Pressja ALO (61) 06/2015

Page 1

alo

ISSN 1644-9711

1


2


Drodzy Czytelnicy! Macie przed sobą kolejne już wydanie Pressji ALO. W tym numerze, jak zwykle, zapraszamy Was do kilku działów tematycznych. Na początku zachęcamy do zapoznania się z Kroniką Akademickiego Liceum Ogólnokształcącego. W kolejnym dziale znajdziecie m. in. tekst Filipa Czyżaka opisujący obraz młodego pokolenia w mediach społecznościowych, a także artykuł poruszający popularny ostatnio temat fundamentalizmu religijnego. W związku ze zbliżającymi się wakacjami, wręcz nie możecie pominąć „ALO na szlaku” – tekstu, który być może i Was zmotywuje do udania się w podróż. Artykuły zawarte w dziale „Pasje w ALO” opowiedzą Wam krótko o naszych Arty zainteresowaniach, a może nawet pozwolą odnaleźć Wam nowe hobby. Na koniec zapraszamy na „Literackie ALO”, czyli podróż w świat poezji i literatury. Mamy nadzieję, że każdy z Was odnajdzie w tym numerze coś dla siebie!

Redakcja Spis treści:

Redakcja: Akademickie Liceum Ogólnokształcące Wydawca: Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania z siedzibą w Rzeszowie /ul. Sucharskiego 2, 35-225 Rzeszów

Korekta: dr Iwona Leonowicz-Bukała Skład: Nina Błagowiecka Ilustracje: uczniowie ALO 3


Z KRONIKI SAMORZĄDU UCZNIOWSKIEGO ALO /ANNA DUDEK

05.12.2014 r. Wspólne ubieranie choinki i Dzień Renifera Tego dnia ALO poczuło magię świąt. Uczniowie Akademickiego Liceum zaczarowani zostali przez samego Św. Mikołaja w stado reniferów! Ich misją było ubranie świątecznego drzewka.

16.02.2015 r. Walentynki W ALO trafiła prawdziwa strzała Kupidyna! Na uczniów czekały niespodzianki, słodkości i balonowe serca. W ALO działała walentynkowa poczta, dzięki której uczniowie mogli przesyłać do siebie i nauczycieli miłosne pozdrowienia.

4


PISMAKI w ALO

6.03.2015 r. Dzień Kobiet Tym razem nasi Panowie także nie zapomnieli o najważniejszym dniu w roku! Uczniowie przygotowali wspaniały program artystyczny. Śpiew, teatr i taniec.. Wszystko to, co kocha każda kobieta na scenie Klubu Akademickiego IQ Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie.

17.03.2015 r. Dzień Św. Patryka W ALO odbył się pod znakiem zielonej koniczynki. Uczniowie aktywnie brali udział w poszukiwaniach czterolistnych koniczynek. Na szczęśliwców czekały słodkie nagrody. 8.03.2015 r. Dzień Pisanki Króliczek Wielkanocny nie zapomniał o ALO i w całej szkole pochował kolorowe pisanki. Na znalazców pisanek czekała czekoladowa nagroda. 5


OBRAZ MOJEGO POKOLENIA W SPOŁECZNOŚCIOWYCH /Filip Czyżak Kiedy jedziemy do szkoły, trudno nam powstrzymać się od sprawdzenia, co napisał nasz kolega na Facebooku. Czy może zerknąć, jakie to zdjęcia ktoś z naszego grona udostępnił przez Instagram. Wysyłamy informacje o sobie każdemu, wszędzie i zawsze. Wyrażamy siebie, i nie mamy z tym problemu. Stajemy się celebrytami naszych czasów. Żyjemy losami naszych znajomych, komentując oraz krytykując pewne zachowania. W ten sposób możemy kogoś zniszczyć lub podnieść na duchu. Pozorna anonimowość w „sieci” czyni z nas nie raz oprawców: bezkarnych, bezlitosnych. Jednak życie w „Internetach” nie jest jednobarwne, złe. Posiada różne odcienie. Pomaga nam w nauce, rozwijaniu samych siebie, jak i wyrażaniu poglądów na tematy, które nas interesują. Można stwierdzić iż Internet to uzależnienie XXI wieku. Snapchat, Isntagram, Facebook, Twitter – każdy posiada choć jedną z wymienionych aplikacji. Całe nasze życie zaczyna być wirtualne. Spotkania, zabawy plenerowe, zaczynają przechodzić do lamusa. XXI wiek przejdzie do historii jako złoty wiek Internetu. Nowy, może nie nazwany wprost, Bóg współczesnych czasów - wszechobecny, wszechwiedzący, wszechmocny - Internet. Zamawiam kawę w lokalu na rynku. Pierwsze ruchy to wyciągniecie smartphone’a i wykonanie zdjęcia na Isntagrama. Odruch bezwarunkowy, określający moje pokolenie. Dopiero następnie konsumpcja napoju. W ten sposób nasze pokolenie (młodych) łączy się, wymienia poglądami, oraz okazuje światu jakie jest. Media, które stały się personalne; w toku ewolucji; zmieniły nas. Więc jakie tak właściwie jest to nasze pokolenie? Mówią o nas jako o globalnym pokoleniu. Dla nas inaczej, niż dla naszych rodziców, dziadków świat stoi otworem i nie posiada barier.

6

MEDIACH

Przynależność do grupy to pozostałość ewolucji człowieka. Pragniemy zrozumienia, wyrażenia poglądów, i odszukania kogoś kto ma podobny sposób patrzenia na świat, jak my. Innymi słowy akceptacji. Z chęci zaspokojenia tego pragnienia zrodziły się media społecznościowe. Dziś jeśli chcemy przeczytać jakiś artykuł szukamy go w Google. To samo tyczy się audycji radiowych, programów telewizyjnych jak i seriali. Można by powiedzieć, że Internet stał się królem massmediów. I jak nigdy wcześniej, uzależnił nas od siebie. Trudno bowiem w XXI w. ustrzec się od wpływów wirtualnej sieci na nasze życie. Edziennik, e-bilety, e-zakupy, i wiele więcej rozwiązań technologicznych każe nam iść z duchem czasów. Ale jak się odnaleźć w tej grupie? Czy potrzeba nam jakiś specjalnych umiejętności? Możemy komentować, oceniać, zmieniać wydarzenia nie ruszając się sprzed komputera lub innego urządzenia podłączonego do sieci. Władza jaką dają nam media społecznościowe, jest prawie nieograniczona. Niczym bogowie możemy niszczyć i wznosić z popiołów. Świat wirtualny jest odbiciem lustrzanym świata realnego. Jest to swoista kopia, jego problemów, nadziei, pragnień, jak również wojen, czy konfliktów. Bo choć płaszczyzna inna, to człowiek, ten element spójny, jest niezmienny. Tu również mamy autorytety, nurty w kulturze, grupy społeczne. Każdy kto jest „on-line” styka się z nimi na co dzień. Istnieje taka personalizacja Internetu, wolność myśli, czy możliwość wyrażenia poglądów, do której młodzi ludzie lgną. Bo gdzie tak jak w Internecie zostaną oni wysłuchani, zrozumiani, czy też spędzą miło czas w towarzystwie rówieśników? Nasza cywilizacja powinna nosić miano „e-cywilizacji”. A nasze pokolenie winno nosić nazwę „cyber kolonizacji”.


PISMAKI w ALO Nasze pokolenie, stało się głuche na głupotę. Brak sprawdzonej informacji, wpisywanej na strony internetowe ogłupia społeczeństwo. Świat, który zdetronizował stopnie naukowe, zaś wprowadził równość ludzi, musi liczyć się z takim obrotem spraw. Jednak nie wolno wszystkich wrzucać do jednego worka. I ciężko tutaj oceniać pokolenie, które stało się tak zróżnicowane. Wprawdzie czy ono takie nie było od zawsze? Czy podziały w społeczeństwie, czy w pokoleniu, czynią nas indywidualistami? Zawsze potrzeba dobrych i złych, mężczyzn i kobiet, by dostrzec różnice. Więc co można o nas powiedzieć? Myślę, że w dobie, gdy prowadzimy podwójne życie, Internet ukazuje naszą osobowość, nasze alter ego. To jacy tak naprawdę jesteśmy. Prawda, w Internecie dzięki anonimowości możemy być kim chcemy, ale czy to nam też nie pozwala być sobą? Osobami, które mają poglądy, opinie, i nie muszą udawać, że myślą tak jak tłum. Czytam wpis w e-dzienniku: „Nastolatka była wyzywana i wyśmiewana na portalu internetowym z powodu swojego wyglądu i wagi. Cyberprzemoc doprowadziła ją do samobójstwa” - (źródło: fakt24.pl). Wolność, o którą od zawsze walczono, doprowadza do samobójstw. Pomyśl teraz, ile razy będąc anonimowy, obrażałeś kogoś, bądź widząc takie zachowania, byłeś obojętny. W e-świecie, gdzie przemierzając równiny Internetu nie pozostawia się śladu, łatwo jest być głuchym na krzywdę. Tak łatwo nam przychodzi oglądanie cierpienia, wręcz pragniemy czegoś co nas wstrząśnie, zapominając, że po drugiej stronie siedzi też człowiek. Być może człowiek, który nie zaznał akceptacji w realnym świecie, i poszukuje go w nowym wolnym świecie. Ludzie poprzez wolność jaką im dano, bez nauki jak korzystać z tej przestrzeni, często stają się tyrana-

