Nowy wspaniały świat Aldous Huxley

Page 1


j:anowy_wspa_swiat 11-1-2013 p:2 c:1 black–text

2


j:anowy_wspa_swiat 11-1-2013 p:3 c:1 black–text

(KLASYKA) Aldous Huxley Nowy wspania³y œwiat

Warszawskie Wydawnictwo Literackie MUZA SA

3


j:anowy_wspa_swiat 11-1-2013 p:4 c:1 black–text

Tytu³ orygina³u: Brave New World Projekt ok³adki: Urszula P¹gowska – KreacjaPro dyrektor artystyczny – Andrzej P¹gowski Redakcja techniczna: Zbigniew Katafiasz Korekta: Katarzyna Szajowska

Ilustracja na ok³adce: The Red Roofs, or Corner of a Village, Winter, 1877 (oil on canvas) by Pissarro, Camille (1831–1903)  Musée d’Orsay, Paris, France / Lauros / Giraudon / The Bridgeman Art Library

 1932, 1946 by Aldous Huxley. All rights reserved  for the Polish edition by MUZA SA, Warszawa 1997, 2013  for the Polish translation by Bogdan Baran

ISBN 978-83-7758-027-1

Warszawskie Wydawnictwo Literackie MUZA SA Warszawa 2013

4


j:anowy_wspa_swiat 11-1-2013 p:5 c:1 black–text

Rozdzia³ pierwszy

P

rzysadzisty szary budynek o zaledwie trzydziestu czterech piêtrach. Nad g³ównym wejœciem napis: „Oœrodek Rozrodu i Warunkowania w Londynie Centralnym”, na tablicy zaœ wyryte has³o Republiki Œwiata: „Wspólnoœæ, Identycznoœæ, Stabilnoœæ”. Okna ogromnej sali na parterze wychodzi³y na pó³noc. Zimny (pomimo pe³ni lata za szybami, pomimo tropikalnego upa³u we wnêtrzu sali), ostry i przenikliwy blask zagl¹da³ w okna, chciwie poszukuj¹c jakiegoœ kszta³tu obleczonego w tkaninê, jakiejœ bladej gêsiej skórki akademika, lecz znajdowa³ tylko szk³o, nikiel i matowo lœni¹c¹ porcelanê laboratoryjn¹. Ch³ód natrafia³ na ch³ód. Okrycia robocze pracowników by³y bia³e, d³onie w gumowych rêkawiczkach trupio bladej barwy. Œwiat³o – lodowate, martwe, upiorne. Tylko z ¿ó³tych rurek mikroskopów czerpa³o ono nieco substancji bogatej i ¿ywej, k³ad¹c siê na polerowanych rurkach niczym smakowite p³aty mas³a u³o¿one rzêdami wzd³u¿ stanowisk roboczych. – A to – powiedzia³ dyrektor, otwieraj¹c drzwi – jest dzia³ zap³adniania. Gdy dyrektor „Rozrodu i Warunkowania” wkracza³ do sali, trzystu zap³adniaczy pochyla³o siê nad przyrz¹dami, 5


j:anowy_wspa_swiat 11-1-2013 p:6 c:1 black–text

wstrzymuj¹c dech i w pe³nym zaabsorbowania skupieniu z rzadka wydaj¹c bezwiedny gwizd lub pomruk. Grupa nowo przyby³ych studentów, bardzo m³odych, ró¿owiutkich ¿ó³todziobów, z pokor¹ drepta³a nerwowo za dyrektorem. Ka¿dy z nich trzyma³ kajet, w którym desperacko bazgra³, gdy tylko wielki cz³owiek raczy³ przemówiæ. Z pierwszej rêki. To by³ rzadki przywilej. Dyrektor „Rozrodu i Warunkowania” na Londyn Centralny zawsze dba³ o to, by osobiœcie oprowadzaæ swych nowych praktykantów po poszczególnych dzia³ach. – To tak ¿eby daæ ogólne pojêcie – wyjaœnia³ im. Bo aby rozumnie pracowaæ, jakieœ ogólne pojêcie rzecz jasna mieæ musz¹ – choæ mo¿liwie najmniejsze, jeœli maj¹ byæ dobrymi i szczêœliwymi cz³onkami spo³eczeñstwa. Wiedza o szczegó³ach bowiem, jak ka¿dy wie, przydaje cnót i szczêœliwoœci, wiedza ogólna zaœ to dla umys³u z³o konieczne. Nie filozofowie, lecz pracowite mrówki i zbieracze znaczków tworz¹ krêgos³up spo³eczny. – Jutro – zwyk³ dodawaæ, uœmiechaj¹c siê uprzejmie, acz z odrobin¹ surowoœci – zabierzecie siê do powa¿nej pracy. Nie bêdziecie mieæ czasu na rzeczy ogólne. Na razie jednak… Na razie obowi¹zywa³ przywilej. Z pierwszej rêki do kajetu. Ch³opcy smarowali jak szaleni. Wysoki, raczej chudy, wyprostowany dyrektor zmierza³ w g³¹b sali. Mia³ d³ug¹ doln¹ szczêkê, zêby nieco wystaj¹ce, ledwo zakryte, gdy nie mówi³, przez pe³ne, kunsztownie wygiête wargi. Stary, m³ody? Trzydzieœci? Piêædziesi¹t piêæ? Trudno by³o okreœliæ. Zreszt¹ nie mia³o to znaczenia; w ów czas nieustaj¹cej stabilnoœci, A.F. 632, nikomu nawet nie przysz³oby do g³owy pytaæ o wiek. – Wyjdê od punktu wyjœcia – powiedzia³ dyrektor RiW, a co bardziej gorliwi studenci utrwalili jego zamiar w kajetach: Wyjœæ od punktu wyjœcia. – To – machn¹³ rêk¹ – s¹ inkubatory. 6


