Miasta Kobiet październik 2018

Page 1

październik 2018

PIERWSZE SŁOWO, PIERWSZY KROK str. 6-8

Magdalena Wysińska | Aleksandra Fajga


SIŁA KOBIETY

WYDAWCA: Polska Press sp. z o.o. Oddział w Bydgoszczy ul. Zamoyskiego 2 85-063 Bydgoszcz Prezes Oddziału: Marek Ciesielski Redaktor Naczelny: Artur Szczepański Dyrektor Biura Reklamy: Agnieszka Perlińska Redaktorka prowadząca: Lucyna Tataruch, tel. 52 326 31 65 lucyna.tataruch@polskapress.pl

15 października obchodzimy Europejski Dzień Walki z Rakiem Piersi. Każdego roku w tym czasie przypominamy, jak ważna jest profilaktyka zdrowotna, troska o siebie i bliskich. Zdrowy tryb życia, równowaga między pracą a czasem wolnym, szukanie pozytywnych emocji w życiu, ale i regularne badania, które nierzadko ratują życie. Potwierdzą to bohaterki naszej wystawy fotograficznej, organizowanej w ramach akcji „Siła kobieTY”. To panie, które usłyszały już kiedyś diagnozę „nowotwór”.

Teksty: Lena Szuster lena.szuster@polskapress.pl Mariusz Sepioło mariusz.sepiolo@polskapress.pl Tomasz Skory tomasz.skory@polskapress.pl Jan Oleksy jan.oleksy@polskapress.pl

24 października zapraszamy na wernisaż w Galerii 011 w Akademickim Centrum Kultury i Sztuki „Od Nowa” o godzinie 18. Podczas tego spotkania wysłuchamy historii amazonek z naszego regionu, a także obejrzymy film „Księgarnia z marzeniami” w reżyserii Isabel Coixet. Wstęp na całe wydarzenie jest bezpłatny.

Lucyna Tataruch lucyna.tataruch@polskapress.pl

Rak nie powinien być tabu. Każdego dnia wiele kobiet mierzy się z taką diagnozą. Inspiruje nas ich siła w walce o zdrowie. Pokazując ich zdjęcia, chcemy wesprzeć też inne osoby, aby pomimo wszelkich przeciwności, walczyły do samego końca.

Skład: Dagmara Potocka-Sakwińska Ilona Koszańska-Ignasiak

Wystawa dostępna będzie od 24 października do 7 listopada. Do zobaczenia!

Sprzedaż: Tomasz Maliszewski, tel. 609 050 446 tomasz.maliszewski@polskapress.pl

Tomasz Wersocki tomaszwersocki@polskapress.pl Projekt: Ilona Koszańska-Ignasiak

Zdjęcie na okładce: Tomasz Czachorowski

Przemysław Wacławski, tel. 697 770 284 przemyslaw.waclawski@polskapress.pl

CP Jesteś zainteresowany kupnem treści lub zdjęć? Skontaktuj się z naszym handlowcem: Piotr Król, tel. 603 076 449 piotr.krol@polskapress.pl

LUCYNA TATARUCH

ZNAJDZIESZ NAS NA: www.miastakobiet.pl

redaktorka prowadząca „MIAST KOBIET”

„Miasta Kobiet” ukazują się w każdy ostatni wtorek miesiąca. Przez cały miesiąc są dostępne w punktach partnerskich w Bydgoszczy i Toruniu. Adresy znajdziesz na stronie www.miastakobiet.pl

R

E

K

L

Sesje rodzinne / dziecięce w studio Profesjonalne zdjęcia wnętrz Zdjęcia ślubne i okolicznościowe Zdjęcia lotnicze Zdjęcia do dokumentów 7 dni w tygodniu, również wieczorem (rezerwacja telefoniczna). ■Elastyczne godziny pracy dostosowane do potrzeb klienta. ■Ponad 10-letnie doświadczenie ■Gwarantujemy miłą i przyjazną atmosferę.

www.foto-wrzosy.pl e-mail: studio@foto-wrzosy.pl Tel. 733-733-777 008617560

A

M

A


Zapraszamy do C.H. FOCUS na Stylowe Soboty ze stylistką Agnieszką Cesarz u l. J a g i e ll o ń s k a 39 - 47

Umów się na bezpłatne dwugodzinne spotkanie na www.focusbydgoszcz.pl/stylistka

ciepło

1.

Krata to jeden z wiodących printów tej jesieni. Niegdyś używana głównie w odcieniach szarości, bieli i czerni, obecnie występuje we frywolnych połączeniach wielu kolorów. W tym sezonie ma być też lekka. Układana pod pod wieloma płaszczyznami i miksowana z innymi wzorami lub odmienną, kontrastującą kratą. Inspirując się tym trendem w pierwszej stylizacji proponujemy kraciastą kurtkę plus czekoladowe spodnie z ekoskóry wiązane w kostce. Taki strój dodaje charakteru, a kropką nad „i” w tym wydaniu są okulary w stylu lat 70. Druga odsłona to prosta spódnica w czerwonogranatową kratę oraz sweter z frędzlami. Czapka i chusta to wyraziste akcenty, które przy okazji ochronią przed wietrzną aurą.

MEDICINE sweter 139,90 zł ORSAY spódnica 99,90 zł H&M czapka 59,90 zł RYŁKO botki 459 zł TRUSSARDI-ROYAL COLECTION torebka 469 zł SWISS zegarek Rosefield 390 zł

ESPRIT kurtka 399 zł H&M T-shirt 39,90 zł BY O LA LA spodnie 199 zł BY O LA LA okulary 100 zł ORSAY pierścionek 19,99 zł

odważnie

RYŁKO botki 349,99 zł PATRIZIA ARYTON torebka 499 zł SWISS zegarek Pierre Lannier 290 zł

MAKE-UP: EWA SERWIŃSKA

FRYZURA

STYLIZACJE: AGNIESZKA CESARZ ZDJĘCIA: NATALIA KULIGOWSKA PHOTOGRAPHY

008612173

Moda w kratę

2.


Rozmowa z Angeliną Felchner, stylistką i doradcą ds. wizerunku z Centrum Handlowego Zielone Arkady w Bydgoszczy.

Idealny rozmiar to taki… W którym dobrze wyglądamy i się czujemy. Sam rozmiar nie jest ważny. Mówiąc o rozmiarze na metce, warto pamiętać o dwóch rzeczach. Po pierwsze: w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat bardzo zmieniła się nasza budowa. Lepsze odżywienie, stan zdrowia - dzięki temu z pokolenia na pokolenie jesteśmy odrobinę wyżsi, więc niekoniecznie pasowałyby nam ubrania w rozmiarach noszonych przez naszych przodków. Na przykład w latach 60. Twiggy nosiła rozmiar M, dzisiaj musiałaby sięgnąć po XXS. Z tym wiąże się druga kwestia - tzw. vanity sizing, czyli pomniejszanie rozmiarów.

METKA

bez tajemnic

NIE DEFINIUJMY SIĘ PRZEZ ROZMIAR I NIE BÓJMY SIĘ METEK. W WIĘKSZYM ROZMIARZE MOŻEMY WYGLĄDAĆ SZCZUPLEJ, BO UBRANIE NIE BĘDZIE CIASNE I OPIĘTE.

Na czym to polega? Najprościej - mimo tego, że jesteśmy na przykład wyżsi niż jeszcze kilkanaście czy kilkadziesiąt lat temu, nie chcemy kupować ubrań w większych rozmiarach. Po prostu źle się z tym czujemy. Sklepy zdają sobie z tego sprawę i dlatego zaniżają rozmiarówki. Każda marka ma własną tabelę rozmiarów - a nawet kilka! Do tego jeszcze dochodzą różnice między rozmiarówkami w konkretnych krajach. W samej Europie mamy rozmiarówki: włoską, niemiecką, francuską i tzw. europejską. Często więc zdarza się, że na jedną osobę pasują ubrania w zupełnie innych rozmiarach - od 38 do 42. Taka sytuacja może być myląca i oczywiście idzie za nią szereg korzyści czy nawet manipulacji marketingowych - przecież chyba każdy woli nosić mniejszy rozmiar, szczególnie w erze Instagrama, Photoshopa i retuszowanych zdjęć. Chcemy wyglądać ładnie, zdrowo i szczupło, a sklepy wykorzystują te pragnienia. Myślę, że warto być tego świadomym i nie dać się zwariować rozmiarówkowemu szaleństwu. W jaki sposób szukać tego najlepszego dla nas rozmiaru? Zawsze zabierajmy do przymierzalni kilka sąsiednich rozmiarów i nie bójmy się tego, co mówi metka. Różnice mogą być niewielkie albo olbrzymie, warto po prostu zobaczyć, w czym lepiej wyglądamy, jak układa się materiał itp. Na przykład podczas wybierania spodni znaczenie będzie miał rodzaj materiału i jego elastycz-

zakupy ze stylistką

ność. A kurtki czy płaszcze często najlepiej się na nas prezentują właśnie w większych rozmiarach - oversize to jeden z powracających, ciekawych trendów. Takie ubrania świetnie wyszczuplają. W ogóle w większym rozmiarze możemy wyglądać lepiej, bo ubranie nie będzie ciasne i opięte. Za małe ubrania dodają kilogramów, podczas gdy w dobrze dobranych spodniach o rozmiarze 42 możemy wyglądać na rozmiar 38. Podsumowując: nie definiujmy się przez rozmiar. Na metkach znajdziemy też informacje o użytych materiałach. Których tkanin unikać? Stanowczo odradzam ubrania wykonane w stu procentach z poliestru - to sztuczny, nieprzepuszczalny materiał, który nie pozwala skórze oddychać. Wyjątkowo niebezpieczna jest bielizna z poliestru. Często dużą wagę przywiązujemy do jakości tych ubrań, które nosimy „na wierzchu”, a zapominamy o bieliźnie. Tutaj nie sprawdzi się ani poliester, ani koronka, ani inne tańsze materiały. Znam sytuacje, w których złej jakości bielizna doprowadziła do poważnych odparzeń czy nawet trudnych do usunięcia przebarwień. Dlatego szczególną uwagę zwracajmy na metki bielizny, body, bluzek i innych części garderoby, które nosimy przy ciele - dbajmy o wygląd i zdrowie naszej skóry. A które materiały byś poleciła? Ciekawym materiałem jest wiskoza, świetnie sprawdza się w domieszkach, chociażby ze wspomnianym poliestrem! Jest niedroga, przyjemna w noszeniu, dobrze się prezentuje i sprawdzi w całorocznej garderobie. Tkaniny typowo jesienne to wełna, kaszmir, alpaka, moher. Są już sporo droższe i czasem problematyczne w utrzymaniu. Jedwab, który możemy nosić w każdym sezonie, wymaga ręcznego prania i bardzo się gniecie, jeżeli więc nie lubimy prasowania, stanowczo nie jest to materiał dla nas (śmiech). Wełna też lepiej się nosi w domieszkach, bo ubrania stuprocentowo zrobione z tej tkaniny są bardziej gryzące. Bez względu na porę roku warto sięgać po wełnę merynosów - jest delikatna, miła w dotyku, latem oddycha, a zimą grzeje. Z uniwersalnych materiałów mogę też polecić bawełnę.

Szukasz modnych inspiracji? A może chcesz odmienić swój wizerunek? Skorzystaj z bezpłatnych usług NASZEJ profesjonalistki! Wybierz się na dwugodzinne zakupy w towarzystwie stylistki i odkryj swój styl! To również idealny pomysł na prezent dla bliskiej Ci osoby!

Usługa dostępna w każdy piątek w godz. 9.00-21.00. Rezerwacja terminów pod nr. tel. 52 370 36 00 lub osobiście w punkcie informacji na poziomie 0. Szczegóły na www.zielonearkady.com.pl


1.

płaszcz midi w kratę LEVIS 729,90 zł jeansy model 501 skinny LEVIS 399,90 zł torebka bordowa na długim pasku TOUS 899,00 zł zamszowe botki na szpilce BADURA 449,99 zł szary golf TATUUM 199,99 zł pierścionek ORSKA 280,00 zł

www.zielonearkady.com.pl

kurtka jeansowa z kożuszkiem LEVIS 499,90 zł botki BADURA 449,99 zł torebka TOUS 899,00 zł czerwony golf GERRY WEBBER 229,00 zł

modelka: Martyna Grzębska zdjęcia: Natalia Kuligowska / 052b agencja kreatywna

Inglot: Kornelia Piechulska fryzura: Studio Stoppel stylizacja: Angelina Felchner

2.

028499120

L I S TA S K L E P Ó W D O S T Ę P N A N A :


jej portret *ALEKSANDRA FAJGA prezes zarządu Pracowni Wspierania Rozwoju AiM, pedagog specjalny, magister w zakresie rewalidacji osób upośledzonych umysłowo, oligofrenopedagog. *MAGDALENA WYSIŃSKA wiceprezes zarządu Pracowni Wspierania Rozwoju AiM, pedagog specjalny, logopeda, magister w zakresie rewalidacji osób upośledzonych umysłowo, - oligofrenopedagog.

PIERWSZE SŁOWO, PIERWSZY KROK 6

miastakobiet.pl

Terapeuci zajmujący się niepełnosprawnymi dziećmi potrafią cieszyć się nawet z najdrobniejszych, prawie niezauważalnych rzeczy. Albo z uśmiechu na twarzy matki - gdy dzięki terapii nie czuje się już z tym wszystkim sama. Z Aleksandrą Fajgą i Magdaleną Wysińską* z Pracowni Wspierania Rozwoju AiM rozmawia Lucyna Tataruch


ZDJĘCIA

NADESŁANE

jej portret Domyślam się, że w tego typu terapiach trzeba uzbroić się w cierpliwość. Efekty przychodzą powoli. Magdalena Wysińska: To prawda, ale pedagodzy specjalni i terapeuci zajmujący się niepełnosprawnymi dziećmi potrafią się cieszyć nawet z najdrobniejszych rzeczy. Z pierwszego wypowiedzianego słowa, pierwszego kroku, spowolnienia objawów postępującej choroby, ale też z uśmiechu na twarzy malucha albo jego mamy, gdy dzięki terapii nie czuje się już z tym wszystkim sama. Ktoś z zewnątrz może tego nawet nie zauważyć, ale dla nas są to prawdziwe nagrody, małe-wielkie sukcesy. Musimy tak na to patrzeć, nie mamy innego wyjścia. Bo inaczej pojawi się zwątpienie, bezsilność? Magdalena Wysińska: Akurat siły nam nie brakuje (śmiech). Mogę z całą pewnością powiedzieć, że uwielbiamy swoją pracę, ale nie jest to łatwe zajęcie. Nie bez powodu pedagogów specjalnych często dotyka problem wypalenia zawodowego. W gąszczu tych drobnych sukcesów pojawiają się różne emocje. Przeważnie jest to chyba lęk… Obawa: czy wszystko dobrze robię, czy zrobiłam wystarczająco dużo dla tego dziecka. Nieraz budzi się też złość - na siebie, na sytuację. Nigdy na podopiecznego. To wszystko jest naturalne. Granicą jest tu poczucie rezygnacji. Staramy się do tego nie dopuścić. W jaki sposób? Aleksandra Fajga: Choćby poprzez organizowanie grup superwizyjnych dla terapeutów. Tam możemy otwarcie porozmawiać o swoich obawach, pokazać też sobie nawzajem różne metody, które warto sprawdzić - szczególnie w sytuacji, gdy ktoś czuje, że może powinien zrobić jeszcze więcej. Czasem też chwalimy się głośno naszymi sukcesami, bo to niezwykle motywujące dla wszystkich.