mi, szydercami z prostego powodu – bo mogą. Pamiętajmy, że każde pokolenie uczy następne. Daje wzorce i kształtuje światopogląd. My z pokolenia cyber-kolonizacji, dajemy przykład, bądź nieme przyzwolenie na krzywdę, tzw. cyberprzemoc. Poranek. Budzę się, i jeszcze leżąc w łóżku szukam mojego okna na świat. Click, Facebook – trzeba wiedzieć co się dzieje. Click Twitter – podgląd na opinie ludzi o poranku i czas na napisanie, że się wstało. Click Instagaram – zobaczmy co robili moi znajomi, może coś ciekawego w nocy mnie ominęło. Click Snapchat – ostatnia przystań przed wstaniem. Rytuał dnia codziennego. Uzależnienie czy już konieczność naszego pokolenia? Czy bez tego ciężko byłoby funkcjonować? Click sprawdzam, o której mam autobus, przy okazji na pogodę zerknie się. Click wysyłam post: „czas do szkoły”. Czy to już taki wyznacznik życia społecznego? Kogo interesuje, że wstaję, jadę do szkoły? To wszystko nie jest ważne, pokolenie cyber-kolonizacji nie zastanawia się nad tym tematem. Ono zasiedla Internet swoimi wpisami, myślami, poglądami, czynami, zdjęciami. To jest tak naturalne, że już o tym nie myślimy. Click, pora znów wysłać „snapka”. I tak dzień w dzień. I pewnie nigdy już nie wrócą czasy gdy zamiast patrzeć w telefon na przystankach, w autobusach, kolejkach, spojrzymy na świat, który nas otacza. Na człowieka, który jest obok i jest realny.

7


DWUGŁOS W SPRAWIE FUNDAMENTALIZMU

/Rafał Warzocha, Jakub Mościszewski

Fundamentalizmem religijnym określa się rygorystyczne przestrzeganie zasad i norm, które wyznacza doktryna religijna. Często połączone jest to z narzucaniem tychże zasad innym osobom, które nie są wyznawcami tej samej religii lub nie są nimi w sensie fundamentalistycznym. Z powodu wzrostu dogmatycznego podejścia do religijności, powstawania ksenofobicznych związków wyznaniowych (tudzież przekształcania się w takie już istniejących) badania nad fundamentalizmem religijnym zyskują coraz większą popularność. Część socjologów zajmujących się zjawiskiem fundamentalizmu religijnego (m. in. Lawrence, Beeman, Appleby) zauważa, że fundamentalizm jest zjawiskiem nam współczesnym. Nie znaczy to bynajmniej, że dopiero w ostatnich latach pojawił się ten problem. Aby zrozumieć korzenie fundamentalizmu religijnego musimy odwrócić parę kart historii wstecz. Nietrudno jest nam stwierdzić, że wiara w pewną siłę będącą powodem lub celem istnienia wszechświata jest silnie zakorzenionym mempleksem w ludzkich umysłach. Pytanie o istnienie i charakter tegoż absolutu (powodu/celu istnienia), a idąc dalej pytanie o strukturę postrzeganego świata stało się podstawowym determinantem do tworzenia systemów wierzeń. Praktycznie wszystkie antyczne systemy wierzeń koncentrowały się na siłach przyrody, czyli na tym, jak „działa” otaczająca nas rzeczywistość. Powszechny był kult słońca (Ra, Mitra, Sol Invictus, Swaróg), burzy i piorunów (Thor, Zeus, Perun) i wielu innych sił przyrody. Oprócz religii politeistycznych, utożsamiających pewną część rzeczywistości z bóstwem powstawały również religie monoteistyczne, mówiące o istnieniu jednego boga, będącego twórcą wszystkiego, co istnieje. Do dziś przetrwały: chrześcijaństwo, islam i judaizm, z czego chrześcijanie i muzułmanie stanowią obecnie blisko 55% populacji naszej planety. Dużą część ludności stanowią również wyznawcy hinduizmu, czyli szerokiej grupy wierzeń religijnych, u podstawy których leży przekonanie, że każda religia zbliżająca do Boga (absolutu) jest dobra. Teraz nasuwa się pytanie, dlaczego wyżej wymienione religie przetrwały tak długo. Trudno znaleźć na to jednoznaczną odpowiedź, lecz na pewno ważnym czynnikiem jest wiara w kontynuację życia po śmierci w jakiejś formie oraz teza, że jakość „kolejnego życia” zależy od czynów ludzi w „tym życiu”, podczas gdy większość religii, które były wyznawane przez zwykłych ludzi(nie uczonych/kapłanów) opierała się jedynie na oddaniu hołdu bogom w nadziei na polepszenie bytu na ziemi. Dało to podstawę do skodyfikowania pewnych reguł, którymi mieli się kierować wyznawcy, żeby zapewnić sobie jak najlepsze warunki kolejnego życia(dobre uczynki, modlitwy, lecz często też reguły ksenofobiczne i nieludzkie, na przykład uświęcające zabójstwa w określonych warunkach). Te religie są tak zwanymi „religiami księgi”, czyli posiadają swoje teksty religijne, zawierające opisy historyczne bądź pseudohistoryczne, wizje proroków, relacje z aktów nadprzyrodzonych (cudowne uleczenia, zmartwychwstania), wiedzę o świecie z czasów ich spisania, a co w rozpatrywanym kontekście najważniejsze – szereg nakazów i zakazów. U chrześcijan jest to Biblia (w różnym składzie w zależności od denominacji chrześcijańskiej), u muzułmanów Koran, dla wyznawców judaizmu Talmud i Tora, dla wyznawców hinduizmu szereg ksiąg, takich jak Wedy, Brahmany.

8


PISMAKI w ALO Sprzeciwiają się rozdziałowi państwa od religii. Odrzucają cywilizację zachodnią i twierdzą, że Okcydent to całkowity upadek wartości moralnych, gdyż według nich islam jest źródłem najwyższych wartości. Fundametalizm islamski wiąże się z przestrzeganiem praw zawartych w Koranie i hadisach (wypowiedzi Mahometa). Zdaniem fundamentalistów każdy aspekt życia powinien być podporządkowany świętym prawom oraz dążeniu do utworzenia państwa muzułmańskiego, w którym obowiązywałoby prawo szariatu. Fundamentaliści islamscy prowadzą dżihad, czyli wszelkie działania mające na celu doskonalenie i szerzenie islamu, a więc: wewnętrzne zmagania wyznawców, pokojowe szerzenie islamu oraz nawracanie niewiernych (nie tylko poprzez walkę zbrojną). Fundamentalizm islamski jest zwany islamizmem, czyli upolitycznionym islamem. Wśród terrorystów jest stosunkowo niewiele fundamentalistów islamskich, ale ich działania są spektakularne, stąd przekonanie w społeczeństwie, że każdy muzułmanin jest terrorystą. Radykałami islamskimi kieruje silne przekonanie o dziejowej niesprawiedliwości, którą Zachód zaczął wyrządzać krajom arabskim już w czasach wypraw krzyżowych. Współcześni radykałowie chętnie usprawiedliwiają ataki terrorystyczne nakazami zawartymi w Koranie (to usprawiedliwienie jednak nie jest do końca właściwe, gdyż w Koranie znajdują się zarówno fragmenty wzywające do pokojowego współżycia oraz zakazujące walki zbrojnej, jak i fragmenty zawierające wezwanie do przemocy). Wśród fundamentalistów islamskich istnieje wiele organizacji, z których każda ma inny cel, np. talibowie, którzy dążą do stworzenia państwa teokratycznego (opartego na religii) w Afganistanie. W przeciwieństwie do islamistów, którzy odczytują dżihad jako nakaz walki z Zachodem, również zbrojnej, nie są oni zainteresowani dążeniem do nawrócenia cywilizacji zachodniej. Organizacją podobną do talibów jest Hezbollah, która dąży do stworzenia państwa islamskiego w Libanie. Kolejną islamistyczną organizacją jest Al-Qaeda, która jako swój cel przyjęła walkę ze wszystkim, co ma związek z Amerykanami, więc oprócz Stanów Zjednoczonych, zwalcza wszelkie państwa muzułmańskie współpracujące z Amerykanami. To właśnie Al-Qaeda odpowiada za zamach na World Trade Center w 2001 roku oraz niedawny atak na siedzibę czasopisma „Charlie Hebdo”, a oprócz tego za wiele innych zamachów (np. zamachy bombowe na Bali w 2002r., w Madrycie w 2004r. i w Londynie w 2005 roku). Ta nienawiść do Stanów Zjednoczonych wynika m.in. z popierania przez Amerykanów Izraela (gdzie działa islamska organizacja Hamas, dążąca do zniszczenia Izraela i rozszerzenia islamu na cały Bliski Wschód), gwarantowania mu ochrony, dążenia do zapewnienia bezpieczeństwa wydobycia i dostaw ropy naftowej oraz wspierania przez kolejne amerykańskie rządy reżimów w krajach arabskich. Przygotowują oni grunt, na którym wzrosnąć może ziarno terroryzmu. Ogranizacje islamistyczne w Europie można podzielić na fundamentalistyczne (wzywające muzułmanów do pobożności, utożsamianej z wypełnianiem obowiązków religijnych zgodnie z szarijatem w jego ortodoksyjnej wersji) oraz terrorystyczne (zajmujące się atakami na innowierców). Fundamentalistyczną odnową muzułmańskich mniejszości na Zachodzie zajmują się takie organizacje, jak Stowarzyszenie Braci Muzułmanów, Grupa Milli Görüş, Hizb at-Tahrir al-Islami, Tablighi Dżamaat. Pośród organizacji terrorystycznych działających w Europie wymienić można Al-Kaidę, Unię Islamskiego Dżihadu, Partię Pracujących Kurdystanu, Grupę Ansar al-Islam, Al-Muhajiroun, Hezbollah, Hamas. Fundamentalizm islamski jest obecnie dużym zagrożeniem dla krajów, które angażują się w konflikty zbrojne z muzułmanami lub które przyjmują muzułmanów bez ograniczeń, ale również dla wszystkich innych. Radykałowie islamscy dokonują spektakularnych zamachów, które Zachód zapamięta. Radykalny fundamentalizm islamski jest obecnie największym zagrożeniem dla cywilizacji zachodniej, ponieważ muzułmanie tworzą zamknięte grupy i nie asymilują się oraz traktują białych ludzi jako nieczystych.