j:anowy_wspa_swiat 11-1-2013 p:7 c:1 black–text

– A otwieraj¹c odosobnione drzwi, pokaza³ im szeregi pó³ek zape³nionych ponumerowanymi probówkami. – Tygodniowy zapas jaj. Trzymany – wyjaœni³ – w temperaturze krwi. Mêskie gamety – tu otworzy³ inne drzwi – musz¹ byæ przechowywane w temperaturze trzydziestu piêciu stopni, nie trzydziestu siedmiu. Temperatura krwi sterylizuje. Barany zamkniête w termogenie nie poczynaj¹ jagni¹t. Wsparty o inkubatory podawa³ studentom (a o³ówki gryzmoli³y z poœpiechem) krótki opis nowoczesnego procesu zap³adniania; najpierw powiedzia³, rzecz jasna, o jego chirurgicznym etapie wstêpnym: o „zabiegu, któremu poddajemy siê chêtnie dla dobra Spo³eczeñstwa, nie mówi¹c ju¿ o gratyfikacji w wysokoœci pó³rocznej pensji”. Nastêpnie omówi³ zwiêŸle technikê utrzymywania wyodrêbnionego jajnika przy ¿yciu i zapewnienia jego funkcjonowania. Potem przeszed³ do podania optymalnej temperatury, stopnia zasolenia, kleistoœci, wspomnia³ o naturze p³ynu, w którym przechowuje siê wyodrêbnione dojrza³e jaja; prowadz¹c swych podopiecznych do stanowisk roboczych, pokaza³ im, jak siê ów p³yn wydobywa z probówki; jak siê go kropla po kropli wprowadza na specjalnie ogrzane szkie³ka mikroskopowe; jak siê zawarte w nim jaja testuje co do odchyleñ, przelicza i przenosi do porowatego pojemnika; jak (tu zademonstrowa³ przebieg tej czynnoœci) pojemnik ów zostaje zanurzony w ciep³ym roztworze ze swobodnie p³ywaj¹cymi plemnikami – tu podkreœli³, ¿e najmniejsze stê¿enie mo¿e wynosiæ sto tysiêcy na centymetr szeœcienny; jak, po dziesiêciu minutach, zbiornik zostaje wyjêty z p³ynu, a jego zawartoœæ ponownie przebadana; jak w przypadku, gdy któreœ z jaj pozosta³o nie zap³odnione, zanurza siê je ponownie, a potem w razie potrzeby raz jeszcze; jak zap³odnione jaja wracaj¹ do inkubatorów, gdzie alfy i bety pozostaj¹ a¿ do 7


