Pangea Magazine April 2014

Page 1



CONTENTS - Spis treści

News 6 8 9 10 12 14 18

Masters of the strings / Mistrzowie strun Miami celebrates Chopin’s anniversary Miami świętuje urodziny Chopina Painter of Polish churches Malarka polskich kościołów International Women’s Day in New York Dzień kobiet w Nowym Jorku Scope Art Show returs to New York Artysta z pogranicza dwóch światów By kayak across the world / Kajakiem przez świat The battle for lovely smiles / Autobusem po zdrowie

Regulars 20 22 24 26 28 32 36 38 41 42 46 48 49

Mystery of Scotland / Tajemnice Szkocji What is the Construction Industry Scheme Co to jest CIS? Creditor contra debtor / Wierzyciel kontra dłużnik Passion of learning / Pasja poznawania Quo Vadis? / Dokąd zmierzasz? Wilhelm’s suitcase / Walizka Wilhelma Masterpieces made from the paper Arcydzieła z papieru Riga – Polish colony in the Baltic Ryga – polska kolonia nad Bałtykiem Time for men’s decisions / Czas na męskie decyzje Seduced by the bass / Uwiedziona przez kontrabas You are what you eat / Jesteś tym co jesz The healing properties of Ayurveda Uzdrawiająca moc Ayurwedy Making tracks across our Romanian Mordor Droga przez Mordor


In March Polonia was very active, taking part in numerous events all over the world. Thanks to our correspondents we have the opportunity to see how Miami celebrated Chopin’s birthday, how Women’s Day was marked in New York, how the Polish “Wiewiórka Julka” Foundation takes care of our children’s health, and in Scotland we hear how the duo of cellist Justyna Jablonska and guitar virtuoso Simon Thacker is winning the hearts of audiences.

We also hope that you will like the selection of topics in this issue of Pangea Magazine. Especially for you we got in touch with record-breaking adventurer Aleksander Doba far away in the Bermudas who is crossing the Atlantic by kayak and in Florida we checked out how the Creative Insight Journey works. Hopefully, you will warmly welcome our efforts and they will bring you much pleasure. Enjoy reading!

W marcu Polonia bardzo aktywnie uczestniczyła w licznych wydarzeniach, w wielu zakątkach świata. Dzięki naszym korespondentom mamy możliwość zobaczenia, jak Miami uczciło urodziny Chopina, Nowy Jork świętował Dzień Kobiet, polska Fundacji Wiewiórki Julki dba o zdrowie naszych pociech, a w Szkocji serca publiczności podbija duet wiolonczelistki Justyny Jabłońskiej oraz wirtuoza gitary Simona Thackera.

Mamy nadzieję, że i tym razem przypadnie Państwu do gustu selekcja materiałów, zaprezentowanych w najnowszym wydaniu „Pangea Magazine”. Specjalnie dla Państwa połączyliśmy się z odległymi Bermudami, by móc porozmawiać z Aleksanderem Dobą przemierzającym kajakiem Atlantyk, na Florydzie zaś sprawdzaliśmy, jak działa kreatywna podróż wewnątrz siebie. Liczymy, że nasze wysiłki zostaną ciepło przyjęte i przyniosą wiele radości. Miłej lektury!

Kinga

Photographer: Model: Styling:

Aga Tarnowska (www.atarnowska.com) Victoria Middleton, Makeup Artist; Ksenia Milek (www.ksenia-makeup.com) Andrea Achinte

SUBSCRIBE TO “PANGEA MAGAZINE” If you wish to have “Pangea Magazine” delivered to your door, or if you would like to have copies sent to relatives or friends, please visit our website www.pangeamagazine.com to subscribe to “Pangea Magazine”.

12 issues £24 (United Kingdom) 12 issues £48 (European Union) 12 issues £72 (Rest of the world)

ZAMÓW PRENUMERATĘ MAGAZYNU PANGEA Jeśli chcieliby Państwo zamówić prenumeratę "Pangea Magazine" dla siebie, swojej rodziny lub przyjaciół, wystarczy odwiedzić naszą stronę www.pangeamagazine.com i wypełnić formularz „Zamów Prenumeratę”.

12 wydań £24 (Wielka Brytania) 12 wydań £48 (Unia Europejska) 12 wydań £72 (Kraje poza Europą)

Pangea M agazine published by Pangea Magazine Ltd., 11 Collier Place, Edinburgh EH16 4PZ, Scotland, United Kingdom, Tel. +44 (0) 131 468 1874, Mobile +44 (0) 7842 733 214, e-mail: info@pangeamagazine.com, www.pangeamagazine.com. Editor Kinga Plich, Project Manager Anna Dudek, Sales Manager Chris Thomson, Photographers Mike Antczak, Krystian Bukowski, Aleksander Doba, Ilona Lee, Monika S. Jakubowska, Agnieszka Tarnowska, Regina Wypych, Contributors Sebastian Derwisiński, Gregory Fryc, Beata Gołembiewska, Marek Hoffman, Ilona Lee, Antoni Malewski, Bette McArdle, Patrick Misiewicz, Joanna Napiórkowska, Sławek Orwat, Jacek Pańczuk, Mateusz Przewloka, Anna Słabicka, Paulina Wojas, Paulina Wróblewska, Translators Ewelina Adamczewska, Łukasz Bednarz, Rafał Wierzbowski, English Copyreader Bette McArdle, Anna Słabicka, Polish Copyreader Kasia Sołtan, Joanna Napiórkowska. All rights reserved. Reproduction in whole or in part without written permission is strictly prohibited. All prices are correct at time of going to press but are subject to change. Pangea Magazine cannot be responsible for unsolicited material. The views and opinions of contributors in this magazine may not represent the views of the publishers. Pangea Magazine takes no responsibility for claims made by advertisements in this publication. Pangea Magazine Ltd.



Masters of the strings Bette McArdle is a journalist/editor with 40 years’ experience. She studied painting at Glasgow School of Art and has many distinguished patrons of her work, including the late mother of HM Queen Elizabeth. She has also had short stories and poetry included in various Arts Council collections. Bette runs a community newsletter and is on the boards of a number of local charities. Bette McArdle jest dziennikarzem i wydawcą z 40-letnim doświadczeniem. Studiowała malarstwo w Glasgow School of Art i miała wielu znakomitych patronów swoich prac, m. in. zmarłą matkę królowej Elżbiety. Jej opowiadania i poezje są opublikowane w antologiach Działów Sztuki rozmaitych Rad Miejskich. Bette wydaje lokalny miesięcznik i jest w zarządzie wielu miejscowych organizacji dobroczynnych. Outstanding young Polish cellist Justyna Jablonska

An outstanding young Polish cello player, Justyna Jablonska, and guitar virtuoso Simon Thacker have teamed together to create a new duo, to perform a large scale work composed by Simon - Karmana, which is winning rave reviews. he name Karmana comes from the Sanskrit for “performing anything by means of magic”, and Karmana’s magic comes from their combination of classical, jazz, Baltic, Indian, flamenco and other diverse traditions from around the world.

T

Justyna Jablonska holds an MMus in solo performance from the prestigious Royal Northern College of Music in Manchester, England, where she studied with the principal cellist of the BBC Philharmonic Orchestra, Peter Dixon. In 2011 Justyna, who comes from Lodz, was fortunate to be awarded a scholarship from the Aldeberska Trust in Gothenburg, Sweden which enabled her to study at the Swedish National Orchestra Academy. She has been the recipient of numerous scholarships including the Scholarship of The Ministry of Culture and National Heritage of the Republic of Poland. She is a former winner of the National Cello Competition in Lodz. Her notable performances include Haydn in St Giles Cathedral, Edinburgh; Bach with the H. Wieniawski Symphony Orchestra in Lodz; numerous piano-accompanied solo performances throughout Poland, Austria and the UK.

April 2014

PANGEA MAGAZINE

Simon Thacker, one of Europe's leading guitarists, is leader of and composer for ground breaking ensembles including Indian/Western supergroup Svara-Kanti,. His works have been played on over 200 radio station in the USA. Simon studied in Edinburgh and Manchester, and made his debut as soloist with the Royal Scottish National Orchestra in 2012. He is Head of Guitar at Edinburgh’s Napier University, and won the 50th Park Lane Group Awards. Simon and Justyna have forged a truly 21st century artistic identity defined by a mastery and transcendence of their own traditions blended with diverse global influences. “A veritable tour de force that took the breath away” is how Rainlore’s “World of Music” describes them. Last month the duo presented their latest work in Aberdeen and Glasgow and this month they will be playing at one of the most northerly of all Scottish venues, Lyth Arts Centre, on the evening of 20th April before going to the other end of the UK, to Brighton on the south coast of England in May. Visiting Lyth Arts Centre is an experience in itself. Set in a rural area of Caithness, this former country school has been transformed into a focus for all the arts in the last 40 years. Its wide-ranging programme of concerts, exhibitions and other events runs from April until October each year. Bette McArdle Photos: www.simonthacker.com


Mistrzowie strun Znakomita polska wiolonczelistka, Justyna Jabłońska, i wirtuoz gitary Simon Thacker połączyli siły, by zaprezentować w duecie „Karmanę”, rozległy utwór muzyczny skomponowany przez Simona. Wykonanie zdobywa świetne recenzje.

Simon Thacker and Justyna Jablonska

azwa karmana pochodzi z sanskrytu i oznacza „przedstawienie wszystkiego za pomocą magii”. Magia „Karmany” pochodzi przede wszystkim z połączenia klasyki, jazzu, muzyki bałtyckiej, hinduskiej, flamenco i innych, tradycyjnych brzmień z całego świata. Kim są jej wykonawcy? Justyna Jabłońska pochodzi z Łodzi. Tytuł magistra muzyki w solowych wykonaniach zdobyła w prestiżowym Royal Northern College of Music w Manchesterze, gdzie studiowała z pierwszym wiolonczelistą BBC Philharmonic Orchestra, Peterem Dixonem. W 2011 roku dostała stypendium z Aldeberska Trust w Gothenburgu, co pozwoliło jej studiować w Swedish National Orchestra Academy. Może się również pochwalić stypendium Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego Rzeczypospolitej Polskiej. Justyna jest również zwyciężczynią Krajowego Konkursu Wiolonczelowego w Łodzi. Grała między innymi Josepha Haydna w katedrze St. Giles w Edynburgu, Johanna Sebastiana Bacha z Orkiestrą Symfoniczną im. H. Wieniawskiego w Łodzi oraz dawała liczne koncerty z akompaniamentem fortepianu w Polsce, Austrii i Wielkiej Brytanii. Z kolei Simon Thacker to jeden z wiodących gitarzystów w Europie. Muzyk jest liderem i kompozytorem rewelacyjnej, hindusko-zachodniej supergrupy Svara-Kanti. Jego utwory były grane w ponad 200 stacjach radiowych w USA. Simon studiował w Edynburgu i Manchesterze. Zadebiutował jako solista z Royal Scottish National Orchestra w 2012 roku. Jest dyrektorem Wydziału Gitary na edynburskim Napier University i wygrał pięćdziesiątą Park Lane Group Awards. W „Karmanie” Simon i Justyna stworzyli prawdziwie XXI-wieczną artystyczną tożsamość, zdefiniowaną przez doskonałość własnych tradycji, zmieszanych z różnorodnymi wpływami z całego świata. „Świat Muzyki” Rainlore’a opisuje ich dokonania jako „mistrzowskie, zapierające dech osiągnięcia”. W marcu duet prezentował się w Aberdeen i Glasgow, w kwietniu będzie grać w jednym z najbardziej wysuniętych na północ szkockich lokali, Lyth Arts Centre. Odwiedzenie tego miejsca jest doświadczeniem samym w sobie. Położoną niegdyś w rolniczym rejonie Caithness wiejską szkołę przekształcono w ośrodek skupiający wszystkie dziedziny sztuki, który działa prężnie już od 40 lat. Sezon, bogaty w koncerty, wystawy i inne wydarzenia, zaczyna się tu w kwietniu i trwa do października. Justyna Jabłońska i Simon Thacker zagrają w Lyth Arts Centre wieczorem, 20 kwietnia, przed udaniem się w maju na drugi koniec Wielkiej Brytanii, do Brighton na południowym wybrzeżu Anglii.

N

Bette McArdle Zdjęcia: www.simonthacker.com

April 2014

PANGEA MAGAZINE


Miami celebrates Chopin’s anniversary T he 204th anniversary of Chopin’s birth was celebrated in Miami on 1st March by the Chopin Foundation of the United States in cooperation with the Pangea Network. nown around the world as one of the most talented pianists and composers of all time, Fryderyk Franciszek Chopin was born in 1810 in Zelazowa Wola, Poland and was a child prodigy. He died at the age of 39 but in his short but very productive life Chopin composed mostly for the solo piano - concertos, chamber works, nocturnes, polonaises and other musical compositions. The concert, held in the Manuel Artime Theater, featured internationally renowned pianist Sergei Babayan along with Miami’s excellent Amernet String Quartet. Babayan and the Quartet performed Dvorak’s Piano Quintet, acknowledged as a masterpiece of the form, as well as a selection of Chopin’s solo piano works. The Chopin Foundation of The United States was founded in 1977 by Mrs Blanka A. Rosenstiel, Honorary Consul of the Republic of Poland, initially in Florida. The Foundation

K

helps young musicians and promotes Chopin’s music. Mrs Blanka is the President of The American Institute of Polish Culture and she has won many honors for her years of promoting Polish heritage in the US. The president of Pangea Network Florida Division (PNFD) Albert Bednark, along with Patrick Misiewicz, helped organize a meeting after the concert with Sergei Babayan, Mrs Rosenstiel and other invited guests.

PNFD through this collaboration is manifesting their mission to integrate with other Polish organizations in promoting Polish culture and business. They aim to organize more events in the near future that will fulfil their mission and strengthen their presence in Florida.

Patrick Misiewicz Zdjęcia: Mike Antczak

Miami świętuje urodziny Chopina Z Źródło: Wikipedia, Frédéric Chopin as portrayed by Eugčne Delacroix in 1838

Obchody 204. rocznicy urodzin Chopina zorganizowała 1 marca The Chopin Foundation of the United States (Fundacja Chopinowska Stanów Zjednoczonych), we współpracy z Pangea Network.

April 2014

PANGEA MAGAZINE

nany w świecie jako jeden z najbardziej utalentowanych pianistów i kompozytorów wszech czasów, Fryderyk Franciszek Chopin urodził się w 1810 roku w Żelazowej Woli i był cudownym dzieckiem. Umarł w wieku 39 lat; w swoim krótkim, ale bardzo produktywnym życiu Chopin komponował głównie na solowy fortepian – koncerty, utwory kameralne, nokturny, polonezy i inne utwory muzyczne. Koncert w Manuel Artime Theatre zagrany był przez światowej sławy pianistę, Sergeia Babayana, wraz z towarzyszeniem doskonałego String Quartet z Miami. Babayan i kwartet zagrali Kwintet Fortepianowy Dvoraka, uznawany za mistrzostwo formy, oraz wybór solowych utworów fortepianowych Chopina. The Chopin Foundation of the United States została założona w 1977 roku przez Blankę A. Rosenstiel, Honorowego Konsula Rzeczypospolitej

Polskiej, początkowo na Florydzie. Fundacja pomaga młodym muzykom i promuje muzykę Chopina. Pani Blanka jest prezydentem The American Institute of Polish Culture (Amerykańskiego Instytutu Polskiej Kultury) i była nagradzana za lata promowania polskiego dziedzictwa w USA. Prezydent Pangea Network Florida Division (PNFD), Albert Bednarek, razem z Patrickiem Misiewiczem, pomógł zorganizować spotkanie po koncercie z Babayanem, Blanką Rosenstiel i innymi zaproszonymi gośćmi. PNFD przez tę współpracę manifestuje swoją misję, by integrować polskie organizacje przy promowaniu polskiej kultury i biznesu. Ich celem jest organizowanie większej liczby wydarzeń w najbliższej przyszłości, co wypełni ich misję i umocni obecność na Florydzie. Patrick Misiewicz Zdjęcia: Mike Antczak


Painter of Polish churches A Scotswoman from a remote fishing village in the West Highlands, has so fallen in love with Polish architecture that she has completed a beautiful series of drawings and watercolour paintings without ever visiting the country. native of Ullapool, Rhona Joan Macleod, who has Down’s Syndrome, has been drawing since she was a small child. Her father was a civil engineer; her mother liked to draw, and Rhona Joan has always liked nothing better than to sit down with a large piece of paper and a pencil or pen. Her talent first became recognised when a group, called Studi’03 was set up in Inverness, capital of the Scottish Highlands, at a centre for people with Down’s Syndrome, autism and other learning difficulties. The group produced some exciting work in a wide range of media – paint, wire, tissue paper, mosaic – and

A

Rhona Joan’s gift of draughtsmanship soon became apparent. However, financial cutbacks in the public sector closed Studi’03 a few years ago. But several of the members still meet up at a local community arts centre to share ideas and experiment with new techniques. Rhona Joan now has deteriorating eyesight and can no longer draw out of doors, so she mostly works from photographs. But she can still bring her remarkable talent to producing elegant and enchanting images and her work is proving increasingly popular. Her deep love of architecture and her desire to communicate this love to others helps her overcome any barriers her health has put up before her. A couple of years ago someone brought Rhona Joan a book of photographs called Architektura Polska by Jan Zachwatowicz, published back in 1966, and she was completely absorbed by the images she found there. Then she was loaned another book of views of Warsaw with more modern buildings. Now she has drawn and painted churches and buildings from Krakow, Warsaw and Kiev among other cities. In fact one of her pen and wash studies shows a church from Warsaw alongside another from Kiev just because she thought they looked good together. Rhona Joan has held a number of small local exhibitions, but her fans believe she deserves a much wider audience not just because of her remarkable passion for her art, but because she has achieved so much despite the ill luck which would have defeated a lesser woman. Author and photos: Bette McArdle

Malarka polskich kościołów Szkotka z odległej rybackiej wioski w zachodnim rejonie Highlands tak zakochała się w polskiej architekturze, że wykonała piękną serię rysunków i akwareli, mimo, że nigdy nie odwiedziła tego kraju.

ochodząca z Ullapool Rhona Joan Mcleod, która ma Zespół Downa, zaczęła rysować, gdy była małym dzieckiem. Jej ojciec był inżynierem; matka lubiła szkicować, a Rhona Joan najbardziej lubiła usiąść z dużym arkuszem papieru i ołówkiem lub piórem. Jej talent został zauważony po raz pierwszy, gdy w Inverness, stolicy Highlands, w ośrodku dla osób z Zespołem Downa, autyzmem i trudnościami w nauce, powstała grupa, zwana Studio’03.Członkowie grupy stworzyli ekscytujące prace, wykonane różnymi technikami – farba, drut, bibuła, mozaika – i talent Rhony Joan w kierunku rysunku wkrótce stał się widoczny. Cięcia finansowe w sektorze publicznym zamknęły Studio’03 kilka lat temu, jednak kilkoro jej członków wciąż spotyka się w miejscowym społecznym ośrodku artystycznym, by dzielić się pomysłami i eksperymentować z nowymi technikami. Rhona Joan ma pogłębiającą się wadę wzroku i nie może już rysować na dworze, więc rysuje z fotografii. W dalszym ciągu potrafi jednak użyć swego talentu do stworzenia eleganckich i czarujących obrazów, a jej prace są coraz bardziej popularne. Jej głęboka miłość do architektury i chęć przekazania tej miłości innym, pomaga jej przezwyciężyć bariery, jakie zdrowie postawiło na jej drodze.

