Bezbarwny Tsukuru Tazaki i lata jego pielgrzymstwa Haruki Murakami

Page 1


2


Haruki Murakami Bezbarwny Tsukuru Tazaki i lata jego pielgrzymstwa

Bezbarwny Tsukuru Tazaki i lata jego pielgrzymstwa

3


TytuÂł oryginaÂłu japoĂąskiego:

Shikisai o motanai Tazaki Tsukuru to, kare no junrei no toshi Projekt serii: Agnieszka Spyrka Projekt okÂładki: Anna Pol Redaktor prowadzšcy: MaÂłgorzata Burakiewicz Redakcja techniczna: Zbigniew Katafiasz Korekta: Maria Ĺ’leszyĂąska

Zdjêcie na ok³adce  Michael Kloth/Corbis/Fotochannels

 Haruki Murakami 2013. All rights reserved  for the Polish edition by MUZA SA, Warszawa 2013  for the Polish translation by Anna Zieliùska-Elliott

ISBN 978-83-7758-555-9 (oprawa broszurowa) ISBN 978-83-7758-549-8 (oprawa twarda)

Warszawskie Wydawnictwo Literackie MUZA SA Warszawa 2013

4


1

Od lipca do stycznia drugiego roku studiów Tsukuru Tazaki myœla³ wy³¹cznie o œmierci. W tym czasie obchodzi³ dwudzieste urodziny, ale ta data – zwykle wa¿na dla m³odego cz³owieka – nie mia³a dla niego wiêkszego znaczenia*. Rozstanie z ¿yciem wydawa³o mu siê w tamtych dniach czymœ wyj¹tkowo naturalnym i sensownym. Sam do dziœ nie wiedzia³, dlaczego nie zrobi³ wówczas tego ostatniego kroku, bo przecie¿ przekroczenie progu dziel¹cego ¿ycie od œmierci wydawa³o mu siê wtedy prostsze ni¿ wypicie surowego jajka. Byæ mo¿e nie pope³ni³ samobójstwa, poniewa¿ myœli o œmierci by³y zbyt czyste, zbyt intensywne, a poza tym nie przeradza³y siê w konkretne rozwa¿ania na temat mo¿liwych sposobów odebrania sobie ¿ycia. Konkrety by³y wówczas kwesti¹ raczej drugorzêdn¹. Gdyby dostrzeg³ w pobli¿u drzwi wiod¹ce ku nicoœci, pewnie bez wahania by je otworzy³. Zrobi³by to bez namys³u, jakby wykonywa³ codzienn¹ *

Dwudzieste urodziny to w Japonii tradycyjny próg doros³oœci (wszystkie przypisy pochodz¹ od t³umaczki).

5


czynnoœæ, na któr¹ akurat przysz³a kolej. Ale na szczêœcie czy nieszczêœcie nie potrafi³ takich drzwi odnaleŸæ.

Mo¿e powinienem by³ wtedy umrzeæ, myœla³ czêsto Tsukuru. Wtedy otaczaj¹cy mnie œwiat by nie istnia³, a to, co uwa¿ane jest za rzeczywistoœæ, przesta³oby ni¹ byæ. To doœæ atrakcyjna mo¿liwoœæ. Ten œwiat nie istnia³by dla mnie z tej samej przyczyny, z której ja sam nie istnia³bym dla niego. Ale jednoczeœnie Tsukuru nie do koñca rozumia³, dlaczego musia³ wtedy a¿ tak bardzo zbli¿yæ siê do œmierci. Nawet bior¹c pod uwagê, ¿e zaistnia³ konkretny powód, dlaczego to d¹¿enie by³o a¿ tak silne, dlaczego poch³ania³o go prawie przez pó³ roku? By³ poch³oniêty… tak, to doprawdy trafne okreœlenie. Jak ten cz³owiek z Biblii, który przetrwa³ w brzuchu ogromnego wieloryba, Tsukuru wpad³ do ¿o³¹dka œmierci i w ciemnym bezruchu tej jaskini spêdza³ pozbawione dat dni. ¯y³ w tym czasie jak somnambulik albo jak zmar³y, który jeszcze siê nie zorientowa³, ¿e nie ¿yje. Gdy wschodzi³o s³oñce, budzi³ siê, my³ zêby, ubiera³ siê w cokolwiek, wsiada³ do poci¹gu, jecha³ na uczelniê, szed³ na wyk³ady i robi³ notatki. Jak przechodzieñ targany wichur¹ chwyta siê desperacko latarni, on chwyta³ siê rozk³adu zajêæ, jedynej konkretnej rzeczy, któr¹ mia³ w zasiêgu rêki. Odzywa³ siê, tylko gdy mia³ do kogoœ sprawê, a po powrocie do mieszkania siada³ oparty o œcianê i rozmyœla³ o œmierci albo o niedostatkach ¿ycia. Mia³ przed sob¹ szeroko otwart¹

