Klasy w Polsce. Teorie, dyskusje, badania, konteksty (red. Maciej Gdula, Michał Sutowski)

Page 1

Klasy w Polsce. Teorie, dyskusje, badania, konteksty Redakcja: Maciej Gdula, Michał Sutowski

Henryk Domański Klaus Dörre Adrianna Drozdowska Maciej Gdula

Mikołaj Lewicki Adam Mrozowicki Magda Szcześniak Sylwia Urbańska



KLASY W POLSCE TEORIE, DYSKUSJE, BADANIA, KONTEKSTY Redakcja: Maciej Gdula, Michał Sutowski


I N S T Y T U T S T U D I Ó W Z A AW A N S O W A N Y C H W A R S Z AW A 2 0 1 7


Klasy w Polsce Teorie, dyskusje, badania, konteksty Redakcja: Maciej Gdula, Michał Sutowski


Spis treści:

Wstęp Maciej Gdula, Michał Sutowski  Analizy Henryk Domański Stratyfikacja klasowa w Polsce: 1982–2015

7

16

Adam Mrozowicki Od proletariatu do prekariatu? Doświadczenie klasy w biografiach robotników i młodych pracowników sprekaryzowanych w Polsce  41 Magda Szcześniak Obrazy klasy. Wyobrażenia o strukturze klasowej w czasach transformacji ustrojowej 61


Sylwia Urbańska Normy szacowności i płeć jako oś przekształceń klasowych w procesach migracji  77 Mikołaj Lewicki, Adrianna Drozdowska „Słoiki” i warszawiacy: klasowe wojny o Warszawę  93 Maciej Gdula Pożytki z klasowości. Klasy w Polsce i szanse zmiany społecznej  136 Klaus Dörre Nowa kwestia robotnicza. O klasach i polityce klasowej we współczesnym kapitalizmie 163 Indeks nazwisk O Instytucie

190 194


dr hab. Maciej Gdula – pracuje w Zakładzie Socjologii Ogólnej Instytutu Socjologii UW, zajmuje się badaniem stratyfikacji społecznej i klas w Polsce, a także refleksją nad źródłami współczesnej teorii społecznej. Współautor raportu Praktyki kulturowe klasy ludowej (2014), autor między innymi książek: Trzy dyskursy miłosne (2009), Style życia i porządek klasowy w Polsce (2012, wspólnie z P. Sadurą) oraz Uspołecznienie i kompozycja (2015). Michał Sutowski – politolog, absolwent MISH UW, członek zespołu Krytyki Politycznej i Instytutu Studiów Zaawansowanych, publicysta, tłumacz, redaktor, autor między innymi książki Rok dobrej zmiany (2017) oraz wywiadów-rzek z Agatą Bielik-Robson, Ludwiką Wujec oraz Agnieszką Graff.


Dziś coraz rzadziej trzeba przekonywać, że klasy istnieją i że trzeba je brać pod uwagę, próbując rozpoznać zachodzące wokół nas procesy. Samo uznanie klasy za ważną kategorię tłumaczącą rzeczywistość nie przesądza jednak o tym, jak należy ją rozumieć. W tej książce znajdują się teksty zawierające różne propozycje ujmowania klasowości. Czytając je, można poznać klasyczne teorie dotyczące struktury społecznej, ale i przyjrzeć się obecnym dyskusjom nad klasami i zapoznać się z wynikami badań prowadzonymi w Polsce i w Niemczech, również w kontekście ekspansji polityki prawicowo-populistycznej. W poszczególnych tekstach autorki i autorzy odwołują się do podstawowych teorii tłumaczących mechanizmy struktury społecznej. Henryk Domański nawiązuje do dwóch ważnych powiązanych ze sobą orientacji: tradycji weberowskiej akcentującej rynkowe szanse jednostek i warstwowe podziały statusowe oraz perspektywy stratyfikacyjnej skoncentrowanej na problematyce mobilności społecznej i merytokracji. Obie perspektywy zakładają przechodzenie od bardziej tradycyjnych struktur społecznych do społeczeństwa nowoczesnego, w którym większe znaczenie mają indywidualne osiągnięcia i wybór niż dziedziczenie stylu życia. Teorie te stanowią stały punkt odniesienia w badaniach struktury społecznej, a jednocześnie ich elementy 7

Maciej Gdula, Michał Sutowski

Wstęp


przenikają do debaty publicznej, pojawiając się w debatach nad rozmiarami nierówności czy szansami awansu. Teorią wychodzącą z zupełnie innych założeń jest marksizm. Bardziej niż na nowoczesności jako projekcie wyzwalania się społeczeństwa z tradycyjnych ograniczeń koncentruje się on na kapitalizmie ustanawiającym nowe formy dominacji i hierarchii. Marksizm wychodzi od problemu własności i pracy, pokazując pęknięcie w kapitalistycznym społeczeństwie między klasą posiadaczy i klasą robotniczą. Ta pierwsza wyzyskuje drugą, zawłaszczając wypracowywaną przez robotników wartość dodatkową. Podstawowy schemat marksizmu w uszczegółowieniach i kontynuacjach ulega skomplikowaniu, ale zasadnicza myśl związana z konfliktem i zmieniającymi się stosunkami sił między klasami w kapitalizmie wciąż pozostaje inspirująca dla badaczy. Zwraca na to uwagę w swoim tekście Maciej Gdula, łącząc wątki marksistowskie z teorią Pierre’a Bourdieu. Chociaż teoria ta w znacznej mierze traktuje o dominacji i konflikcie klasowym, nie można jej uznać ani za korektę marksizmu, ani za rodzaj kompromisu między podejściami stratyfikacyjnymi i marksistowskimi. Bourdieu uwypukla bowiem znaczenie dystrybucji różnych form kapitału – ekonomicznego, kulturowego i społecznego – i jej wpływ na dyspozycje jednostek. Specyficzne dyspozycje składają się na podlegające hierarchizacji i skonfliktowane style życia. Bourdieu przedstawił zatem oryginalną koncepcję dominacji, która nie opiera się na wyzysku, ale na narzucaniu uznania i grach naturalizujących styl życia klasy wyższej. Współczesne dyskusje nad klasami pojawiające się w zamieszczonych dalej tekstach pogrupować można na trzy wątki. Pierwszy dotyczyłby miejsca klasy średniej we współczesnych systemach klasowych, kolejny wiąże się z nowymi formami klasowości, a ostatni dotyczy najogólniejszych problemów dominacji i odtwarzania się hierarchii społecznych. Klasa średnia ze względu na swoje rozmiary i znaczące miejsce, jakie zajmuje w kulturze współczesnej, jest przedmiotem dość gorących debat i polemik. Dotyczą one politycznych użytków czynionych ze stylu życia klasy średniej i realnego lub iluzorycznego charakteru projektu społeczeństwa klasy średniej. 8


9

Wstęp

Magda Szcześniak rekonstruuje dyskurs i obrazy transformacji, pokazując, jak idealne życie zmiennych w czasie wariantów klasy średniej służyło uprawomocnieniu projektu zmiany społecznej, której celem była „budowa klasy średniej”, co dokonywało się przy równoczesnej marginalizacji robotniczych interesów i stylów życia. Maciej Gdula, opierając się na danych ilościowych, pokazuje realny rozrost klasy średniej w czasach transformacji. Nawiązując do polemik dotyczących realności tej kategorii, autor snuje rozważania na temat możliwych politycznych artykulacji charakterystycznych dla klasy średniej dyspozycji. Z kolei Adrianna Drozdowska i Mikołaj Lewicki wskazują na znaczenie, jakie wizje dobrego życia tej klasy (wraz z ewolucją polskiego rynku finansowego) miały dla dynamiki procesów urbanizacyjnych, opartych na kredytach hipotecznych i jak charakter nowych osiedli i ich skład społeczny wpływa na konflikty dotyczące kształtu miasta. Jednym z najżywiej dziś dyskutowanych pojęć powiązanych z procesami klasowymi jest prekariat. Odnosi się do niego w swoim tekście Adam Mrozowicki, łącząc rozważania o charakterze ogólnym z wynikami badań nad osobami pracującymi w elastycznych i niepewnych warunkach. Wyniki badań każą zachować duży sceptycyzm w kwestii klasotwórczej mocy prekaryjnego statusu i poczucia solidarności wśród osób pracujących na elastycznych warunkach. Doświadczenia niemieckie w tym wymiarze sugerują natomiast wpływ prekarnych warunków zatrudnienia na kształtowanie się solidarności i wykluczeń według kryteriów pozaekonomicznych. Drugi wątek debat nad współczesnymi mechanizmami uklasowienia znajdziemy w tekście Sylwii Urbańskiej poświęconym intersekcjonalności, czyli powiązaniu ze sobą klasy, płci i rasy/etniczności. Wychodząc od swoich badań nad migracją kobiet z klasy ludowej, Urbańska przedstawia różnorodne konfiguracje, w jakich łączą się ze sobą te wymiary, często w bardzo nieoczywisty sposób. Rozważania o tych zagadnieniach będą miały rosnące znaczenie nie tylko w badaniach nad migracjami Polaków, ale także nad przemianami stosunków klasowych w Polsce w związku z rosnącą skalą migracji ekonomicznych do naszego kraju.


Ostatnia kwestia współcześnie podejmowana w dyskusjach nad klasami obecna w tym tomie to ogólne mechanizmy dominacji klasowej. O charakterze relacji między klasą wyższą, średnią i ludową pisze Maciej Gdula, podejmując polemikę z popularną tezą o dominacji inteligencji w polskim systemie klasowym. Analizując wyniki badań, autor proponuje interpretację panowania klasowego w Polsce jako sojuszu klasy wyższej z klasą średnią, która opiera się na eufemizacji dominującej pozycji elit. Klaus Dörre z kolei pokazuje – na przykładzie współczesnych Niemiec, będących połączeniem „prekarnego społeczeństwa pełnego zatrudnienia” ze społeczeństwem transformacyjnym – jak marginalizacja konfliktu między kapitałem a pracą w dyskursie publicznym i nauce, a także niepewność warunków zatrudnienia i wynikające z niskich dochodów zagrożenie spadkiem poniżej progu społecznej szacowności stają się paliwem dla ekspansji prawicowego populizmu w środowiskach pracowniczych. Dörre podkreśla przy tym brak automatyzmu relacji między statusem a wyznawaną orientacją polityczną jednostek i środowisk pracowniczych. Znalezienie adekwatnej odpowiedzi na kryzys kapitalizmu wymaga odświeżenia języka klasowego konfliktu i zakwestionowania służącego interesom najbogatszych konsensu dotyczącego istnienia bezklasowego społeczeństwa. Kluczowe znaczenie ma przy tym praca „polityczno-edukacyjna”, utrudniająca populistycznej prawicy etnizację konfliktu społecznego i przenoszenie napięć społecznych z osi góra – dół na oś „swoi – obcy”. Poszczególne teksty zawierają też bardzo ciekawy i niekiedy po raz pierwszy prezentowany materiał badawczy. W tekście Adrianny Drozdowskiej i Mikołaja Lewickiego znajduje się interesujące opracowanie klasowego składu poszczególnych dzielnic Warszawy. Henryk Domański prezentuje przekrojowe dane dotyczące mobilności społecznej i związków między wykształceniem i pozycją rynkową. W tekście Adama Mrozowickiego zawarte zostało opracowanie wyników wywiadów pogłębionych, stanowiących ważny materiał pozwalający przyjrzeć się sposobowi doświadczania niepewności przez pracowników zatrudnionych 10


Wstęp

w innych formach niż umowa o pracę. Sylwia Urbańska przywołuje swoje bogate doświadczenie z badań etnograficznych, żeby ukazać, jak współcześnie wiążą się ze sobą klasa, płeć i etniczność. Klaus Dörre na podstawie wywiadów pogłębionych prezentuje złożone relacje między statusem społeczno-ekonomicznym, klasową autodefinicją a poglądami politycznymi robotników, z kolei na bazie danych ilościowych podważa stereotypy na temat Niemiec jako kraju optymalnych rozwiązań problemów rynku pracy (zwłaszcza w kontekście tak zwanej Agendy 2010) i modelu gospodarczego adekwatnie lokującego zasoby pracy. Zaproponowany zestaw tekstów składa się na dobry, w naszej opinii, wgląd w toczące się obecnie debaty i pozwala poznać różnorodne perspektywy badania klas. Stanowi zarówno dogodne wprowadzenie w problematykę struktury społecznej, jak i materiał skłaniający do refleksji osoby żywo zainteresowane poszczególnymi problemami, na przykład prekariatem, socjologią miasta czy relacją między położeniem społecznym a światopoglądem. Może wreszcie posłużyć jako źródło inspiracji dla projektów zmiany społecznej, która dziś trudna jest do pomyślenia przy całkowitym zignorowaniu klasowego wymiaru życia społecznego.



Analizy


prof. Henryk Domański – kierownik Zespołu Badań Struktury Społecznej w Instytucie Filozofii i Socjologii PAN, badacz klas społecznych i uwarstwienia w krajach postsocjalistycznych. Autor między innymi książek: Polska klasa średnia (2002), Struktura społeczna (2007), Zmiany stratyfikacji społecznej w Polsce (2008), Czy są w Polsce klasy społeczne? (2015).


Przypomnijmy, że, najogólniej ujmując, stratyfikacja klasowa jest hierarchicznym układem pozycji, które nazywamy klasami. Kształtuje się ona na bazie stosunków szeroko rozumianej własności – w postaci posiadania środków produkcji, firmy, aktywów i innych zasobów, z których uzyskuje się różne korzyści. Drugim wyznacznikiem przynależności klasowej jest władza: dyrektorzy firm i osoby zarządzające różnymi instytucjami podejmują decyzje dotyczące pracowników i są dysponentami własności. Po przeciwnej stronie tego układu lokują się szeregowi wykonawcy, chociaż należy podkreślić, że struktura klasowa nie jest dychotomicznym układem dwóch klas, ale wielostopniową hierarchią, złożoną z różnych kategorii właścicieli, pracodawców, kierowników i pracowników najemnych. W uzupełnieniu tej definicji należy podkreślić, że po pierwsze, przynależność klasowa związana jest z wykonywaniem określonych ról zawodowych. Z tego też względu, poza na przykład robotnikami, specjalistami i innymi klasami sytuują się kategorie nienależące do rynku pracy, na przykład ludzie ubodzy określani mianem „podklasy”. Po drugie, klasy społeczne mogą się wyodrębniać silniej lub słabiej. Klasy w „słabej” postaci są tylko zbiorowościami jednostek zajmujących podobne pozycje, podczas gdy klasy w silniejszej postaci organizują jednostki świadome tego faktu. Kształtowanie się ostrzejszych podziałów 15

Henryk Domański

Stratyfikacja klasowa w Polsce: 1982–2015


klasowych jest zatem procesem, którego elementami są: postrzeganie swej odrębności, identyfikacja innych klas, wyłonienie się organizacji klasowych i gotowość do realizacji interesów przez zbiorowe działania, takie jak demonstracje, strajki, negocjacje pracowników z przedsiębiorcami i rządem. Im bardziej klasy stają się widocznymi podmiotami sceny publicznej, tym silniej powinny oddziaływać na funkcjonowanie systemu politycznego, gospodarki i zachowania jednostek. Czy stratyfikacja klasowa zachodzi w Polsce? Czy kształtuje się silniej, czy słabiej? I czy rzeczywiście jest ważnym zjawiskiem, jeżeli porównamy ją z innymi aspektami podziałów społecznych? Na pytania te można odpowiedzieć w miarę konkretnie, odwołując się do wyników badań. Będę się powoływał na dane z badań realizowanych na ogólnopolskich próbach ludności od 1982 do 2015 roku, co pozwoli na uchwycenie prawidłowości dotyczących zmian w czasie. KL A SY SP O Ł E C Z N E , K L A S Y R Z Ą DZĄCE, E L ITY BI Z N E S U, LUDZ I E N I E P R A CUJĄCY

Analizy prowadzone w różnych krajach potwierdzają występowanie podziałów klasowych. Jak zobaczymy za chwilę, taki sam wniosek nasuwa się na podstawie stosunkowo najnowszych wyników analiz dla Polski. Jednak zależy to od tego, jak identyfikujemy klasy społeczne. Trzeba to ustalić, zanim przejdziemy do danych. Przynależność klasowa najczęściej identyfikowana jest przez poziom wykształcenia, kwalifikacji, złożoności pracy, miejsce w hierarchii stanowisk, a przede wszystkim stosunki własności. Cechy te można traktować jako wskaźniki położenia klasowego, jeżeli klasę społeczną definiuje się w terminach „wspólnego elementu przyczynowego, determinującego szanse życiowe” – tak jak to robił Max Weber1. Cechy te koncentrują się wokół ról zawodowych, stąd też w praktyce badawczej przynależność klasowa definiowana jest w postaci układu kategorii wyodrębnianych ze względu na 1 Max Weber, Gospodarka i społeczeństwo, przeł. Dorota Lachowska, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2002, s. 228. 16


17

Stratyfikacja klasowa w Polsce: 1982–2015

pozycję zawodową, a poza tym – stosunek do własności i stanowisko, które najłatwiej uchwycić. W przypadku Polski odzwierciedleniem tego układu w sumarycznej postaci jest podział na sześć „klas”. Są nimi: (1) wyższe kadry kierownicze przedsiębiorstw, wysocy urzędnicy państwowi i specjaliści; (2) pracownicy umysłowi niższego szczebla, obejmujący między innymi: naczelników, techników, pielęgniarki, księgowych, urzędników wykonujących rutynowe prace biurowe, oraz szeregowi pracownicy w usługach i handlu (na przykład sprzedawczynie, fryzjerzy, kasjerki na poczcie, kelnerzy); (3) właściciele firm i samozatrudniający się właściciele poza rolnictwem; (4) robotnicy wykwalifikowani, (5) robotnicy niewykwalifikowani; (6) rolnicy, obejmujący właścicieli gospodarstw i robotników rolnych. Jest to jeden z najczęściej stosowanych wskaźników przynależności klasowej. Jego zaletą jest to, że po pierwsze, identyfikuje on najistotniejsze dystanse i nierówności społeczne, a po drugie, wyodrębnione w nim kategorie charakteryzują się wysoką zwartością pod względem zamożności, kapitału kulturowego i postaw. Wątpliwości nasuwać może tu brak polityków, klasy wyższej i wielkiego biznesu. I druga sprawa – gdzie lokują się emeryci, renciści, bezrobotni i gospodynie domowe? Zacznijmy od polityków, elity władzy, a żeby już było konkretniej – od „klasy rządzącej”. Nie jest to klasa społeczna, mimo obecności na rynku pracy, uzyskiwania korzyści finansowych i sprawowania nadzoru nad „rządzonymi”, czyli społeczeństwem, czego atrybutem jest władza. Elita polityczna zajmuje najwyższe stanowiska w strukturach państwowych i wyróżnia się dużą zwartością, a mimo to nie spełnia warunków przynależności klasowej. Wynika to z konieczności podejmowania przez nią decyzji dotyczących interesów ogólnospołecznych (obywateli, narodu), podczas gdy klasy społeczne realizują interesy określonych kategorii. Oczywiście politycy również mogą realizować interesy grupowe (na przykład w Polsce ustępowali na ogół przed żądaniami nauczycieli, pielęgniarek, lekarzy, górników), ale czynią to co najwyżej przejściowo. Do wyjątków należy utrzymywanie Kasy Rolniczych Ubezpieczeń Społecznych. Zabezpiecza ono interesy rolników, ale narusza interesy mieszkańców miast i zwiększa


wydatki z budżetu. W kwestii KRUS bardziej korzystne dla rządu byłoby zatem zachowanie niezależności klasowej. Elita władzy charakteryzuje się jeszcze dwiema cechami. Po pierwsze, może stosować siłę lub przemoc usankcjonowaną przez prawo, podczas gdy na przykład robotnicy i właściciele nie mają takich narzędzi. Po drugie, cechą wyróżniającą polityków są zasady rekrutacji. Nie można tych pozycji dziedziczyć. Wprawdzie członkowie klasy rządzącej mogą się rekrutować z klasy uprzywilejowanej, ale nie przez bezpośrednie przejmowanie pozycji rodziców, tylko przez możliwości lepszego kształcenia, większy kapitał kulturowy, dobre kontakty, socjalizację do tego, jak rządzić, jak uzyskać kompromisy i jak negocjować. W przytoczonym przeze mnie podziale na sześć klas nie ma klasy wyższej, pokrywającej się w znacznym stopniu z elitą biznesu. W porównaniu z kategoriami lokującymi się na niższych piętrach hierarchii społecznej wyróżnia ją bogactwo, natomiast w porównaniu z elitą biznesu – prestiżowy rodowód, homogamiczne związki małżeńskie, uczęszczanie do elitarnych szkół i wyższych uczelni, przynależność do zamkniętych bractw, uprawianie elitarnych sportów (gra w polo), bywanie na głośnych przyjęciach i rautach. W kategorii tej liczą się międzypokoleniowa ciągłość, arystokratyczne nazwisko i niekwestionowany status społeczny. Jest ona legitymizowana przez ogół, czego nie można powiedzieć o elicie biznesu. W Polsce nie ma klasy wyższej, chociaż pojawią się oznaki sygnalizujące, że powoli się tworzy. Kategoria ta jest zbyt wąska, żeby można ją było uchwycić w badaniach – to samo dotyczy wielkiego biznesu. Co jednak począć z osobami niepodlegającymi regułom rynkowym – bo nie pracują, zajmują się tylko dziećmi lub prowadzą gospodarstwo domowe? Nieposiadanie tych atrybutów nie oznacza „anihilacji” klasowej. Emeryci, renciści, bezrobotni, duża część młodych matek i kobiet ograniczających swą aktywność do zajmowania się domem pracowała w przeszłości. Fakt, że rola zawodowa i doświadczenia rynkowe w znacznym stopniu kształtują zachowania i stosunek do życia, przemawia za traktowaniem tego elementu biografii jako wyznacznika przynależności do określonej klasy społecznej. Zakłada się zatem, że 18


2 Omówienie dyskusji dotyczących podziałów klasowych w krajach komunistycznych można znaleźć w książce Henryka Domańskiego, Czy w Polsce są klasy społeczne?, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2015. 19

Stratyfikacja klasowa w Polsce: 1982–2015

osoby te nie przestały być kierownikami wyższego szczebla czy robotnikami wykwalifikowanymi, nie mówiąc już o rolnikach i ludziach biznesu. Jeszcze jedna wątpliwość dotyczy występowania podziałów klasowych w poprzednim ustroju. Pytanie jest następujące: czy aktualna struktura klasowa jest jakąś kontynuacją hierarchii istniejącej w systemie komunistycznym i czy można je porównywać. Za hipotezą o kontynuacji przemawiałoby występowanie w społeczeństwie PRL podziałów określonych przez stosunki własności. Główną osią nierówności był podział na społeczeństwo i klasę rządzącą. Dychotomia ta była odzwierciedleniem podziału na dysponentów państwowych środków produkcji i pracowników najemnych. Dysponentami byli członkowie biurokracji partyjno-rządowej, dyrektorzy przedsiębiorstw i kadra zarządzająca, a klasą pracowników najemnych – większość społeczeństwa, zatrudniona głównie w sektorze państwowym. Niezależnie od tego podziału nierówności klasowe kształtowały się na bazie prywatnej własności w rolnictwie i poza rolnictwem oraz własności związanej z posiadaniem kapitału edukacyjnego i innych zasobów określających szanse życiowe jednostek. Podobnie jak teraz występowały wyraźne różnice między kadrą kierowniczą przedsiębiorstw, specjalistami, robotnikami i innymi kategoriami. Zasobami klasowymi kierowników wyższego szczebla były kompetencje w zarządzaniu firmami, a w przypadku specjalistów – wyższe wykształcenie, wysoki kapitał kulturowy i stosunkowo rzadka, a zawsze ceniona rola eksperta i twórcy. Przekonanie o występowaniu w systemie komunistycznym nierówności klasowych podziela większość badaczy2. Mechanizmy te generowały podobny układ dystansów i barier jak w społeczeństwach rynkowych. Robotnicy w Polsce Ludowej pracowali w bardziej uciążliwych warunkach niż pracownicy umysłowi, mieli krótsze urlopy, niższe emerytury, walczyli o podniesienie zarobków, byli gorzej traktowani, a poza


tym mieli poczucie niższości społecznej. Między systemem komunistycznym i kapitalistycznym istniały również różnice. W społeczeństwach komunistycznych klasa robotnicza utożsamiana była z siłami postępu, a wykonywanie pracy fizycznej darzono szacunkiem, co neutralizowało niską samoocenę społeczną. Na korzyść robotników działała również ideologia równości i sprawiedliwości społecznej. Znajdowało to wyraz w postaci wysokiego prestiżu robotników wykwalifikowanych. W 1988 roku górnicy lokowani byli przez społeczeństwo na drugiej pozycji w hierarchii prestiżu zawodów, bezpośrednio za profesorami uniwersytetów, a wyprzedzając lekarzy, prawników, inżynierów i dyrektorów przedsiębiorstw. Mogłoby to stanowić jakąś rekompensatę za niską pozycję materialną i warunki bytowe, co akurat wyjątkowo nie dotyczyło górników. M ECH A N I Z M Y K L A S O W E W L ATA C H 1 9 8 8 –2 0 1 5

Przechodzę do odpowiedzi na podstawowe pytanie: czy można mówić o występowaniu klas w Polsce. Argumentem „za” byłoby stwierdzenie obecności mechanizmów stratyfikacji klasowej. Nierówności edukacyjne

Pierwszym ogniwem tego procesu, jeżeli popatrzymy od strony mechanizmów obsadzania pozycji związanych z przynależnością klasową, jest poziom wykształcenia. Jest to jedna z form „kapitału ludzkiego”, który wywiera wpływ na zajmowanie pozycji. Wyniki analiz prowadzonych we wszystkich krajach wskazują na występowanie znaczących zależności między dostępem do wykształcenia a pochodzeniem społecznym. Pochodzenie z rodzin o wyższym statusie związane jest z osiąganiem wyższego wykształcenia, kończeniem lepszych szkół i większymi sukcesami w nauce w porównaniu z pochodzeniem z klas niższych3. Zależności te utrzymują się bez większych zmian w czasie, wbrew przewidywaniom formułowanym w ramach większości teorii. Zgodnie z teorią modernizacji przechodzenie od społeczeństw tradycyjnych do systemów rynkowych związane jest z obniżaniem 3 Gary N. Marks, Education, Social Background and Cognitive Ability: The Decline of the Social, Routledge, London–New York 2014. 20


4 Donald J. Treiman, Industrialization and Social Stratification, [w:] Social Stratification: Research and Theory for the 1970s, ed. Edward O. Laumann, Bobbs-Merrill, Indianapolis 1970, s. 207–234. 5 Posługuję się jedną z najczęściej stosowanych metod analizy nierówności edukacyjnych. Wyjaśnianym zjawiskiem jest przejście ze szkoły średniej do ponadśredniej (tak – nie) w zależności od przynależności klasowej ojca, gdy badane osoby miały 14 lat. Do szkoły ponadśredniej, a nie wyższej, ponieważ w niektórych badaniach osób z wyższym wykształceniem było za mało. Oznacza to, że oprócz absolwentów wyższych uczelni kategoria osób uprzywilejowanych obejmuje osoby z wykształceniem wyższym nieukończonym, licencjatów i absolwentów różnych szkół pomaturalnych. Na rysunku 1 przedstawione są współczynniki regresji logistycznej dla pięciu kategorii pochodzenia społecznego, z pominięciem pochodzenia z rolników, które jest punktem 21

Stratyfikacja klasowa w Polsce: 1982–2015

się roli pochodzenia społecznego i innych cech „przypisanych”, takich jak płeć czy pochodzenie etniczne4. Podyktowane jest to zasadami funkcjonowania gospodarki rynkowej, potrzebą innowacyjności i demokratyzacją stosunków społecznych. Wpływ dziedziczenia powinien więc ustępować zdolnościom i talentowi, znajdując odzwierciedlenie w obniżaniu się nierówności edukacyjnych. Przemawiają też za tym ogólniejsze prawidłowości: (1) zwiększa się odsetek osób z klas niższych docierających do wyższych szczebli kształcenia; (2) uczniów bardziej stać na finansowanie nauki; (3) w większości krajów prowadzona jest polityka proedukacyjna (stypendia, tanie kredyty); (4) przy rekrutacji większą rolę przypisuje się kryteriom merytorycznym, a mniejszą rekomendacjom nauczycieli i znajomościom; (5) maleje wpływ pochodzenia na zdolności mierzone w postaci IQ. Przejdźmy do Polski. Nierówności edukacyjne można ustalić, między innymi analizując wpływ przynależności klasowej rodziców na przechodzenie ze szkół średnich do wyższych, co przedstawiłem na rysunku 1. Wykres ten obejmuje zmiany w sile związku między pochodzeniem społecznym a przechodzeniem do szkół ponadśrednich dla kolejnych roczników urodzonych w latach 1900–1985. Im silniejsza zależność, tym większe możliwości pokonania tej bariery przez osoby, których ojcowie należeli do kadry kierowniczej i specjalistów, pracowników niższego szczebla, właścicieli, robotników i rolników (których na rysunku pomijam)5. Siłę zależności identyfikują linie oznaczone


punktami dla kolejnych grup wieku. Informują one, o ile więcej lub mniej szans w stosunku do średniej krajowej (na rysunku jest to wartość 1) mieli reprezentanci każdej z tych kategorii pod względem dostępu do szkół ponadśrednich. Rysunek 1. Związek między pochodzeniem społecznym a przechodzeniem do szkół ponadśrednich w kolejnych grupach wiekowych

Klasy społeczne:

Szanse awansu edukacyjnego

Wyżsi kierownicy i specjaliści

Niżsi pracownicy umysłowi Właściciele

Robotnicy wykwalifikowani

Robotnicy niewykwalifikowani

Rok urodzenia

odniesienia w ramach tego modelu – jest to warunek przeprowadzenia analiz. Dane pochodzą z badań ogólnopolskich dobieranych metodą losową, realizowanych w latach: 1982, 1988, 1992, 1995, 1997, 2001, 2005, 2008, 2010 i 2013. Będę się nimi posługiwał również w odniesieniu do analiz przedstawionych w dalszej części. 22


6

Zbigniew Sawiński, Zmiany systemowe, a nierówności w dostępie do

wykształcenia, [w:] Zmiany stratyfikacji społecznej w Polsce, red. Henryk Domański, Wydawnictwo Instytutu Filozofii i Socjologii PAN, Warszawa 2008, s. 13–45. 7

Jeffrey Pffeffer, Human Resources from an Organizational Behavior

Perspective: Some Paradoxes Explained, „Journal of Economic Perspectives” 2007, No. 21 (4), s. 115–134; Stratification in Higher Education. A Comparative Study, ed. Yossi Shavit, Richard Arum, Adam Gamoran, Stanford University Press, Stanford 2007. 23

Stratyfikacja klasowa w Polsce: 1982–2015

Rysunek ten jest potwierdzeniem obecności mechanizmów klasowych. Szanse przechodzenia ze szkół średnich do ponadśrednich kształtują się w postaci hierarchii, poczynając od wyższej kadry kierowniczej i specjalistów, kończąc zaś na robotnikach i rolnikach. Zdecydowanie najwięcej szans zapewnia pochodzenie z wyższej klasy średniej. Jeśli się miało ojca należącego do wyższej kadry kierowniczej i specjalistów, to dawało to około 2,5–3,5 raza więcej szans studiowania na wyższej uczelni w porównaniu z kategoriami sytuującymi się niżej. Istotne jest to, że – zgodnie z wynikami wcześniejszych analiz6 – nierówności te są raczej stabilne. Przejście z systemu komunistycznego do gospodarki rynkowej niewiele tu zmienia, z wyjątkiem okresowego wahnięcia w kategorii urodzonych w latach 1969–1979. Przewaga osób mających ojców o najwyższym statusie nad innymi kategoriami zwiększyła się wtedy z 2,5 do 3,5, ale w następnym okresie wróciła do normy. Wielu z nich rozpoczynało studia na początku lat 90. Pierwsze lata gospodarki rynkowej mogły zmobilizować ludzi zamożnych do zapewnienia dzieciom awansu edukacyjnego. Dokonał się szybki wzrost wartości wyższych studiów i zaczęły się one bardziej opłacać. Zaskakująca trwałość tych barier klasowych jest przedmiotem kilku teorii, do których się można odwołać. Jedna z nich nawiązuje do strategii dominacji, którymi posługują się kategorie o wyższym statusie społecznym. Polega to między innymi na tworzeniu nowych mechanizmów selekcji przez ustanawianie trudnych testów egzaminacyjnych i dodatkowych opłat za studia7. Z kolei w świetle teorii „efektywnie utrzymywanych nierówności” czynnikiem odtwarzania się podziałów klasowych jest


dywersyfikacja szkół wyższych na lepsze i gorsze8. Coraz większe przechodzenie na studia reprezentantów klas niższych nie zmienia faktu, że (jak argumentują zwolennicy tego podejścia) osoby te lokują się na uniwersytetach mniej prestiżowych i „gorszych”. Daje im to odpowiednio mniej szans zajęcia wysokich pozycji społecznych. Bariery międzypokoleniowego awansu i dziedziczenie pozycji

Klasami społecznymi – jak definiował je Max Weber9 – są „wszystkie położenia klasowe, między którymi przechodzenie osobiste w kolejnych pokoleniach jest całkowicie możliwe i zwykle (typowo) występuje”. Definicja ta kieruje nas na tor ruchliwości międzypokoleniowej. Odwołując się do Webera, można powiedzieć, że dana zbiorowość spełnia warunek „klasowości”, jeżeli zmiana pozycji w jej ramach jest łatwiejsza niż ruchliwość między klasami. Analizując wzory ruchliwości, można więc zidentyfikować bariery klasowe: chodzi o ustalenie, w jakim stopniu przynależność do kategorii rolników, robotników czy wyższej klasy średniej (nowej inteligencji) zależy od pochodzenia społecznego rodziców – czy siła tej zależności zwiększa się, czy obniża? Biorąc pod uwagę wyniki dotychczasowych analiz, nie oczekiwałbym znaczących zmian w odniesieniu do Polski. We wszystkich krajach odsetek ludzi zmieniających przynależność klasową przeważa nad osobami dziedziczącymi pozycje rodziców. Dominującym zjawiskiem jest jednak utrzymywanie się ruchliwości między klasami społecznymi bez większych zmian w czasie. Wynikałoby z tego, że bariery ruchliwości międzypokoleniowej podlegają logice, która nie pokrywa się z teorią modernizacji i innymi hipotezami zapowiadającymi zanikanie dystansów klasowych. O tym, jak było w Polsce, informują wyniki analiz zamieszczone na rysunku 2. Są to wskaźniki siły zależności między przynależnością klasową ojców i respondentów, rozpatrywane 8

Samuel R. Lucas, Tracking Inequality: Stratification and Mobility in

American High Schools, Teachers College Press, New York 1999. 9 24

Max Weber, Gospodarka i społeczeństwo…, dz. cyt., s. 228.


w ramach podziału na sześć wcześniej wymienionych kategorii10. Wyższe słupki informują o silniejszym oddziaływaniu czynników pochodzeniowych. Okazuje się, że brak jednokierunkowych tendencji nie wyklucza zmian w czasie. W latach 1988–2013 siła tej zależności uległa pewnemu zmniejszeniu. Dokonywał się więc wzrost ruchliwości międzypokoleniowej, co wskazywałoby na złagodzenie ostrości barier klasowych. Rysunek 2. Związek między pochodzeniem społecznym a przynależnością klasową w latach 1982–2013

Siła związku

Stratyfikacja klasowa w Polsce: 1982–2015

Rok

10 Wysokość słupków dla kolejnych punktów czasowych informuje o sile związku między przynależnością klasową ojców i respondentów, rozpatrywanych w ramach podziału na: kadry kierownicze i specjalistów, pracowników niższego szczebla, właścicieli, robotników wykwalifikowanych i niewykwalifikowanych oraz rolników. Dla danych pochodzących z każdego badania utworzyłem klasyczną tabelę ruchliwości 6 na 6. Następnie, posługując się jednym z modeli logarytmiczno-liniowych (zapewniają one możliwość obliczenia siły zależności dla zmiennych kategorialnych), ustaliłem wielkości tych parametrów. Zob. Henryk Domański, Bogdan Mach, Dariusz Przybysz, Pochodzenie społeczne – wykształcenie – zawód: ruchliwość społeczna w Polsce w latach 1982– –2006, [w:] Zmiany stratyfikacji społecznej w Polsce, dz. cyt., s. 97–132. 25


Oczywiście, bardziej przekonującym świadectwem zwiększania się ruchliwości byłoby wystąpienie tych tendencji w ramach dłuższego okresu. Nie dowiemy się, co stanowiło tu punkt zwrotny: rządy Gierka czy już epoka Gomułki? Odnotowany tu wzrost otwartości może być krótkookresowym wahnięciem. Tym bardziej, że trudno wyjaśnić, dlaczego wzrost ruchliwości międzypokoleniowej wystąpił w latach 1999–2002 (czego ilustracją na rysunku 2 jest obniżenie się siły związku z pochodzeniem społecznym), w latach 2002–2007 zmniejszyła się ona, ale potem znowu się zwiększyła. Natomiast przeciwko hipotezie o jedynie okresowym wahnięciu przemawiają ustalenia dotyczące wzorów zawierania małżeństw traktowanych jako drugi (po ruchliwości) wskaźnik dystansów społecznych. Prawidłowością jest, że wykształcenie i pozycja zawodowa małżonka decydują o dokonywaniu tego wyboru. We wszystkich krajach występuje silna zależność między poziomem wykształcenia mężów i żon i to samo dotyczy przynależności zawodowej: osoby z wyższym wykształceniem, podobnie jak specjaliści, zawierają małżeństwa między sobą, pracownice fizyczne wychodzą za mąż za robotników i tak dalej11. Występowanie większej homogamii jest wskaźnikiem większego „zamknięcia”, świadczy więc o występowaniu ostrzejszych barier społecznych. Porównanie wyników badań prowadzonych od 1982 do 2013 roku wskazywałoby na obniżenie się siły tej zależności. W latach 1982–1992 kształtowała się ona na poziomie 1–1,0612. 11 Jeroen Smits, Wout Ultee, Jan Lammers, Educational Homogamy in 65 Countries: An Explanation of Differences Using Country Explanatory Variables, „American Sociological Review” 1998, No. 63 (2), s. 264–285; Henryk Domański, Dariusz Przybysz, Homogamia małżeńska i hierarchie społeczne, Wydawnictwo Instytutu Filozofii i Socjologii PAN, Warszawa 2007. 12 Dla ustalenia tej zależności zastosowałem te same modele analizy statystycznej jak w odniesieniu do ruchliwości międzypokoleniowej – dla każdego badania była to tabela 6 na 6 – dla mężów i żon – w ramach podziału na: kadry kierownicze i specjalistów, pracowników niższego szczebla, właścicieli, robotników wykwalifikowanych i niewykwalifikowanych oraz rolników. Wielkości parametrów uzyskałem, posługując się jednym z modeli logarytmiczno-liniowych. Zob. Henryk Domański, Bogdan Mach, Dariusz Przybysz, Pochodzenie społeczne…, dz. cyt. 26


Następnie, w latach 1995–2002, obniżyła się do 0,89–0,94, do 2005 roku ponownie się zwiększyła (do 1,06), ale od tego momentu następował spadek i w 2013 roku siła zależności między kategoriami małżonków wyniosła 0,94. Wynikałoby z tego, że nie tyle wydarzenia towarzyszące zmianie ustroju, co raczej konsekwencje tej zmiany – większa mobilność geograficzna i wzrost otwartości związany z wyjazdami zagranicznymi – mogły być czynnikami sprzyjającymi heterogamii małżeńskiej, czyli osłabieniu siły barier międzyklasowych. Wpływ wykształcenia na zajmowaną pozycję

13 Henryk Domański, Bogdan Mach, Dariusz Przybysz, Pochodzenie społeczne…, dz. cyt. 27

Stratyfikacja klasowa w Polsce: 1982–2015

Poziom wykształcenia otwiera ludziom dostęp do ról zawodowych – lekarza, urzędnika, kierowcy czy robotnika obsługującego dźwig na budowie. Prawidłowością jest, że z wyższym wykształceniem wiąże się dostęp do odpowiednio wysokich pozycji. We współczesnych społeczeństwach, które opierają się na demokracji i mechanizmach rynkowych, zależność ta jest podstawowym wskaźnikiem otwartości struktury społecznej. Z wykształceniem związane są zdolności, kwalifikacje i wiedza. Powinno być to napędowym kołem efektywności ekonomicznej i funkcjonowania przedsiębiorstw oraz decydować o sukcesach życiowych (jeśli rozpatruje się rzecz z perspektywy jednostek). Powinno to również osłabiać oddziaływanie pochodzenia społecznego i innych czynników „przypisanych”, na które się nie ma wpływu. Prawidłowość ta potwierdza się również i w Polsce. Jest jednak pewien niuans. Otóż od początku lat 90. zjawiskiem, które jednych niepokoi, innych zastanawia, w ogóle zaś zaskakuje, jest osłabienie związku między awansem edukacyjnym a pozycją zawodową, a konkretnie ujmując – fakt, że wzrost wykształcenia w coraz mniejszym stopniu przekłada się na uzyskiwanie odpowiednio wysokich pozycji. Jak wskazywano, wynikało to głównie z niedopasowania systemu edukacyjnego do zapotrzebowania ze strony ról zawodowych13. Zmiana ustroju pociągnęła za sobą zmiany w funkcjonowaniu szkolnictwa, co dotyczyło przede wszystkim wyższych uczelni. Od początku lat 90. dokonywał się


szybki wzrost liczebności szkół wyższych, co skutkowało wzrostem liczby absolwentów. W latach 1988–2006 kategoria osób z wyższym wykształceniem wśród ogółu ludności zwiększyła się z 8,2 procent do 18,8 procent. Ponad dwukrotny wzrost tego odsetka nie znalazł jednak odzwierciedlenia w zwiększeniu się liczebności wyższej klasy średniej. Kategoria dyrektorów przedsiębiorstw, wyższych kadr kierowniczych i specjalistów kształtowała się w rozpatrywanym okresie na poziomie 8,2–10,8 procent, a więc pozostawała stabilna. Tak jakby system zawodowy nie zareagował adekwatnie do potrzeb. Drugim czynnikiem mogło być osłabienie roli podziału na szkoły zawodowe i ogólnokształcące. Wpływ wykształcenia na pozycję zawodową związany jest z różnymi torami kształcenia. W przypadku Polski najwięcej możliwości awansu zawodowego zapewniają licea ogólnokształcące, znacznie mniej szans zapewnia ukończenie techników, a zdecydowanie najmniej – ukończenie zasadniczych szkół zawodowych. Między krajami występują różnice, przy czym w krajach charakteryzujących się występowaniem różnych torów edukacyjnych zależność między wykształceniem a pozycją zawodową jest większa14. Jedną z konsekwencji zmiany ustroju było przechodzenie od przemysłu do usług, czemu towarzyszyło zmniejszenie się zatrudnienia robotników i pracowników fizycznych. Malało również zapotrzebowanie na absolwentów zasadniczych szkół zawodowych. Faktem jest, że w latach 1992–2005 kategoria ta zmniejszyła się w grupie osób w wieku 18–30 lat z 40,1 procent do 27,5 procent. Konsekwencją tego procesu mogła być słabsza selekcja do ról zawodowych za pośrednictwem różnych ścieżek edukacji. Ograniczenie wpływu wykształcenia na pozycję zawodową wpływa na osłabienie siły barier klasowych. Chodzi o zależności między podstawowymi cechami. O tym, że mamy do czynienia z pewną ciągłością tych zjawisk, informuje rysunek 3, 14

Yossi Shavit, Walter Müller, Vocational Secondary Education, Track-

ing, and Social Stratification, [w:] Handbook of the Sociology of Education, ed. Maureen T. Hallinan, Springer Science-FBusiness Media, New York 2006, s. 437–452. 28


na którym porównano siłę tej zależności. W latach 1982–2015 systematycznie słabła siła związku między poziomem wykształcenia a przynależnością zawodową rozpatrywaną w ramach podziału na kadry kierownicze i specjalistów, pracowników niższego szczebla, właścicieli, robotników wykwalifikowanych, robotników niewykwalifikowanych i rolników. Im większa zależność, tym wielkości słupków są wyższe15. Rysunek 3. Związek poziomu wykształcenia z przynależnością zawodową. Polska 1982–2015

Siła zależności

Stratyfikacja klasowa w Polsce: 1982–2015

Rok

15 Są to wielkości parametrów statystycznych, które informują o sile związku między czterema poziomami wykształcenia a podziałem na sześć klas. Ustaliłem je, posługując się jednym z modeli logarytmiczno-liniowych, w którym punktem odniesienia jest wartość najwyższa, równa 1,00 – odnosząca się w tym przypadku do 1982 roku. 29


Stosunkowo najsilniejsza zależność występowała w systemie komunistycznym. Zasady centralnego planowania były skuteczniejsze w dostosowywaniu ścieżek edukacyjnych do systemu zawodowego niż w późniejszym okresie. Już w drugiej połowie lat 80. nastąpiło osłabienie wpływu wykształcenia na przynależność klasową. Sterowanie procesami społecznymi przez państwo działa gorzej. Od połowy lat 90. siła tej zależności malała i w 2015 roku kształtowała się ona już tylko na poziomie 60 procent poziomu zależności z 1982 roku. Niekoniecznie prowadzi to do zanikania struktury klasowej. Słabnący wpływ wykształcenia jest procesem cyklicznym, którego występowanie stwierdzono w kilku krajach zachodnich, poczynając od Stanów Zjednoczonych w latach 70. Na mocy decyzji Kongresu uczestnikom wojny w Wietnamie zapewniono wtedy bezpłatny dostęp do studiów wyższych16. Spowodowało to nadprodukcję absolwentów wyższych uczelni w stosunku do ról zawodowych, przez co została osłabiona zależność między poziomem wykształcenia a zajmowaniem wysokich pozycji. Świadectwem przejściowego charakteru tych zjawisk był ponowny wzrost wpływu wykształcenia na obsadzanie pozycji zawodowych w późniejszym okresie. Dystrybucja wynagrodzeń

Głównymi ogniwami odtwarzania się struktury klasowej są nierówności edukacyjne, dziedziczenie pozycji rodziców, homogamia małżeńska, a także ograniczanie stosunków towarzyskich do własnej klasy społecznej. Jednak najbardziej wymiernym świadectwem kształtowania się tych nierówności są: stratyfikacja dochodów, zarobków i innych kapitałów ekonomicznych. Hierarchie te pokrywają się z innymi wymiarami podziałów klasowych, chociaż charakteryzują się większą zmiennością. Dotyczy to przede wszystkim dystrybucji zarobków. O wielkości zarobków decydują relacje podaży i popytu na określone kwalifikacje, role zawodowe i wiedzę, negocjacje między związkami zawodowymi, pracodawcami i rządem, koszty siły roboczej, polityka socjalna, wreszcie 16 David L. Featherman, Robert Mason Hauser, Opportunity and Change, Academic Press, New York 1978. 30


dynamika cyklu koniunkturalnego. W Polsce dochodzi do tego tworzenie się nowych mechanizmów rynkowych. Rysunek 4. Nierówności zarobków. Polska 1992–2013 Klasy społeczne:

Zarobki

Stratyfikacja klasowa w Polsce: 1982–2015

Rok

Dynamika tego procesu przedstawiona jest na rysunku 4. Są to średnie wysokości zarobków według przynależności klasowej – od kierowników wyższego szczebla i specjalistów do rolników. W celu zapewnienia ich porównywalności dla kolejnych punktów czasowych zrelatywizowałem je do średnich w próbach dla kolejnych lat, które są odpowiednikiem średnich ogólnokrajowych. Niezmiennie najwyższe zarobki osiągają reprezentanci wyższej klasy średniej – kadra kierownicza i specjaliści. Na drugim miejscu znajdują się właściciele poza rolnictwem, za nimi – 31


niżsi pracownicy umysłowi, a najniżej – robotnicy i kategoria rolników. Najwyższe wynagrodzenia uzyskuje się z tytułu wysokiego kapitału edukacyjnego – Polska nie odbiega tu od innych społeczeństw rynkowych. Zgodnie z przewidywaniami hierarchia ta okazuje się raczej stabilna, mimo okresowego obniżania się i wzrostu zarobków, co dotyczyło zwłaszcza kierowników i specjalistów. To ich dotyczy największe falowanie wynagrodzeń – były to krótkie załamania i wzloty. Niewiele to zmienia, jeżeli chodzi o relacje między poszczególnymi klasami, natomiast pewnym zaskoczeniem jest przypadek rolników. Kategoria ta zawsze lokowała się na dole hierarchii zarobków (odkąd wykonuje się te badania), jednak od 2011 roku rolnicy przesunęli się na wyższe pozycje, wyprzedzając nawet pracowników umysłowych niższego szczebla, nie mówiąc o robotnikach. Możliwym wyjaśnieniem awansu rolników są korzyści związane z przystąpieniem Polski do Unii Europejskiej. Było to jedyne znaczące wydarzenie, które mogło doprowadzić do poprawy statusu materialnego rolników. Polska zaliczana jest do największych beneficjentów Wspólnej Polityki Rolnej UE, która wiąże się ze wspomaganiem rozwoju terenów wiejskich i stosowaniem dopłat do funkcjonowania gospodarstw. Bardziej całościowo zamożność charakteryzują dochody rodziny. O ile zarobki informują o zasadach wynagradzania w stosunku do kwalifikacji i ról zawodowych, to dochody obejmują wiele innych składników, a w praktyce badawczej – wszystkie, jakie można uwzględnić. Respondenci proszeni są o podanie dochodów ze wszystkich źródeł, uzyskiwanych przez wszystkich członków rodziny. Tak więc obejmuje to wynagrodzenia z prac dodatkowych, emerytury, renty, zasiłki i oczywiście zarobki. Na rysunku 5 przedstawione są średnie dochody na osobę w rodzinie, uzyskiwane w latach 1982–2013. Podobnie jak w przypadku zarobków wielkości te wyrażone są w postaci relacji do średnich dochodów ze względu na przynależność klasową. Średnia dla ogółu wynosi 1 – powyżej 1 lokowały się klasy społeczne o odpowiednio wyższych dochodach, a poniżej 1 – o niższych.