P

Dwa lata temu ktoś przyniósł Rhonie Joan album fotograficzny autorstwa Jana Zachwatowicza, pt. „Architektura polska”, wydany w 1966 roku i została zupełnie zaabsorbowana przez zdjęcia, które tam znalazła. Następnie pożyczono jej kolejną książkę z widokami Warszawy, z nowocześniejszymi budynkami. Do tej pory Rhona Joan narysowała i namalowała widoki kościołów i budynków z Krakowa, Warszawy, Kijowa i innych miast. Rzeczywiście, jedna z jej prac piórem i akwarelą pokazuje kościół z Warszawy obok kościoła z Kijowa, ponieważ stwierdziła, że dobrze razem wyglądają. Rhona Joan miała kilka niedużych, lokalnych wystaw, ale jej fani wierzą, że zasługuje na dużo większą publiczność – nie tylko ze względu na jej ogromną pasję do sztuki, ale ponieważ osiągnęła tak wiele, mimo pecha, który pokonałby słabszą kobietę. Tekst i zdjęcia: Bette McArdle

April 2014

PANGEA MAGAZINE


Ilona Lee Network’s Women’s Day Celebration in New York brace life and their inner Femme Fatale.

Femme Fatale is that dangerously seductive woman who owns the room when she walks in and has an almost hypnotic power over the men around her. n March 8th a group of women in New York got together to celebrate International Women’s Day. It was another inspiring and empowering event organized by Ilona Lee Network and mojeNYC.com Special guests Sylwia Wiesenberg and Anna Lakomy shared their stories with the audience. They encouraged women to live their life without fear, experience each day with a positive attitude and a fresh approach, and em-

O

April 2014

PANGEA MAGAZINE

Sylwia, the founder of Tonique Fitness, believes a Femme Fatale is a woman who loves facing challenges that make her stronger and more confident. The Tonique Femme Fatale believes in herself, and pursues her dreams. She is an individual, and is not afraid to express herself or her opinions. The Tonique Femme Fatale believes in her own powers, and her mission is to capture others with her passion. However, most challenging of all for the Femme Fatale is the workout that gives her the body she desires! The other special guest, Anna Lakomy is a Femme Fatale herself. She is a young actress and filmmaker who launched her career only two years ago. Already we can see her in "Welcome to New York", directed by Abel Ferrara and starring Gerard Depardieu and Jacqueline Bissett. The film is likely to be screened at Cannes. Her story is inspiring to many young future stars. Talented make-up artist Patrycja Korzeniak and the Inglot Cosmetics team enhanced guests ‘beauty by applying a smoky, sensual, and sophisticated make-up, creating the Femme Fatale look. Guests enjoyed kale, watermelon and pineapple martinis and juices, and delicious Femme Fatale vegan cake baked by Delfina Kozimor. Each participant received the Femme Fatale workout DVD, and a rose. It was an evening of inspiration, connection, beauty, fun, and success. The celebrations continued at Tao Downtown Lounge and Restaurant and the Dream Hotel. Says Ilona: “I encourage all women to celebrate Women’s Day every day. Be mysterious, be fearless, don’t reveal too much, be feminine, love yourself, be a Femme Fatale…” With love from mojeNYC.com Ilona Lee Foto: Regina Wypych


Dzień Kobiet w Nowym Jorku

iędzynarodowy Dzień Kobiet świętowałyśmy w studiu firmy Inglot, w słynnym Chelsea Market na Manhattanie. Było to kolejne inspirujące spotkanie zorganizowane przez Ilona Lee Network oraz portal mojeNYC.com. Gośćmi specjalnymi były tego dnia Sylwia Wiesenberg (trenerka fitness, twórczyni metody Tonique) oraz młoda aktorka polskiego pochodzenia, Anna Lakomy. Dziewczyny podzieliły się z nami swoją historią, zachęcając do pozytywnego myślenia na co dzień oraz do wyrażania swojej wewnętrznej femme fatale. Według Sylwi Wiesenberg, która właśnie wydała DVD ze swoim programem treningowym zatytułowanym „Femme Fatale”, kobieta nie boi się nowych wyzwań. Jest silną indywidualistką, wierzy w siebie, w swoje marzenia i mówi to, co myśli. Drugi gość spotkania, Anna Lakomy, okazał się prawdziwą femme fatale. Anna rozpoczęła karierę aktorki niespełna 2 lata temu, a już ma za

M

Przyjęło sie, że femme fatale to niebezpiecznie uwodzicielska kobieta, od której nie można oderwać wzroku. Tylko czy rzeczywiście chodzi tu o wygląd?

sobą rolę u boku Gerarda Depardieu w filmie „Welcome to New York”, który ma duże szanse na pokaz na festiwalu w Cannes. Anna jest inspiracją dla wielu wschodzących gwiazd i kobiet, które marzą o karierze filmowej. O wygląd zaproszonych pań zadbała makijażystka Patrycja Korzeniak, a o linię utalentowana Delfine Kozimor, która zaproponowała uczestniczkom spotkania zdrowy, wegański tort w kształcie kobiecego gorsetu. Na koniec każda z pań otrzymała DVD z programem treningowym Tonique Femme Fatale oraz kwiat róży. Była to noc pełna inspiracji, zabawy i piękna, ale tak naprawdę Dzień Kobiet powinnyśmy świętować codziennie. Bądźcie kobiece i tajemnicze. Nie bójcie się wyzwań, kochajcie siebie i życie, bądźcie femme fatale! Z miłością z moje NYC.com Ilona Lee Foto: Ilona Lee

Foto: Regina Wypych

April 2014

PANGEA MAGAZINE

11


SCOPE Art Show returns to New York The first weekend in March, SCOPE Art Show returned to the iconic Skylight venue at Moynihan Station for its 14th exhibition. Located within the New York Post Office and across from Penn Station, SCOPE transformed the Postal Dock into a dynamic exhibition space showing work from 70 international galleries from 22 countries.

he SCOPE Art Show New York is the leading international showcase for new and mid-career painters presenting the most innovative artists, curators and galleries. It’s also an opportunity for networking with art patrons, creative professionals and a culturally relevant public au-

dience. I was invited to SCOPE Press and VIPs’ day by Davood Roostaei, an extraordinary artist who I met through collaboration with Ilona Europa in LA. Davood Roostaei is a founder of Cryptorealism, a revolutionary style of painting that reconciles the major currents of contemporary art, realism and abstraction, and at the same time, spans the bridge between the Orient and the Occident, between the deeply rooted fear of images in some religions and the passionate love of images in the West. After meeting Davood I quickly realized he lives in another world. His world is magical, mystical, and far from the reality we are facing every day. He paints with his hands, no brushes at all. Symbolism is his powerful tool. His message is political, cultural, and spiritual. He has given donations to various charities, such as Children of Chernobyl, Children with Vascular Disease, A.I.D.S., and many others. Davood visited Poland and supported the Polish Film Festival in LA. His is an eccentric personality, with a beautiful heart and spirit.

T Artysta z pogranicza dwóch światów

By Ilona Lee

Scope to jeden z najważniejszych i najbardziej prestiżowych pokazów sztuki współczesnej, przyciągający artystów, kuratorów sztuki i właścicieli galerii z całego świata. To również doskonała okazja do networkingu z patronatami sztuki oraz ludźmi z sektora kreatywnego. a początku marca w Moynihan Station, słynnym gmachu Poczty Głównej w Nowym Jorku, odbył się imponujący pokaz sztuki współczesnej. Była to 14. edycja słynnego Scope Art Show, na którym zaprezentowało się 70 międzynarodowych galerii z 22 krajów. Na to niezwykłe wydarzenie zaprosił mnie jeden z wystawców, irański malarz Davood Roostaei. Davood jest twórcą kryptorealizmu, rewolucyjnego stylu malowania, który godzi sztukę nowoczesną z realizmem i abstrakcją, a jednocześnie balansuje na granicy Orientu i kultury Zachodu; jego sztuka oscyluje pomiędzy głęboko zakorzenionym lękiem w obrazach religijnych, a namiętną miłością wyzwolonych społeczeństw. Davood żyje w innym świecie, dalekim od rzeczywistości. Artysta nie używa pędzla, maluje

N

dłońmi. W sztuce stawia na symbolizm. Jego obrazy niosą w sobie przesłanie polityczne, kulturowe i duchowe. Świat irańskiego artysty jest mistyczny i magiczny. On sam ma ekscentryczną osobowość, ale ma również wielkie serce. Da-

vood wspiera organizacje działające na rzecz dzieci z Czarnobyla i ludzi chorych na AIDS. Malarz ostatnio odwiedzil Polskę, wspierał również Polish Film Festival w Kalifornii. Tekst i zdjęcia: Ilona Lee

Ilona Lee is a CEO at Ilona Lee NETWORK (platform for Entrepreneurs who become Global Stars known around the world) and Founder of m.o.j.e.NYC.com (online media for women in NYC). Ilona is an Entrepreneur, mentor for women in business, and PR Executive with over fourteen years of experience in Europe and New York. Ilona Lee jest założycielką Ilona Lee Network (platformy dla właścicieli biznesów, dzięki której stają się oni Globalnymi Gwiazdami w biznesie, znanymi na całym świecie) oraz twórczynią i redaktor naczelną internetowych mediów dla kobiet w NYC - mojeNYC.com. Ilona jest mentorem dla kobiet w biznesie, expertem public relations z ponad 14 letnim doświadczeniem w Europie i Nowym Jorku.

April 2014

PANGEA MAGAZINE



By kayak across the world He survived many moments of horror fighting with the elements. He was the first to kayak across the Atlantic Ocean. Kinga Plich discusses with Aleksander Doba his loneliness, how he met a whale eye to eye and what his plans are for the future.

Kinga Plich: You are the first man to have crossed the Atlantic by kayak.

North America, but, unfortunately, I had to make a stop in the Bermudas.

Aleksander Doba: For sure, I was the first to cross the Atlantic, from Africa to South America. It was a few years ago, during my first transatlantic expedition in 2010-2011. Before me, only three kayakers had crossed the Atlantic, but they started and finished on islands, so you could say that they “almost� crossed the ocean. Recently, I ambitiously attempted to kayak from Europe to

KP: What stopped you? AD: I survived five storms on the way. During the last one, which caught me in the Bermuda Triangle, my rudder broke off. I contacted my crew in Poland. They told me to go to the nearest land, and the nearest was the Bermudas, 200 sea miles away. With great difficulty... but I got there.

April 2014

PANGEA MAGAZINE

KP: What is your day at sea like? AD: I can tell you what my 24 hours are like because I travel both day and night. I row about 812 hours a day. Because my kayak is big I can take with me food for a few months; it also has a cabin where I can shelter. Unfortunately, due to its size it protrudes quite a bit above water and is very sensitive to winds. The most difficulty I experienced was in the Bermuda Triangle where the winds were coming mostly from the south-west; I had to row against the wind which

>>


AD: During the day I make observations, whereas at night I turn on the light and I also have the radar aerial on at all times. One day, however, near the Canary Islands, I saw a ship heading towards me. I tried to send a signal to them, but it seems something did not work, because the ship came within 30 metres of me – believe me that on the ocean that is a very small distance. Although Andrzej Arminski, my expedition strategist, comforted me later that such a ship couldn’t hit me because waves coming from its hull would push me aside, I was still pretty scared. Another time I was rowing and, suddenly, I felt that somebody was looking at me. I looked behind me and saw the huge head of a sperm whale – it was its stare I was feeling. I was looking at it, it was looking at me. After a while it swam alongside my kayak, emerged, gained speed, showed its tail and dived deeply. It was strange but, at the same time, a fascinating and amazing experience. KP: How long were you at sea from the moment of depar ture till your forced stop in the Bermudas? AD: Nearly 142 days. It’s a record, as the longest a kayaker had been on the ocean before was 76 days. KP: As soon as your kayak is ready, will you still go to Florida? AD: Actually, I wasn’t going to stop in the Bermudas; I wanted to mend the rudder and go ahead, but the media campaign, led in the USA by Piotr Chmielinski, made that impossible. People recognised me in the street, they remembered my face from TV and newspapers. I also got to know the Mayor of the City of St. George who congratulated me on my expedition and we arranged that on 23rd March I would go aboard the training sloop Spirit of Bermuda. I would like to thank them for returning me to the area of my original route so that my ambition of a solo expedition can be followed. KP: How long will it take you cross? AD: If I had north-east winds behind me, I might be able to make it the rest of the way in less than three weeks, but a more realistic time would be about four weeks. If everything goes well, I will be in Florida around 15th to 20th April, that’s why I’d like to ask my compatriots in Europe – blow strongly towards me!

>>

was so strong I wasn’t able to manage – the air current was sending me backwards and I was circling with my kayak. I also have a 120-litre fresh water tank in the kayak, but I regard it as an emergency reserve. I usually use ocean water, treated for drinking with a manual desalinator. I also add it to my freeze-dried food – I take aboard several main courses, four kinds of soups, three different breakfasts and fruit so I can have variety in my meals.

KP: How do you cope with loneliness? AD: I was prepared that, for several months, I would be condemned to be alone. However, the knowledge that a lot of people were cheering me on, sending good wishes and news, kept my spirits up and helped me cope with this loneliness better. KP: On the sea you are alone, dependent on the moods of nature and the elements. What other dangers are lurking in the sea?

KP: Do you have any plans for the near future? AD: I’m already thinking about the next expedition, from North America to Europe, more precisely from New York to the north of France. This is the northern trail across the Atlantic, in colder waters, decidedly more difficult. But it doesn’t scare me, I’m a very experienced kayaker and I have a strong, tested kayak. I only need to source the funds. KP: We will be cheering – all the way to Florida and on ever y one of your future expeditions! Photos: Aleksander Doba

April 2014

PANGEA MAGAZINE


Kajakiem przez świat

Przeżył wiele chwil grozy walcząc z żywiołami. Jako pierwszy kajakarz przepłynął cały Ocean Atlantycki. O samotności, spotkaniu oko w oko z wielorybem i planach na przyszłość z Aleksandrem Dobą rozmawia Kinga Plich. Kinga Plich: Jesteś pierwszym człowiekiem, który pr zepłynął kajakiem Atlantyk . Aleksander Doba: Na pewno jako pierwszy przepłynąłem Atlantyk z Afryki do Ameryki Południowej. Było to kilka lat temu, w czasie mojej pierwszej wyprawy transatlantyckiej w latach 2010–2011. Przede mną tylko trzech kajakarzy przepłynęło Atlantyk, ale oni zaczynali

April 2014

PANGEA MAGAZINE

i kończyli na wyspach, można zatem powiedzieć, że „prawie” przepłynęli ocean. Ostatnio chciałem ambitnie przepłynąć z kontynentu europejskiego do Ameryki Północnej, ale niestety musiałem zrobić przerwę na Bermudach. KP: Co cię zatrzymało? AD: Przeżyłem na trasie pięć sztormów. W czasie ostatniego, który złapał mnie w Trójkącie Bermudzkim, urwał mi się ster. Skontaktowałem się z ekipą w Polsce. Powiedzieli, żebym płynął do najbliższego lądu, a najbliżej były Bermudy oddalone o 200 mil morskich. Z trudem, ale dopłynąłem. KP: Jak wygląda Twój dzień na mor zu? AD: Mogę powiedzieć, jak wygląda moja doba, bo płynę i w dzień, i w nocy. Wiosłuję około 8–12 godzin na dobę. Mój kajak jest duży, dzięki temu

mogę zabrać ze sobą jedzenie na kilka miesięcy; ma też kabinę, w której mogę się schronić. Niestety, przez swoje gabaryty wystaje mocno nad wodę i jest bardzo wrażliwy na wiatry. Najtrudniej było w Trójkącie Bermudzkim, gdzie wiało głównie z południowego zachodu; musiałem płynąć pod wiatr, który był tak silny, że nie dawałem rady – pęd powietrza cofał mnie i kręciłem kajakiem pętle. Mam też w kajaku 120-litrowy zbiornik z pitną woda, ale traktuję go jako awaryjną rezerwę. Zwykle korzystam z wody z oceanu, uzdatnionej do picia ręczną odsalarką. Dodaję ją też do liofilizowanego jedzenia – na pokład zabieram kilkanaście drugich dań, cztery rodzaje zup, trzy rodzaje śniadań i owoce, więc mogę urozmaicać sobie posiłki. KP: Radzisz sobie z samotnością? AD: Byłem przygotowany na to, że przez kilka

>>


>>

miesięcy będę skazany na swoje towarzystwo. Jednak świadomość, że dużo ludzi mi kibicuje, przesyła życzenia i wiadomości, podtrzymywała mnie na duchu i pozwalała lepiej znosić tę samotność.

sobie. Patrzyłem na niego, on na mnie. Po chwili przepłynął obok mojego kajaka, wynurzył się cały, nabrał rozpędu, pokazał ogon i zanurkował głęboko. To było dziwne, ale jednocześnie miłe i ciekawe doświadczenie.

KP: Na morzu jesteś sam, uzależniony od kapr ysów natur y i żywiołów. Jakie jeszcze niebezpieczeństwa czyhają na morzu? AD: W ciągu dnia prowadzę obserwacje, natomiast w nocy włączam światła. Przez cały czas mam również aktywną antenę radarową, która odbiera sygnały wysyłane przez statki. Kiedyś jednak, w rejonie Wysp Kanaryjskich, zobaczyłem statek płynący prosto na mnie. Starałem się wysłać mu sygnał, ale chyba coś nie zadziałało, bo statek przepłynął 30 metrów ode mnie – uwierz mi, że na oceanie to bardzo mała odległość. Co prawda Andrzej Armiński, strateg mojej wyprawy, pocieszył mnie później, że taki statek nie mógłby mnie uderzyć, bo piętrzące się za sprawą kadłuba fale odepchnęłyby mnie na bok, ale i tak najadłem się strachu. Innym razem wiosłowałem i poczułem nagle, że ktoś na mnie patrzy. Oglądam się za siebie i widzę wielki łeb wieloryba kaszalota – to jego wzrok poczułem na

KP: Ile czasu byłeś na mor zu od momentu wypłynięcia do pr zymusowego prz ystanku na Bermudach? AD: Niecałe 142 doby. To rekord, bo najdłużej kajakarz był na oceanie 76 dób. KP: Gdy tylko Twój kajak będzie sprawny, popłyniesz dalej na Flor ydę? AD: Właściwie nie miałem zamiaru zatrzymywać się na Bermudach; chciałem naprawić ster i ruszyć dalej, ale kampania medialna, którą prowadzi w USA Piotr Chmieliński, sprawiła, że okazało się to niemożliwe. Ludzie rozpoznawali mnie na ulicy, kojarzyli moją twarz z telewizji i gazet. Poznałem też burmistrza miasta St. George, który pogratulował mi wyprawy i umówiłem się z nim wstępnie, że 23 marca wypłynę na pokładzie jachtu szkoleniowego Spirit of Bermuda. Chciałbym dopłynąć w okolice mojej pierwotnej trasy, żeby idea samodzielnej wyprawy

była podtrzymana. KP: Jak długo będziesz płynąć? AD: Jeśli będą mnie goniły północno-wschodnie wiatry, to może uda mi się przepłynąć pozostałą trasę w niecałe trzy tygodnie, ale bardziej realny czas to około 4 tygodni. Jak wszystko dobrze pójdzie, to będę na Florydzie około 15–20 kwietnia, dlatego chciałbym w tym miejscu prosić rodaków w Europie – dmuchajcie mocno w moją stronę! KP: Masz plany na najbliższą pr zyszłość? AD: Myślę już o kolejnej wyprawie, z Ameryki Północnej do Europy, a konkretnie z Nowego Jorku do północnej Francji. Jest to północna trasa Atlantyku, na zimniejszych wodach, zdecydowanie trudniejsza, ale to mnie nie przeraża. Jestem bardzo doświadczonym kajakarzem i mam mocny, sprawdzony kajak. Muszę tylko zebrać odpowiednie fundusze. KP: Będziemy kibicować – w drodze na Flor ydę i podczas każdej kolejnej wyprawy! Opracowanie: Joanna Napiórkowska Zdjęcia: Aleksander Doba

April 2014

PANGEA MAGAZINE


The battle for lovely smiles Badania w przedszkolu nr 7 w Legionowie

A report published by the Wiewiórki Julii Foundation shows that over 90% of Polish children suffer from tooth decay. That's an average of four cavities and two teeth fit only to be extracted following an examination of kids’ mouths! We initiated the battle for a healthy smile on all Polish children. olish six-year-olds suffer from more decay than their contemporaries in Vietnam, Bosnia, and South Africa! One thing is certain - casual dental aid is not enough, the problem needs to be addressed comprehensively. The creators and founders of the Foundation Dżulietta Kiworkowa, vice president Emma Kiworkowa, and journalist Marcin Cejrowski began with this assumption. Year 2012 - the year of the famous pediatrician Janusz Korczak – was the breakthrough. The aim of the Foundation is to create a “Dentobus” which will bring free doorstep dental care. This is a nationwide project, which seems to be the only solution in the battle for children's healthy smiles, especially in these days when dentists have been replaced by school tuck shops. This project is the answer from the WJF to the alarming statistics of the dental health of children. Each of us must ask ourselves what's next for the future of our children's teeth. The Foundation’s answer is the Dentobus, which will offer

P

free, comprehensive dental care. This is WJF’s main goal. Another large project which is being realised by the WJF is "Juliet’s Travels" which was launched on 20th September 2012. A team of volunteer dentists set off, their task being to prepare a road map for Dentobus. They document the dental health status of children in various locations and draw up statistics of dental caries and malocclusion (misaligned teeth). Every Thursday and Friday departures are organised. The reports of these trips are shared on the Foundation’s Facebook page, and on the website www.wiewiorkajulia.pl As part of the weekly trips, in 2013 more than 6,000 children were examined. In the future the Foundation intends to double this number! Initial statistics are alarming: at present every parent needs to realise the seriousness of the problem of decay and the consequences associated with it. According to the maxim: to be a healthy person you need to have healthy teeth your child will never be happy without a healthy mouth. It has long been recognised in the scientific world that there is evidence of a link between oral diseases and a range of other complaints such as those affecting the heart, eyes and kidneys. It would seem that in the 21st century, where access to dental care for all should be very simple, the current level of care ought be a thing of the past, but it turns out not to be the case. This is confirmed by the statistics gathered by the Foundation.

