Teatr intro

Page 1

nr 4/2017 (70) ISSN 2451-2079

Teatr im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie

OD RZESZOWSKICH SPOTKAŃ DO NOWEGO TEATRU NAJPIĘKNIEJSZE W TEATRZE JEST TO, ŻE JEST ŻYCIEM AKTORKA Z POWOŁANIA NIE MA MAŁYCH RÓL, SĄ TYLKO MALI AKTORZY

Intro Magazyn // nr 4/2017 (70)

Wy ż s z a S z k o ł a I n f o r m a t y k i i Z a r z ą d z a n i a w R z e s z o w i e

1


2

Wy ż s z a S z k o ł a I n f o r m a t y k i i Z a r z ą d z a n i a w R z e s z o w i e

Intro Magazyn // nr 4/2017 (70)


Spis treści: 4 NOWE MITOLOGIE I DYBUKI 4. FESTIWAL NOWEGO TEATRU – 56. RZESZOWSKIE SPOTKANIA TEATRALNE 6 OD RZESZOWSKICH SPOTKAŃ DO NOWEGO TEATRU 10 NAJPIĘKNIEJSZE W TEATRZE JEST TO, ŻE JEST ŻYCIEM 16 AKTORKA Z POWOŁANIA 18 NIE MA MAŁYCH RÓL, SĄ TYLKO MALI AKTORZY 21 CAŁE ŻYCIE W TEATRZE 26 KRÓTKA REFLEKSJA O TEATRZE I FILOZOFII 29 KABARET TO WIELKA PRZYGODA 33 TEATROHOLIZM 35 NA POCZĄTKU JEST TEKST

Drodzy Czytelnicy,

Redakcja:

Jak pisał pisał Elif Şafak „Scena każdego teatru to wielkie zwierciadło, w którym przeglądają się widzowie. Każde lustro zaś to wielka scena ustawiona w samym środku życia.” Już 17 listopada w Rzeszowie rozpocznie się Festiwal Nowego Teatru w ramach którego, widzowie będą mieli okazję zobaczyć kilkanaście przedstawień. Motywem przewodnim tegorocznej edycji są nowe mitologie, klasyczne teksty zostaną odczytane we współczesny sposób.

Red. wydania: dr Zofia Sawicka, mgr Kamil Olechowski Skład: mgr Adrian Sowiński Autorzy wydania: Paulina Grys, Bartłomiej K. Krzych, Ewa Kuźniar, Kamil Olechowski, Gabriela Sitarz Opiekun merytoryczny: dr Zofia Sawicka

Numer, który oddajemy w Wasze ręce, poświęcony jest teatrowi, próbujemy w nim przybliżyć Wam fenomen teatru i zachęcić Was do „przejrzenia się w zwierciadle”. Ciekawe wywiady, sylwetki aktorów, felietony autorów „uzależnionych” od teatru, zabiorą Was do magicznego świata Sztuki. Przeżyjcie z nami tę wielką przygodę! Miłej lektury!

Intro Magazyn // nr 4/2017 (70)

Wydawca: Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania z siedzibą w Rzeszowie Adres: ul. Sucharskiego 2, 35-225 Rzeszów tel.: 17 866 11 11 fax: +48 17 866 12 22 e-mail: wsiz@wsiz.rzeszow.pl

Wy ż s z a S z k o ł a I n f o r m a t y k i i Z a r z ą d z a n i a w R z e s z o w i e

3


Nowe mitologie i dybuki 4. Festiwal Nowego Teatru – 56. Rzeszowskie Spotkania Teatralne Festiwal Nowego Teatru wpisuje się w tradycję Rzeszowskich Spotkań Teatralnych – jednego z najstarszych przeglądów teatralnych w Polsce, organizowanego nieprzerwanie od 1961 roku (w 2017 roku odbędzie się jego 56. edycja). Zarazem jednak próbuje go dostosować do wymogów nowych czasów, nadając mu wyrazisty profil i format. Program festiwalu odzwierciedla nowe strategie dramaturgiczne i konwencje przedstawieniowe, zrodzone z połączenia rozmaitych gatunków, estetyk, języków teatru, a nawet rozmaitych dziedzin sztuki. W przekonaniu, że nowy teatr nie może jednak tracić kontaktu z rzeczywistością pozateatralną, co roku staramy się wyławiać z bogatej oferty repertuarowej polskich scen te spektakle, które odważnie, a niekiedy nawet dotkliwie, diagnozują nasz rozpadający się świat – nazywają tendencje i kierunki zmian, wskazują na zagrożenia, ale i nieznane wcześniej możliwości, jakie przed współczesnym człowiekiem otwierają innowacyjne technologie. Ta idea jest realizowana nie tylko poprzez spektakle, ale i interdyscyplinarne działania

4

kontekstowe, które przekształcają rzeszowski festiwal w miejsce artystycznego fermentu i społecznej debaty, integrujące różne środowiska otwarte na zmiany i gotowe przyjąć wyzwania współczesności. Ponad dwie dekady temu Zbigniew Majchrowski zapisał znamienne słowa: „Wraz z ponownym ukoronowaniem orła białego wyczerpały się dwa bodaj największe tematy polskiego teatru: sny o Polsce oraz antytotalitarne parabole. […] Na słowo „Polska”, padające ze sceny, publiczność już nie reaguje patriotyczną gorączką, raczej – alergiczną wysypką. Wygląda na to, że Konrad musi – na czas jakiś? – zejść ze sceny”. (Konrad schodzi ze sceny, w: Gombrowicz i cień Wieszcza, Gdańsk 1995). Te słowa właśnie straciły swoją aktualność. W ostatnim czasie widać już bardzo wyraźnie, że artyści chcą za pomocą starych tekstów rozmawiać ze swoją publicznością, pytać ją o naszą wspólną tożsamość, nasze – narodu – „duchowe jestestwo”. Ostatnie dwa sezony to między innymi renesans twórczości Stanisława Wyspiańskiego i Władysława Reymonta, ale też powrót do autorów spoza kanonu – rozmaitych

Wy ż s z a S z k o ł a I n f o r m a t y k i i Z a r z ą d z a n i a w R z e s z o w i e

Intro Magazyn // nr 4/2017 (70)


„Będzie Pani zadowolona, czyli rzecz o ostatnim weselu we wsi Kamyk”, fot. Greg Noo-Wak alternatywnych projektów zbiorowych i figur wyobraźni, które próbuje się wykorzystywać do opisu współczesnej rzeczywistości. Być może jest to świadectwo poszukiwania duchowych patronów, wokół których można by zbudować nowe wspólnoty ideowe. NOWE MITOLOGIE to hasło spinające pokazy konkursowe. W tych nowych mitologiach odbijają się jednak nader często ślady scenariuszy zapisanych w dziełach klasyków. Dlatego chcemy przyjrzeć się również z bliska rozmaitym operacjom i deformacjom, jakim poddawa-

Intro Magazyn // nr 4/2017 (70)

na była i jest nasza wspólna, europejska i polska (post) pamięć. Ćwiczenia z „archiwum pamięci”, testujące rozmaite strategie symulowania i falsyfikowania przeszłości, wypełnią program modułu multimedia/KONTEKSTY, który w tym roku przyjął tytuł: DYBUKI/PRZEPISYWANIE PAMIĘCI. Joanna Puzyna-Chojka Dyrektor Programowy FNT

Wy ż s z a S z k o ł a I n f o r m a t y k i i Z a r z ą d z a n i a w R z e s z o w i e

5


Od Rzeszowskich Spotkań do Nowego Teatru

W tym roku odbędzie się kolejna 4. już edycja Festiwalu Nowego Teatru. Wydarzenie to jest stałym punktem w kalendarzu festiwalowym imprez teatralnych w Polsce. Jego tradycja sięga aż 1961 roku, jako że jest ono kontynuatorem idei Rzeszowskich Spotkań Teatralnych. Ogromną skalę sukcesu Rzeszowskich Spotkań Teatralnych można uznać za zaskakującą. Z jednej strony organizowane są przecież na Podkarpaciu, w jednej z najmniejszych stolic wojewódzkich w kraju, w mieście, które posiada zaledwie jeden zawodowy teatr dramatyczny , z drugiej – nie można zapomnieć, że świat teatru wiele zawdzięcza temu regionowi. To stąd pochodzą Józef Szajna, Tadeusz Kantor oraz Jerzy Grotowski, wybitni twórcy teatralni. Przez wiele lat RST udało wyrobić się markę i stać się znaczącym punktem w kalendarzu wydarzeń teatralnych w Polsce. Ten długi i ważny okres – bo przecież to jedno z najstarszych wydarzeń tego typu w Polsce – został opisany w publikacji „Rzeszowskie Spotka-

6

nia Teatralne 1961-2011” w opracowaniu Ewy Fudali, z okazji 50-lecia RST. Jak zauważa Andrzej Piątek na portalu Dziennik Teatralny, Rzeszowskie Spotkania Teatralne: „(…) szczególnym wzięciem cieszyły się w czasach, kiedy telewizja była w powijakach, a twarze aktorów z innych teatrów, niż rzeszowski, znano jedynie z prasy lub z filmów. Dlatego coroczny przyjazd podziwianych gwiazd sceny do Rzeszowa bywał dużym wydarzeniem”. Dziś również inicjatywa organizowana przez Teatr im. Wandy Siemaszkowej jest niezwykle ważna dla wielbicieli sztuki wysokiej. Bo chociaż Festiwal Nowego Teatru niejako zerwał z Rzeszowskimi Spotkaniami Teatralnymi pod względem nazwy, to nie można powiedzieć o przerwaniu ciągłości tradycji. Byłoby to nieroztropne, zważywszy na dorobek i renomę RST. Wystarczy spojrzeć na plakaty promujące Festiwal, by zauważyć, że zawsze znajduje się na nich miejsce dla starej nazwy. Nie jest więc nadużyciem stwierdzenie, że w 2017 roku odbędzie się 4. edycja FNT, a zarazem 56. RST.

Wy ż s z a S z k o ł a I n f o r m a t y k i i Z a r z ą d z a n i a w R z e s z o w i e

Intro Magazyn // nr 4/2017 (70)


Dlaczego jednak Rzeszowskie Spotkania Teatralne wyewoluowały w Festiwal Nowego Teatru? Nie chodziło tylko o odświeżenie formuły, dopasowanie się do wymogów współczesności i nowoczesności, ale przede wszystkim chodziło o znalezienie nowych odbiorców. Zmiana ta pozwoliła także wynieść wydarzenie na wyższy poziom – z lokalnego na ogólnopolski. Dzięki temu festiwal zyskał na randze. Nie można jednak redukować wszystkiego do kwestii zasięgu, ponieważ słowo „nowy” znalazło odzwierciedlenie również w kwestiach programowych. Jak przyznała dyrektor programowa festiwalu, dr Joanna Puzyna-Chojka, nowy teatr skojarzył jej się z nowymi mediami. I nie chodzi tu tylko o modernizację, wypełnienie sztuki pokazami multimedialnymi, przesycenie go technologią. To raczej czerpanie z języka nowych mediów, inspirowanie się zmianami komunikacyjnymi związanymi z rozwojem Internetu, korzystanie ze specyfiki współczesnego języka. Festiwal Nowego Teatru to w głównej mierze poszukiwanie nowych form, metod narracji, sposobów kontaktu z publicznością. Jest to otwarta przestrzeń dla scenicznych eksperymentów, twórców chcących przekraczać ustalone granice oraz widzów spragnionych oryginalnych i odważnych pomysłów. To także podejmowanie nowych mediów jako tematów teatralnych. Transhumanistyczna utopia staje się coraz mniej literacką fikcją, a coraz bardziej rzeczywistością. Nasz świat w wielu aspektach przypomina dziś McLuhanowską globalną wioskę, gdzie informacja czy plotka (fake news?) dociera w każdy w jego zakątek w kilka chwil. To coraz większe uzależnienie ludzi od nowoczesnych technologii oraz wizje stworzenia nowego człowieka.