j:anowy_wspa_swiat 11-1-2013 p:8 c:1 black–text

zakoñczenia butlacji, gdy tymczasem gammy, delty i epsilony wydobywa siê po trzydziestu szeœciu godzinach i poddaje procesowi Bokanowskiego. – Procesowi Bokanowskiego – powtórzy³ dyrektor, a studenci podkreœlili w swych ma³ych kajetach. Jedno jajo, jeden embrion, jeden osobnik doros³y – proces normalny. Jednak¿e jajo zbokanowizowane bêdzie p¹czkowaæ, mno¿yæ siê, dzieliæ. Od oœmiu do dziewiêædziesiêciu szeœciu p¹czków, a ka¿dy p¹czek rozwinie siê w doskonale ukszta³towany embrion, ka¿dy embrion w pe³nego osobnika doros³ego. Tak i¿ w miejsce jednego cz³owieka bêdzie powstawa³o dziewiêædziesiêciu szeœciu. Postêp. – W zasadzie – podsumowa³ dyrektor RiW – bokanowizacja polega na ci¹gu ingerencji zatrzymuj¹cych rozwój. Stopujemy normalny rozrost i, paradoks, nieprawda¿, jajo reaguje p¹czkowaniem. Reaguje p¹czkowaniem. O³ówki pracowa³y zaciekle. Wskaza³ palcem. Spoczywaj¹cy na sun¹cej ¿ó³wim tempem taœmie pojemnik z probówkami znikn¹³ w du¿ym metalowym pudle; wynurza³ siê nastêpny. Maszyny cicho pomrukiwa³y. Przejœcie probówek trwa osiem minut, poinformowa³. Osiem minut twardych promieni Roentgena jajo wytrzymuje z najwy¿szym trudem. Niektóre gin¹; spoœród pozosta³ych te najmniej wra¿liwe dziel¹ siê na pó³; wiêkszoœæ daje po cztery p¹czki, niektóre osiem. Wszystkie wracaj¹ do inkubatorów, gdzie p¹czki zaczynaj¹ siê rozwijaæ; po dwóch dniach oziêbia siê je nagle i w ten sposób zatrzymuje ich rozwój. Dwa, cztery, osiem… p¹czki reaguj¹ dalszym p¹czkowaniem, po czym poddawane s¹ niemal ca³kowitemu zatruciu alkoholem; w efekcie pêczniej¹ dalej i po p¹czkowaniu – p¹czek z p¹czka p¹czka – mog¹ ju¿ rozwijaæ siê w spokoju, jako ¿e dalsze hamowanie w zasadzie prowadzi³oby ju¿ do ich uœmiercenia. W ci¹gu tego 8


j:anowy_wspa_swiat 11-1-2013 p:9 c:1 black–text

czasu pierwotne jajo mog³o zapocz¹tkowaæ od oœmiu do dziewiêædziesiêciu szeœciu embrionów – niezwyk³e, przyznacie, udoskonalenie natury. Identyczne bliŸniaki – ale nie jakieœ tam dwojaczki czy trojaczki dawnej epoki ¿yworodnoœci, kiedy to jaja dzieli³y siê akcydentalnie; obecnie mo¿emy mieæ bliŸni¹t ca³e tuziny. W obfitoœci. – W obfitoœci – powtórzy³ dyrektor i roz³o¿y³ ramiona, jakby rozdawa³ tê p³odnoœæ. – W obfitoœci. Jednak¿e któryœ ze studentów zada³ w swej g³upocie pytanie, w czym tu korzyœæ. – Mój drogi ch³opcze – dyrektor gwa³townie odwróci³ siê ku niemu. – Czy¿ ty nie dostrzegasz? Czy n i e d o s t r z e g a s z? – Uniós³ d³oñ; twarz mia³a uroczysty wyraz: – Proces Bokanowskiego to jeden z podstawowych czynników stabilnoœci spo³ecznej! Podstawowych czynników stabilnoœci spo³ecznej. Standaryzacja mê¿czyzn i kobiet; identyczne osobniki. Ca³a niewielka wytwórnia obsadzona personelem z jednego zbokanowizowanego jaja. – Dziewiêædziesi¹t szeœæ identycznych osób przy dziewiêædziesiêciu szeœciu identycznych maszynach! – G³os a¿ dr¿a³ radosnym uniesieniem. – Teraz panujemy nad sytuacj¹. Po raz pierwszy w dziejach. – Przytoczy³ has³o planetarne: „Wspólnoœæ, Identycznoœæ, Stabilnoœæ”. Naprawdê wielkie s³owa. – Gdybyœmy umieli bokanowizowaæ bez ograniczeñ, ca³y problem by³by rozwi¹zany. Rozwi¹zany przez standaryzowane gammy, identyczne delty, jednolite epsilony. Miliony jednakowych bliŸniaków. Zasada produkcji masowej wreszcie zastosowana w odniesieniu do biologii. – Niestety jednak – dyrektor potrz¹sn¹³ g³ow¹ – bokanowizowaæ bez ograniczeñ n i e m o ¿ e m y. 9


