Magazyn MNB zima 2012

Page 1



3

Wstęp

Okruchy z meksykańskich butów Grzegorz Wodowski

W OPUBLIKOWANEJ niedawno autobiografii, Keith Richards sporo miejsca poświęca opisowi tego, czym i w jakich ilościach odurzał się przez ostatnie pół wieku. Mimo, że zmetabolizowane przez niego narkotyki mogłyby obsłużyć całe miasto nałogowców, to gitarzysta Stonesów w tym roku kończy 70 lat i nadal rześko biega po scenie. „Jestem tu nadal prawdopodobnie tylko dlatego – zwierza się czytelnikom – że zawsze, na tyle ile było to możliwe, braliśmy towar najwyższej jakości”.

Niektórzy z nas pamiętają mało zabawne czasy, gdy na półkach sklepów monopolowych łatwiej było można znaleźć ocet niż podły nawet trunek. Był to okres, kiedy zakup wysokoprocentowego alkoholu i paru innych niezbędnych do życia produktów reglamentowały kartki. Jeszcze długo potem jak czołgi zniknęły z ulic, każda szanująca się dzielnica miasta musiała mieć co najmniej kilka met, gdzie – niczym dzisiaj na stacji benzynowej – alkohol był do nabycia przez 24 godziny na dobę. Kupowany mniej lub bardziej pokątnie trunek pochodził z różnych źródeł. Czasem, o czym konsumenci przekonywali się boleśnie, był alkoholem metylowym. Jeśli ktoś miał szczęście, kończył z uszkodzonym wzrokiem, a jeśli mu go zabrakło – kończył na cmentarzu. Dzisiaj rzadko już dowiadujemy się o zatruciach metanolem. Alkohol jest łatwo dostępny (może nawet zbyt łatwo), a państwu udaje się sprawować skuteczną kontrolę nad legalną jego produkcją. Z perspektywy czasu możemy stwierdzić, że przyczyną tych oślepnięć i zgonów była nie tylko kwasica mataboliczna. Był nią również system, który narażał obywateli na …brudny towar.

Przestrzegamy przed korzystaniem z zakupu alkoholu po atrakcyjnych cenach. Pamiętajmy, że może pochodzić on z niewiadomego źródła a spożywając go, narażamy się na utratę zdrowia a nawet życia.


Magazyn MNB

Nigdy nie miałem problemu z narkotykami... Miałem problemy z policją.

– Keith Richard

4 „Krokodyl zabija Rosjan i zbliża się do Polski” – krzyczą dzisiaj media. „Dziesięć razy silniejszy od heroiny” – koloryzują specjaliści w telewizyjnym studio. Nikt z nich nie mówi jednak o prawdziwych przyczynach, dla których Rosjanie sięgają po jeden z najbardziej zanieczyszczonych narkotyków na świecie. Każdy – kto trochę zna temat – wie, że w Rosji tamtejsza kasta„narkologów”, nie godzi się na leczenie uzależnionych od heroiny metadonem. Do spóły z władzami terroryzowują kraj, w którym epidemia HIV/AIDS rozwija się najdynamiczniej na świecie. Rosyjskich narkomanów nie stać dziś na heroinę, bo stała się droższa i trudniej dla nich dostępna. Sięgają więc po środki zastępcze. Tylko dlatego produkowana prymitywnym, domowym sposobem dezomorfina, stanowi dla nich rarytas. Wbrew temu jak ją reklamują „telewizyjni” specjaliści, dezomorfina jest zdecydowanie mniej atrakcyjna od heroiny – znacznie krócej i słabiej euforycznie działa. Uzależnieni ją biorą ponieważ nie mają racjonalnej alternatywy. Taką alternatywą mogłoby być leczenie podtrzymujące legalnym metadonem. Substytut, z jednej strony zaspokajałby ich głód, z drugiej – umożliwiałby normalne funkcjonowanie w społeczeństwie. Natomiast, pozbawionych realnej pomocy – zabijają toksyczne zanieczyszczenia. Zabija ich nieudolność państwa. Z kolei w naszym kraju, z leków na przeziębienie zawierających pseudoefedrynę syntetyzowany jest metylokatynon. Środek, który w czystej postaci, jest mniej szkodliwy niż amfetamina. Niestety, prymitywna synteza przy użyciu nadmanganianu potasu powoduje, że do organizmu dostaje się duża ilość związków manganu, z którym ten zupełnie sobie nie radzi. Młodych Rosjan zjada fosfor i jod używany do produkcji „krokodyla”, a młodzi Polacy uszkadzają sobie mózgi manganem. O tym, jak zrobić zanieczyszczoną dezomorfinę czy neurotoksyczny metkatynon możemy dowiedzieć się z Internetu. Wystarczy, że w danym kraju stworzymy odpowiednie do tego warunki, a chętnych do produkcji i konsumpcji brudnych narkotyków nie zabraknie. Możemy ograniczyć dostęp do prekursorów. Pytanie tylko, czy nadążymy z nowymi przepisami? Może zaostrzymy prawo narkotykowe? Staruszek Richards, mimo problemów z prawem, mógł – dzięki zarabianym na scenie milionom – zafundować sobie „najlepszą i najczystszą heroinę, a nie gówno prosto z ulicy, okruchy z meksykańskich butów” (Mexican shoe scrapings). Metanol, dezomorfina i metkatynon pozostają narkotykami dla biednych. Zabija ich kwas mrówkowy, fosfor i mangan, zabija ich prohibicja.


5

Profil przestępcy czyli jak działa polska ustawa narkotykowa Agnieszka Sieniawska

N A POCZĄTEK zacytuję jeden z listów, jakie otrzymaliśmy w ostatnim roku: „Witam, mam na imię Kamil. Mam 20 lat i jestem studentem. Piszę do Was, ponieważ wierzę, że są państwo w stanie mi pomóc. 11.05.2011 r. wraz ze znajomym wracałem nocą przez park do domu (ok. godz. 22:30), gdy drogę zastąpił nam policjant z żądaniem okazania dokumentów, bez podania konkretnej przyczyny. W wyniku kontroli znaleziono przy mnie niewielką ilość marihuany (0,5g wraz z tytoniem). Spędziłem noc na Komendzie. Niestety nie znam się na prawie i postanowiłem dobrowolnie poddać sie karze. Zgodziłem się na propozycję prokuratora, tj. pół roku w zawieszeniu na 2 lata. Jeśli możecie, proszę o poradę co powinienem zrobić. Czy w takiej sytuacji ciężko jest już cokolwiek zrobić? Lub może państwo zaproponują jakieś inne wyjście?”

Standardowy list. Już nie dziwi i nie zaskakuje, a nawet nie martwi, ponieważ większość podobnych spraw dzięki programowi Rzecznika Praw Osób Uzależnionych, udało się umorzyć. 36 w ciągu pierwszego roku funkcjonowania! W ostatnich miesiącach działania programu w skrzynce mailowej ląduje około 5 listów o podobnej treści. Analiza spraw zebranych w ciągu pierwszego roku działalności Rzecznika potwierdziła tylko jedno – w Polsce żyje grupa osób zaliczanych do profilu przestępcy popełniającego czyn zabroniony z art. 62.1, czyli posiadacza nieznacznych ilości narkotyków przeznaczonych na użytek własny. Do profilu przestępcy zaliczyć można mężczyznę między 19 a 27 rokiem życia. Najczęściej posiadaną przez niego substancją jest marihuana w ilości od 0,2 do 5 gram netto (czyli bez opakowania). Gdzie i kiedy można ich spotkać? W parkach i okolicach klubów muzycznych w porach wieczornych.

Raport rzecznika


Magazyn MNB

6 Mamy cię! Tutaj żarty się kończą. Za posiadanie narkotyków w Polsce grozi kara pozbawienia wolności do lat 3 i choć istnieje typ uprzywilejowany artykułu 62 ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii, który dopuszcza kwalifikację czynu jako przypadku mniejszej wagi, a co za tym idzie niższy wymiar kary (grzywna czy kara ograniczania wolności), to przepis ten jest właściwie niestosowany. Co gorsza, jedną z głównych konkluzji płynących z raportu Rzecznika jest fakt nadgorliwego egzekwowania prawa narkotykowego przez organy państwa.

Na dołek Przejawia się to głównie w postępowaniu policji. We wszystkich rozpatrywanych przez program Rzecznika sprawach, policja dokonała zatrzymań w miejscach, gdzie potencjalnie mogły znajdować się osoby używające narkotyków, czyli właśnie w parkach i w okolicach klubów muzycznych w porach wieczornych lub nocnych. Za każdym razem doszło także do zatrzymania sprawcy w izbie zatrzymań na minimum 8 godzin (do 48h), pomimo iż nie spełnione były warunki do osadzania. Warunki takie to obawa zatarcia śladów, czy ukrywania się. W przypadku zatrzymania posiadacza znikomej ilości narkotyku ciężko stwierdzić spełnienie tych przesłanek, zwłaszcza, że zazwyczaj zatrzymywani są młodzi ludzie, którzy mieszkają jeszcze z rodzicami i wraz z zatrzymaniem dochodzi do ujawnienia substancji, więc i zarazem sprawcy.

Dobrowolne poddanie się karze Nadgorliwość przejawiają także prokuratorzy wykorzystując instytucję dobrowolnego poddania się karze. Niezależnie od warunków osobistych sprawcy, ilości i rodzaju posiadanego narkotyku oraz okoliczności sprawy, proponują delikwentowi karę 6 miesięcy pozbawienia wolności zawieszoną na okres próby 2 lat (tzw. „zawiasy”). Sprawcy, nieświadomi konsekwencji takiej kary, za każdym razem zgadzają się na taki wymiar. Nie zdają sobie sprawy z tego, że automatycznie znajdą się w rejestrze skazanych, a co za tym idzie spotkają ich trudności w znalezieniu pracy ponieważ w dzisiejszych czasach wymagalność zaświadczenia o niekaralności to standard. Dodatkowo mogą pożegnać się z podróżami do krajów, gdzie wymagany jest obowiązek wizowy. Nie mówiąc o widmie odwieszenia kary, co w przypadku ponownej wpadki, nawet z małą ilością narkotyku, wiąże się z obowiązkiem obycia kary w więzieniu. Oczywiście można starać się później o odroczenie wykonania kary, ale nie wiadomo na jakiego sędziego się trafi. W końcu 500 osób rocznie taką właśnie karę więzienia odbywa za posiadanie narkotyków…


7 Sądy bardziej wyrozumiałe Najbardziej racjonalni wydają się sędziowie. To dzięki nim Program Rzecznika może pochwalić się niemalże 100 procentową skutecznością. To nie prokuratorzy, a właśnie sędziowie pozytywnie rozpatrywali pisane przez nas wnioski o umorzenie postępowania karnego w sprawach użytkowników.

Co przyniesie nowelizacja?

Raport rzecznika Pomoc prawną osoby uzależnione i używające narkotyków mogą otrzymać umawiając się wcześniej telefonicznie: Warszawa - Biuro Rzecznika Praw Osób Uzaleznionych (517 933 301) Kraków - Poradnia MONAR (12 430 61 35)

Nowa ustawa narkotykowa, która weszła w życie 9 grudnia 2011, wprowadza artykuł dzięki któremu prokuratorzy będą mogli umarzać postępowania w takich sprawach i choć do tej pory też było to możliwe, to umieszczenie takiego artykułu bezpośrednio w ustawie będzie swoistą wskazówką dla prokuratora; wytyczną w jakim kierunku powinien podążać prowadząc postępowanie karne wobec studenta z jonitem w kieszeni. Praktyka pokaże, czy prawo to nie będzie martwe. Sprawdziłam właśnie pocztę. Kolejne 3 listy. Treść nie zaskakuje. Mam tylko taką nadzieję, że za kilka miesięcy, oby nie lat, nie będę dostawała takich listów, bo art. 62 zniknie z polskiego ustawodawstwa.

o ła n ie d o cz u je sz p o w zy C : B N M a g a z y n M za le żn io n ym i? za jm o w an ia

si ę u

ac ę

sw oj ą pr w s k a : Lu bi ę ch to os ob y ia n ie S a k ni z z A g n ie s du ża cz ęś ć

oi kl ie nc i, a C zę st o, ch oć i m yś lę , że m e za uf an ie . ni m do ą aj m , da le j ch cą uz al eż ni on e, ok at z ur zę du w ad st je to w ał a si ę im y y lu b ko ns ul w pr zy zn aw an ra sp h ic ni cz ył a ow ad zi ła ki cz y uc ze st by m to ja pr ów az sk la m w a ał , da w cz ni e. U dz ie z ad w ok at em ją si ę be zp ie azu C el . nc sm ka pi k iu yg lą da ja w sp or zą dz an , kt ór e ni e w aw cu js pr ie o m eg m w ty po po ra d w m iły zy po m in am id zę a, a ja ni e pr od at ko w o w D . ką w ri a pr aw ni cz tó ak z sz ą ce no on zy ga rs ie nc i pr ni ka – pa ni w ac y, ki ed y kl pr ej e. oj ci m ży ty e ek ją sw oj po zy ty w ne ef m oc , pr os tu tk ie ię ku ją za po dz , c o ile w sz ys ty ię ia w kw ę, i cj m ak sf ty sa kt i no si m an ia , o ór ą fin ic ję po w oł P ra ca ta pr zy de w ę si ją ła da od po w ie dn ią te cz yn ni ki sk i ta k – je st em zm br dź ie w po py ta sz , to od ie js cu . po w ie dn im m od na ą ob os

krzywdzone? ś specjalnie ko ja y b so o Czy są to iot yk ów to ew w ni kó w na rk ko yt od uż ż o ju zi e Je śl i ch od in ni e ła m an aw a są na gm kc jo de nt ni e ic h pr z po lic ję . F un ze pr ia an m zy tr ie st os uj ą m om en tu za za j na dg or liw yc zw ii. za ji lic u na rk om an na ri us ze po ze ci w dz ia ła ni pr o ia y śc aw ilo st i ar t. 62 U i z m ał ym nc i za tr zy m an bn e W sz ys cy kl ie ba rd zo po do ją op ow ia da zy ów tr yk za ot rk po i na mi ń w tr ak ci e ze ar to yd w e e zę , że ni są sc en ar iu sz ta w ie tw ie rd ds a po an j w te łto a N ta m an iu . le cz uk sz ie cy de nt al ne , in an ia ow ol an P . ow za ch yj ny ch ed ur ac h po lic by no rm a w pr oc ie m og ą pr ze ln ja nc te po e łe k, zi do gd , , tr zy m an ie w m ie js cu ko nt ro la , za , ac h ze aj ac kr ad h si ic w ać po w sz ys tk ób W ni em al że os e. ni do o ha C uc e. sł pr ze us zc za ln op ed ni ia ki of ty są ob y te U E są to pr ak ec zy w iś ci e os rz ej to cz h, ra yc li tu na m yś uz al eż ni on ii, je dn ak m am j gr up y os ób . C o te ra m i na rk of ob do oł ec ze ńs tw a po de jś ci e sp


8

am y d i sp or zą dz zi el am y po ra ud że , ić śl po dk re aw o, pr o bo no . kw uj ąc yc h pr a pr oc es ow e ze sm eg pi w nó y ga o i ko le d zy kł ad ki ed ze st ro ny or śc i są d zą tw sz eń . N a pr zy o do na du ży ć n ru al na ch an eał zi ch e d ni cy j ko g o ś o d je lk a ra żą li na gm in C o o tw o je tu ją ci ę ja k to m ia ła m ki tu cy jn yc h by ak ty tr cz ym ś bs ę ów zy si su C yk ie ot ów y? ra m p ra w n ic zi e i za jm d ad an ia na rk ej si rz po p pa cj en ci pr og em em ni w ie ki i z po de jr ze g o , ko m u z yc h. za tr zy m yw an su bs ty tu cy jn o d o w ym ? ów ch o m d ra ej og zi pr d b ar , ? w ok ol ic ac h są im K ju ż pr aw ni cy h? ud ió w, dz iś ch klientac st oi ja su sw ic o re in ć ok ie ta z si ę im ś powiedz M oi zn aj om i dz o po do ba ar Co mogłaby B to e. ą ją S sz ło cu y. bi zg up ki st ie gr em je m oc no m i dz ie lić na dw zy m pr ze ja w oów m og ę po ob y uz al eż ni cz eg o na jle ps y. Tr oj e m oi ch os a, oc w m az ty or po M oi ch kl ie nt tą ny er ua of ih z ar tu m ch ty e ni z la cz m ną w bi ur ze ac h su bs ni e si ę ki lk u ni ed zi el ni pa ac ow ał o ze ę w pr og ra m pr si w e ió e, ąc ud on cz st ni le eż y, w ię ce j pr ac y y uz al zn aj om yc h ze ne od he ro in si ę te ż os ob , ki ed y m am je ją ac za a ar ak sz w w om y, kt ór y zd er w ć pi yk ów. Ta R ze cz ni ka ce j, in ny zn aj ot cy jn yc h. C ho ię w rk o na C o ch y. ny eg oc po m el eg al ę do m ni e si ad aj ąc i po tr ze bu ję uż yw aj ąc e ni ne j, zg ło si ł si ze st ęp cy po pr aw il pr of ii pr ar to d el ą nc a po po pe łn ie ni e ih ua ny. S pr ac uj e w ka gr up a po dl eg os ka rż on y o gł ów ni e m ar ją nt , ie ka ów kl an ie sz o yk ie ot m eg rk ni ci , kt ór zy y, cz yl i po si ad bo tr af ił do m ał e ilo śc i na 62 .1 . U st aw ów ni e st ud en dco t. gł po ra ar , i P z ni . an a yź ch w yw cz st ny ho ak ty w pr ze st ęp ą za tr zy m m ło dz i m ęż aj yc st ps zo ji i onc i ta os am su bs ro dz ic o ta ki m ni el eg al ny ch ą. za zw yc za j z yj ne j. C zę st na d tą sp ra w ko nt ro li po lic pa cj en ci m ej to ze w ra ób no y os ty m a iś ru al up w gr cz as ga ru to ią zk u z ty m ę po m óc . D zy m aj ą cz ęs cz n e i w zw ór ie p kt bo m ud aj e si ez h, b ić yc ie y n jn oc im po m , ab y ch ro n su bs ty tu cy N ar ko ty ki są i ud zi el an ie ró żn e kr o ki pr og ra m ów aje ną u al ad m j in si ej za o d ym p o yc kr p sz ło ść K ar y za on i za zw p ań st w o bo ga tą pr ze p rz ed n im i. wo w an ia . M aj ą i st el żo at ań ga p yw an o b za o eg . go la cz sw o ic h w ym ag a du że or az cy w iln ym ch m et o d . D je d n ą z ta ki aw em ka rn ym są pr ? z ie n y ać m w o le n ob pr o sf eg o zr ez yg W ja ki ej at m m ia ło b y z te ha sp o tk an ia ? ze as w ą on ie w aż m ec aj zo pr os ta . P Ja k w yg lą d rd ść , ba do e st ni je I yw aj ą? dp ow ie dź e dz ia ła . O ni ie an ad rz e si ę o d b d si za po P od st aw ogo dn iu (o ni zm ka ra ni a cz sz ko dl iw y. ę 3 ra zy w ty rę si w ą to aj ób w ny na by cz w te ne od sz aw y, iz ow an ie os że je st ni es ku D yż ur y pr aw ce nt ru m War je st kr ym in al w ą cj y) eż en ci od w m ze śr ta ek pr do w py y, bo w ą je go ko ns po ni ed zi ał ku ej 26 . N aj pi er u ic h ch or ob ę o po ra dn i yc h z po w od pr zy C hm ie ln si je j ch ar ak te r. on li ze w ni ie ur eż bi dz ne al ie sa ym w uz pi sz do w st ób je os u osp yk ch rk ot , w ja ki ie ni e si ęg apn ie pr ze po si ad an ie na kl ie nt ów o to od uj e, że lu dz to w e. N as tę w ak po nt ie e ko ni ow le ne op ca e da dn ie j re ak cj i sz ę by P o dr ug ie , w i po da li sw oj u ni eo dp ow ie pr zy sz li. P ro od ą w ół ór ę po kt yt Z z iz i. y, w w yk ra no sz ą ni ew sp pi er w sz ą ją po na rk ot dz im y do sp ci na rk om an ii po a . Ś re dn io na oś m ni ię le żn ie or le ob st aw za pr hi zb w łą na , ra po pa ńs tw a dz ie li m i ca ca m 30 m in ut m e, ta ki e ja k ka aj e nt ow i po św ię ko ns ek w en cj do św ia dc zy ła sz en iu . W yd e ie ie rn w tn ie ro za m ok w je dn em u kl ie dn st je je ie li N et że st y. w je je w na e et w i sp ra aw e ć? ” ni w ol no śc i, na od tr ud no śc nt ów, co ci ek cz y ni e ka ra ta ni e „k ar ać sz ej m yś li. ze st ro ny kl ie i py na „j ak dz ia ła ć, śc że po no ne ę ę, in cz si si ię i y ak m w dz ta je je dn ni e to cz ył ku y os w os oz ra ni P w . sp yk ów re du o y ne al eg dz iś ak tu an ie m na rk ot rz en ia m oj w ów cz as , gd at yw zp uż ro z ego ne cz ni ią za ty w ne są d ka ry og ra by sz ko dy zw P om im o ne ga cz en ia pr ze z ie nt ów kl ze z or i n e . de ni je ?” ze ać h, ko w o um or oł ec zn yc ud zi ei cz yl i pr ac sp dz ię ko w ał za po ni a w ol no śc a, ro zm o w ę. ur j bi te o na sz eg ro bi en ia ęk u je m y za od zi D ć oś liw oż pr zy sz ed ł do om ż oc i po pr os ił ci ał by ch oc ia lo ną m u po m U zn ał , że ch i. cj cu za js ni ie ga m ej or ty m ka ry w na sz si ę. War to w od w dz ię cz yć ób os sp n te w

Magazyn MNB


9

Kto pierwszy do metki? Paweł Siłakowski, Grzegorz Wodowski

W SZYSTKO , CZEGO potrzeba, aby z pseudoefedryny otrzymać dość silny stymulant, jakim jest metylokatynon (efedron, metkatynon) to zrobienie małych zakupów w aptece i sklepie spożywczym. Recepta nie jest potrzebna. Sudafed, Acatar i kilka innych specyfików zawierających pseudoefedrynę sprzedawanych jest bez recept i – przynajmniej na razie – bez żadnych ograniczeń.