Is this due to an error of the national health system or lack of society’s awareness? The answer seems to lie somewhere between. In many parts of Poland there is still the lingering conviction, even among dentists, that milk teeth are not relevant to long-term dental health because they are only present "for a while". Nothing could be more wrong! In taking care of milk teeth, which are as important as permanent teeth, we take care of their successors. Why? Ongoing inflammation in milk teeth can cause irreversible damage to permanent teeth. The Foundation has been fighting continuously for over a year and already the effects of its actions can be seen. It is worth noting that the activity of the WJF focuses not only on children but also on seniors. Gerodentistry, which is the dentistry of older people, is unfortunately an often forgotten branch of dentistry although it is as important as all the others. With this in mind the WJF together with the Ministry of Labour and Social Policy has organised free seminars on oral health for the elderly in Dom Zdrojowy in Ciechocinek under the slogan "Juliet’s Travels among Seniors". Dom Zdrojowy’s senior residents had the opportunity to participate in a pilot project carried out in a framework devised by policy staff at the Ministry of Labour and Social Policy for free. The World Health Organisation put a duty of care on Poland to reduce the rate of tooth decay in children by 2020 to a level of 80%. WJF wants to actively contribute to this target - to something which today seems unreachable. The efficient staff of the Foundation are not going to give up! Said one, “we will always remember that together we can do much more! Now you can donate 1% of your taxes to the Foundation towards giving our children a healthy smile. It's really so little for so much. Giving your children a healthy and beautiful smile you invest in their future and help them to become fully healthy and happy men and women. Paulina Wojas

Badania w Zajezdni Tramwajowej

April 2014

PANGEA MAGAZINE

Badania w szkole podstawowej w Zręczycach

Dr Dżulietta Kiworkowa podczas badań w gminie Gdów


Z raportu opublikowanego przez Fundację Wiewiórki Julii wynika, że przeszło 90% polskich dzieci choruje na próchnicę. To średnio 4 ubytki i dwa zęby nadające się wyłącznie do wyrwania u każdego przebadanego dziecka! Rozpoczynamy batalię o zdrowy uśmiech polskich dzieci.

Wolontariusze fundacji podczas Akcji „Tramwaje Zdrowego Uśmiechu”

Autobusem po zdrowie ski. Przełomowy okazał się 2012 rok, kiedy to Fundacja wpadła na pomysł stworzenia Dentobusu, czyli systemu mobilnej, bezpłatnej i kompleksowej opieki stomatologicznej. To projekt na skalę krajową, który wydaje się być jedynym ratunkiem w walce o zdrowy uśmiech dzieci w czasach, gdy gabinety stomatologiczne w szkołach zastąpiły sklepiki z łakociami.

Stomatologiczna mapa Polski

Dr Dżulietta Kiworkowa, Prezes Fundacji Wiewiórki Julii oraz Marcin Cejrowski, Ambasador Fundacji

Polsce u sześciolatków próchnica występuje częściej niż w Wietnamie, Bośni czy RPA! Niestety, dorywcza pomoc stomatologiczna w takiej sytuacji nie wystarczy, potrzebne jest gruntowne leczenie. Z takiego założenia wyszli twórcy i założyciele fundacji Fundacja Wiewiórki Julii: Dżulietta Kiworkowa, Emma Kiworkowa oraz Marcin Cejrow-

W

Kolejny duży projekt, realizowany w ramach Fundacji Wiewiórki Julii, to „Podróże Julii”. Ponieważ statystyki stanu uzębienia najmłodszych są bardzo niepokojące, 20 września 2012 r. wyruszył w Polskę zespół stomatologów-wolontariuszy, których zadaniem jest przygotowanie mapy drogowej dla Dentobusu. Będzie to pełna dokumentacja medyczna zawierająca ocenę stanu zdrowia dzieci w poszczególnych miejscowościach oraz statystyki dotyczące próchnicy oraz wad zgryzu. Wyjazdy odbywają się w każdy czwartek i piątek, a relacje z nich można śledzić na Facebooku Fundacji oraz na stronie internetowej www.wiewiorkajulia.pl. W ramach cotygodniowych wyjazdów w 2013 r. udało się przebadać ponad 6000 dzieci, a w przyszłym roku Fundacja ma zamiar podwoić tę liczbę.

Mleczne nie znaczy gorsze Nasze dziecko nigdy nie będzie w pełni szczęśliwe, jeśli nie zadbamy o higienę i zdrowie jego

jamy ustnej. Jakie mogą być konsekwencje takich zaniedbań? Od dawna w literaturze naukowej istnieją dowody na związek chorób jamy ustnej z wieloma chorobami ogólnymi, m. in. chorobami serca, oczu czy nerek. Wydawałoby się, że w XXI w., gdzie dostęp do opieki stomatologicznej jest łatwiejszy niż kiedykolwiek, wspomniane statystyki powinny być fikcją, ale liczby nie kłamią. Czy to błąd ogólnokrajowego systemu zdrowotnego, czy brak świadomości w społeczeństwie? Prawda wydaje się leżeć po środku. W dalszym ciągu w wielu rejonach Polski pokutuje przeświadczenie, niestety również wśród niektórych lekarzy stomatologów, że zębów mlecznych się nie leczy, bo są tylko „na chwilę”. Nic bardziej mylnego! Zęby mleczne są równie ważne i pełnowartościowe jak zęby stałe. Lepiej też unikać stanów zapalnych w mleczakach, ponieważ mogą spowodować nieodwracalne zmiany w stałym uzębieniu. Światowa Organizacja Zdrowia nałożyła na nasz kraj obowiązek zmniejszenia wskaźnika próchnicy u dzieci do poziomu 80% do 2020 roku. Biorąc pod uwagę alarmujące statystyki, wydaje się to nieosiągalne, ale Fundacja Wiewiórki Julii zrobi wszystko, by to zmienić. Jeśli chcielibyście przyłączyć się do naszej akcji i zadbać o zdrowie zębów najmłodszych, możecie przekazać 1% swojego podatku na rzecz Fundacji. Wspólnie możemy zapewnić dzieciom lepszą przyszłość i sprawić, że wejdą w dorosłe życie ze zdrowym uśmiechem. Paulina Wojas

April 2014

PANGEA MAGAZINE


Reconstruction of Nessie as a plesiosaur outside Museum of Nessie Source: Wikipedia

In September Scots and others who live in Scotland (including Polish residents on the voters’ roll) are being invited to make a momentous decision – whether Scotland should remain as part of the United Kingdom of Great Britain or break away from the 300-year-old union and go its own way as an independent country. t is now endlessly being debated in the UK media, what’s more it is causing the Scots to take a good look at themselves. Veteran Scottish journalist Bette McArdle takes a lighthearted view of what it means to be Scots. And we invite some of the thousands of Polish people in Scotland to ask themselves what Scotia, and indeed Polonia, means to them... You have to wonder about the Scots. One of the things they are best known for worldwide, and their main tourist attraction, is Nessie. She (it is assumed it is a she) is a semi-mythic beast, po-

I

April 2014

PANGEA MAGAZINE

ssibly prehistoric which every few years is sighted in Loch Ness, just south of Inverness. Now Loch Ness is extremely deep being formed when two tectonic plates banged into each other a few million years ago and this undoubtedly lends it an air of mystery. St Columbus first spotted Nessie in the 7th century AD, then she wasn’t seen until the 1930s. It is not just drunk men and charlatans who claim to have seen her, many enthusiasts on the fringes of the world of Science have spent much time and money trying to find her. I personally know a photographer who saw her but had the wrong lens in his camera at the time. Biologists say that there is no way some prehistoric dinosaur-like animal could be surviving in the loch and it is just the wave effect from an otter or a dolphin. Whatever the truth, hundreds of thousands of visitors turn up every year in the hopes of catching a glimpse of her. Another puzzle is one of the most iconic figures in Scottish history – Bonnie Prince Charlie. Prince Charles Edward Stuart was the elder son of James Francis Edward Stuart and a Polish

noblewoman Maria Clementina Sobieska, the grand-daughter of the Polish King John III. The Stuart kings of Scotland had taken over the English throne in 1603 and only lost it because James II (VII of Scotland) was a Roman Catholic and was therefore not welcome in Protestant England. William of Orange of the Netherlands took over in 1689 but the Stuarts longed to return. One attempt in 1715 failed, but in 1745 the handsome young half-Polish prince arrived in the Scottish Highlands where he was welcomed by the heads of many clan leaders. But though the Scottish army reached as far south as Derby, just 180 km from London, for some reason they turned back and Bonnie Prince Charlie escaped to become an abusive old drunk, dying in Rome in 1788. Not the most heroic of heroes. The result of this campaign was that the Scots were severely punished and subjugated by the English. Next: the kilt, the bagpipes, the Gaelic and our glorious food no-one cooks. Bette McArdle Zdjęcia: Wikipedia


Tajemnice Szkocji We wrześniu, Szkoci i inni, którzy mieszkają w Szkocji (włączając polskich rezydentów na liście wyborczej), będą zaproszeni do podjęcia znaczącej decyzji – czy Szkocja powinna pozostać częścią Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii, czy zerwać 300-letnią unię i iść swoją drogą, jako niezależne państwo. eraz jest to temat niekończących się debat w brytyjskich mediach, co więcej, skłania Szkotów do uważnego przyjrzenia się samym sobie. Weteranka szkockiego dziennikarstwa, Bette McArdle, daje żartobliwy obraz tego, co znaczy być Szkotem. A my zapraszamy choć niektórych z tysięcy Polaków w Szkocji, by zapytali siebie, co Scotia i oczywiście, Polonia, dla nich znaczy...

T

Musieliście zastanawiać się nad Szkotami. Jedną z rzeczy, z których są najbardziej znani w świecie i ich główną atrakcją turystyczną, jest Nessie. Ona (uważa się, że to ona) jest pół-mityczną bestią, być może prehistoryczną, która co kilka lat jest widywana w Loch Ness, na południe od Inverness. Loch Ness jest niezwykle głębokie, powstało, kiedy dwie płyty tektoniczne wpadły na siebie kilka milionów lat temu i to bez wątpienia przydaje mu nieco tajemniczości. Święty Kolumba zauważył Nessie jako pierwszy w VII wieku n. e., potem nie widziano jej aż do lat trzydziestych XX wieku. Nie tylko pijacy i szarlatani deklarują, że ją widzieli; wielu entuzjastów z pogranicza świata nauki spędziło mnóstwo czasu i wydało mnóstwo pieniędzy, starając się ją znaleźć. Osobiście znam fotografa, który ją widział, ale miał w tym czasie zły obiektyw w aparacie fotograficznym. Biolodzy mówią, że nie ma możliwości, żeby jakieś prehistoryczne, dinozauropodobne zwierzę mogło przetrwać w jeziorze, i że to jest tylko załamanie wody, spowodowane przez wydrę lub delfina. Jaka by nie była prawda, setki tysięcy turystów pojawiają się każdego roku, mając nadzieję na zobaczenie Nessie choć przez mgnienie oka.

Bonnie Prince Charlie by John Pettie

Source: Wikipedia

Kolejna zagadka, to jedna z najbardziej sztandarowych postaci w szkockiej historii – Bonnie Prince Charlie. Książę Charles Edward Stewart był starszym synem Jamesa Francisa Edwarda Stewarta i polskiej szlachcianki, Marii Klementyny Sobieskiej, wnuczki polskiego króla, Jana III. Szkocka dynastia królewska Stuartów przejęła angielski tron w 1603 roku i straciła go tylko dlatego, że James II (VII w Szkocji) był wyznania rzymsko-katolickiego i dlatego niechętnie widziany w protestanckiej Anglii. William Orański z Niderlandów przejął tron w 1689, ale Stuartowie pragnęli wrócić. Jedna próba w 1715 nie powiodła się, ale w 1745 roku przystojny, młody książę, Polak po kądzieli, przybył do szkockich Highlandów, gdzie został chętnie przyjęty przez przywódców wielu klanów. Mimo, że szkocka armia dotarła daleko na południe do Derby, tylko 180 kilometrów od Londynu, z jakiegoś powodu zawróciła, a Bonnie Prince Charlie uciekł i stał się stosującym przemoc starym pijakiem, który zmarł w Rzymie w 1788 roku. Nie był najbardziej heroicznym z bohaterów. W rezultacie jego kampanii Szkoci zostali surowo ukarani i podbici przez Anglików. W następnym odcinku: kilt, dudy, język gaelicki i nasze wspaniałe jedzenie, którego nikt nie gotuje.

Bette McArdle Zdjęcia: Wikipedia

Prince Charles Edward Stuart, 1720 - 1788. Eldest son of Prince James Francis Edward Stuart Source: Wikipedia

April 2014

PANGEA MAGAZINE


What is the Construction Industry Scheme? The Construction Industry Scheme (CIS) is administered by HM Revenue & Customs (HMRC). It’s a legal system that regulates payments from contractors to subcontractors in the building industry. CIS can apply to all types of businesses that work in the construction industry in the UK such as sole traders, partnerships, companies and limited liability partnerships (LLPs). s well as traditional construction businesses like builders, the scheme can also apply to businesses such as labour agencies, staff bureaux and property developers.

A

Even if a business or organisation doesn't do building work, it might still be a mainstream contractor or HMRC may treat it as a 'deemed contractor' and require it to register with CIS if it spends more than an average of £1 million a year on construction operations over a three-year period. The types of businesses and organisations that this could apply to include some large businesses, housing assoReklama

April 2014

PANGEA MAGAZINE

ciations, other “arms length” management organisations (ALMOs), local authorities, government departments and other public bodies. If a business is based outside the UK, the CIS still applies if it does work in the UK or UK territorial waters. The rules of the scheme define the types of work that are classed construction operations. But as a general rule, the scheme includes almost any work that's done to a permanent building, temporary structure, civil engineering work or installation. Some examples of the types of construction work that are covered by the scheme include jobs like site preparation, general construction - bricklaying, roofing, plastering, alterations and extensions, repairs and refurbishment, decorating, dismantling work and demolition. The scheme defines “construction” as a term with a broad meaning; that includes building things, making things, putting things together, assembling things. So, construction work includes, for example, assembling prefabricated units and site facilities that have been made off-site. CIS also uses specific definitions of terms such as alteration, repair and extension. This article aims to highlight the main responsibilities under CIS regulations and procedures that

should be followed in order to avoid common mistakes that can lead to contractors being penalised or subcontractors having problems with claiming back overpaid Income Tax. The CIS contractor needs to register with HM Revenue & Customs (HMRC). It can be done either online using the HMRC website or by calling CIS helpline on 0300 200 3210. Contractors will also have to follow certain rules to make sure they pay their subcontractors within the scheme correctly. The procedures they will have to follow include: • verifying subcontractors’ status with HMRC – if a subcontractor hasn’t registered with CIS scheme, their contractor must deduct Income Tax at 30% rate from their gross payments • paying subcontractors in the right way, i.e. making appropriate deductions in respect of Income Tax • paying over deductions to HMRC • giving subcontractors deduction statements, i.e. information about their gross payments, amounts of tax deducted and net payments • sending monthly returns to HMRC • keeping proper records. If a contractor fails to fulfil their obligations under CIS rules they can be charged significant financial penalties or even prosecuted. More information on Construction Industry Scheme can be found on HMRC website or by calling CIS Helpline on 0300 200 3210. To be continued… TAXPLAN (UK) LTD www.taxplanuk.com


Co to jest Construction Industry Scheme? Construction Industry Scheme jest to zarządzany przez HM Revenue & Customs zbiór przepisów, które regulują rozliczenia między zleceniodawcami i podwykonawcami w budownictwie. Regulacje CIS stosuje się do wszystkich rodzajów firm, które działają w budownictwie, takich jak samozatrudnione osoby fizyczne, spółki cywilne, spółki prawa handlowego oraz spółki cywilne z ograniczoną odpowiedzialnością. odobnie, jak w przypadku tradycyjnych firm budowlanych, system ten stosuje się również w przypadku agencji pracy tymczasowej, agencji rekrutacyjnych oraz deweloperów. Nawet jeśli firma lub inna organizacja nie zajmuje się budownictem, nadal może zostać potraktowana przez HMRC podobnie jak firma budowlana, lub tzw. „domniemany zleceniodawca” i musi zarejestrować się w CIS, jeśli wydaje na operacje budowlane średnio powyżej 1 miliona funtów w okresach trzyletnich. Dotyczy to zwykle firm lub organizacji, takich jak duże przedsiębiorstwa, spółdzielnie mieszkaniowe, organizacje pozarządowe zarządzające zasobami mieszkaniowymi na rzecz lokalnych samorządów (ALMOs), lokalne samorządy, agencje rządowe oraz inne organizacje publiczne. Nawet w przypadku firm posiadających główną siedzibę poza granicami Wielkiej Brytanii, ale realizujących projetky budowlane na terenie lub na wodach terytorialnych Wielkiej Brytanii, podlegają one regulacjom CIS. Przepisy CIS określają rodzaje prac, które klasyfikuje się jako działalność budowlana. Jako zasadę ogólną system przyjmuje, że praktycznie wszystkie prace budowlane wykonane w obiektach zabudowy stałej lub konstrukcjach tymczasowych, inżynieria budowlana oraz montaż lub naprawa instalacji, kwalifikuje się jako działalność budowlana. Niektóre przykłady prac budowlanych, które są regulowane przez CIS, to przygotowanie terenu pod budowę, prace ogólnobudowalne – murowanie, tynkowanie, przebudowy i rozbudowy, re-

P

Reklama

monty, prace wykończeniowe, demontaż i prace rozbiórkowe. Przepisy CIS definiują „budownictwo” jako termin o szerokim znaczeniu, w ramach, którego mieszczą się pojęcia takie jak budowa obiektów, produkcja elementów do budowych obiektów, łączenie i montaż gotowych elementów. Dla przykładu, prace budowlane, to również montaż gotowych elementów lub instalacji pomocniczych, które zostały wyprodukowane poza placem budowy. CIS używa również specyficznych definicji dla terminów takich jak przebudowa, naprawa i rozbudowa. Celem tego artykułu jest przybliżenie głównych obowiązków wynikających z przepisów CIS oraz procedur, których należy przestrzegać, aby uniknąć dość powszechnych błędów, które mogą prowadzić do kar nakładanych na zleceniodawców, lub trudności z odzyskaniem nadpłaconego podatku, których często doświadczają podwykonawcy. Zleceniodawca CIS ma obowiązek zarejestrować się w HM Revenue & Customs (HMRC). Można to zrobić online na stronie internetowej HMRC, lub dzwoniąc na infolinię CIS, pod numer 0300 200 3210. Zleceniodawcy muszą również stosować się do pewnych zasad, aby mieć pewność, że dokonują prawidłowych płatności na rzecz podwykonawców, zgodnie z przepisami CIS. Procedury, które musi stosować zleceniodawca, to między innymi: • Weryfikacja statusu podwykonawcy z HMRC – jeśli podwykonawca nie jest zarejestrowany w systemie CIS, zleceniodawca ma obowiązek potrącać z jego wynagrodzenia brutto podatek w wysokości 30% • Prawidłowe naliczanie wypłat dla podwykonawców, tzn. potrącanie podatku dochodowego wg odpowiednich stawek • Przekazywanie potrąconych podatków do HMRC • Przekazywanie podwykonawcom tzw. „CIS Deduction and Payment statements”, czyli informacji na temat wypłaty brutto, kwoty i stawki potrąconego podatku oraz wypłaty netto • Przesyłanie miesięcznych raportów CIS do HMRC • Prowadzenie i przechowywanie odpowiedniej dokumentacji Jeśli zleceniodawca nie dopełnia któregokolwiek z powyższych obowiązków, naraża się na dotkliwe kary finansowe, a nawet postępowanie karne. Dodatkowe informacje na temat Construction Industry Scheme można znaleźć na stronie internetowej HMRC lub dzwoniąc na infolinię CIS pod numer 0300 200 3210. TAXPLAN (UK) LTD www.taxplanuk.com Ciąg dalszy w następnym numerze.