9


FORTY, BERLIN I KAMIENIE NA SZANIEC, CZYLI O KOLE HISTORYCZNO-KRAJOZNAWCZYM ALO /Alicja Osika, III B Na pewno słyszałeś już, że Akademickie Liceum Ogólnokształcące to szkoła z najlepiej rozwiniętą turystyką, dzięki której niewyobrażalnie wzbogacisz swoje doświadczanie, wiedzę a nawet poznasz najskrytsze zakątki Polski i nie tylko. Nie? Nie trać czasu! Koło Historyczno – Krajoznawcze, funkcjonujące w naszej szkole, zyskuje coraz więcej miłośników. Prowadzi je nasz nauczyciel historii – Pan Wojciech Kubala. Dzięki działalności koła docieramy do miejsc, o których istnieniu nie mielibyśmy nawet pojęcia… Gdyby nie tak częste weekendowe wyprawy, pewnie niewielu z nas miałoby okazję wskakiwania w biegu do pociągu, strzału z armaty, przejażdżki transporterem opancerzonym, a przede wszystkim – zwiedzenia najpiękniejszych zakątków naszego kraju a także krajów sąsiadujących.

na długo odebrało nam mowę. Muzea Lotnictwa i Armii Krajowej pokazały, jak wielką odwagą cechowali się nasi rodacy przy obronie kraju. Kultura, głupcze!

Nurty kultury sztuki występujące na przestrzeni wieków poznajemy dzięki zwiedzaniu pereł renesansu – Zamościa i Lublina – a także barokowego Wilna i terenów Podlasia. Ich piękno, wyniosłość i dbałość architektoniczna zachwycają swą potęgą nawet największych sceptyków. Spotkania ze sztuką i bliższe jej poznanie umożliwiają nam wyjazdy na wernisaże. Dzieła Tyle historii tak blisko Zdzisława Beksińskiego w sanockim Zamku, któDotychczas widzieliśmy już wiele. Między re mieliśmy okazję oglądać z bliska, wprawiły nas innymi Forty Twierdzy Kraków, zbudowane dla w prawdziwe osłupienie. ochrony tego miasta przed armią rosyjską, forty przemyskie z zachowanym 6 ruinami pozostałymi po twierdzach… II Wojnę Światową przybliDaleko i jeszcze dalej żyły nam wyjazdy do miast, które w tym czasie Najbardziej jednak zapadające w pamięć przeżywały swoje najstraszniejsze i najbardziej stały się wyjazdy na Zachód. Wrocław, choć tragiczne okresy. Warszawa, która uległa ogromnym zniszczeniom, a także Kraków, na terenie zwiedzany w niezwykle szybkim tempie, zaktórego utworzone zostało Generalne Guberna- chwycił nas swoim budownictwem, architekturą torstwo, zwiedziliśmy bardziej pod kątem miejsc a przede wszystkim – klimatem. Hala Ludowa, pamięci, niż czysto zurbanizowanych komplek- galeria malarstwa w Muzeum Narodowym oraz sów handlowych, za jakie teraz przecież uchodzą. nieodłączny punkt każdego wyjazdu do Wrocławia – Panorama Racławicka, a także możliwość W Warszawie mogliśmy wczuć się w role zrobienia zakupów na typowym jarmarku stały bohaterów z „Kamieni na szaniec”, przemierzając się dla wielu z nas zupełnie nowym punktem odulice Szucha i zwiedzając więzienie Pawiak, a tak- niesienia. Wyjazd uatrakcyjniła także przejażdżże tereny dawnego Getta Żydowskiego. Kraków ka kolejką gondolową ponad Odrą. uświadomił nam z kolei jak wielką tragedią stał Kolejna eskapada na zachód była najbarsię Holocaust. Zwiedzanie Oświęcimia i Brzezinki dziej szalonym i zarazem jednym z najbogatszych

10


TURYSTYKA

w atrakcje wypadem w ciągu naszych trzyletnich wędrówek. Każdy mógł znaleźć tutaj coś dla siebie. Od górskiej wspinaczki na Szczeliniec Wielki na terenie Parku Narodowego Gór Stołowych, poprzez spacer po niezwykłym szlaku w rezerwacie „Adrszpasko-Teplickie Skały” w Czechach, gdzie ze szczęścia i zachwytu otaczającą przyrodą odtańczyliśmy Poloneza, kończąc na zwiedzaniu zabytków i najważniejszych miejsc w naszym docelowym Berlinie, gdzie odwiedziliśmy Muzeum Pergamońskie, Nowe Muzeum, zabudowę głównej ulicy miasta – Unter den Linden, Pomnik Pamięci Pomordowanych Żydów, muzeum w miejscu dawnej, głównej siedziby Gestapo, fragmenty muru berlińskiego przy Checkpoint Charlie oraz Kościół Pamięci... Na domiar atrakcji złożyło się

zwiedzanie lochów dawnej, niemieckiej fabryki zbrojeniowej „Arado” w Kamiennej Górze na Dolnym Śląsku oraz spacer po zapierających dech w piersiach alejkach Parku Mużakowskiego w Łęknicy, usytuowanego po dwóch stronach Nysy Łużyckiej. Zwiedzanie ruin Kostrzyna, a także Gubina uświadomiło nam, jak wielką historię kryją w sobie miasta, które zazwyczaj bywają niedoceniane wśród turystów. Turystyka w ALO staje się więc zupełnie nowym doświadczeniem dla wielu miłośników podróży. Każdy, mając choć odrobinę chęci i czasu powinien skorzystać z tego atutu naszego Liceum, dzięki któremu, budujący optymizm, radość i ciekawość świata stają się nieodłącznym elementem naszego życia.

11


ALO NA SZLAKU /Ewa Kuźniar, III B

Powszechnie uważa się, że podróże kształcą. Dają możliwość poznawania ciekawych miejsc, zawierania nowych znajomości czy też pozyskiwania niezapomnianych wspomnień. Dla niektórych może być to dobra zabawa, możliwość oderwania się od problemów i rutyny, która nam na co dzień towarzyszy. Wyjazdy w góry: Bieszczady, Beskidy, Gorce, obcowanie z naturą i podziwianie pięknych polskich krajobrazów – to wszystko jest w zasięgu ręki uczniów Akademickiego Liceum Ogólnokształcącego. Dzięki działalności Szkolnego Koła Turystycznego PTTK nr 12. licealiści mają możliwości poznawania ciekawych zakątków Polski. Koło powstało dokładnie 3 lata temu, a jego założycielem jest pan Marcin Sondej. W ciągu tych lat udało się zorganizować już 9 rajdów. Licealiści mieli szanse między innymi podziwiać

12

widoki Beskidu Sądeckiego zdobywając najwyższy szczyt, czyli Radziejową (1226 m n.p.m.), przeszli przez Gorce zatrzymując się pod Turbaczem, aż w końcu przez stare Wierchy doszli na Maciejową. Przemierzyli również Połoninę Wetlińską, z kultową Chatką Puchatka, podziwiali malownicze widoki Bieszczadzkiego Parku Narodowego zdobywając najwyższy szczyt Bieszczadów – Tarnicę (1346 m n.p.m.). Do kolejnych ich zdobyczy należy zaliczyć Lubomir (904 m n.p.m.) w Beskidzie Wyspowym, Eliaszówkę (1023 m n.p.m.) oraz Jaworzynę Krynicką (1114 m n.p.m.). Droga na szczyt bywa ciężka, ale motywacja jest ogromna. Moment dojścia do zamierzonego celu jest nie do opisania. Zapierające dech w piersiach widoki oraz satysfakcja, która towarzyszy licealistom zachęca ich do kolejnego wypadu. Tym bardziej, że ich wysiłek doceniany jest przez PTTK. Za przebyte, czasami z trudem, kilometry zdobywają Górskie Odznaki Turystyczne


TURYSTYKA

w stopniu popularnym, brązowym, srebrnym lub nawet złotym. Rajdy to nie tylko obcowanie z przyrodą, zdobywanie kolejnych odznak czy też podziwianie krajobrazów, przede wszystkim to dobra zabawa i czas spędzony w przyjaznej atmosferze. Klimat jakiego można zasmakować w schroniskach jest niezastąpiony. Brak prądu czy ciepłej wody dla ekipy z Akademickiego LO to nie problem. Wystarczy ognisko, gitara, śpiewnik i dobre towarzystwo a wieczór staje się udany. Przykładem może być chatka na Trześniowym Groniu, przy Niemcowej na której gra w Tabu, Twistera czy też śpiewy do samego rana spowodowały, że różnego rodzaju braki stały się niezauważalne. Grunt to dobra zabawa i umiejętnie zorganizowany czas. Licealiści mieli szanse poznania smaków regionalnych, próbując podpłomyków zakupionych w wiejskim gospodarstwie, niedaleko chatki. Tego typu wyciecz-

ki potrafią również wiele nauczyć. – Podczas takich wypraw liczy się praca w zespole, a powiedzenie jeden za wszystkich, wszyscy za jednego, nabiera głębszego znaczenia. Idziemy grupą, odpowiadamy nie tylko za siebie ale też za innych bo w górach wszystko może się zdarzyć – mówi jedna z uczennic. Niesamowite jest to, że współcześnie, kiedy mówi się o bierności młodzieży, braku aktywności fizycznej i jakiegokolwiek zainteresowania przyrodą i otaczającym nas światem, w Rzeszowie możemy odnaleźć grupę licealistów, dla których góry stały się przyjemną formą spędzania wolnego czasu. Okazuje się, że nie tylko gry komputerowe czy telewizja potrafią zainteresować młodych ludzi. Odpowiednio zorganizowana wyprawa, w dobrej atmosferze i ze zgraną ekipą w Bieszczady czy Beskidy może być równie interesująca.