świata, zmiany w społeczeństwie i w sposobie komunikowania… to wszystko sprawia, że każda kolejna edycja festiwalu obfituje w interesujące spektakle. FNT przyciąga jednak nie tylko przedstawieniami, aktualną tematyką czy formą. Niezwykła jest również sama idea całego Festiwalu. Nie ogranicza się on tylko do wystawiania konkursowych sztuk teatralnych, ale zawsze towarzyszą im niezwykle ciekawe wydarzenia, takie jak: warsztaty, panele dyskusyjne, projekcje filmów, sesje naukowe. Organizatorzy współpracują nie tylko z artystami z całej Polski, ale także z dziennikarzami oraz przedstawicielami środowiska akademickiego. Rozszerzenie festiwalu o dodatkowe wydarzenia jest zresztą rozwinięciem pomysłu Bogdana Cioska, byłego dyrektora Teatru im. Wandy Siemaszkowej (1987-1998). To za jego kadencji Festiwal rozbudowywany był o kolejne inicjatywy, takie jak spotkania autorskie. FNT przyciąga nie tylko publiczność, ale także wyjątkowych twórców. Chociaż mamy za sobą zaledwie trzy edycje nowej formuły wydarzenia, to w jego ramach udało zaprosić się takich artystów jak Jan Klata – reżyser teatralny, dramaturg, Jarosław Murawski – dramatopisarz, Juliusz Chrząstowski – aktor Narodowego Starego Teatru im. Heleny Modrzejewskiej w Krakowie czy Radosław Rychcik – reżyser teatralny. FNT jako święto teatralne z pewnością przyciągnie do siebie tych widzów, którzy uczestniczyli jeszcze w Rzeszowskich Spotkaniach Teatralnych i są przywiązani do tradycji, jak i tych poszukujących nowych wrażeń i doświadczeń – obie grupy w nadchodzącej edycji na pewno znajdą coś dla siebie. Kamil Olechowski

Potencjał drzemiący w nowych mediach jest ogromny i daje możliwość łatwej adaptacji na scenie teatralnej. Niezliczone możliwości interpretacji tego terminu, technologiczne wsparcie, tematyka współczesnego

Intro Magazyn // nr 4/2017 (70)

Wy ż s z a S z k o ł a I n f o r m a t y k i i Z a r z ą d z a n i a w R z e s z o w i e

7


8

Wy ż s z a S z k o ł a I n f o r m a t y k i i Z a r z ą d z a n i a w R z e s z o w i e

Intro Magazyn // nr 4/2017 (70)


Intro Magazyn // nr 4/2017 (70)

Wy ż s z a S z k o ł a I n f o r m a t y k i i Z a r z ą d z a n i a w R z e s z o w i e

9


NAJPIĘKNIEJSZE W TEATRZE JEST TO, ŻE JEST ŻYCIEM

Już w listopadzie odbędzie się kolejna, czwarta edycja Festiwalu Nowego Teatru, który jest kontynuacją Rzeszowskich Spotkań Teatralnych. O idei festiwalu, tegorocznych planach oraz o emocjach jakie towarzyszą sztuce, z dyrektorem Teatru im. Wandy Siemaszkowej, Janem Nowarą, rozmawiała Ewa Kuźniar. Ewa Kuźniar: Jako studentka muszę na początek zapytać o młodzież chodzącą do teatru. Bardzo często słyszę, że młodzi ludzie nie interesują się tego rodzaju sztuką. Czym jest Festiwal Nowego Teatru i czy ma coś do zaoferowania osobom, które zazwyczaj nie bywają w takich miejscach kultury?

bliźniąt – uchodźców, którzy po śmierci matki szukają swoich korzeni, przemierzając ogarnięty wojną Liban. Jest to bardzo wzruszająca opowieść, z pewnością na czasie. Dla miłośników rozrywki mamy komedię Moliera „Chory z urojenia”, w której jest farsowo, prześmiesznie.

Jan Nowara: Wśród części młodych ludzi pokutuje wyobrażenie, że teatr to archaiczna sztuka, która już zatęchła i którą chcą oglądać tylko ludzie starej daty. Tymczasem dziś teatr jest tworzony bardzo często przez młodych artystów, którzy żyją w tym samym świecie, czerpią z tych samych źródeł inspirację, sięgają do nowych mediów. Dlatego język ich sztuki jest bardzo podobny do tego, który można odnaleźć w kinie, telewizji, czy w Internecie.

Mamy także specjalną ofertę dla studentów – kilka razy w miesiącu bilet na wybrany przez nas interesujący tytuł kosztuje tylko 15 złotych. Trzeba tylko wejść na naszą stronę www i być na bieżąco z naszym repertuarem.

Warto więc nie ulegać stereotypom, przyjść do teatru i samemu się przekonać. Każdego interesuje coś innego. Dla jednych najlepsze są komedie, inni wolą głębsze przekazy. Dla tych drugich gramy przejmujący dramat „Pogorzelisko”, opowiadający o historii

10

W poprzednim roku jako motto FNT wybrano słowa Tadeusza Różewicza „twórca zaangażowany to twórca zaangażowany w walkę o nową formę”. Jaki będzie temat przewodni tegorocznych spotkań? Tym tematem są NOWE MITOLOGIE. Teatr sięga do starych, klasycznych tekstów, ale odczytuje je na nowo, współcześnie. Dawne historie i stare mity przekłada na nowy, magiczny, niezwykły świat sceniczny.

Wy ż s z a S z k o ł a I n f o r m a t y k i i Z a r z ą d z a n i a w R z e s z o w i e

Intro Magazyn // nr 4/2017 (70)


Dyrektor Teatru im. Wandy Siemaszkowej Jan Nowara, źródło: Teatr im. Wandy Siemaszkowej.

Jest to podróż wyobraźnią w miejsca, w których jeszcze nie byliśmy i które mogą nas zachwycić, albo nami wstrząsnąć. W tych miejscach nawet bohaterowie sprzed setek lat mogą być fascynujący dla nas współczesnych. Skąd pomysł na to, żeby to, co zostało kiedyś stworzone, przenieść we współczesne realia? Wielka sztuka ma to do siebie, że jest odkrywana przez kolejne pokolenia wrażliwych odbiorców, właśnie już we współczesnych przekładach i interpretacjach. Wielka literatura porusza wielkie uniwersalne tematy. Najczęściej chodzi o wspaniałe sportretowanie naszego życia, dylematów, przełomów, pokazanie sfery uczuć, marzeń, miłości lub nienawiści. Reżyser teatralny „ściąga z półki” stare zakurzone dzieło i czyta je na nowo. Nagle okazuje się, że coś zaczyna go w nim intrygować. Kojarzy to ze współczesną rzeczywistością i przekłada na znajome realia. Dziś żyjemy bardzo często w mediosferze, w wirtualnym świecie, ale przecież pozostajemy ludźmi. Wciąż pragniemy rozmowy,

Intro Magazyn // nr 4/2017 (70)

miłości, zrozumienia. Natrafiamy na innych, którzy nam albo sprzyjają, albo kładą kłody pod nogi i musimy się z tym zmierzyć. To są uniwersalne sytuacje życiowe. W tym wymiarze życie się nie zmienia. Tak samo, jak niezmienne jest to, że gdzieś jest początek naszej drogi, inicjacja, pierwsza świadomość, pierwsza miłość, ból. I jest także coś, co w głębszej perspektywie okaże się jej kresem. Choć bez wątpienia rzeczywistość, która dziś nas ogarnia, jest ekspansywna, oferuje nieograniczoną ilość wrażeń, uwielbia sukces i posiadanie różnych dóbr. To złe nastawienie? Lepiej patrzeć na świat w sposób pesymistyczny i nie oczekiwać od niego zbyt wiele, żeby się nie rozczarować? Nie twierdzę, że trzeba się tylko zamartwiać. Rzecz w tym, że współczesny świat jest zbyt pragmatyczny i materialny. Brakuje w nim zatrzymania i zastanowienia, a taką możliwość daje właśnie sztuka. To jest kwestia, nad którą się zastanawiam jako dyrektor Teatru. Ważne jest dotrzeć również do tych, którzy

Wy ż s z a S z k o ł a I n f o r m a t y k i i Z a r z ą d z a n i a w R z e s z o w i e

11


przenieśli swoje życie do sieci i zrobić to w taki sposób, żeby chcieli wracać do rzeczywistości. Wyznając wiarę w Teatr, chcę powiedzieć, że najpiękniejsze jest w nim to, że jest życiem! Rzecz jasna w artystycznej kondensacji. A w życiu nie może być nic lepszego niż życie. Bywa tak, że ludzie z powodu złych doświadczeń boją się ujawniać swoje emocje. Dla naszej cywilizacji taki wstyd uczuć jest charakterystyczny, wynika z racjonalizmu. Tymczasem sztuka, ta najlepsza, pokazuje ludzi, którzy odważnie wyrażają uczucia. Emocje, zarówno te na scenie, jak i pomiędzy nią a widownią są największą wartością teatru. Chodzi o wyrażanie siebie, bo wiele można stracić, kiedy człowiek się zamyka. Sztuka teatralna jest właśnie sztuką otwarcia. Skoro mówimy o uczuciach, przypomnijmy sytuację, kiedy w zeszłym roku przywitał Pan publiczność słowami, że życzy Pan emocji udanych, ale nie zawsze przyjemnych. Czy w tym roku możemy spodziewać się również skrajnych emocji? Tak, na pewno, ale doświadczymy też z pewnością przyjemnych wrażeń. Sezon układa się nam w hasło: W poszukiwaniu miłości. A na otwarcie sezonu zaproponowaliśmy przepyszną zabawę w postaci francuskiej komedii „Kolacja dla głupca”. Autor, Francis Veber, w przemyślny sposób pokazuje w niej sytuację, w której ktoś, kto jest uważany za głupca, okazuje się tak spontanicznym i otwartym człowiekiem, że ci, którzy chcieli zabawić się jego kosztem, sami się ośmieszają. W grudniu wystawimy adaptację wielkiej, fascynującej powieści Fiodora Dostojewskiego „Idiota”. To znakomite studium ludzkiej psychiki. Czy we współczesnym świecie „święty człowiek” jest skazany na porażkę? Czy wierzymy jeszcze w miłość? Czy naiwność i szczerość nadal pozostają cnotami? – takie pytania stawiać będzie to przedstawienie. Kolejna premiera to głośny angielski tytuł z kanonu światowej dramaturgii XX wieku, „Miłość i gniew” Johna Osborne’a. Opowieść o tym, jak zwykła nuda, codzienne przyzwyczajenia prowadzą do niezgody i jak poprzez konflikt może się wyrazić potrzeba głębszych uczuć.

mężczyzna, który tęskniąc za wielką miłością, zostaje seryjnym mordercą. Festiwal Nowego Teatru to dynamiczne przedsięwzięcie. Czy możemy spodziewać się zmian w stosunku do formuły z ubiegłych lat? Nie, to wciąż ma być konkurs twórczości teatralnej, która operuje nowoczesnym językiem sztuki i ma niezwykłą siłę ekspresji. Zaprosiliśmy znakomite przedstawienia. Na otwarcie Państwowy Teatr z Koszyc w ramach cyklu „Nowy teatr/ Europa” przedstawi spektakl, który powstał na podstawie pamiętników Anny Frank, postaci znanej z okresu II Wojny Światowej. Łączy on balet z teatrem aktorskim. Zaprezentujemy świetny spektakl reżyserki Agaty Dudy-Gracz z Teatru Nowego w Poznaniu. Pojawi się też tytuł znany wszystkim, czyli „Chłopi” Władysława Reymonta – w reżyserii i interpretacji jednego z najgłośniejszych polskich reżyserów młodego pokolenia, Krzysztofa Garbaczewskiego. Autor spektaklu z powieści zaczerpnął jedynie motywy, które przekładają się na współczesny obraz polskiej mentalności. Co więcej, sztuka przenosi widzów w niezwykły świat wyobraźni, w którym zamiast ludzi w Reymontowskich Lipcach pojawiają się zwierzęco-robotyczne hybrydy ludzkie. Na scenie będziemy mieli okazję zobaczyć aktorów Teatru Powszechnego z Warszawy. Dla miłośników surrealistycznych komedii mamy do zaoferowania przezabawny spektakl „Gdyby Pina nie paliła to by żyła” o legendarnej tancerce, przedstawicielce nowego stylu tańca, Pinie Bausch. Twórcą widowiska jest choreograf i reżyser Cezary Tomaszewski. Artysta na wesoło i z dystansem przedstawia biografię nietuzinkowej kobiety, która stała się ikoną teatru tańca XX wieku.