6


paszczê czarnej otch³ani prowadz¹cej a¿ do j¹dra Ziemi. Widzia³ w niej jedynie wiruj¹c¹ nicoœæ zmieniaj¹c¹ siê w stwardnia³e chmury, s³ysza³ tylko g³êbok¹ ciszê, która naciska³a na jego bêbenki. Kiedy nie myœla³ o œmierci, nie myœla³ o niczym innym. Wcale nie by³o trudno o niczym nie myœleæ. Nie czyta³ gazet, nie s³ucha³ muzyki, nie czu³ nawet po¿¹dania p³ciowego. To, co siê rozgrywa³o na œwiecie, nie mia³o dla niego ¿adnego znaczenia. Kiedy czu³ siê zmêczony siedzeniem w mieszkaniu, wychodzi³ i spacerowa³ bez celu po okolicy. Albo szed³ na dworzec, siada³ na ³awce i w nieskoñczonoœæ przygl¹da³ siê przyje¿d¿aj¹cym i odje¿d¿aj¹cym poci¹gom. Codziennie rano bra³ prysznic, starannie my³ w³osy, dwa razy w tygodniu robi³ pranie. Czystoœæ by³a w³aœnie jedn¹ z tych latarñ i jej siê uchwyci³. Pranie, k¹piele i mycie zêbów. Prawie nie zwraca³ uwagi na jedzenie. Kupowa³ obiad w uczelnianej sto³ówce, a potem nie myœla³ ju¿ o porz¹dnym posi³ku. Gdy czu³ g³ód, chrupa³ kupione w pobliskim supermarkecie jab³ka czy warzywa. Albo jad³ nieopieczony chleb tostowy i popija³ mlekiem prosto z kartonu. Gdy przychodzi³ czas spoczynku, wypija³ szklaneczkê whisky, zupe³nie jak lekarstwo. Na szczêœcie mia³ s³ab¹ g³owê, wiêc nawet ma³a iloœæ whisky ³atwo przenosi³a go do œwiata snu. Nic mu siê wówczas nie œni³o, a nawet jeœli jakiœ sen siê zaczyna³, to i tak od razu zeœlizgiwa³ siê w nicoœæ po g³adkiej powierzchni równi pochy³ej jego œwiadomoœci, gdzie nie mia³ siê czego uchwyciæ.

7


Tsukuru Tazaki wiedzia³, dlaczego œmieræ tak silnie go wówczas poci¹ga³a. Pewnego dnia czworo starych przyjació³ oznajmi³o, ¿e nie chc¹ go wiêcej widzieæ ani mieæ z nim nic wspólnego. Oœwiadczenie to by³o zdecydowane, ostateczne i nieoczekiwane. Nie wyjaœniono mu nawet, co by³o przyczyn¹ tego nader nieprzyjemnego komunikatu. On nie zapyta³. PrzyjaŸni³ siê z t¹ czwórk¹ od czasów liceum, lecz sam wyjecha³ ju¿ z rodzinnego miasta i studiowa³ w Tokio. Dlatego wykluczenie z grupy nie mia³o negatywnego wp³ywu na jego codzienne ¿ycie. Nie by³o obawy, ¿e spotka kogoœ z nich przypadkowo na ulicy i poczuje siê niezrêcznie. Logicznie bior¹c, dziêki temu powinno mu byæ ³atwiej. Jednak w³aœnie przez to oddalenie ból jeszcze siê wzmóg³, sta³ siê bardziej dotkliwy. Odrzucenie i samotnoœæ przerodzi³y siê w kilkusetkilometrowy kabel skrêcany i napinany przez olbrzymi ko³owrót. I po tym naprê¿onym do ostatecznoœci przewodzie wysy³ana by³a o ka¿dej porze dnia i nocy ta niezrozumia³a wiadomoœæ. Jej dŸwiêk dociera³, rw¹c siê i zmieniaj¹c natê¿enie jak wicher œwiszcz¹cy miêdzy drzewami.

Ca³a pi¹tka chodzi³a do tej samej klasy pañstwowego liceum na przedmieœciach Nagoi. Trzech ch³opców i dwie dziewczyny. ZaprzyjaŸnili siê latem w pierwszej klasie* przy okazji wykonywania pracy spo³ecznej i choæ w nastêpnym *

8

W Japonii rok szkolny zaczyna siê w kwietniu.


roku nie byli ju¿ w tej samej klasie, pozostali z¿yt¹ grup¹ przyjació³. Tê pracê spo³eczn¹ podjêli w ramach przedmiotu „nauka o spo³eczeñstwie”. Nawet gdy up³yn¹³ wymagany termin, oni pracowali dalej z w³asnej inicjatywy. Spotykali siê podczas tej pracy, ale tak¿e w wolne dni, chodzili na piesze wycieczki, grali w tenisa, jeŸdzili pop³ywaæ na pó³wysep Chita, czasem zbierali siê u kogoœ w domu i razem kuli do klasówek. Albo (i tak siê najczêœciej zdarza³o) nie wybierali siê w ¿adne konkretne miejsce, ale po prostu siê gdzieœ spotykali i w pi¹tkê w nieskoñczonoœæ gadali. Nie prowadzili rozmów na ¿adne okreœlone z góry tematy, lecz nigdy im ich nie brakowa³o. Spotkali siê przypadkiem. Nauczyciel da³ im kilka prac spo³ecznych do wyboru. Jedn¹ z nich by³o pomaganie uczniom nieradz¹cym sobie w zwyk³ej szkole podstawowej (wiêkszoœæ stanowi³y dzieci cierpi¹ce na fobiê szkoln¹). Specjaln¹ œwietlicê dla takich dzieci prowadzi³ Koœció³ katolicki. Spoœród trzydziestu piêciu osób w klasie tylko ich pi¹tka wybra³a tê pracê. Przez trzy dni uczestniczyli w koloniach zorganizowanych na przedmieœciach Nagoi i bardzo zaprzyjaŸnili siê z dzieæmi. W wolnych chwilach, w przerwach od zajêæ kolonijnych, prowadzili miêdzy sob¹ szczere rozmowy, a¿ nawzajem poznali trochê swoje pogl¹dy i charaktery. Mówili o nadziejach na przysz³oœæ, zwierzali siê z problemów. A kiedy kolonie dobieg³y koñca, wszyscy czuli, ¿e „znaleŸli siê na w³aœciwym miejscu we w³aœciwym towarzystwie”. Ka¿de z nich wiedzia³o, ¿e potrzebuje pozosta³ej czwórki