13


SKYDANCE. SZANSA NIEULEGANIA Rozmowa Weroniki Grzebień oraz Olgi Kosiorowskiej z klasy IB.

Zaczęło się od zwykłego przeglądania biżuterii w sklepach czy galeriach handlowych, czyli czegoś, co uwielbia każda dziewczynka, nastolatka, kobieta. Za którymś razem pojawiła się myśl: „Skoro ktoś potrafi, to ja też!” Zainteresowanie znajomych dało podstawy do stworzenia poważniejszego biznesu. Gabriela Borucka – założyła stronę internetową z własnoręcznie wykonywaną biżuterią. Odrywając ją od tworzenia nowych wspaniałości, postanowiłyśmy zadać jej kilka pytań. Rozmowa Weroniki Grzebień oraz Olgi Kosiorowskiej z klasy IB. [O] Jak wyglądały początki Twojej działalności? Odkąd byłam małym dzieckiem zwracałam szczególną uwagę na nadzwyczajne dodatki do prostych koszulek i jeansów. Podpatrując coś ładnego u drugiej osoby i nie wiedząc, gdzie ową perełkę dostać, decydowałam się na stworzenie jej od podstaw – często po drodze ingerując i kreując

14

o wiele ciekawsze modele! Stosunkowo szybko podejrzeli to znajomi, potem – znajomi znajomych. Kwestią czasu było, nim moja mała pasja przeobraziła się w coś większego. Wydawać się może, iż połączenie rzemienia z łańcuszkiem nie jest tak trudną rzeczą. Zanim jednak rozpoczęło się masowe tworzenie biżuterii, spędziłam wiele czasu odnajdując idealne schematy na stabil-


PASJE W ALO ny naszyjnik, a także szukając dostawców najwyższej jakości produktów w adekwatnej do niej cenie. To, co osiągnęliśmy dziś, jest efektem długotrwałej pracy i stałego udoskonalania zarówno siebie, jak i taktyki.

Niestety, bardzo trudno jest pogodzić wszystkie obowiązki. Zarówno sklep, jak i szkoła, wymagają ode mnie bardzo wiele, ale pomimo tego jak problematyczna jest to kwestia, staram się dawać z siebie maksimum możliwości.

[O] Dlaczego akurat biżuteria?

[O] Czy Twoja firma - bo na obecnym poziomie to dobre określenie - zawsze nosiła nazwę Skydance? Nie uważam by „firma” było dobrym określeniem. Jest to mała działalność, której zadaniem jest skupienie ludzi o podobnych gustach – bardziej niczym kult. Wstępnie sklep nazywał się Catpaw, i choć brzmiało to świetnie, moja chęć stworzenia czegoś szerszego i bardziej zjednoczonego sprawiła, że w połowie grudnia przy-

Idąc przez miasto możemy zobaczyć ozdoby powielane u co drugiej dziewczyny. Te same kształty wyciągnięte z sieciówek w żadnym stopniu mnie nie pociągały – za to kusiły, by wprowadzić coś kompletnie alternatywnego. [W] Czytając różnorakie social media, możemy wnioskować, że wykonanie biżuterii jest bardzo czasochłonną czynnością. Jak więc godzisz pracę ze szkołą?

15


braliśmy tytuł Moon Cult. Prędko jednak zrozu- uwielbia, gdy sama mam nad wszystkim kontrolę, miałam, jak surowo to brzmi i tak przeszliśmy na toteż na ten moment całokształt realizowany jest pełne optymizmu i swoistego klimatu Skydance. przeze mnie.

[O] Czy ma ona jakieś specjalne znaczenie, cho- [W] Skąd bierzesz pomysły na tego typu ciażby dla Ciebie? biżuterię? Sugerujesz się w jakimś stopniu InSkydance tłumaczone dosłownie z j. angiel- ternetem, gustem znajomych/klientów czy to skiego odnosi się do tańca po niebie. Osobiście wszystko co robisz, to po prostu wymysł Twojej tłumaczę to jako osiąganie niemożliwego i kom- wyobraźni? pletne spełnianie marzeń. Niebo nie jest limitem, za to wysokim poziomem, który da nam pełnię szczęścia i satysfakcji. Sama nazwa wzięła się od świetnego utworu muzycznego nagranego przez zespół In Hearts Wake o tytule „Skydancer”. Jego tekst, jak choćby cytat „We’refearless on the edge of the earth,givingallthesepeople a chance to persist” („Jesteśmy nieustraszeni na końcu świata, dając tym wszystkim ludziom szansę nieulegania”), są dla mnie w pełni motywujące.

Oczywiście Internet i zmieniająca się moda ma ogromny wpływ na to, co tworzę. Przeglądając zasoby sieci często natrafiam na elementy wzbudzające podziw i zachwyt; buszując po blogach i kontach na serwisach pełnych fotografii odnajdują setki inspiracji. I choć w dużym stopniu przykładają się do wzrostu nowego asortymentu w sklepie, tak samo wielką rolę czyni tutaj również moja wyobraźnia. Myślę, że splecenie obu form razem daje niesamowity rezultat.

[W] Twoją biżuterię zamawiają również osoby, które same tworzą handmade’owe przedmioty. Czy w niektórych przypadkach chciałabyś na przykład nawiązać z nimi współpracę? Czy wolisz jednak sama realizować swoje pomysły?

[W] Z Twoich wypowiedzi wynika, że masz słabość do rękodzieła. Czy chciałabyś zobaczyć więcej sklepów z rzeczami wykreowanymi ręcznie?

Tak jak odpowiedziałam wcześniej głównym założeniem było zrzeszenie ludzi o podobnych gustach, by stworzyć specyficzny klimat. W to wliczałam również współpracę z paroma osobami o wyróżniających się umiejętnościach manualnych – w ten sposób choćby w naszym asortymencie pojawiła się biżuteria z masy polimerowej. Jednak mój zmysł odpowiedzialności

16

Jak najbardziej! Jest to stanowczo mój ulubiony styl i zanim kupię cokolwiek szukam tego u osób zajmujących się handmade’m na co dzień. Niemniej zadanie to nie jest proste, i wiem to zarówno po sobie, jak i z rozmów z innymi zapalonymi pasjonatami robótek ręcznych; toteż życzę każdemu z kolei powodzenia w realizacji zainteresowań – spełniający się człowiek to najpiękniejszy widok jaki może nas zachwycić.


17


KOLOROWE LATA SZEŚĆDZIESIĄTE /Aleksandra Witek

Lata sześćdziesiąte budzą w nas różne skojarzenia. Część osób mówi, że okres ten przywołuje na myśl twarde rządy komunistyczne. Fakt, nasi rodzice nie mieli za dużo swobody, ale to właśnie wtedy powstawały największe przeboje Czerwonych Gitar, to wtedy cała Polska śpiewała razem z Niemenem „Dziwny jest ten świat”, a swoje pierwsze kroki na scenie stawiała Maryla Rodowicz. Niewiele osób kojarzy jednak polską twórczość muzyczną z latami sześćdziesiątymi, ponieważ jej blask przyćmiewają zagraniczne gwiazdy takie jak The Beatles, The Rolling Stones czy Elvis Presley, którzy przeszli już do legendy. Ich przeboje są chętnie słuchane do dziś, chociaż dziewczyny, które mdlały na koncertach na widok Lennona czy Jaggera, są już babciami. Bardzo wiele osób przywołuje jako symbol tamtych czasów ruch hipisowski. Niezaprzeczalnie jest to prawidłowe skojarzenie; spodnie dzwony, koszule w kwiaty, długie włosy przepasane kolorowymi opaskami, frędzle, okulary „lenonki”, narkotyki oraz pragnienie szczęścia,

18

miłości i pokoju… Tak jednak było głównie za oceanem, w Polsce zaś ruch ten odczuwalny był w niewielkim stopniu. Pamiętajmy, że pod czujnym okiem Władysława Gomułki takie zachowania były niedopuszczalne. Nasi dziadkowie nie poznawali się więc na kempingu wśród kolorowych vanów, dźwięków gitary oraz obłoków dymu z jointów marihuany unoszących się w powietrzu, a na prywatkach (dziś powiedzielibyśmy „na domówkach”), o których dwie dekady później śpiewał Gąssowski, gdzie z gramofonu puszczano największe przeboje światowej muzyki i bawiąc się przy nich zawierano przyjaźnie, czasem nawet na całe życie. Miłość w tamtych czasach również była czymś niezwykłym. Nie było ani Facebooka, ani Internetu, a o telefon było bardzo trudno, więc kochankowie z niecierpliwością wyczekiwali umówionej godziny spotkania, a gdy już nadeszła – cieszyli się każdą minutą spędzoną razem. Ich uczucie było wspaniałe, więc zachowywali je tylko dla siebie.