32


Rysunek 5. Nierówności dochodów rodzin. Polska 1982–2013

Dochody

Klasy społeczne:

Zgodnie z oczekiwaniami zróżnicowanie to kształtowało się w formie drabiny, na której najwyżej znajdowali się menedżerowie, specjaliści i właściciele poza rolnictwem, a najniżej robotnicy i kategorie rolników. Tuż przed upadkiem systemu komunistycznego najwyższe dochody osiągali właściciele. Była to jedna z paradoksalnych cech poprzedniego ustroju. Zapewniał on przewagę kapitału własności nad kapitałem edukacyjnym i rolą eksperta, mimo ograniczania możliwości rozwoju sektora prywatnego przez władze ze względów ideologicznych. Właściciele stali się w dodatku beneficjentami liberalizacji gospodarki zainicjowanej przez Mieczysława Wilczka, ówczesnego ministra przemysłu. Reformy te umożliwiały rozwój przedsiębiorczości 33

Stratyfikacja klasowa w Polsce: 1982–2015

Rok


prywatnej, co nie zmienia faktu, że był to już okres schyłkowy. Było to krótkotrwałe wahnięcie, bo jak widać w latach 90., przewaga właścicieli nad wyższą klasą średnią zanika. Menedżerowie i specjaliści wysuwają się na najwyższą pozycję, utrzymując ją do 2011 roku. W latach 2011–2013 dokonuje się ponowny zwrot w drugą stronę i właściciele przesuwają się na szczyt drabiny dochodów. Jakie mogą być konsekwencje tych zjawisk z punktu widzenia konfliktów społecznych? Nic nie wskazuje na wzrost nierówności dochodów i podobnie jest z zarobkami, jeżeli rozpatrywać je z perspektywy społeczeństwa, analizowanego z dołu do góry. Pod względem koncentracji dochodów Polska lokuje się poniżej Rosji, Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Japonii i kilku innych społeczeństw rynkowych, chociaż wyprzedzamy wyraźnie kraje skandynawskie, Słowację i Czechy17. Brak większych zmian powinien neutralizować podłoże konfliktów społecznych. Jednak mechanizmy „obiektywne” należy oddzielić od ocen. Z badań wynika, że nierówności dochodów (i dostępu do władzy) uznawane są w Polsce za podstawowe źródło konfliktów społecznych. Zapewne ludzie też traktują je jako źródło większych różnic społecznych niż bariery zawierania małżeństw lub nepotyzm związany z dziedziczeniem pozycji rodziców. Zdecydowana większość społeczeństwa ocenia nierówności dochodów jako nadmiernie wysokie – odsetek zwolenników tego poglądu wzrósł w latach 1992–2014 z 72 procent do 93 procent. Na wzrost tych nierówności wskazują również politycy ze wszystkich stron sceny wyborczej. Problem ten jest nagłaśniany przez media. Niepodważalnym argumentem na rzecz wzrostu nierówności dochodów jest wyłonienie się elity biznesu, a równocześnie bardziej widoczna niż w systemie komunistycznym jest kategoria ludzi ubogich. 17 W świetle danych Głównego Urzędu Statystycznego z 2013 roku współczynnik Giniego dla Polski wynosił 0,30. W Stanach Zjednoczonych było to 0,39, w Estonii i Wielkiej Brytanii 0,36, a w Hiszpanii 0,34. Najmniejsze nierówności odnotowano w Islandii (0,24), Norwegii i Danii (0,25), a poza tym między innymi w Belgii, Finlandii i Czechach – 0,26 (Polska w OECD, 1996– –2016. Poland in the OECD. 2016, GUS, Warszawa 2016, s. 48). 34


18 Adam Przeworski, Democracy and the Market, Cambridge University Press, Cambridge 1991, s. 63. 35

Stratyfikacja klasowa w Polsce: 1982–2015

Najistotniejsze jest to, czy podłożem tych ocen jest stratyfikacja klasowa? Twierdzę, że nie jest. Głównym podłożem generowania konfliktów społecznych wokół nierówności dochodów, bezrobocia i warunków materialno-bytowych staje się obecnie podział na obywateli i państwo. Dzieje się tak dlatego, że decyzje klasy rządzącej wywierają nie mniej istotny wpływ na sprawy egzystencjalne niż kierowanie firmami. Po drugie, staje się ona głównym przeciwnikiem ludzi pracy, związków zawodowych i elity biznesu. Wynika to z wzrostu zatrudnienia w sektorze państwowym, zwiększającego się udziału państwa w PKB, prowadzenia polityki wydatków socjalnych, konieczności podyktowanych potrzebą eliminowania mankamentów gospodarki wolnorynkowej i sankcjonowania niepopularnych decyzji. Chodzi tu na przykład o zarządzenia i ustawy parlamentarne, dotyczące zawierania krótkookresowych umów o pracę. Konflikt jest permanentny. Nie da się go instytucjonalizować, jak miało to miejsce w przypadku konfliktu industrialnego po drugiej wojnie światowej. Państwo nie może uzależniać swej polityki od zgody związków zawodowych i pracodawców. Nie może być ani stroną, ani partnerem dla rozmaitych grup interesu, ponieważ podejmuje decyzje dotyczące ogółu ludności. Jak wykazuje na przykład Adam Przeworski18, we współczesnej gospodarce kapitalistycznej rolą państwa jest ingerencja w mechanizmy rynkowe. Nie stanie ono jednak po stronie kadry zarządzającej i właścicieli ani po stronie klas niższych. Polityka na rzecz wzrostu zarobków zwiększa bowiem prawdopodobieństwo inflacji i bezrobocia, co z kolei prowadzi to obniżenia realnych wynagrodzeń. Nacjonalizacja przemysłu zwiększa poczucie bezpieczeństwa pracowników najemnych, ale uderzałoby to w interesy prywatnych przedsiębiorców. Argumentem na rzecz tezy o zwiększającej się roli podziału na obywateli i państwo była kampania wyborcza w Stanach Zjednoczonych w 2016 roku. Przeciwnikiem Donalda Trumpa była nie tylko Hillary Clinton, ale państwo, odpowiedzialne, jego zdaniem, za obniżenie dochodów klasy średniej, ignorowanie


głosu zwykłego człowieka, nadmierne wydatki wojskowe i upadek pozycji Ameryki na świecie. Ale, jak napisałem we wstępie, klasa rządząca nie jest klasą społeczną, występuje raczej w roli arbitra. Z A N IKA N I E K L A S ?

Kolejnym argumentem na rzecz obecności klas w Polsce byłoby porównanie ich z siłą innych podziałów społecznych. Przedstawione tu wyniki badań nie wykluczają możliwości nakładania się na strukturę klasową alternatywnych wyznaczników położenia społecznego, niezwiązanych z kapitałami ekonomicznymi i pozycją rynkową. Alternatywnymi aspektami, o których wiadomo, że rzutują między innymi na dochody i orientacje życiowe jednostek, mogą być nierówności płci lub różnice pokoleniowe. Na konkurencyjne znaczenie podziałów pokoleniowych w stosunku do klas społecznych zwrócono uwagę w kontekście antysystemowych wystąpień młodzieży w 1968 roku, w takich krajach jak Francja i Stany Zjednoczone19. Z kolei kwestia przejmowania roli nierówności klasowych przez nierówności płci podkreślana jest w teoriach feministycznych. Radykalni zwolennicy tego podejścia argumentują, że podziały związane z płcią opierają się na wyzysku klasowym. Jest to współczesna odmiana patriarchatu, w której mężczyźni są odpowiednikiem kapitalistów, a kobiety spełniają rolę siły roboczej20. Przykłady te są ilustracją ogólniejszego i dyskutowanego od dawna problemu zanikania klas. Stanowi to przedmiot rozważań, w których argumenty teoretyczne zderzają się z wynikami analiz. Dla czytelników, którzy wolą polegać na faktach, istotne jest to, że nic nie wskazuje, aby wymienione podziały zastępowały klasy społeczne w kształtowaniu nierówności dochodów, położenia materialnego czy postaw. Przedstawiłem to bardziej

19 Terry N. Clark, Seymour M. Lipset, The Breakdown of Class Politic: A Debate on Post-Industrial Stratification, Johns Hopkins University Press, Baltimore 1991. 20 Sylvia Walby, Patriarchy of Work, Polity Press, Cambridge 1977. 36


21 Henryk Domański, Czy w Polsce…, dz. cyt. 22 Manuel Castells, Koniec tysiąclecia, przeł. Janusz Stawiński, Sebastian Szymański, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2009. 37

Stratyfikacja klasowa w Polsce: 1982–2015

szczegółowo w odniesieniu do Polski21. W tym miejscu ograniczę się do krótkiego dowodu. Stosunkowo najnowszych danych dostarczają wyniki badań ogólnopolskich z 2013 roku. Pytanie jest następujące: jak bardzo przynależność klasowa różnicuje zarobki, dochody, posiadanie dóbr materialnych (dwa samochody) i ryzyko bezrobocia, czyli pozycję rynkową – w porównaniu z płcią, wiekiem, regionem zamieszkania i poziomem religijności. Rodzaj wyznania religijnego i miejsce zamieszkania są kolejnymi (oprócz wieku i płci) argumentami zwolenników tezy dotyczącej zanikania struktur klasowych. Ma to stanowić reakcję na negatywne strony globalizacji, przerost konsumpcji i zagrożenia związane ze „społeczeństwem ryzyka”. Ludzie szukają oznak tożsamości przez identyfikację z religią, a równocześnie większe znaczenie mają więzi lokalne22. Ponieważ w przypadku Polski rodzaj wyznania religijnego ogranicza się głównie do katolicyzmu, lepiej go zastąpić stopniem religijności (od odpowiedzi „bardzo wierzę” do „wcale”). Z kolei do odrębności regionalnych (północny wschód, centrum i tak dalej) dodałem wielkość miejsca zamieszkania, która w Polsce silniej oddziałuje na standard życiowy. Pominąłem efekt odrębności etnicznej. Nie może być ona alternatywą dla podziałów klasowych w kraju, w którym przynależność do narodu polskiego deklaruje 97 procent mieszkańców. Ujmując rzecz w skrócie: w świetle danych dla 2013 roku cechy te mają słabszy związek z zarobkami, dochodami, posiadaniem dwóch samochodów i faktem bezrobocia w porównaniu z przynależnością klasową. Dla przykładu podział na sześć klas (poczynając od inteligencji, a kończąc na rolnikach) „wyjaśnia” 7,6 procent zróżnicowania dochodów rodziny, podczas gdy wiek 1,5 procent, a wielkość miejsca zamieszkania tylko 0,1 procent. W przypadku dwóch samochodów „siła wyjaśniająca” podziałów klasowych wynosi 2 procent, a dla dwóch pozostałych zmiennych 0,8 procent i 1 procent. Nawiasem mówiąc, fakt posiadania dwóch


samochodów deklaruje 27 procent rodzin. Jest to świadectwo awansu cywilizacyjnego. W 1988 roku około 27 procent liczyła kategoria ludzi mających jeden samochód. Podsumowując, struktura klasowa nie jest zastępowana przez inne podziały społeczne. WN IOSKI

Przedstawione tu ustalenia przemawiają za występowaniem w Polsce podziałów klasowych. Mechanizmami społecznymi tkwiącymi u podłoża przynależności do kategorii inteligencji, właścicieli, pracowników umysłowych, robotników i rolników są wzory ruchliwości międzypokoleniowej, dziedziczenie pozycji rodziców, nierówności edukacyjne, homogamia małżeńska i inne aspekty. Najkonkretniejszym przejawem obecności dystansów klasowych są nierówności zarobków. Jeżeli najwyższe zarobki uzyskują reprezentanci kadr kierowniczych, a najniższe robotnicy niewykwalifikowani, to trudno zaprzeczyć, że odzwierciedla to podziały klasowe. Stwierdzenie to byłoby mniej przekonujące, gdyby podziały te rysowały się coraz słabiej. Według niektórych hipotez, opierających się głównie na refleksji teoretycznej i obserwacjach badaczy, zanikają one – w świetle innych, odwołujących się do badań ilościowych, są raczej stabilne. Przedstawione tu wyniki analiz sytuują Polskę bliżej tezy o stabilności struktury klasowej. Niemniej występowały też zmiany, chociaż ich oddziaływanie na stosunki społeczne nie mogło być duże. Na ogół polegały one bowiem na okresowych wahnięciach, co dotyczyło zwłaszcza dziedziczenia pozycji rodziców, nierówności dochodów i hierarchii zarobków. Wyjątkiem było osłabienie zależności między poziomem wykształcenia a obsadzaniem pozycji zawodowych. W społeczeństwach rynkowych jest to główny kanał lokowania się ludzi w hierarchii społecznej, tak jak w społeczeństwach tradycyjnych było nim pochodzenie społeczne. Od lat 80. zależność ta systematycznie malała, co powinno prowadzić do osłabienia siły barier klasowych. Z drugiej strony zależność ta jest tylko jednym z kanałów alokacji, tak więc osłabienie roli wykształcenia mogło być neutralizowane przez inne czynniki. 38


39

Stratyfikacja klasowa w Polsce: 1982–2015

Fakt występowania podziałów klasowych nie rozstrzyga jeszcze problemu ich ważności. Istotne jest nie tylko to, czy coś występuje, ale jak bardzo różnicuje zachowania, postawy, styl życia. Okazuje się jednak, że w sumie płeć, wiek czy miejsce zamieszkania w mniejszym stopniu różnicują te zjawiska niż nierówności klasowe. Przy czym nie oznacza to, że nie wpływają na to alternatywne bariery społeczne. Konkurencyjnym podziałem stały się różnice polityczne i światopoglądowe. Występowały zawsze, ale od wyborów parlamentarnych z 2005 roku stały się one wyraźniejsze. Po jednej stronie koncentrują się zwolennicy Prawa i Sprawiedliwości, po drugiej – zwolennicy Platformy Obywatelskiej, a od wyborów z 2015 roku elektorat Nowoczesnej.pl, czyli partii utożsamianych z orientacją proeuropejską, tolerancją i otwartością na zmiany. Narzędziem walki wzmacniającym ten podział stało się wprowadzenie przez PiS kategorii „establishmentu”, nieokreślonej pod względem położenia społecznego, ale utożsamianej z nieuczciwymi beneficjentami gospodarki rynkowej, przeciwnikami suwerenności Polski i korupcją. Nie wiadomo dokładnie, kto należy do establishmentu, ale nie o definicje tu chodzi. Zadaniem PiS jest bowiem obrona przed establishmentem zwykłego Polaka. Ponieważ podział na establishment i społeczeństwo, które wymaga ochrony, funkcjonuje w przekazie publicznym, stał się on faktem, który w jakiś stopniu stanowi podłoże konfliktów społecznych.


dr hab. Adam Mrozowicki – pracuje w zakładzie Socjologii Ogólnej Instytutu Socjologii Uniwersytetu Wrocławskiego, zajmuje się socjologią pracy i stosunków przemysłowych, socjologicznymi teoriami podmiotowości oraz socjologią zmian społecznych. Autor między innymi książki Coping with Social Change. Life Strategies of Workers in Poland’s New Capitalism (2011).

Niniejszy tekst powstał w ramach finansowanego przez Narodowe Centrum Nauki oraz Deutsche Forschungsgemeinschaft projektu Prework („Młodzi pracownicy prekaryjni w Polsce i Niemczech: socjologiczne studium porównawcze warunków pracy i życia, świadomości społecznej i aktywności obywatelskiej”), nr umowy NCN: UMO-2014/15/G/HS4/04476, DFG: TR1378/1-1.


WPR OWA DZ E N I E

Niniejszy tekst stawia sobie za cel przybliżenie wniosków z prowadzonych przez mnie w latach 2000–2016 badań nad doświadczeniami biograficznymi robotników i pracowników sprekaryzowanych. W sytuacji obserwowanej dewaluacji języka klasowego w Polsce1 oraz procesów prekaryzacji zatrudnienia2 stawiam pytanie o to, w jaki sposób identyfikacje klasowe odzwierciedlają się w narracjach tych, którzy w relacjach posiadania i władzy zajmują pozycje nieuprzywilejowane. Koncentracja na dwóch wskazanych w tytule kategoriach pracowniczych nie jest przypadkowa. Robotnicy, rozumiani jako pracownicy najemni wykonujący prace o niskim poziomie złożoności, znajdujący się na najniższych szczeblach struktury organizacyjnej przedsiębiorstw, stanowili trzon klasy robotniczej ideologicznie dowartościowanej w PRL. Po 1989 roku określani bywali mianem

1 Por. David Ost, Stuck in the Past and the Future: Class Analysis in Postcommunist Poland, „East European Politics and Societies and Cultures” 2015, vol. 29 (3), s. 610–624. 2 Guy Standing, Prekariat. Nowa niebezpieczna klasa, przeł. Krzysztof Czarnecki, Paweł Kaczmarski, Mateusz Karolak, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2014. 41

Adam Mrozowicki

Od proletariatu do prekariatu? Doświadczenie klasy w biografiach robotników i młodych pracowników sprekaryzowanych w Polsce


„przegranej klasy”3 ze względu na doświadczane przez nich procesy kolektywnej degradacji. Zarazem ostatnie 15 lat zmian zachodzących na polskim rynku pracy doprowadziło do intensyfikacji procesów prekaryzacji pracy. Mianem pracy sprekaryzowanej określamy przy tym takie zatrudnienie, które jest „niepewne, nieprzewidywalne i ryzykowne z punktu widzenia pracownika”4. Wiąże się ono z tymczasowością, ograniczonymi dochodami oraz pozbawieniem części praw socjalnych i pracowniczych przynależnych pracownikom i przez nich wywalczonych5. Istniejące badania sugerują, że prekaryzacja pracy w Polsce uwarunkowana jest nie tylko przez zbiorową degradację klas ludowych, lecz również przez wyraźną destabilizację zatrudnienia ludzi młodych, o względnie wysokich zasobach edukacyjnych6. Porównanie sposobów biograficznego konstruowania identyfikacji klasowych w dwóch kategoriach pracowników – „schodzącej” klasy robotniczej i rosnących pod względem liczebności, heterogenicznych pod względem składu środowisk sprekaryzowanych pozwolić może na analizę ciągłości i zmiany na poziomie subiektywnych procesów towarzyszących rekompozycji struktury klasowej w Polsce. Podstawą dyskusji o tożsamościach klasowych w tym tekście jest pytanie o to, czy mamy w Polsce do czynienia, jak chciałby Guy Standing7, z procesami formowania się prekariatu jako nowej klasy społecznej, i to nie 3 Leszek Gilejko, Robotnicy: przegrana klasa, [w:] Manowce polskiej prywatyzacji, red. Maria Jarosz, Wydawnictwo Instytutu Filozofii i Socjologii PAN, Warszawa 2001. 4 Arne L. Kalleberg, Precarious Work, Insecure Workers: Employment Relations in Transition, „American Sociological Review” 2009, vol. 74 (1), s. 2. 5 Gerry Rodgers, Precarious Jobs in Western Europe. The State of the Debate, [w:] Precarious Jobs in Labour Market Regulation. The Growth of Atypical Employment in Western Europe, ed. Gerry Rodgers, Jannine Rodgers, ILO, Geneva 1989, s. 1–16. 6 Anna Kiersztyn, Niepewne uczestnictwo – młodzi na polskim rynku pracy w latach 2008–2013, Wydawnictwo Instytutu Filozofii i Socjologii PAN, Warszawa 2015. 7 Guy Standing, Prekariat…, dz. cyt.; tenże, Karta prekariatu, przeł. Piotr Juskowiak, Paweł Kaczmarski, Maciej Szlinder, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2015. 42


D OŚW I A DC Z E N I E K L A S O W E A P REKARY ZACJA W KON T E KŚ C I E P O LS K I M

Pytanie o wpływ doświadczeń kolektywnej degradacji robotników i prekaryzacji pracy na sposoby doświadczania i konstruowania narracji klasowych wymaga dookreślenia samego pojęcia klasy społecznej. Mówiąc o klasach społecznych, nawiązujemy do syntetycznej definicji Henryka Domańskiego10, zgodnie z którą są one zbiorowościami „wyodrębniającymi się ze względu na różne rodzaje własności – firmy, kapitału, wykształcenia, szczególnych kwalifikacji czy tylko siły roboczej”. Zakres kontroli nad społecznymi zasobami istotnymi dla funkcjonowania rynku kapitału (własność środków produkcji), rynku pracy (własność kwalifikacji kierowniczych i zawodowych) i rynku konsumpcji

8 Prekariat w ujęciu Standinga (por. tenże, Karta prekariatu…, dz. cyt., s. 22) cechować ma szczególne położenie w stosunkach produkcji (brak pewności zatrudnienia i innych form zabezpieczeń społecznych i praw związanych z pracą); szczególne położenie w stosunkach dystrybucji (niepewność dochodu społecznego, w tym między innymi świadczeń społecznych, dochodu z posiadania, świadczeń pozapłacowych) oraz szczególny stosunek do państwa (pozbawienie części praw obywatelskich i socjalnych związane ze statusem niepełnego obywatelstwa – denizenship). 9 Jane Hardy, The Institutional, Structural and Agential Embeddedness of Precarity: an Engagement with Guy Standing, „Warsaw Forum of Economic Sociology” 2015, vol. 1 (11), s. 7–24; Eric O. Wright, Is the Precariat a Class?, „Global Labour Journal” 2016, vol. 7 (2), s. 123–135. 10 Henryk Domański, Czy w Polsce są klasy społeczne?, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2015, s. 53. 43

Od proletariatu do prekariatu? Doświadczenie klasy w biografiach robotników i młodych pracowników...

tylko „w sobie” (ze względu na podzielane aspekty położenia klasowego), ale i „dla siebie” (to jest: podzielającej wspólną świadomość klasową)8? Czy też raczej, jak sugerują krytycy Standinga9, prekariat nie da się wyodrębnić jako osobna klasa społeczna, ponieważ doświadczenia klasowe i interesy materialne „prekariuszy” nie stoją w opozycji do tych, które cechują przedstawicieli klasy robotniczej?


(dysponowanie środkami finansowymi) odróżnia negatywnie i pozytywnie uprzywilejowane klasy społeczne11. W duchu socjologii Pierre’a Bourdieu12 założyć można ponadto, że cechą społeczeństw klasowych jest istnienie relacji między posiadanymi zasobami, określającymi lokalizację w strukturze klasowej, a przyjmowanymi za oczywiste sposobami postrzegania, myślenia i działania w świecie (dyspozycjami habitusu klasowego). Przykładem pozytywnej weryfikacji tezy o istnieniu takich relacji na gruncie polskim są między innymi analizy zawarte w pracach Macieja Gduli i Przemysława Sadury13 oraz Michała Cebuli14. Badania Henryka Domańskiego15 potwierdzają natomiast znaczenie położenia klasowego w odniesieniu do wzorów ruchliwości społecznej, konsumpcji, świadomości ekonomicznej czy poparcia dla demokracji w warunkach polskich. Innymi słowy, realizowane w Polsce studia dość jednoznacznie potwierdzają, że „klasy się liczą”, stanowiąc istotny mechanizm przyczynowy wpływający na kształt i kierunek wyborów życiowych ludzi. Pytanie, które w warunkach polskich stawiane było jak dotąd nieco rzadziej, dotyczy klasowego znaczenia zachodzących na rynku pracy procesów prekaryzacji zatrudnienia. Wyrazem tych ostatnich jest przede wszystkim radykalny przyrost różnorodnych tymczasowych form wykonywania pracy zarobkowej. Udział pracowników zatrudnionych na czas określony wśród ogółu zatrudnionych wzrósł z 5,6 procent w 2000 roku do 27,9 procent w 2015 roku, zaś w kategorii 15–24 lata – z 14,2 procent 11 Krystyna Janicka, Kazimierz Słomczyński, Struktura społeczna w Polsce: klasowy wymiar nierówności, „Przegląd Socjologiczny” 2014, t. 63 (LXIII) (2), s. 56. 12 Pierre Bourdieu, Dystynkcja. Społeczna krytyka władzy sądzenia, przeł. Piotr Biłos, Wydawnictwo Naukowe Scholar, Warszawa 2005. 13 Maciej Gdula, Przemysław Sadura, Style życia i porządek klasowy w Polsce, Wydawnictwo Naukowe Scholar, Warszawa 2012. 14 Michał Cebula, Społeczne uwarunkowania gustów i praktyk konsumpcyjnych. Zbieżność pozycji społecznych i stylów życia czy autonomizacja kultury?, „Studia Socjologiczne” 2013, t. 209 (2), s. 97–125. 15 Henryk Domański, Czy w Polsce…, dz. cyt. 44


16

Eurostat LFS: http://appsso.eurostat.ec.europa.eu/nui/show.do?da-

taset=lfsa_etpgacob&lang=en (dostęp: 19 maja 2017). 17

Wybrane zagadnienia rynku pracy. Dane za 2015 r., Główny

Urząd Statystyczny, Warszawa 2015, http://stat.gov.pl/obszary-tematyczne/ rynek-pracy/pracujacy-zatrudnieni-wynagrodzenia-koszty-pracy/wybrane-zagadnienia-rynku-pracy-liczba-osob-z-minimalnym-wynagrodzeniemsamozatrudnieni-umowy-zlecenia-o-dzielo-dane-za-2015-r-,9,4.html (dostęp: 6 kwietnia 2017). 18

Por. Eurostat LFS: http://appsso.eurostat.ec.europa.eu/nui/show.

do?dataset=lfsa_etgar&lang=en (dostęp: 19 maja 2017). 19 45

Guy Standing, Karta prekariatu, dz. cyt., s. 34–35.

Od proletariatu do prekariatu? Doświadczenie klasy w biografiach robotników i młodych pracowników...

do 73,1 procent16. Szczególnie podatna na prekaryzację forma zatrudnienia czasowego w Polsce to umowy cywilnoprawne, których zasięg szacowany jest przez GUS na 1,3 mln pracujących, a które pozbawiają „wykonawców” i „zleceniobiorców” praw pracowniczych wynikających z Kodeksu pracy17. W 2015 roku jedynie 13 procent z zatrudnionych czasowo młodych ludzi (15–29 lat) wybrało taką formę pracy z własnej woli, zaś niemal 60 procent nie mogło znaleźć pracy na stałe (pozostali wykonywali ją ze względu na łączenie pracy i nauki lub pozostawanie na okresie próbnym)18. Jeśliby się odwoływać do propozycji teoretycznych Guya Standinga19, kształtujący się w efekcie zmian na rynku pracy prekariat składać miałby się z trzech typów pracowników: (1) poddanych procesom kolektywnej degradacji robotników, „wyrzuconych” przez procesy dezindustrializacji ze swoich wspólnot; (2) migrantów, Romów, mniejszości etnicznych, byłych skazanych i innych kategorii „mniejszościowych” na rynku pracy; (3) młodych, wykształconych osób, które nie były w stanie zrealizować „świetlanej kariery opartej na rozwoju i satysfakcji”, wykonując niepewne i niestabilne prace. Spośród trzech wymienionych kategorii ta ostatnia ma być najbardziej predestynowana do wzięcia na siebie ciężaru mobilizacji politycznej prekariatu. Prowadzone w Polsce badania sugerują jednak, że ekspansja tymczasowego zatrudnienia


została w znacznym stopniu „znormalizowana” przez młodych ludzi20. Wzór elastycznej, nieciągłej biografii zawodowej stał się oczekiwanym i branym za oczywisty we współczesnym świecie modelem kariery, a mobilizacja i protesty młodego prekariatu są wyjątkowo słabe21. Na podstawie istniejących analiz można przypuszczać, że „normalizacja prekaryzacji”22 ma swoje klasowe odmiany. Zdaniem Macieja Gduli23 młodzi pracownicy pochodzący z rodzin klasy średniej są szczególnie skłonni do minimalizowania negatywnych aspektów elastyczności zatrudnienia. Z kolei Jan Strzelecki24 wskazuje, że przedstawiciele klas ludowych (i – z innych powodów – klas wyższych) wykazują znaczny dystans wobec postfordowskiego modelu elastycznego zatrudnienia, uczenia się przez całe życie i planowania kariery, który najpełniej zinternalizowany został przez klasę średnią. Na podstawie realizowanych przez siebie od drugiej połowy pierwszej dekady XXI wieku badań Iza Desperak25 sugeruje, że akceptacja dyskursu rynkowego była bardziej typowa dla sprekaryzowanych absolwentów studiów wyższych zatrudnionych w call centers niż robotników zatrudnionych przez agencje pracy tymczasowej w przemyśle. O ile ci pierwsi akceptowali wykonywane przez siebie niskopłatne prace, jeśli gwarantowały im względną stabilność, o tyle pracownicy 20

Kategoria normalizacji prekarności omówiona jest szerzej w pracy Isa-

bel Lorey, State of Insecurity. Government of the Precarious, Verso, London 2015. 21

Paweł Poławski, Generacja prekariuszy na polskim rynku pracy,

„Polityka Społeczna” 2012, nr 9, s. 16–23; Adam Mrozowicki, Normalisation of Precariousness? Biographical Experiences of Young Workers in the Flexible Forms of Employment in Poland, „Przegląd Socjologii Jakościowej” 2016, nr 12 (2), s. 94–112. 22

Adam Mrozowicki, Normalisation of Precariousness?…, dz. cyt.

23

Maciej Gdula, Klasa średnia i doświadczenia elastyczności, „Poli-

tyka Społeczna” 2014, nr 5–6, s. 40–45. 24

Jan Strzelecki, Postfordowska narracja o pracy i jej klasowe odmian,

[w:] Style życia…, dz. cyt., s. 87–116. 25

Iza Desperak, Precarisation of Work in the Precarious World, „Forum

Socjologiczne. Special Issue no. 1” 2015, s. 165–172. 46


BA DA N I A E M P I RYC Z N E N A D R OBOTN I KAMI I PR A C O W N I KA M I S P R E KA RY Z O WAN Y MI

W warstwie empirycznej kolejne części artykułu opierają się na wnioskach z prowadzonych przeze mnie i moich współpracowników badań opartych na metodologii biograficznego wywiadu narracyjnego27. Po pierwsze, odwołuję się do wyników badań śląskich nad robotnikami, realizowanych w latach 2002–2004 i opartych na analizie 166 biograficznych wywiadów narracyjnych, zebranych w czterech historycznych regionach Śląska (Dolny Śląsk, Śląsk Opolski, Górny Śląsk i Śląsk Cieszyński)28. Po drugie, przytaczam pierwsze obserwacje wypływające ze zrealizowanych w 2013 roku badań pilotażowych we Wrocławiu (dwadzieścia cztery wywiady) oraz badań prowadzonych w ramach finansowanego przez DFG i NCN projektu Prework we Wrocławiu, Wałbrzychu, Międzylesiu i w Warszawie, w którym, jak dotąd, zebrano łącznie

26

Eric O. Wright, Is the Precariat…, dz. cyt.

27

Fritz Schütze, Biographieforschung und narratives Interview, „Neue

Praxis” 1983, Bd. 3, s. 283–293. 28

Por. Adam Mrozowicki, Coping with Social Change. Life Strategies of

Workers in Poland’s New Capitalism, Leuven University Press, Leuven 2011. 47

Od proletariatu do prekariatu? Doświadczenie klasy w biografiach robotników i młodych pracowników...

tymczasowi otwarcie krytykowali swoje warunki pracy w kategoriach „wyzysku”. Przytoczone wnioski z prowadzonych w Polsce badań zdają się przeczyć tezie Guya Standinga o formowaniu się prekariatu jako „klasy dla siebie” i to nie tylko ze względu na heterogeniczność położenia jej potencjalnych członków (na co zwracał uwagę między innymi Wright26), lecz również z powodu zasadniczej odmienności sposobu konstruowania doświadczeń klasowych. Prezentowane w kolejnej części tekstu wyniki badań własnych częściowo potwierdzają taką obserwację, wskazując zarazem na „moralizację podziałów klasowych” jako potencjalną płaszczyznę, na podstawie której wytworzyć się mogą sojusze pomiędzy – pod innymi względami dalece odmiennymi – kategoriami robotników i pracowników sprekaryzowanych.


40 wywiadów29. Rozmówcami były osoby w wieku 18–30 lat, o różnorodnych zasobach edukacyjnych, zatrudnione w ramach umów niestandardowych (wszystkie typy poza umową o pracę na czas nieokreślony), bezrobotne lub bierne zawodowo oraz osoby wykonujące niskopłatne prace30. W przypadku obu badań wywiady obejmowały część poświęconą swobodnej narracji na temat historii życia narratorów, po której następowały pytania uzupełniające dotyczące momentów problematycznych, niejasnych lub pominiętych w części pierwszej, a następnie część obejmującą szereg pytań skoncentrowanych na wybranych wymiarach aktywności i świadomości społecznej narratorów. Właśnie w tej części pojawiało się również pytanie o postrzeganie podziałów klasowych, określenie ludzi „takich jak narratorzy”, a także ludzi znajdujących się „niżej” i „wyżej” w tak skonstruowanych hierarchiach. Zaprezentowana interpretacja ma charakter tematyczny i obejmuje syntetyczne wnioski końcowe z badań śląskich nad robotnikami, zaś w przypadku badań nad młodymi pracownikami sprekaryzowanymi

29

Zespół projektowy składa się z następujących osób: prof. dr hab.

Juliusz Gardawski (lider), dr hab. Adam Mrozowicki (kierownik zespołu UWr), dr Jan Czarzasty (SGH), dr Agata Krasowska (UWr), mgr Magdalena Andrejczuk (SGH), mgr Mateusz Karolak (UWr), mgr Aleksandra Drabina, mgr Jacek Burski. W zbieraniu wywiadów na wcześniejszych etapach projektu brały udział również: mgr Olga Czeranowska (UWr/UW), Katarzyna Jarguz (UWr), Karolina Szczepaniak (UWr). W konceptualizacji i przygotowaniu narzędzia badawczego brał udział również zespół niemiecki w składzie: prof. Vera Trappmann (Leeds University Business School), dr Jule-Marie Lorenzen (Freie Universität Berlin), mgr Alexandra Seehaus (Freie Universität Berlin) oraz Denis Neumann (Freie Universität Berlin). 30

Przyjęto, że dochód na głowę w gospodarstwie domowym powinien

być niższy niż 2 tys. złotych brutto na miesiąc. Przyjęta granica nie ma jednak charakteru bezwzględnego. Po dyskusji w ramach zespołu w przypadku Warszawy i Wrocławia przyjęto granicę 3 tys. złotych brutto ze względu na wyższe koszty utrzymania. 48


– wstępne obserwacje wypływające z kodowania otwartego i selektywnego31. M OR A L I Z A C J A P O DZ I A Ł Ó W K L A S OWYCH W BIO G R A F I A C H R O B O T N I KÓ W

31

Barney Glaser, Theoretical Sensitivity. Advances in the Methodology

of Grounded Theory, Sociology Press, Mill Valley 1978. Ze względu na wczesny etap badań nad prekariatem nie relacjonuję w tekście efektów analizy biograficznej materiału zebranego w latach 2013–2017. 32

Adam Mrozowicki, Coping with Social Change…, dz. cyt., s. 179–188.

33

Michèle Lamont, The Dignity of Working Men. Morality and the

Boundaries of Race, Class, and Immigration, Russell Sage Foundation–Harvard University Press, New York–London 2000; Pierre Bourdieu, Dystynkcja…, dz. cyt.; Andrew Sayer, The Moral Significance of Class, Cambridge University Press, Cambridge 2005. 49

Od proletariatu do prekariatu? Doświadczenie klasy w biografiach robotników i młodych pracowników...

Analiza doświadczeń robotniczych w badaniach śląskich doprowadziła do ugruntowania kategorii „moralizacji podziałów klasowych”32, wskazującej na tendencję do opisu doświadczeń nierówności społecznych za pomocą języka odwołującego się do wartości moralnych. Tendencja ta pojawiała się zarówno w częściach związanych z narracją na temat indywidualnych doświadczeń biograficznych, jak i w odpowiedzi na prośby o wskazanie cech ludzi „takich jak narratorzy”, ludzi znajdujących się „wyżej” i „niżej” w hierarchii społecznej. W zebranym materiale była ona obecna niezależnie od tego, do jakiej klasy rozmówcy zaliczali samych siebie, i bez względu na to, czy kategorie klasowe w ogóle uznawali za istotne dla swojego rozumienia społeczeństwa. Systematyczna analiza porównawcza biografii, przy uwzględnieniu wrażliwości teoretycznej płynącej z literatury związanej z kulturową analizą klasową33, pozwoliła na rekonstrukcję idealnego typu robotniczego etosu. Etos stanowi wzbogacone o wymiar moralny i refleksyjny rozwinięcie pojęcia habitusu. Odnosi się do dyspozycji postrzegania, oceny i działania w świecie wynikających z doświadczenia strukturalnych możliwości i ograniczeń napotkanych w toku indywidualnej


biografii34. Jest on swoistą „skrzynką narzędziową”35 pozwalającą narratorom na uzasadnienie realizowanych przez nich strategii życiowych. Idealny typ robotniczego etosu obejmował kategorie, takie jak zakorzenienie w rodzinie i lokalności, fachowość, samoograniczenie konsumpcji, a także „człowieczeństwo” jako punkt odniesienia w ocenie dystansów społecznych. Przytoczone poniżej fragmenty wywiadów, w których rozmówcy starają się określić swoją przynależność klasową, łączy idea wyższości moralnej, która kompensuje niedobory zasobów edukacyjnych, trudne warunki pracy czy względnie niskie zarobki: Olgierd36 (mechanik samochodowy): Zawsze twierdzę, że są ludzie i ludzie, ludzie są wykształceni, ludzie są po studiach, ludzie są po zawodówkach, ludzie są bez zawodu, gdzieniegdzie to widać, nie? Że jest człowiek bez zawodu, ciężko mu idzie w życiu, wiadomo – do tego dochodzi alkohol, to są ludzie, powiedzmy, tacy, czasami z marginesu, nie? […] Ja zawsze twierdzę, że człowiek po zawodówce to nie znaczy, że to jest człowiek tępy, mnie się wydaje, ja jestem po prostu po zawodówce, ja się wykwalifikowałem w danym zawodzie, ja jestem, powiedzmy, dobry z tego, w tym, co robię […] (ŚL). Julia (magazynierka w przemyśle metalowym): Gdyby to były inne czasy, tobym się zaliczyła do tej klasy niższej, ale dziś już poziom ludzi tak bardzo spadł na dno, że to już by było grzechem […]. Dzisiaj mało się liczy przyjaźń, mało się liczy uczciwość, honor, dziś te

34

Adam Mrozowicki, Coping with Social Change…, dz. cyt., s. 78–79.

35

Ann Swidler, Culture in Action – Symbols and Strategies, „American

Sociological Review” 1986, vol. 51 (2), s. 273–286. 36

Wszystkie imiona w tekście zostały zanonimizowane. Dopisek ŚL

oznacza badania śląskie, WW – badania realizowane we Wrocławiu w 2013 roku, zaś PW – badania w projekcie NCN Prework. 50


W argumentacji Olgierda, Julii i Borysa, podobnie jak w większości innych biografii zebranych na Śląsku, główną ramą odniesienia jest nie tyle dyskurs klasowy, co wartości przypisywane własnej pracy, fachowości, „ludzkiemu” zachowaniu i „niewywyższaniu się” ponad innych ludzi. Wartości te stanowiły dla nich, podobnie jak w przypadku amerykańskich i francuskich robotników badanych przez Michèle Lamont, „alternatywę wobec ekonomicznych definicji sukcesu, oferującą sposób na zachowanie poczucia godności i nadanie sensu życiu”37. Etos moralny przecinał identyfikacje i dezidentyfikacje klasowe – związane z odrzuceniem ramy „klasy społecznej” jako istotnego wymiaru opowiadania o doświadczeniach życiowych (tak jak między innymi w przypadku Borysa)38. Zarazem jednak, w zebranych biografiach bardzo wyraźnie obecne było napięcie między robotniczym etosem a oczekiwanymi w nowej rzeczywistości społecznej po 1989 roku strategiami indywidualistyczno-rynkowymi. Sposób na przezwyciężanie tego napięcia stanowiła typowa dla zebranych narracji tendencja do „hybrydyzacji” strategii życiowych robotników. Polegała ona, najszerzej rzecz ujmując, na selektywnym (i refleksyjnym) odwoływaniu się do wartości etosowych, przy równoczesnej bardzo wyraźnej prywatyzacji i indywidualizacji strategii życiowych naszych rozmówców. Łącząc „rynek i etos”, strategie życiowe 37

Michèle Lamont, The Dignity…, dz. cyt., s. 2.

38

Por. Beverly Skeggs, Formations of Class and Gender, Sage, Lon-

don 1997. 51

Od proletariatu do prekariatu? Doświadczenie klasy w biografiach robotników i młodych pracowników...

rzeczy się nie liczą. Dziś, kto – można powiedzieć – kto większy cham, tym jest wyżej (ŚL). Borys (robotnik drogowy): Trudno podzielić ludzi. Nie rozumiem, jak można; człowiek klasy niższej albo wyższej, nie można być podczłowiekiem albo nadczłowiekiem […]. Nie czuję, żebym tak określał, chyba że ktoś sam siebie określi, że tam, nie wiem… Jakiś snob by musiał być albo… nie wiem… Tylko żeby się chociaż zachowywał, że o klasę wyżej (ŚL).


robotników, podobnie jak pracowników badanych przez Elizabeth Dunn39, były odmienne zarówno od „sprywatyzowanej” wizji człowieka wykorzenionego z wartości swojej wspólnoty, jak i od kolektywistycznej wizji hominum sovieticorum, niezdolnych do zmian, roszczeniowych i czekających biernie na pomoc ze strony państwa. KL A S Y W DO Ś W I A DC Z E N I A C H B I O GRAFI CZN YCH M ŁODYC H P R A C O W N I KÓ W S P R E KARY ZOWAN YCH

W przeciwieństwie do zakończonych już badań śląskich analiza doświadczeń klasowych w biografiach młodych pracowników sprekaryzowanych znajduje się w fazie wstępnej, nie pozwalając na razie na teoretyczną generalizację. Pierwsze wyniki wskazują jednak jednoznacznie na problemy z umiejscowieniem siebie w strukturze klasowej przez rozmówców, przy równoczesnej nieznajomości lub odrzuceniu dyskursu prekaryzacji. W odpowiedzi na zadane wprost, w trzeciej części wywiadu, pytanie o przynależność do klasy społecznej40, pojawiały się stwierdzenia: „Ja w żadnej grupie nie jestem” (Antek; PW), „Nie ma drugiej takiej osoby jak ja” (Radek; PW), „Ja w ogóle nie uznaję czegoś takiego jak klasa czy warstwa społeczna. Mnie to w ogóle pachnie Marksem od razu” (Mirek; WW), „Raczej bym nie dzieliła tak naszego społeczeństwa” (Alicja; WW). Dezidentyfikacja klasowa, obecna już w niektórych wywiadach śląskich, jest w argumentacji młodych prekariuszy jeszcze silniejsza.

39

Elizabeth Dunn, Prywatyzując Polskę, przeł. Przemysław Sadura,

Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2008. 40

Pytanie to brzmiało: „Niektórzy twierdzą także, że nasze społeczeń-

stwo dzieli się na jakieś klasy lub warstwy, co pan/pani o tym sądzi?”; a następnie pytano: „Jak w tym kontekście opisałby/opisałaby pan/pani samego/samą siebie: czy należy pan/pani do jakiejś (społecznej) warstwy lub klasy? Gdzie umieściłby/umieściłaby pan/pani samego siebie?”; „Jak opisałby/opisałaby pan/ pani ludzi, którzy znajdują się «powyżej» pana/pani własnej pozycji w społeczeństwie?”; „Jak opisałby/ opisałaby pan/pani ludzi, którzy znajdują się «poniżej» pana/pani własnej pozycji w społeczeństwie?”. 52


Magda: A co powiesz o tym, że niektórzy twierdzą, że są takie podziały w społeczeństwie na klasy i warstwy, czy się z tym zgadzasz, że gdzieś taki podział jest? Wojtek: Taki podział to jest, ale w Indiach. W Polsce takiego podziału nie ma. Sam osobiście znam kilka osób, które mimo że się wywodzą na przykład ze Szklarskiej Poręby, przyłożyły się bardzo do nauki, czy chociażby z Białegostoku, przyłożyły się bardzo do nauki i osiągnęły sporo. […] Przez ciężką pracę można osiągnąć naprawdę wszystko (PW).

41 53

Social Class in the 21st Century, ed. Mike Savage, Pelican, [b. m.] 2015.

Od proletariatu do prekariatu? Doświadczenie klasy w biografiach robotników i młodych pracowników...

Podobnie jak w przypadku wywiadów realizowanych przez zespół Mike’a Savage’a w Wielkiej Brytanii41 wielu z naszych rozmówców potrafiło rozpoznać istniejące podziały, lecz odrzucało je jako stereotypowe, ograniczające bądź krzywdzące. Zarazem jednak, opisując osoby znajdujące się w hierarchii „wyżej” niż one same, używały podobnych ram moralnych jak robotnicy badani przez nas na Śląsku, mówiąc o „bezczelności” (Radek; PW), „arogancji” (Marek; PW), „wpatrzeniu w siebie” (Agnieszka; WW), poleganiu na „koneksjach” i „znajomościach” (Norbert; PW), „nazwisku” (Julita; PW) i prowadzeniu „życia jak z filmu” (Rafał; PW), naznaczonego uzależnieniem od konsumpcji na pokaz. Jedynie we względnie niewielkiej liczbie przypadków przedstawiciele klas wyższych określani byli w kategoriach pozytywnych, w szczególności gdy ich wykształcenie, bogactwo czy pozycja społeczna łączone były z ich indywidualnym wysiłkiem. Z sytuacją taką mieliśmy do czynienia między innymi w przypadku Wojtka wywodzącego się ze względnie zamożnej rodziny i pracującego obecnie jako archiwista na pół etatu. Przekonaniu, że „zaprzepaścił szanse, które stwarzało mu życie”, nie kończąc studiów, towarzyszy odrzucenie myślenia w kategoriach podziałów klasowych na rzecz przekonania o otwartych możliwościach awansu społecznego:


O ile w stosunku do klas wyższych używane są określenia raczej neutralne lub negatywne, konstruowanie obrazu ludzi znajdujących się „niżej” niż rozmówcy jest bardzo zróżnicowane w zależności od ich własnych zasobów ekonomicznych i edukacyjnych, orientacji politycznej i doświadczeń życiowych. Młodzi, dobrze wykształceni pracownicy sprekaryzowani, zatrudnieni w usługach, o niskim poziomie zaangażowania politycznego na rzecz realizacji interesów zbiorowych wykazują silniejszą tendencję do identyfikacji z „klasą średnią”, rozumianą w kategoriach „spokojnego życia” (Rafał; PW), bez „patologii” i „luksusu” (Piotr; PW), życiu z własnej pracy i niebyciu na „utrzymaniu państwa” (Natasza; WW) – co przypisywane jest klasom niższym. W ich narracjach obraz ludzi „poniżej” zgodny jest zwykle z liberalną retoryką biedy „na własne życzenie” (Agnieszka; WW) czy patologizacji ubóstwa. Wielowymiarowy obraz struktury klasowej znaleźć można w narracjach „projektariatu”42: wysoko wykształconych rozmówców zatrudnionych w kulturze, nierzadko o lewicowej wrażliwości społecznej. Jeśli określenie „prekariat” gdziekolwiek było znane, to właśnie wśród tych badanych. Budziło ono jednak skrajnie odmienne emocje. Przykładem pozytywnej z nim identyfikacji jest Adam, pracujący w czasie przeprowadzania wywiadu przy organizacji imprez kulturalnych, który niestabilności swojego zatrudnienia przeciwstawia poczucie wysokich zasobów kulturowych („ekspertyzy”). Adam (pracownik kultury): Mnie jest bardzo trudno przekroczyć swoją… swoją własną perspektywę […]. Przez chwilę, krótką, ale jednak chwilę, miałem właśnie, pracowałem za minimalną krajową, co prawda brytyjską […], no to nie było przyjemne uczucie […]. Mam tę przyjemność być […] w tym, tej grupie, która jakiś tam kapitał kulturowy zdążyła sobie zbudować… Może nie jestem ekspertem, ale powiedzmy, że obracam 42 Kuba Szreder, ABC Projektariatu. O nędzy projektowego życia, Fundacja Bęc Zmiana, Warszawa 2016. 54


W przeciwieństwie do Adama dla Marii (WW), tłumaczki dorabiającej bez umowy w klubokawiarni, pojęcie prekariatu ma znaczenie zdecydowanie negatywne, wiążące się z oczekiwaniem przez pracodawców „wykształcenia, entuzjazmu, aktywności, najlepiej pracy właśnie za darmo, milionów odwalonych wolontariatów”. W przypadku Andrzeja, konferansjera, odrzucenie identyfikacji z prekariatem wiąże się z wizją człowieka wolnego, którego samorealizacja nie jest związana ze stabilnym zatrudnieniem. Z podobnymi wypowiedziami spotkać się można również w innych wywiadach z przedstawicielami projektariatu zatrudnionymi w kulturze, a także pracującymi w innych branżach freelancerami. Andrzej (konferansjer): Ja się nie czuję prekariatem, bowiem elastyczne formy zatrudnienia nie obniżają poziomu jakości mojego życia. Ja żyję sobie na takim po prostu poziomie, jaki chcę sobie generować. Jeżeli bym chciał sobie generować inny poziom życia, tobym to zrobił. Jeżeli chciałbym pracować na umowę o pracę, tobym to zrobił. Ja nie czuję się… Yyy… Wiesz, nie czuję się z tym źle… (WW)

Trudności z „przekroczeniem własnej perspektywy”, o których mówi Adam, znajdziemy również w narracjach na przeciwległym biegunie prekaryzacji, wśród osób doświadczających długotrwałej, często międzygeneracyjnej biedy. Wykazują one dużo większą tendencję do odmowy „klasyfikacji” osób znajdujących się „niżej” niż oni, kwestionując zasadność i dominujące kryteria podziałów klasowych. Zarazem jednak w części wywiadów pojawia się znana z narracji prekariatu z wyższym wykształceniem „patologizacja” 55

Od proletariatu do prekariatu? Doświadczenie klasy w biografiach robotników i młodych pracowników...

się w tym środowisku […]. Na obecnym stadium tak, określiłbym się jako prekariat, bo […] nie jestem pewien swojej przyszłości, wszystkie prace, jakie do tej pory podejmowałem, to były prace… o bardzo ograniczonym czasie, na podstawie umowy cywilnoprawnej albo gdzieś tam na czarno (PW).


ubóstwa, szczególnie w odniesieniu do osób mających problemy z alkoholem i narkotykami, które są wykluczone niejako w konsekwencji własnego wyboru. Obraz biedy jest jednak zwykle bardziej wielowymiarowy; wskazuje na wiele czynników leżących u podstaw nieuprzywilejowania, czego przykładem jest wypowiedź bezrobotnej dwudziestopięcioletniej Marianny: Agata: A jak byś opisała ludzi, którzy się znajdują tak powyżej albo poniżej twojej pozycji, jeżeli ty pretendujesz do tej wyższej, no właśnie? Czy w ogóle taki podział istnieje w twoim myśleniu? Marianna: Właśnie nieee. Trudne pytanie. W sumie między faktami a tym, co byśmy chcieli, to jest bardzo daleko, a nie chciałabym tutaj właśnie wyjść na hipokrytkę, ale chyba istnieje. Agata: Jak czujesz? Marianna: Jak bym ich określiła… Nie wiem, po prostu może między tymi, co są poniżej, to albo są… eee… Może być dużo przyczyn: albo są leniwi i mógł na przykład ktoś do nich wyciągnąć rękę, to im się nie chciało. Albo po prostu nie znaleźli… albo ich problemy przywaliły i nie mieli tyle siły, żeby się podnieść, i nie miał kto im pomóc się podnieść, albo po prostu sobie nie pozwolili na to, bo tak się zgnietli na przykład w tym nieszczęściu, które ich mogło spotkać. Do czego też może się zaliczać zły start w życiu, tak. Jakaś patologiczna rodzina, przemoc czy coś. To też nie daje nieraz dużych szans na wybicie się. Chociaż bardzo często wręcz odwrotnie – jest kopem w dupę, nie?

Wypowiedź Marianny wskazuje na znaczenie struktury i sprawstwa jako istotnych czynników związanych z nieuprzywilejowaniem („między faktami a tym, co byśmy chcieli, to jest bardzo daleko”). W tym i w innych wywiadach z pracującymi biednymi, pozbawionymi wysokich zasobów edukacyjnych postrzeganie ludzi w kategoriach klasowych krytykowane bywa jako nieuzasadnione „wywyższanie się” lub „poniżanie” innych. Typowym 56


Julita: Ja nigdy nie chciałam być zawarstwowana. Znaczy, nie wiem, ale pracując tutaj, w sklepie, odczuwa się to. Bo, na przykład, przychodzi pani z Urzędu Miasta i Gminy. Okazuje się, że ona w ogóle nie ma wykształcenia takiego jak ja albo w ogóle ma tylko szkołę średnią, gdzieś tam zrobioną, bo musiała mieć. I ona się czuje bardziej wyższa i w ogóle, i w ogóle. Tak jak kiedyś zwróciłam jednej pani uwagę o to, że to, że ja jestem od niej młodsza, pracuję w sklepie i wymagam do siebie kultury. Bo zaczęła do mnie mówić przez „ty”. Tak jakbym była jej koleżanką. To, że jestem młodsza i pracuję w sklepie, to nie znaczy, że jestem gorsza (PW). Mateusz: A powiedz mi […], jak opisałbyś ludzi, którzy są powyżej twojej pozycji w społeczeństwie? Przemek: To są osoby, które z kulturą jest u nich z pewnością na… kultura jest u nich na bardzo niskim poziomie. Między innymi szacunek. Może też objawiać się lenistwo, ponieważ za takie osoby robi tak zwana sprzątaczka, czy jeżeli mają coś ugotować, to mają od tego kucharkę […]. Mateusz: A, bo pytałem o osoby, które sytuujesz powyżej, a jak wyglądałyby, kim byłyby osoby, które znajdują się poniżej twojej pozycji? Przemek: Poniżej mojej… (3) ogólnie takich os… ja jestem zasady, że to nie mnie przyszło oceniać i dla mnie nie ma osób niższych niż ja. Mogą być, że tak powiem, w tak samo równej linii jak ja lub mogą być

57

Od proletariatu do prekariatu? Doświadczenie klasy w biografiach robotników i młodych pracowników...

przypadkiem są dwudziestotrzyletnia Julita, pracownica sklepu (z wykształceniem średnim technicznym), której cała narracja biograficzna skonstruowana jest wokół poczucia stygmatyzacji w swojej rodzinnej miejscowości z powodu „braku nazwiska” i chłopskiego pochodzenia, oraz osiemnastoletni Przemek, uczestnik kursu OHP, który porzucił szkołę i tylko dorywczo pracował na czarno:


lepsze, ale nigdy nie uważałem, że ktoś jest ode mnie gorszy (PW).

