zajęcie - pisanie relacji, jakieś wypowiedzi, zapowiedzi, etc. Mój tata, który w przeszłości zawodowo grał w piłkę ręczną (Ekstraklasa z Unią Tarnów i Hutnikiem Kraków) był wówczas kierownikiem w BKS-ie i zaproponował moją kandydaturę. I tak to się wszystko zaczęło. Wszyscy dziennikarze mimo że w dzieciństwie interesowali się sportem, dziennikarstwo sportowe wybrali niejako przypadkowo. Niektórzy, tak jak Piotr Karpiński, dziennikarz sportowy Platformy NC+, chcieli po prostu pracować w telewizji. - Najpierw był pomysł generalnie na pracę w TV. Sport zrodził się mniej więcej po dwóch latach. Pracując w regionalnym ośrodku TVP we Wrocławiu zaczynałem od prowadzenia programów dla młodzieży. Po pewnym czasie te przestały być nadawane, ja w TV chciałem zostać, Telewizja też chciała bym został W redakcji sportowej akurat szukali ludzi, dyrekcja wiedziała, że ja sportem się interesuję i złożyła mi propozycję. wy Piotr Karpiński No i poszło – uśmiecha vnfakty.pl się Karpiński.

Trochę inaczej rozwijała się kariera Łukasza Widulińskiego. - Ponieważ dorastałem w regionie, gdzie sportem numer jeden była piłka ręczna, również i ja próbowałem swoich sił w tej dyscyplinie. Z czasem uznałem jednak, że drugim Robertem Nowakowskim niestety nie zostanę i postawiłem na naukę. Na studiach w Krakowie wróciłem do ręcznej, ale zacząłem się oswajać z myślą, że ze sportem mogę nie mieć zbyt wiele wspólnego. Przygotowywałem się mentalnie do pracy w finansach bądź handlu zagranicznym, kiedy natknąłem się na ofertę Onetu. Progi największego polskiego portalu przekroczyłem po raz pierwszy w przeddzień inauguracji MŚ w Korei i Japonii. I od tamtej chwili jestem wierny jednym barwom - dziennikarz mówi sportowym językiem. - Sześć lat temu moi przełożeni powierzyli mi misję kiero-

Dziennikarstwo sportowe wciąż uważane jest za męski zawód, mimo to, ostatnimi czasy na arenach sportowych można zauważyć coraz więcej kobiet. Jak radzą sobie w środowisku zdominowanym przez mężczyzn? - Wychowywałam się na ulicy i szkolnym boisku grając w piłkę. Od dziecka kumplowałam się z chłopakami. Zawsze miałam więcej kolegów niż koleżanek. Nie zwracam więc dziś uwagi na to, czy środowisko jest męskie czy damskie. A nawet wolę męskie, bo z facetami się lepiej dogaduję. Czasem jest mi łatwiej jako kobiecie, czasem trudniej. Łatwiej czasem umówić się na wywiad, zagadać, zdobyć numer telefonu. Trudniej, bo jako kobieta musisz wiedzieć więcej. Nie możesz pokazać, że czegoś nie wiesz, bo zaraz będzie podwójna szydera.No i czasem musisz walczyć ze śmiesznymi zalotami głównie piłkarzy – mówi Paula Duda. Aneta Szypnicka

Dziennikarz sportowy Łukasz Widuliński (od lrwej) fot. facebook.pl

35


fot. :www.uhkgallery.pl

36


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.