A coś dla osób szukających mocnych wrażeń?

W trakcie festiwalu zaprezentujemy również sztukę inspirowaną Witkacym. „Bzik, ostatnia minuta” w reżyserii Eweliny Marciniak. Inspiracją dla niej jest legendarny spektakl Grzegorza Jarzyny – „Bzik tropikalny”. Inscenizacja pokazuje ekspansję Europy na tereny Australii i Oceanii. To zderzenie cywilizacji zachodniej z miejscem pełnym magii.

Mamy do zaoferowania psychodramę – powiedziałbym nawet thriller – „Sinobrody. Nadzieja kobiet”, który rozegra się we śnie. Głównym bohaterem jest

W ramach Festiwalu zobaczymy również spektakl, który znajduje się w repertuarze naszego teatru – „Beze mnie” w reżyserii Tomasza Cymermana. Trój-

12

Wy ż s z a S z k o ł a I n f o r m a t y k i i Z a r z ą d z a n i a w R z e s z o w i e

Intro Magazyn // nr 4/2017 (70)


„Chłopi” – wg Władysława Stanisława Reymonta, fot. Magda Hueckel, materiały Teatru Powszechnego w Warszawie. ka młodych aktorów pokaże nam, jak rzeczywistość wirtualna potrafi oderwać młodych ludzi od realiów i co może się stać z nastolatkiem, który zostanie odrzucony i poczuje się osamotniony. Bezkompromisowy tekst i bardzo mocny teatr dla młodych ludzi na Scenie Kameralnej. Oczywiście, wymieniam tylko kilka pozycji niezwykle atrakcyjnego repertuaru zbliżającego się Festiwalu. Na początku listopada ruszymy pełną mocą z kampanią promocyjną i sprzedażą biletów. Podjęliśmy współpracę z uczelnią, którą Pani reprezentuje. Zależy nam na atrakcyjnej multimedialnej oprawie tego wydarzenia i na stworzeniu wokół niego przyjaznej atmosfery. Chcielibyśmy, żeby Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania, która ma w sobie duży nowy i technologiczny potencjał, mogła się zaprezentować i pokazać projekty, które będą pasowały do idei Nowego Teatru i nowych mediów. Czy w tym roku w ramach festiwalu będą organizowane imprezy towarzyszące? Intro Magazyn // nr 4/2017 (70)

W nurcie imprez towarzyszących, w Nowej Synagodze (siedziba Biura Wystaw Artystycznych), odbędzie się koncert multimedialny „Obecni” Pawła Passiniego. Oprócz tego, będzie można wziąć udział w czytaniach performatywnych, które są swoistym laboratorium teatru w Szajna Galerii. To jeszcze nie pełne inscenizacje, ale gorące interpretacje pokazujące możliwości nowych tekstów. Odbędą się również „instalAkcje” oraz performance, które staramy się prezentować w innych przestrzeniach. Dodatkowo widzowie będą mogli wziąć udział w dyskusjach oraz spotkaniach z aktorami i reżyserami. Warto też dodać, że są to imprezy prawie bezpłatne, bo za wstęp trzeba będzie uiścić tylko symboliczną złotówkę. Mówi Pan o szukaniu przestrzeni pozateatralnej. Czy w tym roku planowane są spotkania poza głównym budynkiem teatru? Tak, wykorzystamy Nową Synagogę, czyli siedzibę Biura Wystaw Artystycznych obok rzeszowskiego Rynku oraz Salę Industrialną w Galerii Rzeszów, któ-

Wy ż s z a S z k o ł a I n f o r m a t y k i i Z a r z ą d z a n i a w R z e s z o w i e

13


„Gdyby Pina nie paliła, to by żyła”, fot. Natalia Kabanov ra jest nowym Partnerem naszego Teatru. Festiwal Nowego Teatru ze względu na technologie, które są wykorzystywane przez twórców przedstawień, raczej nie pozwala na działania w miejscach, które nie mają rozwiniętej infrastruktury technicznej. Natomiast większą ekspansję teatru oraz innych sztuk w przestrzeń miejską planujemy już niedługo, bo pod koniec sierpnia 2018, kiedy to w Rzeszowie, Łańcucie i Przemyślu odbędzie się Międzynarodowy Festiwal Sztuk „TRANS/MISJE”, w którego interdyscyplinarnym programie znajdą się: teatr, taniec, koncerty, projekcje, performance, sztuka ulicy itd. Festiwal wyruszy na Rynek, na ulicę 3 Maja, na dziedziniec Muzeum Okręgowego, w stronę Fontanny Multimedialnej, na bulwary przy Wisłoku, do parku i przed Zamek w Łańcucie, w urokliwe staromieście Przemyśla. Zasadą TRANS/MISJI będzie wyjście z programem Festiwalu poza mury instytucji artystycznych, w różne przestrzenie i do różnych środowisk – w celu powiększenia społecznej przestrzeni dla sztuki. Festiwal Nowego Teatru to kontynuacja Rzeszowskich Spotkań Teatralnych, których tradycja sięga aż do 1961 roku. Zmiana formuły nastąpiła w 2014 roku. To był odważny krok. Jak Pan w perspektywie tych trzech lat ocenia konsekwencje tej decyzji? Rzeszów jest miastem, w którym wykształciła się tradycja teatru umiarkowanego, czyli tradycyjnego, do którego przywykła lokalna publiczność. Postawiłem prowadzonemu przeze mnie Teatrowi zadanie, żeby przyciągnąć młodszą publiczność, zaoferować coś, co byłoby bliższe jej wyobraźni i wrażliwości. Festiwal Nowego Teatru to eksperyment, pewna próba

14

rozbudzenia zainteresowania teatrem innym, takim, który korzysta z nowych mediów, w inny sposób opowiada, posługuje się innym językiem przekazu. Ale to nie może się stać nagle i szybko. Teatry i festiwale wypracowują swoją markę i wizerunek latami. W tej perspektywie moje dotychczasowe cztery sezony to niedługi okres. Na pewno widzę sens naszego przedsięwzięcia, które przerzuca most między tym XX a XXI wiekiem. Chcemy, żeby teatr stał się ofertą także dla tych ludzi, którzy niekoniecznie żywili wcześniej przekonanie, że może być on dla nich atrakcyjną formą spędzania wolnego czasu. W okresie ostatnich czterech lat stworzyliśmy w „Siemaszkowej” wiele interesujących przedstawień, które zrobiły duże wrażenie i pozwoliły odkryć naszej publiczności dużo nowego w teatrze. Nie zmienia to faktu, że jako jedyny Teatr dramatyczny w mieście i w regionie, a takim właśnie jesteśmy, nie możemy uprawiać jednego rodzaju sztuki. Natomiast Festiwal Nowego Teatru daje wyborną okazję, żeby poszaleć na scenie. Ale skoro mówi się A, trzeba powiedzieć B i C. Już po Festiwalu – w regularnym repertuarze „Siemaszkowej” – muszą pojawiać się przedstawienia z nowego ducha, operujące nowym językiem. Nie ma innego wyjścia. Gdybyśmy trwali tylko przy klasycznej formule teatru, mogłoby się okazać, że pozostanie przy nas tylko wierna i wypróbowana, coraz dojrzalsza publiczność. A nie tego przecież chcemy. Festiwal Nowego Teatru jest więc sposobem na to, żeby przyciągnąć, rozbudzić i zainteresować teatrem młodszą publiczność. Tym natomiast, co powinno połączyć różne nurty naszego repertuaru, jest odwieczna i uniwersalna sztuka właściwych proporcji. Rozmawiała: Ewa Kuźniar

Wy ż s z a S z k o ł a I n f o r m a t y k i i Z a r z ą d z a n i a w R z e s z o w i e

Intro Magazyn // nr 4/2017 (70)


Intro Magazyn // nr 4/2017 (70)

Wy ż s z a S z k o ł a I n f o r m a t y k i i Z a r z ą d z a n i a w R z e s z o w i e

15


AKTORKA Z POWOŁANIA

„Dwadzieścia trzy lata temu przysięgałam miłość i wierność Teatrowi im. Siemaszkowej i nigdy bym tego związku nie przerwała” – mówiła w wywiadzie dla Gazety Wyborczej Mariola Łabno-Flaumenhaft. To wyznanie nie powinno dziwić – uczucie aktorki zostało bowiem w Rzeszowie odwzajemnione. Przywiązanie Marioli Łabno-Flaumenhaft do rzeszowskiej sceny nie jest związane z wygodnictwem i przyzwyczajeniem do jednego miejsca. Aktorka udowadniała szczerość uczucia wielokrotnie, chociażby wtedy, gdy zrezygnowała z debiutu filmowego – jej małego marzenia. Kiedy otrzymała drugoplanową rolę w filmie Nikifor, była również zaangażowana w ważne przedstawienia w Siemaszkowej – musiała dokonać wyboru. Pierwszeństwo, jak zwykle, otrzymał teatr. Te wybory zawodowe trwają już trzydzieści lat, bo aktorka okrągły jubileusz pracy obchodziła właśnie w tym roku. Z tej okazji zorganizowano uroczysty benefis, podczas którego Mariola Łabno-Flaumenhaft została odznaczona Złotym Krzyżem Zasługi oraz Medalem Zasłużony Kulturze „Gloria Artis”. Jednak nie można jej dorobku i nagród sprowadzać tylko do tych dwóch. W 1997 roku otrzymała nagrodę Prezydenta

16

Miasta Rzeszowa, a pięć lat później: nagrodę Marszałka Województwa Podkarpackiego. W 2007 roku z okazji Międzynarodowego Dnia Teatru Prezydenta Miasta Rzeszowa przyznał jej wyróżnienie, a w 2014 Marszałek Województwa Podkarpackiego – nagrodę. Z kolei w 2015 roku aktorka została doceniona w Krakowie zdobywając Nagrodę Syzyfa ufundowaną przez Lidię Popiel-Bogacz. Mariola Łabno-Flaumenhaft urodziła się 3 lipca 1964 roku w Tarnowie. Do zajęcia się teatrem na poważnie przekonał ją człowiek, którego późniejszym powołaniem okazało się kapłaństwo. Mariola Łabno-Flaumenhaft chodziła wtedy do liceum, gdzie należała do młodzieżowej grupy teatralnej „Dabar”. To właśnie tam poznała księdza Krzysztofa Stosura – wtedy jeszcze młodego aktora – który namówił ją na studia aktorskie. W 1987 roku ukończyła je na wrocławskiej filii Państwowej Wyższą Szkoły Teatralnej w Krakowie. Jej wiedza i edukacja nie ograniczają się jednak jedynie do obszaru „około aktorskiego” – Mariola Łabno-Flaumenhaft jest także absolwentką studiów podyplomowych Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie na kierunku public relations.

Wy ż s z a S z k o ł a I n f o r m a t y k i i Z a r z ą d z a n i a w R z e s z o w i e

Intro Magazyn // nr 4/2017 (70)


Nic dziwnego. Jest przecież uważana za jedną z najważniejszych aktorek Teatru im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie. Jej znakiem rozpoznawczym są długie blond włosy, które w pewnym momencie sięgały aż po kolana. Zagrała ponad sto postaci w przedstawieniach; warto wymienić chociaż kilka najważniejszych: Pani Rollinson („Dziady”), Telimena („Pan Tadeusz”), Beatrycze („Sługa dwóch panów”), Panna Młoda („Wesele”) czy Balladyna („Balladyna”). Sama aktorka nie chce wskazywać ulubionej kreacji – wszystkie uważa za równie ważne. Jednak jeśli zapytać aktorkę o jej najważniejszą rolę – wskazuje nie na tę stworzoną na deskach teatru, a pełnioną w życiu – rolę matki. Mariola Łabno-Flaumenhaft potrafi łączyć pracę zawodową z zaangażowaniem i wrażliwością społeczną. Tworzyła rzeszowski Lions Club, czyli lokalny oddział największej organizacji filantropijnej na świecie i była jego aktywnym członkiem przez wiele lat. Prowadzi także warsztaty teatralne w ramach Stowarzyszenia na Rzecz Dzieci z Dysfunkcjami Rozwojowymi „BRUDNO”. Mariola Łabno-Flaumenhaft, źródło: Teatr im. Wandy Siemaszkowej.