Cytowane powyżej wypowiedzi sugerują, że odrzucenie języka podziałów klasowych nie musi być tożsame z brakiem doświadczeń klasowych ograniczeń – wynika raczej z niechęci do stygmatyzacji związanej z określeniem pozycji własnej i innych osób językiem hierarchicznym, z wykorzystaniem ustanowionych przez klasy dominujące kryteriów władzy, bogactwa czy wykształcenia. Niechęć do „zawarstwowania” Julity i podważanie prawomocności klasyfikacji przez Przemka dowodzą trwałości „ukrytych krzywd klasowych” [hidden injuries of class], których wyrazem jest – jak zauważyli dawno temu Richard Sennett i Jonathan Cobb43 – akceptacja indywidualnej odpowiedzialności za własne położenie klasowe w sytuacji, gdy posiadane zasoby ograniczają możliwości sprawstwa i poprawy własnego losu. POD S U MO WA N I E

Zaprezentowane w artykule rozważania, oparte na przeglądzie literatury przedmiotu i na wnioskach z badań jakościowych nad robotnikami i młodymi pracownikami sprekaryzowanymi, pozwalają na sformułowanie kilku wstępnych, ogólniejszych wniosków. Po pierwsze, na poziomie identyfikacji trudno mówić o istnieniu wspólnej świadomości klasowej robotników i młodych prekariuszy, a także wśród samych pracowników sprekaryzowanych. Badania ujawniają istnienie bardzo zróżnicowanych sposobów identyfikacji (między innymi klasa średnia, klasa robotnicza i tylko wyjątkowo – prekariat), a także wyraźną, szczególnie w przypadku prekariuszy44 tendencję do odrzucenia kategorii klasowych jako istotnej ramy definiowania podziałów społecznych. Ze względu na słabo zaznaczony antagonizm między identyfikacjami prekariuszy i robotników45, a także obiektywnie istnie43

Richard Sennett, Jonathan Cobb, The Hidden Injuries of Class, Vin-

tage Books, New York 1973, s. 118. 44

Social class…, dz. cyt.

45

Eric O. Wright, Is the Precariat…, dz. cyt.

58


46

Andrew Sayer, The Moral Significance…, dz. cyt., s. 49.

47

Maciej Gdula, Przemysław Sadura, Style życia…, dz. cyt.

Od proletariatu do prekariatu? Doświadczenie klasy w biografiach robotników i młodych pracowników...

jące różnice na poziomie zasobów kulturowych w środowiskach poddanych prekaryzacji (między dobrze wykształconym „projektariatem” i pracującymi ubogimi o niskich zasobach edukacyjnych) mówienie o kształtowaniu się prekariatu jako „klasy dla siebie” wydaje się przedwczesne. Po drugie, w zebranych narracjach i uzasadnieniach towarzyszących definiowaniu własnej pozycji społecznej istnieją również elementy wspólne. Najważniejszym z nich wydaje się skłonność do opisywania struktury klasowej za pomocą kategorii moralnych, które idą w poprzek obiektywnie zajmowanych pozycji. Jak zauważa Andrew Sayer46, „myślenie moralne zawiera w sobie moment uogólnienia, który może przekraczać granice grup społecznych; w istocie to dzięki temu posiadamy zdolność krytykowania nierówności, takich jak te związane z klasą”. W zebranych wywiadach moralizacja podziałów klasowych dotyczyła przede wszystkich definiowania „klasy wyższej”, a jej bezpośrednim wyrazem było podważanie prawomocności zajmowanej przez nią pozycji. Odwołując się do przeprowadzonej przez Macieja Gdulę i Przemysława Sadurę47 analizy hegemonii klasowej w postmarksowskich kategoriach Ernesta Laclau i Chantal Mouffe, postawić można hipotezę, że „moralizacja podziałów klasowych” jest jedną z istotnych kategorii w ramach swoistej przestrzeni kulturowej, w której tworzyć się mogą sojusze między – pod innymi względami dalece odmiennymi – kategoriami robotników i pracowników sprekaryzowanych. Obserwacja taka otwiera ciekawe pole do dalszych badań, wskazując na kulturowe źródła wymierzonej w establishment mobilizacji, która – jak się zdaje – stanowi podwalinę rosnącej popularności „antysystemowych” partii politycznych i ruchów społecznych w Polsce i na świecie.


dr Magda Szcześniak – kulturoznawczyni, pracuje w Zakładzie Filmu i Kultury Wizualnej Instytutu Kultury Polskiej UW, badaczka kultury wizualnej. Zajmuje się tematyką polskiej transformacji po 1989 roku, ze szczególnym uwzględnieniem przemian kultury wizualnej i sfery publicznej. Autorka książki Normy widzialności. Tożsamość w czasach transformacji (2016).

Tekst ten powtarza i rozszerza niektóre rozpoznania książki Normy widzialności. Tożsamość w czasach transformacji, Fundacja Bęc Zmiana, Warszawa 2016.


„W Europie Środkowej analiza klasowa przez kilka dekad była w odwrocie” – na pierwszy rzut oka trudno nie zgodzić się ze zdaniem rozpoczynającym opis konferencji „Systemy klasowe w Europie Środkowej”. Jednak o ile analiza klasowa – zwłaszcza czerpiąca z teorii marksistowskiej – rzeczywiście rzadko pojawiała się w pracach socjologicznych czy rozprawach kulturoznawczych, o tyle w dyskursie głównego nurtu funkcjonuje co najmniej jedna kategoria klasowa, która w radykalny sposób porządkuje nową rzeczywistość. Jednym z centralnych pojęć polskiej transformacji ustrojowej, organizującym wyobraźnię zbiorową i kształtującym obraz wymarzonej rzeczywistości, jest bowiem pojęcie „klasy średniej”. Jak dowodzi lektura prasy głównego nurtu, a także analiza innych mediów, zwłaszcza programów telewizyjnych, pierwsza dekada polskich przemian to okres dominacji klasy średniej, przede wszystkim w polu dyskursywnym. Zapał, z jakim publicyści i inni uczestnicy debaty publicznej przystąpili do wychwalania nowej formacji społecznej, przywodzi na myśl powojenny język entuzjazmu wobec przewodniej roli klasy robotniczej w budowaniu nowego systemu. Niektórzy analogię tę dostrzegali zresztą już w latach 90. I tak choćby Krzysztof Teodor Toeplitz w felietonie z 1991 roku 61

Magda Szcześniak

Obrazy klasy. Wyobrażenia o strukturze klasowej w czasach transformacji ustrojowej


zwracał uwagę na podobieństwo optymistycznych nawoływań do „budowania kapitalizmu” i „budowania socjalizmu”, podkreślając zarazem ich obsesyjny i bezrefleksyjny charakter1. O ile jednak w latach powojennych polska klasa robotnicza była realnie istniejącym bytem społecznym – co pokazuje między innymi Padraic Kenney2 – posiadającym sprawczość, wyrażającym opór wobec władzy oraz samodefiniującym się właśnie w kategoriach klasowych, o tyle transformacyjna klasa średnia jest bytem niepewnym i efemerycznym. Choć mówią o niej wszyscy, niewiele osób potrafi z pewnością odpowiedzieć na pytanie, czy rzeczywiście istnieje i kto wchodzi w jej skład, a nawet z jakich już istniejących grup miałaby się rekrutować. Przemysław Pluciński, mianem „nowego mesjanizmu” określając dominujący sposób mówienia o klasach w transformacyjnej Polsce, pisał: Różnica między starym a nowym mesjanizmem jest w moim mniemaniu taka, że stara jego postać polegała na formalnej apoteozie i realnej pogardzie wobec klasy-mesjasza (klasy robotniczej), nowy mesjanizm miał zaś opierać się na formalnej apoteozie klasy, którą realnie należy dopiero stworzyć (klasa średnia)3.

W pierwszych latach transformacji ustrojowej klasa średnia ma więc paradoksalny status – mimo popularności samego pojęcia stanowiła nie zastaną grupę społeczną, której skład mierzony byłby na przykład za pomocą narzędzi statystycznych lub określany przez stosunek do własności środków produkcji, lecz raczej podmiot dopiero się wykształcający i niedookreślony. Ponadto dająca się wyczytać z debaty publicznej wizja klasy średniej 1 KTT, Bal kapitalistów, „Polityka” 1991, nr 7, s. 16; KTT, I ty możesz zostać kapitalistą, „Polityka” 1992, nr 10, s. 16. 2 Padraic Kenney, Budowanie Polski Ludowej. Robotnicy a komuniści 1945–1950, przeł. Anna Dzierzgowska, Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2015. 3 Przemysław Pluciński, Dyskurs klasowy polskiej socjologii po transformacyjnej: niedyskretny urok klasy średniej, [w:] Podziały klasowe i nierówności społecznej. Refleksje socjologiczne po dwóch dekadach realnego kapitalizmu w Polsce, red. Piotr Żuk, Oficyna Naukowa, Warszawa 2010, s. 107. 62


Przeciętny kandydat na polskiego kapitalistę stoi po kostki w błocie, marznie na mrozie, siusia po okolicznych klatkach. W nocy kupuje, w dzień sprzedaje. Ma stolik turystyczny, łóżko polowe, „walizkę”, potem namiot, potem drewnianą budę. Potem może sklepik albo hurtownię w mieszkaniu u cioci. […] Najwyżej co dziesiąty, a może tylko co setny przemieści się w górę na społecznej drabinie: otworzy prawdziwy sklep, założy firmę. Inni na zawsze zostaną na bazarach, wrócą do pracy najemnej albo, niestety, zasilą środowisko lumpów. Nie każdy może zostać biznesmenem, potrzeba do tego łutu szczęścia, wytrwałości, pracy,

63

Obrazy klasy. Wyobrażenia o strukturze klasowej w czasach transformacji ustrojowej

zakłada możliwość jej istnienia jako formacji niemal wszechogarniającej. Choć silna obecność określenia „klasa średnia” powinna logicznie wskazywać istnienie również klas lepiej i gorzej usytuowanych, w słowniku lat 90. rzadko pojawia się „klasa wyższa” (to sformułowanie oczywiście funkcjonuje, niemal nigdy nie zostaje jednak wypełnione konkretnymi odniesieniami, trudno również wyznaczyć granicę między klasą średnią a wyższą), zaś prawie nigdy „klasa niższa” czy „klasa ludowa” („klasa robotnicza” zaś niemal wyłącznie w kontekście historii PRL). Konsekwentne pomijanie innych klas w analizie zmieniającej się struktury społecznej wytwarzało obraz klasy średniej jako grupy nieskończenie pojemnej, otwartej oraz niewchodzącej z innymi grupami w relacje antagonistyczne. Interes klasy średniej przedstawiany jest jako interes całego społeczeństwa. Równocześnie wydaje się, że grupa ta nie posiada tożsamości zbiorowej – a więc również świadomości swoich interesów – składać się ma bowiem z samowystarczalnych, liczących jedynie na siebie jednostek. Typowy portret reprezentantów przyszłej klasy średniej znajdujemy choćby w artykule z „Gazety Wyborczej” z grudnia 1990 roku, wymownie zatytułowanym Nowa klasa:


talentu. Cechy te nie są, jak się zdaje, rozsiane równomiernie w całej populacji4.

W debacie głównego nurtu, toczonej w prasie, radiu i telewizji, uruchamia się więc znaną, jednak w dużej mierze obcą kulturowo oraz anachroniczną w stosunku do dominującego wówczas na Zachodzie typu kapitalizmu, figurę self-made mana, rodem raczej z kapitalizmu przełomu wieków niż z dominującego w latach 90. kapitalizmu globalnego5. Projekt klasy średniej od początku obfitował w sprzeczności, charakteryzujące zresztą cały projekt transformacji ustrojowej. Jedną z nich wydobył Edmund Mokrzycki w przenikliwej krytyce ideologii transformacji opublikowanej już w 1993 roku: Polscy neoliberałowie są przekonani, że prawdziwe odrodzenie się polskiego społeczeństwa nastąpi wraz z rozwojem klasy średniej […], która wyłoni się z różnych kręgów społeczeństwa postsocjalistycznego w naturalnym procesie selekcyjnym uruchomionym dzięki odblokowaniu mechanizmów rynkowych. Z drugiej strony […] polska klasa średnia rodzi się z trudem, w warunkach braku rodzimego kapitału, braku żywych tradycji i narastającego oporu wobec liberalnych reform. Ten proces narodzin klasy trzeba więc – konkluduje się – ochraniać i przyspieszać, trzeba

4 Danuta Zagrodzka, Nowa klasa, „Gazeta Wyborcza”, nr z 29 grudnia 1990. W innym artykule z tego samego roku pojawia się podobna wizja dochodzenia do upragnionego statusu klasowego. Na pytanie: „Jak i dlaczego powstaje klasa średnia?”, autor odpowiada: „Przede wszystkim dlatego, że chce nią zostać”. Zob. Andrzej Gzyło, Jak i dlaczego powstaje klasa średnia, „Gazeta Wyborcza”, nr z 7 listopada 1990. 5 Na temat anachronicznych wyobrażeń o klasie średniej w latach 90. zob. na przykład: Anna Giza-Poleszczuk, Znaczenie i przyszłość klasy średniej. Ankieta, „Res Publica” 2012, nr 18. Na temat braku zrozumienia dynamiki rozwoju kapitalizmu w latach 90. zob. Jadwiga Staniszkis, Postkomunizm. Próba opisu, słowo/obraz terytoria, Gdańsk 2001. 64


tworzyć odpowiednie warunki ekonomiczne i instytucjonalne dla jej szybkiego rozwoju6.

6

Edmund Mokrzycki, Nowa klasa średnia?, „Przegląd Polityczny”

1993, nr 21–22. 7

Tamże.

8

Tamże.

9

Henryk Domański, W oczekiwaniu klasy średniej, „Więź” 1990, nr 7–8.

10

Dane podaję za: Paulina Sekuła, Aktywność protestacyjna Pola-

ków w latach 1989–2009, „Polityka i Społeczeństwo” 2013, nr 3 (11), s. 91. Aktywność strajkowa rośnie w latach 1989–1993, od roku 1994 zaczyna gwałtownie spadać: 1994 – 429 strajków, 211 400 uczestników; 1995 – 42 strajki, 65

Obrazy klasy. Wyobrażenia o strukturze klasowej w czasach transformacji ustrojowej

Wbrew popularnej opowieści o samoregulującym się rynku polska transformacja ustrojowa była raczej przykładem „reinterpretacji liberalnych pryncypiów przez dostosowanie ich do lokalnych warunków”7. Przedstawiane jako naturalne, oczywiste i nieuchronne decyzje podejmowane przez polskich polityków służyły w istocie wspieraniu nowej formacji społecznej, choć „kreowanie klasy społecznej, a nawet planowe przyspieszanie jej narodzin to działanie dalekie od liberalnej ortodoksji”8. Mająca składać się z ludzi pragnących przede wszystkim bezustannie podwyższać poziom życia, formułujących cele i aspiracje w liczbie pojedynczej, nieliczących na wsparcie państwa i wspólnoty, klasa średnia doskonale nadawała się na metonimiczną reprezentację społeczeństwa dążącego do szybkiego rozwoju gospodarczego. Jak pisał w 1990 roku Henryk Domański w artykule W oczekiwaniu klasy średniej: „Ideologia klasy średniej pokrywa się w modelowym ujęciu z regułami, które gwarantują efektywne funkcjonowanie rynku kapitalistycznego”9. Rzeczywistość przekształcającej się struktury społecznej niewiele miała jednak wspólnego z ujęciem modelowym. O – dziś w dużej mierze zapoznanej – skali oporu wobec neoliberalnych reform świadczyć mogą dane dotyczące strajków w pierwszej połowie lat 90.: w najgorętszym roku 1992 w Polsce zorganizowano 6351 strajków, w których wzięło udział 752 500 osób, zaś w kolejnym 7443 strajki, do których przyłączyło się 383 200 pracowników10. W tym


kontekście do mobilizacji poparcia społecznego wobec projektu klasy średniej konieczne było uruchomienie rozległej ideologicznej maszyny. Poza dominującymi pojęciami – takimi jak transformacja, klasa średnia lub jej przeciwieństwo, czyli homo sovieticus – maszyna ta produkowała głównie obrazy. Jej paliwem zaś był realizm kapitalistyczny – porządek przedstawiania, który, jak pisał Mark Fisher, działa tak, byśmy „nie byli sobie w stanie nawet wyobrazić logicznej alternatywy wobec kapitalizmu”11. Jako reżim widzialności realizm kapitalistyczny miał na celu naturalizację wolnorynkowego porządku oraz kształtowanie pragnień i aspiracji służących jego rozwojowi (na przykład przez promowanie konsumpcji zagranicznych markowych towarów)12. Szczególnie skutecznymi nośnikami kaprealistycznych treści stają się obrazy, materializujące się w mediach klasycznych (film, fotografia) i nowszych, dynamicznie rozwijających się na przełomie lat 80. i 90. w Polsce (telenowela, reklama wielkoformatowa). Pojawieniu się nowych typów i gatunków obrazów towarzyszyły narodziny swoistego przemysłu wizualnego – nowych instytucji (telewizje komercyjne, agencje reklamowe, redakcje magazynów ilustrowanych) oraz kanałów dystrybucji (wypożyczalnie kaset VHS, anteny satelitarne, telewizja kablowa). Obraz staje się więc jednocześnie miejscem naturalizowania nowego porządku, 18 300 uczestników; 1996 – 21 strajków, 44 300 uczestników; 1997 – 35 strajków, 14 200 uczestników. W 1999 roku, w związku z reformami rządu Jerzego Buzka, aktywność protestacyjna rośnie (920 strajków, 27 149 uczestników), by znów spaść w 2000 roku. W roku 2002 zanotowano tylko jeden strajk, w którym wzięło udział 13 pracowników. 11

Mark Fisher, Capitalist Realism. Is There No Alternative?, Zero

Books, London 2009, s. 2. 12

Tak rozumiany realizm kapitalistyczny wykazuje strukturalne podo-

bieństwo z realizmem socjalistycznym, afirmującym powojenny projekt socjalizmu przez wykorzystanie różnorodnych mediów i gatunków. Zob. Mateusz Halawa, Magda Szcześniak, Realizm kapitalistyczny polskiej transformacji, „Widok. Teorie i praktyki kultury wizualnej” 2015, nr 11, http://pismowidok. org/index.php/one/article/view/352/673 (dostęp: 10 stycznia 2017). 66


13

Zob. między innymi: Mirosław Filiciak, Patryk Wasiak, Jak się żyło

w epoce magnetowidów? Wypożyczalnia rewolucji, „Polityka”, nr z 27 maja 2013; Patryk Wasiak, The Great Époque of the Consumption of Imported Broadcasts. West European Television Channels and Polish Audiences During the System Transition, „View. Journal of European television history and culture” 2014, nr 5. 14

Patryk Wasiak, „Zwoje muskułów monstrualnych rozmiarów i dużo

nagiego ciała”. Kultura popularna, nowe technologie medialne i legitymizacja socjalistycznego projektu kulturowego, „Kultura Popularna” 2014, nr 2. 15

Przemiany sfery wizualnej w drugiej połowie lat 80. wiążą się z kolei

z szerszymi zmianami gospodarczo-politycznymi, zachodzącymi w tej niedostatecznie zbadanej dekadzie: z odgórnymi próbami liberalizacji systemu gospodarczego oraz umożliwionymi przez powolny rozkład systemu działaniami oddolnymi, takimi jak wyjazdy „na saksy”, handel przygraniczny, zakładanie małych prywatnych przedsiębiorstw. 67

Obrazy klasy. Wyobrażenia o strukturze klasowej w czasach transformacji ustrojowej

narzędziem kreowania wartości ekonomicznej (na przykład jako reklama), jak i towarem (na przykład jako kupowana czy wypożyczana kaseta VHS). Należy w tym miejscu podkreślić, że początek transformacji kultury wizualnej, której radykalną przemianę obserwowano i żywo komentowano w latach 90. – dziś nostalgicznie wspominanych jako „szalone” i „kolorowe” – miał miejsce co najmniej w połowie lat 80. Jak pokazują badania Mirosława Filiciaka i Patryka Wasiaka, to wtedy pojawiają się w Polsce pierwsze magnetowidy oraz kasety VHS z zagranicznymi, zazwyczaj amerykańskimi, filmami, zakładane są pierwsze wypożyczalnie kaset oraz organizowane prywatne pokazy, podczas których prezentowano amerykańskie hity13. Rosnąca popularność zachodnich obrazów – niepokojąca dla części kręgów partyjnych14 – z pewnością miała wpływ na wytwarzanie wyobrażeń na temat dobrobytu oraz pożądanego kierunku rozwoju15. Radykalny charakter przemiany kultury wizualnej lat 90. polega więc nie na pojawieniu się całkowicie nowych obrazów ani nie tylko na zwiększeniu ich liczby, lecz na ich zespoleniu z ideologią czasów transformacji, z oficjalnym dyskursem głównego nurtu. Jeśli uznamy, że jednym z głównych elementów opowieści transformacyjnej jest odgórne zdefiniowanie punktu dojścia


transformacji16 – dołączenie do grona rozwiniętych społeczeństw Zachodu – to powracającym narzędziem wizualnym służącym do przedstawienia nieuchronności procesu transformacji jest montaż zestawiający ze sobą obrazy „starego” i „nowego” porządku, współistniejących już na ulicach polskich miast. W popularnych jeszcze wówczas filmach Polskiej Kroniki Filmowej wrażenie nieuchronności przemiany zostaje wytworzone przez utożsamienie poprzedniego systemu ze starością – przestrzeni, przedmiotów i ludzi – naturalnie przemijających, by zrobić miejsce na nowe. Kadry przedstawiające starsze panie handlujące kwiatami i książkami zestawione zostają z ujęciami dynamicznych biznesmenów, krążących po nowoczesnych przestrzeniach hotelu Marriott lub młodych ekspedientek w schludnych domach handlowych oferujących zachodnie towary17. W innym filmie na szare krajobrazy Warszawy lat 90. nakładane są ikoniczne budowle amerykańskie – Statua Wolności, Capitol Hill, nowojorskie wieżowce18. Sama reprezentacja zachodzącej zmiany nie jest więc niewinna. Podczas gdy nowe obrazy uznaje się zazwyczaj zaledwie za symptom przemian gospodarczych, należałoby raczej powiedzieć, że aktywnie uczestniczyły one w procesach ustanawiania 16

Por. Boris Buden, Strefa przejścia. O końcu postkomunizmu, przeł.

Michał Sutowski, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2012. Krytyczny przegląd stanowisk antytranzytologicznych zob. Monika Baer, Transformacje transformacji. O problemach antropologii postsocjalizmu, [w:] Antropologiczne badania zmiany kulturowej. Społeczno-kulturowe aspekty transformacji systemowej w Polsce, red. Konrad Górny, Mirosław Marczyk, Katedra Etnologii i Antropologii Kulturowej Uniwersytetu Wrocławskiego, Wrocław 2009. 17 Por. Wschód–Zachód, Polska Kronika Filmowa 1991, nr 16, https:// www.youtube.com/watch?v=RyjpTiutHKQ

(dostęp:

10

stycznia

2017);

O Zachodzie, Polska Kronika Filmowa 1990, nr 46, https://www.youtube.com/ watch?v=_V8fpFtI7Tk (dostęp: 10 stycznia 2017); Światowe życie, Polska Kronika Filmowa 1989, nr 41, http://www.kronikarp.pl/szukaj,4238,strona-1 (dostęp 10 stycznia 2017); Tramwajem do Europy?, Polska Kronika Filmowa 1990, nr 30, https://www.youtube.com/watch?v=s1fG5lIhUOo (dostęp: 10 stycznia 2017). 18

Pępek świata, Polska Kronika Filmowa 1993, nr 13, https://www.

youtube.com/watch?v=bORzDoHR0ZM (dostęp: 10 stycznia 2017). 68


69

Obrazy klasy. Wyobrażenia o strukturze klasowej w czasach transformacji ustrojowej

nowego systemu. Również dlatego, że produkowane są w dużej mierze właśnie z myślą o nowej klasie średniej, symbolicznie dominującej, acz ciągle niepewnej swojego istnienia: opowiadają o jej wykształcaniu się; reklamują produkty, których posiadanie wiązać się ma z nowym statusem klasowym; kreują kojarzący się z wielkomiejskością i nowoczesnością krajobraz; uczą (wyobrażonych) zasad działania kapitalizmu; a w drugiej połowie lat 90. ujawniają sprzeczne wizje estetyczne klasy średniej. Sfera wizualna staje się w latach 90. również jednym z obszarów legitymizacji zmieniającej się struktury klasowej. Ekspansywną widzialność klasy średniej (której obrazy zmieniają się, rzecz jasna, w toku rozwoju transformacji) interpretować należy w relacji do niewidzialności polskich robotników, których nieobecność (lub przynajmniej „niedoreprezentacja”) w transformacyjnej sferze wizualnej (poza zdawkowymi telewizyjnymi doniesieniami ze strajków, niemal zawsze utrzymanymi w tonie krytyki) wiąże się z pominięciem tej grupy w polskim projekcie modernizacyjnym. W tym kontekście warto przyjrzeć się sposobom przedstawiania mobilności społecznej w polskiej kulturze wizualnej po 1989 roku. Jednym z najpopularniejszych sposobów ukazywania awansu społecznego w kinie polskim lat 90. – a temat ten powraca w filmach aspirujących do stworzenia wiarygodnego obrazu rzeczywistości polskiej transformacji – jest sięgnięcie do prostej sceny zmiany kostiumu: stare, inteligenckie (sweter) bądź robotnicze (drelich lub fartuch) uniformy porzucane są na rzecz eleganckich i schludnych garniturów, płaszczy, garsonek. Niekiedy sceny wybierania nowego stroju odbywają się na oczach widzów: jak w filmie Feliksa Falka Kapitał, czyli jak zrobić pieniądze w Polsce… (1989), gdy główny bohater przymierza eleganckie płaszcze w rytm organkowego disco, lub w Pierwszym milionie (2000) Waldemara Dzikiego, gdy młodzi gracze giełdowi z warszawskiej Pragi kupują garnitury w paryskim salonie Pierre Cardin. Częściej – jak choćby w Psach (1992) Władysława Pasikowskiego czy Komedii małżeńskiej (1993) Romana Załuskiego – widzowie oglądają jedynie końcowy efekt kompletnej metamorfozy. Radykalną przemianę wizerunku przechodzi również fryzjer Karol Karol (Zbigniew Zamachowski),


bohater filmu Biały (1993) Krzysztofa Kieślowskiego. Po uzyskaniu „pierwszego kapitału” na spekulacji ziemią Karol przebiera się – ciemne sztruksy i wyciągnięty sweter w dziesięciu odcieniach szarości zamienia na garnitur, elegancki wełniany płaszcz i lakierki; rozczochrane włosy na wypomadowane i zaczesane do tyłu. W kolejnych scenach mających uświadomić widzom efekt przemiany widzimy bohatera pewnie przemierzającego kolejne przestrzenie polskiej transformacji – biuro z widokiem na Pałac Kultury i Nauki, budowę podmiejskiego, stylizowanego na dworek domu, własną hurtownię. Przedstawiony za pomocą prostej zmiany kostiumu awans klasowy nie zostaje w filmie poddany refleksji. Zachodzi błyskawicznie i bezboleśnie, zgodnie z popularnymi wyobrażeniami o mechanizmach działania nowego systemu gospodarczego: stare życie wystarczy zastawić, by za zarobione pieniędze kupić nowe. W pakiecie z nowym wyglądem Karol dostaje nie tylko volvo z kierowcą, ale również wyrachowanie, butę, przenikliwy umysł i zdecydowanie19. Nieco wolniej do nowej sytuacji życiowej przystosowuje się Dorota Waltz (Adrianna Biedrzyńska), robotnica z filmu Filipa Bajona Lepiej być piękną i bogatą (1993), która w wyniku zmiany systemu niespodziewanie dziedziczy swoje miejsce pracy – łódzką tkalnię. Po otrzymaniu wiadomości o spadku, przed objęciem pozycji nowej dyrektorki fabryki Waltz próbuje przebrać się samodzielnie – kwiecisty fartuch roboczy zamienia na opalizującą mini, marynarkę do kompletu, czerwoną bluzkę przewiązaną skórzanym paskiem, błyszczące różowe kolczyki, opaskę w groszki i buty na obcasach. Gdy zarządzający spadkiem francuski mecenas (Daniel Olbrychski) sarkastycznie pyta, czy zawieźć ją pod hotel Marriott, a byłe koleżanki na jej widok wybuchają śmiechem, tak Waltz, jak i widzowie muszą już wiedzieć, że 19

Sceny klasowych przebieranek znakomicie sparodiował Wojciech

Mann w 67 odcinku Za chwilę dalszy ciąg programu, emitowanym przez TVP2. „Coś takiego, żeby, wie pan, wchodzę i żeby było widać, że wszedłem. W tym to mogę se do sieni wejść”, rzuca transformacyjny biznesmen, dyrektor firmy Plastopol, do ekspedienta sklepu z męską odzieżą. Zob. https://www.youtube.com/ watch?v=seW-LQntWv0 (dostęp: 10 maja 2017). 70


20

Sławomir Mizerski, Nadchodzi japi, „Spotkania”, nr z 29 paź-

dziernika 1992. 71

Obrazy klasy. Wyobrażenia o strukturze klasowej w czasach transformacji ustrojowej

pierwsza zmiana stroju nie będzie ostatnią. W przeciwieństwie do Karola młoda robotnica jest niezdolna do samodzielnej przemiany, początkowo zdaje się więc na pomoc mecenasa, który dostarcza nowe ubrania – różową sukienkę koktajlową, białe futrzane bolerko, srebrne szpilki i perłową biżuterię – i zaprasza na przyjęcie, by mogła „zobaczyć, jak żyją bogaci ludzie”. W jednej z kolejnych scen przekonana do nowej roli społecznej, była robotnica patrzy na łódzką tkalnię i wzdycha z zachwytem: „Moja fabryka”. Konwencja przebieranki zdradza uproszczoną wizję awansu jako wydarzenia, a nie rozciągniętego w czasie procesu, w dodatku zależnego przede wszystkim od indywidualnych chęci i wytrwałości w poznawaniu i dostosowywaniu się do obowiązujących wzorców. Według Andrzeja Gąsiorowskiego, cytowanego w artykule Nadchodzi japi z 1992 roku: „Biznes to jest świat kodów. Jeśli człowiek nie potrafi tego złapać, to wychodzi na prostaka, a z prostakami wyrafinowanego interesu się nie robi”20. W wypowiedzi właściciela niesławnej firmy (w 1992 roku przebywającego już zresztą poza Polską) zwraca uwagę nie tylko pogardliwy, klasistowski ton, lecz także fetyszyzacja znajomości kodów – w dalszej części artykułu definiowanych niemal wyłącznie jako kody wizualne. Kierują nas one ku innej roli obrazów i wizualności w upowszechnianiu i naturalizowaniu transformacyjnej wizji struktury klasowej – nie tylko w uproszczony sposób pokazują przekształcającą się rzeczywistość, lecz również stają się wzorami do naśladowania. Tożsamość nowej polskiej klasy średniej tworzy się więc przede wszystkim w odniesieniu do obrazów i w oparciu o takie praktyki wizualne jak naśladowanie i rozpoznawanie. Ścisły związek rodzącej się klasy średniej i obrazów – filmowych, telewizyjnych, reprodukowanych w czasopismach ilustrowanych – wynika również z mechanizmów działania struktury klasowej. Maciej Gdula i Przemysław Sadura w następujący sposób opisują wizję klasy średniej w teorii Pierre’a Bourdieu:


„Wysiłek przesunięcia się w strukturze społecznej przy ograniczonych zasobach kulturowych zmusza klasę [średnią] do imitowania praktyk kultury dominującej”21. W rzeczywistości polskiej transformacji – której jedną z cech jest częściowa deklasacja dominującej symbolicznie inteligencji – pojawia się jednak pytanie o źródła wzorców do naśladowania dostępne polskiej klasie średniej. Nie każdy – jak Dorota Waltz – miał szansę znaleźć się na przyjęciu wyprawianym przez środowisko biznesowe. Wobec braku realnych elit do naśladowania ich miejsce zajęły obrazy, tworzące – nie zawsze spójne – wzory, których przyswojenie ma pomóc w pokonywaniu kolejnych szczebli struktury społecznej. Uważne przyjrzenie się obrazom z epoki pomaga naświetlić kolejne niespójności projektu klasy średniej. Wspomniany wcześniej anachronizm wyobrażeń widoczny jest na przykład w popularności serialu Dynastia, odbieranego często jako wiarygodne odzwierciedlenie warunków życia klasy wyższej na Zachodzie22. Jeśli nawet pominiemy przerysowany, kampowy styl opowieści o rodzinie potentatów naftowych z Denver, należy przynajmniej zwrócić uwagę na spóźnioną emisję amerykańskiej telenoweli, pokazywanej w Polsce dziesięć lat po premierze. Mimo to – choć niewątpliwie istniały zróżnicowane sposoby odbioru serialu – krążenie obrazów Dynastii, obecność w reklamach, stylach ubioru, a nawet w nadawanych dzieciom imionach23, dowodzi ich wzorotwórczego charakteru.

21

Maciej Gdula, Przemysław Sadura, Style życia jako rywalizujące

uniwersalności, [w:] Style życia i porządek klasowy w Polsce, red. Maciej Gdula, Przemysław Sadura, Wydawnictwo Naukowe Scholar, Warszawa 2012, s. 29. 22

Mateusz Halawa, Z archeologii mediów. Dynastia i Koło Fortuny,

„Kultura Popularna” 2004, nr 1. 23

Halawa dedykuje tekst Alexis Guzik, która urodziła się na początku

lat 90. w miejscowości Małogoszcz. Wspomnienia o Dynastii jako ważnym elemencie kształtowania wizji dostatniego życia pojawiały się również w wywiadach przeprowadzonych w 1999 roku z młodymi mieszkańcami Warszawy i Łodzi w ramach badań socjologicznych, mających na celu ustalenie wzorów sukcesu zawodowego. Zob. Ewa Grzeszczyk, Sukces. Amerykańskie wzory, polskie 72


realia, Wydawnictwo Instytutu Filozofii i Socjologii PAN, Warszawa 2003, s. 259–261. 73

Obrazy klasy. Wyobrażenia o strukturze klasowej w czasach transformacji ustrojowej

O ile imitowanie stylu i zachowań bohaterów Dynastii może zostać uznane za efekt uboczny amerykańskiego serialu, o tyle inne krążące w sferze publicznej obrazy wprost budowały projekt podmiotu naśladującego. Ukazujące się od początku lat 90. nowe magazyny ilustrowane skierowane do klasy średniej i wyższej – czasopisma, takie jak „Sukces” (1990 – do teraz), „Businessman Magazine” (1990–2006), „Collection” (1991–1992) czy „Fortuna” (1995) – skupiają się na kategorii wizerunku, nie wprost wyrażając wiarę w możliwość całkowitego skonstruowania własnej tożsamości klasowej. Ściśle wiążą się więc z aspiracyjnym nastawieniem, stanowiącym jedną z podstaw funkcjonowania klasy średniej, zawsze starającej się dystansować od klas niższych i pracujących na rzecz (co najmniej) podtrzymania bądź (idealnie) podwyższenia swojego statusu. Równocześnie – jako projekt skierowany do publiczności, której status jest dość niejasny – znakomicie oddają sprzeczności projektu nowej polskiej klasy średniej. Z jednej strony magazyny ilustrowane adresowano bowiem do osób definiujących się jako już przynależące do nowej klasy średniej, z drugiej ich szpalty wypełniały wskazówki, które miały pomóc czytelnikom w dostosowaniu i dostaniu się do tejże klasy. Obok nonszalanckiej oczywistości w odniesieniu do praktyk dostatniego życia dostrzec można również niepewność dotyczącą rzeczywistej wiedzy i kompetencji odbiorców. Dokumentacja życia wyższych sfer dostarczana przez kroniki towarzyskie, fotoreportaże i wywiady (na przykład w cyklu Komu się powiodło i dlaczego?) wymieszana jest ze wskazówkami, których celem jest wyznaczenie normy, objaśnienie wzorów zachowania, pożądanego stylu życia i wyglądu (na przykład w raportach Snobizm po polsku czy w licznych instruktażach wizualnych – od Jak cię widzą… tak cię cenią. Kod biznesmena do Elementarza garnituru). Nowe magazyny ilustrowane dostarczają stałych i powracających instruktaży, w dużej mierze wizualnych, dotyczących właściwie wszystkich sfer życia, zarówno zawodowego, jak i prywatnego. W napięciu między dumną pewnością siebie


a instruktażem doskonale widać podstawowe pęknięcie fantomowej polskiej klasy średniej, niepewność co do jej rzeczywistego istnienia. Również w jednym z najważniejszych pojęć w słowniku „Sukcesu”, potwierdzającym centralną pozycję obrazów i praktyk patrzenia w projekcie nowej klasy średniej – w pojęciu wizerunku, nazywanym również image’em – drzemie ukryta sprzeczność. Z jednej strony bowiem dobry wizerunek postrzegany jest jako niezbędny do osiągnięcia sukcesu w biznesie, z drugiej podkreśla się, że wizerunek biznesmena (na który składają się zarówno drogi ubiór, akcesoria, jak i zadbany wygląd) jest kosztowną inwestycją, na którą nie każdego stać. Aby odnieść sukces w biznesie, trzeba bowiem wyglądać jak biznesmen. Aby jednak wyglądać jak biznesmen, trzeba posiadać dostateczny kapitał ekonomiczny. W pewnym sensie kłopoty z wyglądem aspirujących biznesmenów są więc powtórzeniem problemów polskiego kapitalizmu bez kapitalistów. Podobnie jak ratunkiem dla polskiego kapitalizmu miały być inwestycje zagraniczne, tak i polscy przedsiębiorcy mieli tworzyć nowy wizerunek, naśladując zagranicznych businessmanów – tych zaś znali między innymi z przedrukowywanych zagranicznych sesji fotograficznych i zdjęć stockowych. Według instruktaży „Sukcesu” wizerunek jednak nie powinien być celem samym w sobie. Ma funkcjonować raczej niczym rodzaj wizualnego kapitału kulturowego, umożliwiającego, lub przynajmniej ułatwiającego, gromadzenie kapitału ekonomicznego. Traktuje się go jako pewien rodzaj inwestycji, niezbędnej do uzyskania zwrotu. Oczywiście inwestycje nie zawsze są trafione. Jednak pełen sprzeczności, a zarazem prezentujący się jako całkowicie naturalny, projekt sukcesu nowej klasy średniej nie pozostawia miejsca na strukturalne wątpliwości, winą za ewentualne niepowodzenia zawsze obciążając jednostkę.

74



dr Sylwia Urbańska – pracuje w Zakładzie Metodologii Instytutu Socjologii UW, wykłada na kierunku Język i Społeczeństwo, zajmuje się socjologią rodziny oraz gender studies, a także metodologią nauk społecznych (etnografia, badania biograficzne). Autorka między innymi książki Matka Polka na odległość. Z doświadczeń migracyjnych robotnic 1989–2010 (2010).


Trudno oszacować, dla jakiej części społeczeństwa doświadczenia życia poza granicami kraju są ważnymi punktami odniesienia w codzienności? Jeśli sami nie doświadczyliśmy migracji, zwykle znamy przynajmniej jedną osobę, która jest lub była migrantem. Historie takich osób, ich opowieści „stamtąd” wzmacniane zdobytym na emigracji nowym, namacalnym statusem materialnym, zawodowym lub rodzinnym, oddziałują na wyobraźnię. Poszerzają horyzont możliwych wzorców życia i, co istotne, repertuar interpretacji wydarzeń społecznych. Widać to choćby w praktykach klasy średniej, w której przypadku umiejscawianie własnej przyszłości i konstruowanie własnego projektu biograficznego dokonuje się w szerszym niż kiedyś planie terytorialnym, który zdecydowanie rozlewa się poza granice Polski na całą Europę1. Podobne procesy widać w obrębie klas ludowych, w świecie społecznym małych miasteczek i wsi, które masowo eksportują pracę kobiet i mężczyzn. Wyjazd za granicę zamiast 1 Kaja Kaźmierska, Andrzej Piotrowski, Katarzyna Waniek, Biographical Consequences Of Working Abroad In The Context Of European Mental Space Construction (wersja robocza), artykuł przygotowany do rozprowadzenia przed Euroidentities Final Conference, 2011; Michał P. Garapich, London’s Polish Borders. Transnationalizing Class and Ethnicity among Polish Migrants in London, ibidem-Verlag, Stuttgart 2016. 77

Sylwia Urbańska

Normy szacowności i płeć jako oś przekształceń klasowych w procesach migracji


do najbliższego miasta utrwalił się jako zwyczajowy wzorzec radzenia sobie z ubóstwem, wzorzec awansu klasowego, ale też jako sposób radzenia sobie z konserwatyzmem społeczności, przemocą domową i dyskryminacją. Migracja już od kilku dekad postrzegana jest jako ścieżka emancypacji, skok do bezpieczniejszej przestrzeni życia, ale też jako niezrozumiałe fatum i zagrożenie dla tradycyjnego porządku społecznego. Doradza się ją lub odradza dzieciom i bliskim, gdy szukają rozwiązań dla swych problemów społeczno-ekonomicznych2. Polskie oddolne doświadczenia kontaktów ze zróżnicowanymi klasowo i genderowo, wielokulturowymi, zsekularyzowanymi społeczeństwami Zachodu osadzały się w doświadczeniach klas ludowych i średnich na długo, zanim dyskursem publicznym zawładnęły populistyczne kampanie antyunijne i antygenderowe, a ostatnio antyuchodźcze. Czy polskie doświadczenia migracji, które, jak pokażę w tekście, organizują się przede wszystkim na skrzyżowaniu upłciowionych doświadczeń klasowych, ale i etnicznych, religijnych i rasowych, mogą w jakiś sposób wytłumaczyć ich sukces? M IG R A CJ E W W Y J A Ś N I A N I U R Ó Ż N IC I N A PIĘ Ć S P O Ł E C Z N YC H

Trudno nie zgodzić się z tezą, że migracja istotnie zmieniła i nadal zmienia strukturę społeczną. Stała się formatywnym doświadczeniem milionów Polaków, ale też wzorcem kształtującym habitusy tych, którzy jeszcze nie wyjechali lub nigdy z Polski nie wyjadą. Jej potencjał wyjaśniający nie został jednak w pełni wykorzystany, mimo że migracja jest jedną z centralnych osi przemian społecznych. Odnosi się to zarówno do badań zajmujących się polską strukturą klasową, jak i analiz, które próbują zinterpretować głębokie polityczno-światopoglądowe podziały społeczne w kategoriach konfliktów i napięć klasowych, zwłaszcza te, które ujawniają się w debatach publicznych lub postulatach ruchów społecznych. 2 Sylwia Urbańska, Matka Polka na odległość. Z doświadczeń migracyjnych robotnic 1989–2010, Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, Toruń 2015. 78


3

Por. Zygmunt Bauman, Globalizacja, przeł. Ewa Klekot, Wydawnic-

two Naukowe PWN, Warszawa 2000; Saskia Sassen, Globalizacja. Eseje o nowej mobilności ludzi i pieniędzy, przeł. Joanna Tegnerowicz, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2007; Ulrich Beck, Elisabeth Beck-Gernsheim, Miłość na odległość. Modele życia w epoce globalnej, przeł. Michał Sutowski, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2013; Wstęp, „Praktyka Teoretyczna. Migracje, granice i sprzeczności kapitalizmu” 2016, 3 (21), s. 8–15. 4 Por. Michał P. Garapich, London’s Polish Borders…, dz. cyt. 5 Linda Green Basch, Nina Glick Schiller, Cristina Szanton Blanc, Nations Unbound: Transnational Projects, Postcolonial Predicaments and Deterritorialized Nation-States, Gordon and Breach, Langhorne 1994. 79

Normy szacowności i płeć jako oś przekształceń klasowych w procesach migracji

I tak, w analizach klas tematyka migracji występuje zazwyczaj w dwóch aspektach. Po pierwsze, jako negatywny skutek transformacji ustrojowej i zarazem sposób radzenia sobie z ubóstwem i wykluczeniem milionów robotnic i robotników, którzy po 1989 roku, w wyniku neoliberalnych reform, skonfrontowali się z likwidacją dotychczasowych źródeł utrzymania i pozbawieniem ich praw socjalnych. Po drugie, dostrzegana jest rola migracji na planie międzynarodowym – ukazywana jest jako skutek i zarazem mechanizm reprodukcji neoliberalnego porządku, który wytwarza globalny proletariat3. Nieliczne są natomiast prace, które włączałyby do analiz klasowych sytuację milionów Polaków funkcjonujących jednocześnie tu i tam, a więc w multilokalnych kontekstach rynków pracy i struktur społecznych4 oraz ich bliskich w Polsce, którzy, choć nie ruszają się z domu, rzeczywiście „migrują” przez sam fakt rozciągnięcia ich gospodarstw domowych i ram działania na co najmniej dwa kraje. Wciąż w niewielkim stopniu korzysta się z podejść, które wychodzą w badaniach klas poza granice narodowe i poza ograniczenia metodologicznego nacjonalizmu5. Również w analizach, które próbują nazwać i wyjaśnić głęboką polaryzację polityczno-światopoglądową polskiego społeczeństwa, eksploatowaną przez autorów kampanii populistycznych i antydemokratycznych, wykorzystanie potencjału doświadczeń migracyjnych – właśnie z obszaru relacji klasowych i genderowych – mogłoby przynieść ciekawe rezultaty. Przykładem tego jest kampania antygenderowa, której imponującą


analizę przeprowadziły na przykład Agnieszka Graff i Elżbieta Korolczuk. Autorki wyjaśniają, w jaki sposób polska wersja globalnej, konserwatywnej krucjaty – którą prawicowe organizacje, w tym instytucje Kościoła katolickiego traktują jako rdzeń swej polityki i skuteczną podstawę budowania transnarodowych sojuszy – podobnie jak analogiczne kampanie antygenderowe organizowane w tym samym czasie na całym świecie6 zagospodarowują gniew wykluczonych. Udaje się za ich sprawą skutecznie przekierować generowane przez neoliberalizm napięcia klasowe i deprywacje, w tym odmowę uznania godności pewnych grup w kwestiach tożsamościowo-kulturowych7. Podczas analizy Graff i Korolczuk, które dotarły do setek dokumentów oraz wypowiedzi aktywistów i aktywistek prawicowych ruchów i organizacji antygenderowych8, nasuwa się kluczowe pytanie: jakie jeszcze oddolne przyczyny popularności tego typu dyskursu w Polsce można znaleźć? Podobnych kampanii jest przecież znacznie więcej. Warto w tym kontekście wskazać na różne odsłony kampanii antyunijnej, którą obserwujemy od ponad 15 lat, czy dzisiejszą nagonkę antyuchodźczą. Zagrożenie, według ich autorów, jest podobne: płynie ze strony ruchów na rzecz praw człowieka, praw mniejszości i ruchów feministycznych, utożsamianych ze skrajnym indywidualizmem, 6

Zob. Karolina Krasuska, Mr. Macho: Donald Trump, gender i wybory

prezydenckie, Seria Analizy ISZ, Instytut Studiów Zaawansowanych, Warszawa 2017; http://krytykapolityczna.pl/file/2016/02/krasuska_mr_macho.pdf (dostęp: 11 lipca 2017). 7 Michał Sutowski, Graff, Korolczuk: Gender to śmiertelnie poważna sprawa. Pyta Michał Sutowski, Krytyka Polityczna, http://www.krytykapolityczna.pl/artykuly/opinie/20161027/graff-korolczuk-gendersmiertelnie-powazna-sprawa (dostęp: 3 czerwca 2017). 8 Elżbieta Korolczuk, „The War on Gender” from a Transnational Perspective – Lessons for Feminist Strategising, [w:] Proceedings of III International Gender Workshop „Are We Moving Forward or Backwards? Strategizing to Overcome Gender Backlash in Central and Eastern Europe”, Heinrich Böll Foundation, Berlin 2014; Agnieszka Graff, Report from the Gender Trenches: War against „Genderism” in Poland, „European Journal of Women’s Studies” 2014, vol. 21 (4). 80


9 Anikó Gregor, Weronika Grzebalska, Thoughts on the Contested Relationship between Neoliberalism and Feminism, [w:] Solidarity in Struggle Feminist Perspectives on Neoliberalism in East-Central Europe, ed. Eszter Kovats, Friedrich-Ebert-Stiftung, Budapest 2016, s. 13. 81

Normy szacowności i płeć jako oś przekształceń klasowych w procesach migracji

konsumpcjonizmem, sekularyzacją, Unią Europejską oraz wszelkimi „Obcymi”, których synonimem stali się obecnie uchodźcy. Ze „złem moralnym” utożsamiane są w nich organizacje i ruchy społeczne walczące z przemocą, dyskryminacją, ograniczeniem praw reprodukcyjnych, ksenofobią i rasizmem. Najważniejsza jak dotąd diagnoza popularności tego typu retoryki w Polsce głosi, że za przeniesienie przez populistyczną prawicę konfliktu klasowego w obszar szeroko rozumianych polityk tożsamości odpowiada wyciszenie tematu rzeczywistych źródeł wykluczenia. Kampanie dzielące Polaków na tych pielęgnujących tradycyjne wartości „patriotów” oraz na podążających za zagranicznymi programami (na przykład ruchami na rzecz praw człowieka) „zdrajców” stają się tematem zastępczym. Odbywa się to zarówno w sytuacji nienazwania wprost konfliktem klasowym napięć społecznych, jak i nierozliczenia neoliberalnego przebiegu transformacji, która pozbawiła miliony osób podstawowych praw socjalnych i skazała je na deprywację ekonomiczną9. Trzeba zatem zadać pytanie, jaką rolę odgrywa w tym konflikcie migracyjny background Polaków? Czy w bezpośrednim doświadczeniu migrujących Polek i Polaków można znaleźć jakiś inny wspólny mianownik, który stworzył podatny grunt dla opisanych powyżej niedemokratycznych dyskursów? Dokonując przeglądu wybranych badań empirycznych z obszaru polskich migracji, pokażę, że możliwość masowych wyjazdów po 1989 roku, która otwiera ścieżki awansu klasowego mężczyznom, a przede wszystkim kobietom z klasy ludowej i niższej klasy średniej, wyłania nowe identyfikacje, a w związku z tym odzwierciedla też nowe napięcia w relacjach klasowych. Napięcia te kształtują się w relacji do wzorców płci kulturowej – wokół definicji męskości i kobiecości, relacji między płciami, które muszą zostać przedefiniowane w warunkach migracji – ale też w odniesieniu do rasy, przynależności etnicznej, narodowej


i religijnej. Spróbuję pokazać, że na styku tych obszarów doświadczeń migrantów wyrażają się nowe linie napięć klasowych. Konflikty wyrażane są przez dyskursy pogardy i stygmatyzacji oraz odpowiadające im definicje tego, kto jest, a kto nie jest uznany. Przykładem tego są między innymi paniki moralne wokół seksualności i macierzyństwa migrantek z klasy ludowej wraz z ich rasistowskim i nacjonalistycznym komponentem, a także nowe odsłony hegemonicznej męskości i kobiecości, w tym nowe wzorce ról rodzinnych. Nowe napięcia międzyklasowe podobnego typu widać też w państwach konfrontujących się z masową imigracją. Rozpoznanie innych źródeł napięć społecznych wymaga zatem skierowania uwagi na relacje klasowe. Należy jednak podejść do sprawy w sposób intersekcjonalny, który pokaże, w jaki sposób współczesne nierówności społeczne tworzą się na przecięciu usytuowania klasowego z innymi obszarami, takimi jak na przykład migracje, płeć, rasa, etniczność, przynależność narodowa, religia. W przypadku migracji horyzont badań poszerza się bowiem o nowe, złożone – multilokalne i ponadnarodowe – konteksty klasowych przemian. Szczególną uwagę chciałabym też zwrócić na kategorię gender, rozumianą jako wzory relacji między płciami. Od późnych lat 70., od kiedy koncepcja gender zakorzenia się w naukach społecznych, systematycznie pokazuje się jej kluczową rolę w rozumieniu mobilności we wszelkich jej formach10. Interesuje mnie też kategoria szacowności [respectability] i związane z nią dyskursy pogardy, którymi zajmowała się Beverly Skegss11. Skeggs zauważa, że upłciowione normy tego, co jest moralne i szacowne, które są zwykle narzucane klasom ludowym przez klasę średnią, stanowią zarazem świetny probierz 10

Alice Elliot, Gender, [w:] Keywords of Mobility. Critical Engage-

ments, ed. Noel B. Salazar, Kiran Jayaram, Berghahn, Oxford 2016, s. 72; Joan Acker, Gender: od ról płciowych do upłciowionych instytucji, przeł. Małgorzata Maciejewska, Marcin Marszałek, Biblioteka Online Think Tanku Feministycznego, http://www.ekologiasztuka.pl/pdf/f0088acker.pdf (dostęp: 11 lipca 2017). 11

Beverly Skeggs, Formations of Class and Gender: Becoming Respect-

able, Sage, London 1997. 82


charakteru relacji klasowych. Badając takie normy i dyskursy, poświęcone wzorcom męskości i kobiecości, można badać nowe linie demarkacyjne między klasami. G E N DE R A I DE N T Y F I KA C J E K L A S OWE W G E T TA C H M I G R A C Y J N YC H

83

Normy szacowności i płeć jako oś przekształceń klasowych w procesach migracji

Migranci redefiniują swoje tożsamości klasowe w zróżnicowanych kontekstach transnarodowych, multilokalnych i upłciowionych. Transnarodowych, bo żyją jednocześnie tu i tam, w kraju migracyjnym i w kraju pochodzenia. Multilokalnych, bo poza granicami ojczyzny poszerza się i komplikuje społeczny horyzont ich odniesień. I tak, ważnym punktem odniesienia stają się: (1) obcy kulturowo mieszkańcy wieloetnicznych gett migracyjnych, (2) obcy kulturowo i zazwyczaj zajmujący wyższą pozycję w strukturze klasowej pracodawcy i pracodawczynie, (3) rodacy z diaspor migracyjnych, nierzadko zróżnicowanych klasowo na klasę ludową i niższą średnią oraz (4) polskie społeczeństwo z jego lokalnymi światami społecznymi, które nadal oddziałuje w transnarodowym usytuowaniu. W dodatku konteksty te są silnie strukturyzowane przez gender, na przykład widoczne są odmienne biograficzne wzorce migrowania kobiet i mężczyzn, upłciowione sektory prac dla migrantów, jak i odmienne w zależności od płci oczekiwania co do nowych tożsamości. Pierwszy kontekst, w którym tworzą się nowe identyfikacje, kształtuje specyfika sektorów prac dla migrantów. Polacy, podobnie jak migranci z innych, relatywnie biedniejszych krajów Europy Środkowo-Wschodniej, trafiają do gett migracyjnych, czyli skupisk globalnego migracyjnego proletariatu ulokowanych zwykle w większych metropoliach Europy Zachodniej. W takich właśnie wieloetnicznych i wielokulturowych sektorach konkurują z innymi, obcymi kulturowo migrantami z klas ludowych i niższych klas średnich o tanią i mało prestiżową, najczęściej fizyczną pracę. Jak pokazują liczne badania, sektory fizycznych prac dla globalnego proletariatu wcale nie są homogeniczne,


lecz mocno zhierarchizowane i wewnętrznie zróżnicowane12. Kształtują się w nich etniczne nisze zawodowe, a dystrybucja pracy odbywa się często według wyobrażeń związanych z płcią, rasą, religią i przynależnością etniczną migrantów. Taka zacięta rywalizacja ma miejsce zarówno na rynku budowlanym w związku z miejscami pracy dla murarzy czy hydraulików, jak i na rynku pomocy domowych. Właśnie w takim konkurencyjnym kontekście muszą się odnaleźć i na nowo zdefiniować polscy migranci z klas ludowych i niższej klasy średniej. To tu właśnie zderzają się z wyobrażeniami na temat swojej tożsamości, męskości i kobiecości. Kontekst ten staje się ważnym punktem odniesienia dla nowych identyfikacji klasowych, wytwarza też nowe osie napięć i wzorce szacowności. Jak pokazują badania polskich migrantów prowadzonych w różnych krajach, na przykład w Anglii, Niemczech i Belgii, daje się zaobserwować, że zachowują oni dystans społeczny wobec Obcych i wzmacniają postawy rasistowskich wobec osób o innym kolorze skóry, co łączy się z dystansem wobec innych religii. Postawy rasistowskie stają się ważnym komponentem identyfikacji i upłciowionych wzorców szacowności. Na przykład Magdalena Lopez Rodriguez, która zbadała 36 polskich matek ze średnim wykształceniem, wychowujących dzieci w Anglii, pokazała, że Polki radzą sobie z etniczną konkurencją zawodową, ale też doświadczeniem klasowego wykluczenia, które nakłada się na bycie migrantką, właśnie przez dystansowanie się od kobiet o innym kolorze skóry. Bycie białą matką i pracownicą stanowi ważną pozytywną identyfikację dla polskich migrantek, zapewnia im poczucie wartości i wyższości w wielokulturowym społeczeństwie oraz poczucie posiadania lepszego kapitału zawodowego, gwarantującego szybszą integrację z angielskim społeczeństwem13. Podobne wzorce zaobserwowałam podczas badania społeczności migracyjnych z polskiej klasy ludowej w Belgii. 12

Saskia Sassen, Globalizacja…, dz. cyt.