ALEKSANDRA FAJGA Z ALICJĄ MACHOMET NA FESTYNIE

Pamiętają Panie swoje początki w zawodzie pedagoga specjalnego? Pierwsze dzieci, którym udało się pomóc? Aleksandra Fajga: Ja doskonale pamiętam dziewczynkę, która trafiła do mnie na terapię, gdy byłam krótko po studiach. Miała mutyzm wybiórczy - nie odzywała się do nikogo poza swoim dziadkiem, nie wydawała z siebie dźwięków. Nie znamy dokładnych przyczyn tego typu problemów u dzieci, można jednak podejrzewać, że pojawiają się one przy odczuwaniu lęku lub innych trudnych emocji w kontaktach z ludźmi. Ta dziewczynka miała w sobie ogromną blokadę. W trakcie terapii udało mi się stworzyć z nią silną więź. Pamiętam, jak w pewnym momencie zaczęła się głośno śmiać. Starałam się więc, aby wszystkie nasze spotkania były zabawne i radosne. W ten sposób udawało mi się wydobyć z niej jakikolwiek głos. Z czasem robiłyśmy stopniowe postępy w terapii. Po trzech latach - gdy była w trzeciej klasie szkoły podstawowej - postanowiłyśmy przygotować teatrzyk kukiełkowy „Czerwony Kapturek”. Zaprosiłyśmy jej koleżanki i nauczycieli. Ona miała zagrać babcię, bo dla tej postaci nie przewidziano zbyt wiele tekstu. I podczas tego przedstawienia wszyscy po raz pierwszy usłyszeli jej głos. To było niesamowite. Po tych trzech latach odważyła się powiedzieć coś przed publicznością…

Po tych sukcesach pojawiają się jeszcze łzy wzruszenia? Aleksandra Fajga: Oj, tak… Ale jak wspomniałyśmy, to są drobne rzeczy. Zdarzyło mi się rozpłakać po SMS-ie od jednej z mam. Jej synek nie mówił. Późnym wieczorem dostałam od niej wiadomość z informacją, że chłopiec właśnie po raz pierwszy w życiu wypowiedział słowo „mama” i ona boi się teraz dać mu zasnąć - bo być może już nigdy więcej tego nie usłyszy. Z emocji sama nie mogłam tej nocy spać (śmiech). Magdalena Wysińska: Budujące w naszej pracy jest również to, że tak naprawdę w jakimś stopniu jesteśmy w stanie pomóc większości z „naszych” dzieci. Te sukcesy pojawiają się prędzej czy później. Im młodsze dziecko, tym bardziej plastyczny jest jego mózg. Dzięki temu maluch może przezwyciężyć wiele trudności, jeśli tylko da się mu odpowiednie wsparcie. Jakie są to zwykle trudności? Aleksandra Fajga: Najróżniejsze. Do naszej Pracowni Wspierania Rozwoju trafiają wcześniaczki, dzieci z problemami genetycznymi lub nabytymi chorobami. Maluchy z trudnościami rozwojowymi. Mamy doświadczenie w pracy z osobami niepełnosprawnymi intelektualnie, ruchowo, dziećmi niewidomymi i niesłyszącymi… Magdalena Wysińska: Zajmujemy się również dziećmi, które uczą się w szkołach i mają ogromny potencjał, ale w wykorzystaniu go przeszkadzają im różne zaburzenia dyslektyczne, problemy z koncentracją uwagi, przetwarzania centralnego. Wszystko to sprawia, że nie radzą sobie na lekcjach. W terapii ciągłej jest u nas obecnie ok. 500 podopiecznych. Niektórzy z nich nie mogą opuścić swojego domu. Magdalena Wysińska: Tak, nasi terapeuci dojeżdżają do takich osób. Od tego zaczynałyśmy swoją działalność, jeszcze zanim powstała Pracownia. Nadal widzimy, jak ogromne są potrzeby w tej sferze. Wiele niepełnosprawnych dzieci nie ma dostępu miasta kobiet

październik 2018

7


jej portret do specjalistów w takim wymiarze, jak ludzie mieszkający w dużych ośrodkach. Powody mogą być różne: niekiedy sam transport byłby dla nich niebezpieczny lub jest trudny do zorganizowania. Czasem też zwyczajnie chodzi o brak środków. Rozumiemy to i chcemy pomagać również takim rodzinom.

Jak do tego doszło? Magdalena Wysińska: Panie z GOPS-u poszukiwały specjalistów dla dziewczynki, której mama zwróciła się do nich o wsparcie w postaci specjalistycznych usług opiekuńczych. Odezwały się do nas, bo wiedziały, że prowadzimy niepubliczny Ośrodek Rewalidacyjno-Wychowawczy w ich gminie, a dokładnie w Górsku. Podjęłyśmy się tego zadania bez wahania. Jak w praktyce wygląda sytuacja rodziny z niepełnosprawnym dzieckiem po diagnozie? Nie wszyscy rodzice wiedzą, że mogą ubiegać się o takie usługi… Aleksandra Fajga: Niestety różnie z tym bywa, jednak nie można się dziwić rodzicom i ich niewiedzy. Nikt nie jest przygotowany na tak dramatyczne okoliczności, jak choroba czy podejrzenie niepełnosprawności u dziecka. Emocje, które wtedy się budzą, są nie do opisania. I niestety często właśnie na tym wczesnym etapie rodzic wychodzi ze szpitala z diagnozą, której nie jest w stanie rozszyfrować. Z nieczytelnym wypisem i bez jakichkolwiek konkretnych informacji. Wie, że za jakiś czas musi się udać na wizytę kontrolną, ale nikt go nie instruuje, co ma robić czekając na swój termin. Magdalena Wysińska: Potem rodziny napotykają na bariery związane z trudnościami formalnymi, wypełnianiem formularzy… Brakuje osób, które potrafiłyby ich konkretnie pokierować, wytłumaczyć, co trzeba zrobić, gdzie się udać po odpowiednią pomoc. Widzimy, jak wielu rodziców czuje bezsilność w starciu z tym wszystkim. Aleksandra Fajga: Często słyszymy też o przedmiotowym traktowaniu… Rodzice czują się jak numerki w kolejce. Przychodnie są zimne, nieprzyjemne, nie ma gdzie usiąść, choć w poczekalni spędza się mnóstwo czasu. Dlatego od początku chciałyśmy, aby nasz ośrodek był inny.

MAGDALENA WYSIŃSKA Z LENKĄ RAJEWSKĄ PODCZAS ZAJĘĆ LOGOPEDYCZNYCH mamy naszych podopiecznych poczuły w końcu ulgę. I pozbyły się poczucia winy - myśli, że ciągle coś źle robią, za mało się starają. Jest w tym wszystkim jeszcze przestrzeń dla nich samych? Miejsce na troskę o siebie? Aleksandra Fajga: Namawiamy je do tego. W wielu przypadkach niepełnosprawne dziecko wypełnia całe życie matki i nie ma co się temu dziwić. Dlatego staramy się choć w części odciążyć rodziców. W ramach realizowanego przez nas projektu unijnego zorganizowałyśmy również punkt konsultacyjny z pomocą psychologiczną dla rodzin z powiatu toruńskiego opiekujących się niepełnosprawnymi osobami. Każdy, kto potrzebuje takiego wsparcia, może się do nas zgłosić na nieodpłatną wizytę. Pamiętajmy, że tak naprawdę największą siłą człowieka jest to, gdy potrafi skorzystać z czyjegoś wsparcia. Magdalena Wysińska: Gdy mama czuje się dobrze, to i dziecko jest w lepszej kondycji - zawsze to powtarzamy. Wiemy to z własnego doświadczenia, bo same jesteśmy mamami. Aleksandra Fajga: Już od dawna wiadomo, że nie ilość, ale jakość spędzanego z dzieckiem czasu jest ważna. Jesteśmy aktywnymi kobietami, praca jest naszą pasją, ale to dzieci są dla nas najważniejsze - a jedno nie wyklucza drugiego. Magdalena Wysińska: A nasze dzieci są z nas dumne, co dają nam odczuć każdego dnia.

Inny, czyli jaki? Aleksandra Fajga: Taki, do którego same chciałybyśmy przychodzić ze swoimi dziećmi. Ciepły, przyjazny. Ważne stało się dla nas również to, aby rodzice zostali kompleksowo obsłużeni. Mieli dostęp do rzetelnego poradnictwa i wieloaspektowej diagnozy. Dopiero po tym etapie dobierana jest odpowiednia forma terapii. Rodzic otrzymuje jednocześnie informacje o tym, jaki wachlarz usług mu przysługuje w ramach nieodpłatnych godzin i z czego może skorzystać prywatnie. Żadnej rodziny, która się do nas zwróci, nie zostawiamy bez pomocy. Magdalena Wysińska: Cały czas słuchamy też głosu rodziców. Bardzo inspiruje nas niesamowita siła kobiet, z którymi spotykamy się na co dzień. Te matki dla swoich dzieci są w stanie zrobić absolutnie wszystko. Ich determinacja dodaje nam skrzydeł w budowaniu miejsca, które zdejmie z nich ciężar i całą odpowiedzialność, jaką na sobie czują. Chcemy, żeby

A co się dzieje z mamami w Pracowni, gdy już Państwu zaufają? Aleksandra Fajga: Wszystkie mamy na początku są tak skupione na swoich maluchach, że aż trudno jest im oderwać od nich wzrok, zostawić na chwilę pod opieką kogoś innego. Nawet podczas terapii. Ale gdy nam zaufają, to odżywają. Widać to choćby w takich drobiazgach, jak pomalowane paznokcie, inna fryzura. Wychodzą ze swoich czterech ścian. U nas nawiązują nowe znajomości, mogą porozmawiać z rodzicami, którzy podzielają ich problemy. I zyskują czas na swoje pasje. Jedna z „naszych” mam zaczęła więcej szyć, a tworzy przepiękne tipi, śpiworki, zabawki, kołderki. Inne mamy kupują od niej te akcesoria, nieraz też udostępniamy je na naszym Facebooku. Poza tym organizujemy „strefę mamy” - różne zajęcia grupowe dla kobiet z dziećmi, podczas których rodzą się prawdziwe przyjaźnie. Magdalena Wysińska: Ale nie zapominamy o ojcach! Prowadzimy również „strefę taty”, gdzie odbywają się na przykład warsztaty stolarskie „W dechę” lub inne zajęcia techniczne czy manualne. Zapraszamy panów z dziećmi do robienia różnych ciekawych rzeczy. Chcemy tym samym wspierać relacje w rodzinie, bo to jest bardzo ważne dla postępów w pracy z dziećmi. Taki maluszek nie pomyśli sobie przecież, że jak teraz poćwiczy i będzie mu ciężko, to potem dzięki temu zacznie lepiej chodzić albo mówić. On to robi dla relacji z mamą i tatą. Dla nich jest w stanie najwięcej znieść.CP

PRACOWNIA WSPIERANIA ROZWOJU AIM

www.aim.edu.pl | biuro@aim.edu.pl | tel. 518 300 414

8

miastakobiet.pl

008591759

Jak te rodziny do Państwa trafiają? Aleksandra Fajga: Część osób dowiaduje się o nas przez pocztę pantoflową. Zadowolone mamy są najlepszą rekomendacją. Poza tym coraz więcej lekarzy kieruje rodziców w to miejsce - na konsultacje dziecka z logopedą, pedagogiem czy fizjoterapeutą. Magdalena Wysińska: Bardzo ważnym ogniwem pomiędzy nami a pacjentami są też ośrodki pomocy społecznej. To właśnie pracownicy socjalni często „wyłapują” ze swojego środowiska osoby, które same nigdy by nie pomyślały o tym, że mogą się do nas zwrócić. Pierwszą gminą, której pracownicy GOPS-u w ten sposób nam zaufali, była Zławieś Wielka.


OSW Barbarka w Świnoujściu Jesienny relaks dla zdrowia

27.10-22.12.2018

Jesień to dobry czas na wypoczynek i relaks za atrakcyjną cenę. Zaplanuj więc swój wypoczynek właśnie tu, w naszym przytulnym i komfortowym miejscu. Intymność, spokój, cisza, familijny nastrój to atuty, a na dopełnienie uśmiechnięty, opiekuńczy i czujny personel sprawi, że wypoczynek będzie bezpieczny i taki niezapomniany.

W pakiecie:

7 noclegów w przytulnych i komfortowych pokojach l wyżywienie urozmaicone, zdrowo przyrządzone i wyjątkowo smaczne (bufet śniadaniowy i kolacyjny, dwa zestawy obiadowe do wyboru serwowane do stołu) l kameralna kawiarenka, w której przy dźwiękach nastrojowej muzyki pobudzą się zmysły, aromatyczną kawą, domowym ciastem i lampką wina z różnych zakątków świata l bezprzewodowy Internet l cykliczne koncerty skierowane do odbiorców muzyki klasycznej w miękkim wydaniu, muzyki popularnej i folkloru l BONUS – 10 zabiegów GRATIS! Przy pobycie 14-dniowym – 30 zabiegów l BONUS – voucher do kawiarni wartości 30 zł. l

Zabiegi dla zdrowia i relaksu:

Profesjonalnie wyposażona baza zabiegowa dla Twojego zdrowia z czuwającym personelem medycznym sprawi, że poczujesz się zregenerowany i taki zdrowszy. l Aerodyn l Diadynamic l Galwanizacja l Jonoforeza l Magnetoterapia l Lampa Sollux l Ultradźwięki l Lampa Solaris l Inhalacje l Tlenoterapia l Borowina – okłady l Krioterapia punktowa Dodatkowo płatne: Zwierzęta – 30 zł/doba Parking monitorowany niestrzeżony – 15 zł/doba Obowiązkowa opłata Uzdrowiskowa płatna w recepcji w wysokości 4 zł/doba – dzieci do lat 7 bez opłaty. Przy pakietach promocyjnych nie uwzględnia się kart rabatowych.

Cena pakietu:

27.10-24.11. 2018

w pokoju 1-os. 842 zł w pokoju 2-3-os. 786/osoba

24.11-22.12. 2018

639 zł 639 zł

Rabaty: l Dzieci do 5,99 lat – bezpłatnie /wspólne spanie na łóżku z osobą pełnoletnią l Dzieci 6-13,99 lat – 50% na dostawce l Dorośli – 50% noclegu/wspólne spanie

REZERWACJE: OSW BARBARKA, Kasprowicza 8, 72-600 Świnoujście tel. 91 321 25 31 l 91 321 54 06 l www.interferie.pl/barbarka l e-mail: barbarka@uzdrowisko-polczyn.pl 008592039

R

E

K

L

A

M

A

008426330


mama

SAMA MIŁOŚĆ NIE WYSTARCZY Rodzic powinien się cieszyć, gdy dziecko przychodzi i mówi, że wystarczy mu trójka z matematyki. To znaczy, że jest świadome i potrafi zakomunikować swoje potrzeby. Poradzi sobie w życiu! Z dr Anną Szymanik-Kostrzewską rozmawia Tomasz Skory

Skąd się biorą mity wychowawcze? By odpowiedzieć na to pytanie, warto cofnąć się trochę w czasie. W XIX wieku mieliśmy w zasadzie jeden najpopularniejszy sposób wychowywania dzieci - model autorytarny, czyli zasadę „rodzic ma zawsze rację”. W XX wieku, gdy „okazało się”, że dziecko jednak coś rozumie i do czegoś jest zdolne, na popularności zaczął zyskiwać model autorytatywny. Rodzic już nie tylko wymagał od dziecka pewnych rzeczy, ale też wyjaśniał mu, dlaczego tak jest, zaczął z nim dyskutować i brać pod uwagę jego zdanie. Pod koniec XX wieku dziecko stało się coraz ważniejsze - co więcej, niektórzy zaczęli wychodzić z założenia, że samo umie się wychować! Pojawił się model permisywny, na bazie którego wyrosły niektóre z obecnych mitów. I gdy z początkiem XXI wieku dziecko znalazło się w centrum zainteresowań rodziców i badaczy, nagle pojawiło się mnóstwo „ekspertów” od wychowania, którzy wykoślawiają pewne prawdy i mówią rzeczy nieraz ze sobą kompletnie sprzeczne. Jednak niewielu ekspertów, a już pewnie żaden rodzic nie powie, że jego dziecko nie jest dla niego najważniejsze. A przekonanie, że „dziecko jest najważniejsze na świecie”, traktuje Pani w swoich badaniach właśnie jako mit. Dlaczego? Mity wychowawcze mają to do siebie, że choć wydają się nam logiczne, to ich przełożenie na wychowanie niekoniecznie wychodzi dziecku na dobre. Przykładowo: to prawda, że dzieci są dla rodziców bardzo ważne, być może najważniejsze. Ale czy najważniejsze na świecie? Jeśli tak, to znaczy, że rodzice powinni