Mimo, że metkatynon sam w sobie nie jest szczególnie niebezpieczny, to efekty uboczne jego prymitywnej syntezy okazują się dramatyczne dla zdrowia jego użytkowników. Przyjmowany środek zawiera duże ilości związków manganu, a ich nadmiar prowadzi do toksycznych uszkodzeń mózgu. Nie byłoby jednak całego zamieszania, gdyby nie niewinne tabletki na przeziębienie.

Na receptę? Właśnie leki zawierające pseudoefedrynę (PSE) są, zdaniem specjalistów, jednymi z najlepszych i najskuteczniejszych, które pomagają nam radzić sobie z infekcjami górnych dróg oddechowych. Mało tego, są najbardziej popularnymi środkami w samoleczeniu: nic tak skutecznie jak one, nie leczy objawów przeziębienia. Więc zakaz sprzedaży bez recepty leków zawierających PSE, z całą pewnością sparaliżowałby i tak już mało wydolną służbę zdrowia. W okresach nasilonych zachorowań mielibyśmy w przychodniach dzikie tłumy pacjentów. Pacjentów, którzy wcześniej sami ordynowali sobie

Metkatynon


Magazyn MNB

10 leki, nie powodując absencji w pracy (sami tak robimy), a teraz siedzących w poczekalni i wymieniających się zarazkami. Profesor Vetulani na swoim blogu zadaje pytanie: „czy całe społeczeństwo ma cierpieć z powodu niewielkiej liczby osób stosujących pseudoefedrynę w sposób niewłaściwy?”.

Ograniczenie sprzedaży?

Nie produkowane substancje narkotyczne, ale sposób ich produkowania jest przyczyną najpoważniejszych powikłań związanych z przyjmowaniem nielegalnych, wyprodukowanych domowym sposobem substancji psychotropowych. A ta niewiedza bardzo utrudnia walkę z tragicznymi nieraz skutkami zatruć.

– Prof. Jerzy Vetulani

Gdzieś w połowie 2011 roku Piotr Olechno, rzecznik ówczesnej minister Kopacz mówił, że „w aptece można będzie kupić co najwyżej jedno opakowanie. Apteki, które będą sprzedawały wyjątkowo dużo leków z pseudoefedryną, czeka kontrola nadzoru farmaceutycznego. A za sprzedaż więcej niż jednego opakowania klientowi – grzywna albo nawet rok więzienia”. Wydaje się, że rząd bardzo chce ograniczyć sprzedaż, ale niewiele na razie z tego wynika. Udajemy się do kilku aptek w Warszawie i Krakowie. Nie ma problemu. Apteki sprzedają w nieograniczonych ilościach zarówno preparaty złożone, gdzie PSE jest tylko jednym ze składników, jak i leki zawierające tylko PSE. W jednej z krakowskich aptek wspominają coś o „jakimś” piśmie z Nadzoru Farmaceutycznego, ale i tak są gotowi sprzedać tyle opakowań, ile nam potrzeba. Dzisiaj, farmaceuta nie posiada narzędzia z punktu widzenia prawa, które pozwalałoby mu odmówić sprzedaży większej ilości preparatu z PSE, o dawce wyższej niż terapeutyczna.

Czeski błąd Na przestrzeni ostatnich dwóch lat w całej Polsce zaobserwowano zwiększoną sprzedaż produktów zawierających PSE, ale jej nasilenie notuje się głównie na południu, przy granicy z Czechami. Okazuje się, że Czesi wykupują leki i już swoimi metodami, w swoich kuchniach syntetyzują PSE do metamfetaminy. Sytuacja ta jest związana z obostrzeniami, jakie na handel lekami z PSE wprowadzili nasi południowi sąsiedzi. Zdaniem ich służb, to obecnie „Polska jest największym źródłem pozyskiwania produktów medycznych zawierających PSE”.

Europa ogranicza dawki Podobne do czeskich regulacje dopuszczające kontrolę sprzedaży detalicznej preparatów zawierających PSE, obowiązują także w innych krajach europejskich m.in. w Wielkiej Brytanii i Niemczech. Ażeby nie uniemożliwiać przeziębionym samoleczenia pseudoefedryną, stosuje się po prostu ograniczenia w ich sprzedaży. Leki te nie mogą być sprzedawane na stacjach benzynowych czy w traffikach; mogą być dystrybuowane tylko przez licencjonowane apteki. Ilość zakupionych jednorazowo leków nie może przekraczać 3-dniowej dawki terapeutycznej (720


11

Metkatynon

– 900 mg). Monitoring sprzedaży leków potwierdza względną skuteczność tych regulacji.

Metkatynon Wszystkie te zabiegi mają służyć jednemu: ograniczeniu dostępu do prekursora metkatynonu, ponieważ jeśli już go mamy, wystarczy trochę utleniacza, kwaśne środowisko i synteza okazuje się prostsza niż ugotowanie zupy pomidorowej. Metkatynon jest pochodną fenyloetyloaminy, podobnie jak amfetamina. Również, jak ona działa stymulująco na ośrodkowy układ nerwowy. Metkatynon jest także strukturalnie podobny do katynonu, alkaloidu występującego naturalnie w czuwaliczce jadalnej (khat), również wykazującego się silnym działaniem stymulującym. Pobudzenie wywołane metkatynonem ma charakter bardziej doznania psychicznego, niż pobudzenia ruchowego, jak w przypadku amfetaminy. Nie zaburza tak snu i nie zmniejsza tak silnie łaknienia. Działa też krócej: w zależności od drogi przyjęcia i tolerancji – pobudzenie wywołane metkatynonem jest odczuwalne od kilkunastu minut do kilku godzin. „Zejście” związane jest natomiast z niemiłym uczuciem fatalnego nastroju, bezsilności wobec wszystkiego dookoła i z czasem może objawiać się silnym lękiem połączonym z urojeniami. Niewykluczone jest powstawanie poważniejszych psychoz, choć nie tak silnych, jak w przypadku amfetaminy.

Kto zażywa metylokatynonu? Metkatynon stał się substancją szczególnie atrakcyjną wśród dotychczasowych dożylnych użytkowników amfetaminy i innych stymulantów. Niska jakość „proszku”, przy dość wysokiej cenie, z całą pewnością miały na to wpływ. Od przerabianej pseudoefedryny nie stronią wyznawcy opiatów. W dużym stopniu decyduje o tym wcześniejsze przyzwyczajenie do mieszania kompotu lub innych opiatów z amfetaminą. Pewne znaczenie może mieć także fakt wcześniejszego przyjmowania narkotyków drogą iniekcji, a co za tym idzie braku poważniejszych oporów w tej kwestii. Przy całym zamieszaniu z toksycznością manganu, istotną cechą wydaje się jeszcze „tolerancja” na przyjmowanie brudnych narkotyków, nawet przy założeniu poważnych konsekwencji zdrowotnych. Konsumentami metkatynonu są także osoby bardzo młode. Utwierdza nas w tym lektura forum internetowych. Między wierszami można wyczytać z opisów, że konsumentami są niepełnoletni. Niestety, w Internecie łatwiej o szczegółowe opisy syntezy, niż o równie rzetelną prognozę pogody.

Metylokatynon po raz pierwszy został zsyntezowany w roku 1928 w Niemczech. Nazwę „efedron” zawdzięcza temu, że w latach trzydziestych i czterdziestych ubiegłego wieku był produkowany przez radziecki przemysł farmaceutyczny jako lek pod tą nazwą.


Magazyn MNB

12 Czy możemy ograniczać szkody?

Niesterylny produkt otrzymywany podczas syntezy metkantynonu przy użyciu odmierzanych „na oko” ilości nadmanganianu potasu, zawiera szkodliwy dla zdrowia mangan.

W bardzo niewielkim raczej zakresie. • Szkodliwość metkatynonu to przede wszystkim wpływ manganu na ośrodkowy układ nerwowy. Każda zatem ilość używanego w procesie syntezy nadmanganianu potasu jest szkodliwa. Jednak im mniej tego środka zostanie użyte do produkcji metkatynonu – tym mniej manganu będzie w organizmie. • Filtrując gotowy narkotyk oczyszczamy go z nierozpuszczalnych zanieczyszczeń. Niestety nadmanganian potasu dobrze rozpuszcza się w wodzie, dlatego nawet dobrze przefiltrowana substancja nadal będzie go zawierała. • Metkatynon może być przyjmowany różnymi drogami. Dożylna wydaje się najbardziej niebezpieczna – cała ilość neurotoksycznego manganu dostaje się do krwiobiegu, a z krwią do mózgu. • Problemem jest także ocena przyjmowanej dawki metkatynonu. Przeprowadzona domowymi sposobami synteza, przy użyciu nie zawsze tych samych dawek utleniacza – nie daje żadnej pewności co do wielkości przyjmowanej dawki. • Szczególnie osoby z zaburzeniami serca mogą przeżywać dodatkowe przykre niespodzianki – środek ten podnosi ciśnienie tętnicze i może wywoływać zaburzenia rytmu serca. • Należy też pamiętać, że metkatynon jest substancją nielegalną. Za jej posiadanie grożą podobne sankcje, jak za posiadanie MDMA czy LSD (wszystkie są w tej samej grupie substancji psychotropowych I-P).


13

Metkatynon

Rozmowa Magazynu MNB:

Ograniczone możliwości pomocy

C ORAZ CZĘSTSZE przypadki zgłaszanych powikłań zdrowotnych będących skutkiem przyjmowania metylokatynonu, skłoniły środowisko medyczne do zajęcia się analizą zagrożeń zdrowotnych i do poszukiwań skutecznych metod leczenia tych dolegliwości. Jedną z najpoważniejszych jest encefalopatia „efedronowa”, będąca wynikiem kumulacji manganu w ośrodkowym układzie ner wowym. Z dr Bogusławem Habratem z Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie rozmawia na ten temat Paweł Siłakowski.

No cóż Panie Doktorze, doczekaliśmy się kolejnego niebezpiecznego narkotyku. Byle dzieciak może przygotować go w kuchni... Rzeczywiście, w Instytucje Ekspertyz Sądowych w Krakowie odtworzono w warunkach laboratoryjnych, na podstawie szczegółowych relacji pacjentów podobną syntezę i wykazano, że bezspornie znajduje się tam efedron, czyli inaczej – metkatynon.

…a w międzyczasie pojawiły się informacje, że polscy użytkownicy skrócili proces otrzymywania metamfetaminy. Metamfetaminę otrzymuje się w trochę inny sposób. Gdy pojawiły się u nas pierwsze przypadki ciężkich powikłań neurologicznych związanych z zażywaniem efedronu produkowanego z pseudoefedryny, konsultowałem się z kolegami ze Słowacji i Czech, gdzie „domowa” synteza metamfetaminy ze środków zawierających pseudoefedrynę jest od dziesięcioleci „narodową specjalnością”. Jednak tamtejsi klinicyści, nie ob-

dr med. Bogusław Habrat – lekarz psychiatra, kierownik Zespołu Profilaktyki i Leczenia Uzależnień Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie, autor ponad 300 publikacji, głównie z dziedziny uzależnień.


Magazyn MNB Pierwsze niepokojące objawy zauważyłem po około 5 miesiącach. Przeczuwałem, że ma to związek z efedronem, ale nie chciałem tego przyjąć do wiadomości. Jako pierwszy wyraźny objaw pojawił się stały przykurcz mięśni nóg powodujący nienaturalny chód. Początkowo mogłem to jeszcze korygować, idąc powoli i uważnie. Objaw stopniowo nasilał się, po pewnym czasie zaczęły się kłopoty z pisaniem, następnie z mówieniem. Teraz doszły jeszcze do tego zaburzenia równowagi.

14 serwują wśród swoich pacjentów tak częstych przypadków encefalopatii. Najprawdopodobniej wynika to z faktu, że do syntezy metamfetaminy nie jest używany nadmanganian potasu. Nie posiadam wystarczającej wiedzy chemicznej, aby powiedzieć, czy efedron może być produktem przejściowym w „skróconej” syntezie metamfetaminy. Skupiłem się na problemie związków manganu, bo to one powodują ciężkie uszkodzenia ośrodkowego układu nerwowego.

Jeśli ten związek jest oczywisty, to po jakim czasie używania pojawiają się objawy? Większość wiedzy na temat encefalopatii pomanganowej medycyna do niedawna czerpała z badań nad osobami przewlekle narażonymi na małe dawki manganu w przemyśle stalowym. Tam objawy psychopatologiczne, a następnie objawy neurologiczne pojawiały się po wielu latach ekspozycji na mangan. Zjawisko podostrej encefalopatii pomanganowej u osób dożylnie przyjmujących preparaty zawierające związki manganu jest stosunkowo nowe. Pierwsze publikacje na ten temat pojawiły się w Rosji w 2005 roku. Potem były doniesienia o pojedynczych przypadkach, które odnotowano na Łotwie i w Turcji, gdzie środek ten był określany mianem „Russian cocktail”. Teraz badamy polskich pacjentów i zbieramy informacje, m.in. na temat relacji między czasem używania preparatów zawierających mangan, a pojawieniem się pierwszych objawów. Jest to trudne, gdyż po pierwsze, wieloletni użytkownicy narkotyków mają znacznie większą tolerancję na objawy psychopatologiczne, które bardzo zaniepokoiłyby osoby ich nieużywające. Po drugie, część objawów psychopatologicznych przypisywana jest najczęściej innym czynnikom, np. mniej lub bardziej typowym intoksykacjom zespołom abstynencyjnym. Pacjentów bardziej niepokoją pojawiające się objawy neurologiczne, ale dość typowym zjawiskiem jest odczekiwanie „aż same przejdą”. Z pierwszych obserwacji wynika, że stan neurologiczny pacjentów jest zazwyczaj bardziej poważny, niż oni to relacjonują. Można z tego wnioskować, że objawy pojawiały się znacznie wcześniej, ale nie były dostrzegane. Nie można wykluczyć, że trafiają do nas głównie pacjenci z najcięższymi powikłaniami, natomiast nie badamy pacjentów w fazie początkowej encefalopatii, z której jeszcze sobie nie zdają sprawy, a my już moglibyśmy to określić. Stąd trudno mówić o jakieś granicy czasowej, której nieprzekroczenie dawałoby jakąś gwarancję w miarę bezpiecznego zakończenia używania preparatów zawierających mangan.

A czy pojedyncze dawki mogą być już niebezpieczne? Nie można tego wykluczyć. Być może już pierwsze dawki poważnie uszkadzają neurony, ale objawy pojawiają się dopiero po kilku tygodniach. Możemy domniemywać, że część osób z fazy bezobjawowej lub ubogoobjawowej trafi do nas, gdy uszkodzenie mózgu będzie już bardzo poważne.


15

Metkatynon

Użytkownicy efedronu są w coraz gorszym stanie. Najpierw pojawiają się drżenia rąk, kolejno zaburzenia mowy i równowagi. Stany te przypominają nieco zespół Parkinsona, ale czy są nim w rzeczywistości? Rosjanie błędnie nazwali to encefalopatią efedronową, choć słusznie przyczyn uszkodzenia mózgu upatrywali w neurotoksyczności związków manganu. Medycyna przemysłowa zwraca uwagę głównie na zespół Parkinsona spowodowany manganem (manganese induced parkinsonism – MIP). My postrzegamy to szerzej. Objawy parkinsonowskie są tylko jednym z przejawów większej encefalopatii, m.in. uszkodzeń ośrodków związanych z artykulacją mowy – zacinania się, a czasami poważniejszych problemów z wysłowieniem, a także utrzymywania niewłaściwego napięcia mięśniowego. Niektórzy pacjenci mają mniej lub bardziej zaznaczoną przeprostną postawę ciała, chodzą bardziej na palcach niż na całej stopie. Określamy to terminem „postawa i chód koguta”. Problem nie jest natury estetycznej, ale jest to przejaw bardzo poważnego uszkodzenia mózgu.

No dobrze, ale czy te skutki możliwe są do wyleczenia? Z praktycznego punktu widzenia najważniejsza różnica między pomanganowym parkinsonizmem a chorobą Parkinsona polega na tym, że tą drugą potrafimy leczyć preparatami zawierającymi l-DOPA, natomiast osoby z pomanganowym parkinsonizmem praktycznie nie reagują na to leczenie. Neurotoksyczny wpływ manganu polega na jego silnym działaniu nazwanym szokiem oksydoredukcyjnym. Nasze organizmy nie są przystosowane do radzenia sobie z ze związkami manganu, bo jak do tej pory mózgi ludzkie nigdy nie były narażone na bezpośrednią ekspozycję, jaką daje dożylne wstrzykiwanie zawierających je preparatów. Nie jesteśmy wyposażeni w żadne mechanizmy buforowania tak silnie działających związków. Co gorsza, już wstępne wyniki naszych badań wykazują, że mangan jest bardzo wolno usuwany z krwi, a co za tym idzie i z mózgu. Powtarzające się iniekcje prowadzą do jego kumulacji w organizmie, a zaprzestanie używania niekoniecznie wiąże się z poprawą. Na dowód tego, nawet u osób deklarujących zaprzestanie używania preparatów, do których syntezy użyto nadmanganianu potasu, obserwujemy progresję objawów chorobowych.

Więc medycyna jest tutaj bezradna? Nie ma standardowych procedur detoksykacji z manganu. Także standardowe leczenie parkinsonizmu w przypadku naszych pacjentów jest nieskuteczne. W publikacjach kazuistycznych, a więc opisach pojedynczych przypadków, prezentowana jest przejściowa poprawa po zastosowaniu procedur podobnych, jak w leczeniu zatrucia ołowiem. Obecnie mamy pod obserwacją zbyt mało przypadków i okres obserwacji jest jeszcze zbyt krót-

Mangan obecny jest w centrach reaktywności wielu enzymów i jest niezbędnym do życia mikroelementem. O ile niedobór manganu w organizmie może powodować opóźnienia w rozwoju fizycznym, o tyle jego nadmiar sprzyja rozwojowi demencji, schizofrenii oraz pogłębia chorobę Parkinsona.


Magazyn MNB

16 ki, by cokolwiek mówić o rokowaniach. Na podstawie stanu pojedynczych pacjentów możemy wnioskować, że nie są one zadawalające. Przygotowujemy się do podjęcia próby niestandardowej pomocy osobom najbardziej poszkodowanym, będzie to jednak proces żmudny i czasochłonny.

Wygląda na to, że jedyne, co mogą zrobić użytkownicy efedronu, to jak najszybciej dać sobie z tym spokój. U kilku pacjentów objawy pojawiły się w takim nasileniu, że zdecydowali się na niestosowanie preparatów powstałych z użyciem nadmanganianu potasu. Oznacza to, że choć jest to trudne, ale nie jest niemożliwe.

Wiemy jednak, że zawsze będą tacy, którzy te zagrożenia i tak zignorują. Co mogliby robić, aby te szkody chociażby ograniczyć?

Pierwszy raz wziąłem to w 2010 roku. Wyszedłem wtedy z więzienia. Nie było towaru, a chciałem coś przywalić. Wtedy się zaczęło. Brałem prawie rok ciągiem bardzo duże ilości, do 20-30 cm3 dziennie. Czasem też bywało więcej.

Były problemy z proszkiem. Przerabiany Sudafed dawał mi lekki napęd, potem – tylko wejście. Początkowo brałem jedno opakowanie na dwa dni, a później dwa opakowania na dobę. I to tylko dlatego, że nie miałem kasy na więcej.

Z obecną wiedzą nie jesteśmy w stanie zaproponować procedury, którą moglibyśmy określić jako „harm reduction”. Pewnym rozwiązaniem byłoby znalezienie i zaproponowanie alternatywnej syntezy efedronu z preparatów leczniczych znajdujących się na rynku. Zagadnienie to jest niezwykle kontrowersyjne. Po pierwsze, można byłoby poprosić chemików, aby opracowali syntezę przy użyciu innych składników, które nie są toksyczne lub nie są aż tak toksyczne, co jest wielce dyskusyjne pod względem etycznym. Z kolei w ujęciu prawnym – czy można opracowywać procedury, których zamiarem jest produkcja substancji znajdujących się na liście środków zakazanych? Choćby z tak zbożnym celem? Być może, nawet ten, kto by to opracował, byłby ścigany z mocy prawa. Niemniej, gdyby coś takiego się udało, można byłoby wdrażać procedurę, która byłaby strategią redukcji szkód i zalecać ją jako mniej niebezpieczną. Na razie czymś takim nie dysponujemy i nie ma takiej ścieżki postępowania, która mówiłaby o tym, żeby państwo poprzez instytuty naukowe opracowywało procedury bezpieczniejszej syntezy narkotyku.

Co w takim razie ma robić użytkownik efedronu, czy istnieje jakaś bezpieczna granica odstawienia go? Wydaje się, że nasze doświadczenia z pacjentami, którzy ucierpieli z powodu używania efedronu otrzymywanego przy użyciu nadmanganianu potasu, wykazują, że jest to mieszanina zawierająca związki niezwykle toksyczne. Jak już mówiłem, niewykluczone, że nawet pojedyncze iniekcje związków manganu mogą działać neurotoksycznie, choć efekt tego może pojawiać się dopiero po kilku tygodniach lub miesiącach. Według aktualnej, skąpej wiedzy lepiej przyjąć, że każda – nawet najmniejsza dawka tego preparatu – jest potencjalnie toksyczna. Nie mamy wiedzy epidemiologicznej mówiącej, jaki jest stosunek liczby osób z powikłaniami pomanganowymi do liczby wszystkich użytkow-


17 ników preparatów zawierających mangan. Nasze spojrzenie kliniczne jest może trochę wypaczone, gdyż spotykamy się tylko z najcięższymi przypadkami, jednak liczne nieformalne doniesienia „z terenu” sugerują, że skala powikłań pomanganowych ma poważne rozmiary. Stąd zalecenia są takie, ażeby tego typu substancji otrzymywanych z użyciem nadmanganianu potasu w ogóle nie używać. Osoby, które z różnych względów nie chcą lub nie mogą zaprzestać przyjmowania stymulantów mogą „przerzucić” się na innego rodzaju „sprawdzone” substancje.