Creditor contra debtor Imagine that one day you receive a letter which is a call for payment of receivables (debts) due to unpaid rent or a loan in Poland, although you have lived abroad for some time. What should you do in such a situation? ne day Artur received an order for payment under the writ of payment proceedings amounting to a dozen or so zlotych. This order for payment concerned debt due to unpaid rent which arose between 2005-2007. In 2007 Artur took up a job and started living in Great Britain. He received this order for payment in Poland because he is still registered there. When it comes to Jolanta, she never incurred any financial liabilities; she didn’t sign any agreement for a credit card and didn’t take out any loan in Poland. However, she also received an order for payment but from e-court which concerned an unpaid loan. What can debtors do in such situations?

O

How to appeal against the order of payment? In both the above cases it is possible to raise an objection within 14 days from the receipt of the order for payment under the writ of payment proceedings. When we do this, the order for payment will lose legal validity and the case will be considered by a court with jurisdiction over the place of residence of the debtor. Usually debtors do not settle their debts for three reasons: they don’t have funds to repay them, they don’t want to repay them or they do not accept a claim. In the case of the two first reasons, these cannot be used to dismiss a claim. What are the most frequent reasons which can be used to appeal against the order for payment? There are many possibilities depending on the individual circumstances of a case. It can be, as in the case of Artur, limitation. Although some debts expire after 10 years, in the case of debts due to unpaid rent or running a business it is only three years. When it comes to claims due to purchases, they expire after two years. If a debt is confirmed by a final and valid court judgement then it will ex-

April 2014

PANGEA MAGAZINE

pire after 10 years as from the moment at which the decision of the court becomes valid. We should remember that many actions may discontinue the course of limitation such as accepting a debt, bringing an action to a court or mediation. In such a case, the statute of limitation will be ineffective. The order for payment may be also contested when the claim is unfounded. This may be the case of Jolanta where she was wrongly named as a debtor by the plaintiff or when the liabilities have already been paid either totally or partially. The next argument for contesting the order of payment is when the claim is disputable because a question arises as to the correctness of the service which we should pay for or when the parties cannot reach a settlement about the amount of remuneration.

Limitations and settlements What does it mean in practice? There are a few important matters for people who have received an order for payment and want to appeal. They are keeping within the time limit when you can object; the legitimacy of a claim and the demand of the creditor including the possibility of limitation; an analysis of actions taken by the creditor and the debtor before bringing an action (to check whether the course of limitation wasn’t discontinued) and the collection and presentation of all charges, statements and evidence. It results from the fact that there are more and more companies which buy liabilities; there is even a so-called debt exchange. Creditors count on the lack of knowledge, helplessness and omissions of their debtors. When we are sure that the claim is legitimate and the creditors have the right to vindicate their rights, deferring objections to the repayment of liabilities for some time will not only be ineffective but will also result in additional costs. These include the cost of legal proceedings, the cost of legal representation and in consequence the cost of a debt collector. The result is that our debt may multiply a few times. In such a case it is advisable to agree with the creditor and conclude a settlement concerning the repayment of debt. It is worth noting that debtors in Poland who are living abroad shouldn’t receive from an e-court the order of payment under the writ of payment proceedings or payment order proceedings. If the place of residence of such a person is known then they can expect that they receive the European order of payment. The Association for Protecting Right of Humans and Citizens „St.O.P.” www.obronapraw.pl


Wierzyciel kontra dłużnik Wyobraźmy sobie, że pewnego dnia dostajemy list wzywający do uregulowania zaległości z tytułu niezapłaconego czynszu lub niespłaconej pożyczki w Polsce, a od jakiegoś czasu mieszkamy poza jej granicami. Jak powinniśmy zachować się w takiej sytuacji? ewnego dnia pan Artur otrzymał nakaz zapłaty w postępowaniu upominawczym, opiewający na kilkanaście tysięcy złotych. Nakaz ten dotyczył zadłużenia czynszowego, które powstało w latach 2005–2007. Mężczyzna w 2007 roku podjął pracę i zamieszkał na terenie Wielkiej Brytanii. Nakaz zapłaty odebrał w trakcie pobytu w Polsce, gdyż nadal jest tam zameldowany. Z kolei pani Jolanta nigdy nie zaciągała żadnych zobowiązań finansowych, nie podpisywała też żadnej umowy na kartę kredytową i nie brała kredytu w Polsce, ale i ona otrzymała nakaz zapłaty, w jej przypadku z e-sądu, który dotyczył niespłaconej pożyczki. Co w takiej sytuacji mogą zrobić dłużnicy?

P

Jak podważyć nakaz napłaty W obydwu przypadkach można złożyć sprzeciw od otrzymanego nakazu zapłaty w postępowaniu upominawczym, w terminie 14 dni od daty jego otrzymania. Gdy to zrobimy, nakaz zapłaty straci moc prawną, a sprawą zajmie się sąd właściwy ze względu na miejsce zamieszkania dłużnika. Dłużnicy najczęściej nie regulują swoich zobowiązań z trzech powodów: nie mają środków, by je uregulować, nie chcą ich regulować bądź nie uznają roszczenia. Dwa pierwsze przypadki nie mogą być podstawą uzasadniającą oddalenie roszczeń. Jakie są więc najczęstsze powody, dla których można podważyć nakaz zapłaty? Możliwości jest dużo i wynikają one z indywidualnej sytuacji oraz okoliczności sprawy. Może to być, tak jak w przypadku pana Artura, przedawnienie. Wprawdzie długi przedawniają się po 10 latach, jednak dla świadczeń okresowych, takich jak długi związane z niezapłaconym czynszem czy prowadzeniem działalności gospodarczej – przedawnienie następuje już po 3 latach. Z kolei roszczenia z tytułu sprzedaży przedawniają się po 2 latach. Jeżeli dług zostanie potwierdzony prawomocnym wyrokiem sądu, wtedy przedawnia się

Reklama

on z upływem 10 lat od uprawomocnienia się wyroku. Pamiętajmy, że wiele czynności przerywa bieg przedawniania, chociażby uznanie długu, skierowanie pozwu do sądu czy mediacja. W takim przypadku zarzut przedawnienia będzie nieskuteczny. Nakaz zapłaty można również podważyć, gdy roszczenie jest nienależne – czyli tak jak w przypadku Pani Jolanty – poprzez wskazanie przez powoda niewłaściwej osoby jako zobowiązanego, lub gdy świadczenie zostało spełnione – to sytuacja, kiedy dłużnik w części lub w całości spłacił swoje zobowiązanie lub kiedy roszczenie jest sporne – np. gdy kwestionujemy prawidłowość wykonania usługi, za którą mamy zapłacić, albo gdy strony nie są zgodne co do wysokości wynagrodzenia.

Przedawnienia i ugody Co to oznacza w praktyce? Dla osób, które otrzymały nakaz zapłaty i chcą się od tego odwołać, kluczowe są następujące kwestie: zachowanie terminu wniesienia sprzeciwu, zasadność roszczeń i żądań wierzyciela, w tym możliwość powołania się na instancję przedawnienia, analiza czynności podjętych przez wierzyciela i dłużnika przez złożeniem pozwu (aby zbadać, czy nie doszło do przerwania biegu przedawnienia roszczeń) oraz zgromadzenie i wskazanie wszelkich zarzutów, twierdzeń i posiadanych dowodów. Co ciekawe, coraz więcej wierzytelności jest przedawnionych. Wynika to z faktu, iż na rynku jest coraz więcej firm, które skupują zadłużenia, oraz dobrze prosperujących giełd wierzytelności. Wierzyciele liczą na brak wiedzy, nieporadność oraz przeoczenia osób, które są ich dłużnikami. Jeśli natomiast jesteśmy przekonani, iż roszczenie jest zasadne i wierzyciel ma prawo dochodzić swoich praw, złożenie sprzeciwu co prawda odroczy na pewien czas spłatę zobowiązania, jednak sprzeciw będzie nieskuteczny i narazi nas na dodatkowe koszty, w tym na koszty postępowania sądowego i zastępstwa procesowego, a w dalszej kolejności na koszty komornicze. W konsekwencji nasze zadłużenie może wzrosnąć kilkukrotnie. W takim wypadku należy porozumieć się z wierzycielem i zawrzeć z nim ugodę co do spłaty długu. Warto zaznaczyć, że wierzyciele mieszkający na stałe poza granicami Polski nie powinni otrzymać nakazu zapłaty z e-sądu, nakazu zapłaty w postępowaniu upominawczym czy nakazowym. Jeśli jednak miejsce zamieszkania takich osób jest znane, mogą one spodziewać się europejskiego nakazu zapłaty. Stowarzyszenie Obrona Praw Człowieka i Obywatela „St.O.P” www.obronapraw.pl


Passion for learning In 1828 a 16-year-old boy named Kaspar was found on the streets of Nuremberg. At the age of just six months his mother had left him with a worker who already had ten children . For some unknown reason this man shut the three-year old Kaspar away in the basement. There he kept him chained in a sitting position for over twelve years without the possibility of any contact with the outside world.

W

hen Kaspar "came into the world" ( he frequently used that term to describe his first appearance on the streets of Nuremberg which at the same time could be considered his first awakening of consciousness) he immediately realised that there were other people and other beings. Then after a few months he began to learn the language. That entry into the world of people, language and meaning, awakened his mind and soul in a sudden and spectacular way. Kaspar showed a great capacity for perception and memory but in both cases it concerned only specific things

and people. He seemed to be a very talented person but he could not think in the abstract. However, as far as his language learning progressed his ability to generalise developed and thanks to that Kaspar was able to move from the world in which there were only unrelated objects and people to an understanding of relationships and generalisations, to the world of intelligence. However, Kaspar’s experience is not always the case. In 1970 in California a girl called Genie was found. She had been imprisoned in her house by her mentally ill father from infancy, and no-one had ever talked to her. Despite the very intensive methods aimed at teaching her language, Genie was able to assimilate only a basic vocabulary, mainly nouns. But she could not ask questions, and her grammar was very poor. Why did Kaspar make so much progress while Genie did not? Researchers contrasting the two cases explain that Kaspar possessed some language skills before he was incarcerated by his stepfather whereas Genie was completely cut off from the possibility of contact with people and language at the age of 20 months. This one additional year-plus of learning language is of great importance to the development and the future of the child.

Pasja poznawania Dwoje dzieci więzionych przez lata, odciętych od świata i ludzi. Ich historie, choć dramatyczne, pokazują, dlaczego wychowywanie dziecka w środowisku, w którym może odbierać różnorodne bodźce, jest tak ważne dla jego rozwoju. W 1828 r. na ulicach Norymbergi znaleziono 16-letniego chłopca o imieniu Kaspar. Gdy chłopiec miał zaledwie sześć miesięcy, matka oddała go robotnikowi najemnemu, który miał już dziesięcioro dzieci. Z niewyjaśnionych nigdy przyczyn ów człowiek zamknął trzyletniego Kaspara w piwnicy i trzymał go przykutego łańcuchami w pozycji siedzącej, bez możliwości jakiegokolwiek kontaktu z otaczającym światem, przez ponad dwanaście lat. Gdy Kaspar „przyszedł na świat” (sam użył tego określenia, kiedy po raz pierwszy wyszedł na ulice Norymbergi, co uznano jednocześnie za jego pierwsze obudzenie świadomości i psychiki), natychmiast uświadomił sobie, że „istnieją jeszcze inni ludzie i inne istoty”, a następnie, dość szybko, bo już po kilku miesiącach, zaczął uczyć się języka. Owo wejście w świat ludzi, języka, komunikacji i znaczeń obudziło jego umysł i duszę w sposób nagły i wspaniały. Kaspar przejawiał wielkie zdolności w zakresie percepcji i pamięci, jednak zarówno jedne, jak i drugie dotyczyły jedynie konkretnych rzeczy i osób. Nie potrafił zaś myśleć abstrakcyjnie. Jednak w miarę poznawania języka pojawiała się u niego zdolność uogólniania i dzięki niej Kaspar mógł się przenieść ze świata, w którym obiekty i osoby nie miały ze sobą żadnego związku, do świata związków i uogólnień, czyli do świata inteligencji. Jednak nie zawsze tak się dzieje. W 1970 r. w Kalifornii znaleziono współczesne „dzikie dziecko” – Genie, która była więziona w domu (przez chorego psy-

April 2014

PANGEA MAGAZINE

The brain of a small child learns at an incredible pace; it does not make any distinctions and estimations. Children do not gauge what they learn. So, for instance, children brought up in a multilingual environment know several languages yet they do not seem to be overwhelmed by that fact because it really did not require any effort. It is adults who estimate and decide whether something is easy or difficult. The brain of a child reacts to everything that is around him. He learns everything with the speed of light and the process actually begins before birth. Marek Hofman (Description: Barbara Bladocha)

chicznie ojca) od najmłodszych lat i od tego też czasu nikt z nią nie rozmawiał. Mimo bardzo intensywnych starań zmierzających do nauczenia jej języka, Genie zdołała przyswoić sobie jedynie podstawowy zasób słów (przede wszystkim rzeczowników), nie potrafiła jednak zadawać pytań, a gramatyka, której używała w swoich wypowiedziach, była bardzo prymitywna. Dlaczego Kaspar zrobił tak wielkie postępy, a Genie nie? Naukowcy wyjaśniają, że Kaspar posiadł pewne umiejętności posługiwania się językiem jeszcze jako trzyletnie dziecko, zanim został zamknięty w piwnicy przez swojego ojczyma. Genie była pozbawiona kontaktów z ludźmi i możliwości posługiwania się językiem już w wieku 20 miesięcy. Okazuje się, że ów dodatkowy rok nauki języka ma olbrzymie znaczenie. Widać to również na przykładzie dzieci, które ogłuchły w wieku 36 miesięcy, w porównaniu z dziećmi, u których nastąpiło to rok wcześniej. Mózg małego dziecka uczy się w niezwykłym tempie, ponieważ nie dokonuje rozróżnień. Dzieci nie oceniają tego, czego się uczą, a te, które wychowują się w środowiskach wielojęzycznych, znają kilka języków i nie wydają się być tym stanem rzeczy przemęczone, gdyż tak naprawdę nie wymaga to żadnego wysiłku z ich strony. To my, dorośli, oceniamy, czy coś jest łatwe, czy trudne. Małemu dziecku takie rozróżnienie jest obce. Jego mózg w cudowny sposób reaguje na wszystko, co znajduje się dookoła: konsekwentnie i z olbrzymią precyzją. Uczy się wszystkiego z „prędkością światła”, a proces ten zaczyna się właściwie… jeszcze przed urodzeniem. Marek Hoffman Opracowanie: Barbara Bladocha



Anna Słabicka Linguist, Traveller, Life Aficionado - Językoznawca, Podróżnik , Miłośnik życia Warsaw, Poland native, lived many years in Boston, happily relocated to Miami, is still dreaming up places in Europe to live part of the year. Always loved maps, languages, different cultures. Traveling is as essential to her as food and air. These days, between trips, she “travels in an armchair” when works as an ESL instructor and listens to her student’s tales about their countries; or watches foreign movies, visits galleries and museums, or reads. Currently she is pulling all her interests together in her writing and the planned documentary about the Polish eco-farming and eco-tourism. Urodziła sie w Warszawie, wiele lat mieszkała w Bostonie (USA), obecnie szczęśliwa mieszkanka Miami (USA) i wciąż marząca o swoim miejscu w Europie na kilka miesięcy w roku. Zawsze uwielbiała mapy, obce kultury i ich języki. Podróżowanie jest tak niezbędne dla niej jak żywnośc i powietrze. Pomiędzy wyjazdami odbywa "podróże w fotelu”, gdy pracuje jako instruktor języka angielskiego i słucha fascynujących opowieści swoich studentów o ich krajach lub ogląda filmy, odwiedza galerie i muzea lub czyta. Obecnie łączy wszystkie swoje zainteresowania pisząc o nich i planując film dokumentalny o eko-rolnictwie i eko-turystyce w Polsce.

ast October, I came across a free class called Introduction to Creative Insight Journey, a self-discovery seminar, full of promises I had heard before. I wasn’t going to fall for any new theories on self-realization, let alone classes, but the intro was complemented with the perk of free spa access for the day, so this time I decided I was willing to give two hours of my time in exchange for a blissful afternoon. One Wednesday morning, equipped with my bathing suit and ready to hit the hammam (Moroccan steam room) and sauna at the Standard, I reluctantly sat down in a cold, small room full of strangers to hear the obligatory self-help spiel. A lovely woman, Jennifer Grace, greeted us and began talking about a Stanford University MBA course called Creativity in Business, conceived by Professor Dr. Michael Ray twenty years ago. This same course, she explained, was later transformed into the eight-week program, Creative Insight Journey (CIJ). I was relieved; I am a product of the academic environment, and a big believer in scientific research behind any theory, so I listened on. She told us her life story and the events which led to her becoming a CIJ instructor, then followed with some fascinating exercises such as “meet your future self-meditation” or Design Life Circle. It was an experiential morning for us. To my astonishment, the introduction and most of all the exercises stirred something in me. Afterwards, I intuitively felt the sincerity of the program and its presenter, so I signed up, went through an eight-week program, and now it is helping me organize my life. Even though the CIJ does not discover any momentous breakthroughs in the realm of the personal growth, it does present practical tools and techniques to help you reach your goals. Many people have heard about, read, or seen the “The Secret”, and as a result, have created vision boards with pictures representing their dreams, stared at them for hours on end to no

L

April 2014

PANGEA MAGAZINE

avail. The CIJ on the other hand, demonstrates and utilizes a missing ingredient in creating the vision for our goals and dreams, and that ingredient is emotions. The premise of the course is that if you are able to utilize all the tools taught in CIJ, attach a true emotion to your ambition, and actively work toward your objective, the likelihood of reaching it is substantially higher. The two most important tools that you gain from participating in CIJ are the practices of keeping a journal and meditating. As far as the advantages of journaling go, a 1994 case study followed a group of unemployed engineers in Texas; half of this group was asked to keep a diary daily about their emotions, while the other half did not write at all. The findings showed that the journaling group found jobs twice as fast as the non-journaling group, and to confirm its efficacy, the study was applied at an unemployment centre in Essex, northeast of London. There, a 28-year old man, without a job during most of his adult life and recently separated from his wife, was the centre’s “most difficult case”. “How would you like to write about your feelings about being unemployed and alone?” the researchers suggested; after a long pause, he agreed. Within the next few weeks, the words he put on paper became more coherent, his thoughts more organized, and before the month was up, he got the first full-time job he’d ever had in his life. This idea about small actions (such as daily journaling), which cost nothing and can significantly change behavior in both individuals and society was worked out in American universities and than shared with the rest of the world in the 2008 best seller “Nudge: Improving Decisions about Health, Wealth and Happiness,” by Richard H. Thaler and Cass R. Sunstein. Meanwhile, the benefits of meditation, which have also been researched extensively, are more widely recognized. A recent study from Brown

University took twelve healthy adults and divided them into two groups. The test group was subjected to MBSR, Mindfulness Based Stress Reduction techniques (an ancient Buddhist practice) for eight weeks, while the control group, did not engage in MBSR. At the end of the eight-week program, the participants underwent a brain imaging test; it was discovered that the adults from the test group produced quicker and greater alpha wave changes when touched on their leg or arm than their counterparts from the control group. These alpha wave rises suggested

>>


The Standard Hotel in Miami Beach is the coolest place to hang out in the entire city. The hotel has an incredible Spa with Turkish baths, a picturesque outdoor pool, and a vibrant restaurant and bar; but most of all it’s great because of the variety of yoga classes and workshops that it offers. Every month I look for a new schedule and scan it for something to attend.