j:anowy_wspa_swiat 11-1-2013 p:10 c:1 black–text

Granic¹ wydaje siê dziewiêædziesi¹t szeœæ, wysok¹ œredni¹ siedemdziesi¹t dwa. Najlepsz¹ (niestety, niedoskona³¹) rzecz¹, jak¹ mo¿na by³o zrobiæ, to wytwarzaæ z danego jajnika i gamet danego samca mo¿liwie najwiêksze grupy bliŸniaków. A nawet i to by³o trudne. – W przyrodzie bowiem dwieœcie jaj dojrzewa przez lat trzydzieœci. Jednak¿e nas interesuje ustabilizowanie populacji ju¿ obecnie, tu i teraz. Z pary bliŸni¹t raz na æwieræ wieku ¿aden po¿ytek. Oczywiœcie, po¿ytek ¿aden. Jednak¿e technika Podsnapa niezmiernie przyspieszy³a proces dojrzewania. Zapewnia co najmniej piêædziesi¹t dojrza³ych jaj w ci¹gu dwu lat. Zap³adniaæ i bokanowizowaæ, innymi s³owy, mno¿yæ przez siedemdziesi¹t dwa, a bêdziemy otrzymywaæ œrednio prawie jedenaœcie tysiêcy braci i sióstr w stu piêædziesiêciu grupach bliŸni¹t, wszystkie w jednakowym, z dok³adnoœci¹ do dwóch lat, wieku. – W pewnych zaœ przypadkach mo¿emy sprawiæ, ¿e ten jajnik da nam ponad piêtnaœcie tysiêcy doros³ych osobników. Skin¹³ na jasnow³osego, rumianego m³odzieñca, który w³aœnie przechodzi³ w pobli¿u, i zawo³a³: – Panie Foster! Rumiany m³odzieniec zbli¿y³ siê. – Panie Foster, czy mo¿e nam pan podaæ rekord jajnika? – W naszym oœrodku szesnaœcie tysiêcy dwanaœcie – odrzek³ bez wahania pan Foster. Mówi³ bardzo szybko, mia³ ¿ywe b³êkitne oczy i najwyraŸniej znajdowa³ przyjemnoœæ w przytaczaniu cyfr. – Szesnaœcie tysiêcy dwanaœcie; w stu osiemdziesiêciu dziewiêciu grupach identyków. Ale rzecz jasna w oœrodkach tropikalnych – trajkota³ dalej – mieli wyniki o wiele lepsze. Singapur czêsto wytwarza³ ponad szesnaœcie i pó³ tysi¹ca, Mombasa zaœ dosz³a ostatnio do siedemnastu tysiêcy. No ale oni maj¹ pewne fory. Wystarczy zobaczyæ, jak murzyñski jajnik 10


j:anowy_wspa_swiat 11-1-2013 p:11 c:1 black–text

reaguje na œluz! To wprost zadziwiaj¹ce, jeœli siê przywyk³o do pracy z materia³em europejskim. Niemniej – doda³ ze œmiechem (choæ oczy lœni³y mu blaskiem walecznoœci i g³owê zadziera³ wyzywaj¹co) – niemniej jednak pobijemy ich, jeœli nam siê uda. Pracujê teraz nad wspania³ym jajnikiem delta-minus. Zaledwie osiemnastomiesiêczny. Ju¿ ponad dwanaœcie tysiêcy siedemset dzieci, wybutlowanych lub w embrionach. I wci¹¿ jest mocny. Jeszcze ich pobijemy. – Oto duch, jakiego lubiê! – wykrzykn¹³ dyrektor, klepi¹c pana Fostera po plecach. – Proszê z nami i niech pan pozwoli ch³opcom korzystaæ z pañskiej g³êbokiej wiedzy. Pan Foster uœmiechn¹³ siê skromnie. – Z przyjemnoœci¹. Ruszyli dalej. W dziale butlacji praca przebiega³a harmonijnie i w pe³nym porz¹dku. P³aty œwie¿ej œwiñskiej otrzewnej przygotowane do pokrojenia na czêœci stosownej wielkoœci nadje¿d¿a³y ma³ymi windami ze sk³adu narz¹dów w podziemiach. Wzzz, a potem klik! otwieraj¹ siê drzwiczki windy; wyœcie³acz musi tylko siêgn¹æ po p³at, wsun¹æ go, wyg³adziæ i zanim wyœcielona butla zd¹¿y odp³yn¹æ wzd³u¿ bezkresnej taœmy poza zasiêg jego rêki, wzzz, klik! i nastêpny p³at otrzewnej wyskakuje z otch³ani, czekaj¹c na wsuniêcie go w nastêpn¹ butlê, obecnie pierwsz¹ w tej powolnej nieskoñczonej procesji po taœmie. Obok wyœcie³aczy stoj¹ matrykulatorzy. Procesja posuwa siê; jaja, jedno po drugim, przenoszone s¹ z probówek do wiêkszych pojemników; wyœció³ka z otrzewnej zostaje zrêcznie naciêta, morula wpada, wlewa siê roztwór solny… i ju¿ butla sunie dalej, i ju¿ przychodzi kolej na etykietowanie. Dziedzicznoœæ, data zap³odnienia, przynale¿noœæ do grupy Bokanowskiego – wszystkie te dane przenoszone s¹ z probówek na butlê. Ju¿ nie anonimowa, lecz opatrzona nazwami, zidentyfikowana procesja 11