PASJE W ALO

19


20


PASJE W ALO Dziewczyny chciały wyglądać jak najpiękniej dla swoich ukochanych, więc poświęcały wiele czasu na dopracowanie stroju oraz makijażu. Zakładały sukienki w geometryczne wzory albo spódnice w „grochy”, które stoją na pierwszym miejscu podium, jeśli chodzi o rzeczy kojarzące się naszym rówieśnikom z erą Beatlesów. Moda tamtych czasów jest bardzo charakterystyczna. Proste cięcia, minimalizm, kontrastujące kolory to tylko niektóre z jej cech. ALO – LUBI LATA SZCZEŚCIESIĄTE O tym, jak bardzo fascynujący może być styl retro przekonaliśmy się 25 marca na pokazie mody przygotowanym przez klasę 1b pod opieką pani Barbary Hubert. Uczniowie naszej szkoły poświęcili pół roku na dopracowywanie swoich niezwykle oryginalnych kreacji, utrzymanych w duchu tej właśnie koncepcji. Na początku stworzyli kilka projektów, potem w drodze eliminacji wybierali ten najlepszy. Aby osiągnąć

upragniony efekt musieli włożyć niemało pracy. Ich autorskie stroje były najczęściej szyte lub przerabiane przez nich samych. Na pewno nie obyło się bez wizyty na babcinym strychu w poszukiwaniu zapomnianych sukienek sprzed pół wieku. Intensywne przygotowania trwały aż do samego pokazu, kiedy cudowne efekty ich wielomiesięcznej pracy ujrzały światło dzienne (a raczej światło reflektorów) na wybiegu przygotowanym w Klubie Akademickim IQ i przeniosły nas w te magiczne lata. Wszyscy byli zachwyceni kreatywnością i uzdolnieniami naszych koleżanek i kolegów z klasy 1b. Całości dopełniły makijaże dziewczyn, które pozwoliły jeszcze bardziej oddać klimat lat sześćdziesiątych. Wciąż nie możemy wyjść z podziwu, a już z niecierpliwością czekamy na kolejny pokaz!

21


KAŻDY JEST ARTYSTĄ!

W kwietniu 1921 roku Bruno Jasieński w tekście „Do Narodu Polskiego. Mańifest w sprawie natyhmiastowej futuryzacji żyća” napisał: „Sztuka winna być sokiem i radośćą żyća (…) Każdy może być artystą”. Sylwia Chutnik – polska pisarka, laureatka Paszportu Polityki w kategorii Literatura za rok 2008 – zapytana o to, czym jest twórczość odpowiedziała nam: „To dla mnie wyrażanie siebie i pozbywanie się irytującego naddatku myśli. Są sytuacje, w których jedynym sposobem dostępnym dla mnie jest napisanie czegoś / narysowanie / zaśpiewanie. To nie jest tylko tworzenie; to ekspresja siebie, bez której chybabym się udusiła”. Poznajmy bliżej 5 osób: Julię, Olę, Gabrysię, Asię, Bartka i Dominika. Spotykamy ich każdego dnia na szkolnym korytarzu. Łączy ich nie tylko szkoła, którą wybrali. Łączy ich pasja.

22


PASJE W ALO


KAŻDY JEST ARTYSTĄ!

Julka – z miłości do sztuki Julia Baran, uczennica klasy 2b stwierdza, że jej pasją jest sztuka. Sztuka to także kierunek studiów, który wybrany ma już od czasów szkoły podstawowej, kiedy to dużo czasu spędzała z ołówkiem, pędzlem, czy kredkami w dłoni. Artystyczny jest nawet „nieład” w jej pokoju. Julia bierze udział w różnych konkursach, zdobywa nagrody, wyróżnienia na szczeblach ogólnopolskich, przywozi dyplomy, które są uznaniem jej ciężkiej pracy. O kreatywności mówi, że największa przychodzi po północy. Gdy wszyscy już śpią, ona zabiera się do pracy twórczej. To właśnie wtedy pojawiają się najlepsze, najciekawsze pomysły. Wystarczy tylko przenieść je na papier i gotowe! Ma mnóstwo pomysłów zarówno na wnętrza, jak i stroje. Ważne jest zaangażowanie – bez niego nie byłoby sukcesów… Uczennica zaangażowana jest też w projekty reprezentujące społeczność uczniowską poza murami szkoły. Nieważne, jak dużo jest nauki na sprawdziany, nieważne, czy są święta, czas wolny – z uporem i konsekwencją realizuje zadania powiązane z jej pasją – sztuką. Choć sama mówi o sobie, że go nie posiada, to jednak bez talentu, który systematycznie rozwija, nie byłoby tak wielu osiągnięć. Ma ona również, oprócz plastycznych, zdolności muzyczne. Oba talenty się uzupełniają.

24


PASJE W ALO


KAŻDY JEST ARTYSTĄ! Aleksandra – Taniec – moja pasja aaaaaaaaaaa aaaaaaa aaaaa aaaaaaaaaa aaaaaa aaa aa aaaaaaa aaaaaaaa aa aaaaaaaaaa aaa aa aaaa aaaaaa aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa aaaaaaaaaaaaaaa aa aaaa aaśaaaaaaa aa aaaaaaaaaaaa aaahaaaa aaaaa aaaa aaaaaaaaa aaaabaaaaaa aa aaaaa aaaa aaaaaaaaaaaa aa aaaaa aa ćaaaaaaaa aaaa aaaa a aagaaaaaa a aaaaa aaaaaaaa aaaaaaa aaaaaaa aa aaaaaa aaaaa aaaaa aaaaaaaaaaa aa aaaaaaaa aaa aaaaaaaa a aaaaaaa aaaaaaaaaa a aaa aaaaSFaaa aa aaaaa aaaaaa aaaaaaa aaaaaaaaa aa aaaaaaaaa ahaaaa aaaaaaaa a aaaaaaaaaaaaa aa aaaaaaa aaaaaaaa aa aaaaaaaaaaa aaaagaaa aaaaaa a aaa aaWaCaaSaY aa aaaaa a aaaaaaaa aaaaaa aa aaaagaaaa Shaa aaaaa – aaaaaaaaaa aaaaa aaahaaaa aa aaaaaaa aaa aaaaaaaaa

26


PASJE W ALO a aaa aaa aa aaaaaaatiaaaa aaaaa aagaaaaatiaaa aa śaaaaaaa aaaaaaaaa aaaaa aaaaaaaaaaa a aaaaaaaaaaaaaa aaaaaaaa a 6 aaaaaaaaaaaa aa aaaaaaaść aaaaaaaaaaaaaa a aaaaaaaaaaaah śaaaaa a aaaaaaa a aaa aFaaa aa aaaaaa aaabaaa aa aaaaaaaaaaaah aaaaaaa aaaaaa a śaaaaaa aa aaaaaaaaaaaa aaaaah aaaaaa aaśaa a aaaaaśaaaaaa a aaaaaah aaaaaa aaaa aaaaaaaaaa aaaaa aaaaaaaaaaah aaaaaa (aaaaaaa Caaahaa Waaahaa Saaaaaaaa aaaaaa Baagaaaa)a aa aaaaaaa aaa aaaaaśaaaa C aaa CHaaaaaaaFaa aa aaaaa aaaaaaaa aaaaaaaa aaaaa 24 aaaba a aaaga 4 aaaaaa aa aaaaaaaaaaaaaa aaaaaa haaaaa aaa aaahaaa aaaaa aaaaa aa aaa aaaaa aaahaaaa aaa aaaaa a aaa aaa aaaaaaaaaa aaaaaaga aaaaaa aaaaaaa aaa aaaaaaaa aaa aaaa aaaaaaaaaa aaaaah aaabaśaaa aaaaaa aa aaaa aaaaaa aaaa aa aaaa aaaaaaaaaaaa aaaa aaaaaaaaaaaśaa a aaaaaaaaaaaaaaśaa aaaa aaaaaaa aaaa aaaaaaaśaaa aaa aaaa aa aaaaaa ba aagaaaać aaaaaa a aaaaaa Caaaaa aaaaaaa aaaaaa aa aaaaaaa aa aaaaaaaah aaaaaaaaaaaah aaaaaa (aaaaaa – aaaaaaaa 20a4)a 2a aaaaaaa aa aaaaaaaa aaaaah śaaaaa (aaaga – aaaaaaaa 20a4) aaaa 2a aaaaaaa aa aaaaaaaaaaaah aaaaaa (aaaaaa – aaa aaaaaa 20a4)a abaaaaa aaaagaaaaaaaaa aaa aa aaaaaaaaaa aaaaaaa aaaaa aabaaa aaa a aaaaaa aaa a Saaaaaaaaaa aaśaaa aa aaaaa aaaaaaać aaaaa aaaaa a aaaaaać aa aaaaaaaaaaa

27


KAŻDY JEST ARTYSTĄ!

28


PASJE W ALO


KAŻDY JEST ARTYSTĄ!

30


PASJE W ALO


Z PORTFOLIO JOANNY PASIERB


PASJE W ALO

Fotografia to moja pasja. Robię zdjęcia potretowe, ale nie jest mi obca również makrofotografia. Od kilku lat uczęszczam na zajęcia klubu fotograficznego w Łańcucie, co dało mi możliwość uczestniczenia w kilku konfrontacjach fotograficznych. Dzięki fotografii mogę wyrazić siebie.