13

Magdalena Lopez Rodriguez, Migration and a Quest for „Nor-

malcy”. Polish Migrant Mothers and the Capitalization of Meritocratic Opportunities in the UK, „Social Identities” 2010, vol. 16:3, s. 339–358. 84


14

Sylwia Urbańska, Matka Polka…, dz. cyt.

15

Magdalena Nowicka, Łukasz Krzyżowski, The Social Distance

of Poles to Other Minorities: A Study of Four Cities in Germany and Britain, „Journal of Ethnic and Migration Studies” 2017, vol. 43. 85

Normy szacowności i płeć jako oś przekształceń klasowych w procesach migracji

Nierzadko wykonujące pracę sprzątaczek Polki uniwersalizowały swoje kompetencje w kategoriach najlepszych i najbardziej profesjonalnych sprzątaczek na zetnicyzowanym rynku pomocy domowych. Taką hierarchiczną różnicę konstruowały, odwołując się do upłciowionych stereotypów kobiet białych i kolorowych (przypisując im niedokładność). Niektóre osoby otwarcie żywiły uprzedzenia wobec osób o odmiennym kolorze skóry i wyznających inną religie, zwykle wobec muzułmanów. Czasami wiązały się z tym strategie dotyczące tego, by w procesie edukacji odseparować dzieci od wyobrażonych negatywnych wpływów, zapewniając im edukację w szkołach katolickich14. Interesujące wyniki badań uzyskali też Magdalena Nowicka i Łukasz Krzyżowski, przez cztery lata przeprowadzający wielokrotnie wywiady z kilkudziesięcioma migrantami z Polski, którzy wyjechali do czterech miast, w Anglii i w Niemczech. Dynamiczne analizy przebiegu życia na emigracji i przed wyjazdem, wraz z uwzględnieniem habitusów, z jakimi polscy migranci wyjeżdżali w świat, pokazały, że obecność silnych stereotypów i uprzedzeń w odniesieniu do innych migrantów z wieloetnicznych społeczności idzie w parze z niskim kapitałem kulturowym wyniesionym z Polski. Socjalizacja, w ramach której zabrakło wzorców życia w zróżnicowanych społeczeństwach w połączeniu z migracyjną izolacją w ramach polskich społeczności w Anglii i Niemczech, wzmacnia, a nierzadko pogłębia stereotypy15. Konteksty multikulturowych, konkurencyjnych gett migracyjnych stanowią zatem ważne punkty odniesienia dla tworzenia się upłciowionych, urasowionych identyfikacji klasowych, języka i norm szacowności w hierarchii wykluczonych. Z podobnym degradującym dyskursem będą również musiały się zmierzyć kobiety, które wchodzą w intymne relacje z Obcymi. Kolejnym istotnym kontekstem nowych identyfikacji są upłciowione, sfeminizowane sektory pracy dla globalnego


proletariatu. Od lat 70. mamy do czynienia z feminizacją globalnych migracji ora importem pracy opiekuńczej do państw zamożniejszych16. Szacuje się, że obecnie pracę taką wykonuje około 53 mln. kobiet, licząc tylko te zatrudnione w Europie Zachodniej i USA. Wiele badań pokazuje, że to właśnie migrantki są w znacznie lepszej sytuacji od migrujących mężczyzn, choć migrujące samotnie matki ponoszą duże koszty rozłąki z dziećmi. Jest im łatwiej znaleźć pracę na ogromnym rynku prac opiekuńczych jako niania, sprzątaczka, opiekunka osób chorych i starszych. Taka upłciowiona segregacja sektorów prac dla migrantów sprawia, że kobietom dzięki migracji łatwiej jest osiągnąć niezależność ekonomiczną17. Dostęp do zasobów finansowych, symbolicznych i społecznych powoduje, że kobiety decydują się na odejście lub ucieczkę z patriarchalnych, przemocowych relacji rodzinnych i na przykład na rozwód. Niektóre kobiety zaczynają redefiniować swoje role żon i wymagać od swoich partnerów większej pomocy w pracach domowych i opiece nad dziećmi18. Z kolei mężczyźni z klasy ludowej i niższej klasy średniej na emigracji częściej konfrontują się z bezrobociem, degradacją zawodową, wykluczeniem, ale też, co istotne, muszą poradzić sobie z większą niezależnością ekonomiczną migrujących z nimi żon i partnerek. A nierzadko też z odchodzeniem tych żon i partnerek, które decydują się na związek z kimś innej narodowości, rasy lub religii, a zatem z kimś, kto reprezentuje inne wzorce męskości. Wszystko to stanowi wyzwanie i zagrożenie dla dotychczasowych konstrukcji męskości. Takie sytuacje wymuszają przedefiniowanie modeli rodzinnych, a także wzorców męskości i kobiecości. Mamy tu zatem do czynienia z nakładaniem się procesów rekonfiguracji klasowych na procesy stopniowej dekonstrukcji tradycyjnego porządku (relacji płci) w klasach ludowych, zarówno w migracyjnych sieciach, jak i w polskich społecznościach, które wysyłają migrantów za 16

Global Woman. Nannies, Maids, and Sex Workers in the New Eco-

nomy, ed. Arie R. Hochschild, Barbara Ehrenreich, Owl Book, New York 2003. 17

Rhacel Parreñas, Servants of Globalization: Migration and Domestic

Work, wyd. II, Stanford University Press, Stanford (CA) 2015. 18 86

Sylwia Urbańska, Matka Polka…, dz. cyt.


19 Tamże. 20 O roli przekraczania granic, które eksponują narodowy komponent konstrukcji kobiecości (ale też męskości) i czy to dotyczy kontekstu zagrożenia dla reprodukcji narodu, pisała już Nira Yuvial-Davis w książce Gender and Nation, Sage, London 1997, a w odniesieniu do Polski, w kontekście wytwarzania zmilitaryzowanej męskości Michał Garapich, Wyjechałem ot, tak… i nie jestem emigrantem. Polski dominujący dyskurs migracyjny i jego kontestacje na przykładzie Wielkiej Brytanii, „Studia Migracyjne – Przegląd Polonijny” 2009, nr 4. 87

Normy szacowności i płeć jako oś przekształceń klasowych w procesach migracji

granicę. Takie nowe wzory relacji płciowych i większe możliwości wyborów biograficznych kobiet są też rozpoznawane w klasach ludowych w Polsce i kojarzone z migracją na Zachód. Jest to zatem bezpośrednie, codzienne doświadczenie przemian, utożsamiane zarazem z konkretną przestrzenią społeczną, kulturową i terytorialną, co może stanowić żyzny grunt dla populistycznych kampanii. Publiczne i lokalne interpretacje tej upłciowionej – możliwej dzięki migracji – zmiany społecznej przyjmujące formę panik moralnych („eurosieroctwo”) i wyrażające poczucie załamywania się bezpiecznego, oswojonego ładu stają się kolejnym ważnym kontekstem redefiniowania klas w Polsce. Proces ten niesie ze sobą upłciowione definicje szacowności. Przy okazji konstruowany jest także nowy język stygmatyzacji19. Kobiety z klasy ludowej, które emancypują się ze swoich związków i zarazem tradycyjnych społeczności, stają się obiektem stygmatyzacji. Co ciekawe, nowe definicje tego, jakie zachowanie i tożsamość mogą, a jakie nie mogą być postrzegane jako szacowne, odnoszą się przede wszystkim do seksualności kobiet, niejako z założenia postrzeganej poza granicami kraju jako moralnie podejrzana, bo narażonej na kontakt z Obcym (rasowo, narodowo, kulturowo i religijnie)20. Wyjazd Polek za granicę utożsamiany jest zatem z ryzykiem odstąpienia od obowiązku reprodukcji narodu, również w sytuacji, kiedy matka socjalizuje dziecko poza granicami kraju. Dyskurs naznaczania i pogardy rozwija się przy tym na kilku poziomach. W 2008 roku, kilka lat po otwarciu granic w związku z wejściem Polski do Unii Europejskiej, na fali populistycznej kampanii antyunijnej w dyskursie publicznym narasta panika


moralna wokół tak zwanego eurosieroctwa. Różni eksperci od rodziny, politycy i zawodowi kaznodzieje moralni „odkrywają” migracje członków rodzin i definiują te zarobkowe wyjazdy jako porzucanie dzieci przez rodziców, głównie przez migrujące matki, w imię dóbr materialnych i egoistycznych korzyści płynących z życia za granicą. Jeśli jednak przyjrzymy się uważniej strukturze tego dyskursu oraz zapytamy, kto go wytwarza, widać, że pejoratywne, stereotypizujące objaśnienia motywacji i praktyk migrujących kobiet nasycone są pogardliwymi obrazami klasy ludowej. Motywacje wyjazdowe tłumaczone są brakiem rozsądku, eskapizmem, rozwiązłością seksualną, nieodpowiedzialną reprodukcją, rozpasaniem materialnym, niekontrolowaną konsumpcją czy nieodpowiedzialnością. Portret migracyjnej matki powstaje w oderwaniu od realnych przyczyn wyjazdów, bez względu na to, czy dotyczą one konieczności zapewnienia przeżycia rodzinie, czy chęci odejścia od partnera. Jest on kontrastowany z szacownym (wyobrażonym) wzorcem stacjonarnej matki z klasy średniej, która nigdy nie opuszcza swoich dzieci i kontroluje swoją seksualność21. Podobny typ dyskursu naznaczania w odniesieniu do wzorców kobiecości i seksualności kobiet rozwija się również w polskich diasporach migracyjnych oraz migracyjnych społecznościach lokalnych w Polsce. Bernadetta Siara, która prowadziła badania wśród Polaków w Anglii, pokazała, w jaki sposób część migrujących mężczyzn, głównie z niższej klasy średniej i ludowej, próbuje kontrolować zachowania seksualne i prokreacyjne swoich współrodaczek, ustalając podwójne standardy dla siebie i dla kobiet. Migracyjne fora internetowe pełne są etykietujących komentarzy, w których ustalane są normy tego, co wolno poszczególnym płciom, a czego nie można. Relacje kobiet z mężczyznami z innych grup etnicznych (odmiennymi religijnie, rasowo i kulturowo) są stygmatyzowane, a same kobiety oskarżane o zdradę; kobietom przypisuje się przy tym pasywność, bycie trofeami dla 21

Sylwia Urbańska, „Cała polska liczy eurosieroty”. Panika moralna

i płeć w wykluczeniu oraz stygmatyzacji rodzin migrantów, „Kultura i Społeczeństwo” 2010, t. 54, nr 3. 88


22

Bernadetta Siara, Body, Gender and Sexuality in Recent Migration

of Poles to the United Kingdom, „Migration Studies: Polish Review” 2011, vol. 1 (139), s. 111–128. 23 89

Sylwia Urbańska, Matka Polka…, dz. cyt.

Normy szacowności i płeć jako oś przekształceń klasowych w procesach migracji

obcych22. Z kolei badane przeze mnie kobiety w Belgii nierzadko skarżyły się na wulgarne i rasistowskie zaczepki na ulicy, kiedy wchodziły ze swoimi odmiennymi rasowo czy etnicznie partnerami do polskich sklepów lub innych miejsc publicznych23. Dyskursy te przypominają analogiczne dyskursy pogardy, które pojawiły się po 2005 roku w Anglii. Chodzi o tak zwaną chav panics, pogardę wobec klasy ludowej, którą zaczyna uosabiać figura dresiarza i dresiary. Nowe w kolejnej odsłonie tego dyskursu jest to, że tradycyjna już i mocno ugruntowana pogarda w stosunku do osób korzystających z zasiłków pomocy społecznej, zwłaszcza kobiet nazywanych „królowymi na zasiłkach” [welfare queens], poszerza się i nabiera nowych znaczeń. Figura dresiarza i dresiary, wraz ze swoimi odmianami regionalnymi, staje się popularną etykietą poniżania białych z klasy robotniczej. Jednak szczególnym obiektem pogardy stają się matki z klasy robotniczej, którym zarzuca się rozwiązłość seksualną i nieodpowiedzialną dzietność, zazwyczaj z osobami innych ras i narodowości (kilkoro dzieci, co rok, każde z innym, kolorowym ojcem, Obcym…). Nowe treści starego już dyskursu pogardy są reakcją na przemiany struktury społecznej związanej z migracjami do Anglii, intensyfikującymi się właśnie po 2005 roku, kiedy w angielskich miastach zaczęło powstawać więcej gett etnicznych. Przypomina to oczywiście analogiczne dyskursy pogardy w stosunku do polskich migrantek z klasy ludowej. Redefinicje męskości i kobiecości na skrzyżowaniu z przemianami klasowymi widać też w jeszcze innym kontekście. Dotyczy on relacji migracyjnego proletariatu z pracodawcami i pracodawczyniami. Ciekawe rzeczy dzieją się, kiedy różne osoby, a wraz z nimi globalne nierówności klasowe spotykają się w intymnej przestrzeni domu, a przedmiotem usługi jest świadczenie/ outsourcing usług tradycyjnie przypisywanych rolom mężczyzn


lub kobiet24. W tym kontekście warto przywołać badania Ewy Palengi-Möllenbeck, którymi zostali objęci polscy wykwalifikowani robotnicy w Niemczech. Tak zwane polskie złote rączki są w Niemczech postrzegani przez pryzmat tradycyjnego wzorca męskości jako ci, którzy potrafią wszystko zrobić i naprawić. Są reprezentantami starego, hegemonicznego wzorca, który jest nieatrakcyjny dla młodszych Niemców z klasy średniej; zwłaszcza tych, którzy preferują bardziej inkluzyjne, „miękkie” wzorce męskości, na przykład bycie wrażliwym, opiekuńczym ojcem, który intensywnie spędza z dzieckiem czas [quality time] lub tych, którzy chcą czerpać z obydwu wzorców bez uszczerbku na wizerunku. Ci młodzi Niemcy rozwiązują problem męskości, kupując na rynku jej tradycyjną wersję w postaci pracy migrantów z Europy Środkowo-Wschodniej. Z kolei polscy robotnicy, którzy konfrontują się z różnicami i barierami klasowymi w domach swoich pracodawców, umacniają hegemoniczny wzorzec męskości, budując go w opozycji do dezawuowanego wzorca swoich pracodawców. Co więcej, strategia retradycjonalizacji męskości w klasie ludowej lub niższej średniej jest pozytywnie wzmacniana korzyściami rynkowymi. Jak pokazuje Ewa Palenga-Möllenbeck, wybór takiej ścieżki i zarazem identyfikacji łączy się z możliwością awansu klasowego, na przykład szansą na założenie własnej firmy remontowo-usługowej. Otwarcie ścieżek awansu klasowego, który umożliwiły migracje, przecina się zatem z procesem retradycjonalizacji25. Już dzięki tym kilku wybranym przykładom doświadczeń polskich migrantów daje się zauważyć korzyści wyprowadzenia analiz klasowych poza granice narodowe. Stwarza to bowiem nowe ramy dla przemian identyfikacji i relacji klasowych. Ich diagnozy 24

Por. Ulrich Beck, Elisabeth Beck-Gernsheim, Miłość na odle-

głość…, dz. cyt. 25

Ewa Palenga-Möllenbeck, Unequal Fatherhoods: Citizenship, Gen-

der and Masculinities in Outsourced ‘Male’ Domestic Work, [w:] Paid Domestic Labour in a Changing Europe: Questions of Gender Equality and Gendered Citizenship, ed. B. Gullikstade et al., Palgrave, London 2016. 90


Normy szacowności i płeć jako oś przekształceń klasowych w procesach migracji

zyskałyby zatem na włączeniu złożonych doświadczeń, które nasi rodacy nabywają na globalnych rynkach pracy, próbując żyć w multikulturowych i zróżnicowanych klasowo, etnicznie, religijnie i genderowo społecznościach, a które to doświadczenia ostatecznie przenoszą do Polski. Takie pogłębione, intersekcjonalne rozumienie procesów neoliberalnego konstruowania nierówności klasowych, napięć na skrzyżowaniu klasy z płcią, rasą, religią czy etnicznością może odsłonić też inne warstwy niechęci do Innych, Obcych. Bez względu na to, czy są nimi osoby, które walczą o równość, prawa człowieka i mniejszości, czy są nimi uchodźcy. Wyjście z analizą klas poza granice narodowe odsłania kolejne wymiary, które być może pozwolą zrozumieć, dlaczego mimo doświadczenia masowych, wielomilionowych migracji kontakty Polaków z „innymi”, choćby na rynku pracy, gdzie wykonują podobne prace fizyczne w sektorach dla globalnego proletariatu, nie przełożyły się na ich większą otwartość.


dr Mikołaj Lewicki – pracuje w Instytucie Socjologii UW, zajmuje się socjologią ekonomiczną i problematyką mediów masowych, kulturą gospodarczą Polski oraz socjologią czasu. Współautor badań na temat kredytu hipotecznego w kontekście projektów życiowych polskiej klasy średniej, a także raportu Praktyki kulturowe klasy ludowej (2014). Adrianna Drozdowska – magister socjologii UW, autorka pracy magisterskiej: Ani poza czasem, ani poza przestrzenią. Badania terenowe Stanisława Ossowskiego w kontekście historyczno-społecznym (pod kierunkiem prof. Antoniego Sułka), współautorka pracy zbiorowej Architektura niezrównoważona (2016), ponadto asystentka badacza w agencji badawczej.

Badania i artykuł powstały dzięki środkom BST Instytutu Studiów Społecznych im. Roberta Zajonca, UW.


Na wystawie Muzeum Sztuki Nowoczesnej oraz Muzeum Warszawy Mieszkać w Warszawie, zorganizowanej w ramach festiwalu Warszawa w budowie, część ekspozycji poświęcona była dzielnicy Białołęka. Opatrzona była tytułem Koszmar za Kanałkiem, dobrze oddającym reprezentację tej dzielnicy w dyskursie o (nie-)porządku urbanistycznym rozwijających się części Warszawy. Białołęka została potraktowana jako pars pro toto – konkretna część miasta, ale jednocześnie ilustracja ogólniejszego procesu jego rozwoju. Chaos urbanistyczny, przejawiający się brakiem planowania przestrzennego, niedostatkami podstawowej infrastruktury miejskiej (od dróg i uzbrojenia terenu po chaotyczną zabudowę),wreszcie brakami w usługach publicznych, zaświadcza dobitnie o strukturalnych problemach w organizacji życia społecznego, które przekładają się na standard życia obywateli oraz możliwości tworzenia miejskiej tkanki społecznej. Reprezentacja Białołęki na wystawie wpisywała się w istniejące już przedstawienia tej dzielnicy identyfikujące ją z przestrzenią zasiedlaną przez tak zwanych słoików1, którym to mianem 1

Ilustracją dyskursywnych reprezentacji „słoików” w prasie opinio-

twórczej jest cytat z artykułu Aleksandry Gumkowskiej, Słoiki, czyli wojna „rodowitych” z „przyjezdnymi”, „Newsweek Polska”, nr z 17 listopada 2012, 93

Mikołaj Lewicki, Adrianna Drozdowska

„Słoiki” i warszawiacy: klasowe wojny o Warszawę


określani są nowi mieszkańcy Warszawy. Powstał o nich nawet serial paradokumentalny, którego opis – jak się wydaje – trafnie wskazuje główne cechy tej grupy: pragnienie awansu społecznego i determinacja w dążeniu do zakorzenienia się w wielkim mieście, zagubienie, uwikłanie w rozwiązywanie codziennych, przyziemnych problemów, brak ogłady, małomiasteczkowe odruchy i tak dalej2. „Słoiki” zatem to raczej pejoratywne określenie „nowo przybyłych”, którzy rywalizują z „osiadłymi”. Jak wskazywał już Norbert Elias w swym studium o relacjach między tymi dwiema grupami, stereotypizacje przyjezdnych na ogół wzrastają wówczas, gdy zbiorowy ideał osiadłych [Wir-Ideal] wydaje się osiadłym zagrożony przez konkurencję, jaką stanowią właśnie

http://www.newsweek.pl/polska/sloiki--czyli-wojna-rodowitych-z-przyjezdnymi,98261,1,1.html(dostęp 18 listopada 2016): „Taka jest komunikacyjna definicja słoika: przyjezdny w Warszawie, który na weekendy i święta wyjeżdża z miasta, bo «wraca do domu». Piotr co prawda słoików nie wozi, ale u w a ż a s i ę z a s ł o i k a, b o n i e l u b i Wa r s z a w y. – To nie jest moje miasto, nie tu się urodziłem. Warszawa jest dobra do pracy, ale nie nadaje się do mieszkania. Wkrótce po tym jak się tu przeprowadził, poznał, co oznaczają korporacyjne tempo i godziny pracy. – Gdy ktoś wychodził o 17, to się mówiło, że ma urlop – wspomina. Piotr uważa, że słoika łatwiej wkręcić w pracoholizm niż lokalsa. Żeby kupić sobie koszulę szytą na miarę, bo taką nosił szef, harował po 18 godzin dziennie, przyjął za normę telefon od klienta o 3 w nocy. – Ludzie z innych miast aspirują, aby wyrównać do średniej warszawskiej. Wydaje im się, że równają do Warszawy, a tak naprawdę równają do ludności napływowej”. 2

Krótki opis serialu zdaje się dobrze ilustrować dominującą narrację

o tej grupie: „Słoiki to serial opowiadający o losach ludzi, którzy przyjechali do Warszawy w poszukiwaniu pracy. Wychowani w małych miastach lub na wsiach, gdzie trudno jest znaleźć zatrudnienie, liczą, że w stolicy uda im się zrealizować marzenia o lepszej pracy i wysokich zarobkach. Każdy odcinek z serii Słoiki przedstawia nową historię. Jej bohaterowie szukają w Warszawie pracy i starają się zorganizować sobie życie w nowym miejscu. Często nie jest im łatwo odnaleźć się w wielkomiejskiej rzeczywistości. Piętrzą się też przed nimi problemy, a oni udają przed bliskimi, że życie w stolicy to pasmo sukcesów”. Zob. http:// programtv.onet.pl/serial/sloiki-2151 (dostęp: 12 lipca 2017). 94


Z R ÓŻ N I C O WA N I E P R Z E S T R Z E NN E I S P OŁECZN E W BA DA N I A C H P R O C E S Ó W UR B AN I ZACY JN YCH

Badania i teorie określające relację między porządkiem klasowym a zróżnicowaniem przestrzennym mają bogatą tradycję. Jednym z jej głównych paradygmatów jest wskazywanie na związek dynamiki rozwoju kapitalizmu z rozwojem procesów urbanizacyjnych4. Współczesne badania w tej perspektywie wskazują 3

Norbert Elias, John L. Scotson, The Established and the Outsiders,

SAGE, London 1994. 4

Manuel Castells, Kwestia miejska, tłum. Bohdan Jałowiecki,

Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 1982; Henri Lefebvre, The Production of Space, Blackwell, Oxford 1991; David Harvey, The Urbanization of Capital: Studies in the History and Theory of Capitalist Urbanization, „Science and Society” 1987, vol. 51 (1), s. 121–125; tenże, The Enigma of Capital: And the 95

„Słoiki” i warszawiacy: klasowe wojny o Warszawę

przyjezdni3. Jeśliby interpretować relację między „słoikami” a rdzennymi warszawiakami w tych kategoriach, można by uznać, że reprezentacje Białołęki są pochodną rywalizacji o status oraz pozycję między różnymi grupami warszawiaków. Jak postaramy się wskazać w tej analizie, chodzi tu o rywalizację, przede wszystkim w obrębie klasy wyższej, ale także – między klasą średnią a wyższą. Wskażemy jednocześnie, że zróżnicowanie społeczne ma swoje odniesienie w zróżnicowaniu przestrzennym. Chodzi w tym przypadku o materialne warunki życia, ale i o rywalizację o status i pozycję społeczną. Dodajmy od razu, że nasza analiza nie zakłada prostej przekładalności między na przykład dzielnicami, to znaczy, że nie ma po prostu dzielnic klasy wyższej czy dzielnic robotniczych (klasy ludowej). Staramy się wskazać, że także w obrębie jednej dzielnicy, a więc pewnej administracyjnej jednostki miasta, istnieje zróżnicowanie społeczne i przestrzenne, którego podstawowymi źródłami są procesy instytucjonalne, dynamika rynków (przede wszystkim finansowego i nieruchomościowego) oraz rywalizacja o stawki symboliczne, określające symboliczne granice przestrzeni miejskiej. Postaramy się określić funkcję podziałów symbolicznych oraz jakie procesy mogą odpowiadać za symboliczne podziały miasta.


na szczególnie istotną rolę sektora finansowego w generowaniu dynamiki kapitalizmu, jednocześnie wiążąc ją ściśle z rynkiem nieruchomości5. Generowany dzięki instrumentom finansowym kapitał jest lokowany i kumulowany na rynku nieruchomości, a następnie zamieniany w kapitał finansowy dzięki inwestycjom w kolejne nieruchomości. Skłania to do uznania, że procesy urbanizacyjne oraz podziały przestrzeni mają związek z rozwojem rynków, a nie jedynie z procesami regulacji powstawania tkanki miejskiej. Związek ten dobrze odzwierciedla choćby analogia między dynamiką cen na rynku warszawskich nieruchomości a procesami osiedlania się w mieście. Puls Białołęki – jeśli za takowy uznać proces osiedlania się w tej dzielnicy – jest bardzo zbieżny z wahaniami koniunktury na rynku nieruchomości (patrz wykres obok). Badając przestrzeń miast, architekturę czy współpracę między mieszkańcami, często się o tym zapomina. W niniejszej analizie przyjmujemy, że jednym z fundamentów procesów urbanizacyjnych jest właśnie rozwój kapitalizmu. Nie jest to założenie nowe ani nowatorskie, lecz raczej powrót do źródeł socjologii miasta6. Wspomniana perspektywa nie daje jednak wystarczających narzędzi do analizy społecznego konstruowania przestrzeni i jego związków z porządkiem klasowym. Warto pomyśleć o jej uzupełnieniu lub tylko o częściowym uwzględnieniu, gdyż istniejące analizy i perspektywy badawcze dotyczą niemal Crises of Capitalism, Profile Books, Oxford 2011; Neil Smith, Uneven Development: Nature, Capital, and the Production of Space, University of Georgia Press, Athens 2010. 5

Manuel B. Aalbers, Brett Christophers, Centring Housing in Political

Economy, „Housing, Theory and Society” 2014, No. 31 (4), s. 373–394; Rodrigo Fernandez, Manuel B. Aalbers, Financialization and Housing: Between Globalization and Varieties of Capitalism, „Competition and Change” 2016, vol. 20, No. 2, s. 71–88. 6

Bohdan Jałowiecki, Marek Szczepański, The Late Newcomer Syn-

drome – Poland Challenges of the Information Society, [w:] Informationsgesellschaft und Kultur, red. Andrzej Kiepas, Urszula Żydek-Bednarczuk,Trafo, Berlin 2006, s. 125–160. 96


wyłącznie gospodarek kapitalistycznych, w których rozmiary sektora finansowego i nieruchomości są istotne dla całej gospodarki; pozwalają one tym samym na stawianie diagnoz dotyczących finansjalizacji. Saldo migracji

97

„Słoiki” i warszawiacy: klasowe wojny o Warszawę

Wartość rynku deweloperskiego w Warszawie


Choć symptomy podobnych procesów pojawiały się w Polsce i będą po części analizowane w tym tekście, trudno byłoby znaleźć proste analogie czy wręcz rozszerzyć geograficznie już istniejące obserwacje i analizy dotyczące przede wszystkim Europy Zachodniej oraz krajów anglosaskich. Jest to kłopotliwe, a idąc tym tropem, natrafia się na szereg problemów natury teoretycznej i empirycznej7. Dlatego też, pozostając uwrażliwionymi na dynamikę kapitalizmu, zdecydowaliśmy się na nawiązanie do innych perspektyw teoretycznych i użycie ich. Kiedy mowa o urbanizacji, należy w pierwszej kolejności zastanowić się nad tym, jakie są źródła przestrzeni do zamieszkania. Okres transformacji w Polsce to czas wielkiej zmiany w strukturze sektora mieszkaniowego. Podstawowym uwarunkowaniem procesu urbanizacji pozostaje deficyt mieszkań w stosunku do liczby gospodarstw domowych. Deficyt ten jest oceniany na około 1,3 mln mieszkań – problem ten pozostawał nierozwiązany przez całą epokę PRL. Pochodną tych nierozwiązanych kwestii są mniejsza mobilność przestrzenna i niższy standard życia, szczególnie w przypadku ludzi młodych, a przede wszystkim konieczność stworzenia takiej polityki mieszkaniowej, która by ten problem rozwiązywała. Okres transformacji charakteryzuje stopniowe odchodzenie państwa od polityki mieszkaniowej, której celem jest pobudzanie strony podażowej – może ono następować przez stwarzanie strukturalnych warunków do budowy mieszkań pod wynajem bądź też mieszkań w systemie, w którym dochodzenie do ich własności prywatnej odbywałoby się stopniowo lub też w ogóle nie byłoby istotą pozyskiwania mieszkań, jak w słynnym modelu wiedeńskim. Politykę mieszkaniową szczególnie mocno redukowano wówczas, gdy pojawiły się impulsy pobudzające stronę popytową, a konkretnie jednostki inwestujące w mieszkania posiadane na

7

Mikołaj Lewicki, Za mała, by sfinansjalizować? Procesy finansjali-

zacji i polska gospodarka, „Prakseologia” 2014, nr 155, s. 125; tenże, Kapitalizm na swoim. Rozwój rynku kredytów hipotecznych w Polsce jako proces finansjalizacji gospodarstw domowych, „Polityka Społeczna” 2014, nr 5 (41), s. 35–40. 98


KON ST R UO WA N I E RY N KU

Rynek w perspektywie socjologii gospodarczej nie jest mechanizmem obiektywnym, określonym przez prawa podaży i popytu, lecz konstruktem społecznym, w którym – jeśli już odwoływać do podstawowych pojęć ekonomicznych – zarówno podaż, jak i popyt muszą zostać wygenerowane. Genezą rynku nie są więc same potrzeby czy preferencje jednostek, bo te można – odnosząc się do obserwacji dotyczących sektora mieszkaniowego w Polsce – uznać za stałe; skoro mieszkań brakuje, potrzeby jednostek są wciąż niezaspokojone i mogą potencjalnie przekształcić się w popyt. Najważniejszą zmianą z punktu widzenia społecznego konstruowania rynku był zapewne proces prywatyzacji zasobu mieszkaniowego. Jego skala nie jest właściwie oszacowana, niemniej w okresie transformacji relacje między liczbą mieszkań, które posiadają tytuł własności indywidualnej, zmieniły się radykalnie względem innych kategorii mieszkań, takich jak spółdzielcze, TBS-y, komunalne czy (obecnie bardzo niewielki odsetek) 8

Irena Herbst, Potrzeby mieszkaniowe w Polsce – dostęp do miesz-

kania w kontekście polityki prorodzinnej, Kancelaria Prezydenta RP, Warszawa 2013. 99

„Słoiki” i warszawiacy: klasowe wojny o Warszawę

własność, pozyskiwane dzięki kredytowi hipotecznemu8. Wraz z rozwojem rynku kredytów hipotecznych i zwiększaniem się ich dostępności redukowane były wszelkie inne mechanizmy zapewniające budowę mieszkań w innej formie niż na własność indywidualną gospodarstw domowych. Taki model czy też struktura sektora mieszkaniowego ogranicza dostępność mieszkań, na które mogą sobie pozwolić osoby lepiej zarabiające, co de facto oznacza, że mieszkania są dostępne dla klasy średniej i wyższej, przy czym w ramach średniej – jak pokażemy także w tej analizie – uwarunkowania związane z kredytem różnicują ją, nie tylko pod kątem samej dostępności (na tych, których stać, oraz tych, których nie stać), ale także przestrzennie i społecznie. Powstała więc taka polityka mieszkaniowa, która uczyniła z kredytu hipotecznego w zasadzie niemal jedyne narzędzia do autonomizacji gospodarstwa domowego, czyli „pójścia na swoje”.


pracownicze. Wskaźnik 76 procent mieszkań własnościowych, choć w krajach Europy Środkowej i Wschodniej dość powszechny (na skutek podobnych procesów jak w Polsce), kontrastuje ze strukturą własnościową najbardziej rozwiniętych krajów Europy Zachodniej9. Masowa prywatyzacja stanowiła bowiem podglebie dla takich polityk publicznych, które coraz bardziej promowały własność indywidualną, a przede wszystkim indywidualne inwestycje jako drogę pozyskania mieszkania, a co być może najważniejsze – zalegitymizowała własność prywatną mieszkania jako najwłaściwszą i najnaturalniejszą formę zamieszkiwania. Dlatego że prywatyzowane zasoby mieszkaniowe nie dotyczyły wyłącznie, a może nawet nie przede wszystkim osób zamożnych, w dużych miastach ukształtowała się społeczna norma, stopniowo nabierająca charakteru uniwersalnej, o posiadaniu lokum na własność jako podstawie racjonalnego i bezpiecznego życia. Przy niekonkurencyjnym rynku wynajmu „pójście na swoje” stawało się coraz bardziej nie tylko normą reprodukcji (co można by lapidarnie sformułować refleksją młodych – „rodzice mają mieszkanie na własność”) oraz statusowo korzystne, ale także ekonomicznie racjonalne, kiedy przyszli i aktualni inwestorzy indywidualni szacowali relację między ratą dostępnego kredytu hipotecznego a wysokością czynszu najmu. Ponieważ za gotówkę mieszkania kupują tylko najbogatsi, podstawowym mechanizmem nabywania nieruchomości stał się w tej sytuacji kredyt hipoteczny. RYN EK H I P O T E C Z N Y

Powstanie rynku hipotecznego wiązało się przede wszystkim ze stabilizacją oraz spadkiem wartości pieniądza, a także z – co równie ważne – wkomponowaniem dynamiki nabywania nieruchomości w cykl koniunkturalny. Gdy zatem polska gospodarka, tuż przed akcesją do Unii Europejskiej i po niej notowała wysoki 9

Odsetek mieszkań na wynajem wobec odsetka mieszkań własno-

ściowych kształtuje się następująco: w Szwajcarii ponad 65 procent, Holandii 50 procent, Francji 50 procent, Finlandii 50 procent, Szwecji 50 procent, Danii 55 procent, Niemczech ponad 60 procent, Wielkiej Brytanii 40 procent. Za: Irena Herbst, Potrzeby…, dz. cyt. 100


10

Tamże; Gabriel Główka, System finansowania nieruchomości miesz-

kaniowych w Polsce: doświadczenia i kierunki zmian, Oficyna Wydawnicza Szkoła Główna Handlowa, Warszawa 2012. 11

Portret tak zwanego frankowicza stworzony na podstawie analizy

statystycznej (szacowania prawdopodobieństwa) Badań Budżetów Gospodarstw Domowych z 2013 roku; Główny Urząd Statystyczny; współpraca współautora, Mikołaja Lewickiego, z dr. Krzysztofem Tymickim. 101

„Słoiki” i warszawiacy: klasowe wojny o Warszawę

wzrost gospodarczy, pojawiły się warunki sprzyjające bardziej ekspansywnej polityce kredytowej banków oraz zwiększeniu popytu. Boom na rynku kredytów hipotecznych ma miejsce równolegle z niemal całkowitym wygaszaniem tych polityk mieszkaniowych państwa, które nie miały prowadzić do nabywania mieszkania przez wzięcie kredytu10. Na rynku kredytów pojawiła się również ważna innowacja w postaci kredytów walutowych, które znacznie zwiększyły podczas boomu na rynku mieszkaniowym dostępność i atrakcyjność kredytów. W ciągu niespełna dziesięciu lat około 1,2 mln gospodarstw domowych zakupiło mieszkanie na kredyt, na ogół w dużych miastach, takich jak Warszawa, Wrocław, Trójmiasto, Kraków, Katowice czy Poznań. Dynamika ekspansji kredytowej ma swą wewnętrzną logikę, ale co najważniejsze z punktu widzenia niniejszej analizy, „rekrutuje” jednostki do zróżnicowanych populacji, które właśnie przez zmienne klasyfikacje kredytobiorców (wiarygodności kredytowej/ryzyka, dochodów/zyskowności, wartości zabezpieczenia) wytwarzają owo zróżnicowanie. I tak typowy kredytobiorca, który w latach 2004–2008 wziął kredyt we frankach szwajcarskich, tworzył gospodarstwo domowe, w którym w 2013 roku na ogół zarobki stanowią trzykrotność średniej płacy krajowej, a często także jej czterokrotność i więcej, do tego mieszkał w mieście powyżej 500 tys. mieszkańców, miał jedno dziecko, był pracownikiem najemnym lub przedsiębiorcą, wydawał na konsumpcję o 25 procent więcej niż przeciętny właściciel mieszkania, 35 procent więcej na jego wyposażenie, a o ponad 70 procent więcej na kulturę i rekreację11. Z kolei „kredytowicz złotowy” miał wykształcenie raczej średnie lub wyższe, zarabiał co najmniej dwukrotność przeciętnego wynagrodzenia w sektorze


przedsiębiorstw, miał zazwyczaj dwoje dzieci, mieszkał w dużym mieście bądź też na jego przedmieściach, względnie w mieście do 100 tys. mieszkańców. Choć kredytobiorców tych łączy kredyt i własność mieszkania, to wymiary socjodemograficzne wskazują na klasę, odpowiednio, wyższą („wcześni” frankowicze) i średnią (złotówkowicze i „późni” frankowicze). Typ pierwszy, biorąc kredyt wcześniej, miał korzystniejsze warunki, kupił większe mieszkanie, w lepszej części miasta, ale jednocześnie jest obecnie prawdopodobnie „uziemiony”. Nie może łatwo sprzedać mieszkania, bo jego wartość jest najprawdopodobniej równa lub mniejsza od spłacanego już od paru lat długu hipotecznego. Przyczyną jest wzrost kursu franka w latach 2008–2015, a zatem w efekcie dwukrotne powiększenie raty, a przede wszystkim – sumy zobowiązania wobec banku. Typ drugi kupił mieszkanie później i choć musiał się postarać oraz wykazać większą wiarygodnością kredytową, najprawdopodobniej wziął taki kredyt, jaki niemal bezalternatywnie zaoferował bank. Jeśli jednak to kredytobiorca z lat 2009–2015, to jego profil będzie inny; w przypadku frankowicza to najprawdopodobniej ktoś, kto jest „podtopiony” – raty kredytu stanowią nawet około połowę domowego budżetu przeznaczonego na wydatki, zadłużenie jest większe niż wartość nieruchomości, a każdy wypadek losowy czy utrata dochodu wiążą się z poważnym kryzysem. Zróżnicowanie kredytów „wytwarza” więc w czasie i przestrzeni zróżnicowanie społeczne. Z tej perspektywy można spojrzeć na kredyt jako jeden z dyspozytywów społecznych, wytwarzających coś więcej niż tylko własność oraz kapitał (majątek) dla kredytobiorców czy kapitał dla sektora finansowego. „Sytuacje klasyfikacyjne” [classification situations] to procesy przeprowadzane przez instytucje finansowe, przede wszystkim te, które korzystając z analizy ryzyka (aktuarialnej), określają życiowe szanse swych klientów12. W ten sposób opisują one, ale i oddziałują na postrzeganie oraz 12

Marion Fourcade, Kieran Healy, Classification situations: Life-chan-

ces in the Neoliberal Era, „Accounting, Organizations and Society” 2013, No. 38 (8), s. 559–572. 102


13

Grażyna Błaszczak, Wyczerpanie MDM wpłynie na rynek nowych

mieszkań (wywiad z Kazimierzem Kirejczykiem), „Rzeczpospolita”, nr z 20 lipca 2016, http://www.rp.pl/Mieszkaniowe/307209925-Wyczerpanie-MDM-wplyniena-rynek-nowych-mieszkan.html#ap-1] (dostęp: 12 lipca 2017). 103

„Słoiki” i warszawiacy: klasowe wojny o Warszawę

wachlarz możliwości coraz większych populacji. Choć analizy Marion Fourcade i Kierana Healy’ego dotyczą rynku amerykańskiego, to samo pojęcie klasyfikacji odwołuje się do tradycji socjologicznej wyrosłej we Francji, w dużej mierze w kontrze do teorii Pierre’a Bourdieu. Jednym ze źródeł tych analiz było przekonanie o zbyt dużej redukcji rzeczywistości społecznej do analizy klasowej w kategoriach relacji kapitałów. W niniejszej analizie stanęliśmy niejako w połowie drogi: między analizami, opartymi na teorii kapitałów, a tymi, które diagnozują nowe mechanizmy klasyfikacji klientów, a de facto – całej populacji, dokonywanej przez finansowe instytucje. Ten drugi wymiar analizy wydaje się ważny, gdy odnieść go do przypadku Białołęki czy szerzej – do procesów urbanizacyjnych jako współzależnych od rozwoju rynku kredytów hipotecznych. Rozwój ten zazwyczaj nie przebiega (zwłaszcza w przypadku polskiego rynku) wyłącznie za sprawą „żelaznych praw rynku”, lecz dzięki publicznemu wspomaganiu w postaci systemu subsydiów do kredytów. Programy „Rodzina na swoim” oraz „Mieszkanie dla młodych” były transferami publicznymi działającymi niczym „dopalacze” – jak określił je ekspert rynku nieruchomości, diagnozując koniunkturę na rynku mieszkaniowym w 2015 roku13. Rynek deweloperski kwitł, oferując coraz bardziej zróżnicowane standardy, a przede wszystkim nowe lokalizacje budynków i osiedli mieszkaniowych. Związek ekspansji kredytów hipotecznych i rozwoju rynku deweloperskiego jest głównym źródłem urbanizacji wspomnianych miast: zagęszczania dzielnic centralnych, przekształcania słabo zaludnionych w gęste skupiska zabudowy oraz procesów suburbanizacyjnych. Wspomniana dynamika inwestycji deweloperskich dla indywidualnych inwestorów stała się fundamentem urbanizacji między innymi warszawskiej dzielnicy Białołęka. W ciągu 12 lat w dzielnicy, która miała dotąd charakter przedmieść, gdzie niska zabudowa


jednorodzinna mieszała się z terenami przemysłowymi oraz polami uprawnymi rolników, populacja mieszkańców zwiększyła się niemal o 100 tys. Podobnie jak Wilanów, Bemowo, Ursus czy Kabaty stała się przestrzenią, w której „przyjezdni” rozpoczynali życie w metropolii. „Życie z kredytem” w nowym mieście stało się jednak synonimem czegoś więcej niż tylko nowych mieszkańców miast. Oprócz wymiaru ekonomicznego i urbanistycznego pojawia się jeszcze jeden, który stał się, jak twierdzimy, czynnikiem klasotwórczym. Chodzi tu mianowicie o funkcję, jaką pełni kredyt hipoteczny w formowaniu doświadczenia autonomizacji, „pójścia na swoje”. Nie tylko my go dostrzegliśmy, często jednak umyka w analizach, które stawiają kredyt hipoteczny obok innych kredytów, pożyczek czy instrumentów finansowych powszechnie kojarzonych z konsumpcją. Tymczasem, jak pisali Pierre Bourdieu i Luc Boltanski, moralność oszczędzania różni się od moralności konsumowania14. Ta pierwsza mówi, że nim się wyda, należy zaoszczędzić, odwołując się do wyrzeczenia poprzedzającego ewentualną przyjemność. Moralność oszczędzania jest też dobrze zalegitymizowana, nie tylko w ramach racjonalności gospodarczej, lecz także jako wzór racjonalności. Ta druga z kolei wiąże się z wymiarem hedonistycznym, z rozluźnieniem, a jej legitymizacja jako dopuszczalnego zachowania jest dużo mniejsza. Nie znaczy to jednak, że moralność oszczędzania nie pojawia się także w przypadku zadłużenia. Zakup mieszkania odnosi się bowiem „[…] do nabycia czegoś ważnego, czegoś, co jest trwałe, a przede wszystkim związane z koniecznością, nie zaś z luksusem lub beztroską”15. Opowieści kredytobiorców wskazują, że zaciągnięciu kredytu towarzyszy poczucie powagi, wejścia w dorosłość, potrzeby (samo)kontroli, przewidywania, 14

Luc Boltanski, Pierre Bourdieu, Jean-Claude Chamboredon, La

banque et sa clientèle: Eléments d’une sociologie du crédit, maszynopis niepublikowany, Centre de Sociologie Européenne, Paris 1963. Za: Richard Swedberg, The Economic Sociologies of Pierre Bourdieu, „Cultural Sociology” 2011, vol. 5, No. 1, s. 67–82. 15 104

Richard Swedberg, The Economic Sociologies…, dz. cyt., s. 72.