Jakiego typu miałyby to być substancje? Czy może ma Pan jakieś rekomendacje? Takich rekomendacji dać nie mogę, ale oczywiście, leków o działaniu stymulującym, działających podobnie lub w sposób trochę mniej satysfakcjonujący, jest stosunkowo dużo na nielegalnym rynku i one, przynajmniej dzisiaj, wydają się relatywnie bardziej bezpieczne. Ponieważ jednym z powodów syntezowania efedronu z pseudoefedryny była atrakcyjność cenowa, to osób o niskim statusie ekonomicznym, które miały trudności w nabywaniu narkotyków „klasycznych” lub designerskich, prawdopodobnie powyższa rada nie dotyczy. Dla takich osób być może pewnym rozwiązaniem byłoby używanie do syntezy znacznie mniejszych ilości nadmanganianu potasu. „Być może”, bo nie wiadomo, czy te zmniejszone ilości związków manganu nie są podobnie toksyczne jak większe.

Zjawisko używania efedronu wydaje się poważnym wyzwaniem dla wszystkich pracujących w sektorze „narkomańskim”, nie tylko lekarzy… Pierwsza sprawa to prewencja: uświadamianie o toksyczności i namawianie do zaprzestania używania preparatów zawierających związki manganu. To zadanie dla wszystkich instytucji i osób, które spotykają się z użytkownikami narkotyków. Druga, to terapia nastawiona na zaprzestanie używania substancji stymulujących, w tym efedronu.

Pozostaje pytanie, co robić z osobami, u których pojawiły się objawy neurologiczne? Tu pole działania jest zawężone, bo dla medycyny podostre zatrucia manganem to zjawisko nowe, słabo poznane, procedury stosowane w podobnych zaburzeniach są nieefektywne. W Chinach opisywano procedurę usuwania manganu za pomocą jednego ze środków stosowanych w chorobach zakaźnych, ale wdrożenie tej procedury w Polsce jest wątpliwe. Natomiast jeden z polskich ośrodków toksykologicznych jest zaawansowany w przygotowaniach do eksperymentalnego usuwania manganu za pomocą preparatów jonowymiennych, podobnie jak w przypadku zatrucia ołowiem.

Metkatynon

Brałem to przez dwa lata, w kanał. Przestałem ponad rok temu, ale ciągle mam kłopot z prawą ręką. Nie mogę utrzymać jej nieruchomo. Jestem spawaczem i chciałem podjąć tym zawodzie pracę. Wygląda na to, że będzie trudno.


Magazyn MNB

Po mniej więcej pół roku brania zauważyłem, że mam jakby zapchane zatoki. Zacząłem też ciszej mówić. Łapałem również straszne zawieszki – tak jakbym ucinał życie, że np. jestem tutaj, słyszę co inni mówią, ale tak jakby mnie nie było.

18 Więc jednak pojawiła się iskierka w tunelu? Pacjentów zgłaszających się do naszego Instytutu z przykrością informujemy, że przynajmniej na razie jesteśmy w stanie jedynie ocenić ich pod względem neurologicznym, neuropsychologicznym, neuroobrazowym i oznaczyć stężenia manganu we krwi i moczu. Części z nich zaproponujemy monitorowanie przebiegu choroby. Pozostałe procedury toksykologiczne ewentualnie będziemy robili w ośrodku akademickim poza Warszawą. Są tam koledzy, którzy już te procedury wdrażają, na razie w zakresie przygotowania logistycznego i zapewnienia leków. Równolegle będą realizowane badania pokazujące, na ile to postępowanie jest bezpieczne i skuteczne.

A co można polecić użytkownikom z innych części Polski? Wszyscy, którzy czują się zaniepokojeni powinni zwrócić się do neurologa. Skierowanie do neurologa można otrzymać od lekarza podstawowej opieki zdrowotnej. Specjalista oceni ich stan neurologiczny pod kątem wystąpienia określonych objawów. Po pierwsze, zespołu Parkinsona, którego objawy mniej więcej wszyscy znają. Po drugie, sprawdzenia, czy występują zaburzenia artykulacji mowy – znaczna część naszych pacjentów ma duże trudności z wysławianiem się. Jak również, żeby zwrócili się do neurologa po to, żeby ocenił zmieniający się charakter pisma, tzn. kiedy pismo staje się niewyraźne, kiedy zmniejsza się wielkość liter.

Sądzi Pan, że pierwszy z brzegu neurolog będzie orientował się w tym, jak pomóc osobie z encefalopatią pomanganową? Myślę, że większość neurologów nie ma dużego pojęcia o ostrych zatruciach manganem, bo jest to polska specyfika, która pojawiła się stosunkowo niedawno. Natomiast stan neurologiczny może być opisany, może być monitorowany i wtedy, gdyby udało się naszą procedurę jakoś rozszerzyć i wdrożyć, to wtedy łatwiej byłoby do takich pacjentów docierać. Na razie nasze moce przerobowe są takie, że zajmujemy się pacjentami z Warszawy. Opisujemy ich i jednocześnie też nie chcemy stwarzać zbyt wygórowanych nadziei, że udzielimy im jakiejś skutecznej pomocy. Na tym etapie chcemy poznać zjawisko, chcemy kontrolować, monitorować pacjentów i to, co się z nimi dzieje. Gdybyśmy opracowali procedurę leczniczą o udowodnionej skuteczności, ba nawet małej skuteczności – czyli takiej która zahamuje progres choroby – będziemy się starali ją wdrożyć w szerszym zakresie i dla większej liczby pacjentów. Na razie, jesteśmy na etapie bardzo wstępnym.

Dziękuję za rozmowę.


19

Policja przeciw prohibicji

ze wie lu pe rsp ek tyw. Pr lki z na rko tyk am i z wa my y ble żb pro słu ał h zn ac , po 26 lat ac k Co le po de tek tyw a po ruc zn ika iu pn sto o w ę jak tur jąc ery cu sz ed ł na em y sp ęd ził pra Dw an aś cie lat słu żb y. rse Je go w nie Ne j ez we on e prz w po lic ji sta no . Śle dz tw a pro wa dz do sp raw na rko tyk ów śc iga nia dro bod – i am taj ny fun kc jon ari us z tyk zw iąz an yc h z na rko raw sp su na kre za o y do wie lki ch mi ęd zy do tyc zy ły ca łeg tyk ów w Ne w Je rse rko na zy le lar Co . nd ów ha lar mi lia rda mi do ny ch i śre dn ich icz yc h ob rac ają cy ch ytn em rku prz Jo cji m iza wy an w No rod ow yc h org ez pra wie dw a lat a rie rę mi es zk ają c prz go za mo rde rne iwa uk sz za ko ńc zy ł sw oja ka po ę taj ny ag en t, rol o jak ł, wa gry od zie cji ter ror ys tyc zn ej, od i Bo sto nie , gd c cz łon kó w org an iza pią tro ów e, tyk yjn rko rac na rpo i ko stw o ha nd lar za bo mb ow e na bu dy nk pa dy na ba nk i, ata ki kc jon ari us za fun wa rst po wie dz ial ne j za na rde mo lot y ora z win ne j mo sa i ji lic po ki są dy, po ste run Je rse y. oc jon alpo lic ji sta no we j Ne w ać się z ba ga że m em ery tur ę za cz ął zm ag em na tęp cz ociu es ejś prz prz z e po Je dn ak ied liw ej wo jni ud zia łu w nie sp raw o jeg z jąc yc h ał za nik ier wy zm h ry ny m, któ na dz iał an iac sił ki sk on ce ntr ow ał wy oje w Bo Sw ał ą. zk ow es tyk mi śc ią na rko na rko tyk ów. Za po lity ki do tyc zą ce j j ce ują cja ck i en iąz lic ow uł ob tyt y do zm ian Co le po sia da oją ed uk ac ję. Ja ck sw sie ać kre ow za nu w i nty sk ko ter sto nie by oś ci i ma gis Sy ste mu Sp raw ied liw go raog lne Pr ina h ym ac Kr ram sie w za kre cę do kto rsk ą w Ak tua lni e pis ze pra . j. tts ne se cz hu bli ac Pu ss cji Ma tra Ad mi nis iwe rsy tec ie tra cji Pu bli cz ne j na Un nis ze mi Ad cja o ina ieg ck rym sk ran dy mu Do kto ina cja ras ow a i jeg o ba da ń są dy sk rym cią . Ja ck Gł ów ny mi ob sz ara mi wa lce z prz es tęp cz oś w tal no ść i ko rup cja bru z ora kie run ku ć w płe m kie na wz glę du dz ie du ży m kro na cja z pro hib icj i bę yg rez że y, an on ek jes t prz ble mó w. roz wią za nia tyc h pro jon ari us zy po lic ji ów i sta rsz yc h fun kc rut rek dla ia len ko sz zie z mo ral no śc ią Ja ck Co le pro wa dz i an ia de cy zji w zg od ow jm de po i, śc iwo zc ko Dy rek tor LE AP w za kre sie ety ki i uc typ ów ras ow yc h. Ja reo ste nia nie ist ów ciw Pr oh ibi cji ) wy ora z uje mn yc h sk utk – Str óż e Pr aw a Pr ze n tio ibi oh Pr st ain Pa rla me nc ie Eu ro(La w En for ce me nt Ag h ko nfe ren cja ch . W yc ow rod na zy ęd mi j na rko tyk ów. Se tki gła sz a ref era ty na y po lity ki do tyc zą ce orm ref i śc no cz nie gru pa mi za wo do wo pe jsk im mó wił o ko mi , wy ch ow aw ca mi , nta de stu ze ż nie ny mi i rel igi jny mi raz y sp oty ka ł się rów ate lsk im i, do bro cz yn yw ob mi pa gru m, j Ze lan dii i ca łyc h zw iąz an ym i z tem ate ko we j, Eu rop ie, No we od Śr ce ery Am ie, z na rko tyk am i jes t w Au str ali i, Ka na dz ko wie rzy, że wo jna bo głę le Co . ch ny ym lud zio m i roSta na ch Zje dn oc zo zc zy ży cie wie lu mł od nis nie eb trz po nie że sp ojr ze ć na am ery sk aż on a ras izm em , zw oli ły słu ch ac zo m po dy kła wy go Je ji. rsp ek tyw y by łeg o dz i ko rup cję w po lic ej pe rsp ek tyw y – pe inn z i am tyk rko na z ka ńs ki sy ste m wa lki prz ec iwk o nie j. ry w ko ńc u zw róc ił się któ , jny wo ika stn ze uc

J

Jack Cole.

Glinarz, któr y nie chce prohibicji


Magazyn MNB

20

Koniec z prohibicją Jack A. Cole P IERWSZĄ RZECZĄ , o której muszę Wam moi drodzy powiedzieć, to fakt iż amerykańska polityka „wojny z narkotykami” była, jest i zawsze będzie całkowitym i żałosnym niepowodzeniem. To nie jest wojna z narkotykami, ale z ludźmi – z naszymi dziećmi, z naszymi rodzicami, z nami samymi.

Jack idzie na wojnę Agent Cole w akcji. Kiedyś..

i teraz.

W 1964 roku wstąpiłem w szeregi Policji Stanowej stanu New Jersey, a 6 lat później zostałem członkiem biura do spraw narkotyków. Zacząłem prace w tym zakresie na samym początku wojny z narkotykami. Decyzja o jej rozpoczęciu była jednym z najbardziej jednogłośnie popieranych rozwiązań prawnych w całej historii amerykańskiej polityki. Od czasów Nixona każdy prezydent, bez względu na polityczne afiliacje, doprowadzał do nasilenia tej wojny, a w efekcie również do eskalacji jej niezamierzonych skutków. Samo określenie „wojna z narkotykami” zostało stworzone przez Richarda Milhousa Nixona podczas kampanii prezydenckiej w roku 1968. Nixon wierzył, że polityka „twardej ręki” wobec przestępczości przysporzy mu głosów w wyborach, ale gdyby mógł stanąć na czele „wojennej kampanii” – to by dopiero było coś! Jak wszyscy wiemy udało się mu osiągnąć cel. Nixon został wybrany na Prezydenta Stanów Zjednoczonych w roku 1970 i przekonał Kongres do uchwalenia przepisów pozwalających na skierowanie olbrzymich funduszy do każdego departamentu policji, który wyraził chęć zatrudnienia funkcjonariuszy mających prowadzić „wojnę z narkotykami”. Aby uzmysłowić Państwu, jak wielkie były to środki posłużę się przykładem: policja stanowa w New Jersey liczyła 1.700 funkcjonariuszy, w tym siedmioosobowy oddział do spraw walki z narkotykami. Ta liczba osób zawsze wydawała się nam odpowiednia do realizacji zadań, jakie były do wykonania. Kiedy starałem się o przyjęcie do wydziału antynarkotykowego jego liczebność była wciąż taka sama. W październiku 1970 roku ten siedmioosobowy wydział przekształcił się nagle w biuro antynarkotykowe liczące siedemdziesięciu sześciu funkcjonariuszy – opłacanych oczywiście pieniędzmi z federalnych podatków. Program ten został powielony w wydziałach policji na terenie całego kraju. Kiedy rozmiar organizacji zwiększa sie jedenastokrotnie, rosną również oczekiwania wobec niej. Jeśli efektywność pracy policji była oceniana głównie na podstawie ilości dokonanych aresztowań, spodziewano się, że w nadchodzącym roku aresztu-


21

Policja przeciw prohibicji

jemy za przestępstwa związane z narkotykami co najmniej jedenaście razy więcej osób, niż w roku 1969. Jedna trzecia z siedemdziesięciu sześciu nowych detektywów została wyznaczona do roli „tajnych agentów”. Okazało się, że i ja trafiłem do tej grupy i tak spędziłem następne czternaście lat swojego życia. Po dwutygodniowym szkoleniu wyruszyliśmy na ulice, gdzie mieliśmy rozpocząć aresztowania handlarzy narkotyków. W 1970 roku, z kilku powodów nie było to łatwe zadanie.

Kreatywna statystyka Po pierwsze, w 1970 roku właściwie nie mieliśmy wielkich problemów z narkotykami; jedyne jakie istniały dotyczyły miękkich narkotyków: marihuany, haszyszu, LSD, psylocybiny (grzybki halucynogenne) itp. O twardych narkotykach, jak metamfetamina, kokaina czy heroina praktycznie się nie słyszało – przynajmniej w porównaniu do skali, w jakiej występują dzisiaj. Narkotyki były traktowane bardziej jako niedogodność, niż prawdziwe zagrożenie dla społeczeństwa. Dla przykładu, w 1970 roku prawdopodobieństwo śmierci w wyniku używania narkotyków było mniejsze niż w wyniku upadku ze schodów we własnym domu lub zadławienia się jedzeniem przy własnym stole. Po drugie, w tamtych czasach zarówno my, jak i nasi szefowie, nie mieliśmy pojęcia jak prowadzić wojnę z narkotykami. Nasi szefowie wiedzieli jednak jedno: trzeba zatrzymać tę federalną „dojną krowę dolarową” na własnym podwórku. Aby to osiągnąć należało stworzyć wrażenie, że wojna z narkotykami jest absolutną koniecznością. Na początku zachęcano nas więc, abyśmy fałszowali większość danych statystycznych, a my to czyniliśmy. Ponieważ nie było jeszcze dilerów na każdej ulicy i we wszystkich szkołach, jak ma to miejsce dziś, celem działań dla naszych tajnych agentów stały sie małe grupy towarzyskie młodzieży na uczelniach, w liceach lub w podobnym wieku eksperymentujące z narkotykami.

Eskalowane zagrożenie Dokonywaliśmy więc aresztowań ludzi, którzy właściwie byli tylko użytkownikami narkotyków, stawiając im zarzuty handlu narkotykami. Wyolbrzymialiśmy ilości zarekwirowanych narkotyków przez dodawanie wagi jakichkolwiek innych substancji, które udało się nam znaleźć (laktoza, mannit, skrobia, sacharoza) do wagi nielegalnej substancji. Mogliśmy wiec zarekwirować jedną uncję kokainy i cztery funty laktozy, ale gdzieś pomiędzy miejscem zarekwirowania a policyjnym laboratorium całość w magiczny sposób stawała sie kokainą. Zawyżaliśmy również wartość skonfiskowanych narkotyków podając mediom ich „szacunkową wartość rynkową”, co znacznie podnosiło wagę całej sprawy. Na przykład w 1971 roku kupowałem pojedynczą uncję kokainy za 1500 dolarów, ale gdy podawaliśmy mediom szacunkową wartość rynkową uncji kokainy wynosiła ona już blisko

Stróże Prawa Przeciwko Prohibicji. Gliniarze mówią: Zalegalizować narkotyki! Spytaj nas dlaczego.


Magazyn MNB

22 20 000 dolarów. Wystarczyło tylko „podnieść” wartość narkotyków, a walka z nimi wydawała się być kwestią absolutnie zasadniczą. Dzięki temu potok dolarów mógł nadal płynąć do naszych wydziałów a nasi szefowie mogli być zadowoleni. Kto mógł zakwestionować nasze szacunki? A jeśli już to czynił, to do kogo mógł się zwrócić ze swoimi wątpliwościami? Do nas. A my zawsze mogliśmy je jakoś uzasadnić.

Pożądana rzeczywistość To był samochód dilera narkotyków. Teraz jest nasz! Policja z Tulsy.

Jednakże gdy wojna z narkotykami zyskała ugruntowaną pozycję, nie musieliśmy już kłamać na temat pogarszającej się sytuacji. Z każdym upływającym rokiem trwania tej kampanii „problem narkotyków” stawał się coraz bardziej groźny. Był to niezamierzony efekt spowodowany przez nasze działania. Wojna spopularyzowała i uczyniła atrakcyjnym używanie oraz handel narkotykami, a także spowodowała wzrost zainteresowania nimi wśród dużej grupy młodych ludzi w naszym kraju. W wielu przypadkach kultura narkotykowa ukazywana w filmach i telewizji stworzyła wrażenie czegoś podniecającego i romantycznego dla amerykańskich nastolatków. Wielu biednych, młodych ludzi żyjących w dużych miastach postrzegało dilerów jako wzór do naśladowania, a handel narkotykami jako jedyną drogę ucieczki od ubóstwa i nędzy miejskiego getta. Handlarz narkotyków był jedyną osobą w ich otoczeniu posiadającą świetny samochód, otoczoną pięknymi kobietami, mającą „kasy jak lodu” i dość wolnego czasu by ją wydawać.

Diabelskie ziele W początkowych latach większość aresztowań, jakich dokonywaliśmy, dotyczyła używania lub przewozu marihuany, narkotyku najłatwiejszego do wykrycia ze względu na spore rozmiary i fakt, że policjanci mogli wyczuć jej zapach, jeśli w bagażniku samochodu zatrzymanego na autostradzie przewożono dostatecznie dużą jej ilość. W tamtych czasach media stawiały znak równości pomiędzy marihuaną a kokainą czy heroiną. Dzięki temu, większość społeczeństwa właściwie nie dostrzegała różnicy pomiędzy poszczególnymi narkotykami. Przechwycenia marihuany były pierwszymi, które policja mogła liczyć w tysiącach funtów wagi – dla opinii publicznej narkotyk był narkotykiem, a tysiące funtów ilością przerażającą. Ta sytuacja spowodowała, że problem narkotyków jawił się jako dużo poważniejszy niż był naprawdę.

Twarde narkotyki wchodzą na rynek Wojna z narkotykami miała wiele niezamierzonych skutków. Jednym z nich był fakt udanego przechwytywania przez policję wielkich ilości marihuany, który spowodował, że dotychczasowi dilerzy marihuany przerzucili się na twardsze narkotyki – trudniejsze do wykrycia i przy tej samej wadze,


23

Policja przeciw prohibicji

znacznie bardziej zyskowne. Tymi „twardszymi narkotykami” były heroina, kokaina i metamfetamina. Jeszcze gorszym efektem tej wojny było to, iż w ciągu kilku lat cena funta marihuany wzrosła ze 160 do prawie 4000 dolarów. To spowodowało, że jej użytkownicy zainteresowali się twardymi narkotykami, trudniejszymi do wykrycia, łatwo dostępnymi i tańszymi niż kiedykolwiek wcześniej. Wojna z narkotykami przyczyniła się w istocie do wzrostu poziomu ich użycia i zwiększyła prawdopodobieństwo, że dotychczasowi użytkownicy miękkich narkotyków wybiorą te twarde, takie jak heroina i kokaina.

Wojna z narkotykami a rasizm W wielu przypadkach aresztowań dokonanych przez policję w sprawach związanych z narkotykami wyraźne i oczywiste były motywy polityczne. Spadkobiercy epoki dzieci-kwiatów z końca lat 60-tych zafascynowani hasłem „włącz się, dostrój się i odleć”, z których większość brała również czynny udział w protestach przeciwko udziałowi Stanów Zjednoczonych w wojnie wietnamskiej, stanowili jedną z pierwszych grup, na których skoncentrowaliśmy nasze działania. Szybko jednak dołączyły do nich grupy aktywistów związane z mniejszościami rasowymi i etnicznymi, jak np. Czarne Pantery. W końcu H.R Haldemann, szef sztabu Richarda Nixona, zapisał w swoim dzienniku, że prezydent podkreślał: „Musimy dostrzec fakt, że istotę problemu stanowią czarni. Kluczem jest opracowanie takiego systemu, który będzie uwzględniał to założenie, choć pozory będą świadczyć inaczej”. Systemem, który opracowali, była wojna z narkotykami a Nixon nie mógł nawet marzyć by osiągnąć więcej dla swoich celów. Wojna z narkotykami spowodowała powstanie najbardziej rasistowskich przepisów, jakie Stany Zjednoczone widziały od czasów niewolnictwa. Rzeczywiście, dziś w amerykańskich więzieniach siedzi więcej czarnych i innych kolorowych (1,300,020) niż wynosiła całkowita liczba niewolników zamieszkujących kraj w roku 1840 (1,244,384).