j:anowy_wspa_swiat 11-1-2013 p:12 c:1 black–text

sunie powoli przed siebie; przed siebie przez otwór w œcianie; powoli przed siebie do dzia³u przeznaczenia spo³ecznego. – Osiemdziesi¹t osiem metrów szeœciennych formularzy kartoteki – oœwiadczy³ z luboœci¹ pan Foster, gdy wchodzili do pomieszczenia. – Zawieraj¹cych w s z e l k i e potrzebne informacje – doda³ dyrektor. – Aktualizowane co rano. – Na ich podstawie dokonuje siê obliczeñ. – Tyle a tyle osobników, o takich a takich w³asnoœciach – stwierdzi³ pan Foster. – Takim a takim rozk³adzie iloœciowym. – Optimum wybutlacji na dowolny moment. – Szybka kompensacja nieprzewidzianych ubytków. – Szybka – powtórzy³ pan Foster. – Gdyby panowie wiedzieli, ile¿ nadgodzin musia³em wprowadziæ po ostatnim trzêsieniu ziemi w Japonii! – œmia³ siê dobrodusznie i kiwa³ g³ow¹. – Przeznaczeniowcy œl¹ swoje liczby zap³adniaczom. – Którzy dostarczaj¹ im embrionów, jakich tamci sobie ¿ycz¹. – A butle docieraj¹ tutaj i okreœla siê szczegó³owo ich przeznaczenie. – Po czym wysy³a siê na dó³ do sk³adu embrionów. – Dok¹d w³aœnie pójdziemy. I otwar³szy drzwi, pan Foster poprowadzi³ grupê po schodach w dó³ do piwnic. ¯ar by³ ci¹gle tropikalny. Zstêpowali w gêstniej¹cy pó³mrok. Dwoje drzwi i dwukrotnie zakrêcaj¹cy korytarz chroni³y piwnicê przed przenikaniem œwiat³a dziennego. – Embriony s¹ jak klisza fotograficzna – z ³obuzerskim uœmiechem ¿artowa³ pan Foster, otwieraj¹c drugie drzwi. – Znosz¹ tylko œwiat³o czerwone. Rzeczywiœcie, duszny mrok, w który teraz weszli za Fosterem studenci, rozœwietlony by³ purpurowo, niczym ciemnoœæ 12


j:anowy_wspa_swiat 11-1-2013 p:13 c:1 black–text

pod zamkniêtymi powiekami w letnie popo³udnie. Obwis³e pó³ki, jedna nad drug¹, pe³ne butli, lœni³y niezliczonymi rubinami, a wœród rubinów przesuwa³y siê rozmyte czerwone widma mê¿czyzn i kobiet o purpurowych oczach i wszelkich objawach tocznia na twarzach. Brzêk i klekot urz¹dzeñ lekko porusza³ powietrze. – Mo¿e poda im pan parê liczb, panie Foster – rzek³ dyrektor, zmêczony ju¿ mówieniem. Pana Fostera nic nie mog³o uradowaæ bardziej ni¿ podanie paru liczb. Dwieœcie dwadzieœcia metrów d³ugoœci, dwieœcie szerokoœci, dziesiêæ wysokoœci. Wskaza³ d³oni¹ ku górze. Jak pij¹ce kury studenci wznieœli oczy ku odleg³emu sklepieniu. Trzy rzêdy pó³ek: parter, galeria pierwsza, galeria druga. Stalow¹ pajêczynê spiêtrzonych jedna nad drug¹ galerii we wszystkich kierunkach poch³ania³ mrok. Obok trzy czerwone widma pracowicie zdejmowa³y s³oje z ruchomych schodów. Schodów z dzia³u przeznaczenia spo³ecznego. Dan¹ butlê mo¿na by³o u³o¿yæ na jednej z piêtnastu pó³ek, ka¿da zaœ z pó³ek by³a przenoœnikiem, który porusza³ siê z niezauwa¿aln¹ prêdkoœci¹ trzydziestu trzech i jednej trzeciej centymetra na godzinê. Dwieœcie szeœædziesi¹t siedem dni ruchu przy prêdkoœci oœmiu metrów na dobê. Ogó³em dwa tysi¹ce sto trzydzieœci szeœæ metrów. Jedno okr¹¿enie piwnicy na poziomie parteru, jedno na galerii pierwszej, po³owa na drugiej, a¿ wreszcie rankiem dnia dwieœcie szeœædziesi¹tego siódmego œwiat³o dzienne w dziale wybutlacji. Tak zwane istnienie niezale¿ne. – Jednak¿e w ci¹gu tego czasu – zakoñczy³ pan Foster – wiele dla nich czynimy. Och, ogromnie du¿o. – Jego œmiech by³ triumfuj¹cym œmiechem tego, który w i e. – Oto duch, jakiego lubiê! – jeszcze raz oznajmi³ dyrektor. – ObejdŸmy to wko³o. Niech pan mówi im wszystko, panie Foster. 13