105

„Słoiki” i warszawiacy: klasowe wojny o Warszawę

planowania oraz powściągania się. Kredyt jest jednocześnie „kluczem” do rozpoczęcia moralnego projektu dobrego życia: stworzenia rodziny, autonomizacji wobec wcześniejszych relacji, wskazania na swój status społeczny. Nabiera tym samym cech doświadczenia formującego oś, wokół której rozwija się życie kredytobiorców. Kredyt jest jednak przede wszystkim relacją: w obrębie gospodarstwa domowego, gdzie określa wzajemne zobowiązania, ale przede wszystkim jest relacją z bankiem. Ta relacja nie jest jednak wypadkową woli inwestora – jednostki jako przedstawiciela gospodarstwa domowego oraz jego kapitału, lecz raczej tych dwóch czynników, powiązanych z warunkami i klasyfikacjami, dokonywanymi przez bank. To bank określa zasady przyznania, spłaty czy zakończenia „relacji kredytowej”. Kiedy więc mówimy o społecznym konstruowaniu rynku, chodzi nam o parę kluczowych aspektów, które pozwalają zrozumieć zróżnicowanie społeczne i przestrzenne samych kredytobiorców, ale i szerzej – kwestię mieszkaniową jako proces społeczny. Genezę rynku kredytów hipotecznych oraz ich związków z rozwojem rynku mieszkaniowego stanowi zmiana polityki państwa: zarówno w wymiarze makrogospodarczym, jak i w wymiarze konkretnej polityki mieszkaniowej. Prywatyzacja mieszkalnictwa zwiększa nie tylko kapitał – majątek, który może cyrkulować, ale także staje się normą społeczną i aspiracją. „Pójście na swoje” przedstawiane jest jako ideał bezpieczeństwa, sukcesu oraz komfortu. Dynamika rynku kredytowego w połączeniu z dynamiką inwestycji deweloperskich kształtuje już nie tylko aspiracje, ale także zróżnicowanie przestrzenne. „Dobre” kredyty hipoteczne znajdują się w centrach miast, a wartość obciążonej hipoteki stale rośnie. Tego typu nieruchomość w centrum miasta czy prestiżowej dzielnicy jako kapitał jest mobilna. Może być szybko zbyta, zamieniona na inną nieruchomość, stać się źródłem przychodów z wynajmu, w przeciwieństwie do „uziemionego” kapitału nieruchomości w frankach szwajcarskich, położonej poza strefą dynamicznego wzrostu wartości. Na suburbiach dużych miast z kolei znajdziemy głównie „MdM-owców”, czyli beneficjentów rządowego programu, który z powodu wymagań dotyczących widełek cenowych nabywanego


mieszkania wypychał inwestorów na przedmieścia lub dalej od centrum. Białołęka – ze względu na relatywne oddalenie, nie tylko geograficzne, ale także komunikacyjne oraz symboliczne od centrum miasta, jest atrakcyjna dla MdM-owców; oto można nabyć mieszkanie w Warszawie. „Sytuacje klasyfikacyjne” są tu tylko zarysowane, bo dostęp do klasyfikacji instytucji finansowych jest utrudniony i nie stanowił przedmiotu niniejszych badań. Możemy jednak zidentyfikować refleksy klasyfikacji już nie tyle bankowych, co współbieżnych z nimi – deweloperskich, przyglądając się kodom reklam, choćby mieszkań na Białołęce. Miejskości centrum przeciwstawione zostają spokój i zieleń, pośpiechowi – aktywność sportowa, metropolitalnej bliskości wszystkiego – eufemizacja różnicy; i tak, zamiast do centrum miasta, oddalenie komunikacyjne może być liczone do centrum dzielnicy czy najbliższej stacji metra, a dynamika życia młodych przeciwstawiona zasiedziałemu klimatowi centrum16. Za przedstawieniami widać odwołania do specyficznych dyspozycji, różnicujących się przestrzennie. Aspiracje (na przykład „apartamenty”, „Villa”, „Park”) wiązane są z przystępnością i praktycyzmem (na przykład „większa powierzchnia, tańsze garaże”), dyspozycja porządku („grodzone osiedle, z zapewnioną obsługą czystości na co dzień”) z rodzinnością. A więc zasoby kapitałowe mieszają się ze specyficznym zróżnicowaniem przestrzennym oraz symbolicznym. I to właśnie wymiar symboliczny staje się szczególnie ważny w tej analizie, ponieważ wskazuje na artykułujące się rywalizacje i antagonizmy wewnątrz klasy średniej oraz wobec klasy wyższej. Z CH A OS U KU P O R Z Ą DKO W I

16

Nieco szerzej analizujemy „kody zamieszkiwania” – reklamy dewe-

loperów gdzie indziej. Zob. Adrianna Drozdowska, Justyna Kościńska, Mikołaj Lewicki, Kamila Momot, Mikołaj Przepiórkowski, Ewa Tomaszewska, Kamil Trepka, Nowa Ziemia Obiecana. Raport badawczy na temat procesów urbanizacyjnych na Białołęce, Instytut Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa 2017. 106


107

„Słoiki” i warszawiacy: klasowe wojny o Warszawę

Białołęka stała się synonimem chaosu przestrzennego. Są ku temu wyraźne powody: wyspowe planowanie przestrzenne, brak infrastruktury, począwszy od zorganizowanej siatki dróg i komunikacji publicznej, przez budowane często niemal w szczerym polu osiedla mieszkaniowe, a skończywszy na brakach w podstawowych usługach publicznych, takich jak szkoły, przedszkola, placówki służby zdrowia, poczta i tak dalej. W tym chaosie odnaleźć można porządek trzech różnych części dzielnicy, tworzących trzy odmienne porządki zamieszkiwania oraz odwołujące się do nich kody symboliczne i przestrzenne. Tarchomin i Nowodwory to najstarsze części dzielnicy, jeśli idzie o miejską, gęstą zabudowę. Są relatywnie lepiej skomunikowane z lewobrzeżną Warszawą. Podwórka, przestrzenie miejskie i gęstsza infrastruktura usługowa sprawiają, że mieszkańcy Tarchomina tworzą lokalną społeczność. Nie są bardzo aktywni społecznie, organizują się tylko wówczas, gdy porządek przestrzenny jest zagrożony, na przykład poszerzeniem głównej ulicy. Nowodwory z kolei, przypominające Tarchomin ze względu na gęstniejącą zabudowę wielorodzinną, jednocześnie pozbawione są już przestrzeni publicznej. Ścieśnione osiedla lokalnych deweloperów sąsiadują z posiadłościami „rdzennych” mieszkańców – potomków rolników. W obydwu wspomnianych częściach dominuje rytm miejski, związany z powrotem do własnego kąta i poszukiwaniem rytmu życia właściwego mieszkańcom miasta. Niejako naturalną granicą obu obszarów jest ulica Modlińska, za którą zaczyna się Białołęka Środkowa, rozciągająca się bardziej na północy dzielnicy, a dalej na wschód, już za Kanałem Żerańskim – Zielona Białołęka. Ta pierwsza, której charakter najlepiej oddaje Choszczówka, to teren o zabudowie jednorodzinnej. Choć jest niemal całkowicie pozbawiona infrastruktury usługowej, skupia aktywną społeczność, tworzącą nieformalną sieć towarzyską sąsiadów spędzających razem czas wolny. Sąsiedztwo i familiarność łączą się z przekonaniem mieszkańców, że choć mieszkają w Warszawie, to miejsce ich życie bardziej przypomina przedmieścia. Nie przeszkadza im brak usług, bo większość mieszkańców realizuje swe codzienne potrzeby na lewym brzegu Wisły, gdzie pracuje, względnie się uczy. Swoistymi lokalnymi centrami są restauracja


czy klub sportowy. Aktywność sportowa i towarzyskość wyznaczają styl życia kojarzony ze swobodą, rozrywką, rozluźnieniem reżimów życia w metropolii. Rytm Białołęki Środkowej to zatem rytm przedmieść, choć granice miasta i dzielnicy na tym obszarze pokrywają się tylko na północy. Środkowa Białołęka rozwijała sie dynamicznie na przełomie lat 90. i początku XXI wieku, gdy prywatni inwestorzy, niejednokrotnie z lewobrzeżnej Warszawy, tanio kupowali ziemię i albo budowali wyłącznie dla siebie, albo też nadwyżkę gruntu zamieniali w niewielkie inwestycje deweloperskie, względnie – odsprzedawali grunt lokalnym deweloperom, osiągając duży zysk. To w tym rejonie pojawiają się osiedla o podwyższonym standardzie, które w swych symbolicznych kodach odnoszą się albo do symboliki miasta-ogrodu, albo też do architektury lewobrzeżnej Warszawy. Tymczasem Zielona Białołęka to teren, gdzie poza zwartą zabudową osiedla Derby, jednej z niewielu długofalowych inwestycji ogólnopolskich deweloperów w tej dzielnicy, zwarta zabudowa osiedli mieszkaniowych sąsiaduje z łąkami, nieużytkami i lokalnymi drogami, które w newralgicznych punktach są całkiem zakorkowane podczas porannych przejazdów przez Wisłę. Na „Zielonej” mieszkańcy walczą o podstawowe standardy miejskie: chodniki, drogi, szkoły i przedszkola, punkty opieki zdrowotnej, a nawet lepiej działające wodociągi czy bezawaryjną sieć energetyczną. Rytm życia Zielonej Białołęki to rytm miejskiej sypialni. Dojazdy i praca, która ma zapewnić utrzymanie i spłatę kredytu, zajmuje więcej aniżeli ośmiogodzinny dzień pracy. Substandardowe budownictwo nastręcza codziennych problemów, które w połączeniu z brakami w podstawowej infrastrukturze sprawiają, że przynajmniej część mieszkańców organizuje się w środowisko aktywistów, zalążek lokalnego ruchu miejskiego. Praktycyzm i utylitaryzm to dyspozycje charakterystyczne dla mieszkańców tej części dzielnicy, łączące ich z mieszkańcami Nowodworów. Ci pierwsi jednak stracili, przynajmniej część z nich, wiarę w wyłącznie indywidualne osiągnięcia. Dlatego definiują swe wspólne problemy, korzystając z sieci społecznych (mediów społecznościowych). Nowodworscy przyjezdni są mniej aktywni społecznie, być może dlatego, że jak wskazuje nasza 108


17

„Zapożyczyliśmy” to określenie, które zaproponowała nam Małgo-

rzata Jacyno. 109

„Słoiki” i warszawiacy: klasowe wojny o Warszawę

hipoteza o trajektoriach aspiracji i migracji wewnątrz Białołęki, planują w przyszłości przeprowadzkę do domu z ogrodem lub choćby na osiedla w lesie, usytuowane w Środkowej. Mieszkańcy Zielonej, choć także myślą o przeprowadzce bliżej miasta czy na tereny podmiejskie, na razie mają na głowie spłatę kredytu i „konsumują ryzyka”17 nie tylko z nim związane, a więc muszą radzić sobie z lukami w urbanistycznej tkance i niedociągnięciami samego budownictwa. Będąc jednym organizmem administracyjnym, Białołęka jest więc zasiedlana przez rozmaitych mieszkańców, którzy przez swoje lokalne zakorzenienie (nawet jeśli postrzegani są jako wykorzenieni indywidualiści) tworzą określone populacje; jak będziemy starali się wskazać – frakcje i odmiany klasy średniej. Za sprawą Białołęki można więc dojrzeć specyfikę cyrkulacji kapitału, ale także pobudzania rozmaitych dyspozycji. Idąc drogą teorii Bourdieu oraz jej interpretacji, można uznać, że Białołęka stała się specyficznym polem, w którym mieszkańcy, posiadając różne dyspozycje oraz kapitały, określają stawki, wyznaczają granice pola oraz odnoszą się do szerszego kontekstu – przestrzeni Warszawy, określanej dyskursywnie i instytucjonalnie przez rozwój polityk mieszkaniowych, polityk urbanistycznych oraz rynków. W tym kontekście wewnętrzne zróżnicowanie Białołęki oraz jej status dzielnicy „słoików” może być interpretowany w kategoriach rywalizacji o status, w której przyjezdni konfrontowani są z symbolicznymi i przestrzennymi granicami wyznaczanymi przez osiadłych. Stawką w tej rywalizacji jest określanie, jakiego porządku miejskiego chcemy i na bazie jakich kapitałów go stworzymy. Choć analiza pola ekonomicznego u Pierre’a Bourdieu ograniczałaby się raczej do samych przedsiębiorstw – określania ich pozycji w strukturze władzy i rywalizacji – niniejsza analiza umieszcza także samych


mieszkańców jako inwestorów, ale i jako obywateli w perspektywie stosunków klasowych18. Podział na trzy Białołęki z pewnością nie pokrywa się ze zróżnicowaniem i dynamiką kredytów hipotecznych, dlatego nie można zredukować podziałów przestrzennych do klasyfikacji kredytowej. Jednak z drugiej strony – zarówno dyspozycje, które uruchamiają poszczególne części dzielnicy, jak i symboliczne granice między nimi sprowokowały nas do postawienia tezy o specyficznym przestrzennym porządku Białołęki, z właściwościami oraz rytmami jej trzech części. Można więc powiedzieć, że analiza podziałów na Białołęce pozwala stworzyć strukturę pola oraz dostrzec dynamikę relacji w nim kształtowanych. Urbanizacja Białołęki tworzy chaos przestrzenny. Brak infrastruktury podstawowej na Zielonej Białołęce jednocześnie kontrastuje z relatywnie rozwiniętą i gęstą zabudową Tarchomina czy też z podmiejskością Białołęki Środkowej. W całej dzielnicy brakuje usług publicznych, a dostęp do prywatnych jest bardzo zróżnicowany. Za podstawowe usługi, takie jak przedszkola czy opieka zdrowotna, mieszkańcy mniej zurbanizowanych części dzielnicy muszą płacić. Z powodu braków w infrastrukturze powstają punkty zapalne – zakorkowane ulice, przeludnione szkoły, brak przestrzeni publicznej, choćby na poziomie parkingów – stające się przyczynami mniej lub bardziej jawnych konfliktów. Chaos urbanizacyjny tworzy więc fundament dla zróżnicowanych interesów mieszkańców trzech różnych obszarów. Różnice w interesach i identyfikacjach nabierają kształtu politycznych postulatów dotyczących podziału dzielnicy na dwie19. Jedna z nich miałaby być dzielnicą o charakterze miejskim, druga o charakterze podmiejskim. Ta pierwsza miałaby być kontynuacją miejskiej tkanki Warszawy, przypominać jej lewobrzeżną część; ta druga – tworzyć nowy porządek miejski. 18

Pierre Bourdieu, The Social Structures of the Economy, Polity, Cam-

bridge 2005. 19

Anna Sadowska, Podział Białołęki na dwie dzielnice – większość

samorządowców przeciwna, iBialoleka.pl, 2 lutego 2016, http://ibialoleka.pl/ artykul/podzial-bialoleki/107914 (dostęp: 20 czerwca 2017). 110


OD S T R UKT URY I DY N A M I K I RY N KU KU A N A L I Z I E KA P I TA Ł Ó W

Przyziemność, brak ogłady, słaba znajomość kultury, praktycyzm determinujący krótkowzroczne i materialne myślenie – to zestaw atrybutów typowego „słoika”, który mimo swych ambicji, przez braki i swe dziedzictwo nie jest w stanie stać się prawdziwym warszawiakiem20. W ten sposób można by zdefiniować podstawowy wymiar kulturowy stereotypu przyjezdnego. Z tym wizerunkiem, budującym podstawową asymetrię symboliczną, konfrontuje się większość „przyjezdnych” mieszkańców Białołęki wobec opinii „osiadłych” warszawiaków. Nawet zresztą jeśli nie są przyjezdni, mieszkańcy wspomnianej dzielnicy stają przed wyzwaniem stworzenia pozytywnej identyfikacji miejsca. O ile dotychczasowa analiza wskazała, że przestrzeń Białołęki generuje raczej 20 111

Aleksandra Gumowska, Słoiki, czyli wojna…, dz. cyt.

„Słoiki” i warszawiacy: klasowe wojny o Warszawę

Choć mają podobną pozycję klasową, mieszkańcy Białołęki stają przed wyzwaniem – na ile ich identyfikacja z dzielnicą „przybyłych” będzie źródłem identyfikacji wspólnych interesów, na ile zaś będzie za słaba, by zapobiec politycznym i instytucjonalnym podziałom przestrzeni miasta. W ciągu ostatnich bez mała 20 lat historii Białołęki wytworzyła się tam kultura polityczna, która pozwalała zidentyfikować odrębność tej dzielnicy wobec interesów politycznych całej Warszawy. Ważną rolę w samorządowym (dzielnicowym) układzie politycznym odgrywają lokalne ugrupowania, takie jak Razem dla Białołęki czy Inicjatywa Mieszkańcy dla Białołęki. Mają one szansę zrównoważyć stopniową koncentrację władzy w rękach dwóch ogólnopolskich partii politycznych (PiS i PO). O potencjale ich politycznej siły może świadczyć – jak do tej pory skuteczne na poziomie ustaleń politycznych – dążenie do budowy szpitala na Białołęce. Jednocześnie jednak codzienność mieszkańców to codzienność podziałów przestrzennych. Na ile więc kompozycja (wewnątrz)klasowa Białołęki może działać jako ruch dośrodkowy umożliwiający integrację wokół wspólnej tożsamości i interesów, na ile zaś będzie wprowadzać kolejne podziały?


konflikty oraz jest zróżnicowana nie tylko pod względem zabudowy, o tyle warto przyjrzeć się dystrybucji kapitałów – tym razem już między klasami, w obrębie dzielnicy21 oraz pomiędzy dzielnicami Warszawy. Pozwoli to przeanalizować klasową diagnozę relacji między kapitałem kulturowym, kapitałem społecznym oraz wskaźnikiem aktywności społecznej na lokalnym poziomie dzielnicy. Sprawdzimy, jak granice symboliczne („słoiki”/warszawiacy) odnoszą się do różnic w kapitałach. W ten sposób odniesiemy kwestię zasobów (kapitałów) do dyskursywnie wytwarzanych i reprodukowanych symbolicznych granic, określających tożsamości zbiorowe aktorów – przedstawicieli klas, a jednocześnie mieszkańców Białołęki oraz innych dzielnic. Skupimy się przede wszystkim na różnicy między Białołęką a lewobrzeżnymi centralnymi dzielnicami, takimi jak Śródmieście, Ochota, Mokotów, Żoliborz, bo – jak postaramy się pokazać – one skupiają najwięcej „osiadłych”. Czy podział symboliczny, tak jak sugeruje Elias, jest pochodną rywalizacji o zasoby i status? Drugą kwestią, która wydaje się kluczowa, jest pytanie, na ile zróżnicowanie klasowe mieszkańców Białołęki pozwoli zinterpretować zróżnicowanie przestrzenne zarysowane do tej pory. Analizując wyniki Badania Jakości Życia Mieszkańców Warszawy22, skupiliśmy się także na trzeciej kluczowej kwestii, 21

Dedykowana analiza zróżnicowania społecznego Białołęki, a także

innych dzielnic Warszawy, dzięki badaniom sondażowym z pewnością byłaby bardzo cennym osiągnięciem. Według naszej wiedzy w istniejących badaniach populacji warszawiaków na ogół nie ma klasyfikacji zawodów respondentów albo jest ona bardzo uboga. W dalszej części naszej analizy będziemy odwoływać się do najbardziej reprezentatywnych dla całej Warszawy i najbardziej aktualnych badań, to jest Badań jakości życia warszawiaków, opracowanych przez Kantar Millward Brown, na rzecz Biura Marketingu i Komunikacji Urzędu m.st. Warszawa; dziękujemy dyrektorowi Biura Marketingu m.st. Warszawa, panu Robertowi Zydlowi oraz naczelnik Wydziału Badań, pani Indze Domagale za zgodę na udostępnienie bazy danych BJŻW. Badania jakości życia warszawiaków, Miasto st. Warszawa, Biuro Marketingu i Komunikacji, edycja 2015, http://www. jakosczycia.um.warszawa.pl/ (dostęp: 20 marca 2016). 22 112

Tamże.


23

Tamże, analizowane odpowiedzi na pytania: M10. W którym prze-

dziale mieszczą się łączne miesięczne dochody na rękę (netto) w gospodarstwie 113

„Słoiki” i warszawiacy: klasowe wojny o Warszawę

a więc na porównaniu jednego z ważnych wymiarów kapitału kulturowego – uczestnictwa w kulturze. W końcu jednym z silniejszych rysów portretu „słoików” jest ich rzekomy brak kultury [civilite] oraz słabe zaangażowanie w sprawy publiczne i lokalne, którego symbolem stała się supozycja, że to właśnie „słoiki” nie płacą w Warszawie podatków. Razem z pytaniem o kapitał społeczny jako podstawowy zasób, który sprzyjać będzie (w przypadku istnienia) lub przeszkadzać (w przypadku jego braku lub niskich wskaźników) integracji mieszkańców, kwestia kompozycji kapitałów miała nas zaprowadzić do odpowiedzi na te trzy powyższe problemy. Bazując na dostępnych danych dotyczących życia warszawiaków, staraliśmy się stworzyć obraz klasowego zróżnicowania dzielnic Warszawy, skupiając się oczywiście na mieszkańcach Białołęki i porównując przede wszystkim klasę średnią, zarówno wewnątrz dzielnicy, jak i w odniesieniu do innych dzielnic. Mamy świadomość ogromnych ograniczeń, wynikających ze specyfiki danych. Z jednej strony w Badaniach Jakości Życia Warszawiaków mamy szerokie spektrum opinii, postaw oraz praktyk mieszkańców wszystkich dzielnic, z ich reprezentatywną próbą. Z drugiej konstrukcja metryczki badania nakazuje odejście od standardowych klasyfikacji danych socjodemograficznych, branych pod uwagę przy analizie klasowej. Odwołując się do teorii Bourdieu, uznaliśmy jednak, że niepełne dane socjodemograficzne można uzupełnić danymi dotyczącymi kapitałów, przede wszystkim społecznego oraz kulturowego, które zostały określone na podstawie odpowiedzi respondentów na szereg pytań zawartych w kwestionariuszu wspomnianych badań. W pierwszej kolejności skonstruowaliśmy kategorie klas w rozumieniu socjodemograficznym. Do umownego przyporządkowania wykorzystaliśmy trzy zmienne wyprowadzone na podstawie pytań o sytuację zawodową, wykształcenie oraz osiągane przez gospodarstwo domowe miesięczne dochody netto23. Z analiz wykluczono osoby odmawiające odpowiedzi,


odpowiadające: „Nie wiem”, oraz o sytuacji szczególnie utrudniającej klasyfikację. Mamy tu na myśli niepracujących uczniów i studentów, bezrobotnych, emerytów, rencistów, prowadzących dom, będących na urlopie wychowawczym lub macierzyńskim. Na kanwie tej okrojonej próby badawczej powstała nowa zmienna ilustrująca wąsko rozumianą klasowość. Do klasy ludowej zaliczyliśmy: –– osoby pracujące najemnie bądź prowadzące gospodarstwo rolne, o co najwyżej zawodowym wykształceniu oraz o miesięcznych dochodach gospodarstwa domowego nieprzekraczających 4999 złotych netto. Do klasy średniej zaliczyliśmy: –– osoby pracujące najemnie lub prowadzące własną działalność gospodarczą, posiadające co najmniej średnie wykształcenie i dochody gospodarstwa mieszczące się w przedziale 5–8 tys. złotych netto; –– osoby pracujące najemnie lub prowadzące własną działalność gospodarczą, o niższym wykształceniu niż średnie, ale o dochodach miesięcznych równych lub przekraczających 7 tys. złotych netto; –– osoby pracujące najemnie lub prowadzące własną działalność gospodarczą, posiadające co najmniej średnie wykształcenie, żyjące w jednoosobowym gospodarstwie domowym o dochodach rzędu co najmniej 5 tys. złotych netto. Klasę wyższą zdefiniowano jako: –– osoby pracujące najemnie lub prowadzące własną działalność gospodarczą, posiadające wyższe wykształcenie i dochody miesięczne gospodarstwa domowego netto równe lub przekraczające 8001 złotych; –– osoby prowadzące własną działalność gospodarczą, mające co najmniej średnie wykształcenie i dochody miesięczne gospodarstwa domowego netto równe lub przekraczające 8001 złotych. domowym?, M6. Jakie jest Pana(i) wykształcenie, tzn. jaką szkołę ukończył(a) jako ostatnią?, zmienne K1_01 do K1_99. Jaka jest sytuacja zawodowa? 114


24

A konkretnie: zmienne G1_A_A do G1_D_J (Czy ktokolwiek

z Pana(i) rodziny (A), przyjaciół (B), znajomych (C) lub sąsiadów (D): G1A. jest obeznany(a) w przepisach prawa, G1B. zarabia ponad 8000 złotych miesięcznie netto, G1C. regularnie spędza urlop za granicą, G1D. korzysta regularnie z Internetu, G1E. działa na rzecz partii politycznej, G1F. ma wysokie stanowisko w jakimś dużym przedsiębiorstwie, dużej firmie, G1G. zna się na sprawach finansowych (np. podatkowych, kredytowych), G1H. umie mówić i pisać w obcym języku, G1I. zna osobiście osoby rozpoznawalne z gazet, radia lub telewizji, G1J. pracuje w redakcji gazety, stacji radia lub TV; zmienne E1A do E1I: Proszę powiedzieć, czy Pan(i) osobiście w ciągu ostatnich 24 miesięcy: A. używał(a) Internetu (np. społecznościowe portale, fora) do dyskusji na temat lokalnych spraw, B. działał(a) nieodpłatnie w organizacji pozarządowej, C. brał(a) udział w proteście/wiecu dotyczącym kwestii związanej ze sprawami lokalnymi, D. działał(a) w parafii/organizacji kościelnej lub innej organizacji religijnej, E. brał(a) udział w zebraniach swojej wspólnoty mieszkaniowej lub spółdzielni, F. podejmował(a) działania na rzecz mieszkańców 115

„Słoiki” i warszawiacy: klasowe wojny o Warszawę

W konsekwencji próba została ograniczona z 9000 do 1890 osób (w przypadku Białołęki z 500 do 150 osób), ale należy zastrzec, że na przykład sama grupa emerytów i rencistów w badaniu przekroczyła 20 procent próby, a respondenci, którzy nie wskazują na przedział dochodów, stanowią 32 procent badanych. Osobną część analizy zajęły zmienne, które zgodnie z myślą Bourdieu diagnozują kapitały społeczny i kulturowy. Przeprowadzona została na próbie ograniczonej wcześniej do 1890 osób. Pytania, które, naszym zdaniem, ilustrują kapitał społeczny, to pytania, które sprawdzają, na ile siatka osób bliskich (od sąsiadów i znajomych po członków rodziny) umożliwia dotarcie do osób lub obejmuje takie osoby, które znają się na prawie, ułatwiają znalezienie pracy, znają języki obce, mogą pożyczyć pieniądze i tak dalej. Oddzieliliśmy ten wskaźnik od wskaźnika uczestnictwa społecznego, opartego na zestawieniu odpowiedzi na pytania o społeczną aktywność w organizacjach i sieciach z okresu ostatnich dwóch lat, pytanie o utrzymywanie towarzyskich kontaktów z sąsiadami oraz pytanie o możliwość pozostawienia kluczy u sąsiadów24.


Pytania, które mogą być traktowane jako wskaźniki kapitału kulturowego, zostały skumulowane w bloku pytań o aktywność kulturalną25. Na podstawie wymienionych zmiennych stworzono osobne indeksy kapitałów26, będące średnią z odpowiedzi na pytania o identycznej skali przy wykluczeniu odpowiedzi interpretowanych jako „braki danych”. Indeksy uzupełniają więc informacje o charakterystyce społeczno-demograficznej badanych. Z R ÓŻ N IC O WA N I E K L A S O W E DZ I E LN I CY, R ÓŻ N ICE M I Ę DZ Y DZ I E L N I C A M I

Wśród mieszkańców Białołęki i Bemowa jest relatywnie największy odsetek klasy średniej. Ponad osiemdziesięcioprocentowy jej udział w całej populacji sprawia, że dominacja klasy średniej ma przede wszystkim wymiar liczebnościowy. Jeszcze tylko w dwóch dzielnicach, Ursynowie i Wesołej, odsetek tej grupy jest niemal tak wysoki. W kilku dzielnicach jej udział oscyluje wokół 60–70 procent, na rzecz większego, bo około dwudziestoprocentowego udziału klasy wyższej (Mokotów, Targówek, Wilanów, Żoliborz) bądź też klasy ludowej. Ta ostatnia jest szczególnie obecna w Rembertowie i na Pradze Północ, większy jej udział niż klasy wyższej odnotowaliśmy też na obszarach Ochoty, Woli, (działania na rzecz poprawy okolicy, organizacja zajęć dla młodzieży, imprez sportowych, zajęć dla osób starszych itd.), G. zbierał(a) podpisy pod petycją lub interweniował(a) w Urzędzie Dzielnicy/innej jednostce samorządowej w sprawie dotyczącej kwestii lokalnych, H. brał(a) udział w akcjach społecznych jako wolontariusz, I. brał(a) udział w konsultacjach społecznych na temat spraw dotyczących Pana(i) dzielnicy; zmienna F2: Proszę powiedzieć, czy utrzymuje Pan(i) towarzyskie kontakty z sąsiadami, tzn. odwiedzacie się nawzajem, spędzacie razem czas?; zmienna F6: Czy w razie wyjazdu może Pan(i) zostawić klucze u sąsiadów? 25

Mamy na myśli blok zmiennych H1: Kiedy ostatnio był(a) Pan(i):

A. w kinie, B. w teatrze, C. w restauracji kawiarni/pubie, D. z wizytą u przyjaciół/ znajomych, E. w muzeum/galerii, F. na koncercie, G. na imprezie plenerowej. 26

W przypadku kapitału społecznego indeks waha się między 1 a 2,

w przypadku kulturowego między 1 a 8, co wynika ze specyfiki zadanych pytań. 116


Rozkład klas socjodemograficznych w dzielnicach Warszawy

27

Dane BDL, https://bdl.stat.gov.pl/BDL/dane/teryt/tablica (dostęp:

12 lipca 2017). 117

„Słoiki” i warszawiacy: klasowe wojny o Warszawę

Ursusa, Wawra i Targówka, gdzie stanowi około 20 procent populacji. W stosunku do całej ludności Warszawy na Białołęce mieszka nieco mniej reprezentantów klasy wyższej (11 procent w stosunku do 6 procent), ale i mniej klasy ludowej (15,8 procent w stosunku do 13,3 procent). W obrębie kompozycji klas Białołęka jest zatem jedną z najbardziej „średnioklasowych” dzielnic Warszawy. Awans społeczny dotyczy ponad połowy jej populacji. Można sądzić – przy tak wysokim odsetku klasy średniej – że jest to przede wszystkim jej nowa forma, w której projekt dobrego życia jest powiązany z zakupem mieszkania na kredyt. Jak pokazują dane Banku Danych Lokalnych Głównego Urzędu Statystycznego, meldujący się na Białołęce pochodzą przede wszystkim z miast27, a więc jest to też migracja mieszkańców wsi.


W stosunku do centralnych dzielnic uderza w przypadku Białołęki wysokie wykształcenie jej mieszkańców, a szczególnie – udział osób z wyższym wykształceniem, które obok Wilanowa i Środmieścia jest najwyższe w Warszawie. Jednak czy wykształcenie wiąże się z kapitałem kulturowym? Za miernik kapitału kulturowego przyjęliśmy zindeksowane dane dotyczące praktyk kulturowych (od spotkań towarzyskich, przez koncerty i imprezy plenerowe oraz chodzenie do kina, po wizyty w teatrze). Wskazują one, że indeks uczestnictwa w kulturze dla Białołęki jest niemal taki sam jak średnia dla całej Warszawy (wartość indeksu około 4). Choć indeks takich dzielnic jak Śródmieście, Mokotów, Żoliborz, Ochota jest wyższy, różnice nie są diametralne (dla wskazanych dzielnic indeks waha się między 4,4 a 4,2), a Białołęka odbiega na korzyść od innych dzielnic o charakterze przestrzennym podobnym do jej charakteru – Wesołej, Wawra czy Rembertowa, dla których jego wartość oscyluje wokół 3,5. Biorąc więc pod uwagę uczestnictwo w kulturze, Białołęka z pewnością nie jest dzielnicą odstającą od dzielnic zdominowanych przez „osiadłych”, a przy uwzględnieniu zróżnicowania klasowego okaże się, że białołęcka klasa średnia nie różni się pod tym względem od średniej dla Warszawy (około 4,1). Klasa wyższa na Białołęce ma jednak niższy wskaźnik wobec średniej dla Warszawy (odpowiednio około 4,5 wobec około 5), zaś białołęcka klasa ludowa jest nieco bardziej aktywna kulturowo niż średnia warszawska (odpowiednio 4 wobec około 3,7). Bliższa analiza korelacji w praktykach uczestnictwa w kulturze wskazuje na trzy główne typy: towarzysko-kinowy, który określiliśmy jako popkulturowy, imprezowo-koncertowy, określany przez nas jako towarzyski, oraz muzealno-teatralny, określany przez nas jako elitarny. Choć ten pierwszy jest najpowszechniejszy, jego udział na Białołęce (indeks 5,2), względem innych nie jest tak wysoki jak we wszystkich dzielnicach (5,4), a szczególnie centralnych (Mokotów – 5,9, Ochota – 5,7, Śródmieście – 5,4). Typ towarzyski plasuje się poniżej średniej (odpowiednio – 3,4 do 3,6), za to typ elitarny jest bardzo podobny do średniej warszawskiej (3,28 wobec 3,03). I choć widać wyraźnie, że wobec całej Warszawy najbardziej odróżniają klasę wyższą od klasy średniej właśnie 118


119

„Słoiki” i warszawiacy: klasowe wojny o Warszawę

praktyki „elitarne”, okazuje się, że mimo wysokiego odsetka klasy średniej na Białołęce wskaźnik praktyk elitarnych nie jest niższy aniżeli na ogół. Białołęcka klasa średnia ma więc także aspiracje i praktykuje najbardziej dystynktywne uczestnictwo w kulturze. Z pewnością nie jest to powszechne ani charakterystyczne dla tej dzielnicy, niemniej dalekie od wyobrażenia tej dzielnicy jako dzielnicy osób pozbawionych orientacji na kulturę wysoką. Podsumowując, można stwierdzić, że ze względu na praktyki kulturowe Białołęka nie odstaje od średniej. Mimo że mieszkańcy są właściwie pozbawieni wszelkiej infrastruktury kulturalnej, „białołęczanie” niejako realizują ogólnowarszawski wzorzec. Podkreślić należy, że jeśliby tylko potraktować łącznie poszczególne aktywności określone w badaniu jako „kulturowe”, warszawiacy mogliby być uznani niemal gremialnie za wszystkożerców w tym sensie, że różnice międzyklasowe, w uczestnictwie en gros, w większości przypadków nie są diametralne. „Wszyscy robią wszystko” – można by lapidarnie stwierdzić, przyklaskując wieszczom końca klasowości. Wyjątkiem są praktyki elitarne, czyli chodzenie na wystawy / do galerii i muzeów oraz chodzenie do teatru i są to naturalnie najsilniejsze predyktory przynależności do klasy wyższej. Także inne kompozycje praktyk łatwo można by przyporządkować do rozmaitych stylów życia i dyspozycji klasowych, związanych zarówno ze zróżnicowaniem międzyklasowym, jak i wewnątrzklasowym. Nasze badania potwierdzają już istniejącą krytykę koncepcji „wszystkożerności”: to prawda, że klasa wyższa bierze udział w praktykach kojarzonych z niższymi klasami (imprezy plenerowe, spotkania towarzyskie), a do tego nie ma takiej praktyki, która by była ekskluzywna dla którejś z klas. To implikuje, że nie ma żadnych praktyk dystynktywnych dla klasy niższej, przez nią niejako zdominowanych. Tyle że wyższa klasa jednocześnie „pilnuje” udziału w praktykach najbardziej ją wyróżniających. Nawet więc, jeśli wskaźnik udziału w takich praktykach jak chodzenie do kina, kawiarni czy na koncerty wzrasta dla wszystkich klas, akurat w tych najbardziej dystynktywnych (teatr, muzea) różnica między klasą ludową a wyższą opiewa na rząd wielkości, a klasy wyższej wobec średniej jest także największa w porównaniu z innymi praktykami. Istnienie tych samych


elementów w polu (kultury) nie implikuje więc takiego samego ich wykorzystania i konfiguracji, bo te zależą także od specyfiki aktorów w polu28. Innymi słowy, nie same atrybuty, lecz ich kompozycje oraz „użycia” winny być brane pod uwagę, gdy analizuje się zróżnicowanie klasowe. Jeśli wziąć pod uwagę wskaźnik kapitału społecznego, dla całej Warszawy wynosi on 1,41. Wskaźnik ten został stworzony na bazie pytań, których fundamentem było rozumienie tego kapitału przez możliwość wykorzystania sieci społecznej respondenta do uzyskania różnego rodzaju zasobów (od porady prawnej, przez pożyczkę finansową, na pomocy w znalezieniu pracy kończąc). To rozumienie jest dalekie od potocznie oraz naukowo przyjmowanego rozumienia, które obok relacji społecznych (sieci) bazuje także na zaufaniu społecznym, nawiązując tym samym do jego Putnamowskiej definicji. Pytania wykorzystane w badaniu bliższe są rozumieniu kapitału społecznego, zaproponowanemu przez Bourdieu, niemniej warto zwrócić uwagę, że enumeracja zasobów przede wszystkim dotyczy tych zasobów, które są charakterystyczne dla klasy wyższej (na przykład znajomość z osobami o wysokich zarobkach, posiadającymi wiedzę z zakresu prawa czy kultury; szczegóły – w aneksie). Nie dziwi zatem, że niemal w każdym przypadku indeksy wskazują, że najwyższym kapitałem tego typu charakteryzuje się klasa wyższa. Między innymi dlatego też uznaliśmy, że obok wskaźnika kapitału społecznego, naszym zdaniem słusznie opartego na diagnozie sieci społecznych i możliwości ich wykorzystania w szeregu również bardziej powszechnych działań (jak choćby kompetencje w wypełnieniu PIT), stworzyliśmy indeks uczestnictwa społecznego. Ten drugi z kolei oparty był na trzech wymiarach: szeroko definiowanej 28

John Levi Martin, What Is Field Theory?, „American Journal of

Sociology” 2005, No. 109 (1), s. 1–49; Mirosław Filiciak, Mikołaj Lewicki, Wynalezienie poszerzonego pola kultury, „Kultura i Rozwój” 2017, nr 1 (2). Odwołujemy się do pojęcia pola jako „lokalnych, społecznych porządków lub społecznych aren, na których «zbierają się aktorzy i ramują swe działania względem siebie»”. Za: Neil Fligstein, Social Skill and the Theory of Fields, „Sociological Theory” 2001, No. 19, s. 108. 120


29

Aktywności społeczne wymienione w kwestionariuszu obejmowały

zarówno działalność nieodpłatną, wolontariacką w ogóle, jak i działania nieformalne w miejscu zamieszkania lub na jego rzecz, a także publiczne (w tym internetowe) zabieranie głosu; szczegółowa kafeteria – w Aneksie. 121

„Słoiki” i warszawiacy: klasowe wojny o Warszawę

aktywności społecznej29, deklaracji znajomości sąsiadów oraz zaufania do nich. Zestawienie obu wskaźników pozwala nie tylko stworzyć bardziej kompleksowy obraz więzi społecznych i społecznej aktywności mieszkańców Warszawy, ale także umożliwia sprawdzenie, na ile kapitał społeczny wiąże się z uczestnictwem społecznym. Najniższy indeks kapitału społecznego ma Rembertów (1,31), a najwyższy – Ochota (1,5). Białołęka ze wskaźnikiem 1,32 bliska jest średniej dla całej Warszawy, choć to raczej dolne rejestry. Indeks jest niższy niż w takich dzielnicach, jak Bemowo, Ursus czy Targówek, a zbliżony do wskaźnika dla Wawra czy Wesołej. Analiza rozkładu indeksu dla poszczególnych klas wskazuje, że w klasie wyższej wynosi on na ogół 1,5 lub nawet 1,6, jak w przypadku Bielan, Wawra, Ochoty, Wilanowa czy Pragi Północ. Białołęcką klasę wyższą cechuje wskaźnik 1,51. Wskaźnik klasy ludowej ogólnie dla Warszawy wynosi 1,31 i w większości dzielnic, w tym na Białołęce (1,33), kształtuje się na podobnym poziomie. Jedynie na Ochocie i w Wilanowie bliższy jest poziomowi 1,5, a najniższy we Włochach, gdzie wynosi 1,2. Indeks tego kapitału dla białołęckiej klasy średniej jest jednym z najniższych wśród wszystkich dzielnic (1,31), niższy aniżeli ogółem dla klasy średniej w Warszawie (1,41). Jest więc niższy niż dla klasy ludowej i odbiega wyraźnie od jego odpowiedników dla Śródmieścia (1,42), Ochoty (1,5), Mokotowa (1,47), Bielan (1,39) czy Bemowa (1,44). Białołęcka klasa średnia ma więc słaby kapitał społeczny zarówno w kontekście zróżnicowania klasowego w dzielnicy, jak i wobec klasy średniej innych dzielnic. Zdaje się to potwierdzać wizerunek przybyszów jako jednostek raczej pozbawionych sieci społecznych w metropolii. Literackim czy też prasowym wzorcem jest tu osamotniony, młody mężczyzna, pozbawiony korzeni,


nieodczuwający więzi ze społecznością lokalną30. Inaczej wyglądają wskaźniki choćby kapitału społecznego dla Wilanowa, który także radykalnie zwiększył swą populację po 2000 roku, a dla którego ogólny indeks kapitału społecznego wynosi 1,47, dla klasy wyższej wynosi 1,6 i jest jednym z wyższych dla tej klasy w całej Warszawie, dla klasy średniej wynosi 1,43, a dla ludowej – 1,49. W przypadku Białołęki zatem najbardziej charakterystycznym rysem w tej mierze są relatywnie wysokie indeksy klasy ludowej i wyższej. Jeśli spojrzeć ogólnie na indeks kapitału społecznego w ujęciu klasowym, trudno jest znaleźć jedną uniwersalną zależność i raczej należy ostrożnie interpretować dane dotyczące indeksu odniesionego do klasowości dla całej Warszawy. Obraz ten jednak jest jedną z ważnych przesłanek naszej całościowej interpretacji. Klasa wyższa ma najwyższy indeks, osiągający 1,56, średnia – 1,41, a ludowa – 1,33. Przeczy to z jednej strony tym teoriom, które by przyjmowały, że wysoki kapitał społeczny cechuje klasę ludową, z drugiej potwierdza naszą sugestię, że definicja kapitału społecznego niejako faworyzuje praktyki właśnie klasy wyższej. Niemniej, zróżnicowanie przestrzenne, podziały między dzielnicami są także widoczne. Białołęka raczej podobna jest w klasowej kompozycji kapitału społecznego do dzielnic centralnych i dzielnic „nowych”, o podobnej do niej dynamice urbanizacji (jak na przykład Bemowo), czyli do dzielnic, w których widać dość wyraźnie wyższy indeks kapitału społecznego klasy wyższej i raczej niski klasy średniej. Analiza danych dotyczących aktywności społecznej, z której stworzyliśmy indeks uczestnictwa społecznego, przynosi dane pozwalające, naszym zdaniem, co najmniej zrozumieć położenie białołęckiej klasy średniej, ale także rzucające światło na uprzednie analizy zróżnicowania dzielnicy oraz napięcia z osiadłymi. Jej aktywność społeczna należy do jednych z najwyższych w Warszawie, w której średnia indeksu wynosi 1,19. Tymczasem 30

Marcin Kołodziejczyk, Dysforia. Przypadki mieszczan polskich,

Wielka Litera, Warszawa 2015; Aleksandra Gumowska, Słoiki, czyli wojna…, dz. cyt. 122


31

Chodzi o zestawienie dwóch następujących pytań: Proszę powie-

dzieć, czy utrzymuje Pan(i) towarzyskie kontakty z sąsiadami, tzn. odwiedzacie się nawzajem, spędzacie razem czas? oraz: Z iloma osobami w sąsiedztwie utrzymuje Pan(i) towarzyskie kontakty? Za: Badania jakości…, dz. cyt.

123

„Słoiki” i warszawiacy: klasowe wojny o Warszawę

dla Białołęki jest to 1,32, a wynik plasuje białołęcką społeczność obok Pragi Południe wśród najaktywniejszych w Warszawie. Kontrastuje to z najniższymi wskaźnikami Ursusa czy Włochów (poniżej 1,1). Podobnie jak w wielu innych dzielnicach na Białołęce aktywność klasy średniej jest niższa niż wyższej. Tylko na Woli klasa średnia jest aktywniejsza niż pozostałe. Na Białołęce, podobnie jak na Bemowie, Pradze Południe, Rembertowie, Targówku, Ursynowie czy Żoliborzu najwyższym indeksem uczestnictwa cechuje się klasa ludowa. Kontrastuje to z takimi dzielnicami jak Bielany, Mokotów, Ochota czy Śródmieście, gdzie najaktywniejsza jest klasa wyższa. Różnice nie są diametralne, jednak wskazują, że w dzielnicach centralnych lewobrzeżnej Warszawy to klasa wyższa jest najaktywniejsza. I to właśnie indeks aktywności klasy wyższej (1,37) na Białołęce nie tylko czyni tę dzielnicę podobną lewobrzeżnym, ale wskazuje, że jest ona jedną z najaktywniejszych w Warszawie. Zestawienie wysokich indeksów klasy ludowej i wyższej przesądza o tak wysokim indeksie uczestnictwa w tej dzielnicy. Gdy jednak porównać indeks z danymi dotyczącymi kontaktów sąsiedzkich31, okaże się, że kontakty klasy średniej na Białołęce podobne są do tych, które mają jej odpowiedniki na Żoliborzu, Bielanach, Ursynowie czy na Mokotowie. Na Białołęce powstają zatem sieci społeczne, ale nie generują one takiego kapitału społecznego jak w dzielnicach lewobrzeżnej Warszawy oraz tych, w których dominują osiadli. Dotychczasowa analiza prowadziłaby ku hipotezie, że białołęcka klasa średnia nie wykazuje się wysoką aktywnością społeczną ani też nie ma wysokiego kapitału społecznego. Nie implikuje to jednak braku relacji z sąsiadami. Jeśli wziąć pod uwagę powyższe wskaźniki uczestnictwa i bliskości sąsiedzkiej jako czegoś odmiennego od kapitału społecznego, okaże się,


że klasa średnia na Białołęce rzeczywiście albo realizuje się na poziomie mikro, w relacjach z sąsiadami, albo też uczestniczy w inicjatywach proponowanych przez przedstawicieli klasy wyższej. Można więc powiedzieć, że z punktu widzenia klasowej analizy specyficzna kultura polityczna Białołęki, związana z aktywizmem grup mieszkańców jest raczej pokłosiem aktywizmu klasy wyższej, aniżeli towarzyszy obronie i promocji średnioklasowych interesów. Jeśli więc chodzi o kapitał kulturowy czy nawet uczestnictwo społeczne, białołęcka klasa średnia z pewnością nie odbiega diametralnie od swych odpowiedników w lewobrzeżnych dzielnicach centralnych. To nie ona zdaje się nadawać ton relacjom społecznym w dzielnicach. Biorąc jednak pod uwagę aspiracyjność klasy średniej z Białołęki, ewentualny sojusz z klasą wyższą dotyczący stylu życia czy oczekiwań wobec standardów życia miejskiego, czyniłby ją silnym konkurentem dla lewobrzeżnej klasy wyższej czy średniej, nie tylko na rynku pracy, ale także na przykład wobec zasobów publicznych. Dążąc do poprawy standardu swojego życia, białołęckie klasy średnia i wyższa mogą całkiem skutecznie, choćby przez wykorzystywanie aktywności klasy ludowej, mobilizować się do zabiegania o zasoby ogólnomiejskie, takie jak środki na rozbudowę infrastruktury, systemu komunikacji miejskiej czy poprawę systemu opieki zdrowotnej. Czy jednak rzeczywiście to kapitał społeczny oraz uczestnictwo społeczne przesądzają o uznaniu i pozycji statusowej tych klas w ramach pola społecznego Warszawy? Białołęckie klasy wyższa i średnia pozbawione są prestiżu i statusu, jeśli nie decydują się na podmiejskość, którą przynajmniej hipotetycznie można by potraktować jako strategię autonomizacji wobec rywalizacji statusowej i symbolicznej wśród warszawiaków. „Przemieszczanie się” ku podmiejskiemu stylowi życia pozwala symbolicznie zachować odrębność, a jednocześnie odwoływać się do symboli i wartości kojarzonych z klasą wyższą i średnią, jak aktywność i sprawność fizyczna, zdrowy tryb życia, równowaga między pracą a życiem prywatnym, w której rezonuje dyspozycja do swobody, właściwa dla klasy wyższej. Badania jakościowe zespołu badawczego przeprowadzone wśród białołęckich 124


aktywistów wskazują, że dla mieszkańców Zielonej czy Nowodworów zamieszkanie na Białołęce Środkowej, „podmiejskiej”, jest symbolem sukcesu i awansu; jest co najmniej konkurencyjne wobec zajęcia prestiżowej pozycji w porządku statusowym, zdominowanym przez osiadłych z lewobrzeżnej Warszawy. Zamieszkanie w prestiżowej dzielnicy czy na prestiżowej ulicy lewobrzeżnej Warszawy nie wydaje się więc w spektrum poznawczym klasy średniej z Białołęki jedynym możliwym scenariuszem awansu oraz osiągnięcia satysfakcjonującej pozycji w porządku społecznym i przestrzennym. BIA ŁO Ł Ę C K I A KT Y W I Z M J A KO

32

Autorem tej koncepcji jest Kamil Trepka, członek zespołu badaw-

czego projektu „Nowa Ziemia Obiecana…”. 125

„Słoiki” i warszawiacy: klasowe wojny o Warszawę

POCHO DN A KO N F L I KT U

Kiedy zestawimy indeks kapitału społecznego z indeksem uczestnictwa społecznego, okaże się, że ogólnie w przypadku Białołęki, a w szczególności jej klasy wyższej, istnieje bardzo wysoka zbieżność między oboma indeksami, a poziom uczestnictwa społecznego w tej dzielnicy wyróżnia się na tle całej Warszawy. Sieci społeczne prężniejsze w dzielnicach lewobrzeżnej Warszawy nie implikują aktywizmu społecznego. Sieci społeczne stanowiące w tym badaniu o wskaźniku kapitału społecznego wydają się wykorzystywane, jak można podejrzewać, do osiągania indywidualnych celów. Sugeruje to również, że uczestnictwo społeczne nie musi być oparte na dobrej znajomości „krajan” i zaufaniu do nich, biorąc pod uwagę fakt, że stosunek do sąsiadów nie różnicuje Białołęki wobec dzielnic, takich jak Ochota, Mokotów, Żoliborz czy Bielany. Badając Białołękę, w zespole badawczym staraliśmy się zrozumieć, co zatem zachęca do aktywizmu. Obserwując aktywistów oraz działaczy lokalnych ugrupowań politycznych, a także prowadząc wywiady z nieformalnymi liderami (na przykład forów internetowych poświęconych Białołęce lub jej częściom), doszliśmy do wniosku, że aktywność społeczną generują dwie przeciwstawne sytuacje32. Jedna z nich jest charakterystyczna dla takich przestrzeni społecznych jak Choszczówka: wysoki poziom więzi


nieformalnych, wysokie zaufanie oraz podmiejski styl życia skłaniają nie tylko do uczestnictwa wewnątrz mikrospołeczności. Uderzyło nas to, że przynajmniej paru liderów lokalnych ruchów miejskich i politycznych mieszka w Białołęce Środkowej – tak jakby ich relatywnie wysoka pozycja statusowa wiązała się z ambicjami do wytwarzania lokalnej tożsamości i artykulacji lokalnych interesów. Wbrew pierwotnym przypuszczeniom uczestniczą w inicjatywach lokalnych także mieszkańcy Zielonej Białołęki, zamieszkujący zwarte osiedla wielomieszkaniowe. Ich aktywizm jest jednak oparty na walce o podstawowe standardy urbanizacyjne. Okazuje się więc, że osiągnięcie pewnego standardu przez białołęcką klasę średnią zamieszkującą jej najbardziej miejskie przestrzenie raczej „usypia”, zaś chaos doprowadza do konfliktów. Dochodzi do nich nie tylko na linii samorząd – – sektor publiczny kontra mieszkańcy, gdzie roszczenia do jakości urbanizacyjnej infrastruktury miejskiej podążają za żywiołowymi procesami rynkowymi, ale także między rozbieżnymi interesami mieszkańców tego samego administracyjnego i politycznego porządku dzielnicy. Mieszkańcy Tarchomina czy Nowodworów postrzegają konieczność przeprowadzania kosztownych inwestycji w Zielonej Białołęce jako faworyzowanie tej części dzielnicy, z kolei dla mieszkańców Zielonej to priorytet, który pozwoliłby nie tylko podnieść standard ich życia, ale także eliminowałby „ogniska zapalne”, takie jak brak miejsc parkingowych, korki, zatłoczone szkoły czy braki publicznej opieki medycznej. Artykulacja rozbieżnych interesów utrudnia identyfikację wspólnej tożsamości, która by określała mieszkańców tej dzielnicy inaczej aniżeli przez asocjacje ze „słoikami” lub też z podmiejskim stylem życia. Tym samym Białołęka nie przyczynia się do tworzenia innej tożsamości warszawskiej niż ta, która w polu symbolicznym jest zdominowana przez dyskurs „osiadłych”. Wbrew artykulacji tych konfliktów nie chodzi tu de facto o dwa radykalnie różne plemiona czy dwie społeczności, lecz raczej o utrzymywanie różnicy symbolicznej, która legitymizuje i może legitymizować porządki dystrybucji zasobów publicznych. Porządki te jawią się jako uniwersalne, ustalone w polu politycznym samorządu i mają 126


przeciwstawiać się nagim interesom „słoików” tworzących nową przestrzeń społeczną Białołęki. DYN A M I KA RY N KÓ W, I N S T Y T UCJE, KA PITA ŁY I S Y M B O L I C Z N E G R AN I CE

33

Patrz. Kamila Momot, Proces inwestycyjny i planowanie prze-

strzenne, [w:] Adrianna Drozdowska i in., Nowa Ziemia Obiecana…, dz. cyt. 127

„Słoiki” i warszawiacy: klasowe wojny o Warszawę

W części pierwszej tego tekstu przedstawiliśmy, w jaki sposób dynamika rynku nieruchomości oraz kredytów hipotecznych stworzyła ład instytucjonalny formujący procesy urbanizacyjne. Wskazaliśmy, że poza wymiarem dynamiki generowania i dystrybucji kapitału (majątku), mechanizmy rynkowe, sprzężone z polityką mieszkaniową państwa wytwarzają przestrzeń społeczną miasta. Wskazaliśmy przede wszystkim na kwestię finansowania inwestycji, ale można by ją uzupełnić kwestią tak zwanego ładu przestrzennego33. Procesy związane z finansowaniem inwestycji przez banki (instytucje finansowe) generują s y t u a c j e k l a s y f i k a c y j n e, „dystrybuujące” nie tylko własność mieszkań, lecz także uwarunkowania stylu życia jego właścicieli. Wskazaliśmy, że zarówno status symboliczny własności prywatnej, jak i generowanie lub wzmacnianie dyspozycji przez kredyt hipoteczny może określać nie tylko dystrybucję kapitału, ale także poznawcze ramy, które ilustrują wyobrażenia o dobrym życiu kupujących mieszkania. Przemiany instytucjonalne rynków splatają się więc z bardziej lub mniej uprawomocnionymi reprezentacjami dobrego życia, co rezonuje choćby w symbolice ofert deweloperskich na Białołęce. Dzięki temu można było wskazać, jak to, co nazywane jest chaosem urbanizacyjnym, mającym charakteryzować procesy urbanizacyjne współczesnej Warszawy, może tworzyć jednocześnie podziały przestrzenne. Mają one swój wymiar czysto przestrzenny, czego ilustracją były przedstawione podziały Białołęki. Oczywiście nie twierdzimy, że to wyłącznie dynamika rynku nieruchomości ukształtowała współczesną Białołękę czy też szerzej – całą Warszawę. Chcemy jednak zasugerować, że są to czynniki, które istotnie wpływają na ład instytucjonalny. Jak sugeruje Bourdieu, rozwój kredytu, w tym jego specyficznej


formy, jaką jest kredyt hipoteczny, jest oznaką transformacji społeczeństwa tradycyjnego w kapitalistyczne34. Oczywiście nie tylko to, jeśli zwrócimy uwagę na podziały symboliczne między „słoikami” – przyjezdnymi a osiadłymi warszawiakami. By sprawdzić, na ile procesy urbanizacyjne wiążą się z podziałami klasowymi, przeanalizowaliśmy dostępne badania oraz odwołaliśmy się do badań własnych przeprowadzonych na Białołęce, by poszukać zależności między podziałami przestrzennymi miasta a zróżnicowaniem klasowym i symbolicznym. Kusząca i bardzo zasadna wydaje się taka interpretacja analizy badań i wcześniejszych ustaleń, w której podkreśla się znaczenie klasy wyższej, jednocześnie wskazując na jej dominację nad pozostałymi klasami. Gdy przyjrzymy się dynamice rozwoju urbanizacji, opartej na rozwoju rynku nieruchomości, dostrzeżemy, że zarówno ci, którym „było dane” (posiadali mieszkanie lub grunt na własność), uzyskali jeszcze więcej, jak i ci, którzy mieli mniej lub inwestowali później, zyskiwali mniej nie tylko kapitałowo, ale także w wymiarze komfortu życia oraz zamieszkiwanej przestrzeni. Wobec tego nie dziwią ustalenia dotyczące form kapitałów. Klasa wyższa w Warszawie nie tylko korzysta z sieci społecznych (kapitału społecznego), by generować więcej kapitału ekonomicznego oraz kulturowego, ale także zdaje się utrzymywać legitymizację podziału na osiadłych i przyjezdnych. Krytyka chaosu urbanizacyjnego (vide festiwal Warszawa w Budowie) zbiega się z krytyką stylu życia „słoików” oraz jej anegdotycznymi reprezentacjami w fabularyzowanych dokumentach czy artykułach-reportażach o ich życiu. Nowi mieszczanie są w tym układzie raczej ofiarami żywiołowych procesów urbanizacyjnych. Jak się wydaje, takiej interpretacji nie poddaje się łatwo złożoność procesów społecznych i kompozycji społecznej Białołęki. Po pierwsze, o ile po pogłębieniu analiz klasowości można by uznać, że Białołęka jest raczej zdominowana symbolicznie i politycznie przez klasę wyższą, zarówno pod względem uczestnictwa społecznego, jak i kapitału kulturowego, tudzież przestrzennego zróżnicowania, o tyle trudno wyjaśnić, 34 128

Pierre Bourdieu, The Social Structures…, dz. cyt.