Narkotykowy biznes rozkręca się Po trzech latach trwania wojny rzeczywiście dokonywaliśmy aresztowań prawdziwych handlarzy narkotyków „średniego szczebla”, jak np. członków motocyklowego gangu „The Breed” sprzedających metamfetaminę na peryferiach Filadelfii i na obszarze stanu Pennsylvania. W roku 1977 dokonałem nalotu na lokal w rejonie Corona w nowojorskiej dzielnicy Queens i zarekwirowałem narkotyki i około 350 tysięcy dolarów, co zostało okrzyknięte przez prasę „największym transportem meksykańskiej brązowej heroiny, kiedykolwiek przechwyconym w Stanach Zjednoczonych.” Przez ponad tydzień sprawa była obecna na łamach gazet – i choć wstyd dzisiaj o tym mówić, to waga skonfiskowanej heroiny wynosiła 19

Wojna z narkotykami przyczyniła się w istocie do wzrostu poziomu ich użycia i zwiększyła prawdopodobieństwo, że dotychczasowi użytkownicy miękkich narkotyków wybiorą te twarde, takie jak heroina i kokaina.

– Jack A. Cole


Magazyn MNB

24 funtów. Problem narkotyków stale się jednak pogłębiał i to do tego stopnia, że w roku 1978 zajmowałem się rozpracowywaniem międzynarodowych organizacji przestępczych, zajmujących się przemytem heroiny i kokainy o wartości miliardów dolarów. Później, w roku 1982 zostałem wyznaczony do przeprowadzenia ściśle tajnego dochodzenia. Przez dwa lata mieszkałem w Bostonie i Nowym Jorku odgrywając rolę ściganego za morderstwo handlarza narkotyków, tropiąc organizację terrorystyczną odpowiedzialną za napady na banki, zamachy bombowe na budynki korporacyjne, sądy, posterunki policji i samoloty oraz za morderstwo Detektywa Stanowego stanu New Jersey. Doprowadzenie tego śledztwa do końca zajęło mi dwa lata, a od powrotu do New Jersey w 1984 roku nigdy więcej nie prowadziłem spraw narkotykowych. Jestem z tego powodu bardzo zadowolony. A oto dlaczego.

Rosnąca jakość i cena heroiny

Agent Cole rozpracowuje jeden ze starszych numerów „Monaru na bajzlu”.

Rządowa Agencja do Walki z Narkotykami (DEA) stworzyła diagram zatytułowany „Heroina – Ceny i Czystość” i umieściła go na stronie internetowej, którą nazwano „DEA – Księga Informacyjna 2001”. Diagram ten przedstawia wysokość kosztów i stopień czystości heroiny dostępnej na rynku – rok po roku od 1980 do 1999. Koszty, o których mowa w diagramie to średnia cena porcji narkotyku, jaką jego użytkownik musiał zapłacić by być „na haju”. Czystość natomiast odnosi się do średniej czystości pojedynczej porcji narkotyku dystrybuowanego na ulicach. Zakres opracowania DEA obejmuje okres od roku 1980. Jak już wspomniałem, ja sam dokonywałem zakupów heroiny już w roku 1970, więc moja wiedza wyprzedza ten diagram o 10 lat. W roku 1970 kupowaliśmy heroinę w tak zwanych „tree-bags” (torebki z heroiną, nazwane tak ponieważ każda kosztowała 3 dolary). Zawsze kupowało się dwie takie torebki, bo żeby być „na haju” narkoman musiał zażyć dwie takie porcje. Dwie torebki po 3 dolary każda, co daje razem 6 dolarów – tyle trzeba było zapłacić w 1970 roku by się naćpać. W tamtych czasach czystość narkotyku wynosiła około 1,5 % (czystość oznaczała, ile z białego bądź brązowego proszku w opakowaniu było czystą heroiną). Po dziesięciu latach „wojny z narkotykami” czystość narkotyku wzrosła dwukrotnie, podczas gdy cena dawki spadła z 6 dolarów na 3.90. Po trzydziestu latach „wojny” cena, jaką trzeba zapłacić za jednorazową porcję zmalała do poziomu 80 centów (licząc wartość dolara w roku 1980) ponieważ czystość heroiny wzrosła 25-krotnie w stosunku do początku lat siedemdziesiątych. Narkotyk dostępny na ulicach osiągnął czystość rzędu 38%. Do roku 2000, w Newark czy w Filadelfii czystość heroiny osiągnęła poziom przekraczający 70%. Tłumaczenie: Paweł Szatkowski Dokończenie w nastepnym numerze MAGAZYNU MNB


25

Policja przeciw prohibicji

Rozmowa Magazynu MNB:

Prowokować dyskusję

Policja twierdzi, że karanie za posiadanie niewielkich ilości to klucz do ścigania dilerów. Czy rzeczywiście tak jest? Na czym to polega? W policji funkcjonowała zawsze zasada, że wykrywalność jest miarą efektywności działań tej formacji. Przełożeni chcąc wykazać się z kolei przed swoimi przełożonymi dbają aby w podległych im strukturach wykrywalność przestępstw była jak największa. Pytanie, które nawet laikowi nie sprawi trudności: czy łatwiej wykryć sprawcę kradzieży lub rozboju czy zatrzymać młodego człowieka za posiadanie niewielkiej ilości marihuany? A jeśli jeszcze w nagłówku prasowych informacji pojawi się „ściganie dilerów” to jeszcze lepiej. Osobiście nie uważam, aby karanie za posiadanie niewielkich ilości było kluczem, który otworzy drzwi za którymi chowają się dilerzy.

W niektórych niemieckich landach (np. Szlezwig Holsztyn) policja domagała się zniesienia kar za posiadanie niewielkich ilości narkotyków. Argumentowali to tym, że skoro odpowiadają za bezpieczeństwo obywateli, to nie chcą uganiać się za ćpunami. Czego potrzebują polscy policjanci, żeby też dojść do takich wniosków? Uważam, że polscy policjanci to dobrzy fachowcy, doskonale radzący sobie w walce z przestępczością. Policjanci krajów zachodnich mają do czy-

FOT.: PAWEŁ SZATKOWSKI

N A TEMAT prawa narkotykowego i roli policji w jego egzekwowaniu, a także o możliwościach zmian z Leszkiem Wieczorkiem, emerytowanym policjantem z Bielska-Białej i założycielem LEAP Polska rozmawia Paweł Szatkowski.

Leszek Wieczorek niejednokrotnie brał udział w działaniach operacyjnych mających na celu likwidacje i aresztowanie handlarzy narkotyków. Nakłady finansowe z tym związane, nie znajdowały odzwierciedlenia w sukcesach w realnym zwalczaniu handlu narkotykami. W większości przypadków były to aresztowania narkomanów.


Magazyn MNB

26 nienia z tą grupą przestępstw od dłuższego czasu i na przestrzeni wielu lat dorobili się własnego poglądu na temat działań, które podejmują. Nie twierdzę, że wszystko, co przychodzi z zachodu jest dobre i słuszne, ale wiem jedno, że jest to pogląd sprawdzony, przedyskutowany i przemyślany. Myślę, że polscy policjanci potrzebują czasu, potrzebują informacji na temat doświadczeń ich kolegów z innych krajów.

Czy sądzisz, że Twoi byli koledzy przyłączą się do Pana? Co chciałbyś im powiedzieć? Wydaje mi się, że idea legalizacji nie zdoła z dnia na dzień zyskać zrozumienia w szeregach formacji, w której funkcjonuje absolutna zasada podwładności. Nawet gdyby znalazła się grupa policjantów, którzy dostrzegają problem, nie sądzę aby otwarcie zdecydowali się na jawne i otwarte głoszenie swoich poglądów. Myślę jednak, że warto prowokować dyskusję na ten temat, aby dać możliwość wypowiedzi policjantom, którzy „walczą” z narkomanią w pierwszym szeregu. Idee głoszone przez organizację LEAP, której jestem członkiem, zamierzam przenieść na nasz krajowy grunt. Myślę, że skazywanie młodych ludzi, którzy czasami jednorazowo zapalili zakazaną roślinę, nie jest powodem do dumy. Musimy podjąć starania, aby wyrazić nasze zdanie i sprzeciw dla prawa nakazującego nam zamykanie naszych dzieci dla „ich ratowania”. Dzisiaj młody człowiek zamierzający kupić alkohol lub papierosy usłyszy „pokaż dowód”, a jego rówieśnik chcący kupić marihuanę usłyszy „pokaż kasę”.

Jak oceniasz sytuacje, gdy policjanci z psami szukają narkotyków w szkołach? Leszek Wieczorek rozpoczynał służbę w czasach, kiedy Polska należała do tak zwanego bloku wschodniego. Całą swoją służbę spędził jako tajny funkcjonariusz w grupach obserwacyjnych. Jak sam mówi „nigdy nie nosił policyjnego munduru”. Kierując grupami tajnych funkcjonariuszy największe sukcesy osiągał walce w przestępczością kryminalną. Na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych problem narkotyków powoli zaczął zajmować organy ścigania. Politycy i policja zaczęły się interesować rynkiem narkotykowym i stworzyły specjalne wydziały do walki z narkotykami.

Nie jestem zwolennikiem takich metod i nie sądzę, żeby takie działania przyczyniły się do zatrzymania dilerów.

Wobec tego, jaka powinna być rola Policji w zwalczaniu narkotyków? Nie powinna być w żadnym wypadku walką z ludźmi, którzy ich używają. Mam nadzieje, że w niedalekiej przyszłości policja nie będzie musiała walczyć na tym froncie a działania zmierzające do zmiany prawa w tym zakresie przyniosą oczekiwany efekt. Dzisiaj działania policji, które spowodują zatrzymanie grasującego w okolicy włamywacza dadzą wymierne korzyści. Przestępczość w tym rejonie zmaleje, a okoliczni mieszkańcy odetchną z ulgą. Zatrzymanie w tym samym rejonie palacza marihuany nie przyniesie nikomu korzyści, a jedynie szkody. W jednym i drugim przypadku za działania policji płaci podatnik. Nic nie ma gorszego wpływu na szacunek dla rządu i prawa w kraju, niż uchwalenie przepisów, których nie da się wyegzekwować. Jest tajemnicą poliszynela, że znaczący wzrost przestępczości jest blisko związany z takimi


27

Policja przeciw prohibicji

przepisami. Takimi słowami odniósł się Albert Einstein do prohibicji alkoholowej w USA. Mało kto wyciąga wnioski z klęski, jaką niewątpliwie ta prohibicja poniosła.

Czy brałeś bezpośrednio udział w akcjach skierowanych przeciwko handlarzom narkotyków?

Zatrzymanie zwykłego użytkownika narkotyków i wielkiego dilera? Czym się różnią? Takie zatrzymania różnią się przede wszystkim nakładem sił i środków, m.in. liczbą funkcjonariuszy i sprzętem; używane są samochody, broń długa, specjalistyczne środki techniczne. Zatrzymanie zwykłego użytkownika często odbywa się z marszu, podczas rutynowej kontroli osób, melin i miejsc, w których jak wynika z rozpoznania, spotykają się narkomanii. Do zatrzymania wielkiego dilera dochodzi w efekcie żmudnych działań operacyjno-rozpoznawczych.

Jakie wydarzenie w czasie twojej służby zmieniło Twoje spojrzenie na sens tego co robisz jako policjant? Najczęściej do refleksji bądź zwrotów myślenia na dany temat dochodzi w dłuższej perspektywie czasu, kiedy można przeanalizować i ocenić własne postępowanie. Tak było w moim przypadku. Po zakończeniu służby, kiedy nie czułem już zależności, mogłem bez przeszkód zweryfikować i uzupełnić własny system wartości, odnieść się do idei do tej pory nieznanych. Bądź unikanych.

Czy to spowodowało, że wstąpiłeś do LEAP? O LEAP dowiedziałem się od mojego przyjaciela, który od lat zajmuje się tematyką legalizacji narkotyków. Niewątpliwie decydującym był fakt, że LEAP to byli policjanci, którzy o walce z narkomanią nie dowiadywali się z gazet. Są to ludzie bardzo odważnie mówiący o trudnych sprawach. Podczas osobistego spotkania z Jackiem Colem usłyszałem, że właściwie stałem się uczestnikiem rewolucji. A to nie zdarza się co dzień.

Dziękuję za rozmowę.

FOT.: PAWEŁ SZATKOWSKI

Tak, bezpośrednio i pośrednio, ale nie są to wspomnienia nadające się na scenariusz do polskiego Serpico. Pamiętam taką, zakrojoną na „szeroką skalę” akcję, w której kilkunastu policjantów rozpracowywało dilera narkotyków. Przez ponad tydzień stykaliśmy się z konsumentami „kompotu”, a efektem naszych działań było zatrzymanie jednego z nich, który pozostałych zaopatrywał. Znaleźliśmy przy nim słoik, taki po dżemie, wypełniony do połowy „kompotem”. Jeśli dobrze sobie przypominam dostałem za tę akcję premię. Tego zatrzymanego gościa zobaczyłem kilka dni później idącego ulicą w kierunku miejsca, gdzie gromadziła się jego klientela. We wrześniu 2010 roku Wieczorek spotkał się w Warszawie z Jackiem Colem i jako ukoronowanie jego trzyletnich starań został speakerem LEAP.


Magazyn MNB

28

Uzależniony od marihuany we Wspólnocie Anonimowych Narkomanów Mateusz M.

Z OSTAŁEM POPROSZONY o napisanie tego tekstu, ale niemała trudność z jaką się borykam polega na tym, że mam opisać, jakby od zewnątrz, coś w czego środku jestem. Czyli, innymi słowy, mam się zdobyć na obiektywizm chociaż jestem zaangażowany. Rzecz praktycznie niewykonalna i dlatego, jako człowiek uzależniony, zgodziłem się bez wahania.

Chodzi o Wspólnotę Anonimowych Narkomanów, z którą na tym etapie mojego życia się identyfikuję. Tematem mają być wrażenia z uczestnictwa w niej człowieka, którego głównym problemem była marihuana z psychodelikami a nie tzw. ciężkie dragi. 16 lat miałem związek z marihuaną i od zawsze próbowałem kontrolować to palenie. Dosięgły mnie różne skutki obecności w moim życiu tej niewinnej (jak się powszechnie sądzi, i jak sam to zawsze głosiłem) używki. Skutki psychosomatyczne, utrata radości życia, przykre konsekwencje w życiu prywatnym i zawodowym, silne wahania nastrojów, ciągnące się miesiącami jakieś porąbane stany


29

Narkokosmos

ducha etc. Mimo, że nigdy nie byłem na „dnie”. Marihuana była wpisana w rytm mojego życia, tylko jako słabostka, „przyprawa” do zwykle zbyt nudnego życia. Z czasem jej znaczenie dla wszystkich moich aktywności życiowych zdecydowanie wzrosło choć nie musiałem mieć jej nawet codziennie. Byłem uzależniony od napędzania się nią i wytracałem napęd, gdy próbowałem kontrolować dozowanie THC (dziś wiem, że to mechanizm nałogu). Ba, nawet mimo uświadomienia sobie pewnych nieodwracalnych konsekwencji, których nie udawało mi się przed sobą ukryć, wciąż do niej wracałem - z dość określoną częstotliwością. Pełny i jej niesamowicie toksyczny wpływ na mój umysł i ciało zacząłem dostrzegać dopiero teraz, z perspektywy paru lat czystości. W każdym razie, będąc chronicznym palaczem, (co nie przeszkadzało mi być przy okazji ojcem, mężem i pracownikiem), po kolejnej prywatnej katastrofie, pewnego dnia znalazłem się na mityngu NA. Wśród towarzystwa mieszanego z przewagą hardcorowych doświadczeń życiowych. Dotarło do mnie, że narkotyki to także walka o przetrwanie na ulicy, ośrodki, historie i życiorysy, w których wiele szczegółów różniło się od mojego narko- i życiorysu. Ja nie musiałem nigdy opuszczać swojego wygodnego świata, miałem wszystko co człowiek potrzebuje do życia, łącznie z miłością i edukacją. Nawet gorzej, nie musiałem opuszczać swojej głowy, swojego fantastyczno-psychotycznego świata i bezpiecznego kokonu, który sobie utkałem, dzięki rozwiniętej kontroli swego otoczenia. Właściwie wiele osób nie postrzegało mnie jako narkomana, nie wyróżniałem się stopniem degradacji, wręcz odwrotnie, byłem bardzo inteligentny i przyjemnie rozrywkowy, niezwykle twórczy, wytwarzałem wokół siebie i przed sobą wiele pozorów, ale cały czas byłem na mojej małej wojence. Ścigany i walczący z niesprawiedliwym światem i pielęgnujący uzależnianie się. Obiecujący sobie, że od poniedziałku zacznę nowy etap, nowe życie. Albo przynajmniej od następnego piątku. Ten pierwszy mityng, a za nim następne, zrobił jednak na mnie wrażenie. Poczułem, że to miejsce dla mnie, poczułem ulgę. Na początku przychodziłem bo miałem wrażenie, że choć w ten pośredni sposób, będę mógł konsumować narkotyki, które konsumowali inni. Później, gdy, jak to się mówi w NA-owskim żargonie, trochę „odparowałem”, czyli gdzieś po roku przychodzenia, ta przemożna obsesja zniknęła i zaczęła się pewna praca, dzięki narzędziom dostępnym w grupie wsparcia trzeźwiejących narkomanów.

NA stara się współpracować z wszystkimi zainteresowanymi, dostarczając literaturę i informacje na temat zdrowienia z pomocą Wspólnoty NA. Ponadto członkowie NA często organizują prezentacje w ośrodkach, więzieniach, domach poprawczych, dzieląc się programem NA z tymi uzależnionymi, którzy nie mogą uczestniczyć w mityngach.

– Informacje o wspólnocie Anonimowych Narkomanów.


Magazyn MNB

30 Właściwie ten etap trwa do dzisiaj, nie bez zaburzeń. Jego możliwe choć niekoniecznie owocne efekty, wspomaga perspektywa naszego motta: „właśnie dzisiaj”. Właśnie dzisiaj i tylko dzisiaj nie muszę brać, nie muszę rujnować swojego życia w jakiś inny sposób a na pewno nadejdą dni lepsze, w których ta „zła” chęć przejdzie. Jutro będzie dopiero jutro. Być może wydarzenia, z którymi nie mogę się pogodzić, będę w stanie jakoś przyswoić, a wszelkie wymówki i usprawiedliwienia, które nieustannie kreuję, zostaną skatalogowane i osłabione. Po to bym dążył do samodzielności i rozważnego kierowania własnym życiem. Zaraz, chwileczkę, kierowania własnym życiem? Otóż właśnie tak. Tylko dzięki temu, że wiem, iż nigdy do końca nie mogę sobie ufać pod pewnymi względami, dzięki uznaniu bezsilności, dzięki paradoksowi że kiedy rozpoznam własną bezsilność wobec problemów mogę bardziej realnie, trzeźwiej spojrzeć na siebie. I że mogę skorzystać z cennego doświadczenia kogoś, kto przechodził przez podobny proces. Tak mniej więcej wygląda moje „właśnie dzisiaj”.

Program Anonimowych Narkomanów przywiązuje szczególną wagę do praktykowania zasad duchowych. Nie jest programem religijnym, ale zachęca się każdego członka do rozwijania własnego — religijnego, bądź nie — rozumienia „przebudzenia duchowego”.

– Informacje o wspólnocie Anonimowych Narkomanów.

Oczywiście we Wspólnocie jest też wiele osób, z którymi, że tak powiem, mogę bardziej jednoznacznie się zidentyfikować, które może są w pewien sposób bliżej moim doświadczeniom życiowym czy „moim” narkotykom... Przyszły nowe czasy, nowe używki, wspólnota jest jakimś odbiciem społeczeństwa, coraz bardziej odnajduję się w niej z moim „profilem”. Cieszę się przy tym, że ominęła mnie gorączka dopalaczy... Nawet mimo różniących nas przeżyć, już na tym pierwszym mityngu, tak jak i na tych niezliczonych kolejnych, poczułem tą więź, wzajemne zrozumienie, feeling. Narkomani razem działający przeciw chęci zażycia. Moją emocjonalność to bierze. W gruncie rzeczy, pod względem pewnych predyspozycji, nie ma żadnych różnic między nami. Każdy tu czuje się wyjątkowy i inny, ma podobną psychikę, nakierowaną na natychmiastowy dopływ narkotyku do układu nagrody w mózgu, no i wszyscy to egoiści. Czyli: różnimy się ale jesteśmy też bardzo, bardzo podobni. Wspólne trzeźwienie zbliża ludzi. Problemy z powrotem do społeczeństwa, płaceniem ceny za dawne i bardzo dawne życie, naprawianiem i trwaniem, chęcią natychmiastowej ucieczki w używki są takie same dla wszystkich trzeźwiejących. Różnią się tylko skale, detale i sposób opowiadania o nich. Chociaż i one często są nawet podobne. Lubię to na mityngach, tzw. „doświadczenie” jednego uzależnionego, z którego wypowiedzią w jakimś stopniu mogę się utożsamić – co po prostu znaczy, że do mnie trafia. Zazwyczaj po mityngu czuję się lepiej.