9


i ¿e grupa tak¿e go potrzebuje – mieli wra¿enie, ¿e zapanowa³a miêdzy nimi szczególna harmonia. Przypomina³a p r z y p a d k o w o uzyskan¹ fortunn¹ chemiczn¹ syntezê. Nie uda³oby siê drugi raz osi¹gn¹æ takiego samego rezultatu, nawet gdyby zebraæ te same sk³adniki i poczyniæ bardzo skrupulatne przygotowania. PóŸniej te¿, mniej wiêcej dwa razy w miesi¹cu, chodzili w weekendy do tej œwietlicy, pomagali dzieciom w nauce, czytali im ksi¹¿ki, razem siê bawili i uprawiali sporty. Poza tym kosili trawê na boisku, malowali budynek, naprawiali ró¿ne urz¹dzenia na placu zabaw. Robili to a¿ przez dwa i pó³ roku, do ukoñczenia liceum. Byæ mo¿e fakt, ¿e grupa sk³ada³a siê z trzech ch³opców i dwóch dziewczyn, od pocz¹tku zawiera³ w sobie pewien element napiêcia. Na przyk³ad gdyby powsta³y dwie pary, ktoœ znalaz³by siê poza nawiasem. Taka mo¿liwoœæ zawsze unosi³a siê nad ich g³owami jak zwarta soczewkowata chmurka. Lecz w rzeczywistoœci nic takiego siê nie zdarzy³o ani nawet siê nigdy nie zapowiada³o.

Przypadek tak zrz¹dzi³, ¿e wszyscy piêcioro pochodzili z rodzin reprezentuj¹cych wy¿sz¹ klasê œredni¹ i mieszkali w pobli¿u wielkiego miasta. Ich rodzice nale¿eli do pokolenia powojennego wy¿u demograficznego, ojcowie byli specjalistami w ró¿nych dziedzinach albo pracowali w najlepszych firmach. Nie ¿a³owali œrodków na kszta³cenie dzieci. Rodziny – przynajmniej patrz¹c z zewn¹trz

10


– te¿ zdawa³y siê udane, nikt siê nie rozwiód³, wiêkszoœæ matek nie pracowa³a, tylko zajmowa³a siê domem. Ich liceum znane by³o jako szko³a o wysokich wymaganiach, ale dobrze przygotowuj¹ca do egzaminów na studia, wiêc wszyscy starali siê mieæ raczej dobre oceny. Jeœli chodzi o kwestie œrodowiskowe, miêdzy ich pi¹tk¹ by³o o wiele wiêcej podobieñstw ni¿ ró¿nic. A poza tym wszystkich, oprócz Tsukuru, ³¹czy³o jeszcze jedno drobne przypadkowe podobieñstwo. Nazwisko ka¿dego zawiera³o jakiœ kolor. Dwaj ch³opcy nazywali siê – Akamatsu i Omi, a dziewczyny Shirane i Kurono; tylko nazwisko Tazaki nie mia³o ¿adnej barwy *. Z tego powodu Tsukuru czu³ siê od pocz¹tku lekko wyalienowany. Oczywiœcie brak koloru w nazwisku jest kwesti¹ niemaj¹c¹ nic wspólnego z charakterem cz³owieka. Tsukuru zdawa³ sobie z tego sprawê. A mimo to by³o mu ¿al i ku swemu zdziwieniu czu³ siê nawet tym brakiem zraniony. Pozostali bardzo szybko nadali sobie pochodz¹ce od swoich kolorów przezwiska, to znaczy zwracali siê do siebie per Czerwony, Niebieski, Bia³a i Czarna. Tylko do niego mówili po prostu Tsukuru. Wiele razy naprawdê myœla³ o tym, jak fajnie by³oby, gdyby jego nazwisko zawiera³o jednak jakiœ kolor. Wtedy wszystko sta³oby siê kompletne. Czerwony mia³ wyj¹tkowo dobre oceny. Chyba szczególnie nie przyk³ada³ siê do nauki, ale ze wszystkich *

Nazwiska te mo¿na przet³umaczyæ jako Czerwonososnowski, Niebieskomorski, Bia³okorzeniowska i Czarnopolska. Tazaki dos³ownie znaczy Wielobrzeski czy Wieloprzyl¹dkowski.

11


przedmiotów mia³ najlepsze wyniki w klasie. Wcale siê tym jednak nie pyszni³, raczej trzyma³ siê na uboczu i zawsze bra³ sobie do serca opiniê otoczenia. Zupe³nie jakby siê wstydzi³ swego wybitnego umys³u. Ale jak czêsto bywa z ludŸmi niskiego wzrostu (do koñca szko³y mia³ mniej ni¿ metr szeœædziesi¹t), kiedy coœ sobie postanowi³, nie ustêpowa³, nawet w bardzo drobnych sprawach. Czêsto te¿ z³oœci³ siê na bezsensowne przepisy regulaminu albo ma³o rozgarniêtych nauczycieli. Nie lubi³ przegrywaæ, wiêc kiedy przegrywa³ w tenisa, wpada³ w z³y humor. Nie chodzi o to, ¿e nie umia³ pogodziæ siê z pora¿k¹, po prostu stawa³ siê wtedy wyraŸnie ma³omówny. Pozosta³a czwórka kpi³a sobie z niego i wszyscy œmieli siê z tej wady. Na koniec i sam Czerwony zaczyna³ siê œmiaæ. Jego ojciec by³ profesorem na Wydziale Ekonomii Uniwersytetu Nagoya. Niebieski, który gra³ w dru¿ynie rugby w formacji m³yna, by³ œwietnie zbudowany. W trzeciej klasie zosta³ kapitanem. Szeroki w ramionach, mia³ umiêœnion¹ pierœ, du¿e czo³o usta oraz pokaŸnych rozmiarów nos. Gra³ agresywnie, dawa³ z siebie wszystko, wiêc by³ nieustannie poobijany. Nie przepada³ za systematyczn¹ nauk¹, by³ z natury weso³y i powszechnie lubiany. Patrzy³ ludziom prosto w oczy, mówi³ donoœnym g³osem. Mia³ zadziwiaj¹cy apetyt i wszystko jad³ z wielkim smakiem. Prawie nigdy nikogo nie krytykowa³, mia³ œwietn¹ pamiêæ do nazwisk i twarzy. Uwa¿nie s³ucha³, co mówi¹ inni, i œwietnie umia³ zapanowaæ nad grup¹. Tsukuru jeszcze ci¹gle pamiêta³, jak Niebieski przed meczem rugby ustawia³ dru¿ynê w krêgu i zagrzewa³ zawodników do walki.