j:anowy_wspa_swiat 11-1-2013 p:14 c:1 black–text

Pan Foster rzetelnie wszystko im mówi³. Mówi³ im o rozwoju embriona w jego ³o¿ysku z otrzewnej. Nak³oni³ ich do skosztowania wzbogaconego surogatu krwi, którym embrion jest karmiony. Wyjaœni³, dlaczego musi siê go stymulowaæ placentyn¹ i tyroksyn¹. Mówi³ o wyci¹gu z corpus luteum. Pokaza³ strzykawki, które rozstawione co dwanaœcie metrów, od zera do 2040, robi³y embrionowi automatyczne zastrzyki. Mówi³ o owych stopniowo wzrastaj¹cych dawkach œluzu, jakie stosowano na ostatnich dziewiêædziesiêciu szeœciu metrach trasy. Opisa³ sztuczny krwiobieg macierzyñski umieszczany na ka¿dej butli na sto dwunastym piêtrze; pokaza³ im zbiornik z surogatem krwi, pompê odœrodkow¹, która powodowa³a sta³e zraszanie ³o¿yska p³ynem i przeprowadza³a ów p³yn przez sztuczne p³uco i filtr wydzielin. Wspomnia³ o k³opotliwej sk³onnoœci embrionu do anemii i o sporych dawkach niezbêdnego w tej sytuacji wyci¹gu ze œwiñskiego ¿o³¹dka i z w¹troby p³odu Ÿrebiêcia. Zademonstrowa³ im prosty przyrz¹d, za pomoc¹ którego podczas ostatnich dwóch spoœród ka¿dych oœmiu metrów ruchu wszystkie embriony s¹ równoczeœnie potrz¹sane, aby oswoiæ je z ruchem. Wskaza³ na powa¿ny charakter tak zwanego „szoku powybutlacyjnego” i wyliczy³ œrodki podejmowane dla zmniejszenia – poprzez odpowiedni trening zabutlowanego embriona – tego niebezpiecznego wstrz¹su. Powiedzia³ im o testach na p³eæ przeprowadzanych w okolicy dwusetnego metra. Wyjaœni³ system etykietowania: „T” dla osobników mêskich, kó³ko dla ¿eñskich, dla bezp³odnych zaœ znak zapytania, czarny na bia³ym tle. – Bowiem w wiêkszoœci przypadków – mówi³ pan Foster – p³odnoœæ stanowi rzecz jasna tylko k³opot. Jeden na tysi¹c dwieœcie p³odny jajnik w zupe³noœci do naszych celów wystarczy. Jednak¿e chcemy mieæ mo¿liwoœæ szybkiego wybo14


j:anowy_wspa_swiat 11-1-2013 p:15 c:1 black–text

ru. No i rzecz jasna trzeba zawsze dysponowaæ wielkim marginesem bezpieczeñstwa. Dlatego a¿ trzydziestu procentom ¿eñskich embrionów pozwalamy na normalny rozwój. Inne przez resztê kursu co dwadzieœcia cztery metry otrzymuj¹ dawkê mêskiego hormonu p³ciowego. Wynik: zostaj¹ wybutlowane jako bezp³odne, co do budowy zupe³nie normalne („poza – musia³ przyznaæ – tym, ¿e rzadko, ale naprawdê rzadko, wyrastaj¹ im brody”), lecz bezp³odne. Absolutnie bezp³odne. Co wyprowadza nas wreszcie – kontynuowa³ pan Foster – z dziedziny niewolniczego jedynie naœladowania natury i wiedzie ku znacznie bardziej zajmuj¹cemu œwiatu ludzkiej wynalazczoœci. Zatar³ rêce. Oni rzecz jasna nie zadowalaj¹ siê zwyk³¹ prac¹ nad rozwojem embrionów: byle krowa to umie. – My ponadto przeznaczamy i warunkujemy. Nasze niemowlêta wybutlowujemy w postaci uspo³ecznionych istot ludzkich, w postaci alf lub epsilonów, w postaci przysz³ych krawców lub… – Chcia³ powiedzieæ: „przysz³ych zarz¹dców œwiata”, ale powstrzyma³ siê i rzek³: – przysz³ych dyrektorów oœrodków rozrodu. Dyrektor RiW uœmiechem podziêkowa³ za komplement. Przebywali trzysta dwudziesty metr na jedenastej pó³ce. M³ody mechanik, beta-minus, ze œrubokrêtem i kluczem francuskim pracowa³ nad pomp¹ surogatu krwi przy jednej z przesuwaj¹cych siê butli. Gdy mechanik dokrêca³ mutrê, bzyczenie elektrycznego motoru stawa³o siê o u³amek tonu ni¿sze. Ni¿sze, coraz ni¿sze… Ostatni obrót, rzut oka na licznik obrotów i gotowe. Przeszed³ dwa kroki w dó³ taœmy i rozpocz¹³ tê sam¹ czynnoœæ przy nastêpnej pompie. – Zmniejszanie liczby obrotów na minutê – wyjaœnia³ pan Foster. – Surogat kr¹¿y wolniej, przep³ywa zatem przez p³uca w wiêkszych odstêpach czasu, dostarczaj¹c embrionowi 15