Z PORTFOLIO JOANNY PASIERB


PASJE W ALO


Z PORTFOLIO JOANNY PASIERB


PASJE W ALO


Z PORTFOLIO JOANNY PASIERB


PASJE W ALO


ZOYA /ZUZANNA PLEŚNIAK

Z opinii recenzentki To ciekawe opowiadanie, z historią do przekazania. Życzę Jej powodzenia w pisaniu! Sylwia Chutnik – polska pisarka, kulturoznawczyni, laureatka Paszportu Polityki

Otwieram oczy i widzę ją na parapecie. Siedzi i pali. Okno zostało zabite dechami, tylko jedna, mała smuga światła się przedostaje, oczywiście w dzień. Teraz jest ciemno. Dym unosi się w powietrze, zbierając u sufitu, a mi znów niedobrze.

– I tak nas przed nim nie obroni, dobrze wiesz.

– To nie znaczy, że musi zginąć... Przecież nie chcesz jej tego zrobić, no... – rozpaczliwie próbuję przywołać ją do porządku. Nigdy nie wiedziałam, że ma w sobie jakieś mordercze instynkty – Hej, co ty robisz? – szepczę, podnosząc głowę. wobec kogokolwiek. Boję się. Wzrusza tylko ramionami i bawi się, wypusz– Jeśli nas straci, to będzie jej jeszcze bardziej czając kółka. Ładne. Chciałabym coś umieć tak przykro, niż jak sama umrze i będzie z nami – dobrze, jak ona. Siadam na łóżku, owijając się patrzy na mnie, i znów ma swój zwykły ton głokołdrą. Zimno mi, jak patrzę na jej drobne ciało, su. Ciekawe, przecież ona nie wierzy w życie po zakryte tylko cienką, czarną koszulką. śmierci. Czuję, że dużo zrobi, żeby mnie przeko– Spalmy to, Annette – odzywa się cicho, a ja za- nać.

mieram. Ona nigdy nie zwraca się do mnie peł– To ucieknijmy – proponuję nieśmiało po chwili. nym imieniem, więc chyba mówi poważnie. – Jak? – A jak stąd wyjdziemy? – pytam, bo to w końcu ja jestem tą trzeźwo myślącą. – Okna nie ma, – Jeszcze noc. Damy radę. a nie wiesz, czy Lucasowi nie odbije i znów nie – Nie chcę. Złapie nas i będziemy miały problezamknie drzwi na klucz. my. Ja wolę umierać. – Nie musimy. Możemy tu spłonąć – mówi, nadal zamyślona, i patrzy gdzieś w dal, chociaż nie bardzo wiem gdzie, bo widoków tutaj nie ma. Wygląda trochę, jak w transie, ale przywykłam, ona czasami tak ma. Tyle, że ja nie chcę umierać. – A mama? Jej też chcesz zrobić krzywdę?

40

– Przestań – nie lubię, kiedy tak mówi, więc krzywię się lekko. Wzrusza ramionami i gasi papierosa w popielniczce. Skąd ona ją wzięła? – Nie to nie – zeskakuje z parapetu, po czym wrzuca kilka ubrań do torby. Patrzę na nią zdumiona. – Ruszaj się! – pogania mnie, wciągając


LITERACKIE ALO

spodnie. Wiszą na niej, jak wszystko, ale nic nie poradzi na to, że jest taka mała. Idę jej śladem i ubieram się. – Dokąd chcesz pójść ? – pytam, bo – prawdę mówiąc – nie mam pojęcia. – Nie wiem, to był twój pomysł, ta ucieczka. – Nie musimy... – Więc podpalę tą ruderę – przystaje i zagląda mi głęboko w oczy. Jej spojrzenie przeszywa mnie na wylot; robi mi się zimno. – Ann, nie zostanę tu. Rozumiesz? Nie mogę. Powiedziała ‘Ann’, więc oddycham z ulgą. – No dobra, chodź – wzdycham cicho i pakuję pierwsze lepsze ciepłe ubrania. Bezszelestnie otwieram drzwi i wysuwam się z pokoju. Siostra idzie za mną, czuję to. Niektóre stopnie schodów trochę skrzypią, ale na szczęście dobrze wiemy, które to i staramy się ich unikać. Gorzej z drzwiami wejściowymi, bo jeśli Lucas je zatrzasnął, to będziemy musiały wyjść oknem..., a to nie bardzo mi się podoba. Nie jestem w tym zbyt dobra. Na szczęście udaje się wyjść po ludzku; na zewnątrz Zoya ze stoickim spokojem zapala papierosa. Kaszlę, bardziej po to, żeby wyrazić dezaprobatę, niż dlatego, że aż tak mi to przeszkadza.

trzyma się na nogach, nie mówiąc już o trafianiu w cokolwiek. Z łatwością wsuwam się pod kuchenny stół, a stamtąd biegnę do łazienki. Zamykam się po ciemku, żeby nie pamiętać o tym, jak wyglądała wanna, kiedy ostatnio Lucas siedział tu z Zoyą. Kucam na ziemi i chowam głowę między kolana. W ustach czuję smak krwi. Wypluwam do umywalki i płuczę wodą. – Zo? – szepczę, mając nadzieję, że też wpadła na pomysł, żeby się tu ukryć. Nie słyszałam, jak wychodziła z tej dużej szafki pod sufitem, ale czuję, że siedzi na brzegu wanny i przeczesuje mi włosy palcami. Ona zawsze porusza się tak cicho, jak kot. I niewiele mówi. – Kiedy tu wlazłaś? – irytuję się mimowolnie, ale to niesprawiedliwe, że się pojawia i ulatnia kiedy chce. Ja tak nie potrafię, dlatego rzadko kiedy udaje mi się uciec przed laniem. Chociaż ona ma chyba gorzej ode mnie, kiedy już ją dopadnie... Głowa mnie boli od rozmyślania o tym, więc opieram się o jej kolana.

– Nie pamiętam – odpowiada, siadając obok mnie, żeby było mi wygodniej. Czuję na twarzy coś mokrego, pewnie namoczyła chusteczkę, ale jest zimna i przyjemna, więc przymykam oczy. Nie chcę jej powstrzymywać, choć wolę, kiedy to – Mam was – słyszę za plecami i czuję lodowa- ja muszę się zajmować nią. ty dreszcz na plecach. Głos Lucasa. A siostra już – Coś ci zrobił? – pytam. Kręci przecząco głową – gdzieś zniknęła, naprawdę nie wiem, jak ona to zawsze tak robi. – Powiedz – proszę ją. robi, ale zazdroszczę jej. – Nic – stwierdza twardo, wyrzucając chusteczkę Odwracam się powoli. Robię unik, kiedy on bie- do śmieci. Odpuszczam, bo i tak zobaczę, kiedy rze zamach, wbiegam z powrotem do budynku. wyjdziemy. Dobrze przynajmniej, że wypił dużo piwa i ledwo

41


1880 /MICHAŁ GRĘBOSZ

42


LITERACKIE ALO Rzecz dzieje się w roku 1880. Jedni lubią zimę, inni – wręcz przeciwnie. Ale nawet miłośnikom zasp śniegu, może ona nie być na rękę, jak się przekonał pewien kupiec na skutych lodem ulicach Warszawy. Był bogaty, mógłby z łatwością znaleźć sobie sposób szybkiego i komfortowego transportu, ale lubił spacerować, żeby w pełni czuć atmosferę miasta. Było to tego dnia znacznie utrudnione przez fakt, że na oblodzonym bruku jego nogi fruwały we wszystkich kierunkach jak rakiety z Katjuszy. Utrzymanie równowagi było syzyfową pracą, jeden nieuważny ruch i nasz bohater mógłby uderzyć głową o kocie łby. Był pewien, że już kilka razy przez przypadek perfekcyjnie wykonał piruet rosyjski, najtrudniejszy z piruetów, a cały jego „spacer” pełen był wyczynów akrobatycznych, których profesjonalni tancerze na całym świecie mogliby tylko pozazdrościć. Zastanawiał się, czy przez to samo przerażające doświadczenie przeżył Napoleon na ulicach Moskwy w 1812. Nie mógł dać się pokonać zaciekłemu żywiołowi, gdyż uraziłoby to jego dumę i cylinder. Stanisław Pozytywski, bo tak się nazywał, był bogaty, chociaż użycie słowa „bogaty” byłoby wielkim niedopowiedzeniem. Dzięki niewidzialnej ręce rynku, kontrolował sieć sklepów w różnych częściach Polski i dostawał tyle pieniędzy, że na widok tej kolosalnej góry złota nawet Jeremiemu Wiśniowieckiemu gałki oczne wystrzeliłyby z czaszki z dużą prędkością, następnie zaś zostałyby przeniesione do czasów starożytnego Rzymu, by przestrzelić łopatki wielkiego zbrodniarza Gajusza Juliusza Cezara.