10

miastakobiet.pl

zrezygnować z własnych potrzeb, byle tylko zaspokoić potrzeby dzieci. W przypadku tych najmłodszych jest to zrozumiałe - małe dziecko nie zaczeka, gdy jest głodne, a rodzic wytrzyma i pół dnia. Ale im dziecko jest starsze, tym bardziej się okazuje, że zaspokajanie jego potrzeb kosztem rodzica przekłada się negatywnie na relację - chociażby dlatego, że rodzic jest cały czas zmęczony, sfrustrowany i wcale nie cieszy się obecnością dziecka. Nie brakuje jednak mam gotowych rzucić wszystko dla dziecka. I twierdzących, że tak powinno być. Jeżeli im to pasuje, to nie widzę problemu. Ale nie wszystkim to odpowiada. U nas w Polsce da się zauważyć coś takiego, co nazywamy stereotypem matki Polki. Nikt tego dokładnie nie zbadał, ale wszyscy mniej więcej wiedzą, na czym to polega. Chodzi o kobietę, która poświęca się dla rodziny, zagryza zęby i twierdzi uparcie, że jest jej z tym cudownie i się w tym spełnia. Jak jest naprawdę, tego jednak nie wiemy. Natomiast coraz częściej się okazuje, że ten stereotyp hamuje rozwój i szczęście. Bywa, że matki Polki nie dają rady. Następuje przeciążenie rolą i taka kobieta w pewnym momencie stwierdza, że jej życie jest nic niewarte, ponieważ polega na gotowaniu, praniu, sprzątaniu i - za przeproszeniem - podcieraniu dzieciom pup. Dzieci jednak dorastają… I wyprowadzają się z domu. A załóżmy, że matka całe swoje życie poświęciła tylko dziecku - co jej w takiej sytuacji zostanie? Pojawia się syndrom pustego gniazda, czasem nawet utrata tożsamości, która była oparta


mama tylko na byciu mamą. W takich przypadkach możemy się spodziewać depresji. Składową mitu, że nasze potomstwo jest najważniejsze, jest traktowanie dzieci jak inwestycji. Na czym to polega? Dzieci to inwestycja, także materialna, która w myśleniu rodziców ma się zwrócić. Mama i tata inwestują w najlepsze zabawki, kosmetyki, jedzenie, posyłają dzieci do najlepszych szkół, przedszkoli, lekarzy, co ma się zwrócić tym, że dziecko będzie wyjątkowo zdolne, zdrowe, inteligentne i uspołecznione. Brzmi dobrze, w czym jest więc problem? W tym, że to niestety nie działa. Przykładowo: dla rodziców synonimem najlepszych zabawek zwykle jest ich cena. A wystarczy, że wrzuci się na coś logo Myszki Miki i cena idzie dwa razy w górę, co oczywiście nie przekłada się na jakość. Albo zabawka przekracza możliwości poznawcze malucha, który próbuje ją zniszczyć. Czasem dziecko wręcz woli bawić się kartonem. Założenie tego mitu jest takie, że skupiamy się na tym, co jest „najlepsze”, a nie na realnych potrzebach dziecka. To może obrócić się przeciwko niemu i zamiast wspaniałego, inteligentnego małego człowieka będziemy mieli dziecko przemęczone, wycofane, które obawia się wielu rzeczy. Dziecko, które zawsze stawiane jest na pierwszym miejscu i dostaje wszystko, co najdroższe, szybko przyzwyczai się do rozpieszczania i zacznie tego oczekiwać… Oczywiście! Tu już możemy mówić o innym popularnym micie, że rodzic musi zapewnić dziecku szczęście. Musi - znaczy jest za to szczęście odpowiedzialny. Ten mit jest bardzo niebezpieczny także dlatego, że idzie w parze z przekonaniem, iż rodzic powinien chronić dziecko przed doznawaniem przykrych emocji. Pierwsze skojarzenie to pewnie „wychowanie bezstresowe”, popularne pod koniec XX wieku i w dużej mierze szkodliwe. Próbując „ochronić” dziecko przed stresem, nie uczymy go, jak sobie z nim radzić. A przecież stres będzie mu towarzyszył przez całe życie. Tak sobie myślę, że przykładem łączącym inwestowanie i uszczęśliwianie dziecka na siłę mogą być zajęcia dodatkowe. Rodzic zapisuje malucha na kolejne języki, tańce, baseny, a może czasem lepiej byłoby po prostu posiedzieć razem w domu. Dokładnie. Znam taki przykład - dziecko, a właściwie już nastolatek, przyszedł do taty i powiedział mu, że z matematyki wystarczy mu trójka. Tata przychodzi do mnie i pyta, co ma z nim zrobić, bo przecież mógłby się

nauczyć na piątkę. Odpowiedziałam mu, że powinien być wdzięczny sobie, jako wspaniałemu wychowawcy. Syn jest w stanie określić, że wystarczy mu trójka, i ma odwagę to głośno powiedzieć. Rodzic powinien się cieszyć, że ma tak świadome dziecko, które potrafi zakomunikować swoje potrzeby - ono sobie poradzi w życiu! Dobrze, gdy dziecko rozmawia z nami otwarcie, ale czy powinniśmy się z nim zaprzyjaźniać i mówić o wszystkim? To takie amerykańskie podejście… I kolejny mit wychowawczy. Przechodzimy z dzieckiem na „ty” i dyskutujemy jak równy z równym. Ale tym samym zaburzamy coś, co jest podstawą rozwoju, czyli relację mentor-podopieczny. Dziecku potrzebny jest ktoś, na kim się można oprzeć, kogo zachowanie staje się wzorcem do działania, a gdy rodzic jest kumplem, to najczęściej przestaje być autorytetem. Na co się to przekłada? Dziecko zaczyna decydować, gdzie jedziemy na wakacje, co jemy, jak urządzamy pokój, i jest obarczane odpowiedzialnością za te decyzje, czego prawdopodobnie wcale nie chce. To działa też w drugą stronę. Jeżeli rodzic ma problem, zaczyna się zwierzać dziecku - w końcu jest ono jego przyjacielem. Tym samym obciąża je kwestiami, z którymi ono sobie nie poradzi. Nie da wsparcia rodzicowi, nawet do końca nie zrozumie problemu, a będzie się przejmowało. Kolejny mit, który Pani badała, to stwierdzenie, że dziecko należy nagradzać, ale nie należy karać… Ten mit wynika z przekonania, że kary są nieskuteczne, ale nie do końca udało się to nam potwierdzić w badaniach. Tutaj mamy dwie szkoły - jedna z nich zakłada, że sprawianie dziecku przykrości za to, że nie postępuje tak, jak chce rodzic, jest czymś niewłaściwym. I że powinno się w ogóle z kar zrezygnować. W pewnym wieku jest to możliwe, ale nie u wszystkich dzieci i nie zawsze. Bliższe jest mi drugie podejście - że kary są potrzebne, ale powinny mieć formę konsekwencji. Wychowanie służy temu, byśmy wiedzieli, jak się zachować, jak wpasować się w normy społeczne. A kara w postaci konsekwencji to dla dziecka informacja, że coś robi nie tak. Chodzi o to, by dać mu odczuć, że pewne jego działania wpływają negatywnie i na innych, i na jego sytuację. A wychowanie oparte na nagrodach? To udało się sprawdzić - rodzice często wierzą, że dzieci należy nagradzać, jak najczęściej i za wszystko. Problemem jest to, że z czasem dziecko zacznie robić pewne rzeczy tylko dla tych nagród. Zabijamy tym samym moty-

wację wewnętrzną - dziecko nie robi czegoś, bo warto, bo jest to ważne, bo sprawia mu to przyjemność, tylko po to, by coś dostać. Są jednak sytuacje, w których takie nagrody się sprawdzają. Np. gdy po wizycie u lekarza dajemy naklejkę „wspaniały pacjent”. Perspektywa nagrody odwraca uwagę dziecka od tego, że musi się poddać nieprzyjemnym czynnościom, a jednocześnie pomaga kształtować pewien sposób myślenia, mianowicie: zdarza się w życiu, że spotyka nas coś, na co nie mamy wpływu i co nam się nie podoba, ale to mija. I naszym zadaniem jest zacisnąć zęby, pogodzić się i skupić na tym, że będzie lepiej. Część przebadanych przez Panią mam wierzyła też, że dzieciom wystarczy miłość i kiedy są kochane, nie trzeba już ich specjalnie wychowywać… Jest to podejście podobne do antypedagogiki, zakładające, że wychowanie to tresura, którą powinniśmy zostawić dla zwierząt, a jak dziecko jest przez nas kochane, to już sobie poradzi. Wychowa się samo. I jaki jest tego efekt? Dziecko nie otrzymuje informacji potrzebnych do dostosowania się do środowiska, w którym żyje. Wychodząc z założenia, że wystarczy mu tak zwana socjalizacja, dokonywana przez otoczenie, rzucamy je na głęboką wodę. To będzie bardzo bolesna lekcja - zanim dziecko nauczy się, że w kontaktach z innymi obowiązują pewne reguły, będzie nielubiane i odrzucane. Sama miłość utrwala też dziecięcy egocentryzm, który przechodzi z czasem w egoizm. I sprawia, że dzieci zasiadają jak pasożyty u rodziców do 30.-40. roku życia albo i dłużej. Bo jest im tak dobrze i przecież są kochane. Wiąże się z tym też chyba ostatni z opisanych przez Panią mitów, czyli że dziecko należy akceptować takim, jakim jest. Nawet jak na nas pasożytuje. Ten mit jest niebezpieczny właśnie dlatego, że zakłada akceptowanie wszystkiego, nie tylko cech niezależnych od dziecka. A więc też negatywnych zachowań, które należy redukować, jak lenistwo, krnąbrność czy okrucieństwo. Gdy dziecko wyrywa nóżki pająkom, to nie jest to cecha, którą zostawiamy, by się nam ładnie rozwijała! Nic z tym nie robiąc, dajemy dziecku informację, że to jest okej. W efekcie będziemy mieli dzieci złośliwe, samolubne, po prostu społecznie niedostosowane. W jego głowie pojawi się rozstrzał, bo widzi, że rodzic akceptuje je takim, jakie jest, a cały świat mówi inaczej. „O co chodzi? Czemu nikt mnie nie lubi? Czemu nie mogę znaleźć partnerki?” - to pytania, z którymi takie osoby trafiają później na terapie, gdzie muszą od nowa uczyć się żyć w społeczeństwie.CP

*ANNA SZYMANIK-KOSTRZEWSKA - adiunkt w Katedrze Psychologii Rozwoju Człowieka UKW w Bydgoszczy. Od 2016 roku prowadzi badania na temat mitów i przekonań dotyczących wychowania dzieci. Prywatnie mama półtorarocznego synka, uwielbia sushi i wyznaje zasadę: „normalność jest pojęciem abstrakcyjnym”. miasta kobiet

październik 2018

11


zdrowie temat

DIETA DLA SKÓRY

G

ładka, świetlista cera - to chyba marzenie każdej z nas. Marzenie, które możemy zrealizować, jeżeli zadbamy o bogatą w odpowiednie składniki odżywcze dietę. Skóra pełni mnóstwo ważnych funkcji, poczynając od regulacji temperatury, poprzez ochronę, a na wpływie na gospodarkę wodno-elektrolitową kończąc. Co ważne, wygląd skóry jest odbiciem procesów zachodzących w organizmie i w dużej mierze zależy od stanu zdrowia. To na niej w pierwszej kolejności odmalowuje się zmęczenie. Bladość może świadczyć o anemii, szarość i ziemisty kolor o niedotlenieniu, a wypryski i zmiany skórne - o zaburzeniach hormonalnych albo metabolizmu. Zły wpływ na skórę ma także promieniowanie UV. Jak więc zadbać o zdrową, młodą cerę? Wiedza, którą dzisiaj dysponujemy, pozwala na znaczące, świadome opóźnienie procesu starzenia. Stosowanie odpowiedniej diety, dbanie o prawidłowy sen, picie wody, używanie dobrych środków pielęgnacyjnych i aktywność fizyczna umożliwiają dłuższe zachowanie młodego wyglądu, a także - co bardzo ważne! - chronią przed rakiem skóry. Co powinniśmy jeść, jeżeli chcemy zadbać o skórę?

OWOCE Są źródłem najlepiej przyswajalnych witamin i minerałów niezbędnych dla naszego prawidłowego funkcjonowania, mają mało kalorii i dużo błonnika. Ważne jest też takie zróżnicowanie diety, żeby dostarczyć organizmowi jak najwięcej naturalnych składników. Warto jeść na przykład: borówki amerykańskie, truskawki, maliny, żurawinę - niezwykle smaczne, pełne witaminy C i antyoksydantów owoce, chroniące przed infekcjami, wspomagające procesy regeneracji komórek i obrony przed wolnymi rodnikami. Z kolei cytrusy dostarczą nam antyoksydantów, flawonoidów, witaminy C, karotenoidów, czyli całej kompozycji składników antyrakowych. Również czerwone winogrona posiadają odmładzające właściwości. Ze względu na dużą ilość tłuszczu ciekawym owocem jest awokado, które fantastycznie obniża cholesterol, wspomaga pracę serca i jeszcze do tego jest bardzo smaczne. Możemy je dodawać do sałatek zamiast oliwy lub smarować nim chleb! WARZYWA Prawdziwym magicznym pokarmem są brokuły - bogate w witaminę C, beta-karoten, kwercetynę, glutation, luteinę oraz chrom, chronią nas przed skutkami ubocznymi nadmiaru insuliny i glukozy we krwi. A pamiętajmy, że nadmiar glukozy we krwi to pierwszy krok w kierunku cukrzycy, która

Truskawki, żurawina, brokuły i pomidory - czyli co jeść, żeby wyglądać zdrowo i młodo.

niszczy i dewastuje układ nerwowy oraz poszczególne narządy, a także utrudnia proces gojenia. Mówiąc o warzywach, nie możemy zapomnieć o kapuście, roślinie z grupy krzyżowych, posiadającej silne działanie antyoksydacyjne. Kapusta pomaga usuwać szkodliwy estrogen, ma mnóstwo witaminy C i zachowuje bezcenne właściwości zarówno na surowo, jak i po lekkim podgotowaniu. Kolejnym źródłem składników odmładzających jest cebula, zapobiegająca powstawaniu skrzepów i podnosząca poziom lipoproteiny HDL. Jako źródło kwercetyny szczególnie poleca się cebulę czerwoną i żółtą, który neutralizuje substancje kancerogenne. Koniecznie jedzmy też szpinak, pomidory i marchewkę. Szpinak, dzięki wysokiej zawartości kwasu foliowego oraz luteiny, chroni przed chorobami nowotworowymi i depresją. Smakuje świetnie na surowo lub zblanszowany jako warzywo do obiadu. Pomidory, bogate w likopen, jeden z najsilniejszych antyoksydantów, pozwalają zachować sprawność psychiczną i fizyczną, obniżają ryzyko zachorowania na raka trzustki, układu pokarmowego oraz szyjki macicy. Mogą nam towarzyszyć do każdego posiłku - na kanapkach, w sałatkach czy zupach. Co ważne, likopen nie traci właściwości po obróbce cieplnej! Z kolei marchewka, słynna z wysokiej zawartości beta-karotenu, przeciwdziała starzeniu się i licznym chorobom, podnosi odporność, poprawia pracę układu trawiennego, nadaje cerze delikatnie złocisty koloryt oraz chroni oczy.

KOLORY NA TALERZU Kluczem jak najlepszego doboru warzyw i owoców powinien być kolor - więcej barwnika oznacza więcej składników aktywnych. Sprawdza się to choćby w przypadku czerwonej papryki, czerwonej cebuli, szpinaku lub natki, borówek i jagód. Oczywiście najwięcej składników znajdziemy w świeżych owocach i warzywach, dlatego w miarę możliwości nie poddawajmy ich zbyt długiej obróbce termicznej. Żeby witaminy były łatwiej przyswajalne, warto dodać do warzyw łyżkę oliwy z oliwek. Każde warzywo i owoc ma działanie prozdrowotne i przeciwstarzeniowe. Nie zapominajmy też o produktach bogatych w białko - dzięki nim organizm będzie mógł się sprawnie odbudowywać. Tutaj także siła leży w różnorodności - ze względu na aminokwasy, które wzajemnie się uzupełniają. Za sprawą działania białka nasza skóra na dłużej zachowa sprężystość i elastyczność. Na koniec - równie ważne jest picie odpowiedniej ilości płynów! Dzienne powinniśmy przyswoić od 1,5 do 2 litrów wody, szczególnie przy wysokich temperaturach na zewnątrz.CP

*AGNIESZKA KUDANOWSKA dietetyk, kosmetolog, właścicielka Kosmetycznego Instytutu Dr Irena Eris w Bydgoszczy, doktorant Collegium Medicum UMK, członek Polskiego Stowarzyszenia Dietetyków oraz Polskiego Towarzystwa Dietetyki. Aktywna uczestniczka konferencji naukowych i szkoleń zawodowych.