35

Michèle Lamont, Money, Morals, and Manners: The Culture of the

French and the American Upper-middle Class, University of Chicago Press, Chicago 1992; Michèle Lamont, Virág Molnár, The Study of Boundaries in the Social Sciences, „Annual Review of Sociology” 2002, vol. 28, s. 167–195. 36

Marcin Kołodziejczyk, Dysforia…, dz. cyt.; Filip Springer, Koszmar na

Białołęce. A ludzie chcą tu żyć, „Gazeta Wyborcza”, nr z 20 października 2014, http://warszawa.wyborcza.pl/warszawa/1,34889,16830594,Koszmar_na_Bialolece__A_ludzie_chca_tu_zyc__FELIETON.html (dostęp: 30 czerwca 2017). 129

„Słoiki” i warszawiacy: klasowe wojny o Warszawę

w jakim stopniu białołęcka klasa wyższa abstrahuje od symbolicznych granic miasta i statusu dzielnicy „słoików”. Jeśli uznamy, że jedną ze strategii białołęckiej klasy wyższej oraz przynajmniej częściowo – średniej jest autonomizacja, polegająca na wyborze podmiejskiego życia w mieście (patrz Choszczówka), to implikuje to, że podziały wewnątrzklasowe oraz między klasami w przestrzeni miasta mogą generować różne porządki, związane ze stylem życia, ale także strategiami wobec przestrzeni miasta (i procesów urbanizacyjnych). Taka perspektywa skłania do odejścia od teorii Bourdieu, która byłaby bliższa wspomnianej już perspektywie (bezwzględnej) dominacji klasy wyższej na rzecz perspektywy uznającej, że podziały społeczne tworzą się przez wyznaczanie społecznych i symbolicznych granic35. Klasy rywalizują o ograniczone zasoby, jednak ich kapitały są różnorodne, a przede wszystkim stanowią pochodną wartościowań, artykułowanych dzięki zbiorowym identyfikacjom. Z tej perspektywy dyskurs o „słoikach” jest formą dominacji symbolicznej, w której dokonuje się wartościowanie „warszawskości” oraz krytyka „nowych mieszczan”, żyjących w „urbanistycznym koszmarze”36. Jak wykazała nasza analiza, pod względem kompozycji kapitałów klasy średnie w dzielnicach Warszawy nie różnią się diametralnie. Jednocześnie, gdy weźmiemy pod uwagę strukturę klasową dzielnic, okazuje się, że jest ona bardzo różnorodna i nie poddaje się łatwym podziałom analitycznym. Nie znaczy to, że nie można stworzyć kontrastowych zestawień, jak choćby między Żoliborzem, Ochotą, Mokotowem i Śródmieściem a Ursusem, Włochami czy Wawrem. Niemniej, jeśli skupić się


na Białołęce, trudno byłoby uznać, że klasa wyższa czy średnia różnią się diametralnie od ich przedstawicieli mieszkających we wspomnianych najbardziej prestiżowych częściach Warszawy. Zgodnie zatem z naszą wcześniejszą sugestią uzasadnione wydaje się uzupełnienie analizy w kategoriach klasowych analizą granic symbolicznych i porządków wartościowania. Rywalizacja osiadłych z przyjezdnymi jest więc rywalizacją w polu społecznym, w którym grupy podobne pod względem kompozycji kapitałów pozycjonują się i rywalizują o prestiż i uznanie. Dlatego że wynik tej rywalizacji nie jest przesądzony, nie ma ewidentnych „monopolistów”, jeśli idzie o zgromadzone kapitały, rywalizacja symboliczna wydaje się tak ważna. Gdyby odnieść ją do porządku instytucjonalnego, można by postawić następującą hipotezę, wymagającą dalszych badań: „słoiki” reprezentują tych aktorów społecznych w polu przestrzeni miejskiej, którzy sprawnie poruszają się w zdominowanej logiką rynkową sferze rywalizacji oraz współpracy – budowaniu sojuszy. Inicjatywa oddolna jest im bliższa aniżeli etos współpracy; ciągła rywalizacja o status sprawia, że konflikty i antagonizmy są dla nich czymś naturalnym. Białołęcka kultura polityczna, zachowująca wciąż pewien stopień autonomii wobec porządku partyjnego całej Warszawy i całej Polski, cechuje się dużą dynamiką konfliktów, tworzenia i rozpadania się koalicji. Wydają się one pochodną sprzecznych interesów i logik różnych części tej dzielnicy oraz logiki pola politycznego całej Warszawy. Aktywność społeczna mieszkańców tej dzielnicy nie jest przede wszystkim związana z regułami i instytucjami urbanistycznego porządku miasta. Na Białołęce chaos urbanistyczny oznacza nie więcej niż to, że reguły i porządki instytucjonalne, tudzież ich materialne ekwiwalenty w postaci miejskiej infrastruktury podążają za dynamiką rynkowej konkurencji w nieruchomościach. „Gaszenie pożarów” jest tu czymś więcej aniżeli tymczasowym stanem, gdy dzielnica musi sobie poradzić z korkami, brakiem szkół czy przestrzeni publicznej. Kontrastuje to z porządkiem pola przestrzeni miejskiej w dzielnicach zdominowanych przez osiadłych. Tam – choć procesy rynkowe często przybierają jeszcze intensywniejszą formę – są one jednak niwelowane przez artykulację interesów 130


i wartości dysponentów „warszawskości”. Osiadłym bliższe są reguły niezależne i w pewnym sensie pierwotne wobec reguł rynkowych. Wierzą oni w, jakkolwiek umowny i podważany, porządek urbanistyczny. Warto jednocześnie zwrócić uwagę, że przewagą osiadłych jest dysponowanie kodem uniwersalnym pola społecznego miasta. Jak dotąd „słoiki” nie stworzyły kontrdyskursu, który byłby atrakcyjny nie tylko dla nich samych i pozwalał na więcej niż autonomizację względem tych, którzy definiują „koszmar za Kanałkiem”.

Indeks kapitału społecznego – informacje Indeks kapitału społecznego został stworzony na bazie danych Działu 15, Kapitał społeczny, BJŻW, to jest przez zestawienie odpowiedzi na pytania G1 oraz G2. Poniżej prezentujemy oba pytania z kwestionariusza. G1. Czy ktokolwiek z Pana(i) rodziny, sąsiadów, przyjaciół lub znajomych: G1A. jest obeznany(a) w przepisach prawa, G1B. zarabia ponad 8000 złotych miesięcznie netto, G1C. regularnie spędza urlop za granicą, G1D. korzysta regularnie z Internetu, G1E. działa na rzecz partii politycznej, G1F. ma wysokie stanowisko w jakimś dużym przedsiębiorstwie, dużej firmie, G1G. zna się na sprawach finansowych (np. podatkowych, kredytowych), G1H. umie mówić i pisać w obcym języku, G1I. zna osobiście osoby rozpoznawalne z gazet, radia lub telewizji, pracuje w redakcji gazety, stacji radia A. w rodzinie B. wśród przyjaciół C. wśród znajomych D. wśród sąsiadów?

„Słoiki” i warszawiacy: klasowe wojny o Warszawę

Aneks


Ankieter: Odczytaj treść odpowiedzi. Możliwa jedna odpowiedź w wierszu: 1. tak, 2. nie,

97.

[nie czytaj] nie wiem, trudno powiedzieć,

98.

[nie czytaj] odmowa odpowiedzi.

G2. G2A. G2B. G2C. G2D. G2E. G2F. G2G.

Gdyby był(a) Pan(i) w potrzebie, to czy ma Pan(i) kogoś, kogo można prosić o pomoc w następujących sprawach: poradę prawną, pomoc w wypełnieniu formularza PIT, znalezienie pracy wakacyjnej dla członka rodziny, poradę w sprawie konfliktu w pracy, pożyczenie kilku tysięcy złotych, rozwiązanie problemu z komputerem, może polecić dobry film w kinie/dobrą książkę, A. w rodzinie,

B.

wśród przyjaciół,

C.

wśród znajomych,

D.

wśród sąsiadów?

Ankieter: Odczytaj treść odpowiedzi. Możliwa jedna odpowiedź w wierszu: 1. tak, 2. nie,

97.

[nie czytaj] nie wiem, trudno powiedzieć,

98.

[nie czytaj] nie dotyczy.

132


Oprócz tego pytania indeks obejmuje także odpowiedzi na pytanie: „Proszę powiedzieć, czy utrzymuje Pan(i) towarzyskie kontakty z sąsiadami, tzn. odwiedzacie się nawzajem, spędzacie razem czas?” oraz: „Czy w razie wyjazdu może Pan(i) zostawić klucze u sąsiadów?”.

133

„Słoiki” i warszawiacy: klasowe wojny o Warszawę

Indeks uczestnictwa społecznego – informacje Kafeteria odpowiedzi na pytanie e1: „Proszę powiedzieć, czy Pan(i) osobiście w ciągu ostatnich 24 miesięcy:…”, które było jednym z trzech wymiarów indeksu uczestnictwa społecznego: A. używał(a) Internetu (np. społecznościowe portale, fora) do dyskusji na temat lokalnych spraw B. działał(a) nieodpłanie w organizacji pozarządowej C. brał(a) udział w proteście/wiecu dotyczącym kwestii związanej ze sprawami lokalnymi D. działał(a) w parafii/organizacji kościelnej lub innej organizacji religijnej E. brał(a) udział w zebraniach swojej wspólnoty mieszkaniowej lub spółdzielni F. podejmował(a) działania na rzecz mieszkańców (działania na rzecz poprawy okolicy, organizacja zajęć dla młodzieży, imprez sportowych, zajęć dla osób starszych itd.) G. zbierał(a) podpisy pod petycją lub interweniował(a) w Urzędzie Dzielnicy/innej jednostce samorządowej w sprawie dotyczącej kwestii lokalnych H. brał(a) udział w akcjach społecznych jako wolontariusz I. brał(a) udział w konsultacjach społecznych na temat spraw dotyczących Pana(i) dzielnicy


dr hab. Maciej Gdula – pracuje w Zakładzie Socjologii Ogólnej Instytutu Socjologii UW, zajmuje się badaniem stratyfikacji społecznej i klas w Polsce, a także refleksją nad źródłami współczesnej teorii społecznej. Współautor raportu Praktyki kulturowe klasy ludowej (2014), autor między innymi książek: Trzy dyskursy miłosne (2009), Style życia i porządek klasowy w Polsce (2012, wspólnie z Przemysławem Sadurą) oraz Uspołecznienie i kompozycja (2015).


Gdy studiowałem socjologię w drugiej połowie lat 90., dowodem nadążania za zmieniającą się rzeczywistością było dystansowanie się od pojęcia klasy. Można było odwoływać się do niego w kontekście badań nad dziejami myśli społecznej albo po to, żeby opisywać społeczeństwa historyczne, ale tłumaczenie nim współczesności uważano za anachronizm. Wydawało się, że wszystkie licznie istniejące w socjologii perspektywy prowadziły do jednostki jako zasadniczego punktu odniesienia dla budowania obrazu społeczeństwa – interakcjonizm symboliczny opowiadał o jednostkach definiujących świat, perspektywa dramaturgiczna o jednostkach konstruujących świat życia codziennego, teoria racjonalnego wyboru o jednostkach dokonujących wyborów zgodnie ze swoimi preferencjami, a postmodernizm o tym, że jednostki same muszą stworzyć swoją tożsamość. Dziś sytuacja w pewnej mierze się zmieniła. U jej źródeł na pewno nie leżą po prostu upływ czasu czy zmieniające się mody intelektualne. Ponowne wprowadzenie klasy jako użytecznej kategorii służącej zrozumieniu rzeczywistości miało swoje przyczyny wewnątrznaukowe i powody, których dostarczyła dynamika globalnych procesów społecznych. W nauce wielu badaczy i wiele badaczek w ostatnich latach pokazało, że klasa nie tylko daje się wykorzystać przy analizie polskiej rzeczywistości, ale 135

Maciej Gdula

Pożytki z klasowości. Klasy w Polsce i szanse zmiany społecznej


także może przynosić odkrycia, o które trudno byłoby przy użyciu innych pojęć1. Z drugiej strony początkowy entuzjazm związany z dziejowym triumfem kapitalizmu w 1989 roku i obietnicami, które składał w odniesieniu do powszechnego dostępu do dobór i szans życiowych, znacznie osłabł, gdy okazało się, że obietnice niekoniecznie pokrywają się z rzeczywistością, a on sam ma problemy z zachowaniem stabilności. Powrót do klasy jako pojęcia wyjaśniającego dynamikę procesów społecznych wprowadza w tej sytuacji realistyczną perspektywę, pozwalając na przyjrzenie się, jak rzeczywiście wygląda społeczeństwo kapitalistyczne poza utopią bezklasowości i bogactwa. Przypomnienie sobie o klasowości wiąże się też jednak z nadużyciami i upraszczającymi interpretacjami w konfliktach o nadanie znaczenia współczesności. Prawica piętnuje liberalne elity, przeciwstawiając im zwykłych ludzi, którzy utożsamiani są często z klasą robotniczą. Wykorzystanie tej dychotomicznej wizji struktury klasowej służy symbolicznemu powiązaniu liberalizmu z interesami wąskich elit i zaprezentowaniu siebie jako reprezentantów marginalizowanej większości. Przy okazji dokonuje się utożsamienia konserwatywnych poglądów zawierających często elementy nacjonalizmu, seksizmu i rasizmu ze stanowiskiem zwykłych ludzi. Wobec takiego obrotu rzeczy reakcje na lewicy są dwojakie: przeważa albo chęć ukarania liberalnych elit i przyłączenia się do prawicowej krytyki, albo lęk przed prawicą, 1 Adam Mrozowicki, Coping with Social Change. Life Strategies of Workers in Poland’s New Capitalism, Leuven University Press, Leuven 2011; Maciej Gdula, Przemysław Sadura, Style życia i porządek klasowy w Polsce, Wydawnictwo Naukowe Scholar, Warszawa 2012; Julia Kubisa, Bunt białych czepków, Wydawnictwo Naukowe Scholar, Warszawa 2014; Andrzej Leder, Prześniona rewolucja, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2014; Jarosław Urbański, Prekariat i nowa walka klas, Książka i Prasa, Warszawa 2014; Tomasz Zarycki, Tomasz Warczok, Hegemonia inteligencka: kapitał kulturowy we współczesnym polskim polu władzy – perspektywa „długiego trwania”, Kultura i Społeczeństwo” 2014, nr 4; Jan Sowa, Inna Rzeczpospolita jest możliwa, W.A.B., Warszawa 2015; Sylwia Urbańska, Matka Polka na odległość. Z doświadczeń migracyjnych robotnic 1989–2010, Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, Toruń 2015; Magda Szcześniak, Normy widzialności. Tożsamość w czasach transformacji, Fundacja Bęc Zmiana, Warszawa 2016. 136


KOM P O Z YC J A S YS T E M U K L A S OWEGO

Z perspektywy czasu najważniejszym wkładem Marksa w analizę klas niekoniecznie jest powiązanie podziału klasowego z własnością i wyzyskiem, ale koncepcja składu systemu klasowego. Kluczowe w tym ujęciu jest uwzględnienie zmieniającego się udziału klas w strukturze społecznej. Nadzieja na rewolucję i upadek kapitalizmu wiązała się z przekonaniem, że mechanizmy kapitalistyczne doprowadzą do polaryzacji klasowej, czyli postępującego rozrostu klasy robotniczej i kurczenia się chłopstwa, drobnomieszczaństwa i klasy kapitalistów. W tej sytuacji robotnicza większość przejąć miała władzę i dokonać przejścia do komunizmu. Myślenie to ma fundamentalne znaczenie zarówno dla nauk społecznych, jak i dla analizy rzeczywistości w kategoriach politycznych. Jeśli zastanawiamy się nad zmianą społeczną, nie możemy poprzestawać na wizji idealnego systemu, ale musimy zapytać, czyje interesy stać mają za zmianą i czy klasy, które mają jej dokonać, są wystarczająco silne, żeby to zrobić. Ten materializm Marksa warto zachować i dziś, łącząc go z analizą historycznie zmieniających się społeczeństw. Po przyjrzeniu się ewolucji społeczeństw kapitalistycznych przyznać trzeba, że sprawy potoczyły się jednak inaczej, niż zakładał Marks. Zamiast polaryzacji, która rozsadzić miała kapitalizm, nastąpiło zróżnicowanie pozycji klasowych. Chociaż chłopstwo i drobnomieszczaństwo rzeczywiście stopniowo się kurczyło, to wyłaniała się też nowa klasa średnia, której pozycja 137

Pożytki z klasowości. Klasy w Polsce i szanse zmiany społecznej

który skutkuje odwrotem od jakiejkolwiek populistycznej polityki w stronę obrony pryncypiów liberalnej demokracji i tolerancji. Zrozumienie, jak działają dziś klasy, a także jakie powiązania występują między klasami a polityką, wymaga odejścia od dychotomicznej wizji struktury społecznej i przyjrzenia się złożonym doświadczeniom wynikającym z klasowego umiejscowienia jednostek. W tym celu przyjrzeć się należy trzem wymiarom klasowości: kompozycji systemu klasowego, klasowym dyspozycjom i stylom życia oraz legitymizacji podziałów klasowych. Uwzględnienie tych trzech wymiarów może dopiero doprowadzić do nadania dynamice politycznej nowego kierunku.


nie była już związana z własnością, ale bardziej z wykształceniem i typem wykonywanej pracy2. Rozwinięte społeczeństwa stawały się zarówno społeczeństwami przemysłowymi ze znaczącą klasą robotniczą, jak i społeczeństwami specjalistów, urzędników i pracowników usług. Procesy te, z początku niejednoznaczne, z czasem układać zaczęły się w dość wyraźny wzór, w którym „środek” struktury społecznej zamiast znikać, raczej pęczniał. W ten sposób powstały strukturalne zręby społeczeństw klasy średniej. W społeczeństwach tych nie znikają całkowicie ludzie pracujący fizycznie – wciąż stanowią oni znaczący segment struktury klasowej, ale jednocześnie to klasa średnia staje się klasą rosnącą i to specyficzne dla niej wzory postępowania, style życia i doświadczenia określają dominantę kulturową. Na lewicy istnieje często opór wobec uznania tych zmian. Odwoływanie się do klasy średniej rozpoznawane jest jako rezygnacja z antagonistycznej wizji polityki, uleganie kapitalistycznej ideologii i zdrada interesów klas ludowych. Jednocześnie na różne sposoby podważana jest realność klasy średniej. Mówi się na przykład, że wszyscy, niezależnie od osiąganych zarobków, stylów życia i rodzajów wykonywanej pracy, pozostają pracownikami, a ich interesy przeciwne są interesom kapitalistów. Popularne jest także wskazywanie na zadłużenie klasy średniej, co świadczyć ma o niepewnych podstawach jej egzystencji i iluzorycznym charakterze. Zwraca się także uwagę na dewaluację dyplomów i powszechność wyższego wykształcenia, które przestało być gwarancją wysokich zarobków. Chociaż część tych wątpliwości ma swoje uzasadnienie, zwłaszcza w kwestii wykorzystywania klasy średniej jako punktu oparcia dla wizji współczesnych społeczeństw jako systemów bezklasowych, to jednak wypieranie istnienia klasy średniej jest błędem. Nie pozwala bowiem zrozumieć stosunków sił we współczesnych społeczeństwach, uwzględnić specyficznych doświadczeń, aspiracji i marzeń ludzi i włączyć do programów działania złożonych

2 Charles W. Mills, Białe kołnierzyki. Amerykańskie klasy średnie, przeł. Piotr Graff, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 1964. 138


3 Obliczenia własne na podstawie danych Polskich Generalnych Sondaży Społecznych. 139

Pożytki z klasowości. Klasy w Polsce i szanse zmiany społecznej

interesów, które wynikają ze zmieniających się historycznie społecznych potrzeb. W Polsce często podkreśla się, że klasa średnia jest bardzo słaba. Mówią tak liberałowie domagający się zmniejszenia obciążeń dla małych i średnich przedsiębiorców, mówi tak prawica piętnująca nomenklaturowy kapitalizm, który blokuje inicjatywę zdolnych jednostek, mówi tak wreszcie część lewicy, żeby wyśmiać kapitalistyczny mesjanizm i projekty budowania klasy średniej. W rzeczywistości w Polsce na przestrzeni kilku dziesięcioleci klasa średnia w odróżnieniu od innych segmentów struktury społecznej rosła w siłę. Na początku lat 90. rolnicy, robotnicy wykwalifikowani i niewykwalifikowani stanowili w sumie 55 procent zatrudnionych. Około 30 procent stanowili pracownicy niewykonujący pracy fizycznej, ale pracujący w prostych usługach. Specjalistów było zaledwie 10 procent. Gdy przyjrzymy się strukturze społecznej piętnaście lat później, w 2005 roku, zauważymy wyraźną zmianę. Zsumowane kategorie rolników, robotników wykwalifikowanych i niewykwalifikowanych stanowią już tylko 46 procent zatrudnionych. Tymczasem udział w strukturze społecznej specjalistów będących rdzeniem klasy średniej wzrósł do niemal 25 procent3. Można zasadnie pytać, czy dużo to, czy mało? Na pewno nie można stwierdzić, że klasa średnia w Polsce to dziś klasa najliczniejsza i wypełnia niemal całą strukturę społeczną. Jednocześnie jednak w żadnym razie klasy średniej nie można uważać za marginalną. Jest ponad dwa razy liczniejsza niż klasa rolników i niemal zrównuje się liczebnie z robotnikami wykwalifikowanymi. Kwestią jednak nie mniej ważną, a może nawet ważniejszą niż sprawa liczebności, jest zagadnienie tendencji związanej z rozrostem i kurczeniem się poszczególnych klas. O ile rolnicy czy robotnicy wykwalifikowani to kategorie kurczące się, o tyle grupa specjalistów rośnie. Ekspansja to nie tylko wzrost liczebny, ale coś więcej. Kryje się za nią tendencja


przekształcająca gospodarkę i rynek pracy i charakteryzująca się wzrostem zapotrzebowania na ludzi wykształconych. Można powiedzieć, że rozrost klasy średniej jest analogiczny do rozrostu klasy robotniczej, który obserwował Marks i który w rozwiniętych społeczeństwach zachodził mniej więcej do lat 70. XX wieku4. Ekspansja klasy robotniczej nie oznaczała automatycznego zaniku innych klas, na przykład chłopstwa, drobnomieszczaństwa czy arystokracji, ale jej rozrost wyznaczał ważną tendencję w przechodzeniu od społeczeństw typu agrarnego do przemysłowego. Ludzie porzucali pracę na roli, przenosząc się do miast, gdzie mogli liczyć na pracę w bardziej nowoczesnych warunkach i za wyższą płacę, nawet jeśli oznaczało to również, jak na ówczesne czasy, życie w trudnych warunkach i o niskim standardzie. W polskiej literaturze świetną ilustrację tego procesu stanowi książka Józefa Chałasińskiego Drogi awansu społecznego robotnika, w której prześledzone zostały losy chłopów opuszczających wieś i rozpoczynających pracę w przemyśle. Było to dla nich wyjście z odizolowanych społeczności, życia w skrajnej biedzie i zależności od właścicieli majątków, włącznie z podleganiem karom cielesnym z ich strony, do pracy zarobkowej, świadczonej na rynku, kontaktu z kulturą pisaną i wyższego, chociaż i tak bardzo skromnego, standardu życia5. Na podobnej zasadzie od kilku dziesięcioleci następuje przejście od porządku przemysłowego do postindustrialnego. Wzrasta zapotrzebowanie na pracę polegającą na manipulowaniu symbolami, wymagającą wykształcenia, często związaną z koniecznością pracy emocjonalnej i autoprezentacji. Przechodzenie ludzi na te pozycje niekoniecznie oznacza od razu, że stają się bardzo zamożni i zdobywają pokaźną własność – co często przedstawia się jako cechy definiujące klasę średnią, gdy 4 Erik O. Wright, Klasy się liczą, przeł. Maciej Gdula, [w:] Aleksandra Jasińska-Kania, Lech M. Nijakowski, Jerzy Szacki, Marek Ziółkowski, Współczesne teorie socjologiczne, Wydawnictwo Naukowe Scholar, Warszawa 2006. 5 Józef Chałasiński, Drogi awansu społecznego robotnika, Księgarnia św. Wojciecha, Poznań 1937. 140


6 Zob. na przykład: Ulrich Beck, Społeczeństwo ryzyka, przeł. Stanisław Cieśla, Wydawnictwo Naukowe Scholar, Warszawa 2002; Anthony Giddens, Nowoczesność i tożsamość, przeł. Alina Szulżycka, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2001. 141

Pożytki z klasowości. Klasy w Polsce i szanse zmiany społecznej

jej istnienie podaje się w wątpliwość. Trzeba jednak dostrzec, że nawet jeśli pozycje klasy średniej nie wiążą się z bogactwem, to praca związana z tymi pozycjami jest o wiele mniej obciążająca fizycznie, cieszy się większym prestiżem i – co nie pozostaje bez znaczenia – często jest lepiej płatna niż w innych segmentach gospodarki. Chociaż o przejściu od społeczeństw przemysłowych do postindustrialnych opowiada się zazwyczaj w kategoriach końca klas6, to należy uznać, że podział na klasy wciąż w nim istnieje, a złudzenie bezklasowości bierze się stąd, że klasą wschodzącą tego porządku jest klasa średnia. Jej kulturowa hegemonia wyraża się w uniwersalizacji tych elementów habitusu klasy średniej, które wiążą się z naciskiem na indywidualne osiągnięcia, samorealizację, postrzeganiem drogi zawodowej jako kariery i aspiracjami materialnymi. Wyobrażona typowa droga życiowa osoby z klasy średniej zakłada inwestowanie w edukację, żeby stworzyć sobie możliwość połączenia ciekawej pracy, dostatniego życia i rozwoju zainteresowań. Na poziomie wizji organizacji porządku społecznego oznacza to przyzwolenie na swobodne kształtowanie swojego życia, ale także konieczność ponoszenia odpowiedzialności za swoje decyzje. Konflikty z kolei dotyczyć mają przesuwania granic swobodnego wyboru i znoszenia tradycyjnych ograniczeń wciąż nakładanych na jednostki. Ta utopijna wizja nie może być oczywiście brana za rzeczywistość społeczeństw postindustrialnych, a nawet za rzeczywistość, w której żyje klasa średnia. W doświadczeniach reprezentantów klasy średniej pojawiać się będą napięcia, których istnienia utopijna wizja nie uwzględnia lub nawet je maskuje. Weźmy na przykład wspomnianą wcześniej edukację, która w Polsce jest często przedmiotem debat. Rywalizacja klasowa polegająca na dążeniu do zdobycia dyplomu wyższej uczelni doprowadziła do sytuacji, w której dyplomy na skutek


ich zwiększającej się liczby tracą na wartości. Nie oznacza to oczywiście, wbrew temu, co często można usłyszeć, że dyplomy są bezwartościowe. Brak dyplomu wyższej uczelni praktycznie, a niekiedy także formalnie, zamyka drogę do zawodów klasy średniej. Stąd dyplom jakiejkolwiek wyższej uczelni wyznacza dziś granicę między klasą ludową a klasą średnią. Jednocześnie jednak posiadanie jakiegokolwiek dyplomu nie jest gwarancją wysokiej pozycji, stabilnej pracy i satysfakcjonujących zarobków, co otwiera drogę do frustracji i przekonania o konieczności dokształcania się i zdobywania kolejnych dyplomów. Gdyby sporządzić listę napięć charakterystycznych dla klasy średniej, obejmowałaby ona pracę (za mało inspirującą lub ciekawą, ale przynoszącą zawsze zbyt niskie dochody), równowagę między życiem zawodowym i prywatnym (zawsze za krótki urlop, praca rozlewająca się na życie prywatne), życie intymne (problemy ze znalezieniem odpowiedniego partnera / odpowiedniej partnerki, konflikty o zdefiniowanie ról płciowych), a zamykałaby się kwestią samej swobody realizowania siebie, która z możliwości przechodzi w bolesny społeczny nakaz7. Istotny rozdźwięk w kwestii obrazu i rzeczywistości w przypadku klasy średniej wiąże się także z identyfikowaniem źródeł jej rozrostu. Zazwyczaj przyjmuje się, że rozprzestrzenianie się klasy średniej wiąże się z funkcjonowaniem przedsiębiorstw, które oferując coraz bardziej złożone produkty i usługi, zatrudniać muszą więcej wykształconych pracowników. Po części właśnie tak się dzieje, ale klasa średnia nie rosłaby w takim tempie, gdyby nie państwo i usługi publiczne. W Polsce widać to szczególnie wyraźnie. W 1986 roku wbrew często powtarzanym opiniom o biurokratycznym molochu, jakim były państwa socjalistyczne, administracja zatrudniała jedynie 1,4 procent pracujących. Dwadzieścia lat później było to już 6,7 procent. W 1986 roku w połączonych działach edukacji, zdrowia i administracji pracowało 10,6 procent zatrudnionych, a do 2014 roku udział

7

Małgorzata Jacyno, Kultura indywidualizmu, Wydawnictwo Naukowe

PWN, Warszawa 2008. 142


8

Obliczenia własne na podstawie danych Głównego Urzędu

Statystycznego. 9

Julia Kubisa, Bunt białych czepków…, dz. cyt.

10

Maciej Gdula, Klasa średnia jako klasa protestu, [w:] Maciej

Gdula, Aleksandra Grzymała-Kazłowska, Renata Włoch, Nowe rzeczywistości społeczne, nowe teorie socjologiczne. Dyskusje i interpretacje, Wydawnictwo Naukowe Scholar, Warszawa 2012. 11

Jarosław Urbański, Prekariat i nowa walka klas…, dz. cyt.

12

Beverly Silver, Globalny proletariat, przeł. Marcin Starnawski,

Książka i Prasa, Warszawa 2007. 13 143

Sylwia Urbańska, Matka Polka na odległość…, dz. cyt.

Pożytki z klasowości. Klasy w Polsce i szanse zmiany społecznej

ten prawie się podwoił, osiągając 19,9 procent8. Widać zatem, że ekspansja klasy średniej nie wiąże się wyłącznie z urynkowieniem gospodarki, ale także z państwem, które dostarcza ram dla funkcjonowania rynku i usług, których rynek nie jest w stanie dostarczać efektywnie. Te związki klasy średniej z państwem przynoszą ciekawe konsekwencje, jeśli idzie o jej samoorganizację, która stoi w sprzeczności z wizją klasy indywidualistów i self-made manów. Przyglądając się dynamice powstawania nowych związków zawodowych po 1989 roku, nie sposób nie zauważyć, że pojawiają się one w sektorach związanych z państwem i usługami publicznymi. Najbardziej rozpoznawalnym przykładem tego typu organizacji jest Ogólnopolski Związek Pielęgniarek i Położnych, który powstał w 1996 roku. Historia działań tego związku, który prowadził najcieplej odbierane protesty pracownicze po 1989 roku, między innymi białe miasteczko, wskazuje na kwestię głównej klasy protestu w dzisiejszych warunkach społeczno-ekonomicznych9. O ile strajki na początku lat 90. organizowali przede wszystkim robotnicy i rolnicy, o tyle w następnej dekadzie w roli głównej siły strajkowej występują już przede wszystkim nauczyciele i pielęgniarki10. Ma to związek z ruralizacją klasy robotniczej11, segmentacją produkcji przemysłowej12 i umiędzynarodowieniem klasy ludowej13, co ogranicza siłę protestu klasy robotniczej. Z kolei pracę klasy średniej trudniej outsourcować do biedniejszych krajów, wywodzący się z niej pracownicy stykają


się ze sobą w dużych instytucjach (szkoły, szpitale), a zagadnienie dostępu i jakości usług publicznych jest problemem, którego znaczenie systematycznie rośnie. To sprawia, że walki z udziałem klasy średniej są nie tylko sporami o wysokość płac czy ochronę miejsc pracy, ale stają się konfliktami o zasady organizujące życie całej wspólnoty. Chociaż wykorzystywałem kilka ważnych i użytecznych marksistowskich pojęć stosowanych do analizy klas między innymi składu systemu klasowego, hegemonii czy głównej klasy protestu, to uznać trzeba, że konsekwentne wykorzystywanie marksizmu w myśleniu o klasach jest niewystarczające. Dzieje się tak przede wszystkim ze względu na ograniczający charakter kryterium własności środków produkcji jako źródła podziału klasowego. Rozrost nowej, czyli niedrobnomieszczańskiej klasy średniej, uzmysławia, że granice między klasami nie są oparte wyłącznie na własności. Marksistowski odruch, który każe eufemizować różnice między robotnikami i przedstawicielami klasy średniej, a wszelkie różnice odczuwane i podtrzymywane przez ludzi z tych klas redukować do ideologii, jest dalece niewystarczający zarówno pod względem naukowym, jak i z punktu widzenia budowania połączeń między teorią a praktyką. Perspektywa marksistowska jest też mało subtelna w odniesieniu do analizy elit, co sprowadza przede wszystkim do kapitalistów, a wszelkie inne elity, czy to polityczne, czy symboliczne, redukuje do popleczników właścicieli środków produkcji. Biorąc pod uwagę te ograniczenia, lepszym narzędziem przy refleksji o klasach wydaje się koncepcja Pierre’a Bourdieu14. Punktem wyjścia nie są dla niego własność i wyzysk, ale warunki życia, na które składają się nie tylko czynniki ekonomiczne, ale także kulturowe i społeczne (sieci kontaktów). Wyodrębnienie kapitałów związanych z poszczególnymi wymiarami określającymi warunki egzystencji – kapitału ekonomicznego, kulturowego i społecznego – i powiązanych z nimi stylów życia pozwala na analizę złożonych praktyk społecznych i wychwycenie 14 Pierre Bourdieu, Dystynkcja. Społeczna krytyka władzy sądzenia, przeł. Piotr Biłos, Wydawnictwo Naukowe Scholar, Warszawa 2005. 144


KL A S O W E S K ŁO N N O Ś C I S E R C A

Odkrycie, że za neutralnymi z pozoru procesami, na przykład indywidualizacji czy samorealizacji kryją się specyficzne dyspozycje jednej z klas – klasy średniej – może prowadzić do przekonania, że celem społecznej krytyki winno być odsłonięcie, które klasy charakteryzują określone praktyki i wyjaśnienie „wszystkiego” klasą. Wiedzielibyśmy wtedy, wykorzystując choćby sport jako przykład, że żużel, boks i piłka nożna to sporty klasy ludowej, badminton, siatkówka i kolarstwo klasy średniej, a żeglarstwo, golf i jazda konna klasy wyższej. Jasne stałoby się, gdzie kto stoi i czemu służą poszczególne działania. Droga do krytyki hierarchii klasowych byłaby otwarta. Problem z tym rozumowaniem polega na tym, że zakłada się tu istnienie stałego związku między określoną klasą i danymi działaniami (grą w piłkę nożną, badmintona i tak dalej), pomija się procesy klasowej rywalizacji o sens i wartość określonych praktyk i zapomina się o wewnątrzklasowych zróżnicowaniach. Te trzy błędy mogą prowadzić do błyskawicznego rozczarowania kategorią klasy, gdy odkryjemy na przykład, że w piłkę nożną grają chętnie także przedstawiciele zdominowanego sektora klasy dominującej, popularne kiedyś w klasie wyższej żeglarstwo zostało porzucone na rzecz skitouringu, część reprezentantów klasy średniej gra w golfa, a inni 145

Pożytki z klasowości. Klasy w Polsce i szanse zmiany społecznej

podziałów klasowych tam, gdzie inne teorie mają niewiele do zaproponowania. Przez analizę różnego składu poszczególnych typów kapitałów można dobrze opisać zróżnicowanie nie tylko między klasami, na przykład miedzy klasą ludową a klasą średnią, ale także w ramach klas przez wyodrębnienie na przykład dominującego segmentu klasy wyższej właścicieli dużych przedsiębiorstw i elity kadry kierowniczej oraz sektora zdominowanego, wyposażonego w duży kapitał kulturowy, ale niewielki ekonomiczny, czyli naukowców i artystów. Co jednak szczególnie ważne, koncepcja Bourdieu przez wskazanie na istnienie odrębnych stylów życia pozwala na analizę wykraczającą poza demaskowanie dyskursu o końcu klas (a jednak istnieją!) i otwierającą możliwość zdiagnozowania różnorodnych artykulacji dyspozycji klasowych i pomyślenia rekonfiguracji klasowych stosunków sił.


pasjonują się żużlem. W takiej sytuacji odwrót od klasy w stronę myślenia o zindywidualizowanych wyborach kulturowych wydaje się najbardziej logicznym wyjściem, co często niestety się dzieje i jest witane przez wielu ludzi z wyraźną ulgą15. Gdy klasy – jak proponuje Bourdieu – ujmuje się przez pryzmat dyspozycji, wiele z problemów, które mogą prowadzić do zwątpienia w istnienie klas, staje się raczej impulsem do dalszej refleksji nad sposobami ich funkcjonowania. Dyspozycje to skłonności do myślenia i działania w określony sposób wdrożone przez wychowanie we właściwych dla danej klasy warunkach materialnych i kulturowych. Gdy dyspozycje zostaną już uformowane, stają się w znacznym stopniu naturalne (doświadczane jako oczywiste) i trwałe. Ich specyfika polega na tym, że mogą się artykułować w rozmaitych praktykach i sytuacjach, co przy powierzchownej obserwacji wydaje się przeczyć klasowym uwarunkowaniom. I tak zamiast oczekiwać, że wszyscy przedstawiciele klasy średniej będą grać w badmintona, należy śledzić specyficzny dla klasy średniej sposób uprawiania różnych dyscyplin, w którym krystalizuje się właściwa dla tej klasy skłonność do porządku znajdująca wyraz zarówno w kupowaniu specjalistycznego sprzętu i strojów, żeby być porządnie przygotowanym do uprawiania sportu, jak i korzystanie z usług trenerów, którzy pomogą szybko nauczyć się, jak prawidłowo wykonywać określone czynności. Wieloznaczność terminu „porządek” w tym wypadku odpowiada elastyczności samej dyspozycji, która przejawia się na różne sposoby, będąc jednak stałą zasadą generatywną dla działań osób z klasy średniej. Istnienie odrębnych dyspozycji klasowych w Polsce potwierdzone zostało w kilku badaniach, w których celem było odkrycie nie tylko różnic w praktykach określonych klas, ale także 15 Dobrego przykładu dostarcza tu socjologia Bernarda Lahire’a, który wyszedł od badań nad klasami, inspirowanych teorią Bourdieu, żeby zaprezentować w końcu teorię człowieka wielokształtnego, będącą zjadliwą krytyką koncepcji klas zarysowaną w Dystynkcji, zob. Bernard Lahire, L’homme pluriel, Nathan, Paris 1998; krytyka tego podejścia zob. Maciej Gdula, Krytyka i kontynuacja teorii klas społecznych Pierre’a Bourdieu w socjologii Bernarda Lahire’a, „Studia Socjologiczno-Politologiczne” 2016, nr 1–2 (05). 146


16 Maciej Gdula, Przemysław Sadura, Style życia i porządek klasowy, Wydawnictwo Naukowe Scholar, Warszawa 2012; ciż, Klasowe uwarunkowanie uczestnictwa w praktykach teatralnych; Maciej Gdula, Przemysław Sadura, Mikołaj Lewicki, Praktyki kulturowe klasy ludowej, https://issuu.com/krytykapolityczna/docs/isz-raport-praktyki-kulturowe-klasy (dostęp: 11 lipca 2017). 147

Pożytki z klasowości. Klasy w Polsce i szanse zmiany społecznej

dotarcie do głębszych odruchów i skłonności kryjących się czasem pod pozornie tożsamymi działaniami, takimi jak posiadanie psa czy jazda na rowerze16 . Na specyficzne dyspozycje klasy ludowej składają się familiaryzm, praktycyzm i konserwatywna tolerancja. Familiaryzm wyraża się w nastawieniu na bliskie kontakty międzyludzkie, potwierdzanie wartości osoby przez przynależność do grupy „ludzi takich jak my”, bezceremonialną towarzyskość oraz gotowość do niesienia pomocy bliskim i wspierania ich przez zastosowanie zasady daru. Praktycyzm to dyspozycja ściśle związana z charakterem materialnych i kulturowych warunków życia klasy ludowej przejawiająca się w docenianiu funkcjonalności, oszczędności i instrumentalnej wydajności. Wbrew rozpowszechnionym opiniom o rygoryzmie klasy ludowej właściwą dla niej dyspozycją jest raczej konserwatywna tolerancja oparta na zasadzie: „Żyj i daj żyć innym”. Dyspozycje decydujące o odrębności klasy średniej to jeszcze – obok wspomnianego już wcześniej nastawienia na porządek – samodyscyplina i aspirowanie. Samodyscyplina polega na ścisłym planowaniu swoich działań, niepobłażaniu sobie i rozpatrywaniu swojej aktywności przez pryzmat swoich osiągnięć. Ma to niebagatelne znaczenie w związku z aspirowaniem, czyli pragnieniem podniesienia standardu życia i nadzieją na osobistą zmianę pozycji. Swoboda, poświęcenie i antykolektywizm to z kolei dyspozycje charakterystyczne dla klasy wyższej. Antykolektywizm przejawia się w dystansie wobec działań zbiorowych i niechęcią wobec tego, co wiąże się z „tłokiem”. Poświęcenie znajduje wyraz w życiu, które nie jest silnie oddzielone od pracy stającej się tym samym bardziej powołaniem niż zawodem. Swoboda to najbardziej nieuchwytna z dyspozycji klasy wyższej określająca zarówno jej sposób bycia, jak i autonomię w definiowaniu wartościowych praktyk.