QUO VADIS? Where is your life taking you? Where are you taking your life? >>

that participants were faster at focusing on the relevant body parts, and at the same time could more quickly filter out irrelevant sensory inputs to the brain. Furthermore, this study showed that if you are able to cut out unimportant stimuli, you can liberate your mind and see further and clearer, therefore reaching your goals more easily. Thanks to its techniques, the CIJ workshop has had a profound effect on the way I think about my potential and has helped me organize my thoughts, dreams, goals, and desires into cohe-

rent ideas. Its very well organized and practical (some quite esoteric) tools helped me find the right path to realizing my potential, and to this day, I believe it has been the best money I’ve ever spent. Two dreams I’ve had for years, publishing my writing and traveling to Peru, are both coming true now, and this could either be coincidence or the direct outcome of the Creative Insight Journey training. I think it’s the latter. So if you’ve ever struggled with fulfilling your dreams, haven’t found out who you want to be when you grow up, feel as though you’re living

the consequences of the random decisions you made in your personal and professional life, or want to discover your potential, but are a skeptic like I was, at least check out Jennifer Grace’s webpage www.jennifergrace.com. If something intrigues you there, try her book “Directing Your Own Destiny”, then you might decide to take her eight-week online Creative Insight Journey program and live on. Two months later, my zest for life continues to grow; I am thinking big: CIJ for every high school senior in Poland! by Anna Slabicka

April 2014

PANGEA MAGAZINE


QVO VADIS? Dokąd prowadzi cię życie? Dokąd ty „prowadzisz” swoje życie? Standard Hotel w Miami Beach jest najfajniejszym miejscem na spędzanie wolnego czasu w Miami. Jest tam niesamowite SPA z łaźnią turecką, malowniczo położony odkryty basen, tętniące życiem restauracja i bar, ale przede wszystkim lubię tam chodzić ze względu na różne zajęcia jogi i oryginalne warsztaty. październiku ubiegłego roku zainteresowały mnie zajęcia o na- życiowe cele. zwie „Wprowadzenie do Creative Insight Journey”, seminarium Wiele osób czytało książkę lub oglądało film „Sekret", za namową któuczące motywacji, pełne obietnic, o którym wcześniej już wiele rego otoczyli się zdjęciami obrazów przedstawiających ich marzenia, razy słyszałam. Właściwie nie chciałam słuchać nowych teorii do- wpatrywali się w nie godzinami, lecz bez większego skutku. Creative Intyczących samorealizacji, nie mówiąc już o uczestniczeniu w jakichś sight Journey nawiązuje do wielu podobnych prawd, ale przede wszystwarsztatach, ale ponieważ udział kim demonstruje, jak wykorzystać w nich gwarantował bezpłatny najważniejszy składnik w tworzeniu wstęp do SPA na cały dzień, powizji naszych celów i marzeń: emostanowiłam poświęcić dwie gocje. Założeniem kursu jest nauka dziny swojego czasu, aby później przypisywania emocji do swoich amspędzić błogie popołudnie w saubicji, z udziałem odpowiednich nanie, łaźni tureckiej czy na basenie. rzędzi i technik. Określenie celu to Pewnej środy rano, gotowa na wipołowa wykonanego zadania, pozytę w SPA hotelu Standard, niezostałe 50% to głównie praca i przychętnie usiadłam w zimnej, małej chylność losu, a wtedy sali, pełnej obcych ludzi, aby prawdopodobieństwo osiągnięcia wysłuchać obowiązkowej, motymarzeń jest bardzo wysokie. Dwa wacyjnej pogadanki. Miła kobieta, najważniejsze narzędzia, których Jennifer Grace, przywitała nas uczy CIJ to praktyki codziennego zai rozpoczęła swój wykład od genezy pisywania swoich myśli oraz medyzajęć Creative Insight Journey, czyli tacji. od informacji na temat przedJeśli chodzi o korzyści z codziennego miotu, w ramach studiów MBA na zapisywania swoich myśli, to badaUniwersytecie Stanforda, o nazwie nie z 1994 roku potwierdza jego sku„Kreatywność w biznesie", oprateczność. W owym badaniu wzięła cowanego przez profesora dr. Miudział grupa bezrobotnych inżyniechaela Ray’a dwadzieścia lat rów z Teksasu; podzielono ich na temu. Te same zajęcia, wyjaśniła, dwie grupy, członków pierwszej pozostały później przekształcone w proszono o codzienne rejestrowanie ośmiotygodniowy program, Creaw zeszycie swoich emocji, podczas tive Insight Journey. Nastawiłam gdy druga połowa miała nie pisać uszu; jestem wytworem środow ogóle. Wyniki tego ćwiczenia powiska akademickiego i wielkim kazały, że grupa notująca znalazła zwolennikiem badań naukowych, pracę dwukrotnie szybciej niż ta, to zaczynało brzmieć ciekawie, która nie była poddana temu ćwiwięc słuchałam dalej. Jennifer poczeniu. Kilka lat później, angielscy dzieliła się z nami swoją historią The corridor to the blissful Turkish bath at the Standard Hotel’s SPA psychologowie z centrum pośredi opowiedziała o zdarzeniach z jej nictwa pracy w Essex, na północny życia, dzięki którym została instruktorem Creative Insight Journey. Na- wschód od Londynu, postanowili wykorzystać owo badanie do pomocy stępnie przeszliśmy do praktycznej części programu, czyli ćwiczeń ze bezrobotnym. Pierwszym kandydatem, który został poddany testowi, był sobą, typu medytacja: „spotkanie ze sobą za 20 lat” (robi duże 28-letni, rozwiedziony mężczyzna, bez pracy przez większość swego dowrażenie). Ku mojemu zdumieniu, coraz bardziej mnie to wciągało i in- rosłego życia, który był „najtrudniejszym przypadkiem" tego ośrodka. tuicyjnie zaczęłam czuć prawdziwość programu i szczerość prezentera; „Czy mógłby pan codziennie zapisywać w zeszycie odczucia na temat w rezultacie zapisałam się na zajęcia i przeszłam przez ośmiotygodniowe swojego życia?” Zapytał go psycholog. Po chwilowej konsternacji, warsztaty. Chociaż Creative Insight Journey nie dokonuje żadnych mężczyzna zgodził się i przez kilka następnych tygodni zaczął sumiennie przełomowych odkryć w dziedzinie rozwoju osobistego, to jednak prak- zapisywać swoje myśli. W miarę upływu czasu jego zapiski stały się bartyczne narzędzia i techniki, których uczy, są tak zaskakująco celne i świet- dziej płynne i spójne, a myśli lepiej zorganizowane i przed upływem mienie ułożone, że pomagają zorganizować myśli i w rezultacie osiągnąć siąca znalazł swoją pierwszą w życiu pracę w pełnym wymiarze. Ten >>

W

April 2014

PANGEA MAGAZINE


>>

pomysł na proste działania (takie jak codzienne zapisywanie swoich myśli), które nic nie kosztują, a mogą znacząco zmienić zachowanie, zarówno w sferze osobistej, jak i społecznej, został opracowany na amerykańskich uniwersytetach, a poźniej spopularyzowany w wydanym w 2008 roku bestsellerze „Nudge: Improving Decisions about Health, Wealth and Happiness”, napisanym przez Richarda H. Thalera i Cassa R. Sunsteina. Tymczasem korzyści z medytacji, która również od dawna jest gruntownie badana, są powszechnie znane i uznane. W jednym z ostatnich badań nad medytacją, na Uniwesytecie Browna, wzięło udział dwanaście zdrowych, dorosłych osób i je również podzielono na dwie grupy. Grupę badaną poddano przez osiem tygodni ćwiczeniom MBSR, „Mindfulness Based Stress Reduction”, technikom starożytnej praktyki buddyjskiej, podczas gdy grupa kontrolna nie była angażowana w MBSR. Po ośmiu tygodniach wszyscy uczestnicy zostali poddani tes-

tom obrazowania mózgu. Zauważono, że w mózgach członków grupy badanej, reagując na dotyk ich nogi lub ręki, fale alfa zmieniały się częściej i szybciej, w porównaniu do grupy kontrolnej. Te wzrosty fali alfa sugerują, że uczestnicy grupy medytacyjnej szybciej potrafią skupić się na odpowiedniej części ciała, czyli jednocześnie mogą zablokować niepotrzebne inne bodźce, co pozwala uwolnić umysł od natłoku zadań, widzieć wszystko klarownie, co zatem pozwala na łatwość dokonywania wyborów i osiągania swoich celów. Warsztaty CIJ miały głęboki wpływ na sposób myślenia o moich możliwościach i pomogły mi zorganizować myśli, marzenia, cele i pragnienia. Dzięki praktycznym (niektóre były dość ezoteryczne) narzędziom, w końcu czuję, że jestem na dobrej drodze do realizacji mojego potencjału, i do dziś uważam, że były to jedne z lepiej wydanych pieniędzy. Dwa marzenia, jakie miałam od lat: publikowanie w prasie polskoi anglojęzycznej oraz podróż do Peru właśnie się

wypełniają. Może to przypadek lub jak sądzę, bezpośredni wynik udziału w warsztatach CIJ i konsekwentna praca nad sobą przy pomocy ich narzędzi i technik. Ci, którzy kiedykolwiek zmagali się ze spełnianiem swoich marzeń, nie odkryli, kim chcieliby być, kiedy dorosną, czują, że ich życie to konsekwencja przypadowych decyzji, lub chcą odkryć swój potencjał, ale są sceptykami, tak jak ja, przynajmniej mogą sprawdzić stronę Jennifer Grace, www.jennifergrace.com. Jeśli coś ich tam zaintryguje, mogą zajrzeć do jej książki „Directing Your Destiny” i wtedy może też zapisać się na jej ośmiotygodniowy program, oferowany rownież w Internecie, „Creative Insight Journey”. Dwa miesiące po ukończeniu tego programu, mój zapał do życia nadal rośnie; mam wielkie plany; jeden z nich to trening CIJ dla każdego maturzysty w Polsce.

Anna Słabicka

Gift Island

Need something special? Szukasz wyjątkowego prezentu? Visit our shop to find the wide selection of: Odwiedź nasz sklep i sprawdź bogatą ofertę: - Towel bouquets – Bukiety z ręczników - Towel birthday cakes – Torty z ręczników

- Bicycles, prams made from the nappies – Rowerki, wózeczki artystycznie wykonane z pieluszek We also offer - Oferujemy także: - Handmade candles, photo albums, paintings, porcelain – Ręcznie wykonane świeczki, albumy fotograficzne, obrazy, porcelanę. - Wicker, towels, blankets, crystals and many more – Wiklinę, ręczniki, kocyki, kryształy oraz dużo więcej. Gif t Island, 206 Gorgie Road, Edinburgh EH14 3JL www.gif t-island.co.uk

April 2014

PANGEA MAGAZINE


Beata Gołembiowska - artystka fotografik, autorka scenariuszy i tekstów literackich. W 1989 roku wyemigrowała z rodziną do Kanady, do Montrealu, gdzie ukończyła studia fotograficzne na Dawson College. Jej prace były prezentowane w galeriach montrealskich i w Muzeum Sztuk Pięknych. Przez cztery lata pracowała jako malarka dekoracyjna i dekoratorka dla programu telewizyjnego Debbie Travis. Od 2006 roku aż do chwili obecnej pracuje dla Fundacji Liliany Komorowskiej dla Sztuki oraz QueenArt Films, gdzie zadebiutowała jako reżyser filmem "Raj utracony, raj odzyskany", opowiadającym o ziemiaństwie i arystokracji w kanadyjskim miasteczku Rawdon (TV Polonia 2012). Tuż po realizacji filmu zaczęła zbierać materiały do książki-albumu „W jednej walizce” opowiadającej o polskiej arystokracji na emigracji w Kanadzie (Poligraf 2011). Jej debiut literacki, powieść „Żółta sukienka” (Novaeres) ukazuje się w tym samym czasie. Następna powieść, "Malowanki na szkle" (Comm) jest w trakcie procesu wydawniczego.

Kilkuletni Wilek Siemieński na koniu – Majątek Chorostków, lata dwudzieste

Beata Gołembiowska – the photographer and the author of screenplays and literary texts.. In 1989 she immigrated with her family to Canada, to Montreal, where she had graduated photography at Dawson College. Her work has been shown at numerous galleries and Montreal's Museum of Fine Arts. For four years she had been working as a painter and decorator in Debbie Travis TV series. Since 2006 until now Beata has been working for Liliana Komorowska Foundation for the Arts and QueenArt Films, where she made her directorial debut documentary „Paradise lost, paradise regained " about Polish noble landowners and aristocracy in Canadian town of Rawdon (TV Polonia 2012). Shortly after finishing the film she began to gather the material for the book-album “In One Suitcase” – about the Polish aristocracy in exile in Canada (Poligraf 2011). Her debut novel “Yellow Dress” (Novaeres) was published at the same time. The next novel „Paintings on Glass" ( Comm 2014) is in the process of publishing.

Wilhelm's suitcase This is a fragment of a memoir by Wilhelm, Count Siemieński-Lewicki, a soldier in the Armia Krajowa (AK, the Polish Resistance), a participant in the Warsaw Uprising, and one of the characters in the book "In one suitcase" by Beata Gołembiowska, which tells the story of Polish aristocrats who emigrated to Canada. ere it not for the Second World War and the loss of my family’s wealth, I would have been the fifth successive Ordynat of Chorostków, and the only one, with the exception of my wife, with the right to use the Siemieński-Lewicki surname. Chorostków was a vast estate, before the First World War it encompassed 12,000 hectares of land. In independent Poland times, after being divided amongst the family, 5000 hectares were left, including several buildings surrounded by a beautiful park. We lived in the so-called New Palace, built in the 19th century. It wasn't as pretty as the 18th century Old Palace, which was badly damaged in 1915, and which my parents were gradually rebuilding. I have the most beautiful memories of the family estate, especially of the horses,. Before the First World War Chorostków had huge stables; altogether there were some 300 Anglo-Arabs. In 1914 my grandfather turned the horses over to the Russian government for safe-keeping, and was promised they'd be returned after the war. Unfortunately they vanished during the Revolution and we were only able to find the mare Sułtanka, which foaled a few offspring. My father bred Remonts in large numbers, which are cavalry horses. I first mounted a saddle horse when I was three years old. In the last years before the war, during the summer holidays, I used to ride three times a day. The first, morning ride was overseen by my father, with my brother Andrzej and Aunt Iza accompanying us. We were always followed by a few fox terriers and beagles too.

W

April 2014

PANGEA MAGAZINE

After the Soviet attack on Poland in October 1939, we left our house for ever. The farewell was very painful; we said our goodbyes first to the crying estate workers, and then to the horses. We packed a handful of things on a wagon and drove to Tarnopol, and from there we travelled on a fire truck to Lviv. We had to leave the city in a hurry in late November, for fear of being arrested. We reached Nazi-occupied Poland through the Green Border. On the 15th of March 1940 I was sworn into the Union for Armed Struggle, and took part in partisan fighting. We blew up trains and ambushed small German units. Near the end of the war I took part in the Warsaw Uprising, in the 1st Regiment of Mounted Riflemen, codename Division 1806. We were stationed in the area between Teatralny Square and the Cloister of Maiden Canonesses. We were the last unit to hold out in the Old Town, which we left via underground sewers, but not the same ones everybody else used. They began from Krasińskich Square, but we left from the ones on Daniłłowiczowska Street. They were tight, sanitary tunnels, full of stinking sewage. We crawled on our hands and knees, neck down in excrement, for 12 hours until finally we emerged on the corner of Świętokrzyska and Mazowiecka Streets. During the Uprising I carried with me a picture of my fiancee Rose. I still have it today. When, after the Uprising, I escaped from the train heading to Pruszków, I immediately joined the resistance. After two weeks I requested leave and travelled to Kraków, to find out what was happening with my parents and Rose (Countess Rose Plater-Zyberk), whom I married on the 26th of October 1944. She accompanied me back to Radomsko, close to where my unit was stationed. In the town we learned the unit has been disbanded, because the Soviets had arrived, and arrests of AK soldiers had begun. In Kraków I was taken to prison, and learned first hand about the new ruling authority in Poland. The moment I was released I decided to escape the

>>


>>

Róża Siemieńska hr.Plater–Zyberk – zdjęcie narzeczeńskie, które przetrwało Powstanie Warszawskie i ucieczkę przez kanały

Wilhelm hr. Siemieński-Lewicki. Zdjęcie narzeczeńskie

Portret Krystyny z hr. Potockich hr.Siemieńskiej-Lewickiej

country. I was born and raised in Podole. That was my homeland, now occupied by the Soviets. My family had lost everything. In Poland the Communist regime was running rampant, something which I was already familiar with. They arrested AK soldiers, land owners and aristocracy. The children of aristocrats couldn't study at universities; there was no future for us in Poland. We escaped through the Czech Republic and France. We joined the army of General Anders, and with them we arrived in Great Britain. In 1952 we sailed to Montreal, Canada, and immediately we knew it was the place for us, that we had finally found a safe harbour. When we were forced to abandon our estate we

left everything behind, except for one suitcase each, packed with only the most necessary things. After the German invasion of the Soviet Union, my parents travelled to Chorostków, and the villagers brought things they managed to secrete from the palace and save from devastation. This way we got our guest book back, as well as several paintings. My mother's portrait, by an Italian artist, went through a different route before I got it back. A book-keeper's daughter found it in a garden, where Bolsheviks had thrown away some of the paintings taken from the palace. The woman spent many years looking for members of my family to give it back. When I received her letter

I was very happy. I went to Poland, but the Communist government wouldn't allow me to take it out of the country and I had to smuggle it in the bottom of my suitcase. In the same manner I managed to smuggle out three paintings by Juliusz Kossak. This great artist visited Chorostków on many occasions, where he made paintings of my family and the horses. I consider myself a Pole, my children speak in three different languages, Polish being obligatory at home. I am also a Canadian, and I love my second homeland, and will stay here until the end of my days. Wilhelm, Count Siemieński-Lewicki passed away in Rawdon, Quebec, in Canada, in 2013.