12


Krzycza³ wtedy: – S³uchajcie no, dzisiaj wygramy! Chodzi tylko o to, j a k w y g r a m y, i l e wygramy. Nie ma mowy o przegranej. S³yszycie? O przegranej n i e m a m o w y! – Nie ma mowy! – krzyczeli zawodnicy i rozbiegali siê po boisku. Jednak licealna dru¿yna rugby nie by³a wcale taka doskona³a. Sam Niebieski mia³ talent sportowy i œwietnie gra³, ale poziom reszty by³ taki sobie. Ci¹gle sromotnie przegrywali z najlepszymi dru¿ynami z prywatnych liceów, bo te oferowa³y stypendia, wiêc mog³y sobie pozwoliæ na sprowadzenie wybitnych zawodników z ca³ego kraju. Ale kiedy mecz dobiega³ koñca, Niebieski nie przejmowa³ siê specjalnie tym, kto wygra³. – Wa¿na jest sama wola zwyciêstwa – mówi³ czêsto. – W prawdziwym ¿yciu nie udaje siê ci¹gle wygrywaæ. Czasem siê wygrywa, czasem przegrywa. – Czasem przek³adaj¹ mecz z powodu deszczu – powiedzia³a kiedyœ Czarna, jak to ona, z ironi¹. Niebieski potrz¹sn¹³ smutno g³ow¹. – Mylisz rugby z baseballem albo tenisem. Meczów rugby nigdy nie przek³adaj¹ z powodu deszczu. – Gra siê nawet w deszczu? – zapyta³a ze zdziwieniem Bia³a. Sport w ogóle jej nie interesowa³ i prawie nic o nim nie wiedzia³a. – To prawda – wtr¹ci³ siê z powag¹ Czerwony. – Mecze rugby nigdy nie zostaj¹ przerwane, choæby nie wiem jak pada³o. Dlatego co roku wielu zawodników tonie podczas rozgrywek.

13


– To straszne! – zawo³a³a Bia³a. – G³upia jesteœ! Przecie¿ to chyba oczywiste, ¿e on ¿artuje – powiedzia³a Czarna zniecierpliwiona. – Zeszliœmy na inny temat – stwierdzi³ Niebieski. – Mnie chodzi³o o to, ¿e umiejêtnoœæ przegrywania te¿ jest czêœci¹ talentu sportowego. – I ty j¹ codziennie z zapa³em æwiczysz – doda³a Czarna. Bia³a, wysoka i szczup³a, o figurze modelki, mia³a regularne rysy przywodz¹ce na myœl tradycyjn¹ japoñsk¹ lalkê. Do tego piêkne, d³ugie, lœni¹ce w³osy czarne jak smo³a. Wiele osób mimowolnie ogl¹da³o siê za ni¹ na ulicy, lecz wydawa³o siê, ¿e ona sama nie wie, jak sobie radziæ z w³asn¹ urod¹. Z natury powa¿na, w ogóle nie lubi³a zwracaæ na siebie uwagi. Piêknie i z du¿¹ wpraw¹ gra³a na fortepianie, ale nigdy nie popisywa³a siê tymi umiejêtnoœciami przed obcymi. Zdawa³a siê najszczêœliwsza, cierpliwie ucz¹c dzieci ze œwietlicy gry na pianinie. Tsukuru nigdzie indziej nie widywa³ jej tak weso³ej i swobodnej. Mawia³a, ¿e mo¿e niektóre nie radz¹ sobie ze zwyk³¹ nauk¹, ale maj¹ wrodzone zdolnoœci muzyczne, które szkoda zaprzepaœciæ. W œwietlicy by³o jedynie nieomal antyczne pianino. Dlatego w pi¹tkê rozpoczêli z wielkim zaanga¿owaniem zbiórkê funduszy na zakup nowego. W letnie wakacje wszyscy znaleŸli sobie dorywcze prace. Poszli te¿ do firmy zajmuj¹cej siê wyrobem instrumentów i poprosili o wsparcie finansowe. W rezultacie tych d³ugotrwa³ych wysi³ków uda³o im siê w koñcu zdobyæ fortepian. By³o to wiosn¹ w trzeciej