j:anowy_wspa_swiat 11-1-2013 p:16 c:1 black–text

mniej tlenu. Nie ma to jak niedobór tlenu, to najlepiej utrzymuje embrion poni¿ej poziomu. – Znowu zatar³ rêce. – Ale dlaczego chce pan utrzymywaæ embrion poni¿ej poziomu? – zapyta³ ze szczer¹ naiwnoœci¹ jakiœ student. – Osio³! – zawo³a³ dyrektor, przerywaj¹c d³ug¹ chwilê milczenia. – Czy nie przysz³o ci do g³owy, ¿e embrion epsilona, jeœli ma epsilonow¹ dziedzicznoœæ, musi mieæ warunki epsilonowe? Najwidoczniej nie przysz³o mu do g³owy. Zmiesza³ siê. – Im ni¿sza kasta – powiedzia³ pan Foster – tym mniej tlenu. Pierwszym naruszonym narz¹dem jest zawsze mózg. Potem szkielet. Przy siedemdziesiêciu procentach normalnej dawki tlenu uzyskujemy kar³y. Przy mniej ni¿ siedemdziesiêciu bezokie potworki. – Z których nie ma ¿adnego po¿ytku – podsumowa³ pan Foster. – Gdyby natomiast (tu jego g³os siê roznamiêtni³ i zarazem nabra³ konfidencjonalnych tonów) uda³o siê odkryæ metodê skracania okresu dojrzewania, có¿ by to by³ za sukces, jakie dobrodziejstwo dla Spo³eczeñstwa! – Rozwa¿my na przyk³ad konia. Rozwa¿yli. Dojrzewa przez szeœæ lat; s³oñ przez dziesiêæ. Natomiast cz³owiek po trzynastu latach ¿ycia nie jest nawet dojrza³y p³ciowo, zakoñczenie dojrzewania nastêpuje dopiero w wieku lat dwudziestu. St¹d rzecz jasna ów owoc opóŸnionego rozwoju, ludzki rozum. – Jednak¿e u epsilonów – nader trafnie zauwa¿y³ pan Foster – nie potrzeba nam ludzkiego rozumu. Nie potrzeba i nie uzyskuje siê go. Ale mimo i¿ umys³ epsilona osi¹ga dojrza³oœæ w wieku lat dziesiêciu, cia³o epsilona pozostaje niezdolne do pracy a¿ do osiemnastego roku ¿ycia. D³ugi okres zbêdnej i zmarnowanej niedojrza³oœci. Gdyby mo¿na by³o przyspieszyæ rozwój fizyczny do rzêdu szybkoœci 16


j:anowy_wspa_swiat 11-1-2013 p:17 c:1 black–text

dojrzewania, powiedzmy, krowy, jaka¿ ogromna oszczêdnoœæ dla Spo³eczeñstwa! – Ogromna! – mamrotali s³uchacze. Entuzjazm pana Fostera by³ zaraŸliwy. Przeszed³ do kwestii doœæ technicznych; mówi³ o odchyleniach w zakresie wspó³pracy gruczo³ów dokrewnych, co powoduje u mê¿czyzn opóŸniony wzrost; uwa¿a³, ¿e powoduje to mutacja embrionalna. Czy mo¿na usun¹æ jej skutki? Czy za pomoc¹ stosownej metody mo¿na dany embrion epsilona przekszta³ciæ do postaci normalnej jak u psów i krów? Oto problem. W ¿adnym razie jeszcze nierozwi¹zany. W Mombasie Pilkington wytworzy³ osobniki dojrza³e seksualnie w wieku lat czterech i osi¹gaj¹ce pe³n¹ dojrza³oœæ w wieku lat szeœciu i pó³. Triumf nauki. Jednak¿e spo³ecznie bezu¿yteczny. Szeœcioletni mê¿czyŸni i kobiety byli zbyt g³upi nawet do wykonywania pracy epsilona. A proces przebiega³ na zasadzie „wszystko albo nic”, albo niczego nie mo¿na by³o zmieniæ, albo ulega³o zmianie wszystko. Ci¹gle usi³owano znaleŸæ optymalny kompromis miêdzy doros³ymi dwudziestolatkami a doros³ymi szeœciolatkami. Jak dot¹d bezskutecznie. Pan Foster westchn¹³ i pokiwa³ g³ow¹. Wêdrówka przez purpurowy pó³mrok zawiod³a ich w okolice sto siedemdziesi¹tego metra na pó³ce dziewi¹tej. Pocz¹wszy od tego miejsca, pó³ka dziewi¹ta by³a obudowana, butle zaœ resztê swej podró¿y odbywa³y w czymœ na kszta³t tunelu, urywaj¹cego siê miejscami na przestrzeni dwóch lub trzech metrów. – Warunkowanie termiczne – powiedzia³ pan Foster. Tunele gor¹ce wystêpowa³y na przemian z ch³odnymi. Ch³ód zestawiano z bodŸcami przykrymi, mianowicie w postaci twardych promieni Roentgena. Do czasu wybutlowania embriony nabêd¹ lêku przed ch³odem. Przeznacza siê je do tropików, do pracy w charakterze górników, w³ókniarzy 17