– Jedną kopiejeczkę? – dodał błagalnie nieznajomy. Pozytywski zerknął na niego. Był to typowy uliczny biedak, mający na sobie ubranie wyglądające, jakby je zdjęto z kogoś, kto w nieszczęśliwy sposób znalazł się w środku trajektorii salwy artyleryjskiej. Pozytywski pomyślał, że ten człowiek jest niebezpieczny i nie byłoby rozsądnym denerwować go, bo było oczywiste, że posiada szeroką władzę nad zakazanymi zaklęciami. – Bierz pan całego rubla – rzekł w taki sposób, że nie dało się dokładnie odróżnić, czy to głos kogoś umierającego na hipotermię, czy kogoś umierającego na zawał serca, po czym niezdarnie wręczył biedakowi rubla. – Nie ruszaj się pan, pomogę panu trochę – odpowiedział z radością nieznajomy, po czym, zanim Pozytywski zdążył zaprotestować, pchnął go, wprawiając kupca w ruch jednostajny prostoliniowy po lodzie i ruch obrotowy względem własnej osi, które przeniosły go na drugi koniec ulicy. W jego stronę zbliżał się niski młodzieniec, mający najwyżej 18 lat. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że mimo zimna miał na sobie białą koszulę, czerwony krawat, spodnie, skórzane buty i uszankę oraz nie ślizgał się w ogóle na lodzie – stąpał pewnie, jak po ziemi, a jego kroki nie wydawały żadnych dźwięków. Było w nim jeszcze coś dziwnego, ale Pozytywski nie mógł dokładnie określić co. – Stanisławie Pozytywski! Wstawaj, mamy sprawy do załatwienia.

Nagle kupiec został wyrwany ze skupienia przez głos brzmiący jak werbalne ucieleśnienie mycia – Skąd znasz moje imię? – spytał, niezdarnie się twarzy po goleniu papierem ściernym, mówiący: podnosząc, Pozytywski. – Ha…! Wiem więcej, ale to nie jest teraz ważne. – Dałby mnie pan choćby kopiejeczkę? Ważny jesteś teraz ty, bo to ty jesteś problemem. Pozytywski zatrzymał się, by spojrzeć na roz- – Wydaje mi się, że problemem jest to, że w ciąmówcę bez obawy tzw. wykopyrtnięcia się. gu jednej godziny spotkałem dwie dziwaczne osobistości. Chociaż, za przeproszeniem, pan

43


1880


0

LITERACKIE ALO jest… bardziej zagadkowy.

– Ha…! Niezbędne jest zrozumienie całości pro– Nie zmieniaj tematu, bo się rozproszę – rzucił blemu. Należy się upewnić, że wszystko jest janieznajomy. – Jestem Godot, jestem duchem sne i przejrzyste. z przyszłości i mam sprawę, od której zależy twoja przyszłość. – Rozumiem… Więc na czym polega ten problem? – spytał Pozytywski. „Duchem? To by wyjaśniało tajemnicę braku oddechu, ale czy naprawdę coś takiego mogło być „Oszalałem! – pomyślał – to jest prawdziwa zjawa, do tego roztargniona, a ja z nią rozmawiam!” możliwe?” – myślał Stanisław. – Człowieku o nędznym duchu, zaprzątniętym je– Jest pan duchem z przyszłości? Trudno mi w to dynie marnymi sprawami ziemskimi, uwierzyć – rzekł z powątpiewaniem Pozytywski, wierzysz we mnie, czy nie? po czym wyciągnął rękę, zamierzając dotknąć nią ramienia „ducha”. Jego ręka przeniknęła przez – Wierzę – westchnął Pozytywski. – Muszę wieciało ducha jak przez powietrze. Pozytywski po- rzyć. Powiedz mi jednak, dlaczego duchy włóczą czuł tylko chłód, większy od siedzenia na oblo- się po świecie? Dlaczego przychodzisz mnie mędzonej kostce przez kilka minut. czyć? – J... jak to…? - wypowiedział zdziwiony.

– Martwisz się w życiu tylko rzeczami materialnymi i skupiasz się na mnożeniu swojej góry pie– Jestem niematerialny? Nawet nie zauważyłem. niędzy, podczas gdy zaniedbujesz samego siebie Interesujące – stwierdził zafascynowany Godot i w duszy czujesz pustkę, bo brakuje ci czegoś i zaczął uważnie analizować swoje górne kończygłębszego. ny, podczas gdy Pozytywski wpatrywał się w nie– Panie Godocie, powiedz krótko i węzłowato, co go w milczeniu, nie wiedząc, co powiedzieć. zamierzasz? – Odwiedzimy – mówił dalej Godot Minęło kilka minut ciszy, w których duch zdążył – trzech ludzi w różnych epokach , w nadziei, że dokładnie przyjrzeć się każdemu centymetrowi po drodze się czegoś nauczysz. kwadratowemu na swoich rękach i zapomnieć, po co przyszedł. Po jakimś czasie Pozytywski – Tak naprawdę nie wie pan, co robi, mam rację? przypomniał sobie, że duch miał do niego jakąś – spytał Pozytywski. sprawę, więc odzyskał zdolność komunikacji – Nie zmieniaj tematu, bo się rozproszę. Musimy i rzekł: ruszać! Jesteś gotowy? – Wspominał pan o jakiejś sprawie związanej ze – Chwileczkę, chyba nie ruszamy już teraz? I domną, tak? kąd? Godot spojrzał na niego oczyma mówiącymi, że nie wie, o co chodzi. Widocznie nie żartował, mówiąc, że zmienianie tematu może go rozproszyć. Dopiero po chwili zębatki w jego głowie ruszyły, przypomniał sobie swój cel i oznajmił:

– Oczywiście, że teraz. Wyglądasz, jakby ci było zimno, nie ma co stać na tym chłodzie. O to drugie nie musisz się martwić. Zapewniam, że wiem, co robię.

– Nie jestem gotowy – zaczął mówić Pozytywski, – Tak! Bardzo ważna sprawa, od której zależy ale duch dotknął jego ramienia i nagle ciemność twoja przyszłość! stanęła mu przed oczami. – Dziękuję, usłyszałem za pierwszym razem.

45


EDSEL KAPŁANKA NILU /MARZENA BYLAK

Z każdą kolejną chwilą nabierała mocy. Czuła, jak komórki jej ciała powoli rozpadają się pod wpływem dziwnego promieniowania i tworzą się na nowo, te same, a jednak inne. Towarzyszący temu ból, niemal odebrał jej świadomość. Stalowe oczy nie widziały nic poza sklepieniem egipskiej świątyni i zarysu kapłana, który ma zamiar wyciąć jej serce i złożyć w ofierze. Chciała się uwolnić, ale jej ręce i nogi były przywiązane do kamiennego filara, którego chłód czuła za plecami. Desperackie myśli nie pozwalały się jej poddać. I wtedy właśnie, w sekundzie, w której kapłan odśpiewując słowa inkantacji miał zadać śmiertelny cios, ktoś ugodził go sztyletem w plecy. – Ramzesie!!! – wrzasnęła, gdy chłopaka otoczyły straże. Walczył dzielnie, ale oboje wiedzieli, że jego dni zostały policzone. Poczuła ból tak wielki, że krzyk uwiązł jej w gardle. Uwolniła swoje ręce i nogi, ale było już za późno, jeden ze strażników ugodził Ramzesa śmiertelnie w pierś. Upadła na kolana przy nim, i wzięła jego dogasającą twarz w dłonie, by złożyć na sinych ustach

46

ostatni pocałunek. Nie pamiętała dokładnie co się stało później, ale strażnicy przy pomocy kapłanów, w końcu uwięzili ją w sarkofagu. Ile czasu minęło od tego dnia? Co przeżywała w samotności, ciemności i ciszy nie mogąc umrzeć... Aż do dnia, w którym młody archeolog Kobe usłyszał legendę i rozpoczął poszukiwania. Wieśniacy, których pytał o „demona” pochowanego żywcem, albo nie odpowiadali nic i odchodzili w przerażeniu, albo mówili aby porzucił swe poszukiwania i wrócił do domu, póki jeszcze może. On jednak nie zrażał się i szukał dalej. Latem 1904 roku, po niemal dwóch latach wyczerpujących poszukiwań, wielu zaciągniętych długach oraz legionie nowych wrogów, stanął u wrót świątyni ukrytej w górskim zboczu. Dziesięciometrowe posągi mężczyzny i kobiety podtrzymywały widowiskowy dach, pomagały im w tym rzędy kolumn, równie imponujących i pokrytych hieroglificznym pismem sprzed pięciu tysięcy lat, w którym opisana została historia pogrzebanej tu istoty. Kobe pchnął drzwi, które ustąpiły z wyraźnym jękiem i skargą.


LITERACKIE ALO

– Panie Kobe, niech Pan tam nie wchodzi – jeden z miejscowych ludzi zaklinał go aby porzucił swój plan, jednak ten zignorował go i zanurzył się w ciemności korytarza. Szedł długo błądząc w ciemnościach, nie wiedział dokąd idzie, wydawało mu się, że skręca w prawo a później w lewo, potem znów w lewo. Stracił poczucie czasu, opanowała go nostalgia i beznadziejność, w końcu zawołał w starodawnym języku “Kapłanko wskaż mi drogę!!”. Jego słowa odbiły się echem od zimnych kamiennych ścian, i poczuł chłodny powiew i zapach świeżych kwiatów. Poszedł w stronę, z której dobiegał szum wodospadu. Po kilkunastu minutach stanął w progu olbrzymiej sali, rosły w niej wielkie i stare drzewa, a wodospad rozlewał się w głębokie, krystalicznie czyste jezioro. Na którym znajdował się sarkofag i płaskorzeźba, porośnięta zielonym mchem. Nie tracąc czasu zdjął buty i rzucił się w wodę. Kilkoma zwinnymi ruchami dopłyną do Niej. Cel jego podróży był na wyciągnięcie dłoni. Moc jaka otaczała sarkofag niemal elektryzowała powietrze. Kobe pchnął pokrywę, która spadła

na ziemię roztrzaskując się z hukiem w drobne kawałeczki. Jego oczom ukazała się Edsel. Śniada skóra pomimo tysięcy lat zamknięcia nadal miała piękny złoty odcień, a ciemne włosy wijące się w puklach spływały jej aż do zgrabnej talii. Powoli jej powieki rozchyliły się ukazując parę stalowych oczu, w których zdawały się odbijać wszystkie gwiazdy. Cicho uniosła się w powietrze. Kobe był tak przerażony, że nie wydobył z siebie ani jednego słowa. Nagle ktoś wbiegł do sali, byli to mężczyźni ubrani w miejscowe stroje, wycelowali łuki i strzelili w kapłankę. Samo jej spojrzenie zatrzymało strzały, które spadły z brzękiem na ziemię. Cicho powiedziała trzy słowa w nieznanym Kobe języku, i spod ziemi wyłonił się olbrzymi lew, który z rykiem ruszył na mężczyzn, pożerając ich w mgnieniu oka. Gdy było już po wszystkim Edsel podeszła do młodego archeologa i powiedziała łagodnie: – „Dziękuję Ci Kobe, synu Ardena, że uwolniłeś na ten świat boginię zemsty”.