Polowanie w Chorostkowie – lata dwudzieste

April 2014

PANGEA MAGAZINE

33


Walizka Wilhelma Fragmenty wspomnień Wilhelma hr. Siemieńskiego–Lewickiego, żołnierza AK, uczestnika Powstania Warszawskiego, jednego z bohaterów książki–albumu „W jednej walizce” Beaty Gołembiowskiej, która opowiada o polskiej arystokracji na emigracji w Kanadzie. dyby nie II Wojna Światowa i utrata majątku, byłbym piątym ordynatem na Chorostkowie i jedynym, z wyjątkiem mojej żony, z prawem noszenia nazwiska Siemieński – Lewicki. Chorostków był bardzo rozległym majątkiem, do którego przed Pierwszą Wojną Światową należało 12 tysięcy hektarów. Już za czasów wolnej Polski, po parcelacji i podziale rodzinnym, w dobrach zostało 5 tysięcy, w tym kilka budynków otoczonych pięknym parkiem. Mieszkaliśmy w tak zwanym Nowym Pałacu wybudowanym w XIX wieku. Nie był on tak ładny, jak pochodzący z XVIII wieku Stary Pałac, który niestety uległ wielkim zniszczeniom w 1915 roku, ale moi rodzice powoli go odbudowywali. Najpiękniejsze wspomnienia z domu rodzinnego to oczywiście te związane z końmi! Przed pierwszą wojną w Chorostkowie była wielka stadnina, składająca się z trzystu Angloarabów. W 1914 r. mój dziadek przekazał konie pod opiekę rządu rosyjskiego, który obiecał zwrócić stado po zakończeniu wojny. Niestety, podczas rewolucji konie przepadły, odnaleźliśmy jedynie klacz Sułtankę, która dała nam kilka źrebaków. Mój ojciec hodował w dużej liczbie remonty, czyli konie dla kawalerii. Po raz pierwszy wsiadłem na wierzchowca, jak miałem trzy lata. Ostatnie lata przed wojną, w czasie wakacji, jeździłem konno trzy razy dziennie. Pierwszy poranny spacer prowadził mój ojciec, a towarzyszyli nam mój brat Andrzej i ciotka Iza. W czasie tych wycieczek biegły za nami zawsze foksteriery bigle. Po ataku Sowietów na Polskę, w październiku 1939 r. opuściliśmy nasz dom na zawsze. Pożegnanie było bardzo bolesne, najpierw z płaczącymi pracownikami majątku, a potem z końmi. Załadowaliśmy na wóz niewiele rzeczy i pojechaliśmy do Tarnopola, a stamtąd wozem strażackim do Lwowa, skąd pod koniec listopada musieliśmy uciekać przed aresztowaniem. Przez zieloną granicę udało się nam dotrzeć do

G

April 2014

PANGEA MAGAZINE

okupowanej przez Niemców Polski. 15 marca 1940 r. zostałem zaprzysiężony do Związku Walki Zbrojnej i uczestniczyłem w akcjach partyzanckich. Wysadzaliśmy pociągi i napadaliśmy na małe oddziały niemieckie. Pod koniec wojny wziąłem udział w Powstaniu Warszawskim, w 1. Pułku Strzelców Konnych Kryptonim Dywizjonu 1806. Nasza placówka mieściła się od Placu Teatralnego do Kanoniczek. Byliśmy ostatnim odziałem, który trwał na Starym Mieście, a stamtąd wyszliśmy kanałami, ale nie tymi jak wszyscy – z Placu Krasińskich, tylko z Daniłłowiczowskiej, wąskimi, sanitarnymi, pełnymi śmierdzących nieczystości. Czołgaliśmy się na czworakach unurzani w ekskrementach przez ponad dwanaście godzin i wyszliśmy na rogu Świętokrzyskiej i Mazowieckiej. Podczas powstania miałem przy sobie fotografię Róży. Mam ją do dzisiaj. Gdy po Powstaniu Warszawskim uciekłem z pociągu jadącego do Pruszkowa, od razu poszedłem do partyzantki. Po dwóch tygodniach wziąłem urlop i pojechałem do Krakowa, żeby

dowiedzieć się, co się dzieje z moimi rodzicami i narzeczoną (Róża hr. Plater-Zyberk), z którą 26 października 1944 r. wzięliśmy ślub. Potem żona odprowadziła mnie aż do Radomska, blisko miejsca stacjonowania oddziału partyzanckiego. W miasteczku dowiedzieliśmy się, że został on rozwiązany, bo Sowieci już weszli i zaczęły się aresztowania wśród Akowców. W Krakowie trafiłem do więzienia i przekonałem się na własnej skórze o obecności nowej władzy w Polsce. Gdy tylko wyszedłem, zdecydowałem się na ucieczkę z Polski. Urodziłem się i wychowałem na Podolu. Tam była moja ojczyzna, którą zabrali Sowieci. Moja rodzina straciła wszystko. W kraju szalał reżim komunistyczny, który zdążyłem poznać, aresztowali Akowców, ziemian, arystokrację. Dzieci arystokracji nie mogły studiować na wyższych uczelniach, w Polsce nie było dla nas przyszłości. Uciekliśmy przez Czechy i Francję. Trafiliśmy do Armii generała Andersa i z nią przybyliśmy do Anglii. W 1952 r. popłynęliśmy statkiem do Kanady, do Montrealu, i od razu wiedzieliśmy, że to jest kraj dla nas, w którym

Wilhelm hrabia Siemieński–Lewicki na koniu 1827-1901. Akwarela Juliusza Kossaka

>>


XVIII – wieczny Pałac w Chorostkowie – lata międzywojenne

>>

wreszcie możemy znaleźć spokojną przystań. Kiedy musieliśmy opuścić majątek, zostawiliśmy wszystko i wzięliśmy każdy po jednej walizce najpotrzebniejszych rzeczy. Po ataku Niemców na Związek Sowiecki moi rodzice pojechali do Chorostkowa i ludzie ze wsi poprzynosili to, co udało im się wynieść z pałacu i uratować przed zniszczeniem. W ten sposób odzyskaliśmy książkę gościnną oraz kilka obrazów. Portret mojej matki pędzla włoskiego malarza dotarł do mnie inną

drogą. Córka buchaltera znalazła go w ogrodzie, gdzie bolszewicy wyrzucili część obrazów z pałacu. Przez wiele lat szukała kogoś z członków naszej rodziny, aby oddać portret. Gdy dostałem od niej list, ogromnie ucieszony pojechałem do Polski, lecz rząd komunistyczny nie wydał zezwolenia na wywóz portretu i przemyciłem go na dnie walizki. Podobnie udało mi się przewieźć trzy obrazy Juliusza Kossaka. Ten wielki malarz bywał w Chorostkowie i malował

konie oraz moją rodzinę. Czuję się Polakiem, nasze dzieci mówią w trzech językach, a w domu zawsze obowiązkowo po polsku. Jestem też Kanadyjczykiem i kocham swoją drugą ojczyznę, w której już pozostanę na zawsze. Wilhelm hr. Siemieński – Lewicki umarł w Rawdon, w Kanadzie, w 2013 r.

Theatre Objektiv presents the Award Winning

THE BEAR

THE BEAR

SPRING 2014 TOUR

by Raymond Raszkowski Ross directed by Corinne Harris

"grips like a bear hug" - Three Weeks "a mighty performance" - The Times "a rollercoaster of emotions" - The Skinny "a bold piece of soul-searching" - The Stage The British Theatre Guide The extraordinary story of Wojtek, the loveable Polish soldier bear, who fought at Monte Cassino and died in Edinburgh Zoo.

Original design; www.uprightcreative.com

A bear who went to war A story of love and loyalty, heroism and hope "a mighty performance" - The Times www.theatreobjektiv.co.uk (Recommended age 12+)

A man mothers a bear during an emotive journey from the Soviet Gulag and Persia to the Middle East, Italy and finally Scotland. A story of love and loyalty, war and peace, heroism and hope. Written by Raymond Raszkowski Ross and directed by Corinne Harris, starring James Sutherland and John McColl. Total theatre with live music composed and performed by Sue Muir. (Recommended age 12+) Facebook: Wojtek the Bear, a play www.theatreobjektiv.co.uk

APRIL 24/25/26 SCOTTISH STORYTELLING CENTRE, EDINBURGH 7.30pm, 0131 556 9579 26 only SCOTTISH STORYTELLING CENTRE, EDINBURGH 3.00pm matinee, 0131 556 9579 29 NEWLANDS CENTRE, ROMANNO BRIDGE 7.00pm, 01968 660980 MAY 1 COLDINGHAM HALL THEATRE, COLDINGHAM 7.30pm, www.coldingham.info/tickets 3 THE BRUNTON, MUSSELBURGH 7.30pm, 0131 665 2240 4 COLDSTREAM COMMUNITY CENTRE, COLDSTREAM 2.45pm, 01890 883332 6 EASTGATE THEATRE & ARTS CENTRE, PEEBLES 7.30pm, 01721 725777 7 BEACON ARTS CENTRE, GREENOCK 7.30pm, 01475 723723 8 RYAN CENTRE THEATRE, STRANRAER 7.30pm, 01776 703535 9 CUMBERNAULD THEATRE, KILDRUM, CUMBERNAULD 7.45pm, 01236 732887 10 UNIVERSAL HALL, FINDHORN 7.30pm, 01309 691170 11 EAST KILBRIDE ARTS CENTRE, EAST KILBRIDE 2.00pm, 01355 261000 13 BIRNAM ARTS CENTRE, DUNKELD 8.00pm, 01350 727674 18 CARNEGIE HALL, DUNFERMLINE 7.30pm, 01383 602302

April 2014

PANGEA MAGAZINE


Masterpieces made from the paper

The colourful, fairytale-like cutouts of Grażyna Gładka are admired not only in Poland, but also worldwide. They have found devoted fans in Japan, China, Israel and Cyprus, where the artist has showcased samples of this wonderful folk art at exhibitions. rażyna Gładka lives in a village near Łowicz. Cutouts have always been a tradition in her family, and the techniques of this extraordinary craft have been passed on and perfected from generation to generation.

G

April 2014

PANGEA MAGAZINE

Even as a young girl she learned the technique from her aunt, the famous Elżbieta Żaczek, whose cutouts were unrivalled. Today the same can be said about Grażyna Gładka. Everyone who has ever come across her creations is astounded by the precision of craftsmanship, the richness of colour and the originality of design in these marvellous images, bringing to mind stained glass cathedral windows. The subject matter of her cutouts is very diverse, ranging from landscape scenes de-

picting the countryside near Łowicz, to floral, plant and animal motifs. The colours of these openwork masterpieces are as vivid as those on traditional Łowicz costumes - they have the radiance of a rainbow, and make you marvel at this beautiful folk art, which hopefully will not become forgotten in the rush of our modern world. Łowicz, which lies in Masovia, has always been famous for its cutouts, embroidery and fabrics, but few people realise how much expertise and precision is required in this art form. I decided to visit the artist at her home so to have a closer look at her work, and to see for myself how cutouts like hers are created. Grażyna uses big, traditional sheep-shearing scissors to cut the paper. It takes a lot of work to create one cutout: she needs to carve out an enormous number of small, multi-coloured pieces, which she then laboriously fixes on top of each other on a black paper base. But Grażyna Gładka is worthy of admiration for yet another reason. There aren't many artists who treat their work as a mission. She organises a lot of workshops and exhibitions, to encourage Poles to try their hand at this incredibly interesting, but often under-rated craft. "I would love to see the homemakers in Łowicz, as they did in the past, wield their sheep-shearing scissors with skill to create beautiful, colourful masterpieces," she says. And her efforts do bring results - she has exhibited her cutouts in almost every corner of the country, and infects others with her passion, including her two daughters, who have both inherited her talent.

Beata Gołembiowska


Arcydzieła z papieru Kolorowe, wręcz bajkowe wycinanki Grażyny Gładkiej wzbudzają podziw nie tylko w kraju, lecz również poza jego granicami. Wielbicieli znalazły w Japonii, Chinach, Izraelu i na Cyprze, gdzie artystka brała udział w wystawach i pokazach tej niezwykłej sztuki ludowej. rażyna Gładka jest mieszkanką podłowickiej wsi. Wycinankarstwo od dawna było tradycją w jej rodzinie, a wiedza na temat tej nietuzinkowej sztuki była przekazywana i doskonalona z pokolenia na pokolenia. Już jako młoda dziewczyna wycinkarka uczyła się rzemiosła od swojej ciotki, słynnej Elżbiety Żaczek, której wycinanki nie miały sobie równych. Dzisiaj można to samo powiedzieć o Grażynie Gładkiej. Każdy, kto choć raz spotkał się z jej wyrobami, jest pod wrażeniem precyzji wykonania, kolorystyki i oryginalności wzorów tych fantastycznych obrazów, kojarzących się niekiedy z witrażami. Tematyka jej wycinanek jest bardzo różnorodna: od wiejskich scen rodzajowych Ziemi Łowickiej, po kwietne, roślinne i zwierzęce motywy. Barwy tych ażurowych arcydzieł są równie żywe, jak kolory strojów łowickich – mienią się odcieniami tęczy i wprowadzają w zachwyt nad tą przepiękną dziedziną sztuki, która – miejmy nadzieję – nie zaniknie w naszym zagonionym, współczesnym świecie. Łowicz, miasto leżące na Mazowszu, zawsze słynął z wycinanek, haftów i tkanin, ale niewiele osób wie, ile kunsztu i precyzji wymaga sztuka ludowa. Postanowiłam odwiedzić wycinkarkę w jej domu, żeby przyjrzeć się bliżej jej pracy artystycznej i zobaczyć na własne oczy, jak powstaje taka ludowa wycinanka. Artystka używa do cięcia papieru tradycyjnych, wielkich nożyc do strzyżenia owiec. Wykonanie jednej wycinanki jest niezwykle pracochłonne: oprócz bazy z czarnego papieru, artystka za każdym razem musi wyciąć ogromną ilość małych, wielobarwnych elementów, które potem na siebie nakleja. Grażynie Gładkiej należy się uznanie nie tylko dla jej twórczości. Niewielu jest bowiem artystów, którzy myślą o sztuce jako o misji. Wycinkarka prowadzi liczne pokazy i warsztaty, które mają zachęcić ludzi do spróbowania swoich sił w tej niesamowicie ciekawej, ale często niedocenianej przez Polaków dziedzinie. – Chciałabym, aby w Łowiczu, tak jak niegdyś, w rękach gospodyń śmigały nożyce do strzyżenia owiec i spod ich rąk wychodziły kolorowe cuda – marzy artystka. To, co robi, przynosi efekty – prezentowała swoje prace niemalże we wszystkich zakątkach kraju i udało jej się zarazić pasją do wycinania innych, w tym swoje dwie córki, które odziedziczyły po niej talent.

G

Beata Gołembiowska

April 2014

PANGEA MAGAZINE


Riga - Polish colony in the Baltic

Polish Inflanty - it’s a name which, for some people, could sound a little exotic, but it is a very important part of Polonia. These days we know less about Polish Inflanty (also known as Livonia) than about Sumatra or Borneo. he capital of Polish Inflanty was Dyneburg (Dźwińsk). Today this area lies mainly in Latvia, where the capital is Riga. And I would recommend all keen globetrotters to visit this area. It would be a good idea to take with you a Riga tourist guide from 1906, written by Baron Gustaw Manteuffel, a Pole with German roots, who was born there. If you manage to get hold of this yellowed book, don’t become too intrigued by the prospect of horse-drawn cabs. Today they are no more on the city’s streets and squares; instead of this romantic means of transport there are now trolleybuses and buses; and you cannot go without a ticket, because at the door a conductor with a bunch of tickets is waiting. And while we are talking public transport, I’ll tell you right now that you can’t save on it, unless you are a very experienced backpacker and you can hang on under the chassis! The prices are very similar to Western European ones. Due to the damp and windy climate, you need to take warm clothes and an umbrella with you because the weather here is even more changeable than London’s. I myself prefer riding on horseback in the fresh air, so if the world of horse cabs is in the past,

T

April 2014

PANGEA MAGAZINE

Jaunpils Castle The Melody of Heavens. © Photo: www.ddl.lv / The Latvian Institute

let’s imagine that “the fountain pen, overtaking the twitting thought, is trotting on the white pasture, like a couple of swift, white horses and one can hear the rumble of the wheels of a nobleman’s cart, which are turning on the bumpy village road”. Get into the king’s carriage, which will be our time-machine, for a while... It is the 15th of January 1581, the Poles have defeated Tzar Ivan the Terrible; Stefan Batory is signing the Act of Surrender of Riga and soon will arrive in the city himself. Since then Polish influence has grown stronger and stronger - one might say that Poland is in fashion. If we stray from the path for a moment and visit Kieś (Cesis), formerly Wenden, we will find St John’s Church, where there is a Polish Inflanty coat of arms in the stained glass window. The coat of arms was given to Inflanty by king Zygmunt August in 1566, when they signed the Union with the Crown of Poland and the Grand Duchy of Lithuania. Let’s go back to Riga. The best way of communicating with local people is sign language, because the Latvian language, like Lithuanian, is a Baltic tongue and not similar to other European languages at all. Fortunately, you can speak to the locals in Russian or English, and if you are

lucky, you may even find someone who speaks Polish. This is because in Riga there has been, for over 20 years, a modern Polish School with a theatre. It is named after Ita Kozakiewicz (1955-1990 ) a Polish activist born in Riga and an outstanding woman, who might have become president. Because of her Polish roots, she aimed to link Latvia up with Poland, but during her journey to the Eternal City of Rome, as the official records say, she drowned in the sea. Polish Inflanty was inhabited mainly by Polish Jews. The ethnic Poles were less numerous and most of them came into the landowner class or, as we would say nowadays, the elite of the intellectual and business classes, which the government destroyed and deprived of their properties. However, a new, though not numerous, generation of Poles fluent in Latvian, Russian, English and Polish is growing here. Riga, similar to Lviv and Vilnius, is an inspiring place for those who think in terms of global business co-operation, and creating a Polish brand on a large scale. One can find here, due this polyglotism, interesting partners with whom one can discover a common language. Sebastian Derwisiński


Ryga – polska kolonia nad Bałtykiem Inflanty Polskie to nazwa geograficzna, która dziś brzmi może dla niektórych trochę egzotycznie, ale stanowi bardzo istotny fragment z życia Polonii na świecie. Tymczasem o Inflantach Polskich wiemy mniej niż o Sumatrze i Borneo.