Biorąc pod uwagę te dyspozycje, zauważymy, że obok rzadkich sytuacji, gdy mamy do czynienia z ekskluzywnymi klasowo praktykami (na przykład chodzenie do opery czy kupowanie dzieł sztuki), najczęściej dostrzegamy takie praktyki, w których tożsame z pozoru działanie kryje w sobie klasowe różnice. Weźmy wspomnianą już wcześniej jazdę na rowerze. Na rowerze spotkać można przedstawicieli wszystkich klas, ale dla klasy ludowej jest to przede wszystkim tani środek lokomocji (praktycyzm), dla klasy średniej trening (samodyscyplina), a dla klasy wyższej czysta przyjemność (swoboda). Z tego powodu podejrzliwie traktować trzeba zarówno tezy związane z ogłaszaniem demokratyzacji naszej kultury (na przykład: „Wszyscy noszą dziś dżinsy!”), jak i postulaty demokratyzacji, bo różnice i dominacja odtwarzać się mogą mimo powierzchownego ujednolicenia. Reakcją na to odkrycie mogłaby być postawa krytyczna polegająca na tropieniu różnic klasowych i niekończącej się demaskacji ukrytych i ukrywanych dystynkcji (tego typu nastawienie w odniesieniu do różnych form dominacji cechuje cultural studies). Alternatywą dla tej postawy, która prowadzi w nieunikniony chyba sposób do tworzenia coraz wymyślniejszych interpretacji połączonych z poczuciem rezygnacji wobec uporczywości mechanizmów dominacji, jest uwzględnienie różnorodnych konfiguracji relacji klasowych, przekładających się na kształt konkretnych obszarów rzeczywistości. Wykraczamy tutaj poza tezy Bourdieu i przechodzimy do myślenia w kategoriach zmiennych układów sił i różnorodnych sojuszy. Za ilustrację tej perspektywy posłużyć może znowu przykład z badań nad rowerami. Jednym z zagadnień poruszanych podczas rozmów była sprawa ścieżek rowerowych. Choć narzekanie na brak ścieżek jest powszechne w sferze publicznej, to w naszych wywiadach dość wyraźnie dało się zauważyć, że jest to przede wszystkim stanowisko klasy średniej oczekującej uporządkowania ruchu przez rozdzielenie pieszych, rowerzystów i samochodów i wyodrębnienie ścieżek jako miejsca służącego rekreacji. Przeciw ścieżkom wypowiadała się zarówno część przedstawicieli klasy ludowej, jak i wyższej, wykazując skłonność do potencjalnego sojuszu w poszukiwaniu innych rozwiązań dla 148


17

Joanna Erbel, Słaby sojusz. Walka klasy wyższej i klasy ludowej

z estetyką klasy średniej, [w:] Maciej Gdula, Przemysław Sadura, Style życia i porządek klasowy w Polsce…, dz. cyt. 18 W odniesieniu do tego ostatniego obszaru ciekawe rozważania zbliżone w duchu do perspektywy, którą proponuję, można znaleźć w książce pod red. Jerzego Hausnera, Izabeli Jasińskiej, Mikołaja Lewickiego i Igora Stokfiszewskiego, Kultura i rozwój. Analizy, rekomendacje, studia przypadków, Instytut Studiów Zaawansowanych, Warszawa 2016. 149

Pożytki z klasowości. Klasy w Polsce i szanse zmiany społecznej

organizacji miejskiego ruchu17. Choć wspólne stanowisko nie opiera się na organicznej jedności i przekroczeniu klasowych różnic, bo klasa ludowa, odwołując się do praktycyzmu, krytykuje koszty budowy ścieżek, a klasa wyższa docenia swobodę poruszania się poza wytyczonymi trasami, to jednak z odrębnych dyspozycji może wynikać zbiorowe działanie korzystne dla zaangażowanych w nie aktorów. Z podobnymi procesami możemy mieć do czynienia w innych sferach, takich jak system ochrony zdrowia, funkcjonowanie organizacji, planowanie miejskie, edukacja czy polityki kulturalne18. Ważne pytanie w odniesieniu do klasowych konfrontacji w konkretnych obszarach rzeczywistości dotyczy krytycznych narzędzi pozwalających ocenić ich efekty. Jeśli przyjmiemy, że celem nie jest rewolucyjne zniesienie klas, bo wobec stylów życia i dyspozycji trudno wyobrazić sobie rozwiązanie równie proste jak uspołecznienie środków produkcji i nieprzechodzące w barbarzyństwo, to muszą istnieć pewne kryteria osądu kierunków przekształcania instytucji. Na pewno nie istnieje jedna miara pozwalająca na wartościowanie zmian. Można je oceniać, analizując nierówności, jakie reprodukują i rodzą nowe rozwiązania. Samo odnotowywanie nierówności czy wykluczeń nie jest jednak wystarczające, bo gdy idzie o dostępność określonych praktyk, pojawia się kwestia inwencji w tworzeniu urządzeń i rozwiązań, które są w stanie zmobilizować aktorów do uczestnictwa i rewindykowania swoich interesów. Jest to szczególnie ważne w takich obszarach, jak zdrowie, kultura, edukacja czy budżety partycypacyjne. Dający się skwantyfikować udział określonych klasowo aktorów nie jest najważniejszy, ponieważ liczy się także


ich sposób uczestnictwa i możliwość definiowania i realizowania swoich interesów19. Nie bez znaczenia jest także bezpieczeństwo stosowanych rozwiązań związane z dystrybucją ryzyka i nieprzewidzianych skutków nierówno rozkładających się ze względu na klasowe dyspozycje. Przyjęcie tej perspektywy otwiera zupełnie nowe przestrzenie w myśleniu o polityce klasowej i wymaga też sporej dozy inwencji zarówno w obszarze rozpoznawania klasowych interesów, jak i w sferze artykułowania dyspozycji i łączenia ze sobą różnych aktorów. Zakładanie jednak, że do klasowych konfrontacji dochodzi w oddzielonych od siebie społecznych przestrzeniach, gdzie od podstaw następuje określenie stosunków sił oraz odruchów bliskości i dystansu, świadczyłoby o naiwności i oderwaniu od kontekstu globalnych relacji klasowych i ich dynamiki. To one często określają scenariusze konfrontacji i decydują o tym, jak potoczą się sprawy. Dlatego właśnie teraz powrócić musimy do zagadnień kompozycji systemu klasowego i hegemonii. DYS KR E T N E Ż YC I E K L A S Y W Y Ż S ZEJ

Chociaż obecną u Bourdieu wizję źródeł wyższości elit trudno uznać za absolutnie oryginalną, a jego krytyka szkoły i przemocy symbolicznej wpisuje się w mocny w tamtym czasie nurt krytyki systemów edukacyjnych, to jednak przyznać trzeba, że był on w stanie zbudować z tych elementów systematyczną teorię łączącą spekulatywny rozmach ze szczegółowymi badaniami empirycznymi. O wyjątkowości jego pomysłu zdecydował sposób ujęcia charakteru dominacji, która nie opiera się ani na wykluczeniu podkreślanym przez teorie stratyfikacyjne, ani na kluczowym dla marksizmu wyzysku, ale na uznaniu dla kultury klasy wyższej. Klasa wyższa panuje, ponieważ ma pod kontrolą środki pozwalające wytworzyć wrażenie, że jej kultura jest jedyną kulturą, jej styl życia jest jedynym stylem godnym pożądania, a jej dyspozycje jedynymi naturalnymi dyspozycjami. Efekt ten osiągnięty 19 Por. Przemysław Sadura, Joanna Erbel, Partycypacja. Przewodnik Krytyki Politycznej, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2012. 150


20 Odkrycie tego przez Bourdieu było powodem ewolucji jego koncepcji w stronę większego dowartościowania uniwersalności elementów kultury elitarnej zob. Maciej Gdula, Uspołecznienie i kompozycja. Dwie tradycje myśli społecznej a współczesne teorie krytyczne, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2015, s. 103–110. 151

Pożytki z klasowości. Klasy w Polsce i szanse zmiany społecznej

zostaje zarówno przez reprodukowanie poczucia niższości i wyższości w codziennych interakcjach, jak i przez kontrolę nad systemem edukacyjnym i instytucjami państwa, w których obowiązują zasady wartościowania uchodzące za neutralne, lecz będące emanacją kultury klasy wyższej. Bezinteresowne kontemplowanie kultury, naturalna swoboda i dobry smak to nic innego niż skłonności elit podniesione do rangi uniwersalnego wzoru. Przedstawiciele innych klas oceniani są przez pryzmat dystansu dzielącego ich od niego. Klasa średnia uwiedziona przez klasę wyższą stara się ją imitować, ale niedobór środków materialnych i symbolicznych skazuje ją na pretensjonalność i naśladownictwo. Z kolei klasa niższa pozbawiona jest jakichkolwiek aspiracji. Zadowala się najbardziej zdewaluowanymi elementami wyższej kultury, prowadzi barbarzyńską egzystencję, ale zachowując uznanie dla sakralnego charakteru kultury elit. To rozpoznanie okazało się decydujące w odniesieniu do mocy perswazyjnej i popularności teorii klas Bourdieu, ale jest to też najbardziej kontrowersyjny punkt w jego koncepcji. Nie chodzi przy tym o radykalizm tego stanowiska i wysoką poprzeczkę, którą postawił on zarówno teorii krytycznej, jak i ruchom politycznym. Radykalizm demaskacji nie wiąże się tu bowiem z żadnym projektem zmiany społecznej i ściśle wynika to z kształtu teorii Bourdieu20. Choć sporo miejsca poświęca on ucieleśnieniu habitusów, to klasy na dobrą sprawę pozbawione są u niego substancji. Klasa ludowa po prostu żyje, nie wytwarzając form kulturowych wychodzących ponad instrumentalność. Klasa średnia tylko naśladuje i nie ma szans na ustanowienie swoich praktyk jako wartościowych. Można by sądzić, że przynajmniej klasa wyższa ma jakąś substancję stanowiącą o jej specyfice i materialnych interesach. Tak jednak nie jest, bo przecież logika gier kulturowych sprawia, że klasa wyższa porzuca kolejne


praktyki, jeśli tylko zbrukane zostaną przez klasę średnią, i odnajduje nowe, którym nadaje status Kultury. Dzieje się tak dlatego, że dla Bourdieu klasa wyższa ma tylko jeden definiujący ją cel, którym jest czysta dominacja. Elitom zależy wyłącznie na powielaniu granicy między sobą i innymi klasami, a wszystkie służące do tego narzędzia są żetonami w grze. Takie postawienie sprawy ma daleko idące konsekwencje, jeśli chodzi o projekty zmian społecznych, bo trudno wyobrazić sobie zmianę inną niż zamiana miejsc, która z innymi aktorami na szczycie odtwarzałaby dawne schematy. Trudno też o jakieś materialne osadzenie stawek walk klasowych przekładające się na dającą się ocenić i wartościować zmianę. Pozbawione substancji klasy grają u Bourdieu wyłącznie w teatrze dominacji, w którym stawką jest wyższość i niższość. W Polsce z tego dziedzictwa teorii Bourdieu czerpią Tomasz Zarycki i Tomasz Warczok, którzy wskazują na dominację inteligencji, która jest specyficzną kategorią elit, charakterystyczną dla Europy Środkowo-Wschodniej, gdzie historycznie mamy do czynienia ze słabą burżuazją i doświadczeniem socjalizmu dokonującego likwidacji tej klasy przez uwłaszczenie środków produkcji. W tej sytuacji to kapitał kulturowy jest źródłem pozycji społecznej i uznania. Inteligencja dominuje, ponieważ to jej narracje o historii Polski traktowane są jako obowiązujące, jej styl życia traktowany jest jako naturalny i jej etos przedstawiany jest jako wcielenie kultury21. Obok wątpliwości o naturze empirycznej wobec tego stanowiska wiąże się z nim charakterystyczna dla teorii legitymizacji panowania klasowego Bourdieu koncentracja na granicy między elitami a pozostałymi klasami oraz jej interpretacja jako narzucenie uznania i naturalności specyficznego stylu życia służące czystej dominacji. Takie ujęcie odsuwa na dalszy plan analizę innych klas i pytania o zmianę społeczną22. 21 Tomasz Zarycki, Tomasz Warczok, Hegemonia inteligencka: kapitał kulturowy we współczesnym polskim polu władzy – perspektywa „długiego trwania”, „Kultura i Społeczeństwo” 2014, nr 4. 22 Katarzyna Dębska, Perspektywa teorii Pierre’a Bourdieu w polskich badaniach socjologicznych, „Studia Socjologiczno-Polityczne” 2016, nr 1–2 (05). 152


23

David Harvey, Neoliberalizm. Historia katastrofy, tłum. Jerzy

Listwan, Książka i Wiedza, Warszawa 2008. 153

Pożytki z klasowości. Klasy w Polsce i szanse zmiany społecznej

Ciekawiej i trafniej problem legitymizacji klasowych podziałów i form kulturowych umożliwiających odtwarzanie się i zmianę stosunków społecznych stawia tradycja marksistowska wtedy, gdy podejmuje refleksje nad określonymi historycznie stosunkami sił i konfiguracji klasowych. Klasycznymi studiami w tym zakresie są prace Antonia Gramsciego dotyczące bloków historycznych i hegemonii. Współcześnie w interesujący sposób nawiązuje do niego David Harvey, wskazując na różnorodność konfiguracji klasowych stojących za zmianami neoliberalnymi w krajach anglosaskich. O ile w Wielkiej Brytanii Margaret Thatcher budowała swoje poparcie na sojuszu klasy średniej z klasą wyższą przeciwko zorganizowanym robotnikom, to w USA neoliberalne reformy Ronalda Reagana znajdowały poparcie u znaczących biznesmenów i robotników, którzy jednoczeni byli w niechęci wobec liberalnych elit i nierobów żyjących z zasiłków23. Kształt klasowego bloku wyznaczającego kierunek zmian określił specyfikę neoliberalizmu w obu krajach w Wielkiej Brytanii, przejawiając się przede wszystkim w prywatyzacji i walce ze związkami zawodowymi, a w USA w obniżaniu podatków i zwiększaniu deficytu budżetowego (tak zwany keynesizm bogatych). Te obserwacje pozwalają zauważyć dwie rzeczy. Po pierwsze, że granice między blokami klasowymi nie pokrywają się z granicami między klasami. Po drugie, że ustanowienie bloków jako sojuszów klasowych opiera się na różnorodnych formach kulturowych jako artykulacji dyspozycji i interesów. Scharakteryzowany przez Bourdieu układ, w którym elitarna kultura jest hegemonem uwodzącym klasę średnią i podporządkowującym ludową, jest tylko jedną z możliwości, a jej dokładna analiza wymagałaby przyjrzenia się specyfice okresu powojennego z jej silnym wzrostem gospodarczym ograniczającym konflikt


klasowy24 i właściwej Francji, kontynentalnej organizacji polityk społecznych związanej z silnym państwem25. Gdy przyjrzymy się historii Polski z perspektywy zmieniających się konfiguracji klasowych, zauważymy, że zmiana sposobu organizacji bloków klasowych nastąpiła w latach 70., gdy doszło do odwrotu od silnego powiązania elit politycznych z robotnikami na rzecz nowego sojuszu, który związał elity polityczne z klasą średnią identyfikowaną jako źródło stabilności i rozwoju społecznego26. Ten układ był trwały podczas zmiany systemu politycznego, gdy nowe elity polityczne wywodzące się z opozycji porzuciły silne związki z robotnikami i zaniechały krytyki oportunizmu cechującego wykształcone warstwy społeczeństwa nieprzejawiające skłonności do buntu27. Istnienie tego bloku przełożyło się przez ostatnie dekady na kształt polityk państwa i rozwiązań instytucjonalnych, który sprzyjał interesom elit i klasy średniej (z jednej strony obniżka progresji podatkowej i uelastycznienie zatrudnienia, a z drugiej programy typu „Rodzina na swoim” czy rozwój liczebny administracji), a jednocześnie systematycznie zaniedbywał interesy klasy ludowej (niskie, a w niektórych okresach rażąco niskie, wydatki na pomoc społeczną, uelastycznienie stosunków pracy oznaczające dla pracowników fizycznych mniejsze zarobki i mniejszą stabilność pracy, przyzwolenie na komercjalizację części usług medycznych i edukacyjnych, co działało wykluczająco na przedstawicieli klasy ludowej). Z punktu widzenia dynamiki politycznej, a także poszukiwań alternatywy dla istniejącego układu, szczególnie ciekawe jest pytanie o symboliczną formę, która umożliwia jego 24

Erik O. Wright, Working-Class Power, Capitalist-Class Interests and

Class Compromise, „The American Journal of Sociology” 2000, vol. 105, No. 4. 25

Gosta Esping-Andersen, Trzy światy kapitalistycznego państwa

dobrobytu, przeł. Kazimierz W. Frieske, Difin, Warszawa 2010. 26

Maciej Gdula, Odważyć się być średnim, „Krytyka Polityczna” 2015,

nr 42. 27

David Ost, Klęska „Solidarności”: gniew i polityka w postkomuni-

stycznej Europie, przeł. Hanna Jankowska, Muza, Warszawa 2007. 154


155

Pożytki z klasowości. Klasy w Polsce i szanse zmiany społecznej

reprodukcję. Jest ona bardzo daleka od tego, co identyfikował Bourdieu. Nie opiera się bowiem na kulturowej hegemonii klasy wyższej. Hegemonia kulturowa należy do klasy średniej, co oznacza, że to jej dyspozycje przedstawiane są jako naturalne i jej sposób życia uznawany jest za oczywisty. Nie jest to jednak oczywiście równoznaczne z panowaniem klasy średniej. W Polsce mamy do czynienia z systemem, w którym klasa średnia zachowuje hegemonię, ale panowanie w sensie ekonomicznym i zakresu władzy zostaje przy klasie wyższej. Układ ten udaje się zachować dzięki oficjalnej eufemizacji różnic klasowych między klasą wyższą i średnią, któremu towarzyszy jednak dyskrecjonalne podtrzymywanie klasowych granic. Stawiam tę tezę, syntetyzując różne wątki pojawiające się w badaniach nad klasami społecznymi. Gdy prowadziliśmy badania dotyczące publiczności teatralnej, najbardziej zaskakującym dla mnie odkryciem była akceptacja ze strony przedstawicieli klasy wyższej teatru rozrywkowego, czyli de facto teatru klasy średniej, bo klasa ludowa nie uczestniczy w przedstawieniach teatralnych. Inaczej niż wychodziło to w badaniach Bourdieu, elity nie dystansowały się od teatru taniego i służącego wyłącznie zabawie, wybierając teatr klasyczny i reprezentujący ponadczasowe wartości. Prezesi wielkich firm i wyżsi menedżerowie, których dochody od zarobków klasy średniej dzieliła przepaść kilkunastu lub nawet kilkudziesięciu średnich krajowych, wcielali się w rolę rzeczników zwykłego widza, który do teatru przychodzi się rozerwać, odstresować i zapomnieć na chwilę o problemach codzienności. Sami deklarowali, że lubią tego typu teatr i zawsze z przyjemnością poświęcą wieczór na dobrą zabawę. Zwolennicy tezy o demokratyzacji praktyk kulturowych nie powinni się jednak cieszyć, bo klasa wyższa wybierała na miejsce rozrywki drogie teatry prywatne, a poza tym jako jedno z ważnych doświadczeń związanych z przedstawieniami wymieniała chodzenie do opery, która w obszarze praktyk teatralnych staje się główną aktywnością dystynktywną. Ciekawe wyniki przyniosły też badania nad pracą. Dominujący język służący do opisu współczesnego świata pracy jest kwintesencją średnioklasowej hegemonii. Pracownik to ktoś,


kto musi dobrze zaplanować swoją karierę, uzyskać odpowiednie kwalifikacje, inwestując w zdobycie dyplomu, a potem aplikować o pracę i troszczyć się o zdobywanie kolejnych doświadczeń. Z tym, że ta wizja pracownika oparta na schemacie CV daleka jest od rzeczywistości pracowników z klasy wyższej. W zasadzie nikt z przedstawicieli klasy wyższej, z którymi robiliśmy wywiady, niezależnie od tego, czy byli to przedsiębiorcy, przedstawiciele wolnych zawodów, czy naukowcy, ani nie zdobywał wiedzy z myślą o karierze (przeważał model bezinteresownego studiowania), ani nie szukał pracy. Z rozbrajającą szczerością rozmówcy stwierdzali, że praca sama ich znajdowała. Odsłania to segmentację świata pracy, który dla klasy średniej jest rzeczywiście konkurencyjnym rynkiem, a dla klasy wyższej obszarem, w którym pracownicy są kooptowani w uznaniu ich specyficznych właściwości. Ukryciu istnienia klasy wyższej służą też popularne dyskursy o braku elit w Polsce. Łączą się tutaj historyczne tezy o „komunistycznej urawniłowce” z nadziejami na przyszłe dopiero wyłonienie się elit w stylu zachodnim, które zasobność finansową połączą z działalnością dobroczynną. Obecnie jednak klas wyższych nie ma lub mają co najwyżej egzotyczno-anegdotyczny charakter związany z balami debiutantów i pamięcią o dawnych tytułach szlacheckich. Eufemizacji różnic klasowych służy też dominująca estetyka kultury popularnej, która określana bywa mianem TVN-owej. Przedstawia ona różnice między praktykami bogatych i średnich w kategoriach ilościowych, a nie jakościowych, sugerując, że przejście od jednej do drugiej wiąże się wyłącznie ze stopniowym gromadzeniem dóbr i środków. Tymczasem społeczne drogi aktorów z klasy wyższej i średniej coraz bardziej się rozchodzą. Dobrym wskaźnikiem są tutaj inwestycje w edukację dzieci. Jeszcze 15 lat temu zwyczajną ścieżką edukacyjną dziecka z klasy wyższej było prywatne szkolnictwo podstawowe i średnie, a potem publiczny uniwersytet. Dziś dzieci wysyłane są na studia po prostu za granicę. Już 10 lat temu w Warszawie powstało liceum Akademeia, które przygotowuje dzieci z klas wyższych na studia w najbardziej prestiżowych uczelniach świata. Roczne czesne za pierwszy rok nauki wynosi obecnie 109 tys. złotych. W tej sytuacji demaskowanie pozornej 156


157

Pożytki z klasowości. Klasy w Polsce i szanse zmiany społecznej

otwartości uniwersalnego systemu kształcenia w stylu Bourdieu okazuje się zupełnie oderwane od realiów reprodukcji klasowej. Eufemizacja i ukrywanie różnic klasowych są dość skuteczne, bo dominującym pozwalają cieszyć się przywilejami bez konieczności ich uzasadniania, a klasie średniej oferują doświadczenie prawomocności i przynależności do świata osób zamożnych i odnoszących sukcesy, wzmacniane jeszcze poczuciem wyższości wobec przegranych z klasy ludowej. Nie znaczy to oczywiście, że ta kulturowa forma jest niewzruszona i nie pojawiają się koniunktury, gdy jej moc przestaje działać. Przykładu takiej koniunktury i pouczającego politycznie momentu dostarczyły wybory prezydenckie z 2015 roku. Podczas kampanijnego spaceru po Warszawie do ubiegającego się o reelekcję Bronisława Komorowskiego podszedł młody chłopak w zielonym T-shircie. Zapytał Komorowskiego, co zamierza uczynić, żeby on, młody człowiek, nie musiał wyjeżdżać do Anglii, i dodał, że siostra przez trzy lata szukała pracy, a teraz pracuje za 2 tys. złotych i nie stać jej na mieszkanie. Komorowski odpowiedział zgodnie z logiką hegemonii i poradził, żeby zmieniła pracę i wzięła kredyt. Oburzenie po tej wypowiedzi wynikało przede wszystkim z tego, że rada padła z ust polityka kojarzonego z arystokracją i związanego z partią rządzącą obciążoną niedawną aferą podsłuchową, w której jednym z ważniejszych wymiarów skandalu były wysokości rachunków, które opiewały za podwójny obiad na kwotę zbliżoną do zarobków siostry chłopaka w zielonej koszulce. Sprawa rozmowy Komorowskiego podczas spaceru miała swój nieoczekiwany ciąg dalszy, gdy już po wyborach okazało się, że jedna z jego córek mieszkanie nabyła za darowiznę, którą dostała od rodziców. Stało to w sprzeczności z radami prezydenta, ale było całkowicie zgodne z tym, jak przedstawiciele klasy wyższej zabezpieczają potrzeby mieszkaniowe swoich dzieci. Tego typu sytuacje ujawniają głębokie różnice w klasowym położeniu elit i klasy średniej, wywołując gniew mający dwojakie źródła. Po pierwsze, przedstawiciele klasy średniej odkrywają, że reguły określające zasady konkurencji wcale nie obowiązują wszystkich. Dla ludzi z klasy wyższej ograniczenia i troski klasy średniej nie istnieją. Uzmysławia to, że oficjalny


obraz porządku społecznego jest fałszywy, a różnice między klasami mają nie ilościowy, lecz jakościowy charakter. Po drugie, frustracja klasy średniej wiąże się z uzmysłowieniem sobie napięć w ramach własnego sposobu życia, które pozostawały stłumione, gdy był on traktowany jako jedyny obowiązujący. Kredyt na przykład postrzegany jest w klasie średniej nie tylko jako instrument finansowy, ale wyraz pewnego ładu moralnego opartego na odpowiedzialności i zaradności28. Ujawnienie, że inne ścieżki życiowe – niedostępne dla klasy średniej – wiążą się z większymi szansami i bezpieczeństwem, każą spojrzeć na swoje życie bez iluzji i dostrzec pełnię jego ograniczeń, na przykład znój konieczności spłacania kredytu. CZ Y M OŻ L I WA J E S T Z M I A N A UK Ł AD U S I Ł?

Zmiana władzy, która nastąpiła w Polsce w 2015 roku, częściowo wykorzystywała właśnie tę frustrację klasy średniej uruchamianą przez kontekst ukrycia różnic klasowych29. Gdy oficjalnie utrzymuje się, że różnic nie ma, ich nagłe ujawnienie wywołuje poczucie nieprawomocności. Stąd popularność języka piętnującego korupcję, nepotyzm i układy, zarówno w przypadku PiS, jak i Kukiz ’15. Ten sposób artykulacji napięć gra na obydwu źródłach frustracji klasy średniej, to znaczy na odkryciu, że klasa wyższa żyje wedle innych reguł, i uzmysłowieniu sobie ograniczeń własnej egzystencji, przy czym specyficznie wiąże je ze sobą. Sposób życia klasy wyższej przedstawiony jest jako nieuprawnione przywileje wynikające z nadużyć ludzi pozbawionych moralności, co pozwala zredukować frustrację drugiego typu i ochronić poczucie słuszności swojego sposobu życia. Nie prowadzi to jednak do zakwestionowania rzeczywistych mechanizmów powodujących różnice, które nie wynikają przecież z politycznej korupcji, ale 28 Por. Mikołaj Lewicki, Kapitalizm na swoim. Rozwój rynku kredytów hipotecznych w Polsce jako proces finansjalizacji gospodarstw domowych, „Polityka Społeczna” 2014, nr 5–6. 29 Oczywiście zmiana polityczna w Polsce nie miała swojego źródła jedynie we frustracji klasy średniej, bo równie istotne były wewnętrzne powody wyczerpania się przywództwa w Platformie Obywatelskiej i aspiracje dotyczące redystrybucyjnych funkcji państwa, na które ta partia nie chciała odpowiedzieć. 158


30 Przemysław Sadura, Państwo, rynek i klasy średnie w Polsce, [w:] Praktyki obywatelskie Polaków, red. Jacek Raciborski, Wydawnictwo Instytutu Filozofii i Socjologii PAN, Warszawa 2010. 159

Pożytki z klasowości. Klasy w Polsce i szanse zmiany społecznej

wytwarzane są przez dynamikę kapitalizmu uwolnioną z instytucjonalnej regulacji. Powstaje więc pytanie, czy istnieje możliwość artykulacji politycznej, która w odmienny sposób organizowałaby interesy klasowe, unikając przy tym właściwych PiS nacjonalizmu, niechęci wobec mniejszości i skłonności do autorytarnej koncentracji władzy. Trudno podawać dokładny przepis na taką rekonfigurację, bo sporo zależy tu od dynamiki sytuacji politycznej, jednak można pokusić się o zarysowanie głównych możliwych kierunków takiej zmiany. Musiałaby ona opierać się na powiązaniu interesów klasy średniej i klasy ludowej. Rządząca prawica stawia raczej na model amerykański, to jest powiązanie elity ekonomicznej z klasą ludową przy jednoczesnej krytyce starych politycznych i kulturalnych elit oraz zdystansowanym stosunku do klasy średniej, jeśli tylko ta nie uczestniczy w procesie wymiany elit i powiązanych z tym politycznych lojalności. W tej sytuacji odwołanie się do interesów i dyspozycji klasy średniej i klasy ludowej stwarza szansę na sformułowanie alternatywy zarówno wobec dawnego układu, jak i obecnej dynamiki. Oczywiście między tymi klasami istnieją spore różnice przybierające często postać niechęci i nieufności. Budowanie sojuszy klasowych nie jest jednak odzyskiwaniem utraconej jedności, ale łączeniem aktorów, którzy muszą się dopiero do siebie dopasować. To, co zbliża do siebie klasę średnią, zwłaszcza sektora publicznego, i klasę ludową, to z jednej strony procesy związane z dynamiką kapitalizmu przejawiające się jako nacisk na uelastycznienie zatrudnienia i ograniczanie wydatków publicznych, a z drugiej większa niż w przypadku elit i klasy średniej sektora prywatnego zależność od państwa i dostarczanych przez nie usług30. Istnieje możliwość takiej artykulacji, która łączyłaby interesy dwóch klas wokół zagadnień wysokich standardów usług publicznych i bezpieczeństwa. Przez związki z państwem do


takiego sojuszu mogłaby przyłączyć się także część zdominowanych elit, których reprodukcja zależy od funkcjonowania publicznych uniwersytetów i instytucji kultury, a instytucje te podlegają od dłuższego czasu dwóm niekorzystnym procesom: dominacji ekonomicznej rozliczalności i wzrastającej politycznej kontroli. Skonstruowanie takiego sojuszu to szansa na głębszą zmianę kulturową polegającą na upodmiotowieniu klasy ludowej i zwiększeniu jej partycypacji w życiu społecznym przez wzmocnienie jej sprawczości w poszczególnych obszarach życia społecznego (edukacja, zdrowie, kultura) i wykorzystanie dyspozycji klasy ludowej jako zasobu społecznego rozwoju. Warunkiem tego procesu jest jednak wypowiedzenie klasowych różnic. Dotyczy to zarówno klasy ludowej, jak i średniej. Dla tej pierwszej w znacznej mierze nie ma dziś miejsca w oficjalnej kulturze, a jej sposoby życia są albo marginalizowane, albo patologizowane. Uznanie dla niej nie może już opierać się na mesjanizmie w procesie historycznym, ale może odwoływać się do godności pracy fizycznej i wartości związanych z dyspozycjami przedstawicieli tej klasy, jak choćby tolerancja i troska. Dla klasy średniej wypowiedzenie klasowych różnic może być bolesnym doświadczeniem związanym z koniecznością uznania partykularności swojego stylu życia. Zyskiem może być jednak większa zdolność do zmierzenia się z napięciami właściwymi dla średniej kondycji i poszukiwania dla nich instytucjonalnych, a nie fantazmatycznych rozwiązań. Uznanie własnej odrębności wobec klasy wyższej pozwoli na przekształcenie frustracji związanej z odkrywaniem swojej podrzędności w poczucie godności związane z indywidualnymi osiągnięciami i samodzielnym kształtowaniem swojego życia. Paradoksalnie może to zbliżyć klasę średnią do ludowej, bo dyspozycje i sposób życia tej drugiej nie będą już oceniane z perspektywy niedopasowania i dystansu wobec znaturalizowanego i normatywnego wzoru życia klasy średniej. Uznanie różnic może być drogą do solidarności klasowej, która pozwoli przekroczyć obie dostępne dziś formy kulturowe oparte na fałszywej jedności: zarówno język hegemonii klasy średniej umożliwiający ukrycie społecznego rozwarstwienia, jak 160


i język narodowej jedności służący przejmowaniu władzy nowej elicie politycznej. Odmienność nie wyklucza współdziałania, a różnice w sposobach życia mogą stanowić zasób wykorzystany do tego, żeby uruchomić dynamikę rozwoju społecznego, który będzie bardziej upodmiotawiający i egalitarny.

Pożytki z klasowości. Klasy w Polsce i szanse zmiany społecznej

161


prof. Klaus Dörre – wykładowca Friedrich-Schiller-Universität w Jenie, współzałożyciel Instytutu Solidarnej Nowoczesności, zajmuje się teorią kapitalizmu i rynków finansowych, a także problematyką prekaryzacji oraz organizacji świata pracy. Współautor i redaktor między innymi książek: Prekarität, Abstieg, Ausgrenzung: Die soziale Frage am Beginn des 21. Jahrhunderts (2010) oraz Sociology, Capitalism, Critique (2015).


Przełożył Michał Sutowski

O klasach i polityce klasowej zarówno w debacie publicznej, jak i w naukach społecznych przez długi czas niemal się nie mówiło. Dziś zaczyna się to zmieniać. W całej Europie i w Stanach Zjednoczonych dyskutuje się nagle o stosunku między polityką klasową a polityką tożsamości. Zaniepokojeni nieprzeciętnie dużym poparciem dla partii i ruchów prawicowo-populistycznych wśród (głównie męskich) robotników i związkowców, zadajemy sobie pytanie, dlaczego polityczna lewica nie dociera (albo już nie dociera) do tych właśnie grup społecznych. W starych centrach kapitalizmu, jak Niemcy, a pod innymi postaciami także w krajach Europy Wschodniej powstały – taka jest moja teza – zdemobilizowane społeczeństwa klasowe, w których wyraźne nierówności pionowe nie znajdują odpowiedniej reprezentacji polityczno-klasowej w systemie politycznym. Rozdźwięk ten stanowi żyzny grunt dla rozkwitu narodowego populizmu przekładającego konflikty o podział dochodu między klasami na konflikty między swoimi a obcymi. Można temu stawić czoła przy pomocy inkluzywnej polityki klasowej. Polityka klasowa ma jednak do wyboru – i to jest moja druga teza – dwie drogi, jedną naprzód, a drugą wstecz. Zaprezentowane poniżej wywody odnoszą się w głównej mierze do Niemiec, które w swej wschodniej części wciąż są społeczeństwem transformacyjnym. Rozpoczynam je od omówienia 163

Klaus Dörre

Nowa kwestia robotnicza. O klasach i polityce klasowej we współczesnym kapitalizmie


dzieła Didiera Eribona Powrót do Reims1 (1), następnie poruszam kwestię pojęcia klasy i niektórych jego implikacji (2), na przykładzie Niemiec wyjaśniam realia społeczne zdemobilizowanego społeczeństwa klasowego (3), przyglądam się środowisku robotniczemu (4) i wreszcie omawiam perspektywy inkluzywnej polityki klasowej (5). 1 . W OKÓŁ E R I B O N A

Recepcja książki Didiera Eribona, która we Francji nie wzbudziła początkowo wielkiego zainteresowania, w Niemczech sięgnęła swym wpływem aż na poziom systemu politycznego – krytykując tyleż przenikliwie, ile oryginalnie fakt zapomnienia o problemie klasy przez świat nauki i polityki. W swym autobiograficznym studium francuski socjolog pokazuje, jak w młodości rozstał się z rodziną i środowiskiem niewykształconych robotników związanych z Komunistyczną Partią Francji, aby dzięki wykształceniu awansować społecznie. Jako młody homoseksualista, zerwał on z domem rodzinnym, pełen wstrętu dla jego autorytaryzmu i homofobii. Dopiero po śmierci ojca powrócił w rodzinne strony, by stwierdzić, że cała rodzina zamiast głosować na lewicę, oddaje głosy na Front Narodowy. Badanie źródeł zjawiska ten uczeń Bourdieu prowadzi w formie radykalnej socjogenezy. Opisuje swą własną pozycję w polu społecznym i odkrywa coś, do czego długo nie chciał się przyznać. Impulsem do jego wyjścia ze środowiska pochodzenia był mianowicie społeczny wstyd. Przynależność do grupy trockistów pozwoliła mu zerwać z własną rodziną i jednocześnie podtrzymać zainteresowanie proletariatem wyobrażonym, który na drodze rewolucyjnego katharsis miał się wyzwolić ze swych homofobicznych i rasistowskich uprzedzeń. Bez wątpienia Eribon opowiada historię na wskroś francuską, której nie da się bez zastrzeżeń przełożyć na sytuację w Niemczech czy w innych społeczeństwach. Poza Francją komunistyczna partia masowa jako wybierana dobrowolnie opozycyjna forma życia, atrakcyjna zarówno dla robotników wykwalifikowanych, jak i niewykwalifikowanych z rodzinami, po 1945 roku na 1 164

Didier Eribon, Rückkehr nach Reims, Suhrkamp, Berlin 2015.


2 Karl Mannheim, Problem pokoleń, „Colloquia Communia” 1992, nr 1/12. 3 W „społeczeństwie robotniczym” [arbeiterliche Gesellschaft, według Wolfganga Englera] NRD, w którym wszystkie grupy społeczne, włącznie z elitami, nadzorowały robotników, występowały podobne zjawiska, na co zwróciła mi uwagę Hildegard Nickel. 165

Nowa kwestia robotnicza. O klasach i polityce klasowej we współczesnym kapitalizmie

Zachodzie funkcjonowała najwyżej we Włoszech, a z dużymi ograniczeniami może jeszcze w niektórych krajach południowoeuropejskich (w Portugalii czy w Hiszpanii). Państwowe partie komunistyczne w Europie Wschodniej opozycyjnych form życia w ogóle nie dopuszczały. Abstrahując jednak od wszystkich różnic względem francuskiego społeczeństwa obywatelskiego, Powrót do Reims u (nie tylko) zachodnioniemieckiego pokolenia 1968 roku wyzwala odczucie déjà vu. Przez krótki okres aktywna polityka edukacyjna w czasach Republiki Bońskiej pomagała zachodnioniemieckim dzieciom robotników przezwyciężać społeczny numerus clausus w instytucjach oświatowych i doskakiwać na wyższe uczelnie. Lewicowe ugrupowania i partyjki, do których należało wielu liderów opinii ówczesnych pokoleń2, autora tych słów nie wyłączając, dawały oparcie w warunkach konfliktu pokoleń. Bycie na lewo i organizowanie się dla politycznie zaangażowanych w młodzieżowej społeczności rówieśniczej było czymś oczywistym. Długie włosy, spódniczki mini i program Beat-Club w czarno-białym telewizorze z dwoma kanałami państwowej telewizji regularnie prowokowały bowiem awantury w domu rodziców, w szkole czy w klubie sportowym3. Relacje rówieśnicze w lewicowych środowiskach dawały oparcie kulturowej rewolcie przeciwko drobnomieszczańskiej kołtunerii. Wspomagały indywidualne procesy dojrzewania i pomagały radzić sobie z niespójnością społecznego statusu. A kiedy realni robotnicy mimo kryzysów gospodarczych wcale nie zachowywali się tak, jak sugerowałyby rewolucyjne nadzieje; społeczny wstyd ułatwiał wielu intelektualistom rozstanie z proletariatem. A jednak tej uwewnętrznionej powierzchowności, która nieświadomie wiąże nas ze środowiskiem pochodzenia, nigdy nie można się pozbyć całkowicie. Wyparte znów nas nawiedza. Skonfrontowani z robotnikami, którzy w tak konformistyczny sposób buntują


się dziś przeciwko establishmentowi, my, pokolenie 1968 roku, czujemy, że dosięga nas nasza własna społeczna spuścizna. W sferze publicznej, która przez całe dekady odzwyczajała się od stosowania kategorii klasy jako kategorii krytycznej wobec władzy, sporządzony przez Eribona z chirurgiczną precyzją opis prawicowo-populistycznej orientacji prostych robotników jest w jakiś sposób wyzwalający. Wreszcie, jak się wydaje, ktoś mówi to, co należało powiedzieć. Lewica wyrzuciła klasy i walkę klas ze swojego słownika. Powstała przez to polityczna próżnia, która dopiero stwarza możliwość populistom, by przetłumaczyć napięcia klasowe na kategorie narodowe. Najnowsze zagrożenie narodowo-socjalne, jak w każdym razie sugeruje nam Eribon, w dużym stopniu jest problemem własnym akademickiej lewicy, która zapomniawszy robotniczego języka, nie jest już w stanie dostarczyć głosu politycznego nieuprzywilejowanym4. To właśnie to prowokacyjne przesłanie zapewnia diagnozie Eribona znaczenie nie tylko w granicach Francji. O tym jednak, jak mogłaby wyglądać udana polityka klasowa, francuski socjolog milczy. Kto chce się dowiedzieć czegoś więcej na ten temat, musi wyjść poza Eribona. 2 . KL A SY, K L A S Y F I KA C J E , DZ I A Ł A N I E K LA S OWE

Szukając akceptowalnego naukowo pojęcia klasy, które jakkolwiek oddaje sprawiedliwość strukturze społecznej i napięciom współczesnych kapitalizmów, niełatwo jest dziś – zwłaszcza w Niemczech – cokolwiek znaleźć. Po Społeczeństwie ryzyka Ulricha Becka, „kapitalizm bez klas”5 na wiele lat stał się 4 „Socjalistyczna lewica przechodziła radykalną, z roku na rok wyraźniejszą przemianę […]. Nie mówiło się już o wyzysku i oporze, lecz o «koniecznych reformach» i «przekształceniu» społeczeństwa. Już nie o stosunkach klasowych i społecznym fatum, lecz o «koegzystencji» i «odpowiedzialności za siebie». Idea ucisku, strukturalnego przeciwieństwa biegunów panujących i poddanych zniknęła z dyskursu oficjalnej lewicy i została zastąpiona neutralnym wyobrażeniem «kontraktu społecznego»”, Didier Eribon, Rückkehr…, dz. cyt., s. 120. 5 Ulrich Beck, Społeczeństwo ryzyka. W drodze do innej nowoczesności, przeł. Stanisław Cieśla, Scholar, Warszawa 2002. 166


6

Okazuje się, że zwolennicy AfD zarabiają nieco powyżej przecięt-

nej, a uczestnicy marszy PEGIDY są dobrze wykwalifikowani; dowodzi to, że za prawicowym populizmem nie stoi bezpośrednio zjawisko prekariatu. Por. http://www.faz6.net./aktuell/wirtschaft/iw-studie-afd-anhaenger-gehoeren-zur-mitte-der -gesellschaft (dostęp: 22 marca 2017). 7

Michael Vester, Peter von Oertzen, Heiko Geiling, Thomas Her-

mann, Dagmar Müller, Soziale Milieus im gesellschaftlichen Strukturwandel. Zwischen Integration und Ausgrenzung, Suhrkamp, Frankfurt am Main 2001. 8

Luc Boltanski, Ève Chiapello, Der neue Geist des Kapitalismus,

UVK, Konstanz 2003, s. 398. 167

Nowa kwestia robotnicza. O klasach i polityce klasowej we współczesnym kapitalizmie

w niemieckiej socjologii paradygmatem, przeciwko któremu występowali jedynie outsiderzy naszego cechu. Naukowa marginalizacja teorii i analizy klasowej przenika również do niezbyt klarownej debaty publicznej, w której często wszyscy ci, którzy nie przynależą do społecznego środka, przypisani zostają do podklasy lub prekariatu6. Poza tym mętnym dołem mają rzekomo liczyć się wyłącznie problemy nadmiaru i „grubych brzuchów” – wielość możliwych wyborów, konsumeryzm, walki o różnorodność, style życia, kwestie płci, orientacji seksualnych i tożsamości kulturowej. Takie kategoryzacje świadczą raczej o pomieszaniu pojęć niż o analitycznej jasności. Nie da się jednak usunąć tych trudności jednym cięciem, bo nawet pojęcie habitusu Pierre’a Bourdieu i nawiązujące do niego badania społecznych milieux7 – podejścia, które przez długi czas stanowiły swoisty azyl dla socjologicznej analizy klasowej – zaniedbują kluczową myśl, która jest w zasadzie konstytutywna dla teorii klasowych. Wyróżniają się one mianowicie tym, że inaczej niż modele uwarstwienia nazywają mechanizmy przyczynowe, które wiążą „szczęście silnych” z „nędzą słabych”8. Karol Marks za taki mechanizm uważał przywłaszczenie nieopłaconej wartości dodatkowej przez kapitalistycznych właścicieli środków produkcji. Zdaniem Maksa Webera nierówny rozdział szans posiadania i uzyskiwania dochodów był elementarną zasadą łączącą panujące i podporządkowane zbiorowości społeczne. Godząc Marksa z Weberem, Eric Olin Wright dodał jako kolejny mechanizm stosowania


biurokratycznej władzy kontroli9, z pomocą którego asymetrie władzy w organizacjach hierarchicznych i społeczeństwach państwowego socjalizmu dają się zinterpretować właśnie na gruncie analizy klasowej. Którego z tych mechanizmów przyczynowych byśmy nie zastosowali, wciąż nie zmienia to faktu, że klasy nie są homogenicznymi podmiotami zbiorowymi. Nie działają. Działają jednostki, aktorzy, organizacje i reprezentacje klas. Interesy klasowe mogą być kluczowe dla dynamiki konfliktu danego społeczeństwa, ale wcale nie musi tak być. Działanie klasowe zorientowane jest zasadniczo na poprawę pozycji indywidualnej lub zbiorowej w przestrzeni społecznej i dysponuje szerokim spektrum strategii działania, które mogą obejmować również antagonistyczną współpracę ze stroną kapitału lub obronę przywilejów za pomocą polityki statusowej określonych grup zawodowych. Z kolei rewolucyjne działania klasowe należą, z punktu widzenia historycznego, do wyjątków. Każde przejście od indywidualnego do zbiorowego i zorganizowanego działania klasowego wymaga spełnienia wielu przesłanek. Do zbiorowego działania klas pracowników najemnych dochodzi jedynie wtedy, kiedy rodzi się wspólna świadomość mechanizmów przyczynowych, które łączą biednych i bogatych, wyzyskiwaczy i wyzyskiwanych, panujących i poddanych jakąś relacją. To samo dotyczy podzielanych, zakorzenionych w codziennym doświadczeniu, intelektualnych systemów przekonań, które łączą na gruncie racjonalnym i moralnym pracowników najemnych z ich reprezentacjami politycznymi. Innymi słowy, położenie klasowe samo w sobie nie zawiera żadnych orientacji politycznych. Nawet jeśli wielkie grupy społeczne konstytuują się jako klasy społeczne, a zatem gdy istnieją wyłączne dla nich społeczne środowiska obcowania, relacje komunikacyjne i orientacje na wartości, które w ogóle umożliwiają świadomą refleksję na temat interesów klasowych, potrzebne jest jeszcze aktywne zapośredniczenie przekonań politycznych przez ruchy 9

Erik Olin Wright, Class Counts. Comparative Studies in Class Analy-

sis, Cambridge University Press, Cambridge 1997. 168


10 Stéphane Beaud, Michel Pialoux, Die verlorene Zukunft der Arbeiter, przeł. Martina Wörner, Axel Eberhardt, UVK, Konstanz, s. 250–285. 11 Line Rennwald, Partis Socialistes et Classe Ouvrière, Editions Alphil, Neuchatel 2015. 169

Nowa kwestia robotnicza. O klasach i polityce klasowej we współczesnym kapitalizmie

społeczne, partie czy związki zawodowe, aby wytworzyć w miarę spójny związek między pozycjami klasowymi z jednej strony a organizacjami politycznymi i związkowymi z drugiej. Już choćby dlatego, że interesy klasowe mogą być same w sobie sprzeczne i zorientowane na różne horyzonty czasowe, robotnicy wcale nie skłaniają się spontanicznie ku politycznej lewicy. Nawet w swych najlepszych czasach francuskie partie lewicowe reprezentowały jedynie część świata pracy. Związek prostych robotników z działaczami Francuskiej Partii Komunistycznej i związku zawodowego CGT, który jeszcze przed Eribonem świetnie opisali Stéphane Beaud i Michel Pialoux, zawsze był tylko jednym z wielu możliwych systemów orientacji10. W Niemczech Zachodnich, gdzie po 1945 roku nie było już komunistycznej partii masowej, środowiska wyznaniowe przez długi czas podtrzymywały robotniczy konserwatyzm z jego preferencją dla jednej z partii chadeckich. W opozycji do nich stały środowiska robotnicze, które raczej spontanicznie wiązały położenie społeczne, ścieżki edukacyjne i możliwości zawodowe z orientacją socjaldemokratyczno-związkową. Także w tych środowiskach reprodukcja orientacji politycznych była związana ze sferami publicznymi, które – jak miejskie kluby SPD, grupy zakładowe, zgromadzenia związkowe czy generalnie życie związkowe – popularyzowały odpowiednie idee. Upolitycznienie dychotomicznej świadomości robotniczej wymagało stale aktywnej edukacji politycznej, gdyż tylko za jej sprawą można było spontaniczne doświadczenia klasowe przypisać „sprzeczności interesów” kapitału i pracy oraz zakotwiczyć je w subiektywnych systemach odniesień w taki sposób, który zbiorowym wzorcom interpretacyjnym nadawałby moc budowania tożsamości. „Odproletaryzowanie” partii socjaldemokratycznych i socjalistycznych11, słabsze przyciąganie związków zawodowych i utrata znaczenia politycznej edukacji robotników załamały


reprodukcję takich wzorców interpretacyjnych. „Odproletaryzowanie” oznacza nową orientację polityczną partii centrolewicy i uwarunkowany nią nowy skład zwolenników. I tak udział robotników wśród uprawnionych do głosowania popierających SPD według danych z badań Allbus spadł w latach 2000–2016 z 44 procent do 17 procent. Co prawda, w tym samym czasie udział robotników wśród wszystkich wyborców zmalał z 37 procent do 19 procent. Pozostaje mimo to faktem, że SPD, niegdysiejsza partia robotnicza, wśród robotników reprezentowana jest poniżej przeciętnej. Zarówno pod względem preferencji pracowników nisko wykwalifikowanych (24 procent), jak i członków związków zawodowych (19 procent) SPD wypada wyraźnie słabiej niż prawicowo-populistyczna AfD (36 procent nisko wykwalifikowanych, 24 procent wśród związkowców) i Partia Lewicy (23 procent wśród nisko wykwalifikowanych, 27 wśród członków związków). Podczas gdy zwolennicy CDU/CSU i SPD w dużym stopniu zrównali się pod względem składu społecznego, Partia Lewicy i AfD mogły się sprofilować na świat pracy. W porównaniu do wszystkich pozostałych partii, zarówno wśród robotników i robotnic, jak również pracowników nisko wykwalifikowanych AfD notuje najwyższe wyniki12. W ten wzorzec wpisują się też realne zachowania wyborcze. W wyborach regionalnych z 2016 roku AfD regularnie okazywała się najsilniejszą partią tak wśród robotników, jak wśród bezrobotnych13. Obok tematu uchodźców jako główny motyw głosowania wyborcy AfD wskazywali na kwestię sprawiedliwości społecznej. Można z pewnością stwierdzić, że doświadczenia związane z położeniem klasowym w żadnym razie nie prowadzą automatycznie w stronę określonych przekonań politycznych. Jest przeciwnie – erozja hegemonicznych orientacji, które przez długi czas łączyły doświadczenia klasowe z lewicą, wytwarza 12 Karl Brenke, Alexander S. Kritikos, Wählerstruktur im Wandel, [w:] DIW, Wochenbericht 29/2017, s. 595–606, tutaj s. 598 i nast., 604. 13 Klaus Dörre, Die national-soziale Gefahr. PEGIDA, neue Rechte und der Verteilungskonflikt – sechs Thesen, [w:] PEGIDA – Rechtspopulismus zwischen Fremdenangst und „Wende”-Enttäuschung?, Red. Karl-Siegbert Rehberg, Franziska Kunz, Tino Schlinzig, Transcript, Bielefeld 2016, s. 259–288. 170


próżnię, którą może politycznie wypełnić także prawica. Fakt, że bezrobotni, robotnicy, a nawet związkowcy w nieprzeciętnym stopniu sympatyzują z partią – a nawet głosują na nią – której program wciąż zabarwiony jest rynkowym radykalizmem, wiąże się z osobliwym sposobem przepracowywania problemu nierówności i społecznej niepewności, który prowadzi do wykształcenia się klasy na bazie zbiorowej degradacji.

S OWE – T R Z Y K LUC Z O W E DO Ś WI AD CZEN I A

Klasy, które Eribon tak wnikliwie ukazał, działają również wtedy, kiedy ruchom i organizacjom politycznym nie udaje się tak powiązać ich doświadczeń, żeby prowadziły one do zbiorowego zaangażowania na rzecz poprawy wspólnej sytuacji życiowej. Kiedy bowiem „«klasy» i stosunki klasowe usunie się z kategorii myślenia i pojmowania, a tym samym z dyskursu politycznego, nie zapobiega się bynajmniej temu, że ci wszyscy, którzy mają obiektywnie do czynienia z relacjami, jakie się za tymi słowami kryją, nie poczują się zostawieni na lodzie”14. Kiedy polityczne przekonania, których zakotwiczenie w codziennej świadomości przyczyniało się do przełożenia pionowej nierówności na solidarne działanie, zostaną osłabione lub zniszczone, wówczas stosunki klasowe zadziałają w inny sposób. Daje się wówczas zauważyć mechanizm przyczynowy, który steruje zachowaniem społecznym poprzez to, co klasowo nieuświadomione – mechanizm dystynkcji, odgrodzenia i samowywyższenia przez poniżenie innych. W czasach, gdy walka klasowa przez wiele lat prowadzona była przede wszystkim od góry, w bogatych społeczeństwach Północy grupy podporządkowane kształtowały się głównie pod postacią „klasy konkurencyjnej”, a więc na zasadzie konkurencji i zbiorowej degradacji. W ten właśnie sposób – także w Niemczech, choć nie tylko – powstały zdemobilizowane społeczeństwa klasowe, w których wyraźnej klasowej nierówności i niepewności towarzyszą osłabione związki zawodowe i podzielona lewica.

14 171

Didier Eribon, Rückkehr…, dz. cyt., s. 122.