47


PIEŚŃ O RUDYM MŁODZIANIE - STEFANIE /WERONIKA NOWAK, KLASA III B

Otóż, rzecz działa się jakieś siedem wieków Jakich czasami po wielkich bitwach było mało! temu, Gdy zabierano bogatym i dawano biednemu, Król bezradny posłał herolda z taką przemoGdzie ceniona była cnota, honor oraz męstwo wą: „Kto przegna z ziem naszych tych łotrów ze A w walce uczciwie odnoszono zwycięstwo złą renomą, Temu oddam większość moich włości w poTak też w pewnej wiosce pobożni ludzie są- siadanie, dzili, A moja jedyna córka jego żoną zostanie” Dopóki sprzymierzeni królowie się nie pokłócili Nastała wojna i dla prostych ludzi znikąd po- Posłyszał to również pewien rudy młodzian z gminu, mocy – Który w swej wsi z pewnego już zasłynął czyNajeźdźcy łupili i chlali od rana do nocy nu – Przed dwoma zbójami obronił Wychodek za W takim stresie biedni chłopi bytować musie- wzgórzem li A wychodki to unikat – chłopak stał się jego I, aby zachować życie, oddawali co mieli stróżem Trwa to wszystko już od ponad półtora miesiąca A od wykorzystanego w tej walce oręża A udręk, narzekań i zmartwień wciąż nie ma Dzierżył miano Kijowy Stefan – a to ksywa końca… mężna Prócz tego nosił tarczę i dzidę średniej wielJeszcze kilku zbirów zaczęło sobie prawa ro- kości ścić Oraz koszulę i spodnie nie pierwszej już świeI w tej niewielkiej wioseczce nazbyt często żości gościć; Wnosili panikę i niemiłosierny chaos Postanowił wziąć sprawy w swe niemyte ręce

48


LITERACKIE ALO

49


– Pozbyć się ciemiężców i położyć kres owej męce Mieć na własność część królewskich ziem i zostać tanem miejskim A z księżniczką z chęcią się… złączyć węzłem małżeńskim

stwę błota I najzwyczajniej w świecie – pchnęli drewniane wrota

Ale nim ruszył na spotkanie z ową przygodą,

Po cichutku się wycofać i uciec hen doliną

A widok jaki ujrzeli był nader niesłychany:

Każdy mijany człowiek wydawał się być obłąkany Spalone chaty, wszędzie kłąb dymu, znisz„Ja się tego podejmę!” rzucił głośno Stefan czone wszystko… do tłumu, Ta cała wioska to jedno wielkie pogorzelisko Który teraz wlepiał w niego oczy wśród szeptów szumu Jakiś starzec spytał: „Jak cię zwą, rudy, cnotli- Wciąż harde serce Stefana kazało sołtysa wy chłopcze?” szukać „Kijowy Stefan, bo (bierze drąga) kijem ich A przytomny rozum chciał, by jak zwykle, na ugoszczę!” zimne dmuchać I, aby najlepiej wraz z tą mizerną koniną, Dowiedział się, jak dotrzeć tam całej drogi połową Gawiedź dała mu skromny zapas żywności i stary hełm, A także siwą chabetę z przekrzywionym łbem

Postanowił jednak zajrzeć do jakiejś gospodziny; Obmyśli plan na tych chamów zuchwałe odwiedziny Poza tym wypocznie, zarówno on jak i chaNo więc pojechał ten rycerzyk, jednak bez im- beta, Bo wtedy będzie walczyć jak rycerz a nie kapetu leka A było tyle przeszkód, ile liter alfabetu Przez bagna, puszcze, wąwozy i niebezpieczTak zrobili. Choć zamierzonych celów spełnić ne jary… Gdy koń opadał z sił, Stefan brał go na swe nie mógł, Gdyż zmęczony i miodem upojony legł nibary czym trup… I wnet ptaszki ćwierkały szaleńczo i słońce Aż w końcu, wielce strudzeni, dotarli do celu! wschodziło Myśleli, czy nie użyć by tu jakiegoś fortelu… A tu Stefanowski łeb pękał i w gardle suszyło Lecz ostatecznie prześlizgnęli się przez war-

50


LITERACKIE ALO

51


W takim to stanie [ledwo] zszedł na dół, na śniadanie I z nadludzkim wysiłkiem usiadł na którejś ławie – Obok jakichś trzech barczystych koleżków.. mniejsza z tym Tylko coś tutaj nie grało; nie wiedział jeszcze z czym… Bo był zbyt zamroczony, by szybko połączyć wątki I niczego nie świadomy, zamówił dwa gołąbki A tu zaraz mu do ucha bas chrapliwy przemawia: „Te, rudy, tu bez pozwolenia od tak się nie siada” I nie tylko ten głos sprawił, że włosy się zjeżyły – Również bliższy wgląd na nich nie był Stefanowi miły: Mordy mieli paskudne, zarośnięte i przepite Ale najgorsze były ich pasy w broń obfite Jako, że gdy jeszcze gwałtownie z siedzeń powstali I z powodzeniem swym wzrostem dęby przypominali, Nasz mały rycerz odzyskał już dawną sprawność myślenia – Połapał się, że te typki to ci do wypędzenia Gorączkowo zaczął kombinować co teraz począć, Skoro zostawił na górze rynsztunek, by odpo-

52

cząć Nagle wspomniał sobie o beczkach wina za kontuarem, Których to malutko wypił – tylko jedną.. dwie.. no, parę Nie tracąc dłużej czasu, a przy tym swój geniusz chwaląc, Zakrzyknął do wandali już w stronę lady ruszając: „Czekaliśmy tutaj na was niecierpliwie panowie, Proszę, oto najlepsze wino pod słońcem – na zdrowie!” To był genialny pomysł, który na bank go ocali! I rzeczywiście: nie minęła chwila – oni duldali A gdy już się nieźle wstawili i zaczęli śpiewać, A później tańczyć, rechotać i wkoło stołu biegać Stefan poczuł, że zbliża się ta wiekopomna chwila I, że podniecenie (w sercu, w sercu…) się nasila Wziął sznur z kąta, cicho, by podejrzanym się nie wydać I pod pretekstem zabawy zaczął tych trzech obwiązywać Tak oto trzy chłopiska legły po prostu na ziemi. Kryjący się po kątach ludzie stali oniemieni, Lecz zaraz zaczęli wiwatować i ze szczęścia płakać


LITERACKIE ALO I ze swym rudym wybawcą z zapałem się bratać I nie minęła chwila jak zjawili się dwaj możni, Za nimi orszak liczący jakieś dziewięć sążni, Do tego sam król w powozie! I to chyba z córką!! (Każdy członek - każdy - Stefana pokrył się gęsią skórką) „Dzielny mężu! – ryknął możny – Dzięki ramieniu silnemu, Rycerskiej cnocie, odwadze i Bóg wie jeszcze czemu, Zmniejszyłeś kłopotów naszego władcy wielką ilość Czym zyskałeś jego szacunek i księżniczki miłość” W niebotycznym stresie Stefan, już wraz z kobyłą Ściskany przez dziewczęta z – o zgrozo! – wina baryłą, Porwany wnet został i na rękach tłumu niesiony, Jak się szybko zorientował, w kierunku przyszłej żony, Którą to król-teść zasłonił swoim brzuchem wielkim Mieszczącym niezliczone strawy oraz trunek wszelki. Stefan i chabeta ukłonili się bardzo nisko

Naszych bohaterów obleciał strach i szok niemały I razem z resztą wieśniaków wytrzeszczali swe gały Stefan z trwogą jakiegoś chłopa szybko pochwycił I podstępnie królewskie ramiona nim zaszczycił Spryciarz, kontent z podpuchy, krzyknął: „Chwała jemu, chwała!” „Chwała! Niech żyje młoda para!” podjęła gawiedź cała Tymczasem Kijowy Stefan susami do karczmy wrócił, Dzidę, tarczę, hełm w dzikim pośpiechu na konia wrzucił I ruszył wierząc , że niczego złego nie napotka Nie żałując tytułów, wieśniaka ani Wychodka I ten rudy młodzian z gminu ufał, że za Wielką Wodą Codziennością nie stanie się kobieta z wąsem i brodą!

Tu na koniec dodać wypada, że księżniczka z podmiany bardzo rada.

A kątem oka dostrzegli księżniczki wielkie wąsisko

53


ZĹ‚ap nas w sieci!


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.