Jako aktorka zadebiutowała w wieku 22 lat. Jej pierwszą rolą była Angelika Arnoux w spektaklu „Bal manekinów”, który grany był na deskach Teatru im. Ludwika Solskiego w Tarnowie. Z Siemaszkową związała się 8 lat później. „Był moment, że Łabno-Flaumenhaft na kilka sekund stanęła przede mną i zagrała do mnie. A grała dziewczynę niepozbawioną uroku, niemniej dewiantkę. Do dzisiaj mam przed oczami tę scenę (…). Poczułem się odrobinę nieswojo. Odetchnąłem, kiedy odeszła” – tak wspomina swoje pierwsze (a było to 1 października 1994 roku) spotkanie z aktorką Andrzej Piątek, znany rzeszowski dziennikarz zajmujący się kulturą. Chociaż opis ten wydawać się może osobliwy i niejednoznaczny, to w tym wypadku jest ogromnym komplementem. Doskonale pokazuje, że Mariola Łabno-Flaumenhaft potrafi wzbudzać skrajne emocje, nie jest dla widza obojętna, tworzy wyraziste i charakterystyczne role.

Intro Magazyn // nr 4/2017 (70)

W 2013 roku założyła wraz z Beatą Zarembianką niezależny teatr „Bo tak”. Było to dla nich obu nowe wyzwanie, ponieważ musiały stać się managerkami, osobami odpowiedzialnymi za promocję, kontakty i finanse. Opłacało się – inicjatywa cieszy się sporą popularnością, zrealizowano już kilka premier, wystawiane są kolejne przedstawienia. Cóż jeszcze można napisać o Marioli Łabno-Flaumenhaft? To postać niewątpliwie wyjątkowa i charakterystyczna, która spełnia się w ukochanym, a przecież trudnym zawodzie aktora. Pozostaje życzyć jej co najmniej kolejnych trzydziestu lat kariery. Widząc miłość, jaką darzy teatr, z całą pewnością nie zabraknie jej sił. Kamil Olechowski

Wy ż s z a S z k o ł a I n f o r m a t y k i i Z a r z ą d z a n i a w R z e s z o w i e

17


NIE MA MAŁYCH RÓL, SĄ TYLKO MALI AKTORZY

„Szalone Nożyczki”, „Wenus w futrze”, „Kurka Wodna”, czy „Chory z urojenia”. To tylko część sztuk, w których wziął udział. O istocie teatru, jego wizji na przyszłość i o tym co zrobić z tymi, którzy nie chcą chodzić na spektakle, z aktorem Teatru im. Wandy Siemaszkowej, Michałem Chołką, rozmawiała Ewa Kuźniar. Ewa Kuźniar: Wychował się Pan w latach 90., kiedy to młodzi ludzie szukali nowych, wcześniej niedostępnych form rozrywki. Dlaczego jako pomysł na życie wybrał Pan właśnie Teatr? Michał Chołka: Taka wizja pojawiła się w mojej głowie kiedy byłem jeszcze w podstawówce. Oglądałem szkolne przedstawienie i wtedy poraz pierwszy pomyślałem, że mógłbym być aktorem. Mimo że było to przedstawienie o smerfach (byłem w drugiej klasie), zdałem sobie sprawę, że to droga dla mnie. Od tego momentu byłem pewny, że to jest to, co chcę robić w życiu. Co ciekawe, to była moja jedyna wizyta w teatrze przed studiami. Pochodzę z małej miejscowości na Pomorzu, gdzie nie mieliśmy tego rodzaju miejsc kultury. Mimo to nic innego mnie nie interesowało. Oglądałem teatr telewizji, czym zaraziła mnie moja mama, i byłem pewien, że ja też kiedyś będę występował. Urodził się Pan koło Lęborka, studiował w Krakowie. Co spowodowało, że rozpoczął Pan pracę właśnie w rzeszowskim teatrze?

18

Podczas studiów dostałem informację, że Teatr im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie szuka młodego aktora do roli Romea. Byłem wtedy na drugim roku. Pomyślałem, że spróbuję i wysłałem wszystkie swoje dokumenty. Niestety, nikt się do mnie nie odezwał w tej sprawie. Potem okazało się, że realizacja sztuki w ogóle nie doszła do skutku. Pogodziłem się z tą myślą, aż tu nagle po czterech latach, dostaję telefon właśnie z rzeszowskiego teatru z propozycją pracy. Tak to się zaczęło. Mówi się, że dla aktora najważniejsze są role, które stanowią dla niego wyzwanie, które są charakterystyczne. Która rola najbardziej Pana zaskoczyła? Z każdej roli można zrobić taką, która zapadnie w pamięć. „Nie ma małych ról, są tylko mali aktorzy”. Takie informacje wpajano nam w Szkole Teatralnej. Mimo to pojawiła się rola, która była dla mnie sporym wyzwaniem. Była to sztuka pt. „Kurka Wodna”. Po pierwsze, był to Witkacy, który jest trudny w interpretacji. Po drugie, była to rola, na którą, w sensie

Wy ż s z a S z k o ł a I n f o r m a t y k i i Z a r z ą d z a n i a w R z e s z o w i e

Intro Magazyn // nr 4/2017 (70)


Michał Chołka, źródło: Teatr im. Wandy Siemaszkowej.

zadaniowym, czekałem. Przede wszystkim wymagająca. Trzeba było w sobie bardzo dużo pogrzebać, żeby uwolnić wszystkie emocje i uwiarygodnić postać. Wymagająca rola to z pewnością mnóstwo stresu przed wyjściem na scenę. W jaki sposób radzi sobie Pan z tremą? Każdy aktor ma na to swój sposób. Mnie łapie trema przed samym wyjściem na scenę. Kiedy się już na niej znajdę, po piętnastu sekundach wszystko mija. Zaczyna się pełna koncentracja i skupienie. Znam siebie i wiem, że ten stres zaraz minie, jak tylko wyjdę do publiczności. W pewnym sensie taka trema nie jest zła. Mobilizuje mnie do realizacji zadania, które mam przed sobą i dążę do wcześniej zamierzonego celu. Wychodząc na scenę czuje Pan więź z publicznością? Oczywiście. Aktor zawsze czuje więź z publicznością. To jest ogromna wymiana energii. Nie ma teatru bez widowni. Nie raz mówi się, że spektakl poszedł gorzej

Intro Magazyn // nr 4/2017 (70)

lub lepiej. To są jakieś nasze odczucia, ale opierają się one na dialogu z ludźmi siedzącymi naprzeciw nas. Za każdym razem przychodzi inny widz, my za każdym razem gramy nieco inaczej, więc ten kontakt między sceną a widzami za każdym razem jest inny. Ostatnio przeczytałam badania International Quick Service Polska z 2015 roku, z których wynika, że co dziesiąty Polak nigdy nie był w teatrze. Biorąc pod uwagę rozwój nowych technologii, faktycznie jest tak, że teatr stał się sztuką przestarzałą? Według mnie ludzie chodzą do teatru coraz częściej. Jeśli chodzi o młodych ludzi, z którymi rozmawiam, to większość z nich jest skażona szkolnym teatrem – obowiązkowym, do którego chodziło się w ramach lekcji. Były to zazwyczaj nudne przedstawienia, a uczniowie ciągnięci na siłę. Brakowało wtedy edukacji teatralnej, żeby można było brać młodzież na ambitniejsze spektakle, co obecjnie ma już miejsce. Gramy głównie wieczorowe spektakle, ale zdarzają się też poranne sztuki, na które przychodzą ucznio-

Wy ż s z a S z k o ł a I n f o r m a t y k i i Z a r z ą d z a n i a w R z e s z o w i e

19


wie na różnych etapach edukacji – od najmłodszych po najstarszych. Dostrzegam też, że nie siedzą tam znudzeni, czekając na wyjście z sali. Widzę, że chłoną to, co my przedstawiamy na scenie. Jest to pewnego rodzaju „zarażanie teatrem”. Wiem, że gdy już wychodzą, dyskutują o tym, co widzieli i dochodzą do wniosku, że było to lepsze niż kino. Trzeba po prostu przyjść i doświadczyć tego na własnej skórze. Korzystanie z cudzych opinii nie zawsze jest dobre. Podobnie jest przy polecaniu jakiejś książki. Ktoś może mi powiedzieć, że dana powieść jest świetna lub odwrotnie - beznadziejna, ale ja sam muszę ją przeczytać, żeby móc cokolwiek powiedzieć na jej temat. Spotkanie z aktorem oko w oko i doświadczenie pewnych emocji na własnej skórze, to jest to, co przyciąga ludzi do teatru. Czy mógłby Pan, dla tego co 10-tego Polaka, podać argumenty, dlaczego warto przyjść do teatru?

czesnej interpretacji. Z pewnością jest to wyjście do młodych ludzi, sprostanie ich potrzebom. Skoro świat ciągle się rozwija, to nie możemy cały czas grać klasycznych sztuk w utarty sposób. Tak wygląda rozwój teatru, on wędruje. Jeżeli teatr stoi w miejscu, to zły znak, on musi poszukiwać nowych inspiracji. Dlatego nowe formy są jak najbardziej pożądane, o ile są dobrze wykorzystane, bo to jest fundamentalne. Często jest tak, że podczas tworzenia spektaklu szuka się różnych sposobów zszokowania widza, nie ma to żadnego związku ze sztuką i nie wnosi do niej niczego nowego, okazuje się bezwartościowe. W wielu przedstawieniach wychodzi się poza strukturę takiej pudełkowej sceny, ujętej klasycznie. Tworzy się zupełnie inną przestrzeń. Kiedyś była klasyczna scenografia, teraz korzysta się z wielu udogodnień techniki. Są to projekcje, awangardowa muzyka na żywo, teatr tańca. Wszystko po to, aby rzucić nowe światło na jakiś temat, problem. Jak Pan widzi teatr za 10 lat?

Przede wszystkim trzeba spróbować czegoś nowego, nie iść na łatwiznę i nie być paskudnym leniuchem. Poza tym teatr to rozwój, zwłaszcza osobisty. Zdarza się tak, że fragment jakiegoś przedstawienia poruszy nas i pod wpływem tych emocji zaczniemy inaczej patrzeć na świat. W takich sytuacjach myślimy o swoim postępowaniu i analizujemy zachowania w poszczególnych sytuacjach. Co więcej, nie można zamykać się na odkrycia. Najgorzej jest żyć w swoim małym świecie i mówić: „ Przecież mi tu jest dobrze, mam komórkę, Internet, nic mi więcej nie trzeba”. Niby tak, wszystko jest w Internecie, ale moim zdaniem to trochę uwstecznia, takie siedzenie przed rzeczami, które są już sprawdzone. Powiedziałbym nawet, że jest to tchórzostwo. Zwłaszcza jeżeli ktoś nigdy nie był w teatrze, a za wszelką cenę trzyma się stwierdzenia, że są to nudy. Zapraszamy do Teatru im. Wandy Siemaszkowej, mamy mnóstwo spektakli i gwarantuję, że każdy znajdzie coś ciekawego dla siebie.

Myślę, że teatr potrzebuje więcej czasu na zmiany. Chociaż, tak jak mówiłem, on wciąż się zmienia. Z roku na rok pojawiają się nowe kierunki, czy odmienne formy przekazu. Mam nadzieję, że teatr za 10 lat będzie szlachetny. Chodzi mi o to, że nie będzie już rzeczy nieistotnych. Uważam, że największą współczesną zgubą teatru jest to, że robi się rzeczy mało ważne, które nie mają większego sensu.