008592285

R

E

K

L

A

M

A

018055779


tabu

ŻYCIE NA HUŚTAWCE

Najpierw było nieudane małżeństwo, potem choroba alkoholowa, a gdy już myślałam, że wyszłam z nałogu i będzie tylko lepiej, przyplątał się rak. Z Magdą Michalską*, bohaterką wystawy fotograficznej „Siła kobieTY” wspierającej walkę z rakiem piersi, rozmawia Jan Oleksy

14

miastakobiet.pl

Nie jest Ci trudno mówić o alkoholizmie? Na początku bardzo się wstydziłam, bo alkoholizm, szczególnie u kobiety, to piętno, społeczne tabu. Ale tym bardziej trzeba wyciągnąć ten temat na światło dzienne. Mi się udało, jestem wolna, ale co z innymi kobietami? To dla nich chcę opowiedzieć swoją historię. Od kiedy nie pijesz? Od 19 lipca 2007 roku. Dokładnie pamiętasz datę? Jest dla mnie bardzo ważna. To tak, jakbym się narodziła na nowo. Tamtego dnia po prostu poczułam, że to jest ten moment. Poszłam na terapię i… przestałam pić. Jak Ci się udało? To było po ośmiomiesięcznym ciągu picia. Czułam się zniewolona fizycznie, a jeszcze bardziej psychicznie. Nie widziałam sensu życia. Tamtego ranka powiedziałam córce, że idę na terapię - gdy spojrzałam jej w oczy, wiedziałam, że mi nie wierzy. Wcześniej też próbowałam rzucić alkohol, ale nie pomogły ani mityngi, ani prośby mojej mamy, ani wszyty esperal.

Piłaś po wszywce? Pierwszy esperal się nie przyjął. Po tym, jak chirurg go usunął, od razu tego samego dnia się napiłam. Natomiast przy drugim już po trzech miesiącach sięgnęłam po piwo, a po pół roku po mocniejsze alkohole. W sumie nie wytrzymałam nawet roku. Esparol w moim przypadku po prostu nie działał. Szukałam też innych dróg - trafiłam na przykład na spotkania anonimowych alkoholików. Terapia przyciągała mnie od samego początku, ale za pierwszym razem nie byłam chyba jeszcze gotowa, nadal piłam, aż do tamtego ranka… … gdy przestałaś. Nie zaplanowałam tego. Dzień wcześniej odwiedzili mnie kumple od butelki. Byłam pijana, może nie do tego stopnia, żeby zapomnieć o bożym świecie, ale jednak pijana. Pamiętam, że liczyłam, ile mam pieniędzy, ile alkoholu będę mogła kupić. Rozrabianego ruskiego spirytusu. A potem nadszedł ten pierwszy dzień trzeźwości. Bardzo mi pomógł program dwunastu kroków, który przechodziłam we wspólnocie anonimowych alkoholików. Poczułam prawdziwą bliskość z tymi ludźmi. Dotarło do mnie, że mówiąc o sobie,


tabu mówili o mnie. Znalazłam ukojenie. Korzystam z ich wsparcia do dzisiaj, raz w tygodniu jestem na mityngu. Kiedyś zapytałam pewnego franciszkanina z ośrodka apostolstwa trzeźwości, czy Bóg kocha tylko wybranych i to im udziela łaski niepicia. Odpowiedział, że wręcz przeciwnie, ale nie każdy umie tę łaskę odczytać. Czasami najpierw trzeba dotknąć samego dna. Jak udało Ci się znaleźć siły, żeby trwać w niepiciu? Poszłam na terapię dzienną do poradni odwykowej. Dzienną, czyli inaczej „dochodzącą”. Trwała osiem tygodni i była bardzo trudna. Do południa uczęszczałam na różne zajęcia, wtedy powstrzymanie się od picia alkoholu było łatwiejsze, ale po południu… To już zupełnie inna bajka. Wszędzie widziałam pokusy. Najbardziej bałam się, że ludzie, z którymi piłam, będą mnie nachodzić, wyciągać z domu, proponować alkohol. Ale okazało się, że te lęki stworzyła moja głowa. Znajomi od kieliszka przyszli chyba tylko jeden raz. Powiedziałam, że nie piję i od tamtej pory już nigdy się nie pojawili. Jak w ogóle na nich trafiłaś? Na początku piłam z ludźmi z pracy, ale w pewnym momencie zobaczyłam, że jestem już znacznie głębiej w nałogu. Oni pili normalnie, piwo po pracy dla towarzystwa, a potem wracali do domu. Tymczasem ja szłam do sklepu po wódkę. Zaczęłam więc szukać takiego towarzystwa, które piłoby ze mną przez dzień, drugi, trzeci… Bez końca. Gdzie ich znalazłam? W różnych melinach, nieciekawych miejscach. Alkohol Cię wciągnął… I zniszczył. Znalazłam się na totalnym dnie, popadłam w straszne długi. Na szczęście dzięki mojej świętej pamięci mamie mogłam z nich wybrnąć. Dzisiaj żyję spokojnie, nie oglądam się za siebie, nie boję się, że ktoś zapuka do drzwi i zażąda spłaty długu. Kiedy wyszłam z nałogu, zrozumiałam, jak strasznie skrzywdziłam dzieci, mamę, również męża. Robiłam mu na złość - niby piliśmy razem, ale siedziała we mnie potrzeba odwetu, zemsty. Tłumiłam emocje, a potem one w dwójnasób wybuchały i skupiały się na najbliższych. Do tej pory mam z tym problem, ale wiem już, jak sobie z nim radzić. Wspominasz o mężu. On też był alkoholikiem? Już na pierwszą randkę przyszedł pod wpływem alkoholu. Ale wtedy pomyślałam, że jak będę inna, lepsza od mojej mamy, to się zmieni. Wiem, naiwne założenie…! Wtedy sama jeszcze nie piłam, zaczęłam później, może też właśnie ze względu na alkoholizm męża. Czasem, jak nie miałam towarzystwa do kieliszka, mąż był moim kompanem, ale to zawsze źle się kończyło. Były awantury, bijatyki… Nic dobrego. Mąż wielokrotnie próbował wyjść z nałogu, zawsze bez skutku. O ostatniej terapii w ośrodku odwykowym dowiedziałam się dopiero po jego śmierci, porządkując dokumenty. Dlaczego mówisz, że chciałaś być lepsza od mamy?

Bo mój ojciec też pił, a mama utrzymywała to w tajemnicy. To było dysfunkcyjne, niezdrowe. Rodzice pracowali jako nauczyciele i mama chyba sądziła, że nikt na zewnątrz nie powinien wiedzieć o naszych problemach. Bo to nie wypada. Pamiętam, jak kiedyś położyła palec na ustach i nie pozwoliła mi się do siebie zbliżyć, przytulić. Odczułam to jako odtrącenie. Nie miałam do niej dostępu - aż do czasu, gdy dorosłam, wyszłam z alkoholizmu, leczyłam się z raka. Ten dystans mamy i picie ojca… Chyba przez to zaczęłam się wycofywać, stawałam się inna od wszystkich, gorsza, odrzucona. Cały czas się chowałam. Nie miałam kogoś, z kim mogłabym porozmawiać, gdy coś się nie układało. Problemy się nawarstwiały i w końcu zaczęłam tłumić je piciem. Alkohol dawał mi wolność, odganiał pesymistyczne myśli. Pierwszy kieliszek wypiłam, gdy miałam trzydzieści lat, a skończyłam w wieku czterdziestu siedmiu. W tym czasie alkohol robił mi wodę z mózgu. Pijąc, myślałam, że w końcu znalazłam swoje miejsce, że jestem duszą towarzystwa. Tak się zaczęło. Najgorsze okazały się ostatnie dwa, trzy lata. Byłam wrakiem człowieka - wychudzona i sponiewierana. Po kolei traciłam wszystkich i wszystko, wyrzucili mnie z pracy… Po terapii udało Ci się odbudować życie? To był i wciąż jest długotrwały proces. Najpierw odbudowałam relacje z najbliższymi, czyli z córkami i mamą. Na koniec, gdy już chorowała na raka, nawiązałyśmy silną więź. Przyznała się do błędów, do swojej apodyktyczności. To mi bardzo pomogło, otworzyłam na nią serce i wreszcie mogłyśmy się zbliżyć. Gdy umarła, miałam poczucie, że zrobiłam wszystko, co mogłam. Nie było już między nami żadnej zadry czy niezgody. Obie znalazłyśmy spokój. W tej chwili odbudowuję relacje z bratem, który nie pije od ponad trzydziestu lat. Córki są dumne z tego, że udało Ci się wyjść z nałogu? Myślę, że tak. Zawsze mnie wspierały. Wiem, że na początku bały się uwierzyć w moją trzeźwość, nie wiedziały, czy wytrwam w niepiciu, bo przecież obiecywałam im to już wcześniej, i to nie raz. Były podejrzliwe, gdy wracałam z mityngów, a jeżeli spóźniałam się parę minut, wyczuwałam ich niepokój. Początki wychodzenia z uzależnienia nie były łatwe. Ale przebrnęłyśmy przez to razem. Teraz moja młodsza córka jest już zamężna, starsza przygotowuje się do ślubu, bardzo cieszę się ich szczęściem. Wróciłaś do pracy? Znowu jesteś fizjoterapeutką? Odbudowa pozycji zawodowej trwała najdłużej. Musiałam się wykazać ogromną pokorą, bo wyleciałam z pracy za niechlubne czyny. Miałam wrażenie, że na każdym słupie jest napisane - złodziejka. Nie wierzyłam, że znajdę zatrudnienie. Obwiniałam się, ale… Dostałam drugą szansę! Po dziesięciu latach wróciłam dokładnie na to samo miejsce, z którego wcześniej mnie zwolniono - i zostałam ciepło przyjęta. Jak wpłynęła na Ciebie choroba alkoholowa? Umożliwiła mi refleksję nad sobą. Zrozumiałam dużo rzeczy, inaczej patrzę na świat, lepiej

rozumiem swoje emocje i emocje innych ludzi. Wyznaczam sobie cele i je realizuję. Mam też marzenia, a kiedyś ich nie miałam! Kosztowało mnie to wiele pracy, ale się udało. Teraz mam najlepszy okres w życiu. Niedawno urodził mi się wnuk… …i umiesz walczyć z pokusami? Zdaję sobie sprawę, że jestem ciągle narażona na zachowania kompulsywne. Po trzech latach od rzucenia picia, rozstałam się też z papierosami. To już osiem lat. Wciąż jeszcze zdarzają mi się okresy obżerania, ale z tym też sobie radzę. Gdy już wyszłaś na prostą, pojawiły się problemy ze zdrowiem. Trzy lata temu dowiedziałam się, że mam raka piersi. Twoja mama też miała raka. Ojciec również. Wiedziałam więc, że jestem narażona na nowotwór. Jeszcze przed ciążą pojawiły się pewne niepokojące sygnały, ale wówczas nie zostały zakwalifikowane jako choroba nowotworowa. Byłam jednak pod stałą obserwacją onkologów. Trwało to dość długo, aż któregoś razu zdiagnozowano u mnie nowotwór złośliwy. Kiedy otrzymałaś tę wiadomość? W grudniu 2015 roku - między świętami Bożego Narodzenia a Nowym Rokiem. Jechałam wtedy do swoich małych pacjentów w hospicjum „Nadzieja”. Przez telefon powiedziano mi, żebym przyszła odebrać wyniki. Od razu zostałam umówiona na wizytę w poradni onkologicznej w Bydgoszczy. To mnie przytłoczyło. Wtedy żyła jeszcze moja mama. Pojechałam do niej, usiadłam w fotelu i powiedziałam, że mam raka. Mama się popłakała. Obie byłyśmy chore. Ale po tym początkowym załamaniu złe myśli mnie opuściły. Nie miałam też czasu się bać, dookoła dużo się działo, rozpoczęłam leczenie, wierzyłam, że będzie dobrze. Dzisiaj nie myślisz już o raku? Prawie o nim zapomniałam. Chociaż ostatnio… Strasznie zdenerwowałam się zmianą, która pojawiła mi się na wardze. Poczułam niepokój. O niczym innym nie mogłam myśleć, tylko o tym, że mam czerniaka i będę umierać. Teraz jestem już parę dni po zabiegu. Chirurg uspokoił mnie i powiedział, że zmiana może być wynikiem radioterapii. Czekam na rozpoznanie. Jestem już na takim etapie duchowego rozwoju, że nie wpadam w panikę. Myślę sobie, że co ma być, i tak będzie. Ale… Czy byłoby mi szkoda odchodzić z tego świata? Pewnie, że tak… Szczególnie teraz.CP

*MAGDA MICHALSKA - torunianka, fizjoterapeutka, pracuje w przychodni rehabilitacyjnej. Jest jedną z bohaterek fotografii przygotowywanych na październikową akcję „Siła kobieTY”, organizowaną przez „Miasta Kobiet”. miasta kobiet

październik 2018

15


kobieca perspektywa

ZDEMASKOWAĆ PLOTKARZA Jednym ze stereotypów jest opinia, że kobiety plotkują częściej. Badania pokazują, że wcale nie jest to takie pewne - kobiety i mężczyźni podejmują po prostu inne tematy, ale plotkują podobnie dużo. Z dr Aleksandrą Nowakowską-Kutrą*, socjologiem UKW, rozmawia Tomasz Skory

16

miastakobiet.pl

Gdzie jest granica między wymianą informacji o innych a plotkowaniem na ich temat? Klaus Thiele-Dohrman, autor książki zatytułowanej „Psychologia plotki”, podaje, że plotka to rozpuszczanie niesprawdzonych informacji, niepotrzebne, a często szkodliwe zdradzanie szczegółów z życia osób nieobecnych w trakcie rozmowy. Dodatkowo plotkę wyróżnia silne zabarwienie emocjonalne. Nie służy ona wyjaśnianiu rzeczywistości, raczej ma popularyzować pewne opinie, szczególnie takie, na jakich zależy plotkarzowi. Po co właściwie się plotkuje? Co nam daje wymiana niesprawdzonych wiadomości? Zjawisko to pełni w życiu społecznym wiele ważnych funkcji. Zacznę od tego, że plotka jest narzędziem kontroli społecznej - zachowania nieakceptowane przez grupę są karane właśnie za pomocą plotki. Poza tym poprzez plotkowanie ludzie przekazują sobie ważne dla nich wiadomości, dotyczące np. zmiany szefa, zwolnień w zakładzie pracy, nieobecności nauczyciela. Nawet jeśli nie są one sprawdzone, to pozwalają się „przygotować” na nową sytuację. Warto podkreślić, że plotka

bywa wykorzystywana do celowego rozpowszechniania informacji lub dezinformacji, a jej droga pokazuje sieć powiązań, sympatie i antypatie w grupie. Plotkowanie może więc mieć pozytywne aspekty? Plotka zaspokaja potrzebę ciekawości, wypełnia luki w wiedzy o innych oraz redukuje lęk przed izolacją. Ludzie rozmawiają z innymi ludźmi, również o nieobecnych, by nie czuć się odrzuceni - dlatego czekając na wykład, wychodząc z biura na papierosa czy na przerwę w pracy, angażują się w dialog z innymi. Błahe pogaduszki służą niejednokrotnie pozyskaniu sojusznika, budują wspólnotę. Może nie jest to bardzo odkrywcze stwierdzenie, ale plotka pełni też funkcję towarzyską lub rozrywkową. Ludzie nawet umawiają się „na plotki”, by po prostu miło spędzić czas, zaspokoić ciekawość, mieć temat do rozmów wzmacniających więzi społeczne. Plotka postrzegana jest zatem jako tzw. „społeczny klej”. Pojawienie się jej jest wskaźnikiem zaufania, ponieważ atmosfera plotkowania jest zwykle intymna i świadczy o poczuciu bliskości między biorącymi w tym udział.