14


klasie liceum. Ich szczere poœwiêcenie dla sprawy zosta³o zauwa¿one i ca³¹ historiê opisano w gazetach. Bia³a by³a zwykle ma³omówna, lubi³a zwierzêta i kiedy rozmowa dotyczy³a psów albo kotów, gada³a jak nakrêcona, a jej twarz siê rozpromienia³a. Mówi³a, ¿e marzy o tym, by zostaæ weterynarzem, lecz Tsukuru za nic nie potrafi³ sobie wyobraziæ, jak Bia³a przecina ostrym skalpelem brzuch labradora albo wsuwa rêkê w koñsk¹ odbytnicê. Gdyby posz³a na specjalistyczne studia, naturalnie musia³aby odbyæ takie æwiczenia. Jej ojciec prowadzi³ w Nagoi gabinet ginekologiczno-po³o¿niczy. Czarna by³a niebrzydka. Jej wyrazista twarz budzi³a sympatiê. S³usznej postury, pulchna, ju¿ w wieku szesnastu lat mia³a du¿e piersi. Do tego niezale¿na, twarda, mówi³a szybko i by³a bardzo bystra. Mia³a œwietne stopnie z przedmiotów humanistycznych, za to fatalne z matematyki i innych przedmiotów œcis³ych. Jej ojciec prowadzi³ biuro doradztwa podatkowego w Nagoi, jednak nic nie zapowiada³o, ¿e córka bêdzie mog³a kiedyœ do³¹czyæ do jego firmy. Tsukuru czêsto pomaga³ jej odrabiaæ lekcje z matematyki. Czarna bywa³a z³oœliwie ironiczna, ale mia³a szczególne, bo trzeŸwe, poczucie humoru, wiêc rozmowa z ni¹ by³a weso³a i pobudza³a do myœlenia. Czyta³a z wielkim zapa³em i nigdy nie rozstawa³a siê z ksi¹¿k¹. Bia³a chodzi³a z Czarn¹ do tej samej klasy w gimnazjum, zna³y siê dobrze ju¿ przed powstaniem piêcioosobowej grupy. Razem œwietnie wygl¹da³y: nieœmia³a piêknoœæ z talentem artystycznym i m¹dra ironizuj¹ca dziewczyna

15


o zaciêciu komicznym. By³ to nietypowy, lecz czaruj¹cy zestaw. Tsukuru Tazaki by³ w³aœciwie jedynym cz³onkiem tej grupy bez ¿adnych oczywistych cech charakterystycznych. Stopnie mia³ nieco powy¿ej przeciêtnej. Nauka nie bardzo go interesowa³a, ale zawsze uwa¿a³ na lekcjach, zasadniczo przychodzi³ przygotowany, a potem w domu powtarza³ trochê materia³. Z jakiejœ przyczyny od dzieciñstwa by³ metodyczny. My³ rêce przed posi³kami, a po jedzeniu zawsze czyœci³ zêby. Ka¿dy przedmiot zalicza³ bez trudu, choæ nigdy nie móg³ siê pochwaliæ nadzwyczajnymi ocenami. Rodzice te¿ nie nale¿eli do ludzi, którzy czepialiby siê o stopnie, wiêc tak d³ugo, jak nie mia³ specjalnych trudnoœci w nauce, nie zmuszali go do chodzenia na dodatkowe kursy ani nie zatrudniali korepetytorów. Nie czu³ niechêci do sportu, ale nigdy nie mia³ ochoty zapisaæ siê do jakiegoœ klubu i aktywnie trenowaæ. Czasami grywa³ w tenisa z kimœ z rodziny albo przyjació³mi, czasami jeŸdzi³ na narty, czasami chodzi³ na basen. To wszystko. Mia³ regularne rysy i bywa³o, ¿e ludzie mu to mówili, ale jego zdaniem te stwierdzenia oznacza³y w praktyce jedynie, ¿e w jego twarzy „nie ma rzucaj¹cych siê w oczy braków”. Kiedy sam patrzy³ na siebie w lustrze, bardzo czêsto widzia³ w nim tylko kogoœ beznadziejnie nudnego. Nie interesowa³ siê g³êbiej sztuk¹, nie mia³ szczególnego hobby ani specjalnych umiejêtnoœci. By³ ma³omówny, czêsto siê rumieni³, nie przepada³ za ¿yciem towarzyskim i czu³ siê niepewnie, rozmawiaj¹c z nowo poznanymi osobami.

16


Gdyby na si³ê doszukiwaæ siê w nim cech charakterystycznych, mo¿na by powiedzieæ, ¿e z ca³ej pi¹tki to on pochodzi³ z najzamo¿niejszej rodziny i ¿e ciotka ze strony matki by³a od wielu lat aktork¹, nie³adn¹, ale doœæ popularn¹. Lecz sam Tsukuru nie mia³ w sobie nic, czym móg³by siê poszczyciæ, co móg³by wskazaæ jako swoj¹ typow¹ cechê. A przynajmniej on sam mia³ poczucie, ¿e jest pod ka¿dym wzglêdem przeciêtny. Albo prawie bezbarwny. Ulubionym zajêciem Tsukuru Tazakiego, czymœ w rodzaju hobby, by³o ogl¹danie dworców kolejowych. Z jakiejœ przyczyny od wczesnego dzieciñstwa fascynowa³y go dworce. Wielkie z superekspresami, ma³e stacje prowincjonalne, na których zatrzymywa³ siê poci¹g tylko jednej linii, zwyczajne stacje wy³¹cznie dla poci¹gów towarowych – wystarcza³o mu, ¿e by³y dworcami kolejowymi, a wszystko, co ich dotyczy³o, bardzo go interesowa³o. Od dzieciñstwa, jak ka¿dy ch³opiec, uwielbia³ modele kolejek, ale naprawdê fascynowa³y go nie sprytnie zrobione lokomotywy czy wagony, skomplikowana sieæ torów czy pomys³owe dioramy, tylko modele zwyk³ych dworców, które sta³y na makietach jakby dodatkowo. Lubi³ patrzeæ, jak poci¹gi przez nie przeje¿d¿aj¹ albo powoli zwalniaj¹, ¿eby zatrzymaæ siê dok³adnie na peronie. Wyobra¿a³ sobie przyje¿d¿aj¹cych i odje¿d¿aj¹cych pasa¿erów, zdecydowane gesty kolejarzy, stara³ siê dos³yszeæ komunikaty i sygna³y ruszaj¹cych poci¹gów. Rzeczywistoœæ miesza³a mu siê w myœlach z fantazjami, zdawa³o siê nawet, ¿e dr¿y z nadmiernego podniecenia. Nie potrafi³ jednak nikomu