Już 17 listopada rusza kolejna edycja Festiwalu Nowego Teatru. Czym, według Pana, jest Nowy Teatr?

Bardzo dziękuję za rozmowę. Życzę Panu wielu nowych, ciekawych ról i dalszego rozwoju. Dziękuję bardzo. Rozmawiała Ewa Kuźniar

Największe zawodowe marzenie? Chciałbym cały czas dostawać kolejne role. Tylko w teatrze? Zdarzają mi się większe lub mniejsze role filmowe. Jestem otwarty na wszelkie propozycje, bo to jest również rozwój dla mnie. Jednak według mnie istotą tego zawodu jest właśnie praca w teatrze.

Nowy Teatr na pewno jest świeżym spojrzeniem na rzeczy, które nas otaczają, bo przecież cały czas świat pędzi do przodu. Reżyserzy często korzystają ze znanych wszystkim tytułów i poddają je współ-

20

Wy ż s z a S z k o ł a I n f o r m a t y k i i Z a r z ą d z a n i a w R z e s z o w i e

Intro Magazyn // nr 4/2017 (70)


Całe życie w teatrze

Warszawa, Kraków, Lwów, Wilno, Chicago, Nowy Jork – to tylko niektóre miasta, w których działała Wanda Siemaszkowa. Ostatnim przystankiem okazał się Rzeszów, gdzie do śmierci kierowała Teatrem Ziemi Rzeszowskiej. Odeszła w wieku 79 lat. Wanda Siemaszkowa urodziła się 30 grudnia 1867 roku w Lipowej koło Kobrynia. Wówczas miejscowość ta należała do zaboru rosyjskiego. Szybko jednak jej los związał się z Królestwem Kongresowym, kiedy rodzina Sierpińskich, z których pochodziła, odziedziczyła majątek w Łomży. Przeprowadzka była dla młodej Wandy być może kluczowym wydarzeniem, które ukształtowało jej przyszłe życie. Nie chodziło jednak o kwestie polityczne – ówczesne Królestwo Polskie i tak było mocno uzależnione od Rosji – ale o fakt, że w spadku Sierpińscy otrzymali również budynek teatralny. Od tamtej pory jej życie miało zostać całkowicie związane ze sceną.

Teatr całym życiem

Debiutowała 8 października 1887 roku w Krakowie w roli Helenki w przedstawieniu „Dziwak”. Początkowo grała role liryczne, przeważnie polskich dziewcząt. W czasie pobytu w Krakowie wyszła za mąż za Antoniego Siemaszkę, aktora sceny krakowskiej.

Intro Magazyn // nr 4/2017 (70)

Wanda Siemaszkowa, źródło: Teatr im. Wandy Siemaszkowej.

Wy ż s z a S z k o ł a I n f o r m a t y k i i Z a r z ą d z a n i a w R z e s z o w i e

21


Jej pierwszy angaż opiewał na kwotę 40 zł miesięcznie, jednak niska pensja nie przeszkadzała Wandzie Siemaszkowej. Wystarczał jej fakt, że mogła występować w profesjonalnym teatrze. Ta ogromna pasja i samozaparcie towarzyszyło jej w zasadzie przez całe życie, dzięki czemu potrafiła przetrwać trudne chwile, kiedy jej talent nie był wystarczająco doceniony. Pomysłowości oraz determinacji nie brakowało jej nigdy – w szczególnie krytycznym momencie, w 1919 roku, zdecydowała się nawet na napisanie listu do Józefa Piłsudskiego, opisując w nim swoją trudną sytuację. Problemy Siemaszkowej w zdobyciu należytego uznania związane były ze zmiennością repertuaru, w którym występowała oraz niedopasowaniu otrzymywanych ról. W końcu jednak udało jej się wybić i zwrócić na siebie uwagę. Wymieniana jest obok tak ważnych aktorek jak Helena Modrzejewska, Irena Solska, Stanisława Wysocka czy Gabriela Zapolska. Jak pisze Edward Krasiński: „Domeną S-ej był repertuar współczesny, dramat psychologiczny, w którym mogła się identyfikować z przeżyciami postaci scenicznych. Stała się jedną z najwybitniejszych aktorek Młodej Polski, uosabiała bunt pokolenia i jego wielkie namiętności; wypracowała nowe formy ekspresji, grając młodopolskie kobiety szalone miłością czy nienawiścią”. Krytycy szczególnie doceniali jej umiejętności deklamacyjne. Mimo to jej karierę trudno uznawać za idealną. W jej życiu zawodowym bywały trudne okresy– nawet już po zdobyciu sławy – musiała radzić sobie z brakiem pracy czy graniem w prowincjonalnych teatrach. Miłośnicy jej talentu nieraz pisali listy do gazet, w których wyrażali swój sprzeciw wobec nieobecności Siemaszkowej na deskach znanych teatrów.

Nie tylko aktorka

Wanda Siemaszkowa była związana z teatrem na wielu jego płaszczyznach. Oprócz odgrywania ról, reżyserowała spektakle oraz kierowała teatrami. Tak było również jesienią 1920 roku w Bydgoszczy. Siemaszkowa otrzymała w dzierżawę Teatr Miejski, miała być jego dyrektorką przez pięć następnych lat. Umowa została jednak zerwana zaledwie po półtora roku. Siemaszkowa w repertuarze teatru stawiała na sztuki ambitne i przepełnione duchem patriotyzmu. Wystawiani byli tacy twórcy jak Adam Mickiewicz, Stanisław Wyspiański, Stefan Żeromski czy Juliusz Słowacki; z zagra-

22

nicznych dramaturgów nie mogło zabraknąć oczywiście Williama Szekspira. Była to ogromna zmiana po czasach zaborów, ponieważ w bydgoskim Teatrze Miejskim królowały dotychczas sztuki niemieckie. Repertuar teatru nie spotkał się z uznaniem publiczności: Polacy woleli raczej treści lżejsze, natomiast Niemcy – których odsetek wciąż był w Bydgoszczy spory – nie znaleźli w zaproponowanej ofercie nic atrakcyjnego. Problemy dodatkowo potęgował powojenny kryzys gospodarczy, który odbił się na i tak nadszarpniętych finansach teatru. Siemaszkowej nie pomógł ani fakt, że udało jej się wyremontować wnętrze teatru, ani nawet wstawiennictwo Stanisława Przybyszewskiego, wpływowej postaci środowiska artystycznego. Chociaż ówczesna dyrektorka starała się działać prężnie, zapewniając sztukę na wysokim poziomie, to – jak powiedzielibyśmy dzisiaj – zabrakło jej umiejętności managerskich. Działalność Wandy Siemaszkowej nie sprowadzała się jedynie do środowiska teatralnego, była ona również zaangażowaną aktywistką. Należała m.in. do Ligi Kobiet Polskich, które miały swój wkład w przyznanie kobietom czynnego prawa wyborczego po odzyskaniu przez Polskę niepodległości. Była przewodniczącą Towarzystwa Wzajemnej Pomocy Literatów i Artystów. Organizowała liczne wydarzenia kulturalne, brała udział również w akcjach charytatywnych. Pisała felietony do „Ilustrowanego Kuriera Codziennego” – jednego z najpoczytniejszych dzienników II Rzeczpospolitej, jest autorką szkicu „U progu moich wspomnień teatralnych”. Warto wspomnieć, że Siemaszkowa była nie tylko aktorką teatralną – zagrała także w trzech przedwojennych filmach: „Śmierć za życie. Symfonia ludzkości”, „O czem się nie mówi” oraz „Za zasłoną”. Były to dramaty, a ostatni z nich mógł wzbudzać kontrowersje – dotyczył problemu chorób wenerycznych, co było wówczas tematem tabu.

Ostatni akt

W 1924 roku wyjechała do Stanów Zjednoczonych, gdzie została zaproszona przez tamtejszą Polonię. Również ten okres, chociaż trwający zaledwie dwa lata, był niezwykle pracowity i owocny. Założyła tam własne studio teatralne – nazwane po prostu „Studio” - z którym wystawiła kilka przedstawień. Inicjowała

Wy ż s z a S z k o ł a I n f o r m a t y k i i Z a r z ą d z a n i a w R z e s z o w i e

Intro Magazyn // nr 4/2017 (70)


Teatr im. Wandy Siemaszkowej, źródło: Teatr im. Wandy Siemaszkowej.

również powstawanie kół dramatycznych działających przy szkółkach parafialnych. Były ono skierowane do dzieci polskich emigrantów i stały się miejscem pielęgnowania języka polskiego. Po powrocie do Polski znów musiała zabiegać o angaż. Przez kilkanaście lat podróżowała po polskich miastach m.in. po Wilnie, Krakowie, Toruniu, Katowicach. II wojna światowa zastała ją we Lwowie. To właśnie tam występowała do 1941 roku, czyli do czasu, kiedy miasto znajdowało się pod sowiecką okupacją. Decyzję o wyjeździe do Wieliczki podjęła, gdy Lwów został przejęty przez wojska niemieckie.

Wystawiła ambitny repertuar, wyreżyserowała osiem sztuk. Ostatnią swoją rolę Siemaszkowa zagrała w 1946 roku, wcielając się w postać Pani Tabret w przedstawieniu „Święty Płomień” autorstwa Williama Somerseta Maughama. Zmarła rok później w Żarnowcu. Dziesięć lat po jej śmierci, w 1957 roku, jako wyraz uznania dla jej działalności, jej imieniem nazwano Teatr Miejski w Rzeszowie. Kamil Olechowski

Po wojnie los zesłał ją do Rzeszowa – miasta, które zostając stolicą województwa rzeszowskiego (którego granice pokrywają się z dzisiejszym województwem podkarpackim) zaczęło, kosztem uprzywilejowanego do tej pory Przemyśla, budować swoją pozycję. Udało jej się skompletować młody i uzdolniony zespół.

Intro Magazyn // nr 4/2017 (70)

Wy ż s z a S z k o ł a I n f o r m a t y k i i Z a r z ą d z a n i a w R z e s z o w i e

23


Proces

doktoryzacji doktorat.wsiz.rzeszow.pl

Seminarium doktoranckie

Seminarium doktoranckie

indywidualny tok kształcenia (2 semestry)

(6 semestrów)

PUBLICZNA OBRONA ROZPRAWY DOKTORSKIEJ

PUBLICZNA OBRONA ROZPRAWY DOKTORSKIEJ

akceptacja rozprawy przez promotora złożenie podania o publiczną obronę rozprawy doktorskiej (w ciągu 10 miesięcy od rozpoczęcia udziału w seminarium)

akceptacja rozprawy przez promotora złożenie podania o publiczną obronę rozprawy doktorskiej

Prezentacja koncepcji rozprawy na zebraniu odpowiedniej Katedry

zatwierdzenie promotora określnie zakresu egzaminów doktorskich

SEMESTRY

Wykłady kursowe

(przygotowujące do egzaminów doktorskich)

Proseminaria z opiekunem naukowym

Złożenie podania o otwarcie przewodu doktorskiego

OTWARCIE PRZEWODU DOKTORSKIEGO:

Wykłady modułowe

egzamin językowy (przy braku certyfikatu) egzamin doktorski z dyscypliny dodatkowej egzamin doktorski z dyscypliny podstawowej

SEMESTRÓW

DECYZJA O WYBORZE PROMOTORA

Seminarium

egzamin językowy (przy braku certyfikatu)

z promotorem

semestr 5. i 6. egzamin doktorski z dyscypliny dodatkowej egzamin doktorski z dyscypliny podstawowej

24

Prezentacja koncepcji

OTWARCIE PRZEWODU DOKTORSKIEGO:

Seminarium z promotorem

zatwierdzenie promotora określnie zakresu egzaminów doktorskich

Wy ż s z a S z k o ł a I n f o r m a t y k i i Z a r z ą d z a n i a w R z e s z o w i e

rozprawy na zebraniu odpowiedniej Katedry

Przygotowanie koncepcji rozprawy doktorskiej

Złożenie podania

o otwarcie przewodu doktorskiego

Intro Magazyn // nr 4/2017 (70)