Nowa kwestia robotnicza. O klasach i polityce klasowej we współczesnym kapitalizmie

3 . Z D E M O B I L I Z O WA N E S P O Ł E C ZEŃ S TWA K LA-


Zajmijmy się najpierw klasową niepewnością i nierównością w „Niemczech – Pracowniczej Krainie Czarów”. W kraju, gdzie w medialnym spektaklu wszystko wciąż idzie ku lepszemu, panuje tak naprawdę powszechne przekonanie o istnieniu społecznych nierówności i niesprawiedliwości. Ich obraz determinują trzy kluczowe doświadczenia, które łączą znaczną większość pracowników najemnych. Pierwsze doświadczenie wynika z rosnącej nierówności majątkowej i dochodowej. Republika Federalna należy dziś do „najbardziej nierównych krajów świata uprzemysłowionego”15. Górny promil ludności dysponuje, wedle konserwatywnych szacunków, ponad 17 procentami całego majątku; najbogatsze 10 procent posiada ponad 64 procent udziału w całości bogactwa16. Powiększyła się jednak nie tylko przepaść między bogatymi a biednymi, ale wzrosły też nierówności dochodów wśród pracujących. Połowa pracowników najemnych zarabia dziś mniej niż przed 15 laty, a dolne cztery decyle dochodowe, czyli robotnicy, stracili ponadprzeciętnie17. Umiarkowane podwyżki płac, które zanotowano po 2013 roku, zmodyfikowały te nierówności, ale zasadniczo ich nie zmniejszyły. D r u g i e kluczowe doświadczenie to kontrast między fasadą „pracowniczej Krainy Czarów” a utrzymującą się niepewnością społeczną. Między rokiem 1995 i 2014 stopa bezrobocia, która w roku 2005 osiągnęła szczyt 11,7 procent, spadła z 9,5 procent do 6,7 procenta. Do tego liczba aktywnych zawodowo wzrosła w latach 1991–2014 o 3,7 mln. Co jednak charakterystyczne, ogólna liczba płatnych godzin roboczych, mimo rekordowych wskaźników zatrudnienia, nawet w 2016 roku znajdowała się poniżej poziomu z 1991 roku. O ile pracujący w roku 1991 przepracowywał przeciętnie 1554 roboczogodziny, o tyle w roku 2014 było ich już tylko 1366, co odpowiada spadkowi o 12 procent. Punkt dna wolumen pracy osiągnął dopiero w roku 2013 (1362 roboczogodziny). 15 Marcel Fratzscher, Verteilungskampf. Warum Deutschland immer ungleicher wird, Hanser Verlag, München 2016, s. 9, 43 i nast. 16 Stefan Bach, Andreas Thiemann, Aline Zucco, The Top Tail of the Wealth Distribution in Germany, Spain, and Greece, [w:] DIW, Discussion Papers 15/02. 17 Marcel Fratzscher, Verteilungskampf…, dz. cyt., s. 64. 172


18

Jeśli nie wskazano inaczej, zaprezentowane poniżej dane o rynku

pracy pochodzą z: Destatis, Datenreport 2016. Kapitel 5. Arbeitsmarkt und Verdienste, Berlin, s. 125–149. 173

Nowa kwestia robotnicza. O klasach i polityce klasowej we współczesnym kapitalizmie

Oznaczałoby to tendencję w kierunku poprawy jakości życia, gdyby tylko czas pracy był równo rozdzielony. Tak się jednak nie dzieje. Zamiast tego integracja z rynkiem pracy, zwłaszcza kobiet w branżach usługowych, w dużej mierze dokonuje się przez prace niepewne, źle opłacane i nisko cenione. W sumie, mniej więcej co piąty zatrudniony pracuje w sposób nietypowy (21 procent, czyli 7,5 mln w 2014 roku, na tle 19 procent w 2004 roku), to znaczy w niepełnym wymiarze godzin, dorywczo, na czas określony bądź przez agencję pośrednictwa pracy. Co prawda, nie każdy nietypowy stosunek zatrudnienia ma charakter prekarny, ale też doświadczenia niepewności bynajmniej nie ograniczają się do tych właśnie form pracy. Niemcy mają bowiem jeden z największych sektorów pracy niskopłatnej w krajach OECD, który stale obejmuje od 22 procent do 25 procent zatrudnionych. Ponad 10 procent zatrudnionych w pełnym wymiarze należy do mało zarabiających. Do tego dochodzi rosnąca liczba samozatrudnionych, z których większość pracuje w warunkach prekarnych. Około 5 procent zatrudnionych pracuje w wielu miejscach. Wielu z nich ima się różnych zajęć, gdyż tylko w taki sposób mogą utrzymać siebie i swoje rodziny i związać koniec z końcem. Ogólnie rzecz biorąc, Niemcy rozwinęły się w kierunku prekarnego społeczeństwa pełnego zatrudnienia18, w którym oficjalnie rejestrowane bezrobocie zostaje zlikwidowane przez ekspansję prekarnych stosunków pracy i zatrudnienia. Mimo korzystnych tendencji koniunkturalnych i demograficznych, a także pozytywnego wpływu ogólnokrajowej płacy minimalnej na zatrudnienie liczba zatrudnionych w nietypowej formie od roku 2010 spadła tylko nieznacznie, a pracujących przez agencje pośrednictwa wręcz przybyło. Z drugiej strony niewykorzystany potencjał pracy w roku 2014 wynosił około 6 mln ludzi (2,1 mln bezrobotnych, 2,9 mln zatrudnionych w niepełnym


wymiarze, 1 mln tak zwanej cichej rezerwy19). Liczba długotrwale bezrobotnych spadła wprawdzie w latach 2006–2011 o około 40 procent, aby potem utrzymywać się na stałym poziomie. Istnieje wśród nich jednak „twarde jądro” około 1 mln osób, które przez ponad 10 lat nigdy nie wyszły z uzależnienia od pomocy społecznej. Łącznie w 2014 roku 4,4 mln ludzi było zdanych na zasiłki SGB-II, z czego 3,3 mln to osoby długotrwale pobierające zasiłki. Jednocześnie zaledwie połowa uzyskujących zasiłki była bezrobotna; tylko około 770 tys. osób to osoby zarówno długotrwale bezrobotne, jak i długotrwale pobierające zasiłki. Za tymi danymi kryje się petryfikacja położenia społecznego na progu społecznej szacowności, w którym znajdują się osoby często opisywane jako podklasa czy ludzie rzekomo zbędni ekonomicznie, stygmatyzowane przez „społeczeństwo większości” i w ten sposób degradowane. Tr z e c i e kluczowe doświadczenie na pierwszy rzut oka wydaje się mało spektakularne, ale być może oddaje najważniejszą zmianę. Czynności zawodowe pracowników najemnych w ciągu ostatnich dekad dramatycznie się zmieniły. Robotnicy i pracownicy umysłowi także w samej przestrzeni doświadczanego miejsca pracy czują się jak przedmioty napędzanego przez rynek procesu uelastyczniania, który oni sami odczuwają głównie jako pozbawianie społecznej pewności i odbieranie gwarantowanych przez państwo opiekuńcze praw socjalnych. Dla wszystkich, których życie zależy od wynagrodzenia za pracę, opuszczenie „gry w zmianę, mobilność, ciągłe przystosowanie i przekwalifikowanie” możliwe jest tylko za cenę „śmierci społecznej”20. Nawet zatrudnieni na stałe widzą, że są wystawiani na ciągłe próby wytrzymałości. W czasach kryzysu muszą wciąż podnosić swoje kwalifikacje w miejscach stałego 19

Chodzi o osoby, które w pewnych warunkach gotowe byłyby podjąć

pracę, ale nie rejestrują się jako bezrobotne [na przykład nigdy niepracujące zarobkowo gospodynie domowe, studenci, uczniowie, ale także osoby zniechęcone do instytucji pośrednictwa pracy – przyp. tłum.]. 20

Robert Castel, Die Stärkung des Sozialen. Leben im neuen Wohlfahrts-

staat, Hamburger Edition, Hamburg, s 71. 174


175

Nowa kwestia robotnicza. O klasach i polityce klasowej we współczesnym kapitalizmie

zatrudnienia. Zagrożone jest bowiem nie tyle samo ich miejsce pracy, co w miarę atrakcyjne stanowisko, praca na miejscu, w ich starym zakładzie czy w wymarzonym wydziale. Dlatego właśnie praca na stałe jest gwarantowana tylko pod pewnymi warunkami. Konkurencja o przyciągnięcie kapitału i permanentne restrukturyzacje wymagają coraz więcej indywidualnej gotowości do dostosowywania się, co wiąże się ze zwiększeniem wysiłku oraz fizycznymi i psychicznymi obciążeniami, które w medialnie zainscenizowanej Pracowniczej Krainie Czarów w ogóle nie są dostrzegane. Za to, że tak kluczowe przecież doświadczenia nie stają się z automatu katalizatorem solidarnego działania klasowego, odpowiadają cztery wiązki przyczyn. Po p i e r w s z e, mechanizm przyczynowy, który łączy wyzyskiwacza z wyzyskiwanym w globalnym kapitalizmie finansowym oraz wytwarza dramatyczne nierówności majątkowe i dochodowe, jest tak skomplikowany, że trudno go przejrzeć. Sprzyja to upraszczającym wyjaśnieniom i interpretacjom w duchu teorii spiskowych. Po d r u g i e, zmiana struktury społecznej oraz prekaryzacja stosunków pracy i zatrudnienia wraz z prowadzoną odgórnie w kontekście globalnym walką klasową osłabiły lub całkiem zniszczyły najważniejsze siły ekonomii politycznej świata pracy – związki zawodowe oraz partie socjaldemokratyczne, socjalistyczne i (euro)komunistyczne. Instytucje państwa dobrobytu w ich funkcji powściągania rynku zostały tak bardzo ograniczone, że nawet środki redystrybucji służące stabilizacji systemu przestają działać. Po t r z e c i e, partie centrolewicowe, włącznie z niemiecką socjaldemokracją, przez wiernych niegdyś wyborców robotniczych postrzegane są raczej jako sprawcy problemu niż część jego rozwiązania. Wraz ze swoim zwrotem ku Trzeciej Drodze à la Tony Blair i brytyjska New Labour czy przez politykę Agendy 2010 w przypadku niemieckiej socjaldemokracji partie te zaakceptowały napędzaną przez rynki globalizację jako swego rodzaju konieczność, na którą zareagować można jedynie dostosowaniem się. Tego rodzaju dostosowania do władzy globalnych rynków kształtują w efekcie produktywistyczny blok, w którym elity, jak również pewne frakcje klasy średniej i robotniczej jako te „ciężko pracujące” wypowiadają solidarność i ochronę rzekomo


„nieproduktywnym”, „zbędnym” podklasom. To samo dokonuje się za sprawą państwowych polityk segregacji, które – zamierzenie czy nie – prowadzą do zbiorowej degradacji najwrażliwszych grup społecznych. Taki właśnie efekt przyniosły i wciąż przynoszą niemieckie reformy rynku pracy. Jeśli ktoś bowiem długo pozostaje w systemie wypłaty zasiłku podstawowego (Hartz IV), niechybnie spada poniżej progu społecznej szacowności. Człowiek staje się nierobem, półobywatelem czy półobywatelką z ograniczonymi prawami socjalnymi. Obniżenie statusu do podopiecznego i związana z tym przynależność do podklasy działają jednak dyscyplinująco – czego socjaldemokratyczni inicjatorzy reformy do dziś zupełnie nie doceniają – również na tych pracowników, którzy mogą się cieszyć jako takim bezpiecznym zatrudnieniem. Rodziny robotników i prostych pracowników umysłowych niczego nie boją się bardziej niż spadku do poziomu Hartz IV. Dlatego właśnie zatrudnienie na stałe traktują jak przywilej, którego bronić trzeba rękami i nogami. A samo wykonywanie pracy, choćby w warunkach prekarnych, wydaje się czymś lepszym niż zejście poniżej poziomu społecznej szacowności. Wszystko to, p o c z w a r t e, zwłaszcza wśród personelu stałego, sprzyja spontanicznej tendencji, by walki o utrzymanie statusu rozgrywać za pomocą narzędzi resentymentu. Chodzi o wywyższenie siebie przez społeczną degradację innych. Ludzie potrafią być nad wyraz solidarni, ale głównie we własnym zakładzie i w stałym gronie współpracowników. Jednocześnie odgraniczają się nie tylko od góry, ale też od dołu i od tego, co inne. Solidarność staje się ekskluzywna, a zatem wykluczająca21. 4 . ŚW IAT P R A C Y I S O L I DA R N O Ś Ć E KS K LUZY WN A

Pracownicy przemysłowi, o czym zaraz będzie mowa, są w dużej mierze zarówno przedmiotem, jak i podmiotem takich walk o degradację innych. Do grupy robotników, włącznie z „elitą robotniczą” (brygadziści, majstrowie, technicy), jak określa ich 21 Klaus Dörre, Anja Happ, Ingo Matuschek, Das Gesellschaftsbild der LohnarbeiterInnen. Soziologische Untersuchungen zu ost- und westdeutschen Industriebetrieben, VSA, Hamburg 2013, s. 223. 176


Oboje moi rodzice są robotnikami […], ja nie zrobiłam matury, nie zaczęłam studiów, ledwie skończyłam szkołę realną, uczyłam się, a teraz pracuję. I jestem 22 Robotnicy wykwalifikowani: 11 procent na Zachodzie, 15 procent na Wschodzie; robotnicy niewykwalifikowani: 14 procent na Zachodzie, 13 procent na Wschodzie. 23 Destatis, Datenreport 2016, Bonn 2016, s. 206. 24 Wszystkie poniższe cytaty i stwierdzenia pochodzą z wciąż prowadzonej ankiety, która podejmuje temat orientacji prawicowo-populistycznych wśród pracowników, członków rad zakładowych i związkowców. Cytowanie za protokołem z wywiadów. W gromadzenie danych obok autora zaangażowana była przede wszystkim Sophie Bose. 177

Nowa kwestia robotnicza. O klasach i polityce klasowej we współczesnym kapitalizmie

język statystyki, można przypisać jedną trzecią ludności (33 procent na zachodzie, 35 procent na wschodzie Niemiec – dane za 2014 rok)22. Ten, kto sam zalicza się do robotników, często jednak postrzega siebie jako zdegradowanego społecznie. Subiektywne przypisania do różnych pozycji są ważnym tego wskaźnikiem. I tak na przykład udział klasy robotników – diagnozowany na podstawie subiektywnych samoocen – na Zachodzie jest wyraźnie niższy (w roku 2014 – 23 procent, w roku 1990 – 27 procent), na Wschodzie zaś nieco wyższy, niż wskazuje strukturalna przynależność klasowa (36 procent w 2014 roku). Zmiana jest dramatyczna, szczególnie na wschodzie Niemiec, gdzie w roku 1990 aż 57 procent mieszkańców zaliczało siebie do klasy robotniczej23. Różnica między położeniem a przypisywaniem siebie do określonej grupy, zwłaszcza na Zachodzie, wskazuje na to, że status robotnika nie jest podstawą pozytywnej świadomości klasowej. Być robotnikiem, a zwłaszcza robotnikiem przy prostej produkcji, oznacza dziś, w dynamicznym społeczeństwie, utknięcie w miejscu24. Doświadcza się bowiem spadku bezrobocia, ale jednocześnie trudno myśleć o tym, że własne życie jakoś zasadniczo się polepsza. Zamiast tego zauważymy, zwłaszcza wśród młodszych robotników i robotnic, postrzeganie społeczeństwa jako wyraźnie podzielonego na górę i dół. Młoda, działająca w związkach zawodowych i określająca się jako lewicowa robotnica opisuje swą sytuację następującymi słowami:


stosunkowo pewna, że […] przy tym pozostanę […]. Zaliczyłabym siebie do środkowej klasy średniej, ale tak już zostanie. No a […] ta różnica między klasą średnią […] a klasą wyższą jest po prostu ogromna. Nigdy jej nie przeskoczę, nigdy w życiu, choćbym nie wiem co zrobiła. I tak po prostu jest u wielu, bardzo wielu ludzi!

Ta wypowiedź jest godna uwagi z dwóch względów. Bycie robotnicą oznacza z jednej strony, wraz ze stałą pracą i w miarę dobrymi zarobkami, osiągnięcie wszystkiego, co tylko osiągnąć można. Więcej się nie da. Z drugiej strony bycie robotnikiem to nie jest pozycja, na której dałoby się zbudować pewność siebie. Tak jak inni ankietowani młoda robotnica zalicza siebie do „środkowej klasy średniej”. Może to zrobić, bo wie, że wielu ludziom wiedzie się gorzej niż jej. Takie podejście jest typowe dla przepytywanych przez nas robotników i robotnic – nieważne, lewicowych czy prawicowych, młodych czy starych. Zasadniczo dychotomiczny – przeniesiony na semantykę „góry” i „dołu” – obraz świata zamienia jednak pojęcia w porównaniu do klasycznego zachodnioniemieckiego studium robotników z czasów starej Republiki Bońskiej25. Bycie robotnicą liczy się w społeczeństwie tylko wówczas, kiedy umożliwia dostęp do „środkowej klasy średniej”. Ten „środkowy środek” znaczy również tyle, że pójść w górę za bardzo się nie da, za to spadek zawsze jest możliwy. A to dlatego – i to jest nowość – że w bezpośredniej bliskości statusu społecznego robotnika czają się wykluczenie i prekarność. Jako robotnica czy robotnik, człowiek może się czuć zdegradowany czy potraktowany niesprawiedliwie. Ale nie jest jeszcze „zupełnie na dole”, ma coś do stracenia i zna tych, którym – faktycznie czy nie – wiedzie się wyraźnie gorzej. Ta podstawowa świadomość, z którą spotkaliśmy się niezależnie od politycznych orientacji pytanych, łączy się z ukrytą, częściowo też wypartą problematyką klasową. Człowiek 25 Heinrich Popitz, Hans-Paul Bahrdt, Ernst August Jüres, Hanno Kesting, Soziologische Untersuchungen in der Hüttenindustrie, J.C.B. Mohr (Paul Siebeck), Tübingen 1957. 178


Każdy Niemiec ma pensji zasadniczej średnio 3300 euro […]. To ja się pytam teraz, kto ja jestem? Ja nie jestem Niemcem? To kim? No bo myślę, powiem tak, ja mam 1600 brutto […]. To co ja mogę? Tak nie można żyć […]. Jakiś tam z Zachodu to by za takie pieniądze z łóżka nie wstał […]. Żeby móc raz gdzieś wyjść [do restauracji – przyp. K. D.], to musimy naprawdę, naprawdę liczyć każdy pieniądz. Urlop. No to wszystko, tak powiem, takie rzeczy, normalne rzeczy, na które sobie człowiek pozwala, żeby coś mieć z życia […], to nie ma jak.

Ważne jest tutaj pewne semantyczne przesunięcie. Niemieckość to szyfr, w którym przemyca się roszczenie do „normalnego” wynagrodzenia. To roszczenie staje się jednak ekskluzywne, gdyż domaga się normalności wyłącznie dla Niemców. Ci spośród pytanych, którzy w ten sposób argumentują, niekoniecznie czują się pozostawieni samym sobie, chcą żyć „normalnie” i bardzo się starają, żeby tę normalność zademonstrować. Ale są niezadowoleni. Im mniejszą mają nadzieję, że powiedzie im się w konflikcie redystrybucyjnym między górą a dołem, tym częściej gotowi są interpretować konflikt w ramach opozycji gotowych do wysiłku 179

Nowa kwestia robotnicza. O klasach i polityce klasowej we współczesnym kapitalizmie

nie czuje się biedny ani zatrudniony prekarnie. A jednak tę świadomość określa poczucie permanentnej dyskryminacji. Weźmy przykład rodziny robotniczej ze wschodnich Niemiec. Mąż i żona pracują po 40 godzin na pełny etat za 1,6 tys. i 1,7 tys. euro brutto miesięcznie. Po odliczeniu wszystkich kosztów stałych gospodarstwo domowe z dwójką dzieci ma do dyspozycji 1 tys. euro netto, z czego trzeba opłacić ubrania, żywność i tak dalej. W takich warunkach każdy większy wydatek, każda naprawa samochodu staje się problemem. Wyjazd wakacyjny jest w zasadzie niemożliwy, a na wyjście do restauracji w weekend z reguły też nie starcza pieniędzy. Ze względu na ten reżim oszczędności robotnicy i robotnice czują się w jakiś sposób nienormalni, choć nie z własnej winy. Robotnik przemysłowy sympatyzujący ze skrajną prawicą mówił o tym w ten sposób:


rodaków z jednej i rzekomo nieskorych do pracy, cudzoziemskich, niedających się kulturowo zintegrować intruzów z drugiej strony. Charakterystyczne jest to, że działalność związkowa na rzecz sprawiedliwej dystrybucji dochodu oraz domaganie się ochrony przed uchodźcami czy wręcz ich izolacji nie są traktowane jako sprzeczność, lecz jako różne osie tego samego konfliktu dystrybucyjnego (góra kontra dół, swoi kontra obcy). Nawet aktywni związkowcy i działacze rad zakładowych są przy tym skłonni do radykalizmu, zaskakująco nieraz bezlitosnego i jednoznacznego. I tak na przykład członek rady zakładowej, który właśnie zainicjował udaną akcję pracowniczego oporu, tłumaczy bez ogródek: Uchodźcy powinni, znaczy moim zdaniem, wyjechać stąd. Jak ktoś przyjeżdża, pracuje, integruje się, porządnie się zachowuje, podporządkowuje, to nie ma problemu. Nie mam nic przeciwko. Ale ci, co tu przyjeżdżają, rękę tylko wyciągają i zachowują się jak ci ostatni, i myślą, że mogą sobie na wszystko pozwolić, to wypad. Tak myślę, choć to brzmi głupio czy bezwzględnie […]. Nie miałbym problemu z tym, żeby znowu Buchenwald otworzyć, drut kolczasty dookoła, oni do środka, my na zewnątrz. Nikt sobie w paradę nie wejdzie. I trzymać ich tam w środku, oczywiście normalnie, po ludzku, ale tak, by powiedzieć mocno, no, potem ich odesłać, won. Nie tak, żeby coś się miało stać.

W takim obrazie świata uchodźcy jawią się jako ryzyko związane z bezpieczeństwem. Dyskurs na temat bezpieczeństwa socjalnego w potocznej świadomości prawicowo nastawionych robotnic i robotników przechodzi w debatę na temat bezpieczeństwa publicznego i wewnętrznego. Uchodźców traktuje się jako potencjalnych członków nowych niebezpiecznych klas, społecznie degraduje i ogłasza, że ich obecność stwarza problem utraty bezpieczeństwa. Orędowanie za „ludzkimi” obozami koncentracyjnymi to z pewnością ekstremalny wyjątek. Nie chodzi tu jednak o pojedyncze przypadki. Ci zradykalizowani wyrażają raczej 180


26 Pierre Bourdieu, Dystynkcja. Społeczna krytyka władzy sądzenia, przeł. Piotr Biłos, Scholar, Warszawa 2006, s. 516. 181

Nowa kwestia robotnicza. O klasach i polityce klasowej we współczesnym kapitalizmie

powszechne wśród robotników nastroje, które przenikają głęboko aż do ich zorganizowanego w związki, aktywnego jądra. Poglądy prawicowo-populistyczne, a nawet ekstremistyczne wyraźnie umocniły się u aktywnych członków rad zakładowych, przedstawicieli młodzieżówek i czynnych związkowców w ten sposób, że – nawiązując do Bourdieu – należałoby je określać mianem „dwustopniowego wyboru”26, gdyż wynikają one z myślenia w kategoriach programów politycznych. W tych regionach, gdzie mogą się czuć rzecznikami milczącej większości – co wciąż jest jeszcze wyjątkiem – członkowie rad zakładowych i związkowcy o prawicowo-populistycznych poglądach dość natarczywie prezentują swoje poglądy. Są na wschodzie Niemiec takie załogi i rady zakładowe, w których zwolennicy PEGIDY i AfD dominują. Dochodzą do tego wzajemnie się wzmacniające oddziaływania między prawicowymi poglądami, doświadczeniami z zakładów i najbliższym otoczeniem. Hegemonia populistycznej prawicy w regionie zaostrza oczywiście poglądy prawicowych rzeczników interesów pracowniczych. W takich przypadkach zajmowanie stanowisk bliskich otwarcie nazistowskim, skrajnie prawicowym czy przemocowym wyraźnie przestaje być tabu dla związkowych i zakładowych reprezentantów nowej prawicy i ich zwolenników wśród pracowników. Co ciekawe, w prawicowo-populistycznej filozofii potocznej demokracji się już nie dezawuuje, lecz raczej agresywnie się ją przywłaszcza. Wszyscy pytani członkowie rad zakładowych ze skłonnościami do prawicowego populizmu domagają się większej demokracji bezpośredniej, gdyż są przekonani, że w ten sposób sprawniej mogą forsować swoje postulaty. Podsumujmy zatem: prawicowo-populistyczne filozofie potoczne korespondują z doświadczeniami niesprawiedliwości, nie są jednak – przynajmniej w przedsiębiorstwach, wśród zatrudnionych na stałe robotnic i robotników – artykulacją problemów zubożenia, postępującej prekaryzacji czy skrajnej biedy. Nie wszystko musi zawsze iść ku gorszemu, żeby ludzie zaczęli


postrzegać społeczeństwo jako niesprawiedliwe. I tak na przykład to spadek bezrobocia może prowadzić do tego, że ci, którzy zostali w tyle za ukazywanym przez media światem Pracowniczej Krainy Czarów, zaczynają bardziej świadomie, ale częściowo też z goryczą zgłaszać własne roszczenia do dobrej pracy i dobrego życia. Przepytywany przez nas sekretarz związkowy pracujący w jednym z zakładów, tymi słowami podsumował szerzące się nastroje: To nie jest po prostu strach; to raczej mieszanka wielu czynników powoduje, że pracownicy są niezadowoleni. Na wschodzie większość mieszka w miejscowościach, z których pochodzą, a nie w miastach, do których się wyjeżdża. Można mieć stałe zatrudnienie, ale zarabiać za mało, by pozwolić sobie na takie życie, które media pokazują jako normalne. Wielu ma poczucie, że nie nadąża za bogacącym się społeczeństwem, że straciło z nim łączność. W sferze publicznej na te problemy nie ma jednak miejsca. Robotnicy są nieobecni. A potem przyjeżdżają uchodźcy i zyskują uwagę, której robotnikowi nikt nie poświęca. Inwestycje, nauczyciele, personel do prowadzenia kursów językowych i szkoleń zawodowych. Wielu uważa to za niesprawiedliwe. I dlatego nawet dla działaczy rad zakładowych czy aktywnych związkowców nie ma żadnej sprzeczności między zaangażowaniem się w walki pracownicze i równoczesnym chodzeniem na demonstracje PEGIDY.

To właśnie ten rozdźwięk między doświadczeniem a fikcyjną, zainscenizowaną rzeczywistością społeczną powoduje frustrację i wściekłość oraz prowokuje do niechęci wobec innych. Nie tylko strach przed utratą statusu, lecz niezadowolenie z tego, że status, który samemu uważa się za miarodajny i który odpowiadałby naszym aspiracjom, jest nieosiągalny – przynosi utrapienie. Człowiek czuje się nienormalny nie ze swej winy, niedoceniony i właśnie to wywołuje niezadowolenie i wściekłość. Ta obserwacja z pewnością nie dotyczy wyłącznie – ale, zdaniem pytanych 182


ekspertów, w dużej mierze – męskich robotników wykwalifikowanych i pracowników zakładów przemysłowych. Chodzi tu o doświadczenie klasowe, choć nie tyle doświadczenie samej prekarności, ile doświadczenie wyparte i przepracowywane politycznie w problematyczny sposób. 5 . KU P O L I T YC E K L A S O W E – N A PRZÓ D C Z Y W S T E C Z ?

183

Nowa kwestia robotnicza. O klasach i polityce klasowej we współczesnym kapitalizmie

Jakie wnioski można wyciągnąć z tych diagnoz? Bez pretensji do wyczerpania tematu ograniczę się do pięciu refleksji na koniec. Po p i e r w s z e, że narodowy populizm w swych staraniach o nacjonalizację i etnizację kwestii społecznej może się spotkać ze spontaniczną tendencją do solidarności ekskluzywnej, rozpowszechnionej wśród pracowników przemysłu, a zwłaszcza wśród załóg długo pracujących i ludzi zatrudnionych na stałe. Mimo to formacje prawicowo-populistyczne nie są ruchami ani partiami robotniczymi. Elektorat takich partii jak AfD jest wieloklasowy. Ich wyborcy wywodzą się ze wszystkich warstw i klas społeczeństwa. W swym dążeniu do zakorzenienia się w społecznym środku prezentują się jako strażnicy mieszczańsko-konserwatywnych wartości. Z reguły odrzucają kompleksową redystrybucję z góry na dół. Na podatki spadkowe i majątkowe patrzą sceptycznie. Wbrew własnej propagandzie wyborczej prawicowi populiści nie kwestionują programowo reform niemieckiego rynku pracy i trzeba się mocno wysilić, żeby w programie AfD znaleźć postulaty dotyczące ogólnokrajowej płacy minimalnej czy limitów zatrudnienia pracowników tymczasowych. Nie przeszkadza to jednak populistom pokazywać twarzy adwokatów i rzeczników „prostych ludzi”. Muszą być jednak przy tym mistrzami ambiwalencji, zdolnymi godzić to, co nie do pogodzenia. Na tej właśnie ambiwalencji można i trzeba osadzić demokratyczną politykę klasową. Może ona jednak – i to jest d r u g a m y ś l – wybiegać naprzód albo wstecz. Wsteczna polityka klasowa oznacza traktowanie partykularnych interesów robotników przemysłowych – głównie mężczyzn – jako powszechnych interesów klasowych i wykorzystywanie ich przeciwko tak zwanym


tematom polityki tożsamościowej. Z drogą wstecz ku – w tym wypadku już tylko domniemanej – polityce klasowej mamy również do czynienia wtedy, kiedy w reakcji na prawicowy populizm takie kwestie, jak ochrona przed uchodźcami, twarde polityki deportacji oraz restrykcyjne polityki azylowe i migracyjne, wchodzą do programu socjaldemokracji czy demokratycznej lewicy, wciąż przekonanych, że na nowe fale uchodźcze można odpowiedzieć grodzeniem granic zewnętrznych Europy czy poszczególnych państw narodowych. W pokonaniu takich tendencji nie pomoże jednak wejście w propagowany przez nową prawicę konflikt swoi – obcy z odwróconymi znakami. Nie można liczyć na to, że krytyka eksternalizacji problemów przez Zachód czy imperialnego sposobu życia – wymierzona także w „podporządkowane grupy u nas na miejscu”, które choć niby są podporządkowane, to jednak „są beneficjentami wprowadzonych przez klasy panujące globalnych stosunków politycznych i gospodarczych”27 – sprawi, że zaatakowani w ten sposób zareagują zgodnie z oczekiwaniami. Należy podkreślić, że chodzi właśnie o słowo „beneficjenci”, które dodaje się jako epitet do „podporządkowanych”! Nieważne, zamierzenie czy nie, taki sposób argumentacji prowadzi do delegitymizacji prowadzonych – przez związki zawodowe, choć nie tylko – walk o redystrybucję i delegitymizacji demokratycznej polityki klasowej. Tymczasem, zamiast zacierania granic między wyzyskiwaczami a wyzyskiwanymi, założeniem demokratycznej polityki klasowej musi być, p o t r z e c ie, wyraźne nazywanie mechanizmów wyzysku mimo ich całej złożoności. Dynamika kapitalizmu zasadza się na przymusie nieustannego powtarzania akumulacji pierwotnej. Można ją rozumieć jako sekwencję wciąż nowych podbojów, obejmującą różne jakościowo tryby wyzysku i uspołecznienia przez rynek. Za kryterium różnicujące może 27

Stephan Lessenich, Grenzen der Ausbeutung? Wie der globale Nor-

den über die Verhältnisse des Südens lebt, [w:] ISW Report Nr. 109 – Krise des globalen Kapitalismus, 2017, s. 64, https://isw-muenchen.de/produkt/report-109/ (dostęp: 2 sierpnia 2017); tenże, Neben uns die Sintflut. Die Externalisierungsgesellschaft und ihr Preis, Hanser Verlag, München 2016. 184


28 Walter Korpi, The Democratic Class Struggle, Routledge & Kegan Paul, London 1983. 185

Nowa kwestia robotnicza. O klasach i polityce klasowej we współczesnym kapitalizmie

posłużyć model wymiany ekwiwalentnej, który przebija się tylko na wewnętrznych rynkach kapitalistycznych. Na tych zewnętrznych, a więc nieutowarowionych lub nie w pełni utowarowionych, zasada ta obowiązuje co najwyżej w ograniczonym stopniu, gdyż dominacja siłowa, a także seksistowska czy rasistowska degradacja różnych grup gwarantują nierówną wymianę, nadmierny wyzysk i wykluczenie. Pogląd Róży Luksemburg, że stabilizacja społeczeństw kapitalistycznych opiera się na możliwości zajmowania rynków zewnętrznych, jest nad wyraz aktualna, gdyż wraz ze swym rozumieniem ekspansywnej siły kapitalizmu uwzględnia również ograniczony pluralizm antagonizmów społecznych i przeciwsił. Z pomocą tak poszerzonego rozumienia wyzysku nowe życie może zaś zyskać idea „demokratycznej walki klasowej” Waltera Korpiego28. Chodzi tu o walkę, która – niezależnie od zaciętości antagonizmów – odbywa się na gruncie zapisanych praw ekonomicznych i socjalnych pracowników najemnych. Główna idea głosi, że konflikt i niezgoda są warunkami funkcjonującej demokracji. Więcej niż ambitnym zadaniem jest europeizacja i umiędzynarodowienie tej idei. Niemieccy pracownicy musieliby się nauczyć, że mają więcej wspólnego z robotnikami i robotnicami Francji, Grecji, Włoch czy Polski niż z elitami gospodarczymi poszczególnych krajów. Innymi słowy: potrzebujemy politycznego i teoretycznego fundamentu dla nowej, między- i transnarodowej, określonej klasowo tożsamości zbiorowej. Taka tożsamość mogłaby powstać jedynie za sprawą wspólnych doświadczeń i walk grup podporządkowanych, które potrzebują jednak międzynarodowej, a dziś przede wszystkim europejskiej, organizacji. Żaden z wielkich tematów – nierówności, zagrożenia ekologiczne, wyzwania cyfryzacji, wędrówki ludów czy potencjał ryzyka zderegulowanych rynków finansowych – nie da się w przyszłości rozwiązać wyłącznie na płaszczyźnie państw narodowych. Dlatego właśnie demokratyczna polityka klasowa potrzebuje Europy. Musi ona stanąć w opozycji do tej Europy,


która krajom południowych peryferii narzuca politykę oszczędnościową, niszczącą ich społeczeństwa. Solidarna Europa nie potrzebuje też takiego Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, który wbrew swym właściwym zadaniom uzurpuje sobie prawo do znoszenia praw socjalnych pracowników jednym pociągnięciem pióra. Polityka klasowa, która krytykuje zinstytucjonalizowany radykalizm rynkowy, nie jest tym samym antyeuropejska. Unia Europejska jako przestrzeń ekonomicznych zależności tylko wówczas będzie miała przyszłość, kiedy stanie się unią socjalną. Do tego zaś potrzebuje demokratycznych projektów, odgórnych i oddolnych. Takie projekty mogą być obliczone na średni okres: europejska płaca minimalna, która ewoluuje w relacji do poziomu zarobków w krajach członkowskich; europejskie ubezpieczenie od bezrobocia, na które składają się wszystkie grupy społeczne, włącznie z przedsiębiorcami, samozatrudnionymi, urzędnikami państwowymi i tak dalej; podwójne obywatelstwo europejskie, które wszystkich Europejczyków i Europejki uczyni zarówno obywatelami UE, jak i poszczególnych państw, w których mieszkają; wreszcie – last but not least – utworzenie europejskich partii politycznych i wybór europejskiego parlamentu, który wybierze rząd z demokratyczną legitymacją. Dzisiaj to pieśń przyszłości. Słabnące europejskie związki zawodowe mogłyby jednak już teraz zacząć tworzyć mechanizmy wzajemnej pomocy. Europejski fundusz strajkowy, który wspierałby walki pracownicze w przedsiębiorstwach transnarodowych ponad granicami państw, byłby pierwszym odważnym krokiem w takim kierunku. Wzmocnienie demokratycznych instytucji na poziomie europejskim obejmuje oczywiście zdecydowany sprzeciw wobec takich ograniczeń podziału władzy i demokratycznych praw podstawowych, jakie praktykuje się dziś na Węgrzech i w Polsce (a poza UE także w Turcji). Demokratyczna polityka klasowa będzie bowiem europejska i transnarodowa albo nie będzie jej wcale. Jednocześnie należałoby – to c z w a r t y w n i o s e k – praktykować to, o czym mówi, dość skądinąd konserwatywny, Klub Rzymski w swoim szóstym raporcie. Kto chce ekologicznego zrównoważenia i globalnej sprawiedliwości, musi zacząć od 186


29

Jorgen Randers, Graeme Maxton, Ein Prozent ist genug. Mit wenig

Wachstum soziale Ungleichheit, Arbeitslosigkeit und Klimawandel bekämpfen, Oekom Verlag, München 2016. 187

Nowa kwestia robotnicza. O klasach i polityce klasowej we współczesnym kapitalizmie

radykalnej redystrybucji na poziomie państw narodowych. Droga do zrównoważenia ekologicznego i społecznego z konieczności prowadzi przez walkę z konsumpcją luksusową, koncentracją majątków i nierówności majątkowych także w centrach kapitalizmu29. Zamiast ascezy taka droga wymaga demokratycznej walki klasowej. Chodzi o politykę substancjalnej równości i równej wartości wszystkich ludzi za pomocą demokratycznego podziału i demokratycznej redystrybucji. Niezbędne są do tego projekty radykalnej redystrybucji – z Północy na Południe, z krajów europejskiego centrum do krajów pogrążonych w kryzysie, z góry na dół, na rzecz większej sprawiedliwości płciowej przez społeczne dowartościowanie pracy reprodukcyjnej, wreszcie od silnych do najsłabszych – 60 mln uciekinierów, z których jedynie niewielkie grupki docierają do centrów kapitalizmu. Progresywne opodatkowanie, zwłaszcza odziedziczonego majątku, zamieniłoby prawo do własności w prawo do czasu. W ramach tej samej logiki, która wychodzi od społecznych zobowiązań wynikających z posiadania własności, można pomyśleć o instrumentach polityki, które krok po kroku wdrażałyby mechanizmy redystrybucyjne, takie jak: podatek od renty z paliw kopalnych, redystrybucja globalnej renty naftowej, polityczna kontrola funduszy państwowych, progresywny podatek dochodowy, globalna przejrzystość administracji podatkowej, podatki majątkowe dla posiadaczy aktywów finansowych, europejska polityka podatkowa. Zdobyte w ten sposób środki można byłoby wykorzystać na globalne inwestycje w ochronę klimatu, a także zwalczanie głodu i ubóstwa bezwzględnego przez otwarcie dostępu do ważnych egzystencjalnie dóbr, włącznie z oświatą podstawową w ubogich krajach globalnego Południa. W krajach kapitalistycznego centrum chodzi jednak nie tylko o redystrybucję materialną, gdyż ludziom brakuje „socjalu czasowego”, to znaczy czasu na dla siebie i na pracę dla demokracji. Nie da się tego osiągnąć bez skrócenia i sprawiedliwego podziału czasu


pracy zarobkowej, bez krótszego „pełnego etatu” dla każdego – taki projekt aż prosi się o koalicje związków zawodowych, feministycznych inicjatyw na rzecz opieki czy ruchów degrowth. W warunkach podwójnego kryzysu gospodarczo-ekologicznego, co w tym miejscu jest już chyba oczywiste, nie ma mowy o prostym powrocie do klasycznej, socjaldemokratycznej polityki redystrybucyjnej, czy to na arenie narodowej, czy europejskiej. Dlatego też potrzeba nam – jako p i ą t e g o elementu demokratycznej polityki klasowej – radykalnej demokratyzacji gospodarki. W ramach kapitalizmu i poza nim – to, co dziś już dzieje się w wielu miejscach i co pragniemy wzmocnić […]. Naszą wizją jest, i wciąż pozostanie, społeczna i ekologiczna demokracja gospodarcza […]. Więcej demokracji to kluczowa przesłanka dla tego, aby cyfryzacja stała się realną szansą dla ludzi […]. W zasadzie chodzi o to, by poszerzyć kwestię redystrybucji. Obok redystrybucji społecznego bogactwa ex post przy pomocy podatków potrzebny jest sprawiedliwy podział władzy decyzyjnej w gospodarce. Kiedy interesariusze stają się współdecydentami, zapobiega się powstawaniu nieuzasadnionych i szkodliwych nierówności

– to słowa dokumentu na temat demokracji gospodarczej30 przyjętego w grudniu 2016 roku przez Socjaldemokratyczną Partię Szwajcarii. W ten sposób szwajcarscy socjaldemokraci odwołują się do czegoś, co wielu skądinąd wie: znajdujemy się w samym środku wielkiej transformacji, w której polityka łatania dziur już nie wystarcza. Chodzi o wiarygodną alternatywę dla kapitalizmu, o lepsze społeczeństwo. Wśród europejskiej lewicy ta dyskusja dopiero się rozpoczęła. Odpowiedzi, które znajdziemy, zadecydują, czy ta lewica będzie miała przyszłość.

30 https://www.sp-ps.ch/sites/default/files/documents/arbeitspapier_ wide_ueberarbeitet_nach_gl_28102016_def_d_0.pdf (dostęp: 2 sierpnia 2017). 188



Indeks nazwisk Aalbers Manuel B. 96 Acker Joan 82 Andrejczuk Magdalena 47 Arum Richard 23 Bach Stefan 172 Baer Monika 67 Bahrdt Hans-Paul 178 Bajon Filip 70 Bauman Zygmunt 79 Beaud Stéphane 169 Beck Ulrich 79, 89, 141, 166 Beck-Gernsheim Elisabeth 79, 89 Biedrzyńska Adrianna 70 Blair Tony 175 Błaszczak Grażyna 103 Boltanski Luc 104, 167 Bose Sophie 177 Bourdieu Pierre 8, 44, 49, 71, 103, 104, 109, 113, 114, 120, 127, 128, 144 – 146, 148, 150 – 155, 157, 164, 167, 181 Brenke Karl 170 Buden Boris 67 Burski Jacek 47 Buzek Jerzy 66 Castel Robert 174 Castells Manuel 37, 95 Cebula Michał 44 Chałasiński Józef 140 Chamboredon Jean-Claude 104 Chiapello Ève 167 Christophers Brett 96 Clark Terry N. 36 Clinton Hillary 35 Cobb Jonathan 58 Czarzasty Jan 47 Czeranowska Olga 47 Desperak Iza 46 Dębska Katarzyna 152 Domagała Inga 190 Domański Henryk 7, 10, 19, 23, 25 – 27, 37, 43, 44, 65 Dörre Klaus 10, 11, 170, 176 Drabina Aleksandra 47 Drozdowska Adrianna 9, 10, 106, 127 Dunn Elizabeth 51

190

Dziki Waldemar 69 Ehrenreich Barbara 85 Elias Norbert 94, 112 Elliot Alice 82 Engler Wolfgang 165 Erbel Joanna 149, 150 Eribon Didier 164, 166, 169, 171 Esping-Andersen Gosta 154 Falk Feliks 69 Featherman David L. 30 Fernandez Rodrigo 96 Filiciak Mirosław 67, 119 Fisher Mark 66 Fligstein Neil 119 Fourcade Marion 102, 103 Fratzscher Marcel 172 Gamoran Adam 23 Garapich Michał P. 77, 79, 87 Gardawski Juliusz 47 Gąsiorowski Andrzej 71 Geiling Heiko 167 Giddens Anthony 141 Gierek Edward 26 Gilejko Leszek 42 Giza-Poleszczuk Anna 64 Glaser Barney 48 Glick Schiller Nina 79 Główka Gabriel 101 Gomułka Władysław 26 Górny Konrad 68 Graff Agnieszka 79, 80 Green Basch Linda 79 Gregor Anikó 81 Grzebalska Weronika 81 Grzeszczyk Ewa 72 Grzymała-Kazłowska Aleksandra 143 Gumkowska Aleksandra 93 Guzik Alexis 72 Gzyło Andrzej 64 Halawa Mateusz 66, 72 Hallinan Maureen T. 28 Happ Anja 176 Hardy Jane 43 Harvey David 95, 153 Hauser Robert Mason 30 Hausner Jerzy 149 Healy Kieran 102, 103


191

Mach Bogdan 26 – 28 Mann Wojciech 70 Mannheim Karl 165 Marczyk Mirosław 68 Marks Gary N. 20 Marks Karol 52, 137, 140, 167 Martin John Levi 119 Matuschek Ingo 176 Maxton Graeme 187 Mills Charles W. 138 Mizerski Sławomir 71 Mokrzycki Edmund 64, 65 Molnár Virág 129 Momot Kamila 106, 127 Mouffe Chantal 47 Mrozowicki Adam 9, 10, 46, 47, 49, 136 Müller Dagmar 167 Müller Walter 28 Neumann Denis 48 Nickel Hildegard 165 Nowicka Magdalena 85 Oertzen Peter von 167 Olbrychski Daniel 70 Ost David 41, 154 Palenga-Möllenbeck Ewa 89, 90 Parreñas Rhacel 86 Pasikowski Władysław 69 Pffeffer Jeffrey 23 Pialoux Michel 169 Piotrowski Andrzej 77 Pluciński Przemysław 62 Poławski Paweł 46 Popitz Heinrich 178 Przepiórkowski Mikołaj 106 Przeworski Adam 35 Przybysz Dariusz 25 – 27 Putnam Robert 120 Raciborski Jacek 159 Randers Jorgen 187 Reagan Ronald 153 Rehberg Karl-Siegbert 170 Rennwald Line 169 Rodgers Gerry 42 Rodgers Jannine 42 Sadowska Anna 110 Sadura Przemysław 44, 51, 59, 71, 136, 147, 149, 150, 159

Indeks nazwisk

Herbst Irena 99, 100 Hermann Thomas 167 Hochschild Arie R. 85 Jacyno Małgorzata 109, 142 Jałowiecki Bohdan 95, 96 Janicka Krystyna 44 Jarguz Katarzyna 47 Jarosz Maria 42 Jasińska Izabela 149 Jayaram Kiran 82 Jüres Ernst August 178 Kalleberg Arne L. 42 Karolak Mateusz 47 Kaźmierska Kaja 77 Kenney Padraic 62 Kesting Hanno 178 Kiepas Andrzej 96 Kiersztyn Anna 42 Kieślowski Krzysztof 69 Kirejczyk Kazimierz 103 Kołodziejczyk Marcin 121, 129 Komorowski Bronisław 157 Korolczuk Elżbieta 80 Korpi Walter 185 Kościńska Justyna 106 Kovats Eszter 81 Krasowska Agata 47 Krasuska Karolina 80 Kritikos Alexander S. 170 Krzyżowski Łukasz 85 Kubisa Julia 136, 143 Kunz Franziska 170 Laclau Ernesto 47 Lahire Bernard 146 Lammers Jan 26 Lamont Michèle 49, 51, 129 Laumann Edward O. 21 Leder Andrzej 136 Lefebvre Henri 95 Lessenich Stephan 184 Lewicki Mikołaj 9, 10, 98, 101, 106, 119, 147, 149, 158 Lipset Seymour M. 36 Lopez Rodriguez Magdalena 84 Lorenzen Jule-Marie 48 Lorey Isabel 45 Lucas Samuel R. 24


Salazar Noel B. 82 Sassen Saskia 79, 83 Savage Mike 52 Sawiński Zbigniew 23 Sayer Andrew 49, 58 Schlinzig Tino 170 Schütze Fritz 47 Scotson John L. 94 Seehaus Alexandra 48 Sekuła Paulina 65 Sennett Richard 57, 58 Shavit Yossi 23, 28 Siara Bernadetta 88 Silver Beverly 143 Skeggs Beverly 51, 82 Słomczyński Kazimierz 44 Smits Jeroen 26 Sowa Jan 136 Springer Filip 129 Standing Guy 41 – 43, 45, 46 Staniszkis Jadwiga 64 Stokfiszewski Igor 149 Strzelecki Jan 46 Sutowski Michał 67, 79, 80 Swedberg Richard 104 Swidler Ann 49 Szanton Blanc Cristina 79 Szczepaniak Karolina 47, 48 Szczepański Marek 96 Szcześniak Magda 9, 66, 136 Szreder Kuba 54 Thatcher Margaret 153 Thiemann Andreas 172 Toeplitz Krzysztof Teodor 61 Tomaszewska Ewa 106 Trappmann Vera 48 Treiman Donald J. 21 Trepka Kamil 106, 125 Trump Donald 35, 80 Tymicki Krzysztof 101 Ultee Wout 26 Urbańska Sylwia 9, 11, 78, 85, 86, 88, 89, 143 Urbański Jarosław 136, 143 Vester Michael 167 Walby Sylvia 36 Waniek Katarzyna 77

192

Warczok Tomasz 136, 152 Wasiak Patryk 67 Weber Max 7, 16, 24, 167 Wilczek Mieczysław 33 Wright Eric Olin 43, 47, 58, 140, 154, 167, 168 Yuvial-Davis Nira 87 Zagrodzka Danuta 64 Załuski Roman 69 Zamachowski Zbigniew 69 Zarycki Tomasz 136, 152 Zucco Aline 172 Zydel Robert 112 Żuk Piotr 62 Żydek-Bednarczuk Urszula 96



ISZ Instytut Studiów Zaawansowanych został powołany przez Stowarzyszenie im. Stanisława Brzozowskiego do prowadzenia badań naukowych i dydaktyki w obszarze fundamentalnych problemów współczesnej kultury. Główną motywacją twórców ISZ była chęć stworzenia przyjaznego otoczenia dla poszukiwania odpowiedzi na współczesny kryzys demokracji liberalnej, wynikający z równoległych kryzysów społecznej więzi i wyobraźni. Od czasu wykładu profesora Zygmunta Baumana Wyzwania stulecia w 2012 roku, inaugurującego działalność ISZ, zorganizowaliśmy kilkadziesiąt seminariów poświęconych tak różnym dziedzinom, jak ekonomia polityczna, filozofia kultury, polityka społeczna i feminizm czy analiza współczesnych ruchów społecznych w Polsce i na świecie. W otwartych dla publiczności wykładach uczestniczyło łącznie kilka tysięcy słuchaczy. W ISZ rozpoczęliśmy również działalność badawczą – teoretyczną i empiryczną – dotyczącą problematyki społecznych aspektów praktyk kulturalnych, a także współzależności między kulturą, gospodarką i demokracją w kontekście współczesnych wyzwań cywilizacyjnych dla Polski. Doświadczenia współpracy z najwybitniejszymi ekspertami i ekspertkami, licznymi instytucjami publicznymi i organizacjami pozarządowymi, a także opinie uczestników 194


Instytut Studiów Zaawansowanych w Warszawie – informacja

i prowadzących zajęcia w ISZ skłaniają nas do skoncentrowania działalności w najbliższych latach wokół trzech obszarów tematycznych. Zgłębiać będziemy zatem relacje między kulturą a rozwojem, zmianę społeczną w kontekście dyskursu publicznego, a także nieortodoksyjną ekonomię polityczną czasów kryzysu. To, naszym zdaniem, najważniejsze zagadnienia, przed jakimi stoi wyobraźnia społeczna w Polsce, i zarazem wyzwanie dla instytucji nastawionej – w zgodzie z misją ISZ – na długofalowe cele poznawcze przekraczające granice ustalonych dyscyplin oraz współpracę na zasadach partnerskich z placówkami naukowymi, jednostkami publicznymi oraz instytucjami społeczeństwa obywatelskiego. Od roku 2017 pragniemy również poszerzyć obszar refleksji o sytuację międzynarodową ze szczególnym naciskiem na kwestie kryzysu integracji europejskiej. Efekty pracy ISZ, obok prezentacji publicznych, cyklu Analiz ISZ oraz międzynarodowych konferencji, przyjmują formę wydawanych pod jego patronatem książek, a także serii Zeszytów Instytutu Studiów Zaawansowanych. Pierwszy, opublikowany w czerwcu 2015 roku, dotyczył kwestii relacji między Wschodem a Zachodem po dekadzie, jaka upłynęła od pierwszego rozszerzenia UE na wschód. Następny zawierał wybór najważniejszych, poświęconych współczesnemu kryzysowi gospodarki światowej tekstów ekonomii nurtu postkeynesowskiego, w 2016 roku ukazał się trzeci zeszyt, Kultura i rozwój. Analizy, rekomendacje, studia przypadków. Niniejszym oddajemy w Państwa ręce tom kolejny: Klasy w Polsce. Teorie, dyskursy, badania, konteksty. Teksty zawarte w tej publikacji opierają się na wystąpieniach wygłoszonych podczas konferencji naukowej „Systemy klasowe w Europie Środkowo-Wschodniej”, zorganizowanej w dniach 16–17 listopada 2016 roku w Warszawie przez Instytut Studiów Zaawansowanych i Fundację im. Friedricha Eberta.


Klasy w Polsce. Teorie, dyskusje, badania, konteksty pod redakcją Macieja Gduli i Michała Sutowskiego Seria Zeszyty Instytutu Studiów Zaawansowanych: 4 Warszawa 2017 Copyright © 2017 By Stowarzyszenie im. Stanisława Brzozowskiego i Autorzy ISBN 978-83-65853-14-1 Redakcja: Maciej Gdula, Michał Sutowski Redakcja językowa i korekta: Paulina Bieniek Recenzja naukowa: prof. dr hab. Juliusz Gardawski Projekt graficzny: Studio Noviki

Wydawca: Instytut Studiów Zaawansowanych w Warszawie, Warszawa 2017 Druk i oprawa: Drukarnia Skleniarz, ul. J. Lea 118, 30-133 Kraków Nakład: 500 egz. Publikacja bezpłatna Publikacja ukazuje się dzięki wsparciu Fundacji im. Friedricha Eberta Przedstawicielstwo w Polsce

Instytut Studiów Zaawansowanych ul. Foksal 16, 00 - 372 Warszawa tel. + 48 22 505 66 90 www.instytut-studiow.pl INSTYTUT STUDIÓW ZAAWANSOWANYCH



ISBN 978-83-65853-14-1


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.