17


logicznie wyjaœniæ, dlaczego dworce kolejowe a¿ do tego stopnia go fascynuj¹. Gdyby nawet uda³o mu siê to wyt³umaczyæ, zapewne uznano by go za dziwne dziecko. Zdarza³o siê, ¿e sam Tsukuru zastanawia³ siê, czy nie ma w sobie czegoœ n i e n o r m a l n e g o. Choæ nie posiada³ ¿adnych rzucaj¹cych siê w oczy cech charakterystycznych i zawsze stara³ siê d¹¿yæ do przeciêtnoœci, by³o w nim (chyba) coœ niezwyk³ego, co go trochê ró¿ni³o od otoczenia. Od dzieciñstwa do chwili obecnej, kiedy mia³ ju¿ trzydzieœci szeœæ lat, ta paradoksalna œwiadomoœæ nieraz wprawia³a go w zak³opotanie i robi³a mu zamêt w g³owie, niekiedy lekki, a niekiedy ca³kiem spory i g³êboki.

Czasami Tsukuru nie by³ pewien, jak znalaz³ siê w tej grupie przyjació³. Czy n a p r a w d ê by³ innym potrzebny? Bez niego pozosta³a czwórka czu³aby siê chyba swobodniej i przyjemniej? Mo¿e po prostu przypadkiem jeszcze siê nie zorientowali? To pewnie tylko kwestia czasu. Im d³u¿ej o tym myœla³, tym mniej rozumia³. Próby oceny w³asnej wartoœci przypomina³y próby pomiaru substancji, do której nie pasuj¹ ¿adne jednostki miary. Wskazówka nigdy nie zatrzymywa³a siê w jednym miejscu z charakterystycznym pykniêciem. Zdawa³o siê jednak, ¿e tamci czworo w ogóle siê takimi rzeczami nie przejmuj¹. Tsukuru mia³ wra¿enie, ¿e z ca³ego serca ciesz¹ ich spotkania i wspólne dzia³ania w pi¹tkê. Musia³o ich byæ akurat piêcioro. Ni mniej, ni wiêcej. Jak

18


w piêciok¹cie foremnym, który ma piêæ równych boków. To przekonanie wyraŸnie malowa³o siê na ich twarzach. Oczywiœcie Tsukuru Tazaki czu³ radoœæ i dumê, ¿e sam jest nieodzown¹ czêœci¹ tego piêciok¹ta. Ca³ym sercem pokocha³ tamtych czworo i naprawdê lubi³ to poczucie jednoœci. Jak m³ode drzewko czerpi¹ce z ziemi ¿yciodajne soki, Tsukuru czerpa³ z tej grupy sk³adniki od¿ywcze potrzebne w okresie dojrzewania, wykorzystywa³ je jako wa¿n¹ po¿ywkê do wzrostu albo gromadzi³ w organizmie jako awaryjne Ÿród³o ciep³a. W g³êbi serca zawsze jednak czai³ siê strach, ¿e byæ mo¿e kiedyœ wypadnie z tego z¿ytego kolektywu albo bêdzie z niego wyrzucony i zostanie sam jak palec. Po po¿egnaniu z przyjació³mi czêsto czu³ taki niepokój, który pojawia³ siê jak z³owieszcza czarna ska³a ukazuj¹ca siê na dnie morza podczas odp³ywu.

– Ju¿ od dzieciñstwa tak lubi³eœ dworce – powiedzia³a Sara Kimoto* pe³na podziwu. Tsukuru przytakn¹³ z pewn¹ doz¹ ostro¿noœci. Nie chcia³, ¿eby uzna³a go za jednego z tych œwirniêtych specjalistów, jakich bardzo czêsto widywa³ na studiach in¿ynierskich i budowach. Ale mo¿e w sumie by³ jednak kimœ takim. *

Nazwisko Kimoto oznacza dos³ownie „pod drzewem”, a imiê Sara zapisane jest znakami u¿ywanymi do zapisu s³owa oznaczaj¹cego drzewo o nazwie damarzyk mocny lub sal (³ac. Shorea robusta, sanskryt: œa– la), pod którym urodzi³ siê Budda. Te same drzewa ros³y ponoæ wokó³ jego ³o¿a œmierci.