Intro Magazyn // nr 4/2017 (70)

Wy ż s z a S z k o ł a I n f o r m a t y k i i Z a r z ą d z a n i a w R z e s z o w i e

25


KRÓTKA REFLEKSJA O TEATRZE I FILOZOFII

William Szekspir stwierdził, że świat jest sceną, na której główne role odgrywają wciąż wchodzący i wychodzący (z teatru rzeczywistości) ludzie. Jest to myśl na wskroś filozoficzna, ale nie zaskakująca. Dlaczego? Ponieważ związki filozofii i teatru są bliższe niż może wydawać się na pierwszy rzut oka. Żyjący w III w.n.e. Diogenes Laertios, biograf starożytnych filozofów greckich i autor bezcennych Żywotów i poglądów słynnych filozofów, przekazał i utrwalił legendę dotyczącą pochodzenia określenia „filozof” (z greckiego: miłośnik mądrości). Po raz pierwszy nazwy tej użyć miał – znany nie tylko z filozoficznych dywagacji – grecki matematyk i mistyk, Pitagoras. Kluczowy był kontekst pojawienia się słowa „filozof”. Według relacji Laertiosa Pitagoras porównywał ludzkie życie do igrzysk. Wyróżniał trzy typy ludzi biorących w nich udział, a więc: zawodników, handlarzy i hazardzistów oraz po prostu widzów. Pierwsi za wszelką cenę chcieli zdobyć sławę, drudzy gonili za bogactwami, zaś ci ostatni pragnęli tylko jednego – prawdy. To ich właśnie Pitagoras nazwał miłośnikami mądrości, czyli filozofami. Obraz ten nasuwa skojarzenia z teatrem, którego korzenie również sięgają starożytnej Grecji. Arystoteles, jeden z największych filozofów w historii, w traktacie o dziele literackim (niezachowana w całości „Poetyka”),

26

Bartłomiej K. Krzych, źródło: archiwum własne krytykując poglądy swojego mistrza Platona, stwierdza, że – generalizując – sztuka jako mimesis (naśladownictwo, podobieństwo, imitacja) pozwala nam nie

Wy ż s z a S z k o ł a I n f o r m a t y k i i Z a r z ą d z a n i a w R z e s z o w i e

Intro Magazyn // nr 4/2017 (70)


tylko posiąść głębsze rozumienie świata, ale również odkrywa przed nami horyzonty dobroci. Arystoteles powiedziałby zapewne, że dobra sztuka rozpościera przed nami szerokie horyzonty doskonałości moralnej, czyli uczy nas postępować cnotliwie. Tę funkcję sztuki Arystoteles określa jako katharsis (oczyszczenie). Wstęp ten był konieczny, by pokazać, że łączenie teatru z filozofią nie jest przypadkowe. Wręcz przeciwnie – jest ono nie tylko uzasadnione historycznie, ale i teoretycznie. Oznacza to, że filozofia teatru nie będzie kolejnym bałamutnym i sofistycznym doklejeniem rzeczownika „filozofia” do innego słowa, tylko po to, by nadać mu splendoru i powagi. (Nie brakuje dzisiaj wszędobylskich filozofii wszystkiego i nie wiadomo czego tak naprawdę, począwszy np. od diet, idąc przez marki samochodów, na firmach budowlanych skończywszy). Filozofia teatru jest dziś nawet wykładana jako przedmiot akademicki, również na polskich uczelniach1; podobnie zakładane są jednostki naukowe poświęcone teatrowi. Niekiedy uczeni próbują tworzyć swoiste filozofie odwołujące się pośrednio lub bezpośrednio do rzeczywistości teatralnej – najsłynniejszym tego przykładem jest oscylująca na obrzeżach sztuki, a zatem i teatru filozofia dramatu ks. Józefa Tischnera 2. Mówiąc o teatrze i kapłanach należy wspomnieć o jego (tj. teatru) funkcji religijnej (nierzadko jest ona powią1

Na uwagę zasługuje publikacja: Irena Sławińska, Filozofia teatru.

Wykłady uniwersyteckie, Wydawnictwo KUL, Lublin 2014. Natomiast na serwisie Youtube za pośrednictwem kanału Instytutu Teatralnego im. Zbigniewa Raszewskiego można odsłuchać interesujący cykl sześciu wykładów zatytułowany „Filozofie teatru”: https://www.youtube.com/playlist?list=PLrQzJ-ljiN0jJ5man7a7LJ0ymqBK7bQxC (dostęp: 16.9.2017). 2

Czytelnik obeznany z historią filozofii współczesnej z pożytkiem

może odnieść się również do zgoła odmiennej filozoficznie od rozważań Tischnera polemiki prowadzonej w latach 2009-2012 przez rzeszowskiego filozofa, prof. Andrzeja Zachariasza, z dr Danielem

zana z funkcją oczyszczającą czy też moralną), którą w Europie historycznie można połączyć ze średniowiecznym dramatem religijnym i/lub liturgicznym. Sztuka i teatr przez wieki były miejscem przekazywania i utrwalania konkretnych wartości (w tym przypadku – chrześcijańskich), według których kolejne pokolenia ludzi budowały swoje życie. O ile dramat religijny stracił współcześnie na znaczeniu (często jego [re]animacją zajmują się różnego rodzaju grupy rekonstrukcyjne), to samo zjawisko zasługuje na uwagę nie tylko kapłanów, ale i aksjologów oraz etyków. Równie istotne – zwłaszcza dla antropologów o nastawieniu ewolucyjnym – jest to, co nauka mówi o teatrze. Chcę się tu odwołać do słów wybitnego polskiego badacza, śp. prof. Jerzego Vetulaniego, który zauważał, że teatr jest bardzo ważny dla dzieci, ponieważ uczy współpracy i społecznej odwagi, a także braku uczucia skrępowania przy publicznych występach. Co więcej, uczestnictwo w sztuce teatralnej (jako widz lub aktor lub jedno i drugie, w zależności od rodzaju sztuki) generuje uczucie przyjemności, co zapobiega chorobom układu dopaminergicznego. Można powiedzieć, że człowiek ze swej (biologicznej) natury poszukuje tego, co przyjemne, zaś stały i dotkliwy brak przyjemności prowadzi w pewnych przypadkach np. do schizofrenii3. Teatr może więc nie tylko pomagać przy prawidłowym rozwoju dziecka, ale równocześnie być formą wdrażania w życie społeczne, jak też uczyć stawiania podstawowych (a nierzadko zarazem kluczowych) pytań filozoficznych – o przeznaczenie, o dobro i zło, o sens życia czy wreszcie o cel egzystencji. Teatr może być nie tylko źródłem zaspokojenia potrzeb, ale nade wszystko filozoficzno-aksjologicznym laboratorium. Przechodząc wreszcie na nieco wyższy poziom abstrakcji można stwierdzić, że teatr (z różnych punktów widzenia i uczestnictwa) jest pewnego rodzaju zaświatem. Jest to „inny świat”, w którym spotykają się poszczególne i zazwyczaj odmienne światy ludzi biorących udział w „teatralnym wydarzeniu” – innymi słowy: burza emocji, wspomnień, losów, doświadczeń, myśli, uczuć i historii… Jest to jedyne miejsce, w któ-

Sobotą na łamach Pisma Filozofów Krajów Słowiańskich „SOFIA”, zob. np. Daniel Sobota, Od teatru filozofii do filozofii teatru. W od-

3

powiedzi na replikę Andrzeja L. Zachariasza, „SOFIA. Pismo Filozo-

zatytułowany „Neurobiologia i życie” dostępny na platformie Co-

fów Krajów Słowiańskich” 2012, nr 12, s. 191-210 [online: http://

pernicus College: https://www.copernicuscollege.pl/kursy/neuro-

sofia.sfks.org.pl/17_Sofia_nr12_Sobota.pdf, dostęp: 16.9.2017].

biologia-i-zycie, dostęp: 16.9.2017.

Intro Magazyn // nr 4/2017 (70)

W tym miejscu chcę polecić wykład prof. Jerzego Vetulaniego

Wy ż s z a S z k o ł a I n f o r m a t y k i i Z a r z ą d z a n i a w R z e s z o w i e

27


Spektakl „Św. Idiota” z Teatru Polskiego w Bielsku-Białej, fot. Joanna Gałuszka. rym każde dzieło jest niepowtarzalne, unikatowe, w jakiś tajemniczy sposób poza-światowe i efemeryczne, ale przy tym realnie wpływające na rzeczywistość każdego uczestnika. Teatr jest performatywny i (sub) ontologicznie promieniujący na ogół tego, co zwiemy rzeczywistością. Za Cassirerem4 odwołajmy się do Hamleta, który twierdzi, że przeznaczeniem teatru „jak dawniej tak i teraz, było i jest służyć niejako za zwierciadło naturze, pokazywać cnocie własne jej rysy, złości żywy jej obraz, a światu i duchowi wieku postać ich i piętno”5.

sobie, aby nasze myśli nie błądziły po bezdrożach baconowskich złudzeń teatru (idola theatri). Bartłomiej K. Krzych

Rzecz jasna o teatrze i filozofii teatru moglibyśmy powiedzieć sobie dużo więcej, np. o tym, czy może być narzędziem polityki i manipulacji lub czy może być źródłem zgorszenia, mam jednak nadzieję, że tych kilka zasygnalizowanych tzw. momentów bytowych teatru zaowocuje osobistymi przemyśleniami i poszukiwaniami Czytelników. Pozostaje nam tylko życzyć 4

E. Cassirer, Esej o człowieku. Wprowadzenie do filozofii ludzkiej kul-

tury, przeł. A. Staniewska, Warszawa 2017, s. 222-223 [= rozdz. IX pt. „Sztuka”]. 5

Tłum. J Paszkowski.

28

Wy ż s z a S z k o ł a I n f o r m a t y k i i Z a r z ą d z a n i a w R z e s z o w i e

Intro Magazyn // nr 4/2017 (70)


KABARET TO WIELKA PRZYGODA

Czy możliwe jest odrodzenie kultury studenckiej? Jak stworzyć własną grupę kabaretową jeszcze podczas studiów? Czy skecze mają coś wspólnego z teatrem? Na te i inne pytania odpowiada dr Łukasz Błąd – wykładowca Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania, artysta związany z kabaretem Kaczka Pchnięta Nożem – w rozmowie z Pauliną Grys. Jak przedstawiało się jedno z najważniejszych zjawisk kultury niezależnej kiedyś? Chodzi oczywiście o teatr studencki. dr Łukasz Błąd: Ja nie funkcjonowałem w teatrze studenckim, ale w kabarecie. Natomiast bardzo często te drogi się przecinały. Z historycznego punktu widzenia, teatry studenckie miały ogromne znaczenie dla rozwoju kultury studenckiej - Kultury Studenckiej pisanej wielkimi literami. Wtedy studia były naprawdę czymś elitarnym, a kluby studenckie centrum spędzania wolnego czasu dla najambitniejszej młodzieży akademickiej. Inicjatywy satyryczne również odgrywały dużą rolę. Mógłby Pan wymienić z nazwy najważniejsze kabarety studenckie? Najsłynniejszy był Studencki Teatr Satyryków i cały ruch tzw. STS-ów, który można zaliczyć zarówno do historii teatru, jak i kabaretu. W tym miejscu należy

Intro Magazyn // nr 4/2017 (70)

wspomnieć też Pstrąga, Cytrynę, czyli łódzkie kabarety studenckie, Hybrydy, Stodołę, Tey, Elita, Salon Niezależnych. Miały one ogromną siłę oddziaływania. Oprócz tego można by wymienić dziesiątki, jeśli nie setki teatrów studenckich na wskroś dramatycznych. Chociażby słynny Teatr Ósmego Dnia w Poznaniu czy Kalambur we Wrocławiu. Czy działalność studencka bywała przepustką do zawodowej kariery? Bardzo często dochodziło do znakomitych transferów z ruchu studenckiego do działalności profesjonalnej, chociażby z warszawskiego STSu czy działającego na wybrzeżu Bim Bomu. To były kuźnie naprawdę wspaniałych talentów: Bogumił Kobiela, Zbigniew Cybulski, Jacek Fedorowicz, Agnieszka Osiecka, Andrzej Jarecki. Teatr studencki był bardzo ważny. Nie mówiąc już o tym, że teatr zawsze i słusznie był kategoryzowany jako coś bardziej wartościowego niż kabarety studenckie. Poza tym teatry były znakomicie obudowa-