kobieca perspektywa Plotkowanie może być powodem zwolnienia pracownika? Tak, szczególnie gdy firma ma odpowiedNIERAZ ZDARZA SIĘ, ŻE U MŁODYCH LUDZI nią kulturę organizacyjną i wymaga profePLOTKI SĄ POWODEM STANÓW LĘKOWYCH, sjonalnego zachowania pracowników. DEPRESYJNYCH, A NAWET MYŚLI LUB PRÓB Plotkowanie jest uważane za zachowanie nieprofesjonalne, które ma ogromny SAMOBÓJCZYCH. WTEDY TRZEBA BEZWZGLĘDNIE, wpływ na współpracowników. Plotkarza PROFESJONALNIE INTERWENIOWAĆ, uznaje się za najlepiej znającego otoczenie społeczne i za osobę mającą zdolUDZIELAĆ POMOCY. ność wpływania na innych. A ten wpływ może być bardzo negatywny, przybierać nawet postać przemocy psychicznej lub mobbingu. Przecież plotki często są oparte na pogłoskach, półprawdzie i insynuacjach. Ponadto Podejrzewam jednak, że plotkowanie częściej przynosi więcej pracownicy mogą na nie tracić dużo czasu. Już samo to bywa powoszkody niż pożytku. Zdarza się, że jest narzędziem wykorzystanym z premedytacją... dem do zwolnienia z pracy. Dowiedziono, że plotki w pracy mogą Oczywiście! Thiele-Dohrman uważa, że jest to wręcz nośnik agresji doprowadzić do zwiększenia się poziomu lęku u członków organizacji, u człowieka. Podkreśla on, że agresorem zwykle jest osoba dysponua przez menedżerów są traktowane jako forma dywersji. Jednoczejąca autorytarnym typem osobowości - przeważnie jest to „namiętśnie pozwalają na wyrównanie sił między dyrektorami a szeregowymi pracownikami. To ci drudzy dzięki plotkom odzyskują część władzy. ny plotkarz”. Osoby takie reagują neurotycznie, miewają zaburzenia Należy jednak podkreślić, że zwykle plotki, szczególnie te negatywne, emocjonalne, a plotkę wykorzystują do rządzenia opiniami na temat osłabiają zdolność funkcjonowania organizacji. Są źródłem konfliktów innych ludzi. Plotka stanowi jedną z ukrytych, zakulisowych, ale często albo oznaką poważnych problemów w firmie czy instytucji. Szczebardzo niebezpiecznych form władzy. Plotkarze niejednokrotnie wykorzystują to narzędzie, by dowartościować siebie poprzez zniszczenie gólnie w obszarze komunikacji wewnętrznej, zarządzania zasobami wizerunku innych ludzi. Plotki są również zazdrosną reakcją na sukces. ludzkimi. Jeśli organizacja zaczyna funkcjonować nieprofesjonalnie, Nie bez powodu mówi się, że „nie ma nic gorszego niż fakt, że komuś najbardziej wartościowi pracownicy zwykle ją opuszczają w poszukiinnemu coś się w życiu udało”. Najlepszym przykładem są plotki, jakie waniu lepszych warunków pracy. Taka firma staje się przez to jeszcze można usłyszeć, stojąc w kolejce do składania życzeń młodej parze pod słabsza, jest bardziej podatna na działania konkurencji, z czasem może kościołem lub urzędem stanu cywilnego. Obmówione jest dosłownie nawet upaść. wszystko, co dotyczy wyglądu panny młodej, przebiegu ceremonii, wybranka życiowego, stanu konta nowożeńców, planów na przyszłość Jak powinniśmy się zachować, gdy dowiemy się, że to my jesteśmy itd. - nieraz niezwykle złośliwie. obiektem plotek? Myślę, że to zależy od tematu plotki. Jeśli sytuacja staje się groźW którym momencie plotka przestaje być niedogodnością, na, sądzę, że trzeba ujawnić znajomość plotek na własny temat i je a zaczyna być poważnym problemem? zdementować, przekazując prawdziwe informacje. Na przykład ktoś Moim zdaniem tak się dzieje, gdy osoba oplotkowana traci status plotkuje o tym, że nagle się wzbogaciliśmy i że na pewno doszliśmy - gdy nadawane są jej nieprawdziwe cechy osobowości i zarzuca się do tego majątku nieuczciwie. Wtedy wystarczy powiedzieć, że dostalijej rzeczy, których nie zrobiła. W socjologii nazywamy to zjawisko śmy premię, spadek itp., by plotki uciąć. Nie zawsze jest to skuteczne, ceremonią degradacji statusu. Niestety zdarza się to często. Należy ale warto walczyć o własne dobre imię. W literaturze pisze się o stratu podkreślić ważną rolę rodziców i pedagogów. Nieraz zdarza się, że tegii zdemaskowania plotkarza. Gdy nam się to uda, jest szansa, że u młodych ludzi plotki są powodem stanów lękowych, depresyjnych, przestanie być wiarygodny, a ponadto nie będzie już obdarowywany a nawet myśli lub prób samobójczych. Wtedy trzeba bezwzględnie, informacjami, które przekazywał w niesprawdzonej formie dalej. profesjonalnie interweniować, udzielać pomocy. Takich szkodliwych plotek nie wolno lekceważyć. Nikt sam nie lubi być obgadywany, a jednak wielu z nas nie potrafi powstrzymać się przed plotkowaniem... Kto więcej plotkuje? Skąd wzięła się opinia, że kobiety? W tym miejscu należy podkreślić, że plotka z punktu widzenia moralTo właśnie plotki pozwalają szerzyć się wielu negatywnym stereotynego jest potępiana. Nawet w Biblii jest o tym mowa. W Księdze Przysłów można znaleźć takie zdanie: „Człowiek nieprawy zło gotuje, pom związanym z płcią, rolą zawodową, przynależnością do mnieji ogień mu płonie na wargach. Człowiek podstępny wznieca kłótnie, szości narodowej lub etnicznej, rasowej. Jednym ze stereotypów jest plotkarz poróżnia przyjaciół”. Papież Franciszek wypowiedział się właśnie opinia, że kobiety plotkują częściej. Badania pokazują, że wcale na ten temat, mówiąc w 2013 roku: „Plotkowanie jest właściwie obdzienie jest to takie pewne - kobiety i mężczyźni podejmują po prostu inne tematy, ale plotkują podobnie dużo. raniem ze skóry. Wyrządzaniem szkody jeden drugiemu. Jakby się chciało drugiego pomniejszyć: zamiast samemu wzrastać, sprawiam, A czy to prawda, że najczęściej plotkuje się w pracy? aby drugi był niżej, a sam czuję się wielki. Tak się nie robi! Plotkowanie Niewątpliwie bardzo często, co potwierdzają badania. Praca jest ważną wydaje się piękne (...) Jest słodkie na początku, a w końcu cię niszczy, sferą życia i dlatego to, co jej dotyczy, bywa źródłem plotek. Zarówno niszczy twoją duszę! (...) Po trosze to duch Kaina: zabić brata językiem, na temat samej organizacji, jak i współpracowników, ich osobistych zabić brata!”. Myślę, że można się z tym zdaniem zgodzić. Plotka może karier czy życia prywatnego. zabijać relacje w pracy, przyjaźnie, związki i organizacje.CP

*DR ALEKSANDRA NOWAKOWSKA-KUTRA z Wydziału Administracji i Nauk Społecznych UKW. Prowadzi badania m.in. na temat socjologii edukacji i młodzieży, socjologii muzyki, socjologii internetu. Interesuje się muzyką klasyczną i współczesną, muzykoterapią, prawami człowieka, literaturą, socjologią codzienności, socjologią zdrowia i medycyny, komunikacją społeczną, teorią socjologiczną, architekturą wnętrz, kulinariami, wiedzą o ludzkiej laktacji.

miasta kobiet

październik 2018

17


DNI OTWARTE W DermE! Zapraszamy 12 i 13 października na bezpłatną konsultację i ocenę jakości skóry twarzy. Zapisy pod numerem telefonu: 695 663 656 Prosimy o podanie hasła: AKCJA-REGENERACJA-2018

SKÓRA ZDROWA Z NATURY W jasnym, przytulnym pomieszczeniu można poczuć się bezpiecznie jak w domu. W nowym budynku w Lecznicach Citomed przy ul. Marii Skłodowskiej-Curie mieści się poradnia DermE - nowoczesnego centrum gabinetów konsultacyjnych i zabiegowych dermatologii leczniczej i estetycznej. Dwa ostatnie przymiotniki są w tym przypadku kluczowe, bo właśnie taka jest idea tego miejsca: bezpieczni pod względem medycznym pacjenci lekarzy dermatologów, mogą skorzystać z zabiegów kosmetologicznych. Poradnia DermE to połączenie obu tych funkcji w jednym miejscu. Jako część lecznicy dysponuje bogatą bazą medyczną, dzięki której pacjenci mogą czuć się bezpieczni i „zaopiekowani”. Ale dziś chce też przyciągnąć tych, którym marzą się nowoczesne i skuteczne zabiegi kosmetologiczne, przeprowadzane pod okiem specjalistów i z wykorzystaniem produktów najnowszej generacji. Jednym z nich jest marka kosmetyków Monduniq, o której więcej opowie w rozmowie kosmetolog DermE Elżbieta Zaborna.

Każda seria kosmetyków Monduniq rozwiązuje inny problem skórny? Dokładnie tak. Każda seria jest wyjątkowa i każda z nich jest odpowiedzią na inne potrzeby naszych pacjentek. Ja osobiście w okresie jesiennym najchętniej polecam zabieg o intrygującej nazwie „Smocza krew”. Jest zabiegiem regenerującym, ale o silnym działaniu przeciwzmarszczkowym. Dodatkowo wyrównuje koloryt skóry jednocześnie ja rozświetlając. Nadaje skórze blask, świeży wygląd i co najważniejsze, dzięki zawartości silnego antyoksydantu, jakim jest „smocza krew”, silnie oczyszcza skórę i detoksykuje. Działa odmładzająco, rewitalizująco i odżywczo. Szczególnie skuteczny jest w połączeniu z mikrodermabrazją, dlatego na te zabiegi w październiku i listopadzie przygotowaliśmy wyjątkowo atrakcyjną cenę. Zapraszamy do DermE w Lecznicach Citomed.

A czym jest wspomniana przez Panią „smocza krew”? Nazwa związana jest z ciemno czerwonym kolorem żywicy pozyskiwanej z drzewa rosnącego w Dolinie Amazonki. Jest jednym z najsilniejszych, poznanych dotąd, naturalnych przeciwutleniaczy. Przez lata stosowana była w regionalnej medycynie naturalnej m.in. do tamowania krwawień, zmniejszania bólu i leczenia ran. Drzewa, z których pobierana jest żywica, żyją nawet kilka tysięcy lat, dzięki niezwykłej zdolności autoregeneracji. Okazuje się, że ludowe metody leczenia poparte latami doświadczeń odnalazły swoje zastosowanie we współczesnych kosmetykach. To potężny regenerator komórek skóry oraz stymulator elastyny i kolagenu. Zabiegi wykonywane „smoczą krwią” wygładzają zmarszczki i poprawiają gęstość i strukturę skóry. Dedykowane są dla każdego rodzaju skóry, która wymaga detoksu i rozjaśnienia. Szczególnie polecane są Pacjentkom ze skórą dojrzałą i poszarzałą na skutek palenia tytoniu. Czym wyróżniają się zabiegi przy użyciu kosmetyków Monduniq wśród wielu innych na rynku? Zabiegi z wykorzystaniem kosmetyków Monduniq stanowią doskonałą alternatywę dla zabiegów inwazyjnych. Już po pierwszym zabiegu widoczne są efekty poprawy jakości skóry. Przy zastosowaniu serii zabiegów uzyskujemy długotrwały efekt. Często są również zalecane przez naszych dermatologów jako uzupełnienie leczenia lub jako produkty podtrzymujące efekty zabiegów. Gorąco zachęcamy do konsultacji z naszymi kosmetologami, którzy indywidualnie dopasują najlepszą serię kosmetyków oraz zaplanują program profesjonalnej pielęgnacji. Zapraszamy! 008613350

Jaka jest marka Monduniq? Elżbieta Zaborna, kosmetolog DermE: Już sama nazwa określa tę markę. „Le monde” oznacza świat, a „unique” - wyjątkowy. Nazwa Monduniq oznacza: unikalne w dzisiejszym świecie. Mówimy oczywiście o dermokosmetykach do profesjonalnej pielęgnacji skóry twarzy i ciała. Marka Monduniq należy do międzynarodowego koncernu Dermie Pharm, który starannie opracowując innowacyjne formuły kosmetyków, szczególną wagę przykłada do przeprowadzenia badań dermatologicznych. Gwarantują one skuteczność działania oraz potwierdzają bezpieczeństwo produktów. Warto tutaj wspomnieć, że wszystkie składniki aktywne pozyskiwane są do procesów produkcyjnych bez jakiejkolwiek szkody dla zwierząt i otaczającego nas środowiska.

Czy tylko dlatego marka Monduniq jest wyjątkowa? Oczywiście, że nie. Oprócz aspektu ekologicznego wyjątkowość Monduniq tkwi w jakości jej produktów. Jest propozycją dla osób, które szukają wielowymiarowej, profesjonalnej pielęgnacji opartej w głównej mierze na medycynie naturalnej. Przykładem takich kosmetyków jest silnie regenerujący skórę zabieg „Sekret ślimaka”. Głównym składnikiem aktywnym tej serii jest śluz pozyskiwany w ekologicznej hodowli ślimaka, która jest własnością firmy. Dzięki precyzyjnie dobranej recepturze skóra staje się napięta, nawilżona oraz odżywiona. Właściwości regenerujące tej serii pokochały nie tylko kobiety dojrzałe, ale również młode oraz mężczyźni. Bo siłą marki jest koncept dostosowania pielęgnacji do indywidualnych potrzeb i wymogów skóry, a nie do wieku.

18

miastakobiet.pl


miasta kobiet

paĹşdziernik 2018

19

008049982

temat


jej pasja

MODELING TO SZKOŁA ŻYCIA Nie mam pojęcia, w jakim miejscu znajdę się jutro. A co dopiero za dekadę! Jednak mam ogromną nadzieję, że nadal będę w podróży. Z modelką Adą Wrzesińską* rozmawia Tomasz Wersocki

Modeling był zawsze Twoim marzeniem? Na początku bardziej celem niż marzeniem. Każdy mówił, że „nadaję się na modelkę”. Byłam wysoka i szczupła, a przede wszystkim czułam się dobrze przed obiektywem aparatu. Ostatecznie stwierdziłam - spróbuję. Z czasem cel przemienił się w pracę, pasję oraz styl życia. Jak młoda dziewczyna z Torunia trafiła do wielkiego świata mody? Jako 15-latka zgłosiłam się do konkursu Elite Model Look. Ogłoszenie zostało wywieszone w moim gimnazjum, więc wspólnie z koleżankami postanowiłyśmy spróbować swoich sił. Po paru dniach rodzice odebrali telefon i usłyszeli, że dostałam się do konkursu organizowanego w Bydgoszczy. Przeszłam aż do półfinałów, ale niestety całego konkursu nie wygrałam. Myślałam, że to koniec mojej przygody z modelingiem, jednak po pewnym czasie skontaktowała się ze mną agentka Monika Smolicz. Podpisałam pierwszy kontrakt z agencją Rebel Models. W wieku 15 lat jeździłam na castingi do Warszawy oraz za granicę do Paryża, Mediolanu, Tokio - aby nabrać większego doświadczenia i zbudować portfolio. I od tamtej pory nie zmieniłaś agencji? Nie, cały czas jestem związana z tą samą. Jestem zadowolona ze współpracy. Nie ma w tej branży zazdrości czy złych emocji wśród tylu żądnych sukcesów dziewczyn? Myślę, że w modelingu powodów do zazdrości może być wiele, ponieważ konkurencja jest ogromna. Wolę jednak skupiać się na pozytywach. Kiedy nie dostanę jakiegoś zlecenia, nie przejmuję się tym. Wiem, że mam szansę następnym razem.

WYKONANE DLA MAGAZYNU „MUJER” W CHILE

W świecie mody młoda i niedoświadczona dziewczyna ma się czego obawiać? Modeling to szkoła życia. Uczy dojrzałości, samodzielności i tego, jak radzić sobie w ciężkich chwilach. Nie ukrywam, że takie właśnie były początki - pełne obaw. Jednak w moim przypadku chęć poznania świata była silniejsza od jakiegokolwiek strachu. Na przykład? Dla mnie jako młodej dziewczyny najbardziej problematyczny był brak znajomości języka oraz ograniczony kontakt z rodzicami. Nie wspomnę już o braku komputera czy funduszy. Kiedy 15 lat temu zaczynałam przygodę z modelingiem, nie istniał Facebook czy Instagram. Pamiętam, jak dzwoniłam do mamy z budki telefonicznej raz na tydzień - za 50 centów. Myślę, że w dzisiejszych czasach - w dobie internetu - dziewczynom zaczynającym w tej branży jest o wiele łatwiej.