19


– Tak, od ma³ego z jakiejœ przyczyny lubi³em dworce – przyzna³. – To by³eœ ca³e ¿ycie konsekwentny – powiedzia³a nieco rozbawiona, ale w jej g³osie nie dos³ysza³ negatywnego tonu. – Nie umiem wyjaœniæ, dlaczego to musia³y byæ akurat dworce. Sara siê uœmiechnê³a. – To na pewno powo³anie. – Mo¿e i tak – powiedzia³ Tsukuru. Dlaczego zeszliœmy na ten temat? – zastanawia³ siê. T o wydarzy³o siê bardzo dawno temu i wola³by w miarê mo¿liwoœci pozbyæ siê tych wspomnieñ. Jednak Sara z jakiegoœ powodu chcia³a, ¿eby jej opowiedzia³ o latach licealnych. Jakim by³ uczniem, co robi³. I zanim siê zorientowa³, jakoœ naturalnie zacz¹³ jej opowiadaæ o tej grupie piêciorga przyjació³. O kolorowej czwórce i bezbarwnym Tsukuru Tazakim. Siedzieli w ma³ym barze niedaleko Ebisu. Mieli zamiar zjeœæ kolacjê w restauracji serwuj¹cej tradycyjne japoñskie dania. Wybra³a j¹ Sara, ale potem powiedzia³a, ¿e jad³a póŸny lunch i nie jest g³odna, odwo³ali wiêc rezerwacjê i postanowili wst¹piæ gdzieœ na drinka i coœ przegryŸæ, jakieœ sery czy orzeszki. Tsukuru te¿ nie by³ szczególnie g³odny, tote¿ nie protestowa³. Nigdy za du¿o nie jad³. Sara by³a od niego o dwa lata starsza, pracowa³a w du¿ej firmie turystycznej. Specjalizowa³a siê w planowaniu wycieczek zagranicznych. W zwi¹zku z tym czêsto wyje¿-

20


d¿a³a w delegacje. Tsukuru pracowa³ w wydziale projektowania dworców firmy o zasiêgu na zachodni¹ czêœæ Kanto– (zgodnie ze swoim powo³aniem). Oba te zajêcia mia³y zwi¹zek z transportem, choæ nie by³ to zwi¹zek bezpoœredni. Zostali sobie przedstawieni na oblewaniu nowego domu prze³o¿onego Tsukuru, wymienili siê adresami e-mailowymi, a teraz byli na czwartej randce. W czasie trzeciego spotkania po kolacji poszli do Tsukuru i przespali siê ze sob¹. Dosz³o do tego bardzo naturalnie. By³o to tydzieñ temu. Wkroczyli na delikatny etap znajomoœci. Jeœli dalej bêdzie siê tak rozwija³a, pewnie jeszcze siê pog³êbi. On mia³ trzydzieœci szeœæ lat, Sara trzydzieœci osiem. To oczywiœcie zupe³nie inna sprawa ni¿ mi³oœæ miêdzy licealistami. Od pierwszego spotkania jej twarz niezwykle mu siê spodoba³a. Nie by³a piêkna w ogólnie przyjêtym sensie. Wystaj¹ce koœci policzkowe zdawa³y siê oznak¹ pewnego uporu, nos mia³a niedu¿y i trochê spiczasty, lecz w jej twarzy by³o coœ ¿ywego, co przyci¹gnê³o jego uwagê. Oczy zwykle wygl¹da³y na w¹skie, ale kiedy siê czemuœ przygl¹da³a, otwiera³y siê szeroko i ukazywa³y siê w nich nieznaj¹ce wahania, pe³ne ciekawoœci czarne Ÿrenice. Tsukuru zazwyczaj nie pamiêta³, ¿e ma na ciele pewien niezwykle czu³y punkt. Gdzieœ na plecach. Coœ miêkkiego, delikatnego, czego sam nie móg³ dosiêgn¹æ. Zwykle by³ czymœ zakryty i niewidzialny z zewn¹trz. Ale gdy Tsukuru zupe³nie siê tego nie spodziewa³, wskutek jakiegoœ nag³ego zbiegu okolicznoœci, bywa³o, ¿e ktoœ go ods³ania³ i naciska³ palcem. A wtedy coœ siê w nim uruchamia³o,

21


wydziela³a siê jakaœ szczególna substancja, miesza³a z krwi¹, która roznosi³a j¹ po ca³ym ciele. Bodziec, którego wtedy doznawa³, by³ fizyczny, a jednoczeœnie psychiczny. Przy pierwszym spotkaniu z Sar¹ poczu³, ¿e sk¹dœ wy³oni³y siê jakieœ tajemnicze palce i mocno wcisnê³y ten guzik na plecach. Tego dnia doœæ d³ugo ze sob¹ rozmawiali, ale nie pamiêta³ ju¿ dok³adnie o czym. Pamiêta³ jedynie uczucie zaskoczenia na plecach i przedziwny, niedaj¹cy siê opisaæ bodziec, który poczu³ w ciele i umyœle. Niektóre miejsca siê w nim rozluŸni³y, inne spiê³y. Tak to odczu³. Co to mog³o znaczyæ? Tsukuru Tazaki rozmyœla³ o tym przez kilka dni. Jednak rozmyœlanie nad kwestiami niemaj¹cymi kszta³tu by³o czymœ, czego nie potrafi³. Wys³a³ wiêc do Sary e-mail z zaproszeniem na kolacjê, ¿eby siê upewniæ, co znaczy³y te doznania i czym by³ ów bodziec.

Prócz wygl¹du Sary spodoba³o mu siê tak¿e to, jak siê ubiera. Ma³o ozdób, fason naturalny i piêkny, wszystko œwietnie na niej le¿a³o. Ubrania robi³y wra¿enie prostoty, ale Tsukuru nie mia³ w¹tpliwoœci, ¿e ich wybór zajmowa³ jej du¿o czasu i niema³o kosztowa³y. Do tego skromna, elegancka bi¿uteria i delikatny makija¿. Tsukuru nie przywi¹zywa³ specjalnej wagi do strojów, za to od dawna lubi³ patrzeæ na dobrze ubrane kobiety. Tak samo docenia³ piêkn¹ muzykê. Jego dwie starsze siostry te¿ lubi³y siê stroiæ i przed randkami czêsto prosi³y ma³ego Tsukuru o radê. Nie wie-