31

Narkokosmos

Grupa to zawsze jest jakaś dynamika, zawsze jakaś, pewnie podświadoma hierarchia. Jedni są słabsi, drudzy jakby silniejsi, jedni wpływowi, drudzy wpływają. Nie jest to jakakolwiek forma indywidualnej, terapeutycznej rozmowy. To po prostu grupa. Ktoś może to lubić lub nie, dobrze się czuć lub nie. Możesz przedstawiać swój fałszywy obraz a ktoś inny może go wziąć za dobrą monetę. Możesz mówić to, co w twoim mniemaniu, zadowoli innych a tobie przyniesie jakąś pokrętną satysfakcję, daleką od prawdziwego zdrowienia. Nie wiem czy to jest czarna strona. To po prostu grupa NA. Czasami denerwuje mnie coś estetycznie, politycznie, towarzysko, ba nawet samo NA mnie irytuje. Wkurza mnie konwencja, powtarzalność, moje dostosowanie się. Czasami bardzo denerwuje mnie choroba innych i wydaje mi się, że źle na mnie wpływa. Gdybyśmy mieli legitymacje pewnie bym ją parę razy rzucił. Ale nikt mi nie każe iść na kolejny mityng. Mam pełną, kompletną wolność. Kwestia tzw. uzależnienia od mityngów. Człowiek uzależniony ma dużo przymusu w zastępowaniu sobie jednego drugim. Bez mityngów zaczynają się napięcia, żargonowo mówiąc: „branie na sucho”... Mityngi i program można traktować jako drogę duchową. Nawet jest to dość jednoznaczna sugestia. Poza tym mityng nie rujnuje wątroby a nawet chroni ją od zażycia kolejnej dawki trucizny. Czy NA to sekta? Dla mnie nie, ale czasem możnaby by powiedzieć, że dla kogoś to sens życia. Być może można sobie zastąpić życie towarzyskie życiem towarzyskim NA. Chyba bym tak nie chciał. Rozmawiam jednak z drugim trzeźwiejącym bez przykrości. Czasem stwierdzam, że nikt tak dobrze właśnie nie rozumie jak drugi taki sam. Impreza z udziałem NA-gości jest zawsze pełna energii. Kiedy robię coś we Wspólnocie, co może być dla mnie destrukcyjne (np. przyjmowanie na siebie odpowiedzialności wobec innych, której mogę nie udźwignąć), mam póki co to szczęście, że zamiast płacić za konsekwencje moich błędów mogę się na nich uczyć. M.in. taki jest też dla mnie sens istnienia tego „ciała”. Mogę przeglądać się w grupie NA jak w lustrze, zobaczyć jaka jest ta moja „bardziej prawdziwa” natura a nie ta ukoloryzowana przez branie. Mogę przeżyć zderzenie z rzeczywistością moich narkomańskich wyobrażeń o sobie. Wnioski mogę sobie wyciągać albo nie. Moja sprawa. Proces zdrowienia charakteryzuje ciągłe zderzanie się z otoczeniem, opornym wobec woli skoncentrowanego na sobie, trzeźwiejącego narkomana. Na marginesie efektów palenia marihuany dodam tu, że oprócz różnych podstępnych urojeń, obsesyjno-paranoidalnych

Uczestnictwo jest otwarte dla wszystkich narkomanów, niezależnie od rodzaju używanych narkotyków lub sposobów ich łączenia. Kiedy przystosowywano do potrzeb NA Pierwszy Krok z literatury Anonimowych Alkoholików, słowo „alkohol” zastąpiono słowem „uzależnienie”, usuwając w ten sposób określenie związane z konkretnym środkiem, co ma oddawać ideę pojmowania uzależnienia jako choroby.

– Informacje o wspólnocie Anonimowych Narkomanów.


Magazyn MNB

Wspólnota NA w Polsce posiada własną stronę internetową www.anonimowinarkomani. org, na której można znaleźć informacje o wspólnocie, aktualnych wydarzeniach oraz listę mityngów.

32 przeświadczeń, palaczowi chyba trudniej niż użytkownikom innych narkotyków rozeznać i pogodzić się z twardą materią rzeczywistości, odnaleźć w niej swoje nowe miejsce. Innymi słowy: efekty uboczne, które powstają przy tym procesie (depresje, psychotyczność, zombiastyczność, ucieczka od siebie, poczucie straty własnych mocy, umiejętności uczenia się, potężna chęć natychmiastowego nagradzania się za wykonanie każdej banalnej czynności życiowej etc.), mają charakter psychicznie dotkliwy i przewlekły. Brak także wyraźnych zdrowieniowych punktów zwrotnych. Ni z tego ni z owego zdarzają się dni, które przypominają najgorsze zejścia po psychodelikach. Poglądy charakteryzuje chwiejność i labilność, osobowość jest wciąż rozproszona, aktywności i decyzje potrafią się łatwo rozmyć... Zaś stany pobudzenia charakteryzuje z kolei szaleńczy przechył w drugą stronę, niosący niemiłe rozczarowania, gdy nakręcony, czasami tylko i wyłącznie przez własny mózg, „stan ekstazy” przestanie działać i rozpocznie się dołowanie... Zaś emocje, związki... to już całkiem szkoda gadać. W ramach konkluzji powiem tyle, że nagle odkryłem, że kompletnie nie razi mnie pogląd, który wywraca do góry opozycję „miękkie-twarde” narkotyki (jeśli chodzi o ich szkodliwość dla umysłu). Mimo tego katalogu potępieńczych jęków (normalne dni nie są aż tak medialne) – zdrowienie opłaca się, choćby dlatego, że to całkiem nowe doświadczenie życiowe. Człowiek wolno bo wolno, ale jednak się zmienia. Grzebiąc po internecie natrafiłem na jakieś angielskie wspólnoty o komercyjnym charakterze, obiecujące wyleczenie z narkotyków i całkowite naprawienie jaźni. Nie wiem czy jest to możliwe, ale wydaje mi się też, że taki jest punkt widzenia wielu terapeutów. Terapia to nie NA, jedno drugiego nie wyklucza. Bardzo chętnie bym się wyleczył całkowicie. Nie wiem czy ciągłe powracanie na mityngi pozwala czy nie pozwala mi się wyleczyć. Co by było gdybym powiedział sobie jestem zdrowy i koniec z tym? Gdybym pozwolił sobie na odrzucenie kategorii choroby, braku kontroli itd? Gdyby ta autosugestia zadziałała raz a dobrze? Czy gdybym już nie był we Wspólnocie może mógłbym się napić bez szkody? Przecież i tak wolę narkotyki a nie alkohol. Może boję się uwierzyć w siebie i przyjąć więcej odpowiedzialności za swoje życie? Ponieważ tego nie wiem, staram się stosować to co na razie wiem. Że chcę żyć i nie chcę przegrać z uzależnieniem.


33 Badania

REZULTATY BADAŃ NAD WPŁYWEM DYMU Z MARIHUANY NA PŁUCA

Marihuana łagodniejsza dla płuc niż papierosy Erin Allday

W EDŁUG BADAŃ przeprowadzonych przez naukowców z University of California w San Francisco, okazjonalne palenie marihuany nie uszkadza płuc, nawet jeśli jest ona przyjmowana przez wiele lat. To obala jedną z ważnych tez dotyczących marihuany – że jej palenie musi być obarczone takim samym ryzykiem, jak palenie papierosów.

Badanie, którego wyniki zostały opublikowane we wtorek w czasopiśmie Journal of the American Medical Association, pokazało, że objętość płuc u osób palących marihuanę nie zmniejsza się z powodu regularnego palenia, nawet u osób używających kanabis raz lub dwa razy na tydzień.

Mniej szkodliwa Tylko u nałogowo palących marihuanę, którzy palą 20 lub więcej skrętów miesięcznie – odnotowywano negatywny wpływ palenia marihuany na układ oddechowy – ale – jak podkreślili badacze, zażywanie marihuany na takim poziomie jest mało rozpowszechnione. Według badaczy, możliwe jest również, że palenie marihuany nie wpływa na płuca tak, jak palenie tytoniu po prostu dlatego, że ludzie nie palą tylu skrętów, ile papierosów. Wyniki te powinny utwierdzić w przekonaniach tych lekarzy i pacjentów, którzy popierają zażywanie marihuany w celach medycznych, uśmierze-


Magazyn MNB

34 nia bólu czy przeciw nudnościom – mówi dr Mark Pletcher, epidemiolog z UCSF i główny autor badań.

Może uzależniać Nie oznacza to jednak, że dr Pletcher i jego koledzy dają zielone światło wszystkim, którzy chcą palić trawę. Wyniki naszych badań nie powinny być interpretowane w taki sposób, że marihuana jest zupełnie nieszkodliwa. Problem polega na uzależnieniu od niej – podkreśla dr Stephen Sidney, związany z Kaiser Northern California, jeden z autorów badań. To, że nie zaobserwowaliśmy dużego wpływu marihuany na pracę i choroby płuc, nie zmienia faktu, że niektórzy mają problemy z marihuaną, chociażby ze względu na uzależnienie od niej – dodaje dr Sidney. Palenie papierosów powoduje poważne i długoterminowe skutki dla zdrowia, w tym rozedmę i raka płuc. Wielu z nas przez długi czas zakładało, że palenie marihuany także musi być szkodliwe pod tym względem.

Niekoniecznie jak tytoń

Harley Melson (po lewej), Eugene Warren and Nick Smilgys palą skręta z marihuany typu Jilly Bean-Jackherer w medycznym punkcie dystrybucji marihuany, znanym pod nazwą SPARC, mieszczącym się na Mission Street w San Francisco. FOT.: LACY ATKINS / THE CHRONICLE,

Nałogowe zażywanie marihuany może oczywiście okazać się równie ryzykowne jak palenie papierosów, ale to byłoby trudne do uchwycenia, ponieważ bardzo niewielu ludzi pali trawę tak często i w tak dużych dawkach jak tytoń. Obecnie nie wszyscy naukowcy są już tak bardzo przekonani, że dym marihuanowy jest aż tak szkodliwy, jak dym papierosowy. Nie odważyłabym się twierdzić, że picie wody ma takie same skutki, jak picie wódki, tylko dlatego, że obydwie substancje są płynami i spożywane są w taki sam sposób – mówi Amanda Reiman, wykładowca z UC Berkeley i dyrektor badań w Berkeley Patients Group w medycznym punkcie dystrybucji marihuany. Znając negatywne skutki palenia papierosów zakładamy, że wdychanie dymu jakiejkolwiek substancji pochodzenia roślinnego musi mieć te same skutki. Wyniki badań stawiają pod znakiem zapytania wcześniejsze założenia na temat palenia konopi i podobieństw tego do palenia tytoniu – dodaje Reiman.

Palący od czasu do czasu Według przeprowadzonych przez UCSF badań, u okazjonalnych użytkowników kanabis, palenie marihuany wiązało się z niewielkim, ale statystycznie zauważalnym wzrostem objętości płuc. Wzrost ten zde-


35

Badania

cydowanie nie powinien być traktowany jako pozytywny skutek palenia marihuany, jak podkreślają naukowcy, ale może być związany z głębokim wdychaniem, z jakim palący wciągają do płuc dym. Badania zostały przeprowadzone na próbie 5.115 mężczyzn i kobiet; trwały przez okres 20 lat, będąc częścią narodowych badań medycznych mających na celu określenie ryzyka wystąpienia chorób serca u młodych ludzi. Badacze brali pod uwagę dane na temat palenia tytoniu i marihuany oraz przeprowadzali standardowe testy pracy układu oddechowego.

Trawa i papierosy Uczestnicy badania byli w równych proporcjach palaczami marihuany i papierosów, a wielu z nich paliło jedno i drugie. Jednakże osoby palące papierosy, częściej były nałogowcami – przeciętnie palaczami ośmiu papierosów dziennie, w przeciwieństwie do palaczy marihuany, którzy przeciętnie palili dwa lub trzy razy w miesiącu. Wśród badanych palaczy marihuany, wszystkie ich kategorie ze względu na sposób palenia stanowiły jedną grupę, tzn. nie zastosowano rozróżnienia pomiędzy tymi, którzy palili kanabis w jointach, z fajek czy w inny sposób. Badacze podkreślają, że nawet jeśli palący marihuanę nie doświadczają długoterminowych problemów z układem oddechowym, to tak czy owak, mogą oni cierpieć z powodu kaszlu czy doświadczać podrażnienia gardła i płuc. Dr Stephen Ruoss, pulmunolog ze Stanford zauważa, iż pomimo, że wyniki badań wskazują na nieszkodliwość palenia marihuany dla płuc, to nie mogą one być rozumiane jako poparcie dla odurzania się. Czy wdychanie dymu z jakiejkolwiek organicznej substancji, czy to liści tytoniu, czy marihuany, może być pożyteczne dla płuc? Jedyna bezpieczna odpowiedź brzmi: nie. Można śmiało założyć, że im więcej palisz, tym jest to bardziej szkodliwe dla twoich płuc. Nawet, jeśli palisz marihuanę.

Długotrwałe palenie marihuany Mieszkająca w Oakland 44-letnia La Wanda Martin twierdzi, iż zawsze uważała, że palenie marihuany jest bezpieczniejsze niż palenie tytoniu. La Wanda Martin pali marihuanę od ponad 30 lat, częściowo w celu uśmierzenia bólów kręgosłupa i stanów lękowych. Obecnie pali kilka skrętów dziennie, kupując je w placówce edukacyjnej Oaksterdam University, zajmującej się propagowaniem medycznych aspektów uprawy i zażywania marihuany. Papierosy są gorsze – mówi Martin – kiedy kupujesz marihuanę z klubu wiesz, co kupujesz. A tego co do końca znajduje się w papierosach nie wie nikt.

Eugene Warren (po lewej stronie) zapala skręta wraz z Nick’iem Smilgys i Harley’em Melson w SPARC (San Francisco Patient and Resource Center), medycznym punktem dystrybucji marihuany w San Francisco. FOT.: LACY ATKINS / THE CHRONICLE


Magazyn MNB

36

Orka na ugorze Agnieszka Walendzik - Ostrowska

A LBO WALKA z wiatrakami. Jedno i drugie określenie oznacza robienie czegoś, co z założenia nie przyniesie upragnionego efektu. Kiedy myślałam nad tytułem tego tekstu, takie właśnie dwa sformułowania przyszły mi do głowy i trochę mnie to zaniepokoiło. Chciałam napisać o profilaktyce i o tym, co ona zmienia, jak działa i na co ma wpływ. A moje skojarzenie z działaniem beznadziejnym, z góry skazanym na porażkę, ujawniło moje skrywane, ale coraz bardziej domagające się nazwania i głośnego wypowiedzenia obawy. Obawy związane ze skutecznością przedsięwzięć, które z założenia mają zmniejszać negatywne konsekwencje istnienia niekorzystnych zjawisk społecznych oraz zapobiegać pojawieniu się kolejnych.

Sytuacja się komplikuje, gdy pojawia się temat czy też obszar profilaktyki, o którym myślę. Mianowicie o seksie. Profilaktyka w tym przypadku dotyczy przede wszystkim zmniejszania zakresu ryzykownych (a wiec niebezpiecznych z różnych powodów) zachowań seksualnych, w tym zakażeń infekcjami przenoszonymi drogą płciową (np. HIV) ale także pomagania ludziom w budowaniu udanego życia seksualnego.

Śliski temat Seks w naszym kraju to rzecz niełatwa. Z jednej strony wszędzie go pełno. Nagości w reklamach właściwie już nie zauważamy, sceny erotyczne w telewizji zobaczyć można praktycznie przez cały dzień. Gdy szukamy w sieci treści grzecznych i porządnych, natrafiamy na bynajmniej niegrzeczne strony. Jednocześnie wciąż się tego seksu wstydzimy w pruderyjny sposób, nie mający nic wspólnego z poczuciem intymności. Próba publicznej dyskusji na temat seksualności i edukacji seksualnej to mało strawny dla widza koktajl osobistych racji związanych z wyznawanym światopo-


37

Seks i HIV

glądem, fałszywej wstydliwości, moralizowania, dulszczyzny, protekcjonalizmu i przekonania o wyższości własnych poglądów nad poglądami innych, w powodzi których giną nieliczne głosy rozsądku. W efekcie dzieciaki w szkole są przekonywane, że prezerwatywy składają sie z samych dziur a od masturbacji można oślepnąć. Że antykoncepcja niszczy zdrowie i związek a metody naturalne są idealne dla kobiet nieregularnie miesiączkujących. W wieku 15 lat można „legalnie” rozpocząć współżycie, ale ginekolog chcąc przepisać pigułki musi mieć zgodę rodzica, podobnie jest zresztą z badaniem na HIV. Edukację seksualną młodszych i starszych Polaków (którzy skądinąd – jak wynika z badań – są bardzo zadowoleni ze swojego życia seksualnego) zapewnia Internet i pornosy w konfiguracjach i z gadżetami, o których się nawet Profesorowi Starowiczowi nie śniło. Jednym słowem kanał.

Ryzyko W tym wszystkim są konkretni ludzie, którzy podejmują określone zachowania seksualne. Bardzo wiele czynników decyduje o naszym seksie: jego kształcie, częstotliwości, doznaniach, jakie nam daje, wyborze partnerów/partnerek. Więcej o tym napiszę następnym razem. Dzisiaj, na temat ryzyka w seksie. Dlaczego w ogóle ryzykownie się zachowujemy? Jest bardzo wiele powodów, np.: • lubimy to, • chcemy poczuć się wyjątkowo, • nie wiemy, że nasze zachowanie związane jest z jakimś ryzykiem, • bagatelizujemy ryzyko – sądzimy, że ryzyko jest bardzo małe, albo że w ogóle nie istnieje, • wierzymy, że nic złego nas nie spotka, • to, co chcemy osiągnąć, jest dla nas bardzo ważne, • nie potrafimy żyć bez silnych emocji, • mamy potrzebę nowych doznań, lubimy ten specyficzny „dreszczyk”, • nie możemy postąpić inaczej, • nie potrafimy odmówić, • nie panujemy nad sobą, • nie zależy nam, • nie widzimy innego sposobu postępowania.

Za wszelką cenę Wszystkie wymienione powody dotyczą także zachowań seksualnych. Ryzyko w ich przypadku najczęściej wiąże się z prawdopodobieństwem utraty czegoś dla nas ważnego (zdrowia, bliskich, czasami przyjaciół lub pieniędzy, nawet życia) albo jest szansą zyskania czegoś, na czym nam

AIDS to masowy morderca. Aby podkreślić niebezpieczeństwa związane z ryzykownym seksem, w jednej z niemieckich kampanii prezentowano filmy i plakaty, na których widać Hitlera, Saddama Husseina albo Józefa Stalina uprawiających seks z kobietą. Reklamę wyprodukowano na zlecenie Regenbogen e. V.


Magazyn MNB

Kilka lat temu po silne środki wyrazu do walki z AIDS sięgnęła francuska organizacja AIDES. Słynna już kampania z tarantulą i skorpionem w roli kochanków.

38 bardzo zależy (szczęścia, super doznań, doświadczenia czegoś nowego, uznania w oczach innych, poczucia własnej wartości, przekonania o własnej wyjątkowości). W tym pierwszym przypadku zwykle szacujemy, jak duże jest owo prawdopodobieństwo utraty czegoś, co jest cenne. Natomiast w drugim najczęściej kładziemy na szali (raczej) pewne zyski i (wątpliwe) straty. W ten sposób przekonujemy sami siebie, że mamy zbyt dużo do zyskania – więc warto zaryzykować: • posługujemy się wcześniejszymi pozytywnymi doświadczeniami, własnymi bądź innych ludzi: „Wcześniej nic mi się nie stało”, „Inni tak robią – i co? I nic im się nie dzieje”; • minimalizujemy ewentualne negatywne konsekwencje: „To straszenie to przesada, na pewno nic złego mnie nie spotka, nie zakażę się”. „Nikt się nie dowie”, „Nie zajdę/nie zajdzie w ciążę”; • wierzymy w szczęście i dobry los: „Zawsze mi się udaje”, „Przecież ryzyko jest takie niewielkie”; • oceniamy ryzyko, najczęściej posługując się nieprawdziwymi założeniami: „Tak dobrze wygląda, nie może być na nic chora/chory”, „Gdyby był/była zakażony/-na na pewno by mi powiedziała”. Takie rozważania, zapewnienia i przypuszczenia są bliższe kategorii pobożnych życzeń – chcemy, żeby było tak, jak nam się zdaje bądź jak myślimy, że będzie. Ale niekoniecznie tak być musi. To, że do tej pory się udawało, wcale nie oznacza, że uda się i następnym razem. Wiara w powodzenie zwykle pomaga naszym przedsięwzięciom – ale w niektórych sytuacjach może okazać się zwykłą naiwnością i, no cóż, trzeba to powiedzieć – zwykłą głupotą.

Gdy rozum śpi W decyzjach o seksie jest zwykle mniej rozumu a więcej emocji. Często decydujemy się na takie zachowania spontanicznie, pod wpływem chwili, czasami wręcz bezrozumnie, bez świadomości tego, co naprawdę się z nami dzieje. To ta sfera naszego życia, która z jednej strony jest mało skomplikowana – techniczna wiedza jest dość prosta do zdobycia i opanowania. Z drugiej strony faktyczne przyczyny konkretnego zachowania, ale i całego kształtu sfery seksualnej, są często głęboko schowane i przez nas nieuświadamiane. Jeśli Twój seks daje Ci to, co powinien – a więc: poczucie bliskości, radość a przynajmniej trochę przyjemności – to generalnie spełnia swoją rolę. Ale jeśli ta sfera życia jest dla Ciebie źródłem problemów, kompleksów, niezaspokojonych pragnień – to warto się jej przyjrzeć, zastanowić się nad przyczynami i spróbować znaleźć rozwiązanie.


39

Religijna rehabilitacja w Pakistanie

FOT.: WWW.TALKINGDRUGS.ORG

J AKIŚ CZAS TEMU , pakistańska policja wydobyła z piwnicy medresy (teologiczna szkoła muzułmańska) w Karaczi 54 studentów. Jak podano do wiadomości, wielu z nich było skutych łańcuchami. Chłopcy byli bici i głodzeni. Najbardziej szokujące w tej wiadomości było to, że wielu z tych zakutych w łańcuchy zostało tam wysłanych ze względu na uzależnienie od narkotyków.

Rodzice chcą dobrze Jak się okazało, studenci zostali tam umieszczeni przez własnych rodziców. Mężczyzna, przedstawiający się jako Abdullah powiedział, że przyprowadził tam swojego 35 -letniego syna, by ten został wyleczony z uzależnienia od narkotyków. Jego komentarz: Łańcuchy to nie problem. Są one potrzebne, bo bez nich uzależnieni od heroiny uciekaliby (Guardian, 13/12/11). Członek rodziny innego z uzależnionych, Hijrat Khan stwierdził: mój brat był uzależniony od wąchania Seamed Bond (kleju). Nie umieliśmy sobie poradzić z jego uzależnieniem, więc skontaktowaliśmy się z administracją madrasy i został przyjęty... Zezwoliliśmy również na użycie wszelkich metod, które miały wpłynąć na to, że mój brat przestałby zażywać narkotyki. (Pakistan Today, 14/12/11).