Riga The Melody of Heavens. © Photo: www.ddl.lv / The Latvian Institute

tolicą Inflant Polskich był Dyneburg (Dźwińsk). Dzisiaj ten obszar leży głównie w granicach Łotwy, której stolicą jest Ryga. Właśnie w podróż po tym rejonie zapraszam wszystkich zapalonych obieżyświatów. Warto zabrać ze sobą przewodnik po Rydze z 1906 roku autorstwa barona Gustawa Manteuffla, Polaka niemieckiego pochodzenia, urodzonego właśnie na tych ziemiach. Jeśli już dotrzecie do tego pożółkłego przewodnika, nie sugerujcie się cenami dorożek konnych. Dzisiaj żadna nie porusza się po skwerach miasta, a ów romantyczny środek transportu zastąpiły trolejbusy oraz autobusy, którymi nie sposób podróżować na gapę, bo zaraz przy wejściu czeka na nas kontroler z rulonem biletów. A skoro już poruszamy temat publicznego transportu, to powiem od razu, że na nim nie zaoszczędzicie, chyba że jesteście mocno doświadczonymi backpakerami i podczepicie się pod podwozie. Ceny tutaj są podobne do tych w Zachodniej Europie. Ze względu na wilgotny i wietrzny klimat koniecznie zabierzcie ze sobą ciepłe wdzianko oraz parasol, bo pogoda bywa tu bardziej kapryśna niż w Londynie. Jeśli chodzi o mnie, wolę podróże konne na świeżym powietrzu, więc skoro świat dorożek odszedł do lamusa, to chociaż wybraźmy sobie, że to „pióro, wyprzedzając myśl rozkwiloną, jakby kłusuje po białym błoniu, jak para rączych siwoszów, i jak słychać turkot szlacheckiej taradajki, gdy się toczy po wyboistej, wiejskiej drożynie”. Wsiadajcie do królewskiej karocy, która przez chwilę będzie naszym wehikułem czasu. Jest 15 stycznia 1581 roku, Polacy pokonali Iwana Groźnego, a Stefan Batory podpisuje akt poddania się Rygi i wkrótce przybywa osobiście do miasta. Od tego momentu wpływy polskie są coraz silniejsze i kwitnie moda na Polskę. Jeśli zboczymy na moment z trasy i zajrzymy do Kiesia, czyli niegdyś Wenden, znajdziemy tam kościół św. Jana, w którym jest herb Inflant Polskich w postaci witraża. Herb nadał Inflantom Zygmunt August w 1566 roku, gdy te zawarły unię z Wielkim Księstwem Litewskim i Koroną Polską. Wróćmy jednak do Rygi. Z tutejszą ludnością najlepiej porozumiewać się na migi, ponieważ język łotewski jest zupełnie niepodobny do żadnego znanego języka europejskiego. Na szczęście można porozmawiać z autochtonami w języku rosyjskim i angielskim, a jeśli będziemy mieć szczęście, trafimy na kogoś, kto mówi po polsku. W Rydze mieści się bowiem – od przeszło 20 lat – nowoczesna Polska Szkoła z salą teatralną. Nosi imię Ity Kozakiewicz, niezwykłej kobiety, która miała szansę na prezydenturę. Ze względu na swoje polskie pochodzenie dążyła do ścisłej współpracy z Polską, jednak podczas podróży do Wiecznego Miasta, jak mówi wersja oficjalna, utopiła się w morzu. Inflanty Polskie zamieszkiwali głównie polscy Żydzi. Rodowitych Polaków było mniej i stanowili przeważnie klasę posiadaczy ziemskich, czyli – jakbyśmy dziś powiedzieli – elitę sztuki i biznesu, którą zniszczyła administracja, pozbawiając „wyższe sfery” majątków. Rośnie tu jednak dzisiaj, wszak bardzo nieliczne, ale nowe pokolenie Polaków, biegle posługujących się językiem łotewskim, rosyjskim, angielskim i polskim. Ryga, podobnie jak Lwów i Wilno, to inspirujące miejsce dla osób, które myślą o globalnej współpracy biznesowej i kreowaniu polskiej marki na szeroką skalę. Można tu znaleźć – mimo owej wielojęzyczności – ciekawych partnerów, z którymi znajdzie się wspólny język.

S

Sebastian Derwisiński Digital media producer (video – photography – www) from ArtMediaStudio.Net. Marketing specialist at tax office in United Kingdom – Renesans.co.uk. Editor of regional news service PolskaWyspa.Net in Northampton. Graduated from Institute of Literature, Film and Theatre in Lodz and studied video production at University of West London. Producent mediów cyfrowych (video – fotografia – www) z ArtMediaStudio.Net oraz specjalista ds. marketingu biura podatkowego na Wyspach Brytyjskich Renesans.co.uk. Redaguje serwis regionalny PolskaWyspa.Net w Northampton. Ukończył Instytut Literatury, Teatru i Filmu w Łodzi oraz studia filmowe na Uniwersytecie Zachodniego Londynu.

Sebastian Derwisiński

April 2014

PANGEA MAGAZINE



Time for men’s decisions Dear gentlemen, men, guys! It is time to throw off your winter clothes and wear something more suited to spring. Maybe a warmer season is a good occasion to change your style? ost men aren’t choosy about clothes and don’t pay much attention to their appearance. They usually wear simple and comfortable garments. Their style usually depends on the type of work they do and the fact that sometimes they cover long distances. The fast pace of life discourages men from developing their style. Can daily routine be the reason men neglect their style in clothes? Every man should question himself honestly, while he is on his own. Caring about one’ style doesn’t mean spending a lot of money on exclusive brand-name clothes or wearing something we don’t like just because it is fashionable. It involves finding our size and spending more time on choosing the right colour, pattern and cut of our clothes. A well-matched shirt and jacket and well-cut trousers may help flatter those who haven’t lost those winter kilograms and conceal the weak points of their figures. It is worth remembering that fashion includes a wide range of clothes for everyone regardless of age, status or taste. That’s why we should check

M

the contents of our wardrobe and select clothes before the summer. Next time you wonder what to wear, pay attention to details and try to wear something which reflects your style and character. Spring is a perfect time to make some changes for the better. Model: Daniel Wasyluk Fotograf: Krystian Bukowski

Stylist’s advice Matching sports and formal styles are the best solutions for all occasions. Choosing the appropriate accessories or jewellery will reflect your personality and affect your appearance in the workplace or at less formal meetings. Mateusz Przewloka

Czas na męskie decyzje Drodzy Panowie! Nadszedł czas, by zrzucić zimowe ubrania i sięgnąć po coś lżejszego. Może cieplejsza pora roku to dobry moment, żeby wprowadzić zmiany w Waszym stylu? decydowana większość mężczyzn nie należy do wybrednych i nie zwraca dostatecznej PORADA STYLISTY uwagi na swój wizerunk, sięgając zazwyczaj Połączenie stylu sportowo-formalpo rzeczy proste i wygodne. Często wpływ na to ma nego będzie najlepszym rozwiązacharakter wykonywanej pracy i codzienne poko- niem na każdą okazję. Wybór nywanie dużych odległości. Życie w biegu znie- odpowiednich akcesoriów czy chęca nas do pracy nad własnym stylem. Ale czy biżuterii podkreśli naszą osobomonotonna codzienność powinna być przyczyną, wość i wpłynie korzystnie na to, jak dla której zaniedbujemy naszą garderobę? Na to będziemy prezentować się w pracy pytanie chyba każdy powinien odpowiedzieć sobie lub podczas mniej formalnych sam. spotkań. Dbanie o styl nie oznacza bynajmniej wydawania kroci na wyszukaną odzież czy zakładania czegoś Mateusz Przewloka wbrew własnym gustom. Chodzi o umiejętne dobranie właściwego rozmiaru i poświęcenie kilku dodatkowych minut przy wyborze odpowiedniego koloru, wzoru czy fasonu. Prawidłowo dopasowana koszula, marynarka lub dobrze skrojone spodnie pomogą zamaskować niedoskonałości wszystkim, którzy nie zdążyli jeszcze wyrzeźbić sylwetki przed wiosną. Pamiętajmy, że świat mody to paleta ciekawych propozycji dla każdego, niezależnie od wieku, statusu czy upodobań. Dlatego zanim lato zagości u nas na dobre, zajrzyjmy do naszych szaf i zróbmy staranną selekcję ubrań. A gdy następnym razem będziecie sięgać po swoją garderobę, zwróćcie uwagę na szczegóły i postarajcie się, żeby to, co na siebie włożycie, odzwierciedlało Wasz styl i charakter. Wiosna to doskonały czas, by zrobić małe porządki i wprowadzić zmiany na lepsze.

Z

Model: Daniel Wasyluk Fotograf: Krystian Bukowski

April 2014

PANGEA MAGAZINE


Seduced by the bass She spent her childhood in the bathroom, which her artist father had converted into a makeshift darkroom. She took her first pictures when she was four years old, with a DDR-made reflex camera "Exakta". She is fascinated by nature and ordinary human lives. Monika S. Jakubowska graduated in English language studies, and her passions are journalism, poetry, radio and the visual arts. She wanted to become a war photographer, and take a picture that would change the politicians' minds and alter the course of history. The incorrigible dreamer stayed in Great Britain instead, where she takes photographs of London’s every-day reality. Sławek Orwat interviewed her. Sławek Or wat: When did your passion for photography star t? Monika S. Jakubowska: A long, long time ago, beyond the mountains, and forests and. I was about three years old when I started to observe my dad taking photographs. I followed him around with a photometer on my neck, and I would accompany him in his darkroom which was our bathroom, adapted by him into a dark room. Surrounded by basins, an enlarger and a lot of other paraphernalia. Basking in red light, I eagerly executed the tasks I was given, such as pressing water out of the photos on a dryer (laughter). I spent hours in there. SO: And when did you take pictures of a jazz artist for the first time? MSJ: I was 17, and I went with a crowd to a festival of sung poetry, "Poetry in Gałczyński" in Prań, near Ruciane-Nida. Back then I took photographs more as a memento, rather than thought-out, artistic shots. During the show I had the pleasure of seeing live the trio of Janusz Strobel, with Piotr Biskupski on percussion and Mariusz Bogdanowicz on double bass. I was very impressed with the concert, especially with the double bass's soft tones, and I took some keepsake photos. SO: Why do you like to photograph jazz artists of all people? MSJ: I've been living in London for a few years, and I was lucky to find my way into the Polish artistic community here. Many of them are very talented jazz artists. Taking pictures during their concerts I quickly came to the conclusion that London is an

April 2014

PANGEA MAGAZINE

uncompromising city - you have to be above average here, to simply keep up with the rest. And the best have madness in their eyes, or fingers. They are obsessed, simply exultant with their love for jazz. When you listen to an artist like that you know music is his life. I press the shutter-release button the moment he is overwhelmed with emotion, and he awakens this storm of feelings in me. But it would be unfair if I said that only jazz artists are real, and they're the only ones I like to photograph. Every kind of music that touches my sensitivity stirs up my emotions, which I share with the world through my pictures. But I am drawn to jazz. Maybe because there is no room in it for falseness? Instead there is a large dose of unpredictability and improvisation. Maybe that is what jazz and my photography have in common..... SO: What are your greatest achievements in the field of jazz photography? MSJ: I take photographs because this is how I communicate with the world. Pictures are the most precise forms of expression for me, and the successes happen along the way. Some time ago one of my friends called me "an incidental artist", and I think she hit the nail on the head! And getting back to achievements - I call them "a series of fortunate events", and they include publications in the press and meetings with the "great and the good". Huge

events for me were not only the first assignments in Ronnie Scott's, Pizza Express or the Royal Albert Hall, but also the opportunity to do an interview with Marek Karewicz. It feels good when strangers approach me and say how much they value my work. Moments like that drive away any clouds of self-doubt I have. I do what I love, I'm open to other people and success hasn't gone to my head. I think I manage to keep my good sense and my feet on the ground. SO: What equipment helps you in your work? MSJ: Full frame Nikon D600 and a few spare lenses. Because jazz likes dimness I had to buy socalled "bright" lenses. SO: Who from the world of jazz have you not yet photographed, and who would you want to? MSJ: Most importantly Pat Metheny - I still remember his music back from my family home, and from my student days. Beautiful sounding guitar and perfect arrangements! There is a chance that in June I will be able to lock Pat up in a frame (laughter). He is giving a concert in London, and I have a ticket in my drawer. The next one would be Leszek Możdżer, as I always seem to miss him by a whisker! He has been in London many times, but I never manage to see him live. I imagine there is great harmony in him, cohesion between the material and

>>


Papa George

>>

spiritual. And finally Lars Danielsson, the wizard of the double bass, which by the way is my favourite instrument. There is something captivating about it. SO: You have pictures of famous musicians in your portfolio. How did you managed to capture them in a frame? MSJ: It’s all because of a series of fortunate events, and also probably in large part because of the respect people have for my work. I have taken photographs of such famous people as Steve Hackett, Nigel Kennedy, John Etheridge, Norma Winston, Liane Carroll, Gwilym Simcock and Mark Fletcher. But the overwhelming majority in my portfolio are Polish artists: Adam Bałdycha, Krystyna Prońko, Tymon Tymański and also representatives of the Polish rock scene - Kult, Hey or T.Love. SO: And which of the jazz musicians do you like to photograph the most? MSJ: I will answer a bit cheekily: the double bass players. I adore this instrument, and I believe the musicians have a special, intimate bond with it. I remember one picture of a double bass player, which I took in Ronnie Scott's jazz club. I was particularly happy with it. Apparently I wasn't the only one, because the photograph made its way to the club's official website. Photos: MSJ Photography

Sławek Orwat He listened to music before he even learned to speak. He grew up under martial law in Poland. Nowadays, as well as his journalistic activities, Sławek Orwat is also a popular DJ and radio presenter. For 18 months he was the musical editor of the weekly magazine “Wizjer” and was twice co-ordinator of the charity “Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy” in Luton, where he also ran Polish programmes in the on-line radio “Flash”, and in the English “Diverse FM”. He runs the music programme “Polisz Czart” on the St Albans-based community radio station “Verulam”. Muzyki słuchał wcześniej niż potrafił mówić. W dojrzałość wprowadził go stan wojenny. Przez półtora roku był redaktorem muzycznym tygodnika Wizjer oraz współorganizował dwie edycje WOŚP w Luton, gdzie także prowadził polskie programy w internetowym radio Flash i brytyjskim Diverse FM. Prowadzi autorską audycję Polisz Czart na antenie brytyjskiego radia Verulam. Poza działalnością dziennikarską, można go także spotkać w roli konferansjera.

April 2014

PANGEA MAGAZINE


Uwiedziona przez kontrabas Nigel Kennedy

Dzieciństwo spędziła w łazience, którą ojciec-artysta zamieniał w prowizoryczną ciemnię. Pierwsze zdjęcia DDR-owską lustrzanką Exakta wykonała w wieku 4 lat. Fasycnuje ją przyroda i codzienność ludzkiego życia. Monika S. Jakubowska jest z wykształcenia anglistką, a z zamiłowania dziennikarką, poetką, plastyczką i radiowcem. Chciała zostać fotografem wojennym i zrobić zdjęcie, które odmieniłoby myślenie polityków i bieg historii. Niepoprawna marzycielka została jednak w Wielkiej Brytanii, gdzie fotografuje londyńską codzienność.

Sławek Or wat: Kiedy rozpoczęła się Twoja pr zygoda z fotografią? Monika S. Jakubowska: Dawno, dawno temu, za górami, za lasami i za Kanałem La Manche. Miałam ze trzy lata, gdy zaczęłam przyglądać się robiącemu zdjęcia tacie. Biegałam za nim ze światłomierzem na szyi, a potem towarzyszyłam mu w ciemni, czyli w łazience, którą zamieniał w pracownię fotograficzną. Otoczona kuwetami,

Z Moniką S. Jakubowską rozmawiał Sławek Orwat.

Mark Fletcher

April 2014

PANGEA MAGAZINE

powiększalnikiem i całą resztą sprzętu, w świetle czerwonej żarówki żarliwie wypełniałam powierzane mi misje, na przykład wyciskanie wałkiem wody ze zdjęć, które trafiły na suszarkę (śmiech). Przesiadywałam tam godzinami. SO: A kiedy po raz pier wszy wykonałaś zdjęcia jazzmanowi? MSJ: Miałam 17 lat i byłam z zespołem na festi-

>>


>>

walu poezji śpiewanej „Poezja u Gałczyńskiego” w Praniu, koło Rucianego-Nidy. Wtedy jeszcze zdjęcia były dla mnie bardziej pamiątką niż przemyślanym, artystycznym kadrem. Podczas imprezy miałam przyjemność zobaczyć na żywo trio Janusza Strobla, z Piotrem Biskupskim za perkusją i Mariuszem Bogdanowiczem na kontrabasie. Byłam pod wielkim wrażeniem koncertu, a najbardziej miękkiego brzmienia kontrabasu i zrobiłam kilka pamiątkowych zdjęć. SO: Dlaczego lubisz fotografować właśnie muzyków jazzowych? MSJ: Od kilku lat mieszkam w Londynie i miałam to szczęście, że od razu trafiłam w środowisko artystyczne mieszkających tu Polaków. Wielu z nich to bardzo utalentowani muzycy jazzowi. Robiąc zdjęcia na ich koncertach szybko doszłam do wniosku, że Londyn jest miastem bezwzględnym – tu trzeba być ponadprzeciętnym, by utrzymać się na powierzchni. A najlepsi mają szaleństwo w oczach albo w palcach. Są zatraceni, wręcz naelektryzowani miłością do jazzu. Gdy słuchasz takiego jazzmena, wiesz, że cały sobą jest muzyką. Naciskam „spust” w momencie, kiedy muzyk jest w emocjach i wywołuje tę lawinę emocji we mnie. Byłabym jednak bardzo niesprawiedliwa twierdząc, że tylko jazzmani są prawdziwi i tylko ich lubię fotografować. Każdy rodzaj muzyki, który dotyka mojej wrażliwości, wywołuje we mnie emocje, o których opowiadam kadrami. Ale ciągnie mnie do jazzu. Może dlatego, że nie ma w nim miejsca na fałsz? Jest za to gruby margines nieprzewidywalności i duża dawka improwizacji. Być może to właśnie wspólny mianownik jazzu i mojej fotografii…

Nicola Muresu

SO: Jakie są Twoje największe osiągnięcia w dziedzinie fotografii jazzowej? MSJ: Robię zdjęcia, bo jest to mój sposób porozumiewania się ze światem. Za pomocą fotografii wyrażam się najprecyzyjniej, a sukcesy zdarzają się po drodze. Jakiś czas temu znajoma nazwała mnie „artystką przy okazji” i myślę, że trafiła w sedno (śmiech). Wracając do osiągnięć – nazywam je „serią fortunnych zdarzeń” i są to zarówno publikacje prasowe, jak i spotkania z „wielkimi tego świata”. Dużym wydarzeniem było pierwsze zlecenie w Ronnie Scott’s, Pizza Express czy Royal Albert Hall, ale i możliwość przeprowadzenia wywiadu z Markiem Karewiczem. Cieszę się, gdy ktoś zupełnie obcy podchodzi i mówi, jak bardzo ceni moją pracę. Takie chwile przepędzają chmury wątpliwości w moje poczynania. Robię to, co kocham, jestem otwarta na ludzi i nie uderzyła mi woda sodowa do głowy. Myślę, że udaje mi się zachować zdrowy rozsądek i dystans do samej siebie. SO: Jaki sprzęt pomaga Ci w pracy? MSJ: Pełno-klatkowy Nikon D600 i kilka obiektywów. Ponieważ jazz lubi półmrok, musiałam kupić tak zwane „jasne” obiektywy. SO: Kogo ze świata jazzu jeszcze nie sfotografowałaś, a chciałabyś to zrobić? MSJ: Przede wszystkim Pata Metheny’ego – jego muzykę pamiętam jeszcze z domu rodzinnego, a potem z czasów studenckich. Piękne brzmienie gitary i doskonałe aranżacje! Istnieje szansa, że w czerwcu uda mi się zamknąć Pata w kadrze (śmiech). Będzie koncertował w Londynie, a mój bilet leży w szufladzie. Kolejny byłby Leszek

Steve Hackett

Możdżer, bo mam wrażenie, że cały czas gdzieś się z nim mijam! Wiele razy był w Londynie, a ja nie tylko nie miałam okazji wysłuchać go na żywo. Wyobrażam sobie, że jest w nim wielka harmonia, spójność pomiędzy fizis a tym, co duchowe. I wreszcie Lars Danielsson, czarodziej kontrabasu, który, nota bene, jest moim ulubionym instrumentem. Jest w nim coś zniewalającego. SO: Masz w swoim por tfolio zdjęcia znanych muzyków. Jak to się stało, że udało Ci się zamknąć ich w kadr ze? MSJ: Wszystko za sprawą serii fortunnych zdarzeń i chyba w dużej mierze dzięki szacunkowi, jakim ludzie darzą moją pracę. Robiłam zdjęcia takim sławom jak Steve Hackett, Nigel Kennedy, John Etheridge, Norma Winston, Liane Carroll, Gwilym Simcock czy Mark Fletcher. Jednak zdecydowana większość w moim portfolio to polscy artyści: Adam Bałdycha, Krystyna Prońko, Tymon Tymański, a także przedstawiciele polskiej sceny rockowej: Kult, Hey czy T. Love. SO: K tórego z muzyków jazzowych lubisz fotografować najbardziej? MSJ: Odpowiem trochę przewrotnie: kontrabasistów. Uwielbiam ten instrument i myślę, że pomiędzy nim a muzykiem wytwarza się jakaś szczególna, intymna więź. Pamiętam jedno zdjęcie kontrabasisty, które zrobiłam w klubie jazzowym Ronnie Scott’s. Byłam z niego szczególnie zadowolona. Najwidoczniej podobało się nie tylko mnie, bo trafiło na oficjalną stronę klubu. Zdjęcia: MSJ Photography

Gwilym Simcock

April 2014

PANGEA MAGAZINE


You are what you eat so listen to your body Healthy living is important for numerous reasons, a fact which should not surprise anyone any more. Our health requires our attention and can be influenced to a certain extent by how we live. Good genetics are beyond our control, but good nutrition, regular exercise, mental well-being and maintaining a healthy lifestyle are the best ways we can keep disease at bay. Rejuvenation Our bodies have incredible self-repairing qualities. Some of our organs are constantly undergoing the process of rejuvenation. The quality of this process often depends on our food choices. With that in mind, would you use the cheapest petrol to fill the tank of your car knowing it may damage its engine? Your body needs to be looked after. You can fill your wrinkles with Botox but often it might be too late to completely reverse years of neglecting your body's needs. Correct nutrition is the body's fuel and it determines its performance. If you eat nutritious foods and look after yourself, your body and mind will benefit in countless ways – strength, endurance, flexibility, a lean body, mental focus, relaxation and healing. If you neglect your diet, you can expect all these aspects to suffer. Poor health will inevitably make it harder for you to succeed in any part of your life. It will absorb your time not to mention your finances.