ZDJĘCIE

Po kilkunastu latach od tamtego momentu codzienność Ady Wrzesińskiej uległa zmianie? Tak naprawdę każdy dzień jest inny. Dużo podróżuję. Nagle dostaję telefon, że otrzymałam pracę w innym kraju - pakuję walizkę i lecę. Ciągle zmieniam miejsce zamieszkania. W czasie ostatniego roku mieszkałam w: Chinach, Tokio, Bali, Chile i Argentynie. Obecnie przebywam w Hamburgu, a w ostatnim tygodniu pracowałam w Mediolanie, Danii oraz Szwecji. Jednak niezależnie od tego każdy dzień zaczynam od sprawdzenia skrzynki mailowej, wypicia kawy, śniadania oraz siłowni. Potem jadę do studia na sesję zdjęciową. Po skończonej pracy wracam prosto na lotnisko, żeby wieczorem zregenerować siły w hotelu. Kiedy wracam do Torunia, czas spędzam z rodziną i moim psami, których mam aż trzy. Wolny czas staram się poświęcać swojej pasji - renowacji mebli oraz każdego rodzaju remontom.

20

Zaskakujące hobby. Lubię dawać meblom drugie życie. Malowanie, szlifowanie i wiercenie mnie relaksuje. Myślę, że to hobby odziedziczyłam po tacie,

miastakobiet.pl


jej pasja 1. Z djęcia wykonywane dla magazynu „Mujer” w Chile.

1

2

2. S esja Chanel dla „F Magazine” we Włoszech. Fotograf: Giorgio Zgatti. 3. K ampania marki Dafiti, również z Chile.

3

KIEDY 15 LAT TEMU ZACZYNAŁAM PRZYGODĘ Z MODELINGIEM, NIE ISTNIAŁ PORTAL FACEBOOK CZY INSTAGRAM. PAMIĘTAM, JAK DZWONIŁAM DO MAMY Z BUDKI TELEFONICZNEJ RAZ NA TYDZIEŃ ZA 50 CENTÓW.

który w młodości również lubił wykonywać tego typu prace. Często podglądałam, jak przy czymś majsterkował. Twój profil na Instagramie obfituje w mnóstwo zdjęć z kampanii reklamowych. Dla jakich znanych marek do tej pory pracowałaś? Instagram jest także moim narzędziem pracy. Na profilu @ada.wrzesinska można zobaczyć zdjęcia ukazujące mój styl życia oraz zdjęcia modowe. W swojej karierze miałam przyjemność pracować m.in. dla marek: Giorgio Armani, Escada, Diesel, L’oreal, Shwarzkopf oraz magazynu „Vogue”. Z polskich mogę wymienić wieloletnią współpracę z markami Gatta i Kazar. Moje zdjęcia ukazywały się również w polskich magazynach, takich jak: „Twój Styl”, „Glamour”, „Pani” oraz „Fashion”. Przez te lata pracy w modelingu musiałaś zebrać wiele rozmaitych doświadczeń. Które z nich wspominasz najlepiej? Chyba czas spędzony w Japonii. Łącznie mieszkałam tam trzy lata. Lubię to miejsce. Praca z Japończykami jest przyjemna. Szanują drugą osobę oraz jej pracę i czas, co jest dla mnie bardzo ważne w tym biznesie. Myślę, że wiele krajów mogłoby wziąć przykład z Japonii. Odpowiada mi także kuchnia japońska, a sushi mogłabym jeść codziennie. Nie doznałaś szoku kulturowego? Podczas mojego pierwszego przyjazdu do Kraju Kwitnącej Wiśni na pewno zdziwił mnie widok przechodniów noszących maseczki chirurgiczne. W Japonii przeziębienie z reguły nie jest wystarczającym powodem, by opuścić dzień w pracy. Aby wobec tego nie narażać współpracowników czy współpasażerów środków transportu publicznego na zarażenie, w kraju od lat funkcjonuje zwyczaj zakładania maseczek chirurgicznych.

Gdzie chciałabyś znaleźć się za dekadę? Tak naprawdę nie wiem, ile lat pracy jeszcze przede mną. W moim życiu wszystko zmienia się diametralnie. Nie jestem w stanie nic zaplanować. Dużo pracuję, mam wiele wyjazdów. Produkuję również sesje zdjęciowe z zaprzyjaźnionymi fotografami. Tematyką tych zdjęć jest naturalność oraz cielesność. Żadna z fotografii nie jest retuszowana ani poprawiana. To mój autorski projekt o nazwie „black and white by ada”. Efekty współpracy chcę zaprezentować w książce z okazji 15-lecia pracy w zawodzie modelki. Będzie dostępna na zamówienie. Lubię to, co robię i nie widzę potrzeby zmiany. Myślę, że w głębi serca modelką pozostanę na zawsze. Modeling to nie tylko praca, ale także styl życia. Nie mam pojęcia, w jakim miejscu znajdę się jutro. A co dopiero za dekadę! Jednak mam ogromną nadzieję, że nadal będę w podróży! Jednym zdaniem - odpowiada Ci taka adrenalina i spontaniczność? Lubię spontaniczność. Jest jej dużo w moim życiu, więc witam ją z otwartymi ramionami. Zdaję sobie jednak sprawę, że stabilizacja również do mnie przyjdzie i ją również mile przywitam. Wierzę, że wszystko dzieje się z jakiegoś powodu w danym momencie życia. Bierzmy z niego to, co najlepsze.CP

*ADA WRZESIŃSKA - 29 lat i 177 cm wzrostu. Ukończyła Liceum Ogólnokształcące o profilu menadżerskim w Toruniu; od początku kariery współpracuje z agencją Rebel Models; pracowała m.in. dla marek Giorgio Armani, Diesel, L'oreal czy magazynu „Vogue”. miasta kobiet

październik 2018

21


jej pasja

PA R T N E R T E M AT U

PROF. DR HAB. HANNA DAHM ZE SWOJĄ DOKTORANTKĄ MAGDĄ WYPIJ ZDJĘCIE JACEK SMARZ

WALKA

Z BAKTERIAMI

Wzrastająca oporność bakterii na antybiotyki wymusza poszukiwanie nowych strategii do zastosowania w procesach terapeutycznych. Z prof. dr hab. Hanną Dahm*, kierownikiem Zakładu Mikrobiologii Wydziału Biologii i Ochrony Środowiska UMK, rozmawia Jan Oleksy

22

miastakobiet.pl

W kręgu zainteresowań naukowych Pani Profesor znajduje się problematyka lekooporności bakterii? Odkrycie antybiotyków uznano za najistotniejsze osiągnięcie medycyny XX wieku. Jednak w ciągu ostatnich lat coraz poważniejszy staje się problem antybiotykooporności bakterii, wynikający z nadużywania antybiotyków oraz ich niewłaściwego stosowania. W Europie co roku z powodu infekcji wywołanych przez szczepy antybiotykooporne umiera ponad 25 tys. osób. To poważne wyzwanie dla współczesnej medycyny. Nanocząstki metali, jak również kombinacja antybiotyków z nanocząstkami jako nośniki, mogą stanowić skuteczną alternatywę w walce z antybiotykoopornymi bakteriami. Czy najnowsze osiągnięcia nauki pozwalają na podjęcie tej walki? Nowe związki i strategie mogą stanowić uzupełnienie standardowej terapii antybiotykowej, a tym samym podnieść jej skuteczność. Znaczące w ostatnich latach osiągnięcia nanotechnologii dostarczają nowych metod walki z drobnoustrojami.

Może wyjaśni Pani Profesor krótko, czym jest nanotechnologia? Jest to nauka o układach funkcjonalnych na poziomie molekularnym, obejmująca szeroki zakres zagadnień. Przedrostek „nano-” oznacza z greckiego „karła”, a w nanotechnologii przedrostek ten charakteryzuje materiały o wielkości jednej miliardowej metra. Nanocząstki są strukturami, które przynajmniej w jednym z wymiarów mają wielkość od 1 do 100 nanometrów. Z łatwością można manipulować ich właściwościami fizykochemicznymi ze względu na wysoką reaktywność i dużą powierzchnię czynną. Stały się wielką nadzieją naszych czasów? XXI wiek przyniósł szerokie wykorzystanie nanotechnologii. Nanomateriały towarzyszą nam w życiu codziennym i znalazły zastosowanie w elektronice, produkcji kosmetyków, ubrań czy preparatów medycznych. Odgrywają ważną rolę w diagnostyce chorób, obrazowaniu czy przenoszeniu leków. Badaczy szczególnie interesują nanocząstki metali takich jak: srebro, złoto, platyna, miedź, kadm. Jednak największą uwagę poświęcono bada-


jej pasja

PA R T N E R T E M AT U

Można powiedzieć, że nanocząstki srebra i złota rewolucjonizują medycynę? To nie jest rewolucja, ale intensyfikacja badań. Uwaga badaczy koncentruje się obecnie na możliwości bezpiecznego stosowania nanocząstek srebra i złota w medycynie, również w nowych sposobach leczenia nowotworów. Te badania wskazują na antynowotworową aktywność nanocząstek poprzez hamowanie namnażania się i niszczenia komórek, co wykazano również na liniach komórkowych raka piersi, szyjki macicy, prostaty, czerniaka. Jednakże taka terapia musi być celowana, środek niszczący musi dotrzeć bezpośrednio i wyłącznie do komórek chorobowo zmienionych.

do leczenia artretyzmu, szybko jednak został wyparty przez nowoczesne leki.

niom nanocząstek srebra i złota. Nanocząstki tych metali, zwłaszcza srebra, wykazują duży potencjał przeciwdrobnoustrojowy, a także niską toksyczność i dobrą kompatybilność. Nanocząstki można otrzymać metodami fizycznymi, chemicznymi i biologicznymi.

Na czym polega niezwykłość tych metali? Srebro i złoto w postaci jonowej łatwo tworzą kompleksy i ulegają wytrącaniu, dlatego intensywnie badany jest mechanizm aktywności antybakteryjnej nanocząstek tych metali. Stwierdzono, że powodują powierzchniową perforację komórki bakteryjnej i oddziałują na błonę komórkową bakterii, powodując jej zniszczenie. Ponadto wykazują powinowactwo do materiału genetycznego, powodując zmiany w jego strukturze i zaburzając powielanie.

Wkraczamy już na grunt bionanocząstek? Nanocząstki srebra i złota pozyskane z syntezy biologicznej odznaczają się wysoką aktywnością biologiczną, zarówno antybakteryjną, antygrzybową, jak i antywirusową. Są opłaszczane (okrywane) i stabilizowane w naturalny sposób przez cząsteczki pochodzące z organizmów przeprowadzających ten proces. Biologiczne nanocząstki wykazują wyższą aktywność antybakteryjną w porównaniu z tymi pochodzącymi z syntezy chemicznej, właśnie ze względu na obecność naturalnego, białkowego opłaszczenia.

Jest to chyba szczególnie istotne w walce z bakteriami, które już nabyły oporność na leki? Dzięki takim właściwościom antybakteryjnym nanocząstki srebra stanowią doskonałą alternatywę walki ze szczepami antybiotykoopornymi, jak np. Bacillus, Clostridium, Pseudomonas, Escherichia coli czy Vibrio. Nanocząstki srebra wykazują również aktywność przeciwgrzybiczą i przeciwwirusową, np. przeciw wirusowi opryszczki, zapalenia wątroby, HIV. W odróżnieniu od aktywności nanocząstek srebra, doniesienia o aktywności przeciwdrobnoustrojowej złota nie są spójne. Jednak wykazano antybakteryjną aktywność nanocząstek złota wobec Escherichia coli, Klebsiella pneumoniae, przeciw niektórym chorobotwórczym grzybom, a także przeciw wirusom, np. pryszczycy, AIDS, brodawczaka. Sposób niszczenia komórek mikroorganizmów jest podobny dla obu przedstawionych nanocząstek.

Czy z tego wynika, że nanocząstki srebra mają szczególne właściwości antybakteryjne? Podejrzewano to już w czasach antycznych… Tak, przed erą antybiotyków sole srebra i jego koloidy stosowano do leczenia ran i poparzeń. W tym celu były powszechnie wykorzystywane podczas I wojny światowej. Wraz z pojawieniem się antybiotyków znaczenie srebra w medycynie spadło. Czy złoto miało podobne zastosowanie? Pierwsze doniesienia o wykorzystywaniu złota w medycynie pojawiły się 2500 lat p.n.e. Stosowano je w średniowiecznej Europie, a w XIX wieku leczono nim przeziębienie i syfilis. Dalsze badania nad użyciem złota przyczyniły się do włączenia tego pierwiastka

Czy nanocząstki srebra i złota mają jeszcze inne zastosowanie w medycynie? Nanocząstki srebra są szeroko stosowane w artykułach przeznaczenia medycznego. Hydrożele i opatrunki z ich dodatkiem przyspieszają proces gojenia ran dzięki aktywności antybakteryjnej oraz redukcji cytokin zapalnych. Żele z nanocząstkami srebra wykorzystywane są także w badaniach ultrasonograficznych dla zapewnienia sterylności urządzeń. Nanocząstki srebra są składnikiem cementu kostnego przy zabiegach ortopedycznych, a także stomatologicznych i służą do eliminacji zakażeń i powikłań. W kardiologii pokrywa się nimi implanty takie jak stenty, rozruszniki, zastawki. Natomiast nanozłoto znalazło zastosowanie w terapii fototermicznej, podczas której nanocząstki są immobilizowane i wprowadzane do wybranych komórek nowotworowych, a następnie traktowane wiązką lasera, która je podgrzewa i wywołuje ablację guza.CP

*PROF. DR HAB. HANNA DAHM - kierownik Zakładu Mikrobiologii Wydziału Biologii i Ochrony Środowiska UMK, wiceprzewodnicząca Komitetu Mikrobiologii Polskiej Akademii Nauk, członek Rady Naukowej Instytutu Dendrologii PAN.

K

L

A

M

A

008308144, 008308129

E

008308155

R


NIE TYLKO DESIGN

ZDJĘCIA TOMASZ CZ ACHOROWSKI

test auta Moda na miejskie crossovery nie mija, Citroën w tej odsłonie proponuje jednak auto, które wyróżnia się nie tylko designem. TEKST: Lucyna Tataruch

24

miastakobiet.pl

N

a pierwszy rzut oka przypomina on pękatą zabawkę, którą dowolnie można przystrajać. Cała sylwetka jest jednak dość masywna i kojarzy się z solidnością. Czy tym można wyróżnić się na ulicy? Z pewnością. Producent oferuje 90 kombinacji: 8 kolorów nadwozia, 3 kolory dachu i 4 pakiety dla innych detali, takich jak choćby relingi, osłony lusterek czy efekt żaluzji na tylnych bocznych szybach. Wnętrze występuje w 5 tonacjach - od szarości przełamanych przeszyciami, przez kontrastową czerwień czy modną pepitkę, po wykończenia w eleganckiej barwie Colorado. Konkurencja z tego segmentu jednak nie śpi i miły dla oka wygląd tu nie wystarczy. Co jeszcze sprawi, że to właśnie na ten model zdecydują się kolejni kierowcy?

WYGODNIE Za kierownicą siedzę niczym królowa - wysoki fotel ma zapewne dosłownie przypominać pozycję z SUV-a. Dla osób mojego wzrostu (165 cm) w sam raz, choć przestrzeń nad głową pozwala wierzyć, że i więksi się tu odnajdą. Jest wygodnie, siedziska wykonane są z pianki o zwiększonej gęstości, co ma zapewniać ich trwałość bez deformacji. Między kierowcą a pasażerem pozostawiono dużo przestrzeni - nie ma mowy o szturchaniu się łokciami. Miejsca nie brakuje również z tyłu. Bez trudu zmieszczą się tam trzy dorosłe osoby. Kanapa dzieli się w stosunku 1/3 - 2/3, z czego każda część przesuwa się o 15 cm. Zarówno przedni fotel, jak i tylną kanapę można całkowicie płasko rozłożyć, co pozwoli wieźć autem przedmioty o długości 2,4 metra. Zaskakuje też pojemność bagażnika - w zależności od rozkładu od 410 do 520 litrów. Podwójna podłoga skutecznie zabezpiecza delikatne przedmioty i drogie zakupy.