22


dzia³ dlaczego, ale robi³y to zupe³nie powa¿nie. No, jak uwa¿asz? Czy to razem dobrze wygl¹da? W takich wypadkach wyra¿a³ szczerze swój mêski pogl¹d. Siostry czêsto bra³y jego opiniê pod uwagê, a Tsukuru to cieszy³o. I nie wiadomo kiedy przywyk³ do oceniania kobiecych strojów. Popijaj¹c du¿¹ whisky z wod¹, wyobra¿a³ sobie, jak zdejmuje Sarze sukienkê. Rozpina haftkê, potem powoli suwak. Dopiero raz uprawia³ seks z Sar¹. By³o to doœwiadczenie przyjemne i satysfakcjonuj¹ce. Zarówno ubrana, jak i rozebrana wygl¹da³a o piêæ lat m³odziej. Mia³a bia³¹ skórê, piersi niedu¿e, ale kr¹g³e. Cudownie by³o powoli g³askaæ jej skórê, a kiedy po wytrysku trzyma³ j¹ w ramionach, ogarn¹³ go ³agodny spokój. Wiedzia³ jednak, ¿e na tym siê nie skoñczy. To by³ zwi¹zek miêdzyludzki. Jeœli ktoœ coœ dostawa³, ktoœ inny musia³ dawaæ.

– A jak ty spêdzi³aœ lata licealne? – zapyta³ Tsukuru Tazaki. Sara potrz¹snê³a g³ow¹. – Moje lata licealne nie mia³y ¿adnego znaczenia. To doœæ nudna historia. Mogê ci kiedyœ opowiedzieæ, ale teraz chcê pos³uchaæ twoich wspomnieñ. Co siê sta³o z t¹ pi¹tk¹ przyjació³? Tsukuru nasypa³ na d³oñ orzeszków i w³o¿y³ kilka do ust. – Mieliœmy parê niepisanych zasad, choæ nigdy o nich nie rozmawialiœmy. Pierwsza by³a taka, ¿eby „w miarê mo¿liwoœci spêdzaæ czas w pi¹tkê”. To znaczy, ¿eby unikaæ

23


umawiania siê na przyk³ad we dwójkê. Inaczej grupa mog³aby siê szybko rozpaœæ. Musieliœmy byæ jednostk¹ trzymaj¹c¹ siê dziêki sile doœrodkowej. Jak by to wyraziæ? Staraliœmy siê pozostaæ harmonijnym, niezak³óconym kolektywem. – Harmonijnym, niezak³óconym kolektywem? – W g³osie Sary brzmia³o czyste zdziwienie. Tsukuru lekko siê zarumieni³. – Licealistom przychodz¹ do g³owy ró¿ne dziwne rzeczy. Sara trochê przechyli³a g³owê, przygl¹daj¹c siê uwa¿nie Tsukuru. – Wcale nie uwa¿am, ¿e to dziwne. Ale jaki by³ cel tego kolektywu? – Jak wczeœniej mówi³em, grupa powsta³a po to, ¿eby pomagaæ w specjalnej œwietlicy utworzonej dla dzieci maj¹cych k³opoty z nauk¹ i tych, które nie chc¹ siê uczyæ. Tak siê to zaczê³o i oczywiœcie pomaganie dzieciom pozosta³o dla nas niezmiennie wa¿ne. Ale wraz z up³ywem czasu kolektyw sta³ siê celem samym w sobie. – Jego istnienie i dalsze trwanie sta³y siê celem samym w sobie. – Pewnie tak. Sara mocno zmru¿y³a oczy. – Tak samo jak Wszechœwiat. – Nie znam siê na Wszechœwiecie – powiedzia³ Tsukuru. – Ale nam wtedy wydawa³o siê to bardzo wa¿ne. Chcieliœmy chroniæ tê szczególn¹ chemiê, która siê miêdzy nami wytworzy³a. Tak samo os³ania siê zapa³kê, ¿eby nie zgas³a na wietrze.

24


– Chemiê? – Tak¹ si³ê, która powsta³a akurat w tym miejscu. Coœ, co drugi raz siê nie zdarzy. – Jak Wielki Wybuch. – Na Wielkim Wybuchu te¿ siê nie znam – powiedzia³ Tsukuru. Sara wypi³a ³yk mojito i pod ró¿nymi k¹tami zbada³a kszta³t liœci miêty. Potem siê odezwa³a: – Wiesz, ja zawsze chodzi³am do prywatnych szkó³ dla dziewcz¹t, wiêc szczerze mówi¹c, nie bardzo sobie potrafiê wyobraziæ tak¹ mieszan¹ grupê przyjació³ w szkole pañstwowej. Czyli nie chc¹c z a k ³ ó c i æ h a r m o n i i tego kolektywu, wasza pi¹tka stara³a siê w miarê mo¿liwoœci zachowaæ abstynencjê seksualn¹. Czy tak by³o? – Nie wiem, czy abstynencja to odpowiednie s³owo. Zdaje mi siê, ¿e to nie by³o nic tak daleko posuniêtego. Ale rzeczywiœcie uwa¿aliœmy i staraliœmy siê nie dopuœciæ do zwi¹zków o charakterze seksualnym. – Jednak nie rozmawialiœcie o tym? – zapyta³a Sara. Tsukuru przytakn¹³. – Nie ubieraliœmy tego w s³owa. Nie mieliœmy przecie¿ oficjalnego regulaminu. – A jak by³o z tob¹? Tyle czasu razem spêdzaliœcie i nie spodoba³a ci siê ani Bia³a, ani Czarna? S¹dz¹c z tego, co mówisz, obie musia³y byæ atrakcyjne. – Obie by³y naprawdê atrakcyjne. Ka¿da na swój sposób. Sk³ama³bym, mówi¹c, ¿e mi siê nie podoba³y. Ale stara³em siê w miarê mo¿liwoœci o nich nie myœleæ.

25



Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.