Wy ż s z a S z k o ł a I n f o r m a t y k i i Z a r z ą d z a n i a w R z e s z o w i e

29


ne instytucjonalnie, miały zaplecze funkcjonowania ze strony uczelni albo organizacji studenckich. A jaka jest współczesna kondycja teatru studenckiego? Trudno mi powiedzieć. Sądzę, że przemiany jakie tam zachodzą, są na poziomie organizacyjnym podobne do tego, co można obserwować w kabarecie. Sama kategoria studenckości nie ma już chyba większego znaczenia. Po prostu są młodzi ludzie, którzy tworzą teatr. Często jednak uwidacznia się tęsknota za kulturą studencką, rozumianą jako zjawisko, które funkcjonowało w PRL. Dalej tworzy się różne koła czy grupy teatralne przy uczelniach. Dziś aktywność kulturalna studentów nie cieszy się już aż tak wielką popularnością. Dlaczego? Po pierwsze studentów jest dużo więcej. Po drugie trochę ruch teatralny stracił na elitarności. Po trzecie nie ma ograniczenia, zamknięcia środowiskowego, które kiedyś wynikało z wielu uwarunkowań. Chociażby z cenzury, z innego sposobu studiowania. Społeczność studentów została rozhermetyzowana i nie ma takiej potrzeby, żeby tworzyć teatr w klubie studenckim, gdzie można sobie pozwolić na więcej. Są większe możliwości pozyskiwania mecenatu, to nie musi być tylko uczelnia, ale ośrodki samorządowe, fundacje, stowarzyszenia, domy kultury. Wcześniej droga biegła obowiązkowo przez cykl przeglądów i festiwali, imprez studenckich. Dopiero później można było mówić o działalności profesjonalnej. Przykładem są tu ścieżki kariery muzyków i wokalistów. Odbywały się studenckie giełdy piosenki, a najlepsi kierowani byli na festiwale wyższej rangi. Wszystko się potem finalizowało na Studenckim Festiwalu Piosenki w Krakowie. Obecnie na scenach nie brylują laureaci festiwali studenckich, bo są inne drogi na zawodową secenę. Ktoś jest dobry, zgłasza się do firmy fonograficznej albo idzie nawet do talent show, który jest nowoczesną formą dawnych giełd piosenki czy festiwali scenicznych. Prowadzi Pan audycje Strefa Kabaret w Radiu Rzeszów oraz kilka lat grał Pan w kabarecie Kaczka Pchnięta Nożem. Kiedy zdecydował się Pan na pracę w tym środowisku i dlaczego? Ciągnęło mnie do tego od dziecka. Już w siódmej klasie szkoły podstawowej zacząłem wydawać gazetkę

30

satyryczną, która nazywała się „Abstrakcja”. To mnie fascynowało. Humor Monty Pythona, był jednym z punktów odniesienia dla całego mojego pokolenia kabareciarzy. Kabaret „Potem” z Zielonej Góry, który odrzucał satyrę polityczną, był drugim punktem odniesienia. To humor czysty, humor dla humoru. Kiedy zaczynałem studia, to od razu rozglądałem za czymś, co mogło by mnie w tym kierunku prowadzić. W liceum robiłem humorystyczne przedstawienia. Postanowiłem też – miałem takie idealistyczne podejście - że na studia zostaje w Rzeszowie, bo chciałem, tworzyć cos właśnie tutaj. I udało się coś zorganizować? Kiedy składałem dokumenty na studia, to zobaczyłem na drzwiach głównego budynku Wyższej Szkoły Pedagogicznej ogłoszenie. Zostało napisane odręcznie przez późniejszego mojego przyjaciela, prorektora naszej uczelni - Andrzeja Rozmusa. Szukał wtedy chętnych do kabaretu, bo prowadził audycję satyryczną „Kaczka Pchnięta Nożem” w radiu Feniks. Początkowo siedziałem na ławce rezerwowych. Występowaliśmy jako taki satelita, chyba nazywaliśmy się Zezowaci Rycerze. Potem wskoczyłem do składu „Kaczki Pchniętej Nożem”, który po wielu zawirowaniach w końcu ukształtował się na taki, z którym ruszyliśmy na przeglądy kabaretowe, np. Przegląd Kabaretów Amatorskich PAKA. Jak się udawało zdobyć nagrodę, to była ogromna radość. Na pewno wielka przygoda w życiu. Dodatkowo spotykaliśmy innych ludzi, którzy się tym zajmowali, pasjonowali. Mogliśmy podpatrywać, dostrzegać trendy, nasze słabości, ile mamy do zrobienia, co w trawie piszczy. Dlaczego w ogóle warto angażować się w taką studencką działalność artystyczną? Uważam, że studia to doskonały czas, żeby podejmować taką działalność. Często mówię studentom na pierwszych zajęciach, że to bardzo w życiu pomaga. Wydawałoby się, że niepoważna działalność kabaretowa to tylko zabawa, ale otwierała mi potem bardzo wiele drzwi. Dzięki temu znam szereg osób, z którymi utrzymuję kontakty i mam wspólnotę doświadczeń. Poza tym to jest sygnał dla otoczenia, że właśnie ci studenci próbują działać, robić ferment w klubie studenckim, więc może oczekują czegoś więcej od życia, są bardziej ciekawi świata, a ich aktywność może oka-

Wy ż s z a S z k o ł a I n f o r m a t y k i i Z a r z ą d z a n i a w R z e s z o w i e

Intro Magazyn // nr 4/2017 (70)


dr Łukasz Błąd, fot. Adam Janusz

zać się przydatna. To jest wartość, którą należy dostrzec i z niej korzystać. Tworząc sztukę, niezależnie od tematyki, to na odtwórcy roli całego show spoczywa odpowiedzialność za przyszłe działania potencjalnego widza. Wykonując pracę artystyczną, czuje Pan, że w jakimś stopniu ma Pan wpływ na procesy w społeczeństwie? Jest taka książka „Śmiech i Młot” napisana przez brytyjskiego dziennikarza Bena Lewisa, który zmierzył się z diagnozą roli humoru w czasach komunistycznych. Wspomina, że spotkał się z dwoma głównymi podejściami do tej tematyki, czyli maksymalistów i minimalistów. Ci pierwsi twierdzili, że antykomunistyczna satyra polityczna odegrała bardzo istotną rolę w obaleniu reżimów. Natomiast minimaliści twierdzą, że za takie przemiany odpowiadają dużo znaczniejsze procesy i siły społeczne, więc było to tylko jakieś uzupełnienie i dodatek.

Intro Magazyn // nr 4/2017 (70)

A jak ta rola wygląda Pana zdaniem, zwłaszcza dziś? Jeśli chodzi o kabaret, to pozycjonowałbym go gdzieś pośrodku. Np. serial satyryczny „Ucho Prezesa” pokazuje, że satyra może mieć bardzo duże oddziaływanie. Kiedy funkcjonowały teatry satyry, ale też teatry studenckie, to miały duże znaczenie dla światopoglądowej formacji, chociażby niewielkich stosunkowo grup odbiorców. Myślę, że jakby zapytać młodych studentów, którzy oprócz studiowania prowadzili działalność artystyczną, co ich tak naprawdę kształtowało, to podejrzewam, że znaczna część uznałaby za ważniejszą właśnie formację artystyczną, a nie tę naukowo-dydaktyczną. Czy skecze można uznać za pewną formę teatru? Pewnie ortodoksi teatru by się sprzeczali. Powiem tak: kabaret niejedno ma oblicze. Bywa mocno chałturniczy, rozrywkowy, komercyjny, ale bywa też artystyczny. Myślę, że nie można odmówić artyzmu teatrom

Wy ż s z a S z k o ł a I n f o r m a t y k i i Z a r z ą d z a n i a w R z e s z o w i e

31


satyry, nie można odmówić artyzmu Kabaretowi Starszych Panów, czy takim kabaretom jak Owca czy Koń ale i Hrabi czy Grupie Rafała Kmity. Dodam, że te najlepsze kabarety, najlepsze wykonawczo, tworzone były przez znakomitych twórców teatralnych. Kabaret Dudek jest najlepszym tego przykładem. On gromadził wybitnych aktorów teatralnych i filmowych o dużej sile komicznej. W czasach przedwojennych warszawskie kabarety to był kwiat polskiego aktorstwa. Oczywiście nie wszyscy wybitni aktorzy grali w kabarecie, ale gwiazdy kabaretu były też gwiazdami filmu, teatru. O czym należy pamiętać decydując się na stworzenie teatru studenckiego czy kabaretu? Nie powiem nic odkrywczego. Wydaję mi się, że trzeba łączyć talent z pracą, rozwijaniem warsztatu, otwartością na nowe inicjatywy. Myślę, że talent czy predyspozycja jest potrzebna, ale to trzeba potem oszlifować długą, ciężką pracą. Chociaż trafiają samorodne talenty, które od razu porywają ludzi za sobą. Musi też wystąpić potrzeba tworzenia. Czasami ludzie ją przeoczają. Julio Iglesias był bramkarzem rezerwowym Realu Madryt. Dopiero po wypadku, kiedy leżał w szpitalu, otrzymał od rehabilitantki gitarę, żeby ćwiczyć palce i nagle poczuł, że muzyka to może być jego życie. Teraz jest w dziesiątce muzyków, którzy sprzedają największą liczbę płyt na świecie. Tomek Jachimek był znakomitym studentem dziennikarstwa, zdobywał nagrody dziennikarskie. Poszedł na spektakl - jeśli mnie pamięć nie myli Grupy Rafała Kmity – który go tak oczarował, że skierował się w stronę tworzenia inteligentnego kabaretu z elementami satyry. To jest ważne, żeby dać sobie szansę na zainspirowanie się. Jakie wydarzenia związane z teatrem, tudzież kabaretem studenckim utkwiły Panu w pamięci? Pamiętam oczywiście Festiwal Artystyczny Młodzieży Akademickiej FAMA w Świnoujściu. Wtedy była to najważniejsza impreza w ciągu roku dla wszystkich twórców studenckich, którzy zjeżdżali się z całej Polski i pracowali warsztatowo przez prawie dwa tygodnie. Tam rodziły się ciekawe inicjatywy. Pamiętam również z lat 90. XX w. Festiwal Teatrów i Kabaretów Studenckich w Gdańsku w teatrze Miniatura. W jeden weekend odbywała się część teatralna, a w następny część kabaretowa. Teatry, które przyjeżdżały były bardzo dostojne, przekazywały bardzo wartościowe myśli. Tydzień później pojawiały się kabarety i były co roku

32

wyrzucane z miejsca, w którym nocowały, gdyż był to żywioł dużo bardziej rozrywkowy. Już niedługo kolejna edycja Festiwalu Nowego Teatru. W poprzednim roku w jego ramach w Klubie IQ WSIiZ miała miejsce premiera instalAkcji „Profil pośmiertny”. Jesteśmy w tym roku również partnerem tego festiwalu. Numer magazynu jest tego najlepszym dowodem. Cieszy nas też, że twórcy tego festiwalu szukają nowych przestrzeni i sposobów dotarcia do szerszej publiczności. Czy można liczyć na drugą młodość teatru studenckiego (lub szerzej – aktywności kulturalnej studentów)? Może ma Pan w tym zakresie jakieś marzenia, pomysły do realizacji ze studentami? Nie czuję się kompetentny, żeby tak to diagnozować. Uważam, że zjawisko kultury studenckiej, do którego tak często odnosimy się w publicystyce, zazwyczaj w tonie nostalgii, to jest zjawisko zamknięte. Teraz mamy zupełnie inną rzeczywistość, w której młodzi ludzie też tworzą. Ważne, żeby ta aktywność była, tworzyły się grupy. Zawsze będę kibicował inicjatywom, które zrodziły się na studiach, a potem przeszły do profesjonalnej działalności i to na wielką skalę. Dobrze byłoby też, żeby młodzi ludzie zainteresowali się tym, co było dawniej i dostrzegali, że nie wszystko tam jest paździerzem, nie wszystko jest przestarzałe, a pozwala się inspirować, odkrywać coś nowego. Historia sztuki to pewna ciągłość, stałe inspirowanie się dokonaniami poprzedników, powracające motywy. Dzięki temu można ocalić to, co było tam najwartościowsze. Nadawać nowoczesną formę trafiającą do dzisiejszego odbiorcy. Nie trzeba wywarzać otwartych drzwi, tylko czerpać z przeszłości i odważyć się na wyrażanie siebie. A jeśli uda się to zrobić nowatorsko, odkrywczo, - można zyskać nieśmiertelność. Rozmawiała: Paulina Grys