BEZPIECZNIE W trasę pojechałam benzynowym silnikiem 1,2 PureTech w odmianie 130-konnej (do wyboru są także 82 i 110) z sześciostopniową skrzynią biegów. Już po pierwszych kilkunastu kilometrach uznałam, że naprawdę nie ma na co narzekać. Co prawda nie jest to typowo off-roadowa opcja, ale nikt chyba tego nie oczekiwał. Prześwit sugeruje, że auto bez trudu poradzi sobie na zaśnieżonych drogach czy nawet w starciu z wysokimi krawężnikami. Prowadzi się je miękko, zawieszenie jest sprężyste i nieźle tłumi nierówności. C3 Aircross wyposażony jest w system Hill Assist i Grip Control z czterema trybami: piasek, śnieg, błoto i ESP OFF. Opcje te raczej nie pomogą pokonać prawdziwie piaszczystych pustyni, ale z pewnością ułatwią jazdę za miastem, szczególnie podczas deszczu i śniegu. Trudno wyobrazić sobie auto tej klasy bez innych nowoczesnych systemów bezpieczeństwa. Mamy więc tutaj m.in. przydatne rozpoznawanie znaków drogowych, układ awaryjnego hamowania, automatyczne światła, dźwiękowy alarm przekraczania linii pasa ruchu, kamerę cofania, system Park Assist czy kontrolę martwego pola. Na pokładzie znajdziemy też kolorowy wyświetlacz head-up display na wysuwanej poliwęglanowej płytce, indukcyjną ładowarkę do smartfona i 7-calowy ekran na środku. Wszystko to działa sprawnie i zdecydowanie ułatwia jazdę. Moda na miejskie crossovery nie mija, Citroën w tej odsłonie proponuje jednak auto, które wyróżnia się nie tylko designem. Pod względem funkcjonalności może śmiało konkurować z modelami swojego segmentu, sprawdzi się bowiem zarówno podczas codziennej jazdy, jak i przy rodzinnych wypadach gdzieś dalej.CP


008578384


jej pasja

ZDJĘCIA

NATALIA KULIGOWSKA

Z PASJI DO PROJEKTOWANIA To bardzo ważne dla każdej mamy, każdej kobiety - mieć swoją pasję, coś, w czym może się spełniać. Wyjść do ludzi i do świata. Z Paulą Cygan*, projektantką i właścicielką marki odzieżowej dla maluchów, rozmawia Lena Szuster

Masz małe dziecko i prowadzisz firmę. Jak udaje ci się łączyć pracę zawodową z życiem prywatnym? Dzięki uporowi, ciężkiej pracy i pasji (śmiech). Kocham to, co robię. Mam cudowną córeczkę - właśnie ze względu na nią rozwijam biznes. Chcę, żeby była ze mnie dumna, żeby widziała, że mama pracuje, ma pasje i pomysły. To jest dla mnie olbrzymia motywacja. Mam nadzieję, że w ten sposób ją ukształtuję, nauczę odpowiedzialności i zaangażowania w to, co będzie robić w dorosłym życiu, cokolwiek by to było. Teraz oczywiście jest jeszcze malutka, ma roczek, na pewno nie wszystko rozumie, ale widzi i chłonie cały świat. To, jaka jestem, czym się zajmuję i jakie decyzje podejmuję, już teraz wpływa na jej przyszłość. Wierzę, że za kilka lat pozytywne wzorce zaprocentują i moja córka wyrośnie na samodzielną, przedsiębiorczą kobietę. Bo prawda jest taka, że w dzisiejszym świecie nic się nie osiągnie bez ciężkiej pracy. Ale jeżeli chce się czegoś naprawdę, jest się konsekwentnym i dąży do celu - marzenia są na wyciągnięcie ręki. Własna marka ubraniowa była takim marzeniem? Z pewnością! Czasem mówię, że Nino to marka, która powstała z miłości - i można to rozumieć zarówno jako miłość do projektowania, jak i miłość do mojej córeczki. Nie pamiętam już nawet, kiedy po raz pierwszy pomyślałam o stworzeniu niepowtarzalnej, wyjątkowej marki modowej dla dzieci, ale przekucie tego pomysłu w rzeczywistość chwilę trwało. Dlaczego? Cały czas odkładałam założenie własnego biznesu w czasie - ze względu na inne obowiązki, ciążę, opiekę nad córeczką. Mówiłam sobie: zajmę się tym później, jak

26

miastakobiet.pl


jej pasja mała podrośnie, pójdzie do żłobka, do przedszkola i tak dalej. Chyba wszyscy tak robimy. Odkładamy ważne rzeczy, aż jest już za późno. Bo kiedy właściwie jest ten odpowiedni czas i jak go poznać? Myślę, że czekanie na okazję nigdy się nie sprawdza, po prostu trzeba zacząć działać. Dla mnie ogromnym wsparciem był i jest mąż - współwaściciel firmy. Kiedy miałam cięższy moment, byłam zmęczona i zniechęcona, powiedział: „Masz pomysł, więc go realizuj. Działaj! Rozwijaj się. Pomogę ci”. To był taki pozytywny impuls, skierowanie we właściwą stronę. Od tego się zaczęło. A mąż dotrzymał słowa (śmiech). Zawsze mogę na niego liczyć. Jest dla mnie nieocenionym wsparciem i wzorem w sferze biznesowej, ale nie tylko. Dzięki niemu czuję, że każdego dnia mogę więcej i lepiej. Czy rozkręcenie własnego biznesu było trudne? Nie da się ukryć, że przy prowadzeniu firmy jest wiele trudności, problemów, jakichś zakrętów i wybojów, szczególnie na początku. Nauczyłam się jednak, że dzięki ciężkiej pracy można odnieść sukces. Nie twierdzę, że mi się już udało! Ale mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że się staram. Nino jest młodą firmą, rozwijamy się i mam nadzieję, że dzięki konsekwencji i zaangażowaniu będę dalej budować rozpoznawalność marki. Najważniejsze jest według mnie to, żeby się nie poddawać - wyznaczyć sobie cel, mieć pasję, pracować, pracować i jeszcze raz pracować. Oczywiście zdarzają się ludzie, którzy po prostu mają szczęście i ot tak wszystko się im udaje, ale większość z nas musi zapracować na sukces. Trudnością na pewno jest też to, o czym mówiłyśmy na początku - czyli pogodzenie życia prywatnego i zawodowego. To sprawa szczególnie istotna dla tych z nas, które są mamami. Wiadomo przecież, że chciałybyśmy spędzać jak najwięcej czasu z naszymi dziećmi! Ale myślę, że obie sfery da się pogodzić i że będzie to z korzyścią dla całej rodziny. W końcu szczęśliwa mama to szczęśliwa rodzina. Zachęciłabyś mamy, żeby się nie bały i realizowały swoje pasje? Myślę, że to bardzo ważne, żeby mieć swoją dziedzinę, pasję, hobby - coś, w czym możemy się spełniać. Po prostu wyjść z domu - do ludzi i do świata. Zachęcam każdą mamę, każdą kobietę, żeby znalazła pomysł na siebie i nie bała się go wcielić w życie. Nie musimy od razu zakładać firmy, nie każdy przecież chce być szefem i nie o to chodzi, żeby za wszelką cenę dążyć do awansu, często kosztem życia prywatnego czy czasu wolnego. Nie postrzegajmy sukcesu czy samorealizacji tylko w kategoriach dobrego stanowiska, wysokich zarobków czy dobrego samochodu. Według mnie samorealizacja to robienie czegoś, co się kocha, co daje nam radość i jest tylko „nasze”. Szczególnie ważne, żeby to właśnie mamy posiadały taką pasję, oddzielną sferę życia, bo to daje niesamowitą energię - dzieci też to widzą. I doceniają, że mama to nie tylko zakupy czy sprzątanie, ale po prostu fajny człowiek.

KIEDY MAMY POSIADAJĄ TAKĄ PASJĘ, ODDZIELNĄ SFERĘ ŻYCIA, TO DAJE NIESAMOWITĄ ENERGIĘ - DZIECI TEŻ TO WIDZĄ. I DOCENIAJĄ, ŻE MAMA TO NIE TYLKO ZAKUPY CZY SPRZĄTANIE, ALE PO PROSTU FAJNY CZŁOWIEK.

Projektowane przez ciebie ubranka mają bardzo wyrazisty styl. Właśnie tak mamy chcą ubierać swoje córki? Mam nadzieję, że tak (śmiech). Wygląd oczywiście nie jest najważniejszy, ale wiadomo, że chcemy dla naszych dzieci samych dobrych rzeczy - zdrowia, szczęścia, rozwoju, ale i fajnych zabawek czy właśnie wygodnych, ładnych ubranek. W swoich projektach stawiam na połączenie dobrych materiałów, jakości i estetyki. Ubranka mają własny, niepowtarzalny urok. Dbam o to, żeby były słodkie, delikatne, żeby noszące je dziewczynki i ich mamy czuły się wyjątkowo. Po prostu pięknie. Dzięki temu, że sama mam małą córeczkę, wiem, na jakie aspekty zwracać uwagę - jak istotne są detale, krój czy materiał. Wszystko to doceniają klientki, z którymi rozmawiam - to dla mnie wielka radość i motywacja do dalszej pracy. Ostatnio nawet fotograf podczas sesji zdjęciowej zauważył, że nasze ciuszki bardzo łatwo się zakłada i zdejmuje, więc przebieranie maluszka jest proste i przyjemne. Myślę, że każda mama znajdzie coś wyjątkowego dla swojego dziecka. Wspomniałaś o materiałach. Na co zwracasz uwagę podczas ich wyboru? Przede wszystkim na jakość. Materiały zawsze testuję pod względem tego, jak zachowują się w praniu, szczególnie w wysokich temperaturach. To chyba ważny aspekt dla każdej mamy. Nie widziałam jeszcze dziecka, które by potrafiło długo zostać czyste (śmiech). To normal-

ne. Maluchy są ciekawe świata, wszystkiego muszą dotknąć, zajrzeć w każdy kąt, posmakować nowych rzeczy, więc siłą rzeczy przy tych eksploracjach brudzą sobie ubranka. Materiał musi dobrze znosić pranie nawet w 90 stopniach! Inaczej ciuszek byłby do wyrzucenia, a przecież nie o to chodzi. Patrzę też na to, czy materiały są przyjemne i miłe w dotyku. Nawet dorosły nie lubi, gdy coś go swędzi albo uwiera, a co dopiero taki mały, wrażliwy człowiek. Dzieci nie mogą powiedzieć, że coś jest niewygodne, więc to my musimy zadbać, żeby dobrze się czuły. A wiadomo, że jak maluchowi coś nie pasuje, to będzie płakać - dzięki dobrej jakości ubrankom i dziecko, i rodzice są szczęśliwsi i spokojniejsi. Niby nieduża rzecz, a może bardzo pomóc. Jakie masz plany na przyszłość? Nowe kolekcje? Tak, już niedługo ogłosimy kilka ciekawych i bardzo dla mnie ekscytujących projektów. Teraz w ofercie mamy ubranka dla dziewczynek oraz kolekcję dla mamy i córki. Niedługo wystartujemy z kolekcją dla chłopców. Jesteśmy już po sesji fotograficznej, więc to bardzo zaawansowany projekt, wkrótce ubranka będzie można już oglądać i kupować. Chcę też stworzyć kolekcje dla taty i syna, taty i córki i tak dalej. Pomysłów mam bardzo wiele, ale wszystkich nie zdradzę, żeby nie zepsuć niespodzianki (śmiech). Ciężka praca i czas pokaże. Wierzę, że będziemy dalej się rozwijać. Czy to Twoja córeczka prezentuje kolekcje na zdjęciach? Tak, modelką jest Wiktoria, chociaż w najnowszej kolekcji na zdjęciach pojawią się również inne dzieci. Praca z maluchami nie jest najłatwiejsza. Pewnie każda mama wie, o czym mówię (śmiech). Trzeba sporo starań, żeby taki szkrab choć chwilę posiedział w jednym miejscu. Ale efekt końcowy wszystko wynagradza i daje dużo satysfakcji. Szczególnie że na sesjach spotykają się dwie moje olbrzymie miłości - córka i projektowanie. Lepszej pracy nie mogłam sobie wymarzyć.CP

*PAULA CYGAN - mama rocznej Wiktorii, współwłaścicielka firmy Nino, projektuje wyjątkowe ubranka dla wyjątkowych maluchów.

miasta kobiet

październik 2018

27


SZTUKA, KTÓRA PORUSZA

ZDJĘCIE

JACEK SMARZ

inna perspektywa

Chcemy mówić o tym, co rzeczywiście trafia do ludzi. Dlatego wybraliśmy bilbordy - dzięki nim całe miasto staje się galerią sztuki. Z Joanną Górską*, artystką Galerii Rusz i organizatorką festiwalu Art Moves, rozmawia Lena Szuster

Dlaczego bilbordy? Bo uważamy, że to najlepsza forma komunikacji z widzami - bilbordy mają szeroki zakres działania, docierają do wszystkich, są dostępne przez całą dobę, siedem dni w tygodniu. To nie jest galeria czy muzeum, które urzęduje tylko w określonych godzinach. To sztuka, która wchodzi w przestrzeń miejską, do ludzi, stara się nawiązać z nimi kontakt, porozmawiać i poruszyć. W ten sposób całe miasto staje się galerią. Poza bilbordami używamy też ekranów LED i citylight, czyli nośników typowo reklamowych, ale właśnie tę „reklamowość” i komercyjność chcemy przełamać. Pokazać, że nawet w codziennym pędzie jest czas na refleksję. W tej edycji festiwalu pytacie: „Kto rządzi naszym życiem: my sami, inni ludzie czy algorytmy?”. Skąd taki pomysł i co się za nim kryje? Chcemy mówić o tym, co rzeczywiście trafia do ludzi - chcemy z nimi rozmawiać. Dlatego w hasłach zadajemy pytania - to zaproszenie do dyskusji. W zeszłych latach zastanawialiśmy się na przykład, czy każdy może współtworzyć lepszy świat, jak być sobą, co ma wartość i czy wszystko da się kupić za pieniądze. Wszystkie te hasła spotkały się z dużym odzewem. Teraz pytamy, kto rządzi naszym życiem. Dla mnie to hasło jest przede wszystkim ostrzeżeniem. Bo z jednej strony wydaje się, że wiele rzeczy mamy na wyciągnięcie ręki: informacje, muzykę, filmy, całe bogactwo internetu - ale czy rzeczywiście za darmo? Tak naprawdę płacimy swoim czasem, uwagą, oglądaniem reklam. Myślę, że warto być tego świadomym.

28

miastakobiet.pl


inna perspektywa

Właśnie - poza festiwalem organizujecie także warsztaty dla dzieci i młodzieży. Jak się pracuje z młodymi ludźmi? Są otwarci na sztukę? W ogóle są bardziej chłonni od dorosłych, chcą rozmawiać, poznawać nowe rzeczy, lepiej rozumieć świat. Praca z nimi daje nam olbrzymią satysfakcję. Prowadzimy warsztaty zarówno dla małych dzieci, jak i dla licealistów czy studentów. Myślę, że to niezwykle ważne, żeby już od najmłodszych lat kreować w dzieciach tę siłę sprawczą, zachęcać do zadawania pytań, do wątpliwości, do rozwoju - dzięki temu wyrosną na otwartych i bardziej świadomych dorosłych. Mają olbrzymi potencjał i praca z nimi to przyjemność. Bardzo to lubimy. Wy, czyli Galeria Rusz. Galerię Rusz tworzę razem z Rafałem Góralskim już od prawie 20 lat! Co miesiąc pokazujemy nowe prace na bilbordzie przy Szosie Chełmińskiej (przy Targowisku Miejskim), na Wałach gen. Sikorskiego (niedaleko CSW) oraz w Warszawie. Jeżeli mogę się pochwalić, to wspomnę, że jesteśmy najdłużej działającym tego typu projektem na świecie. Nasze prace trafiają też na bilbordy w innych miastach - na przykład w Warszawie, Katowicach czy Krakowie - a także poza granice Polski. Powiedziałabym, że Galeria to nasz osobisty projekt, a festiwal to przedłużenie tej idei, jej uzupełnienie. Czyli Galerię tworzycie we dwoje, a jaka w tym tworzeniu jest twoja rola? Nasze prace powstają osobno. Ale wspólnie opracowujemy część projektów, na przykład pomysły na kolejne edycje festiwalu czy warsztaty. W tej pracy koncepcyjnej uzupełniamy się i wspieramy - ja na przykład dużo zastanawiam się nad tym, w jaki sposób i jakimi kanałami dotrzeć do ludzi, jak pokazać nasze pomysły, nakłonić widzów do refleksji.