Liczby W kraju, gdzie szacunkowa liczba zażywających opiaty wynosi około 628,000 (z czego 77% to stale nadużywający heroiny), informacje o tym, jak uzależnieni są „leczeni” mogą wydawać się szokujące. (Biuro ds. Narkotyków i Przestępczości ONZ, Raport na temat trendów dotyczących nielegalnych narkotyków: Pakistan, s.6). Jeśli jednak wziąć pod uwagę silne religijne zakorzenienie tego kraju i brak odpowiednich programów redukcji szkód, można wytłumaczyć rozumowanie, kierujące tym w dużym stopniu nieludzkim sposobem leczenia.

Pakistańczycy uzależnieni od opiatów coraz częściej sięgają po najsilniejszą ich wersję, heroinę. Na dodatek używają jej dożylnie.


Magazyn MNB

40 Madrasy

FOT.: ARCHIWUM

Madrasy powstały w XI wieku w celach oświatowych i szybko stały się ważnymi instytucjami w społeczeństwie. Kształciły one nie tylko elity religijne, ale także świeckich członków społeczeństwa. Dla wielu stanowiły one jedyną formę edukacji. Tak jest również i dzisiaj. W ostatnim czasie madrasy stały się w Pakistanie jeszcze bardziej popularne. Wielu ludzi nie stać na posyłanie dzieci do państwowych pakistańskich szkół, ale często też wolą oni religijną edukację prowadzoną właśnie w madrasach. Ilość madras jest przedmiotem dyskusji, ponieważ część z nich nie jest oficjalnie uznawanych przez państwo. Ministerstwo ds. Religii podaje, że liczba oficjalnie zarejestrowanych madras wynosi 18 tysięcy, lecz szacunki podają, że może ich być nawet 30 tysięcy. (Guardian, 11/10/11) W związku z tym instytucje te są faktycznie ważniejsze i odgrywają znacznie istotniejszą rolę niż szkoły państwowe.

Redukcja szkód w odwrocie

Nauka w jednej z kilkudziesięciu tysięcy muzułmańskich madras w Pakistanie.

Przyglądając się problemom narkotykowym, z którymi obecnie boryka się Pakistan, można po raz kolejny zauważyć, że państwo nie radzi sobie z potrzebami społeczeństwa zażywającego narkotyki. Jak wcześniej zaznaczono, Pakistan ma około 628,000 uzależnionych, z czego 77% to uzależnieni od heroiny. Tylko 22,7% tej populacji jest objętych państwowymi programami wymiany igieł. Należy również odnotować, że większość placówek znajduje się w miastach. Wielu uzależnionych nie ma z nimi kontaktu, a tym samym żadnego dostępu do jakichkolwiek ośrodków rehabilitacji. Kraj ten nie posiada również żadnych programów opiatowej terapii zastępczej (np. metadonowej).

Detoks na sucho Jeśli chodzi o rehabilitację uzależnionych, to także oficjalne programy terapii w Pakistanie mogą być w równym stopniu okrutne, jak „piwniczny ośrodek”. W 2009 roku, BBC przeprowadziło wywiad z Pakistańczykiem uzależnionym od heroiny i poprosiło o opisanie procesu rehabilitacji. Mężczyzna opowiadał, że w szpitalach często zamyka się uzależnionych w osobnym pokoju i stosuje metodę cold turkey (termin opisujący zespół odstawienia, w tym przypadku chodzi prawdopodobnie o detoksykacją bez wsparcia farmakologicznego – przyp. red.) w celu zerwania z nałogiem, natomiast „leki” podawane są tylko tym uzależnionym, którzy mogą za nie zapłacić. (BBC Radio 4, Crossing Continents, Pakistan: Rehab Madrasa, 3/12/09). Nie dziwi więc, że wielu zwraca się po pomoc do madras. Obecnie szacunki, co do liczby uzależnionych leczonych w madrasach są nieznane. Cyfra ta może być jednak dość wysoka, biorąc pod uwagę liczbę uzależnionych, popularność madras i brak ośrodków państwowych. Co za tym idzie, nie jest możliwa też ocena warunków we wszystkich takich


41 ośrodkach. Choć niewykluczone, że wiele z nich może być znacznie łagodniejszych niż ten, opisany na początku niniejszego raportu. Niemniej jednak przypadek Urfana Azada, brytyjskiego muzułmanina, który na własnym ciele doświadczył rehabilitacji oferowanej przez wspomniane madrasy może być pouczający. Azad dorastał w Reading, Berkshire (w Anglii – przyp. red.) i kiedy miał dwadzieścia kilka lat został wciągnięty w półświatek handlu narkotykami. Azad, sam uzależniony od heroiny powiedział, że pod koniec 2000 roku sięgnął dna po tym, jak został wciągnięty w handel kobietami. Na koniec został pchnięty nożem. Zamiast zwrócić się do lokalnych ośrodków zdecydował się on pojechać z ojcem do Pakistanu i tam szukać pomocy. (BBC Radio 4, Crossing Continents, Pakistan: Rehab Madrasa, 3/12/09).

Neofita z karabinem Ponieważ był uzależniony od heroiny, został wysłany do odizolowanej madrasy, położonej wysoko w górach, dwie godziny drogi od najbliższej wioski. Azad twierdzi, że został posłany do tego „ośrodka rehabilitacji” w momencie wychodzenia z nałogu. Mówi, że leczenie polega w większości na bezustannych praktykach religijnych, dzięki którym wcześniej czy później Allach ci pomoże. Azad opowiedział również reporterom o karach jakie otrzymywał, gdy odmawiał współpracy. Tak na przykład, jeśli nie obudził się na czas, kazano mu półnagiemu wbiegać na górę, w strugach deszczu, gdzie musiał pozostawać do godzin popołudniowych. Choć nie wszystkie metody terapii były aż tak surowe. Jak twierdzi, spędzał sporo czasu na medytacji pod drzewem. Ośrodek jednak nie tylko zajmował się terapią uzależnionych. Azad mówił też o musztrze wojennej: uczono nas czołgać się z bronią w ręku. Kazano mi rozebrać karabin AK-47 na części i złożyć z powrotem. Wielu wcześniej uzależnionych wybierało się później do Afganistanu, aby walczyć po stronie Talibów. Azad jest od ponad 10 lat czysty i bardzo wdzięczny za leczenie otrzymane w Pakistanie, o czym świadczą jego słowa: podejście oparte na wierze działa, nie zawsze, ale na mnie podziałało. Nie powinniśmy całkowicie spisywać takiego podejścia na straty, jednak jeśli Pakistan rzeczywiście chce poradzić sobie z rosnącym problemem narkotykowym, być może powinien znacznie zwiększyć ilość oficjalnych punktów redukcji szkód. Ostatecznie przemiana uzależnionych od narkotyków w rebeliantów zdecydowanie nie jest rezultatem, którego ktokolwiek by sobie życzył. Artykuł Religious Rehab in Pakistan złożony przez a_constantinou 16/12/2011 Tłumaczenie: Dominika Braithwaite. Śródtytuły pochodzą od redakcji.

FOT.: WWW.MILITARYPHOTOS.NET

Leczenie Azada

Skonfiskowana heroina jest spalana. Przez Pakistan prowadzą szlaki przemytu heroiny z Afganistanu, największego światowego producenta tego narkotyku.


Magazyn MNB

W poprzednim numerze MAGAZYNU MNB pisaliśmy o narkotykowej sytuacji w Rosji. M.in. o tym, że mimo setek tysięcy uzależnionych od heroiny i innych opiatów, władze tego kraju wespół z kastą „narkologów” stanowczo sprzeciwiają się wprowadzenia terapii podtrzymującej metadonem. W artykule pojawiła się wzmianka o dezomorfinie, a w zasadzie o otrzymywanej domowymi sposobami silnie zanieczyszczonej jej wersji. Dzisiaj zamieszczamy tłumaczenie artykułu, jaki ukazał się na ten temat kilka miesięcy temu w Time.

42

Klątwa krokodyla: śmiercionośny rosyjski narkotyk Simon Shuster

N OWOPRZYBYWAJĄCYCH do ośrodka leczenia uzależnionych w Cziczewie, maleńkiej wsi położonej o dwie godziny drogi na wschód od Moskwy, najczęściej zwalnia się z wszystkich obowiązków na dwa tygodnie, aby mogli przezwyciężyć wynikające z odstawienia narkotyków nudności, ból i bezsenność. Po tym czasie, między czytaniem Biblii i modlitwą (ośrodek jest prowadzony przez Zielonoświątkowców), muszą zacząć rąbać drewno na opał, czerpać wodę z lokalnej studni lub w inny sposób pomagać w obejściu starego drewnianego domu. Ale znacznie łagodniej potraktowano Irinę Pavlovą, jedyną mieszkankę ośrodka uzależnioną od krokodyla, najbardziej śmiercionośnego nowego narkotyku w Rosji.

Uratowana Z medycznego punktu widzenia nie da się wytłumaczyć dlaczego Pavlovej udało się ujść z życiem. Przeciętny użytkownik krokodyla, zanieczyszczonej wersji morfiny, rozprzestrzeniającej się wśród rosyjskiej młodzieży jak wirus, nie żyje dłużej niż dwa lub trzy lata. Nieliczni, którym udaje się przeżyć, wychodzą z uzależnienia oszpeceni. Pavlova twierdzi, że wstrzykiwała narkotyk prawie codziennie przez sześć lat po tym, jak nauczyła się go przygotowywać w kuchni swojego brata. „Bóg musiał nade mną czuwać”, mówi Pavlova. Ale uzależnienie, mimo to, pozostawiło po sobie typowe blizny. Pavlova ma wtórną wadę wymowy a wyraz jej jasno-niebieskich oczu ma w sobie coś z nieobecnego spojrzenia pacjenta po lobotomii. „Jej motoryka ucierpiała wskutek urazu mózgu”, mówi Andrei


43

Rosja

Yatsenko, dyrektor ośrodka, który sam był uzależniony od heroiny przez siedem lat. „Czasem kiedy próbuje chodzić, doznaje wstrząsu i przewraca się. Dlatego staramy się traktować ją wyjątkowo łagodnie.”

Brudny narkotyk Jak to bywa w Rosji, Pavlova zaczęła zażywać narkotyki jako nastolatka, wstrzykując substancję o nazwie khanka, smolisty opiat przygotowywany na bazie wywaru z makowin. Potem zaczęła brać heroinę i w końcu, w wieku 27 lat, przerzuciła się na krokodyla. Efekty jego działania są takie same jak heroiny, z tą różnicą, że jest przynajmniej trzy razy tańszy i bardzo łatwy do przygotowania. Wyjściowym składnikiem aktywnym jest kodeina, popularny środek przeciwbólowy sprzedawany powszechnie bez recepty, który sam w sobie nie jest toksyczny. Aby wyprodukować krokodyla, którego medyczna nazwa to dezomorfina, uzależnieni mieszają kodeinę z takimi substancjami jak benzyna, rozpuszczalniki, kwas solny, jodyna albo siarka. Tą ostatnią zeskrobują z pudełek po zapałkach. W 2010 roku, według różnych oficjalnych statystyk, od kilkuset tysięcy do miliona Rosjan wstrzykiwało uzyskaną w ten sposób substancję. Rosja to jak dotąd jedyny kraj, w którym zażywanie dezomorfiny osiągnęło skalę epidemii.

Co to ma znaczyć? Irina Pavlova podczas leczenia w Cziczewie opiekuje się dzieckiem innego rezydenta ośrodka.

FOT.: MAE RYAN

Wydaje się, że krokodyl pojawił się po raz pierwszy na Syberii i rosyjskim dalekim wschodzie około 2002 roku, ale dopiero w ciągu ostatnich trzech lat rozprzestrzenił się na terenie całego kraju. Według Viktora Ivanova, szefa Federalnej Służby Kontroli Narkotykowej, od 2009 roku ilość krokodyla skonfiskowanego w Rosji wzrosła 23-krotnie. Służby donoszą, że zaledwie w ciągu pierwszych trzech miesięcy tego roku skonfiskowano 65 milionów dawek. „Jeszcze pięć lat temu przechwytywanie tego narkotyku zdarzało się sporadycznie”, powiedział Ivanov na spotkaniu 18 kwietnia, w którym uczestniczył prezydent Dmitri Medvedev i inni wysoko postawieni politycy. Wówczas też Miedvedev włączył swój tablet i wpisał słowo „krokodyl” w wyszukiwarkę internetową. Wyszukiwarka podała listę przepisów i instrukcji przygotowania narkotyku. „Co to ma znaczyć?” zażądał wyjaśnień. „Większość ludzi nie tylko chce wiedzieć co to jest dezomorfina, ale także jak mogą jej użyć.”


Magazyn MNB

44 Dwóch gubernatorów, obecnych na spotkaniu poinformowało go wtedy, że krokodyl jest przyczyną połowy wszystkich uzależnień i zgonów spowodowanych zażywaniem narkotyków w ich regionach. W niektórych prowincjach, wtrącił się Ivanov, „niemalże wyparł tradycyjne opiaty.”

FOT.: INPUD

Pod nazwą SHAME RUSSIA SHAME (WSTYD ROSJO WSTYD) 1 grudnia 2011 roku przed ambasadami Rosji w Canberze, Edynburgu, Barcelonie, Berlinie, Bukareszcie, Londynie, Paryżu, Porto, Sztokholmie, Tbilisi, Toronto odbyły się protesty zorganizowane przez IMPUD (International Network of People who Use Drugs) i inne organizacje zajmujące się redukcją szkód związanych z używaniem narkotyków. Na zdjęciu demonstrujący aktywiści przed ambasadą Rosji w Londynie.

Krokodyl lubi biedę Jak można było przewidywać, krokodyl najszybciej rozprzestrzenił się w najbiedniejszych i najodleglejszych częściach kraju, takich jak Vorkuta, rodzinne miasto Pavlovej, dawny Gulag położony około 100 mil (161 km) od Kręgu Polarnego. Zimy trwają tam przez osiem miesięcy w roku i, jak wspomina Pavlova, młodzi ludzi nie mają żadnych zainteresowań, są bezustannie znudzeni. Większość pije, nieliczni pracują, podobnie jak w setkach innych miasteczek i wsi na mroźnej północy Rosji. Pavlova twierdzi, że przebywała wśród około dwunastu innych uzależnionych od krokodyla. Był wśród nich także jej brat. „Właściwie wszyscy z nich już nie żyją” mówi. „Niektórzy umierali na zapalenie płuc, niektórzy na zakażenie krwi, niektórym pękały arterie w sercu, niektórzy zapadali na zapalenie opon mózgowych, jeszcze inni po prostu gnili.”

Krokodyl zjada ludzi Właśnie „gnicie” wyjaśnia potoczną nazwę narkotyku. W miejscu iniekcji, którym może być wszystko od stóp po czoło, skóra uzależnionego staje się zielonkawa i pokryta strupami. Jak skóra krokodyla, ponieważ naczynia krwionośne pękają a otaczająca je tkanka obumiera. Gangrena i amputacje są typowymi rezultatami, a porowata tkanka kostna, zwłaszcza w okolicach dolnej szczęki kruszy się wskutek działania kwasów, które zawiera narkotyk. Dla Pavlovej przełom nastąpił w 2008 roku, kiedy zamelinowała się w mieszkaniu brata na dwa tygodnie. W tym czasie nie robiła prawie nic innego poza przygotowywaniem i wstrzykiwaniem


45

Rosja

narkotyku. Iniekcje robiła do tętnicy udowej. „Haj trwa około półtorej godziny, a przygotowanie narkotyku około dwóch. Tak więc, praktycznie przygotowywałam i wstrzykiwałam 24 godziny na dobę”, mówi Pavlova. Pod koniec tej sesji w udo wdała się gangrena i zaczęły się pojawiać symptomy zakażenia krwi. Odwieziono ją na pogotowie, a potem na oddział detoksykacji, gdzie dwóch Zielonoświątkowców nakłaniało uzależnionych do podjęcia rehabilitacji. Pavlova się zgodziła.

Państwo nie pomoże Smutną osobliwością systemu rehabilitacji w Rosji jest fakt, że rząd nie robi wiele, by pomóc. Spotkanie z Medvedevem w kwietniu poskutkowało przeciągającą się publiczną debatą na temat potrzeby zakazu sprzedaży kodeiny lub wprowadzenia obowiązkowych badań na obecność narkotyków w szkołach, a także pracami nad stworzeniem sieci klinik rehabilitacyjnych w ciągu najbliższych kilku lat. Jak dotąd Ministerstwo Zdrowia prowadzi jedynie kilka zamkniętych klinik, a uzależnionych od narkotyków jest około 2,5 mln, z których większość dalej zażywa heroinę. Rosyjski Związek Ewangelickich Chrześcijan, wśród których przeważają Zielonoświątkowcy, prowadzi ponad 500 ośrodków bez żadnej pomocy ze strony państwa, co czyni ich najważniejszymi dostawcami usług rehabilitacyjnych w Rosji.

Aby odizolować Pavlovą od potencjalnych czynników, które mogą spowodować powrót do nałogu – takich jak apteki, w których kiedyś kupowała kodeinę, albo klatki schodowe, gdzie się narkotyzowała – Zielonoświątkowcy przenieśli ją do ośrodka w Cziczewie na przedmieścia Moskwy. Ośrodek mieści się w trzypiętrowej chałupie, niemal żywcem wyjętej z XIX wieku, z piecem opalanym drewnem w kuchni i tradycyjną banią, którą mieszkańcy wybudowali dla siebie na podwórku. Rozległe sosnowe i brzozowe lasy oddzielają Cziczewo od najbliższego miasta. Jednak w 2009 roku, pod koniec pierwszego pobytu w ośrodku – kiedy potrzeba narkotyku stała się nie do wytrzymania – Pavlovej udało się złapać okazję do Moskwy. Stamtąd jedzie pociągiem do Vorkuty, żeby dalej ćpać. Teraz Pavlova jest na tydzień przed końcem drugiej tury rehabilitacji. Potrzeba narkotyku, jak mówi, w końcu ustąpiła. „Nie mogę do tego wrócić. Byłam piękna, jak zaczynałam, ale to, co się stało...” Ta myśl chwilę wisi w powietrzu. „To było, jak życie w jakimś okropnym bagnie.” Tytuł oryginalny: The Course of the Crocodile: Russia’s Designer Drug, www.time.com Wydanie internetowe: 20 czerwca 2011 Śródtytuły pochodzą od redakcji, Tłumaczenie: Dominika Braithwaite

FOT.: INPUD

Pavlova walczy

Rosnąca popularność wyniszczającego narkotyku jest pokłosiem rosyjskiej polityki narkotykowej. Organizacje pozarządowe i ruchy osób uzależnionych domagają się od lat umożliwienia w tym kraju leczenia substytucyjnego metadonem i innymi lekami. Powyżej demonstracja, która miała miejsce w Nowym Jorku w przeddzień Światowego Dnia AIDS.


Magazyn MNB

46

Krokodyl rosyjskiej prohibicji Grzegorz Wodowski

J ODYNĄ JEDZIE od ciebie na kilometr. To samo z twoimi ubraniami. Nie ma sposobu, aby je doprać. Wszystko co możesz zrobić, to je spalić. Każde mieszkanie, w którym robiono krokodyla przestaje być miejscem do życia. Już nigdy nie pozbędziesz się tego smrodu.

Dezomorfina (desomorphine) po raz pierwszy została zsyntetyzowana na początku lat 30-tych w Stanach Zjednoczonych. Podobnie, jak wiele innych pochodnych morfiny (fentanyl, hydromorfon, heroina) rezultat syntezy okazał się kilka razy silniejszy niż opiat wyjściowy (w tym przypadku kodeina). Dezomorfina, przez pewien czas była produkowana przez szwajcarski koncern Roche pod nazwą handlową Permonid. Zaletą środka było to, że w porównaniu z morfiną nie wywoływał tak silnych nudności i był zdecydowanie mniej ryzykowny pod kątem wywołania depresji oddechowej. Jednak ze względu na znacznie krótszy okres półtrwania niż inne opioidy i podobne wysokie ryzyko uzależnienia, dezomorfna przez dziesiątki lat nie była niczym innym, jak tylko wzorem chemicznym, związkiem bez praktycznych wartości leczniczych. Tak wygląda krokodyl, tylko że w czystej postaci. Ale wtedy nie jest już krokodylem...

Tanio, nie znaczy, że za darmo Ponownie dezomorfiną zainteresowali się przedsiębiorczy Rosjanie, którzy stwierdzili stwierdzili, że z paru tabletek z kodeiną, sprzedawanych bez recepty w aptekach, za pomocą równie łatwo dostępnych odczynników – jodu, benzyny, fosforu i kwasu solnego – mogą uzyskać narkotyki podobny w działaniu do heroiny, lecz dużo tańszy i łatwiej dostępny. Szybko jednak wyszło na to, że cena, jaką płacą użytkownicy krokodyla jest znacznie wyższa. Wszystkiemu winne toksyczne i żrące zanieczyszczenia, które dokonują błyskawicznych spustoszeń w organizmach użytkowników. Jednymi z efektów są uszkodzenia tkanek, w tym skóry, która zaczyna przypominać skórę krokodyla. Stąd też wzięła się slangowa nazwa narkotyku.