Is being healthy really so difficult? One of the benefits of consumerism is the choice we are given when purchasing goods. Nowadays, having food intolerances and allergies does not have to mean being on a boring diet. Due to the great expansion of the internet, access to knowledge and to shopping have become easier than ever before. Yet, medical professionals are still alarmed at the rate of the population suffering from obesity and other serious diseases that very often are a result of poor eating habits. Do a simple calculation when fighting with your will power and while making food choices. Here are a few questions which let you make a more rational decision when weighing up a product you are about to purchase: - Is it processed? - What is the fat content? - Aim for the lowest value (less than 3g of saturated fat per 100g is best). - Pay attention to sugars (<15g), salt (>120mg), fibre (3g) and energy values per 100g.

What can you do today?

- Avoid highly processed foods. - Stock up on nuts, vegetables, fruit, hummus and other nutritious nibbles such as dried fruit. - Plan in advance. - Be kind and understanding to your body. Take your time but do not give up with each obstacle! They are there to prove that your limits are much further than you could have anticipated. - Trust your own instinct. Most of the time you know what is good for you. Once you develop new healthy habits, each day will be more enjoyable. It will be difficult to start with although visible results such as energy boost, radiant skin, improving health, losing weight, becoming leaner and having a more positive attitude will convince you to keep going and maintain your well-being. Unfortunately, many of us still consider eating as just a way of getting rid of hunger or as a pleasurable experience. Hunger is the body’s way of communicating its needs. It certainly does not mean you should consume the most convenient and ready-processed product. If you stay motivated, soon enough you will stop craving unhealthy foods and will notice and feel amazing results. Just imagine all those compliments you will receive.

Some very useful tips that will help you to improve your diet:

Jesteś tym, co jesz Nikogo już nie dziwi, że zdrowe odżywianie jest istotne z wielu powodów. Zdrowie wymaga naszej uwagi, gdyż do pewnego stopnia mamy wpływ na jego jakość. Odpowiednie odżywianie, dobre geny, regularne uprawianie sportu i spokój ducha są

April 2014

PANGEA MAGAZINE

najlepszymi sposobami na pozbycie się chorób i utrzymywanie zdrowego trybu życia. Odnowa Nasze ciało ma zdolność do regenerowania się. Niektóre z Twoich organów przechodzą ciągłą

Paulina Wróblewska Zdjęcia: Małgorzata Wróblewska

przemianę. Jakość tego procesu zależy od sposobu, w jaki podejmujesz decyzje żywieniowe. Mając to na uwadze, czy nalałbyś najtańszego paliwa do baku swojego samochodu, wiedząc, że może zepsuć silnik? Ciało i duch wymagają uwagi. Możesz pozbyć się zmarszczek, wstrzykując Botox, ale czasami może być za późno na cofnięcie czasu po latach zaniedbania. Odpowiednie pożywienie jest paliwem dla ciała, które ma wpływ na jego jakość. Jeśli spożywasz organiczne, nieprzetworzone produkty i dbasz o siebie, Twój duch i ciało zyskają na tym na wiele sposobów (siła, wytrzymałość, elastycz-

>>


>>

ność, smuklejsze ciało, koncentracja, relaksacja i zdrowienie). Jeśli nie dbasz o dietę, spodziewaj się obniżonej jakości owych czynników. Złe zdrowie będzie miało negatywny wpływ na wszystkie aspekty Twojego życia. Pochłonie Twój czas, nie wspominając o finansach.

sobie wyobrazić. - Ufaj swoim zmysłom. Bardzo często sam wiesz, co jest dla ciebie dobre. Każdy dzień będzie przyjemniejszy, gdy wypracujesz odpowiednie nawyki żywieniowe. Początki mogą być trudne, jednakże widoczne efekty - przypływ energii, młodzieńcza skóra, polepszenie zdrowia, utrata wagi i pozytywne nastawienie przekonają Cię, by się nie poddawać i i nadal prowadzić zdrowy tryb życia.

Czy trudno jest być zdrowym? Jedną z korzyści konsumpcjonizmu jest możliwość dokonania wyboru, jaką mamy podczas robienia zakupów. W dzisiejszych czasach posiadanie nietolerancji pokarmowej czy alergii nie oznacza bycia na nudnej diecie. Wraz z rozwojem Internetu, dostęp do wiedzy i zakupy stały się łatwiejsze, niż dotychczas. Jednakże specjaliści są zaniepokojeni poziomem otyłości i innych poważnych chorób, powstałych na skutek nieodpowiednich nawyków żywieniowych. Przeprowadź prostą kalkulację podczas kupowania produktów spożywczych. Poniższe pytania pomogą Ci podjąć racjonalną decyzję podczas robienia zakupów. Czy dany produkt jest przetworzony?Jaką ilość tłuszczu zawiera? Zwróć uwagę na poziom cukru, soli, błonnika i wartości energetycznej na 100g.

Zacznij dzisiaj! Porady, które pomogą Ci ulepszyć dietę: - Unikaj przetworzonych produktów.

Niestety, wiele osób nadal postrzega jedzenie jedynie jako sposób na pozbycie się uczucia głodu, albo jako przyjemne doświadczenie. Głód to sygnał, jaki wysyła nam nasz organizm, by poinformować o swoich potrzebach. Uczucie głodu zdecydowanie jednak nie oznacza, że powinniśmy spożywać najłatwiejsze i przetworzone pożywienie.

- Zaopatrz się w orzechy, warzywa, owoce, hummus i inne odżywcze przekąski, jak np. suszone owoce. - Najważniejsze jest planowanie i organizacja. - Bądź dobry i wyrozumiały dla swojego ciała. Nie śpiesz się, nie poddawaj się przy niepowodzeniach! One są po to, aby udowodnić, że możesz osiągnąć więcej, niż jesteś w stanie

Jeśli pozostaniesz zmotywowany, bardzo szybko przestaniesz odczuwać ochotę na niezdrowe produkty, zauważysz i odczujesz wspaniałe rezultaty. Komplementom nie będzie końca.

Paulina Wróblewska Zdjęcia: Małgorzata Wróblewska

Reklama

April 2014

PANGEA MAGAZINE


The healing properties of Ayurveda Research confirms that ayurvedic treatments can be successful in dealing with those ailments which traditional medicine can’t help. You probably wonder what is so special in this medicine from India? If you want to know we suggest you to go for a massage...

regulated by three doshas, three bio energies. Good health is the result of harmonious cooperation between these doshas. Applying ayurvedic treatments - which aim to balance the energy, restore health and creativity through diet and rest - protects us from illness.

yurveda is a science concerning life and healing. It offers a wide range of treatments and lifestyle guidelines which aim to bring physical, psychical and spiritual balance. Its main goal is to clear our body and help us to use it to its maximum potential. In this regard, ayurveda is similar to yoga which is very often described as being similar to ayurveda! This holistic system of treatment comes from the ancient literature in Vedic, the oldest of Indian texts, and is based on a belief that cosmic awareness and five classical elements (panchamahabhutas) unite with each other to form all objects and organisms. All body functions are

Abhyanga, which in literal translation means anointment (that is massage of the body with herbal oil), is the most important treatment in ayurweda. Oils which are used in massages are known for their positive impact on the immune system. The rule is simple: the more stress either physical or psychical the more oil is needed for a massage. Regular massages stimulate the circulatory system, soothe the nervous system and strengthen muscles. They also support digestion, clear the blood and boost the amount of oxygen in cells. Due to this improved physical and psychical condition, abhyanga massage energises internal organs through the stimula-

A

Abhyanga that is anointment tion of vital points (marma) and channels (nadis) which are responsible for the functioning of organs. Cyclical massages gently remove toxins (ama) from body tissues (dhatus) to its channels (srota). If you would like to do something to give yourself a lift, maybe you should go for such a massage? You can undergo ayurvedic treatments in the parlour Dharani in Edinburgh. They are done by experienced masseuses and even a very stressed-out person is sure to feel physically and psychically relaxed after such a renewing ritual. For more information visit: www.dharani-ayurveda.co.uk

Cielesne funkcje regulują trój-dosze, czyli trzy bioenergie. Doskonałe zdrowie jest efektem harmonijnego współdziałania między doszami. Stosowanie ajurwedyjskich zabiegów chroni nas przed chorobami, a ich podstawą jest zrównoważenie energii i przywrócenie pełni potencjału zdrowia i twórczości poprzez odpowiednią dietę i odpoczynek.

Abhyanga, czyli namaszczenie

Uzdrawiająca moc Ajurwedy Badania potwierdzają, że ajurwedyjskie techniki z powodzeniem leczą dolegliwości tam, gdzie inne zabiegi zawodzą. Zastanawiacie się, co takiego proponuje ta niekonwencjonalna medycyna z Indii? Aby poznać odpowiedź, proponujemy wybrać się na masaż. jurweda to nauka o życiu i uzdrawianiu. Oferuje szeroki zakres zabiegów i recept na życie, które mają przynieść fizyczną, psychiczną i duchową równowagę. Jej głównym celem jest oczyszczenie ciała i doprowadzenie go do pełni naszych możliwości. W tym wymiarze ajurweda wspiera praktykę jogi, przez co często jest nazywana jej siostrzaną nauką. Ten holistyczny system leczenia sięga swymi korzeniami do starożytnych pism wedyjskich, czyli najstarszych tekstów Indii, i opiera się na przekonaniu, że kosmiczna świadomość i pięć podstawowych elementów (panchamahabhutas) łączą się, formując budowle fizycznej egzystencji.

A

April 2014

PANGEA MAGAZINE

Masaż całego ciała olejami ziołowymi Abhyanga (co w dosłownym tłumaczeniu znaczy „namaszczenie”, czyli wmasowanie oleju w ciało) jest jednym z najważniejszych zabiegów stosowanych w ajurwedzie. Masaże olejkami, znane ze swojego pozytywnego oddziaływania na system immunologiczny, opierają się na zasadzie – im więcej stresu (fizycznego lub psychicznego) doświadcza nasz organizm, tym więcej oleju potrzeba użyć do masowania. Regularne masaże pobudzają układ krążenia, koją system nerwowy i wzmacniają muskulaturę. Wspierają trawienie, oczyszczają krew i dotleniają komórki ciała, tym samym poprawiając samopoczucie fizyczne i psychiczne. Masaż Abhyanga pobudza organy wewnętrzne poprzez stymulację punktów witalnych na ciele, tzw. punktów marma, oraz kanałów energetycznych nadis, odpowiedzialnych za funkcjonowanie konkretnych organów. Cykliczne zabiegi delikatnie usuwają zanieczyszczenia ama z tkanek ciała dhatus do jego kanałów srota. Jeśli chcielibyście zrobić coś dla siebie, może warto zapisać się na taki masaż? Ajurwedyjskie zabiegi znajdziecie w salonie Dharani w Edynburgu. Wykonywane są przez doświadczoną masażystkę, zaś po zakończeniu odnawiającego rytuału nawet najbardziej zestresowana osoba poczuje się zrelaksowana i odprężona zarówno psychicznie, jak i fizycznie. Więcej informacji na: www.dharani-ayurveda.co.uk


Making tracks across our Romanian Mordor Romania... the Făgăra mountain range spreads over 100 km and it is the highest massif in the Southern Carpathians, the highest peaks reaching over 2500m. Crossing it takes about seven days, during which there are no towns or shops, so all our food and equipment have to be carried on our backs. he weight of the backpacks makes the pace of the hike slower, but we don’t give up. There are five of us: me (Jacek), Andrzej, Monika, Magda and Agata. The first days were going to be really difficult, so we decided to spend one day relaxing to build up our energy. We chose the River Sambata Valley with its beautifully located hikers’ shelter, the so-called “cabana”, the nicely-named Valea Sambatei which is 1401m above sea level. The descent seemed to be easy from the peak’s perspective, in reality it completely outstripped our expectations, and each of us had a slightly different vision of it. We even created a few expressions of our own to remind us of this occasion: “Almost like the descent to the cabana”, meaning that we are hiking to the point of exhaustion, and

T

then we will continue somehow, or – a little more meaningful – “This is like the descent into the cabana” – which means that we are going to keep going until the loss of pulse! But, to return to the time when we didn’t know what to expect. Carried by our enthusiasm, we started slowly going down the steep path, which, after a while, turned into rock stairs. Paradoxically, descending with backpacks is more tiring then the climb. Every single step with a load on your back is like a small fall and after a few hours you have the impression that your head has become a rattle! Our enthusiasm gradually became less and less, and to add to this we felt an immense tiredness. But the hope that the hikers’shelter was just around the corner kept us going. Agata is the first who cannot stand the pace. Her joints just don’t want to co-operate, she’s not able to carry her backpack, so I attach it to mine, and slowly, on bent legs, we continue the descent. I feel sweat flow into my eyes, it’s really hard. I haven’t felt so exhausted for a long time. In the meantime Andrzej’s face starts to change colour and we can see that he is making a great effort to combat his tiredness. Our two strongwomen, Magda and Monika, walk in silence, but they don’t know why. Perhaps something “clic-

ked” in their heads and they have a goal they won’t give up. For Monika, it’s probably chocolate, for Magda – a bath. After the first hour we stopped for a little rest, which could not be too long, because our muscles would get cold and warming them up again would cause even more tiredness. We continued our downward journey, completely shattered and a little dizzy. As we pass other hikers we ask them how far the shelter is. They shake their heads and answer that it is closed! In boxing, such a moment is called a knock-out. We’ve been delivered an unexpected left hook from fate, but we are determined to struggle on and we try not to believe that it could be true. Finally, we reach the cabana. It is open! We take off our backpacks, sit down and start to laugh loudly. We did it! We laugh even more when we try to stand up from the benches. I can’t straighten my legs, so I walk like a gorilla, Andrzej is holding on to the bench because his knees are bent almost to the ground, and the girls are in tears laughing, falling off the benches at our hilarious antics. Finally they get up and join us and we all, with bent legs and holding hands, are off to buy chocolate. Jacek Pańczuk

April 2014

PANGEA MAGAZINE


Rumunia. Pasmo gór Fogaraskich rozciąga się na przestrzeni 100 km i jest najwyższym masywem w Karpatach Południowych. Jego przejście zajmuje około 7 dni, podczas których nie schodzi się do miast, więc całą żywność i sprzęt niesiemy na plecach. iężar plecaków spowalnia tempo wędrówki, ale nie poddajemy się. Jest nas pięcioro: ja, Andrzej, Monika, Magda i Agata. Pierwsze dni były naprawdę trudne, więc postanawiamy jeden z nich przeznaczyć na regenerację. Wybraliśmy dolinę rzeki Sambata z pięknie usytuowanym schroniskiem, tzw. cabany o wdzięcznej nazwie Valea Sambatei (1401 m.n.p.m.). Zejście wyglądało na łatwe z perspektywy szczytów, w rzeczywistości jednak kompletnie przerosło nasze oczekiwania i każde z nas miało odrobinę inne o nim wyobrażenie. Ukuliśmy nawet z tej okazji kilka powiedzonek: „Prawie jak zejście do cabany”, co oznaczało, że idziemy do pierwszej krwi, a potem jakoś będzie, albo – nieco bardziej wymowne – „To jest jak zejście do cabany”, co znaczyło, że wędrujemy do zaniku tętna… Ale wróćmy do czasu, kiedy nie wiedzieliśmy, czego mamy się spodziewać. Niesieni entuzjazmem zaczęliśmy powoli schodzić stromą ścieżką, która po chwili przeobraziła się w skalne schody. Paradoksalnie wszystkie zejścia z plecakiem są bardziej męczące niż podejścia. Każdy krok z obciążeniem jest jak mały upadek i po kilku godzinach masz wrażenie, że z głowy zrobiła ci się grzechotka! Nasz zapał powoli zaczął słabnąć, do tego doszło potworne zmęczenie, ale nadzieja, że schronisko jest tuż za rogiem, nie pozwalała nam się zatrzymać. Gnamy w dół! Pierwsza tempa nie wytrzymuje Agata. Jej stawy skokowe odmawiają posłuszeństwa, nie jest w stanie nieść plecaka, więc przytraczam jej plecak do swojego i powoli, na ugiętych nogach, kontynuujemy zejście. Czuję, jak pot zalewa mi oczy, jest naprawdę cieżko. Już dawno nie dostałem takiego wycisku. W międzyczasie Andrzej zaczyna zmieniać kolory na twarzy i widać po nim, że podjął uczciwą walkę ze zmęczeniem. Nasze dwie strongmenki, Magda i Monika, idą w milczeniu, ale same nie wiedzą dlaczego. Chyba w ich głowach zaskoczył pewien trybik i już nie odpuszczą. Dla Moniki trybikiem jest czekolada, a dla Magdy – kąpiel. Po pierwszej godzinie łapiemy chwilę odpoczynku, która nie może być za długa, ponieważ ponowne rozgrzanie mięśni spowoduje jeszcze większe zmęczenie. Kontynuujemy wędrówkę. Schodzimy kompletnie wyczerpani, z lekkim szumem w głowie. Mijamy turystów, których pytamy, czy daleko jeszcze do schroniska. Kręcąc głową odpowiadają, że schronisko jest zamknięte. W bo-

C

Droga przez Mordor

April 2014

PANGEA MAGAZINE

ksie taki moment nazywa się „nokaut”. Dostaliśmy niespodziewany lewy sierpowy od losu, ale idziemy dalej i nie dopuszczamy do siebie myśli, że to może być prawda. W końcu dochodzimy do cabany. Jest otwarta! Ściągamy plecaki, siadamy i zaczynamy śmiać się wniebogłosy. Udało się! Jeszcze większy mamy ubaw, gdy wstajemy

z ławek. Ja nie mogę wyprostować nóg, więc chodzę jak pierwotni naczelni, Andrzej, wstając, przytrzymuje się ławki, bo jego kolana zginają się do samej ziemi, a dziewczyny, płacząc ze śmiechu, spadają z ławek. W końcu i one wstają. Dołaczają do nas i wszyscy na ugiętych nogach, trzymając się za ręce, idziemy kupić czekoladę.




Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.