j:anowy_wspa_swiat 11-1-2013 p:18 c:1 black–text

sztucznego jedwabiu i hutników. PóŸniej ich umys³y zostan¹ ukszta³towane tak, by potwierdza³y os¹dy cia³. – Warunkujemy ich co do wytrzyma³oœci na upa³ – zakoñczy³ pan Foster. – Nasi koledzy z górnych piêter naucz¹ ich go lubiæ. – A to – wtr¹ci³ dyrektor sentencjonalnie – to jest ca³a tajemnica szczêœcia i cnoty. Lubiæ to, co siê m u s i robiæ. Wszelkie warunkowanie zmierza do jednej rzeczy: do sprawienia, by ludzie polubili swe nieuniknione przeznaczenie spo³eczne. W nieobudowanej czêœci tunelu pielêgniarka ostro¿nie bada³a za pomoc¹ d³ugiej delikatnej strzykawki galaretowat¹ zawartoœæ przesuwaj¹cej siê butli. Studenci i ich przewodnicy przez chwilê patrzyli na pielêgniarkê w milczeniu. – Lenino – powiedzia³ pan Foster, gdy ta wyjê³a wreszcie strzykawkê i wyprostowa³a siê. Dziewczyna odwróci³a siê szybko. Widaæ by³o od razu, ¿e pomimo tocznia i purpurowych oczu jest niezwykle urodziwa. – Henryk! – Jej uœmiech b³ysn¹³ ku niemu czerwono rzêdem koralowych zêbów. – Urocza, urocza – mrukn¹³ dyrektor i daj¹c jej dwa lub trzy pieszczotliwe klapsy, otrzyma³ w zamian pe³en szacunku uœmiech. – Co im aplikujesz? – zapyta³ pan Foster, przybieraj¹c ton bardzo fachowy. – Och, zwyk³¹ dawkê tyfusu i œpi¹czki. – Pracownicy tropikalni s¹ uodporniani, pocz¹wszy od sto piêædziesi¹tego metra – wyjaœni³ studentom pan Foster. – Embriony zachowuj¹ jeszcze skrzela. Chronimy rybê przed przysz³ymi chorobami cz³owieka. – Potem, zwróciwszy siê znów do Leniny, powiedzia³: – Jak zwykle, za dziesiêæ pi¹ta na dachu. – Urocza – rzek³ raz jeszcze dyrektor i dawszy jej po¿egnalnego klapsa, oddali³ siê za reszt¹ osób. 18


j:anowy_wspa_swiat 11-1-2013 p:19 c:1 black–text

Na pó³ce dziesi¹tej rzêdy przysz³ych chemików æwiczono na tolerancjê o³owiu, sody kaustycznej, smo³y i chloru. Pierwszy z grupy dwustu piêædziesiêciu embrionów, w przysz³oœci in¿ynierów statków kosmicznych, przesuwa³ siê w³aœnie obok znaku tysi¹c setnego metra na pó³ce trzeciej. Specjalne urz¹dzenie nadawa³o zbiornikom sta³y ruch obrotowy. – To aby udoskonaliæ ich zmys³ równowagi – wyjaœni³ pan Foster. – Dokonywanie napraw w przestrzeni na zewn¹trz statku jest zajêciem doœæ trudnym. Gdy znajduj¹ siê w normalnej pozycji, spowalniamy im kr¹¿enie, tak i¿ niemal gin¹ z g³odu tlenowego, gdy zaœ s¹ w pozycji „do góry nogami”, zdwajamy przep³yw surogatu. Ucz¹ siê wiêc kojarzyæ tê pozycjê z uczuciem komfortu; i rzeczywiœcie, s¹ naprawdê szczêœliwi tylko wtedy, gdy stoj¹ na g³owach. – A teraz – ci¹gn¹³ pan Foster – chcia³bym wam pokazaæ pewne nader interesuj¹ce warunkowanie intelektualistów alfa-plus. Mamy du¿¹ ich grupê na pó³ce pi¹tej. Galeria pierwsza – krzykn¹³ do dwóch ch³opców, którzy zaczêli schodziæ w stronê parteru. – S¹ w okolicy dziewiêæsetnego metra – wyjaœni³. – Nie sposób przeprowadzaæ skutecznego warunkowania intelektualnego, dopóki p³ód nie straci ogona. Pozwólcie za mn¹. Tu jednak dyrektor spojrza³ na zegarek. – Za dziesiêæ trzecia – powiedzia³. – Obawiam siê, ¿e nie mamy ju¿ czasu na embriony intelektualistów. Musimy zd¹¿yæ na górê do ¿³obka przed zakoñczeniem ciszy popo³udniowej. Pan Foster by³ rozczarowany. – Tylko rzut oka na dzia³ wybutlacji – prosi³. – No dobrze. – Dyrektor uœmiechn¹³ siê wyrozumiale. – Tylko rzut oka.

19



Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.