47

Rosja

Wysokie stężenia jodu zakłócają działanie układu hormonalnego i powodują stany chorobowe mięśni. Wysokie stężenia metali ciężkich, takich jak żelazo, cynk, ołów i antymon – silnie wpływają na układ nerwowy i prowadzą do stanów zapalnych wątroby i nerek. Fosfor niszczy tkankę kostną. Najmniejszy wyciek narkotyku poza żyłę doprowadzi do powstania ropnia w miejscu wstrzyknięcia. Konsekwencją zaniku cyrkulacji krwi jest niedokrwienie tkanek, co z kolei jest idealnym środowiskiem dla bakterii gnilnych (beztlenowców). Powstaje zgorzel i cielesna powłoka użytkownika krokodylej dezomorfiny powoli zaczyna gnić. W wielu przypadkach konieczne są amputacje kończyn. Zdarza się, że wysoki stopień uszkodzeń tkanek jest przyczyną zgonu.

Odwyk Wyjście z heroiny to sprawa kilku dni, góra tydzień. Potem trochę dołów psychicznych i dalej już z górki. Skręty po krokodylu trwają przynajmniej miesiąc – są to drgawki i ból, który wydaje się nie do zniesienia. Potrzeba naprawdę dużo leków uspokajających i przeciwbólowych. Do tego, jeśli ktoś chce odtruć się z krokodyla, to powinien się pospieszyć – ma niewiele czasu. Potem, potrzebny niezbędny jest chirurg. Rosyjskie źródła mówią, że ci którzy biorą dezomorfinę dłużej niż dwa lata stanowią swojego rodzaju ewenementy.

Gdzie grasuje krokodyl? Pierwsze wzmianki o nadużywaniu krokodyla pochodzą z 2002 roku, właśnie z Syberii. Obecnie środek ten stosowany jest niemal w całej Rosji, a także w niektórych byłych republikach dawnego ZSRR. Pod koniec 2011 roku odnotowano przypadki używania narkotyku w Niemczech. Jak donoszą media „do jednego z ośrodków dla uzależnionych w Bochum w Zagłębiu Ruhry zgłosiły się cztery osoby ze zmianami na skórze świadczącymi o zażywaniu krokodyla. Narkomanom natychmiast zaproponowano terapię substytucyjną metadonem. Policja i Krajowy Urząd Kryminalny sprawdzają, jak substancja dotarła do Niemiec. Śledczych najbardziej niepokoi to, że w związku z pojawieniem się na rynku krokodyla wśród narkomanów w Zagłębiu Ruhry panuje gigantyczne zainteresowanie”. Alarm został ogłoszony także we Francji. Choć wydaje się to mało prawdopodobne, media mówią o czterech osobach, które zmarły w wyniku używania krokodyla. Narkotyk pojawił się także w Belgii. W Polsce, do dzisiaj, nie zanotowano przypadków używania tego narkotyku. Polska policja jest już ponoć dobrze zorientowana i trzyma rękę na pulsie – tak z kolei podają polskie media.

FOT.: ARCHIWUM

Jatka

Okolice miejsc, gdzie wstrzykiwany jest krokodyl dotyka bardzo szybko martwica. Internet jest pełen drastycznych zdjęć przedstawiających konsekwencje przyjmowania zanieczyszconego narkotyku.


Magazyn MNB

48

REZULTATY BADAŃ NAD SYTUACJĄ ZWIĄZANĄ Z OPIATAMI W ROSJI

Scena narkotykowa w Rosji

B ADANIE ZOSTAŁO wykonane na początku 2011 roku. Kwestionariusz był dystrybuowany drogą internetową poprzez serwis redukcji szkód oraz stronę użytkowników narkotyków. Udział w badaniu wzięło 29 respondentów z 22 rosyjskich miast. Znaleźli się wśród nich pracownicy programów redukcji szkód i osoby używające narkotyków.

Czy w 2010 roku zmieniła się dostępność heroiny? Heroina była mniej dostępna – 69% Heroina stała się bardziej dostępna – 14% Dostępność heroiny nie zmieniła się – 17%

W odpowiedzi na otwarte pytanie, co do poważniejszych zmian na scenie narkotykowej w 2010 roku prawie wszyscy respondenci podkreślali drastyczny spadek dostępności i jakości heroiny, przy jednoczesnym wzroście jej ceny. Jako jedną z głównych tendencji, zdaniem respondentów, było przechodzenie z zażywania heroiny do stosowania łatwiejszych w dostępie i tańszych form opiatów, w tym przede wszystkim bardziej niebezpiecznych, z punktu widzenia zdrowia preparatów zawierających dezomorfinę a otrzymywanych na bazie leków z kodeiną. Przez kilku uczestników badań zostało zauważone również korzystanie z Tropicamidu (leku do oczu), który stosowany jest w kombinacji z dezomorfiną lub heroiną. Przechodzenie uzależnionych z heroiny na dezomorfinę jest, zdaniem respondentów, związane właśnie z niską dostępnością heroiny, kiepską jej jakością, przy jednocześnie znacznie niższych kosztach dezomorfiny. W zależności od tego, czy narkotyk jest produkowany przez użytkownika czy kupowany, jego koszty są nawet o 10 razy niższe niż cena heroiny. W niektórych miastach (np. Barnaul), w 30% przypadków dezomorfina, jako gotowy narkotyk, jest sprzedawana w rozpakowanych strzykawkach, co może dodatkowo zwiększać ryzyko przeniesienia wirusa HIV. W in-


49 nych miastach, w większości przypadków – dezomorfina jest przygotowana przez samych użytkowników, w ich domach. Kolejnym czynnikiem mogącym zwiększać ryzyko związane z HIV (w obrębie grupy stosującej wspólnie narkotyk) jest fakt, że podczas wstrzykiwania dezomorfiny, krew podczas iniekcji, naciągana jest do strzykawki i wstrzykiwana po kilka razy – w ten sposób strzykawka „płukana” jest z resztek narkotyku. W przeciwieństwie do heroiny, która jest zażywana jest 3-4 razy dziennie, dezomorfina ma krótszy czas działania, a to decyduje o tym, że jej dawki przyjmowane są 10 i więcej razy na dobę. • Respondent z Jekaterynburga podkreślił, że większość (około 80%) osób zażywających heroinę dożylnie w tym mieście „przerzuciło” się na dezomorfinę, i co najmniej połowa z nich – sama ją produkuje. • Uczestnicy z Jekaterynburga i Ufy zauważyli większą śmiertelność w ciągu 2010 roku wśród osób przyjmujących narkotyki. • Uczestnicy badań z Zlatousty (pracownicy projektu redukcji szkód) zauważyli, że rok 2010 charakteryzował się przejściem na stosowanie dezomorfiny i teraz ponad 60% ich klientów używa tego narkotyku. • Uczestnik z Rostów alarmował, że z powodu korzystania z dezomorfiny coraz więcej jego klientów ma poważne problemy z żyłami, a wielu z nich straciło już kończyny. • Respondent z Moskwy zauważył, że jednym z głównych wydarzeń na scenie narkotykowej w 2010 roku było wprowadzenie zakazu sprzedaży Butorfanolu w aptekach. Do tej pory Butorfanol (częściowy agonista i częściowy antagonista receptorów opatowych) był głównym lekiem z wyboru klientów projektu redukcji szkód w Moskwie w 2010. W końcu roku większość z nich przestawiła się na Nalbufin (inny agonista/ antagonista sprzedawany w aptekach). • Uczestnicy badań z Moskwy, Naberezhnye Chelny, Tweru i Togliatti zauważyli zwiększoną dostępność mefedronu oraz tak zwanych „soli do kąpieli” – amfetamin i ich pochodnych legalnie sprzedawanych.

Rosja

Który z narkotyków był najbardziej rozpowszechniony w twoim mieście w 2010 roku? Heroina – 55% Amfetamina – 14% Leki dostępne w aptekach (m.in. zawierające kodeinę) – 41% Inne – 24% (mefedron, marihuana) Średnia cena grama heroiny w 2010 roku (na podstawie 23 odpowiedzi) wyniosła 1340 rubli (45 USD).

Badanie zostało przeprowadzone przez Fundację na rzecz Zdrowia i Sprawiedliwości Społecznej Andreya Rylkova w Moskwie.

Jakość dostępnej heroiny (22 odpowiedzi): Dla osoby o średnich dawkach, jeden gram był wystarczający na jeden strzał – 32% Dla osoby o średnich dawkach, jeden gram wystarczał na cały dzień – 45% Dla osoby o średnich dawkach, jeden gram wystarczał na dłużej niż dzień – 9% Inne – 14%


Magazyn MNB

50

Trzeźwym okiem narkomana Rafał Wlodarczyk Nie będzie to wbrew pozorom szokująca relacja Bogu ducha winnego narkomana zamkniętego w więziennej celi, szykanowanego przez służbę więzienną, lecz moje własne spostrzeżenia na temat różnych czynników składających się na czas i miejsce, w którym obecnie przebywam.

Zgodnie z obietnicą przesyłam moje quasidziennikarskie wypociny. Mam wątpliwości, czy mogą być wykorzystane w tak szacownym wydawnictwie. Z pewnością ocenisz je swym niebywale krytycznym okiem i umieścisz na dnie szuflady jako przestroga przed grafomaństwem. Wracając do tonu bardziej poważnego, to mam nadzieję, że ów tekst będzie przydatny i jest wart zamieszczenia na łamach.

Od parunastu lat ustawodawstwo i rozwiązania prawne stosowane przez polskie sądy doprowadziły do powstania stereotypu, iż każdy narkoman to przestępca. Powstała więc społeczna nagonka na osoby nadużywające środków psychoaktywnych. Uświadomienie społeczeństwa w tej materii jest niskie i z pewnością niewystarczające. Nie chodzi mi tutaj o ilość osób, które miały styczność z tego rodzaju substancjami, tylko o to, jak narkotyki i efekt ich przyjmowania są przedstawiane w różnego rodzaju kampaniach antynarkotykowych, opartych przeważnie ma mitach, niedomówieniach i celowych półprawdach. W ostatnich latach widocznym efektem takich działań był wzrost spożycia narkotyków wśród młodzieży, nienormalnej dla mnie popularności tzw. dopalaczy i rozrost sporej i tak już grupki osób odbywających kary pozbawienia wolności za przestępstwa określone w ustawie o przeciwdziałaniu narkomanii. Odgórna presja stosowana przez elity rządzące i oddolny nacisk niedoinformowanego społeczeństwa spowodował sporo błędów popełnionych przez organy ścigania (policję, straż miejską i prokuraturę). Brutalne zatrzymania, poniżające przeszukania w obecności osób trzecich, czy bezpośrednio na ulicy i idiotyczna kwalifikacja prawna popełnionych czynów to tylko część z nich. Przedstawiciele Temidy, wziąwszy chyba przykład ze swojej greckiej patronki, przesłaniali oczy przed zapoznaniem się z aktami sprawy i faktami odkrywanymi podczas procesu. W rezultacie, w imieniu Rzeczpospolitej Polskiej, orzekali wyroki pozbawienia wolności, nie korzystając z możliwości zastosowania innych środków karnych wymienionych w Kodeksie Postępowania Karnego jak np. warunkowe umorzenie sprawy ze względu na niską szkodliwość społeczną czynu, ograniczenie wolności poprzez wykonywanie prac dla dobra ogółu, nawiązka, czyli „dobrowolna” wpłata na konto organizacji pożytku publicznego. Niejako na deser zostawiłem zakłady karne. Ostatniego ogniwa w tym łańcuchu spajającego okowy zakładane moim pobratymcom i mnie. Placówki penitencjarne są miejscem występowania różnych postaw wobec narkomanii i narkomanów, często sprzecznych i zaskakujących. Pracownicy dość powściągliwie podchodzą do tych kwestii, ale wszystkie przypadki łamania abstynencji są surowo karane, zarówno przez jednostkę penitencjarną, która posiada szeroki wachlarz kar we-


wnętrznych (od nagany, przez zakaz przyjmowania paczek żywnościowych, do wielomiesięcznego pobytu w celi izolacyjnej), jak i sądy szczodrze szafujące wysokimi wyrokami. Więźniowie przejawiają większą ambiwalentność. Często zdarza się, że amator konopi indyjskich, amfetaminy, czy kokainy jest zdeklarowanym przeciwnikiem przyjmowania narkotyków drogą dożylną. Istnieje jednak przyzwolenie na wspomaganie się sterydami anabolicznymi podczas ćwiczeń na siłowni. Trudno o większy relatywizm moralno-etyczny. Jeśli chodzi o „codzienne” relacje między osadzonymi o sprzecznych poglądach, to w większości przypadków nie wykraczają poza ramy obojętności i umiarkowanej złośliwości. Oczywiście zdarzają się przypadki przemocy psychicznej i fizycznej, ale są to incydentalne wyjątki. Szkoda marnować czas i energię na donkiszoterię, walcząc z wiatrakami w postaci głęboko zakorzenionego i mylnego wyobrażenia ćpuna. Inne podejście prezentowane jest wobec przyjmowania leków uspokajających i psychotropowych. Można je uzyskać zupełnie legalną drogą dzięki regularnym wizytom u psychologa i psychiatry. Przepisywane są przeważnie osadzonym agresywnym i sprawiającym trudności wychowawcze. Pozwala to utrzymać nad nimi kontrolę i łatwiej jest nimi manipulować. Istnieje też drugi obieg tych środków. Za odpowiednią cenę można je nabyć na więziennym czarnym rynku. Oczywiście więziennictwo zajmuje się również terapią odwykową osób uzależnionych. Odgórny imperatyw zawarty w wyroku sądowym nie pozostawia uzależnionemu więźniowi wyboru. Odbycie półrocznej terapii jest czystą formalnością nie przynoszącą jednak pożądanych efektów u większości osób poddanych leczeniu. Zależne to jest zapewnie od wysoce niesprzyjających warunków i atmosfery panujących na tego rodzaju oddziałach. Czynniki wpływające na ten stan rzeczy to brak zaufania do terapeutów i osób współleczących się, wspomniany wcześniej sądowy przymus uczestnictwa, degradacja moralnych wartości podczas odbywania kary pozbawienia wolności, sztywne ramy planu terapeutycznego, roszczeniowa postawa „pacjentów”, wreszcie ignorancja i niedouczenie zarówno wśród leczących, jak i leczonych. Pomimo świadomości w tym zakresie, przynajmniej wśród zajmujących się leczeniem funkcjonariuszy SW (skoro ja mam taką świadomość, to oni tym bardziej – moje wykształcenie reprezentuje świadectwo ukończenia szkoły podstawowej), nie dostrzegam działań nakierowanych na poprawę tej sytuacji. Być może dlatego, że obecnie priorytetem jest dostosowanie więziennych warunków socjalno-bytowych do norm określonych przez odpowiednie przepisy zawarte w Traktacie Lizbońskim. Nie pomaga też z pewnością kryzys europejskiej gospodarki, przez co zapewne zmniejszone są nakłady finansowe również na więziennictwo. Jedyną nowością zaobserwowaną przeze mnie w ostatnich latach jest pojawienie się w krakowskim areszcie programu substytucyjnego z metadonem w roli głównej. Jednak jedna jaskółka wiosny nie czyni. Na zakończenie tego chaotycznego tekstu muszę z przykrością stwierdzić, że „społeczność” narkomanów w pełni „zapracowała” na swój negatywny wizerunek w oczach społeczeństwa i chyba już na zawsze będzie traktowana jak chwast, który trzeba wyrwać. Zakład Karny w Wadowicach, październik 2011

Zza krat

FOT.: ADAM NYK

51

U mnie więcej niż mniej w porządku. Grzecznie odbywam karę pozbawienia wolności, pracuję w pionie kulturalno-oświatowym jako bibliotekarz. Otrzymuję wynagrodzenie jakieś 140 PLN miesięcznie. Starcza na podstawowe artykuły niezbędne do przeżycia (tytoń, kawa, herbata, kosmetyki).


Magazyn MNB

52

Zmniejszenie odsiadki Krzysztof Grabowski

W YOBRAŹMY SOBIE sytuację, w której ktoś wpadł na niezbyt fajny pomysł zrobienia przestępczego tournee po Polsce. Na pierwsze miejsce popełnienia przestępstwa wybrał Gdańsk. Później jadąc na południe Polski zahaczył o Łódź, gdzie popełnił drugie przestępstwo. W końcu dotarł do Krakowa, w którym znów wszedł w konflikt z prawem. Jeżeli długo sprzyjało mu szczęście, to może się okazać, że policja wykryje go jako sprawcę przestępstw długo po tym, jak zakończył swoje tournee. Wtedy będzie sądzony za pierwsze przestępstwo po popełnieniu wszystkich trzech przestępstw. Właściwym dla każdego przestępstwa będzie inny sąd. Sądzić go będą sądy w Gdańsku, Łodzi i w Krakowie. Każdy z nich wyda wyrok za przestępstwo popełnione w jego okręgu. Zawarte w tych wyrokach kary mogą być wykonywane po kolei. Jednak istnieje możliwość połączenia kar z tych trzech wyroków. Kary te mogą być połączone w wyroku łącznym.

Wyrok łączny bywa jednym z filarów dających więźniom nadzieję. Pozwala on bowiem w pewnych sytuacjach zmniejszyć wymiar kary. Poniższy artykuł ma na celu przybliżyć problematykę wyroku łącznego. Zasady wydawania wyroku łącznego należą do bardziej skomplikowanych zagadnień w procedurze karnej. Dlatego też w żadnym wypadku nie należy traktować tego artykułu jako pełnego wyjaśnienia zasad wydawania wyroku łącznego. Trzeba także pamiętać, że każda sprawa karna jest inna. Dlatego w sytuacji, w której ktoś ma wątpliwości czy marnować czas na pisanie wniosku o wydanie wyroku łącznego, zawsze można poradzić się prawnika. W niektórych placówkach monarowskich prawnicy pełnią dyżury, więc warto skorzystać z takiej pomocy.


53

Wyrok łączny

Najlepiej o sobie przypomnieć Sąd może wydać wyrok łączny z urzędu lub na wniosek prokuratora. Wniosek o wyrok łączny może też złożyć skazany. Sądy i prokuratury mają dużo pracy, więc najlepiej w tym zakresie przypomnieć sądowi o sobie i złożyć wniosek.

Kiedy przestępstwo, a kiedy wyrok?

TRZECI WYROK

DRUGI WYROK

TRZECI WYROK

WYROKI

TRZECIE PRZESTĘPSTWO

PIERWSZY WYROK

TRZECIE PRZESTĘPSTWO

ŁĄCZYĆ

DRUGI WYROK

PIERWSZY WYROK

PIERWSZE PRZESTĘPSTWO

MOŻNA

DRUGIE PRZESTĘPSTWO

DRUGIE PRZESTĘPSTWO

PIERWSZE PRZESTĘPSTWO

Nie wszystkie wyroki można połączyć w wyroku łącznym. Jak można było zauważyć na wstępie koniecznym jest odpowiednia kolejność dat przestępstw i dat zapadnięcia wyroków. Przestępstwa muszą zostać popełnione przed zapadnięciem pierwszego wyroku podlegającego łączeniu.

WYROKÓW SIĘ NIE ŁĄCZY

Wykresy obok starają się pokazać konieczną kolejność dat przestępstw i dat zapadnięcia wyroków, żeby sąd mógł wydać wyrok łączny.


Magazyn MNB

Sąd dostał do połączenia kary z trzech wyroków. W dwóch pierwszych wyrokach skazany dostał kary pozbawienia wolności. W ostatnim wyroku skazanemu wymierzono karę ograniczenia wolności. Jeżeli są spełnione pozostałe warunki wydania wyroku łącznego, sąd połączy kary pozbawienia wolności i karę ograniczenia wolności. Gdyby jednak w ostatnim wyroku była wymierzona grzywna, sąd połączyłby tylko dwie pierwsze kary pozbawienia wolności. Przy czym nie ważne jest za co skazany dostał poszczególne kary. Jeżeli tylko kary podlegają łączeniu, mogą być wymierzone za przestępstwa różnego rodzaju np. kradzieże, przestępstwa narkotykowe, prowadzenie w stanie nietrzeźwości.

54 Tylko prawomocne wyroki Wszystkie wyroki, które mają być połączone, muszą być prawomocne. Wyobraźmy sobie, że ktoś złożył apelacje lub jeszcze nie upłynął termin do jej złożenia. Taki wyrok nie będzie prawomocny. Nie ma zatem sensu obejmować tego wyroku wnioskiem o wydanie wyroku łącznego. Lepiej poczekać chwilę, aż się wyrok uprawomocni i wtedy złożyć wniosek.

Grzywna nie zawsze korzystna Jeżeli mamy prawomocne wyroki warto przyjrzeć się karom, które nimi wymierzono. Nie wszystkie kary można łączyć w wyroku łącznym. Sąd połączy kary tego samego rodzaju. Karą tego samego rodzaju dla kary pozbawienia wolności jest kara pozbawienia wolności. Dla kary ograniczenia wolności karą tego samego rodzaju jest kara ograniczenia wolności. Identycznie wygląda sytuacja z karą grzywny, to znaczy karą tego samego rodzaju dla niej jest kara grzywny. Sąd łączy też niektóre kary różnych rodzajów. Podlegają łączeniu kara ograniczenia wolności z karą pozbawienia wolności. Sąd nie połączy jednak kary grzywny z karą pozbawienia wolności lub ograniczenia wolności. Grzywnę będzie mógł połączyć z drugą grzywną.

Czy opłaca się dostać wyrok łączny? W zasadzie tak. Kara łączna określona w wyroku łącznym powinna być korzystniejsza, niż odbycie po kolei wszystkich kar. Sąd ją wymierza w granicach od najwyższej z kar wymierzonych za poszczególne przestępstwa do ich sumy. Wymiar kary łącznej nie może przekroczyć 810 stawek dziennych grzywny, 2 lat ograniczenia wolności albo 15 lat pozbawienia wolności. Jak widać rozpiętość widełek, pomiędzy którymi może być określony wymiar kary łącznej, jest duża. Do dyspozycji sądu pozostaje kilka metod wymierzania kary łącznej. Dla skazanego najbardziej korzystną jest metoda absorpcji. Pozwala się ona trzymać dolnego wymiaru kary łącznej, to jest najwyższej z kar podlegających łączeniu. Dlatego zawsze warto we wniosku o wydanie wyroku łącznego wskazać na tę metodę obliczenia kary łącznej.