ZDJĘCIE

JACEK SMARZ

W podobny sposób hasło interpretuje zwycięska praca. To prawda. Nasze zwyciężczynie, pochodzące z Tajwanu Ying-Hsiu Chen i Hsiang-Ying Chen, pokazują, jak cienka jest granica pomiędzy wolną wolą a byciem sterowanym przez zewnętrzne siły. Ale świetnych prac jest więcej, zachęcam do ich oglądania i do dialogu. Poziom tegorocznej edycji był wyjątkowo wysoki, a wybór zaledwie kilku najlepszych prac - bardzo trudny. Na konkurs wpłynęły w sumie 1024 prace od 562 artystów z 76 krajów świata. Otrzymaliśmy prace z Ukrainy, USA, Tajwanu, Filipin, Kuby, Wielkiej Brytanii i wielu innych! Wyjątkowo dużo zgłoszeń napłynęło z Rosji i Iranu. Pokazuje to, że twórcom z tych państw szczególnie bliskie jest tegoroczne hasło konkursowe. Ale wydaje mi się, że bliskie jest też każdemu z nas. Już podczas montowania instalacji zaczepiali nas przechodnie, pytali o bilbordy, bardzo żywo reagowali - widać było, że prace wywołały emocje. To nas bardzo cieszy! Przed otwarciem wystawy organizowaliśmy też warsztaty z gimnazjalistami - pokazywaliśmy im zwycięskie prace, rozmawialiśmy o nich - i również w tym wypadku reakcje były bardzo ciekawe i poruszające.

ZDJĘCIE

Wasze prace poruszają… A czasem nawet budzą gorące dyskusje i kontrowersje. Na przykład „Obozy letnie, zimowe, koncentracyjne”. To praca, która była pokazywana w Warszawie i wywołała dość duże zamieszanie. Dostaliśmy sporo telefonów i wiadomości, w tym także od kombatantów, ludzi, którzy przeżyli horror wojny i okupacji. Jednak pomimo początkowych kontrowersji, kiedy zaczynaliśmy rozmawiać, okazywało się, że tak naprawdę mówimy o tym samym - o tym, jak ważna i jednocześnie krucha jest demokracja. Udawało nam się nawiązać dialog. Myślę, że w tym tkwi siła sztuki na bilbordach - tak, czasem jest kontrowersyjna, ale dzięki temu może zwracać uwagę na ważne tematy. A jakie prace i hasła Galerii Rusz lubisz najbardziej? Jest ich bardzo dużo, z ostatnich na przykład: „Piękna, codzienna, powolna harówka stawania się sobą”, „Rób wszystko, co możesz, z tym, co masz, w miejscu, w którym jesteś, w czasie, jaki posiadasz”, „Mieć przynajmniej jedną dziedzinę życia, w której czujemy się jak młotek, a nie jak gwóźdź”.CP

NADESŁANE

*JOANNA GÓRSKA - organizatorka Festiwalu Sztuki na Bilbordach Art Moves, razem z Rafałem Góralskim współtworzy Galerię Rusz, swoje prace prezentuje w przestrzeni miejskiej: na bilbordach, ekranach LED i citylightach.

miasta kobiet

październik 2018

29


kultura w sukience

R

E

K

4-7

października

październik

SIŁA KOBIETY

24

OD NOWA, TORUŃ 24 PAŹDZIERNIKA, GODZ. 18

października

Zapraszamy na wernisaż niezwykłej wystawy fotograficznej – jej bohaterkami są kobiety, które zmierzyły się z rakiem piersi i wygrały. Podczas wernisażu odbędzie się spotkanie z bohaterkami wystawy, rozmowa z amazonkami i specjalistami zajmującymi się profilaktyką raka piersi oraz projekcja filmu „Księgarnia z marzeniami” w reżyserii Isabel Coixet. Wstęp na całe wydarzenie jest bezpłatny.

6-7 13-14

października

LEKCJE OTWARTE TANGA CAŁY TORUŃ TAŃCZY TANGO, DOM MUZ, TORUŃ 6–7 PAŹDZIERNIKA, 13–14 PAŹDZIERNIKA, GODZ. 10-12.30 Bezpłatne zajęcia, podczas których uczestnicy dowiedzą się, czym jest tango jako emisja ruchu, świadomość ciała, równowaga oraz kontakt z partnerem. To idealna okazja dla osób, które chcą rozpocząć swoją przygodę z tym niezwykłym tańcem. Na zajęciach obowiązuje lekki, swobodny ubiór oraz buty na zmianę. Uzupełnieniem lekcji otwartych będzie 6 godzin kursu. Rejestracja na stronie organizatora.

L

A

ul. Most Pauliński 1/3, 87-100 Toruń tel. 56 622 12 22 www.beauty-essence.pl email: biuro@beauty-essence.pl

M

A

008604341

Przyszedł październik, a wraz z nim plucha i słota. To idealny czas na pyszną, gorącą kawę lub aromatyczną herbatę w naszej kawiarni i oczywiście na świetny film! Pamiętajmy, że w Heliosie bilety na wszystkie seanse przez siedem dni w tygodniu kosztują tylko 14 zł. Zapraszamy na przykład na polską komedię romantyczną „Serce nie sługa”. To film, który rozgrzeje nasze serca w chłodne, jesienne wieczory. W zabawny, przejmujący sposób mówi o tym, jak wyglądają współcześnie związki ludzi, którzy choć z pozoru przestali wierzyć w miłość, w głębi duszy wciąż na nią czekają. Bohaterami są Daria i Filip – najlepsi przyjaciele. Filip jest klasycznym łamaczem damskich serc. Po kolejnej upojnej nocy stwierdza jednak, że chce zmienić swoje życie. Przypomina więc Darii propozycję sprzed lat: jeżeli do trzydziestki żadne z nich nie będzie w poważnym związku, pobiorą się i wychowają dziecko. Bohaterowie będą musieli odpowiedzieć sobie na pytanie: czy to jest przyjaźń, czy to jest kochanie? Właśnie ten film zagramy na najbliższym Kinie Kobiet, które odbędzie się 17 października o godzinie 18:30. Reżyser Damie Chazelle i aktor Rayan Gosling ponownie połączyli siły, tym razem w opowieści o historycznej misji NASA. „Pierwszy człowiek” skupia się na życiu Neila Armstronga w latach 1961–1969. To zapis trudu, wyrzeczeń i poświęceń, jakie stały za jedną z najbardziej niebezpiecznych misji w historii ludzkości. Lubicie się bać? Jeśli tak, już dziś zachęcamy do udziału w Maratonie Halloween, zaplanowanym na 26 i 31 października. Premierowo zagramy „Halloween” z Jamie Lee Curtis w ikonicznej roli Laurie Strode. Dzieci i nie tylko zapraszamy 12 października na długo wyczekiwaną premierę animacji „Hotel Transylwania 3”. Dla niecierpliwych fanów przygotowaliśmy też pokazy przedpremierowe w dniach 6–7 października. Rodzice, którzy chcieliby po raz pierwszy zabrać swoją pociechę do kina, będą mieli taką możliwość 21 października. Podczas seansu animacji „Żubr Pompik” ściszymy dźwięki, na sali będzie też panował przyjemny dla maluchów półmrok. Na koniec zapraszam na Kulturę Dostępną. W tym miesiącu zagramy filmy: „Najlepszy” (4 października), „Plan B” (11 października), „Gotowi na wszystko. Exterminator” (18 października) oraz „Pomiędzy słowami” (25 października).

Na Międz ynarodowym Festiwalu Teatrów Impro IMPRODROM wszystkie spektakle są tworzone na oczach widzów. To niepowtarzalna okazja, żeby nie tylko oglądać, ale i uczestniczyć w procesie powstawania spektaklu oraz wpływać na jego kształt. Festiwal jest organizowany przez MCK w Bydgoszczy oraz Teatr Improwizowany wymyWammy. Podczas tegorocznej, piątej już edycji obok teatrów impro z Polski, na scenie zaprezentują się także improwizatorzy z innych krajów, a wśród nich ceniony na całym świecie angielski teatr The Maydays. IMPRODROM to 4 dni spektakli, warsztatów, spotkań i wydarzeń towarzyszących.

FOT. PRZEMYSŁAW OBARSKI

ALICJA RĄCZKA, DYREKTORKA KINA HELIOS, POLECA:

IMPRODROM MIEJSKIE CENTRUM KULTURY, BYDGOSZCZ 4–7 PAŹDZIERNIKA


LIKATESY E D RYBNE

 makijaż permanentny

 Osielsko, ul. Centralna 2L tel. 52 320-12-21

 powiększanie ust

 Bydgoszcz, ul. Karpacka 31A (Wzgórze Wolności), tel. 52 552-46-07

 korekta nosa

 Bydgoszcz, ul. Pielęgniarska 17 (Fordon), tel. 52 552-46-06

 wypełnianie zmarszczek

 Bydgoszcz, ul. M. Skłodowskiej-Curie (Targowisko Bartodzieje), już te!!! OTWAR tel. 52 552-97-47

 lipoliza iniekcyjna

 Bydgoszcz, ul. Nakielska 241 (Miedzyń), tel. 52 552-96-61

 wolumetria

WKRÓTCE !!! OTWARCIE

 mezoterapia igłowa Wenecja Kosmetyka i Kosmetologia Estetyczna

WYROBY WŁASNE FB: www.facebook.com/DelikatesyFishka

tel. 791 970 535, ul. Glinki 31B Polub nas na Facebooku ZAPRASZAMY!

008620139

008546008

196 - 29

3 444 000 52 322 22 22

52 W miłej i kameralnej atmosferze dołożymy wszelkich starań, by dobrać biustonosz w odpowiednim rozmiarze, właściwej konstrukcji i na każdą okazję dla każdej z Pań. Zapraszamy serdecznie.

MOŻLIWOŚĆ PŁACENIA KARTĄ

Zamów Taxi z aplikacji:

www.19629.pl

Galeria Miedzyń – Pasaż Handlowy ul. Nakielska 86, 85-358 Bydgoszcz  880 299 901 602 791 183 2 brasklepik@wp.pl

–20% do i z Fordonu i poza miasto

008422913

007781078

Miracle Beauty SPA UL.Broniewskiego4/101Toruń 2 www.miracle-beauty.pl [ 533 314 994

NZOZ Remedis - Ośrodek Psychoterapii i Rozwoju Osobistego

87-100 Toruń, ul. Piastowska 1 tel. 668 476 791 e-mail: pro@remedis.pl www.remedis.pl Działamy na rynku usług medycznych od 2006 roku. Oferujemy następujące formy pomocy i leczenia: W ramach kontraktu z NFZ: A Poradnia Psychologiczna: terapia grupowa i indywidualna A Oddział Dzienny Leczenia Zaburzeń Nerwicowych, Behawioralnych i Zaburzeń Osobowości W zakresie usług prywatnych: A psychoterapia indywidualna A terapia rodzinna A terapia par A poradnictwo dla dzieci i młodzieży A terapia uzależnień A terapia seksuologiczna A psychiatria dzieci i młodzieży A psychiatria dorosłych A diagnoza psychologiczna

Polecamy zabiegi z zakresu kosmetyki profesjonalnej oraz zabiegi SPA L zabiegi pielęgnacyjne na twarz i ciało L mezoterapia mikroigłowa L manicure, pedicure L endermologia LPG L bezbolesna depilacja laserowa L laserowe usuwanie blizn i rozstępów 008608485

008581060

R

E

K

L

A

M

A

008594553


Wyprzedaż oferty. Samochody do natychmiastowego odbioru Nowy Opel Corsa

Cena 2018 brutto 44 450 zł

1.4 75 KM TwinPort, 5 drzwi - fabrycznie nowy RP2018 Dane techniczne: nowy silnik – 1.4 16V 75KM, dynamiczny, nowoczesny i oszczędny, przeglądy co 30 000 km, technologia TwinPort, zużycie paliwa 5,2 l/100 średnio, emisja CO2 122 g/km Wyposażenie: przednie poduszki powietrzne kierowcy i pasażera, boczne i kurtynowe, wspomaganie układu kierowniczego, KLIMATYZACJA, radio, 4 głośniki, złącze AUX-in, elektrycznie sterowane szyby przednie, centralny zamek, elektrycznie sterowane lusterka zewnętrzne w kolorze nadwozia, koła stalowe 15’, fotel kierowcy z regulacją wysokości, kolumna kierownicy regulowana w pionie i poziomie, światła do jazdy dziennej, zderzaki w kolorze nadwozia.

Opel Astra IV Sedan

Cena 2018 brutto: 53 000 zł

1.6 16V 115 KM - fabrycznie nowy RP2018 Dane techniczne: dynamiczny, nowoczesny i oszczędny, przeglądy co 30 000 km, technologia TwinPort - zużycie paliwa 6,8 l/100 średnio, emisja CO2 160 g/km Wyposażenie: układ ABS i stabilizacji toru jazdy ESP z TCS, przednie, boczne i kurtynowe poduszki powietrzne dla kierowcy i pasażera, klimatyzacja, radioodtwarzacz CD/MP3, elektrycznie sterowane szyby przód i tył, elektrycznie sterowane i podgrzewane lusterka zewnętrzne, światła do jazdy dziennej, fotel kierowcy z regulacją wysokości, kolumna kierownicy regulowana w pionie i poziomie, tylne siedzenia dzielone w proporcji 40/60, zaczepy Isofix w oparciach tylnych zewnętrznych siedzeń, Komputer pokładowy, temomat.

Opel Astra IV Sedan

Cena 2018 brutto: 64 100 zł

1.4 T 140 fabryczna instalacja LPG - fabrycznie nowy RP2018 Dane techniczne: Fabryczna instalacja LPG, przeglądy co 30 000 km, - zużycie paliwa ( benz./LPG ): 6,3/ 7,6 , emisja CO2 146/131 g/km Wyposażenie: układ ABS i stabilizacji toru jazdy ESP z TCS, przednie, boczne i kurtynowe poduszki powietrzne dla kierowcy i pasażera, klimatyzacja, radioodtwarzacz CD/MP3, elektrycznie sterowane szyby przód i tył, elektrycznie sterowane i podgrzewane lusterka zewnętrzne, światła do jazdy dziennej, fotel kierowcy z regulacją wysokości, kolumna kierownicy regulowana w pionie i poziomie, tylne siedzenia dzielone w proporcji 40/60, zaczepy Isofix w oparciach tylnych zewnętrznych siedzeń, Komputer pokładowy, temomat, bluetooth, czujniki parkowania tył.

Mokka SUV: Opel Mokka X

Cena wyprzedażowa brutto: 63 800 zł

1.6 115KM 5 drzwi – fabrycznie nowy RP2017 Dane techniczne: Silnik benzynowy 1.6 115 KM dynamiczny, nowoczesny i oszczędny, przeglądy co 30 000 km, zużycie paliwa 6,5 l/100 średnio, emisja CO2 153 g/km Wyposażenie: układ ABS i stabilizacji toru jazdy ESP z TCS, poduszki powietrzne dla kierowcy i pasażera, boczne, poduszki kurtynowe, klimatyzacja, komputer pokładowy, radioodtwarzacz R300, elektrycznie sterowane przednie szyby, elektrycznie sterowane i podgrzewane lusterka zewnętrzne, światła do jazdy dziennej, fotel kierowcy z regulacją 6 kierunków, kolumna kierownicy regulowana w pionie i poziomie, tylne siedzenia dzielone.

Opel Mikołajczak

008560205

Zdjęcia samochodów są przykładowe. Na zdjęciach mogą być widoczne elementy, których nie ma w wyposażeniu.

Bydgoszcz, ul. Fordońska 59, tel. 52 365 02 00, ul. Armii Krajowej 250, tel. 52 320 31 00 32 miastakobiet.pl www.opelmikolajczak.pl Inowrocław, ul. Staszica 69, tel. 52 353 99 42


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.