Wy ż s z a S z k o ł a I n f o r m a t y k i i Z a r z ą d z a n i a w R z e s z o w i e

Intro Magazyn // nr 4/2017 (70)


TEATROHOLIZM

Pokochałam teatr dzięki występom w zdawałoby się błahych przedstawieniach. „Czerwony Kapturek”, „Królewna Śnieżka i siedmiu krasnoludków”, coś o Świętach Bożego Narodzenia, „Demeter i Kora” - te i wiele innych pamiętnych dla mnie występów, w których grałam pierwszoplanowe role. Chwile te okazały się dla mnie kluczowe, ponieważ skierowały mnie w stronę magicznego świata, pełnego refleksji, dzwoneczków, niebanalnych osobowości, przeplatanego tabunem emocji. Ale dosyć zbędnych słów, wyznam wreszcie wprost moją przypadłość. Przyznaję się – jestem uzależniona od teatru. Bezgranicznie zakochana w jego magii. Działa na mnie jak wanilia i mięta – mam dobry nastrój i czuje pobudzenie w rejonach mózgu. Silny przypływ nieokreślonej mocy do działania. To niczym prowokacja. Teatr wywołuje u mnie szybsze bicie serca. Budzi moją wyobraźnię ze stanu spoczynku. Zajmuje ważne miejsce w moim życiu. Ma znaczenie chociażby dlatego, że stanowi obietnicę, że w tym narcystycznym świecie, da się zachować cząstkę człowieczeństwa – serca i duszy. Dla mnie jest też kluczem

Intro Magazyn // nr 4/2017 (70)

Paulina Grys, fot. Karolina Laskowska do – przynajmniej chwilowego – wyrwania się z nieznośnej egzystencji. Chodzi o zatrzymanie się na chwilę. Ta niejasna siła rażenia wprowadza jakość do naszego życia. Sprawia, że przez jakiś nieokreślony czas traktujemy sprawy codzienne w niecodzienny sposób. Bardziej świadomy. Zyskujemy nową perspektywę i doceniamy fakt samego bycia. Dobre przedstawienie wywołuje emocje, pozwala doświadczyć. A przede wszystkim skłania do refleksji.

Wy ż s z a S z k o ł a I n f o r m a t y k i i Z a r z ą d z a n i a w R z e s z o w i e

33


„Będzie pani zadowolona, czyli rzecz o ostatnim weselu we wsi Kamyk”, fot. Greg Noo-Wak Jedna ze sztuk, wystawiona w teatrze ludowym, utwierdziła mnie w przekonaniu, że miłość jest najważniejsza. Co więcej – obudziła we mnie chęć uświadamiania młodym ludziom, że narkotyki wcale nie zagłuszają pustki, lecz ją potęgują. I nie jest to banał, bo w dzisiejszym świecie niewiele jest innych rzeczy, które potrafiłyby dokonać takiej zmiany w człowieku. Sławomir Mrożek pokręcony w słowach dramaturg, który swą twórczością skradł moje serce, napisał, że teatr jest praniem sumienia. Takie pranie jest najlepsze, bo nie trzeba żadnego „Perwollu”. Tylko teatr, który jest swego rodzaju metafizycznym środkiem czyszczącym, dlatego tak bardzo skutecznym. Zresztą już starożytni Grecy mówili o katharsis, czyli oczyszczeniu niesionym przez sztukę teatralną.

Szkoda zmarnować takie wydarzenie jakim jest ważny spektakl, które ma nam tak wiele do zaoferowania. Nie warto zasłaniać się brakiem czasu czy wysokimi cenami biletów. W końcu jak mawiał legendarny chiński mędrzec, Laozi: „Odpowiedzialni jesteśmy nie tylko za to, co robimy, lecz także za to, czego nie robimy”. Wybierz się więc na sztukę, spróbuj zaciągnąć się Teatrem. Gwarantuje, że wpłynie to – w przeciwieństwie do innych używek - dobrze na Twoje zdrowie. Paulina Grys

Jak może to wpłynąć na nas? Być może zamienimy bezmyślne wieczorne przed ekranem monitora, telewizora czy smartfona na rzecz spaceru pod rozgwieżdżonym niebem. Albo wybaczymy i poprosimy o wybaczenie. Może znajdziemy radość i sens życia.

34

Wy ż s z a S z k o ł a I n f o r m a t y k i i Z a r z ą d z a n i a w R z e s z o w i e

Intro Magazyn // nr 4/2017 (70)


NA POCZĄTKU JEST TEKST

Reżyser, aktor, od roku także student Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania. O swoich doświadczeniach z teatrem opowiada Damian Janusz w rozmowie z Gabrielą Sitarz.

W tak młodym wieku jesteś aktorem, reżyserem, a także założycielem Teatru Mimesis 2. Od czego zaczęła się Twoja przygoda z teatrem? Od laurek... tak, od laurek, które czekały na powrót mamy z pracy. Zostawiałem je w drzwiach - wielkie serce narysowane kredką i uklecony wierszyk (śmiech). Później pozbyłem się całej otoczki i zostawiałem same wierszyki. W gimnazjum polonistka powiedziała mi, żebym czytał dużo Mrożka i Gombrowicza, ale mnie wtedy fascynowały porównania homeryckie, Sofokles, język łaciński i komedia dell'arte. Szkoła średnia natomiast to zainteresowanie awangardą i teatrem współczesnym. Przygoda jako taka zaczęła się od roli Żabki w „Brzydkim kaczątku” – jakoś w drugiej klasie podstawówki. Potem występowałem jako nauczyciel i ksiądz. Ciągle jednak słyszałem opinie: „nie nadaje się”.

Intro Magazyn // nr 4/2017 (70)

Damian Janusz fot. Małgorzata Cieśla

Wy ż s z a S z k o ł a I n f o r m a t y k i i Z a r z ą d z a n i a w R z e s z o w i e

35


Jak argumentowano te nieprzychylne opinie? W poezji brakowało mi tchnienia opowieści. Może nie umiałem opowiadać, bo nawet już pisząc wiersze czułem suchość w gardle. Mimo to udało mi się wydać tom „Koszule”. W szkole średniej chodziłem na konkursy, brałem udział w seminariach humanistycznych, miałem okazję prowadzić wykłady. Wszędzie odnosiłem sukcesy. Przegrałem tylko jeden konkurs, ale wyszło mi to na dobre, dostałem po nosie, by tydzień później wygrać konkurs krasomówczy. Praca aktora niewątpliwie wymaga wielu godzin przygotowań przed wyjściem na scenę. Co w tym wszystkim jest najtrudniejsze? Zdarzają się chwile zwątpienia? Na początku jest tekst… Później reżyser, aktor, rzemiosło, sztuka, a na końcu widz. I teraz magią jest zrobić to w kolejności odwrotnej – zaczynając od widza. Zwątpień póki co nie miałem, bo nadal jestem w trakcie poszukiwań. Ostatnio postanowiłem, że będę tym trzecim okiem, które zaczyna od tworzenia, dokonywania wyborów. Wybory są najtrudniejsze, bo stawiają pytania. Staram się na nich skupiać. Jeśli kieruję się swoim sumieniem i rozumem - pozbywam się zwątpień. W sztuce nie wystarczy wyobraźnia, należy włączyć zdrowy rozsądek i szukać fundamentów. Jakie było Twoje najlepsze dotychczasowe doświadczenie związane z teatrem? Było ich wiele. Za każdym razem przeżywam jednak ten sam moment, który jest dla mnie najważniejszy: przekraczam strefę komfortu, pokonuję adrenalinę, tremę, furię, frustrację, kompleksy, radość, to co dotknęło mnie w danym dniu i w końcu wychodzę na scenę. Czuję zapach kotar, energię widowni i zapominam o tym wszystkim. A jako reżyser uwielbiam oglądać pustą scenę.

Doświadczenia to też rozmowy – mile wspominam Krzysztofa Zanussiego, Jana Englerta, Jerzego Trelę, Jana Peszka, Jadwigę Jankowską-Cieślak, Andrzeja Wajdę.... Artyści, z którymi każde zamienione zdanie było cenne, dawało do myślenia. Rzeszowscy aktorzy też są znakomici. Nauczyli mnie bardzo dużo – zarówno wtedy, gdy miałem okazję z nimi występować, jak i wtedy, gdy podziwiałem ich z widowni. Fajnie wspominam też okres w akademii „Artysta”, gdzie napisałem scenariusze do dwóch filmów i reklam. Zachęcam młodych ludzi do zapisów, bo mogą spróbować swoich sił, zacząć przygodę ze sceną i filmem Już niedługo odbędzie się Festiwal Nowego Teatru. Brałeś udział w poprzednich jego edycjach. Jak wygląda taki festiwal z perspektywy aktora? Raz udało mi się wystąpić z aktorami Teatru im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie w sztuce „Stara kobieta wysiaduje” w reżyserii Jakuba Falkowskiego (to był jego debiut, za który otrzymał nagrodę i słusznie, bo poświęcił mu dużo pracy). Graliśmy w sali industrialnej Galerii Rzeszów. To był listopad, pracowaliśmy na mrozie, bo sala nie miała ogrzewania. Jedna z prób generalnych trwała do 1 w nocy. Daliśmy radę i sztuka cieszyła się zainteresowaniem. Niektórzy aktorzy przypłacili to katarem i gorączką. Ale czego nie robi się dla sztuki!? Ad rem... festiwal, to wielkie wydarzenie. Skupia teatry a raczej spektakle z całej Polski. Dużo w nich środków nowego przekazu. Pamiętam znakomitą muzykę Michała Lisa i Piotra Lisa do „Dziadów” w reżyserii Rychcika, sztukę „Wróg ludu”, którą reżyserował Jan Klata, „Krew na kocim gardle, czyli Marilyn Monroe kontra wampiry” z Teatru Polskiego w Bydgoszczy, a także do dziś grane „Pogorzelisko”. Sztuki na wysokim poziomie, dające poczucie teatralnego intelektu. Festiwal Nowego Teatru jest dla mnie zatarciem granicy między szklanym ekranem a sceną. Rozmawiała: Gabriela Sitarz

Pamiętam wiele żartów i wpadek. Na premierze jednego z moich monodramów zasnął dźwiękowiec. Czekałem minutę aż włączy mi utwór. W Teatrze MIMESIS 2 „Przystojniaczek” był w drugim akcie na pokazie premierowym improwizowany. Zapomniałem zupełnie tekstu, a to dlatego, że adrenalina połączyła się z winem, które było... prawdziwe.

36

Wy ż s z a S z k o ł a I n f o r m a t y k i i Z a r z ą d z a n i a w R z e s z o w i e

Intro Magazyn // nr 4/2017 (70)


Intro Magazyn // nr 4/2017 (70)

Wy ż s z a S z k o ł a I n f o r m a t y k i i Z a r z ą d z a n i a w R z e s z o w i e

37


38

Wy ż s z a S z k o ł a I n f o r m a t y k i i Z a r z ą d z a n i a w R z e s z o w i e

Intro Magazyn // nr 4/2017 (70)


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.