Łączenie zawiasów Czasami się zdarza, że będą podlegać łączeniu kary z warunkowym zawieszeniem i bez warunkowego zawieszenia. W takiej sytuacji sąd będzie mógł karę łączną zawiesić, jeżeli będą spełnione inne warunki zawieszenia kary (przede wszystkim orzeczona kara nie będzie mogła przekroczyć dwóch lat). W takiej sytuacji sąd może równie dobrze orzec karę bez warunkowego zawieszenia. Decyzja sądu zależeć będzie od wielu czynników. Niebaga-


55 telną rolę grać będzie ilość kar z zawiasami i bez. Ważna też będzie opinia o skazanym z zakładów karnych, w których odbywał karę oraz jego warunki rodzinne, majątkowe i zdrowotne. Jeżeli wszystkie kary będą bezwarunkowe, tj. bez zawiasów, sąd nie będzie mógł zawiesić kary łącznej.

Łączenie zawieszonych kar pozbawienia wolności W obecnej wersji kodeksu karnego czai się jeden kruczek prawny, który może spowodować, że osoba, która złożyła wniosek o wyrok łączny, wyjdzie na tym jak przysłowiowy Zabłocki na mydle. Otóż w razie skazania za przestępstwa na kary pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem ich wykonania sąd może w wyroku łącznym orzec karę łączną pozbawienia wolności bez warunkowego zawieszenia.

Z obrońcą lepiej Postępowanie w sprawach o wydanie wyroku łącznego jest postępowaniem podobnym jakie obowiązuje w każdej innej sprawie karnej. Można złożyć od wyroku łącznego apelację. Należy złożyć najpierw w terminie 7 dni wniosek o uzasadnienie, a później w terminie 14 dni apelację. Na pewno pomocnym przy apelacji jest obrońca. Można żądać wyznaczenia obrońcy, jeżeli wykaże się, że nie jest się w stanie ponieść kosztów obrony bez uszczerbku dla siebie i rodziny. Obrońca przede wszystkim może profesjonalnie apelować od wyroku w zakresie np. metody obliczenia kary łącznej. Jak pisaliśmy wyżej przyjęta przez sąd metoda w konkretnej sprawie może być mniej korzystna niż absorpcja. Ważne jest też to, że orzeczenie kary łącznej w wyroku łącznym nie powinno pociągać skutków mniej korzystnych od tych, jakie wypływają dla skazanego przy wykonaniu poszczególnych kar podlegających połączeniu.

Piszemy wniosek Uzbrojenie w powyższe informacje możemy przystąpić do pisania wniosku o wydaniewyroku łącznego. Wniosek nie musi być bardzo wyszukany. We wniosku o wydanie wyroku łącznego należy wskazać, które wyroki powinny być połączone. Wskazanie może odbyć się przez podanie sygnatur spraw karnych i dat wydania wyroków. Dobrze jest też podać daty przestępstw. Wniosek składamy do sądu, który wydał ostatni wyrok skazujący w pierwszej instancji. W odniesieniu do wyroków, których nie jesteśmy pewni, czy mogą być łączone, lepiej je wpisać do wniosku. Jeżeli okaże się, że nie podlegają łączeniu sąd połączy to, co się da. W pozostałym zakresie umorzy postępowanie. Naszej sprawie nic się złego nie stanie, a będziemy spać spokojniej.

Wyrok łączny

Ktoś, kto przebywa na wolności z dwoma zawieszonymi wyrokami pozbawienia wolności powinien dokładnie przemyśleć sprawę, czy jest sens składać wniosek o wyrok łączny. Powinien przemyśleć, czy dla zmniejszenia kary warto jest ryzykować odsiadkę. Sąd bowiem może orzec niską karę łączną, ale może jej także nie zawieszać!


Magazyn MNB

56

Rozpoczynamy na naszych łamach cykl prezentujący stacjonarne ośrodki rehabilitacyjne. Osoby, które chciałyby zaprezentować placówki, w których pracują bądź leczą się, prosimy o kontakt mailowy ( redakcja@magazynmnb.pl ). Zapraszamy do współpracy również tych, którzy chcieliby podzielić się własnymi doświadczeniami i spostrzeżeniami z pobytu w prezentowanych placówkach. Zaczynamy od ośrodka Straszny Dwór w Czechowicach Dziedzicach.

Nie taki Dwór Straszny Monika Kania

P AMIĘTAM MOJĄ pierwszą studencką praktykę w ośrodku rehabilitacyjnym. Gdy pierwszego dnia uczestniczyłam w spotkaniu społeczności terapeutycznej, po godzinie złapałam się na tym, że słucham z otwartą buzią. Ludzie mówili do siebie bezpośrednio, szczerze, nie przerywając sobie i wyjaśniali trudne konflikty. Zafascynowało mnie to.

Potem zaskoczyły mnie inne rzeczy – ciężka praca pacjentów i ciągłe pilnowanie się, dociążenia. Dwa tygodnie przebywałam w ośrodku na zasadach takich, jak pacjenci. Już po kilku dniach musiałam przez kilka godzin po pracy sadzić kapustę, bo zostawiłam brudny kubek po kawie. Po tygodniu byłam tak zmęczona, że w nocy śniła mi się kapusta. Sen przerywany był znienacka przez SOM – odkrycie stóp i sprawdzenie czy są czyste, świecenie latarką w oczy, by sprawdzić reakcję źrenic, no i formułka „chuchnij, wysuń język”. Czułam złość i przygnębienie. I mimo, że było to brutalne i upokarzające, to żeby nie poddać się, powtarzałam sobie: Hej, ludzie są tu dobrowolnie. Niektórzy kończą leczenie, są trzeźwi, czyli to działa. Ludzie, którzy wymyślili te zasady wiedzą więcej od ciebie o narkomanii, a ty masz możliwość zobaczyć i poczuć jak to działa. Ucz się od nich!

Witamy w Strasznym Dworze Minęło kilka lat, a ja znalazłam się na stażu w Czechowicach Dziedzicach. Niedługo później miałam zacząć tu pracę. Pierwsze, co mnie za-


skoczyło, to brak dociążeń i drelichów. Uśmiechnięci ludzie swobodnie rozmawiali, mogli wspominać przeszłość. To miłe, ale – o zgrozo – rozmawiali też o narkotykach! Wolnego czasu też nikt im nie zaplanował. Pomyślałam, że to nie może działać. Tyle swobody i taki luzik, to pierwszy krok na bajzel. Był tam wtedy chłopak, totalnie ustawiony. Nikt nie zwracał mu na nic uwagi. Jak zaobserwowałam, pozycje wyrobił sobie uwodzeniem ludzi – sam inicjował kontakty, okazywał duże zainteresowanie rozmówcą, badał co dla kogoś jest atrakcyjne, po czym mu to dawał. Gdy kogoś interesował teatr, błyskawicznie załatwiał bezpłatny wyjazd do teatru, dla kilku osób marzeniem był drogi lot paralotnią – załatwił bezpłatny kurs. W zamian oczekiwał, żeby nie zwracać mu na nic uwagi i przymykać oko na naruszanie przez niego drobnych zasad. Gdy zapomniał wychodząc z ośrodka zapisać godzinę, kiedy wróci – nikt nie zwrócił na to uwagi. Spóźnienia na spotkania grupowe też przechodziły mu płazem. Podobnie jak kilka grubszych kłamstw. Byłam oburzona patrząc na to. Co to za terapeuci, którzy akceptują takie postawy? Ktoś z kadry próbował tłumaczyć mi, że jest to część procesu grupowego, że zadaniem terapeuty jest podążanie za procesem a nie ciągłe ustawianie wszystkiego według własnych oczekiwań. Że grupę można naprowadzać, dzielić się własnymi przemyśleniami, ale to pacjenci muszą podejmować decyzje, czy chcą „cukierki” czy coś więcej. Jak w życiu – wybierasz, a potem ponosisz konsekwencje własnego wyboru. Z tą różnicą, że tu masz więcej danych, które mogą się przydać do podjęcia tej decyzji – ciągle przecież dostajesz informacje zwrotne od społeczności. W szybszym czasie następuje też weryfikacja twoich wyborów. Było to dla mnie oczywiste – w życiu zdrowych ludzi. A tutaj mam do czynienia z ludźmi, którzy będą wybierać cukierki, tak jak kiedyś wybierali narkotyki. Trzeba ich pilnować, kazać chuchać i pokazywać języki. Inaczej wybiorą źle. Jak bez twardej ręki, kija i marchewki będą mogli zmierzyć się ze swoją narkomanią? Potem, każdego dnia stażu odkrywałam jak bardzo się mylę.

Historia Straszny Dwór powstał w 1987 roku. Zasadnicze rozwiązania, ustalenia i normy regulujące funkcjonowanie ośrodka i życie społeczności zostały wypracowane w wyniku doświadczeń pierwszych pacjentów, terapeutów i założyciela ośrodka Jarka Strasznego. Z założenia model miał być odmienny od proponowanego przez MONAR w tamtych siermiężnych czasach. Wyzwaniem były potrzeby i problemy pacjentów przerywających leczenie w ośrodkach. Nie każdy z pacjentów był w stanie sprostać ówczesnym wymaganiom tych ośrodków: pacjenci narzekali na zbyt ciężką

Przewodnik po ośrodkach

FOT.: MONIKA KANIA

57

W lipcu 2012 roku ośrodek będzie obchodził 25 rocznicę powstania.


Magazyn MNB

58 i długą pracę fizyczną, liczne dociążenia, małą ilość snu, dużo ograniczeń. Przeszkadzały im zbyt sztywne normy, zastane lub narzucone odgórnie i ograniczona możliwość wpływu na ich zmiany. W takiej „kontrze” powstał Straszny Dwór, który w 2012 roku będzie obchodzić 25 rocznicę (jak co roku w pierwszą sobotę lipca). Uroczystość ta jest okazją do spotkania się obecnych pacjentów, terapeutów z osobami, które ukończyły tu leczenie. A ile osób kończy tu leczenie? W 2008 roku na 48 przyjętych osób leczenie ukończyło 9 osób, w 2009 na 43 przyjęte osoby 11, a w 2010 na 35 przyjętych 10 osób.

Kto jest przyjmowany? Przyjmujemy osoby uzależnione przede wszystkim od narkotyków. Również takie, które dodatkowo są uzależnione od alkoholu, leków, hazardu, komputera. Trzeba mieć skończone 21 lat. Nie przyjmujemy osób uzależnionych od rozpuszczalników czy kleju, osób uzależnionych tylko od alkoholu. Nie przyjmujemy też osób, u których – poza uzależnieniem – zdiagnozowano schizofrenię, przewlekłą depresję lub inne choroby uniemożliwiające aktywne uczestnictwo w społecznościach terapeutycznych. W wyjątkowych sytuacjach pacjenci mogą zażywać leki psychotropowe będąc w ośrodku. Są to ustalenia indywidualnie zapadające podczas wstepnych rozmów telefonicznych z osobą starającą się o miejsce w ośrodku i w drugim etapie podczas społeczności przyjęciowej, a ostatecznie – po konsultacji z ośrodkowym lekarzem psychiatrą. Również w wyjątkowych sytuacjach przyjmujemy dziewczyny od 18 roku życia. Osobom po długich ciągach polecamy najpierw detoks, potem ośrodek, żeby uniknąć w ośrodku objawów abstynencyjnych.

Dzień w ośrodku

Jeśli czujesz, że sprawy z narkotykami zabrnęły za daleko, a życie za bardzo zaczyna ci się plątać i nie masz pomysłu co dalej – to jest to miejsce dla Ciebie.

W ciągu tygodnia, od poniedziałku do piątku pobudka jest o siódmej rano. Od 8 do 14 pracujemy. Każdy pacjent sam decyduje, czym będzie się zajmował, ale dzień wcześniej musi to zaplanować i zgłosić grupie. Może być to dyżur na kuchni, sprzątanie wspólnych pomieszczeń w domu, prasowanie, grabienie liści dookoła domu, naprawy, prace porządkowe, itp. W czasie pracy można też załatwiać swoje sprawy urzędowe np. spotkanie z kuratorem, z pracownikiem socjalnym, wykonywać telefony z tym związane. Można umówić się na indywidualną sesję z terapeutą, który jest na dyżurze. Osoby, które są powyżej trzeciego miesiąca pobytu, mogą wykonywać prace dorywcze poza ośrodkiem. Po południu mamy dwie godziny wolnego czasu (również każdy sam go sobie planuje).


Przewodnik po ośrodkach

FOT.: MONIKA KANIA

FOT.: MONIKA KANIA

59

Terapia O 16-tej zbieramy się wszyscy na społeczność planową, która trwa około 3 godzin. Są to społeczności z zaplanowanym przez pacjenta i jego terapeutę prowadzącego tematem. Pracujemy na społecznościach głównie w oparciu o trudności, które dzieją się „tu i teraz”. Mogą to być bardzo różne rzeczy. Najczęściej są to trudności z nazywaniem i wyrażaniem uczuć. Problemy z przeżywaniem emocji – okazywaniem gniewu, gdy tak naprawdę czujemy smutek, tęsknotę, przykrość czy wstyd i lęk. Trudności ze stawianiem granic, z proszeniem o pomoc. Kłopoty z planowaniem dnia i swoich obowiązków, czy nawet relaksowaniem się i spędzaniem wolnego czasu. Wiele osób przyjmuje postawy asekuranckie, nie chce brać na siebie odpowiedzialności a o zawał serca przyprawia ich samodzielnie podejmowanie decyzji. Poza tym pracujemy nad takimi obszarami, jak: • Trudności z nawiązywaniem i podtrzymywaniem relacji z ludźmi. Poruszamy na przykład temat poczucia winy czy krzywdy wobec bliskich (rodziców, partnerów) i co możemy zrobić, żeby naprawić relacje (również ze swoimi dziećmi). • Trudności intrapsychiczne. Niskie poczucie własnej wartości, blokowanie wstydu lub innych uczuć, konflikty wewnętrzne (np. gdy ktoś chce być samodzielny, ale chce też utrzymywać obecną zależność z rodzicami). Pracujemy nad rozpoznawaniem własnych potrzeb i sposobów, w jaki możemy je zaspokajać bez narkotyków.

Powyżej: Po dwóch tygodniach można samemu wychodzić na miasto i tyle też mniej więcej czasu potrzebuje Rita, żeby oswoić się z nowym domownikiem. Po lewo: Nie staramy się produkować długich i skomplikowanych list tego, co dozwolone, a czego nie wolno robić w ośrodku.


Po prawo: W ciągu tygodnia, od poniedziałku do piątku pobudka jest o siódmej rano.

FOT.: MONIKA KANIA

Poniżej: W czasie pracy można też załatwiać swoje sprawy urzędowe np. spotkanie z kuratorem, z pracownikiem socjalnym, wykonywać telefony z tym związane.

60 • Obszar uzależnienia. Bilans strat i zysków z brania, żal po stracie brania, mechanizmy uzależnienia i sygnały ostrzegawcze, trudności z zaakceptowaniem własnego uzależnienia. • Obszar pracy. Określenie własnych trudności w sytuacjach pracy, nauka budowania planów zadaniowych. • Usamodzielniania się. Podejmowanie przez nas działań normujących stan prawny, sprawy zadłużeniowe, podjęcie (pod koniec terapii) pracy zarobkowej, określenie miejsca przyszłego zamieszkania. Rozmawiamy na bieżąco o trudnościach, obawach, wspieramy się. A co po społeczności planowej? Znów czas wolny. W weekendy i dni świąteczne nie ma pobudki ani planowych zajęć. Każdy ma tylko do sprzątnięcia jakąś część domu, co zajmuje około pół godziny. Przez cały tydzień o każdej porze każdy pacjent może poprosić wszystkich na tzw. społeczność na emocjach – wtedy, gdy na zewnątrz lub w domu lub w głowie stało się coś takiego, co wzbudziło w nim silne emocje. Na przykład? Właśnie dostał pismo z sądu informujące o nowej sprawie karnej i panicznie się boi. Intensywnie myśli o narkotykach i ma ochotę wyjechać z ośrodka. Czuje zniechęcenie do wszystkiego i nie potrafi so-

FOT.: MONIKA KANIA

Magazyn MNB


61 bie z tym poradzić. Także wiele innych sytuacji, które są ważne dla danej osoby, zajmują jej myśli a emocje, które im towarzyszą są silne.

Sport i rekreacja Oprócz pracy i terapii jest również czas na przyjemności. Mamy boisko do siatkówki i osobne miejsce do gry w kosza. Jest stół do ping-ponga, a na strychu mini siłownia. Bezpłatne wejścia na basen odkryty i kryty, na lodowisko, do kina. Po wcześniejszym telefonicznym ustaleniu terminu można bezpłatnie zagrać w nogę na hali sportowej. Chodzimy po górach. Pacjenci sami organizują wyjścia – czasem jest to wypad do zamku w Pszczynie (15 minut pociągiem), czasem wyjście do teatru lub do kina (Bielsko Biała 30 minut pociągiem lub autobusem). Jeśli ktoś ma ochotę na samotny spacer, to nic nie stoi na przeszkodzie. Fajnie, jeśli weźmie ze sobą Ritę, naszego psa. Po dwóch tygodniach można samemu wychodzić na miasto i tyle też mniej więcej czasu potrzebuje Rita, żeby oswoić się z nowym domownikiem.

Czym różnimy się od innych ośrodków? W ośrodku już od pierwszego dnia pobytu można mieć i korzystać z telefonu komórkowego, spotykać się ze swoją rodziną, wychodzić na zewnątrz. Podczas podejmowania decyzji przez społeczność głos terapeuty jest równy głosowi każdego z pacjentów. Przy niewielkiej grupie – 23 osoby – taka demokratyczna procedura nie utrudnia procesu podejmowania decyzji. Podczas leczenia brak jest ostro wyodrębnionych jego etapów – są tylko dwa: Pierwszy, to terapia główna, a podczas drugiego (jest on dobrowolny i trwa maksymalnie 2 miesiące) pacjent nie ma już obowiązku uczestniczyć w społecznościach, zajmuje się stałą pracą zarobkową lub chodzi do szkoły, szuka na zewnątrz grup wsparcia, organizuje sobie miejsce, w którym zamieszka po skończeniu terapii. W ośrodku nie stosowane są kary (ani ich eufemistyczne odpowiedniki, zwane dociążeniami). Nie staramy się produkować długich i skomplikowanych list tego, co dozwolone, a czego nie wolno robić w ośrodku. Obowiązują jedynie trzy podstawowe zasady. Pierwsza dotyczy zakazu używania środków odurzających – wyjątek stanowią papierosy i kawa. Druga dotyczy zakazu agresji – nie można jej stasować w żadnej formie – czy to fizycznej, czy słownej. Agresja fizyczna to popchnięcie kogoś, uderzenie. Za agresję słowną uznajemy takie wypowiedzi, gesty, skierowane bezpośrednio do konkretnej osoby, które wywołują w niej lęk i poczucie zagrożenia. Trzecia zasada dotyczy sfery intymnej. Pacjenci, przez cały okres terapii nie wiążą się ze sobą i nie uprawiają ze sobą seksu. Abstynencja seksualna z osobami spoza ośrodka obowiązuje do 6 miesiąca pobytu. Ustaje

Przewodnik po ośrodkach

Podczas pobytu w ośrodku (od 8 do 12 miesięcy) masz szansę na koszt NFZ poznać siebie i wpaść na pomysł jak chcesz żyć.


Magazyn MNB

62

ona po wzięciu tzw. „wolnych wyjść” i zrobieniu badań na HIV i HCV. Wyjątkiem są osoby pozostające wcześniej w stałych związkach (małżeńskich lub nieformalnych) – nie obowiązuje ich abstynencja ze swoim partnerem. Za złamanie którejś z powyższych zasad zostaje się usuniętym z Ośrodka. Oczywiście funkcjonują także inne ustalenia i zasady, które są przedstawiane nowo przyjętej osobie, ale to aktualna grupa decyduje o ich kształcie i wadze.

Jak zostać przyjętym?

Straszny Dwór, Wojewódzki Ośrodek Psychoterapii Uzależnień Lekowych Ul. Stelmacha 9, 43-502 Czechowice Dziedzice Tel. (32) 215 50 05 W sprawie przyjęć prosimy o kontakt od poniedziałku do piątku w godzinach 7.30 – 15.30

W celu uzyskania informacji o warunkach przyjęcia, miejscach w ośrodku oraz w celu wpisania się na listę oczekujących, konieczny jest wcześniejszy kontakt telefoniczny. Przy przyjęciu wymagany jest dowód osobisty lub inny dokument stwierdzający tożsamość. W przypadku osób ubezpieczonych, należy mieć z sobą dokument potwierdzający fakt ubezpieczenia (legitymacja ubezpieczeniowa z aktualną pieczątką pracodawcy, legitymacja rencisty, a w przypadku osób bezrobotnych zaświadczenie z urzędu pracy). Niezbędne jest także skierowanie z numerem REGON placówki kierującej i pieczątką lekarza kierującego i numerem prawa wykonywania zawodu. Skierowanie może wystawić każdy lekarz. Jeśli osoba przebywała przed przyjazdem do nas na detoksie, powinna mieć z sobą wypis ze szpitala. Pracownik ośrodka wspólnie z osobą zainteresowaną ustala termin i godzinę przyjazdu. W przypadku uzasadnionych problemów z dotarciem w wyznaczonym czasie, prosimy o kontakt z ośrodkiem przed upływem wyznaczonego terminu, ponieważ miejsce może zostać przyznane następnej osobie oczekującej. Osoba starająca się o przyjęcie powinna być bezwzględnie trzeźwa i odtruta. Wymagana jest co najmniej 48 - godzinna abstynencja alkoholowa, a osoby przyjmujące leki na detoksie (benzodiazepiny, barbiturany) powinny odstawić je 6 dni przed wypisem. Przed przyjęciem wykonywane jest badanie alkomatem oraz test na obecność narkotyków w moczu. W przypadku wykrycia obecności substancji psychoaktywnych osoba taka nie zostaje przyjęta. Spełnienie warunków formalnych nie jest jednoznaczne z przyjęciem do ośrodka. Każda osoba musi uzyskać akceptację większości członków społeczności.




Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.